Droga pełna zakrętów

Wydawałoby się, że osiągnąć porozumienie to nic trudnego. A jednak… Obozy Anthony’ego Joshuy i Deontaya Wildera dyskutowały, ale wielkiej walki w wadze ciężkiej nie należy spodziewać się w najbliższym czasie. W takim razie – kiedy?

Rzecz jasna, że podstawą każdego widowiska jest odpowiednie zainteresowanie. Czasami trzeba ciężko pracować, aby wypromować dane wydarzenie. Ale Joshua i Wilder to nazwiska, które każdego miłośnika boksu (i nie tylko) stawiają na nogi, a ich pojedynek byłby niezwykle smakowitym kąskiem. Gwarancja sukcesu – praktycznie pod każdym względem. Ale trzeba pamiętać, że coś na pozór idealnego można zepsuć.

Sukcesy Joshuy i Wildera sprawiły, że ich zestawienie stało się sprawą oczywistą. Toczyły się rozmowy na temat daty, miejsca i oczywiście pieniędzy. Już wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Mistrz świata WBC był gotów zmierzyć się z Joshuą latem na Wembley. Dodatkowo menadżer Wildera przyznał, że bokser jest skłonny przystać na podział zysków 60 do 40 na korzyść rywala. Czego chcieć więcej?

Wypada również wspomnieć, że po drodze nie brakowało „przepychanek słownych”. Wilder wyzywał Joshuę na pojedynek i utrzymywał, że 28-latek z Watfordu się go boi. Z kolei czempion IBF, WBA, WBO i IBO zapewniał gotowość do rywalizacji, jednak obóz Amerykanina nie był skłonny udzielić odpowiedzi na przesłaną ofertę. Eddie Hearn, promotor Brytyjczyka, stoi na stanowisku, że Wilder nie chce walczyć z Joshuą. Z kolei federacja WBA naciska w sprawie obowiązkowej obrony z Aleksandrem Powietkinem. I tak może być w nieskończoność. Machina musi się kręcić… A wszyscy czekają.

Czy walka Joshuy z Wilderem jest realna w 2018 roku? Wydaje się, że nie. Eddie Hearn patrzy raczej w kierunku Powietkina. Z kolei Wilder jest zdegustowany całą sytuacją, czemu dał wyraz. – Przepraszam Was wszystkich, oni nas oszukali! Pieprzyć ich! Jedziemy dalej – zabrał głos Deontay Wilder. 32-letni Amerykanin ma kolejny cel w postaci pobicia rekordu Floyda Mayweathera Jr., który zapisał na swoim koncie 50 zwycięstw. Wilder ma ich obecnie 40.

Temat pojedynku czempionów wagi ciężkiej nadal jest na pierwszym planie. Obecnie mówi się, że prawdopodobny termin hitowego starcia to wiosna przyszłego roku. Ale… W tym przypadku nic nie jest pełne. Tak jak w filmie, w którym nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji.

Scenariusze są dwa. Walka pomiędzy Joshuą i Wilderem odbędzie się w ciągu najbliższych miesięcy (2018-2019) albo rozmowy będą trwać w nieskończoność. Na myśl przychodzi tu starcie Floyda Mayweathera Jr. z Manny Pacquiao. Przez wiele lat mówiło się o tej walce, a pięściarze spotkali się u schyłku swoich karier. Czy tak będzie w tym przypadku? Wydaje się to mało prawdopodobne ze względu na fakt, że Joshua i Wilder są na siebie skazani. Na horyzoncie wyzwań nie widać nikogo, kto mógłbym im realnie zagrozić. A co najważniejsze – wziąć udział w budowaniu widowiska pozwalającego wygenerować ogromne zainteresowanie i… zyski. Czy gra na czas jest dobrym rozwiązaniem?

KM

Walka o medale w Sarajewie

28 czerwca w Sarajewie rozpoczną się mistrzostwa Europy kadetów w judo. Impreza potrwa do 1 lipca. O medale będzie walczyło dziewięcioro biało-czerwonych.

Z pewnością młodym judokom nie zabraknie zaangażowania i serca do walki. Podczas każdego treningu doskonalą swoje umiejętności, a w Sarajewie przyjdzie czas na weryfikację możliwości na poziomie europejskim. W mistrzostwach wystartuje blisko 500 zawodniczek i zawodników. – Wiek kadeta jest pierwszym i najtrudniejszym krokiem na wyższy poziom. Młodzi judocy uczą się zdobywać i przezwyciężać silne emocje, triumfy i rozczarowania. Wiele obecnych gwiazd judo osiągało sukcesy, gdy było kadetami. Życzę wszystkim uczestnikom i trenerom niezapomnianych i radosnych przeżyć, które będą podstawą ich przyszłych sukcesów – powiedział Sergey Soloveychik, przewodniczący Europejskiej Unii Judo.

Czy Polacy poprawią wynik z poprzedniego roku? To podstawowe pytanie przed rozpoczęciem mistrzostw Europy w Sarajewie. Rok temu w Kownie Polacy wywalczyli dwa brązowe medale za sprawą Nikoli Szlachty i Natalii Kropskiej. Dodatkowo z dobrej strony pokazały się nasze drużyny. Kadetki zajęły piąte miejsce, zaś kadeci siódme.

