Khalidov rozbudził wyobraźnię

Takiej decyzji nikt się nie spodziewał. Mamed Khalidov postanowił zwakować pas mistrzowski KSW w wadze średniej. Tytuł będzie stawką turnieju, który odbędzie się podczas gali w Londynie.

Blisko trzy lata Mamed Khalidov zasiadał na tronie. Pas mistrzowski KSW w wadze średniej zdobył dokładnie 28 listopada 2015 roku w Krakowie. Urodzony w Groznym zawodnik potrzebował zaledwie 31 sekund na pokonanie Michała Materli. Khalidov tylko raz bronił pasa mistrzowskiego. W kolejnych występach w KSW prezentował się w superfight – pokonał Borysa Mańkowskiego i przegrał z Tomaszem Narkunem. A rywalizujący w wadze średniej czekali na mistrza. Ten postanowił jednak ustąpić miejsca.- W dniu dzisiejszym zwakowałem swój pas mistrzowski federacji KSW. Chciałbym życzyć powodzenia wszystkim zawodnikom którzy rozpoczną rywalizację o ten pas – poinformował Mamed Khalidov.

Decyzja Khalidova była zaskoczeniem, ale KSW przygotowało ciekawą formę wyłonienia nowego mistrza. 6 października w The SSE Arena dojdzie do turnieju wagi średniej. Zwycięzcy powalczą o pas. Na KSW 45: The Return to Wembley Michał Materla zmierzy się z Damianem Janikowskim, zaś Marcin Wójcik podejmie Scotta Askhama. W powietrzu czuć ogromne emocje. 34-letni szczecinian będzie miał okazję ponownie sięgnąć po pas wagi średniej, który stracił na rzecz Khalidova. Michał Materla rywalizuje w KSW już 12 lat. Zatem jest jednym z najbardziej doświadczonym zawodników polskiej federacji. Z 21 walk wygrał 17, jednak 6 października nie będzie miał łatwego zadania. Co prawda zmierzy się z „żółtodziobem” pod względem doświadczenia w MMA, jednak Damian Janikowski miał mocne wejście do KSW. Za brązowym medalistą olimpijskim z Londynu trzy walki w MMA. Janikowski wszystkie pojedynki wygrał przed czasem. Imponował szybkością, siłą ciosu i skutecznością. Czy doświadczony Materla będzie kolejną ofiarą byłego zapaśnika?

Po trzech wygranych Marcin Wójcik dostał szansę rywalizacji o pas mistrzowski w wadze półciężkiej. Na Stadionie Narodowym do poddania zmusił go Tomasz Narkun. W ostatnim występie, KSW 42 w Łodzi, Wójcik pokonał Hatefa Moeila. 6 października Polak stanie przed kolejnym wyzwaniem. Scott Askham to zawodnik z doświadczeniem w UFC, gdzie przegrał m.in. z Krzysztofem Jotko. W debiucie w KSW 30-letni Anglik znokautował Michała Materlę.

Rewanż

W Londynie dojdzie do pojedynku o pas mistrzowski w wadze półśredniej. Dricus Du Plessis ponownie zmierzy się z Roberto Solidciem, którego pokonał podczas KSW 43 i mógł cieszyć się z tytułu.

Fot. Mamed Khalidov Facebook

KM

Aldo myśli o zakończeniu kariery?

Podczas gali UFC on Fox 30 Jose Aldo zmierzy się z Jeremy'm Stephensem. Czy będzie to jeden z ostatnich pojedynków byłego mistrza wagi piórkowej?

31-letni Brazylijczyk ma za sobą trudny czas. W czerwcu ubiegłego roku w Rio de Janeiro stracił pas mistrzowski na rzecz Max Hollowaya. Pół roku później doszło do rewanżowego starcia, jednak ponownie górą był Amerykanin. Ostatni raz Aldo wzniósł ręce w geście triumfu ponad dwa lata temu, kiedy to decyzją sędziów pokonał Frankie Edgara.

28 lipca w Calgary Brazylijczyk stoczy 31 walkę w karierze, a dwunastą w UFC. Jego rywalem będzie Jeremy Stephens, który ma za sobą trzy wygrane z rzędu. Przed Aldo wyzwanie i próba przełamania. Być może sobotni pojedynek będzie jednym z ostatnich występów Brazylijczyka w karierze. Dlaczego? Brazylijczyk otwarcie przyznaje, że nie myśli o nowym kontrakcie w UFC. W ramach obecnego powinien stoczyć jeszcze cztery walki. – Nie chodzi mi o to, żeby po upływie obecnej umowy podpisać kolejną – przyznaje brazylijski zawodnik.

Przez pięć lat Aldo dominował w wadze piórkowej i efektownie odprawiał kolejnych pretendentów do tytułu. Na ostatniej prostej ponownie chce wejść na szczyt. – Myślę, że to jest łatwiejsze, ponieważ zbliża się koniec, więc musisz wejść na szczyt. Pracujesz ciężej, bo wiesz, że niebawem pewien etap się zamknie – powiedział dla MMAFighting.com Jose Aldo.

31-letni zawodnik stawia sobie jasny cel. – Marzę o zostaniu mistrzem i odejściu jako mistrz. To moja motywacja. Jestem dumny ze zwycięstw, nie akceptuję porażek. Kiedy przestanie tak być, nadejdzie moment, aby przestać – podkreśla Aldo.

Brazylijczyk liczy, że jeszcze będzie miał okazję rywalizować o pas mistrzowski. Na gali UFC 226 Max Holloway miał zmierzyć się z Brianem Ortegą, jednak z powodów zdrowotnych czempiona do walki nie doszło. W związku z tym amerykańska organizacja może rozważyć starcie o tymczasowy pas. To byłoby idealne rozwiązanie dla Aldo. Z pewnością krokiem w stronę realizacji zamierzeń będzie wygrana z Stephensem. Były mistrz zwraca również uwagę na aspekt zdrowia. W ciągu kariery zmagał się z różnymi urazami, ale wielokrotnie udowodnił, że ma charakter wojownika. – Pierwszym celem jest odzyskanie pasa, a później przemyślenie wszystkiego. Każdy sportowiec się tego boi. Zdrowie jest najważniejsze – wyjaśnia Brazylijczyk.

