18.05.2016

#Czy Briggs pożre Haye’a?

Charyzmatyczne postaci przyciągają. W kategorii ciężkiej nie brakuje pięściarzy, którzy potrafią wzbudzić ogromne zainteresowanie. Do takich na pewno należą Shannon Briggs oraz David Haye. Obaj wracali na ring po odpoczynku od boksu. Briggs ma zakusy, żeby spotkać się z Haye'm i szybko go znokautować. 

Jednak najpierw Amerykanin musi uporać się z Jakovem Gospicem, z którym spotka się już 21 maja w hali O2 Arena w Londynie. Na tej samej gali zaprezentuje się David Haye. Były mistrz organizacji WBA w kategorii ciężkiej spotka się Arnoldem Gjergjajem.

Wygrać i iść po Haye'a

Mniej więcej tak wygląda scenariusz Briggsa, który wydaje się, że nie bardzo przejmuje się najbliższym pojedynkiem. Amerykanin miał rywalizować z Aleksandrem Dimitrenko, jednak do walki nie dojdzie. 44-letni pięściarz nie przykłada dużej wagi do nazwiska rywala. Ma świadomość, że jego celem jest tylko i wyłącznie zwycięstwo. 

W Londynie Briggs spotka się z o ponad dekadę młodszym Jakovem Gospicem. 33-latek nie jest bokserem najwyższych lotów. Chorwat w tym roku pokonał Dragana Eminovskiego, dla którego była to druga zawodowa walka. W ubiegłym roku Gospic wygrał tylko jedno starcie i zanotował cztery porażki. Zatem Briggs nie stanie przed trudnym zadaniem. Doświadczony pięściarz wygrał osiem pojedynków z rzędu. Chce odnieść kolejne zwycięstwo i spotkać się z Haye'm. – David Haye jest nikim. W walce ze mną zostanie znokautowany. Dotrwa maksymalnie do drugiej rundy. Obecnie jestem w najlepszej formie w życiu – podkreśla Briggs.

Czy „Hayemaker” podejmie wyzwanie? Wygląda na to, że plany 35-latka nieco rozbiegają się z zamiarami amerykańskiego pięściarza. Haye liczy na kolejną walkę o mistrzowski pas. – Jestem byłym mistrzem WBC i mam z tą federacją dobre relacje. Wszystkie pasy są na moim celowniku. Myślę, że największa byłaby walka z Anthonym Joshuą. Przyciągnęłaby masę widzów. Pojedynek z Wilderem nie byłby tak spektakularny, ale wydaje się, że jest obecnie bliżej – wyjaśnia Haye. Jednak najbliższa walka Brytyjczyka wcale nie będzie spacerkiem. Arnold Gjergjaj jeszcze nigdy nie przegrał, a aż dwadzieścia jeden pojedynków zakończył przed czasem.

Obaj wracali na ring

Skąd takie zestawienie? Briggsa i Haye'a łączy powrót do przygody z boksem. „Hayemaker” po przegraniu mistrzowskiej rywalizacji z Władimirem Kliczko w 2011 roku stoczył jeszcze jedną walkę. Rok później pokonał Derecka Chisorę i udał się na odpoczynek. Wydawało się, że zbyt wcześnie zdecydował się na taki krok. Miał zaledwie 32 lata, jednak na emeryturze nie wytrzymał. Wrócił i w styczniu 2016 roku w imponującym stylu wygrał już w pierwszej rundzie z Markiem de Morim. Haye snuje poważne plany powrotu na szczyt.

Z kolei Briggs to bokser, który ma niezwykłą charyzmę i urok. Potrafi przyciągnąć. Mimo 44 lat ciągle jest wymieniany w zestawieniu czołowych pięściarzy wagi ciężkiej. Zniknął po porażce z Witalijem Kliczko w 2010 roku. Wrócił po trzyipółletniej przerwie. Wygrywa pojedynek za pojedynkiem. Ma już na koncie pięćdziesiąt dziewięć zwycięstw. Tworzy historię, której początek przypada na lipiec 1992 roku. 

Czy dane będzie im się spotkać w ringu? Zestawienie niezwykle ciekawe, ale trudno powiedzieć, na ile realne. Haye nieco spokorniał, jednak ma bogaty repertuar. Briggs raczej na szczyt już nie wejdzie, ale może próbować.
KM