Włodarczyk idzie po swoje

Krzysztof „Diablo” Włodarczyk czeka na rewanżową walkę z Grigorijem Drozdem, w której będzie starał się odzyskać tytuł mistrza świata WBC kategorii junior ciężkiej. Polski bokser pas utracił we wrześniu ubiegłego roku.

Walka z Drozdem w Moskwie była w wykonaniu Diablo po prostu słaba. Rosjanin kontrolował pojedynek, był szybszy i zdecydowany, a co najważniejsze – skuteczny. Z kolei Diablo wyglądał na zagubionego, nie miał pomysłu na walkę. Sędziowie wskazali nowego mistrza – Drozda. Rosjanin świetnie taktycznie zaplanował pojedynek i osiągnął cel jakim było zdobycie mistrzowskiego pasa WBC. Włodarczyk musiał pogodzić się z porażką, dotkliwą porażką.

Cios dla Diablo tym bardziej bolesny, gdyż dzierżył pas w swoich dłoniach przez cztery lata. Toczył dramatyczne boje, z Greenem czy Fragomenim, z których wychodził zwycięsko. Stawiał czoła kolejnym wyzwaniom i jako jedyny polski bokser cieszył się z posiadania mistrzostwa świata. Jednak we wrześniu 2014 roku w Moskwie obecny był inny Włodarczyk. Mało zdecydowany, wolny i niepotrafiący znaleźć sposobu na rywala. Drozd dosłownie tańczył w ringu i punktował Polaka. Włodarczyk ma nadzieję, że w rewanżowym starciu, które odbędzie się 22 maja, zwycięży. Pas ma wrócić we właściwe ręce.

Kwestią fundamentalną jest forma Włodarczyka. Polski bokser na początku lutego wrócił do treningów po kontuzji barku. Po długiej przerwie „Diablo” rozpoczął przygotowania do kolejnej walki. Trenuje codziennie – na siłowni i w ringu. Ma ponad dwa miesiące na odbudowanie formy, rozpracowanie rywala i perfekcyjnie przygotowanie się do pojedynku. Choć zna przeciwnika to musi znaleźć na niego sposób. Drozd jest rywalem w zasięgu Włodarczyka, nie można powiedzieć, że jest lepszy. „Diablo” w dobrej dyspozycji jest faworytem w starciu z Rosjaninem, jednak musi to być „stary, dobry Diablo”. Powtórka z września nie może mieć miejsca. Włodarczyk wie, o co toczy się gra. Najistotniejszy jest pas mistrza świata WBC, który należał do niego kilka lat i jest powodem do dumy, a także świadczy o poziomie boksera. Tytuł to jedno, z drugiej strony walka sięga głębiej. Porażka jest niedopuszczalna, gdyż sprawi, że „Diablo” może stracić szansę na boksowanie na najwyższym poziomie. Z pewnością Polak jest tego świadom, ale podejmuje wyzwanie. Wierzy w swoje siły i nie dopuszcza do siebie myśli o porażce. Włodarczyk jest skoncentrowany na odzyskaniu mistrzowskiego pasa. Ma świadomość, że najlepszym rozwiązaniem w starciu z Drozdem będzie nokaut, żadne kalkulacje nie wchodzą w grę.

„Diablo” musi odbudować się fizycznie, ale również psychicznie. Nie ulega wątpliwości, że wpływ na formę boksera mają jego problemy osobiste. Najistotniejsze jest, że pięściarstwo nadal jest priorytetem dla Włodarczyka. Polski bokser chce odzyskać pas i wierzy, że jego kariera będzie się rozwijała. Oby tak było. 22 maja w starciu z Drozdem będzie miał okazję udowodnić, że wrześniowa porażka była tylko wypadkiem przy pracy.

KM

Bitwa wysokiego uderzenia

Gala DSF Kickboxing Challenge 2 dostarczyła wielu emocji i wrażeń, więc organizator Sławomir Duba nie poprzestał na tym. Już 28 lutego w Piasecznie kolejna odsłona zmagań w sporcie uderzanym na najwyższym poziomie. Podczas DSF Kickboxing Challenge 3  zaprezentują się m.in. Dorota Godzina i Łukasz Wichowski.

Szczególny wymiar gala będzie miała dla młodzieżowego międzynarodowego mistrza Polski w full-contact. Wichowski trenuje w klubie X-Fight Piaseczno i z pewnością może liczyć na wsparcie z trybun. Będzie niezwykle potrzebne, gdyż jego rywalem będzie Piotr Kołakowski – wicemistrz Polski full-contact. Zapowiada się pojedynek na najwyższym poziomie, gdyż żaden z fighterów nie zamierza „tanio sprzedać skóry”. Stawką rywalizacji będzie mistrzowski pas DSF Challenge. Kołakowski śledząc występy Wichowskiego wie, że ma się, czego obawiać. Zawodnik z Piaseczna podczas poprzedniej gali DSF rozprawił się ze Słowakiem Tomasem Neupauerem. Wichowski nie miał litości dla rywala, który trzykrotnie lądował na deskach.

W Piasecznie dojdzie do starcia Kamila Ruty z Mateuszem Żukowskim w K-1 rules. Będzie to finał czteroosobowego turnieju, który swoją pierwszą odsłonę miał w Ząbkach. W półfinale Żukowski wypunktował Jakub Bartnika w bardzo widowiskowej walce. Fighterzy nie szczędzili sobie mocnych ciosów, co było bardzo widowiskowe. Decyzją sędziów 3:0 wygrał Żukowski. Kamil Ruta szybko znokautował Łukasza Adamskiego. Mistrz świata w kick-light będzie faworytem rywalizacji, jednak Żukowskiemu nie można odmówić serca do walki oraz charakteru. Ruta stanie przed trudnym wyzwaniem.

Dziesiątą walkę w karierze stoczy Dorota Godzina, która stanie „oko w oko” z Gabrielą Bednarowicz. Pojedynek kobiet z pewnością dostarczy wielu emocji, gdyż walki pań charakteryzują się niezwykłą zaciętością. Bednarowicz jest srebrną medalistką Pucharu Polski 2014 i w Piasecznie będzie chciała „utrzeć nosa” Godzinie. Zawodniczka DSF Kickboxing Team jest niepokonana i zamierza podtrzymać tę passę. Podczas DSF Challenge 2 Godzina pokonała EwelinęNowosielską , zdobywając tytuł zawodowej mistrzyni Mazowsza K-1 w kategorii 56 kg.

Walkę Łukasza Adamskiego i Jakuba Bartnika można okrzyknąć mianem pojedynku o brązowy medal. Zawodnicy staną do rywalizacji jako przegrani czteroosobowego turnieju K-1, jednak z pewnością dadzą ciekawy pokaz. W Piasecznie zaprezentują się również m.in. Lech Rosiński czy Maciej Garbaczewski. Walkę w formule K-1 70 kg stoczą Paulina Frankowska oraz Katarzyna Jaworska.

Trzon kolejnej gali grupy DSF oparty jest na Łukaszu Wichowskim oraz Dorocie Godzinie, którzy stanowią swego rodzaju kręgosłup teamu. W Ząbkach zaprezentowali wysoki poziom i w Piasecznie wszyscy liczą na kontynuację widowiskowości, efektywności oraz potężną dawkę emocji. Wichowskiego czeka trudne wyzwanie, gdyż Kołakowski jest wymagającym rywalem. Dodatkowym „smaczkiem” rywalizacji jest stawka pojedynku, czyli pas mistrzowski. Organizatorzy zaplanowali dla widzów atrakcje muzyczne, grę świateł, a przede wszystkim – emocje sportowe na najwyższym poziomie.

Zapraszamy do śledzenia gali DSFKickboxing Challenge 3  NA ŻYWO na antenie Fightime.pl. Początek gali 28 lutego 2015 roku o godzinie 19:00 w Piasecznie przy ulicy Sikorskiego 20.

KARTA WALK:

Walka wieczoru o pas DSF Challenge:

1. Formuła Full Contact kat. – 81kg: Łukasz Wichowski (DSF Kickboxing Team) vs. Piotr Kołakowski (Zamek Kurzętnik)

Finał turnieju K-1 kat. -81 kg:

2. Formuła K-1 kat. -81kg: Kamil Ruta (DSF Kickboxing Team) vs. Mateusz Żukowski (Terlik Team Mikołajki)

Extrafight:

3. Formuła K-1 kat. -56kg: Dorota Godzina (DSF Kickboxing Team) vs. Gabriela Bednarowicz (SKK-b Kielce)

Walki rankingowe Pro-am:

4. Formuła K-1 kat. -81kg: Jakub Bartnik vs. Sebastian Adamski

5. Formuła K-1 kat. -75kg: Mark Kołłątaj vs. Daniel Kolasiński

6. Formuła K-1 kat. -70kg: Maciej Garbaczewski vs. Adrian Kulma

7. Formuła K-1 kat. -75kg: Lech Rosiński vs. Sebastian Prokop

8. Formuła K-1 kat. -70kg: Paulina Frankowska vs. Katarzyna Jaworska

9. Formuła K-1 kat. -67kg: Karol Sadłocha vs. Paweł Nowakowski

KM

Wojna o tron

Ustalenia między stronami, niuanse, podział zysków, miejsce, data – to wszystko jest jużzamknięte. Pewien etap sagi został zakończony. Floyd Mayweather Jr i Manny Pacquiao staną naprzeciw siebie w Las Vegas 2 maja. Wydaje się, że ta informacja była najważniejsza. Temat pojawił się i historia rozpoczęła bieg, w którym istotnym punktem podpisanie kontraktu.

W tym momencie dyskusja wchodzi na tory czysto sportowe. Czy na pewno? Przypadek walki Mayweathera i Pacquiao jest wyjątkowy. To ogromny biznes, wielkie pieniądze – pojedynek o fortunę. Jednakże długo pompowany balon nabiera jeszcze większych rozmiarów, a do walki nieco ponad dwa miesiące. Istotne, aby bokserzy dostosowali poziom widowiska sportowego do wytworzonego wokół pojedynku napięcia. Niemożliwe wydaje się, żeby pojedynek na płaszczyźnie sportowej był niewypałem. Z drugiej strony oczekiwania opinii są ogromne. Widzów nie zadowoli widok samych gwiazd, lecz ich zaangażowanie, wymiana ciosów i otwarta walka. Mayweather i Pacquiao staną w ringu jako autorzy jednego z największych wydarzeń sportowych XXI wieku. Oczekiwania są wielkie, ale gdzieś z tyłu głowy trzeba pamiętać, że zwyciężyć może asekuracja. Czy w tym wypadku? Szybki i pracowity jak mrówka Pacquiao walki unikał nie będzie, Mayweather to showman, który zrobi wiele, aby zyskać aplauz publiczności.

Zakontraktowanie pojedynku Moneya i Pacmana było wielkim wydarzeniem w świecie boksu. Ten etap już za nami. Teraz na afisz wchodzi aspekt sportowy. Ostatnimi czasy walki zapowiadane jako wielkie rozczarowują. Wyjątkiem z pewnością był pojedynek Stiverne – Wilder. Najważniejsze, aby 2 maja Mayweather i Pacquiao mieli w sobie sportową złość, agresję i zawzięcie, które przerodzą się w wartościowy pojedynek pięściarski. Zabiegi marketingowe, przygotowanie show oraz sprzedaż pojedynku to istotne elementy na drodze do realizacji planu osiągnięcia sukcesu, jednakże w wymiarze biznesowym, tudzież finansowym. Dla publiczności i obserwatorów wartością będzie sam pojedynek. Ten drugi etap sagi nie może zawieść, gdyż będzie miał wpływ na obraz całości. Dodatkiem do rywalizacji będzie fakt, że organizacja WBC chce ufundować specjalny tytuł mistrzowski na ten pojedynek.

Defensywny Mayweather kontra ofensywny Pacquiao. Aktywność Pacmana może być tym czynnikiem, który sprawi, że walka będzie interesująca. Mayweather jest ostrożny i uważny, ale nie może pozostać niewzruszony na zabiegi rywala, a Pacquiao z pewnością będzie niezwykle zmotywowany do tego starcia. Według wielkiego mistrza wagi ciężkiego Lennoxa Lewisa minimalnym faworytem pojedynku będzie Money. – Mayweather ma wyjątkowy talent i predyspozycje do wygrywania, dlatego też będzie minimalnym faworytem. Z kolei Pacquiao jest niezwykle ambitny i ma ogromne serce do walki. Nie można go skreślać, gdyż nie raz pokazał w ringu, że potrafi wychodzić z trudnych opresji – powiedział Lewis. Kluczem do sukcesu pojedynku będzie jego atrakcyjność. Czy pięściarze nie zawiodą? Jeden z nich znajdzie się na tronie, ale najpierw muszą stoczyć wojnę, aby zająć pozycję króla bokserskiego imperium.

KM

Kosowski: Nie jadę na mistrzostwa świata

Wojciech Kosowski, wybitny zawodnik kickboxingu, będzie jedną z gwiazd gali Fighters Night 3, która odbędzie się 28 lutego podczas obchodów 25-lecia Polskiego Związku Kickboxingu.

Reprezentant warszawskiej Palestry w limicie wagowym do 75 kg zmierzy się ze Słowakiem Miroslawem Smolarem. Fighterzy nigdy wcześniej nie mieli okazji się spotkać, choć występowali razem podczas Pucharów Świata w Szeged. Kosowski podkreśla, że Smolar będzie niewygodnym przeciwnikiem. – Nigdy nie miałem okazji spotkać się w ringu z tym zawodnikiem. Żadnego przeciwnika nie można lekceważyć. Na pewno nie będzie wygodnym dla mnie oponentem. Jest ruchliwy, skoczny, wydaje się nawet chaotyczny, co powoduje, że jest bardziej nieprzewidywalny i niebezpieczny – powiedział nam mistrz świata Pro-Am w tajskim boksie z 2014 roku. Kosowski będzie rywalizował ze Smolarem w K-1, jednak preferowałby walkę w innej odsłonie. – Zdecydowanie wolałbym konfrontację z nim na zasadach muay thai z dopuszczalnym klinczem. W K-1 rules mimo, że jest mniej utytułowany ode mnie, to szanse są wyrównane.

Kosowski wystąpi w Kielcach podczas obchodów 25-lecia Polskiego Związku Kickboxingu. Okazja do świętowania, a zarazem dokonywania analiz i wyciągania wniosków. PZKb wspiera zawodników w rozwoju ich karier, zarówno na płaszczyźnie sportowej jak i finansowej. Kickboxing stopniowo rozwija się w Polsce, choć jego popularność jest nadal skromna. Mimo to historia dyscypliny jest bogata i mamy wielu utytułowanych fighterów. – Polski Związek Kickboxingu to związek z tradycjami. Trwale rozwija się od 1989 roku. Wiele osób kojarzy go z legendami kickboxingu, takimi jak sam Marek Piotrowski, Przemysław Saleta, Józef Warchoł, Piotr Siegoczyński, Bogdan Sawicki oraz trenerem kadry z tamtych lat, a obecnym prezesem PZKB Andrzejem Palaczem – wyliczał Kosowski. Obecnie Polska może poszczycić się również wybitnymi zawodnikami. Najwyższe z możliwych umiejętności charakteryzują Kosowskiego, Głogowskiego, Parchetę czy Jędrzejczyka. Dodatkowo mamy wielu zawodników z potencjałem, którzy odnoszą sukcesy m.in. Kamila Rutę, Jerzego Wrońskiego czy Łukasza Wichowskiego. Zawodnik Palestry dodał, że na przestrzeni lat doszło do istotnej zmiany. – Teraz czas by ludzie zapoznali się z "nowym kickboxingiem", który zyskuje coraz większą popularność na świecie, czyli K-1 rules – mówił nam Kosowski. Z pewnością jest to istotne na płaszczyźnie widowiskowości dyscypliny i dostarczania widzom dodatkowych wrażeń.

30-letni Kosowski to wybitny zawodnik, który zdobywał medale na mistrzostwach świata i Europy, Pucharach Świata oraz na polu krajowym. Jednakże najlepszy okres w jego karierze to lata 2006-2007. W Bangkoku sięgnął po brązowy medal mistrzostw świata, a w Vigo po brąz mistrzostw Europy w muay thai WMF. Ponadto, wygrywał rankingi PZKb i zdobył Puchar Świata w Szeged. Na szczyt wrócił w 2010 roku, kiedy po raz kolejny zachwycał formą i gromił kolejnych rywali. Ostatnim sukcesem Kosowskiego jest mistrzostwo świata Pro-Am w tajskim boksie 2014. Obecnie poświęca swoją uwagę treningom personalnym, z których czerpie satysfakcję. Kosowski ma plany powrotu na szczyt, jednak w tym roku nie wystąpi w mistrzostwach świata. – Na razie nie wybiegam zbyt w przyszłość. Po najbliższej walce zdecyduję, co dalej. Pewne jest to, że nie jadę w tym roku na MŚ Muay Thai WMF – zdradził nam Kosowski. Utytułowany zawodnik z pewnością stoczy jeszcze wiele widowiskowych walk w muay thai. Liczymy na kolejne medale przywiezione z mistrzowskich imprez przez Kosowskiego. Jak sam mówi wszystko jest w jego rękach. – Jeśli chcę nadal zdobywać najwyższe trofea jako zawodnik, to teraz czas na kolejny rozwój i powrót do formy z lat 2006- 2007 oraz 2010.

 

KM

Wyczekiwana walka

Na UFC 188 w Mexico City dojdzie do pojedynku Caina Velasqueza z Fabrizio Werdumem. Starcie długo wyczekiwane wreszcie stanie się faktem. Fighterzy mieli spotkać się podczas UFC 180, jednak kontuzja kolana uniemożliwiła występ Velasqueza.

Pojedynek będzie walką wieczoru podczas gali UFC 188, która odbędzie się 13 czerwca. Fani mieszanych sztuk walki długo musieli czekać na ten pojedynek, ale z pewnością nie zawiodą się. Velasquez jest mistrzem wagi ciężkiej. Tytuł wywalczył w październiku 2010 roku podczas UFC 121 w rywalizacji z Brookiem Lesnarem. Mistrzowskim pasem nie cieszył się długo, gdyż w kolejnej walce przegrał z Juniorem Dos Santosem. Od tego momentu zaczęła się tworzyć elektryzująca historia. Fighterzy spotkali się jeszcze dwa razy. Velasquez odzyskał tytuł. W grudniu 2012 roku podczas UFC 155 pokonał jednogłośnie na punkty Brazylijczyka, którego zdominował całkowicie w parterze i stójce. Podczas UFC 166 Amerykanin perfekcyjnie zakończył trylogię starć z Dos Santosem. Ciosami pięściami pozbawił Brazylijczyka złudzeń i nadal dzierży w swoich dłoniach pas mistrza wagi ciężkiej. Właśnie pojedynek z Dos Santosem był ostatnią walką Amerykanina, a miała ona miejsce w październiku 2013 roku. Tym samym Velasquez wraca do oktagonu po blisko dwudziestu miesiącach przerwy. Na UFC 180 nie wystąpił w powodu kontuzji kolana. Wtedy Amerykanina zastąpił Mark Hunt, z którym Werdum poradził sobie już w drugiej rundzie. Brazylijczyk jest w dobrej dyspozycji i idzie drogą zwycięstw – odniósł pięć kolejnych wygranych. Ostatnią porażkę zanotował w 2011 roku w starciu z Alistairem Overeemem. Pojedynek Velasquez – Werdum długo wyczekiwany z pewnością będzie widowiskiem na odpowiednim poziomie. Spotkają się zawodnicy prezentujący najwyższy poziom umiejętności. Kwestią fundamentalną jest – jak po takiej przerwie poradzi sobie Velasquez.