Do Sarajewa udało się dziewięcioro reprezentantów Polski. Przez trzy dni rozgrywane będą zawody indywidualne, a ostatniego dnia zmagań zaplanowano rywalizację mikstów. Reprezentacje będą składać się z zawodniczek występujących w wagach: 44kg, 52kg, 63kg, +63kg oraz zawodników: 55kg, 66kg, 81kg oraz +81kg.

Wysoko stoją akcje Kingi Wolszczak (+70kg), która prezentuje równą formę. W ubiegłym roku wygrała zawody w Koper i Gyor. Jej ostatni występ to trzecie miejsce w Teplicach, wcześniej zajęła drugą lokatę w Berlinie. Z podium nie schodzi Wojciech Kordyalik (+90kg). W tegorocznych startach zawodnikowi WKS Śląsk Wrocław do pełni szczęścia brakuje tylko zwycięstwa. Kordyalik był o krok od triumfu w Berlinie, ale lepszy okazał się Omer Aydin z Turcji. Ponadto, Polak zajmował trzecie pozycje w Zagrzebiu i Teplicach.

Reprezentacja Polski na mistrzostwa Europy w Sarajewie: Zuzanna Łogożna (57kg), Agata Pałka (57kg), Julia Jaroszewska (70kg), Kinga Wolszczak (+70kg) i Maria Łętkowska (+70kg), Szymon Szymański (60kg), Mateusz Kozłowski (73kg), Wojciech Grądzki (73kg) i Wojciech Kordyalik (+90kg).

Fot. eju.net

KM

Przepychanki trwają w najlepsze

Głównym wydarzeniem gali UFC 226 będzie walka Daniela Cormiera ze Stipe Miocicem o pas mistrza wagi ciężkiej. Jednak sam pojedynek znalazł się w cieniu… przepychanek, w których pierwsze skrzypce gra Jon Jones.

7 lipca w T-Mobile Arenie w Las Vegas dojdzie do starcia dwóch mistrzów. Cormier dzierży pas w wadze półciężkiej, a Miocić w ciężkiej. Stawką walki wieczoru UFC 226 będzie tytuł w kategorii królewskiej. Miłośnicy MMA ostrzą sobie zęby na to starcie, a do akcji wkracza Jon Jones. Popularny "Bones" odbywa karę za stosowanie niedozwolonych środków, ale chętnie prezentuje własne zdanie. Obiektem jego ataków jest Daniel Cormier. Sam "DC" niedawno stwierdził, że Jones po wpadkach dopingowych nie powinien zabierać głosu. "Bones" obok takich słów nie mógł przejść obojętnie. Wymiana między zawodnikami toczy się w… mediach społecznościowych. – Nie mam prawa głosu, DC? To brzmi głupio. Po latach zawieszenia mam do tego nie mniejsze – jeśli nie większe – prawo niż Ty. Każda Twoja wygrana trafia do mojego CV. Wiem, o kim śnisz w nocy. Twoja żona też o tym wie – napisał Jon Jones.

Z pewnością fakt, że Cormier może zdobyć kolejny pas działa na "Bonesa" jak płachta na byka. 39-letni mistrz wagi półciężkiej dwukrotnie mierzył się z Jonesem. W pierwszym przypadku (UFC 182) przegrał decyzją sędziów. Kolejny raz Jones i Cormier spotkali się w lipcu 2017 roku (UFC 214). Przez nokaut w trzeciej rundzie wygrał "Bones", ale… w jego organizmie wykryto turinabol. Pas pozostał więc w rękach Cormiera, a Jones został ukarany za swoje wybryki zawieszeniem do marca 2019 roku i karą finansową w wysokości 205 tys. dolarów. Na kolejną walkę przyjdzie mu jeszcze trochę poczekać… Jones daje do zrozumienia, że chciałby kolejnej walki z obecnym czempionem wagi półciężkiej.

„Słowne przepychanki” nieco przysłaniają to, co najważniejsze. Pewnie jest, że 7 lipca Cormier może zapisać się w historii MMA jako drugi zawodnik w historii UFC, który znajdzie się w posiadaniu dwóch pasów mistrzowskich. "DC" stanie jednak przed bardzo trudnym zadaniem. Miocić wygrał sześć ostatnich walk, w tym pięć przed czasem. Dotychczas trzykrotnie skutecznie bronił tytułu mistrza wagi ciężkiej.

Cormier i Miocić swoje ostatnie pojedynki stoczyli na gali UFC 220. W walce wieczoru mistrz wagi ciężkiej pokonał decyzją sędziów Francisa Ngannou. Z kolei Cormier przed czasem uporał się z Volkanem Oezdemirem.

Fot. Daniel Cormier Facebook

KM

Srebro polskiego judoki w Pucharze Europy

Łukasz Golus (66kg) wywalczył srebrny medal w zawodach Pucharu Europy w judo w Celje-Podcetrtek. Rywalizację zdominowali Rosjanie, którym kroku starali dotrzymać się Francuzi.

