Błachowicz nie dostanie szansy

Stało się coś niesłychanego. Z dnia na dzień okazało się, że Jan Błachowicz nie wystąpi na gali UFC 191 w Las Vegas w pojedynku z Anthony’m Johnsonem.

Jakie są powody decyzji włodarzy UFC? Błachowicz nie doznał kontuzji, która eliminowałaby go z walki, więc sytuacja jest dość zastanawiająca.

Nie będzie wielkiej walki

„John” czeka na swój trzeci pojedynek w UFC. Błachowicz w Las Vegas miał się zmierzyć z numerem jeden kategorii półciężkiej Anthony’m Johnsonem. Amerykanin to solidna marka i czołowa postać organizacji. Johnson niedawno walczył o pas, który zostawił Jon Jones, jednak Daniel Cormier okazał się lepszy. Podczas UFC 187 31-letni fighter z Florydy musiał przełknąć gorycz porażki po raz pierwszy od 2012 roku. Johnson jest na szczycie wagi półciężkiej, jednak cały czas poluje na pas. O jego umiejętnościach miał przekonać się Jan Błachowicz. Dla Polaka byłaby to ogromna szansa i wyzwanie, jednak nie będzie.

Wydawało się, że kibice w Polsce będą mieli okazję emocjonować się jedną z najważniejszych walk w historii polskiego MMA. Po fantastycznych walkach Joanny Jędrzejczyk miała przyjść kolej na show w wykonaniu „Johna”. Trzeba poczekać. Planowany pojedynek w Las Vegas nie wypali. Dlaczego? Można się tylko domyślać. Dla Błachowicza byłaby to dopiero trzecia walka w UFC, a do tej pory ocena jego występów nie jest jednoznaczna. W debiucie w starciu z Ilirem Latifim dał nadzieję, że może być powiewem świeżości w wadze półciężkiej. Występ na gali w Krakowie zmył dobre wrażenie. Błachowicz w pojedynku z Jimim Manuwą był przestraszony, wolny i nie pokazał praktycznie nic. Mimo wszystko działanie UFC jest dziwne i nie do końca profesjonalne.

Manuwa za Błachowicza

Okazuje się, że 5 września w Las Vegas z Johnsonem zmierzy się pogromca Błachowicza z Krakowa Jimi Manuwa. Być może UFC chce wzbudzić większe zainteresowanie galą i postawić do walki z numerem jeden wagi półciężkiej bardziej doświadczonego zawodnika. Manuwa ma dłuższy staż w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki niż Błachowicz, a w bezpośrednim starciu okazał się lepszy od Polaka. To z pewnością czynniki, które miały wpływ na decyzję dyrektorstwa UFC.

Tym samym Błachowicz na później musi odłożyć marzenia o walce z jednym z najlepszych fighterów w swojej kategorii wagowej. Mimo wszystko Polak ma pojawić się na gali UFC 191 z tym, że zmierzy się z innym przeciwnikiem. Teoretycznie mniej wymagającym. Trudno jakkolwiek tłumaczyć decyzję organizacji, jednak można się zastanowić, jak wpłynie ona na Błachowicza. Z jednej strony może być to dodatkowa motywacja powodująca chęć udowodnienia swojej wartości, z drugiej spowoduje złość i uczucie niedocenienia. Na pewno rywalizacja z Johnsonem byłaby rzuceniem Polaka na głęboką wodę. Teoretycznie walka ze słabszym rywalem może pomóc Błachowiczowi odbudować się i udowodnić, że warto na niego postawić w rywalizacji z numerem jeden kategorii półciężkiej.

KM

Dąbrowska zdobyła medal na igrzyskach

Europejskie Igrzyska Młodzieży w Tbilisi są areną zmagań młodych sportowców, w tym judoków. Po srebrny medal w kategorii 57kg sięgnęła Anna Dąbrowska.

Do rywalizacji w stolicy Gruzji stanęło ponad trzystu młodych judoków. Zgodnie z tradycją zawsze wśród startujących jest więcej panów niż pań. Tym razem różnica ta nie jest aż tak nadto widoczna. W Igrzyskach Młodzieży zaprezentuje się stu siedemdziesięciu pięciu judoków i sto trzydzieści judoczek. Warto zauważyć, że najsłabiej obsadzone są dwie kategorie wagowe wśród pań, gdzie startuje zaledwie sześć i osiem zawodniczek. Odpowiednio 44kg i 48kg. Wśród panów najmniej startujących liczy kategoria 50kg – piętnastu.

Sukces srebrem zmierzony

Anną Dąbrowska przystąpiła do rywalizacji w najliczniej obsadzonej kategorii wagowej. W 55kg walczyły dwadzieścia cztery zawodniczki, jednak drabinka turnieju ułożyła się po myśli młodej Polki. Na początek Dąbrowska mogła zrelaksować się oraz odetchnąć. Dostała wolny los i czekała na rywalkę, która wyłoniła się z pojedynku Lesley Koorn – Lucy Day. Lepsza okazała się Holenderka, ale jej entuzjazm powstrzymała Dąbrowska. Następnie Polka trafiła na Gili Sharir. Reprezentantka Izraela również miała za sobą jedną walkę i liczyła, że bez problemu uzyska awans do półfinału, jednak pomyliła się w swoich kalkulacjach. Dąbrowska pokonała Sharir, która poradziła sobie doskonale w repasażach, ale walkę o brązowy medal przegrała ze swoją rodaczką Emilią Kanervą, co w ostatecznym rozrachunku dało jej piąte miejsce. Wracając do Dąbrowskiej. W półfinale nasza judoczka trafiła na Szwajcarkę Ines Amey. Dąbrowska zrobiła wszystko, aby awansować do finału, w którym czekała już Eteri Liparteliani. Reprezentantka Gruzji na własnym terenie czuła się pewnie i okazała się lepsza od Polki. Na szyi Dąbrowskiej zawisł srebrny medal.

Trzech na siódmym

Wśród panów wyróżniło się trzech naszych reprezentantów, którzy w swoich kategoriach wagowych zajęli siódme miejsca.

Kacper Kaczor udział w igrzyskach rozpoczął od porażki. Polak, który rywalizował w kategorii 60kg trafił na Larsa Kamphuisa. Ostatecznie Holender zakończył zawody z brązowym medalem. Kaczor trafił do repasaży, gdzie wygrał dwa pojedynki, jednak poległ w starciu z Ismayilem Ibrahimovem. Reprezentant Azerbejdżanu w Tbilisi uplasował się na trzecim miejscu. Tak więc Kaczor przegrywał z tymi zawodnikami, którzy sięgali po medale.

Podobną drogę w kategorii 73kg przeszedł Maciej Krogulski. Filip Stojak odesłał Polaka do repasaży, gdzie ten wygrał dwie walki. Po pokonaniu Giacomo Gamby Krogulski stanął do rywalizacji z Lukasem Wittwerem. Szwajcar wygrał, a w pojedynku w o trzecie miejsce okazał się lepszy od Artura Panaitova. W kategorii 81kg na siódmym miejscu uplasował się Michałem Jackiewicz, który wygrał swoją pierwszą walkę z Gogą Kevkhishvili, ale w starciu z Mirosalvem Kopisem musiał pogodzić się z porażką. Polak w repasażach wygrał jeden pojedynek, a na jego drodze do walki o brąz stanął Niemiec Tim Schmidt.

KM

Brązowa Praga

Trzy medale przywieźli nasi reprezentanci z Pucharu Europy Juniorów w judo w Pradze. Wszystkie koloru brązowego.

Rywalizacja w Czechach przyciągnęła blisko czterystu zawodników. Po raz kolejny w zawodach wzięło udział prawie o połowę więcej panów. Judoków w Pradze zaprezentowało się 257, w rywalizacji pań na tatami pojawiło się129 zawodniczek. Najmniej licznie były obsadzone kategorie 44kg i 78kg, odpowiednio siedem i osiem judoczek.

Brazylijska klątwa

Martyna Dobrowolska i Beata Pacut szły jak burza. Aż do półfinałów. Pacut miała zadanie o tyle łatwiejsze, że w jej kategorii wagowej (78kg) startowało osiem zawodniczek i szanse na zajęcie miejsca w czołówce tym samym były większe. Wystarczyło dobrze wejść w zawody. A to Pacut udało się zrealizować. W pierwszej walce odprawiła Portugalkę Elsę Mendes, a następnie trafiła na Vasylynę Kyrychenko. Ukrainka na początku zawodów miała wolny los, Pacut już zdążyła się rozgrzać i na fali wznoszącej rozprawiła się z przeciwniczką. Dwie wygrane walki dały Polce miejsce w strefie medalowej. W półfinale Pacut nie sprostała Ellen Furtado z Brazylii. Triumfatorką w kategorii 78kg okazała się inna z reprezentantek Canarinhos –Camila Nogueira. W tej samej wadze wystąpiła Anita Formela, jednak bez powodzenia. Polka przegrała pierwszy pojedynek, co przesunęło ją do repasaży, ale tam również sobie nie poradziła.

Martyna Dobrowolska w kategorii 57kg mogła dłużej rozgrzewać się. Na początku otrzymała wolny los, ale jej pierwszą rywalką była zawodniczka gospodarzy Michaela Kulikova. Polka uporała się z rywalką, a następnie wyeliminowała Akerke Myrzabek z Kazachstanu. W półfinale rywalką Dobrowolskiej była Kamila Silva. Brazylijka pokonała Polkę, a następnie zwyciężyła w finale Teclę Cadilla Acevedo. Zatem w Pradze zmorą dla polskich judoczek okazały się zawodniczki z Kraju Kawy, który pozbawiły Pacut i Dobrowolską szans na złoto. W rywalizacji o trzecie miejsce walcząca w kategorii 57kg Polka uporała się z Mariią Skora z Ukrainy.

Trzeci medal dla Polski w czeskim turnieju wywalczył Jakub Ozimek. Polak walczący w kategorii 90kg trafiał na zawodników w obszaru byłego ZSRR. Przegrał tylko raz. W półfinale lepszy od naszego judoki okazał się Litwin Rokas Nenartavicius. Ozimek w decydującym o brązowym medalu starciu uporał się z Temirlanem Kolbayem.

Dominacja Brazylii

Reprezentanci Brazylii w Pradze okazali się precyzyjni i skuteczni. Sześć złotych medali pozwoliło im zająć pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej. Canarinhos wywalczyli również sześć srebrnych i dwa brązowe krążki. Z dobrej strony pokazali się reprezentanci Kazachstanu i Ukrainy.

Warto odnotować sukces Greczynki Elisavet Teltsidou, która w kategorii 63kg w finale pokonała Brazylijkę AlexięCastilhos.W tej samej wadze na piątej pozycji uplasowała się Anna Isenko, a Katarzyna Kasza była siódma.

KM

Angielskie myślenie Władimira

Niektórzy już zastanawiają się, kiedy Władimir Kliczko przejdzie na emeryturę. Ukrainiec też o tym myśli, jednak wcale mu się nie spieszy.

Na jesieni zmierzy się z krnąbrnym Tysonem Furym. Walka medialna już wystartowała i Brytyjczyk dał popis umiejętności, tak aby zwrócić uwagę na pojedynek i wzbudzić zainteresowanie pojedynkiem.

Kolejny Anglik w kolejce

O pięściarzach z Wysp można powiedzieć wiele. Zwłaszcza to, że mają skłonność do mówienia. Wiele, na temat, poza tematem, wokół tematu. Tak to mniej więcej wygląda. Dużo mówią, mało robią. David Haye straszył Władimira Kliczko, odgrażał się i już witał się z tronem w wadze ciężkiej. Wszedł do ringu i bańka mydlana prysła. Czy tak samo będzie w przypadku Tysona Fury’ego? Wielkolud z Anglii jest narcyzem o potężnym ciosie, jednak w rywalizacji z Kliczko musi udowodnić swoją wartość. Słowa nie wystarczą. Tak naprawdę Kliczko nie musi robić nic. To na barkach Anglika spoczywa presja, która z każdym kolejnym dniem będzie do niego docierała i coraz mocniej paraliżowała. Mistrzowskie zapędy mogą legnąć w gruzach, ale tak wytrawny taktyk jak Fury z pewnością nie da tego po sobie poznać. On wie, że musi nakręcać widowisko.

Jednak jest jeden bokser z Wysp Brytyjskich, o którym mówi się dużo, a on robi powoli swoje i czeka na rozwój sytuacji. Nie zachwyca się swoimi umiejętnościami, tylko wchodzi do ringu i walczy. Można powiedzieć, że jest na początku swojej drogi, ale już wzbudza zainteresowanie. To Anthony Joshua, który obecnie jest drugim zawodnikiem w rankingu organizacji WBC w wadze ciężkiej. W najbliższej walce Joshua zmierzy się z Gary’m Cornishem.

Postępy młodego Anglika zauważył sam Władimir Kliczko. Czy to oznacza, że Ukrainiec będzie chciał zmierzyć się z Joshuą? Na takie założenia jest zbyt wcześniej. Ponadto, Joshua jest na początku swojej drogi i musi okrzepnąć, a przede wszystkim pokazać, że prezentuje odpowiedni poziom i powtarzalność. – Anthony ma wszystko, aby osiągnąć sukces i stać się wielkim mistrzem. Najważniejsze, że ma atrybuty potrzebne w ringu jak i poza nim. Jeśli podtrzyma passę zwycięstw niewykluczone, że dojdzie do pojedynku między nami. Trzymam w swoich rękach tytuły mistrza świata od wielu lat, dlatego jeśli Joshua chce ze mną walczyć musi wspiąć się na szczyt -mówi Władimir Kliczko.

Październik Ukraińca

Mistrz świata federacji WBA, WBO, IBF, IBO w Dusseldorfie stoczy sześćdziesiąty ósmy pojedynek na zawodowym ringu. Gdzie w porównaniu ze starym wygą są Fury i Joshua? Ostatnie lata pokazują, że Kliczko, co by się nie działo utrzymuje się na szczycie. Teraz ten stan rzeczy będzie chciał zmienić angielski bokser z Wilmslow, który lubi, gdy jest o nim głośno. Teraz coraz więcej mówi się o pięściarzu z Watfordu. Mówi się o nim. To jest podstawowa różnica. Najbliższy rywal ukraińskiego mistrza mówi sam o sobie, o jego młodszym koledze zaczynają mówi, gdy ten robi swoje. Jest różnica. A może dojdzie do bitwy o tytuł króla Anglii? Pomysł ciekawy.

KM

Pakują się do Astany

Mistrzostwa świata w judo już za niespełna miesiąc. Nasza kadra zbiera ostatnie szlify i z nadziejami uda się do Kazachstanu. Prawdopodobnie do  Astany pojedzie szesnastoosobowa reprezentacja Polski.

W kadrze znajdzie się po osiem pań i panów. Powoli walizkę do Astany mogą pakować: Ewa Konieczny (48kg), Karolina Pieńkowska i Agata Perenc (52kg), Arleta Podolak (57kg), Agata Ozdoba (63kg), Katarzyna Kłys (70kg), Daria Pogorzelec (78kg), Katarzyna Furmanek (+78kg), Paweł Zagrodnik i Aleksander Beta (66kg), Damian Szwarnowiecki (73kg), Łukasz Blach i Jakub Kubieniec (81kg), Patryk Ciechomski (90kg), Jakub Wójcik (100kg) oraz Maciej Sarnacki (+100kg).

Czy medal jest realny?

To pytanie kluczowe, które nie daje spokoju. Jeszcze rok temu można było spokojnie twierdzić, że polscy judocy się na fali wznoszącej. A teraz? Sytuacja zmieniła się. Forma naszych judoków jest jak sinusoida. Trudno założyć, kiedy będą mieli swój dzień. Początek roku był udany, ale potem przyszedł kryzys. Ostatnie starty dały jednak nadzieję, że w Astanie może być dobrze.

Mistrzostwa świata do niedawna odbijały nam się czkawką. Polacy ze światowego czempionatu od 2003 roku wracali ze spuszczonymi głowami. Robert Krawczyk był ostatnim, który sięgnął po medal mistrzostw świata aż do ubiegłego roku i występu Katarzyny Kłys w Czelabińsku. Nasza zawodniczka w kategorii 70kg sięgnęła po brązowy medal. Radości nie było końca, a cały sezon był niezwykle udany w wykonaniu Kłys.

Tak jak i innych naszych judoków. Pogorzelec, Ozdoba, Beta czy Sarnacki notowali dobre występy. Początek roku 2015 był dobry w wykonaniu Katarzyny Furmanek i Agaty Perenc. Maciej Sarnacki triumfował w Pucharze Świata na warszawskim Torwarze. Wszystko układało się dobrze do czasu. Jedną z głównych imprez sezonu były pierwsze w historii Igrzyska Europejskie w Baku, które dla judoków pełniły zarazem rolę mistrzostw Europy. Brak medalu mówi sam za siebie.

Zrehabilitować się za Baku

Nie ulega wątpliwości, że sezon trzeba ratować. W Baku żadnemu polskiemu judoce nie udało się stanąć na podium. Do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro pozostał rok, więc czas budować formę. W Baku najwyższe miejsce spośród Polaków zajęła Katarzyna Kłys, która była piąta w swojej kategorii wagowej. Na dziewiątych lokatach uplasowały się Ewa Konieczny i Agata Perenc.

Jednak ostatnie występy dają nadzieję, że w Kazachstanie nasi mogą wypaść lepiej niż w Baku. Podczas zawodów Grand Slam w Tiumeniu po brązowy medal sięgnął Maciej Sarnacki. Polak dołożył do swojego konta kolejne punkty w rankingu kwalifikacji olimpijskich. Puchar Europy w Sindelfingen również był szczęśliwy dla Polaków. Złoty medal zawisł na szyi Karoliny Pieńkowskiej. Z kolei po brąz sięgnął Damian Szwarnowiecki. Tuż za podium uplasował się Aleksander Beta. Czy to dobry znak? Rok temu z mistrzostw świata Polska przywiozła jeden medal. Taki sam dorobek będzie dobrym wynikiem, większą zdobycz kwalifikować trzeba będzie jako sukces.

KM

ESPN Premier Boxing Champions: Garcia vs Malignaggi i Jacobs vs Mora

Na żywo: ESPN Premier Boxing Champions: Garcia vs Malignaggi i Jacobs vs Mora!
 

Zapraszamy na kolejną wypełnioną gwiazdami galę z cyklu ESPN Premier Boxing Champions. Niepokonany mistrz kategorii lekkopółśredniej Danny Garcia (30-0, 17 KO) w nowojorskiej Barclays Center podejmie ex mistrza dwóch kategorii wagowych, Pauliego Malignaggiego (30-6, 7 KO).
Chociaż formalnie gospodarzem pojedynku będzie wychowany pośród brooklyńskich ulic “Magic Man”, to urodzony w Portoryko Garcia może śmiało uznać Brooklyn za swój sportowy drugi dom. Walka z Malignaggim będzie jego piątym występem w Barclays Center, ostatnio pokazał się tu 11 kwietnia wygrywając z Lamontem Petersonem. Kontr-boks w wykonaniu Garcii jest jak whisky dla koneserów i widowiskowy mecz piłkarski, bo mimo, że skutecznie i świetnie technicznie, Danny walczy także efektownie. Trenowany przez ojca 27-latek powoli przestaje mieścić się w limicie 140 funtów i dlatego jego starcie z Pauliem Malignaggim odbędzie się w limicie kategorii półśredniej – 147 funtów – bez pasów mistrzowskich na szali.
Paulie Malignaggi w przeciągu trwającej 14 lat kariery mierzył się z prawdziwą plejadą gwiazd kategorii lekkopółśredniej i półśredniej – od Miguela Cotto przez Ricky’ego Hattona i Juana Diaza po Amira Khana. Zwycięstwa nad Lovemorem N’dou w 2007 roku i Wiaczesławem Senczenko w 2012 zagwarantowały mu prestiżowe tytuły IBF w kategorii lekkopółśredniej i WBA w kategorii półśredniej. Na przestrzeni lat bardzo szybki lecz lekko bijący (zaledwie 7 nokautów w 33 pojedynkach) “Magic Man” wyrobił sobie renomę twardego, charyzmatycznego boksera, który potrafi także rozkręcić dobre show. Umiejętności poza ringowe “Magika” doceniła stacja telewizyjna Showtime zatrudniając go na stanowisku komentatora. Ostatnio Malignaggi prezentował się na ringu ze zmiennym szczęściem. W kwietniu zeszłego roku przegrał przed czasem z Shawnem Porterem, wcześniej jednak wygrał “bitwę o Brooklyn” z Zabem Judah. Faworytem pojedynku jest naturalnie Garcia, jednak “Magik” nigdy w karierze nie przegrał dwóch pojedynków z rzędu, a w kategorii półśredniej ma zdecydowanie większe doświadczenie niż Portorykańczyk.
W innym bardzo interesującym starciu na ring powróci mistrz świata WBA w kategorii średniej Daniel Jacobs (29-1, 26 KO). Doświadczony walką z rakiem “Cudotwórca” wystąpi już po raz czwarty po pokonaniu choroby, jednak najprawdopodobniej będzie to jego najtrudniejszy testy od tamtego czasu. Przeciwnikiem 28-letniego Amerykanina będzie były mistrz w niższej wadze i pogromca naszego Grzegorza Proksy – “Latynoski Wąż” Sergio Mora (28-3, 9 KO).
Na transmisję bokserskiego wieczoru w Barclays Center zapraszamy w nocy z soboty na niedzielę 1 sierpnia od 03:00, powtórka w niedzielę o 11:30, wyłącznie w FightKlubie!

Źródło: materiały prasowe

Premiera Broadway Boxing!

Kawał historii, nowojorski klimat i duża dawka dobrych walk – to znajdą widzowie w debiutującym 29 lipca w FightKlubie cyklu “Dibella Broadway Boxing”. Lou Dibella to człowiek orkiestra, który poznał pięściarstwo z rozmaitych perspektyw i dlatego świetnie wie jak zorganizować show satysfakcjonujące nawet najbardziej wybrednych fanów. Absolwent uniwersytetu Harvarda, były szef boksu w telewizyjnym gigancie HBO, stworzył między innymi kultowy dziś cykl “Boxing After Dark” (grany także w FightKlubie), a dzisiaj realizuje swoją bokserską pasję poprzez “Broadway Boxing”.
Podczas pierwszej emisji stacja FightKlub pokaże galę w słynnej B.B. King Blues Club and Grill na Manhattanie. W walce wieczoru popularny prospekt kategorii junior lekkiej Bryant “Peewee” Cruz (14-0, 7 KO) położy swój niepokonany rekord na szali pojedynku z mocno bijącym Martinem Cordoną (19-5, 14 KO). Ponadto w ośmiorundowych walkach zaprezentują się: były najlepszy amerykański amator Patrick Day (10-1-1, 6 KO), który podejmie Lenwooda Doziera oraz niepokonany Shawn Cameron (9-0, 4 KO), który stanie naprzeciw Francisco Rezy.

Premiera w środę 29 lipca o godzinie 22:00!

Źródło: materiały prasowe

Tybura odwiedzi Pekin

Polski zawodnik wagi ciężkiej we wrześniu stoczy kolejny pojedynek na zasadach MMA dla organizacji M-1 Challenge. Rywalem Marcina Tybury będzie Ante Delija.

29-latek z Uniejowa w swoim najbliższym występie będzie chciał się zrehabilitować za ostatnią porażkę, która zarazem była jego pierwszą w zawodowej karierze. Podczas gali M-1 Challenge 57 popularny „Tybur” przegrał z Stephanem Puetzem.

Obronić pas

M-1 to rosyjska organizacja mieszanych sztuk walki, która powstała w 1998 roku. Ustawicznie zwiększała swoją popularność i zyskała odpowiednią renomę. Początkowo gale odbywały się w Rosji, potem zawitały również do Holandii. Z czasem ekspansja M-1 rozszerzała się. W rosyjskiej organizacji swoją obecność zaznaczyli polscy zawodnicy. Mistrzami M-1 byli Rafał Moks i Damian Grabowski, na jej galach walczyli również Tomasz Narkun, Marcin Zontek i Łukasz Jurkowski. Obecnie mistrzem wagi ciężkiej jest Marcin Tybura.

