Condit uszkodził Alvesa

Główne walki UFC Fight Night 67 były zastrzykiem wrażeń. W oktagonie pojawił się Carlos Condit, dla którego był to pierwszy pojedynek po wyleczeniu kontuzji kolana.

Były mistrz UFC w wadze półśredniej w walce z Thiago Alvesem chciał udowodnić, że jego czas jeszcze nie minął. Dla 31-letniego Amerykanina starcie z Brazylijczykiem było pierwszym występem po ponad roku przerwy. Warto zaznaczyć, że Condit miał podrażnioną ambicję. Jego ostatnie walki nie układały się tak jakby tego oczekiwał. Po wygranej z Nickiem Diazem na UFC 143 wszystko zaczęło się sypać. Condit zanotował dwie porażki z rzędu – Georges St. Pierre oraz Johny Hendricks. Udało mu się wygrać z Martinem Kampmannem, ale była to chwilowa zwyżka formy, gdyż w kolejnym pojedynku Amerykanin poległ – okazał się gorszy od Tyrona Woodley’a. To był marzec 2014 roku. Condit musiał czekać ponad rok, aby wrócić do oktagonu.

Z jakim efektem? Amerykanin był spragniony walki. Naprzeciw Condita stanął Thiago Alves, który w tym roku już walczył. Brazylijczyk podczas UFC 183 uporał się z Jordanem Meinem. Amerykanin od początku ruszył na rywala i chciał zdominować pojedynek. Condit był aktywny, a Alves starał się odpierać ataki rywala. Starcie dostarczyło wielu emocji. 31-letni Amerykanin używał łokci w stójce, co doprowadziło do rozcięć na twarzy Alvesa. Brazylijczyk nie wyszedł do trzeciej rundy po decyzji lekarza. Thiago Alves miał złamany nos. Carlos Condit udanie wrócił do oktagonu i odniósł trzydzieste zwycięstwo w karierze.

Charles Oliveira był w gazie. Przed pojedynkiem z Nikiem Lentzem zanotował trzy zwycięstwa z rzędu, co wyraźnie poprawiło jego notowania. Brazylijczyk po raz ostatni przegrał w lipcu 2013 roku z Frankiem Edgarem. Od tamtego czasu jest niepokonany i mierzy w najwyższe cele. Oliveira i Lentz już raz spotkali się w oktagonie – prawie cztery lata temu. Wtedy nie doszło do rozstrzygnięcia pojedynku, który zakończył się w drugiej rundzie. Teraz fighterzy mieli okazję przekonać się, kto prezentuje wyższe umiejętności. Oliveira okazał się lepszy od swojego rywala, ale ten postawił mu trudne warunki. Brazylijczyk kilkukrotnie był bliski odklepania, ale udawało mu się uciec. Ostatecznie w trzeciej rundzie sprowadził Lentza do parteru, gdzie jego aktywność pozwoliła mu założyć gilotynę. Lentz odklepał i zwycięstwo Brazylijczyka stało się faktem. Dobry występ Oliveiry sprawił, że jego wynagrodzenie znacząco wzrosło. Brazylijczyk zgarnął 100 tysięcy dolarów za walkę wieczoru oraz występ wieczoru.  Alex Oliveira zaskoczył duszeniem zza pleców K.J. Noonsa, co dało mu jedenastą wygraną w karierze. Rony Jasona już w pierwszej rundzie zmusił Damona Jacksona do poddania. Zwycięzca otrzymał również bonus za występ wieczoru.

Wyniki UFC FN67:

170 lbs: Carlos Condit pokonał Thiago Alves 

145 lbs: Charles Oliveira pokonał Nik Lentz przez poddanie 
170 lbs: Alex Oliveira pokonał K.J. Noons przez poddanie 
205 lbs: Francimar Barroso pokonał Ryan Jimmo decyzją sędziów
155 lbs: Francisco Trinaldo pokonał Normana Parke’a decyzją sędziów
170 lbs: Darren Till pokonał Wendella Oliveię przez TKO 

145 lbs: Rony Jason pokonał Damona Jacksona przez poddanie
125 lbs: Jussier Formiga pokonał Wilsona Reisa decyzją sędziów
170 lbs: Nicolas Dalby pokonał Elizeu Zaleski niejednogłośną decyzją sędziów
145 lbs: Mirsad Bektić pokonał Lucasa Martinsa przez TKO 
115 lbs: Juliana Lima pokonała Erickę Almeidę decyzją sędziów
170 lbs: Tom Breese pokonał Luiza Dutrę przez TKO

KM

Świeża krew w wadze ciężkiej

Anthony Joshua coraz śmielej przebija się do świadomości społecznej. Pięściarz buduje swoją pozycję w świecie boksu i powoli urasta do miana nadziei wagi ciężkiej.

Królewska kategoria od lat zdominowana jest przez jedno nazwisko: Kliczko. Do niedawna w ryzach wagę ciężką trzymali bracia Witalij i Władimir. Teraz został ten młodszy i nadal w swoich dłoniach dzierży pasy mistrzowskie WBA, WBO i IBF. Wielu chce wejść na tron i zapowiada detronizację Ukraińca, jednak na słowach się kończy. W kwietniu w Madison Square Garden Kliczko z kwitkiem odprawił Amerykanina Bryanta Jenningsa. Ukrainiec robił swoje i wygrał na punkty. 39-latek zapomniał, co to znaczy porażka – ostatnią zanotował ponad jedenaście lat temu. Jednak już kiedyś wspominał, że myśli o zakończeniu kariery. Ktoś go będzie musiał zastąpić

Idzie nowe

Myśląc o wadze ciężkiej trudno znaleźć pięściarzy, którzy zapadają w pamięć bądź prezentują mistrzowski poziom. Wielu pojawia się na chwilę i znika. Inni z kolei mają problemy albo popadają w przeciętność. Kolorytu rywalizacji w wadze królewskiej dodał Deontay Wilder, który odzyskał dla Stanów Zjednoczonych pas w wadze ciężkiej po siedmiu latach. Ponadto, jest charyzmatyczny Tyson Fury, który wierzy we własną wszechmoc. Jednak na Wyspach Brytyjskich krystalizuje się prawdziwy diament. Jeszcze przyjdzie czas na jego weryfikację, ale obecnie Anthony Joshua pokazuje, że tkwi w nim ogromny potencjał.

25-latek podczas gali w Londynie już w drugiej rundzie posłał na deski Kevina Johnsona. Doświadczony Amerykanin ostatnio urasta do miana kolekcjonera porażek, gdyż zanotował czwartą porażkę z rzędu. Mimo to Johnsona nadal uznaje się za solidną markę. Amerykanin swego czasu wytrzymał dwanaście rund z Witalijem Kliczko. W starciu z Johnsonem Joshua pokazał ogromną siłę ciosu, szybkość oraz drzemiące w nim możliwości.

Kładzie wszystkich

Wszystkie walki w swojej karierze 25-latek stoczył w Anglii. Wielki świat czeka na niego i dopiero tam okaże się, czy jest w stanie walczyć o mistrzowskie pasy i posiada odporność psychiczną, która predysponuje go do miana klasowego pięściarza. Na Wyspach jego renoma stale rośnie. Joshua stoczył trzynaście zawodowych walk i wszystkie zakończył przed czasem. To imponujące i nakazuje baczne obserwowanie jego dalszych poczynań.

Warto zaznaczyć, że w tym roku Anglik stoczył już trzy pojedynki, a dwa z nich odbył w maju! Wcale nie były to walki łatwe, gdyż Joshua z każdym kolejnym starciem ma rywali o wyższej renomie. W 2015 roku walczył kolejno z Jasonem Gavernem, Raphaelem Zumbano Love oraz wspomnianym Johnsonem. 25-latek w tym roku pojawi się na ringu na pewno w lipcu, gdyż ma wystąpić na gali w Manchesterze. Wykorzystuje swój wiek i zapał do walki, co tylko pomaga mu doskonalić warsztat i zyskiwać na wartości.

Jakie będą jego dalsze losy? Musi się zahartować, żeby osiągnąć sukces. Świat boksu nie jest łatwy, a dotychczasowa kariera Anglika pokazuje, że ma potencjał.

KM

Khan wykonał krok

Brytyjczyk miał pokonać przeszkodę, która umożliwi mu spełnienie jego bokserskich marzeń. Amir Khan dopełnił formalności i uporał się z Chrisem Algierim.

Rywalizacja zapowiadała się ciekawie. W końcu naprzeciw siebie stanęli mistrz świata organizacji WBC kategorii junior półśredniej i były mistrz świata WBO w wadze lekkopółśredniej, czyli zawodnicy, którzy mają na swoim koncie osiągnięcia. Do niedawna jeszcze Algieri mógł się szczycić mianem niepokonanego na zawodowym ringu, jednak już tak nie jest. Amerykanin musiał uznać wyższość Manny Pacquiao i teraz Amira Khana. Co ciekawe, Algieri pierwszą porażkę w karierze poniósł na ringu w Chinach. Na amerykańskiej ziemi wygrywał za każdym razem. W Brooklynie, gdzie walczył z Khanem pokonał Ruslana Provodnikowa i zdobył pas WBO. Niecały rok później doznał pierwszej klęski w swojej ojczyźnie. Algieri ma za sobą dwie porażki, które zachwiały jego pozycją. Musi się odbudować, aby wrócić do rywalizacji o najwyższe cele. Warto zaznaczyć, że Algieri to twardy pięściarz. Mimo przewagi rywali udawało mu się dotrwać do końca walki i o wszystkim decydować musieli sędziowie.

Pacquiao niemiłosiernie obił Amerykanina. Ten chwiał się na nogach, zbierał potężne ciosy, ale wytrzymał. Przegrał wyraźnie na punkty. Pojedynek z Khanem wyglądał nieco inaczej, ale to rywal dyktował warunki. Algieri ma problemy wtedy, kiedy to przeciwnik decyduje o przebiegu pojedynku. Khan, tak jak i Pacquiao, znaleźli receptę na Amerykanina. 31-latek nie był w stanie poradzić sobie z szybkością rywala. Khan kontrolował pojedynek, atakował skutecznie przeciwnika i uciekał do dystansu. Brytyjczyk dużo się przemieszczał, co męczyło jego oponenta i sprawiało, że nie był w stanie odpowiedzieć na celne ciosy 28-latka. Khan walczył konsekwentnie, trzymał się przyjętej taktyki i odniósł sukces. Algieri chciał, ale na chęciach się skończyło. Na ringu w Brooklynie był gorszy. Wolniejszy, mniej skuteczny i nie miał koncepcji na zaskoczenie Brytyjczyka. Co prawda przetrwał dwanaście rund, ale punktacja sędziów nie pozostawiała wątpliwości. Khan wyraźnie zwyciężył w oczach dwóch arbitrów – 117-111, 117-111, dla jednego rywalizacja była bardziej wyrównana – 115-113.

Algieri zanotował drugą porażkę z rzędu, a jego przeciwnik zapisał na swoim koncie kolejną wygraną. Khan wykonał krok na drodze do realizacji swojego upragnionego celu. Problem w tym, że nie wszystko zależy od niego. Brytyjczyk chce walczyć z najlepszym pięściarzem świata – Floydem Mayweatherem Jr. „Money” zapowiedział, że swój ostatni pojedynek stoczy 12 września, a o personaliach rywala zdecyduje sam. Khan robie wszystko, aby Amerykanin postawił na rywalizację z nim. Dodatkowym argumentem przemawiającym na korzyść Brytyjczyka jest fakt, że jest on pretendentem do tytułu WBC kategorii półśredniej. Khan nie ukrywa swoich zamiarów, które jasno wyraził chwilę po zakończeniu pojedynku z Algierim: – Amir Khan chce walczyć z Floydem Mayweatherem. Chcę tej walki.

KM

Jędrzejczyk zachwyca w Tajlandii

Paweł Jędrzejczyk nie ustaje w doskonaleniu swoich umiejętności. Polak konsekwentnie trenuje w Tajlandii i pokonuje kolejne przeszkody na swojej drodze, a to dopiero początek.

Jędrzejczyk to jeden z najlepszych polskich zawodników muay thai. Wielokrotny mistrz świata, który niejednokrotnie walczył w Tajlandii i zyskał miano zawodnika o ogromnym potencjale. Warto przypomnieć, że „Wergi” jako pierwszy Polak wystąpił na stadionie Rajadamnern w Bangkoku. Jędrzejczyk konsekwentnie doskonali swój warsztat w Tajlandii, gdzie ma najlepsze warunki ku temu. Zarazem Polak ma możliwość dokonania weryfikacji swoich możliwości.

Na gali MAX Muay Thai zawodnik z Wrocławia stanął przed nie lada wyzwaniem. Początkowo miał rywalizować z innym zawodnikiem, ale ten z powodu kontuzji nie mógł wystąpić. Zatem przeciwnikiem Jędrzejczyka był F16 Ratchanon. Przybrane imię Taja z pewnością kojarzy się z amerykańskim myśliwcem i powoduje uśmiech na twarzy, ale umiejętności zawodnika  nakazują ogromny szacunek do jego osoby. F16 to fighter o określonym poziomie sportowym, który rywalizował z najlepszymi specjalistami w muay thai. Doświadczony Taj był jednym z najtrudniejszych wyzwań w karierze Pawła Jędrzejczyka. Warto nadmienić, że F16 przeszedł ewolucję. Do niedawna rywalizował w kategorii wagowej 61kg, jednak zdecydowanie przybrał na wadze. Taj w 2014 walczył w limicie 77kg. F16 jest stosunkowo niski – 170cm, ale szybki i zwrotny.

Jędrzejczyk stanął przed ogromną szansą, ale zarazem i wyzwaniem. Polak stoczył pojedynek na prestiżowej gali MAX Muay Thai z doświadczonym rywalem. Trzy rundy, w których Jędrzejczyk dał z siebie wszystko. Polak starał się wykorzystać swoją szybkość i przewagę zasięgu ramion. Jędrzejczyk skutecznie boksował i raz za razem obijał twarz tajskiego zawodnika, który starał się odpowiedzieć, jednak wrocławianin szybko uciekał. Polak niskimi kopnięciami naruszył F16. Taj z upływem kolejnych minut był coraz wolniejszy, a przewaga Jędrzejczyka zwiększała się. Po zakończeniu pojedynku Polak mógł w  pełni zasłużenie wznieść ręce w geście triumfu. Tym samym Jędrzejczyk zapisał na swoim koncie zwycięstwo w rywalizacji z doświadczonym i utytułowanym Tajem.

Warto przypomnieć, że kilka miesięcy temu Polak na stadionie Lumpinee uporał się z Brytyjczykiem Garethem Nelliesem po pięciorundowym boju. Teraz notuje kolejny bardzo dobry występ w Tajlandii, a na tym nie koniec. Przed Jędrzejczykiem treningi w Blackzilians – amerykańskim klubie MMA, gdzie wrocławianin będzie chciał popracować nad skutecznością i siłą ciosów. Niewykluczone, że w letnich miesiącach Polak stoczy jeszcze jeden pojedynek w Tajlandii. Jędrzejczyk zaprezentuje się również przed polską publicznością. 19 września fighter z Wrocławia wystąpi na gali MFC 8 w Zielonej Górze. Będzie to nie lada gratka, gdyż  Jędrzejczyk na obecną chwilę jest zawodnikiem klasy światowej.

KM

Kolejne wyzwanie Szpilki

„Szpila” przygotowuje się do rywalizacji z doświadczonym Amerykaninem. Polski pięściarz po raz kolejny w tym roku wejdzie do ringu. Artur Szpilka w Chicago zmierzy się z Manuelem Quezadą.

W kwietniu „Szpila” stoczył pojedynek, w którym w drugiej rundzie podziękował rywalowi za spotkanie. Amerykanin Ty Cobb nie sprawił Polakowi żadnych problemów, gdyż był zdecydowanie słabszy i w żaden sposób nie mógł zagrozić 26-latkowi z Wieliczki. Czerwcowy przeciwnik Szpilki jest nieco bardziej wymagający, ale trudno spodziewać się, żeby Amerykanin zaskoczył podopiecznego Ronny’ego Shieldsa.

Warto zaznaczyć, że początkowo „Szpila” miał rywalizować z Jasonem Pettaway’em, jednak Komisja Sportowa Stanu Illois nie zaakceptowała go. Wybór padł więc na Manuela Quezadę. Nie wydaje się, żeby 37-letni Amerykanin zagroził Szpilce. Quezada jest stosunkowo niski jak na wagę ciężką – 187 cm. Swego czasu Amerykanin trenował kickboxing oraz mieszane sztuki walki. Najlepsze lata w boksie ma już dawno za sobą. Quezada jest cierpliwy i z utęsknieniem wypatruje kolejnej wygranej na zawodowym ringu. Do tej pory 37-latek dwadzieścia dziewięć razy schodził z placu boju w glorii chwały. Problem Quezady polega na tym, że nie wygrał od pięciu lat. Warto nadmienić, że w tym czasie wytrzymał pełen dystans w rywalizacji z Chrisem Arreolą oraz Stevem Cunninghamem. Jednak w obu tych pojedynkach przegrał zdecydowanie na punkty. W okresie ostatnich pięciu lat Quezadę pokonali również Jason Gavern, Bowie Tupou oraz Andy Ruiz Jr. Na swoim koncie Amerykanin ma wygrane z solidnymi pięściarzami m.in. z Travisem Walkerem, którego w 2009 roku znokautował w pierwszej rundzie.

Z pewnością Quezada stanie przed trudnym zadaniem, gdyż trudno podejrzewać, aby mógł pokonać Szpilkę. Polak rozpoczął nowy rozdział w swoje karierze. Szpilka pod okiem Ronny’ego Shieldsa ma wejść na wyższy poziom i rozwinąć swój talent. Pierwszą walkę w Stanach ma już za sobą,  szybko rozprawił się ze słabym rywalem. Teraz przyszedł czas na Quezadę. Szpilka stoczy kolejny pojedynek na przestrzeni dwóch miesięcy. Polak powinien walczyć jak najczęściej, aby wejść w dobry rytm i podnosić swoją ringową skuteczność. Prawda jest taka, że Szpilka musi w Stanach zbudować swoją pozycję, aby pojawiły się ciekawe propozycje. 26-latek udowodnił w rywalizacji z Tomaszem Adamkiem, że dojrzał i skoncentrował się na boksie. Do tej pory przegrał tylko raz. Pogromcą Szpilki okazał się Bryant Jennings, który niedawno walczył z Władimirem Kliczko. Polak nadal pozostaje królem nokautów – na osiemnaście wygranych aż trzynaście pojedynków zakończył przed czasem. Quezada może dołączyć do tego grona. Szybkość Szpilki i siła jego ciosu mogą zrobić wrażenie na 37-letni pięściarzu z Kalifornii. Polak po raz kolejny zaprezentuje się w hali UIC Pavilion w Chicago podczas gali Premier Boxing Champions, która odbędzie się 12 czerwca.

KM

Najazd na Ożarów

Kickboxing zawita do Ożarowa Mazowieckiego, gdzie 20 czerwca  odbędzie się gala Imbiriada Fighters Night 4. Organizator zapowiada mocne wrażenia, a karta walk pokazuje, że poziom zmagań powinien być odpowiedni.

Czołowi polscy fighterzy, w tym mistrzowie kraju, Europy i świata, znani zawodnicy z Macedonii, Ukrainy, Turcji, Słowacji. Dobór wykonawców świadczy o chęci zaprezentowania fanom kickboxingu wrażeń najwyższych lotów. Czy Ci, którzy mają być głównymi aktorami spełnią pokładane w nich nadzieje?

Wypada zacząć od pań. Nie ma wątpliwości, że Iwona Nieroda to połączenie talentu z wyjątkową finezją i skutecznością. Polka w swojej karierze odnosiła sukcesy na płaszczyźnie amatorskiej, wielokrotnie zdobywając tytuły na krajowym podwórku. Nieroda w Ożarowie stoczy swoją szóstą zawodową walkę. Czy sprosta Ukraince Oksanie Romanovej? Z pewnością zawodniczka zza wschodniej granicy nie ułatwi zadania Polce, jednak Nieroda jest pewna swego, a ponadto – jest w gazie. W lutym pokonała Petrę Castkovą. Po raz drugi w tym roku spotkają się Adam Abood Al Hassani i Patryk Proszek. Do pierwszego starcia tych zawodników doszło w Pucharze Polski w K-1. Teraz Proszek będzie chciał się odgryźć rywalowi, który pozbawił go szans na sukces. Miki Ivanovski z Macedonii już zdążył poznać polski klimat. Fighter miał przyjemność pojawić się na gali grupy DSF i rywalizować z Kamilem Rutą, jednak nie ma dobrych wspomnień z tego pojedynku. W Ożarowie też stanie przed trudnym wyzwaniem. Ivanovski zmierzy się z Arkadiuszem Kaszubą. Polak podczas ostatniej gali Fighters przez KO pokonał Dawida Świerczyńskiego, który także zaprezentuje się 20 czerwca i będzie chciał zwyciężyć. Jego rywalem będzie Mateusz Rycerski.

Na zawodowy ring po kontuzji wraca Michał Turyński. Ostatnio fighter zaprezentował się w mistrzostwach Polski K-1, gdzie sięgnął po złoty medal. To już piąty triumf Turyńskiego w karierze. Polak na zawodowym ringu po raz ostatni zaprezentował się w październiku, kiedy wystąpił na gali KOK w Gdańsku, gdzie wziął udział w czteroosobowym turnieju wagi ciężkiej. Sergei Lascenko w półfinale okazał się lepszy od Turyńskiego. Teraz rywalem Polaka będzie Radovan Kulla ze Słowacji, który podczas ostatniej gali Fighters wygrał na punkty z Patrykiem Proszkiem. Po pas PZKB spróbuje sięgnąć Dawid Kasperski. Zawodnik z Wrocławia, który robi ustawiczne postępy cały czas czeka na nazwisko swojego rywala. Personalia przeciwnika zna za to Wojciech Kosowski. Zawodnik warszawskiej Palestry zmierzy się o pas międzynarodowego mistrza Polski w kategorii 75kg z Ademem Bozkurtem. Turek to doświadczony fighter, który na swoim koncie ma wiele walk zawodowych. W swojej karierze Bozkurt był czterokrotnym mistrzem świata WKN oraz mistrzem Europy WAKO PRO. Polak w ostatniej walce z Milanem Kovacem pokazał, że nadal jest groźny i potrafi efektownie zakończyć pojedynek.

KM

Błachowicz idzie w górę

Ostatnie doświadczenia popularnego „Johna” w UFC nie napawały optymizmem. Ale wszystko poszło w dobrą stronę. W wyniku licznych przetasowań wewnątrz organizacji okazało się, że notowania Jana Błachowicza skoczyły w górę.

„John” w poprzednim notowaniu rankingu UFC w kategorii półciężkiej plasował się na 15. pozycji. Położenie Błachowicza poprawiło się – teraz awansował o trzy lokaty. W głównej mierze wpływ na to miały zawirowania wewnątrz UFC i kłopoty Jona Jonesa, który został usunięty z zestawienia. Liderem rankingu jest Anthony Johnson.

Co dalej z Błachowiczem?

Po ostatnich wydarzeniach wydawać by się mogło, że Błachowicz sporo straci. Ranking nie w pełni oddaje obecną dyspozycję zawodników, ale jest sumą wielu składowych. Akcje „Johna” po porażce na gali w Krakowie spadły. Przed rywalizacją z Jimim Manuwą Błachowicz był wielką nadzieją, wróżono mu szybką karierę w organizacji, uwieńczoną walkami o najwyższe laury. Na słowach się skończyło. W oktagonie wyszły braki Błachowicza, jego przesadna ostrożność oraz nieumiejętność prowadzenia walki. Manuwa wziął ten ciężar na siebie i zakończył pojedynek zwycięsko.

A po rywalizacji z Ilirem Latifim, którego Błachowicz odprawił w swoim debiucie w zaledwie dwie minuty wszyscy zachwycali się Polakiem i pokładali w nim nadzieje. Błachowicz miał być powiewem świeżości w UFC, a okazało się, że czeka go jeszcze dużo pracy, aby wejść na szczyt. Przede wszystkim „John” musi chcieć walczyć. Brzmi to absurdalnie, ale taka jest prawda. W rywalizacji z Latifim był zdecydowany i dynamiczny, co dało mu zwycięstwo. Statyczność w pojedynku z Manuwą dobrego efektu nie przyniosła.

Błachowicz stoczył w UFC dopiero dwa pojedynki, ale są one podstawą do wyciągania pewnych wniosków. Wiadomo, że kariera w tej organizacji dla wielu jest marzeniem, jednak utrzymać się w niej nie jest łatwo. Często jedna walka decyduje o wszystkim. Rzecz jasna – „John” może spać spokojnie, ale musi poprawić się w swoim kolejnym występie. To nie ulega wątpliwości.

Trzecia walka jako test

Tak się dziwnie złożyło, że Błachowicz na przestrzeni dwóch lat stoczył zaledwie dwie walki. W 2013 roku na KSW 22 na punkty wygrał z Goranem Reljiciem i po tym pojedynku został „wytransferowany” do UFC. Walka z Ilirem Latifim była jedyną, którą stoczył w 2014 roku. Teraz prawdopodobnie odbędzie więcej pojedynków, gdyż rywalizował już z Manuwą i po raz kolejny w oktagonie ma zaprezentować się pod koniec wakacji. Błachowicz do leciwych nie należy, a na przestrzeni ostatniego okresu walczył rzadko. Czym to jest spowodowane? Wydaje się, że im więcej pojedynków, tym lepiej dla „Johna”. Błachowicz musi wejść na właściwe obroty i walczyć regularnie. Wiadomo, że wszystko zależy od propozycji, jednak Polak musi budować swoją wartość poprzez kolejne pojedynki. Pod koniec wakacji po raz trzeci pojawi się w oktagonie UFC. Na obecną chwilę nazwisko rywala nie jest znane. Dla Błachowicza ten pojedynek będzie bardzo ważnym sprawdzianem.

KM

Gala Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules "IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4"

GALA KICKBOXINGU ZAWODOWEGO K-1 RULES
„IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4”

20 czerwca 2015 r., godz. 19:00
MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel****
ul. Poznańska 177
Ożarów Mazowiecki ( 5km od Warszawy)

Zapraszamy serdecznie na Galę Kickboxingu Zawodowego K1 Rules „IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4”, która odbędzie się 20 czerwca 2015 r. w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel**** w Ożarowie Mazowieckim oddalonym o 5 km od Warszawy.
Gala z udziałem czołowych kickboxerów jest kontynuacją prestiżowego widowiska „FIGHTERS NIGHT”, które wpisało się już na stałe w kalendarz profesjonalnych imprez pod patronatem Polskiego Związku Kickboxingu oraz ogólnopolskich imprez sportów walki. Podczas tej elitarnej imprezy będzie można podziwiać kunszt Mistrzów Świata, Europy i Polski. Federacja krajowa potwierdziła rywalizację o pasy mistrzowskie: Międzynarodowego Mistrza Polski oraz Zawodowego Mistrza Polski. O wysokim poziomie gali świadczą nazwiska, które znajdą się w karcie walk, podczas imprezy zobaczymy walki z udziałem mistrzów z Polski, Turcji, Macedonii, Ukrainy i Słowacji. Wśród najbardziej utytułowanych zawodników i zawodniczek z Polski walczących tego wieczoru wystąpią: Iwona Nieroda, Wojciech Kosowski, Dawid Kasperski, Arkadiusz Kaszuba, Patryk Proszek, Dawid Świerczyński oraz inni znani i utalentowani kickboxerzy.