Fot. Jose Aldo Junior Facebook

KM

Czas na przełamanie

Przed Joanną Jędrzejczyk starcie z Tecią Torres. 28 lipca w Calgary podczas gali UFC on Fox 30 Polka będzie chciała wrócić na zwycięskie tory po dwóch porażkach z Rose Namajunas.

Ostatnie miesiące nie były najlepsze dla Jędrzejczyk. W listopadzie ubiegłego roku niespodziewanie straciła pas mistrzowski UFC w kategorii słomkowej na rzecz Rose Namajunas, która zwyciężyła w pierwszej rundzie. Polka upadła po lewym sierpowym, co wykorzystała Amerykanka i szybko wyprowadzała kolejne ciosy. Po 966 dniach olsztynianka przestała być mistrzynią. Jędrzejczyk skutecznie broniła pasa w pięciu potyczkach, co pozwoliło jej się stać czołową postacią MMA na świecie. 8 kwietnia 30-latka chciała powrócić na tron. W rewanżu również nie sprostała Namajunas, tym razem przegrała decyzją sędziów.

Jędrzejczyk poznała smak porażki. Ostatnie zwycięstwo w UFC odniosła ponad rok temu, kiedy to pokonała Jessicę Andrade. 28 lipca była mistrzyni UFC będzie chciała wrócić na zwycięską ścieżkę. Jędrzejczyk zmierzy się z Tecią Torres, która w tym roku przegrała z Jessicą Andrade.  28-letnia Amerykanka w UFC prezentuje się solidnie. Dotychczas odniosła sześć zwycięstw i poniosła dwie porażki. Torres znakomicie czuje się w stójce, często wyprowadza groźne kopnięcia. Warto dodać, że Torres z powodzeniem występowała w organizacji Invicta, gdzie pokonała m.in. Rose Namajunas. Jednak już w UFC przegrała z obecną mistrzynią kategorii słomkowej.

Jędrzejczyk zameldowała się w Calgary w niedzielę. Odlicza dni do walki z Torres i szlifuje formę, nad którą pracowała osiem tygodni. Dla Polki będzie to jedenaste starcie w UFC. Z pewnością waga starcia z Torres jest dla Jędrzejczyk ogromna. Po dwóch porażkach z Namajunas, olsztynianka musi się odbudować, aby ponownie myśleć o zaatakowaniu pasa mistrzowskiego. Za niecały miesiąc (18 sierpnia) Jędrzejczyk będzie obchodziła urodziny. Czy 28 lipca sprawi sobie prezent? Torres zapewne nie odpuści, ponieważ również będzie chciała mieć radosne urodziny, które przypadają… dwa dni wcześniej niż święto Jędrzejczyk.

Ciekawy wieczór

W walce wieczoru gali UFC on Fox 30 zmierzą się Eddie Alvarez i Dustin Poirier. Zawodnicy spotkają się po raz kolejny. Ich starcie na gali UFC 211 uznano za nierozstrzygnięte ze względu na nielegalny cios kolanem w wykonaniu Alvareza. Ciekawie zapowiada się również starcie Jose Aldo z Jeremy’m Stephensem. Były mistrz wagi piórkowej przegrał dwa ostatnie pojedynki i na wygraną czeka już ponad dwa lata. Z kolei Stephens ma na swoim koncie trzy wygrane z rzędu.

Fot. Joanna Jędrzejczyk Facebook

KM

Złota Karolina

Karolina Miller (70kg) wywalczyła złoty medal Pucharu Europy Juniorów w judo w Pradze. To największy sukces w dotychczasowych startach młodej Polki.

Ten rok jest wyjątkowy dla Karoliny Miller. W maju w Kownie zawodniczka AZS AWFiS Gdańsk zdobyła pierwszy medal Pucharu Europy Juniorów w karierze. Miller radziła sobie znakomicie. Pokonała trzy rywalki, ale w finale musiała uznać wyższość Holenderki Donji Vos. Z kolei w marcu Miller stanęła na najniższym stopniu mistrzostw Polski juniorów i juniorek.

Zawodniczka gdańskiego AZS AWFiS kontynuuje dobre występy. Praga okazała się szczęśliwym miejscem dla młodej Polki. W pierwszej walce Miller uporała się z Michele Johner, jednak nie był to łatwy pojedynek. Reprezentantka Szwajcarii była agresywna i zapisała na swoim koncie trzy shido. W kolejnych pojedynkach rywalkami Polki były Niemki. Wszystkie musiały uznać wyższość Miller przed czasem, która kolejno odprawiła Alexandrę Gantner, Sophie Brendicke oraz Alinę Boehm. Z tą ostatnią judoczka AZW AWiFS Gdańsk spotkała się w finale i do odniesienia zwycięstwa potrzebowała nieco ponad pół minuty.

W Pradze zaprezentowała się klubowa koleżanka Miller – Katarzyna Madajewska (+78kg). Zawodniczka AZS AWFiS Gdańsk może mówić o udanym sezonie. W Petersburgu i Gdyni stawała na najniższym stopniu podium. Z kolei w Kownie była o krok od medalu zajmując piąte miejsce. W Pradze Madajewska nie powtórzyła wcześniejszych wyników. Przegrała w pierwszej walce z Saetbyeol Park, a w repasażach pokonała Paulinę Dziopę i przegrała ze Svetlaną Sleznevą, co ostatecznie dało jej siódmą lokatę. Od zwycięstwa zmagania w Pradze rozpoczęła Natalia Kropska (63kg). Następnie judoczka GKS Czarni Bytom pokonała Anastasię Kolyadenkovą, jednak zatrzymała ją Koreanka Goeum Lee. W repasażach Polka walczyła ze zmiennym szczęściem i zajęła siódme miejsce.

Na dziewiątych pozycjach uplasowali się Paweł Drzymal (81kg) i Paweł Kejza (100kg), którzy nie poradzili sobie w repasażach.

W Pradze najlepiej wypadli Rosjanie, którzy zdobyli 12 medali, w tym cztery złote. Za ich plecami Azerbejdżan z dziewięcioma krążkami (2 złote) oraz Korea Południowa – sześć (2 złote).