„Tybur” tytuł wywalczył rok temu w pojedynku z Damianem Grabowskim. Pojedynek trwał zaledwie osiemdziesiąt osiem sekund. Tybura szybko wypunktował Grabowskiego i został nowym mistrzem M-1. Do tej pory polski zawodnik tylko raz bronił pasa. Podczas gali M-1 Challenge 53 zmierzył się z Denisem Smoldarevem i nie dał rywalowi zbyt wiele czasu na zaprezentowanie umiejętności. Tybura już w pierwszej rundzie zmusił swojego rywala do odklepania. Bezradny Smoldarev pozostając w ucisku musiał poddać się.

Tybura pozostawał niepokonany do maja 2015 roku, kiedy przyszło mu się spotkać ze Stephanem Puetzem. Panowie zmierzyli się w pojedynku okrzykniętym mianem „superwalki”. Nie ma się, co dziwić, że owo starcie miało taki właśnie tytuł. Tybura to mistrz wagi ciężkiej, z kolei Puetz dominuje w półciężkiej. Nieoczekiwanie Polak musiał uznać wyższość rywala. Puetz zawiesił wysoko poprzeczkę, był ruchliwy, aktywny i znalazł sposób na mistrza wagi ciężkiej. W trzeciej rundzie Tybura został znokautowany, jednak nie stracił tytuł czempiona.

We wrześniu polski fighter stanie do obrony pasa mistrzowskiego po raz drugi. 5 września podczas gali w Pekinie jego przeciwnikiem będzie Ante Delija. Dla Polaka będzie to czternasta walka w zawodowej karierze.

Niebezpieczny Chorwat

Zawodnik z Bałkanów jest silny. Ostatnią porażkę poniósł w lutym 2014 roku, jego pogromcą okazał się Denis Smoldarev. Później Estończyk walczył z Tyburą, który go pokonał. Czy to dobry znak dla polskiego zawodnika?

Ante Delija wygrał pięć ostatnich pojedynków, ale tylko jeden z nich stoczył dla organizacji M-1. Fighter z Dubrovnika imponuje skutecznością. Tylko dwie jego zwycięskie walki zakończyły się werdyktami sędziowskimi. W większości wygranych pojedynków zmuszał swoich rywali do poddania. Delija w tym roku stoczył dwa pojedynki – na gali M-1 Challenge 56 wygrał decyzją sędziów z Konstantinem Gluhovem oraz na OR 13 znokautował Tibora Sosa.

KM

Czy Mayweather powie dość?

Floyd Mayweather Jr jest wybitną postacią świata boksu. Przy okazji tworzy fenomenalne widowiska, jest marką samą w sobie i skutecznym biznesmenem. Czy jego czas na ringu dobiega końca?

Mayweather daje do zrozumienia, że niebawem stoczy ostatnią walkę. Wielu w to niedowierza. A sam Mayweather jakby stroni od jednoznacznych deklaracji.

Poskromił Pacquiao

Wszyscy fani boksu, a przy okazji cały świat czekał na pojedynek XXI wieku. Negocjacje trwały latami, jednak na „starość” udało się dopiąć wszystkie formalności i doprowadzić do walki. W maju w Las Vegas doszło do długo wyczekiwanego pojedynku Floyda Mayweathera Jr i Manny Pacquiao.

„Money” udowodnił, że jest najlepszym pięściarzem na świecie. Pacquiao musiał przełknąć gorycz porażki, ale po walce szukał usprawiedliwień i mówił o kontuzji barku. Mayweather w ringu zrobił swoje. Był skuteczny, dokładny, precyzyjny i przyjął odpowiednią taktykę. Fenomen Mayweathera polega na jego umiejętności maksymalnej koncentracji, zachowania spokoju oraz odpowiedniej postawy w defensywie. Amerykanin potrafi zneutralizować atuty swoich rywali. Przed pojedynkiem z Pacquiao zakładano, że Filipińczyk może zaskoczyć „Moneya” szybkością, jednak nic takiego nie miało miejsca. Po dwunastu rundach sędziowie jednoznacznie wskazali na zwycięstwo Mayweathera.

Czy był to przedostatni pojedynek Amerykanina na zawodowym ringu? Mayweather pojawi się po raz kolejny na arenie walki 12 września w MGM Grand w Las Vegas. Trwają domysły, czy będzie to jego ostatni pojedynek w karierze. Maywewather jest coraz bliżej decyzji o powiedzeniu sobie: dość. Po raz kolejny wyraźnie widać mistrzostwo „Moneya”. Amerykanin jest wycofany, ale show nadal trwa. Wszyscy snują domysły, co dalej z karierą Mayweathera, a tylko on zna decyzję.

Wiadomo, że wiek robi swoje. Na brak gotówki Maywaether narzekać nie może, a w poprzednim roku mówiło się, iż będzie chciał stworzyć własną grupę bokserską. Z pewnością cieszyłaby się ona ogromną popularnością oraz zainteresowaniem.

Telewizja bez planów

Przydomek „Money” nie wziął się znikąd. Mayweather przyciąga widzów, sponsorów i stacje telewizyjne, co rodzi ogromne zyski. Wedle Stephena Espinozy, wiceprezesa telewizji Showtime Sports , we wrześniu Amerykanin stoczy ostatni pojedynek. – Informacje, które ostatnio pojawiły się w mediach nie mają nic wspólnego z prawdą. Ani Showtime, ani CBS nie prowadzą rozmów z Floydem Mayweatherem w sprawie rozszerzenia jego obecnego kontraktu o kolejne walki. Nie planujemy takich działań. Floyd powiedział nam, że najbliższa walka będzie jego ostatnią i trzymamy go za słowo. Pięściarz potwierdził to również po swojej ostatniej walce, którą stoczył w maju.  Mamy z nim dobre relacje. Jesteśmy zadowoleni z naszej wspólnej umowy. Zrobiliśmy pięć walk, na które został sprzedanych 10 mln pakietów PPV – powiedział Espinoza.

Na obecną chwilę wszystkie znaki wskazują na to, że Mayweather we wrześniu stoczy ostatnią walkę. Jednak twarz boksu potrafi zaskakiwać. Czy wieczorem 12 września powie „dość”?

KM

Krawczyk wygrała w Warszawie

Triumf na własnej ziemi smakuje wyjątkowo. Coś o tym powiedzieć może Katarzyna Krawczyk. Nasza zapaśniczka wygrała turniej Poland Open w Warszawie.

Podczas dwudniowej rywalizacji dobrą dyspozycję potwierdziło kilka naszych zawodniczek. Z pewnością jest to dobry prognostyk przed zbliżającymi się mistrzostwami świata w Las Vegas.

Złoto i brązowy blask

W kategorii 53kg na medal spisały się dwie Polki. Nasze zapaśniczki rozdzieliła tylko reprezentantka Rosji Lubow Silnikowa. Katarzyna Krawczyk potwierdziła, że w tym roku jest w dobrej dyspozycji. Polka rozpoczęła rywalizację w Warszawie zdecydowanie, czym podkreśliła swoje możliwości. Krawczyk pokonała 10:0 Hiszpankę Marnę Ruude. W 1/8 finału rywalką Polki była Irina Olgonova. Pojedynek zacięty i wyrównany, jednak Krawczyk wykonała dobrą pracę, okazała się skuteczniejsza i wygrała 5:3. Denes Mercedesz nie potrafiła znaleźć sposobu na naszą zawodniczkę, która pokonując Węgierkę uzyskała awans do półfinału. W rywalizacji o finał spotkały się dwie Polki. Katarzyna Krawczyk i Roksana Zasina zmierzyły się w Warszawie, ale walka toczyła się o coś więcej. Obie rywalizują o udział w mistrzostwach świata w Las Vegas. Po tym pojedynku plusik pojawił się przy nazwisku Krawczyk. W finale reprezentantka Polski spotkała się z Lubow Silnikową. Pojedynek pełny był zwrotów akcji, emocji i trzymał w napięciu do samego końca. Krawczyk po pierwszej rundzie przegrywała 2:6, ale w drugiej części uwijała się w pocie czoła, aby odrobić straty. Ta sztuka udała się. Krawczyk wygrała i zdobyła złoty medal. Z kolei Roksana Zasina zajęła trzecie miejsce.

W drugim dniu turnieju rywalizacja toczyła się w czterech kategoriach i tylko w jednej Polska nie wywalczyła miejsca na podium. Reprezentantka Mongolii Szowdoor triumfowała w 58kg. W kategorii 63kg o zwycięstwo walczyło piętnaście zawodniczek. Po brązowy medal sięgnęła Monika Michalik, tak jak i Daria Osocka w 75kg.

Podczas Poland Open biało-czerwone sięgnęły po sześć medali. W pierwszym dniu srebro wywalczyła Agnieszka Wieszczek – Kordus, a brąz zdobyła Iwona Matkowska.

Medal klasyka

W Warszawie toczył się również Memoriał Władysława Pytalsińskiego w stylu klasycznym. Pierwszego dnia reprezentantom Polski nie udało się wywalczyć medalu. Na starcie drugiego dnia rywalizacji stanęło ponad stu zapaśników w czterech kategoriach wagowych.

Polska zakończyła memoriał z jednym medalem na koncie. W kategorii 66kg na trzecim miejscu podium stanął Mateusz Bernatek z AKS Piotrków Trybunalski. Blisko medalu Łukasz Banak ze Śląska Wrocław, który w kategorii 130kg był piąty. Triumfował reprezentant Niemiec Frank Stabler. Rywalizacja w Warszawie została zdominowana przez zapaśników z Rosji i Niemiec. Reprezentanci Sbronej zdobyli dwa złote, jeden srebrny i dwa brązowe medale. Niemcy w swoim dorobku zapisali złoto, dwa srebra i brąz.

KM

Ochirbat zabrała złoto Polce

Agnieszka Wieszczek – Kordus była o krok od wywalczenia złotego medalu w zapasach kobiet w turnieju Poland Open. Na drodze naszej zawodniczki stanęła reprezentantka Mongolii.

32-letnia zapaśniczka Grunwaldu Poznań walczyła w kategorii 69kg. Wieszczek – Kordus jest doświadczoną i utytułowaną zawodniczką, jednak nigdy nie udało jej się wywalczyć pierwszego miejsca na najważniejszych imprezach. Na mistrzostwach Europy aż cztery razy sięgała po brązowy medal. Wieszczek – Kordus ma nadzieję, że za rok na Igrzyskach Olimpijskich uda jej się stanąć na podium i powtórzyć sukces z Pekinu, gdzie wywalczyła trzecie miejsce. Teraz przed naszą zapaśniczką mistrzostwa świata w Las Vegas. W Warszawie Polka pokazała, że jest w dobrej dyspozycji.

Kobiety na medal

Nasaburmaa Ochirbat w finale kategorii 69kg okazała się lepsza od naszej zawodniczki. Gdyby początek walki  wyglądał inaczej, ale to tylko gdybanie. Wieszczek – Kordus źle rozpoczęła rywalizację z reprezentantką Mongolii i przegrała pierwszą rundę 0:4. Polka w drugiej części zaskoczyła swoją rywalkę agresją i zdecydowaniem, jednak Ochirbat nie pozostała bierna. Polka wygrała 6:2, ale zwycięstwo przypadło Mongołce. W rywalizacji osiemnastu zawodniczek Wieszczek zajęła drugie miejsce.

Kolejny dobry start w tym roku zaliczyła Iwona Matkowska. Polka startująca w kategorii 48kg w Poland Open uplasowała się na trzecim miejscu. Triumfowała Maria Stadnik z Azerbejdżanu. O krok od podium była Anna Łukasiak, której przypadła piąta lokata. W kategorii 55kg rywalizowało piętnaście zapaśniczek, więc dobre wejście w zawody pozwalało myśleć o sukcesie. Na trzecim miejscu uplasowała się Paula Kozłow. Agnieszka Król w kategorii 60kg zajęła dziesiąte miejsce, a na starcie pojawiło się dwanaście zawodniczek.

Zatem trzy medale to wynik przyzwoity. Po raz kolejny dobrą dyspozycję potwierdziła Matkowska. Przypomina o sobie Agnieszka Wieszczek – Kordus, dlatego też należy mieć nadzieję, że w Las Vegas będzie ciekawie.

Tracz najwyżej

Warszawa jest również areną zmagań zapaśników w stylu klasycznym w Memoriale Władysława Pytlasińskiego. W sobotę nie doczekaliśmy się medalu naszych zapaśników, być może w niedzielę na podium stanie Damian Janikowski.

Najlepszy wynik osiągnął Michał Tracz. Kadrowicz Ryszarda Wolnego w wadze 59kg  uplasował się na ósmej pozycji i było to jedyne miejsce w pierwszej „10” reprezentanta Polski. Na starcie stanęło aż trzydziestu sześciu zawodników, triumfował Rosjanin Mengijan Siemionow.

W rywalizacji panów kategorie wagowe były obsadzone dość licznie. Z dobrej strony pokazali się zapaśnicy z Węgier. W kategorii 71kg triumfował Tamas Lorincz, a na najniższym stopniu podium uplasował się Balint Korpasi. Zawodników z Budapesztu przedzielił tylko Niemiec Matthias Maasch. Kolejny Węgier Peter Bacsi okazał się najlepszy w 80kg, który w finale pokonał Wikatara Sasnouskiego z Białorusi.

KM

Kickboxing emigruje do Londynu

Polska jesień kojarzy się ze swego rodzaju pięknem. Mówi się złota polska jesień. Z kolei w Anglii utarło się sformułowanie „angielska pogoda”, które służy do opisu trudnych warunków atmosferycznych. Czy te dwie rzeczywistości da się połączyć? Owszem, nawet na gruncie kickboxingu.

20 września fighterzy z Anglii i Polski postarają się stworzyć widowisko najwyższych lotów. Pięknym wspomnienie dla nieco starszych kibiców piłki nożnej jest pamiętny mecz biało-czerwonych z Synami Albionu z 1973 roku, w którym padł remis 1:1. We wrześniu kolejna odsłona rywalizacji Anglii i Polski, tym razem areną walki będzie ring, a głównymi aktorami kickbokserzy oraz wojownicy MMA.

Zapowiadają wielkie emocje

Czy tak będzie? Trzeba poczekać. Organizatorzy stopniowo ujawniają kolejne elementy planowanego widowiska. W Londynie zostało podpisane porozumienie między organizatorem gali DUET Fight Night reprezentowanym przez Tomasza Biernackiego, a Keithem Allenem. Obaj panowie są obyci w świecie kickboxingu. Allen doświadczony promotor, który przez dwadzieścia lat swojej działalności wyrobił sobie markę. To połączenie ma gwarantować niezapomniane wrażenia i widowisko pełne walki, w którym ujawni się kickboxing w najlepszej formie.

Zapowiedzi są huczne, a szczegóły stopniowo wychodzą na jaw. Karta walk nie jest jeszcze znana, a wiadomo, że to nazwiska mają najbardziej przyciągać widzów. Już sam pomysł rywalizacji angielsko-polskiej brzmi ciekawie. Na naszym rynku z inicjatywą rozgrywania spotkań międzypaństwowych wyszła grupa DSF, która zorganizowała już mecze Polski z Macedonią oraz Polski z Łotwą, a w planach ma już kolejne. Biernacki chce spróbować czegoś nowego. Na obiekcie Indiog O2 Arena w Londynie 20 września o godzinie 18.00 rozpocznie się hucznie zapowiadane widowisko. Magnesem przyciągającym widzów oraz wzbudzającym zainteresowanie mają być również walki w formule MMA.

O co toczy się gra?

Wiadomo, że głównymi aktorami są fighterzy, a czynnikiem decydującym o jakości widowiska ich umiejętności. W Londynie pojawi się kolejny element działający na wyobraźnię. Posiadacz pasa jest kimś, kto może poszczycić się mianem mistrza i ma prawo twierdzić, że zdobył górę. Gdzie jest szczyt? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć indywidualnie. Bo sukces w każdej organizacji należy rozpatrywać jako zdobycie góry.

Podczas angielsko-polskiego wieczoru w Londynie aż w czterech walkach stawką pojedynku będą pasy mistrzowskie. Do tej pory poznaliśmy dwa z nich. Podczas wrześniowej gali fighterzy zmierzą się o tytuł Międzynarodowego Zawodowego Mistrza Polski w formule K1 RULES oficjalnie sygnowany przez Polski Związek KickBoxingu oraz pas Mistrza Gali DUET FIGHT NIGHT w formule MMA.

Teraz trzeba tylko i wyłącznie czekać na aktorów widowiska. Do tej pory organizator przedstawił jedną parę. Zmierzą się w nim Cerkez Sevket oraz Jerzy Wroński. Trenujący w warszawskiej Palestrze zawodnik jest wicemistrzem Polski w K-1. W 2011 roku zdobył Puchar Świata, był wicemistrzem Europy oraz wicemistrzem świata. W Londynie Wroński stoczy piątą zawodową walkę.

KM

Pierwsze ciosy już padły

Waga ciężka przyciąga niczym magnes. Zwłaszcza w przypadku walki na szczycie, w której bierze udział Władimir Kliczko. Ukrainiec w październiku zmierzy się Tysonem Fury’m. Pięściarze wyprowadzili już pierwsze ciosy – słowne.

24 października na stadionie w Dusseldorfie Fury postara się znokautować czempiona WBA, WBO, IBF, IBO. Kliczko starzeje się, ale nikt nie potrafi zakończyć jego dominacji. Wielu próbowało, ale jak do tej pory odchodzili z kwitkiem.

Angielska terapia

Władimir Kliczko ma bogate doświadczenie i potrafi dokonywać analiz, z których wyciąga słuszne wnioski. Nie ulega wątpliwości, że zachowanie Tysona Fury’ego jest niezwykle podobne do Davida Haye’a. Z Hayemakerem ukraiński mistrz zmierzył się w 2011 roku. Przed pojedynkiem toczyła się długa wojna słowna, w której Brytyjczyk zapewniał, że upora się z Kliczko i będzie królem wagi ciężkiej. Rzeczywistość okazała się brutalna dla Haye.

Fury to bardzo podobny typ. Narcyz, pewny siebie aż do przesady, nieco bujający w chmurach, ale zwraca na siebie uwagę i nakręca widowisko, co ma swoją wartość w tworzeniu show i zainteresowania wydarzeniem. Fury to kawał chłopa. Ma odpowiednie warunki i silny cios, ale Kliczko niejedno już widział i tak naprawdę jest w stanie przygotować się do walki z każdym. – Nie będę mówił, że Tyson Fury będzie łatwym rywalem, tak samo jak nie mówiłem tak o żadnym z moich przeciwników. W trakcie pojedynku wiele może się zdarzyć. Fury to ambitny facet, ma 26 lat i dziś mówi rzeczy, których za jakiś czas będzie bardzo żałował. Widzę, że trzeba zastosować wobec niego terapię. David Haye był jednym z tych pięściarzy, któremu obiecałem, że po tym, jak go pokonam stanie się lepszym człowiekiem i tak właśnie się stało – powiedział Ukrainiec.

Z kolei Fury w słowach nie przebiera. Brytyjczyk bierze pod uwagę scenariusz, w którym do pojedynku może nie dojść. Z racji obaw czempiona z Ukrainy. – Jeśli dojdzie do tej walki. Mówię jeśli, dlatego, że ci idioci doznają automatycznej kontuzji, gdy stanąć ze mną w ringu. Czy tak nie jest? Gdy obóz treningowy nie idzie po ich myśli, to rezygnują z walki. Nie bądźcie zaskoczeni jeśli okaże się, że pojawi się opcja przełożenia pojedynku – tłumaczy Brytyjczyk.

Kolejny w kolejce

Kliczko wyjdzie na ring dopiero w październiku, a już pojawił się kolejny chętny do walki z nim. Wcześniej mówiło się o Deontayu Wilderze. Teraz swoje chęci do rywalizacji z czempionem wagi ciężkiej ujawnił Antonio Tarver. „Magic Man” chce być na szczycie i stworzył plan, który pomoże mu zrealizować ten cel. – Chcę znaleźć się w elicie wielkich mistrzów. Powinienem być mistrzem świata wagi ciężkiej. Zostanę nim, ale nie wiem jeszcze jak. Wierzę w przeznaczenie. Cunningham nie da mi rady, tak samo jak nie zrobi tego Deontay Wilder. Znokautuję go i będę mógł walczyć z  facetem, z którym naprawdę chciałbym spotkać się w ringu. Chodzi o Władimira Kliczko. Gdy go pokonam to stanę się częścią największej legendy w historii boksu – tak zarysował swój plan Tarver. Warto przypomnieć, że „Magic Man” ma już 46 lat.

KM

Potrenują w Zakopane

W październiku nasi reprezentanci w kickboxingu będą walczyć o medale mistrzostw świata WAKO w Belgradzie. Jednym z etapów przygotowań kadry K-1 i low kick będzie zgrupowanie w Zakopane.

Kickboxing w Polsce rozwija się i zyskuje na popularności. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się w pełni profesjonalne gale, którym towarzyszy odpowiednia oprawa i promocja. Warto pamiętać, że nadal pozostajemy jedną z czołowych nacji w kickboxingu.

Do Zakopanego

W sierpniu do stolicy polskich Tatr udadzą się zawodnicy low kick i K-1. Z tym, że nie równocześnie. Obie kadry będą trenowały w Zakopane przez siedem dni. Jako pierwsi na zgrupowanie udadzą się zawodnicy low kick. Trenerzy Andrzej Garbaczewski i Witold Kostka będą współpracować z grupą dwunastu fighterów. Do Zakopanego udadzą się: Joanna Walkiewicz, Kamila Bałanda, Iwona Nieroda, Marta Waliczek, Jan Lodzik, Eliasz Jankowski, Mateusz Białecki, Maciej Garbaczewski, Łukasz Kaczmarczyk, Michał Ronkiewicz, Patryk Zaborowski i Patryk Proszek. Kadra uda się do Zakopanego 5 sierpnia i będzie tam przebywała do 12 sierpnia.

Polacy w low kicku z dobrej strony pokazali się w tegorocznym turnieju w Rimini. Bardzo prestiżowe zawody WAKO Bestfighter okazały się sukcesem w wykonaniu naszej kadry. W low kicku Polska zdobyła pięć złotych medali, które zawisły na szyjach: Iwony Nierody, Marty Waliczek, Mateusza Białeckiego, Łukasza Kaczmarczyka oraz Patryka Zaborowskiego. Start we Włoszech pokazał, że biało-czerwoni są niezwykle mocni w low kicku.

Z kolei reprezentacja Polski w kickboxingu K-1 w Zakopane będzie trenowała w dniach 13-20 sierpnia. K-1 to bardzo widowiskowa formuła. Zawodnicy mają pełne pole do popisu i mogą stosować różnorakie zagrania. Powołanie na wyjazd do Zakopanego otrzymało aż trzydziestu dwóch zawodników. W tym gronie znajdują się: Patrycja Kamińska, Ewa Boś, Małgorzata Dymus, Iwona Nieroda, Aleksandra Piasecka, Róża Gumienna, Paulina Bieć, Arkadiusz Osienienko, Sebastian Słoń, Michał Królik, Krzysztof Olszewski, Paweł Stępniewski, Patryk Sagan, Eliasz Jankowski, Jan Lodzik, Mateusz Dąbrowski, Jarosław Daschke, Michał Benben, Marcin Kret, Grzegorz Mardyła, Daniel Kolasiński, Bartosz Dołbień, Kamil Ruta, Arkadiusz Kaszuba, Dawid Kasperski, Patryk Zdrojewski, Mateusz Hiki, Mateusz Pluta, Adam Abook al. Hassani, Michał Turyński, Michał Bławdziewicz i Arkadiusz Klimiuk.

