Krzysztof Głowacki to klasowy pięściarz, były mistrz świata WBO w wadze junior ciężkiej. 15 czerwca w Rydze okoliczności nie były dla niego łaskawe. To co stało się w ringu było zwykłą farsą.
Od kilku lat Krzysztof Głowacki wybija się wśród polskich pięściarzy. Toczy efektowne pojedynki, wygrywa. Co najważniejsze, jest niezwykle ambitny i nie odpuszcza. Wspaniale zaprezentował się 14 sierpnia 2015 roku w Prudential Center, gdzie po niezwykłym pojedynku, pełnym zwrotów akcji położył na deski Marco Hucka. Polak zdobył pas WBO. Tytuł stracił rok później na rzecz mocnego Oleksandra Usyka.
Ostatnio Głowacki znalazł się wśród uczestników turnieju World Boxing Super Series. W ćwierćfinale pokonał mocnego Rosjanina Maksyma Własowa, dzięki czemu zdobył tymczasowy pas mistrza WBO. W półfinale czekał na niego Łotysz Mairis Briedis, który w poprzedniej edycji zmagań odpadł w tej fazie z Usykiem.
To miał być wielki dzień dla Głowackiego. Tak się jednak nie stało, ale trudno tu negatywnie wypowiadać się o polskim bokserze, który od pierwszych minut chciał rywalizować i nękał rywala. Briedis też miał swój sposób na pojedynek… W tym przypadku zasady fair play i szacunku dla rywala odeszły na bok… Były gdzieś daleko poza ringiem, a nawet halą. W drugiej rundzie Głowacki trafił rywala w tył głowy, co rozłościło Briedisa. Ten uderzył łokciem Polaka, który padł na deski. Oszołomiony Głowacki wstał. Łotysz kontynuował atak, a kilka ciosów zadał… po ostatnim gongu. Sędzia ringowy był zagubiony i ponownie liczył pięściarza z Wałcza. W trzeciej rundzie Głowacki niesiony ambicją i sercem do walki chciał znokautować przeciwnika, ale był osłabiony. Briedis posłał w jego stronę kilka prawych i Polak ponownie znalazł się na deskach. Sędzia przerwał pojedynek. Starcie pełne absurdalnych sytuacji, złych decyzji i jakichkolwiek zasad. Na koniec – Briedis przyznaje, że sfaulował Głowackiego celowo. Czy coś trzeba do tego dodawać?
Zobaczymy jak sytuacja potoczy się dalej. Wiadomo – życie idzie do przodu. Obóz Głowackiego nie chce odpuścić sytuacji, ale czy organizatorzy turnieju przychylą się do protestów? Najuczciwszym rozwiązaniem byłby rewanż na neutralnym terenie. Briedis splamił swój honor, zachował się beznadziejnie. Wielu komentatorów nie chciało nawet oceniać jego postawy. Brak słów.
Szkoda Krzysztofa Głowackiego, jego pracy, wysiłku i marzeń. Trzeba wierzyć, że jest jakaś sprawiedliwość, która pozwoli Polakowi jeszcze rywalizować o najwyższe cele.
Fot. Krzysztof Głowacki Facebook
KM