LIVE: Polish Open WAKO European CUP – RING

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Polish Open WAKO European CUP. Zawody odbywają się w Ostrowcu Świętokrzyskim na hali sportowej KSZO Ostrowiec.

[kod]

Polish Open WAKO European CUP – RING

Polish Open WAKO European CUP – RING

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Ring.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Ring.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Ring.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Ring.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

LIVE: Polish Open WAKO European CUP – MATA

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Polish Open WAKO European CUP. Zawody odbywają się w Ostrowcu Świętokrzyskim na hali sportowej KSZO Ostrowiec.

[kod]

Polish Open WAKO European CUP – MATA

Polish Open WAKO European CUP – MATA

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Mata.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Mata.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Mata.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Mata.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Europa walczy w Ostrowcu

Do 2 maja czołowi kickboxerzy ze Starego Kontynentu będą rywalizowali w Ostrowcu Świętokrzyskim w Pucharze Europy WAKO. Zmagania będzie można śledzić na antenie telewizji FighTime! Startujemy 1 maja o godzinie 9.00. Zapraszamy gorąco!

Hala Sportowo-Widowiskowa MOSiR stanie się areną walk w formułach kick light, pointfighting, low kick oraz full contact. Tym razem w Ostrowcu zaprezentują się zawodnicy ze Starego Kontynentu. Ostrowiecki Klub Sportów Walki, który przygotował imprezę niejednokrotnie udowadniał, że odnajduje się w organizacji ważnych kickboxerskich wydarzeń. Teraz miasto otrzymało imprezę o nieco innym ciężarze gatunkowym. Puchar Europy to ogromna atrakcja dla mieszkańców Ostrowca, który na kilka dni stanie się centrum kickboxingu. Rywalizacja odbędzie się w kategoriach wiekowych: kadet młodszy, kadet starszy, junior oraz senior.

Duże możliwości

Organizatorzy zapewniają, że szykuje się pełna sportowych emocji oraz wrażeń impreza. Istotne jest, że w Polsce odbywają się zawody tej rangi. To szansa dla trenerów, aby mogli sprawdzić swoich najmłodszych podopiecznych z rywalami z innych krajów. Z kolei seniorzy po zmaganiach w krajowych czempionatach dostają znakomitą okazję do przetarcia się przed występami w międzynarodowych startach. 

Puchar Europy w Ostrowcu Świętokrzyskim to szansa dla samego miasta, które ma doskonałą okazję do promocji. Prezes Polskiego Związku Kickboxingu Andrzej Palacz podkreśla, że chciałby co roku gościć Puchar Europy WAKO w jednym mieście. Na pewno byłaby to szansa na zbudowanie pewnej tradycji, utrwalenie jej i wpisanie na stałe do kalendarza imprez WAKO. Trzeba wierzyć, że się uda.

W Ostrowcu zaprezentuje się ponad pięciuset zawodników i zawodniczek. Najwięcej do rywalizacji zgłosiło się w formule kick-light. Z posiadanych przez nas danych wynika, że jest to 199 fighterów. W sobotę, 30 kwietnia, o 9.00 wystartują walki eliminacyjne. Oficjalna ceremonia otwarcia została zaplanowana na 14:00. Następnie dokończenie eliminacji i faza półfinałowa. Największe emocje czekają nas 1 maja, kiedy to zaplanowano finały. Najważniejsze walki od 14.00, a od 9.00 będziecie mogli śledzić turniej na antenie telewizji FighTime!

Polish Open staje się tradycją, ale cały czas trzeba podnosić poprzeczkę. Liczymy, że zawody w Ostrowcu wypadną znakomicie i z każdym kolejnym rokiem Puchar Europy w Polsce będzie zbliżał się poziomem i renomą do turnieju Best Fighter w Rimini. 

Rok temu była Krynica

Rok temu zmagania w Pucharze Europy odbyły się Krynicy. Wtedy rywalizacja odbywała się w sześciu formułach i podobnie jak w przypadku turnieju w Ostrowcu najwięcej zawodników zgłosiło się do kick light, a także light contact i pointfighting. Łącznie zaprezentowało się 612 fighterów.

Z triumfu w Krynicy cieszyli się m.in. Klaudia Cichoń, Patryk Proszek czy Krzysztof Kucharczyk. Liczymy, że w Ostrowcu również nie zabraknie polskich akcentów na pierwszym planie. 

KM

Lekki jak mucha, najlepszy na świecie

Kto powiedział, że facet musi być wielki jak dąb? Roman Gonzalez udowadnia, że nie ma takiej konieczności. Bokser z Nikaragui zachwyca cały bokserski świat i przez wielu uznawany jest za najlepszego pięściarza globu.

Na ulicy mijamy wiele osób. Czasami zerkamy i widząc kogoś niższego, chudszego sądzimy, że jesteśmy silniejsi, sprawniejsi i mocniejsi. Można źle trafić. Wyobraźmy sobie, że idziemy kalifornijskimi ulicami i mijamy halę Forum w Inglewood. Mijamy mierzącego 160 centymetrów faceta. Idziemy dalej. Stop! Prawdopodobnie minęliśmy najlepszego boksera świata. Zwłaszcza jeżeli spacerowaliśmy wokół hali Forum w maju ubiegłego roku bądź kilka dni temu.

Taki niepozorny

Właśnie do tego to wszystko się sprowadza. Popularność Romana Gonzaleza rośnie z dnia na dzień i nie jest to już bokser anonimowy, choć nadal kategoria muszą traktowana jest z przymrużeniem oka. Trudno go minąć obojętnie na ulicy, o ile to możliwe. Teraz to czołowa gwiazda pięściarstwa. Jednak istotne jest, że mistrz może być tak niepozorny. Siłę uosabiamy z mięśniami, potężnymi ciosami, a zapominamy o głowie.

Gonzalez musi mieć ją na karku skoro idzie jak burza przez kolejne kategorie wagowe. Jednak po kolei. Popularny „El Chocolatito” w czerwcu skończy 29 lat. Na zawodowym ringu jest obecny od lipca 2005 roku. W ciągu półtora roku stoczył szesnaście walk i wszystkie wygrał przed czasem. We wrześniu 2008 roku zmierzył się w Jokohamie z Yutaką Niidą o tytuł mistrza świata WBC w kategorii słomkowej. Bokser z Nikaragui pokazał się z jak najlepszej strony i sięgnął po pas. Gonzalez wygrał w czwartej rundzie.

Tytułu bronił trzy razy, wykazał się stuprocentową skutecznością i zdecydował się przejść do kategorii junior muszej. Na sukces nie musiał czekać zbyt długo. Najpierw, w październiku 2010, wywalczył tytuł tymczasowego mistrza federacji WBA. Rezygnacja Juana Carlosa Reveco sprawiła, że bokser z Nikaragui stał się pełnoprawnym czempionem. W pierwszej obronie pasa pokonał na punkty Manuela Vargasa. Tytułu bronił pięć raz i postanowił wykonać kolejny krok, czyli przejść do kategorii muszej. We wrześniu 2014 roku sięgnął po pas WBC. Akira Yaegashi w dziewiątej rundzie leżał na deskach. Gonzalez panował w wadze junior muszej i muszej. Teraz przyszedł czas na kategorię junior kogucią i kolejne wyzwania.

Najlepszy na świecie

W tym roku w ringu zaprezentował się raz. Podczas gali w hali Forum w Inglewood pokonał jednogłośnie na punkty McWilliamsa Arroyo. Gonzalez ma na swoim koncie 45 zwycięstw i żadnej porażki.

To właśnie bokser z Nikaragui już niebawem może pobić rekord Floyda Mayweathera Jr pod względem ilości wygranych walk bez porażki. Problem w tym, że Gonzalez nie jest znany szerszej publiczności. Robi wspaniałe rzeczy, jednak nadal pozostaje gdzieś z tyłu. Mimo to eksperci doceniają klasę Gonzaleza i zgodnie podkreślają, że jest to najlepszy pięściarz bez podziału na kategorie wagowe. Mistrz świata WBC w kategorii muszej zajmuje 1. miejsce w rankingu magazynu The Ring.

fot. japantimes.co.jp

KM

Mistrzostwa Europy odbędą się w Polsce

Pierwszym organizatorem europejskiego czempionatu w judo był Paryż. Impreza odbyła się 65 lat temu, czyli w 1951 roku. Początkowo w zmaganiach uczestniczyli tylko panowie, jednak w 1975 roku do programu włączono również rywalizację pań. W przyszłym roku mistrzostwa Europy w judo odbędą się w Polsce.

O organizację europejskiego czempionatu walczyli również Niemcy, jednak to nasza kandydatura bardziej przypadła do gustu Europejskiej Federacji Judo. Turniej zostanie rozegrany w Polsce po raz trzeci.

Jak to było?

W 1993 roku czempionat odbył się w Atenach, a rok później najlepsi judocy ze Starego Kontynentu zawitali do Gdańska. Wtedy polskie judo było mocne i pokazało pazury. W 1994 roku Paweł Nastula w kategorii 95kg zaznaczył swoją obecność na tatami. Już wcześniej pokazał się światu, gdy w 1991 roku w Barcelonie sięgnął po srebrny medal mistrzostw świata. Trzy lata później w Gdańsku był najlepszy w Europie. Sukces powtórzył rok później w Birmingham, za ciosem poszedł też w 1996 roku w Hadze. Do tego doszedł złoty medal Igrzysk Olimpijskich w Atlancie w 1996 roku. A więc można powiedzieć, że wszystko zaczęło się w Gdańsku.

Jednak podczas czempionatu rozegranego w Polsce sukcesy święcili inni. Jarosław Lewak był o krok od triumfu w kategorii 65kg. Lepszy okazał się tylko Ukrainiec Władimir Draczko. Z kolei David Douillet stanął na drodze Rafała Kubackiego w kategorii +95kg. Polak musiał zadowolić się srebrnym medalem mistrzostw Europy. 

Po złoto sięgnęła Ewa Larysa Krause w 52kg. Polka w finałowej walce pokonała Włoszkę Alessandrę Giungi. Gdańsk był również szczęśliwy dla Beaty Maksymow, która wywalczyła dwa medale. W kategorii +72kg zdobyła brąz, a w open srebro. Polska w klasyfikacji medalowej uplasowała się na piątej pozycji. Sześć medali to bardzo dobry wynik. Lepsze okazały się reprezentacje Rosji, Holandii, Francji i Wielkiej Brytanii.

Europejska elita ponownie do Polski zawitała w 2000 roku, kiedy to 20 i 21 maja zmagania odbyły się we Wrocławiu. Tym razem było już skromnie, bo udało się wywalczyć tylko jeden medal, a jego autorem był Robert Krawczyk w 81kg. Dziewiętnasta pozycja w klasyfikacji medalowej. Na czele Francuzi.

