Pacut: To był przełom

Drugie miejsca prześladują Beatę Pacut (78kg). W tym roku judoczka Czarnych Bytom już trzykrotnie była o krok od triumfu w międzynarodowych zawodach. Z pewnością największym dokonaniem 21-latki jest srebro wywalczone w Taszkiencie.

Beata Pacut stopniowo przebija się na pierwszy plan. W ubiegłym roku wygrała Puchar Europy w Warszawie. Kolejnym ważnym wydarzeniem w jej karierze jest drugie miejsce w zawodach Grand Prix w Taszkiencie. Czy to zapowiedź jeszcze lepszych wyników naszej judoczki?

Udana jesień

Możemy narzekać na pogodę i zmęcznie, bo w końcu mamy jesień. Beata Pacut nie zalicza się do tego grona. W październiku 21-letnia judoczka cieszyła się z drugiego miejsca w Taszkiencie. Polka wygrała trzy walki, w finale uległa Anastasiji Turchyn. – To był mój pierwszy start na zawodach z serii Grand Prix i też pierwszy taki wynik. Bardzo się cieszę z tak udanego debiutu. Cieszy mnie nie  tylko wynik, ale także cały przebieg walk. Byłam zdeterminowana i pewna tego, co chcę osiągnąć. Był to pewien przełom, ponieważ z każdymi tak ważnymi zawodami i wynikami czuję się coraz bardziej pewna siebie – podaje FighTime.pl Beata Pacut.

Ale na tym nie koniec sukcesów 21-letniej zawodniczki. Pacut wywalczyła brązowy medal młodzieżowych mistrzostw Europy w Podgoricy. Jedyną pogromczynią Polki okazała się Niemka Anna Maria Wagner, która sięgnęła po złoto. – To był mój trzecie medal na mistrzostwach Europy. Jeden – srebrny w juniorach w Rumunii w 2014 roku, brąz na ME U23 w Bratysławie w 2015 i teraz kolejny brąz ME U23. To był mój ostatni start na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Także cieszę się, że zakończyłam tą kategorię wiekowa z medalem i mam nadzieję na powtórki wyników w seniorach – przedstawia judoczka.

Teraz Japonia

Beata Pacut może być zadowolona ze swojej dyspozycji. W Pucharach Europy w Mińsku i Pradze oraz w Grand Prix w Taszkiencie zdobywała srebrne medale, znalazła się również w kadrze, która zdobyła wicemistrzostwo Europy i dołożyła brąz MME. Teraz przed zawodniczką pobyt w Japonii. – Już 1 grudnia wylatuję do Japonii. Lecimy do Tokio na międzynarodowy camp, na który co roku zjeżdża się bardzo dużo judokow z całego świata. Będę tam 16 dni. Będzie to mocny obóz. Można powiedzieć, że przygotowawczy przed kwalifikacjami olimpijskimi, które zaczynają się od kwietnia przyszłego roku – wyjaśnia Pacut.

Judoczka podkreśla, że cały czas musi być na najwyższych obrotach. – Niestety w judo nie ma czegoś takiego jak sezon, cały rok są turnieje  i ciężko znaleźć czas na dłuższy odpoczynek. W tym roku miałam dwutygodniową przerwę od treningów po mistrzostwach świata. Traz po Japonii będzie chwilka na odpoczynek, aby znów się przestawić organizm do czasu polskiego. No i święta, więc przede wszystkim spędzenie czasu z najbliższymi. Nie będzie to tak długa przerwa, bo zaraz na początku stycznia ruszam na kolejne zgrupowanie do Austrii – prezentuje brązowa medalistka z Podgoricy.

Fot. Beata Pacut Facebook

KM

Polacy bez blasku w Bydgoszczy

Biało-czerwoni bez medalu zakończyli zmagania w Młodzieżowych Mistrzostwach Świata w zapasach, które odbyły się w Bydgoszczy. Najlepiej zaprezentowali się zawodnicy rywalizujący w stylu klasycznym – Przemysław Piątek (59kg) i Roman Pacurkowski (66kg), którzy w swoich kategoriach zajęli piąte miejsca.

Na sześć dni Artego Arena w Bydgoszczy zamieniła się w arenę Młodzieżowych Mistrzostw Świata w zapsach. Początek dawał nadzieję na dobry występ Polaków, ale kolejne dni w wykonaniu biało-czerwonych nie napawały optymizmem.

Tylko jedno zwycięstwo wolniaków

O występach naszych pań i klasyków pisaliśmy tu. https://fightime.pl/pl/wiadomosci/medale-byly-blisko/ Warto wspomnieć, że najlepsze wyniki z całej naszej kadry zanotowali Przemysław Piątek (59kg) i Roman Pacurkowski (66kg). Obaj byli o krok od podium i ostatecznie uplasowali się na piątych miejscach. Niesmak pozostał, ale liczyliśmy, że czas przyniesie nam choć trochę radości. Ale nasze zapaśniczki nie wygrały ani jednej walki.

Pozostało liczyć na zawodników rywalizujących w stylu wolnym. Wszyscy wierzyli w dobry występ Kamila Kościółka (125kg). Wyglądało na to, że Polak jest na najlepszej drodze, aby wygrać z Aminem Taherimem. Były wicemistrz świata juniorów zaczął lepiej od Kościółka, jednak ten z czasem odrobił straty i wyszedł na prowadzenie. Do pełni szczęścia zabrakło zaledwie 25 sekund. Irańczyk sprowadził walkę do parteru, gdzie przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę. Równie szybko z turniejem pożegnali się Dawid Romanowicz (61kg) i Krzysztof Sadowik (86kg). Nieco dłużej trwała przygoda z mistrzostwami w przypadku Roberta Dobrodzieja (57kg). Polak przegrał z Kubańczykiem Reinerim Andreu Ortego, który sięgnął po mistrzostwo świata. Dobrodziej miał jeszcze szansę w repasażach, ale jej nie wykorzystał.

Jedyną wygraną na koncie wolniaków zapisał Marcin Majka (74kg). Zapaśnik ZTA Zgierz pokonał Kyrillosa Binenmpaouma i w 1/8 finału trafił na Yerkebulana Tileu. Kazach szybko zdobył prowadzenie, jednak Majka ambitnie walczył. Sprowadził rywala do parteru i wykonał obejście. Ćwierćfinał był blisko, ale ostatecznie to rywal walczył dalej. Dwie walki w Bydgoszczy stoczył Aleksander Wojtachnio. W repasażach Polak prowadził po pierwszej rundzie z Ty Walzem, ale nie utrzymał przewagi. Patryk Ołenczyn (65kg) i Kamil Banaszek (70kg) stoczyli tylko po jednej walce.

Udana impreza

Sportowo możemy być niezadowoleni, ale na poziomie organizacyjnym Bydgoszcz stanęła na wysokości zadania. W klimat imprezy muzycznie wszystkich wprowadził Rafał Brzozowski. A potem rozpoczęła się walka o medale. Zaplecze było przygotowana w taki sposób, aby każdy zawodnik mógł skupić się wyłącznie na rywalizacji i korzystać z komfortowych warunków.

Łącznie w Bydgoszczy wystartowało ponad 850 zapaśników, którzy stoczyli 578 walk.

Złoci medaliści MMŚ:

styl klasyczny: Masuto Kawana (59kg), Shmagi Bolkvadze (66kg), Daniel Cataraga (71kg), Faith Cengiz (75kg), Burhan Akbudak (80kg), Erik Szilvassy (85kg), Aleksandr Golovin (98kg), Sergey Semenov (130kg).

kobiety: Evin Demirhan (48kg), Moho Igarashi (53kg), Haruna Okuno (55kg), Yuzuro Kumano (58kg), Yui Sakano (60kg), Ayana Gempei (63kg), Koumba Larroque (69kg), Yasuha Matsuyuki (75kg).

styl wolny: Reineri Andreu Ortega (57kg), Rinyan Nakamura (61kg), Nachyn Kuular (65kg), Richard Lewis (70kg), Gadzhi Nabiev (74kg), Alikhan Zhabrailov (86kg), Mojtaba Goleij (97kg), Geno Petriashvili (125kg).

Fot. Zdjęcie poglądowe

KM

Medale były blisko

Przemysław Piątek (59kg) i Roman Pacurkowski (66kg) startujący w stylu klasycznym zajęli piąte miejsca w Młodzieżowych Mistrzostwach Świata w zapasach, które odbywają się w Bydgoszczy. Z kolei w zmaganiach kobiet, nasze zawodniczki nie wygrały ani jednej walki. Na placu boju pozostali jeszcze zapaśnicy rywalizujący w stylu wolnym.

Wiara tli się w sercu, choć początek rywalizacji w mistrzostwach nie był udany dla Polaków. Zmagania w Bydgoszczy są już na ostatniej prostej.

A miało być tak pięknie…

24-osobowa reprezentacja Polski stanęła na starcie Młodzieżowych Mistrzostw Świata w zapasach. Pełni nadziei, z zapałem do rywalizacji i gotowi podjąć wyzwanie. Łącznie do Bydgoszczy zjechało ponad 850 zapaśników.

Pierwszego dnia zmagań najlepszy występ z Polaków zaliczył Rafał Krajewski (styl klasyczny, 98kg), który zajął siódme miejsce. Nasz zapaśnik fantastycznie rozpoczął zmagania w Bydgoszczy. Krajewski pokonał przez przełożenie przez łopatki Romasa Fridrikasa, a następnie uporał się z Amirhosseinem Hosseinim. Chińczyk Abudourexitiem Alimujiang rozprawił się z Polakiem w ćwierćfinale, a w półfinale uległ Aleksandrowi Golovinowi, który ostatecznie sięgnął po złoto. Porażka zawodnika z Azji z reprezenantetem Rosji sprawiła, że zapaśnik SSA Legia 1926 Warszawa mógł zapomnieć o rywalizacji o medal.

Jak wypadli pozostali Polacy? Iwan Nylypiuk (75kg) zajął 13. miejsce, Patryk Boniecki (85kg) 16, z kolei Mateusz Nowak (71kg) był 22.

Drugi dzień zmagań w Bydgoszczy niósł ze sobą ogromne nadzieje. Wszystko za sprawą Romana Pacurkowskiego (66kg), który był faworytem do stanięcia na podium. Polak zaczął fantastycznie i rozłożył na łopatki dwóch rywali. W pófinale trafił na mocnego przeciwnika. Shmagi Bolkvadze to brązowy medalista olimpijski i trzeci zawodnik ubiegłorocznych mistrzostw Europy z Rygi. Pacurkowski przegrał walkę o finał przez… pasywność. Podobnie sędziowie orzekli w przypadku starcia o brąz. Polak nie krył irytacji takim werdyktem. Nieco inną drogę do walki o brąz przebył Przemysław Piątek (59kg). W 1/8 Polak przegrał z Sergiejem Emelinem, który później wywalczył srebro. Piątek poradził sobie w repasażach, gdzie wyeliminował Raona Dumoyana, ale miejsca na podium pozbawił go Sakit Guliyev.

