Gala Champions Fight Night Round 4

Już w najbliższą sobotę 25 czerwca 2016 r. zapraszamy od god. 18.00 na trasmisję na żwyo z gali kickboxingu zawodowego Champions Fight Night Round 4.

 

 

 

 

 

 

 

 

Organizatorzy przewidzieli 10 pojedynków: 

FIGHTCARD

Walki wieczoru:

  1. Kamila Bałanda(Champion) vs Agata Piechowicz(Legia Warszawa)
  2. Jarosław Daschke(Champion) vs Jacek Rzepecki (OUR Team Poznań)

Pro-am

  1. Tomasz Krakowski(Champion) vs Łukasz Baczkowski(Team Obrowo)
  2. Patryk Domański Champion) vs Krystian Miszta(Gym Miszta)
  3. Olimpia Podolska(Champion) vs Paulina Maja(Cocoro Łódz)
  4. Łukasz Roznerski(Champion) vs Szymon Stachowiak(Boks Chajnice) wala bokserska
  5. Kuba Albin(Champion) vs Sebastian Socha
  6. Piotr Jelak(Champion) vs Paweł Meksiak(Champion)
  7. Karol Król (Orunia Fight) vs Mateusz Stachulski((Pelplin Wierzyca)
  8. Jakub Topka(Champion) vs Erik Kozłowski(Watacha Pruszcz)

Zapraszamy do obejrzenia zapowiedzi i do oglądania transmisji na żywo.

[kod]

Krawczyk i Gadżijew ze złotymi medalami

W Spale zaroiło się od zapaśników. W miniony weekend (18-19 czerwca) odbyły się zmagania w XXV Memoriale Wacława Ziółkowskiego w stylu wolnym, XX Międzynarodowym Turnieju UWW Poland Open w zapasach kobiet oraz w LIX Międzynarodowym Memoriale Władysława Pytlasińskiego w stylu klasycznym. Polacy ambitnie walczyli i okrasili swoje występy medalami.

Turniejowa rywalizacja była niezwykle zacięta. Zawodnicy mieli okazję sprawdzić się w doborowym towarzystwie, gdyż w Spale pojawili się przedstawiciele 35 nacji. Zaprezentowało się ponad 300 zawodników.

Smak złota 

Nie ulega wątpliwości, że zawody rozegrane w Spale miały rangę i prestiż. Turnieje były silnie obsadzone. Dodatkowym magnesem był fakt, że rywalizacja w Spale była dobrą szansą na zebranie cennych doświadczeń i zrealizowanie kolejnego etapu przygotowań do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro, które startują już 5 sierpnia.

Ręce w górę w geście triumfu mogła wznieść Katarzyna Krawczyk, która okazała się najlepsza w rywalizacji w kategorii 53kg, gdzie startowało tylko pięć zawodniczek. Polka powtórzyła sukces z poprzedniego roku, kiedy również wygrała rywalizację w Poland Open. 

W Spale wystartowało 15 naszych zawodniczek, a na podium stanęło 8 z nich. Trzecia w 48kg była Iwona Matkowska. Brąz także dla Angeliki Dytrych. Finał w 55kg przegrała Roksana Zasina, która poległa w starciu z Tatianą Kit. W tej kategorii brązowe medale dla Pauli Kozłow i Katarzyny Michalak. Trzecie miejsca dla Natalii Kubaty i Katarzyny Mądrowskiej w 60kg. 

W stylu wolnym po złoto sięgnął Magomedmurad Gadżijew, który triumfował w kategorii 70kg. Zawodnik cały czas czeka na decyzję Międzynarodowej Federacji Zapaśniczej dotyczącej jego startu w Rio. Gadżijew wywalczył kwalifikację, ale w jego organizmie wykryto meldonium. Decyzja światowej federacji była jednoznaczna, ale Polski Związek Zapaśniczy się od niej odwołał. Trwa oczekiwanie na ostateczną decyzję. 

W 65kg w stylu wolnym brąz wywalczył Eryk Maj. Blisko podium był Andrzej Sokalski, jednak ostatecznie w 74kg zajął piątą pozycję. O krok od złota był Zbigniew Baranowski w 86. Polak przegrał finał z Rosjaninem Abdulraszidem Sadulajewem. Trzeci w 97kg był Radosław Baran. 

Jak wypadli klasycy?

Trwa ubolewanie nad faktem, że żaden z naszych klasyków nie uzyskał kwalifikacji na igrzyska w Rio. W Spale kilku z naszych pokazało się z dobrej strony. 

Blisko podium w 55kg był Mateusz Bernatek, który wywalczył piątą pozycję. W 71kg srebrny medal wywalczył Dawid Kareciński, który w finale przegrał Frank Stabler. Brąz dla Edgara Melkumowa. Damian Janikowski dotarł do finału w kategorii 85kg. Zawodnik Śląska Wrocław przegrał z Mikołajem Stadubem. Na podium znalazł się również Tadeusz Michalik.

fot. facebook Polski Związek Zapaśniczy

KM

Niespodziewana porażka Fonfary

Polski bokser miał dopisać sobie kolejne zwycięstwo i zmierzać do pojedynku o tytuł mistrza świata w kategorii półciężkiej. Plany Andrzeja Fonfary pokrzyżował Joe Smith Jr. 28-letni Polak poniósł czwartą porażkę na zawodowym ringu.

W Chicago Fonfara stanął naprzeciw rywala, który potrafi kłaść oponentów na deski. Jednak przed starciem mało kto przypuszczał, że „Polski Książę” będzie schodził z ringu pokonany. 

Padł już w pierwszej rundzie

Każdy z nich przed pojedynkiem miał swój cel. Plan Fonfary zakładał wygraną i zbliżenie się do rywalizacji z Adonisem Stevensonem, z którym przegrał w maju 2014 roku. Z kolei Smith Jr. chciał wypłynąć na szerokie wody. Przygodę z ringiem musi godzić z pracą budowlańca. Bokser imponuje szybkością oraz nie unika wymian. Tylko cztery jego zwycięskie pojedynki kończyły się decyzją sędziów. W osiemnastu przypadkach wygrał przed czasem. Jednak przed walką z Fonfarą nie miał okazji rywalizować z tak mocnym rywalem. Amerykanin stanął przed prawdziwym testem, który przeszedł pozytywnie.

Smith Jr. nie czekał, nie kalkulował i po pierwszym gongu ruszył zdecydowanie do przodu. Fonfara panował nad sytuacją, wyprowadzał kontrataki. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą i kwestią czasu jest, kiedy polski pięściarz zacznie rozdawać karty. Amerykanin był aktywnie i chciał „napocząć” przeciwnika. Po upływie kolejnych kilkunastu sekund było po walce. Mocny prawy sierp Smitha Jr. powalił Fonfarę na deski. Polak wstał, jednak Amerykanin dokończył to, co zaczął chwilę wcześniej i rywal ponownie upadł. Sędzia przerwał pojedynek.

28-letni Fonfara stracił pas WBC International w wadze półciężkiej. Po trzech wygranych pojedynkach przyszedł czas na porażkę. Warto dodać, że niespodziewaną. Smith Jr. z pięściarza drugiego szeregu wybił się na pierwszy plan.

Wygrana Sulęckiego

Niepokonany na zawodowym ringu pozostaje Maciej Sulęcki. Pięściarz rywalizujący w kategorii średniej wygrał czwartą walkę w USA. W UIC Pavilon 27-latek posłał na deski Hugo Centeno Jr.

Polak nadawał ton walce, jednak rywal nie zamierzał odpuszczać. Centeno Jr. starał się skutecznie bronić przed ciosami Sulęckiego i kontrować. Scenariusz ten z powodzeniem realizował do szóstej rundy. Wtedy inicjatywę przejął polski pięściarz. Sulęcki zdecydowanie przyspieszył, Centeno Jr. zaczął się gubić. W końcu pięściarz z Warszawy dopiął swego i w ostatniej rundzie posłał 25-letniego Amerykanina na deski.

Warto nadmienić, że Centeno Jr. zanotował dopiero pierwszą porażkę w karierze. Ma na swoim koncie dwadzieścia cztery zwycięstwa. W grudniu ubiegłego roku w Foxwoods Resort w Mashantucket jego ofiarą padł Łukasz Maciec.

KM

Jotko szybko uporał się z rywalem

Zaledwie minutę potrzebował Krzysztof Jotko, aby odnieść zwycięstwo w starciu z Tamdanem McCrory'm podczas gali UFC Fight Night 89. Polak odniósł piąte zwycięstwo w siódmym występie amerykańskiej organizacji.

To ważny triumf dla zawodnika występującego w kategorii średniej. Przed pojedynkiem nie uchodził za faworyta, a więc utarł nosa niedowiarkom. Dodatkowo zanotował pierwsze zwycięstwo w UFC przed czasem.

Zaczęło się od lewego

26-letni Jotko do starcia z McCrory'm przystępował po odniesieniu trzech zwycięstw z rzędu. W tym roku Polak pokonał Bradleya Scotta. Ostatnim i jedynym zawodnikiem, który znalazł receptę na pokonanie 26-letniego fightera był Magnus Cedenblad. Warto wspomnieć, że była to jedyna porażka Polaka w UFC. W podobnej sytuacji znajdował się McCrory. 29-letni Amerykanin wygrał trzy walki z rzędu, jednak dwa z nich odniósł w Bellatorze i chciał przedłużyć zwycięską passę. Uchodził za faworyta w starciu z Krzysztofem Jotko. Amerykanin debiutował w UFC w 2007 roku, a więc ma już bogate doświadczenie na najwyższym poziomie rywalizacji w MMA.

Jotko nie przestraszył się rywala i od początku prezentował się zdecydowanie lepiej. Był szybszy, zwinniejszy i aktywniejszy. McCrory starał się odnaleźć w całej sytuacji, ale zanim mu się to udało leżał już na deskach. Polak trafił mocnym lewym, który zrobił wrażenie na Amerykaninie. Ten nie zdążył zareagować i Jotko dopadł go w parterze. 26-latek słał kolejne ciosy w stronę rywala. McCrory był bezradny i sędzia przerwał walkę.

Polak cieszył się z efektownego triumfu. Jotko rozstrzygnął walkę w zaledwie 59 sekund! Była to najszybsze zwycięstwo na gali w Ottawie. Tym zwycięstwem polski fighter pokazał klasę i zgłosił akces do walki z czołówką kategorii średniej UFC. 

Thompson lepszy w walce wieczoru

Rory MacDonald zanotował drugą porażkę z rzędu w UFC w wadze półśredniej. 26-letni Kanadyjczyk w walce wieczoru przegrał pięciorundowy pojedynek z Stephen'em Thompsonem. Taką decyzję podjęli sędziowie. 33-letni Thompson odniósł siódme zwycięstwo z rzędu. Donald Cerrone lepszy od Patricka Cote. 33-letni Amerykanin w trzeciej rundzie zastopował zapędy rywala.

W trzeciej rundzie Olivier Aubin-Mercier zmusił do poddania Thibault Gouti. Przed czasem wygrała również Joanne Calderwood, która znokautowała Valerie Letourneau. Decyzją sędziów 34-letni Steve Bosse lepszy od Seana O'Connella.

KM

Myślą o kolejnych startach

Wszyscy szlifują formę przed najważniejszą imprezą czterolecia, czyli Igrzyskami Olimpijskimi w Rio de Janeiro. Do Brazylii poleci czterech naszych judoków. Jednak pozostali nie zamierzają czekać z założonymi rękami i ciężko pracują, żeby w drugiej części sezonu zyskać wysoką formę i efektownie prezentować się na tatami. W tym celu polskie judoczki udały się do Izraela.

Jedni myślą już o igrzyskach, jednak nie oznacza to, że wszystko kręci się wokół Rio. Pod koniec czerwca odbędzie się Grand Prix w Budapeszcie. Prawdopodobnie w stolicy Węgier zaprezentują się m.in. Karolina Pieńkowska i Agata Ozdoba.

Treningi w Izraelu

W Rio de Janeiro będziemy z całych sił ściskać kciuki za Arletę Podolak (57kg), Katarzynę Kłys (70kg), Darię Pogorzelec (78kg) oraz Macieja Sarnackiego (+100kg). Każdy z zawodników ma ustalony własny plan przygotowań, jednak bywa tak, że trzeba dokonywać zmian. Na korektę musiał zdecydować się Sarnacki, który miał trenować w Japonii. Kontuzja łydki sprawiła, że musiał zrezygnować z tych planów.

Do Izraela wybrała się Arleta Podolak, która do samego końca walczyła o kwalifikację olimpijską. W tym roku 22-letnia judoczka wygrała zawody Pucharu Świata w Warszawie i Grand Prix w Ałmatach. W Netanyi Podolak przygotowuje się do igrzysk, a jej reprezentacyjne koleżanki, czyli Agata Perenc, Agata Ozdoba, Karolina Tałach i Anna Załęczna myślą o drugiej części sezonu 2016. Izrael wybrała także polska młodzież. Niektóre z nich, tak jak Angelika Szymańska i Eliza Wróblewska trenują z myślą o mistrzostwach Europy kadetów w Finlandii.

Młodsze zawodniczki mają okazję z bliska podejrzeć bardziej doświadczone koleżanki. Wspólne treningi są dla nich cennym doświadczeniem. Zajęciom z bliska przygląda się trener Aneta Szczepańska, która jest autorką ostatnich sukcesów polskiej kadry m.in. triumfu w mistrzostwach Europy w Kazaniu.

Jakie plany ma najlepsza obecnie polska judoczka Katarzyna Kłys? 30-letnia zawodniczka planuje szlifować formę na zgrupowaniach w Giżycku, Chorwacji, Hiszpanii i Cetniewie. Kłys dobrą postawą zapracowała na wyjazd do Rio. W światowym rankingu zajęła 16. miejsce. Jej ostatni start to turniej Grand Prix w Ałamtach, w którym zajęła trzecią lokatę.

Co po Rio?

Igrzyska Olimpijskie wystartują 5 sierpnia. Judocy rozpoczną zmagania dzień później. Z pewnością walka o medale będzie pasjonująca, a po niej przyjdzie czas na odpoczynek.

Jednak od września judoków czekają kolejne zmagania. Jesienny kalendarz jest bardzo napięty. Rzecz jasna, że nie wszyscy zdecydują się na regularne starty. We wrześniu odbędzie się Puchar Europy w Tallinie oraz Grand Prix w Zagrzebiu. Miesiąc później m.in. zmagania w Grand Prix w Taszkiencie i Grand Slam w Abu Dhabi. Zakończenie rywalizacji 2 grudnia w Tokio.

KM

Przetrenowanie – kiedy organizm potrzebuje odpoczynku

Każdy zawodnik chce jak najszybciej osiągnąć efekty, stad wielu z nich decyduje się na intensywny trening. Ludzki organizm ma jednak swoje ograniczenia i jeśli przesadzimy z aktywnością fizyczną, może dojść do przetrenowania. Jak objawia się ten stan i w jaki sposób sobie z nim poradzić?

Objawy przetrenowania

Kiedy trenujemy zbyt intensywnie nie pozwalając sobie na odpoczynek, nasz organizm nie może odpowiednio się zregenerować. W efekcie tracimy ochotę na aktywność fizyczną, mamy kłopoty ze snem, odczuwamy zaburzenia apetytu, bóle stawów i mięśni, a ponadto mogą nam dokuczać uczucie niepokoju i stany depresyjne. Oprócz tego zdecydowanie pogarsza się:

  • nasza wydolność,
  • koordynacja ruchowa,
  • a czas reakcji wydłuża się.

Przyczyną takiego stanu rzeczy bywa najczęściej zbyt intensywny trening, ale negatywnie działać mogą również stres, nieprawidłowa dieta, nieregularny tryb życia, oraz używki, a także niedobory snu. Więcej o przetrenowaniu przeczytasz na potreningu.pl.

Co robić?

Niektórzy twierdzą, że najlepszym sposobem na przetrenowanie jest… jeszcze bardziej intensywny trening. Oczywiście jest to błąd. Jeśli zauważymy u siebie powyższe objawy, zdecydowanie korzystniej będzie pozwolić sobie na odpoczynek i należytą regenerację organizmu. Nie oznacza to jednak całkowitej rezygnacji z jakiekolwiek aktywności fizycznej.

""

Warto jednak zadbać, aby była ona mniej obciążająca. Warto też zdecydować się na zabiegi przyspieszające powrót do formy – mogą to być:

  • masaże,
  • bicze wodne,
  • albo wizyta w saunie.

Ponadto należy się wysypiać i zadbać o relaks, co pomoże zwalczyć takie objawy jak ból oraz sany depresyjne. Niektórzy twierdzą, że najlepszym sposobem na poprawienie nastroju jest marihuana, jednak w Polsce dozwolone jest wyłącznie posiadanie nasion tej rośliny dostępnych głównie w Internecie, np. na http://www.royalqueenseeds.pl. Lepiej więc postawić na inne formy relaksu, jak np. kino, książka, czy spotkania ze znajomymi (ale nie intensywne imprezowanie).

Potęgi spotkają się w Spale

Zapowiada się niezwykle ciekawy weekend z zapasami. W dniach 18-19 czerwca Ośrodek Przygotowań Olimpijskich w Spale zamieni się w arenę zmagań w XXV Memoriale Wacława Ziółkowskiego w stylu wolnym, XX Międzynarodowym Turnieju UWW Poland Open w zapasach kobiet oraz w LIX Międzynarodowym Memoriale Władysława Pytlasińskiego w stylu klasycznym.

Miłośnicy zapasów już zacierają ręce. W jednym miejscu będą mieli okazję zobaczyć wiele walk i porównać poziomy zawodników z kilku krajów. Z pewnością zapaśnicy nie potraktują tych zmagań ulgowo. Rzecz jasna, że rywalizacja w Spale jest dla wielu jednym z etapów przygotowań do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro.

Międzynarodowe spotkanie

Wypada się tylko cieszyć, że w Polsce organizowane są tego typu turnieje. Z jednej strony to upamiętnienie wybitnych postaci polskich zapasów, a z drugiej okazja, aby godnie się zaprezentować i zaznaczyć swoje miejsce. Infrastruktura w Spale predysponuje do rywalizacji na wysokim poziomie sportowym. Zapaśnicy trenują w Spale w pocie czoła i przygotowują się do startów z nadzieją na triumf. W Polsce zaprezentują się reprezentanci Białorusi, Bułgarii, Chin, Gruzji, Kuby, Ukrainy, Rosji, USA czy też Uzbekistanu. 

Ważne, że sięgamy do korzeni i pamiętamy o tych, którzy tworzyli i rozwijali polskie zapasy. Władysław Pytlasiński po dziś dzień uchodzi za ich ojca. Sławę na zapaśniczych arenach zyskał w Szwajcarii. Potem były wielkie sukcesy i ogromna sympatia fanów. W 1900 roku sięgnął w Paryżu po tytuł mistrza świata. Po zakończeniu kariery sportowej pozostał blisko zapasów. Założył Polskie Towarzystwo Atletyczne i pomagał wielu klubom. Wacław Ziółkowski uchodzi za wybitnego ucznia Pytalsińskiego. Całą pasję oddał zapasom i poświęcał im swój czas oraz z uwagą przyglądał się postępom swoich podopiecznych.

To piękne, że ta pamięć trwa. Warto momentami pochylić się nad historią i oddać jej hołd. Tak jak miało to miejsce w przypadku odsłonięcia pomnika Teodora Sztekkera w Chawłowie. Jednak wracając do Spały, zmagania wystartują już w sobotę, 18 czerwca, o godz. 9.00. Wieczorem zaplanowano pierwsze finały, w których poznamy zwycięzców w stylu klasycznym w kategoriach 59, 71, 80, 98 kg, stylu wolnym 57, 65, 74, 97kg i wśród pań w 48, 55, 60, 69kg. Pozostałe rozstrzygnięcia w niedzielę, kiedy to zaprezentują się zawodnicy w pozostałych kategoriach.

Na co stać Polaków?

Liczymy, że naszym uda się wdrapać na podium. Sprawdźmy jak Polacy radzili sobie w ubiegłym roku. W Warszawie w 24. Memoriale Ziółkowskiego żadnemu z biało-czerwonych nie udało się wygrać. Niewiele zabrakło Radosławowi Marcinkiewiczowi w 86kg, który okazał się gorszy tylko od Selima Yasar. Trzeci w 97kg był Radosław Baran.

Z kolei w Poland Open w 48kg brąz wywalczyła Iwona Matkowska. Katarzyna Krawczyk w 53kg po morderczym finale pokonała Ljubow Silnikową. Srebro w 69kg zdobyła Agnieszka Wieszczek-Kordus, a Paula Kozłow w 55kg sięgnęła po brąz. W Memoriale Pytlasińskiego najlepiej zaprezentował się Michał Tracz, który w 59kg zajął ósmą pozycję.

KM

Medale rozdane

Mistrzostwa Polski w K-1 we Wrocławiu dobiegły końca. Emocje, ciekawe walki i niespodzianki. Tak wyglądały zmagania. Kto mógł wznieść ręce w glorii chwały?

Wrocław dumny i szczęśliwy. Po dwóch latach mistrzostwa Polski w K-1 wróciły do stolicy Dolnego Śląska. Wrocławscy fighterzy pokazali się z dobrej strony, a w klasyfikacji drużynowej triumfował miejscowy Puncher.

Mistrzowskie zmagania mogliście śledzić na antenie telewizji FighTime.

Kolejny raz

Nic nie smakuje tak jak złoty medal i triumf odniesiony po morderczej walce, ale jaką satysfakcją musi być obrona mistrzowskiego tytułu. We Wrocławiu sukces z Legnicy, gdzie odbył się poprzedni czempionat powtórzyli: Małgorzata Dymus (56kg), Róża Gumienna (65kg), Paulina Bieć (+70kg), Michał Królik (60kg), Daniel Kolasiński (75kg), Kamil Ruta (81kg) i Michał Turyńśki (+91kg).

O pechu może mówić Krzysztof Olszewski, dla którego Michał Królik stał się prawdziwym przekleństwem. Zawodnik warszawskiej Palestry przegrał już trzeci raz z reprezentantem Paco Team Katowice. Szczęścia nie miał też innych z fighterów z warszawskiego klubu. Michał Bławdziewicz uległ faworyzowanemu od początku mistrzostw Michałowi Turyńskiemu. 

Świetnie zaprezentował się Dawid Kasperski (86kg). Reprezentant Punchera w półfinale uporał się z doświadczonym Przemysławem Ziemnickim z Legii Warszawa. W decydującej walce Kasperski spotkał się z Maksymilianem Bratkowiczem, a więc było to starcie dwóch zawodników z Wrocławia. Fighter KS Gym Fight Wrocław stanął przed ogromną szansą, gdyż do tej pory zdobywał brązowe medale. Kasperski mający za sobą zawodowe walki w prestiżowych organizacjach pokazał klasę i cieszył się ze złota. Dla Bratkowicza srebrny medal to również ogromny sukces.

Do nietypowej sytuacji doszło w kategorii 71kg. Tam mieli spotkać się Marcin Kret i Adam Gielata, którzy trenują w Puncherze Wrocław. Takiego rozstrzygnięcia nikt się nie spodziewał. O wyniku rywalizacji zadecydował rzut monetą. Gielata mistrzem Polski.

Były niespodzianki

Bartłomiej Dołbień w ubiegłym roku w Legnicy startował w kategorii 75kg i sięgnął po srebrny medal. We Wrocławiu zaprezentował się w 81kg i był jedną z rewelacji imprezy. Dołbień w ćwierćfinale wyeliminował mocnego Arkadiusza Kaszubę, które ma na swoim koncie wicemistrzostwo świata. Zawodnik warszawskiej Palestry w finale uległ Kamilowi Rucie.

Tytuły mistrzowskie zdobyli: Natalia Leciejewska (52kg), Małgorzata Dymus (56kg), Katarzyna Posiadała (60kg), Róża Gumienna (65kg), Weronika Rogala (70kg), Paulina Bieć (+70kg), Michał Marszał (57kg), Michał Królik (60kg), Aleksander Kalicki (63,5kg), Fabio De-lalla (70kg), Adam Gielata (71kg), Daniel Kolasiński (75kg), Kamil Ruta (81kg), Dawid Kasperski (86kg), Mateusz Pluta (91kg), Michał Turyński (+91kg).

Fot. fightime.pl

KM

Kolejny dopingowicz w UFC?

Podejrzenie padło na Chada Mendesa. UFC wydała oświadczenie, z którego wynika, że amerykański zawodnik mógł zastosować specyfik znajdujący się na liście środków zakazanych.

Świat sportu cały czas żyje sprawą Marii Szarapowej, która została zdyskwalifikowana na dwa lata za zażywanie meldonium. Rosyjska tenisistka ma zamiar odwoływać się od tej decyzji. Jej sprawa poruszyła cały świat sportu do dyskusji o tych, którzy doszli na szczyt dzięki wspomagaczom. Problemy z niedozwolonymi środkami od pewnego czasu nękają MMA. W ubiegłym roku wpadły wielkie gwiazdy m.in. Anderson Silva oraz Jon Jones. Teraz badana jest sytuacja Chada Mendesa.

Wiele niewiadomych

Konkretów brakuje, ale i tak cała sytuacja daje wszystkim wiele do myślenia. Bo teraz nie jest trudno sobie wyobrazić, że czołowa postać UFC mogła łamać przepisy antydopingowe. Wcześniejsze doświadczenia umacniają przekonanie na temat wszechobecności dopingu. Niestety, rodzi to często liczne podejrzenia, obawy oraz szereg pytań o sportowy charakter rywalizacji. Nie dajmy się zwariować, nie wszyscy biorą i są jeszcze ludzie, dla których idea fair play jest istotna.

Wracając do Chada Mendesa, zgodnie z oświadczeniem UFC w jednej z próbek Amerykanina wykryto nieprawidłowości. Nie sprecyzowano jednak o jaką substancję chodzi w tym przypadku. Konieczne są kolejne badania, które będą drogą do wyjaśnienia sprawy. Jednak już sam fakt zaistnienia podejrzeń nie stawia 31-latka w najlepszym świetle. 

Trzeba zatem czekać, co dalej. W przypadku potwierdzenia doniesień o stosowaniu niedozwolonych środków Mendes musi liczyć się z zawieszeniem. Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku świat MMA przeżył szok wobec informacji na temat zażywania niedozwolonych środków przez Jona Jonesa, Nicka Diaza i Andersona Silvę. Na stosowaniu dopingu przyłapano też Jona Fitcha.

Słabszy czas

Chad Mendes to jedna z wyróżniających się postaci UFC i czołowy zawodnik wagi piórkowej. 31-letni Amerykanin trzy razy miał okazję rywalizować o mistrzowski pas. Nie udało mu się jednak znaleźć sposoby na Jose Aldo, z którym przegrał dwa razy oraz Conora McGregora. 

31-letni Mendes do UFC trafił w lutym 2011 roku jako niepokonany zawodnik. W najlepszej organizacji MMA na świecie stoczył dwanaście walk, z czego na swoją korzyść rozstrzygnął osiem. Ostatnie miesiące nie są dla niego najlepsze. W 2015 roku wygrał tylko jeden pojedynek i przegrał z McGregorem walkę o pas. Lepszy od Mendesa okazał się także Frankie Edgar. Teraz nad głową Amerykanina zebrały się czarne chmury.

KM

Wilder zmierzy się z Arreolą

To może być niezwykle interesujące starcie! 16 lipca w hali Legacy Arena w Birmingham Chris Arreola postara się wyrwać pas mistrza świata WBC w kategorii ciężkiej z rąk niepokonanego Deontaya Wildera. 

Waga ciężka przyciąga i rozbudza wyobraźnię. Cały świat żyje kolejnym starciem Tysona Fury'ego i Władimira Kliczko. Miłośnicy boksu czekają na emocje na najwyższym poziomie. O ich stan postara się zadbać także Deontay Wilder. Jego obecność w ringu to zwiastun potężnych ciosów słanych w stronę rywala, który w końcu wyląduje na deski. Wilder szykuje się do kolejnej walki w obronie tytułu.

Zamiast Powietkina

30-letni mistrz świata WBC nigdy nie przegrał. Tylko jedną walkę wygrał decyzją sędziów. Co ciekawe, tę, w której wywalczył mistrzowski pas. Czy Wilder budzi postrach wśród rywali? Coś chyba jest na rzeczy. W styczniu 30-latek w dziewiątej rundzie posłał na deski Artura Szpilkę i po raz trzeci obronił pas. Jednak jeszcze w grudniu gorączkował się, bo nie mógł znaleźć rywala.

Początkowo wydawało się, że Amerykanin spotka się z Wiaczesławem Głazkowem, jednak ten wybrał atak na pas IBF, którego nie zdobył przez kontuzję. Lista nazwisk potencjalnych rywali Wildera była długa. Wymieniano Tomasza Adamka, Shannona Briggsa, Amira Mansoura czy Bermane Stiverne'a. W końcu pojawił się Artur Szpilka, jednak Polacy po raz kolejny obeszli się smakiem mistrzowskiego pasa w wadze ciężkiej.

Wszyscy marzą o wielkich walkach na szczycie. Już wszystko było dograne i w zasadzie wystarczyło tylko wejść na ring. 21 maja Wilder miał rywalizować z Aleksandrem Powietkinem. Do starcia nie doszło, bo u Rosjanina wykryto meldonium. Pojedynek okazał się niemożliwy do czasu wyjaśnienia sprawy, a Wilder dostał wolną rękę. 16 lipca mistrz świata spotka się z Chrisem Arreolą.

35-latek jest dobrze znany polskim fanom boksu. W kwietniu 2010 roku w Ontario Amerykanin poległ w starciu z Tomaszem Adamkiem. Arreola to ceniony pięściarz, jednak sam potrafi sobie rzucać kłody pod nogi. Tak jak w przypadku rywalizacji z Travisem Kauffmanem w grudniu ubiegłego roku. Arreola wygrał na punkty, ale pojedynek zapisano jako „bez rozstrzygnięcia”. Dlaczego? Okazało się, że amerykański pięściarz stosował marihuanę. Arreola miał ją stosować przed walką. Bokser otrzymał karę w wysokości 750 dolarów oraz został zawieszony na 90 dni. 

W lipcu Arreola po raz kolejny będzie miał okazję walczyć o pas mistrza świata. Do tej pory nie miał szczęścia. W 2009 roku przegrał z Witalijem Kliczko, a w 2014 roku z Bermanem Stivernem.

Co na polskim podwórku?

Sprawdźmy, co ciekawego słychać w polskim boksie. Krzysztof Głowacki ma bronić pasa mistrza świata WBO kategorii junior ciężkiej w starciu z Oleksandrem Usykiem. Pojedynek odbędzie się we wrześniu w Polsce.

Mariusz Wach mógł stoczyć kolejny pojedynek o stawkę. Wygląda na to, że do niego nie dojdzie. Federacja EBU wyznaczyła Polaka do walki o pas mistrza Europy z Kubratem Pulevem. Problem w tym, że Wacha czeka kilkumiesięczna przerwa od boksu spowodowana rekonwalescencją po operacji palca lewej ręki.

KM

Aziz Karaoglu

Niemiecki zawodnik MMA Tureckiego pochodzenia urodzony 14 maja 1977 roku w Dusseldorfie. W 2000 roku rozpoczął zawodowe występy w MMA.  Pierwotnie zakończył karierę MMA w 2009 roku. W 2013 roku wznowił zawodowe walki i do 2015 roku trzykrotnie wystąpił na galach KSW za każdym razem nokautując przeciwników w pierwszej rundzie.  27 maja 2016 roku, na gali KSW 35, zmierzył się w walce o międzynarodowe mistrzostwo wagi średniej z Mamedem Chalidowem, którą po trzech rundach przegrał wskutek większościowej decyzji sędziów. Ogłoszony wynik wywołał kontrowersje i spotkał się z falą krytyki ze strony ekspertów i kibiców, z których część uważała że to Turek wygrał ten pojedynek.  Ponadto obserwatorzy na gali KSW 35 zwrócili uwagę że Karaoglu wyszedł do walki przy dźwiękach nieformalnego hymnu Al-Ka’idy. Po gali Aziz KAraoglu wyparł się wyboru tej pieśni i obciążył federację KSW winą za dobranie tego utworu, mimo że jak zauważył Tomasz Nowosielski. Turek wychodził do walki przy dźwiękach tego samego utworu podczas gali KSW 31, gdy jego przeciwnikiem był Jay Silva. Na początku 2015 zadebiutował w profesjonalnych walkach bokserskich w wadze półśredniej. 14 lutego 2015 zdobył pas mistrzowski WBC Mediterranean w wadze junior ciężkiej. Zawodowo został głównym trenerem w klubie sportów walki Alpha Team w Düsseldorf.

Luke Rockhold

Amerykański zawodnik MMA urodzony 17 października 1984 roku w Santa Cruz. Zawodowo zadebiutował 24 lipca 2007. W latach 2008-2012 nieprzerwanie związany z czołową organizacją na świecie Strikeforce gdzie 10 września 2011 zdobył pas mistrzowski wagi średniej, odbierając go Brazylijczykowi Ronaldo Souzie. Tytuł bronił dwukrotnie po czym organizacja została na początku 2013 zamknięta. Rockhold wraz z czołówką zawodników którzy mieli aktywne kontrakty, przeniósł się do konkurencyjnego UFC. W debiucie 18 maja 2013 przegrał z Brazylijczykiem Vitorem Belfortem. Po serii czterech zwycięstw z rzędu (wszystkie przed czasem) m.in. nad Michaelem Bispingiem i Lyoto Machidą otrzymał szanse stoczenia walki o mistrzostwo świata UFC z mistrzem Chrisem Weidmanem. Do walki doszło 12 grudnia 2015 na UFC 194. Rockhold pokonał obrońce tytułu przez techniczny nokaut w 4. rundzie i został mistrzem wagi średniej. 4 lipca 2016, na gali UFC 199, miał zmierzyć się w rewanżu z Weidmanem, lecz tego drugiego wyeliminowała z pojedynku kontuzja. W zastępstwie za niego, zmierzył się ponownie z Michaelem Bispingiem. Nieoczekiwanie, Rockhold przegrał przez nokaut już w 1. rundzie i stracił pas.

Gwiazdozbiór powalczy o medale w K-1

Wrocławska hala Gwardii przy ul. Krupniczej 15 zamieni się w świątynię kickboxingu na najwyższym poziomie. Od 9 do 12 czerwca będą trwały mistrzostwa Polski seniorów i juniorów w K-1 Rules. Imprezę pokaże telewizja FighTime. Zapraszamy do śledzenia naszych transmisji!

A że będzie gorąco to niemal pewne! Do Wrocławia przyjadą czołowi zawodnicy, którzy osiągali sukcesy na arenie europejskiej i światowej. Wszechstronność oraz wysoki poziom sportowej rywalizacji będą królować w hali Gwardii.

Dziewiąte mistrzostwa

Na początek cofnijmy się w czasie. Mistrzostwa Polski w K-1 będą organizowane są już po raz dziewiąty. Z każdym rokiem poziom organizacyjny jest coraz lepszy. Standard rywalizacji sportowej nie podlega żadnej dyskusji, gdyż nasi zawodnicy to światowa czołówka. Jednak widać, że mistrzostwa Polski zyskują coraz większą rangę i cieszą się ogromnym zainteresowaniem.  

Tym razem zawodnicy o medale na krajowym podwórku będą rywalizowali we Wrocławiu, który jest mocnym ośrodkiem kickboxingu. Wywodzi się stąd wielu utalentowanych i znanych zawodników. A klub Puncher stara się stworzyć jak najlepsze warunki do trenowania. Teraz będzie okazja, aby przekonać się jak wrocławscy przedstawiciele poradzą sobie z zadaniem zorganizowania mistrzostw Polski. Warto nadmienić, że klub Fighter 1992 Wrocław rozwija się pod okiem Tomasz Skrzypka, przed laty świetnego kickboksera oraz pierwszego zawodowego mistrza Polski.

W tym miejscu warto przypomnieć, że Wrocław zorganizuje kolejną wielką imprezę w kickboxingu. Mistrzostwa Polski w K-1 można nazwać próbą generalną bądź wielkim testem. Bo już w 2017 roku czeka nas World Games 2017 roku, a w programie są także zmagania na polu kickboxingu. 

Kto powalczy o medale?

Skupmy się na jednak na tym co nas czeka już w najbliższych dniach w hali Gwardii. O medale mistrzostw Polski powalczy około trzystu zawodników. Rywalizacja będzie toczyła się wśród seniorów, seniorek oraz juniorów.

W Belgradzie, gdzie w ubiegłym roku odbyły się mistrzostwa świata Polska wywalczyła 22 medale. Zawodnicy w K-1 na swoim koncie zapisali sześć krążków. Złoto zdobyła zawodniczka z Wrocławia Paulina Bieć w kategorii +70kg. Srebrne medale na swoim koncie zapisali Paweł Stępniewski (57kg) oraz Arkadiusz Kaszuba (81kg). Na najniższym stopniu podium stanęło troje zawodników z wrocławskich klubów: Małgorzata Dymus (56kg), Marcin Kret (71kg) i Dawid Kasperski (86kg). 

Warto przypomnieć, że rok temu mistrzostwa kraju odbyły się w Legnicy. Kret, Bieć, Dymus oraz Kasperski w swoich kategoriach wywalczyli złote medale. Triumfowała również Róża Gumienna (65kg) z Fightera Wrocław. 

Kasperski, Turyński, Bieć, Gumienna to nazwiska, które przyciągają i są postrachem dla rywali. We Wrocławiu kibice będą gorąco dopingować swoich ulubieńców. Po dwóch latach impreza ponownie wraca do ich miasta. Już w piątek o 9.00 walki eliminacyjnej. Sobota to czas ćwierćfinałów oraz półfinałów. Ostatniego dnia poznamy tych, którzy będą opływali w glorii chwały.

KM

Kimbo Slice

Amerykański bokser i zawodnik MMA urodzony 8 lutego 1974 roku w Nassau zmarł 6 czerwca 2016 roku w Fort Lauderdale. Przed rozpoczęciem kariery w sportach walki był ochroniarzem w jednym z klubów nocnych w Miami. 2007 roku nawiązał współpracę z cenionym trenerem sportów walki Basem Ruttenem i w czerwcu zadebiutował w zawodach MMA. W pokazowej walce na gali Cage Fury Fighting Championships 5 pokonał w czasie 1 minuty i 11 sekund przez duszenie gilotynowe Raya Mercera – byłego mistrza świata WBO i mistrza olimpijskiego w boksie w wadze ciężkiej. Dzięki temu sukcesowi i zdobytej popularności, w październiku 2007 roku podpisał profesjonalny kontrakt z organizacją Elite Xtreme Combat. W swojej pierwszej oficjalnej walce MMA pokonał Bo Cantrella w ciągu 19 sekund przez poddanie na skutek ciosów pięściami. W 2008 roku stoczył trzy kolejne walki. Dwie wygrał przed czasem: z byłą gwiazdą UFC Davidem "Tankiem" Abbottem oraz z Anglikiem Jamesem Thompsonem. Tę drugą, rozegraną na gali EliteXC: Primetime, obejrzało na żywo za pośrednictwem telewizji CBS około 6,5 mln widzów, co było rekordową liczbą dla zawodów MMA w Ameryce Północnej. Swojej pierwszej porażki w profesjonalnej karierze Slice doznał w październiku przeciwko Sethowi Petruzelliemu na gali EliteXC:Shock. Petruzelli zastąpił na godzinę przed rozpoczęciem walki kontuzjowanego Kena Shamrocka. Slice niespodziewanie przegrał w 14. sekundzie przez techniczny nokaut. 10 dni po tej walce Elite XC ogłosiła zakończenie swojej działalności, a Slice stał się wolnym agentem. W czerwcu 2009 roku ogłoszono, że będzie on jedną z gwiazd współprodukowanego przez UFC i Spike TV show The Ultimate Fighter, którego zwycięzca otrzyma trzyletni kontrakt z UFC – największą organizacją MMA na świecie. W swojej pierwszej walce Slice przegrał z byłym mistrzem IFL, Royem Nelsonem i odpadł z programu. Według wstępnych szacunków pojedynek ten przyciągnął przed telewizory rekordową dla zawodów UFC liczbę 6,1 mln widzów. Mimo porażki z Nelsonem Slice otrzymał szansę występów w UFC. Zadebiutował w grudniu 2009 roku, pokonując przez decyzję Houstona Alexandra. W swojej drugiej walce (maj 2010) przegrał jednak po jednostronnej walce przez TKO z byłym graczem NFL, Mattem Mitrione, mającym za sobą tylko jedną profesjonalną walkę w karierze. Wskutek tego Slice został usunięty z organizacji. Po pięcioletniej przerwie wrócił do walk MMA podpisując kontrakt z Bellator MMA na walkę z Kenem Shamrockiem. Slice wygrał pojedynek przez TKO w 1. rundzie. 

Anthony Johnson

Amerykański zapaśnik i zawodnik MMA urodzony 6 marca 1984 roku w Dublinie. W MMA zadebiutował 16 sierpnia 2006. We wrześniu tego samego roku wygrał turniej Rocky Mountain Nationals. W 2007 związał się z Ultimate Fighting Championship. W debiucie dla niej (12 czerwca 2007) znokautował Chada Reinera w 13 sekundzie pojedynku. W kolejnych latach wygrywał m.in. z Yoshiyukim Yoshidą. 21 listopada 201 na UFC 106 przegrał z ówcześnie czołowym zawodnikiem wagi półśredniej Joshem Koscheckiem przez poddanie (duszenie zza pleców). W latach 2011-2012 pokonywał Dana Hardy'ego oraz przegrywał w słabym stylu z byłym mistrzem UFC Vitorem Belfortem. W czasie swojego kontraktu z UFC trzykrotnie miał problem by zmieścić się w ustalonym limicie wagi półśredniej (-77 kg) na oficjalnych ważeniach zawodników. Po przegranej z Belfortem (w catchweight'cie 176 funtów) został zwolniony z organizacji z powodu niezrobienia kolejny raz wymaganej wagi. Po zwolnieniu stoczył dwa wygrane pojedynki w Titan Fighting Championships pokonując na punkty Davida Brancha oraz przez TKO Estevesa Jonesa. Pod koniec roku związał się z nowo powstałą World Series of Fighting. W przeciągu niecałego roku wygrał trzy starcia m.in. z byłym mistrzem UFC wagi ciężkiej Andrejem Arłouskim po czym w 2014 ponownie otrzymał angaż w UFC. W pierwszym pojedynku od powrotu do organizacji, 26 kwietnia 2014 na UFC 172 wypunktował na dystansie trzech rund zapaśnika Phila Davisa. Następnie znokautował kolejno Antônio Rogério Nogueirę oraz Alexandra Gustafssona (w oficjalnym eliminatorze do walki o pas) po czym 23 maja 2015 stoczył pojedynek o zwakowane mistrzostwo UFC wagi półciężkiej z Danielem Cormierem który przegrał przez poddanie. 5 września 2015 miał się zmierzyć z Polakiem Janem Błachowiczem lecz ostatecznie do walki nie doszło – Polak został zastąpiony przez Jimmiego Manuwę. Od przegranej z Cormierem zanotował dwie wygrane przez nokaut nad Jimmim Manuwą oraz Ryanem Baderem.

Zawodowcy na igrzyskach. Kto z Polski?

W Rio de Janeiro zobaczymy zawodowych pięściarzy, którzy będą rywalizowali o medale Igrzysk Olimpijskich. Taką decyzję podjęli członkowie Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu Amatorskiego. Ten krok może przyczynić się do zwiększenia rywalizacji, a także zainteresowania dyscypliną.

Boks zawodowy to ogromne pieniądze. Na poziomie amatorskim często wygląda to zupełnie inaczej. Zmagania nie cieszą się taką popularnością jak gale zawodowe. Światowe władze wykonały krok, który na wzbudzić zainteresowanie oraz ukazać zalety rywalizacji na poziomie amatorskim.

Pojadą do Wenezueli 

Decyzja Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu Amatorskiego ma wzbogacić igrzyska. Bokserzy zawodowi po raz pierwszym w historii będą mogli ubiegać się o kwalifikację olimpijską. Taką decyzję podjęli członkowie AIBA w Lozannie, którzy głosowali 1 czerwca. Zdecydowana większość poparła tę drogę rozwoju. Za głosowało 84 z 88 delegatów. – To wielki krok w ewolucji boksu. W ostatnich latach wprowadziliśmy wiele reform, które sprawiły, że boks jest bezpieczniejszy i stale zyskuje na popularności. Ten krok to nadzieja na wzmocnienie pozycji narodowych federacji oraz zwiększenie poziomu igrzysk olimpijskich – powiedział Ching-Kuo Wu, prezydent AIBA.

Bez wątpienia ten krok światowych władz jest przełomem. Już niebawem zobaczymy, czy to dobra decyzja. Choć wszystko wskazuje, że reforma jest nadzieją na zwiększenie poziomu rywalizacji bokserskiej na igrzyskach. Już wcześniej chęć startu na imprezie tej rangi wyrażali Manny Pacquiao oraz Władimir Kliczko. Jednak doświadczeni pięściarze mają obecnie inne plany.

Istotne jest również podejście do pomysłu władz poszczególnych federacji. Zawodnikom decydującym się na start w igrzyskach grozi utracenie rankingowych pozycji. Chęć udział w zmaganiach w Rio de Janeiro wyraził Amir Khan. – Czekałem na tę decyzję. Pomoże ona wszystkim – ocenia brytyjski bokser, który na igrzyskach chciałby wystartować w barwach Pakistanu.

W lipcu w Wenezueli ma odbyć się turniej kwalifikacyjny, w którym wystąpią pięściarze zawodowi. Czy zobaczymy w nim bokserów z Polski? Wstępnie zainteresowanie startem wyrazili Kamil Szeremeta oraz Dariusz Sęk. Jednak wiele będzie zależało od federacji boksu zawodowego. Niektóre mają zamiar surowo karać tych, którzy zdecydowaliby się na występ w igrzyskach. Zatem pięściarze staną przed trudnym wyborem.

Hołd dla wielkiego mistrza

Muhammad Ali to ikona i historia boksu zawodowego. Odszedł w wieku 74 lat. Ali walczył z chorobą Parkinsona przez ponad dwadzieścia lat. W 1960 roku w finale igrzysk olimpijskich w Rzymie pokonał Zbigniewa Pietrzykowskiego. Stoczył wiele emocjonujących i pięknych walk. W 1964 roku sięgnął po tytuł mistrza świata w rywalizacji z Sonny'm Listonem.

Dla wielu to znakomity przykład do naśladowania. Ali ma ringu i poza nim prezentował wysoką klasę. – Aby być wielkim mistrzem, musisz uwierzyć, że jesteś najlepszy. Jeżeli nie jesteś, udawaj, że jesteś – mówił pięściarz. Był także niezwykle pokorny. O swojej chorobie powiedział: – Bóg dał mi chorobę, by przypomnieć mi, że nie jestem numerem jeden. On jest.

Cały świat boksu będzie miał go w swej pamięci. 

fot. pixabay.com

KM

Rockhold stracił pas! Bisping mistrzem

Niespodzianka na gali UFC 199 w Inglewood. Luke Rockhold stracił pas mistrzowski w kategorii średniej na rzecz Michaela Bispinga. Anglik triumfował już w pierwszej rundzie.

Bisping wszedł na szczyt, choć przed walką z Rockholdem traktowany był z przymrużeniem oka. Można powiedzieć, że 37-latek utarł nosa niedowiarkom.

Zmiana właściciela

Luke Rockhold nie cieszył się zbyt długo z tytułu czempiona kategorii średniej. 31-letni Amerykanin w grudniu pokonał w czwartej rundzie Chrisa Weidmana i odebrał mu pas. „All-American” nie mógł pogodzić się z porażką. W związku z tym zaplanowano walkę rewanżową. Panowie mieli spotkać się 4 czerwca, jednak Weidman wypadł ze względu na kontuzję szyi. I w tym momencie zaczyna się cała historia…

Ruszyły poszukiwania rywala dla nowego czempiona. Rockhold miał rywalizować z Ronaldo Souzą, jednak kontuzja uniemożliwiła starcie. Wybór padł na 37-letniego Bispinga. Doświadczony Anglik nigdy nie miał okazji walczyć o pas mistrzowski UFC. Bisping stanął przed ogromną szansą, jednak nie stawiano go w roli faworyta.

Początek walki spokojny i nic nie wskazywało na to, że dojdzie do niespodziewanego zwrotu akcji. Bisping starał się zaznaczyć swoją przewagę. W połowie rundy do głosu doszedł Rockhold, ale bez efektu. Bisping wyczekał doskonały moment i lewym sierpem naruszył Amerykanina. Tym samym Anglik otworzył sobie drogę do zakończenia pojedynku. Bisping wyprowadził kolejny lewy i Rockhold znalazł się na deskach. 37-latek zdobył pas mistrzowski wagi średniej.

W mistrzowskiej walce w kategorii koguciej Dominick Cruz decyzją sędziów pokonał Urijaha Fabera. W drugiej rundzie Hector Lombard znalazł się na deskach. Wysokie kopnięcie i łokieć z obrotu były przepustką do zwycięstwa Dana Hendersona. Z kolei Dustin Poirier w pierwszej rundzie wypunktował Bobby'ego Greena. Max Holloway jednogłośną decyzją sędziów lepszy od Rocardo Lamasa.

Udany rewanż

Michael Bisping doczekał się chwil chwały w UFC. Szybko rozstrzygnął starcie z Luki'em Rockholdem na swoją korzyść. Doświadczony Anglik pokazał, że sześć lat różnicy w tym wypadku nie miało wpływu na jego kondycję.

Należy dodać, że Bisping udanie zrewanżował się 31-letniemu Amerykaninowi za porażkę z listopada 2014 roku. Wtedy to Rockhold po upływie niecałej minuty drugiej rundy triumfował dzięki skutecznej gilotynie. Teraz Bisping potrzebował niecałych czterech minut, aby zwyciężyć w starciu o pas. 37-letni Anglik odniósł dwudzieste dziewiąte zwycięstwo w karierze. Warto podkreślić, że zanotował czwartą wygraną z rzędu. Ostatnim zawodnikiem, który pokonał Bispinga był… Rockhold.

KM

XIII Grand International Wushu Festival

Już w najbliższych dniach 3-5 czerwca 2016 r. Puławy staną się miejscem rywalizacji zawodników Wushu z całego świata. XIII Grand International Wushu Festival a także XXII Międzynarodowe Mistrzostwa Polski to imprezy Wushu, które zostaną zrealizowane w połączeniu z obchodami dni Puław.

Mistrzostwa odbywają się w formułach: Walki Sanda i Qingda, formy sportowe, formy tradycyjne, formy wewnętrzne (konkurencje: Systemy północne, Taijiquan style Chen, Taijiquan, Formy z szablą, Formy z mieczem, Formy z kijem, Formy z włócznią, Broń krótka różna i giętka, Broń długa różna (inna), Taiji z szablą, Taiji z mieczem, Taichi broń różna (inna), Duilian (set-sparring)).

Jeśli pogoda nie pokrzyżuje planów Polski Związek Wushu wspólnie z Miejskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji w Puławach przygotowały nie lada niespodziankę. Pierwszy raz w historii sztuk walk w Polsce zawody odbędą się na świeżym powietrzu na otwartym stadionie piłkarskim.

Ta dość odważna inicjatywa wydaje się zarazem bardzo atrakcyjna szczególnie dla widzów zgromadzonych na trybunach a także przed szklanym ekranem. Jak informują organizatorzy, najciekawsze pokazy chińskiej sztuki walki Wushu zaplanowane zostały na późny wieczór. Zatem, szykują nam się walki i pokazy przy sztucznym oświetleniu na bardzo nowoczesnym stadionie jakim dysponuje miasto Puławy.

Na wypadek załamania pogody organizatorzy mają plan awaryjny a zawody przeniesione wówczas zostaną na halę sportową MOSiR Puławy.

Organizatorzy zadbali także o te osoby, które z różnych względów nie będą mogły dotrzeć na stadion miejski w Puławach i na żywo obejrzeć zawody. Cała impreza będzie transmitowana na żywo w telewizji FighTime (www.FighTime.pl).

Plan zawodów:

piątek (3 czerwca) – 19.00 – 24.00

sobota (4 czerwca) – 8.00 – 24.00 (od godz. 16.30 do godz. 18.00 przerwa techniczna w zawodach + od 18.05 oficjalne otwarcie Festiwalu WUSHU)

niedziela (5 czerwca) – 8.00 – 10.00

Rockhold obawia się Bispinga

Niecałe sześć miesięcy temu Luke Rockhold odniósł największy sukces w karierze. 31-letni Amerykanin wywalczył pas mistrzowski UFC w kategorii średniej. 4 czerwca podczas gali w Inglewood Rockhold będzie bronił tytułu po raz pierwszy. Naprzeciw niego stanie doświadczony Michael Bisping.

Bisping występuje w UFC już od dziesięciu lat. 37-latek urodzony w Nikozji czeka na wielkie walki. W lutym pokonał w Londynie Andersona Silvę, który przez lata dzierżył pas mistrza wagi średniej. Bisping jest na fali wznoszącej. Czy jego ofiarą padnie Rockhold?

Bisping bardziej wymagający niż Weidman?

Pierwotnie Luke Rockhold podczas gali UFC 199 miał rywalizować z Chrisem Weidmanem, któremu w grudniu odebrał tytuł mistrzowski. Popularny „All-American” musiał zrezygnować z występu ze względu na kontuzję szyi. W najbliższym czasie 31-letni Amerykanin przejdzie operację i będzie musiał poczekać na kolejną szansę walki o odzyskanie pasa.

Rockhold czekał na rywala. Początkowo miał nim być Ronaldo Souza, jednak ten również walczy z kontuzją. Ostatecznie propozycję otrzymał doświadczony Michael Bisping. Dla 37-latka to nowe wyzwanie w jego karierze. Mimo, że w UFC występuje od dziesięciu lat to nie miał okazji walczyć o pas. Wielokrotnie znajdował się na zakrętach i przegrywał pojedynki o stawkę, co nie pozwalało mu przybliżyć się do mistrzowskiego starcia. Jednak teraz Bisping ma dobry czas. Wygrał trzy ostatnie walki, wszystkie przez decyzje sędziów. W lutym pokonał mocnego Andersona Silvę.

Mistrz wagi średniej podkreśla, że starcie z Brytyjczykiem może być trudniejsze niż pojedynek z Weidmanem. – Według mnie walka z Weidmanem była łatwiejsza. Z Bispingiem rywalizacja będzie bardziej taktyczna i zamierzam się nią cieszyć. Dla fanów to starcie okaże się ciekawe. Weidman walczył brzydko, wykonywał złe ruchu i dość szybko go pokonałem – powiedział Rockhold. I dodał: – Bisping będzie walczył bardziej taktycznie, ale poradzę sobie i trafię go.

Czas na powtórkę

Panowie mieli już przyjemność spotkać się. Do starcia doszło w listopadzie 2014 roku podczas UFC Fight Night 55 w Sydney. Rockhold i Bisping byli gwiazdami wieczoru, jednak widzowie szybko poznali zwycięzcę. Po upływie minuty drugiej rundy triumfował Rockhold, który wygrał przez gilotynę.

Okazuje się, że ta walka była wstępem do poprawy notowań Bispinga. 37-latek wygrał trzy kolejne pojedynki i wobec problemów Weidmana UFC dało mu szansę walki o pas. Z kolei Rockhold wszedł na szczyt. 31-letni Amerykanin jako pierwszy pokonał Chrisa Weidmana i odebrał mu pas w wadze średniej. 4 czerwca będzie bronił tytułu po raz pierwszy. Z jakim efektem? Na pewno do starcia z Bispingiem przystępuje w roli faworyta.

Fot. ufc.com

KM

Jadą na prestiżowy turniej

Polscy kickboxerzy jadą do Włoch, gdzie w najbliższych dniach odbędą się zmagania w Pucharze Świata WAKO Bestfighter w Rimini. To niezwykle prestiżowy i wymagający turniej.

Jesteśmy jednak pełni nadziei i trzymamy mocno kciuki za biało-czerwonych, którzy na każdym kroku udowadniają, że na polu kickboxingu są niezwykle mocni. Wśród zgłoszonych jest Iwona Nieroda, która rok temu sięgnęła po złoto. Nie zabraknie innych gwiazd polskiego kickboxingu.

Kto, co i jak?

Puchar Świata w Rimini odbędzie się w dniach 2-5 czerwca. W czwartek nasi reprezentanci zameldują się na miejscu, gdzie prowadzona będzie rejestracja. Od piątku przystąpią do zmagań, które maja wyjątkowy wymiary. Wywalczyć medal w Rimini to coś niezwykłego.

Rywalizacja odbędzie się w kilku formułach. W pointfightingu walczyć będą zawodnicy w kategoriach kadet młodszych, kadet starszy, junior, senior i weteran. Nieco inaczej będzie w light contact, gdzie zaplanowano zmagania wśród kadetów starszych, juniorów, seniorów i weteranów. Jak to wygląda w formule kick light? Tu zmierzą się kadeci starsi, juniorzy i seniorzy. Z kolei w full contact wystąpią juniorzy i seniorzy. W formułach low kick i K-1 rywalizować będą seniorzy.

W Rimini nie zabraknie czołowych polskich zawodników. Na ringu pojawi się Dorota Godzina, która niedawno wywalczyła swój 35 medal mistrzostw Polski w kickboxingu. W full contact zobaczymy Mateusza Kubiszyna, czyli mistrza świata z Dublina. Wystąpi również wicemistrz globu w 75kg Robert Krasoń. W Rimini zaprezentuje się czołowy polski zawodnik w full contact –  Łukasz Wichowski. Zobaczymy również utytułowanych: Radosława Paczuskiego, Iwonę Nierodę, Roberta Niedźwieckiego, Jana Lodzika, Karolinę Mośko, Patryka Kuryłka, Tomasza Klimiuka, Michała Bławdziewicza czy Emilię Czerwińską.

Liczymy na powtórkę

Głęboko wierzymy, że biało-czerwoni po raz kolejny wywalczą worek medali. Rok temu w Rimini zdobyli aż 18 krążków, w tym siedem złotych. W low-kick w 56kg triumfowała Iwona Nieroda, która również i tym razem liczy na powtórkę. Zaimponował 19-letni Kacper Frątczak, który triumfował w full contact 81kg. Tym razem go jednak zabraknie.

Medal z najcenniejszego kruszcu wywalczył w kick light Piotr Wypchał. Doświadczony zawodnik ponownie zaprezentuje się w Rimini. W ubiegłym roku medale we Włoszech zdobyły także Karolina Mośko, Emilia Czerwińska i Karolina Dziedzic. Nasze panie wywalczyły brązowe krążki. A więc w kadrze są zawodnicy, którzy znają smak medali zdobywanych w Rimini. Zapewne to doda im pewności i swobody, a także będzie wsparciem dla młodszych kolegów. 

Puchar Świata w Rimini to ogromne wyzwanie. Pojawią się tam czołowi zawodnicy z Norwegii, Rosji, Ukrainy oraz Kazachstanu, czyli mocnych kickboxerskich nacji. Ale Polska również należy do tego grona. Dwudziesta pierwsza edycja Pucharu Świata w Rimini zapowiada się niezwykle emocjonująco.

KM

Mija dwadzieścia lat, czas na medal

4 sierpnia minie dokładnie dwadzieścia lat od zakończenia Igrzysk Olimpijskich w Atlancie. Dzień później rozpoczną się zmagania w Rio de Janeiro. 5 sierpnia w Brazylii wystartują XXXI Letnie Igrzyska Olimpijskie. Liczymy na medalowe zdobycze Polaków, a przede wszystkim przełamanie złej passy naszych judoków. Medal igrzysk po dwudziestu latach… ta chwila musi w końcu nadejść.

Można żyć wspomnieniami i kultywować historię, ale trzeba pisać jej kolejne rozdziały. Gdy przyszłe pokolenia zajrzą na karty ksiąg to zobaczą w nich wyrwę. Dwadzieścia lat temu w Atlancie złoto w judo wywalczył Paweł Nastula w kategorii do 95kg. Srebro z Kanady przywiozła Aneta Szczepańska. Popis formy dali nasi zapaśnicy.

Medal potrzebny jak powietrze

Wzdychamy. Mijają kolejne lata. Było Sydney, były Ateny, nawet Pekin i nieco bliżej, czyli Londyn. I nic. Polscy judocy wracali na tarczy. Jednak w ostatnich kilkunastu miesiącach zapaliło się kilka światełek. Gdzieś pojawiła się ta nadzieja mówiąca, że polskie judo jeszcze żyje. Podsycamy atmosferę sukcesu i liczymy, iż przybierze on gigantyczne rozmiary. Brąz mistrzostw świata w Czelabińsku Katarzyny Kłys. Sukcesy naszej kobiecej drużyny. Młody Piotr Kuczera na podium mistrzostw Europy. Były momenty, które dawały nadzieję. Czy ona nadal trwa?

Do 10 czerwca czekamy na oficjalne potwierdzenie, ale wszystko wskazuje na to, że do Rio wyślemy czworo naszych judoków. Dzięki wysokim pozycjom w rankingu olimpijskim awans zyskali: Katarzyna Kłys (70kg), Daria Pogorzelec (78kg) i Maciej Sarnacki (+100kg). Z puli kontynentalnej kwalifikację uzyskała Arleta Podolak (57kg). Cztery lata temu w Londynie wystartowało sześciu polskich judoków. A podczas igrzysk w Atlancie aż dwunastu. Czterech judoków na imprezie czterolecia ostatni raz reprezentowało nas w 1972 roku w Monachium.

Dla Kłys i Pogorzelec start w Rio będzie drugim występem na igrzyskach. Obie są mocnymi punktami naszej kadry, którą poprowadziły do złota mistrzostw Europy. W tym roku Kłys dwa razy stała na podium międzynarodowych zawodów. Najlepszy wynik Pogorzelec w tym sezonie to siódme miejsca w Baku i Ałmatach. Dwa zwycięstwa i trzecie miejsce to medalowy dorobek Arlety Podolak. Z kolei Maciej Sarnacki wywalczył trzecie miejsce w Grand Prix w Tbilisi.

Zapaśnicy po medale

W Rio de Janeiro zabraknie naszych zapaśników w stylu klasycznym. O medale powalczą panowie w stylu wolnym: Zbigniew Baranowski (86kg), Radosław Baran (97kg), Robert Baran (125kg), a także panie: Iwona Matkowska (48kg), Katarzyna Krawczyk (53kg), Monika Michalik i Agnieszka Wieszczek-Kordus (63kg). Z kolei Magomedmurad Gadżijew (65kg) stosował niedozwolone środki i Polska straciła jedną kwalifikację.

Rok 2008 i start w Pekinie z radością wspomina Agnieszka Wieszczek-Kordus, która sięgnęła po brąz. Cztery lata temu w Londynie na trzecim stopniu podium uplasował się Damian Janikowski (85kg) w stylu klasycznym.

Jednak po raz kolejny wracamy wspomnieniami do Atlanty. Tam nasi zapaśnicy błyszczeli. Polska pokazała, że ma ogromny potencjał. Włodzimierz Zawadzki (62kg), Ryszard Wolny (68kg) i Andrzej Wroński (100kg) w stylu klasycznym wywalczyli złote medale. Srebro dla Jacka Fafińskiego. Na najniższym stopniu podium stanął Józef Tracz. Czy te czasy jeszcze wrócą?

KM

LIVE: Gala Angels of Glory

Zapraszamy na transmisję telewizyjną z gali zawodowej K-1 "Angels of Glory", której organizatorem jest federacja Ultimate Combat Associations. Gala odbędzię się w piątek 23 czerwca 2016 r. w Kielcach w hotelu Bińkowski.

[kod]

Angels of Glory

Angels of Glory

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/FT_Gala_UCA1_2016.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/FT_Gala_UCA1_2016.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/FT_Gala_UCA1_2016.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/FT_Gala_UCA1_2016.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

LIVE: Gala Champions Fight Night round 4

Zapraszamy na transmisję telewizyjną z gali zawodowej K-1 "Champios Fight Night round 4". Gala odbędzię się w piątek 24 czerwca 2016 r. w Kościerzynie.

[kod]

Champions Fight Night Round 4

Champions Fight Night Round 4

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/FT_Gala_CFN42016.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/FT_Gala_CFN42016.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/FT_Gala_CFN42016.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/FT_Gala_CFN42016.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

LIVE: Mistrzostwa Polski K-1

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Mistrzostw Polski k-1, której organizatorem jest klub Fighter Wrocław. Zawody odbędą się w dniach 9-12 czerwca 2016 r..

[kod]

Mistrzostwa Polski K-1

Mistrzostwa Polski K-1

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/MPK1_2016.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/MPK1_2016.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/MPK1_2016.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/MPK1_2016.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Dużo szumu wokół Meksyku

Wiele uwagi poświęcono decyzji Katarzyny Kłys, która zrezygnowała ze startu w turnieju Masters w Meksyku. Polski Związek Judo naciskał na zawodniczkę Polonii Rybnik, aby jednak zdecydowała się wziąć udział w zmaganiach. W ten sposób miałaby ułatwić Arlecie Podolak uzyskanie kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Kłys decyzji nie zmieniła, a jej reprezentacyjna koleżanka w Meksyku stoczyła zaledwie jedną walkę.

W grę weszła skomplikowana matematyka. Kłys już dawno zapewniła sobie przepustkę do występu w Rio. Podolak do ostatniej chwili była w grze o kwalifikację olimpijską. Rozważano różne scenariusze, które mogłyby przybliżyć 22-latkę do wyjazdu do Rio.

Meksyk przykrym wspomnieniem

W czym problem? Związkowi działacze do końca wierzyli, że Podolak wywalczy przepustkę do Rio. Naciskali na start Kłys z obaw. Według nich zawodniczka Polonii Rybnik rezygnując z występu w Meksyku ryzykowała wypadnięcie z rankingu szesnastu najlepszych zawodniczek na świecie. Gdyby taki scenariusz miał miejsce to Kłys i tak do Rio by pojechała ze względu na miejsce w kwalifikacji kontynentalnej. W takim przypadku mogłaby zepchnąć na dalszą pozycję Arletę Podolak. Kłys ostatecznie do Meksyku nie pojechała. Zawodniczka nie chciała ryzykować kontuzji ani zaburzać przyjętego rytmu przygotowań do igrzysk. Murem za nią stanęli klubowi działacze.

Warto nadmienić, że po turnieju Masters zawodniczka Polonii Rybnik w kategorii 70kg zajmuje szesnaste miejsce w rankingu. Arleta Podolak w 57kg plasuje się o pięć pozycji niżej. Ma na koncie 838 punktów. Występ w Meksyku 22-letniej judoczce Czarnych Bytom nie wyszedł. Podolak stoczyła tylko jedną walkę. Polka przegrała z Violą Waechter, choć początkowo prowadziła. Rywalka otrzymała shido, jednak Podolak również została upomniana, a zyskała przewagę dzięki yuko. Ostatni głos należał do Waechter, która wywalczyła waza-ari.

