WBC zawiesiło Whyte’a

Federacja WBC podjęła decyzję o tymczasowym zawieszeniu Diliana Whyte'a. Decyzja jest pokłosiem pozytywnego wyniku kontroli antydopingowej u boksera.

20 lipca Whyte pokonał na dystansie dwunastu rund Oscara Rivasa. Pojedynek mógł podobać się kibicom, a zwycięstwo przybliżyło 31-latka do starcia o pas WBC z Deontayem Wilderem. Okazało się jednak, że Anglik przed starciem z Rivasem wpadł na kontroli antydopingowej. Walka się odbyła, ponieważ wyraziły na nią zgodę organizacje BBBofC oraz UKAD, które przystały na argumentację boksera.

Federacja WBC prowadzi własne śledztwo w sprawie. Whyte będzie miał okazję do zaprezentowania swoich racji. Grozi mu zawieszenie od czterech do ośmiu lat. Na tę chwilę został pozbawiony statusu challengera i tymczasowego tytułu WBC.

Poniżej prezentujemy treść oświadczenia WBC w sprawie Whyte’a.

„Próbka UKAD „A” pobrana od pana Dilliana Whyte'a w związku z jego walką z Oscarem Rivasem dała wynik pozytywny. W świetle tej wiadomości i w oczekiwaniu na wynik własnego postępowania, WBC tymczasowo zawiesza Dilliana Whyte jako tymczasowego mistrza WBC i obowiązkowego pretendenta do tytułu. WBC powiadomiła pana Whyte'a i jego zespół o zawieszeniu. WBC pozwoli Whyte'owi na przedstawienie swojego stanowiska podczas przesłuchania śledczego, którego miejsce i czas zostaną podane w przyszłości. W trakcie dochodzenia i przesłuchań WBC umożliwi Panu Whyte'owi i jego zespołowi możliwość przedstawienia wszelkich dostępnych informacji i materiałów oraz wszelkich dowodów odciążających, które mogą uznać za stosowne”.

Nad głową Whyte'a zbierają się czarne chmury. Wydawało się, że wykonał krok w stronę najważniejszej walki w karierze. Jednak teraz został zepchnięty do defensywy. Zapewne wynik jego walki z Rivasem zostanie zweryfikowany i pojedynek będzie uznany za nieodbyty. W ostatnim czasie Whyte prezentował się znakomicie w ringu. Zanotował dziewięć kolejnych zwycięstw i stanął do rywalizacji z Rivasem. W karierze przegrał tylko raz – w 2015 roku z Anthony'm Joshuą.

Warto dodać, że to nie pierwsze problemy 31-latka z zakazanymi substancjami. W 2012 roku został zawieszony na dwa lata.

Fot. Dillian Whyte Facebook

KM

Golomb trzeci, Pacut piąta

Tomer Golomb (60kg) zajął trzecie miejsce w zawodach Grand Prix w judo, które odbyły się w Zagrzebiu. Piąta była Beata Pacut (78kg).

Dla Tomera Golomba start w Zagrzebiu miał wyjątkowy charakter, ponieważ urodzony w Izraelu judoka debiutował w biało-czerwonych barwach. W 20-latku pokładane są spore nadzieje. Mający polskie korzenie Golomb w wieku 18 lat zdobył mistrzostwo Izraela seniorów. Pokazał się również na arenie międzynarodowej. W 2015 roku zajął piąte miejsce w mistrzostwach Europy kadetów w Sofii. Na swoim koncie ma również medale Pucharów Europy. Wygrał zmagania kadetów w Berlinie w 2015 roku oraz był najlepszy wśród juniorów w Lignano i Arad w 2017 roku.

Golomb zaliczył debiut marzenie. W Zagrzebiu stanął na najniższym stopniu podium, a po drodze pokonał byłego mistrza świata Boldbaatara Ganbata. Na początek zmagań w Grand Prix reprezentant Polski wygrał z rywalem z Indii. Kumar Vijay Yadav po upływie minuty schodził pokonany z tatami. Również przez ippon Golomb wygrał z Boldbaatarem. Wygrana z byłym mistrzem świata kadetów Mihracem Akkusem pozwoliła znaleźć się 20-latkowi w strefie medalowej. Na drodze do finału reprezentantowi Polski stanął doświadczony Brytyjczyk Ashley McKenzie. W piątej walce, której stawką był brązowy medal Golomb w 40. sekund rozprawił się z Dauren Syukenovem z Kazachstanu.

Na pierwsze tegoroczne podium nadal czeka Beata Pacut. W Zagrzebiu zawodniczka Czarnych Bytom wygrała trzy walki. O wejście do finału przyszło jej rywalizować z mistrzynią świata z 2015 roku Mami Umeki. Japonka znajduje się w wyśmienitej formie i na arenie międzynarodowej regularnie plasuje się na podium. Umeki pokonała Pacut przez ippon. Polce pozostała walka o brąz z Karlą Prodan. 20-latka walczyła ambitnie i skutecznie, co dało jej pierwsze w karierze podium zawodów Grand Prix. Pacut musiała zadowolić się piątą pozycją.

Na siódmej pozycji rywalizacją zakończyła Daria Pogorzelec (70kg). Taki sam wynik zanotował Maciej Sarnacki (+100kg). W Zagrzebiu zaprezentowało się 19 judoczek i judoków z Polski.

KM

Błachowicz gotowy na Jonesa

Jan Błachowicz marzy o walce o pas mistrzowski UFC w wadze półciężkiej. "Cieszyński Książę" gotowy jest zmierzyć się w listopadzie z czempionem Jonem Jonesem.