PUNKTY SPRZEDAŻY BILETÓW:
Biuro Imbiriada, ul. Modlińska 310-312, Warszawa
Biuro BAYER TAXI, ul. Górczewska 216, Warszawa
Biuro FIGHTERS NIGHT, ul. Świętokrzyska 8, Ostrowiec Św.

BILETY DO NABYCIA ON-LINE:
www.kupbilecik.pl
www.biletyna.pl

ZAPRASZAMY SERDECZNIE!

Źródło: materiały prasowe

Ostatnie zadanie Khana

Brytyjczyk stanie w ringu po raz pierwszy w 2015 roku. Jego rywalem będzie Chris Algieri, który ma być ostatnią przeszkodą na drodze Amira Khana na drodze do walki z Floydem Mayweatherem Jr.

Brytyjczyk jest zdeterminowany, aby stanąć do rywalizacji z „Moneyem”. Khan chce udowodnić swoją wartość i pokazać, że jest wyjątkowym bokserem, a dodatkowo starcie z Mayweatherem byłoby szansą na ogromne pieniądze i wielkie laury. Z takiego założenia wychodzi Brytyjczyk. Pięściarz od dłuższego czasu podkreśla swoją gotowość do walki z Amerykaninem. Teoretycznie miałby być pierwszym, który pokona Mayweathera. Khan dużo mówi i chętnie eksponuje swoje umiejętności, ale często werbalnie. Rzecz jasna, że Brytyjczyk musi zbudować sobie właściwe zaplecze, aby do takiej walki doszło. Ważny jest nie tylko aspekt sportowy, ale także medialny i marketingowy. Dlatego też Khan stara się jak może, aby być na ustach niemalże wszystkich.

Wielce prawdopodobne jest, że Chris Algieri będzie dla Brytyjczyka ostatnią przeszkodą przed walką z Mayweatherem. Ostatnimi czasy Khan przyzwyczaił do oglądania go w akcji przez dwanaście rund. Na punkty wygrywał z Julio Diazem, Luisem Collazo oraz ostatnio z Devonem Alexandrem. Patrząc na przebieg kariery Brytyjczyka widać, że wraz z upływem czasu jego pobyt na ringu wydłuża się. Khan nie jest już tak efektowny i nie odprawia w mig kolejnych rywali. Z pewnością jest to związane z faktem, że wszedł on na wyższy poziom rywalizacji. Mistrz świata WBC kategorii junior półśredniej w swojej karierze trzykrotnie musiał przełknąć gorycz porażki. W 2012 roku Khan przegrał dwukrotnie i był to najgorszy rok w karierze brytyjskiego boksera. Porażka z Lamontem Petersonem oraz z Danny’m Garcią. Zwłaszcza przegrana z tym drugim była dotkliwa, gdyż Khan już w czwartej rundzie musiał schodzić z ringu. Teraz Brytyjczyk kontynuuje zwycięską serię i coraz poważniej myśli o kolejnych wielkich triumfach, ale najpierw musi pokonać z Amerykaninem.

Chris Algieri w poprzednim roku stoczył trzy pojedynki. Walki na wysokim poziomie, które pokazały, gdzie obecnie znajduje się Amerykanin. Algieri to bokser solidny, ale czeka go jeszcze sporo pracy, aby mógł być wymieniany jako czołowy pięściarz świata. 31-latek w czerwcu 2014 roku w pojedynku z Ruslanem Provodnikovem okazał się lepszy i zdobył tytuł mistrza świata WBO kategorii lekkopółśredniej. Prawdziwym wyzwaniem oraz testem dla Algieriego miało być starcie z Manny’m Pacquiao. Po dwunastorundowym pojedynku, w którym został zdominowany przez Filipińczyka musiał pogodzić się z pierwszą porażką w karierze.

29 maja w Barclays Center na Brooklynie Khan postara się odnieść kolejne zwycięstwo w zawodowej karierze, aby móc poważnie pomyśleć o starciu z Mayweatherem.

KM

Mistrz ze złamaną nogą

Legnica stała się areną zmagań kickbokserów w mistrzostwach Polski seniorów i juniorów w K-1. Wiele ciekawych pojedynków, w których toczyła się zacięta rywalizacja. Zawody zdominowali przedstawiciele wrocławskich klubów, dwa złote medale wywalczyli fighterzy z Legnicy.

W kategorii 60kg Marta Waliczek trafiła na twardą rywalkę w postaci Aleksandry Piaseckiej. Zawodniczka Beskidu Dragon Bielsko – Biała nie mogła pozwolić sobie na chwilę dekoncentracji, ale zrealizowała wszystkie założenia i zdobyła złoty medal. Kolejny triumf w swojej karierze odniosła Róża Gumienna. Reprezentująca barwy Fightera Wrocław zawodniczka w finale kategorii 65kg pewnie pokonała Kamilę Bałandę. W 56kg z porażką musiała pogodzić się Iwona Nieroda, która uległa Małgorzacie Dymus. Kolejny triumf utytułowanej Pauliny Bieć w kategorii +70kg. W finałowym starciu fighterka z Wrocławia zwyciężyła Dominikę Gęborek. Mimo tytułu mistrzowskiego niepocieszona była Kamila Berek (70kg). Reprezentująca barwy GKS-u Champion Gdańsk zawodniczka została rozstawiona w półfinale, a w finale dostała walkowera.

Mistrz ze złamaną nogą to Eliasz Jankowski. Wielkie serce do walki, poświęcenie i chęć zwycięstwa charakteryzowały zawodnika Ognisko TKKF Olimp Legnica. W kategorii 63,5kg Jankowski spotkał się z Kamilem Szłapką. Wszystko było w porządku do drugiej rundy, kiedy to zawodnik gospodarzy doznał złamania kości śródstopia. Jankowski nie poddał się i kontynuował walkę o złoty medal. W ostatecznym rozrachunku wygrał, ale po pojedynku musiał udać się prosto do szpitala. Drugi z zawodników gospodarzy odniósł triumf w kategorii 67kg. To Mateusz Dąbrowski, który stoczył wyrównany pojedynek z Jarosławem Daschke z GKS-u Champion Gdańsk. W kategorii 91kg przez KO wygrał zawodnik z Głogowa Mateusz Hiki , który już w pierwszej rundzie rozprawił się z Mateuszem Plutą z Punchera Wrocław. Dawid Kasperski, który ostatnio na gali w Tallinie przegrał z Maxem Vorovskim, na mistrzostwach Polski udowodnił, że na krajowym podwórku nadal ma niepodważalną pozycję. Zawodnik Punchera Wrocław doskonali swoje umiejętności i bierze udział w kolejnych zawodowych galach. W finale mistrzostw Polski w K-1 w kategorii 86kg pokonał Patryka Zdrojewskiego. Do starcia warszawskich zawodników doszło w 75kg. W finale spotkali się zawodnicy stołecznej Palestry – Daniel Kolasiński i Bartosz Dołbień, zwycięsko z tej rywalizacji wyszedł ten pierwszy. Warto podkreślić, że był to pierwszy start Dołbienia w seniorskich mistrzostwach Polski i od razu dostąpił zaszczytu uczestnictwa w finale. Poza tym próżno szukać zawodników z Warszawy na pierwszych miejscach. W finale najcięższej kategorii (+91kg) Michał Bławdziewicz z Palestry uległ Michałowi Turyńskiemu z Fightera Wrocław. Kamil Ruta z MKS Wicher Kobyłka obronił tytuł zdobyty przed rokiem. W kategorii 81kg okazał się lepszy od Mateusz Rycerskiego z Victorii Szydłowiec.

Zwycięzcy mistrzostw Polski K-1:
-48 kg Patrycja Kamińska (Legion Głogów)
-56 kg Małgorzata Dymus (Fighter Wrocław)
-60 kg Marta Waliczek (Beskid Dragon Bielsko-Biała) 
-65 kg Róża Gumienna (Fighter Wrocław)
-70 kg Kamila Berek (GKS Champion Gdańsk)
+70 kg Paulina Bieć (KS Gym Fight Wrocław)
-57 kg Sebastian Słoń (Sportowy Klub Kickboxing Kielce) 
-63,5 kg Eliasz Jankowski (Ognisko TKKF Olimp Legnica)
-67 kg Mateusz Dąbrowski (Ognisko TKKF Olimp Legnica)
-71 kg Marcin Kret (UKS Puncher Wrocław)
-75 kg Daniel Kolasiński (Palestra Warszawa)
-81 kg Kamil Ruta (MKS Wicher Kobyłka)
-86 kg Dawid Kasperski (UKS Puncher Wrocław)
-91 kg Mateusz Hiki (Legion Głogów)
+91 kg Michał Turyński (Fighter Wrocław)

KM

Rafael dos Anjos

Brazylijski zawodnik MMA urodzony 26 października 1984 roku w Rio de Janeiro.  Od 8 roku życia trenuje Brazylijskie Jiu Jitsu. 25 września 2004 roku zawodowo zadebiutował w MMA. Swój pierwszy pojedynek przegrał z Adriano Abu na punkty. Od 2004 do 2008 roku walczył na lokalnych galach w Brazylii notując bilans 11 wygranych i dwie przegrane walki, po czym podpisał kontrakt z UFC.  W swoim debiucie dla tej organizacji, który odbył się 15 listopada 2008 roku przegrał przez nokaut z Amerykaninem Jeremym Stephensem. W lata 2009-2011 to wygrane nad mniej znanymi zawodnikami jak: Robert Emerson, Kyle Bradley czy George Sotiropoulos oraz przegrane z Clayem Guida oraz Gleisonem Tibau. Od 2012 roku do 2013 roku zanotował serię pięciu zwycięstw. Passę wygranych walk przerwało jego starcie z Rosjaninem Chabiem Nurmagomiedowem. Do końca roku stoczył jeszcze 3 zwycięskie pojedynki, pokonując m.in. byłego mistrza UFC Bensona Hendersona. Pod koniec 2014 roku Brazylijczyk otrzymał szansę stoczenia walki o pas mistrzowski z Anthony Pettisem. Do tej walki doszło 14 marca 2015 roku. Dos Anjos niespodziewanie pokonał Pettisa i został nowym mistrzem UFC wagi lekkiej. 19 grudnia 2015 pokonał przez TKO w pierwszej rundzie Donalda Cerrone.

Junior Dos Santos

Brazylijski zawodnik MMA urodzony 30 stycznia 1984 roku w Cacador. Junior jest posiadaczem czarnego pasa BJJ. Debiut w zawodowym MMA zaliczył w 2006 roku w wieku 21 lat. Walczył na mniejszych galach w Brazylii takich jak Demo Fight, Extreme Fighting Championship, Minotauro Fights oraz Mo Team League. Wygrał sześć z siedmiu pojedynków. Dla UFC Dos Santos zadebiutował 25 października 2008 roku na gali UFC 90. W tym pojedynku pokonał Fabricio Werduma, nokautując go w pierwszej rundzie.  Kolejną walkę stoczył na gali UFC 95, która odbyła się 21 lutego 2009 roku. Wygrał z debiutantem Stefanem Struve.  19 września 2009 roku Junior pokonał Mirko CroCopa. Na UCF 108 Santos miał się spotkać Gabrielem Gonzagą. Gonzaga jednak wycofał się z pojedynku z powodu choroby. Jego następcą został Gilbert Yvela, którego Dos Santos pokonał przez TKO. Do pojedynku z Gonzagą doszło 21 marca 2010 roku. Junior wygrał przez nokaut w pierwszej rundzie. 7 sierpnia 2010 roku Brazylijczyk walczył z Royem Nelsonem.  Dos Santos wygrał walkę decyzją sędziów.  Po zwycięstwie z Nelsonem, Junior Dos Santos miał walczyć z Cainem Velasquezem o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej, jednak kontuzja wyeliminowała posiadacza pasa na rok. 12 listopada 2011 roku Dos Santos spotkał się z Cainem Velesquezem w walce o tytuł. Brazylijczyk pokonał Amerykanina w 64 sekundy pierwszej rundy przez nokaut. W maju 2012 roku Santos miał walczyć z Alistairem Overeemem. 4 kwietnia 2012 Komisja Atletyczna Stanu Nevada ogłosiła, że w krwi Overeema wykryto niedozwolone substancje. W rezultacie stracił licencje na rok. 20 kwietnia tego roku Dana White ogłosił, że nowym rywalem Brazylijczyka będzie Frank Mir. Junior Dos Santos pokonał Mira przez nokaut w drugiej rundzie. Rewanż przeciwko Velesquezowi odbył się 29 grudnia 2012 roku. Brazylijczyk został zdominowany przez Amerykanina i przegrał przez jednogłośną decyzję sędziów. Po porażce z Velesquezem, Dos Santos walczył z Markiem Huntem, którego pokonał przez nokaut w trzeciej rundzie. Do trzeciego starcia między Santosem a Velesquezem doszło 19 października 2013 roku. I tym razem lepszym okazał się Amerykanin, który dominował cały pojedynek i wygrał walkę przez TKO w piątej rundzie.  13 grudnia 2014 roku Dos Santos pokonał Stipe Miocica jednogłośnie na punkty.  19 grudnia 2015 roku przegrał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie z Alistairem Overeemem. 10 kwietnia 2016 roku wygrał przez jednogłośna decyzję z Ben Rothwell.

Materla ostro ciął

Gala KSW 31 elektryzowała wszystkich ze względu na pojedynek Michała Materli z Tomaszem Drwalem. To było danie główne. Nie zabrakło emocji w innych walkach.Mariusz Pudzianowski wprawił w zachwyt.

Dwa pojedynki z undercard zapowiadały, że gala główna może dostarczyć wrażeń. W pierwszym pojedynku stanęli naprzeciw siebie potężni Michał Gułaś i Jędrzej Maćkowiak. „Wałujew” debiutował na KSW, ale na początku starcia dostał dwa mocne ciosy i wydawało się, że może mieć kłopoty. Maćkowiak postanowił sprowadzić Gułasia do parteru. Tam zupełnie zdominował przeciwnika i ciosami z góry stopniowo rozbijał jego twarz. Zakrwawiony Gułaś nie miał sił, był bezradny wobec natarcia rywala. Na trzy sekundy przed końcem pierwszej rundy rywalizacja zakończyła się zwycięstwem Maćkowiaka. Grzegorz Szulakowski okazał się lepszy od Patryka Grudniewskiego. W drugiej rundzie zwyciężył przez duszenie zza pleców.

W wadze półciężkiej doszło do starcia Tomasza Narkuna i Karola Celińskiego. Pojedynek zapowiadał się interesująco, ale szybko zakończył się. Narkun obalił rywala i intensywnie pracował w parterze. Celiński odklepał. Po raz kolejny na gali KSW pokazał się Jay Silva, który prowadził zażarte boje z Michałem Materlą. Tym razem rywalizował z Turkiem Azzizem Karaoglu. Silva nie miał łatwego zadania, gdyż trafił na przeciwnika dobrze dysponowanego. Karaoglu mocnym prawym zamroczył Amerykanina i dzieła dokończył serią ciosów. Potrzebował na pokonanie Silvy dziewięćdziesięciu czterech sekund.

Karol Szymuszowski debiutował na gali organizacji KSW. 25-latek stanął przed ogromnym wyzwaniem, gdyż przyszło mu toczyć bój z doświadczonym i mocnym Maciejem Jewtuszką. „Irokez” przyzwyczaił do efektywności, jednak tym razem nie był w stanie zaprezentować swoich najlepszych zagrań. Szymuszowski nadawał ton walce i zbierał kolejne punkty w parterze. Jewtuszko przebudził się w trzeciej rundzie, ale to było za mało. Zwycięstwo Szymuszowskiego na punkty. W walce o pas kategorii półciężkiej wszyscy spodziewali się emocji, a nie ma, co ukrywać – było dość nudno.  Dwa mocne nazwiska Goran Reljić i Attila Vegh miały zagwarantować najwyższy poziom, ale zaskoczyli negatywnie. Zawodnicy byli uważni aż do bólu. Jedna akcja warta jest odnotowania. Reljić przystąpił do ataku i wskoczył na plecy Vegha, aby wykonać duszenie zza pleców, ale Słowak efektownie obrócił się w powietrzu. Chorwat upadł na głowę, co wyraźnie go zamroczyło. W tym temacie na tyle. Jedno efektowne zagranie wystarczyło, taktycznie walka przemyślana, ale w aspekcie czysto wizualnym za wiele nie działo się. Na punkty wygrał Reljić.

Karol Bedorf był zdecydowanym faworytem starcia z Peterem Grahamem. „Coco” zdominował dwie pierwsze rundy, kiedy to okładał Australijczyka w parterze. Warto podkreślić, że ciosy krzywdy rywalowi Polaka nie zrobiły. Graham starał się bronić, a uderzenia Bedorfa pozbawione były elementu szybkości. W trzeciej odsłonie Australijczyk ruszył na Polaka. Zaskoczony Bedorf był bezradny i przyjął kilka nieprzyjemnych ciosów, ale w porę otrząsnął się. Sędziowie zgodnie punktowali 30-27 dla Polaka. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, a na pewno nie Rolles Gracie. Mariusz Pudzianowski wziął ogromny zamach i potężnie trafił Brazylijczyka w okolice ucha, po czym ten padł. „Pudzian” nawet nie musiał kontynuować natarcia, gdyż Gracie nie był w stanie kontynuować pojedynku. Jednym ciosem Pudzianowski wyłączył prąd Brazylijczykowi. A walka trwała jedynie dwadzieścia siedem sekund.

Największa walka w historii polskiego MMA – Materla vs Drwal. Stanęli naprzeciw siebie i mieli stworzyć widowisko. Pierwsze kroki świadczyły o szacunku jakim siebie darzą. Drwal starał się wykorzystać stójkę, aby poskromić Materlę. „Magic” przyjął kilka ciosów i już po pierwszej rundzie widać było, że ma lekko naruszony łuk brwiowy. Drwal spokojnie i z dystansem, Materla starał się podkręcać tempo i złapać rywala, jednak ten uciekał, aby nie wpaść w szpony mistrza. Jednak z każdą minutą Drwal miał coraz większe problemy z wytrzymałością. W końcu Materla obalił byłego zawodnika UFC i w parterze wykonał swoje zadanie. Obezwładnił Drwala, który nie mógł wyciągnąć rąk i obijał jego twarz. Krok po kroku Materla realizował swój plan, a rywal nie był mu w stanie odpowiedzieć. Na cztery sekundy przed końcem sędzia przerwał walkę.

Gala KSW 31 obfitowała w ciekawe momenty. Już początek zwiastował wielkie emocje. Celne i mocne uderzenia, które kończyły kolejne pojedynki były niezwykłą atrakcją. Karaoglu pokazał, że może być częstym gościem w Polsce. „Pudzian” zaliczył pierwszy czysty nokaut w karierze. Rozczarowali Reljić i Vegh, ale to zawodnicy o wysokich umiejętnościach. A walka wieczoru była ciekawa, spokojna, techniczna i przemyślana. Po KSW 31 pojawiają się pytania. Czy w końcu dojdzie do starcia Materla – Khalidov? Zasadne jest również zastanowienie się nad kwestią ewentualnej rywalizacji Bedorfa i Pudzianowskiego.

KM

Nieudana próba

Zawody World Masters Judo w Rabacie miały pokazać, kto w roku przedolimpijskim jest kandydatem do medalu w Rio de Janeiro. Trzy Polki – Agata Ozdoba, Daria Pogorzelec oraz Katarzyna Kłys oblały ten test. Kolejnym ważną imprezą w tym sezonie będą mistrzostwa świata w Astanie.

Turniej World Masters stał się okazją do spotkania najlepszych judoków. W rywalizacji wzięło udział po szesnastu zawodników i zawodniczek z każdej kategorii wagowej, czyli światowa czołówka. Był to ważny turniej, a zarazem możliwość, dzięki której judocy mogli przekonać się w jakiej są dyspozycji na rok przed igrzyskami. Ponadto, była to szansa weryfikacji obecnych możliwości w rywalizacji z najlepszymi. Turniej w Rabacie jest jednym z ważniejszych punktów na drodze do Rio. Turniej World Masters dał obserwatorom szansę na przekonanie się, kto faktycznie jest w stanie sięgać w tym i przyszłym sezonie po najwyższe laury.

Czy w tym gronie będą reprezentanci Polski? W Rabacie zaprezentowały się trzy panie – Agata Ozdoba, Daria Pogorzelec oraz Katarzyna Kłys i gdyby posługiwać się terminologią szkolną to należy jasno stwierdzić, że oblały ten test. Z występem każdej z nich wiązano nadzieje. Największe rzecz jasna z Darią Pogorzelec, która ostatnimi czasy imponowała formą. W zawodach w Zagrzebiu, a następnie w Baku Polka wywalczyła brązowe medale. Uporała się m.in. z mistrzynią olimpijską z Londynu Kaylą Harrison. Pogorzelec rozbudziła apetyty i udowodniła, że jest na dobrej drodze, aby w mistrzostwach świata w Astanie. W Maroko miała udowodnić dobrą dyspozycję, ale tak nie stało się. Lepsza od Polki okazała się reprezentantka Niemiec Luise Malzahn. W kategorii 70 kg triumfowała Kayla Harrison.

Dyspozycja Katarzyny Kłys była sporą niewiadomą. Brązowa medalista mistrzostw świata w Czelabińsku chce wrócić na właściwe tory i tak jak w poprzednim sezonie zajmować czołowe miejsce w zawodach międzynarodowych. Być może wykorzysta swoją szansę w Astanie, ale w Rabacie tego nie zrobiła. Kłys należy oddać, że stanęła przed trudnym zadaniem. Polka w pierwszej walce trafiła na Kim Polling z Holandii, która zwyciężyła rywalizację w 78kg. Szczęścia nie miała również Agata Ozdoba (63kg). Polka poległa w rywalizacji z reprezentantką Chin Junxią Yang. Triumfowała Miku Tashiro z Japonii.

Warto odnotować dobry występ Naoshiry Takato. Japończyka, co prawda zabraknie na mistrzostwach świata w Astanie, ale w Rabacie pokazał, że nadal jest czołową postacią judo. Takato triumfował w kategorii 60kg, a w finale uporał się z Orkhanem Safarovem. Bezkonkurencyjny w wadze +100kg okazał się gwiazdor z Francji Teddy Riner. Tyle szczęścia nie miała jego rodaczka Helene Receveaux, która w finale 57kg uległa Sumiyi Dorjsuren z Mongolii.

KM

Wyczekiwana walka gwiazd

Takiej walki w polskim MMA nie było. 23 maja w Ergo Arenie naprzeciw siebie staną Michał Materla i Tomasz Drwal. Będzie to walka o pas wagi średniej.

Starcie długo wyczekiwane przez fanów polskiego MMA. Walka dwóch utytułowanych zawodników, której stawką będzie mistrzowski pas KSW. Dla Drwala będzie to debiut w najlepszej polskiej organizacji mieszanych sztuk walki. Przez długi czas wydawało się, że to starcie jest niemożliwe. A jednak. Może to być jedna z najlepszych walk w historii polskiego MMA.

A na pewno w historii KSW. Materla od trzech lat dzierży w swoich dłoniach pas wagi średniej i odprawia kolejnych pretendentów. Tym razem popularny „Magic” musi przygotować się na prawdziwą przeprawę – pełną wyzwań i zaciętości. Drwal to legenda polskiego MMA. Zawodnik, który jako pierwszy Polak zaprezentował się w UFC. W Ergo Arenie zagrzmi, posypią się gromy – takie jest założenie. Inaczej być nie może. Podobne emocje towarzyszyły pojedynkowi Pudzianowski – Nastula, ale tym razem ładunek emocjonalny jest o wiele większy. Zwłaszcza, że spotka się dwóch wielkich specjalistów od MMA.

Materla stworzył sagę pojedynków z Jay’em Silvą. Trzy pojedynki na KSW miały wskazać, kto jest lepszy. Fighterzy nie mogli osiągnąć kompromisu. Za pierwszym razem Materla wygrał na punkty, jednak Silva nie był z tego werdyktu zadowolony. Na KSW  24 Amerykanin wziął rewanż na Polaku i wypunktował go już w drugiej rundzie. Pół roku później doszło do trzeciego starcia Materli i Silvy. Po tej walce ręce w geście triumfu wzniósł Polak, który określany jest mianem najlepszego polskiego fightera wagi średniej. Ostatni czas przebiegał właśnie pod dyktando sagi z Silvą, jednak Materla stoczył kilka pojedynków. Na dobrą sprawę Polak nie przegrywa. Gdyby pominąć porażkę z Silvą,  wychodzi na to, że Materla po raz ostatni schodził z ringu pokonany w czerwcu 2007 roku. Jednak dawno mistrz KSW nie stanął przed tak trudnym wyzwaniem.

Tomasz Drwal – legenda polskiego MMA. Zawodnik, który w UFC debiutował w2007 roku. Drwal dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie stoczył sześć pojedynków. Debiutował w starciu z Thiago Silvą, jednak w drugiej rundzie przegrał po szaleńczych atakach rywala. Trzy kolejne pojedynki wygrał i to w sposób niezwykle efektowny – dwa przez nokauty, jeden przez poddanie. W 2010 roku Drwal wystąpił na UFC po raz ostatni. Przegrał dwa pojedynki i jego przygoda w Stanach Zjednoczonych dobiegła końca. Od tego  czasu stoczył zaledwie cztery walki, ale wszystkie bez większego wysiłku wygrał. Dla Drwala rywalizacja z Materlą też jest ogromnym wyzwaniem, do którego musi się należycie przygotować.

Opanowanie i doświadczenie byłego zawodnika UFC spotka się z żywiołowością oraz nieprzewidywalnością mistrza KSW. Pojedynek, który może przejść do historii. Zapowiada się uczta. Byle na stole pojawiły się smakołyki najwyższych lotów. Drwal – Materla starcie jakiego nie było.

Gala KSW 31 w systemie pay-per – view.

 

KM

Janik nie pomścił Włodarczyka

Łukasz Janik stanął przed ogromną szansą. Polak walczył o mistrzostwo świata WBC wagi junior ciężkiej z Grigorijem Drozdem. Na ringu w Moskwie górą okazał się obecny czempion.