Znowu u siebie

Mistrzostwa Europy w Polsce po raz trzeci. Zakończony czempionat w Kazaniu nakazuje optymizm. Drużynowo jesteśmy bardzo mocni. Polki wywalczyły złoty medal pokonując w finale Rosję 3:2. Z kolei panowie sięgnęli po brąz. Warto wspomnieć, że podopieczne Anety Szczepańskiej podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w finale uległy Japonii. Po raz kolejny potwierdziły ogromne możliwości.

Indywidualnie do rewelacji daleko. Tylko jeden medal, najmłodszego z kadry, 21-letniego, Piotra Kuczery w 90kg. Materiał do pracy jest, ale mamy fundament. Drużynę kobiet, która po raz kolejny potwierdziła siłę. Z kolei ekipa panów pokazała, że razem jest w stanie zdobywać medale. Zatem za rok będzie okazja, aby polskie judo święciło triumfy. Po drodze są Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. W Brazylii też warto dać z siebie wszystko, a nawet więcej.

Fot. eju.net (na zdjęciu złoci medaliści Gruzini oraz Polki)

KM

Kto panuje w Europie?

Rywalizacja indywidualna podczas mistrzostw Europy w judo w Kazaniu dobiegła końca. Jako jedyny z Polaków medal wywalczył Piotr Kuczera, który w kategorii 90kg stanął na trzecim stopniu podium.

Do zdobycia łącznie było czternaście złotych medali, po siedem u pań i panów. Bezapelacyjnie na pierwszy plan wysunęli się Francuzi, którzy triumfowali pięciokrotnie. Polska po roku przerwy przywozi medal z mistrzostw Europy. W ubiegłym roku w Baku najwyżej uplasowała się Katarzyna Kłys w kategorii 70kg, która zajęła piąte miejsce. Ostatnią medalową zdobycz zanotowaliśmy dwa lata temu w Montpellier. Brąz wywalczyła Agata Ozdoba w 63kg, a także żeńska reprezentacja.

Kuczera na podium

Judoka Polonii Rybnik był najmłodszym z naszych reprezentantów, który pojechał do Kazania. Okazało się, że wiek nie jest żadną przeszkodą w odnoszeniu sukcesów. W październiku ubiegłego roku 21-latek sięgnął po brązowy medal na mistrzostwach świata juniorów. Podczas tegorocznych startów tylko raz stanął na podium. W Pucharze Europy w Oberwart zajął drugą pozycję.

Zmagania w mistrzostwach Europy w Kazaniu rozpoczął od wygranej przez waza-ari z Axelem Clergetem. W kolejnym pojedynku los skojarzył Kuczerę z Iliasem Iliadisem. Grek to niezwykle utytułowany judoka, który trzykrotnie sięgał po tytuł mistrza Europy, a w Atenach wywalczył złoto olimpijskie. Młody Polak podszedł do rywalizacji z Iliadisem bez kompleksów. Kuczera wygrał przez ippon. Polak w ćwierćfinale pokonał Marcusa Nymana. Reprezentant Szwecji nie potrafił znaleźć sposobu na zawodnika Polonii Rybnik, który awansował do półfinału. Tam trafił na Varlama Lipartelianiego, który nieprzerwanie od 2009 roku zdobywa medale mistrzostw Europy. Kuczera nie dał rady Gruzinowi, jednak w walce o brąz znalazł sposób na Aleksandra Kukolja.

Pozostali Polacy zaprezentowali się poniżej oczekiwań. Daria Pogorzelec w 78kg wygrała z Anastasiyą Turchyn, jednak w kolejnej walce uległa przyszłej wicemistrzyni kontynentu Guusje Steenhuis. Katarzyna Kłys w 70kg rywalizowała o ćwierćfinał z Szabiną Gercsak. Do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. Tam lepsza okazała się Węgierka. Maciej Sarnacki w kategorii +100kg wygrał ze Stanislavem Bondarenko. W kolejnej walce zmagał się z kontuzją dłoni i przegrał z Barną Borem. Łukasz Błach (81kg) zaczął pod zwycięstwa, jednak jego marsz powstrzymał Jaromir Musil. Jakub Kubieniec w 81kg przegrał z przyszłym mistrzem Europy Khasanem Khalmurzaevem. Wcześniej Polak pokonał Sveinbjorna Iurę z Isalandii. Po jednej wygranej walce na swoich kontach zapisały Karolina Pieńkowska (52kg) oraz Arleta Podolak (57kg).

Tylko po jednej walce w Kazaniu stoczyli: Agata Perenc (52kg), Anna Borowska (57kg), Karolina Tałach oraz Agata Ozdoba (63kg), Paweł Zagrodnik i Aleksander Beta (66kg), Damian Szwarnowiecki (73kg), Jakub Wójcik (100kg).

Palma pierwszeństwa dla Francuzów

Po siedem medali wywalczyli reprezentanci Francji i Gruzji, jednak Trójkolorowi w pięciu przypadkach opływają w złocie. Teddy Riner po raz kolejny podkreślił swój prymat w kategorii +100kg. W finale pokonał Sassona Ora z Izraela. 26-letnia Audrey Tcheumeo powtórzyła sukces z 2011 roku z Paryża. Francuzka w kategorii 78kg w finale w Kazaniu pokonała Guusje Steenhuis. Złoto dla Francji zdobyli także: Automne Pavia (57kg), Walide Khyar (60kg) i Gevrise Emane (70kg). 

Rosjanie mają tylko jednego mistrza Europy. 22-letni Khasan Khalmurzaev wywalczył pierwszy medal na europejskim czempionacie i od razu jest to złoto w kategorii 81kg.

Łącznie Sborna wywalczyła cztery krążki, tak jak i Holandia. Pomarańczowi mają także złoto mistrzostw Europy. Na pierwszym stopniu podium w kategorii 100kg zameldował się Henk Grol. Po trzy medale wywalczyli reprezentanci Turcji i Rumunii.

Fot. eju.net

KM

Pierwsze śliwki i tak dalej

Mistrzostwa Europy w judo w Kazaniu to wstęp do najważniejszego startu sezonu jakim są Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Z wiarą patrzymy na zmagania w Rosji i liczymy na medale naszych zawodników. Pierwsze występy nakazują jednak ostrożność.

Często ulegamy różnego typu złudzeniom. Wmawiamy sobie, że jest dobrze i sukces w końcu nadejdzie. Jak właściwie wygląda to w przypadku polskiego judo? Widać światełko w tunelu. Po latach posuchy pojawiły się sukcesy, a medal w Rio de Janeiro może otworzyć nowe drzwi dla judo. Dwa lata temu na mistrzostwach Europy w Montpellier brąz wywalczyła drużyna pań. Na trzecim stopniu podium stanęła także Agata Ozdoba w 63kg. Rok temu w Baku obeszliśmy się smakiem. Do Kazania nasi reprezentanci pojechali w bojowych nastrojach.

Tylko dwie wygrane

Od czegoś trzeba zacząć. Reprezentantom Polski startującym pierwszego dnia w Kazaniu udało się łącznie wygrać dwa pojedynki. To dopiero początek. Zły w naszym wykonaniu, jednak podążając ludową mądrością liczymy na szczęśliwe zakończenie. Przecież mówimy dobrego złe początki, nieprawdaż?

Kto stawał na drodze naszych zawodników? Karolina Pieńkowska w kategorii 52kg dobrze weszła w mistrzowski turniej i w pierwszej walce przez ippon wyeliminowała Lizawetę Rasanawą. Jednak w kolejnym pojedynku trafiła na mocną Annabelle Euranie. Doświadczona Francuzka rozstrzygnęła starcie na swoją korzyść. Nie powiodło się Agacie Perenc, również startującej w 52kg. Zacięta walka, dogrywka, jednak ze zwycięstwa cieszyła się Proscilla Gneto. Jak się później okazało Perenc przegrała z przyszłą wicemistrzynią Europy.

W kategorii 57kg również startowały dwie Polki. Arleta Podolak pokazała w tym sezonie, że jest w dobrej formie. Triumf w Pucharze Europy w Warszawie był tego najlepszym świadectwem. Loredana Ohai nie walczyła czysto i przegrała z Polką karami shido. Podolak w kolejnej walce przez waza-ari uległa Nekodzie Smythe-Davis. Yuko na koniec Anny Borowskiej, ale także trzy kary shido, które przesądziły o porażce z Timmą Nelson Levy.

Prawie dziewięć minut na tatami spędził Paweł Zagrodnik w kategorii 66kg. Jednak po dogrywce lepszy okazał się Sugoi Uriarte. Bez powodzenia walczył również Aleksander Beta (66kg).

Dla kogo tytuły?

Dobry start Francuzów, którzy pierwszego dnia wywalczyli dwa złota i srebro. W kategorii 57kg Automme Pavia w finale pokonała Iwelinę Iliewą z Bułgarii. Dla Francuzki to drugi tytuł w karierze. Wśród panów w 60kg wygrał Walide Khyar. 21-letni mający marokańskie korzenie judoka jest ogromną nadzieją Trójkolorowych i w Kazaniu potwierdził talent. Srebro dla Priscilli Gneto, która w 52kg uległa Majlindzie Kelmendi.

W 48kg po złoty medal sięgnęła Charline van Snick. Belgijka wraca w wielkim stylu po przerwie. Dwa lata temu została zdyskwalifikowana, gdyż w jego organizmie wykryto kokainę. W finale w Kazaniu pokonała Evę Csernoviczki. Waża Margwelaszwili najlepszy w 66kg.

KM

Kapryśna gwiazda trzęsie światem MMA

Oj, przepraszam chyba pomyłka. Wszak mówimy o mężczyźnie i to niezwykle silnym. Takim, który w starożytnym Rzymie dzierżyłby prym w gladiatorskich pojedynkach. To on wyznacza trendy i jest wielbiony przez tłumy. Jednak momentami jego zachowanie pozbawione jest racjonalności. O kim mowa? W świecie MMA jest tylko jeden człowiek, który przykuwa uwagę całego globu. To Conor McGregor.

Irlandczyk odpalił prawdziwą bombę. Świat MMA przeżył prawdziwe trzęsienie ziemi. Wszyscy zastanawiają się, co będzie dalej. Zakończy karierę czy tylko żartował?

Las Vegas nie dla McGregora

Mistrz wagi piórkowej UFC raczej nie pasuje nam do opisu bohaterskiego rycerza z epoki średniowiecza. McGregor to człowiek niezwykle skomplikowany. W oktagonie wyczynia cuda, a poza areną walki jego zachowanie budzi wiele wątpliwości. Facet opływa w luksusy, trenuje w wymarzonych warunkach, wygrywa kolejne walki i cały czas szokuje. To skoczy na klatkę, to zaatakuje na konferencji rywala, następnie palnie coś głupiego.

