Zoila Gurgel

Amerykańska zawodniczka MMA urodzona 10 grudnia 1983 roku w Fresno. W MMA zadebiutowała w 2009 roku. W swojej debiutanckiej walce pokonała Karinę Hallinan przez niejedno głośną decyzję sędziów. Jeszcze w tym samym roku podpisała kontrakt z czołową amerykańską organizacją MMA Strikeforce. Dla Strikeforce zadebiutowała 6 listopada pokonując Elishę Helsper na punkty po trzy rundowym pojedynku. Kolejny pojedynek stoczyła 26 marca 2010 roku z Mieshą Tate. Przegrała to starcie przez poddanie. Po tej przegranej właściciele Strikeforce nie przedłużyli z nią kontraktu. W czerwcu 2010 roku stoczyła walkę w organizacji Bellator w której stawką była kwalifikacja do inauguracyjnego turnieju o pas mistrzowski w wadze piórkowej. Gurgul znokautowała swoją przeciwniczkę Rosi Sexton ciosem kolanem i uderzeniami w parterze tym samym kwalifikując się do turnieju. Ćwierćfinał turnieju odbył się 19 sierpnia tego samego roku na gali Bellator 25. Gurgel pokonała wtedy Jessicę Penne przez decyzję sędziów.  W półfinale pokonała Jessicę Aguilar na punkty. Walka finałowa odbyła się  28 października na Bellator 34. W finale spotkała się z Megumi Fujii. Po pięciu rundach sędziowie orzekli niejedno głośne zwycięstwo Gurgel. Amerykanka stała się pierwszą mistrzynią Bellatora w wadze piórkowej. 5 marca 2011 roku na gali Bellator 35 pokonała Karinę Hallinan na punkty. 26 października 2012 roku pokonała Casey Noland jednogłośną decyzją sędziowską. 7 grudnia tego samego roku przegrała z Jessicą Eye w pierwszej rundzie przez duszenie trójkątne. 5 kwietnia 2013 roku na gali Invicta FC 5 przegrała z Jennifer Maia na punkty. 7 grudnia 2013 roku na gali Invicta FC 7 przegrała z Vanessą Porto przez decyzję sędziowską. 

Klasyczne medale

Mistrzostwa świata kadetów w zapasach w Sarajewie już na finiszu. Polska zapisała na swoim koncie dwa medale.

Zdobycz biało-czerwonych to srebro i brąz. Po medale sięgali tylko zawodnicy w stylu klasycznym. Słabo wypadły nasze zapaśniczki, które z dobrej strony pokazały się na mistrzostwach Europy. Tym razem osiągnięć medalowych nie udało się powtórzyć. Szybko z mistrzostw odpadali również zapaśnicy w stylu wolnym.

Jednorazowy ćwierćfinał

Ostatnie dwa dni rywalizacji w Sarajewie to zmagania zawodników w stylu wolnym. W przypadku Polaków trudno mówić o sukcesach, gdyż większość z naszych zapaśników poległa już w eliminacjach. Do fazy ćwierćfinałowej przebił się jedynie Kamil Banaszek w kategorii 54kg. Polski zawodnik zmagania w mistrzostwach rozpoczął od 1/8 finału. Jego rywalem był Nikola Levenov i Bułgara Banaszek wypunktował. W ćwierćfinale lepszy od naszego zawodnika okazał się reprezentant Iranu Hamed Siyahdoolan.

Już w kwalifikacjach udział w mistrzostwach zakończył się dla Adriana Wagnera (46kg), Dawida Piskorza (69kg), Michała Bielawskiego (76kg) i Mateusza Wróblewskiego (85kg). Dwie walki w Sarajewie stoczył Kordian Skrzyński w kategorii 50kg. Na pierwszym etapie zawodów polski zapaśnik uporał się z Arzo Isakovem, jednak kolejna walka nie potoczyła się po myśli naszego reprezentanta. Almaz Smanbekov pewnie wygrał rywalizację w 1/8 finału. Skrzyński został sklasyfikowany na jedenastym miejscu w swojej kategorii wagowej.

Wiktor Lejczak w 63kg po zaciętej walce odesłał do domu Ukraińca Oleksandra Vyshniaka. W 1/8 finału Polak trafił na twardego Gruzina Tornike Kvinikadze, który całkowicie zdominował rywalizację i odniósł pewne zwycięstwo. Na tym etapie odpadł również Jakub Brylewski w kategorii 100kg. Polaka wyeliminował Yakup Yerlikaya.

Bez mistrza

Dwa medale to przyzwoite osiągnięcie naszych kadetów. W Sarajewie nie udało się wywalczyć tytułu mistrza świata. O krok od złota był Norbert Daszkiewicz. Dwudziestu siedmiu zapaśników stanęło do rywalizacji o tytuł najlepszego na świecie w stylu klasycznym w kategorii 69kg. Wśród nich Polak, który od początku prezentował równą i stabilna formę. Po kiepskim starcie na mistrzostwach Europy Daszkiewicz wyciągnął odpowiednie wnioski. Tyle, że w Sarajewie po raz kolejny trafił na przeszkodę nie do przejścia w postaci Aleksandra Komarowa. Rosjanin będzie śnił się naszemu zawodnikowi po nocach. Wyeliminował go z mistrzostw Europy, a w Sarajewie pozbawił szans na tytuł mistrza świata. Daszkiewicz wykonał kawał dobrej roboty, wygrywając cztery pojedynki. Tytuł wicemistrza świata w rękach polskiego zapaśnika.

Z kolei po brązowy medal sięgnął Patryk Kamiński w kategorii 100kg. W półfinale na drodze Polaka stanął Amin Mirzazadeh, który wywalczył tytuł mistrza świata. Kamiński musiał zadowolić się finałem pocieszenia. Polski zapaśnik kończył rywalizację z rękoma górze, dzięki wygranej w pojedynku z Valerim Ivanovem.

KM

Drużyna na medal!

Do ostatniego dnia rywalizacji w mistrzostwach świata w judo w Astanie musieliśmy czekać na medal. Na drugim miejscu podium uplasowała się żeńska reprezentacja Polski.

Podopieczne trener Anety Szczepańskiej w finale uległy Japonkom. Tym samym Polki poprawiły wynik z poprzednich mistrzostw świata. Rok temu w Czelabińsku biało-czerwone zajęły piąte miejsce.

Rosja rozbita

W drodze do finału Polki miały okazję rywalizować z Niemkami i Rosjankami. W obu przypadkach triumfowały, ale były to zupełnie różne pojedynki.

Jednak po kolei. Polska drużyna przystąpiła do rywalizacji w składzie: Karolina Pieńkowska (52kg), Anna Borowska i Arleta Podolak (obie 57kg), Agata Ozdoba i Karolina Tałach (63kg), Katarzyna Kłys (70kg), Daria Pogorzelec i Katarzyna Furmanek (+70kg). W eliminacjach podopieczne Anety Szczepańskiej trafiły na Algierię. W tym przypadku mówimy o różnicy klasy. Biało-czerwone nie pozostawiły rywalkom żadnych złudzeń, kto jest w tej parze lepszy. Po 10:0 zwyciężały Podolak, Kłys i Furmanek. Swoje pojedynki wygrały również Pieńkowska oraz Tałach. Gładkie 5:0 i czas na kolejny pojedynek.

W ćwierćfinale Polki trafiły na Niemki, które rok temu pozbawiły naszą drużynę szans na brązowy medal mistrzostw świata. Zatem nadarzyła się fantastyczna okazja do rewanżu. Ćwierćfinał lepiej rozpoczął się dla Niemek. Maaren Kraeh wypunktowała Karolinę Pieńkowską, jednak po chwili był remis. Arleta Podolak stoczyła wyrównaną walkę z Violą Waechter, ale to Polka była minimalnie lepsza. Martyna Trajdos przez ippon pokonała Agatę Ozdobę, jednak kolejne odsłony rywalizacji należały do biało-czerwonych. Kłys i Pogorzelec zrobiły, co do nich należało i wprowadziły Polskę do półfinału. Co ciekawe, na punkty lepsze okazały się Niemki -17:11. W półfinale czekały Rosjanki. Polska całkowicie rozbiła reprezentację Sbornej. Biało-czerwone nie pozostawiły rywalkom cienia szansy na zwycięstwo. Warto podkreślić, że w półfinałowej rywalizacji Rosjanki nie zdobyły ani jednego punktu! Przez ippon wygrały Kłys i Ozdoba. Pewne zwycięstwa odniosły również Pieńkowska, Podolak i Pogorzelec. Tym samym Polki zrewanżowały się za porażkę w ćwierćfinale Igrzysk Europejskich w Baku.

Decydujące starcie

O sile Japonii w judo nikogo nie trzeba przekonywać. Polska reprezentacja stanęła przed trudnym zadaniem. Japonia przystąpiła do finału w składzie: Misato Nakamura, Anzo Yamamoto, Miku Tashiro, Chizuru Arai oraz Kanae Yamabe. Zawodniczki doskonale znające smak sukcesu i przez lata pozostające w gronie najlepszych na świecie.

Polska w półfinale rozbiła Rosję, a w finale miała niewiele do powiedzenia. Całkowita dominacja Japonii. Rozkładając tę rywalizację na punkty wszystko jest jasne i oczywiste – 41:0. Cztery ippony i po sprawie. Tylko Katarzynie Kłys udało nawiązać się wyrównaną walkę z Arai, jednak i tak poniosła minimalną porażkę.

Srebrny medal to ogromny sukces naszej drużyny. Polska powtarza wyniku z poprzednich mistrzostw, kiedy również wywalczyliśmy jeden medal. Wtedy brąz, teraz srebro.

KM

Brak medalu w Astanie

Mistrzostwa świata w judo nie są spełnieniem marzeń Polaków. Kolejna trójka naszych reprezentantów odpadła w eliminacjach.

Rok temu w Czelabińsku w indywidualnych startach biało-czerwoni za sprawą Katarzyny Kłys sięgnęli po brązowy medal mistrzostw świata, na który Polska czekała aż jedenaście lat. W Astanie wyniku nie udało się powtórzyć, a najlepsze osiągnięcie to piąte miejsce Darii Pogorzelec w kategorii 78kg. Pozostaje jeszcze jedna szansa medalowa. W zawodach drużynowych wystąpi żeńska reprezentacja Polski.

Mistrz lepszy od Sarnackiego

Jako ostatnia z naszych zawodniczek na tatami zaprezentowała się Katarzyna Furmanek w kategorii +78kg. Judoczka AZS AWFiS Gdańsk bardzo dobrze rozpoczęła udział w mistrzostwach, a w zasadzie szybko i bezproblemowo. Polka potrzebowała zaledwie dwudziestu czterech sekund, aby pokonać Giordannę Gutierrez z Chile. W 1/32 finału rywalką Furmanek była Ksenia Chibisowa. Rosjanka zwyciężyła, jednak nie zdominowała swojej rywalki. Furmanek przegrała przez dyskwalifikację, do której podstawą były cztery kary shido.

Sobota została okraszona zaledwie jedną zwycięską walką naszych judoków. Szybko z mistrzostwami pożegnał się Jakub Wójcik w kategorii 100kg. Kyle Reyes wygrał przez ippon. Maciej Sarnacki w kategorii +100kg był jedną z polskich nadziei medalowych. Judoka Gwardii Olsztyn uznawany jest obecnie za najlepszego zawodnika w kraju bez podziału na kategorie wagowe. Przed mistrzostwami pokazał się z dobrej strony w zawodach w Tiumeniu, co dawało podstawę do stawiania go w roli faworyta do podium. W 1/32 finału Polak trafił na ósmego zawodnika światowego rankingu Adama Okruashviliego. Gruzin wygrał dzięki waza-ari.

Legendarny Riner

To, że Francuz jest wybitnym judoką wiadomo nie od dziś. Teddy Riner przekracza granice. W Astanie sięgnął po raz ósmy po mistrzostwo świata. Francuz w finale kategorii +100kg okazał się lepszy od Ryu Shichinohe. Obaj spotkali się również przed rokiem w Czelabińsku i wtedy, jakżeby inaczej, triumfował wielki Riner. Brązowy medal trafił w ręce pogromcy Macieja Sarnackiego – Okruashiviliego. Na trzecim miejscu podium stanął również Jakiw Chammo.

Warto nadmienić, że Riner dokonał nie lada wyczynu. Złoto zdobyte w Astanie sprawiło, że trafił na karty historii. Francuz wyprzedził na liście wszech czasów Ryoko Tani, która siedem razy sięgnęła po tytuł mistrzyni świata.

Lukas Krpalek w Astanie nie wywalczył medalu. Czech w kategorii 100kg zajął piąte miejsce. Złoto trafiło w ręce Ryunosuke Hagi, który w finale pokonał Karlema-Richarda Freya. Brązowe medale dla Belga Toma Nikiforova oraz Niemca Dimitri Petersa. Kategoria +78kg wśród pań bez zawodniczki z Europy w strefie medalowej. Cieszą się Chińczycy z triumfu Yu Song, która w finale pokonała Japonkę Megumi Tachimoto. Podium uzupełniły: Kanae Yamabe i Idalys Ortiz.

KM

Gadżety reklamowe dla sportowców – co im się podoba?

Sportowcy są specyficzną grupą użytkowników i konsumentów, którzy są odbiorcami wielu różnych produktów. Aktywność jest tu kluczem do sukcesu przy wyborze odpowiednich dla nich gadżetów reklamowych.

Aktywny styl życia

Na całym świecie coraz więcej ludzi wyznaje zdrowy styl życia. Chce być aktywnym i w dobrej kondycji fizycznej, aby na dłużej móc zachować młodość. Sportowcy znakomicie wpisują się w ten trend. Mają pasję, której całkowicie się oddają. Wielu z nich świetnie zarabia robiąc to, co lubi. Sport to zdrowie – taka dewiza jest jak najbardziej prawdziwa i mamy tego świadomość.

Dlatego też w wielu kampaniach promocyjnych i reklamowych coraz częściej wykorzystuje się przeróżne elementy sportu i związanych z nim osób. Widząc człowieka sukcesu – wysportowanego i aktywnego, chętniej kupimy dany produkt. Z drugiej strony, sami sportowcy wykorzystują swoją pozycję zajmowaną w społeczeństwie, aby móc zarabiać jako „nośnik reklamy”. Szukają sponsorów, którzy byliby w stanie finansować na przykład ich liczne podróże z uwagi na rozgrywane na różnych kontynentach zawody sportowe.

Zawodowe uprawianie sportu sporo może kosztować. Wiedzą o tym najlepsi tenisiści, z Agnieszką Radwańską na czele. Na najwyższych szczeblach kariery zawodowej w wielu dyscyplinach sportowych swobodnie zarabia się na podróżowanie związane z uprawianym zawodem, ale na początku potrzebny jest sponsor. Może nim zostać np. producent odzieży sportowej, albo każda inna marka, którą sportowiec będzie chciał reprezentować.

Jakie gadżety dla sportowca?

Kiedy sportowiec i sponsor rozpoczynają współpracę albo planują jej rozpoczęcie, częstą praktyką jest wręczanie gwieździe sportu różnorodnych gadżetów. Najlepiej, aby były one dla niej jak najbardziej przydatne. Dla tenisisty może to być obszerna, sportowa torba z widocznym logo reklamowanej marki, albo worek na dodatkowy strój na siłownię. Może to być czapeczka, daszek sportowy od słońca albo ubrania dopasowane do płci i dyscypliny sportowej uprawianej przez daną osobę. Świetnie sprawdzają się i inne gadżety, niekoniecznie spójne z pasją sportowca – zestaw do gry bule, zestaw do golfa czy też do badmintona. To, że sportowiec uprawia piłkę siatkową nie oznacza, że od czasu do czasu nie chciałby spróbować nieco innej dyscypliny sportowej.

Sportowcy bardzo lubią przydatne, praktyczne gadżety. Pokrowiec na rakietę tenisową, wózek na kije do golfa albo etui na inne akcesoria sportowe to niewątpliwie ciekawe gadżety reklamowe. Można wręczyć koszulkę z nazwiskiem sportowca, opatrzonym logo producenta, czy też zestaw piłek do golfa. To tylko jedne z licznych pomysłów gadżetów reklamowych dla sportowców. Powinny one mieć zwykle związek z szeroko rozumianą aktywnością fizyczną, ale nie musi to być absolutnie wymagane. Sportowcy ucieszą się również z gadżetów reklamowych elektronicznych czy praktycznych do zastosowania w domu lub w ogrodzie.

Marcin Walas

Sportowe gadżety reklamowe znajdziesz tutaj: www.easyb2b.pl/sport.

Daszkiewicz wicemistrzem świata

Norbert Daszkiewicz szedł jak burza w mistrzostwach świata kadetów w zapasach, które odbywają się w Sarajewie. Polak był o krok od złotego medalu.

Bacznie śledzimy poczynania naszych zapaśników podczas światowego czempionatu. Do tej pory Polska zapisała na swoim koncie dwa medale. Do końca pozostały jeszcze dwa dni rywalizacji, w których zaprezentują się panowie w stylu wolnym.

Rosjanin zbyt twardy

Daszkiewicz rywalizował w kategorii 69kg w stylu klasycznym, gdzie zaprezentowało się dwudziestu siedmiu zapaśników. W drodze do finału Polak imponował przygotowaniem, kondycją oraz konsekwencją. Wyraźnie widać było, że Daszkiewicz wyciągnął wnioski z mistrzostw Europy, gdzie nie zaprezentował się najlepiej. W mistrzostwach świata nastąpiła poprawa. Daszkiewicz doskonale przygotował się do czempionatu, w którym wygrał cztery pojedynki.

Na początku zawodnikowi z Wrocławia przyszło rywalizować z Elisaidem Clisadem, który nie sprawił Polakowi trudności. W kolejnym pojedynku Daszkiewicz odprawił z turnieju Nikooloza Tchikadze. Gruzin ma wysoki potencjał, o czym świadczy fakt, że w Sarajewie sięgnął po brązowy medal. Ostatnią przeszkodą na drodze Polaka do strefy medalowej był Shayan Afifi , jednak po wyrównanej walce triumfował Daszkiewicz. Abudakr Alimov był półfinałowym rywalem zawodnika z Wrocławia. Daszkiewicz wykonał drogę w stronę triumfu i w finale spotkał się z Aleksandrem Komarowem.

Polak nie miał najlepszych wspomnień z rywalizacji z Rosjaninem. Komarow wyeliminował Daszkiewicza z rywalizacji w mistrzostwach Europy. W Sarajewie doszło do powtórki. Komarow po raz kolejny udowodnił swoją wyższość. Mimo to Daszkiewicz osiągnął wielki sukces, gdyż tak należy rozpatrywać wywalczenie srebrnego medalu mistrzostw świata kadetów.

Wcześniej po brązowy medal sięgnął Patryk Kamiński w kategorii 100kg. Zapaśnik Cementu Gryfa Chełm w decydującej walce uporał się z Valerim Ivanovem.

Kulwicka nie powtórzyła sukcesu

W mistrzostwach Europy kadetów w Suboticy z dobrej strony pokazały się nasze zapaśniczki. Alicja Czyżowicz w kategorii 52kg i Ewelina Ciunek w 65kg sięgnęły po srebrne medale, a Dominika Kulwicka w 56kg zdobyła brąz.

Tym razem Kulwickiej nie udało się stanąć na podium. Nasza zapaśniczka w Sarajewie stoczyła zaledwie jedną walkę, jednak trafiła na wymagającą rywalkę. Shabnam Ahmadova wypunktowała Polkę i stanęła na podium. W ostatecznym rozrachunku zawodniczka z Azerbejdżanu sięgnęła po brązowy medal. Z kolei Kulwicką sklasyfikowano na osiemnastym miejscu. W kategorii 56kg wystąpiły dwadzieścia trzy zapaśniczki.

Po jednej walce w Sarajewie stoczyły również Martyna Cieślak (38kg), Magdalena Majos (46kg), Renata Nieściur (49kg) i Marlena Kister (65kg). Alicja Czyżowicz przeszła 1/8 finału, jednak w ćwierćfinale kategorii 52kg nie sprostała Leylii Gurbanovej z Azerbejdżanu. Po porażce z Mei Shindo występ w repasażach czeka Justynę Walotek w kategorii 70kg.

KM

Josh Barnett

Amerykański zawodnik MMA oraz wrestler urodzony 10 listopada 1977 roku w Seattle. Pierwszą profesjonalną walkę stoczył w styczniu 1997 roku. Wygrywając sześć pojedynków z rzędu został zaangażowany przez UFC. W debiucie podczas gali UFC 27 pokonał przez TKO Gana McGee. W swojej drugiej walce, w lutym 2001 roku doznał pierwszej porażki w karierze, gdy został znokautowany przez Pedro Rizzo. Następne dwa pojedynki z Semem Schiltem i Bobbym Hoffmanem wygrał przed czasem, dzięki czemu otrzymał szansę zmierzenia się z Randym Couture’em o mistrzostwo UFC wagi ciężkiej. Do starcia doszło 22 marca 2002 roku  podczas gali UFC 36. W pierwszej rundzie przewagę miał Randy Couture, podobnie jak na początku drugiej rundy, gdzie obalił Barnetta. Barnett jednak zdołał odwrócić losy walki, gdy w połowie drugiej rundy zdobył dominującą pozycje w parterze, a następnie zakończył pojedynek przez TKO. Tym samym odebrał Couterowi tytuł stając się najmłodszym mistrzem wagi ciężkiej w UFC. Przeprowadzone testy antydopingowe wykazały jednak w organizmie Barnetta obecność zabronionych substancji. Komisja sportowa Stanu Nevada zawiesiła go 26 lipca 2002 roku na sześć miesięcy, a organizacja UFC pozbawiła tytułu. Wskutek wpadki dopingowej wyjechał do Japonii, gdzie od lutego 2003 do maja 2004 występował jako wrestrel w organizacji New Japan Pro Wrestling. Równocześnie kontynuował karierę MMA. 31 sierpnia 2003 roku pokonał w Tokio przez duszenie zza pleców Yukiego Kondo, zdobywając tytuł króla Pancrase w kategorii otwartej. Cztery miesiące później, podczas organizowanej przez Antonio Inokiego sylwestrowej gali Inoki Bom-Ba-Ye 2003 po raz drugi w karierze wygrał z Semem Schiltem.Sukcesy te sprawiły, że organizacja PRIDE FC podpisała z nim kontrakt. Barnett zadebiutował w niej w październiku 2004, podczas gali PRIDE 28, w przegranym pojedynku z Mirko Filipoviciem. Była to pierwsza porażka Amerykanina od 3 lat, która kosztowała go ciężką kontuzję barku, która wyeliminowała go ze startów na rok. W pierwszej walce po powrocie zmierzył się w rewanżu z Filipoviciem. Ponownie przegrał tym razem przez jednogłośną decyzję. Pierwsze zwycięstwo w Pride zanotował w lutym 2006 roku gdy podczas Pride 31 wygrał przez duszenie zza pleców z Kazuhiro Nakamurą. Następnie wystartował w turnieju PRIDE Openweight Grand Prix. W pierwszej rundzie i ćwierćfinale pokonał odpowiednio Aleksandra Jemieljanienkę i Marka Hunta. Półfinały i finały zostały rozegrane jednego dnia 10 września 2006 roku. Barnett awansował do finału po wyrównanym pojedynku z byłym mistrzem PRIDE w wadze ciężkiej Antonio Rodrigo Nogueirą, którego pokonał przez niejedno głośną decyzję sędziowską.  W walce o mistrzostwo zmierzył się po raz trzeci z Filipoviciem. Chorwat dominował od samego początku, dwukrotnie posyłając Amerykanina na deski.  W końcu po 5 minutach i 32 sekundach walki, zmusił Barnetta do poddania się na skutek ciosów pięściami w parterze. W 2006 roku Barnett stoczył w PRIDE jeszcze dwie walki: wygraną przed czasem z Pawłem Nastulą i przegrany przez decyzję rewanż z Antonio Nogueirą.  W 2007 roku PRIDE została sprzedana właścicielom UFC i w praktyce przestała funkcjonować, a Barnett został wolnym agentem. Na ring powrócił wiosną 2008 roku, gdy wystąpił  na dwóch pierwszych galach nowo powstałej japońskiej organizacji World Victory Road, pokonując Hidehiko Yoshidę i Jeffa Monsona. Po sześciu latach od chwili odejścia z UFC, Barnett stoczył w lipcu 2008 roku pierwszą walkę na terenie USA. Podczas gali Affliction: Banned zrewanżował się Pedro Rizzo za nokaut z przed siedmiu lat, samemu nokautując Brazylijczyka. W swoim drugim pojedynku dla Affliction pokonał przed czasem Gilberta Yvela. Trzecią walką miała być zaplanowana na 1 lipca 2009 konfrontacja z ostatnim mistrzem PRIDE Fiodorem Jemieljanienką. Pojedynek ten jak i cała gala, został jednak odwołany z powodu pozytywnego testu antydopingowego Barnetta. We wrześniu 2010 roku podpisał kontrakt z Strikeforce. W 2011 roku wystartował w 8-osobowym turnieju Strikeforce World Grand Prix skupiającym najlepszych zawodników tej organizacji w wadze ciężkiej. W czerwcu w jednym z ćwierćfinałów pokonał Bretta Rogersa, natomiast we wrześniowym półfinale pokonał Sergieja Charitonowa. W walce finałowej, która odbyła się 20 maja 2012 roku, zmierzył się z Danielem Cormierem. Przegrał z  nim przez jednogłośna decyzję sędziów. Na początku 2013 roku podpisał kontrakt z UFC. 31 sierpnia 2013 roku pokonał Franka Mira przez TKO w pierwszej rundzie. 28 grudnia 2013 roku przegrał przez nokaut z Travisem Brown.