Mimo ogromnych obaw czarny scenariusz się nie sprawdził. Wszystko wskazuje na to, że Podolak wystąpi w Rio de Janeiro. Polka w tym sezonie dwa razy stała na najwyższym stopniu podium. Wygrała zawody Pucharu Europy w Warszawie i Grand Prix w Ałmatach.

Juniorzy bez medalu

Młodzi Polacy w ostatnich dniach rywalizowali w Leibnitz. W Austrii odbyły się zmagania w Pucharze Europy Juniorów. Polacy nie wywalczyli ani jednego medalu.

Do Leibnitz pojechała piętnastoosobowa kadra Polski. Najlepiej zaprezentowali się Karolina Miller (70kg), Anita Formela (+78kg) i Jan Stolarek (66kg), którzy wywalczyli siódme miejsca. Biało-czerwoni mieli szansę walczyć o medale, jednak w decydującym momencie lepsi okazali się rywale. Miller i Stolarek przegrywali z judokami z Holandii, a Formela karami shido uległa Węgierce Emese Karpati. Z kolei dziewiątą pozycję w Austrii wywalczył Dominik Majowski (100kg).

Dziewiąty w Pucharze Europy kadetów w Coimbrze był Tomasz Zielski w kategorii 55kg.

KM

LIVE: XIII Grand International Wushu Festival

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z XIII Grand International Wushu Festival oraz XXII Międzynarodowych Mistrzostw Polski Wushu w dniach 3-5 czerwca 2016 r. na stadionie miejskim MOSiR Puławy.

[kod]

XIII Grand International Wushu Festival

XIII Grand International Wushu Festival

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/WushuFestival_Pulawy2016.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/WushuFestival_Pulawy2016.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/WushuFestival_Pulawy2016.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/WushuFestival_Pulawy2016.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Dobra robota Włodarczyka

Druga walka Krzysztofa Włodarczyka w tym roku. Tym razem były mistrz świata WBC w kategorii cruiser mierzył się z Niemcem Kaiem Kurzawą. Polak szybko uporał się z niemieckim bokserem. W Szczecinie zaprezentowali się także Michał Cieślak i Krzysztof Zimnoch.

„Diablo” podkreśla, że mierzy w pas mistrza świata. Po długiej przerwie wrócił na ring w marcu, kiedy to w Sosnowcu pokonał Walerego Brudowa. Mimo to jego forma nadal pozostawała niewiadomą, dlatego wszyscy czekali na kolejny występ Włodarczyka. 

Szybkie zakończenie

Krzysztof Włodarczyk udowodnił, że jest niezwykle głodny ringowej rywalizacji. Druga walka w tym roku i po raz kolejny „Diablo” pokazał wysokie umiejętności. Pierwsza runda starcia z Kurzawą czysto rozpoznawcza. Warto dodać, że Niemiec był aktywny. W drugiej odsłonie Włodarczyk dobrze radził sobie w obronie i starał się używać lewej ręki. 

Trzecia odsłona to już popis Włodarczyka. Polak lewymi prostymi rozbijał rywala i w końcu przyłożył prawym krzyżowym. Kurzawa wypluł ochraniacz. Sędzia rozpoczął liczenie, jednak Niemiec dał wyraźny sygnał, że chce walczyć. Pojedynek zakończył się w czwartej rundzie. Włodarczyk po raz kolejny trafił Kurzawę, który przyklęknął. Sędzia rozpoczął liczenie i przerwał walkę, choć publiczność uważała, że powinien pozwolić na kontynuowanie starcia. Mimo wszystko przewaga Włodarczyka była wyraźna.

Polak odniósł pięćdziesiąte pierwsze zwycięstwo na zawodowym ringu. Bardzo dobrze funkcjonował lewy prosty Włodarczyka. Patrząc na walkę widać było, że były mistrz świata w kategorii cruiser zdominował Kurzawę. Włodarczyk pokazał, iż stać go na dobre walki i rozpoczął drogę do spełnienia marzeń, czyli starcia o mistrzostwo świata.

Wygrali przed czasem

Michał Cieślak nie miał łatwego zadania w starciu z Aleksandrem Kubiczem. Polak zaczął bez zbędnego pośpiechu, jednak już w pierwszej rundzie pokazał, że to on będzie nadawał ton walce. Kubicz postawił na defensywę. W trzeciej rundzie Cieślak przeprowadził ładną akcję. Najpierw prawy, później podbródkowy, jednak na rosyjskim bokserze większego wrażenia to nie zrobiło. Cieślak konsekwentnie robił swoje, ale rywal zadania mu nie ułatwiał. Styl Rosjanina nie leżał niezwyciężonemu Polakowi. Jednak Cieślak robił, co mógł, aby odnieść zwycięstwo. Kolejne minuty mijały, a Rosjanin pewnie poczynał sobie w defensywie. Wydawało się, że Kubicz dotrwa do końca starcia. Jednak w dziewiątej rundzie Rosjanin doznał rozcięcia głowy. Sędzia po konsultacji z lekarzem przerwał pojedynek i zwycięstwo powędrowało w ręce Cieślaka.

Krzysztof Zimnoch w Szczecinie chciał pokazać, że porażka w starciu z Mike'm Mollo było wypadkiem przy pracy. Rywalem Polaka podczas gali w Azoty Arenie był Konstantin Airich. 37-latek dał się poznać polskiego publiczności w czerwcu 2015 roku, kiedy w Ostrowcu Świetokrzyskim zmierzył się z Mariuszem Wachem. Jednak podróży do Polski Airich nie wspominał miło. Tym razem bokser urodzony w Astanie zawitał do Szczecina. Od początku zmagań Zimnoch był aktywny i szukał prawego sierpowego. Jednak Airich nie zamierzał pozostawać bierny. 37-latek w końcówce pierwszej rundy ruszył do przodu. Nieszczelna garda Zimnocha sprawiła, że przyjął on kilka ciosów. Polak w czwartej rundzie pozbawił rywala złudzeń. Po wyjściu z klinczu trafił Airicha krótkimi ciosami. Niemiec znalazł się na deskach, po chwili Zimnoch dokończył dzieła. 32-latek odniósł dziewiętnaste zwycięstwo w karierze.

KM

Pas u Mameda, Różalski i Materla wykończyli rywali

Hala widowisko-sportowa Ergo Arena na granicy Gdańska i Sopotu była areną zmagań gali KSW 35. To był niezwykle gorący wieczór z MMA. Mateusz Gamrot z tytułem mistrza KSW w wadze lekkiej. Marcin Różalski lepszy od Marcina Pudzianowskiego, fantastyczny Michał Materla. Mamed Khalidov obronił tytuł mistrza KSW w kategorii średniej, choć Aziz Karaoglu postawił trudne warunki. 

Karta walka przedstawiała się niezwykle ciekawie. Wszyscy z niecierpliwością czekali na niezawodnego Mameda Khalidova i jego pierwszy występ po zdobyciu pasa KSW w kategorii średniej. Ogromną temperaturę miało starcie w wadze ciężkiej, gdzie spotkali się Mariusz Pudzianowski i Marcin Różalski. Michał Materla i Antoni Chmielewski to weterani KSW. Po tym pojedynku również obiecywano sobie wiele. Gala KSW 35 to wykwintna kolacja w ekskluzywnej restauracji, gdzie smak rośnie z każdym kolejnym daniem.

Efektowne rozstrzygnięcia Materli i Różalskiego

Aziz Karaoglu pokazał, że ma ogromny potencjał. Trzy zwycięstwa z rzędu, wszystkie w pierwszych runda to musiało robić wrażenie. Karaoglu dostał szansę walki o pas z Mamedem Khalidovem, który tytułu bronił po raz pierwszy. Patrząc na zawodników mogłoby się wydawać, że walka nie potrwa długo. Początkowo rywalizacja toczyła się w stójce, jednak w końcu Khalidov postanowił przenieść walkę do parteru. Mistrz wagi średniej próbował założyć dźwignię na staw skokowy, jednak bezskutecznie. Khalidov stopniowo budował swoją przewagę, ale Karaoglu pokazał, że jest mocny. Pretendent do mistrzowskiego pasa czekał na swoją szansę. Siła ciosu Karaoglu jest powszechnie znana, więc Khalidov nie ryzykował bliższego spotkania z rywalem. Spróbował za to efektownej obrotówki, ale nie trafił przeciwnika. Khalidov szukał możliwości zakończenia pojedynku w parterze. Karaoglu nie dał się zaskoczyć i wymknął się z duszenia trójkątnego nogami. Khalidov prowokował rywala, jednak ten był nieugięty. Druga runda to przede wszystkim taktyka. Emocje rosły z każdą minutą, a na twarzy Mameda pojawiało się zmęczenie. Khalidov kładł się na plecy i czekał na rywala. 39-latek takiego zaproszenia przyjąć jednak nie chciał. W końcu Karaoglu zaczął przejmować inicjatywę. Trzecia runda należała do niego. Podjął próbę duszenia, słał w stronę Khalidova kolejne ciosy. Takiego obrotu sprawy chyba nikt się nie spodziewał. Jednak decyzja leżała w rękach sędziów. Mamed Khalidov nadal mistrzem KSW w wadze średniej.

Ogromna temperatura wytworzyła się wokół starcia Mariusz Pudzianowskiego i Marcina Różalskiego. Wszyscy liczyli na bitwę oraz wymianę ciosów. „Pudzian” po porażce z Peterem Grahamem chciał pokazać, że jest czołową postacią wagi ciężkiej. Z kolei Różalski miał za sobą dwie przegrane. Ciężar gatunkowy rywalizacji był ogromny.  Różalski zaczął kopnięciami, które doszły do celu. Pudzianowski otrzymał również cios poniżej pasa, po którym zwijał się z bólu. Później poszedł do nóg i obalił „Różala”. W parterze były strongman rozbijał swojego rywala. Druga runda również układała się po myśli Pudzianowskiego. Po obaleniu miał Różalskiego na widelcu. Wystarczyło konsekwentnie robić swoje i zamęczyć przeciwnika. Zawodnik z Płocka starał się wstać, jednak bez powodzenia. Stało się coś, czego nikt się nie spodziewał! W końcu Różalski znalazł miejsce, aby założyć gilotynę i zmusił Pudzianowskiego od odklepania.

Pater to płaszczyzna, w której zarówno Michał Materla jak i Antoni Chmielewski czują się jak ryba w wodzie. Po ich walce wiele sobie obiecywano. Chmielewski na KSW 34 efektownie uporał się ze Svetlozarem Savovem. Z kolei Materla stracił pas wagi średniej na rzecz Mameda Khalidova. Starcie dwóch doświadczonych fighterów budziło wielkie emocje. Pojedynek do parteru sprowadził Chmielewski, ale Materli udało się odwrócić pozycję. Były mistrz wagi średniej słał w stronę rywala kolejne ciosy. Chmielewski nie był w stanie odpowiedzieć i sędzia przerwał walkę.

Gamrot mistrzem, Moks uciekł spod topora

Mansour Barnaoui udowodnił, że jest klasowym zawodnikiem. Mateusz Gamrot miał trudny orzech do zgryzienia w rywalizacji o pas mistrzowski kategorii lekkiej. W pierwszej rundzie Francuz opierał się obaleniom Polaka, jednak ten zanotował kilka udanych prób. Barnaoui nie pozwolił jednak rozwinąć skrzydeł Gamrotowi. W drugiej odsłonie Polak również był z góry, ale rywal skutecznie neutralizował jego atuty. Pojedynek przeniósł się do stójki. A tam Barnaoui trafił Polaka, ten upadł i Francuz chciał zakończyć walkę, ale bez powodzenia. Ostatnia odsłona to dominacja „Gamera”. Najpierw Barnaoui spróbował obalenia, jednak zapewne liczył, że efekty będą inne. Gamrot znalazł się z góry i słał w stronę rywala kolejne ciosy. Decyzja w sprawie zwycięzcy leżała w rękach sędziów. Trzy rundy zdecydowanie dla Gamrota, który został mistrzem kategorii lekkiej. Marcin Wrzosek był pod wrażeniem jednego z ataków Filipa Wolańskiego w pierwszej rundzie. Na dystansie całej walki przeważał jednak 28-latek. Wolański wraz z upływem czasu tracił siły, a Wrzosek wykorzystywał słabość rywala. Dodatkowo szukał możliwości obalenia. Na kartach sędziowskich okazał się lepszy i odniósł zwycięstwo w debiucie w KSW.

Niezwykle istotne było starcie w kategorii półśredniej. Po dwóch porażkach z rzędu Rafał Moks walczył o „być albo nie być” w KSW. Z kolei Robert Radomski wracał do rywalizacji po półtorarocznej przerwie. Początkowo obaj byli ostrożni. Moks zaczął od kopnięć, jednak to rywal miał przewagę w zasięgu ramion. Ciosy Radomskiego nie wyrządziły „Kulturyście” większej krzywdy. W drugiej rundzie Moks starał się wykorzystać swoje umiejętności i próbował założyć gilotynę, jednak rywala do odklepania nie zmusił. Przewaga „Kulturysty” była coraz wyraźniejsza, ale na jego twarzy pojawiła się krew. Mimo to dalej robił swoje. Radomski również miał okazję do odniesienia zwycięstwa, jednak szansy na wykonanie skrętówki nie wykorzystał. Decyzją sędziów wygrał Moks, choć jeden arbiter widział wygraną jego rywala. 

Azi Thomas w ekspresowym tempie musiał przygotować się do starcia z Łukaszem Chlewickim. Zawodnik z Wielkiej Brytanii kilka dni przed galą zastąpił Marifa Piraeva. Thomas starał się i bardzo chciał, jednak sprowadzając walkę do parteru wydał na siebie wyrok. Chlewicki wykorzystał sytuację i był aktywniejszy. 37-latek pokazał wysokie umiejętności zapaśnicze i na przestrzeni trzech rund pokazał, kto jest lepszy. Sędziowie bez żadnych wątpliwości i wskazali na Chlewickiego, który odniósł trzecie zwycięstwo w KSW.

Marcin Wójcik konsekwentnie budował swoją przewagę w starciu z Michałem Fijałkiem. Zawodnik z Piły już na początku starcia trafił rywala i próbował zakończyć pojedynek przez duszenie, ale fighter ze Szczecina przetrwał napór oponenta. Z każdą upływającą minutą coraz bardziej zaznaczała się przewaga Wójcika. 26-latek szukał możliwości, aby poddać rywala, jednak wygrał decyzją sędziów.

Mindaugas Verzbickas zdążył już poznać Polskę. Wcześniej rywalizował na galach FEN, gdzie odniósł dwa zwycięstwa. Teraz dostał szansę od KSW i stanął naprzeciw czołowego zawodnika wagi półśredniej – Kamila Szymuszowskiego. Litwin szybko chciał zdominować rywala. Od pierwszych sekund ruszył na Szymuszowskiego i rywalizacja toczyła się pod siatką. Z czasem doszło do wymiany ciosów. Verzbickas zyskał obalenie i praktycznie do końca pierwszej rundy dominował. W drugiej odsłonie Litwin również chciał zaznaczyć swoją przewagę, ale nie wychodziło mu to najlepiej. Nieskuteczna gilotyna sprawiła, że Szymuszowski zdobył pozycję z góry. W ostatniej odsłonie Litwin atakował, jednak w parterze nie potrafił zaskoczyć Polaka. O wszystkim decydowali sędziowie, którzy jednogłośnie wskazali na Szymuszowskiego.

KM

Masaż relaksacyjny i leczniczy – klucz do sukcesu

Uprawianie sportu to nie tylko ogromna przyjemność i satysfakcja płynąca z pokonywania własnych barier i przełamywania słabości. To także solidny fundament pewności siebie i budowania mocnej psychiki, a także wyznaczanie sobie nieustannie nowych celów i obranie konkretnej ścieżki życiowej, opartej na wybranej ideologii. Poza tym jednak, im bardziej wymagający i inwazyjny sport, tym większe ryzyko doznania urazu, który może wyłączyć z aktywności fizycznej na długi czas.

Kompleksowa troska o swoje ciało – absolutna podstawa w każdym sporcie

Sporty walki i wszelkie inne, które są kontaktowe i wymagają dużej siły oraz kondycji, stają się niebezpieczne, jeśli nie dbamy odpowiednio o swoje ciało: przede wszystkim zaś o mięśnie i stawy. Nadwyrężanie ich, bez czasu na regenerację, może być fatalne w skutkach i wyeliminować z gry na dłużej. Jeśli więc regularnie wchodzisz na matę, koniecznie zadbaj o profilaktykę, a z każdą, nawet najmniejszą dolegliwością ze strony układu mięśniowego, stawowego czy kostnego natychmiast udaj się do specjalisty. Przetrenowanie często prowadzi do mikrourazów, które, jeśli pozostają zaniedbane, z czasem przeistaczają się w większe kontuzje. Wówczas już nie są one tak łatwe do wyeliminowania jak na początku. Jeśli dokuczają Ci mięśnie – masz zakwasy, czujesz ból i napięcie, a przy dotyku są one twarde jak kamień, udaj się do masażysty. Jeśli ćwiczysz amatorsko i nie jesteś zrzeszony w żadnym klubie, lub też Twojej sekcji nie przysługuje masażysta, musisz skorzystać z usług masażysty na własną rękę – najlepiej, by był to specjalista od masażu sportowego. Efekt będzie jeszcze przyjemniejszy, jeśli użyte zostaną olejki do masażu – Juventas to jeden z producentów, który ma solidny wybór tych specyfików.

Odpowiednia oprawa masażu = większa przyjemność

Aby masaż był skuteczny i przyniósł korzyści zamiast szkód, niezbędna jest dbałość o jego prawidłowe przeprowadzenie. Po pierwsze – wystrój gabinetu i jego atmosfera mają znaczący wpływ na samopoczucie klienta. Po drugie – niezbędnym elementem jest substancja nawilżająca, którą masażysta nakłada na dłonie. Masowanie „na sucho” powoduje nie tylko dyskomfort u masowanego, ale także zwiększa ryzyko urazu mechanicznego. Najlepsze do tego typu zabiegów są olejki do masażu. Juventas w swojej ofercie posiada różne ich rodzaje, adekwatne do zamierzonego efektu. Olejek, ze względu na rodzaj składników, może działać także leczniczo: przeciwzapalnie, rozkurczająco, regenerująco oraz relaksująco przez swój zapach.

Krzysztof Wiłkomirski

Polski judoka urodzony 18 września 1980 roku w Warszawie. Wielokrotny reprezentant Polski. Student zaoczny warszawskiej AWF na kierunku wychowanie fizyczne, specjalności trenerskiej. Brązowy medalista mistrzostw świata (2001) i Europy (2003), wielokrotny mistrz Polski. Dwukrotny uczestnik igrzysk olimpijskich. Stoczył po dwie walki na olimpiadzie w Atenach 2004 i olimpiadzie w Pekinie 2008. W pierwszej rundzie eliminacyjnej na igrzyskach olimpijskich w Pekinie wygrał z reprezentantem Łotwy, następnie przegrał z zawodnikiem z Mongolii i odpadł z turnieju olimpijskiego. Ma 172 cm wzrostu, walczy w kategorii do 73 kg. Ma stopień mistrzowski 4 dan.

Największe osiągnięcia Krzysztofa:

  • 2000 – Akademickie Mistrzostwa Świata – III miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2000 – Mistrzostwa Polski Seniorów – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2001 – Mistrzostwa Świata Seniorów – Monachium – III miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2001 – Mistrzostwa Polski Seniorów – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2001 – Mistrzostwa Polski Seniorów – Małe Open – I miejsce w wadze do 75 kg.
  • 2002 – Mistrzostwa Polski Seniorów – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2003 – Mistrzostwa Europy Seniorów – Düsseldorf – III miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2003 – Puchar Świata – Warszawa – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2003 – Mistrzostwa Polski Seniorów – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2004 – Mistrzostwa Polski Seniorów – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2004 – Puchar Świata – Tbilisi – III miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2004 – Olimpijczyk – Ateny 2004 – w wadze do 73 kg.
  • 2005 – Mistrzostwa Polski Seniorów – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2006 – Drużynowe Akademickie Mistrzostwa Świata – III miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2006 – Akademickie mistrzostwa Polski seniorów – II miejsce w wadze do 81 kg.
  • 2006 – Mistrzostwa Polski Seniorów – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2007 – Superpuchar Świata – Rotterdam – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2007 – Puchar Świata – Birmingham – III miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2007 – Mistrzostwa Polski Seniorów – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2008 – Mistrzostwa Polski Seniorów – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2008 – Olimpijczyk – Pekin 2008 – w wadze do 73 kg.
  • 2009 – New York Open – New York – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2009 – Puchar Świata – Warszawa – III miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2009 – Puchar Świata (Grand Prix) – Abu Zabi – II miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2010 – Puchar Świata (Grand Slam) – Rio de Janeiro – III miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2011 – Puchar Świata – Warszawa – II miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2011 – Puchar Świata – Puerto la Cruz – II miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2011 – Puchar Świata – San Salvador – I miejsce w wadze do 73 kg.
  • 2012 – Drużynowe Mistrzostwa Europy – Czelabińsk – III miejsce – w wadze do 73 kg.
  • 2014 – Mistrzostwa Polski Seniorów – I miejsce w wadze do 73 kg.

Agnieszka Osial

Polska Kickbokserka urodzona 20 marca 1994 roku w Łukowie. Startuje w formułach full-contact, Kick-light i semi-contact.  Swoją karierę sportową rozpoczęła w marcu 2009 roku, uczęszczając na dodatkowe zajęcia Kickboxingu. Od początku kariery sportowej trenuje pod opieką Zenona Pawlikowskiego. We wrześniu 2009 roku wstąpiła do PTS Łukoplast Łuków. W latach 2011-2012, po pierwszych sukcesach juniorskich w kraju, została powołana do Kadry Polski Juniorów. We wrześniu 2011 roku wywalczyła brązowy medal na Mistrzostwach Europy Juniorów w formule Light-Contact, które odbyły się we Włoszech. Rok później wywalczyła brązowy medal  na Mistrzostwach Świata Juniorów w Bratysławie. Od lutego 2014 roku gościnnie trenuje w KT Legia Warszawa pod opieką Przemysława Ziemnickiego.  Od 6 sierpnia 2014 roku oficjalnie reprezentuje klub KSW Łuków, którego trenerem jest Zenon Pawlikowski. W maju 2015 roku zdobyła Mistrzostwo Polski Seniorów w formule Light-Contact. Jako aktualna mistrzyni Polski została powołana do Kadry Polski.

Poniżej lista seniorskich sukcesów Agnieszki:

  • II miejsce w Mistrzostwach Polski Młodzieżowców w kickboxingu w formule full-contact (Wysocko Małe 2013)[10]
  • II miejsce w Mistrzostwach Polski Seniorów w kickboxingu w formule light-contact (Pułtusk 2013)[11]
  • II miejsce w Mistrzostwach Okręgu Lubelskiego w boksie w kat. 75kg (Lublin 2014)
  • III miejsce w Mistrzostwach Polski Seniorek w boksie] kat. 75kg (Grudziądz 2014)[12]
  • I miejsce w Akademickich Mistrzostwach Polski w kickboxingu w formule kick-light (Warszawa 2015)[13]
  • I miejsce w Mistrzostwach Polski Seniorów w kickboxingu w formule light-contact (Leszno 2015)[6]
  • III miejsce w Mistrzostwach Polski Seniorów w kickboxingu w formule full-contact (Luboń 2015)[14]
  • V miejsce w Mistrzostwach Świata Seniorów w kickboxingu w formule light contact (Dublin 2015)

Rafał Simonides

Polski zawodnik boksu tajskiego urodzony 19 marca 1982 roku w Krakowie. Wielokrotny mistrz Świata World Muaythai Council oraz zwycięzca Pucharu Europy IFMA z 2006 roku. Simonides jest jednym z najbardziej utytułowanych zawodników boksu tajskiego pochodzącym z Polski. W jego dorobku znajdują się m.in. medale Mistrzostw Świata w muay thai, zawodowe pasy mistrzowskie WMC, zdobywane w 2006 roku oraz 2013 czy Puchar Europy IFMA z 2006 roku. Jest pierwszym Polakiem który miał zaszczyt stoczyć pojedynki przed Pałacem Królewskim w Bangkoku, z okazji urodzin Króla oraz Królowej Tajlandii. Obie uroczystości są w Tajlandii świętami Państwowymi. Również jako pierwszy Polak stoczył w Tajlandii pojedynek na starożytnych zasadach Muay Boran, który zremisował. We wrześniu 2014 roku, stoczył w Krakowie pojedynek na zasadach Muay Boran. Była to pierwsza walka w tej formule zorganizowana w Polsce, którą ostatecznie Polak wygrał. Po walce ogłosił zakończenie kariery zawodniczej.

Osiągnięcia Rafała Simonidesa to:

  • 2002: Mistrzostwa Polski w muay thai – 1. miejsce
  • 2003: Mistrzostwa Świata IFMA – 3. miejsce w kat. 57 kg
  • 2004: Mistrzostwa Świata IFMA – 3. miejsce w kat. 57 kg
  • 2006: Puchar Europy IFMA w muay thai – 1. miejsce w kat. 57 kg
  • 2006: Interkontynentalny Mistrz WMC w wadze lekkiej
  • 2011: Puchar Europy IFMA w muay thai – 3. miejsce w kat. 60 kg
  • 2013: Interkontynentalny Mistrz Świata WMC w wadze lekkiej
  • 2013: Mistrz Świata WMC Diamond w wadze lekkiej
  • 2014: Mistrz WMC Muay Thai Against Drugs

Grand International Wushu Festival

W dniach 3-5 czerwca 2016 r. w Puławach na obiekcie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Polski Związek Wushu wraz z Urzędem Miasta Puławy organizują XIII GRAND INTERNATIONAL WUSHU FESTIVAL połączony z XXII MIĘDZYNARODOWYMI MISTRZOSTWAMI POLSKI WUSHU.

"To będą pierwsze tego typu mistrzostwa w sztukach walki w Polsce" – mówi Dariusz Piwowarski Prezes Polskiego Związku Wushu.

Na czym polega niespodzianka organizacyjna, o której mówi Dariusz Piwowarski?

"O ile pogoda nie pokrzyżuje planów, zawody odbędą się na nowoczesnym stadionie piłkarskim w Puławach przy sztucznym oświetleniu co ma sprawić niepowtarzalny charakter tego rodzaju imprezy. Platformy rozłożone zostaną na środku murawy stadionu na trawie. Zawody odbywać się będą w połączeniu z obchodami dni Puław, więc nasza impreza idealnie komponuje się z innymi eventami w mieście." – mówi dalej Dariusz Piwowarski.

Pytamy Prezesa Polskiego Związku Wushuczy ciężko zorganizować imprezę sportową w sztukach walki na takim obiekcie jak stadion piłkarski – "Oczywiście to olbrzymie przedsięwzięcie, rozmowy z MOSiR Puławy rozpoczęliśmy już w styczniu 2016 r. i nie ukrywam, że był to długi i skomplikowany proces aby udało się wszystko zamknąć. Nie bez znaczenia jest tutaj osoba Pana Antoniego Rękasa Dyr. MOSiR Puławy, który swoją wiedzą, doświadczeniem i życzliwością na każdym etapie projektu bardzo pomagał nam i jest współautorem i współtwórcą tego projektu, szalonego acz uważamy bardzo innowacyjnego jeśli chodzi o organizację tego rodzaju imprezy na takim obiekcie. To także duże przedsięwzięcie logityczne, ale na szczęście już zbliżamy się ku końcowi. W tym miejscu chciałbym także podziękować Urzędowi Miasta Puławy oraz Panu Prezydentowi Puław, którzy wsparli naszą imprezę finansowo." – kończy Dariusz Piwowarski.

Nam pozostaje życzyć powodzenia podczas realizacji tego projektu i już dziś zapraszamy Państwa na transmisję telewizyjną na żywo na antenie naszej telewizji.

Szczegóły już niebawem…

Dwa medale i jedenaste miejsce

91 polskich judoków wystartowało w zawodach Puchar Europy kadetów w judo w Bielsku-Białej. Kilku naszych zawodników było o krok od podium, ale na ostatniej prostej brakowało szczęścia. Polacy nie zapisali na swoim koncie złotego medalu, musieli zadowolić się srebrnymi. W klasyfikacji końcowej znaleźli się na jedenastym miejscu.

Pod koniec lutego Warszawa stała się europejską stolicą judo. O medale Pucharu Europy walczyły panie, którym udało się wywalczyć dla Polski trzy złota. Blisko trzy miesiące później w Bielsku-Białej mogli wykazać się kadeci.

Prezent urodzinowy

Przeważnie liczymy, że nasi najbliżsi będą pamiętać o naszych urodzinach i zasypią nas górą prezentów. Jednak nic nie sprawia tak wielkiej radości jak własny sukces. Jeśli zbiega się on w czasie z naszym świętem to możemy się cieszyć ze zdwojoną siłą. Eliza Wróblewska jest już siedemnastolatką. Nasza judoczka rywalizująca w kategorii 63kg w Bielsku-Białej nie zatrzymywała się, eliminowała kolejne rywalki. Z Niną Gersiovą poradziła sobie w zaledwie czterdzieści siedem sekund. Zacięty ćwierćfinał z Assią Said Errhamani wygrała dzięki waza-ari. Francuzka zapisała na swoim koncie yuko. Finałowa rywalizacja z Larą Klibą dostarczyła wielu emocji. Wróblewska robiła wszystko, aby sięgnąć po złoto. Zdobyła punkty dzięki yuko, jednak Chorwatka była skuteczniejsza. Kliba wywalczyła yuko i waza-ari. Mimo to srebrny medal jest wspaniałym prezentem urodzinowym dla Elizy Wróblewskiej.

Start w Bielsku-Białej był wyjątkowy dla Julii Świątkiewicz. Judoczka UKJ Lemur Warszawa po raz pierwszy w karierze stanęła na podium zawodów Pucharu Europy. Świątkiewicz rywalizująca w +70kg w drodze do finału wygrała cztery walki. W dwóch przypadkach do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. Polka w drugim starciu pokonała przez yuko Marit Kamps, z kolei zacięty półfinał z Samirą Bouizgarne wygrała dzięki shido. Finał nie był szczęśliwy dla Świątkiewicz. Walkę szybko na swoją korzyść rozstrzygnęła Romane Dicko.

Niewiele do zajęcia miejsca na podium zabrakło Natalii Kropskiej (52kg) i Adamowi Stodolskiemu (73kg). Nasi reprezentanci świetnie radzili sobie do etapu półfinału. W decydującym momencie nie potrafili znaleźć sposobu na rywali i ostatecznie uplasowali się na piątych miejscach.

Ponad pół tysiąca judoków

Młodzi adepci judo zrobili najazd na Polskę. W Bielsku pojawiło się 510 judoków z 26 krajów. Rzecz jasna, że dominowali panowie, których na listach startowych było 304. Pań zaś widniało 206.

Polska wywalczyła dwa srebrne medale, jednak wynik mógł być lepszy. Niewiele do podium zabrakło Kropskiej i Stodolskiemu. Kilku naszych judoków zajmowało siódme pozycje. W klasyfikacji medalowej biało-czerwonym przypadło jedenaste miejsce. Rywalizację w Bielsku dobrze wspominać będą reprezentacje Węgier, Azerbejdżanu oraz Japonii. Zadowoleni mogą być także Niemcy, Chorwaci i Francuzi.

Fot. EJU

KM

Tytuły Lebiediewa, Haye gotowy na Briggsa

Denis Lebiediew cieszy się z pasów mistrza świata WBA i IBF w kategorii junior ciężkiej. Rosyjski bokser okazał się lepszy od Victora Emilio Ramireza podczas gali w Moskwie. W Londynie kolejne wygrane odnieśli David Haye i Shannon Briggs.

Z uwagą patrzymy na Lebiediewa, którego coraz częściej wymienia wśród potencjalnych rywali naszego mistrza świata WBO Krzysztofa Głowackiego. Rosjanin już poznał smak rywalizacji z pięściarzem z Polski. We wrześniu 2014 roku w Moskwie uporał się z Pawłem Kołodziejem. 

Szybka robota

Denis Lebiediew to obecnie jedna z najjaśniejszych postaci boksu. W kategorii junior ciężkiej przegrał po raz ostatni w grudniu 2010 roku po emocjonującym pojedynku z Marco Huckiem. Co prawda Rosjanin w maju 2013 roku uległ Guillermo Jonesowi, jednak po starciu okazało się, że Panamczyk stosował zakazane substancje i stracił tytuł WBA. Lebiediew zaprzyjaźnił się z pasem i odprawiał z kwitkiem kolejnym rywali.

Starcie z Victorem Emilio Ramirezem niosło ze sobą ogromne emocje. Wagę rywalizacji podkreślał fakt, że na szali pojawiły się tytuły IBF i WBA. Jednak Argentyńczyk na ringu w Moskwie był bezradny. 

Ramirez zaczął odważnie i starał się zdobywać przewagę. Dobra praca na nogach Lebiediewa uniemożliwiła rywalowi rozwinięcie skrzydeł. Ramirez w drugiej rundzie poszedł do przodu zbyt odważnie. Mistrz świata WBA posłał w stronę rywala serię ciosów, po której ten znalazł się na deskach. Ramirez podniósł się i chciał walczyć, ale na chęciach się skończyło. Lebiediew szybko dokończył dzieła.

Pasy WBA i IBF w rękach rosyjskiego czempiona. Lebiediew wykorzystał swoją siłę i wyczuł doskonały moment, aby trafić rywala. Ramirez był bezradny wobec precyzji Rosjanina i mógł mu tylko pogratulować kolejnego zwycięstwa.

Londyn dla Haye'a i Briggsa

Londyn szczęśliwy dla Shannona Briggsa. Amerykanin odniósł sześćdziesiąte zwycięstwo na zawodowym ringu. Briggs nie namęczył się zbyt bardzo, gdyż już w pierwszej rundzie pokonał Emilio Ezquiela Zarate. Amerykanin zastopował rywala ciosem na korpus. 

Na tej samej gali wystąpił David Haye. Popularny „Hayemaker” spotkał się z Arnoldem Gjergjajem. Dla byłego mistrza świata WBA w kategorii ciężkiej była to druga walka po powrocie na ring. Ponownie Haye zakończył walkę w ekspresowym tempie. Brytyjczyk wzniósł ręce w geście triumfu w drugiej rundzie, jednak już w pierwszej odsłonie Gjergjaj leżał na deskach. W kolejnej odsłonie Szwajcar dwukrotnie zbliżył się do maty.

Coraz częściej pojawiały się głosy o możliwym starciu Haye'a z Briggsem. „Hayemaker” po walce z Gjergjajem potwierdził, że we wrześniu spotka się z 44-letnim Amerykaninem.

KM

Walczyli o medale w Kurzętniku

W Kurzętniku spotkali się kickboxerzy, aby rywalizować o medale w mistrzostwach Polski w formułach pointfighting i light contact. Nie obyło się bez efektownych walk, wielkich powrotów i emocji.

Wrócić do rywalizacji po prawie dziesięcioletniej przerwie? Czy to możliwe? Tak, jak najbardziej! Najlepszym przykładem jest tu Michał Michałowski z KS X Fight Piaseczno. 

Złoty powrót

Michałowski nie startował blisko dziesięć lat. Po intensywnych przygotowaniach postanowił zaprezentować się podczas mistrzostw Polski w Kurzętniku w formule pointfighting. Okazało się, że jego dyspozycja jest aż nadto zadowalająca. Michałowski dotarł do finału, w którym pokonał Piotra Maślankę z LKS Puncher Płock.

Z powodzeniem w Kurzętniku rywalizował Piotr Wypchał. Zawodnik Krakowskiej Akademii Taekwon-do sięgnął po złoto w 94kg w formule pointfighting. Wypchał był jednym z siedmiu zawodników, którym udało się obronić mistrzowskie tytuły. W tym gronie znalazł się również Bartosz Baczyński. Zawodnik X Fight Piaseczno zdominował rywalizację w 69kg. Warto wspomnieć, że Baczyński to nowy trener reprezentacji Polski w pointfightingu. W Kurzętniku wywalczył dziewiąty tytuł w tej formule. 

Na najwyższy stopień podium wskoczył Rafał Adamczyk w 84kg. Zawodnik KSW Police poprawił swój wynik z poprzednich mistrzostw, kiedy to wywalczył brązowy medal. Jednak wtedy rywalizował w 89kg. Tym razem wystąpił w 84kg i sięgnął po złoto, a w finale uporał się z Piotrem Kołakowskim. Ogromny sukces odnotował Filip Mijalski, dla którego maj jest niezwykle ciężki. Najpierw musiał wytężyć umysł na sali maturalnej, a w Kurzętniku rywalizować w kategorii 63kg. Okazało się, że zmagania wśród seniorów nie są mu straszne. Zawodnik KSW Start Częstochowa sięgnął po złoto pokonując w finale Dominika Nowaka.

Godzina kolejny raz

Dorota Godzina nadal kontroluje i skrupulatnie liczy wszystkie zdobyte medale. W Kurzętniku sięgnęła po trzydziesty piąty tytuł mistrzyni Polski w kickboxingu. Tym razem wywalczyła złoto w rywalizacji w formule full contact. Zawodniczka X Fight Piaseczno jeździ po świecie, zdobywa medale, a także znakomicie radzi sobie na galach zawodowych.

W Kurzętniku rywalki nie zamierzały utrudniać Godzinie drogi do złotego medalu. Jak to wyglądało? – Na tych mistrzostwach Polski wyszłam w wyższej kategorii wagowej niż zwykle, czyli w -60kg. Zgłosiły się cztery zawodniczki w -60kg ,więc miałam dwie walki. Niestety, obie wygrane przez WO… Zawodniczki nie chciały ze mną walczyć – wyjaśnia fighterka z Piaseczna.

Godzina podkreśla, że poziom organizacyjny imprezy stał na wysokim poziomie. Zawodnicy mogli tylko i wyłącznie oddać się zmaganiom. – Pod względem organizacyjnym zawody stały na wysokim poziomie. Trzeba tu pochwalić Leszka Jobsa, który wkłada dużo serca w organizację tej imprezy – wyraziła swoją opinię Godzina.

Fot. Instagram Dorota Godzina

KM

Gala DSF Kickboxing Challenge 8 – mecz Polska vs Niemcy

To już pewne, ósma gala DSF Kickboxing Challenge odbędzie się 9 lipca w Pruszkowie. Kibice, którzy przybędą do Hali ZNICZ – będą świadkami arcyciekawego pojedynku naszych reprezentantów. Emocje sięgną zenitu! Rywalem Biało-Czerwonych będą Niemcy!

– 9 lipca po raz drugi wracamy do podwarszawskiego Pruszkowa. Będzie to trudny mecz, tym razem z Niemcami. Nie spoczywamy na laurach po sukcesie ostatniej gali, stawiamy sobie co raz większe wyzwania. Wiem, że będzie to ciężki czas dla całego zespołu tworzącego DSF Kickboxing Challenge, ale liczy się końcowy efekt – a ten będzie zaskoczeniem! Głęboko wierzę, że kolejna impreza będzie cieszyła się jeszcze większym zainteresowaniem, w porównaniu do naszej ostatniej, kwietniowej produkcji. Zapraszam wszystkich serdecznie. – zapewnia szef DSF  Kickboxing Challenge Sławomir Duba.

Już teraz możemy też ogłosić, że podobnie jak ostatnio, zmagania najlepszych polskich kickboxerów kibice będą mogli śledzić na żywo, na antenie platformy NC+.

– Podpisaliśmy dwuletnią umowę z platformą NC+, dzięki temu dotrzemy do większej liczby widzów zainteresowanych sportami walki. My, jako federacja, dzięki temu pozyskamy też nowych sponsorów. Już kilka firm się do nas zgłosiło, a to dla naszej federacji oznacza nowe możliwości i dużą szansę na rozwój. – cieszy się Sławomir Duba.

9 lipca, podczas sobotniego wieczoru w Pruszkowie, zobaczymy ponad dziesięć kickboxerskich pojedynków amatorskich i zawodowych, w takich formułach jak K-1 Rules i Full Contact. Głównymi aktorami widowiska będą zawodnicy zawodowej grupy DSF Kickboxing TEAM. Wkrótce podamy kolejne szczegóły dotyczące gali.

informacja prasowa (RW)

Czy Briggs pożre Haye’a?

Charyzmatyczne postaci przyciągają. W kategorii ciężkiej nie brakuje pięściarzy, którzy potrafią wzbudzić ogromne zainteresowanie. Do takich na pewno należą Shannon Briggs oraz David Haye. Obaj wracali na ring po odpoczynku od boksu. Briggs ma zakusy, żeby spotkać się z Haye'm i szybko go znokautować. 

Jednak najpierw Amerykanin musi uporać się z Jakovem Gospicem, z którym spotka się już 21 maja w hali O2 Arena w Londynie. Na tej samej gali zaprezentuje się David Haye. Były mistrz organizacji WBA w kategorii ciężkiej spotka się Arnoldem Gjergjajem.

Wygrać i iść po Haye'a

Mniej więcej tak wygląda scenariusz Briggsa, który wydaje się, że nie bardzo przejmuje się najbliższym pojedynkiem. Amerykanin miał rywalizować z Aleksandrem Dimitrenko, jednak do walki nie dojdzie. 44-letni pięściarz nie przykłada dużej wagi do nazwiska rywala. Ma świadomość, że jego celem jest tylko i wyłącznie zwycięstwo. 

W Londynie Briggs spotka się z o ponad dekadę młodszym Jakovem Gospicem. 33-latek nie jest bokserem najwyższych lotów. Chorwat w tym roku pokonał Dragana Eminovskiego, dla którego była to druga zawodowa walka. W ubiegłym roku Gospic wygrał tylko jedno starcie i zanotował cztery porażki. Zatem Briggs nie stanie przed trudnym zadaniem. Doświadczony pięściarz wygrał osiem pojedynków z rzędu. Chce odnieść kolejne zwycięstwo i spotkać się z Haye'm. – David Haye jest nikim. W walce ze mną zostanie znokautowany. Dotrwa maksymalnie do drugiej rundy. Obecnie jestem w najlepszej formie w życiu – podkreśla Briggs.

Czy „Hayemaker” podejmie wyzwanie? Wygląda na to, że plany 35-latka nieco rozbiegają się z zamiarami amerykańskiego pięściarza. Haye liczy na kolejną walkę o mistrzowski pas. – Jestem byłym mistrzem WBC i mam z tą federacją dobre relacje. Wszystkie pasy są na moim celowniku. Myślę, że największa byłaby walka z Anthonym Joshuą. Przyciągnęłaby masę widzów. Pojedynek z Wilderem nie byłby tak spektakularny, ale wydaje się, że jest obecnie bliżej – wyjaśnia Haye. Jednak najbliższa walka Brytyjczyka wcale nie będzie spacerkiem. Arnold Gjergjaj jeszcze nigdy nie przegrał, a aż dwadzieścia jeden pojedynków zakończył przed czasem.

Obaj wracali na ring

Skąd takie zestawienie? Briggsa i Haye'a łączy powrót do przygody z boksem. „Hayemaker” po przegraniu mistrzowskiej rywalizacji z Władimirem Kliczko w 2011 roku stoczył jeszcze jedną walkę. Rok później pokonał Derecka Chisorę i udał się na odpoczynek. Wydawało się, że zbyt wcześnie zdecydował się na taki krok. Miał zaledwie 32 lata, jednak na emeryturze nie wytrzymał. Wrócił i w styczniu 2016 roku w imponującym stylu wygrał już w pierwszej rundzie z Markiem de Morim. Haye snuje poważne plany powrotu na szczyt.

Z kolei Briggs to bokser, który ma niezwykłą charyzmę i urok. Potrafi przyciągnąć. Mimo 44 lat ciągle jest wymieniany w zestawieniu czołowych pięściarzy wagi ciężkiej. Zniknął po porażce z Witalijem Kliczko w 2010 roku. Wrócił po trzyipółletniej przerwie. Wygrywa pojedynek za pojedynkiem. Ma już na koncie pięćdziesiąt dziewięć zwycięstw. Tworzy historię, której początek przypada na lipiec 1992 roku. 

Czy dane będzie im się spotkać w ringu? Zestawienie niezwykle ciekawe, ale trudno powiedzieć, na ile realne. Haye nieco spokorniał, jednak ma bogaty repertuar. Briggs raczej na szczyt już nie wejdzie, ale może próbować.
KM

Odliczanie do kolejnej gali KSW

Już 27 maja Ergo Arena zamieni się w centrum MMA w Polsce. Właśnie tam odbędzie się gala KSW 35, podczas której zaprezentują się Mamed Khalidov, Michał Materla i Mariusz Pudzianowski.

Fightcard wygląda niezwykle ciekawie. Nie brakuje mocnych i utytułowanych nazwisk oraz młodych wilków, którzy poczynają sobie coraz śmielej. W walce wieczoru niezawodny Khalidov postara się powstrzymać zapędy mocnego Aziza Karaoglu.

Pierwsza obrona

Trzydzieści jeden sekund – tyle potrzebował Mamed Khalidov, aby wyrwać pas mistrza wagi średniej KSW z rąk Michała Materli. „Magic” padł jak rażony prądem po uderzeniu fightera z Olsztyna. Ulubieniec publiczności zyskał tytuł w efektowny sposób i pokazał, że jego kłopoty zdrowotne to już historia. 27 maja w Ergo Arenie Khalidov będzie bronił mistrzowskiego pasa po raz pierwszy. 

Wydaje się, że stanie przed niezwykle trudnym wyzwaniem. Aziz Karaoglu na KSW pojawił się wieki temu. Po raz pierwszy Niemiec tureckiego pochodzenia zaprezentował się polskiej publiczności w maju 2008 roku. W debiucie pokonał Vitora Nobrega, jednak na tej samej gali doznał porażki z rąk Daniela Dowdy i Jana Błachowicza. Po raz kolejny na KSW Karaoglu zaprezentował się blisko pięć lat później.

Można powiedzieć, że wrócił w wielkim stylu. Karaoglu stał się postrachem KSW. Trzy walki, trzy zwycięstwa i wszystkie odniesione w pierwszych rundach. Niemiec zasypuje swoich rywali ciosami, jest bezwzględny i niezwykle dynamiczny. Maiquel Falcao wytrzymał z Karaoglu zaledwie trzydzieści sekund. Czy rozpędzony 39-latek pokona Khalidova? 

Ciekawie zapowiada się rywalizacja Michała Materli z Antonim Chmielewskim. Początkowo były mistrz wagi średniej miał rywalizować z Kendallem Grove, jednak ten nie zdecydował się na starcie. Chmielewski staje się specjalistą od zastępstw. Doświadczony zawodnik wystąpił na KSW 34 za Łukasza Bieńkowskiego i efektownie pokonał mocnego Svetlozara Savova. Czy równie skuteczny będzie w starciu z Materlą?

Starcie budzące zainteresowanie

Wiele emocji budzi pojedynek w wadze ciężkiej pomiędzy Marcinem Różalskim i Mariuszem Pudzianowskim. Dzieli ich wiele. Popularny „Różal” ma bogate doświadczenie w sportach walki, wcześniej z powodzeniem rywalizował w kickboxingu. „Pudzian” w MMA pojawił się w 2009 roku, kiedy na KSW 11 szybko odprawił Marcina Najmana. Z każdym kolejnym występem Pudzianowski zyskuje doświadczenie. Jego bezsprzecznym atutem jest siła. Czy „Różal” będzie w stanie się jej przeciwstawić? Zapowiada się ciekawy pojedynek. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że obaj fighterzy chcą wygrać po nieudanych występach na gali KSW w Londynie.

W wadze lekkiej kolejną walkę stoczy Mateusz Gamrot. 25-latek jest niezwykle ciekawym zawodnikiem. Ma na koncie dziesięć zwycięstw, do tej pory nie przegrał. Teraz zmierzy się z Manspurem Barnaouim, który doświadczenie zbierał m.in. w M-1. 

Kogo jeszcze zobaczymy na KSW 35? Łukasz Chlewicki zmierzy się z Marifem Piraevem, a Rafał Moks z Robertem Radomskim. Marcin Wrzosek spotka się z Filipem Wolińskim. Karol Celiński po porażce na KSW 31 liczy na zwycięstwo w starciu z Marcinem Wójcikiem. Trzecia walka przed Kamilem Szymuszowskim na KSW. 26-latek zmierzy się z Mindaugasem Verzbickasem.

KM

Wygrał, ale nie zachwycił

Mariusz Wach po listopadowej porażce w starciu z Aleksandrem Powietkinem i zamieszaniu dopingowym wrócił na ring. Podczas gali w Kędzierzynie-Koźlu popularny „Wiking” zmierzył się z Marcelo Luizem Nascimento. Polak odniósł trzydzieste drugie zwycięstwo na zawodowym ringu.

Swego czasu Wach był mocnym nazwiskiem na polskim rynku bokserskim i wiązano z nim duże nadzieje. Dostał możliwość rywalizacji o najwyższe cele, jednak poległ z starciu z Władimirem Kliczko. Później okazało się, że w jego organizmie wykryto niedozwolone środki. Musiał odpocząć od boksu. Wrócił na ring w październiku 2014 roku, po prawie dwuletniej przerwie. Pokonywał kolejnych rywali, ale określano ich jako kelnerów. W końcu dostał szansę walki o pas WBC Silver z Aleksandrem Powietkinem. Polak ponowie miał stosować niedozwolone środki, jednak strona rosyjska uznała, że nie ma prawa go karać. Atmosfera była gorąca, jednak Wach wrócił i wystąpił w Kędzierzynie-Koźlu. Czy zrobił pierwszy krok do trzeciego podejścia do walki o pas mistrzowski w wadze ciężkiej? 

Wach był lepszy

Można powiedzieć, że Mariusz Wach zrobił swoje, gdyż odniósł zwycięstwo. Ale czy przekonał? Sędziowie wskazali na niego, choć w dwóch przypadkach różnice były niewielkie – 96:94, 96:95. Tylko jeden z arbitrów wskazał na wyraźne zwycięstwo Wacha – 98:92.

35-letni Brazylijczyk na przestrzeni ostatnich lat zwycięstwa przeplata porażkami. Nie jest bokserem z pierwszego szeregu, jednak w Kędzierzynie-Koźlu napsuł sporo krwi byłemu pretendentowi do pasów WBA, IBF, IBO i WBO w wadze ciężkiej. Warto wspomnieć, że Wach był ponad trzynaście kilogramów cięższy od rywala. Przełożyło się to na jego szybkość oraz kondycję. Brazylijczyk starał się, ale Wach częściej wyprowadzał celne ciosy.

Efektowny Parzęczewski

Michał Gerlecki odniósł drugie zwycięstwo w tym roku. W kategorii półciężkiej Polak na dystansie sześciu rund spotkał się z Atillą Palko. Rywal niezbyt wymagający i przewaga 28-latka widoczna była w każdej rundy. Gerlecki wygrał decyzją sędziów, wszyscy punktowali po 59:52. 

W kategorii półciężkiej Robert Parzęczewski spotkał się z Erykiem Cieślowskim. 22-latek z Częstochowy nie dał rywalowi żadnych szans i już w drugiej rundzie posłał go na deski. Cieślowski wstał, jednak sekundant rzucił ręcznik. Oleksandra Siodrenko na przestrzeni sześciu rund okazała się lepsza od Klaudii Szymczak. W kategorii junior ciężkiej triumf Adama Balskiego. 25-latek odniósł piąte zwycięstwo w karierze i pokonał doświadczonego Łukasza Rusiewicza.

Marcin Siwy stoczył wyrównaną walkę z Andre Bungą. Polak był cięższy od rywala. Siwy wniósł na wagę 111kg, a Bunga 109,6kg. Na dystansie ośmiu rund lepszy okazał się Polak, który nadal jest niepokonany. Bunga nie zamierzał być tłem dla rywala, jednak sędziowie wskazali na Siwego –  77:75, 77:75 i 78:75.

KM

Obficie w Kazachstanie

W Ałmatach, gdzie w dniach 13-15 maja odbyły się zawody Grand Prix w judo nie zabrakło polskich akcentów. Po raz kolejny w tym roku w przestrzeni rozbrzmiał Mazurek Dąbrowskiego, a to zasługa Arlety Podolak, która triumfowała w kategorii 57kg. 

Panie ponownie przyćmiły męską część kadry. Podopieczne Anety Szczepańskiej w Ałmatach pokazały wysoką dyspozycję i trzy z nich okrasiły swoje występy medalami.

Skończyło się na trzech

Arleta Podolak udanie rozpoczęła tegoroczne zmagania. 22-letnia judoczka w styczniu wywalczyła trzecie miejsce w Tunisie. Później zajęła siódmą pozycję w Hawanie i piątą w Paryżu. Najlepszy wynik zanotowała w Warszawie, gdzie odniosła triumf w zawodach Pucharu Europy. Jednak od marca nie potrafiła w międzynarodowych startach przebić bariery drugiej rundy! Podczas mistrzostw Europy w Kazaniu odpadła z Nekodą Smythe-Davis. Zawodniczka z Wysp Brytyjskich ponownie rywalizowała z Podolak na początku maja w Baku. Tam również w drugiej rundzie Smythe-Davis odprawiła Podolak.

W Ałmatach 22-letnia mistrzyni Europy w drużynie pokazała się z dobrej strony. Zaczęło się od ciężkiego starcia z Anną Kazyuliną. Reprezentantka Kazachstanu otrzymała karę shido, co w ostatecznym rozrachunku dało zwycięstwo Polce. Podolak w ćwierćfinale trafiła na Sanne Verhagen. Holenderka to brązowa medalistka mistrzostw świata w 2014 roku, jednak tym razem nie wykorzystała swojego doświadczenia. Podolak okazała się lepsza i wygrała dzięki… shido. W półfinale Podolak szybko załatwiła sprawę. Waza-ari, ippon i Timna Nelson Levy mogła zapomnieć o finale. Jaione Equisoain bardzo chciała, ale 22-letnia Polka zanotowała kolejny występ na wysokim poziomie i stanęła na najwyższym stopniu podium.

Dobre występy Polek w 52kg. Sposób na Agatę Perenc znalazła tylko Evelyne Tschopp, która pokonała naszą zawodniczkę w ćwierćfinale. Polka wygrała cztery walki, co dało jej brąz. W decydującym pojedynku pokonała Daryę Skrypnik, która wcześniej okazała się lepsza od Karoliny Pieńkowskiej. 22-letnia Polka ostatecznie zajęła siódmą lokatę. Po raz trzeci na podium w tym roku stanęła Katarzyna Kłys w 70kg. Zawodniczka Polonii Rybnik w Ałamatach wywalczyła brązowy medal. W decydującej walce pokonała Kubankę Onix Cortes-Aldamę. Siódme miejsce w 78kg zajęła Daria Pogorzelec, jednak judoczka Wybrzeża Gdańsk miała problemy z kolanem.

Sarnacki na noszach

Maciej Sarnacki w kategorii +100kg uplasował się na siódmym miejscu. Polak pokonał karami shido Aituara Abdulova. Jednak kolejny pojedynek to dramat Sarnackiego, dla którego rywalizacja z Islamem El Ehehaby'm zakończyła się fatalnie. Judoka Gwardii Olsztyn na noszach opuszczał matę.

Patryk Ciechomski w kategorii 90kg odpadł w drugiej rundzie. Brązowy medalista mistrzostw Europy z Kazania Piotr Kuczera wygrał tylko jedną walkę. Paweł Zagrodnik (66kg) poległ już na pierwszej przeszkodzie, a Aleksander Beta (66kg) dotarł do 1/8 finału. Szczęścia nie mieli Damian Szwarnowiecki (73kg) i Łukasz Błach (81kg), którzy szybko pożegnali się z rywalizacją. Agata Ozdoba (63kg) zatrzymana w 1/8 finału przez Bustę Katioglu. Katarzyna Furmanek w +78kg odpadła już w pierwszej rundzie.

KM

LIVE: Judo Legia Cup

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Judo Legia Cup. Zawody odbywają się na warszawskim Ursynowie.

[kod]

Judo Legia Cup

Judo Legia Cup

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/Judo_Legia_Cup_2015.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/Judo_Legia_Cup_2015.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/Judo_Legia_Cup_2015.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/Judo_Legia_Cup_2015.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Nadzieja na medal prysła

Igrzyska Olimpijskie to spełnienie marzeń dla każdego sportowca. Mocnym faworytem do wywalczenia medalu w Rio de Janerio był Magomiedmurad Gadżyjew. Mistrz Europy w zapasach w stylu wolnym w 70kg nie pojedzie na igrzyska. Gadżyjew został przyłapany na stosowaniu meldonium. 

Prawo do startu w Rio zapaśnik wywalczył w kwietniu w Zrenjaninie w kategorii 65kg. W turnieju kwalifikacyjnym pokonał w finale Andrija Kwiatkowskiego. Jego radość trwała zaledwie miesiąc. Piękny sen o starcie w igrzyskach został brutalnie przerwany. 

Kontrola wykryła meldonium

W marcu uwagę całego świata przyciągnęła Maria Szarapowa, u której wykryto meldonium. Piękna Rosjanka znalazła się pod ostrzałem i musiała tłumaczyć się. Jej kariera oraz liczne kontrakty sponsorskie zawisły na włosku. Jednak to był dopiero początek. Po wpadce pięknej „Maszy” pojawiły się kolejne nazwiska m.in. Paweł Kuliżnikow i Julia Jefimowa. Wszystko przez wspomniane meldonium, które na liście środków zakazanych znalazła się wraz z początkiem roku.

Teraz dramat dotknął reprezentanta Polski Magomiedmurada Gadżyjewa. 27-latek przeszedł badanie na obecność w organizmie zakazanych substancji podczas turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpijskich w Zrenjaninie. Międzynarodowa Federacja Zapasów poinformowała, że próbka Gadżyjewa dała wynik pozytywny. W organizmie zawodnika AKS Białogard wykryto 0,19 mikrograma meldonium na mililitr. 

Co to oznacza? Zapaśnika nie zobaczymy na igrzyskach, a Polska straciła kwalifikację olimpijską. Polski Związek Zapaśniczy będzie odwoływał się od tej decyzji.

Gadżyjew był nadzieją na medal

Magomiedmurad Gadżyjew reprezentuje Polskę od 2014 roku. Wcześniej pochodzący z Dagestanu zapaśnik walczył dla Rosji. W biało-czerwonych barwach prezentował się bardzo dobrze i dostarczył fanom stylu wolnego wiele radości. W 2015 roku w Baku wywalczył srebrny medal w kategorii 70kg podczas Igrzysk Europejskich. Ten rok rozpoczął od sukcesu w mistrzostwach Europy w Rydze. Gadżyjew stanął na najwyższym stopniu podium, czy zasygnalizował, że na igrzyskach może walczyć o medal. W kwietniu wywalczył kwalifikację olimpijską. 

Sen o medalu olimpijskim prysł jak bańka mydlana. Polskie zapasy z problemami z niedozwolonymi środkami zmagały się w 2008 roku. Wtedy to zakazane substancje wykryto w organizmach sześciu zawodników. 

Zatem tracimy jedno miejsce na igrzyskach. Kto będzie reprezentował Polskę w Rio? Warto wspomnieć, że żadnemu z naszych zapaśników w stylu klasycznym nie udało się sięgnąć po przepustkę. W Rio wystąpią panie i panowie w stylu klasycznym. O medale powalczą: Iwona Matkowska (48 kg), Katarzyna Krawczyk (53 kg), Monika Michalik (63 kg), Agnieszka Wieszczek-Kordus (69 kg) oraz Zbigniew Baranowski (86 kg), Radosław Baran (97 kg) i Robert Baran (126 kg).

fot. zapasy.org.pl

KM

LIVE: Granda PRO

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z gali GRANDA PRO. Zawody odbywają się na warszawskim Torwarze w Legia Fight Club.

[kod]

Gala GRANDA PRO

Gala GRANDA PRO – Legia Fight Club

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/GrandaPro_LFC.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/GrandaPro_LFC.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/GrandaPro_LFC.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/GrandaPro_LFC.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Triumf Alvareza, Khan na deskach

Amir Khan przez długi czas głośno walczył o pojedynek z klasowym rywalem. Chciał rywalizować z Floydem Mayweather Jr., jednak tych planów nie udało się wcielić w życie. Dostał szansę stoczenia pojedynku z mistrzem świata WBC wagi średniej Saulem Alvarezem. Brytyjczyk o pakistańskich korzeniach stawiany był na straconej pozycji. Choć bardzo chciał to nie spełnił swoich marzeń.

Dla obu pięściarzy był to pierwszy pojedynek w 2016 roku. Alvarez i Khan spotkali się w Las Vegas, czyli miejscu, które kojarzy się z wspaniałymi widowiskami. Pojedynek zapowiadano jako jeden z ciekawszych bokserskich starć tego roku. Czy walka spełniła oczekiwania obserwatorów?

Wytrzymał sześć rund

Wiadomo, że popularny „Canelo” charakteryzuje się ogromną siłą i precyzją ciosów. Khan musiał być uważny, bo każde trafienie groziło mu odcięciem prądu. Brytyjczyk mądrze zaczął walkę i sprawił rywalowi trochę problemów. Khan wykorzystał atut w postaci szybkości. W ringu był ruchliwy, a dodatkowo na początku starcia wyprowadził kilka kombinacji. Widzowie z uznaniem patrzyli na poczynania 29-latka, jednak zastanawiali się, kiedy ta sytuacji zirytuje Alvareza.

Meksykanin chciał kontrolować pojedynek i w trzeciej rundzie ruszył na Khana. Alvarez szukał możliwości trafienia rywala, jednak ten wykazał się dobrą obroną. Khan poczynał sobie w ringu coraz pewniej. Taki stan rzeczy niepokoił obóz 25-latka, który czekał na zmianę obrazu ringowej rywalizacji. To „Canelo” miał rozdawać karty i dominować. Jednak Alvarez mógł liczyć, że Brytyjczyk w końcu opadnie sił bądź popełni błąd. „Canelo” w piątej rundzie trafił mocnym sierpem w głowę, jednak Khan zachował równowagę. Najgorsze dla boksera z Boltonu miało dopiero nadejść. 

Szósta runda była niezwykle widowiskowa. Najpierw Alvarez wstrząsnął Khanem lewym sierpowym. Brytyjczyk walczył dalej, ale ze świadomością, że rywal z każdą minutą rozkręca się coraz bardziej. Meksykanin zyskiwał przewagę i poszedł za ciosem. Prawy sierp na szczękę powalił Khana na deski. Sędzia od razu zakończył walkę. Khan przyjął potężny cios, który zakończył sprawę. „Canelo” triumfował po raz kolejny w Las Vegas.

Niespodzianki nie było

Niektórzy podkreślali, że Khan może napsuć sporo krwi Alvarezowi. Pojawiały się głosy mówiące o niespodziance, jednak Meksykanin jest mocnym bokserem. Przez nokaut wygrał po raz trzydziesty trzeci w karierze. Do tej pory przegrał tylko raz – z Floydem Mayweatherem Jr. Ma dopiero 25 lat, a już prawie pięćdziesiąt walk na koncie.

Amir Khan zanotował już czwartą porażkę w karierze. Wcześniej przegrał z Breidisem Prescottem, Lamontem Petersonem oraz Danny'm Garcią.

KM

Bez medalu w Baku

Biało-czerwoni nie zdobyli żadnego medalu w zawodach Grand Slam w Baku w judo. Najlepiej zaprezentowała się Daria Pogorzelec, która w kategorii 78kg została sklasyfikowana na siódmym miejscu.

Mistrzostwa Europy w Kazaniu trochę nas rozochociły. Zobaczyliśmy Polskę walczącą i zdobywającą medale, jednak warto uwzględnić fakt, że indywidualnie sięgnęliśmy tylko po jeden krążek. Na trzecim stopniu w 90kg stanął Piotr Kuczera.

Zaczęło się kiepsko

Turniej w Baku rozpoczął się w piątek 6 maja. Po pierwszych występach biało-czerwonych w sercach fanów judo tliła się nadzieja, że to złe dobrego początki. Bilans dnia to dwie wygrane i aż pięć porażek. Sygnał do ataku dała młodzieżowa mistrzyni Europy Karolina Pieńkowska, która w pierwszym starciu wyeliminowała Devi Tohdam z Indii. Jednak w kolejnym pojedynku wróciły koszmary z Kazania. Pieńkowska ponownie przegrała z Annabelle Euranie. Wygraną na swoim koncie zapisała także zwyciężczyni Pucharu Europy w Warszawie Arleta Podolak. Polka walcząca w kategorii 57kg przez waza-ari pokonała Camilę Minakawę. W 1/8 finału uległa Brytyjce Nekodzie Smythe Davis. Szybko z rywalizacją w Baku pożegnali się Agata Perenc (52kg), Aleksander Beta i Paweł Zagrodnik (obaj 66kg).

Drugi dzień rywalizacji wcale nie wyglądał lepiej. Łukasz Błach i Jakub Kubieniec startujący w 81kg zaczęli start od wygranej, jednak zatrzymali się na drugiej rundzie. Bez zwycięstwa Katarzyna Kłys w 70kg, która dwa lata temu w Czelabińsku wywalczyła brąz mistrzostw świata. Start w Baku nieudany dla Agaty Ozdoby w 63kg, która odpadła już po pierwszej walce. Taki sam los spotkał Damiana Szwarnowieckiego w 73kg.

Ostatniego dnia zmagań na tatami zaprezentował się brązowy medalista z Kazania Piotr Kuczera. 21-latek startujący w 90kg w pierwszej walce zanotował yuko i ippon. Thomas Briceno z Chile nie miał szans w starciu z Polakiem. W drugiej rundzie Kuczerę zatrzymał Sherali Juraev. Reprezentant Uzbekistanu wygrał przez yuko. Do trzeciej rundy w 90kg awansował Patryk Ciechomski. Przez ippon Polak wyeliminował 34. w światowym rankingu Włocha Waltera Facente. Clton Brown zaserwował Cichomskiemu dwa razy yuko, jednak nasz zawodnik odpowiedział yuko i waza-ari. W trzeciej rundzie zatrzymał go 28. zawodnik światowej listy – Mammadali Mehdiyev.

Już w pierwszej rundzie z rywalizacją pożegnała się Katarzyna Furmanek w +78kg. O wyniku rywalizacji z Tessie Savelkouls zadecydowały dwie kary shido na koncie Polki.

Najlepsza Pogorzelec

Daria Pogorzelec dzięki zajęciu siódmego miejsca może dopisać sobie kolejne punkty do rankingu. W drugiej rundzie wyeliminowała 22. na świecie Zhehui Zhang. W ćwierćfinale Polka nie znalazła sposobu na mocną Luise Malzahn. Niemka wygrała przez ippon. Pogorzelec trafiła do repasaży, gdzie uległa Gemmie Gibbons.

Kolejne zawody to Grand Prix w Ałmatach. Turniej w Kazachstanie odbędzie się w dniach 13-15 maja.

KM

Kowalkiewicz wykonała zadanie

Polka była faworytką starcia z Heather Jo Clark podczas gali UFC Fight Night w Rotterdamie. 30-letnia Kowalkiewicz zrobiła, co do niej należało i cieszy się z drugiego triumfu w amerykańskiej organizacji.