Ma parcie na sukcesy i wygrywanie walk w efektownym stylu. Chce być na ustach wszystkich. Niespełna 28-letni fighter w grudniu ubiegłego roku dopiął swego. Pokonał Jose Aldo w zaledwie trzynaście sekund i zdobył pas mistrza wagi piórkowej UFC. Marzył o kolejnych laurach. Miał walczyć z Rafaelem dos Anjosem o pas w wadze lekkiej, jednak Brazylijczyk doznał kontuzji. McGregor długo nie czekał i skoczył jeszcze kategorię wyżej. Jednak odbił się od Nate'a Diaza jak od ściany. W kategorii półśredniej Amerykanin pokazał swoją wyższość i Irlandczyk musiał odklepać.

McGregor przegrał po raz pierwszy od pięciu lat, jednak nie chciał dać za wygraną. Jedynym rozwiązaniem był więc rewanż. Walkę zaplanowano na 9 lipca podczas gali UFC 200 w Las Vegas. Jednak do pojedynku nie dojdzie. Na swoim koncie na Twitterze Irlandczyk napisał, że chciałby młodo przejść na emeryturę. Różnie można traktować te słowa. Czas wszystko zweryfikuje. Z kolei Dan White ujawnił, że McGregor został wycofany z walki w Las Vegas, ponieważ nie dostosował się do reguł promocyjnych organizacji. Mistrz wagi piórkowej przebywa w Islandii i nie spełnił oczekiwań UFC. Miał przyjechać do USA i przygotowywać materiały zapowiadające galę.

Lubi być w centrum

Być może McGregor czuł pismo nosem i ubiegł Dana White'a. Cała uwaga skupiła się na tajemniczym wpisie Irlandczyka. Warto zwrócić uwagę na fakt, że McGregor lubi, gdy jest go pełno wszędzie. Zawsze zwraca na siebie uwagę i nie stroni od kontrowersji. To gwiazda UFC i wielki mistrz, który przyciąga zainteresowanie.

Z drugiej strony cała ta sytuacja może odbić się na wizerunku McGregora, jednak niekoniecznie. Jeszcze bardziej nakręci zainteresowanie galą w Las Vegas i samą UFC. Nieważne jak – byle mówiono. Może właśnie o to chodzi. McGregor to człowiek, po którym wszystkiego można się spodziewać. Także jego tajemniczy wpis może okazać się zwykłym chwytem. Po porażce z Diazem w końcu trzeba wrócić w wielkim stylu.

KM

Championi zdobywają dwa srebra i brąz na Pucharze Świata w austriackim Innsbrucku!

W dniach od 15 do 17 kwietnia br. w Innsbrucku w Austrii odbywały się zmagania Pucharu Świata w najbardziej prestiżowej federacji kickboxingu WAKO. Rekordowa ilość zgłoszonych zawodników spowodowała, że obsady w danych kategoriach wagowych liczyły nawet po niespełna 50 zawodników! Dotarcie do strefy medalowej w takiej sytuacji równało się z niebywałym kunsztem mistrzowskim, a taka sztuka powiodła się trójce z lubawskiego teamu!

Kadra CSW Champion Lubawa składała się z ośmiu zawodników wraz z trenerem Rafałem Mazurowskim i prezesem Mariuszem Ziębą na czele. Jako pierwszy do boju ruszył kadet młodszy Krystian Dolny w kat wag do 42 kg w formule pointfighting. Krystian szedł jak burza, który kolejno eliminował Austriaka, Włocha i w walce o wejście do strefy medalowej spotyka się z następnym Włochem i po wyrównanym starciu w dogrywce ulega tylko jednym punktem i w efekcie Krystian zostaje bez medalu, pomimo to zaprezentował bardzo efektowny styl walki, który robił wrażenie na oglądających! Małgorzata Zięba jako kadetka młodsza debiutowała w tak ogromnej imprezie międzynarodowej w kat wag do 37 kg w formule pointfighting bez respektu postawiła czoło rywalkom co pozwoliło jej w pierwszej walce wyeliminować Bułgarkę, którą zdominowała technikami nożnymi, niestety w następnej rywalizacji nie sprostała już Włoszce, która okazała się zbyt wymagająca pod względem technicznym, pomimo porażki Gosia zaimponowała odwagą i charakterem co z pewnością dobrze wróży na jej przyszłość. Łukasz Wojtowicz kadet starszy w kat wag do 52 kg w formule pointfighting niemiał zbyt dużo szczęścia w losowaniu bo już w pierwszej rundzie spotyka się z przyszłym finalistą tejże kategorii, a mianowicie z Włochem, który okazał się poza zasięgiem, pomimo iż Łukasz dwoił się i troił w atakach, Włoch okazał się niemalże w każdych akcjach o pół sekundy szybszy i to wystarczyło, aby nasz reprezentant został wyeliminowany. Podobnie jak Łukasz w losowaniu szczęście też nie sprzyjało naszemu dobrze zapowiadającemu się zawodnikowi Wiktorowi Grochalskiemu, który startował w dwóch formułach w kat wag do 52 kg pierw w formule pointfighting już w pierwszej walce spotkał się z przyszłym mistrzem tej kategorii z Włochem, zawodnik bardzo szybki, pewny, na którego Wiktor wraz z trenerem nie zdołali znaleźć recepty na zwycięstwo natomiast w formule light-contact dla Wiktora poziom również okazał się zbyt wysoki i po pierwszej rundzie odpada z dalszej rywalizacji po przegranym pojedynku także z zawodnikiem z Włoch, który następnie zwycięża całą swoja kategorie. Wiktor jeden z najszybszych zawodników naszego teamu i pewnie zaliczany do jednych z lepszych w naszym kraju dawał z siebie wszystko to co było możliwe do zrealizowania i pomimo to nie udało się przejść rywali co tylko świadczyło o bardzo wysokim poziomie zawodów! Przyszła kolej na już doświadczonego naszego zawodnika kadeta starszego Jakuba Leliwę w kat wag do 42 kg w formule pointfighting. Kuba w pierwszej walce w sposób bardzo ostrożny i po bardzo wyrównanym boju eliminuje wymagającego Rosjanina, następnie wygrywa już bardziej widocznie z zawodnikiem ze Słowenii, kolejnym rywalem Kuby w walce o wejście do strefy medalowej jest znakomity Węgier, którego udaje się pokonać, aż po dogrywce i radujemy się wszyscy w teamie z pierwszego medalu i jedynie pozostaje pytanie jakiego koloru?

Niestety w walce o finał Kuba ulega także znakomitemu Węgrowi i cieszymy się ze zdobycia po bardzo ciężkiej i trudnej drodze z brązowego medalu! Kuba również startował w formule light-contact, ale niestety w tej wersji już nie sprostał wymaganiom i po pierwszej rundzie odpadł z dalszej rywalizacji. Następnie nasza jedyna juniorka Oliwia Lóźniewska, która startowała, także w dwóch formułach w kat wag do 55 kg pierw w wersji pointfighting zalicza początek walki w miarę dobry lecz z każdą chwilą ulegała bardzo znakomitej Włoszce i w efekcie odpada z dalszej rywalizacji natomiast w formule light-contact spotyka na swojej drodze dynamiczną i silną Austriaczkę i także, pomimo ogromnych ambicji i wielu starań Oliwia nie daje rady rywalce. Ta sama imienniczka lecz kadetka starsza Oliwia Rucińska w kat wag do 42 kg w formule pointfighting minimalnie ulega Włoszce lecz z niedosytu Oliwia szybko się rehabilituje i w formule light-contact bez kroku w tył nie daje rywalkom zbyt wiele do powiedzenia i po zaciętych walkach zwłaszcza w półfinale, gdzie pokonuje bardzo doświadczoną Włoszkę wchodząc do finału ulega tylko jednym punktem Austriaczce i cieszymy się ze zdobycia srebrnego medalu choć wiemy jak blisko było do złota!

Kolejny powód do radości daje nam także bardzo doświadczona zawodniczka Paulina Turulska w kat wag do 46 kg i pomimo iż formuła pointfighting nie najlepiej jej poszła bo już w pierwszej walce przegrywa z Austriaczką to drugiego dnia w wersji light-contact Paulina pokonuje bardzo wymagające zawodniczki między innymi Belgijkę, Chorwatkę, jedynie musiała uznać wyższość reprezentantce z Niemiec, która okazała się poza zasięgiem w walce finałowej tak więc zapanowała ponowna ogromna radość z kolejnego srebrnego medalu na tak prestiżowej imprezie o randze światowej! Jestem ogromnie dumny z postawy swoich podopiecznych bez względu na ich osiągnięty wynik bo swoją ambicją, determinacją dorównujemy poziomem do najlepszych w świecie!

Dzięki ich wytrwałości i systematyczności treningowej, gdzie potrafią pasje pogodzić z nauką, potrafią także dochodzić niemalże po same szczyty swoich możliwości. Jest to piękne kiedy widzi się na podium swoich podopiecznych wśród najlepszych ze świata i z pewnością fakt ten nie da się opisać słowami, aby w pełni móc odczuć ile kosztuje wyrzeczeń i poświęceń powyższy sukces! Oczywiście nie czas jeszcze na świętowanie ponieważ już 29 kwietnia ruszamy do Ostrowca Św. na podbój Pucharu Europy, a w następne weekendy czekają nas zawody o rangach mistrzowskich w różnych formułach walki, począwszy od kadetów, juniorów i po seniorów, a czcić ewentualne sukcesy będziemy 11 czerwca z okazji jubileuszu 10-lecia naszego teamu, na który już dziś Wszystkich serdecznie zapraszam. Więcej informacji niebawem…

Rafał Mazurowski

Zrobili krok i jadą do Rio

„Marzenia się spełniają. Tylko mocno, mocno w nie wierz!”. Tak brzmią słowa pewnej piosenki. Być może wydają się nad wyrost proste, ale są miłe dla ucha i ujmują sedno sprawy. Bo każdy sportowiec chce jechać na imprezę czterolecia. Występ na Igrzyskach Olimpijskich jest spełnieniem marzeń i określeniem poziomu sportowego. Czwórka naszych zapaśników wywalczyła bilety do Rio de Janeiro.

Przez trzy dni, 15-17 kwietnia, w serbskim Zrenjaninie trwały zmagania o olimpijską kwalifikację. O przepustki do Rio de Janeiro walczyło siedemnastu reprezentantów Polski. Awans na igrzyska uzyskało czworo biało-czerwonych. Pozostali mają nadal szanse, aby pojechać do Brazylii.

Cierpliwość popłaca

Trzeba było poczekać na nazwiska pierwszych polskich zapaśników, którzy pojadą na tegoroczne Igrzyska Olimpijskie. Mogli uzyskać kwalifikacje już wcześniej, ale nie udało się. W ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Las Vegas biało-czerwoni wypadli blado. Wystarczyło zająć miejsce w pierwszej szóstce, aby wywalczyć awans na igrzyska. Nie udało się nikomu. Najbliżej był Damian Janikowski, który w kategorii 85kg zajął siódmą lokatę.

