Dwa festiwalowe medale, trzy berlińskie

Aktywny czas za młodymi judokami. W węgierskim Gyor odbył się Letni Olimpijski Festiwal Młodzieży, z kolei w Berlinie juniorzy rywalizowali w Pucharze Europy. Łącznie nasi reprezentanci wywalczyli pięć medali.

W Gyor wystartowało 12 Polaków, a w Berlinie 19. Do pełni szczęścia zabrakło tylko złota. 

Kropska w formie

17-letnia Natalia Kropska (57kg) jest w formie. W tym roku nasza judoczka startowała już w siedmiu turniejach na poziomie międzynarodowym. Szczęśliwy dla Kropskiej okazał się Berlin, gdzie stanęła na najwyższym stopniu podium. 17-latka wywalczyła brązowy medal w mistrzostwach Europy kadetów. 

Młoda Polka miała genialny początek w Letnim Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy w judo. Zawodniczka GKS Czarni Bytom wygrała dwie walki przed czasem, jednak w półfinale przegrała ze zwyciężczynią tegorocznego Pucharu Europy w Bielsku Słowenką Kają Kajzer. W starciu o trzecie miejsce 17-latka dynamicznie uporała się z Turczynką Hasret Bozkurt. Polka do zwycięstwa potrzebowała zaledwie 35 sekund.

Blisko złota był Wojciech Kordyalik (+90kg). W tym roku młody Polak nie stał jeszcze na podium. Najlepszy występ zanotował w Zagrzebiu, gdzie wywalczył siódmą pozycję.  W Gyor Kordyalik wygrał trzy walki. Jego najdłuższy pojedynek trwał nieco ponad 80 sekund. W finale Polak musiał uznać wyższość mistrza Europy z 2016 roku Richarda Sipocza.

Blisko podium był Kacper Kubiak (90kg), jednak ostatecznie uplasował się na piątym miejscu.

Trójka w Berlinie

Trzecie zawody z rzędu i Julia Kowalczyk (57kg) ponownie na podium. W Berlinie 19-latka wygrała trzy walki, jednak w półfinale na Francuzkę Leonoe Sarag Cysique nie znalazła sposobu. Po zaciętym pojedynku rywalka wygrała przez waza-ari. W starciu o brąz Kowalczyk pokonała Brytyjkę Lele Nairne.

Kolejny brąz na koncie Jakuba Ozimka (90kg). Na początku lipca judoka stanął na najniższym stopniu podium w Gdyni. W Berlinie Ozimek wygrał aż pięć walk, przegrał jedną. Lepszy od Polaka okazał się Jamal Petgrave, co sprawiło, że 19-latek musiał radzić sobie w repasażach. Ozimek znakomicie sobie poradził, a w starciu o medal pokonał mistrza świata kadetów z 2015 roku Falka Petersilka.

Trzy wygrane, po drodze wyeliminował Dominika Majowskiego, dały brąz Kacprowi Szczurowskiemu (100kg).  

Na siódmym miejscach rywalizację zakończyli: Daria Tymman (78kg) i Cezary Tchórzewski (73kg).

Fot. judobase

KM

Radosz i Siegert z medalami w muay thai

Łukasz Radosz (91kg) i Oskar Siegert (63,5kg) na podium w muay thai w 10. Światowych Igrzyskach Sportowych we Wrocławiu. Medalowymi zdobyczami możemy pochwalić się również w jiu jitsu.

Światowe Igrzyska Sportowe to święto sportów nieolimpijskich, wśród których nie brakuje sportów walki. Nasi fighterzy zdobyli łącznie 18 medali. Ostatniego dnia rywalizacji o najwyższe laury rywalizowano w muay thai.

Cztery szanse

Dużo zdrowia w ringu pozostawił Łukasz Radosz (91kg). W półfinale brązowy medalista mistrzostw świata IFMA 2016 pokonał Jakuba Klaudę. Czech okazał się bardzo niewygodnym rywalem i napsuł sporo krwi Polakowi, jednak to nasz zawodnik wygrał 29:28 i awansował do finału. Radosz stanął przed ogromną szansą na zdobycie złotego medalu. W finale Polak miał zmierzyć się  z Olegiem Pryjmaczowem. Miał…, bo z powodu kontuzji nie mógł zaprezentował swoich umiejętności.

Polska miała również trzy „brązowe” szanse medalowe. Po wyraźnej półfinałowej porażce (27:30) z Alim Zarinfarem, Oskqr Siegert (63,5kg) podrażniony przystąpił do rywalizacji w finale pocieszenia. Polak pokazał klasę, a jego rywal Ahmad Ondasha przegrał w związku z niezdolnością do walki (RSC). 

Szansy medalowej nie wykorzystała Gabriela Kuzawińska (51kg). Z powodu kontuzji do starcia o brąz nie przystąpił Rafał Korczak (81kg).

Medalowe jiu jitsu

Nie zawiedli nasi reprezentanci w jiu jitsu, którzy przyzwyczaili, że w każdych Światowych Igrzyskach Sportowych wyróżniają się i zdobywają wiele medali. Nie inaczej było we Wrocławiu.

Tomasz Szewczak (94kg) był murowanym kandydatem do złota. Mistrz świata spełnił pokładane w nim nadzieje i w finale rozbił Mohsema Hamida 14:0. Złoty medal zawisł także na szyi Jędrzeja Loski (62kg). Chciałoby się powiedzieć, że nieważne jak się zaczyna. A koniec w przypadku Loski był świetny. W grupie Polak jedną walkę wygrał i jedną przegrał. Loska pokonał Rona Cohena, który był ostatnią przeszkodą na drodze do finału. W decydującym boju Polak spotkał się z Alejandro Ortizem. Sędzia przerwał starcia i ogłosił zwycięstwo Loski. Polak „uśpił” rywala.

Po brąz w kategorii open sięgnęła Emilia Maćkowiak. Rafał Riss (+94kg) zdobył srebro, tak jak i Maciej Polok (69kg). Brąz we Wrocławiu wywalczył Maciej Kozak (77kg). Biało-czerwoni stanęli na najniższym stopniu podium w rywalizacji drużynowej.

Na trzeciej pozycji w karate uplasował się Michał Bąbos (+84kg). O zdobyczach medalowych naszych kickboxerów i sumoków pisaliśmy tu

KM

Wykorzystali zaproszenie

Ogromny sukces polskiego kickboxingu! Sześć medali wywalczyli polscy fighterzy na Światowych Igrzyskach Sportowych we Wrocławiu, co pozwoliło im triumfować w klasyfikacji generalnej. Warto wspomnieć, że kickboxing był sportem na zaproszenie. Ale to nie jedyne medale wywalczone we Wrocławiu przed przedstawicieli sportów walki.

World Games nadal trwają. Ściskamy kciuki za naszych reprezentantów w jiu jitsu, którzy w 2013 roku w Cali wywalczyli cztery krążki. We Wrocławiu do dorobku medalowego „dorzucili” się również nasi sumocy.

Kickboxerzy na szóstkę

Przed startem World Games mieliśmy wyostrzone apetyty, ponieważ zdawaliśmy sobie sprawę, że podopiecznych Tomaszów Skrzypka i Mamulskiego stać na wiele. Jak smakuje złoto? Na to pytanie znają odpowiedź Marta Waliczek (60kg) i Dawid Kasperski (86kg). Zawodniczka DAAS Berserkers Team Bielsko-Biała pokonała w finale Melissę Aceves Martinez. Meksykanka postawiła Polce trudne warunki, ale doświadczenie Waliczek okazało się receptą na sukces. Martinez starała się agresywnie atakować, ale fighterka z Bielska przerywała jej akcje i skutecznie kontrowała. Dawid Kasperski pewnie wypunktował Mesuda Selimovica. Bośniak nie miał nic do powiedzenia w starciu z Polakiem, który w pełni zdominował rywalizację.

W finałach wystąpili również Michał Ronkiewicz (75kg) i Mateusz Pluta (91kg), ale obaj przegrali odpowiednio z Zakarią Laaouatnim i Igorem Darmeszkinem. Łącznie polska kadra prowadzona przez Tomasza Skrzypka i Tomasza Mamulskiego zdobyła sześć medali. Brązowe krążki wywalczyli Małgorzata Dymus (56kg) i Wojciech Kazieczko (67kg). Reprezentująca barwy Fightera Wrocław zawodniczka nie musiała wychodzić do ostatniej walki, gdyż jej rywalka… nie zrobiła wagi. Przypadek Dymus jest niezwykle ciekawy również z innego powodu. W ćwierćfinale miała wolny los, a w półfinale musiała uznać wyższość rywalki z Czech. Również Wojciech Kazieczko nie musiał wychodzić do walki o brąz. A to za sprawą kontuzji rywala, który w półfinale został mocno poobijany.

Polscy kibice kickboxingu mogą być zadowoleni. Nasi kadrowicze pokazali we Wrocławiu, że są niezwykle mocni. Kłopoty zdrowotne nie pozwoliły kontynuować rywalizacji Michałowi Turyńskiemu. Polak wygrał walkę ćwierćfinałową, ale więcej do ringu nie wyszedł. Mamy sześć medali i to jest powód do radości. Szkoda tylko, że zdobycz naszych kadrowiczów, z racji „zaproszenia” dyscypliny, nie jest brana pod uwagę w klasyfikacji końcowej.

Sporty walki przynoszą medale

Nie tylko w kickboxingu biało-czerwoni zdobyli medale. Nasi sumocy sięgnęli po dwa brązowe krążki. Na drodze Magdaleny Macios, która rywalizowała w wadze lekkiej stanęła Luciana Montgomery Higuchi. Stawką był awans do finału, jednak Polka przegrała i znalazła się w ostatniej rundzie repasaży. Macios pokonała rodaczkę Monikę Skibę, a w starciu o brąz wygrała z Yuką Okutomi.

Brąz zawisł również na szyi Pawła Wojdy. Polak przegrał ćwierćfinałową rywalizację z Rosjaninem Batyrem Altjewem. Dwie wygrane walki repasażowe otworzyły Wojdzie drzwi do starcia o brąz, w którym okazał się lepszy od sumoki z Egiptu.