Rafał Płowiec (130kg) uplasował się na 14. pozycji, a Piotr Duk (80kg) na 15.

Kontuzja Kozłow

Powodów do zadowolenia nie mają nasze zapaśniczki. Reprezentantki Polski nie wygrały ani jednej walki. O krok od triumfu była Agnieszka Król (60kg), która w starciu z Yuliyą Pisarenko miała rywalkę na kolanach i przeprowadziła akcję, jednak sędziowie uznali, że było już po czasie. Polka przegrała 1:3. Paula Kozłow (53kg) w starciu z Amy Fearnside doznała kontuzji i musiała pożegnać się z mistrzostwami. Dobrze układała się walka Natalii Kubaty (63kg), która prowadziła, ale Niemka Luize Manzke wygrała przez przełożenie na łopatki.

Nadzieja w wolniakach

Na placu boju pozostali zawodnicy startujący w stylu wolnym. Duże nadzieje wiązane są z występem Marcina Majki (74kg). Również Kamil Kościółek (125kg) może włączyć się do walki o medale. Nasz zawodnik to brązowy medalista tegorocznych młodzieżowych mistrzostw Europy.

KM

Jak zwiększyć masę mięśniową?

O umięśnionej, atletycznej sylwetce marzy bardzo duża część męskiej populacji. Części Panów udaje się nawet owe marzenia urzeczywistnić. Niestety, wymaga to naprawdę ogromnego zaangażowania.

Jak zwiększyć masę mięśniową?

Proces budowy masy mięśniowej opiera się na kilku elementach. Przede wszystkim, należy zadbać o:

  • dietę
  • trening
  • suplementację

Niezwykle istotny jest także prowadzony tryb życia oraz regularny rytm dobowy.

Odżywianie przy budowie masy mięśniowej
Z całą pewnością niejednokrotnie spotkali się Państwo z określeniem „dieta na masę”. Tego typu jadłospis powinien być zbilansowany pod kątem generowanego zapotrzebowania. Zależny jest zatem od podejmowanej aktywności fizycznej, rodzaju wykonywanej pracy oraz masy ciała.

Dietę na masę musi cechować regularność. Posiłki muszą być konsumowane o stałych porach, w równych odstępach czasu. Należy jeść zgodnie z zasadą „mniej, ale częściej”. Zaleca się konsumpcję nawet do siedmiu małych posiłków na dobę.

Warto również pamiętać o tym, że dieta na masę musi być pełnowartościowa i zdrowa.

Trening przy budowie masy mięśniowej
Aby doszło do wzrostu masy mięśniowej musimy zadbać również o odpowiedni trening. Zdecydowanie najefektywniejszą formą stymulacji mięśni jest trening siłowy. Jego realizację najlepiej uskuteczniać na siłowni.

Plan treningowy na masę mięśniową powinien zawierać podstawowe ćwiczenia wielostawowe. Poniżej przedstawiamy ćwiczenia bazowe dla każdej grupy mięśniowej.

  • Trening mięśni grzbietu: martwy ciąg, wiosłowanie
  • Trening mięśni nóg: przysiady, wykroki
  • Trening mięśni klatki piersiowej: wyciskanie na ławce prostej/skośnej
  • Trening mięśni naramiennych: uginanie i prostowanie ramion z obciążeniem
  • Trening mięśni brzucha: skłony w leżeniu
  • Trening mięśni obręczy barkowej: podciąganie na drążku

Pojedyncza sesja treningowa może mieć zarówno charakter ogólnorozwojowy (tzw. trening FBW – Full Body Workout), jak i absorbować tylko niektóre grupy mięśniowe (tzw. trening SPLIT – łączony).

Zaleca się trenować 3-4 razy w tygodniu, przy objętości nie większej niż 6-8 ćwiczeń. Łączny czas treningu nie powinien przekraczać 90 minut.

Suplementacja przy budowie masy mięśniowej
Istotną rolę w procesach rozbudowy włókien mięśniowych pełnią suplementy diety. Stosowanie preparatów takich jak: kreatyna, aminokwasy, gainery, boostery energetyczne czy l-karnityna pomaga zwiększyć efektywność treningu i diety na masę.

Należy mieć jednak na uwadze, że stosowanie suplementów diety nie stanowi alternatywy dla jadłospisu, czy treningu. Jest to tylko i wyłącznie dodatek. Zresztą całkiem skuteczny dodatek. Niektóre suplementy potrafią poprawić tempo budowy masy mięśniowej o nawet kilkanaście procent.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o procesach budowy masy mięśniowej, koniecznie odwiedź przyrostmasy.pl.

BAL MISTRZÓW KICKBOXINGU – 13 stycznia 2018

13 stycznia w Węgrowie odbędzie się "Bal Mistrzów Kickboxingu" podczas którego wręczone zostaną nagrody i wyróżnienia dla zawodników, trenerów, działaczy, sponsorów oraz klubów za sukcesy i pracę włożoną w rozwój naszej dyscypliny w 2017 roku.

Imprezę poprowadzi red. Bogdan Saternus. Po części oficjalnej odbędzie się bal noworoczny, szczegóły wkrótce.

Transmisja z Balu Mistrzów Kickboxingu na antenie telewizji FighTime.

Dojazd rowerem do pracy – tak czy nie?

Czy opłaca się jeździć rowerem do pracy? Zalety dojazdów jednośladem przypominają nam się, kiedy codziennie rano stoimy w korku w zatłoczonym autobusie, tramwaju czy samochodzie; kiedy tankujemy na stacji benzynowej czy mamy zadyszkę po krótkim biegu do publicznego środka komunikacji, która niby trwa tylko chwilę, a wydaje się śmiertelna. Wtedy żałujemy, że nie jeździmy codziennie do pracy rowerem.

I zaoszczędzilibyśmy, i nie tracilibyśmy czasu w miejskich korkach, i poprawilibyśmy swoją kondycję – zauważa autor bloga jaki-rower.pl. Chociaż to trzy najważniejsze zalety dojazdów rowerem do pracy, istnieją także minusy tego przemieszczania się. Zwłaszcza kiedy ścieżka rowerowa urywa się nagle w najmniej optymalnym miejscu, na zewnątrz zaczyna lać jak z cebra, a ponadto masz wrażenie, że przez noc na Twojej trasie pojawiły się nowe dziury w asfalcie. Czy zatem dojazd rowerem do pracy ma same superlatywy, czy jednak ma też wady, o których mówi się mniej?

Zalety dojazdów rowerem do pracy – minimalizujesz skutki siedzenia

Wiele osób ma współcześnie pracę biurową, polegającą w głównej mierze na siedzeniu przed komputerem przez kilka godzin. Nie każdy pamięta o chociażby 5-minutowych przerwach na krótkie rozruszanie się – ani tym bardziej o prawidłowej pozycji do siedzenia i pracy przed monitorem. W efekcie – sami sobie wyrządzamy wady postawy. Ponadto tryb siedzący życia ma negatywny wpływ na nasze zdrowie. Codziennymi dojazdami do pracy minimalizujesz jego skutki, nawet jeżeli sam dojazd trwa ok. 15-30 minut – policz sobie, ile wyjdzie Ci aktywnych godzin w miesiącu. W porównaniu do zera to imponująca liczba, prawda?

Wady dojazdów rowerem do pracy – kiedy nie masz siły się ruszyć

Skutki fizyczne pracy odczuwają osoby pracujące fizycznie – dźwigające ciężkie towary, obsługujące klientów w kasach marketowych, pracujące na budowach, remontujące mieszkania i budynki, prowadzące kilka godzin treningów dziennie w klubach fitness itp. Po takiej pracy czasami jedyne, na co masz ochotę, to po prostu usiąść i odpocząć. W takim wypadku u Ciebie sprawdzą się lepiej weekendowe wycieczki rowerowe czy relaksujące przejażdżki po pracy wśród zieleni, kiedy będziesz mieć na takie ochotę.

Zalety jazdy rowerem do pracy – pracujesz nad kondycją

Codzienne dojazdy rowerem do pracy to nie tylko minimalizowanie skutków siedzenia, ale też praca nad kondycją. Nawet 15-minutowy trening jest lepszy niż żaden – co prawda dojazd na rowerze do pracy to nie intensywne interwały czy jazda górska z dozą adrenaliny, ale na dobry dzień wytworzysz endorfiny i rozbudzisz się o poranku. Oczywiście można jechać do pracy szybko – ale po co się tak bardzo spieszyć, zwłaszcza kiedy na miejscu nie możesz wziąć prysznicu? Wystarczy wyjechać odpowiednio wcześnie, aby nie gnać na złamanie karku i nie powitać współpracowników zmęczoną, spoconą twarzą.

Dzięki dojazdom do pracy na rowerze oszczędzasz

Normalny bilet na komunikację miejską kosztuje, podobnie jak paliwo. Ponadto do samochodu możesz doliczyć sobie jego obowiązkowe ubezpieczenie, naprawy, przeglądy, wymianę opon, kupowanie akcesoriów itp. Oczywiście rower nie oznacza, że powinieneś całkiem zrezygnować z posiadania samochodu – ale znacznie ograniczając jego użytkowanie na co dzień dużo oszczędzasz – przede wszystkim na paliwie. Jeżeli ktoś nie potrafi sobie wyobrazić, że dzięki jeździe na rowerze osiąga lepszą kondycję i pracuje na swoje zdrowie, bardziej materialny argument – widoczny od razu na koncie bankowym czy w portfelu – powinien go przekonać.

Wady dojazdu do pracy na rowerze – “Nie mogę dojechać spocony/-a!”

Argument o braku prysznicu w pracy lub braku czasu na niego po dojechaniu jest jednym z najczęściej spotykanych. Sęk w tym, że jazda na rowerze nie jest jednoznacznie związana z mało estetycznym wyglądem po dojechaniu do pracy.

Po pierwsze – wystarczy wyjechać odpowiednio wcześnie, aby się nie spieszyć. Jeżeli jedziesz stosunkowo wolno, podczas takiej przejażdżki nie obleją Cię poty. Kiedy idziesz szybkim marszem do pracy, nie narzekasz po dojściu do miejsca, że nie możesz wziąć prysznicu, prawda?

Po drugie – na czas jazdy warto założyć termoaktywne ubranie, które doskonale pozwala skórze oddychać i odparowuje pot na zewnątrz. Komfort jazdy na rowerze w termoaktywnym ubraniu w porównaniu do bawełnianych ubrań czy z innych materiałów jest nieporównywalny.