Cleverly na drodze Fonfary

Polski bokser pnie się w górę w wadze półciężkiej. Kolejnym rywalem Andrzej Fonfary na zawodowym ringu będzie Nathan Cleverly.

Pojedynek zaplanowany jest na 16 października w UIC Pavilion w Chicago i będzie głównym wydarzeniem gali Premier Boxing Champions. W tym roku obaj pięściarze stoczyli po jednej walce, które kończyły się ich triumfami.

Kolejne wyzwanie

Fonfara dostał okazję do zaprezentowania swoich możliwości w Chicago, czyli miejscu bliskim jego sercu. W kwietniu w StubHub Center polski pięściarz spotkał się z Julio Cesarem Chavezem Jr. Fonfara pokazał, że ma potencjał, który pozwala widzieć w nim czołowego boksera wagi półciężkiej. Polak rozprawił się z legendarnym Chavezem Jr, posyłając go w dziewiątej rundzie na deski. Świat boksu bacznie przygląda się postępom 27-latka. Już w pojedynku z mistrzem świata WBC Adonisem Stevensonem Polak pokazał kawał dobrego pięściarstwa. Fonfara nie przestraszył się utytułowanego rywala i stoczył z nim wyrównany pojedynek, jednak sędziowie wskazali na zwycięstwo czempiona. Potem przyszła zwycięska walka z Doudou Ngumbu, a następnie propozycja pojedynku z Chavezem. Klasa rywali Polaka stopniowo wzrasta. Cleverly jest kolejnym mocnym nazwiskiem na zawodowej drodze Fonfara.

Polak konsekwentnie buduje swoją pozycję. Do tej pory Fonfara zanotował na zawodowym ringu trzy porażki. W 2008 roku przegrał z Derrickiem Findleyem, a następnie odniósł piętnaście zwycięstw, które doprowadziły go do rywalizacji ze Stevensonem. Obecnie Polak znajduje się w czołówce kategorii ciężkiej. Teraz dostaje szansę walki o pas międzynarodowego mistrza WBC, w którego posiadaniu jest Cleverly.

Kolejny krok?

Nathan Cleverly ma już w swojej karierze polski wątek. W maju 2011 roku zmierzył się z Aleksym Kuziemskim i już w czwartej rundzie mógł się cieszyć ze zwycięstwa. Powodem była kontuzja rywala.

Walijczyk to utytułowany pięściarz, który w swoim dorobku ma mistrzostwo świata WBO. Przez dwa lata Cleverly skutecznie bronił pasa. Mistrzostwo trafiło do jego rąk w związku z kontuzją oka Jurgena Brahmera. Do pojedynku pomiędzy Walijczykiem, a Niemiec miało dojść w maju 2011 roku. Brahmer został pozbawiony pasa, a Cleverly stoczył walkę z Kuziemskim. W sierpniu 2013 roku Walijczyk stracił pas w starciu z Sergiejem Kovaliewem. Od tamtego czasu przegrał jeszcze jeden pojedynek.

W tym roku Walijczyk stoczył jedną walkę. Tomas Man już w pierwszej rundzie uznał wyższość swojego rywala. Cleverly chce ponownie wejść na szczyt. Podobnie jest z Fonfarą, dla którego rywalizacja z Walijczykiem ma być kolejnym krokiem na drodze do rewanżu ze Stevensonem. Polak jest zdeterminowany, aby wejść na szczyt wagi półciężkiej. Cleverly to wymagający i doświadczony rywal, ale jest jeszcze młody. Obaj mają ambicje i to już jest czynnikiem, którzy może sprawić, że październikowa walka będzie arcyciekawa.

KM

Anthony Pettis

Amerykański zawodnik MMA urodzony 27 stycznia 1987 roku w Milwaukee.  W MMA zadebiutował w 2007 roku na gali Gladiators Fighting Series – Super Brawl. Pokonał wtedy innego debiutanta Toma Erspamera przez TKO już w 24 sekundzie pojedynku. Przez następne dwa lata był związany z organizacją Gladiators Fighting Series dla której stoczył jeszcze siedem walk wszystkie zwycięskie. Zdobył tytuł mistrzowski tej organizacji i obronił go dwukrotnie. Na przełomie 2008/2009 roku podpisał kontrakt z World Extreme Cagefighting. Swój pierwszy pojedynek dla WEC stoczył 7 czerwca 2009 roku na gali WEC 41 poddając Mike’a Campbella duszeniem trójkątnym. Drugi pojedynek stoczył 19 grudnia przeciwko pochodzącemu z Polski Bartowi Palaszewskiemu. Po trzech rundach wyrównanego pojedynku sędziowie niejedno głośnie orzekli zwycięstwo Polaka. To była pierwsza porażka Pettisa w MMA. Kolejny pojedynek w WEC stoczył 6 marca 2010 roku. Znokautował wtedy wysokim kopnięciem i ciosami w parterze Dannego Castillo.  Po szybkim zwycięstwie nad Castillo kolejną walkę stoczył miesiąc później. Jego rywalem był Alex Karalexis. Pettis wygrał poddając swojego rywala duszeniem trójkątnym. 18 sierpnia 2010 roku wystąpił na jubileuszowej 50. Gali World Extreme Cagefighting. Jego przeciwnikiem był Shane Roller. Na 9 sekund przed końcem pojedynku Pettis poddał rywala duszeniem trójkątnym. Po serii wygranych Anthony otrzymał możliwość stoczenia walki o pas mistrzowski wagi lekkiej, który był w posiadaniu Bensona Hendersona. Do walki doszło 16 grudnia 2010. Mistrzowski pojedynek trwał cały dystans pięciu rund w czasnie których przeważał Pettis punktując akcjami bokserskimi. Ostatecznie wygranym został Pettis zdobywając pas mistrzowski. Na początku 2011 roku WEC zostało wchłonięte przez UFC. Swój pierwszy pojedynek stoczył 4 czerwca 2011 roku na gali The Ultimate Fighter 13 Finale. Przeciwnikiem Pettisa był Clay Guida. Po trzech rundach pojedynku, sędziowie orzekli zwycięstwo Guidy. Po przegranym debiucie w UFC, stoczył wygrany pojedynek z Jeremym Stephensem. Kolejny jego pojedynek został zaplanowany 26 lutego 2012. Jego rywalem został Joe Lauzon, którego Pettis znokautował w niespełna półtorej minuty. Na UFC on Fox 6 stoczył zwycięski pojedynek z Donaldem Cerrone, pokonując go przez nokaut.  Po krótkim czasie Pettis zasugerował, że mógłby stoczyć walkę z mistrzem Bensonem Hendersonem którego w przeszłości pokonał. Do starcia doszło 31 sierpnia na gali UFC 164. Anthony i tym razem pokonał mistrza i zdobył tytuł. 6 grudnia 2014 roku poddał Gilberta Melendeza w drugiej rundzie.  14 marca 2015 roku stracił pas na rzecz Brazylijczyka Rafaela Dos Anjosa z którym przegrał na punkty. 17 stycznia 2016 roku Pettis przegrał przez niejednogłośną decyzję z Eddie Alvarezem. 

Dominick Cruz

Amerykański zawodnik MMA pochodzenia Meksykańskiego  urodzony 3 września 1985 roku. W MMA zadebiutował w 2005 roku. Na początku swojej kariery związał się  z organizacją RITC, a później także Total Combat. Po wygranych 9 walkach z rzędu podpisał kontrakt z dużą amerykańską organizacją WEC. Cruz zadebiutował w WEC na gali WEC 26, 24 marca 2007 roku. Walczył wtedy o pas mistrzowski w wadze piórkowej z Urijahem Faberem. Przegrał przez duszenie gilotynowe w pierwszej rundzie, doznając swej pierwszej porażki w karierze. W 2008 roku zadebiutował w wadze koguciej. Po pokonaniu kolejno Charliego Valencii, Iana McCalla, Ivana Lopeza oraz Josepha Benavideza zmierzył się z mistrzem wagi koguciej organizacji WEC, Brianem Bowlesem. Starcie zakończyło się na korzyść Cruza. Po raz pierwszy bronił tytułu w walce rewanżowej przeciwko Josephowi Benavidezowi. Walka zakończyła się wygraną mistrza. Ostatnia gala WEC obyła się 16 grudnia, a jedną z rozegranych walk był pojedynek Cruza ze Scottem Jorgensenem. Cruz wygrał przez decyzję, stając się tym samym pierwszym w historii czempionem UFC w wadze koguciej. 2 lipca 2011 roku stoczył swoją pierwszą walkę w UFC. Jego rywalem był Urijah Faber, a stawką pojedynku posiadany przez Cruza pas mistrzowski. Cruz obronił go, wygrywając przez jednogłośną decyzję sędziowską. Następny pojedynek w obronie tytułu stoczył 1 października 2011 roku przeciwko Demetriousowi Johnsonowi na gali UFC Live 6. Cruz wygrał ten pojedynek jednogłośną decyzją sędziów. 27 września 2014 roku znokautował Takeya Mizugaki.  17 stycznia 2016 w walce o pas mistrzowski z T.J. Dillashaw, Cruz pokonał mistrza i odebrał mu tytuł mistrza świata. 4 czerwca 2016 roku w obronie pasa mistrzowskiego pokonał Urijah Fabera przez jednogłośną decyzję sędziów.

DOKUMENT: Pierwszy roczek DSF Kickboxing Challenge

Zapraszamy do obejrzenia pierwszego odcinka dokumentu z serii: Pierwszy roczek federacji DSF Kickboxing Challenge.

Federacja DSF Kickboxing Challenge powstała na przełomie czerwca i lipca 2014 r. a już we wrześniu 2014 r. zorganizowała pierwszą galę zawodową w Ząbkach. Kolejna gala miała miejsce w grudniu 2014 r. również w Ząbkach. Jak wspomina prezes grupy DSF Kickboxing Challenge Sławomir Duba "…były to gale na próbę…aby zweryfikować zainteresowanie rynku: środowiska kibicowskiego, sportowego i biznesowego czy jest zainteresowanie kickboxingiem w Polsce…". Pierwsze dwie premierowe gale okazały się pełnym sukcesem.

Po dwóch galach w Ząbkach przyszedł czas na większą halę i inne miejsce. Drogi skierowały federację do Piaseczna pod Warszawą. I…kolejny sukces organizacyjny, pełna hala ludzi (blisko 1.400 osób) blisko sto jedenaście tysięcy przed monitorami komputerów i telewizorów podczas realizacji i transmisji telewizyjnej on-line.

Czwarta gala to już wyzwanie organizacyjne i skok na inny level. Gala DSF Kickboxing Challenge 4 odbyła się na hali Arena Ursynów w Warszawie. Kolejny raz okazało się, że pomysł z organizacja zawodowych gal w kickboxingu to coś, na co fani sportów uderzanych czekali od lat a dyscyplina przeżywa swój renesans i wraca do lat świetności z czasów Marka Piotrowskiego, Przemka Salety czy też Piotra Siegoczyńskiego pierwszego polskiego Zawodowego Mistrza Świata w tej dyscyplinie a jednocześnie dyrektora sportowego federacji DSF Kickboxing Challenge.

DSF Kickboxing Challenge w piatej odsłonie to już inne miasto inna rzeczywistość wiele kilometrów od Warszawy. Federacja DSF tym razem podbija Włocławek. Gala we Włocławku to już blisko milion widzów przed monitorami komputerów i telewizorów, ponieważ gala była transmitowana nie tylko on-line ale także przez tradycyjne telewizje dzięki sieciom kablowym. Do tego kilka tysięcy na hali…cóż więcej trzeba.

Przed nami kolejna odsłona już szósta, tym razem wrzesień 2015 i Orlen Arena Płock…CDN…

[kod]

Pogorzelec tuż za podium

Daria Pogorzelec była jedną z naszych nadziei na medal mistrzostw świata w judo. Zawodniczka Wybrzeża Gdańsk w Astanie zaprezentowała się z dobrej strony, jednak na podium nie stanęła.

Piąte miejsce jest przekleństwem dla judoki. Z jednej strony to dobry wynik, ale z drugiej sukces był o krok. Daria Pogorzelec pokonywała kolejne szczeble turnieju, jednak w półfinale jej dobra passa zakończyła się.

Najlepszy występ

Pogorzelec zaliczyła najlepszy występ z polskich zawodników, którzy do tej pory zaprezentowali się w mistrzostwach świata w Astanie. Kibice w Polsce nadal muszą czekać na medal.

Judoczka Wybrzeża Gdańsk rywalizację w Astanie w kategorii 78kg rozpoczęła od starcia z Lkhamdegd Purevjargal, która jest znacznie niżej notowana od Polki w światowym rankingu. Pogorzelec udowodniła swoją wyższość i odniosła pewne zwycięstwo. W 1/32 finału rywalką Polki była dziesiąta zawodniczka światowego rankingu Victoriia Turks. Pogorzelec nie miała zamiaru czekać na rozwój wypadków i aktywnie rozpoczęła pojedynek, który zakończyła przez ippon. Kolejną przeszkodą na drodze naszej judoczki była Mayra Aguiar, czyli ubiegłoroczna mistrzyni świata. Polka pokazała, że jest mocna i odprawiła Brazylijkę, co dało jej awans ćwierćfinału. Koreanka Hyunji Yoon nie była w stanie powstrzymać Pogorzelec. Zawodniczka Wybrzeża Gdańsk awansowała do decydującej rozgrywki, ale tam nie było już tak dobrze. Półfinałowa porażka z Mami Umeki nie była jeszcze końcem marzeń o medalu. Pozostawała walka o trzecie miejsce, w której Pogorzelec przyszło rywalizować z numerem jeden światowego rankingu Marhinde Verkerk. Pojedynek wyrównany, ale medal pojedzie do Holandii. Verkerk wygrała zaledwie jedną karą shido.

Trzeba otwarcie przyznać, że Pogorzelec wykonała kawał dobrej roboty, a do sukcesu zabrakło niewiele. Ten występ trzeba docenić. Pogorzelec udowodniła, że jest czołową zawodniczką świata.

Eliminacyjna porażka Kłys

Rok temu cieszyła się z sukcesu. Katarzyna Kłys w Czelabińsku sięgnęła po brązowy medal, który był ogromnym sukcesem, a zarazem radością. Polskie judo aż jedenaście lat czekało na medal mistrzostw świata. W Astanie Polka nie powtórzyła osiągnięcia z poprzedniego czempionatu.

Kłys w kategorii 70kg wygrała dwa pojedynki i wydawało się, że jest na dobrej drodze, ale w 1/16 finału trafiła na trudną rywalkę. Kim Poling to numer jeden światowego rankingu, jednak Polka radziła sobie dobrze w pojedynku z utytułowaną przeciwniczką. Na sześć sekund przed końcem Kłys straciła punkty, co dało triumf Holenderce. Patryk Ciechomski od wygranej rozpoczął zmagania  w mistrzostwach świata w Astanie w kategorii 90kg. Kolejna walka okazała się jego ostatnią. Polak nie sprostał mocnemu Gruzinowi Bekce Gviniashviliemu.

W kategorii 70kg u pań triumfowała Gevrise Emane z Francji, a w 78kg najlepsza okazała się Mami Umeki, czyli pogromczyni Darii Pogorzelec. U panów w 90kg złoty medal dla Gwaka Don Hana.

KM

Weekend w FightKlubie- Wielkie starcie Meksykanów – Mares kontra Santa Cruz

W FightKlubie czeka na widzów kolejna dawka
najlepszego boksu pod szyldem ESPN Premier Boxing Champions. Tym razem coś
dla fanów niższych kategorii wagowych, gdzie szybkość i ilość uderzeń
może przyprawić o zawrót głowy. Na gali w Los Angeles w kategorii
piórkowej na dystansie 12 rund rękawice skrzyżują mistrz świata w
trzech wagach, Meksykanin Abner Mares oraz jego rodak, mistrz dwóch
kategorii, Leo Santa Cruz. Będzie to zatem mistrzowskie starcie, chociaż
oficjalnie bez mistrzowskiego pasa na szali. Walka będzie toczyć się jednak
o serca kibiców Miasta Aniołów; obaj bohaterowie
uważają Kalifornię i Los Angeles za swój bokserski dom.

Z agresywnymi stylami obu Meksykanów, ten
sierpniowy wieczór nie może skończyć się inaczej niż efektowną
batalią i to właśnie dlatego ten pojedynek jest tak wyczekiwany przez
kibiców i dziennikarzy. Dla szczególnie nastawionego
ofensywnie Santa Cruza, nieco krytykowanego za dobór ostatnich rywali,
będzie to największa walka i największe wyzwanie w karierze.
Najcenniejszymi zwycięstwami 27-latka pozostają do tej pory Cristian Mijares
oraz Eric Morel. Znacznie bardziej obyty jest jednak 2 lata starszy Mares.
Zwycięstwo nad Viciem Darchinyanem, zdobycie tytułów w kategorii
koguciej wiktorią nad Josephem Agbeko, wreszcie triumf nad Anselmo Moreno i
tytuł w wadze piórkowej po efektownej wygranej przed czasem nad
Danielem Ponce De Leonem, predestynowały go do rankingu top 10 bez podziału
na kategorie wagowe.

Obaj bokserzy mieli szansę ze sobą sparować, 7 lat
temu trenowali wspólnie w Maywood Boxing Club. Jak wspomina Santa
Cruz, nie byli wtedy dobrymi kolegami, po prostu wspólnie dzielili
salę treningową. 29 sierpnia w ringu nawet o koleżeńskim nastawieniu nie
może być mowy. Na transmisję zapraszamy w nocy z soboty na niedzielę od 04:00!

Źródło: materiały prasowe

Kolejne eliminacyjne porażki

Polscy judocy nie mogą przekroczyć bariery eliminacji na mistrzostwach świata w Astanie. Trójka naszych reprezentantów pożegnała się z imprezą.

Dwa pojedynki wygrał Jakub Kubieniec w kategorii 81kg, jednak było to za mało, aby myśleć o jakimkolwiek sukcesie. Do tej pory żaden judoka z Polski nie pokonał 1/32 finału.

Dobry start

Do rywalizacji w kategorii 81kg przystąpiło siedemdziesięciu sześciu judoków. W związku z tym Jakub Kubieniec udział w mistrzostwach świata musiał rozpocząć od 1/124 finału. Jednym słowem przed Polakiem stanęło trudne wyzwanie, aby przebić się do czołówki. W pierwszym pojedynku Kubieniec stanął naprzeciw Kodo Nakano. Zawodnik AZS AWF Katowice nie bawił się w zbędną dyplomację i szybko rozstrzygnął pojedynek na swoją korzyść. Kubieniec potrzebował zaledwie czterdziestu jeden sekund, aby odnieść zwycięstwo. Kolejną przeszkodą na drodze Polaka był Rafael Davtyan, jednak Ormianin również nie sprawił większych problemów naszemu zawodnikowi. Przyszedł czas na pojedynek w 1/32 finału. Kubieniec stanął do rywalizacji z Leandro Guilheiro. Brazylijczyk zna się dobrze na judo, gdyż w swoim dorobku ma dwa brązowe medale igrzysk olimpijskich – 2004 i 2008. Guilheiro wygrał przy yuko, co dla Polaka oznaczało koniec przygody z mistrzostwami świata.

W 1/64 finału odpadł Łukasz Błach w kategorii 81kg. Judoka Śląska Wrocław prowadził wyrównaną walkę z Ushangim Margianim. Rywalizacja była remisowa w karach shido – po dwa, ale w końcówce Gruzin zastosował duszenie. Margiani przeprowadził akcję, która zapewniła mu zwycięstwo, gdyż Błach zmuszony był odklepać. Agata Ozdoba w kategorii 63kg dobrze rozpoczęła rywalizację w mistrzostwach świata. W 1/64 finału Polka przez ippon pokonała Ivanę Komlosiovą, jednak w kolejnej walce musiała uznać wyższość rywalki. Ozdobę wyeliminowała Kathrin Unterwurzacher.

Dwa japońskie złota

Rozstrzygnięcia zapadły w kategoriach 57kg (panie) oraz 73kg (panowie). Na tronie zasiedli japońscy judocy.

Kaori Matsumoto sięgnęła po mistrzowski tytuł w 2010 roku. Japonka musiała czekać pięć lat, aby powtórzyć sukces. W finale spotkała się z doskonale sobie znaną Rumunką Coriną Caprioriu, z którą rywalizowała o złoto igrzysk olimpijskich w Londynie. Po raz kolejny Matsumoto udowodniła swoją wyższość. Zawodniczka z Kraju Kwitnącej Wiśni wygrała z Rumunką przez waza-ari. W finale panów spotkali się dwaj Japończycy – Shohei Ono i Riki Nakaya. Obaj zawodnicy doskonale znają smak triumfu na mistrzostwach świata, jednak tylko jeden z nich mógł dołożyć kolejne trofeum do swojej kolekcji. Lepszy okazał się Ono, który wygrał przez waza-ari i wywalczył złoto po dwóch latach. Ostatnio triumfował w 2013 roku, Nakaya zaś w 2014. W obu przypadkach czołówka została zdominowana przez zawodników z Azji z jednym wyjątkiem. Trzecia w kategorii 57kg była Automne Pavia z Francji.

 

KM

Gala Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 5

W imieniu organizatorów mamy przyjemność poinformować Państwa o kolejnej edycji Gali Kickboxingu Zawodowego K1 Rules „IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 5”, która odbędzie się 7 listopada 2015 r. w kompleksie BLUE DIAMOND Hotel Active SPA **** w Rzeszowie.

Gala z udziałem czołowych kickboxerów jest kontynuacją prestiżowego widowiska „FIGHTERS NIGHT”, które wpisało się już na stałe w kalendarz profesjonalnych imprez pod patronatem Polskiego Związku Kickboxingu oraz ogólnopolskich imprez sportów walki. Na rzeszowskiej arenie wystąpią doświadczeni, utalentowani zawodnicy, którzy nie kalkulują w ringu, tylko idą na prawdziwą wojnę, tworząc wyjątkowo ekscytujące widowisko między linami. Warto im wiernie kibicować. Podczas tej międzynarodowej imprezy będzie można podziwiać kunszt  Mistrzów Polski, Europy i Świata. Federacja krajowa potwierdziła rywalizację o pasy mistrzowskie: Międzynarodowego Mistrza Polski oraz Zawodowego Mistrza Polski. O bardzo wysokim poziomie gali świadczą nazwiska, które znajdą się w karcie walk. W trakcie imprezy zobaczymy walki z udziałem mistrzów z Polski, Turcji, Ukrainy i Słowacji. Promotorzy gali są w trakcie negocjacji z  zawodnikami z takich krajów jak: Portugalia, Białoruś, Włochy, Serbia, Litwa, Czechy i Węgry. W karcie walk zobaczymy łącznie osiem walk, z czego aż sześć z nich będzie walkami międzynarodowymi. W sobotni, jesienny wieczór na ringu wystąpią znani i  bardzo utalentowani kickboxerzy, a publiczności z pewnością nie zabraknie szalonych emocji na najwyższym poziomie sportowym.

Szczegóły dotyczące wydarzenia oraz adresy punktów sprzedaży biletów podamy Państwu wkrótce.

SERDECZNIE ZAPRASZAMY!

www.fightersnight.pl

[kod]

Źródło: materiały prasowe

Kamiński z medalem

W Sarajewie trwają mistrzostwa świata kadetów w zapasach. Na początek zaprezentowali się panowie w stylu klasycznym.

Patryk Kamiński zdobył brązowy medal w kategorii 100kg w stylu klasycznym. Inni nasi zawodnicy odpadali przeważnie w pierwszych walkach. Na swoje występy czekają jeszcze kobiety i zapaśnicy w stylu wolnym.

Brązowy klasyk

W ubiegłym roku zapaśnik Cementu Gryfa Chełm okazał się najlepszy podczas 42. edycji prestiżowego memoriału im. Władysława Miazio. Teraz Kamiński odniósł kolejny sukces. Każdy zawodnik stopniowo buduje swoją pozycję. Na własnym podwórku zdobywa doświadczenie i pewność siebie, a potem idzie w świat. Kamiński jest najlepszym tego przykładem. Brązowy medal zdobyty w Sarajewie to kolejny krok w jego karierze, który pokazuje, że zapaśnik z Chełma ma potencjał. Teraz konieczne jest dalsze prawidłowe prowadzenie go, aby w przypadku seniorskich startów mógł wykorzystać w pełni swoje możliwości.