Drugą wieczoru walką podczas UFC 188 będzie starcie Gilberta Melendeza z Eddiem Alvarezem. Dla obu fighterów jest to szansa na polepszenie swojego bilansu w UFC. Melendez do tej pory w barwach najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki stoczył trzy walki – jedną wygrał, dwie przegrał. Z kolei Alvarez zadebiutował podczas UFC 178 w starciu z Donaldem Cerronem. Były mistrz Bellatora przegrał, ale w oczach wielu pozostaje kandydatem do zawojowania wagi lekkiej.

Organizacja oferuje interesujące walki i pracuje nad poprawą własnego położenia, gdyż wizerunek UFC ucierpiał. Od początku roku zmaga się ze skandalami dopingowymi. Na stosowaniu niedozwolonych środków przyłapano m.in. Andersona Silvę, Nicka Diaza czy Jona Jonesa. Coraz częściej słychać głosy, że UFC jest „skażone” i stosowanie dopingu przez zawodników jest powszechne. Według Komisji Sportowej Stanu Kalifornia tak nie jest. – Nawet przy testach przeprowadzanych w czasie „po gali” przyłapano na tym procederze  tylko kilka osób, co stanowi od 30 – do 38 procent wszystkich zawodników. Rzecz jasna, że stosowanie dopingu to problem, jednak nie uczestniczy w nim 90% środowiska – powiedział dyrektor Komisji Andy Foster.

KM

Carl Frampton i Chris Avalos w starciu o mistrzostwo świata IBF – transmisja w telewizji FightKlub.

W najbliższy weekend telewizja FightKlub przygotowała dla widzów sporą dawkę emocji. Stacja pokaże, aż  trzy gale na żywo w tym jedną o mistrzostwo świata w kategorii super koguciej.

Weekend z boksem na żywo telewizja FightKlub rozpocznie w nocy z piątku na sobotę o godzinie 03:00, transmisją z gali ESPN Friday Night Fights. W głównej walce zobaczymy Cletusa Seldina i Johnnego Garcię. W tym dziesięciorundowym pojedynku w Paramount Theatre w Huntington, niepokonany na zawodowych ringach 28-letni Seldin zmierzy się ze starszym od siebie o cztery lata Garcią. Seldin w swoim ostatnim pojedynku, w grudniu ubiegłego roku, pokonał przez nokaut w dziewiątej rundzie Bayana Jargala i zdobył wakujący pas WBC International Silver w wadze superlekkiej. Jak będzie tym razem dowiemy się już w najbliższą sobotę. Powtórka gali o godzinie 12:00.

Tej samej nocy po walce ESPN FightKlub pokaże na żywo gale z cyklu Golden Boy (powtórka w sobotę o godzinie 14:00). Główną atrakcją wieczoru w Kalifornii będzie meksykańsko-dominikańska walka w kategorii półśredniej. Były mistrz świata federacji WBA Pablo Cesar Cano skrzyżuje rękawice z mistrzem nokautu Juanem Carlosem Abreu

Zwieńczeniem weekendu z boksem na żywo w telewizji FightKlub będzie mistrzowskie starcie w trakcie gali w Belfaście. Głównym wydarzeniem będzie pojedynek Carla Framptona z Chrisem Avalosem o mistrzostwo świata IBF w kategorii super koguciej. Transmisja w sobotę od godziny 21:30. Powtórka w niedzielę o 12:00.

Amerykanin przystępuje do tego pojedynku z pozycji oficjalnego pretendenta do pasa International Boxing Federation. 28-letni Irlandczyk tytuł IBF wywalczył we wrześniu ubiegłego roku, wygrywając wysoko na punkty z Kiko Martinezem. Całą galę na żywo pokaże wyłącznie stacja FightKlub.

[kod]

Źródło: materiały prasowe

Rocky Marciano

Amerykański bokser urodzony 1 września 1923 roku w Brocton, zmarł 31 sierpnia 1969 roku. Jest jedynym niepokonanym mistrzem świata wagi ciężkiej. Jego bokserska kariera trwała 10 lat.  Jako półtoraroczne dziecko ledwo przeżył ciężkie zapalenie płuc. Będąc nastolatkiem aktywnie uprawiał sport min. Baseball i football amerykański. Swoją edukację zakończył na 10 klasie szkoły średniej, po czym głownie pracował fizycznie.  W marcu 1943 roku został powołany do wojska. Został przydzielony do 150 Brygady Saperów.  W 1944 roku został wysłany do Walii gdzie zajmował się załadunkiem okrętów pływających z dostawami dla wojsk Alianckich walczących we Francji. Po kilku miesiącach wysłano go z powrotem do ojczyzny, do Fort Lewis, gdzie oczekiwał przerzutu na Pacyfik. Wojna jednak się skończyła, a Rockyemu pozostał jeszcze rok służby. Aby dać upust swojej energii zaczął startować w organizowanych przez wojsko turniejach bokserskich. Krępy, ale obdarzony niezwykłą siłą ciosu Marchegiano wkrótce stał się postrachem innych współzawodników.  W kwietniu 1946 roku otrzymał przepustkę, podczas której stoczył pierwszą oficjalną amatorską walkę. Jego rywalem był utytułowany Henry Lester. Lester górujący nad rywalem techniką i doświadczeniem kontrolował przebieg walki.  W trzeciej rundzie Lester został umyślnie kopnięty kolanem w krocze. Walka zakończyła się skandalem i dyskwalifikacją Marchegiano.  Ta porażka zniechęciła go do dalszego uprawiania boksu.  Przytył, zaczął nadużywać alkoholu i palił dwie paczki papierosów dziennie. Wkrótce po powrocie do Fort Lewis, dzięki namowom znajomych wznowił treningi i rzucił używki.  Wziął udział w organizowanym przez Amateur Athletic Union turnieju bokserskim.  Chociaż wygrał dwie pierwsze walki przez nokaut w pierwszej rundzie, doznał poważnej kontuzji lewej dłoni. W trzeciej walce walczył jedną ręką. Przegrał i poddał się skomplikowanej operacji, po której lekarze odradzili mu powrót do boksu. W lecie 1946 roku został zdemobilizowany. Po powrocie do Brockton chciał spełnić swoje dziecięce marzenie i zostać profesjonalnym baseballistą. Zapisał się do miejscowej półamatorskiej drużyny Taunton Lumber Team. W 1947 roku był na trzytygodniowych testach w filialnej drużynie Chicago Cubs, ale uznano go za nieprzydatnego. Zdesperowany Marchegiano powrócił do tego co wychodziło najlepiej czyli boksu. Treningi wznowił pod okiem swojego przyjaciela Allie Colombo.17 marca 1947 roku stoczył swoją pierwszą profesjonalną walkę. Jego rywalem był Lee Epperson.  Aby ukryć ten fakt przed matką, która nie chciała żeby został zawodowym pięściarzem, wystąpił pod pseudonimem Rocky Mack. Wygrał przez nokaut w trzeciej rundzie inkasując za wygraną 35 dolarów.  Następnie zdecydował się na nietypowy ruch i powrócił do walka amatorskich. W lutym 1948 roku został mistrzem Nowej Anglii, którą reprezentował na turnieju Golden Glove w Nowym Jorku. Walczył tam z Colley Wallecem. Według większości obserwatorów walkę wygrał, jednak sędziowie byli innego zdania.  Była to ostatnia kontrowersyjna porażka w jego karierze.  Wkrótce potem wziął udział w regionalnym turnieju eliminacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Londynie.  W finale pokonał George’a McGinnisa, ale doznał kontuzji kciuka, która wyeliminowała go z kadry.  Była to jego ostatnia walka w amatorskiej karierze. Eksperci nie wróżyli mu wielkiej kariery. Uważali ze jest za stary, za niski, za lekki i ze słabą techniką. Nad poprawieniem techniki pracował z nim nowy trener Charley Goldman.  Szczególny nacisk położył na pracę nóg i balans oraz uderzenia lewą ręką. Nauczył też walczyć Rocky’ego z charakterystycznego przysiadu. Jego managerem został Al Weill. To on namówił Marchegiano, aby zaczął walczyć pod pseudonimem Rocky Marciano. Następnych 14 walk Rocky wygrał przed czasem. Pierwszym bokserem który był w stanie przetrwać do ostatniej rundy był Don Mogard, który w maju 1949 roku przegrał przez decyzję po 10 rundach.  Rok 1949 Rocky zakończył jako niepokonany w 23 walkach. Dzięki ponadprzeciętnej odporności na ciosy i ból zyskał przydomek „The Rock”.  30 grudnia 1949 roku na słynnym Madison Square Garden, Rocky walczył przeciwko solidnemu Carmine Vingo. Marciano zakończył jego karierę brutalnie nokautując go w szóstej rundzie. Vingo został przewieziony do szpitala ze złamaną podstawą czaszki i wylewem krwi do mózgu. Był w śpiączce i miał sparaliżowaną połowę ciała. Przez siedem dni lekarze walczyli o jego życie. W końcu gdy okazało się że przeżyje, Marciano czując się winny zapłacił 2000 dolarów za hospitalizację i podarował mu kolejne 500 na znalezienie pracy. Po prawie trzech miesiącach Rocky wrócił na ring w pojedynku z najtrudniejszym do tej pory rywalem Rolandem La Starzą. Była to jedyna walka w zawodowej karierze w której był o włos od porażki. Rocky wygrał minimalnie przez niejedno głośną decyzję. Była to również pierwsza walka Rocky’ego transmitowana w telewizji. Marcianio tryumfował w kolejnych 11 pojedynkach. Wśród pokonanych był Rex Layne. Nokautując Layne’a Marciano stał się jednym z głównych pretendentów do mistrzostwa świata. Pojedynek o pas mistrzowski jednak się oddalił po tym jak Ezzard Charles stracił tytuł na rzecz pretendenta numer jeden Jersey Joe Wallcota. Oznaczało to że najpierw dojdzie do rewanżowej walki pomiędzy tymi bokserami.  Najbliższym rywalem Marciano był były mistrz świata Joe Louis. Walka ta odbyła się 26 października 1951 roku w Madison Square Garden. Marciano znokautował swojego rywala w ósmej rundzie.  Przed walką o tytuł mistrza świata, Rocky musiał stoczyć jeszcze walkę przeciwko doświadczonemu „Kidowi” Matthewsowi. Rocky szybko pokonał swojego rywala nokautując go w drugiej rundzie.  Do walki o mistrzostwo świata z Wallcotem doszło 23 września 1952 roku na Municipal Stadium w Filadelfii.  Ponad 40000 tysięcy widzów było świadkami brutalnego pojedynku. Rocku był liczony po raz pierwszy w swojej karierze. Mistrz ponawiał ataki w kolejnych rundach zdobywając przewagę. Dopiero w dalszej części walki Rocky zdołał zniwelować nieco przewagę mistrza. Starcie było bardzo brutalne. Obaj zawodnicy byli cali we krwi. Rocky miał ranę na czole a Wallcot rozcięty łuk brwiowy. Sekundanci obu pięściarzy zużyli więc dużą ilość żrącej maści zasklepiającej rozcięcia zwanej popularnie „ Dynamitem”. Prawdopodobnie substancja ta dostała się do oczu Rocky’ego, powodując częściową ślepotę miedzy 7 a 10 rundą, kiedy to Wallcot bezkarnie trafiał pretendenta.  Do 13 rundy mistrz miał bezpieczną przewagę punktową. W tym momencie jedyną szansą na wygraną Marciano był nokaut.  Rocky zaatakował rywala, lecz ten umiejętnie się bronił. Po 33 sekundach krążenia wokół ringu, Rocky zapędził rywala pod liny. Obaj zadali cios w tym samym momencie, lecz to krótki prawy prosty Rocky’ego dotarł ułamek sekundy szybciej. Mistrz upadł na kolana po czym tracąc przytomność osunął się twarzą na deski. Rocky Marciano został mistrzem świata wagi ciężkiej, inkasując za zwycięstwo 100 000 dolarów.  Pierwszy raz Rocky obronił tytuł w rewanżowej walce przeciwko Wallcotowi w maju 1953 roku. Tym razem pojedynek był bardzo krótki. Rocky znokautował rywala w pierwszej rundzie.  Następnie Rocky spotkał się po raz drugi z La Starzą. Rywal mistrza wykazał się dobrze zorganizowaną defensywą. Goldman widząc, że Rocky sobie nie radzi ze szczelną gardą , kazał mu obijać jego ramiona i korpus. Taktyka ta okazała się na tyle skuteczna, że w 10 rundzie La Starza nie mógł utrzymać wystarczająco wysoko rękawic.  W 11 rundzie nie był w stanie w ogóle się bronić. W końcu po jednym z ciosów wypadł za liny i sędzia przerwał pojedynek.  W 1954 roku dwukrotnie obronił tytuł przeciwko byłemu mistrzowi Ezzardowi Charlesowi.  W maju 1955 roku znokautował w 9 rundzie mistrza Brytyjskiej Wspólnoty Narodów i Europy Dona Cockella. 21 września 1955 roku na Yankee Stadium w Nowym Jorku w swojej szóstej i ostatniej obronie mistrzowskiego pasa zmierzył się z Archie Moorem. Rocky znokautował rywala w dziewiątej rundzie.  27 kwietnia 1956 roku w wieku 33 lat Rocky Marciano zakończył karierę. Na zawodowym ringu był niepokonany.  W Połowie lat 60. odrzucił wartą 2 mln dolarów walkę z Cassiusem Clayem. W dzień przed swoimi 46 urodzinami Rocky zginął w katastrofie lotniczej.

Brodnicka: Wierzę w walkę o mistrzostwo świata

Ewa Brodnicka intensywnie przygotowuje się do kolejnej walki. 14 marca bokserka, która w swoim dorobku posiada Interkontynentalne Mistrzostwo Świata federacji WBF zmierzy się z Węgierką Giną Chamie.

24-latka dobrze radzi sobie na zawodowych ringach. Do tej pory wygrała jedenaście pojedynków i dwa przegrała. Chamie miała okazję dwukrotnie walczyć o mistrzowskie pasy, jednak nie udało jej się odnieść zwycięstwa. W grudniu ubiegłego roku przegrała z Nicole Wesner o wakujący tytuł międzynarodowej mistrzyni świata WBF. Chamie stoczyła dobrą walkę z Ramoną Kuehne o pas WBO, jednak z powodu kontuzji w szóstej rundzie musiała wycofać się z dalszej rywalizacji. 24-letnia zawodniczka pokazała, że ma potencjał i wysokie umiejętności.

Przed Ewą Brodnicką kolejne wyzwanie na jej drodze do mistrzostwa świata. Mistrzyni świata WBF dokonała analizy przeciwniczki i wysoko ocenia jej warsztat. – Myślę, że to ambitna przeciwniczka, młoda i głodna sukcesu. Analizując jej walki widać, iż dobrze porusza się na nogach i zadaje ciosy w różnych płaszczyznach, zarówno w ataku jak i w defensywie – powiedziała Brodnicka  w rozmowie z Fightime. Polska mistrzyni rozpoczęła przygotowania do walki pod okiem trenera Krzysztofa Drzazgowskiego. Treningi są intensywne, ale jak zapewnia Brodnicka mają również wartość edukacyjną. – Rozpoczęłam przygotowania do gali od połowy stycznia. Mój trener Krzysztof Drzazgowski wprowadza co jakiś czas różne nowinki treningowe, co nie pozwala na nudę, ale przede wszystkim podnosi moje umiejętności i formę.

Dla Polki walka z Chamie będzie kolejnym punktem na jej drodze do mistrzostwa świata, co Brodnicka wielokrotnie podkreślała. Nasza zawodniczka liczy, że w tym roku uda jej się stoczyć pojedynek o pas. Jedna propozycja mistrzowskiej walki pojawiła się, jednak w wyższej kategorii wagowej. – Jestem gotowa na poważne wyzwania, jednak trzeba to robić w przemyślany sposób. Ostatnio otrzymałam propozycję walki o Mistrzostwo Europy z Ornellą Domini, jednak w wyższej kategorii wagowej. Może nie każdy wie, że walka wyjazdowa rządzi się innymi prawami. Aby wygrać za granicą trzeba po prostu znokautować, aby być w 100% pewnym zwycięstwa. Trudno jest pokusić się o nokaut, kiedy zawodniczka jest dużo cięższa – mówiła nam niepokonana dotąd na zawodowych ringach bokserka. Każdy kolejny pojedynek przybliża Brodnicką do walki o mistrzostwo świata. Polska zawodniczka chciałaby, aby miał on miejsce na polskiej ziemi, ale nie wyklucza wyjazdu do Argentyny. – W tym roku wierzę, że otrzymam szansę zawalczenia o Mistrzostwo Świata innej federacji i moim marzeniem jest wystąpić w Polsce. Jeśli trzeba będzie pojadę do Argentyny, gdzie w mojej kategorii – super lekkiej – w top dziesiątce jest aż siedem Argentynek. Aby być najlepszym trzeba walczyć z najlepszymi – mówiła na temat swoich planów Brodnicka.

Wielokrotnie przewijał się wątek walki mistrzyni świata z Ewą Piątkowską, do której ostatecznie nie doszło. Według Brodnickiej pojedynek nie doszedł do skutku, gdyż propozycję konfrontacji odrzucili promotorzy „Tygrysicy”. Sytuacja zrodziła wiele niedomówień i obustronnych zarzutów. Brodnicka dementuje jakoby powodem rezygnacji z pojedynku była jej przyjaźń z Ewą Piątkowską. – Słyszałam, że Pan Wasilewski (Andrzej Wasilewski – przyp. red.) promotor Ewy twierdził na początku, że jesteśmy z Piątkowską koleżankami i dlatego nie chcę walczyć. To jednak nie stało na przeszkodzie, gdyż nie przyjaźnimy się z Ewą od roku. Podchodzę do tego sportu profesjonalnie, jest to mój zawód i konfrontacja z koleżanką nie miałaby znaczenia. Słyszałam również, że w negocjacje były podobno włączone inne postronne osoby, co jest kolejnym mijaniem się z prawdą, gdyż moje wszystkie walki negocjuje wyłącznie mój promotor Mariusz Grabowski – powiedziała interkontynentalna mistrzyni świata WBF.