Trwa rywalizacja w jiu jitsu, po której zakończeniu stan posiadania Polski na pewno wzrośnie. Do finałów awansowali Maciej Polok i Jędrzej Loska.

KM

Szokująca decyzja Jeleniewskiego

Trzęsienie ziemi w warszawskim klubie S4 Fight Club. Piotr Jeleniewski podjął decyzję o zakończeniu pracy w roli trenera MMA.

Pod okiem Piotra Jeleniewskiego na szerokie wody wypłynęło kilkunastu zawodników. Trener mógł cieszyć się z wielu zwycięstw swoich zawodników. Sam pokazał również ogromna siłę pokonując raka.

Duże zmiany

Decyzja Piotra Jeleniewskiego zaskoczyła cały polski świat MMA. Wiele osób zastanawia się, czy decyzja szkoleniowca wywoła lawinę i z klubem S4 pożegnają się kolejne znane nazwiska.. Sam Jeleniewski wydał oświadczenie w sprawie swojego odejścia.  – It's done walka Daniela była moją ostatnią w roli trenera w startach zawodowych mma. Było to doświadczenie wyjątkowe, dało mi wiele niezapomnianych emocji, możliwość poznania miejsc i ludzi wyjątkowych. Otrzymałem dzięki tej pracy wyróżnienie udziału w momentach ważnych dla sportowców, z którymi pracowałem. Nie zawsze były to chwile łatwe. Dziękuje im za okazane zaufanie i życzę dalszych sukcesów w ich drodze (pisownia oryginalna) – czytamy w oświadczeniu Piotra Jeleniewskiego.

Trener polskich gwiazd MMA wskazał, że zdobyte doświadczenie będzie cenne przy podejmowaniu kolejnych wyzwań. – Dla mnie nadszedł czas decyzji i podjęcia nowych wyzwań. Jestem związany ze sportami walki od ponad 30 lat, dalej będą częścią mojego życia, ale w innym już wymiarze. Ogrom doświadczenia i wiedzy zdobytej podczas pracy trenerskiej, w myśl zasady „Nauka nigdy się nie kończy”, jest dla mnie istotnym elementem rozwoju, także w wymiarze ludzkim. Wiele lat temu, ktoś, kto wywarł na mnie ogromny wpływ w podejściu do sportów walki, na moje pytanie czemu poświęcił się sztuce walki, odpowiedział: „by być wolnym duchem/umysłem.” Po latach zrozumiałem co miał na myśli i z tym uczuciem, będę dalej podążał swoją drogą. Życie przyniosło mi także doświadczenia, dzięki którym nauczyłem się by: „nie bać się śmierci, lecz nieprzeżytego życia”. Życzę wszystkim, aby ich droga była również pełna przeżyć i wyjątkowych chwil. Jednocześnie dziękuje za wiele lat wsparcia, wiary we mnie ale także opluwania – to jest przecież prawdziwa miara sukcesu w naszym kraju – napisał Jeleniewski.

Piotr Jeleniewski pracował z takimi zawodnikami jak: Łukasz Jurkowski, Marcin Tybura, Daniel Omielańczuk, Mariusz Pudzianowski, Jan Błachowicz, Kamil Waluś, Anzor Azhiev czy Arbi Shamaev.

Co dalej?

Odejście Jeleniewskiego może być początkiem efektu domina. Już mówi się, że z warszawskim klubem S4 pożegnają się Omielańczuk i Błachowicz.

Jedno jest pewne – przygodę z MMA zakończył człowiek, który miał znakomity warsztat, wiedzę i ogromny zapał do pracy. – Na przestrzeni lat rozwinął się trenersko, miał ambicję pomóc zawodnikom najlepiej jak potrafi. Wyniki jego zawodników mówią same za siebie. Teraz kończy się ta przygoda ale zamiast smutku czuję radość i wdzięczność, że mogłem choć raz spróbować Jego warsztatu. Razem świętowaliśmy po walce na KSW Colosseum – napisał na swoim facebooku Łukasz „Juras” Jurkowski.

Fot. Piotr Jeleniewski Facebook

KM

KSW w Dublinie, FEN we Wrocławiu

Jesień pełna sportowych emocji. 22 października w Dublinie odbędzie się czterdziesta gala KSW. Tempa nie zwalnia organizacja Fight Exlusive Night, która osiem dni wcześniej odwiedzi Wrocław.

Po Londynie przyszedł czas na Dublin – KSW kontynuuje podróż europejskim szlakiem. Z kolei FEN ma zaplanowane dwie gale – 12 sierpnia i 14 października.

Mocne wrażenia gwarantowane

„Czterdziestka” to w życiu każdego mężczyzny ważne wydarzenie. Czas na refleksję, wykonanie bilansu dotychczasowych dokonań i określenie kolejnych planów. Po trzynastu latach ta „czterdziestka” stuknie organizacji KSW. Martin Lewandowski i Maciej Kawulski wprowadzili MMA do polskiej świadomość i spopularyzowali ten sport, a zarazem wypromowali wielu zawodników.

Mimo „czterdziestki” na karku, KSW nie ma zamiaru przeżywać kryzysu wieku średniego. Włodarze organizacji mierzą w kolejne sukcesy i dalej chcą budować siłę swojej marki. 22 października w Dublinie odbędzie się gala KSW 40. Niebawem powinniśmy poznać nazwiska pierwszych fighterów, którzy zaprezentują się w stolicy Irlandii.

KSW kontynuuje europejską ekspansję. W październiku 2015 roku polska organizacja przygotowała galę na stadionie piłkarskim Wembley, która okazała się sporym sukcesem. Londyn okazał się szczęśliwy dla Tomasza Narkuna, który zdobył tytuł mistrzowski w wadze ciężkiej. Z kolei Borys Mańkowski po raz drugi obronił pas w kategorii półśredniej. A w walce wieczoru Mariusz Pudzianowski musiał uznać wyższość Petera Grahama.

Wybór Irlandii wydaje się właściwy z racji tego, że jest to jeden z najbardziej chłonnych rynków MMA. Gala KSW powinna spotkać się ze sporym zainteresowaniem z racji zamieszkania na zielonej wyspie wielu Polaków.

W maju kibice MMA mogli emocjonować się rywalizacją na stadionie PGE Narodowy w Warszawie. Galę KSW 39 śledziło ponad 57 tysięcy widzów.

Kolejna gala na horyzoncie

12 sierpnia hala widowiskowo-sportowa w Koszalinie doświadczy potężnych wrażeń. A to za sprawą gali Fight Exclusive Night 18. W walce wieczoru, w formule MMA, Kamil Łebkowski zmierzy się z Daguirem Imavovem, który w marcu w Warszawie pokonał Bartłomieja Koperę. Ponadto w Koszalinie zaprezentują się m.in. Marcin Naruszczka, Artur Bizewski, Mateusz Rębecki czy Wojciech Janusz. Gala w Koszalinie za kilkanaście dni, a włodarze FEN myślą już o kolejnym wydarzeniu.

Jesienią organizacja ponownie zawita do Wrocławia, gdzie gościła już sześć razy. Gala FEN 19 odbędzie się 14 października w Hali Orbita. – Po debiucie w Koszalinie teraz wracamy do miejsca, w którym wypływaliśmy na szerokie wody jako federacja zajmująca się mieszanymi sztukami walki oraz kickboxingiem. Po raz siódmy zagościmy we Wrocławiu i po raz trzeci areną zmagań dla naszych zawodników będzie Hala Orbita. To gwarancja niesamowitych emocji i znakomitej atmosfery – Wrocław zawsze był dla nas wyjątkowo gościnny – powiedział Paweł Jóźwiak, prezes FEN.

KM

Dobry występ Polek w Mińsku

Cztery medale wywalczyły reprezentantki Polski w zawodach Pucharu Europy w judo w Mińsku. Bezkonkurencyjna była Agata Ozdoba (63kg).

Łącznie do Mińska udało się ośmioro reprezentantów Polski, w tym aż siedem przedstawicielek płci pięknej. Rodzynkiem był Tomasz Domański (100kg). Z kolei w Pradze rywalizowali juniorzy. W stolicy Czech zaprezentowało się 26 biało-czerwonych.

Dziewczyny na medal

Reprezentacja Polski kobiet nie raz udowodniła, że jako drużyna ma ogromny potencjał. W 2016 roku biało-czerwone zdobyły mistrzostwo Europy. Tytułu nie udało obronić się w tegorocznym czempionacie, który odbył się w Warszawie. W finale Polki przegrały z Francuzkami. Chciałoby się, żeby indywidualnie nasze zawodniczki odnosiły wyniki na tym poziomie. Okazuje się, że jest to możliwe. Najlepszym tego dowodem jest zakończony właśnie Puchar Europy w Mińsku.

Jesienią 2015 roku Agata Ozdoba przeżywała prawdziwy dramat. Podczas Światowych Igrzysk Wojskowych w Korei Południowej judoczka zerwała więzadła krzyżowe. Operacja, rehabilitacja i długa przerwa. Ozdobę ominęło wiele turniejów, w których mogła zdobywać punkty do olimpijskiego rankingu. Co prawda wróciła na mistrzostwa Europy w Kazaniu, ale na igrzyska w Rio się nie zakwalifikowała. Była jednak w Brazylii jako sparingpartnerka swoich koleżanek. Ale to już przeszłość. Ozdoba może myśleć o kolejnych igrzyskach. W Mińsku Polka pokazała klasę i wygrała cztery walki. O złoto walczyła z mistrzynią Europy juniorek Inbal Shemesh. Dla Ozdoby triumf w Mińsku to pierwsze zwycięstwo w zawodach tej rangi.

Blisko wygranej była Beata Pacut (78kg). 21-letnia zawodniczka przegrała w decydującym pojedynku z mocną Holenderką Marhinde Verkerk. Wcześniej Polka wygrała trzy walki, w tym dwie przez ippon. W pokonanym polu pozostawiła m.in. mistrzynię Europy juniorek z 2016 roku Marię Annę Wagner.

Kolejne podium Agaty Perenc (52kg). Judoczka Polonii Rybnik w Mińsku sięgnęła po brąz. Z kolei na początku czerwca triumfowała w Bukareszcie. Na trzecim miejscu w Mińsku znalazła się również Anna Borowska (57kg), która w tym roku wygrywała już w Casablance i Pradze. W stolicy Białorusi 23-latka pokonała m.in. Arletę Podolak.