W kategorii 100kg wystartowało dwudziestu dwóch zapaśników. Kamiński zmagania w Sarajewie rozpoczął od rywalizacji z Royotą Kubo. Polak okazał się lepszy od Japończyka i wygrał przez przewagę techniczną 4:0 (8:0). W ćwierćfinale Kamiński udowodnił swoją wyższość nad Azerem Jamalem Feyziyevem, z którym nie miał większych problemów. Polski zapaśnik awansował tym samym do półfinału, a więc medal był praktycznie na wyciągnięcie ręki. Amin Mirzazadeh postawił trudne warunki polskiemu zawodnikowi. Walka był zacięta i wyrównana, jednak rozstrzygnęła się na korzyść reprezentanta Iranu. Warto nadmienić, że Mirzazadeh triumfował w kategorii 100kg. Z kolei Kamińskiego czekała walka o brąz. Valeri Ivanov musiał uznać wyższość Polaka, który może cieszyć się z trzeciego miejsca.

Kolejny medal blisko

Podczas pierwszego dnia zmagań wyróżnił się tylko Kamiński. Reszta naszych zawodników odpadała już po pierwszej walce. Wyjątkiem okazał się Michał Twardowski w kategorii 50kg, który stoczył dwa pojedynki. W obu przypadkach polski zapaśnik musiał pogodzić się z porażką. Na początek Twardowski przegrał z Rosjaninem Eminem Sefershaevem i potem trafił do repasaży, jednak tam nie znalazł recepty na Sebastiana Kolompara.

Drugi dzień rywalizacji w stylu klasycznym rozpoczął się od porażek dwóch Polaków. W kategorii 76kg Piotr Duk musiał uznać wyższość Nicu Samuela Ojoga. Z kolei w 85kg Gerard Kurniczak przegrał z Arturem Sargsianem.

Jak burza idzie Norbert Daszkiewicz w kategorii 69kg, który na początek wyeliminował z rywalizacji Elsaida Clisada. Kolejnym rywalem Polaka był Tchikaidze Nikooloz z Gruzji. Daszkiewicz wyszedł zwycięsko z tego starcia. Polak jest już w finale, gdzie o złoto będzie walczył z Aleksandrem Komarowem.

Rywalizacja w Sarajewie potrwa do niedzieli. Kolejne dwa dni będą należały do pań. Na koniec zaprezentują się panowie w stylu wolnym. Do Sarajewa udało się dwudziestu trzech polskich zapaśników.

KM

Szybkie pożegnanie z Astaną

Drugi dzień mistrzostw świata w judo nie rozpoczął się dla nas dobrze. Arleta Podolak i Damian Szwarnowiecki szybko pożegnali się z rywalizacją.

Jak na razie wygrywają tylko panie, jednak bez efektu. Zarówno Karolina Pieńkowska (52kg) jak i Arleta Podolak (57kg) odpadły w 1/32 turnieju. Aleksander Beta pożegnał się z mistrzostwami już po pierwszej walce.

Marne pocieszenie

Każde zwycięstwo odniesione na turnieju rangi mistrzowskiej ma swoją wartość, jednak każdy chce pokonywać kolejne szczeble. Judocy z Polski nadal czekają na medal mistrzostw świata i przejście przez eliminacje.

Mistrzyni świata juniorek z 2013 roku Arleta Podolak mogła uśmiechnąć się po pierwszej walce. Na początek pokonała przez yuko Jeanette Rodriguez. W 1/32 turnieju Polka trafiła na Loredanę Ohai. Rywalizację z Rumunką Polka rozpoczęła bardzo dobrze, co dawało nadzieję na zwycięstwo. Podolak przeprowadziła błyskawiczną i skuteczną akcję. Polce przyznano yuko, jednak później pojawiły się błędy. Podolak otrzymała trzy kary shido za nieczyste zagrania. Z kolei Ohai zmobilizowała się i przystąpiła do ataku. Efektem tego były dwie akacje zakończone przez yuko. Podolak musiała pogodzić się z porażką.

Rywalem Damiana Szwarnowieckiego w kategorii 73kg był Jaromir Jezek. Czech najlepsze czasy ma już raczej za sobą. W przeszłości zdobywał medale mistrzostw Europy, ale jego obecna dyspozycja jest przeciętna. Początek starcia był wyrównany, jednak z czasem do głosu doszedł Jezek. Czech niemalże perfekcyjnie wykonał tomoe nage i otrzymał yuko. Szwarnowiecki starał się atakować swojego rywala i przeprowadzić skuteczną akcję, ale jego działania nie przyniosły efektu. Czech dobrze się bronił, a przy tym nie pozostawał bierny. Kolejna akcja i yuko. Szwarnowiecki odpadł z mistrzostw świata.

Nakamura razy trzy

Misato Nakamura wraca na szczyt. Judoczka z Kraju Kwitnącej Wiśni po raz ostatni tytuł mistrzowski wywalczyła w 2011 roku. W Astanie na Japonkę nie było mocnych. Andrea Chitu nie była w stanie powstrzymać Nakamury, a dodatkowo popełniała błędy. Pojedynek nie zakończył się w efektowny sposób. Nakamura wygrała na kary shido. Na podium stanęły również Erika Miranda z Brazylii i Daria Skripnik z Białorusi.

W kategorii 66kg u panów triumfował An Baul. Do rozstrzygnięcia finału potrzebna była dogrywka. An Baul rywalizował z Rosjaninem Michaiłem Puliajewem. W regulaminowym czasie obaj otrzymali po trzy kary shido i o wszystkim musiała decydować dogrywka. Na konto Puliajewa zapisano kolejną karę, co było równoznaczne z dyskwalifikacją. Trzecie miejsce zajął Riszob Sobirow z Uzbeskistanu, który ma na swoim koncie dwa złote medale mistrzostw świata, tyle, że w kategorii 60kg. Brąz zdobył także Golan Pollack.

Warto zwrócić uwagę, że do tej pory wszystkie finały rozstrzygały się na kary shido.

KM

 

MŚ w judo – transmisje w FightKlubie

MŚ w judo: Polacy z szansami na medale w Astanie

Katarzyna Kłys (-70 kg) i Maciej Sarnacki (+100 kg) oraz Agata Ozdoba (-63
kg) i Daria Pogorzelec (-78 kg) – to najmocniejsze punkty reprezentacji
Polski na MŚ w judo, które w najbliższy poniedziałek rozpoczną się w
Astanie. Relacja na żywo z całego tygodniowego turnieju w TV FightKlub.

W rankingu światowym Katarzyna Kłys zajmuje 11 miejsce, Daria Pogorzelec
jest 14, Maciej Sarnacki 15, a Agata Ozdoba 21. Już tak dawno tak wielu
Biało-Czerwonych nie było na tak wysokich lokatach na liście federacji IJF.
Dodatkowo w poszczególnych wagach nie wystąpią wszyscy zagraniczni
rywale, np. z powodu kontuzji zabraknie utytułowanego Brazylijczyka Rafaela
Silvy, jednego z głównych przeciwników Macieja Sarnackiego.

W wadze ciężkiej zdecydowanym faworytem jest Francuz Teddy Riner,
którego celem jest 8 tytuł Mistrza Świata. Od 4 lat nie przegrał on
żadnej walki i chce tę passę podtrzymać w Kazachstanie. Miejmy nadzieję, że
skuteczny opór postawi mu zwycięzca tegorocznego Pucharu Świata w
Warszawie, olsztyński policjant Maciej Sarnacki.

MŚ w Astanie to niezwykła gratka dla kibiców, ale też dla wszystkich
zawodników. Przez 7 dni pokażemy ponad 40 godzin zmagań na tatami.
Będzie okazja zobaczyć rozmaite style walki, podpatrzeć najlepszych
judoków i judoczki. Bardzo silne składy przysyłają jak zwykle
reprezentacje Japonii i Korei Płd., a także Rosji, Gruzji, Mongolii czy
Francji.

Oficjalne składy będą znane przed niedzielnym losowaniem, ale już teraz
wiadomo, że znakomity mongolski judoka Tsaaganbaatar Khashbaatar,
który przez ostatnich kilka lat startował w wadze -73 kg, w Astanie
powalczy w wadze -66 kg. Sześć lat temu zdobył w niej złoto MŚ w
Rotterdamie.

Na wielkie sukcesy liczą Niemcy, zwłaszcza, że mają najwięcej swych
reprezentantów w czołowej 10 rankingu światowego – aż 11. W tym
gronie jest urodzona w Bełchatowie mistrzyni Europy Martyna Trajdos -63 kg.
Słynny niemiecki judoka Ole Bischof (mistrz olimpijski z Pekinu i wicemistrz
z Londynu), który już zakończył karierę, twierdzi, że największe
szanse na złoto ma Dimitri Peters -100 kg.

Pierwsze relacje z MŚ w Astanie w poniedziałek o g. 7:00. W bloku porannym
pokażemy wszystkie walki eliminacyjne. Jedynie niedzielne (30.08) zawody
drużynowe rozpoczną się o g. 6:00. Początek decydujących pojedynków
codziennie od g. 13:00.

W puli nagród turnieju indywidualnego jest 300 tysięcy
dolarów – za 1 miejsce 9 tysięcy (zawodnik 7200 i trener 1800), za 2
miejsce – 6000 (4800 i 1200), za 3 miejsce – 3000 (2400 i 600). W zawodach
zespołowych do podziału jest 200 tysięcy dolarów – za 1 miejsce 50
tysięcy (zawodnicy 40000 i trenerzy 10000), za 2 miejsce – 30000 (24000 i
6000), za 3 miejsce – 10000 (8000 i 2000).

Mistrzostwa Świata zaliczane są do kwalifikacji olimpijskich. Do zdobycia
za złoty medal jest aż 900 punktów rankingowych, za srebro 540, za
brąz 360. Dla porównania zwycięzca Mistrzostw Europy otrzymuje 400
pkt. W praktyce oznacza to, że medaliści z Astany zapewnią sobie start w
przyszłorocznych igrzyskach w Rio de Janeiro.

Źródło: materiały prasowe

MŚ: Nieudany początek

Mistrzostwa świata w judo w Astanie już wystartowały. Pierwsze doniesienia na temat występów Polaków nie są jednak optymistyczne.

Do tej pory na tatami w Kazachstanie zaprezentowało się dwoje biało-czerwonych. Karolina Pieńkowska w kategorii 52kg i Aleksander Beta w 66kg odpadli w walkach eliminacyjnych.

Węgier nie był bratem

Karolina Pieńkowska start w Astanie rozpoczęła dobrze. Pojedynek z Djazią Haddad rozstrzygnął się na korzyść Polki, choć walka była wyrównana i niezwykle zacięta. Zawodniczka z Algierii do końca wierzyła w zwycięstwo, jednak przegrała przez yuko. Pieńkowskiej dopisało trochę szczęścia, które jednak w sporcie jest potrzebne. W kolejnej walce los nie sprzyjał Polce. Judoczka AZS UW Warszawa w 1/16 finału trafiła na Gili Cohen. Również w tym pojedynku trudno szukać efektywnego rozstrzygnięcia, które jednoznacznie dawałoby odpowiedź na pytanie, która zawodniczka jest lepsza. Cohen wygrała przez yuko i tym samym Pieńkowska zakończyła swój udział mistrzostwach świata.

Tylko jeden pojedynek w Astanie stoczył Aleksander Beta. Powszechnie mówi się, że „Polak Węgier dwa bratanki”, ale gdy dochodzi do rywalizacji na gruncie sportowym nie ma mowy o przyjaźni. Bence Zambori okazał się rywalem niewygodnym i bardzo sprawnym. Węgier był aktywny i w końcu znalazł sposób na Polaka. Zambori wygrał przez trzymanie.

W kategorii 66kg, w której startował Beta nie brakuje niespodzianek. Z rywalizacją pożegnał się już trzykrotny mistrz świata Masashi Ebinuma, który nie obroni tym samym tytułu zdobytego przed rokiem. Start w Astanie zakończył się również niepowodzeniem mistrza Europy Kamala Chan-Magomedowa i byłego mistrza świata Heorhija Zantaraja.

Pierwsze rozstrzygnięcia

Rywalizacja trwa w najlepsze, ale pierwsze medale zostały już rozdane. Zakończyły się zmagania w kategorii 48kg (panie) i 60kg (panowie). Gospodarze mają już dwa medale.

Tytuł mistrzyni świata wywalczyła Paula Pareto z Argentyny. Judoczka już w Czelabińsku była o krok od złota, ale wtedy na jej drodze stanęła Ami Kondo. Tym razem na Pareto nie było mocnych. W finale spotkała się z reprezentantką Japonii Haruną Asami. Argentynka wygrała na kary shido 1:2. Brązowe medale przypadły Ami Kondo i Jeong Bo Kyeong.

Cieszy się Kazachstan, który na złoty medal mistrzostw świata czekał od 2009 roku. Wtedy najlepszy na światowym czempionacie okazał się Maksim Rakow w kategorii 100kg. Po sześciu latach po złoto sięgnął Jeldos Smetow w 60kg. Już przed finałem wiadomo było, że spełnią się marzenia fanów judo w Kazachstanie. W decydującym pojedynku spotkało się dwóch zawodników z tego kraju. Smetow jedną karą shido okazał się lepszy od Rustana Ibramowa. Brązowe medale dla zawodników z Azji: Japończyka Toru Shishime i Koreańczyka Kim Won Jin.

 

KM

Fabiński zawita do Monterrey

Bartosz Fabiński stoczy kolejny pojedynek w UFC. Polski fighter wystąpi w listopadzie na gali w Monterrey, gdzie jego rywalem będzie Hector Urbina.

Dla Fabińskiego będzie to drugi pojedynek w UFC. Polak w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie debiutował podczas gali w Krakowie. Wyższość zawodnika z Warszawy musiał uznać Garreth McLellan.

Stanie przed wyzwaniem

Trudno znaleźć lepsze określenie. Fabiński będzie walczył z uznanym rywalem, który swoją pozycję w świecie MMA buduje od 2006 roku. Urbina będzie faworytem publiczności w Monterrey. Amerykanin latynoskiego pochodzenia z pewnością poczuje się jak u siebie w domu. Jedno jest pewne – Fabiński tanio skóry nie sprzeda.

Polak trafił do UFC trochę przez przypadek. Kontuzja wyeliminowała z udziału w gali w Krakowie Krzysztofa Jotkę. Wtedy na jego miejsce wskoczył Fabiński, który radził sobie coraz lepiej i pokonywał rywali podczas zagranicznych wojaży. Na swoje nazwisko zawodnik pracował w PLMMA, gdzie odprawił Antoniego Chmielewskiego i Michała Szulińskiego. Jego kariera potoczyła się błyskawicznie. W 2014 roku Fabiński stoczył pięć pojedynków, z których tylko w jednym musiał uznać wyższość rywala. Z kolei już rok później stanął w oktagonie UFC.

Wygrana z McLellanem to dobry prognostyk, ale tak naprawdę dopiero teraz przyjdzie pora na prawdziwy sprawdzian. Dla Urbiny start na gali w Monterrey będzie drugim występem w UFC. W swoim debiucie Amerykanin w trzy i pół minuty rozprawił się z Edgarem Garcią stosując gilotynę. Właśnie to jest broń Hectora Urbiny. To fighter, który nie ma litości dla swoich rywali. Aż czternaście z siedemnastu wygranych pojedynków Amerykanin skończył przed czasem. W ponad połowie przypadków rywale musieli wstawać z ziemi po ciężkich nokautach. Zatem Fabiński musi być uważny i wytrzymały na ekwilibrystyczne sztuczki Urbiny.

Warto przypomnieć, że 21 listopada w Monterrey zaprezentuje się również inny zawodnik z Polski. Damian Stasiak zmierzy się z Erikiem Perezem. 25-latek, który swoje pierwsze kroki w sztukach walki stawiał w karate, do tej pory zaprezentował się w UFC raz. W Krakowie poległ w starciu z Yaotzinem Mezą.

Holloway górą

Wydarzenie w Meksyku przed nami, a ostatnia noc to gala UFC Fight Night 74, która miała pokazać, kto jest bliżej walki o pas wagi piórkowej. Siódme zwycięstwo z rzędu odniósł Max Holloway. Pigułkę porażki, a także bólu musiał przełknąć Charlesa Oliveirę. 25-latek z Brazylii nie był w stanie kontynuować pojedynku po kontuzji obojczyka. Oliveira już w pierwszej rundzie upadł na matę i na jego twarz pojawił się grymas bólu. Pojedynek zakończył się po niespełna dwóch minutach.

Już w pierwszej rundzie walkę zakończył Francisco Trinaldo, który uderzeniami rozbił Chada Laprise'a. Niespełna minuty potrzebował do zwycięstwa Frankie Perez. 26-letni Amerykanin znokautował Sama Stouta.

 

KM

Demetrious Johnson

Amerykański zawodnik MMA i zapasów urodzony 13 sierpnia 1986 roku w Madisonville. Johnson początkowo uprawiał kolarstwo górskie, zapasy oraz baseball. Ostatecznie zainteresował się MMA i w 2007 roku w swoim debiucie znokautował swojego rywala w niespełna 45 sekund. Kolejne lata to walki na lokalnych galach AX Fighting Championship oraz King of the Cage z czego wszystkie wygrane. W styczniu 2010 roku udał się na Alaskę by stoczyć pojedynek z Jesse Brockiem, którego błyskawicznie znokautował wysokim kopnięciem.  Niepokonany od swojego debiutu w 2007 roku Johnson w 2010 roku związał się z World Extreme Cagefighting.  W swoim debiucie w WEC przegrał z utytułowanym Anglikiem Bradem Pickettem.  30 września tego samego roku Johnson pokonał Nicka Pace’a, wygrywając z nim na punkty. Na kolejną walkę nie musiał długo czekać i 41 dni później stoczył pojedynek z Damacio Page, który wygrał przed czasem przez poddanie. Będąc pod kontraktem WEC, 28 października 2010 roku, prezydent UFC poinformował że WEC zostanie połączone z UFC, a zawodnicy kategorii koguciej, piórkowej i lekkiej zasilą szeregi UFC. Pierwszy jego pojedynek dla UFC został zaplanowany na 5 stycznia, gdzie jego rywalem była Japońska gwiazda MMA Norifu Yamamoto. Amerykanin zdominował rywala i wygrał z nim pewnie na punkty. Będąc po trzech wygranych pojedynkach matchmaker UFC Joe Silva zestawił go z Brazylijczykiem Renan Barao, ale ostatecznie nie doszło do ich pojedynku i nowym rywalem Amerykanina został Miguel Torres. Johnoson pokonał Torresa i dostał możliwość walki o pas mistrzowski w wadze koguciej z mistrzem Dominickiem Cruzem.  Do walki doszło 1 października na gali UFC Live. Johnoson przegrał pojedynek jednogłośnie na punkty.  W 2012 roku Dana White ogłosił wprowadzenie nowej kategorii wagowej w UFC jaką była waga musza. Mając do wyboru pozostanie w kategorii koguciej lub zejść wagę niżej i zasilić nową decyzję, wybrał tę drugą opcje i został włączony do turnieju, który miał wyłonić pierwszego w historii mistrza wagi muszej. Oprócz Johnsona do turnieju zostali dodani Joseph Benavidez, Yasuhiro Urushitani oraz Ian McCall, ten ostatani został rywalem Johnsona w półfinale. Na gali UFC on FX: Alves vs. Kampmann doszło do eliminatora między Johnsonem a McCallem. Johnson w ciągu całego pojedynku był minimalnie gorszym zawodnikiem, jednak sędziowie przyznali jemu zwycięstwo.  Spotkało się to z falą krytyki i protestami sztabu McCalla. Na konferencji prasowej po gali, Dana White poinformował o błędzie sędziego liczącego punkty i zmienił wynik walki na większościowy remis. Od razu został ogłoszony termin rewanżu na 8 czerwca. W tym pojedynku przeważał już Johnson, który wygrał pojedynek. Walka mistrzowska miała miejsce 22 września w Toronto na UFC 152.  Johnson okazał się lepszym i szybszym zawodnikiem i to on został pierwszym mistrzem wagi muszej w UFC. Na swoją obronę tytułu nie długo czekać, i na początku 2013 roku zmierzył się z Johnem Dodsonem.  Po raz kolejny lepszym zawodnikiem okazał się Demetrious Johnson, który wygrał na punkty. 27 lipca doszło do drugiej obrony mistrzowskiego pasa. Rywalem mistrza był John Moraga. Johnson całkowicie zdominował pretendenta. W piątej rundzie Demetrious próbował założyć klucz na rękę rywalowi, by chwile później przejść do bardzo ciasno zapiętej dźwigni prostej na łokieć co zmusiło sędziego do przerwania pojedynku. W grudniu tego samego roku Johnson pokonał przez KO w pierwszej rundzie Josepha Benavideza.  W czerwcu 2014 roku pokonał Aliego Bagautinova przez decyzję sędziowską. W tym samym roku pokonał także Chrisa Cariaso przez poddanie. 25 kwietnia 2015 na gali UFC 186 Johnson poddał Kyoji Horiguchi w piątej rundzie pojedynku.

Górale pokazali charakter

Gala Battle of Warriors w Rabce Zdroju była rywalizacją górali z resztą Polski. Charakter, upór, ambicja i zawziętość wzięły górę. Górale wygrali 5:2.

Amfiteatr, który stał się areną zmagań fighterów wypełnił się po brzegi. Na imprezie gościli szkoleniowcy kadr K-1 i low kick Tomasz Mamulski oraz Witold Kostka, wiceprezes PZKB Gerard Zdziarski czy też uznany kickbokser Tomasz Sarara.

Decydowali sędziowie

W większości przypadków rozstrzygnięcie walk przypadło arbitrom. Jako pierwsi na ring weszli Bartłomiej Kuźniar z NKSW oraz Mateusz Michalik z Halnego Nowy Sącz, którzy rywalizowali w kategorii 63,5kg. Walka szybka, z dużą ilością ciosów oraz kopnięć. Najwięcej emocji dostarczyła trzecia runda, w której Kuźniar i Michalik zdecydowanie podkręcili tempo i chcieli zaznaczyć swoją wyższość. Obaj byli liczeni przez arbitra ringowego, jednak nie poddali się. Ostatecznie sędziowie jako zwycięzcę wskazali Kuźniara. W kategorii 81kg Maciej Kiełbasa okazał się lepszy od Marcina Malickiego.

Trzecia walka gali zakończyła się przed czasem. W kategorii 75kg pojedynek stoczyli Krzysztof Hornik z NKSW oraz Kamil Stolarczyk z Gracie Barra Chorzów. Przed pojedynkiem wydawało się, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to rozstrzygnięcie werdyktem sędziów. Jednak przewidywania są tylko przewidywaniami. Już na początku walki Hornik potraktował swojego przeciwnika potężnym lewym sierpowym. Stolarczyk padł, jednak miał siłę wstać, ale sędzia uznał, że nie jest zdolny do kontynuowania rywalizacji. W Rabce Zdroju doszło do pojedynku z udziałem pań. Na zasadach Pro Am w kategorii 52kg zmierzyły się Beata Zięba z NKSW i Paulina Nieć z Fight House 27. Od początku obie zawodniczki ruszyły na siebie. Przewagę zyskała Nieć, która zasypała swoją rywalkę gradem ciosów i to dało jej zwycięstwo.

W kategorii 75kg doszło do pojedynku Bartłomieja Domalika z Jarosz Fight Club z Bartoszem Frycem reprezentującym barwy OKK Oświęcim. Obaj mieli inny pomysł na walkę. Domalik atakował niskimi kopnięciami i był wyważony, z kolei Fryc starał się używać kolan. Sędziowie przyznali zwycięstwo zawodnikowi z Oświęcimia. Filip Bienias z NKSW spotkał się z Marcinem Stopką z Fight House 27 w kategorii 71kg. Pojedynek zakończył się już w pierwszej odsłonie. Bienias rozciął łuk brwiowy rywala i lekarz zarządził przerwanie walki.

Pas Kocaja

Głównym wydarzeniem wieczoru była rywalizacja Patryka Kocaja  z Jarosz Fight Club z Kacprem Urbańczykiem z OKK Oświęcim. Od początku w ringu działo się. Kocaj ruszył na rywala niesiony dopingiem, ale szybko nadział się na lewy sierpowy. Zawodnik Jarosz Fight Club był liczony, ale wstał i kontynuował walkę. Urbańczyk starał się walczyć na dystans i czekał na swoją szansę. W trzeciej rundzie Kocaj w sposób niedozwolony zaatakował swojego rywala, za co odebrano mu punkty. Decyzja sędziów była jednoznaczna – wygrana przypadła zawodnikowi Jarosz Fight Club, który zarazem stał się posiadaczem pasa Battle of Warriors.

KM

Nadchodzi walka roku?

Dla wielu pojedynek roku odbył się w maju. Oczywiście chodzi o starcie Floyda Mayweathera Jr z Manny Pacquiao. Okazuje się, że niekoniecznie i prawdziwe emocje mogą dopiero nadejść.

O jaki pojedynek chodzi? Arcyciekawie zapowiada się starcie Miguela Cotto z Saulem Alvarezem. Dwaj mocni pięściarze, którzy znają smak wygrywania i dzierżenia mistrzowskich pasów w swoich dłoniach staną naprzeciw siebie 21 listopada.