Rok temu Łukasz Golus stoczył w Celje-Podcetrtek cztery walki. Trzy z nich wygrał, zatrzymał go Serb Denis Jurakic. Tym razem zawodnik GKS Czarni Bytom mógł cieszyć się ze srebrnego medalu. Zmagania na Słowenii Polak zaczął zdecydowanie i odprawił Ukraińca Anatolia Martyshchenkę oraz Francuza Benjamina Beauzora. Trudne warunki zwycięzcy Pucharu Europy z Bratysławy z zeszłego roku postawił Mirzoiusuf  Gafurov. Golus wygrał przez waza ari i w półfinale trafił na Matteo Pirasa. Włoch jest zdecydowanie wyżej klasyfikowany niż Polak, ale w Celje-Podcetrtek nie było tego widać. Golus pokonał Pirasa i awansował do finału, jednak w starciu o złoto lepszy okazał się Francuz Vang-Si Nzaou.

Łącznie w Pucharze Europy na Słowenii wystartowało siedmioro Polaków. Dwie zwycięskie walki na swoim koncie zapisał Dominik Majowski (100kg), który w ubiegłym roku w startach juniorskich regularnie stawał na podium. W Celje-Podcetrtek Polak zaczął rywalizację od zwycięstwa, ale po porażce z Danylo Hutsolem trafił do repasaży. Pierwszy pojedynek wygrał, jednak w kolejnym starciu przegrał z Blazem Vrankarem i ostatecznie uplasował się na siódmej pozycji. Dziewiąte miejsce zajęła Marta Wykupil (63kg), która stoczyła łącznie trzy walki, ale triumfowała tylko w jednej.

Od zwycięstwa zmagania w Pucharze Europy rozpoczął Paweł Wawrzyczek (73kg), ale jego przygoda szybko się skończyła. Wszelkich marzeń pozbawił go Niemiec Martin Setz. Bez zwycięstwa rywalizację w Pucharze Europy zakończyli: Dominik Grzywacz (60kg), Adrian Wala (66kg) oraz Jacek Brysz (73kg).

Rosjanie na czele

Siedem medali w Celje-Podcetrtek wywalczyli reprezentanci Sbornej. Taki sam wynik na swoim koncie zapisali Francuzi, ale Trójkolorowi zdobyli trzy brązowe krążki przy dwóch srebrach i brązie Rosjan. Na trzeciej lokacie w klasyfikacji medalowej Niemcy (14 medali, ale tylko dwa złote).

Rosjanie zdecydowanie dominowali w rywalizacji judoków. Yago Abuladze (60kg), Turpal Tepkaev (81kg), Arman Adamian (100kg) oraz Aslan Dzhioev (+100kg) okazali się najlepsi w swoich kategoriach wagowych. U Francuzów złota "rozłożyły" się proporcjonalnie. Triumfowali: Penelope Bonna (52kg) i Melissa Heleine (70kg) oraz Vang-Si Nzaou (66kg) oraz Guillaume Riou (90kg).

Fot. zdjęcie poglądowe

KM

FEN: Przemek Opalach stoczy walkę w K-1

Przemysław Opalach stoczy pojedynek w federacji Fight Exclusive Night w formule K-1. Debiut olsztynianina szykowany jest na drugą połowę 2018 roku.

Kibice sportów walki w Polsce znają Opalach z ringu bokserskiego. To właśnie w szermierce na pięści olsztynianin stoczył 28 pojedynków, z czego 26 wygrał, w tym 21 przed czasem. 20 grudnia 2013 roku Opalach pokonał przez techniczny nokaut Maishę Samsona z Tanzanii, dzięki czemu zdobył tytuł mistrza świata federacji WBF w kategorii super średniej. Niespełna rok później zwyciężył Slavisa Simeunovica i został posiadaczem pasów WBC Baltic, WBF World oraz Międzynarodowym Mistrzem Polski. Opalach ma za sobą znakomitą serię 14 zwycięstw z rzędu. Ostatnim razem pokonany wychodził z ringu w kwietniu 2013 roku. W 2017 roku stoczył trzy walki – wszystkie pewnie wygrał.

– Opalach to znakomity pięściarz, jeden z najlepszych polskich bokserów w kategorii super średniej. Przemek od jakiegoś czasu przygląda się naszym zawodnikom w wadze do 77 kilogramów, jest pod wrażeniem ich umiejętności. Może zmierzy się w przyszłości z którym z nich? To na pewno jedno z rozwiazań na jego karierę w FEN. On jeszcze za dzieciaka trenował muay thai, potem wygrał 30 pojedynków. To kawał zawodnika i wierzę, że będzie wzmocnieniem naszej federacji – powiedział Paweł Jóźwiak, prezes FEN.

Australijska podróż Helda

Od kilku dni Marcin Held jest w Brisbane, gdzie 16 czerwca zadebiutuje w organizacji ACB. Jego rywalem będzie Callan Potter. Na gali ACB 88 zaprezentuje się również Karol Celiński.