O krok od podium była Karolina Tałach (63kg). W starciu o brąz Polka przegrała z zawodniczką gospodarzy Danielą Kazanoi. Cieszy powrót po kontuzji Arlety Podolak (57kg), która zajęła siódmą lokatę.

Tomasz Domański (100kg) poległ już w pierwszym pojedynku.

Załęczny z brązem

Polska była licznie reprezentowana w Pradze, ale wraca tylko z jednym medalem. Jego zdobywcą Krzysztof Załęczny (+100kg). 19-latek wygrał dwa pojedynki, co dało mu brąz. Na drodze do rywalizacji o złoto Polakowi stanął Richard Waczulik z Węgier. Dla Załęcznego to drugie podium w tegorocznym startach. W lutym sięgnął po srebrny medal w Lignano.

Piąty był Paweł Drzymal (81kg). Polak dzielnie walczył, przeszedł przez repasaże, do których trafił po porażce z mistrzem Oceanii Anthonym Kourosem, a w starciu o brąz lepszy od naszego zawodnika był Mate Iklodi.

KM

Syrowatka: Ogromny krok w stronę dużych walk

Michał Syrowatka pokonując Robbiego Daviesa Jr wszedł na bokserskie salony. – Cieszę się, że w końcu zrobiłem ogromny krok w stronę dużych walk – nie ukrywa satysfakcji w rozmowie z FighTime.pl polski pięściarz.

Po sukcesie czas na odpoczynek. Taki plan ma 29-letni bokser z Ełku. A co dalej? Z pewnością Syrowatka będzie robił wszystko, aby dostąpić zaszczytu rywalizacji o pas mistrza świata WBA w wadze super lekkiej.

Odpoczynek po sukcesie

Od starcia z Daviesem minął tydzień. Przypomnijmy. Do Londynu 29-letni Syrowatka nie jechał w roli faworyta, jednak od początku starcia z 27-latkiem prezentował się bardzo dobrze. W dziewiątej rundzie Polak był liczony i myśląc o wygranej musiał przystąpić do ataku. Efekt nastąpił w dwunastej rundzie, kiedy Davies nie był w stanie kontynuować walki. Tym samym bokser z Ełku sięgnął po pas WBA Continental. Syrowatka otrzymał wiele pochwał i wszyscy liczą, że teraz konsekwentnie będzie dążył do walki o tytuł mistrzowski WBA.

Teraz Syrowatka będzie ładował akumulatory. Po wygranej walce należy mu się chwila odpoczynku. – Mam zamiar wraz z narzeczoną wyjechać na krotki odpoczynek. Na pewno nie będę ograniczał się do leżenia i picia piwa. Myślę, że to będzie aktywny odpoczynek – przedstawia Michał Syrowatka.

Jedno jest pewne, dziewiętnasta wygrana może być dla Syrowatki milowym krokiem w jego karierze, choć nie ostatnim. Czeka na niego jeszcze wiele wyzwań. W Londynie Syrowatka stanął przed trudnym zadaniem, ale zdał egzamin. Pokazał, że drzemią w nim spore możliwości. – Emocje opadły, choć z każdej strony przyjmuję wiele gratulacji. Cieszę się, że w końcu zrobiłem ogromny krok w stronę dużych walk. Oczywiście zrobię, co w mojej mocy by utrzymać się na tych salonach jak najdłużej – tłumaczy posiadacz pasa WBA Continental w wadze super lekkiej.

W oczekiwaniu na kolejną walkę

W tym roku Michał Syrowatka stoczył już trzy pojedynki. Rok temu zanotował ich tyle samo i wszystkie wygrał. Czy jesienią stoczy czwarty tegoroczny pojedynek? Na konkrety trzeba poczekać – Co do najbliższej walki, nic na chwilę obecną powiedzieć nie mogę. Muszę spotkać się z promotorem i razem coś ustalimy – podaje 29-letni pięściarz. 

Fot. Facebook Michał Syrowatka

KM

Brzykcy i Mateuszczyk z medalami Igrzysk Głuchych

Natalia Brzykcy (+78kg) zdobyła srebro, a Dominika Mateuszczyk (52kg) brąz na XXIII Letnich Igrzyskach Głuchych, które odbywają się w Samsun.

Rywalizacja rozgrywana w ciszy, ale każdy zawodnik wkłada całe serce, aby walczyć o jak najlepszy wynik. Ogromna determinacja i zaangażowanie osób głuchych pokazuje, że zawsze warto sięgać po marzenia.

Złoto było o krok

Zawodniczka poznańskiej Akademii Judo nie zwalnia tempa. W ubiegłym roku została podwójną mistrzynią świata w Samun. Ale to nie były pierwsze osiągnięcie Brzykcy. Wcześniej judoczka zdobyła srebrny medal mistrzostw Europy 2013 w Erywaniu, a dwa lata później sięgnęła po brąz Igrzysk Olimpijskich Głuchych. 

Ten rok również obfituje w sukcesy w wykonaniu zawodniczki poznańskiego klubu. W Gruzji, podczas mistrzostw Europy, wywalczyła brąz w drużynie. Z wielkimi nadziejami jechała do Samsun. Brzykcy szła jak burza i wygrała dwie walki przed czasem. Dopiero w finale zatrzymała ją Natalia Drozdova z Rosji. Polka musi zadowolić się srebrem, choć triumf był blisko. Brzykcy może dopisać kolejny sukces do swojego bogatego dorobku. 

33-latka lubi Samsun

Początkowo Mateuszczyk uprawiała lekkoatletykę w barwach AZS-u Gdańsk. Z czasem m.in. ze względu na mniejsze obciążenia treningowe zdecydowała się wybrać judo. Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. 33-letnia zawodniczka Wars Warszawa odnosi sukcesy w rywalizacji głuchych w judo. W 2013 roku w Igrzyskach Olimpijskich Niesłyszących zajęła czwarte miejsce. Z kolei w 2015 roku sięgnęła po brąz mistrzostw Europy, które odbywały się w Armenii.

Wyjątkowym miejscem dla Mateuszczyk jest Samsun, gdzie rok temu osiągnęła największy sukces w karierze. Reprezentantka Polski wywalczyła dwa złote medale – w rywalizacji indywidualnej i drużynowej. W lipcu br. Mateuszczyk ponownie odwiedziła tureckie Samsun, któremu przypadła rola gospodarza XXIII Letnich Igrzyskach Głuchych. 33-letnia judoczka ma powody do radości. Choć początek zmagań w Turcji nie zwiastował sukcesu, to na koniec rywalizacji Polka mogła się uśmiechnąć. W ćwierćfinale przez ippon przegrała z Anną Shostak. Ukrainka potrzeba do zwycięstwa 44 sekund. Z kolei w starciu o brąz Mateuszczyk była górą i bardzo szybko rozprawiła się z Białorusinką Aliną Tsishkovets.

W ćwierćfinale Assel Maxutova okazała się zbyt mocna dla Agnieszki Brzykcy (70kg). Szansą dla Polki były repasaże, jednak w nich przegrała z Fatoumatą Dite.

Fot. Facebook Poland-Deaflympics'2017

KM

Syrowatka poleciał w górę

Ostatnie dni są wyjątkowe w życiu boksera Michała Syrowatki. W Londynie 29-latek znokautował Robbiego Daviesa Jr i sięgnął po pas WBA Continental kategorii super lekkiej. Dzięki temu znalazł się na czwartym miejscu w rankingu organizacji.

Na krajowym podwórku Syrowatka nie raz udowadniał, że ma potencjał. W Londynie stoczył pierwszy pojedynek poza granicami kraju, który zarazem stanowił dla niego wielką szansę.

Prezent dla mamy

W dotychczasowej karierze Syrowatka przegrał tylko jedną walkę. Półtora roku temu bokser z Ełku przegrał „u siebie” z doświadczonym Rafałem Jackiewiczem. Jednak niecałe pół roku później zrewanżował się byłemu mistrzowi Europy. Na kolejnych galach prezentował się wręcz perfekcyjnie i odprawił rywali. Przez wielu Syrowatka uznawany jest za najlepszego polskiego boksera w limicie do 63,5kg.

15 lipca w Londynie 29-latek stoczył najważniejszą walkę w karierze. W Londynie zmierzył się z Robbie'm Daviesem Jr. Od marca 2016 roku 27-latek dzierżył w swoich dłoniach pas WBA Continental, na swoim koncie miał 15 wygranych walk, w tym 11 przed czasem i ani jednej porażki. Syrowatka sprawił niespodziankę i pokonał wyżej notowanego rywala. Polak znokautował Daviesa w dwunastej rundzie, choć w dziewiątej sam był liczony. 

29-letni pięściarz z Ełku wygrał najważniejszą walkę w karierze i otworzył sobie drzwi do rywalizacji o stawkę. Syrowatka wkroczył do czołówki wagi super lekkiej. A wygrana w Londynie stanowiła prezent urodzinowy dla jego mamy.

Pokonaniu Daviesa sprawiło, że Syrowatka znalazł się w najnowszym rankingu federacji World Boxing Association. Polak został sklasyfikowany na czwartym miejscu, wcześniej nie był uwzględniany w notowaniu. Polak marzy o walce o mistrzostwo świata. Pas należy do Juliusa Indongo. Teraz Syrowatka musi wykonać następny krok i potwierdzić swoją wartość. Kolejna wygrana może sprawić, że coraz głośniej będzie mówiło się o ewentualnym starciu Polaka o pas mistrza świata.

Miejsca pozostałych Polaków

Sprawdzamy miejsca pozostałych polskich bokserów w najnowszym zestawieniu WBA. W kategorii junior ciężkiej wysoko stoją akcje Mateusza Masternaka i Krzysztofa Włodarczyka, którzy znaleźli się na drugiej i trzeciej pozycji. Podczas czerwcowej gali PBN „Master” pokonał Ismaila Sillaha, a w maju „Diablo” wygrał z Noelem Gevorem. Warto dodać, że były mistrz świata WBC i IBF niebawem zmierzy się z czempionem IBF Muratem Gasijewem. Starcie odbędzie się w ramach turnieju World Boxing Super Series.