Teraz priorytetem dla Brodnickiej jest walka z Chamie i zwycięstwo. Potem z pewnością poczyni kolejne kroki na drodze do walki o mistrzostwo świata. 14 marca stanie w Lubinie naprzeciw Chamie. Polce przyjdzie rywalizować z wymagającą przeciwniczką, co może przynieść tylko i wyłącznie pozytywne efekty. – Cieszy mnie fakt, że będę walczyć z dobrze wyszkoloną zawodniczką, która liczę postawi mi wysoko poprzeczkę – powiedziała Brodnicka.

KM

Sugar Ray Leonard

Amerykański bokser urodzony 17 maja 1956 roku w Wilmington, Płn Karolina.  W swojej amatorskiej karierze zwyciężył w 145 walkach, przegrał jedynie pięć razy w tym z Kazimierzem Szczerbą w 1974 roku. Był złotym medalistą Igrzysk Panamerykańskich w 1975 roku oraz Igrzysk Olimpijskich w 1976 roku w wadze lekkopółśredniej. Po wygranej w finale Igrzysk Olimpijskich z Kubańczykiem Andresa Aldamę przeszedł na zawodowstwo.  W latach 1977- 1997 stoczył 40 zawodowych walk. Wygrał 36 razy. Był czterokrotnie mistrzem świata (dwukrotnie WBC i dwukrotnie WBA) w wadze półśredniej, oraz średniej (WBC 1987), superśredniej (WBC 1988-1990) i półciężkiej (WBC 1988-1989).  Jest powszechnie uznawany za jednego z najlepszych pięściarzy wszech czasów. W swojej karierze pokonał wielu utytułowanych pięściarzy takich jak Wilfred Benitez, Thomas Hearns, Roberto Duran i Marvin Hagler. Imiona Ray Charles otrzymał na cześć słynnego muzyka. Przydomek „ Sugar” nawiązuje do innego boksera i wielokrotnego mistrza świata z lat 50. Raya Robinsona. W 1997 roku został wprowadzony do Międzynarodowej Galerii Sław Boksu. 

Polacy bez rewelacji, ME jednak w Baku

Grand Prix w Duesseldorfie w judo dla Polaków nie jest powodem do chwały – nasi reprezentanci wypadli blado. Biało – czerwoni nie zachwycili, nie zdobyli żadnego medalu. Najlepszy występ zanotowała Daria Pogorzelec, która w kategorii 78 kg zajęła piątą lokatę.

Dla zawodniczki z Gdańska był to pierwszy występ na turnieju międzynarodowym w tym sezonie. Pogorzelec rozpoczęła zawody od dwóch wygranych walk, ale zatrzymała się na Węgierce Abigel Joo. W repasażu reprezentantka Polski zwyciężyła w rywalizacji z Samantą Soares, co dało jej prawo walki o trzecie miejsce. Rywalką Pogorzelec była Japonka Ruiko Sato. Polka nie dała rady zawodniczce z Kraju Kwitnącej Wiśni, która wygrała przez yuko. Daria Pogorzelec zanotowała najlepszy występ spośród wszystkich naszych reprezentantów w Duesseldorfie.

W kategorii 63 kg w eliminacjach odpadła Agata Ozdoba. Pogromczynią reprezentantki Polski okazała się Edwige Gwend, z którą de facto nasza zawodniczka wygrała rywalizację o brązowy medal podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy we Francji. Ozdoba w Duesseldorfie zanotowała jedno zwycięstwo – pokonała Katharinę Haecker. W kategorii 81 kg startowali Łukasz Błach i Jakub Kubieniec. Bez powodzenia. Błach wygrał jedną walkę, ale w pojedynku z Dagvasurenem Nyamsurenem z Mongolii przegrał trzema karami shido. Jakub Kubieniec trafił na trudnego przeciwnika. Był nim Alain Schmitt z Francji, brązowy medalista mistrzostw świata 2013 roku. Polak przegrał przez yuko.

Bez powodzenia startowali również Karolina Pieńkowska, Aleksander Beta oraz Paweł Zagrodnik. Najlepszym wynikiem w Duesseldorfie pozostaje więc piąte miejsce Darii Pogorzelec.

Najważniejszą informacją ostatnich dni jest kwestia przeniesienia mistrzostw Europy z Glasgow do Baku. Taką decyzję podjęła Europejska Unia Judo. Początkowo mistrzostwa Europy miały odbyć się w kwietniu w Glasgow, jednak zostały przeniesione do Baku i włączone w cykl pierwszej edycji Igrzysk Europejskich. Skąd taka decyzja? Winy należy szukać w Brytyjskim Związku Judo, który naruszył pewne standardy. Otóż, BJA zawarto umowę sponsorską z organizacją mieszanych sztuk walki – UFC. EJU uznało, że kontrakt ten nie spełnia wartości judo. Rzecz jasna, że celem UFC była promocja MMA, jednak organizacja zapewniała finansowanie imprezy mistrzowskiej. EJU uznało, że działanie to wykracza poza standardy związane z judo i narusza wartości. Podjęto decyzję o przeniesieniu mistrzostw Europy do Baku. Tym samym czempionat Starego Kontynentu zmienił datę z kwietniowej na czerwcową (turniej odbędzie się w dniach 25 – 28 czerwca).

W związku z zaistniałą sytuację EJU postanowiło wykorzystać fakt, że w tym roku będą miały miejsce pierwsze Igrzyska Europejskie. Trudno byłoby znaleźć nowego organizatora, który podjąłby się próby zaplanowania imprezy na niespełna dwa miesiące przed jej startem. Jednak EJU odkryło furtkę i sytuacja znalazła szczęśliwie rozwiązanie. Mistrzostwa Europy w Baku, a nie w Glasgow.

KM

Mike Tyson

Amerykański bokser urodzony 30 czerwca 1966 roku w Nowym Jorku. Były mistrz świata wagi ciężkiej. Najmłodszy mistrz świata wagi ciężkiej w historii. Gdy zdobył tytuł miał 20 lat cztery miesiące i 22 dni.  W 1986 roku został mistrzem świata federacji WBC, rok później posiadał tytuły mistrzowskie wszystkich federacji. Mike swoje pierwsze 19 pojedynków zwyciężył przez nokaut, z czego 12 w pierwszej rundzie. W 1990 roku przegrał przez nokaut w 10 rundzie z Jamesem „Busterem” Douglasem. W 1992 roku został oskarżony o gwałt na Desiree Washington i skazany na 3 lata więzienia. Na wolność wyszedł w 1995 roku.  Powrócił na ring i odzyskał część swoich pasów wagi ciężkiej. W 1996 stracił swoje pasy w walce z Evanderem Holyfieldem. Do rewanżu między tymi zawodnikami doszło w 1997 roku. Walka rewanżowa zakończyła się dyskwalifikacją Tysona za odgryzienie części ucha. Po tym incydencie udało mu się jednak wrócić na ring. W 2000 roku Tyson walczył z Andrzejem Gołotą. Komisja bokserska uznała walkę za nieodbytą, ponieważ w organizmie Tysona wykryto marihuane.  W 2002 roku ponownie walczył o mistrzostwo, przegrywając przez nokaut z Lennoxem Lewisem. Karierę bokserską Tyson zakończył w 2005 roku po dwóch przegranych przez nokaut z Dannym Williamsem oraz Kevinem McBridem.  Mike doświadczył bankructwa w 2003 roku, mimo otrzymania 30 milionów dolarów za kilka walk oraz 300 milionów dolarów w ciągu swojej kariery.  Największe osiągnięcia Mike’a Tysona to:

Tytuły:

  • Junior Heavyweight Champion Igrzyska Olimpijskie 1982 rok,
  • Narodowy Golden Gloves Champion Heavyweight 1984 rok,
  • Niekwestionowany mistrz wagi ciężkiej (zdobył wszystkie 3 pasy mistrzostw  WBA, IBF, WBC) 1987-1990
  • WBC Heavyweight Champion 22 listopada 1986 – 11 lutego 1990. 16 marca 1996 – 1997
  • WBA  Heavyweight Champion 7 marca 1987 – 11 luty 1990, 7 września 1996  – 9 listopada 1996
  • IBF Heavyweight Champion 1 sierpnia 1987 – 11 luty 1990

Rekordy:

  • Najmłodszy mistrz świata wagi ciężkiej – 20 lat cztery miesiące 22 dni
  • Junior Olympic najszybsze KO – 8 sekund

Nagrody:

  • Ring Magazine Fighter of the Year – 1986 I 1988
  • BBC Sports Personality of the Year Overseas Personality – 1989
  • Ring Magazine “ Prospect of the Year” – 1985

W 2011 roku został wprowadzony do Międzynarodowej Galerii Sław Boksu.  W 2012 roku podczas WrestleManii 28 został wprowadzony do WWE Hall of Fame. 

Muhammad Ali

Urodzony jako Cassius Clay Jr. urodzony 17 stycznia 1942 roku w  Lousiville zmarł 3 czerwca 2016 roku w Scottsdale.  Amerykański bokser.  Cassius Clay wychował się wraz z młodszym bratem Rudoplhem, w rodzinie malarza bilboardów Cassiusa Claya Seniora.  Pierwszy kontakt z boksem Cassius zawdzięcza policjantowi z Lousiville Joe Martinowi, który skierował go na salę bokserską w wieku 12 lat. Pierwszym trenerem Claya był miejscowy trener Fred Stoner.  Pod okiem Stonera Cassius zdobył sześć tytułów Złotych Rękawic Kentucky, dwa tytułu Złotych Rękawic na szczeblu krajowym, tytuł mistrza krajowego, a w końcu w wieku 18 lat złoty medal na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w 1960 roku w kategorii półciężkiej. W finale podczas olimpiady Cassius pokonał polskiego zawodnika Zbigniewa Pietrzykowskiego. Bilans walka amatorskich Claya to 100 wygranych i 5 porażek.  Zaraz po zdobyciu tytułu olimpijskiego Cassius przeszedł na zawodowstwo. W swoim pierwszym pojedynku stoczonym 29 października 1960 roku z Tunneyem Hunsakerem, odniósł pierwsze zwycięstwo na punkty. W latach 1960 – 1963 stoczył w sumie 19 walk, wygrywając wszystkie. W tym czasie poznał swojego późniejszego trenera Angelo Dundeego. Pierwszy tytuł mistrza świata zdobył jako 22 latek w 1964 roku pokonując ówczesnego mistrza Sonny’ego Listona.  Po tej walce Cassius oficjalnie przystąpił do Nation of Islam, radykalnej organizacji czarnoskórych Amerykanów , wyznających Islam prowadzonych przez Malcolma X i Ellijaha Muhammada. Zrezygnował z nazwiska Cassius Clay, początkowo nazywał się Cassius X. Po tym jak Ellijaha Muhammad przezwał go „ Ali”, przyjął nazwisko Muhammad Ali. W rewanżu rozegranym w maju 1965 roku, Liston ponownie przegrał z Alim. Tym razem został znokautowany w połowie pierwszej rundy. Przez następne dwa lata Ali z powodzeniem bronił tytułu w walkach z min. Floydem Pattersonem, Karlem Mildenbergerem, George’em Chuvalo, Henrym Cooperem, Brianem Londonem, Clevelandem Williamsem, Erniem Terrellem i Zorą Folleyem.  W 1967 roku został skazany na karę więzienia w zawieszeniu za odmowę służby wojskowej i wyjazdu na wojnę do Wietnamu. Skutkiem wyroku było odebranie paszportu, tytułu mistrza świata boksu oraz licencji profesjonalnego boksera.  Przez trzy lata Ali nie mógł walczyć ani opuszczać terytorium Stanów Zjednoczonych. Jako bokser mógł stoczyć jedynie zainscenizowaną dla kamer walkę przeciwko byłemu wielkiemu mistrzowi Rocky’emu Marciano. W końcu po procesie apelacyjnym, wyrok został uchylony. W 1970 roku gubernator stanu Georgia wydał zezwolenie na udział Alego w walce. 26 października w Atlancie Ali powrócił na ring, wygrywając z Jerrym Quarrym. Tego roku Muhammad walczył jeszcze z Oscarem Bonaveną, z którym wygrał przez nokaut w 15 rundzie.  8 marca 1971 roku Ali spotkał się z Joe Frazierem legitymującym się bilansem 26-0. Walka w Madison Square Garden pomiędzy dwoma niepokonanymi bokserami została nazwana „ Pojedynkiem Stulecia”.  W finałowej 15 rundzie, dzięki przewadze na punkty i jednogłośnej decyzji sędziowskiej zwycięstwo odniósł Joe Frazier, przerywając passę 31 kolejnych zwycięstw. Po następnych 10 wygranych w latach 1971-1973, Ali spotkał się z Kenem Nortonem, który doprowadził do drugiej porażki Alego, łamiąc mu szczękę.  Pół roku później Ali zrewanżował się Nortonowi pokonując go na punkty. Po zwycięstwie nad kolejnym pretendentem, Joe Frazierem w styczniu 1974 roku, mógł zmierzyć się z aktualnym mistrzem świata Wszechwag, George’em Foremanem i walczyć o odzyskanie tytułu. Ali przyjął w tym pojedynku niezwykła taktykę. Wiedząc ze Foreman zwykle wygrywał przez nokaut w pierwszych rundach, przez pierwsze siedem odsłon walczył w defensywie, przyjmując wszystko na gardę. W ósmej rundzie Foreman był niezwykle zmęczony, wtedy zupełnie nieoczekiwanie Ali błyskawicznie zaatakował i znokautował rywala. Po walce obaj pięściarze zaprzyjaźnili się.  1 października 1975 roku Don King z pompą zorganizował kolejny pojedynek Alego. Jego kolejnym rywalem był Joe Frazier. Muhammad wygrał po 14 rundzie. Po trzech walkach rozegranych w 1976 roku, Ali wystąpił w pojedynku wrestlerskim z mistrzem tej sztuki Antonio Inokim. Po 15 rundach pojedynek zakończył się remisem, ale Ali odniósł poważne obrażenia nóg. Potem stoczył jeszcze trzy wygrane pojedynki. W lutym 1978 roku stracił tytuł na rzecz mistrza olimpijskiego z Montrealu Leona Spinksa. Tytuł odzyskał pół roku poźniej, rewanżując się Spinksowi, ale było to już ostatnie jego zwycięstwo. Ogłosił przejscie na emeryturę 27 czerwca 1979 roku, ale wrócił w 1980 roku, chcąc odzyskać tytuł. Walczył z Larrym Holmesem. Niestety nie dotrwał do końca pojedynku, jego trener Dundee poddał go po 10 rundach. Także ostatnia walka Alego, 11 grudnia 1981 roku z Trevorem Berbickiem zakończyła się porażką. W 1984 roku zdiagnozowano u niego Parkinsonizm. 

KSW 30 „Genesis”: wysoka temperatura w Poznaniu

Nie zabrakło efektownych wymian, zaskakujących zwrotów akcji i emocji. Gala KSW 30 w Poznaniu pokazała, że niezwykle gorąco będzie w wadze półśredniej, gdzie rywalizacja zapowiada się interesującco. Z dobrej strony pokazały się zagraniczne gwiazdy, które należy uznać za wartość dodaną kolejnej odsłony KSW.

Zaczynając od pojedynku pań, dostarczył on wielu emocji i wrażeń. Jeśli ktoś sądzi, że żeńskie MMA jest nudne warto, aby jeszcze raz obejrzał walkę Karoliny Kowalkiewicz z Kalindrą Farią. Brazylijka była niezwykle wymagającą rywalką dla Polki. Pojedynek niezwykle dynamiczny, obfitujący w dużą ilość ciosów. Pierwsza runda dla Brazylijki, która biła mocno i zdecydowanie, a pod koniec rundy zdobyła obalenie. Kowalkiewicz w kolejnych odsłonach wykorzystała swoją szybkość. Dobra praca na nogach oraz serie ciosów rozbiły nos Farii. Sędziowie punktowali na korzyść Polki, która wygrała w stosunku 2:1. Faria zapowiedziała, że chciałby spotkać się z Kowalkiewicz jeszcze raz.

Zachwycił Kleber Koike Erbst. Mimo, że jego boks był dość enigmatyczny i trudny do określenia. Japończyk nisko trzymał gardę, ale celnie trafiał Azhieva. Na dodatek stosował dużą ilość kopnięć frontalnych. Azhiev był bezradny, chociaż starał się znaleźć sposób na rywala. Kleber zakończył walkę duszeniem trójkątnym. Doświadczenie Japończyka wzięło górę, a umiejętności w parterze robią duże wrażenie. Oby nie skończyło się tylko na jednym występie Koike w Polsce.

Nadal niepokonany jest Mateusz Gaamrot. Popularny „Gamer” stanął przed trudnym wyzwaniem. Rodrigo Cavalhiero to rywal doświadczony, z określonym potencjałem umiejętności i obyty na światowych arenach. Początek walki służył obu zawodnikom do rozpoznania, czynili tylko i wyłącznie badawcze kroki. Gamrot ruszył na rywala, ale Cavalheiro nie dał się zdominować. Walka w większości toczyła się w stójce. W trzeciej rundzie Polak doprowadził do obalenia i jego ciosy na ziemi zrobiły wrażenie na rywalu. „Gamer” zarzucił Cavalheiro serią uderzeń i sędzia zmuszony był przerwać walkę na sześć sekund przed końcem.

Co można powiedzieć o walce Saidov – Moks? Aslambek podszedł do pojedynku niemal jak rasowy mistrz, który rozłożył swojego rywala na cząsteczki i przewidział każdy jego ruch. Jedynie w pierwszej rundzie Moks próbował swoich skrętówek i sprowadzenia przeciwnika do parteru. Z każdą kolejną minutą Saidov zwiększał swoją przewagę. Stosował kopnięcia, zarzucał rywala ciosami i nie dał możliwości „Kulturyście” walki w parterze. Jeśli już Moks sprowadził rywalizację do parteru to Saidov za chwilę wstawał. Nie dał przeciwnikowi możliwości wykorzystania swoich największych atutów. Pojedynek na linii trzech rund nie wyłonił zwycięzcy, ale sędziowie nie mili wątpliwości – trzy raz punktowali 30-27 na korzyść Saidova.

Walka wieczoru w wykonaniu Borysa Mańkowskiego i Mohsena Bahariego daleka była od ideału. Trzeba przyznać, że Norweg pokazał się z dobrej strony, choć o pojedynku dowiedział się w ostatniej chwili. „Diabeł Tasmański” przeważał w stójce, zaliczył kilka obaleń. W połowie drugiej rundy Mańkowski osłabł. Wyższy Bahari starał się celnie trafić Polaka, jednak ta sztuka nie powiodła się. Sędziowie punktowali na korzyść Mańkowskiego.

Klincz był płaszczyzną walki Michała Włodarka i Szymona Bajora. Panowie walczyli taktycznie, co nie ziściło marzeń publiczności o szybkim i efektownym nokaucie. Na punkty wygrał Włodarek. Jakub Kowalkiewicz czekał tylko na okazję sprowadzenia walki na ziemię. W końcu plany fightera  z Warszawy ziściły się i Rajewski musiał odklepać. Po trzech rundach ogłoszono remis w starciu Kamila Gniadka z Mateuszem Zawadzkim.