Trzeba jednak walczyć do końca. Skoro są turnieje kwalifikacyjne to należy z tej szansy korzystać. Fenomenalną formę w Serbii potwierdził Magomedmurad Gadżijew, który w tym roku wywalczył już mistrzostwo Europy 65kg w stylu wolnym. Reprezentant Polski w turnieju kwalifikacyjnym wygrał trzy walki i jedzie na igrzyska. W finale uporał się z Dewitem Sefarjanem z Armenii. Do Rio de Janeiro jedzie również Katarzyna Krawczyk. Walcząca w kategorii 53kg zapaśniczka bez problemów poradziła sobie z Biljaną Dudową z Bułgarii. W ćwierćfinale stoczyła ciężki bój z Iriną Ołogonową, jednak okazała się lepsza od Rosji. Wygrywając w półfinale z Francescą Mori przypieczętowała swój awans. 

Zmagania w Zrenjaninie wygrali również Agnieszka Wieszczek-Kordus w 69kg oraz Radosław Baran w 97kg w stylu wolnym. Zawodniczka Grunwaldu Poznań wygrała trzy walki i była w finale. Mogła się cieszyć, bo to już gwarantowało jej start na igrzyskach, jednak doświadczona zapaśniczka walczyła do końca. W finale 9:5 pokonała Turczynkę Buse Tosun. Cztery zwycięskie pojedynki na swoim koncie zapisał Radosław Baran, który też może pakować walizkę do Rio.

W stylu klasycznym ambitnie walczył Dawid Kareciński w 59kg. Polak wygrał dwie walki i znalazł się w półfinale. Tam lepszy okazał się Gruzin Szmagi Bolkwadze, który pozbawił Polaka możliwości wywalczenia kwalifikacji olimpijskiej. 

Gdzie jeszcze?

Walka o igrzyska trwa dalej. Kolejny turniej zostanie rozegrany w dniach 22-24 kwietnia w Ułan Bator. Zapaśników czekają jeszcze zmagania w Stambule. Tam rywalizacja odbędzie się 6-8 maja. 

W przypadku pań awans do Rio uzyskają tylko finalistki. Trzech najlepszych spośród panów, z każdej kategorii, zyska bilet do Rio w Ułan Bator. Z kolei w Stambule już tylko finaliści.

KM

Głowacki zrobił swoje

Krzysztof Głowacki wystąpił po raz pierwszy w obronie pasa mistrzowskiego WBO w kategorii cruiser. Bokser z Wałcza zrealizował postawione przed nim zadanie i nadal cieszy się z miana czempiona. Steve Cunningham dotrwał do końcowego gongu, jednak werdykt był oczywisty.

Polak udowodnił, że tytuł mistrza świata trafił do niego nieprzypadkowo. Podczas gali w Nowym Jorku Głowacki imponował siłą, dojrzałością oraz skutecznością. Połączenie tych elementów pozwoliło mu na odniesienie triumfu.

Nie zabrakło upadków

Steve Cunningham to ciekawy rywal. Doświadczony Amerykanin niejednemu bokserowi napsuł już krwi. W ostatnim czasie rywalizował w wadze ciężkiej, ale bez większych sukcesów. Triumfy za to święcił w kategorii cruiser, gdzie dwukrotnie zdobywał mistrzostwo świata. W Nowym Jorku dostał kolejną możliwość walki o pas.

39-latek czekał na zwycięstwo na zawodowym ringu od półtora roku. Ostatni raz wygrał w październiku 2014 roku, kiedy to pokonał Natu Visinę. Na dwudzieste dziewiąte zwycięstwo w karierze przyjdzie mu jednak jeszcze poczekać. Po rozpoznaniu w pierwszej rundzie do ataku przystąpił Głowacki. Mistrz świata w drugiej odsłonie posłał Cunninghama na deski. Amerykanin wstał, jednak Polak szybko do niego doskoczył i trafił mocnym lewym sierpem. 39-latek znów padł na deski. Druga runda to poważne doświadczenie dla Amerykanina, jednak ten walczył dalej. W czwartej odsłonie Amerykanin szukał swojej szansy, ale krzywdy Głowackiemu nie zrobił. Mistrz świata dobrze się bronił, a pojedynek wyrównał się. Cunningham był aktywniejszy, jednak Głowacki zachował spokój. W dziesiątej rundzie pięściarz z Wałcza po raz kolejny posłał Amerykanina na deski. Końcówka była ciężka dla Głowackiego, któremu zaczęło brakować sił, jednak Cunningham mu nie zagroził. Dodatkowo w dwunastej rundzie Amerykanin ponownie znalazł się na deskach.

Chyba nikt nie mógł mieć wątpliwości, że zwycięstwo należy się Polakowi. Głowacki prowadził walkę, cztery razy posłał rywala na deski. Sędziowie punktowali 116:108, 115:109, 115:109 dla mistrza świata WBO.

Nie ma szczęścia do Polaków

Bilans walk z naszymi zawodnikami jest niekorzystny dla Steve'a Cunninghama. Amerykanin pięciokrotnie spotykał się z polskimi pięściarzami i wygrał tylko raz.

W listopadzie 2006 roku w Warszawie 39-letni dziś bokser rywalizował z Krzysztofem Włodarczykiem. Stawką pojedynku był wakujący pas mistrza świata IBF. Wygrał Polak, ale po pół roku panowie spotkali się ponownie i wtedy doszło do zmiany na tronie. Następnie w 2008 roku Cunningham rywalizował z Tomaszem Adamkiem i na jego rzecz stracił pas IBF. Ponownie Amerykanin walczył z „Góralem” cztery lata później, ale już w wadze ciężkiej. Przegrał po raz drugi. Z kolei w Nowym Jorku miał okazję rywalizować z trzecim Polakiem, jednak Głowacki nie pozostawił mu żadnych złudzeń.

KM

Krasoń i Kubiszyn obronili tytuły

Mistrzostwa Polski seniorów, juniorów młodszych i starszych w full contact w Piotrkowie Trybunalskim za nami. Przez dwa dni trwała zacięta rywalizacja o tytuł najlepszych w kraju. Zawodnicy nie rozczarowali i dostarczyli wielu wrażeń. Siódmy tytuł mistrzyni Polski w full contact wywalczyła Ewa Bulanda w kategorii 48kg.

Można powiedzieć, że niektórzy zawodnicy kolekcjonują medale. Tak na pewno jest w przypadku wspomnianej Ewy Bulandy, która niepodzielnie panuje w kategorii 48kg. Zakusy na szósty tytuł z rzędu miał Jakub Kozera w +91kg, jednak fighter z Zielonej Góry musiał zadowolić się jedynie brązowym medalem.

Mistrz mistrza goni

Tytuł za tytułem zdobywa Mateusz Kubiszyn w kategorii 86kg. Rok temu cieszył się z triumfu w mistrzostwach Polski w Luboniu. W listopadzie pojechał do Dublina na światowy czempionat, gdzie wywalczył złoto po morderczym pojedynku z Igorem Kopylovem. W Piotrkowie Trybunalskim Kubiszyn był murowanym kandydatem do złota i nie zawiódł oczekiwań. Półfinałową walkę z doświadczonym Przemysławem Ziemnickim zawodnik KSW Sokół Jarosław pewnie wygrał 3:0. Jednak swój kunszt pokazał w finale. Szymon Wąs nie dokończył trzeciej rundy. Przewaga Kubiszyna nie podlegała dyskusji.

Wicemistrz świata w kategorii 75kg Robert Krasoń w Piotrkowie rywalizował o medal i czuwał, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zawodnik Tom Center pełnił rolę współorganizatora zawodów. W ringu nie zawiódł. Sebastian Gruszczyński nie powstrzymał Krasonia w półfinale, a Łukasz Trela musiał uznać wyższość Dominika Pazdana i w finale 75kg doszło do powtórki z ubiegłego roku. Zawodnik Tom Center spotkał się z reprezentantem UKS Diament Pstrągowa. Krasoń ponownie lepszy.

Kacper Frątczak najlepszy w kategorii 81kg. W finale zawodnik Akademii Sportów Walki Knockout okazał się lepszy od Tomasza Borowca. Adam Grześkowiak triumfował w 67kg, a Jakub Jasion w 63,5kg.

Nie zawiodła Dorota Godzina z X Fight Piaseczno, która zdobyła tytuł w 56kg. Emilia Czerwińska lepsza w finale 60kg od Klaudii Cichoń. Karolina Mośko próbowała, jednak nie powstrzymała Ewy Bulandy w 48kg.

Nie było szóstki

Szedł jak po swoje, ale jednak się potknął. Jakub Kozera w tym roku stoczył dwie walki i jego dyspozycja była sporą niewiadomą, ale zawodnik z Zielonej Góry przystępował do mistrzostw Polski jako faworyt. W końcu miał zakusy na szósty tytuł z rzędu.

Wszystko układało się po myśli Kozery. Do czasu. W półfinale musiał jednak uznać wyższość Aleksandra Stawireja. Fighter KS Ziętek Team Kalisz sięgnął po mistrzostwo Polski. W finale uporał się z Tomaszem Piechockim.

Piotrków Trybunalski cieszy się z trzech tytułów mistrzowskich wśród seniorów. Oprócz Krasonia po złote medale sięgnęli Jakub Jasion w 63,5 kg i Kamil Dajwłowski w 71kg.

KM

Ruszają do walki o medale

Machina rozpędza się i nic jej nie zatrzyma! Organizatorzy zapewniają, że stworzyli zawodnikom warunki najlepsze z możliwych. Nie pozostaje zatem nic innego jak stanąć do rywalizacji i stworzyć wspaniałe widowisko. Piotrków Trybunalski na kilka dni zamienia się w kickboxerską stolicę Polski. Czas na mistrzostwa kraju seniorów, juniorów młodszych i starszych w full contact.

Nie zabraknie niespodzianek dla kibiców. W niedzielę, 17 kwietnia, zmaganiom młodszych kolegów będzie przyglądał się legendarny Marek Piotrowski. Takiego gościa nie można zawieść, a więc zawodnicy muszą wziąć się ostro do roboty i sprawić, że popularny „Punisher” będzie z radością wracał wspomnieniami do imprezy w Piotrkowie.