Błachowicz na dobre zadomowił się w UFC i stał się czołową postacią kategorii półciężkiej. Jego akcje poszły w górę po efektownym zwycięstwie nad Lukiem Rockholdem podczas UFC 239. W T-Mobile Arenie zaprezentował się również mistrz Jones, który decyzją sędziów pokonał Thiago Santosa. Warto wspomnieć, że w lutym w Pradze Brazylijczyk pokonał Błachowicza. Gdyby wtedy wynik rywalizacji był inny, "Jon" mógłby mieć zmagania o pas za sobą. Ale co się odwlecze…

Marzeniem Błachowicza jest rywalizacja o pas mistrzowski. W rankingu wagi półciężkiej zajmuje piąte miejsce, więc walka jest blisko. W zasadzie na wyciągniecie ręki. Przed nim są Dominick Reyes, Anthony Smith, Thiago Santos oraz Daniel Cormier. Niewykluczone, że na drodze Polaka stanie któryś z wymienionych zawodników. Należy się spodziewać Smitha bądź Reyesa. Jednak wcale nie musi tak być. Błachowicz zabiega o walkę z Jonesem i postanowił wysunąć Amerykaninowi propozycję za pośrednictwem Twittera. Czempion zasugerował, że pojawi się w listopadzie w Madison Square Garden. Błachowicz zareagował konkretnie. – Hej! Mój kalendarz mówi, że to bardzo dobra opcja. Zróbmy to. Co Ty na to? – napisał polski fighter.

Jones to czołowa postać UFC. Przegrał tylko raz w karierze, jest maszynką do wygrywania. Gdyby nie jego dopingowe problemy byłby żywą legendą MMA. W grudniu 2018 roku po raz kolejny zdobył pas. W tym roku stoczył dwie walki. W marcu pokonał Smitha, a kilka tygodni temu wspomnianego już Santosa. Bilans Błachowicza jest nieco inny – porażka i zwycięstwo. Polak jest opromieniony triumfem nad Rockholdem, za który otrzymał bonus w wysokości 50 tysięcy dolarów. W planach Błachowicza i Jonesa jest jeszcze jedna walka w tym roku. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby byli jej bohaterami. Bez wątpienia dla polskiego MMA byłoby to wydarzenie roku.

Jan Błachowicz ma na koncie siedem zwycięstw w UFC, pięć pojedynków przegrał.

Fot. Jan Błachowicz Facebook

KM

Wielki rewanż?

Manny Pacquaio ciągle czuje głód rywalizacji. Pokonując Ketitha Turmana Filipińczyk zdobył pas mistrza świata wagi półśredniej WBA. Na "Pacmana" czekają kolejne wyzwania. Może będzie nim rewanż z Floydem Mayweatherem Jr?

Popularny "Money" oglądał poczynania Pacquiao w MGM Grand w Las Vegas. Walka "Pacmana" z Thurmanem była niezwykle emocjonująca. Już w pierwszej rundzie Amerykanin znalazł się na deskach. Nie brakowało ciosów z obu stron, tempo było imponujące. Chwilami widać było zmęczenie po pięściarzach, ale każdy z nich dawał z siebie wszystko, aby osiągnąć cel. Po dwunastu rundach z kolejnego sukcesu w karierze cieszył się Pacquiao.

Okazało się, że 40-latek może. Na kolejny pojedynek Pacquiao przyjdzie trochę poczekać. Filipińczyk ma pojawić się w ringu wiosną 2020 roku. Już ruszyła giełda nazwisk potencjalnych rywali. Wysoko stoją akcje Errola Spence'a, który 28 września zmierzy się z Shawnem Porterem. Na szali pasy IBF i WBC. Co prawda kandydatem do starcia z Pacquiao ma być zwycięzca tej walki, ale 31-latek nie jest stawiany w roli faworyta wrześniowej potyczki. Pojawiają się również nazwiska Terence'a Crawforda czy Danny'ego Garcii. Nie mogło zabraknąć również Floyda Mayweathera Jr. W zasadzie emeryta, który na boks patrzy z boku.

Pięściarze spotkali się 2 maja 2015 roku. Na tę walkę czekał cały świat. Lepszy okazał się "Money", a pojedynek był finansowym sukcesem. Obaj zmierzali w kierunku z napisem "koniec kariery". Pacquiao postanowił wrócić, Mayweather pokonał Andre Berto i wyśrubował rekord 50 wygranych. Bilans nieskazitelny. Ale skusił się na walkę z… zawodnikiem MMA. W sierpniu 2017 roku pokonał Conora McGregora, potem wystąpił jeszcze w pokazowym pojedynku w Japonii.

Ponowne spotkanie Mayweathera z Pacquaio byłoby ogromnym wydarzeniem. "Money" trzyma jednak dystans… – Za każdym razem, gdy nazwisko Pacquiao pojawia się w mediach, moje jest z nim związane – napisał Mayweather Jr. w mediach społecznościowych. – Cała kariera tego człowieka została zbudowana na podstawie jego związku z moim imieniem – dodał.

Okazuje się, że amerykański pięściarz podjął się nowego wyzwania. Mayweather Jr. ma być doradcą chińskiej reprezentacji bokserskiej i pomóc jej osiągnąć jak najlepsze wyniki podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio.

Fot. Manny Pacquiao Facebook

KM

Po ósmą wygraną

27 lipca Krzysztof Jotko stoczy 25. walkę w karierze. Zarazem będzie to dwunasty pojedynek polskiego fightera w UFC. Dotychczas 30-latek zanotował siedem zwycięstw w amerykańskiej organizacji.

Krzysztof Jotko zaprezentuje się podczas gali UFC 240 w Rogers Place w Edmonton. Jego przeciwnikiem będzie reprezentant Kanady Marc-Andre Barriault. Trudno porównywać doświadczenie obu zawodników. Jotko stoczył blisko dwa razy więcej pojedynków niż Kanadyjczyk. Ponadto, polski zawodnik doskonale zna smak rywalizacji w UFC, dla której to organizacji pierwszą walkę stoczył blisko sześć lat temu! Od 2013 roku Jotko zaliczył 11 pojedynków dla amerykańskiego giganta – siedem wygrał, cztery przegrał. Z kolei Barriault zadebiutował w UFC w maju br. W Ottawie (UFC Fight Night 151) 29-letni Kanadyjczyk przegrał decyzją sędziów z Andrew Sanchezem. Wcześniej Marc-Andre Barriault z powodzeniem rywalizował w organizacji TKO. Na swoim koncie zapisał pasy mistrzowskie w kategoriach półciężkiej i średniej. Osiem z jedenastu wygranych walk rozstrzygnął przed czasem. Atutem Kanadyjczyka jest stójka.

