Przed Mariuszem Wachem trzeci pojedynek po powrocie na ring. 14 marca polski bokser wagi ciężkiej na ringu w Lubinie zmierzy się z Nigeryjczykiem Gbengą Oluokunem.
Przypomnijmy – Wach w listopadzie 2012 roku został zdyskwalifikowany za stosowanie niedozwolonych środków. Po pojedynku z Władimirem Kliczko w organizmie Polaka wykryto zakazane substancje i bokser musiał ponieść konsekwencje. Został zdyskwalifikowany na osiem miesięcy, na ring mógł pojawić się już w lipcu 2013 roku, jednak perypetie z promotorami mu na to nie pozwoliły. Do boksu wrócił w październiku 2014 roku, kiedy to na gali w Dzierżoniowie podczas ośmiorundowego pojedynku zmierzył się z Samirem Kurtagiciem. Wach zaliczył udany come back wygrywając na punkty, ale widać było, że miał dłuższą przerwę w boksowaniu. W grudniu w Radomiu stoczył kolejny pojedynek. Wach był już żywszy, nieco szybszy, zdecydowany i zadawał precyzyjne, mocne ciosy. Pojedynek z Travisem Walkerem rozstrzygnął przed czasem. W szóstej rundzie sędzia zdecydował się przerwać pojedynek, gdyż Amerykanin nie mógł oprzeć się naporowi ciosów polskiego boksera. Teraz przed Wachem trzeci pojedynek po powrocie na ring. Rywalem Polaka będzie Gbenga Oluokun. Nigeryjczyk to bokser twardy, mocno trzymający się na nogach, ale ostatnio na ringu pojawia się coraz rzadziej.
Największy sukces Oluokun odniósł w 2009 roku, kiedy pokonał Lamona Brewstera. Trudno powiedzieć, żeby od tamtego momentu zrobił postęp. Oluokun raczej wykonał krok w tył. Przegrał aż dziesięć pojedynków, wygrywając zaledwie dwa. Jego ostatnia walka, o dziwo, zakończyła się triumfem. 31-latek pokonał Saschę Brinkmanna podczas gali w Niemczech. Jednakże należy oddać Nigeryjczykowi, że przegrywał z bokserami o ustalonym poziomie sportowym. Z pewnością porażki z Robertem Heleniusem, Kubratem Pulewem, Carlosem Takamem czy Wiaczesławem Głazkovem ujmy mu nie przynoszą. Fakt, że Oluokun jest bokserem, który poprawia bilans swoim rywalom. Przed Mariuszem Wachem proste zadanie – wygrać i dopisać kolejne zwycięstwo do swojego rekordu.
Wiadomo, że po dwuletniej przerwie potrzeba czasu, aby dojść do formy. Wach musi jeszcze „wyczuć” ring, zyskać pewność podczas walki. Kwestią fundamentalną jest wypracowanie kondycji. Z Kurtagiciem wytrzymał osiem rund, choć widać było wyraźne zmęczenie w poczynaniach Wacha. Z Walkerem boksował sześć rund, Polak musi konsekwentnie budować swoją formę i wytrzymałość. Oluokun jest bokserem twardym, ale jeśli Wach szybko go zdominuje walka wcale nie musi trwać długo. W pojedynku z Walkerem wyglądał już zdecydowanie lepiej. Był szybszy, skuteczny, odważny i wykończył rywala, który miał przed rywalizacją z Wachem w swoich dokonaniach serię porażek i zapomniał, co znaczy zwycięstwo. Podobnie jest z Oluokunem. Wach dostaje rywali na roztrenowanie, aby poczuł się pewnie w ringu. Z tym, że stopniowo bokser będzie wchodził na wyższy poziom. Walka z Oluokunem musi zakończyć się po myśli Wacha, inne rozwiązanie będzie rozczarowaniem. Wach myśli o powrocie do prawdziwego boksowania. Okres roztrenowania kończy się, nadchodzi czas odbudowywania formy. Najpierw Oluokun, a potem kolejny krok na drodze. Dokąd? Do prawdziwego boksu.
KM