Porażka z Roberto Soldiciem była dla Borysa Mańkowskiego niezwykle kosztowna. W Katowicach popularny "Diabeł Tasmański" stracił pas mistrza KSW w wadze półśredniej. Zawodnik nie szuka usprawiedliwień i porażkę bierze na siebie.
Borys Mańkowski stał się jedną z najpopularniejszych twarzy KSW. W maju 2017 roku wystąpił w walce wieczoru gali KSW 39 Colosseum na stadionie PGE Narodowy w Warszawie, gdzie przegrał z Mamedem Khalidovem. Z kolei porażka z Soldiciem zepchnęła go z piedestału.
Nie szuka wymówek
Sześć kolejnych wygranych sprawiło, że Mańkowski dołączył do grona pierwszoplanowych postaci KSW. W maju 2014 roku sięgnął po pas mistrzowski w wadze półśredniej pokonując Aslambeka Saidowa. Tym samym zrewanżował się czeczeńskiemu zawodnikowi za wcześniejszą porażkę. Trzy razy skutecznie bronił pasa, dwa pojedynki zakończył przed czasem. W maju 2017 roku stanął przed prawdziwym wyzwaniem. Na stadionie PGE Narodowy zmierzył się z legendą KSW Mamedem Khalidovem, jednak przegrał na punkty. Mańkowski musiał przełknąć gorycz porażki, ale nadal pozostawał mistrzem, bo stawką rywalizacji z czempionem kategorii średniej nie był żaden pas.
W Katowicach, KSW 41, "Diabeł Tasmański" miał sprawić sobie prezent świąteczny. Ale Roberto Soldić go powstrzymał. Od początku walki Chorwat znakomicie pracował nogami. Mańkowski nie był w stanie zagrozić rywalowi, który konsekwentnie go punktował. W trzeciej rundzie walka toczyła się w parterze, a twarz Polaka była zalana krwią. Po jej zakończeniu, narożnik Mańkowskiego zdecydował o poddaniu pojedynku. Nadszedł czas na wnioski. Głos zabrał sam Mańkowski. – Wróciłem z Tajlandii, od walki minęły 3 tygodnie i jest to odpowiedni czas, by coś napisać na temat ostatniej gali. Jak sami wiecie przegrałem… Nie chce się za bardzo tłumaczyć, szukać wymówek i się żalić nad zaistniałą sytuacją, ale coś powiedzieć trzeba. W pierwszej kolejności, pomimo w tym momencie -porażki – sportowej, jak i mojej osobistej, chciałbym podziękować osobom, które były dla mnie ogromnym wsparciem zarówno przed, jak i po gali – napisał zawodnik na swoim Facebooku.
Iść do przodu
A więc trzeba wyciągnąć wnioski z walki z Soldiciem i walczyć o powrót na szczyt. – Niestety oprócz podziękowań, należą się również przeprosiny, ponieważ poprzez różne osobiste problemy i popełnione błędy, zawalczyłem nie tak jak bym sobie tego życzył… To była tylko i wyłącznie moja wina, nikogo innego. Najważniejsze jest jednak to, by wyciągnąć z tego lekcje i więcej nie zawieść WAS, jak i wszystkich osób których wymieniłem wyżej. Pakuję więc torbę, spotykam się ze swoim sztabem, ustawiamy nowy plan, nowe cele i priorytety i szykuje się do tego, by dać jeszcze parę najlepszych walk wieczoru – tłumaczy Borys Mańkowski.
Fot. Borys Mańkowski Facebook
KM