Cristiane Justino wyrasta na największą gwiazdę kobiecego MMA. Brazylijka niczym rozpędzony pocisk niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Podczas gali UFC Fight Night 95 jej ofiarą padła Lina Lansberg.
31-latka z Kurytyby zawitała w szeregi najlepszej organizacji MMA na świecie w maju. Wejście miała mocne i udowodniła, że jest w stanie podbić kolejną płaszczyznę. Wcześniej była niepokonana w organizacji Invicta.
Rywalki zbierają łomot
Jeszcze niedawno miłośnicy kobiecego MMA żyli historią o możliwym starciu Justino i Rondy Rousey. Amerykanka panowała w wadze koguciej, a Brazylijka rozdawała karty w organizacji Invicta. Obie stały się twarzami kobiecego MMA. Wiele mówiło się o ich walce, jednak do niej nie doszło. Problemem była waga popularnej „Cyborg”. Brazylijka prowadziła rozmowy z UFC, a Rousey straciła pas.
Amerykanka czeka na powrót do sportowej rywalizacji, a 31-latka z Kurytyby pokonuje kolejne szczeble w karierze. W maju zadebiutowała w UFC i potrzebowała 81 sekund, żeby uporać się z Leslie Smith. Może powiedzieć, że Justino miała wejście smoka. Brazylijka jest niczym zaprogramowany na wygrywanie robot.
„Cyborg” byłą gwiazdą wieczoru podczas gali UFC Fight Night 95. Podczas eventu w Brasilii Justino spotkała się z Liną Lansberg, która debiutowała w UFC. Szwedka zwróciła na siebie uwagę bardzo dobrymi występami. 34-latka wygrała sześć pojedynków z rzędu i dostąpiła zaszczytu rywalizacji z mocną Justino. Brazylijka idzie jak burza i nie patrzy nawet na nazwisko rywalki. Od początku starcia mocno ruszyła na Lansberg. Szwedka nie potrafiła przeciwstawić się gwieździe kobiecego MMA. Justino zepchnęła przeciwniczkę do defensywy, w drugiej rundzie sprowadziła ją do parteru i zasypała gradem ciosów. Szwedka nie była w stanie przetrwać naporu, walka zakończyła się przed czasem.
Justino ma fantastyczną serię. Wygrała szesnaście kolejnych walk i co ciekawe, po raz ostatni walczyła w pełnym wymiarze w październiku 2008 roku. Od tamtej pory kończy pojedynki przed czasem. Warto dodać, że to Brazylijka rozbija swoje rywalki i nie daje im nawet możliwości odklepania. Siłą i precyzja ciosów – to jej recepta na sukces.
Kto najlepszy?
Dobry występ w Brasilii zaliczył Renan Barao, który po dwóch porażkach mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Na punkty pokonał Phillipe'a Novera. 37-letni Antonio Silva poniósł trzecią porażkę z rzędu. Tym razem pogromcą Brazylijczyka był Roy Nelson, który w drugiej rundzie zaserwował rywalowi potężny cios podbródkowy.
Za najlepszą walkę wieczoru uznano starcie w kategorii półśredniej. Po morderczej walce Erick Silva mógł cieszyć się ze zwycięstwa z Luanem Chagasem, którego zaskoczył duszeniem zza pleców w trzeciej rundzie. Szybko swoje pojedynki zakończyli Eric Spicely i Godofredo Pepey. Amerykanin duszeniem zza pleców zmusił do poddania Thiago Santosa, w ten sam sposób triumfował 29-letni Brazylijczyk. Jego ofiarą padł Mike de la Torre.
KM