Fot. Michał Syrowatka Facebook

KM

LIVE: Konferencja PZKB podczas The World Games

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z konferencji prasowych Polskiego Związku Kickboxingu podczas igrzysk sportów nieolimpijskich The World Games we Wrocławiu.

Program transmisji:

25 lipca (wtorek) – godz. 18.00

26 lipca (środa) – godz. 18.00

27 lipca (czwartek) – godz. 18.00

ZAPRASZAMY!!!

[kod]

The World Games – Kickboxing

The World Games – Kickboxing

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/PZKB_TWG2017.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/PZKB_TWG2017.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/PZKB_TWG2017.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/PZKB_TWG2017.livx"
},
autofocus: false,
rendererPriority: ["dash", "html5", "silverlight"],
skin: "red",
// —
splashscreen: "http://r.dcs.redcdn.pl/file/o2/Marklaw/twg-logo.png",
poster: "http://r.dcs.redcdn.pl/file/o2/Marklaw/twg-logo.png",
autoplay: false,
// —

width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Rozpoczynają walkę o medale

Odliczanie do startu Sportowych Igrzysk Olimpijskich (The World Games). Przez dziesięć dni zawodnicy będą walczyć o medale w 31 dyscyplinach. Wśród nich są m.in. sumo, jiu jitsu, muaythai oraz kickboxing.

Wielkie święto sportu rozpocznie się 20 lipca i potrwa do 30 lipca. Światowe Igrzyska Sportowe odbędą się po raz dziesiąty.  Kibice będą mogli odkryć wiele nowych dyscyplin i zagłębić się w szczegóły. Dla sportów walki to także okazja na promocję na własnej ziemi.

Dostali zaproszenie

Kickboxing to niezwykle efektowny sport, który zyskuje coraz większą popularność. Cały czas dyscyplina przebija się na popularność. W tym roku kibice będą mogli podziwiać zawodników we Wrocławiu. Kickboxing znalazł się wśród dyscyplin, które dostały „zaproszenie” na Światowe Igrzyska Sportowe. W każdej kategorii zaprezentuje się po ośmiu zawodników.

Początkowo we Wrocławiu mieliśmy zobaczyć dziewięcioro naszych reprezentantów, ale Polska otrzymała kolejne dzikie karty. Podczas Światowych Igrzysk Sportowych zaprezentują się Wojciech Kazieczko (67kg) i Aleksander Kalicki (63kg), którzy dołączyli do: Małgorzaty Dymus, Róży Gumiennej, Dawida Kasperskiego, Mateusza Pluty, Arkadiusza Kaszuby, Marty Waliczek, Marcina Kreta, Michała Ronkiewcza i Michała Turyńskiego. Wszyscy nasi kickboxerzy legitymują się sporym doświadczeniem na poziomie międzynarodowym, wielu zasmakowało rywalizacji w walkach zawodowych. Mamy mocny team, który stać na dobre wyniki. 

Powtórzyć sukces

Liczymy na polskie medale w jiu jitsu. W naszej kadrze zabraknie Anny Polok (70kg), która cztery lata w Cali zdobyła złoty medal w ne waza. Obecnie zawodniczka pochłonięta jest macierzyństwem. We Wrocławiu zobaczymy medalistów z poprzednich igrzysk: Martynę Bierońską (55kg), Emilię Maćkowiak (70kg) i Tomasza Szewczaka (94kg), którzy sięgnęli po srebrne krążki. We Wrocławiu umiejętności zaprezentują również: Maciej Kozak, Maciej Polok, Rafał Riss oraz Jędrzej Loska.

Warto dodać, że cztery lata temu w Cali biało-czerwoni wywalczyli sześć medali, w tym cztery zdobyli zawodnicy rywalizujący w jiu jitsu.

W Hali Orbita zaprezentują się nasi sumocy. Kadra biało-czerwonych liczy dziesięć nazwisk: Magada Macios, Monika Skiba, Olimpia Robakowska, Marina Rozum, Jagoda Mazurek, Paweł Wojda, Patryk Swora, Aron Rozum, Michał Luto i Jacek Piersiak.

Będziemy również ściskać kciuki za naszych reprezentantów w muaythai. We Wrocławiu wystąpią m.in. znane z gal Ladies Fight Night Natalia Leciejewska i Marta Gusztab. Ponadto, w hali Orbita zaprezentują się: Gabriela Kuzawińska, Przemysław Kmiecik, Mateusz Kucharski, Oskar Siegert, Mateusz Janik, Jakub Rajewski, Dawid Mirkowski, Rafał Korczak i Łukasz Radosz.

KM

Poznaliśmy kadrę na mistrzostwa świata

Za półtora miesiąca rozpoczną się mistrzostwa świata w judo w Budapeszcie. Do stolicy Węgier wybiera się 14-osobowa reprezentacja Polski.

Na przełomie sierpnia i września judocy będą walczyli o medale w Budapeszcie. W miniony weekend dwóch z naszych reprezentantów stanęło na podium Pucharu Europy w Saarbruecken. Kolejny był o krok od medalu. Czy wszyscy nasi kadrowicze wypracowali już odpowiednią formę?

8:6

Kiedyś mówiło się o kobietach na traktorach, teraz coraz częściej widzimy je za kierownicą autobusów. A i w polityce pojawiło się pojęcie parytetu. Również w sporcie kobiety mają swoje miejsce. Nie inaczej jest w przypadku tatami, jednak przeważnie liczba startujących pań jest niższa niż mężczyzn. W naszej kadrze proporcje wyglądają inaczej. Do Budapesztu uda się 8 kobiet i 6 mężczyzn, a w rywalizacji indywidualnej zaprezentuje się odpowiednio 6 judoczek i 4 judoków.

Agata Perenc (52kg) przygotowuje formę na start w Budapeszcie. Judoczka okazała się najlepsza w Pucharze Europy w Bukareszcie, co było jej największym osiągnięciem w dotychczasowych startach. W gazie jest również Anna Borowska (57kg). 23-latka triumfowała w Casablance i Pradze. W stolicy Czech po srebro sięgnęła Beata Pacut (78kg), brązowy medal wywalczyła Agata Ozdoba (63kg). Do Budapesztu pojadą także Karolina Pieńkowska (52kg) i Karolina Tałach (63kg). Wszystkie będą startowały w rywalizacji indywidualnej. Warto dodać, że w kwietniowych mistrzostwach Europy nasza żeńska kadra sięgnęła po srebrny medal.

W stolicy Węgier w rywalizacji indywidualnej zaprezentuje się czterech Polaków. Po raz kolejny Piotr Kuczera (90kg) będzie naszą medalową nadzieją. W tym roku wygrywał w Katowicach i Rzymie. Z dobrej strony w mistrzostwach Europy pokazał się Maciej Sarnacki (+100kg). Zawodnik Gwardii Olsztyn w Warszawie był piąty. O medal mistrzostw świata powalczą również Aleksander Beta (66kg) i Damian Szwarnowiecki (81kg).

Z kolei w rywalizacji drużynowej trenerzy będą mogli postawić na Arletę Podolak (57kg), Annę Załęczną (+70kg), Wiktora Mrówczyńskiego (73kg), Patryka Ciechomskiego (90kg) oraz Kamila Grabowskiego (+100kg).  

Przed dwoma laty w Astanie biało-czerwoni nie wywalczyli żadnego medalu. Najlepiej zaprezentowała się Daria Pogorzelec (78kg), która była piąta.

Dwa medale z Niemiec

W miniony weekend judocy rywalizowali o punkty do światowego rankingu w Saarbruecken. Na tatami zaprezentowało się 16 polskich zawodników.

Kolejny dobry występ w tym sezonie zaliczył Piotr Kuczera. Brązowy medalista mistrzostw Europy seniorów z 2016 roku wygrał pięć pojedynków. W trzeciej walce przegrał z Dario Kurbjeweitem Garcią, jednak poradził sobie w repasażach. Z kolei w starciu o brąz Polak pokonał wicemistrza świata z 2014 roku Krisztiana Totha.

Brąz wywalczył również Kamil Grabowski (+100kg), który wygrał cztery z pięciu walk.

KM 

Porażka Dudka na Glory 43

Starcie dwóch debiutantów w kickboxerskiej organizacji Glory w Madison Square Garden w Nowym Jorku. Itay Gershon jednogłośną decyzją sędziów pokonał Rafała Dudka. 

W kwietniu gruchnęła informacja o podpisaniu przez zawodnika z Nowego Sącza kontraktu z Glory. Na jego debiut przyszło nam czekać kilka miesięcy. „Pierwsze śliwki robaczywki”, ale liczymy, że po zakończeniu kolejnego pojedynku ręce w górę będzie mógł wznieść Polak.

Wściekły Dudek

33-letni zawodnik ma bogaty bagaż doświadczeń. Na krajowym uchodzi za czołowego fightera wagi lekkiej. W swojej karierze prezentował się na galach legendarnej holenderskiej organizacji It's Showtime. Dudek zwrócił na siebie uwagę podczas ubiegłorocznego występu w programie Enfusion Reality, który był nagrywany w Tajlandii. Rywalizowali w nim czołowi kickboxerzy w kategorii do 70kg, a Polak dał kilka efektownych walk. W efekcie zajął trzecie miejsce. Dudek prezentował się również na galach organizacji DSF. W czerwcu stoczył walkę z Rafałem Jackiewiczem, która wzbudziła ogromne zainteresowanie. Dudek wygrał na punkty.

14 lipca przypadł jego debiut w organizacji Glory. Los skojarzył 33-latka z Itayem Gershonem, który w swojej karierze rywalizował już z polskimi zawodnikami. Fighter z Izraela pokonał Marcina Parchetę i Mateusza Kopca. Debiut Dudka i Gershona w Glory nastąpił w miejscu szczególnym, gdzie odbywają się największe pojedynki. Madison Square Garden – to mówi samo za siebie.

Rafałowi Dudkowi nie można odmówić ambicji. Dzielnie walczył przez trzy rundy, jednak to Gershon zadał więcej ciosów, miał optyczną przewagę i sędziowie wskazali na niego. – Więcej trafiałem rękami – rywal dużo więcej kopał, ale serio żadne kopnięcie nie zrobiło na mnie wrażenia i może to mnie uśpiło. Moja wina –  i jestem na siebie wściekły! Zawalczyłem źle – wiem o tym, taka ważna walka i w takim stylu ja przegrać na własne życzenie! – ocenia na swoim facebooku Rafał Dudek.

