14.01.2016

#Komu przypadnie tytuł?

Podczas sobotniej, 16 stycznia, gali w Barclays Center Artur Szpilka będzie starał się pokonać Deontaya Wildera i przejąć pasa mistrza świata WBC. To główne danie wieczoru. Wcześniej dojdzie do równie ciekawego starcia, a na szali będzie tytuł czempiona IBF.

Wokół pasa było wiele zamieszania. Jeszcze niedawno należał do Władimira Kliczko, jednak po listopadowej porażce w Dusseldorfie Ukrainiec stracił tytuł na rzecz Tysona Fury'ego. Anglik cieszył się ze zdobyczy zaledwie kilkanaście dni. Obowiązkowym pretendentem do walki o pas IBF był Wiaczesław Głazkow i Fury powinien zmierzyć się z Ukraińcem, jednak wybrał inną drogę. Zdecydował się na kolejne starcie z Kliczko. Fury został pozbawiony pasa. O wakujący tytuł powalczą Głazkow oraz Charles Martin.

Spokojny Głazkow

Ukrainiec na stałe trafił do Stanów Zjednoczonych w grudniu 2012 roku, kiedy pokonał Tora Hamera. Od tamtego czasu stoczył sześć zwycięskich walk na amerykańskich ringach. Ostatnio rywalizował w Rosji, gdzie w czwartej rundzie położył na deski Kertsona Manswella. W 2015 roku pokonał również Steve'a Cunninghama. 

Polskim kibicom Głazkow jest znany jako ten, z którym Tomasz Adamek stoczył swój ostatni pojedynek w USA. Ukrainiec wygrał zdecydowanie na punkty. Głazkow okazał się skuteczniejszy i przede wszystkim kontrolował przebieg pojedynku. Bokser urodzony w Ługańsku punktował „Górala”, który nie był w stanie przeciwstawić się młodszemu rywalowi. Głazkow potwierdził swoje miejsce w hierarchii wagi ciężkiej, ale na walkę o pas przyszło mu czekać prawie dwa lata.

Głazkow stoczył na zawodowych ringach dwadzieścia dwa pojedynki. Zanotował dwadzieścia jeden zwycięstw i jeden remis. Malik Scott jako jedyny może pochwalić się tym, że nie przegrał z Głazkowem, choć wynik był dość dziwny. Jeden sędzia ocenił walkę remisową, kolejny widział minimalne zwycięstwo Ukraińca, a trzeci zdecydowanie wskazał na Amerykanina. 

Teraz Głazkow ma okazję, aby potwierdzić swój kunszt. Ukrainiec jest zadowolony z przygotowań do walki z Martinem. – Nie stresuję się przed zbliżającą walką. Czuję się świetnie. To dla mnie kolejna walka. Jasne, że stawką jest tytuł, ale nie czuję dodatkowej presji. Wszystko jest w porządku. W przygotowaniach do walki pomagał mi Eduard Mienchakov, z którym trenowałem w czasach amatorskich. Współpracuje nam się dobrze również na sali zawodowej – mówi Głazkow.

Wiara Martina

W sukces wierzy Charles Martin, który do tej pory na swoim koncie zapisał pas mistrzowski WBO NABO. Starcie o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej IBF będzie dla niego największym wyzwaniem w karierze, jednak Amerykanin głęboko wierzy w swoje siły.

Patrząc na jego ostatnie występy ma ku temu solidne podstawy. Vicente Sandeza odprawił w trzeciej rundzie, a na pokonanie Toma Dallasa potrzebował zaledwie trzech minut. Martin nie patyczkuje się i szybko kończy swoje walki. Dwadzieścia pojedynków rozstrzygnął przed czasem. Tylko w trzech przypadkach spędził w ringu pełen dystans. – To, że jestem w tym miejscu jest ekscytujące, ale będzie jeszcze słodsze, gdy zdobędę pas. Waga ciężka powraca. Zamierzam pokazać siłę wszystkim. Mam za sobą wspaniały obóz. Nie chcę za dużo gadać. Niech w sobotę przemówią moje pięści – ucina Martin.

Fot. thesweetscience.com 

KM