Gala KSW 30 „Genesis” była ciekawym widowiskiem. Przekonaliśmy się, że w kategorii półśredniej czekają nas jeszcze wielkie emocje. Niezwykle interesujące starcie Kowalkiewicz i Farii pokazało, że kobiece MMA musi być obecne w karcie walk. Zachwycił Kleber, konsekwentnie swoją pozycję buduje Gamrot. A do rywalizacji wrócił profesor Saidov. Szkoda tylko, że Mańkowski nie spełnił oczekiwań. Wiadomo, że na kolejnej gali KSW dojdzie do starcia Michała Materli z Tomaszem Drwalem.

Walka wieczoru: 80 kg: Borys Mańkowski pokonał przez decyzję sędziów Mohsena Bahariego

Karta główna:

77 kg: Aslambek Saidow pokonał decyzją sędziów Rafała Moksa
52 kg: Karolina Kowalkiewicz pokonała niejednogłośną decyzją sędziów Kalindrę Farię
70 kg: Mateusz Gamrot pokonał przez TKO Rodrigo Cavalhiero
66 kg: Kleber Koike Erbst pokonał przez poddanie Anzora Ażhieva
120 kg: Michał Włodarek pokonał decyzją sędziów Szymona Bajora
70 kg: Jakub Kowalewicz pokonał przez poddanie Łukasza Rajewskiego

Karta wstępna:

72 kg: Kamil Gniadek – Mateusz Zawadzki – sędziowie ogłosili remis

 

KM

 

GP w judo: Nieudany początek Polaków

Turniej Grand Prix w Duesseldorfie nie rozpoczął się dla biało – czerwonych najlepiej. Troje naszych reprezentantów przegrało swoje pierwsze walki.

Karolina Pieńkowska, Aleksander Beta oraz Paweł Zagrodnik pożegnali się z rywalizacją. Turniej w Duesseldorfie dopiero wystartował i w kolejnych dniach w akcji zobaczymy resztę naszych reprezentantów.

Pieńkowska w kategorii wagowej 52 kg trafiła na Misato Nakamurę. Rywalka z najwyższej półki, Polka stanęła przed ogromnym wyzwaniem, które okazało się przeszkodą nie do przejścia. Japonka to brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich z Pekinu oraz dwukrotna mistrzyni świata w judo z 2009 i 2011 roku. Nakamura wygrała pewnie przez ippon. Pieńkowska nie może występu w Duesseldorfie zaliczyć do udanych, choć szczerze mówiąc trafiła na rywalkę z najwyższej półki. Reprezentantka Polski w judo zanotowała kolejny występ poniżej oczekiwań. W ostatnim Pucharze Świata w Oberwart również opadła w pierwszym dniu eliminacji. Choć jeszcze raz warto podkreślić, że w Niemczech Pieńkowska trafiła na Nakamurę, czyli zawodniczkę niezwykle utytułowaną i wymagającą. Być może kolejny start będzie lepszy w wykonaniu Polki. Podczas turnieju Belgian Ladies Open nasza zawodniczka zajęła trzecią pozycję, więc pozostaje głęboko wierzyć, że Pieńkowska wróci na właściwe tory.

W rywalizacji mężczyzn w kategorii 66 kg nie powiodło się Aleksandrowi Becie oraz Pawłowi Zagrodnikowi. Zawodnik z Łodzi dość pechowo przegrał swoją walkę. Beta uległ reprezentantowi Turcji Sinanowi Sandalowi jedną karą shido. Szczęścia zabrakło również Pawłowi Zagrodnikowi. Piąty zawodnik Igrzysk Olimpijskich w Londynie przegrał z reprezentantem Korei Południowej – An Ba-ulem. Obaj panowie mogą już rozpocząć przygotowania do startu w Pucharze Świata, który za tydzień odbędzie się na warszawskim Torwarze.

Wracając do wydarzeń z Duesseldorfu, pierwszy dzień zmagań bez sukcesów. Nasi reprezentanci mieli pecha (Beta) albo trafiali na bardzo wymagających przeciwników (Pieńkowska). W sobotę na tatami zobaczymy Łukasz Błacha oraz Jakuba Kubieńca w kategorii 81 kg. Ponadto, w Niemczech wystartuje Agata Ozdoba, która miała bardzo udany poprzedni sezon. Bardzo dobry występ na mistrzostwach Europy we Francji, skąd Polka przywiozła brązowy medal. Dodatkowo Ozdoba wywalczyła brązowy medal drużynowo podczas mistrzostw świata w Czelabińsku. Z kolei w niedzielę na arenie pojawi się Daria Pogorzelec. Zawodniczka z Gdańska w poprzednim sezonie notowała bardzo dobre starty. Teraz po raz pierwszy pojawi się na międzynarodowych zawodach. Warto dodać, że Grand Prix w Duesseldorfie jest zaliczane do kwalifikacji olimpijskich Rio 2016.

Pierwszy dzień w wykonaniu naszych reprezentantów w judo dość niemrawy. Liczymy, że na koniec będziemy mieli powody do radości. Tydzień temu w Oberwart Agata Perenc wywalczyła brąz. Cenne jest, iż stało się regułą, że niemalże z każdych zawodów Polacy przywożą medal. Niech ten trend zostanie podtrzymany podczas Grand Prix w Duesseldorfie.

KM

Zmiana w karcie dań – Mańkowski ukąsi Norwega?

Borys Mańkowski będzie główną gwiazdą KSW 30 „Genesis”. 25-latek początkowo miał mierzyć się z Michaiłem Tsarevem, jednak walka nie dojdzie do skutku.

Powodem takiego obrotu sprawy jest niedopuszczenie przez lekarzy Rosjanina do walki. Tsarev przybył do Polski, jednak z powodu wysokiej gorączki jego występ jest niemożliwy. Federacja KSW stanęła niemalże pod ścianą, ale udało się znaleźć rywala dla Mańkowskiego. W walce wieczoru „Diabeł Tasmański” zmierzy się z Mohsenem Baharim.

Niedawno Norweg był pretendentem do pasa Cage Warriors. Bahari przegrał pojedynek przez decyzję sędziów, jego pogromcą okazał się Nicolas Dalby. Zatem do Poznania Norweg przyjedzie poprawić swój bilans. Warto zaznaczyć, że Bahari w swojej karierze rywalizował już z polskim fighterem. W 2012 roku podczas CWFC – Fight Night 7 zmierzył się z Piotrem Ptasińskim i wygrał decyzją sędziów. O Norwegu mówi się, że jest nieustępliwy i w klatce niezwykle agresywny. W związku z faktem, że Bahari został zakontraktowany w ostatniej chwili limit walki wieczoru na KSW 30 ustalono na 80 kg. Przez tak krótki okres czasu niemożliwe jest wręcz, aby fighter zszedł do wagi 77 kg. W związku z tym stawką pojedynku nie będzie mistrzowski pas Mańkowskiego.

Dla „Diabła Tasmańskiego” to trudna sytuacja. W takich momentach upada plan zawodnika, który miał rozpracowanego rywala. Tak było z Tsarevem – Mańkowski z pewnością zdążył obejrzeć materiały z walk Rosjanina, poznać jego mocne i słabe strony. Na analizę możliwości Bahariego Polak ma niecałe dwa dni. Z pewnością istotny jest fakt, że Mańkowski skoncentrowany był na przygotowaniach do występu i w związku z tym jego kondycja oraz motoryka są na odpowiednim poziomie. Inaczej sytuacja wygląda u Norwega, który przyjął propozycję w ostatniej chwili. Przez dwa dni nie będzie w stanie nadrobić braków. Inaczej wygląda trening pod kątem przygotowań do walki, czymś zupełnie innym jest dbanie o formę. Można powiedzieć, że w pewnym sensie Bahari „idzie na żywioł”. Takie walki mają swój urok, gdyż na bok schodzi kwestia asekuracji. Taktyczne przygotowanie do pojedynku, w takim przypadku, jest dalekie od ideału i fighterzy postępują trochę instynktownie.

Ciężar pojedynku Mańkowskiego miał być zupełnie inny – walka w obronie pasa KSW. Stało się tak, a nie inaczej i ten stan rzeczy należy zaakceptować. Mańkowski imponuje i publiczność chce zobaczyć go w akcji. Wszyscy czekają na pojedynek wieczoru, w którym Polak stanie naprzeciw Norwega irańskiego pochodzenia. Mańkowski wygrał ostatnie trzy pojedynki na KSW i stał się gwiazdą federacji. Najmłodszy mistrz KSW, który zachwyca i pnie się na szczyt. W swojej ostatniej walce w osiemdziesiąt sekund uporał się z Davidem Zawadą. Teraz stanie przed Baharim, aby odnieść kolejne zwycięstwo. Pojedynek zmontowany naprędce, który będzie walką wieczoru. Szkoda Tsareva, jednak zdrowie jest najważniejsze. Ciężar pojedynku z Baharim będzie zupełnie inny, choć to też wymagający rywal. Mańkowski – Bahari głównym daniem KSW 30.

KM

Gorąca klatka KSW

W Poznaniu odbędzie się trzydziesta gala Konfrontacji Sztuk Walki. 21 lutego będzie miało miejsce niezwykłe sportowe wydarzenie. Ciekawe walki, które mogą dostarczyć wiele emocji i wrażeń.

Długo na nazwisko swojego rywala musiał czekać Anzor Azhiev. Wschodząca gwiazda KSW podczas poznańskiej gali zmierzy się z Kleberem Koike Erbstem. Japończyk będzie wyzwaniem dla Azhieva, gdyż ostatnią porażkę poniósł w 2009 roku. Kleber w swojej karierze wygrał piętnaście walk, z czego czternaście rozstrzygnął przed czasem. Azhiev musi być ostrożny i uważny, aby nie paść ofiarą Japończyka. Zawodnik z Groznego na KSW  28 w rywalizacji z Helsonem Henriquesem pokazał charakter, wolę walki i ogromne umiejętności. Wygrana Azhieva zrobiła kolosalne wrażenie na widzach. Czy Anzor będzie w stanie powtórzyć swój wyczyn? Przyjdzie mu rywalizować z trudnym rywalem. W klatce będzie się działo.

Przed trudnym zadaniem stanie Karolina Kowalkiewicz, która zmierzy się z Kalindrą Farią. Brazylijka jest klasyfikowana jako dziewiąta zawodniczka na świecie w kategorii słomkowej. W swojej karierze wygrała piętnaście pojedynków, zanotowała pięć porażek. Faria jest zawodniczką doświadczoną, wszechstronną i gotową podjąć trudne wyzwanie. Dla Karoliny Kowalkiewicz będzie to wymagający pojedynek, jednak mistrzyni KSW pokazała, że robi ustawiczne postępy. Zwycięstwo podczas gali Invicta FC z Mizouke Inoue pokazał, iż Polka obrała kurs na szczyt. W KSW ma niepodważalną pozycję, więc de facto Faria musi się obawiać. Kowalkiewicz walczy u siebie, gdzie jest gwiazdą.

Niezwykle interesująco zapowiada się starcie Rafała Moksa z Aslambekiem Saidovem. Dla Kulturysty będzie to szczególnie istotna walka. Obaj panowie mieli już przyjemność stanąć naprzeciw siebie, a miało to miejsce podczas KSW 17. Moks przegrał niejednogłośną decyzją sędziów i teraz liczy na rewanż. Kulturysta ostatnimi czasy zachwyca wszystkich swoją efektywnością w ringu. Wygrał ostatnie trzy walki na KSW punktując kolejno: Marcina Naruszczkę, Luiza Cado Simona i Daniela Acacio. Wszystkie pojedynki kończył stosując gilotynę. Niezwykle gibki oraz sprytny Moks chce zrewanżować się za porażkę i unieść ręce w glorii chwały po rywalizacji z Saidovem. Zawodnik z Olsztyna wraca do klatki po problemach osobistych. Ostatnio zaprezentował się publiczności podczas KSW 27 w maju 2014 roku, kiedy przegrał z Borysem Mańkowskim. Na galach najlepszej polskiej organizacji zanotował do tej pory dwie porażki, czy Moks sprawi, że Saidov poniesie kolejną klęskę?

Kolejną walkę dla KSW stoczy Mateusz Gamrot, który nie zaznał jeszcze goryczy porażki. Tym razem przyjdzie mu walczyć z doświadczonym Rodrigo Cavalheiro Correirą.  O pierwszą wygraną na gali KSW powalczy Łukasz Rajewski. Podczas KSW 27 zawodnik Ankosu Poznań przegrał z Łukaszem Chlewickim. Teraz Rajewski stanie naprzeciw Jakuba Kowalewicza, który podczas KSW 28 wygrał z Kamilem Gniadkiem. W kategorii 120 kg dojdzie do starcia Szymona Bajora z Michałem Włodarkiem. W karcie wstępnej zaplanowano jedną walkę – Kamila Gniadka z Mateuszem Zawadzkim.

Główną atrakcją wieczoru będzie pojedynek o pas mistrzowski KSW w kategorii półśredniej pomiędzy Borysem Mańkowskim, a Michaiłem Tsarevem. Gala KSW 30 odbędzie się 21 lutego w Poznaniu, start o godzinie 19:00.

KM

Życiowa szansa Janika, tak czy nie?

Łukasz Janik w kwietniu stanie przed szansą zdobycia mistrzowskiego pasa federacji WBA w wadze cruiser. Rywalem Polaka będzie Rosjanin Denis Lebiediew.

Do walki pozostaje coraz mniej czasu i należy poważnie zastanowić się nad szansami Polaka. Janik stanie przed życiową szansą. Propozycji walki o mistrzostwo świata się nie odmawia i zgodnie z tym bokser z Jeleniej Góry w kwietniu zmierzy się w ringu z Lebiediewem. Do tej pory Janik zanotował w swojej karierze dwadzieścia osiem zwycięstw i dwie porażki. W 2011 roku w drugiej rundzie pokonał Cristiana Dolzanelliego i wywalczył pas WBC Baltic Silver. Janik miał szansę wywalczyć wakujący tytuł mistrza świata federacji IBO. W listopadzie 2013 roku o pas zmierzył się z Olą Afolabim. Janik przegrał decyzją sędziów, którzy punktowali dwa do remisu – 114:114, 111:117 i 113:115. Dla Polaka była to druga porażka w zawodowej karierze, pierwszej doznał w starciu z Mateuszem Masternakiem. Janik to solidny pięściarz, który swoją przygodę z boksem zaczynał w grupie Wilfireda Sauerlanda. W większości swoje pojedynki toczył w Polsce, kilka miało miejsce w Niemczech. Ponadto, Janik walczył w Rosji, Szwajcarii czy Kanadzie. Solidność pozwoliła mu osiągnąć poziom, który sprawił, że otrzymał propozycję walki o mistrzostwo świata.

Janik stanie w ringu z Denisem Lebiediewem. Rosjanin to mocny bokser, który większość swoich walk kończył przez nokaut. Tytuł zdobył w 2012 roku, na chwilę stracił pas w pojedynku z Guillermo Jonesem, ale okazało się, że Panamczyk stosował zakazane środki. W swojej karierze Lebiediew pokonał Jamesa Toneya, Roya Jonesa Jr czy Aleksandra Aleksiejewa. Do tej pory świat boksu wraca do rywalizacji Rosjanina z Marco Huckiem o mistrzostwo świata WBO. Niemiec wygrał niejednogłośnie na punkty, co pobudziło dyskusję na płaszczyźnie zasadności werdyktu. Wielu ekspertów miało wątpliwości, czy Huck zasłużył na zwycięstwo. Lebiediew w ciągu kariery ugruntował swoją pozycję na światowych listach, stał się jednym z czołowych bokserów wagi junior ciężkiej.

Łukasz Janik staje przed niezwykle trudnym zadaniem. We wrześniu szansę odebrania tytułu Rosjaninowi miał Paweł Kołodziej, jednak jego starania spełzły na niczym. Polak został znokautowany w drugiej rundzie. Czy Janik wytrzyma dłużej od pięściarza z Krynicy? Walczący na swoim terenie Lebiediewem jest niczym lew, który strzeże swojego terytorium i nikomu nie pozwoli na zajęcia skrawka obszaru. Janik dostał szansę i postara się ją wykorzystać. Z tym, że musi być przygotowany na trudne warunki – potężne ciosy, pewny siebie rywal i specyfika rosyjskich gal. Nie licząc pojedynku z Jonesem – Lebiediew pozostaje niepokonany od 2011 roku.

Okazuje się, że wszystkie dywagacje i analizy mogą być nieważne. Dlaczego? Do walki Janika z Lebiediewem może nie dojść. Negocjacje między stronami na temat organizacji pojedynku trwały długo i osiągnięto kompromis. Walka miała czy też nadal ma się odbyć 4 kwietnia. Pojawiły się komplikacje, które stawiają podstawowe pytanie: czy dojdzie do tego pojedynku? Otóż, w sprawę wmieszali się prawnicy Youriego Kalengi, którzy twierdzą, że walka Janika z Lebiediewem nie może się odbyć. Do władz federacji WBA wystosowano w tej kwestii list. Wedle prawników Janik nie spełnia warunków, które dawałyby mu prawo walki o mistrzowski pas. Teraz ruch po stronie WBA. Federacja musi odnieść się do zarzutów ze strony obozu Kalengi i zadecydować, czy Janik 4 kwietnia stanie naprzeciw Lebiediewa.

KM

Zapaśnicza walka o mistrzostwa

I Puchar Polski seniorów w zapasach w stylu klasycznych był kolejnym polem doświadczeń przed głównymi imprezami obecnego sezonu. Zawodnicy  w dniach 13 – 14 lutego rywalizowali o medale, ale zarazem toczyła się walka o przybliżenie się do udziału w najważniejszych tegorocznych turniejach.

Chodzi oczywiście o Igrzyska Europejskie w Baku i mistrzostwa świata w Las Vegas. W Raciborzu stawiła się czołówka krajowa, która bardzo poważnie podeszła do rywalizacji. Na starcie dziewięćdziesięciu zawodników przygotowanych w pełni do walki. Zapaśnicy dostarczyli wiele emocji i zaprezentowali przyzwoity poziom. Zwyciężali faworyci. Dobrą formę z zawodów Grand Prix w Paryżu potwierdzili Damian Janikowski i Mateusz Wolny, którzy w stolicy Francji zdobyli odpowiednio srebro i brąz. W Raciborzu brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie nie miał sobie równych w rywalizacji w kategorii wagowej 85 kg. Mateusz Wolny z Unii Racibórz okazał się najlepszy w 75 kg. W kategorii 80 kg triumfował Jakub Tim. Ponadto po złote medale sięgnęli: Michał Tracz (59 kg), Gevorg Samakyan (66 kg), Bartosz Sikora (71 kg), Łukasz Konera (98 kg) i Łukasz Banak (130 kg). W rywalizacji klubowej najlepszy okazał się AKS Piotrków Trybunalski przed Olimpijczykiem Radom oraz Śląskiem Wrocław. Zapaśnicy kontynuują rywalizację i przygotowują się do kolejnych startów. Dla wielu z nich najważniejsze są mistrzostwa świata w Las Vegas, które mogą dać przepustkę na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro.