Trzeba dalej pracować

Sport to chwile radości, ale i gorzkich łez. Nie zawsze się wygrywa i trzeba umieć pogodzić się z porażką. Zacisnąć zęby i dalej pracować. Dudek przegrał w debiucie w Glory, ale podpisał kontrakt na trzy walki, więc w kolejnych starciach musi pokazać, że zasłużył na tę szansę. – Wnioski już zostały wyciągnięte… Ale o tym będzie jeszcze mowa. Dziękuję za kibicowanie i wsparcie.
Nie chowam głowy w piasek – trzeba umieć przegrywać! – podkreśla Dudek.

KM

Kto komu wbije szpilę?

Na ringu w Nowym Jorku dojdzie do polskiego starcia w wadze ciężkiej. 15 lipca na gali Premier Boxing Champions Artur Szpilka zmierzy się z Adamem Kownackim.

Środowe (12 lipca), ostatnie przed ważeniem, spotkanie bokserów przebiegło w spokojnej atmosferze, choć wcześniej nie szczędzili sobie kąśliwych uwag. Oby w ringu nie zabrakło mocnych ciosów i efektownych wymian.

Inne cele

Są w tym samym wieku, nie mają włosów na głowie (albo mają ich niewiele) i rywalizują w wadze ciężkiej, gdzie niejednego rywala rozłożyli na łopatki. Szpilka miał już okazję walczyć o mistrzostwo świata. W styczniu ubiegłego roku przegrał przez nokaut w dziewiątej rundzie z czempionem WBC Deontayem Wilderem. Na zupełnie innym biegunie jest Adam Kownacki. 28-latek mieszkający w USA zbiera doświadczenie na tamtejszych ringach i jeszcze nigdy nie przegrał.

Od początku starcie budzi ogromne emocje. A to ze względu na fakt, że Szpilka i Kownacki nie szczędzą sobie gorzkich słów. W pewnym momencie „Szpila” podkreślił, że rywal działa mu na nerwy, ale użył zdecydowanie mocniejszych słów. Z kolei Kownacki zapowiadał, że jest w doskonałej formie i zakończy pojedynek z byłym pretendentem do pasa WBC przed czasem.

Szpilka i Kownacki są w zupełnie innym miejscu. 28-latek urodzony w Wieliczce wraca po półtorarocznej przerwie. Miał walczyć wcześniej, ale ostatecznie nie doszło do jego starcia z Dominikiem Breazeale'm. Szpilka jest głodny walki i rywalizacji o najwyższą stawkę. W jego przypadku liczy się tylko zwycięstwo. Porażka w starciu z Kownackim sprawi, że „Szpila” stanie się jednym z wielu pięściarzy wagi ciężkiej, a nie postrzeganym jako kandydat do rywalizacji o pasy.

Z kolei Kownackim staje przed wielką szansą. Dotychczas stoczył 15 walk, ma na swoim koncie komplet zwycięstw. 12 pojedynków wygrał przed czasem. W tym roku pokonał przed czasem Joshuą Tufte'a. Wygrana z pięściarzem formatu Szpilki może być dla Kownackiego przepustką do wielkiej kariery. Popularny „Baby Face” zapewnia, że dobrze przepracował okres przygotowawczy i jego rywal ma się, czego obawiać.

Przewaga Szpilki

Doświadczenie to atut, którym bez wątpienia może pochwalić się Artur Szpilka. 28-latek stoczył więcej walk o stawkę niż jego najbliższy rywal. „Szpila” rywalizował już z takimi pięściarzami jak Bryant Jennings, Tomasz Adamek czy Deontay Wilder. Takiego bagażu doświadczeń nie ma za sobą Adam Kownacki.

Wszystko zweryfikuje jednak ring. Kownacki w Nowym Jorku jeszcze nie przegrał. Inaczej jest w przypadku Szpilki. To właśnie w tym mieście 28-latek doznał dwóch porażek w zawodowej karierze.

KM

Mayweather potrzebuje pieniędzy

Floyd Mayweather Jr. to synonim sukcesu i wielkich pieniędzy. „Money” wraca ze sportowej emerytury, żeby w Las Vegas zmierzyć się w arcyciekawym pojedynku z zawodnikiem MMA Conorem McGregorem. Ruszyła promocja walki, a zarazem na jaw wyszły problemy finansowe Amerykanina.

Przez lata 40-latek był na ustach wszystkich. Wygrywał, zgarniał ogromne gaże za kolejne walki i był symbolem sukcesu. Na głową wielkiego mistrza boksu zebrały się czarne chmury. Okazało się, że Mayweather Jr. ma długi i zalega z podatkami.

McGregor pomoże

Starcie boksera i zawodnika MMA, które odbędzie się 26 sierpnia w Las Vegas budzi ogromne emocje. Mayweather i McGregor ruszyli w trasę promującą walkę. Spojrzeli sobie prosto w oczy w Los Angeles, a w planach mają kolejne miasta. Walka ma przynieść ogromne dochody. Mayweather zaprzyjaźnił się z wielkimi pieniędzmi, a dla McGregora byłaby to pierwsza okazja, aby zarobić krocie. 

Okazuje się jednak, że to Mayweather znajduje się w potrzebie. Ponoć zalega z podatkami. Amerykański pięściarz zapewniał na swoim instagramie, że tak nie jest. – Wujek Sam otrzymał ode mnie 26 000 000 dolarów w 2015 roku! Czego jeszcze mogliby chcieć? – napisał Mayweather. – Moje imperium jest solidne i nienaruszone – zapewniał pięściarz.

40-letni Mayweather zalega z zapłaceniem aż 22,2 miliona dolarów podatku za 2015 rok. Amerykański Urząd Podatkowy naciska na boksera, aby ten uregulował należności. W 2015 roku Mayweather stoczył walkę stulecia z Manny Pacquiao. Cały świat patrzył na walkę Amerykanina z Filipińczykiem, a ci mogli liczyć zyski. „Money” zgarnął ponad ćwierć miliarda dolarów. Mayweather zapłacił część należnego podatku. Urząd naciskał, aby pięściarz uregulował całość, jednak jego prawnicy złożyli pismo o możliwość spłaty zaległości pod koniec sierpnia. Ratunkiem dla Mayweathera pozostaje więc… McGregor.

Zachować spokój

W tej chwili doświadczonemu bokserowi nie pozostaje nic innego jak zachować spokój. Ma sztab prawników, który dba o jego interesy. Za walkę z McGregorem 40-letni pięściarz zgarnie grubo ponad 100 milionów dolarów. Spokojnie spłaci zadłużenie, ale będzie musiał pamiętać o zapłaceniu  podatku.

26 sierpnia w Las Vegas będzie toczyła się rozgrywka o wielką kasę. Tygodnie poprzedzające walkę zapowiadają się niezwykle gorące, a kolejne konferencje prasowe zapowiadają się ciekawie. Dlaczego? Bo „show must go on”. A wiadomo, że gra toczy się o wysoką stawkę. 

KM

Polacy spisali się na „9”

Mówi się, że kot ma dziewięć żyć. Ta liczba prześladowała polskich judoków w Gdyni, gdzie odbył się Puchar Europy juniorów. Biało-czerwoni zdobyli dziewięć medali i w klasyfikacji medalowej uplasowali się na dziewiątej pozycji.

Do pełni szczęścia zabrakło jedynie złota. Polacy zdobyli trzy srebrne medale i sześć brązowych. Najlepsi okazali się Rosjanie, którzy w swoim dorobku zapisali… dziewięć krążków, w tym cztery złote.

Ponownie na podium

Polakom udało się poprawić ubiegłoroczny wynik z zawodów w Gdyni, kiedy zdobyli siedem medali. Po raz kolejny na podium Pucharu Europy w mieście położonym nad Bałtykiem stanęli Julia Kowalczyk (57kg), Jakub Ozimek (90kg) oraz Kacper Szczurowski (100kg).

19-letnia Kowalczyk coraz pewniej poczyna sobie na tatami wśród seniorów. W światowym rankingu zajmuje 41. miejsce. Kolejne starty w rywalizacji juniorskiej potwierdzają talent Kowalczyk. Miesiąc temu w Leibnitz była trzecia. W Gdyni judoczka Polonii Rybnik uchodziła za jedną z faworytek do triumfu. Kowalczyk stopniowo realizowała swój plan, ale w drodze do finału stoczyła trzy ciężkie boje. W rywalizacji o złoto musiała uznać wyższość Belgijki Miny Libeer. Tym samym Polka powtórzyła ubiegłoroczny wynik z Gdyni.

20-letni Kacper Szczurowski dotarł w Gdyni do finału. W drodze do walki o złoto pokonał trzech rywali, w tym mocnego Białorusina Daniela Mukete, który w maju wygrał zawody w Kownie (Polak był tam trzeci). Finałowe starcie z Simeonem Cathariną niezwykle zacięte, ale to mistrz świata kadetów z 2015 roku cieszył się z triumfu. Z kolei Szczurowski poprawił się względem ubiegłorocznego startu w Gdyni, gdzie zdobył brąz.

Gdy Jakub Ozimek startuje w Polsce wiadomo, że stanie na podium. Tak było dwa lata temu we Wrocławiu i w ubiegłym roku w Gdyni. Tym razem nie mogło być inaczej. Ozimek wywalczył brązowy medal, na co złożyły się trzy zwycięstwa. W półfinale Polak poległ z późniejszym triumfatorem Iuriim Bozhą.

W Gdyni o krok od zwycięstwa była Klaudia Cieślik (52kg). 19-latka błysnęła w majowym Pucharze Europy w Kownie, gdzie zajęła drugie miejsce. Wynik powtórzyła w Gdyni. Cieślik ponownie musiała uznać wyższość Myrian Blavier, z którą przegrała również na Litwie.