Faworytem sobotniej rywalizacji będzie Jotko, który w kwietniu wrócił do rywalizacji po kontuzji. Podczas gali UFC on ESPN+7 Polak pokonał jednogłośną decyzją Alena Amedovskiego. Był to ważny triumf dla zawodnika urodzonego w Elblągu. Wcześniejsze trzy walki w UFC Jotko przegrał, więc jego sytuacja wyglądała nie najlepiej. Wrócił w dobrym stylu i musi iść tą drogą. Teraz będzie chciał dopisać do swojego dorobku ósmą wygraną w amerykańskiej organizacji. Na ostatniej prostej przed walką Jotko trenuje boks pod okiem Zbigniewa Raubo.

W Edmonton zaprezentuje się również Cristiane Justino. Popularna "Cyborg" w grudniu doznała pierwszej porażki w UFC, a drugiej w karierze. Po pięćdziesięciu sekundach walki Justino została znokautowana przez Amandę Nunes. W Edmonton rywalką Brazylijki będzie niepokonana Felicia Spencer.

Do trzech razy sztuka – to stwierdzenie idealnie opisuje zestawienie Maxa Hollowaya z Frankiem Edgarem. Panowie mieli zmierzyć się w grudniu 2017 roku, ale wtedy kontuzji doznał "The Answer". Kolejna próba – marzec 2018 roku. Uraz Hollowaya. W końcu się udało. Podczas UFC 240 Holloway i Edgar w walce wieczoru zmierzą się o pas kategorii piórkowej.

Fot. Krzysztof Jotko Facebook

KM

Jotko i „Juras” ostro o krytyce Szpilki

Po przegranej walce z Dereckiem Chisorą, na Artura Szpilkę wylała się fala krytyki. W obronie boksera stanęli Krzysztof Jotko oraz Łukasz „Juras” Jurkowski.

W Londynie „Szpila” poniósł czwartą porażkę na zawodowym ringu. Od początku Dereck Chisora ruszył na Polaka, a w drugiej rundzie wyprowadził potężny prawy sierp. Szpilka był zamroczony. Chisora nie mógł zmarnować takiej okazji i posłał Polaka na deski.

Po walce na Szpilce „nie pozostawiono suchej nitki”. Eksperci podkreślali, że ta porażka zamyka bokserowi rywalizację na światowym poziomie. Pozostają mu zmagania na krajowym podwórku. Wiadomo, że kariera Szpilki znalazła się na zakręcie. Pięściarz musi dokładnie przemyśleć i przeanalizować swoją sytuację. Kibice nie szczędzili krytyki zawodnikowi. Nie brakowało kąśliwych komentarzy na temat umiejętności Szpilki. Ponadto, nie szczędzono mocnych słów i wyzwisk.

Wobec takich zachowań obojętny nie pozostał zawodnik UFC Krzysztof Jotko. Cała sytuacja wywołała w nim ogromne emocje. – Zazdrość i zawiść w naszym kraju to chyba wrodzona wada albo głupota nie spełnionych ludzi którzy szydzą z potknięć sportowców. Sami w życiu nigdy nic nie osiągneli siedząc w wiosce zabitej dechami albo ławce pod blokiem,jest łatwo krytykować nas sportowców którzy maja ambicje i marzenia do których darzymy na dobre czy na złe. Zamiast wspierać sportowców którzy reprezentują nasz kraj na światowych arenach łatwiej jest siedzieć w domu i rzucać obelgi i wyzwiska To k…a jest chore rzygać się chce kiedy się to czyta (pisownia oryginalna) – napisał Jotko w mediach społecznościowych. – Artur Szpilka nie miał wczoraj (20 lipca – red.) udanego dnia niestety przegrał ale próbował !! zaszedł bardzo wysoko, poświęca się na treningach miał dużo wyrzeczeń przed walka, reprezentuje nasz kraj a wy nigdy nie będziecie na jego miejscu i zamiast go wspierać po porażce jeszcze kopiecie leżącego i szydzicie z niego… Opanujcie się i lepiej w ogóle nie odzywajcie – dodał.

Do krytyki Szpilki odniósł się również Łukasz „Juras” Jurkowski. – Łatwo się szydzi z niepowodzenia sportowca, mieszając z błotem, wyzywając od najgorszych, zawsze czekając z utęsknieniem na jego potknięcie. Przecież nie może mieć za dobrze! On jednak miał w życiu marzenia, cel i siłę aby je spełnić. Zaryzykował wszystko aby być na szczycie, a jego prześmiewcy jedyne co zaryzykowali to zamówienie ostrego kebsa liczàc, że rano nie będzie piekło tak bardzo. „Na Jego miejscu to…” STOP! Nigdy nie będziecie na Jego miejscu. Pogódźcie się z tym albo zróbcie cokolwiek aby wyjść z cienia internetowej anonimowości. Zobaczycie jak sport, praca i determinacja uczy charakteru i zmienia światopogląd (pisownia oryginalna) – skomentował w mediach społecznościowych zawodnik MMA.

KM

ONA #4: Gościem Ewa Piątkowska

ONA #4: Zapraszamy na czwarty odcinek programu o kobietach dla kobiet. Monika Porażyńska​ w rozmowie z Ewą Piątkowską​ pokaż kawałek życia naszej super pięściarki z zupełnie innej strony. Poznamy trochę jej życie osobiste, marzenia, co lubi a czego nie. Staramy się abyście poznali nasze bohaterki jako kobiety a nie tylko zawodniczki.