Nie mogło być inaczej. Kowalkiewicz uchodziła za faworytkę, gdyż nadal pozostaje niepokonana. Z kolei Clark przystępowała do rywalizacji z Polką z bagażem doświadczeń, w którym nie brakowało porażek. Mimo to 35-latka nie zamierzała ułatwiać zadania byłej mistrzyni KSW. 

Zrobiła swoje

Cel był oczywisty: wygrać. W tym przypadku styl jest sprawą drugorzędną. Przede wszystkim w tej chwili dla Kowalkiewicz najistotniejsze jest pokonywanie kolejnych szczebli w UFC. Polka stoczyła drugą walkę dla amerykańskiej organizacji i ponownie wygrała decyzją sędziów. Była faworytką starcia z Clark, ale ta napsuła jej trochę krwi.

Clark nie przestraszyła się 30-letniej zawodniczki z Łodzi i dążyła do kontaktu. Kowalkiewicz otrzymała kilka ciosów prostych. Amerykanka szukała kolejnych okazji, aby zagrozić Polce. Clark starała się sprowadzić walkę na ziemię, jednak bezskutecznie. 35-latka, która po raz ostatni walczyła w grudniu 2014 roku postawiła wyraźnie na ofensywę, ale nie udało jej się zdominować Kowalkiewicz. Fighterka z Łodzi pod koniec pierwszej rundy wyprowadziła kilka celnych ciosów.

Drugie starcie zdecydowanie na korzyść Kowalkiewicz. Polka trafiała rywalkę, używała łokci i skutecznie broniła się przed próbami obaleń. W trzeciej rundzie Kowalkiewicz potwierdziła swoją wyższość. Na początku przyjęła kopnięcie na głowę, ale następnie trafiała seriami ciosów. Amerykanka klinczowała i przyjmowała kolejne kolana. Zmęczenie dało o sobie znać, a 30-latka konsekwentnie robiła swoje. Werdykt mógł być tylko jeden. Drugie zwycięstwo Kowalkiewicz w UFC stało się faktem. Sędziowie punktowali 29:28, 29:28 i 30:27 na korzyść Polki. 

Niepokonana

Karolina Kowalkiewicz pnie się w górę i chce spełnić marzenia polskich fanów MMA o starciu dwóch Polek na szczycie UFC. 30-latka z Łodzi czwarty pojedynek z rzędu wygrała decyzją sędziów. W tym roku stoczyła pierwszą walkę i zapewne nie ostatnią.

Była mistrzyni KSW dobrze weszła do UFC. Zapewne towarzyszyły jej ogromne emocje i trema, ale w oktagonie pokazała, że jest mocna. Powoli oswaja się z nową rzeczywistością i prezentuje dobry poziom. 

Kowalkiewicz wykonała kolejny krok w UFC. Zapewne w tym roku stoczy jeszcze jeden pojedynek, ale z rywalką bardziej wymagającą niż Clark. Kolejne zwycięstwo może bardzo przybliżyć ją do starcia o pas. Pojedynek polsko-polski w UFC, brzmi jak sen? Poczekajmy cierpliwie.

KM

Radosław Paczuski

Entuzjasta sportu i zdrowego trybu życia. Charyzmatyczny trener i zawodnik, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Przez ekspertów uznawany za jeden z największych talentów sportów uderzanych w Polsce. Członek kadry narodowej w Kickboxingu i Muaythai. Wielokrotny medalista imprez krajowych i zagranicznych, stale stawiający przed sobą nowe cele i wyzwania. Od 2015r. związany z grupą DSF Kickboxing Team. Zwycięzca walk na galach King of Kings, MFC, DSF Kickboxing Challenge, Fight Exclusive Night. Współzałożyciel Uniq Fight Club.

Specjalizacja: boks, kickboxing, muaythai, K-1.

Osiągnięcia:

  • Złoty medal Mistrzostwa Mazowsza w Boksie, 2010r. i 2011r.
  • Srebny medal Puchar Polski Juniorów w Boksie, 2011r.
  • Brązowy medal Mistrzostwa Polski Seniorów w Kickoboxingu (Low Kick), 2013r.
  • Złoty medal Puchar Polski Seniorów w Kickoboxingu (Low Kick), 2013r.
  • Srebrny medal Mistrzostwa Polski Seniorów w Muay Thai, 2013r.
  • Złoty medal Puchar Świata K1, 2013r.
  • Grand Prix Russia Open, 2013r.
  • Zdobywca Pasa Polish ThaiBoxing League “ Thai Battle”, 2013r.
  • Srebny medal Mistrzostwa Polski Muay Thai, 2014r.
  • Złoty medal Mistrzostwa Polski Służb mundurowych w Kickboxingu, 2014r.
  • Srebny medal Mistrzostwa Europy Muay Thai IFMA, 2014r.
  • Złoty medal Mistrzostwa Polski Seniorów w Kickoboxingu (Low Kick), 2015r.
  • Złoty medal Mistrzostwa Polski Seniorów w Muay Thai, 2015r.
  • Brązowy medal Puchar Świata Muay Thai IFMA, 2015r.
  • Złoty medal Bośnia i Hercegowina Cup, 2015r.
  • Złoty medal Mistrzostw Polski Low Kick Otwock 2016.
  • Zdobycie Pasa Mistrzowskiego Federacji DSF Kickboxing Challenge w formule K-1, kategoria wagowa do 81 kg.

Rafał Karcz

Polski zawodnik i instruktor Kickboxingu urodzony 25 września 1986 roku w Wejherowie. Założyciel klubu sportowego „Fight Zone”, założyciel i prezes Wejherowskiego Stowarzyszenia Sportowego.  Posiada bisko 20 letnie doświadczenie w sztukach i sportach walki. Za swoje osiągnięcia oraz prace na rzecz promocji miasta i jego mieszkańców otrzymał dwukrotnie Nagrodę Prezydenta Miasta Wejherowa (w 2006 i 2008 roku). Posiada stopień mistrzowski czarny pas I Dan Kickboxing Wako, IV Dan Federacji WFMC. Reprezentant Polski w Kickboxingu w latach 2005-2010. Startował w formułach semi contact, light contact i full contact.

Sportowe osiągnięcia Rafała to:

·         Wielokrotny medalista Pucharu Świata w kickboxingu WAKO;

·         Wielokrotny Mistrz Polski w kickboxingu;

·         Mistrz Polski Służb Mundurowych w kickboxingu;

·         Wielokrotny medalista zawodów krajowych i międzynarodowych w kickboxingu;

·         4-krotny zwycięzca międzynarodowego Pucharu Polski POLISH OPEN w kickboxingu;

·         Mistrz Świata i Europy w sztukach walki Federacji WFMC (World Fightsport Martial Arts Council)

·         Posiadacz czarnego pasa w kickboxingu – I DAN

·         Posiadacz czarnego pasa WFMC – IV DAN

Polski klasyk w Rio nie zagości

Wielka szkoda, jednak nic z tym już nie zrobimy. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro będziemy z całych sił trzymać kciuki za naszych zapaśników, ale nie zobaczymy żadnego Polaka w stylu klasycznym.

Przykra to wiadomość mając na uwadze fakt, że cztery lata temu w Londynie radowaliśmy się z brązu, który zawisł na szyi Damiana Janikowskiego. Tym razem kadra klasyków nie dała jednak rady. Przepustki do Rio nie udało się wywalczyć.

Przegrana szansa

Burzliwy dla naszej kadry był październik ubiegłego roku. Z pracą pożegnali się trenerzy Ryszard Wolny i Włodzimierz Zawadzki. Na taką decyzję Polskiego Związku Zapaśniczego złożyły się słabe występy na Igrzyskach Europejskich w Baku oraz mistrzostwach świata w Las Vegas. Klasycy wypadli blado, a co gorsza nie wywalczyli żadnej kwalifikacji olimpijskiej. Sytuację miał uratować Andrzej Maksymiuk. Przed trenerem postawiono oczywiste zadanie i z nadziejami czekano na efekty.

Te nie przyszły. W turnieju ostatniej szansy w Stambule nasi klasycy szybko polegli. Dawid Ersetic dobrze rozpoczął zmagania i wyeliminował Ritisaka Pravana, jednak w 1/8 okazał się bezsilny wobec Donior Islamova. Dawid Kareciński w 66kg doszedł do ćwierćfinału. Po dwóch wygranych walkach został zatrzymany przez reprezentanta Azerbejdżanu Rasula Chunayeva. Na 1/4 zatrzymali się również Edgar Babayan (75kg), Tadeusz Michalik (85kg), Radosław Grzybicki (98kg) oraz Łukasz Banak (130kg).

Dla klasyków turniej w Stambule był ostatnią szansą na wywalczenie kwalifikacji do Rio. We wcześniejszych zawodach nasi reprezentanci zawodzili. W kwietniu rywalizacji o przepustkę na igrzyska rywalizowano w Zrenjaninie. Z klasyków najlepiej zaprezentował się Dawid Kareciński w 59kg, który wygrał dwie walki, jednak został wyeliminowany w półfinale. W dniach 22-24 kwietnia odbył się turniej w Ułan Bator. Po jednej walce wygrali Michał Tracz (59kg) i Radosław Grzybicki (98kg). Szybko z turniejem pożegnali się Mateusz Bernatek (66kg), Mateusz Wolny (75kg) i Damian Janikowski (85kg). 

Panie walczą

Jednak turniej w Stambule trwa do 8 maja. Już w sobotę, 7 maja, o przepustkę do Rio powalczą nasze zawodniczki. W kategorii 48kg wystartuje Iwona Matkowska. O bilet na igrzyska powalczą również: Roksana Zasina (58kg), Monika Michalik (63kg) i Daria Osocka (75kg).

Warto wspomnieć o tych, którzy wywalczyli już paszporty olimpijskie. W Zrenjaninie krok w kierunku Rio zrobili: Katarzyna Krawczyk (53kg), Agnieszka Wieszczek-Kordus (69kg) oraz w stylu wolnym: Magomedmurad Gadżijew (65kg) i Radosław Baran (97kg). W Ułan Bator do tego grona dołączyli wolniacy Zbigniew Baranowski (86kg) i Robert Baran (125kg).

KM

Marcin Zontek

Polski zawodnik urodzony 23 sierpnia 1979 roku w Kowarach. Walczył m.in. na pierwszych galach organizacji KSW. Mistrz Polski w shidokan karate z 2006 roku oraz w formule lowkick w 2007, Mistrz Europy w shidokan karate z 2008 roku. Posiadacz pasa mistrzowskiego brytyjskiej organizacji UCC w wadze półciężkiej. 23 kwietnia 2005 roku został półfinalistą pucharu świata w shidokan karate który odbył się w Lyonie. Jeszcze tego samego roku 17 grudnia został wicemistrzem Europy w shidokan karate na zawodach które odbywały się na Litwie. 9 grudnia 2006 roku został mistrzem Polski w shidokan karate. W 2007 roku został mistrzem Polski w formule low-kick w kat. -91 kg. 29 listopada 2008 roku zdobył mistrzostwo Europy na II Mistrzostwach Europy w Shindokai Karate w wadze open.

15 stycznia 2005 roku zadebiutował w formule MMA na trzeciej z kolei organizowanej gali KSW która odbyła się w hotelu Marriott w Warszawie. Wystąpił wtedy w ośmioosobowym turnieju. Jego pierwszym przeciwnikiem był Sławomir Zięba którego zmusił uderzeniami do poddania się w trzeciej rundzie. Drugi pojedynek stoczył z tryumfatorem pierwszej gali KSW Łukaszem Jurkowskim. Po dwurundowym pojedynku sędziowie orzekli zwycięstwo Jurkowskiego. Następną walkę na KSW stoczył 10 września 2005 roku na gali KSW 4, a jego przeciwnikiem był weteran amerykańskich ringów oraz były mistrz WEC Shonie Carter. Walka trwała pełen dystans, a w czasie pojedynku Zontek walczył ze złamanymi żebrami. Po dwóch rundach sędziowie uznali wyższość Cartera. W latach 2006-2009 walczył na mniejszych Polskich galach i turniejach MMA. Stoczył m.in przegrany pojedynek z Krzysztofem Kułakiem na gali Full Contact Prestige. Przez ten czas zanotował trzy zwycięstwa oraz trzy porażki. W 2010 roku związał się z Brytyjską organizacją Fight Ikon i jeszcze tego samego roku 21 listopada stoczył swój pierwszy pojedynek na Wyspach Brytyjskich. Na gali Fight Ikon 5 pokonał przez TKO (wysokie kopnięcie i ciosy w parterze) Nealla Thompsona. Następną walkę stoczył 20 lutego 2011 roku na Fight Ikon 6 gdzie ciosami w parterze zmusił do poddania Dave'a Wilsona. 24 marca 2011 roku stoczył pojedynek o pas mistrzowski organizacji Ultimate Cage Championships w wadze półciężkiej z doświadczonym Shaunem Lomasem. Na sześć sekund przed zakończeniem pierwszej rundy Zontek poddał Lomasa dźwignią na staw łokciowy i tym samym zdobył pas mistrzowski. Jeszcze w tym samym roku Zontek stoczył swój trzeci pojedynek w organizacji Fight Ikon. Walka została ogłoszona no-contest z powodu nieprzepisowego uderzenia kolanem w parterze przez Zontka. 20 października 2011 roku stoczył pojedynek na czeskiej gali Heroes Gate 5 przeciwko Matusowi Mecarowi. Zontek przegrał przez poddanie (dźwignia skrętowa na staw skokowy). 13 listopada stoczył wygrany pojedynek w Rzeszowie w ramach turnieju Carpathian Primus Belt wagi ciężkiej z Białorusinem Władimirem Bierdikiem na gali Olimp Extreme Fight. Dwadzieścia dni później stoczył kolejną walkę w Polsce na gali XCage w Toruniu. Zontek przegrał z Michałem Andryszakiem przez poddanie (anakonda). W ćwierćfinale turnieju Carpathian Primus Belt który odbył się 24 lutego 2012 roku stoczył pojedynek ponownie z Andryszakiem. W 1. rundzie Andryszak założył duszenie (anakondę) Zontkowi który nie poddawał walki i był w pełni świadomy. Sędzia sugerując się bardzo ciasno założoną techniką przerwał pojedynek i ogłosił zwycięstwo Andryszaka. Zontek po walce złożył protest do organizatorów odwołując się od decyzji sędziego głównego. 2 marca 2012 roku organizatorzy gali oficjalnie ogłosili że pojedynek Zontek vs Andryszak zostaje uznany za No-contest. 8 kwietnia 2012 na gali M-1 Fighter 2 w walce wieczoru pokonał zawodnika gospodarzy Igora Sawieljewa przez poddanie (duszenie zza pleców) w 2. Rundzie. 10 kwietnia 2012 roku Zontek związał się umową długoterminową z rosyjską organizacją M-1 Global (trzy pojedynki na galach typu Selection oraz sześć na galach z serii Challenge). Swój drugi pojedynek w organizacji M-1 Global stoczył 16 maja 2012 roku na gali M-1 Challenge 32. Zontek wygrał przez techniczny nokaut w 2. rundzie z Rosjaninem dagestańskiego pochodzenia Salimem Daudowem. 30 września 2012 roku stoczył pojedynek o wakujący pas mistrzowski M-1 Global w wadze -93 kg., a jego przeciwnikiem był Siergiej Korniew. Zontek już w pierwszych sekundach pojedynku znokdaunował Korniewa, ale po chwili sam znalazł się na ziemi po udanym sprowadzeniu Rosjanina i przez większość czasu przyjmował krótkie ciosy w parterze. Kolejne rundy to kontynuacja zapaśniczych sprowadzeń Korniewa i w tej płaszczyźnie walki obijanie Polaka ciosami. Zontek rewanżował się za to szybkimi i celnymi akcjami kickbokserskimi co doprowadziło m.in. do złamania nosa w 2. rundzie i wybicia kilku zębów rywalowi. Na kilka sekund przed końcem pojedynku Zontek trafił Rosjanina efektownym kopnięciem w głowę po uprzednim odbiciu się od ringowych lin. Ostatecznie Zontek przegrał na punkty (niejednogłośna decyzja sędziów) po wycieńczającym 5. rundowym pojedynku. Przez prawie dwa lata borykał się z kontuzją kolana która wykluczała go ze startów w MMA. Po wyleczeniu kontuzji, w 2014 roku związał się z FEN notując tamże cztery zwycięstwa. 20 maja 2016 roku na gali FEN 12: Feel The Force zawalczy o pas mistrzowski FEN w wadze półciężkiej z Przemysławem Mysialą.

Judocy na ostatniej prostej

Emocje związane ze startem biało-czerwonych w mistrzostwach Europy w Kazaniu w judo już opadły. Czas zatem wrócić na tatami i rywalizować o kolejne punkty. Gra idzie o wysoką stawkę. Nadal trwa wyścig o kwalifikację olimpijską. 6-8 maja judocy będą rywalizować w zawodach Grand Slam w Baku.

Niektórzy już wybiegają w przyszłość i myślą o starcie w Rio de Janeiro. Do igrzysk zostały jeszcze trzy miesiące, więc lepiej skupić się na szlifowaniu formy. Do Baku pojedzie czternastoosobowa kadra Polski.

Dać z siebie wszystko

Wielką radość dały nam drużyny kobiet i mężczyzn podczas mistrzostw Europy w Kazaniu. Panie zdobyły złoto, a panowie wywalczyli brąz. Tylko, że niewiele nam to daje w kontekście Rio. Rywalizacja drużynowa zawita na igrzyska w 2020 roku w Tokio. Nasz zespół ma potencjał, który zapewne zaprocentuje jeszcze nie raz, ale teraz kluczowe są starty indywidualne. Już w Baku trzeba gromadzić punkty do rankingu olimpijskiego, bo czasu coraz mniej. 

Spójrzmy jak dorobek naszych judoków. Przypomnijmy, że bezpośrednią kwalifikację uzyska 22 najlepszych judoków i 14 najlepszych judoczek z rankingu olimpijskiego. Zawodnicy mogą liczyć na kwalifikację kontynentalną (100 miejsc) bądź dziką kartę (20). Agata Perenc (52kg) z 478 punktami zajmuje 34. pozycję, trzy miejsca niżej jest Karolina Pieńkowska. Z kolei Arleta Podolak (57kg) wywalczyła 586 punktów, co daje jej 27. lokatę. Agata Ozdoba (63kg) jest 41, a Katarzyna Furmanek (+78kg) 36. W kategorii 66kg Aleksander Beta plasuje się na 58. miejscu, a Paweł Zagrodnik na 61. Damin Szwarnowiecki (73kg) zajmuje 33. lokatę, Jakub Kubieniec (90kg) jest 58., a Łukasz Błach (90kg) 48. W 90kg Patryk Ciechomski klasyfikowany jest na 47. pozycji, z kolei brązowy medalista mistrzostw Europy Piotr Kuczera znajduje się na 69. miejscu.

Na obecną chwilę bilet do Rio mają zagwarantowany Katarzyna Kłys (70kg), Daria Pogorzelec (78kg) oraz Maciej Sarnacki (+100kg). O starcie w igrzyskach może myśleć Szwarnowiecki, który awans wywalczyłby z puli kontynentalnej.

Ważne jest, aby w Baku wspiąć się na wyżyny. Punkty są potrzebne judokom jak rybie woda. Dlaczego? Ranking nie jest jedyną drogą na igrzyska. W ostatecznym rozrachunku każdy punkt może okazać się na wagę złota.

Jeszcze trzy

Judokom pozostała rywalizacja w trzech turniejach. Pierwszym z nich jest Grand Slam w Baku, który odbędzie się w dniach 6-8 maja. W Azerbejdżanie wystartuje czternastoosobowa kadra Polski. 

Kto powalczy w Baku? Agata Perenc (52kg), Karolina Pieńkowska (52kg), Arleta Podolak (57kg), Agata Ozdoba (63kg), Katarzyna Kłys (70kg), Daria Pogorzelec (78kg), Katarzyna Furmanek (+78kg), Aleksander Beta (66kg), Paweł Zagrodnik (66kg), Damian Szwarnowiecki (73kg), Łukasz Błach (81kg), Jakub Kubieniec (81kg), Patryk Ciechomski (90kg), Piotr Kuczera (90kg).

Kolejne zawody to Grand Prix w Ałmatach w dniach 13-15 maja. Na koniec zmagania w World Masters w Meksyku.

KM

Kolejne walki przed Polakami w UFC

Już 8 maja na gali UFC Fight Night 87 w Rotterdamie zaprezentuje się Karolina Kowalkiewicz. Z kolei rosyjskie media donoszą, że kolejną walkę w amerykańskiej organizacji stoczy Daniel Omielańczuk. Polski zawodnik wagi ciężkiej miałby się zmierzyć z Alexeyem Oleinikiem. Z kolei w lipcu w Las Vegas wystąpi Łukasz Sajewski.

Z coraz większą niecierpliwością czekamy na kolejne występy naszych fighterów w UFC. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Do czerwoności rozgrzewa nas Joanna Jędrzejczyk. Wygrana Jana Błachowicza z Igorem Pokrajacem pokazała, że „John” z Ameryki uciekać jeszcze nie musi. A to nie koniec. Polska kolonia w UFC poczyna sobie coraz śmielej.

Kowalkiewicz po raz drugi

Na pierwszy pojedynek w tym roku czeka Karolina Kowalkiewicz. 30-letnia zawodniczka z Łodzi już 8 maja w Rotterdamie zmierzy się z Heather Clark. Dla Polki będzie to drugi występ w UFC. W pierwszej walce wygrała decyzją sędziów z Randą Markos. Kowalkiewicz w swojej karierze jeszcze nie przegrała, a ostatnie trzy walki toczyła na pełnym dystansie. Zatem jest przygotowana na długie i męczące starcia. Tak samo jest w przypadku 35-letniej Clark. Amerykanka tylko raz walczyła w UFC i pokonała Bec Rawlings. Wcześniej rywalizowała w XFC i Bellatorze. Clark na swoim koncie zapisała siedem zwycięstw i cztery porażki.

Łukasz Sajewski uda się do Las Vegas. 7 lipca 25-letni „Wookie” zmierzy się z Gilbertem Burnsem. Polak w debiucie w UFC przegrał z Nickiem Heinem. Teraz liczy, że uda mu się wygrać i ostać się w amerykańskiej organizacji na dłużej. Jednak Burns tanio skóry nie sprzeda. 29-letni Brazylijczyk na co dzień trenuje z Vitorem Belfortem i udanie rozpoczął swoją przygodę z UFC. W ostatniej walce poniósł jednak porażkę. Po trzech rundach lepszy okazał się Rashid Magomedov.

Z kolei Daniel Omielańczuk miałby stoczyć kolejną walkę podczas UFC Fight Night 91 w Sioux Falls. Według doniesień rosyjskich mediów Polaka czeka rywalizacja z Alexetem Oleinikiem. Ukrainiec czeka na powrót do rywalizacji po prawie dwuletniej przerwie. Z kolei Omielańczuk jest w dobrej dyspozycji. Polak wygrał ostatnie dwie ostatnie walki przed czasem. 

Rzecz jasna, że z niecierpliwością czekamy również na pojedynek naszej mistrzyni w wadze słomkowej. Joanna Jędrzejczyk w lipcu w Las Vegas zmierzy się z Claudią Gadelhą. Brazylijka w grudniu 2014 roku przegrała z Polką przez decyzję sędziów.

A teraz KSW

Rzut oka na polskie podwórko, bo tu nudno na pewno nie jest. Już 27 maja odbędzie się gala KSW 35, podczas której zaprezentuje się Michał Materla. Początkowo „Magic” miał rywalizować z Kendallem Grove'm, jednak 33-latka zastąpi Antoni Chmielewski.

Zatem czeka nas interesujący pojedynek dwóch doświadczonych Polaków. Chmielewski w marcu wystąpił na KSW 34 i już w pierwszej rundzie Svetlozara Savova. Był to efektowny powrót 34-latka po czteroletniej przerwie. Wcześniej zaprezentował się na KSW 12 maja 2012 roku. Przegrał z Mattem Horwichem.

Jednak walka z Savovem wprawiła wszystkich w zachwyt. Chmielewski dostał nagrodę za nokaut wieczoru, a teraz spotka się z Materlą. Szczecinianin w ostatniej walce stracił pas mistrza KSW w wadze średniej na rzecz Mameda Khalidova.

KM

Mateusz Kubiszyn

Polski zawodnik kickboxingu, kat. -86 kg full contact, urodzony 18 lipca 1991 roku. Pochodzi z Lubaczowa. Jego poprzednie doświadczenie zawodowe związane jest z ratownictwem medycznym w pogotowiu ratunkowym w Lubaczowie, aktualnie zaś jest strażakiem w KP PSP Tomaszów Lubelski.

Od dzieciństwa związany był z różnymi sportami (nie tylko sportami walki). Sporty uprawiane wcześniej to:
1998-2008r.-  Karate Tradycyjne Shotokan
1999 – 2005r. – Gimnastyka Sportowa 
1999 – 2014r. – Piłka nożna 

Kickboxing trenuje od 2011r. Rozpoczynał w klubie Fight Club Rzeszów, od 2013r startuje jako zawodnik Klubu Sportów Walki "Sokół" Jarosław. 
Mateusz jest zawodnikiem, u którego dominującą cechą jest siła i ogromna wydolność fizyczna. Wszystko to zawdzięcza wieloletniemu wytrenowaniu od najmłodszych lat. Sam także szkoli młodzież w zakresie kickboxingu w klubie "GAME OVER" Lubaczów.

Dotychczasowe osiągnięcia:
1 m-ce Mistrzostwa Polski full contact, Piotrków Trybunalski 15-17.04.2016
2 m-ce Puchar Świata Irish Open, Dublin , 03-05.03.2016r,
1 m-ce Międzynarodowy turniej kickboxingu WAKO „SLOVAK OPEN 2016”, Słowacja
1 m-ce Mistrzostwa Świata WAKO full contact 21-29.11.2015r, Dublin (Irlandia) 
1 m-ce Puchar Europy „Scandinavian Open” , full contact, Oslo (Norwegia) 2-3.10.2015r,
1 m-ce Mistrzostwa Polski Służb Mundurowych full contact, Rzeszów 19-21.06.2015r.
2 m-ce Puchar Świata „ Bestfighter” full contact, Rimini (Włochy) 5-7. 06. 2015r.
1 m-ce Mistrzostwa Polski full contact, Luboń – 10-12.04.2015r.
3 m-cePuchar Świata „Irish Open” full contact, Dublin (Irlandia) 6-8.03.2015r. 
1 m-ce Puchar Świata „ Bestfighter” full contact, Lignano Sabbiadoro (Włochy) 6-8. 06. 2014r.
1 m-ce Puchar Świata full contact, Szeged (Węgry) 15 – 18. 05. 2014r.
1 m-ce 8 Star Tournament full contact, Oslo (Norwegia) 2 – 3. 05. 2014r.
1 m-ce Mistrzostwa Polski full contact, Kurzętnik 26 – 27. 10. 2013r.

„Jeżeli chodzi o sporty uprawiane w formie rekreacyjnej to łatwiej byłoby wymienić te, z którymi nie miałem styczności..  ale na pewno ich spróbuję 😀 „.

Robert Niedźwiedzki

Polski zawodnik kickboxingu, kat. -57 kg full contact / light contact, urodzony 7 kwietnia 1995 roku. Pochodzi z małej miejscowości Stok Polski położonej w Gminie Błaszki w powiecie Sieradzkim. Od początku swojej kariery jest zawodnikiem klubu KS Ziętek Team Kalisz. Na co dzień trenuje pod okiem byłego Mistrza Świata Mariusza Ziętka, który reprezentował Polskę w formułach takich jak full contact i light contact. Swojemu trenerowi pomaga w prowadzeniu zajęć, gdyż sam w przyszłości planuje rozwijać młodzież w kickboxingu. Prócz tego na co dzień jest rozrywkową osobą z bardzo barwnym poczuciem humoru. Swoimi żartami rozbawi każdego 😉 
Spośród rywali prócz nadzwyczajnego poczucia humoru wyróżnia go również ogromna dynamika ruchów, celność ciosów oraz dobry timing, co świetnie wykorzystuje w swoich walkach. Robert pomimo bardzo młodego wieku ma na swoim koncie ogromną ilość sukcesów i  znajduje się w czołówce polskich kickboxerów formuły full contact. 

Oto jego dotychczasowe osiągnięcia w kickboxingu:
I m-ce Mistrzostwa Polski, full contact, Piotrków Trybunalski 2016
I m-ce Puchar Świata „Irish Open”, full contact, Dublin 2016
I m-ce Międzynarodowy turniej kickboxingu WAKO „SLOVAK OPEN 2016”
III m-ce Mistrzostwa Świata WAKO, full contact, Dublin 2015
I m-ce Mistrzostwa Polski seniorów, light contat, Leszno 2015
I m-ce Mistrzostwa Polski Seniorów, full contact, Luboń 2015 
Zwycięzca w Pierwszej Walce Zawodowe na Gali KBC Night Kępno 2015. 
I m-ce Puchar Świata seniorów „Irish Open”, full contact, Dublin – Irlandia 2015
Zwycięzca Pierwszej Gali Boksu w Sieradzu-Sieradz 2014. Zwycięzca w Otwartych Młodzieżowych Mistrzostwach Polski w full contact i zdobywca tytułu najlepszego zawodnika zawodów, Brzeziny 2014. 
III m-ce Puchar Europy „ Danish Open”,Aalborg 2015. 
I m-ce Puchar Polski Juniorów, full contact, Ostrów Wielkopolski 2013. 
I m-ce Mistrzostwa Polski Młodzieżowców, full contact, Wysocko Małe 2013. 
III m-ce Mistrzostwa Europy Juniorów, full contact, Krynica Zdrój 2013
II m-ce Mistrzostwa Ziem Zachodnich light contact, Rydzyna 2012. 
III m-ce Mistrzostwa Polski, light contact, Leszno 2012. 
I m-ce Mistrzostwach Polski, full contact Błaszki 2012. 
II m-ce Mistrzostwa Polski, light contact, Leszno 2013. 
I m-ce Mistrzostwa Polski, full contact, Brzeziny 2013. 
I m-ce Mistrzostwach Ziem Zachodnich, Juniorów light contact , Rydzyna 2013. 

Na swoim koncie ma także wiele osiągnieć podczas turniejów bokserskich: 
I m-ce XIII Turniej Bokserski im Włodzimierza Pawlaka Leszno 2011. 
II m-ce Mistrzostwa Ziem Zachodnich, Rydzyna 2011
III m-ce Mistrzostwach Polski Juniorów, Leszno 2011. 
I m-ce I Turniej Bokserski im. Tadeusza Kołodzieja, Kalisz 2011. 
Zwycięzca Meczu Bokserskiego. Prosna Kalisz vs Ziętek Team Brzeziny Kalisz 2011. 
I m-ce Turniej o Puchar Burmistrza Miasta Gostyń 2011. 
I m-ce Memoriał Bokserski im. Mariana Akonoma i Zbigniewa Szułczyńskiego, Zbąszyń 2011. 
I m-ce Mistrzostwa Wielkopolski w Boksie, Złotów 2012. 
I m-ce Memoriał Bokserski im z. Szułczyńskiego i M. Akonoma, Zbąszyń 2012.
III m-ce Pucharu Polski Juniorów w Boksie, Ostrołęka 2012. 
I m-ce Turniej Bokserski w Niemczech „Nikolaus Turnier”, Alzey 2012 
I m-ce Turniej im. Jana Pawlaka, Leszno 2013. 
I m-ce Mistrzostwach Wielkopolski w boksie, Złotów 2013. 

„Lubię boksować, ale podczas walki kopaniem zyskuję więcej punktów – lepiej mi to wychodzi. Nie powiem, jak większość marzę o karierze zawodowego boksera. W końcu wielu kickboxerów wygrywało na zawodowym ringu bokserskim”.

 

Dobra passa młodego judoki

Sebastian Ołdak może być przyszłością polskiego judo, jednak jest zbyt wcześnie, aby jednoznacznie o tym przesądzać. To, że zawodnik z Warszawy ma potencjał potwierdzają jego ostatnie występy. W tym roku Ołdak na arenie europejskiej zdobywa medal za medalem.

Patrząc na mistrzostwa Europy w Kazaniu nabieramy nadziei. Mamy mocną żeńską kadrą oraz męską, która jest w stanie walczyć o medale. Indywidualnie zaskoczył Piotr Kuczera. 21-latek w 90kg zdobył brąz i pokazał, że młode wilki są bezkompromisowe, a przede wszystkim głodne. Bo nadzieja na przyszłość tkwi w tych, którzy wkraczają na wielkie areny. Muszą się otrzaskać i zyskać doświadczenie. Dlatego warto śledzić starty juniorów i kadetów, a przy okazji blisko przyglądać się tym, którzy zajmują wysokie lokaty. Do tego grona należy Sebastian Ołdak.

Mocni w 90kg

Zacznijmy od ogółu, aby z czasem przejść do szczegółu. Patrząc na tegoroczne starty naszych judoków w kategorii 90kg rzuca się w oczy dobra dyspozycja zawodników. Przede wszystkim wspomniany Kuczera, który w Kazaniu sięgnął po brąz. Jednak zawodnik Polonii Rybnik „nie wyskoczył jak Filip z konopi”. W ubiegłym roku stał na podium mistrzostw Europy i mistrzostw świata juniorów. Z kolei w lutym w Pucharze Europy w Oberwart był drugi. Wiele dobrego w tym sezonie można powiedzieć o Patryku Ciechomskim, który prezentuje równą formę. Rok zaczął od brązowych medali zdobytych w Oberwart i Pradze. Punktował także w Casablance i Samsun. 23-latek był członkiem kadry, która w Kazaniu wywalczyła brąz. W światowym rankingu w 90kg Ciechomski zajmuje 48. pozycję.

Coraz śmielej w rywalizacji kadetów poczyna sobie Sebastian Ołdak. W Pucharze Europy w Berlinie Polak był o krok od triumfu. Ołdak pokonał Emilsa Gerkensa z Łotwy, Tima Winsloe z Niemiec i był już w ćwierćfinale. Tam odprawił Duńczyka Mathiasa Madsena, jednak niezwykle trudny okazał się półfinał. Luc Heitz był o krok od triumfu. Szwajcar prowadził w karach shido, ale Ołdak wykazał się ogromną wolą walki i na jedenaście sekund przed końcem zanotował waza-ari. Ogromna radość, ale i zmęczenie, które dało o sobie znać w finale. Tam lepszy okazał się Rosjanin Dzhafar Kostoev.

To kolejny dobry występ polskiego judoki. W tym sezonie Ołdak stawał na podium w Pucharach Europy w Zagrzebiu i Teplicach. Jego występy kończyły się wywalczeniem brązowych medali. W kraju też nie zawodzi. Podczas kwietniowego Pucharu Polski juniorów młodszych Ołdak sięgnął po złoto.

O co chodzi?

Cieszy, że młodzi Polacy podczas międzynarodowych startów osiągają sukcesy. Polskie judo idzie w dobrą stronę. Widać potencjał i rozwój, co może w końcu wydać pożądane owoce.

Dlaczego tak ważne są medale Ołdaka i jego dobra forma? Chodzi o wypracowanie pewnego systemu przyzwyczajenia i oswojenia z sukcesem. Medali nie można się bać. Judocy to zawodnicy wielkiej kultury i charakteru, ale trzeba od samego początku kreować mistrzów. Bo jak wiadomo „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”.

Fot. European Judo Union (Ołdak drugi z prawej)

KM

LIVE: Polish Open WAKO European CUP – RING

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Polish Open WAKO European CUP. Zawody odbywają się w Ostrowcu Świętokrzyskim na hali sportowej KSZO Ostrowiec.

[kod]

Polish Open WAKO European CUP – RING

Polish Open WAKO European CUP – RING

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Ring.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Ring.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Ring.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Ring.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

LIVE: Polish Open WAKO European CUP – MATA

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Polish Open WAKO European CUP. Zawody odbywają się w Ostrowcu Świętokrzyskim na hali sportowej KSZO Ostrowiec.

[kod]

Polish Open WAKO European CUP – MATA

Polish Open WAKO European CUP – MATA

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Mata.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Mata.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Mata.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/PolishOpenWAKO_Mata.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Europa walczy w Ostrowcu

Do 2 maja czołowi kickboxerzy ze Starego Kontynentu będą rywalizowali w Ostrowcu Świętokrzyskim w Pucharze Europy WAKO. Zmagania będzie można śledzić na antenie telewizji FighTime! Startujemy 1 maja o godzinie 9.00. Zapraszamy gorąco!

Hala Sportowo-Widowiskowa MOSiR stanie się areną walk w formułach kick light, pointfighting, low kick oraz full contact. Tym razem w Ostrowcu zaprezentują się zawodnicy ze Starego Kontynentu. Ostrowiecki Klub Sportów Walki, który przygotował imprezę niejednokrotnie udowadniał, że odnajduje się w organizacji ważnych kickboxerskich wydarzeń. Teraz miasto otrzymało imprezę o nieco innym ciężarze gatunkowym. Puchar Europy to ogromna atrakcja dla mieszkańców Ostrowca, który na kilka dni stanie się centrum kickboxingu. Rywalizacja odbędzie się w kategoriach wiekowych: kadet młodszy, kadet starszy, junior oraz senior.

Duże możliwości

Organizatorzy zapewniają, że szykuje się pełna sportowych emocji oraz wrażeń impreza. Istotne jest, że w Polsce odbywają się zawody tej rangi. To szansa dla trenerów, aby mogli sprawdzić swoich najmłodszych podopiecznych z rywalami z innych krajów. Z kolei seniorzy po zmaganiach w krajowych czempionatach dostają znakomitą okazję do przetarcia się przed występami w międzynarodowych startach. 

Puchar Europy w Ostrowcu Świętokrzyskim to szansa dla samego miasta, które ma doskonałą okazję do promocji. Prezes Polskiego Związku Kickboxingu Andrzej Palacz podkreśla, że chciałby co roku gościć Puchar Europy WAKO w jednym mieście. Na pewno byłaby to szansa na zbudowanie pewnej tradycji, utrwalenie jej i wpisanie na stałe do kalendarza imprez WAKO. Trzeba wierzyć, że się uda.

W Ostrowcu zaprezentuje się ponad pięciuset zawodników i zawodniczek. Najwięcej do rywalizacji zgłosiło się w formule kick-light. Z posiadanych przez nas danych wynika, że jest to 199 fighterów. W sobotę, 30 kwietnia, o 9.00 wystartują walki eliminacyjne. Oficjalna ceremonia otwarcia została zaplanowana na 14:00. Następnie dokończenie eliminacji i faza półfinałowa. Największe emocje czekają nas 1 maja, kiedy to zaplanowano finały. Najważniejsze walki od 14.00, a od 9.00 będziecie mogli śledzić turniej na antenie telewizji FighTime!

Polish Open staje się tradycją, ale cały czas trzeba podnosić poprzeczkę. Liczymy, że zawody w Ostrowcu wypadną znakomicie i z każdym kolejnym rokiem Puchar Europy w Polsce będzie zbliżał się poziomem i renomą do turnieju Best Fighter w Rimini. 

Rok temu była Krynica

Rok temu zmagania w Pucharze Europy odbyły się Krynicy. Wtedy rywalizacja odbywała się w sześciu formułach i podobnie jak w przypadku turnieju w Ostrowcu najwięcej zawodników zgłosiło się do kick light, a także light contact i pointfighting. Łącznie zaprezentowało się 612 fighterów.

Z triumfu w Krynicy cieszyli się m.in. Klaudia Cichoń, Patryk Proszek czy Krzysztof Kucharczyk. Liczymy, że w Ostrowcu również nie zabraknie polskich akcentów na pierwszym planie. 

KM

Lekki jak mucha, najlepszy na świecie

Kto powiedział, że facet musi być wielki jak dąb? Roman Gonzalez udowadnia, że nie ma takiej konieczności. Bokser z Nikaragui zachwyca cały bokserski świat i przez wielu uznawany jest za najlepszego pięściarza globu.

Na ulicy mijamy wiele osób. Czasami zerkamy i widząc kogoś niższego, chudszego sądzimy, że jesteśmy silniejsi, sprawniejsi i mocniejsi. Można źle trafić. Wyobraźmy sobie, że idziemy kalifornijskimi ulicami i mijamy halę Forum w Inglewood. Mijamy mierzącego 160 centymetrów faceta. Idziemy dalej. Stop! Prawdopodobnie minęliśmy najlepszego boksera świata. Zwłaszcza jeżeli spacerowaliśmy wokół hali Forum w maju ubiegłego roku bądź kilka dni temu.

Taki niepozorny

Właśnie do tego to wszystko się sprowadza. Popularność Romana Gonzaleza rośnie z dnia na dzień i nie jest to już bokser anonimowy, choć nadal kategoria muszą traktowana jest z przymrużeniem oka. Trudno go minąć obojętnie na ulicy, o ile to możliwe. Teraz to czołowa gwiazda pięściarstwa. Jednak istotne jest, że mistrz może być tak niepozorny. Siłę uosabiamy z mięśniami, potężnymi ciosami, a zapominamy o głowie.

Gonzalez musi mieć ją na karku skoro idzie jak burza przez kolejne kategorie wagowe. Jednak po kolei. Popularny „El Chocolatito” w czerwcu skończy 29 lat. Na zawodowym ringu jest obecny od lipca 2005 roku. W ciągu półtora roku stoczył szesnaście walk i wszystkie wygrał przed czasem. We wrześniu 2008 roku zmierzył się w Jokohamie z Yutaką Niidą o tytuł mistrza świata WBC w kategorii słomkowej. Bokser z Nikaragui pokazał się z jak najlepszej strony i sięgnął po pas. Gonzalez wygrał w czwartej rundzie.

Tytułu bronił trzy razy, wykazał się stuprocentową skutecznością i zdecydował się przejść do kategorii junior muszej. Na sukces nie musiał czekać zbyt długo. Najpierw, w październiku 2010, wywalczył tytuł tymczasowego mistrza federacji WBA. Rezygnacja Juana Carlosa Reveco sprawiła, że bokser z Nikaragui stał się pełnoprawnym czempionem. W pierwszej obronie pasa pokonał na punkty Manuela Vargasa. Tytułu bronił pięć raz i postanowił wykonać kolejny krok, czyli przejść do kategorii muszej. We wrześniu 2014 roku sięgnął po pas WBC. Akira Yaegashi w dziewiątej rundzie leżał na deskach. Gonzalez panował w wadze junior muszej i muszej. Teraz przyszedł czas na kategorię junior kogucią i kolejne wyzwania.

Najlepszy na świecie

W tym roku w ringu zaprezentował się raz. Podczas gali w hali Forum w Inglewood pokonał jednogłośnie na punkty McWilliamsa Arroyo. Gonzalez ma na swoim koncie 45 zwycięstw i żadnej porażki.

To właśnie bokser z Nikaragui już niebawem może pobić rekord Floyda Mayweathera Jr pod względem ilości wygranych walk bez porażki. Problem w tym, że Gonzalez nie jest znany szerszej publiczności. Robi wspaniałe rzeczy, jednak nadal pozostaje gdzieś z tyłu. Mimo to eksperci doceniają klasę Gonzaleza i zgodnie podkreślają, że jest to najlepszy pięściarz bez podziału na kategorie wagowe. Mistrz świata WBC w kategorii muszej zajmuje 1. miejsce w rankingu magazynu The Ring.

fot. japantimes.co.jp

KM

Mistrzostwa Europy odbędą się w Polsce

Pierwszym organizatorem europejskiego czempionatu w judo był Paryż. Impreza odbyła się 65 lat temu, czyli w 1951 roku. Początkowo w zmaganiach uczestniczyli tylko panowie, jednak w 1975 roku do programu włączono również rywalizację pań. W przyszłym roku mistrzostwa Europy w judo odbędą się w Polsce.

O organizację europejskiego czempionatu walczyli również Niemcy, jednak to nasza kandydatura bardziej przypadła do gustu Europejskiej Federacji Judo. Turniej zostanie rozegrany w Polsce po raz trzeci.

Jak to było?

W 1993 roku czempionat odbył się w Atenach, a rok później najlepsi judocy ze Starego Kontynentu zawitali do Gdańska. Wtedy polskie judo było mocne i pokazało pazury. W 1994 roku Paweł Nastula w kategorii 95kg zaznaczył swoją obecność na tatami. Już wcześniej pokazał się światu, gdy w 1991 roku w Barcelonie sięgnął po srebrny medal mistrzostw świata. Trzy lata później w Gdańsku był najlepszy w Europie. Sukces powtórzył rok później w Birmingham, za ciosem poszedł też w 1996 roku w Hadze. Do tego doszedł złoty medal Igrzysk Olimpijskich w Atlancie w 1996 roku. A więc można powiedzieć, że wszystko zaczęło się w Gdańsku.

Jednak podczas czempionatu rozegranego w Polsce sukcesy święcili inni. Jarosław Lewak był o krok od triumfu w kategorii 65kg. Lepszy okazał się tylko Ukrainiec Władimir Draczko. Z kolei David Douillet stanął na drodze Rafała Kubackiego w kategorii +95kg. Polak musiał zadowolić się srebrnym medalem mistrzostw Europy. 

Po złoto sięgnęła Ewa Larysa Krause w 52kg. Polka w finałowej walce pokonała Włoszkę Alessandrę Giungi. Gdańsk był również szczęśliwy dla Beaty Maksymow, która wywalczyła dwa medale. W kategorii +72kg zdobyła brąz, a w open srebro. Polska w klasyfikacji medalowej uplasowała się na piątej pozycji. Sześć medali to bardzo dobry wynik. Lepsze okazały się reprezentacje Rosji, Holandii, Francji i Wielkiej Brytanii.

Europejska elita ponownie do Polski zawitała w 2000 roku, kiedy to 20 i 21 maja zmagania odbyły się we Wrocławiu. Tym razem było już skromnie, bo udało się wywalczyć tylko jeden medal, a jego autorem był Robert Krawczyk w 81kg. Dziewiętnasta pozycja w klasyfikacji medalowej. Na czele Francuzi.

Znowu u siebie

Mistrzostwa Europy w Polsce po raz trzeci. Zakończony czempionat w Kazaniu nakazuje optymizm. Drużynowo jesteśmy bardzo mocni. Polki wywalczyły złoty medal pokonując w finale Rosję 3:2. Z kolei panowie sięgnęli po brąz. Warto wspomnieć, że podopieczne Anety Szczepańskiej podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w finale uległy Japonii. Po raz kolejny potwierdziły ogromne możliwości.

Indywidualnie do rewelacji daleko. Tylko jeden medal, najmłodszego z kadry, 21-letniego, Piotra Kuczery w 90kg. Materiał do pracy jest, ale mamy fundament. Drużynę kobiet, która po raz kolejny potwierdziła siłę. Z kolei ekipa panów pokazała, że razem jest w stanie zdobywać medale. Zatem za rok będzie okazja, aby polskie judo święciło triumfy. Po drodze są Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. W Brazylii też warto dać z siebie wszystko, a nawet więcej.

Fot. eju.net (na zdjęciu złoci medaliści Gruzini oraz Polki)

KM

Kto panuje w Europie?

Rywalizacja indywidualna podczas mistrzostw Europy w judo w Kazaniu dobiegła końca. Jako jedyny z Polaków medal wywalczył Piotr Kuczera, który w kategorii 90kg stanął na trzecim stopniu podium.

Do zdobycia łącznie było czternaście złotych medali, po siedem u pań i panów. Bezapelacyjnie na pierwszy plan wysunęli się Francuzi, którzy triumfowali pięciokrotnie. Polska po roku przerwy przywozi medal z mistrzostw Europy. W ubiegłym roku w Baku najwyżej uplasowała się Katarzyna Kłys w kategorii 70kg, która zajęła piąte miejsce. Ostatnią medalową zdobycz zanotowaliśmy dwa lata temu w Montpellier. Brąz wywalczyła Agata Ozdoba w 63kg, a także żeńska reprezentacja.

Kuczera na podium

Judoka Polonii Rybnik był najmłodszym z naszych reprezentantów, który pojechał do Kazania. Okazało się, że wiek nie jest żadną przeszkodą w odnoszeniu sukcesów. W październiku ubiegłego roku 21-latek sięgnął po brązowy medal na mistrzostwach świata juniorów. Podczas tegorocznych startów tylko raz stanął na podium. W Pucharze Europy w Oberwart zajął drugą pozycję.

Zmagania w mistrzostwach Europy w Kazaniu rozpoczął od wygranej przez waza-ari z Axelem Clergetem. W kolejnym pojedynku los skojarzył Kuczerę z Iliasem Iliadisem. Grek to niezwykle utytułowany judoka, który trzykrotnie sięgał po tytuł mistrza Europy, a w Atenach wywalczył złoto olimpijskie. Młody Polak podszedł do rywalizacji z Iliadisem bez kompleksów. Kuczera wygrał przez ippon. Polak w ćwierćfinale pokonał Marcusa Nymana. Reprezentant Szwecji nie potrafił znaleźć sposobu na zawodnika Polonii Rybnik, który awansował do półfinału. Tam trafił na Varlama Lipartelianiego, który nieprzerwanie od 2009 roku zdobywa medale mistrzostw Europy. Kuczera nie dał rady Gruzinowi, jednak w walce o brąz znalazł sposób na Aleksandra Kukolja.

Pozostali Polacy zaprezentowali się poniżej oczekiwań. Daria Pogorzelec w 78kg wygrała z Anastasiyą Turchyn, jednak w kolejnej walce uległa przyszłej wicemistrzyni kontynentu Guusje Steenhuis. Katarzyna Kłys w 70kg rywalizowała o ćwierćfinał z Szabiną Gercsak. Do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. Tam lepsza okazała się Węgierka. Maciej Sarnacki w kategorii +100kg wygrał ze Stanislavem Bondarenko. W kolejnej walce zmagał się z kontuzją dłoni i przegrał z Barną Borem. Łukasz Błach (81kg) zaczął pod zwycięstwa, jednak jego marsz powstrzymał Jaromir Musil. Jakub Kubieniec w 81kg przegrał z przyszłym mistrzem Europy Khasanem Khalmurzaevem. Wcześniej Polak pokonał Sveinbjorna Iurę z Isalandii. Po jednej wygranej walce na swoich kontach zapisały Karolina Pieńkowska (52kg) oraz Arleta Podolak (57kg).

Tylko po jednej walce w Kazaniu stoczyli: Agata Perenc (52kg), Anna Borowska (57kg), Karolina Tałach oraz Agata Ozdoba (63kg), Paweł Zagrodnik i Aleksander Beta (66kg), Damian Szwarnowiecki (73kg), Jakub Wójcik (100kg).

Palma pierwszeństwa dla Francuzów

Po siedem medali wywalczyli reprezentanci Francji i Gruzji, jednak Trójkolorowi w pięciu przypadkach opływają w złocie. Teddy Riner po raz kolejny podkreślił swój prymat w kategorii +100kg. W finale pokonał Sassona Ora z Izraela. 26-letnia Audrey Tcheumeo powtórzyła sukces z 2011 roku z Paryża. Francuzka w kategorii 78kg w finale w Kazaniu pokonała Guusje Steenhuis. Złoto dla Francji zdobyli także: Automne Pavia (57kg), Walide Khyar (60kg) i Gevrise Emane (70kg). 

Rosjanie mają tylko jednego mistrza Europy. 22-letni Khasan Khalmurzaev wywalczył pierwszy medal na europejskim czempionacie i od razu jest to złoto w kategorii 81kg.

Łącznie Sborna wywalczyła cztery krążki, tak jak i Holandia. Pomarańczowi mają także złoto mistrzostw Europy. Na pierwszym stopniu podium w kategorii 100kg zameldował się Henk Grol. Po trzy medale wywalczyli reprezentanci Turcji i Rumunii.

Fot. eju.net

KM

Pierwsze śliwki i tak dalej

Mistrzostwa Europy w judo w Kazaniu to wstęp do najważniejszego startu sezonu jakim są Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Z wiarą patrzymy na zmagania w Rosji i liczymy na medale naszych zawodników. Pierwsze występy nakazują jednak ostrożność.

Często ulegamy różnego typu złudzeniom. Wmawiamy sobie, że jest dobrze i sukces w końcu nadejdzie. Jak właściwie wygląda to w przypadku polskiego judo? Widać światełko w tunelu. Po latach posuchy pojawiły się sukcesy, a medal w Rio de Janeiro może otworzyć nowe drzwi dla judo. Dwa lata temu na mistrzostwach Europy w Montpellier brąz wywalczyła drużyna pań. Na trzecim stopniu podium stanęła także Agata Ozdoba w 63kg. Rok temu w Baku obeszliśmy się smakiem. Do Kazania nasi reprezentanci pojechali w bojowych nastrojach.

Tylko dwie wygrane

Od czegoś trzeba zacząć. Reprezentantom Polski startującym pierwszego dnia w Kazaniu udało się łącznie wygrać dwa pojedynki. To dopiero początek. Zły w naszym wykonaniu, jednak podążając ludową mądrością liczymy na szczęśliwe zakończenie. Przecież mówimy dobrego złe początki, nieprawdaż?

Kto stawał na drodze naszych zawodników? Karolina Pieńkowska w kategorii 52kg dobrze weszła w mistrzowski turniej i w pierwszej walce przez ippon wyeliminowała Lizawetę Rasanawą. Jednak w kolejnym pojedynku trafiła na mocną Annabelle Euranie. Doświadczona Francuzka rozstrzygnęła starcie na swoją korzyść. Nie powiodło się Agacie Perenc, również startującej w 52kg. Zacięta walka, dogrywka, jednak ze zwycięstwa cieszyła się Proscilla Gneto. Jak się później okazało Perenc przegrała z przyszłą wicemistrzynią Europy.

W kategorii 57kg również startowały dwie Polki. Arleta Podolak pokazała w tym sezonie, że jest w dobrej formie. Triumf w Pucharze Europy w Warszawie był tego najlepszym świadectwem. Loredana Ohai nie walczyła czysto i przegrała z Polką karami shido. Podolak w kolejnej walce przez waza-ari uległa Nekodzie Smythe-Davis. Yuko na koniec Anny Borowskiej, ale także trzy kary shido, które przesądziły o porażce z Timmą Nelson Levy.

Prawie dziewięć minut na tatami spędził Paweł Zagrodnik w kategorii 66kg. Jednak po dogrywce lepszy okazał się Sugoi Uriarte. Bez powodzenia walczył również Aleksander Beta (66kg).

Dla kogo tytuły?

Dobry start Francuzów, którzy pierwszego dnia wywalczyli dwa złota i srebro. W kategorii 57kg Automme Pavia w finale pokonała Iwelinę Iliewą z Bułgarii. Dla Francuzki to drugi tytuł w karierze. Wśród panów w 60kg wygrał Walide Khyar. 21-letni mający marokańskie korzenie judoka jest ogromną nadzieją Trójkolorowych i w Kazaniu potwierdził talent. Srebro dla Priscilli Gneto, która w 52kg uległa Majlindzie Kelmendi.

W 48kg po złoty medal sięgnęła Charline van Snick. Belgijka wraca w wielkim stylu po przerwie. Dwa lata temu została zdyskwalifikowana, gdyż w jego organizmie wykryto kokainę. W finale w Kazaniu pokonała Evę Csernoviczki. Waża Margwelaszwili najlepszy w 66kg.

KM

Kapryśna gwiazda trzęsie światem MMA

Oj, przepraszam chyba pomyłka. Wszak mówimy o mężczyźnie i to niezwykle silnym. Takim, który w starożytnym Rzymie dzierżyłby prym w gladiatorskich pojedynkach. To on wyznacza trendy i jest wielbiony przez tłumy. Jednak momentami jego zachowanie pozbawione jest racjonalności. O kim mowa? W świecie MMA jest tylko jeden człowiek, który przykuwa uwagę całego globu. To Conor McGregor.

Irlandczyk odpalił prawdziwą bombę. Świat MMA przeżył prawdziwe trzęsienie ziemi. Wszyscy zastanawiają się, co będzie dalej. Zakończy karierę czy tylko żartował?

Las Vegas nie dla McGregora

Mistrz wagi piórkowej UFC raczej nie pasuje nam do opisu bohaterskiego rycerza z epoki średniowiecza. McGregor to człowiek niezwykle skomplikowany. W oktagonie wyczynia cuda, a poza areną walki jego zachowanie budzi wiele wątpliwości. Facet opływa w luksusy, trenuje w wymarzonych warunkach, wygrywa kolejne walki i cały czas szokuje. To skoczy na klatkę, to zaatakuje na konferencji rywala, następnie palnie coś głupiego.

Ma parcie na sukcesy i wygrywanie walk w efektownym stylu. Chce być na ustach wszystkich. Niespełna 28-letni fighter w grudniu ubiegłego roku dopiął swego. Pokonał Jose Aldo w zaledwie trzynaście sekund i zdobył pas mistrza wagi piórkowej UFC. Marzył o kolejnych laurach. Miał walczyć z Rafaelem dos Anjosem o pas w wadze lekkiej, jednak Brazylijczyk doznał kontuzji. McGregor długo nie czekał i skoczył jeszcze kategorię wyżej. Jednak odbił się od Nate'a Diaza jak od ściany. W kategorii półśredniej Amerykanin pokazał swoją wyższość i Irlandczyk musiał odklepać.

McGregor przegrał po raz pierwszy od pięciu lat, jednak nie chciał dać za wygraną. Jedynym rozwiązaniem był więc rewanż. Walkę zaplanowano na 9 lipca podczas gali UFC 200 w Las Vegas. Jednak do pojedynku nie dojdzie. Na swoim koncie na Twitterze Irlandczyk napisał, że chciałby młodo przejść na emeryturę. Różnie można traktować te słowa. Czas wszystko zweryfikuje. Z kolei Dan White ujawnił, że McGregor został wycofany z walki w Las Vegas, ponieważ nie dostosował się do reguł promocyjnych organizacji. Mistrz wagi piórkowej przebywa w Islandii i nie spełnił oczekiwań UFC. Miał przyjechać do USA i przygotowywać materiały zapowiadające galę.

Lubi być w centrum

Być może McGregor czuł pismo nosem i ubiegł Dana White'a. Cała uwaga skupiła się na tajemniczym wpisie Irlandczyka. Warto zwrócić uwagę na fakt, że McGregor lubi, gdy jest go pełno wszędzie. Zawsze zwraca na siebie uwagę i nie stroni od kontrowersji. To gwiazda UFC i wielki mistrz, który przyciąga zainteresowanie.

Z drugiej strony cała ta sytuacja może odbić się na wizerunku McGregora, jednak niekoniecznie. Jeszcze bardziej nakręci zainteresowanie galą w Las Vegas i samą UFC. Nieważne jak – byle mówiono. Może właśnie o to chodzi. McGregor to człowiek, po którym wszystkiego można się spodziewać. Także jego tajemniczy wpis może okazać się zwykłym chwytem. Po porażce z Diazem w końcu trzeba wrócić w wielkim stylu.

KM

Championi zdobywają dwa srebra i brąz na Pucharze Świata w austriackim Innsbrucku!

W dniach od 15 do 17 kwietnia br. w Innsbrucku w Austrii odbywały się zmagania Pucharu Świata w najbardziej prestiżowej federacji kickboxingu WAKO. Rekordowa ilość zgłoszonych zawodników spowodowała, że obsady w danych kategoriach wagowych liczyły nawet po niespełna 50 zawodników! Dotarcie do strefy medalowej w takiej sytuacji równało się z niebywałym kunsztem mistrzowskim, a taka sztuka powiodła się trójce z lubawskiego teamu!

Kadra CSW Champion Lubawa składała się z ośmiu zawodników wraz z trenerem Rafałem Mazurowskim i prezesem Mariuszem Ziębą na czele. Jako pierwszy do boju ruszył kadet młodszy Krystian Dolny w kat wag do 42 kg w formule pointfighting. Krystian szedł jak burza, który kolejno eliminował Austriaka, Włocha i w walce o wejście do strefy medalowej spotyka się z następnym Włochem i po wyrównanym starciu w dogrywce ulega tylko jednym punktem i w efekcie Krystian zostaje bez medalu, pomimo to zaprezentował bardzo efektowny styl walki, który robił wrażenie na oglądających! Małgorzata Zięba jako kadetka młodsza debiutowała w tak ogromnej imprezie międzynarodowej w kat wag do 37 kg w formule pointfighting bez respektu postawiła czoło rywalkom co pozwoliło jej w pierwszej walce wyeliminować Bułgarkę, którą zdominowała technikami nożnymi, niestety w następnej rywalizacji nie sprostała już Włoszce, która okazała się zbyt wymagająca pod względem technicznym, pomimo porażki Gosia zaimponowała odwagą i charakterem co z pewnością dobrze wróży na jej przyszłość. Łukasz Wojtowicz kadet starszy w kat wag do 52 kg w formule pointfighting niemiał zbyt dużo szczęścia w losowaniu bo już w pierwszej rundzie spotyka się z przyszłym finalistą tejże kategorii, a mianowicie z Włochem, który okazał się poza zasięgiem, pomimo iż Łukasz dwoił się i troił w atakach, Włoch okazał się niemalże w każdych akcjach o pół sekundy szybszy i to wystarczyło, aby nasz reprezentant został wyeliminowany. Podobnie jak Łukasz w losowaniu szczęście też nie sprzyjało naszemu dobrze zapowiadającemu się zawodnikowi Wiktorowi Grochalskiemu, który startował w dwóch formułach w kat wag do 52 kg pierw w formule pointfighting już w pierwszej walce spotkał się z przyszłym mistrzem tej kategorii z Włochem, zawodnik bardzo szybki, pewny, na którego Wiktor wraz z trenerem nie zdołali znaleźć recepty na zwycięstwo natomiast w formule light-contact dla Wiktora poziom również okazał się zbyt wysoki i po pierwszej rundzie odpada z dalszej rywalizacji po przegranym pojedynku także z zawodnikiem z Włoch, który następnie zwycięża całą swoja kategorie. Wiktor jeden z najszybszych zawodników naszego teamu i pewnie zaliczany do jednych z lepszych w naszym kraju dawał z siebie wszystko to co było możliwe do zrealizowania i pomimo to nie udało się przejść rywali co tylko świadczyło o bardzo wysokim poziomie zawodów! Przyszła kolej na już doświadczonego naszego zawodnika kadeta starszego Jakuba Leliwę w kat wag do 42 kg w formule pointfighting. Kuba w pierwszej walce w sposób bardzo ostrożny i po bardzo wyrównanym boju eliminuje wymagającego Rosjanina, następnie wygrywa już bardziej widocznie z zawodnikiem ze Słowenii, kolejnym rywalem Kuby w walce o wejście do strefy medalowej jest znakomity Węgier, którego udaje się pokonać, aż po dogrywce i radujemy się wszyscy w teamie z pierwszego medalu i jedynie pozostaje pytanie jakiego koloru?

Niestety w walce o finał Kuba ulega także znakomitemu Węgrowi i cieszymy się ze zdobycia po bardzo ciężkiej i trudnej drodze z brązowego medalu! Kuba również startował w formule light-contact, ale niestety w tej wersji już nie sprostał wymaganiom i po pierwszej rundzie odpadł z dalszej rywalizacji. Następnie nasza jedyna juniorka Oliwia Lóźniewska, która startowała, także w dwóch formułach w kat wag do 55 kg pierw w wersji pointfighting zalicza początek walki w miarę dobry lecz z każdą chwilą ulegała bardzo znakomitej Włoszce i w efekcie odpada z dalszej rywalizacji natomiast w formule light-contact spotyka na swojej drodze dynamiczną i silną Austriaczkę i także, pomimo ogromnych ambicji i wielu starań Oliwia nie daje rady rywalce. Ta sama imienniczka lecz kadetka starsza Oliwia Rucińska w kat wag do 42 kg w formule pointfighting minimalnie ulega Włoszce lecz z niedosytu Oliwia szybko się rehabilituje i w formule light-contact bez kroku w tył nie daje rywalkom zbyt wiele do powiedzenia i po zaciętych walkach zwłaszcza w półfinale, gdzie pokonuje bardzo doświadczoną Włoszkę wchodząc do finału ulega tylko jednym punktem Austriaczce i cieszymy się ze zdobycia srebrnego medalu choć wiemy jak blisko było do złota!

Kolejny powód do radości daje nam także bardzo doświadczona zawodniczka Paulina Turulska w kat wag do 46 kg i pomimo iż formuła pointfighting nie najlepiej jej poszła bo już w pierwszej walce przegrywa z Austriaczką to drugiego dnia w wersji light-contact Paulina pokonuje bardzo wymagające zawodniczki między innymi Belgijkę, Chorwatkę, jedynie musiała uznać wyższość reprezentantce z Niemiec, która okazała się poza zasięgiem w walce finałowej tak więc zapanowała ponowna ogromna radość z kolejnego srebrnego medalu na tak prestiżowej imprezie o randze światowej! Jestem ogromnie dumny z postawy swoich podopiecznych bez względu na ich osiągnięty wynik bo swoją ambicją, determinacją dorównujemy poziomem do najlepszych w świecie!

Dzięki ich wytrwałości i systematyczności treningowej, gdzie potrafią pasje pogodzić z nauką, potrafią także dochodzić niemalże po same szczyty swoich możliwości. Jest to piękne kiedy widzi się na podium swoich podopiecznych wśród najlepszych ze świata i z pewnością fakt ten nie da się opisać słowami, aby w pełni móc odczuć ile kosztuje wyrzeczeń i poświęceń powyższy sukces! Oczywiście nie czas jeszcze na świętowanie ponieważ już 29 kwietnia ruszamy do Ostrowca Św. na podbój Pucharu Europy, a w następne weekendy czekają nas zawody o rangach mistrzowskich w różnych formułach walki, począwszy od kadetów, juniorów i po seniorów, a czcić ewentualne sukcesy będziemy 11 czerwca z okazji jubileuszu 10-lecia naszego teamu, na który już dziś Wszystkich serdecznie zapraszam. Więcej informacji niebawem…

Rafał Mazurowski

Zrobili krok i jadą do Rio

„Marzenia się spełniają. Tylko mocno, mocno w nie wierz!”. Tak brzmią słowa pewnej piosenki. Być może wydają się nad wyrost proste, ale są miłe dla ucha i ujmują sedno sprawy. Bo każdy sportowiec chce jechać na imprezę czterolecia. Występ na Igrzyskach Olimpijskich jest spełnieniem marzeń i określeniem poziomu sportowego. Czwórka naszych zapaśników wywalczyła bilety do Rio de Janeiro.

Przez trzy dni, 15-17 kwietnia, w serbskim Zrenjaninie trwały zmagania o olimpijską kwalifikację. O przepustki do Rio de Janeiro walczyło siedemnastu reprezentantów Polski. Awans na igrzyska uzyskało czworo biało-czerwonych. Pozostali mają nadal szanse, aby pojechać do Brazylii.

Cierpliwość popłaca

Trzeba było poczekać na nazwiska pierwszych polskich zapaśników, którzy pojadą na tegoroczne Igrzyska Olimpijskie. Mogli uzyskać kwalifikacje już wcześniej, ale nie udało się. W ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Las Vegas biało-czerwoni wypadli blado. Wystarczyło zająć miejsce w pierwszej szóstce, aby wywalczyć awans na igrzyska. Nie udało się nikomu. Najbliżej był Damian Janikowski, który w kategorii 85kg zajął siódmą lokatę.