Janik na przygotowania do walki miał niewiele czasu. Można powiedzieć, że Polak skorzystał z okazji, która mu się trafiła. Nieszczęście jednego może okazać się szczęściem drugiego – tak należy ująć całą sprawę. Z Drozdem miał walczyć Krzysztof „Diablo” Włodarczyk, który chciał odzyskać pas mistrza świata WBC, jednak nie było mu to dane. Wszystko przez chorobę. Włodarczyk przyjmował antybiotyk i nie mógł w pełni przygotować się do walki. „Diablo” zrezygnował, a obóz Drozda skorzystał z propozycji i przyjął ofertę Janika.

Przed pojedynkiem eksperci oceniali, że Polak nie ma większych szans w starciu z Rosjaninem. Sam Janik głęboko wierzył w sukces i szczęście, które już raz się do niego uśmiechnęło.  Początek starcia nikogo nie porwał, gdyż walka przebiegała spokojnie. Należy zaznaczyć, że Drozd był aktywniejszy, co przekładało się na postrzeganie jego postawy przez sędziów. Janik sprawiał wrażenie trochę wycofanego. Polak nie pozwolił zaskoczyć się, stosował szczelną obronę, ale mimo to Rosjanin znalazł sposób na rywala. Z pewnością Janik odczuwał ciosy na wątrobę. W czwartej rundzie pojawił się niepokojący sygnał, który sprawił, że Drozd ocenił, iż nadszedł jego czas. Janik sprawiał wrażenie zmęczonego, a Rosjanin słał kolejne ciosy na korpus. Z każdą upływającą minutą Polak wyglądał gorzej. W piątej rundzie Janik trafił rywala, jednak nie dało mu to wymiernych efektów. Drozd nadal prowadził walkę. A w szóstej odsłonie wyraźnie było widać, że Janik słabnie i jedynie klincz pozwala mu nie upaść na deski. Siódma runda zdecydowanie dla Drozda. Janik był bezsilny, przyjmował kolejne ciosy, ale nie potrafił odpowiedzieć. W końcu Polak padł na deski, jednak udało mu się wstać i dotrwać do gongu. Nie wyglądał najlepiej, ale kontynuował walkę. Przetrwał ósmą rundę, ale w kolejnej zabrakło już sił. Seria ciosów Drozda, na które Janik nie odpowiedział sprawiły, że sędzia przerwał pojedynek.

Polski pięściarz nie przeszedł odpowiednich przygotowań do walki. Możliwość starcia o mistrzostwo świata pojawiła się w ostatniej chwili i Janik z niej skorzystał. W ringu wyszło, że ma braki kondycyjne. Można dywagować jakby Janik wyglądał po normalnie przepracowanym okresie przygotowań, ale oddać mu należy, że podjął wyzwanie. Sportowo z pewnością był to najtrudniejszy pojedynek w karierze Polaka. Drozd okazał się lepszy i tym samym po raz pierwszy obronił mistrzowski pas. Warto nadmienić, że Janik jest trzecim Polakiem, z którym uporał się Rosjanin. Wcześniej jego ofiarami padli Mateusz Masternak i Krzysztof Włodarczyk.

KM

Jak ubrać się na rozgrywki airsoftowe?

Rozgrywki airsoftowe zazwyczaj odbywają się w opuszczonych miejscach, gdzie nie ma wielu przechodniów. Warto zadbać o to, aby ubrać się na nie odpowiednio. Dzięki temu komfort zabawy będzie wyższy, ciężko będzie o zadrapania a same ubrania wytrzymają przez dłuższy czas bez uszkodzeń! Jakie ubrania wybrać i gdzie je kupować?

Zimą bielizna termiczna

Zimą warto założyć bieliznę termiczną! W okresie, kiedy na ulicach leży śnieg zazwyczaj dba się jedynie o to, aby obuwie było suche, ale naprawdę ważna jest odpowiednia bielizna termiczna. Dlaczego właśnie termiczna? Ponieważ odprowadza ona wilgoć od ciała i sprawia, że skóra pozostaje sucha co znacznie podnosi komfort jej noszenia. Poza tym pomaga ona zatrzymać ciepło przez cały czas i nie ma mowy o odmrożeniach czy oziębieniach. W końcu rozgrywki airsoftowe odbywają się zazwyczaj na zewnątrz albo w dużych, półotwartych budynkach, więc łatwo o mróz i niskie temperatury.

Okulary, rękawice, ochraniacze

Bardzo ważnym elementem jest ochrona twarzy. W końcu to nie jest prawdziwa wojna, podczas której w imię walki o wolność można poświęcić wygląd swojej twarzy! To tylko zabawa i nie powinna ona sprawiać żadnego zagrożenia. Dzięki masce chronione są zęby,a okulary dbają o oczy. Rozgrywki airsoftowe często odbywają się w miejscach niekoniecznie bezpiecznych, w których dużo jest potłuczonego szkła lub starych metalowych elementów. Warto wtedy nosić rękawice oraz ochroniacze na łokcie i kolana – w razie upadku ochronią przed skaleczeniami i dzięki temu nie grożą żadne zakażenia.

Wytrzymałe ubrania

Wytrzymałość ubrań jest tutaj kluczowa. Muszą one być najwyższej jakości, tak aby bez problemów służyć w deszczu, błocie, upale i ekstremalnych warunkach! Najlepszym wyborem są ubrania militarne, taki jak sprzedawane w sklepie shotgun.com.pl. Są one naprawdę mocne i pozwolą na długie użytkowanie. Najlepiej jest bez względu na porę roku nosić długie spodnie oraz długą koszulę lub koszulkę z długim rękawem. Dzięki temu chroni się lepiej ciało przed kulkami z broni ASG, poza tym jest ono chronione przed różnymi uszkodzeniami. Jak znaleźć dobrej jakości ubrania doskonałej jakości? Na pewno warto je kupować tylko w sprawdzonych sklepach. Ważne jest także obuwie. W airsofcie łatwo o poślizgnięcia i upadki, więc buty muszą chronić przed skręceniem kostki, a także przed przebiciem się przez podeszwę szkła.Wszystkie przedmioty związane z ochroną przed urazami znajdziesz u asg szczecin – nakolanniki, nałokietniki, kaski, okulary, gogle.

World Masters w judo: gwiazdy wystąpią w Afryce

Kontynent afrykański rzadko gości największe zawody judo. W najbliższy weekend w marokańskim Rabacie startować będą największe gwiazdy tego sportu. W World Mastersie wystąpią też trzy Polki – Agata Ozdoba (-63 kg), Katarzyna Kłys (-70 kg) i Daria Pogorzelec (-78 kg). Transmisje z zawodów w sobotę i niedzielę o godzinie 18:00 w telewizji FightKlub.

Reprezentantki Polski regularnie walczą o medale podczas zawodów rangi Grand Slam i Grand Prix. Oprócz wspomnianej trójki, w tym roku bardzo dobrze spisuje się również Agata Perenc, która stosunkowo niedawno zmieniła kategorię wagową z -57 kg na -52 kg. Już sporo awansowała w rankingu, ale jeszcze nie na tyle, aby uzyskać prawo występu w WM. W tym turnieju rywalizują judoczki i judocy z pozycji 1-16 na liście IJF. Jeśli ktoś rezygnuje z udziału, na jego miejsce wchodzi następna osoba z rankingu.

Agata Ozdoba i Daria Pogorzelec przygotowywały się w swoich klubach, we Wrocławiu i Gdańsku, zaś Katarzyna Kłys przebywała na zgrupowaniu w Turcji.

– W Antalyi z mojej kategorii wagowej były m.in. Kanadyjka Kelita Zupanicić i Niemka Laura Vargas Koch oraz wiele innych mocnych zawodniczek. Jestem zdrowa i gotowa do walki w Maroku. W kat. -70 kg są zgłoszone wszystkie najlepsze judoczki, więc której bym nie wylosowała, muszę walczyć na maksa – powiedziała Katarzyna Kłys, która rok temu zdobyła brązowy medal Mistrzostw Świata w Czelabińsku.

Tym razem nie będzie nikogo z męskiej kadry. Najbliżej wyjazdu był zwycięzca Pucharu Świata w Warszawie Maciej Sarnacki ( 100 kg), ale na przeszkodzie stanęły problemy z żebrami.

World Masters rozgrywany jest od 2010 roku. Do tej pory Biało-Czerwoni wywalczyli tylko jeden medal – Urszula Sadkowska ( 78 kg) w pierwszej edycji w mieście Suwon w Korei Płd. Obecnie w jej wadze startuje Katarzyna Furmanek, która przeniosła się z kat. -78 kg. W najbliższych dniach trenować będzie w Japonii.

– Myślę, że decyzja Kasi o przenosinach do wagi ciężkiej była strzałem w dziesiątkę. Ma szansę na naprawdę niezłe wyniki – powiedziała Daria Pogorzelec.

Źródło: materiały prasowe

Nadchodzi czas wielkich finałów Boxcino 2015!

Nadchodzi czas wielkich finałów Boxcino 2015!
W nocy z piątku na sobotę będziemy na żywo w FightKlubie świadkami dwóch 10-rundowych starć finałowych turnieju Boxcino kategorii junior średniej oraz “królewskiej” wadze ciężkiej. Na pierwszy ogień pójdą ciężkie armaty w dywizji bez górnego limitu wagowego. Urodzony w Rosji, a obecnie robiący karierę w Hollywood Andriej Fedosow (27-3, 22 KO) stanie w jednym ringu z 27-letnim AmerykaninemDonovanem Dennisem (14-2, 11 KO). W drugim z finałów, 25-letni Brandon “Cannon” Adams (17-1, 12 KO) skrzyżuje rękawice z rok starszym Johnem “Apollo Kidd” Thompsonem (16-1, 5 KO) w limicie do 154 funtów. Dla Adamsa jest to drugie podejście do tytułu Boxcino, w zeszłym roku doszedł do finału w wadze średniej, gdzie jednak uległ na punkty w pojedynku z Williem Monroe Juniorem. Czy teraz mu się uda?Okaże się w nocy z piątku na sobotę o 04:00, powtórka w sobotę o 11:30.

XII Grand International WUSHU Festival

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z XII GRAND INTERNATIONAL WUSHU FESTIVAL, który odbędzie się w dnia 5-7 czerwca 2015 r. w Warszawie.

 

Plan transmisji na żywo:

 

6 czerwca 2015 r. (sobota) – od godz. 9.00 do godz. 18.00 – Konkurencje form sportowych i tradycyjnych oraz eliminacje walk Sanda (pełny kontakt) i Qingda (lekki kontakt)

SOBOTA – plan dnia

9.00 – 10.00 dywan niebieski Formy Sportowe
10.00 – 11.00 dywan zielony Formy Tradycyjne
11.00 – 12.00 platforma Walki Sanda i Qingda
12.00 – 13.00 dywan zielony Formy Tradycyjne
13.00 – 14.00 OTWARCIE
14.00 – 15.00 platforma Walki Sanda i Qingda
15.00 – 16.00 dywan zielony Formy Tradycyjne
16.00 – 17.00 platforma Walki Sanda i Qingda
17.00 – 18.00 mix z dywanu zielonego i niebieskiego
18.10 ZAKOŃCZENIE

 

7 czerwca 2015 r. (niedziela) – od godz. 9.00 do godz. 18.00 – konkurencje form sportowych i tradycyjnych oraz półfinały i finały walk Sanda/Qingda

[kod]

KSW 31: Reljić walczy o pas

Tym razem organizacja KSW zaprasza na galę do Ergo Areny. Nie zabraknie gwiazd. O pas w kategorii 93kg powalczy Goran Reljić, którego rywalem będzie Attila Vegh. Na gali wystąpią także Karol Bedorf i Mariusz Pudzianowski.

„Pudzian” zmierzy się z członkiem legendarnego klanu – Rollesem Gracie. Brazylijczyk ma nazwisko, jednak czołową postacią światowego MMA nie jest. Pudzianowski i Gracie mają taki sam bilans. Do tej pory stoczyli jedenaście pojedynków, z czego osiem wygrali, a trzy przegrali. W lepszym nastroju do walki przystępuje Pudzianowski, który wygrał trzy ostatnie starcia. W pamięci wszystkich pozostał  długodystansowy i pełen emocji bój z Pawłem Nastulą. Warto dodać, że Pudzian wygrywa, ale w ostatnim czasie tylko i wyłącznie przez decyzje sędziów, więc zapowiada się długi pojedynek. Ostatni raz przez nokaut Polak zwyciężył we wrześniu 2012 roku, kiedy pokonał Christosa Piliafasa. Rolles Gracie zaprezentuje się na KSW po raz drugi i będzie chciał pozostawić po sobie lepsze wrażenie niż podczas debiutu. W premierowym starciu Brazylijczyka wypunktował Karol Bedorf. Gracie niecierpliwie czeka na zwycięstwo, gdyż ostatni raz miał przyjemność triumfować w grudniu 2012 roku.

Karol Bedorf konsekwentnie odprawia kolejnych rywali na KSW. „Coco” stał się mocnym nazwiskiem organizacji i czołową postacią polskiego MMA. W Ergo Arenie w limicie 120kg zmierzy się z Peterem Grahamem. Australijczyk jest już wiekowy i trochę powolny, ale w Polsce pokazał się z dobrej strony. Podczas KSW 28 pokonał Marcina Różalskiego, choć polski fighter przeważał, ale popełnił błąd, który wykorzystał Graham. 39-letni Australijczyk w swojej karierze walczył m.in. w Bellatorze. Ostatni czas w wykonaniu Grahama wygląda delikatnie mówiąc –słabo. W 2015 roku Australijczyk stoczył jeden pojedynek, w którym musiał uznać wyższość Denisa Goltsova. Wygrana z Różalskim nastąpiła po dwóch porażkach w Bellatorze. Co ciekawe, we wrześniu 2009 roku Graham przegrał rywalizację z Rollesem Gracie, z którym kilka miesięcy temu wygrał Bedorf. „Coco” powinien uporać się z wiekowym Australijczykiem.

Goran Relijć ma za sobą przygodę w UFC, o której chciałby zapomnieć. Chorwat stoczył dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki cztery pojedynki, z których tylko jeden zakończył się jego triumfem. W Polsce radzi sobie jednak bardzo dobrze. Tylko Jan Błachowicz znalazł sposób na Relijcia, który nie poddał się i wrócił na KSW i zrobił wszystko, aby walczyć o pas. Odprawił Karola Celińskiego i Tomasza Narkuna, co dało mu szansę na rywalizację o mistrzostwo. Jego rywalem będzie Attila Vegh, który po czterech latach wraca na KSW. 29-letni Słowak ostatnio brylował na galach Bellatora. Mimo stosunkowo młodego wieku ma już na swoim koncie ponad trzydzieści pojedynków w MMA. Twardy wojownik ze Słowacji będzie chciał zdobyć pas i udowodnić Chorwatowi, że jeszcze nie osiągnął najwyższego poziomu. Warto dodać, że w początkach swojej kariery Vegh musiał uznać wyższość Łukasza Jurkowskiego.

Na KSW 31 zaprezentują się fighterzy, z którymi rozprawił się Relijć. Celiński i Narkun będą chcieli odpowiedzieć na pytanie, który z nich jest najlepszym polskim zawodnikiem w limicie 93kg. W Ergo Arenie wystąpi popularny w Polsce Jay Silva. Kolejny pojedynek stoczy Maciej Jewtuszko, który stanie do rywalizacji z Kamilem Szymuszowskim. W undercard dwie walki: Patryk Grudniewski – Grzegorz Szulakowski oraz Jędrzej Maćkowiak – Marcin Gułaś.

KM  

Randy Couture

Amerykański zapaśnik oraz zawodnik MMA urodzony 22 czerwca 1963 roku w Lynnwood. W swojej karierze zapaśniczej czterokrotnie zdobył mistrzostwo USA w stylu klasycznym: dwukrotnie w kategorii wagowej 90kg (1990,1993) i dwukrotnie w 97kg (1997,1999). Dwukrotnie reprezentował kraj na mistrzostwach świata i był rezerwowym reprezentantem na trzech Igrzyskach Olimpijskich (1988,1992,1996). Złoty medalista Igrzysk Panamerykańskich w 1991 roku. Pięciokrotny medalista Mistrzostw Panamerykańskich. W swoim debiucie w MMA, w 1997 roku wygrał turniej UFC 13. W październiku tego roku, po zwycięstwie nad Maurice’em Smithem, został po praz pierwszy mistrzem UFC wagi ciężkiej. Następnie odszedł z tej organizacji i związał się z japońską organizacją Rings. W 2000 roku powrócił do UFC i po pokonaniu Kevina Randlemana ponownie został mistrzem UFC wagi ciężkiej. W 2001 roku wystartował w turnieju finałowym Rings, jednak przegrał przez poddanie z Valentijnem Overeemem. Następnie dwukrotnie obronił pas mistrzowski UFC w walkach z Pedro Rizzo, po czym stracił go na rzecz Josha Barnetta. Po tej walce w organizmie Barnetta wykryto niedozwolone substancje, w wyniku czego odebrano mu tytuł i zdyskwalifikowano. W tej sytuacji zorganizowano walkę o wakujący pas wagi ciężkiej i wyznaczono do niej Couture’a oraz Ricco Rodrigueza. Randy doznał dotkliwej porażki. Wkrótce potem postanowił się przenieść do kategorii półciężkiej. W czerwcu 2003 roku pokonał Chucka Liddella w walce o tymczasowy pas mistrzowski. We wrześniu 2003 roku, wygrał z mistrzem tej kategorii wagowej Tito Ortizem, stając się tym samym pierwszym zawodnikiem w UFC który zdobył pas mistrzowski dwóch kategorii wagowych. Mistrzostwo stracił na rzecz Vitora Belforta, lecz pół roku później odzyskał je pokonując Belforta przez techniczny nokaut. W 2005 roku został trenerem w reality show The Ultimate Fighter. Drugim trenerem był Chuck Liddell, i to z nim miał walczyć w kolejnej walce. Szybko jednak został znokautowany i stracił pas. Do trzeciego starcia doszło w 2006 roku i ponownie lepszym okazał się Chuck Liddell. Po tej porażce ogłosił zakończenie sportowej kariery.  W marcu 2007 roku zmierzyć się z Timem Sylvią. 43 letni Couture zdominował swojego rywala i wygrał jednogłośną decyzją sędziów. Został pierwszym zawodnikiem UFC, który pięciokrotnie sięgał po pas mistrzowski. W sierpniu 2007 roku broniąc tytuł pokonał przez TKO Gabriela Gonzagę. Po tym jak mistrz wagi ciężkiej Pride FC Fiodor Jemieljanienko oznajmił, że nie zamierza się wiązać z UFC, Amerykanin ponownie ogłosił zakończenie sportowej kariery, tłumacząc że walka z Rosjaninem była jego ostatnim wyzwaniem w MMA. Jednak niecały rok później podpisał z UFC nową umowę na trzy walki. Pierwsza z nich odbyła się 15 listopada 2008 roku przeciwko Brockowi Lesnarowi. Stawką tego pojedynku był pas mistrzowski wagi ciężkiej. Couture przegrał  przez TKO w drugiej rundzie. Po kolejnej porażce tym razem z Antonio Nogueirą, zdecydował się na powrót do wagi półciężkiej. 14 listopada 2009 roku pokonał przez jednogłośną decyzję Brandona Verę. 6 lutego 2010 pokonał Marka Colemana. 28 sierpnia 2010 roku wygrał przez poddanie z Jamesem Toneyem.  30 kwietnia 2011 roku podczas UFC 129 został znokautowany przez Lyoto Machidę. Po tej walce blisko 48 letni Couture ogłosił zakończenie sportowej kariery.

Atak trzech Polek

Czy odniosą sukces? Agata Ozdoba (63 kg), Katarzyna Kłys (70 kg) oraz Daria Pogorzelec (78 kg) wystąpią w turnieju World Masters w Maroko, który odbędzie się w dniach 23-24 maja.

Zapowiada się rywalizacja na najwyższym poziomie. W Maroko zaprezentują się czołowe postaci światowego judo. Można powiedzieć, że będą to mini – mistrzostwa świata, gdyż w turnieju wystąpi po szesnastu najlepszych zawodników i zawodniczek w każdej kategorii wagowej. Tym samym o sukces będzie niezwykle trudno i trzeba dołożyć wszelkich starań, aby osiągnąć dobry rezultat. Polki mają zadanie o tyle utrudnione, że żadna z nich nie jest rozstawiona w World Masters. Już na początku przyjdzie im rywalizować z zawodniczkami z pierwszej ósemki światowego rankingu.

W ostatnim czasie w najlepszej dyspozycji jest Daria Pogorzelec. Polka notuje kapitalne występy w międzynarodowych zawodach i zbiera cenne punkty w rankingu olimpijskim. W Pucharze Świata w Zagrzebiu Pogorzelec wywalczyła brązowy medal, w Grand Slam w Baku powtórzyła wynik. Warto zaznaczyć, że Polka radziła sobie świetnie i odprawiała z kwitkiem utytułowane rywalki. W Baku wyższość naszej zawodniczki musiała uznać Kayla Harrison – mistrzyni olimpijska z Londynu. Guusje Steebhuis wygrała zawody w Azerbejdżanie, jednak wcześniej w Zagrzebiu poniosła porażkę w starciu z Darią Pogorzelec, która pozbawiła Holenderkę szans na medal. Reprezentantka Polski musi utrzymać dobrą dyspozycję, aby zapewnić sobie start na igrzyskach w Rio de Janeiro. Jeśli nadal będzie osiągała takie wyniki to z pewnością wystąpi w Brazylii. Na dzień dzisiejszy bilety do Rio mogą rezerwować Agata Ozdoba oraz Katarzyna Kłys. Brązowa medalista mistrzostw Europy z Montpellier utrzymuje stabilną formę, choć nie osiąga  spektakularnych wyników. Polak gromadzi punkty w rankingu olimpijskich. W ostatnim starcie w Baku zajęła 5. pozycję. Akcje Katarzyny Kłys nadal stoją wysoko, jednak w tym sezonie zawodniczka występująca w kategorii 70kg nie wzbiła się na szczyt.

Także przed występem w Maroko największe nadzieje wiązane są z Darią Pogorzelec. W prestiżowym turnieju pula nagród wynosi 200 tysięcy dolarów. Za pierwsze miejsce zawodnik może zarobić sześć tysięcy, przegrany zgarnie cztery tysiące.

Zawody World Masters są stosunkowo młodą imprezą, gdyż zostaną rozegrane dopiero po raz piąty. Wracają do kalendarza po roku przerwy. Ostatni raz zawody World Masters odbyły się w 2013 roku w Tiumeniu, ale Polacy tam nie startowali. Najlepszy występ spośród naszych reprezentantów zanotowała Urszula Sadkowska (+78kg), która w 2010 roku uplasowała się na trzecim miejscu. Czy któraś z zawodniczek poprawi osiągnięcie starszej koleżanki? Z pewnością będzie to dobra okazja do sprawdzenia swojej formy na rok przed igrzyskami olimpijskimi. Najwyższy poziom rywalizacji, zawodniczki z czołówki i szansa na sukces. Polki ruszają na podbój – World Masters w marokańskim Rabacie.

KM

Cotto – Alvarez coś jest na rzeczy

Saul „Canelo” Alvarez wykonał swoją robotę wzorowo. Meksykanin zbombardował Jamesa Kirklanda i zanotował czterdzieste piąte zwycięstwo na zawodowym ringu. Alvarez chce kolejnych wyzwań, w których będzie mógł walczyć o najwyższe laury.

„Canelo” nie ukrywa, że marzy mu się walka z Floydem Mayweatherem Jr. Alvarez wpisuje się w popularny obecnie nurt – tych, dla których pojedynek z „Moneyem” jest głównym celem. Jednak Meksykanin walczył już z Mayweatherem i poniósł porażkę, jak do tej pory jedyną w swojej karierze. Dlatego też chce rewanżu, aby udowodnić, że jest lepszym bokserem. – Chciałbym stanąć w ringu z Floydem. Uważam, że jestem zdecydowanie lepszym bokserem niż podczas naszego ostatniego spotkania – szczerze przyznał Alvarez. Czy „Canelo” będzie miał okazję zmierzyć się z Mayweatherem? Niewykluczone, że pojedynek odbyłby się we wrześniu, jednak są inni kandydaci do starcia z Meksykaninem. Wśród nich wymienia się Miguela Cotto.

Portorykańczyk jest mistrzem świata WBC wagi średniej i właśnie to ta federacja od jakiegoś czasu optuje za organizacją tego pojedynku. Jednak Cotto czeka inne wyzwanie. Najbliższym rywalem mistrza świata WBC będzie Australijczyk Daniel Geale. Po tym pojedynku wszystko jest możliwe, gdyż federacja naciska i o idei walki Cotto – Alvarez mówi się od dłuższego czasu. Meksykanin dzierży w swoich dłoniach pasy WBA i WBC wagi junior średniej. Alvarez to młody pięściarz, który w ringu zaprezentował się prawie pięćdziesiąt razy i w wielu przypadkach potrafił efektownie kończyć rywalizację. Z kolei Cotto to pięściarz walczący rzadko, zwłaszcza w ostatnim czasie. W 2014 roku stoczył zaledwie jeden pojedynek, w którym pokonał Sergio Martineza. Pechowy dla Portorykańczyka był rok 2012, kiedy doznał dwóch porażek – z Mayweatherem oraz Troutem. Jednak cały czas Cotto to mocne nazwisko w świecie boksu i czołowy pięściarz wagi średniej.

Walka z Gealem może otworzyć mu drzwi do pojedynku z Alvarezem. Nie sam pojedynek, ale zwycięstwo. Cotto nie rozdaje kart, musi udowodnić swoją wartość, aby spełniły się jego plany. Portorykańczyk chce walki z Alvarezem, czym spełni oczekiwania organizacji WBC. Warto pamiętać, że w kontrakcie na walkę powinien być zawarty punkt, który obligował będzie zwycięzcę tego starcia do spotkania się w ringu z tymczasowym mistrzem WBC wagi średniej Giennadijem Gołowkinem. Zarówno dla Alavreza i Cotto jest to ogromne wyzwanie. „Canelo” delikatnie się od niego wymiguje, Portorykańczyk również jest ostrożny. Niepokonany Kazach jest pięściarzem, który w wadze średniej budzi postrach. Jednak Gołowkina trzeba odstawić na bok, gdyż najpierw musi dojść do starcia Cotto – Alvarez. A jak mówi sam Portorykańczyk: – Pojedynek Cotto – Alvarez jest coraz bliżej. „Canelo” wykonał swoją pracę pokonując Kirklanda. Teraz ja muszę 6 czerwca wygrać walkę, aby myśleć o rywalizacji z nim.

Spotkanie Cotto z Alvarezem byłoby ciekawą propozycją. Pięściarze mają bogate dokonania w ringu i mocne nazwiska, co przyciągnęłoby uwagę. Tylko, czy będą w stanie osiągnąć porozumienie. Tutaj chęci nie wystarczą. Trzeba usiąść i przegadać temat.

KM

Cieśliński zdobył Berlin

Ali El-Saleh musiał uznać wyższość polskiego zawodnika. Mariusz Cieśliński zwyciężył w pojedynku, który odbył się na zasadach muaythai. Doświadczenie Polaka wzięło górę.

