Wydawało się, że najbliższym rywalem czempiona IBF/IBO/WBA/WBO wagi ciężkiej Władimira Kliczki będzie Bryant Jennings. Od dłuższego czasu trwały negocjacje między stronami, które zmierzały w dobrym kierunku. Okazuje się, że wokół pojedynku narodziły się pewne problemy.
Jennings, który w swojej karierze pokonał Artura Szpilkę, miał być kolejny wyzwaniem dla ukraińskiego mistrza. Negocjacje między stronami postępowały i wydawało się, że do potwierdzenia walki brakuje jedynie podpisów. Termin i miejsce pojedynku są już znane. Kliczko będzie walczył 25 kwietnia w w hali Barclays Center na Brooklynie. Czy z Jenningsem? Między stronami pojawiły się pewne nieścisłości, co sprawia, że negocjacje utknęły w martwym punkcie. Czy strony osiągną konsensus? Team Ukraińca daje sobie jeszcze dwa tygodnie na rozstrzygnięcie sprawy. Jeśli nie dojdzie do porozumienia z Jenningsem to jego miejsce zajmie inny pięściarz.
Rywalem ukraińskiego mistrza mógłby być Shannon Briggs. Bokser już wcześniej był wymieniany w gronie kandydatów do pojedynku z mistrzem wagi ciężkiej. Drugą opcją dla Kliczki jest walka ze zwycięzcą starcia Bermane Stiverne vs Deontay Wilder, które odbędzie się 17 stycznia. Kwestią podstawową jest, aby ewentualny rywal Kliczki był gotowy do pojedynku 25 kwietnia i został zaakceptowany przez HBO i RTL.
Briggs, Stiverne oraz Wilder mają szansę dostać niepowtarzalną okazję, aby walczyć o ogromny dorobek wagi ciężkiej. Wszystko tak naprawdę zależy od Bryanta Jenningsa. Amerykanin został zaakceptowany przez HBO jako kolejny rywal Kliczki, ale nie jest to taki kaliber pięściarza, który gwarantuje określony zysk. Jennings obecnie ma zbyt wysokie wymagania finansowe, co do walki z Ukraińcem. Zdecydowanie musi je obniżyć. Strona mistrza z pewnością chciałaby osiągnąć określony zysk, ale przy obecnych żądaniach Amerykanina i uwzględnieniu wpływów z innych źródeł nie byłaby to kwota satysfakcjonująca. Jennings jest utalentowany bokserem, który może osiągnąć sukces w boksie, jednak na obecną chwilę nie jest aż tak popularny we własnym kraju, aby napędzić całą machinę medialno – marketingową. Rzecz jasna, nazwisko Kliczki robi swoje, ale rywal też ma w tym wypadku znaczenie.
Patrząc na ewentualnych „zastępców” Jenningsa. Briggs jest pięściarzem, który robi wokół siebie dużo szumy, więc pewnością przyciągnąłby uwagę mediów. Gorzej mogłoby być z poziomem sportowym. Ten z kolei zapewniłaby rywalizacja ze Stivernem. Z pewnością dla wszystkich pięściarzy walka z Ukraińcem byłaby ogromnym zaszczytem, jednak wydaje się, że najprawdopodobniej przeciwnikiem mistrza zostałby Briggs. Wątpliwe, aby zwycięzca pojedynku Stiverne – Wilder chciał boksować już w kwietniu. Jeśli nie Jennings, to Briggs?
Jennings ma jeszcze dwa tygodnie. Team Kliczki czeka. Jeśli Amerykanin obniży swoje żądania finansowe do walki dojdzie. Wiadomo, że nie będzie to pojedynek rodem z „Gwiezdnych wojen”, gdyż renoma rywala nie powala. Jennings dobrze prezentował się na ringu i dostał szansę. Teraz musi się zastanowić, co jest dla niego ważniejsze. Licytować się czy stanąć w ringu i sprawdzić się z mistrzem. A Kliczko? Wejdzie do ringu 25 kwietnia i będzie chciał pokonać swojego rywala. Na pewno nazwisko przeciwnika go nie powali.
KM