06.12.2015

#Rywala jak nie było, tak nie ma

Okazuje się, że to nie takie proste zorganizować walkę o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Teoretycznie każdy chciałby znajdować się w posiadaniu pasa, jednak Deontay Wilder ma problem, aby znaleźć rywala, a kolejny pojedynek zaplanowano na 16 stycznia.

Czas płynie nieubłaganie i nie ma się, co oszukiwać, że w tak szybkim tempie można osiągnąć wysoką dyspozycję. Mistrz świata WBC w kategorii królewskiej w pośpiechu szuka przeciwnika i z każdym kolejnym dniem jest coraz bardziej tą sytuacją poirytowany.

Brakuje chętnych

Gdy Władimir Kliczko był wielkim mistrzem wagi ciężkiej i posiadał cztery pasy, IBF, WBO, IBO, WBA, nie miał problemów ze znalezieniem rywala. Być może fakt ten był uwarunkowane tym, że Ukrainiec długo zasiadał na tronie i nikt nie mógł znaleźć na niego sposobu. Zawsze ustawiała się kolejka chętnych do rywalizacji z Kliczko. W końcu czas dominacji Ukraińca dobiegł końca. Jego miejsce zajął Tyson Fury. Bokser z Wysp Brytyjskich powinien spotkać się z Deontayem Wilderem i odbyć poważną rozmowę. Okazuje się, że bycie mistrzem może być uciążliwe. Boks polega na rywalizacji, a co zrobić, gdy nie można znaleźć rywala? Pozostaje załamać ręce.

Wilder stanął przed nie lada problemem. 16 stycznia Amerykanin ma pojawić się w ringu. Nadal nie wiadomo, kto będzie jego rywalem. Propozycję walki z Wilderem odrzucił Tomasz Adamek. Poszukiwania trwają dalej. – To jest niezwykle frustrujące, że nadal nie mam rywala. Jestem krytykowany za swoje pojedynki. Nawet po pokonaniu Kliczko wszyscy powiedzieliby, że jego czas już minął – powiedział Wilder.

Trudno się spodziewać, że 16 stycznia mistrz świata WBC zmierzy się z którymś z potentatów wagi królewskiej. Każdy bokser chce mieć czas, aby przygotować się do pojedynku. Nikt nie zaryzykuje swojej pozycji, aby w niepełnej dyspozycji wejść do ringu i skazać się na porażkę. Wilder wspominał, że gotów byłby się zmierzyć z Arturem Szpilką bądź Amirem Mansourem. Polak i Amerykanin mieli się stoczyć pojedynek w grudniu, jednak starcie przełożono na początek przyszłego roku. Wręcz niemożliwe jest, aby któryś z nich był najbliższym rywalem niepokonanego Wildera.  – Dochodzi do mnie więcej informacji o Szpilce niż Mansourze. Polak przyciągnąłby na trybuny swoich kibiców, którzy mogliby stać się moimi fanami, choć takich w Polsce już mam. Mansour lubi dużo gadać i raczej niemiałby szans, aby poradzić sobie z moimi atutami – ocenia potencjalnych rywali Amerykanin.

Pas nie jest magnesem?

Propozycję rywalizacji z Wilderem odrzucił również Wiaczesław Głazkow. Czy nikt nie chce być mistrzem świata? Nie w tym rzecz. Problemem jest czas. Wilder nie może spodziewać się, że każdy naprędce rzuci się, aby rywalizować o pas.

Każdy pięściarz posiada plan swojej kariery i jednym złym ruchem nie chce spaść w hierarchii. Wydaje się, że w najbliższym pojedynku Wilder będzie musiał zmierzyć się z kimś co najwyżej przeciętnym, kto dzięki takiej walce może odnieść określoną korzyść finansową. Do tej pory dwukrotnie bronił tytuł, jednak Eric Molina Johann Duhaupas nie sprawili mu problemów. Wilder jest coraz bardziej sfrustrowany. Trudno się dziwić. Mistrz powinien wzbudzać zainteresowanie, a ta sytuacja pokazuje, że tak nie jest.

KM