Duża kasa, duża szansa

Cotto jest o dziewięć lat starszy od Alvareza i niejedno już w życiu widział. Czy na pewno? Meksykanin mimo młodego wieku ma już na swoim koncie czterdzieści sześć walk, czyli o dwie więcej niż Cotto. Dodatkowo Alvarez przegrał tylko raz, a Portorykańczyk zanotował cztery przegrane. W tym przypadku jest wspólny mianownik –obaj przegrywali z Floydem Mayweatherem Jr.

Portorykańczyk przez czternaście lat zawodowej kariery posłał na deski wielu rywali. Wygrywał z Antonio Margarito, Rocky Martinezem, Zabem Judahem, Shanem Mosleyem, a ostatnio pokonał Daniela Geale’a. Trzy lata pozostaje niepokonany. W 2012 roku Austin Trout znalazł receptę na Cotto. 34-latek jest posiadaczem pasa WBC w wadze średniej, który będzie stawką pojedynku z Alvarezem. Obaj wejdą do ringu 21 listopada w Mandalay Bay Hotel & Casino w Las Vegas.

Popularny „Canelo” jest młodszy, ale szedł jak burza dopóki nie zatrzymał go Mayweather. Po porażce we wrześniu 2013 roku z Amerykaninem stoczył trzy pojedynki, w których triumfował i znowu stał się jednym z czołowych pięściarzy wagi średniej. W tym roku walczył raz, ale zaprezentował niezwykłą siłę. Alvarez w maju nie miał litości dla Jamesa Kirklanda, którego już w trzeciej rundzie posłał na deski.

Mówi się, że ta rywalizacja jest opłacalna dla obu pięściarzy. Wiadomo, że nie można mówić o takich pieniądzach jakie towarzyszyły pojedynkowi Mayweathera z Pacquiao, ale stawki są wysokie. Cotto ma zgarnąć trzydzieści milionów dolarów, Alvarez o około dwadzieścia mniej.

Cotto faworytem?

Obaj są na rożnych etapach swoich karier. Cotto zna smak sukcesu i ma wyrobione nazwisko, z kolei Alvarez cały czas może zdobywać kolejne laury. W listopadzie okaże się, czy czas Portorykańczyka na zawodowym ringu dobiega końca.

Freddie Roach mocno wierzy w Cotto. Szkoleniowiec chce jak najlepiej przygotować 34-letniego boksera do rywalizacji z „Canelo”. – Plan dla Miguela jest już przygotowany. Cotto jest teraz w formie i powtórzy drogę, którą kroczył przed ostatnim pojedynkiem. Zadaje więcej ciosów niż "Canelo". Nasz plan jest doskonały. Moim zdaniem będzie to wspaniały pojedynek, który zasłuży na miano walki roku – mówi Roach. I dodaje: – Walka Mayweather vs Pacquiao była inna. Teraz Miguel i Alvarez wejdą do ringu, aby walczyć. Wszyscy kibice będą zadowoleni z tej walki.

Fot. zdjęcie poglądowe

KM

Jędrzejczyk ponownie z Gadelhą

Brazylijka zabiegała o możliwość stoczenia walki z polską mistrzynią najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie w wadze słomkowej. Pojedynek Claudii Gadelhy z Joanną Jędrzejczyk odbędzie się podczas gali UFC 195.

Polka nadal pozostaje niepokonana i robi ustawiczne postępy. Krok po kroku staje się coraz bardziej rozpoznawalną postacią mieszanych sztuk walki. Jej postawa w oktagonie budzi entuzjazm, gdyż w dwóch ostatnich walkach zaprezentowała się niezwykle efektownie.

Która wygrała?

Wątpliwości było wiele. Joanna Jędrzejczyk spotkała się z Claudią Gadelhą podczas gali UFC on Fox 13 w grudniu 2014 roku. Pojedynek trwał trzy rundy. Początek starcia przebiegał pod dyktando Brazylijki, która wykorzystywała swoją przewagę w parterze. Wydawało się, że Polce będzie trudno przeciwstawić się naporowi Gadelhy, jednak w drugiej rundzie zawodniczka z Olsztyna pokazała siłę. Jędrzejczyk celnie punktowała swoją rywalkę w stójce. 26-latka z Mossoro nie pozostawała dłużna. Obie fighterki stworzyły ciekawe widowisko, w którym dominowała przede wszystkim walka. Nie było kalkulacji. Gadelha miała świadomość, że dominuje w parterze i za wszelką cenę chciała sprowadzić walkę na ziemię, jednak Jędrzejczyk skutecznie się broniła. Trzy rundy nie wyłoniły zwyciężczyni. Obserwatorzy zerkali jeden na drugiego pytając się wzrokiem: która z nich była lepsza. Sędziowie stanęli przed trudnym wyborem.

Ostatecznie wygrana przypadła Jędrzejczyk, czym wielu obserwatorów było zdziwionych. Zaskoczenia nie kryła Gadelha, która była faworytką starcia. Polka zaimponowała wolą walki i odwagą w rywalizacji z wyżej notowaną rywalką. Brazylijka nie zamierzała się poddać i od początku zabiegała o pojedynek rewanżowy. Gadelha będzie miała okazję po raz kolejny spotkać się z polską fighterką. Tyle, że Jędrzejczyk posiada pas mistrzowski UFC i jest pewna siebie, a także zna własną wartość. Podczas pierwszego starcia z Gadelhą tak naprawdę aklimatyzowała się w amerykańskiej organizacji. Teraz jest czołową postacią UFC.

Razem z Rondą

Gadelha po porażce z Jędrzejczyk stoczyła tylko jeden pojedynek. Podczas gali UFC 190 pokonała po trzech rundach Jessicę Aguilar. Teraz po raz kolejny czeka na Jędrzejczyk, która jako jedyna do tej pory znalazła sposób na Brazylijkę.

Gadelha szła jak burza w UFC i liczyła, że to jej przypadnie tytuł mistrzyni wagi słomkowej. Jej plany zepsuła Jędrzejczyk, dlatego 26-latka jak niczego innego pragnie zrewanżować się Polce. Z kolei 28-latka z Olsztyna po rywalizacji z Gadelhą wygrała dwie walki, wywalczyła mistrzostwo UFC. Co ciekawe, w obu przypadkach Polka kończyła swoje pojedynki przed czasem. Obserwatorzy byli zachwyceni stylem Jędrzejczyk.

Gala UFC 195 odbędzie się 2 stycznia 2016 roku MGM Grand Garden Arena w Las Vegas. Podczas gali ma odbyć się pojedynek o tytuł w wadze koguciej między Rondą Rousey i Holly Holm. Organizacja UFC nie wydała jeszcze oficjalnego oświadczenia w tej kwestii, jednak wszystko wskazuje na to, że wszystko jest już dopięte na ostatni guzik.

KM

Chabib Nurmagomiedow

Rosyjski zawodnik MMA Dagestańskiego pochodzenia urodzony 20 września 1988 roku w Machaczkale. Chabib od urodzenia trenował sztuki walki pod okiem ojca. Przygodę rozpoczął od zapasów lecz nie odniósł w niej sukcesów. Po pięciu latach postanowił pójść śladami ojca i zaczął trenować judo. Następnie przyszedł czas  na sambo bojowe w którym zdobył dwukrotnie mistrzostwo Świata oraz wielokrotnie zwyciężał w krajowych zawodach.  W wieku 19 lat zadebiutował w MMA na zawodach organizowanych w Połtawie wygrywając z Azerem Wiusałem Bajramowem przez poddanie. Miesiąc później zwyciężył w turnieju Pankration Artium w Moskwie, pokonując jednego wieczora trzech rywali. W sierpniu 2009 roku w swoim rodzinnym Dagestanie wygrał mini-turniej gdzie pokonał dwóch rywali, obu przez techniczny nokaut. Pod koniec roku, w listopadzie wygrał turniej M-1 Selection poddając utalentowanego Szachbułata Szamchałajewa dźwignią na rękę. W latach 2010-2011 walczył w dwóch czołowych rosyjskich federacjach MMA M-1 Global i ProFC gdzie w tej drugiej stoczył aż sześć walk w 2011 roku, wszystkie wygrywając przed czasem. Miesiąc po ostatniej walce na ProFC, która miała miejsce w październiku w mediach ukazała się informacja, że Rosjanin podpisał kontrakt z UFC. Niepokonany w 16 zawodowych walkach, na początku 2012 roku w debiucie dla UFC zmierzył się z Irlandczykiem Kamalem Shalorusem. Nurmagomiedow pokonał Irlanczyka poddaniem w ostatniej rundzie. W dwóch kolejnych pojedynkach dla UFC pokonywał doświadczonych Brazylijczyków Gleisona Tibau i Thiago Tavaresa, tego drugiego przez ciężki nokaut w pierwszej rundzie. W maju 2013 roku wygrał z Abelem Trujillo, ustalając przy tym rekord udanych sprowadzeń do parteru w ciągu jednego pojedynku. We wrześniu 2013 roku zdominował także Amerykanina Pata Healego po trzy rundowym pojedynku. 19 kwietnia 2014 roku pokonał na punkty Brazylijczyka Rafaela Dos Anjosa.

Do Astany po medal

Judocy odliczają godziny do rozpoczęcia mistrzostw świata w Astanie. Podczas ubiegłorocznego czempionatu w Czelabińsku reprezentacja Polski zdobyła jeden medal za sprawą Katarzyny Kłys. Jak będzie tym razem?

Brązowy medal Kłys był niczym woda dla spragnionego na pustyni. Polskie judo przez jedenaście lat cierpiało ze względu na brak medalu mistrzostw świata. Nasza zawodniczka przełamała fatalną passę. Fani judo liczą, że teraz Polacy będą regularnie odnosili sukcesy na światowym czempionacie.

Powtórzyć wynik

Wywalczenie medalu w Astanie to plan minimum dla naszej reprezentacji. Zwłaszcza, że w tym roku biało-czerwoni blado wypadli podczas Igrzysk Europejskich w Baku, które równocześnie były dla nich mistrzostwami Europy. Wszystko przez odebranie prawa do organizacji imprezy Wielkiej Brytanii. W Astanie Polacy muszą powtórzyć wynik, ale nie z Baku, lecz z Czelabińska.

Bezapelacyjną faworytką do medalu w kategorii 78kg jest Katarzyna Kłys. Obecny sezon w wykonaniu judoczki jest przeciętny, jednak miała chwile przebłysku dobrej formy. W Baku Kłys zajęła 5. miejsce, co było najlepszym wynikiem wśród reprezentantów Polski. Dobrą dyspozycję prezentuje również Daria Pogorzelec (na zdjęciu) w kategorii +78kg. Judoczka Wybrzeża Gdańsk jest przecież piątą zawodniczką Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Wśród panów bezapelacyjnym numerem jeden pozostaje Maciej Sarnacki. Polak rywalizujący w kategorii +100kg prezentuje nierówną formę. Wygrał Puchar Świata na warszawskim Torwarze, a potem zgasł, jednak obudził się w lipcu w Tiumeniu, gdzie podczas zawodów Grand Slam zajął trzecią pozycję. Warto również pamiętać o potencjale Agaty Ozdoby w kategorii 63kg. Judoczka AZS AWF Katowice w ubiegłym roku wywalczyła brązowy medal mistrzostw Europy.

Należy wiązać nadzieje z żeńską kadrą, która podczas ubiegłorocznego czempionatu przegrała pojedynek o brązowy medal z Niemkami. Teraz nasze judoczki mierzą w podium.

Wyeliminowane przez kontuzje

Do Astany miały udać się Ewa Konieczny i Agata Perenc, jednak z powodu urazów obie zawodniczki będą mogły tylko śledzić poczynania koleżanek i kolegów. Rywalizującą w kategorii 48kg Konieczny z udziału w mistrzostwach wyeliminowała kontuzja kolana, której doznała podczas zgrupowania w Słowenii. Z kolei Perenc (52kg), która w tym sezonie notowała dobre starty na arenie międzynarodowej złamała kość strzałkową.

Pierwotnie do udziału w mistrzostwach zgłoszono siedemnastu zawodników z Polski, jednak w wyniku kontuzji ta liczba zmalała do piętnastu. Anna Borowska (57kg) i Karolina Tałach (63kg) przewidziane są tylko do startu w turnieju drużynowym.

Rywalizacja ma odbywać się w czternastu wagach – siedmiu żeńskich i siedmiu męskich. Na tatami zaprezentuje się ponad ośmiuset judoków ze 130 krajów. Rywalizacja wystartuje 24 sierpnia, a pierwsi Polacy zaprezentują się dzień później. Występy biało-czerwonych zainaugurują Karolina Pieńkowska (52kg) oraz Aleksander Beta (66kg). Turniej zakończą zmagania drużynowe, gdzie zaprezentuje się reprezentacja kobiet. 

 

KM

DSF Kickboxing Challenge – Polska vs Węgry

Możemy już zaprezentować kolejne nazwiska zawodników, którzy wezmą udział w wielkim wydarzeniu jakim będzie gala DSF Kickboxing Challenge w Płocku w piątek 18-go września. Tym razem pragniemy przedstawić zawodników, którzy występem w hali Orlen Arena otworzą sportowe święto Kickboxingu i walk na zasadach K-1 i Full-contact.

I tak w pierwszym starciu staną naprzeciw siebie najlżejsi zawodnicy kategorii piórkowej. W roli gospodarza wystąpi Kamil Koperski z Rajewski Team Płock i podejmie wyzwanie, które rzucił mu Sebastian Słoń z SKKB Kielce. Nie trzeba dodawać, że pojedynek ma podtekst „Świętej Wojny” jaką na niwie piłki ręcznej toczą zawsze Płock i Kielce.

Derbowy wewnątrz płocki wymiar będzie miało starcie Łukasza Bujalskiego z UKS Sanda Płock i Dawida Czyżyka z Rajewski Team Płock. To nie tylko wymiar ciężaru wagi ciężkiej na tej gali, ale obaj dźwigać będą brzemię odpowiedzialności za konfrontację trenerską Piotra Paśnika i Roberta Rajewskiego Seniora. Zapewne ich klubowi koledzy na trybunach będą mocno ściskać kciuki a temperatura tej walki będzie ogromna.

Wielkim testem młodych talentów będzie bój jaki stoczą 21-letni Kamil „Tornado” Szłapka z Our Team Poznań i Marcin Stopka z Fight House 27 Nowy Sącz. Być może będziemy świadkami narodzin gwiazd formuły K-1, bowiem obaj do takiej roli aspirują. Szłapka to Mistrz Polski w formule Full-contact i wicemistrz w formule K-1 Rules. Z kolei Stopka to podwójny złoty medalista ostatnich Otwartych Mistrzostw Czech w Kickboxingu i podopieczny jednego z najlepszych polskich zawodników formuły K-1 na niwie zawodowej Rafała Dudka.

Kolejne z awizowanych zestawień to także pojedynek Płock kontra Kielce i będzie ono gratką dla kibiców nie tylko Kickboxingu, ale także obserwatorów sportowej rywalizacji między tymi miastami, bowiem utalentowanyDawid Wysokiński z miejscowego Gedeon Płock zmierzy się z Grzegorzem Kołodziejem z SKKB Kielce. Walka odbędzie się w kategorii półśredniej do 67 kg.

Tą część gali zamknie pojedynek zawodników, którzy już dobrze pokazali się w cyklu DSF Kickboxing Challenge czyli Michała Dykowskiego z Freestyler Włocławek i Jakuba Bartnika z X Fight Piaseczno. Stanowić on będzie podsumowanie wstępnej karty walk półzawodowych nazywanej Pro-Am, ale także trenerski pojedynek znanego płocczanina Marcina Różalskiego, który trenuje Dykowskiego i Piotra Siegoczyńskiego – pierwszego polskiego mistrza świata, pełniącego rolę szkoleniowca Bartnika i zarazem Dyrektora Sportowego projektu DSF Kickboxing Challenge.

W pojedynkach głównej karty kibice zobaczą w akcji mistrzów organizacji: Dorotę Godzinę Łukasza Wichowskiego. Także wschodzące gwiazdy europejskiej sceny Radosława Paczuskiego Jana Lodzika. Cała czwórka to fighterzy elitarnej grupy DSF Kickboxing Team, do którego należą najlepsi polscy zawodnicy. Miejscowi fani zobaczą zapowiedzianą wcześniej walkę Mateusza Rajewskiego z Płocka i Cezarego „Juniora” Zugaja z Białegostoku. Ogółem kibice obejrzą , aż 13 emocjonujących starć, które zostaną wkrótce oficjalnie ogłoszone.

Płock należy do najsilniejszych polskich ośrodków Sztuk Walki. Zawodnicy z Płocka i poprzez walki w Płocku trafiali na największe polskie i europejskie areny K-1 i MMA. Mamy nadzieję, że poprzez najszybciej rozwijający się polski projekt gal DSF Kickboxing Challenge, stanie się podobnie i w przypadku młodych gwiazd występujących w Orlen Arena.

 

Poniżej aktualne zestawienie pojedynków:

Walki Pro-Am

K-1 Rules 57 kg: Sebastian Słoń (SKKB Kielce) vs Kamil Koperski (Rajewski Team Płock)

K-1 Rules +91 kg: Łukasz Bujalski (UKS Sanda Płock) vs Dawid Czyżyk (Rajewski Team Płock)

K-1 Rules 70 kg: Kamil Szłapka (Our Team Poznań) vs Marcin Stopka (Fight House 27 Nowy Sącz)

K-1 Rules 67 kg: Dawid Wysokiński (Gedeon Płock) vs Grzegorz Kołodziej (SKKB Kielce)

K-1 Rules 81 kg: Michał Dykowski (Freestyler Włocławek) vs Jakub Bartnik (X Fight Piaseczno)

Karta Główna Walki PRO

K-1 Rules 63,5 kg: Mateusz Rajewski (Rajewski Team Płock) vs Cezary Zugaj Jr. (White Bears Białystok)

Extra Fight

Full-contact 81 kg: Łukasz Wichowski (DSF Kickboxing Team/X Fight Piaseczno) vs TBA

Polska vs Węgry

K-1 Rules 63,5 kg: Jan Lodzik (DSF Kickboxing Team/Tajfun Legionowo) vs TBA (Węgry)

K-1 Rules 56 kg: Dorota Godzina (DSF Kickboxing Team/X Fight Piaseczno) vs TBA (Węgry)

Walka o pas DSF Kickboxing Challenge

K-1 Rules 81 kg: Radosław Paczuski (Polska/DSF Kickboxing Team/Uniq Fight Club) vs TBA

 

Wszystkich chętnych, którzy zechcą przeżyć niezapomniany wieczór w hali Orlen Arena przy Placu Celebry Papieskiej 1 w piątek 18-go września już dziś zachęcamy do zakupu biletów na galę DSF Kickboxing Challenge „Polska vs Węgry” na stronie www.eventim.pl lub w sieci punktów sprzedaży firm.

Hazard bez wychodzenia z domu

Wielu miłośników gier hazardowych zastanawia się, czy kasyna online dają naprawdę tak duże możliwości? Czy faktycznie mogą zastąpić grę w tradycyjnym lokalu? Okazuję się że, tak. Taka forma zabawy jest nawet lepsza i niejednokrotnie bardziej opłacalna dla graczy online, a i ryzyko jest znacznie mniejsze.

Wiele osób jest zdania, że kuszenie się na granie w kasynach internetowych, to tylko strata czasu, że taka forma zabawy nigdy nie zastąpi tradycyjnego kasyna, pełnego adrenaliny, ludzi i krupierów. Fakt, że gracze nie widzą się nawzajem, że nie ma się bezpośredniej styczności z bankierem podczas baccarata, że przeciwnik w pokerze jest anonimowy, wcale nie oznacza, że hazard internetowy jest gorszy od tego prowadzonego w realnym świecie. Wręcz przeciwnie.

Coraz większa liczba graczy, coraz chętniej zagląda właśnie ma serwisy, które oferują taką formę rozrywki. Po pierwsze, nie każdy ma czas i możliwości na osobiste wycieczki do takich parków rozrywki, po prostu nie w każdym mieście się znajdują, a jeśli już są, to zapewniają zaledwie marną grę na starych automatach, a to przecież żadna rewelacja. Po drugie kasyna online oferują grę o stawki dowolne, czyli gramy za tyle ile nas stać.

Jeśli nasz portfel nie oferuje za wiele, a wręcz świeci pustkami, zawsze można zagrać o wirtualne pieniądze, co wcale nie umniejsza doskonałej zabawie. Zawsze, też można zrezygnować z gry w jej trakcie, nie tracą przy tym fortuny. Jednym słowem gra online, jest o wiele bezpieczniejsza zwłaszcza dla początkujących. Trzecią zaletą hazardu internetowego będzie właśnie fakt, że mimo przegranej, finanse nadal zostają w portfelu a my nie stajemy się bankrutami, nie zastawiamy aut, domów, czy innych wartościowych rzeczy. Kończymy grę i tyle. Kasyno w realnym świecie nie działa na takich zasadach. Dla takich miejsc liczy się tylko zysk, nie ważne jakim kosztem. Poza tym, grając w realu trzeba mieć do tego i bogate umiejętności i bogato wypchany portfel, gdyż siadając do ruletki czy pokera kilka groszy nie wystarczy, chęci też nie pomogą.

Kasyna internetowe są więc, doskonałą alternatywą dla tych tradycyjnych. Można grać tylko dla czystej przyjemności, bez obaw, bez ryzyka, i co ważne siedząc przed ekranem własnego komputera i nawet przegrana może wtedy cieszyć, bo chodzi przecież o emocje i dobrą zabawę.

Sprawdź stronę informatora gier online na http://e-play.eu/ i poznaj gry hazardowe przez internet.

Francis Carmont

Francuzki zawodnik MMA urodzony 10 listopada 1981 roku w Paryżu. W zawodowym MMA Carmont zadebiutował  29 lutego 2004 roku na Brytyjskiej gali UKMMAC 6 – Extreme Warriors, pokonał wtedy zawodnika gospodarzy Kuljita Deguna poddając go dźwignią na staw łokciowy. Następne dwie walki dla Brytyjskiej organizacji przegrywał przed czasem. 8 października 2005 roku przegrał pojedynek  z Grzegorzem Jakubowskim na turnieju European Vale Tudo 5 – Phoenix. 3 lipca 2006 roku wygrał turniej na gali KSW 5 pokonując kolejno: Goce Candowskiego przez decyzję sędziowską, Piotra Bagińskiego przez TKO i w finale Roberta Jocza przez decyzję. Swoją czwartą walkę w KSW stoczył 10 listopada 2007 roku na KSW 8. Przegrał wtedy z Karolem Bedorfem przez decyzję sędziowską. Kolejny pojedynek w Polsce stoczył 13 września 2008 roku na gali KSW Extra przeciwko Łukaszowi Jurkowskiemu. Francuz wygrał pojedynek poddając Polaka pod koniec pierwszej rundy. Na gali Strenght and Honor 3, która odbyła się18 września 2010 roku w Genewie stoczył pojedynek z Rosjaninem Emilem Zachariewem. Po niecałych dwóch rundach Francuz zmusił rywala do poddania i tym samym zdobył mistrzostwo organizacji Strenght and Honor Championship. 9 września 2011 roku podpisał kontrakt z UFC. Jeszcze tego samego roku 29 października zadebiutował na gali UFC 137. W swoim debiucie pokonał Chrisa Camozziego przez jednogłośną decyzję sędziów. Swój drugi zwycięski pojedynek stoczył 14 kwietnia 2012 poddając Magnusa Cedenblada duszeniem zza pleców w drugiej rundzie. W kolejnym starciu pokonał przez poddanie Karlosa Vemolę.  Kolejne trzy starcia wygrywał z takimi zawodnikami jak: Tom Lawlor, Lorenz Larkin czy Costas Philippou. Kolejne trzy pojedynki to trzy przegrane walki z Ronaldo Souza, C.B. Dollaway i Thales Leites-em.  27 marca 2015 na gali Bellator 135 pokonał Guilherme Viana decyzją sędziowską.

