Manny Pacquiao zrezygnował ze sportowej emerytury i postanowił wrócić na ring. Już 5 listopada w Thomas & Mack Center w Las Vegas zmierzy się z Jessie Vargasem. Stawką pojedynku będzie mistrzostwo świata WBO w wadze półśredniej.
Powszechnie wiadomo, że 37-latek aktywnie działa na rzecz Filipin. Z senackim mandatem może w pełni zaangażować się w pracę na rzecz dobra wspólnego. W kwietniu postanowił pożegnać się z boksem i w całości oddać się polityce, jednak po kilku miesiącach zweryfikował plany.
Jeszcze mu mało?
Człowiekowi głodnemu trudniej skupić się na pracy i perfekcyjnie wykonać obowiązki. Wystarczy, że niczym bajkowy Kubuś Puchatek napełnić swój brzuszek i sprawa wygląda zupełnie inaczej. Uśmiech na twarzy, gotowość do działania i niespożyty zapas energii. Czy w takich kategoriach należy rozpatrywać Pacquiao? Jeszcze kilka miesięcy temu pisano peany o jego ringowych osiągnięciach, wspaniałych walkach i zdobytych tytułach. Ktoś napomknął, że nie wytrzyma i wróci. W myśl zasady „ciągnie wilka do lasu”.
„Pacman” zdobywał tytuły w ośmiu kategoriach wagowych – od muszej do lekkośredniej. Przez 21 lat zawodowej kariery stoczył ponad 60 pojedynków. Pacquaio toczył wspaniałe walki z ikonami boksu m.in Oscarem de la Hoyą, Miguelem Cotto czy Antonio Margarito. W kwietniu 37-latek po raz trzeci w karierze spotkał się z Timothy'm Bradleyem. Filipińczyk wygrał drugą walkę z Amerykaninem i powiedział: stop.
Polityka go pociągała, ale nie wciągnęła tak jak boks. Podjął decyzję o powrocie, który ma być wstępem do kolejnych walk. Pacuqiao połączy garnitur i rękawice. Co z tego wyjdzie? Przekonamy się już 5 listopada, ale porażka może oznaczać definitywny koniec. W takich przypadkach często mówi się, że powracający stawia na szali cały swój dorobek.
Idzie młodość
Jessie Vargas to najbliższy rywal Pacuqiao. Dzieli ich 10 lat różnicy i przepaść w ringowym doświadczeniu. 27-latek wie jak smakuje sukces, bo jest posiadaczem pasa mistrzowskiego WBO w wadze półśredniej. Wcześniej zdobył także tytuł mistrzowski WBA w kategorii superlekkiej. Vargas zdecydował się na rywalizację w wyższej wadze, co niosło ze sobą określone konsekwencje.
Do tej pory Amerykanin przegrał tylko raz. W ubiegłym roku przegrał z Timothy'm Bradley'em Jr. Łącznie stoczył 27 pojedynków, z których 10 wygrał przed czasem. W zestawieniu z Pacquiao jego dorobek wygląda nader skromnie.
5 listopada Vargas stanie przed najtrudniejszym wyzwaniem w swojej karierze. Ma pas, pokazał już potencjał i nic nie ryzykuje. Porażka nie przekreśli jego dalszej kariery, zwycięstwo pozwoli mu na sportowy awans. A Pacquiao? Filipińczyk musi myśleć tylko o wygranej, bo porażka zepchnie go w bokserską nicość. Triumf w pojedynku z Vargasem ma być dla „Pacmana” przepustką do rywalizacja z Terence'm Crawfordem, czempionem WBO i WBC.
KM