W Berlinie zaprezentowała się trójka naszych zawodników. Oprócz Cieślińskiego w ringu pojawili się: Dawid Polok i Maciej Zembik. Galę Heroes Fight Night w stolicy Niemiec dobrze wspominał będzie tylko jeden z Polaków. Mariusz Cieśliński wygrał, choć łatwo nie było. Doświadczenie Polaka wzięło górę. Warto nadmienić, że Cieśliński od lat obecny jest na najlepszych ringach świata. Polak zdobywał złote medale mistrzostw świata WAKO kickboxing full contact, był mistrzem Europy low-kick, a także posiada w swojej kolekcji brązowe medale z mistrzostw świata WMF w Bangkoku.  Lista osiągnięć Cieślińskiego jest długa, ale warto pamiętać, że to nie tytuły walczą, lecz człowiek. Polak pokazał, iż doświadczenie jest ogromną wartością, które może pomóc pokonać młodego i energicznego fightera. A takim bez wątpienia jest Ali El – Saleh. Zawodnik gospodarzy był dwa razy młodszy od Cieślińskiego. Jednak w ringu przemówiły mocne i precyzyjne ciosy. Niemiec nie był w stanie przeciwstawić się Polakowi, który był aktywny i przeważał. Saleh szybko zapoznał się z nawierzchnią. Już w pierwszej rundzie był liczony, kiedy to po lewym sierpowym Cieślińskiego padł na deski. Polak dominował i starał się obijać swojego przeciwnika. Konsekwentnie maltretował lewą nogę Niemca, który próbował wykorzystać swoje techniki bokserskie, ale doświadczenie Cieślińskiego pozwalało mu cało wychodzić z opresji. Polak często klinczował i przy okazji używał kolan. Mądra postawa Cieślińskiego dała mu pewne zwycięstwo w starciu z młodym El –Salehem.

Niestety, tylko jeden Polak triumfował w Berlinie. Dwaj pozostali nie sprostali wyzwaniom, które stanęły przed nimi. Chaivat Uhlemann nie miał litości dla Dawida Poloka. Walka trwała pięć rund i do końca trzeba było czekać na werdykt, ale w czasie trwania walki Niemiec tajskiego pochodzenia nie pozostawił złudzeń, kto jest lepszy. Polok dwukrotnie padał po ciosach rywala. Uhlemann zaskoczył polskiego fightera łokciem i kopnięciem na głowę. Polak nie potrafił skutecznie odpowiedzieć, w efekcie czego poniósł porażkę. Przegrał również Maciej Zembik. Benjamin Malekzadeh był w zasięgu Polaka, ale zabrakło szczęścia. Pierwsze dwie rundy wyrównane i wydawało się, że przyjdzie czas, w którym Zembik poszuka swojej szansy na zwycięstwo. Uprzedził go rywal. W trzeciej rundzie Malekzadeh wyprowadził kolanem cios na wątrobę. Polak był liczony i od tej pory przewagę zyskał Niemiec, który był konsekwentny i wygrał.

Na gali Kunlun Fight na Słowacji zaprezentował się Łukasz Pławecki. Polak w kategorii wagowej do 70kg zmierzył się z Superbonem Banchamekiem. W drugiej rundzie Taj mocno kolanem naruszył Polaka, który był liczony. Pławecki dotrwał do końca, jednak werdykt okazał się bezlitosny – porażka.

KM

Emelianenko skazany

Nad głową byłej gwiazdy PRIDE wisiały czarne chmury i w końcu spadł z nich deszcz. Aleksander Emelianenko dostał czas, aby zastanowić się, co dalej zrobić z życiem. Rosjanin wszedł z konflikt z prawem i musiał liczyć się z karą.

Prokuratura wnioskowała o pięć lat pozbawienia wolności, jednak sąd wydał wyrok czterech i pół roku. Czas ten rosyjski gigant spędzi w kolonii karnej. Dodatkowo zapłaci pięćdziesiąt tysięcy rubli grzywny. Tydzień temu odbyła się pierwsza rozprawa, podczas której prokurator żądał kary pięciu lat pozbawienia wolności. Podczas kolejnego posiedzenia sądu adwokat Emelianenki przedstawił stanowisko klienta, który nie przyznawał się do winy. Rosjanin nie pojawił się wtedy na sali rozpraw.

Emelianenko był posądzony o dokonanie gwałtu na pokojówce, które sprzątała jego mieszkanie. Do zdarzenia miało dojść w marcu 2014 roku. Dodatkowo Rosjanin ukradł kobiecie paszport i przetrzymywał ją w swoim apartamencie. Ponadto, Emelianenko siłą zmuszał ją do zażywania narkotyków. Po rozpoznaniu sprawy sąd przychylił się do wniosku prokuratora. Ostatecznie Emelianenko został uznany winnym dokonania gwałtu i kradzieży dokumentów kobiety. Prokurator wycofał zarzut dotyczący zmuszania pokojówki do zażywania narkotyków. Sąd skazał Rosjanina na cztery i pół roku kolonii karnej oraz nałożył na byłego zawodnika MMA karę grzywny w wysokości 50 tysięcy rubli. Obrońca Emelianenki zapowiedział odwołanie się od wyroku. Jego zdaniem jest on niesłuszny i narusza dobro Rosjanina. Warto dodać, że sąd może przychylić się do takiego wniosku, gdyż Emelianenko od 10 maja 2014 roku przebywa w areszcie. Dlatego też obrońca rosyjskiego ciężkiego liczy na weryfikację wyroku.

Wystarczy powiedzieć, że Emelianenko zaprzepaścił swoją sportową szansę na rzecz rozrywkowego stylu życia. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem. Emelianenko miał ogromne możliwości, przecież swego czasu był czołową postacią PRIDE, jednak z czasem pochłonęły go inne płaszczyzny życia. Nie potrafił określić, co jest dla niego najważniejsze. Zupełnie inaczej niż jego brat Fedor, który stał się ikoną MMA. Aleksander wybrał inną drogę. Nie stronił od alkoholu, używek, ale szkodził nie tylko sobie, ale stawał się zagrożeniem dla społeczeństwa. Rosjanin podczas lotu samolotem zastraszał pasażerów i obsługę. Nie stronił od burd i zamieszek. Potrafił też po alkoholu wsiąść za kierownicę, co skończyło się dla niego fatalnie. Wjechał w słup, po czym trafił do aresztu.

Sprawa Emelianenki dobiega końca. Sąd wydał wyrok, Rosjanin może odwołać się od niego, ale kary już nie uniknie. Po raz ostatni walczył w styczniu 2014 roku, jednak forma już nie ta i przegrana nikogo nie zaskoczyła. W obecnej sytuacji warto zadać sobie pytanie: czy Aleksander Emelianenko wróci jeszcze do MMA? Być może po odbyciu kary rywalizacja sportowa okaże się szansą na stabilizację i powrót do normalnego życia.

KM

Rashad Evans

Amerykański zawodnik MMA urodzony 25 września 1979 roku w Niagara Falls.  Przygodę ze sportami walki Rashad rozpoczął w szkole średniej gdzie uprawiał zapasy.  Po ukończeniu nauki w szkole w 1998 roku, Evans rozpoczął studia w Niagara County Community College, zdobywając dwa lata później zapaśnicze mistrzostwo Stanów Zjednoczonych w kategorii juniorów do 75kg. To wydarzenie przyczyniło się do jego przenosin na Michigan State University, gdzie rywalizując w kategorii do 79kg. przez trzy kolejne lata wygrał 48 pojedynków a przegrał 34. W MMA zaczął walczyć w 2004 roku. Gdy wygrał pięć zawodowych walk z rzędu został zaproszony w 2005 roku do telewizyjnego programu The Ultimate Fighter, w którym w finale pokonał Brada Imesa. Dzięki temu w 2006 roku podpisał kontrakt z UFC. Walcząc dla tej organizacji, do maja 2009 roku wygrał wszystkie walki oprócz jednej remisowej z Tito Ortizem. 27 grudnia 2008 roku odebrał pas mistrzowski wagi półciężkiej Ferrestowi Griffinowi, pokonując go przez TKO w trzeciej rundzie. Jego passa kolejnych 14 zwycięstw zakończyła się na gali UFC 98. 23 maja 2009 stracił tytuł na rzecz Lyoto Machidy. W ciągu następnych dwóch lat odniósł cztery wygrane z rzędu nad Thiago Silvą, Quintonem Jacksonem, Tito Ortizem i Philem Davisem, co ponownie zapewniło mu pozycję pretendenta do mistrzostwa.  21 kwietnia 2012 na gali UFC 145 zmierzył się Jonem Jonesem. Evans przegrał ten pojedynek decyzją sędziów. W 2013 roku wygrał dwa pojedynki z Danem Hendersonem i Chaelem Sonnenem.

Polak o krok od triumfu w Rosji

No dobrze. Jeśli chcemy być precyzyjni to o dwa kroki. Tomasz Szczepaniak zaprezentował się z dobrej strony podczas zawodów Pucharu Europy w judo w Orenburgu, gdzie wywalczył trzecie miejsce.

Polski judoka stopniowo puka do drzwi seniorskiego świata. Szczepaniak to rocznik 1993, a także nadzieja polskiego judo. W końcu musi stanąć na nogi i rywalizować jak równy z równym na poziomie seniorskim. 22-latek był stawiany w jednym rzędzie z Damianem Szwarnowieckim jako przyszłość polskiej kadry. Głośniej jest o jego koledze, ale Szczepaniak pokazuje, że też chce być czołowym polskim judoką. W 2013 roku został wicemistrzem Europy juniorów. Ten sukces pokazał, że w Szczepaniaku tkwią możliwości. Wtedy startował w kategorii wagowej 81kg.

W Orenburgu polski judoka zaprezentował się w 90kg. Szczepaniak podążał do finału. Polak był zdecydowany, walki przebiegały pod jego dyktando. W Orenburgu dobrze radził sobie z gospodarzami, gdyż odprawił z zawodów dwóch reprezentantów Rosji. Izmayl Khamkhoev był pierwszym rywalem polskiego judoki i nie potrafił sprostać naszemu zawodnikowi. W drugiej walce Szczepaniak trafił na Rijada Dedeicia z Bośni i Hercegowiny, który w pierwszej rundzie miał wolny los i automatycznie awansował do kolejnego etapu rywalizacji. Jak się okazało długo nie musiał się męczyć w Orenburgu, gdyż Polak podziękował mu za udział w turnieju. Rywalem Szczepaniaka w walce o półfinał był Aleksander Vorobyev.  Polak wygrał i pozostawał mu tylko wybór, co do koloru medalu. W półfinale trafił na reprezentanta Francji Axela Clergeta. Można dywagować, co by było, gdyby Szczepaniak trafił na innego przeciwnika, ponieważ w drugiej parze spotkali  się zawodnicy gospodarzy. A jak pokazała historia –Polak na Rosjan patent w Orenburgu opracował. Niestety, Francuza nie udało  się pokonać. Warto nadmienić, że Clerget wygrał rywalizację w kategorii 90kg. Szczepaniak uplasował  się na trzecim miejscu, a w decydującym pojedynku pokonał reprezentanta Finlandii Alliego Jakko.

Warto odnotować również występ Urszuli Hofman, która w Orenburgu zajęła 5. pozycję. Należy podkreślić, że kategoria wagowa polskiej zawodniczki (70kg) nie była zbyt licznie obsadzona. Startowało zaledwie osiem zawodniczek. Hofman wygrała jedną walkę i dwie przegrała, co w ostateczności przełożyło się na zajęcie przez nią piątego miejsca w zawodach Pucharu Europy. Hofman uporała się z Ianą Kriukovą i już mogła myśleć o medalu. Trzeba było wykonać tylko krok do przodu. W kolejnym pojedynku Polka trafiła na przeszkodę nie do przejścia. Aleksandra Samardzić z Bośni i Hercegowiny pokonała Polkę, a następnie rozprawiła się Valentiną Maltsevą, co dało jej triumf w turnieju. Hofman miała jeszcze szansę stanąć na podium, ale zaprzepaściła ją w repasażach. Zamzagul Faizollanova z Kazachstanu wybiła naszej zawodnicze w głowy marzenia o medalu. Zawody Pucharu Europy nie są wliczane do rankingu olimpijskiego.

KM

Daniel Cormier

Amerykański zapaśnik stylu wolnego urodzony 20 marca 1979 roku w Lafayette.  Daniel jest pięciokrotnym mistrzem USA, medalistą Igrzysk panamerykańskich i mistrzostw świata oraz dwukrotny olimpijczyk. Od 2009 roku jest również zawodnikiem MMA. W 2001 roku reprezentując Oklahoma State University, został wicemistrzem NCAA Division I w swojej kategorii wagowej. W tym samym roku został włączony do seniorskiej kadry narodowej w stylu wolnym gdzie startował w kategorii wagowej do 96kg. Rok później odniósł swój pierwszy sukces na arenie międzynarodowej , gdy został w Maracaibo mistrzem panamerykańskim. W 2003 roku wywalczył tytuł mistrza kraju, zdobył złoty medal igrzysk panamerykańskich w Santo Domingo oraz uplasował się na piątym miejscu podczas mistrzostw świata w Nowym Jorku. W 2004 roku wygrał krajowe kwalifikacje olimpijskie i wystartował na igrzyskach w Atenach. Wygrał tam swoją grupę eliminacyjną, pokonując wysoko na punkty Radovana Valacha oraz Bartłomieja Bartnickiego, i awansował do półfinału, w którym przegrał z późniejszym złotym medalistą Chadżymuratem Gacałowem. W walce o brązowy medal, Cormier uległ jednym punktem Irańczykowi Alirezie Heidariemu i ostatecznie zajął czwarte miejsce na Olimpiadzie. W kolejnych dwóch latach bez powodzenia startował w mistrzostwach świata, zajmując odległe pozycje. W 2005 roku zajął drugie miejsce na Pucharze Świata. Rok 2007 przyniósł mu dwa międzynarodowe sukcesy. W lipcu zdobył brązowy medal na igrzyskach panamerykańskich w Rio de Janeiro, a we wrześniu zdobył również brązowy medal na Mistrzostwach Świata w Baku. Będąc jednym z najbardziej doświadczonych zapaśników w amerykańskiej kadrze, w 2008 roku dostąpił honoru bycia kapitanem reprezentacji na Igrzyskach w Pekinie. Ostatecznie jednak nie stoczył ani jednej walki, gdyż na kilkadziesiąt minut przed pierwszym pojedynkiem został odwieziony do szpitala. Zdiagnozowano u niego ostrą niewydolność nerek, która była spowodowana nagłym odwodnieniem organizmu. Po igrzyskach w Pekinie zakończył karierę zapaśniczą i rozpoczął treningi MMA. Profesjonalny debiut zanotował we wrześniu 2009 roku. W ciągu kilkunastu miesięcy, walcząc dla organizacji Strikeforce, KOTC, XMMA wygrał siedem pojedynków z rzędu. W 2011 roku wystartował w turnieju World Grand Prix wagi ciężkiej Strikeforce w roli zawodnika rezerwowego. Po pokonaniu Jeffa Monsona zajął miejsce Alistaira Overeema w półfinale, zmierzył się w nim z Antonio Silvą. Daniel znokautował Brazylijczyka w pierwszej rundzie. W rozegranym 19 maja 2012 roku finale walczył przeciwko Joshowi Barnettowi. Cormier zdominował swojego rywala i wygrał walkę jednogłośną decyzją, zostając mistrzem całego turnieju. Pod koniec roku Cormier podpisał kontrakt z UFC który miał obowiązywać po jego ostatniej walce w Strikeforce czyli 12 stycznia. Po przejściu do UFC pokonał takich zawodników jak: Frank Mir, Roy Nelson, Patrick Cummins, Dan Henderson. 3 stycznia 2015 roku walczył o mistrzostwo UFC wagi półciężkiej przeciwko Jonowi Jonesowi. Ostatecznie Cormier przez jednogłośną decyzję sędziów. 23 maja 2015 roku Daniel Cormier pokonał Anthony'ego Johnsona w walce o pas wagi półciężkiej, tym samym zdobywając tytuł.

Chuck Liddell

Amerykański zawodnik MMA urodzony 17 grudnia 1969 roku w Santa Barbara. Swoją karierę w MMA rozpoczął w 1998 roku, kiedy na gali UFC 17 pokonał Noe Hernandeza. Po tej wygranej odniósł serię zwycięstw nad uznanymi zawodnikami takimi jak: Kevin Randleman, Vitor Belfort czy Renato Sobral. Te wygrane dały mu miano świetnego uderzacza. Wkrótce stał się głównym pretendentem do walki o tytuł z mistrzem wagi półciężkiej Tito Ortizem. Ortiz jednak unikał tego starcia. Aby go zmusić do walki, władze UFC zaaranżowały w czerwcu 2003 pojedynek o tymczasowy pas mistrzowski i wyznaczyły do niego Liddella i Randy’ego Couture’a. Liddell przegrał przez techniczny nokaut. W 2003 roku wystartował w turnieju Pride FC Grand Prix 2003. W pierwszych rundach pokonał Alistaira Overeema i Guya Mezgera, po czym w półfinale doznał dotkliwej porażki z Quintonem Jacksonem. Po powrocie do UFC  wreszcie zmierzył się z Tito Ortizem, który kilka miesięcy wcześniej stracił pas mistrzowski na rzecz Couture’a.  Chuck wygrał przez techniczny nokaut i ponownie stał się głównym pretendentem do walki o mistrzostwo. Zanim doszło do tej walki obaj Panowie zostali trenerami w pierwszym sezonie reality show The Ultimate Fighter. Do walki doszło w kwietniu 2005 roku. Liddell już w pierwszej rundzie znokautował rywala. Następnie pokonał przez nokaut Jeremy’ego Horna. Po tej wygranej doszło do trzeciego starcia z Couture’em. Również i tym razem pokonał go przed czasem. Ponowne zwycięstwa nad Renato Sobralem i Tito Ortizem potwierdziły jego dominację w wadze półciężkiej. W maju 2007 roku doszło do walki rewanżowej z Quintonem Jacksonem. Liddell przegrał przez techniczny nokaut i stracił mistrzostwo. Kilka miesięcy później przegrał z Keithem Jardinem. W grudniu 2007 roku stanął do walki z Wanderleiem Silvą. Wygrał ją przez decyzję. W kolejnych dwóch pojedynkach został ciężko znokautowany przez Rashada Evansa i Mauricio Ruę, co doprowadziło do przerwania jego kariery na ponad rok. Powrócił w czerwcy 2010 podczas gali UFC 115. Poniósł wtedy trzecią porażkę przez nokaut, tym razem z Richem Franklinem. 29 grudnia 2010 roku ogłosił zakończenie sportowej kariery. Pozostał jednak związany z UFC. Objął stanowisko wiceprezydenta tej organizacji do spraw rozwoju. 

Niepokonana Brodnicka

Kolejna wygrana polskiej bokserki na zawodowym ringu. Na gali Tymex Boxing Night w Inowrocławiu Ewa Brodnicka na punkty pokonała Monicę Gentili.

Polka przyzwyczaiła do pewnego poziomu, poniżej którego nie schodzi. Brodnicka potrafi zdominować rywalkę, zepchnąć ją do głębokiej defensywy i kontrolować cały pojedynek. Po raz pierwszy w karierze Brodnicka miała w ringu problemy. Włoszka zaskoczyła Polkę i okazała się wymagającą rywalką. Gentili, choć liczy już 37 wiosen i bilansem raczej nie imponowała (4-2), to pokazała dobry boks. Pierwsza runda na rozpoznanie, ale im dalej w las tym Włoszka ruszała odważniej do przodu. A Brodnicka miała problemy. Gentili była agresywna niczym lwica, która chce zdobyć pokarm dla małego lwiątka. Włoska lwica nie miała jednak określonej taktyki, co nie pozwoliło jej wypunktować Polki. Brodnicka broniła się przed kolejnymi ciosami rywalki, ale te w większości były niecelne. Gdy Włoszka trochę się zmęczyła, Polka przejęła inicjatywę. Brodnicka wyprowadzała celne ciosy, co było jej dużym atutem. Gentili jeszcze w końcówce ruszyła do ataku, ale bez większych efektów. Sędziowie byli jednomyślni i przyznali zwycięstwo Polce, jednak w ocenie każdego z nich pojedynek wyglądał zupełnie inaczej – 80:73, 77:76 i 78:75.

Damian Jonak w Inowrocławiu miał okazję być gwiazdą wieczoru. Początkowo wydawało się, że jego rywal – Ayoub Nefezi wysoko zawiesi poprzeczkę, jednak z czasem wszystko ustabilizowało się. Tunezyjczyk zaraz po rozpoczęciu walki niepokoił Jonaka. Nefezi był bardzo ruchliwy i energiczny, ale w końcu polski bokser znalazł sposób na rywala. W czwartej rundzie huknął prawym sierpowym i Tunezyjczyk znalazł się na deskach Nefezi zobaczył, że żartów z Jonakiem nie ma. Walki nie udało się rozstrzygnąć przed czasem, ale Polak mógł być spokojny o zwycięstwo. Sędziowie punktowali: 97-93, 99-91, 97-92.

Krzysztof Cieślak nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Pojedynek zakończył się przedwcześnie, gdyż Polak i jego rywal – Oszkar Fiko zderzyli się głowami, w wyniku czego Rumun doznał głębokiego rozcięcia. Walkę przerwano i sędziowie musieli ogłosić werdykt. Niejednogłośnie wygrał Fiko. Nikodem Jeżewski decydował o przebiegu pojedynku z Tomislavem Rudanem, dlatego też wygrana na punkty w przypadku polskiego boksera była pewna. 113 kilogramów w ringu robi wrażenie. Mowa o Marcinie Siwym, który w Inowrocławiu precyzyjnie wykonał swoje zadanie. Vjekoslav Bajić nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Siwy w drugiej rundzie posłał Chorwata na deski, a w dodatku nabawił się kontuzji łuku brwiowego. Narożnik Bajicia rzucił biały ręcznik. W wadze półśredniej swój pojedynek wygrał Michał Żeromiński. W listopadzie Łukasz Maciec pokonał w Krakowie 28-letniego boksera, który zanotował drugą porażkę w karierze. Żeromiński w Inowrocławiu wrócił na właściwe tory – zdecydowanie wygrał z Ivo Gogoseviciem.

KM

Ostatnia wygrana Munoza

Republika Filipin po raz pierwszy gościła UFC. Debiut najlepszej organizacji  świata w Manili uświetnił występ Marka Munoza, który stoczył ostatni pojedynek w karierze. W walce wieczoru Frankie Edgar zdominował Urijaha Fabera.

Główne gwiazdy UFC Fight Night 66 w tym roku walczyły po raz pierwszy. Bukmacherzy przed rozpoczęciem gali nie mieli wątpliwości i jasno wskazywali na Edgara. Faber posiadał atut w postaci doświadczenia, gdyż stoczył prawie dwa razy więcej pojedynków niż rywal, ale jak się okazało nie miało to żadnego przełożenia na postawę 36-latka w oktagonie. Edgar rozdawał karty i kontrolował przebieg walki. Problem w tym, że pojedynek nie zadowolił publiczności. Zabrakło efektywności, widowiskowości i zwrotów akcji. Walkę należy określić mianem dobrej technicznie. Edgar swobodnie poruszał się po oktagonie i celnie punktował rywala. Faber nie miał pomysłu na zagrożenie byłemu mistrzowi UFC wagi lekkiej.  Edgar był lepszy boksersko, również obalenia szły na jego konto. Pięciorundowy pojedynek nie znalazł rozstrzygnięcia w regulaminowym czasie, jednak werdykt był oczywisty. Edgar wygrał czwartą walkę z rzędu.

Mark Munoz zapowiadał, że w Manili stoczy swój ostatni pojedynek w karierze. Amerykanin chciał zwycięstwem uwieńczyć swoją przygodę z mieszanymi sztukami walki, jednak w  ostatnim czasie notował same porażki. Trzy przegrane z rzędu stawiały w wątpliwość możliwości Munoza, jednak 37-latek wielokrotnie udowadniał, że ma umiejętności i potencjał, które uprawniają go do rywalizacji na najwyższym poziomie. Mający filipińskie korzenie fighter stanął w oktagonie naprzeciw Luke’a Barnatta. W Manili spotkali się dwaj zawodnicy, którzy chcieli przerwać fatalne serie. Munoz miał za sobą trzy porażki, a Barnatt dwie. Doświadczony Amerykanin był górą w tym pojedynku i zwycięstwem zakończył swoją karierę. Dwaj sędziowie zdecydowanie wskazali na zwycięstwo Munoza – 30-27, trzeci z arbitrów ocenił walkę jako bardziej wyrównaną – 29-28. Po zakończeniu pojedynku Munoz wygłosił przemówienia, w którym potwierdził, że był to jego ostatni pojedynek. Przygodę z MMA zakończyła wybitna postać.

Ciekawie zapowiadało się starcie Gegarda Mousasiego i Costasa Philippou. Holender po raz kolejny pokazał bogaty repertuar zagrań i udowodnił, że ma ogromne możliwości. Mousasi zdecydowanie wygrał na punkty – trzy razy 30-27. Neil Magny kontynuuje swoją serię zwycięstw. Siódma wygrana z rzędu robi wrażenie i buduje pozycję amerykańskiego fightera w wadze półśredniej. Uderzenia Magny’ego w drugiej rundzie zastopowały zapędy Hyuna Gyu Lima. Efektownie pojedynek zakończył Jon Tuck. Już w pierwszej rundzie duszeniem zza pleców zaskoczył Tae Hyuna Banga. W ten sam sposób zwycięstwo odniósł Jon Delos Reyes, który odprawił z kwitkiem Roldana Sangcha-ana. Niecałe półtorej minuty potrzebował  Li Jingliang, aby pokonać Dhiega Limę.

Aż trzy pojedynki podczas gali UFC Fight Night 66 zakończyły się niejednogłośną decyzją sędziów. Zhuikui  Yao okazał się lepszy od Nolana Ticmana, Phillipe Nover pokonał Yuiego Chul Nama. Jeden z oceniających widział przekonujące zwycięstwo Levana Makashviliego nad Markiem Eddivą (30-27), a kolejni widzieli wyrównany bój: 29-28, 28-29. Kajan Johnson pewnie pokonał Lipenga Zhanga.

KM

Stosowanie dopingu = surowa kara

Nie ulega wątpliwości, że kolejne doniesienia o stosowaniu dopingu w MMA i boksie odrzucają. Rodzą obawy, czy rywalizacja na pewno opiera się na umiejętnościach, czy też zawodnik zdecydował się zastosować środek, który zwiększy jego efektywność. W żaden sposób nie dodaje to kolorytu, a wręcz szkodzi i rodzi afekt.

