Już od pierwszego pojedynku gala FEN 13 Summer zapowiadała się niezwykle ekscytująco. Kibice zgromadzeni w hali Gdynia Arena oraz przed telewizorami zacierali ręce i czekali na kolejne walki. Wisienką na torcie miał być finał trylogii tworzonej przez Mariana Ziółkowskiego i Jacka Krefta oraz starcie Kamila Łebkowskiego i Piotra Hallmanna.
Wojownicy robili wszystko, aby wywołać entuzjazm wśród kibiców. Efektownych akcji było jak na lekarstwo, fighterzy nie oszczędzali się.
Finał trylogii
Dania wieczoru pod znakiem MMA. Piotr Hallmann po przygodzie z UFC pojawił się w Polsce i spróbował sił na gali FEN 13. 28-latek zdecydował się spróbować sił w kategorii piórkowej. Kamil Łepkowski nie przestraszył się rywala, który walczył w najlepszej organizacji MMA na świecie. W pierwszej rundzie w stójce nie oszczędzał Hallmana, słał kolejne precyzyjne ciosy w stronę przeciwnika. Popularny „Płetwal” obudził się w kolejnej odsłonie. Jednak nie zagroził rywalowi, który nadal imponował precyzją i szeroką paletą ciosów. W trzeciej rundzie Hallmann postanowił się otworzyć. Zawodnik z doświadczeniem w UFC ruszył do ataku, zadawał ciosy, ale sam przyjął kilka uderzeń. Łepkowski zapisał na swoje konto obalenie. Ostateczny werdykt leżał w rękach sędziów, którzy wskazali na 28-latka z Białej Podlaskiej. Łepkowski wygrał piętnastą walkę w karierze. Z kolei Marian Ziółkowski i Jacek Kreft spotkali się po raz trzeci. Pojedynek w wadze lekkiej miał wyłonić lepszego z tej dwójki. Ta rywalizacja zapowiadała się niezwykle smakowicie. Zwłaszcza, że obaj są wymieniani w gronie tych, którzy są zagrożeniem dla mistrza FEN Romana Szymańskiego. Ziółkowski już raz próbował zdobyć pas, ale bezskutecznie. W starciu z Kreftem „Golden Boy” pokazał lwi pazur. Rywal próbował zaskoczyć Ziółkowskiego w parterze, ale to on zapiął trójkąt nogami. Kreft musiał odklepać. Finał trylogii dla „Golden Boya”.
W pojedynku ciężkich w formule MMA ze zwycięstwa cieszył się Marcin Wlazło. To pierwszy triumf podczas przygody 33-latka z organizacją FEN. W debiucie przegrał z Dawidem Morą, z kolei Marcin Gułaś w ostatnim pojedynku poległ z Jędrzejem Maćkowiakiem. Różnica wagi była wyraźna, 20 kilogramów cięższy okazał się Wlazło. Od początku aktywny był Gułaś, który szukał swojej szansy w parterze. Wlazło wychodził cało z tych prób, a w drugiej rundzie znalazł sposób na rywala. Low kickami rozbił Gułasia, później próbował duszenia i w końcu lawiną ciosów zasypał przeciwnika. Sędzia przerwał walkę, a Wlazło mógł wznieść ręce w geście triumfu.
Cztery pojedynki w K-1 znalazły się w karcie głównej gali FEN 13 Summer Edition. Jarosław Daschke od początku ruszył na Marcina Stopkę, choć rywal nie pozostawał bierny. 25-latek z Gdańska w drugiej rundzie podkreślił swoją przewagę. Mocne kolana i front kicki dały przewagę Daschke, ale Stopka nie poddawał się. Starał się, jednak 25-latek kontrolował sytuację i wygrał jednogłośną decyzją sędziów.
Kamila Bałanda i Róża Gumienna zaczęły nieśmiało. Zawodniczka Championa Kościerzyna w drugiej rundzie naruszyła nos rywalki, jednak fighterka Punchera Wrocław była aktywniejsza. Trzecia odsłona dostarczyła najwięcej emocji. Bałanda ruszyła do przodu, chwila przerwy ze względu na… nos Gumiennej. Po przerwie 25-latka była podrażniona i mocno doświadczyła rywalkę. Gumienna zwyciężyła większościową decyzją sędziów.
W pojedynku ciężkich Artur Bizewski lepszy od Marcin Szredera. Popularny „Bizon” nie oszczędzał rywala i słał w jego stronę potężne ciosy. Szreder twardo stał na nogach. W trzeciej rundzie zawodnicy wyraźnie osłabli, ale dwie poprzednie odsłony dostarczyły wielu emocji. Niezwykle zacięty bój stoczyli Arkadiusz Wrzosek i Kryspin Kalski w pojedynku w +93kg. Do rozstrzygnięcia potrzebna była runda dodatkowa. Ciosów nie brakowało, ale żadnemu z zawodników nie udało się wyraźnie zaznaczyć swojej przewagi. Niejednogłośnie na punkty wygrał Wrzosek.
W pojedynku MMA 68,5kg spotkali się Bartłomiej Kopera i Nikodem Szymański. 23-latek z Łodzi cieszy się z szóstego zwycięstwa z rzędu. Kopera wygrał po raz drugi na gali organizacji FEN. Tym razem niezwykle efektownie i szybko. Skuteczna balacha i Szymański musiał odklepać.
Emocje od początku
Pojedynki z karty wstępnej mogły rozbudzić apetyty kibiców. Z pewnością mylił się ten, kto sądził, że będzie to spokojne wprowadzenie do głównych wydarzeń wieczoru. W pojedynku na zasadach MMA 80kg Paweł Kordylewicz szybko zmusił do poddania Karola Trzebiatowskiego. Efektowna gilotyna zakończyła pojedynek już w pierwszej rundzie. W K-1 70kg spotkali się Jakub Rajewski i Filip Sadowski. Pojedynek przebiegał w szybkim tempie. Rozstrzygnięcie przyszło już w pierwszej odsłonie, kiedy Rajewski potraktował rywala kolanami pod siatką.
Kamil Gniadek (MMA, 77kg) szybko sprowadził do parteru Klemensa Ewalda. W drugiej odsłonie walka toczyła się na tej samej płaszczyźnie. Po początkowych próbach wymian stójkowych Gniadek przeniósł walkę do parteru. Jego próby w końcu przyniosły efekt. Duszenie zza pleców i Ewald musiał odklepać. Równie ciekawie wyglądał pojedynek Ireneusza Szydłowskiego (MMA, 77kg) z Bartoszem Chyrkiem. Stójka, a następnie parter i wiele ciosów. Przewagę miał Szydłowski, który w drugiej rundzie efektownie zakończył walkę. Potężne kopnięcie na wątrobę rywala i uderzenia sprawiły, że Chyrek był bezradny.
fot. Paweł Najmowicz / FEN Federation
KM