[kod]

Chisora znokautował Szpilkę

Szybkie rozstrzygnięcie w walce Derecka Chisory z Arturem Szpilką. Pochodzący z Zimbabwe bokser wygrał przez nokaut w drugiej rundzie.

Artur Szpilka nie będzie miło wspominał wizyty w Londynie. Pierwsza runda starcia z Dereckiem Chisorą zapowiadała ciekawą walkę. Lepiej rywalizację zaczął 36-latek, który trafił mocnym prawym. Po chwili Szpilka „odwdzięczył”się lewym. Z czasem widać było, że Chisora zaczyna czuć się coraz pewniej. Spychał Szpilkę pod liny i słał w jego stronę kolejne ciosy. Polak starał się odpowiadać, jednak musiał zachować szczególną ostrożność. Szpilka dotrwał do gongu, a w drugiej rundzie przeżył prawdziwy dramat. Potężny prawy sierpowy Chisory zamroczył „Szpilę”. Takiej szansy Brytyjczyk nie mógł zmarnować. Seria – prawy, lewy i Szpilka bezwładnie padł na deski. Przez kilkadziesiąt sekund polski pięściarz leżał na ziemi nieprzytomny. Cała sytuacja wyglądała dramatycznie, jednak Polak podniósł się o własnych siłach.

Przed pojedynkiem mówiło się wiele, że starcie zakończy się przed czasem. Tak też się stało… Walka w Londynie miała dać odpowiedź, co do przyszłości Artura Szpilki. Wygrana z Chisorą byłaby trampoliną do walk o najwyższe cele. Teraz prawdopodobnie 36-letni pochodzący z Zimbabwe bokser zmierzy się z byłym mistrzem WBO Josephem Parkerem. Co ze Szpilką? Prawda jest brutalna – w tej chwili pozostaje mu rywalizacja na krajowym podwórku. Szpilka ponownie będzie musiał zbudować swoją pozycję, ale czeka go mozolna praca, która wymaga cierpliwości. Zawsze trzeba wierzyć również w łut szczęścia…

Dla 36-letniego Chisory wygrana ze „Szpilą” to przepustka do „drugiej młodości”. Brytyjczyk ma jeszcze szansę, liczy na „coś więcej'. W Londynie zaprezentował się efektownie i dał pokaz swojej siły. Przy okazji dał sygnał, że nie myśli jeszcze o emeryturze.

W Londynie Artur Szpilka zanotował czwartą zawodową porażkę. Wcześniej przegrywał Bryantem Jenningsem, Deontayem Wilderem i Adamem Kownackim. Z kolei Chisora zanotował 31. wygraną.

KM

Zdobyć Londyn

20 lipca może być niezwykle istotnym dniem w karierze Artura Szpilki. Jeśli w Londynie pokona Derecka Chisorę, nadal będzie liczył się w wadze ciężkiej. Porażka może bardzo pokrzyżować mu plany.

Pojedynek pretendentów do pasów mistrzowskich w kategorii królewskiej zapowiada się niezwykle interesująco. Obaj słyną z impulsywności i ostrego języka. Jednak konferencja prasowa przed walką przebiegała spokojnie. Spotkanie twarzą w twarz również bez ekscesów. Szpilka zaprezentował się w garniturze i spokojnie patrzył na ubranego w t-shirt oraz czapeczkę Chisorę. Brytyjczyk pierwszy spuścił wzrok, chwila dla fotoreporterów i po sprawie.

W ringu spokojnie na pewno nie będzie. Spotkają się pięściarze o sporym potencjale i doświadczeniu, jednak obecnie znajdujący się poza światową czołówką. Pojedynek w O2 Arena w Londynie jest dla obu szansą na przypomnienie o sobie i zgłoszenie akcesu do rywalizacji z najlepszymi. Wiadomo, że zwycięzca może być tylko jeden. Dla przegranego nadejdą trudne dni.

Dla popularnego "Szpili" będzie to pierwsza walka zagranicą od porażki z Adamem Kownackim w lipcu 2017 roku. Potem pięściarz pochodzący z Wieliczki rywalizował w kraju. Pokonał Dominicka Guinna i Mariusza Wacha. Jednak piętno na jego miejscu w światowym zestawieniu (25. pozycja w rankingu boxrec.com) odcisnęła porażka z Adamem Kownackim. Szpilka przegrał bój o pas WBC z Deontayem Wilderem, ale w tej walce pokazał się z dobrej strony. Wytrzymał z Amerykaninem dziewięć rund.

W Londynie Szpilka zmierzy się z Chisorą (17. w rankingu), który w tych najważniejszych starciach zawodził. Na swoim koncie ma starcie o pas mistrzowski WBC. W 2012 roku stanął do rywalizacji z Witalijem Kliczko. Chisora toczył zaciętą walkę z ukraińskim mistrzem, ale przegrał jednogłośną decyzją sędziów. Sukcesywnie jego pozycja w hierarchii wagi ciężkiej słabła. Przegrał wielką wojnę o prymat na Wyspach Brytyjskich z Davidem Hayem, nie znalazł sposobu na Dilliana Whyte'a. Odnosił zwycięstwa w starciach z mniej znanymi rywalami. Z mocniejszych nazwisk na koncie ma triumf z Kevinem Johnsonem, ale Kubrat Pulev i Tyson Fury byli dla Chisory za mocni. Ostatnio pochodzący z Zimbabwe pięściarz pokonał Senada Gashiego.

Szpilka będzie rywalizował o 23. zwycięstwo na zawodowym ringu. Chisora ma na koncie 30. wygranych pojedynków. Któryś licznik, choć na chwilę, stanie w miejscu.

Fot. mat. organizatora/Facebook

KM

ONA #2: Gościem programu Iwona Guzowska

ONA #2: Zapraszamy na drugi odcinek programu o kobietach dla kobiet. Monika Porażyńska​ w rozmowie z Iwoną Guzowską​ pokazuje nasze fighterki z zupełnie innej strony. Poznamy ich życie osobiste, marzenia, co lubią a czego nie. Postaramy się abyście poznali nasze bohaterki jako kobiety a nie tylko zawodniczki.