Trzeba jednak walczyć do końca. Skoro są turnieje kwalifikacyjne to należy z tej szansy korzystać. Fenomenalną formę w Serbii potwierdził Magomedmurad Gadżijew, który w tym roku wywalczył już mistrzostwo Europy 65kg w stylu wolnym. Reprezentant Polski w turnieju kwalifikacyjnym wygrał trzy walki i jedzie na igrzyska. W finale uporał się z Dewitem Sefarjanem z Armenii. Do Rio de Janeiro jedzie również Katarzyna Krawczyk. Walcząca w kategorii 53kg zapaśniczka bez problemów poradziła sobie z Biljaną Dudową z Bułgarii. W ćwierćfinale stoczyła ciężki bój z Iriną Ołogonową, jednak okazała się lepsza od Rosji. Wygrywając w półfinale z Francescą Mori przypieczętowała swój awans. 

Zmagania w Zrenjaninie wygrali również Agnieszka Wieszczek-Kordus w 69kg oraz Radosław Baran w 97kg w stylu wolnym. Zawodniczka Grunwaldu Poznań wygrała trzy walki i była w finale. Mogła się cieszyć, bo to już gwarantowało jej start na igrzyskach, jednak doświadczona zapaśniczka walczyła do końca. W finale 9:5 pokonała Turczynkę Buse Tosun. Cztery zwycięskie pojedynki na swoim koncie zapisał Radosław Baran, który też może pakować walizkę do Rio.

W stylu klasycznym ambitnie walczył Dawid Kareciński w 59kg. Polak wygrał dwie walki i znalazł się w półfinale. Tam lepszy okazał się Gruzin Szmagi Bolkwadze, który pozbawił Polaka możliwości wywalczenia kwalifikacji olimpijskiej. 

Gdzie jeszcze?

Walka o igrzyska trwa dalej. Kolejny turniej zostanie rozegrany w dniach 22-24 kwietnia w Ułan Bator. Zapaśników czekają jeszcze zmagania w Stambule. Tam rywalizacja odbędzie się 6-8 maja. 

W przypadku pań awans do Rio uzyskają tylko finalistki. Trzech najlepszych spośród panów, z każdej kategorii, zyska bilet do Rio w Ułan Bator. Z kolei w Stambule już tylko finaliści.

KM

Głowacki zrobił swoje

Krzysztof Głowacki wystąpił po raz pierwszy w obronie pasa mistrzowskiego WBO w kategorii cruiser. Bokser z Wałcza zrealizował postawione przed nim zadanie i nadal cieszy się z miana czempiona. Steve Cunningham dotrwał do końcowego gongu, jednak werdykt był oczywisty.

Polak udowodnił, że tytuł mistrza świata trafił do niego nieprzypadkowo. Podczas gali w Nowym Jorku Głowacki imponował siłą, dojrzałością oraz skutecznością. Połączenie tych elementów pozwoliło mu na odniesienie triumfu.

Nie zabrakło upadków

Steve Cunningham to ciekawy rywal. Doświadczony Amerykanin niejednemu bokserowi napsuł już krwi. W ostatnim czasie rywalizował w wadze ciężkiej, ale bez większych sukcesów. Triumfy za to święcił w kategorii cruiser, gdzie dwukrotnie zdobywał mistrzostwo świata. W Nowym Jorku dostał kolejną możliwość walki o pas.

39-latek czekał na zwycięstwo na zawodowym ringu od półtora roku. Ostatni raz wygrał w październiku 2014 roku, kiedy to pokonał Natu Visinę. Na dwudzieste dziewiąte zwycięstwo w karierze przyjdzie mu jednak jeszcze poczekać. Po rozpoznaniu w pierwszej rundzie do ataku przystąpił Głowacki. Mistrz świata w drugiej odsłonie posłał Cunninghama na deski. Amerykanin wstał, jednak Polak szybko do niego doskoczył i trafił mocnym lewym sierpem. 39-latek znów padł na deski. Druga runda to poważne doświadczenie dla Amerykanina, jednak ten walczył dalej. W czwartej odsłonie Amerykanin szukał swojej szansy, ale krzywdy Głowackiemu nie zrobił. Mistrz świata dobrze się bronił, a pojedynek wyrównał się. Cunningham był aktywniejszy, jednak Głowacki zachował spokój. W dziesiątej rundzie pięściarz z Wałcza po raz kolejny posłał Amerykanina na deski. Końcówka była ciężka dla Głowackiego, któremu zaczęło brakować sił, jednak Cunningham mu nie zagroził. Dodatkowo w dwunastej rundzie Amerykanin ponownie znalazł się na deskach.

Chyba nikt nie mógł mieć wątpliwości, że zwycięstwo należy się Polakowi. Głowacki prowadził walkę, cztery razy posłał rywala na deski. Sędziowie punktowali 116:108, 115:109, 115:109 dla mistrza świata WBO.

Nie ma szczęścia do Polaków

Bilans walk z naszymi zawodnikami jest niekorzystny dla Steve'a Cunninghama. Amerykanin pięciokrotnie spotykał się z polskimi pięściarzami i wygrał tylko raz.

W listopadzie 2006 roku w Warszawie 39-letni dziś bokser rywalizował z Krzysztofem Włodarczykiem. Stawką pojedynku był wakujący pas mistrza świata IBF. Wygrał Polak, ale po pół roku panowie spotkali się ponownie i wtedy doszło do zmiany na tronie. Następnie w 2008 roku Cunningham rywalizował z Tomaszem Adamkiem i na jego rzecz stracił pas IBF. Ponownie Amerykanin walczył z „Góralem” cztery lata później, ale już w wadze ciężkiej. Przegrał po raz drugi. Z kolei w Nowym Jorku miał okazję rywalizować z trzecim Polakiem, jednak Głowacki nie pozostawił mu żadnych złudzeń.

KM

Krasoń i Kubiszyn obronili tytuły

Mistrzostwa Polski seniorów, juniorów młodszych i starszych w full contact w Piotrkowie Trybunalskim za nami. Przez dwa dni trwała zacięta rywalizacja o tytuł najlepszych w kraju. Zawodnicy nie rozczarowali i dostarczyli wielu wrażeń. Siódmy tytuł mistrzyni Polski w full contact wywalczyła Ewa Bulanda w kategorii 48kg.

Można powiedzieć, że niektórzy zawodnicy kolekcjonują medale. Tak na pewno jest w przypadku wspomnianej Ewy Bulandy, która niepodzielnie panuje w kategorii 48kg. Zakusy na szósty tytuł z rzędu miał Jakub Kozera w +91kg, jednak fighter z Zielonej Góry musiał zadowolić się jedynie brązowym medalem.

Mistrz mistrza goni

Tytuł za tytułem zdobywa Mateusz Kubiszyn w kategorii 86kg. Rok temu cieszył się z triumfu w mistrzostwach Polski w Luboniu. W listopadzie pojechał do Dublina na światowy czempionat, gdzie wywalczył złoto po morderczym pojedynku z Igorem Kopylovem. W Piotrkowie Trybunalskim Kubiszyn był murowanym kandydatem do złota i nie zawiódł oczekiwań. Półfinałową walkę z doświadczonym Przemysławem Ziemnickim zawodnik KSW Sokół Jarosław pewnie wygrał 3:0. Jednak swój kunszt pokazał w finale. Szymon Wąs nie dokończył trzeciej rundy. Przewaga Kubiszyna nie podlegała dyskusji.

Wicemistrz świata w kategorii 75kg Robert Krasoń w Piotrkowie rywalizował o medal i czuwał, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zawodnik Tom Center pełnił rolę współorganizatora zawodów. W ringu nie zawiódł. Sebastian Gruszczyński nie powstrzymał Krasonia w półfinale, a Łukasz Trela musiał uznać wyższość Dominika Pazdana i w finale 75kg doszło do powtórki z ubiegłego roku. Zawodnik Tom Center spotkał się z reprezentantem UKS Diament Pstrągowa. Krasoń ponownie lepszy.

Kacper Frątczak najlepszy w kategorii 81kg. W finale zawodnik Akademii Sportów Walki Knockout okazał się lepszy od Tomasza Borowca. Adam Grześkowiak triumfował w 67kg, a Jakub Jasion w 63,5kg.

Nie zawiodła Dorota Godzina z X Fight Piaseczno, która zdobyła tytuł w 56kg. Emilia Czerwińska lepsza w finale 60kg od Klaudii Cichoń. Karolina Mośko próbowała, jednak nie powstrzymała Ewy Bulandy w 48kg.

Nie było szóstki

Szedł jak po swoje, ale jednak się potknął. Jakub Kozera w tym roku stoczył dwie walki i jego dyspozycja była sporą niewiadomą, ale zawodnik z Zielonej Góry przystępował do mistrzostw Polski jako faworyt. W końcu miał zakusy na szósty tytuł z rzędu.

Wszystko układało się po myśli Kozery. Do czasu. W półfinale musiał jednak uznać wyższość Aleksandra Stawireja. Fighter KS Ziętek Team Kalisz sięgnął po mistrzostwo Polski. W finale uporał się z Tomaszem Piechockim.

Piotrków Trybunalski cieszy się z trzech tytułów mistrzowskich wśród seniorów. Oprócz Krasonia po złote medale sięgnęli Jakub Jasion w 63,5 kg i Kamil Dajwłowski w 71kg.

KM

Ruszają do walki o medale

Machina rozpędza się i nic jej nie zatrzyma! Organizatorzy zapewniają, że stworzyli zawodnikom warunki najlepsze z możliwych. Nie pozostaje zatem nic innego jak stanąć do rywalizacji i stworzyć wspaniałe widowisko. Piotrków Trybunalski na kilka dni zamienia się w kickboxerską stolicę Polski. Czas na mistrzostwa kraju seniorów, juniorów młodszych i starszych w full contact.

Nie zabraknie niespodzianek dla kibiców. W niedzielę, 17 kwietnia, zmaganiom młodszych kolegów będzie przyglądał się legendarny Marek Piotrowski. Takiego gościa nie można zawieść, a więc zawodnicy muszą wziąć się ostro do roboty i sprawić, że popularny „Punisher” będzie z radością wracał wspomnieniami do imprezy w Piotrkowie.

Po szósty tytuł z rzędu

Do znudzenia można powtarzać, że jesteśmy potęgą w kickboxingu. Dowodów popierających tą tezę jest od groma i jeszcze więcej. Czy w full contact również święcimy sukcesy? Wystarczy cofnąć się kilka miesięcy. W listopadzie w Dublinie rywalizowano o medale mistrzostw świata. Na najwyższym stopniu podium w kategorii 86kg stanął Mateusz Kubiszyn, który w finale stoczył zacięty pojedynek z Rosjaninem Igorem Kopylovem, jednak to Polak mógł wznieść rękę w geście triumfu. Tytuł wicemistrzyni świata wywalczyła Ewa Bulanda w 48kg. Drugim miejscem w 75kg musiał zadowolić się Robert Krasoń, który w pojedynku finałowym uległ Rosjaninowi Bashirowi Tazhdinovi. W Dublinie biało-czerwoni w full contact sięgnęli jeszcze po trzy brązowe krążki.

Medaliści mistrzostw świata zaprezentują się w Piotrkowie Trybunalskim. Mateusz Kubiszyn będzie bronił tytuły zdobytego przed rokiem w Luboniu. Wtedy zawodnik Klubu Sportów Walki Sokół Jarosław pokonał 2:1 Bogumiła Połońskiego. Jak ryba w wodzie w Piotrkowie będzie czuł się Robert Krasoń. Wicemistrz świata na co dzień trenuje w Piotrkowskiej Szkole Sztuk Walki Tom Center. W tym roku Krasoń występuje w podwójnej roli, jako zawodnik i współorganizator. Ciekawe, która z tych funkcji budzi w nim większe emocje? Na pewno pojawiła się trema organizacyjna, bo o tej związanej z rywalizacją w ringu nie może być mowy. Zawodnik będzie miał szansę na czwarty mistrzowski tytuł w full contact. Rok temu w finale pokonał Dominika Pazdana.

Niebywałą serię ma Jakub Kozera z Gwardii Zielona Góra. Fighter startujący w kategorii +91kg w Piotrkowie powalczy o szósty tytuł z rzędu. W tym roku Kozera stoczył dwie walki, jednak ze swojej postawy może być połowicznie zadowolony. O siódmy już tytuł mistrzyni Polski powalczy Ewa Bulanda w kategorii 48kg. 

Nie zabraknie nagród

W sobotę, 16 kwietnia, zaplanowano walki eliminacyjne. Ich początek wyznaczono na godzinę 9.00. Dzień później zapadną najważniejsze rozstrzygnięcia. Od 10.00 do 13.00 rozgrywane będą półfinały. O 14.30 ruszy decydująca rozgrywka, która wyłoni mistrzów Polski.

Organizatorzy przygotowali nagrody specjalne. Najlepsi w kategorii zawodnik, zawodniczka oraz klub mogą liczyć na smartfon i puchar. Dla pierwszych trzech miejsc przygotowano medale i dyplomy.

KM

Mistrzostwa Polski Kickboxing Full Contact 2016 – Ring 1

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Finałów Mistrzostw Polski Kickboxingu w formule Full Contact. Walki z Ringu nr 1.

Kolejność walk na ringu A: http://pzkickboxing.pl/soi/walki/63

[kod]

Mistrzostwa Polski Kickboxing Full Contact Ring 1

Mistrzostwa Polski Kickboxingu Full Contact Ring 1

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring1.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring1.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring1.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring1.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Mistrzostwa Polski Kickboxing Full Contact 2016 – Ring 2

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Finałów Mistrzostw Polski Kickboxingu w formule Full Contact. Walki z Ringu nr 2.

Kolejność walk na ringu B: http://pzkickboxing.pl/soi/walki/63/96

[kod]

Mistrzostwa Polski Kickboxing Full Contact Ring 2

Mistrzostwa Polski Kickboxingu Full Contact Ring 2

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring2.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring2.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring2.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/MP_FullContact2016_ring2.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Przez Kazań do Rio

Mistrzostwa Europy w judo, które odbędą się w Kazaniu mają podwójną wartość. Po pierwsze, jest to rywalizacja o prymat na Starym Kontynencie, a po drugie – szansa na wykonanie kolejnego kroku do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Na co stać Polaków?

Biało-czerwoni szlifują formę na zgrupowaniu w Zakopanem. Kadrowicze chcą jak najlepiej wykorzystać czas, który pozostał do startu europejskiego czempionatu. Mistrzostwa odbędą się w dniach 21-24 kwietnia.

Powroty, sukcesy i nadzieje

Chciałoby się powiedzieć, że Polska ma mocną paczkę. Na mistrzostwa Europy pojadą zawodniczki, które na swoim koncie mają tytuł wicemistrzyń świata z Astany. Karolina Pieńkowska (52kg), Arleta Podolak (57kg), Anna Borowska, Agata Ozdoba oraz Karolina Tałach (wszystkie 63kg), Katarzyna Kłys (70kg) i Daria Pogorzelec oraz Katarzyna Furmanek (+70kg) w stolicy Kazachstanu okazały się gorsze tylko od Japonek. W tym sezonie nasze zawodniczki miały już przebłyski dobrej formy. Podczas Pucharu Europy w Warszawie triumfowały Arleta Podolak i Katarzyna Kłys. Karolina Tałach była druga w Rzymie, z kolei Agata Perenc trzecia podczas zmagań w Tunisie.

Należy również odnotować dwa powroty po kontuzjach. Długo do zdrowia dochodziła Agata Ozdoba, która zmagała się z urazem kolana. 28-letnia judoczka po raz ostatni startowała w sierpniu na mistrzostwach świata. Z tą samą przypadłością, co Ozdoba zmagała się również Daria Pogorzelec. Zawodniczka z Gdańska wraca do rywalizacji po półrocznej przerwie.

Zakusy na sprawienie niespodzianki w Kazaniu ma Damian Szwarnowiecki, który w tym sezonie zaimponował przede wszystkim w Samsun, gdzie wygrał zawody Grand Prix. Polak był także drugi w Pucharze Europy w Pradze. Walkę o spełnienie marzeń o wyjeździe do Rio zapowiada Aleksander Beta. Liczymy na dobry start Maciej Sarnackiego, który obecnie jest najwyżej sklasyfikowanym polskim judoką w światowym rankingu. Zawodnik Gwardii Olsztyn zajmuje 19. miejsce. W tym roku na podium stał raz, w Tbilisi był trzeci. Równą formę prezentuje Patryk Ciechomski. W Kazaniu zaprezentują się także doświadczeni Paweł Zagrodnik oraz Łukasz Błach.

Na dokładkę

Trenerzy mogli zgłosić do rywalizacji po dziewięć zawodników i zawodniczek. Polska nie będzie reprezentowana w najniższych kategoriach, czyli 48kg i 66kg.

Do Kazania pojedzie łącznie dwudziestu judoków. Dlaczego? Do rywalizacji drużynowej zgłoszono Annę Załęczną (+70kg) oraz Kamila Grabowskiego (+100kg). Dla wielu zawodników start w mistrzostwach Europy to szansa na podreperowanie konta i włączenie się do wyścigu o kwalifikację olimpijską bądź umocnienie się na czołowej liście. Za pierwsze miejsce w Kazaniu można zgarnąć 400 punktów do rankingu, drugie daje 240, a trzecie 160.

Kadra Polski na ME w Kazaniu:

Agata Perenc (52 kg), Karolina Pieńkowska (52 kg), Anna Borowska (57 kg), Arleta Podolak (57 kg), Agata Ozdoba (63 kg), Karolina Tałach (63 kg), Katarzyna Kłys (70 kg), Daria Pogorzelec (78 kg) i Katarzyna Furmanek (+78 kg), Paweł Zagrodnik (66 kg), Aleksander Beta (66 kg), Damian Szwarnowiecki (73 kg), Łukasz Błach (81 kg), Jakub Kubieniec (81 kg), Patryk Ciechomski (90 kg), Piotr Kuczera (90 kg), Jakub Wójcik (100 kg) i Maciej Sarnacki (+100 kg) oraz do rywalizacji drużynowej: Anna Załęczna (+70kg) i Kamil Grabowski (+100kg).

KM

Błachowicz uratował skórę

Dla Jana Błachowicz pojedynek z Igorem Pokrajacem na UFC Fight Night w Zagrzebiu był tym z kategorii „być albo nie być”. Polak zdał egzamin i wydaje się, że zobaczymy kolejne walki z udziałem „Johna” w amerykańskiej organizacji. Nieudany debiut w UFC zaliczył Marcin Tybura.

Błachowicz na szerokie wody wypłynął dzięki KSW, gdzie zdobył pas w kategorii półciężkiej. W Polsce wyróżniał się i pojechał podbić Amerykę. Debiut udany, ale później nie było już tak kolorowo.

Obronił się

Zaczęło się fantastycznie. W październiku 2014 na gali UFC Fight Night 53 Błachowicz już w pierwszej rundzie odprawił Ilira Latifiego. Wejście smoka i wielkie nadzieje, które z czasem pękły jak bańka mydlana. Polak dostał szansę występu w Krakowie, jednak Jimi Manuwa okazał się zbyt mocny. We wrześniu 2015 roku Błachowicz na punkty przegrał z Corey'em Andersonem. Przyszłość polskiego fightera w UFC stanęła pod znakiem zapytania.

10 kwietnia, Zagrzeb – ten dzień i to miejsce miały dać odpowiedź na pytanie, czy Błachowicz może jeszcze zdziałać coś w UFC. Dla Igora Pokrajaca był to powrót do amerykańskiej organizacji po półtora roku. 37-latek to doświadczony zawodnik, jednak ostatniej częściej przegrywał niż wygrywał. Początek walki to wymiana w stójce. Błachowicz prezentował się dobrze, zadawał ciosy, jednak nie obyło się bez błędów. Pokrajac nie był bierny. Po jednej z jego akcji Błachowicz usiadł pod siatką, ale Chorwatowi nie udało się wykorzystać szansy.

Druga odsłona nieco chaotyczna. Błachowicz wyprowadził potężne ciosy, co pozwoliło przenieść walkę do parteru. Tam Polak nic nie zdziałał, a po powrocie do stójki Chorwat rozbił łuk brwiowy zawodnikowi z Cieszyna. Pokrajac pokazał, że jest niezwykle odporny na ciosy. W trzeciej rundzie Polak słał kolejne uderzenia w kierunku Chorwata, jednak ten był niewzruszony. Decyzja należała do sędziów. Wszyscy trzej zgodni uznali wyższość Błachowicza.

Walczył jak lew, ale przegrał

Marcin Tybura zdecydował się na transfer z rosyjskiej organizacji M-1, gdzie był mistrzem wagi ciężkiej do UFC. Polak to wartościowy fighter, co udowodnił w debiucie, jednak zwycięstwo przypadło Timothy'emu Johnsonem.

Pierwsza runda asekuracyjna, jednak Tybura zadał kilka celnych ciosów. Z kolei Amerykanin atakował kolanami. Początek drugiej odsłony dla Johnsona, który w stronę rywala posłał dwa mocne sierpy. Polak odpowiedział i obaj zawodnicy zdecydowali się na klincz. Wraz z upływem minut zaznaczała się coraz większa przewaga Amerykanina. W ostatniej odsłonie Tybura obalił rywala, poszedł za jego plecy. Było gorąco, jednak Johnson zrzucił Polaka. Były mistrz M-1 pokazał klasę i zaimponował widzom kopnięciem na głowę. 

30-latek pokazał klasę i pozostawił po sobie dobre wrażenie. Sędziowie uznali jednak, że zwycięstwo należy się jego rywalowi. Johnson mógł cieszyć się z dziesiątej wygranej w karierze.

KM

LIVE: Finały Mistrzostw Polski Kicboxingu Low Kick

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z Finałów Mistrzostw Polski Kickboxingu w formule Low Kick.

[kod]

Mistrzostwa Polski Kickboxing Low-Kick

Mistrzostwa Polski Kickboxingu Low-Kick Otwock 2016

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/MP_LowKick_Otwock2016.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/MP_LowKick_Otwock2016.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/MP_LowKick_Otwock2016.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/MP_LowKick_Otwock2016.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Czas na pierwszą obronę

Miesha Tate w lipcu po raz pierwszy będzie broniła pasa mistrzowskiego w wadze koguciej. 29-letnia Amerykanka na gali UFC 200 w Las Vegas spotka się z Amandą Nunes.

Tate jest w gazie. Nie przegrała od dwóch lat, a dodatkowo w marcu weszła na szczyt w wadze koguciej. Amerykanka została nową królową i nie zamierza szybko rozstawać się z pasem. Czy Nunes jest w stanie jej zagrozić?

Starcie z kategorii ciekawych

Trudno, żeby było inaczej, jeśli mówimy o walce mistrzowskiej. Jednak znając rzeczywistość to należy przyznać, że bywa z tym różnie. Czasami walka o pas jest tylko formalnością i mistrz bez problemu pokonuje swojego oponenta. Jednak w tym wypadku naprawdę można spodziewać się ciekawej walki. Po pierwsze, dla Tate będzie to premierowa obrona tytułu. Dodatkowo mistrzyni wagi koguciej potrafi przygotować fenomenalny spektakl. Jej walki trwają zazwyczaj cały dystans i pełne są efektownych akcji. Amerykanka jest niezwykle uważna. Z kolei Amanda Nunes to prawdziwy żywioł, który nie pozwoli rywalce na chwilę wytchnienia. 

W Las Vegas dojdzie do pojedynku dwóch twardych fighterek. 27-letnia Brazylijka tylko jedną walkę wygrała decyzją sędziów. W swojej karierze doznała również czterech porażek. Tutaj też rozstrzygnięcie sędziowskie potrzebne było tylko raz. Nunes od ponad roku nie przegrała. Kolejno wygrywała z Shayną Baszler, którą powaliła kopnięciem w pierwszej rundzie, Sarę McMann zdołała poddać i tylko Valentina Shevchenko stawiła opór Brazylijce. 27-latka wygrała decyzją sędziów po morderczym trzyrundowym starciu. Ostatnią zawodniczką, która znalazła sposób na Nunes była Cat Zingano we wrześniu 2014 roku. Brazylijka ma bogate doświadczenie, które zbierała na galach Strikeforce oraz Invicta. Do UFC trafiła w 2013 roku i na wejście już w pierwszej rundzie rozbiła Sheilę Gaff.

Zatem pierwsza obrona tytułu dla Tate nie będzie łatwa. Amerykanka dzierży pas wagi koguciej w swoich dłoniach od marca, kiedy to na UFC 196 w piątej rundzie duszeniem zza pleców pokonała Holly Holm. Niespodzianka? Chyba tak. Po tym jak Holm już w pierwszej rundzie odprawiła gwiazdę UFC Rondę Rousey trudno było się spodziewać, że tak szybko pożegna się z pasem. A jednak. Tate wierzyła w swoje możliwości i bardzo chciała sięgnąć po pas. Wcześniej próbowała, jednak w grudniu 2013 roku Ronda Rousey okazała się za mocna. Tate ma na swoim koncie pięć kolejnych zwycięstw i nie zamierza na tym poprzestać.

Mistrzyni z nową umową

Teraz to Tate rozdaje karty w wadze koguciej. Jej potencjał i wartość docenili włodarze UFC, którzy kilka dni temu podpisali z Amerykanką długoterminową umową. Szczegółów kontraktu jednak nie ujawniono.

Pojedynek Tate z Nunes odbędzie się 9 lipca w Las Vegas. Na tej samej gali w walce wieczoru spotkają się Nate Diaz i Conor McGregor.

fot. mieshatate.com

KM

Izuagbe Ugonoh

Polski pięściarz pochodzenia nigeryjskiego urodzony 2 listopada w Szczecinie. Ugonoh urodził się i wychował w Polsce. Dorastał na Żabiance w Gdańsku. Jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku. Kick-boxing trenował w gdańskim GKSK Corpus. Ze względu na podobieństwo i styl walki nazywany jest „ Polskim Remym Bonjaskym” ale wzoruje się również na Gokhanie Sakim. W 2009 roku zdobył w Villach podczas mistrzostw Świata w Kick-boxingu złoty medal w formule K-1 do 91kg. Rok później został mistrzem Europy w tej samej formule, pokonując w finale rozgrywanych w Baku mistrzostw zawodnika gospodarzy Zamika Atakisziwa. 16 października 2010 roku zadebiutował jako pięściarz podczas Gali boksu Zawodowego w Legionowie, pokonując przez nokaut w pierwszej rundzie Igorisa Papunię. Drugą zawodową walkę stoczył 20 listopada 2010 roku podczas gali w Nysie – pokonał wówczas Pavla Habra, również w pierwszej rundzie, tym razem jednak przez techniczny nokaut.  2 kwietnia 2011 w Bydgoszczy miało miejsce trzecie starcie Izu w zawodowym ringu. Polski zawodnik pokonał Rashida Raada. 17 marca 2012 roku w Krynicy-Zdroju pokonał przez techniczny nokaut w szóstej rundzie faworyzowanego Bjorna Blaschke. Od 2010 roku był zawodnikiem grupy promotorskiej 12 round Knockout Promotions. 25 września 2012 ogłosił swoje odejście z tej grupy, jednak po negocjacjach powrócił do zespołu Andrzeja Wasilweskiego. 23 lutego 2013 Izu wystąpił na gali Polsat Boxing Night II gdzie w walce wieczoru zmierzyli się Andrzej Gołota i Przemysław Saleta. Po sześciu rundach pokonał Łukasza Rusiewicza jednogłośnie na punkty. Ugonoch po wygasnięciu kontraktu z polskimi promotorami związł się z promotorem Kevinem Barrym. 16 października 2014 w Nowej Zelandii podczas gali w Auckland pokonał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie reprezentanta gospodarzy Juniora Maletino Iakopo. Walka była debiutem polskiego pięściarza w kategorii ciężkiej. 5 marca 2015 podczas gali w Manukau w drugim pojedynku wagi ciężkiej wygrał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie z Thomasem Peato. 13 czerwca 2015 w nowozelandzkim Palmerston North wygrał jednogłośnie na punkty z faworyzowanym Juliusem Longiem w ośmiorundowym pojedynku.  1 sierpnai 2015 roku w Invercargill pokonał przez nokaut Williama Quarrie’ego. 15  października 2015 roku podczas gali w Auckland pokonał reprezentanta Ghany Ibrahima Labarana przez techniczny nokaut w pierwszej rundzie. Stawką pojedynku były pasy WBO Africa i WBA Oceania.  5 grudnia 2015 roku na gali w Hamilton w pierwszej rundzie znokautował Meksykanina Vicente Sandeza, dzięki czemu obronił pas WBO Africa w wadze ciężkiej. 

Władimir Klitschko vs. Tyson Fury – kto wygra rewanżowe starcie?

Gdy 28.11.2015 Władimir "Doktor Stalowy Młot" Klitschko przegrywał walkę z Tysonem "Olbrzymem z Wilmslow" Furym cały bokserski świat przecierał oczy ze zdumienia.

Była to pierwsza porażka ukraińskiego mistrza od 10 kwietnia 2004, kiedy to musiał uznać wyższość Lamona Brewstera. Od tego czasu do walki z Furym Klitschko stoczył 22 pojedynki, wygrywając wszystkie. Ponieważ Władimir Klitschko ma już 40 lat, wielu spodziewało się, że po porażce z Furym może zawiesić rękawice na kołku. Już przed Świętami Klitschko ogłosił jednak, że chce skorzystać z zagwarantowanej w kontrakcie klauzuli rewanżu i jeszcze raz skrzyżować rękawice z Furym. Jak wyglądają szanse obu bokserów w planowanym na lato 2016 rewanżu?

Czas działa na korzyść Tysona Fury

Władimir Klitschko ma już ponad 40 lat. To dużo, nawet jak na boksera. Nieuchronnie kariera Klitschki zbliża się więc do końca. Z każdym rokiem, a może nawet miesiącem, będzie mu trudniej osiągnąć i utrzymać optymalną formę. Tyson Fury jest dużo młodszy, urodził się bowiem w roku 1988, a więc 12 lat później niż ukraiński mistrz. Jest w idealnym dla sportowca wieku – zbliża się bowiem dopiero do 30-tki. Zdobył już niezbędne doświadczenie, ale zachowuje optymalną formę fizyczną.

Fury ma lepsze warunki fizyczne

Za Furym przemawiają także warunki fizyczne. Anglik ma bowiem 206 cm wzrostu i zasięg ramion 216 cm. Ukrainiec natomiast mierzy 198 cm i ma zasięg ramion 206 cm. Gdyby jednak warunki fizyczne decydowały o wszystkim, to nikt nigdy nie pokonałby Nikołaja Wałujewa, który mierzył 213 cm i miał zasięg ramion 217 cm. Tymczasem sposób na niego, chociaż dopiero pod koniec kariery, znaleźli i David Haye i Rusłan Chagaev, obydwaj niżsi od Wałujewa o ponad 20 cm.

Doświadczenie to atutu Klitschki

Jest jednak jedno pole, na którym Władimir Klitschko ma zdecydowaną przewagę nad Tysonem Furym – to doświadczenie. "Doktor Stalowy Młot" pokonał już w swojej karierze wielu znakomitych bokserów. W październiku 2013 wygrał na punkty z Aleksandrem Powietkinem (wszyscy sędziowie punktowali 119-104 dla Ukraińca). W 2011 wypunktował Davida Haye (118-108, 117-109, 116-110). W 2009 po 9 rundach walki dosyć miał Rusłan Chagaev. Klitschko ma już też na koncie udany rewanż. Po porażce z Lamonem Brewsterem w kwietniu 2004 przez TKO, zrewanżował się Amerykaninowi 3 lata później, kiedy to walka została przerwana po 6 z 12 zakontraktowanych rund.

W karierze Tysona Fury do najbardziej znany przeciwników należeli Steve Cunningham, którego Anglik pokonał w 2013 przez nokaut oraz Dereck Chisora, z którym wygrał na punkty w 2011 (118-111, 117-112, 117-112). Nie wiemy jak Fury radzi sobie w pojedynkach rewanżowych, bo… do tej pory na zawodowym ringu jeszcze nie przegrał. Stoczył 25 walk, wszystkie wygrał i nokautem skończył 18 czyli 72% z nich. Ukrainiec natomiast na zawodowych ringach boksował już 68 razy w 53 przypadkach (78%) kończąc walki przed czasem.

Teoretycznie na karierze Klitschki cieniem kładą się 4 porażki (z Furym w 2015, Brewsterem w 2004, Sandersem w 2003 i Purittym w 1998). Skoro jednak ukraińskiemu mistrzowi zdarzały się wpadki w przeszłości, to może ostatnia porażka z Furym także była wypadkiem przy pracy, a nie oznaką tego, że stary mistrz powinien powoli myśleć o emeryturze?

Jak wyglądała listopadowa walka?

Snując rozważania na temat szans obu bokserów w rewanżowym starciu warto przyjrzeć się szczegółowym statystykom z listopadowej walki. Władimir Klitschko był w niej bardzo bierny. Wyprowadził zaledwie 231 ciosów, z czego do celu dotarło 52 tj. 23%. Taką samą skuteczność procentową miał wprawdzie Fury, z tym że wyprowadził on 371 ciosów z czego 86 było celnych. O ile w ciosach prostych statystyki są porównywalne – Klitschko uderzał 162 razy, 34 razy celnie, a Fury 169 razy w tym 38 razy celnie – to w przypadku ciosów silnych dysproporcja jest rażąca. Klitschko zadał 69 ciosów, w tym 18 celnych, a Fury wyprowadził 202 uderzenia w tym 48 celnie.

Statystyki te każą znów zadać sobie pytanie – czy jest to wynik słabej formy lub starości ukraińskiego mistrza, czy może raczej rezultat defensywnej taktyki lub lekceważenia przeciwnika. Teoretycznie na tym poziomie nie można zakładać, że jeden z bokserów zlekceważył rywala. Z drugiej jednak strony Klitschko od tak dawna nie znalazł pogromcy, że mógł popaść w rutynę.

Być może powodem porażki Ukraińca nie były jednak ani starość, ani lekceważenie przeciwnika. Głowę Władimira Klitschki zaprzątać mogła bardziej od sportu rodzina. Ukraińcowi pod koniec 2014 urodziła się córeczka, z której jest bardzo dumny. Niestety jego żona popadła w depresję poporodową. Media donosiły nawet jesienią, a więc gdy zbliżała się walka Władimira z Tysonem Furym, że trafiła na jakiś czas do szpitala psychiatrycznego. Klitschkę martwiła też pewnie sytuacja polityczna na Ukrainie, w którą bardzo mocno zaangażowany jest jego brat Witalij.

Reasumując, ciężko wskazać faworyta rewanżowej walki. Nawet typy bukmacherów dają na chwilę obecną obu bokserom takie same szanse na wygraną. Jednego możemy więc być pewni – czeka nas naprawdę niesamowita walka!

Marokańczyk lepszy od Dudka

Taką decyzję podjęli sędziowie, którzy oceniali pojedynek polskiego kickboxera podczas gali Enfusion 38 w Hadze. Rafał Dudek przegrał z Mohamedem Boubkarim.

Dla zawodnika z Nowego Sącza był to kolejny występ na evencie holenderskiej organizacji. Polak potwierdził, że jest klasowym fighterem, a do pełni szczęścia zabrakło niewiele. Decyzja sędziów nie była jednogłośna.

Dobra walka, lecz przegrana

Rafał Dudek to solidna marka. W Polsce przyzwyczaił wszystkich do dobrego poziomu, który pozwolił mu osiągać sukces w wadze lekkiej. Zawodnik z Nowego Sącza zdobywał tytuły mistrza Polski w K-1. Prezentował się również na galach czołowych europejskich organizacji m.in. King of Kings czy It's Showtime.

Kolejnym wyzwaniem w jego karierze był pojedynek dla holenderskiej organizacji Enfusion. Podczas gali numer 35, która odbyła się w grudniu ubiegłego roku Polak w efektownym stylu uporał się z Youssefem El Hajim. Dudek od początku rywalizacji nadawał tempo walki i raz po raz atakował rywala. Ten w drugiej rundzie nie był w stanie kontynuować pojedynku. Dudek zaimponował i dostał szansę zaprezentowania swoich umiejętności w Enfusion Reality. Fighter współpracujący z klubem Mike's Gym trenował w Superpro Samui, gdzie kolejne jego kroki śledziła kamera. Finałem przygotowań był turniej o miano najlepszego w kategorii 70kg. Dudek poległ w wyrównanym pojedynku z Azizem Kalahem i zajął w zmaganiach trzecią pozycję.

Enfusion dało kolejną szansę Polakowi, gdyż ten walczy niezwykle widowiskowo i potrafi uwieść publiczność. Tym razem Dudek w kategorii 72,5kg spotkał się z mocnym Marokańczykiem Yassinem Baitarem. W Hadze Polak był pewny swego i realizował przyjęte założenia. Marokańczyk był czujny, blokował kopnięcia Dudka, jednak ten prowadził walkę. Baitar stawiał opór i czekał na moment, w którym będzie mógł zaatakować. Spotkało się dwóch dobrych zawodników, stąd też decyzja o wyniku spadła na sędziów. Dwóch z nich wskazało na Baitara, który z kolei podniósł rękę Dudka do góry. Widać, że Marokańczyk docenił klasę rywala. Zapewne drzwi do Enfusion nadal są dla Dudka otwarte. 

Bez zmian

Podczas gali Enfusion 38 w Hadze nie brakowało pojedynków o najwyższą stawkę. Na szali pojawiły się pasy w kategorii 85kg oraz 95kg.

W 85kg Ibrahim El Boustati w regulaminowym czasie nie znalazł sposobu na Miroslava Cingela i o wyniku rywalizacji decydowali sędziowie. Z triumfu cieszył się Marokańczyk, który nadal dzierży w swoich dłoniach tytuł najlepszego. Tak jak i Mohamed Boubkari w 95kg. Marokańczyk w trzeciej rundzie rozprawił się z Francuzem Mickaelem Yapi'm.

Warto odnotować, że w dwóch walkach do wyłonienia zwycięzców potrzebne były rundy dodatkowe. W 72,5kg Aziz Kallah, z którym Dudek przegrał podczas Enfusion Reality okazał się lepszy od Redouana Laarkoubi'ego. Z kolei Fikri Ameziane wygrał z Serkanem Ozcaglayanem w +95kg.

KM

Adamek na deskach, triumf Moliny

Dla Tomasza Adamka rywalizacja z Erikiem Moliną była prawdziwym wyzwaniem. Podczas gali Polsat Boxing Night  w Krakowie doświadczony bokser padł na deski. Z dobrej strony pokazał się Michał Cieślak, który szybko sprowadził na ziemię Francisco Palaciosa. Przed czasem wygrał również Andrzej Wawrzyk.

To piąta porażka polskiego pięściarza na zawodowym ringu. Wcześniej sposób na Adamka znaleźli: Chad Dawson, Witalij Kliczko, Wiaczesław Głazkov oraz Artur Szpilka.

Potężny cios Moliny

Tomasz Adamek to dla wielu bokser niezłomny. Popularny „Góral” zdobywał pasy w dwóch kategoriach wagowych, zaś w ciężkiej rywalizował o tytuł z Witalijem Kliczko i przegrał w dziesiątej rundzie. Po przygodzie w Ameryce zaczął pojawiać się na galach w Polsce. Poległ w rywalizacji z Arturem Szpilką i przebąkiwano, że były mistrz WBC w wadze półciężkiej powinien pomyśleć o emeryturze. Jednak Adamek poszedł inną drogą. Najpierw spotkał się z Przemysławem Saletą, a następnie z Erikiem Moliną. Były mistrz Europy w wadze ciężkiej jest od Adamka starszy o dziewięć lat, a Amerykanin młodszy o sześć wiosen. Tym samym widać, że oba pojedynki różnić się musiały.

Niezwykle ważna była kondycja oraz równomierne rozłożenie sił. Adamek nigdy nie miał z tym problemów, jednak różnica wieku w tym przypadku mogła być znacząca. Istotne wydawało się zachowanie dystansu. Molina w dłoni ma prawdziwą petardę. 

W pierwszej odsłonie Adamek zepchnął rywala do narożnika, jednak Molina wyprowadził kilka ciosów, choć były one niecelne. Amerykanin przekonał wszystkich o swojej sile w drugiej odsłonie. Jeden z jego ciosów zachwiał Adamkiem. W trzeciej rundzie stroną przeważającą był „Góral”, ale w końcówce mocne trafienie zaliczył Amerykanin. Adamek prowadził walkę, szukał swojej szansy, jednak na Molinę trzeba było potężnego przyłożenia. Polak imponował szybkością i zwinnością, wyprowadzał także wiele ciosów. To na pewno działało na plus dla boksera urodzonego w Żywcu.

Amerykanin miał świadomość, że wygrać może przez nokaut. Adamek był ruchliwy, co dało mu wiele punktów. Z kolei Molina ma potężny cios i przypomniał sobie o tym. Kilka razy było gorące, jednak Adamek uszedł cało. Wydawało się, że bezpiecznie dotrwa do końca. W siódmej rundzie Molina poczuł, że Adamek również ma moc w rękach. Amerykanin przyjął kilka potężnych ciosów na korpus, jednak to on prezentował się lepiej i dał się Polakowi we znaki. W kolejnej odsłonie „Góral” imponował aktywnością, ale dał się złapać rywalowi. Molina zaburzył równowagę Adamka, który opadał z sił. Amerykanin wykorzystał to i dwa mocne prawe sprawiły, że 39-latek znalazł się w opałach. Jednak doświadczenie polskiego pięściarza okazało się bezcenne. Przejrzał Molinę i świetnie radził sobie w defensywie. Kolejne ciosy Amerykanina nie osiągnęły już celu. Wydawało się, że wszystko zmierza ku końcowi, jednak Adamek znalazł się na deskach.  Polak rozpracował rywala, ale ten w końcu znalazł drogę, aby potężnie trafić 39-latka. Prawy sierp Moliny załatwił sprawę. Adamek przegrał w Krakowie.

Wawrzyk rozbił Rekowskiego

Wiele obiecywano sobie po rywalizacji w wadze ciężkiej. Andrzej Wawrzyk i Marcin Rekowski to mocne nazwiska w Polsce, jednak ostatnie perypetie bokserów sprawiły, że znaleźli się w trudnym położeniu. Potrzebowali spektakularnego zwycięstwa, aby wrócić do gry. Z pewnością pojedynek nie rozczarował. Wawrzyk, który w 2013 rywalizował o mistrzostwo świata z Aleksandrem Powietkinem poraził rywala siłą swoich ciosów. Rekowski już w pierwszej rundzie leżał na deskach. Pięściarze badali się, co niektórzy czekali na gong, a Wawrzyk kilka sekund przed końcem oszołomił rywala. Rekowski wstał i walczył dalej, ale był tłem dla przeciwnika. W szóstej rundzie mocny prawy podbródkowy Wawrzyka przyniósł efekt. Rekowski na deskach i miał ogromne trudności, aby wstać, jednak siłą woli podniósł się. Jednak coraz bardziej pachniało zwycięstwem Wawrzyka przed czasem. „Rex” był oszołomiony po tym jak padł na deski w szóstej rundzie i nie był w stanie odpowiadać na kolejne ciosy rywala. Triumf Wawrzyka w siódmej odsłonie stał się faktem.

Nie ma szczęścia Francisco Palacios do rywalizacji z polskimi pięściarzami. Po porażkach z Krzysztofem „Diablo” Włodarczykiem Portorykańczyk przegrał z Michałem Cieślakiem. 26-latek nadal jest niepokonany na zawodowym ringu i w Krakowie mógł świętować dwunaste zwycięstwo w karierze. Od początku Cieślak narzucił swój styl walki. Polak huraganowo ruszył na rywala, który starał się odpowiedzieć, jednak bez efektu. Druga runda była niezwykle gorąca. Cieślak wypuścił potężne działa, ale Palacios jeszcze się trzymał. Trzecia odsłona nieco spokojniejsza, jednak była to cisza przed burzą. W czwartej rundzie mocny cios Cieślaka powalił Palaciosa. Portorykańczyk wstał, ale nie był zdolny do dalszej rywalizacji.

Michał Syrowatka udanie zrewanżował się Rafałowi Jackiewiczowi za grudniową porażkę. Obaj pięściarze przez długi czas badali się. Syrowatka czuł respekt do Jackiewicza, zaś ten nie chciał wykonać zbyt pochopnego ruchu. Dopiero w piątej rundzie sytuacja w ringu ożywiła się. Doszło do wymiany ciosów, a także zderzenia głowami, w wyniku którego „Wojownik” przez chwilę był oszołomiony. Szósta runda dla Syrowatki. Lepsze przygotowanie kondycyjne 28-latka było widoczne, z kolei Jackiewicz zaczął koncentrować się na defensywie. Syrowatka z rundy na rundę powiększał swoją przewagę. Jackiewicz w dziesiątej rundzie starał się jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, jednak nie udało się. Sędziowie punktowali 96:94, 96:94 i 98:93 dla Syrowatki.

Przegrała Ewa Brodnicka, ale nie z rywalką, lecz z kontuzją. Mistrzyni Europy w wadze lekkiej nie mogła rywalizować w obronie pasa z Anitą Torti z powodu urazu kolana. Po pięciu latach w Polsce walkę stoczył Mateusz Masternak. „Master” przystępował do rywalizacji z Ericem Fieldsem po porażce w pojedynku z Tony'm Bellewem o pas mistrza Europy. W starciu z Amerykaninem Polak nadawał tempo walki i w każdej rundzie potwierdzał swoją wyższość. Od początku Masternak szturmował rywala, jednak w szóstej rundzie przytrafił mu się przestój. Fields był uważny w defensywie, ale to było za mało. Masternak wygrał zdecydowanie w oczach sędziów – 99:91, 100:90 i 100:90.

KM

Udany weekend polskich judoków

Judocy walczą o cenne punkty w wyścigu olimpijskim. W pierwszy weekend kwietnia zawodnicy rywalizowali podczas Grand Prix w Samsun. Miejscem zmagań kolejnej grupy był chorwacki Dubrownik, gdzie odbyły się zawody w randze Pucharu Europy.

Polacy mają za sobą dobry weekend. Biało-czerwoni podczas zmagań w Samsun i Dubrowniku zaznaczyli swoją obecność. Ogromny sukces odniósł Damian Szwarnowiecki.

Złoto Szwarnowieckiego

Polak startujący w kategorii 73kg w Samsun odniósł jeden z największych sukcesów w karierze. Jeszcze nigdy nie stał na podium zawodów rangi Grand Prix. Warto odnotować również fakt, że od 2009 roku Polacy nie wygrywali w turniejach GP i Grand Slam. Inaczej było w Pucharach Europy. Dla przykładu w ubiegłym roku w Warszawie triumfował Maciej Sarnacki w kategorii 100kg, a w lutym w stolicy Polski odbyły się zawody pań. Na najwyższym stopniu podium stanęły Arleta Podolak (57kg), Katarzyna Kłys (70kg) oraz Beata Pacut (78kg).

W zawodach Grand Prix i Grand Slam naszym udawało się walczyć o medale i stawać na podium, ale nie na najwyższym jego stopniu. Jako ostatni tej sztuki dokonał Robert Krawczyk, a było to w 2009 roku w Abu Dhabi. Po siedmiu latach najlepszy w kategorii 73kg okazał się Damian Szwarnowiecki.

22-latek w tym roku startował już w siedmiu turniejach. Jednak przed występem w Samsun z dobrej strony pokazał się w Pucharze Europy w Pradze, gdzie zajął drugą lokatę. Pozostałe starty zdecydowanie poniżej oczekiwań judoki, który poważnie myśli o wyjeździe do Rio de Janeiro. Jednak w Samsun Szwarnowiecki wspiął się na wyżyny i był bezbłędny. Polak wygrał pięć walk, w tym cztery przez ippon. W finale Szwarnowiecki spotkał się z Kim Chol gwangiem z Korei. Polski zawodnik był zdeterminowany, dostał dwie kary shido, jednak punkty zdobył dzięki waza-ari. Wygrana dała mu trzysta punktów, co pozwala mu poważnie myśleć o igrzyskach.

Kolejny dobry start zaliczył Patryk Ciechomski w kategorii 90kg. Polak miał szansę na brązowy medal, jednak w decydującej walce przegrał z Dilshodem Chorievem na jedną karę shido. W Samsun Ciechomski wygrał trzy pojedynki.

Piątka w Dubrowniku

Polacy startowali również w Pucharze Europy w Dubrowniku. Z Chorwacji biało-czerwoni przywieźli pięć medali. Wszyscy zawodnicy wygrywali decydujące pojedynki.

Bartłomiej Garbacik w Dubrowniku wygrał trzy pojedynki w kategorii 60kg, co dało mu złoto. Polak w finale pokonał jedną karą shido Daniela Lombardo. Złoto zawisło również na szyi Kamila Grabowskiego w kategorii +100kg. Polak pokonał przez ippon Ivana Covicia z Chorwacji.

Brązowe medale wywalczyli Anna Załęczna (+78kg), Adrian Wala (60kg) oraz Maciej Zacheja (66kg). Niewiele brakowało, a Polacy w Dubrowniku zdobyliby dziesięć medali. W pięciu przypadkach biało-czerwoni musieli uznać wyższość rywali w walce o trzecie miejsca na podium. Przegrała m.in. Beata Pacut, która kilka tygodni temu triumfowała w Warszawie.

KM

Idealny prezent dla miłośnika mocnych wrażeń

Decydując się na kupno prezentu dla bliskiej nam osoby mamy nadzieję, że sprawi on radość i stanie się czymś, co zostanie zapamiętane na długi czas. Niestety, nie zawsze udaje nam się to zrealizować. Często bowiem decydujemy się na zakup rzeczy "bezpiecznych", znanych jako prezenty uniwersalne i zawsze trafione. Taki prezent rzadko kiedy pozwala na wywołanie szerokiego uśmiechu na twarzy osoby obdarowywanej. Dlatego też znacznie lepszym rozwiązaniem jest dopasowanie podarunku do charakteru i upodobań danej osoby.

Miłośnicy mocnych wrażeń

Istnieje spora grupa ludzi, której przyjemność sprawia pokonywanie własnych granic i strachów. Osoby te są najczęściej nie tylko aktywne, ale również chętne do wypróbowywania nowych i nieznanych im rzeczy. Wydawać by się mogło, że znalezienie podarunku dla takiej osoby jest zadaniem trudnym do wykonania. Czym bowiem zaskoczyć kogoś, kto próbował już wszystkiego i niczego się nie boi? Tymczasem, to wcale nie musi być trudne.

Niezapomniane emocje

Jeśli wśród bliskich naszemu sercu osób posiadamy taką, która bardzo ceni sobie ekstremalne przeżycia i chętnie podejmuje nowe wyzwania zamiast obdarowywać ją kolejną rzeczą, która zostanie odłożona na półkę, zdecydujmy się na zakup czegoś, co pozwoli na przeżycie niezapomnianych emocji i pozostawi wspomnienia. Nikt przecież nie mówi, że jedynie materialne rzeczy są doskonałym pomysłem na podarunek. Wprost przeciwnie – czasem to właśnie podarowanie szansy na przeżycie czegoś wyjątkowego może być spełnieniem marzeń.

Co wybrać?

Nie da się ukryć, że w dzisiejszych czasach osoby, które cenią sobie ekstremalne wyzwania mają w czym wybierać. Bardzo wiele firm oferuje bowiem ciekawe usługi. Spośród wielu możliwości warto jednak postawić na coś naprawdę ciekawego i nietuzinkowego. Dlatego też idealnym rozwiązaniem mogą okazać się skoki na bungee (zobacz ofertę Katalogu Marzeń). Nie da się bowiem zaprzeczyć, że jest to rodzaj aktywności, który z całą pewnością pozwoli na ekstremalne przeżycia. Wykupienie skoku na bungee będzie więc ciekawym i niecodziennym prezentem dla miłośnika mocnych wrażeń.

Dlaczego warto?

Skoki na bungee to szansa na przeżycie niecodziennych i ekstremalnych emocji. Począwszy od wyrzutu adrenaliny, stresu i nieuniknionych obaw aż po oszałamiającą euforię z udanego skoku. Jeśli obdarujemy możliwością skoku osobę, która lubi pokonywać wyzwania i sprawdzać granice własnej odwagi z pewnością będzie wniebowzięta. To jednak nie wszystko. Skoki na bungee są doskonałą propozycją również dlatego, że jest to bezpieczny sposób na ekstremalną aktywność. Firmy, które je organizują zadbają o wszelkie szczegóły, zaś sama jakość sprzętu, z którego korzysta się podczas skoku jest tak wysoka, że jest on praktycznie niezawodny.

Podsumowując, kiedy będziemy wybierać podarunek dla osoby, która uwielbia wyzwania warto poważnie zastanowić się nad wykupieniem skoku. Zwłaszcza jeśli usłyszymy, że marzy o takiej, lub innej nieco szalonej aktywności.

Adamek musi uważać

Tomasz Adamek wejdzie do ringu po raz pięćdziesiąty piąty. Doświadczenia i sukcesów nikt mu nie odmówi, jednak popularny „Góral” jest już coraz bliżej bokserskiej emerytury. Czy pośle go na nią Eric Molina?

Panowie spotkają się w Krakowie, gdzie niespełna półtora roku temu swoją wyższość nad Adamkiem udowodnił Artur Szpilka. Z kolei Eric Molina w Polsce będzie walczył po raz pierwszy. Dodatkowo Amerykanin stoczy premierowy występ poza Stanami Zjednoczonymi.

Twarda pięść

Eric Molina nie należy do kategorii ogórków. Walka wieczoru podczas gali Polsat Boxing Night może być pełna fajerwerków. Co prawda Molina nie wszedł na szczyt wagi ciężkiej, ale w starciu z tytanami kategorii królewskiej pokazał, że nie jest chłopcem do bicia i w ringu trzeba na niego uważać. 

W lutym 2012 roku Amerykanin spotkał się z Chrisem Arreolą, z którym rywalizował też Adamek. Polak wygrał na punkty, jednak Molinie ta sztuka się nie udała. Choć można powiedzieć, że „miał rywala na widelcu”. Arreola po potężnym prawym boksera z Teksasu był zamroczony. Wytrwał jednak do końca i znalazł sposób na Molinę. Tak samo jak i Deontay Wilder. Mistrz świata wagi ciężkiej WBC w rywalizacji z Moliną był w opałach. Molina wstrząsnął Wilderem, jednak ten przetrwał trudne chwile i zwyciężył przez nokaut. Najbliższy rywal Adamka jest mocny, ale nie zawsze potrafi dokończyć swoje dzieło. Molina na zawodowym ringu odniósł osiemnaście zwycięstw przed czasem, a łącznie wygrał dwadzieścia cztery walki. Trzy razy przegrał.

Adamek to żywa legenda polskiego boksu. Pięściarz z ogromnym doświadczeniem i tytułami mistrzowskimi w dwóch kategoriach wagowych. Walczył o trzeci pas, jednak poległ w starciu z Witalijem Kliczko. Próbował raz jeszcze zawojować wagę ciężką, jednak to już nie było to samo. Przegrał z Głazkovem i Szpilką. Wydawało się, że jego dni na ringu są policzone, jednak wrócił i spotkał się z Przemysławem Saletą. Walkę określano jako rywalizację emerytów, ale starcie z Moliną to już zupełnie inna bajka. Stawkę pojedynku będzie pas IBF Inter-Continental.

Syrowatka liczy na rewanż

W Krakowie dojdzie do ciekawego starcia w wadze półśredniej. Na dystansie dziesięciu rund zmierzą się Rafał Jackiewicz i Michał Syrowatka. Dla tego drugiego będzie to okazja do rewanżu za porażkę z grudnia ubiegłego roku. Doświadczony Jackiewicz już w czwartej rundzie zastopował młodszego rywala.

Po porażce w pojedynku o mistrzostwo Europy z Tony'm Bellewem chce się odbudować Mateusz Masternak. Popularny „Master” wejdzie do ringu z Ericem Fieldsem, który ostatni raz walczył prawie dwa lata temu. Interesująco zapowiada się walka w wadze ciężkiej. Swoje możliwości sprawdzą Andrzej Wawrzyk i Marcin Rekowski. Z kolei niepokonany na zawodowym ringu Michał Cieślak zmierzy się ze znanym polskiej publiczności Francisco Palaciosem. Portorykańczyk dwukrotnie starał się odebrać Krzysztofowi Włodarczykowi mistrzostwo świata WBC w wadze junior ciężkiej. Pas mistrzyni Europy w wadze lekkiej w starciu z Anitą Torti będzie broniła Ewa Brodnicka.

KM

Mistrzostwa Polski Sumo 2016

Zapraszamy do obejrzenia relacji na żywo z Mistrzostw Polski Sumo 2016, które odbędą się 2 kwietnia 2016 roku w Warszawie.

[kod]

Mistrzostwa Polski Sumo Falenica 2016 https://fightime.pl/pl/video/mistrzostwa-polski-muay-thai-starachowice-2015-eliminacje_1/ Thai Starachowice 2015

Polish Championschip SUMO Falenica 2016

var player = redcdnplayer("redcdnplayer").setup({
file: {
flv: "http://r.dcs.redcdn.pl/liveflv/o2/Marklaw/MP_Sumo2016.livx",
hls: "http://r.dcs.redcdn.pl/hls/o2/Marklaw/MP_Sumo2016.livx/playlist.m3u8",
dash: "http://r.dcs.redcdn.pl/dash/o2/Marklaw/MP_Sumo2016.livx",
ss: "http://r.dcs.redcdn.pl/ss/o2/Marklaw/MP_Sumo2016.livx"
},
width: 640,
height: 385,
autoplay: false,
});

Sarnacki na podium w Tbilisi

Start w Grand Prix w Tbilisi w judo okazał się szczęśliwy dla Macieja Sarnackiego rywalizującego w kategorii +100kg. Polski zawodnik sięgnął w stolicy Gruzji po brązowy medal. To jedyne miejsce na podium biało-czerwonych w turnieju w Tbilisi. Blisko medalu była Katarzyna Kłys, która w kategorii 70kg zajęła piątą lokatę.

29-letni Sarnacki w tym roku startował po raz drugi. W lutym zaprezentował się podczas Grand Prix w Dusseldorfie, jednak tamtego turnieju do udanych nie zaliczy. Polak wygrał jedną walkę, kolejną zaś przegrał i odpadł z rywalizacji w 1/16 finału. W Tbilisi było zdecydowanie lepiej.

Holendrzy nie do przejścia

Dla Sarnackiego wywalczenie miejsca na podium to sygnał, że jest na dobrej drodze przed kwietniowymi mistrzostwami Europy w Kazaniu. Na początku roku Polak przebywał na zgrupowaniu w Japonii, gdzie przygotowywał się do tegorocznych startów. Najważniejszą imprezą pozostają Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro.

Start w Dusseldorfie należy zaliczyć do tych z kategorii „pierwsze śliwki robaczywki”. W Tbilisi Sarnacki pokazał, że wszystko jest na dobrej drodze. Na początek do polskiego zawodnika uśmiechnęło się szczęście, gdyż w pierwszej rundzie dostał wolny los. Występ w Tbilisi Polak rozpoczął od rywalizacji z zawodnikiem gospodarzy Onisem Bughadze. Gruzin nie sprawił naszemu reprezentantowi większych problemów i Sarnacki wygrał przez ippon. W kolejnym starciu los skojarzył 29-latka z mocnym Royem Meyerem. Holender to zawodnik z pierwszej dziesiątki olimpijskiego rankingu. Meyer pokonał Sarnackiego przez ippon, a cały turniej zakończył na najwyższym stopniu podium. W repasażach Ołeksandr Hordijenka robił wszystko, co mógł, aby zwyciężyć w starciu z judoką Gwardii Olsztyn. Ukrainiec zaliczył waza-ari, jednak Sarnacki znalazł sposób na poskromienie rywala. Skuteczny ippon i Polak czekał na walkę o brązowy medal, jednak ta nie odbyła się. Andriej Wołkow nie był w stanie rywalizować, co sprawiło, że Polak znalazł się na trzecim stopniu podium.

Po zwycięstwach w Pucharach Europy w Warszawie i Sarajewie Katarzyna Kłys miała zakusy, aby po raz kolejny stanąć na podium. Tym razem się nie udało. Na drodze Polki stanęła mistrzyni Europy i liderka światowego rankingu Kim Polling. Kłys z Holenderką spotkała się w półfinale. Żadnej z zawodniczek nie udało się przeprowadzić skutecznej akcji. O triumfie Polling zadecydowała jedna kara shido, którą otrzymała Kłys. W walce o brąz Polka przez ippon uległa Elisavet Teltsidou. Podczas turnieju w Tbilisi brązowa medalistka mistrzostw świata z Czelabińska z 2014 roku pokonała Iljanę Marzok z Niemiec oraz Szabinę Gercsak z Węgier.

Punkty zdobyte

Konto punktowe nieco podreperowała Karolina Pieńkowska, która w kategorii 52kg zajęła siódmą lokatę. Polka wygrała dwie walki, jednak w ćwierćfinale mimo ambitnej postawy przegrała z Odette Giuffridą. Włoszka triumfowała w zawodach Grand Prix. Młodzieżowej mistrzyni Europy pozostała rywalizacja w repasażach, jednak tam uległa karami shido Koreance Kim Mi-ri.

Po raz ostatni siódmą lokatę w zawodach rangi Grand Prix Paweł Zagrodnik (66kg) zajął w październiku 2014 roku w Astanie. Po siedemnastu miesiącach powtórzył ten wynik w Tbilisi. 28-latek wygrał dwie walki, jednak powstrzymał go Tal Flicker. Marzenia o dalszych zmaganiach prysły po rywalizacji z Sinanem Sandalem.

Jak prezentowali się pozostali? Patryk Ciechomski (90kg) odpadł w drugiej rundzie, tak jak Damian Szwarnowiecki (73kg) i Łukasz Błach (81kg). Z kolei Agata Perenc (52kg) już w pierwszej walce z Laurą Gomez otrzymała czerwoną kartkę. Tylko raz na tatami pojawiły się Arleta Podolak (57kg) i Karolina Tałach (63kg). 

KM

Polacy przystępują do ataku

Wiosną nie będziemy mogli narzekać na nudę. W UFC zobaczymy kilka interesujących pojedynków z udziałem Polaków. Kolejną walkę w Bellatorze stoczy Marcin Held.

Czy spełni się ich amerykański sen? Joanna Jędrzejczyk przetarła szlaki i pokazała, że ciężka praca, ambicja i twardy charakter są podstawą do wejścia na szczyt. Mamy polską mistrzynię wagi piórkowej w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Niebawem kolejny krok w UFC zrobi Karolina Kowalkiewicz, którą czeka druga walka. Czy zawodniczka z Łodzi przybliży się do rywalizacji o pas? Pojedynek dwóch Polek w UFC – brzmi niezwykle ciekawie i elektryzująco. Sprawdźmy, kiedy czekają nas największe emocje związane z występami biało-czerwonych.

Cel: wyrównać rachunki

Zacznijmy od Belltora, gdzie z powodzeniem występuje Marcin Held. 24-latek z Tych uchodzi za ogromny talent MMA i wielu wróży mu świetlaną przyszłość. W listopadzie ubiegłego roku Polak dostał szansę rywalizacji o mistrzowski pas w kategorii lekkiej. Held zmierzył się z Willem Brooksem, jednak decydujące okazało się doświadczenie czempiona. Polak bardzo chciał, ale na dystansie pięciu rund lepszy okazał się rywal.

Held czeka na pierwszy tegoroczny pojedynek. 20 maja na gali Bellator 155 w Boise polski fighter spotka się z Dave'm Jansenem. Dla Helda będzie to szansa na wyrównanie rachunków z 36-letnim Amerykaninem, z którym rywalizował w 2013 roku. Zawodnicy spotkali się w turnieju wagi lekkiej, Polak przegrał decyzją sędziów. Z kolei Jansen zakończył rywalizację jako triumfator imprezy. Rok później to Held okazał się najlepszy w zmaganiach turniejowych.

Od rywalizacji z Jansenem Polak stoczył siedem walk i przegrał tylko jedną, z Willem Brooksem. 24-latek przyzwyczaił, że stara się kończyć pojedynki w efektowny sposób. Z kolei Jansen od rywalizacji z Heldem stoczył zaledwie dwie walki. Pokonał Ricka Hawna i przegrał z Brooksem. Held ma znakomitą okazję, aby wziąć rewanż na amerykańskim zawodniku. Polak jest jeszcze młody i zbiera doświadczenie, choć poziom umiejętności pozwolił mu już na rywalizację o pas. Przegrał, choć na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Ostatnia szansa Błachowicza

Czarne chmury nad głową Jana Błachowicza. Popularny „John” przegrał dwie walki z rzędu w UFC i znalazł się w trudnym położeniu. Kolejna porażka może przyczynić się do zakończenia przygody Polaka z amerykańską organizacją. 10 kwietnia podczas UFC Fight Night 86 w Zagrzebiu Błachowicz spotka się z Igorem Pokrajacem. 37-latek wraca do amerykańskiej organizacji po ponad rocznej przerwie. Pokrajac wygrał trzy pojedynki z rzędu.

Również w Zagrzebiu zaprezentuje się Marcin Tybura, dla którego będzie to debiut w UFC. 30-latek na swoją pozycję pracował w rosyjskiej organizacji M-1, gdzie wywalczył tytuł mistrzowski wagi ciężkiej. Porzucił go jednak na rzecz występów w UFC. Jego rywalem będzie Timothy Johnson. Amerykanin stoczył dwa pojedynki w UFC, wygrał z Shamilem Abdurakhimovem i przegrał z Jared Rosholt.

Karolina Kowalkiewicz czeka na drugi występ w UFC. W debiucie Polka pokonała po trzyrundowej walce Rondę Markos. 8 maja podczas gali UFC Fight Night 87 w Rotterdamie zmierzy się z Heather Clark. 35-letnia Amerykanka ostatni raz walczyła w grudniu 2014 roku. 

Joanna Jędrzejczyk w kolejnej obronie mistrzowskiego pasa zaprezentuje się 8 lipca w Las Vegas. Po raz drugi Polka zmierzy się z Claudią Galelhą, z którą stoczyła zacięty bój na gali UFC on Fox 13 w grudniu 2014 roku. Jędrzejczyk wygrała wtedy na punkty.

KM

Kilka słów o MMA

MMA to dyscyplina sportowa, w której zawodnicy walczą wręcz. Mieszane Sztuki Walki zapewniają widzom widowisko sportowe. Pomimo małej ilości ograniczeń ryzyko śmierci i trwałej kontuzji ciała w trakcie walki jest minimalne.

W obliczu dylematu

Jeżeli zastanawiasz się, na którą propozycje przystać – obejrzeć mecz a może zdecydować się na wieczór z najlepszymi gwiazdami MMA, nie musisz z niczego rezygnować. Wystarczy, że zajrzysz do internetu, gdzie na bieżąco możesz śledzić mecze online. Dzięki tej funkcji nie 
tracisz najlepszych chwytów, kopnięć ani dźwigni podczas każdej rundy MMA i masz aktualne wyniki meczu piłkarskiego bez przerw na reklamę. Funkcja dostępna jest w wersji mobilnej, dzięki czemu możesz z niej korzystać niemalże wszędzie.