Po trzecie – liczy się też sposób przewożenia przez Ciebie rzeczy. Z pewnością przyda Ci się bagażnik, sakwy tylne lub przedni koszyk na potrzebne na co dzień rzeczy. Tak po prostu będzie Ci lżej – przez plecak będzie Ci minimalnie ciężej (w zależności od tego, co w nim masz), a jazda z torebką przewieszoną przez jedno ramię nie jest bezpieczna.

Zalety jazdy rowerowej do pracy – budujesz odporność

Spacer w rzęsistym deszczu jest przyjemny tylko w komediach romantycznych. Mało kto lubi biegać czy jeździć podczas ulewy na rowerze, jednak sam spadek temperatury jesienią nie powinien oznaczać rezygnacji z wszelkich aktywności fizycznych na dworze i ograniczenie się przemieszczania się do minimum. Wystarczy odpowiednie ubranie – nawet na deszcz, takie jak sportowa kurtka wodoodporna i wodoszczelna z membraną – aby dojechać do pracy. Jak już wspomnieliśmy, na rower wybieraj ubrania termoaktywne. Klejąca się do ciała bawełniana koszulka nie jest przyjemna, łatwiej też o przewianie, kiedy do ciała przylega mokry materiał. Jeżdżąc na rowerze codziennie w zmiennych warunkach, poprawiasz naturalnie odporność.

Nie wiesz, jak to będzie pierwszy raz pojechać do pracy na rowerze w zimny poranek? Przetestuj swoją trasę w wolny dzień w podobnych warunkach – chociaż ruch na drogach będzie mniejszy, Ciebie i tak nie czeka stanie w korkach, a dowiesz się, ile mniej więcej czasu zajmuje Ci droga do pracy, jaką trasę warto wybrać – czy to ze względu na czas, czy okoliczności przyrody. Powodzenia!

Więcej porad rowerowych:

https://jaki-rower.pl/porady-rowerowe/

https://jaki-rower.pl/najlepsze-rowery-meskie-jaki-rower-dla-mezczyzny-kupic/

https://jaki-rower.pl/co-to-jest-rower-gorski-zasady-doboru-roweru-gorskiego/

Były zawodnik UFC trafi do FEN?

Organizacja Fight Exclusive Night ruszyła na polowanie. Celem łowów stał się doświadczony Damian Grabowski. Czy zawodnik MMA po ponad czterech latach ponownie zaprezentuje się w Polsce?

37-letni Damian Grabowski należy do kategorii tych zawodników, którzy z niejednego pieca chleb jedli. Z pewnością jego przejście do FEN byłoby swego rodzaju hitem transferowym.

W UFC nie dał rady

Pierwszy zawodowy pojedynek Grabowski stoczył ponad dziesięc lat temu i wygrał już w pierwszej rundzie. W 2009 roku wystartował w turnieju wagi ciężkiej UCFC w Wiedniu. Polak wygrał cztery walki, a w finale przez duszenie zza pleców w drugiej rundzie pokonał Serba Miodraga Petkovicia. Później próbował podbić Bellatora. Zawodnik specjalizujący się w brazylijskim jiu-jitsu zaprezentował się w turnieju wagi ciężkiej, jednak w półfinale przegrał z Cole'em Konradem. Dobrze radził sobie w Rosji. W listopadzie 2013 roku pokonując Kenny'ego Garnera, Grabowski sięgnął po pas mistrzowski M-1 Global w wadze ciężkiej. Z tytułu nie cieszył się długo, bo w pierwszej obronie stracił go na rzecz Marcina Tybury. Ale w końcu trafił tam, gdzie chce dojść każdy wojownik MMA. Usługami Grabowskiego zainteresowało się UFC. Jednak tej przygody Polak miło wspominać nie będzie. Trzy walki, trzy porażki i amerykańska organizacja pożegnała się z Grabowskim.

Trzeba jednak przyznać, że na polskim rynku 37-latek stanowi „gorący towar”. Negocjacje z zawodnikiem prowadzi organizacja Fight Exclusive Night. – Damian to znakomity zawodnik i negocjujemy z nim zasady współpracy z FEN. W marcu organizujemy wielką, jubileuszową galę i bardzo chciałbym, aby Grabowski był jednym z jej bohaterów. Z kim bym go zestawił? Może z Danielem Omielańczukiem? To byłoby coś! Jak kraść to miliony – powiedział Paweł Jóźwiak, prezes FEN.

Czy występ Grabowskiego 10 marca na Torwarze jest realny? Włodarze organizacji dokładają wszelkich starań, aby tak się właśnie stało.

Niewykluczone, że FEN wzmocni również inna gwiazda polskiego MMA. Włodarze organizacji rozmawiają z byłym mistrzem KSW w wadze do 84kg Krzysztofem Kułakiem. 

Torwar czeka

Organizacja FEN po raz trzeci będzie gościła na warszawskim Torwarze i po raz kolejny w marcu. Jakby trójek było mało, planowane są trzy walki o pasy mistrzowskie. Gala FEN 20 „Next Level” odbędzie się 10 marca o 18.00. Sportowych wrażeń dostarczą m.in. Kamil Łebkowski, Marcin Naruszczka oraz Marian Ziółkowski.

Fot. Damian Grabowski Facebook

KM

Bokser za miękki na politykę?

Manny Pacquiao nie raz zachwycał bokserski świat genialnymi pojedynkami. „Pacman” postanowił realizować się na arenie politycznej i został senatorem. „Im dalej w las…”. Pacquiao postanowił podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat świata polityki.

39-latek odniósł sukces i chciał się zaangażować w pracę na rzecz poprawy sytuacji na Filipinach. Gdy wszedł do świata polityki, zobaczył jego blaski i cienie.

Liczy się dobro wspólne?

Platon pojmował politykę jako realizację idei dobra, u Arystotelesa było to szczęście jako eudajmonia, czyli troska o dobro wspólne. Inaczej na tę kwestię patrzył Niccolo Machiavelliego. Florencki filozof postrzegał politykę jako dążenie do zdobycia, zachowania i umocnienia władzy. Z kolei w tradycji republikańskiej jest to realizacja dobra wspólnego. Za klasyczną uznawana jest definicja przedstawiona przez Maxa Webera. Niemiecki socjolog politykę przedstawiał jako dążenie do udziału we władzy bądź wywierania wpływu na jej podział.

Jak widzimy na pierwszy plan rzuca nam się kwestia dobra wspólnego i władzy. Praktyka pokazuje, że ten, kto rządzi decyduje o kształcie życia społeczenego. Oczywiście w demokracji konieczne jest poszanowanie prawa i wolności jednostki. Istnieje również opozycja, która bacznie obserwuje i krytykuje poczynania rządzących. Na pozór wszystko wydaje się proste, jednak nie możemy mówić o idylli. Życie pokazuje, że często trudno o kompromis, a „człowiek człowiekowi wilkiem” bądź jak zwracał uwagę Juan Donoso Cortes „natura człowieka jest chora i ułomna”. Jedno jest pewne – wszyscy chcieliby żyć w ładzie i porządku, jednak każdy definiuje go na swój sposób. Stąd liczne konflikty, a przy okazji pojawia się kwestia etyki i moralności.

Przysłowiowy zjadacz chleb obserwując świat polityki bywa zniechęcony. Ciągłe kłótnie, wzajemne obrażanie i pomijanie najpotrzebniejszych potrzeb. Również ta kwestia dotknęła wielkiego boksera. Manny Pacquaio jest senatorem Filipin, ale polityka go rozczarowuje. – Czuję się zniechęcony. Nie przywykłem do politykowania. W polityce nie wiadomo, czy coś jest prawdziwe czy nie. Ludzie mają wiele twarzy – powiedział popularny „Pacman”.

Będzie dalej walczył

Dla Pacquiao głównym problemem jest brak aktywności polityków w celu poprawy w sytuacji w kraju. – Ważne, żeby każdy czuł problemy ubogich. Bogaci je znają, ale nie czują sytuacji biednych. Inaczej to wygląda, kiedy jest rozumiesz – podkreśla Pacquiao.

39-latek wylewa swoje żale, ale nie zamierza rezygnować z polityki. Prawdopodobnie ponownie będzie się ubiegał o urząd senatora w 2022 roku. Wydawało się, że Pacquiao skupi sie wyłącznie na polityce. 9 kwietnia 2016 roku wygrał z Timothym Bradleyem i miała być to jego ostatnia walka. Blisko siedem miesięcy później wrócił i pokonał Jessiego Vargasa. Ostatnio walczył w lipcu, ale zanotował porażkę. Jego pogromcą okazał się Jeff Horn. Pacquaio podkreślał, że będzie chciał skorzystać z możliwości rewanżu.

KM

Srebrna jesień Sarnackiego

Maciej Sarnacki (+100kg) może być zadowolony z tegorocznych startów. 30-letni judoka zwłaszcza w jesiennych występach błyszczy formą. Po raz pierwszy w karierze zawodnik Gwardii Olsztyn zdobył srebro w zawodach rangi Grand Prix. O równie udanej jesieni mogą mówić Kinga Wolszczak (+70kg) i Rafał Kozłowski (90kg).

„Polska złota jesień” w przypadku Sarnackiego wygląda nieco inaczej. Judoka w dwóch kolejnych turniejach dochodził do rywalizacji o zwycięstwo, ale w ostatnich starciach musiał uznać wyższość rywali. 

Najlepszy rok w karierze

Ponad rok temu Maciej Sarnacki zanotował najważniejszy start w karierze. Polak wystąpił w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. W pierwszej rundzie odprawił Thormodura Jonssona, ale w kolejnej przegrał z późniejszym brązowym medalistą Orem Sassonem. Ale wszystko wisiało na włosku. W maju zawodnik zerwał przyczep mięśnia dwugłowego i więzadła pobocznego oraz uszkodził nerw strzałkowy. Trwała walka z czasem, ale trudno było przypuszczać, że Sarnacki wystąpi w Rio. Udało się, ale potem 30-latek kolejny występ zaliczył w marcu br. Wygrał rywalizację w Katowicach, co było dobrym prognostykiem przed kwietniowymi mistrzostwami Europy w Warszawie.

Od czempionatu Starego Kontynetu Sarnacki potwierdza, że bez wątpienia jest czołowym, o ile nie najlepszym polskim judoką. W Warszawie walkę o brąz przegrał z Czechem Lukasem Krpalkiem i zajął ostatecznie piąte miejsce. To najlepszy wynik zawodnika Gwardii w mistrzostwach Europy. Rok i dwa lata temu przeszkodą nie do przejścia dla judoki była druga runda.