Pracowity sierpień czeka Iwonę Nierodę, Eliasz Jankowskiego oraz Jana Lodzika, którzy w Zakopane spędzą dwa tygodnie.

Październikowa impreza

Bez wątpienia najważniejszą imprezą tego roku są mistrzostwa świata WAKO w Belgradzie, które odbędą się w dniach 24 – 31 października. Polacy do Serbii jadą po medale – wydaje się to oczywiste. W tym roku w bardziej dobrej dyspozycji jest Iwona Nieroda oraz Marta Waliczek. Z dobrej strony będzie chciał się pokazać Kamil Ruta, który w 2013 w Turcji zdobył tytuł mistrza świata. Wiele można oczekiwać od Dawida Kasperskiego, który ma ogromny potencjał. Na dobry występ stać Arkadiusza Kaszubę, Daniela Kolasińskiego czy wracającego po kontuzji Michała Turyńskiego.

KM

Kontrakt efektem nokautu

Daniel Omielańczuk podczas gali UFC Fight Night 72 w Glasgow pokazał, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Polak zanotował drugie zwycięstwo podczas występów dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.

Wydawało się, że Omielańczuk znalazł się pod ścianą i jego dalszy los w UFC stanął pod dużym znakiem zapytania. Można powiedzieć, że w pojedynku z Chrisem de la Rochą uciekł spod topora.

Lepsze warunki

Podczas gali w Krakowie Omielańczuk miał wrócić na właściwe tory, jednak Anthony Hamilton nie dał się znokautować. Polak miał problemy w starciu z rywalem, który uznawany był za słabszego. 32-latek z Warszawy nie udźwignął ciężaru pojedynku i przegrał decyzją sędziów. Była to druga porażka w trzecim występie w UFC i tym samym sytuacja Omielańczuka stała się trudna. Kolejna walka miała być starciem o „być albo nie być” naszego fightera w organizacji Dana White’a.

Chris de la Rocha debiutował w UFC, ale Omielańczuk nie zamierzał w żaden pomagać Amerykaninowi w adaptacji w nowym środowisku. Polak zamierzał pokazać rywalowi, że najlepsza organizacja świata mieszanych sztuk walki to wysoki poziom i trzeba być gotowym na wszystko. Omielańczuk zmasakrował de la Rochę, który na długo zapamięta tę walkę. Czterdzieści osiem sekund wstrząsnęło Amerykaninem. Omielańczuk zaczął wysokim kopnięciem, a potem pod siatką ciosami wykończył de la Rochę. Drugie zwycięstwo Polaka w UFC stało się faktem i może on spać spokojnie.

Efektowny nokaut diametralnie zmienił sytuację Omielańczuka. Nie tylko może liczyć na kolejną walkę w UFC, ale i na lepsze warunki. Polak podpisał nowy, korzystniejszy kontrakt z organizacją.

Powrót

Omielańczuk wrócił z dalekiej podróży. Jedną nogą był już poza UFC. Najlepsza organizacja mieszanych sztuk walki regularnie dokonuje czystki w swoich strukturach i nie ma litości, dla tych którzy przegrywają i nie zapowiadają poprawy. Omielańczuk zanotował dwie porażki, choć w pojedynkach z Rosholtem i Hamiltonem nie stał na straconej pozycji. Efektowny nokaut jest niezwykle ważny dla Omielańczuka. Polak pokazał, że potrafi zachwycać, a to jest niezwykle cenne w świecie UFC.

Wcześniej kontrakt z organizacją przedłużyła Joanna Jędrzejczyk. Mistrzyni wagi słomkowej stała się wizytówką polskiego MMA i jednym z najgorętszych nazwisk w UFC. Dan White nie kryje swojej sympatii do polskiej zawodniczki. W podziękowaniu za występ podczas gali UFC Fight Night w Berlinie wręczył Jędrzejczyk … trzydzieści par butów. Polka w zawodowej karierze jeszcze nie przegrała, a UFC stoczyła cztery zwycięskie walki.

Już 5 września na gali UFC 191 w Las Vegas kolejną walkę stoczy Jan Błachowicz. „John” stanie przed trudnym zadaniem, gdyż jego rywalem będzie Anthony Johnson, który ostatnio walczył o pas wagi półciężkiej.

KM

Szpilka zagra po kubańsku

Artur Szpilka poznał nazwisko swojego kolejnego rywala. 14 sierpnia na gali Premier Boxing Champions w Prudential Center w Newark popularny „Szpila” zmierzy się z Yasmanym Consuegrą.

Dla wielu Kuba kojarzy się z reżimem totalitarnym i rządami braci Castro – Fidela, a następnie Raula. Tam też wartością samą w sobie są cygara i rum. A na jakim poziomie jest boks? Więcej na ten temat będzie można powiedzieć po najbliższej walce Artura Szpilki. Yasmany Consuegra rysuje się jako trudny rywal.

Wyzwanie króla Artura

Ty Cobb i Manuela Quezada nie należą do bokserów z najwyższej półki. Dwie walki stoczone w UIC Pavilion w Chicago były dobrym przetarciem dla Szpilki, który rozwija się pod okiem nowego trenera – Ronniego Shieldsa. Rozprawienie się z Cobb’em zajęło Szpilce dwie rundy, z Quezadą męczył się niecałe trzy minuty dłużej. Wydaje się, że w końcu Polak będzie miał okazję sprawdzić swoje umiejętności w starciu z solidnym rywalem.

Yasmany Consuegra liczy sobie 31 lat i do niedawna był niepokonany na zawodowym ringu. Sposób na Kubańczyka znalazł Dominic Breazeale, który wygrał w trzeciej rundzie przez nokaut. Consuegra miał nadzieję na kolejne zwycięstwo i wyprowadził kilka mocnych ciosów, jednak rywal okazał się silniejszy. Breazeale trafił Kubańczyka w tył głowy, co rozstrzygnęło walkę.

Consuegra jest twardym bokserem, którego najgroźniejszą bronią jest mocny prawy. Czy Szpilka musi obawiać się Kubańczyka? Do tej pory 31-latek nie pokonał żadnego boksera z wielkim nazwiskiem. Consuegra przed pojedynkiem z Breazeale nie rywalizował z pięściarzem, który nie doznał porażki na zawodowym ringu. Można powiedzieć, że rywalizacja z Amerykaninem była okazją do sprawdzenia możliwości Kubańczyka. 31-latek nie zdał tej próby. Wcześniej Consuegra walczył z rywalami wiekowymi bądź słabymi, którzy nabijają rekordy innym. Takie pojedynki też trzeba umieć wygrywać. Nie dziwi fakt, że Kubańczyk aż czternaście z siedemnastu zwycięskich walk zakończył przed czasem. Consuegra to pięściarz, który bić potrafi i ma mocny cios. Szpilka dostanie szansę sprawdzenia swoich możliwości. W końcu będzie walczył z pięściarzem, który ma dobry bilans na zawodowym ringu. Zatem można się spodziewać, że Kubańczyk zawiesi „Szpili” poprzeczkę nieco wyżej niż Cobb i Quezada.

Po wygraną

Nie ma się, co czarować i bawić w dyplomację. Celem Szpilki jest zwycięstwo. Polski bokser wagi ciężkiej będzie miał okazję rywalizować z przeciwnikiem wymagającym, ale wydaje się, że „Szpila” ma zdecydowanie większy potencjał. 26-latek musi po raz kolejny wejść do ringu i udowodnić swoją wartość.

W tym przypadku ważna jest koncentracja. Consuegra to pięściarz, który ma mocny cios i chwila nieuwagi może źle się skończyć dla Szpilki. Kubańczyk to rywal zdecydowanie bardziej wymagający niż dwaj poprzedni, ale i jego „Szpila” jest w stanie posłać na deski. Breazeale dał przykład.

KM

Wrocław okraszony złotem

Polscy judocy zdominowali rywalizację w kategorii 90kg wśród panów. Po złoto sięgnął Piotr Kuczera, a Jakub Ozimek i Rafał Kozłowski uplasowali się na najniższym stopniu podium. Wrocław przez dwa dni był stolicą judo w wykonaniu juniorów.

Puchar Europy miał charakter otwarty, co dawało szansę zawodnikom z każdego zakątka świata, aby zaprezentować się w stolicy Dolnego Śląska. We Wrocławiu stawiło się ponad czterystu judoków, w tym gronie było siedemdziesięciu trzech Polaków. Gospodarze zaznaczyli swój udział w turnieju. Nie obyło się bez złotego medalu dla Polski. Mazurek Dąbrowski rozbrzmiał we wrocławskiej hali Orbita.

Nasza „90”

Polacy rozłożyli na łopatki rywali w kategorii 90kg. Jedynie Eduard Trippel zdołał wedrzeć się między naszych zawodników, ale decydującą walkę przegrał. Najlepszy w rywalizacji w 90kg okazał się 20-letni Piotr Kuczera. Zawodnik z Rybnika był we Wrocławiu bezkonkurencyjny. Na początek Polak musiał zmierzyć się z Rokasem Simonisem, jednak ten nie sprawił zbyt wielu problemów naszemu judoce. Kuczera pokonał następnie Lorenzo Perricone, co otworzyło mu drzwi do półfinału. A tam spotkało się dwóch Polaków. W bratobójczym starciu poległ Jakub Ozimek, który nadal miał nadzieję na zdobycz medalową. Kuczera w finale zwyciężył Niemca Eduarda Trippela.

Jakub Ozimek , zanim trafił na Kuczerę, odprawił z turnieju Pawła Borowskiego. Także we Wrocławiu w kategorii 90kg Polacy rozbrykali się niczym małe zające. Ozimek ostatecznie uplasował się na trzecim miejscu, a w decydującym pojedynku okazał się lepszy od Sandro Makatsariego. Po brązowy medal sięgnął również Rafał Kozłowski. Nasz judoka uporał się z zawodnikiem z Francji, który nie miał szczęścia w rywalizacji z biało-czerwonymi. Wcześniej Lorenzo Perricone przegrał z Kuczerą i miło Polaków wspominał nie będzie.

I jeszcze trzy

Dorobek polskich judoków we Wrocławiu zatrzymał się na liczbie sześć. Połowę medali biało-czerwoni zdobyli w kategorii 90kg, co obrazuje dominację naszych zawodników w tej wadze. Sukces reprezentacji to w głównej mierze zasługa panów, tylko jednej pani udało się stanąć na podium. Mistrzyni Polski seniorek Beata Pacut sięgnęła po brązowy medal w kategorii +78kg. W decydującym pojedynku doszło do starcia dwóch Polek. Pacut pokonała Annę Załęczną.

Na zdobycz Polaków złożył się jeden złoty i pięć brązowych medali. Oprócz Pacut, Kozłowskiego oraz Ozimka na najniższym stopniu podium uplasowali się Jan Jackiewicz, a także Paweł Wawrzyczek. Zawodnik AON-u Warszawa w kategorii +100kg pokonał Artsjoma Radczankę. Z kolei Wawrzyczek rozpoczął zbieranie medali przez Polaków. Judoka AZS-u AWF Katowice w sobotę sięgnął po brązowy medal w kategorii 66kg. Pozostałe „krążki” Polacy zdobyli w drugim dniu rywalizacji.

Warto nadmienić, że w sobotę fantastycznie zaprezentowały się reprezentantki Japonii, które zwyciężyły we wszystkich kategoriach wagowych.

Przed naszymi juniorami kolejne starty. Teraz czas na rywalizację w Pucharze Europy w Berlinie.

KM

Powtórka Sarnackiego

Okazuje się, że Tiumeń podoba się Maciejowi Sarnackiemu. Nie chodzi tylko i wyłącznie o aspekt wizualny, ale o fakt, że polski judoka po raz kolejny w zawodach Grand Slam stanął na trzecim miejscu podium. Sarnacki powtórzył swój wynik z poprzedniego sezonu.

Nasz najlepszy judoka przygotowuje się do sierpniowych mistrzostw świata w Astanie. Sarnacki zdobyciem brązowego medalu w Tiumeniu wlał w serca kibiców nadzieję, że może być lepiej niż podczas Igrzysk Europejskich w Baku. Tam Polakom nie udało się wywalczyć ani jednego medalu.

Japońska ściana

Rosjanie w zawodach w Tiumeniu wystawili mocną kadrę w liczbie pięćdziesięciu dwóch zawodników. W porównaniu z reprezentacją Sbronej wypadamy bardzo skromnie. Do Tiumenia pojechało dwóch polskich judoków – Maciej Sarnacki i Jakub Wójcik. Z nadziejami, że osiągną sukces. Sarnacki w tym roku wygrał zawody Pucharu Europy w Warszawie, co napawało optymizmem, jednak przez długi czas nie udało mu się zaliczyć dobrego występu. Igrzyska Europejskie, a zarazem mistrzostwa Europy w Baku zakończył na 1/8 finału. Tak jak i Wójcik. Zawody w Tiumeniu były ostatnim startem przed mistrzostwami świata w Astanie.

Rywalizacja w Rosji była o tyle cenna, że można było wywalczyć punkty do rankingu olimpijskiego. Sztuka ta nie powiodła się Jakubowi Wójcikowi, który już w fazie eliminacyjnej pożegnał się z rywalizacją w kategorii 100kg. Maciej Sarnacki walczył za to do końca. Judoka potwierdził, że jest najlepszym polskim zawodnikiem i nadal ma zakusy, aby zdobywać medale. Oby start w Tiumeniu nie był jednorazowym wysokiem.

Sarnacki dopisał sobie dwieście punktów do rankingu olimpijskiego za zajęcie trzeciego miejsca w zawodach Grand Slam. Hisayoshi Harasawa pozbawił Polaka nadziei na triumf. Japończyk zatrzymał pochód naszego zawodnika, a w decydującej walce wygrał z Asienem Kambiewem i cieszył się ze złota. Z kolei Sarnacki musiał pokonać Francuza Jeana-Sebastiena Bonvoisina, aby stanąć na podium. Polak dominował nad swoim rywalem siłą, a przede wszystkim warunkami fizycznymi. Sarnacki wygrał przez ippon.

Najlepsza Japonia

Na rosyjskiej ziemi najwięcej medali zdobyli judocy z Kraju Kwitnącej Wiśni. Zawodnicy z Japonii wygrali klasyfikację medalową dzięki wywalczeniu dziewięciu „krążków”. Judocy z Kraju Kwitnącej Wiśni zajęli aż sześć pierwszych miejsc, w tym cztery wśród panów i dwa wśród pań.

Warto zauważyć, że wśród panów rywalizacja toczyła się między zawodnikami z Rosji i Japonii. Jedynie w kategorii 100kg monopol tych dwóch nacji przełamał Szwed Martin Pacek. W 90kg w finale Japończyk Mashu Baker pokonał Magomeda Magomedova, a w +100kg wspomniany Harasawa wygrał z Kambiewem. Wśród pań większe rozdrobnienie. Nie doszło do pojedynku rosyjsko-japońskiego, ale istotne jest, że w rywalizacji kobiet Rosjanki stanęły na podium jedynie w kategorii 48kg. W 63kg dominacja zawodniczek z Mongolii. Dwa złota dla Japonek – Yoshida (57kg) i Tachimoto (70kg).

KM

Pieńkowska najlepsza w Niemczech

Nasi judocy z dobrej strony pokazali się z dobrej strony w zawodach Pucharu Europy w Sindelfingen. Polacy wywalczyli w Niemczech trzy medale. Z kolei we Wrocławiu zostały rozegrane zawody Pucharu Europy juniorów.

Już dawno biało-czerwoni nie zaliczyli tak dobrego występu. Polacy są na ostatniej prostej przygotowań do mistrzostw świata, które odbędą się w sierpniu w Astanie.  Występ w Sindelfingen pokazuje, że reprezentanci Polski są w dobrej dyspozycji. Oby przełożyła się ona na starty w Kazachstanie.

Złota Pieńkowska

W końcu złoty medal w Pucharze Europy. Pierwsze miejsce w Sindelfingen w kategorii 52kg zajęła Karolina Pieńkowska. Polka była bezbłędna, skuteczna, co pozwoliło jej odnieść sukces. Żadna z zawodniczek rywalizujących z Pieńkowską nie była w stanie jej zagrozić, choć w półfinale toczyła się wyrównana walka. Dorota Smorzewska ostatecznie przegrała przez yuko, jednak nadal pozostawała w grze o podium. Rumunka Roksana Ioanca mogła cieszyć się z brązowego medalu. Pojedynek rozstrzygnął się dopiero w dogrywce.

Pieńkowska w finale trafiła na Marie Orsini. Polska judoczka nie wypuściła szansy z rąk i w finale zaprezentowała wysoki poziom. Francuzka nie miała szans w starciu z Pieńkowską, która była niezwykle zdeterminowana. Polka przez ippon pokonała Orsini, co sprawiło, że stanęła na najwyższym stopniu podium w Niemczech.

W kategorii 66kg swoją obecność zaznaczyli Polacy. Niewiele zabrakło, aby nasza reprezentacja z Sindelfingen wracała z dwoma złotymi medalami. Michał Bartusik był o krok od triumfu, jednak Fabio Basile okazał się lepszy i Polak musiał zadowolić się srebrnym medalem, co i tak jest dobrym rezultatem. W końcu naszym judokom udało się wywalczyć miejsce na podium w zawodach międzynarodowych. Basile pokonał Bartusika przez waza-ari. Z dobrej strony pokazał się Aleksander Beta, który nadal szuka formy po poprzednim udanym sezonie. Polski judoka w niemieckim turnieju zajął 5.miejsce. Autorem trzeciego medalu był Damian Szwarnowiecki. Nasz zawodnik w kategorii 73kg zajął trzecie miejsce, a w decydującym pojedynku uporał się z Olegiem Wasilijewem, którego pokonał przez ippon.

Wrocławski medal

Do Polski przyjechali czołowi młodzi judocy ze Starego Kontynentu i nie tylko. We Wrocławiu trwała rywalizacja w Pucharze Europy juniorów, ale zawody miały charakter otwarty, więc mogli w nich zaprezentować się zawodnicy z całego świata. Ponad czterystu zawodników, w tym siedemdziesięciu trzech Polaków walczyło o medale.

W sobotę na konto biało – czerwonych zapisano jeden medal. Na trzecim stopniu podium w kategorii 66kg stanął Patryk Wawrzyczek. 20-letni judoka AZS AWF Katowice w decydującym starciu okazał się lepszy od Joana Cabota. Polak wygrał z Francuzem przez yuko. Dla Wawrzyczka to kolejny dobry występ w tym sezonie – trzecie miejsce zajął również w Celje.

Młodzi judocy przygotowują się do startu w mistrzostwach Europy w Oberwart i mistrzostwach świata w Abu Zabi.

KM

Druga wygrana Omielańczuka w UFC

Polski fighter szybko, sprawnie i bez problemów uporał się z Chrisem de la Rochą podczas gali UFC Fight Night 72 w Glasgow. Z kolei Paweł Pawlak o swoim występie chciałby jak najszybciej zapomnieć.

Dla Omielańczuka to niezwykle cenne zwycięstwo. Po dwóch porażkach Polakowi udało się wygrać, co pozwala mu nadal poważnie myśleć o karierze w UFC. Omielańczuk już w pierwszej rundzie rozstrzygnął pojedynek na swoją korzyść.

Szybko nokaut

Polak dostał szansę występu podczas polskiej gali UFC w Krakowie. Wydawało się, że Omielańczuk nie powinien mieć problemu z pokonaniem Anthony’ego Hamiltona. Tylko wydawało się. 32-letni zawodnik w Krakowie zaprezentował się po prostu słabo i przegrał. Podczas występów Omielańczuka w UFC można zauważyć pewną prawidłowość. Polski fighter wygrywa przez nokaut, a przegrywa na punkty. W swoim debiucie w UFC mocnymi ciosami w trzeciej rundzie odprawił Nandora Guelmino. Później przyszły dwie porażki na punkty aż do rywalizacji w Glasgow.

Omielańczuk wygrał drugą walkę w UFC, co daje mu bezpieczeństwo i zapewnia przyszłość w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Polski zawodnik wagi ciężkiej od początku pojedynku z Chrisem de la Rochą ruszył na przeciwnika. Debiutujący w UFC Amerykanin znalazł się w trudnym położeniu i mógł tylko bronić się przed naporem Omielańczuka. 32-latek od razu potraktował rywala wysokim kopnięciem, poprawił silnym podbródkowym. De la Rocha nie miał szans, Polak pod siatką zdominował amerykańskiego zawodnika i sędzia był zmuszony przerwać pojedynek.

Polski ciężki cieszy się ze zwycięstwa. Walka Omielańczuka trwała tylko czterdzieści osiem sekund. Powodów do radości nie ma Paweł Pawlak. Zawodnik z Łodzi do rywalizacji z Leonem Edwardsem przystępował po wygranej z Sheldonem Westcottem na UFC w Krakowie. W Glasgow polski fighter nie poszedł za ciosem. Był zdecydowanie gorszy od Edwardsa. Pawlak okazał się wolniejszy, wyprowadzał mniej ciosów. Edwards mógł zakończyć walkę przed czasem, ale Polak przetrwał napór przeciwnika. Sędziowie nie mieli wątpliwości i jednoznacznie wskazali na Anglika, który odniósł dziesiąte zwycięstwo w karierze.

Niejednogłośny Bisping

Walka wieczoru była wyrównana, więc sędziowie mieli trudny orzech do zgryzienia. Michael Bisping przeważał w stójce i wyprowadzał więcej ciosów, co okazało się decydujące. Werdykt wzbudził wątpliwości. Thales Leites bił mocno, ale rzadziej. Po jednym z ciosów Brazylijczyka Bisping zachwiał się na nogach, ale doprowadził do klinczu. Zwycięstwo w Glasgow odniósł Ilir Latifi, który znany jest polskim fanom z pojedynku z Janem Błachowiczem. Zawodnik ze Szwecji wygrał w pierwszej rundzie przez nokaut.

Joanne Calderwood triumfowała mimo początkowych trudności. Cortney Casey od początku ruszyła na „Jo Jo” i nie oszczędzała rywalki. Z czasem pojedynek wyrównał się. Panie nie szczędziły sobie ciosów, pojedynek był szybki. Calderwood przejęła kontrolę nad pojedynkiem, co przyczyniło się do jej zwycięstwa.

Wyniki UFC Fight Night 72:

Michael Bisping pokonał Thalesa Leitesa przez niejednogłośną decyzję
Joseph Duffy pokonał Ivana Jorge’a przez duszenie trójkątne
Joanne Calderwood pokonała Cortney Casey przez jednogłośną decyzję
Leon Edwards pokonał Pawła Pawlaka przez jednogłośną decyzję
Stevie Ray pokonał Leonarda Mafrę przez techniczny nokaut
Paddy Holohan pokonał Vaughana Lee przez jednogłośną decyzję
Ilir Latifi pokonał Hansa Stringera przez nokaut
Mickael Lebout pokonał Teemu Packalena przez jednogłośną decyzję
Robert Whiteford pokonał Paula Redmonda przez techinczy nokaut 
Jimmie Rivera pokonał Marcusa Brimage’a przez techniczny nokaut 
Daniel Omielańczuk pokonał Chrisa de la Rochę przez techniczny nokaut 

KM

Joshua ze Szkotem o pas

Anthony Joshua stanie przed kolejnym wyzwaniem na zawodowym ringu. Nadzieja brytyjskiego boksu nie zmierzy się jednak z Mariuszem Wachem. Rywalem 25-latka będzie Gary Cornish.

Początkowo mówiło się, że okazję do boksowania z Joshuą będzie miał Mariusz Wach. Popularny „Viking” w końcu miał stanąć w ringu z poważnym rywalem, jednak nie będzie nim Brytyjczyk. Potwierdziły się nasze wcześniejsze doniesienia, że we wrześniu Anthony Joshua zmierzy się z Gary’m Cornishem.