Rodowód walk MMA

Skrót nazwy MMA pochodzi od angielskiego „Mixed martial arts”. W mieszanych sztukach walki – tak jak w każdej dyscyplinie sportowej, obowiązują pewne ograniczenia i ściśle określone reguły współzawodnictwa. Pierwszym sportem walki, który został udokumentowany i przypomina współczesne walki MMA, był pankracjon. Stosowano w nim różne techniki pięściarstwa i zapasów. Rodowód MMA wywodzony jest z brazylijskich turniejów vale tudo oraz japońskich zawodów.

Reguły współzawodnictwa podczas zawodów MMA

Walka odbywa się w ringu bokserskim lub w otoczonej siatką klatce. Zawodnicy w trakcie walki muszą mieć na sobie ochraniacze na zęby i rękawice. Pojedynek trwa zwykle 3 rundy po 5 minut. W przypadku ewentualnego remisu zawodnikom doliczane jest kolejne 5 minut na rundę dogrywkową. Zawodnicy mogą siłować się w stójce (na stojąco) lub na parterze (leżąc na macie). Dozwolone techniki obezwładniania rywala to: dźwignie (ułożenie stawu przeciwnika w taki sposób, aby próba uwolnienia wywoływała ból), kopnięcia, duszenia, ciosy pięściami i rzuty. Chwyty zakazane to m.in. gryzienie, uderzanie głową, atakowanie genitaliów oraz zahaczanie (wkładanie palców np. w oczy). O wygranej decyduje nokaut, 
poddanie się zawodnika okazywane odklepaniem w matę lub decyzja sędziów.

MMA w Polsce

Największe gale zawodowe i turnieje amatorskie organizowane są pod szyldem KSW (Konfrontacja Sztuk Walki). Do najsławniejszych zawodników Polskiego MMA należą m.in. Mamed Khalidov, Michał Materla, Borys Mańkowski, Paweł Nastula, Mariusz Pudzianowski i Przemysław Saleta. Walki MMA odbywają się także pomiędzy kobietami. Polskie zawodniczki mieszanych sztuk walki to m.in. Joanna Jędrzejczyk i Karolina Kowalkiewicz.

Kiedy walka Fury-Kliczko?

Pytanie nadal pozostaje otwarte. Pojawiły się kolejne doniesienia na temat ewentualnego terminu pojedynku pomiędzy Tysonem Fury'm, a Władimirem Kliczko.

Prawdopodobnie będzie to jedno z najbardziej emocjonujących starć na bokserskich ringach w tym roku. Kibice już zacierają ręce, bukmacherzy ustalają stawki, a strony cały czas negocjują. Kiedy dojdzie do rewanżowego pojedynku o prymat w kategorii królewskiej? Być może w lipcu.

Wiadomo, że nic nie wiadomo

W listopadzie ubiegłego roku byliśmy świadkami sensacji. Panujący w wadze ciężkiej porządek został zburzony przez krnąbrnego Tysona Fury'ego. W Dusseldorfie Brytyjczyk zepchnął z piedestału Władimira Kliczko. Młody wilk pragnący tytułów zrealizował swój cel. Sędziowie po upływie dwunastu rund nie mieli wątpliwości i jednogłośnie wskazali na Fury'ego.

Szok, niedowierzanie mieszały się z zastanowieniem. Nastał nowy porządek, coś się zmieniło, więc nie wiadomo, czego się spodziewać. Władimir Kliczko poniósł pierwszą porażkę od jedenastu lat. Tyson Fury był czwartym bokserem, który okazał się lepszy od Ukraińca. Wcześniej dokonali tego Lamon Brewster, Corrie Sanders oraz Ross Puritty. Dotychczas Kliczko nie miał problemów i odprawiał kolejnych pretendentów do miana najlepszego w wadze ciężkiej. Ibragimov, Thompson, Czagajew, Chambers, Haye, Powietkin, Pulev czy Jennings próbowali znaleźć sposób na „Doktora Żelazną Pięść”, ale bezskutecznie. Wielu chciało, ale najczęściej kończyło się na szumnych zapowiedziach. W ringu Kliczko wykorzystywał swoje doświadczenie, opanowanie oraz słabość rywali, którzy często przyjmowali ultradefensywną taktykę.

Fury powszechnie znany jest z ciętego języka i gotowości do tworzenia peanów na własną cześć. Wielu przewidywało, że Kliczko da mu nauczkę, jednak to Brytyjczyk zakończył panowanie Ukraińca. Na tym nie koniec. Zapowiada się saga pełna emocji. Kliczko wykorzystał zapis w kontrakcie i zażądał rewanżu. Fury przyznał, że jest gotowy po raz kolejny wejść do ringu z Ukraińcem.

Nadal nie wiadomo, kiedy dojdzie do rewanżowej walki. Na początku roku pojawiły się doniesienia, że pojedynek odbędzie się 7 maja na stadionie Allianz Arena. Na taką propozycję gotów był przystać Tyson Fury. Upływały kolejne dni, jednak konkretów brakowało. Wydawało się, że pojedynek odbędzie się w maju bądź czerwcu na niemieckiej ziemi. Jednak ostatnie głosy dobiegające z obozu mistrza świata wskazują, że miejscem rewanżowego starcia o prymat w wadze ciężkiej może być stadion Wembley. Prawdopodobnie pojedynek odbyłby się 9 maja. Zgodnie z informacjami z obozu mistrza na konkrety trzeba poczekać jeszcze dwa-trzy tygodnie.

Jeden pas mniej

Fury pokonując Kliczko zdobył tytuły mistrzowskie WBA, WBO, IBO i IBF. Prawdopodobnie stawką rewanżowego starcia będą już tylko trzy pasy. Dlaczego? Jeden tytuł Fury zdążył już stracić, choć od pojedynku z Kliczko nie pojawił się w ringu.

Jak to możliwe? Decydując się na rewanżową rywalizację z Kliczko Brytyjczyk pozbawił się pasa IBF. Teoretycznie 27-latek powinien spotkać się z Wiaczesławem Głazkowem, który był pretendentem do tytułu. Fury wybrał inną drogę. Kosztowało go to utratę jednego pasa, w rewanżu z Kliczko ryzykuje stratą trzech kolejnych. Ale kto nie ryzykuje, ten… Czy tak właśnie będzie?

KM

Na drodze do Kazania przystanek Gruzja

Już w powietrzu czuć zbliżające się mistrzostwa Europy w judo, które za niespełna miesiąc odbędą się w Kazaniu. Jednym ze sprawdzianów dla Polaków będzie turniej Grand Prix w Tbilisi. Zmagania w stolicy Gruzji odbędą się w najbliższy weekend – 25-27 marca.

Ostatnie tygodnie przynoszą dobre wieści dla naszego judo. Podczas Pucharu Europy w Warszawie triumfowały Arleta Podolak, Katarzyna Kłys i Beata Pacut. Dwa złote medale przywiozły również biało-czerwone z Sarajewa. W Pucharze Europy triumfowały Anna Borowska oraz Katarzyna Kłys. Kolejną dobrą informacją jest powrót na tatami Darii Pogorzelec.

Pięć na pięć

Grand Prix w Tbilisi zapowiada się niezwykle emocjonująco. Dla naszych zawodników będzie to znakomita okazja do sprawdzenia formy przed kwietniowymi mistrzostwami Europy. Wiemy, że Katarzyna Kłys jest w dobrej dyspozycji, ale jej triumfy przypadały na zawody Pucharu Europy. Grand Prix to już wyższa półka. Rywalizacja w zawodach tej rangi skupia czołowych judoków, tu każdy nastawiony jest na triumf. Podczas ubiegłorocznych zmagań w Gruzji z naszej kadry najlepiej wypadła Agata Ozdoba, która w kategorii 63kg zajęła piątą pozycję.

Nasze zawodniczki dobrze rozpoczęły tegoroczne zmagania. Ważne, aby przed mistrzostwami Europy podtrzymały formę i w Kazaniu powalczyły o medale. Równie istotne są również zdobycze punktowe, które mogą pozwolić na awans w światowym i przede wszystkim olimpijskim rankingu. Katarzyna Kłys śpi spokojnie, bo w jednym i drugim przypadku jest na dwunastej pozycji. Dwa triumfy w tegorocznych Pucharach Europy dały jej dwieście punktów. Dobre występy notuje również Arleta Podolak. Startująca w kategorii 57kg zawodniczka zajęła trzecią pozycję w Tunisie, w Grand Slam w Paryżu była piąta, a w Warszawie triumfowała. 22-letnia judoczka zajmuje 25. pozycję w rankingu olimpijskim. W Paryżu siódme miejsce zajęła Agata Perenc startująca w kategorii 52kg, z kolei Karolina Tałach w 63kg podczas Pucharu Europy w Rzymie wywalczyła srebro. Polki zajmują punktowane miejsca i dają kibicom powody do zadowolenia.

Nieco gorzej jest z naszymi zawodnikami. Maciej Sarnacki (+100kg) w tym roku zaprezentował się tylko w Dusseldorfie, jednak dotarł tylko do trzeciej rundy. Damian Szwarnowiecki w kategorii 73kg startował już pięć razy, jednak tylko w Pradze udało mu się stanąć na podium, gdzie zajął drugą lokatę. Najrówniej prezentuje się Patryk Ciechomski w 90kg. W Pucharze Europy w Oberwart był trzeci, wynik ten powtórzył w Pradze. Z kolei w Casablance uplasował się na piątym miejscu.

Kadra Polski na GP Gruzji: Agata Perenc i Karolina Pieńkowska (-52kg), Arleta Podolak (-57kg), Karolina Tałach (-63kg) i Katarzyna Kłys (-70kg) oraz Paweł Zagrodnik (-66kg), Damian Szwarnowiecki (-73kg), Łukasz Błach (-81kg), Patryk Ciechomski (-90kg) i Maciej Sarnacki (+100kg).

Bez Pogorzelec

Daria Pogorzelec wróciła do rywalizacji po pięciomiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją kolana. 25-letnia zawodniczka w miniony weekend wystartowała w Pucharze Polski w Luboniu. Pogorzelec wygrała rywalizację, jednak do Tbilisi nie pojedzie. Dlaczego? Judoczka z Gdańska ma spokojnie przygotowywać się do mistrzostw Europy. 

Pogorzelec wystąpi dopiero w Kazaniu. Tak samo jak Agata Ozdoba (63kg) oraz Katarzyna Furmanek (+78kg). Obie wracają po urazach i stopniowo będą wracały do pełnej dyspozycji.

KM

Drugi triumf Kłys

Katarzyna Kłys wrzuciła drugi bieg. Judoczka Polonii Rybnik wygrała turniej Pucharu Europy w Sarajewie w kategorii 70kg. Wcześniej okazała się najlepsza podczas zmagań w Warszawie.

Kłys to obecnie najwyżej sklasyfikowana polska judoczka, z którą wiążemy duże nadzieje względem jej startu na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Warto wspomnieć, że 29-latka regularnie staje na podium podczas międzynarodowych startów. W 2014 roku Kłys po jedenastu latach wywalczyła medal mistrzostw świata. Podczas czempionatu w Czelabińsku sięgnęła po brąz.

Patent na Turczynki

Zawodniczka Polonii Rybnik w tym roku zaliczyła trzy starty. Ostatnie tygodnie pokazują, że jej forma zwyżkuje. Na początku Kłys zaliczyła falstart w Grand Prix w Dusseldorfie, gdzie stoczyła zaledwie jedną walkę. Lepsza od Polki okazała się Laura Vargas Koch. Warto przypomnieć, że Niemka pokonała Kłys w Grand Prix w Jeju, gdzie nasza zawodniczka zaliczyła ostatni ubiegłoroczny występ. 

W Warszawie Polka szła jak burza i wygrała cztery walki, dzięki czemu triumfowała w zawodach Pucharu Świata. Historia lubi się powtarzać. Cztery pojedynki w Sarajewie i miejsce na najwyższym stopniu podium. Dwunasta zawodniczka światowego rankingu w Bośni i Hercegowinie wygrać musiała. Dlaczego? Wszystkie rywalki, z którymi walczyła są w światowym zestawieniu daleko za jej plecami. Kłys przed czasem uporała się z 25-letnią Sukran Bakacak. Turczynka jest dopiero na 62. pozycji w światowym rankingu. 22-letnia Ivana Jandrić z Serbii dopiero zdobywa pierwsze szlify w seniorskim judo. Na swoim koncie zapisała siódmą lokatę w Pucharze Europy w Belgradzie w 2015 roku. Występ w Sarajewie był jej pierwszym tegorocznym startem. Kłys nie miała problemów z młodą rywalką i awansowała do półfinału. Dopiero w decydującym o awansie do finału pojedynku Polka musiała wykazać się cierpliwością i wytrwałością. Maya Thoyer nie miała zamiaru tanio sprzedać skóry. Francuzka wytrwała do końca, jednak przegrała karami shido.

Finał to starcie z młodziutką Merivan Tankos. Dla 20-letniej Turczynki to początki przygody z seniorskimi startami. Jednak w Sarajewie pokazała się z dobrej strony. Awans do finału to duży sukces dla Tankos, która w rywalizacji z Kłys nie miała większych szans. Polka wygrała przez yuko.

Dobry prognostyk

Wygrana w kolejnych zawodach to na pewno dobry znak. Katarzyna Kłys zajmuje dwunaste miejsce w światowym rankingu. W poprzednim sezonie trzy razy zajmowała miejsce na podium w międzynarodowych startach, jednak nie udało się wygrać. Ten rok zaczyna znakomicie, ale warto pamiętać, że są to zwycięstwa w Pucharach Europy, gdzie często nie starują najlepsi zawodnicy.

Kłys pozostaje naszą olimpijską nadzieją. W ubiegłym roku zajęła piątą pozycję w Igrzyskach Europejskich w Baku oraz wywalczyła srebrny medal w drużynie podczas mistrzostw świata w Astanie. Dwukrotnie wystąpiła na Igrzyskach Olimpijskich, jednak odpadała w pierwszej rundzie. W Rio liczy na więcej.

KM

Ostatnie zionięcie Dragona

Osiemnaście lat na zawodowym ringu. Albert Sosnowski na swoim koncie zapisał tytuł mistrza Europy, bił się o tytuł mistrza świata WBC w wadze ciężkiej z Witalijem Kliczko. Jeden z najbardziej znanych polskich bokserów zakończył karierę.

Na miejsce swojej ostatniej walki wybrał Żyrardów. Jego rywalem był Andras Csomor, który na zawodowym ringu debiutował trzy lata temu, więc doświadczenie względem polskiego pięściarza ma niewielkie.

Nokaut na koniec

Popularny „Dragon” trzydzieści walk rozstrzygnął na swoją korzyść przed czasem. Po raz pierwszy na zawodowym ringu pojawił się w lipcu 1998 roku, kiedy to już w premierowej rundzie pokonał Jana Drobenę. Pojedynek odbył się w Danii. W Polsce Sosnowski zadebiutował we wrześniu 1998 roku. Przed czasem pokonał Andrzej Drzewulskiego. Sosnowski podróżował po świecie, gdzie pokonywał kolejnych rywali. Polski pięściarz pojawiał się na ringach w Wielkiej Brytanii, USA, Holandii, Republice Południowej Afryki, Niemczech czy na Węgrzech. Pierwszej porażki w karierze „Dragon” doznał w marcu 2001 roku, kiedy to rywalizował o wakujący pas młodzieżowego mistrza świata federacji WBC z Arthurem Cookiem. Polak znalazł się na deskach w dziewiątej rundzie.

Pierwszy raz szerszej publiczności dał o sobie znać w 2006 roku. Zdobył pas organizacji WBF dzięki wygranej z Lawrence'm Tauasą. Później zwyciężył w czterech kolejnych walkach i doznał porażki w starciu z Zurim Lawrence'em. W listopadzie 2008 roku pokonał mocnego boksera z Wysp Brytyjskich –  Danny'ego Williamsa. Sosnowski triumfował w ósmej rundzie. Rok 2009 był szczęśliwy dla „Dragona”, który dwa razy stanął do rywalizacji o pas EBU w wadze ciężkiej. W kwietniu w Dusseldorfie zremisował z Franceso Pianetą, a w grudniu w Londynie na punkty okazał się lepszy od Paolo Vidoza i sięgnął po wakujący pas.

To był przedsmak przed najważniejszym wydarzeniem w bokserskiej przygodzie Sosnowskiego. Pięściarz zrezygnował z tytułu mistrza Europy, aby rywalizować o pas mistrza świata. W maju 2010 w Gelsenkirchen stanął oko w oko z Witalijem Kliczko. „Dragon” skazywany był na pożarcie, jednak udało mu się wytrwać dziesięć rund. Wtedy Ukrainiec przerwał marzenia Polaka o pasie WBC. Po tej porażce kariera Sosnowskiego zatrzymała się w miejscu. Walczył jeszcze o mistrzostwo Europy z Alexandrem Dimitrenką, jednak doznał porażki.

18 marca w Żyrardowie Sosnowski udanie pożegnał się z kibicami i ringiem. „Dragon” od początku ruszył na Andrasa Csomora. Zadawał kolejne ciosy, był lepszy technicznie i zdecydowanie szybszy, co przełożyło się na kłopoty Węgra. Csomor przetrwał pierwszą rundę, jednak w kolejnej dwa razy leżał na deskach. W końcu sędzia zdecydował się przerwać jego męczarnie. Sosnowski triumfował po raz 49!

Wrócił i wygrał

Sosnowski zaprezentował się w Żyrardowie po prawie dwuletniej przerwie. W maju 2014 roku podczas gali Wojak Boxing Night w Lublinie „Dragon” przegrał w siódmej rundzie z Marcinem Rekowskim. Była to kolejna porażka boksera, który po przegranej z Kliczko nie mógł się odnaleźć. Na osiem pojedynków wygrał trzy. W 2012 i 2013 roku zaprezentował się w Londynie w turnieju Prezefightera, jednak kończył swój udział odpowiednio na półfinale i ćwierćfinale. Łącznie na zawodowym ringu zanotował siedem porażek. Wrócił, żeby oficjalnie pożegnać się z ringiem i zrobił to w efektownym stylu.

Albert Sosnowski to jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich bokserów, który również dzieli się swoją wiedzą z widzami podczas pojedynków pięściarskich. Wystąpił również w telewizyjnym reality show oraz kilku teledyskach.

Fot. pixabay.com

KM

Dobry start Ciechomskiego

Patryk Ciechomski w tym roku wywalczył już sto punktów do światowego rankingu. Judoka rywalizujący w kategorii 90kg ma udany start sezonu. Czy utrzyma dobrą formę?

Zawsze mogłoby być lepiej, jednak 22-latek w dwóch z trzech tegorocznych startów stał na podium zawodów. Obecnie Ciechomski prezentuje się najlepiej z naszych zawodników.

Równy i stabilny

Ciechomski regularnie bierze udział w zmaganiach na poziomie międzynarodowym. W ubiegłym roku najlepszy wynik osiągnął podczas Pucharu Europy w Warszawie. Wtedy to polski judoka zajął trzecie miejsce. Trzy wygrane dały mu awans do ćwierćfinału, gdzie zbyt mocny okazał się Sherali Juraev z Uzbekistanu, jednak Ciechomski podniósł się i udanie zaprezentował się w repasażach. Wygrał z Milanem Randlem, a w rywalizacji o brązowy medal pokonał Komronshokha Ustopiriyona. W kolejnych zawodach nie było już tak dobrze. Ciechomski przeważnie swoje występy kończył na pierwszych rundach, jednak z dobrej strony pokazał się w mocno obsadzonym turnieju Grand Prix w Taszkiencie. Aigarsa Milenbergsa pokonał dzięki karom shido, zaś Romain Buffet otrzymał czerwony kartonik. W ćwierćfinale rewanż na Ciechomskim za porażkę w Warszawie wziął Komronshokh Ustopiriyon. Z kolei w repasażach lepszy okazał się Mihael Zgank i nasz judoka ostatecznie uplasował się na siódmej pozycji. W mistrzostwach świata w Astanie Polak dotarł do drugiej rundy. 

Jednak rok 2016 Ciechomski rozpoczął w zdecydowanie lepszym stylu i zapisał już na swoim koncie dwa brązowe medale w Pucharach Europy. 22-latek tegoroczne starty zainaugurował w Oberwart. Pierwszą i drugą walkę wygrał przez ippon. Dopiero w trzecim pojedynku trafił na opór ze strony Tiago Camilo z Brazylii i przegrał. Jednak w repasażach przez ippon pokonał Shahina Gahramanova z Azerbejdżanu. W rywalizacji o brąz Polak spotkał się z Anthony'm Laignesem. Francuz musiał zadowolić się piątą pozycją. 

Po raz kolejny dla Ciechomskiego szczęśliwa okazała się Praga. W 2014 roku polski judoka w stolicy Czech uplasował się na piątej pozycji. Co ciekawe, sezon również rozpoczynał w Oberwart, ale przegrał już w pierwszej walce z Holenderem Maxem de Vreeze. Wracając do Pragi. Tym razem Ciechomski poprawił wynik sprzed dwóch lat. Polak wygrał trzy walki i zatrzymał się w ćwierćfinale na zawodniku numer 33 światowego rankingu – Mammadalim Mehdiyevie. W rywalizacji o brąz Ciechomski pokonał przez ippon 25-letniego Gary'ego Halla z Wielkiej Brytanii. Niewiele brakowało, aby Ciechomski sięgnął po trzeci brązowy medal z rzędu. Jednak w turnieju African Open w Casablance do szczęścia trochę zabrakło. Tak jak i w Pradze w ćwierćfinale Polak uległ Mehdiyevowi. W repasażach pokonał Aigarsa, z którym wygrał w ubiegłym roku w Taszkiencie. Jednak walce o brąz triumfował Ramin Gurbanov.

Ciechomski zanotował dobry początek sezonu, jednak były to zawody Pucharu Europy. 22-latek zbiera doświadczenie i widać, że z roku na rok robi postępy. Stopniowo nadchodzi czas, aby zdobywał cenne punkty i coraz wyższe miejsca w turniejach Grand Prix i Grand Slam.

Co u innych?

Damian Szwarnowiecki w światowym rankingu plasuje się na 65. miejscu w kategorii 73kg. W tym roku startował już w pięciu turniejach, jednak tylko w Pucharze Świata w Pradze stoczył więcej niż jedną walkę. W stolicy Czech 22-latek wywalczył srebrny medal.

21-letni Piotr Kuczera w Pucharze Europy w Oberwart dotarł do finału, gdzie poległ w pojedynku z Gaborem Verem. Najwyżej sklasyfikowany polski judoka, 21. miejsce w światowym rankingu, Maciej Sarnacki (+100kg) startował dopiero raz. W Dusseldorfie odpadł już w trzeciej rundzie. Niewiele do medalu zabrakło Pawłowi Zagrodnikowi w African Open w Casablance. Polak startujący w kategrorii 66kg był piąty. Z kolei 23-letni Kamil Grabowski (+100kg) powiększył swój dorobek punktowy w Pradze, gdzie zajął siódmą pozycję. 

Aleksander Beta w kategorii 66kg startował w tym roku już w pięciu turniejach. Wygrał tylko jedną walkę. W pierwszej rundzie Grand Slam w Paryżu pokonał Mohammeda Alsaediego z Egiptu. Trzy z siedmiu pojedynków wygrał Jakub Kubieniec (81kg), jednak najwyżej dotarł do trzeciej rundy w Pradze. Obiecująco wyglądał początek zmagań Łukasza Błacha w kategorii 81kg w Grand Prix w Dusseldorfie. Polak wygrał dwie walki, jednak poległ w trzecim swoim występie. Lepszy od Błacha okazał się Gruzin Giorgi Papunashvili.

KM

Mitrione odbuduje się w Bellatorze?

Dwie porażki z rzędu okazały się gwoździem do trumny Matta Mitrione, który rozstał się z UFC. 37-latek podpisał umowę z Bellatorem. Niewykluczone, że tą samą drogą podąży Rory MacDonald.

Mitrione będzie chciał się odbudować w Bellatorze i pokazać, że jest w stanie rywalizować na najwyższym poziomie. Do tej pory walczył tylko dla UFC. Czas zatem na nowe wyzwania.

Wysokie loty

Prawie 120 kilowy Matt Mitrione był wyróżniającą się postacią UFC i w wadze ciężkiej notował efektowne walki. Tylko dwa pojedynki, w których odgrywał główną rolę zakończyły się decyzją sędziów. Amerykanin trafił do UFC przez program „The Ultimate Fighter”. Jego przygoda nie zakończyła się triumfem, ponieważ w półfinale pokonał go James McSweeney. Wydawałoby się, że w takim wypadku Mitrione stoi na straconej pozycji, jednak zawodnik z Indiany dostał szansę i pokazał włodarzom UFC, że podjęli dobrą decyzję. Mitrione odniósł pięć zwycięstw rzędu i parł do przodu niczym buldożer. Na pierwszy ogień poszedł Marcus Jones, który ugiął się pod naporem ciosów ze strony Amerykanina. Trzy rundy z fighterem z Indiany przetrwał Joey Beltran, jednak decyzją sędziów przegrał. Pierwszej porażki Mitrione doznał w październiku 2011 roku, kiedy to uległ Cheickowi Kongo. Szybko z Amerykaninem uporał się również Roy Nelson. Popularny „Big Conutry” załatwił sprawę w niecałe trzy minuty. Pozycja Mitrione była zagrożona, jednak w kolejnym starciu udowodnił swój kunszt oraz ogromne zacięcie. W dziewiętnaście sekund rozłożył na łopatki Philipa De Friesa.

Później Amerykaninowi przydarzyła się jeszcze jedna porażka. Sposób na Mitrione znalazł Brendan Schaub. Fantastyczny w wykonaniu „Meatheada” był rok 2014. Amerykanin zanotował trzy zwycięstwa i wszystkie odniósł w pierwszej rundzie. Mitrione był mocnym ogniwem wagi ciężkiej, jednak wraz z upływem czasu jego pozycja słabła. Ben Rothwell poprzez gilotynę zmusił Amerykanina do poddania. W styczniu na gali UFC Fight Night w końcówce trzeciej rundy grad ciosów ze strony Travisa Browne'a sprawił, że Mitrione nie był w stanie wytrwać do ostatniej sekundy.

37-latek zdecydował się kontynuować swoją przygodę z MMA w Bellatorze. Z pewnością stać go jeszcze na efektowne walki. W wielu występach pozostawił po sobie dobre wrażenie.

Jaka decyzja MacDonalda?

Nad swoją przyszłością musi pomyśleć Rory MacDonald. Kanadyjczyk w czerwcu na gali UFC Fight Night w Kanadzie zmierzy się z Stephenem Thompsonem. Dla 26-latka może to być ostatni pojedynek w amerykańskiej organizacji.

Kanadyjczyk nie porozumiał się z UFC w sprawie nowej umowy. Do tej pory stoczył dla organizacji Dana White'a dwanaście pojedynków, z których wygrał dziewięć. W ostatnim występie przegrał z mistrzem UFC w wadze półśredniej Robbim Lawlerem. MacDonald zaprezentował się z dobrej strony i pokazał, że jest wartościowym fighterem. Ma w ręku kartę przetargową, która może okazać się cenna w rozmowach na temat nowej umowy. Jednak zawodnik nie może dojść do porozumienia z UFC. Niewykluczone, że wyląduje w Bellatorze.

Fot. mmaweekly.com

KM

Agata Perenc

Polska judoczka startująca w kategorii do 52 kg urodzona 19 marca 1990 roku w Rybniku. W Grudniu 1999 roku rozpoczęła treningi w klubie  KS Polonia Rybnik pod okiem Artura Kejza. W 2013 roku przed mistrzostwami Świata w Rio doznała kontuzji zerwania więzadła przedniego krzyżowego w lewym kolanie co uniemożliwiło jej start w tych zawodach. W 2011 roku Agata zdobyła brązowy medal w drużynie na uniwersjadzie w Shenzhen zaś w 2013 roku srebrny medal w Kazaniu również w turnieju drużynowym. W 2012 roku zajęła 5 miejsce w prestiżowym turnieju Grand Slam w Tokio. W 2015 roku dwukrotnie zdobyła brązowy medal na zawodach z cyklu Grand Prix kolejno w Samson i Zagrzebiu. W 2010 roku została mistrzynią Polski w dwóch kategoriach wiekowych (młodzieży i seniorach) w kategorii 57 kg. W 2011 roku obroniła tytułu Mistrzyni Polski młodzieży w tej samej kategorii wagowej i została wicemistrzynią Polski seniorów po porażce w finale z Małgorzatą Bielak. W 2012 roku zdobyła złoty medal Mistrzostw Polski seniorów w kategorii 57kg. W latach 2014-2015 po zmianie kategorii wagowej na 52 kg została wicemistrzynią Polski seniorów po porażkach w finale z Karoliną Pieńkowską. 

Krzysztof Soszyński

Polski zawodnik MMA urodzony 2 sierpnia 1977 roku w Stalowej Woli. Pod koniec lat 80. XX wieku wyemigrował wraz z rodziną do Winnipeg w Kanadzie. W wieku 16 lat zaczął trenować siłowo i został kulturystą, potem przez dwa lata zajmował się wrestlingiem. W końcu podjął treningi brazylijskiego jiu-jitsu i wystartował w kilku turniejach grapplerskich, aby po kilku miesiącach zadebiutować w zawodowych mieszanych sztukach walki. W latach 2003-2006 stoczył ponad 20 walk dla lokalnych Kanadyjskich i Amerykańskich organizacji, zdobywając m.in. mistrzostwo TKO Major League w wadze ciężkiej. W marcu 2006 roku wystąpił podczas inauguracyjnej gali organizacji Strikeforce, a jego przeciwnikiem był Mike Kyle. Pojedynek zakończył się technicznym remisem. W latach 2006-2007 Soszyński był związany z organizacją IFL uzyskując bilans 3-4. Popularność przyniósł mu udział w ósmym sezonie The Ultimate Fighter, w którym był jednym z podopiecznych Franka Mira. Soszyński odpadł w półfinale programu, przegrywając przez poddanie z wielokrotnym mistrzem świata w brazylijskim jiu-jitsu Viniciusem Magalhaesem. Mimo porażki dostał angaż w UFC. Stoczył w niej 9 walk w tym 6 wygranych. 10 grudnia 2011 roku stoczył pojedynek z Chorwatem Igorem Pokrajacem na gali UFC 140. Soszyński został znokautowany już na początku pierwszej rundy. Po tej przegranej odnowiły się stare urazy kolan i musiał przejść szerego operacji. We wrześniu 2012 roku po udanych operacjach zapowiedział że wraca do treningów i 14 grudnia na gali UFC on FX 6 ma zmierzyć się z Brazylijczykiem Edinaldo Oliveirą. Pojedynek nie doszedł jednak do skutku. Latem 2013 roku Soszyński przyjechał do Polski i był jednym z trenerów 10. Obozu KSW w Giżycku. W połowie sierpnia 2014 roku ogłosił zakończenie kariery MMA. 

Pas nadal u Holendra

Można było snuć różne scenariusze, jednak ten dotyczący wygranej Mladena Brestovaca z Rico Verhoevenem podczas gali Glory 28 w Paryżu był wątpliwy. Niespodzianki nie było. Holender obronił pas mistrzowski w kategorii ciężkiej.

Chorwat to doświadczony fighter, jednak w świecie kickboxingu nie jest czołową postacią. Niektórzy twierdzili, że szansę na mistrzowską walkę dostał nieco na wyrost. Wcześniej przegrał z Benjaminem Adegbuyi'm, który również był oponentem Verhoevena, jednak dwukrotnie poległ.

Bez niespodzianki, bez rewelacji

Czy walka rozczarowała? Na pewno nie zachwyciła. Brestovac wyglądał na człowieka, który ma pełną świadomość, że do roli faworyta mu daleko i zależy mu tylko na przetrwaniu. W tym przypadku nie było to trudne. Verhoeven również nie dążył do rywalizacji i budowania widowiska. Na szali był pas wagi ciężkiej Glory, jednak Chorwat nie próbował wyciągać do niego rąk.

Holender punktował przeciwnika, choć większej krzywdy mu nie zrobił. Mistrz przeważał i było to widoczne. Verhoeven prowadził walkę, dyktował tempo i wyprowadzał kolejne ciosy, jednak nie były to potężne bomby. W drugiej rundzie Brestovac podjął próbę zaskoczenia rywala, ale jego aktywność dość szybko ustała. 

Wynik pojedynku znalazł się w rękach sędziów. Arbitrzy byli zgodni i jednogłośnie wskazali na Holendra. Dwóch punktowało 50-45, trzeci 49-46.

Cavalari stracił tytuł

W Paryżu również do dwóch pojedynków, których stawką były pasy mistrzowskie. Zmiana na tronie w kategorii półciężkiej. Saulo Cavalari musiał uznać wyższość Artema Vakhitova. Dla Rosjanina zwycięstwo miało wyjątkowy smak. Po pierwszy, zdobył pas mistrzowski, a po drugie – zrewanżował się Brazylijczykowi za porażkę poniesioną na Glory 20. Sędziowie obserwując pojedynek nie mieli wątpliwości, kto zasłużył na wygraną. Cavalari nie zrobił praktycznie nic, żeby obronić pas. Był chaotyczny, powolny i nieskuteczny. Na jego tle Rosjanin prezentował się zdecydowanie lepiej. Przede wszystkim chciał i zwyciężył –  49:46, 50:45, 50:45.

Pas mistrzowski w kategorii piórkowej nadal w rękach Serhija Adamchuka. Ukrainiec wypunktował Mosabę Amraniego i wygrał decyzją sędziów. Sitthichai Sitsongpeenong może szykować się do rywalizacji z Robinem van Roosmalenem. Taj wygrał w Paryżu turniej wagi lekkiej. W półfinale Sitthichai pokonał Davita Kirię, a w decydującym starciu uporał się z Maratem Grigorianem.

Mamy mistrza!

Dla nas to ogromna radość, którą chcemy się dzielić i rozpowszechniać. Po raz kolejny potwierdziło się, że Polacy w kickboxingu stanowią siłę. Najlepszym tego dowodem jest zdobycie przez Michała Turyńskiego tytułu mistrza świata wagi ciężkiej WAKO Pro w formule low-kick.

W Sarajewie polski fighter podczas gali No Limit 8 spotkał się z doświadczonym Dzevadem Poturakiem. Turyński mógł wznieść ręce w geście triumfu, choć wynik walki był niewiadomy. Pojedynek wyrównany, zacięty, sędziowie nie byli zgodni, ale 2-1 wygrał zawodnik Fightera Wrocław.

fot. turnulsfatului.ro

KM

Zapaśnicze zdobycze w Rydze

W mistrzostwach Europy w zapasach, które odbywają się w Rydze coraz mniej niewiadomych. Powoli można przystępować do podsumowania imprezy i osiągnięć biało-czerwonych. W Rydze rozbrzmiał Mazurek Dąbrowskiego. 

Jako pierwsza sygnał dała Roksana Zasina, która w kategorii 55kg wywalczyła brązowy medal. Na podium znaleźli się również Magomedmurad Gadżijew oraz Robert Baran. Dwa medale wywalczyli również nasi klasycy. Łącznie Polacy pięć razy wchodzili na podium w Rydze.

Przyszedł czas na mistrzostwo

W ubiegłym roku polscy zapaśnicy z dobrej strony pokazali się podczas Igrzysk Europejskich w Baku, gdzie wywalczyli pięć medali. Była to dobra informacja, która dawała nadzieję na przyszłość. Jednak w Las Vegas, gdzie odbyły się mistrzostwa świata naszych zabrakło na podium. Przed rokiem olimpijskim mieliśmy obawy. Pierwszym testem miały być mistrzostwa Europy w Rydze.

Magomedmurad Gadżijew potwierdza, że ma równą formą. W Baku zdobył srebro, w Las Vegas został sklasyfikowany na siódmej pozycji. Do Rygi jechał jako kandydat do medalu w kategorii 70kg w stylu wolnym. Już na samym początku reprezentant Polski napotkał na problemy. Przegrywał 0:4 z Zaurbekiem Sidakovem, jednak dwa udane sprowadzenia dały mu zwycięstwo. Później było zdecydowanie lepiej. W rywalizacji z Muhammedem Ilkhanem Gadżijew potwierdził wysoką dyspozycję i nie było wątpliwości, że jest lepiej dysponowany. Ćwierćfinał z Devidem Safaryanem również rozstrzygnął się na korzyść 28-latka z AKS Białogard. Azamar Nurykau postawił trudne warunki przed Gadżijewem w półfinale. Wyrównany pojedynek, jednak szczęście było po stronie 28-latka. W finale nikt nie mógł mieć złudzeń. Gadżijew dominował i rozdawał karty z rywalizacji z Davitem Tlashadze.

Triumf Gadżijewa, złoty medal i Mazurek Dąbrowskiego w Rydze. To drugi reprezentant Polski, który sięgnął po tytuł mistrza Europy w stylu wolnym. Wcześniej tej sztuki dokonał Marek Garmulewicz.

Krok od szczęścia

Robert Baran w rywalizacji najcięższych, 125kg, w stylu wolnym odniósł największy sukces w swojej karierze. 24-latek szedł jak burza i dotarł do finału, gdzie trafił na mocnego Gruzina.

Mimo młodego wieku Geno Patriashvili, 21 lat, odnosił już sukcesy na zapaśniczych matach. W ubiegłym roku zdobył brązowe medal podczas Igrzysk Europejskich w Baku oraz mistrzostw świata w Las Vegas. W Rydze sięgnął po krążek z najcenniejszego kruszcu. Gruzin był zdecydowanie lepszy od Roberta Barana. Polak w drodze do finału wygrał trzy walki.

Dwa medale zapisali na swoim koncie nasi klasycy. Edgar Babajan walczył o złoto, ale musi zadowolić się srebrem. Zapaśnik Sobieski Poznań w kategorii 80kg przegrał decydującą batalię z Pascalem Eisele. Zacięty bój w 85kg stoczył Tadeusz Michalik, który po wyrównanym pojedynku pokonał Jewgienija Salijejewa. Polak w ćwierćfinale przegrał z Robertem Kobliaszwilim, jednak w repasażach uporał się z Petarem Balo.

Jako pierwsza medal dla Polski wywalczyła Roksana Zasina, która okazała się lepsza od Zaliny Sidakovej w rywalizacji o brąz. Andrzej Sokalski w 74kg w stylu wolnym był piąty, tak jak i Daria Osocka w 74kg. Siódma lokata Radosława Barana w 97kg w stylu wolnym, Jowita Wrzesień w 60kg uplasowała się na siódmej pozycji, ósma w 53kg była Paula Kozłow. W ćwierćfinałach w stylu klasycznym powalczą jeszcze: Edgar Babayan (80kg) oraz Tadeusz Michalik (85kg). 

W blasku złota

Kto stawał na najwyższych stopniu podium w stylu wolnym? Po sukcesach w juniorskich imprezach Gadzhimurad Raszidow triumfował w Rydze. 20-letni Rosjanin zdobył złoto w kategorii 57kg. Po tytule mistrza świata nadszedł czas na mistrzostwo Europy. Taką drogą podążył Vladimer Khinchegasvili w 61kg. Złoto dla Włoch w kategorii 65kg wywalczył Frank Chamizo Marquez. Soner Demirtas z Turcji najlepszy w 74kg. Shamil Kudiiamagomedov triumfował w rywalizacji w 86kg. Pewny triumf w 97kg Rosjanina Anzora Boltukaeva, który w finale pokonał Ivana Yankouskiego. 

Mariya Stadnyk w kategorii 48kg w finale uporała się z Emilią Vuc. Sofia Mattsson ze Szwecji najlepsza w 53kg. Po zaciętej walce Irina Ologonova pokonała Tetyanę Kit w decydującym pojedynku w 55kg. W 58kg triumfowała Natalia Sinishin z Azerbejdżanu, a Petra Maarit Olli z Finlandii w 60kg. Po zaciętej walce Anastasija Grigorjeva okazała się lepsza od Julii Ostapchuk i sięgnęła po złoto w 63kg. Pierwsze miejsce Marii Mamashuk w 69kg oraz Yasemin Adar w 75kg.

Jakie rozstrzygnięcia w rywalizacji w stylu klasycznym? W 59kg po złoto sięgnął brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie (55kg) Mingiyan Semenov. Drugi złoty medal mistrzostw Europy dla Islambeka Albieva. W Rydze Rosjanin triumfował w 66kg, zaś siedem lat wcześniej w Wilinie w 60kg. Po złoto w 71kg sięgnął Warszam Boranajn, a w 75kg triumfował Zurabi Datunaszwili. Najlepszy w kategorii 85kg okazał się Żan Bielieniuk.

Fot. zapasy.org.pl

KM

Zasina sięgnęła po brąz

Pierwsza zdobycz medalowa polskich zapaśników podczas trwających w Rydze mistrzostw Europy. W kategorii 55kg na trzecim miejscu podium uplasowała się Roksana Zasina.

To nie była jedyna szansa biało-czerwonych na medal, jednak tylko Zasina triumfowała w pojedynku o najwyższą stawkę. Pozostali zapaśnicy przegrywali swoje walki. O krok od medalu byli: Daria Osocka oraz Andrzej Sokalski.

Zna smak złota

27-letnia Zasina na przestrzeni ostatnich lat zrobiła postęp i coraz śmielej poczyna sobie na zapaśniczych matach. Jej największym sukcesem jest bez wątpienia wywalczenie złotego medalu na mistrzostwach Europy w Tbilisi, które odbyły się w 2013 roku. Wtedy Polka walczyła jeszcze w kategorii 51kg. Wielokrotnie sięgała po medale mistrzostw Polski. Z kolei w 2010 roku na światowym czempionacie w Moskwie zajęła piąte miejsce. Rok temu w Las Vegas była dziesiąta. W ubiegłym roku Zasina zaliczyła dobry występ podczas Igrzysk Europejskich w Baku. Lepsza od Polki w kategorii 53kg okazała się tylko reprezentantka Azerbejdżanu Angela Dorogan.

Roksana Zasina w Rydze pokazała, że w roku olimpijskim znajduje się w dobrej dyspozycji. Rywalizację w mistrzostwach Europy Polka rozpoczęła od zwycięstwa z Włoszką Silvią Felice. W kolejnej walce musiała przełknąć gorycz porażki, gdyż zbyt mocna okazała się Tetyana Kit. Ukrainka doszła do finału, gdzie uległa Irinie Ologonovej. Zasina dzięki dobrej postawie Kit mogła zaprezentować się w repasażach. Anastazja Krasnowa musiała uznać wyższość 27-letniej Polki, która poszła za ciosem i w rywalizacji o trzecie miejsce pokonała Zalinę Sidakową.

Nie wykorzystali szansy

Dorobek biało-czerwonych mógł być nieco mniejszy, jednak pozostałej dwójce naszych reprezentantów nie udało się wygrać w decydujących o medalu pojedynkach.

Daria Osocka w kategorii 75kg wygrała jedną walkę i dwie przegrała. Rywalizację rozpoczęła od ćwierćfinału, gdzie uporała się z Marią Selmaier z Niemiec. Polka nie znalazła sposobu na Yasemin Adar, która ostatecznie sięgnęła po złoto. Marzenia Osockiej na medal przekreśliła Ałła Cherkasova.

Z dobrej strony pokazał się Andrzej Sokalski w 74kg w stylu wolnym. Polak stoczył trzy wygrane pojedynki i był już w strefie medalowej. W półfinale spotkał się z Sonerem Demirtasem. Turek wygrał, a następnie sięgnął po złoto. Na podium zabrakło Sokalskiego, który w walce o brąz uległ Zaurowi Makijewowi.

Jak prezentowali się pozostali nasi reprezentanci, którzy wystąpili już w Rydze? Na dziesiątej pozycji w 48kg uplasowała się Anna Łukasiak. W stylu wolnym Tomasz Ogonowski (57kg) zajął czternastą pozycję, a Zbigniew Baranowski (86kg) był piętnasty. W dziesiątce znalazły się Paula Kozłow (ósma w 53kg) oraz Jowita Wrzesień (siódma w 60kg). Na siódmym miejscu w 65kg w stylu wolnym uplasował się Radosław Baran.

KM

Pierwszy atak na Verhoevena

Fani kickboxingu po raz pierwszy w tym roku będą mieli okazję zobaczyć w ringu Rico Verhoevena. Rozpoczęło się odliczanie do gali Glory 28, która 12 marca odbędzie się w Paryżu.

Holender za nieco ponad miesiąc będzie obchodził 27. urodziny. Zatem w stolicy Francji stanie przed szansą na sprawienie sobie wspaniałego prezentu. Verhoeven będzie chciał po raz kolejny obronić tytuł mistrza wagi ciężkiej Glory. O sprawienie niespodzianki pokusi się Mladen Brestovac.

Porażka i mistrzowska szansa

Mladen Brestovac stanie przed ogromną szansą, jednak dla wielu będzie to zadanie niewykonalne dla 32-latka urodzonego w Zagrzebiu. Prawie dwumetrowy Chorwat jest ceniony w swojej ojczyźnie i stara się prezentować jak najlepiej podczas gal zagranicznych organizacji. Zdobywał doświadczenie w organizacjach K-1 i Superkombat. Ponad trzydzieści pojedynków rozstrzygnął na swoją korzyść przed czasem.

Fighter z Chorwacji ma potężny cios i doskonale wie jak go używać. Jednak jego występ podczas Glory 24 w Denver zakończył się porażką. Brestovac przegrał przed czasem z Benjaminem Adegbuyi'm. Potężne kopnięcia Rumuna na nogi Chorwata dały mu zwycięstwo. Z kolei dla 32-latka był to koniec rywalizacji w turnieju wagi ciężkiej. Adegbuyi wygrał zmagania i otrzymał szansę walki o tytuł. Po raz drugi mógł spotkać się z Rico Verhoevenem, jednak tym razem szybko mógł wracać do domu. Prawy sierp Holendra załatwił już w pierwszej rundzie.

Niektórzy byli zdziwieni, że Verhoeven w kolejnym pojedynku spotka się z Brestovacem, który wcześniej musiał uznać wyższość Adegbuyi'ego. Jednak Chorwat to doświadczony zawodnik. 32-latek ma umiejętności predysponujące go do rywalizacji o pas. Dla Chorwata jest to ogromne wyróżnienie i szansa na wejście na szczyt, choć za faworyta nie uchodzi. Mimo to 26-letni mistrz wagi ciężkiej Glory docenia klasę rywala. – Traktuję go poważnie. Brestovac ma groźne i silne kopnięcia. Aż piętnaście pojedynków zakończył przez nokaut wykorzystując high kick. Walczy z odwrotnej pozycji, co sprawia, że niewygodnie się z nim rywalizuje. Zrobiłem wszystko, żeby dobrze przygotować się do pojedynku – wyjaśnia Rico Verhoeven.

Co jeszcze?

Kibice piłkarscy już myślą o mistrzostwach Europy, które w tym roku odbędą się we Francji. Z kolei fani kickboxingu już w sobotę, 12 marca, przeniosą się do Paryża. Wszyscy liczą, że Verhoeven i Brestovac dadzą niesamowity popis godny walki wieczoru.

Co jeszcze w programie? Ciekawie zapowiada się turniej wagi lekkiej. Davit Kiria postara się zrewanżować Sitthichai'owi Sitsongpeenongowi za porażkę z Glory 22. Wtedy Taj okazał się najlepszy w rywalizacji turniejowej. W drugim pojedynku spotkają się Djime Coulibaly i Maray Grigorian.

Z kolei Saulo Cavalari, mistrz kategorii półciężkiej spotka się z Artemem Vakhitovem. Będzie to rewanż za pojedynek z kwietniu a 2015 roku. Wtedy triumfował Brazylijczyk. W Paryżu dojdzie do rywalizacji o pas wagi piórkowej. Serhiy Adamchuk będzie starał odeprzeć się ataki Mosaba Amraniego. 

fot. turnulsfatului.ro

KM

DSF Kickboxing Challenge 7

Rozpoczęła się sprzedaż biletów na galę DSF Kickboxing Challenge 7. Kickboxerski mecz Polska-Litwa odbędzie się 23 kwietnia 2016r., a kibice zgromadzeni w hali Miejskiego Ośrodka Sportów i Rekreacji na warszawskim Bemowie, zobaczą  aż jedenaście ekscytujących pojedynków.

W walce wieczoru odbędzie się pojedynek o pas federacji DSF Kickboxing Challenge K-1, w dywizji 81 kg. Głównymi aktorami tegoż widowiska będą zawodnicy zawodowej grupy DSF Kickboxing Team. Z kim zmierzy się Dorota Godzina, Radek Paczuski i inni, dowiemy się już niebawem.

Bilety są do nabycia w trzech grupach cenowych: trybuny (50 zł), płyta (99 zł ) oraz w pobliżu ringu (200 zł). Zachęcamy do zakupu biletów na galę DSF Kickboxing Challenge 7 za pośrednictwem platformy ebilet.pl.

Adres bezpośredni: https://www.ebilet.pl/szukaj.php?tid=19948&t=t&ref=hot

Informacja prasowa

Marzenia nadziei brytyjskiego boksu

Na pierwszy rzut oka niepozorny chłopak, jednak Anthony Joshua to bokser z krwi i kości. W kwietniu 26-latek z Watfordu stanie przed pierwszym poważnym testem w swojej karierze. Joshua zmierzy się z Charlesem Martinem, czyli mistrzem świata IBF w wadze ciężkiej. Dla tego drugiego też będzie to nie lada wyzwanie.

9 kwietnia na londyńskim ringu spotkają się pięściarze, którzy jeszcze nigdy nie przegrali. Ciekawostką całej rywalizacji jest fakt, że Martin po raz pierwszy będzie walczył poza granicami USA. Czy ta podróż skończy się dla niego dobrze?

Wszyscy na deskach

Joshua wprawił w zachwyt cały bokserski świat i już wielu widzi przed nim świetlaną przyszłość. Brytyjczyk jest jak maszynka, kiedy wchodzi do ringu i rozbija kolejnych rywali. Ci nie mają nawet chwili, aby złapać oddech. Wielu jego rywali zapoznawało się z deskami już w pierwszej rundzie. Joshua posiada nokautujący cios. Z bliska przekonało się o tym piętnastu bokserów, w tym m.in. Kevin Johnson, Gary Cornish czy ostatnio Dillian Whyte. Joshua wszystkie swoje walki wygrał przed czasem.

W ringu skuteczny jest również Charles Martin. Mistrz świata IBF w wadze ciężkiej tylko trzy razy przebył pełny dystans walki. W marcu 2013 roku remisem zakończyło się jego starcio z Alvaro Moralesem. Z kolei Vincent Thompson oraz Joshua Clark wytrzymali cały dystans z Martinem, jednak w ocenie sędziów byli słabsi.

29-latek z Carson uchodzi za jednego z najbardziej przypadkowych mistrzów wagi ciężkiej w historii. Do niedawna Martin mógł pomarzyć o tytule mistrza świata, ale los się do niego uśmiechnął. Tyson Fury stracił pas IBF, a rywalem Wiaczesława Głazkowa wybrano właśnie Martina. Tyle, że faworytem starcia był Ukrainiec. Jednak szczęście sprzyjało Martinowi. 16 stycznia w Nowym Jorku, wtedy Artur Szpilka walczył z Deontayem Wilderem, Amerykanin pokonał Głazkowa przez (dzięki?)… jego kontuzję. Ukrainiec poślizgnął się w trzeciej rundzie i skręcił kolano. Nie był w stanie walczyć dalej. Pas trafił do Martina. Teraz nadszedł czas na jego obronę. Zadanie  łatwe nie będzie, gdyż Amerykanin spotka się z nadzieją brytyjskiego boksu. Anthony Joshua zna swój cel na tę walkę. – Chcę pokazać tym, którzy określają mnie profesjonalnym nowicjuszem, że jestem w stanie zdobyć tytuł mistrza świata. Dlatego chcę zwyciężyć Martina w dobrym stylu – mówi brytyjski pięściarz.

Haye, a potem Fury

Bokserzy z Wysp coraz lepiej radzą sobie w kategorii ciężkiej. Tyson Fury jest potrójnym czempionem, jednak Joshua zamierza zastąpić go na tronie. Ale to dopiero za jakiś czas. Wcześniej planuje inne spotkanie. – Dajcie mi Davida Haye. Serce podopowiada mi, że jestem gotowy na rock and roll. Walczę już na mistrzowskim poziomie. Haye to rywal, którego traktuję poważnie. Z kolei Fury zachowuje się trochę jak klaun. Według mnie jest irytujący, ale taki już jest. Nie mogę doczekać się walki z nim. Z czasem będę jeszcze groźniejszy, bo moja pewność siebie wzrośnie. Potrzebuję takich rywali jak Haye, Whyte, Price, Chisora i Fury – tłumaczy Joshua. 

KM

Dudek wystąpi w Hadze

Polski zawodnik kontynuuje swoją przygodę z holenderską organizacją Enfusion. Rafał Dudek pokazał już, że jest profesorem kickboxingu i prezentuje poziom, który upoważnia go do występowania na międzynarodowych arenach.

Dudek w grudniu ubiegłego roku zaprezentował się na gali Enfusion #35 w Antwerpii, gdzie w drugiej rundzie uporał się z Youssefem El Hajim. Potem pojechał trenować do Tajlandii i prezentować się przed kamerą.

Uczestnik show

Celebryta? Nie w tym rzecz. Rafał Dudek w styczniu udał się do Tajlandii. Tam wraz z piętnastoma innymi zawodnikami trenował w Superpro Samui, gdzie przygotowywał się do turnieju o tytuł najlepszego fightera w kategorii 70kg. Wszystkie kroki zawodników z bliska obserwowała kamera Enfusion Reality.

Treningi to jedno, jednak najważniejszy był turniej, a w nim Polak zaimponował. Wielokrotny mistrz Polski pokazał, że potrafi walczyć efektownie i efektywnie. Dudek doszedł aż do półfinału. Na początek posłał na deski Muhemeda Zahira. Kenijczyk wstał, jednak po chwili nie był w stanie walczyć dalej. Low-kicki na udo pozwoliły mu na odniesienie zwycięstwa w zaciętym starciu z Beau Chonleakiem. Jednak Dudek doznał urazu ręki i w kolejnej walce kontuzja dała o sobie znać. Aziz Kalah triumfował, a wielokrotny mistrz Polski w kickboxingu ostatecznie zajął trzecią pozycję.

Przygoda Dudka z organizacją Enfusion trwa dalej. Tym razem zawodnik z Nowego Sącza zmierzy się z Nordinen Ben Mohą. Dudek wystąpi 2 kwietnia podczas gali Enfusion 38 Gold Edition w Hadze. Czy po raz kolejny zrobi tak pozytywne wrażenie na obserwatorach jak w swoich wcześniejszych pojedynkach? Przykład Dudka pokazuje, że dobre występy są kluczem do otrzymywania kolejnych propozycji. Włodarze Enfusion dali dowód swojego zadowolenia kontraktując kolejną walkę polskiego fightera, ale zarazem postawili przed nim trudne zadanie. Czy niewykonalne?

Mocny Marokańczyk

Ben Moh to mocny zawodnik. W tym roku zaprezentował się w rywalizacji z Mohamedem Jarrayą podczas Enfusion 37 w turnieju 70kg, jednak doznał porażki, ale walka była niezwykle widowiskowa. Marokańczyk miał fenomenalny poprzedni rok, kiedy to stoczył sześć pojedynków i wszystkie kończyły się jego zwycięstwami. Na jego rozkładzie znaleźli się m.in. Edson Fortes czy Crice Boussoukou.

Na gali Enfusion 38 Ben Moh nie będzie osamotniony. W karcie walk aż roi się od jego rodaków. O mistrzostwo Enfusion w kategorii 85kg spotkają się Ibrahim El Boustati i Słowak Mirco Cingel. Z kolei o pas w 95kg powalczą Mohammed Boubkari i Jorge Loren z Hiszpanii.

KM

McGregor ofiarą Diaza

Conor McGregor musiał odklepać. Nate Diaz pokazał, co znaczy doświadczenie i wytrwałość. Amerykanin na UFC 196 pokonał mistrza organizacji w kategorii piórkowej w walce, która odbyła się w limicie do 77kg.

Pierwotnie Irlandczyk na UFC 196 miał rywalizować z Rafaelem dos Anjosem. Celem McGregora było zdobycie kolejnego pasa mistrzowskiego, tym razem w wadze lekkiej. Jednak Brazylijczyk doznał kontuzji, która wyeliminowała go ze starcia. Na horyzoncie pojawił się zatem Nate Diaz. McGregor miał roznieść rywala w pył, ale rzeczywistość okazała się dla niego brutalna. Zimny prysznic na rozgrzaną głowę Irlandczyka.

Pierwsza porażka

McGregor przed UFC 196 nie zanotował porażki w amerykańskiej organizacji. Co więcej, tylko jeden pojedynek został rozstrzygnięty decyzją sędziów. Chodzi o starcie Irlandczyka z Maxem Holloway'em. Siedem zwycięstw, pas mistrzowski i miano gwiazdy UFC. 27-latek wszedł na szczyt i chciał więcej.

Trafił na Nate'a Diaza. 30-letni Amerykanin w UFC nie raz stworzył fantastyczne widowisko. Diaz imponuje wysokimi umiejętnościami, aż w dwunastu pojedynkach zmusił rywali do poddania. Tym dwunastym był właśnie McGregor. Choć początek nie wskazywał wcale na taki rozwój wypadków. McGregor dał namiastkę swojego kunsztu. Lewy sierpowy na pewno zrobił wrażenie na Diazie, ale to był początek. Irlandczyk imponował szybkością i celnością ciosów. Na twarzy Amerykanina pojawiła się krew. W końcówce Diaz zdołał rzucić rywala na ziemię, ale to McGregor kończył starcie z góry.

Kolejna odsłona to zmiana ról. Celne ciosy Diaza zmusiły McGregora do większej czujności. Jednak Amerykanin znalazł drogę do twarzy przeciwnika. Celnym sierpem zachwiał Irlandczykiem i poszedł za ciosem. McGregor nie był w stanie odpowiedzieć. Podjął próbę sprowadzenia, jednak była daleka od ideału. Diaz zapiął duszenie, McGregor odklepał i wszystko stało się jasne. McGregor przegrał pierwszą walkę na UFC. Diaz zatrzymał pęd nakręconego Irlandczyka.

Mistrzyni bez pasa 

Holly Holm nie nacieszyła się długo pasem mistrzyni w wadze koguciej. Efektowna walka z Rondą Rousey zrobił ogromne wrażenie. Wszyscy liczyli, że Holm będzie dawała kolejne efektowne pojedynki. Na UFC 196 mistrzyni spotkała się z Mieshą Tate. Wyczerpujący pojedynek zakończył się w piątej rundzie. Tate duszeniem zza pleców zmusiła Holm do poddania. Pas mistrzowski w rękach nowej właścicielki. 29-letnia Amerykanka w grudniu 2013 roku spotkała się z Rousey, jednak w trzeciej rundzie triumfowała „Rowdy”. Cztery kolejne zwycięstwa pozwoliły jej rywalizować o pas. Tate odniosła piąty triumf z rzędu i cieszy się z mistrzostwa. 

Na UFC 196 zaprezentowali się również zawodnicy, z którymi rywalizował Jan Błachowicz. Ilir Latifi jednogłośną decyzją sędziów pokonał Giana Villante. Z kolei Corey Anderson okazał się lepszy od Toma Lawlora. 

KM

Początek nowej drogi?

Krzysztof „Diablo” Włodarczyk to pięściarz nietuzinkowy. Jego losy, nie tylko bokserskie, śledziła niemalże cała Polska. Kariera „Diablo” obfitowała w zakręty, górki, pagórki, doliny, ale też chwile radości. Z pewnością droga Włodarczyka to dobry materiał na film.

Czekaliśmy. Z niecierpliwością, aby dowiedzieć się, czy „Diablo” jest jeszcze w stanie pokazać cokolwiek w ringu. Po pojedynku z Griogrijem Drozdem, kiedy to stracił pas mistrzowski WBC długo czekał na kolejną walkę. Wrócił po półtorarocznej przerwie i wygrał. Co to tak naprawdę znaczy? Czy 34-letni „Diablo” może jeszcze wrócić na szczyt?

Barwna postać

Włodarczyk to jeden z najbardziej znanych polskich bokserów. W maju 2010 roku sięgnął po tytuł mistrza świata WBC w kategorii junior ciężkiej pokonując Giacobbe Fragomeniego. Z Włochem „Diablo” spotkał się trzy razy i każda walka była niezwykle emocjonująca. Tak jak rywalizacja Polaka z Francisco Palaciosem.

Jednak Włodarczyk stał się również postacią znaną poza światem boksu. „Diablo” prezentował się na telewizyjnym ekranie w popularnych serialach. Korzystał także z zaproszeń do programów telewizyjnych. Zaprezentował się również w znanym show tanecznym. Stał się postacią powszechnie znaną. Sympatyczny chłopak, który jest miły, otwarty i normalny. Włodarczyk korzystał ze swojej popularności oraz sukcesów na arenie bokserskiej.

Również życie osobiste „Diablo” nie uszło zainteresowaniu szerszego grona odbiorców. W lipcu 2011 roku cała Polska śledziła losy Włodarczyka, który trafił do szpitala. Snuto różne teorie na temat jego problemów osobistych. Z czasem nie stanowiły tajemnicy. Mnożyły się pytania, czy Włodarczyk sobie poradzi. Nie do pojęcia było, że mistrz świata w boksie może mieć kryzys, który wpłynie na jego życie.

Włodarczyk szybko wrócił na ring, bo już w listopadzie 2011 roku rywalizował z Danny'm Greenem. Przegrywał u sędziów, jednak w jedenastej rundzie wykończył rywala. Wygrał kolejne trzy walki. Koniec jego panowania to wrzesień 2014 roku. W pojedynku z Drozdem Włodarczyk był cieniem samego siebie. Przegrał. Stracił pas i czekał półtora roku na kolejną walkę.

Brudow na deskach

4 marca, Sosnowiec – to ważna data dla Włodarczyka. Na tę walkę czekała cała Polska. Jedni z ciekawości, inni z nadzieją na udany powrót i kolejne poejdynki. „Diablo” podczas gali Sosnowiec Boxing Night nie pozostawił złudzeń, że jest zdecydowanie lepszy od Walerego Brudowa. Podwójny lewy prosty i Rosjanin znalazł się na deskach, jednak wstał. Na chwilę. Z narożnika poleciał ręcznik. „Diablo” triumfował.

Ktoś zapyta, czemu były mistrz świata WBC czekał aż półtora roku na kolejną walkę? Tak wyszło. Włodarczyk miał zmierzyć się z Drozdem, aby odzyskać pas. Na przeszkodzie stanęła choroba. W grudniu ubiegłego roku miał rywalizować z Beibutem Szumenowem, jednak pojedynek odwołano.

Na 4 marca zaplanowano starcie z Brudowem, czyli bokserem zdecydowanie niższej klasy niż Włodarczyk. Choć Polak dawno nie walczył i potrzebował rywala „na rozruch”. Kilka dni przed walką fani wstrzymali oddech. Pojawiła się informacja, że Włodarczyk miał wypadek. Zderzył się z innym pojazdem i uderzył w barierki. Samochód „Diablo” kompletnie rozbity, do kasacji. Włodarczyk wyszedł z całej sytuacji bez szwanku.

Koleje losu Włodarczyka to materiał na film, książkę czy też historię człowieka, który na swojej drodze spotkał wiele trudności. Wzniesienia i upadki. Takie jest życie. Także to bokserskie, gdzie zdobywa się pasy, walczy się o ogromne pieniądze. Bokser to też człowiek, który ma różne rozterki i z nimi też musi walczyć. Czy walka z Brudowem dała nadzieję, że Włodarczyk jeszcze może namieszać w świecie boksu? Jeszcze jedna walka „na rozruch” i zobaczymy. Po zakrętach nadszedł czas na prosty odcinek. Jaki będzie jego finał?

KM

Pasy nie zmieniły właścicieli

Gala KSW 34 w Warszawie to trzy obrony mistrzowskich pasów, które nadal należą do polskich zawodników. W stolicy nie zabrakło emocji i efektownych walk, które kończyły się przed czasem. Popis dał Tomasz Narkun.

Udany powrót w szeregi KSW zaliczył Antoni Chmielewski. Dobrą robotę wykonał również Artur Sowiński. Jednak wszystkich w zachwyt wprawił Tomasz Narkun. Pierwsza obrona mistrzowskiego pasa w niezwykłym stylu.

Nasi w obronie pasów

Jako pierwszy tytułu w wadze piórkowej bronił Artur Sowiński. „Kornik” nie znalazł pogromcy od ponad trzech lat. W ostatnich pojedynkach przyzwyczaił fanów do rywalizacji na pełnym dystansie. Nie inaczej było w starciu z Fabiano Silvą da Conceicao. Sowiński miał przewagę warunków fizycznych, którą wykorzystywał. W pierwszej rundzie Silva sprowadził walkę do parteru, jednak nie zrobił Polakowi krzywdy. „Kornik” był spokojny i trafiał rywala, jednak Brazylijczyk twardo trzymał się na nogach. Próbował obalić Sowińskiego, co udało mu się w drugiej rundzie, jednak w trzeciej nie dał już rady. Sowiński kontrolował sytuację i sędziowie mogli podjąć tylko jedną decyzję. Pas nadal w rękach „Kornika”.

Niesamowity Tomasz Narkun! 26-latek obronił pas w wadze półciężkiej. Cassio Barbosa de Oliveira mocno huknął Narkuna na ziemię, jednak to było zbyt mało, aby cokolwiek ugrać. Mistrz KSW bronił się nogami. Trafił 32-letniego Brazylijczyka w głowę, co zostało uznane za faul. Oliveira był oszołomiony, jednak doszedł do siebie. Walka trwała dalej, ale szybko doszło do rozstrzygnięcia. Niecałe dwie minuty i wszystko było jasne. Latające kolano Narkuna i ciosy w parterze sprawiły, że wkroczyć musiał sędzia. Polak po raz pierwszy bronił mistrzowskiego pasa. Wygrał w sposób spektakularny.

James McSweeney w Londynie już w pierwszej rundzie uporał się z Marcinem Różalskim. Anglik był piątym zawodnikiem, który podjął próbę odebrania Karolowi Bedorfowi pasa KSW w wadze ciężkiej. McSweeney od razu ruszył na Polaka i zepchnął go pod siatkę. 35-latek trafił Bedorfa w krocze, konieczna była przerwa. Polak starał się atakować. Po jednym z kopnięć McSweeney starał się przejąć nogę mistrza i ponownie zepchnął go pod siatkę. W końcu Bedorf dopadł rywala i niemiłosiernie go okładał. Ponad dwadzieścia ciosów przyjął Anglik. W końcu padł na deski. McSweeney na łopatkach już w pierwszej rundzie. Trzy i pół minuty potrzebował Bedorf, aby odnieść zwycięstwo.