W marcu br. Marcin Held związał się umową z rosyjską organizacją. Tyszanin ma za sobą nieudaną przygodę w UFC, gdzie stoczył cztery walki, z których wygrał tylko jedną – z Nasratem Haqparastem w Gdańsku. Umowa Polaka z amerykańską organizacją dobiegła końca, jednak nie pojawiła się nowa propozycja. Held liczył, że uda mu się wystąpić na gali UFC Fight Night 127 w Londynie. 26-latek zgłaszał chęć występu w miejsce kontuzjowanych zawodników, jednak bez efektu. W końcu pojawiła się oferta ze strony ACB, z której Marcin Held postanowił skorzystać.

W rosyjskiej organizacji Polak ma się odbudować, co pozwoli mu wrócić do UFC. Nie da się ukryć, że Held ma ogromne możliwości, co potwierdził w Bellatorze, gdzie był czołową postacią wagi lekkiej. Pierwszy test możliwości polskiego fightera już 16 czerwca w Brisbane. Polak dotarł do Australii w niedzielę i ostatnie dni poświęca na szlifowanie formy. Zapewnia, że znajduje się w wysokiej formie i nie narzeka na samopoczucie. Jego rywalem będzie Callan Potter, który ma na koncie 16 zwycięstw. Australijczyk jest specjalistą od zmagań w parterze i wszystkie walki rozstrzygnął przed czasem! Potter znajduje się w znakomitej dyspozycji, o czym świadczy fakt, że zwyciężył w ośmiu pojedynkach z rzędu. Po raz ostatni pokonany schodził we wrześniu 2015 roku.

Dla Marcina Helda będzie to drugi występ w Australii. Jednak walka z Kaleo Kwanem to odległe czasy. W Melbourne Polak zaprezentował się we wrześniu 2011 roku podczas gali AFC 2. Held potrzebował niecałej minuty, aby doprowadzić zmusić rywala do poddania. Czy 16 czerwca zapisze na swoim koncie kolejną wygraną?

Czwarta walka Celińskiego

W Brisbane zaprezentuje się również Karol Celiński. Dla 37-latka będzie to czwarta walka stoczona dla ACB. Celiński wygrał trzy poprzednie starcia, w których pokonał kolejno: Łuksza Parobca, Vinny'ego Magalhaesa oraz Maxima Futina.

Na ACB 88 rywalem polskiego zawodnika będzie Luke Barnatt. 30-latek ma za sobą przygodę w UFC, a w ACB debiutował w starciu z Mamedem Khalidovem. Barnatt został znokautowany przez byłego mistrza KSW w zaledwie 21 sekund.

Fot. Marcin Held Facebook

KM

Wilder powiedział „tak”

Wielka walka w wadze ciężkiej coraz bliżej? Mistrz świata WBC wagi ciężkiej Deontay Wilder przyjął ofertę Anthony'ego Joshuy na pojedynek na stadionie Wembley w Londynie. Jesień może być niezwykle gorąca!

Cały bokserski świat z niecierpliwością wyczekuje starcia Joshuy z Wilderem. Dwóch wielkich mistrzów, którzy potrafią potężnie wstrząsnąć rywalem i są pierwszoplanowymi postaciami boksu. Mówiło się, że do walki Joshuy i Wildera dojdzie w 2019 roku. Jednak w ostatnich tygodniach nastąpił przełom. Najpierw menadżer Wildera Shelly Finkel podał, że Amerykanin jest gotowy przystać na podział zysków 60 do 40 na korzyść 28-latka z Watfordu. Ponadto, Wilder gotów był stanąć do rywalizacji na stadionie Wembley.

Mistrz świata WBC dał wyraźny sygnał, że wielka walka w wadze ciężkiej zbliża się wielkimi krokami. Teraz to potwierdził. Pojedynek o cztery pasy mistrzowskie w kategorii królewskiej miałby odbyć się jesienią na Wembley. – Jeśli Joshua będzie chciał, to oferta 50 milionów w przypadku walki w USA będzie dostępna. Zgodziłem się na ich propozycję na starcie w Wielkiej Brytanii. Piłka jest po jego stronie – poinformował Deontay Wilder.

Zapewne na jednym pojedynku się nie skończy. Oferta przedstawiona przez obóz Joshuy zawiera dwie walki – pierwszą w Anglii, zaś rewanż w Stanach Zjednoczonych. – Wysłaliśmy do Joshuy i rodziny Hearna informację, że zgadzamy się na ich warunki. Nie będziemy zdradzać kwot, ale propozycja jest na tyle dobra, że możemy ją zaakceptować – podał Shelly Finkel, menadżer Wildera.

Można powiedzieć, że Wilder dał „zielone światło” dla wielkiego wydarzenia. Teraz trzeba czekać na wiążące ustalenia. Kiedy należy się spodziewać walki, której stawkę będą pasy mistrzowskie IBF, WBA, WBO i WBC wagi ciężkiej? Prawdopodobny termin to 15 września. Możliwe również, że starcie odbędzie się w drugiej połowie września.

Joshua ma na koncie 21 wygranych. W ostatniej walce pokonał Josepha Parkera, który jako pierwszy wytrzymał z Brytyjczykiem pełen dystans. Z kolei Wilder ma na koncie 40 zwycięstw. W marcu uporał się z Luisem Ortizem.