KM

Cztery pasy na szali

21 lipca oczy bokserskiego świata zwrócą się na Stadion Olimpijski w Moskwie, gdzie odbędzie się finał pierwszej edycji World Boxing Super Series w wadze junior ciężkiej. Naprzeciw siebie staną Oleksandr Usyk i Murat Gassijew.

Do tego starcia miało dojść 11 maja w Arabii Saudyjskiej, ale na przeszkodzie stanęła kontuzja łokcia Ukraińca. Zaistniała sytuacja zmusiła organizatorów do znalezienia nowego terminu. Wybrano 21 lipca w Moskwie, czyli Gassijew będzie walczył na własnej ziemi. Wobec tego w trudniejszym położeniu wydaje się być Usyk, jednak dla mistrza WBO i WBC nie może to stanowić problemu. W końcu jest pięściarzem prezentującym najwyższy poziom. Warto dodać, że dotychczas 31-letni Ukrainiec rywalizował w WBSS wyłącznie na… terytorium rywali. Nie sprawiło mu to problemu, aby w dziesiątej rundzie w Berlinie znokautować Marco Hucka. Walka z Mairisem Briedisem w Rydze miała nieco inny przebieg, ale zakończyła się również po myśli Usyka.

Gassijew w WBSS prezentuje wysoki poziom. W ćwierćfinale w trzeciej rundzie powalił na deski Krzysztofa Włodarczyka. Ogromnych emocji dostarczyło półfinałowe starcie Rosjanina z Yunierem Dorticosem. Piekielnie wyniszczająca walka, w której nie brakowało potężnych ciosów. W 12. rundzie Kubańczyk padł na deski i Gassijew znalazł się w finale. 24-latek urodzony w Władykaukazie w grudniu 2016 roku sięgnął po pas mistrzowski IBF pokonując Denisa Lebiediewa. W lutym dołożył tytuł WBA. Gassijew prezentuje się znakomicie ringu, imponuje zwłaszcza siła jego ciosów. Rosjanin ma 26 wygranych na koncie, w tym 19 przez nokaut. Jego sobotni rywal, choć jest starszy – stoczył 14 zawodowych pojedynków.

Stawka finału WBSS w wadze junior ciężkiej na Stadionie Olimpijskim w Moskwie jest ogromna. Na szali pojawią się tytuły mistrzowskie WBO, WBC, IBF i WBA oraz pas magazynu The Ring oraz Puchar Muhammada Alego. Zwycięzca przejdzie do historii i stanie się prawdziwą gwiazdą. Pytanie – czy walka będzie partią szachów, czy otwartym starciem? Pójście na wymianę nie będzie dobrym ruchem ze strony Usyka, gdyż potężny cios Gassijewa natychmiast może zakończyć rywalizację. Ukrainiec jest inteligentnym pięściarzem i potrafi spokojnie prowadzić walkę, aby ukłuć w kluczowym momencie. Z kolei Gassijew jest piekielnie niebezpieczny, jednak z Dorticosem pokazał, że jest w stanie na ostatniej prostej efektownie zakończyć walkę. Szykuje się pojedynek godny finału.

Fot. Александр Усик / Usyk Facebook

KM

FEN 21 Aftermovie

FEN 21 Wrocław Aftermovie! 9 walk, 2 o pasy mistrzowskie, znakomite pojedynki! Wśród zawodników m.in.: Grzebyk, Pławecki, Łopaczyk, Jędraszczyk, Zontek, Kopera, Głąb, Somerfeld, Dusza, Ciepliński, Leśko! 25 maja 2018 r., Hala Orbita.

[kod]

Czy to będzie polski wieczór w Hamburgu?

22 lipca w Hamburgu odbędzie się gala UFC Fight Night 134. W karcie walk znalazło się trzech Polaków: Marcin Tybura, Bartosz Fabiński i Damian Stasiak. Czy zapiszą na swoim koncie kolejne zwycięstwa w UFC?

W czwartą wygraną w najlepszej organizacji MMA na świecie mierzy Marcin Tybura. 32-letni Polak będzie chciał się zrehabilitować za dwie porażki z rzędu – z Fabricio Werdumem i Derrickiem Lewisem. W podobnej sytuacji jest rywal Tybury – Stefan Struve. Holender zanotował porażki z Alexandrem Volkovem i Andrejem Arlovskim. Ostatnie zwycięstwo Struve odniósł w starciu z Danielem Omielańczukiem, kiedy to wygrał przez duszenie przed czasem. Holender zdecydowaną większość pojedynków kończy przed czasem, co jest ostrzeżeniem dla Tybury. Dodatkowo 30-letni Struve jest najwyższym zawodnikiem w UFC – 214 cm, co może sprawić Polakowi problemy. Tybura w UFC pokazał jednak, że jest klasowym zawodnikiem, o czym najlepiej świadczy zwycięstwo w starciu z Arlovskim.

Długo przyszło czekać Bartoszowi Fabińskiemu na kolejny występ w UFC. 32-latek po raz ostatni zaprezentował się na gali UFC Fight Night 78 w Monterrey w lipcu 2015, kiedy pokonał Hectora Urbinę. To był dla niego drugi występ w amerykańskiej organizacji, wcześniej Polak zapisał na swoim koncie wygraną w Krakowie. W Hamburgu rywalem Fabińskiego będzie Emil Meek, który ostatnio przegrał z Kamaru Usmanem. Norweg w UFC zanotował jedno zwycięstwo – na UFC 206 pokonał Jordana Meina.

Po dwóch porażkach z rzędu do oktagonu wejdzie Damian Stasiak. Popularny "Webster" doskonale zna smak rywalizacji w UFC, bo stoczy  już szósty pojedynek w amerykańskiej organizacji. Polak zmierzy się z Chińczykiem Pingyuan Liu, dla którego będzie to debiut w UFC. Zawodnicy znają się  z treningów w Jackson Wink MMA.

W Hamburgu zaprezentuje się znany z występów w KSW David Zawada. Rywalem 27-letniego Niemca będzie Anglik Danny Roberts. W karcie walk UFC Fight Night 134 znaleźli się również Damir Hadzović i Nick Hein. Obaj mają na koncie wygrane w starcie z Polakami – odpowiednio Marcinem Heldem i Łukaszem Sajewskim.