Ktoś przegra

25-letni pięściarz z Watfordu zachwyca obserwatorów pięściarstwa. Joshua jest młody i prezentuje odważny boks, co przekłada się na wyniki. Brytyjczyka należy pochwalić za stuprocentową skuteczność. Warto nadmienić, że Joshua nigdy nie walczył na pełnym dystansie, najdłużej  w ringu spędził trzy rundy. Wszystkie pojedynki w swojej karierze brytyjski zawodnik wygrywał przed czasem. Większość z trzynastu zwycięskich walk kończył w pierwszej bądź drugiej rundzie. Joshua jest pięściarzem, który na obecną chwilę gwarantuje skuteczność i wrażenia. Ponadto, nie zabiera widzom zbyt wiele czasu.

Tak naprawdę brytyjskiego boksera czeka jeszcze długa droga, aby wejść na szczyt. W obecnej chwili znalazł się w ważnym punkcie swojej kariery. Świat o nim usłyszał, zainteresował się nim i wymagania względem niego wzrosły. Teraz Joshua musi potwierdzić, że jest talentem czystej wody, ale musi przygotować się na coraz cięższe walki, jednak w 2015 roku pokazał wysokie umiejętności. Stoczył już trzy walki, w tym dwie w maju i nie pozostawił rywalom żadnych złudzeń. Bez problemów poradził sobie z Raphaelem Zumbano Love. Zwłaszcza wygrana z Kevinem Johnsonem, swego czasu pretendentem do tytułu WBC wagi ciężkiej, pokazała, że Joshua jest mocny. Brytyjczyk łatwo uporał się z silnym i potężnym Amerykaninem.

Teraz Joshua stanie naprzeciw niepokonanego Cornisha. Stawką rywalizacji będzie tytuł mistrza Wspólnoty Brytyjskiej w wadze ciężkiej. 28-letni Cornish do tej pory jeszcze nie przegrał. W tym roku stoczył dwa pojedynki i oba wygrał przed czasem. Dzięki pokonaniu Zsoltana Csali wywalczył tytuł IBO Inter-Continental. 12 września na ringu w Londynie spotkają się dwaj niepokonani bokserzy. Czy Joshua potwierdzi, że jest najlepszym brytyjskim pięściarzem?

Wrzesień Wildera

Mistrz świata WBC wagi ciężkiej Deontay Wilder czeka na kolejnego rywala. Wiele mówi się o rywalizacji z Chrisem Arreolą. Wilder, który bombarduje kolejnych rywali pojawi się na ringu w Las Vegas 26 września, jednak już teraz wybiega myślami w przyszłość.

W październiku w Niemczech dojdzie do pojedynku Władimira Kliczko z Tysonem Fury’m. Amerykański mistrz świata WBC chciałby spotkać się ze zwycięzcą tego pojedynku. Warto podkreślić, że w Wilderze upatruje się boksera, który mógłby zakończyć dominację Ukraińca.

Kliczko, Fury, Wilder, Joshua, Arreola, myślący o powrocie Haye – waga ciężka wygląda coraz ciekawiej. Zwłaszcza po zdobyciu tytułu WBC przed Amerykanina. Czy waga królewska wróci do najlepszych lat?

KM

Polska noc bez Diablo

Krzysztof Włodarczyk nie wystąpi na gali w Prudential Centre w Newark. Jeszcze do niedawna wydawało się, że „Diablo” dołączy do kolonii polskich pięściarzy i wyjdzie 14 sierpnia na ring.

Włodarczyk czeka na kolejny występ. Polak nie boksował od przegranej walki z Grigorijem Drozdem, w której stracił pas mistrzowski WBC. „Diablo” miał stanąć do rewanżu z Rosjaninem, jednak z powodu choroby jego udział w walce był wykluczony. Miejsce Włodarczyka zajął Łukasz Janik, który poległ w starciu z Drozdem.

„Diablo” musi poczekać

Polak nie walczył od dziesięciu miesięcy. „Diablo” chce wrócić na ring i odzyskać mistrzowski pas. Włodarczyk miał pojawić się w Newark, jednak występ nie dojdzie do skutku. Zatem były mistrz świata nadal czeka na powrót na ring. Na pewno Włodarczyk stoczy kolejną walkę w tym roku, prawdopodobnie na jesieni.

Ostatnimi czasy pojawiły się głosy mówiąc o możliwym starciu „Diablo” z Mateuszem Masternakiem. W tej chwili trudno mówić o konkretach. Temat jest, ale do żadnych ustaleń w tej kwestii jeszcze nie doszło. Pięściarze mieliby się spotkać na gali Polsat Boxing Night w Łodzi.

Czterech w Newark

14 sierpnia na ringu w Newark pojawi się czterech polskich pięściarzy. Przed życiową szansą stanie Krzysztof Głowacki. Niepokonany na zawodowym ringu polski bokser zmierzy się z Marco Huckiem w pojedynku, którego stawką będzie tytuł mistrza świata WBO w wadze junior ciężkiej. Niemiecki pięściarz bośniackiego pochodzenia nie przegrał od ponad trzech lat. Z kolei Głowacki nie doznał jeszcze porażki. W tym roku Polak stoczył jeden pojedynek, w którym pokonał na punkty Nuriego Seferiego. Do tej pory Głowacki walczył tylko i wyłącznie w Polsce, więc walka z Huckiem będzie miała podwójny wymiar. Z jednej strony głównym punktem jest pas, a z drugiej bokser z Wałcza stanie przed wyzwaniem rywalizacji pod presją. Starcie odbędzie się na terenie rywala, więc Głowacki dodatkowo będzie musiał uporać się z presją trybun.

Trzeci pojedynek w tym roku stoczy Artur Szpilka. „Szpila” nadal czeka na nazwisko kolejnego rywala, ale może być pewny siebie. Po powrocie na amerykańskie ringi jest bezbłędny. Szpilka bez problemu uporał się z Ty’em Cobb’em oraz Manuelem Quezadą. Po pokonaniu Grzegorza Proksy przed Maciejem Sulęckim otworzyły się drzwi do wielkiej kariery. 14 sierpnia 26-latek zaliczy drugi występ w Stanach Zjednoczonych. W kwietniu uporał się z Darrylem Cunninghamem, którego znokautował w trzeciej rundzie. Drugi pojedynek w tym roku stoczy również Kamil Łaszczyk. 24-letni pięściarz w marcu w Hialeah Park Race Track w szóstej rundzie zakończył rywalizację z Jose Luisem Araizą. Sulęcki i Łaszczyk nadal czekają na nazwiska swoich najbliższych rywali.

KM

Judo Grand Slam i boks na żywo – weekend w FightKlubie!

Grand Slam w Tyumenu: ostatni sprawdzian przed Mistrzostwami Świata.
 
Zawody Grand Slam w Tyumenu będą ostatnim sprawdzianem przed Mistrzostwami Świata w Astanie (24-30 sierpnia). Na rosyjskich matach powalczą Jakub Wójcik (-100 kg) i Maciej Sarnacki ( 100 kg). Transmisje na żywo w sobotę i niedzielę (18-19 lipca) w telewizji FightKlub, początek o godzinie 14:00.
 
Rok temu w prestiżowym turnieju w Tyumenu brązowe medale zdobyli Daria Pogorzelec -78 kg i Maciej Sarnacki 100 kg. Tym razem poza Sarnackim zgłoszony jest też Jakub Wójcik, który dobrym występem w Rosji ma szansę zdobyć awans do reprezentacji na MŚ w Astanie. Poza Maciejem Sarnackim, pewny startu w Kazachstanie jest Łukasz Błach -81 kg.
 
Na liście startowej Grand Slamu jest ponad 300 zawodniczek i zawodników z 55 państw, w tym 56-osobowa reprezentacja Rosji. Gospodarze jednak zaskoczyli awizowanym składem, bo nie ma w nim żadnego z trzech Mistrzów Olimpijskich z Londynu: Arsena Galtsjana (-60 kg), Mansura Isaewa (-73 kg) i Tagira Chajbułaewa (-100 kg).
 
Rosjanie, trenowani przez słynnego Włocha Ezio Gambę, wystawiają mocny skład wśród kobiet i mężczyzn, ale też bez wielu innych gwiazd, np. Beslana Mudranowa -60 kg, Kamala Khan-Magomedowa i Michaila Puliaiewa -66 kg, Denisa Iarcewa -73 kg, Iwana Nifonotva -81 kg, Kirila Denisowa i Kiryla Woprosowa -90 kg oraz Renata Saidowa 100 kg. Prawdopodobnie oni już przygotowują się do MŚ.
 
Silne reprezentacje do Rosji przysyłają m.in. Japończycy, Mongolia i Niemcy, choć bez Mistrzyni Europy w wadze -63 kg Martyny Trajdos (urodzona w Polsce). W składzie Szwecji są mający polskich rodziców Martin (-100 kg) i Robin (-81 kg) Packowie.
 
W Grand Slamie do zdobycia są punkty do rankingu olimpijskiego – 500 za 1 miejsce, 300 – za 2, 200 – za 3 i 100 – za 5 itd. W puli nagród jest 154 tys. dolarów. Złoci medaliści dostaną 5 tys., srebrni 3 tys., a brązowi 1,5 tys.

Starcie o pas WBC International.
Telewizja FightKlub kontynuuje bokserski rajd. W sobotni wieczór pokaże na żywo galę z Włoch z pojedynkiem o pas WBC International w wadze półśredniej – Gianluca Frezza kontra Charles Manyuchi.
 
Faworytem zakontraktowanego na dwanaście rund pojedynku jest broniący pasa Charles Manyuchi. Pochodzący z Zambii pięściarz tytuł ten wywalczył w marcu ubiegłego roku pokonując przez nokaut w ósmej rundzie Patricka Alloteya. Pół roku później obronił pas wygrywając z Devisem Caceresem, a w maju tego roku zwyciężył już w pierwszej rundzie z Ibrahimu Classem. W starciu z Frezzą z pewnością czeka go trudniejsza przeprawa. Włoch w całej karierze przegrał bowiem zaledwie dwie z dwudziestu pięciu walk, a ostatni raz schodził z ringu pokonany, pięć lat temu.

Źródło: Materiały prasowe

Błachowicz w Las Vegas

Polski fighter czeka na kolejną walkę w UFC. 5 września Jan Błachowicz stanie w szranki z Anthony’m Johnsonem.

Las Vegas, czyli miejsce, gdzie królują pieniądze. Miasto sukcesu, przepychu i wielkich wrażeń. W Las Vegas w bokserskim pojedynku stulecia spotkali się Floyd Mayweather Jr i Manny Pacquiao. Ogromne wydarzenie, które przyniosło ogromne zyski. W Las Vegas rodzą się gwiazdy i wielkie pieniądze.

„John” czeka na odrodzenie

Dla UFC Błachowicz oficjalnie narodził się w październiku 2014 roku, kiedy stoczył pierwszy pojedynek dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Wtedy szybko i zdecydowanie pokonał Illira Latifiego. Włodarze UFC obserwowali Błachowicza już dłuższy czas. Ostatni pojedynek w KSW stoczył w marcu 2013 roku, pokonując Gorana Reljicia. W Polsce osiągnął wszystko i chciał podbić Amerykę.

Debiut miał udany. Eksperci zachwyceni, na fali entuzjazmu wróżono Polakowi szybką karierę. Miał stoczyć kilka pojedynków, aby walczyć o pas. Efektowne rozprawienie się z Latifim zrobiło swoje. Publiczność była zachwycona i widziała w Błachowiczu fightera, który może dostarczyć wiele emocji i być autorem interesujących widowisk. Przyszłość pokazała, że fala entuzjazmu po walce z Latifim sparaliżowała Błachowicza. W kolejnym występie w UFC poniósł porażkę. Popularny „John” miał okazję zaprezentować się polskiej publiczności podczas gali w Krakowie, ale o rywalizacji z Jimi Manuwą chciałby jak najszybciej zapomnieć.

Błachowicz czekał na kolejną szansę od UFC, aby odrodzić się i znów wrócić do gry. Polak poznał nazwisko rywala, z którym przyjdzie mu rywalizować 5 września w Las Vegas. „John” stanie naprzeciw Anthony’ego Johnsona.

Będzie ciężko

Dokładnie mówiąc – półciężko. A mówiąc poważnie, Błachowicz trafił na solidnego rywala. Ba, Polak stanie przed niezwykle trudnym wyzwaniem. Johnson to jeden z najlepszych fighterów wagi półciężkiej.

Amerykanin jest obecnie nr 1 w swojej kategorii wagowej. „Rumble” miał okazję rywalizować o pas mistrzowski wagi półciężkiej, po tym jak tytuł odebrano Jonowi Jonesowi. Johnson stanął twarzą w twarz z Danielem Cormierem. Doświadczony 36-latek zmusił swojego młodszego kolegę do poddania się. Już sam fakt, że Johnson walczył o pas mówi sam za siebie. Wcześniej pokonał dwóch mocnych zawodników. Zarówno Alexander Gustafsson i Antonio Nogueira musieli uznać wyższość „Rumble” już w pierwszej rundzie.

31-latka zatrzymał dopiero Cormier. Johnson miał fantastyczną passę – dziewięciu kolejnych zwycięstw. Miał nadzieję nas pas, ale nie tym razem. Amerykanin jest numerem 1 wagi półciężkiej, co pozwala twierdzić, że jest faworytem starcia z Błachowiczem. Polak musi wspiąć się na wyżyny, aby odnieść sukces. Jeśli zaprezentuje się tak jak w debiucie – jest w stanie wygrać. W przypadku powtórki z rywalizacji z Manuwą – w pojedynku z Johnsonem nie ma, czego szukać.  5 września w Las Vegas podczas UFC 191 może dojść do jednej z najważniejszych walk z historii polskiego MMA.

KM

Mir triumfował w San Diego

Frank Mir znalazł się na zakręcie, jednak powoli wychodzi na prostą. 36-letni Amerykanin odniósł drugie zwycięstwo w 2015 roku. Podczas UFC Fight Night 71 w San Diego pokonał o siedem lat młodszego rywala.

Zawodnik z Las Vegas jest weteranem UFC. W najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie walczy od 2001 roku. Jego kariera jest prawdziwą sinusoidą – po wielu triumfach, przyszedł czas na kryzys, ale powoli Amerykanin wraca do dobrej dyspozycji.

Nokaut wieczorową porą

Przez dwa lata Frank Mir nie potrafił odnieść zwycięstwa. Kariera amerykańskiego fightera pełna jest efektownych pojedynków. Mir ma na rozkładzie Roya Nelsona, Brocka Lesnara, Antonio Nogueirę, Mirko Filipovicia czy Wesa Simsa. Po tłustych latach i dobrych występach w UFC przyszedł kryzys. Cztery porażki z rzędu sprawiły, że zaczęto wątpić w przydatność Amerykanina w UFC. Warto zauważyć, że Mir nie przegrywał z byle kim. Pogromcami amerykańskiego zawodnika byli czołowi fighterzy świata: Junior dos Santos, Daniel Cormier, Josh Barnett oraz Alistair Overeem. Lepsze czasy dla Mira nastały w 2015 roku.

Na gali UFC Fight Night 61 Mir wystąpił w walce wieczoru. Amerykanin już w pierwszej rundzie znokautował Antonio Silvę. Był to pierwszy krok na drodze do odbudowy. Podczas lipcowej gali UFC Mir potwierdził, że wraca do dobrej dyspozycji. Były mistrz świata wagi ciężkiej stanął oko w oko z Toddem Duffeem. Okazało się, że o siedem lat młodszy zawodnik nie był w stanie sprostać wiekowemu Mirowi. 36-latek potrzebował siedemdziesięciu trzech sekund, aby zakończyć pojedynek. Mir staranował swojego przeciwnika i mógł cieszyć się z drugiego zwycięstwa z rzędu. Amerykanin ponownie zakończył pojedynek przed czasem, co w przeciągu całej kariery zdarzało mu się rzadko. Mir królem nokautów nie jest, zaledwie 28% walk zakończył w ten sposób. 36-latek potrafi za to zmusić przeciwnika do poddania. Czy Mir im starszy, tym mocniejszy? Po raz kolejny cios Amerykanina okazał się skuteczny.

Holm po raz drugi

UFC bogate jest w wyraziste postaci. Barwną osobowość ma z pewnością Holly Holm, która podczas gali w San Diego odprawiła z kwitkiem Marion Reneau. 33-letnia Amerykanka walczyła w UFC po raz drugi i ponownie wygrała na punkty. Sędziowie jednoznacznie wskazali na Holm, jednak każdy inaczej ocenił pojedynek – 30-27, 30-26, 29-28. Amerykanka w MMA nie poniosła jeszcze porażki.

Efektownie w San Diego zaprezentował się Kevin Lee, który już w pierwszej rundzie zastopował Jamesa Moontasriego. Duszenie zza pleców okazało się skuteczne. Lyman Good dopadł Andrewa Craiga w parterze i nie pozwolił mu uciec. W drugiej rundzie 30-latek mógł cieszyć się ze zwycięstwa.

Wyniki gali UFC Fight Night 71:

265 lbs: Frank Mir pokonał Todda Duffeego przez KO
155 lbs: Tony Ferguson pokonał Josha Thomsona przez jednogłośną decyzję sędziów
135 lbs: Holly Holm pokonał Marion Reneau przez jednogłośną decyzję 
135 lbs: Manny Gamburyan pokonał Scotta Jorgensena przez jednogłośną decyzję 
155 lbs: Kevin Lee pokonał Jamesa Moontasriego przez poddanie 
170 lbs: Alan Jouban pokonał Matta Dwyera przez jednogłośną decyzję 

145 lbs: Sam Sicilia pokonał Yaotzina Mezę przez jednogłośną decyzję 
135 lbs: Jessica Andrade pokonał Sarę Moras przez jednogłośną decyzję 
135 lbs: Rani Yahya pokonał Masanoriego Kaneharę przez niejednogłośną decyzję 
170 lbs: Sean Strickland pokonał Igora Arauja przez jednogłośną decyzję 
185 lbs: Kevin Casey pokonał Ildemara Alcantarę przez jednogłośną decyzję 
170 lbs: Lyman Good pokonał Andrewa Craiga przez KO

KM

 

Ciężko w Tiumeniu

Igrzyska Europejskie w Baku dla judoków miały podwójny wymiar. Impreza była zarazem mistrzostwami  Europy. Dla polskich judoków nie były szczęśliwe, zabrakło zdobyczy medalowej. Kolejną ważną imprezą będą mistrzostwa świata w Astanie. Ale to dopiero w sierpniu.

Do startu w Astanie jeszcze miesiąc. Przed naszymi judokami ostatnie szlify, aby w Kazachstanie mogli zaprezentować się jak najlepiej. Jakub Wójcik (100kg) i Maciej Sarnacki (+100kg) sprawdzą swoją formę w Tiumeniu podczas turnieju Grand Slam.

Wszystko się może zdarzyć

Na obecną chwilę startu na mistrzostwach świata w Astanie mogą być pewni Łukasz Błach (81kg) oraz Maciej Sarnacki. Co do reszty zawodników trener Piotr Sadowski decyzji jeszcze nie podjął. Z pewnością przyjdzie mu to łatwiej uczynić po najbliższym weekendzie. W Tiumeniu wystąpią Wójcik i Sarnacki, a w Pucharze Europy w Sindelfingen zaprezentują się: Aleksander Beta, Paweł Zagrodnik, Damian Szwarnowiecki, Jakub Kubieniec, Damian Stępień i Patryk Ciechomski. Judocy mają więc, o co walczyć. Dobry występ może otworzyć im drzwi do wyjazdu na mistrzostwa świata.

W Tiumeniu miał zaprezentować się Łukasz Błach, ale kontuzja szyi wykluczyła jego udział w turnieju. Dwóch naszych reprezentantów wystąpi w Rosji. Obaj udział w Igrzyskach Europejskich zakończyli na 1/8 finału. Sarnacki w tym sezonie miał swoją wielką chwilę, kiedy to triumfował w Warszawie. Podczas Pucharu Świata w stolicy Polski nasz judoka wygrał wszystkie walki i mógł cieszyć się ze złotego medalu. W Warszawie o krok od podium był Jakub Wójcik, który przegrał rywalizację o brązowy medal. Jednak z każdym kolejnym miesiącem zawodnicy prezentowali się coraz słabiej. Sarnacki, który w poprzednim sezonie regularnie zajmował miejsca w czołówce, tym razem zgasł. Również Wójcik nie zbliżył się do wyniku z Warszawy.

Sarnacki nadal pozostaje najlepszym polskim judoką i nadzieją na medal olimpijski w Rio de Janeiro. W Tiumeniu będzie miał okazję sprawdzić, w jakiej dyspozycji jest na miesiąc przed startem w Astanie. Z kolei Wójcik musi się zaprezentować się jak najlepiej, aby znaleźć się w ekipie zmierzającej do Kazachstanu.

Później zgrupowania

Grand Slam w Tiumeniu to ostatni turniej rangi IJF Tour przed mistrzostwami świata. Nasi judocy nie pozostaną bierni, lecz będą intensywnie trenować, aby w Kazachstanie odkupić winy za słaby występ w Baku. W lipcu i sierpniu naszą kadrę czekają zgrupowania w Celje, Izoli, Cetniewie i Zakopanem.

Przed naszymi zawodnikami weekend, podczas którego będą walczyli o przepustkę na mistrzostwa świata w Astanie. Start w Kazachstanie będzie trudnym wyzwaniem dla naszej reprezentacji. Zawodnicy muszą zaprezentować się lepiej niż w Baku, gdzie nie zdobyli ani jednego medalu. Rok temu Katarzyna Kłys podczas mistrzostw świata zdobyła brązowy medal. Pierwszy dla Polski od jedenastu lat. To było światełko w tunelu, czy w Astanie zostanie zapalone ponownie?

KM

Krasnoludki na Sofię

Królewna Śnieżka była przez nich chroniona. Było ich dokładnie siedmiu. Tak jak i wspaniałych. Czy polscy bokserzy zawojują Sofię, gdzie w dniach 6-15 sierpnia odbędą się mistrzostwa Europy.

Trener reprezentacji Polski Zbigniew Raubo odkrył karty. Do Sofii pojadą Dawid Jagodziński (49kg), Dawid Michelus (60kg), Daniel Adamiec (64kg), Tomasz Jabłoński (75kg), Mateusz Tryc (81kg), Igor Jakubowski (91kg) i Paweł Wierzbicki (+91kg).

Bez Polskiego

Widoczny jest brak wśród powołanych brązowego medalisty Igrzysk Europejskich w Baku.  Z pewnością Mateusz Polski w kategorii 60kg gwarantowałby wysoki poziom, jednak jego w Sofii zabraknie. Po starcie w Baku bokser ma przerwę w treningach. Trener Raubo chciał, żeby Polski wystąpił w limicie 60kg, a wtedy w 64kg wystąpiłby Michelus, a w 69kg Adamiec. Niewykluczone, że za jakiś czas obaj na stałe przeniosą się do wyższych kategorii.

Trener Raubo stanął przed trudnym wyzwaniem ustalając kadrę na mistrzostwa Europy w Sofii. Wobec sankcji, które Polski Związek Bokserski nałożył na kilku zawodników szkoleniowiec miał ograniczony wybór. PZB podjął decyzję o zawieszeniu Macieja Jóźwika (52 kg), Sylwestra Kozłowskiego (56 kg), Kazimierza Łęgowskiego (64 kg), Mateusza Kosteckiego (69 kg), Kamila Gardzielika (75 kg) i Jordana Kulińskiego (81 kg) za niewłaściwe zachowanie podczas Igrzysk Europejskich w Baku.

W kategorii 81kg wybór trenera Raubo padł na Mateusza Tryca, który podczas mistrzostw Polski seniorów przegrał z Arkadiuszem Szwedowiczem. Podczas ostatnich sparingów okazał się od niego lepszy. W Sofii będzie miał sposobność, aby potwierdzić, że trener dokonał dobrego wyboru. Jeszcze przed wyjazdem do Bułgarii nasi bokserzy wystąpią w turnieju w niemieckim Halle.