Powroty w różnych barwach

Ponad dwa lata trzeba było czekać na kolejną walkę Krzysztofa Kułaka na gali KSW. „Model” nie zaliczył udanego powrotu. Pogromcą 35-letniego fightera okazał się Maciej Jewtuszko, który tym samym zanotował dwunaste zwycięstwo w karierze. Jako pierwszy walkę do parteru sprowadził „Irokez”. Pojedynek szybko wrócił do stójki, gdzie dał o sobie znać Kułak. Jednak wraz z upływem czasu zaznaczała się przewaga „Irokeza”. Kułak znalazł się w trudnym położeniu, jednak dotrwał do końca rundy. Kolejną odsłonę „Model” rozpoczął mocno, jednak Jewtuszko był przygotowany i znalazł sposób na powstrzymanie rywala. Zawodnik ze Szczecina sprowadził pojedynek do parteru. Jewtuszko nie miał litości dla Kułaka. Słał w jego stronę kolejne ciosy aż „Model” był zmuszony odklepać.

Svetlozar Savov po raz pierwszy zaprezentował się na KSW. Bułgar rysował się jako ciekawy zawodnik. Ostatnie trzy pojedynki rozstrzygnął na swoją korzyść przed czasem. Pierwotnie Savov miał rywalizować z Łukaszem Bieńkowskim, jednak ten z powodu choroby nie mógł wystąpić w Warszawie. 34-latek nie wahał się i przyjął propozycję występu na KSW. Dla Chmielewskiego był to powrót na stare śmieci. W KSW walczył skutecznie i wygrywał. Choć Savov prezentowany był jako faworyt to tym razem górą okazało się doświadczenie. Chmielewski potrzebował minutę i czterdzieści dwie sekundy, aby pokonać Bułgara. Serię ciosów Polaka w parterze zastopował sędzia.

Aslambek Saidov poważnie myśli o pasie mistrzowskim w wadze do 77kg. Zawodnik z Olsztyna przybliżył się do rywalizacji z Borysem Mańkowskim. Na KSW 34 Saidov pokonał decyzją sędziów Yasubeya Enomoto. Pierwsza runda na rozpoznanie. W drugiej odsłonie zarysowała się przewaga Saidova, który udanie sprowadzał pojedynek do parteru. W końcówce swoją szansę miał Enomoto, jednak zabrakło mu czasu, aby skutecznie dopiąć technikę kończącą. Trzecia runda zaczęła się od stójki, jednak z czasem rywalizacja przeniosła się do parteru. Szwajcar szukał swojej szansy, jednak Saidov skutecznie się bronił. Sędziowie byli zgodni – 29:28, 29:28, 29:28 dla Czeczena.

Szymon Bajor i Jędrzej Maćkowiak byli autorami żywiołowego pojedynku. Już w pierwszej rundzie zawodnik z Poznania doznał rozcięcia łuku brwiowego. W końcówce starcia Bajor niemiłosiernie obijał rywala i to jego sędziowie wskazali jako zwycięzcę pojedynku. Marcin Wójcik w drugiej rundzie zastopował Tomasza Kondraciuka. Fighter GLD Team Piła udanie zadebiutował w KSW.

KM

DSF Kickboxing Challenge 7

To już pewne, siódma gala grupy zawodowej DSF Kickboxing Challenge odbędzie się 23 kwietnia w Warszawie. Tym razem kibice zebrani w hali Miejskiego Ośrodka Sportów i Rekreacji na warszawskim Bemowie, zobaczą mecz naszych reprezentantów z zawodnikami z Litwy. Podczas gali odbędzie się aż jedenaście ekscytujących pojedynków, w których zobaczymy czołówkę polskich kickboxerów, walczących w najtwardszych kickboxerskich formułach jak K-1 oraz Full Contact. A wszystko to okraszone jak zawsze spektakularną oprawą muzyczną i wizualną. 

– To będzie niezapomniany wieczór. Kibice dostaną to co kochają najbardziej, czyli bardzo dobre pojedynki kickboxerskie. Tak jak wcześniej, na jednej gali zaprezentujemy zarówno walki amatorskie, jak i zawodowe, w tym walkę o pas federacji DSF kickboxing Challenge. Jestem pewien, że to będzie niezapomniany wieczór, pełen emocji. – zapewnia Sławomir Duba, właściciel federacji DSF Kickboxing Challenge.

– Ekipa Litwy, która przyjedzie na mecz, składa się z bardzo mocnych i twardych przeciwników. Zresztą Litwa z takich słynie, technika i wytrzymałość to ich wizytówka. Dobierając zestawienia do Figat Cardu gali kierowałem się przede wszystkim tym, by poziom sportowy widowiska był wysoki. – przekonywał Piotr Siegoczyński, dyrektor sportowy federacji DSF Kickboxing Challenge, który ustalił już ostatnie szczegóły dotyczące karty walk.

23 kwietnia podczas sobotniego wieczoru zobaczymy łącznie 11 pojedynków amatorskich i zawodowych. Głównymi aktorami tegoż widowiska będą zawodnicy zawodowej grupy DSF Kickboxing Team. Z kim zmierzy się Dorota Godzina, Radek Paczuski i inni, dowiemy się już niebawem, tymczasem wiemy, że plan gali wygląda następująco:
 
Undercard:
– 2 walki Pro-Am, 3×2 min
Karta Główna
– 3 walki Pro, 3×3 min
Extra Figat 
– 1 walka 4×2 min
Mecz Polska-Litwa 
– 4 walki
Mani Event 
– Walka o pas federacji DSF Kickboxing Challenge K-1, w dywizji 81 kg

Wszystkich chętnych, którzy zechcą przeżyć wieczór pełen emocji sportowych, zapraszamy do hali Ośrodka Sportu i Rekreacji m.st. Warszawy w Dzielnicy Bemowo, przy ul. Oławskiej 3a w Warszawie. Już dziś zachęcamy do zakupu biletów na galę DSF Kickboxing Challenge za pośrednictwem platformy ebilet.pl.

informacja prasowa

Skazywany na porażkę

Saul „Canelo” Alvarez ma pożreć w ringu Amira Khana – takie opinie towarzyszą planowanej na 7 maja walce, której stawką będzie pas mistrzowski WBC w wadze średniej. Jaki to będzie pojedynek?

Nie brakuje pytań na temat starcia Alvareza i Khana. Meksykanin miał okazję pokazać, że jest mocnym bokserem. Przegrał jedynie z Floydem Mayweatherem Jr. Z kolei Khan długi czas szukał możliwości stoczenia pojedynku o najwyższą stawkę. Teraz będzie miał ku temu znakomitą okazję. 29-latek wierzy w swoje możliwości, jednak w opinii większości skazany jest na porażkę.

Szybkość niekwestionowanym atutem

Khan ma doświadczenie w rywalizacji w wadze lekkiej oraz półśredniej. W 2004 roku na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach pięściarz sięgnął po srebrny medal w limicie kategorii lekkiej. Na swoim koncie zapisał także tytuł mistrza świata WBC w wadze junior półśredniej. Jednak pojedynek z Alvarezem będzie dla Brytyjczyka nowym doświadczeniem. Khan po raz pierwszy w karierze wejdzie do ringu w limicie kategorii średniej.

Co to oznacza? Alvarez ma doświadczenie na tej płaszczyźnie, jest mistrzem, ma więcej kilogramów i co najważniejsze – potężny cios, który powalił niejednego boksera. W zestawieniu z „Canelo” Khan prezentuje się jak młodszy brat, który dopiero co nabiera masy. Może brzmi to trochę dziwnie na poziomie boksu zawodowego, jednak różnica jest widoczna. Co może przeciwstawić rywalowi Khan? Przede wszystkim szybkość i zwrotność. To będą atuty, którymi może grać 29-letni pięściarz z Wysp Brytyjskich.

Brytyjczyk podkreśla, że w obecnej kategorii nie czuje się już tak komfortowo jak wcześniej. Przed każdą walką musi zbijać wagę. Czy nadszedł czas na zmiany? Jeśli tak to Khan od razu wchodzi rzuca się na głęboką wodę.  – Czuję się bardzo silny. Jestem za duży do obecnej kategorii wagowej, co sprawia, że doprowadzam ciało do kresu wytrzymałości, żeby zbić wagę. Może powinienem walczyć w kategorii średniej. Rywalizować o tytuł mistrza świata z takim przeciwnikiem to ogromne wyzwanie. Wierzę w siebie i swoje umiejętności – wyjaśnia Amir Khan.

Bokserskie szachy

Powiedzieć, że będzie to rywalizacja Dawida z Goliatem to chyba lekka przesada. Alvarez jest faworytem zaplanowanego na 7 maja w Las Vegas pojedynku. To on zgarnął pas pokonując Miguela Cotto, a na swoim koncie ma ponad trzydzieści nokautów.  Alvarez docenia swojego najbliższego rywala. – Amir Khan to wielki wojownik. Walka będzie wspaniała. Chcemy dać kibicom świetny pojedynek – podkreśla mistrz świata wagi średniej WBC.

Wszyscy spodziewają się efektowej walki. Jednak może przeważyć taktyka. – Walka może być jak gra w szachy. Alvarez jest bardzo silny. Mój trener ułoży mi najlepszy plan na ten pojedynek. Chcę go wygrać i udowodnić, że stawianie mnie na pozycji przegranego było pomyłką – mówi Khan.

KM

Puchar Europy w Kickboxingu w Ostrowcu Świętokrzyskim

Decyzją WAKO – World Association of Kickboxing Organizations, w dniach 29.04 – 01.05.2016 na Hali Sportowo-Widowiskowej MOSiR w Ostrowcu Świętokrzyskim odbędą się zawody o Puchar Europy w kickboxingu.

Przygotowaniami do wydarzenia zajmie się Ostrowiecki Klub Sportów Walki, który wielokrotnie udowodnił, że potrafi się odnaleźć w roli organizatora. Ma na swoim koncie mnóstwo ważnych imprez sportowych takich jak Puchary Polski, czy Mistrzostwa Polski, którymi zajmuje się od pięciu lat, 25 rocznicę PZKb połączoną z Galą Zawodową Fighters Nigth 3 oraz w sumie cztery Gale Zawodowe emitowane w telewizji krajowej i międzynarodowej. Wysoki poziom organizacji imprez nadzorowanych przez Ostrowiecki Klub Sportów Walki przyczynił się do decyzji Polskiego Związku Kickboxingu o zawnioskowanie do światowych władz, aby Puchar Europy odbył się właśnie pod jego patronatem. Działania klubu zostały docenione w całej Europie i dzięki temu mieszkańcy Ostrowca będą mieli okazję podziwiać niesamowitą sprawność fizyczną nie tylko rodzimych zawodników, ale również tych trenujących poza granicami naszego państwa.

Puchar Europy będzie wspaniałym widowiskiem dla całych rodzin. Do Ostrowca przyjedzie około ośmiuset  zawodników, którzy będą startować w różnych kategoriach wiekowych: kadet młodszy (10 – 12 lat), kadet starszy (13 – 15 lat), juniorzy (16 – 18 lat) i seniorzy (18+ lat) oraz w różnych formułach: pointfighting, kick light, low kick oraz full contact. Walki odbędą się na dwóch ringach i trzech matach, więc każdy koneser, a nawet laik znajdą coś dla siebie.

Zawody te będą ogromną szansą dla Ostrowca, aby wybić się nie tylko na arenie świętokrzyskiej, czy krajowej, ale przede wszystkim międzynarodowej. Wpłyną pozytywnie na rozwój miasta i na świadomość ludzi jak ważne jest codzienne uprawianie różnego rodzaju aktywności fizycznej. Dodatkowo ostrowieccy fani kickboxingu będą mieli okazję wymienić się swoimi spostrzeżeniami z publicznością z innych krajów, a także obejrzeć na żywo walki większości zawodników z Europy.

Ostrowiecki Klub Sportów Walki planuje dalszy rozwój i ma nadzieję, że w przyszłości będzie kontynuował swoją działalność w tym zakresie.

Judocy promują nasz kraj

Taka konstatacja płynie z listu, który z racji organizacji Pucharu Świata kobiet w judo w Warszawie wystosował Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeja Dudy.

Trwa radość po dobrym występie naszych judoczek w zawodach Pucharu Świata w Warszawie. Organizacyjnie impreza stała na wysokim poziomie, co doceniły władze europejskiej federacji i nie tylko.

Dobra organizacja, dobry występ

W Warszawie zaprezentowały się zawodniczki z całego kontynentu. Polska okazała się najlepsza w klasyfikacji medalowej. Ten wynik rozbudził nasze apetyty przed kolejnymi startami kadry, a zarazem pokazał, że nasze zawodniczki stać na osiąganie dobrych wyników.

Złote medale zawisły na szyjach trzech zawodniczek. Po czternastu latach na najwyższym stopniu warszawskich zawodów znalazła się polska judoczka. Arleta Podolak triumfowała w kategorii 57kg. Po drodze pokonała Annę Borowską, której udało się zdobyć brąz. Najlepsze okazały się również Katarzyna Kłys (70kg) oraz Beata Pacut (78kg). Blisko medalu były Agata Perenc i Karolina Pieńkowska (obie 52kg), które zajęły piąte miejsca.

Warszawa sprostała wymaganiom i po raz kolejny zorganizowała Puchar Świata w judo. Europa mogła z bliska zobaczyć i ocenić jak Polska radzi sobie w roli gospodarza. To duże wyróżnienie dla Polski, co podkreślił prezydent. –  Składam wyrazy uznania organizatorom turnieju za tak piękne promowanie naszego kraju w świecie sportu. To powód do dumy, że zawody te, o długiej tradycji i wysokim prestiżu, wpisane są na stałe do kalendarza Europejskiej i Światowej Federacji Judo w randze Pucharu Świata. W tym roku znaczenie tego turnieju jest tym większe, że ma on również charakter kwalifikacji olimpijskich –  napisał w liście skierowanym do uczestników i organizatorów turnieju European Judo Open Women prezydent RP Andrzej Duda.

W oczekiwaniu na Ozdobę

Wszyscy z niecierpliwością oczekują, kiedy na tatami pojawi się Agata Ozdoba. Judoczka rywalizująca w kategorii 63kg pauzuje z powodu kontuzji kolana.

Liczy się czas, który biegnie nieubłaganie. Ozdoba przed odniesieniem kontuzji zajmowała miejsce gwarantujące jej start w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Szansa na występ w Brazylii nadal jest realna. Z tym, że Ozdoba musi wrócić do startów, zdobywać punkty i budować formę.

Brązowa medalistka mistrzostw Europy z 2014 roku z Montpellier stopniowo dochodzi do siebie. Niewykluczone, że wróci w kwietniu i wystartuje w mistrzostwach kontynentu w Kazaniu. Wtedy miałaby jeszcze trzy miesiące na szlifowanie formy. 

Warto przypomnieć, że w 2015 roku Agata Ozdoba wywalczyła srebrny medal mistrzostw świata w Astanie w starcie drużynowym.

KM

Polskie triumfy w Londynie

Na gali UFC Fight Night 84 w Londynie zaprezentowali się Krzysztof Jotko i Daniel Omielańczuk. Polacy mają powody do zadowolenia. Do swoich bilansów dopisali kolejne zwycięstwa.

Polski wieczór w Londynie –  tak najkrócej można skwitować występ biało-czerwonych w stolicy Anglii. Nie byli oni głównymi aktorami widowiska, ale zrobili dobrą robotę. Co przyczyniło się do ich triumfów?

Nieczysty cios

W trakcie walki Daniela Omielańczuka z Jarjisem Danho nie brakowało kontrowersji. Nieczyste uderzenie Polaka mogło skutkować nawet dyskwalifikacją, jednak tak na szczęście się nie stało. Zawodnik pochodzący z Syrii od początku postawił na atak. Omielańczuk znalazł się w trudnym położeniu, gdy pojedynek przeniósł się pod siatkę. Polak wybrnął z sytuacji i próbował zdominować rywala w stójce. Danho dążył do bliskiego kontaktu, starał się atakować Polaka pod siatką.

Z czasem zaznaczała się lekka przewaga Omielańczuka. Polak prowadził walkę w stójce i wyglądał zdecydowanie lepiej. Mimo to Danho nie zamierzał ustąpić. Przeciwnik polskiego fightera pokazał, że jest twardy, jednak upadł na matę. Omielańczuk nie wykorzystał tej okazji. Dopiero w końcówce drugiej rundy Polak ruszył z natarciem, jednak zabrakło mu precyzji i siły. Trzecia runda dostarczyła wiele emocji natury technicznej. Omielańczuk trafił rywala poniżej pasa. Danho podjął decyzję, że nie jest w stanie kontynuować walki. Sędziowie podjęli decyzję, że wygrana należy się Omielańczukowi. Dwóch z nich wskazało na Polaka, jeden był za Syryjczykiem.

Dla Omielańczuka był to piąty pojedynek w UFC i trzecie zwycięstwo. Wcześniej 33-latek uporał się przed czasem z Nandorem Guelmino i Chrisem de la Rochą. Na pokonanie tego ostatniego potrzebował zaledwie 48 sekund.

Trzecia wygrana z rzędu

Krzysztof Jotko w rywalizacji z Bradleyem Scottem od początku był uważny. Polak próbował wysokich kopnięć. Jego rywal starał się zepchnąć Polaka do defensywy. Jotko atakował z kontry, jednak Scott w końcówce pierwszej rundy potężnie go trafił. Polak był jednak niewzruszony.

Jotko dopiero pod koniec drugiej rundy ruszył do ataku. Wysokie kopnięcia i łokcie nie zrobiły krzywdy Anglikowi, jednak dały cenne punkty polskiemu zawodnikowi. Scott próbował obaleń, ale Jotko wychodził z tych sytuacji obronną ręką.

W trzeciej rundzie 26-latek sprowadził walkę do parteru. Polak był aktywniejszy, bardziej ruchliwy, czym podkreślił swoją przewagę. Sędziowie nie mieli wątpliwości i jednogłośnie wskazali na zwycięstwo Jotki. Dla Polaka była to trzecie wygrana z rzędu w UFC. Do tej pory 26-letni Polak stoczył dla amerykańskiej organizacji pięć walk, z których przegrał jedną.

W walce wieczoru Michael Bisping decyzją sędziów pokonał Andersona Silvę.

KM

Jackiewicz wygrywa w Radomiu, Huck w Halle

W sobotę, 27 lutego, w Radomiu odbyła się gala boksu zawodowego BudWeld Boxing Night. Wisienką na torcie był pojedynek Rafała Jackiewicza ze Stiliyanem Kostovem. Polak wygrał na punkty. Z kolei w niemieckim Halle Marco Huck zdobył pas mistrza świata federacji IBO w kategorii junior ciężkiej.

Jackiewicz to doświadczony bokser. Na swoim koncie ma ponad sześćdziesiąt walk na zawodowym ringu. W Radomiu wygrał czterdziesty ósmy pojedynek w karierze.

Test przed starciem z Syrowatką

Rywalizacja z Kostovem była kolejnym etapem przygotowań 39-latka do starcia z Michałem Syrowatką, do którego dojdzie 2 kwietnia podczas Polsat Boxing Night w Krakowie. Panowie spotkali się już w grudniu ubiegłego roku. Wtedy w czwartej rundzie przez techniczny nokaut zwyciężył Jackiewicz. Dla Syrowatki była to pierwsza porażka w karierze.

Wracając do rywalizacji z Kostowem, pojedynek od początku toczył się w spokojnym tempie. Bułgar był schowany i liczył na powodzenie pojedynczych ciosów. Kostow bronił się, nie chciał dać Jackiewiczowi pola do popisu. Polak spokojnie robił swoje i starał atakować się rywala. W szóstej rundzie sędzia przerwał pojedynek i zachęcił głównych aktorów do większej aktywności. Jackiewicz spokojnie wyprowadzał ciosy, które dawały mu punkty. Polak zdecydowanie wygrał na punkty – 100:90, 100:90 i 98:92.

W Radomiu zaprezentowała się Włoszka Monica Gentili, która w maju 2015 roku przegrała z Ewą Brodnicką. Teraz lepsza od 38-latki okazała się Oleksandra Sidorenko. W czwartej rundzie Adam Balski zastopował zapędy Eryka Cieślowskiego w pojedynku w kategorii junior ciężkiej. Remis w starciu wagi super średniej. Wyrównany pojedynek stoczyli Mateusz Rzadkosz i Tomasz Gromadzki.  

Mistrzowski powrót Hucka

Marco Huck znalazł się pod ścianą. W sierpniu ubiegłego roku przeżył szok, kiedy w Prudential Center stracił pas mistrzowski kategorii junior ciężkiej WBO na rzecz Krzysztofa Głowackiego. Polak przerwał dominację Niemca bośniackiego pochodzenia i poważnie nim wstrząsnął.

Huck wrócił na ring w niemieckim Halle, gdzie spotkał się z Olą Afolabim. Można powiedzieć, że panowie znają się jak łyse konie. W ringu spotkali się po raz czwarty. Faworytem był Huck, który wygrał dwa z trzech wcześniejszych pojedynków. W jednym przypadku sędziowie orzekli remis.

W Halle Huck pokazał klasę. Nie czekał i od początku ruszył na rywala. W czwartej rundzie Afolabi znalazł się w trudnym położeniu. Potężny prawy Hucka zachwiał jego rywalem. Z czasem role się odwróciły. Afolabi rozkręcał się, a Huck wyglądał na nieco zmęczonego. W ósmej rundzie Niemiec ponownie trafił rywala. Afolabi miał problem, gdyż doskwierało mu rozcięcie łuku brwiowego. Huck starał się to wykorzystać. W końcu lekarz ringowy zdecydował się na przerwanie pojedynku ze względu na zły stan oka Afolabiego.

Huck wygrał po raz trzeci z Afolabim i zdobył pas IBO w wadze junior ciężkiej.

Fot. pixabay.com

KM

Polki najlepsze w Warszawie!

Co to był za weekend w wykonaniu polskich judoczek! W Warszawie odbył się turniej Pucharu Świata kobiet. Polska triumfowała w klasyfikacji medalowej.

Oby więcej takich startów. Po raz ostatni Puchar Świata kobiet gościł w stolicy Polski dwa lata temu. Rok temu w Warszawie pojawili się panowie. Po złoto sięgnął Maciej Sarnacki. W ostatni weekend lutego 2016 roku aż trzy nasze reprezentantki stanęły na najwyższym stopniu podium.

Podolak jako pierwsza

Pierwszego dnia rywalizacji w Warszawie fani judo mogli cieszyć się ze złota Arlety Podolak (na zdjęciu) w kategorii 57kg. Po czternastu latach polska zawodniczka znalazła się na szczycie podczas zmagań w stolicy Polski. 22-letnia Podolak była twarda, zdecydowana i skuteczna. W półfinale doszło do rywalizacji dwóch Polek. Podolak okazała się lepsza od Anny Borowskiej, której udało się sięgnąć po brązowy medal. Judoczka Polonii Rybnik w rywalizacji o trzecie miejsce uporała się z Yadinys Amaris. Polka wygrała przez ippon. Z kolei Podolak zwyciężyła decydujący bój z Sappho Coban przez yuko.

Niewiele do szczęścia zabrakło Agacie Perenc i Karolinie Pieńkowskiej. Nasze judoczki startujące w kategorii 52kg dotarły do półfinałów, gdzie poniosły porażki. Również w repasażach nie udało im się wygrać i ostatecznie znalazły się na piątych miejscach.

Drugiego dnia rywalizacji Polki dopisały do swojego dorobku dwa medale i to koloru złotego. Na tatami nie do zatrzymania była Katarzyna Kłys (70kg). Zawodniczka Polonii Rybnik po drodze do finału dwie walki wygrała przez kary shido i jedną przez ippon. W finale spotkała się z Naranjargal Tsend Ayush z Mongolii. Polka wygrała przez ippon, choć przegrywała jedną karą shido. Kłys doskonale poradziła sobie mimo słabszego początku i odniosła triumf. Złoto także dla Beaty Pacut (78kg). Polka w finale stoczyła zacięty bój z Holenderką Karen Stevenson. Obie judoczki zanotowały waza-ari. Holenderka dodatkowo zapisała na swoim koncie karę shido, co dało zwycięstwo Pacut. 
 
Na siódmym miejscu w kategorii +78kg uplasowała się Katarzyna Furmanek. Polska zdobywając cztery medale, trzy złote i brąz, zwyciężyła w klasyfikacji medalowej. Zmagania Pucharu Świata kobiet w judo w Warszawie można było śledzić na antenie telewizji FighTime.

Medale w Pradze

Judocy rywalizowali w European Open Judo w Pradze. Najlepsze występy w tym roku zaliczyli Damian Szwarnowiecki (73kg) oraz Patryk Ciechomski (90kg).

Zawodnik AZS AWF Katowice zmierzał do finału, kiedy na jego drodze stanął Mammadali Mehdijew. Azer wygrał całą rywalizację w Pradze. Z kolei Ciechomski w walce o brąz pokonał przez ippon Gary'ego Halla. 

Tylko Georgios Azoidis okazał się lepszy od Damiana Szwarnowieckiego. Judoka Gwardii Wrocław w finale zapisał na swoim koncie waza-ari. Jego rywal również, jednak wykonał yuko, co przeważyło szalę zwycięstwa na jego stronę. Piąty w kategorii 66kg był Michał Bartusik. Siódme miejsce dla Kamila Grabowskiego w +100kg.

KM

Europejska elita w stolicy

Otwarty Puchar Europy judo wraca do Warszawy. W dniach 27-28 lutego w hali widowiskowo-sportowej Arena Ursynów będą rywalizować czołowe zawodniczki ze Starego Kontynentu. Transmisja w telewizji FighTime.

Przez dwa dni Warszawa będzie europejską stolicą judo. Liczymy, że na pierwszy plan wybiją się biało-czerwone.

Powrót po przerwie

W ubiegłym roku Warszawa, a mówiąc dokładniej hala Torwar była areną rywalizacji judoków. Miło ten start wspomina przede wszystkim Maciej Sarnacki, który zdominował zmagania w kategorii +100kg i stanął na najwyższym stopniu podium. Dobrze spisali się również Jakub Kubieniec (81kg) i Patryk Ciechomski (90kg), na których szyjach zawisły brązowe medale. Teraz w stolicy zaprezentują się panie. Po raz ostatni Puchar Europy judoczek odbył się w stolicy dwa lata temu. Wtedy na starcie pojawiło się 25 Polek, a łącznie w zawodach zaprezentowało się 136 judoczek. Polska uplasowała się na ósmym miejscu w klasyfikacji medalowej. Na podium stanęła Ewa Konieczny (48kg), która wywalczyła srebro. Medale trafiły również do Halimy Mohamed Seghir (63kg) oraz Katarzyny Kłys (70kg). Dwóch z nich zabraknie w najbliższy weekend w Warszawie.

Zaprezentuje się za to Katarzyna Kłys, dla której będzie to już szósty start w karierze w Warszawie. Tylko raz stała na podium. Dwa lata temu sięgnęła po brąz. Dodatkowo dwukrotnie zajmowała siódme miejsca. Równą dyspozycję w tym sezonie prezentuje Arleta Podolak (57kg). W African Open Tunis nasza zawodniczka była trzecia, w Grand Prix w Hawanie zajęła siódmą pozycję, a Grand Slam w Paryżu zakończyła na piątym miejscu. W tym sezonie z dobrej strony pokazały się już Agata Perenc (52kg) i Karolina Tałach (63kg), które po medale sięgały odpowiednio w Tunezji i we Włoszech.

Każdy medal zdobyty w Warszawie będzie cenny. Ciekawych walk i emocji nie zabraknie. Zapraszamy do śledzenia zmagań na antenie telewizji FighTime.

Kadra Polski na Otwarty Puchar Europy w Warszawie: Joanna Stankiewicz (48kg), Agata Perenc, Karolina Pieńkowska i Dorota Smorzewska (wszystkie 52kg), Arleta Podolak, Anna Borowska, Magdalena Miller i Julia Kowalczyk (57kg), Karolina Tałach, Anna Książek, Aleksandra Langiewicz i Dominika Błach (63kg), Katarzyna Kłys, Barabara Białas, Sandra Lickun oraz Aleksandra Jabłońska (70kg), Paula Kułaga i Beata Pacut (78kg) oraz Katarzyna Furmanek i Anna Załęczna (+78kg).

Panowie jadą do Czech 

Panie będą tworzyły wyjątkową atmosferę zmagań judo w Warszawie, a panowie zaprezentują się w Pradze, gdzie odbędzie się Otwarty Puchar Europy. Do Czech uda się siedemnastoosobowa kadra Polski. Liczymy, że w końcu nasz zawodnik stanie na podium zawodów w 2016 roku.

Kto wystartuje w Pradze? Bartłomiej Garbacik (60kg), Aleksander Beta, Paweł Zagrodnik, Michał Bartusik i Patryk Wawrzyczek (66kg), Damian Szwarnowiecki i Wiktor Mrówczyński (73kg), Łukasz Błach, Jakub Kubieniec, Damian Stępień, Karol Kurzej (81kg), Patryk Ciechomski, Piotr Kuczera i Tomasz Szczepaniak (90kg), Jakub Wójcik i Kamila Niedziela (100kg) oraz Kamil Grabowski (+100kg).

KM

REPORTAŻ: Zgrupowanie kadry Judo Kobiet w Cetniewie

Zapraszamy do obejrzenia reportażu z wizyty telewizji FighTime podczas zgrupowania reprezentacji Polski Judo kobiet w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Cetniewie. Jednocześnie zapraszamy już w najbliższy weekend tj. 27-28 luty na transmisję na żywo z zawodów międzynarodowych judo European Judo Open Woman, które odbędą się w Warszawie w hali Arena Ursynów. Całą transmisję na żywo będą Państwo mogli oglądać na antenie telewizji FighTime.

[kod]

LIVE: European Judo Open Woman Warsaw 2016

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z międzynarodowych zawdów judo European Judo Open Woman. Zawody odbywają się w Warszawie na hali Arena Ursynów. Zawody są punktowane w rankingach międzynarodowych i zawodniczki mogą uzyskać podczas nich kwalifikacje olimpijskie. Przypominamy, że za wygranie European Judo Open Women zawodniczka może otrzymac 100 pkt. w klasyfikacji generalnej.

Plan transmisji:

Sobota (27.02) – start od godz. 11.00

Niedziela (28.02) start od godz. 11.00

[kod]

Transmisja główna z komentarzem:

Tatami 1

Tatami 2

Gala goni galę

Jeszcze nie odbyła się gala KSW 34, a ruszyła już przedsprzedaż biletów na kolejny event polskiej organizacji. Kogo zobaczymy w maju w Ergo Arenie?

Czas płynie nieubłaganie. Zawodnicy muszą ciężko trenować i przygotowywać się do kolejnych walk. Już 5 marca w warszawskiej hali Torwar odbędzie się gala KSW 34, na której Karol Bedorf w walce wieczoru z Jamesem McSweeney'em będzie bronił mistrzowskiego pasa w wadze ciężkiej. Do rywalizacji o pasy staną również Tomasz Narkun i Andre Muniz oraz Artur Sowiński i Fabiano Silva Da Conceicao. To już za dziesięć dni, jednak fani MMA mogą już zacierać ręce, bo za trzy miesiące kolejna gala. KSW 35 odbędzie się 28 lutego w Ergo Arenie. Nie zabraknie gwiazd.

Można kupować bilety

Jedni wolą przeżywać emocje z bliska, inni zaś przed ekranem telewizorów. Ci pierwsi mogą już wykonać pierwszy krok, aby z bliska zobaczyć gwiazdy KSW 35. Pierwsza pula biletów jest już dostępna w przedsprzedaży.

Rzecz jasna, że KSW nie odkryło wszystkich kart i stopniowo będzie ujawniało kolejnych zawodników, którzy zaprezentują się w Ergo Arenie. Jednak wiemy już, że nudą nie powieje. Dlaczego? Po raz pierwszy w obronie pasa mistrzowskiego wagi średniej zaprezentuje się Mamed Khalidov. Dla wielu jest to najlepszych zawodnik MMA w Polsce. Niektórzy nadal nie dowierzają, że po raz pierwszy będzie bronił pasa, jednak taka jest prawda. Khalidov sięgnął po tytuł w listopadzie, kiedy to latającym kolanem i ciosami w zaledwie trzydzieści sekund pokonał Michała Materlę. 35-latek nie przegrał od dwunastu walk. Stał się gwiazdą KSW i jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy organizacji. Z kim tym razem przyjdzie mu rywalizować? Na odpowiedź trzeba poczekać.

W Ergo Arenie pojawi się były mistrz wagi średniej Michał Materla. Popularny "Magic" postara się zaprezentować efektownie i odbić się po porażce z Khalidovem. Materla ma dobre wspomnienia z Ergo Areny. Stoczył tam trzy walki i wszystkie wygrał. Czternasty pojedynek dla KSW stoczy Mariusz Pudzianowski. Były strongman przegrał ostatni pojedynek z Peterem Grahamem, który miał miejsce na stadionie Wembley. Do Ergo Areny powróci niemalże po roku od rywalizacji z Rollesem Gracie. "Pudzian" szybko i efektownie uporał się z Brazylijczykiem, którego zamroczył potężnym ciosem. Walka trwała 27 sekund. 

Najpierw Warszawa

Jednak najpierw czekają nas emocje na warszawskim Torwarze. Nie zabraknie walk o najwyższą stawkę i ciekawych zawodników. Po raz pierwszy w Polsce zaprezentuje się Andre Muniz, który będzie chciał odebrać pas wagi półciężkiej Tomaszowi Narkunowi. Obiecująco zapowiada się występ Svetlozara Savova. Bułgar zmierzy się z Łukaszem Bieńkowskim. Wielką niewiadomą jest forma Krzysztofa Kułaka, który wraca do MMA po ponad dwuletniej przerwie. "Model" spotka się z Maciejem Jewtuszko. Głównym daniem wieczoru będzie rywalizacja Karola Bedorfa z Jamesem McSweeney'em. "Coco" po raz czwarty będzie bronił pasa w wadze ciężkiej.

KM

W Niemczech bez rewelacji

Grand Prix w judo w niemieckim Dusseldorfie nie zapisze się złotymi literami w historii występów naszych zawodników. Polaków zabrakło wśród najlepszych.

Wiele obiecywano sobie po startach Katarzyny Kłys (70kg) oraz Macieja Sarnackiego (+100kg). Dla naszych judoków rywalizacja w Dusseldorfie była pierwszym występem w tym sezonie. Wcześniej przygotowywali się do startów podczas zgrupowania w Japonii. Można powiedzieć, że start w Dusseldorfie należał do tych z kategorii „pierwsze koty za płoty”.

Kłys odpadła szybko

Nie ulega wątpliwości, że Katarzyna Kłys jest obecnie jedną z najlepszych polskich judoczek. To ona po jedenastu latach wywalczyła dla Polski medal na mistrzostwach świata. W 2014 roku w Czelabińsku sięgnęła po brązowy krążek. Z kolei rok później w Astanie wraz z drużyną wywalczyła srebro. Regularnie punktuje w najważniejszych startach i zajmuje miejsca na podium. Jednak w Niemczech Kłys zanotowała występ zdecydowanie poniżej oczekiwań wszystkich fanów judo. Polka stoczyła zaledwie jedną walkę. Pojedynek wyrównany, jednak Laura Vargas Koch mogła cieszyć się z wygranej. Reprezentantka Niemiec wygrała karami shido. Koch otrzymała jedno upomnienie, zaś Kłys dwa. Ostatecznie rywalka Polki uplasowała się na trzeciej pozycji.

Jeden pojedynek wygrał Maciej Sarnacki. Nasz judoka przez ippon pokonał Haruna Sadikovicia. W kolejnej walce, w 1/8 finału, trafił na Barnę Bora z Węgier. Tym razem Polak nie miał szczęścia. Rywal znalazł sposób na Sarnackiego i przypieczętował swoje zwycięstwo przez ippon. Bor zakończył zmagania na trzecim miejscu.

Łukasz Błach rywalizujący w kategorii 81kg w pierwszej walce spotkał się z Oussamą Hadjamem. Reprezentant Kataru chciał, jednak nie potrafił znaleźć recepty na Polaka. Błach zwyciężył przez ippon. W kolejnej walce poszedł za ciosem, jednak Hemubatu Eri nie ułatwił mu zadania. Chińczyk zdobył punkty przez waza – ari. Z kolei Błach przeprowadził akcję, która dała mu zwycięstwo. Polski judoka wygrał przez ippon. Trzecia walka okazała się ostatnią w wykonaniu Błacha podczas GP w Dusseldorfie. Polak przegrał z Giorgim Papunashvilim, który uplasował się na piątym miejscu. Z kolei Jakub Kubieniec (81kg) uporał się z Antonio Ciano, jednak w kolejnej walce musiał uznać wyższość Franka de Wita z Holandii.

Szybko zakończyła się przygoda Damiana Szwarnowieckiego (73kg) ze zmaganiami w turnieju. Polak przez yuko przegrał z Khadbaatarem Narankhuu. Reprezentant Mongolii uplasował się na piątym miejscu. Z kolei Aleksander Beta (66kg) rozpoczął zmagania od drugiej rundy. Na niewiele się to zdało. Po wyrównanym pojedynku Polak przegrał z Zhansay'em Smagulovem z Kazachstanu.

Dominowali Azjaci

Kto zdobył najwięcej medali podczas Grand Prix w Dusseldorfie? Osiem miejsc na podium zanotowali reprezentanci Korei Południowej. Jednak w klasyfikacji medalowej triumfowali Japończycy. Korea była druga, trzecia pozycja dla reprezentantów Niemiec.

Japończycy i Koreańczycy zdobyli po trzy złota. Judocy z Kraju Kwitnącej Wiśni zanotowali również srebro. Koreańczycy sięgnęli aż po pięć brązowych medali. Dla gospodarzy złoto wywalczył Dimitri Peters.

KM

 

Verhoeven w Paryżu

Fani kickboxingu czekają na kolejną galę organizacji Glory. Już niebawem, 12 marca, gwiazdy zaświecą nad Paryżem. To w stolicy Francji odbędzie się gala Glory 28, a zaprezentuje się na niej m.in. Rico Verhoeven.

W Paryżu nie zabraknie walk o najwyższą stawkę. Serhiy Adamchuk i Mosab Amrani będą rywalizować o miano najlepszego fightera w wadze piórkowej. Z kolei Saulo Cavalari po raz kolejny stanie do obrony tytułu w kategorii półciężkiej. Jego rywalem będzie Artem Vakhitov.

Ciężka sprawa

Emocji na pewno nie zabraknie. Miłośnicy kickboxingu zobaczą również turniej wagi lekkiej, jednak głównym wydarzeniem wieczoru będzie kolejna obrona pasa mistrzowskiego w wadze ciężkiej przez Rico Verhoevena. Tym razem miejsce Holendra na szczycie Glory chce zająć Mladen Brestovac.

Holenderski fighter nie tak dawno postanowił spróbować swoich sił w MMA. W październiku 2015 roku Verhoeven zaprezentował się na gali Real Extreme Fighting 20. Mistrz Glory potwierdził, że jest niezwykle mocny. Już w pierwszej rundzie efektownie uporał się z Wiktorem Bogutzkim. Nie inaczej było podczas ostatniej walki Verhoevena na gali Glory 26 w Amsterdamie. Benjamin Adegbuyi chciał zrewanżować się za porażkę podczas Glory 22, jednak po raz kolejny musiał przełknąć gorycz porażki. Mistrz wagi ciężkiej po upływie dwóch minut posłał Rumuna na deski. Prawy sierpowy w wykonaniu Verhoevena zwalił Adegbuyi'ego z nóg.

Mladen Brestovac to doświadczony kickboxer. Chorwat występował na galach organizacji K-1 oraz Superkombat. Brestovac potrafi walczyć efektownie dla oka i wygrywać przed czasem. Co ciekawe, zdarza się, że chorwacki fighter zwyciężał po zaledwie trzydziestu sekundach. Tak było w kwietniu 2015 roku, kiedy Colin George z powodu urazu ramienia musiał zakończyć udział w rywalizacji z Brestovacem. Warto dodać, że 32-latek ma na swoim rozkładzie Wiesława Kwaśniewskiego, którego pokonał na Super FFC w Opatiji w grudniu 2014 roku. Dla Chorwata rywalizacja z Verhoevenem to ogromne wyzwanie. Wygrana będzie jego pięćdziesiątym triumfem w karierze. Może smakować wyjątkowo, gdyż na szali jest pas wagi ciężkiej. Mimo wszystko faworytem pozostaje Verhoeven.

Turniejowe zmagania

Ciekawie zapowiada się półfinałowa rywalizacja w turnieju wagi lekkiej. W jednej z walk spotkają się Sitthichai Sitsongpeenong i Dabit Kiria. Panowie mają rachunki do wyrównania. Kiria pała żądzą rewanżu. Gruzin na gali Glory 22 w Lille okazał się gorszy od zawodnika z Tajlandii. W drugim półfinale spotkają się Marat Grigorian i Djime Coulibaly. Obaj mają za sobą porażki, więc liczą, że uda im się przełamać.

Artem Vakhitov chce zrewanżować się Saulo Cavalarieumu za porażkę z kwietnia 2015 roku. Brazylijczyk wygrał na punkty i zgarnął pas mistrzowski. Vakhitov robił wszystko, aby ponownie spotkać się z Cavalarim. Stoczył dwie walki, w których triumfował. Dopiął swego i otrzymał szansę. Czy ją wykorzysta?

Mosab Amrani okazał się najlepszy w turnieju wagi piórkowej podczas Glory 26 w Amsterdamie. Obie walki wygrał w pierwszych rundach. Znokautował kolejno LimChi-bina oraz Maykola Yurka. Dzięki temu może rywalizować o mistrzowski pas. Amrani zmierzy się z Serhiy'em Adamchukiem, który dość niespodziewanie odebrał tytuł Gabrielowi Vardze.

KM

Puchar Europy w Kickboxingu w Ostrowcu Świętokrzyskim

Ostrowiecki Klub Sportów Walki poinformował nas jako pierwszych, że decyzją WAKO – World Association of KickboxingOrganizations, w dniach 29.04 – 01.05.2016 na Hali Sportowo-Widowiskowej MOSiR w Ostrowcu Świętokrzyskim odbędą się zawody o Puchar Europy w kickboxingu.

Ostrowiecki Klub Sportów Walki zajmie się organizacją wydarzenia. Klub z Ostrowca Świętokrzyskiego już wielokrotnie udowodnił, że potrafi odnaleźć się w roli organizatora. Na swoim koncie ma organizację wielu ważnych imprez sportowych takich, jak Puchary Polski, Mistrzostwa Polski – którymi zajmuje się od pięciu lat, 25 rocznicę PZKb połączoną z Galą Zawodową Fighters Nigth 3 oraz w sumie cztery Gale Zawodowe emitowane w telewizji krajowej i międzynarodowej. Wysoki poziom organizacji imprez nadzorowanych przez Ostrowiecki Klub Sportów Walki przyczynił się do podjęcia decyzji przez Polski Związek Kickboxingu o zawnioskowanie do światowych władz, aby Puchar Europy odbył się właśnie pod jego patronatem. Działania klubu zostały docenione w całej Europie i dzięki temu mieszkańcy Ostrowca będą mieli okazję podziwiać niesamowitą sprawność fizyczną nie tylko rodzimych zawodników, ale również tych trenujących poza granicami naszego państwa.

Puchar Europy będzie wspaniałym widowiskiem dla całych rodzin. Do Ostrowca przyjedzie około ośmiuset zawodników, którzy będą startować w różnych kategoriach wiekowych: kadet młodszy (10 – 12 lat), kadet starszy (13 – 15 lat), juniorzy (16 – 18 lat) i seniorzy (18+ lat) oraz w różnych formułach, począwszy od lekkiego light contact, polegającego na wykonywaniu ciągłych kontrolowanych uderzeń, po agresywny full contact, gdzie ciosy można zadawać z całej siły. Walki odbędą się na dwóch ringach i trzech matach, każdy fan sportu znajdzie coś dla siebie.

Zawody te będą ogromną szansą dla Ostrowca, aby wybić się nie tylko na arenie świętokrzyskiej, czy krajowej, ale przede wszystkim międzynarodowej. Wpłyną pozytywnie na rozwój miasta i na świadomość ludzi jak ważne jest codzienne uprawianie różnego rodzaju aktywności fizycznej.

Dodatkowo ostrowieccy fani kickboxingu będą mieli okazję wymienić się swoimi spostrzeżeniami z publicznością z innych krajów, a także obejrzeć na żywo walki większości zawodników z Europy.

Ostrowiecki Klub Sportów Walki planuje dalszy rozwój i ma nadzieję, że w przyszłości będzie kontynuował swoją działalność w tym zakresie.

informacja prasowa

Powrót Kłys i Sarnackiego

Katarzyna Kłys (70kg) oraz Maciej Sarnacki (+100kg) po raz pierwszy w tym roku zaprezentują się na tatami. Nasi judocy wystartują w zawodach Grand Prix w Duesseldorfie.

Rywalizacja w Niemczech rozpocznie się w piątek, 19 lutego, i potrwa do niedzieli. Do zmagań o cenne punkty w wyścigu o kwalifikacje olimpijską wystartuje ponad sześciuset zawodników. W jakiej formie są Kłys i Sarnacki, którzy szykują się do wyjazdu do Rio de Janeiro?

Japońskie przygotowania

Występ w Duesseldorfie będzie okazją do zweryfikowania obecnej dyspozycji Kłys i Sarnackiego. Oboje w tym roku jeszcze nie startowali. Wybrali się do Japonii, gdzie szlifowali formę. Można stwierdzić, że Kłys i Sarnacki mają spokojne głowy. Są niemalże pewni wyjazdu na Igrzyska Olimpijskie, co daje im komfort psychiczny i swobodę w przygotowaniach do kolejnych startów. 29-letnia Kłys w rankingu olimpijskim jest na dwunastej pozycji, z kolei Sarnacki jest siedemnasty. Zatem mogli sobie pozwolić na przygotowania w Kraju Kwitnącej Wiśni. Kłys sparowała z Anną Borowską, a Sarnacki nad dyspozycją pracował z Kamilem Grabowskim.

Judoka Gwardii Olsztyn wystartuje po raz pierwszy od listopada. Po raz ostatni zaprezentował się w turnieju Grand Slam w Abu Zabi, gdzie zajął piątą pozycję. Później leczył kontuzję. Z kolei Kłys w listopadzie zaliczyła kilka startów i dopisała do swojego konta ważne punkty. W Grand Slam Abu Zabi stanęła na trzecim stopniu podium, wynik ten powtórzyła w Grand Prix w Qingdao. Z kolei w Grand Prix na wyspie Jeju była siódma. Teraz po ponad dwumiesięcznej przerwie oboje wracają do rywalizacji w silnie obsadzonym turnieju w Duesseldorfie.

Nie będą osamotnieni. W Niemczech wystąpią również Aleksander Beta (66kg), Damian Szwarnowiecki (73kg), Łukasz Błach i Jakub Kubieniec (81kg). Wszyscy czterej w tym roku już startowali, jednak szybko żegnali się z rywalizacją.

Medalowe zdobycze

Nasi judocy podróżują po całym świecie. Biorą udział w zawodach Grand Slam i Grand Prix. Niebawem w Warszawie odbędzie się Puchar Świata, w którym do rywalizacji staną panie. Nasi judocy rywalizują również w zmaganiach Europen Judo Open.

Do austriackiego Oberwart pojechało dwunastu naszych zawodników. Z medalami na szyi wróciło dwóch. Niewiele brakowało, a w kategorii 90kg mielibyśmy polski finał. Tyle, że Patryk Ciechomski przegrał z Tiago Camilo i musiał rywalizować w repasażach. Polak wyszedł zwycięsko ze zmagań. Ciechomski pokonując Anthony'ego Laignesa zdobył brązowy medal. Francuz wcześniej uległ Piotrowi Kuczerze, który w finale nie znalazł sposobu na Gabora Vera.

Z kolei Karolina Tałąch (63kg) jako jedyna z naszych reprezentantów udała się do Rzymu, gdzie sięgnęła po srebrny medal. Lepsza okazała się tylko Tserennadmid Tdend-Ayush z Mongolii. W Fuengiroli odbyły się zmagania European Judo Cup w kategorii kadetów. Złoto dla Kacpra Kaczora (66kg). Z kolei brązowe medale wywalczyły Natalia Kropska (52kg), Kinga Wolszczak (63kg) i Eliza Wróblewska (+70kg). 

KM

Kto zagości na Fight Exclusive Night 11?

Lista stopniowo zapełnia się. W karcie walk coraz mniej niewiadomych. Już 19 marca w warszawskiej hali Torwar odbędzie się gala FEN 11”Warsaw Time”.

FEN oferuje publiczności kompilację walk MMA i K-1. Na galach prezentują się uznani polscy zawodnicy, którzy mogą pochwalić się tytułami mistrzowskimi. Ciekawych postaci nie zabraknie również w Warszawie. Wystąpią m.in. Tomasz Sarara, Marian Ziółkowski czy Tyberiusz Kowalczyk.

Trzecia walka Sarary

Krakowianin ma na swoim koncie ponad trzydzieści wygranych walk i uchodzi za jednego z najlepszych specjalistów w kraju w K-1 +93kg. Występ w Warszawie będzie jego powrotem do zmagań. Sarara odpoczywał od sportowej rywalizacji. Powodem jego absencji była kontuzja oraz regeneracja po przebytej w ubiegłym roku operacji. Zawodnik z Krakowa na gali FEN 11 zmierzy się z utalentowanym Seku Bangurą. 23-latek reprezentuje barwy klubu Chinuk Gym z Mińska. Mający afrykańskie korzenie zawodnik uchodzi za wielki talent. Na swoim koncie ma mistrzostwo Białorusi, wygrał siedem walk zawodowych. Młody, gniewny Bangura będzie starał się pokonać Sararę, który do tej pory dwa razy zaprezentował się na galach organizacji FEN. W drugiej rundzie znokautował Nikolaja Falina (FEN 7) i na punkty wygrał z Andre Schemlingiem (FEN 8). Czy znajdzie sposób na Bangurę?

W walce wieczoru o pas mistrzowski w limicie 70kg w MMA będą rywalizować Marian Ziółkowski i Roman Szymański. 25-latek z Warszawy do tej pory robił furorę na galach PLMMA. Aż dziewięć z czternastu walk wygrywał przez poddanie. Ziółkowski zadebiutuje w FEN w Warszawie, z kolei dla Szymańskiego będzie to trzecia walka dla organizacji. Do tej pory 22-latek wygrywał przez decyzje sędziów. W karcie walk nie zabrakło również miejsca dla byłego strongmana. Tyberiusz Kowalczyk stoczy pojedynek na zasadach MMA w limicie +93kg. Popularny "Tyberian" zaprezentował się na gali FEN 3, gdzie potrzebował czterdziestu ośmiu sekund, aby pokonać Tomasa Vaicickasa. Tym razem Kowalczyk stanie naprzeciw Akopa Szostaka, który podczas FEN 8 zwyciężył Łukasza Borowskiego.

28-letni Albert Odzimkowski stoczy swoją trzecią walkę dla organizacji FEN. Jego rywalem będzie Paweł Żelazowski, który podczas FEN 8 znokautował Artura Piotrowskiego. Walka w limicie 77kg na zasadach MMA zapowiada się niezwykle interesująco z uwagi na fakt, że żaden z zawodników nigdy nie wygrał przez decyzję sędziów. Zatem można spodziewać się wielu emocji i rozstrzygnięcia przed czasem.

Co pokaże Naruszczka?

W Warszawie zaprezentuje się również Marcin Naruszczka. 32-latek to doświadczony fighter, który zdobywał tytuły mistrzowskie w niemieckiej organizacji Respect FC. Rywalizował również w KSW, a ostatnio w PLMMA, gdzie zdobył pas w wadze średniej. Naruszczka wygrał dwa ostatnie pojedynki i spróbuje podtrzymać dobrą passę. W walce MMA w limicie 84kg zmierzy się z Rafałem Haratykiem. 28-latek jest niepokonany od ponad trzech lat. Przed doświadczonym Naruszczką stoi trudne zadanie.

Dwie ciekawe walki czekają widzów w K-1 w wadze ciężkiej. Ponad dwumetrowy Arkadiusz Wrzosek z Copacabana Warszawa zmierzy się z doświadczonym Nikolajem Falinem. 24-letni Polak ma na swoim koncie tytuł mistrza Polski muay thai. Do tej pory stoczył cztery zawodowe pojedynki, z czego dwa zakończyły się jego zwycięstwami. W Warszawie będzie miał okazję sprawdzić się z Falinem. 35-latek stoczył ponad pięćdziesiąt walk. Wygrał czterdzieści. Z kolei 39-letni Marcin Szreder ma na koncie trzy wygrane walki zawodowe, a w czwartym występie zmierzy się z Aytacem Yahsim.

W karcie wstępnej FEN 11 trzy walki MMA. W 80kg zobaczymy starcie Michała Tarabańki z Adrianem Błeszyńskim, a w 66kg dojdzie do rywalizacji Sebastiana Kotwicy z Bartłomiejem Koperą. Z kolei Jakub Łętowski i Marcin Gałązka zmierzą się w 70kg.

KM

Klasycy walczyli o Puchar Polski

Zapaśnicy w stylu klasycznym rywalizowali w Raciborzu o Puchar Polski Seniorów, który odbył się w ramach Memoriału im. Władysława Hanczarka. Kto okazał się najlepszy?

Na starcie zaprezentowało się ponad osiemdziesięciu zapaśników, którzy rywalizowali w ośmiu kategoriach wagowych. Zabrakło kilku czołowych zawodników. W Raciborzu nie wystąpili m.in. brązowy medalista olimpijski z Londynu Damian Janikowski czy ubiegłoroczny triumfator Pucharu Polski w kategorii 130kg Łukasz Banak.

Tracz i Sahakyan kolejny raz

Najlepszy w kategorii 59kg okazał się Michał Tracz ze Śląska Wrocław, który triumfował również podczas ubiegłorocznych zmagań o Puchar Polski. Tym razem w finale wrocławianin pokonał Arkadiusza Gucika. Zapaśnik Unii Racibórz poprawił wynik z poprzedniego roku, kiedy wywalczył brązowy medal. Ponownie najlepszy okazał się Gevorg Sahakyan w kategorii 66kg. Srebro dla Grzegorza Wanke, a brąz dla Mateusza Bernatka i Mateusza Nowaka.

W zmaganiach w kategorii 71kg najlepszy okazał się Edgar Melkumov, który w finale uporał się z Michałem Tomaszewskim. Była to rywalizacja dwóch zawodników AKS Piotrków Trybunalski. Dawid Klimek rok temu stał na najwyższym stopniu podium w 75kg, a w tegorocznych zmaganiach odniósł triumf. Zapaśnik Śląska Wrocław pokonał Iwana Nylypiuka. Edgar Babayan najlepszy w kategorii 80kg. W finale zawodnik Sobieskiego Poznań pokonał Jacka Tomaszewskiego z AKS Piotrków Trybunalski. W kategorii 85kg w decydującym boju spotkali się zapaśnicy z Piotrkowa Trybunalskiego. Piotr Kępski musiał uznać wyższość Michała Króla. W ubiegłym roku Łukasz Konera zdobył Puchar Polski pokonując Aleksandra Kroczaka w kategorii 98kg, a teraz sytuacja odwróciła się. Najlepszy w 130kg okazał się Rafał Płowiec z Olimpijczyka Radom.

Najlepszą drużyną okazał się Olimpijczyk Radom, który w ubiegłym roku był drugi. Z fotela lidera spadł AKS Piotrków Trybunalski. Obie drużyny dzieli różnica dwudziestu dziewięciu punktów. Na podium znalazł się również AZS AWF Warszawa. Poza "pudłem" Śląsk Wrocław. 

Do rywalizacji stanęły również panie. W 48kg triumfowała doświadczona Iwona Matkowska z Grunwaldu Poznań. Z kolei rywalizację w 53kg i 55kg zdominowała Katarzyna Krawczyk broniąca barw Gryfa Chełm. W 63kg najlepsza była Monika Michalik, a w 58kg Katerina Zidaczewska. Katarzyna Mądrowska odniosła triumf w kategorii 60kg. Doświadczona Agnieszka Wieszczek-Kordus pokonała Katerinę Sassę i wygrała w 75kg. Triumf w 69kg przypadł Natalii Strzałce.

Ruszyli do boju

Zapaśnicy mieli okazję po raz pierwszy w tym roku stanąć do rywalizacji na poziomie seniorskim w kraju. Tegoroczne starty są niezwykle wymagające, a kalendarz napięty. Głównym celem jest uzyskanie kwalifikacji olimpijskich. Co muszą zrobić nasi zapaśnicy, aby pojechać do Rio de Janeiro?

Przede wszystkim zawodnicy powinni utrzymywać jak najwyższą formę i przygotowywać się do kolejnych startów. Już w marcu w Rydze odbędą się mistrzostwa Europy. W kwietniu nasi zapaśnicy muszą być w formie. Do Zrenjanina pojadą walczyć w Europejskim Turnieju Kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskim. Tydzień później, 22-24 kwietnia, w Ułan Bator odbędą się kolejne zmagania. W Mongolii zapaśnicy stoczą bój w Światowym Turnieju Kwalifikacyjnym. Kolejny odbędzie się w maju w Istambule.

KM

Zmarł Kevin Randleman

Kevin Randleman zmarł w San Diego w wieku zaledwie 44 lat. Przyczyną śmierci był atak serca.

Amerykanin po przygodzie z zapasami zdecydował się spróbować swoich sił w mieszanych sztukach walki. Popularny "Monster" zapadł w pamięć wielu fanom MMA dzięki występom w organizacjach PRIDE i UFC. Trafił do szpitala z zapaleniem płuc, jednak zmarł z powodu ataku serca. Odszedł zbyt wcześnie.

Zaczynał od zapasów

Randleman swoją przygodę ze sportami walki rozpoczynał od zapasów. Rywalizował w stylu wolnym, gdzie osiągał sukcesy. W 1991 roku był drugi w NCAA Division I, czyli międzyuczelnianych rozgrywkach sportowych w Stanach Zjednoczonych. Jednak w kolejnych dwóch latach "Monster" nie miał sobie równych i wygrywał zmagania. Warto dodać, że we wrześniu 2004 roku dołączył do Galerii Sław Uniwersytetu w Ohio.

W 1996 roku zdecydował się zmienić profesję i spróbować swoich sił w MMA. Jednak z czasem postanowił sprawdzić się także jako wrestler. Występował w federacji Hustle. Randleman został najbardziej zapamiętanych przez fanów sportów walki z oktagonu. Na swoim koncie zapisał tytuł mistrzowski organizacji UFC w wadze ciężkiej. Pierwsze kroki w MMA stawiał w organizacji Universal Vale Tudo Fighting. Wygrał sześć pojedynków z rzędu i wszystkie w efektownym stylu. Tylko Ebenezer Fontes Braga wytrzymał z nim całą walkę. O wyniku decydowali sędziowie, którzy wskazali na fightera z Ohio. Jako pierwszy sposób na Randlemana znalazł Carlos Barreto. W 1997 roku "Monster" wybrał się na Brazil Open, gdzie stoczył tylko dwie walki. Dwa lata później debiutował już w UFC.

Przez Amerykę do Japonii

W czołowej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie szybko dostał szansę rywalizacji o najwyższe laury. W debiucie pokonał Maurice'a Smitha, a potem spotkał się z mistrzem Bassem Ruttenem. Holender wygrał, jednak z czasem tytuł i tak trafił do Randlemana. Rutten zwakował pas, a jego miejsce zajął "Monster". Podczas UFC 23 okazał się lepszy od Pete'a Williamsa. Następnie wygrał z Pedro Rizzo na UFC 26, jednak nie cieszył się długo z miana mistrza. Jego panowanie zakończył w listopadzie 2000 roku Randy Couture.

Po stoczeniu siedmiu pojedynków w UFC "Monster" zaprezentował się na gali RFC 1, gdzie w dwadzieścia sekund uporał się z Brianem Fosterem. Później przyszedł czas na zmagania w japońskiej organizacji PRIDE. Tam Amerykanin stoczył wiele efektownych i pełnych emocji walk. Rywalizował m.in. z Mirko Filipoviciem, Fedorem Emelianenko czy Mauricio Ruą. Do historii przeszedł zwłaszcza jego pojedynek z Rosjaninem. Randleman rzucił mistrza wagi ciężkiej na zimę głową w dół, jednak Emelianenko wygrał przez dźwignię na rękę. 

Po PRIDE nadszedł czas na zmagania w Strikeforce i Sengoku. Ostatnią zwycięską walkę "Monster" stoczył w maju 2008 roku, kiedy uporał się z Ryo Kawamurą.

Fot. fansided.com

KM

Rosjanin rywalem „Diablo”

Krzysztof „Diablo” Włodarczyk ponownie zaprezentuje się przed polską publicznością. 35-letni bokser wejdzie do ringu 4 marca. W Sosnowcu jego rywalem będzie Valery Brudov.

Włodarczyk ostatni pojedynek na ojczystej ziemi stoczył ponad trzy lata temu. Później rywalizował w Rosji i USA. Jednak walka w Sosnowcu będzie dla "Diablo" swego rodzaju powrotem. Do rywalizacji na ojczystej ziemi, ale i do boksu. Włodarczyk po raz ostatni w ringu zaprezentował się półtora roku temu.

Powrót po porażce

Po raz ostatni Włodarczyk pojawił się w ringu 27 września 2014 roku. Wtedy był jeszcze mistrzem świata WBC kategorii junior ciężkiej. Po upływie dwunastu rund tytuł przeszedł w ręce Grigorija Drozda. „Diablo” zaprezentował się słabiej i przegrał na punkty z Rosjaninem. Dodatkowo był liczony w ósmej rundzie. Dużo mówiło się o możliwości rewanżowego pojedynku polskiego boksera z Drozdem, jednak do starcia nie doszło. Dlaczego? Włodarczykowi na wejście do ringu nie pozwoliło zdrowie. W maju 2015 roku „Diablo” czekał na rywalizację z Drozdem, jednak choroba była silniejsza. Włodarczyka miał pomścić Łukasz Janik, jednak tytuł mistrza świata nie był mu dany.

Pojawiały się kolejne pytania, kiedy „Diablo” wróci na ring i z kim przyjdzie mu rywalizować. Mówiło się, że dojdzie do wielkiej walki, w której Włodarczyk zmierzy się z Tomaszem Adamkiem. Pojawiały się doniesienia jakoby polski pięściarz miał stanąć do rywalizacji z tymczasowym czempionem WBA Beibutem Szumenowem. Do walki jednak nie doszło ze względu na kontuzję pięściarza z Kazachstanu. 

Powrót Włodarczyka na ring przedłużał się, jednak w końcu udało się zakontraktować pojedynek. 4 marca podczas gali w Sosnowcu były mistrz świata WBC zmierzy się z Valerym Brudovem. Rywalizacja z Rosjaninem ma być przetarciem przed pojedynkiem z Szumenowem.

Czy imponował Brudov?

39-letni Rosjanin nie walczy już o najwyższe cele. Brudov był niepokonany do stycznia 2006 roku, kiedy sposób na niego znalazł Virgil Hill. Jednak Rosjanin później wygrał dwie walki i dostał szansę rywalizacji o tymczasowy pas mistrza świata WBA w kategorii junior ciężkiej. Pokonał Luisa Andresa Pinedę, jednak w kolejnym starciu stracił tytuł na rzecz Firata Arslana.

Brudov rywalizował z mocnymi pięściarzami, jednak po raz kolejny nie udało mu się przebić do czołówki. Rosjanin przegrywał pojedynki z Guillermo Jonesem, Olą Afolabim, Tony'm Bellewem czy Rachimem Czakijewem. Warto nadmienić, że dwa ostatni pojedynki zakończyły się jego porażkami.

39-latek to doświadczony pięściarz, jednak na obecnym etapie kariery nie jest w stanie przebić się do czołówki. Rywalizacja z nim może pokazać Włodarczykowi w jakim obecnie miejscu się znajduje. "Diablo" będzie uchodził za faworyta ze względu na umiejętności i dokonania. Niewiadomą jest jego dyspozycja, ale wygląda na to, że Polak jest głodny boksowania.

KM

Dudek na podium w Enfusion Reality

Polski fighter zakończył swój udział w reality show Enfusion Reality. Rafał Dudek może być zadowolony ze swojej postawy. Zawodnik startujący w wadze 70kg zajął w zmaganiach trzecią pozycję w kickboxerskich zmaganiach.

Szesnastu zawodników z całego świata wzięło udział w turnieju o miano najlepszego. W styczniu Rafał Dudek udał się do Tajlandii, gdzie w Superpro Samui trenował, mieszkał i przygotowywał się do walk. Wszystko pod okiem kamery. Zawodników podzielono na cztery grupy według kryterium geograficznego.

Pokazał się z dobrej strony

Dudek to doświadczony zawodnik, który niejednokrotnie udowadniał, że potrafi walczyć efektownie. Potwierdził to podczas rywalizacji w Enfusion Reality. W pierwszym pojedynku nie dał najmniejszych szans Muhemedowi Zahirowi. Kenijczyk długo musiał dochodzić do siebie po rywalizacji z Polakiem. Najpierw prawy prosty i Zahir leżał na deskach. Był liczony, jednak znalazł w sobie pokłady siły, które pozwoliły mu wstać i spróbować raz jeszcze. Nie wytrzymał zbyt długo. Prawy krzyżowy załatwił sprawę. Dudek mocno wszedł do rywalizacji.

Kolejnym przeciwnikiem wielokrotnego mistrza Polski był Beau Chonleak Superpro Samui. Mogłoby się wydawać, że rywal z Tajlandii to niezwykle wymagające i trudne wyzwanie dla Dudka, jednak ten pokazał ogromny potencjał. Mocna walka, w której nie brakowało efektownych ciosów. Lepszy okazał się Dudek, który triumfował w drugiej rundzie. Co było kluczem do zwycięstwa? Low-kicki na udo. Samui nie wytrzymał, ale Polak kończył rywalizację z kontuzją ręki.

Przygodę Dudka z Enfusion Reality zakończył Aziz Kalah, przed którym wielu widzi świetlaną przyszłość. Polak był bardzo zmęczony i nie dał rady zawodnikowi pochodzącemu z Maroka. Starał się, przejawiał ogromną aktywność, szukał sposobu na zaskoczenie rywala, jednak dały o sobie znać efekty rywalizacji z Superpro Samuim.

Miejsce na pudle

Kickboxing w odsłonie reality show po raz szósty. Na przełomie stycznia i lutego kamera była z zawodnikami niemal non stop. Widzowie zmagania najlepszych na świecie będą mogli zobaczyć już w marcu. 

Występ Rafała Dudka jest godny pochwały. W Tajlandii zaliczył udany występ, choć zapewne brak zwycięstwa rodzi niedosyt. Mimo to polski zawodnik utorował sobie drogę do kolejnych występów na galach organizacji Enfusion. Wziął udział w reality show, a wcześniej pojawił się w Antwerpii. W Belgii Dudek zaprezentował się podczas gali Enfusion #35 zmierzył się z Youssefem El Hajim. Polak zwyciężył w drugiej rundzie.

