Walka albo koniec kariery

Krzysztof Głowacki czeka na walkę z Richardem Riakporh’em. Polak traci cierpliwość w związku z przesuwaniem terminu pojedynku. Bokser stawia sprawę na ostrzu noża – walka albo zakończenie kariery.

Popularny „Główka” miał rywalizować z Dylanem Bregeonem o mistrzostwo Europy w wadze junior ciężkiej. Grupa KnockOut Promotions wygrała na organizację tego starcia w Polsce. Potem pojawiła się oferta walki z Richardem Riakporh’em. Głowacki zgodził się na tę propozycję, rezygnując z pojedynku z Francuzem.

Walka Polaka z Riakporh’em zaplanowana była na listopada. Była… – Zaczęły się przygotowania, ale chwilę później, zmieniono termin walki na koniec listopada, ale to nie była jednorazowa zmiana terminu, bo w trakcie przygotowań przesunięto walkę na 9-10 Grudnia. Oczywiście zaakceptowałem termin, cały czas trzymałem dietę, byłem w reżimie treningowym. Mogłoby się wydawać, że już nic nie może się zmienić… nic bardziej mylnego! zmienili mi znów termin na 17 grudnia, mówię Ok jedziemy dalej, to tylko tydzień. Niestety wczoraj się dowiedziałem, że Anglicy znów zmieniają termin na 21 stycznia. Dla organizmu to nic dobrego, by być tak długo w ciężkich przygotowaniach, zwłaszcza, że nie miałem czasu na żadną regenerację, ale oczywiście jestem głodny walk i przyjmuje termin – przekazał Krzysztof Głowacki.

Polski pięściarz, który był mistrzem WBO w wadze junior ciężkiej czuje się fatalnie w zaistniałej sytuacji. Stawia sprawę jasno. – Byłem dwukrotnym Mistrzem Świata, a czuje się jak chłopiec, który jest na początku swojej przygody bokserskiej, który nie ma wsparcia ze strony Promotorskiej i szacunku w świecie boksu. 21 stycznia to ostatni termin, na który przystałem, jeżeli zostanie przesunięta, rezygnuje z walki i w ogóle z boksu. Mam dosyć – tłumaczy Głowacki.

Ostatni pojedynek Głowacki stoczył 30 kwietnia br. W Wałczu pokonał w czwartej rundzie Francisco Rivasa Ruiza.

Fot. Krzysztof Głowacki Facebook

#VOD