Walka o przełamanie

Brązowy medal Mateusza Polskiego w Baku daje nadzieję. Nasi reprezentanci w Sofii powinni powalczyć o medale. Każde miejsce na podium będzie sukcesem wobec wcześniejszych doświadczeń naszych bokserów. Polska siedem lat czeka na medal mistrzostw Europy. Po raz ostatni na podium czempionatu Starego Kontynentu stanął Mateusz Łęgowski (64kg) w 2008 roku.

Z jednej strony zawodnicy walczą o medale, a z drugiej o szansę występu w mistrzostwach świata w Katarze. W kategoriach 49kg, 75kg oraz +91kg awans na imprezę uzyska po trzech najlepszych zawodników, więc Jagodziński, Jakubowski i Wierzbicki stają przed trudnym wyzwaniem. Inaczej jest w pozostałych limitach. W innych kategoriach udział w mistrzostwach świata będzie miało zapewnionych sześciu najlepszych zawodników.

Polscy bokserzy mają, o co walczyć. Mateusz Polski dał znak do ataku. W Baku sięgnął po brązowy medal. Czy jego koledzy pójdą za ciosem w Sofii? Być może Polski rozpoczął dobrą passę polskiego boksu. O tym przekonamy się dopiero w sierpniu. Nasi zawodnicy mają jeszcze ponad dwa tygodnie na dopracowanie szczegółów i szlifowanie formy przed mistrzostwami Europy.

KM

Młoda Polka z węgierskim brązem

Anna Załęczna spisała się na medal. Młodzi judocy rywalizowali w Pucharze Europy Juniorów i Juniorek w węgierskim mieście Paks. Załęczna spisała się najlepiej z reprezentantów Polski – wywalczyła brązowy medal.

W zawodach wzięło udział trzystu czterdziestu pięciu zawodników, z wyraźną przewagą wśród panów. Na Węgrzech zaprezentowało się dwustu czterdziestu dwóch judoków i zaledwie sto dwie judoczki. Niektóre kategorie nie były w pełni obsadzone.

Tylko jedna porażka

Anna Załęczna znajduje się w wyśmienitym nastroju. W końcu stanęła na podium Pucharu Europy. Medal mógł mieć inny kolor, ale młoda Polka przegrała jedną walkę. Załęczna nie miała dobrego wejścia w węgierski turniej i szybko mogła stracić nadzieje na sukces. Polka przegrała z reprezentantką Niemiec Renee Lucht, która triumfowała w kategorii +78kg. W repasażach Załęczna uporała się z Węgierką Reką Varga oraz Austriaczką Danielą Rainer, co pozwoliło jej stanąć na podium.

Nasza juniorka w Paks stoczyła zaledwie trzy walki. To niewiele. Załęczna wygrała dwa pojedynki i jeden przegrała, co w ostatecznym rozrachunku pozwoliło jej sięgnąć po brązowy medal. W kategorii +78kg rywalizowało zaledwie osiem zawodniczek, więc de facto wywalczenie miejsca na podium nie było trudnym zadaniem. Dwie wygrane walki gwarantowały już medal. Polka zrealizowała scenariusz i za to należą jej się wyrazy uznania. Zrobiła swoje, nie jest jej winą fakt, że w jej kategorii rywalizowała tak mała liczba zawodniczek.

Rosyjsko – niemiecki turniej

Rywalizacja wśród panów była zdecydowanie bardziej wyrównana. Judoków było zdecydowanie więcej, co pozwoliło stworzyć warunki do rozegrania zawodów na określonym poziomie, czego nie można powiedzieć o paniach. W kategorii 44kg wystartowały zaledwie … cztery zawodniczki. Najwięcej kobiet na tatami pojawiło się w 63kg – dwadzieścia jeden. Dla porównania, wśród panów najmniejsza ilość startujących zawodników to dziesięć (55kg), a największa – pięćdziesięciu sześciu (73kg).

W klasyfikacji medalowej triumfowali Niemcy, którzy wywalczyli łącznie osiem krążków. Takim samym dorobkiem mogą pochwalić się judocy z Rosji. Z tą różnicą, że Niemcy zdobyli trzy złote, dwa srebrne i dwa brązowe medale, a zawodnicy Sbornej na swoim koncie zapisali trzy złota, trzy brązy i jedno srebro. Tyle samo pierwszych miejsc wywalczyli Francuzi, jednak Trójkolorowi nie mają w swoim dorobku innych krążków.

Warto nadmienić, że w rywalizacji panów złotymi medalami podzielili się Niemcy, Rosjanie i Francuzi. Wśród pań rywalizacja była bardziej rozdrobniona i trudno wskazać nację, która zdecydowanie dominowała. Co prawda Słowenki wywalczyły dwa złota – w kategoriach 48kg i 57kg, co w połączeniu z dwoma srebrnymi medalami dało im czwarte miejsce w klasyfikacji medalowej. Kategoria 78kg została zdominowana przez Holenderki, które zajęły praktycznie całe podium, dołączyła do nich Węgierka Fanni Toth.

KM

Kareciński zdobył Madryt

Polski zapaśnik w stylu klasycznym okazał się najlepszy podczas Grand Prix Hiszpanii. Dawid Kareciński w kategorii 66kg w Madrycie nie pozostawił przeciwnikom żadnych złudzeń.

Polak szedł przez turniej jak burza. Jedynie w półfinale trafił na przeciwnika, który podjął wyrównaną walkę, jednak zawody w Hiszpanii należały do Karecińskiego.

Idealny start

W pierwszej walce polski zapaśnik trafił na Koreańczyka Ryu, który nie sprawił mu większych problemów. Kareciński okazał się zdecydowanie lepszy i obie rundy wygrał po 3:1. Jak się okazało Hansu Ryu w Madrycie wywalczył brązowy medal, co pokazuje, że polski zapaśnik od początku prezentował wysoką formę. Horigo Yuta był drugim rywalem Karecińskiego podczas hiszpańskiego turnieju. Na początek Polak dostał dwóch przeciwników z Azji, jednak nie było to dla niego żadnym wyzwaniem. Kareciński postawił wysokio poprzeczkę zawodnikowi z Kraju Kwitnącej Wiśni. Był skuteczny, uważny i precyzyjny. Dwie rundy na korzyść Polaka i pewne zwycięstwo.

W półfinale Kareciński trafił na zawodnika z Rosji. Nazir Abdullaev w ćwierćfinale odprawił z turnieju innego reprezentanta Polski – Grzegorza Wanke. Nasz zawodnik okazał się bezsilny w starciu z zawodnikiem z Rosji i wyraźnie przegrał – 0:6, 0:3. Kareciński chciał wygrać i walczyć o złoty medal, a przy okazji udowodnić Abdullaevowi, że polscy zapaśnicy prezentują wysoki poziom. Pierwsza runda bardzo wyrównana. Obaj zawodnicy czujni, jednak udało im się przeprowadzić akcje punktowe. Pierwsza odsłona zakończyła się remisem 2:2, więc wszystko miało rozstrzygnąć się w kolejnym rozdaniu. Kareciński okazał się lepszy, wygrał 3:1 i mógł walczyć o złoty medal.

Aram Julfalakyan z Armenii w półfinale nie pozostawił złudzeń Ismaelowi Navarro i pewnie awansował do finału. W decydującym pojedynku musiał mieć świadomość, że trafił na rywala w doskonałej dyspozycji. W Madrycie nikt nie był w stanie pokonać Karecińskiego. Polak był bardzo pewny siebie i pokonywał kolejne przeszkody. Julfalakyan przegrał obie rundy w stosunku 1:3. Kareciński sięgnął po złoty medal. Na siódmym miejscu rywalizację w kategorii 66kg zakończył Grzegorz Wanke.

Blisko podium

W kategorii 75kg z dobrej strony zaprezentował się Arkadiusz Kulynycz. Polak wygrał pierwszą walkę, ale w kolejnej musiał uznać wyższość zawodnika z Armenii. Arsen Julfalakyan w Madrycie okazał się przekleństwem Polaków. W ćwierćfinale wyeliminował Dawida Klimka, choć pierwsza runda była wyrównana i zakończyła się remisem. Reprezentant Armenii w drugiej rundzie przystąpił do ataku, co dało mu zwycięstwo – 5:0. Ostatecznie Julfalakyan w Madrycie zajął drugie miejsce.

Kulynycz bardzo dobrze poradził w repasażach, gdzie wygrał dwie walki. W jednym z pojedynków pokonał Dawida Klimka, jednak nie zdołał uporać się z Turkiem Srefem Tufenkiem. Ostatecznie Kulynycz uplasował się na piątym miejscu, dwa miejsca niżej znalazł się Klimek, a Jacek Tomaszewski był dwunasty.

KM

Conor McGregor

Irlandzki zawodnik MMA urodzony 14 lipca 1988 roku  w Dublinie. W MMA zadebiutował 9 marca 2008 roku na lokalnej gali w Dublinie, pokonując Gary’ego Morrisa przez TKO. Pierwszą zawodową porażkę zanotował 28 czerwca tego samego roku, przegrywając  przez poddanie z Artemijem Sitienkowem. 9 października 2010 roku uległ Josephowi Duffy’emu na gali Cage Warriors 39, poddając się wskutek duszenia.  Od 2011 do 2012 roku stoczył osiem wygranych pojedynków, oraz został mistrzem Cage Warriors w dwóch kategoriach wagowych piórkowej (02-06-2012) oraz lekkiej (31-12-2012), pokonując Dave’a Hilla i Ivana Buchingera. Po sukcesach w Irlandii, w 2013 roku podpisał kontrakt z UFC.  Dla UFC zadebiutował 6 kwietnia 2013 roku na gali UFC on Fuel, na której znokautował Marcusa Brimagea. Za ten nokaut otrzymał bonus za „ nokaut wieczoru”. 17 sierpnia 2013 roku wygrał na punkty z Maxem Hollowayem, mimo iż od drugiej rundy walczył z uszkodzonym więzadłem krzyżowym przednim. 19 lipca 2014 roku stoczył wygrany pojedynek w walce wieczoru w swoim rodzinnym Dublinie, pokonując Diego Brandao przez TKO w pierwszej rundzie.  18 stycznia 2015 roku pokonał Niemca Dennisa Sivera przez TKO w drugiej rundzie.  Po tym zwycięstwie otrzymał szansę walki o pas wagi piórkowej z Jose Aldo.  Do walki o pas miało dojść 11 lipca 2015 roku, lecz na dwa tygodnie przed galą mistrz Aldo złamał żebro podczas jednego z treningów i musiał wycofać się z pojedynku. Ogłoszono zastępstwo w postaci Chada Mendesa, a stawką było tymczasowe mistrzostwo. McGregor pokonał Mendesa przez TKO w drugiej rundzie. 12 grudnia doszło do starcia z Jose Aldo. McGregor potrzebował zaledwie 13 sekund żeby znokautować mistrza wagi piórkowej i zdobyć upragniony tytuł. 5 marca 2016 roku na gali UFC 196 Conor McGregor zmierzył się w walce wieczoru z Nate'em Diaz'em. Irlandczyk przegrał z Amerykaninem przez duszenie zza pleców w drugiej rundzie. 

Chad Mendes

Amerykański zapaśnik i zawodnik MMA urodzony 1 maja 1985 roku w Hanford. W MMA zadebiutował 26 września 2008 roku wygraną walką z Giovannim Encarnacionem.  Kolejne cztery walki to cztery wygrane, które zaowocowały kontraktem z World Extreme Cagefighting.  W 2010 roku dla tej organizacji stoczył cztery wygrane pojedynki.  5 lutego 2011 roku Chad Mendes stoczył swój pierwszy pojedynek dla UFC. W debiucie dla największej organizacji MMA na świecie, Chad jednogłośnie na punkty pokonał Japończyka Michihiro Omigawę.  Po kolejnym zwycięstwie nad Ranim Yahya, 14 stycznia 2012 roku na gali UFC 142 doszło do walki o pas mistrzowski z Brazylijczykiem Jose Aldo. Chad przegrał ten pojedynek przez nokaut w pierwszej rundzie. Po tej porażce Chad Mendes stoczył pięć wygranych pojedynków by 24 października 2014 roku dostał szanse kolejnej walki o pas mistrzowski.  Tym razem również to Brazylijczyk okazał się lepszy, i po pięciu rundach sędziowie wskazali go wygranym. 11 lipca 2015 roku Chad Mendes w zastępstwo za kontuzjowanego mistrza wagi piórkowej stanął do walki o tymczasowy pas mistrzowski z wschodzącą gwiazdą UFC Conorem McGregorem. Jednak i tym razem Mendes przegrał przez TKO w drugiej rundzie. 11 grudnia 2015 roku Mendes przegrał w pierwszej rundzie przez nokaut z Frankie Edgarem. 

Tymczasowy McGregor

Irlandczyk nie ukrywa swoich wielkich aspiracji. Conor McGregor chce być mistrzem i najlepszym fighterem na świecie. Podczas gali UFC 189 w Las Vegas zawodnik z Irlandii wywalczył tytuł tymczasowego czempiona wagi piórkowej.

McGregor już spogląda w kierunku Jose Aldo i chce udowodnić swoją wyższość. Z Brazylijczykiem miał zmierzyć się w Las Vegas, jednak ten z powodu kontuzji musiał zrezygnować z walki. Szansę rywalizacji z McGregorem otrzymał Chad Mendes.

Irlandczyk zrobił swoje

Faworyt był tylko jeden. Nie mogło być inaczej. McGregor przyzwyczaił fanów MMA do tworzenia wielkich widowisk. Nie tylko w oktagonie, ale i poza nim. McGregor potrafi zwrócić na siebie uwagę i świetnie radzi sobie jako mówca. Jego osobowość pozwala przekraczać mu granice, dzięki czemu bardzo szybko wspina się na szczyt. Osobowość to jedno, umiejętności sportowe to drugie. McGregor ma ogromny potencjał, co zdążył już nie raz udowodnić.

Chad Mendes nie zamierzał spoczywać na laurach. Amerykanin po raz kolejny miał okazję rywalizować o mistrzowski pas. Stawką starcia z McGregorem był tymczasowy pas w wadze piórkowej. Mendes to doświadczony fighter, którego przekleństwem jest Jose Aldo. Brazylijczyk pokonał dwukrotnie 30-letniego zawodnika z Kalifornii, czym pozbawił go szans na tytuł  mistrzowski. Mendes doskonale wiedział, że wygrana w konfrontacji z McGregorem da mu szansę rywalizacji z Aldo. Amerykanin liczył na możliwość rewanżu na brazylijskim mistrzu. Problem w tym, że na starcie z zawodnikiem z Kraju Kawy oczekuje McGregor. Zatem w Las Vegas spotkali się dwaj fighterzy, dla których wspólnym mianownikiem stał się pojedynek z Aldo.

Rozpoczęło się od wielkiego show. Zawodników przed rozpoczęciem walki wspierały gwiazdy, które odśpiewały ich „wejściówki”. Sinead O’Connor wykonała utwór dla McGregora, a Aaron Lewis dla  Mendesa. Pierwszy gong i ruszyli na siebie. Właściwie to Mendes na McGregora. Niespodzianka? Przez długi czas wisiała w powietrzu. Mendes wykorzystywał swoją wyższość w parterze i skutecznie neutralizował atuty swojego rywala. Wydawało się, że McGregor jest na straconej pozycji, jednak w drugiej rundzie nastąpił przełom. Na kilkanaście sekund przed końcem Irlandczyk podniósł się i posłał Mendesa na deski. Wystarczyła chwila, żeby McGregor pokazał swój fenomen.

Niepokonany

Czy Irlandczyk wie jak smakuje porażka? Wie, ale czy pamięta. W swojej karierze McGregor poniósł dwie porażki. Po raz ostatni przegrał w listopadzie 2010 roku, a było to na gali CWFC 39, kiedy to Irlandczyka pokonał Joseph Duffy. Walka zakończyła się w trzydzieści osiem sekund.

Od tego momentu minęło prawie pięć lat, a McGregor odniósł czternaście zwycięstw z rzędu. Upomniała się o niego UFC, w której robi furorę. Pięć walk i pięć wygranych, w tym cztery przed czasem. W UFC tymczasowy mistrz wagi piórkowej pozostaje niepokonany. McGregor jest niesamowity -89% pojedynków zakończył dzięki precyzji swojego ciosu.

KM

Czagajew rozbił Pianetę

Po rocznej przerwie na ring powrócił Rusłan Czagajew. 34-letni Uzbek szybko i efektownie rozprawił się z Francesco Pianetą.

Rok temu Czagajew walczył z Fresem Oquendo i wygrał niejedno głośnie na punkty. Obaj pięściarze mają się spotkać po raz drugi. Uzbek czekał aż rok, żeby pojawić się na ringu. W Magdeburgu 34-letni pięściarz wagi ciężkiej zmierzył się z Francesco Pianetą.

Szybkie zwycięstwo

30-letni pięściarz z Gelsenkirchen przystępował do pojedynku z Czagajewem po trzech zwycięstwach z rzędu. Pianeta w maju 2013 roku został zastopowany przed Władimira Kliczko, który zakończył pojedynek w szóstej rundzie. 30-latek konsekwentnie walczył, aby dostąpić zaszczytu walki o najwyższe cele. W 2009 roku włoski Niemiec zremisował z Albertem Sosnowskim w pojedynku o mistrzostwo Europy. Pianeta świetnie spisywał się w 2012 roku, kiedy zapisał na swoim koncie cztery zwycięstwa. Po pokonaniu Fransa Bothy i Nelsona Dario Domigueza stanął przed szansą na zdobycie mistrzostwa świata WBA, WBO, IBF i IBO, jednak Władimir Kliczko okazał się zbyt silny. W pojedynku z Mickaelem Vieirą wywalczył mistrzostwo Europy WBO.

Pianeta wrócił do gry o najwyższą stawkę. 30-latek liczył, że ponownie dostąpi zaszczytu walki o mistrzostwo świata. Rywalizacja z Rusłanem Czagajewem miała pokazać, na ile stać Pianetę. Dla Uzbeka również był to istotny pojedynek. W ringu w Magdeburgu stanęło dwóch ciekawych pięściarzy. Jeden znający smak mistrzostwa, drugi chcący go poznać.

Od początku pojedynek należał do Czagajewa. Uzbek nie zamierzał tracić czasu i od razu ruszył do ataku. Po mocnym ciosie 34-letniego pięściarza Pianeta padł na deski. Czagajew potrzebował zaledwie dziewięćdziesięciu sekund, aby położyć rywala. 30-letni Włoch wstał, ale był oszołomiony i nie mógł się odnaleźć. Czagajew czekał na moment, w którym będzie mógł zadać decydujący cios. Na osiemnaście sekund przed końcem ponownie dopadł Pianetę przy linach i dwoma sierpami posłał przeciwnika na deski. 30-letni pięściarz pochodzący z Kalabrii wstał, ale nie był w stanie kontynuować pojedynku. Sędzia przerwał walkę. Czagajew mógł cieszyć się z trzydziestego czwartego zwycięstwa.

Uzbek czeka na Oquendo

Panowie muszą się spotkać po raz drugi. W lipcu zeszłego roku na punkty lepszy okazał się Czagajew, ale Oquendo gorąco protestował. Portorykańczyk zdecydował się wejść na drogą prawną, aby walczyć o swoje. W efekcie doszło do wyznaczenia Oquendo jako obowiązkowego pretendenta do rywalizacji z czempionem WBA.

Warto zaznaczyć, że 42-letni od ostatniej potyczki z Czagajewem nie boksował. Uzbek ma 120 dni, aby zmierzyć się z Oquendo. Mistrz wagi ciężkiej na zawodowym ringu poniósł dwie porażki – z Władimirem Kliczko i Aleksandrem Povietkinem. Oquendo uważa, że w zeszłym roku został skrzywdzony, dlatego chce pokazać, iż jest lepszy od 34-latka. Zwycięzca pojedynku będzie musiał zmierzyć się z Lucasem Browne, który ma status obowiązkowego pretendenta do mistrzowskiego tytułu.

KM

Maryanyan dołączył do czołówki

Sukcesy na Igrzyskach Europejskich w Baku pomogły wielu zapaśnikom w stylu klasycznym poprawić swoje pozycje w światowym rankingu. Stepan Maryanyan (na zdjęciu) w kategorii 59kg awansował na czwarte miejsce.

23-latek sięgnął w stolicy Azerbejdżanu po złoty medal Igrzysk Europejskich. Dzięki temu w światowym rankingu awansował aż o piętnaście pozycji – z 19 na 4 miejsce. Najlepszym zawodnikiem w wadze 59kg pozostał Rosjanin Mingiyan Siemionow. Na czele klasyków w kategorii 66kg Davor Stefanek. Serb nie ma zamiaru oddawać pozycji lidera w światowym rankingu. W poprzednim roku Stefanek wywalczył złoty medal mistrzostw świata w Taszkiencie. Za nim w rankingu uplasowali się Han-Soo Ryu, Tamas Lorincz oraz Artem Surkow, który zanotował awans o dziewięć pozycji. Na 15.lokacie został sklasyfikowany Mateusz Bernatek.

Do niedawna Frank Staebler rywalizował w kategorii 66kg, jednak postanowił spróbować swoich sił w 71kg. W Baku wywalczył brązowy medal, co pozwoliło mu uplasować się na piątej pozycji w światowym rankingu. Kategorii 71kg przewodzi Rasul Chunayev. 26-letni Elvin Mursaliyev rozkręca się na dobre. W poprzednim sezonie reprezentant Azerbejdżanu udowodnił, że ma ogromny potencjał. Sukcesy mówią same za siebie. W mistrzostwach Europy w Vantaa sięgnął po brązowy medal, trzecie miejsce zajął również w mistrzostwach świata w Taszkiencie. Bezkonkurencyjny okazał się w Baku. Zloty medal w kategorii 75kg jest największym osiągnięciem w karierze Mursaliyeva, który w światowym w rankingu w kategorii 75kg znalazł się na 4.miejscu.  Pozycja lidera dla Kima Hyeona-Woo, który wyprzedził Arsena Julfalakyana oraz Romana Własowa.

Evgeni Saleev jest bezkonkurencyjny w kategorii 80kg. Wicemistrz świata jest liderem światowego rankingu. Z pewnością złoty medal w Baku potwierdził, że Rosjanin nie zamierza ustępować miejsca innym. Za nim znajdują się: Rafik Huseynov i Piotr Bacsi. Największy awans w 80kg zanotował Wiktor Sasunovski z Białorusi, który z 18.miejsca trafił na 6. David Chakvetadze najlepszy w kategorii 85kg. Reprezentant Rosji awansował na szczyt z 16.miejsca! Chakvetadze triumfował w Baku, gdzie uporał się z Zhanem Belenyukiem. W światowym rankingu Ukrainiec jest tuż za plecami Rosjanina. Melonin Noumonvi musiał pogodzić się ze stratą fotela lidera i wylądował na trzeciej pozycji.

Islam Magomedov już w czasach juniorskich prezentował się bardzo dobrze. Pochodzący z Dagestanu zapaśnik dwukrotnie był mistrzem świata i stał się wielką nadzieją rosyjskich zapasów w kategorii 98kg. W Igrzyskach Europejskich w Baku sięgnął po złoty medal, co miało wpływ na kształt światowego rankingu. Magomedov z 14.pozycji awansował na 2. Liderem w kategorii 98kg pozostaje reprezentant Armenii Artur Aleksanyan – brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Riza Kyalaap jest czołowym zapaśnikiem kategorii 130kg. W Baku reprezentant Turcji zdobył złoty krążek, a w światowym rankingu jest drugi. Pozycja lidera należy do doświadczonego Mijaina Lopeza, który jest złotym medalistą Igrzysk Olimpijskich w Londynie (120kg).

KM

Justino miażdży i szuka Rondy

Są takie nazwiska, które po prostu elektryzują. Ze względu na osobowości i osiągnięcia. Taką postacią bez wątpienia jest Cristiane Justino.

Popularna „Cyborg” wystąpiła na gali Invicta FC 13. Rywalką 30-letniej zawodniczki była Faith van Duin, która nie miała okazji zaprezentować swoich umiejętności. Justino załatwiła sprawę bardzo szybko. Nawet nie zmęczyła się.