W walce wieczoru gali w Hamburgu zmierzą się Mauricio Rua i Anthony Smith. Blisko 37-letni Brazylijczyk to były mistrz UFC w wadze półciężkiej, który ma passę trzech zwycięstw z rzędu. Z kolei Smith w ostatnim starciu szybko znokautował Rashada Evansa.

Fot. Marcin Tybura Facebook

KM

Szpilka zmierzy się z Millerem?

W ubiegłym roku Jarrell Miller pokonał w Nassau Coliseum Mariusza Wacha. Czy teraz na jego drodze stanie Artur Szpilka? Według doniesień boxingscene.com w październiku Amerykanin miałby spotkać się z Polakiem.

30-letni Miller ma ogromne ambicje i chce zawojować wagę ciężką. Amerykanin mierzy w starcie z mistrzem świata IBF, IBO, WBA i WBO Anthonym Joshuą, ale musi uzbroić się w cierpliwość. 22 września "AJ" spotka się na Wembley z Aleksandrem Powietkinem. Z kolei Miller kolejną walkę ma zaplanowaną na 6 października. Z kim zmierzy się w Chicago? Niewykluczone, że jego rywalem będzie Artur Szpilka.

Dla "Szpili" były to trzynasty pojedynek na amerykańskiej ziemi. Dotychczas wygrał dziewięć walk, a trzy przegrał – z Bryantem Jenningsem, Deontayem Wilderem i Adamem Kownackim. Po dwóch porażkach z rzędu kariera polskiego pięściarza znalazła się na zakręcie. Wygrana na Stadionie Narodowym z Dominickiem Guinnem pozwoliła złapać oddech Szpilce i nadal liczy się on w wadze ciężkiej. Starcie z Millerem byłoby dla 29-latka wyzwaniem, ale i szansą. Akcje Amerykanina w wadze ciężkiej stoją coraz wyżej. Miller wygrał 21 walk, w tym 18 przez nokaut i zanotował remis w pojedynku z Joey'em Dawejko, ale było to pięć lat temu. W ostatnim czasie Miller uporał się z trzema byłymi pretendentami do tytułu mistrzowskiego. Amerykanin odprawił Geralda Washingtona i Mariusza Wacha (wygrane przed czasem) oraz na punkty Johanna Duhaupasa.

Kilka miesięcy temu Miller podpisał kontrakt z Eddiem Hearnem na występy na platformie DAZN, która ma dostarczać miłośnikom boksu produkty najwyższej jakości. Pierwszy pojedynek Miller stoczy 6 października. Logiczne wydaje się, że w Chicago jego rywalem mógł być Polak, który zna specyfikę rywalizacji w USA. Dodatkowo – z pewnością występ Szpilki wzbudzi zainteresowanie licznej Polonii.

Amerykanin myśli o rywalizacji ze Szpilką i jest pewny swego. – Potrzebuję teraz dobrego nokautu. Muszę nadal dominować i iść do przodu. Każda walka niesie ze sobą niebezpieczeństwo, ale znokautuję go – podkreśla Miller.

Warto nadmienić, że dobrym kolegą Amerykanina jest Adam Kownacki, z którym Szpilka przegrał. Z pewnością "Baby Face" udzieli kilku rad Amerykaninowi. – Szpilka nie trenował na pełnych obrotach, bo popatrzył na Adama i zlekceważył go. Może Kownacki nie wygląda na atletę, ale ma zdrowie i na każdym wspólnym treningu daje mi wycisk – podkreśla Miller.

KM

Lysenko trzeci w Saarbruecken

Oleksii Lysenko (100kg) zajął trzecie miejsce w zawodach European Open w judo w Saarbruecken. To pierwsze podium 21-letniego zawodnika w polskich barwach. W Saarbruecken trzecie miejsce wywalczyła również Julia Kowalczyk (57kg).

Lysenko przyjechał do Polski po ukończeniu szkoły średniej. Zawodnik chciał doskonalić swój talent i trafił do AZS AWF Warszawa. Na Ukrainie prezentował swoje umiejętności zdobywając tytuły mistrzowskie w rywalizacji kadetów, juniorów i młodzieżowców. Lysenko zapisał na swoim koncie także wicemistrzostwo kraju w 2016 roku. W Polsce 21-latek radzi sobie równie dobrze. Najlepszym dowodem jest wicemistrzostwo kraju wywalczone w 2017 roku w Opolu. Teraz Lysenko zapisał na swoim koncie kolejny sukces – po raz pierwszy w polskich barwach stanął na podium na poziomie międzynarodowym.

Judoka urodzony w Zaporożu start w Saarbruecken rozpoczął fantastycznie. Przed czasem uporał się z Danielem Herbstem i Jonathanem Fagerhillem. Na pokonanie Szweda potrzebował nieco ponad pół minuty. Ciekawy przebieg miało starcie 21-latka z Johen Jayne'm. Obaj zdobyli po waza ari, ale kolejna udana akcja w wykonaniu reprezentanta Polski i wygrana przez ippon. W półfinale Lysenko przegrał z Alexandrem Iddirem, który miał dobre wspomnienia z Saarbruecken, gdyż rok temu był trzeci. Lysenko pozostał w grze o brązowy medal. W mgnieniu oka uporał się z Karlem-Richardem Freyem i mógł cieszyć się z miejsca na podium.

W gronie medalistów znalazła się również Julia Kowalczyk. Zawodniczka Polonii Rybnik czekała na kolejne podium w startach seniorskich ponad rok. W marcu 2017 roku zajęła trzecie miejsce w zawodach Grand Slam w Baku. Od początku rywalizacji w Saarbruecken Polka prezentowała się pewnie. Kowalczyk wygrała trzy pojedynki i znalazła się w półfinale. Polka nie sprostała jednak brązowej medalistce mistrzostw Europy 2017 Minie Libeer. W starciu o brąz Kowalczyk przed czasem uporała się z Ines Beischmidt.