W ostatnim czasie w UFC na światło dzienne niczym grzyby po deszczu wychodziły kolejne afery. Problem w tym, że głównymi aktorami tych wydarzeń były twarze najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki. Dla całego świata było to zaskoczenie. Wielcy idole, gwiazdy, ikony MMA, a prawda okazywała się bolesna. Choć Anderson Silva bronił się rękami i nogami, zaprzeczał, że nie stosował zakazanych środków, kolejne badania były bezlitosne. Wyniki mówiły same za siebie – Brazylijczyk pozwolił sobie na stosowanie dopingu. Nie lepszy był Nick Diaz, który rywalizował ze „Spiderem” podczas UFC 183. Właśnie po tej gali obaj fighterzy wpadli i zaczęły się ich problemy. Kłopoty i to coraz większe ma Jon Jones. Mało by powiedzieć, że mistrz UFC wagi półciężkiej był wzorem wojownika, jednak ten wizerunek szybko legł w gruzach. Jones cztery lata dzierżył w dłoniach pas, ale okazało się, że ma problemy z dopingiem, co wpędziło go w serię przykrych wydarzeń. Na stosowaniu niedozwolonych środków przyłapano byłego gwiazdora UFC – Jona Fitcha. Te cztery nazwiska doskonale pokazują, że problem nie dotyczy tylko tych, którzy chcą zabłysnąć i wybić się z nizin, ale również tych będących na szczycie.

UFC nie zamierza składać broni i podejmuje walkę z procederem, gdyż negatywnie wpływa on na wizerunek organizacji. Zatrudniono specjalistę do walki z dopingiem – Jeffa Novitzy’ego. Ma on odpowiadać za kontrolę stanu zdrowia zawodników oraz opracowanie programu, który pozwoli skutecznie walczyć z problemem.

Do pracy biorą się również odpowiednie instytucje. Komisja Sportowa Stanu Nevada opracowała nowe zasady, które mają skutecznie odstraszyć stosujących doping. W Las Vegas stawiają na wysokie kary i chcą rozszerzyć tę ideę na inne stany. Po raz pierwszy komisja zdecydowała się na taki krok. Dla zawodników MMA i bokserów rywalizujących w Las Vegas ma być to skuteczny straszak, a jeśli dojdzie do rozszerzenia programu to na terenie wszystkich stanów zapanują restrykcyjne zasady. Komisja Sportowa Stanu Nevada stworzyła pięć grup, które dokonują klasyfikacji niedozwolonego czynu i wyciągają odpowiednie konsekwencje. Przewidziano kary zawieszenia, w tym dożywotniego, oraz utratę wynagrodzenia za stoczony pojedynek.

Pierwszą kategorię stanowią leki uspokajające, konopie indyjskie, opiaty, środki przeciwlękowe, środki nasenne, których stosowanie podzielono w czterostopniowej skali. Stosujący musi się liczyć odpowiednio z karą zawieszenia na 18 miesięcy (utrata 30-40% wynagrodzenia), 2 lata (40-50%), 4 lata (60-75%), dożywocie (100%). Zażycie środków moczopędnych do ścinania wagi wiąże się z zakazem startu przez 12 miesięcy (30-40% wynagrodzenia), 2 lata (40-50), przewidziano również karę dożywotniego zawieszenia. Stosowanie stymulantów wiąże się z trzema możliwymi rozwiązaniami: zawieszenie na 2 lata (35-45%), 3 lata (50-60%), dożywocie (100%). W przypadku sterydów anabolicznych kary zaczynają się od 3 lat, przez 4 aż do dożywocie. Unikanie kontroli powoduje zawieszenie na 4 lata (utrata 50% wynagrodzenia) bądź  dożywotnie (100%).

Czy system zaproponowany przez Komisję Sportową Stanu Nevada stanie się powszechny? Nowe zasady mają wejść w życie 1 września.

KM

Mark powie dość

A właściwie już powiedział. 37-letni fighter podczas UFC Fight Night 66 stoczy swój ostatni pojedynek. Mark Munoz informował o tym od dawna i decyzji nie zmienił.

UFC po raz pierwszy zawita do Republiki Filipin. Z pewnością gala nie zgromadzi tylu zainteresowanych, ilu przyciągnęła obecność papieża Franciszka, ale będzie to swego rodzaju nowe doświadczenie dla  prawie 93 milionowego państwa. W Manili zaprezentuje się kilku ciekawych zawodników, a w walce wieczoru zaprezentują się Frankie Edgar i Urijah Faber. UFC rozszerza swoje wpływy i chce zyskiwać na popularności. Po debiucie w Polsce przyszedł czas na Republikę Filipin. Najlepsza organizacja mieszanych sztuk walki na świecie chce dotrzeć w każdy zakątek ziemi.

UFC liczy, że dostarczy w Manili pozytywnych wrażeń i zarazi lokalną społeczność miłością do MMA, co może tylko przynieść pozytywne i wymierne efekty samej organizacji. Podczas gali swój ostatni pojedynek stoczy Mark Munoz.37-letni fighter oficjalnie zapowiedział,  że zamierza zakończyć swoją przygodę, ale wiadomo jak to bywa z odejściami. Często zdarza się, że zawodnicy wracają. Jednak trzymając się decyzji Munoza warto podkreślić, iż miejsce jego walki jest wyjątkowe. Dla niego samego. Munoz ma filipińskie korzenie, co jego rywalizacji z Luke’m Barnattem dostarczy dodatkowego kolorytu. W oktagonie spotkają się dwaj zawodnicy, którzy mają za sobą ciężki czas. Munoz przegrał trzy pojedynki z rzędu, wszystkie kończyły się już w pierwszej rundzie. Amerykanin musiał uznać wyższość Lyoto Machidy, Gegarda, Mousasiego oraz Roana Carneiro. Na koniec kariery przydałoby się wygrać, więc Munoz jest podwójnie zmotywowany. Walczy w szczególnym dla siebie miejscu o zwycięstwo, które miałoby być ukoronowaniem jego przygody z MMA. Barnatt łatwo nie podda się. Anglik miał nieskazitelny bilans 8-0, jednak w dwóch ostatnich pojedynkach poniósł porażki. Sposób na Barnatta znaleźli Sean Strickland oraz Roger Narvaez. Warto nadmienić, że oba pojedynki zakończyły się decyzjami sędziów.

W walce wieczoru podczas UFC Fight Night 66 zaprezentują się Frankie Edgar i Urijah Faber. Zdecydowanym faworytem bukmacherów jest były mistrz wagi lekkiej. 33-latek znany jest z sag pojedynkowych z B.J. Pennem, Gray’em Maynardem oraz Bensonem Hendersonem. Edgar tworzy widowisko i dostarcza wielu emocji. W 2015 roku jeszcze nie walczył, a ostatnią walkę stoczył w listopadzie ubiegłego roku z Cubem Swansonem. 33-latek zmusił rywala do poddania w piątej rundzie. Doświadczony Faber w rywalizacji z Edgarem został spisany na straty. Mimo wszystko 36-latek ma bogaty repertuar zagrań i może zaskoczyć swojego rywala. Faber stoczył w MMA blisko dwa razy więcej pojedynków niż Edgar. Ostatnią porażkę zanotował w lutym ubiegłego roku, kiedy podczas walki wieczoru UFC 169 przegrał z Renanem Barao. Po porażce podniósł się i odniósł dwa zwycięstwa. Czy Faber jest w stanie wygrać po raz trzeci z rzędu?

KM

Jednak Janik

Polak za Polaka – tak najkrócej należy ująć całą sprawę. Krzysztof „Diablo” Włodarczyk bardzo chciał walczyć z Grigorijem Drozdem, ale choroba pokrzyżowała mu plany. Zastąpi go inny Polak. Łukasz Janik stanie przed szansą wywalczenia mistrzostwa świata WBC wagi junior ciężkiej.

„Diablo” chciał wrócić na ring w wielkim stylu, ale nie był w stanie przygotować się do pojedynku z Drozdem w stu procentach. Choroba wyłączyła go z treningów. Drozd przygotowywał się do występu na 22 maja i czekał na decyzję Włodarczyka. Obóz „Diablo” podjął decyzję o rezygnacji z walki. Sprawą priorytetową stało się znalezienie rywala dla rosyjskiego czempiona. Wybór padł na Łukasza Janika, który dostanie życiową okazję na spełnienie marzeń.

Dla polskiego boksera to ogromna szansa, na którą długo czekał. Warto przypomnieć, że Janik już raz był blisko tak istotnej walki, jednak został wymanewrowany przez kwestie formalne. Polak miał walczyć o mistrzostwo świata WBA z Denisem Lebiediewem, jednak zabiegi prawników Youriego Kalengi sprawiły, że do pojedynku nie doszło. Janik musiał się obejść smakiem. Polak liczył, że będzie miał okazję zawalczyć o najwyższe laury i pomścić Pawła Kołodzieja, którego pokonał Lebiediew, jednak opór obozu Kalengi doprowadził do sytuacji, w której ten osiągnął sukces. Tylko na płaszczyźnie formalnej, gdyż w ringu Francuz walkę przegrał.

W myśl powiedzenia „co się odwlecze to nieuciecze” Janik doczekał się swojej szansy. Choć w kwietniu był rozczarowany i rozgoryczony to los się do niego uśmiechnął. Warto być cierpliwym, a przy okazji liczyć na ociupinkę szczęścia, które dopisało Janikowi. Szkoda Włodarczyka, gdyż tak bardzo chciał wrócić na szczyt oraz nadal liczy na odzyskanie mistrzowskiego tytułu. Wszyscy doskonale znają potencjał „Diablo” i głęboko wierzą, że kiedy dojdzie do pełni sił stanie do rywalizacji o pas. Teraz przed taką szansę dostał Łukasz Janik. 22 maja w Moskwie Polak stanie w ringu naprzeciw Grigorija Drozda w pojedynku o mistrzostwo świata WBC wagi junior ciężkiej.

Rosjanin stanie do obrony pasa po raz pierwszy. Dla przypomnienia –wywalczył go we wrześniu ubiegłego roku, kiedy to na punkty pokonał „Diablo” Włodarczyka. Warto nadmienić, że Drozd na patent na polskich bokserów. Rosjanin pokonał wspomnianego Włodarczyka, a także rozprawił się z Mateuszem Masternakiem. Przed Janikiem zatem ogromne wyzwanie. Polak dostaje zarazem szansę,  ale musi przygotować się na ciężką przeprawę. Nie będzie faworytem tego pojedynku. Ponadto, oprócz Drozda przyjdzie mu się zmierzyć z innym rywalem. Niezależnie od rozstrzygnięcia będą prowadzone dywagacje na temat tego, jak w tej rywalizacji poradziłby sobie Włodarczyk. Janik musi skupić się na szansie jaką dostaje. Dla Polaka to wielka możliwość na osiągnięcie sukcesu. Jedna przeszła mu koło nosa, ale dostaje kolejną. Czy to jakiś znak?

KM

Jose Aldo

Brazylijski zawodnik MMA urodzony 9 września 1986 roku w Manaus.  Profesjonalną karierę w MMA rozpoczął w 2004 roku w wieku 17 lat. Pierwsze siedem walk  wygrał przed czasem w pierwszej rundzie.  W swoim ósmym starciu doznał pierwszej porażki w karierze.  Jego rywal Luciano Azevedo poddał go w drugiej rundzie. W 2008 roku legitymujący się bilansem 10-1 Aldo, podpisał kontrakt z Amerykańska organizacją WEC.  W ciągu roku wygrał pięć walk z rzędu, wszystkie przez nokaut. Dzięki temu dostał szansę walki o Mistrzostwo WEC z Mikiem Brownem. Do tego starcia doszło 18 listopada 2009 roku w Las Vegas. Aldo wygrał z Amerykaninem przez TKO w drugiej rundzie i odebrał mu pas.  W styczniu 2010 roku Aldo został nagrodzony przez portal internetowe sherdog.com tytułem „Zawodnika roku 2009”. 24 kwietnia 2010 roku obronił tytuł pokonując przez jednogłośną decyzję Urijah Fabera.  W drugiej obronie tytułu 30 września 2010 roku znokautował Manwela Gamburjana.  Było to ósme z rzędu zwycięstwo Aldo w WEC, co było rekordem tej organizacji. 28 października 2010 roku prezydent UFC, Dana White ogłosił ze WEC zostanie połączona z UFC, a jej mistrzowie w wagach piórkowej i koguciej staną się automatycznie mistrzami UFC.  20 listopada podczas konferencji prasowej Aldo otrzymał pas mistrza UFC w wadze piórkowej.  Tytuł obronił pięciokrotnie. 30 kwietnia 2011 roku w Toronto pokonał przez jednogłośna decyzję Kanadyjczyka Marka Hominicka. 9 października w Houston Amerykanina Kenny’ego Floriana.  14 stycznia 2012 roku znokautował Amerykanina Chada Mendesa. 2 lutego 2013 roku pokonał na punkty debiutującego w wadze piórkowej byłego mistrza wagi lekkiej Frankiego Edgara. Na początku sierpnia stoczył kolejną walkę w obronie pasa, tym razem jego rywalem był Koreańczyk Chan Sung Jung, którego ostatecznie pokonał przez TKO w czwartej rundzie.  1 lutego 2014 roku Aldo pokonał Ricardo Lamasa po pięciorundowym pojedynku. 12 grudnia 2015 roku doszło do starcia z Conorem McGregorem. Brazylijczyk przegrał przez nokaut już w 13 sekundzie pierwszej rundy i stracił pas mistrzowski UFC. 

Andrzej Fonfara gościem w Asie Wywiadu.

Telewizja FightKlub zaprasza na transmisję kolejnej gali z cyklu ESPN “Friday Night Fights”. Tym razem na ringu w Hartford zobaczymy intrygujące zestawienie w kategorii lekkiej. Niepokonany Portorykańczyk Reynalo Ojeda (16-0, 9 KO) zmierzy się na dystansie 10 rund z Montym Mezmą Clayem z (36-4, 22 KO) USA. Reynaldo “nauczyciel” Ojeda po bogatej karierze amatorskiej na zawodowstwo przeszedł w wieku 26-lat, przełomowym wydarzeniem mogło okazać się podpisanie kontraktu z najważniejszą postacią współczesnego boksu – Alem Haymonem w lutym tego roku. Wysokie miejsca w rankingach WBA (13) i WBO (14) stwarzają realne podstawy dla jego aspiracji mistrzowskich. W ostatnim pojedynku Portorykańczyk wygrał jednogłośną decyzją na punkty z solidnym Sergio Villaneuvą w symbolicznej meksykańsko-portorykańskiej konfrontacji. Teraz czeka go pojedynek z weteranem obdarzonym 12-letnim doświadczeniem na profesjonalnych ringach. Niski jak na kategorię lekką Monty Meza Clay walczy szukając półdystansu w ofensywie, zapewniając emocjonujące i widowiskowe pojedynki. W ostatnim występie, po zaciętych i krwawych 10 rundach przegrał na punkty z byłym pretendentem do tytułu w wadze lekkopółśredniej Rodem Salką.

Na transmisję gali z Connecticut zapraszamy w nocy z piątku na sobotę od godz. 03.00. Powtórka w sobotę o 11:30.

Andrzej Fonfara gościem w Asie Wywiadu

Tym razem gościem programu AS Wywiadu będzie Andrzej Fonfara – zwycięzca IV plebiscytu telewizji FightKlub na najlepszego polskiego boksera 2014 roku. W wywiadzie opowie m.in. o swojej karierze, życiu prywatnym oraz o planach na przyszłość. Nie zabraknie też trudnych i kontrowersyjnych pytań, które jak zwykle zada prowadzący program – Patryk Mirosławski. Na premierową emisję zapraszamy w sobotę na godzinę 20:00.

Źródło: materiały prasowe

Zaplecze daje o sobie znać

Zawsze na pierwszej stronie stawiamy seniorów, bo to oni walczą o najważniejsze laury. Mimo wszystko pamiętamy o tych, którzy za jakiś czas ich zastąpią. Ważne jest, aby wkładać wiele wysiłku, aby szkolenie młodzieży było efektywne. Melodia przyszłości musi grać jak najpiękniej.

W polskim judo w ostatnim czasie nie można narzekać na poziom sportowy. Nasi zawodnicy nie zdobyli szczytu Mount Everest, ale robią ustawiczne postępy i zdobywają cenne rankingowe punkty. Jak mantrę powtarza się cały czas temat brązowego medalu Katarzyny Kłys na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Czelabińsku. Ale warto do tego wracać. To swego rodzaju punkt zwrotny, który pokazuje, że polskie judo powoli wraca na właściwe tory. Ważne również, aby pamiętać o młodych i ich rozwoju.

Ostatnie wyniki pokazują, że nasza młodzież stara się zaistnieć. Z różnymi efektami. Nie ulega wątpliwości, że najsilniejsze są ekipy ze Wschodu, ze wskazaniem na Rosję oraz Azerbejdżan. Dobrze radzą sobie młodzi Niemcy, Włosi oraz Słoweńcy. Warto odnotować, że rywalizacja zawsze służy rozwojowi zawodników. Nasza młodzież dzięki uczestnictwu w wszelkiej maści turniejach zyskuje istotne doświadczenie.

Podczas Pucharu Europy kadetów w Kluż-Napotka srebrny medal w kategorii 90kg zdobył Eyk Ryciak. Polak był o krok od triumfu, jednak na jego drodze stanął Oleksii Babenko z Ukrainy. Ryciak wygrał trzy pojedynki, ale w tym najważniejszym musiał uznać wyższość rywala. Rywalizację w Pucharze Europy kadetów zdominowali reprezentanci Ukrainy i Rumunii, którzy wywalczyli po trzy złote medale. Dobre występy zanotowali także Turcy oraz Serbowie.

Cztery medale padły łupem naszych juniorów w Pucharze Europy w Kownie. Rzecz jasna, że największą radość sprawił Jan Ozimek, który w kategorii 90kg wywalczył złoty medal. Młody Polak pozostawił rywali daleko w tyle. Ozimek wygrał cztery walki i stanął na najwyższym stopniu podium. W walce finałowej uporał się z reprezentantem Białorusi – Danielem Mukete. Paula Kulaga była o krok od triumfu w kategorii 78kg, jednak musiała zadowolić się srebrnym medalem. Nie ma co narzekać, gdyż drugie miejsce jest ogromnym osiągnięciem młodej Polki. Kulaga w decydującym starciu uległa Sarze Rozdriguez z Hiszpanii. Brąz trafił do Martyny Dobrowolskiej w 57kg. Polka szła jak burza, pokonując kolejne rywalki, jednak jej licznik zwycięstw zatrzymał się na czterech. W półfinale naprzeciw Dobrowolskiej stanęła Dewy Karthaus z Holandii, która triumfowała w całym turnieju. Polacy do swojej zdobyczy dołożyli jeszcze jeden brązowy medal. Jego autorem został Jan Jackiewicz. Warto odnotować, że Polakowi do zdobycia medalu wystarczyła zaledwie jedna wygrana. Ponadto na piątych miejscach uplasowały się: Agata Roszkowska (44kg), Urszula Hofman (70kg) oraz Anita Formela (+78kg).

KM

Mistrzostwa Polski K-1 Rules, Legnica 2015

Zapraszamy na transmisję na żywo z Mistrzostw Polski K-1 Rules, które odbędą się w dniach 23-24 maja 2015 r. w Legnicy. Już dziś prezentujemy Państwu video zaproszenie.

Plan transmisji na żywo:

23.05.2015 (sobota) – od godz. 09.00 do godz. 19.00 – Eliminacje

24.05.2015 (niedziela) – od godz. 09.00 do godz. 14.00 – Półfinały

24.05.2015 (niedziela) – od godz. 15.00 do godz. 18.00 – Finały

[kod]

Transmisja "RING A"

Transmisja "RING B"

Emelianenko w więzieniu?

Nad głową Aleksandra Emelianenki zawisły czarne chmury. Rosyjskiemu wojownikowi grozi pięć lat pozbawienia wolności.

Takiej kary dla zawodnika MMA domaga się prokuratura, która oskarża 33-latka o gwałt. Ponadto, Rosjanin miałby zapłacić karę grzywny w wysokości 50 tysięcy rubli. Emelianenko jest oskarżany o zgwałcenie pokojówki Poliny Stepanowej, która sprzątała jego mieszkanie. Do zdarzenia miało dojść w marcu 2014 roku. Rosyjski wojownik potwierdza, że do kontaktu fizycznego między nim, a kobietą doszło, ale za jej aprobatą. Dodatkowo Emelianenko miał przetrzymywać paszport Stepanowej. Na początkowym etapie działań rosyjskiemu gigantowi zarzucano zmuszanie kobiety do zażywania narkotyków. Do tego celu 33-latek miał używać siły. Ostatecznie ten zarzut odsunięto. Emelianenko czeka na rozwój wypadków, ale jego sytuacja nie wygląda najlepiej. Wyrok zostanie ogłoszony w ciągu najbliższych dni.

Rosjanin nie stroni od rozrywkowego trybu życia, co w jego przypadku wiąże się z licznymi kłopotami. Emelianenko zaledwie miesiąc po wpłynięciu oskarżenia przeciw niemu trafił do aresztu. Znalazł się za kratkami w związku z incydentem drogowym. Emelianenko prowadził samochód pod wpływem alkoholu i wjechał w latarnię. 33-latek z Rosji znany jest z licznych ekscesów, jednak w większości nie są one w żaden sposób związane z jego aktywnością sportową. Dla byłej gwiazdy PRIDE nie ma różnicy, czy szkodzi sobie, czy narusza publiczny porządek. W 2013 roku Emelianenko podczas lotu samolotowego groził współpasażerom. Nie zachowywał podstawowych zasad bezpieczeństwa, ignorował polecenia obsługi pokładowej. Gdyby tego było mało – palił papierosy i żądał alkoholu. Patrząc na historię Rosjanina widać, że sam stwarza sobie kłopoty. Być może teraz dostanie czas na przemyślenie swojego życia. Wszystko zależy od decyzji sądu, jednak należy pamiętać, że rosyjski system sądownictwa rządzi się swoimi prawami.

Swego czasu Emelianenko miał pojawić się w Polsce. Organizacja KSW planowała zaprosić go na jedną ze swoich gal jako rywala Mariusza Pudzianowskiego. Ostatecznie do pojedynku nie doszło ze względu na stan zdrowia Rosjanina. Okazało się, że Emelianenko jest chory na żółtaczkę. Obecnie Rosjaninowi nie w głowie kolejne występy na zawodowych galach. Aleksander Emelianenko swego czasu był gwiazdą organizacji PRIDE i M-1, jednak zawsze był w cieniu swego brata – Fedora. Teraz o 33-latku jest głośno, ale nie z powodów czysto sportowych. Ostatni pojedynek stoczył w styczniu 2014 roku, kiedy to poniósł siódmą porażkę w swojej karierze. Potem zaczęła się historia z pokojówką, a następnie doszedł do tego incydent drogowy. Kłopoty posypały się na głowę Emelianenki, dla którego paradoksalnie może być to szansa. Aby się obudzić i zastanowić nad swoim życiem. W MMA wielokrotnie zachwycał, ale nawet największy talent i umiejętności można zaniedbać.

 

KM

 

Adamek skończy z Saletą

Niby ktoś, kiedyś coś, ale nie za bardzo wiadomo co. Padło hasło: Adamek – Saleta, jednak wszyscy jednym uchem to wpuścili, a drugim wypuścili. Okazuje się, że temat jest aktualny. A nawet więcej – dojdzie do takiego pojedynku.

Teoretycznie „Góral” pożegnał się już z ringiem po porażce z Arturem Szpilką. Polskie gwiezdne wojny miały wyłonić króla wagi ciężkiej. Adamek po porażce na punkty otwarcie przyznawał, że jego czas dobiega końca. Jednak nie zamknął sobie furtki powrotu na ring i stoczenia walki pożegnalnej. Bo tak chyba należy rozpatrywać ewentualny pojedynek z Przemysławem Saletą. Adamek w starciu ze Szpilką zaprezentował się na polskiej ziemi po pięciu latach przerwy. Konsekwentnie stawiał na swoją karierę w USA, a do Polski przybywał na wyjątkowe okazje. W 2009 roku w Łodzi uporał się z Andrzejem Gołotą, w walce która miała wyłonić króla wagi ciężkiej. Dość często na przestrzeni ostatnich lat dochodzi do konkursu na najlepszego polskiego ciężkiego. Adamek wygrał z Gołotą, Szpilka z Adamkiem, a teraz?

Nie ulega wątpliwości, że w pewnym punkcie czasu pięściarz chce z godnością pożegnać się z ringiem. Na dobre uczynił chyba to Andrzej Gołota. „Andrew” przegrał z Adamkiem i wydawało się, że da sobie spokój. Jednak pojawiła się możliwość walki z Saletą. Gołota  przegrał i postanowił jeszcze raz zakończyć karierę. W ostatnim starciu „Andrew” skrzyżował rękawice z Danellem Nicholsonem w czterorundowym pojedynku. Na przykładzie Gołoty widać jak trudne jest odejście. Być może problem tkwi też w innym miejscu. A nazywa się propozycje.

Nie oszukujmy się – nazwisko Gołoty, Adamka, Salety robi swoje i działa na wyobraźnię. Aspekt marketingowy jest spełniony, promocja wydarzenia zapewniona i kręci się. Często znani i utytułowani są najlepszym magnesem. Przyjmują kolejne oferty, choć mają świadomość, że ich czas minął już dawno. Adamek jest o osiem lat młodszy od Salety i cały czas był czynnym bokserem. Regularnie trenował, toczył kolejne pojedynki, choć tracił na wartości. Z kolei były mistrz Europy na ringu w zasadzie się nie pojawia. W 2013 roku zdecydował się na rywalizację z Andrzejem Gołotą, która od lat wyczekiwana była przez całą Polskę. Ale wrócił na ring po siedmiu latach przerwy.

Adamek jest w lepszej sytuacji. Saleta obecnie wiruje wokół sportu, ale raczej jako komentator, ekspert, a czasami nawet przyjmuje oferty z programów popularno-rozrywkowych. „Góral” zrobił w boksie to, co mógł. Był mistrzem świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej, walczył o pas w ciężkiej. W Stanach zrobił karierę i wszedł na szczyt. Teraz chce pożegnać się z polską publicznością. Ale czy na tym będzie koniec? Adamek ma swoją wartość i zapewne będzie kuszony. Tak wygląda sytuacja w polskim boksie. Adamek i Saleta mają być gwiazdami wieczoru podczas gali Polsat Boxing Night 26 września w Łodzi.

KM

Walka o tytuły

W drugi majowy weekend w Lesznie odbyły się mistrzostwa Polski seniorów i kadetów w kickboxingu w formule light-contact i point-fighting. Rywalizacja wśród mężczyzn odbyła się w dziewięciu kategoriach, u kobiet w pięciu.