Panowie rywalizowali w Pucharze Polski, a panie prezentowały swoje umiejętności podczas międzynarodowego turnieju Klippan Lady Open. Zawody były silnie obsadzone, jednak nasza reprezentacja pokazała się z dobrej strony. Ze Skandynawii biało – czerwone przywiozły dwa medale. Nie udało się wygrać, ale brązowe krążki też są sporym osiągnięciem. Medale zawisły na szyjach Iwony Matkowskiej (48 kg) oraz Katarzyny Krawczyk (53 kg). Obie zapaśniczki bardzo dobrze rozpoczęły sezon, już podczas Grand Prix w Paryżu zaprezentowały wysoki poziom. We Francji Matkowska wywalczyła drugie, a Krawczyk trzecie miejsce. Warto dodać, że 32-letnia zawodniczka Grunwaldu Poznań w ostatnim okresie jest w dobrej formie. W 2014 roku Matkowska w Taszkiencie zdobyła srebrny medal mistrzostw świata. Miejmy nadzieję, że w Las Vegas powtórzy swój wyczyn i dodatkowo wywalczy bilet do Rio. Z kolei Katarzyna Krawczyk w ubiegłym roku sięgnęła po złoty medal Wojskowych Mistrzostw Świata. Od początku sezonu obie zapaśniczki prezentują się bardzo dobrze. Solidnie przepracowały okres przygotowawczy, co przynosi efekty. Czy Matkowską i Krawczyk stać na dobre występy w Baku i w Las Vegas? Z pewnością tak, gdyż od pewnego czasu stale potwierdzają swoją dobrą dyspozycję.

Warto nadmienić, że w Klippan z dobrej strony pokazała się Agnieszka Król, która zajęła piątą lokatę w kategorii 63 kg.

KM

Radosny Shlemenko, pewny Henderson

Jeden potrzebował dwóch rund, drugi czterech, aby unieść dłonie w glorii chwały. Shlemenko wraca do gry po słabszych występach, a Henderson wykonał pierwszy udany ruch w nowej dla siebie kategorii – półśredniej. W jaki sposób fighterzy rozstrzygnęli swoje pojedynki?

Alexander Shlemenko po słabszym okresie w swojej karierze powrócił do gry o najwyższą stawkę. Rosjanin podczas gali Bellator 133 pokazał, że uśpione są w nim ogromne moce. Naprzeciw siebie stanęli dwaj fighterzy, których renoma w mieszanych sztukach walki jest doskonale znana. Malvin Manhoef i Alexander Shlemenko – pojedynek wielkich lotów. Rosjanin zaskoczył  swojego przeciwnika, któremu dawano nieco większe szanse na triumf. Dla Manhoefa nastał trudny czas, gdyż przegrał drugą walkę z rzędu. Na gali Bellator 131 przegrał z Joe Schillingiem, teraz musiał uznać wyższość Shlemenki. Holender toczył przez dwie rundy wyrównaną walkę w stójce z Rosjaninem. Shlemenko zaskoczył Manhoefa potężnym obrotowym łokciem, po którym jego rywal nie był w stanie kontynuować walki. Rosjanin początkowo próbował sprowadzić walkę do parteru, jednak Holender skutecznie odpierał te ataki. W końcu Shlemenko wyczekał moment, w którym zastopował Manhoefa. Po niezbyt dobrych występach Rosjanin zanotował sukces. W grudniu na gali Fight Nights – Battle of Moscow 18 pokonał Yasubeya Enomoto, teraz pokonał Manhoefa i jest na najlepszej drodze do ustabilizowania swojej formy oraz pozycji w świecie mieszanych sztuk walki. Wygrana wzbogaciła konto 30-latka o dwadzieścia tysięcy dolarów, Manhoef musiał zadowolić się wypłatą o pięć tysięcy dolarów mniejszą.

W Bellatorze walką wieczoru było starcie Shlemenko – Manhoef, podczas gali UFC Fight Night w Broomfield prawdziwe widowisko stworzyli Benson Henderson i Brandon Thatch. Smooth debiutował tym pojedynkiem w wadze półśredniej. Początek starcia należał do Thatcha, który wykorzystywał przewagę warunków fizycznych. Kopnięcia i ciosy na korpus docierały do Hendersona, jednak ten starał się atakować kombinacjami. W drugiej rundzie Thatch zdobył dwa obalenia, z których nie wyciągnął większej korzyści. Trzecia odsłona to zapasy w wykonaniu Hendersona. Smooth przeniósł walkę na ziemię i trzymał się konsekwentnie pleców rywala niemalże do samego końca rundy. Henderson w dalszej fazie walki kontynuował swoją taktykę, co przyniosło pożądany efekt. Były mistrz kategorii lekkiej sprowadził walkę do parteru w odpowiednim momencie, ułożył sobie rywala idealnie i zastosował ciasne duszenie. Thacth odklepał, co sprawiło, że zwycięstwo Hendersona stało się faktem. Warto dodać, iż dla Smootha wygrana ma ogromne znaczenie. Ostatnie dwie walki Henderson przegrał, co powodowało, że rodziły się sugestie dotyczące jego wartości i znaczenia w UFC. W pojedynku z Thatchem drzemiące w nim ogromne możliwości, które zostały na chwilę uśpione. Należy dodać, iż walka obu panów została uznana za pojedynek wieczoru, co wzbogaciło ich konta o dodatkowe pięćdziesiąt tysięcy dolarów.

KM

Turnieje Boxcino w FightKlubie

Już dzisiaj w telewizji FightKlub rozpoczniemy sezon 2015 z turniejami Boxcino. Organizowane przez telewizję ESPN i Banner Promotions imprezy skupiają przede wszystkim młodych adeptów sztuki pięściarstwa. Wyłonieni w drodze bezpośredniej konfrontacji zwycięzcy zyskują rozgłos i dobrą pozycję rankingową do ataków na światowe tytuły. Nabywają także niezbędnego doświadczenia i wykuwają charakter w starciach z innymi młodymi, głodnymi zwycięstw i sławy rywalami.

Na pierwszy ogień pójdą zawodnicy z kategorii junior średniej (limit 154 funty) W ćwierćfinałach turnieju w Mohegan Sun Casino w Uncasville w Connecticut zobaczymy następujące pojedynki: Cleotis Pendarvis (17-4-2, 6 KO) zmierzy się z Ricardo Pinellem (10-1-1, 6 KO), Stanisław Skorokhod (8-0, 6 KO) podejmie Michaela Moore’a (13-0, 6 KO), Brandon Adams (15-1, 10 KO) skrzyżuje rękawice z Alexem Perezem (18-1, 10 KO), zaś Vito Gasparyan (14-3-4, 8 KO) stanie naprzeciw Simeona Hardy’ego (13-0, 10 KO). Wszystkie pojedynki zostaną rozegrane na gwarantującym wysokie tempo dystansie 6 rund.

– Jesteśmy podekscytowani rozpoczęciem turniejowego sezonu. W zeszłym roku imprezy okazały się dużym sukcesem i nie możemy się doczekać na start sezonu turniejowego na gali z udziałem bokserów kategorii junior średniej w Mohegan Sun. Na tej arenie widzieliśmy już wiele klasyków i mamy zamiar nawiązać do tej tradycji – powiedział promotor Artie Pelullo z Banner Promotions.

Gala na żywo wyłącznie w FightKlubie. Na transmisje zapraszamy w nocy z piątku na sobotę od 03:00, powtórka w sobotę od 12:00.

Źródło: materiały prasowe

Kosowski i Kasperski uświetnią galę w Kielcach

28 lutego w Kielcach odbędą się obchody 25-lecia Polskiego Związku Kickboxingu. Wydarzenie uświetni trzecia edycja gali Fighters Night, jedną z gwiazd imprezy będzie Wojciech Kosowski.

Organizator zawodów, Ostrowiecki Klub Sportów Walki, zadbał o to, aby widzowie, którzy zgromadzą się w kieleckiej hali nie mogli narzekać na nudę. Bardzo ciekawa karta walk, w której widnieją takie nazwiska jak Kosowski, Walkiewicz, Kasperski, Sarara czy Hiki.

Medalista mistrzostw Europy,  zdobywca Pucharów Świata i wielokrotny mistrz Polski Wojciech Kosowski stoczy pojedynek z Miroslawem Smolarem ze Słowacji w kategorii do 75 kg. Zawodnik Palestry Warszawa, który w 2014 roku zdobył tytuł Mistrza Świata Pro-Am w tajskim boksie jest zdecydowanym faworytem rywalizacji.

Organizatorzy zaplanowali również jeden pojedynek kobiet. W kategorii wagowej do 52 kg wystąpi amatorska mistrzyni Europy WAKO w formule Low Kick Joanna Walkiewicz, która zmierzy się z Zuzaną Gabovą. Ciekawie zapowiada się starcie w kategorii ciężkiej. O pas Zawodowego Mistrza Polski w kategorii do 91 kg walczyć będą Robert Cepak i Mateusz Hiki.

Na gali w Kielcach zaprezentuje się Tomasz Sarara. Jeden z najlepszych polskich zawodników w wadze ciężkiej będzie rywalizował z Alexandrem Bodruhinem. Ukrainiec jest mistrzem swojego kraju w kickboxingu na zasadach K-1. Sarara swój ostatni pojedynek stoczył w październiku ubiegłego roku na gali Pride of the Royal City w Krakowie, gdzie okazał się lepszy od Jegisha Yegoiana. Przed zawodnikiem klubu Trenuj Sporty Walki kolejne wyzwanie. Bodruhin na płaszczyźnie zawodowej notuje dobre występy, wygrywał na galach organizacji Final FC.

W pojedynku wieczoru wystąpi Dawid Kasperski, nazwisko rywala zawodnika Punchera Wrocław nie jest jeszcze znane. Stawką walki będzie tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski w kategorii do 86 kg. Kasperski wraca do rywalizacji po porażce, której doznał na gali Superkombat w listopadzie. Polak wystąpił w czterosobowym turnieju w kategorii do 86 kg. Stawką rywalizacji był pas mistrzowski organizacji, jednak Kasperskiemu nie było dane go zdobyć. W półfinałowym starciu polski fighter niejednogłośnie na punkty przegrał z Francuzem Aristote Quitusisą. W Kielcach z pewnością Kasperski będzie chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony i powrócić na zwycięską ścieżkę. 24-latek jest jednym z wyróżniających się fighterów wagi ciężkiej w Polsce, czego najlepszym dowodem są jego występy na galach Superkombat.

Polski Związek Kickboxingu obchodzi swoje 25-lecie i z tej okazji odbędzie się prawdziwa gratka dla kibiców w postaci gali Fighters Night 3, na której wystąpią czołowi zawodnicy kickboxingu w Polsce. Wojciech Kosowski, który bardzo dobrze radził sobie podczas występów w Tajlandii, Joanna Walkiewicz – obecna mistrzyni Europy, Tomasz Sarara – mistrz Polski low-kick 2014 czy Dawid Kasperski, który swoje umiejętności prezentuje na galach organizacji Superkombat. Emocji i wrażeń nie zabraknie, a taka impreza może tylko i wyłącznie służyć promocji kickboxingu na szerszą skalę.

KM

Nic nie podpisali

Negocjacje na temat pojedynku Floyd Mayweathaer Jr – Manny Pacquiao nadal trwają. Strony nie podpisały kontraktu na organizację starcia.

Angielski The Telegraph puścił w eter informację, że 2 maja w Las Vegas dojdzie do walki Moneya z Pacmanem. Wedle informacji gazety Pacquiao miał podpisać kontrakt, a Mayweathaer miał ogłosić ten fakt w Nowym Jorku, gdzie przebywał na All Star Weekend NBA. Jak się okazało – nic takiego nie miało miejsca. Doniesienia te zostały szybko zdementowane.

Prezes grupy Top Rank Bob Arum wyjaśniał, że wszystko jest na najlepszej drodze do porozumienia, ale do podpisania kontraktu na walkę jeszcze nie doszło. Wszystko wskazuje na to, że jest to kwestia czasu, gdyż strony prowadzą zaawansowane rozmowy. Ustalono konsensus, co do podziału zysków z pojedynku – 60% do 40% na korzyść Mayweathera. Łącznie pięściarze będą partycypowali w kwocie 250 milionów dolarów, czyli 150 trafi do Moneya, a 100 do Pacmana. Kiedy dojdzie do podpisania umowy? Strony jeszcze nad nią pracuję. Informację podaną przez The Telegraph zdementował również wiceprezes telewizji Showtime Sports Stephen Espinoza. – Umowa nadal jest negocjowana, więc nie mam pojęcia, jaki kontrakt ktokolwiek mógłby podpisać.

Głos w sprawie zabrał również Floyd Mayweather: – Informacje, które pojawiły się w mediach są nieprawdziwe. Ani ja nie podpisałem kontraktu, ani Pacquiao nie podpisał kontraktu na ten pojedynek – powiedział pięściarz. Czas biegnie nieubłaganie i do planowanego na 2 maja pojedynku pozostało tylko jedenaście tygodni. Kontrakt musi być podpisany lada dzień, aby pięściarze mogli rozpocząć przygotowania do rywalizacji.

Obecnie trudno uwierzyć w to, aby negocjacje miały trwać dłużej. Mayweather i Pacquiao muszą przygotować się do pojedynku, który będzie bardzo ciężki i wymagający. Konieczna jest odpowiednia ilość czasu, a okres poniżej dziesięciu tygodni brzmi trochę groteskowo. Kontrakt powinien zostać podpisany w najbliższych dniach, jeśli pojedynek ma odbyć się 2 maja. W innym wypadku w grę wchodzi zmiana terminu. Jednak Bob Arum podkreślał, że porozumienie jest blisko. Skoro pięściarze osiągnęli zgodę w kwestii podziału zysków to wszystko jest na dobrej drodze.

Ostatnimi czasy obie bokserzy uczestniczyli w różnych eventach i udzielali wywiadów. Za kilka dni będą musieli zamienić blask fleszy na sale treningowe, aby jak najlepiej przygotować się do rywalizacji, która zapowiada się niezwykle smakowicie. Wielkie show, wielki biznes, wielki boks. Tego oczekuje świat, tego oczekują sponsorzy, tego oczekują kibice. Saga dotycząca planowania walki powoli dobiega końca. Teraz wypada czekać na rozwój wypadków w ringu. Być może The Telegraph nie poddał mylnej informacji i wszystko odbędzie się wedle informacji gazety, ale trwają ostatnie szlify. Aby mistrzowie mogli tworzyć dzieło najwyższych lotów trzeba zapewnić im odpowiednie warunki. Niech się dzieje. Nadszedł czas przejścia do następnego etapu. Etapu przygotowań.

KM

Krzysztof Bienias

Polski bokser urodzony 31 stycznia 1980 roku w Warszawie. W kwietniu 2013 roku zakończył karierę zawodową. Był mistrzem Interkontynentalnym federacji WBO.  Krzysztof na zawodowych ringach zadebiutował 2 września 2000 roku. W pierwszym pojedynku niespodziewanie przegrał na punkty z Patrickiem Puskasem.  4 maja 2002 roku Bienias zdobył tytuł młodzieżowego Mistrza Świata federacji IBF, pokonując Yuria Ramanau. W latach 2002-2008 stoczył 26 pojedynków, z których przegrał 2 razy. 20 lutego 2009 roku zdobył tytuł interkontynentalnego mistrza świata federacji WBO w wadze półśredniej, pokonując Svena Parisa.  17 lipca 2009 roku w pierwszej obronie  tytułu interkontynentalnego ponownie pokonał Svena Parisa. 12 marca 2010 roku w drugiej obronie pasa interkontynentalnego  przegrał z Brytyjczykiem Kellem Brookiem przez techniczny nokaut.  10 listopada 2012 roku Krzysztof przegrał jednogłośnie na punkty pojedynek  z Gianlucą Branco. Stawką pojedynku był wakujący tytuł Mistrza Unii Europejskiej , federacji EBU.  Ten pojedynek był ostatnim w zawodowej karierze Krzysztofa.  20 kwietnia 2013 roku Bienias oficjalnie ogłosił zakończenie kariery Bokserskiej, na gali boksu zawodowego w Rzeszowie. Jako zawodowy pięściarz stoczył 48 pojedynków, z czego 42 wygrał, 5 przegrał i jedną zremisował. Do jego największych osiągnięć należy: Młodzieżowe Mistrzostwo Świata federacji IBF oraz zdobycie pasa WBO Inter-Continental. 

Perenc wygrała z mocną Japonką

Reprezentantka Polski w judo pokazała się z bardzo dobrej strony w zawodach Pucharu Świata w Oberwart. Agata Perenc w kategorii 52 kg zajęła trzecie miejsce. Tym samym nasza judoczka po raz kolejny w nowym sezonie stanęła na podium.

To niewątpliwy sukces Polki, która potwierdza, że intensywnie przepracowany okres przygotowawczy przynosi pożądane owoce. W Austrii Perenc pokazała się z dobrej strony i wywalczyła brązowy medal. Gdyby nasza zawodniczka miała więcej szczęścia być może odniosłaby w Austrii triumf. Perenc szła jak burza, jednak w ćwierćfinale trafiła na klasyfikowaną na siedemnastym miejscu na świecie reprezentantkę Chin Ma Yingnan. Tym samym prysły marzenia o triumfie, jednak Perenc nie poddała się i kontynuowała swój dobry występ. W starciu o brąz spotkała się z Japonką Ai Shishime. Choć zawodniczka z Kraju Kwitnącej Wiśni w światowym rankingu klasyfikowana jest ponad sto pozycji wyżej od Polki, nie sprostała Agacie Perenc. Nasza zawodniczka zwyciężyła przez ippon. Brąz dla Perenc stał się faktem. Dobrai ambitna postawa Polki w Oberwart została nagrodzona. Warto wspomnieć, że Perenc podczas turnieju w Arlon pokazała się z dobrej strony. W Belgii Polka zajęła drugą lokatę.