Mogło być więcej medali

Polacy łącznie zdobyli dziewięć medali. Oprócz wyżej wymienionych, brązowe krążki zawisły na szyjach: Paulina Dziopy (78kg), Anity Formeli (+78kg), Aleksandry Kalety (52kg), Aleksandry Polkowskiej (44kg) i Sebastiana Marcinkiewicza (81kg). Biało-czerwoni mieli więcej szans medalowych. Walki o miejsca na podium przegrały: Zuzanna Komarek (57kg), Julia Księżyk (+78kg), Izabella Olejnik (44kg) i Eliza Wróblewska (70kg).

Łącznie w Gdyni zaprezentowało się 335 judoków. Pierwsze skrzypce grali Rosjanie, Belgowie i Francuzi.

Fot. wikipedia

KM

Blaydes pokonał Omielańczuka

Daniel Omielańczuk poniósł trzecią porażkę z rzędu. Na gali UFC 213 w Las Vegas Polak przegrał jednogłośną decyzją sędziów z Curtisem Blaydesem.

Sytuacja 34-letniego fightera z Warszawy w najlepszej organizacji MMA na świecie stała się trudna. Ostatnie zwycięstwo w UFC Omielańczuk zanotował rok temu.

Doświadczenie to za mało

Curtis Blaydes to niezwykle efektownie walczący zawodnik. Co prawda swoją przygodę z UFC zaczął od porażki z Francisem Ngannou, jednak dwa kolejne pojedynki wygrał przed czasem. Na przeciwległym biegunie znajdował się Omielańczuk. Po dwóch porażkach z rzędu nad głową Polaka zebrały się czarne chmury.

26-letni Amerykanin nigdy w karierze nie walczył w pełnym wymiarze czasu. W Las Vegas to się zmieniło. Omielańczuk nie był tłem dla młodszego o osiem lat rywala, jednak Blaydes dyktował warunki. Amerykanin prowadził walkę, szukał sprowadzeń do parteru, ale Polak dobrze radził sobie w obronie. Gorzej było w ataku, 34-latek zadawał jedynie pojedyncze ciosy. Polak nie potrafił znaleźć recepty na rywala i o wszystkim decydowali sędziowie. Żaden z nich nie miał wątpliwości, kto w tym pojedynku zasłużył na wygraną. Blaydes odniósł ósme zwycięstwo w karierze, a trzecie w UFC. Z kolei dla Omielańczuka była to już piąta porażka w najlepszej organizacji MMA na świecie przy czterech triumfach.

Zmiana planów

W Las Vegas pasa w kategorii koguciej, w starciu z Valentiną Shevchenko, miała bronić Amanda Nunes. Obie zawodniczki rywalizowały ze sobą na UFC 196 i na dystansie trzech rund lepsza okazała się Brazylijka. Do rewanżu jednak nie doszło. Na kilka godzin przed galą Nunes trafiła do szpitala. Pojedynek wyłączony z karty walk, a głównym wydarzeniem wieczoru było starcie o pas kategorii średniej pomiędzy Yoelem Romero a Robertem Whittakerem. Po pięciurundowym boju lepszy okazał się 26-letni Australijczyk.

Wyniki UFC 213:

185 lbs: Robert Whittaker pokonał Yoela Romero jednogłośną decyzją (3 x 48-47)

265 lbs: Alistair Overeem pokonał Fabricio Werduma większościową decyzją (2 x 29-28, 28-28)
265 lbs: Curtis Blaydes pokonał Daniela Omielańczuka jednogłośną decyzją (3 x 30-27)
155 lbs: Anthony Pettis pokonał Jima Millera jednogłośną decyzją (3 x 30-27)
135 lbs: Rob Font pokonał Douglasa Andrade przez poddanie w drugiej rundzie

265 lbs: Alexey Oleinik pokonał Travisa Browne przez poddanie w drugiej rundzie
170 lbs: Chad Laprise pokonał Briana Camozziego przez TKO w trzeciej rundzie
185 lbs: Thiago Santos pokonał Geralda Meerschaerta przez TKO w drugiej rundzie
170 lbs: Belal Muhammad pokonał Jordana Meina jednogłośną decyzją (2 x 29-28, 30-27)

145 lbs: Cody Stamann pokonał Terriona Ware jednogłośną decyzją (2 x 30-27, 29-28)
205 lbs: Trevin Giles pokonał Jamesa Bochnovica przez KO w drugiej rundzie

fot. sherdog

KM

Mayweather i McGregor ruszają w trasę

Jeszcze kilka miesięcy temu ta walka wydawała się abstrakcją. 26 sierpnia w Las Vegas niepokonany na bokserskim ringu Floyd Mayweather Jr. zmierzy się z pierwszym w historii mistrzem dwóch kategorii wagowych w UFC Conorem McGregorem. Przed zawodnikami trasa promująca pojedynek.

W tym przypadku nie ma wątpliwości, że główni aktorzy postarają się, aby stworzyć niezapomniane widowisko. Walka budzi ogromne zainteresowanie, a przypuszczalne zyski przyprawiają o ból głowy.

Zdecydowany faworyt

Pojedynek odbędzie się na zasadach bokserskich, a więc nie ma wątpliwości, że Floyd Mayweather Jr. może spać spokojnie. Amerykanin wygrał 49. walk na zawodowym ringu i postanowił zakończyć karierę. Ostatni raz „Money” boksował we wrześniu 2015 roku, kiedy pokonał Andre Berto. Przez wielu Mayweather uchodzi za najlepszego pięściarza ostatnich lat, zdobywał tytuły mistrzowskie w pięciu kategoriach wagowych. Rywalizacja z gwiazdą MMA skusiła go, aby stoczyć jeszcze jedną walkę.

Z kolei Conor McGregor to największa postać UFC. Pierwszy zawodnik, który zdobył pasy w dwóch kategoriach wagowych (piórkowej i lekkiej).  29-letni Irlandczyk potrafi efektownie walczyć i zawsze robi wszystko, aby było o nim głośno. McGregor ma spore umiejętności bokserskie, ale w zestawieniu z Mayweatherem nie wypada najlepiej. Bukmacherzy zdecydowanie wskazują, że faworytem walki jest Amerykanin.

Pojedynek ma przełamać wszelkie schematy. Do ringu wejdą bokser i zawodnik MMA. Obaj mają stworzyć niezapomniane widowisko, które przyciągnie tłumy i stanie się prawdziwym sukcesem finansowym. Dla Conora McGregora starcie z Mayweatherem to szansa na rekordowy zarobek. Irlandczyk może zgarnąć nawet 100 milionów dolarów. Dla porównania, za ubiegłoroczny pojedynek z Nate'm Diazem mistrz UFC zgarnął tylko 3 miliony. Dodatkowo – szacuje się, że dochody z sierpniowego starcia mogą pobić wynik z walki Mayweathera z Manny Pacquiao, który wyniósł ponad 620 milionów dolarów.

Niektórzy zapytają, ile starcie Amerykanina i Irlandczyka będzie miało wspólnego ze sportem. Z pewnością to dobrze zaplanowane przedsięwzięcie, które rysuje się jak rozrywka na najwyższym poziomie. Nie tylko dla fanów boksu i MMA, ale także poszukujących ciekawych wydarzeń.

Trasa promocyjna

Sierpniowa walka Mayweathera z McGregorem wzbudza ogromne zainteresowanie. Ciągle jest o niej głośno, ale główni aktorzy zadbają o to, aby nie zeszła ona z ust milionów przez najbliższe tygodnie. Mayweather i McGregor będą promowali starcie w kilku miastach.

11 lipca zawodnicy mają pojawić się w Los Angeles. Bokser i zawodnik MMA odwiedzą również Houston, Toronto, Nowy Jork i stadion Wembley w Londynie. Dokładne daty konferencji prasowych nie są jednak znane.

KM

Omielańczuk potrzebuje wygranej

W T-Mobile Arenie w Las Vegas Daniel Omielańczuk stoczy dziewiątą walkę w UFC. 8 lipca rywalem polskiego zawodnika będzie groźny Curtis Blaydes.

Podczas gali UFC 213 odbędzie się dwanaście walk. W Las Vegas zaprezentują się m.in. Anthony Pettis, Amanda Nunes, Fabricio Werdum, Yoel Romero czy Alistair Overeem. Oczy polskich kibiców zwrócone będą na Daniela Omielańczuka.

Łatwo nie będzie

Po raz ostatni Daniel Omielańczuk zwycięstwo w UFC świętował blisko rok temu. 13 lipca w Denny Sanford Premier Center w Sioux Falls zawodnik z Warszawy pokonał Alekseja Olejnika. Dla Omielańczuka był to trzeci triumf z rzędu. Zawodnik mógł z nadzieją patrzeć w przyszłość, ale kolejne walki nie ułożyły się po myśli Polaka. W październiku Omielańczuk przegrał przez poddanie w drugiej rundzie ze Stefanem Struve'em, a następnie nie dał rady Timothy'emu Johnsonowi.

„Raz na wozie, raz pod wozem”. Rok temu Daniel Omielańczuk znajdował się w znakomitym położeniu, teraz sytuacja jest zgoła odmienna. Wydaje się, że zawodnikowi grunt pali się pod nogami, ale jak już pokazał – potrafi sobie radzić w trudnych sytuacjach. Do walki z Chrisem de la Rochą na UFC Fight Night 72 w Glasgow przystępował po dwóch porażkach z rzędu. Kolejna mogła zakończyć przygodę Polaka z amerykańską organizacją, jednak ten zastopował rywala w niecałe 50 sekund.

W Las Vegas Omielańczuk będzie musiał wspiąć się na wyżyny. Curtis Blaydes to niezwykle mocny przeciwnik, który występy w UFC rozpoczął w kwietniu ubiegłego roku. W debiucie przegrał z Francisem Ngannou, a następnie wygrał dwa pojedynki. 26-latek łącznie ma na koncie siedem zwycięstw i wszystkie zanotował przed czasem. Amerykanin robi wszystko, aby ponownie doprowadzić do rewanżu z Ngannou, który jest w czołówce kategorii ciężkiej.

Omielańczuk nie będzie faworytem w starciu z Blaydesem. Musi wspiąć się na wyżyny, aby nadal liczyć się w rywalizacji z najlepszymi. Wygrana w walce z Amerykaninem przybliży Polaka do dziesiątej walki w UFC, która mogłaby przypaść na 21 października, kiedy amerykańska organizacja przygotuje wydarzenie w Gdańsku.

