Saul Alvarez został mistrzem świata federacji WBC w wadze średniej. Meksykanin pokonał jednogłośnie na punkty Miguela Cotto. Czy ta walka zmieni obraz kategorii średniej?
Pojedynek zapowiadany był jako gorący kąsek. Spotkało się dwóch pięściarzy, ale każdy z nich miał inne priorytety. Cotto to stary lis, który mógł. „Canelo” musiał i zrobił to.
Młody, gniewny i zwycięski
Zamieszanie – to słowo w kontekście tej walki można odmieniać przez wszystkie przypadki. Przed pojedynkiem pojawiały się różne głosy. Gdzieś w dyskusji przedzierało się nazwisko Floyda Mayweathera Jr., czyli jedynego pogromcy Alvareza. „Money” karierę zakończył, ale wielu wzywa go do powrotu na ring.
Cotto również doznał porażki z rąk Mayweathera, jednak Portorykańczyk to ikona boksu. 35-letni pięściarz nie był stawiany w roli faworyta w pojedynku z Alvarezem. Cotto swoje już w ringu zrobił i nadszedł czas, aby ustąpił miejsca młodszemu gwiazdorowi, którego wspiera Oscar de la Hoya. Dodatkowo przed pojedynkiem Portorykańczyk stracił pas mistrzowski WBC. Dlaczego? Cotto odmówił uiszczenia opłaty sankcyjnej za walkę, która wynosiła 300 tysięcy dolarów. Niby dużo, ale biorąc pod uwagę gażę Portorykańczyka to suma nie robi wrażenia. 35-latek za pojedynek miał zgarnąć piętnaście milionów dolarów, bez uwzględniania zysków z pay per view.
W ringu miał być spektakl, ale walka nie porwała. Początkowo obaj pięściarze starali się być uważni i nie zamierzali przeprowadzać spektakularnych akcji. W czwartej rundzie „Canelo” posłał w stronę rywala kilka mocnych ciosów. Meksykanin wykorzystywał fakt, że Cotto opuszczał lewą rękę i właśnie wtedy starał się uderzać. Portorykańczyk doskakiwał do „Canelo”, aby trafiać seriami, jednak miał problemy z celnością. Alvarez był cierpliwy i czekał, żeby uderzyć raz, a porządnie. Cotto mądrze się bronił. Portorykańczyk w siódmej rundzie ruszył do przodu, ale celne ciosy można było policzyć na palcach jednej ręki. Końcówka należała dla Meksykanina. Alvarez ruszył do przodu, ale Cotto nie zamierzał iść na wymianę. Żaden czysty cios nie doszedł do twarzy Portorykańczyka, jednak „Canelo” wyraźnie zaznaczył swoją przewagę. Sędziowie byli jednogłośni: 117-111, 119-109, 118-110 dla Alvareza.
Mocny Kazach czeka
Alvarez zasłużył na zwycięstwo, ale czy w takich rozmiarach? Cotto wyprowadzał wiele ciosów, jednak nie osiągały one celu. „Canelo” był skupiony i czekał na swoją szansę. Widowisko miało wyglądać inaczej, więc można mówić o rozczarowaniu. Dwa mocne nazwiska sprezentowały spektakl wątpliwej jakości.
Cotto miałby problemy z Giennadijem Gołowkinem. Rosjanin jest potężny, skuteczny i bezwzględny. Sprostać może mu ktoś, kto ma mocny i soczysty cios. Ten opis jak najbardziej pasuje do Alvareza, który powinien w kolejne walce zmierzyć się z Gołowkinem. Kazach może pochwalić się mianem tymczasowego mistrza świata WBC. Czy to będzie wielki pojedynek wagi średniej? A może po prostu średnie starcie. Tym razem raczej każdy z aktorów będzie walczył o pas. Cotto rywalizował w mistrzowskiej walce, ale w przypadku wygranej tytułu by nie zyskał. Takie małe zamieszanie. Bo zasad trzeba jednak przestrzegać.
KM