Przyszedł październik. O ile w Warszawie Sarnacki mógł mieć niesmak, to w Abu Dhabi nie krył radości. W zawodach Grand Slam zajął drugie miejsce. Wcześniej w zmaganiach tej rangi zdobył trzy brązowe medale. Listopad również przyniósł wyjątkowe chwile dla Sarnackiego. Po raz pierwszy w karierze stanął na drugim stopniu podium zawodów rangi Grand Prix. W Hadze lepszy od Polaka okazał się jedynie Roy Meyer. Wcześniej Sarnacki zajmował trzecie miejsca w Tbilisi (2016) i Jeju (2014).

W tym roku Maciej Sarnacki trzy razy znalazł się na podium w międzynarodowych startach. Dwukrotnie był piąty. Również w mistrzostwach Europy zajął piątą pozycję, jedynie w mistrzostwach świata wypadł poniżej oczekiwań i odpadł w pierwszej rundzie. Równy i dobry sezon daje nadzieję, że kolejne starty będą równie udane, a zarówno przełomowe i dadzą Sarnackiemu złote medale w zawodach Grand Prix i Grand Slam.

Kozłowski uparł się na brąz

„Jak Filip z konopi” wyskoczył Rafał Kozłowski, który ponownie błysnął formą. 22-latek zajął trzecie miejsce w Grand Prix w Hadze. Dwa tygodnie temu zdobył brąz młodzieżowych mistrzostw Europy. We wrześniu był również trzeci w Pucharze Europy w Brtysławie.

Cieszy dobra postawa Kingi Wolszczak. Blisko miesiąc temu 16-latka wygrała zawody Pucharu Europy kadetów w Koper. W ostatnim starcie triumfowała w Gyor, gdzie w drodze po złoto pokonała trzy rywalki.

KM

Ladies Fight Night – Double Trouble

Drugie urodziny, dwa dni, dwie gale – “Double Trouble” Ladies Fight Night – już w grudniu w Łodzi! 

Za miesiąc, 15 i 16 grudnia 2017, w łódzkim Klubie Wytwórnia, odbędzie się kolejna gala, jedynej w Europie kobiecej organizacji sztuk walki MMA i K1 Ladies Fight Night. Dwa dni niezapomnianych emocji, potęgowanych podwójną dawką sportowych wrażeń. Nazwa nie jest przypadkowa, grudniowy event łączy ze sobą dwie gale, podczas których zaprezentuje się czołówka polskich jak również najlepszych zawodniczek z Europy (między innymi z Francji, Szwecji, Włoch, Czech i Rumunii) głównie w formule MMA.

Cristina Stanciu vs Magdalena Sormova na LFN 7 – 15 grudnia 2017 r. (piątek)

W walce wieczoru zobaczymy utalentowaną Cristinę Stanciu (Rumunia) – dwukrotnie prezentowała się na UFC vs Magdalena Sormova (Czechy) po raz drugi zaprezentuje się na gali LFN. W Karpaczu czyli, dokładnie rok temu, wyeliminowała Weronikę Zygmunt.

Rymarzak vs Waliczek  na LFN 8 – 16 grudnia 2017 r. (sobota)

Niesamowite spotkanie dwóch doświadczonych wojowniczek, Judyta Rymarzak (Gladiator Siedlce) vs Marta Waliczek (DAAS Berserker's Team Bielsko – Biała). W sobotni wieczór będziemy świadkami pojedynku jedynego w swoim rodzaju, utytułowane zawodniczki w kick-boxingu, po raz pierwszy zaprezentują swoje umiejętności w formule MMA. Która z nich zwycięży?

Podczas “Double Trouble” barwy LFN, również po raz pierwszy reprezentować będą takie zawodniczki jak Basia Nalepka, Izabella Badurek oraz Magdalena Rak.

Rejestracja wejściówek

Pragniemy poinformować, iż wejściówki na nasze gale można uzyskać poprzez rejestrację na naszej odświeżonej stronie: www.lfn.com.pl. Ilość miejsc ograniczona.

Transmisja gal

Gale Ladies Fight Night “Double Trouble” LFN 7 i LFN 8 podobnie jak wszystkie poprzednie będą transmitowane bezpłatnie. Dostęp na naszej stronie Facebook oraz www.lfn.com.pl.

ZAPOWIEDŹ: LFN 7 i 8 – Ladies Fight Night – Double Trouble

Za miesiąc, 15 i 16 grudnia 2017, w łódzkim Klubie Wytwórnia, odbędzie się kolejna gala, jedynej w Europie kobiecej organizacji sztuk walki MMA i K1 Ladies Fight Night. Dwa dni niezapomnianych emocji, potęgowanych podwójną dawką sportowych wrażeń. Nazwa nie jest przypadkowa, grudniowy event łączy ze sobą dwie gale, podczas których zaprezentuje się czołówka polskich jak również najlepszych zawodniczek z Europy (między innymi z Francji, Szwecji, Włoch, Czech i Rumunii) głównie w formule MMA.

[kod]

Polak przegrał z legendą MMA

Marcin Tybura zanotował drugą porażkę w UFC. W Acer Arena w Sydney 32-letni Polak przegrał z Fabricio Werdumem. Udany debiut w najlepszej organizacji MMA na świecie zaliczył Adam Wieczorek.

Na gali UFC Fight Night 121 Tybura stanął przed trudnym zadaniem. Byłemu mistrzowi M-1 Global wagi ciężkiej przyszło zmierzyć się z legendą MMA. Swojej postawy w starciu z Werdumem, Polak wstydzić się nie musi.

Mordercze tempo

Tyburę i Werduma dzieli osiem lat. Zatem Brazylijczyk ma już 40 wiosen, ale formy może mu pozazdrościć niejeden młokos. Były mistrz wagi ciężkiej UFC pokazał, że nadal należy do ścisłej światowej czołówki. Z kolei dla Polaka starcie z utytułowanym Brazylijczykiem było ogromną szansą. Tybura mógł znaleźć się w gronie tych, którzy śmiało mogliby myśleć o walce o pas. W końcu w czerwcu pokonał nie byle kogo, bo byłego mistrza wagi ciężkiej Andreja Arlovskiego. W Sydney Tybura miał przejść kolejny test.

Od początku Werdum nie oszczędzał Polaka. Kolejne kopnięcia, sporo ciosów na korpus, jednak 32-latek starał się bronić i odpierać ataki rywala. Jak wiadomo – najlepszą obroną jest atak i zgodnie z tą zasadą postępował Brazylijczyk, co mogło nieco deprymować Polaka. 40-latek starał się kontrolować starcie, szukał również możliwości sprowadzenia rywalizacji do parteru. Tybura próbował i trafiał pojedynczymi ciosami. Po trzech rundach u Werduma widać było wyraźnie zwolnienie, jednak także Polak złapał zadyszkę. 

W czwartej rundzie były mistrz UFC w końcu sprowadził walkę do parteru, ale Tybura wstał i przeprowadził atak. Najwięcej emocji dostarczyła ostatnia odsłona. Wysokie kopnięcie Polaka dotarło do celu, głowa Werduma została naruszona, ale ten okazał się twardy. Tybura spróbował jeszcze raz, ale przebieg całej walki jednoznacznie wskazywał na to, kto będzie cieszył się ze zwycięstwa. Sędziowie wskazali na Werduma. Tylko jeden dał zwycięską rundę Polakowi – 50:45, 50:45, 49:46.

Dla Marcina Tybura była to trzecia porażka w karierze, a druga w UFC. Ostatnio Polak miał dobrą passę – wygrał trzy starcia. Kolejno triumfował w pojedynkach z Viktorem Pestą, Luisem Henrique Barbosą de Oliveirą oraz wspomnianym Arlovskim.

Udany debiut

Adam Wieczorek miał zadebiutować w UFC przed własną publicznością na gali w Gdańsku. Jednak tak się nie stało ze względów… bezpieczeństwa. Walkę z Anthony'm Hamiltonem przełożono.

Na przestrzeni trzech rund Polak wypunktował 37-letniego Amerykanina, który zantował czwartą porażkę z rzędu. Wieczorek, który swego czasu przegrał z Marcinem Tyburą wygrał dziewiąty pojedynek w karierze.

KM

Kobiece starcie na szczycie

Zapowiada się niezwykle smakowita walka w kobiecym MMA. 30 grudnia na gali UFC 219 w T-Mobile Arenie w Las Vegas Cristiane Justino zmierzy się z Holly Holm. 32-letnia Brazylijka będzie broniła pas wagi piórkowej.

W zimowy wieczór fani sportów walki potrzebują wielkich wrażeń. Przed świętami Bożego Narodzenia odbędzie się gala KSW 41, podczas której zaprezentują się m.in. Borys Mańkowski, Artur Sowiński, Damian Janikowski, Marcin Wrzosek czy Popek. Z kolei 30 grudnia wielkie wydarzenie w Las Vegas. Karta walk gali UFC 219 praktycznie pełna. Głównym wydarzeniem wieczoru pojedynek Cristiane Justino z Holly Holm.

Pierwsza obrona

O starciu Brazylijki z Amerykanką mówiło się od dłuższego czasu, ale w cały proces wdał się element finansowy. Mistrzyni wagi piórkowej nie była zadowolna z propozycji, którą przedstawiała jej organizacja UFC. Nie da się ukryć, że Justino jest pierwszoplanową postacią kobiecego MMA i chciała otrzymywać godziwe wynagrodzenie. W końcu droga do starcia mistrzyni z Holly Holm znalazła szczęśliwy finał.

W Las Vegas „Cyborg” po raz pierwszy będzie broniła pasa wagi piórkowej, która wywalczyła w licpu pokonując Tonyę Evinger. Była mistrzyni organizacji Invicta w kategorii koguciej została znokautowana przez Brazylijkę w trzeciej rundzie. Co ciekawe, pas wagi piórkowej pojawił się na szali, gdyż Germaine de Randamie obawiała się rywalizacji z Justino. W związku z tym UFC odebrała jej tytuł mistrzowski. Starcie z Holm będzie dla Brazylijki czwartym występem w UFC. Wszystkie trzy pojedynki Justino wygrała przed czasem.

36-letnia Holm do starcia z mistrzynią UFC nie będzie przystępowała w roli faworytki. Tak jak dwa lata temu do pojedynku z posiadaczką pasa w kategorii koguciej Rondą Rousey. Wtedy Holm zadziwiła świat i wysokim kopnięciem w drugiej rundzie powaliła „Rowdy” na deski. Nastały wielkie dni dla Amerykanki, jednak później nad jej głową zebrały się czarne chmury. Holm straciła pas w starciu z Mieshą Tate, przegrała dwie kolejne walki i jej sytuacja skomplikowała się. Wygrana w czerwcu z Beathe Correią pozwoliła jej złapać oddech. Teraz po raz kolejny Holm ma szansę ponownie wejść na szczyt. W starciach o stawkę potrafi się wspiąć się na wyżyny. Czy podobnie będzie tym razem?