[kod]

ONA #3: Gościem programu Karolina Koszela

ONA #3: Zapraszamy na trzeci odcinek programu o kobietach dla kobiet. Monika Porażyńska​ w rozmowie z Karoliną Koszelą​ pokazuje nasze fighterki z zupełnie innej strony. Poznamy ich życie osobiste, marzenia, co lubią a czego nie. Postaramy się abyście poznali nasze bohaterki jako kobiety a nie tylko zawodniczki.

[kod]

Były mistrz świata nie żyje

Smutna wiadomość dla świata judo. W wieku 36 lat zmarł były mistrz świata Craig Fallon.

Dla całego środowiska judo to ogromny szok. Fallon był czołową postacią tej dyscypliny w Wielkiej Brytanii, odnosił sukcesy na arenie międzynarodowej. W 2003 roku wywalczył srebrny medal na mistrzostwach świata w Osace w kategorii do 60kg. Dwa lata później nie miał sobie równych w Kairze. Fallon stanął na najwyższym stopniu podium i zapisał się w historii brytyjskiego judo, ponieważ został trzecim zawodnikiem, który zdobył złoto w światowym czempionacie. Na swoim koncie zapisał również mistrzostwo Europy. Triumfował także w Pucharze Świata w Birmingham. Brał udział w igrzyskach olimpijskich w Atenach i Pekinie. Karierę sportową zakończył w 2011 roku, jednak cały czas był związany z judo. Był trenerem w Austrii, niedawno został szefem Walijskiego Związku Judo.

Craig Fallon odszedł przedwcześnie, miał zaledwie 36 lat. Przyczyny jego śmierci nie są znane. Fallon zaginął w sobotę (13 lipca – red.), a jego ciało znaleziono dzień później na wzgórzu The Werkin. Sprawą zajmuje się policja.

– Jego oddanie sportowi, który kochał, pozostanie ze mną na zawsze i będę wspominać czas, który spędziliśmy razem – powiedział w rozmowie z BBC Fitzroy Davis – były trener mistrza świata z Kairu. – Odejście Craiga to ogromna strata, ale mam nadzieję, że jego osiągnięcia i niesamowita historia będą inspiracją dla przyszłych pokoleń – dodał.

Wsparcie najbliższym Fallona zaoferował prezydent Światowej Federacji Judo Marius Vizer. – To naprawdę tragiczna strata dla naszego sportu. W imieniu IJF przesyłam kondolencje rodzinie i przyjaciołom Craiga. Oferujemy nasze wsparcie w tym trudnym czasie – powiedział cytowany przez oficjalną stronę federacji.

Cały sportowy świat ubolewa nad odejściem Fallona. Zawodnika zaangażowanego i gotowego na podejmowanie kolejnych wyzwań. Fallon zapisał się w historii judo, pozostanie w pamięci i zapewne będzie inspiracją dla tych, którzy podążają sportową drogą.

KM

Izu: Wiem, że zawiodłem

Trudne chwile przeżywał ostatnio Izuagbe Ugonoh. 32-letni bokser w kiepskim stylu przegrał w Rzeszowie z Łukaszem Różańskim. – Nie chce już nic więcej udowadniać – napisał w mediach społecznościowych Ugonoh.

Trzy lata temu Izu notował kolejne zwycięstwa, czym zapracował na walkę z Dominicem Breazealem. Jego pierwszy występ w Stanach Zjednoczonych zakończył się porażką. Ugonoh wyprowadził w starciu z Breazealem ponad 200 ciosów i był bardzo aktywny. Pięściarze postawili na walkę od samego początku, czego efektem było zwycięstwo Amerykanina w piątej rundzie. Izu przyjął prawy, wstał, ale chwilę później lewy zakończył pojedynek. Jednak wcześniej Breazeale leżał na deskach! Izu pokazał kawał dobrego boksu i rozbudził apetyty kibiców. Na kolejny pojedynek Ugonoha trzeba było czekać ponad rok. W maju 2018 roku w Warszawie na Stadionie Narodowym pokonał Freda Kassiego. Kameruńczyk poddał się po drugiej rundzie. Starcie z Łukaszem Różańskim miało określić przyszłość Izu. Wydawało się, że Ugonoh jest faworytem, bo zawodnik z Rzeszowa co prawda wygrał dziewięć walk przed czasem, ale cały czas pracował na swoje nazwisko. 6 lipca odważnie ruszył na bardziej znanego Izu i wygrał. Różański wstrząsnął bardziej doświadczonym rywalem i rywalizacja zakończyła się w czwartek rundzie, choć nie obyło się bez kontrowersji. Bokser z Rzeszowa jeden z ciosów wyprowadził, gdy Izu był na kolanach.

Dla Ugonoha było to ciężkie doświadczenie. 32-letni pięściarz zwrócił się do kibiców za pośrednictwem mediów społecznościowych. – Przegrałem ostatnią walkę i jest mi bardzo przykro, z dwóch powodów. Po pierwsze zawiodłem mnóstwo ludzi. Promotorów, trenerów Was kibiców i siebie. Po drugie nie wykazałem woli walki, a tym bardziej woli zwycięstwa. Bez tego nie ma co wychodzić do ringu. Niestety dopiero podczas walki dowiadujemy się co w nas drzemie. Odpowiedź która uzyskałem to: nie chce już nic więcej udowadniać. Wygrałem mnóstwo pojedynków w przeszłości a przegrałem tylko parę. Gratuluję Łukaszowi Różanskiemu i jego teamowi. Powodzenia na przyszłość. Wiem ze zawiodłem oczekiwania i nadzieję wiązane z moja osoba. Na szczęście to tylko sport. Jest mi przykro, ale czuje, że jest to początek nowych wielkich rzeczy – napisał Ugonoh.

