Gdyby było cicho, to nic by z tego nie wyszło. A czy wyjdzie? To się dopiero okaże, ale wyraźnie widać, że Conor McGregor i Floyd Mayweather Jr. nie są sobie obojętni. Oczywiście w sensie sportowym.
Z każdym dniem balon robi się coraz większy i musi w końcu pęknąć. Takiego pojedynku świat jeszcze nie widział. Mayweather Jr. w boksie osiągnął wszystko, odniósł także sukces finansowy, z kolei McGregor to charyzmatyczny wojownik UFC, który posiada pas w wadze lekkiej. Powoli zadajemy sobie pytanie, kiedy dojdzie do tej walki.
Ruszyła machina
Jeszcze kilka miesięcy temu ktoś, komu przedstawiono by perspektywę takiej walki puknąłby się w czoło i odesłał nas do najbliższego psychiatry albo chociaż do farmaceuty. Mayweather siedział sobie wygodnie na emeryturze, kiedy McGregor wyzwał go do tablicy. Showman z Irlandii chce stanąć na wprost Amerykanina i odnieść pewne zwycięstwo.
W listopadzie McGregor pokonał Eddiego Alvareza i po raz kolejny podtrzymał swój apel. Zwrócił uwagę, że jest gotowy na rywalizację bokserską, bo Mayweather boi się „czystej walki”. Oczywiście McGregor zażądał odpowiedniej gaży – 100 milionów złotych.
Było jasne, że zawodnik UFC jest swego rodzaju prowokatorem i czeka na ruch Mayweathera. W końcu „wywołał wilka z lasu”. Niepokonany na zawodowym ringu „Money” jasno przedstawił swoje stanowisko. Podkreślał, że jest legendą boksu i prosił o nieporównywanie go do McGregora. Irlandczyk nie dawał za wygraną, otrzymał licencją bokserską stanu Kalifornia i nie szczędził cierpkich słów Amerykaninowi.
Temat jest ciągle żywy, ale konkretów brak. Powszechnie wiadomo, że McGregor zrobi wszystko, aby nakręcić zainteresowanie i wybić się na pierwszy plan. Z kolei Mayweather jest gwarancją sukcesu finansowego. Jak wiadomo, „do tanga trzeba dwojga”. Irlandczyk zrobił wiele, aby wytworzyć odpowiedni klimat i postawił „Moneya” pod ścianą. Jednak Mayweather to stary lis i na wszystko jest gotowy. Nie wykluczył starcia z McGregorem. – Jeśli chcesz tej walki, to ustal wszystko ze swoimi ludźmi z UFC. Potem zadzwońcie do mnie, twoja ekipa ma mój numer – krótko skwitował sprawę Amerykanin.
Tym samym Mayweather ukrócił doniesienia, wedle których zakontraktowanie walki jest o krok. McGregor nie ukrywa, że jest zdeterminowany, żeby spotkać się z byłym mistrzem WBC, WBA i WBO wagi półśredniej. – Nikt nie może mnie powstrzymać przed tą walką. Nie ucieknie przed czas, ma 40 lat. Jego główka jest malutka, a moja pięść większa niż jego głowa – powiedział Irlandczyk.
Przygotować grunt
Wygląda to trochę jak gra w kotka i myszkę. Rola McGregora sprowadza się do wzbudzenia zainteresowania, powoli do akcji wkracza Mayweather, zainteresowanie rośnie, cały świat czeka…
Wydaje się, że z każdym dniem walka byłego boksera i mistrza UFC staje się coraz bardziej realna. Mayweather nic nie musi, bo jest marką samą w sobie. Dlatego całą robotę musi wykonać McGregor. Stara się jak może, żeby ewentualna walka wzbudzała ogromne emocje i odbiła się szerokim echem. Coraz więcej osób przeświadczonych jest o tym, że to Irlandczykowi odbija. Po prostu McGregor potrzebuje Mayweathera do… sukcesu sportowego, a może w głównej mierze – finansowego.
KM