Po szósty tytuł z rzędu

Do znudzenia można powtarzać, że jesteśmy potęgą w kickboxingu. Dowodów popierających tą tezę jest od groma i jeszcze więcej. Czy w full contact również święcimy sukcesy? Wystarczy cofnąć się kilka miesięcy. W listopadzie w Dublinie rywalizowano o medale mistrzostw świata. Na najwyższym stopniu podium w kategorii 86kg stanął Mateusz Kubiszyn, który w finale stoczył zacięty pojedynek z Rosjaninem Igorem Kopylovem, jednak to Polak mógł wznieść rękę w geście triumfu. Tytuł wicemistrzyni świata wywalczyła Ewa Bulanda w 48kg. Drugim miejscem w 75kg musiał zadowolić się Robert Krasoń, który w pojedynku finałowym uległ Rosjaninowi Bashirowi Tazhdinovi. W Dublinie biało-czerwoni w full contact sięgnęli jeszcze po trzy brązowe krążki.

Medaliści mistrzostw świata zaprezentują się w Piotrkowie Trybunalskim. Mateusz Kubiszyn będzie bronił tytuły zdobytego przed rokiem w Luboniu. Wtedy zawodnik Klubu Sportów Walki Sokół Jarosław pokonał 2:1 Bogumiła Połońskiego. Jak ryba w wodzie w Piotrkowie będzie czuł się Robert Krasoń. Wicemistrz świata na co dzień trenuje w Piotrkowskiej Szkole Sztuk Walki Tom Center. W tym roku Krasoń występuje w podwójnej roli, jako zawodnik i współorganizator. Ciekawe, która z tych funkcji budzi w nim większe emocje? Na pewno pojawiła się trema organizacyjna, bo o tej związanej z rywalizacją w ringu nie może być mowy. Zawodnik będzie miał szansę na czwarty mistrzowski tytuł w full contact. Rok temu w finale pokonał Dominika Pazdana.

Niebywałą serię ma Jakub Kozera z Gwardii Zielona Góra. Fighter startujący w kategorii +91kg w Piotrkowie powalczy o szósty tytuł z rzędu. W tym roku Kozera stoczył dwie walki, jednak ze swojej postawy może być połowicznie zadowolony. O siódmy już tytuł mistrzyni Polski powalczy Ewa Bulanda w kategorii 48kg. 

Nie zabraknie nagród

W sobotę, 16 kwietnia, zaplanowano walki eliminacyjne. Ich początek wyznaczono na godzinę 9.00. Dzień później zapadną najważniejsze rozstrzygnięcia. Od 10.00 do 13.00 rozgrywane będą półfinały. O 14.30 ruszy decydująca rozgrywka, która wyłoni mistrzów Polski.

Organizatorzy przygotowali nagrody specjalne. Najlepsi w kategorii zawodnik, zawodniczka oraz klub mogą liczyć na smartfon i puchar. Dla pierwszych trzech miejsc przygotowano medale i dyplomy.

KM

Mistrzostwa Polski Kickboxing Full Contact 2016 – Ring 1

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Finałów Mistrzostw Polski Kickboxingu w formule Full Contact. Walki z Ringu nr 1.

Kolejność walk na ringu A: http://pzkickboxing.pl/soi/walki/63

[kod]

Mistrzostwa Polski Kickboxing Full Contact Ring 1

Mistrzostwa Polski Kickboxingu Full Contact Ring 1

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring1.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring1.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring1.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring1.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Mistrzostwa Polski Kickboxing Full Contact 2016 – Ring 2

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Finałów Mistrzostw Polski Kickboxingu w formule Full Contact. Walki z Ringu nr 2.

Kolejność walk na ringu B: http://pzkickboxing.pl/soi/walki/63/96

[kod]

Mistrzostwa Polski Kickboxing Full Contact Ring 2

Mistrzostwa Polski Kickboxingu Full Contact Ring 2

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring2.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring2.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring2.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring2.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Przez Kazań do Rio

Mistrzostwa Europy w judo, które odbędą się w Kazaniu mają podwójną wartość. Po pierwsze, jest to rywalizacja o prymat na Starym Kontynencie, a po drugie – szansa na wykonanie kolejnego kroku do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Na co stać Polaków?

Biało-czerwoni szlifują formę na zgrupowaniu w Zakopanem. Kadrowicze chcą jak najlepiej wykorzystać czas, który pozostał do startu europejskiego czempionatu. Mistrzostwa odbędą się w dniach 21-24 kwietnia.

Powroty, sukcesy i nadzieje

Chciałoby się powiedzieć, że Polska ma mocną paczkę. Na mistrzostwa Europy pojadą zawodniczki, które na swoim koncie mają tytuł wicemistrzyń świata z Astany. Karolina Pieńkowska (52kg), Arleta Podolak (57kg), Anna Borowska, Agata Ozdoba oraz Karolina Tałach (wszystkie 63kg), Katarzyna Kłys (70kg) i Daria Pogorzelec oraz Katarzyna Furmanek (+70kg) w stolicy Kazachstanu okazały się gorsze tylko od Japonek. W tym sezonie nasze zawodniczki miały już przebłyski dobrej formy. Podczas Pucharu Europy w Warszawie triumfowały Arleta Podolak i Katarzyna Kłys. Karolina Tałach była druga w Rzymie, z kolei Agata Perenc trzecia podczas zmagań w Tunisie.

Należy również odnotować dwa powroty po kontuzjach. Długo do zdrowia dochodziła Agata Ozdoba, która zmagała się z urazem kolana. 28-letnia judoczka po raz ostatni startowała w sierpniu na mistrzostwach świata. Z tą samą przypadłością, co Ozdoba zmagała się również Daria Pogorzelec. Zawodniczka z Gdańska wraca do rywalizacji po półrocznej przerwie.

Zakusy na sprawienie niespodzianki w Kazaniu ma Damian Szwarnowiecki, który w tym sezonie zaimponował przede wszystkim w Samsun, gdzie wygrał zawody Grand Prix. Polak był także drugi w Pucharze Europy w Pradze. Walkę o spełnienie marzeń o wyjeździe do Rio zapowiada Aleksander Beta. Liczymy na dobry start Maciej Sarnackiego, który obecnie jest najwyżej sklasyfikowanym polskim judoką w światowym rankingu. Zawodnik Gwardii Olsztyn zajmuje 19. miejsce. W tym roku na podium stał raz, w Tbilisi był trzeci. Równą formę prezentuje Patryk Ciechomski. W Kazaniu zaprezentują się także doświadczeni Paweł Zagrodnik oraz Łukasz Błach.

Na dokładkę

Trenerzy mogli zgłosić do rywalizacji po dziewięć zawodników i zawodniczek. Polska nie będzie reprezentowana w najniższych kategoriach, czyli 48kg i 66kg.

Do Kazania pojedzie łącznie dwudziestu judoków. Dlaczego? Do rywalizacji drużynowej zgłoszono Annę Załęczną (+70kg) oraz Kamila Grabowskiego (+100kg). Dla wielu zawodników start w mistrzostwach Europy to szansa na podreperowanie konta i włączenie się do wyścigu o kwalifikację olimpijską bądź umocnienie się na czołowej liście. Za pierwsze miejsce w Kazaniu można zgarnąć 400 punktów do rankingu, drugie daje 240, a trzecie 160.

Kadra Polski na ME w Kazaniu:

Agata Perenc (52 kg), Karolina Pieńkowska (52 kg), Anna Borowska (57 kg), Arleta Podolak (57 kg), Agata Ozdoba (63 kg), Karolina Tałach (63 kg), Katarzyna Kłys (70 kg), Daria Pogorzelec (78 kg) i Katarzyna Furmanek (+78 kg), Paweł Zagrodnik (66 kg), Aleksander Beta (66 kg), Damian Szwarnowiecki (73 kg), Łukasz Błach (81 kg), Jakub Kubieniec (81 kg), Patryk Ciechomski (90 kg), Piotr Kuczera (90 kg), Jakub Wójcik (100 kg) i Maciej Sarnacki (+100 kg) oraz do rywalizacji drużynowej: Anna Załęczna (+70kg) i Kamil Grabowski (+100kg).

KM

Błachowicz uratował skórę

Dla Jana Błachowicz pojedynek z Igorem Pokrajacem na UFC Fight Night w Zagrzebiu był tym z kategorii „być albo nie być”. Polak zdał egzamin i wydaje się, że zobaczymy kolejne walki z udziałem „Johna” w amerykańskiej organizacji. Nieudany debiut w UFC zaliczył Marcin Tybura.

Błachowicz na szerokie wody wypłynął dzięki KSW, gdzie zdobył pas w kategorii półciężkiej. W Polsce wyróżniał się i pojechał podbić Amerykę. Debiut udany, ale później nie było już tak kolorowo.

Obronił się

Zaczęło się fantastycznie. W październiku 2014 na gali UFC Fight Night 53 Błachowicz już w pierwszej rundzie odprawił Ilira Latifiego. Wejście smoka i wielkie nadzieje, które z czasem pękły jak bańka mydlana. Polak dostał szansę występu w Krakowie, jednak Jimi Manuwa okazał się zbyt mocny. We wrześniu 2015 roku Błachowicz na punkty przegrał z Corey'em Andersonem. Przyszłość polskiego fightera w UFC stanęła pod znakiem zapytania.

10 kwietnia, Zagrzeb – ten dzień i to miejsce miały dać odpowiedź na pytanie, czy Błachowicz może jeszcze zdziałać coś w UFC. Dla Igora Pokrajaca był to powrót do amerykańskiej organizacji po półtora roku. 37-latek to doświadczony zawodnik, jednak ostatniej częściej przegrywał niż wygrywał. Początek walki to wymiana w stójce. Błachowicz prezentował się dobrze, zadawał ciosy, jednak nie obyło się bez błędów. Pokrajac nie był bierny. Po jednej z jego akcji Błachowicz usiadł pod siatką, ale Chorwatowi nie udało się wykorzystać szansy.

Druga odsłona nieco chaotyczna. Błachowicz wyprowadził potężne ciosy, co pozwoliło przenieść walkę do parteru. Tam Polak nic nie zdziałał, a po powrocie do stójki Chorwat rozbił łuk brwiowy zawodnikowi z Cieszyna. Pokrajac pokazał, że jest niezwykle odporny na ciosy. W trzeciej rundzie Polak słał kolejne uderzenia w kierunku Chorwata, jednak ten był niewzruszony. Decyzja należała do sędziów. Wszyscy trzej zgodni uznali wyższość Błachowicza.

Walczył jak lew, ale przegrał

Marcin Tybura zdecydował się na transfer z rosyjskiej organizacji M-1, gdzie był mistrzem wagi ciężkiej do UFC. Polak to wartościowy fighter, co udowodnił w debiucie, jednak zwycięstwo przypadło Timothy'emu Johnsonem.

Pierwsza runda asekuracyjna, jednak Tybura zadał kilka celnych ciosów. Z kolei Amerykanin atakował kolanami. Początek drugiej odsłony dla Johnsona, który w stronę rywala posłał dwa mocne sierpy. Polak odpowiedział i obaj zawodnicy zdecydowali się na klincz. Wraz z upływem minut zaznaczała się coraz większa przewaga Amerykanina. W ostatniej odsłonie Tybura obalił rywala, poszedł za jego plecy. Było gorąco, jednak Johnson zrzucił Polaka. Były mistrz M-1 pokazał klasę i zaimponował widzom kopnięciem na głowę. 