Blisko podium w Saarbruecken była Urszula Hofman (78kg), która uplasowała się na piątej pozycji. Siódme miejsca wywalczyli Łukasz Kiełbasiński (66kg) i Damian Stępień (81kg).

W klasyfikacji medalowej triumfowali Rosjanie, którzy zdobyli 10 krążków (4 złote, 1 srebrny i 5 brązowych). Za nimi Francuzi (2, 4, 5) oraz Niemcy (2, 1, 4).

Fot. zdjęcie poglądowe

KM

Szykuje się hit w kobiecym MMA

Cristiane "Cris Cyborg" Justino i Amanda Nunes staną naprzeciwko siebie. Podstawowe pytanie brzmi – kiedy? Obie poinformowały, że są gotowe do wielkiej walki, ale podały… inne terminy.

Od blisko roku Justino znajduje się w posiadaniu pasa mistrzowskiego kategorii piórkowej. Dotychczas broniła go dwukrotnie. Z kolei Nunes zdobyła pasa mistrzowski w wadze koguciej na gali UFC 200 pokonując Mieshę Tate. Brazylijka odprawiła trzy rywalki, które próbowały odebrać jej tytuł. Nie da się ukryć, że starcie dwóch zawodniczek z Kraju Kawy byłoby prawdziwym hitem. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że walka jest blisko. "Cyborg" na swoim Twitterze poinformowała o gotowości do walki ze swoją rodaczką. – Zgodziłam się po raz drugi na walkę z Amandą Nunes. 8 września na UFC 228 w Dallas. Moja ostatnia walka odbyła się cztery miesiące temu. Jestem gotowa do rywalizacji – poinformowała 33-latka.

Zatem można zacierać ręce. Nunes również pochwaliła się zdjęciem z podpisywania kontraktu, jednak termin pojedynku jest inny. – Czekam na Ciebie Cris Cyborg na UFC 232 29 grudnia. Kontrakt podpisany – podała mistrzyni UFC w wadze koguciej.

W tej sytuacji wypada tylko podrapać się po głowie i zapytać – o co chodzi? Pewne jest, że zawodniczki jasno wyraziły wolę spotkania się w oktagonie. Justino i Cyborg odprawiły najgroźniejsze rywalki w swoich kategoriach wagowych, więc naturalne stało się, że w środowisku zaczęły się pojawiać głosy o zestawieniu ich w super walce. Początkowo planowano starcie na galę UFC 226, która odbyła się 6 lipca. Już w styczniu „Cyborg” wyraziła gotowość walki z Nunes, jednak do podpisania kontraktu nie doszło.

Ostatni pojedynek Justino stoczyła w marcu, kiedy to wypunktowała w pierwszej rundzie Yanę Kunitskayę. Z kolei Nunes w maju pokonała Raquel Pennington. Wydaje się, że lipcowy termin super walki dwóch mistrzyń byłby ryzykowny ze względu na ewentualną kontuzję bądź zbyt krótki czas przygotowań. Z drugiej strony dobrze, że starcie Justino i Nunes odbędzie się w późniejszym terminie. Na UFC 226 w Las Vegas hitem było starcie Stipe Miocica i Daniela Cormiera. W takim przypadku jedna z walk znalazłaby się w cieniu drugiej. A tak każda będzie prawdziwym hitem i wielkim wydarzeniem w świecie MMA.

Teraz wiadomo, że Justino i Nunes są gotowe podjąć wyzwanie. Nieco humorystycznie można powiedzieć, iż obie podały odpowiadające im terminy. Kwestią podstawową jest osiągnięcie porozumienia i potwierdzenie walki.

KM

Machina ruszyła

Wydaje się, że walka podwójnego mistrza UFC Daniela Cormiera z Brockiem Lesnarem jest nieunikniona. Jedyną przeszkodą pozostaje zawieszenie 41-latka, które kończy się na początku 2019 roku.

Popularny "DC" spełnił marzenia i przeszedł do historii UFC. Utarł nosa Jonowi Jonesowi i innym, którzy w niego wątpili. Na gali UFC 226 Cormier w pierwszej rundzie znokautował mistrza wagi ciężkiej Stipego Miocica. 39-latek jest posiadaczem pasów w kategorii półciężkiej i królewskiej. Wielka radość, ale i kolejne wyzwania. Na horyzoncie pojawił się Brock Lesnar. Cormier chce walczyć z byłym czempionem UFC (2008-2010), a ten jest gotów podjąć wyzwanie. Już w T-Mobile Arenie doszło do przepychanek i ostrej wymiany zdań między zawodnikami. Prezydent UFC Dana White podkreśla, że cały świat chce zobaczyć tę walkę, więc zapewne do niej dojdzie.

Nie tak od razu. Trzeba czekać ze względu na sytuację Lesnara. 41-latek urodzony w Webster ma na sumieniu stosowanie niedozwolonych środków, które wykryto w jego organizmie po zwycięskiej walce z Markiem Huntem. Następnie pojedynek uznano za nierozstrzygnięty. Z kolei Lesnar został zawieszony na rok. Miesiące mijały (blisko pół roku), a Amerykanin podjął decyzję o zakończeniu kariery. Pozostała część kary została utrzymana w mocy, co powoduje, że mimo decyzji o powrocie do rywalizacji Lesnar nadal musi czekać na wejście do oktagonu. Teraz zawodnik znalazł się pod baczną obserwacją Amerykańskiej Agencji Antydopingowej.  – Po otrzymaniu zawiadomienia o zamiarze uczestnictwa w UFC, USADA ponownie wprowadziła 3 lipca Brocka Lesnara do puli zawodników poddawanych testom antydopingowym – czytamy w oświadczeniu USADA.

Wedle pierwszych doniesień Cormier i Lesnar mieli spotkać się w listopadzie br., jednak wydaje się to mało prawdopodobne. 41-latek będzie mógł wrócić do rywalizacji w przyszłym roku. – Po sześciu miesiącach i czterech dniach, które pozostały w okresie zakazu startów, Lesnar będzie mógł wrócić do rywalizacji 8 stycznia 2019 r. lub później, jeśli pozostanie w zgodzie z zasadami antydopingowymi UFC – podkreśla USADA.

