04.01.2015

#Starcie dwóch odrzuconych

6 lutego w "Beau Rivage Resort & Casino" w Biloxi dojdzie do pojedynku mistrza świata federacji IBF wagi średniej Jermiana Taylora z Sergio Morą. Obaj pięściarze są jakby na uboczu, gdzieś schowani za pierwszym rzędem. Dlaczego?

Wypadałoby zacząć od Taylora skoro jemu przyjdzie bronić mistrzowskiego pasa. Jednak na początek słów kilka poświęcimy jego rywalowi. Sergio Mora to nazwisko znane, słyszane, bokser o określonej marce. Pięściarz solidny, który dobrze wykonuje swój fach. Mora w 2008 roku sięgnął po pas WBC wagi junior średniej. Mimo to nie spotkał  się z szerszym zainteresowaniem i nie uzyskał wpływu na rynek bokserski. Sergio Mora to dobry bokser – to jest pewne, ma umiejętności predysponujące go do występów na najwyższym poziomie. Czegoś mu brakuje. Ale czego? Facet wywalczył mistrzostwo świata WBC, jednak w żaden sposób nie spotkał się z zewnętrznym odbiorem. Od trzech lat nie udało mu się wzbudzić zainteresowania swoją osobą wśród stacji telewizyjnych i kibiców. Czy to problem osobowości? Być może Mora jest cichy i skromny – ale czy to wada? Nie, nie w tym problem. Kwestią podstawową jest fakt, że Mora nie trafił na odpowiednich ludzi, którzy potrafiliby go wypromować i zbudować kapitał na jego osiągnięciach. W takim wypadku bokser cierpi i musi topić się w oparach solidności. Sergio Mora to mistrz i dobry pięściarz, ale brakuje mu siły przebicia. O swoje trzeba walczyć. Sergio Mora zapowiada, że chce zwrócić na siebie uwagę poprzez kończenie swoich walk przez nokaut. Z pewnością może to być klucz, który otworzy mu drzwi. Należy podkreślić, że w tym wszystkim musi być efektywność, czyli czynnik wzbudzający zainteresowanie. Jeśli nie ma wsparcia z zewnątrz to musi zawalczyć sam o siebie. Zrobić coś, co utkwi w pamięci. Wielu pięściarzy ma mniejsze umiejętności i ma „gadane”, na czym korzysta. Czy Mora walką z Taylorem  rozpocznie nowy rozdział w swojej karierze?

A może będzie to przełom dla Taylora? W 2009 roku pięściarz zrobił sobie dwuletnią przerwę od boksu, jednak postanowił wrócić. Początkowo nie radził sobie zbyt dobrze i popadł w zapomnienie, jednak wszystko się zmieniło. Punktem przełomowym była walka z Samem Solimanem. Taylor dość niespodziewanie pokonał mistrza świata wagi średniej IBF i zdobył pas. Jego wartość wzrosła, ale na jak długo? Swego czasu Taylor był cenionym bokserem. To on pokonał Bernarda Hopkinsa i zunifikował cztery pasy – WBA/WBO/IBF/WBC. Stał się z miejsca wielkim pięściarzem, którego nazwiskobyło znaczące na rynku. Jednak koleje losu Taylora potoczyły się tak, że spadł z tronu. Dopiero walka z Solimanem przypomniała o jego istnieniu.

Pojedynek Taylor – Mora dla obu bokserów ma ogromne znaczenie. Walkę transmitować będzie telewizja ESPN 2. Porażka dla obu może być fatalna w skutkach. 36-letni Taylor może ponownie popaść w niebyt i zapomnienie. Tak naprawdę długo walczył o swoje nazwisko, żeby liczyć się na rynku. Zdobył pas IBF i to pozwoliło mu na znalezienie miejsca na rynku. Co jeśli przegra? Z pewnością będzie traktowany jako coraz mniej znaczący amerykański bokser. Dla Mory porażka będzie oznaczać pożegnanie się z marzeniami i pogodzenie się ze statusem pięściarza solidnego. 6 lutego pojedynek Taylora i Mory zapowiada się ciekawie. Starcia dwóch odrzuconych, trochę zapomnianych. Tych, którzy są ciut z tyłu, a bardzo chcą być z przodu.

KM