30-latek pokazał klasę i pozostawił po sobie dobre wrażenie. Sędziowie uznali jednak, że zwycięstwo należy się jego rywalowi. Johnson mógł cieszyć się z dziesiątej wygranej w karierze.

KM

LIVE: Finały Mistrzostw Polski Kicboxingu Low Kick

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Finałów Mistrzostw Polski Kickboxingu w formule Low Kick.

[kod]

Mistrzostwa Polski Kickboxing Low-Kick

Mistrzostwa Polski Kickboxingu Low-Kick Otwock 2016

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/MP_LowKick_Otwock2016.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/MP_LowKick_Otwock2016.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/MP_LowKick_Otwock2016.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/MP_LowKick_Otwock2016.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Czas na pierwszą obronę

Miesha Tate w lipcu po raz pierwszy będzie broniła pasa mistrzowskiego w wadze koguciej. 29-letnia Amerykanka na gali UFC 200 w Las Vegas spotka się z Amandą Nunes.

Tate jest w gazie. Nie przegrała od dwóch lat, a dodatkowo w marcu weszła na szczyt w wadze koguciej. Amerykanka została nową królową i nie zamierza szybko rozstawać się z pasem. Czy Nunes jest w stanie jej zagrozić?

Starcie z kategorii ciekawych

Trudno, żeby było inaczej, jeśli mówimy o walce mistrzowskiej. Jednak znając rzeczywistość to należy przyznać, że bywa z tym różnie. Czasami walka o pas jest tylko formalnością i mistrz bez problemu pokonuje swojego oponenta. Jednak w tym wypadku naprawdę można spodziewać się ciekawej walki. Po pierwsze, dla Tate będzie to premierowa obrona tytułu. Dodatkowo mistrzyni wagi koguciej potrafi przygotować fenomenalny spektakl. Jej walki trwają zazwyczaj cały dystans i pełne są efektownych akcji. Amerykanka jest niezwykle uważna. Z kolei Amanda Nunes to prawdziwy żywioł, który nie pozwoli rywalce na chwilę wytchnienia. 

W Las Vegas dojdzie do pojedynku dwóch twardych fighterek. 27-letnia Brazylijka tylko jedną walkę wygrała decyzją sędziów. W swojej karierze doznała również czterech porażek. Tutaj też rozstrzygnięcie sędziowskie potrzebne było tylko raz. Nunes od ponad roku nie przegrała. Kolejno wygrywała z Shayną Baszler, którą powaliła kopnięciem w pierwszej rundzie, Sarę McMann zdołała poddać i tylko Valentina Shevchenko stawiła opór Brazylijce. 27-latka wygrała decyzją sędziów po morderczym trzyrundowym starciu. Ostatnią zawodniczką, która znalazła sposób na Nunes była Cat Zingano we wrześniu 2014 roku. Brazylijka ma bogate doświadczenie, które zbierała na galach Strikeforce oraz Invicta. Do UFC trafiła w 2013 roku i na wejście już w pierwszej rundzie rozbiła Sheilę Gaff.

Zatem pierwsza obrona tytułu dla Tate nie będzie łatwa. Amerykanka dzierży pas wagi koguciej w swoich dłoniach od marca, kiedy to na UFC 196 w piątej rundzie duszeniem zza pleców pokonała Holly Holm. Niespodzianka? Chyba tak. Po tym jak Holm już w pierwszej rundzie odprawiła gwiazdę UFC Rondę Rousey trudno było się spodziewać, że tak szybko pożegna się z pasem. A jednak. Tate wierzyła w swoje możliwości i bardzo chciała sięgnąć po pas. Wcześniej próbowała, jednak w grudniu 2013 roku Ronda Rousey okazała się za mocna. Tate ma na swoim koncie pięć kolejnych zwycięstw i nie zamierza na tym poprzestać.

Mistrzyni z nową umową

Teraz to Tate rozdaje karty w wadze koguciej. Jej potencjał i wartość docenili włodarze UFC, którzy kilka dni temu podpisali z Amerykanką długoterminową umową. Szczegółów kontraktu jednak nie ujawniono.

Pojedynek Tate z Nunes odbędzie się 9 lipca w Las Vegas. Na tej samej gali w walce wieczoru spotkają się Nate Diaz i Conor McGregor.

fot. mieshatate.com

KM

Izuagbe Ugonoh

Polski pięściarz pochodzenia nigeryjskiego urodzony 2 listopada w Szczecinie. Ugonoh urodził się i wychował w Polsce. Dorastał na Żabiance w Gdańsku. Jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku. Kick-boxing trenował w gdańskim GKSK Corpus. Ze względu na podobieństwo i styl walki nazywany jest „ Polskim Remym Bonjaskym” ale wzoruje się również na Gokhanie Sakim. W 2009 roku zdobył w Villach podczas mistrzostw Świata w Kick-boxingu złoty medal w formule K-1 do 91kg. Rok później został mistrzem Europy w tej samej formule, pokonując w finale rozgrywanych w Baku mistrzostw zawodnika gospodarzy Zamika Atakisziwa. 16 października 2010 roku zadebiutował jako pięściarz podczas Gali boksu Zawodowego w Legionowie, pokonując przez nokaut w pierwszej rundzie Igorisa Papunię. Drugą zawodową walkę stoczył 20 listopada 2010 roku podczas gali w Nysie – pokonał wówczas Pavla Habra, również w pierwszej rundzie, tym razem jednak przez techniczny nokaut.  2 kwietnia 2011 w Bydgoszczy miało miejsce trzecie starcie Izu w zawodowym ringu. Polski zawodnik pokonał Rashida Raada. 17 marca 2012 roku w Krynicy-Zdroju pokonał przez techniczny nokaut w szóstej rundzie faworyzowanego Bjorna Blaschke. Od 2010 roku był zawodnikiem grupy promotorskiej 12 round Knockout Promotions. 25 września 2012 ogłosił swoje odejście z tej grupy, jednak po negocjacjach powrócił do zespołu Andrzeja Wasilweskiego. 23 lutego 2013 Izu wystąpił na gali Polsat Boxing Night II gdzie w walce wieczoru zmierzyli się Andrzej Gołota i Przemysław Saleta. Po sześciu rundach pokonał Łukasza Rusiewicza jednogłośnie na punkty. Ugonoch po wygasnięciu kontraktu z polskimi promotorami związł się z promotorem Kevinem Barrym. 16 października 2014 w Nowej Zelandii podczas gali w Auckland pokonał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie reprezentanta gospodarzy Juniora Maletino Iakopo. Walka była debiutem polskiego pięściarza w kategorii ciężkiej. 5 marca 2015 podczas gali w Manukau w drugim pojedynku wagi ciężkiej wygrał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie z Thomasem Peato. 13 czerwca 2015 w nowozelandzkim Palmerston North wygrał jednogłośnie na punkty z faworyzowanym Juliusem Longiem w ośmiorundowym pojedynku.  1 sierpnai 2015 roku w Invercargill pokonał przez nokaut Williama Quarrie’ego. 15  października 2015 roku podczas gali w Auckland pokonał reprezentanta Ghany Ibrahima Labarana przez techniczny nokaut w pierwszej rundzie. Stawką pojedynku były pasy WBO Africa i WBA Oceania.  5 grudnia 2015 roku na gali w Hamilton w pierwszej rundzie znokautował Meksykanina Vicente Sandeza, dzięki czemu obronił pas WBO Africa w wadze ciężkiej. 

Władimir Klitschko vs. Tyson Fury – kto wygra rewanżowe starcie?

Gdy 28.11.2015 Władimir "Doktor Stalowy Młot" Klitschko przegrywał walkę z Tysonem "Olbrzymem z Wilmslow" Furym cały bokserski świat przecierał oczy ze zdumienia.

Była to pierwsza porażka ukraińskiego mistrza od 10 kwietnia 2004, kiedy to musiał uznać wyższość Lamona Brewstera. Od tego czasu do walki z Furym Klitschko stoczył 22 pojedynki, wygrywając wszystkie. Ponieważ Władimir Klitschko ma już 40 lat, wielu spodziewało się, że po porażce z Furym może zawiesić rękawice na kołku. Już przed Świętami Klitschko ogłosił jednak, że chce skorzystać z zagwarantowanej w kontrakcie klauzuli rewanżu i jeszcze raz skrzyżować rękawice z Furym. Jak wyglądają szanse obu bokserów w planowanym na lato 2016 rewanżu?

Czas działa na korzyść Tysona Fury

Władimir Klitschko ma już ponad 40 lat. To dużo, nawet jak na boksera. Nieuchronnie kariera Klitschki zbliża się więc do końca. Z każdym rokiem, a może nawet miesiącem, będzie mu trudniej osiągnąć i utrzymać optymalną formę. Tyson Fury jest dużo młodszy, urodził się bowiem w roku 1988, a więc 12 lat później niż ukraiński mistrz. Jest w idealnym dla sportowca wieku – zbliża się bowiem dopiero do 30-tki. Zdobył już niezbędne doświadczenie, ale zachowuje optymalną formę fizyczną.

Fury ma lepsze warunki fizyczne

Za Furym przemawiają także warunki fizyczne. Anglik ma bowiem 206 cm wzrostu i zasięg ramion 216 cm. Ukrainiec natomiast mierzy 198 cm i ma zasięg ramion 206 cm. Gdyby jednak warunki fizyczne decydowały o wszystkim, to nikt nigdy nie pokonałby Nikołaja Wałujewa, który mierzył 213 cm i miał zasięg ramion 217 cm. Tymczasem sposób na niego, chociaż dopiero pod koniec kariery, znaleźli i David Haye i Rusłan Chagaev, obydwaj niżsi od Wałujewa o ponad 20 cm.

Doświadczenie to atutu Klitschki

Jest jednak jedno pole, na którym Władimir Klitschko ma zdecydowaną przewagę nad Tysonem Furym – to doświadczenie. "Doktor Stalowy Młot" pokonał już w swojej karierze wielu znakomitych bokserów. W październiku 2013 wygrał na punkty z Aleksandrem Powietkinem (wszyscy sędziowie punktowali 119-104 dla Ukraińca). W 2011 wypunktował Davida Haye (118-108, 117-109, 116-110). W 2009 po 9 rundach walki dosyć miał Rusłan Chagaev. Klitschko ma już też na koncie udany rewanż. Po porażce z Lamonem Brewsterem w kwietniu 2004 przez TKO, zrewanżował się Amerykaninowi 3 lata później, kiedy to walka została przerwana po 6 z 12 zakontraktowanych rund.