Szkoda, że pozostała część drużyny nie dostosowała się do poziomu Agaty Perenc. Jedynie Martyna Martynowicz zajęła siódme miejsce w kategorii 52 kg. Ewa Konieczny, Karolina Pieńkowska, Zuzanna Pawlikowska, Anna Borowska, Karolina Tałach, Katarzyna Furmanek oraz Joanna Jaworska odpadły już z rywalizacji w pierwszym dniu eliminacji. Więcej oczekiwano po występie Furmanek, która w Arlon zwyciężyła w kategorii +78 kg. W porównaniu z występami w Arlon poczynania naszych reprezentantek w Pucharze Świata w Austrii wypadły blado. Belgijskie wojaże przyniosły podopiecznym Anety Szczepańskiej cztery medale, jednakże należy zaznaczyć, iż skala zawodów była zdecydowanie inna. W Arlon był to międzynarodowy turniej, w Oberwart Puchar Świata, w którym wzięła udział światowa czołówka. Warto zaznaczyć, że w austriackiej rywalizacji nie uczestniczyły brązowa medalistka mistrzostw świata w Czelabińsku Katarzyna Kłys oraz będące w dobrej formie Daria Pogorzelec i Agata Ozdoba. Nie ulega wątpliwości, że pod okiem trener Anety Szczepańskiej możemy śmiało liczyć na dobre występy naszej drużyny podczas kwietniowych mistrzostw Europy w Glasgow oraz sierpniowych mistrzostw świata w Astanie.

Niewiele do trzeciego miejsca zabrakło Damianowi Szwarnowieckiemu. Polski judoka rywalizował w Rzymie podczas zawodów Pucharu Świata. Szwarnowiecki pokazał się z dobrej strony – zwyciężył w trzech z pięciu walk, jednak w tej najważniejszej, o trzeciej miejsce, poniósł porażkę. Rywalem Polaka był reprezentant Chin Sun Shuai. Szwarnowiecki przegrał minimalnie – jedną karą shido. Tym samym Polakowi przypadło piąte miejsce w zawodach Pucharu Świata w Rzymie.

KM

Solis gotowy do rewanżu z weteranem

Wokół pojedynku Odlaniera Solisa z Tonym Thompsonem jest wiele zamieszania. Walka miała się odbyć we wcześniejszym terminie, ale ją odwołano. Na dzień dzisiejszy pojedynek będzie miał miejsce 27 lutego w Turcji.

Należy zaznaczyć, że problemy z doprowadzeniem do rewanżowego starcia Solis – Thompson wynikają również z kłopotów zdrowotnych Kubańczyka. Początkowo walkę planowano w październiku, następnie w listopadzie, potem w styczniu aż doszło do lutego. Solis i Thompson mieli stanąć na ringu w Budapeszcie, jednak zawiedli tamtejsi inwestorzy, którzy nie dotrzymali terminów i promotorzy pięściarzy musieli rozpocząć poszukiwania nowej lokalizacji. Padło na Turcję. Tym razem walka ma odbyć się bez problemów.

Historia planowania rewanżowego starcia Solis – Thompson jest burzliwa. Wszystko zaczęło się w marcu ubiegłego roku, kiedy to panowie stanęli naprzeciw siebie w ringu po raz pierwszy. Doświadczony, liczący ponad czterdzieści wiosen Thompson, który nadal zachwycał formą skrzyżował rękawice z mistrzem olimpijskim z Aten, utalentowanym pięściarzem z Kuby mającym nadzieję na podbicie kategorii królewskiej. Solis w swojej karierze zawodowej miał okazję walczyć o pas WBC w wadze ciężkiej, jednak z powodu kontuzji w pierwszej rundzie pojedynku z Witalijem Kliczko poddał się. Z kolei Thompson miał okazję rywalizować z Władimirem Kliczko i to dwukrotnie. W obu przypadkach, jednak przegrał. Ostatnio Thompson rywalizował z Carlosem Takamem i musiał uznać wyższość rywala. Obaj pięściarze mieli okazję walczyć o najwyższe cele, ale nie osiągnęli sukcesu. Z tym, że Solis ma 34 lata i może liczyć, że uda mu się wejść na szczyt. Thompson tej nadziei raczej już nie ma.

Swego czasu Solis był obiecującą postacią wagi ciężkiej, jednak należy otwarcie przyznać, że porażka w pojedynku z Thompsonem sprawiła, iż jego pozycja drastycznie spadła. Dlatego też Kubańczyk 27 lutego postara się wziąć rewanż na Amerykaninie, z którym przegrał niejedno głośnie na punkty. W marcu ubiegłego roku Solis nie prezentował się w ringu najlepiej. Kubańczyk był ociężały, słabo przygotowany kondycyjnie do rywalizacji. Choć technicznie był lepszy, nie był w stanie wykorzystać tego atutu. Thompson po wstępnej fazie rywalizacji przyspieszył i „zamęczył” swojego przeciwnika. Sędziowie niejedno głośnie przyznali zwycięstwo Amerykaninowi. Solis choć był faworytem przegrał przez swoją indolencję. Kubańczyk zapomniał, że w ringu staje naprzeciw boksera z wieloletnim doświadczeniem i to zemściło się na nim.

Solis dobrze się zapowiadał, był w czołówce wagi ciężkiej, ale kontuzje i problemy natury mentalnej – podejścia do boksu sprawiły, że jego kariera wyhamowała. Thompson jest solidnym bokserem, który w swojej karierze walczył z najlepszymi i udowadniał swoją wartość. W końcu w Turcji panowie spotkają się po raz drugi? Czy Solis popełni kolejny błąd?

fot. PAP

KM

Kickboxerska Europa w Karlovacu

Karlovac gościł fighterów z całej Europy. W tym chorwackim mieście odbyła się druga edycja Pucharu Europy w kickboxingu "Karlovac Open". Warto podkreślić, że walk nie brakowało.

Liczby robią piorunujące wrażenie. Puchar Europy w Karlovacu okazał się ogromnym przedsięwzięciem. W zawodach wzięło udział 878 zawodników, którzy reprezentowali 147 klubów z 22 krajów. Wszystkie te liczby ułożyły się w sumę 1444 startów indywidualnych. Poza tym pojawiło się kilku zawodników spoza europejskiego kontynentu m.in. z Puerto Rico i Chile. Dwa dni zmagań pełnych kickboxingu, wielkich emocji i wrażeń. Karlovac był miejscem, gdzie nie można było się nudzić.

Nasi reprezentanci w tym licznym gronie fighterów również zaznaczyli swoją obecność. Polacy przywieźli z Chorwacji szesnaście medali. Jeśli dodamy do tego grona dwa srebrne krążki Martina Koneckiego, który w turnieju reprezentował barwy Kumgangu Wiedeń to nasz dorobek zwiększa się. Polski zawodnik wywalczył medale w  kat. -42 kg kick-light oraz light-contact kadetów starszych.

Z dobre strony zaprezentowali się fighterzy LKSW Dan Świdnik (4 krążki), UKS Gladiator Binczarowa (3), Krakowskiego Centrum Taekwon-do Kraków (3), Oyamy Rzeszów (3), Klubu Taekwon-do Tradycyjnego Łódź (1) oraz UKS Tom Bee Team Uwieliny (2). Na szesnaście medali zdobytych przez reprezentujących rodzime teamy zawodników pięć miało złotą barwę. Ponadto, Polacy wywalczyli sześć srebrnych i pięć brązowych krążków. Klub ze Świdnika zdobył złoto, srebro i dwa brąz. Medal z najszlachetniejszego kruszcu zawisł na szyi Adrianny Skowrytko, która startowała w kat. -65 kg pointfighting kadetek starszych. Był to jej ostatni występ wśród kadetek, teraz będzie walczyła w juniorach. Srebrny krążek w kat. -63 kg light-contact juniorów wywalczył Paweł Zdun. Brązowe medale zawisły na szyjach: Zuzanny Wesołowskiej w kat. -50 kg pointfighting kadetek starszych i Mateusza Budy w kat. -52 kg light-contact kadetów starszych.

Złoto zdobył Mateusz Piwowarczyk. Reprezentujący barwy Krakowskiego Centrum Taekwon-do Kraków zawodnik rywalizował w kat. -74 kg light-contact juniorów. Po złoty medal sięgnął Mateusz Kosturek z Rzeszowa w kat. -74 kick-light seniorów. Zawodnik Oyamy wywalczył dwa medale. Kosturek sięgnął także po srebro w kat. -75 kg full-contact seniorów. Dwa medale w seniorach wywalczyła również Karolina Czech z Krakowskiego Centrum. Zawodniczka zdobyła srebro w kat. +70 kg pointfighting seniorek oraz złoto w kat. +70 kg light-contact seniorek.

Polacy w licznie obsadzonym turnieju zaznaczyli swoją obecność zdobywając szesnaście medali. Organizatorzy nie do końca zapewnili zawodnikom komfortowe warunki rywalizacji. Z pewnością wpływ na to miała duża liczba biorących udział w turnieju. Jednak walki trwające do późnych godzin nocnych nie są najlepszym rozwiązaniem. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby rozłożenie rywalizacji na trzy dni.

KM

Jednak wziął? Niepokojące wiadomości z UFC

Wiadomość o stosowaniu przez Andersona Silvę środków zabronionych zelektryzowała wszystkich. Spider bronił się i tłumaczył, że to błąd, który musiał mieć miejsce w laboratorium. Wszyscy z niecierpliwością czekali na wynik drugiego badania.

Przypomnijmy, Anderson Silva był gwiazdą gali UFC 183, na której walczył z Nickiem Diazem. Po pojedynku obaj fighterzy zostali poddani testom antydopingowym. Jak się okazało Silva stosował drostanolon, a Diaz marihuanę. Spider przez lata uchodził za wzór do naśladowania. Wiadomość o substancjach zakazanych w organizmie Andersona Silvy była zaskoczeniem. Sam zainteresowany nie dowierzał. W takich sytuacjach przeprowadza się dodatkowy test antydopingowy.

Jak donosi portal MMAjunkie.com fighter poddał się po raz kolejny badaniom. Nie potwierdziły one jednak wersji Silvy, wynik testu na zawartość substancji zakazanych okazał się pozytywny. Co dalej? Silva jest tymczasowo zawieszony i czeka na spotkanie z Komisją Sportową Stanu Nevada, które odbędzie się17 lutego. Tam rozstrzygną się dalsze losy Spidera. Zapewne Komisja przedłuży okres zawieszenia fightera, na oddzielnym posiedzeniu podejmie kolejne decyzje. Przede wszystkim konieczne jest zebranie wszystkich materiałów oraz przeanalizowanie sprawy w sposób wnikliwy i dokładny. Anderson Silva znalazł się w trudnym położeniu, gdyż powtórny test nie potwierdził jego wersji. Wszystko wskazuje na to, że Spider będzie musiał dłużej odpocząć od MMA.

Świat UFC ostatnimi czasy żyje skandalami oraz problemami. Spadająca sprzedaż pay per view, sądowe batalie z zawodnikami niezadowolonymi z zasad współpracy oraz doping. Do grona przyłapanych na stosowaniu niedozwolonych środków wpadł Hector Lombard. Fighter stoczył walkę na UFC 182 z Joshem Burkmanem. Lombard wygrał swój pojedynek, po którym poddał się testom antydopingowym. Wynik okazał się pozytywny, jednak wokół zdarzenia narodziła się ciekawa historia. Otóż, Komisja Sportowa Stanu Nevada o sytuacji została poinformowana 13 stycznia, ale wiadomość tę zachowała dla siebie. Z kolei 17 stycznia UFC zakontraktowało walkę Lombarda z Rory MacDonaldem. Do starcia miało dojść podczas UFC 186 w Kanadzie, jednak taki pojedynek nie będzie miał miejsca. W organizmie Lombarda wykryto ślady sterydu anabolicznego. Po otrzymaniu tej informacji UFC odwołało walkę i szuka nowego rywala dla MacDonalda.

Porzućmy smutne wątki i przejdźmy do pozytywów, małych radości. Pamiętamy cały czas, że w kwietniu czeka nas ogromna atrakcja. W Krakowie odbędzie się gala UFC. Dla polskich fanów gratką będzie walka Błachowicz – Manuwa. Z kolei w pojedynku wieczoru zaprezentuje się Mirko „Cro Cop” Filipović. UFC ujawniła, że w Krakowie dojdzie do walki w wadze słomkowej pań. Zmierzą się w niej Claudia Gadelha, która poniosła porażkę w starciu z Joanną Jędrzejczyk, i Aisling Daly. Ponadto, warto zaznaczyć, że sprzedaż biletów na galę na ruszyć 26 lutego.

KM

Rozkład jazdy Władimira

Mistrz świata wagi ciężkiej IBF/WBA/WBO/IBO Władimir Kliczko ma określony plan działań na najbliższe miesiące. Obecnie przygotowuje się do walki z Bryantem Jenningsem, która odbędzie się 25 kwietnia w Madison Square Garden. A potem? Kliczko ma już swoje cele.

Najpierw Jennings. Negocjacje na temat walki z Amerykaninem trwały dość długo, gdyż pojawiły się zawirowania w kwestii przynależności boksera do grupy promotorskiej. Ostatecznie wszystko udało się ustalić i Władimir Kliczko w końcu stoczy pojedynek w Stanach Zjednoczonych. Jennings ma ogromny apetyt, aby cztery pasy Ukraińca trafiły do niego, jednak jest to mało prawdopodobne. Dla Amerykanina jest to życiowa szansa, ale Kliczko na swojej drodze spotykał trudniejszych i bardziej wymagających rywali. Stąd zapewne mistrz z Ukrainy już teraz pozwala sobie planować czas po pojedynku z Jenningsem.

Kliczko bardzo chce stoczyć walkę z mistrzem WBC Deontayem Wilderem. Bokser, który po ośmiu latach odzyskał pas wagi ciężkiej dla Amerykanów, stał się wyzwaniem dla Ukraińca. Wilder do tej pory nie poniósł porażki na zawodowym ringu. Ten fakt dodaje smaku potencjalnej rywalizacji obu pięściarzy. Kliczko zna doskonale umiejętności Wildera, gdyż ten był jednym ze sparingpartnerów ukraińskiego boksera przed pojedynkiem z Mariuszem Wachem. Walka mistrzów wagi ciężkiej byłaby ogromnym wydarzeniem i rywalizacją o worek pasów. Czy do tego starcia dojdzie? Kliczko nie ma wątpliwości: – Potrzebujemy tego pojedynku i musimy do tej walki doprowadzić.

Jednakże obóz ukraińskiego mistrza po pojedynku z Jenningsem widzi dla Władimira innego rywala. Kliczko miałby najpierw spotkać się z Tysonem Fury’m. Anglik również chciałby rywalizować z mistrzem z Ukrainy i udowodnić swoją wartość. Fury jest bardzo pewny siebie, za wszelką cenę chce osiągnąć sukces. Ponadto, Anglik myśli o pojedynku z Wilderem, którego ceni zdecydowanie niżej niż Ukraińca. Kliczko stanie przed kolejnymi wyzwaniami. Kto wie, czy nie będzie to najbardziej pracowity i najtrudniejszy okres od kilku lat dla Kliczko. Plan jest prosty: Jennings, Fury, Wilder. Otwarcie mówi o tym menadżer mistrza świata Bernd Boente: – Po pojedynku, który odbędzie się 25 kwietnia kibice zobaczą naprzeciw Władimira Tysona Fury, a potem Deontay'a Widlera.

Pojawiły się również informacje na temat zakończenia kariery przez ukraińskiego mistrza. Kliczko miałby pożegnać się z boksem w 2018 roku. Zostały mu w takim razie jeszcze trzy lata. Czy przez ten okres pozostanie na tronie? Jakby nie patrzeć – przed Ukraińcem rywalizacja z trzema bokserami, którzy nie zaznali jeszcze goryczy porażki. Czy któryś z nich po spotkaniu z Kliczko zachowa status niepokonanego? Z pewnością mistrz wagi ciężkiej postara się, aby zmienić panujący stan rzeczy.

Wielokrotnie zastanawiano się, kto zwyciężyłby, gdyby doszło do starcia Władimir – Witalij. Wiadomo, że do niego nie dojdzie. Witalij zakończył swoją przygodę z boksem, a ponadto – pięściarze obiecali, że nigdy nie będą walczyć ze sobą. Władimir zajął stanowisko w tej sprawie i wskazał na swojego brata jako faworyta. – Walka dwóch braci…Za bardzo kocham mojego brat, aby ten pojedynek miał miejsce. Gdyby doszło do tej walki to uważam, że wygrałby ją mój brat.

KM

Jędrzejczyk podbija Tajlandię

Paweł „Wergi” Jędrzejczyk przebywa w Tajlandii, gdzie doskonali swój warsztat. Polski fighter nie próżnuje i na każdym kroku udowadnia swoją wartość. Jędrzejczyk jako zawodnik tajskiego boksu osiągnął niemal wszystko. Jest gwiazdą.

Jędrzejczyk jako czołowy polski fighter, który osiągnął najwyższy z możliwych poziomów podróżuje do Tajlandii. Trenuje i walczy tam, gdzie muay thai jest religią. Polak wykorzystał sposobność, aby zaprezentować się rozentuzjazmowanej publiczności na stadionie Lumpinee w rywalizacji z Garethem Nelliesem z Wysp Brytyjskich. Dla Jędrzejczyka ten pojedynek miał wymiar szczególny, gdyż można go rozpatrywać w kategoriach rewanżu. Obaj panowie spotkali się w ringu dwa lata temu i po emocjonującej pięciorundowej wymianie sędziowie przyznali zwycięstwo Anglikowi. Teraz Jędrzejczyk miał okazję zaprezentować się w Tajlandii, podczas gali transmitowanej przez telewizję i wykorzystał okazję, aby pokazać się z jak najlepszej strony

Nellies to trudny przeciwnik. Potężny facet, odporny na ciosy, jednak zawodnikowi z Wrocławia udało się „złamać” rywala. Jędrzejczyk był konsekwentny w swoich działaniach i stosował low kicki oraz liczne ciosy bokserskie. Nellies momentami był bezradny. Przypomnijmy, Jędrzejczyk rywalizuje w wadze półciężkiej. Jego rywal do pojedynku musiał zrzucić aż 7,5kg, co miało wpływ na jego postawę – przede wszystkim na motorykę. Jędrzejczyk zrewanżował się Anglikowi. Tym razem po pięciu rundach sędziowie zdecydowanie wskazali na zwycięstwo polskiego fightera.

Paweł Jędrzejczyk jest zawodnikiem znanym w świecie kickboxingu i muay thai. Fighter z Wrocławia zachwyca swoimi umiejętnościami, walczy na najwyższym poziomie i zdobywa tytuły. W sierpniu 2014 roku sięgnął po pas zawodowego mistrza świata Muay Thai prestiżowej organizacji WKA w kategorii do 81kg.  Polak przez TKO w walce o tytuł pokonał Słowaka Daniela Hromka. Do tego należy dodać, że 34-latek z Wrocławia jest pięciokrotnym zawodowym mistrzem świata K1 Rules /Muay Thai organizacji WKN. Jako pierwszy Polak walczył na stadionie Rajadamnern w Bangkoku. Obecnie Jędrzejczyk skupia się na zawodowych występach. Pobyt w Tajlandii z pewnością mu służy. Treningi w ojczyźnie muay thai są wskaźnikiem poziomu zawodnika z Wrocławia, w kontekście którego mówiło się o możliwości występów na galach organizacji Glory.

