39-letni Amerykanin to jeden z wyróżniających się bokserów kategorii junior ciężkiej. W ciężkiej nie odniósł większych sukcesów. Na szczyt wszedł pokonując Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka, co dało mu pas mistrzowski organizacji IBF w wadze junior ciężkiej. W swojej karierze rywalizował również z Tomaszem Adamkiem. Niewykluczone, że Steve Cunningham stanie również na drodze kolejnego Polaka – Krzysztofa Głowackiego.
Cunningham na szczyt wszedł w kategorii junior półciężkiej, jednak chciał się spełniać w wadze ciężkiej. Bez powodzenia. Jedynie udało mu się sięgnąć po pas USBA. Czy 39-latek wróci do kategorii, w której odnosił największe sukcesy? Wymienia się go jako kandydata na rywala dla mistrza świata WBO Krzysztofa Głowackiego, który czeka na pierwszą obronę tytułu.
Jak to było?
Historia zaczyna się pięknie. Cunnigham nigdy nie był bokserem, który posiadał piorunujące uderzenie. W ringu charakteryzuje go aktywność i konsekwencja. Często jego walki były "stykowe" i werdykty budziły wiele wątpliwości. Cunningham to rywal niewygodny, a przede wszystkim wymagający. Niejednemu napsuł krwi. W tym gronie nie brakuje polskich bokserów, z którymi rywalizował na najwyższym poziomie.
Po dziewiętnastu wygranych, w tym pokonaniu mocnego Guillermo Jonesa, amerykański pięściarz dostał szansę rywalizacji o wakujący pas IBF. Przyjechał do Polski, gdzie w warszawskiej hali Torwar zmierzył się z Krzysztofem "Diablo" Włodarczykiem. W listopadzie 2006 roku lepszy okazał się Polak, choć sędziowie nie podjęli jednogłośnej decyzji. Pół roku później panowie spotkali się w katowickim Spodku. Również nie był łatwo. Walka wyrównana, zacięta i werdykt sędziowski ponownie niejednogłośny, lecz tym razem na korzyść Cunninghama. Skutecznie bronił pasa tylko raz, ale bokser z Filadelfii okazał się lepszy od niepokonanego Marco Hucka. Niemiec poległ przez techniczny nokaut w dwunastej rundzie.
Zapędy Cunninghama powstrzymał Tomasz Adamek, który odebrał mu pas IBF, jednak wygrał niejednogłośnie na punkty. Tytuł z czasem wrócił do Amerykanina. Cunningham rywalizował z Troyem Rossem o wakujący pas IBF. W czwartej rundzie leżał już na deskach, jednak szczęście 5 czerwca 2010 roku było przy nim. Ross w piątej odsłonie musiał zrezygnować z dalszej rywalizacji ze względu na kontuzję oka. Popularny "USS" ponownie na szczycie, ale historia lubi się powtarzać. Pokonał Enada Licinę, ale w kolejnej walce uległ Yoanowi Pablo Hernandezowi. W rewanżu Cunningham nie znalazł recepty na pochodzącego z Kuby pięściarza. Po tym pojedynku zdecydował się spróbować szczęścia w wadze ciężkiej.
Bez rewelacji
W debiucie zdecydowanie na punkty pokonał Jasona Gaverna, a w kolejnej walce spotkał się z dobrze sobie znanym Adamkiem. Starcie niezwykle wyrównane i historia powtórzyła się – wynik rywalizacji wzbudził kontrowersje. Triumfował „Góral”. Na głęboką wodę Amerykanin został rzucony w kolejnym pojedynku. Tyson Fury nabierał ogłady, jednak wiedział, gdzie zmierza. W siódmej rundzie odprawił doświadczonego rywala.
Trzy wygrane z rzędu pokazały, że Cunningham wcale w wadze ciężkiej nie jest skazany na porażkę. Rywalizacja z Głazkovem zakończyła się jednak jego porażką. W ostatnim starciu zremisował z Antonio Tarverem.
Pięściarz, którego pojedynki są zacięte i wyrównane. Niewygodny dla rywali, jednak nigdy dłużej nie zdarzyło mu się cieszyć z mistrzowskiego pasa. Niewykluczone, że Cunningham stanie na drodze Krzysztofa Głowackiego. Jednak 39-latkowi daleko już do tego Cunninghama z najlepszych lat.
Fot. boxnews.com.ua
KM