Królowa z Kurytyby

Fighterka z Kraju Kawy ma element, który jest niezwykle istotny w każdym sporcie. Justino dąży do swojego celu i jest ściśle podporządkowana realizacji kolejnych zadań. Zawodniczka w każdym swoim występie pokazuje charakter, wolę walki i nieustępliwość, a zarazem jest niezwykle pewna siebie i wyważona. „Cyborg” skumulowała cechy, które są niezbędne na drodze do osiągnięcia sukcesu. Dodatkowym atutem Brazylijki jest fakt, że posiada wyrazistą osobowość. Nie kryje się ze swoimi planami i nakręca atmosferę, budując tym samym zainteresowanie swoją osobą. 30-letnia fighterka ma ogromny potencjał marketingowy i wszystko wskazuje na to, że nadejdzie właściwa chwila, kiedy go wykorzysta.

Przygoda Justino z MMA na dobre zaczęła się w 2005 roku. Dość pechowo. Brazylijka w debiucie przegrała już w pierwszej rundzie. Podczas gali SF-Showfight 2 sposób na Justino znalazła Erica Paes. Złe, dobrego początki. Teraz „Cyborg” jest ikoną kobiecego MMA i zmierza na szczyt.

Raz, dwa i po sprawie

Justino nie bawi się w rozpoznanie i wyczucie rywalki. Od razu przystępuje do ataku niczym głodna lwica, która upatrzyła sobie ofiarę. Rzuca się na bezbronną rywalkę i pozbawia ją szans na jakikolwiek ruch. Sprawy toczą się szybko, Brazylijka zwycięża.

Taki scenariusz miał miejsce podczas gali Invicta FC 13. Faith van Duin nie zdążyła celnie trafić rywalki, a pojedynek już się skończył. Zawodniczka z Nowej Zelandii przeżyła prawdziwy huragan ciosów. Justino niczym buldożer ruszała na van Duin i kolanami oraz pięściami zasypała swoją rywalkę. „Cyborg” potrzebowała czterdziestu pięciu sekund, aby zapisać kolejne zwycięstwo na swoim koncie. Kilka miesięcy temu z Chermaine Tweet uporała się w czterdzieści sześć sekund. Tym razem – miała lepszy czas. Do rekordu jednak trochę brakuje. W kwietniu 2009 roku Justino potrzebowała trzydziestu pięciu sekund, aby odnieść zwycięstwo w starciu z Hitomi Akano.

Gdzie jest Ronda?

Cały świat oczami wyobraźni widzi już starcie Rousey – Justino. Brazylijka wyraża gotowość podjęcia rywalizacji z czołową fighterką UFC, jednak jej zdaniem Amerykanka ucieka przed pojedynkiem. Wydaje się, że problem leży w innym miejscu. Kwestią podstawową jest ustalenie, w jakim limicie panie miałby rywalizować. Rousey walczy w 61kg, a Justino w 66kg. Ponadto, Brazylijka cały czas rozmawia z UFC, jednak nie może osiągnąć porozumienia.

Wydaje się, że byłoby to wielkie wydarzenie w MMA. Okazja, aby poznać prawdziwą królową i przekonać się, która osobowość jest silniejsza.

KM

Triumf Barana

Polski zapaśnik odniósł wygraną w prestiżowym memoriale im. Ali Alieva. RadosławBaran okazał się najlepszy w kategorii 97kg w stylu wolnym.

W Kaspijsku w Dagestanie odbył się 46. Memoriał Ali Alieva. Zawody odbywają się w celu upamiętnienia pamięci utytułowanego zapaśnika, a przy okazji są doskonałą okazją do rywalizacji zawodników z różnych części świata. Ali Alev zapisał się w historii jako pięciokrotny mistrz świata. Zapaśnik rywalizował w stylu wolnym w kategorii 52kg i triumfował na czempionach w Teheranie (1959), Yokohamie (1961), dwukrotnie w Toledo (1962 i 1966) i New Delhi (1967). Aliev startował również w igrzyskach olimpijskich, jednak nie udało mu się zdobyć medalu. W Dagestanie jest ikoną zapasów i memoriał jego imienia jest najlepszym tego dowodem. Aliev zmarł w 1995 roku.

Polski triumf w Dagestanie

Radosław Baran rywalizował z mocnymi zawodnikami. Zapasy w krajach postradzieckich mają miano religii. Tam z niezwykłą uwagę przykłada się do treningów. Umiejętności szlifowane są z należytą starannością. Warto dodać, że fighterzy wszelkiej maści ze wschodu często są zawodnikami niezwykle twardymi i wytrzymałymi. W tej rzeczywistości chciał odnaleźć się polski zapaśnik. Radosław Baran w Dagestanie pokazał, że ma ogromny potencjał i stać go na dobre występy.

Polak zwyciężył w styl wolnym w kategorii 97kg. W finale trafił na Magomeda Musaeva z Kirgistanu. 26-latek w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie doszedł do ćwierćfinału, gdzie musiał uznać wyższość Rezy Yazdaniego. Musaev w tym roku zdobył srebrny medal w mistrzostwach Azji. W Kaspijsku reprezentant Kirgistanu potwierdził wysoką dyspozycję, jednak w finale miał trudny orzech do zgryzienia. Trafił na Radosława Barana, który znalazł sposób na 26-latka. Polak mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Oprócz Baran sukces w Dagestanie odniósł Zbigniew Baranowski. Polski zapaśnik zajął trzecie miejsce w kategorii 86kg.

Baran w dobrej formie

Zapaśnik z Krotoszyna po raz kolejny potwierdził wysoką dyspozycję. Radosław Baran z dobrej strony pokazał się w I Igrzyskach Europejskich w Baku. Polak był o krok od wywalczenia brązowego medalu.

W Baku Baran zaczął od porażki, co teoretycznie stawiało go w trudnej sytuacji. Chetag Gazimow okazał się lepszy od polskiego zapaśnika i pokonywał kolejne przeszkody na swojej drodze, co doprowadziło go do finału. Dzięki temu Baran mógł wystąpić w repasażach. Polak wykorzystał szansę i wygrał dwa pojedynki, co pozwoliło mu walczyć o brązowy medal Igrzysk Europejskich.

Trafił na Abdusałama Gadisowa. Rosjanin miał przewagę fizyczną nad Polakiem, co było kluczem do jego sukcesu. Baran z czasem zaczął słabnąć i nie był w stanie odrobić strat. W Dagestanie nie było mocnych na polskiego zapaśnika. Na przestrzeni ostatnich tygodni Baran prezentował równą dyspozycję, która pozwoliła mu osiągnąć dobre wyniki.

KM

Zamknięci judocy

W Polsce dyskusja na ten temat jest martwa. Międzynarodowa Federacja Judo chce zatrzymać zawodników tylko i wyłącznie dla siebie. Nawet kosztem ich rozwoju.

Pozwólcie Państwo, że najpierw kilka słów o czasach, w których przyszło nam żyć. Wszyscy chcą igrzysk. Liczy się widowisko, emocje, wrażenia artystyczne i pieniądze. Te ostatnie często odgrywają pierwszoplanową rolę. Często decydują o wielu aspektach i są wyznacznikiem szans na sukces. Aby się przebić trzeba mieć pomysł, który podbije serca obserwatorów.

Judoka chce do MMA

Judo jest dyscypliną piękną, nieskazitelną i czystą. To sport, z którego płynie życiowa nauka kształtująca charakter i określająca kulturę człowieka. Dla wielu jest to styl życia. Polska miała wielu wybitnych judoków, ale lata świetności tej dyscypliny w pewnym momencie odeszły do lamusa. Judo popadło w niebyt. Ostatnimi czasy odradza się. W głównej mierze to zasługa polskiej reprezentacji kobiet i trener Anety Szczepańskiej. Brązowy medal mistrzostw świata w 2014 roku Katarzyny Kłys to nie lada sukces. Polska czekała aż jedenaście lata na podium na światowym czempionacie w judo. W tym samym roku po brąz mistrzostw Europy sięgnęła Agata Ozdoba.

Z niecierpliwością czekamy na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro i z nadzieją wypatrujemy medalu. Miłośnicy judo czekają na olimpijski sukces od czasów Pawła Nastuli. Stopniowo judo wraca do łask. Powoli czyni kolejne kroki, aby wrócić na świecznik.

Czasy są trudne. W judo często brakuje pieniędzy, nie wszyscy mogą liczyć na stypendia i tym bardziej sponsorów. Udaje się to nielicznym. Dlatego też wielu zawodników szuka sposobu, który pozwoli osiągać dochody. Wiadomo, że zagraniczne wojaże kosztują, a dopiero zdobycie medalu na imprezie najwyższej rangi jest szansą na uzyskanie rozgłosu. Jego wartość jest nieoceniona. Chwilowe zamieszanie może zrobić wiele dobrego i zwrócić uwagę na określoną osobą, a w szerszym kontekście na sport i nieść ze sobą szereg korzyści.

Tylko potrzeba czasu, wytrwałości i cierpliwości. Sporty walki pozwalają zawodnikom na rozwój, jednak w judo jest nieco inaczej. Oświadczenie prezesa Międzynarodowej Federacji Judo z zeszłego roku uzależnienia starty zawodników w innej dyscyplinie od jego zgody.

Dlaczego?

Nie zawsze judocy decydują się na starty w MMA, często biorą udział w turniejach zapaśnicznych czy jiu-jitsu. Dlaczego im tego zabraniać? Z jednej strony jest to narażenie na odejście największych gwiazd z judo. Są kraje, gdzie ta dyscyplina jest niemalże religią. Dlatego też nie ma obaw, że wszyscy rzucą judo i nagle przeniosą się do MMA. Chodzi raczej o kwestię swego rodzaju medialności. Są zawodnicy, którzy odgrywają rolę ikon czy też twarzy w judo i ich starty w innych dyscyplinach powodują kwestię utraty kapitału. Decyzja władz IJF w jakiś sposób jest zrozumiała, ale nie może odbywać się kosztem sportowców. Zapewne warto poszukać innych rozwiązań, który nie będą tworzyły warunków pachnących swego rodzaju niewolnictwem.

Travis Stevens zdecydował się spróbować swoich sił w jiu-jitsu. Na gruncie polskim tą samą drogą podążył Marek Kręcielewski. Ganbold Kherlen z Mongolii walczył w zapasach, tak jak i Adam Okruashvili z Gruzji. Warto przypomnieć przypadek Rondy Rousey, która była wybitną judoczką, a teraz jest gwiazdą MMA w organizacji UFC.

Czasami po prostu jest tak, że zawodnicy decydują zmienić się płaszczyznę rywalizacji, gdyż w danej dyscyplinie osiągnęli wszystko, co możliw. W żaden sposób nie można im torować drogi. Szkodzi to przede wszystkim judo. Zasady muszą być zdrowe, przejrzyste i powinny szanować dobro wspólne.

 

KM

Mistrz będzie się bronił

Dał wiele radości swoim rodakom, którzy lata świetlne musieli czekać na mistrza świata w wadze ciężkiej. Deontay Wilder jest dumą i chlubą Amerykanów. Mistrz świata WBC czeka na kolejnego rywala.

Wedle najnowszych doniesień bardzo prawdopodobne jest starcie Wildera z Chrisem Arreolą. Do walki miałoby dojść 26 września podczas kolejnej imprezy z cyklu Premier Boxing Champions.

Kolejny nokaut?

Wilder czeka na nazwisko rywala, z którym przyjdzie mu się zmierzyć jesienią. 29-letni pięściarz stał się ulubieńcem amerykańskiej publiczności po tym, jak pokonał Bermane Stiverne i wywalczył pas WBC. Mieszkańcy USA aż osiem lat czekali na mistrza świata kategorii królewskiej. Wilder spełnił ich marzenia i planuje dalsze podboje.

Rodzą się kolejne domysły na temat tego, czy Amerykanin stanie do rywalizacji z Władimirem Kliczko. Wydaje się, że Wilder to jedyny pięściarz, który de facto jest w stanie postawić wysokie wymagania Ukraińcowi. Wielu próbował, ale jakoś od ponad dekady nikt nie znalazł sposobu na Kliczko. Wilder jest pięściarzem, którego chce się oglądać. Twardy, agresywny i co najważniejsze skuteczny. W stu procentach. Wilder na zawodowym ringu nie doznał jeszcze porażki.

Pięściarz z Alabamy wzbudza ciekawość i zainteresowanie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Wilder jest królem nokautów. Na trzydzieści cztery zwycięskie walki, aż trzydzieści trzy kończył przed czasem. Tylko walka o mistrzostwo świata ze Stivernem trwała pełnych dwanaście rund,  ale sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości, komu należy się zwycięstwo. W pierwszej obronie pasa Wilder stanął w ringu naprzeciw Erica Moliny. W dziewiątej rundzie rywal poległ i walka dobiegła końca. Amerykański mistrz nadal jest w formie, nie ma zamiaru spocząć na laurach, jego droga prowadzi na szczyt. Czy jego pochód zablokuje Chris Arreola?

Musi wygrać

Boksera z Kalifornii w lipcu czeka walka z Fredem Kassim. Bez wątpienia 34-letni Arreola jest faworytem pojedynku, jednak musi wejść do ringu i wykonać zadanie. Dopiero wtedy będzie mógł myśleć o kolejnej już rywalizacji o mistrzowski pas.

Warto zauważyć, że Arreola nie ma szczęścia do rywalizacji o mistrzowski pas WBC w wadze ciężkiej. Amerykanin bił się o tytuł z Witalijem Kliczko i Bermane Stivernem i za każdym razem schodził z ringu pokonany. Arreola dopiero po sześciu latach zawodowej kariery zanotował pierwszą porażkę. Przegrał z nie byle kim, z samym Witalijem Kliczko. Była to walka o pas, w której Arreola stawiał opór, ale w dziesiątej rundzie zabrakło mu sił i Ukrainiec dokończył dzieła. W amerykańskim pięściarzu wielu widziało ogromny potencjał, jednak w decydujących momentach czegoś mu brakowało. Pogromcą Arreoli okazał się również Tomasz Adamek. Po porażce z Polakiem udało mu się powrócić na właściwe tory. Przez trzy lata wygrywał, poległ ze Stivernem. Teraz być może stanie przed kolejną szansą na zdobycie pasa. Wilder to mistrz i prawdziwy killer. Arreola rysuje się jako pięściarz, który dochodzi do pewnego punktu, ale za nic nie może go pokonać. Być może na zawsze pozostanie już pretendentem.

KM

Ogólnoświatowy debiut cyklu ESPN Premier Boxing Champions w telewizji FightKlub.

W nocy z soboty na niedzielę o godzinie 03:00, wyłącznie na antenie telewizji FightKlub, zadebiutuje w Polsce cykl ESPN Premier Boxing Champions. Stacja pokaże na żywo galę z udziałem wielkiej gwiazdy młodego pokolenia – Keith Thurman stanie w obronie tytułu WBA w wadze półśredniej w walce z byłym mistrzem świata Luisem Collazo.

Hitowe gale boksu zawodowego, największych światowych producentów zagoszczą w wakacyjne wieczory na antenie telewizji FightKlub. W nocy z 11 na 12 lipca o godzinie 03:00 (powtórka w niedzielę o 11:30) Keith Thurman (25-0, 21 KO), w piątej obronie mistrzowskiego tytułu WBA w kategorii półśredniej, podejmie byłego czempiona Luisa Collazo (36-6, 19 KO). Będzie to ogólnoświatowy debiut cyklu ESPN Premier Boxing Champions.

Keith “One Time” Thurman to długowłosy talent ze słonecznych plaż Florydy, który na zawodowym ringu zadebiutował w 2007 roku. Bokserska doktryna jest praktycznie jednomyślna – mamy przed sobą następcę takich gwiazd jak Floyd Mayweather Junior czy Manny Pacquiao. Jest znakomity technicznie, szybki, mobilny, bije bardzo mocno i przede wszystkim – bardzo celnie. Tytuł WBA (początkowo w wersji Interim) zdobył nokautując w 10. rundzie Meksykanina Diego Gabriela Chavesa, później przychodziły wygrane m.in. nad takimi nazwiskami jak niepokonany Leonard Bundu i były mistrz kilku kategorii wagowych – Robert “The Ghost” Guerrero. W sumie Thurman bronił już czterokrotnie mistrzowskiego tytułu.

Bardzo trudne zadanie czeka zatem doświadczonego (34 l.) Luisa Collazo. Mańkut z Nowego Jorku ostatnio miał zmienne szczęście w swoich głośnych pojedynkach. Stacja FightKlub pokazała jego starcie z Victorem Ortizem, którego spektakularnie pokonał przez nokaut już w drugiej rundzie. Zdecydowanie gorzej powiodło mu się w walce z Amirem Khanem w maju 2014 roku, przegranym wysoko na punkty. W ostatnim występie Collazo pokonał w drugiej rundzie Chrisrophera Degollado, co jednak wobec niezbyt wysokiej klasy rywala było tylko formalnością.

Na gali w Tampie, w drugiej walce wieczoru, FightKlub pokaże równie ciekawy pojedynek w kategorii średniej – niepokonany Tony Harrison(21-0, 18 KO) skrzyżuje rękawice z Williem “Wielkim” Nelsonem (23-3-1, 13 KO).

Transmisja obu walk wyłącznie w telewizji FightKlub, od godziny 03:00 w nocy z 11 na 12 lipca (powtórka w niedzielę o 11:30).

[kod]

Źródło: materiały prasowe

Nieudana uniwersjada

Polscy judocy muszą pogodzić się z brakiem zdobyczy medalowej na uniwersjadzie w Gwangju. Najwyższe miejsce zajęła Karolina Tałach, która w kategorii 63kg uplasowała się na 5.pozycji.

W zawodach wzięło blisko czterysta zawodniczek i zawodników. Najwięcej pań startowało w kategorii 63kg – trzydzieści sześć judoczek. Z kolei wśród panów po trzydziestu siedmiu zawodników pojawiło się w dwóch wagach – 73kg i 81kg.

Bez medalu

Reprezentanci Polski w Gwangju nie spisali się na medal. 21-letnia Karolina Pieńkowska w tym sezonie startowała wśród seniorów i radziła sobie przyzwoicie. Elementem przygotowań do występu w Korei Południowej był turniej Grand Prix w Budapeszcie. Do stolicy Węgier pojechały tylko dwie Polki –Pieńkowska i Katarzyna Kłys. Teoretycznie wydawało się, że bardziej doświadczona zawodniczka Polonii Rybnik zaprezentuje się lepiej, ale teoria nie zawsze się sprawdza. Pieńkowska w Budapeszcie pokazała, że stać ją na zajmowanie miejsc w czołówce. Wygrała dwie walki i dopiero w ćwierćfinale znalazła pogromczynię w osobie Mareen Kraeg, która ostatecznie zawody wygrała. Z pewnością start w stolicy Węgier podbudował 21-letnią judoczkę AZS-u UW Warszawa. W Budapeszcie Polka zajęła 7. pozycję, w Gwangju powtórzyła ten rezultat. Na początku rywalizacji w Korei Południowej Polka mogła się zrelaksować, gdyż dostała wolny los. Pierwszą przeciwniczką 21-letniej zawodniczki była Azzazya Chintogtogh z Mongolii, która kończyła rywalizację ze spuszczoną głowę. Z podniesionym czołem Pieńkowska przystępował do kolejnej walki, jak się okazało przegranej. Tetiana Levytska pokonała Polkę i pewnie zmierzała po medal, jej droga zakończyła się na 3.miejscu. W repasażach Pieńkowska wygrała z Xiaowei Gu, jednak w kolejnym pojedynku przegrała. Jej pogromczyni Evelyne Tschopp mogła cieszyć się z brązowego medalu.

Aby sięgnąć po złoto Karolina Tałach musiała okazać się lepsza od trzydziestu pięciu zawodniczek. Polka dobrze rozpoczęła start w Korei, jednak powstrzymała ją zawodniczka gospodarzy. Jiyun Bak zastopowała Polkę, która po dwóch wygranych pojedynkach liczyła, że dotrze do strefy medalowej. Porażka z Koreanką odesłała naszą zawodniczkę do repasaży. Tam pokonała dwie rywalki – Czeszkę Patockovą oraz Chinkę Zhang. Dzięki dobrej postawie Polka stanęła przed szansą na sięgnięcie po brązowy medal. Tałach w decydującym starciu przegrała z Niemką Nadją Bazynski i ostatecznie uplasowała się na 5.miejscu. W kategorii +78kg do ćwierćfinału dotarła Joanna Jaworska, która zajęła 7.miejsce.

Azja dominuje

Uniwersjada przebiegała pod dyktando reprezentantów Korei Południowej oraz Japonii. Zawodnicy gospodarzy zdobyli osiem z szesnastu możliwych złotych medali. Wśród panów tylko w kategorii 81kg zwyciężył zawodnik z innego kraju niż Korea i Japonia – Rosjanin Khasen Khalmurzaev. Judocy z Kraju Kwitnącej Wiśni uzyskali pięć złotych medali. Warto nadmienić, że wśród pań monopol Korei i Japonii przełamała Sumiya Dorjsuren z Mongolii (57kg) oraz Samah Camara (78kg).

KM

Kolejna afera dopingowa w MMA

Niedozwolone substancje są zmorą mieszanych sztuk walki. W tym roku na światło dziennie wyszło już kilka afer, których bohaterami byli czołowi fighterzy. Teraz głośno zrobiło się o problemach Gilberta Melendeza.

Czasami jest tak, że człowiek chce sobie w jakiś sposób zrekompensować niepowodzenia. Nie zawsze podejmuje słuszne decyzje. Jak pokazują ostatnie doświadczenia w świecie MMA – w ciągu jednej chwili można spaść ze szczytu na sam dół.

Melendez na dopingu

Gala UFC 188 zakończyła się dla popularnego „El Nino” fatalnie. Amerykanin przegrał walkę z Eddie’m Alvarezem, a po niej okazało się, że stosował niedozwolone środki. Badania wykazały obecność metabolitów testosteronu pochodzenia egzogennego w organizmie 33-letniego zawodnika. Doping w żaden sposób nie pomógł mu na gali w Meksyku, gdyż przegrał przez decyzję sędziów z Alvarezem. Dodatkowo Melendez przez rok będzie musiał odpoczywać od MMA, gdyż na tyle właśnie został zawieszony.

Amerykanin ostatnimi czasy prezentował się słabo. Od 2013 roku stoczył cztery walki, z których wygrał tylko jedną. Z pewnością słabsza dyspozycja miała wpływ na decyzje podjęte przez zawodnika. 33-latek sięgnął po doping, czym naruszył panujące zasady i został za swoje działanie ukarany. Melendez stoczył w tym roku jeden pojedynek  i miał zamiar przygotowywać się do kolejnego. W lipcu podczas gali UFC Fight Night 72 w San Diego miał stanąć naprzeciw Ala Iaquinty. Do walki jednak nie dojdzie.

Czy warto było?

Z pewnością Melendez nie raz zadał sobie takie pytanie. W jednej chwili Amerykanin stracił pozycję, na którą pracował przez lata. Kariera Melendeza to pasmo sukcesów, które zostało przerwane przez jego głupotę. Wiadomo, że wiek robi swoje i czasami przychodzi kryzys, ale sięgnięcie po doping nie jest rozwiązaniem. Takie zachowanie wielkiemu fighterowi nie przystoi. Melendez dwukrotnie był mistrzem wagi lekkiej organizacji Strickeforce. O jego fenomenie świadczy fakt, że dzierżył w swoich dłoniach pas aż przez cztery lata.

W UFC pojawił się w 2013 roku. Nie była to udana przygoda. Już w debiucie poległ w starciu z Bensonem Hendersonem. W kolejnej walce wygrał z Diego Sanchezem, co dawało nadzieję na przełamanie. Melendez wielokrotnie udowadniał swój potencjał i pokazywał, że nie boi się trudnych wyzwań. Trzeci występ w UFC okazał się ciężką próbą. Amerykanin stanął na wprost nietuzinkowego Anthony’ego Pettisa, który udowodnił swoją wyższość i przez duszenie pokonał 33-latka w drugiej rundzie. Melendez nie poradził sobie w UFC.

