07.10.2015

#Zachwyty Conora

Conor McGregor potrafi zadbać o swój interes i zrobić sobie odpowiednią reklamę. Czołowy fighter wagi piórkowej troszczy się o wizerunek.

Już 12 grudnia Irlandczyk stanie do boju o pas mistrza UFC w wadze piórkowej. W Las Vegas zmierzy się z Jose Aldo. Pojedynek zapowiada się niezwykle ciekawie.

I tak jest najlepszy

Słuchając McGregora można dojść do wniosku, że świat kręci się wokół niego. Irlandczyk nie owija w bawełnę i na każdym kroku podkreśla swoją wielkość. W świecie MMA rządzi McGregor i nie ma rywala, który mógłby zagrozić jego panowaniu. Na jego drodze jest jeszcze tylko Jose Aldo, którego pokona i tym samym zostanie wielkim królem UFC.

Facet potrafi zrobić show i zwrócić na siebie uwagę. Po wygranej walce z Denisem Siverem na gali UFC Fight Night 59 McGregor wyskoczył z klatki, aby z bliska spojrzeć w oczy Jose Aldo. Brazylijczyk tylko się uśmiechnął, a wszyscy długo analizowali zachowanie Irlandczyka. Podczas jednej z konferencji promującej walkę McGregor zabrał mistrzowski pas zawodnikowi z Kraju Kawy. Między fighterami doszło do szarpaniny i musieli zostać rozdzieleni. Nie ulega wątpliwości, że Irlandczyk robi wszystko, aby się o nim mówiło. Konsekwentnie buduje zainteresowanie swoją osobą i jak na razie zyskuje na tym.

12 grudnia stanie do walki o pas z Jose Aldo. W opiniach wielu ekspertów zdecydowanym faworytem jest Brazylijczyk. Dla McGregora nie ma to znaczenia. On i tak wie, że jest najlepszy.

Pierwsza strona

27-latek w każdej sytuacji stara się budować swój kapitał. Podczas konferencji „Go Big” pokłócił się z innymi uczestnikami. Starał się wszystkim uzmysłowić swoją wielkość. Stał na stanowisku, że liczy są najlepszą definicją i podstawą sukcesu.

Wszystko wskazuje na to, że McGregor rozdaje karty w UFC. Oczywiście jest to zdanie irlandzkiego wojownika. – Wszystkie pasy w UFC nie mają żadnego znaczenia. Najważniejsze są liczby. Wszyscy, którzy byli na konferencji mieli pasy, Jose też, ale to nie ma żadnego znaczenia. Kluczem są liczby, a ja jestem ich władcą – wyjaśnia McGregor. I dodaje: – To moje nazwisko generuje i tworzy liczby. Wynik się nie liczy, to ja tworzę walki wieczoru. Liczby decydują o wydarzeniach i nadają tytuły, zaszczyty.

Po raz kolejny Irlandczyk dał dowód samouwielbienia, ale zarazem solidnej porcji marketingu w najlepszym wydaniu. Trudno nie przyznać mu rację. Po każdej walce mówi się o jego wyczynach i zachowaniach. Biznes musi się kręcić. McGregor jest potrzebny UFC i odwrotnie. Jak to wszystko będzie wyglądało po 12 grudnia? Prognozy dla McGregora nie są najlepsze. Większość stawia na Aldo.

KM