Michael Bisping

Brytyjski zawodnik MMA urodzony 28 lutego 1979 roku w Nikozji. W wieku 8 lat zaczął trenować jiu-jitsu. W 1994 roku, mając 15 lat wziął udział w pierwszych na Wyspach Brytyjskich zawodach NHB (bez chwytów zabronionych), które były prekursorami przyszłego MMA. Od 18 roku życia rozpoczął treningi kickbokserskie oraz karate gdzie osiągnął mistrzostwo kraju w kickboxingu. W 1998 roku po zdobyciu drugiego mistrzostwa kraju porzucił uprawianie sportu na rzecz pracy zarobkowej. W MMA zadebiutował 10 kwietnia 2004 roku na gali Pride & glory w Newcastle upon Tyne pokonując Steva Mathewsa przed czasem. W swojej trzeciej zawodowej walce zdobył mistrzostwo Cage Rage w wadze półciężkiej, nokautując Marka Epsteina. Pas tej organizacji obronił raz, gdy w rewanżu ponownie znokautowal Epsteina. 30 kwietnia 2005 roku zdobył kolejny pas lokalnej organizacji, tym razem Cage Warriors. W 2006 roku wziął udział w amerykańskim reality show The Ultimate Fighter który wygrał i zdobył kontrakt z UFC, pokonując 24 czerwca w finałowej walce Josha Haynesa przez TKO. Od 2006 do 2008 wygrywał większość swoich pojedynków w kategorii średniej m.in. z Mattem Hamillem czy Chrisem Lebenem, lecz zanotował również porażki z Rashadem Evansem oraz w eliminatorze do walki o pas mistrzowski UFC przez ciężki nokaut z byłym mistrzem PRIDE Danem Hendersonem. Lata 2009-2011 to zwycięstwa Brytyjczyka nad renomowanymi zawodnikami takimi jak: Denis Kang, Yoshihiro Akiyama i Jorge Riverą oraz przegrana z utytułowanym Brazylijczykiem Wanderleiem Silvą. 28 lutego 2012 w kolejnej walce eliminacyjnej do walki o pas uległ na punkty Chaelowi Sonnenowi. W latach 2012-2015 walczył nierówno. Wygrywał z takimi zawodnikami jak Brian Stann czy Cung Le lecz pojedynki z wyżej sklasyfikowanymi zawodnikami przegrywał m.in. z Vitorem Belfortem czy Lukiem Rockholdem. 18 lipca 2015 roku minimalnie na punkty pokonał Thalesa Leitesa. 27 lutego 2016 roku pokonał Andersona Silvę jednogłośną decyzją na punkty. 4 czerwca 2016 roku Michael Bisping pokonał przez nokaut Luke Rockhold w walce o pas mistrzowski i tym samym zdobył upragniony tytuł.

Bitwa z charakterem

W amfiteatrze w Rabce Zdroju odbędzie się kolejna gala organizacji Battle of Warriors. Dojdzie do prawdziwej wymiany, w której rywalizować będą górale z Resztą Polski.

Jak wiadomo górale mają charakter. Często przejawia się on w ogromnym uporze, zaciętej rywalizacji, ambicji i dążenie do perfekcji. W Rabce Zdroju zaprezentują się fighterzy z Jarosz Fight Club oraz Nowotarski Klub Sportów Walki.

Wieczorem o pas

Podczas gali nie zabraknie rywalizacji o najwyższe laury. W walce wieczoru w kategorii do 75kg o pas Battle of Warriors zmierzą się Patryk Kocaj i Kacper Urbańczyk. Walka odbędzie się na dystansie trzech rund, każda będzie trwała trzy minuty.

Kocaj to fighter, dla którego ostatnie miesiące były bogate w sukcesy. W zeszłym roku zawodnik Jarosz Fight Club sięgnął po brązowy medal mistrzostw Polski low kick. Kocaj bardzo dobrze radzi sobie również na płaszczyźnie K-1, czyli najefektowniejszej z kickbokserskich formuł. Podczas Pucharu Polski 2014 w Nowym Targu fighter wywalczył srebrny medal. Urbańczyk już po raz trzeci pojawi się na gali organizacji Battle of Warriors. Zawodnik reprezentujący barwy Oświęcimskiego Klubu Karate ostatni pojedynek stoczył w lutym. Z Bartoszem Domalikiem rywalizował na gali Battle of Warriors Extra 2 w Budzowie. Urbańczyk nie będzie miło wspominał tej rywalizacji. Po trzech rundach sędziowie przyznali zwycięstwo jego przeciwnikowi. Reprezentant Oświęcimskiego Klubu Karate tym samym będzie chciał pokazać, że stać go na wygrywanie. Warto zauważyć, że Kocaj i Urbańczyk rywalizowali ze sobą w czasach amatorskich. Podczas Pucharu Polski K-1 w Nowym Targu obaj zawodnicy spotkali się w ćwierćfinale. Kocaj nie pozostawił złudzeń swojemu rywalowi. Dlatego też Urbańczyk pała rządzą rewanżu. Zwycięzca będzie mógł poszczycić się mistrzowskim pasem.

Stawiają na efektywność

Organizatorzy chcą zorganizować widowisko najwyższych lotów. Pojedynki w K-1 dają gwarancję wspaniałych akcji, mocnych ciosów i szybkiej oraz regularnej walki.

W kategorii 75kg naprzeciw siebie staną Krzysztof Hornik oraz Kamil Stolarczyk. Zawodnik NKSW w tym roku zdobył brązowy medal mistrzostw Polski K-1. Z kolei Stolarczyk dopiero stawia pierwsze kroki w kickboxingu. Debiutował podczas gali Battle of Warriors Extra 2, kiedy wystąpił w zastępstwie. Na co dzień Stolarczyk trenuje MMA.

Podczas gali w Rabce zaprezentuje się jeden z najlepszych specjalistów w wadze 71kg. Filip Bienias będzie mógł sprawdzić umiejętności Marcina Stopki. Na gali zaprezentują się również panie. W kategorii 52kg wystąpią Beata Zięba i Paulina Nieć. Bartosz Domagalik, który podczas ostatniej gali pokonał Urbańczyk spróbuje swoich sił w rywalizacji z z Bartoszem Frycem z OKK Oświęcim.

Start gali 22 sierpnia o godzinie 18.00. Organizatorzy przygotowali osiem pojedynków, które mają pokazać góralskich charakter.

KM

Głowacki może wybierać

Do tej pory wszyscy są pod wrażeniem stylu w jakim Krzysztof Głowacki rozprawił się z Marco Huckiem. Polski pięściarz w jedenastej rundzie posłał Niemca na deski.

Przypomnijmy, zwycięstwo dało Głowackiemu tytuł mistrza świata WBO w wadze junior średniej. Przed pojedynkiem z Huckiem mało kto dawał polskiemu bokserowi większe szanse.

Wielkie zaskoczenie

Zdziwienie i nie tylko. Głowacki znalazł się na ustach całej polskiej opinii publicznej, a cały bokserski świat odmieniał nazwisko Polaka przez wszystkie przypadki. Konsekwentna praca i doskonalenie umiejętności dały pożądany efekt. Głowacki w konfrontacji z Huckiem pokazał siłę charakteru i ogromną moc. Ruszył odważnie na faworyzowanego Niemca. Głowacki konsekwentnie realizował swoją taktykę i obijał bezradnego Hucka.

W szóstej rundzie jeden z ciosów urodzonego w Serbii pięściarza sparaliżował Głowackiego, który padł na deski. Polak podniósł się i dalej realizował swój plan. Aż w dziesiątej i jedenastej rundzie całkowicie zdominował Hucka. Głowacki obijał swojego rywala niemiłosiernie, a ten był bezradny. Popularny „Główka” wygrał, zdobył mistrzostwo świata i zarazem pomścił swojego brata. W czasach amatorskich Huck rywalizował z Jackiem Głowackim, a Krzysztof przyglądał się tej walce z boku. Teraz Polak udowodnił swoją wyższość.

Kolejka chętnych

Teraz nazwisko naszego boksera znają już niemalże wszyscy. Życie Głowackiego wywróciło się do góry nogami, znalazł się w innym bokserskim świecie. Już o nic nie musi prosić, jest mistrzem i to o jego osobę powinni ubiegać się inni.

Amerykańska telewizja jest otwarta dla Polaka i chętnie wyemituje galę z nim w roli głównej. Również z klasowymi przeciwnikami nie będzie problemu, a i finanse na pewno znacznie wzrosną. Już pojawia się kolejka chętnych, którzy chcieliby stanąć do walki z Głowackim.

Swój akces do rywalizacji z mistrzem świata WBO zgłosił legendarny Roy Jones Jr. Amerykanin jest już wiekowy – liczy czterdzieści sześć wiosen, ale nadal nie daje o sobie zapomnieć. W kolejce pojawiły się również nazwiska Steve’a Cunninghama i BJ Floresa. Na liście pojawiają się bokserzy związani z Alem Haymonem – Antonio Tarver czy Beibut Szumonow.

Przyszłość przed Głowackim rysuje się w kolorowych barwach. Z pewnością rywalizacja z Jonesem Jr nie ma większego sensu. Ciekawie zapowiadałoby się starcie z BJ Floresem, jednak ten ostatnio przegrał z Szumenowem.

Pozycja Głowackiego diametralnie zmieniła się. Teraz to Polak może przebierać w propozycjach jak w ulęgałkach. Startuje z zupełnie innej pozycji. Po walce z Huckiem jego pozycja marketingowa znacząco wzrosła. Kolejne wygrane będą tylko umacniały jego stan posiadania. Kiedy mistrz świata pojawi się w ringu? Niewykluczone, że jeszcze w tym roku. Kilka dni odpoczynku, powrót do treningów, wybór rywala i można bronić pasa. Tak w skrócie to wygląda.

KM

Krzysztof Głowacki

Polski bokser urodzony 31 lipca 1986 roku w Wałczu. Na amatorskim ringu Krzysztof Głowacki stoczył 125 walk z czego 102 wygrał, 20 przegrał i 3 zremisował. W latach 2003, 2004, 2005 zdobywał złoty medal w młodzieżowych Mistrzostwach Polski  w boksie amatorskim. W 2007 roku został wicemistrzem Polski seniorów w kategorii superciężkiej, a rok później zdobył brązowy medal. W latach 2006-2008 był zawodnikiem kadry olimpijskiej. 3 października 2008 roku Krzysztof zadebiutował na zawodowym ringu pokonując na punkty Mariusza Radziszewskiego.  7 listopada tego samego roku w swojej trzeciej walce zmierzył się z Dariuszem Ballą. Głowacki wygrał przez TKO w drugiej rundzie. 20 września 2009 roku Krzysztof Głowacki zdobył wakujący pas federacji BBU International Champion, pokonując po sześciu rundach Łukasza Rusiewicza. 20 grudnia 2009 roku w trzeciej rundzie pokonał przez TKO Josipa Jalusicia. 2 kwietnia 2011 roku Głowacki stoczył pierwszą walkę po operacji łokcia z Levanem Jomardashvilim. Po trzeciej rundzie Gruzin został poddany przez narożnik. 17 marca 2011 roku Głowacki pokonał po sześciu rundach Ismaila Abdoula. 12 sierpnia 2012 roku Krzysztof wygrał z Felipe Romero. Była to pierwsza obrona tytułu Międzynarodowego Mistrza  Polski w kategorii junior ciężkiej. Stawką pojedynku był także wakujący pas WBO Inter-Continental. 28 czerwca 2014 roku doszło do rewanżowego pojedynku z Ismailem Abdoula-em, którego Polak pokonał jednogłośnie na punkty. 31 stycznia 2015 roku na gali Wojak Boxing Night w Toruniu Polak zmierzył się  z Nurim Seferim w eliminatorze do walki o tytuł mistrza Świata Federacji WBO. Po dwunastu rundach Głowacki wygrał jednogłośnie na punkty. 14 sierpnia 2015 na gali w Prudential Center w Newark Polak pokonał Marco Hucka przez nokaut w jedenastej rundzie i zdobył pas mistrza Świata federacji WBO.  Po wygranej z Marco Huckiem w rankingu BoxRec, Polak awansował z 14 na drugie miejsce. 

Blisko medalu

Tylko troje naszych reprezentantów wystartowało w mistrzostwach świata juniorów w zapasach w Salvador de Bahia. Polacy wrócili bez zdobyczy medalowej.

Było blisko. Mimo tylko trzech startujących Polacy pokazali się z dobrej strony i w dwóch przypadkach medal był naprawdę blisko. Ostatecznie rywalizacja w wykonaniu biało-czerwonych to dwa piąte miejsca i dziesiąte.

Trójka walecznych

Sześć dni rywalizacji młodych zapaśników było znakomitą okazją do przekonania się, które kraje mają dobre zaplecze. Wśród pań najwyżej uplasowały się Japonia, Azerbejdżan i Rosja. Nieco inaczej zestawienie wyglądało w stylu klasycznym, gdzie Japonię zastąpiła Gruzja. Z kolei w stylu wolnym Gruzję zamienił Iran. Jak widać na wszystkich polach obecne są Rosja i Azerbejdżan, czyli kraje, w których ogromną uwagę przykłada się do trenowania zapasów i kładzie się nacisk na szkolenie.

W mistrzostwach świata juniorów wystartowało troje reprezentantów Polski. Dominika Szynkowska zaprezentowała się w zapasach kobiet. Dwóch naszych zapaśników rywalizowało w stylu wolnym. W kategorii 84kg wystąpił Krzysztof Sadowik oraz Kamil Kościółek w 120kg. Szynkowska rywalizowała o medal mistrzostw świata z szesnastoma innymi zapaśniczkami. Nasza zawodniczka przeszła przez kwalifikacje w kategorii wagowej 48kg, jednak jej udział w zawodach zakończył się na 1/8 finału. Polka przegrała pojedynek Cody Pfan. Amerykanka zakończyła rywalizację na piątym miejscu, gdyż w walce o brązowy medal uległa Rosjance Milanie Dadashevie. Najlepsza wśród pań w kategorii  48kg okazała się Japonka Miho Igarashi.

Walki o brąz

Dwie szanse medalowe naszych zapaśników w stylu wolnym i obie niewykorzystane. Zapach medalu unosił się w powietrzu, jednak przeszedł bokiem i trafił do innych zawodników. W kategorii 84kg rywalizowało dwudziestu jeden zapaśników, w tym Krzysztof Sadowik. Na występy naszych zawodników trzeba było czekać aż do trzeciego dnia mistrzostw, jednak w obu przypadkach było warto. Zwłaszcza Sadowik imponował dyspozycją i wydawało się, że pewnie zmierza po medal. W 1/8 finału Polak uporał się z reprezentantem Mongolii Gambatem Bigarmijidem. Kolejnym przeciwnikiem Sadowika był Michael Eugene Gaitskill, jednak w tym przypadku nasz zapaśnik nie miał większych problemów i zdecydowanie wygrał. Półfinał to rywalizacja z Dzianisem Khramiankou. Sadowik starał się, ale Białorusin okazał się przeszkodą nie do przejścia. Również pojedynek o brązowy medal nie ułożył się po myśli polskiego zapaśnika.

Nieco inną drogę przeszedł Kamil Kościółek w kategorii 120kg, gdzie wystąpiło czternastu zawodników. Węgier Mihaly Nagy nie sprawił Polakowi trudności, jednak schody zaczęły się w kolejne walce. Said Gaminov w ćwierćfinale rozbił Kościółka, a w ostatecznym rozrachunku zapaśnik z Azerbejdżanu sięgnął po mistrzostwo świata. Z kolei Polakowi pozostała walka w repasażach, gdzie pokonał Meksykanina Maximiliano Betanzo. W pojedynku o brąz czekał już Nathan Butler. Niestety. Polak musiał zadowolić się piątym miejscem.

KM

Szansa Helda

Marcin Held jeszcze w tym roku może być mistrzem wagi lekkiej organizacji Bellator. Polski fighter musi wygrać tylko jedną walkę.

Kariera 23-letniego zawodnika rozwija się błyskawicznie. Już w listopadzie pochodzący z Tych Held stanie przed życiową szansą. Może zostać mistrzem czołowej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.

Lekki mistrz?

To, że Held ma ogromny talent wiadomo nie od dziś. Już w wieku dziewiętnastu lat zadebiutował w Bellator Fighting Championship, jednak był to zimny prysznic dla Polaka. Held przegrał z Michaelem Chandlerem przez poddanie. Nieważne jak się zaczyna, ale jak się kończy. Held na każdym kroku doskonalił swoją technikę i udowodnił, że jest nieprzeciętnym grapplerem.

W 2013 roku Polak był o krok od triumfu w turnieju Bellatora wagi lekkiej. Lepszy decyzją sędziów okazał się Dave Jansen. Rok później Held pokazał, że wyciągnął wnioski z porażki i okazał się najlepszy w turnieju zawodników do 70kg. Patricky Freire musiał uznać wyższość polskiego fightera. 6 listopada w St. Louis Held stanie przed najważniejszym i zarazem najtrudniejszym wyzwaniem w swojej karierze. 23-latek zmierzy się z Willem Brooksem. Mistrz Bellatora wagi lekkiej, jak na czempiona przystało, nie zwykł przegrywać. 29-latek poległ tylko raz. W lutym 2013 roku podczas gali Bellator 91 metodę na Amerykanina znalazł Saad Awad. Popularny „Assassin” ruszył na Brooksa i serią ciosów zakończył walkę już po czterdziestu trzech sekundach.

Jednak teraz 29-letni Amerykanin pozostaje niepokonany od siedmiu pojedynków. W październiku 2013 roku doszło do rewanżu z Awadem, w którym Brooks odniósł triumf. Co ciekawe, ostatnią walkę Amerykanin stoczył w kwietniu z Davem Jansenem, czyli jednym z pogromców Helda. Po piętnastu minutach walki sędziowie punktowali na korzyść Brooksa. Wcześniej dwukrotnie mistrz wagi lekkiej uporał się Michaelem Chandlerem, z którym nie potrafił poradzić sobie Polak.

Można porównywać

Oczywiście nie pod względem doświadczenia i dokonań, bo na tym polu niepodzielnie rządzi Brooks. Mistrz Bellatora wagi lekkiej plasuje się w czołowych dziesiątkach zestawień sherdoga i fightmatrix, gdzie jest jedynym zawodnikiem spoza UFC.

Brooks to wyzwanie dla Helda. Polak imponuje znakomitym bilansem. Mimo młodego wieku stoczył już w MMA dwadzieścia cztery pojedynki, z których dwadzieścia jeden wygrał. Held w ponad pięćdziesięciu procentach przypadków zmusza swoich rywali do poddania. Ostatnim, który musiał odklepać był Alexandr Sarnavskiy. Do starcia doszło na kwietniowej gali Bellator 136, gdzie Brooks wypunktował Jansena. Co ciekawe, Amerykanin dwa lata temu zmierzył się z ostatnim rywalem Helda. Mistrz wagi lekkiej po trzech rundach okazał się lepszy od Rosjnina.

6 listopada w St. Louis Held stanie przed życiową szansą. Wygrana da mu tytuł króla Bellatora. Held może być drugim, obok Joanny Jędrzejczyk, mistrzem zagranicznej organizacji MMA.

KM

Srebrne ciosy

Udało się przełamać złą passę. Nasi bokserzy po siedmiu latach posuchy wywalczyli medal na mistrzostwach Europy. Dorobek naszej reprezentacji to dwa srebrne medale.

W Samokovie na podium stanęli Tomasz Jagodziński w kategorii 75kg i Igor Jakubowski w 91kg. Blisko medalu byli również Mateusz Tryc w 81kg oraz Dawid Jagodziński w 49kg.

Krok do złota

Tomasz Jabłoński wygrał cztery pojedynki, co umożliwiło mu udział w finale. Początek zmagań w mistrzostwach Europy to wygrana Polaka z Dmytro Tretyakiem przez dyskwalifikację Rosjanina, który uciekał się do nieczystych zagrań. Kolejne pojedynki z udziałem Jabłońskiego były zacięte i za każdym razem sędziowie podejmowali niejednogłośne decyzje. We wszystkich przypadkach lepszy był Polak, który potrafił w odpowiednim momencie zaznaczyć swoją przewagę. Jabłoński kolejno odprawił Leona Chartoi, Maxa van Der Pas i Salvatore Cavallaro. W finale rywalem polskiego pięściarza był Petr Khamukov. Rosjanin po drodze wygrywał wyraźnie. Wszystkie pojedynki zakończyły się na jego korzyść w stosunku 3:0.

Jabłoński od początku walki ruszył na swojego rywala i po serii ciosów starał się boksować w półdystansie. W niekorzystnych momentach Rosjanin klinczował, ale umiejętnie wyprowadzał krótkie ciosy. Druga odsłona zaczęła się podobnie do pierwszej, jednak Polak nie był już tak skuteczny. Khamukov wyprowadzał więcej ciosów, które dochodziły do celu i zdominował rywalizację w drugiej rundzie. W trzeciej części obu bokserom brakowało już sił. Nie szturmowali, lecz byli ostrożni i szukali swojej szansy. Sędziowie jednogłośnie orzekli zwycięstwo Khamukova, który został mistrzem Europy. Jabłoński zdobył srebrny medal, a zarazem wywalczył kwalifikację na mistrzostwa świata w Doha.

O pechu może mówić Igor Jakubowski. Srebrny medal mistrzostw Europy to ogromny sukces polskiego boksera, jednak z pewnością pozostaje żal, że zawodnik z Konina nie mógł wystąpić w finale. Jakubowski przegrał przez walkower. Polski pięściarz nie mógł wystąpić w finale kategorii 91kg z powodu kontuzji. Mistrzem Europy został Evgeny Tishchenko z Rosjii. Polak w całym turnieju odniósł trzy zwycięstwa. Dzięki sukcesowi w Samokovie uzyskał kwalifikację na mistrzostwa świata.

Nie udało się

W strefie medalowej znalazło się czterech Polaków, jednak tylko dwóm udało się stanąć na podium. Zatem skuteczność naszych zawodników wyniosła pięćdziesiąt procent.

Mateusz Tryc w kategorii 81kg imponował walecznością i zaciętością. Polak walczył całym sercem. W ćwierćfinale rywalem Tryca był Joshua Buatsi. Rywalizacja imponująca, obfitująca w dużą liczbę ciosów. Pięściarze musieli wykazać się wytrzymałością, wytrwałością i odpornością. Początek należał do Tryca, jednak to Brytyjczyk lepiej kondycyjnie zniósł tempo pojedynku. Polak zakończył udział w mistrzostwach na ćwierćfinale.

Ciekawy był przypadek Dawida Jagodzińskiego. Dobre losowanie sprawiło, że Polak znalazł się w ćwierćfinale kategorii 49kg. Jagodziński stoczył w Samokovie zaledwie jeden pojedynek. Harvey Horn okazał się lepszy od polskiego boksera, jednak ten ma zapewniony udział w mistrzostwach świata w Doha.

KM 

Nokaut na wagę mistrzostwa świata

Korki od szampanów jeszcze strzelają! Krzysztof Głowacki wywalczył mistrzostwo świata WBO wagi junior ciężkiej. Polak w jedenastej rundzie posłał na deski Marco Hucka.

Polska czekała na mistrza świata w boksie zawodowym po tym jak we wrześniu ubiegłego roku Krzysztof ”Diablo” Włodarczyk stracił pas WBC wagi junior ciężkiej. Minął prawie rok i najlepszy na świecie jest inny Krzysztof. Głowacki rozmontował Marco Hucka.

Potężny szok

Hala Prudential Center w Newark okazała się szczęśliwa dla polskiego boksera. Urodzony w Serbii Marco Huck był w posiadaniu mistrzowskiego pasa WBO od 2009 roku. W pojedynku z Głowackim bronił tytułu po raz czternasty. Niemiec był faworytem starcia z Polakiem i przed pojedynkiem lekceważył swojego rywala, który w ringu postanowił dać mu nauczkę.

Od początku walki widzowie mogli przecierać oczy ze zdumienia, a Huck mógł się czuć jak piłkarze pod zamkniętym dachem Stadionu Narodowego w meczu otwarcia Euro 2012. Niemiec był lekko śnięty, nieobecny, wycofany. W ringu, a niby poza nim. A Głowacki robił swoje. Postanowił ruszyć na Hucka i pokazać mu, że pas mistrzowski będzie miał nowego właściciela. Już pod koniec pierwszej rundy po ciosie na korpus czempion zachwiał się. Huck chował się za gardą. Polak był konsekwentny i szturmował swojego rywala. Huck chował głowę, a Głowacki mądrze obijał jego korpus.

Najprościej można powiedzieć, że Huck był sztywny. Przypomina się tekst Bolca z filmu „Chłopaki nie płaczą”, w którym to mówił, że „naszym chłopakom brakuje luzu”. Temu chłopakowi wyraźnie brakowało. Głowacki w trzeciej rundzie konsekwentnie obijał swojego rywala. Polak prowadził pojedynek i w czwartej rundzie przeważał, ale Huck powoli przebudzał się. W piątej odsłonie Niemiec zadawał liczne ciosy, jednak Głowacki dobrze się bronił. Nad głową Polaka zawisły czarne chmury. W szóstej rundzie wydarzyło się coś, co kilka minut wcześniej wydawało się niemożliwe. Mocnym lewym sierpowy Huck posłał Głowackiego na deski, jednak ten szybko wstał. Polak nie schował się, lecz atakował rywala, co okazało się dobrym posunięciem. Jednak cios Niemca nakazał Głowackiemu ostrożność, który w siódmym starciu trochę wycofał się, jednak już w kolejnej rundzie dyktował warunki. Huck był aktywny i dążył do odrabiania strat. Dziewiąta runda obfitowała w ostrożność. Huck i Głowacki nie chcieli podejmować ryzyka, ale urodzony w Serbii bokser zdecydował się na swego rodzaju prowokację. Huck po gongu uderzył polskiego boksera głową i rozciął mu łuk brwiowy.

Polak w koronie

Huck źle zaczął, w piątej rundzie wrócił do gry, w szóstej był o krok od triumfu, ale Głowacki był twardy i nieustępliwy. Jednak w dziesiątej odsłonie Polak po raz kolejny znalazł się w tarapatach. Huck zadawał dużą liczbę ciosów, które docierały do celu. W końcu Polak wypluł szczękę i udało mu się przetrzymać napór rywala.