Upadek

Co kieruje zawodnikami, którzy sięgają po niedozwolone substancje? Wielu z nich musi pogodzić się z utratą tytułów, pozycji, pieniędzy oraz autorytetu. Anderson Silva, dla wielu ikona MMA, w jednej chwili przekreślił wszystko. Długo walczył i zaprzeczał, jednak wynik badań był bezlitosny. Nick Diaz i Jon Jones to kolejne dopingowe nazwiska. Wcześniej wielkie ikony MMA. Ikony, które zaliczyły upadek.

KM

Olimpia Podolska

Polska zawodniczka kickboxingu urodzona 11 kwietnia 1996 roku w Kościerzynie. Swoją przygodę z kickboxingiem rozpoczęła w 2012 roku w klubie GKS Champion pod okiem trenera Bogdana Bliźniaka. W swoim pierwszym starcie zdobyła drugie miejsce na Pucharze Polski w Kick light w 2013 roku. Rok później zdobyła Puchar Polski w Kick Light. Olimpia na swoim koncie ma również mistrzostwo Polski w Full Contact, v-ce mistrzostwo polski w formule K-1.  Zdobyła także brązowy medal na Pucharze Świata w formule low Kick. W 2015 roku zdobyła v-ce mistrzostwo polski w formule low Kick.  Olimpia dwukrotnie występowała na zawodowych galach Champions Fight Night i dwa razy wygrywała swoje pojedynki. 

Angielska jesień Władimira Kliczko

Mówiło się o tym od dawna i kwestią czasu pozostawało oficjalne potwierdzenie walki. W październiku Władimir Kliczko będzie bronił swojego mistrzowskiego dorobku w starciu z Tysonem Fury’m.

Do starcia dojdzie w Niemczech, czyli na terenie, który jest królestwem mistrza z Ukrainy. Kliczko wyjdzie po raz dziewiętnasty, aby bronić tytułów mistrza świata WBA, WBO i IBF.

Stanąć przed olbrzymem

Kliczko jest wielki. Bez wątpienia to jedrn z najlepszych, a na pewno najbardziej utytułowanych pięściarzy XXI wieku. Sportowo osiągnął wszystko, co mógł. Dodatkowo zbudował sobie świetny wizerunek, z którego może czerpać zyski. Władimir Kliczko jest ikoną boksu, wyrazistą postacią, a takich potrzebuje współczesny sport.

Jak zawsze są dwie strony medalu. Wyrazistość jest ważna, ale trzeba czegoś więcej, aby spełniała swoją rolę. Musi być poparta argumentami w postaci osiągnięć i pewnej dojrzałości, a zarazem mądrości. Kliczko doskonale wpisuje się w ten schemat. Z pewnością Tyson Fury jest postacią wyrazistą, ale warto zastanowić się nad tym, czy nie jest to tylko kreacja? Brytyjski olbrzym mierzy 206cm i mimo swojej fizycznej wielkości jest niezwykle elastyczny. Zwłaszcza w mowie. Fury grzeszy pewnością siebie, czasami wydaje się, że jest bardzo zadufany w sobie. Niektórzy twierdzą, że przemawia przez niego pycha, która go w końcu zgubi.

Tak wygląda sprawa na gruncie osobowości. W pełni profesjonalny Kliczko, który jest gwiazdą boksu i Fury kreujący się na wielkiego boksera. Brytyjczykowi umiejętności odmówić nie można, ale czasami przydałoby mu się trochę pokory. Powoli do lamusa odchodzą czasy, w których z szacunkiem wyrażano się o mistrzach. W relacji Kliczko – Fury tego brakuje. To przykład igrzysk w najlepszej postaci, gdzie chodzi o to, aby przeciwnika dosłownie zmieść. W tej rzeczywistości funkcjonuje Fury. Kliczko zaś jest człowiekiem kultury i szyku.

Dwa bokserskie światy

Są z dwóch różnych epok. Początki Brytyjczyka w zawodowym boksie to czas, w którym Kliczko znajdował się w najlepszych latach swojej kariery. Obecnie Ukrainiec jest mistrzem świata kategorii królewskiej, co jest owocem jego ogromnego doświadczenia oraz mądrości ringowej. Z drugiej strony to także słabość rywali. Wielu hucznie i głośno zapowiada, że skończy dominację młodszego z braci Kliczko i na słowach się kończy. Czy Fury będzie innym przypadkiem?

Swego czasu26-latek zamknął usta Derecka Chisory, równie aktywnego werbalnie boksera z Wysp. Fury zapowiada, że w starciu, które zaplanowano na 24 października w Dusseldorfie nie zachowa się jak David Haye. Jego rodak w rywalizacji z Kliczko przetrwał dwanaście rund, ale przez większość pojedynku unikał kontaktu z mistrzem z Ukrainy. Fury pozostaje niepokonany na zawodowym ringu, Kliczko zanotował dwadzieścia dwa zwycięstwa z rzędu. Król wagi ciężkiej po raz ostatni przegrał w 2004 roku, czyli jedenaście lat temu. Ostatnio odprawił niepokonanego Bryanta Jenningsa. Czy Fury musi przygotować się na smak pierwszej porażki?

KM

Polskie srebro oświeciło Sofię

W stolicy Bułgarii odbyły się mistrzostwa Europy kadetów w judo. Polacy delikatnie zaznaczyli swoją obecność. Trudno mówić o dokonaniach, raczej trzeba skupić się na najjaśniejszym punkcie, czyli Macieju Krogulskim.

Do Sofii pojechało osiemnastu naszych reprezentantów, jednak nie w roli faworytów. Biało-czerwoni mieli zaliczyć ważny start i postarać się o niespodziankę. W Bułgarii Polska wywalczyła jeden medal, co na pewno cieszy, ale z drugiej strony zastanawia –czy naszych kadetów stać na więcej?

Dał przykład Krogulski

Młody Polak walczący w kategorii 73kg nie miał litości dla swoich rywali. Krogulski był pewny siebie i skuteczny, co dało mu medal. Na szyi polskiego judoki zawisło srebro.

Krogulski od początku zawodów prezentował się bardzo dobrze i zmierzał w kierunku finału. Na początek w starciu z polskim zawodnikiem poległ Andrei Pirloga z Rumunii. Krogulski dobrze wszedł w zawody, co potwierdził w kolejnej walce, kiedy to okazał się lepszy od Killiana Pirotona. Wydawało się, że Polak może złapać zadyszkę, gdyż kolejne walki były coraz bardziej wymagające, jednak w Bułgarii nasz zawodnik prezentował się wyśmienicie.. Niestraszny Krogulskiemu był również Oleksandr Cherkai. Wygrana z reprezentantem Ukrainy wprowadziła Polaka do strefy medalowej. Sukces był o krok.

W walce półfinałowej Krogulski stanął przed trudnym wyzwaniem. Christian Parlati to rywal wymagający, który w Sofii odniósł trzy zwycięstwa i liczył na awans do finału. Krogulski powstrzymał zapędy Włocha, który musiał obejść się smakiem, bo ostatecznie medalu nie wywalczył i zajął 5.miejsce. Polak był na najlepszej drodze, aby odnieść sukces. Jeśli Parlati był wymagającym rywalem to w finale Krogulski trafił zdecydowanie gorzej. Gruzini na judo się znają. Łasza Dudaszwili potwierdził tę regułę i zdobył złoty medal mistrzostw Europy kadetów, a w finale pokonał Krogulskiego przez ippon.

Krok od medalu

Dorobek Polaków mógł być nieco większy. Niewiele zabrakło a z medalu cieszyłaby się Anna Dąbrowska w kategorii 57kg. Zawody w Sofii rozwijały się po myśli młodej Polki, która wygrała trzy walki i była już gotowa do starcia o podium. W półfinale trafiła na Mariię Gryzlovą. Pojedynki polskich i rosyjskich zawodników zawsze mrożą krew w żyłach i powodują dodatkową adrenalinę. Do finału awansowała jednak reprezentantka Sbronej, a Dąbrowskiej przyszło rywalizować o brązowy medal. W rywalizacji o trzecie miejsce Polaka trafiła na zawodniczkę z repasaży Lise Keller. Szwajcarka rozstrzygnęła pojedynek na swoją korzyść i mogła radować się z brązowego medalu. W tej samej kategorii rywalizowała również Angelika Szymańska. Polka rozpoczęła udział w zawodach od wygranej z Holenderką Lesley Koorn, następnie wyeliminowała Marię Ortiz Medinę. Potknęła się w na Niemce Hannah Deliu. Szymańska miała szansę w repasażach, ale tam powstrzymała ją Lise Keller, którą można określić jako zmorę Polek.

KM

Jędrzejczyk zdobyła uznanie

Fighterka z Olsztyna jest wizytówką polskiego MMA na świecie. Kolejne pochwały płyną w kierunku Joanny Jędrzejczyk.

27-latka jest mistrzynią UFC w wadze słomkowej. Tytuł wywalczyła pokonując w efektowny sposób Carlę Esparzą. W równie widowiskowym stylu Polka rozprawiła się z Jessicą Penne w swojej pierwszej obronie pasa.

Najlepsza w UFC

Obecnie wyżej stoją akcje tylko jednej fighterki – Rondy Rousey. Amerykanka walczy efektownie, walki kończy niezwykle szybko i widowiskowo. Jest niekwestionowaną mistrzynią oraz gwiazdą UFC. Joanna Jędrzejczyk rozwija się błyskawicznie i wprawia coraz to większe grono odbiorców w zachwyt.

Rok temu debiutowała w UFC, co było ogromnym wyróżnieniem dla niej, a zarazem szansą dla polskiego MMA. Jędrzejczyk stoczyła cztery pojedynki dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie i wszystkie wygrała. W dwóch pierwszych zwyciężała na punkty. Zwłaszcza w pojedynku z Gadelhą wiele się działo i Brazylijka nie była zadowolona z werdyktu sędziowskiego, jednak Polka pokazała charakter, co pozwoliło jej odnieść sukces w starciu z wyżej cenioną rywalką. Jędrzejczyk zmierzała pewnie w kierunku walki o pas. Carla Esparza była ostatnią przeszkodą na drodze Polki do chwały. Okazało się, że zawodniczka z Olsztyna jest zdeterminowana, aby odnieść sukces. Zdobycie tytułu dodało 27-latce energii i stała się z miejsca gwiazdą UFC. Na gruncie sportowym jej umiejętności nie podlegają dyskusji, ale Jędrzejczyk powoli radzi sobie coraz lepiej marketingowo. Polka przed ostatnią walką z Jessicą Penne zrobiła prawdziwe show. Wręczyła rywalce naszyjnik z makaronu. W Berlinie udowodniła swoją wyższość  nad Jessicą Penne i pewnie obroniła pas.

Dobra dyspozycja, harmonijny rozwój oraz sukces Polki nie przeszły bez echa. Fighterka z Olsztyna jest chwalona na każdym kroku. Oficjalny serwis UFC uznał Polkę za najlepszą wojowniczkę pierwszego półrocza 2015 roku. To cenne wyróżnienie dla Polki, które zarazem pokazuje, że kobiece MMA jest bacznie obserwowane i doceniane. We wspomnianym rankingu Jędrzejczyk wyprzedziła mistrza wagi półciężkiej Daniela Cormiera oraz fenomenalnego Donalda Cerrone’a.

Amerykanie zachwyceni

Polka zachwyca. Amerykanie są zadowoleni, że mogą z bliska przyglądać się zawodniczce, która po wejściu do oktagonu chce walczyć i nie ma litości dla swoich rywalek. Takie podejście imponuje publiczności czekającej na widowiskowe starcia.

Amerykańskie media przewidują, że Jędrzejczyk długo utrzyma się na szczycie. De facto Polka szybko została mistrzynią UFC. W zaledwie dziewięć miesięcy od debiutu walczyła o tytuł. Jędrzejczyk prezentuje się pewnie i widać, że dobrze czuje się jako mistrzyni. Pochwały, słowa uznania są ważne, ale warto pamiętać, że w tym biznesie jedna słabsza walka może zmienić optykę. Dziś Jędrzejczyk jest na szczycie, wszyscy ją ubóstwiają. Należy zachować zdrowe podejście, bo przede wszystkim Polka ma rozwijać się jako zawodniczka MMA i osiągać sukcesy. W żaden sposób nie zastąpią tego różnego typu wyróżnienia, choć to miły dodatek. Jędrzejczyk wygląda na osobę, która wie, czego chce i nie powinna ulec żadnym pokusom.

KM

Sęk przyłożył i położył

Dariusz Sęk jechał do Monachium z nadziejami na sukces. Plany polskiego pięściarza ziściły się.

Ostatniej wizyty w Niemczech Sęk nie wspominał zbyt miło z powodu porażki na punkty z Robinem Krasniqim. Polak nie był faworytem pojedynku, jednak pokazał się z bardzo dobrej strony. Sęk zaprezentował wysoki poziom i sprawił rywalowi wiele problemów. W grudniu 2014 roku z podróży do Niemiec nie był mimo wszystko zadowolony. Minęło nieco ponad pół roku i nastrój zmienił się.

Pewne zwycięstwo

Tym razem Sęk również nie miał łatwego zadania. Podczas monachijskiej gali w walce wieczoru zmierzył się z Shefatem Isufim. 25-latek rysował się jako groźny i wymagający rywal. Na zawodowym ringu zanotował siedemnaście zwycięstw, z czego trzynaście przed czasem. Isufi boksuje regularne i z dobrym efektem. Ostatnią porażkę zanotował w starciu z Tasosem Berdesisiem, a było to w marcu ubiegłego roku. Od tamtej pory odniósł pięć zwycięstw z rzędu i wszystkie pojedynki zakończył przed czasem. Do pojedynku z polskim pięściarzem wagi półciężkiej przystępował pewny siebie i z nieskrywaną nadzieją na kolejne zwycięstwo.

Sęk mógł przeciwstawić się swojemu rywalowi. W pojedynku z Krasniqim Polak pokazał, że boksować umie, a decyzja sędziów w oczach wielu była kontrowersyjna. Z tej walki płynęła również nauka, że na obcym terenie trzeba kończyć dzieło przed czasem, bo w innym przypadku może przytrafić się niespodzianka. Dla 28-letniego pięściarza rywalizacja z Isufim była czwartym pojedynkiem, który stoczył w Niemczech. Wcześniej ze swoich występów Sęk nie mógł być usatysfakcjonowany. Zanotował dwie porażki, jedną walkę wygrał – z Christianem Pohle, a było to pięć lat temu. W końcu nadszedł czas na przełamanie.

W Monachium Sęk wystąpił w walce wieczoru. Początkowo szalał rywal. Isufi starał się zdominować Polaka i narzucić swoje warunki. 25-letni pięściarz starał się straszyć Sęka prawą ręką, jednak 28-latek był czujny. Od czasu do czasu Sęk decydował się na przeprowadzenie kontrataku – celne ciosy na korpus hamowały zapędy Albańczyka. Isufi rozpoczął mocno i zdecydowanie, chciał zaskoczyć rywala, ale nie przewidział jednego. Walka miała trwać dwanaście rund, a rywal Polaka już w piątej rundzie wyglądał kiepsko. Z upływem kolejnych minut było widać coraz większe braki kondycyjne u 25-latka. Sęk wykorzystał słabość rywala. W rundzie szóstej Polak rozpoczął zmasowany atak, a w siódmej kontynuował swoje dzieło. Isufi wyglądał coraz gorzej. Zakrwawiony nos, rozbita twarz i coraz większa ilość krwi. W ósmej rundzie pojedynek zakończył się. Konieczna była konsultacja lekarska, Isufi nie wyglądał dobrze. Narożnik Albańczyka zdecydował, że lepiej będzie przerwać walkę.

Tytuł dla Polaka

Sęk w końcu wygrał w Niemczech. Przygotował się dobrze do walki, dał wyszaleć się rywalowi, a następnie zrobił swoje. Polski pięściarz w ósmej rundzie mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Dodatkowo Sęk wywalczył regionalny pas WBC EPGC wagi półciężkiej.

fot. tarnow.net.pl

KM

Joshua oddala się od Wacha

Wrzesień miał być miesiącem weryfikacji możliwości Mariusza Wacha. Polski ciężki miał stanąć przed trudnym wyzwaniem. „Viking” był wymieniany w gronie kandydatów do walki z utalentowanym Anthony’m Joshuą. Czy do pojedynku dojdzie?

Polak po dwuletniej absencji powrócił na ring. Początkowo potrzebował pojedynków, które pomogłyby mu na nowo wejść w świat boksu. Chodziło o odpowiednie wprowadzenie, złapanie rytmu i wyrobienie kondycji. Cztery walki w zupełności wystarczą. Po ostatnim pojedynku z Konstantinem Airichem, który Wach zakończył w szóstej rundzie zaczęły pojawiać się głosy mówiące o tym, że nadszedł czas, aby Polak w końcu wszedł na wyższy poziom.

Herbata po angielsku

Trzeba o tym pomyśleć. Najlepiej zaparzyć herbatę, usiąść i przedyskutować sprawę. W angielskim stylu. Czy trzeba aż tyle zachodu? Mariusz Wach jest w takim miejscu swojej kariery, że warunków dyktować raczej nie może. Obecnie walka o mistrzostwo świata mu nie grozi, ale jest bokserem, który może walczyć jeszcze kilka dobrych lat. A ambicje Wach ma większe niż kolejne pojedynki w Polsce. Po starciu z Airichem pojawiły się głosy, że „Viking” przejdzie weryfikację w rywalizacji z Anthony’m Joshuą.

Polak miał stanąć w ringu 12 września, aby stoczyć pojedynek z nadzieją brytyjskiego boksu. Z upływem kolejnych dni wydaje się, że starcie jest coraz mniej realne. Prawdopodobnie Joshua we wrześniu będzie walczył z Gary’m Cornishem. Nie ma, co ukrywać, że akcje Szkota stoją wyżej niż Wacha. Joshua jest na najlepszej drodze, aby wejść do czołówki wagi ciężkiej, ale musi to po raz kolejny potwierdzić. Brytyjczyk chciałby również rywalizować z Dillianem Whytem, jednak byłyby to bardziej pojedynek na podłożu osobistym. Panowie spotkali się w czasach amatorskich. Whyt wygrał i teraz po raz kolejny chciałby udowodnić swoją wyższość. – Gary Cornish to bardzo dobry rywal. Szkot jest silny i potrafi boksować. Początkowo staraliśmy się zorganizować walkę z Dillianem. Rywalizowaliśmy w czasach amatorskich i teraz Whyt chce również spróbować swoich sił. Być może będzie to kolejny krok w mojej karierze – tłumaczy Joshua.

Zatem wizja rywalizacji Wacha z nadzieją brytyjskiego boksu oddala się. Prawdopodobnie we wrześniu Joshua zmierzy się z Cornishem.

Plany Wacha

Co w takiej sytuacji czeka polskiego pięściarza? Warto po raz kolejny podkreślić, że czas przystosowania po powrocie na ring już minął. Wach powinien stoczyć pojedynek z wartościowym rywalem, aby można było określić jego obecną formę i możliwości. Niewykluczone, że Polak będzie miał okazję odbyć ciekawą walkę w kraju. Pojawiały się głosy na temat ewentualnego starcia z Marcinem Rekowskim bądź Andrzejem Wawrzykiem. Na ile to możliwe, trudno ocenić. Obecnie wiadomo, że walka z Joshuą oddala się.

KM

Oni wiedzą jak to się robi

Igrzyska Europejskie odbyły się pierwszy raz w historii. W Baku Polska wywalczyła dwadzieścia medali. Z dobrej strony pokazali się zapaśnicy i bokserzy, którzy solidnie zapracowali na dorobek biało-czerwonych.

Nie udało się zdobyć złota. Polskie sporty walki w Baku nie sięgnęły po krążek z najcenniejszego kruszcu. Mimo to dorobek naszych fighterów jest powodem do dumy. Dziesięć z dwudziestu medali reprezentantów Polki jest ogromnym osiągnięciem.

Przez Baku do Las Vegas

Zapaśnicy w tym roku będą również walczyli w mistrzostwach świata. Za rok Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Jeśli poziom zostanie utrzymany to w zapasach możemy być spokojni o medale. Tegoroczne starty dawały nadzieję na dobre występy naszych reprezentantek w Baku, jednak panowie również błysnęli formą.

Roksana Zasina szła jak burza w kategorii 53kg. W ćwierćfinale efektownie rzuciła na plecy Liliję Horoszinę i zmierzała do finału. W walce o złoto zmierzyła się z zawodniczką gospodarzy – Anzhelą Dorogan. Zasina zatrzymała się dopiero na reprezentantce Azerbejdżanu, ale srebrny medal jest ogromnym sukcesem w wykonaniu naszej zapaśniczki. Drugie miejsce w kategorii 55kg zajęła Katarzyna Krawczyk. Polka w drodze do finału pokonała m.in. mistrzynię Europy z 2011 roku Mathilde Riviere. O złoto Krawczyk rywalizowała z utytułowaną Szwedką Sofią Mattsson i musiała uznać wyższość rywalki. W kategorii 48kg po brązowy medal sięgnęła Iwona Matkowska. Polka w ćwierćfinale przegrała z Mariją Stadnik, co pozbawiło ją szans walki o złoto. W finale pocieszenia Matkowska pewnie wygrała z Julie Sabatie.

Magomedmurad Gadzhiev w stylu wolnym w kategorii 70kg walczył o złoto. W półfinale już w pierwszej rundzie odprawił Gruzina Dawitem Tlaszadzem, a w decydującym pojedynku stanął przed trudnym wyzwaniem. Rywalizacja z Magomedrasulem Gazimagomedowem nie zakończył się po myśli Gadzhieva, który musiał zadowolić się srebrnym krążkiem. Po dramatycznej walce brązowy medal zdobył Radosław Marcinkiewicz. Polak w stylu wolnym w kategorii 86kg do ostatnich sekund walczył o sukces. Nurmagomed Kuadżijew długo nie mógł uwierzyć, że dał sobie wyrwać medal.

Medale w boksie

Okazuje się, że boks amatorski żyje. Zapomniany i zaniedbany dał o sobie znać. Nasi bokserzy pokazali, że stać ich na zdobywanie medali na najważniejszych imprezach. Cztery krążki  wywalczone w Baku pokazują potencjał tkwiący w polskim pięściarstwie. Ciężkie treningi, upór i ambicja zawodników dały efekt. Sandra Drabik w kategorii 51kg sięgnął po srebrny medal. Trzy brązowe krążki były udziałem: Aneta Rygielska (64kg), Lidia Fidura (75kg)i Mateusz Polski (60kg).

Dorobek polskich fighterów wzbogacił jeden medal zdobyty w taekwondo. Celne ciosy doprowadziły Karola Robaka do drugiego miejsca w kategorii 68kg.

KM

Conor oszalał

Różne przypadki bywają. Z pewnością Conor McGregor jest wyjątkowy. Irlandczyk ma ogromny potencjał w MMA, co potwierdza w kolejnych walkach, ale dominuje nie tylko na płaszczyźnie sportowej. McGregor lubi robić zamieszanie wokół siebie i zaskakiwać .

Irlandczyk jest niezwykle ekspresywny. Po wygranym pojedynku z Dennisem Siverem przeskoczył przez siatkę i chciał sprowokować Jose Aldo. Mistrz UFC w wadze piórkowej tylko się uśmiechnął. A McGregor po raz kolejny zrobił show, co było powodem do kolejnych dyskusji.