KM

Polacy na trzecim stopniu podium

Anna Załęczna (+78kg) oraz Ksawery Morka (73kg) wywalczyli złote medale w Pucharze Europy w judo w Belgradzie. Ich dobre występy sprawiły, że biało-czerwoni zajęli trzecią pozycję w klasyfikacji końcowej zawodów.

Na starcie w Belgradzie zameldowało się 261 judoczek i judoków. Reprezentacja Polski liczyła dziesięć osób. Biało-czerwoni startowali ze zmiennym szczęściem, ale w ostatecznym rozrachunku osiągnięty wynik jest satysfakcjonujący.

Duży wkład w końcowy efekt miała Anna Załęczna, która po raz kolejny znalazła się na podium. W ubiegłym tygodniu wywalczyła brąz w Madrycie. W Belgradzie Polka zaczęła od wygranej przed czasem z Aleksandrą Dubroją. Zwycięstwo dało jej możliwość walki o medale. Na drodze Załęcznej stanęła Tina Radić, którą Polka pokonała w niecałą minutę. 22-letniej zawodniczce TKS Judo Toruń pozostał ostatni krok w postaci walki o złoto,  w której rozłożyła na łopatki Katarinę Luciję Vuković. – Puchar Europy jedzie ze mną do Torunia. To mój pierwszy wygrany turniej seniorski. Bardzo się cieszę – napisała na Facebooku Anna Załęczna.

Popisowy występ w Belgradzie zaliczył Ksawery Morka. 22-letni zawodnik broniący barw klubu Ryś Warszawa stoczył w Serbii sześć walk. Z pojedynku na pojedynek Morka był coraz bardziej zdeterminowany. Aż pięć walk rozstrzygnął na swoją korzyść przed czasem. Tylko Martin Vegvari, który w maju był drugi w Sarajewie postawił Polakowi trudne warunki, jednak ten i tak znalazł sposób na Węgra. 22-latek wygrał przez waza-ari. W starciu o złoto Morka pokonał Serba Ljubisę Kovacevicia.

Blisko podium był Łukasz Kiełbasiński (66kg). Polak start w Belgradzie rozpoczął od zwycięstwa, jednak w kolejnej walce pokonał go Bence Boros. Kiełbasiński trafił do repasaży, gdzie odniósł dwa zwycięstwa, które dały mu szansę rywalizacji o brąz. Denis Jurakić zdobył jedno waza ari, co pozwoliło cieszyć mu się z medalu.

Daria Tymann (78kg) poznała smak rywalizacji na poziomie seniorskim. W Belgradzie zajęła siódme miejsce, choć przegrała dwie walki. Tym razem Kacper Szczurowski (100kg) nie sięgnął po medal. Tydzień temu Polak był drugi w Madrycie, z kolei w Belgradzie zajął siódmą lokatę.

Pierwsze skrzypce w Pucharze Europy grali Serbowie. Gospodarze zdobyli 14 medali, w tym cztery złote. Za ich plecami Węgrzy z dorobkiem siedmiu krążków (dwa złote) i Polacy.

Fot. Anna Załęczna Facebook/EJU

KM

Nadchodzi oczekiwane starcie

Mariusz Pudzianowski i Karol Bedorf to najjaśniejsze gwiazdy gali KSW 44, która odbędzie się 9 czerwca w trójmiejskiej Ergo Arenie. O tym starciu mówiło się od dawna. W końcu okaże się, który z zawodników wagi ciężkiej jest lepszy.

Pudzianowski i Bedorf mają ogromny apetyt. Po porażkach z Peterem Grahamem i Marcinem Różalskim, "Pudziana" skazywano na emeryturę, jednak ten udowodnił, że może jeszcze rywalizować na dobrym poziomie. 41-latek ma passę trzech zwycięstw z rzędu. Przed czasem pokonał Pawła Mikołajuwa i Tyberiusza Kowalczyka, a ostatnio uporał się z Jay'em Silvą. Wiadomo, że nic nie trwa wiecznie i zapewne tak będzie z karierą byłego mistrza świata strongman, jednak 9 czerwca czeka go najważniejszy pojedynek w przygodzie z MMA. Wygrana z Bedorfem może okazać się przepustką do walki o pas mistrzowski, co z pewnością byłoby idealnym ukoronowaniem przygody z MMA 41-letniego Pudzianowskiego.

Trzy razy skutecznie tytułu najlepszego w wadze ciężkiej bronił Karol Bedorf. Polak stracił pas w grudniu 2016 roku na rzecz Fernando Rodriguesa Jr. W Ergo Arenie Bedorf zaprezentuje się po raz pierwszy od tamtej porażki. Urodzony w Szczecinie zawodnik miał wystąpić na gali KSW 39: Colosseum, ale zerwał ścięgno Achillesa. Z pewnością Bedorf jest głodny rywalizacji. Trzeba przyznać, że 34-latek ma większe doświadczenie w sportach walki niż jego starszy rywal. Dla Bedorfa pojedynek z Pudzianowskim ma być tylko przystankiem do starcia o pas mistrzowski. Walka wieczoru gali KSW 44 powinna mieć wyjątkowy smak. Czy tak będzie?