Jedenastą odsłonę lepiej otworzył Głowacki. Huck wyczekiwał, ale to Polak przyspieszył i seria mocnych ciosów na głowę Niemca sprawiła, że ten padł na deski. Mistrz wstał, ale był półprzytomny. Głowacki takiej szansy nie mógł zmarnować. Polak przeprowadził skuteczny atak i Huck padł po raz kolejny. Tym razem nie był w stanie już wstać. Krzysztof Głowacki został nowym mistrzem świata WBO wagi junior ciężkiej.

Co ciekawe, wedle punktacji sędziowskiej zwycięstwo było po stronie Hucka. Głowacki ciężką pracą i konsekwencją sięgnął po mistrzowski pas.

KM

Zwycięstwo i porażka

Jeden z naszych reprezentantów przegrał swoją walkę w 1/8 finału mistrzostw Europy w boksie w bułgarskim Samokowie.

Dawid Michelus w kategorii 60kg musiał pożegnać się z turniejem. Pogromcą polskiego pięściarza okazał się  Joseph Cordina. Swoją walkę wygrał Mateusz Tryc w kategorii 81kg.

Szkoda Michelusa

Joseph Cordina wykorzystał przewagę warunków fizycznych nad polskim pięściarzem. Był wyższy od Michelusa, co przełożyło się na obraz walki. Warto zaznaczyć, że Polak pokazał się z dobrej strony i wyglądał lepiej niż w pierwszym starciu w mistrzostwach Europy. Jednak nie udało się.

Cordina wykorzystał swój zasięg ramion i w pierwszej odsłonie rywalizacji przeważał. Nie było wątpliwości, że ta runda zostanie zapisana na konto przeciwnika Michelusa. W drugiej rundzie walka była zacięta. Zarówno Polak jak i Brytyjczyk wyprowadzili podobną liczbę ciosów. Obaj byli aktywni i jednoznacznie trudno ocenić, komu należało przyznać zwycięstwo w drugiej odsłonie. Michelus miał świadomość, że aby wygrać musi dać z siebie jeszcze więcej. Polak do trzeciej rundy przystąpił zdeterminowany i ruszył na rywala. Był lepszy, aktywniejszy i co najważniejsze – skuteczny. Jednak w przekroju całego pojedynku sędziowie uznali, że zwycięstwo należy się Brytyjczykowi. Sędziowie punktowali trzy razy 29:28 na korzyść Cordiny. Michelus kończy swoją przygodę z mistrzostwami Europy.

Trudna wygrana

Do ćwierćfinału awansował Mateusz Tryc. Polak stanął przed ciężkim wyzwaniem w rywalizacji z Matajem Strnisko. Mocniej pojedynek rozpoczął Polak, który ruszył do przodu i trafiał ciosami na dół. W pierwszej rundzie obaj otrzymali ostrzeżenie za przetrzymywanie. Strnisko rozkręcał się powoli, ale przeważał Tryc. Słowak serwował mocne ciosy. Był uważny i z każdą kolejną sekundą wypatrywał swojej szansy na zaskoczenie rywala. Dokładnie przygotowana taktyka miała być źródłem sukcesu i obaj pięściarze starali realizować się swój plan. Decydująca miała być trzecia runda. Tryc postawił na ofensywę i sypał ciosami w stronę Słowaka, ale zapomniał o defensywie, w której miał problemy. Polak odrzucił wszelkie kalkulacje i za wszelką cenę chciał zdominować rywala. Okazało się, że w tym szaleństwie była metoda. Strnisko dwukrotnie uderzył Polaka głową, za co otrzymał ostrzeżenie. Kolejne uderzenie równało się już dyskwalifikacji. Tryc mógł cieszyć się z triumfu i awansu do ćwierćfinału.

Tylko jedna wygrana i czterech naszych pięściarzy będzie mogło rywalizować o medale. Oprócz Tryca w ćwierćfinale są już: Dawid Jagodziński (49kg), Tomasz Jabłoński (75kg) oraz Igor Jakubowski (91kg). Wydaje się, że medal jest realny i potrzebny. Na Igrzyskach Europejskich na podium stanął Mateusz Polski, a na mistrzostwach Europy od siedmiu lat posucha. Trzeba przełamać złą passę. Warto przypomnieć, że mistrzostwa Europy są zarazem kwalifikacją do mistrzostw świata w Dausze.

KM

Anulowana wygrana Polaka

Wszystko jest możliwe. Sędzia wskazał Macieja Browarskiego jako zwycięzcę pojedynku z Alessio Sakarą podczas gali Final Fight Championship w Wiedniu. Minęło dziewięć miesięcy i okazuje się, że pojedynek uznano za nierozstrzygnięty.

Cała sytuacja jest bardzo zastanawiająca i niepokojąca. Przede wszystkim prezentuje brak profesjonalizmu ze strony organizatorów gali.

Zwycięstwo, którego nie było

Takie sytuacje po prostu nie powinny mieć miejsca. Skoro walka odbyła się i werdykt sędziowski wskazał jednego z uczestników jako zwycięzcę, jest to niezaprzeczalny fakt, którego nie powinno się podważać. Oczywiście jest pewien wyjątek. Chodzi o  stosowanie niedozwolonych środków, jednak w tym przypadku o takiej możliwości nie ma mowy.

W grudniu 2014 roku Maciej Browarski w Wiedniu zmierzył się z Alessio Sakarą. Popularny „Legionarius” to doświadczony fighter, który już w 2005 roku pojawił się w UFC. Włoch stoczył dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie piętnaście walk, co doskonale definiuje jego potencjał. UFC nie daje szansy byle komu, a na pewno nie w tak dużej ilości pojedynków. Fakt, że od  2011 roku Sakara notował same porażki, ale zaznaczył swoją obecność na amerykańskich arenach.

Browarski stanął więc przez trudnym zadaniem. Jednak w Wiedniu walczył ambitnie i sędzia ogłosił go zwycięzcą. Jego rywal doznał kontuzji, co uniemożliwiło mu kontynuowanie walki. Wygrana dla polskiego fightera mogłaby być ważnym krokiem w jego zawodowej karierze w MMA. Po raz kolejny Browarski zanotował dobry występ na gali organizacji Final Fight Championship, gdyż w 2013 roku okazał się lepszy od Jasona Jonesa. Minęło kilka miesięcy i obraz uległ zmianie.

Niewyobrażalne

Organizatorzy postanowili zmienić werdykt pojedynku. Pierwotnie mówiło się o możliwości rewanżowego starcia między Browarskim, a Sakarą. Ostatecznie włodarze FFC znaleźli inne rozwiązanie. Uznali, że walka się nie odbyła.

Trudno zrozumieć tę decyzję. Dodatkowo Maciej Browarski o zmianie statusu pojedynku nie został poinformowany. Cała sytuacja najlepiej świadczy o poziomie profesjonalizmu organizatorów gali i ich szacunku do zawodnika. Bez wątpienia jest to skandal, który nie powinien mieć miejsca. W trakcie pojedynku decydentem jest sędzia i nic tego nie może zmienić. Chyba, że uczestnik dopuścił się przewinienia bądź wykroczenia. Browarski walczył z Sakarą i w wyniku pojedynku Włoch doznał kontuzji, która nie pozwalała mu na kontynuowanie pojedynku, jednak rozjemca ringowy uznał, że zwycięstwo Browarskiemu się należy. Minęło kilka miesięcy i sprawa wraca na afisz. Jak to możliwe? Dlaczego po takim czasie zdecydowano się na taki krok? To po prostu niedorzeczne.

Maciej Browarski swój ostatni pojedynek stoczył w marcu podczas gali FEN6, kiedy przegrał z Marcinem Zontkiem. Sakara od pojedynku z Polakiem na pojawił się na arenie walki.

KM

Jakubowski w drodze po medal

Igor Jakubowski w kategorii 91kg wygrał ćwierćfinałową walkę podczas mistrzostw Europy w boksie w Samokowie i jest na najlepszej drodze, aby stanąć na podium.

Wyższość polskiego boksera musiał uznać Christian Demaj. Swój pojedynek wygrał również Tomasz Jabłoński. Na ćwierćfinałowe walki czekają Dawid Michelus (60kg) oraz Mateusz Tryc (81kg).

Pewne zwycięstwa

Igor Jakubowski był lepszy od swojego rywala pod każdym względem, co dostrzegli sędziowie. Polak nie dał najmniejszych szans Albańczykowi. Jakubowski na przestrzeni trzech rund kontrolował przebieg pojedynku i zadawał celne ciosy. Większa skuteczność przerodziła się na oceny sędziowskie. Zwycięstwo Jakubowskiego ani przez chwilę nie podlegało dyskusji. Wszyscy trzej sędziowie byli zgodni i punktowali 30:25 na korzyść zawodnika Zagłębia Konin.

Do ćwierćfinału mistrzostw Europy awansował również Tomasz Jabłoński w kategorii 75kg. Leon Chartoi ze Szwecji był wymagającym rywalem i pojedynek stał na wysokim poziomie. Walka rozpoczęła się od mocnego uderzenia. Obaj pięściarze nie oszczędzali się i wyprowadzali dużą liczbę ciosów. Jabłoński wystrzelił kombinacją lewy-prawy, czym zrobił wrażenie na Szwedzie, ale zawodnik ze Skandynawii nie zamierzał pozostawać bierny. Atakował Polaka i to niezwykle agresywnie. Sędzia ringowy musiał dwukrotnie go upominać za atak głową. Początek drugiej rundy nieco spokojniejszy. Bokserzy dążyli do klinczu. Być może narzucili zbyt wysokie tempo i chwilę musieli odetchnąć, ale szybko wrócili na właściwe tory. Jabłoński lewym prostym zaznaczył swój potencjał. Również Chartoi pokazał, że jest mocnym zawodnikiem i lewym sierpowym celnie trafił Polaka. Obaj dobrze się prezentowali i trudno było ocenić, kto zasługuje na zwycięstwo. Na szczęście była jeszcze trzecia runda. Znakomite tempo pojedynku, duża liczba ciosów. W trzeciej rundzie Jabłoński ruszył na rywala i chciał udowodnić swoją wyższość. Chartoi był znakomicie przygotowany kondycyjnie do pojedynku i przyzwoicie radził sobie w obronie. Wraz z ostatnim gongiem przyszedł czas na rozstrzygnięcie. Sędziowie stanęli przed nie lada wyzwaniem. Decyzja była niejednogłośna, jednak pozytywna dla Jabłońskiego. Sędziowie punktowali 30:27, 29:28 i 27:30.

Medal na wyciągnięcie ręki

I to w trzech przypadkach. Wystarczy, że nasi bokserzy wygrają po jeszcze jednej walce  i już będą w strefie medalowej.

W dobrej sytuacji jest Tomasz Jagodziński w kategorii 49kg, który na podstawie losowania jest już w pierwszej ósemce. O ćwierćfinał Polak zmierzy się z Harveyem Hornem. Roman Fres będzie rywalem Igora Jakubowskiego, z kolei Tomasz Jabłoński stanie naprzeciw Maksa van der Pasa.

Wszystko jest na najlepszej drodze, aby nasi pięściarze w końcu sięgnęli po medal mistrzostw Europy. Ostatni medal podczas europejskiego czempionatu Polska wywalczyła w 2008 roku za sprawą Marcina Łęgowskiego.

KM 

Wanderlei Silva

Brazylijski zawodnik MMA urodzony 3 lipca 1976 roku w Kurytybie. Przygodę ze sportami walki rozpoczął od Muay Thai, które zaczął trenować w wieku 13 lat w akademii Chute Box.  Swoją pierwszą profesjonalną walkę na zasadach Vale Tudo stoczył w listopadzie 1996 roku na gali BVF 6, na której znokautował Dilsona Filho.  W latach 1997-1999 Silva walczył dla Brazylijskiej organizacji International Vale Tudo Championship, wygrywając pięć z sześciu walk. Wszystkie przed czasem. W kwietniu 1999 roku został mistrzem IVC w wadze półciężkiej. W październiku 1998 roku zadebiutował w UFC podczas pierwszej gali tej organizacji organizowanej w Brazylii. W debiucie starł się z innym młodym zawodnikiem Vitorem Belfortem.  Silva przegrał ten pojedynek przez TKO. Rok później na gali UFC 20 znokautował Tony’ego Petarrę. Swoją trzecią walkę w UFC stoczył w 2000 roku o wakujący pas po Kenie Shamrocku. Walczył z Tito Ortizem, po pięciu wyrównanych rundach przegrał na punkty.  We wrześniu 1999 roku zadebiutował na ringu japońskiej federacji PRIDE FC. W latach 1999-2004 wygrał w PRIDE 18 kolejnych walk, nie licząc remisu z Mirko Filipoviciem i no-contest z Gilbertem Yvelem. Na gali PRIDE 13 w marcu 2001 walczył z gwiazdą Japońskiego MMA  Kazushim Sakurabą. Brazylijczyk efektownie wygrał przez TKO. Obaj zawodnicy spotkali się ponownie pół roku później na gali PRIDE 17 w walce o nowo wprowadzony pas mistrzowski PRIDE FC w wadze średniej. Ponownie wygrał Silva. W latach 2001-2004 zdominował rywalizację w swojej kategorii wagowej, pokonując m.in. Hidehiko Yoshidę, po raz trzeci Sakurabę oraz Quintona Jacksona w finale turnieju 2003 Pride Middleweight  Grand Prix.  W październiku 2004 roku stoczył rewanżową walkę z Jacksonem, której stawką był pas mistrzowski.  Walka przeszła do historii jako jedna z najlepszych i najbardziej zaciętych konfrontacji na ringach PRIDE FC. Silva znokautował Amerykanina w drugiej rundzie po pięciu ciosach kolanem w klinczu. Na gali Shockvawe 2004 Silva walczył z cięższym o 30 kg Markiem Huntem mistrzem K-1 z 2001 roku. Mimo iż Silva dominował w 3 rundzie, sędziowie przyznali wygraną Huntowi. Dla Brazylijczyka była to pierwsza porażka od ponad 4 lat, a także pierwsza przegrana w PRIDE.  W 2005 roku wystartował w turnieju 2005 Pride Middleweight Grand Prix, odpadł w półfinale z Ricardo Aroną. Następnie wygrał z nim w rewanżu na gali Shockvawe 2005. W 2006 roku stanął do walki z najlepszymi zawodnikami wagi ciężkiej w turnieju Open Weight Grand Prix. Po wygranej z Kazuyukim Fujitą, starł się po raz drugi z Mirko Filipoviciem. Tym razem Chorwat znokautował go lewym kopnięciem okrężnym na głowę.  W marcu 2007 roku Silva zmierzył się w Las Vegas z mistrzem Pride Danem Hendersonem. Stawką był pas wagi średniej należący do Silvy. W trzeciej rundzie Henderson znokautował Silve i odebrał mu pas, który dzierżył przez ponad 5 lat. Latem 2007 roku podpisał kontrakt z UFC, dzięki czemu doszło do długo wyczekiwanej walki z Chuckiem Liddellem. Brazylijczyk przegrał po trzech zaciętych rundach przez decyzję sędziów. Następnie Silva walczył na UFC 84, gdzie pokonał Keitha Jardine’a przez nokaut w 36 sekundzie pierwszej rundy. Na UFC 92 doszło do trzeciego starcia z Jacksonem. Tym razem wygrał Amerykanin. W czerwcu 2009 roku Silva przegrał przez decyzję z Richem Franklinem. Po tej walce przeszedł do wagi średniej. W lutym 2010 roku pokonał Michaela Bispinga przez jednogłośną decyzję. W lipcu 2011 roku na UFC 132 został znokautowany przez Chrisa Lebena.  19 listopada 2011 pokonał Cunga Le. 23 czerwca 2012 roku miał stoczyć rewanżowy pojedynek z Vitorem Belfortem, jednak z powodu złamania kości śródręcza Belfort wycofał się z pojedynku. Zastąpił go Rich Franklin, który przegrał na punkty. 3 marca 2013 roku pokonał Briana Stanna.

Przetarcie Błachowicza

Miała być walka marzeń, jednak Jan Błachowicz musi poczekać na wielki pojedynek. W Las Vegas mówiąc najprościej musi wykonać „dobrą robotę”, aby udowodnić, że zasługuje na rywalizację z Anthony’m Johnsonem.

Trudno jednoznacznie obecnie ocenić miejsce „Johna” w UFC. Debiut miał znakomity, jednak podczas walki w Krakowie z Jimim Manuwą nie potwierdził swoich możliwość. I nagle w kontekście rywala Błachowicza pada nazwisko Johnsona. Początkowo niedowierzanie, a potem wielkie nadzieje, że Polak staje przed ogromną szansą.

Czar prysł

Jedno zaskoczenie goni drugie w przypadku Jana Błachowicza. Tak naprawdę nie dostał szansy na rywalizację z Johnsonem. Z dnia na dzień Polaka poinformowano, że do jego pojedynku z Amerykaninem jednak nie dojdzie. Rywalem zawodnika numer jeden w kategorii półciężkiej będzie niedawny pogromca Błachowicza Jimi Manuwa.

Czy taki obrót spraw będzie korzystny dla polskiego fightera? – Moim zdaniem " co się odwlecze to nie uciecze" . Wiadomo, że to nic dobrego jak zmieniają zawodnikowi przeciwnika, jednak w tej sytuacji Janek będzie mógł "przetrzeć się " na dużo słabszym od Anthony Johnsona zawodniku. Poza tym jak mówi sam Janek zrekompensowano mu zmianę pod względem finansowym, co oczywiście także nie jest bez znaczenia – ocenia redaktor naczelny portalu gripnews.pl Grzegorz Mandzyn.

W każdej sytuacji trzeba dopatrywać się dobrych stron i nadziei na przyszłość. Niewykluczone, że Błachowicza nie ominie starcie z Amerykaninem, ale będzie do niego lepiej przygotowany i co najważniejsze bardziej obyty w UFC. – Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Janek pewnie w niedługim czasie będzie mógł zmierzyć się z Anthonym, mocniejszy o pojedynki z kolejnymi zawodnikami UFC – zauważa Mandzyn.

Wrześniowy bój

Jan Błachowicz zaprezentuje się 5 września podczas gali UFC 191 w Las Vegas. Kto będzie jego rywalem? Amerykanina zastąpi Amerykanin, tyle, że mniej znany.

W oktagonie na polskiego fightera będzie czekał Corey Anderson, który jest o siedem lat młodszy od „Johna”.  25-latek zbiera doświadczenie. Do tej pory stoczył w MMA sześć pojedynków, w których poniósł jedną porażkę. W swoim ostatnim występie podczas UFC on Fox 15 Anderson musiał uznać wyższość Giana Villante. Dla 25-latka z Rockton rywalizacja z Polakiem będzie czwartym pojedynkiem w UFC. Szczególnym atutem Andersona jest szybkość i skuteczność ciosów. Większość wygranych walk Amerykanin kończył przez nokaut po zadaniu dużej liczby mocnych i celnych uderzeń.

Czy doświadczony Błachowicz będzie w stanie zatrzymać Andersona? Polak musi to uczynić, aby uczynić krok w kierunku walki marzeń. Wygrana jest Błachowiczowi potrzebna jak rybie woda. Polak musi uwierzyć w siebie, aby wejść na szczyt. Każda kolejna wygrana będzie budowała w nim potrzebną siłę i determinację, aby odnieść sukces w UFC. Dlatego też takiej walki przegrać po prostu nie może.

KM

Twarde potyczki słowne

Walka na słowa trwa. Nie szczędzą sobie uszczypliwości, które nakręcają jeszcze bardziej i tak skomplikowaną już sytuację. Tylko ring może dać odpowiedź na pytanie, która z nich jest lepsza: Ewa Brodnicka czy Ewa Piątkowska.

Zaczynały razem, na jednej sali treningowej, jednak te czasy dawno już minęły. Dobre chwile odeszły w zapomnienie, a z każdym kolejnym dniem atmosfera robi się coraz bardziej gorąca. Piątkowska związała się z grupą KnockOut Promotions, a Brodnicka z Tymex Promotion.

Pożądane starcie

O pojedynku obu pań mówi się już od dłuższego czasu. Ciśnienie z każdym dniem rośnie, co dodatkowo potęguje emocje związane z walką. Początkowo mówiło się, że do starcia obu zawodniczek dojdzie 8 listopada podczas gali Polsat Boxing Night w Krakowie. Teraz na afiszu pojawia się data 26 września. Wydaje się, że tego starcia nie da się uniknąć.

Można tylko domniemywać, co jest powodem negatywnych uczuć narastających między Brodnicką i Piątkowską. Obie nie zdradzają powodów wzajemnej niechęci. Każda kolejna wypowiedź jest coraz bardziej gorąca i prowokuje rywalkę do równie mocnej odpowiedzi. Piątkowska w jednym z wywiadów powiedziała, że byłaby w stanie kilka razy pokonać 31-letnią bokserkę z Warszawy. Brodnicka nie pozostała dłużna i szybko zareagowała. Była kickbokserka powiedziała, że chętnie by Piątkowską dotkliwie pobiła (wersja delikatniejsza).

Pozytywna strona

Chcąc, nie chcąc obie panie robią reklamę i promują kobiecy boks. Ostre oraz wyraziste odpowiedzi rodzą coraz większe zainteresowanie pięściarstwem w żeńskim wydaniu. Do tej pory Brodnicka i Piątkowska nie poniosły porażki na zawodowym ringu. W tym roku stoczyły po dwa pojedynki, w którym potwierdziły swój kunszt. Warto zaznaczyć, że Piątkowska w swojej karierze cztery pojedynki skończyła przed czasem, zaś Brodnicka dwa.

Mają podobne doświadczenie ringowe, ale nadchodzi czas, w którym muszą się spotkać, aby wyłonić tę, która zasługuje na miano najlepszej w Polsce. W ten sposób wątpliwości raz na zawsze zostaną rozwiane, a dla jednej z nich ten pojedynek może być trampoliną w świat wielkiego boksu.

Na ostro

W jednym z ostatnich wywiadów Ewa Piątkowska powiedziała, że w żaden sposób nie ceni Brodnickiej. To kolejna odsłona wojny słownej. Brodnicka postanowiła odnieść się do słów popularnej „Tygrysicy”. – W jednym z wywiadów Piątkowska powątpiewa w moje umiejętności pięściarskie. Bardzo mnie to rozbawiło i dlatego nie mogę się doczekać, kiedy udowodnię jej w jak dużym jest błędzie. Piątkowska chyba zapomniała, że przegrywała ze mną każdy sparing i nie ma podstaw do takich wypowiedzi – mówi bokserka Tymex Promotion. I dodaje: – Nie wiem jak mam się odnieść do tego, że Piątkowska nie szanuje mnie jako osoby. Dla mnie osobiście nie ma to żadnego znaczenia. Może mnie nie lubić, nie szanować, a w ringu będzie się liczyła tylko walka i poziom naszej inteligencji pięściarskiej. Szczerze nudzi mnie na siłę podkręcanie atmosfery i jej nieprzemyślane gadanie. To jest ewidentnie z jej strony pewna forma promocji. Jestem pewna, że w naszym pojedynku wygra lepsza!

KM

Polak mistrzem Europy

Trzeba było wykazać się cierpliwością. Opłacało się! Na ostatniej prostej mistrzostw Europy kadetów w zapasach w Suboticy po złoty medal sięgnął Gerard Kurniczak w kategorii 85kg.

Dorobek polskich zapaśników na europejskim czempionacie jest zadowalający. Cztery medale są wynikiem, który pokazuje, że nasi kadeci prezentują dobrą dyspozycję. Warto podkreślić, że biało-czerwoni w kilku przypadkach byli blisko sukcesów –aż sześć naszych zapaśniczek i czterech zawodników w stylu wolnym zajęło piąte lokaty.

Klasyczne złoto

Ostatnie dni zawodów były zmaganiami zapaśników w stylu klasycznym i wyniki naszych zawodników nie powalają na kolana, ale jeden start to wszystko w zupełności rekompensuje. W kategorii 85kg bezkonkurencyjny był Gerrard Kurniczak. Dobry występ zaliczył również Patryk Kamiński w 100kg.

Dwudziestu dwóch zawodników stanęło do rywalizacji w kategorii 85kg. Kurniczak rozpoczął zawody w Suboticy od pojedynku z Danem Castrasanem z Mołdawii. Polak wykazał się spokojem i kontrolował w pełni walkę, co pozwoliło odnieść mu pewne zwycięstwo. W 1/8 finału o sile Kurniczaka przekonał się Francuz Valid Dechiyev. Markus Ragginer liczył, ze zatrzyma pochód Polaka w ćwierćfinale, jednak przeliczył się. Kurniczak po raz kolejny pokazał, że jest twardy i potrafi decydować o obliczu walki. Nasz zawodnik był już w strefie medalowej. Wystarczyło wykonać jeden krok, aby walczyć o złoto. Kurniczak w półfinale uporał się z groźnym Gruzinem Giorgim Schavadze. W finale wyższość polskiego zapaśnika musiał uznać Arvi Sovolainen.

Polska wraca z Serbii ze złotem, na które trzeba były czekać do ostatniej odsłony rywalizacji. Pierwsze miejsce Kurniczaka niejako rekompensuje w większości przypadków słabe występy naszych zawodników w stylu klasycznym. Jeszcze tylko Kamiński zmieścił się w pierwszej dziesiątce. Dwóch z naszych zawodników zajęło ostatnie miejsca w swoich kategoriach wagowych.