Nie pozostaje nic innego, jak czekać. Wiadomo, że atmosfera po UFC 226 jest gorąca. Z pewnością Dana White nie pozwoli, aby temperatura opadła. Warto dodać, że Cormier stawia jeden warunek – Lesnar musi być zupełnie czysty.

Źródło: mmafighting.com

Fot. Daniel Cormier Facebook

KM

Polacy wśród najlepszych w Gdyni

Puchar Europy Juniorów w judo w Gdyni udany dla biało-czerwonych. Polacy łącznie wywalczyli siedem medali i zajęli piąte miejsce w klasyfikacji końcowej. Najlepiej wypadli Holendrzy (17 krążków).

Ponad 300 zawodniczek i zawodników pojawiło się na starcie PEJ w Gdyni. W tym gronie było 80 reprezentantów Polski. Najwięcej powodów do radości miał Sebastian Ołdak (90kg), który sięgnął po złoto. 19-latek rywalizację w Gdyni rozpoczął od wygranej z Ralphem Hoogeboomem. Kolejne potyczki Ołdak rozstrzygał na swoją korzyść przed czasem. Polak odprawił Francuza Sofiane Aita Mohameda Amera oraz Białorusina Antona Sachylovicha. W finale Ołdak pokonał Holendra Raymonda de Vosa. Dla 19-letniego Polaka to drugie podium w międzynarodowych zawodach w tym roku. W marcu wywalczył trzecie miejsce w Sarajewie.

Kolejny dobry występ zaliczyła Paulina Dziopa (+78kg). Judoczka Czarnych Bytom wygrała ostatnio zawody w Leibnitz, a w Sarajewie była trzecia. Start w Gdyni zakończyła na drugiej pozycji. W półfinałowym starciu przed czasem Dziopa odprawiła Katarzynę Madajewską. Do wykonania pozostał ostatni krok. W finale Dziopa spotkała się z piątą zawodniczką ubiegłorocznych mistrzostw Europy kadetów Laurą Fuseau. Francuzka judoczka triumfowała przed czasem.

Świetnie turniej w Gdyni rozpoczęła Aleksandra Kaleta (52kg). Dwie wygrane sprawiły, że Polka znalazła się w strefie medalowej. W półfinale przeszkodą nie do przejścia okazała się Coraline Marcus Tabellion. Ostatecznie Kaleta sięgnęła po brąz pokonując Jagodę Tątę. Również Katarzyna Madajewska (+78kg) stanęła na najniższym stopniu podium. W walce o brąz pokonała przed czasem Wiktorię Lis. Na trzecim miejscu uplasowała się również Paulina Szlachta (48kg). Niespełna 18-letnia judoczka zmagania w Gdyni rozpoczęła od porażki, ale następnie poradziła sobie w repasażach. W starciu o brąz Szlachta pokonała Danutę Majcher.

Po Sarajewie, czas na podium w Gdyni. W Bośni Krzysztof Załęczny triumfował, teraz musiał zadowolić się brązem. Długą drogę do podium miał Arkadiusz Dziarmaga. Polak musiał radzić sobie w repasażach, gdzie zanotował dwa zwycięstwa i w decydującym momencie przypieczętował zdobycie brązowego medalu.

W Gdyni nie mieli sobie równych Holendrzy. Zawodnicy z kraju tulipanów i wiatraków zdobyli 17 medali, w tym sześć złotych. Za ich plecami Francuzi (9, w tym trzy z najcenniejszego kruszcu) oraz Ukraińcy (3, dwa złote).

Fot. pixabay.com

KM

Oczekiwanie na rozstrzygnięcia

Blisko rok temu wyłoniono pary ćwierćfinałowe turnieju World Boxing Super Series. Pozostały dwie niewiadome – kto okaże się najlepszy w kategorii super średniej i junior ciężkiej?

Na finałowe walki czekamy od lutego, kiedy to odbyły się półfinały. W kategorii super średniej o triumf powalczą George Groves i Callim Smith, zaś w junior ciężkiej Oleksandr Usyk i Murat Gassijew. Teoretycznie wszystko powinno być jasne, bo planowano, że decydujące boje odbędą się w połowie roku, jednak tak się nie stało. Usyk z Gassijewem mieli zmierzyć 11 maja, ale ze względu na kontuzję łokcia Ukraińca termin trzeba było przesunąć. Pojedynek odbędzie się 21 lipca w Moskwie, a stawką walki będą cztery pasy mistrzowskie kategorii junior ciężkiej – IBF, WBA, WBC, WBO. Podobnie sytuacja wygląda z finałowym starciem w kategorii super średniej. Planowano, że Groves i Smith zmierzą się w czerwcu, jednak kontuzja tego pierwsza wiązała się z koniecznością przełożenia walki. Wszystko wskazuje na to, że finał WBSS odbędzie się we wrześniu.

Przypomnijmy, na starcie rywalizacji World Boxing Super Series pojawiło się 16 bokserów (po 8 w każdej kategorii). Nie zabrakło polskiego akcentu. W wadze junior ciężkiej zaprezentował się Krzystzof Włodarczyk, jednak "Diablo" w październiku w Prudential Centre przegrał przez nokaut w trzeciej rundzie z Gassijewem. Rosjanin pokazał moc również w półfinale, kiedy to w Soczi w dwunastej rundzie położył na deski Yuniera Dorticosa. Z kolei droga Usyka do finału wiodła przez pojedynki z Marco Huckiem i Mairisem Briedisem.  W wadze super średniej zmagania w WBSS rozpoczęły się od ćwierćfinałowego starcia Calluma Smitha i Erika Skoglunda. Na punkty wygrał Brytyjczyk, który w półfinale pokonał Nieky'ego Holzkena. Jamie Cox poczuł siłę Georges Grovesa. Mistrz WBA w czwartej rundzie zakończył rywalizację i awansował do półfinału, w którym uporał się z Chrisem Eubankiem Jr (na punkty).

Czekając na rozstrzygnięcia pierwszej edycji WBSS, należy szykować się do kolejnej. Ta wystartuje jesienią. Na pewno rywalizować będą pięściarze w wagach koguciej i super lekkiej. Mówi się, że 21 lipca zostanie ogłoszona trzecia kategoria. Prawdopodobnie będzie to waga junior ciężka, a jednym z kandydatów do startu jest Krzysztof Głowacki.