W Ergo Arenie zaprezentuje się Michał Materla, który zmierzy się z Martinem Zawadą. Ostatnio były mistrz KSW w wadze średniej padł ofiarą Scotta Askhama, który mocnymi kopnięciami na brzuch osłabił Polaka. Tym samym 29-latek przerwał passę trzech wygranych Materli. Martin Zawada również rysuje się jako wymagający przeciwnik. 34-letni reprezentant Niemiec udanie powrócił do KSW i w Łodzi pokonał Łukasza Jurkowskiego.

Kibice czekają na drugi występ w KSW Tomasza Oświecińskiego, który zmierzy się z Erko Junem. Ciekawie zapowiada się rywalizacja Klebera Koike Erbsta z Marianem Ziółkowskim.

Karta walk gali KSW 44:

Mariusz Pudzianowski vs Karol Bedorf

Kleber Koike Erbst vs Marian Ziółkowski

Michał Materla vs Martin Zawada

Tomasz Oświeciński vs Erko Jun

Filip Wolański vs Daniel Torres

Gracjan Szadziński vs Paul Redmond

Chris Fields vs Wagner Prado

Łukasz Rajewski vs Leo Zulić

Dawid Gralka vs Sebastian Przybysz

Fot. Mariusz Pudzianowski Facebook

KM

Rozstanie w zgodzie i wielkie wyzwanie

Marian Ziółkowski szykuje się do debiutu w federacji KSW. 9 czerwca rywalem popularnego "Golden Boya" w trójmiejskiej Ergo Arenie będzie Kleber Koike Erbst. To będzie kolejny pojedynek Ziółkowskiego w przeciągu dwóch tygodni. Wcześniej zawodnik stoczył walkę dla organizacji Fight Exclusive Night, z którą zakończył współpracę.

Bywa, że nieszczęście jednego jest szansą drugiego. Stwierdzenie to idealnie pasuje do sytuacji Mariana Ziółkowskiego. Podczas KSW 44 miało dojść do drugiego starcia pomiędzy Kleberem Koike Erbstem, a Marcinem Wrzoskiem o wakujący pas dywizji piórkowej. Polak doznał jednak kontuzji i w jego miejsce wskoczył "Golden Boy". Efektowny Koike Erbst może obawiać się Ziółkowskiego, który w ostatnim występie, gala FEN 21, w pierwszej rundzie znokautował Patryka Nowaka.

27-letni Polak w ostatnim czasie związany był z organizacją Fight Exclusive Night, dla której stoczył cztery pojedynki. Ziółkowski wykazał się 50% skutecznością, a stawką obu przegranych walk był tytuł mistrzowski wagi lekkiej. Przed zawodnikiem otworzyły się nowe możliwości, z których postara się skorzystać. Ale jak to mówią "nie zamknął za sobą drzwi". – Rozstanie nastąpiło w zgodzie. Marian Ziółkowski był zawodnikiem FEN od marca 2016 roku, stoczył pod jej szyldem cztery pojedynki, w tym dwa mistrzowskie w kategorii lekkiej. Federacja FEN w międzyczasie umożliwiła mu starty również dla innych organizacji, a z możliwości tej Marian Ziółkowski korzystał. FEN ma nadzieję, że na „nowej drodze życia” Marian będzie odnosił same sukcesy i wiele w tym sporcie osiągnie. Federacja doskonale go zna i wie, że tylko kwestią czasu jest, gdy zawodnik wejdzie na szczyt i będzie świętował w sporcie najwyższe laury. Drzwi dla Mariana w FEN są zawsze otwarte. Powodzenia! – czytamy w komunikacie federacji Fight Exclusive Night dotyczącym zakończenia współpracy z Marianem Ziółkowskim.

"Golden Boy" trafił do zawodowego MMA trzy lata później niż jego najbliższy rywal, ale stoczył już 27 walk, z których wygrał 23. Starcie Ziółkowskieog i Koike Erbsta to gwarancja efektowności i wspaniałego widowiska, bo obaj fighterzy przyzwyczaili, że swoje walki kończą przed czasem w niezwykłym stylu. 28-letni Japończyk Brazylijskiego pochodzenia ma świetną passę pięciu wygranych z rzędu, w tym trzech w KSW. Jeśli wygra, z pewnością stanie przed kolejną szansą na zdobycie pasa. Chyba, że plany pokrzyżuje mu Ziółkowski. Miał już pas PLMMA, w FEN przeszedł mu koło nosa, więc może zapoluje na pas w KSW?

Fot. Marian Ziółkowski Facebook

KM

A jednak rewanżu nie będzie?

Wiele mówiło się, że rewanżowa walka pomiędzy Saulem Alvarezem a Giennadijem Gołowkinem może odbyć się 15 września. Plan nie zostanie jednak zrealizowany ze względu na wymagania finansowe Kazacha. Z kolei 18 sierpnia szykuje się ciekawe starcie w wadze ciężkiej. Były mistrz świata Joseph Parker zmierzy się z Bryantem Jenningsem.