Czy Polak pasowałby do poziomu prezentowanego na imprezach tej rangi? Co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości. Skoro walczy w Tajlandii, posiada tytuły zawodowego mistrza świata i na poziomie zawodowym odnosi sukcesy to jest odpowiednim człowiekiem dla Glory. Jędrzejczyk zrobił w boksie tajskim niemal wszystko. Dla wielu adeptów sportów walki jest ikoną, idolem i wzorem do naśladowania. Ponadto, godnie reprezentuje Polskę odnosząc kolejne sukcesy. Czy Tajlandia zwariuje na punkcie Jędrzejczyka? Z pewnością polski fighter robi wszystko, aby tak było.

KM

Krzysztof Zimnoch

Polski bokser wagi ciężkiej urodzony 6 września 1983 roku w Białymstoku. Swoją przygodę z boksem rozpoczął w 2000 roku w klubie sportowym Cristal w Białymstoku. Jego pierwszym trenerem był Ryszard Dargiewicz. Jako amator stoczył 130 walk z czego 102 wygrał, 3 zremisował i 20 przegrał.  Pierwszy zawodowy pojedynek Krzysztof wygrał przez nokaut z Amerykaninem Keonem Grahamem w 2010 roku.  Kolejna walkę Zimnoch stoczył 26 marca 2010 roku z Dustinem Hendrickiem. Krzysztof wygrał pojedynek przez TKO w pierwszej rundzie.  Trzecie starcie przyniosło pierwszy remis w karierze zawodowej Zimnocha. Jego rywalem był Joey Montoya.  Kolejne pojedynki przyniosły Krzysztofowi następne zwycięstwa. 18 maja 2013 roku pokonał jednogłośną decyzją byłego mistrza świata Olivera McCalla.  19 października 2013 roku Zimnoch pokonał na gali Wojak Boxing Night: Underground Show w Wieliczce Artura Binkowskiego. W 2013 roku Zimnoch wraz z Andrzejem Liczikiem otworzyli własny klub bokserski Golden Boxing Białystok.  

Andrzej Wawrzyk

Polski bokser urodzony 26 września 1987 roku w Krakowie.  Aktualny mistrz Polski wagi ciężkiej. Swoją pierwszą walkę stoczył 18 listopada 2006 roku z Czechem Ervinem Slonką, wygrał ją na punkty. 19 kwietnia 2008 roku walczył z Marcinem Najmanem o pas mistrza Polski wagi ciężkiej. Andrzej wygrał ten pojedynek przez TKO w drugiej rundzie. 18 października 2008 roku zdobył tytuł młodzieżowego mistrza świata WBC pokonując Holendra Harrego Duivenema Juniora przez nokaut w 8 rundzie. 29 listopada obronił pasa mistrza Polski wagi ciężkiej pokonując Tomasza Bonina. 9 maja 2009 roku obronił tytułu młodzieżowego mistrza Świata WBC pokonując Kenijczyka Raymonda Ochienga. 18 grudnia 2009 roku Wawrzyk po raz kolejny obronił tytułu młodzieżowego mistrza świata WBC pokonując amatorskiego wicemistrza świata Ukraińca Ołeksija Mazikinema. Na początku 2010 roku stoczył pierwszy pojedynek w USA na gali w Chicago. Na punkty pokonał Harveya Jollyego.  W swoim 20 pojedynku Andrzej pokonał Łotysza Pavelsa Dolgovsa.  Po kolejnych siedmiu zwycięstwach Andrzej dostał szansę walki  o mistrzostwo Świata Federacji WBA z Aleksandrem Powietkinem. Polak przegrał ten pojedynek przez TKO  w pierwszej rundzie. Była to pierwsza porażka Polaka w zawodowej karierze.  Po przegranej walce z Powietkinem Andzej pokonał przez TKO Dannego Williamsa. 15 marca 2014 roku pokonał przez TKO Francoisa Botha na gali Wojak Boxing Night w Armałowie. Stawką pojedynku było Międzynarodowe Mistrzostwo Polski w wadze ciężkiej.  

Wilder pod ostrzałem

Deontay Wilder zostając czempionem WBC wagi ciężkiej dał swoim rodakom wiele radości. Amerykanie w końcu mają powód do dumy. W końcu po ośmiu latach mają mistrza świata w boksie w wadze ciężkiej. Przed Wilderem trudny czas, na horyzoncie pojawiają się chętni do rywalizacji z mistrzem WBC.

Amerykanin imponuje wszystkim swoim rekordem (wygrał trzydzieści trzy walki, w tym trzydzieści dwie przez nokaut) oraz siłą ciosu. Pokonując Stiverne’a wszedł na sam szczyt. Teraz jego głównym zadaniem jest obrona mistrzowskiego pasa, na który zaczęli polować już inni. Chęć rywalizacji z Wilderem zadeklarował czempion wagi ciężkiej czterech federacji IBF/IBO/WBA/WBO Władimir Kliczko. Ukraińcowi w kolekcji brakuje tylko pasa WBC, który przez lata dzierżył jego brat – Witalij. Z tym, że Władimir 25 kwietnia w Madison Square Garden zmierzy się z Bryantem Jenningsem, więc rywalizacja z Wilderem zapewne odbyłaby się jesienią. Kliczko chce stoczyć pojedynek z Amerykaninem,  którego wartość wysoko ceni. – Wilder ma ogromną wartość jako pięściarz i posiada pas mistrzowski, dlatego jest odpowiednim rywalem dla mnie – powiedział ukraiński mistrz. Walka Kliczko – Wilder z pewnością byłaby ogromną atrakcją, a także prezentowała odpowiedni poziom sportowy. Tak naprawdę – kto jak nie Amerykanin może walczyć jak równy z równym z Ukraińcem? Ogromny Wilder – 201 cm, 98 kg – jako jeden z nielicznych ma odpowiednie atuty, aby przeciwstawić się Kliczce. Dodatkowo jest młodszy, imponuje siłą ciosu i efektywnością.

Wilder komplikuje trochę plany jednemu z czołowych bokserów wagi ciężkiej. Tyson Fury bardzo chciał rywalizować z Władimirem Kliczko, jednak możliwość tej walki oddala się. Powodem są plany Ukraińca, co do rywalizacji z Wilderem. Sam Fury również nie wyklucza możliwości starcia z Amerykaninem. Jak powszechnie wiadomo Anglik ma bardzo rozbudowane ego i chce zawojować wagę ciężką. Otwarcie mówi o swoich ambicjach. 28 lutego Fury zmierzy się Christianem Hammerem i rywalizacji tej przegrać po prostu nie może. W przypadku porażki jego zamiary oddalą się. Plan Fury’ego jest prosty: wygrana z Hammerem, potem Kliczko i Wilder. – Numerem jeden na mojej liście jest Kliczko, drugi na niej jest Wilder, z którym chciałbym się spotkać po konfrontacji z Ukraińcem. Amerykanin przeżywa obecnie wielkie chwile, ale nie potrwa to długo – powiedział Anglik.

Warto nadmienić, że Fury ma to do siebie, że strasznie dużo mówi. Anglik pracuje nad swoim wizerunkiem w mediach, stara się go skutecznie kreować i robić zamieszanie wokół siebie. Czy idzie to w parze z jego ringowymi możliwościami? Z Hammerem zapewne jest w stanie wygrać, ale czy nadszedł jego czas na zepchnięcie z piedestału mistrza z Ukrainy?

Fury dużo mówi, Kliczko jest konkretny, a Wilder po prostu czeka. Amerykanin jest teraz czempionem i ma ten komfort, że to o walkę z nim boje toczą inni. Gdyby doszło do starcia Kliczko – Wilder byłoby to mega przedsięwzięcie, które na bok zepchnęłoby wszystkie inne wydarzenia w boksie. Amerykanin wykonał swoje zadanie – zdobył pas, a teraz czeka. Na kolejne trofea?

KM

Czy laboratorium mogło się pomylić?

Skandal za skandalem w UFC. Sprawa Andersona Silvy i Nicka Diaza cały czas jest gorąca. Trwa dyskusja, mnożą się domysły i pytania.

Silva i Diaz byli gwiazdami gali UFC 183, podczas której spotkali się w pojedynku wieczoru. Walka nierozstrzygnięta, gdyż pojawiły się niespodziewane komplikacje. Okazało się, że czołowe gwiazdy UFC stosowały substancje zabronione. Czytaj: doping. Silva zażywał drostanolon, w organizmie Diaza wykryto ślady marihuany. Ponadto, u Spidera doszukano się obecności męskich hormonów płciowych o budowie sterydowej – androsteronu.

Tak wyglądają wyniki testów. Warto zastanowić się nad podłożem problemu względem  tych dwóch zawodników. Zaczynając od Diaza, w tym przypadku mamy powtórkę z rozrywki. Fighter nie po raz pierwszy wpadł za stosowanie niedozwolonych środków. U Diaza w lutym 2012 roku również wykryto marihuanę. Wtedy zawodnik został zawieszony za stosowanie niedozwolonych środków. Czyli nic nie wyniósł ze swoich wcześniejszych doświadczeń i ponownie sięgnął po szkodliwą substancję. Diaz musi liczyć się z kolejną karą i zapewne utratą 300 tysięcy dolarów, które otrzymał za występ na UFC 183.

Przypadek Andersona Silvy jest zgoła inny. Dla wielu to ogromne zaskoczenie, szok. Przez wiele lat Silva uchodził za wzór do naśladowania. Uznawany za najlepszego fightera bez podziału na kategorie wagowe, wielki mistrz i wspaniały zawodnik. Przychodzi kontrola antydopingowa i taka niespodzianka. W organizmie Silvy wykryto drostanolon, czyli substancję, która była przyczyną zawieszenia Piotra Hallmanna. Sam zawodnik jest w szoku i zapewnia, że żadnych niedozwolonych środków nie stosował. Silva ma prawo domagać się ponownego przeprowadzenia testów, czego zapewne dokona w celu porównania wyników. Jednym logicznym wytłumaczeniem w takiej sytuacji jest pomyłka w laboratorium. Anderson Silva będzie walczył, chodzi o jego nazwisko i renomę. Sytuacja jest trudna.

Wystarczyła informacja o wykryciu niedozwolonych środków w organizmie Spidera i od razu posypała się fala krytyki. Wiele opiniotwórczych ośrodków zaczęło nieprzychylnie wypowiadać się o Silvie. Spokojnie, poczekajmy. Skoro facet twierdzi, że jest czysty to dajmy mu szansę. Oczywiście – broni się to jasne, jednak dlaczego mamy mu nie wierzyć? Poczekajmy. Łatwo wydaje się opinie. Komisja Sportowa Stanu Nevada nie wydała jeszcze żadnego oświadczenia. Warto poczekać na oficjalne stanowisko władz i potwierdzenie wyników testów. Wszystko jest możliwie. Doping w sporcie jest powszechny i momentami nazwiska sportowców, którzy stosują substancje zakazane szokują. Jednakże warto do tych sytuacji podchodzi spokojnie, nie wyciągać pochopnych wniosków.

W stosunku do Diaza sytuacja wygląda inaczej, gdyż on już miał problemy z substancjami zakazanymi. Przypadek Silvy dla wielu jest zaskoczeniem. Skoro zawodnik podejmuje walkę to warto poczekać na oficjalne decyzje odpowiednich władz. Po doświadczeniu Lance’a Armstronga wszystko jest możliwe. Okazało się, że wielki mistrz kolarstwa przez wiele lat okłamywał cały świat. Czy przypadek Andersona Silvy będzie podobny? Poczekajmy z wyrokami i oczernianiem zawodnika. Na wszystko przyjdzie czas. Teraz najważniejsza jest kwestia ustalenia prawdopodobieństwa pomyłki w laboratorium.

KM

Gale na żywo w FightKlubie.

Sergio Mora kontra Abraham Han na gali ESPN

Nieprzespana noc czeka fanów gal z cyklu ESPN Friday Night Fights 2015. Z piątku na sobotę pokażemy na naszej antenie na żywo walkę Abraham Han – Sergio Mora. Powtórka w sobotę o godzinie 12:00. Zapowiada się ciekawy, dwunastorundowy pojedynek, którego stawką jest wakujący pas USBA w wadze średniej. Faworytem walki jest starszy od swojego rywala o cztery lata, 34-letni Mora, który w 2008 roku był posiadaczem tytułu mistrza świata federacji WBC. O tym, że mistrza nie można lekceważyć, przekonał się Grzegorz Proksa. Niecałe dwa lata temu podczas gali na Florydzie Mora wypunktował Polaka niszcząc jego marzenia o drugim podejściu do tytułu mistrza świata.W swoich ostatnich starciach „Latynowski Wąż” wyraźnie wygrywał z Dashonem Johnsonem, Samuelem Rogersem i Miltonem Nunezem. Czy potyczkę z Hanem również rozstrzygnie na swoją korzyść? W Beau Rivage Resort & Casino w Biloxi czeka go trudne zadanie, Han w swoim ostatnim pojedynku z Marcosem Reyesem udowodnił bowiem, że jest bardzo dobrym pięściarzem.

Włoska gala na żywo: Marcello Matano – Jussi Koivula

Stawką gali organizowanej we włoskiej Ferrarze jest wakujący interkontynentalny pas federacji IBF w wadze junior średniej. Jej faworytem jest niepokonany w ringu od blisko dwóch lat Koivula. Fin walczył będzie wprawdzie przeciwko wrogo nastawionej do niego publiczności, w swoich ostatnich starciach udowadniał jednak, że potrafi radzić sobie z presją, a potwierdzeniem tego są wygrane przed czasem ze Stiliyanem Kostovem i Ramazim Gogichashvilim. Z kolei Matano ostatnio pokonał wprawdzie z Kristiana Camino, we wrześniu przegrał jednak przez nokaut w dziewiątej rundzie z Felicem Moncellim. Transmisja w sobotę o godzinie 20:30 wyłącznie w FightKlubie!

Źródło: materiały prasowe

Twarzą w twarz

Władimir Kliczko stanął oko w oko z Bryantem Jenningsem podczas wczorajszej konferencji prasowej promującej walkę obu pięściarzy. Do pojedynku dojdzie 25 kwietnia w Madison Square Garden.

Walka, która odbędzie się na amerykańskiej ziemi będzie ogromnym wydarzeniem. Po pierwsze, Kliczko dawno nie walczył w USA. Po drugie, Wilder rozbudził apetyty amerykańskich kibiców, którzy teraz z całych sił wspierać będą Jenningsa, aby ten sprawił niespodziankę. Po trzecie, hala i renoma pojedynku dodają dodatkowego smaczku całemu wydarzeniu. Nie da się ukryć, że będzie to ogromne show. Szalejący kibice, a w ringu wielki Kliczko i Kopciuszek o nazwisku Jennings.

Obaj panowie spotkali się podczas konferencji prasowej, która miała na celu zapowiedź i promocję pojedynku. Kliczko jak na mistrza przystało zachwycał kulturą i urokiem osobistym. To stałe elementy w zachowaniu Ukraińca, które budzą ogromny szacunek oraz prezentują wielkość sportową mistrza wagi ciężkiej. O swoim rywalu Kliczko powiedział: – On jest jak Rocky Balboa z Filadelfii. Czy faktycznie 25 kwietnia Jennings zaskoczy mistrza i wytrwale będzie dążył do realizacji swoich marzeń? De facto Amerykanin wcale z Ukraińcem walczyć nie musiał. Mógł stanąć w ringu z Deontayem Wilderem, gdyż był pretendentem do tytułu WBC. Zdecydował się na Kliczkę. Jennings wybrał zadanie zdecydowanie trudniejsze, jednakże druga taka okazja mogła się nie trafić, więc podjął odważną decyzję. Amerykanin spróbuje odebrać mistrzowi z Ukrainy cztery pasy: IBF, WBA, WBO, IBO.

Kliczko ze spokojem i szacunkiem dla przeciwnika podchodzi do pojedynku. Wie, że Jennings jest młodszy oraz dysponuje sporym repertuarem zagrań. – Osiągnięcia Bryatna Jenningsa budzą mój szacunek. Wiem doskonale, że dobrze się porusza i ma niezłą technikę. Zdaję sobie sprawę, iż walka nie będzie łatwa – powiedział mistrz świata wagi ciężkiej. Kliczko jest już zaprawiony w takich bojach. Nie jeden ani nie dwa razy stawał do rywalizacji z przeciwnikami, którzy chcieli spełnić swoje marzenia. Dużo mówili, ba – nawet obiecywali, ale na obietnicach się kończyło. Kliczko ma świadomość tego jaki poziom prezentuje, więc z pewnością w rywalizacji z Jenningsem da swojemu rywalowi czas.

Amerykanin wierzy w swoje możliwości. Fakt, że będzie walczył u siebie jest dla niego dodatkową motywacją, jednak na starcie nie jest w pozycji uprzywilejowanej. Choć jak sam podkreśla – wierzy, że dokona czegoś historycznego. – 25 kwietnia będzie miało miejsce historyczne wydarzenia. Ja będę jego autorem – mówił Jennings. Po raz kolejny amerykański bokser powtórzył frazę o powrocie pasów do domu. Czy Jennings postawi ciężkie warunki Ukraińcowi?

Zainteresowanie pojedynkiem jest ogromne. W pierwszej godzinie sprzedaży biletów wykupiono pięć tysięcy wejściówek. W Madison Square Garden zasiądzie około dwudziestu jeden tysięcy widzów. Będę wspierać swojego rodaka, jednak Kliczko jest wielkim mistrzem, który koncentruje się na tym, co w ringu. Ukrainiec jest ikoną wagi ciężkiej, wielkim mistrzem. Mówią, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, ale w przypadku Kliczki ten czas jeszcze nie nadszedł. Chyba, że Jennings przyłoży do tego rękę.

KM

Fenomenalny występ polskich zapaśników

Brawo, brawo i jeszcze raz brawo! Polscy zapaśnicy pokazali się z bardzo dobrej strony podczas Grand Prix w Paryżu. Biało – czerwoni wywalczyli trzynaście medali.

Wynik cieszy, gdyż to dopiero początek przygotowań do sezonu. Pierwsze starty i takie osiągnięcia budzą nadzieję, ale trzeba zachować pewną dozę spokoju. Naszych zawodników czeka okres ciężkiej i wytężonej pracy przed kolejnymi zawodami. Jednakże występ w Paryżu jest godny odnotowania.

Szkoda tylko, że z tych trzynastu medali jeden jest złoty. Ale jak to mówią: lepszy rydz niż nic. Poważnie rzecz ujmując, do startu w Paryżu trzeba podejść spokojnie. Początek sezonu, występy bardzo dobre okraszone nagrodami pozwalają twierdzić, że okres przygotowawczy został solidnie przepracowany. Po złoty medal w stylu klasycznym w kategorii wagowej 61 kg sięgnął Mateusz Bernatek z AKS Piotrków Trybunalski. Na podium znalazł się także drugi z naszych reprezentantów. Trzecie miejsce wywalczył Dawid Kareciński ze Śląska Wrocław.