Mistrzyni wraca do Las Vegas

9 lipca w T-Mobile Arenie w Las Vegas Amanda Nunes wywalczyła pas mistrzowski w kategorii koguciej. Rok później przystąpi do drugiej obrony tytułu. Ponad pół roku temu rozbiła Rondę Rousey, teraz na jej drodze stanie Valentina Shevchenko. Panie spotkały się w marcu ubiegłego roku, na punkty wygrała Brazylijka. Triumf dał jej możliwość starcia o pas. W nim Brazylijka pokonała Mieshę Tate. Z kolei reprezentantka Peru, po porażce z Nunes, zanotowała dwie wygrane. 29-latka pokonała Holly Holm i Juliannę Penę. 

Niezwykle ciekawie zapowiada się starcie Fabricio Werduma i Alistaira Overeema. Zawodnicy nadal należą do czołówki wagi ciężkiej UFC. Dotychczas Brazylijczyk i Holender walczyli dwa razy, każdy zanotował po wygranej. Czas na rozstrzygające starcie.

KM

Gdynia zostanie oblężona przez judoków

Puchar Europy juniorów w judo ponownie zawita do Gdyni. Przez dwa dni, 8-9 lipca, na tatami zaprezentuje się blisko 400 zawodników.

Kalendarz wskazuje, że lato w pełni, ale pogoda płata nam figle. Bez parasola ani rusz. Ale w najbliższych dniach w hali Gdynia Arena potrzebne będą raczej wachlarze. To za sprawą Pucharu Europy juniorów w judo, który zwiastuje sporo sportowych emocji i wrażeń.

Poprawić wynik

Analiza danych pozwala nam wykazać, czy określone wskaźniki uległy poprawie, nie zmieniły się czy pogorszyły się. Takie porównania stosuje się w gospodarce, ekonomii czy demografii. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby używać ich na płaszczyźnie sportu. Zwłaszcza jeśli mamy ku temu przesłanki. A w tym przypadku takie są. W ubiegłym toku Gdynia po raz pierwszy gościła Puchar Europy juniorów w judo. Biało-czerwoni zapisali na swoim koncie siedem medali. Julia Kowalczyk (57kg) i Paula Kułaga (+78kg) sięgnęły po srebra, a Tomasz Czerniawski (73kg), Tomasz Zielski (55kg), Daria Tymann (+78kg), Jakub Ozimek (90kg) i Kacper Szczurowski (100kg) zdobyli brązowe krążki.

Przed reprezentacją Polski stoi proste zadanie. Oczywiście – jeśli chodzi o matematykę. Bo na tatami będzie trwała zacięta walka i poprawienie wyniku z ubiegłorocznego Pucharu Europy do najłatwiejszych zadań należeć nie będzie. Trzeba jasno podkreślić, że nasi juniorzy mają potencjał. W tegorocznych startach nie raz stawali na podium. Jakub Ozimek (90kg) stał się królem Lignano. Wygrał tam rok temu, a w kwietniu powtórzył ten sukces. Na ostatnich mistrzostwach Europy nasz judoka zajął piąte miejsce. W dobrej dyspozycji jest również Dominik Majowski, który w trzech startach stawał na podium. Mocna jest Julia Kowalczyk (57kg), która coraz częściej występuje w zawodach seniorskich. W marcu była trzecia w Grand Slam w Baku. Ostatnio wystąpiła w Pucharze Europy w Leibnitz, gdzie sięgnęła po brąz.

Z pewnością wielką stratą jest brak w kadrze Vannesy Machnickiej. Judoczka nie wystąpi w Gdyni z powodu kontuzji kostki.

Prawie 400 zawodników

Rok temu w Gdyni zaprezentowało się blisko 270 judoków. Teraz liczba startujących ma być zdecydowanie większa, obecnie oscyluje wokół 400. W hali Gdynia Arena wystąpi 49 reprezentantów Polski. Licznie na Puchar Europy przybędą również Francuzi, Białorusini, Kanadyjczycy, Niemicy i Ukraińcy.

Zawody będą kolejnym przetarciem przed najważniejszymi imprezami sezonu. We wrześniu w Mariborze odbędą się mistrzostwa Europy juniorów, a miesiąc później w Zagrzebiu rozegrane zostaną mistrzostwa świata.

KM

Czy Głowacki dołączy do Włodarczyka?

Coraz mniej niewiadomych w związku z bokserskim turniejem World Boxing Super Series, który będzie rozgrywany w kategorii junior ciężkiej. Lista uczestników jest już prawie pełna, widnieje na niej Krzysztof „Diablo” Włodarczyk. W gronie rywalizujących w prestiżowym turnieju może znaleźć się również inny Polak – Krzysztof Głowacki.

Ogromne pieniądze, wspaniali pięściarze, którzy mają stworzyć fenomenalne widowisko – tak ma wyglądać projekt Richarda Schaefera i Kalle'a Sauerlanda. Z każdym dniem temperatura wokół World Boxing Super Series rośnie.

Miejsce dla Polaków

Zainteresowanie wśród polskich kibiców boksu wzbudza fakt, że będą mogli zobaczyć w akcji Krzysztofa „Diablo” Włodarczyka. Przez długi czas 35-latek był pierwszoplanową postacią wagi junior ciężkiej. Na swoim koncie zapisał pasy mistrzowskie WBC i IBF. Ten pierwszy tytuł stracił blisko trzy lata temu w Moskwie w starciu z Grigorijem Drozdem. Szybko miało dojść do rewanżu, ale na przeszkodzie stanęły kłopoty zdrowotne Włodarczyka. „Diablo” wrócił na ring w marcu 2016 roku. Od tamtej pory stoczył cztery walki i wszystkie wygrał. Pokonując w maju Noela Gevora przypieczętował swój udział w World Boxing Super Series.

8 lipca w Monako Włodarczyk pozna swojego pierwszego rywala na drodze po Puchar Alego. Prawdopodobnie będzie nim mistrz IBF Murat Gassijew, gdyż „Diablo” jest pretendentem do tytułu wspomnianej federacji.

Czy Włodarczyk będzie jedynym Polakiem, który weźmie udział w prestiżowym turnieju? Przewidziano, że w rywalizacji zaprezentuje się ośmiu pięściarzy. Siedem miejsc jest już zajętych. Nadal trwa walka o ostatnie wolne, które może przypaść Krzysztofowi Głowackiemu. 30-latek z Wałcza udanie powrócił na ring po utracie pasa WBO na rzecz Oleksandra Usyka. W czerwcu w Poznaniu rozbił Hizniego Altunkayę i zanotował 27 zwycięstwo w karierze. Wszyscy doskonale pamiętają jego zacięty bój o pas WBO z Marco Huckiem. Głowacki to mocny pięściarz, który śmiało móże rywalizować w World Boxing Super Series, ale czy tak się stanie pewności nie ma. Kandydatem do udziału w turnieju jest również Mike Perez.

Wielka kasa

50 milionów dolarów – tyle znalazło się w puli turnieju. Za wyjście do ringu w pierwszej walce pięściarze otrzymają 400 tysięcy. A więc jest o co rywalizować. Każdy może podnieść z ringu spore pieniądze.

O laury powalczą: mistrz WBO Oleksander Usyk, Mairis Breidis, czempion WBC, wspominany Gassijew, Yunier Dorticos, mistrz regularny WBA, a także Włodarczyk, Marco Huck i Dmitrij Kudriaszow. Liczymy, że w tym gronie znajdzie się jeszcze jeden Polak.

Daty pierwszych walk poznany już w sobotę. Turniej wystartuje we wrześniu, półfinały powinny odbyć się na początku 2018 roku, a finał w maju.

KM

Dortmundzkie zdobycze zapaśników

Z czterema medalami na koncie Polacy zakończyli rywalizację w zapaśniczych mistrzostwach Europy juniorów w niemieckim Dortmundzie. Do pełni szczęścia zabrakło tylko złota.

Aleksandra Wólczyńska (63kg) była o krok od stanięcia na najwyższym stopniu podium w Dortmundzie, jednak w decydującej walce przegrała z Rosjanką Marią Kuznetsovą.

Lepiej niż w Bukareszcie

W ostatnich latach Dortmund kojarzył nam się ze wspaniałym piłkarskim trio: Piszczek – Błaszczykowski – Lewandowski. To w Borussii, za czasów Jurgena Kloopa, kapitan reprezentacji Polski okrzepł i stał się czołowym snajperem Europy, strzelając w Lidze Mistrzów Realowi Madryt cztery gole. Po dortmundzkich czasach pozostało wspomnienie. Liczba Polaków spadła do jednego, w zespole z Dortmundu nadal gra Łukasz Piszczek.

Na przełomie czerwca i lipca o medale w niemieckim mieście rywalizowali młodzi zapaśnicy. Polscy juniorzy zmagania zakończyli z czterema medalami, srebrnym i trzema brązowymi. To lepszy wynik niż rok temu w Bukareszcie, gdzie Polacy dwa razy stawali na najniższym stopniu podium.

Kolejny brąz do swojej kolekcji dołożyła Beata Kośla (44kg). Rok temu polska zapaśniczka również znalazła się na podium mistrzostw Europy. W Dortmundzie w jej kategorii wagowej wystartowało dziewięć zawodniczek (w Bukareszcie było 11). Początek zmagań w Niemczech nie był udany dla naszej juniorki. Kośla przegrała ze Stefanią Priceputu i musiała obgryzać paznokcie oraz z nadzieją obserwować dalsze poczynania Rumunki. Los chciał, że ta zdobyła złoto, co umożliwiło Polce występ w repasażach. Wygrana dała Kośli przepustkę do walki o brąz, w której uporała się z Esrą Koc.

Aleksandra Wólczyńska była o krok od spełnienia pięknego snu. Krok po kroku zmierzała do finału, eliminując kolejne rywalki. Zapaśniczka Suplesu Kraśnik, która ma na swoim koncie srebro mistrzostw Europy kadetek i kadetów z 2013 roku, w Dortmundzie wygrała trzy pojedynki. Finał jednak dla Rosjanki Marii Kuznetsovej.