Pochylając się nad rywalizacją seniorską należy odnotować, że wśród pań w kategorii 50kg w point-fighting triumfowała Anna Świderska z KS X-Fight Piaseczno przed Beatą Włosiecką z Mechnika Włodawa. Malwina Strzelecka okazała się najlepsza w 55kg, a Emilia Szabłowska w 60kg. Izabela Helińska musiała uznać wyższość Pauliny Jarzmik w 65 kg. W kategorii 70kg najlepsza okazała się Agnieszka Woźniak. Wśród pań rywalizację zdominowały zawodniczki z Piaseczna, które zdobyły trzy złote medale – Świderska, Szabłowska, Jarzmik. Jarzmik spróbowała swoich sił w light-contact, ale w 60kg i wywalczyła mistrzowski tytuł. Katarzyna Mośko okazała się lepsza od Anny Knobel w 50kg. Rywalizację w 55kg na swoją korzyść rozstrzygnęła zawodniczka X-Fight Piaseczno  Joanna Różańska, która w finale pokonała Eweliną Nowosielską. Izabela Helińska z rywalizacji z zawodniczkami z Piaseczna może być zadowolona tylko połowicznie. Z Jarzmik przegrała, ale pokonała Pauliną Frankowską i zdobyła złoty medal w 65kg w light-contact. W 70kg najlepsza Agnieszka Osial  z KSW Łuków.

Rafał Karcz zdominował rywalizację w point-fighting  57kg. Aleksander Karwatka w 63kg nie miał rywala i z urzędu przypadło mu pierwsze miejsce. W 69kg Rafał Baczyński z Piaseczna rozprawił się z Michałem Strakulskim z Leszna. Zawodnicy z Piaseczna dobrze radzili sobie podczas mistrzostw Polski. Kolejne złoto zdobył Rafał Kurzeja w 74kg. Dominik Kotowski z Polic triumfował w 79kg. Piotr Engelman mógł cieszyć się ze złotego medalu w kategorii 84kg. W 89kg triumf Artura Zielińskiego, a w 94kg Piotra Wypchała. Najlepszym ciężkim (+94kg) okazał się Łukasz Świderski z Piaseczna. W light-contact kolejny medal dla X-Fight Piaseczno, a jego autorem Łukasz Wichowski w 79kg. W kategorii 57kg triumfował Robert Niedźwiecki. Aleksander Karwatka miał rywali w light-contact i w 63kg zajął drugie miejsce, wygrał Maciej Mucha. W licznie obsadzonej kategorii 69kg zwyciężył Mateusz Parat. Adrian Durma najlepszy w 74kg. W 84kg złoto zdobył Wojciech Wiśniewski, a Piotr Engelman, który triumfował w point-fightingu był szósty. Szymon Wąs ze złotem w 89kg. Piotr Wypchał kończy mistrzostwa z dwoma złotymi medalami. W +94 kg najlepszy okazał się Rafał Gąszczak.

Porażka Kasperskiego

Dawid Kasperski był jedną z gwiazd walki wieczoru podczas gali Xplosion Fight Series w Tallinie. Rywalem polskiego zawodnika był Maxim Vorovski. Kasperski przetrwał całą walkę, choć miał kłopoty. Polak nie mógł poradzić sobie z boksem Vorovskiego. W drugiej rundzie Kasperski był liczony, jednak dotrwał do końca. Polak starał się zaskoczyć swojego rywala kopnięciami, ale Vorovski skutecznie bronił się. Sędziowie zwycięzcą pojedynku ogłosili Vorovskiego.

KM

„Diablo” poczeka na rewanż

Krzysztof Włodarczyk przegrał, ale nie z rywalem, lecz z chorobą. 22 maja popularny „Diablo” miał stanąć w ringu w Moskwie w starciu z Grigorijem Drozdem, jednak z powodu złego stanu zdrowia polskiego boksera pojedynek nie odbędzie się.

Podczas zgrupowania w Wiśle Włodarczyk musiał odpoczywać, gdyż dopadł go wirus. Choroba uniemożliwia „Diablo” regularne treningi, a do walki zostało mniej niż dwa tygodnie, co sprawia, że na ostatniej prostej pięściarz jest wyłączony z przygotowań. Włodarczyk przyjmuje antybiotyk i jego stan uniemożliwia mu aktywność fizyczną. Zapadła już decyzja o odwołaniu pojedynku z Grigorijem Drozdem. Włodarczyk chciał zrewanżować się rosyjskiemu pięściarzowi za wrześniową porażkę.

„Diablo” stracił na rzecz Drozda mistrzowski pas WBC w wadze junior ciężkiej. Po dwunastu rundach sędziowie jednogłośnie wskazali na Rosjanina, który był zdecydowanie lepszy. Większa dynamika w ringu, celne ciosy i kontrola pojedynku – tak prezentował się Drozd. Z kolei Włodarczyk był cieniem pięściarza, który swoją zdecydowaną postawą pokonywał kolejnych rywali. Po wrześniowej porażce musiał trochę ochłonąć, jednak długo nie wytrzymał bez boksu. Polska straciła jedynego mistrza świata w pięściarstwie, ale „Diablo” zapowiedział swój powrót i chęć rewanżu z Drozdem. Rozmowy potoczyły się błyskawicznie. Strony doszły do porozumienia i Włodarczyk miał stanąć przed kolejną szansą. Celem numer jeden dla „Diablo” stało się odzyskanie mistrzowskiego pasa WBC.

Intensywne treningi i przygotowania przebiegały bez problemów. W Wiśle Włodarczyk miał wszystko usystematyzować. Rozpracować rywala na cząsteczki i jechać do Moskwy po zwycięstwo. Jednak pojawiły się kłopoty zdrowotne, które uniemożliwiły pięściarzowi treningi. Konieczny okazał się antybiotyk. Tym samym Włodarczyk nie ma szans, aby przygotować się do rewanżowego pojedynku w stu procentach. Pojedynek ten ma dla niego znaczenie kluczowe w kontekście całej kariery. W związku z zaistniałą decyzją zapadła decyzja o odwołaniu walki.

Co dalej? Drozd przygotowuje się na 22 maja, gdyż liczy, że wtedy będzie boksował. Grupa Sferis KnockOut Promotions zaproponowała kandydaturę potencjalnego rywala Rosjaninowi. Włodarczyka w ringu miałby zastąpić Łukasz Janik. Bokser przyjął propozycję i jest gotowy za niespełna dwa tygodnie pojawić się na ringu w Moskwie. Teraz istotny jest ruch ze strony obozu Drozda. W tak krótkim czasie trudno będzie Rosjaninowi znaleźć pięściarza, który „na wariata” zechce wejść do ringu.

Kwestią fundamentalną jest również określenie, czy Włodarczyk będzie miał jeszcze okazję zmierzyć się z Drozdem. Choroba nie wybiera, więc tutaj nie można mieć wątpliwości, że główną rolę odegrały czynniki pozasportowe. Poza tym zdrowie jest najważniejsze. Być może strony wrócą do rozmów  i do pojedynku Włodarczyk – Drozd dojdzie w późniejszym terminie. Na obecną chwilę tej walki nie ma. Drozd chce boksować 22 maja, czy jego rywalem będzie Łukasz Janik?

KM  

Rousey daje czas Justino

Temat tego pojedynku wisi w powietrzu od dawna. Wszyscy chcą zobaczyć w akcji Rondę Rousey oraz Cristiane Justino. Pytanie, kiedy ten serial znajdzie swój finał?

Justino rozbija kolejne rywalki w organizacji Invicta, Rousey stała się twarzą UFC. Muszą się spotkać. Walka tych pań zelektryzowałby cały świat mieszanych sztuk walki i wyłoniłaby królową MMA. Bo jak wiadomo – królowa może być tylko jedna. Na pozór wszystko wydaje się proste, jednak wcale tak nie jest. Chęci to nie wszystko. Zawodniczki na poziomie sportowym mogłyby przenieść wszystkich w inny wymiar. Rousey nie ma litości dla swoich rywalek, które za każdym razem muszą liczyć się z tym, że w oktagonie przeżyją ciężkie chwile. Z kolei „Cyborg” jest twarda, zdecydowana i nie ma zamiaru nikomu ustępować. Rousey stała się dla niej przeszkodą na drodze do królowania.

Skoro obie strony chcą, to dlaczego pojedynek nie został jeszcze zakontraktowany? Bez wątpienia kwestią podstawową są warunki zawodniczek. Każda ma swoje wymagania, od których w żaden sposób nie chce odejść. Wydaje się, że bardziej skora do kompromisu jest Justino. Z wielu stron słychać głosy potwierdzające, iż to Rousey sprawia problemy i to z jej powodu nie doszło jeszcze do walki. Głównym postulatem, który wysuwa „Rowdy” jest zejście Justino do limitu kategorii koguciej. Zawodniczki prowadzą zażarte dyskusje już trzy lata. Przez ten czas zapewniały o chęci rywalizacji, eksponowały swoje mocne strony i nie szczędziły sobie cierpkich słów. Wydaje się, że nastąpił pewien przełom. Głos zabrała Rousey, która jasno stwierdziła, że do walki musi dojść w najbliższym czasie albo wcale. – Pięć lat trwały negocjacje, które w końcu doprowadziły do walki Pacquiao-Mayweather, na którą wykupiono 5,5 miliona PPV. Nasze animozje trwają już trzy lata. W ciągu dwóch kolejnych lat walka musi zostać zorganizowana. Jeśli nieto po prostu przestanę o niej myśleć – powiedziała Amerykanka.

Czy tym samym gwiazda UFC wywiera presję na „Cyborg”? W pewnym sensie tak, jednak jest to kolejny element „wojny wewnętrznej”. Dopóki do walki nie dojdzie będą trwały tego typu przepychanki. Teoretycznie Rousey jest już tym zmęczona, jednak nadal będzie uczestniczyła w procesie budowania atmosfery wokół ewentualnego pojedynku. To czysty marketing, którego celem jest wzbudzenie zainteresowania. Prędzej czy później do tego pojedynku dojdzie. Inny scenariusz nie wchodzi w grę.

Teraz przed Rondą Rousey inne wyzwanie. Podczas UFC  190 w Rio de Janeiro zmierzy się z Brazylijką Bethe Correią. Być może okaże się, że po tym pojedynku „Rowdy” będzie musiała spuścić głowę. Dlaczego? Bo przyjdzie jej zmierzyć się z rywalką, która jeszcze nigdy nie przegrała. Correia trafiła do UFC w grudniu 2013 roku i potwierdziła wysokie umiejętności. Justino będzie to wszystko bacznie obserwowała. Czy Rousey po raz kolejny zachwyci świat? Na pewno zrobi wrażenie, gdy poinformuje o pojedynku z Justino. Ale kiedy to będzie?

KM

Floyd Mayweather Jr

Amerykański bokser urodzony 24 lutego 1977 roku  w Grand Rapids. Floyd jest aktualnym mistrzem świata federacji WBC, WBA i WBO w wadze półśredniej, WBC i WBA w wadze junior średniej, oraz były zawodowy mistrz świata organizacji WBC w kategoriach junior lekkiej, lekkiej, junior półśredniej i lekkośredniej oraz organizacji IBF w kategorii półśredniej.  W walkach amatorskich Floyd zaliczył 84 zwycięstwa i 6 porażek. Trzykrotnie wygrywał Amerykański turniej Golden Gloves (1993,1994,1996). W 1996 roku podczas Igrzysk Olimpijskich w Atlancie zdobył brązowy medal w kategorii piórkowej. W półfinale przegrał z Serafinem Todorowem z Bułgarii.  Zawodową karierę rozpoczął w październiku 1996 roku.  W swojej 18 walce zdobył tytuł mistrza świata WBC kategorii junior lekkiej, pokonując Genaro Hernandeza.  Jeszcze w grudniu tego samego roku pierwszy raz obronił swój tytuł, pokonując przez techniczny nokaut w drugiej rundzie Angela Manfredy. W 1999 roku stoczył kolejne trzy wygrane walki, z Carlosem Alberto Ramonem Riosem, Justinem Juuko i Carlosem Gerena. W następnym roku odbył dwie walki. 18 marca wygrał z byłym mistrzem świata WBC w kategorii piórkowej, Gregorio Vargasem, a siedem miesięcy później pokonał Emanuela Augustusa. 20 stycznia 2001 roku wygrał z Diego Corralesem.  W 2001 roku jeszcze dwukrotnie obronił swój tytuł, najpierw w maju pokonał na punkty przyszłego mistrza świata IBF w kategorii junior lekkiej Carlosa Hernandeza.  W listopadzie wygrał przez TKO w dziewiątej rundzie z Jesusem Chavezem.  Po walce z Chavezem, Floyd porzucił swój pas mistrzowski i zmienił kategorię wagową na wyższą. W kategorii lekkiej stoczył zaledwie cztery pojedynki, ale wszystkie były pojedynkami mistrzowskimi. W 2002 roku dwukrotnie walczył z Jose Luisem Castillo. 20 kwietnia pokonał meksykanina na punkty i odebrał mu tytuł mistrza świata WBC. 7 grudnia odbyło się rewanżowe starcie, które również zakończyło się wygraną Amerykanina.  Rok później pokonał Victoriano Sosę i Philipa N’dou. W 2004 roku Mayweather Jr. ponownie zmienił kategorie wagową. 22 maja w pierwszej walce w kategorii junior półśredniej pokonał na punkty byłego mistrza organizacji WBO, DeMarcusa Corleya.  To była jedyna walka którą stoczył w 2004 roku.  W styczniu 2005 roku w walce eliminacyjnej WBC, łatwo pokonał Henry’ego Bruselesa.  Pięć miesięcy później pokonał przez TKO mistrza WBC Arturo Gattiego.  19 listopada 2005 roku Mayweather stoczył nietytułową walkę z byłym mistrzem świata WBA, Sharmba Mitchellem, pokonując go w szóstej rundzie przez TKO.  Walka odbyła się w kategorii półśredniej.  8 kwietnia 2006 roku zmierzył się z Zabem Judahem w walce o tytuł mistrza IBF.  Walka zakończyła się wygraną Floyda na punkty.  30 czerwca 2006 roku Mayweather zrezygnował z tytułu IBF.  4 listopada tego roku pokonał na punkty Carlosa Baldomira i odebrał mu tytuł mistrza świata WBC.  5 maja 2007 roku doszło do długo oczekiwanej walki między Mayweatherem Jr. a mistrzem olimpijskim z Barcelony i wielokrotnym zawodowym mistrzem świata w sześciu różnych kategoriach wagowych Oscarem de la Hoyą. Pojedynek był bardzo wyrównany i zakończył się wygraną Floyda na punkty. W kolejnej walce, 8 grudnia 2007, zmierzył się z niepokonanym wcześniej Anglikiem, Ricky Hattonem, byłym mistrzem świata IBF i WBA w kategorii junior półśredniej i byłym mistrzem świata IBF kategori półśredniej. Amerykanin wygrał pojedynek przez techniczny nokaut w dziesiątej rundzie.  6 czerwca 2008 roku poinformował o zakończeniu kariery bokserskiej. 19 września 2009 powrócił jednak na ring w walce z Juanem Marquezem.  Pierwotnie do tego pojedynku miało dojść  18 lipca, został on jednak przełożony z powodu kontuzji żeber Amerykanina. Mayweather wygrał na punkty jednogłośną decyzją sędziów.  1  maja 2010 pokonał na punkty Shane’a Mosleya.  Na ring powrócił 17 września 2011 roku nokautując w czwartej rundzie mistrza świata federacji WBC Victora Ortiza, zdobywając pas mistrzowski w wadze półśredniej. 5 maja 2012 roku stoczył wygrany pojedynek z Miguelem Cotto o pas mistrza świata WBA.  Na początku 2013 roku Mayweather podpisał kontrakt z koncernem CBS/Showtime . Opiewa on na kwotę 250 mln dolarów za sześć walk.  4 maja 2013 roku stoczył pierwszą z sześciu walk. Jego rywalem był Robert Guerrero, Floyd wygrał jednogłośnie na punkty w obronie pasa WBC Wagi półśredniej. 13 września 2013 doszło do starcia między Mayweatherem a Saul „Canelo” Alvarezem. Amerykanin zdeklasował młodszego rywala unifikując tym samym pasy WBA/WBC wagi junior średniej. 3 maja 2014 roku stoczył walkę z mistrzem WBA wagi półśredniej Marcosem „ El Chino” Maidna. Po bardzo wyrównanej walce, ostatecznie zwyciężył Mayweather.  Tym zwycięstwem Mayweather zunifikował pasy WBC/WBA w wadze półśredniej.  13 września 2014 roku doszło do rewanżu z Madiną.  Po dwunastu rundach sędziowie nie mieli wątpliwości ze wskazaniem wygranego. Ponownie lepszym okazał się Mayweather. 2 maja 2015 roku w MGM Grand w Las Vegas doszło do walki z Mannym Pacquiao. Floyd swoją defensywną taktyką opartą na świetnej pracy nóg zdominował Filipińczyka, odnosząc swoje 48 zwycięstwo z rzędu bez porażki. Amerykanin tym samym zunifikował trzeci pas mistrzowski federacji WBO wagi półśredniej. 

Pogorzelec w gazie

Daria Pogorzelec rozkręciła się na dobre. Brązowy medal zdobyty w Zagrzebiu okazał się przełomowy. Nasza judoczka podczas Grand Slam w Baku potwierdziła wysoką dyspozycję.

Początek sezonu w wykonaniu zawodniczki Wybrzeża Gdańsk nie należał do najlepszych. Jednak z zawodów na zawody Pogorzelec wyglądała coraz lepiej. Aż przyszedł czas na występ w Zagrzebiu, gdzie nasza judoczka wywalczyła brązowy medal. Cztery wygrane walki dały jej miejsce na podium i ważne rankingowe punkty. W stolicy Chorwacji Pogorzelec uległa jedynie Anamari Velensek. Kolejny występ judoczka z Gdańska również zaliczy do kategorii udanych. Pogorzelec w Baku zaprezentowała się z bardzo dobrej strony i szła jak burza. Polka nie dawała swoim rywalkom żadnych szans, waleczna i ambitna judoczka Wybrzeża Gdańsk nie pozostawiała złudzeń, kto jest lepszy. Przegrała tylko raz – w półfinale z Akari Ogatą. Porażka kosztowna, gdyż pozbawiła naszą reprezentantkę szans na walkę w finale. Warto odnotować fakt, że w drodze do brązowego medalu Polka odprawiła z turnieju rywalki z najwyższej półki. Kayla Harrison to zawodniczka, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Mistrzyni olimpijska z Londynu, była mistrzyni świata w Baku była rozstawiona z numerem 1 i wydawała się naturalną faworytką do zwycięstwa. Amerykanka w ćwierćfinale trafiła na Darię Pogorzelec, która tego dnia była w lepszej dyspozycji. W starciu o brązowy medal Polka rozprawiła się z Marhinde Verkerk. W kategorii 78kg triumfowała Holenderka Guusje Steenhuis, z którą Pogorzelec wygrała decydujący bój o trzecie miejsce w Zagrzebiu.

Dobry występ w Baku pozwolił Polce na zdobycie 200 punktów do światowego rankingu oraz wzbogacenie swojego konta o 2000 dolarów. Dzięki temu Pogorzelec w hierarchii najlepszych judoczek awansowała na 8.pozycję. W kategorii 78kg liderką pozostaje Kayla Harrison. Zawodniczka Wybrzeża Gdańsk w tej chwili jest pewna wyjazdu na igrzyska olimpijskie w Londynie. Ósma, ale w kategorii 70kg jest Katarzyna Kłys. Miejsce gwarantujące udział w Rio zajmuje również Agata Ozdoba w 63kg (15. lokata).

Brązowa medalista mistrzostw Europy z Montpellier w Baku była o krok od podium. Niewiele zabrakło, aby Ozdoba zdobyła brązowy medal i podskoczyła w światowym rankingu. Nie udało się. Polka przegrała rywalizację o trzecie miejsce z Alice Schelsinger. Ostatecznie Ozdoba uplasowała się na 5. pozycji. Cenne punkty do światowego rankingu zdobył Łukasz Błach (81kg). Polak zajął 7.miejsce, a triumfował reprezentant Rosji – Khasan Khalmurzaev.

W poprzednich zawodach, w Zagrzebiu, reprezentacja Polski wywalczyła dwa medale. Oprócz Darii Pogorzelec brąz wywalczyła Agata Perenc. Teoretycznie w Baku wynik był gorszy, jednak należy uwydatnić fakt, że punktowała trójka naszych zawodników. Na obecną chwilę na igrzyska przepustkę ma czworo naszych reprezentantów – Kłys, Pogorzelec, Ozdoba i Sarnacki. Blisko kwalifikacji są Agata Perenc oraz Łukasz Błach.

KM

Alvarez bez litości dla rywala

W Houston Saul „Canelo” Alvarez potwierdził wysokie umiejętności. Meksykanin nie dał żadnych szans Jamesowi Kirklandowi, który z trudem podnosił się z desek.

Obaj pięściarze byli przygotowani na otwarte starcie., Walka bez kalkulacji, gdzie królowały potężne ciosy. Rzecz jasna, że faworytem pojedynku był Alvarez, jednak Kirkland wcale nie zamierzał poddawać się na starcie.

Amerykanin aktywnie rozpoczął walkę. Kirkland chciał przestraszyć rywala serią ciosów, jednak ten je spokojnie przyjmował i kontrolował sytuację. W pewnym momencie Alvarez zastopował zapędy Amerykanina prawym sierpowym. To był początek. „Canelo” zaczął przejmować inicjatywę  w ringu i po kombinacji lewy hak-prawy sierp posłał Kirklanda na deski. Ten wstał, choć wcale łatwo nie było. Od początku drugiej rundy Alvarez chciał dokończyć dzieła, jednak Amerykanin twardo się trzymał. Trzeba oddać, że Kirkland był wytrzymały i mimo potężnych ciosów rywala oraz własnej chwiejności dotrwał do końca pierwszej odsłony, a po szturmowym ataku Meksykanina na początku drugiej przeszedł do ofensywy. Amerykanin starał się przeciwstawić rywalowi, co rozgrzało tylko atmosferę. Trzecia runda, jak się okazało ostatnia, była wisienką na torcie pojedynku. Krótkiego, bo krótkiego, ale pełnego emocji i bokserskich popisów. Kirkland poczuł w sobie siłę i na początku trzeciego starcia ruszył na „Canelo”. Jednak doświadczenie Alvareza  dało o sobie znać. Amerykanin ruszył na Meksykanina, jednak ten zrobił jeden krok w tył i potężnie huknął. Prawy podbródkowy doszedł do szczęki Kirklanda, który po raz drugi padł na deski. Wstał i miał nadzieję, że uda mu się nawiązać walkę z Meksykaninem. Alvarez poczuł „krew” i wiedział, iż jego rywal jest już mocno zachwiany. Kirkland chciał wyprowadzić cios, ale w tym momencie objawiła się szybkość „Canelo”. Meksykanin prawym sierpowym załatwił Amerykanina, który niczym rażony prądem padł na deski. Sędzia bez wahania ogłosił nokaut, a Kirkland potrzebował minuty, aby dojść do siebie.

Zaledwie trzy rundy rywalizacji, ale rywalizacji niezwykle ciekawej. Pojedynek obfitował w mocne ciosy, zwroty akcji. „Canelo” udowodnił swoją wartość. Kontrolował pojedynek i wykazał się czujnością. Alvarez wyprowadził potężny cios, który pozbawił jego rywala jakichkolwiek złudzeń. Meksykanin powiększył zasób swojego konta o 3,5 miliona dolarów, Kirkland zarobił 1,3 miliona.

Alvarez po walce otwarcie przyznał, że sposób w jaki uporał się z Amerykaninem był niezwykle efektowny. – Wydaje mi się, że był to jeden z najbardziej widowiskowych nokautów w mojej karierze. Rywal zaczął walkę w nieco innym stylu niż myślałem, ale szybko przejąłem kontrolę nad walką i zakończyłem ją przed czasem – powiedział „Canelo”. Zarazem było czterdzieste piąte zwycięstwo Meksykanina na zawodowym ringu. Do tej pory przegrał tylko raz.

KM

 

Kontuzja Pettisa, luksusowy McGregor

Myles Jury pilnie przygotowywał się do starcia z Anthony’m Pettisem, jednak 26-latek musi pogodzić się ze zmianą rywala. Popularny „Showtime” doznał kontuzji, która uniemożliwia mu występ na lipcowej gali UFC on Fox 16.

Pettis po porażce w starciu z Rafaelem Dos Anjosem liczył, że będzie mógł wrócić na właściwe tory. „Showtime” miał fantastyczną serię pięciu zwycięstw z rzędu, jednak Amerykanin trafił na lepiej dysponowanego rywala i musiał pogodzić się z porażką. Przy okazji stracił mistrzowski pas UFC. Kolejnym wyzwaniem w karierze Pettisa miał być Myles Jury. Być może będzie, ale na pewno nie teraz. Pettis z powodu kontuzji łokcia nie wystąpi podczas UFC on Fox 16. Amerykanin liczy, że jego pauza nie będzie zbyt długa. Pettis doskonale pamięta kontuzję kolana, która wyeliminowała go ze startów w MMA na rok. „Showtime” musi przymusowo odpoczywać, ale Jury pojawi się w oktagonie.

26-latek jest ciekawym fighterem. Do UFC trafił w czerwcu 2012 roku i wygrał sześć kolejnych walk. Warto nadmienić, że do niedawna miał nieskazitelny bilans, gdyż zanotował piętnaście zwycięstw. Pierwszą porażkę w karierze Jury poniósł w starciu z Donaldem Cerronem, jednak nie był to efekt nokautu ani poddania, lecz decyzji sędziów. Amerykanin liczy, że w najbliższej walce uda mu się zwyciężyć i dalej kroczyć drogą triumfów. Pokonanie Pettisa byłoby ogromną szansą na zaistnienie, jednak los chciał inaczej. UFC musiało dość szybko znaleźć zastępstwo. Wybór padł na Edsona Barbozę. Brazylijczyk w tym roku walczył raz i przegrał. Jego pogromcą okazał się Michael Johnson. Warto dodać, że w ubiegłym roku podczas UFC on Fox 11 Barboza stoczył pojedynek z Donaldem Cerronem. Brazylijczyk poległ już w pierwszej rundzie. Tym samym dojdzie do spotkania dwóch fighterów, którzy mają rachunki do wyrównania z Cerronem. Obaj są zdeterminowani, aby wygrać. Jednak Jury liczy, że wróci na właściwe tory i będzie mógł myśleć o walce o pas wagi lekkiej.

O mistrzostwo, ale w wadze piórkowej powalczy Conor McGregor (na zdjęciu). 11 lipca podczas UFC 189 w Las Vegas zmierzy się z posiadaczem pasa Jose Aldo. Powiedzieć, że Irlandczyk słynie z kontrowersyjnych zagrań to tak jakby nie wypowiedzieć ani słowa. McGregor to showman, który robi wokół siebie ogromne zamieszanie. Podczas promocji pojedynku w Dublinie zabrał pas Aldo i między zawodnikami doszło do szarpaniny. Potrzebna była interwencja, aby rozdzielić Irlandczyka i Brazylijczyka. McGregor do najważniejszej walki w swojej karierze chce przygotować się jak najlepiej. Dlatego też postanowił wynająć ekskluzywny apartament. Lokum w Las Vegas MAC Mansion liczy 12 000 m2. Tak więc niczego nie powinno mu zabraknąć. Warunki komfortowe, a jak to było w jednej polskiej komedii: „Marian, tutaj jest jakby luksusowo”. A Aldo zapewne patrzy na to ze spokojem.