W karierze Tysona Fury do najbardziej znany przeciwników należeli Steve Cunningham, którego Anglik pokonał w 2013 przez nokaut oraz Dereck Chisora, z którym wygrał na punkty w 2011 (118-111, 117-112, 117-112). Nie wiemy jak Fury radzi sobie w pojedynkach rewanżowych, bo… do tej pory na zawodowym ringu jeszcze nie przegrał. Stoczył 25 walk, wszystkie wygrał i nokautem skończył 18 czyli 72% z nich. Ukrainiec natomiast na zawodowych ringach boksował już 68 razy w 53 przypadkach (78%) kończąc walki przed czasem.

Teoretycznie na karierze Klitschki cieniem kładą się 4 porażki (z Furym w 2015, Brewsterem w 2004, Sandersem w 2003 i Purittym w 1998). Skoro jednak ukraińskiemu mistrzowi zdarzały się wpadki w przeszłości, to może ostatnia porażka z Furym także była wypadkiem przy pracy, a nie oznaką tego, że stary mistrz powinien powoli myśleć o emeryturze?

Jak wyglądała listopadowa walka?

Snując rozważania na temat szans obu bokserów w rewanżowym starciu warto przyjrzeć się szczegółowym statystykom z listopadowej walki. Władimir Klitschko był w niej bardzo bierny. Wyprowadził zaledwie 231 ciosów, z czego do celu dotarło 52 tj. 23%. Taką samą skuteczność procentową miał wprawdzie Fury, z tym że wyprowadził on 371 ciosów z czego 86 było celnych. O ile w ciosach prostych statystyki są porównywalne – Klitschko uderzał 162 razy, 34 razy celnie, a Fury 169 razy w tym 38 razy celnie – to w przypadku ciosów silnych dysproporcja jest rażąca. Klitschko zadał 69 ciosów, w tym 18 celnych, a Fury wyprowadził 202 uderzenia w tym 48 celnie.

Statystyki te każą znów zadać sobie pytanie – czy jest to wynik słabej formy lub starości ukraińskiego mistrza, czy może raczej rezultat defensywnej taktyki lub lekceważenia przeciwnika. Teoretycznie na tym poziomie nie można zakładać, że jeden z bokserów zlekceważył rywala. Z drugiej jednak strony Klitschko od tak dawna nie znalazł pogromcy, że mógł popaść w rutynę.

Być może powodem porażki Ukraińca nie były jednak ani starość, ani lekceważenie przeciwnika. Głowę Władimira Klitschki zaprzątać mogła bardziej od sportu rodzina. Ukraińcowi pod koniec 2014 urodziła się córeczka, z której jest bardzo dumny. Niestety jego żona popadła w depresję poporodową. Media donosiły nawet jesienią, a więc gdy zbliżała się walka Władimira z Tysonem Furym, że trafiła na jakiś czas do szpitala psychiatrycznego. Klitschkę martwiła też pewnie sytuacja polityczna na Ukrainie, w którą bardzo mocno zaangażowany jest jego brat Witalij.

Reasumując, ciężko wskazać faworyta rewanżowej walki. Nawet typy bukmacherów dają na chwilę obecną obu bokserom takie same szanse na wygraną. Jednego możemy więc być pewni – czeka nas naprawdę niesamowita walka!

Marokańczyk lepszy od Dudka

Taką decyzję podjęli sędziowie, którzy oceniali pojedynek polskiego kickboxera podczas gali Enfusion 38 w Hadze. Rafał Dudek przegrał z Mohamedem Boubkarim.

Dla zawodnika z Nowego Sącza był to kolejny występ na evencie holenderskiej organizacji. Polak potwierdził, że jest klasowym fighterem, a do pełni szczęścia zabrakło niewiele. Decyzja sędziów nie była jednogłośna.

Dobra walka, lecz przegrana

Rafał Dudek to solidna marka. W Polsce przyzwyczaił wszystkich do dobrego poziomu, który pozwolił mu osiągać sukces w wadze lekkiej. Zawodnik z Nowego Sącza zdobywał tytuły mistrza Polski w K-1. Prezentował się również na galach czołowych europejskich organizacji m.in. King of Kings czy It's Showtime.

Kolejnym wyzwaniem w jego karierze był pojedynek dla holenderskiej organizacji Enfusion. Podczas gali numer 35, która odbyła się w grudniu ubiegłego roku Polak w efektownym stylu uporał się z Youssefem El Hajim. Dudek od początku rywalizacji nadawał tempo walki i raz po raz atakował rywala. Ten w drugiej rundzie nie był w stanie kontynuować pojedynku. Dudek zaimponował i dostał szansę zaprezentowania swoich umiejętności w Enfusion Reality. Fighter współpracujący z klubem Mike's Gym trenował w Superpro Samui, gdzie kolejne jego kroki śledziła kamera. Finałem przygotowań był turniej o miano najlepszego w kategorii 70kg. Dudek poległ w wyrównanym pojedynku z Azizem Kalahem i zajął w zmaganiach trzecią pozycję.

Enfusion dało kolejną szansę Polakowi, gdyż ten walczy niezwykle widowiskowo i potrafi uwieść publiczność. Tym razem Dudek w kategorii 72,5kg spotkał się z mocnym Marokańczykiem Yassinem Baitarem. W Hadze Polak był pewny swego i realizował przyjęte założenia. Marokańczyk był czujny, blokował kopnięcia Dudka, jednak ten prowadził walkę. Baitar stawiał opór i czekał na moment, w którym będzie mógł zaatakować. Spotkało się dwóch dobrych zawodników, stąd też decyzja o wyniku spadła na sędziów. Dwóch z nich wskazało na Baitara, który z kolei podniósł rękę Dudka do góry. Widać, że Marokańczyk docenił klasę rywala. Zapewne drzwi do Enfusion nadal są dla Dudka otwarte. 

Bez zmian

Podczas gali Enfusion 38 w Hadze nie brakowało pojedynków o najwyższą stawkę. Na szali pojawiły się pasy w kategorii 85kg oraz 95kg.

W 85kg Ibrahim El Boustati w regulaminowym czasie nie znalazł sposobu na Miroslava Cingela i o wyniku rywalizacji decydowali sędziowie. Z triumfu cieszył się Marokańczyk, który nadal dzierży w swoich dłoniach tytuł najlepszego. Tak jak i Mohamed Boubkari w 95kg. Marokańczyk w trzeciej rundzie rozprawił się z Francuzem Mickaelem Yapi'm.

Warto odnotować, że w dwóch walkach do wyłonienia zwycięzców potrzebne były rundy dodatkowe. W 72,5kg Aziz Kallah, z którym Dudek przegrał podczas Enfusion Reality okazał się lepszy od Redouana Laarkoubi'ego. Z kolei Fikri Ameziane wygrał z Serkanem Ozcaglayanem w +95kg.

KM

Adamek na deskach, triumf Moliny

Dla Tomasza Adamka rywalizacja z Erikiem Moliną była prawdziwym wyzwaniem. Podczas gali Polsat Boxing Night  w Krakowie doświadczony bokser padł na deski. Z dobrej strony pokazał się Michał Cieślak, który szybko sprowadził na ziemię Francisco Palaciosa. Przed czasem wygrał również Andrzej Wawrzyk.

To piąta porażka polskiego pięściarza na zawodowym ringu. Wcześniej sposób na Adamka znaleźli: Chad Dawson, Witalij Kliczko, Wiaczesław Głazkov oraz Artur Szpilka.

Potężny cios Moliny

Tomasz Adamek to dla wielu bokser niezłomny. Popularny „Góral” zdobywał pasy w dwóch kategoriach wagowych, zaś w ciężkiej rywalizował o tytuł z Witalijem Kliczko i przegrał w dziesiątej rundzie. Po przygodzie w Ameryce zaczął pojawiać się na galach w Polsce. Poległ w rywalizacji z Arturem Szpilką i przebąkiwano, że były mistrz WBC w wadze półciężkiej powinien pomyśleć o emeryturze. Jednak Adamek poszedł inną drogą. Najpierw spotkał się z Przemysławem Saletą, a następnie z Erikiem Moliną. Były mistrz Europy w wadze ciężkiej jest od Adamka starszy o dziewięć lat, a Amerykanin młodszy o sześć wiosen. Tym samym widać, że oba pojedynki różnić się musiały.

Niezwykle ważna była kondycja oraz równomierne rozłożenie sił. Adamek nigdy nie miał z tym problemów, jednak różnica wieku w tym przypadku mogła być znacząca. Istotne wydawało się zachowanie dystansu. Molina w dłoni ma prawdziwą petardę. 

W pierwszej odsłonie Adamek zepchnął rywala do narożnika, jednak Molina wyprowadził kilka ciosów, choć były one niecelne. Amerykanin przekonał wszystkich o swojej sile w drugiej odsłonie. Jeden z jego ciosów zachwiał Adamkiem. W trzeciej rundzie stroną przeważającą był „Góral”, ale w końcówce mocne trafienie zaliczył Amerykanin. Adamek prowadził walkę, szukał swojej szansy, jednak na Molinę trzeba było potężnego przyłożenia. Polak imponował szybkością i zwinnością, wyprowadzał także wiele ciosów. To na pewno działało na plus dla boksera urodzonego w Żywcu.

Amerykanin miał świadomość, że wygrać może przez nokaut. Adamek był ruchliwy, co dało mu wiele punktów. Z kolei Molina ma potężny cios i przypomniał sobie o tym. Kilka razy było gorące, jednak Adamek uszedł cało. Wydawało się, że bezpiecznie dotrwa do końca. W siódmej rundzie Molina poczuł, że Adamek również ma moc w rękach. Amerykanin przyjął kilka potężnych ciosów na korpus, jednak to on prezentował się lepiej i dał się Polakowi we znaki. W kolejnej odsłonie „Góral” imponował aktywnością, ale dał się złapać rywalowi. Molina zaburzył równowagę Adamka, który opadał z sił. Amerykanin wykorzystał to i dwa mocne prawe sprawiły, że 39-latek znalazł się w opałach. Jednak doświadczenie polskiego pięściarza okazało się bezcenne. Przejrzał Molinę i świetnie radził sobie w defensywie. Kolejne ciosy Amerykanina nie osiągnęły już celu. Wydawało się, że wszystko zmierza ku końcowi, jednak Adamek znalazł się na deskach.  Polak rozpracował rywala, ale ten w końcu znalazł drogę, aby potężnie trafić 39-latka. Prawy sierp Moliny załatwił sprawę. Adamek przegrał w Krakowie.