Izu stoczył łącznie 20 walk na zawodowym ringu. 18 pojedynków wygrał, w tym 15 przed czasem. Dwukrotnie schodził z ringu pokonany.

Fot. izuugonoh Instagram

KM

Będzie rewanż?

Jesienią poznamy triumfatorów drugiej edycji World Boxing Super Series. Nie milkną jednak echa półfinałowej walki Krzysztofa Głowackiego z Mairisem Briedisem. Jeden z organizatorów turnieju Kalle Sauerland uważa, że powinno dojść do rewanżowego starcia.

To co działo się w Rydze może przyprawiać o ból głowy. Festiwal sędziowskich błędów, brutalna postawa Briedisa. Walka zakończyła się w trzeciej rundzie i z wygranej cieszył się Łotysz, który jesienią powalczy o pasy WBO, IBF oraz WBC z Yunierem Dorticosem. – Briedis popełnił faul, ale wcześniej były faule z drugiej strony. Ten Briedisa był bardziej spektakularny, choć nie sądzę, żeby był zamierzony – powiedział Kalle Sauerland dla magazynu "The Ring".

Nie da się ukryć, że Głowacki został skrzywdzony. Zatem najlepszym rozwiązaniem byłby rewanż. Myślę, że po turnieju powinien nastąpić rewanż, to była szalona walka – podkreśla Sauerland.- WBSS nie jest organem zarządzającym, będziemy przestrzegać decyzji WBO – dodaje.

Zatem należy spodziewać się kolejnej szansy dla Głowackiego. Wokół pojedynku w Rydze pojawiło się wiele dyskusji. Strona polska protestowała, bo błędy sędziego oraz zachowanie Briedisa były karygodne. Chodziło po prostu o zasadę fair play. Przegrana przegraną, ale chodzi o styl i sport. Po walce sam Briedis przyznał się do faulu… Teraz powalczy o pasy mistrzowskie…

Cóż pozostaje czekać na rozwój wypadków i wierzyć, że zapewnienia znajdą potwierdzenie w rzeczywistości, co da Głowackiemu szansę na zdobycie mistrzowskich pasów. Jeśli nie Briedis, to Dorticos. Zapewne Głowacki do każdej rywalizacji będzie przygotowany na 100% i zostawi serce w ringu.

Finały WBSS odbędą się na jesieni. W kategorii koguciej o triumf powalczą Nonito Donaire i Naoya Inoue, w super lekkiej – Regis Prograis i Josh Taylor oraz wspomniani Yuniel Dorticos i Mairis Briedis w junior ciężkiej.

W poprzedniej edycji turnieju rywalizacja odbywała się w dwóch kategoriach wagowych. W wadze junior ciężkiej triumfował Oleksandr Usyk, który w finale pokonał Murata Gassijewa. Zwycięzcą w kategorii super średniej został Callum Smith. W decydującej potyczce uporał się z George'm Grovesem.

Fot. Krzysztof Głowacki Facebook

KM

Czy 40-latek może?

W grudniu Manny Pacquaio skończy 41 lat. Filipińczyk ogłaszał zakończenie kariery, ale nie wytrzymał zbyt długo i wrócił na ring. 20 lipca Pacquaio czeka go kolejna walka. Jego rywalem będzie pełnoprawny mistrz WBA w wadze półśredniej Keith Thurman.

Pacquaio to symbol boksu na wysokim poziomie. Filipińczyk zapisał się na kartach historii pięściarstwa złotymi literami. Bogata kariera „Pacmana” pełna jest efektownych pojedynków, ale przede wszystkim tytułów. Bowiem Pacquiao jest jedynym w historii mistrzem ośmiu kategorii wagowych. Na zawodowym ringu debiutował w styczniu 1995 roku, czyli 24 lata temu! Kawał czasu. Wtedy to Austria, Szwecja i Finlandia przystąpiły do Unii Europejskiej, a w maju Polska nawiązała stosunki dyplomatyczne z Arabią Saudyjską. Przez te lata wiele na świecie się zmieniło, także w boksie. W 1998 roku filipiński pięściarz sięgnął po pas mistrzowski WBC w wadze muszej. Potem Pacquiao trafił do Stanów Zjednoczonych, gdzie jego kariera nabrała rozpędu. Kolejne kategorie wagowe, kolejne pojedynki z wielkimi pięściarzami. Ricky Hatton, Miguel Cotto, Antonio Margarito, Shan Mosley czy Juan Manuel Marquez  – w starciach z tymi rywalami działo się. W maju 2015 roku w Las Vegas Pacquaio stanął na wprost Floyda Mayweathera Jr. Na tę walkę czekały miliony. Wielkie pieniądze, trzy pasy mistrzowskie w wadze półśredniej i ogromne oczekiwania. Na punkty lepszy był Amerykanin. Pacquaio stoczył jeszcze walkę z Timothym Bradleyem, którą wygrał i udał się na sportową emeryturę. Długo nie wytrzymał. Po pół roku wrócił i pokonał Jessiego Vargasa. Pacquiao niespodziewanie przegrał z Jeffem Hornem, ale kolejne dwa pojedynki wygrał. Ostatnio okazał się lepszy od Adriena Bronera, co dało mu pas WBA Regular.

20 lipca kolejne wyzwanie przed Pacquiao. W MGM Grand w Las Vegas "Pacman" zmierzy się z mistrzem WBA Keithem Thurmanem. Przed pojedynkiem nie brakuje emocji. 30-letni Amerykanin, niepokonany na zawodowym ringu, zapowiada, że odeśle Pacquiao na emeryturę. Zagadką pozostaje forma Thurmana. W styczniu wrócił do rywalizacji po operacji barku i co prawda pokonał Josesito Lopeza, jednak nie zachwycił.