KM

Cierpliwość Tysona

Tyson Fury wielokrotnie powtarzał, że czeka na starcie z Władimirem Kliczko. Brytyjczyk przekonany jest o swojej wielkości i ogromnych możliwościach. Prawdopodobnie będzie miał okazję, aby to potwierdzić.

Bryant Jennings miał być tym pięściarzem, który pozbawi potężnego Władimira wszystkich pasów. Amerykanin starał się, ale wymiernego efektu mu to nie przyniosło. Kliczko w ringu jest spokojny, skuteczny i wcale nie musi się nadwyrężać, aby w ostatecznym rozrachunku wygrać i dopisać kolejne zwycięstwo do swojego bilansu. Ukrainiec ma ogromne doświadczenie, które pozwala mu pokonywać kolejnych krnąbrnych rywali. A Fury właśnie do takich należy.

Brytyjczyk posiada status obowiązkowego pretendenta  do tytułu WBO. Strony powinny rozpocząć rozmowy na temat walki. Początkowo obóz Kliczko niechętnie podchodził do ewentualnego starcia z Fury’m, jednak teraz sytuacja nieco zmieniła się. Poniekąd jest to wymuszone decyzją WBO. Jednak trudno podejrzewać, aby Ukrainiec unikał konfrontacji z Brytyjczykiem. Tyle, że może twardo negocjować, gdyż jak już mówił powoli myśli o zakończeniu kariery, choć nie nakreślił terminu swojego odejścia. Z pewnością pojedynek mógłby być interesujący. Zapewne, ale pod warunkiem, że Fury walczyłby z Ukraińcem, a nie tak jak większość pretendentów obawiał się walki. W większości przypadków szumne zapowiedzi po wejściu na ring nijak mają się do rzeczywistości. A że Fury gadać lubi to ciekawie być musi. Na konferencjach, podczas wywiadów, ale czy w ringu? Do tej pory Fury na zawodowym ringu nie przegrał i wielokrotnie pokazywał ciekawy repertuar. Wiele z jego pojedynków kończyło się przed czasem.

Kwestią podstawową jest porozumienie między stronami. Nie trzeba szukać daleko. Przed walką Kliczko – Jennings negocjacje wcale nie były łatwe, ale udało się osiągnąć porozumienie. Ukrainiec nawet był gotów stoczyć pojedynek w Madison Square Garden. Teraz pojawia się możliwość walki na Wembley.  – Niewykluczone, że walka z Kliczko odbędzie się w Wielkiej Brytanii. Prawdopodobnie do pojedynku dojdzie we wrześniu lub październiku. Istnieje możliwość, że walka odbyłaby się na stadionie Wembley lub w Manchesterze – mówił Shelley Finkel, doradca Tysona Fury’ego. Przedstawiciele pięściarzy muszą usiąść do rozmów i wypracować kompromis, który zadowoli obie strony. Wydaje się, że jesienny termin walki jest jak najbardziej prawdopodobny.

W tym temacie warto poświęcić kilka słów ostatnim wydarzeniom w świecie boksu. Z pewnością Mayweather i Pacquiao zaostrzyli apetyty fanów boksu, a Wilder rozradował Amerykanów. A Kliczko po raz kolejny pokazał klasę. Zdanie na temat trzech największych pojedynków tego roku wyraził wielki mistrz pięściarstwa Evander Holyfield. – Widziałem trzy największe walki tego roku: Wilder vs Stiverne, Kliczko vs Jennings oraz Mayweather vs Pacquiao. Wiecie co? Widziałem niewiele boksu. 36 rund, zero nokdaunów. Dużo klinczowania, uciekania. Trzy walki po dwanaście rund. Żaden z pięściarzy nie miał większych kłopotów. Jak to może być walka bokserska, skoro oni nie starają się nawet zadawać ciosów?

KM

Kolejka chętnych

Jeszcze tak naprawdę  nie opadła atmosfera po walce XXI wieku Floyd Mayweather Jr. – Manny Pacquiao, a akces do rywalizacji z popularnym „Moneyem” zgłaszają kolejni pięściarze. Zapewne chcą walczyć o najwyższe możliwe tytuły, poczuć atmosferę show, a przy okazji zrobić dobry interes.

Nadal szumią echa walki Mayweather – Pacquiao. „Pacman” wszedł do ringu z kontuzją ręki, co zmusiło go do modyfikacji taktyki. Filipińczyk chciał przyjąć zastrzyk przeciwbólowy, jednak Komisja Sportowa Stanu Nevada nie wyraziła na to zgody. Mayweather uważa, że team Pacquiao tłumaczy się, gdyż będzie chciał doprowadzić do walki rewanżowej. Idea kolejnego pojedynku Amerykanina i Filipińczyka zagościła już w eterze, ale na pierwszy plan starają się przebić inni panowie.

Wiadomo, że nazwisko Mayweather ściśle wiąże się z pieniędzmi. Ale nie można odbierać Amerykaninowi potencjału sportowego i kunsztu bokserskiego. Krótko: zna się na robocie, najlepiej świadczą o tym pasy mistrzowskie, które obecnie posiada. Jednak dla wielu pojedynek z Mayweatherem jest przepustką do innego świata. Mogą doświadczyć czegoś niezwykłego, gdyż „Money” potrafi stworzyć z każdej walki show. Pojedynki, w których udział bierze Mayweather urastają do rangi wydarzenia. Czegoś, czym ludzie żyją. Czegoś, co przyciąga uwagę i nie pozwala zapomnieć. Wielu pięściarzy chce uczestniczyć w takim wydarzeniu.

16 maja Giennadij Gołowkin zmierzy się z Willim Monroe Jr. w obronie pasa WBA wagi średniej. Następnym rywalem Kazacha miałby być Floyd Mayweather Jr., co byłoby spełnieniem marzenia boksera ze Wschodu. Ponadto, Gołowkin chciałby rywalizować w limicie kategorii junior średniej. – Nie ukrywam, że jest to moja wymarzona walka. Uważam Floyda za prawdziwego mistrza, który ma inny styl walki niż ja. Chcę wielkich walk, które miałby dramatyczny przebieg – mówił Gołowkin. Kazach jest jednym z tych, którzy chcieliby wejść do ringu z „Moneyem”, więc de facto to Amerykanin rozdaje karty. Od dawna pojedynku z Mayweatherem domaga się Amir Khan. 29 maja Brytyjczyk podejmie Chrisa Algieriego i po tej walce jest otwarty  na propozycje ze strony „Moneya”. Amerykanin poinformował, że kolejny pojedynek chciałby stoczyć we wrześniu, ale Khanowi nie za bardzo to odpowiada. Brytyjczyk będzie miał za mało czasu na przygotowania z powodu ramadanu. Jednak Khan jest zdeterminowany, aby do tej walki doszło, gdyż zna receptę na wygraną. – Jestem gotowy stanąć do walki z Mayweatherem i wiem, co zrobić, aby go pokonać. Walka we wrześniu jest jednak niemożliwa – zaznaczył brytyjski pięściarz. 

wiło się nazwisko Keitha Thurmana. Z pewnością starcie tych dwóch pięściarzy mogłoby wyglądać ciekawie, gdyż obaj nigdy nie ponieśli porażki na zawodowym ringu. Thurman dzierży w swoich dłoniach pas WBA kategorii półśredniej. – Doskonale wiecie, że chcę tej walki. Uważam, że ja i Floyd dalibyśmy niesamowite widowisko – powiedział Thurman.

Wokół Mayweathera wszystko się kręci. Amerykanin może wybierać i liczyć zyski. Kolejny ruch w jego rękach i to on będzie rozdawał karty, a inni muszą czekać.

KM

Manuel Avila i Diego De la Hoya wystąpią na gali w Los Angeles

Manuel Avila i Diego De la Hoya wystąpią na gali w Los Angeles

8 maja podczas wieczoru bokserskiego w Mieście Aniołów, grupa Golden Boy wystawi na ring dwóch gorących prospektów kategorii super koguciej (limit 122 funtów).

Niepokonany w szesnastu walkach Manuel “Tino” Avila (16-0, 7 KO) krok po kroku, z walki na walkę udowadnia obserwatorom, iż jego aspiracje mistrzowskie nie są tylko standardowym myśleniem życzeniowym każdego pięściarza, ale że ma ku realizacji tego celu bardzo poważne argumenty. W ostatnim pojedynku, ten zaledwie 23 letni pięściarz pokonał przed czasem solidnego Sergo Friasa, efektowna kombinacja ciosów zakończona lewym hakiem na korpus zafundowała pierwsze klasyczne KO walecznemu Meksykaninowi. W nocy z 8 na 9 maja rywalem “Tino” będzie 24-letni Erik Ruiz (13-2, 6 KO), również z Kalifornii.

Ponadto na gali wystąpi także zyskujący coraz większy rozgłos kuzyn legendarnego Oscara, Diego De La Hoya (9-0, 6 KO). Wyssany z mlekiem matki talent pozwolił mu na zaliczenie dziewięciu imponujących występów w zaledwie 20 miesięcy. Młodziuteńki (20 lat) “Golden Kid” poprzeczkę zawiesza sobie wysoko, już w ostatnim pojedynku wygrał do wiwatu z byłym pretendentem do mistrzowskiego tytułu Manuelem Romanem (17-4-3, 6 KO), co nie często zdarza się w tym wieku i na tym etapie kariery. Występujący w kategorii super koguciej bokser nie poznał jeszcze nazwiska rywala na galę w L.A.

Aby zobaczyć w akcji młode gwiazdy z grupy Oscara De La Hoyi nie zapomnij włączyć FightKlubu. Relacja na żywo w nocy z 7 na 8 maja od 04:00. Powtórka w piątek 8 maja od 11:30. Serdecznie zapraszamy!

Źródło: materiały prasowe

Wybuchowe starcie w wadze ciężkiej na gali ESPN w nocy z 8 na 9 maja

Wybuchowe starcie w wadze ciężkiej na gali ESPN w nocy z 8 na 9 maja

W jednej z ostatnich imprez ESPN "Friday Night Fights" dojdzie do wybuchowego starcia w kategorii ciężkiej. W nocy z 8 na 9 maja dwóch reprezentantów wschodniego wybrzeża USA, Amir "Hardcore" Mansour (21-1, 16 KO) i Joey Dawejko (14-3, 7 KO) zmierzą się w starciu o tytuł mistrza stanu Pensylwanii.

Idea tego zestawienia zrodziła się w głowie posiadającego polskie korzenie Dawejki, którego największym zwycięstwem jest jak do tej pory niejednogłośna wiktoria nad niezłym Derriciem Rossym. Po brutalnym nokaucie Mansoura nad Fredem Kassi 8 listopada ubiegłego roku, które Sports Illustrated uznało za nokaut roku, Dawejko i jego ludzie zaczęli publicznie domagać się starcia z siejącym postrach "Hardcorem". Dali do zrozumienia, że Joey dojrzał do takiego wyzwania.

– Dostaliśmy datę od ESPN, nikt inny oprócz tego dzieciaka nie chciał ze mną zmierzyć, więc stanie się. Dostanie to, czego chciał – podsumował unikany przez czołówkę wagi ciężkiej "Hardcore" Mansour.

Fizyczny fenomen, który w wieku 42 lat posiada szybkość i refleks młodzieńca zdradza, że jego witalność wypływa z braku zmęczenia materiału, a dokładniej – z braku długiej kariery amatorskiej.

Pojedynki amatorskie – ludzie myślą, że one nie odbijają się na zawodnikach, a jest inaczej. Właśnie dlatego wiek w okolicach 30-33 lat uznaje się za najlepszy do przejścia na emeryturę, ponieważ te gwiazdy na amatorstwie stoczyły po 200-300-400 walk i to nie pozostaje bez wpływu – nie bez racji mówi mistrz nokautu z Filadelfii.

Mansour boksu w dużej części uczył się już po rozpoczęciu profesjonalnej kariery. Największą nauczkę dał mu dwukrotny mistrz kategorii junior ciężkiej – Steve Cunningham, który w kwietniu ubiegłego roku zafundował mu pierwszą i jedyną porażkę w karierze. Walka była jednak bardzo zacięta, Cunningham dwukrotnie znalazł się na deskach. Mansour twierdzi, że niejednokrotnie oglądał już nagranie tamtego pojedynku i sporo zmienił w swoim boksie.

Dawejko, chociaż faworytem nie jest i obiektywnie być nie może, subiektywnie musi czuć się pewny siebie jak nigdy wcześniej. Ostatnie cztery pojedynki wygrał przed czasem i to już pierwszej rundzie. Wreszcie ma profesjonalne zaplecze, gdyż na początku kariery sam zarządzą swoimi losami i łapał okazje na ślepo, często nie mając czasu na odpowiednie przygotowania. Ta walka ma go wywindować w rankingach i przenieść na inny poziom zaawansowania, w końcu jego bogata kariera amatorska pozwalała prognozować większe sukcesy niż do tej pory osiągał.

Nie mogę się doczekać 8 maja i debiutu w krajowej telewizji. To będzie eksplozja, zamierzam rozjechać Mansoura, bo to ja jestem czołgiem – odważnie zapowiada 24-letni Dawejko.

Inaczej widzi to "Hardcore" Mansour:

– Zgniotę tego dzieciaka. On nie ma mocy, umiejętności ani mentalności wojownika, żeby przetrwać ze mną pełne 10 rund. Nie zamierzam zostawić jego losu w rękach sędziów, zostawię go w rękach paramedyków – krwiście spuentował.

Czyje zapowiedzi się sprawdzą, dowiecie się włączając FightKlub. Transmisja z gali w filadelfijskiej "2300 Arenie" w nocy z piątku 8 maja na sobotę od 03:00! Powtórka w sobotę o godzinie 11:30.

Źródło: materiały prasowe

Grand Slam w judo: Baku kolejnym wyzwaniem Polaków

Grand Slam w judo: Baku kolejnym wyzwaniem Polaków

Po bardzo dobrym występie w Grand Prix w Zagrzebiu, turniej Grand Slam w Baku będzie kolejnym wyzwaniem dla polskich judoków. Transmisje na żywo od 8 do 10 maja w FightKlubie, codziennie od godziny 14:00.

Reprezentantki Polski świetnie spisały się w hali Dom Sportova, gdzie 10 lat temu siatkarki Andrzeja Niemczyka zdobyły Mistrzostwo Europy. Agata Perenc -52 kg i Daria Pogorzelec -78 kg wywalczyły brązowe medale, a Agata Ozdoba -63 kg i Katarzyna Kłys -70 kg zajęły 5 miejsce.

– Najbardziej cieszę się z tego, że wszystkie walki wygrałam na moją koronną technikę, jest ogromny postęp techniczny i taktyczny oraz psychiczny, a to dzięki trenerce Anecie Szczepańskiej – mówi Agata Perenc, która w kadrze współpracuje z Wicemistrzynią Olimpijską z Atlanty, a z sukcesami również trenuje w Polonii Rybnik z Arturem Kejzą.

Blisko podium w Zagrzebiu była też brązowa medalistka zeszłorocznych ME Agata Ozdoba. W walce o brąz przegrała 1 karą ze słynną Yarden Gerbi z Izraela. – Piąte miejsce zawsze jest nieprzyjemne, bo przydałby się medal. Jestem w miarę zadowolona, bo zdobyłam 60 punktów do rankingu i pokonałam Tsedevsuren z Mongolii, która w tym roku była w finałach dwóch innych turniejów Grand Prix – powiedziała Agata Ozdoba.

Cała czwórka najlepszych judoczek zgłoszona jest do silnie obsadzonego Grand Slamu w Baku. To jeden z ostatnich sprawdzianów przed czerwcowymi Mistrzostwami Europy włączonymi do programu Igrzysk Europejskich. Te zawody odbędą się również w azerskiej stolicy, dlatego tak ważny jest start w Grand Slamie.

W piątek walczyć będę zawodniczki z kat. -48 kg, -52 kg, – 57 kg i zawodnicy z kat. -60 kg, -66 kg, w sobotę – odpowiednio -63 kg i -70 kg oraz -73 kg i -81 kg, zaś w niedzielę -78 kg, +78 kg oraz -90 kg, -100 kg i +100 kg.

Źródło: materiały prasowe

Kickboxing: Kolejny mecz Polaków

Grupa DSF zapowiada kolejne wydarzenie. Organizator zaplanował kolejny mecz na płaszczyźnie kickboxingu, tym razem Polska zmierzy się z fighterami z Łotwy.

Grupa DSF oferuje tego typu wydarzenie po raz drugi. Wielkim sukcesem okazał się mecz Polska – Macedonia, który w kwietniu odbył się w warszawskiej Arenie Ursynów. Widowisko na najwyższym poziomie, dostarczyło wiele artystycznych wrażeń widzom, a przede wszystkim – emocji sportowych i efektownych walk. DSF konsekwentnie stawia na popularyzację kickboxingu i chce rozszerzać zasięg swoich imprez.

W starciu z Macedończykami Polacy okazali się lepsi. Trzy pojedynki i trzy wygrane – nie było żadnych wątpliwości, kto jest lepszy. Biało – czerwoni pokazali klasę. Kamil Ruta i Łukasz Wichowski udowodnili swoją wartość, a Dorota Godzina dodatkowo wywalczyła pas. Sam aspekt sportowy spełnił oczekiwania, gdyż królował kickboxing. Polacy porwali publiczność, a organizator zbierał pochwały. Grupa DSF ma stabilny skład, który dobrze się ze sobą rozumie. Trójka Godzina, Ruta i Wichowski coraz mocniej przebija się do społecznej świadomości. Ważny jest także poziom organizacyjny imprez, na którym grupa DSF zaskakuje za każdym razem. Nie ulega wątpliwości, że mocne wejścia zawodników w pięknym anturażu są istotnym elementem widowiska, gdyż świadczą o jego profesjonalnym charakterze. Gra świateł, goście specjalni – to też odgrywa istotną rolę. Warto podkreślić, że każda gala jest coraz bardziej efektowna i zaskakująca.

Jak będzie tym razem? 12 czerwca odbędzie się już piąta gala DSF Kickboxing Challenge. Tym razem organizator podchwycił ideę tworzenia widowiska poprzez mecze międzynarodowe. Rywalizacja reprezentacyjna wzbudza dodatkowe emocje, a sami fighterzy na tym poziomie generują dodatkowe siły. Wygląda to imponująco, dlatego grupa DSF po raz kolejny stawia na mecz w wykonaniu najlepszych polskich kickbokserów. Teraz razem biało – czerwonym przyjdzie mierzyć się z fighterami z Łotwy. Należy podkreślić, że zawodnicy z Rygi to jedni z najlepszych w swoim fachu. Dlatego śmiało można oczekiwać widowiska na najwyższym poziomie. Po raz kolejny dojdzie do rywalizacji w K-1 i full contact.

Organizator zamierza dostarczyć kolejnych kickbokserkich wrażeń. Grupa DSF nie ustaje w swoich działaniach na rzecz popularyzacji dyscypliny w Polsce. Piąta gala ma być lepsza niż poprzednie – takie jest założenie. Macedonia pokonana, rozbita w proch. Czy Łotysze też wrócą ze spuszczonymi głowami do domów? 12 czerwca Hala Mistrzów we Włocławku będzie gościła fighterów z najwyższej półki. Kickboxing na poziomie zawodowym jest niezwykle widowiskowy, a w Polsce nie brakuje ciekawych imprez. Grupa DSF coraz śmielej trafia do społecznej świadomości. Oprócz meczu Polska – Łotwa istotnym elementem wydarzenia będzie turniej wagi ciężkiej K-1. DSF Kickboxing Challenge 5 rozpocznie polskie słoneczne lato.

KM

Usprawiedliwienie Pacquiao

Filipińczyk z kontuzją barku wszedł do ringu, aby rywalizować z Floydem Mayweatherem Jr. Mimo determinacji i woli walki przegrał pojedynek XXI wieku.

Niektórzy w urazie Pacquaio dopatrują się wymówki i sposobu na usprawiedliwienie porażki w rywalizacji z Mayweatherem. Okazuje się, że o kontuzji „Pacmana” na dziesięć dni przed pojedynkiem poinformowana została Agencja Antydopingowa. Bokser doznał uszkodzenia ścięgien stawu ramiennego prawej ręki. Przed wejściem do ringu Filipińczyk chciał zlikwidować źródło uciążliwego bólu poprzez zastrzyk z toradolem. Zwrócił się więc z prośbą o możliwość wykonania czynności, jednak Komisja Sportowa Stanu Nevada nie wyraziła zgody na taki krok. Pacquiao musiał więc pogodzić się z decyzją wyższego organu i wejść do ringu.

Filipińczyk twierdzi, że Mayweather mógł wiedzieć o jego kontuzji. Wedle „Pacmana” taka informacja mogła trafić do jego rywala za pośrednictwem komisji, której pięściarz zarzuca również konieczność zmiany taktyki. Decyzja o niewydaniu zgody na zastosowanie środków przeciwbólowych sprawiła, że były czempion WBO wagi półśredniej musiał walczyć zarówno z bólem jak i z rywalem, a ponadto – uważać na rękę. Jednak zarzuty skierowane do komisji mogą przynieść „Pacmanowi” kłopoty. Niewykluczone, że zostanie on ukarany grzywną bądź zawieszony.

Walka, na którą czekali niemalże wszyscy mieszkańcy ziemi znalazła swoje rozstrzygnięcie. Teraz na jaw wychodzą pewne kwestie poboczne jak uraz Pacquiao. Wedle najlepszych informacji okazuje się, że Pacman miał problemy zdrowotne. Jak już zostało wspomniane – fakt ten odnotowała Agencja Antydopingowa. Trzeba podkreślić, że tylko odnotowała i nie mogła nic więcej zrobić, gdyż nie uzyskała dokumentacji medycznej ani prześwietlenia ręki. W ten sposób procedury zostały wstrzymane i Komisja Sportowa nie otrzymała informacji o urazie. Warto również zwrócić uwagę na postępowanie Pacquiao i jego teamu. Po ceremonii ważenie główni aktorzy widowiska musieli odpowiedzieć na pytania dotyczące stanu zdrowia. W dokumencie Pacquiao nie ma żadnego słowa dotyczącego kontuzji.

Różnie można oceniać sprawę domniemanego wpływu urazu „Pacmana” na jego ringową dyspozycję. Jedno jest pewne – zdrowie jest najważniejsze. Niepokoi, że ktoś o tym zapomniał. Aby zadbać o zdrowie i komfort walki Pacquiao należało postępować zgodnie z procedurami i wtedy nie byłoby problemu z podaniem środków przeciwbólowych. A tak to wygląda to na szukanie wymówki, choć uraz jest faktem.

Stan zdrowia Pacquiao nakazuje podjęcie działań.  Uszkodzone zostały ścięgna stawu ramiennego. Konieczna jest operacja kontuzjowanego barku, co wyłączy pięściarza z treningów na sześć miesięcy. Należy uwzględnić przy tym konieczność rehabilitacji, co wydłuży przerwę Pacquiao. Zapewne na ring Filipińczyk wróci dopiero w nowym roku, a niewykluczone, że jest absencja potrwa rok. Pięściarz będzie mógł wcześniej rozpocząć treningi, ale upłynie trochę czasu zanim ręka dojdzie do pełnej sprawności.

KM

 

Dwie Polki punktowały w Berlinie

Stolica Niemiec gościła judoków niemalże z całego świata. W Berlinie odbył się Puchar Europy Kadetów w judo. Niestety, Polacy nie mają powodów do zadowolenia.

Do Niemiec udała się czterdziestoosobowa kadra Polski, jednak żadnemu z naszych reprezentantów nie udało się stanąć na podium. Tylko dwie judoczki zajęły punktowane miejsca. Barbara Kulik bardzo dobrze rozpoczęła turniej. Polka w kategorii wagowej 63kg wygrała trzy pojedynki. Kolejno odprawiła: Dalię Liluashvili z Rosji, Natalię Lopes z Brazylii oraz Laerke Olsen z Danii. Na tym kończą się dobre informacje na temat występu Polki w Berlinie. W kolejnych dwóch pojedynkach Kulik musiała uznać wyższość swoich rywalek. Sanne Vermeer i Gioia Vetterli pozbawiły Polkę marzeń o medalu. Warto dodać, że brązowy medal zdobyła Dunka Olsen, z którą Kulik wygrała, jednak ta dobrze poradziła sobie w repasażach. W kategorii 63kg triumfowała Chie Sasaki z Japonii. Druga z Polek, która zajęła punktowane miejsce to Julia Jaśkiewicz (70kg). Na początek Polka zwyciężyła w pojedynku z Denise de Korte z Holandii, ale w drugiej walce musiała uznać wyższość Petry Opersnik ze Słowenii.  W repasażach Jaśkiewicz położyła dwie rywali i trafiła na zawodniczkę z Japonii. Suzuka Takaku zakończyła udział młodej Polki w berlińskim turnieju. Dwie rywalki, z którymi Jaśkiewicz przegrała znalazły się na podium. Opersnik zajęła drugą pozycję, Suzuka była trzecia. Zwycięstwo przypadło Alinie Boehm z Niemiec, Jaśkiewicz została sklasyfikowana na siódmym miejscu. Warto również odnotować występy innych naszych kadetów, którzy uplasowali się na dziewiątych lokatach: Eryk Ryciak (-90kg), Maciej Krogulski (-73 kg), Michał Michalski (-60 kg) i Paulina Dziopa (-70 kg).

W rywalizacji pań dominacja Japonek, które zdobyły pięć złotych medali. Nie jest to jednak najlepszy wynik medalowy Pucharu Europy. W Berlinie najwięcej medali przypadło w udziale gospodyniom – siedem krążków. Jednakże Japonki okazały się najlepsze w pięciu kategoriach wagowych. W 44kg zwyciężyła Riko Igarashi, w 52kg najlepsza okazała się Kana Tomizawa, triumf Ryoko Takedy w 57kg. Chie Sasaki zdominowała rywalizację w 63kg, a Akira Sone w +70kg. Co prawda Niemki zdobyły siedem medali, ale tylko jeden złoty, po który sięgnęła Alina Boehm. Ponadto, pierwsze miejsce w kategorii 40kg dla Rosjanki Olgi Borisovej, a Marusa Stangar ze Słowenii w 48kg.

Rosjanie niepodzielnie panowali w Berlinie. Aż pięć złotych medali wywalczyli reprezentanci Sbornej, a łącznie na swoim koncie zapisali dziewiętnaście krążków. Dominację Rosjan zdołało zachwiać dwóch Brazylijczyków i Izraelczyk. Tomer Golomb triumfował w kategorii 55kg, zaś reprezentanci Canarinhos: Joao Paulo Correira w 50kg, a Jeferson Santos Junior w 66kg. Rosjanie całkowicie zdominowali rywalizację w 60kg. Triumfował Akhmed Bogatyrev, Savelii Bednarskii był drugi, a na najniższym stopniu podium stanął David Abdullaev.