Ostatnie miesiące w wykonaniu medalisty mistrzostw Europy 2012 z Ankary to podróż po świecie. Walki w Polsce, Belgii i Tajlandii pokazują, że Dudek może dać publiczności jeszcze wiele wrażeń.

KM

Nie tak miało być

Dochodzimy do siebie. Pogrążeni w smutku, rozżaleni i przybici nadal walczymy z myślami. Zastanawiamy się, dlaczego ta rywalizacja przybrała taki obrót. Odpowiedzi brakuje. Debiut Damiana Grabowskiego w UFC rozczarował.

Miało być mocne wejście, jednak nadzieja szybko prysła. Niektórzy pisali niezwykle efektowne scenariusze zwycięstwa polskiego fightera, jednak rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Balon pękł

W wadze ciężkiej nie ma żartów. Potężne ciosy niejednego mogą przyprawić o zawrót głowy. Wszystko jest możliwe. Potencjalny faworyt wcale nie może być pewny swego. Wydawało się, że w boksie nikt nie zastąpi na tronie Władimira Kliczko. Swego czasu sądzono, że Mariusz Pudzianowski nie jest w stanie pokonać Pawła Nastuli. To są sporty walki, gdzie liczy się dyspozycja dnia, koncentracja, szybkość i precyzja. 

Te wszystkie elementy nie były po stronie Damian Grabowskiego w rywalizacji z Derrickiem Lewisem na gali UFC Fight Night 82. Przed pojedynkiem wszyscy ściskali kciuki za Polaka. Oczekiwano wielkiego i efektownego debiutu 35-latka w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Rzeczywistość okazała się brutalna. Przez kilka dni balon był pompowany z całych sił aż pękł. I to szybko.

31-letni Amerykanin potrzebował nieco ponad dwóch minut do odniesienia zwycięstwa. Lewis słał gromy w stronę Grabowskiego w parterze, jednak Polak nie był w stanie im się przeciwstawić. Był niczym sparaliżowany. Były mistrz wagi ciężkiej M-1 poległ w swoim debiucie w UFC. Grabowski przekonał się, że trafił do elity i szybko został sprawdzony na ziemię. Lewis wykorzystał doświadczenie płynące z odbycia sześciu pojedynków w UFC. Warto dodać, że żadna z walk Amerykanina nie rozstrzygnęła się na punkty. Lewis raz wygrał, raz przegrywał. Grabowski stał się jednak ofiarą 31-latka. Przed 35-latkiem wiele pracy, aby w kolejnej walce pokazać swój arsenał. Reguły są nieubłagane. Kolejnemu występowi Grabowskiego będzie towarzyszyła presja. Wygrana zapewni mu spokój, porażka sprawi, że będzie na wylocie.

Ciężka polska sprawa

Obecność Grabowskiego w UFC to ukoronowanie jego kariery. Polak wyróżniał się na arenach MMA. Markę wyrobił sobie podczas występów w organizacji M-1, gdzie osiągnął poziom mistrzowski. Z powodzeniem rywalizował również w Bellatorze czy organizacjach BOTE i UCFC.

Do UFC zawiał również Marcin Tybura, co wzbudziło dyskusję na temat polskiej rywalizacji w wadze ciężkiej. Niezwykle emocjonująca okazałoby się starcie dwóch zawodników, którzy nie tak dawno walczyli o pas mistrzowski M-1. Tybura zostawił tytuł w Rosji na rzecz występów w Ameryce. Grabowski ma coś do udowodnienia młodszemu koledze, jednak czy włodarze UFC byliby skłonni zaoferować publiczności taki pojedynek? Dla kibiców w Polsce byłoby to ogromne wydarzenie. Zapewne nie znalazłoby się w karcie głównej, jednak sam fakt wzbudziłby ogromne zainteresowanie.

Już wcześniej rysowano możliwość rywalizacji Karoliny Kowalkiewicz i Joanny Jędrzejczyk. Teraz pojawiają się pomysły, co do starcia Grabowskiego z Tyburą. Czy w UFC zobaczymy rywalizację polsko-polską? 

KM

W Paryżu bez medalu

Grand Slam w Paryżu w judo zakończył się dla Polski bez medalu. Najlepszy wynik zanotowała Arleta Podolak w kategorii 57kg, która startowała pierwszego dnia zmagań. Polka uplasowała się na piątej pozycji. Jak prezentowali się nasi judocy drugiego dnia rywalizacji w stolicy Francji?

Konto punktowe w wyścigu olimpijskim chcieli powiększyć Katarzyna Furmanek (+78kg), Łukasz Błach oraz Jakub Kubieniec (81kg) oraz Jakub Wójcik (100kg). Żadnemu z naszych zawodników nie udało się przebrnąć do fazy ćwierćfinałowej.

Szybkie pożegnanie

Początek ubiegłorocznych zmagań w wykonaniu Katarzyny Furmanek był fantastyczny. Polka w pierwszym kwartale 2015 roku zanotowała triumf podczas Pucharu Świata w Pradze oraz drugie miejsce w zawodach w Casablance. Jednak tegoroczne starty naszej zawodniczki dalekie są od idealnych. W Hawanie Polka odpadła już w pierwszej rundzie. Furmanek przegrała karami shido z Sarah Adlington. W Paryżu również nie miała szczęścia. Furmanek już w pierwszej rundzie trafiła na niezwykle mocną rywalkę. 

Nihel Cheikh Rouhou to piąta zawodniczka światowego rankingu i zwyciężczyni tegorocznego turnieju African Open w Tunezji. Furmanek stanęła przed niezwykle trudnym zadaniem. Reprezentantka Tunezji od początku ruszyła zdecydowanie na Polkę. Najpierw otrzymała upomnienie od sędziego, jednak po upływie kilku chwil przeprowadziła akcję, która dała jej zwycięstwo. Rouhou wygrała przez ippon. Furmanek drugie zawody z rzędu zakończyła już w pierwszej rundzie. Warto nadmienić, że Rouhou w Paryżu uplasowała się na siódmej lokacie.

Mohamed Abdelaal okazał się przeszkodą nie do przejścia dla Łukasza Blacha. Egipcjanin był niezwykle aktywny i punktował. Polak również szukał swojej szansy, jednak sędziowie w jego akcjach dopatrywali się nieczystych zagrań. Abdelaal zapisał na swoim koncie waza-ari i ippon. Egipcjanin udział w zawodach Grand Slam zakończył na trzeciej rundzie. Przegrał z Węgrem Laszlo Csoknyaim. Z kolei Jakub Kubieniec dobrnął do drugiej rundy. W pierwszym starciu karami shido wygrał z Marko Bubanją. Kolejnym rywalem Polaka był Emmanuel Lucenti. Argentyńczyk wygrał przez yuko.

Ukrainiec lepszy od Wójcika

Czterdzieści miejsc w światowym rankingu dzieli Artem Bloshenkę i Jakuba Wójcika. Polak czeka na zwycięstwo w międzynarodowych startach od 25 czerwca, kiedy to w pierwszej rundzie wyeliminował Mateja Hajasa. W tym roku Wójcik startował w Hawanie, gdzie uległ Adlanowi Bisultanovowi. Z kolei z Bloshenką przegrał przez ippon. Ukrainiec miał wyraźną przewagę. Zapisał na swoim koncie dwa yuko, dostał też trzy kary.

Bloshenko udział w paryskich zmaganiach zakończył na trzeciej rundzie. Wtedy to trafił na Cyrille'a Mareta. Francuz był w świetnej dyspozycji. Dotarł do finału, gdzie pokonał Kyle'a Reyesa.

Polacy w Paryżu nie zachwycili. Piąta była Arleta Podolak, cztery walki stoczyła Agata Perenc. Reszta swój udział w zawodach kończyła stosunkowo szybko.

KM

Podolak o krok od podium

Polscy judocy rozpoczęli zmagania w zawodach Grand Slam w Paryżu. Do stolicy Francji udała się dziesięcioosobowa kadra Polski. Pierwszy dzień zmagań biało-czerwoni zakończyli bez medalu. 

W sobotę, 6 lutego, na tatami zaprezentowało się sześcioro naszych judoków. Swoje walki stoczyli Agata Perenc i Karolina Pieńkowska (52kg), Arleta Podolak (57kg), Michał Bartusik i Aleksander Beta (66kg) oraz Damian Szwarnowiecki (73kg). Najlepiej zaprezentowała się mistrzyni świata juniorek U21 z 2013 roku.

Brazylijka stanęła na jej drodze

Gdyby nie Rafaela Silva to zapewne zobaczylibyśmy Arletę Podolak na trzecim stopniu podium w Paryżu. Jednak to Brazylijka cieszy się z brązowego medalu, choć pojedynek był wyrównany. Silva to czternasta zawodniczka światowego rankingu, z kolei Polka zajmuje miejsce w czwartej dziesiątce, jednak Podolak nie zamierzała się poddać. Pojedynek obfitował w wiele akcji, które sędziowie uznawali jako zagrania na żółtą kartkę. Jednak w końcu Brazylijka zdecydowała się na atak dający jej triumf. Silva zwyciężyła przez yuko, co dla Podolak oznaczało zajęcie piątej pozycji. 

Jak wyglądała droga Polki do walki o brązowy medal? W pierwszym pojedynku Polka spotkała się z Jessicą Klimkait, której nie dała zbyt wiele czasu na zaprezentowanie własnego repertuaru. Podolak zwyciężyła przez ippon po upływie niecałych trzech minut. Helene Receveaux to dziewiąta zawodniczka światowego rankingu w kategorii 57kg. Mimo to lepsza okazała się Polka. Francuzka najpierw zaprunktowała przez waza-ari, ale później Podolak zaskoczyła ją ipponem. Dobra passa naszej zawodniczki zakończyła się w ćwierćfinale. Jan-di Kim jest szóstą zawodniczką świata, jednak nie potrafiła pokonać Podolak w regulaminowym czasie. Zdecydowały kary shido. W repasażach Polka pokonała przez ippon Loredanę Ohai. Z triumfu w Paryżu cieszyła się Koreanka Kim.

Karolina Pieńkowska pożegnała się z rywalizacją w Paryżu już po pierwszej walce. Młodzieżowa mistrzyni Europy uległa przez ippon Koreance Mi-ri Kim. Cztery pojedynki w Paryżu stoczyła Agata Perenc. Polka na początek uporała się z trzynastą zawodniczką światowego rankingu Gili Cohen, w kolejnym starciu znalazła sposób na Odette Giuffridę. W ćwierćfinale marsz Perenc powstrzymała Majlinda Kelmendi. Z kolei w repasażach lepsza od naszej zawodniczki okazała się Priscilla Gneto. Triumf w Paryżu odniosła Kelmendi.

Panowie bez blasku

Żadnemu z naszych judoków nie udało dotrzeć się do ćwierćfinału. Najdłużej na tatami w Paryżu obecny był Aleksander Beta, który startował w kategorii 66kg. Najpierw Polak pokonał przez yuko Mohammeda Alsaediego. Fabio Basile, który w światowym rankingu jest dwadzieścia miejsc niżej sklasyfikowany od Bety znalazł sposób na pokonanie wyżej notowanego rywala. Włoch zdobywał punkty przez waza-ari i yuko.

Po jednej walce stoczyli zaledwie Michał Bartusik (66kg) i Damian Szwarnowiecki (73kg).

KM

Szukał, szukał i znalazł

W maju mogą spełnić się marzenia Amira Khana. Brytyjczyk musi tylko pokonać Saula „Canelo” Alvareza. Khan czekał na pojedynek z mocnym rywalem i w końcu będzie miał możliwość zaprezentować swój kunszt. Czeka go wiele pracy.

Przede wszystkim trzeba pamiętać, że pojedynek zaplanowany na 7 maja w T-Mobile Arenie w Las Vegas dla obu pięściarzy będzie wyzwaniem. Nie tylko na płaszczyźnie czysto sportowej, lecz wagowej. Walka odbędzie się w limicie kategorii średniej, jednak żaden z bokserów nie jest naturalnym średnim.

Stawką pas

Na szali znajdzie się tytuł WBC kategorii średniej. „Canelo” zgarnął pas wygrywając rywalizację z Miguelem Cotto. Meksykanin niejednokrotnie udowadniał, że ma potężny cios i smykałkę do wygrywania. Mimo młodego wieku charakteryzuje się dużą dojrzałością. Przegrał tylko raz. Uległ wielkiemu Floydowi Mayweatherowi Jr. Z kolei Khan robił wokół siebie wiele zamieszania. Chciał walczyć z najlepszymi. Zaznał porażki z rąk Lamonta Petersona i Danny'ego Garcii. Wygrał pięć kolejnych pojedynków, czym pokazał, że nadal może liczyć się w rozdaniu. Chciał rywalizować z Mayweatherem oraz Pacquiao, jednak na ring z nimi nie wszedł. W końcu podpisał kontrakt na walkę z Alvarezem.

Khan wie, że czeka go trudne wyzwanie. Zapowiada, że poradzi sobie z kwestią wagi. – Nigdy wcześniej nie walczyłem w limicie 155 funtów. Przeważnie występuję w 160 funtów, więc walka odbędzie się w mojej naturalnej wadze. Podejrzewam, że podczas pojedynku będę ważył około 165 funtów. Alvarez może wnieść do ringu nieco więcej, ale wiem, co z tym zrobić. Mam świadomość, że stanę w ringu z dużym facetem, który jest ode mnie cięższy i posiada mocne uderzenie. Muszę być sprytny. To doskonały moment, żeby pokazać innym jak dobrym pięściarzem jest Amir Khan – powiedział 29-letni bokser.

Pojedynek może być jednym z głównych wydarzeń w boksie w 2016 roku. Rok temu, również w maju, w Las Vegas spotkali się Mayweather i Pacquiao. Z pewnością Alvarez oraz Khan nie dadzą rady zbudować swoją walką aż tak dużego zainteresowania. Mimo to w świecie boksu będzie to ważne wydarzenie. Mówiło się, że "Canelo" powalczy z Giennadijem Gołowkinem, a Khan z Kellem Brookiem. Jednak losy pięściarzy potoczyły się inaczej. – Nasza walka zawsze jest możliwa – zapewnia Kell Brook, który czeka na starcie z odwiecznym rywalem.

De la Hoya ostrzega

W roli faworyta stawiany jest Alvarez. Jednak wcale tak być nie musi. Przekonuje o tym Oscar De la Hoya. Kiedyś genialny bokser, a teraz promotor wraca pamięcią do swojego starcia z Pacquiao. Wtedy też różnica wagi była widoczna, jednak triumfował „Pacman”. – Wszyscy mówili, że to będzie łatwa walka i wygram. Pamiętamy, że stało się inaczej. Khan to szybki i świetny pięściarz. Nigdy nie stoczył nudnej walki. „Canelo” jest silniejszy, ale nie taki szybki. Walka będzie ekscytująca. „Canelo” musi zneutralizować szybkość rywala – analizuje De la Hoya.

KM

Turyński będzie walczył o pas

Michał Turyński stanie do rywalizacji z Dzevadem Poturakiem. Stawką pojedynku będzie pas WAKO Pro Low Kick. Do walki dojdzie podczas gali No Limit 8, która odbędzie się 11 marca w Sarajewie.

Zawodnik Fightera Wrocław stanie przed trudnym zadaniem. Bośniak to niezwykle doświadczony i mocny rywal, jednak w kickboxingu jeden celny cios może przesądzić o wyniku rywalizacji.

Walczył dla największych

Dzevad Poturak z powodzeniem rywalizuje w wadze superciężkiej. Swoją pierwszą walkę stoczył w grudniu 2002 roku, kiedy to po pięciorundowym starciu pokonał Nikolę Dimkovskiego. Kolejnymi pojedynkami wypracował sobie pozycję w świecie kickboxingu. Przede wszystkim Bośniak pojawiał się na galach K-1. Zauważyła go potężna organizacja Showtime. W 2010 roku rywalizował z Danielem Ghitą, jednak Rumun okazał się lepszy. Kolejny pojedynek również nie rozstrzygnął się po myśli Poturaka. Przegrał z Rico Verhoevenem. W swojej karierze rywalizował również z mocnym Alistairem Overeemem, jednak poległ już w pierwszej rundzie.

Bośniak pojawiał się rakże na galach organizacji Superkombat. Zjeździł praktycznie cały świat, ale najlepiej prezentował się w Sarajewie, gdzie praktycznie zawsze wygrywał. Stoczył osiemdziesiąt pojedynków, z których wygrał ponad pięćdziesiąt. Aż trzydzieści walk zakończył przed czasem. Wyższość rywali musiał uznawać dwadzieścia sześć razy.

Do niecodziennej sytuacji doszło w grudniu 2013 roku. Poturak podczas gali No Limit 1 rywalizował z Mamoudou Keta. Miał być to ostatni pojedynek w karierze Bośniaka. Pod koniec pierwszej rundy zdjął rękawice i zszedł z ringu. Jednak długo nie wytrzymał bez sportowej rywalizacji. Wrócił w sierpniu 2014 i wygrał. Jednak ubiegły rok nie był dla niego najlepszy. Poturak zanotował trzy porażki i tylko jedno zwycięstwo.

Szansa Turyńskiego

38-letni Bośniak jest bardziej doświadczony od Polaka, jednak o osiem lat młodszy zawodnik Fightera Wrocław może pokusić się o zwycięstwo. Na korzyść Turyńskiego działa jego różnorodność oraz szeroki wachlarz umiejętności. Polski zawodnik trenował jiu jitsu, taekwon-do i karate. Potem zdecydował się na kickboxing i udanie łączy starty amatorskie oraz zawodowe.

W ubiegłym roku Turyński stoczył cztery pojedynki. Dwa zakończyły się po jego myśli. W ćwierćfinale turnieju King of Kings pokonał faworyzowanego Vladimira Toktasynova. Jednak Polakowi nie dane było dojść do finału. W decydującej walce lepszy od Polaka okazał się doświadczony Thomas Hron. Turyński musiał uznać również wyższość Niemca Niko Falina. Z kolei na gali Imbiriada Fighters Night w Ożarowie Mazowieckim pokonał wysokiego Radovana Kullę.

Teraz Polak stanie do rywalizacji z kolejnym mocnym rywalem. W 2015 roku pokazał, że potrafi stawić czoła uznanym nazwiskom. Jak będzie tym razem? Poturak ma za sobą gorszy czas. Czy Turyński dołoży kolejną porażkę do bilansu Bośniaka?

KM

Podróż do Paryża

Celem jest zdobycie jak największej liczby punktów, które pozwolą utrzymać się w walce o wyjazd na Igrzyska Olimpijskie do Rio de Janeiro. Najbliższe zawody Judo Grand Slam odbędą się w Paryżu. Do stolicy Francji uda się dziesięcioosobowa kadra Polski.

Agata Perenc i Arleta Podolak w tym roku stawały już na podium w międzynarodowych startach. Nasze judoczki zajęły trzecie miejsca podczas African Open Tunis. Jednak tym razem o sukces nie będzie łatwo. Do Paryża zjadą się judocy ze światowej czołówki.

Świat w Paryżu

Judocy z dziewięćdziesięciu sześciu państw zaprezentują się na tatami w Paryżu. Łącznie w stolicy Francji wystartuje 610 zawodników. Największą reprezentację wystawią Francuzi. O sukces dla Trójkolorowych będzie walczyło 56 śmiałków. Po 22 judoków wydelegowały do Paryża Niemcy i Korea Południowa. Nieco mniejsze reprezentacje będą miały Mongolia (20), USA (19) i Holandia (18).

Nie zabraknie światowej czołówki. W kategorii 60kg wystartują numery 2 i 3 światowej listy: Kim Won Jin z Korei Południowej i Boldbaatar Ganbat z Mongolii. Avtandili Tchrikishvili jest głównym faworytem do zwycięstwa w kategorii 81kg. Gruzin to aktualny mistrz Europy z Baku i numer jeden światowej rankingu. Jego najgroźniejszym rywalem będzie Antoine Valois-Fortier z Kanady, czyli zawodnik numer trzy na świecie. Ciekawie zapowiada się rywalizacja w kategorii 100kg, gdzie zaprezentuje się aż ośmiu judoków z pierwszej dziesiątki światowego zestawienia. W Paryżu nie może zabraknąć czołowej postaci judo. Teddy Riner postara się podtrzymać zwycięską passę. Riner jest liderem światowego rankingu i kwalifikacji do igrzysk.

Na szczyt będzie chciała powrócić Majlinda Kelmendi, która w ubiegłym roku długo pauzowała z powodu kontuzji. Reprezentująca Kosowo zawodniczka wystartowała tylko w trzech turniejach i we wszystkich stawała na podium. Kelmendi może pochwalić się dwoma zwycięstwami, właśnie w Paryżu oraz w Lizbonie. Na czele kategorii 52kg obecnie znajduje się Rumunka Andreea Chitu. W 57kg wystartuje liderka światowego rankingu oraz brązowa medalistka ostatnich mistrzostw świata Sumiya Dorjsuren. Gorąco może być w kategorii 63kg. Tam zaprezentują się trzy najlepszy zawodniczki światowego zestawienia: Tina Trstenjak, Clarisse Agbengnenou oraz Martyna Trajdos. Nie zabraknie wybitnej Holenderki Kim Polling, która startuje w 70kg. W kategorii +78kg zaprezentuje się Idalys Ortiz. Kubanka w tym roku zwyciężyła już w Grand Prix na Hawanie.

Polacy poszukają szansy

Dwudniowa rywalizacja w Paryżu, 6-7 luty, gwarantuje pojedynki na wysokim poziomie. Nie zabraknie gwiazd. Jak wśród nich odnajdą się Polacy?

Gra toczy się o wysoką stawkę. Zwycięzca może zgarnąć 500 punktów w wyścigu o wyjazd na igrzyska. Wśród Polek najwyżej jest Arleta Podolak (57kg), która z dorobkiem 380 punktów plasuje się na 31. pozycji. O miejsce niżej w swoich kategoriach są Agata Perenc i Katarzyna Furmanek. Karolina Pieńkowska w 52kg zajmuje 34. lokatę. Najwyżej spośród Polaków jest Łukasz Błach (45. miejsce).

Kadra na Grand Slam w Paryżu: Karolina Pieńkowska i Agata Perenc (52kg), Arleta Podolak (57kg), Katarzyna Furmanek (+78kg), Aleksander Beta i Michał Bartusik (66kg), Damian Szwarnowiecki (73kg), Łukasz Błach i Jakub Kubieniec (81kg), Jakub Wójcik (100kg).

KM

Kto zmierzy się z Chisorą? Pulev?

Waga ciężka w Wielkiej Brytanii święci triumfy za sprawą Tysona Fury'ego, który jest czempionem  WBO, IBO i WBA. Nadzieją brytyjskiego boksu jest Anthony Joshua, który w ringu imponuje skutecznością i precyzją. Mówiło się, że 26-latek z Watfordu zmierzy się ze swoim rodakiem – Dereckiem Chisorą. Jednak tak nie będzie.

Chisora jest pretendentem do tytułu mistrza Europy wagi ciężkiej. Joshua kolejny pojedynek ma stoczyć 9 kwietnia. Rozmowy między przedstawicielami pięściarzy nie przyniosły efektów. Walka wydaje się coraz mniej prawdopodobna.

Nie ten, to inny

Trochę brzmi to jak pocieszanie przez matkę nastolatki, którą zostawił chłopak. Jednak w tym przypadku do żadnego porzucenia nie doszło. Chisora był gotowy zmierzyć się z Anthony'm Joshuą . Negocjacje były sprawą otwartą, jednak przedstawiciele stron porozumienia nie osiągnęli. Z pewnością taka walka byłaby gratką dla kibiców oraz szansą dla Joshuy. Obecnie na 26-latka patrzy się z dystansem. Joshua to pięściarz z ogromnym potencjałem. Problem w tym, że jeszcze nie mierzył się ze światową czołówką. Na ringach w Wielkiej Brytanii zmiata kolejne przeszkody. Chisora to pięściarz doświadczony, który rywalizował o najwyższe laury, jednak te nie były mu dane. Teraz stara się odbudować i wywalczyć pas mistrza Europy.

W zestawieniu z Joshuą Chisora mógłby wypaść blado. Dlaczego? 26-latek wszystkie swoje walki zakończył przed czasem i jest w najlepszym momencie swojej kariery. Chisora emerytem jeszcze nie jest, ale najważniejsze pojedynki przegrał. W 2011 roku uznał wyższość Roberta Heleniusa. Mimo to dostał szansę na rywalizację o pas WBC z Witalijem Kliczko. Chisora przegrał. Potem nadszedł czas na pojedynek o prymat w Wielkiej Brytanii. David Haye zatrzymał zapędy Chisory już w piątej rundzie. Po kilku wygranych walkach bokser urodzony w Zimbabwe spotkał się z Tysonem Fury. W dziesiątej rundzie nie był w stanie kontynuować walki. Chisora w 2015 roku stoczył cztery pojedynki. Wszystkie wygrał, jednak mierzył się z przeciętnymi bokserami. Ten rok rozpoczął od pokonania Andrasa Csomora w drugiej rundzie podczas występu w Baden-Arenie.

Joshua jednak nie, a więc może warto pokusić się o walkę z Kubratem Pulevem. 34-letni Bułgar po przegranej z Władimirem Kliczko stoczył dwie wygrane walki. Dla Puleva rywalizacja z Chisorą również byłaby sporą szansą na powrót do elity. Czy do tej walki dojdzie? Obóz Chisory poluje na Puleva. – Eddie i Anthony zdecydowali się na wybór innej drogi. Nie doszliśmy do porozumienia. Dereck też ma swoje wymagania. Anthony odpuścił. Teraz pojawił się Pulev – tłumaczy promotor Kalle Sauerland.

Liczy na kolejne zwycięstwo

Luis Ortiz stanie do rywalizacji z kolejnym mocnym rywalem. Do tej pory nikt nie znalazł sposobu, aby powstrzymać 36-latka.

W ostatnim pojedynku Ortiz, który jest tymczasowym mistrzem WBA rozbił w siódmej rundzie Bryanta Jenningsa. Kolejny pojedynek 36-letni pięściarz stoczy 5 marca w Waszyngtonie. Jego rywalem będzie Aleksandr Dimitrenko. 33-latek mieszkający w Hamburgu był swego czasu mistrzem Europy. Jego marsz na szczyt wagi ciężkiej powstrzymał Kubrat Pulev. Urodzony w Rosji pięściarz wygrał ostatnie sześć walk.

Fot. skysports.com

KM

Dobre starty naszych zapaśników

Nasze zapaśniczki startowały w turnieju Paris Tournament 2016. Trzy z nich stanęły na najwyższym stopniu podium. Również nasi zapaśnicy w stylu wolnym dali popis umiejętności podczas zawodów "Dan Kolov i Nikola Petrov 2016" w Sofii.

Polacy mogli sprawdzić swoją formę w rywalizacji z zawodnikami z całego świata. W Paryżu z dobrej strony pokazały się nasze zapaśniczki. Polacy zajmowali miejsca w czołówce.

Trzy królowe

Anna Łukasiak w kategorii 48kg szła jak burza. Bez problemów w kwalifikacjach pokonała Jessicę Cornelię Franciscę Blaszka. W ćwierćfinale Polka po wyrównanym boju uporała się z Rosjanką Milaną Dadashevą. Kroku Łukasiak starała się dotrzymać Iwona Matkowska, jednak nie dała rady. Wicemistrzyni świata z Taszkientu ostatecznie zajęła siódmą pozycję. Łukasiak w półfinale wyeliminowała Jacqueline Schellin, a w finale zyskała przewagę nad Lilianą Costa dos Santos i wygrała.

Cztery zwycięskie walki w kategorii 53kg stoczyła Katarzyna Krawczyk. Polka pewnie wygrała walkę kwalifikacyjną i ćwierćfinałową. Kłopoty zaczęły się w półfinale, gdzie Krawczyk toczyła zacięty bój z Nadzeyą Shushko z Białorusi. Zwyciężyła i w finale okazała się lepsza od Betzabeth Villegas. Triumfowała również Daria Osocka w 75kg. Polka potrzebowała trzech walk, aby odnieść sukces. Cynthię Vanessę Vescan z finałowej rywalizacji wyeliminował uraz. O krok od triumfów były Agnieszka Wieszczek-Kordus (69kg), Monika Michalik (63kg) oraz Agnieszka Król (58kg), które przegrały finałowe pojedynki i musiały się zadowolić drugimi miejscami. W 55kg trzecia była Paula Kozłow.

W Bułgarii  w kategorii 70kg w stylu wolnym triumfował Magomedmurad Gadzhiev. Reprezentujący Polskę zapaśnik okazał się najlepszy spośród ośmiu startujący zawodników. Drugi był Nikolay Kurtev z Bułgarii. Bratobójczy pojedynek w finale kategorii 97kg stoczyli Radosław Baran i Maciej Balawender. Lepszy okazał się ten pierwszy. Niewiele do szczęścia zabrakło Krystianowi Brzozowskiemu, który rywalizował w 74kg. Lepszy okazał się tylko Evgenii Nedialco. W 86kg dwóch Polaków znalazło się na podium, jednak żaden z nich nie wygrał. Drugi był Zbigniew Baranowski, a trzeci Sebastian Jezierzański. Na najniższym stopniu podium stanął Robert Baran w 125kg.

Porażka po latach

Są sportowcy, którzy latami dominują i dla wielu są niedoścignionym wzorem. Tak jest w przypadku Kaori Icho. Japonka ma na swoim koncie trzy złote medale Igrzysk Olimpijskich. Icho wygrała 189 walk z rzędu i w końcu została zatrzymana. Podczas zmagań w Golden Grand Prix w Krasnojarsku lepsza od utytułowanej Japonki okazała się Orkhon Purevdorj. Dla młodej Mongołki to ogromny sukces. Icho, która teraz startuje w kategorii 58kg zaznała goryczy porażki i ma zamiar z tego doświadczenia wyciągnąć wnioski. Jej celem jest medal w Rio.

KM

Mocne wejście, Dudek nokautuje

Enfusion Reality to program, w którym kamera towarzyszy kickbokserom podczas treningów i pojedynków. W rywalizacji bierze udział Rafał Dudek, który udanie zainaugurował zmagania.

Polak trenuje wraz z Markiem Skeerem z Anglii, Cricem Boussoukou z Francji i Andreim Ostravanu z Rumunii pod okiem Sheeny Widdershoven. W Tajlandii zawodników podzielono na cztery grupy stosując kryterium geograficzne. Wielkim finałem ma być wyłonienie najlepszego fightera w kategorii 70kg. Odcinki Enfusion Reality będą emitowane od marca.

Początek rewelacyjny

Warto zwrócić uwagę, że Rafał Dudek bierze udział w ciekawym przedsięwzięciu. Z jednej strony może doskonalić swoje umiejętności i trenować z utytułowanymi zawodnikami, a z drugiej jest częścią projektu, który zdał egzamin. Wydaje się, że obecność kamery na treningu kickbokserów może jedynie interesować fanów sportów walki, jednak obraz przyciąga i budzi zainteresowanie. Dlaczego? Podczas gali prezentowane są tylko walki, a więc danie główne. Enfusion Reality pokazuje kulisy, co wśród wielu rodzi ciekawość. 

Po raz kolejny w show holenderskiej organizacji wystąpi Polak. Rafał Dudek w grudniu pojawił się na gali Enfusion w Antwerpii. Wygrał z Youssefem El Hajim, a w styczniu poleciał do Tajlandii. 28 stycznia Dudek stoczył swoją pierwszą walkę, która zakończyła się sukcesem.

Polski zawodnik stanął naprzeciw Muhammeda Zahira. Można śmiało powiedzieć, że Dudek miał wejście smoka i zrobił wrażenie na potencjalnych rywalach. Zahir już w pierwszej rundzie znalazł się na deskach. Fighter z Kenii przeżył szok. Najpierw był liczony po prawym prostym. Wstał, jednak Dudek miał go już "na widelcu". Kolejnym ciosem przypieczętował swoje zwycięstwo. Zahir potrzebował trochę czasu, aby dojść do siebie.

Dudek na świętowanie nie ma zbyt wiele czasu. Zabawa trwa dalej. Polak musi intensywnie przygotowywać się do kolejnego pojedynku. W ćwierćfinale spotka się z Beau Superprosamui z Tajlandii. Wygrana otworzy Polakowi drzwi do występu w wielkim finale Enfusion Reality, który odbędzie się w maju w Antwerpii.

Nowy rywal Jędrzejczyka

Początkowo Paweł Jędrzejczyk podczas gali Glory 27 w Chicago miał się zmierzyć z Francoisem Ambangiem. Amerykanin musiał zrezygnować z występu ze względu na kontuzję.

Znaleziono już zastępstwo za Ambanga. Popularny "Wergi" zmierzy się z Richardem "Maximusem" Abrahamem. Rywalizacja odbędzie się w kategorii 77kg, co dla Amerykanina może być wyzwaniem. Abraham zazwyczaj występuje w 81kg, a więc czeka go sporo wysiłku, aby zbić wagę. "Maximus" muay thai trenuje od sześciu lat, wcześniej zajmował się kulturystyką.

Walka Jędrzejczyk vs Abraham odbędzie się 26 lutego w Chicago. 

KM

Johnson w pełnej gotowości

Anthony Johnson jest numerem dwa wagi półciężkiej UFC. Amerykanin liczy, że w końcu uda mu się wejść na szczyt. Podczas gali UFC on Fox 18 31-latek po raz kolejny udowodnił swój potencjał.

Popularny "Rumble" szybko zastopował zapędy Ryana Badera. Amerykanin potrzebował zaledwie półtorej minuty, aby odnieść dwudzieste pierwsze zwycięstwo w karierze.

Szybka wygrana

Pojedynek Johnsona z Baderem prawdopodobnie wyłonił kolejnego pretendenta do tytułu mistrzowskiego w kategorii półciężkiej. "Rumble" po raz kolejny potwierdził, że posiada nokautujący cios. 31-latek szybko rozprawił się z Baderem, który nie czekał i na samym początku ruszył po obalenie. Johnson nie dał się zaskoczyć. Pod siatką "Rumble" słał kolejne ciosy w stronę rywala, który odpłynął. Walkę przerwano, a 31-letni Amerykanin mógł wznieść ręce w geście triumfu.

Na konto Johnsona wpłynęło dodatkowo pięćdziesiąt tysięcy dolarów. "Rumble" został wyróżniony za najlepszy występ gali. Warto również wspomnieć o wyczynie Bena Rothwella. Amerykanin jako pierwszy pokonał techniką kończącą Josha Barnetta. Rothweell zastosował skuteczną gilotynę, co zrobiło duże wrażenie na obserwatorach. Na konto zwycięzcy wpłynęło pięćdziesiąt tysięcy dolarów za występ wieczoru.

Gotowy na mistrzowskie starcie

Anthony Johnson umocnił się na czele kategorii półciężkiej i czeka na walkę o mistrzowski tytuł. Musi uzbroić się w cierpliwość. Rok temu nie wykorzystał swojej szansy. Johnson stanął do rywalizacji o mistrzowski pas, który w wyniku zawirowań stracił Jon Jones z Danielem Cormierem. Były zapaśnik zaskoczył 31-latka duszeniem zza pleców. "Rumble" musiał odklepać w trzeciej rundzie. Cormier mógł cieszyć się z mistrzowskiego tytułu i wysokich ocen za występ wieczoru. Dlaczego Johnson przegrał? Amerykanin przygotowywał się pod innego rywala. – Kiedy walczyłem z nim pierwszy raz nie byłem gotowy. Przygotowywałem się do rywalizacji z Jonem Jonesem, a nie Danielem Cormierem. A to spora różnica – wyjaśnia „Rumble”.

Teraz Jones wraca do rywalizacji i niewykluczone, że będzie miał zakusy na mistrzowski pas. Prawdopodobnie niedługo UFC ogłosi datę walki Jonesa z Danielem Cormierem. Anthony Johnson wie, że na kolejną szansę musi poczekać. – To będzie największy pojedynek w moim życiu. Będę czekał tak długo jak będą chcieli. W tym czasie przygotuję się do tego. Jeśli któryś z nich dozna kontuzji to jestem gotowy na zastępstwo – zapowiada 31-letni Amerykanin.

Anthony Johnson wygrał ostatnie dwie walki. Zasypywał rywali ciosami i zwyciężał szybko. "Rumble" to fighter, który nie ma litości dla rywali. Tylko sześć walk wygrał decyzją sędziów. Na swoim koncie zapisał aż piętnaście nokautów. Jeszcze nigdy nie zwyciężył prze poddanie.

Fot. mmaweekly.com

KM

Cunningham dobrze zna Polaków

39-letni Amerykanin to jeden z wyróżniających się bokserów kategorii junior ciężkiej. W ciężkiej nie odniósł większych sukcesów. Na szczyt wszedł pokonując Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka, co dało mu pas mistrzowski organizacji IBF w wadze junior ciężkiej. W swojej karierze rywalizował również z Tomaszem Adamkiem. Niewykluczone, że Steve Cunningham stanie również na drodze kolejnego Polaka – Krzysztofa Głowackiego.

Cunningham na szczyt wszedł w kategorii junior półciężkiej, jednak chciał się spełniać w wadze ciężkiej. Bez powodzenia. Jedynie udało mu się sięgnąć po pas USBA. Czy 39-latek wróci do kategorii, w której odnosił największe sukcesy? Wymienia się go jako kandydata na rywala dla mistrza świata WBO Krzysztofa Głowackiego, który czeka na pierwszą obronę tytułu.

Jak to było?

Historia zaczyna się pięknie. Cunnigham nigdy nie był bokserem, który posiadał piorunujące uderzenie. W ringu charakteryzuje go aktywność i konsekwencja. Często jego walki były "stykowe" i werdykty budziły wiele wątpliwości. Cunningham to rywal niewygodny, a przede wszystkim wymagający. Niejednemu napsuł krwi. W tym gronie nie brakuje polskich bokserów, z którymi rywalizował na najwyższym poziomie.

Po dziewiętnastu wygranych, w tym pokonaniu mocnego Guillermo Jonesa, amerykański pięściarz dostał szansę rywalizacji o wakujący pas IBF. Przyjechał do Polski, gdzie w warszawskiej hali Torwar zmierzył się z Krzysztofem "Diablo" Włodarczykiem. W listopadzie 2006 roku lepszy okazał się Polak, choć sędziowie nie podjęli jednogłośnej decyzji. Pół roku później panowie spotkali się w katowickim Spodku. Również nie był łatwo. Walka wyrównana, zacięta i werdykt sędziowski ponownie niejednogłośny, lecz tym razem na korzyść Cunninghama. Skutecznie bronił pasa tylko raz, ale bokser z Filadelfii okazał się lepszy od niepokonanego Marco Hucka. Niemiec poległ przez techniczny nokaut w dwunastej rundzie.

Zapędy Cunninghama powstrzymał Tomasz Adamek, który odebrał mu pas IBF, jednak wygrał niejednogłośnie na punkty. Tytuł z czasem wrócił do Amerykanina. Cunningham rywalizował z Troyem Rossem o wakujący pas IBF. W czwartej rundzie leżał już na deskach, jednak szczęście 5 czerwca 2010 roku było przy nim. Ross w piątej odsłonie musiał zrezygnować z dalszej rywalizacji ze względu na kontuzję oka. Popularny "USS" ponownie na szczycie, ale historia lubi się powtarzać. Pokonał Enada Licinę, ale w kolejnej walce uległ Yoanowi Pablo Hernandezowi. W rewanżu Cunningham nie znalazł recepty na pochodzącego z Kuby pięściarza. Po tym pojedynku zdecydował się spróbować szczęścia w wadze ciężkiej.

Bez rewelacji

W debiucie zdecydowanie na punkty pokonał Jasona Gaverna, a w kolejnej walce spotkał się z dobrze sobie znanym Adamkiem. Starcie niezwykle wyrównane i historia powtórzyła się – wynik rywalizacji wzbudził kontrowersje. Triumfował „Góral”. Na głęboką wodę Amerykanin został rzucony w kolejnym pojedynku. Tyson Fury nabierał ogłady, jednak wiedział, gdzie zmierza. W siódmej rundzie odprawił doświadczonego rywala.

Trzy wygrane z rzędu pokazały, że Cunningham wcale w wadze ciężkiej nie jest skazany na porażkę. Rywalizacja z Głazkovem zakończyła się jednak jego porażką. W ostatnim starciu zremisował z Antonio Tarverem.

Pięściarz, którego pojedynki są zacięte i wyrównane. Niewygodny dla rywali, jednak nigdy dłużej nie zdarzyło mu się cieszyć z mistrzowskiego pasa. Niewykluczone, że Cunningham stanie na drodze Krzysztofa Głowackiego. Jednak 39-latkowi daleko już do tego Cunninghama z najlepszych lat. 

Fot. boxnews.com.ua

KM

Julian Ramirez kontra Christopher Martin w FightKlubie!

29 stycznia na ringu w Los Angeles młody prospekt grupy Golden Boy Promotions, Julian Ramirez (15-0, 8 KO) zaliczy swój pierwszy tegoroczny występ. Przeciwnikiem 23-letniego “Camarona” będzie doświadczony Christopher Martin (28-6-3, 9 KO). Stawką dziesięciorundowego pojedynku będzie pas WBC Youth Silver w wadze piórkowej.
Ramirez walczył w ubiegłym roku dwukrotnie, odprawiając meksykańskich testerów: Raula Hidalgo i Hugo Partidę. Z kolei Christopher Martin to zawodnik, który ma na koncie potyczki z wieloma znanymi zawodnikami wagi super koguciej i piórkowej. Amerykanin przegrywał w swojej karierze z Garrym Russelem Juniorem i Miguelem Marriagą, ale zremisował na przykład z Teonem Kennedym i pokonał Chrisa Avalosa. Czy uda mu się pokrzyżować plany pnącego się w rankingach Ramireza?
Zapraszamy na 04:00 w nocy z piątku na sobotę, albo na powtórkę w sobotę od 11:30.

Hard Knocks Fighting #48

HARD KNOCKS FIGHTING to słynna i najaktywniejsza kanadyjska federacja MMA. To w tej organizacji walczyła m.in. Ronda Rousey. W najbliższą sobotę pokażemy, z 2-godzinnym opóźnieniem, zaplanowaną na ten dzień 48. imprezę spod szyldu HKF. W walce wieczoru, otoczeni klatką i wiwatującą publiką, spotkają się Jesse Arnett (9-4) oraz Darrick Minner (15-4) reprezentujący kategorię kogucią.
W przedwalce z kolei atrakcja z wagi półciężkiej, Rodney "Sho Nuff The Master" (24-10-1) stanie w oktagonie do boju z Danem "Smokiem" Spohnem (12-4).Zapraszamy w sobotę na 22:00!

Zwiastun: [kod]

Źródło: materiały prasowe

W grę wchodzi tylko zwycięstwo

To będzie pojedynek o być albo nie być Jana Błachowicza w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Popularny „John” podczas gali UFC Fight Night w Zagrzebiu zmierzy się z Igorem Pokrajacem. W Chorwacji zaprezentuje się również Bartosz Fabiński.

Wydarzenie w Zagreb Arenie odbędzie się 10 kwietnia, czyli prawie rok od premierowej gali UFC w Polsce, podczas której Błachowicz przegrał z Jimim Manuwą. Porażka w starciu z Pokrajacem postawi los „Johna” w amerykańskiej organizacji pod ogromnym znakiem zapytania.

Ostatnia szansa?

Pokrajac będzie miał za sobą entuzjastyczną publiczność, która stanie za nim murem i nie odmówi mu gorącego wsparcia. Błachowicz stanie przed trudnym zadaniem. Z jednej strony zmierzy się z potężnym i doświadczonym Chorwatem. 36-latek wraca do oktagonu UFC po prawie półtorarocznej przerwie. Jakie ma wspomnienia z występów amerykańskiej organizacji? Najkrócej mówiąc – przeciętne. W debiucie, a było to we wrześniu 2009 roku, przegrał decyzją sędziów z Vładimirem Matyushenko. Pierwszy triumf w barwach UFC zanotował niespełna rok później, gdy wygrał już w pierwszej rundzie z Jamesem Irvinem. Jednak ostatnią walkę w organizacji Dana White'a Chorwat stoczył w grudniu 2014 roku. Przegrał z Marcosem Rogerio de Limą. Po pięciu walkach bez zwycięstwa UFC podziękowało fighterowi z Bałkanów za współpracę. Jednak Pokrajac odbudował się. Walczył na galach FFC i MFC. Wygrał ostatnie trzy walki i wszystkie kończył w pierwszej rundzie. Teraz dostaje kolejną szansę od UFC. Czy ją wykorzysta?

Warto nieco bliżej przyjrzeć się 36-latkowi. Pokrajac występował w Polsce i walczył z polskimi zawodnikami. Pokrajac zaprezentował się na gali KSW 4, a było to już ponad dziesięć lat temu! Wtedy przegrał z Łukaszem Jurkowskim. Chorwat wziął rewanż na "Jurasie", którego pokonał w sierpniu 2006 roku podczas pojedynku na gali Sukosan Fight Night. Potem miał jeszcze okazję spotkać się z Mamedem Khalidovem. Pojedynek odbył się w sierpniu 2007 roku podczas gali Boxing Explosion 2. Chorwat przegrał w drugiej rudzie. Po porażce z Khalidovem zanotował osiem zwycięstw z rzędu i dostał szansę występów w UFC. Do tej pory stoczył tam dwanaście pojedynków, z czego cztery wygrał. Jego ofiarą padł m.in. Krzysztof Soszyński.

Zatem Pokrajac wraca. Z kolei Błachowicz musi zrobić wszystko, żeby wygrać. Dwie porażki z rzędu mocno zachwiały pozycją „Johna” w UFC. Kolejna przegrana może przyczynić się do jego zwolnienia. Jednak Polak ma świadomość stawki najbliższego pojedynku. Sam wyrywał się do kolejnej walki, o czym świadczy zgłoszenie się do rywalizacji z Nikitą Krylovem, który na UFC Fight Night 83 w Londynie miał zmierzyć się z Jimim Manuwą, jednak ten doznał kontuzji. Ukrainiec pozytywnie zareagował na ofertę „Johna”, jednak organizator niekoniecznie. Po prostu zrezygnowano z walki z udziałem Krylova. A więc teraz Błachowicz musi znaleźć sposób na doświadczonego Chorwata, który będzie walczył u siebie. Nie zawsze własny teren jest atutem. Błachowicz przekonał się o tym rywalizując w Krakowie.

We dwóch raźniej

Podczas gali w Chorwacji zobaczymy również Bartosza Fabińskiego. 29-latek występujący w wadze półśredniej zmierzy się z Nicolasem Dalby'm.

Dla Polaka będzie to trzeci pojedynek w UFC. Do tej pory może pochwalić się stuprocentową skutecznością. Dalby w swojej karierze jeszcze nie przegrał. Dla Duńczyka pojedynek z Fabińskim będzie trzecim występem w UFC. W ostatnim pojedynku zremisował z Darren'em Tillem. Wcześniej pokonał Elizeu Zaleski dos Santos.
W Zagrzebiu dojdzie do starcia Francisa Ngannou i Bojana Mihajiovica. Z kolei Gabriel Gonzaga zmierzy się z Rusłanem Magomedowem.

KM

Fabricio Werdum

Brazylijski grappler i zawodnik MMA wagi ciężkiej urodzony 30 lipca 1977 roku w Porto Alegre.  Jest dwukrotnym mistrzem świata w brazylijskim jiu-jitsu oraz submission lighting (ADCC). W karierze walczył dla największych światowych organizacji jak: PRIDE FC, Strikeforce i UFC. W MMA zadebiutował 16 czerwca 2002 roku. W 2005 roku związał się z PRIDE FC uzyskując bilans czterech wygranych walk i dwóch porażek, pokonując m.in. Toma Eriksona oraz Alistaira Overeema. 12 listopada 2006 roku pokonał Aleksandra Jemieljanienko na gali 2H2H: Pride & Honor po czym podpisał kontrakt z UFC gdzie toczył pojedynki od 2007 do 2008 roku. W latach 2009-2011 walczył dla Strikeforce. 26 czerwca 2010 roku podczas gali Strikeforce w San Jose zmusił do poddania czołowego zawodnika wagi ciężkiej na świece Fiodora Jemieljanienko. Tym samym doprowadził do jego drugiej porażki w karierze. Dzięki temu zwycięstwu pod koniec czerwca 2010 roku, Werdum został sklasyfikowany przez fachowy portal sherdog.com na pozycji numer 2 wśród najlepszych zawodników MMA wagi ciężkiej. W 2011 roku wziął udział w 8-osobowym turnieju skupiającym najlepszych zawodników Strikeforce w wadze ciężkiej. W ćwierćfinale przegrał przez jednogłośną decyzję sędziów z mistrzem Strikeforce, Alistairem Overeemem. W grudniu 2011 roku ponownie podpisał kontrakt z UFC. 4 lutego 2012 na gali UFC 143 zmierzył się z Royem Nelsonem. Werdum od początku pojedynku narzucił szybkie tempo zadając w klinczu ciosy kolanami. Po trzech rundach sędziowie orzekli jednogłośne zwycięstwo Werduma. Za ten pojedynek Brazylijczyk otrzymał bonus finansowy za walkę wieczoru. 8 czerwca 2013 roku poddał byłego mistrza PRIDE Antonio Rodrigo Nogueire. 15 listopada 2014 roku pokonał przed czasem Marka Hunta i został tymczasowym mistrzem UFC w wadze ciężkiej. 13 czerwca 2015 nieoczekiwanie pokonał duszeniem gilotynowym broniącego tytułu Caina Velaqueza unifikując oba tytuły i zostając pełnoprawnym mistrzem wagi ciężkiej. 14 maja w obronie tytułu przegrał z Stipe Miocicem przez nokaut w pierwszej rundzie. 

Lyoto Machida

Brazylijski zawodnik MMA japońskiego pochodzenia urodzony 30 maja 1978 roku w Salwadorze. Posiada czarny pas w shotokan oraz czarny pas w brazylijskim jiu-jitsu.  Pierwszą walkę Machida stoczył w 2003 roku w Tokio podczas gali NJPW: Ultimate Crush zorganizowanej przez Antonio Inokiego. Przez kilka następnych lat był uważany za wschodzącą gwiazdę MMA. Pokonał w tym czasie m.in. przyszłego mistrza UFC w wadze średniej Richa Franklina, byłego mistrza UFC w wadze półśredniej B.J. Penna, finalistę programu UFC The Ultimate Fighter Stephana Bonnara oraz dwóch zawodników K-1 Michaela McDonalda i Sama Greco. Na początku 2007 roku Machida dołączył do organizacji UFC i w ciągu dwóch lat nie przegrał żadnej walki pokonując sześciu zawodników. Zaowocowało to w marcu 2009 roku ogłoszeniem przez władze UFC, że Machida zmierzy się z ówczesnym mistrzem wagi półciężkiej, Rashadem Evansem w walce o pas. Doszło do niej 23 maja 2009 roku na gali UFC 98. Machida wygrał przez nokaut w drugiej rundzie. 25 października 2009 roku stoczył walkę w obronie tytułu z Mauricio Ruą. Wygrał ją przez wysoce kontrowersyjną jednogłośną decyzję sędziów. Pod wpływem krytyki mediów i kibiców władze UFC postanowiły jak najszybciej zorganizować walkę rewanżową. Odbyła się ona 8 maja 2010 roku. Rua znokautował Machidę w pierwszej rundzie odbierając mu pas. Kolejnym przeciwnikiem Machidy został były mistrz UFC w wadze półciężkiej, Quinton Jackson. Walka odbyła się na UFC 123 i zakończyła się niejedno głośną wygraną Amerykanina. 30 kwietnia 2011 roku w Toronto, podczas gali UFC 129 Machida znokautował byłego mistrza UFC w wadze półciężkiej i ciężkiej Randy’ego Couture’a kopnięciem frontalnym z wyskoku. 12 listopada stoczył przegrany pojedynek o pas mistrzowski w wadze półciężkiej z Jonem Jonsem na gali UFC 140. 4 sierpnia 2012 roku znokautował Amerykanina Ryana Badera w drugiej rundzie i zapewnił sobie ponownie pojedynek o pas mistrzowski, który się nie odbył. Pod koniec sierpnia 2012 roku Dan Henderson który miał walczyć z mistrzem wagi półciężkiej na Gali UFC 151, został kontuzjowany. Następny w kolejce Machida zrezygnował z walki, twierdząc że ma za mało czasu na przygotowanie się. W ostateczności galę odwołano, a Dan Henderson i Lyoto Machida zawalczyli na UFC 157 o prawo pojedynku o pas mistrza wagi półciężkiej. Lyoto wygrał przez niejedno głośną decyzję sędziów. Z powodu tego, iż Aleksander Gustafsson otrzymał możliwość stoczenia walki o pas, plany zestawienia Machidy z posiadaczem pasa mistrzowskiego Jonsem zeszły na dalszy plan, a Machida ostatecznie stoczył pojedynek z Philem Davisem 3 sierpnia. Machida kontrowersyjnie przegrał na punkty z Amerykaninem.  Po tej przegranej postanowił zejść do kategorii średniej. Pierwszy pojedynek w nowej wadze stoczył 26 października w Manchesterze przeciw byłemu klubowemu koledze Markowi Munozowi. Machida znokautował rywala w pierwszej rundzie.  5 lipca 2014 roku stoczył pojedynek o pas mistrzowski w wadze średniej z Chrisem Weidmanem. Po pięciu rundach sędziowie wskazali zwycięstwo obrońcy tytułu Weidmanowi. 20 grudnia 2014 roku pokonał przez TKO w pierwszej rundzie C.B. Dolloway’a.  18 kwietnia 2015 roku przegrał przez poddanie z Lukiem Rockholdem. 27 czerwca 2015 roku przegrał walkę przez nokaut w trzeciej rundzie z Yoel Romero. 

Polskie przygotowania po japońsku

Czy jest lepsze miejsce do treningów dla judoków? Chyba nie. Katarzyna Kłys i Maciej Sarnacki przygotowują się do najbliższych startów w ojczyźnie judo. 

Pierwsze zmagania w tym roku na tatami już za nami. Arleta Podolak (57kg) i Agata Perenc (52kg) sięgnęły po brązowe medale w turnieju African Open Tunis. Z kolei w Grand Prix w Hawanie Polacy nie wywalczyli miejsca na podium. Najwyżej uplasowała się Arleta Podolak, która zajęła siódme miejsce. Na swoje pierwsze występy w tym roku czekają Katarzyna Kłys (70kg) oraz Maciej Sarnacki (+100kg).

Początek przygotowań do igrzysk

Rozgrywka wchodzi w decydującą fazę. Kłys i Sarnacki chcą jechać do Rio de Janeiro, aby zaznaczyć swoje miejsce w światowej hierarchii. Judoczka Polonii Rybnik dwa razy z rzędu wywalczyła medal na mistrzostwach świata. W 2014 roku w Czelabińsku indywidualnie zdobyła brąz, a w ubiegłym roku w Astanie sięgnęła po srebro w drużynie. Kłys wyróżnia się i jest jedną z czołowych polskich judoczek. Przełamała niemoc biało-czerwonych na mistrzostwach świata. Zdobyła medal dla Polski po jedenastu latach. Z kolei Maciej Sarnacki to obecnie najlepszy polski judoka, który w startach międzynarodowych regularnie plasuje na punktowanych miejscach.

Japońskie przygotowania mają być jednym z kluczowych elementów na drodze do zbudowania najlepszej formy na igrzyska w Rio. Polacy przebywają w ośrodku w Yamanashi koło Kofu. Nasi judocy trenują pod okiem Artura Kłysa oraz Wojciecha Sarnackiego. W Japonii przebywają również Anna Borowska (57kg) i Kamil Grabowski (+100kg).

Za dwa tygodnie nasza kadra rozpocznie zgrupowanie w Cetniewie, które będzie trwało od 12 do 26 lutego. Z kolei Maciej Sarnacki uda się do Duesseldorfu, gdzie w dniach 19-21 lutego odbędą się zmagania Grand Prix. Katarzyna Kłys i Anna Borowska wystąpią przed polską publicznością pod koniec lutego. W Warszawie odbędą się zmagania w  Pucharze Europy. 

Warszawskie emocje

Już można zacierać ręce na rywalizację, która szykuje się w Warszawie w dniach 27-28 lutego. W ubiegłym roku w stolicy Polski rywalizowali panowie. Złoty medal wywalczył Maciej Sarnacki, a Jakub Kubieniec (81kg) oraz Patryk Ciechomski (90kg) sięgnęli po brązowe medale. Po dwóch latach zmagania pań wracają do Polski. W Arenie Ursynów emocji nie powinno zabraknąć. Przecież na tatami zaprezentują się srebrne medalistki mistrzostw świata w drużynie.

W rywalizacji zaprezentuje się 21 Polek. Zabraknie kontuzjowanych Darii Pogorzelec (78kg) i Agaty Ozdoby (63kg) oraz medalistek poprzedniego PŚ w Warszawie, czyli Ewy Konieczny (49kg) i Halimy Mohamed-Segir (63kg).

Kadra Polski na PŚ w Warszawie: Joanna Stankiewicz (48 kg), Agata Perenc, Karolina Pieńkowska, Dorota Smorzewska (52 kg), Arleta Podolak, Anna Borowska, Magdalena Miller, Julia Kowalczyk (57 kg), Karolina Tałach, Dominika Błach, Aleksandra Langiewicz (63 kg), Katarzyna Kłys, Aleksandra Jabłońska, Barbara Białas, Sandra Lickun (70 kg), Beata Pacut, Kamila Pasternak, Paula Kułaga (78 kg) oraz Katarzyna Furmanek, Anna Załęczna i Joanna Jaworska (+78 kg).

KM

Krzysztof Kułak

Polski zawodnik MMA urodzony 3 stycznia 1981 roku. W wieku 8 lat zapisał się do klubu judo Czarni Bytom, gdzie trenował przez 12 lat, z czego 6 lat w grupie zawodowej. W wieku 16 lat rozpoczał treningi ju-jitsu.  W wieku 20 lat rozpoczał studia w Częstochowie nie przerywając treningów. Dostał się do kadry narodowej ju-jitsu semi contact, zdobywając tytuły i medale zarówno w Polsce jak i za granicą. W 2001 roku w Bytomiu odbył się pierwszy w Polsce Puchar Europy Full Contact Ju-Jitsu, zasadami zbliżony do zawodów MMA. Na tych zawodach Kułak zdobył srebrny medal.  Rok później zajął pierwsze miejsce w swojej kategorii wagowej. Po tych sukcesach zawodnikiem zainteresował się rosyjski promotor, który zaproponował mu wystartowanie w zawodach o podobnym charakterze w Rosji. W ten sposób trafił na World Absolute Fighting Championship. W 8-osobowym turnieju w 2003 roku wystartowali: Polak, Brazylijczyk, 2 Ukraińców, 2 Rosjan, Amerykanin i Czeczen. Kułak odpadł po pierwszej walce z Czeczenem Ansarem Chalangovem. 28 maja 2005 roku na gali MMA Sport 2: Olimp przegrał z Antonim Chmielewskim. W 2006 roku zadebiutował w organizacji KSW. W turnieju KSW 6 doszedł do finału, pokonując Igora Araujo i Igora Kołacina, obu przez duszenie.  W finałowej walce uległ Michałowi Materli. W listopadzie 2006 roku wyjechał do USA gdzie wygrał dwie walki na pierwszej i drugiej edycji gali IMMAC – Attack, pokonując Antoniego Gomeza i Williama Hilla. Na KSW 7 w pierwszej walce zwyciężył przez duszenie z Rimgaudasem Kutkaitisem, w następnej przegrał z Martinem Zawadą, który po kontrowersyjnej decyzji został ogłoszony zwycięzcą. Podczas finału KSW 8 przegrał z rosyjskim sambistą Aleksiejem Olejnikiem. W następnych dwóch walkach zanotował zwycięstwo i porażkę. W marcu 2008 na KSW Eliminacje II, stoczył walkę rewanżową z Oniknienką i tym razem pokonał Rosjanina. W maju 2010 roku podczas gali KSW 13: Kumite pokonał Brazylujczyka Vitora Nobregę w walce o pas mistrza KSW wagi średniej. 18 września 2010 roku na gali KSW 14: Dzień Sądu pokonał Daniela Dowdę. 26 listopada 2011 roku podczas KSW 17: Zemsta, zrzekł się pasa. Powodem były odnawiające się problemy z kontuzją kręgosłupa. 22 września 2012 roku udanie powrócił do startów w MMA pokonując przez TKO Irlandczyka  Stephena Rice’a na gali Celtic Gladiator V w Dublinie. Stawką pojedynku było mistrzostwo w wadze średniej. 1 grudnia 2012 roku na KSW 21 przegrał z Piotrem Strusem.  7 września 2013 roku obronił pas Celtic Gladiator pokonując na punkty Łukasza Janeckiego. 7 grudnia zmierzył się z Niemcem marokańskiego pochodzenia Abu Azaitarem na KSW 25 we Wrocławiu z którym przegrał przez TKO w pierwszej rundzie.  

Maciej Jewtuszko

Polski zawodnik MMA urodzony 31 stycznia 1981 roku w Szczecinie.  Pierwszą profesjonalną walkę MMA stoczył w 2005 roku w Niemczech, gdy pokonał swojego rywala przez poddanie. Następnie zwyciężył w 6 kolejnych walkach przed czasem, co zaowocowało podpisaniem w 2010 roku kontraktu z Amerykańska organizacją WEC. W swoim debiucie w USA, 18 sierpnia 2010 roku Jewtuszko pokonał przez nokaut Anthony’ego Njokuani i otrzymał nagrodę pieniężną za nokaut wieczoru. Pod koniec 2010 roku WEC została wchłonięta przez UFC, a Jewtuszko stał się jednym z jej zawodników. W UFC zadebiutował 27 lutego 2011 roku przeciwko Curtowi Warburtonowi. Brytyjczyk zwyciężył przez jednogłośną decyzję sędziów. Była to pierwsza porażka Jewtuszki w zawodowym MMA. W jej wyniku nie otrzymał kolejnej szansy walki w UFC. We wrześniu 2011 roku podpisał kontrakt z KSW. 26 listopada 2011 roku podczas gali KSW 17 przegrał z Arturem Sowińskim przez nokaut w pierwszej rundzie. 25 lutego 2012 pokonał Brytyjczyka Deana Amasingera przez TKO w pierwszej rundzie. Jeszcze w tym roku stoczył rewanżowy pojedynek z Sowińskim na gali KSW XXI którego pokonał po widowiskowej walce. Stawką pojedynku było międzynarodowe mistrzostwo w wadze lekkiej.  W 2015 roku zwakował pas mistrzowski wagi lekkiej zmieniając kategorię wagową na półśrednią. W pierwszej walce w nowej kategorii wagowej przegrał z Kamilem Szymuszowskim.

Rosja dominuje, reszta walczy

Na Igrzyskach Olimpijski w Londynie w 2012 roku rywalizację w zapasach zdominowali Rosjanie. Za ich plecami znaleźli się Japończycy, którym po piętach deptała reprezentacja Iranu. Czy w Rio de Janeiro ten układ zostanie zburzony?

Sborna nadal jest zapaśniczą potęgą i wszystko wskazuje na to, że jeszcze długo nią pozostanie. Rywalizacja trwa za jej plecami. Do głosu dochodzą Stany Zjednoczone i Turcja, w grze jest cały czas Japonia.

Cały czas na czele

Rosjanie cały czas śnią o potędze. Chcą, żeby ich „matuszka” panowała i była najsilniejsza. Tak jest w zapasach. Do Rio de Janeiro rosyjscy zapaśnicy pojadą jako najsilniejsza ekipa na świecie. Na szczycie utrzymują się od lat.

Za pierwszy punkt analizy posłużą nam Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Właśnie tam na sam szczyt wszedł fenomenalny Roman Własow. Zapaśnik z Nowosybirska w stylu klasycznym w kategorii 74kg mając zaledwie 22 lata miał na swoim koncie tytuły mistrza olimpijskiego, mistrza świata i mistrza Europy. Takich sportowców kocha cała Rosja. W Londynie złoto wywalczyło aż czterech reprezentantów Sbornej. Oprócz Własowa byli to: Natalia Worobjowa (72kg), Dżamał Otarsułtanow (styl wolny, 55kg) i Ałan Chugajew (styl klasyczny, 84kg). Łącznie Rosjanie sięgnęli po 11 medali i zdystansowani Japończyków i Irańczyków, którzy wywalczyli po 6 krążków. Azerbejdżan miał ich 7, jednak tylko dwa złote.

Japończycy niebagatelny sukces zawdzięczali swoim paniom. Aż trzy z czterech złotych medali w rywalizacji kobiet przypadły zapaśniczkom z Kraju Kwitnącej Wiśni. Z kolei Iran świetnie radził sobie w stylu klasycznym. Hamid Soryan, Omid Nouruzi i Ghasem Rezaji cieszyli się z miana mistrzów olimpijskich. Stany Zjednoczone w klasyfikacji medalowej były na piątej pozycji, a Turcja zdobyła zaledwie jeden medal i była na 22. lokacie. Na trzecim stopniu podium w kategorii 120kg w stylu klasycznym stanął Rıza Kayaalp.

Iran wysiada

Jeszcze podczas mistrzostw świata 2013, które odbyły się w Budapeszcie Iran pokazał moc. Drugie miejsce w klasyfikacji medalowej było sukcesem. Sześć medali pozwoliło się uplasować za plecami Rosjan i wyprzedzić Japonię, która zdobyła 4 krążki. Stany Zjednoczone daleko, Turcja jeszcze dalej.

Minął rok mistrzowska rywalizacja odbyła się w Taszkiencie. Rosjanie rozbili rywali w pył i wywalczyli 15 medali, w tym 6 złotych. Reprezentanci Sbornej wygrali aż 5 z 8 kategorii wagowych w stylu wolnym. Za ich plecami Japonia, a właściwie Japonki, bo panie sięgnęły po 4 złote krążki. Panowie dorzucili dwa srebra i sukces gotowy. Iran spadł poza podium. Tylko jedno złoto –  Hamida Surijana w stylu klasycznym w 59kg to było za mało. Tuż za plecami Iranu pojawiła się Turcja, która miała w swoich szeregach mistrza świata –  Tahę Akgula w stylu wolnym w kategorii 125kg. Stany Zjednoczone wywalczyły sześć medali, w tym jeden złoty za sprawą Adeline Gray w 75kg. USA w klasyfikacji medalowej znalazły się na 7. pozycji.

Mistrzostwa w Las Vegas zmieniły praktycznie wszystko. Stany Zjednoczone jako gospodarz poczuły wiatr w żagle i ruszyły do natarcia. Czterech mistrzów świata – Jordan Burroughs (styl wolny, 74kg), Kyle Snyder (styl wolny, 97kg), Helen Maroulis (55kg) i Adeline Gray (75). Łącznie Amerykanie wywalczyli siedem medali i zajęli drugie miejsce w klasyfikacji medalowej. Trzeci byli Turcy z dorobkiem 6 krążków. Po tytuł mistrza świata w stylu klasycznym w 130kg sięgnął Riza Kayaalp, czyli ten turecki rodzynek, który zdobył brąz w Londynie. W klasyku w 80kg złoto zdobył Selcuk Cebi, a w stylu wolnym w 125kg na pierwszym stopniu podium stanął Taha Akgul. Poza podium Japonia z pięcioma medalami, w tym trzema złotymi zdobytymi przez panie. A Iran? Daleko. Siedem medali to przyzwoity wynik, ale złotego medalu zabrakło. W klasyfikacji medalowej Iran znalazł się na 13. pozycji.