Drugie miejsce w kategorii 85 kg w klasyku zajął Damian Janikowski. Najlepszy i najbardziej rozpoznawalny polski zapaśnik jest naszą nadzieją na kolejne medale z wielkich imprez. Janikowski podczas Igrzysk Olimpijski w Londynie wywalczył brązowy krążek. Liczymy, że za rok w Rio de Janeiro pokaże się również z dobrej strony. W Paryżu na trzecim miejscu w kategorii 85 kg uplasował się Tadeusz Michalik z Sobieski Poznań. Ponadto, w stylu klasycznym Polska wywalczyła jeszcze jeden medal. Po brąz w kategorii 80 kg sięgnął Mateusz Wolny z Unii Racibórz.

W stylu wolnym nasi reprezentanci wywalczyli cztery medale – trzy srebrne i jeden brązowy. W kategorii wagowej 61 kg drugie miejsce zajął Krzysztof Bieńkowski z AKS Białograd. Srebro trafiło w 70 kg do Magomedmurada Gadzhieva. W kategorii 86 kg zdobyliśmy dwa medale. Srebro wywalczył Radosław Marcinkiewicz z Orła Namysłów, brąz przypadł Sebastianowi Jezierzańskiemu z LKS Dąb Brzeźnica.

Nasze reprezentantki do dorobku medalowego dołożyły cztery krążki. W kategorii 48 kg druga była Iwona Matkowska, trzecie miejsce wywalczyła Anna Łukasiak. Dwa medale nasze zawodniczki zdobyły w wadze 53 kg. Srebro wywalczył Roksana Zasina, brąz Katarzyna Krawczyk.

Trzynaście medali przywiezionych z Paryża to dobry prognostyk. Nasi zapaśnicy dobrze rozpoczęli sezon, ale czeka ich jeszcze dużo pracy. To dopiero początek sezonu. Do najważniejszych wydarzeń w tym roku pozostało jeszcze trochę czasu. Priorytetem jest jak najlepszy występ podczas czerwcowych Igrzysk Europejskich w Baku. Liczymy również na dobre starty na mistrzostwach świata w Las Vegas, które odbędą się we wrześniu. Tymczasem należy kontynuować wytężoną pracę, aby przyniosła ona owoce w najważniejszym momencie. Kolejny start naszych zapaśników 13 lutego podczas turnieju w Klippan.

KM

Agnieszka Rylik

Polska bokserka i Kick-boxerka urodzona 21 stycznia 1974 roku w Kołobrzegu.  Przygodę ze sportem rozpoczęła w wieku 15 lat. W wieku 15 lat przyszedł też pierwszy sukces, mistrzostwo Polski seniorek.  Dwa lata później w wieku 17 lat Agnieszka została mistrzynią Świata.  Sukcesy amatorskie szybko przeniosła na zawodowe ringi, gdzie w 1994 roku zdobyła zawodowe Mistrzostwo Europy, a w 1995 roku zawodowe Mistrzostwo Świata. Łącznie w Kickboxingu zdobyła cztery mistrzostwa Świata, trzy Mistrzostwa Europy oraz dwa Mistrzostwa Polski. Kolejnym krokiem w zawodowej karierze Agnieszki było przejście z kickboxingu na boks. W 2000 roku zadebiutowała na zawodowym ringu zwyciężając przez nokaut z reprezentantką Węgier Szilvią Porteleki.  Kolejne trzy walki przyniosły trzy zwycięstwa przed czasem. Te wygrane dały Agnieszce szanse walki o pas mistrzowski.  O pas zawalczyła z Kanadyjką Dianą Dutrą. Agnieszka wygrała walkę przez nokaut w czwartej rundzie.  W 2003 roku Agnieszka doznała swojej jedynej porażki w karierze bokserskiej. Stawką pojedynku był pas WIBO w wadze lekko półśredniej. Rylik przegrała na punkty decyzją sędziów.  Rok po porażce Agnieszka wróciła silniejsza i pokonała Elizę Olson zdobywając pasy mistrzowskie dwóch federacji.  Swoją ostatnią walkę stoczyła w 2005 roku w Madison Square Garden. Jej rywalką była Tawnyah Freeman. Agnieszka wygrała jednogłośną decyzją sędziów.  Po tym pojedynku przez liczne kontuzje zakończyła karierę sportową.

Belgijskie zdobycze Polek

Reprezentacja Polski judoczek pod okiem Anety Szczepańskiej wzięła udział w międzynarodowym turnieju Belgian Ladies Open. Zawody odbyły się w formule dla zawodniczek do 21 lat i od 21 lat.

Wraz z początkiem lutego (turniej miał miejsce 1 lutego) żeńska reprezentacja Polski w judo zainaugurowała starty w roku 2015. Biało – czerwone pokazały się z dobrej strony i do kraju wrócą z dorobkiem czterech medali. Ponadto, Polki wywalczyły dwa piąte miejsca. Start jak najbardziej udany i obfitujący w sukcesy, co napawa optymizmem w perspektywie kolejnych startów.

W Arlon po złoty medal sięgnęła Katarzyna Furmanek. Zawodniczka AZS AWFiS Gdańsk w finale pojedynku w kategorii wagowej +78 kg pokonała reprezentantkę Francji – Annę Fatoumata M'Bairo. Warto nadmienić, że dla Polki był to występ w nowej kategorii. Wcześniej startowała w niższej wadze. Jak widać – Furmanek już przystosowała się do nowych warunków rywalizacji. 24-letnia zawodniczka, która swoją przygodę z judo rozpoczynała w Gwardii Piła, w swojej karierze sięgnęła po brązowy medal Mistrzostw Europy Juniorów w 2008 oraz wywalczyła brązowy medal na Uniwersjadzie w Belgradzie rok później. Jednakże największym osiągnięciem naszej reprezentantki bez wątpienia jest brąz zdobyty drużynowo podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy seniorek. Występ w Belgii pokazał, że Katarzynę Furmanek czeka ciekawy sezon, do którego jest solidnie przygotowana. oby kontynuowała dobre starty.

Gdyby nie Juul Fransen to cieszylibyśmy się z drugiego złota. Reprezentantka Holandii w finale pojedynku w kategorii 63 kg okazała się lepsza od Karoliny Tałach. Zawodniczka Wybrzeża Gdańsk jest przykładem dokonywania ustawicznych postępów. W 2013 roku Tałach podczas mistrzostw Europy młodzieży sięgnęła po brązowy medal. Rok później podczas European Open w Tallinie sięgnęła po brązowy medal. Ponadto, Tałach wraz z koleżankami zdobyła brązowy medal podczas mistrzostw Europy we Francji. Jak widać z każdym rokiem nasza judoczka odnosi sukcesy na coraz wyższym poziomie. Z pewnością dużą rolę odgrywa baczne oko Anety Szczepańskiej, która pozytywnie wpłynęła na żeńską reprezentację i nadała jej blasku.

Kontynuując temat medalowych zdobyczy, w Arlon srebro w kategorii wagowej 52 kg zdobyła Agata Perenc. W tej samej wadze brąz wywalczyła Karolina Pieńkowska. Można powiedzieć, że Polki zdominowały rywalizację w kategorii 52 kg. Niewiele do szczęścia zabrakło Perenc, która w finałowej rozgrywce przegrała z Julią Russo. Na tej samej zawodniczce potknęła się Pieńkowska. Ponadto, Polska wywalczyła w Arlon dwa piąte miejsca. W kategorii 48 kg tuż za podium uplasowała się Joanna Stankiewicz, a w wadze 63 kg Justyna Karpała.

Dobry występ naszych reprezentantek podczas turnieju Belgian Ladies Open. Występ okraszony czterema medalami. Czuć smak sukcesu. Niech ów pierwszy start w tym roku będzie cudownym wstępem do jakże pięknych i smakowitych występów w dalszej części sezonu.

KM

Glory walczy o swoje

Organizacja Glory World Series jest wiodącą marką zawodowego kickboxingu na świecie. W swojej działalności poświęca także uwagę mieszanym sztukom walki. Marka organizacji jest istotna, więc należy o nią dbać. Glory postanowiła odnowić kontrakty z kilkoma fighterami.

Oczywiste jest, że widzów na galę przyciągają efektowni i efektywni zawodnicy. Silne uderzenia i nokauty są domeną Zacka Mwekassy, z który przedłużono umowę. 31-letni zawodnik wprawił w zachwyt nie tylko kibiców, ale i władzy organizacji Glory. Styl Mwekassy jak najbardziej pasuje do marki, a co najważniejsze – działa na jej korzyść. Fighter do tej pory wystąpił w trzech walkach dla Glory. Dwie wygrał, zanotował jedną porażkę. Jego ofiarami padli Pat Barry i Brian Collette.

Joe Schilling jest ogromną nadzieją Glory. Zarówno sportową, gdyż jest umiejętności predysponują go do bycia mistrzem kickboxingu, ale również marketingową. Włodarze organizacji liczą, że Schilling przyciągnie amerykańskich fanów na galę i przed ekrany telewizorów. Do tej pory Amerykanin dla Glory stoczył sześć walk – cztery wygrał, dwie przegrał. Debiutował we wrześniu 2013 roku, kiedy to na punkty pokonał Kengo Shimizu. Na gali Glory 12 przegrał z Wayne’m  Barretem, ale wziął na nim rewanż Glory 17. W swoim ostatnim pojedynku jednogłośnie na punkty uległ Rosjaninowi Artemowi Levinowi, z którym we wrześniu 2013 roku i wtedy ze starcia wyszedł zwycięsko. Na gali Glory 19 Schilling ma rywalizować z Kanadyjczykiem Robertem Thomasem. Warto nadmienić, że Amerykanin próbuje swoich sił w MMA. W listopadzie walczył dla Bellatora i pokonał Melvina Manhoefa. Schilling jest wszechstronnym zawodnikiem. Związany z kickboxingiem , ale swoich sił próbuje również w MMA. Dla Glory to cenny zawodnik, który ma wyraźnie wpływać na utwierdzanie poziomu marki organizacji.

Podpisanie nowych umów z Mwekassą oraz Schillingiem to z pewnością krok naprzód. Warto dodać, że Glory przedłużyło kontrakty z Artemem Vakhitovem i Joshem Jaunceyem. Jednak jest pewien problem. Nadal nie wiadomo, co dalej z Gokhanem Sakim oraz Tyrone’m Spongiem. Bez wątpienia to ogromne gwiazdy, których strata dla Glory byłaby ogromnym ciosem. Turek, który w 2011 roku zajął 1. miejsce w Glory World Series, w swojej karierze pokonał takich zawodników jak Alistar Overeem czy Daniel Ghite. 31-latek to czołowy kickbokser wagi ciężkiej. Swego czasu mistrz świata i Europy. Z kolei Spong to wielki mistrz Glory w wadze półciężkiej. Fighter z Surinamu znany jest z długich zwycięskich serii. Światu zaprezentował się w 2005 roku i od tamtego czasu obecny jest na największych imprezach. Saki i Spong to kolejne cele Glory. Z pewnością są to zawodnicy gwarantujący wysoki poziom oraz zainteresowanie. Czy dołączą do Schillinga i Mwekassy?

KM

Brazylijka kolejnym wyzwaniem Kowalkiewicz

Karolina Kowalkiewicz poznała nazwisko swojej najbliższej rywalki, z którą zmierzy się podczas gali KSW 30 w Poznaniu. Mistrzyni wagi słomkowej stoczy pojedynek z Brazylijką Kalindrą Farią.

Karolina Kowalkiewicz to obecnie, obok Joanny Jędrzejczyk, najbardziej znana zawodniczka mieszanych sztuk walki w Polsce. Zawodniczka z Łodzi w 2013 roku zdobyła pas KSW w kategorii słomkowej pokonując Martę Chojnoską. Do tej pory Kowalkiewicz raz broniła tytułu. Bez problemów pokonała Jasminkę Cive z Austrii. W listopadzie zeszłego roku nasza fighterka próbowała swoich sił za oceanem. Kowalkiewicz zadebiutowała w organizacji Invicta FC i w swojej pierwszej walce pokonała zawodniczkę z Japonii Mizouke Inoue. Teraz przed polską gwiazdą MMA kolejne wyzwanie. W Poznaniu zmierzy się z Kalindrą Farią. Dla Kowalkiewicz może być to najtrudniejszy pojedynek w dotychczasowej karierze. Faria to mocna zawodniczka.

Brazylijka dotychczas stoczyła dwadzieścia walk w MMA, z których w piętnastu triumfowała. Faria mierzyła się nawet z numerem jeden na świecie – Jessicą Aguilar. Brazylijka toczyła wyrównany bój, ale przegrała. Faria notowana jest jako dziewiąta zawodniczka na świecie, Kowalkiewicz zajmuje siódmą pozycję. W Poznaniu dojdzie więc do rywalizacji fighterek wysokich lotów. Czy Brazylijka odbierze pas Polce? Faria trenuje pod okiem Jorge Patino i ustawicznie rozwija się. Brazylijka wywodzi się z muay tai oraz jiu jitsu.

Faria to mocna zawodniczka, która ma dobry bilans i jest wszechstronną fighterką. Z pewnością jest to ogromne wyzwanie dla Karoliny Kowalkiewicz. Polka po zagranicznych wojażach stanie w obronie pasa KSW. Jeśli chce robić kolejne kroki w swojej karierze koniecznie musi wygrać. Skoro zwyciężyła w USA Mizouke Inoue, która jest uznaną zawodniczką MMA to w rywalizacji z Farią nie ma podstaw do obaw. Warto sobie jasno powiedzieć – Kowalkiewicz idzie do przodu i nie można obawiać się rywalizacji z zawodniczką z Brazylii. Choć Faria zapowiada się na trudną rywalkę należy stawić jej czoła. W końcu Kowalkiewicz jest mistrzynią KSW.

MMA jest coraz bardziej popularne w naszym kraju. Zdobywa kolejne rzesze fanów, ale także fighterzy coraz chętniej próbują swoich sił na tej płaszczyźnie. Na debiut w MMA czeka Katarzyna Sadura, koleżanka Karoliny Kowalkiewicz z Gracie Barra Łódź. Do tej pory zawodniczka uprawiła taekwon-do oraz judo. Treningi MMA rozpoczęła już wcześniej aż w końcu nadszedł czas na rozpoczęcie nowej przygody. Katarzyna Sadura swoją premierową walkę stoczy 13 marca w Kaliszu podczas kolejnej gali PLMMA. Jej rywalką będzie Barbara Nalepka, z którą rywalizowała już na amatorskich zawodach. Wtedy zwyciężyła Sadura. Czy tym razem będzie podobnie? Wspólne treningi z Kowalkiewicz z pewnością są dodatkowym atutem i wsparciem dla Sadury. Od doświadczonej koleżanki może wiele się nauczyć.

Kolejna zawodniczka w MMA. Katarzyna Sadura zadebiutuje w Kaliszu. Karolina Kowalkiewicz poznała swoją rywalkę na KSW 30. Z pewnością Faria będzie wymagającą rywalką, ale mistrzyni musi pokazać klasę.

KM

Głowacki zdobył pas WBO European

Podczas gali Wojak Boxing Night w Toruniu Krzysztof Głowacki sięgnął po pas WBO European w kategorii cruiser. Polski pięściarz na punkty pokonał Nuriego Seferiego.

Walka bardziej przypominała rozgrywkę szachową niż walkę bokserską. Obaj pięściarze byli otrożni i prezentowali się w ringu bardzo zachowawczo. Seferi nie miał pomysłu na zaskoczenie swojego rywala, choć początkowo przejawiał chęć do rywalizacji. Albańczyk był aktywniejszy, ale bez efektów. Z czasem kontrolę nad pojedynkiem zaczął przejmować Głowacki. Polak wykorzystywał przewagę fizyczną i trzymał boksera z Albanii na dystans. Seferi nie mógł sobie poradzić z taktyką zastosowaną przez Głowackiego i ani razu nie zagroził pięściarzowi z Wałcza. Pod koniec pojedynku Polak zamknął Albańczyka w narożniku, czym podkreślił swoją przewagę . Głowacki trafiał przeciwnika mocnymi ciosami, a Seferi nie potrafił w żaden sposób odpowiedzieć. Na dystansie dwunastu rund pięściarze nie rozstrzygnęli walki, więc decyzja należała do sędziów. Arbitrzy byli jednogłośni w swojej ocenie – 118-110, 118-110, 120-108 dla Głowackiego, który tym samym zdobył pas WBO European.

28-letni bokser wygrał eliminator WBO i znacznie przybliżył się do walki o mistrzowski pas. Czempionem tej organizacji w kategorii cruiser jest Marco Huck. Z pewnością dla Głowackiego obecnie to rywal z innej galaktyki. Reprezentujący Niemcy Huck próbował nawet sił w wadze ciężkiej, ale trudno tą przygodę uznać za udaną. W ciekawym starciu z Aleksandrem Poviekinem przegrał na punkty. A pas WBO Huck dzierży w swych dłoniach od 2009 roku. Warto zanzaczyć, że Głowacki doskonale zna czempiona wagi cruier. Zamierzchłe czasy. Głowacki i Huck spotkali się podczas meczu rewanżowego Orła Wałcz z loklanym zespołem z Bad Essen. Wtedy z urodzonym w Ugao pięściarzem rywalizował Jacek Głowacki, który poniół porażkę. Po pojedynku doszło do awantury. Krzysztof Głowacki nie mógł pogodzić się z porażką brata i wdał się w pyskówkę z Huckiem oraz jego kolegami. Było gorąco. Czy Głowacki będzie miał okazję zmierzyć się z reprezentantem Niemiec? Nie ulega wątpliwości, że polski bokser jest ambitny i wie, o co toczy się gra. Ponadto, bardzo chce zmierzyć się z Huckiem. Teoretycznie trudno dawać mu wielkie szanse, ale w ringu wszystko jest możliwe.

Wracając do gali w Toruniu. Do ciekawego starcia doszło w kategorii super koguciej. Piotr Gudel na punkty pokonał Krzyztofa Rogowskiego. Kolejną wygraną zanotował Marek Matyja. Bokser wagi półciężkiej przez TKO zwyciężył w trzeciej rundzie Stjepana Bozica. Na gali zaprezentowała się Ewa Piątkowska. W pojedynku z Sabrine Giuliani Polka wygrała jednogłośnie na punkty.

Najważniejsza informacja z Torunia – Krzysztof Głowacki wygrał i zdobył pas WBO European. Polak jest coraz bliżej walki o mistrzowski pas. Czy i kiedy stanie w ringu z Huckiem?

Walka wieczoru – elimnator WBO: Krzysztof Głowacki pokonał na punkty Nuriego Seferiego

Pozostałe walki: 

Piotr Gudel na punkty pokonał Krzysztofa Rogowskiego

Marek Matyja pokonał przez TKO Stjepana Bozica  

Ewa Piątkowska pokonała na punkty Sabrine Giuliani

Maciej Miszkin pokonał na punkty Dmitrijsa Ovsjannikovsa

Krzysztof Kosela pokonał na punkty Floriansa Strupitsa

KM