Dziewczyny z medalami

Zdobycz medalowa to zasługa naszych zapaśniczek, które pokazały się z dobrej strony. Mimo, że nie wywalczyły złotego medalu to w klasyfikacji drużynowej uplasowały się na drugiej lokacie. Na ten wynik złożyły się dwa srebrne medale, jeden brąz oraz aż sześć piątych miejsc.

Alicja Czyżowicz w kategorii 52kg zdobyła srebro. Lepsza od naszej zawodniczki okazała się tylko Alina Kazymowa z Rosji. Polka już w pierwszej walce stanęła przed trudnym zadaniem, gdyż rywalizowała z Aliną Akkobią, która stanęła na trzecim miejscu podium. Również na drugiej pozycji w kategorii 65kg uplasowała się Ewelina Ciunek. Polka musiała wygrać dwie walki, aby walczyć o złoto, jednak w decydującej walce uznała wyższość Koumby Larroque. Dominika Kulwicka w kategorii 56kg zaczęła start w Suboticy od wygranej, jednak przegrana w ćwierćfinale zmusiła ją do walki w repasażach. Polka znakomicie sobie poradziła, co dało jej możliwość rywalizacji o medal mistrzostw Europy. Kulwicka pokonała Shaban Amadovą i wywalczyła trzecie miejsce.

KM

Bokserskie zmagania w Bułgarii

Polscy pięściarze walczą w mistrzostwach Europy w Samokołowie. Trener Zbigniew Raubo zabrał do Bułgarii siedmiu zawodników.

Polska czeka na medal europejskiego czempionatu od 2008 roku. Wtedy w Liverpoolu po brązowy medal sięgnął Marcin Łęgowski. Starty w Moskwie, Ankarze i Mińsku lepiej przemilczeć. Czy w Bułgarii nastąpi przełamanie?

Zwycięstwo Michelusa

Początek startów w Samokołowie dla Polaków był optymistyczny. W swojej pierwszej walce triumf odniósł Dawid Michelus (60kg). Polak stanął w eliminacjach do pojedynku z Artiomsem Ramlavsem, który okazał się wymagającym rywalem. Walka była zacięta, pełna agresji i spięć. Michelus okazał się bokserem dojrzalszym, lepiej kontrolował wydarzenia w ringu, co pozwoliło mu cieszyć się z wygranej. Trzy rundy twardej rywalizacji rozstrzygnęły się na korzyść polskiego boksera. Michelus wygrał na punkty 2:1. Kolejnym rywalem Polaka będzie Joseph Cordina.

W kategorii wagowej +91kg do rywalizacji stanął Paweł Wierzbicki. Nadzieje związane z występem boksera były, ale nie ziściły się. Dlaczego? Vianello Guido postawił przed Polakiem wysokie wymagania i musiał nasz zawodnik gonić. Wierzbicki zaczął zbyt pasywnie, co później zemściło się. Guido od początku przejął inicjatywę i kontrolował przebieg pojedynku. Wierzbicki nie był bez szans w starciu z Włochem. Walka była ciekawa, momentami efektowna, jednak Polakowi nie udało się odnieść wygranej. Sędziowie nie mieli złudzeń i jednoznacznie wskazali na zwycięstwo Guido.

Kolejnym z naszych reprezentantów, który zaprezentował się na bułgarskim ringu był Daniel Adamiec. Pięściarz rywalizujący w kategorii 64kg zmierzył się w walce eliminacyjnej Kastriotem Sopą. Polak dobrze prezentował się w dystansie. Jego ciosy dochodziły do celu. Adamiec imponował lewym prostym oraz uderzeniami na korpus. Z czasem do głosu doszedł Niemiec, który skrócił dystans. Sopa swoją aktywnością zwiększał swój dorobek punktowy. Walkę należy ocenić jako wyrównaną, w której obaj pięściarze zaprezentowali wysoki potencjał pięściarski. Sędziowie mieli nie lada zagłostkę, jednak niejednogłośnie wskazali na Sopę.

Agresywny Fin

Trudnym rywalem okazał Dmytro Tretyak, z którym w kategorii 75kg zmierzył się Tomasz Jabłoński. Fin walczył w sposób trudno i nie szczędził Polakowi nieczystych zagrań. Już w pierwszej rundzie sędzia zwrócił mu uwagę dwa razy. Tretyak dopuścił się ataku głową oraz uderzenia łokciem. Z czasem Jabłoński przejął inicjatywę i nadawał tempo walki. Polak dyktował warunki, jednak w trzeciej rundzie Fin ponownie zaczął stosować nieczyste zagrania. Trzecie upomnienie sędziego spowodowało dyskwalifikację. Jabłoński wygrał walkę i w kolejnym pojedynku zmierzy się z Leonem Chartoi.

Szczęście dopisało Dawidowi Jagodzińskiemu w kategorii 49kg. Okazuje się, że polski pięściarz pierwszy pojedynek stoczy dopiero w środę. Jeśli wygra będzie się cieszył się już z medalu.

KM

Manny chce rewanżu

Floyd Mayweather we wrześniu w Las Vegas zmierzy się z Andre Berto. Mówi się, że to będzie jego ostatni pojedynek w karierze, jednak o rewanżowym pojedynku z Amerykaninem myśli Manny Pacquiao.

W maju doszło do walki stulecia, w której zmierzyli się Amerykanin i Filipińczyk. Na punkty zwyciężył Mayweather, ale Pacquaio tłumaczył, że miał kłopoty z ramieniem. Teraz chce raz jeszcze spotkać się z „Moneyem”.

Czy to możliwe?

Pojedynek ten planowany był latami i w końcu udało się go zorganizować. Wielu podkreślało, że do tej walki doszło za późno, gdyż obaj mimo, że są czołowymi bokserami to szczyt formy i najlepsze lata mają za sobą. Mimo to Mayweather nadal dominuje w wadze półśredniej.”Money” nadal nie znalazł pogromcy na zawodowym ringu.

Manny Pacquiao ponownie chciałby się spotkać z Amerykaninem. Filipińczyk skakał przez kategorie wagowe i we wszystkich imponował. Przede wszystkim szybkością i aktywnością, ale w maju Mayweather skutecznie go wypunktował. Pacquiao liczy na rewanż. – W ringu Mayweather uciekał przede mną. Zasłużyłem na zwycięstwo w tym pojedynku. Obecnie koncentruję się na innych zajęciach, ale myślę o tym, aby ponownie spotkać się z Mayweatherem. Będę mentalnie i fizycznie gotowy do tego pojedynku w przyszłym roku. Moje kolejne walki będą lepsze niż ta, którą odbyłem z Mayweatherem – mówi Filipińczyk.

Co na to Mayweather? Jego stanowisko w tej kwestii jest jakby jednoznaczne. Wydaje się, że „Money” nie bierze pod uwagę walki rewanżowej z Pacquiao. Dlaczego? Mayweather: – Uważam, że największe nazwiska w tym sporcie to Canelo, Pacquiao, Cotto. Skoro wygrałem walki z nimi, nie mam rywali, z którymi mógłby teraz rywalizować.

Amerykanin przygotowuje się więc do wrześniowej walki, która zarazem może okazać się jego ostatnim występem w karierze. Do tej pory jest niepokonany i z ringu chce zejść jako zwycięzca.

Plan na Berto

Z pewnością Andre Berto nie jest tak medialny jak Manny Pacquiao. To dla Mayweathera również wielkie wyzwanie, aby sprzedać ten pojedynek. Amerykanin musi zrobić wszystko, aby jak najlepiej wypromować swoją wrześniową walkę w Las Vegas. Ostatnie występy Mayweathera nie obfitowały w zwroty akcji i efektowne nokauty, więc otoczka wokół pojedynku jest niezwykle ważna.

Jak przewiduje to, co będzie działo się w ringu Mayweather? – W walce z Berto będą nokdauny i dużo krwi. Skupiam się po raz ostatni na walce, którą stoczę 12 września. Następnego dnia w domu będę oglądał mecz, a potem będę spędzał każdego dnia czas z moimi dziećmi. Berto to twardy rywal. Będzie padał i powstawał z ringu. Na pewno nie odpuści i podejmie walkę – opisuje Mayweather.

Widać, że Floyd ma już gotowy plan. Czy po drodze coś się zmieni?

KM

Drugie srebro

Kolejny medal dla Polski na zapaśniczych mistrzostwach Europy kadetów w Suboticy. Srebro wywalczyła Alicja Czyżowicz.

Polskie zapaśniczki wywalczyły trzy medale podczas serbskiego czempionatu. Do końca rywalizacji pozostały jeszcze dwa dni. Na start czekają jeszcze zapaśnicy w stylu klasycznym. Wystąpi dziesięciu reprezentantów Polski.

Bez złota

Nadzieja była i to podwójna, jednak nie udało się. Reprezentacja Polski kadetów w Suboticy nie wywalczyła złotego medalu, ale jeszcze wszystko w rękach naszych zawodników w stylu klasycznym. Dwa dni w rywalizacji pań dostarczyły polskim kibicom wiele powodów do radości.

Warto zwrócić uwagę, że Polki plasowały się w czołówce. Trzy z dziesięciu naszych zawodniczek sięgnęły po medale. Aż sześć zapaśniczek zajęło piąte miejsca, czyli były o krok od sukcesu, jednak do podium trochę zabrakło. Mimo to występ naszych zawodniczek należy ocenić pozytywnie, gdyż daje nadzieję na przyszłość i pokazuje, że reprezentacja kadetek ma potencjał, który z czasem powinien zostać przekłuty na występy seniorskie.

Jako ostatnia po medal sięgnęła Alicja Czyżowicz w kategorii 52kg. W rywalizacji wystąpiło osiemnaście zawodniczek, a Polka w zawodach czuła się jak ryba w wodzie. Czyżowicz bez problemu pokonywała kolejne szczeble w Suboticy. Ciężka i wyrównana była walka w 1/8 finału, gdzie Polka musiała rywalizować z Ukrainką Aliną Akobbią, jednak dzięki uporowi i ambicji odniosła sukces. W kolejnym pojedynku potwierdziła dobrą dyspozycję, co zaowocowało pokonaniem Volhy Auchynik z Białorusi. Półfinałową rywalką Czyżowicz była Maylisse Hachemi, jednak Francuzka nie potrafiła znaleźć sposobu na naszą zawodniczkę. Dopiero w finale Polka została zatrzymana. Alina Kazymowa z Rosji sięgnęła po zloty medal. Na trzecim stopniu podium uplasowała się Akobbia, czyli pierwsza rywalka srebrnej medalistki mistrzostw Europy.

Dwa pozostałe medale dla Polski to zasługa Eweliny Ciunek i Dominiki Kulwickiej, które walczyły odpowiednio w kategoriach 65kg i 56kg. Ciunek stanęła na drugim stopniu podium. Polce do sukcesu wystarczyły zaledwie dwie wygrane, gdyż w jej kategorii wystąpiło trzynaście zawodniczek. Ciunek w finale nie potrafiła znaleźć sposobu na Francuzkę Koumbę Larroque. Z kolei Kulwicka sięgnęła po brązowy medal. Mistrzostwa rozpoczęła od wygranej, jednak w ćwierćfinale polegała z Rosjanką Iriną Avanasvą i musiała rywalizować w repasażach. Tam zaprezentowała się z dobrej strony, co dało jej możliwość walki o brąz. Polaka uporała się z Shabnam Amadovą i stanęła na trzecim stopniu podium.

Zabrakło

Niewiele, ale jednak. Piąte miejsce w tych przypadkach jest marnym pocieszeniem. Renata Nieściur w 49kg dobrze zaczęła, ale w ćwierćfinale znalazła pogromczynię w osobie Szimonnety Szeker. Przez repasaże przeszła zwycięsko. Pojedynek o brąz przegrała z Rosjanką Leilą Karymovą.

Podobną drogę przeszła Kinga Kapica w kategorii 43kg. W 38kg rywalizowało zaledwie dziesięć zawodniczek. Żaneta Cieślak wygrała jedną walkę i już była w półfinale, ale poległa w starciu o finał,  a następnie o brąz. Wiktoria Chołuj w 60kg bez problemu dotarła do półfinału. Polka nie miała szczęścia w decydujących momentach i wylądowała na piątym miejscu. Poza podium wylądowały również Natalia Stanek (40kg) i Magdalena Majos (46kg).

KM

Historyczny moment

Szczególna chwila dla polskiego judo, która zapisze się na kartach historii. Na mistrzostwach świata kadetów w Sarajewie w kategorii 57kg po brązowy medal sięgnęła Anna Dąbrowska.

Mistrzostwa świata kadetów rozgrywane są od 2009 roku. Polskie judo odniosło sukcesem i dzięki Dąbrowskiej otwiera się nowa karta w historii tej dyscypliny. Czy w Sarajewie Polacy wywalczą kolejny medal?

Dąbrowska po raz drugi

Przełom lipca i sierpnia należy do Anny Dąbrowskiej. Polka jest w doskonałej dyspozycji, którą potwierdza na każdym kroku. Na Igrzyskach Młodzieży w Tbilisi Dąbrowska sięgnęła po srebrny medal. Polka znakomicie radziła sobie w Gruzji, jednak w finale musiała uznać wyższość zawodniczki gospodarzy –Eteri Liparteliani. To był sygnał, że startująca w kategorii 57kg judoczka znajduje się w dobrej formie. Weryfikacją jej dyspozycji miał się okazać start w Sarajewie.

Podczas mistrzostw świata kadetów Polka udowodniła, że sukces w Tbilisi nie był dziełem przypadku. Reprezentująca barwy Juvenii Wrocław zawodniczka od pierwszego pojedynku w Sarajewie imponowała szybkością, zdecydowaniem oraz precyzją. Dąbrowska dotarła do półfinału, w którym spotkała się z Ryoko Takedą. Wiadomo, że pojedynki z japońskimi judokami w większości przypadków to wyższa szkoła jazdy. Trzeba być skupionym, skoncentrowanym i nie pozwolić sobie na jakikolwiek błąd. Dąbrowskiej nie udało się wejść do finału. Takeda pokonała Polkę przez ippon. Japonka ostatecznie wygrała całą rywalizację w kategorii 57kg. Dąbrowskiej pozostała walka o brązowy medal.  W decydującym starciu rywalką Polki była Vitoria Andrade. Brazylijka dominowała i wydawało się, że to ona zdobędzie medal, jednak trzeba walczyć do końca. Dąbrowska doskonale wyczuła moment i zaatakowała Andrade. Polka wygrała przez ippon, co dało jej trzecie miejsce na podium.

W kategorii 57kg z dobrej strony pokazała się Angelika Szymańska. Reprezentująca barwy Olimpijczyka Włocławek judoczka była o krok od podium. Szymańska dotarła do półfinału, w którym spotkała się z Emilią Kanervą. Reprezentantka Finlandii okazała się lepsza i wygrała przez yuko. Dla Polki pozostawała jeszcze nadzieja – pojedynek o brąz. Szczęście było o krok, ale nie udało się. Szymańska przegrała przez waza-ari z Hannah Deliu z Niemiec.

Szybko odpadli

Rywalizacja w Sarajewie trwa i w zawodach wystąpili również inni reprezentanci Polski, jednak bez powodzenia. Barbara Kulik w kategorii 63kg wygrała jedną walkę, co dało jej awans do 1/16 finału. Na tym etapie Polka zakończyła rywalizację w zawodach.

Dobre starty w tym sezonie notowali Vanessa Machnicka, Maciej Krogulski oraz Eryk Ryciak. W Tbilisi startujący w kategorii 90kg judoka zajął piątą lokatę, jednak w Sarajewie nie powtórzył tak dobrego wyniku. Ryciak odpadł w 1/32 finału. Po jednej walce stoczyli również Machnicka i Krogulski, dla których zawody również się zakończyły.

KM

Są medale

W Suboticy trwają mistrzostwa Europy kadetów w zapasach. Na koncie reprezentacji Polski są dwa medale.

Czy uda się poprawić ten dorobek? W sobotę i niedzielę będą rywalizowali zapaśnicy, więc wszystko jest możliwe. Jak do tej pory za zdobycze medalowe odpowiadają tylko i wyłącznie panie.

Pechowe piątki

Nie chodzi tu bynajmniej o dzień tygodnia. Dla wielu piątek jest dniem radosnym, gdyż wielkimi krokami zbliża się weekend. W zapasach jest nieco inaczej. Uściślając – chodzi o piąte miejsce, które z jednej strony jest wynikiem dobrym, ale z drugiej do wielkiego sukcesu trochę zabrakło.

Na początek rywalizacji w Suboticy zaprezentowali się panowie w stylu wolnym. W kategorii 58kg startowało dwudziestu czterech zawodników, w tym Krystian Piskorz, który rywalizację w zawodach rozpoczął od porażki, jednak dobry występ w repasażach dawał nadzieję na medal. Geryia Gadisa był rywalem Polaka w decydującym starciu. Reprezentant Azerbejdżanu nie pozostawił Piskorzowi złudzeń i odniósł pewne zwycięstwo. Polak został sklasyfikowany na piątej pozycji. Taki sam rezultat osiągnął Krystian Brzeziński w kategorii 42kg. W ćwierćfinale polski zapaśnik przegrał z Karą Doganem z Turcji, który wywalczył srebro. Brzeziński mógł również stanąć na podium, ale jego marzenia o medalu pogrzebał Asgar Mammadaliyev.

Jak burza kolejne szczeble pokonywał Wiktor Lejczak w kategorii 63kg, gdzie rywalizowało dwudziestu trzech zawodników. Polak zatrzymał się dopiero w półfinale, gdzie musiał uznać wyższość Dzhemala Ali. W finale pocieszenia Stefan Tonu rozbił Lejczaka. W kategorii 46kg Kordian Skrzyński rozpoczął turniej od wygranej z Dzmitrym Herasimenką, jednak w ćwierćfinale znalazł pogromcę w osobie Gruzina Giorgiego Khachidze. Polak poradził sobie w repasażach i wrócił do walki o medale, ale Georgios Pilidis okazał się lepszy i to Grekowi przypadło trzecie miejsce.

Dziewczyny na medal

Na początek warto zaznaczyć, że w rywalizacji pań startuje mniej zawodniczek niż wśród panów. Z jednej strony łatwiej o medal, ale z drugiej na każdym etapie trzeba być w pełni gotowym do rywalizacji, żadna chwila rozprężenia nie wchodzi w grę. Dwóm naszym zawodniczkom udało się stanąć na podium.

W kategorii 63kg wystąpiła Ewelina Ciunek, która musiała być lepsza od dwunastu rywalek, aby zdobyć złoto. Polka uznała wyższość Koumby Larroque z Francji. Ciunek wygrała dwie walki, które dały jej udział w finale, jednak jej rywalka była silniejsza i lepiej dysponowana. W większej grupie rywalizować musiała Dominika Kulwicka. Siedemnaście zawodniczek wystartowało w kategorii 56kg. Polka rozpoczęła zawody od zwycięstwo w pojedynku z Florine Schedlrf, ale w kolejnej walce Irina Afanasva okazała się lepsza. Kulwicka wyszła obroną ręką z repasaży i mogła rywalizować o brązowy medal. W decydującym pojedynku Polka uporała się z reprezentantką Azerbejdżanu Shabnam Amadovą.

Na piątych miejscach rywalizację zakończyły Renata Nieściur (49kg), Kinga Kapica (43kg) i Martyna Cieślak (38kg). O złoto w kategorii 52kg powalczy Alicja Czyżowicz.

KM

Borowska i Tałach do drużyny

Mistrzostwa świata w judo w Astanie zbliżają się wielkimi krokami. Rywalizacja zaplanowana jest na 24-30 sierpnia.

Skład naszej kadry jest już znany. Do Kazachstanu pojedzie siedemnastoosobowa reprezentacja Polski. Indywidualnie wystartuje piętnastu zawodników.

Siła w drużynie

Anna Borowska (57kg) i Karolina Tałach (63kg) zostały dodatkowo zgłoszone do rywalizacji drużynowej, która rozegra się 30 sierpnia. Nasza reprezentacja daje nadzieję na medal. W poprzednim sezonie kobieca drużyna pokazała się z dobrej strony i imponowała zgraniem pod okiem trener Anety Szczepańskiej. Na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Czelabińsku żeńska kadra była o krok od medalu. W pojedynku o brązowy medal Polki uległy reprezentacji Niemiec. Czy tym razem okażą się skuteczne i sięgną po medal?

Start drużynowy będzie zarazem testem możliwości naszej reprezentacji. Nie ulega wątpliwości, że jest to niezwykle ważny występ. Trzeba zbierać cenne punkty, bo stawka jest wysoka. Chodzi o Igrzyska Olimpijskie w Tokio, które odbędą się w 2020 roku. Tam judo w odsłonie drużynowej zaprezentuje się po raz pierwszy. Dlatego też zawczasu trzeba „zakasać rękawy i brać się do roboty”, aby pojechać do Tokio. Nasza reprezentacja pokazała, że ma potencjał i stać ją na dobre rezultaty.

Na ostatniej prostej

Przygotowania trwają. Reprezentacja Polski trenuje, aby w Astanie zanotować jak najlepszy wynik. Obecnie reprezentacja przebywa w Słowenii, gdzie szlifuje formę. Kadrowiczów czekają jeszcze zgrupowania w Cetniewie i Zakopanem.

Rok temu doczekaliśmy się w końcu medalu na mistrzostwach świata. W Czelabińsku na najniższym stopniu podium stanęła Katarzyna Kłys w kategorii 70kg. Również i w tym roku judoczka Polonii Rybnik jest nadzieją na zdobycz medalową. Kto jeszcze? Potencjał na medal z pewnością ma Daria Pogorzelec (78kg), która w poprzednim sezonie miała przebłyski wysokiej formy, a w tym stopniowo rozkręca się. Czy w Kazachstanie jej dyspozycja eksploduje? Początek sezonu był dobry w wykonaniu Agaty Perenc. Wśród panów do faworytów zaliczany jest Maciej Sarnacki w kategorii +100kg. W tym roku zawodnik Gwardii Olsztyn zwyciężył w Pucharze Świata na warszawskim Torwarze. W dobrej dyspozycji jest także Damian Szwarnowiecki (73kg).

Nasi judocy w tym roku nie wywalczyli żadnego medalu podczas Igrzysk Europejskich w Baku, które zarazem były mistrzostwami Europy. Na rok przed startem Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro odbywa się kolejna ważna impreza, która pozwoli ocenić potencjał naszej reprezentacji. Celem jest medal oraz miejsca punktowane. W tym sezonie w turniejach Pucharu Świata i Grand Slam Polacy zajmowali lokaty w czołówce. Po starcie w Baku można kręcić nosem. Czy występ w Astanie da radość polskim fanom judo?

KM

Berto szykuje się na Mayweathera

Długo trwały spekulacje na temat tego, kto będzie kolejnym rywalem Floyda Mayweathera Jr. 12 września w Las Vegas popularny „Money” zmierzy się z Andre Berto.

Niewykluczone, że będzie to ostatni pojedynek w karierze 38-letniego Amerykanina. Mayweather chce odnieść czterdzieste dziewiąte zwycięstwo w swojej karierze i utrzymać status niepokonanego.

Berto straszy

31-letni Andre Berto w marcu uporał się z Josesito Lopez, którego pokonał przez nokaut w szóstej rundzie. Dzięki temu zwycięstwu zyskał tymczasowy tytuł mistrza świata WBA w wadze półśredniej. Charakteryzując Amerykanina należy zwrócić uwagę na jego siłę i szybkość, które stanowią jego główne atuty.

Berto jest głodny sukcesów. Dostaje od losu szansę, aby wejść na szczyt. 31-latek już wcześniej mógł dostąpić możliwości starcia z Maywaetherem, ale wykładał się w kluczowych momentach. Berto nie potrafił poradzić sobie z Victorem Ortizem we wrześniu 2011 roku, kiedy to poległ już w czwartej rundzie. W listopadzie 2012 roku na punkty uległ w pojedynku z Robertem Guerrero. Obaj następnie stanęli naprzeciw Mayweathera. „Money” nie miał większych problemów, aby uporać się z Ortizem i Guerrero. W 2013 roku Berto poniósł kolejną porażkę – przegrał z Jesusem Soto Karassem. Amerykanin ma za sobą dwa zwycięstwa, który poprzedził kryzysem. Jego doświadczenia pokazują, że ma trudność w walkach, które mają wyższą stawkę.

Do rywalizacji z Mayweatherem podchodzi w bojowym sposób. Berto doskonale wie, że to jego szansa. – Macie świadomość, że zrobię wszystko, aby ten pojedynek był jak najbardziej emocjonujący. Ostatnim rywalem Floyda, który imponował szybkością był Zab Judah. Wielu pięściarzom nie powiodło się w rywalizacji z Mayweatherem. Posiadam ważne elementy, szybkość i wybuchowość, których inni nie mieli. Wniosę do tego pojedynku element, którego wcześniej nikt nie dał.  Ludzie mogą we mnie wątpić, ale nie powinni przegapić tej walki – mówi Amerykanin.

Co na to Floyd?

