Były mistrz UFC w wadze lekkiej i półśredniej B.J. Penn kończy swoją przygodę z organizacją. 40-latek został zwolniony i pozostaje wolnym zawodnikiem.
Przez lata amerykański fighter był jedną z czołowych postaci UFC, jednak w ostatnim czasie o jego wyczynach zbyt wiele dobrego powiedzieć i napisać nie można. B.J. Penn przegrał siedem walk z rzędu, a ostatnią wygraną zanotował blisko dziewięć lat temu! To chyba mówi wszystko o formie Amerykanina.
Kwestia sportowa to tylko jeden z elementów, który rzutuje na ocenę Amerykanina. W oktagonie nie prezentował się jak za dawnych lat, ale wplątał się również w inne problemy. Jego partnerka oskarżała go o znęcanie. W związku z tym otrzymał dwuletni zakaz zbliżania się do żony i dzieci. To nie wszystkie „wyczyny” utytułowanego zawodnika. W czerwcu były mistrz UFC został wyrzucony z klubu ze striptizem na Hawajach w stanie… mocnego upojenia alkoholowego. Dodatkowo uciekł przed przyjazdem policji. Ponadto, w ostatnim czasie w internecie pojawiły się nagrania, które przedstawiają udział B.J. Penna w bójkach ulicznych.
Dotychczas mówiło się, że 40-latek pojawi się w oktagonie i zmierzy się z Nikiem Lentzem. Ostatnie wydarzenia w postaci bójek ulicznych "przelały czarę goryczy". UFC podjęło decyzję o zwolnieniu amerykańskiego fightera. Teraz B.J. Penn pozostaje wolnym i pod znakiem zapytania stoi jego sportowa przyszłość. Trudno wyrokować, czy któraś organizacja skusi się na zatrudnienie B.J. Penna w kiepskiej formie oraz notującego kolejne wpadki. Choć nie można zaprzeczyć, że to czołowa postać MMA, jednak jego najlepsze czasy dawno minęły… W styczniu 2004 roku B.J. Penn zdobył pas w wadze półśredniej pokonując Matta Hughesa. Z kolei cztery lata później wygrał z Jeo Stevensonem i sięgnął po tytuł w kategorii lekkiej, którego skutecznie bronił trzykrotnie.
B.J. Penn ma piękne wspomnienia, jednak jego obecne wybryki zaburzają ten obraz. Łącznie Amerykanin stoczył 30 pojedynków, z których 16 wygrał. Ostatnią walkę 40-latek stoczył 11 maja 2019 roku podczas UFC 237, kiedy to przegrał z Clayem Guidą.
Fot. bjpenn.com
KM