04.08.2019

#Warto było wstać

Adam Kownacki pokonał Chrisa Arreolę i po raz dwudziesty w zawodowej karierze wzniósł ręce w geście triumfu. Z pewnością polscy kibice, którzy czekali na walkę bądź wyrwali się ze snu – swojej decyzji nie żałują.

30-latek urodzony w Łomży jest naszą nadzieją wagi ciężkiej. Uosobieniem marzeń o Polaku na tronie mistrzowskim. Kiedyś zarywaliśmy noce, żeby oglądać pojedynki Andrzeja Gołoty i Tomasza Adamka. Teraz przyszedł czas na Adama Kownackiego, który konsekwentnie zmierza do walki o pas mistrzowski.

Pojedynek z Arreolą miała być dla Polaka prawdziwym testem, weryfikacją, a w zasadzie ostatnią przeszkodą. Kownacki mierzył się z bokserem, który miał okazję rywalizować z tuzami wagi ciężkiej – Witalijem Kliczko czy Deontayem Wilderem. Po pas jednak nie sięgnął, ale od lat zalicza się do czołówki kategorii królewskiej. Co prawda czas świetności Arreola ma za sobą, ale jak pokazało starcie w Barclays Center to nadal mocny rywal, który twardo trzyma się na nogach.

Walka była niezwykle intensywna. Kownacki był niezwykle skuteczny z dystansu, wyprowadzał wiele ciosów, które dały się we znaki Amerykaninowi. Ten pokazał jednak, że jest twardy. Szukał swojej szansy w półdystansie, ale bez efektu. Paliwa pięściarzom zaczęło brakować w dziesiątej rundzie. Widać było zmęczenie, ale trudno się dziwić skoro we wcześniejszych odsłonach walczyli na maksimum możliwości. Cios za ciosem, czego efektem jest rekord wyprowadzanych ciosów w wadze ciężkiej – 2172. 667 doszło do celu.

Dwanaście niezwykle ciekawych rund. Sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości – 118:110, 117:111 i 117:111 dla Kownackiego, który zdobył interkontynentalny pas IBF. To dwudziesta wygrana Polaka w karierze. Radość, euforia, duma – Adam Kownacki daje polskim kibicom powody do szczęścia Jest przykładem człowieka, który ciężko pracuje na swój sukces, a przy tym jest skromny, pewny siebie i konsekwentny. 

Teraz wypada zadać pytanie – kiedy kolejna walka. Apetyt rośnie – czekamy na starcie o pas mistrzowski. Trzeba bacznie obserwować sytuację i patrzeć na Wildera, Ruiza i Joshuę. Zapewne na któregoś z nich trafi niebawem Kownacki. Szykujmy się na kolejną noc pełną emocji.

KM