Esparza zbliży się do walki o pas?

W Las Vegas zaprezentuje się Carla Esparza, z którą w marcu 2015 roku Joanna Jędrzejczyk walczyła o pas wagi słomkowej. Wygrała Polka, ale Amerykanka liczy, że jeszcze dane będzie jej walczyć o tytuł. W tym roku stoczyła dwie walki. Przegrała z Randą Markos i pokonała Marynę Moroz. Teraz przyjdzie jej rywalizować z Cynthią Calvillo, która dotychczas wygrała wszystkie trzy walki w UFC.

Po roku do rywalizacji wraca Khabib Nurmagomedov. W ostatnim starciu (UFC 205) Rosjanin pokonał przed czasem Michaela Johnsona. W Las Vegas niepokonany 29-latek zmierzy się z Edsonem Barbozą. Na UFC 219 zaprezentują się m.in. Jimmie Rivera, Carlos Condit czy Kamaru Usman.

KM

UWAGA: Konkurs na trenerów kadry narodowej PZKB

Zarząd Polskiego Związku Kickboxingu ogłasza konkurs na stanowiska Trenerów Kadr Narodowych PZKB we wszystkich formułach walki w kategoriach wiekowych: kadet, junior, senior

Dotychczasowi Trenerzy Kadr w przypadku chęci kontynuowania pracy z nowym Zarządem PZKB składają następujące dokumenty:

1.Opis pracy szkoleniowej w kadrze z ostatnich dwóch lat. 
2.Propozycje nowych rozwiązań szkoleniowych nakolejne lata.
3.Posiadane kwalifikacje oraz wykształcenie.

Nowe osoby przystępujące do konkursu składają następujące dokumenty:

1.Opis dotychczasowej pracy szkoleniowej w klubach zrzeszonych w PZKB 
2.Osiągnięcia swoich zawodników z ostatnich dwóch lat. 
3.C.V. sportowe w tym posiadane kwalifikacje oraz wykształcenie.

Oferty wraz z dokumentacją należy przesłać do 30.11.2017r. 
Wersję elektroniczną w/w dokumentów należy przesłać na adres: biuro@pzkickboxing.pl

Zmarł Rafael Garcia

Świat boksu pogrążył się w smutku po śmierci Rafaela Garcii. Meksykanin zmarł w wieku 88 lat.

Ta twarz na zawsze utkwi fanom boksu w pamięci. Każdy, kto uważnie śledził pojedynki czołowych amerykańskich pięściarzy nie mógł nie zauważyć Rafaela Garcii (na zdjęciu w lewo). Niejeden mistrz z pewnością przyzna, że nigdy nie pracował z lepszym cutmanem. Pełny profesjonalista, zawsze z największym zaangażowaniem troszczący się o zawodników w przerwach między rundami.

Rafael Garcia praktycznie przez całe życie związany był z boksem. Przez ponad sześć dekand pracował z 35 mistrzami świata. W tym gronie byli m.in. Roberto Duran, Alexis Arguello, Chad Dawson czy Floyd Mayweather Jr.

W ostatnich latach Meksykanin współpracował z popularnym „Moneyem”, który zakończył karierę w 2015 roku z pasami WBC i WBA wagi półśredniej, ale jeszcze wrócił na walkę z Conorem McGregorem. Amerykanin był gwiazdą boksu, a tacy ludzie potrzebują fachowego sztabu. Dlatego też Mayweather postawił na współpracę z Rafaelem Garcią. – Ręce mi dokuczały, ale znalazłem najlepszego eksperta. Nie pozwolę, aby ktokolwiek inny dotknął moich dłoni – mówił swego czasu Mayweather Jr. 

Również Garcia nie miał wątpliwości, że współpracuje z prawdziwym mistrzem. – To są bardzo ważne ręce. W nich są miliony dolarów. Muszę o nie dbać – podkreślał cutman.

Od 2014 roku Rafael Garcia ograniczał swoją aktywność. Zmarł w wieku 88 lat. Świat boksu będzie pamiętał o tym wybitnym fachowcu.

Fot. Floyd Mayweather Jr. Facebook

KM

Trójka na medal

Młodzieżowe mistrzostwa Europy w judo w Podgoricy zakończone. Polacy wywalczyli trzy medale, najlepsi Rosjanie – dwanaście krążków.

Dzielnie walczyli i ich wysiłki przyniosły efekt. Beata Pacut (78kg), Rafał Kozłowski i Piotr Kuczera (90kg) stanęli na podium.

Trójka muszkieterów

Beata Pacut potwierdziła, że w tym roku znajduje się w bardzo dobrej dyspozycji. Judoczka Czarnych Bytom była m.in. o krok od triumfu w zawodach Grand Prix w Taszkiencie. W Podgoricy poprawiła wynik z ubiegłorocznych młodzieżowych mistrzostw Europy, gdzie była siódma. Tegoroczne zmagania Pacut rozpoczęła od pokonania Giorgii Stbagherlin. Co warto dodać, w 2016 roku Wloszka wywalczyła trzecie miejsce w Tel Awiwie. Polka wzięła rewanż na rywalce, która wyeliminowała ją w ćwierćfinale zmagań podczas Pucharu Europy w Bukareszcie. Następnie Polka pokonała Urskę Torkar, ale w półfinale potknęła się na Marii Annie Wagner. W starciu o brąz Pacut triumfowała w potyczce z Niurguianą Nikiforovą, dla której piąte miejsce było najlepszym wynikiem na mistrzowskiej imprezie.

Fantastycznie spisali się Polacy występujący w kategorii 90kg. Piotr Kuczera po raz trzeci stanął na najniższym stopniu mistrzowskiej imprezy. Wcześniej zdobył brąz mistrzostw Europy juniorów i mistrzostw Europy seniorów. W Podgoricy Polak w półfinale musiał uznać wyższość Yahor Varapayeu. Białorusin rok temu sięgnął po srebro mistrzostw Europy U23, teraz ponownie powtórzył ten wynik. Z kolei Kuczera w starciu o brąz pokonał 18-letniego Bośniaka Toniego Mileticia.

Formą błysnął Rafał Kozłowski. Siódmy zawodnik mistrzostw świata juniorów z 2015 roku w Podgoricy wygrał dwie walki, w tym pokonał wspomnianego już Mileticia. W półfinale Polak trafił na niezwykle wymagającego rywala. Mikhail Igolnikov to mistrz Europy juniorów z 2016 roku, w tym roku był drugi w Grand Prix w Tbilisi. Kozłowski wytrzymał blisko 2,5 minuty. W starciu o brąz pokazał charakter i pokonał Gruzina Nodariego Berianiego.

O krok od podium była Anita Formela (+78kg). Polka zaczęła od dwóch zwycięstw, ale potem musiała uznać wyższość Vasiliny Kyrychenko oraz Sebile Akbulut i skończyła rywalizację na piątej pozycji.

Łącznie w Podgoricy wystartowało dziesięcioro Polaków.

Triumf Rosjan

Bezkonkurencyjni okazali się Rosjanie, którzy zdobyli dwanaście medali – po cztery każdego koloru. Na najwyższym stopniu podium stawali: Gamzat Zairbekov (60kg), Saian Ondar (73kg), Mikhail Igolnikov (90kg) oraz Tamerian Bashaev (+100kg). Za ich plecami Białorusini z dorobkiem pięciu krążków (dwa złote). Trzeci w klasyfikacji medalowej byli Holendrzy (trzy krążki).

W zawodach wystartowało 301 judoczek i judoków.

Fot. EJU

KM

Mistrzostwa Świata w Budapeszcie: 12 złotych medali dla Biało-Czerwonych

Aż 12 złotych medali wywalczyli reprezentanci Polski w zakończonych dzisiaj Mistrzostwach Świata w Budapeszcie. Biało-Czerwoni wracają do kraju z 31 medalami, w tym również 4 srebrnymi i 15 brązowymi. To był znakomity występ polskiej drużyny narodowej w kickboxingu.

Polacy zdobyli 10 medali w K-1 Rules (2-2-6), 7 w kick light (4-1-2), 6 w full contact (2-0-4), 4 w low kick (2-0-2) i 4 w light contact (2-1-1). Nasi reprezentanci po raz kolejny potwierdzili, że należą do najlepszych na świecie. Prezes Związku Piotr Siegoczyński, wszyscy szkoleniowcy kadry i klubowi oraz przede wszystkim kibice kickboxingu mają powody do radości.

Walki finałowe podzielone zostały na 2 dni. Wczoraj po 2 tytuły sięgnęła, podobnie jak przed 2 laty, Paulina Jarzmik (-60kg). Zwyciężyła w formułach kick light i light contact. 

-To był mój 2 występ w MŚ w seniorach, a celem była obrona tytułów – mówiła Paulina Jarzmik, 4-krotna już Mistrzyni Świata, który reprezentowała KS X Fight Piaseczno.

Tytuły mistrzowskie obronili także Iwona Nieroda (-56kg) w low kick i Piotr Wypchał w kick light, chociaż zmienił kategorię na -89kg. W jego dotychczasowej wadze -94kg bezkonkurencyjny był Michał Grzesiak.

-To była moja najlepsza walka w turnieju, czułam, że to jest mój dzień i jestem teraz strasznie zadowolona. A jeśli chodzi o najtrudniejszy pojedynek, był nim ten pierwszy, z Serbką – powiedziała Iwona Nieroda po finale z Rosjanką Hiianovą.

29-letni Michał Grzesiak, prowadzący Klub Samoobrony Respekt Ostrów Wielkopolski, przyznał, że o jego sukcesie przesądziła baczna obserwacja wcześniejszych występów Chorwata Miskovicia.

-Miał on ciężki ciężki półfinał, w którym przyjął kilka mocnych kopnięć na udo. Postanowiłem wykorzystać tę sytuację i zacząłem od mocnych kopnięć na udo, co bardzo szybko stało się dobrą drogą do zwycięstwa – dodał kickboxer, który współpracuje z Tomaszem Sroką z Center Team Odolanów.

Złoto do Krakowa przywiezie 37-letni Piotr Wypchał. – W drodze po tytuł pokonałem rywali z Azerbejdżanu, Macedonii I Szwecji. W pierwszej poszło gładko, potem dopiero w końcówce 3 rundy przechylił szalę zwycięstwa w potyczce z wicemistrzem Europy. W półfinale miałem 2 razy na deskach Szweda, który był mega silny i zdeterminowany. W finale była wojna z Chorwatem – opowiadał.