 

KM

Szalony Bakocević

Vaso Bakocević jest bardzo dobrze znany polskiej publiczność. Podczas występów w Polsce 25-latek pokazał się z dobrej strony, choć nie odniósł w naszym kraju sukcesu na płaszczyźnie mieszanych sztuk walki. Dał się poznać jako jeden z najbardziej szalonych i nieprzewidywalnych fighterów.

Czarnogórzec jest niezwykle energicznym zawodnikiem, który jest gotowy na wszystko. W 2014 roku 25-latek stoczył siedem pojedynków, ale ma plan poprawić ten wynik. Terminarz Bakocevicia jest bardzo napięty i zarazem zaskakujący. Czarnogórzec już 9 maja pojawi się w Serbii na Battle of Champions, gdzie zmierzy się z Sidartem Patarcicem. Na gali Bushido Fighting Championship, która odbędzie się 23 maja Bakocević wejdzie do oktagonu, ale nadal nie jest znane nazwisko jego rywala. Gdyby tego było mało – Czarnogórzec planuje w maju jeszcze jeden pojedynek. 30 dnia miesiąca wystąpi na Bosnian Fighting Championship 2 w rywalizacji z Pieterem Buistą. Jakby nie patrzeć – trzy pojedynki w ciągu miesiąca. Gość musi mieć ogromną wiarę we własne umiejętności bądź niezwykle wytrzymały i wydolny organizm. Chyba, że rywale Bakocevicia okażą się kompletnymi niedojdami, a ten jednym ruchem ręką załatwi sprawę. Fakt, że 25-latek może być motorem napędowym imprez, w których wystąpi. Warto podkreślić, że mimo wszystko Bakocević wysoko stawia sobie poprzeczkę. Po takim maratonie może dochodzić długo do siebie.

Gdyby tego szaleństwa było mało. Nawet trudno o tym pisać, bo aż włosy jeżą się na głowie. Niby Szewczyk Dratewka machnął groźnego smoka, a Dawid pokonał Goliata. Bakocević, którego waga  określona została na poziomie 66kg chce zmierzyć się z zawodnikiem dwukrotnie cięższym od siebie! Na Montenegro Fighting Championship 25-latek ma stanąć naprzeciw 120-kilogramowego Sasy Lazica. Tym samym spełnia swoje marzenie. Nie dziwi więc przydomek „Psychopata”. Plan na najbliższy czas w wykonaniu Bakocevicia niezwykle intensywny. Warto dodać, że Czarnogórzec już tym roku stoczył pojedynek. Podczas gali w Abu Dhabi pokonał Davida Matosevicia.

Bakocević jest doskonale znany w Polsce. Gościł w naszym kraju kilkukrotnie i zawsze przegrywał. Polscy fighterzy nie leżą 25-latkowi, który pragnie zawładnąć światem MMA. Należy wspomnieć, że pierwszego Polaka na swojej drodze Bakocević spotkał podczas gali WFC 17 w Słowenii. Piotr Hallmann w drugiej rundzie pozbawił Czarnogórca złudzeń. 25-letni Czarnogórzec pojawił się w Polsce w marcu 2014 roku.  Podczas PLMMA 29-Extra zmierzył się z Łukaszem Chlewickim, z którym przegrał decyzją sędziów. Potem było KSW. Podczas dwudziestej ósmej gali największej organizacji MMA w Polsce Bakocević został znokautowany przez Macieja Jewtuszko, jednak pokazał się z bardzo dobrej strony. W grudniu na KSW 29 przegrał z Arturem Sowińskim. Od tamtej pory stoczył dwie walki, które wygrał. Teraz na ambitny plan, którym wielu wprawia w osłupienie. Czy podoła? Na pewno wzbudzi zainteresowania, ale postawą podczas walki musi udowodnić, że poziom sportowy idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem.

KM

Money wystartował po rekord

Pojedynek stulecia znalazł swój finał w ringu. Emocje już opadły, wynik jest znany. Floyd Mayweather Jr. nadal niezwyciężony.

Pięściarze musieli przejść długą drogę, aby doszło do walki XXI wieku. Przygotowania do pojedynku trwały latami. Zarówno Mayweather i Pacquiao skakali sobie do gardeł, jednak nie potrafili porozumieć się w sprawie organizacji walki. Proces ten trwał wiele lat. W głównej mierze ów fakt sprawił, że zainteresowanie pojedynkiem urosło do gigantycznego poziomu. Nie tylko zainteresowanie, ale także, a może przede wszystkim – możliwość zysków. Gdy pojedynek stał się faktem jasne było, że dla bokserów będzie to prawdziwa żyła złota. Mayweather nie bez kozery ma przydomek „Money”. Pacquiao w ringu również swoje zarobił, ale walka stulecia jeszcze powiększyła ich zasoby. Mayweather zgarnął ponad 120 milionów dolarów, a Filipińczyk niecałe sto, jednak warto pamiętać, że kwoty te wzrosną w związku z podziałem wpływów z pay per view oraz innych źródeł.

Całokształt działań wokół widowiska nieco przyćmił aspekt sportowy. Należy pamiętać, że „Money” i „Pacman” to wybitni pięściarze. Jednak dzisiejszy boks nastawiony jest na show i robienie pieniędzy. A kto jest w tym lepszy niż Mayweather? Facet, który kocha kasę i nawet się z tym nie kryje. Liczne filmiki z plikami dolarów czy przypalanie cygara studolarówką mówią same za siebie. Wielu puka się w czoło, że Amerykaninowi najzwyczajniej w świecie odbiło. Mimo to w ringu udowadnia swoją wartość, jednak ma zupełnie inną osobowość niż Pacquiao. Filipińczyk to spokojny, rodzinny facet, który pomaga swoim rodakom na gruncie edukacji czy służby zdrowia. W końcu Ci dwaj panowie mieli okazję spotkać się i udowodnić swoją wartość.

Filipińczyk czuł, że ma wsparcie trybun. Fani gwizdali na „Moneya”, a Filipińczykowi dodawali otuchy. Pierwsza runda służyła rozpoznaniu, jednak w drugiej odsłonie wspierany przez kibiców Pacquiao ruszył na Mayweathera. Starał się zaskoczyć Amerykanina serią ciosów i uciekać na dystans, jednak „Money” zachował trzeźwość umysłu i prawym zaskoczył przeciwnika. W trzeciej rundzie Pacquiao znalazł się w tarapatach. Dwa potężne, soczyste ciosy sprawiły, że Filipińczyk miał problemy, ale przetrwał napór przeciwnika. Lewa ręka Pacquiao dotarła do oczu Maywaethera w czwartej rundzie i Amerykaninowi z pewnością zrobiło się gorąco, a na pewno chwiejnie. „Money” nie potrafił odpowiedzieć, ale w narożniku doszedł do siebie. Piąte starcie na korzyść Amerykanina, kiedy to raz po raz trafiał Filipińczyka. Ponadto, „Money” prowokował rywala opuszczając nisko ręce. Mayweather zdecydowanie prowadził. Dobra praca nóg, uciekanie do dystansu i pełna kontrola nad walką. Amerykanin celnie punktował Pacquiao, który starał się trafiać, ale nie było to częste zjawisko. Kiedy już Filipińczyk miał przeciwnika na linach, ten szybko uciekał. Mayweather idealnie kontrował Pacquiao. „Money” potrafił przyjąć kilka ciosów, które nie zrobiły na nim wrażenia, by błyskawicznie ukłuć przeciwnika.

Mayweather jest obecnie w posiadaniu trzech pasów w kategorii półśredniej: WBC i WBA oraz WBO – dotychczas należącego do Pacquiao. Sędziowie byli jednomyślni i punktowali 118:110, 116:112 i 116:112 na korzyść Amerykanina. Mayweather odniósł czterdzieste ósme zwycięstwo w zawodowej karierze. Lada chwilę może pobić rekord wszechczasów. W jego posiadaniu nadal jest Rocky Marciano, który wygrał czterdzieści dziewięć walk z rzędu. Czy „Money” przejdzie do historii?

KM

Polak wyleciał z UFC

Marcin Bandel zakończył swoją przygodę z najlepszą organizacją mieszanych sztuk walki na świecie. UFC zwolniło polskiego zawodnika.

Popularny „Bomba” oficjalne występy w MMA rozpoczął w listopadzie 2009 roku. Podczas gali FCK-Slawno odniósł  swoje pierwsze zwycięstwo w pojedynku z Robertem Skrzypczakiem. Po udanym początku nadeszły gorsze chwile. Bandel zanotował dwie porażki, które zachwiały jego pewnością siebie. Jednak „Bomba” wrócił na właściwe tory i zaczął wygrywać. W trzy lata wyrobił sobie pozycję w świecie MMA. Fighter stoczył dwanaście pojedynków i wszystkie wygrał, a po drodze pokonał m.in. Bartosza Fabińskiego. Występy „Bomby” były efektowne, gdyż do tej pory żadna z jego zwycięskich walk nie zakończyła się decyzją sędziów! Bandel przyzwyczaił wszystkich, że nie ma litości dla swoich rywali i zmusza ich do poddania. Te wszystkie czynniki sprawiły, że Polakiem zainteresowało się UFC, które zdecydowało się zakontraktować zawodnika z Łodzi.

Stany Zjednoczone to inny świat – nowe możliwości i szansa na podniesienie poziomu sportowego. Rywale z zupełnie inne półki. Trudne wyzwania, którym należy stawić czoła i zaprezentować się jak najlepiej, aby utrzymać się na szczycie. W innym przypadku można popaść w niełaskę. Bandel stoczył w UFC zaledwie dwa pojedynki – bez powodzenia. W swoim debiucie stanął naprzeciw Mairbeka Taisumova. Tytan z Groznego nie pozostawił Polakowi złudzeń, kto jest lepszy. Już w pierwszej rundzie rozbił fightera z Łodzi i po sześćdziesięciu sekundach Bandel zakończył swój debiut w UFC. Pierwszy krok jest zawsze trudny, ale już na początku „Bomba” znalazł się w trudnym położeniu. Był na cenzurowanym. Każde kolejne potknięcie wiązało się z ewentualnością pożegnania się z UFC. Szansę Bandel dostał podczas polskiego UFC w Krakowie. Podczas UFC Fight Night Gonzaga – Cro Cop 2 „Bomba” stanął naprzeciw Stevena Raya. Szkot debiutował w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie, jednak nie przejawiał tremy. Bandel z kolei był niepewny, co wykorzystał rywal. Ray w drugiej rundzie pozbawił Polaka złudzeń. Tym samym Bandel poniósł drugą porażkę i musiał liczyć się z zakończeniem przygody w UFC. Włodarze organizacji długo nie czekali. Podjęli decyzję o rozstaniu z Polakiem.

Dwa pojedynki i dwie porażki nie wystawiają najlepszego świadectwa „Bombie”. Zwłaszcza, że Bandel wcześniej zanotował dwanaście kolejnych zwycięstw. Po prostu zawodnikowi z Łodzi nie udało się przeskoczyć pewnego poziomu, jednak zebrał cenne doświadczenie, które może w przyszłości zaprocentować. Bandel nadal jest młodym zawodnikiem (25lat) i teraz ma czas, aby odbudować swoją pozycję i w przyszłości wrócić do UFC. Scenariusz jak najbardziej możliwy. Z UFC pożegnali się również: Seth Baczynski, Cain Carrizosa i Justin Jones.

KM

Dwie brązowe dziewczyny

Zagrzeb szczęśliwy dla Agaty Perenc i Darii Pogorzelec. Zawody Grand Prix w judo przyniosły reprezentacji Polski dwa medale, a nasze zawodniczki zanotowały kolejny występ na dobrym poziomie.

Agata Perenc poszła za ciosem. Powtórzyła swój wyczyn z Turcji, gdzie podczas Grand Prix w Samsun również wywalczyła brązowy medal. Zawodniczka Polonii Rybnik tym samym notuje kolejny dobry występ w tym sezonie. Perenc potwierdza, że jest ważnym ogniwem reprezentacji Polski i w głównych imprezach może pokusić się o medal. Startująca w kategorii 52kg Polka szła jak burza, jednak w półfinale zatrzymała ją zawodniczka z Rosji. Yulia Rygyzowa okazała się lepsza od Perenc. Polka była o krok od wejścia do finału, ale tym razem nie udało się. Perenc potwierdziła dobrą dyspozycję, jednak po raz kolejny niewiele zabrakło jej do wejścia do rozgrywki o złoty medal.

Po brąz sięgnęła również Daria Pogorzelec. Judoczka Wybrzeża Gdańsk w poprzednim sezonie imponowała formą wygrywając m.in. Puchar Świata w Tallinie, jednak w tegorocznych startach rozkręcała się stopniowo. W Zagrzebiu Pogorzelec walczyła ambitnie i z poświęceniem, co sprawiło, że od finału dzielił ją mały krok. Anamari Velensek była rywalką Polki w półfinale. Ze Słowenką nasza zawodniczka toczyła wyrównany bój, jednak przegrała po dogrywce. Velensek triumfowała w kategorii 78 kg, a Pogorzelec uplasowała się na trzecim miejscu. W decydującym o brązowym medalu starciu zawodniczka z Gdańska pokonała Guusje Steenhuis. Polka wygrała cztery pojedynki, co dało jej trzecie miejsce. Tak naprawdę do lepszego rezultatu zabrakło niewiele. Pogorzelec i Perenc zanotowały dobre występy, czego efektem są dwa brązowe medale. Brakowało niewiele, aby awansować do finału, ale trzeba się cieszyć z trzecich miejsc naszych zawodniczek.

Katarzyna Kłys w poprzednim sezonie dała fanom judo wiele powodów do radości. Po jedenastu latach wywalczyła dla Polski medal mistrzostw świata, w Czelabińsku sięgnęła po brąz. W tym sezonie nie jest tak skuteczna.  Zawodniczka Polonii Rybnik w Zagrzebiu uplasowała się na piątym miejscu. Rok temu w Chorwacji Kłys sięgnęła po srebrny medal. Przegrała wtedy w decydującej rozgrywce z Kelicie Zupancic. Historia lubi się powtarzać. Kanadyjka po raz kolejny utarła Polce nosa. Gwoli uzupełnienia, Kłys także miała swoją chwilę chwały w rywalizacji z Zupancic, gdyż pokonała ją podczas mistrzostw świata w Czelabińsku. Piąte miejsce w Zagrzebiu zajęła również Agata Ozdoba. Nasza judoczka w poprzednim sezonie szalała na mistrzostwach Europy, gdzie wywalczyła brązowy medal. Teraz stara się wrócić na właściwe tory. W Zagrzebiu wygrała dwa pojedynki i dwa przegrała. Pogromczynią Polki w decydującym starciu okazała się Yarden Gerbi. Porażka w rywalizacji z Izraelką boli jeszcze bardziej, gdyż Ozdoba przegrała zaledwie jedną karą shido.

Z panów najlepiej zaprezentował się Jakub Wójcik, który jako jedyny zajął punktowane miejsce. Nasz judoka rywalizację w kategorii 100 kg ukończył na siódmej pozycji.

 

KM

MP: Triumfy faworytów

Mistrzostwa Polski seniorów w zapasach nie wykrystalizowały nowych gwiazd. Rywalizacja na krajowym podwórku potwierdziła pozycję „starych wyjadaczy”.

W mistrzostwach wzięło udział ponad dwustu pięćdziesięciu zapaśników. W rywalizacji kobiet wzięło udział siedemdziesiąt zawodniczek, po dziewięćdziesięciu dziewięciu zawodników wystartowało w klasyku i stylu wolnym. Niestety, nie wszystkie kategorie były równo obsadzone. Należy zacząć od rywalizacji pań, która okazała się okrojona. Najwięcej zapaśniczek wystartowało w kategorii 48kg – dziesięć. To mówi samo za siebie. W 63kg i 69kg zaprezentowało się po pięć zawodniczek, co najdelikatniej mówiąc jest wynikiem marnym. Mistrzostwa się odbyły i zawodniczki rywalizowały o medale – to należy im oddać. Rzecz jasna, że ten stan martwi związanych z zapasami, gdyż walka powinna być zacięta, a dyscyplina musi się rozwijać. Obecnie są to pobożne życzenia.

Wśród panów było nieco lepiej. Najwięcej zawodników startowało w kategorii 71kg w stylu klasycznym, bo aż dwudziestu dwóch. Warto podkreślić, że w innych wagach nie było już tak dobrze. Jedynie w 59kg, 75kg oraz 80kg wystąpiło po trzynastu zapaśników. Reszta kategorii skupiła po dziesięciu i mniej zawodników. W stylu wolnym najmniej liczna była waga 65kg – tylko siedem nazwisk, a najbardziej 86kg – szesnastu zapaśników. Widoczna staje się dysproporcja pomiędzy niektórymi kategoriami. Fakt, że w pewnych miejscach jest możliwość zażartej i wyrównanej walki, jednak w większości przypadków mamy do czynienia z walkami zapaśników, którzy znają się „na wylot”. W zapasach konieczny jest proces odnowy, a warto zacząć od tego, aby dyscyplina pojawiała się już w szkołach.

Wracając do głównego tematu, mistrzostwa Polski wśród pań nie zaskoczyły. W 69kg triumfowała doświadczona Agnieszka Wieszczek-Kordus. Brązowa medalista Igrzysk Olimpijskich w Pekinie pozostawiła w tyle Annę Uroda. Dobrą formę z początku sezonu potwierdziła Iwona Matkowska, która triumfowała w 48kg. Monika Michalik rok temu podczas mistrzostw świata w Taszkiencie pokazała, że stać ją na wiele. Zawodniczka Grunwaldu Poznań była o krok od brązowego medalu. Michalik patrzy z nadzieją w przyszłość, a w drodze na kolejne mistrzostwa świata wywalczyła złoto mistrzostw Polski w kategorii 63kg. Ponadto, triumfowały: Katarzyna Krawczyk (53kg), Roksana Zasina (55kg), Paulina Grabowska (58kg), Agnieszka Król (60kg), Anna Wawrzycka (75kg).

W najliczniej obsadzonej kategorii mistrzostw, czyli 71kg w klasyku triumfował Edgar Melkumow z AKS Piotrków Trybunalski. Na krajowym podwórku nie ma mocnych na Damiana Janikowskiego. Brązowy medalista z Londynu okazał się najlepszy w 80kg w stylu klasycznym. W rywalizacji najcięższych (130kg) zwyciężył Łukasz Banak ze Śląska Wrocław. Do historii przeszedł Krystian Brzozowski. Zapaśnik Orła Namysłów zwyciężył w kategorii 74kg w stylu wolnym i był to jego szesnasty złoty medal mistrzostw Polski. Kolejny dobry występ zaliczył Magomedmurad Gadżijew, który zwyciężył w 70kg.

W rywalizacji drużynowej wśród pań najlepszy okazała się ekipa Gryfa Chełm. O zaledwie osiem punktów lepsi okazali się zapaśnicy Olimpijczyka Radom od AKS-u Piotrków Trybunalski w stylu klasycznym. AKS Białgorad najlepszy w stylu wolnym.

KM

Na Zagrzeb

Polscy judocy wystąpią w kolejnych zawodach Grand Prix, tym razem w stolicy Chorwacji. Biało-czerwoni będą rywalizować o kolejne punkty w kwalifikacjach olimpijskich.

W Zagrzebiu wystąpi osiemnastoosobowa kadra Polski. Do rywalizacji stanie aż sześćdziesiąt narodów, o czternaście więcej niż rok temu. Zapowiada się zatem intensywna i zarazem wymagająca walka o medale. Jak zaprezentują się Polacy?

Biało-czerwoni wystartują w Zagrzebiu mając w pamięci rywalizację w mistrzostwach Polski w Kielcach. Po dwie zawodniczki wystąpią w kategoriach 52kg i 57kg. Odpowiednio Agata Perenc i Karolina Pieńkowska oraz Arleta Podolak i Anna Borowska. W Zagrzebiu zaprezentuje się sześć aktualnych mistrzyń Polski. Daria Pogorzelec oraz Katarzyna Kłys zdominowały rywalizację na krajowym podwórku i z nadziejami ruszają do Chorwacji. Ponadto, w Zagrzebiu wystąpią Agata Ozdoba (63kg), Ewa Konieczny (48kg) oraz wspomniane Podolak i Pieńkowska. Perenc z Borowską musiały zadowolić się tylko srebrnymi medalami mistrzostw Polski. Tak samo jaki i Katarzyna Furmanek (+78kg), która w krajowym czempionacie uległa Beacie Pacut. Mimo to z występem zawodniczki AZS-u AWF Gdańsk w Zagrzebiu wiązane są ogromne nadzieje. W tym sezonie Furmanek wygrała już turniej w Pradze i była w czołówce w Casablance. Ostatnie zawody z cyklu Grand Prix odbyły się w Samsun, gdzie nasza reprezentacja wypadła przeciętnie. Najlepiej zaprezentowała się Agata Perenc, która wywalczyła brązowy medal. Judoczka Polonii Rybnik w tym sezonie utrzymuje stabilną i równą formę. Perenc miała dobry początek sezonu, jednak później trochę zgasła, odrodziła się w Samsun – czy w Zagrzebiu potwierdzi dobrą dyspozycję? Pozytywne wspomnienia z zeszłorocznego występu w Chorwacji ma Katarzyny Kłys, która zdobyła wtedy srebrny medal. Warto podkreślić, że poprzedni sezon w wykonaniu naszej judoczki był bardzo udany. Wywalczyła brązowy medal mistrzostw świata w Czelabińsku i prezentowała równą formę w zawodach Pucharu Świata i Grand Prix, gdzie zdobywała medale. W tym sezonie Kłys nie może wrócić na właściwe tory, dodatkowo wokół reprezentantki Polski zrodziło się zamieszanie w kwestii szkoleniowej. Dla Kłys nadszedł ważny czas, aby wyciszyć emocje i osiągnąć sukces, gdyż jest nadzieją na medal w Rio de Janeiro.

Dobry występ w mistrzostwach Polski pozwolił Michałowi Bartusikowi (66kg) wskoczyć do kadry udającej się do Zagrzebia. Złoty medal okazał się najlepszą definicją obecnej formy naszego judoki. W Zagrzebiu w kategorii 66kg wystąpi również Aleksander Beta. Kolejny okazję do potwierdzenia znakomitej dyspozycji będzie miał Jakub Kubieniec (81kg), który z zawodów na zawody prezentuje się coraz lepiej. W Zagrzebiu pojawi się także wicemistrz Polski w 81kg Łukasz Błach. Nie może zabraknąć Macieja Sarnackiego (+100kg), najlepszego obecnie polskiego judoki. Zawodnik z Olsztyna w tym sezonie wygrał zawody Pucharu Świata na warszawskim Torwarze, jednak podczas Grand Prix w Samsun rozczarował. W Zagrzebiu ma okazję do rehabilitacji. Szansę na poprawę ma również Patryk Ciechomski (90kg), który w mistrzostwach Polski uplasował się na piątej pozycji. O punkty w rozgrywce olimpijskiej powalczą także Damian Szwarnowiecki (73kg) oraz Jakub Wójcik (100kg).

 

KM

Historia naszych czasów

Walka XXI wieku – takiego miana dorobił się pojedynek Floyda Mayweathera Jr. z Manny Pacquaio przed wejściem pięściarzy do ringu. Fakt – aura wokół walki, pieniądze lecące z nieba, a także nazwiska robią swoje.

Widowisko. Wielki spektakl, który ma zaspokoić żądze spragnionych prawdziwego, wielkiego i mocnego boksu. Pięściarstwo najwyższych lotów powoli przechodzi do lamusa. Walki bokserskie zostały zdominowane przez taktykę i kalkulację obliczoną na bezpieczne wygrywanie. Ciężko teraz ujrzeć pojedynek rangi mistrzowskiej na wysokim poziomie. Z pewnością wyjątkiem będzie starcie Wildera ze Stivernem. W przypadku takich walk, jak ta, która ma odbyć się 2 maja rodzą się uzasadnione obawy. Czy ów pojedynek godzien jest zamieszania i aury wyjątkowości, które zrodziły się w toku planowania oraz realizacji projektu? De facto odpowiedź poznamy w ringu, jednak zawczasu warto ochłonąć i przygotować się na wszystkie możliwe rozwiązania. Błędem jest twierdzenie, że walka okaże się nudna, jednak może być określona przez taktykę, co pozbawi ją elementu efektywności i polotu, a to z punktu widzenia obserwatora widowiska sportowego jest niezwykle istotne. Pojedynek Mayweather – Pacquiao był długo wyczekiwany i z pewnością ściągnie z łóżka wielu fanów boksu.

Do walki miało dojść już wcześniej, jednak różne kwestie stały na przeszkodzie. W marcu 2010 roku Pacquiao nie przystał na tzw. badania olimpijskie, które w każdej chwili dopuszczały możliwość zbadania krwi i moczu zawodnika. Filipińczyk twierdził, że takie działanie wpływa negatywnie na jego formę. Latem 2010 roku Top  Rank, czyli reprezentant Pacquiao złożył kolejną propozycję walki Mayweatherowi, jednak ten nie ustosunkował się do niej. W 2012 roku sam Money wykonał telefon do Pacmana. Zaoferował mu walkę i 40 milionów dolarów. Filipińczyk wyszedł z propozycją pojedynku charytatywnego. Z czasem wyraźnie widoczne stało się, że Mayweather unika pojedynku, gdyż stawiał Pacquiao coraz to nowe wymagania. Żądał, aby ten odszedł z Top Rank, wziął rewanż na Bradleyu i Marquezie. Taka gra nie podobała się Pacmanowi. Dla wielu walka stulecia stawała się nierealna. Ale machina cały czas nakręcała się. Każdy chciał zobaczyć w ringu Mayweathera i Pacquiao i stanie się to lada chwila. Historia, która trwała tyle lat w końcu znajdzie swój finał. A zyski z tego występu dla obu pięściarzy będą niebotyczne.

Obaj mają doświadczenie i tytuły. W ringu zrobili niemalże wszystko, a teraz przejdą do historii. Walka XXI wieku. Defensywy styl Mayweathera kontra żywioł ość Pacquiao. Money to showman, który potrafi nakręcić atmosferę i przyciągnąć uwagę, jednak w ringu jest profesjonalistą, który nigdy nie zaznał goryczy porażki. Pierwszym, który ma wielkie pragnienie, aby to uczyć jest Pacquiao. Pięściarz skakał między kategoriami wagowymi i w każdej potrafił się odnaleźć. Filipińczyk jest niezwykły, niczym mała pchła pokonywał kolejne szczeble i swoją szybkością oraz elastycznością zaskakiwał kolejny rywalami. Z wieloma (Marquez, Bradley) toczył boje, który urosły do rangi pięknej bokserskiej sagi. Pacman częściej posyła swoim oponentów na deski niż Mayweather. Czy pojedynek stulecia będzie efektowny i dostarczy publiczności wrażeń? A może okaże się ostatnim akordem dobrze pomyślanego biznesu? Oczekiwania się ogromne. Ring będzie wrzał.

KM