Mayweather już niejedno widział. Amerykanin ma bogate doświadczenie i wnosi do ringu mistrzowskie pasy WBC i WBA wagi półśredniej. Mayweather jest królem boksu, to on rozdaje karty i nakręca widowisko. Czy zrobi to po raz ostatni? Szereg głosów potwierdza, że 12 września w Las Vegas „Money” zaprezentuje się w ringu po raz ostatni.

Mayweather w tym roku był bohaterem walki stulecia. Zmierzył się z Manny Pacquiao i wygrał na punkty. Z finansowego punktu widzenia pojedynek był strzałem w dziesiątkę. Wcześniej „Money” dwukrotnie odprawił Marcosa Maidanę i zastopował Saula Alvareza. Wydaje się, że Berto jest rywalem słabszym niż poprzedni oponenci mistrza wagi półśredniej. Z pewnością Mayweather odpowiednio nakręci widowisko, aby wzbudzić zainteresowanie i sprzedać jak najwięcej pay per view. Czy faktycznie „Money” zaprezentuje się ostatni raz?

KM

Zapaśniczy atak na Serbię

W Suboticy trwają mistrzostwa Europy kadetów w zapasach. Rywalizacja rozpoczęła się we wtorek i potrwa do niedzieli. Pięciu naszych zapaśników już stoczyło swoje walki.

Młodzi zapaśnicy z całej Europy mają okazję do weryfikacji swoich możliwości. Rywalizacja odbywa się w stylu klasycznym, wolnym oraz zapasach kobiet w dziesięciu kategoriach wagowych.

Co, gdzie, kiedy?

W pierwszych dwóch dniach zaprezentują się zawodnicy w stylu wolnym. Wtorek należy do panów, którzy rywalizują w kategoriach: 42, 50, 58, 65 i 85kg. Dzień później o medale powalczą zapaśnicy w pozostałych kategoriach: 46, 54, 63, 76 i 100kg. Przez kolejne dwa dni obserwatorzy będą emocjonować się występami pań. W czwartek zaprezentują się zapaśniczki w kategoriach: 38, 43,49, 56, 65kg, a dzień później w: 40, 46, 52, 60, 70kg. Sobota i niedziela należeć będzie do klasyków. Najpierw na matę wyjdą panowie, którzy walczą w kategoriach: 42, 50, 58, 69, 85kg. W niedzielę do rywalizacji staną zapaśnicy w 46, 54, 63, 76 i 100kg.

Skład reprezentacji Polski w Suboticy liczy trzydzieści nazwisk. Każdy medal będzie sukcesem naszych zawodników. W gronie faworytów do triumfów są zapaśnicy z Gruzji, Azerbejdżanu oraz Rosji.

Pierwsze koty za płoty

Część naszych reprezentantów swoje pierwsze walki ma już za sobą. Dla kilku wejście na matę okazało się jednorazowe i w wyniku porażki muszą zapomnieć o dalszej rywalizacji podczas czempionatu w Serbii.

W kategorii 42kg rywalizuje piętnastu zapaśników, w tym Krystian Brzeziński. Polski zapaśnik w kwalifikacjach trafił na Martina Stojanova i znalazł sposób na pokonanie swojego przeciwnika. Brzeziński wykazał się skutecznością oraz precyzją, co pozwoliło mu wywalczyć awans do ćwierćfinału. Polak stanął przed trudnym wyzwaniem. Rywalem Brzezińskiego był Kara Dogan z Turcji, który nie pozostawił naszemu zapaśnikowi żadnych złudzeń. Zawodnik znad Morza Czarnego całkowicie zdominował Polaka, czym pozbawił go szans na półfinał. Z kolei Dogan idzie jak burza i uzyskał awans do finału. W półfinałowej batalii uporał się z reprezentantem Azerbejdżanu Asgarem Mammadaliyevem.

Krystian Piskorz w kategorii 58kg rozpoczął rywalizację od 1/8 finału, gdzie trafił na Aleko Lomidze. Gruzin wykazał się wysokimi umiejętnościami, pokonał Polaka i konsekwentnie szedł do przodu aż awansował do finału. Z kolei Piskorz ma szansą na podium. Polak w repasażach zdecydowanie pokonał Genadi Benogoeva.

Pierwszego dnia rywalizacji w Suboticy zaprezentowało się jeszcze trzech Polaków. W kategorii 50kg, gdzie rywalizowało dwudziestu zapaśników wystąpił Ernest Dorosz, który poległ w kwalifikacjach w rywalizacji z Davidem Brennem. Niemiec zakończył swój udział w turnieju na 1/8. Tylko jedną walkę w Serbii zaliczył Paweł Malicki. Rywalizujący w kategorii 69kg Polak uległ Theodorosowi Idsifidisem z Grecji. Jakub Szymula w kategorii 85 kg odpadł w 1/8 przegrywając z Beką Tchelidze.

KM

Drozd i Usyk w mistrzowskiej walce?

Grigorij Drozd pozbawił Polskę ostatniego mistrza świata w boksie. Rosjanin dzierży w swoich dłoniach pas WBC wagi półciężkiej. Czy odbierze mu go Olexandr Usyk?

Starcie Rosjanina i Ukraińca staje się coraz bardziej realne. Podstawowe pytanie brzmi: czy Usyk jest gotowy na tę walkę?

Ukraiński talent

Ukraina ma wielkiego mistrza boksu. Jest nim król wagi ciężkiej Władimir Kliczko, który niepodzielnie rządzi i włada. Mimo swojego wieku nie zamierza ustępować miejsca młodszym, a na dodatek odpiera ataki kolejnych pretendentów. Teraz kandydatem do mistrzowskiego pasa ma być inny bokser z Ukrainy – Olexandr Usyk, ale też w innej wadze – półciężkiej.

28-latek ma za sobą bogatą karierę amatorską. Początkowo Usyk walczył w wadze średniej, ale z czasem miał problemy ze zbijaniem masy i zaczął występować w półciężkiej. W 2008 roku w Liverpoolu sięgnął po tytuł mistrza Europy. Ukrainiec spróbował również sił w kategorii ciężkiej, gdzie wywalczył mistrzostwo świata. W 2012 roku stanął na najwyższym stopniu w wadze do 91kg podium podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie.

Na zawodowym ringu Usyk pojawił się we wrześniu 2013 roku. Jego rywalem był Filipe Romero, który w piątej rundzie musiał uznać wyższość Ukraińca. Do tej pory 28-latek nie poniósł porażki na zawodowym ringu, a stoczył już siedem walk. Wszystkie kończył przed czasem, czym przyciągnął uwagę obserwatorów. Usyk imponuje skutecznością oraz siłą. We wrześniu czeka go kolejny pojedynek. Tym razem rywalem ukraińskiego pięściarza będzie Johnny Muller, który ostatnio w kontrowersyjnych okolicznościach wygrał na punkty z Mateuszem Masternakiem. Czy kolejną walką Usyka będzie pojedynek o mistrzostwo świata?

Drozd przemówił

35-letni pięściarz jest posiadaczem pasa od września 2014 roku, kiedy pokonał Krzysztofa „Diablo” Włodarczyka. Miało dojść do walki rewanżowej, jednak choroba uniemożliwiła występ Polakowi. Zamiast Włodarczyka na ringu w Moskwie zaprezentował się Łukasz Janik. Dla boksera z Zielonej Góry była to życiowa szansa, jednak miał zbyt mało czasu, aby odpowiednio przygotować się do pojedynku. Drozd wypunktował Janika i w dziewiątej rundzie mógł cieszyć się ze zwycięstwa w pierwszej obronie tytułu.

Drozd na zawodowym ringu przegrał prawie dziewięć lat temu, a jego pogromcą okazał się Firat Arslan. Rosjanin wyrobił sobie markę i wszedł na szczyt. Teraz myśli o kolejnym pojedynku. Nie szuka rywala zbyt daleko. Jego wzrok podążył w kierunku Ukrainy i Olexandra Usyka. – Usyk to bardzo dobry pięściarz. Pojedynek wzbudziłby ogromne zainteresowanie wśród rosyjskich i ukraińskich fanów boksu, a także na całym świecie. Dlaczego nie zorganizować takiej walki? Być może niedługo Usyk będzie już obowiązkowym pretendentem do tytułu WBC – mówi Drozd. Czy o siedem lat młodszy Usyk będzie w stanie sprostować doświadczonemu rywalowi? Ukrainiec z każdą walką rozkręca się i imponuje skutecznością. Drozd chyba zawczasu chce storpedować jego zapędy.

KM

Rousey miażdży, Jędrzejczyk rozgrzewa się

Ronda Rousey po raz kolejny udowodniła swój fenomen. W Rio de Janeiro amerykańska fighterka odniosła pewne zwycięstwo. Podczas UFC 190 wykrystalizowała się kolejna rywalka Joanny Jędrzejczyk – Claudia Gadelha.

Mistrzyni UFC wagi koguciej pokazała, że jest niczym maszyna, która nie potrzebuje czasu, aby nabrać rozpędu. Niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Amerykanka wypunktowała Bethe Correię.

Nawałanica

Dwunaste zwycięstwo Rousey w jej karierze w MMA stało się faktem. Tym razem 28-latka spędziła w oktagonie nieco więcej czasu niż w dwóch ostatnich pojedynkach. W rywalizacji z Alexis Davis do odniesienia zwycięstwa Amerykanka potrzebowała szesnastu sekund, z Cat Zingano uporała się w czternaście sekund. Bethe Correia okazała się nieco bardziej wytrzymała i całe starcie trwało trzydzieści cztery sekundy.

Rousey nie bawiła się w żadne kalkulacje. Od razu zdecydowanie ruszyła na swoją rywalkę, która była bezradna. Amerykanka zasypała 32-letnią Brazylijkę ciosami sierpowymi i podcięła jej nogę, sprowadzając walkę do parteru. Correia zachowała się przytomnie. Udało jej się wykonać przewrót w tył i wróciła do walki, ale nie uchroniła się przed kolejną falą ciosów. Rousey słała kolejne uderzenia na głowę i korpus rywalki, która w końcu padła. Prawy sierpowy rozstrzygnął walkę.

Amerykańska mistrzyni wagi koguciej odniosła szóste zwycięstwo w UFC. W swojej karierze tylko raz walczyła dłużej niż jedną rundę. Najwięcej czasu z Rousey wytrzymała Miesha Tate, która musiała uznać wyższość byłej judoczki w trzeciej części rywalizacji.

Gadelha chce walki z Jędrzejczyk

Na gali UFC 190 w Rio de Janeiro Claudia Gadelha zmierzyła się z Jessicą Aguilar. Brazylijka wykazała się skutecznością i odniosła pewne zwycięstwo. Dominacja Gadelhy ani przez chwilę nie podlegała dyskusji. Sędziowie jednoznacznie wskazali na 26-letnią Brazylijkę.

Po pojedynku popularna „Claudinha” wyznała, że chce walczyć o pas z Joanną Jędrzejczyk. Przypomnijmy, Brazylijka i Polka spotkały się na grudniowej gali UFC on Fox 13, kiedy to triumf odniosła 27-latka z Olsztyna. Gadelha pragnie rewanżu, w którym chce udowodnić swoją wyższość i zdobyć pas mistrzowski wagi słomkowej. – Jestem najlepszą zawodniczką w kategorii słomkowej i udowodnię to! Do tego pojedynku musi dojść! Joanna, mam nadzieję, że ciężko trenujesz i myślisz tym starciu. Ja jestem gotowa – grzmiała Gadelha w Rio de Janeiro. Optymistycznie do tej propozycji podszedł Dan White, który myśli o zorganizowaniu pojedynku pomiędzy Brazylijką i Polką.

Jotko poznał rywala

Krzysztof Jotko w oktagonie pojawi się 24 października podczas gali w Dublinie. Jego rywalem będzie Scott Askham, dla którego będzie to trzecia walka w UFC.

Dla polskiego fightera będzie to powrót po przerwie spowodowanej kontuzją. Jotko miał wystąpić na UFC w Krakowie, jednak względy zdrowotne uniemożliwiły mu rywalizację w Polsce. Ostatnią walkę dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie Polak stoczył w październiku 2014 roku, kiedy uporał się z Torem Troengiem.

KM

Jeden medal w Gruzji

Pięciodniowa rywalizacja w Europejskich Igrzyskach Młodzieży w judo w Tbilisi dobiegła końca. Czas więc podsumować start Polaków i przekonać się, kto wypadł najlepiej w stolicy Gruzji.

Biało-czerwoni zakończyli rywalizację z jednym medalem, którego autorką była Anna Dąbrowska. W Tbilisi najlepsi okazali się judocy z Włoch.

Polska poza dziesiątką

W klasyfikacji medalowej biało-czerwoni znaleźli się na piętnastym miejscu. Dorobek medalowy Polaków ubogi, gdyż nasi zawodnicy wywalczyli tylko jedno miejsce na podium, ale zajmowali również miejsca punktowane. Polska okazała się lepsza od Węgier, Białorusi czy też Hiszpanii.

Sukces w Tbilisi odniosła Anna Dąbrowska, która w kategorii 57kg sięgnęła po srebrny medal. W kategorii wagowej 57kg jedynie zawodniczka gospodarzy Eteri Liparteliani okazała się lepsza od Polki. Dąbrowska bardzo dobrze radziła sobie w Gruzji. Nasza zawodniczka wygrała trzy walki, co pozwoliło jej rywalizować o złoty medal. Gruzinka okazała się zbyt trudnym wyzwaniem, ale Dąbrowska i tak osiągnęła sukces. Po drodze uporała się z reprezentantką Izraela Gili Sharir, która była o krok od podium, jednak przegrała rywalizację o brązowy medal. W walce o finał Dąbrowska pokonała Szwajcarkę Ines Amey.

Z dobrej strony pokazał się Michał Ryciak w kategorii 90kg. Polak na początku turnieju mógł załamać ręce i zrezygnować z dalszej rywalizacji, jednak zawziął się i walczył o jak najlepszy wynik. Ryciak odprawił z udziału w zawodach Sebastiana Schneidera z Austrii, jednak w kolejnym pojedynku musiał przełknąć gorzką pigułkę. Onise Saneblidze pokonał polskiego judokę, który był jedną z przeszkód na drodze Gruzina do triumfu. Zawodnik gospodarzy zdominował rywalizację w kategorii 90kg. Jakie były dalsze losy Ryciaka? Polak w repasażach wykazał się stuprocentową skutecznością i wygrał dwie walki, co pozwoliło mu stanąć do pojedynku o brązowy medal. W decydującym starciu Ryciak zmierzył się z Simeonem Cathariną. Holender pokonał Polaka, który w stolicy Gruzji musiał zadowolić się zajęciem piątej pozycji.

W Tbilisi podobną drogę przebyli Kacper Kaczor (60kg) oraz Maciej Krogulski (73). Obaj judocy przegrali swoje pierwsze walki, ale w repasażach odnieśli dwa zwycięstwa, co pozwoliło pozostać im w grze. Kolejne walki Kaczora i Krogulskiego zakończyły się porażkami, co w ostatecznym rozrachunku pozwoliło im zająć siódme miejsca. W kategorii 81kg na siódmej lokacie uplasował się Michał Jackiewicz.

Włosi najlepsi

W Tbilisi najlepiej zaprezentowali się judocy z Włoch, którzy osiem medali – pięć złotych, jeden srebrny i dwa brązowy. Cztery pierwsze miejsca przypadły gospodarzom Gruzinom. Na trzecim miejscu w klasyfikacji medalowej znalazł się Azerbejdżan. Poza podium znaleźli się za to Rosjanie.

Reprezentanci Sbronej wywalczyli zaledwie jeden złoty medal. W kategorii 81kg triumfował Murad Kurbanismailov.

KM

Garcia zasypał rywala ciosami

Kolejne zwycięstwo na zawodowym ringu odniósł Danny Garcia. Mistrz świata wagi lekkopółśredniej WBA i WBC pokonał Pauliego Malignaggi. Walka odbyła się w limicie kategorii półśredniej.

Garcia zdominował swojego rywala, co pozwoliło mu odnieść zwycięstwo. Doświadczony Malignagii starał się nawiązać walkę ze „Swiftem”, jednak ten siłą swojego ciosu pokazał rywalowi, gdzie jest jego miejsce.

Malignagii opadał z sił

Garcia chciał dyktować warunki pojedynku i decydować o jego obliczu. Walka rozpoczęła się po myśli 27-latka z Filadelfii, jednak jego rywal też chciał mieć coś do powiedzenia. „Magic Man” stoczył swój pierwszy pojedynek w tym roku i liczył, że uda mu się zatrzeć złe wrażenie po ubiegłorocznej porażce w czwartej rundzie z Shawnem Porterem. Malignagii miał momenty, w których doskakiwał do swojego rywala i zadawał ciosy, jednak ich siła była wątpliwa, a na pewno nie robiła wrażenia na Garcii.

Od czwartej rundy „Swift” rozdawał karty i decydował o tempie pojedynku. Na głowę Malignagiego spadały kolejne ciosy. „Magic” miał obitą twarz, pełną siniaków oraz rozcięty łuk brwiowy. Kwestią czasu było, kiedy Garcia postawi kropkę nad „i”, jednak o zakończeniu rywalizacji zadecydował sędzia. Widząc niemożność „Magica” arbiter przerwał pojedynek w dziewiątej rundzie.

Garcia odniósł trzydzieste pierwsze zwycięstwo na zawodowym ringu i drugie w tym roku. Po raz kolejny „Swift” pokazał, że może namieszać w kategorii półśredniej.

Co dalej?

Garcia już myśli o kolejnej walce. „Swift” coraz śmielej puka do czołówki wagi półśredniej i czeka na pojedynek, który pozwoli mu wejść na szczyt. Wśród ewentualnych przeciwników wymienia Shawna Portera i Keitha Thurmana. – Keith Thurman i Shawn Porter to pięściarze o wysokich umiejętnościach. Obaj są mistrzami i wiele osiągnęli. Nie inaczej jest ze mną, jestem gotów do walki. W tej kategorii wagowej Al Haymon jest menadżerem i jeśli będzie chciał, to do takiego pojedynku doprowadzi – mówi Garcia.

Nieco inne plany ma Malignagii. „Magic” zanotował drugą porażkę z rzędu i coraz poważniej myśli o zakończeniu kariery bokserskiej. Malignagii chce poświęcić się pracy komentatora. – Mam bardzo dobrą pracę jako komentator. Liczę, że dzięki niej nadal będę blisko boksu, co pozwoli mi obserwować wspaniałe walki. Powiedziałem sobie, że jeśli tego wieczoru nie zaprezentuję odpowiedniego poziomu to będzie mój ostatni występ. Starałem się jak mogłem. Po kolejnych mocnych uderzeniach mówiłem sobie, że dam radę. Jeśli pokażesz, że nadal jesteś głodny zwycięstwa, to nie będzie to koniec. Chciałem to zaprezentować. Rywal stopniowo zyskiwał przewagę aż sędzia przerwał pojedynek. Nie mam z tym problemu – powiedział Malignagii.

Jeden z aktorów widowiska na gali w Brooklynie schodzi ze sceny. Drugi stopniowo wdrapuje się na szczyt. Danny Garcia jeszcze może namieszać w kategorii półśredniej.

KM

Białas: Czekam na kolejne walki

Początek kariery miał kiepski, ale udało mu się podnieść. Nie zabrakło mu wiary i wytrwałość, a nadal zamierza się rozwijać. O swoich planach mówi nam Grzegorz „Gusiek” Białas, zawodnik MMA.

Ostatnia Twoja walka odbyła się w listopadzie. Pokonałeś wtedy Mateusza Antoniewicza, który nie wytrzymał naporu Twoich ciosów. Kiedy kolejna walka?

Miałem również walkę w maju, gdzie kontuzja kolana wyeliminowała mnie na początku pojedynku, więc liczę to jako no contest, gdyż nie padł ani jeden cio,s a osłabienie organizmu i kilka chorób w trakcie przygotowań mnie zniszczyły. Teraz już wyleczylem kolano i czekam na kolejne walki. Mam madzieje, że we wrześniu wejdę do klatki!

Cztery zwycięstwa z rzędu robią wrażenie i wszystkie wskazuje na to, że wyszedłeś na prostą i robisz wszystko, aby zaistnieć w polskim MMA.

Mam pewien talent od Boga, mogę dzięki pojedynkom spełniać swoje marzenia i przyciągać ludzi i do sportu i do Boga- dając widowiskowe walki i dając świadectwo wiary katolickiej. Chcę się rozwijać i robię wszystko, by zejść z wagi i jeszcze w tym roku zaistnieć w rankingu PL.

Wszystkie Twoje pojedynki, zarówno wygrane jak i przegrane, zawsze kończą się przed czasem. Dlaczego tak jest?

Wyznaję zasadę, ze decyzje sędziowskie często są krzywdzące i mało widowiskowe, więc chcę dawać walki dynamiczne i efektowne. Tym sposobem publika zapamięta coś wyjątkowego.

Jakie są Twoje dalsze plany związane z MMA?

Planuję stoczyć w tym roku jeszcze trzy walki, a w przyszłym roku chciałbym stoczyć pojedynek zagranicą.

Prowadzisz własny klub, który jest dość kameralny i trenuje w nim mała grupa chłopaków. Jak radzisz sobie obecnie? Czy jest zapotrzebowanie na istnienie takich podmiotów?

Obecnie nie mamy zajęć, ruszam z nowym projektem od września. Myślę, że propagowanie zdrowego stylu życia, sportu zawodowego i rekreacji ruchowej jest pożądana i szkoda, że tak mało odpowiednich ludzi prowadzi takie kluby. Oby było nas więcej, aby MMA miało piękna renomę. Niedługo mój klub będzie reprezentować paru ciekawych zawodników, zobaczycie wkrótce!

rozmawiał: KM

Powolne odsłanianie kart

Organizacja DUET FIGHT NIGHT stopniowo odsłania kolejne nazwiska gali zaplanowanej na 20 września w Londynie. Fighterzy mają stworzyć widowisko na najwyższym poziomie. Polscy i angielscy zawodnicy wystąpią w pojedynkach na gruncie kickboxingu oraz MMA.

Wydarzenie warte uwagi ze względu na fakt, że jest to przedsięwzięcie polsko-angielskie. Tomasz Biernacki i Keith Allen podpisali stosowne porozumienie na mocy, którego w Londynie zostanie zorganizowana gala.

Kto w Londynie?

Organizator stopniowo odsłania kolejne nazwiska, które pojawią się na londyńskiej gali, czym potęguje ciekawość obserwatorów. DUET FIGHT NIGHT chce dostarczyć publiczności oraz widzom niezapomnianych emocji. W Londynie dojdzie do czterech pojedynków, których stawką będą pasy mistrzowskie.

Obecnie są znane trzy pary, które 20 września zaprezentują się podczas gali DUET FIGHT NIGHT. Jerzy Wroński zmierzy się Sevketem Cerkezem. Trenujący w warszawskiej Palestrze zawodnik w ostatnim czasie notuje dobre występy. Wroński miał zaprezentować się na gali Enfusion w Dublinie, jednak ostatecznie w Irlandii nie wystąpił. Teraz ma czas, aby jak najlepiej przygotować się do wrześniowego starcia. W ostatnim pojedynku Wroński rywalizował z Justinem Doyle’m i nie dał rywalowi żadnych szans. Pewne zwycięstwo doświadczonego fightera pokazało, że nadal może toczyć pojedynki na wysokim poziomie. Czy w rywalizacji z Cerkezem Polak wespnie się na szczyt swoich możliwości? Najbliższy rywal Wrońskiego w Londynie będzie chciał poprawić swoje samopoczucie i w końcu odnieść zwycięstwo. Sevket Cerkez szlifował swój warsztat w Tajlandii, gdzie stoczył dwie walki zawodowe. W obu przypadkach musiał uznać wyższość swoich rywali. Czy w starciu z Wrońskim będzie w stanie wrócić na właściwe tory?

W Londynie zaprezentuje się Kamil Jenel, który wystąpi w rywalizacji z Kieranem Peartem. Polski fighter ma za sobą bardzo aktywny okres. W tym roku Jenel stoczył już cztery pojedynki i jego bilans to dwa zwycięstwa i dwie porażki. Podczas DSF Kickboxing Challenge pokonał Bartosza Dołbienia. Był to ostatni pojedynek Jenela, po którym zawodnik musiał odpocząć. Powodem takiego stanu rzeczy była kontuzja. Jenel wraca już do regularnych treningów i szlifuje formę przed występem na londyńskiej gali. Peart na angielskim podwórku jest niezwykle mocnym zawodnikiem. Najbliższy rywal Jenela to mistrz Anglii K-1 organizacji WKA.

Jest i kobieta

W Londynie nie zabraknie również pań. 20 września w Londynie wystąpi Marta Waliczek, która zmierzy się z Nicole Commerford. Polka jest utytułowaną zawodniczką kickboxingu zarówno na arenie krajowej jak i światowej. Waliczek  to obecna mistrzyni Polski w K-1 w 60kg. Ponadto, polska zawodniczka zdobywała medale mistrzostw Europy i świata. W Londynie będzie miała okazję sprawdzić, jaki jest poziom sportów uderzanych w Anglii. Rywalką Waliczek będzie aktualna mistrzyni Anglii w muay thai w kategorii piórkowej Nicole Commerford.

KM