Po mistrzostwo globu sięgnęli także inni Polacy. W wersji kick light, w której Biało-Czerwoni wygrali 4 konkurencje, zwyciężył także aktualny mistrz Europy Mateusz Niżejewski (-63kg). W light contact, poza Pauliną, triumfował Łukasz Wichowski (-84kg). W full contact Mazurek Dąbrowskiego został zagrany dla koleżanki klubowej Iwony Nierody z UKS Diament Pstrągowa Karoliny Dziedzic-Gruszowskiej (-70kg) i utytułowanej zawodniczki, wracającej po długiej przerwie mamy 3 dzieci Beaty Leśnik (+70kg), wcześniej znanej pod nazwiskiem panieńskim Małek.

-W kickboxingu ostatni raz byłem na ME chyba w 2006 roku. W tamtym okresie zdobywałam też medale MŚ i złoto ME w boksie. Teraz staram się trenować dla siebie, najważniejsza jest rodzina, ale pojawiła się szansa startu na MŚ, więc spróbowałam. I po 3 ciężkich walkach mam złoto – stwierdziła zawodniczka z Nowego Sącza.

Z kolei Karolina niedawno wyszła za mąż i teraz walczy pod nazwiskiem Dziedzic-Gruszowska. – W debiucie w MŚ miałam brąz, a teraz interesowało mnie tylko złoto. Mąż bardzo mnie wspiera w tym co robię, jest moim największym fanem.

Ale to nie było koniec emocji na Węgrzech. W sobotę Polacy wystąpili jeszcze w 4 finałach. Adam Gielata (-71kg) sprawił sobie niespodziankę na 21 urodziny i pokonał Bułgara Shumarova. Złoto w K-1 wywalczył też Maksymilian Bratkowicz (-86kg), po zwycięstwie z Brazylijczykiem Codrovilem. W finale low kick Karolina Kubiak (-48kg) wygrała z Rosjanką Sultanovą. Srebrem w K-1 musiał zadowolić się Michał Królik (-60kg) po porażce z Rosjaninem Nadrovem.

-Oczywiście, że liczył się tylko złoty medal. A to zasługa takich ludzi jak Dawid Kasperski, który od pierwszych moich juniorskich MP wpoił mi najsilniejszą psychikę na świecie. Tak samo z moimi trenerami mistrzami w swoim fachu Januszem Janowskim i Kacprem Mielnikiem – powiedział Adam Gielata, Mistrz Europy Juniorów z 2015 r.

W K-1 Rules trenerzy Tomasz Skrzypek, Tomasz Mamulski mieli najmłodszą kadrę, 10 debiutantów, a tymczasem ekipa spisała się na piątkę. – W dzisiejszych finałach zwycięzcy dobrze realizowali założenia taktyczne. Gielata miał wyprzedzać Bułgara, który bez techniki wpychał się w półdystans i nie wchodzić z nim w wymiany. Bratkowicz miał czekać na słabego w ataku Brazylijczyka, przepuszczać, kontrować i ponawiać atak. Królik trafił na znanego sobie przeciwnika, z którym 3 razy przegrał. Dzisiaj był najbliżej zwycięstwa. Trochę za późno podejmował decyzję o ataku i dawał się zaskakiwać seriami ciosów – ocenił Tomasz Skrzypek.

W Budapeszczie rywalizowano we wszystkich formułach. Do ćwierćfinału w pointfightingu (trener Bartosz Baczyński) doszedł jedyny Polak w tej formule Tomasz Kurzeja (-74kg). W sumie startowało ponad 1200 zawodniczek i zawodników z 60 krajów.

Wczoraj srebrne krążki zdobyli Dorota Godzina (-55kg/kick light) w swym ostatnim występie w kickboxingu oraz Michał Bławdziewicz (+91kg) w K-1 Rules. W finale przegrała też walcząca w konkurencji weteranek Marta Kichner-Rządkowska (-65kg) w light contact.

Dla Doroty Godziny był to 6 medal MŚ. Wywalczyła 3 złote, 2 srebrne, a do kolekcji dołożyła srebro, choć w opinii obserwatorów zasłużyła na wygraną.

-W 3 rundzie miałam cały czas lekką przewagę punktową i Węgierka zaczęła się wywracać po akcjach, symulować za mocne techniki. Na 20 sek przed końcem dostałam minus punkt za rzekomy brak kroku w tył po komendzie "break”, co zmieniło werdykt na korzyść rywalki. Chciałam odrabiać punkty, ale ona cały czas się przewracała, więc puściły mi emocje i krzyknęłam, żeby walczyła. Dostałam kolejny minus punkt. Ja więcej atakowałam, trafiałam czystymi technikami, a ona przewracała się, wszystko ją bolało i mimo to i tak wygrała – relacjonowała Dorota Godzina.

Lista brązowych polskich medalistów MŚ 2017: K-1 – Ewa Boś (-48kg), Ewa Pietrzykowska (-56kg), Róża Gumienna (-65kg), Wojciech Kazieczko (-67kg), Bartosz Dołbień (-81kg), Mateusz Pluta (-91kg), kick light – Patryk Kuryłek (-57kg), Łukasz Puczyński (-79kg), full contact – Karolina Mośko (-48kg), Pola Rogala (-65kg), Jakub Pokusa (-71kg), Filip Karbownik (-81kg), low kick – Kamil Rościński (-67kg), Łukasz Kaczmarczyk (-71kg), light contact – Leszek Jobs (-94kg).

-To był mój 2 drugi start w MŚ w kickboxingu. Za pierwszym razem zabrakło zimnej głowy i wyrachowania, skończyło sie na ćwierćfinale. Tym razem chciałem sięgnąć po złoto – mówił Jakub Pokusa.

Na koniec podsumowanie przez trenera low kick Andrzeja Garbaczewskiego: – Cieszymy się z 4 medali w bardzo trudnej konkurencji, w poszczególnych kategoriach było dużo zawodników, nawet Karolina w najlżejszej wadze stoczyła 3 wygrane walki, by móc radować się ze złota. Poziom walk w formule low kick jest bardzo wysoki, widać mocne przygotowania kondycyjne i małe różnice między walczącymi. Ale w dalszym ciągu są faworyzowani zawodnicy z Włoch i Rosji oraz Serbii. Niesprawiedliwy werdykt był w pojedynku Kamila Ruty, ale niestety sędzia z Azerbejdżanu sędziował dla Turka. Liczyliśmy na medal Kamila.

Wyniki finałów MŚ Seniorów

Light contact trenerzy Leszek Jobs, Henryk Piwowar

-60 kg Paulina Jarzmik (Polska) – Luna Mendy (Włochy) wygr. Jarzmik

-84 kg Łukasz Wichowski (Polska) – Luca Padoan (Włochy) wygr. Wichowski
 

Kick light trenerzy Tomasz Biernacki, Patryk Zaborowski

-55kg Dorota Godzina (Polska) – Nelly Hanicz (Węgry) por. Godziny

-60kg Paulina Jarzmik (Polska) – Rita Nagy (Węgry) wygr. Jarzmik

-63kg Mateusz Niżejewski (Polska) – Enzo Bonio (Francja) wygr. Niżejewski

-89kg Piotr Wypchał (Polska) – Luka Żuljević (Chorwacja) wygr. Wypchał

-94kg Michał Grzesiak (Polska) – Boris Misković (Chorwacja) wygr. Grzesiak
 

Full contact trenerzy Radosław Laskowski, Wojciech Kierstein

-70kg Karolina Dziedzic-Gruszowska (Polska) – Birgit Reitan Oksnes (Norwegia) wygr. Dziedzic-Gruszowska

+70kg Beata Leśnik (Polska) – Anastasiia Khudiakova (Rosja) wygr. Leśnik
 

Low kick trenerzy Andrzej Garbaczewski, Witold Kostka

-48kg Karolina Kubiak (Polska) – Stefani Sultanova (Rosja) wygr. Kubiak

-56kg Iwona Iwona Nieroda (Polska) – Anastasiia Hiianova (Rosja) wygr. Nieroda
 

K-1 Rules trenerzy Tomasz Skrzypek, Tomasz Mamulski

-60kg Michał Królik (Polska) – Timur Nadrov (Rosja) por. Królik

-71kg Adam Gielata (Polska) – Bogdan Shumarov (Bułgaria) wygr. Gielata

-86kg Maksymilian Bratkowicz (Polska) – Fabio Alberto Cordovil (Brazylia) wygr. Bratkowicz

+91kg Michał Bławdziewicz (Polska) – Bahram Rajabzadeh (Azerbejdżan) por. Bławdziewicz

Źródło: www.PZKickboxing.pl

LIVE: Granda PRO 5 – Draka

Zapraszamy na transmisję telewizyjną z Gali Granda PRO 5 – Draka, która odbędzie się 18 listopada 2017 na warszawskim Torwarze w siedzibie klubu Legia Fight Club. Start transmisji od godz. 20.30.

[kod]

Granda PRO 5 – DRAKA

Granda PRO 5 – DRAKA

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/GrandaPRO3.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/GrandaPRO3.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/GrandaPRO3.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/GrandaPRO3.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Czy Wach otworzy sobie drzwi?

Trudne wyzwanie przed Mariuszem Wachem. Jeśli 11 listopada Polak pokona Jarrella Millera, otworzą się przed nim rozległe możliwości.

Kariera Mariusza Wacha to wzloty i upadki. 37-latek ma okazję, aby ponownie w świecie boksu zrobiło się o nim głośno. Kto wie, czy to już nie ostatnia szansa dla Polaka.

Poprzeczka wisi wysoko

Doświadczony bokser miał już okazję walczyć o stawkę w wadze ciężkiej. 11 listopada w Uniondale pod Nowym Jorkiem nie będzie rywalizował o żaden pas, jednak wygrana w starciu z Jarrelem Millerem może być dla Polaka trampoliną. Wydaje się, że to ostatni dzwonek dla Wacha, aby coś jeszcze ugrać w wadze ciężkiej. 

Doświadczenie może być atutem dla popularnego „Wikinga”, który jest mocny. Nie ugiął się przed Władimirem Kliczko. W 2012 roku przetrwał dwanaście rund, ale pasy IBF, WBA i WBO pozostały w posiadaniu Ukraińca. A po walce rozegrał się prawdziwy dramat. Okazało się, że Mariusz Wach był na dopingu. Skończyło się na ośmiomiesięcznej karze. Wach wrócił, wygrał cztery pojedynki i stanął w szranki z Aleksandrem Powietkinem. Stawką był srebrny pas mistrzowski WBC. Wach przegrał przez techniczny nokaut w dwunastej rundzie, a Rosjanie twierdzili, że rywalizował na… dopingu.

