06.01.2016

#Perły z Surinamu

Melvina Manhoefa nie trzeba nikomu przedstawiać. Blisko 40-letni zawodnik swoich sił próbował w kickboxingu i MMA. Wypracował sobie markę twardziela, który jest rozpoznawalny na całym świecie. Manhoef urodził się w Surinamie i wieku zaledwie trzech lat przybył z rodziną do Holandii.

Surinam to niewielkie państwo położone nad Oceanem Atlantyckim. Liczy niecałe pół miliona mieszkańców. Od XVI wieku tereny te zasiedlane były przez Holendrów. W traktacie pokojowym kończącym II wojnę holendersko-angielską uznano Surinam za posiadłość holenderską. Z czasem państwo stało się kolonią. W latach 50. XX wieku Surinam zyskał autonomię i mógł stworzyć własną administrację. Była to zapowiedź zmian, które dawały nadzieję na pełną niezależność. W 1975 roku kraj wybił się na niepodległość. Mieszkańcy Surinamu, a wcześniej Gujany Holenderskiej, zachowali holenderskie obywatelstwo. Wielu z nich zdecydowało się ruszyć w drogę do Europy, za poszukiwaniem lepszego życia. Odbiło się to na gospodarce kraju, która w latach 80. przeżywała załamanie. Krajem targały również konflikty zewnętrzne, a kolejni mieszkańcy szukali swojego szczęścia w Europie.

Fighterzy z najwyżej półki

Wielu z nich trafiło do Holandii, którą można nazwać swego rodzaju świątynią kickboxingu. Nie brakowało chłopców chcących udowodnić swoją siłę i nauczyć się podstawowych technik. Wśród nich były takie perły jak wspomniany Manhoef. Z tym, że wcale nie musiał rozpocząć treningów kickbokserskich. Swoją przygodę ze sportem skupił na piłce nożnej. Trenował w młodzieżowych drużynach Feyenoordu Rotterdam, jednak kontuzja przerwała jego karierę. W wieku osiemnastu lat musiał postanowił podjąć inne wyzwanie. Wybrał kickboxing i jak się okazuje zrobił bardzo dobrze.

W debiutanckiej walce dla organizacji K-1 przegrał z innym wybitnym zawodnikiem z Surinamu, Remym Bonjaskym. Zdecydował się spróbować swoich sił w MMA, ale z czasem wrócił do kickboxingu. Pojawiał się na galach K-1, ale największe sukcesy święcił w organizacji It’s Showtime. W latach 2009-2011 zdobywał mistrzostwo w kategorii 85kg. Obecnie jest znany z występów w Bellatorze. W listopadzie już w pierwszej rundzie pokonał Hisaki Kato i nadal jest cenioną postacią w świecie MMA. Polscy kibice mieli okazję poznać go z bliska w czerwcu 2013 roku, kiedy pojawił się na KSW. Przegrał z Mamedem Khalidovem.

Z kolei Remy Bonjasky to jeden z najbardziej widowiskowo walczących zawodników. Urodzony w 1976 roku fighter swoim latającym kolanem posłał niejednego rywala na deski. W 2008 roku znokautował m.in. Manhoefa. Bonjasky był nie do zatrzymania. W 2003 i 2004 roku zdobywał mistrzostwo K-1 World w Tokio. Jego dobrą passę przerwał Semmy Schilt, który w półfinałowej walce w 2005 roku znalazł sposób na zawodnika pochodzącego z Surinamu. Bonjasky powrócił na szczyt. Triumfował w 2008 roku w Jokohamie.

Młodzi gniewni

Z Surinamu pochodzi również Tyrone Spong, który w wieku 23 lat został mistrzem It’s Showtime w kategorii 95MAX. Zawodnik zdobywał tytuł w kolejnych trzech latach. Z kolei w 2013 roku okazał się najlepszy w Golden Glory w wadze półciężkiej. Jak wielu kickbokserów próbował w swoich sił w MMA. Debiutował na gali WSOF 1 w 2012 roku, gdzie pokonał Travisa Bartletta.

Errol Zimmerman miał zaledwie dziewiętnaście lat, gdy został mistrzem Holandii w boksie tajskim w kategorii 85kg. Od 2008 roku należał do czołówki wagi ciężkiej. Udanie rywalizował w prestiżowym cyklu K-1 WGP. Okazał się najlepszy podczas Grand Prix w Amsterdamie w 2008 roku. W kwietniu 2010 roku dostał szansę rywalizacji o pas mistrza K-1 w kategorii superciężkiej, jednak lepszy okazał się Semmy Schilt. Panowie spotkali się ponownie w 2012 roku. Stawką rywalizacji było mistrzostwo Glory w wadze ciężkiej. Zimmerman ponownie nie potrafił znaleźć sposobu na Schilta. Warto nadmienić, że zawodnik pochodzący z Surinamu na swoim koncie ma również wygraną w turnieju SuperKombat Fight Club w Rumunii w 2011 roku.

Za młodu wyjechali z Surinamu. W Holandii znaleźli swoją przystań, w której mogli rozwijać swoje umiejętności. Zaznaczyli swoją obecność na światowej arenie kicboxingu. Nazwiska Manhoefa i Bonjasky’ego to swego rodzaju historia. To też sygnał i przykład tego jakim miejscem jest Holandia pod względem kultury kickboxingu. W kraju tulipanów zawodnicy walczą, walczą i jeszcze raz walczą, przez co doskonalą swoje umiejętności. Od najmłodszych lat. Tam każda walka niesie ze sobą potężną dawkę emocji i wartość. Każdy doskonali swoje umiejętności i czeka na swój czas.

Na zdjęciu Malvin Manhoef.

Fot. sherdog.com

KM