Rosja panuje niepodzielnie i jedzie do Rio wygrywać. Turcja rośnie w potęgę, swoje 5 minut chcą wykorzystać Stany Zjednoczone. Japonia zawsze silna w rywalizacji kobiet. Iranu również nie można skreślać. 21-letni Hasan Jazdani w Taszkiencie odniósł pierwszy sukces w rywalizacji seniorskiej. Zapaśnik z Dżujbar idzie jak burza. W 2014 został mistrzem świata juniorów w stylu wolnym. Jest młody i żądny sukcesów. Również Hasan Rahimi i Ghasem Rezaji polują na swoje pierwsze medale olimpijskie. W Londynie zapowiada się interesująca rywalizacja w zapasach. Warto pamiętać o Azerbejdżanie, który zawsze ląduje w górnej części klasyfikacji medalowej. Zaskoczyć mogą Bułgarzy oraz Ormianie. Swoje zrobil na pewno Mongolia. Jedno jest niezmienne: Rosja. Ale każda dominacja kiedyś się kończy.

Fot. spox.com

KM

Johny Hendricks

Amerykański zawodnik MMA urodzony 12 września 1983 roku w Adzie.  Przygodę z MMA rozpoczął w 2007 roku na gali Battle of the Cage 16 gdzie pokonał przez nokaut Victora Rackliffa. Jego kolejnym rywalem był Spencer Cowley, którego pokonał przez nokaut na gali Shark Fight Night. Swoją pierwszą walkę transmitowaną w telewizji stoczył na gali Xtreme Fighting League 1 gdzie wygrał z  Richardem Gamble’em, poddając go w pierwszej rundzie. Dwie następne walki stoczył w organizacji World Extreme Cagefighting, gdzie pokonał kolejno Justina Haskinsa na gali WEC 37 przez TKO oraz Alexa Serdyukova na WEC 39 przez jednogłośną decyzję.  Po tym jak WEC zlikwidowało swoją kategorię półśrednią, Hendricks podpisał kontrakt z UFC. Swój debiut zaliczył 8 sierpnia 2009 roku na UFC 101, gdzie przez TKO pokonał Amira Sadollaha. Następnie 12 grudnia 2009 roku na gali UFC 107 pokonał przez jednogłośną decyzję Ricardo Funcha. Na UFC 113 pokonał TJ Granta oraz na UFC 117 Charliego Brennemana. 4 grudnia 2010 roku na gali The Ultimate Fighter 12 Finale poniósł swoją pierwszą zawodową porażkę, przegrywając z Rickiem Story przez jednogłośną decyzję sędziów. Potem wygrał sześć walk z rzędu, czterokrotnie zgarniając przy tym bonusy finansowe. Pokonywał po kolei: TJ Waldburgera, Mike’a Pierce’a, Jona Fitcha, Josha Koschecka, Martina Kampmanna oraz Carlosa Condita. 16 listopada 2013 roku na UFC 167 Hendricks stoczył starcie o pas mistrzowski z Georges St-Pierre’em. Pojedynek skończył się niejedno głośnym zwycięstwem St-Pierre’a. Niedługo później Georges St-Pierre ogłosił odejście na pewien czas z MMA, w związku z czym zwakował swój tytuł wagi półśredniej. Ogłoszono że o miano nowego mistrza zmierzą się Johny Hendricks oraz Robbie Lawler. Walka odbyła się 15 marca 2014 roku na UFC 171. Hendricks zwyciężył przez jednogłośną decyzję sędziów i został nowym mistrzem wagi półśredniej. Tytuł stracił 6 grudnia 2014 roku w pierwszej obronie pasa, przegrywając w rewanżowym starciu z Robbie Lawlerem.  14 marca 2015 roku Hendricks pokonał Matta Browna przez jednogłośną decyzję sędziów. 

Trzecia obrona Bedorfa

Karol Bedorf wie jak smakuje triumf w walce o mistrzowski pas KSW w wadze ciężkiej. Popularny „Coco” zdążył już stoczyć dwie walki w obronie tytułu. 5 marca na gali KSW 34 po raz pierwszy mistrzowskiego pasa w wadze półciężkiej będzie bronił Tomasz Narkun.

Już w powietrzu czuć zapach kolejnego wydarzenia w polskim MMA. 34 gala KSW odbędzie się 5 marca w warszawskiej hali Torwar. Do odkrycia pozostała w zasadzie tylko jedna karta. Nadal na rywala czeka Artur „Kornik” Sowiński.

Trema Narkuna

Tomasz Narkun powinien już przyzwyczaić się do tytułu mistrza wagi półciężkiej. Od jego walki z Goranem Relijciem minęły prawie trzy miesiące. 26-latek ze Stargardu Szczecińskiego nie ma czasu, aby zachwycać się wygraną z Chorwatem. Na horyzoncie pojawił się kolejny rywal. W pierwszej obronie pasa Narkun stanie do walki z Andre Munizem. Najbliższy przeciwnik polskiego fightera pochodzi z Brazylii i może poszczycić się mianem mistrza organizacji Bitetti Combat. Muniz ostatnie sześć walk wygrał przed czasem. 25-letni Brazylijczyk jest niepokonany od dwóch lat. Tak dobrą serią nie może pochwalić się Narkun. Polski zawodnik wygrał ostatnie dwie walki, jednak wcześniej uległ Relijciowi, ale mimo to jest mistrzem KSW. W swojej pierwszej obronie pasa stanie naprzeciw szybkiego i zwrotnego zawodnika. Każdy czempion musi liczyć się z wyzwaniami. Narkun w ostatnim czasie pokazał, że potrafi efektownie zatrzymywać zapędy swoich rywali. Musi to udowodnić po raz kolejny.

Warto, aby spojrzał przy okazji na swojego kolegę z kategorii ciężkiej – Karola Bedorfa. „Coco” w 2013 roku pokonał Pawła Nastulę, co dało mu mistrzowski pas. W rywalizacji z Jamesem McSweeney'em będzie bronił tytułu po raz trzeci. Wcześniej uporał się z Rollesem Gracie, którego zastopował potężnym kopnięciem na tułów w drugiej rundzie oraz Michała Kitę. Bedorf swojego rodaka znokautował podczas gali w Krakowie. W międzyczasie po wyrównanej walce pokonał Petera Grahama, jednak nie był to pojedynek w obronie pasa. Teraz „Coco” stanie przed trudnym zadaniem. Co prawda James McSweeney przeplata dobre walki słabszymi, jednak podczas występu w Londynie efektownie uporał się z Marcinem Różalskim. Jeszcze nigdy nie wygrał przez decyzję sędziów. 35-letni Anglik ma na swoim koncie trzynaście porażek.

Saidov naprzeciw mistrza

Yasubey Enomoto swego czasu był mistrzem organizacji M-1 Global w wadze półśredniej. Szwajcar podpisał kontrakt z KSW, gdzie będzie miał okazję zaprezentować swoje umiejętności. Podczas gali w Warszawie stanie naprzeciw Aslambeka Saidova. Enomoto już kiedyś rywalizował z zawodnikiem z Polski i to udanie. 32-latek pokonał Rafała Moksa. W ubiegłym roku Saidov nie przegrał. Jak rozpocznie zmagania w 2016?

Ciekawie zapowiada się starcie Krzysztofa Kułaka z Maciejem Jewtuszko. Popularny "Model" zaprezentuje się na gali KSW po raz pierwszy od grudnia 2013 roku, kiedy stoczył swoją ostatnią walkę. Jego forma pozostaje niewiadomą. "Irokez" w poprzednim roku walczył tylko raz. Przegrał z Kamilem Szymuszowskim.

Bartłomiej Kurczewski zastąpił kontuzjowanego Grzegorza Szulakowskiego podczas gali KSW 33. Teraz panowie będą mieli okazję razem wejść do okrągłej klatki KSW. Jędrzej Maćkowiak, uchodzący za wielki talent wagi ciężkiej, będzie mógł sprawdzić się w rywalizacji z doświadczonym Szymonem Bajorem. Svetlozar Savov to mistrz wagi średniej organizacji WFC. W marcu zaprezentuje się na KSW, gdzie spotka się z Łukaszem Bieńkowskim. Polak słynie z nokautującego uderzenia.

KM

Kliczko znalazł wsparcie

Można zastanawiać się nad przyczynami porażki Władimira Kliczko w starciu z Tysonem Fury'm. Wielki Ukrainiec stracił cztery pasy mistrzowskie w kategorii królewskiej. Dlaczego? Przez problemy osobiste. Tak przynajmniej uważa Mike Tyson.

Amerykanin przez wiele lat zachwycał cały świat. Wszyscy żyli jego walkami, ale on sam prowadził je nie tylko w ringu. Problemy sprowadziły Tysona niemal na samo dno. Rodzinna tragedia, roztrwoniony majątek, jednak Mike zdołał się podnieść. Teraz jest twarzą różnych kampanii reklamowych i stara się uczestniczyć w życiu bokserskim. Najczęściej jako autorytet. Tak jak w tym przypadku.

Wszystko przez kobiety

Kto lepiej zrozumie byłego mistrza niż były mistrz. Wydaje się to oczywiste. Zwłaszcza jeśli chodzi o Tysona, czyli człowieka doświadczonego przez życie, który może co nieco powiedzieć o kolejach losu. Choć w żaden sposób nie idzie porównać Amerykanina i Ukraińca pod względem trybu funkcjonowania. Tyson za najlepszych czasów to bestia i nie bez przyczyny takim właśnie pseudonimem go obdarowano. Z kolei Kliczko to stylu i wielki spokój.

Jednak ktoś znalazł sposób na Ukraińca. Tyson Fury przełamał tę hegemonię. Brytyjczyk znany jest z ciętego języka i gotowości do chwalenia swoich możliwości. Dlatego też wielu patrzyło na niego z przymrużeniem oka. Fury mistrzem świata wagi ciężkiej? Niemożliwe. A jednak! Coś, co wydawało się niemożliwe stało się faktem. Kliczko przegrał po jedenastu latach i musiał ustąpić miejsca na tronie. Dlaczego? Z wyjaśnieniami spieszy Mike Tyson. – Kliczko został ojcem. Wziął ślub z aktorką z Hollywood, która popadła w depresję. Kobiety potrafią namieszać. Przez całą walkę nie wyprowadzał mocnych ciosów. Kliczko to genialny bokser. Możesz być najlepszy, ale są takie dni, że nic nie idzie. W rewanżu nie powinien przegrać. Nie sądzę, żeby ktoś mógł go pokonać – mówi były amerykański dominator wagi ciężkiej.

Rewanż jego, ale czas się żegnać

Prawdopodobnie 2 maja dojdzie do rewanżowego pojedynku między Kliczko a Fury'm. Według Tysona Ukrainiec wygra i odzyska trzy pas. Mógłby cztery, jednak jeden tytuł Fury już stracił. Przez to, że zgodził się na pojedynek rewanżowy.

Według scenariusza Tysona Kliczko wygrywa majowy pojedynek z Fury'm i wraca na tron, jednak nie na długo. Wiek mówi swoje. Amerykanin widzi tylko jedno sensowne rozwiązanie. – Spójrzmy na to realistycznie. Kliczko jest zmęczony. Przez cały życie walczył. Ma pieniądze, więc dlaczego nie zakończy kariery? Nikt nie może podjąć tej decyzji. Tylko on. Niech to przemyśli zanim coś mu się stanie. Powinien to zostawić – radzi Ukraińcowi Tyson.

KM

Aldo nie wierzy w możliwości McGregora

Od pewnego czasu wszyscy zajmują się losami Conora McGregora. Mistrz UFC w wadze piórkowej planuje zdobyć kolejny pas. 5 marca na gali w Las Vegas zmierzy się z Rafaelem dos Anjosem w pojedynku o tytuł najlepszego fightera w kategorii lekkiej. Były mistrz wagi lekkiej Jose Aldo jest przekonany, że lepszy okaże się 31-letni Brazylijczyk.

McGregor stał się niekwestionowaną gwiazdą UFC. Do niedawna traktowany był jako gość, który dużo gada i lubi zwracać na siebie uwagę. W oktagonie prezentował się efektownie, jednak oczekiwano, co pokaże w pojedynkach najwyższej rangi. Jose Aldo przekonał się, że McGregor ma potencjał. Brazylijczyk stracił na rzecz Irlandczyka pas wagi piórkowej.

Drugiego tytułu nie będzie

W głowie nie może się pomieścić, że pojedynek o tytuł trwał zaledwie trzynaście sekund. McGregor pokazał się z najlepszej strony. Niczym buldożer, który rusza i niszczy wszystko, co spotka na swojej drodze. Irlandczyk nie dał szans Aldo. Ledwie walka się zaczęła, a już znany był jej wynik. To niespotykane. Wydawało się, że Aldo da lekcję pokory McGregorowi, jednak Irlandczyk zaskoczył cały świat i nie zamierza na tym poprzestać.

Kolejną ofiarą 27-latka z Dublina ma być Rafael dos Anjos. Na szali pojawi się tytuł mistrzowski w wadze lekkiej. McGregor chce, aby w jego kolekcji pojawił się kolejny pas. Irlandczyk ma plan zdominowania UFC. Chce cieszyć się mianem największej gwiazdy amerykańskiej organizacji.

Dos Anjos mistrzem został trochę z przypadku. Do Brazylijczyka uśmiechnęło się szczęście. Z Anthonym Pettisem miał walczyć Chabib Nurmagomiedow, jednak doznał kontuzji. UFC postanowiła dać szansę zawodnikowi z Rio de Janeiro. Dos Anjos wykorzystał ją i pokonał na punkty Pettisa, co dało mu tytuł mistrza wagi lekkiej. Do tej pory pasa bronił raz. W efektowny sposób uporał się z Donaldem Cerrone i wygrał już w pierwszej rundzie. Teraz stanie przed kolejnym wyzwaniem, jednak tanio skóry nie sprzeda. Brazylijczyk wykorzystał swoją szansę i ma zamiar twardo bronić swego.

W wygraną dos Anjosa wierzy Jose Aldo. Brazylijczyk jest przekonany, że mistrz wagi lekkiej pokona McGregora. – Nie czytam informacji z internetu. Nie sądzę, aby pojawiła się okazja do walki z Rafaelem. Nie chciałbym tego. Wszystko jednak zależy od UFC. Jestem przekonany, że Rafael zwycięży w starciu z McGregorem – powiedział Aldo.

Edgar czeka na McGregora

O pojedynku z mistrzem wagi piórkowej poważnie myśli Frankie Edgar. Amerykanin, który jest numerem dwa w rankingu UFC był rozczarowany, że McGregor zdecydował się na rywalizację z dos Anjosem, jednak nie poddaje się.

Edgar w swoich planach uwzględnia możliwość rywalizacji z Irlandczykiem o dwa pasy. Najpierw o tytuł w wadze piórkowej. – Myślę, że to największa walka. Większość ludzi chce ją zobaczyć i liczę, że UFC zrobi to i zestawi mnie z Conorem na UFC 200 – wyjaśniał Amerykanin.

A potem Edgar planuje rywalizację o kolejny tytuł. Tym razem o pas w wadze lekkiej. Oczywiście uwzględniając wygraną McGregora z dos Anjosem. – Chciałbym tego. Możemy to zrobić na UFC 204 albo później organizując kolejną wielką walkę. Jeśli dobiorę się do niego raz to na pewno to powtórzę – zapewnia amerykański fighter.

KM

Reprezentantki Izraela trzymają formę

Zawodnicy z sześćdziesięciu sześciu krajów zdecydowali się wziąć udział w zmaganiach w Grand Prix w Hawanie. Judocy doskonale wiedzą, o co toczy się gra w tym roku. Każdy chce się przygotować jak najlepiej do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. W turnieju Grand Prix z dobrej strony pokazały się reprezentantki Izraela – Yarden Gerbi oraz Linda Bolder (na zdjęciu).

Izrael to niewielkie państwo, które odgrywa istotną rolę w polityce międzynarodowej. Jednak na sportowych arenach nie wypracował sobie miana potęgi. Czy to się zmieni? Izrael liczy na medal olimpijski w judo. Linda Bolder jasno podkreśla, że to jej główny cel na ten rok.

Dobre wspomnienia z Rio

Grand Prix w stolicy Kuby pokazało, że zawodniczki reprezentujące Izrael mogą pokusić się o niespodziankę w najważniejszej imprezie sezonu. W kategorii 63kg najlepsza okazała się Yarden Gerbi. 26-letnia judoczka nie ma w swoim dorobku medalu olimpijskiego, jednak była już mistrzynią świata. W 2013 roku stanęła na najwyższym stopniu podium w Rio de Janeiro. Także z Brazylii ma dobre wspomnienia. Ponadto, stawała na podium mistrzostw Europy. Wracając do startu w Hawanie. Gerbi stoczyła cztery pojedynki i nie znalazła zawodniczki, która mogłaby jej zagrozić.

Najtrudniejszą rywalką okazała się Isabel Puche. Z Hiszpanką reprezentantka Izraela spotkała się w pierwszym pojedynku. Gerbi walczyła czysto, jednak nie potrafiła zdobyć punktu. Puche szukała swojej szansy, ale sędzia dwa razy ją upomniał i to zadecydowało o triumfie judoczki z Izraela. W kolejnej walce Gerbi przez ippon pokonała złotą medalistkę mistrzostw panamerykańskich 2015 Kubankę Maylin del Toro Carvajal. W półfinale reprezentantka Izraela przez yuko wygrała z Ekateriną Valkovą. Gerbi miała szczęście w rywalizacji z zawodniczkami z Kuby. W finale przez waza ari wygrała z Maricet Espinosą.

Zmiana barw

Swoich aspiracji nie ukrywa Linda Bolder, która od roku startuje w barwach Izraela. 27-letnia Holenderka zdecydowała się na taki krok ze względu na plany scentralizowania przez rodzimą federację judo. Dodatkowo Bolder startująca w kategorii 70kg była w cieniu Kim Polling. Międzynarodowa Federacja Judo wyraziła zgodę na starty 27-latki w barwach Izraela.

Bolder to jedna z czołowych zawodniczek w kategorii 70kg. W zeszłym roku wygrała zawody Grand Prix w Zagrzebiu i w Samsun. Z kolei w Grand Slam w Tiumeniu uplasowała się na drugiej pozycji. Tegoroczne starty rozpoczyna efektownie. Bolder triumfowała w Hawanie, gdzie trzy z czterech walk wygrała przez ippon. 27-latka walcząca dla Izraela podkreśla, że jej głównym celem jest medal olimpijski.

Izrael dzięki Bolder może liczyć na kolejny krążek olimpijski. Do tej pory bliskowschodnie państwo wywalczyło trzy medale na igrzyskach. Srebrny i dwa brązowe Po raz ostatnich w 2004 roku w Atenach. Czy Holenderka zdobędzie pierwsze złoto dla Izraela w judo? Zapewne będzie musiała liczyć się z rywalizacją z Kim Polling, w której cieniu była przez kilka lat.

Fot. judoinside.com

KM

Podolak najlepsza z naszych

Słoneczna Hawana to dobra alternatywa dla zimowej aury w polskim wydaniu. Jednak nie każdy może pozwolić sobie na taki wyjazd z racji obowiązków. Można powiedzieć, że do stolicy Kuby w delegację służbową wybrali się polscy judocy. Jak w zawodach Grand Prix zaprezentowały się nasze zawodniczki?

Do Hawany udała się ośmioosobowa reprezentacja Polski. Agata Perenc i Karolina Pieńkowska (52kg), Arleta Podolak (57kg), Damian Szwarnowiecki (73kg), Łukasz Błach i Jakub Kubieniec (81kg) oraz Jakub Wójcik (100kg) jechali na zawody Grand Prix z nadziejami.

Dziewczyny bez medalu

Trzy nasze zawodniczki w tym sezonie zanotowały już drugi start. Polki zaprezentowały się w turnieju African Open Tunis 2016. W dobrych nastrojach rywalizację zakończyły Agata Perenc oraz Arleta Podolak, które wywalczyły brązowe medale. Nasze judoczki mocnym akcentem rozpoczęły kolejny rok zmagań. Pecha miała Karolina Pieńkowska, która w Tunezji stoczyła tylko jedną walkę. Młodzieżowa mistrzyni Europy trafiła na Lucile Duport. Francuzka była w formie i rywalizację zakończyła na trzecim stopniu podium.

Do Hawany nasze zawodniczki jechały z nadziejami, że zaprezentują się równie dobrze. Warto uwzględnić jeden niezwykle istotny fakt. Na zawody Grand Prix przyjechało ponad stu zawodników więcej niż na zmagania w tunezyjskim turnieju. W kategorii 52kg, gdzie rywalizują Perenc i Pieńkowska wystartowało dwadzieścia pięć judoczek, czyli o dwanaście więcej niż w poprzednich zawodach. Z kolei w 57kg o pięć więcej (dwadzieścia cztery w Hawanie, dziewiętnaście w Tunezji). Oznaczało to, że trzeba włożyć więcej wysiłku, aby osiągnąć dobry wynik.

Agata Perenc w premierowej walce odważnie ruszyła na Angelikę Delgado. Pierwszy efekt to kara, jednak już po niespełna trzech minutach Polka mogła cieszyć się ze zwycięstwa. Druga walka okazała się pożegnaniem dla Perenc ze zmaganiami w Grand Prix. Joana Ramos załatwiła sprawę w zaledwie pięćdziesiąt sekund. Ostatecznie reprezentantka Portugalii zakończyła zmagania na piątej pozycji. Karolina Pieńkowska nie potrafiła po raz kolejny przejść pierwszej rundy. Tym razem lepsza od Polki okazała się Romy Tarangul z Niemiec. Jednak rywalka nie odniosła przekonującego zwycięstwa. Pieńkowska przegrała przez kary shido, których zapisała na swoim koncie trzy, a Niemka tylko jedną.

Najlepiej z naszych zawodniczek zaprezentowała się Arleta Podolak. W pierwszej walce rywalizująca w kategorii 57kg Polka szybko uporała się z Haną Carmichael. Kolejny pojedynek wymagał od Podolak wiele spokoju oraz rozwagi. Irina Zabludina była agresywna, jednak nie zawsze skuteczna. Zanotowała na swoim koncie trzy kary shido. Z kolei Podolak zanotowała waza-ari i yuko. Na drodze Polki stanęła Hedvig Karakas, która wygrała różnicą kar. Podolak musiała rywalizować w repasażach, gdzie nie zdołała pokonać Catherine Beauchemin-Pinard. Nasza zawodniczka zajęła siódme miejsce.

Wójcik na koniec

W ostatnim dniu na tatami zaprezentuje się Jakub Wójcik. Naszą nadzieją na punkty jest jeszcze Łukasz Błach, który wylosował na początek Pedro Castro z Kolumbii.

Szybko z rywalizacją pożegnali się Damian Szwarnowiecki i Jakub Kubieniec. Obaj nasi reprezentanci stoczyli zaledwie po jednej walce. Tommy Macias potrzebował ponad trzech minut, aby pokonać Szwarnowieckiego. Jeszcze szybciej zakończyła się walka Kubieńca. Turek Emirhan Yucel popisał się efektownym ipponem po upływie dwóch minut.

KM

Nowy gracz w ciężkim rozdaniu

W kategorii królewskiej nie brakuje pięściarzy, którzy chcą walczyć o najwyższe laury. Przez wiele lat wszystkich skutecznie strofowali bracia Kliczko. Ich hegemonia powoli staje się wspomnieniem. Teraz do głosu doszły nowe postaci. Takie jak Charles Martin, który po wywalczeniu mistrzowskiego pasa IBF chce więcej.

Ktoś musiał zgarnąć tytuł IBF, który pozostawił Tyson Fury. Do rywalizacji stanęli Wiaczesław Głazkow i Charles Martin. Wydawało się, że ten pierwszy po latach trudów w końcu wejdzie na szczyt. Jednak los chciał inaczej

Trzy rundy i stop

Pojedynek Głazkow vs Martin poprzedzał rywalizację Deontaya Wildera i Artura Szpilki, której stawką był tytuł WBC w kategorii królewskiej. Amerykanin i Polak musieli wyjść na ring zdecydowanie szybciej niż zakładali. Martin mógł cieszyć się z mistrzowskiego tytułu już w trzeciej rundzie.

Nadal trwa dyskusja o tej walce. Bo w zasadzie trudno jednoznacznie ocenić, czy Martin zrobił cokolwiek, aby stać się mistrzem. W zasadzie pech Głazkowa stał się szczęściem dla jego rywala. Przypomnijmy. Przy próbie wyprowadzania ciosu Ukrainiec źle stanął i noga nienaturalnie mu się wygięła. Okazało się, że kontuzja kolana uniemożliwia dalszą rywalizację 31-latkowi. W obozie Martina zapanowała ogromna radość.

Po pojedynku pojawiały się głosy, że 29-latek urodzony w Saint Louis jest jednym z najbardziej przypadkowych mistrzów w historii. Trudno cokolwiek powiedzieć o starciu, które mogło dopiero nabrać tempa. Martin miał przewagę pod względem fizycznym, jednak był ostrożny. To Głazkow próbował go zaskoczyć, jednak szczęście nie było po jego stronie.

Martin chce więcej

Amerykański pięściarz ma bogaty życiorys. Jego historię można przedstawić jako obraz drogi z nizin na sam szczyt. Martin ma teraz swoje pięć minut. Kolejne walki zweryfikują jego możliwości oraz to, czy faktycznie ma atrybuty do pełnienia roli mistrza. Co prawda w swojej karierze jeszcze nie przegrał, a tylko w trzech przypadkach jego pojedynki trwały pełen dystans. Nigdy nie zdarzyło mu się rywalizować przez dwanaście rund. 

29-latek jest spragniony kolejnych sukcesów. Martin rzuca wyzwanie Wilderowi i Fury'emu. – Chcę ich obu! Rywalizacja z najlepszymi jest moim celem. Nadszedł czas, abym błyszczał. Jestem mistrzem świata i wiem, że pas jest w odpowiednich rękach. Chcę walczyć! Sądziłem, że poboksuję z Głazkowem i skopię mu tyłek, jednak kontuzja go uratowała – mówi mistrz świata IBF wagi ciężkiej.

Jak widać ocena Amerykanina jest jednoznaczna. Kontuzja okazała się ratunkiem dla Głazkowa. Martin jest pewny swego i chce pokonać kolejny szczebel kariery. Będzie mu niezwykle trudno przebić się na pierwszy plan. Musi czekać na swoją kolej. Wydaje się, że Fury i Wilder mają teraz inne plany, choć już niejeden robiąc zamieszanie spełnił swoje marzenia.

Fot. thesweetscience.com 

KM

Mają kwalifikacje na igrzyska

Karol Robak (na zdjęciu pierwszy z lewej) oraz Piotr Paziński wywalczyli kwalifikacje na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Po raz pierwszy w historii Polskę na najważniejszej imprezie czterolecia będzie reprezentowało dwóch zawodników w taekwondo olimpijskim.

Nasi reprezentanci o bilet do Rio walczyli w europejskim turnieju kwalifikacyjnym w Turcji. W zmaganiach wzięły również udział Aleksandra Krzemieniecka i Aleksandra Kowalczuk, jednak nie powtórzyły wyników kolegów.

Robak najlepszy

18-letni zawodnik AZS Poznań robi ustawiczne postępy i coraz śmielej puka do drzwi wielkiego świata taekwondo. Dla Robaka niezwykle udany był rok 2015. Polak pokazał, że ma ogromne umiejętności i stać go na osiąganie dobrych wyników. W Nalczyku wziął udział w mistrzostwach Europy w kategoriach olimpijskich. Robak wystartował w 68kg i wywalczył brązowy medal. 18-latek zaprezentował się również na mistrzostwach świata, gdzie w 1/8 finału przeszkodą nie do przejścia okazał się Jose Antonio Rosillo. O krok od złotego medalu Polak był w Baku. Z pierwszych w historii Igrzysk Europejskich przywiózł srebrny medal. 

Nasz reprezentant w taekwondo mimo młodego wieku pokazał, że może rywalizować z najlepszymi na świecie. Wysoką formę potwierdził w Turcji. W kategorii 68kg dominował i panował niepodzielnie. Robak deklasował kolejnych rywali. W pojedynku o kwalifikację do Igrzysk Olimpijskich pokonał Słoweńca Jure Pantara 16:6. Polak był w gazie i wygrał również walkę finałową. Filip Grgić był bezradny. Robak zwyciężył zdecydowanie – 22:7.

Paziński poszedł za ciosem

Piotr Paziński pojedzie na kolejne Igrzyska Olimpijskie. Z Londynu wrócił bez medalu, jednak do Rio de Janeiro jedzie z nadziejami.

Zawodnik z Warszawy nie miał łatwej drogi podczas turnieju kwalifikacyjnego w Turcji. Pierwszą walkę wygrał pewnie. Pokonał 7:0 Abderhaima Elidrissiego. Kłopoty pojawiły się w ćwierćfinale. Rywalizacja z Włochem Robertem Bottą była niezwykle zacięta. Polak walczył o swoje, jednak rywal nie zamierzał ustępować. Konieczna była dogrywka. Sędziowie uznali, że lepszy w tej rywalizacji był Paziński, który tym samym uzyskał awans do półfinału. Najlepsza czwórka rywalizowała o jakże cenny bilet do Rio de Janeiro. Rywalem Polaka walczącego w kategorii 80kg był reprezentant Norwegii Richard Andre Ordemann. Paziński dobrze rozpoczął pojedynek i wywalczył punkt w pierwszej rundzie. Koncertowo nasz zawodnik zaprezentował się w trzeciej odsłonie. Zdobył punkt, po chwili dołożył dwa kolejne. Norweg był rozbity, jednak szukał swojej szansy, ale Paziński znakomicie kontrolował. Wygrał zdecydowanie –  9:2. W finale spotkał się z Miladem Beigim Harcheganiem. Reprezentant Azebejdżanu zdominował Polak i zwyciężył 14:2.

Najważniejsza w tym przypadku jest przepustka do Rio. Dwóch Polaków w taekwondo olimpijskich będzie rywalizowało o medale podczas igrzysk. Taka sytuacja zdarza się po raz pierwszy w historii. W Londynie Polskę reprezentował tylko Michał Łoniewski. Warto pamiętać, że taekwondo gości na igrzyskach dopiero od 2000 roku.

Fot. new.pztaekwondo.pl

KM

Zostawia Rosję, jedzie do Ameryki

Taką decyzję podjął Marcin Tybura, ale czy polski zawodnik mieszanych sztuk walki mógł wykonać inny krok. W obliczu takiej propozycji raczej nie. Polak podpisał kontrakt z UFC.

Tybura jest trzecim polskim zawodnikiem wagi ciężkiej, który będzie rywalizował na galach najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Cenne doświadczenie w UFC zdobył już Daniel Omielańczuk. Z kolei Damian Grabowski czeka na swoją pierwszą walkę w oktagonie amerykańskiej organizacji.

Zostawia pas i rusza

Polak swoje nazwisko wypromował na rosyjskim rynku. 30-letni Tybura z dobrej strony pokazał się na galach organizacji M-1, gdzie trafił w 2013 roku. Przez dwa lata stoczył dla rosyjskiej organizacji osiem walk, z których siedem zakończyło się jego zwycięstwami. Tylko raz wygrał przez decyzję sędziów, aż pięć walk kończył efektownie już w pierwszej rundzie.

Tybura wszedł na szczyt wagi ciężkiej organizacji M-1. W sierpniu 2014 sięgnął po tytuł, a odebrał go rodakowi – Damianowi Grabowskiemu. Dla wielu było to zaskoczenie. Z kolei Tybura pokazał, że jest mocny i stać go na efektowne występy. Na poddanie Grabowskiego potrzebował niecałe półtorej minuty. Tybura odniósł ogromny sukces. Na mistrzowską walkę fighter z Uniejowa czekał półtora roku. W tym czasie stoczył cztery pojedynki, w których m. in. rozbił Chabana Ka oraz poddał efektownie Konstantina Gluhova.

Po wywalczeniu pasa spotkał się z Denisem Smoldarevem, jednak skuteczne duszenie od tyłu pozwoliło czempionowi na triumf już w pierwszej rundzie. W maju 2015 roku M-1 postanowiło zorganizować superfight. Uczestnikami walki na najwyższym poziomie byli Tybura i mistrz kategorii półciężkiej Stephan Puetz. Polski fighter musiał pierwszy raz w karierze przełknąć gorycz porażki. Lekarz przerwał pojedynek w trzeciej odsłonie. Puetz mógł wznieść ręce w geście triumfu. Drugi raz Tybura stanął do obrony pasa we wrześniu. Ante Delija nie sprostał wyzwaniu. Kontuzja nogi uniemożliwiła mu dalszą rywalizację. Jak się okazuje Tybura dwukrotnie bronił tytułu, który teraz zostanie zwakowany.

Nowy rozdział

Odchodzi mistrz, który efektownie zdobył tytuł i równie zawzięcie walczył w jego obronie. Teraz o pas zmierzą się Alexander Volkov i Denis Smoldarev.

Tybura może rozpocząć treningi przed debiutem w UFC. Nie wiadomo, kiedy on nastąpi. Teraz trzeba cieszyć się wiadomością o kolejnym Polaku w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Tyburę w oktagonie powinniśmy zobaczyć w kwietniu. Wtedy to UFC da spektakl w Zagrzebiu.

Już 6 lutego w Las Vegas zobaczymy pierwszą walkę Damiana Grabowskiego w UFC. Trzy tygodnie później podczas gali w Londynie do oktagonu wejdą Daniel Omielańczuk, Krzysztof Jotko i Łukasz Sajewski.

KM

Grand Slam w Hawanie: transmisje w FightKlubie

Grand Slam w Hawanie: ośmioro Polaków na inauguracji IJF World Tour
 
O tym, że walka o Igrzyska wkroczyła w decydującą fazę świadczy liczba zgłoszeń do Grand Prix (cykl IJF Tour) w Hawanie. Ponad 400 judoków z prawie 70 państw, w tym 8-osobowa reprezentacja Polski. Transmisje z zawodów na antenie FightKlubu codziennie od piątku do niedzieli o godzinie 23:00.

Na Kubie o punkty do kwalifikacji olimpijskich walczyć będą Agata Perenc -52kg, Karolina Pieńkowska -52kg, Arleta Podolak -57kg, Katarzyna Furmanek +78kg, Damian Szwarnowiecki -73kg, Łukasz Błach -81kg, Jakub Kubieniec -81kg i Jakub Wójcik -100 kg.

Kilka dni temu Agata Perenc i Arleta Podolak zdobyły brązowe medale w zawodach rangi Puchar Świata w Tunisie. Dla Agaty Perenc to był pierwszy międzynarodowy start od połowy ubiegłego roku, kiedy złamała nogę tuż przed Mistrzostwami Świata.

O tym, że walka o Igrzyska wkroczyła w decydującą fazę świadczy liczba zgłoszonych do GP w Hawanie. Niemal połowę uczestników stanowią judocy z Europy. Na niedawnym obozie w Brazylii byli np. Rosjanie i Azerowie i prosto stamtąd udali się na Kubę. W składzie Rosji jest 20 zawodniczek i zawodników, w tym m.in. Mistrzowie Olimpijscy z Londynu Arsen Gałtsjan i Mansur Isaev.

Nie ma reprezentacji Korei Płd. i Japonii, więc innym krajom będzie teoretycznie łatwiej. Liczymy na udane występy Biało-Czerwonych, których później czekają starty w lutym w Grand Slamie w Paryżu, Grand Prix w Duesseldorfie czy PŚ w Warszawie (kobiety).

Grand Prix w kubańskiej stolicy odbędzie się po raz 2. W 2014 roku turniej rozegrano w czerwcu, a do najlepszych należeli Gruzini, gospodarze, Rosjanie i Francuzi. Z Polaków 7 miejsce zajęła Katarzyna Kłys -70kg.

Źródło: materiały prasowe

30 – lecie zdobycia pierwszego tytułu Mistrza Świata Kickboxingu w Polsce

W październiku 2015 r. minęła okrągła rocznica zdobycia pierwszego w historii polskiego kickboxingu Mistrzostwa Świata. Dokładnie 30 lat temu nie kto inny jak wówczas 19 letni Piotr Siegoczyński zdobył pierwszy tytuł Mistrza Świata w polskim kickboxingu. Wszystko wydarzyło się podczas debiutu polskiej reprezentacji na Mistrzostwach Świata WAKO w Budapeszcie. Walczący wówczas w formule semi contact w wadze do 57 kg Piotr Siegoczyński nie pozostawił złudzeń przeciwnikom kto jest najlepszy na świecie.

Po zwycięstwie w Budapeszcie Siegoczyński zdobył pseudonim "Mistrz". Wówczas także nastąpił wielki przełom kick-boxingu w Polsce.

Rok później Piotr Siegoczyński zdobył pierwszy w swojej karierze tytuł mistrza Europy. W 1990 z Mestre koło Wenecji wrócił jako podwójny mistrz świata semi i light-contact. W latach 1991-1994 walczył zawodowo w formule full contact, pokonał m. in. zawodowego Mistrza Świata Andre Sabatie z Francji oraz zawodowego Mistrza Świata Marco Markowa z Bułagarii. w 1995 zakończył karierę. W 2009 wrócił do rywalizacji i zwyciężył w Mistrzostwach Świata Weteranów oraz w 2010 w Mistrzostwach Europy weteranów. W 2011 w Insbrucku zdobył Puchar Świata weteranów. Od pierwszych Mistrzostw Świata weteranów pozostaje nieopokonany w tej kategorii wiekowej.

 

Na zdjęciu puchar i medal przywieziony z Budapesztu w 1985 roku.

""Najważniejsze osiągnięcia:

1985 Budapeszt mistrzostwo świata (semi)
1986 Ateny mistrzostwa Europy, I miejsce (semi)
1987 Hamburg mistrzostwa Europy (light), I-miejsce
1987 Hamburg mistrzostwa Europy (semi), I miejsce
1988 Kraków mistrzostwa Polski (full), I miejsce

Utytułowani wychowankowie: Dorota Godzina, Emilia Szabłowska, Wojciech Myśliński, Piotr Bąkowski, Wojciech Ołtarzewski, Tomasz Bąk, Mariusz Niziołek, Robert Matyja czy Michał Jabłoński.

Życzymy dalszych sukcesów w pracy nad rozwojem polskiego kickboxingu a także dalszych sukcesów na arenie krajowej i międzynarodowej.

 

Redakcja Telewizji FighTime

T.J. Dillashaw

Amerykański zawodnik MMA urodzony 7 lutego 1986 roku  w Sonorze. Swój debiut w klatce zanotował w marcu 2010 roku na gali King of The Cage gdzie pokonał innego debiutanta  Czara Sklavosa na punkty. Do końca roku stoczył jeszcze trzy walki na lokalnych galach w Kalifornii, wszystkie wygrywając przed czasem.  W marcu 2011 roku wziął udział w 14 edycji reality show The Ultimate Fighter gdzie nagrodą za zwycięstwo jest kontrakt z UFC. Dillashaw doszedł do finału który miał miejsce 3 grudnia 2011 roku lecz uległ w nim Johnowi Dodsonowi przez TKO. Mimo porażki podpisał kontrakt z UFC i już 15 lutego 2012 stoczył walkę w organizacji.  Jego rywalem był Walel Watson z którym wygrał przez jednogłośną decyzję sędziów. Jeszcze w tym samym roku wchodził do klatki dwukrotnie, najpierw na gali UFC on Fuel TV: Munoz vs. Weidman która odbyła się 11 lipca pokonał Vaughana Lee, poddając go duszeniem zza pleców oraz 16 marca na gali UFC 158 ciężko znokautował kolanem Issei Tamurę w drugiej rundzie. 20 kwietnia 2013 roku zmierzył się z Brazylijczykiem Hugo Vianą. Dillashaw pokonał rywala przez TKO pod koniec pierwszej rundy. W październiku stoczył pojedynek z o wiele bardziej doświadczonym zawodnikiem z Brazylii Raphaelem Assuncao. Amerykanin przegrał ten pojedynek minimalnie na punkty notując drugą porażkę w karierze. Dillashaw i Assuncao otrzymali bonus finansowy w ramach walki wieczoru. Na początku 2014 roku Dillashaw stanął do walki z Mikiem Eastonem którego ostatecznie pokonał wysoko na punkty. Po tej wygranej Dillashaw dostał szansę stoczenia walki o pas mistrzowski w wadze koguciej który był w posiadaniu Brazylijczyka Renana Barao. Do mistrzowskiego starcia doszło 24 maja 2014 roku na gali UFC 173. Amerykanin skazywany był przez ekspertów na szybką porażkę, a w pierwszej rundzie posłał mistrza na deski. Ostatecznie Dillashaw pokonał Barao w piątej rundzie przez TKO. 30 lipca 2014 roku miał się odbyć rewanż między Dillashaw a Barao, lecz na dzień przed galą w czasie ściniania wagi przed oficjalnym ważeniem, Brazylijczyk zasłabł i został przewieziony do szpitala. By walka wieczoru się odbyła na ostatnią chwilę zakontraktowano byłego mistrza Bellatora Joe Soto, który przetrwał do 5 rundy w której został ciężko znokautowany. 25 lipca 2015 roku stoczył rewanżowy pojedynek z Barao który wygrał przez TKO w czwartej rundzie przez TKO. 17 stycznia 2016 roku stracił pas mistrzowski w starciu z Dominickiem Cruzem przez niejedno głośną decyzję sędziów. 

Miesha Tate

Amerykańska zawodniczka MMA urodzona 18 sierpnia 1986 roku w Tacoma.  W 2007 roku postanowiła zadebiutować w MMA dochodząc do półfinału turnieju BodogFIGHT. Kolejne lata to pojedynki na lokalnych galach w których Miesha wygrywała przed czasem zdobywając m.in. tytuł Freestyle Cage Fighting w 2009 roku oraz sukcesywnie broniąc go rok później.  W 2010 roku związała się długoterminowo z drugą co do wielkości organizacją MMA w USA Strikeforce. W tym samym roku 26 marca stoczyła wygrany pojedynek z przyszłą mistrzynią Bellatora Zoilą Frausto Gurgel poddając ją dźwignią prostą na łokieć. 13 sierpnia 2010 roku wzięła udział w turnieju mającym wyłonić pretendentkę do pasa mistrzowskiego Strikeforce w wadze koguciej będącym  w posiadaniu Holenderki Marloes Coenen. Tate wygrała turniej pokonując obie rywalki na punkty. Pojedynek o mistrzostwo odbył się 30 lipca 2011 roku który Tate ostatecznie wygrała poddając Holenderkę duszeniem trójkątnym rękoma. 3 marca 2012 Tate zmierzyła się z pretendentką do tytułu Rondą Rousey.  Rousey wygrałą pojedynek przez poddanie. Następnie Tate zawalczyła z Julią Kedzie, którą poddała przez poddanie w czwartej rundzie.  Po upadku Strikeforce przeszła do UFC, podpisując kontrakt na walkę z Cat Zingano z którą przegrała przez TKO. 28 grudnia 2013 roku przegrała przez poddanie z Rondą Rousey.  Po tej porażce Tate zanotowała cztery wygrane z rzędu pokonując: Liz Carmouche, Rin Nakai, Sara, McMann i Jessice Eye. 5 marca na gali UFC 196 Miesha Tate zmierzyła się w pojedynku mistrzowskim z Holly Holm. Miesha pokonała swoją rywalkę przez poddanie w piątej rundzie.

Holly Holm

Amerykańska bokserka, kickbokserka i zawodniczka MMA urodzona 17 października 1981 roku w Albuquerque. Od 2002 roku rozpoczęła profesjonalną karierę bokserską. 10 grudnia 2004 roku pokonała Terri Blair zdobywając swój pierwszy zawodowy tytuł mistrzowski w wadze lekkopółśredniej. 10 czerwca 2006 roku została mistrzynią WBA w wadze półśredniej. 22 lutego 2007 roku po pokonaniu Ann Saccurato została mistrzynią m.in. WBC w wadze półśredniej kobiet.  W latach 2011-2012 dwukrotnie walczyła z gwiazdą boksu kobiecego, wielokrotną mistrzynią, Francuską Anne Sophie Mathis z którą w pierwszym pojedynku przegrała przez nokaut (2 lutego 2011), zaś w rewanżu który odbył się 15 czerwca 2012 pokonała ją na punkty i odebrała jej tytuły WBF Female, IBA Female oraz WBAN. Oba pojedynki zostały uznane jako walki roku odpowiednio 2011 oraz 2012. Po zwycięstwie nad Mary McGee 11 maja 2013 i obronie mistrzowskich tytułów IBA i WBF zakończyła karierę bokserską i skupiła się na mieszanych sztukach walki. W sumie zdobyła aż 15 mistrzowskich tytułów w trzech kategoriach wagowych. W MMA zadebiutowała w 2011 roku pokonując Christina Domke. 28 lutego 2013 roku pokonała Katie Merrill na gali Bellator 91. W latach 2013-2014 walczyła dla organizacji Legacy FC gdzie zdobyła tytuł mistrzyni wagi koguciej nokautując Juliane Werner. 28 lutego 2015 zadebiutowała w UFC pokonując Raquel Pennington na punkty. 15 lipca 2015 pokonała na punkty jednogłośną decyzją Marion Reneau. 14 listopada 2015 roku na UFC 193 nieoczekiwanie pokonała faworyzowaną mistrzynię Rondę Rousey. Holm znokautowała obrończynię tytułu wysokim kopnięciem na głowę odbierając jej pas mistrzowski wagi koguciej. 5 marca 2016 roku na gali UFC 196 Holly Holm zmierzyła się w obronie swojega pasa mistrzowskiego z Miesha Tate. Holm przegrała w piątej rundzie przez duszenie zza pleców i straciła swój tytuł.

Czas na rewanż

Niektórzy jeszcze nie przyzwyczaili się, że największym czempionem wagi ciężkiej jest Tyson Fury. Brytyjski bokser ma w swoim dorobku pasy WBO, WBA i IBO. Pokonując Władimira Kliczko wszedł na szczyt. Zgodnie z umową Ukrainiec skorzysta z opcji rewanżu.

Do kolejnej walki pomiędzy Fury'm a Kliczko miałoby dojść 7 maja. Na obecnym etapie trudno powiedzieć, gdzie miałby się odbyć pojedynek, ale wszystko wskazuje na to, że ponownie wybór padnie na Niemcy. W listopadzie Kliczko poległ w Dusseldorfie. Planowanym miejscem kolejnego pojedynku jest stadion Allianz Arena, gdzie swoje mecze rozgrywają piłkarze Bayernu Monachium.

Kwestia ustalenia

Wszystko zależy od rozmów między stronami. Teoretycznie teraz w lepszej sytuacji jest Fury, który jest mistrzem i to on może stawiać warunki. W przypadku listopadowej walki na uprzywilejowanej pozycji stał Kliczko. Ukrainiec jako miejsce swojego kolejnego pojedynku wybrał Dusseldorf, bo na ringach niemieckich czuje się dobrze. Od lat tam walczył, z pojedynczymi wyjątkami, kiedy przyszło mu rywalizować w Rosji, Szwajcarii czy USA. Przegrywając z Fury'm doznał drugiej porażki na niemieckiej ziemi. Wcześniej pokonał go Corrie Sanders, a miało to miejsce w marcu 2003 roku w Hannoverze.

Początkowo mówiło się, że rewanż Fury vs Kliczko mógłby odbyć się na stadionie Wembley. Obóz mistrza świata wagi ciężkiej przychylił się do zorganizowania pojedynku na terenie preferowanym przez Ukraińca, bo tak z pewnością można określić Niemcy. Były czempion kategorii królewskiej czuje się tam jak u siebie w domu, jednak w maju będzie musiał potwierdzić swoją wartość.

Mnożą się kolejne pytania. Rewanżowe starcie Fury'ego z Kliczko już teraz wzbudza ogromne zainteresowanie. Brytyjczyk pokazał, że Ukrainiec nie jest niezatapialny. Zakończył jego panowanie, jednak do czasu rewanżu nie ma pewności, czy Kliczko nie wróci na tron. Być może w maju będzie można powiedzieć, że listopadowa porażka w przypadku Ukraińca była wypadkiem przy pracy.

Myśli się kłębią

A co jeśli nie był to wypadek przy pracy? Może jeszcze nie do końca zdajemy sobie sprawę, ale stajemy u progu pewnej epoki, która może dobiec końca. Czas braci Kliczko, bo wcześniej dominował również Witalij, może przeminąć i być tylko wspomnieniem.

39-latek urodzony w Kazachstanie wygrywał przez jedenaście lat aż zatrzymał się na krnąbrnym pięściarzu z Wilmslow. Kliczko może wziąć rewanż na 27-latku, jednak jeśli przegra będzie musiał się spakować. Czy powie dość? W ubiegłym roku pojawiły się informacje jakoby Ukrainiec rozważał zakończenie kariery, jednak wydawały się one nieprawdopodobne. Teraz nabierają już konkretnego kształtu. Zapewne były czempion zdaje sobie sprawę ze swojego położenia, ale nie da po sobie poznać zdenerwowania. To kwestia doświadczenia i etykiety stylu. 

Z drugiej strony pojawiają się pytania o Fury'ego. Czy sukces go nie przerósł? Niewykluczone, że Brytyjczyk nie udźwignie tego ciężaru psychicznie. To wszystko są pytania, na które odpowiedź prędzej czy później przyjdzie, jednak za nim dojdzie do walki obaj pięściarze będą toczyli pojedynek z własnymi myślami.

KM

Muhammed Lawal

Amerykański zapaśnik w stylu wolnym i zawodnik MMA urodzony 11 stycznia 1981 roku w Las Vegas. W 2007 roku zdobył złoty medal na mistrzostwach panamerykańskich.  Od 2008 roku jest profesjonalnym zawodnikiem MMA. W latach 2008-2009 walczył w japońskim World Victory Road oraz rosyjskim M-1 Global gdzie pokonywał m.in. Travisa Wiuffa i Marka Kerra. W 2009 roku zadebiutował w czołowej amerykańskiej organizacji Strikeforce nokautując Mikea Whiteheada, a cztery miesiące później został jej mistrzem pokonując Ormianina Gegarda Mousasiego. Pierwszą zawodową porażkę zanotował jeszcze w tym samym roku, w pierwszej obronie pasa mistrzowskiego zostając znokautowany przez Brazylijczyka Rafaela Cavalcante i stracił tytuł. 7 stycznia 2012 roku po zwycięstwie nad Lorenzem Larkinem okazało się że był na dopingu. W organizmie Lawala wykryto substancję drostanol co skutkowało zawieszeniem na dziewięć miesięcy przez komisję sportową stanu Nevada oraz zmianą wyniku starcia na no-contest. Na początku 2013 roku związał się z Bellator MMA gdzie w pierwszym pojedynku zwyciężył Polaka Przemysława Mysiałe przez nokaut. 21 lutego przegrał przed czasem z Emanuelem Newtonem. W tym samym roku wygrał turniej Bellatora wagi półciężkiej pokonując dwóch rywali. 2 listopada stoczył przegrany pojedynek o tymczasowe mistrzostwo Bellatora z Newtonem. 17 maja 2014 roku przegrał na punkty z byłym mistrzem UFC Quintonem Jacksonem. W listopadzie 2015 został wytypowany do reprezentowania organizacji Bellator w międzynarodowym turnieju wagi ciężkiej nowo powstałej japońskiej organizacji RIZIN FIghting Federation. 31 grudnia 2015 roku wygrał Grand Prix RIZIN wagi ciężkiej pokonując  w dwudniowym turnieju trzech rywali, w finale nokautując Czecha Jirija Prochazkę. 14 maja 2016 roku Lawal przegrał z Phil Davis przez jednogłośną decyzję sędziów. 

Ruszają na Karaiby

Nie będzie to wyjazd wakacyjny. Czas rozpocząć zmagania na tatami. Polscy judocy wystartują w zawodach Grand Prix w Hawanie. Rywalizacja odbędzie się w dniach 22-24 stycznia.

Nagrody rozdane, więc można startować. Na początku stycznia w Elblągu odbyła się gala Polskiego Związku Judo, na której wyróżniono najlepszych w 2015 roku. W zmaganiach na Kubie zabraknie jednak czołowych polskich judoków, czyli Darii Pogorzelec i Macieja Sarnackiego. Z wyróżnionych zaprezentuje się jedynie Karolina Pieńkowska, która ma na swoim koncie tytuł młodzieżowej mistrzyni Europy, a w Elblągu otrzymała tytuł bohaterki roku. 

Powalczą o punkty

Na pewno zawodnicy czują głód startów. Widać to po liście zgłoszonych do turnieju Grand Prix. W Hawanie zaprezentuje się ponad czterystu judoków. Nie ma kategorii wagowej, w której startowałoby mniej niż dwudziestu zawodników. To pokazuje, że rywalizacja będzie niezwykle zacięta i emocjonująca. Aż czterdziestu trzech judoków powalczy o triumf w kategorii 90kg. Wśród pań największą liczbę zawodniczek zanotowano w 52kg – dwadzieścia sześć.

Na Kubę uda się ośmioosobowa reprezentacja Polski. W Grand Prix w Hawanie wystąpią: Karolina Pieńkowska i Agata Perenc (52kg), Arleta Podolak (57kg), Katarzyna Furmanek (+78kg), Damian Szwarnowiecki (73kg), Łukasz Błach i Jakub Kubieniec (81kg) oraz Jakub Wójcik (100kg).

Celem naszych zawodników jest mocne wejście w nowy rok zmagań. W 2015 roku dobry początek zanotowały m.in. Katarzyna Furmanek, która wygrała zmagania w Pradze czy notująca miejsca w czołówce w międzynarodowych startach Agata Perenc. Czy teraz będzie podobnie? 

Kto stanie na ich drodze?

Karolina Pieńkowska i Agata Perenc mogą trafić na zawsze groźną Gili Cohen z Izraela. Namieszać może Portugalka Joana Ramos. Szansy na sukces poszukają Niemki: Mareen Krah i Romy Tarangul. Arleta Podolak w kategorii 57kg musi uważać na Irinę Zabludinę i Violę Waechter. W kategorii +78kg, gdzie wystąpi Katarzyna Furmanek zaprezentuje się mistrzyni świata z Czelabińska z 2014 roku oraz mistrzyni olimpijska z Londynu Idalys Ortiz. Na Karaiby wybiera się również mistrzyni Europy z 2013 roku Francuzka Lucie Louette Kanning. Groźna będzie również Swietłana Iaromka z Ukrainy oraz jej rodaczka Irina Kindzerska.

W kategorii 73kg, gdzie wystąpi Damian Szwarnowiecki o triumf powalczy mistrz olimpijski z Londynu Rosjanin Mansur Isajew. Na pewno swojej szansy poszuka Rustam Orujov, który w 2015 roku wygrał zmagania podczas Grand Slam w Baku. Warto zwrócić uwagę na Węgra Miklsa Ungvariego oraz Mirali Sharipova z Uzbekistanu. W kategorii 81kg, gdzie zaprezentuje się Jakub Kubieniec nie brakuje judoków z Kuby, Mongolii i Brazylii. Groźni będą również Rosjanie. Jakub Wójcik może trafić m.in. na wicemistrza świata z 2014 oraz mistrza panamerykańskiego Kubańczyka Jose Armenterosa, Rosjanina Adlana Bisultanova bądź nieobliczalnego Portugalczyka Jorge Fonsecę.

KM

Haye czeka na walkę o pas

David Haye wraca i planuje. Popularny „Hayemaker” nie po to ponownie wszedł do ringu, aby tylko statystować. 35-letni bokser już zastanawia się nad ewentualną walką o pas.

Swoje pięć minut Haye miał. Nie wykorzystał szansy. W lipcu 2011 roku przegrał na punkty z Władimirem Kliczko i cztery pasy mistrzowskie w wadze ciężkiej przeszły mu koło nosa. Jego kariera znalazła się na zakręcie. Zapowiadał, że zakończy walkę w dniu 31. urodzin. Później pojawiła się kontuzja prawego barku i Haye na długo zniknął z bokserskich aren.

Powrócił w najlepszym stylu

Brytyjczyk nie wytrzymał. Zgodnie z powiedzeniem „ciągnie wilka do lasu” wrócił na ring. Wielokrotnie komentował zmagania potencjalnych rywali w kategorii królewskiej, jednak oprócz opowiadania zapragnął również sportowej rywalizacji. Długo i intensywnie przygotowywał się do pojedynku z Markiem de Morim. W końcu wszedł do ringu. 16 stycznia w Londynie pokazał, że potrafi zaskakiwać. Potrzebował dwóch minut i jedenastu sekund, aby pokonać rywala.

Wrócił wielki Haye, który ósmy pojedynek w karierze zakończył w pierwszej rundzie. Warto przypomnieć, że Brytyjczyk również szybko uporał się z Tomaszem Boninem. Z Polakiem „Hayemaker” rywalizował w kwietniu 2007 roku w Londynie i potrzebował niecałych dwóch minut, żeby odnieść zwycięstwo. Czy po upływie dziewięciu lat 35-latek wraca do lat swojej świetności?

Po pokonaniu Bonina przyszły wielkie sukcesy Haye'a. Pokonując Jeana Marca Mormecka zdobył pas mistrzowskie WBC i WBA w wadze junior ciężkiej. Z czasem przyszedł sukces w kategorii królewskiej, gdzie po wygranej z Nikołajem Wałujewem Haye zgarnął pas WBA. Można snuć wiele analogii, ale widać, że Brytyjczyk wrócił naładowany. Znając jego charakter będzie drążył i robił sobie reklamę aż w końcu dojdzie do pojedynku o tytuł.

Myśli o Wilderze

Jednak Haye nie ma rozgrzanej głowy. Spokojnie podchodzi do całej sprawy. Zasiał ziarno, które być może za jakiś czasu wykiełkuje. Zrobił dobrą robotę wygrywają szybko z de Morim. Pokazał, że wrócił odnowiony, czy zwrócił na siebie uwagę.

Wiele zależy od tego jak zaprezentuje się w kolejnych walkach. Gdy będzie zwyciężał wszystko jest możliwe. Nawet walka z Wilderem, którego śmiało wymienia wśród potencjalnych rywali. – Stoczę jeszcze dwie lub trzy walki i być może dostanę szansę walki o pas. Ciekawy byłby pojedynek z Wilderem oraz Martinem. Pasy WBA i WBO należą do Fury'ego. Waga ciężka jest otwarta. Ciekawe, kto wyjdzie zwycięsko z rewanżu Fury-Kliczko. Browne zmierzy się z Czagajewem o pas WBA interim. Nie wygląda na to, aby waga ciężka została przez kogoś w pełni zdominowana – analizuje Haye. W tym wszystkim zapewne szuka miejsca dla siebie.

KM

Znów się nie udało, Szpilka na deskach

Deontay Wilder po raz trzeci obronił pas mistrza świata WBC w wadze ciężkiej. Artur Szpilka walczył ambitnie, jednak potężny cios Amerykanina pozbawił Polaka złudzeń.

Nadzieja była. „Szpila” przez dziewięć rund trzymał się dzielnie i niepokoił Amerykanina, który cierpliwie czekał na moment, w którym będzie mógł wyprowadzić decydujący cios.

Prawy w szczękę rozbił Szpilkę

Wilder rozpoczął pojedynek spokojnie. Czekał na Szpilkę, który nie podejmował zbytniego ryzyka. Polak wyprowadził kilka ciosów, jednak przeszył nimi powietrze. Amerykanin zachęcał rywala do większej aktywności, w odpowiedzi „Szpila” rozłożył ręce informując, że oczekuje tego samego. Szpilce trudno było przedrzeć się przez długie ramiona Wildera. Pierwsze dwie rundy to wzajemne badanie się i przygotowywanie pozycji do ataku.

W trzeciej odsłonie Szpilka wyprowadził kilka celnych ciosów na tułów. Polak dobrze spisywał się w obronie i unikał sporadycznych uderzeń czempiona. W czwartej rundzie Amerykanin zaczął szukać kontaktu. Wilder wykorzystywał lewą rękę i niepokoił Polaka. Szpilka nie zamierzał się schować. „Szpila” zaczął pracować prawą ręką, pod linami potraktował swojego przeciwnika serią ciosów i kontynuował napór. Polak różnymi metodami starał się skrócić dystans, jednak amerykański bokser nie pozwolił mu na rozwinięcie skrzydeł.

Wilder w szóstej odsłonie postawił na zdecydowany atak. Próbował, jednak bez efektu. Z kolei Polak wyprowadzał celne ciosy na tułów. Szpilka kontynuował ataki, próbował, szukał, jednak Wilder stawiał szczelną gardę. W ósmej rundzie amerykański bombardier włączył prawy prosty. Polak balansował tułowiem, starał się znaleźć lukę w obronie rywala, ale ten trzymał dystans i korzystał z przewagi zasięgu ramion. Pięściarze zderzyli się głowami, co spowodowało rozcięcie łuku brwiowego u „Szpili”. W dziewiątej rundzie Polak znalazł się na deskach i to był koniec. Przy próbie ataku Szpilki Wilder wyprowadził prawy prosty w szczękę rywala. „Szpila” padł jak rażony piorunem i długo nie podnosił się. Zwycięstwo Wildera stało się faktem. Czekał, czekał aż wyczekał moment i zaatakował skutecznie. Szpilka na noszach opuścił ring.

Pech Głazkowa

W Barclays Center doszło również do starcia o mistrzostwo świata IBF w wadze ciężkiej. Charles Martin miał nad Wiaczesławem Głazkowem przewagę wzrostu, zasięgu oraz wagi. Amerykanin był prawie piętnaście kilogramów cięższy. Od początku aktywny starał się być Głazkow, który trzymał dystans i szukał możliwości trafienia rywala. Martin spokojny oraz uważny. W trzeciej rundzie Ukrainiec znalazł się na deskach, jednak nie miał w tym udziału Amerykanin. Głazkow wstał i walczyć dalej. Po upływie kilku sekund 31-latek urodzony w Ługańsku wyprowadził kolejny cios i znalazł się na deskach. Okazało się, że wszystkiemu winne jest kolano. Sędzia podszedł do Głazkowa, a ten ruchem głową poinformował go o niemożności kontynuowania walki. Pojedynek rozstrzygnął się dość szybko. Kontuzja to fatalna sprawa dla Głazkowa, jednak Martin może cieszyć się z tytułu mistrza świata IBF.

Amerykanin to ciekawa postać. Zwykł szybko kończyć swoje walki, jednak w tym przypadku główną rolę odegrał przypadek losowy. Mistrzem świata został Martin, który swego czasu siedział w więzieniu za przestępstwa związane z narkotykami. Na początku swojej kariery musiał pracować jako murarz, jednak teraz są to już tylko wspomnienia. Teraz Martin znalazł się w glorii chwały.

Swoją kolejną walkę w Stanach Zjednoczonych stoczył Maciej Sulęcki. Rywalizujący w wadze średniej Polak wygrał przez techniczny nokaut w siódmej rundzie z Derrick'iem Findley'em. Od początku „Striczu” miał wyraźną przewagą. Sulęcki stoczył trzeci pojedynek w USA i po raz kolejny zakończył rywalizację przed czasem. To dwudziesty drugi triumf polskiego boksera na zawodowych ringach.

W wadze ciężkiej kolejny pojedynek stoczył Adam Kowancki. 26-latek po ośmiu rundach okazał się zdecydowanie lepszy od Danny'ego Kelly'ego. Sędziowie punktowali 80:72, 80:72 i 79:73 na korzyść polskiego pięściarza.

KM

„Cyborg” nie do zatrzymania

Cristiane „Cyborg” Justino uchodzi za jedną z najlepszych wojowniczek mieszanych sztuk walki na świecie. Zawodniczka z Brazylii po raz kolejny udowodniła swój kunszt. Podczas gali Invicta 15 ofiarą 30-latki padła Daria Ibragimova.

Jeszcze niedawno świat żył spekulacjami na temat możliwego pojedynku pomiędzy Justino a Rondą Rousey, jednak Amerykanka straciła mistrzowski pas UFC w wadze koguciej. Brazylijka już pracowała nad zbijaniem wagi. Teraz wszystko stanęło pod znakiem zapytania. Jedno jest niezmienne – Justino nadal demoluje.

Nawałnica ciosów

Drogowcy walczą ze skutkami zimy. Ostatnie opady śniegu sprawiły, że ulice i chodniki pokryły się białym puchem. Trzeba było przystąpić do działania. Czasami bywa, że jest to syzyfowa praca. Usunięcie jednego śniegu wcale nie gwarantuje pełnej przejezdności dróg. Podobnie jest z Justino. Dla rywalek jest niezwykle nieprzyjemnym i niewygodnym przeciwnikiem. „Cyborg” można trafić bądź skutecznie się bronić przed jej naporem, ale w końcu ulegnie się nawałnicy jej ciosów.

Przekonała się o tym Daria Ibragimova. 31-letnia Rosjanka debiutowała w organizacji Invicta. Wcześniej występowała na galach M-1, WFC czy Fight Nights. Do walki z Justino przystępowała po odniesieniu siedmiu kolejnych zwycięstw. Ibragimova imponowała, gdyż aż sześć pojedynków zakończyła w pierwszej rundzie. Niektóre trwały zaledwie trzydzieści sekund. To oznaczało, że w oktagonie spotkają się dwie niezwykle skuteczne i precyzyjne fighterki. Jednak Justino była faworytką, bo to ona znajdowała się w posiadaniu pasa w kategorii piórkowej. Dodatkowo ostatnie dwie walki Brazylijki nie trwały dłużej niż minutę. 

Ibragimova chciała stawić czoła „Cyborg”. Wytrzymała prawie całą rundę. Na kilka sekund przed końcem nie sprostała naporowi Justino, która jest niezwykle skuteczna w stójce i potrafi wykorzystać nawet najmniejszą lukę w gardzie swojej rywalki. 30-letnia zawodniczka z Kurytyby wygrała przez nokaut i marzenia Ibragimovej o podboju Invicty spełzły na niczym.

Kontynuuje swoje dzieło

Justino jest niesamowita. W przypadku walk z jej udziałem można być w pełni przekonanym, że walka zakończy się przed czasem i do tego efektownie.

Do niedawna Justino prowadziła korespondencyjny pojedynek z Rousey. Jedna i druga kończyły swoje walki przed czasem. Do rozstrzygnięcia potrzebowały zaledwie kilkunastu sekund. Teraz w grze pozostała Brazylijka. Rousey czeka na rewanż z Holm. 

Justino po raz ostatni na punkty wygrała w październiku 2008 roku. Ostatnie trzy pojedynki kończyła już w pierwszych rundach. W kuluarach mnożą się pytania, kiedy trafi do UFC? Kwestia pozostaje otwarta, choć wydaje się nieco odległa. Justino chciała zejść do wagi koguciej i rywalizować z Rousey, ale po utracie pasa przez Amerykankę wydaje się, że na razie Brazylijka nie zaprezentuje się w UFC.

KM