Droga do rewanżowego starcia "Canelo" i "GGG" nie jest usłana różami… Hit wagi średniej odbył się 17 września 2017 roku w T-Mobile Arenie w Las Vegas. Sędziowie ocenili pojedynek jako remisowy, co spotkało się z nieprzychylnymi opiniami. Wielu wskazywało na zwycięstwo Kazacha, a oliwy do ognia dolało punktowanie sędzi Adalaide Byrd. W jej oczach Alvarez zdecydowanie wygrał – 118:110, pozostała dwójka oceniła walkę następująco: remis 114:114 i na korzyść Gołowkina 115:113. Już wtedy wiadomo było, że od tematu rewanżu się nie ucieknie.

Osiągnięto porozumienie i 5 maja Alvarez oraz Gołowkin ponownie mieli pojawić się w ringu. Jednak pięściarze na dobre nie zaczęli przygotowań, a okazało się, że rewanżu… nie będzie. Powodem było wykrycie w organizmie Alvareza niedozwolonych substancji. Sprawą zajęła się Komisja Sportowa Stanu Nevada, która zawiesiła boksera na pół roku. Kara płynie od daty pierwszego pozytywnego testu, czyli 17 lutego. A więc szybkie obliczenia i ponownie można było planować rewanż. Mówiło się o 15 września, jednak wiadomo, że do starcia nie dojdzie. Negocjacje zakończyły się fiaskiem. Obóz Gołowkina chciał podziału 50 na 50, co nie spotkało się z akceptacją ze strony Meksykanina i jego przedstawicieli.

Jednakże 15 września to nadal aktualny termin kolejnej walki Alvareza, ale jego rywalem ma być Daniel Jacobs, który niedawno po zaciętym boju pokonał Macieja Sulęckiego. 31-letni Amerykanin otrzymał ofertę walki z "Canelo". Promotor Jacobsa Eddie Hearn potwierdza, że jego klient jest zainteresowany tym pojedynkiem.

Były mistrz czeka na kolejną walkę

31 marca Joseph Parker stracił pas mistrzowski WBO wagi ciężkiej na rzecz Anthony'ego Joshuy. Warto dodać, że Nowozelandczyk był pierwszym pięściarzem, który przetrwał z "AJ" pełen dystans.

Parker wróci na ring 18 sierpnia w Atlantic City, gdzie zmierzy się z Bryantem Jenningsem. Swego czasu Amerykanin miał okazję rywalizować o panowanie w kategorii królewskiej, jednak przegrał na punkty z Władimirem Kliczko. Ostatnio 33-letni Jennings ma dobrą passę – wygrał cztery pojedynki z rzędu.

Fot. Canelo Alvarez Facebook

KM

Cztery madryckie medale

Cztery medale wywalczyli Polacy w Pucharze Świata w judo w Madrycie. O krok od triumfu byli Wiktor Mrówczyński (73kg) i Kacper Szczurowski (100kg). Z kolei w Pucharze Europy juniorek w Leibnitz triumfowała Paulina Dziopa (+78kg).

Na starcie zawodów w Madrycie stanęło blisko 400 judoczek i judoków. Polska reprezentacja liczyła dziewięć osób. Jako pierwszy z medalu mógł cieszyć się Wiktor Mrówczyński, który stanął na drugim stopniu podium. Polak stoczył w Madrycie pięć pojedynków. Dwie z czterech wygranych walk Mrówczyński rozstrzygnął przed czasem. W finale zatrzymał go mistrz Europy juniorów z 2014 roku Francuz Benjamin Axus.

W tym roku Paula Kulaga (78kg) stała już na podium. Zawodniczka TDK Judo Trzcianka zajęła drugie miejsce w Warszawie. Start w Madrycie 22-letnia Kulaga rozpoczęła od dwóch wygranych pojedynków. W trzecim starciu na jej drodze stanęła Valeria Ferrari. Włoszka potrzebowała niecałej minuty, aby zapisać na swoim koncie zwycięstwo. Kulaga trafiła do repasaży, gdzie poradziła sobie z Patriciją Brolih i stanęła do walki o brązowy medal. Na Polkę czekała kolejna zawodniczka z Włoch – Assunta Galeone. Kulaga zapisała na swoim koncie waza-ari i dzięki temu stanęła na podium.

Siódme miejsca prześladowały w tym roku Annę Załęczną (+78kg), która na tychże lokatach plasowała się z Odivelas i Warszawie. W Madrycie odmiana – Załęczna znalazła się na podium. Szybka wygrana z Martą Anton Elias rozbudziła apetyt, ale Sarah Adlington pozbawiła Polkę szans na finał. 22-letnia Załęczna w starciu o brąz w niecałą minutę uporała się z Patricią Ferrer Bartulos.

Powoli z seniorskim startami oswaja się Kacper Szczurowski (100kg), który w tamtym roku miał okazję zaprezentować się w Katowicach, jednak bez powodzenia. 21-latek może być zadowolony ze swojego występu w Madrycie. W Pucharze Świata Szczurowski stoczył pięć walk, z których cztery wygrał. Polak "szedł jak burza" i pokonywał kolejnych rywali przed czasem. W finale zatrzymał go Zalan Ohat z Węgier.