Dzieli ich dziesięć lat. Thurman 22 z 29 pojedynków wygrał przez nokaut. Pacquaio ma o wiele większe doświadczenie. 70 walk, z których 61 wygrał. Niejedno w ringu widział, wielu rywali położył na deski i wychodził z licznych opresji. Zna smak rywalizacji w każdej postaci. Czterdzieści lat minęło, Pacquaio urósł do roli bohatera narodowego, jest senatorem, ale nadal ciągnie go do ringu. Życie zaczyna się po 40-stce? Zobaczymy.

Fot. Manny Pacquaio Facebook

KM

Marcin Zontek wystąpi na FEN 26 we Wrocławiu!

Podczas FEN 26 we Wrocławiu kibice w klatce zobaczą ponownie Marcina Zontka (17-12, 9 KO, 5 SUB). „Zonti” tym samym stoczy swój kolejny pojedynek w kategorii półciężkiej.

Zontek to weteran polskiego MMA i jeden z najbardziej doświadczonych wojowników FEN. Strażak z Kamiennej Góry ma na swoim koncie już 8 pojedynków pod szyldem federacji. Chociaż zwykle toczy swoje walki w limicie do 93 kilogramów, popularny „Zonti” próbował swoich sił również w kategorii ciężkiej – podczas FEN 23 zmierzył się z Marcinem Sianosem. Poprzednio, w maju 2018 roku, bez problemu rozprawił się z Tonim Valtonenem.

Marcin Zontek zdecydował, że po próbie podbicia kategorii ciężkiej powróci w limicie 93 kilogramów. To w tej dywizji był blisko zdobycia pasów dwóch różnych federacji – M-1 Global (podczas M-1 Challenge 60) oraz FEN (podczas FEN 12: Feel The Force).

Trylogia?

Mamed Khalidov podjął decyzję o powrocie do rywalizacji w MMA. Chętny do rywalizacji z byłym mistrzem KSW w wadze średniej jest Tomasz Narkun. Będziemy świadkami trzeciej walki tych panów?

Ostatnio Tomaszowi Narkunowi nie udał się podbój wagi ciężkiej. W Łodzi przegrał z Philipem de Friesem, jednak nadal pozostaje czołową postacią KSW. Popularny "Żyrafa" chciał mieć w swojej kolekcji dwa pasy. Nadal dzierży tytuł mistrzowski w wadze półciężkiej. W październiku 2015 roku w Londynie już w pierwszej rundzie znokautował Gorana Reljicia. Na pierwszy plan wybił się wygrywając dwukrotnie z Mamedem Khalidovem.

Blisko 39-letni Polak czeczeńskiego pochodzenia po drugiej porażce z rzędu zdecydował się przerwać sportową karierę. Mówiło się o kłopotach zdrowotnych, ostatnio Khalidov został zatrzymany przez policję, był przesłuchiwany, a sąd odrzucił wniosek o areszt dla zawodnika. – To dla was dziś postanawiam wrócić ! Ci którzy chcieli zamknąć Khalidowa mogą już odpocząć. Sam wejdę do klatki …. i mogę wam obiecać jedno: mocniejszy niż kiedykolwiek, wybudzony przez odgłosy broni we własnym domu, groźniejszy niż kiedykolwiek. Oczerniony i osądzony wrócę pewniejszy niż kiedykolwiek (pisownia oryginalna) – napisał Mamed zapowiadający swój powrót do MMA.

Reakcja Tomasza Narkuna była natychmiastowa. Zawodnik podkreślał, że otrzymał wiele zapytań od kibiców na temat ewentualnej trzeciej walki z Khalidovem. Narkun nie ukrywa, że trylogia byłaby ciekawym rozwiązaniem. – Wielkie poruszenie wśród wszystkich fanów po tym jak Mamed Khalidov postanowił powrócić do MMA. Także kto wie. Stadion Narodowy? Trzecia walka z Narkunem? Narkun vs Khalidov? Zobaczymy – powiedział Tomasz Narkun w filmiku zamieszczonym w mediach społecznościowych.

Z pewnością trzecia walka Narkuna i Khalidova byłaby wielkim wydarzeniem w polskim MMA. Czas pokaże, czy do starcia dojdzie. Chętnych do spotkania z Khalidovem nie zabraknie. Akces do walki z byłym czempionem wagi średniej zgłosił Scott Askham. Anglik pokonał ostatnio Michała Materlę i zdobył pas KSW.

Głodny rywalizacji Khalidov będzie chciał wrócić w wielkim stylu. Kibice będą czekać na jego walkę. Podstawowa kwestia – czy zawodnik pozbiera się po ostatnich problemach i będzie w stanie rywalizować na najwyższym poziomie. Na przestrzeni lat udowodnił swoją wartość, ale każdy kolejny fighter chciałby mieć na rozkładzie Khalidova, więc zadanie przed nim niełatwe.

Fot. Tomasz Narkun Facebook

KM

Brązowa Julia

Judoczka Julia Kowalczyk (57kg) stanęła na najniższym stopniu podium Grand Prix w Montrealu. Blisko medalu była Agata Perenc (52kg).

Tegoroczne starty Kowalczyk rozpoczęła od siódmej pozycji w Tel Awiwie. Później szybko odpadała z rywalizacji w Dusseldorfie, Marakeszu i Tbilisi. Na początku kwietnia Kowalczyk zapisała na swoim koncie pierwszy triumf w zawodach rangi Grand Prix. W finale zmagań w tureckiej Antalyi pokonała Mariię Skorę i mogła cieszyć się ze zwycięstwa. Trzy miesiące później judoczka Polonii Rybnik sięgnęła po brązowy medal w Montrealu. To pierwszy krążek tego koloru w zawodach Grand Prix. W Kanadzie polska judoczka stoczyła trzy pojedynki. Na początek ekspresowo rozprawiła się z Belgijką Miną Libeer, ale w kolejnej walce musiała uznać wyższość Christy Deguchi, która wygrała zmagania w Montrealu. O podium Kowalczyk rywalizowała z Johanną Mueller. Polka musiała wspiąć się na wyżyny. Pojedynek był niezwykle zacięty i o wyniku zadecydowała dopiero dogrywka. Kowalczyk zanotowała waza ari, co dało jej brązowy medal.