Wach udowodnił, że potrafi być do bólu skuteczny. Jego walki z Christianem Hammerem, Kevinem McBridem czy Jasonem Gavernem robiły wrażenie. Polak wygrywał przed czasem, co ostatnio mu się nie zdarza. W tym roku na pełnym dystansie pokonał Erkana Tepera. Najbliższy rywal 37-latka to zupełnie inna półka niż 35-letni reprezentant Niemiec. Choć warto przyznać, że Teper to solidny pięściarz i wygrana Polaka pokazuje tkwiący w nim potencjał. Jednak w najbliższej walce Wach musi wspiąć się na wyżyny. 29-letni Jarrel Miller wygrał dziewiętnaście walk, w tym siedemnaście przed czasem. Amerykanin uchodzi za faworyta w starciu z Wachem. Zwycięstwem ma utorować sobie drogę do rywalizacji z mistrzem WBA, IBF, IBO Anthonym Joshuą.

Będzie gwiazdą?

Dzisiejszy świat potrzebuje takich ludzi. Miller robi wokół siebie wiele szumu, co pomaga mu budować zainteresowanie walką. Otwarty na rozmowę, używa barwnego języka i dotychczas jest skuteczny. Eddie Hearn, promotor Anthony'ego Joshuy, wchodzi na amerykański rynek i chce poznać jego specyfikę. Wygląda na to, że rozgląda się za rywalem dla swojego podopiecznego i Miller idealnie pasuje do jego wyobrażeń.

29-letni Amerykanin zapowiada, że znokautuje Wacha. Granicą ma być ósma runda. Potężny Amerykanin przezwyczaił, że wygrywa przed czasem. Jeśli Wach przetrwa, może być różnie. Kondycja Millera nie musi być wcale idealna.

Fot. Mariusz Wach Boxing

KM

Zapaśnik ponownie wejdzie do klatki

Damian Janikowski stoczy swój drugi pojedynek w MMA. Brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie w zapasach zaprezentuje się na gali KSW 41 w katowickim Spodku.

Najlepsza polska organizacja MMA powoli uchyla rąbka tajemnicy. Wiemy, że 23 grudnia oprócz Janikowskiego w Katowicach wystąpią również m.in. Marcin Wrzosek, Borys Mańkowski i Artur Sowiński. Zapowiada się gorący zimowy wieczór!

Prawdziwy wojownik

O Janikowskim zrobiło się głośno, gdy zdobył brąz Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Dla polskich zapasów pojawiła się nadzieja. Silny jak tur zawodnik miał stać się pierwszoplanową postacią dyscypliny. W 2014 roku sięgnął po brąz mistrzostw Europy w Vantaa, dwa lata wcześniej zdobył srebro w Belgardzie. Zdobył również wicemistrzostwo świata w Stambule w 2011 roku. Janikowski udowodnił, że ma ogromne możliwości. Jasne stało się, że kolejnym celem zapaśnika będzie uzyskanie kwalifikacji do igrzysk w Rio de Janeiro. W mistrzostwach świata w Las Vegas nie zdobył przepustki. Polak zajął siódme miejsce, a awansowała najlepsza szóstka. Turnieje w Zrenjaninie i Ułan Bator również nie potoczyły się po myśli Janikowskiego.

Zawodnik postanowił zakończyć pewien etap i spróbować sił w MMA. Rok temu Janikowski podpisał umowę z KSW. Na pierwszą walkę czekał sześć miesięcy, ale przyszło mu wystąpić przed wypełnioną po brzegi areną na gali KSW 39: Coloseum. Cały stadion PGE Narodowy czekał na walkę potężnie zbudowanego i niezwykle ruchliwego medalisty olimpijskiego z Londynu. Janikowski udowodnił, że może być czołowym fighterem wagi średniej. Polak efektownie uporał się z Julio Gerardo Gallegosem, którego pokonał w pierwszej rundzie. W klinczu rywal otrzymał kilka łokci, a później mocne kolano powaliło Amerykanina na deski.

23 grudnia Damian Janikowski po raz kolejny będzie miał okazję uwolnić swoją energię. Z kim się zmierzy? Na tę wiadomość trzeba poczekać.

Ciekawy rywal Mańkowskiego

Mistrz wagi półśredniej zmierzy się na KSW 41 z Dricusem Du Plessisem. 23-letni zawodnik z Republiki Południowej Afryki wygrał siedem kolejnych walk, po drodze pokonał m.in. Rafała Haratyka. Du Plessis może pochwalić się tytułem mistrzowskim organizacji Extreme Fighting Championship w limicie 170 funtów. W czerwcu poprawił swój dorobek o pas wyższej kategorii. Wszystkie dotychczasowe walki z udziałem 23-latka kończyły się przed czasem.

Z kolei Mańkowski stanie w Katowicach do czwartej obrony mistrzowskiego pasa. W swoim ostatnim występie przegrał z Mamedem Khalidovem w walce wieczoru na KSW 39, ale było to starcie dwóch zawodników z różnych kategorii wagowych, a na szali nie pojawił się żaden tytuł.

Ciekawie zapowiada się w starcie w kategorii piórkowej pomiędzy Marcinem Wrzoskiem a Romanem Szymańskim. W maju „Polski Zombie” stracił pas na rzecz Klebera Koike Erbsta. Z kolei Szymański na KSW 38 uporał się z Denilsonem Nevesem.

W Katowicach dojdzie do starcia o pas kategorii piórkowej. Artur Sowiński postara się odebrać tytuł Kleberowi Koike Erbstowi. Debiut w KSW zaliczy Tomasz Oświeciński, który zmierzy się z Pawłem Mikołajuwem.

Fot. Damian Janikowski Facebook

KM

Karolina Owczarz spróbuje sił w MMA

Dała się poznać jako obiecująca bokserka, jednak później zdecydowała się na… mikrofon. Teraz postanowiła go odłożyć i spróbować sił w MMA. O kim mowa? O Karolinie Owczarz.

Ze sportami walki związana od dziecka, jednak od kilku lat nie występowała w roli aktywnej zawodniczki. W końcu 24-latka postanowiła to zmienić. Karolina Owczarz zaprezentuje się w klatce, a nie jak wcześniej w ringu.

Utalentowana bokserka

Połowę swojego życia związana jest ze sportami walki. Karolina Owczarz przygodę z boksem rozpoczęła w wieku 12 lat i połknęła bakcyla. Kolejne treningi, wyzwania i chęć zwyciężania, a zarazem doskonalenia swoich umiejętności. W 2011 roku Owczarz sięgnęła po złoty medal mistrzostw Polski w boksie kobiet. Po tym sukcesie postanowiła ruszyć w świat. Owczarz wystąpiła w meksykańskim show „Reto de campeonas”, promującym talenty z całego świata.

Po powrocie do Polski stoczyła swoją pierwszą zawodową walkę. Występująca w wadze lekkiej pięściarka zmierzyła się z Eleną Gromyko. 16 września 2011 roku w warszawskiej hali Torwar pokonała Rosjankę już w pierwsze rundzie. Miesiąc później stoczyła kolejne dwa pojedynki, a ostatni zaliczyła w marcu 2012 roku. Wszystkie walki wygrała i w wieku 20 lat podjęła decyzję o… zawieszeniu kariery.

Zapewne wiele osób było zaskoczonych takim obrotem sytuacji, ale decyzję Owczarz należało uszanować. Bokserka postanowiła zostać przy sportach walki i spełniać się w nieco innej roli. Chwyciła za mikrofon i występowała przed kamerą w jednej ze sportowych stacji. Minęły cztery lata…

Teraz MMA

Karolina Owczarz cały czas czuła w powietrzu zapach sportów walki. Zaczęła uczęszczać na treningi MMA, poczuła we krwi zastrzyk adrenaliny, a przy okazji głód rywalizacji. I gotowe. 24-latka wraca do aktywnego uprawiania sportu, chce próbować swoich sił w MMA. Otwarte pozostają pytania – kiedy, z kim i gdzie? – Kiedy Artur Ostaszewski z Shocker MMA kilka miesięcy temu, w prywatnej rozmowie, rzucił hasło: pomyśl o MMA, to zaczęłam sie śmiać i urwałam temat. Myśl wracała jednak do mnie jak bumerang i okazało się, że Artur jak zwykle miał rację… Teraz w końcu mogę oficjalnie ogłosić, że jestem częścią Shocker MMA – napisała na swoim Facebooku Karolina Owczarz.

Warto dodać, że w grupie Shocker są m.in. Marcin Różalski, Tomasz Oświeciński czy Albert Odzimkowski.

Fot. Karolina Owczarz Facebook

KM

Podgorica czeka na judoków

Trzy dni zmagań w stolicy Czarnogóry. 10 listopada rozpoczną się młodzieżowe mistrzostwa Europy w judo. O medale powalczy dziesięcioro reprezentantów Polski.

Zawodnicy do lat 23 lat będą mieli okazję sprawdzić swoje możliwości w imprezie rangi mistrzowskiej. Czy Polacy zabłysną w Podgoricy?

Piękne miejsce

Niejeden turysta powie, że warto odwiedzić Czarnogórę. Dla wielu zwiedzających odkrycie Podgoricy i poznanie jej stanowi wyjątkowe doświadczenie. Miasto położone między Ribnicą i Moracą robi wrażenie. Podgorica może pochwalić się, jak wiele miejsc na Bałkanach, bogatą historią. W XV wieku miasto zostało częścią Imperium Osmańskiego, a później Czarnogóry. Wcześniej miało inne nazwy, związane było m.in. z Wenecją. Następnie Podgorica została włączona do Serbii, a potem Jugosławii. Niezwykle bolesny dla miasta był rok 1944, kiedy to zostało ono zbombardowane, ale w grudniu tego samego roku udało się je wyzwolić. Po wojnie trwała jego odbudowa. Obecnie Podgorica jest niezwykle urocza, piękna i stanowi wizytówkę, budzącej coraz większą ciekawość wśród turystów, Czarnogóry.

Przy okazji młodzieżowych mistrzostw Europy w judo, nadarza się znakomita okazja, aby poznać miasto. Przez trzy dni, 10-12 listopada, Podgorica będzie gościła ponad 300 zawodniczek i zawodników z blisko 40 państw. W stolicy Czarnogóry zaprezentuje się dziesięcioro Polaków: Patryk Wawrzyczek (-66kg), Mateusz Garbacz (-73kg), Piotr Kuczera (-90kg), Rafał Kozłowski (-90kg), Katarzyna Wiszniewska (-48kg), Urszula Hofman (-70kg), Paula Kułaga (-78kg), Beata Pacut (-78kg), Anita Formela (+78kg) i Anna Załęczna (+78kg).