Po dwóch wygranych walkach rozbudził się apetyt Agaty Walerzak (48kg). W półfinale Polka musiała uznać wyższość Oksany Livach, która rozdawała karty w pojedynku o wejście do finału. Warto dodać, że Ukrainka sięgnęła po złoto wygrywając z Lisą Ersel. Z kolei Walerzak stanęła na najniższym stopniu podium, brąz wyrwała Aleksandrze Skirenko.

Męski akcent

W gronie medalistów mistrzostw Europy juniorów znalazł się również Jakub Brylewski. Mistrz kraju z LKS Ceramik Krotoszyn przygodę z dortmundzkim turniejem rozpoczął od wygranej, ale potem trafił na mocnego Ormianina. Hovhannes Maghakyan dotarł do finału, co Brylewskiemu pozwoliło rywalizować w repasażach. Dwie wygrane walki i Polak mógł cieszyć się z miejsca na podium.

KM

Trudno łączyć politykę z boksem

Dotkliwie przekonał się o tym Manny Pacquiao, który w Brisbane przegrał na punkty z Jeffem Hornem. Dla 38-letniego Filipińczyka była to siódma porażka na zawodowym ringu. Pacquiao stracił pas mistrza świata organizacji WBO w wadze półśredniej. Z kolei w kategorii ciężkiej na kolejne wyzwania czeka Aleksander Powietkin, który pokonał Andrija Rudenkę.

Miało być szybko, łatwo i przyjemnie, jednak Filipińczyk odbił się od ściany. Poważnie rozgorzała dyskusja na temat zakończenia kariery przez utytułowanego pięściarza.

Australijska sensacja

Według Arystotelesa polityka to sztuka rządzenia, która na pierwszym miejscu stawia dobro wspólne. Manny Pacquiao chce zmieniać swój kraj na lepsze i pomóc Filipińczykom. Dlatego znany bokser zdecydował się zaangażować w politykę i został senatorem. Filipińczycy uwielbiają popularnego „Pacmana” i liczą, że w końcu zostanie prezydentem. Pacuqiao osiągnął sukces, a dorastał w trudnych warunkach. Sięgnął bokserskiego nieba. Pacquiao zapisał się w historii jako pierwszy pięściarz, który był mistrzem świata w ośmiu kategoriach wagowych. 9 kwietnia 2016 roku pokonał Timothy'ego Bradleya i miał pożegnać się z ringiem. Zdobył mandat senatora, ale… postanowił wrócić do boksu. Wygrał z Jessiem Vargasem, dzięki czemu sięgnął po pas WBO w wadze półśredniej.

38-latek polował na 60. zwycięstwo na zawodowym ringu. W Brisbane zmierzył się z o dziewięć lat młodszym Jeffem Hornem. Pacquaio miał udzielić rywalowi lekcji boksu, jednak Australijczyk podszedł bez kompleksów do rywalizacji z doświadczonym przeciwnikiem. Dopiero w piątej rundzie Filipińczyk przebudził się, a w szóstej na jego twarzy, w wyniku zderzenia głowami, pojawiła się krew. Horn robił swoje, a Pacquiao szukał nokautu. Pas powędrował do 29-letniego Australijczyka, który wygrał jednogłośnie na punkty (117:111, 115:113, 115:113).

Porażka Pacquiao wywołała ogromne emocje w świecie boksu. Nie brakuje kontrowersji. 38-letni bokser zadał blisko dwa razy więcej celnych ciosów niż rywal. Pacquiao był skuteczniejszy, jednak musiał pogodzić się z siódmą porażką w karierze. 

Pozostaje mu już tylko polityka? Potwierdza się, że trudno łączyć mandat senatora z karierą bokserską. W najbliższym czasie powinno się okazać, czy Pacquiao zawiesi rękawice na kołku.

Powietkin gotowy na kolejne wyzwanie

Aleksander Powietkin to pięściarz kontrowersyjny. W ubiegłym roku w organizmie Rosjanina wykryto  niedozwolone substancje: meldonium oraz ostarynę. W związku z tą drugą substancją nie doszło do starcia Powietkina z Bermane'em Stiverne'em. Pięściarz podkreśla, że nie zażywał żadnych niedozwolonych substancji. – Udowodnimy to WBC. Jestem czysty, nic nie ukrywam – powiedział Rosjanin.

W sobotę (1 lipca) 37-latek pokonał w Moskwie Andrija Rudenkę i zapisał na swoim koncie 32 zwycięstwo w karierze. Triumf dał mu międzynarodowe pasy WBA i WBO. Teraz Rosjanin chciałby stanąć do rywalizacji z Anthony'm Joshuą i Joseph'em Parkerem.

KM

Medale Szlachty i Kropskiej w Kownie

Sukces reprezentantek Polski w judo. Nikola Szlachta (44kg) i Natalia Kropska (57kg) wywalczyły brązowe medale w mistrzostwach Europy kadetów, które odbywają się w Kownie.

Radość z sukcesu naszych zawodniczek jest tym większa, że rok temu z Vantaa biało-czerwoni wracali z niczym. Ostatnim polskim judoką, który stanął na podium mistrzostw Europy kadetów był Maciej Krogulski (73kg). Dwa lata temu w Sofii zdobył srebro.

Dziewczyny na medal

15-letnia Szlachta mocnym akcentem rozpoczęła tegoroczne starty, czym pokazała, że drzemią w niej spore możliwości. Judoczka okazała się najlepsza podczas Pucharu Europy we włoskiej Follonicy. Później stała jeszcze na podium w Zagrzebiu (trzecie miejsce). Mistrzostwa Europy to impreza wyżej rangi, gdzie zawodnicy spotykają się z ogromną presją. Nie każdy jest w stanie unieść trudy rywalizacji. 15-letnia Polka pokazała w Kownie, że jest mocna. Szlachta wygrała dwa pojedynki i znalazła się w strefie medalowej. W półfinale spotkała się z Aną Viktoriją Puljiz, którą pokonała w tym roku we Włoszech. Chorwatka wzięła jednak rewanż na Polce. Dwa razy zdobyła waza-ari i awansowała do finału, w którym pokonała Tamar Malcę z Izraela. Szlachcie pozostała walka o brązowy medal. 15-letnia Polka przed czasem uporała się z Włoszką Carlottą Avanzato.

Dwa lata temu w Sofii Natalia Kropska (48kg) zajęła siódme miejsce. W ubiegłorocznych mistrzostwach Europy odpadła już w pierwszej rundzie. W Kownie 17-latka, która wygrała tegoroczny Puchar Europy w Berlinie sięgnęła po brąz. Kropska szła jak burza i wygrała trzy walki. W półfinale przeszkodą nie do przejścia dla Polki okazała się Giovanna Fusco. Ostatecznie Natalia Kropska uplasowała się na trzecim miejscu, w starciu o medal pokonała Brytyjkę Josie Steele.

Stodolski odpadł w repasażach

Rok temu Adam Stodolski (73kg) odpadł w trzeciej rundzie po walce z Włochem Giacomo Gambą. W Kownie zaczął od zwycięstwa, jednak w kolejnym starciu, które trwało kilkanaście sekund przegrał z Tizie Gnamienem. W repasażach Polak wygrał dwa pojedynki, ale nie udało mu się pokonać kolejnej przeszkody. Stodolski przegrał z Mattią Prosdocimo, który zdobył brąz.

Na dziewiątych miejscach uplasowały się Aleksandra Gaj i Kinga Wolszczak (+70kg).

Fot. judobase.org

KM

Porażka Kasperskiego w Monte Carlo

Dawid Kasperski stanął przed szansą na wywalczenie tytułu mistrza świata WAKO-Pro. W Monte Carlo nie spełnił jednak marzeń. Lepszy od Polaka okazał się Gregory Grossi.

Zawodnik Punchera Wrocław uchodzi za jednego z najlepszych polskich kickboxerów. W Monako Kasperski miał szansę osiągnąć znaczący sukces, jednak musiał przełknąć gorycz porażki.

Decyzja na korzyść Francuza

Przez Holandię do Monako wiodła droga Dawid Kasperskiego. W marcu mistrz Polski K-1 udał się do Kraju Tulipanów, gdzie trenował wraz z doświadczonym i utytułowanym Nicolaasem Holzkenem. Intensywne przygotowania miały sprawić, że 30 czerwca Kasperski sięgnie gwiazd i odniesie piąte zwycięstwo z rzędu.

Na gali Monte-Carlo Fighting Trophy „Clash of the Titans” w walce o pas mistrzowski Polak spotkał się z Francuzem Gregorym Grossim. – Pas Zawodowego Mistrza Świata czeka na odbiór nowego właściciela – pisał dwa tygodnie przed walką Polak. Mordercza walka w kategorii do 88,6 kg, ogromna ambicja z obu stron i pięć wyczerpujących rund. O zwycięstwie decydowali sędziowie, którzy wskazali na Grossiego. 

W Monte Carlo odbyła się również walka o Puchar Księcia Alberta II. Roman Krylia (+95kg) w drugiej rundzie znokautował Fabrice'a Auriengę z Francji. Efektowne zwycięstwo odniósł także Eddy Nait Slimani (64,5kg). W drugiej rundzie Francuz pokonał Antoine'a Habasha.

Kolejne plany Kasperskiego

Dawid Kasperski nie ma czasu, aby rozpamiętywać porażkę z Grossim. Polak przygotowuje się już do kolejnego startu. Zawodnik Punchera wystartuje w lipcowych Światowych Igrzyskach Sportów Nieolimpijskich, które odbędą się we Wrocławiu.

Zatem Kasperski ma ostatnie dni, aby należycie przygotować się do startu. Impreza rozpoczyna się 20 lipca. Mistrz Polski K-1 przystąpi do rywalizacji w World Games z jednym celem: wywalczyć medal. Podium gwarantują dwie wygrane walki. Warto dodać, że w każdej kategorii wagowej zaprezentuje się po ośmiu zawodników.

Wychowanek Dragona Starachowice nie raz pokazał, że jest czołowym polskim kickboxerem. Zapisał nas swoim koncie wiele medali mistrzostw kraju, w walkach zawodowych prezentował się z dobrej strony. Wygrał cztery z pięciu ostatnich pojedynków. Jako pierwszy Polak wygrał kategorię do 85kg podczas prestiżowej gali Superkombat w Rumunii w 2014 roku.

Fot. Dawid Kasperski Facebook

KM