Po piątym miejscu w Igrzyskach Europejskich, o podium ponownie otarła się Agata Perenc. Zawodniczka Polonii Rybnik zmagania w Montrealu zaczęła od wygranej z Soumiyą Iraoui. W kolejnym starciu przegrała z Turczynką Irem Korkmaz i czekały ją repasaże. Wygrana z Tinką Easton dała Polce szansę na brąz. Perenc stanęła przed trudnym zadaniem. Jej rywalką była wicemistrzyni olimpijska z Rio de Janeiro Bokyeong Jeong. O triumfie Azjatki zadecydowało waza ari.

Na siódmych lokatach w Montrealu uplasowały się Beata Pacut (78kg) i Arleta Podolak (57kg). Po jednej wygranej zanotowali panowie – Wiktor Mrówczyński (73kg) i Damian Szwarnowiecki (81kg). W kolejnych starciach przegrali przez ippon.

W Montrealu ton rywalizacji nadawali Japończycy, którzy wywalczyli siedem złotych medali oraz po jednym srebrze i brązie. Za ich plecami Kanadyjczycy. Gospodarze wywalczyli dziewięć medali, ale tylko jedno złoto, do tego cztery srebra i cztery brązy. "Medalowe" podium zamyka Izrael – złoto, srebro i dwa brązy.

KM

Kettlebell: XVIII-wieczny przyrząd do ćwiczeń

Niezależnie od tego jak często odwiedzasz fitnessowe centra, siłownie i inne miejsca do wykonywania aktywności fizycznej, na pewno raz w życiu usłyszałeś w swoim otoczeniu lub gdzieś w internecie słowo "kettlebell". Jest to przyrząd, który w języku polskim nazywamy Girią.

Jego głównym zadaniem jest pomoc we wzmacnianiu poszczególnych partii mięśniowych, ćwiczeniu siły ścisku i kształtowaniu atletycznej sylwetki. Znany od XVIII wieku kettlebell, dzisiaj spotykany jest praktycznie w każdym miejscu przeznaczonym do uprawiania aktywności fizycznej. Jak można go wykorzystać i dlaczego akurat giria?

Czym dokładnie jest kettlebell?

Kettlebel to odlewany z żeliwa odważnik występujący najczęściej w kolorze czarnym z nadrukowanym na nim białym napisem informującym o wadze. Oczywiście, wraz ze wzrostem wagi, zmienia się też jego średnica. Uchwyt może przybierać różny kształt – być bardziej zaokrąglony, bardziej kanciasty lub trójkątny. W sprzedaży oferowane są kettlebelle w przedziale od 4 do 60 kg masy.

Ciekawym urozmaiceniem jest regulacja – występująca w niektórych modelach, pozwalająca na rozłożenie kettlebella na dwie części i dołożenie do środka kolejnych talerzy. Jest dobrą alternatywą dla osób sięgających po girię sporadycznie. Osoby wykonujące bardziej gwałtowne ruchy, w trakcie ćwiczeń będą odczuwały dyskomfort.

Kettle z bardziej fitnessowej półki sprzedawane są w różnej, nieznanej wcześniej kolorystyce. Rączka w wysokiej jakości kettlu powinna być wykonana z tego samego materiału, co sam odważnik. Ponieważ przy wysiłku fizycznym często pod wpływem zmęczenia rzucamy akcesoriami, na dłuższą metę nie zaleca się kupowania modeli z plastikowymi elementami.

Jakie ćwiczenia można wykonywać z "kettlem"?

Wszystkie ćwiczenia, które wymagają zastosowania obciążenia. Istnieją także ćwiczenia dostępne na wyłączność dla posiadaczy kettlebell – takim jest "swing" będący podstawowym ruchem, jaki wykonuje się z użyciem takiego odważnika. Swing to ruch wykorzystujący siłę eksplozywną. Polega na zamachnięciu się girią do przodu, a następnie zgięciu ciała w stawie biodrowym i kolanowym. W wykonaniu przypomina nieco przysiad. Przez cały czas wykonywania tego ćwiczenia powinniśmy utrzymywać poprawną postawę i mieć cały czas ciężar pod kontrolą – nie może być więc zbyt ciężki.

Innymi przykładami atrakcyjnych ćwiczeń jest huśtanie obciążnikiem, spacer farmera z użyciem dwóch kettli, skręty tułowia i przysiady sumo i goblet (goblet squat). 

Czy trening z kettlebellem daje efekty takie jak inne formy treningu?

O ile będziemy kontrolować jego ciężar, zachowamy prawidłową technikę i wykorzystamy wszystkie potrzebne mięśnie, trening z odważnikiem przyniesie wymierne korzyści. Mnogość możliwych ćwiczeń pozwala na wzmocnienie wszystkich mięśni pleców, ramion, brzucha, barków i nóg. Podobnie jak hantel, girię można traktować jako przyrząd uniwersalny. Poza tradycyjnym treningiem siłowym, przydaje się do wzmacniania siły eksplozywnej, ćwiczeń akcesoryjnych, a także treningu aerobowego – cardio i tabaty.

Po więcej zapraszamy na Sklep.Fitnessleon.pl

ONA #1: Gościem programu Arleta Podolak

ONA #1: Zapraszamy na premierowy odcinek programu o kobietach dla kobiet. Monika Porażyńska​ w rozmowie z Arleta Podolak​ pokazuje nasze fighterki z zupełnie innej strony. Poznamy ich życie osobiste, marzenia, co lubią a czego nie…na pewno nie padnie pytanie „Jak przygotowania do walki lub jak poszła ostatnia walka?”. Postaramy się abyście poznali nasze bohaterki jako kobiety a nie tylko zawodniczki.

[kod]