Jedną z naszych faworytek do miejsca na podium jest Beata Pacut (78kg). Rok temu w Tel Awiwie Polka przegrała w ćwierćfinale z późniejszą triumfatorką Anastasiyą Turchyn i zajęła siódme miejsce. Tegoroczne starty w wykonaniu 21-letniej zawodniczki Czarnych Bytom są bardzo dobre. Pacut już trzykrotnie meldowała się na podium międzynarodowych turniejów. Polka zajmowała drugie miejsca w Pradze, Mińsku i Taszkiencie. Czas na kolejny medal na imprezie rangi mistrzowstw Europy. Do tej pory Pacut zapisała na swoim koncie srebro w czempionacie juniorów w 2014 roku.

Po raz ostatni w młodzieżowych mistrzostwach Europy zaprezentuje się Piotr Kuczera (90kg). W Tel Awiwie zawodnik z Rybnika odpadł już w eliminacjach. Teraz 22-latek znalazł się w gronie tych, którzy powalczą o podium. Ma argumenty, bo w tym roku już cztery razy stał na podium. Jednak ostatni raz 15 lipca w Saarburecken, gdzie zajął trzecie miejsce.

Blisko podium

Rok temu w Izraelu o krok od medalu młodzieżowych mistrzostw Europy były Paula Kułaga (78kg) i Anna Załęczna (+78kg). Obie wygrały po dwie walki, jednak na ostatniej prostej musiały uznać wyższość odpowiednio Giorgii Stangherlin i Jodie Myers. W tym roku zdecydowanie lepiej prezentuje się Załęczna, która m.in. była trzecia w Celje.

KM

Już nie jest naszą królową?

Joanna Jędrzejczyk na kolanach, Polka straciła pas mistrzyni UFC kategorii słomkowej. Piękny sen został przerwany, pierwsza porażka w MMA na koncie 30-latki. Czy przegrana w starciu z Rose Namajunas stanowi powód do dyskredytowania możliwości Joanny Jędrzejczyk?

30-latka pochodząca z Olsztyna stała się marką samą w sobie. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych polskich sportsmenek. Teraz dla Joanny Jędrzejczyk nastał trudny czas.

Przegrać jeden raz

„Zwycięstwo ma wielu ojców, porażka jest sierotą” – prawda stara jak świat. Niestety, praktyka życia jest tego najlepszym potwierdzeniem. Tłumy wielbią zwycięzców, bo chcą mieć swoich idoli. A gdy przychodzi porażka, wylewają wiadro pomyj. Może w przypadku Joanny Jędrzejczyk aż tak źle nie jest. Jednak porażka na gali UFC 217 w Madison Square Garden i utrata mistrzowskiego pasa na rzecz Rose Namajunas sprawiła, że akcje Polki poszybowały w dół. Wcale nie jest taka dobra, jak się wydawało. Ma słabą szczękę. Musiała kiedyś przegrać. Wreszcie ktoś jej utarł nosa. Oceniać i komentować każdy może, ale pytanie – czy ma ku temu solidne podstawy. Bo przydałaby się analiza, rozeznanie, bo słowa mają swoją wagę i mogą ranić. Można rzucać na lewo i prawo ocenami, ale co one mają wspólnego z rzeczywistością?

Każdy może przegrać. Najważniejsze, aby umiał się podnieść i iść dalej. Do tej pory Joanna Jędrzejczyk kibicom MMA w Polsce dostarczała wiele radości i wzruszeń. 30-latka pokazała, że jeśli się chce, to można wznieść się na szczyt. Zawsze uśmiechnięta, radosna, pozytywnie nastawiona do otoczenia i gotowa do ciężkiej pracy. W świecie sportów walki może uchodzić za autorytet. Przebiła się w UFC i zyskała miano gwiazdy. 14 marca 2015 roku pokonała Carlę Esparzę i sięgnęła po mistrzostwo w wadze słomkowej. Pięć razy skutecznie broniła swojej zdobyczy, ale szósta zakończyła się stosunkowo szybko. Rose Namajunas dopadła Polkę w pierwszej rundzie. Jędrzejczyk padła po ciosach Amerykanki, ale wstała, jednak kolejny atak był perfekcyjny. Namajunas okładała olsztyniankę i ta odklepała. Wkroczył sędzia, który przerwał pojedynek. Amerykanka spełniła swoje marzenia. A może tak warto spojrzeć na tę walkę? Naładowana Namajunas sięgnęła po pas mistrzowski. Z kolei Jędrzejczyk zanotowała pierwszą porażkę w karierze, straciła pas po 966 dniach.

Co dalej?

Polka nie zapadnie się pod ziemię i nie zniknie. Jest prawdziwą wojowniczką i z pewnością zobaczymy ją w walce z Namajunas. Trzeba tylko pamiętać, że jedna porażka nie przekreśla całego dorobku, a po tym jak się przegrywa poznaje się prawdziwych mistrzów. O tym warto pamiętać!

Joanna Jędrzejczyk nie rozpamiętuje porażki. – Patrzę z optymizmem w przyszłość. Wiem, że wrócę silniejsza niż kiedykolwiek i szybciej niż się tego spodziewacie – napisała na swoim Facebooku.

Fot. Facebook Joanna Jędrzejczyk

KM

Jak wybrać rękawice do MMA?

Rękawice MMA muszą być wygodne

To pierwsza i najważniejsza sprawa. Nie da się efektywnie ćwiczyć wyprowadzania ciosów, jeżeli rękawice będą zbyt luźne. Z drugiej strony nadmierna ciasnota może być nie tylko niewygodna, ale tez prowadzić do otarć. Dlatego staraj się znaleźć rękawice, które będą jak najlepiej pasować do wielkości Twoich dłoni. Jeśli kupujesz je przez internet, zawsze możesz wcześniej zapytać o możliwość wymiany na inny rozmiar.

Zwróć uwagę na rzep

Rzepy, którymi mocujesz rękawice na nadgarstkach, odpowiadają nie tylko za to, żeby rękawice dobrze się trzymały na pięściach, ale i za stabilizację nadgarstka. Z tego też powodu warto, by były odpowiednio szerokie. Ma to znaczenie zwłaszcza w przypadku osób początkujących, które jeszcze nie mają wyrobionego odruchu prawidłowego układania pieści w trakcie uderzenia.

Poziom zabudowania rękawicy

Większość sklepów z akcesoriami do sportów walki (chociażby FighterShop) proponują rękawice MMA o warstwach ochronnych o bardzo różnej grubości. Czym właściwie różnią się między sobą i kiedy warto po nie sięgać? Przede wszystkim przekazywaną siłą uderzenia, ale też zakresem ruchów.

Te bardziej zabudowane ograniczają możliwości chwytów i podduszania, co sprawia, że w walkach sięga się raczej po ich lżejsze odpowiedniki. Należy jednak zaznaczyć, że z perspektywy początkującego ograniczenie to jest pomijalne, ponieważ do podstawowych chwytów i tak wystarczają. Jednocześnie nawet zaawansowani sięgają po bardziej zabudowane rękawice gdy uczestniczą w sparingach. Warto tez zaznaczyć, że na workach MMA spokojnie można ćwiczyć i w lekkich i w bardziej obudowanych rękawicach.

Które więc wybrać? Na dłuższą metę warto mieć dwie pary, jedną prostą, drugą obudowaną, ale początkowo wystarczy wersja zapewniająca większe bezpieczeństwo (zarówno dla partnerów treningowych, jak i dla własnych dłoni).

Szósta obrona przed Jędrzejczyk

4 listopada Joanna Jędrzejczyk zmierzy się z Rose Namajunas na gali UFC 217 w Madison Square Garden w Nowym Jorku. Dla Polki będzie to już szósta obrona mistrzowskiego pasa w kategorii słomkowej.

30-latka pochodząca z Olsztyna jest jak maszyna, która odprawia kolejne rywalki. Jędrzejczyk wygodnie rozsiadła się na tronie i stała się królową MMA.

Mistrzyni jest jedna

Po raz drugi Joanna Jędrzejczyk będzie broniła mistrzowskiego pasa w Madison Square Garden. W Nowym Jorku rywalizowała na gali UFC 205, gdzie pokonała Karolinę Kowalkiewicz. To właśnie wtedy Conor McGregor wygrał przed czasem z Eddim Alvarezem i sięgnął po pas w wadze lekkiej. Wracając do Polki, tytuł wywalczyła dwa i pół roku temu. W Dallas wygrala przez nokaut z Carlą Esparzą i sięgnęła po pas wagi słomkowej. Nie brakowało zawodniczek, które żywiły nadzieję, że odbiorą Jędrzejczyk miano najlepszej. Jessica Penne, Valerie Letourneau, Claudia Gadelha, Kowalkiewicz i Jessica Andrade próbowały, ale musiały obejść się smakiem.

Teraz swojej szansy szuka Rose Namajunas. 25-letnia Amerykanka, która ma korzenie litewskie swoją przygodę ze sportami walki rozpoczęła w wieku pięciu lat. Namajunas może pochwalić się czarnymi pasami taekwondo i karate. Trenowała również jiu-jitsu. Co ciekawe, zawodniczka UFC ma szeroki wachlarz talentów. Namajunas ukończyła Wyższą Szkołę Sztuk Pięknych w Milwaukee. W wonych chwilach lubi grać… Chopina. Do MMA weszła mocnym akcetem. Dotarła do finału The Ulimate Fighter 20. W grudniu 2014 roku przegrała w trzeciej rundzie z Carlą Esparzą. Następnie Namajunas wygrała trzy walki w UFC, dopiero Karolina Kowalkiewicz zatrzymała Namajunas, ale wygrała niejednogłośną decyzją sędziów. W kwietniu 25-latka pokonała Michelle Waterson przez duszenie w drugiej rundzie.

W Nowym Jorku Namajunas stanie przed życiową szansą, ale Jędrzejczyk to doświadczona i niemalże perfekcyjna zawodniczka. Polka musi uważać na Amerykankę, która potrafi w mgnieniu oka znaleźć pozycję i zmusić rywalkę do poddania. Z pewnością mistrzyni UFC poznała Namajunas na wylot i jest w pełni przygotowana do rywalizacji.

Powrót

Prawie cztery lata fani MMA musieli czekać na kolejną walkę Georgesa St. Pierre'a. Kanadayjczyk ma fantastyczną passę dwunastu wygranych z rzędu. W Nowym Jorku St. Pierre zaprezentuje się w walce wieczoru, a jego rywalem będzie z mistrzem wagi średniej Michaelem Bispingiem.

Podczas gali UFC 217 dojdzie również do starcia o pas w wadze koguciej. Cody Garbrandt będzie bronił tytułu w starciu z T.J. Dillashawem.

Fot. Joanna Jędrzejczyk Facebook 

KM