Wawrzyk rozbił Rekowskiego

Wiele obiecywano sobie po rywalizacji w wadze ciężkiej. Andrzej Wawrzyk i Marcin Rekowski to mocne nazwiska w Polsce, jednak ostatnie perypetie bokserów sprawiły, że znaleźli się w trudnym położeniu. Potrzebowali spektakularnego zwycięstwa, aby wrócić do gry. Z pewnością pojedynek nie rozczarował. Wawrzyk, który w 2013 rywalizował o mistrzostwo świata z Aleksandrem Powietkinem poraził rywala siłą swoich ciosów. Rekowski już w pierwszej rundzie leżał na deskach. Pięściarze badali się, co niektórzy czekali na gong, a Wawrzyk kilka sekund przed końcem oszołomił rywala. Rekowski wstał i walczył dalej, ale był tłem dla przeciwnika. W szóstej rundzie mocny prawy podbródkowy Wawrzyka przyniósł efekt. Rekowski na deskach i miał ogromne trudności, aby wstać, jednak siłą woli podniósł się. Jednak coraz bardziej pachniało zwycięstwem Wawrzyka przed czasem. „Rex” był oszołomiony po tym jak padł na deski w szóstej rundzie i nie był w stanie odpowiadać na kolejne ciosy rywala. Triumf Wawrzyka w siódmej odsłonie stał się faktem.

Nie ma szczęścia Francisco Palacios do rywalizacji z polskimi pięściarzami. Po porażkach z Krzysztofem „Diablo” Włodarczykiem Portorykańczyk przegrał z Michałem Cieślakiem. 26-latek nadal jest niepokonany na zawodowym ringu i w Krakowie mógł świętować dwunaste zwycięstwo w karierze. Od początku Cieślak narzucił swój styl walki. Polak huraganowo ruszył na rywala, który starał się odpowiedzieć, jednak bez efektu. Druga runda była niezwykle gorąca. Cieślak wypuścił potężne działa, ale Palacios jeszcze się trzymał. Trzecia odsłona nieco spokojniejsza, jednak była to cisza przed burzą. W czwartej rundzie mocny cios Cieślaka powalił Palaciosa. Portorykańczyk wstał, ale nie był zdolny do dalszej rywalizacji.

Michał Syrowatka udanie zrewanżował się Rafałowi Jackiewiczowi za grudniową porażkę. Obaj pięściarze przez długi czas badali się. Syrowatka czuł respekt do Jackiewicza, zaś ten nie chciał wykonać zbyt pochopnego ruchu. Dopiero w piątej rundzie sytuacja w ringu ożywiła się. Doszło do wymiany ciosów, a także zderzenia głowami, w wyniku którego „Wojownik” przez chwilę był oszołomiony. Szósta runda dla Syrowatki. Lepsze przygotowanie kondycyjne 28-latka było widoczne, z kolei Jackiewicz zaczął koncentrować się na defensywie. Syrowatka z rundy na rundę powiększał swoją przewagę. Jackiewicz w dziesiątej rundzie starał się jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, jednak nie udało się. Sędziowie punktowali 96:94, 96:94 i 98:93 dla Syrowatki.

Przegrała Ewa Brodnicka, ale nie z rywalką, lecz z kontuzją. Mistrzyni Europy w wadze lekkiej nie mogła rywalizować w obronie pasa z Anitą Torti z powodu urazu kolana. Po pięciu latach w Polsce walkę stoczył Mateusz Masternak. „Master” przystępował do rywalizacji z Ericem Fieldsem po porażce w pojedynku z Tony'm Bellewem o pas mistrza Europy. W starciu z Amerykaninem Polak nadawał tempo walki i w każdej rundzie potwierdzał swoją wyższość. Od początku Masternak szturmował rywala, jednak w szóstej rundzie przytrafił mu się przestój. Fields był uważny w defensywie, ale to było za mało. Masternak wygrał zdecydowanie w oczach sędziów – 99:91, 100:90 i 100:90.

KM

Udany weekend polskich judoków

Judocy walczą o cenne punkty w wyścigu olimpijskim. W pierwszy weekend kwietnia zawodnicy rywalizowali podczas Grand Prix w Samsun. Miejscem zmagań kolejnej grupy był chorwacki Dubrownik, gdzie odbyły się zawody w randze Pucharu Europy.

Polacy mają za sobą dobry weekend. Biało-czerwoni podczas zmagań w Samsun i Dubrowniku zaznaczyli swoją obecność. Ogromny sukces odniósł Damian Szwarnowiecki.

Złoto Szwarnowieckiego

Polak startujący w kategorii 73kg w Samsun odniósł jeden z największych sukcesów w karierze. Jeszcze nigdy nie stał na podium zawodów rangi Grand Prix. Warto odnotować również fakt, że od 2009 roku Polacy nie wygrywali w turniejach GP i Grand Slam. Inaczej było w Pucharach Europy. Dla przykładu w ubiegłym roku w Warszawie triumfował Maciej Sarnacki w kategorii 100kg, a w lutym w stolicy Polski odbyły się zawody pań. Na najwyższym stopniu podium stanęły Arleta Podolak (57kg), Katarzyna Kłys (70kg) oraz Beata Pacut (78kg).

W zawodach Grand Prix i Grand Slam naszym udawało się walczyć o medale i stawać na podium, ale nie na najwyższym jego stopniu. Jako ostatni tej sztuki dokonał Robert Krawczyk, a było to w 2009 roku w Abu Dhabi. Po siedmiu latach najlepszy w kategorii 73kg okazał się Damian Szwarnowiecki.

22-latek w tym roku startował już w siedmiu turniejach. Jednak przed występem w Samsun z dobrej strony pokazał się w Pucharze Europy w Pradze, gdzie zajął drugą lokatę. Pozostałe starty zdecydowanie poniżej oczekiwań judoki, który poważnie myśli o wyjeździe do Rio de Janeiro. Jednak w Samsun Szwarnowiecki wspiął się na wyżyny i był bezbłędny. Polak wygrał pięć walk, w tym cztery przez ippon. W finale Szwarnowiecki spotkał się z Kim Chol gwangiem z Korei. Polski zawodnik był zdeterminowany, dostał dwie kary shido, jednak punkty zdobył dzięki waza-ari. Wygrana dała mu trzysta punktów, co pozwala mu poważnie myśleć o igrzyskach.

Kolejny dobry start zaliczył Patryk Ciechomski w kategorii 90kg. Polak miał szansę na brązowy medal, jednak w decydującej walce przegrał z Dilshodem Chorievem na jedną karę shido. W Samsun Ciechomski wygrał trzy pojedynki.

Piątka w Dubrowniku

Polacy startowali również w Pucharze Europy w Dubrowniku. Z Chorwacji biało-czerwoni przywieźli pięć medali. Wszyscy zawodnicy wygrywali decydujące pojedynki.

Bartłomiej Garbacik w Dubrowniku wygrał trzy pojedynki w kategorii 60kg, co dało mu złoto. Polak w finale pokonał jedną karą shido Daniela Lombardo. Złoto zawisło również na szyi Kamila Grabowskiego w kategorii +100kg. Polak pokonał przez ippon Ivana Covicia z Chorwacji.

Brązowe medale wywalczyli Anna Załęczna (+78kg), Adrian Wala (60kg) oraz Maciej Zacheja (66kg). Niewiele brakowało, a Polacy w Dubrowniku zdobyliby dziesięć medali. W pięciu przypadkach biało-czerwoni musieli uznać wyższość rywali w walce o trzecie miejsca na podium. Przegrała m.in. Beata Pacut, która kilka tygodni temu triumfowała w Warszawie.

KM

Idealny prezent dla miłośnika mocnych wrażeń

Decydując się na kupno prezentu dla bliskiej nam osoby mamy nadzieję, że sprawi on radość i stanie się czymś, co zostanie zapamiętane na długi czas. Niestety, nie zawsze udaje nam się to zrealizować. Często bowiem decydujemy się na zakup rzeczy "bezpiecznych", znanych jako prezenty uniwersalne i zawsze trafione. Taki prezent rzadko kiedy pozwala na wywołanie szerokiego uśmiechu na twarzy osoby obdarowywanej. Dlatego też znacznie lepszym rozwiązaniem jest dopasowanie podarunku do charakteru i upodobań danej osoby.

Miłośnicy mocnych wrażeń

Istnieje spora grupa ludzi, której przyjemność sprawia pokonywanie własnych granic i strachów. Osoby te są najczęściej nie tylko aktywne, ale również chętne do wypróbowywania nowych i nieznanych im rzeczy. Wydawać by się mogło, że znalezienie podarunku dla takiej osoby jest zadaniem trudnym do wykonania. Czym bowiem zaskoczyć kogoś, kto próbował już wszystkiego i niczego się nie boi? Tymczasem, to wcale nie musi być trudne.

Niezapomniane emocje

Jeśli wśród bliskich naszemu sercu osób posiadamy taką, która bardzo ceni sobie ekstremalne przeżycia i chętnie podejmuje nowe wyzwania zamiast obdarowywać ją kolejną rzeczą, która zostanie odłożona na półkę, zdecydujmy się na zakup czegoś, co pozwoli na przeżycie niezapomnianych emocji i pozostawi wspomnienia. Nikt przecież nie mówi, że jedynie materialne rzeczy są doskonałym pomysłem na podarunek. Wprost przeciwnie – czasem to właśnie podarowanie szansy na przeżycie czegoś wyjątkowego może być spełnieniem marzeń.

Co wybrać?

Nie da się ukryć, że w dzisiejszych czasach osoby, które cenią sobie ekstremalne wyzwania mają w czym wybierać. Bardzo wiele firm oferuje bowiem ciekawe usługi. Spośród wielu możliwości warto jednak postawić na coś naprawdę ciekawego i nietuzinkowego. Dlatego też idealnym rozwiązaniem mogą okazać się skoki na bungee (zobacz ofertę Katalogu Marzeń). Nie da się bowiem zaprzeczyć, że jest to rodzaj aktywności, który z całą pewnością pozwoli na ekstremalne przeżycia. Wykupienie skoku na bungee będzie więc ciekawym i niecodziennym prezentem dla miłośnika mocnych wrażeń.

Dlaczego warto?

Skoki na bungee to szansa na przeżycie niecodziennych i ekstremalnych emocji. Począwszy od wyrzutu adrenaliny, stresu i nieuniknionych obaw aż po oszałamiającą euforię z udanego skoku. Jeśli obdarujemy możliwością skoku osobę, która lubi pokonywać wyzwania i sprawdzać granice własnej odwagi z pewnością będzie wniebowzięta. To jednak nie wszystko. Skoki na bungee są doskonałą propozycją również dlatego, że jest to bezpieczny sposób na ekstremalną aktywność. Firmy, które je organizują zadbają o wszelkie szczegóły, zaś sama jakość sprzętu, z którego korzysta się podczas skoku jest tak wysoka, że jest on praktycznie niezawodny.

Podsumowując, kiedy będziemy wybierać podarunek dla osoby, która uwielbia wyzwania warto poważnie zastanowić się nad wykupieniem skoku. Zwłaszcza jeśli usłyszymy, że marzy o takiej, lub innej nieco szalonej aktywności.