Fot. Александр Усик / Usyk Facebook

KM

Trzecia walka Piechoty w UFC

Na gali The Ultimate Fighter 27 Finale po raz trzeci w UFC zaprezentuje się Oskar Piechota. 6 lipca w T-Mobile Arenie w Las Vegas rywalem polskiego zawodnika MMA będzie Gerald Meerschaert.

Nieco ponad rok temu (czerwiec 2017) Oskar Piechota zasiadł na tronie organizacji Cage Warriors. Polak rozbił Jasona Radcliffa w starciu o pas wagi średniej w zaledwie 32 sekundy! Występ 28-latka nie przeszedł bez echa. Przed pojedynkiem z Radcliffem mówiono, że wygrana może być dla Polaka przepustką do UFC. Piechota nie mógł zrobić sobie lepszej reklamy. Pokazał siłę, skuteczność i wysoką klasę sportową. Drzwi do UFC stały dla polskiego zawodnika otworem.

Piechota obrał zwycięski kurs. Dla wielu pierwsze występy w UFC wiążą się z potężnym ładunkiem emocjonalnym, który potrafi sparaliżować. Zawodnik z Gdańska rozpoczął przygodę z amerykańską organizacją bez żadnych kompleksów. W tym przypadku znaczenie mógł mieć fakt, że zawodnik debiutował w UFC na własnej ziemi. Gala odbyła się w trójmiejskiej Ergo Arenie, a Piechota wypunktował Jonathana Wilsona i sędziowie jednogłośnie wskazali na Polaka. W drugim występie w amerykańskiej organizacji gdańszczanin również nie zawiódł. Na UFC Fight Night 128 Piechota szybko uporał się z Timem Williamsem, który początkowo kontrolował dystans, jednak w końcu otrzymał potężny prawy sierpowy. Rywal padł na deski, a Polak dokończył dzieło! Nie pozostaje nic innego jak kontynuować świetnie rozpoczętą przygodę w najlepszej organizacji MMA na świecie.

Na TUF 27 Piechota zmierzy się z Geraldem Meerschaertem, który będzie najbardziej wymagającym spośród dotychczasowych rywali Polaka. 30-letni Amerykanin stoczy piątą walkę w UFC. Dotychczas wygrał trzy, przegrał tylko z Thiago Santosem. Co istotne, wszystkie pojedynki Meerschaerta w UFC kończyły się przed czasem. Domeną Amerykanina są poddania. Aż 19 zwycięskich walk zakończył w taki sposób. Potrafi znakomicie doprowadzić do duszenia, momentalnie przechwytuje głowę rywala i wykonuje zdecydowany krok w stronę wygranej.

Oskar Piechota musi się mieć na baczności, jednak jego bogaty repertuar jest podstawą do osiągnięcia sukcesu. Parter przed Polakiem  nie ma żadnych tajemnic, z kolei w stójce – potężną bronią 28-latka jest lewy sierpowy. Piechota ma na koncie 11 zwycięstw, w tym 10 przed czasem. Wygrana z Meerschaertem umocni jego pozycję w UFC i być może sprawi, że znajdzie się w najlepszej 15. kategorii średniej.

Fot. Oskar Piechota Facebook

KM

Catering dietetyczny – modny czy wygodny?

Moda na zdrowy styl życia już dawno przestała być tylko modą, ale catering dietetyczny, akurat w Polsce zagościł stosunkowo niedawno. Mimo wszystko zyskuje na uznaniu, bo ci, którzy są chętni na taki wydatek i próbę podjęcia modyfikacji codziennego jadłospisu z taką pomocą, szybko przekonują się o zaletach. Tych ostatnich jest zdecydowanie więcej niż wad, a jeśli dobrze poszukamy i wybierzemy naprawdę sensowną ofertę, minusów nie znajdziemy. Czy catering dietetyczny jest dziś zatem modny, czy tylko wygodny? A może jedno i drugie?

Na pewno wygodnie, ale…

Posiłki dostarczane na cały dzień pod wskazany adres i o dogodnej godzinie. Nie interesują nas zakupy, gotowanie, sprzątanie po gotowaniu. Właściwie to nic nas nie interesuje poza ceną i tym, by pod ręką mieć sztućce do jedzenia. Wybieramy konkretną dietę, a propozycji różnorodnych diet w firmach cateringowych jest coraz więcej. Usatysfakcjonowani mogą być ci, którzy po prostu potrzebują racjonalnego jadłospisu, bo nie mają czasu na gotowanie, jak i ci, którzy chcą zrzucić zbędne kilogramy.

Wygodnie? Ależ oczywiście. Wbrew temu, co mówią przeciwnicy, nie musi to być sposób żywienia dla leniwych bądź taki, który sprawia, że zaczynamy zapominać, jak się gotuje ziemniaki i robi kanapki na śniadanie. Wygoda ma w tym wypadku pozytywny wydźwięk, bo gdy jemy wartościowe i zdrowe posiłki, mamy więcej energii do działania, lepiej się czujemy, jesteśmy efektywniejsi tak w życiu codziennym, jak i w pracy. Nie musimy jednak martwić się o ten deficytowy czas, którego brak na odpoczynek, a co dopiero przyrządzanie wymyślnych dań. Co więcej, ten zdrowy i dobrze zbilansowany jadłospis, a tym bardziej ten, który ma na celu wspomóc proces odchudzania, wymaga trzymania się ściśle określonych porcji. Kto ma na to czas w dzisiejszym świecie?

Propozycja cateringu dietetycznego, jest dowodem na to, że w rozsądnych pieniądzach można odżywiać się zdrowo, a zaoszczędzony czas przeznaczyć na to, na co dotychczas było go zwyczajnie brak. Jest zatem wygodnie, choć trzeba liczyć się z inwestycją.