Poczeka na Aldo           

Napięcie stopniowo rosło i miało dojść do eksplozji, jednak wybuch trzeba odłożyć na później. Oczekiwana walka Jose Aldo z McGregorem nie dojdzie do skutku z powodu kontuzji brazylijskiego zawodnika. Podczas gali UFC 189 wojownik z Irlandii zmierzy się z Chadem Mendesem. Walka z Aldo byłaby prawdziwym hitem, w którego promocję organizatorzy włożyli wiele wysiłku, jednak uraz żeber fightera z Kraju Kawy oddalił wizję fenomenalnego pojedynku. Rywalizacja McGregora z Mendesem będzie tylko gorzką osłodą.

Stawką rywalizacji będzie tytuł tymczasowego czempiona UFC w wadze piórkowej. Mendes po raz kolejny stanie przed szansą na wywalczenie pasa. Wcześniejsze próby kończyły się dla 30-latka porażkami. Mendes miał okazję dwukrotnie walczyć o tytuł i oba pojedynki przegrał z Jose Aldo. Tym razem stanie do rywalizacji z McGregorem. Czy za trzecim razem osiągnie sukces? Może to być trudne, bardzo trudne, a nawet niewykonalne. Nie ma co ukrywać, że McGregor jest fighterem z krwi i kości, który jest zdeterminowany, aby odnieść sukces. Można o nim powiedzieć, że jest typem showmana i robi wokół siebie wiele zamieszania, ale odmówić mu umiejętności sportowych byłoby grzechem. McGregor spełnia wszystkie warunki, aby zostać mistrzem.

Obaj stoczyli w MMA po dziewiętnaście pojedynków. Taki sam bilans – siedemnaście zwycięstw i dwie porażki. Z jedną, bardzo ważną różnicą. McGregor ostatnią porażkę zanotował prawie pięć lat temu, a Mendes w październiku 2014 roku. Irlandczyk odniósł trzynaście zwycięstw z rzędu. Kto będzie lepszy 11 lipca w Las Vegas?

Dawaj na ring

McGregor lubi na siebie zwracać uwagę, to nie ulega wątpliwości. Wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić do tego, że ciągle powtarza swoją wyjątkowość. McGregor chciałby zmierzyć się z mistrzem wagi średniej w boksie Floydem Mayweatherem Jr. Temat pojawił się już kiedyś, wtedy McGregor mówił o walce na zasadach MMA. Czas szybko biegnie i „Money” prawdopodobnie 12 września stoczy ostatni pojedynek w swojej karierze. McGregor doskonale wie, że trudno byłoby pokonać Amerykanina w walce bokserskiej. –Konieczna jest konfrontacja dwóch różnych dyscyplin. W boksie nie ma szans, żeby pokonać Mayweathera. Gdybyśmy się spotkali, na pewno jego również bym rozmontował – powiedział Irlandczyk.

KM

Pudzian doczekał się

Na rywala, z którym zmierzy się podczas gali KSW 32 na Wembley. Mariusz Pudzianowski będzie rywalizował z dobrze znanym polskim kibicom – Peterem Grahamem.

„Pudzian” po ostatnim efektownym występie rozbudził apetyty wszystkich. Mówiło się, że kolejnym wyzwaniem będzie zawodnik z Anglii, jednak ostatecznie zakontraktowano doświadczonego Australijczyka. Graham dwukrotnie walczył na galach KSW.

Czy to wyzwanie?

Zawsze będą obiekcje, aby nazwać Pudzianowskiego zawodowym fighterem. Wszyscy doskonale pamiętają go z występów w rywalizacji strongmanów. KSW wykorzystało popularność „Pudziana” do promocji produktu, co przyniosło pożądany efekt. Warto nadmienić, że postępy 38-latka w świecie MMA są widoczne. Ciężkie treningi Pudzianowskiego pozwoliły mu wykonać krok, a nawet dwa do przodu. Polak nie jest już tak chaotyczny i nie rzuca ciosami na prawo i lewo. Ostatni pojedynek z Rollesem Gracie pokazał, że Pudzianowski jest groźny. Ma ważny atut w postaci siły, a dodatkowo nie unika walki i szuka kontaktu z przeciwnikiem.

„Pudzian” wygrał cztery ostatnie pojedynki. Po morderczym boju okazał się lepszy od Pawła Nastuli, czym pokazał, że w Polsce jest jednym z najlepszych fighterów w wadze ciężkiej. Gracie został znokautowany w efektownym stylu, a zachwytom nie było końca. Teraz kolejnym wyzwaniem, przed którym stanie Polak będzie Peter Graham. Tu pojawia się pewny znak zapytania. Czy Australijczyk jest w stanie zagrozić Pudzianowskiemu?

Graham najlepsze czasy ma już dawno za sobą. Australijczyk występował na galach Bellatora, AFC czy Draka. Trzeba zauważyć, że w ostatnim czasie radzi sobie coraz gorzej, a nawet słabo. Graham przypomina zawodnika nieco ociężałego, przez co jest niezwykle powolny. Od listopada 2013 roku stoczył pięć walk i cztery z nich przegrał. Zwyciężył w starciu z Marcinem Różalskim, przez błąd i kontuzję polskiego fightera. Podczas KSW 31 decyzją sędziów przegrał z Karolem Bedorfem. „Coco” zdominował Australijczyka, jednak ten w trzeciej rundzie postanowił zaatakować, jednak nie zaszkodził naszemu zawodnikowi.

„Pudzian” lepszy

Na obecną chwilę wyżej stoją akcje Pudzianowskiego. Polak robi postępy i nie walczy już jako celebryta. Rywalami „Pudziana” są fighterzy, którzy mają określone umiejętności. Tak też jest w przypadku Grahama, jednak ten najlepszy czas ma już za sobą. Obaj są w podobnym wieku, Australijczyk jest rok starszy -39 lat.

Jeden celny cios Polaka może zadecydować o wszystkim. Graham jest zawodnikiem, który walczy spokojnie i szuka okazji do ataku. Pudzianowski potrafi się niespodziewanie zerwać i zaskoczyć swojego rywala. Jeśli kondycyjnie będzie dobrze przygotowany, pokonanie Grahama nie powinno stanowić dla niego problemu.

Kto jeszcze?

Gala KSW 32 na Wembley odbędzie się 31 października. W jednej z walk zaprezentują się zawodnicy, którzy musieli uznać wyższość Mameda Khalidova. Starcie Bretta Coopera i Maiquela Falcao może okazać się pasjonujące. Oli Thompson zmierzy się z Michałem Włodarkiem. Rafał Moks postara się pokonać Jima Wallheada, w efektownym stylu chce wrócić Marcin Różalski, którego rywalem będzie James McSweeney. O pas z Borysem Mańkowskim zmierzy się Michail Tsarev.

KM

Sukces młodej zapaśniczki

Polskie zapasy wyglądają coraz lepiej. Zarówno w rywalizacji seniorów jak i juniorów. Dobry występ naszych reprezentantek podczas Igrzysk Europejskich w Baku daje ogromny zastrzyk optymizmu względem przyszłorocznego startu w Rio de Janeiro. Na poziomie juniorskim też się dzieje.

Co prawda ilość na kolana nie powala, ale jak ktoś, kiedyś słusznie zauważył – jakość się liczy. Nie ma sensu dyskutować, czy mogło być lepiej czy gorzej. Pewne rzeczy trzeba przyjąć, zaakceptować i patrzeć do przodu. Z nadzieją na kolejne starty zerka Dominika Szynkowska. Zapaśniczka jako jedyna z reprezentantów Polski sięgnęła po medal mistrzostw Europy juniorów.

Cenny brąz

Dominika Szynkowska w juniorskim czempionacie zajęła trzecie miejsce, co jest ogromnym dokonaniem w karierze naszej zawodniczki. Początek rywalizacji w Stambule wcale nie zapowiadał, że Polka skończy zawody w czołówce. Szynkowska, która startowała w kategorii 48kg w ćwierćfinale mistrzostw Europy trafiła na zdolną Mołdawiankę Doinę Roscovanu. Polka nie poradziła sobie ze swoją rywalką, jednak walczyła ambitnie. Szynkowska zaprezentowała się dobrze i nie zniechęciła się po porażce w ćwierćfinale. Kolejną przeciwniczką była Annika Wendle. W repasażach Polka okazała sie lepsza od zawodniczki z Niemiec, co dało jej możliwość rywalizacji o medal. Szynkowska musiała pokonać Silje Kippernes, aby stanąć na podium mistrzostw Europy. Zawodniczka z Kraśnika wykonała zadanie i wygrała 9:7 i mogła cieszyć się z brązowego medalu. W rywalizacji w kategorii 48kg startowało trzynaście zawodniczek. Warto wspomnieć, że Doina Roscovanu, która pokonała Polkę w ćwierćfinale została wicemistrzynią Europy. Tytuł wywalczyła Milana Dadasheva.

Podium było blisko

Blisko medalu był Krzysztof Sadowik, który startował w kategorii 84kg w stylu wolnym. Polak został sklasyfikowany na piątym miejscu. Sadowik rywalizację w Stambule rozpoczął od pojedynku z Iliasem Kidrosem. Grek starał się, ale nie był w stanie przeciwstawić się naszemu zawodnikowi i przegrał 1:4. Kolejną przeszkodą na drodze Polaka był Evelin Rusev. Pojedynek z Bułgarem do łatwych nie należał, jednak zakończył się po myśli Sadowika, który odważnie zmierzał w kierunku podium. W półfinale nasz zapaśnik trafił na Gadzhina Radzhabova. Reprezentant Rosji nie pozostawił Polakowi złudzeń, kto jest lepszy. Radzhabov rozbił Sadowika w pył, jednak nasz zapaśnik nadal miał szansę na medal. Walka o brąz również nie potoczyła się po myśli polskiego zawodnika, który poniósł porażkę w starciu z Ghadzhimuradem Magomedsaidovem.

Dobry występ w kategorii 50kg w stylu wolnym zaliczył Robert Dobrodziej. O złoty medal mistrzostw Europy w tej wadze walczyło trzynastu zawodników. Polak pewnie wygrał z Dardanem Sylą, jednak w kolejnej walce poległ w rywalizacji z Bekirem Sahinem i ostatecznie zajął siódme miejsce. Na ósmej pozycji sklasyfikowana została Natalia Strzałka. Polka w kategorii 72kg wygrała jedną walkę, ale dwie przegrała.

Ze Stambułu do Polski przyleci jeden medal – brązowy. Polacy w Turcji zaznaczyli swoją obecność i zyskali cenne doświadczenie, co z pewnością pozwoli im wyciągnąć odpowiednie wnioski i naprawić błędy.

KM

Kadeci powalczą o medale

Tym razem nie seniorzy, a kadeci będą walczyli o najwyższe laury. W mistrzostwach Europy wystartuje osiemnastu naszych reprezentantów.

Rywalizacja w Sofii będzie trwała trzy dni. W stolicy Bułgarii zaprezentują się: Paulina Szlachta (44kg), Natalia Kropska (48kg), Aleksandra Kaleta i Vanessa Machnicka (52kg), Anna Dąbrowska, Katarzyna Szymańska (obie 57kg), Barbara Kulik i Eliza Wróblewska (63kg), Paulina Dziopa (70kg), Michał Michalski (60kg), Jędrzej Stecki i Cezary Tchórzewski (66kg), Maciej Krogulski oraz Przemysław Kruczborski (73kg), Iwo Baraniewski (81kg), w kategorii 90 kg – Paweł Kejza i Eryk Ryciak, Krzysztof Zaleczny (+90kg).

Na początek

Pięcioro naszych zawodników start w Sofii ma już za sobą. Pierwszego dnia rywalizacji na tatami zaprezentowały się judoczki w kategoriach 40, 44,48 i 52kg oraz judocy w 50, 55 oraz 60kg. Niestety, na medal trzeba jeszcze poczekać.

Najwyżej sklasyfikowana została Natalia Kropska (44kg), która w pierwszym pojedynku spotkała się z Martiną Zamponi. Polka dobrze rozpoczęła udział w mistrzostwach Europy pokonując Włoszkę, jednak w kolejnym starciu trafiła na Blandine Pont. Francuzka okazała się przeszkodą nie do przejścia. Polka w repasażach musiała stawić czoła Natalii Roda Casado. Hiszpankę pokonała, jednak zatrzymała się na Yasmin Javadian.

Paulina Szlachta (44kg) stoczyła w Sofii zaledwie jedną walkę. Polkę szans na rywalizację o medale pozbawiła Lois Petit. Michał Michalski, który startował w kategorii 60kg zawody rozpoczął udanie. Polak wyeliminował z mistrzostw Austriaka Marvina Puma. Michalski okazał się bezsilny w starciu z Ismayilem Ibrahimovem, który sięgnął po brązowy medal. Polak miał jeszcze szansę przebić się w repasażach, jednak Luukas Saha odprawił naszego zawodnika wygrywając pojedynek.

Po medale

Nadzieja nadal pozostaje. Czy naszych judoków stać na zdobycie medali podczas mistrzostw Europy kadetów? Tegoroczne starty pozwalają wierzyć w optymistyczny scenariusz. W Pucharze Europy w Kluż-Napotka z dobrej strony pokazał się Eryk Ryciak (90kg), który sięgnął po srebrny medal. Polak dał jasny sygnał, że ma potencjał, ale czy będzie w stanie powtórzyć tak dobry występ w zawodach o randze mistrzostw Europy? W Otwartym Pucharze Europy w Teplicach, gdzie zjechało się ponad siedmiuset judoków po brązowe medale sięgnęły Anna Dąbrowska (57kg) oraz Barbara Kulik (63kg). Vanessa Machnicka w Sofii startuje w rywalizacji kadetów, jednak w tym roku sięgnęła po brązowy medal w Pucharze Europy Juniorów i Juniorek w Atenach. Polacy startują w międzynarodowych turniejach i zdobywają cenne doświadczenie. Trudno mówić o regularności, jednak w poszczególnych zawodach nasi judocy udowadniają, że stać ich na wiele. Czy po starcie w Sofii nadal będzie można tak mówić?

Bez Polaków w Mongolii

Z kolei seniorzy będą rywalizować w zawodach Grand Prix w Ułan Bator. Dla wielu zawodników to kolejna możliwość zdobycia punktów do rankingu klasyfikacji olimpijskich. Polacy nie startują.

KM

Polki zdominują UFC?

Joanna Jędrzejczyk stała się gwiazdą najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.27-letnia fighterka jest mistrzynią UFC w wadze słomkowej. Czy dołączy do niej Karolina Kowalkiewicz?

Zawodniczka Gracie Barra Łódź jest obecnie najlepszą fighterką w kraju. Kowalkiewicz nie ukrywa, że jej ambicją pozostaje walka o najwyższe cele i nie wyklucza podróży za ocean. Już kilka miesięcy temu na antenie telewizji Fightime mówiła, że chętnie zmierzyłaby się w pojedynku z Joanną Jędrzejczyk.

Kiedy na podbój UFC?

Kowalkiewicz jest gwiazdą KSW i zarazem jej najpiękniejszą twarzą. Zawodniczka wielokrotnie udowodniła, że obecnie jest najlepsza w kraju i na kolejnych galach potwierdza swoją wartość. Czy nadszedł już czas na rozwój kariery zagranicą? Warto przypomnieć, że Kowalkiewicz nie walczyła tylko i wyłącznie w Polsce.

W listopadzie 2014 roku 29-letnia zawodniczka wystąpiła na gali Invicta FC 9. Kowalkiewicz toczyła wyrównaną walkę przez trzy rundy z Mizuki Inoue i decyzją sędziów wygrała pojedynek. Polka pokazała się z dobrej strony, przekładając dobre występy w kraju na sukces zagranicą. Kowalkiewicz chce pokonać kolejny stopień w karierze i spróbować swoich sił w UFC. Ponoć debiut zawodniczki z Łodzi w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie możliwy jest już w tym roku.

W drodze po pas

Czy dwie Polki zawojują UFC? Joanna Jędrzejczyk jest posiadaczką mistrzowskiego pasa w wadze słomkowej, a w ostatniej walce udowodniła swoją wartość rozbijając w pył Jessicę Penne. W tej samej kategorii występuje Karolina Kowalkiewicz. Start łodzianki w UFC byłby więc szansą na pojedynek polsko-polski. Jędrzejczyk prezentuje wysoki poziom i wydaje się, że w obecnej chwili nie ma rywalki, która byłaby jej w stanie zagrozić. Pojedynek dwóch Polek z pewnością dostarczyłby wielu emocji. Rywalizacja Jędrzejczyk i Kowalkiewicz jest jedną z walk, której oczekują kibice. Z utęsknieniem fani MMA czekają na starcie Mameda Khalidova z Michałem Materlą, jednak rywalizacja olsztynianki i łodzianki jest również pożądana.

Należy uzmysłowić sobie jedną istotną sprawę. Przed Karoliną Kowalkiewicz długa droga, aby doprowadzić do starcia z Jędrzejczyk. Obie zawodniczki są w zupełnie innym miejscu swoich karier. Najpierw Kowalkiewicz musi trafić do UFC i pokazać tam, że osiągnęła odpowiedni poziom sportowy, aby rywalizować z najlepszymi. Patrząc na rozwój Jędrzejczyk można wysnuć wniosek, że ciężka praca, konsekwencja oraz dążenie do celu jest drogą do osiągnięcia sukcesu.

Polska mistrzyni UFC w swoim trzecim występie w najlepszej organizacji świata stanęła do walki o pas. Po dziewięciu miesiącach od debiutu dostała szansę rywalizacji o tytuł. Jeśli Kowalkiewicz trafi do UFC, możliwe, że Polki staną w oktagonie już w przyszłym roku. Czy zawodniczki znad Wisły zdominują wagę słomkową?

KM

Grand Prix w judo: rosyjscy mistrzowie olimpijscy w Mongolii.

Grand Prix w judo: rosyjscy mistrzowie olimpijscy w Mongolii
Wszyscy trzej rosyjscy mistrzowie olimpijscy w judo z Londynu, zostali zgłoszeni do Grand Prix w Ułanbator. W bardzo silnym składzie wystąpi też Mongolia. Na transmisje w telewizji FightKlub zapraszamy w dniach 3-5 lipca od godziny 10:00.

Rosja wystawia trzech znakomitych zawodników, złotych medalistów IO 2012 – Arsena Galstyana (-60 kg), Mansura Isaeva (-73 kg) i Tagira Khaibulaeva (-100 kg), który rok temu wygrał silnie obsadzone zawody w mongolskiej stolicy. W porównaniu z Igrzyskami w Londynie, kategorię wagową zmienił Arsen Galstyan i obecnie startuje w -66 kg. Rosjanie w tej wadze są potęgą – tydzień temu Mistrzem Europy i jednocześnie zwycięzcą Igrzysk Europejskich został Kamal Khan-Magomedov, a brązowy medal zdobył Mikhail Pulyaev.

Do turnieju GP w Ułanbator, zaliczanego do kwalifikacji olimpijskich i cyklu IJF Tour, zgłosiło się ponad 200 zawodniczek i zawodników z 36 państw, w tym duża grupa Europejczyków. Polaków tym razem nie będzie, ale już za 2 tygodnie nasi widzowie zobaczą Łukasza Błacha (-81 kg), Jakuba Wójcika (-100 kg) i Macieja Sarnackiego ( 100 kg) w prestiżowym Grand Slamie w Tiumeniu (Rosja).

W Mongolii nie zabraknie polskich akcentów, gdyż rywalizować będą Szwedzi Martin i Robin Packowie, których rodzice są Polakami, a oni obaj dobrze mówią w naszym języku. Męska kadra Szwecji fatalnie spisała się w Baku, więc jest okazja do szybkiej rehabilitacji. Ciekawy zespół przysyłają Japończycy na czele z Hifumi Abe (-66 kg), typowanym na następcę Masashiego Ebinumy, 3-krotnego Mistrza Świata i brązowego medalisty Olimpijskiego z Londynu. Kanadyjczycy szykują się do organizowanych w tym kraju PanAmerica Games, a tymczasem dwaj czołowi judocy – medalista IO i MŚ Antoine Valois-Fortier (-81 kg) oraz Kyle Reyes (-100 kg) wybrali turniej w Mongolii. W ekipie gospodarzy nie zabraknie takich sław jak Tsagaanbaatar Khashbaatar (-66 kg) i Boldbaatar Ganbat (-60 kg), ale nie ma Mistrzyni Świata 2013 Urantsetseg Munkhbat.

W puli nagród jest 100 tys. dolarów – 3 tys. za 1 miejsce, 2 tys. za 2 i 3 tys. za 3. Zwycięzcy poszczególnych kategorii wagowych otrzymają 300 punktów do rankingu.

Źródło: materiały prasowe

Polskie boje

Zapowiada się ciekawa jesień w polskim boksie. Początkowo wszystkich zaskoczyła informacja o możliwym starciu Tomasza Adamka z Przemysławem Saletą. Okazuje się, że nie tylko weterani wagi ciężkiej pojawią się w ringu.

Rozmowy na temat walki pomiędzy Mateuszem Masternakiem, a Krzysztofem Włodarczykiem nabierają tempa. Okazuje się, że porozumienie jest coraz bliżej. Na drodze do pojedynku stoją ponoć pieniądze.

O prymat

Dzieli ich sześć lat, na gruncie bokserskim również widać różnice. „Diablo” to były mistrz świata organizacji WBC wagi junior ciężkiej, „Master” jeszcze nie dostąpił zaszczytu walki o tytuł. Przez kilka ostatnich lat we Włodarczyku widziano nadzieję polskiego pięściarstwa. 34-letni bokser był przez długi czas jedynym polskim mistrzem świata, jednak i jego panowanie dobiegło końca. W życiu prywatnym „Diablo” miał również problemy, które po części wpłynęły na jego formę. Włodarczyk długo będzie wracał wspomnieniami do 27 września 2014 roku, kiedy stracił pas WBC na rzecz Grirogija Drozda. Na ringu w Moskwie zobaczyliśmy innego „Diablo”. Stłamszonego, powolnego i zagubionego. Rosjanin wykorzystał atut własnego terenu, był pewny siebie, co dało mu zwycięstwo. Włodarczyk liczył na rewanż, jednak w ostatniej chwili musiał wycofać się. Z powodu choroby nie był w stanie pojawić się w ringu. Zastąpił go Łukasz Janik, który walkę przegrał. „Diablo” nie walczył od dziewięciu miesięcy.

Inaczej jest z Masternakiem, który w tym roku pojawił się w ringu dwukrotnie. „Master” mógł, a nawet powinien być w innym miejscu swojej kariery. Dobra postawa w ringu oraz czyste umiejętności nakazywały twierdzić, że 28-latek spokojnie powinien walczyć o mistrzostwo świata. Pojawiał się temat walki z Denisem Lebiediewem, ale wtedy „Master” niespodziewanie przegrał z Yourim Kalengą. Od tego feralnego wydarzenia wygrał trzy walki m.in. pokonując Jeana Marca Mormecka. Pecha miał w czerwcowym starciu z Johnny’m Mullerem, kiedy to w ringu był lepszy, ale decyzja sędziów była inna.

We wrześniu w Łodzi miałoby dojść do starcia Włodarczyka i Masternaka. Pojedynek pozwoliłby na wyłonienie najlepszego polskiego zawodnika w wadze junior ciężkiej. Dla jednego z pięściarzy mogłaby być to trampolina, a dla drugiego upadek. Obozy pięściarzy prowadzą negocjacje. Jeśli osiągną porozumienie na jesieni może dojść do prawdziwej bitwy.

Stare lisy

Wydaje się to nierealne i nieprawdopodobne. Tomasz Adamek po porażce z Arturem Szpilką mówił o zakończeniu kariery, ale chce jeszcze raz wejść do ringu i pożegnać się z kibicami. Jego rywalem ma być były kickboxer i mistrz Europy w boksie Przemysław Saleta. Dzieli ich aż osiem lat. Saleta po raz ostatni w ringu zaprezentował się ponad dwa lata temu. Wtedy zgotował pożegnanie Andrzejowi Gołocie, którego znokautował w szóstej rundzie. Czy wiekowy Saleta będzie w stanie przeciwstawić się Adamkowi, który ma za sobą dwie porażki – ze Szpilką i Głazkovem?

KM