01.10.2014

#Plan – powrót na szczyt

Obecnie były mistrz świata, ale jest uparty i nie wyobraża sobie, żeby taki stan trwał zbyt długo. Krzysztof Diablo Włodarczyk w walce z Grigorijem Drozdem wypadł słabo. Moskwa nie była szczęśliwym miejscem dla naszego pięściarza.

Włodarczyk był bezbarwny, a rywal zastosował dobrą taktykę i wygrał. Drozd obawiał się Diablo, ale starał się ograniczyć atuty Polaka, co mu się ewidentnie udało. Włodarczyk miał słabszy dzień, koncentracja nie była odpowiednia czy być może zbyt lekceważąco podszedł do rywala. Chyba wszystkie te czynniki układają się w całość. Całość, którą w jasny sposób trzeba określić jako przykrą porażkę – strata pasa WBC w kategorii junior ciężkiej.

Miało być inaczej – wiadomo. Wie to i sam Włodarczyk, który w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” w twardych i zdecydowanych słowach mówi o swojej postawie. Diablo nie szuka usprawiedliwień, nie zrzuca winy na zbyt miękki ring czy też sędziego bądź nieświeży kompot na stołówce. Włodarczyk przyznaje otwarcie, że poległ i delikatnie zlekceważył rywala. Nie da się ukryć, że po takich doświadczeniach człowiek zastanawia się nad przyczynami stanu rzeczy. We Włodarczyku nadal znajduje się ogromny pokład emocji, bo trudno od tego uciec. Facet stracił mistrzostwo świata, jednak ma odwagę otwarcie przyznać, że, mówiąc kolokwialnie, to on nawalił.

Do pewnych rzeczy trzeba po prostu dojrzeć. Doświadczenia życiowe, mówimy o doświadczeniach sportowych, ale także prywatnych, ukształtowały Diablo bardzo mocno. Po trudnych momentach w swoim życiu stanął na nogi i określił swoje cele. Dosadne słowa, których używa w wywiadzie dla „PS” świadczą o trzeźwości myślenia i świadomości, że jest odpowiedzialny za swoje czyny. Włodarczyk przegrał i stracił mistrzowski pas. Polska straciła jedynego mistrza świata w boksie, ale to właśnie Diablo poniósł prawdziwą porażkę. Stracił coś, co było jego marzeniem i wielkim pragnieniem. W zdobycie tytułu włożył ogromny wysiłek, wylał hektolitry potu na sali treningowej – jednym słowem: ciężko harował. Jeden pojedynek, jedna chwila, werdykt sędziów – porażka.  To wszystko boli.

Trzeba mieć odwagę, żeby przyznać się do tego, że popełniło się błąd.  W życiu przychodzi to bardzo trudno. W świecie sportu jest tak samo. Trzeba się z czymś zmierzyć, zebrać doświadczenia, żeby pewne rzeczy sobie przewartościować. Włodarczyk stracił tytuł, przyznał się do swoich błędów – czy na tym koniec? Oczywiście, że nie. Błąd trzeba naprawić, a na pewno nie popełniać go drugi raz. W swojej upartości Diablo chce wrócić na szczyt. Włodarczyk gotów jest na rewanżowe starcie z Drozdem.  Czy do niego dojdzie? Zobaczymy. Czas pokaże. Diablo nie załamuje się, ma jasny cel: powrót na szczyt. Teraz przed nim miesiąc przerwy, po którym rozpocznie ciężkie treningi i będzie chciał stoczyć pojedynek o najwyższy cel.

Włodarczyk ukształtował się jako bokser. Zdobycie mistrzostwa świata było tego najlepszym dowodem. Popełnił jeden błąd, który go tak wiele kosztował. Musi go naprawić. Chciał walczyć z Huckiem albo Hernandezem – realizację tych założeń musi odłożyć na później. Musi teraz odbudować swoją pozycję, która po porażce z Drozdem uległa zmianie. W rankingu magazynu The Ring Diablo spadł z drugiej na czwartą lokatę. Na pewno jest w stanie poprawić swoją pozycję. Bardzo tego chce, ale czy chcieć znaczy móc?

Porażka z Drozdem jest dobrą nauką dla Włodarczyka, bo pokazuje, że musi jeszcze pracować i doskonalić się w każdym elemencie rzemiosła. Trochę taki zimny prysznic.  Każdy chce równać do mistrza, z kolei mistrz musi pokazywać klasę. Czy Drozd dorównał mistrzowi? Czy ma charakterystykę mistrza? Niekoniecznie. Włodarczyk przeszedł obok tej walki i dobrze, że ma tego świadomość. Przyznał się do błędu i chce go naprawić, jednak to dopiero początek drogi. Drogi, którą już raz przebył. Tyle, że kilka lat wstecz startował z innej pozycji. Teraz jest byłym mistrzem świata, który chce wrócić na tron.