Moda na zdrowe jedzenie

Pewnie znajdzie się i taka grupa osób, która pójdzie w catering dietetyczny ze względu na to, iż w najbliższym otoczeniu większość będzie korzystać z diet pudełkowych. Presja otoczenia niejednokrotnie robi swoje. Nie chcemy czuć się gorsi, więc stawiamy na to, co inni. Podejmujemy zachowania podobnie, jak cała reszta grupy, mimo iż nie do końca się z nimi zgadzamy. To jednak droga na krótką metę, bo gdy ktoś nie lubi takiego jedzenia, a do tego nigdy nie miał problemów ze zdrowiem i utrzymaniem prawidłowej masy ciała, za jakiś czas powróci do swoich nawyków i trudno będzie mu się oprzeć ulubionym potrawom czy przekąskom.

Właściwie tylko o takim aspekcie mody można mówić w przypadku diet pudełkowych. W zdecydowanej większości chodzi o tę pozytywną wygodę, której potrzeba osobom zapracowanym. Szukamy bowiem rozwiązań pozwalających ułatwić sobie zmagania z dniem codziennym i nawałem obowiązków, a dzięki cateringowi dietetycznemu możemy liczyć także na racjonalny jadłospis, którego dotąd było brak.

Zalety cateringu dietetycznego

Jest jeszcze jedna bardzo ważna zaleta cateringu dietetycznego, która w dużej mierze dotyczy singli. Gotowanie obiadu na jedną porcję, bardzo często mija się z celem. Część z naszych potraw ląduje w koszu, bo na drugi dzień nie smakują już zbyt dobrze bądź wolimy świeże jedzenie. A zrobienie sałatki, dwudaniowego obiadu czy kolacji dla jednej osoby, czasami jest nieopłacalne. Tak finansowo, jak i czasowo. Ostatecznie sięgamy po jedzenie na wynos – dalekie od zdrowego i wartościowego, wydając więcej pieniędzy i wcale nie dbając o swój organizm.

Opłacalność na pierwszym miejscu

Gdy wygoda i moda to dla nas elementy ważne, pozostaje zastanowić się nad opłacalnością takiego przedsięwzięcia. Ceny za całodniowe posiłki, licząc na miesiąc, wahają się od tysiąca do nawet dwóch czy trzech tysięcy złotych. Dużo? W porównaniu do budżetu, którym dysponujemy, nierzadko dużo. Z drugiej strony, nawet samotnie mieszkająca osoba, ze względu na powyższe czynniki, ale i uwzględniając ceny produktów spożywczych, czas przeznaczony na zakupy i gotowanie, miesięcznie wyda przynajmniej 600-800 zł na jedzenie. Różnica staje się coraz mniejsza. Gdy do tego gotujemy dla większej ilości osób, na swoim koncie z powodzeniem możemy zanotować zakupy na sumaryczną kwotę powyżej 1000 złotych.

Możemy spokojnie sami teraz odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest bardziej opłacalne. Wybrać, czy moda i wygoda w tym wypadku spełnią nasze oczekiwania, czy jednak kuchnia to nasz żywioł i niezależnie od czasu oraz finansów, wolimy samodzielnie przygotowane posiłki.

Więcej informacji o cateringu dietetycznym pod adresem https://www.eatzone.pl

Polski judoka z brązowym medalem ME

Rosjanie zdominowali mistrzostwa Europy kadetów w judo, które odbyły się w Sarajewie. Dla Polski brązowy medal wywalczył Wojciech Kordyalik (+90kg).

Biało-czerwoni wypadli gorzej niż rok temu. Z Kowna Polska przywiozła dwa brązowe medale autorstwa Nikoli Szlachty i Natalii Kropskiej. W Sarajewie formą błysnął Wojciech Kordyalik, który przed rozpoczęciem mistrzostw Europy  zapowiadał, że będzie walczył o złoto. Zawodnik WKS Śląsk Wrocław miał podstawy, aby składać takie deklaracje. Od początku roku stawał na podium zawodów rangi Pucharu Europy. W Sarajewie nie mogło być inaczej. Kordyalik rozpoczął zgodnie z planem i w mgnieniu oka odprawił Antona Plakhotnyka i Igora Vracara. Przed półfinałem wiadomo było, że młodego Polaka czeka niezwykle trudne wyzwanie. Los skojarzył Kordyalika z Richardem Sipoczem, a Węgier ma na swoim koncie mistrzostwo Europy kadetów wywalczone w 2016 roku. Rok później zdobył srebro. W tym roku triumfował w trzech z czterech zawodów pucharowych. Walka o wejście do finału trwała dwie minuty. Kordyalik musiał uznać wyższość Sipocza, który następnie sięgnął po złoto. Zawodnikowi WKS Śląsk Wrocław pozostała walka o brąz. Francuz Mathias Anglionin nie miał jednak zbyt wiele do powiedzenia w rywalizacji z polskim judoką.

Dobrze zmagania w Sarajewie rozpoczęła Julia Jaroszewska (70kg), która na początek wyeliminowała Denisę Marin. W kolejnym starciu na Polkę czekała mocna Daria Kariankina. Rosjanka notuje fantastyczne występy i dobrą formę potwierdziła w Sarajewie sięgając po srebro. Jaroszewskiej pozostała walka w repasażach, gdzie wygrała jeden pojedynek. Na drodze do starcia o brąz stanęła jej Metka Lobnik. Polka została sklasyfikowana na siódmej pozycji.

Trzy pojedynki, ale tylko jedna wygrana – to bilans Kingi Wolszczak (70kg), która zajęła dziewiątą pozycję. Po jednym zwycięstwie na swoim koncie zapisali Maria Łętkowska (+70kg) oraz Szymon Szymański (60kg). Pozostali Polacy pożegnali się z mistrzostwami Europy po pierwszych walkach.

Bezkonkurencyjni Rosjanie

W Sarajewie karty rozdawali Rosjanie. Reprezentanci Sbornej wystąpili łącznie w dziesięciu finałach, z których siedem zakończyło się ich sukcesem. Do tego dołożyli jeszcze brąz. Drugie miejsce w klasyfikacji medalowej dla Francji, która zdobyła… trzy medale (dwa złote). Podium uzupełnili Włosi z sześcioma krążkami (złoto, cztery srebra i brąz).

W zmaganiach drużynowych (mix) najlepsi okazali się Rosjanie, którzy w finale pokonali Holandię. Na podium również Turcja i Rumunia.

Fot. European Union Judo

KM