W klasyfikacji medalowej Polska uplasowała się na dziewiątym miejscu. Najlepsi Niemcy z dorobkiem ośmiu krążków, za nimi Francja (6) i Hiszpania (12, ale tylko dwa złote przy trzech Niemców i Francuzów).

Złota Paulina

Pierwsze zwycięstwo w zawodach Pucharu Europy Juniorek odniosła Paulina Dziopa (+78kg). 19-letnia Polka triumfowała w Leibnitz. Dziopa wygrała cztery walki, w tym trzy przez ippon.

Siódme miejsce w Leibnitz zajął Jakub Pańkowski (73kg), dziewiąty był Kacper Kaczor (66kg).

Fot. EJU/pzjudo.pl

KM

Pokaz siły Jenela

Gala DSF Kickboxing Challenge 16: Śląskie Tąpnięcie, która odbyla się w Zabrzu przeszła do historii. W walce wieczoru Kamil Jenel udowodnił, że jest prawdziwym wojownikiem. Zawodnik Paco Team Katowice w wielkim stylu obronił pas mistrzowski. Tytuł zachował również Maksymilian Bratkowicz.

Kamil Jenel zapisał na swoim koncie drugą udaną obronę pasa mistrzowskiego w kategorii do 81kg. Zawodnik Paco Team Katowice przed czasem pokonał Eduarda Aleksanyana. Bułgar zaczął pojedynek zdecydowanie i wydawało się, że Jenel może mieć kłopoty. Polak przyjął wiele ciosów, ale przetrwał napór przeciwnika. W drugiej rundzie Jenel zaczął dochodzić do głosu, a w trzeciej rozbijał Aleksanyana, który ostatecznie nie był w stanie dalej walczyć.

W Zabrzu do pierwszej obrony pasa w wadze średniej stanął Maksymilian Bratkowicz. Mistrz miał do wyrównania rachunki z Bricem Kombou, z którym przegrał podczas gali DSF 8. Zmotywowany Bratkowicz nie pozostawił rywalowi żadnych szans. Wszyscy sędziowie wskazali na mistrza – 50:46.

Pas w kategorii do 71kg trafił w ręce Jarosława Daschke, który jednogłośną decyzją sędziów pokonał Rafała Dudka. Walka należała do tych z kategorii ciekawych. Kibice ani przez chwilę nie mogli narzekać na nudę. Energiczna, bogata w wymiany walka zakończyła się po myśli Daschke, który latającym kopnięciem zranił rywala. Dudek jednak wstał, ale jego rywal coraz częściej dochodził do głosu. Pięć niezwykle ciekawych rund i zwycięstwo Jarosława Daschke w Zabrzu.

Zdecydowanie w szeregi federacji DSF zawitała Iwona Nieroda. Na przestrzeni trzech rund Polka wypunktowała Yael Yvon. Udany debiut zaliczył również Michał Kita. Tym razem doświadczenie górowało nad młodością. Na przestrzeni trzech rund Kita pokonał Denisa Górniaka. 38-latek dyktował tempo walki, trafiał rywala kolejnymi kopnięciami. Na początku trzeciej odsłony Górniak odważnie zaatakował, jednak Kita kontrolował sytuację. Sędziowie nie mieli wątpliwości, komu należy się zwycięstwo.

Dwa lata temu Dominik Zadora musiał pogodzić się z porażką w starciu z Wojciechem Kosowskim. Tym razem ręce w geście triumfu mógł wznieść zawodnik pochodzący z Bolesławca. – I po raz kolejny… MAMY TO!!! Po mocnych 3 rundach jednogłośną decyzją wygrana na punkty – napisał Zadora na Facebooku.

Wyniki gali DSF 16: Śląskie Tąpnięcie:

Walka wieczoru: (K1, 81 kg 5x3min) Kamil Jenel pokonał  Eduarda Aleksanyana (TKO 3 RUNDA)

Walka o pas: (K1, 86 kg 5x3min) Maksymilian Bratkowicz pokonał Brice’a Kombou (DECYZJA)

Walka o pas: (K1, 71 kg 5x3min) Jarosław Daschke pokonał Rafała Dudka (DECYZJA)

(K1, +96 kg) Michał Kita pokonał Denisa Górniaka (DECYZJA)

(K1, 65 kg) Mateusz Rajewski pokonał Wojciecha Kazieczko (DECYZJA)

(K1, 77 kg) Dominik Zadora pokonał Wojciecha Kosowskiego (DECYZJA)

(K1, 56 kg) Iwona Nieroda pokonała Yael Yvon (DECYZJA)

(K1, 75 kg) Michał Ronkiewicz pokonał Adriana Mitu (DECYZJA)

 

(K1, +96kg) Dzaved Poturak pokonał Łukasza Lipniackiego (DECYZJA)

(K1, 60 kg) Dominik Tomica pokonał Łukasza Łanowskiego (DECYZJA)

(K1, 81 kg) Patryk Małecki pokonał Artura Giersa (DECYZJA)

(K1, 91 kg) Mateusz Janu pokonał Patryka Klapsię (TKO, 3 RUNDA)

(Muay Thai, 71 kg) Jakub Rajewski pokonal Kamila Piątkiewicza (DECYZJA)

Fot. Kamil Jenel Facebook

KM