Stoczył 34 zawodowe walki, z których 30 zakończyło się jego sukcesem. Bokser Tony Bellew oficjalnie zakończył karierę.
Blisko 36-letni pięściarz występował w trzech kategoriach wagowych – półciężkiej, junior ciężkiej i ciężkiej. Bellew pierwszy pojedynek stoczył w październiku 2007 roku. W Nottingham Arena pokonał przez nokaut w drugiej rundzie Jamie'go Amblera. Bellew wygrał szesnaście kolejnych walk i dostał pierwszą w karierze możliwość rywalizacji o pas mistrza świata w kategorii półciężkiej. O tytuł WBO toczył bój z Nathane'm Cleverly'm, jednak przegrał na punkty. Drugie podejście również okazało się nieskuteczne. W listopadzie 2013 roku Bellew poległ w starciu z Adonisem Stevensonem, a stawką starcia był pas WBC.
Po niepowodzeniach w starciach o tytuły mistrzowskie, dla Brytyjczyka przyszły lepsze dni. Zdecydowanie największe sukcesy odnosił w wadze cruiser. Jedną z ofiar brytyjskiego pięściarza padł Mateusz Masternak, z którym w grudniu 2015 roku walczył o pas mistrza Europy. Pół roku później Bellew zmierzył się z Ilungą Makabu o tytuł mistrza świata WBC. W trzeciej rundzie starcia w Liverpoolu pięściarz z Kongo wylądował na deskach. Bellew został mistrzem świata i tytułu skutecznie bronił… raz. Potem zamarzył o podboju wagi ciężkiej, a dokładniej mówiąc o panowaniu na Wyspach Brytyjskich. Bellew dwukrotnie zmierzył się z Davidem Haye'm. Scenariusz pojedynków był podobny – zawodnik z Liverpoolu wygrał przed czasem (odpowiednio w jedenastej i piątej rundzie).
Ostatnią walkę Bellew stoczył 10 listopada br. w Manchesterze. Wszyscy czekali na jego starcie z mocnym Oleksandrem Usykiem, który triumfował w pierwszej edycji World Boxing Super Series. Ukrainiec do rywalizacji z Brytyjczykiem przystąpił jako posiadacz czterech tytułów mistrzowskich – IBF, WBA, WBC i WBO. Początek starcia wyrównany, jednak z czasem swoją siłę potwierdził Usyk. Król wagi cruiser w ósmej rundzie ciosami sierpowymi posłał rywala na deski.
– Nadszedł czas, abym w końcu opuścił ring. Dzwonek zabił po raz ostatni. Chcę podziękować wszystkim, którzy przez lata dawali mi wsparcie. To nie koniec mojej historii, więc śledźcie moją stroną internetową – napisał na Twitterze Tony Bellew.
KM